Zindarad - 2010-02-25 20:28:43

Miejsce to nie jest własnością Zina. Jest to hangar Fumbora, który użyczył inżynierowi tego miejsca. Zin przekształcił to na swój mały warsztat, w którym majsterkuje i konstruuje proste rzeczy(na te skomplikowane nie ma czasu, pieniędzy oraz narzędzi). W tym hangarze Zin zazwyczaj projektuje swoje nowe szalone maszyny, które pozwalają mu zapomnieć o tym, że skończył jako szef w kantynie. To, że w mieszkaniu na Coruscant nie panował porządek nie oznacza, że tam go nie ma. W warsztacie panuje wręcz pedantyczny porządek. Wszystko ma swoje miejsce, po użyciu wszystko musi znaleźć się na swoim miejscu. Zin wyciągnął ze statku Fumbora projektor holograficzny, który wstawił na kącie hangaru. Półki, szafki i skrzynki mają swoje miejsce po prawej stronie pomieszczenia. Zaś wszystkie stoły i miejsca pracy są po lewej stronie. Środek tego hangaru został poświęcony większym maszynom, które czasem tu dokują ze względu na to, że Zin je naprawia i dorabia sobie, by jego rodzinie żył się lepiej. Zin każdą swoją wolną chwilę poświęca warsztatowi i synowi(któremu natura poskąpiła talentu ojca). Ma talenty i charakter po matce, co sprawia, że trudno się z nim dogadać, no ale cóż. Czasem daleko pada jabłko od jabłoni. Wiatr je wywieje, albo co. Pomieszczenie jest surowe, nie ma żadnych ozdób, gdyż inżynier stwierdził, ze są one zbędne i tylko rozpraszają. Pomińmy fakt, że na ścianie wisi kalendarz elektroniczny z półnagimi paniami, który zresztą jest własnością Fumbora.

Zindarad - 2010-02-25 21:12:57

-Niestety nie. Gdybym miał sprzęt WAR-u to dawno Iskra byłaby skończona.-powiedział do niego. Materiały na tej planecie były ogólnodostępne, przecież pełno to przemytników, którzy za odpowiednią sumę załatwią to i owo. Zin wyszczerzył zęby i włączył holoprojektor, który pokazał stary, nieskończony przez WAR pancerz wspomagany Iskra. Pierwotne projekty pokazywały go jako bardzo...obszerny pancerz, jednak Zin postarał się, aby wyglądał o wiele smuklej.-No usunąłem z niego kilka niepotrzebnych gówien i masz. Pięćdziesiąt kilo lżejszy.-wyszczerzył swoje zęby. Mimo wszystko pancerz i tak ważył sporo, w końcu to kupa stopu durastali z cortosis. Na pewno są to drogie materiały, ale pancerz był idealnie zaprojektowany. Przez fachowca, a nie amatora.-Podwyższyłem go nieco, żeby więcej się zmieściło, na mniejszej szerokości. Zamontowałem repulsory małe, żeby na orbicie miały odpowiednią grawitacje.- W razie czego można zrobić niego wielką spawarkę do naprawiania statku. Wtedy nie potrzebna Ci jest żadna pierdolona puszka.-wyjaśnił i za naciśnięciem jednego przycisku wykonała się animacja, która rozebrała pancerz na czynniki pierwsze. Imponujące było to co Zin pokazał.-Ale trochę WAR-owi podpierdoliłem.-Przyznał się w końcu, przecież nie mógł tak odlecieć z samymi projektami w plecaku.

Tangorn - 2010-02-25 21:22:03

Tak jak i ja... *Przyznał się szczerze i przyglądał się projektowi. Może i była to imponująca maszyna zagłady, ale nie dla Tanga. Był bowiem zwolennikiem wojaczki tradycyjnej. Blaster, pancerz i umiejętności, to podstawa. Dalsze zabawki niszczą przyjemność oraz nie dają honoru z bitwy. Poza tym, by walczyć w czymś takim to trzeba dostroić cały system walki, ale na to już był za stary. Może któryś z jego synów by był chętny?* Imponujące, ale nie dla mnie. Wiesz, jestem starym wojakiem, te wszystkie nowoczesne gadżety to dla młodszych... *Powiedział spokojnie i zdjął z głowy hełm, sadzając go sobie pod lewą pachę.*

Zindarad - 2010-02-25 21:26:02

-No odbiera nieco frajdy, ale wiesz. Na tego imbecyla imperatora trzeba być przygotowanym na wszystko.-powiedział do niego z lekkim uśmiechem na gębie. Po chwili odszedł od projektora i zmierzył ku stolikowi, gdzie leżał rozebrany na części droid. Najpewniej lewitował, bo nie miał żadnych kończyn, a uzbrojenie było wręcz prymitywne.-Jak mi ktoś w kantynie podpadnie, to to rusza do akcji.-wyszczerzył swoje zęby. Nie można było tego nazwać cudem techniki, przynajmniej dla niego. Zin musiał cokolwiek robić, by z wprawy nie wyjść.

Tangorn - 2010-02-26 18:19:20

No tak... ale na imperatora to trzeba czegoś więcej, niż parę pancerzy wspomaganych. Trzeba armii... *Tylko skąd taką wziąć? Jak uzbroić i wyszkolić? To nie są proste rzeczy i Tang o tym wiedział, w końcu spędził prawie 10 lat szkoląc zakonspirowaną armię klonów. Mando westchnął, bo szkolenie następnej armii przeciwko imperium pozostawało tylko w sferze marzeń... odległych bądź nawet nierealnych. Gdyby tylko Mandalorianie byli tak potężni jak niegdyś, to sami by skopali shebs Imperatorowi* A co to chucherko robi? *Wskazał na droida, bo groźnie nie wyglądał, nawet jak widział działającego w barze.*

Zindarad - 2010-02-26 18:23:27

-No niby wygląda jak pizda, nie?-powiedział do niego z wyszczerzeniem zębów. Po chwili chwycił za jeden z obwodów i przyłożył go do drugiego. Po kilku sekundach wyskoczył mała lufa, która zaczęła iskrzyć.-No kopnie Cię to prądem, takim, że ze spokojem jajka urwie.-humanitarne rozwiązanie. Zin nigdy nie należał do ludzi, którzy chcieliby zabić drugiego człowieka, dlatego też Zin stawia na rozwiązania takie jak porażenie prądem, czy też potraktowanie dźwiękami o wysokiej częstotliwości. Wszystko w granicach zdrowego rozsądku i mamy broń potrafiącą wiele, ale jednak taką, która nie jest wstanie zabić. Prawdą jest, że Zin to dziwny inżynier, chociaż mający tęgą głowę, pełną pomysłów.

Tangorn - 2010-02-26 18:40:00

Cóż... ciekawe rozwiązanie, ale ja tam wolę zwyczajny blaster. Bo prądem takiego wookiego czy trandoshana nie uspokoisz, chyba, że droid sam dostraja napięcie do przeciwnika *Tang ogólnie bywał sceptyczny w stosunku do takich pseudohumanitarnych rozwiązań, dla niego liczyła się, ale użyta w subtelny sposób dawała sporą przewagę. Ale też trzeba umieć nią pokierować, co bywało trudne i jemu czasami się to też nie udawało, jeśli źle ocenił przeciwnika* Ale na taką zwykłą kantynę to wystarcza. Burd tutaj chyba nie masz, co? *Widział już w swoim życiu o wiele gorsze kantyny, gdzie bez swojego Beskar'gamu nie wszedłby za cholerę. A i tak nigdy nie ma gwarancji, czy z pancerzem wyjdzie żywy z takich lokali. Dlatego tak bardzo je lubił...*

Zindarad - 2010-02-26 18:45:12

-To ty nie wiesz kto przychodzi do mojej karczmy. Czasem nawet ludzie z Czarnego Słońca się u nas stołują.-powiedział i skrzywił usta. Ci zawsze robili zamieszanie, a droid zaczął się intensywnie poruszać. Chciał włączyć swoje repulsory, jednak nie był wstanie, gdyż napięcie nie dochodziło do niego.-Droid skanuje przeciwnika i wymierza napięcie do sześciuset wolt.-to napięcie, które ze spokojem uspokoi i wookiego i trandoshanina. Zin odszedł od droida i spytał się Tanga.-Wziąłbyś Temenę i młodego w jakieś bezpieczne miejsce?-chciał zapewnić bezpieczeństwo swojej rodzinie, bo ta planeta należała do jednej z tych najgroźniejszych. Bał się, że któregoś dnia zostaną zastrzeleni oboje, a tego Zin by nie chciał i wówczas zrobiłby wszystko, by wysadzić ten księżyc w powietrze.

Tangorn - 2010-02-26 19:01:12

Tiaa... Czarne Słońce jest wszędzie. Nie lubię tych di'kutów. *Niestety miał już kiedyś z nimi do czynienia i to nie były przyjacielskie spotkania. Właściwie to cudem uniknął śmierci i to dzięki pomocy jego vode Mando'ade. Gdyby nie oni to dawno gryzłby ziemię. Ale to były inne czasy, awanturnicze. Wtedy to szukając roboty robił wszystko co chciał i nie patrzył na konsekwencje, co sprowadzało na niego kłopoty. Ale dzięki temu się zahartował i zmądrzał. Tang spoglądał na niepozornego droida i wtedy Zin zadał pytanie, które zbiło go z tropu. Nie wiedział za bardzo co odpowiedzieć, bo miał bezpieczne miejsce, ale pytaniem było, czy można im zaufać na tyle, by ich tam zabrać? Zin wydawał mu się w porządku i w czasie tej ich znajomości jakoś mu nie podpadł a i Tracyn go bardzo lubił. Poza tym wyglądało na to, że ufał Tangowi, skoro chciał powierzyć jego opiece żonę i syna... "Fierfek, zaczynam robić za pomoc społeczną albo za obóz uchodźców..." - pomyślał nieco kwaśno, bo teraz dotarło do niego, że gdzie się nie pojawi tam zbiera jakiś wyrzutków, by potem upchnąć ich na Mandalore. No ale czas na decyzję. Spojrzał w oczy Zinowi, szukając w nich fałszu, ale nic takiego nie wyczytał* Hmm... znajdzie się miejsce, na Mandalore... o ile pasuje ci obecność Mando i klonów. No i kaleesha z synkiem... *"Wcale niezła ekipa" - pomyślał i stłumił chęć roześmiania się z tego powodu.*

Zindarad - 2010-02-26 19:07:51

-Jak tam jest bezpiecznie, to ich weź.-Powiedział z lekkim uśmiechem. Czekała ich rozłąka, jednak Zin wiedział, że to będzie dla nich najlepsze. On jeszcze tu zostanie, załatwi kilka spraw i później przybędzie na Mandalore jakimś statkiem, ale zanim to zrobi, da Tangowi znak, by go nie zestrzelili. Widać, było że Zin dba o swoją rodzinę, w końcu to było dla niego najważniejsze. W czasach takich jak te, najważniejszym było bezpieczeństwo siebie i rodziny. On tu jakoś sobie poradzi przez te kilka tygodni, a żona szybko musi znaleźć się na Mandalore.-Kaleesh? Co on tam kurwa robi?-powiedział nieco rozbawiony. Nigdy nie widział kaleesha na żywo i chętnie by na niego spojrzał, zamienił kilka słów, ale to dopiero po zamknięciu wszystkich spraw. Zin rozpromieniał i rzucił.-Mam tu butelkę koreliańskiej. Pijemy?-spytał. Może Temena ich odwiedzi, ale to dopiero jak położy młodego Kobdara spać, a to zajmie jeszcze kilka godzin, bo młody jest szalenie nieusłuchany, tą cechę odziedziczył po swoim ojcu.

Tangorn - 2010-02-26 19:53:29

Jest bezpiecznie, o ile można o tym mówić przy pięciu klonach komandosach i kaleeshu. *Roześmiał się cicho, bo każdy by mógł się przestraszyć słysząc o takiej grupie. Ale w opinii Tanga to jeśli gdziekolwiek może być chociaż trochę bezpiecznie, to na pewno przy nich* Ale nie musisz się martwić o to, że ktoś nagle zastrzeli w kantynie Twoją żonę bądź syna. Będzie dobrze... choć na pewno nie lekko, trzeba zrobić to i owo *Domy nie były jeszcze w pełni zdatne do zamieszkania, ale jego ad'ike starali się ze wszystkich ił, by to zmienić. No i Temena jako kobieta może liczyć na łagodniejsze traktowanie* Nie, dzieki Zin. Dalej mam wspomnienie po ostatniej popijawie z Seco... tym kaleeshem. Kaca trzy dni leczyłem. On miał jakis swój bimber domowej roboty... *Sigmy śmiali się z niego z tego powodu, bo mówili, że teraz to na prawdę wygląda jak trup i nie musiałby się wysilać, by kogoś nastraszyć.* Zin, kiedy twoja zona i syn byliby gotowi do drogi? *Zależało mu na czasie, gdyż obiecał, że nie będzie go maksymalnie kilka dni, a podróż też swoje zajmuje*

Zindarad - 2010-02-26 21:18:17

-Rozumiem. Ja się napije.-powiedział i wyciągnął z pewnej szafki butelkę koreliańskiej. Nie było żadnych szklanek, jedynie mały, metalowy kubek do kawy Zina. Otworzył butelkę i zalał kubek do połowy. Chwycił go i upił z niego łyk. Polizał usta i uśmiechnął się lekko.-Nie ma to jak dobra koreliańska.-westchnął delikatnie. Co do jego żony mogły wyniknąć jakieś problemy. Ona zawsze wybiera się na inne planety jak sójka za może, podobnie było z ucieczką z Coruscant. Po pierwsze ciężko było ją przekonać, po drugie dość długo się pakowała, co sprawiło, że lot został opóźniony.-Cholera ją wie. Wiesz ile czasu kobieta się pakuje?-spytał go i skrzywił usta.-Długo, zdecydowanie za długo.-dodał po chwili i ponownie zwilżył gardło wspaniałym trunkiem. Nie chciał się spić, po prostu chciał zgasić pragnienie, ot co.

Tangorn - 2010-02-26 21:26:47

Nie dobrze, bo nie będę na Nar Shaddaa siedział wiecznie. Dlatego musisz ją przekonać, a pomóc w pakowaniu może A'den, ma w tym wojskową wprawę... *Powiedział powoli i spokojnie, nie była to jakaś groźba, ale w przypadku pakowania to by się bardzo szybko uwinęli. Tang nie lubił właśnie u cywili tego braku dyscypliny, karności. Jak on się śpieszył to był spakowany i gotowy max w godzinę. Nigdy nie brał tego, co jest zbędne, same najważniejsze rzeczy* Porozmawiaj z nią i jak się zgodzi to daj mi znać. Posiedzę tutaj jeszcze kilka godzin, bo mam parę rzeczy do załatwienia. A potem to odlatujemy... *Poinformował Zina o swoich planach. Mógł ewentualnie trochę je nagiąć w przypadku dłuższego przygotowania, ale nie gdyby było niezdecydowanie i podział opinii. To najgorsze...*

Zindarad - 2010-02-26 21:32:23

-To zrobimy tak. Podaj mi koordynaty swojej bazy.-Powiedział. Zin jak zwykle miał jakiś plan A, ale nigdy planu B i dlatego właśnie wtedy występowało najwięcej komplikacji. Upił łyk koreliańskiej i odłożył kubek na stół.-Ja sobie go zapiszę, a jak będę gotów to dam Ci znać.-Tylko ciekawe po jaką cholerę były mu koordynaty. Wtedy Zin wyprzedził pytanie Tanga.-Jak masz koordynaty, to mogę ustalić częstotliwość na jakiej nadajecie. To tylko piętnaście minut liczenia.-wyszczerzył zęby i wyciągnął cyfronotes, by szybko zapisać. Ciekawe tylko jak Zin chciał to obliczyć? W WAR-ze nauczył się tej sztuczki, w końcu człowiek uczy się przez całe życie. Oparł się dupą o stół i oczekiwał odpowiedzi Tanga.

Tangorn - 2010-02-26 21:40:25

Nie. *Krótkie i rzeczowe, koordynaty ich bazy na Mandalore były po prostu tajne i nikomu ich nie zdradzał. Dlatego Tang zawsze pilotował, no ewentualnie któryś z jego synów. Tylko ta wąska grupka wiedziała, na który kontynent polecieć i na jaką odległość w stepie. Bo tak to łatwo przeoczyć i to była mocna strona ich kryjówki.* Tu masz namiary na bezpieczną linię komunikacyjną, nie do namierzenia. W przypadku próby wszystko się resetuje i koniec. *Podał mu płytkę z danymi, to mu powinno wystarczyć. Nawet jego frachtowiec miał różne zabezpieczenia przed wykryciem. Tangorn wychodził z założenia, że ostrożności nigdy za wiele.* W razie czego kontaktuj się z nami przez tą linię. Na Nar Shaddaa będziemy jeszcze jakieś dziesięć godzin, potem odlatujemy. I nie próbuj nas szukać ani namierzać... *Ostrzegł go cicho i tylko raz.*

Zindarad - 2010-02-26 21:52:12

-Spokojnie. Nie bądź taki spięty do zadka banthy.-powiedział do niego. Tangowi przydałoby się nieco luzu, może w końcu poznałby się na jakiś innych żartach niż tylko żarty klonów. Oczywiście nie miał nic przeciwko nim, ale często ich nie rozumiał. Zin chwycił za płytkę i obejrzał ją dokładnie.-Ten nośnik wyszedł z użycia w starej republice. Skąd ty to kurwa masz?-spytał go z ciekawości. Zin ani myślał o namierzaniu ich poprzez swoje droidy. Poza tym i zakres działania był jedynie w kantynie i po opuszczeniu budynku po prostu się wyłączały.-Powiadasz dziesięć godzin? Chuj. Temena na pewno spakuje całe mieszkanie.-pokiwał głową i chwycił za kubek po czym ponownie upił z niego łyk.

Tangorn - 2010-02-26 22:01:33

Sam byłbyś taki spięty, gdyby od tej tajemnicy zależało życie twoje i twojej rodziny *Zmrużył oczy, bo to nie był temat do żartów, a Tang nie podchodził do tego za lekko. Traktował to poważnie i prędzej by zginął, niż komuś podał koordynaty ich bazy. Za cenne informacje* No i? Gówno mnie obchodzi, że jest Imperium. Jak stare to mniej osób się tym zainteresuje *W opinii Mando Zin był trochę za dużym luzakiem, co mu trochę przeszkadzało, ale tylko trochę.* Frachtowiec ma sporą ładownię. Proponuję się pośpieszyć... a teraz wybacz, dalsze "przyjemności" mnie wzywają *Założył na głowę swój hełm i uszczelnił go wraz z kombinezonem. Podszedł powoli do drzwi i otworzył je* Poczekam, ale jak nie dacie sygnału do tych dziesięciu godzin to odlatujemy... *Przypomniał mu po czym wyszedł na ulice Nar Shaddaa kierując się w tylko sobie znane miejsca.*

Virina - 2010-03-04 21:03:24

*Weszła do środka, pierwsza. Rozejrzała się po warsztacie.*
Widzę, że zajmujesz się wieloma rzeczami. *Stwierdziła i popatrzyła na Zina. Co raz bardziej ją ciekawił, ale też zastanawiał...*

Zindarad - 2010-03-05 21:12:29

-Skaner. Cholera, gdzie ten pieprzony skaner?-spytał sam siebie i podrapał się po głowie. Zamknął za sobą drzwi, które zatrzasnęły się automatycznie na wiele zamków. Zin cenił sobie bezpieczeństwo swojego drugiego miejsca pracy, Fumbor twierdził, że tylu zabezpieczeń nie ma nawet w kantynie, a w końcu to ona dawała dochód Kobdarowi na te wszystkie jego maszyny. Włączył zasilanie, światło błysnęło im w oczy, które po kilku sekundach się uregulowało. Inżynier zaczął przeszukiwania swojego hangaru.-Nosz kurwa mać.-przeklął i dalej rozsuwał to nowe szuflady. Znowu podrapał się po głowie i nagle olśniło go. Podbiegł do jednej z półek i przeszukał ją.-Szlag.-Powiedział znowu do siebie.-Poczekaj, już prawie mam.-Powiedział do niej, aż w końcu znowu zaczął przeszukiwanie nowych partii tego dość obszernego hangaru. Póki co niczego nie znalazł.

Virina - 2010-03-06 10:07:45

No to sobie poczekam. *Stwierdziła cicho do siebie. Podeszła do jakiejś maszyny i zaczęła ja oglądać. Oczywiście nie dotykała, aby nie mógł mieć do niej żadnych pretensji. Czekała, aż mężczyzna znajdzie to, czego szuka. Widząc maszyny mężczyzny sama wróciła do wspomnień, kiedy to budowała swój pierwszy miecz. Uśmiechnęła się na te wspomnienia. Tak, to było coś... wiele miesięcy i nieprzespanych nocy poświęciła na to, aby ten miecz działał, aby w końcu z tej rękojeści wystrzeliła klinga. A ile rozczarowań, gdy go aktywowała i nic się nie wydarzyło. Rozbierała wtedy miecz na części pierwsze i konstruowała od nowa. Ale pamiętała jeszcze tą radość, gdy miecz pierwszy raz zajaśniał... Wybiła się z tych rozmyślań, bo mężczyzna zrobił nieco większy hałas szukając skanera. Popatrzyła w jego kierunku...*

Zindarad - 2010-03-06 19:19:00

Spojrzał na kobietę, która była widocznie zainteresowana wszystkimi maszynami, będące na wyposażeniu warsztatu Zina. Uśmiechnął się lekko pod nosem i rzucił doń.
-A dotknij se. I tak jest przy niej szereg pieprzonych zabezpieczeń, od tak gówna nie włączysz.-W końcu znalazł. Wyciągnął skaner tryumfalnie.-Jestem genialny.-Pochlebił sobie i przełożył go sobie przez ramię, coby wygodniej się go dzierżyło. W końcu dosyć ciężki był, nawet jak na warunki fizyczne inżyniera. Pociągnął nosem i wyszczerzył zęby po czym podszedł do Viriny i zapytał jej się.-O czym tak rozkminiasz, co?-Spojrzał jej przez ramię i podrapał się po łbie, bo nigdy nie widział, żeby ktoś mu się tak przyglądał. No wyjątkiem była jego żona, co tak patrzyła na niego zawsze, gdy coś przeskrobał, a że robił to często, to zdążył się przyzwyczaić do takiego spojrzenia.

Virina - 2010-03-06 22:10:46

*Wybiła się z rozmyślania i popatrzyła na niego.*
Przepraszam, mówiłeś coś? Bo się zamyśliłam... *Poprosiła aby powtórzył. Uśmiechnęła się do niego widząc, że znalazł skaner.*
Idziemy? *Spytała wciąż na niego patrząc. Musiała przyznać, że ten mężczyzna ją ciekawił... ale to później, teraz interesy.*

Zindarad - 2010-03-07 11:58:51

-O czym tak rozkminiasz?-Spytał z lekkim uśmiechem na gębie i poprawił sobie skaner, który był dosyć długi, a pasek na jego ramieniu go nieco uwierał. Cholerny kiepski syntetyk. Podrapał się po głowie i rzucił.-No...możemy iść.-Dodał po chwili i ruszył w kierunku wyjścia.

Virina - 2010-03-07 16:28:40

A tam, wspominam sobie dawne, dobre czasy. *Odpowiedziała spokojnie, z uśmiechem i ruszyła za nim do wyjścia.*

Aidan - 2010-03-09 20:13:23

Aidan zwrócił się do Viriny w myślach: Kochanie, to był fałszywy alarm. Jeszcze chwilka i do Was dołączę. Kiedy już zakończył przekaz ruszył w stronę warsztatu Kobdara. Zmierzając w ich stronę zastanawiał się jak idzie Virinie z Zinem. Po chwili dotarł do zamkniętych drzwi warsztatu i zapukał w nie mocno pięścią.

Zindarad - 2010-03-12 15:58:44

Zin ruszył za kobietą. Cholera. Zawsze myślał w miarę logicznie, a teraz pomaga komuś, kogo w ogóle nie zna. Rzecz jasna chodzi tu o statek, który ma zamiar kupić, ale pomaga ludziom, o których nie ma ani fioletowego, ani zielonego pojęcia. Kobdar zaczął łamać swoje zasady i to mu się zaczęło nie podobać. Gdy usłyszał pukanie do drzwi, skrzywił usta.
-Co to za baran?-Spytał jakby sam siebie i ruszył w kierunku drzwi, wyprzedzając w ten sposób Virinę. Otworzył szereg zamków i drzwi otworzyły się. Mąż kobiety.-My...tego...no...wychodzimy.-Powiedział i wyszedł na zewnątrz, nie zamykał jeszcze drzwi, coby wypuścić kobietę. W końcu wszyscy wiedzą, że kobietę trzeba trzymać krótko, ale nie żeby aż tak. Poza tym Zin to pantoflarz i kobiety, a zwłaszcza własnej żony nie zostawi w zamknięciu choćby na sekundę.

Virina - 2010-03-14 19:58:13

*Wyszła z warsztatu.*
O, jest mój mąż. Więc niech on się teraz Tobą zajmie, ja się niezbyt dobrze czuję... *Stwierdziła widząc swojego męża. Uśmiechnęła się do Zina.*
Do zobaczenia. *Dodała i zaczęła się oddalać. ,,Później pogadamy.'' Powiedziała do męża i znikła za rogiem.*

Aidan - 2010-03-15 11:44:54

-Masz Ci los! -powiedział wzruszając ramionami, żegnając się z Zinem i ruszył za Viriną.

Zindarad - 2010-05-19 15:45:59

No i stało się. Po szybkim i niezbyt widowiskowym znalezieniu się na powierzchni Nar-Shaddaa, inżynier przy asyście wszystkich systemów nawigacyjnych i wspomagających lot udał się w kierunku bardzo wąskich alej w mieście. Ster wydawał się Zinowi bardzo sztywny, dlatego ze złości Kobdar uderzył w niego otwartą dłonią i rzucił.
-Ja pierdole. Kurestwo sztywne, sterować nie idzie.-Powiedział i uderzył w ster po trzykroć, gdy jego złość minęła, wrócił zatem do prowadzenia statku. Nigdy nie leciał tak ostrożnie. Nie chciał, by ktoś zauważył ten imperialny statek, której z trudem było go nie zauważyć. Jasne barwa poszycia sprowadzała na statek spojrzenia z deptaków, ale plamy smaru nieco polepszały ogólny wizerunek (Może ktoś go ukradł?). W każdym razie po kilkunastu minutach tak nudnego lotu, Kobdar znalazł się przy hangarze, który powinien być już otwarty.

Moc - 2010-05-20 18:54:52

*Cóż statek Zina naturalnie przyciągałuwagę, bo jakby nie było to Kappa i wszyscy podejrzewali, że to Imperium przybyło kogoś aresztować. Cóż, nawet na tym ksieżycu zdarzają się takie dziwne wypadki. Ale to margines... w każdym razie statek dotarłw miare bezpiecznie do hangaru, który był już otwarty a z boku stałtrochę rozgniewany rodianin z tym przeklętym Zinowym speederem. Jak inżynier wyląduje to się pewnie dowie kilku rzeczy o sobie...*

Zindarad - 2010-05-20 19:01:08

Zin jak to Zin. Dziecko małe się w nim kryje to i popisać się musi, obowiązkowo. Natychmiast zarzucił tak statkiem, że mogło się wydawać, że wywali w jakiś budynek, jednak inżynier pociągnął za dźwignię ciągu i statek ustabilizował się. Po ponownym spowolnieniu statku, Kobdar wleciał do hangaru. Rzecz jasna bardzo ostrożnie. W końcu tu jest mniej miejsca niźli na Widmie, na którym nieraz już lądował. Mniejsza. W każdym razie po szczęśliwym posadzeniu statku w hangarze, Zin otworzył drzwi i wyszedł. Przeczesał dłonią swoje najeżone, brązowe oczy i opuścił statek. Machnął dłonią w stronę Fumbora. Wyszczerzył zęby i rzucił.
-Czołem Fumbor. Coś taki wkurwiony? Stało się coś? Kantynę Ci okradli?-Spytał z lekkim uśmiechem. Oczywiście żartował, a jeśli to okaże się prawdą to Zin oczywiście nic sobie z tego nie zrobi. To już nie jego kantyna i nie jego problem, toteż przejmować się nie ma czym. Podszedł spokojnie do rodianina, obejrzał speeder, chcąc określić stan rzeczy. Ogólnie nieciekawie. Przy zepsutym tylnym repulsorze można się nabawić się nie lada kontuzji.

Moc - 2010-05-20 19:18:02

*Fumbor znałjuz te jego wybryki wiec się tym tak bardzo nie przestraszył... poza tym, to nie jego statek, moze go rozwalać ile chce. Hangar to juz trochę inna historia, ale nie o tym mowa. Gdy już ta kupa złomu wylądowała i pojawił się Zin we włąsnej osobie to ryjek Fumbora się jakoś tak pomarszczył dziwnie* Ty mi sie stawać! Imperium coś się kręcić po Nar Shaddaa i szukać dżedaj! Ja tej u siebie nie trzymać i nie chcieć mieć z tym nic wspólnego. A  ty jak być przyjaciel to nie ściagać na mnie i na Ale kłopoty! *Stan roztrzesienia rodianina sugerował, że sprawa jest poważna. Przecież Fumbor nie jest na tyle agresywny by wrzeszczeć bez powodu, więc lepiej niech Zin przemyśli ich dalsze plany. Nigdzie nie jest bezpiecznie...*

Zindarad - 2010-05-20 19:27:51

Na wieść o tym, że po tej planecie węszy Imperium, Zin gwizdnął. To jego pierwszy odruch obronny, który sugerował, że będą z tego kłopoty. Po chwili jego prawa dłoń powędrowała do brody, którą zaczął intensywnie masować. Zastanawiał się.
-To źle. Wręcz do dupy.-Powiedział do siebie. Wciągnął rodianina do środka i zamknął wielkie wrota hangaru, coby nie ściągać na siebie uwagi. W końcu Kappa jest na widoku.-Spokojna twoja rozczochrana Fumbor. Coś się wymyśli.-Powiedział do niego i poklepał go po ramieniu, tak po...przyjacielsku. W końcu znali się od kilku ładnych lat i wiele przeszli na tym księżycu.-Fajki masz?-Spytał ni z gruchy ni z pietruchy. Przy odpowiedniej dawce nikotyny od razu lepiej się myśli. Przynajmniej tak ma inżynier. Kobdar podrapał się po głowie i myślał jak tu łatwo i przyjemnie pozbyć się statku i pani Jedi również.

Moc - 2010-05-20 19:36:45

*No i jak zamknęli hangar to wielkie rodiańskie ślepia spoczęły na twarzy Zina, jakby czekając na jakąś propozycję. Bo Fumbor miał jedną, bierz dupę w troki i won mi stąd. No ale tego nie zaproponuje, bo sie kumplują* To być bardzo źle! Ja nie mieć pomysłu... może ty gdzieś uciec? *Podsunął najprostsze rozwiazanie po prostu, a na pytanie o fajkę to westchnął i z kieszeni wyciagnął nowiutką paczkę papierosów, bo sam nie palił ani Ael. W ogóle w kantynie zakaz wprowadzili, na co sie burzyła część klientów, więc otworzyli specjalny pokój dla palących. Ale to poza tematem* Ty mysleć, myśleć!

Zindarad - 2010-05-20 19:42:28

-A po cholerę mam uciekać? Nie mnie szukają.-Stwierdził od razu. Skoro chcą Jedi to niech sobie ją wezmą, ale Zin na pewno nic im nie powie. Gdy Fumbor wyciągnął paczkę papierosów, Zin chwycił za nie natychmiastowo. Otworzył paczkę i wyciągnął jednego papierosa. Włożył go sobie do gęby i przeszukał każdą kieszeń. Kiedy znalazł już zapalniczkę to odpalił szluga, który zaczął się pięknie palić. Zin zaciągnął się dymem. Kiwnął głową i wypuścił dym nosem.-Te. Mam pomysł. Ona jest ładna, więc jakiś debil z Kartelu Huttów może by ją wziął. Latarko-przecinaka się jej weźmie i nikomu raczej krzywdy nie zrobi.-Pomyślał inżynier. Pozostał jeszcze plan B, który Zin zachował na koniec. To plan ostateczny, ale w trakcie może powstać również plan C, D i tak aż do Z. Głowa Zina to bardzo skomplikowany mechanizm, który w sytuacji zagrożenia (np.: przypadku kłótni z Temeną) potrafi wymyślić tysiąc różnych planów awaryjnych.

Moc - 2010-05-20 19:54:05

Ty mieć Kappa i mieć dżedaja na pokład. *Czyli według filozofii Fumbora to Zin mieć kłopoty. No bo niepotrzebnie zaczął się z nimi zadawać, zamiast wykopać z kantyny na zbity pysk. Tak by miał lokal i spokój. No ale jak sie nie przewidywało to teraz trzeba cierpieć...* Sprzedać? Może my ją upić, ogłuszyć, zwiazać a ty pójść, sprzedać a potem kupic nowy statek i uciec? *Fumbor tam troszczyłsię o swoją skórę, Ale, o lokal i o Zina, Jedi go nie obchodzili, a huttów tym bardziej. Byle się nie wydało kto ją sprzedał, chociaż ona może ich wydać, więc trzeba by jakoś ja znarkotyzować może? Fumbor załątwi jak tylko Zin poprze tą wersję. Kontakty jakieś tam ma, zawsze byłtypem spod ciemniejszej gwiazdy*

Zindarad - 2010-05-20 20:03:05

Tyle, że zawsze był typem, który niechętnie korzystał ze swoich kontaktów. Zin początkowo miał obiekcie związane z tym pomysłem. Ściągnął kilka machów z papierosa i przejechał dłonią po twarzy. No nic lepszego po głowie mu nie chodziło.
-Trexla gdzieś widziałeś? Skubany zielskiem handluje. To jest dobry motyw. Nie powiesz, że nie.-Powiedział mu. Można ją tak zjarać, że nie będzie wiedziała ile ma lat i gdzie w ogóle jest. Fumbor miał rację. Niepotrzebnie zaczął się zadawać z tymi Jedi. Kłopoty u Tanga, jeszcze tu...na Nar-Shaddaa. Narażenie się u przyjaciela, którym niewątpliwie był Fumbor.-To wiesz. Kurwa, no. Nie w moim stylu.-Zastanowił się. Znowu na szybko wziął trzy machy i skrzywił usta. Po chwili wypuścił dym i rzucił.-Niech kurwa będzie, ale załatwisz jakiegoś typa od mokrej roboty.-Powiedział do rodianina po czym wyciągnął dłoń do przybicia piątki.

Moc - 2010-05-20 20:10:57

Ja go widzieć wczoraj, on sie zjarać w moja kantyna i ja go wykopać. On mieć dużo mocny towar... i ostatni modny krzyk, Perła Nar Shaddaa... odlot być taki, że ty nie wiedzieć kto ty być... *No to by się na dżedajkę nadawało w sam raz, bo jak się ocknie i zacznie coś pamiętać to oni będą daleko stąd, a hutt już sobie sam z nią poradzi. Tylko gorzej jak ja odda Imperialnym i ona wszystkich wsypie, a to była pokaźna lista. Ale Fumbor tego nie wiedział chciał ją mieć z głowy* Ja znać jednego takiego, on u mnie mieć duzy dług. Ja mu zaproponować układ i on ją zabrać do odpowiedni hutt... my tylko ja znarkotyzować. A miecz to na Czarnyc Rynek iść za dwadzieścia tysięcy kredyty! *Miecze świetlne zawsze były drogie ale teraz to aż niebotycznie. Każdy kolekcjoner chciał mieć w swoich zbiorach tą elegancką broń. Więc mogą się nawet obłowić przy tym, kupic jakiś statek i uciekać*

Zindarad - 2010-05-21 19:14:58

Zin podrapał się po swojej najeżonej czuprynie. Ściągnął kolejne trzy szybkie machy z papierosa i wypuścił dym. Spojrzał na Fumbora.
-Trexl to spizgus. On zawsze ma dobry towar.-Powiedział. Sam nieraz z nim palił to zielsko. W końcu razem chodzili do szkoły średniej. Zin uśmiechnął się, gdy przypomniał sobie ich wieczorne wypady na miasto. Kobdar na wiadomość o tym ile kosztuje miecz świetlny na czarnym rynku zrobił wielkie oczy. Ciepło mu się zrobiło.-Dwadzieścia kafli? Pierdolisz...-Powiedział do niego. Nie dowierzał własnym uszom. Pociągnął nosem. Zakasłał. Znowu zrobił kilka szybkich machów i rzucił do Fumbora.-To słuchaj. Ty tam kołuj swoich kolesi, ja wskakuje na speeder i pojadę na czarny rynek. Wiesz...tylko, się zorientować co i jak.-Powiedział do niego. Oczywiście nic nie powiedział o tym, że chce tam zrobić małe zakupy. Po co chłopaka dołować?

Moc - 2010-05-21 21:18:32

*Cóż, Fumbor tam się na ten plan szybko zgodził majac nadzieję, na jakąś prowizję... a jak nie to przynajmniej na spokój od kłopotów. Zin je bardzo szybko przyciagał* Dobra, ja załątwić co trzeba i potem dać ci znać. Statek tu zostawić? *Bo jednak Kappa się w oczy rzuca, chociaż jak zamkną bramy to tak mniej. Ale jeszcze dżedajka się obudzi i co wtedy?* Dobra ty zabezpieczyc wszystko a potem pozałatwiać sprawy, ja znikać. *Fumbor nie czekajac na nic polazł sobie, bo jeszcze by sie dał wrobić w coś gorszego. A też ciekawe jak Zin poleci, skoro wspominał o uszkodzonym speederze...?*

Zindarad - 2010-05-21 21:38:16

Uszkodzenie speedera polegało tylko na uszkodzeniu tylnego repulsora. Żadna poważna usterka, jedynie utrudniała prowadzenie na nierównych powierzchniach. W każdym razie skoro hangar już był zamknięty to żadnego problemu nie było. Nikt się raczej nie doczepi do tego statku.
-Spokojnie Fumbor. On tu zostanie, ale nikt się nie kapnie.-Powiedział do niego i klepnął go w ramię. Inżynier doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że szybko wpadał w kłopoty. Taki typ człowieka. Co poradzić. Nie wiedział jak sprawić, by ona się nie obudziła. Jedynie został mu strzał w głowę blasterem, ale wtedy dżedajka będzie gówno warta. Jedynie miecz świetlny, by mógł zostać sprzedany. Kobdar od razu wlazł do statku. Spojrzał na śpiącą Virinę i podszedł do niej ukradkiem. Odpiął od pasa jej miecz świetlny, po czym wyszedł ze statku i schował go do plecaka, który zawsze był ukryty w hangarze na czarną godzinę. Wystarczyło jedynie zamknąć drzwi i sprawić, by się nie otworzyły. Przecinak fuzyjny przyszedł mu do głowy. Od razu poszedł szukać go gdzieś na statku. Znalazł go. Bez najmniejszego problemu. Leżał w kokpicie, gdzieś pod komputerem pokładowym. Wyszedł ze statku. Nastawił moc przecinaka na maksimum i zrobił dziurę w drzwiach. Tam znajdowało się od groma kabli i przewodów. Zin wyciągnął kabel czerwony, niebieski i żółty. Skrzywił usta.-Czerwony to zero, niebieski plus, a żółty minus.-Mruknął sobie pod nosem. Nastawił moc przecinaka na minimum i przeciął przewody, które wyciągnął z drzwi. Połączył czerwony z niebieskim, niebieski z żółtym, żółty z czerwonym. Po takiej kombinacji drzwi powędrowały w górę. Inżynier odskoczył, by nie dostać drzwiami. Drzwi zatrzasnęły się i dopóki nikt nie przywróci starej konfiguracji okablowania, to będzie kaszana.

Moc - 2010-05-21 21:45:46

*Co tu dużo opisywać, plan Zina jakiś tam ens miał, zakłądając, że ona się nie wydostanie i ma kamienny sen. W każdym razie drzwi się zablokowały i z wewnatrz ich otworzyć się nie da, ale odlecieć można, tylko po co? Virina pewnie nie zorientuje się co się dzieje, więc Zin może działać w spokoju, ale zalecana jest raczej szybkość, bo potem będzie trudniej, jak padną pierwsze podejrzenia.*

Zindarad - 2010-05-22 08:47:08

Po zakończeniu wszystkich prac związanych z zatrzaśnięciem drzwi, Zin schował przecinak fuzyjny do plecaka, który szybko założył. Z pewnej półki wziął kask i założył go sobie na głowę. No. Wszystko w porządku. Inżynier podszedł do drzwi. Otworzył wszystkie zamki i wyszedł na zewnątrz. Zatrzasnął je, po czym podszedł do speedera Zephyr-G. Wskoczył na niego. Wsadził kartę do stacyjki. Przekręcił i nacisnął przycisk startowy. Maszyna odpaliła. Charakterystyczny furkot silnika rozniósł się po ulicy. Widać było, że ten pojazd był bardziej zadbany od statku Zina. Wypucowany, nawoskowany, świecił się jak psu jajca. Zin szybko zmienił bieg i ruszył w kierunku czarnego rynku. Musiał działać szybko, jeśli chce załatwić wszystkie sprawy tak jak należy.

Moc - 2010-05-23 23:19:11

*Cóż, Fumbor był ofiarą losu, ale zabrał ze sobą profesjonalistę, który wiedział co robi, ale też chciał trochę gotówki za to. Na szczęście nie wiedział, że to Jedi. Tak więc ta dwójka włamała się po cichu do Kappy i weszła na pokład. Mieli ze sobą strzykawkę z szybko działającym narkotykiem, więc wystarczy tylko się zakraść do niej. I o dziwo im się to udało, pewnie dlatego, że sądziła, że jest bezpieczna razem z Zinem, który zaczynał być kimś więcej niż przyjacielem. Ale gdy się obudziła to było za późno i wielki zabrak wbił jej strzykawkę w ramię i wpuścił do organizmu narkotyk. No i się broniła, rodianin i zabrak latali nawet po Kappie miotani mocą, ale nie udało jej się pozbyć substancji z organizmu i w końcu padła zemdlona. Dostała potem drugą dawkę, więc już się nie obudzi. We dwóch wynieśli ją do hangaru i czekali. Zabrak skasuje ich nieźle za pomoc w walce z Jedi...*

Zindarad - 2010-05-23 23:30:02

Zin po kilkunastu minutach zjawił się przy hangarze. Zatrzymał się i spojrzał na drzwi, które były otwarte. Na pewno już są. Zszedł szybko ze speedera, wprowadził go  do środka i po chwili zdjął kask, który położył na półce, kluczyk powiesił na haczyku i zatarł dłonie.
-Dalej, dalej. Czasu ni ma. Do śmigacza i do Cielesnych Rozkoszy.-Powiedział do nich. Wiedział, że ta nazwa wzbudzi w nich zdziwienie. Co on tam robił? Jak to co? Interesy! Przełknął ślinę i już opuścił hangar, coby tylko na nich chwilę poczekać.

Moc - 2010-05-23 23:32:38

*Ci się spieszyli, bo Jedi ich poturbowała i niech teraz sobie Zinuś sam z nią radzi, a co? Oni odwalili swoją działkę. A Fumbora lepiej do lokalu pełnego roznegliżowanych kobiet lepiej nie brać. W każdym razie zapakowali ją o dziwo do aerowozu, który skądś wytrzasnęli.* Ty jechać a my poczekać na zapłata! *Powiedział rodianin i tyle. Dali mu jeszcze kilka dawek narkotyku i mógł lecieć*

Zindarad - 2010-05-23 23:37:36

Zin szybko wsiadł do aerowozu. Uruchomił go najszybciej jak mógł i ruszył. Znowu w kierunku lokalu. Zin był bardzo brawurowym kierowcą, toteż w krótkim czasie był w pobliżu kantyny. Moc bijąca od pieniędzy, które zarobi na Virinie i zarobił na jej mieczu oślepiły Kobdara. Jeszcze nigdy nie był tak podekscytowany jak dziś.
-Szybciej, szybciej. Ciągniesz, ciągniesz.-Mruczał pod nosem, dając gaz do dechy. Bardzo mu się śpieszyło, oj bardzo.

Zindarad - 2010-05-28 18:34:42

Kolejne kilkanaście minut spędzonych na locie w kierunku prostym i łatwym do zapamiętania. Jedynym zakrętem był tylko zwrot w prawo, toteż niewiele trzeba było się natrudzić, by dotrzeć do tego miejsca, którym był hangar znany również jako warsztat Zindarada K. Zauważył, że Fumbor i zabrak czekali na niego...raczej nie na niego, a na jego kredyty, które aż prosiły się o to by je wydać. Oczywiście Zin musiał zaszpanować jego kunsztem jazdy i zrobił bardzo widowiskowe parkowanie, zarzucając tylnym repulsorem, tak, aby aerowóz wykonał obrót o sto osiemdziesiąt stopni. Po tym wszystkim wysiadł zadowolony z piękną, skórzaną saszetką po brzegi wypchanymi kredytami.
-Zaraz wracam panowie.-I zamknął się od środka w hangarze. Zebrał wszystkie kredyty, które dziś zarobił. Przeliczył je na szybko. Osiemdziesiąt tysięcy. Dobra...teraz tylko trza się zastanowić ile im dać. Po dłuższym zastanowieniu odłożył dziesięć tysięcy i podszedł do drzwi. Otworzył je i spojrzał na Fumbora.-Chłodź flaszkę, przyjdę dzisiaj to opić bracie.-Powiedział i rzucił mu pięć tysięcy. Po chwili spojrzał na zabraka.-Zabaw się.-Powiedział mu i rzucił mu pięć tysięcy.-Ja teraz zostanę sam na sam ze statkiem. Muszę się zastanowić jak się tego kurestwa pozbyć.-Dodał po chwili i zamknął się, znowu...Niewychowany gbur.

Moc - 2010-05-28 18:41:47

*Fumbor znał dobrze zina, więc jego popisy nie robiły na nim wrażenia. A zabrak? Miał to gdzieś, inżynier równie dobrze mógł się wywalić i skręcić kark, byłoby nawet dla nich lepiej, ale tego już nie powiedział. Czekali cierpliwie (no prawie, bo gdy Zin nie pojawił się na horyzoncie to chodzili nerwowo przed hangarem, marudząc i klnąc na niego, ale jak tylko nadleciał to pełny spokój, profesjonalizm. Trochę ich też wkurzało to, że polazł do hangaru coś tam robić, ale jak wrócił i dał im po 5 tysięcy to się ucieszyli niezmiernie i zaczęli odchodzić.* Twoja głowa być spokojna, ty wpadać do nas, flaszka być! *No bo w końcu taki sukces trzeba jakoś opić, prawda? Tak więc rodianin i zabrak zniknęli gdzieś w ciemnościach zostawiając Zina samego z jego małą fortuną*

Zindarad - 2010-05-29 09:40:48

Zin po jakiś dwudziestu minutach samotności...tfu...obecności ze swoją małą fortuną, którą skrzętnie pochował po wszystkich kątach hangaru, postanowił opuścić hangar i pójść w końcu do Fumbora. Schował paczkę papierosów do kieszeni, uprzednio jednak wyciągając i odpalając jedną. Otworzył wszystkie zamki i wyszedł na zewnątrz. Ah...no tak...trzeba wciągnąć speeder do środka. Sięgnął po kartę, włożył ją do stacyjki i odpalił silnik. Zin lekko pchając speeder, wprowadził go do hangaru i kiedy już stwierdził, że wszystko jest w porządku, to wyszedł. Tak jak gdyby nigdy nic. Zatem został przed drzwiami. Usiadł sobie na stopniu i obserwował. Fumbor nie lubił, gdy ktoś palił w jego obecności, toteż Zin nie chciał mu przykrości zrobić. Skrzywił usta. Sumienie go ruszyło. Znowu starał się tłumić. W końcu puknął się w głowę i rzucił.
-Wypierdalaj.-Rzekł to sam do siebie, przez co mógł zostać odebrany jako idiota.

Zindarad - 2010-06-13 17:35:07

Pierwsze co zrobił Zin to to, że podszedł do zydla i usadził na nim swój tyłek. Spojrzał na Tracyna i Brexa, po czym rzucił.
-No i w tym tkwi problem. Jeszcze nie wiem co.-Skrzywił usta i podrapał się po głowie. Zastanawiał się czym by tu zabić czas, a raczej w jaki sposób odpłacić się imperialnym. Zemsta to nie jest działka Zina, ten nigdy się nie mścił, chociaż bardzo wiele razy odgrażał się tym to i tak nie było okazji (lub też chęci) do zemszczenia się. Po usłyszeniu kwestii Brexa, Zin zasmucił się, ale rzucił stanowczo.-Najpierw przylatujecie. Robicie gnój jak chuj, a teraz mówicie, że lecicie w pizdu? Panowie. Potrzebuje waszej pomocy, bo powiem wam, że zrobiłem głupstwo, które wypadałoby naprawić. Sprzedałem dżedajkę takiemu jednemu za pięćdziesiąt tysięcy i jej miecz za trzydzieści kafli...Kurwa...kredyty są, ale chyba zjebałem, nie?-Spytał się. Miał nadzieję, że Brex nie powie znów nic głupiego i że Tracyn nie straci humoru do końca. Pociągnął nosem.

Tangorn - 2010-06-13 17:45:18

To po cholerę nas tam chcesz wysłać jak nie wiesz po co? *Mruknął Brex zamykajac drzwi i opierając się o nie plecami... a Tracyn? Jak zwykle zaczął z ciekawością rozglądać się po warsztacie, szukając czegoś, z czego mógłby zrobić jakieś małe Kaboom...* Jak to sprzedałeś dżedajkę? *Ta wypowiedź Kodbara wstrząsnęła Tracynem i odwrócił się, wpatrujac się przez swój hełm w twarz inżyniera, nie wiedząc co o tym myśleć. A Brex?* Co, za kase poszła? I dobrze, z dżedajami same problemy... to przez nich najprawdopodobniej dopadło nas Imperium, więc mam to w dupie. *0 kawałków się przyda do odlotu z tego ksieżyca... ale lepiej szybciej niż później *Teraz Tracyn spojrzał na swego brata jakby go słyszał poraz pierwszy w życiu* Zgłupiałeś?! A jesli nas wszystkich wsypie i co wtedy?! *Klon machnąłręką i odbiłsię plecami od drzwi* MAndalore spalone... to co moze powiedzieć? Chuja wiedziała... a tak ktoś ją nauczy dyscypliny... *Tracyn się wkurzył juz nie na żarty, bo bardziej wrażliwy był niż Brex - ten di'kut*

Zindarad - 2010-06-13 17:54:41

-Te, te, te. Panowie. Na cholerę się kłócić, co?-Spytał ich i wstał nagle, stając pomiędzy nimi, chcąc w jakiś sposób nie doprowadzić do starcia między nimi. Co do dżedajki to Zin miał jedynie jedno uczucie. Źle zrobił, nagła chęć zarobienia kredytami nagle zasłoniła mu głowę i teraz ruszyło go sumienie.-Tang na pewno nie byłby zadowolony, gdybyście pozarzynali się obydwaj. Dwaj zajebiści komandosi, którzy zginęli w bratobójczej walce. Tak być nie może. Usiądźcie, a ja wam powiem, że odbije dżedajkę. Mamy Kappę. Coś się z niej wykombinuje.-Powiedział do nich. Uważał, że Kappa jest statkiem złym, ale z pewnym potencjałem. Myślał, że konstruktorzy tego statku zawalili sprawę, ale to wszystko da się naprawić.-Brex...jeśli ty mi nie pomożesz, to chyba Tracyn mi pomoże, co nie przyjacielu?-Spytał go z lekkim uśmiechem. Chciał za wszelką cenę poprawić swoje dotychczasowe uczynki, które jak na razie zasługiwały tylko na pogardę.

Tangorn - 2010-06-13 18:01:22

*Te słowa niejako na nich podziałały i trochę się uspokoili, ale tylko trochę, bo każdy z nich inaczej sobie radził z niedawnymi wydarzeniami oraz z rewelacjami Zina. Pierwszy odezwałsię Brex* Pierdol dżedajkę. I tak nawet jej nie znajdziesz w tym bagnie, szkoda czasu, pieniedzy i naszego zdrowia za kogoś, kto jest gówno wart. *Te słowa rozjuszyły jego brata, który chociaż zawsze zachowywał dobry humor to teraz byłśmiertelnie poważny* To co, mamy sprzedawać wszystkich, bo nam się ta osoba nie podoba, co? *Brex w odpowiedzi machnąłtylko ręką i oddaliłsię trochę ,znowu ku drzwiom* Chcę tylko powiedzieć, że ta dżedajka była bezużyteczna. Poza tym, zdzira to była... w parę dni po pogrzebie męża podrywać żonatego faceta? To się nie mieści w moim rozumieniu porządności. Zbawiać świata nie będziemy i nigdy tego nie robiliśmy. Mamy teraz ważniejsze sprawy na głowie, niż zajmowaniem się przegraną sprawą, bo Zina tknęło sumienie, jakze późno... berzmy dupy w troki i lećmy do Tanga. *Tracyn warknął, bo jego brat był egoistą i pragmatykiem. Niestety... to czasmi innych irytowało ponad miarę*

Zindarad - 2010-06-13 18:06:37

Zin należał do osób, które nie chciały zbytnio nikogo trzymać na siłę, toteż w tym przypadku nie było inaczej. Cholera z tym, że Brex był klonem i ciężkie łapsko posiadał, ale Zin postanowił mu się odgryźć.
-Jestem ciekaw co byś zrobił, gdyby Cię Hutt w dupsko grzmocił, ale jak kurwa nie to nie. Nie podoba się to załatwię Ci statek i wypierdalaj. Myślałem, żeś kumpel.-Powiedział do niego i stanął jakby za Tracynem, który pewnie by go obronił w razie czego. Kobdar nie chciał się bić, ale pewnie do tego dojdzie, inżynier straci kilka zębów, ale przynajmniej poświęci się dla kobiety, którą sprzedał. To teraz dziwnie wygląda. Chyba wszyscy przyznają rację, ale Zin nie jest kawałem zimnego skurwysyna. Zaraz po jakimś złym uczynku, rusza go sumienie. Jedni wezmę to za zaletę, drudzy zaś za wadę.

Tangorn - 2010-06-13 18:10:53

Trzeba było myśleć szybciej durna pało a nie teraz po fakcie. Przeanalizujmy może zaistniałą sytuację, co? Komu ją sprzedałeś? *Brex stałspokojnie i nie rzucał się na nikogo a Tracyn w końcu się wkurzyłi zdjął z głowy hełm. Minę miałco prawda nie wesołą, ale lepiej tak rozmawiać, niż patrzeć się w wizjer hełmu* Brex ma rację... trzeba przeanalizować sytuację, bo jesli to jakiś gangster to nie mamy szans, nie przy braku uzbrojenia i planu działania... *Tracyn chciał pomóc Zinowi naprawić ten zły uczynek, ale też potrafiłrealnie ocenić ich szanse na powodzenie misji. Jeśli będą proporcje 100 do 1 to raczej szans wielkich nie mają. Mando moze i byli świetnymi wojownikami, ale nie herosami nie do zatrzymania*

Zindarad - 2010-06-13 18:17:13

-Te, te, te...Tylko nie durna pało...A chuj...niech Ci będzie.-Jak już go tak nazwali to już niech go tak nazywają. W końcu skurczybykiem się teraz stał, przynajmniej w oczach Tracyna, którego szanował mniej jedynie od Tanga. Zasiadł na zydlu obok Brexa i zaczął przedstawiać całą sytuację.-No skurczybyk ma siana jak lodu. Od niechcenia kupił ten miecz i Virinę. Tak hop-siup, on chyba sra pieniędzmi. A do tego goryli ma. Pewnie najemników też. Chuj wie co się kryje w tych Cielesnych Rozkoszach, ale to wiecie. Jak przerobimy Kappę to nasze szanse mogą wzrosnąć o jakieś...nie wiem.-Zaczął tutaj wykonywać szybkie rachunki. Szacował, rozmyślał, aż w końcu wyszedł mu wynik...-Jakieś...dwie dziesiąte procenta?-Wtedy to cały entuzjazm opadł w Zinie. Doszedł do wniosku, że już nie ma żadnych szans na uratowanie Viriny, ale zaraz po tym wpadł na inny pomysł.-Te. A jak poinformujemy Tanga? Przyleci i pomoże.-Zaproponował. Od razu z kieszeni wyciągnął komunikator, coby szybko odnaleźć kontakt, który zapisany był "Tanguś".

Tangorn - 2010-06-13 18:27:48

*Brex też zdjąłhełm ale mine miałtaką ,ze lepiej mu teraz nie podpadać. Wysłuchałrealcji Zina i uśmiechnąłsię tak, że lepiej by tego nie robił* No tak ,to on ma armie ochroniarzy i najemników, pewnie brońz wyższej półki... liczyć sie trzeba z moździeżami i wyrzutniami rakiet... no to faktycznie, nasze szanse są bardzo wysokie, nie licząc tego, że jego posiadłość, gdziekolwiek ona jest, będzie przypominać twierdzę. Niewiadomo nawet, czy ją nadal ma, w końcu handluje ten ktoś niewolnikami pewnie i moze być na drugim krańcu Galaktyki! *Podsumowałwszystko bardzo łądnie a jego brat zmarszczył czoło* No ma niestety rację, bez informacji o jej losie niczego nie zrobimy... trzeba ją w ogóle odnaleźć, tylko jak? My z Brexem trochę się w oczy rzucamy... *No i też nie znali się na tym, oni byli od wchodzenia z hukiem na tyły wroga a nie od szpiegowania. Od tego byłA'den i ARC*

Zindarad - 2010-06-13 19:10:50

Zin dalej analizował sytuację do tego stopnia, że wyciągnął swoje PDA i pogrążył się w obliczeniach. Znaczy uszykował stary model algorytmu i rachunku prawdopodobieństwa, coby potwierdzić tylko najgorsze. Pomimo tego jeszcze nie stracił do końca nadziei. Rzucił komunikator do Tracyna i wstał z miejsca.
-Dzwoń do Tanga. Ja idę po kredyty.-Powiedział i obszedł Kappę dookoła. Otworzył jedną ze swoich szafek, w której to zazwyczaj chował kombinezon roboczy. Otworzył ją i wyciągnął dokładnie odliczone czterysta kredytów. Uśmiechnął się lekko pod nosem i wrócił po czym schował pieniądze szybko do portfela.-Musimy przerobić grata, coby się przydał podczas misji.-W sumie można byłoby zacząć go rozkręcać. Stanął przed nim i zaczął rozmyślać. Musiał spisać listę rzeczy, którą trzeba kupić (Ukraść?)

Tangorn - 2010-06-13 19:21:34

*Klony nie musialy robić obliczeń by wiedzieć jakie mają szanse. A były one bliskie zeru, bo mieli doświadczenie bojowe. Co prawda gdy służyli w WAR to rzucali ich do misji znacznie gorszych, ale mieli na sobie Katarny, a to było znaczne wsparcie. Z tymi pancerzami to nawet Mandaloriańskie Beskar'gamy równać się nie mogły, ale to zupełnie inna klasa. Katarn bez plecaka warzył prawie dwadzieścia kilogramów i stworzony był z najtwardszych metali. Dodatkowo systemy komputerowe... jeden egzemplarz kosztowałsto tysiecy kredytów, a więc sporo.* Próbuję, ale pewnie dalej w nadświetlnej jest... *O ile przeżył... to zdanie zawisło między Brexem a Tracynem ale próbowali dalej. W końcu zostawili mu wiadomość, by się z nimi skontaktował jak najszybciej*

Zindarad - 2010-06-13 19:40:05

Zin podszedł do stolika. Zgarnął PDA i otworzył szybko notatnik, coby zapisać listę niezbędnych części do zakupienia. Rozejrzał się, aż w końcu otworzył drzwi statku i wszedł do środka. Pobiegł od razu do maszynowni, coby rozejrzeć się tu i tam. Rozpoczął zapisywanie.
-Nowe moderatory, turbiny i elektromagnesy.-Zaczął wymieniać, wskazując palcem na poszczególne części i po chwili je zapisywał.-Wałki, sworznie. Sam se je zrobię. Trza kupić durastal. Dużo durastali.-Powiedział pod nosem. Po chwili zawołał.-Chłopaki. Spójrzcie ino na działko. Powiedzcie co trza zmienić. To ma być czołg...nie statek.-Powiedział do niego. Kiedy Zin mówił słowo czołg na pewno nie oznaczało to nic dobrego. W każdym razie na pewno wyjdzie z tego coś...nieprzewidywalnego.

Tangorn - 2010-06-13 20:33:13

*Po kilku minutach czekania weszli do statku do Zina, hełmy pozostawili na jakichś skrzynkach i poszli, by zakomunikować, że Tang nie odbiera.* Zin, do Tan'buira wysłaliśmy wiadomość, bo jest chyba w nadprzestrzeni,. Jak wyjdzie to ma oddzwonic *Ale czy żyje, to było pytanie? A jesli tak to gdzie jest? Na Dxun? Pewnie tak, bo tam ustalali punkt zbiorny, tylko co mu tyle czasu zajmuje* Zin, jak chcesz zrobić z tego czołg, to musisz działa zmienić, dodać co najmniej wyrzutnię torped protonowych, osłony znacznie lepsze... sporo przeróbek *Mruknął Brex a Tracyn wyszedł na zewnątrz badajac pancerz* Poszycie tez musi być lepsze, szkielet wzmocnić... zajmie to wszystko tygodnie!

Zindarad - 2010-06-13 20:42:09

Jakby nie wiedział, że trzeba będzie szkielet wzmocnić. Dlaczego niby zapisał. Duuużo durastali? Podrapał się po głowie i rzucił.
-A no tak. Nowy przetwornik i oporników Fapy.-Powiedział, słysząc uwagę Brexa. Zapisał to od razu w swoim PDA i ruszył w kierunku generatora.-A może zamiast jonowca zrobimy łukowy, co?-Spytał z lekkim uśmiechem na twarzy.-Sprawność silnika podskoczy tak z trzy procent.-Powiedział do nich. Pewnie i tak nie mieli zielonego pojęcia o tym, o czym Zin mówi, ale ważne było, że ktoś go słucha i nie musi mówić sam do siebie.-W WAR-ze pracowaliśmy nad takim jednym generatorem. Wersja eksperymentalna...pewnie imperium go przejęło. Rdzeń Ósmy go nazywany. Najbardziej wydajny generator w całej galaktyce...przynajmniej...teoretycznie. Kurwa, ile ja bym dał, żeby mieć go tu i teraz.-Wtedy w głowie Zina zapaliła się kolejna lampka. Kolejny, świeży i niemniej głupi pomysł. Aż strach pomyśleć co wymyślił. Oczy jakby jemu błysnęły, głupio się uśmiechnął. Ten, kto znał Zina dłużej, mógł stwierdzić, że to nie wróżyło nic dobrego.

Tangorn - 2010-06-15 16:32:44

*Na to Brex odpowiedział (najwyraźniej przejął "obowiązek" Tanga do sprowadzania Zinusia na ziemię)* Weź kurwa nie kombinuj bo do usranej śmierci się stąd nie wydostaniemy.*Warknął i się wyniósł z wnętrza Kappy, udając się gdzieś w kąt hangaru. Nie był w najlepszym nastroju, co objawiało się tym, że nie dokuczał Tracynowi. A to już źle... Jego brat natomiast pozostał przy Kodbarze i pokręcił głową ze zrezygnowania* Od ucieczki z Mandalore tak się zachowuje... to pewnie przez śmierć Vena i reszty klonów, najbardziej się z nimi zżył z nas wszystkich. Lepiej go teraz nie prowokować. No dobra Zin, rób listę najpotrzebniejszych rzecz, nie przekombinuj z tym i bierzmy się do roboty. Trzeba jeszcze znaleźć naiwnego, który poszuka śladów dżedajki *Jak widać klon klonowi nierówny, podobni fizycznie ale psychicznie zupełni różni*

Zindarad - 2010-06-15 16:59:21

Zinuś zawsze uważał, że stoi twardo na ziemi, a sposób w jaki to ujawniał nie zawsze był zrozumiały dla każdego. Kobdar dalej krzątał się po statku i podszedł do Tracyna. Na Brexa pewnie się obraził w pewien sposób. Podrapał się po głowie i rzucił.
-Wiesz...praktycznie to można by dać nowy pulsar do działka i dodatkowy opornik. Wtedy większego kopa dostanie...-W końcu dotarło do niego, że Ven nie żyje. Też go polubił to on siedział z nim na dachu i razem majstrowali przy snajperce i module. Teraz już nic go nie zaskoczy.-Ven też?!-Spytał i odwrócił się. Zatem poszukiwania Viriny przybiorą jeszcze zupełnie innego biegu. Przebudowa statku będzie także dedykowana Venowi, Temenie i Varienkowi. Zawsze to jakaś motywacja.-Można też tak zwanego Głupka zmajstrować.-Dodał po chwili i dopisał do listy antenę, kilkanaście metrów kabli i pociągnął nosem. To dopiero początek, ale przynajmniej mają już pierwszy zarys. Odłożył PDA na mały stolik i wyszedł ze statku. Podszedł do szafki, w której trzymał podstawowe narzędzia. Sięgnął po nie i wrócił.-Tracyn. Chodź...pukawkę przytrzymasz!-Krzyknął.

Tangorn - 2010-06-15 17:08:37

Moze i kopa dostanie, ale kaliber ten sam, lepiej zmienić. Na Czarnym Rynku podobno można i ciężkie turbolasery dostać, tak Tang mi kiedyś wspominał, bo swego czasu chciałem jego starą krypę dozbroić *Jak już coś ulepszać i to coś ma brać udział w bitwie, to lepiej na czymś takim jak uzbrojenie i tarcze energetyczne nie oszczędzać i nie robić domowych przeróbek, bo jak to padnie w bitwie to będzie klops. Poza tym też nie wiedzieli, czy w ogóle do jakiegoś starcia dojdzie, nie mieli żadnych informacji* Taa... Ven jako pierwszy poległ. Jakiś karzeł go pociął a potem czołg zmiażdżył... a ten karzeł potem trafił na A'dena... *To wystarczyło za cały opis śmierci tego kurdupla, bo A'den był najgorszy z nich wszystkich i jak sie wkurzył, to lubił zadawać ból... a morderca Vena z pewnością sporo cierpiał, gdy go już Zwiadowca dostałw swoje ręce... a raczej buty* Zin, co ty kombinujesz, co? *Szkoda, że Drala tutaj nie ma, on na elektronice najlepiej się znał. No i A'den...*

Zindarad - 2010-06-15 17:17:27

-Na czarnym rynku wiele bajerów znajdziesz, ale nigdy nie masz pewności czy to dobre jest. Zazwyczaj gówna ze złomowiska...oczyszczone. Za sprzęt, rozumiesz, wysokiej klasy trzeba sporo mamony wywalić.-Wyjaśnił Tracynowi. Opis śmierci Vena sprawił, że po plecach inżyniera przeszły dreszcze. Potrząsnął głową, coby zabić w sobie ten obraz, a następnie sięgnął do skrzynki, z której wyciągnął wkrętarkę. Spojrzał się na mocowanie.-Dwudziestka...Krzyżak.-Stwierdził. Przeszukał skrzynkę i wyciągnął odpowiednią głowicę, którą założył na narzędzie.-Odkręcam działko. Trza zobaczyć co pod nim. Jak kable pulsar i obwody zgniły to pipa. Nie postrzelamy dopóki nie wymienimy.-Stwierdził i zabrał się do odkręcania, Tracyn musiał szybko podejść, bo inaczej działko mogłoby przestać istnieć po upadku.

Tangorn - 2010-06-15 17:24:04

Jak tam chcesz, ty tym latać będziesz... *Cóż, jak przyjdzie co do czego to Tracyn w piechocie będzie robił, bo w tym najlepszy był. Pilot z niego średni, wolał dobry profesjonalny karabin, pancerz i przeciwnika jak na widelcu. No ale gdy Kodbar zabrał się za robotę to oczywiście podszedł by mu pomóc, co by się sam nie meczył. A Brex? PRzechadzałsię po hangarze, kopiąc jakieś śmieci i podchodząc do wylotu, by spojrzeć w dół... Rozmyślał wciąż o Mandalore i o braciach, których stracił w czasie bitwy. Nie umiał sobie z tym poradzić, więc był agresywny, trzeba mu to wybaczyć*

Zindarad - 2010-06-15 17:42:34

Zin ukazywał złość w nieco inny sposób. Ojciec nauczył się rozładowywać podczas pracy i tak też robił. Odkręcił wszystkie śruby. Było ich dwanaście. Działko nagle gwałtowanie oderwało się od poszycia, inżynier szybko chwycił za działo, rzucając uprzednio wkrętarkę.
-Blisko było.-Powiedział. Działko w tych statkach było bardzo delikatne i małe uderzenie sprawiało, że całość mogła pójść do wyrzucenia. Zin położył spokojnie swoją część działka i chciał już zajrzeć pod spód. Póki co nie mógł, bo Tracyn jeszcze nie odłożył swojej części. Podrapał się po głowie i rzucił.-Pancerz nie musi być wcale gruby. Może pracować...rozumiesz. Absorbowanie energii wystrzału, ale do tego trzeba konkretnych generatorów, a na takie nas nie stać.-Stwierdził. Nie chwalił się za ile sprzedał dżedajkę. Po co ich zdenerwować jeszcze bardziej.

Tangorn - 2010-06-15 18:01:45

*Cóż, do demontarzu mieli w sumie trzy działka, więc trochę się z tym napracują przy tym. I oby Kodbar wiedział co robi... Gdy cały mechanizm opadł, to Tracyn chwyciłgo pewnie, dziękujac w duchu kaminoańskim technikom, że dali mu sprawniejszy organizm, bo by mógł się złamać takim nagłym ciężarem* Ty już nie kombinuj, bo cytując Brexa nie chcę tu siedzieć do usranej śmierci... do roboty *I Tracyn czekałna dalsze isntrukcje, które pewnie wykona tak jak Zin sobie tego zażyczy*

Zindarad - 2010-06-15 18:16:26

Zajrzał jeszcze pod pierwszą lukę po dziale i stwierdził, że nic nie wzbudza jego przerażenia. Zin pociągnął nosem i przeskoczył między drugim i trzecim działem. Odkręcił je. Wystarczyło jeszcze spojrzeć pod nie i kiedy już Zin był pewny nic tam złego się nie stanie, to rzucił.
-Brex. Rusz się, proszę. Zanieście te pukawki na te półki. Ja idę odłączyć zasilanie na statku.-Zniknął w środku. Otworzył panel zarządzania energią, rzecz jasna nie w sposób kulturalny. Otworzył pokrywę bardzo brutalnie i nie bawił się w wyłączanie zasilanie poprzez komputer, tylko od razu zabrał się za grzebanie w kablach. Rzecz jasna nie obyło się bez soczystych przekleństw i okrzyków zdenerwowania. W pewnym momencie Zin krzyknął głośno.-Kurwa jego mać.-Po czym zaczął energicznie machać dłonią. Najprawdopodobniej kopnął go prąd.

Moc - 2010-06-16 18:54:30

Ze względu na długotrwały charakter tych modyfikacji to za zgodą graczy pozwolę sobie "popchnąć" akcję do przodu o dwa tygodnie. Tak więc akcja modyfikacyjna jest w środkowej fazie i oto co zostało zrobione: (opisy by Zin)

Trzy moderatory z berylu dla generatora - Działają one w bardzo fajny sposób. Neutrony. Te bzdety w atomie bez ładunku przeszkadzają bezproblemowej pracy reaktora tudzież generatora, jak zwał tak zwał.  Działa to mniej więcej w ten sposób, że rozprasza neutrony niczym ZOMO w PRL-u, bo inaczej będzie duża strata energii, a bez tego statek nie poleci.

Dodatkowy obwód w głównym rdzeniu reaktora - Tutaj sprawa wygląda bardziej skomplikowanie. Aby uzyskać pęd w naszym silniku, trzeba zrobić większe natężenie energii. To w ogóle sprawi, że statek nie będzie szybszy, a stabilniejszy. Statek będzie ciężki i wolny, dlatego też duża stabilność (Przynajmniej ta energetyczna) da wiele tej konstrukcji)

Siatka...cholera wie w sumie jak to nazwać. - Nie chodzi tu o jakikolwiek rodzaj ogrodzenia. Wyobraźcie sobie atomy gazu…ksenonu. Takie małe kulku dajmy na to. Jonizujemy je na ujemny ładunek czyli faszerujemy ją elektronami. Siatka naładowano dodatnio przyciąga te ujemne. Wygląda to mniej więcej jak szarża wojsk na mury jakieś twierdzy. Tu jednak jest psikus. Te kulki nie zderzają się z siatką, lecz przez nie przelatują. Jak opuszczą tereny siatki w dużą prędkością są one spowalniane własną bronią, czyli elektronami. Spowolnione trafiają do lampki katodowej i tak silnik sprawia, że lecimy.

Jako, że pojazd został zmodyfikowany "domowymi" sposobami to prawdopodobieństwo awarii wzrasta. Ale to już leży w gestii MG.

Zindarad - 2010-06-16 19:19:37

Te dwa tygodnie jakoś tak szybko minęły. Statek był w połowie już w połowie zmodernizowany. Poszycie praktycznie zostało rozmontowane, kable, rury wystawały na zewnątrz. Nieciekawy widok. Ktoś mógłby pomyśleć, że ten statek wrócił z jakieś bitwy. Kobdar siedział tak, dopalał właśnie papierosa i wycierał dłonie umorusane smarem w jakąś szmatę. Spojrzał na Tracyna i na Brexa. Uśmiechnął się lekko. Po chwili spojrzał na chronometr i pokiwał głową.
-Dwa tygodnie przeszły jak w mordę strzelił. Silnik podrasowany, wszystko idzie zgodnie z planem.-Zgasił papierosa i chwycił za swoje PDA. Włączył plik przedstawiający plan prac i wszystko się zgadzało.-Pojutrze znowu bierzemy się do roboty. Weźmiemy się za Głupka i później skombinujemy jakiś fajny, rozumiecie, system namierzania. To będzie kurwa czołg. Normalnie nie ma pytań.-Rzucił z dumą w głosie. Wstał, otarł dłonie do końca i zaciągnął gogle na czoło, gdyż miał je na oczętach zaciągnięte. W takim oto stroju w postaci umorusanego kombinezonu roboczego, goglach i parze zniszczonych trampek postanowił wyjść do ludzi, a mianowicie do jego starej kantyny.-Jak wyglądam?-Spytał ich i poprawił jeszcze włosy, które i tak były najeżone.

Tangorn - 2010-06-16 19:26:41

*A Brex leżał na jakieś stercie, w pancerzu bo innych ubrań nie miał, głowa do tyłu i jęczał do Tracyna* Zabij mnie kurwa... gdzie ten Tang do cholery? *Jemu akurat ta robota nie przypadła do gustu, no ale robił, narzekając oczywiście i powoli się oczyszczając z tego marazmu po bitwie na Mandalore. Tracynowi z kolei wrócił dobry humor i dogadywał bratu co chwilę* No to może wiertarką? Albo wkrętarką? Zawsze pozostaje jeszcze przecinak fazowy *Na to ten marudny klon jęknął i chwycił się za głowę. On był mordercą, nie pieprzonym mechanikiem! A to dopiero polowa... Tangornie! Przybywaj!*No przystojniak jak w mordę strzelił, wszystkie lampy eksplodują w pobliżu jak zelektryzujesz wszystkich swoim wyglądem *Rzekł poważnie Tracyn, bujający się na jakimś elemencie ze statku o przeznaczeniu którego nie miał zielonego pojęcia*

Zindarad - 2010-06-16 19:38:08

Zin postanowił odłożyć jeszcze na chwilę swoje wyjście. Stwierdził, że to jeszcze nie czas, by się schlać jak świnia. Spojrzał na Brexa, później na Tracyna. Powtórzył tę operację kilkakrotnie i rzucił.
-Pierdolić fuzyjny. W tamtej szafce-Pozwolił sobie wskazać palcem.-jest taki zajebisty przecinak plazmowy. Nie poczułbyś jakbyśmy Ci jajka usmażyli.-Wyszczerzył zęby. Tang mógł przybywać, ale i tak modernizacji nie wybije Zinowi z głowy. Zobaczył na czym bujał się Tracyn. Po chwili spojrzał na silnik. Znowu na część, na której bujaj się.-Wiedziałem, że o czymś kurwa zapomniałem. Tracyn złaź z tego, bo to turbina jest! Szlag by to jasny trafił...cewka, elektromagnes...gdzie to jest? Przecież to tu.-Obejrzał się za siebie, odetchnął z ulgą.-Uff...całe szczęście. Jest. A tą uwagę zostaw dla siebie. Rancor ma ładniejszą paszczę od Ciebie.-Powiedział do niego i pokiwał głową.

Tangorn - 2010-06-16 19:47:19

Spierdalaj! Bo będzie strajk! *Warknął Brex i nie żartował. Miał już serdecznie dosyć tej roboty i jak się Tang pojawi to zataszczy się na jego frachtowiec i choćby miał błagać, to poleci na Dxun, tam postrzela, odreaguje i cześć. A Tracyn spojrzał na tą część i dalej się bujał* Spokojnie, nie popsuje się... a teraz idź gdzie tam miałeś iść i nie narzekaj. Popilnujemy *Czyli coś pewnie popsują, bo to "Tangi" są, nie lubią nudów i zawsze znajdą jakąś głupią Mandaloriańska grę, w którą we dwóch zabawić się można, przyprawiając o ból głowy biednego Zina* No idź żesz kurwa, bo patrzeć już nie umiem na nic a zwłaszcza na ciebie, bo przypominają mi się te silniki... *Jęknął Brex i zamknął oczy*

Zindarad - 2010-06-16 19:55:36

-Nie i chuj. Na razie ochoty nie mam.-Powiedział Zin. Tutaj ma Tracyna, a z nim raczej nie da się nudzić, a poza tym doskonale wiedział co oznacza te ich pilnowanie. Pociągnął nosem, spojrzał na Brexa i rzucił mu.-A miałem Ci sukinkocie wafle załatwić. Za dobrą robotę. Chuja zobaczysz, a nie wafle.-Powiedział do niego i zrobił głupkowatą minę. Po chwili zebrało mu się na zwierzenia, bo tak naprawdę to Kobdar miał jeszcze tyle niespełnionych marzeń, które chciałby sobie spełnić, nawet teraz.-Co wam powiem, to wam powiem, ale wam powiem, że...zawsze chciałem się nauczyć strzelać. Składałem pukawki w Blas-Tech, ale nikt nie kazał mi się nimi pobawić. Mam tylko...-Wyciągnął swój blaster. DC-15s. Takiego samego używali komandosi republiki.-De Ce pietnachę...jeszcze już w nie najlepszym stanie.-Obejrzał swoją broń dokładnie. Wymagała konserwacji i to porządnej. Z drugiej strony chciał się tego pozbyć, na rzecz czegoś lepszego od tego badziewia.

Tangorn - 2010-06-16 20:04:06

Zlituj się kurwa! *Krzyknął Brex, który chyba już drgawek dostawał. Gorszych tortur nigdy w życiu nie zaznał a to... no cóż nawet jego szkolenie komandosa nie przygotowało go do technogadki Zindarada. Toż to koszmar dla biednego wojaka* Ech... Zin widzisz, Brex umiera. I chyba jest zgodny co do tego, że za święty spokój to cię strzelać nauczy, co Brex?*Wyszczerzył zęby Tracyn a jego brat jęknął przeciągle, bo głęboko w shebs miał marzenia Kodbara* Kurwa! Jak stąd się wyniesiesz na minimum 10 godzin to nauczę cię nawet strzelać z granatnika! Zmiłuj się no, rzygam już plazmami, tarczami, moderatorami... dajcie wy mi święty spokój! *A drugi klon? Wyszczerzył mordę tak, jakby gwiazdka nadeszła szybciej w tym roku (czy inne tam święto wielkie)* Dobra Zin, idź tam się napij, ja go ogarnę i będzie dobrze... bo biedak załamanie przechodzi *Czyli po Tracynowej kuracji będzie jeszcze gorzej*

Zindarad - 2010-06-16 20:11:31

-Dobra, dobra Brexiu. Wyniosę się nawet na dwanaście godzin.-Powiedział do niego i wyszczerzył zęby jeszcze szerzej niż zwykle. W tym przypadku był bardzo podobny do Tracyna. Obydwoje lubili uprzykrzać innym życie, tyle, że Zin robił to większości ludzi, którzy mieli to "szczęście" go spotkać. W każdym razie, Zin tylko otarł twarz, coby umorusana nie była i postanowił wyjść.-Fumbor mi miejscówkę na noc załatwi. Do jutra.-Powiedział do nich i opuścił warsztat. Na samą wieść, że będzie uczony strzelania, Kobdar aż podskoczył z radości po wyjściu z hangaru. Nucił sobie swoją ulubioną piosenkę i przechodził na drugą stronę małego mostu, który łączył właśnie wejście do hangaru i do kantyny. Jakoś żadna lampa nie zgasła, gdy inżynier obok niej przechodził, to dobrze. Nie wygląda aż tak źle. Wszedł po staremu, jakby był nadal właścicielem kantyny.

Tangorn - 2010-07-26 22:19:20

*Drzwi do hangaru się otwarły i cała ta karawana weszła do środka gdzie nie było aż tyle miejsca z powodu częściowo rozebranego Imperialnego, a dawniej Republikańskiego promu typu Kappa. Cóż, to był poroniony projekt Zina, którego oni za cholerę nie rozumieli, ale trudno. Na ziemi sporo części i narzędzi było, wszystko posegregowane, bo Kodbar był strasznym pedantem. Dalej w rogu śpiwory, czyli tutaj też mieszkali. Pięknie... I gdzieś tam jakieś dziwne ślady jak gdyby po strzałach i wybuchach* No to rzeczy tam do naszego rogu... ukryjemy to sami już *Wskazał miejsce Tracyn a Brex polazł gdzieś*

Selene - 2010-07-26 22:21:25

*Czemu ją przepuścili, to by chciała wiedzieć. mruknęła coś pod nosem i wkroczyła do owego ukrytego miejsca z niejakim westchnięciem ulgi. kantyna nie. I dobrze. Mniejszy driod zapiszczał binarnie, na co ta tylko się skrzywiła. Większy wciąż milczał jak i jego właścicielka. Tylko zielone oczyska przebiegły po wnętrzu, w jakim sie znalazła i pochyliła, by coś na małym droidzie wystukać. teraz nie miała ochoty nawet wargami ruszać.* Gdzie to rozładować wszystko? *Cybernetyczny głos pozbawiony emocji. Jakby wszystko było naturalne. Wciąż im nie ufała na tyle, by pozwolić swe zabawki ruszać..*

Tangorn - 2010-07-26 22:32:30

*No to powiedzieli... ale Tracyn westchnął i wskazał narożnik ze skrzyniami, po przeciwnej stronie ich legowiska. Tam mieli różne pierdoły poukrywane* Tam poproszę... [i/]*Ale uśmiechnął się mówiąc to a Brex gdzieś buszował po Kappie, szukając czegoś. Kopnął w coś, zaklnał pod nosem, bo to cholerstwo rozebrane go wkurzało. Wyszedł w końcu z nachmurzoną miną.* [i]
- No Tracyn nie bądź taki, wysadź to w powietrze i będzie spokój...
- Nie i już. Nie po to się z tym meczymy od trzech tygodni by to wysadzać.
- Ale ja już sram i rzygam śrubkami, a kable to mi z uszu wychodzą!
- Trza się nie opierdalać... byśmy to skończyli...
- A osik nie skończyli, Zin ma nasrane w głowie...
- A idź ty degeneracie, tylko byś strzelał i strzelał. Jak kocham moje bomby, nie wiem czemu cię z kadzi na Kamiono wypuścili...
- Boś ty miernota i pajac, nawet ze snajperki strzelać nie umiesz...
- Ho, ho, ho proszę proszę, sie wielki "łowca" odezwał! A kto ci shebs uratował na Geonosis, co? Gdyby nie ja to by cię zgwałciły te owady!
- Zawrzyj paszcze, wypadek przy pracy... Twoja stara chyba puszczała się z huttem!
- Eee... Brex, gdzie to słyszałeś?
- W kantynie, bo co? Fajnie zabrzmiało mi to zapamiętałem.
- Tylko wiesz... my nie mamy starej, czyli matki, a nawet jeśli, to ona też jest twoja...
- A no, faktycznie...

*Klon podrapał się po głowie zmieszany, bo teraz konsternacja nastała taka lekka. Ten hangar zdecydowanie wywoływał u nich zbyt duże uczucia i znowu się kłócili. Jak zwykle, ale rezultat był zaskakujący. Czekali teraz tylko na rozładowanie tych rzeczy*

Selene - 2010-07-26 22:35:47

*Ramionowzrusz. Aha. Wynieś, przynieś, pozamiataj. Sel, czego się spodziewałaś, co? orszaku królewskiego i czerwonego dywanu? Nieważne. Skrzywiła się i ruszyła w  stronę wskazana, by wszystko wyładować. Ciężkie paczki na dół, lżejsze na górę. metodycznie rozładowawszy droida, przeciagnęła się w końcu i rozejrzała, na bliźniaki spoglądając. "A ten wasz mechanik?" zapytała jeszcze. Nie ma mocnych uparła się, by z nim pogadać. i spełni swa obietnicę. Albo groźbę. Znaczy się - pogada.*

Tangorn - 2010-07-26 22:42:22

*No jak sami chcieli wyładować i przenieść no to nie chciała, to się na siłę pchać nie będą, ot pewnie kobieta niezależna. A takie to upierdliwe bestie strasznie. A gdy spojrzała na Tracyna a on na nią (bo Brex kopnął coś i polazł gdzieś, bo mało go to obchodziło) to się domyślił po kilku chwilach o co chodzi* A Zin? Hmm... "U Temeny" pewnie siedzi, to kiedyś był jego lokal, często tam chodzi. *Powiedział spokojnie Tracyn nie będąc świadom, że właśnie jest tam jeszcze Tang i jakaś Jedi. Kolejna do sprzedania...*

Selene - 2010-07-27 08:21:39

*Wyprostowała się i wygięła w tył, mrużąc oczy. Dopiero gdy kilka kręgów wróciło na swe miejsce, skinęła głową i poruszyła ustami. "Nie będę się pchała z droidami tam. Przekażcie mu, że wpadnę z ofertą wymiany. Powinien być zadowolony o ile będzie miał to, czego potrzebuję." rzuciła tylko bezgłośnie. po czym wzruszyła ramionami i spojrzała na zbiorowisko gratów, jakie tu zostawiła. oczywiście, w swoim prywatnym, "artystycznym nieładzie" jak to sama czasem określała. po czym ramionami wzruszyła. Chyba to było na tyle. mechanika brak, siedzi w kantynie, a ona się tam nie pchała specjalnie. Poza tym - miała swoją robotę, a droid-tragarz przypominający teraz platformę o dość grubej podłodze zdecydowanie potrzebował jej interwencji w bebechy. Pokręciła głowa, machnęła ręką i obciągnęła na sobie koszulkę. "Czas na mnie więc".*

Tangorn - 2010-07-27 20:07:20

*Cóż, po odejściu Selene zjawił się Tang, klony ucieszyły się jak cholera, nie widzieli go od trzech tygodni, były wybuchy radości, opowieści i takie tam, szczęśliwe rodzinne spotkanie. A potem Tang zainteresował się tą rozebraną Kappą a że Brex jej nie lubił to go podpuszczał no i poszli obaj próbować. Skończyło się to małym pożarem wywołanym przez spięcie w elektryce, a w czasie procesu gaszenia pierdolnął jakiś przewód ze smarem czy chłodziwem. Cholera wie co...
I tak, jeśli Zin wkroczy do Hangaru to zobaczy uwalonego mazią Tanga który lata z gaśnicą i dogasza jakieś tam małe płomyki, Brexa z miną maniaka który wali młotkiem w coś co dalej się iskrzyło (przedtem szybko ubrał swój pancerz by go nie popieściło) i ogólnie panował chaos, wszystko co Zin poukładał to było rozwalone a paczki dostarczone niedawno przez Sel były częściowo rozpakowane i już z nich Tracyn składał granat...*

Zindarad - 2010-07-27 20:12:30

Zin wkroczył z impetem do hangaru. W ręku trzymał nie odbezpieczony blaster. Był mocno wkurzony. Widać to było po jego minie. To co zobaczył jeszcze bardziej pogorszyło mu humor. Skrzywił usta w grymasie nieokiełznanej złości. Oddychał ciężko, powoli. Zin. Oddychaj. Oddychaj do jasnej cholery. W końcu wyciągnął blaster przed siebie.
-Stać kurwa jełopy zasrane. Nie ruszać się do chuja, bo powystrzelam jak banthy.-Groźba w ustach Zina zawsze brzmiała nierealnie, ale teraz nabrało to zupełnie innego wyrazu. Zin był wściekły. Wścieklejszy bardziej niż wtedy jak Temena do niego strzelała i dała mu tygodniowy celibat. Stał z miną kata. Oj. Nagrabili sobie nieźle. Zina chyba nigdy nie widziano w akcie takiej desperacji i złości. Pełnej gotowości do strzału z nieodbezpieczonego blastera, który i tak nie wystrzeli. Biedny Zin.

Selene - 2010-07-27 20:16:45

*Dotarła Jakoś. niech ktoś spróbuje nadążyć za wkurwionym wielkoludem, mając ledwie nieco ponad pięć stóp wzrostu, jeszcze z driodem doczepionym niemal do nogi - to mu Sel pogratuluje. prawie mu się na plecy władowała z rozpędu jeszcze. po czym przesunęła w bok i rozejrzała. Obraz nędzy i rozpaczy, w porównaniu z tym, co zastała tu wcześniej. i jeszcze... paczki. Westchnęła, pokręciła głową.* Kurwa *Rzuciła tylko. Limit słów na dziś przekroczyła i to z nadwyżką na jutro. Zerknęła jeszcze na ogólny bajzel i ruszyła w stronę Tracyna, słowami o staniu się nie przejmując w żadnym wypadku. Chyba zaciekawiło ją to, co klon wyprawiał z tych części... A może nie? Droid wiernie za nią podążał, piskami wyrażając swe niezadowolenie. Ignorowała go dzielnie. Burdel też na niej wrażenia nie robił - był, podobnie jak w jej warsztacie. Choć... ona zareagowałaby podobnie, jakby jej ukochane zabawki rozwalić. Albo i gorzej. Tia. Wkurwiona siwowłosa kobita to coś gorszego niż wkurwiony wielkolud. Zdecydowanie.*

Tangorn - 2010-07-27 20:23:30

*Tracyn pojawił się za nimi po chwili, bo szedł okrężną drogą. I zatrzymał się z tyłu Zina, zobaczył jego blaster i się zdziwił. Przecież dureń go nie zabezpieczyła Tang go zje przecież... nie lubi gdy ktoś do niego celuje. Oj będzie rzeźnia... bo właśnie wtedy Mando się zorientował, ze Zin coś do niego krzyczał. Dobra, uśmiechnął się złośliwie, zobaczył broń i trochę nie wytrzymał. A jak jeszcze tą kobietę zobaczył, to już w ogóle... Wyrwał własny blaster z kabury, uprzednio wyrzucając gaśnicę i strzelił Zinowi pod nogi, bo Tang zawsze ma odbezpieczoną broń, a potem się wydarł* Zamknij mordę ty pierdolony inżynierze od siedmiu boleści! Ty się kurwa ciesz że ratujemy to gówno a nie pozwalamy by spaliło się! I nie mierz do mnie z broni w dodatku nie odbezpieczonej tłumoku! Więc z łaski swojej odłóż ten marny pistolecik albo ci go w shebs wsadzę! *Wydarł się czarnoskóry Mandalorianin, nieogolony, trochę zapuszczony i w dodatku łysy, ale sylwetkę miał nadal dobrą. I obserwował ze zmrużonymi oczami tą kobietę a Brex? Dalej z uporem maniaka walił młotkiem o to coś nie przejmując się Zinem.*

Zindarad - 2010-07-27 20:31:14

Widząc lecący do niego promień, Zin odskoczył odruchowo. Z Tangiem nie można było w ogóle zadzierać. Rzucił zatem blaster. Dlaczego Zin zawsze zapomina go odbezpieczyć. Jeśli chodzi o to, to Zin był kompletnym tłumokiem, ale nikt nie ma prawa nazywać go inżynierem od siedmiu boleści.
-Słuchaj kurwa. Możesz mówić, że jestem pizda, że nie umiem strzelać, ale nigdy. Przenigdy kurwa. Nie nazywaj mnie inżynierem od siedmiu boleści. Gdyby nie ja, to ARC biegały ze zwykłymi gównami z Blas-Techu. Odwal się i schowaj gnata. Weź gaśnicę i gaś. Brex. Przestań walić tym młotkiem do cholery! Ramę wykrzywisz, a nie mam zamiaru jej prostować. Tracyn...Stój tu.-Zin był tu specjalistą w zakresie wiedzy technicznej, więc niech nikt nie wchodzi mu w paradę. Idioci włączyli generator, wówczas, gdy był tylko styk między obwodem, a złączką. Kretyni do kwadratu. Walenie młotkiem nic tu nie da. Kobdar wbiegł do statku i wyłączył generator w prosty sposób. Wyrywając niemal wszystkie widoczne kable wychodzące z niego.-Nosz kurwa. Tyle roboty mogę sobie teraz w dupę wsadzić...-Powiedział Kobdar nieco podłamanym tonem głosu. Trzy tygodnie pracy poszły na marne. Brex nie miał już po co walić młotkiem. Iskry przestały się ujawniać. Teraz lepiej go zostawić samego. Zin wyszedł tylko ze statku i usiadł pod ścianą, patrząc na dramat z silnikiem jonowym.

Selene - 2010-07-27 20:36:09

*JEDNA persona się jej przyglądała. Słownie jedna. No cóż. ta stanęła nad swymi paczkami i pokręciła głowa. Następnie odwróciła się i po raz kolejny oceniła stopień zniszczeń. Oceniła zgromadzonych tu osobników. I z rezygnacją kucnęła przy driodzie. Chwila dysputy, dość gorliwej, na klikanie i pikanie. By ostatecznie, szara, elipsowata twórczość siwego łba podjechała do Zina. Przez chwilę światełka błyskały szaleńczo.* Mogę pomóc. *pal licho, że ona stała, gdzie stała, z rękoma skrzyżowanymi na piersi i z zapałem obserwująca własne buty. Znaczy - poprawka. biust miała taki, że ręce pod nim krzyżowała i z trudem obserwowała własne buty, ale nie stało nic na przeszkodzie, by to czynić. Obraz niewiniątka. teraz droid za nią miał gadać. Wspaniale. jeszcze jej brakowało tanga do obserwacji. Co, siwej młódki z cyckami nie widział nigdy czy kiego licha?*

Tangorn - 2010-07-27 20:44:50

Tak lepiej *Warknął Tang, ale blaster dalej trzymał w łapie, tak na wszelki wypadek. Będzie mu tu di'kut groził bronią... fakt, nie odbezpieczoną, co nie działało na korzyść Zina a wręcz przeciwnie. A potem spojrzał na tą Kappę (gorszego złomu w życiu nie widział. Popierał opinię Brexa by wysadzić to cholerstwo w powietrze) i zmarszczył czoło* Spierdalaj, nie jesteś niezastąpionym, wielkim, super wyjebanym w kosmos inżynierem a dla WARu pracowało setki inżynierów kurwa i wiem co mówię, bo kontrolowałem te wasze sekcje raz w miesiącu! *Pracował dla WAR kiedyś, sekcja oddziałów specjalnych, tam Zina poznał i po wielu trudach jakimś cudem udało im się zaprzyjaźnić. Ale teraz tego widać nie było, Brex dalej napieprzał młotkiem, Tracyn wziął gaśnicę i gasił, a Tang zezował podejrzliwie na tą kobietę, bo Zin i jego statek go nie obchodzili. I nie, nie widział siwowłosej młódki... Poza tym przyszła z Zinem a to podejrzane, bardzo podejrzane... Usłyszał potem coś co droid powiedział, ale zignorował to, Przywołał Tracyna* Kto to? JAk ja Zin podrywał to ma taki wpierdol że mnie popamięta... *Klon spojrzał na Sel i wzruszył ramionami* Udesii Tan'buir, to tylko mechanik. Pomóc Zinowi? *Ale Mando go nie słuchał tylko dalej podejrzliwie zezował, z blasterem w ręku...* Taa a ja jestem Imperatorem. Tylko mechanik...

Rashaf - 2010-07-27 20:46:06

[]Ogniska już dogasa blask…[/i]
*Zanucił zniekształcony przez hełm glos, ale ewidentnie i bez dwóch ń głos Klona, czyli na nieszczęście kolejny „tang” do kolekcji.
Na pierwszy rzut oka jednak był to mandalorianin. Jego zbroja miała kolor typowego moro, odcienie zieleni, brązu, jakiś sznureczek z boku oddający unikalny charakter całości. Zaś prawdziwy charakter krył siew  skorupie, i z cała pewnością nie był idealny, bo ni dzień dobry, ni pocałuj w dupe. Rashaf – bo co co znają te zbroje to poznają, skończywszy mruczeć począł zbliżać się do Tracona. Stanął za nim, oparł pięści na biodrach i tak stał i gapił się co ten robi, szurając butem w posadzkę*

Zindarad - 2010-07-27 20:55:07

Zin przedrzeźniał Tanga w myślach. Bla, bla, bla. Ten znowu swoje gada. Niech się w swoją czarną dupę pocałuje. A Zin jej nie podrywał. Nie miał zamiaru, doskonale wiedział jak to się skończy. Pogrążył się w własnych myślach. Spojrzał po chwili na Tanga. Skrzywił usta i rzucił.
-Setki. Setki to montowało AT-ET. W mojej sekcji było dziesięciu najlepszych, w tym ja i jestem wyjebanym w kosmos inżynierem.-Powiedział i wyciągnął swoje PDA. Wykreślił dotychczasowy harmonogram prac. Wszystko poszło w cholerę, trzeba będzie od nowa elektrykę zrobić. Niech szlag Tanga i Brexa. Niech się w dupy pocałują.-Jak mi skombinujesz trzysta pięćdziesiąt metrów kabli...to pomożesz...tych z rdzeniem z lomnitu, jeszcze do tego przetworniki dwufazowe, oporniki, kostki, bezpieczniki i cewki...Wszystko zapiszesz na rachunek sierżanta Fibala. Tang. Nic nie mów. Zapłacisz za to i chuj.-Zin był cholernie stanowczy. Dziś chyba poprawił swoje umiejętności postawienia na swoim. Był wystarczająco wkurzony i należało mu się choć pokrycie kosztów za części zamienne.-Siwa. Prowadź do sklepu.-Rzucił do niej i wstał, będąc dalej wlepionym w PDA. Nie znał jej imienia, toteż jakąś ksywkę dać jej musiał.

Selene - 2010-07-27 20:59:52

*Tang zasłużył na jeden, zupełnie obojętny gest Sel. Znaczy się - dziewczyna rękę wyciągnęła w jego kierunku, palce w piąstkę zacisnęła, i tylko jeden, środkowy palec, nieco zniekształcony przez rękawiczkę wystawiła. Ją podrywać? Dobre sobie. Tak samo ona nie podrywała facetów. Zwyczajnie miała do tego uraz wielki jak krążownik Imperialny. Potrząsnęła głową i spojrzała na Zina. Miała, kurwa, imię! Zacisnęła usta tylko. Ale driod był szybszy. O wiele.* Jasne. Wybierzesz coś z moich zapasów. Rachunek będzie wielki, ale części pierwsza klasa. *Jak zwykle nie przejmował się konwenansami. Czasem siwy łeb żałował, że dał droidowi nieco świadomości. Sztuczna inteligencja bywa czasem... frapująco problematyczna. Ale i wymowna.* I mam, kurwa, imię! *czytanie w myślach? Raczej odpowiedni program. Siwa ruszyła do wyjścia. Skoro chciał części - zaprowadzi go. gestem tylko za sobą ruszyć nakazując. Na ulicę, z ulicy w kolejną ulicę. W milczeniu, aż do swego królestwa. O.*

Tangorn - 2010-07-27 21:10:41

Taa najlepszych jak chuj... ja takich sekcji "najlepszych" to dziesiątki widywałem. *No i się przedrzeźniali tak trochę jak dzieci ale co tam. Zin uważał się za najlepszego, tang to kwestionował i tyle. Brex w końcu dał sobie spokój z waleniem i odszedł jakiś kawałek, dostrzegając Rashafa, wiec do niego podszedł i tak stali, a Tracyn skończył gasić, spojrzał na braci i też stanął przy nich i tak stali... śmieszny obrazek. Do tego wkurwiony murzyn. Co prawda zobaczył ten gest Sel i się nawet uśmiechnął, ale nie zareagował. Charakterna? Niech tam będzie... odpowiadać nie miał zamiaru, tylko na Kodbara patrzył. A jak usłyszał co on chce to skomentował to w swoim stylu* Chyba cię prądem popieściło... za tyle kasy to ci nowy statek mogę kupić. Tracyn, Rashaf, bierzcie granaty, wysadzamy w powietrze ten złom... co się kurwa pierdolić będę. Brex, poszukasz mu potem jakiś odpowiedni statek, zastrzel byłego właściciela, rób co chcesz...*To się siwuszka nie wzbogaci kosztem Fibala, chociaż ten miał sporo gotówki w banku, ale na takie gówno wydawać tego nie chciał. A Tracyn spojrzał na Tanga zaskoczony, ale szturchnął Rashafa i poszli do kata po jakieś materiały wybuchowe, które tam zaczął sklecać.*

Rashaf - 2010-07-27 21:16:16

*Rozpoznał Zina i przez chwile patrzył za nim, nie omieszkał tez nie posłać ukrytego za wizjerem hełmu spojrzenia nietypowej kobiecie z pokaźnymi zderzakami. Mała siwe włosy, a  wyglądała na młodą… może tez była klonem?
Ale na pewno nie była tą, którą Zin bajerował w barze przy nim. Za to Tracyn i Brex się nie zmienili. Kiedy tang „podjął ojcowską decyzje, hełm Rashafa odwrócił się wymownie w stronę Tracona*
No i po cholerę ty to gasiłeś? *zapytał wręcz irytująco spokojnym głosem o lekko prześmiewczym wydźwięku, po czym okręcił się na pięcie, wręcz jak jakaś gwiazda muzyki młodzieżowej i prawie w podskokach ruszył po granaty, choć miał swoje, ale mu szkoda było*

Zindarad - 2010-07-27 21:16:52

-Żadnego wysadzania kurwa. Kappa zostanie dokończona czy tego kurwa chcesz czy nie. I tak kupię te części i nie myśl sobie.-Powiedział do niego ze skrzywionymi ustami. Nie śmiał się do niego nawet odwrócić. Po prostu nagle znalazł się przy drzwiach. Ignorował wszystkie rozkazy Tanga. A co. Zły był na niego, że jego projekt puścił z dymem. Otworzył drzwi, wyszedł i trzasnął nimi głośno. Ruszył za siwą. Nie znał jej imienia, toteż musiał opierać się na danej jej ksywce. Siwa. Chyba tak pozostanie, dopóki nie zacznie się odzywać. Groźba dość realna. Zin szedł powoli, wlepiony w ekran swojego PDA. Wiedział, że i tak wysadzą ten statek, ale zakupi materiały. Mniej i jeszcze na swój rachunek, zawsze jakieś obwody i inne duperele mogą się przydać.

Tangorn - 2010-07-27 21:33:59

*Tang popatrzył jeszcze za Zinem a potem na tą Kappę... przecież to za cholerę nie poleci, nie ma szans. Jeszcze się zabije przy tym, nie, nie.. trza się pozbyć tego. Spojrzał Mando na Tracyna, który trochę zmieszany był, bo jednak się namęczyli. A Brex? Wniebowzięty.* To dla jego dobra, jeszcze mi podziękuje, co nie Rashaf? W tym dziadostwie zabić się da... Podkładajcie... *No i Tracyn zabrał parę granatów i urządzeń i ruszył w stronę Kappy by je tam zamontować w strategicznych miejscach. Będzie huk jak cholera, ale mu jeszcze podziękuje. Porządny statek mu załatwia... a za części nie zapłaci. Ta Kappa gówno warta była a władował tu tyle kasy, że by nowy YT-1300 by kupił.*

Rashaf - 2010-07-27 21:42:52

A ja tam myśle, ze powinniśmy to rozpiździć dla przyjemności, jak ktoś ma zamiar odebrać sobie życie to znajdzie i tak inny sposób… *Odparł wzruszając ramionami, az naramienniki pancerza uderzyły o pozostałe elementy zbroi. „Wychowanie” na Diun sprawiło, ze nie tylko Rashaf zaczął się odzywać, ale powoli zaczaił nawet używać sarkazmu i bardzo nietypowego czarnego humoru. Przy swoich robił się niemal rozmowny. Podbudowano jego ego – ze zwykłego klona stal się mandalorianinem. A przynajmniej chciał się stać i do tego dążył.*
Nie rozumiem tego chorego sentymentu, a wy? *wyglądał jakby się migał od roboty. Każdy jego ruch był taki książęcy, że aż wkurzał. Ale jakby tak każdemu założyć stoper, to by się okazało, ze wcale się wolniej od Tracona i Brexa nie ruszał, ani tez mniej ładunków nie zamontował. On był taki wkurzający trochę. Na pewno cos to znaczyło, bo to się pojawiało momentami*
Zrobione. Tang, chcesz wcisnąć guzik?
*Wychylił się zza kappy by popatrzeć na Tanga, ale nie spojrzał na niego. Patrzył za Zinem. Dziwny gość – pomyślał. Trzeba by się kiedy zaplatać blisko i posłuchać co gada. Bo na podstawie tego co gada można wywnioskować, jaki jest. Dlatego tez Rashaf starał się sprawiać wrażenie takie, jakie sprawia*

Tangorn - 2010-07-27 21:50:51

I prawidłowe podejście... *Mruknął Tang czekając aż się reszta ruszy, Brex uwijał się cały w skowronkach a Tracyn trochę przygaszony. Żal mu było Zina i tej roboty, ale też poniekąd rację mieli, bo to była jego chora mrzonka. W końcu klony wyszły ze statku, te maniery Rashafa pozostała dwójka zauważyła i byli trochę zdziwieni. Nie widzieli go trzy tygodnie i taka zmiana? Niebywałe... ale potem o tym porozmawiają, teraz co innego mieli do roboty.* Ja też nie... hołd dla Temeny, Varienka i tej no... Viriny? Pojebało do reszty, wysadzamy *Mruknął Brex bo chciał się pozbyć przyczyny jego ostatnich męk i stresów. Robota przy tym to mordęga była... Tracyn był wyjątkowo spokojny i nie palił się do wysadzania, to Tang dzierżył zapalnik.* Dobra, idziemy się schować i palimy... *Rozkazał i po chwili wszyscy (Rashaf zapewne też) udali się do bezpiecznego schronienia, czyli za drzwi najodleglejsze od statku. Budynku nie rozwali, to słabsze granaty były, ale statek zniszczy..* No to Ognia! *I nacisnął guzik, rozległ się ogłuszający huk, strzeliły płomienie, piękna eksplozja. Jeśli Zin był dostatecznie blisko to to usłyszał... zapewne w promieniu kilkuset metrów to też słyszeli... albo i kilometrów.*

Rashaf - 2010-07-27 21:59:14

*Rashaf tez. Samobójcą nie był, dlatego tez nie latał takimi statkami i chował się, kiedy je wysadzano. Za zasłona jaką sobie wybrali przyklęknął w strategicznym miejscu, by lepiej widzieć wybuch. Nie odebrał tego za bardzo uciążliwie, bo miał na łbie hełm, ale i tak jak już było po wszystkim, to jego uszy nawiedził pisk. Kiedy już było po wszystkim, wstał, zdjął hełm i zaciągnął się swądem palonej materii wszelkiego rodzaju jaka była w statku. . Taniec płomieni malował się na jego twarzy , wypełniał cieniami głębokie blizny i odbijał się w różnokolorowych oczach – jednym brązowym, jak u każdego klona, drugim niebieskim. Potarł nos wierzchem palca, po czym odwrócił łeb do pozostałych. Cała jego pewność, wręcz nonszalancja znikła wraz ze zdjęciem hełmu,. Teraz wydawał się wręcz trochę niepewny. Uśmiechnął się jednak szeroko, ale tak trochę… dziwnie* Ładnie *podsumował*

Tangorn - 2010-07-28 09:04:18

*No i pięknie pieprzneło, Brex miał mściwą satysfakcję a Tracyn był zadowolony, że jego zabawki dobrze działają. Cóż, trochę się tam jeszcze poobraża za wysadzanie w powietrze marzeń Zinowi, ale racji Tangowi odmówić nie mógł. Ta maszyna po pierwsze była za ciężka, za mało sterowna, a działka za słabe, przynajmniej w planie Zina. Poleciałby to z pierwszej lepszej wyrzutni rakiet by go załatwili. No może z kilku, ale i tak kappa w oczy się rzucać będzie.* No i po kłopocie. Znajdziemy temu dzieciakowi nowy statek i niech cieszy ryja. Przerabiać go znowu pewnie będzie chciał *Powiedział Tang wyłażąc z kryjówki i spoglądając na palące się zgliszcza imperialnej Kappy, najgorszego statku, który mógł wybrać Kodbar. Spojrzał po chwili na Rashafa* No ładnie, ładnie... i widzisz, tak musisz działać. Zdecydowanie ,zgodnie z własnymi przekonaniami... to dla dobra Zina... *I wtedy niespodziewanie prychnął Tracyn patrząc na ojca* Dla JEGO dobra? Albo dla TWOJEJ satysfakcji, że płacić za części nie musisz? *Zapytał ale o dziwo Mando był bardzo spokojny* No widzisz ad'ike... Zin jest jak dzieciak, co prawda genialny, choć mu tego nie powiem, ale widzisz tą Kappę. To mrzonka, całkowicie nie realna... co on by z tym "pomnikiem" zrobił? Poleciałby? Walczyłby? Zin nie ma pojęcia o wojaczce, co dobrze na papierze wygląda niekoniecznie musi działać na polu walki. To dla jego dobra... *Wytłumaczył to klonowi. Fakt, metody Fibala były ekstremalne ale ten mu jeszcze za to podziękuje. Kiedyś... no chyba, że nagle znowu obudzi się w nim prawdziwy mężczyzna i będzie groził mu bronią... wtedy będzie w bactcie się kurował, ale może ochłonie.* Dobra, trzeba to jakoś posprzątać... kto na ochotnika? *Jak można się było spodziewać Tracyn i Brex się nie zgłosili...*Dobra, trzeba zrobić też rozpoznanie. Brex, bierz hełm i broń z mojego frachtowca... Rashaf... jeśli chcesz to idź z nim, przyda ci się lekcja działania w mieście *A tymczasem on i Tracyn tu jakoś posprzątają... fakt, sporo rzeczy szlag trafił.*

Rashaf - 2010-07-28 14:38:01

*Nie odzywał się kiedy mówili o Zinie i jego Kappie. On nawet nie pomyślał, ze to może rodzic jakies wątpliwości, póki Tracyn i Tang nie zajeli przeciwnych stanowisk, co Rashafowi dało takie niemile uświadomienie, ze jednak ten Zin tez może coś czuć i cierpieć z powodu utraty tej góry złomu. Dziwne, jednak kiedy tylko założył hełm na łeb, poczuł się lepiej, bo nie było widac jego twarzy. Skinął głową w lekkim „dobra”, i poszedł za Brexem. I tak lepsza fucha niż sprzątanie*

Tangorn - 2010-07-28 14:44:13

*No Tang bywał okrutny i trochę bezwzględny (każdy określi jak bardzo) ale jeszcze Zin mu podziękuje, gdy dostanie nową (albo nową używaną) maszynę o odpowiednich osiągach do przeróbki, a nie jakieś Imperialne gówno. Kappy mu się zachciało... póki co Tracyn i Brex zabrali się za sprzątanie metodami ekstremalnymi... przystosowali jeden z wynajętych aerowozów na spych i wywalili to na dno. Nie przejmowali się faktem, że komuś łeb mogą rozwalić, bo przecież słychać jak taka kupa złomu spada, prawda? No...*

Akam Nay - 2010-07-28 18:27:24

*Do warsztatu zmierzał powoli Akam, co biorąc pod uwagę stan jego statku nie było niczym dziwnym. Skąd wiedział o hangarze? Cóż... Nie były to wprawdzie jego 'rejony', ale wystarczyło zasięgnąc języka w pobliskiej kantynie. Zindarad Kobdar... Podobno świetny i (co najważniejsze) tani mechanik. Pedantyczny wręcz porządek, dobrze świadczył o właścicielu. Przy bliższych jednak oględzinach, walające się drobne, osmalone kawałki plastali świadczyły o tym, że coś niedawno poszło nie tak. Niestety, wyglądało na to że w tej chwili nikogo z obsługi (jeśli takowa, prócz głównego mechanika była) nie ma. Akam podszedł do stojącego luzem arkusza blachy i uderzył w niego klika razy pięścią, co poskutkowało wydaniem głuchego, donośnego metalicznego dźwięku - wystarczającego by obudzić nieboszczyka*
- Hallo! Jest tu kto?

Akam Nay - 2010-07-28 19:14:32

*Niech to choroba, wygląda na to że przyszedł nie w czas. No nic, spróbuje jeszcze gdzie indziej. Jeśli i z tego nic nie wyjdzie, cóż... do jutra raczej warsztatu nie zamkną, Akamowi zaś nigdzie się specjalnie nie śpieszyło. Zrezygnowany i lekko podirytowany kopnął kawałek plastali by wyładować złość i wyszedł z hangaru.*

Tangorn - 2010-07-29 14:57:44

*Minął dzień na sprzątaniu tego syfu który zrobił Tang wraz z klonami. Wrak gdzieś wywalono (lepiej nie pytać gdzie. W każdym razie długo spadał i chyba nikogo nie zabił) a po środku stał już nowy statek. Nie, nie dla Zina, to był Tanga statek, na który ładowano rzeczy zakupione przez Tracyna do składania bomb i tym podobnych rzeczy. Trzeba się jakoś zabezpieczyć, prawda? Brex dalej gdzieś był i póki co nie było problemów... W samym hangarze panował dalej jako taki burdel a Tang stał przed statkiem i się czymś tam bawił. Jak zwykle w beskar'gamie i z odbezpieczona bronią w kaburach.*

Zindarad - 2010-07-29 15:03:03

Zin w końcu dotarł do swojego celu. Stanął przed drzwiami, papieros ledwo się palił, toteż Zin rzucił go na ziemię i przydepnął swoim butem. Wziął głęboki oddech. Tang pewnie się zorientował, że Zina nie było całą noc. Podrapał się po głowie i rzucił.
-Raz bantcie śmierć.-Powiedział i otworzył drzwi. Wszedł do środka i stanął w progu. Spojrzał na Tanga. No tak. Jak zwykle w zbroi, jak zwykle z bronią. Czy on czasem nie może odpocząć od tego kawałku beskaru? Niech go szlag.-Tang. Słuchaj. Musimy...eee...no...porozmawiać.-Powiedział i spojrzał za siebie czy przypadkiem Sel nadal za nim jest. W końcu wykonał kilka kroków w przód. Stanął niemal na wprost swojego przyjaciela. Dość dziwnego, ale przyjaciela. Choć Zin się strasznie bał, to w końcu powiedział to co miał powiedzieć.-Nie możesz. Powtarzam kurwa. Nie możesz dyktować co mam robić, o.-Powiedział i wskazał na niego palcem. Udawał, że był spokojny, jednak jego zachowanie wskazywało na coś zupełnie innego.

Selene - 2010-07-29 15:05:32

*Szła za nim cierpliwie jak piesek. A kończył ten dziwaczny pochód jej droid tłumaczący> Co by zabawniej było, wyglądała jak znudzona oaza spokoju. tak w środku jak na zewnątrz> Ziewnęła jeszcze, przekraczając próg hangaru i przesunęła się w bok. Zmrużyła zielone oczyska i westchnęła pod nosem. Tak> Zapowiadało się ciekawie. no dalej, Zin. Wiesz, co masz mówić. A Sel tylko będzie stała i obserwowała z bimbrem w dłoniach.*

Tangorn - 2010-07-29 15:09:16

*Tang odwrócił się powoli i spojrzał na Zina. Ten był zdenerwowany, wiec się bał Tanga, a jak się bał Tanga to wiadomo, że boi się, że ten mu wpierdoli, a jak się tego bał, to wiadomo, wdepnął w niezłą kupę osik. Potem jego spojrzenie padło na stojącą z boku Sel i już wszystko było wiadome.* Ach... rozumiem. No tak, zważywszy na osobę ci towarzyszącą to już wiem co się stało, masz nową wielka miłość. Która to już, trzecia? Zajebiście, właź na statek, siwa też, jedziemy na wycieczkę. A jak ci się nie podoba to przestrzelę wam nogi i tak polecicie na wycieczkę... *Tang się nie darł, o nie, szkoda mu głosu. Ale uśmiechał się wrednie co zwiastowało kłopoty, wielkie kłopoty.* Zin, przypomnieć ci naszą rozmowę z kantyny sprzed kilku dni? jeśli nie to po dobroci wpierdalaj się na statek! *Tracyn akurat niósł jakiś pakunek na pokład i patrzył na tą dwójkę z politowaniem. No tak, znowu się zaczyna... ale Mando też miał już tego dość, to była ostatnia taka próba moralizująca, potem ma już go w dupie.*

Zindarad - 2010-07-29 15:16:18

Rozmowa miała miejsce jakiś tydzień temu. Zin skrzywił usta, trzymając palec wycelowany prosto w twarz Tanga. Wziął głęboki oddech i rzucił.
-I kurwa nie krzycz...czekaj...-Tang przecież nie krzyczał. Coś tu nie grało. Wycieczka? Jaka znowu wycieczka? Zin nie wiedział o co chodzi, ale za bardzo bał się Tanga, toteż posłuchał go.-Sel...chodź.-Powiedział do niej spokojnym tonem. Spojrzał na Tracyna. Machnął do niego ręką i rzucił.-Siemka Tracyn.-Zrezygnowany ton głosu. Słowa Tanga zwiastowały kolejne kłopoty i kolejne bagno. Co do ilości swoich miłości, Zin wolał się nie wypowiadać. Po co się pogrążać jeszcze bardziej. Znalazł się na statku. Czekał aż Tang i Sel wejdą i polecą daleko. Pewnie...gdzieś...na jakąś planetę. Może na Mandalore. Zin tak przypuszczał, w końcu dobrze kojarzył niektóre fakty i znał dobrze metody wychowawcze Tanga.

Selene - 2010-07-29 15:20:50

*facepalm. jak droidy konstruowała, tak teraz przywaliła sobie otwartą dłonią w facjatę. Pokręciła głową i posłusznie ruszyła za Zinem,w  duszy obiecując sobie, że mu taką pogadankę strzeli, ze Tang będzie przy niej kawałkiem drewna. DUŻYM kawałkiem drewna. Ale co było robic? Bimber, translator i ona wtoczyły się na pokład. Choć jeszcze wcześniej Tangowi rzuciła spojrzenie mordercy.*

Tangorn - 2010-07-29 15:24:47

*Widząc jej spojrzenie mordercy to tylko się uśmiechnął wrednie, bo co ona mu zrobi? Walnie go bimbrem w głowę? No chyba sobie darujemy ten epizod. A ze rozmawiać z nimi mu się póki co nie chciało to Zina i Sel zamknął w jednej kajucie i to dosłownie, zamek zablokował i dupa, nie wyjdą. Nie będą mu się pałętać po statku, zwłaszcza, że w jednej ładowni miał cały arsenał a w drugiej pracownię do składania bomb Tracyna. Nie, lepiej nie ryzykować, tej Siwej nie ufał. W każdym razie wraz z Tracynem zamknęli rampę statku, odpalili silniki i wystartowali, wylatując poza orbitę a potem skok w nadprzestrzeń. Kurs wiadomy, Mandalore...*

Zindarad - 2010-07-29 15:30:44

Dobrze, że Tang ich zamknął, bo gdyby mogli panoszyć się po statku, to Zin pewnie by pół silnika rozbroił. Odłączyłby generator, bądź też przeciążyłby system chłodzenia turbin. Tak. Zin mógł to zrobić. Poza tym. Spojrzał na Sel. Wiedział, że jest zła i wiedział co go czeka. Pokiwał głową. Usiadł na łóżku i położył głowę na dłoniach.
-A nie mówiłem, że to czarny imbecyl?-Spytał ją. Na pewno Tang tego nie usłyszy, no chyba, że ma podsłuch w tych kajutach. Pokiwał głową. Nie wiedział co ma robić. Mandalore. Tam Zin mieszkał przez jakiś czas z żoną i synkiem. Westchnął głośno. Metody Tanga zdecydowanie przerastały Zina. Można tylko sądzić, że nic gorszego już ich nie spotka. Oby.

Selene - 2010-07-29 15:33:48

*Z wzajemnością! Siwa nie ufała Tangowi i przy pierwszej nadarzającej się okazji albo wysadzi go w powietrze albo spije. Jak będzie miał na tyle solidny łeb, by z nią wypić do końca bimber, to może zdanie zmieni. a tak syknęła tylko jak kotka. I wbiła w Zina spojrzenie, wygodnie się o ścianę opierając.* Trzeba było pyskować. Zbuntować się. A nie, jak baranek! O czym mówiliśmy? Jak miałeś zareagować? *ton lodowacie spokojny. Zero złości. Sel była wściekła, i owszem. Ale jej złoś ujawniała się w ten sposób. lodowaty wręcz. Potrząsnęła siwym łbem i zagwizdała, na droida spoglądając. Odgwizdał jej. Znalazła towarzysza rozmowy.*

Taarn - 2010-07-29 16:13:57

Do hangaru wpełzł Taarn, rozejrzał się swoim czerwonym okiem po wnętrzu, przeskanował obecnych, szybko zorientował się, że osoba która tu powinna urzędować, nie urzęduje w tym momencie. Nie przejmując się obecnymi kilkoma krokami znalazła się przy półce ze złomem i zaczęła go badać i skanować.
[Ds] Co o tym myślisz?
[Dj] Trochę sprzętu posiada… można by coś wykombinować.
[Ds] Pewnie już umarł. Ta planeta wygląda na niebezpieczną… kartka z informacją wyglądała na starą.
Chwycił jakąś rurkę w swoje mechaniczne rączki, obrócił kilka razy, każdemu ruchowi towarzyszył świst powietrza wpompowanego do systemu hydraulicznego… odłożył kawałek złomu na półkę skąd wziął łożysko… robił to dziwnie i zwinnie. Przyglądał się każdemu elementowi, czerwone oko drgało z dużą nerwowością.
[Ds] Może kogoś się zapytać co się z nim stało…
[Dj] Stwierdzenie: na pewno nie radzę Ci gadać z klonami…
Robot odwrócił się i jeszcze raz przeskanował obecnych, po czym odłożył łożysko gdzieś na podłogę.

Taarn - 2010-07-29 18:47:30

Przez ostatnie godziny krzątał się po hangarze, niczym szpieg badając każdy detal konstrukcyjny budynku, oraz zapasów w nim zgromadzonych. Zawsze lepiej wiedzieć do kogo się trafi pod służbę…
[Ds] Jak na hangar można by tutaj urządzić niezłą fabrykę
[Dj] trzeba by coś pozwozić…
[Ds] Eksploracja przestrzeni mówisz… zajmijmy się tym później… proponuje się ulotnić i wrócić jak się łaskawie pojawią…
Droid podszedł do jakiegoś dziwnego silniczka i schował go w jednej ze skrytek. Następnie wydreptał z hangaru udając się w bliżej nieokreślonym kierunku… Wolał by nie zobaczył go i nie skojarzył z tym bałaganem który wytworzył się przez ostatni czas…

Tangorn - 2010-07-31 13:48:30

*Po kilkunastu godzinach czy może po paru dniach, zależy ile lecieli w nadprzestrzeni, na orbicie Nar Shaddaa pojawił się frachtowiec Tanga, który od razu skierował się ku powierzchni. Pilotował go tylko Tracyn, bo właściciel spał napruty w swojej kabinie a Zinuś i Sel to pewnie się obściskiwali w swojej albo robili co tam chcieli, nie ich biznes. Samo wejście w atmosferę też nudne było, a potem lądowanie, też nudne. Po tym wszystkim klon wstał, podszedł do kajuty Kodbara, zapukał a potem polazł do kajuty Mando i też zapukał a na końcu sam frachtowiec opuścił.*

Zindarad - 2010-07-31 14:30:08

Selene poszła w swoją stronę. Pewnie do warsztatu, Zin jednak postanowił zostać tu. W końcu miała tu przyjść ta Jedi. Musiał się przygotować. Nawet nie miał załatwionych dla niej dragów. Niech to szlag. Wszystko musiał zorganizować. Wyszedł ze statku w milczeniu. Spojrzał na Tracyna i powiedział do niego.
-Jak wytargasz staruszka to idź z nim do kantyny, dobra?-Spytał go i podszedł do rzeczy, które ocalały po wybuchu Kappy. Kilka narzędzi. Przecinak fuzyjny. Patrz! Nawet mały generator i obwody trzy żyłowe. Wspaniale. Mogą się przydać. W każdym razie Zin wyszedł na chwilę z hangaru. Wyciągnął komunikator. Znał tu tylko jednego dilera, który handlował jakimś ścierwem. Ponoć mocne, ale Zin nie miał odwagi by spróbować. W każdym razie to nie dla niego, tylko dla Jedi. Po krótkiej rozmowie z handlarzem, Zin usiadł na schodkach przed drzwiami do hangaru. Tu czekał na towar na sprzedaż. Jakkolwiek to brzmi, tak właśnie było.

Tangorn - 2010-07-31 14:36:20

Eee... *Mruknął Tracyn i posłał mu spojrzenie typu "sam go tam wynieś" po czym najzwyczajniej w świecie... dał drapaka. Nie miał zamiaru bawić się taszczenie skacowanego Fibala do kantyny tylko po to, by ten się nawalił znowu, o nie, musi wytrzeźwieć i trochę popracować nad kondycją, niech więc śpi na frachtowcu póki może. I tak klon ubrany w beskar'gam i hełm dał nogę udając się na poszukiwania Brexa. A Tang spał póki co...*

Issa Maya - 2010-07-31 14:38:51

*Kobieta przez te całe cztery dni jakie miała czekać spożytkowała je na medytacji i wydobywaniu informacji które jej się przydadzą. To na przykład opinie na temat handlarzy, to na temat dilerów i innych ścierw. No ale mniejsza o to. Chodzi o to, że Jedi w sam czas przybyła w te wyznaczone miejsce, chociaż nie do końca można nazwać to łatwą drogą gdyż nie znało się dokładnie umiejscowieniu różnych miejsc. W końcu jednak trafiła i zauwazyła Zina, do którego podeszła. Spojrzała na niego, czysta i od niedawna umyta - usiadła obok człeka*
- jestem i jestem gotowa... co robimy?

Zindarad - 2010-07-31 16:51:12

No tak. Zin jednak nie był w ogóle przygotowany. Nie miał nic w zanadrzu dla niej. Żadnego narkotyku. Nawet prądnicy, bo Tang wysadził ją w powietrze razem z Kappą. Kobdar dosłownie nie miał nic. Problem. Spory problem. Zanim do niego podeszła, inżynier rozpalił kolejnego papierosa. Palił go spokojnie, czekał na cynk od dilera, który miał załatwić jakąś substancję, której pełną nazwę trudno wymówić. Spojrzał na nią. Skrzywił usta. Czemu przyszła tak wcześnie? Zin westchnął głośno i rzucił do niej.
-Fajnie, że jesteś gotowa.-Powiedział do niej. Zrezygnowany ton głosu miał. Chyba się wahał, ale w końcu mógł jakoś pomóc, nie pracował tylko dla własnej korzyści.-Ale jest problem. Ja nie jestem gotowy dziewczynko.-Nie wiedział jak ma na imię, więc dał jej taki właśnie pseudonim. Dziewczynka. Jeśli dalej mu się nie przedstawi to zostanie dziewczynką do końca.

Taarn - 2010-07-31 16:53:21

*Do hangaru zajrzał droid, nikogo nie było kto pragnąłby mu przeszkadzać – wszyscy byli zajęci sobą, cieszyło go to, miał sporo roboty dziś do zrobienia, przynajmniej tak sobie założył. Siadł w wybranym przez siebie koncie przy drzwiach wejściowych co by nie maszerować przez cała długość budynku. Klapka z boku otworzyła się a z robota wypadła masa części, jakiś silnik (z oznaczeń wynikało, że był on właśnie z tego zakładu), dużej wielkości bateria, prawdopodobnie wyjęta z działka jakiegoś okrętu, tarcza energetyczna- dziwny, stary egzemplarz, którego wygląd wskazywał na niesprawny oraz masa innych drobniejszych elementów i przewodów*
[Ds] Podoba mi się tutaj… można łatwo zdobyć przedmiotów po stosunkowo niskich cenach…
[Dj] Stwierdzenie: kiedyś Cię złapią… Propozycja: wymieniaj się częściami, a nie kradnij ich.
[Ds] Taa… ta zniszczona tarcza w zamian za działające rezystory… miejmy nadzieję, że uda się to naprawić.
*Droid pochwycił w swoje rączki tarczę i zaczął ją obracać i rozmontowywać.* Sprawdzanie przewodów w toku…* Drobne igiełki były podłączane kolejno do spawów kabli, ciche piknięcia oznaczały przepływanie prądu, a więc i sprawność danego elementu. Po odnalezieniu przepalonych drutów, około czterech, zaczął sprawnie montować leżące aktualnie na podłodze, wycięte jeszcze z poprzedniego okrętu. Przewody były trochę grubsze niż zakładała budowa z danych „tarcza energetyczna”, lecz to miał być prowizoryczny sprzęt… Sprawdzał i wymieniał kolejno odpowiadające tranzystory z silnika, sprawdzał emiter… po czym podłączył do własnej baterii dwoma innymi przewodami  - zaiskrzyło…* Cholera… * Stwierdził i odłączył od źródła zasilania zanim Iskry dotarły na podłogę* Co za śmieć… *powiedział swym mechanicznym głosem*
[Ds] Wiedziałem, że nie opłacało się wymieniać naszych części na tą tarczę…
[Dj] Weź jeszcze ją przebadaj… może brakuje jakiegoś elementu… A co do tych części- i tak były kradzione.
[Ds] Potrzebuję dostęp do bazy danych… a tarczy też nie opłacałoby się kraść…
*Droid rozejrzał się nerwowo i zauważył coś w rodzaju okrętu… którego tutaj wcześniej nie było* O… *stwierdził podejrzanie i przyglądał się z daleka*
[Ds] Myślisz o tym co ja?
[Dj]  …
[Ds] Tak właśnie myślałem…

Issa Maya - 2010-07-31 17:19:48

*no dziewka przyszła raczej pewna że wszystko jest gotowe a przecież tak wcześnie nie było, gdyż nawet po porze obiadowej było. Słysząc że nie jest gotowy westchnęła cicho i spojrzała nań*
- Issa Maya się nazywam i czego Ci jeszcze brakuje?
*spojrzała na niego ze spokojem i po chwili wstała rozglądając się dookoła nie wiedząc dokładnie co teraz robić. Skoro nie był gotowy to kiedy może na dobre misję rozpocząć. Czas był dla niej cenny i to bardzo. Wten czas bez pytania weszła do hangaru i co zobaczyła? Droida więc zwróciła się do człeka*
- ten droid co tutaj jest, należy do Ciebie?

Zindarad - 2010-07-31 17:28:16

Wszystko byłoby gotowe, gdyby nie fakt, że Tang zabrał go na wycieczkę. Skubany. Akurat teraz, kiedy musiał być zrealizowany plan. Siedział zamyślony. Nie podobało mu się, to że nie jest przygotowany. Zawsze miał jakiś plan w zanadrzu, a tu taki psikus. Mężczyzna dalej palił papierosa i odezwał się.
-Zin Kobdar.-Przedstawił się. Zawsze ujawniał zdrobnienie swojego imienia, gdyż pełnego bardzo nienawidził. Do tej pory ma żal do swojej matki.-Nie mam czym Cię uśpić.-Dodał po chwili. Droid? Jaki znowu droid? Czyżby klony sobie coś sprowadziły? Niech to szlag. Co to za blaszak? Mężczyzna wstał i to co zobaczył wręcz nim wstrząsnęło.-Co to kurwa jest?-Spytał nagle i sięgnął po swój blaster. Po uwadze Tanga na temat odbezpieczenia broni, Zin odbezpieczył ją i wymierzył prosto w blaszaka.-Coś za jeden?-Spytał. Broń trzymał tak jak nauczono go w WAR-ze. W obu dłoniach. Nie był strzelcem wyborowym, ale pistoletem akurat posługiwać się potrafił.

Taarn - 2010-07-31 17:40:10

*Droid spojrzał na Zina lekko zdziwiony ukazując to lekko przekręcając łepek, czerwone oko spojrzało i dziwny dźwięk wydobyło…* Kobdar… przysyła mnie *przed robotem pojawił się holocron pokazujący jakiegoś człowieka- mechanika, lecz zbyt był oddalony, by ktoś mógł go rozpoznać istotę wytworzoną przez niebieskawą poświatę* pewien mechanik - podobno był Ci coś winien za czasów studiów. Więc przysyła Ci mnie do pomocy. *niebieska poświata zniknęła* Jestem Taarn, technolog, kolektor. *Wielka maszyna otworzyła  bok z której wyszły rączki. Wpakowała części wyrzucone na podłogę niedawno. Maszyna była duża i posiadała duże wnętrze sądząc po tym co zmieściła w sobie* W czym mogę pomóc. *stwierdził nie przejmując się wymierzonym blasterem*
[Ds] No i koniec naszej wolności...

Issa Maya - 2010-07-31 17:53:18

- miło mi Ciebie poznać... co do uśpienia... to nie mam pojęcia... Może jakbym w medytację weszła to by się udało, ale Ci by pewnie od razu to poznali... To albo czekamy na to aż się uda narkotyk jakiś załatwić albo już teraz myślmy o planie B
*Powiedziała ze spokojem, no ale spokojna nie była przecież misja może nie wypalić. Westchnęła tylko cicho myśląc gorączkowo co by tutaj zrobić. Wrócimy jednak do momentu zabawy z droidem. Kiedy usłyszała jak ten blaster wyciągal chciała go powstrzymać ale i tak pewnie nie uda się jej. Widząc hologram zawołała do cyborga*
- podejdź do nas...

Zindarad - 2010-07-31 17:59:53

Stał dalej z blasterem wycelowanym prosto w cyborga. Z jednej strony był gotowy by strzelić, z drugiej...okazałoby się, że został taki jak Tang. Strzela do każdego, kto wejdzie na jego posesję. Taki Zin nie chciał być. Nie wiedział co zrobi maszyna, toteż cały czas był w gotowości do strzału. Gdy zobaczył holoprojekcję, Zin zrobił zdziwioną minę. Nie wiedział czy można mu wierzyć.
-Jak się nazywał?-Spytał Zin. On doskonale wiedział, kto był mu winien przysługę. Jeśli chodzi o strzelanie, to Kobdar z tego zrezygnował. Spojrzał tylko na statek Tanga. No tak. Wypadałoby się zemścić za wysadzenie Kappy. Tak. To będzie świetne rozwiązanie. Mężczyzna wycelował szybko w silnik i pociągnął za spust. Promień poleciał w stronę silnika. Zin był ciekawy czy trafi, po tylu miesiącach nie ćwiczenia strzelectwa.

Taarn - 2010-07-31 18:08:29

*Maszyna podreptała bez emocji w kierunku stojących ludzi, z jej nóg wydobywał się synchroniczny odgłos wypuszczanego powietrza, a stukot metalowych kończyn odbijał się szybkim, cichym i rytmicznym echem po platformie* Oren, mechanik z „ważki”, zakład miał dotyczyć pewnej grupy osób *mówił podchodząc*
[Ds] nie wspominaj tego co Ci Oren mówił.
lecz nie znam szczegółów *stwierdził bez wahania mechanicznym tonem*
[Ds] Boję się tej jednej…
[Dj] Stwierdzenie: Wykazuje dziwne odczyty jak na człowieka.
*Nogi dziwnej maszyny skuliły się i zaczęły drobić kroki, jednocześnie zwiększając tempo. Gdy Zin strzelił zatrzymał się, a głowa i nogi lekko wsunęły się do pancerza jakby chcąc się chronić*

Tangorn - 2010-07-31 18:14:54

*No cóż, Zin chciał zemsty... i popełnił błąd, bo chyba zapomniał jaki jest Tang. Ten słysząc trafienie w silnik (jak tu nie słyszeć czegoś takiego?) momentalnie się zbudził a ze był skacowany to był jeszcze zły. Od razu zorientował się, że ktoś strzela do jego ukochanej maszyny (już ukochana bo mu shebs uratowała) więc zdecydował oddać temu komuś w jej imieniu. I wstał i szedł szybko zahaczając o arsenał, gdzie miał wiele rodzajów broni. Kusił go trandoshański shotgun, ale wybrał co innego, ogłuszacz nieznanej marki i ustawił najpierw na paraliż... bolesny paraliż. Dotarł do rampy i spojrzał na ten obrazek. Dziwny droid, ta jebnięta Jedi i Zin z blasterem... on strzelał? ON?! Cóż, Tang się nie zastanawiał, po prostu odbezpieczył broń, uniósł i wystrzelił a błękitny promień pomknął ku Kodbarowi z zamiarem sparaliżowania go na jakiś czas oraz sprawienia mu bólu, co prawda lekkiego, by się oduczył strzelania do statku Tanga, ale jednak. Na Issę spojrzał, ustawił na ogłuszanie, maksymalny ciąg i powiedział tylko* Dobranoc *I również strzelił. Przynajmniej kwestię ogłuszenia załatwili. No chyba że uniknie trafienia jako Jedi* I żeby to był ostatni raz kurwa! *Warknął do Kodbara, bo był skacowany, niewyspany i wściekły. Na droida też spojrzał* Wypierdalaj albo ciebie też zastrzelę! *Tak się załatwia interesy*

Issa Maya - 2010-08-01 11:40:31

- co Ty robisz?
*Spytała sie zaskoczona Zina jak to strzelał w stronę statku, który później może się przydać. Spojrzała nań i później na droida, dziwnego. W końcu zorientowała się że to nie jest zwykły droid lecz cyborg bowiem myśli jego mogła usłyszeć więc tylko wytężyła nieco swój umysł próbując dowiedzieć się co ta maszyna wymyśli. W końcu o ile była w stanie coś się dowiedzieć nagle usłyszałam jak ktoś wbiegł... niestety zaraz padła ogłuszona więc nic nie powiedziała. Co do Tanga i jego opini o niej: Nie była jebnięta, wypraszam to sobie. o!*

Zindarad - 2010-08-01 16:45:38

Tak. To Zin strzelał. Zemścił się za ten wysadzenie Kappy. Był z tego dumny jak jasna cholera. Uśmiechnął się lekko pod nosem i opuścił broń. Cyborg się do nich zbliżał. Rozpoznał to imię, miał coś odpowiedzieć, jednak wyszedł Tang z jakąś pukawką w dłoni. Zin kojarzył tą broń, widział ją tylko w Tangowym arsenale. Gdy dostał promieniem Zin zawył z bólu i krzyknął.
-Kurrrrrrwwwwaaaa.-Czuł jakby popieścił go prąd. Po chwili padł na ziemię i trząsł się. Cholernie go polało. Wył z bólu, nawet nie zobaczył kiedy Issa padła nieprzytomna na ziemię. Zin cierpiał. Czekał, aż to przejdzie. Teraz to na pewno obrazi się na tego czarnego imbecyla. Tak. To było pewne.

Taarn - 2010-08-01 17:03:55

*Droid zmierzył wzrokiem strzelającego mandalorianina, później trzymającą broń*
[Ds] Skanowanie - zagrożenie: wysokie.
*Robot powoli przekręcił swoje cielsko i spojrzał na leżącego Zin’a* Kobdar *Powiedział pytająco, nie słysząc odpowiedzi podszedł do inżyniera ignorując rozkaz/polecenie/prośbę mando* Kodbar *powtórzył…*
[Dj] Skanowanie zakończone- stan: Paraliż.
[Ds] Analiza ekwipunku medycznego.
[Dj] Stwierdzenie: brak ekwipunku medycznego.
*Droid usiadł niedaleko na podwoziu bunkrując nogi i głowę, gdyby nie fakt, że wydawał cichy pomruk poruszanych urządzeń wewnątrz każdy kto by go nie zobaczył z bliska stwierdziłby, że jest wyłączony*
[Ds] Czekamy aż wróci do siebie… a w między czasie zajmijmy się tarczą. Aktywacja kamery
*Kamera która zazwyczaj była na małym wysięgniku wystając przez pancerz tym razem była włączona wewnątrz robota*

Na obrazie pojawiło się dziwne wnętrze maszyny, było ciemne, pełne rurek podtrzymujących pancerz i sprzętu zapychającego większość miejsca…

Tangorn - 2010-08-01 17:12:05

Co to za złom? *Mruknął pod nosem patrząc na to... coś, ale nie strzelał, chuj z nim, miał ważniejszą sprawę na głowie. Paralizator zawiesił sobie przy pasie, podszedł powoli do Zina (cóż, trochę go bolało, niech nie przesadza, to była minimalna moc...) a potem złapał go za szmaty, podniósł do góry i spojrzał na niego krytycznie* Zin weź się kurwa ogarnij, bo odkąd żeś odszedł z WARu top się kurewsko staczasz! Co to ma być? Budowałeś jebaną kappę! Po chuj? W WAR robiłeś porządny sprzęt który ratował dupę oddziałom specjalnym a teraz co? KAPPA?! Jaja se robisz... Przestań myśleć chujem a rusz mózgiem, który masz od czegoś chyba, co? Ogarnij się! *I potrząsnął nim porządnie by dać mu do zrozumienia że ma się obudzić, chociaż to zdziebełko niepotrzebne* Więc rusz ze mózgiem, wymyśl coś potrzebnego a nie jebana kappę, nad którą rozpaczasz jakby to był ósmy cud świata! Zachowujesz się jak popierdolone, wyrośnięte dziecko! Gdzie ten pierdolnięty genialny inżynier którego znałem? Ja ci powiem gdzie jest... spierdolił i ukrył się w fiucie, którym teraz myślisz... normalnie aż żal mi ciebie *I posadził go potem na ziemię i spojrzał na tego droida* Jeszcze taki złom sobie przygruchałeś... ja pierdole, to nie na mój łeb... gdzie Tracyn?

Zindarad - 2010-08-01 17:52:32

-Ja go kurwa nawet nie znam.-Powiedział. Ból powoli mu przechodził. Nadal czuł ogromne świerzbienie i mrowienie. Spojrzał na Tanga. Ten znowu swoje. Zaczął się mądrować. Skurwiel. O tym jakim to Zin nie jest dzieckiem.-Pierdol się kurwa. Cały czas dyktujesz mi co mam kurwa robić.-W tym momencie go odepchnął z całej siły. Miał już dość jego kazań, jakim to Zin jest nieudacznikiem.-Ten inżynier tu jest. Tu kurwa. Patrzysz na niego. Mógłbym zrobić wiele, ale wyobraź sobie, że jakiś murzyński imbecyl mnie ogranicza. Robiłem prawdziwy sprzęt, bo robiłem to dla swoich idei, dla Republiki, ale Mando...pijus taki jak ty nigdy tego nie zrozumie, boś głupi jak but. A teraz pozwolisz, że wyjdę.-Powiedział do niego i zgarnął blaster z podłogi. Wsadził go na kabury. Podszedł do bezwładnego ciała Issy i podniósł je.-Mam ważniejsze sprawy na głowie, niż kłótnia z wojakiem, który strzela do wszystkiego co się rusza.-Po tych słowach opuścił hangar. Niech się w dupe pocałuje jak mu się nie podoba. Po wyjściu z hangaru, Zin wsadził ją do aerowozu, który załatwił Fumbor. Jeśli miał wykonać swoje zadanie, to musiał ją jeszcze nieco przygotować. Musiał pozbawić ją miecza i prawdopodobnie części stroju.

Taarn - 2010-08-01 18:35:01

*Taarn leżał na podłodze ignorując czynniki zewnętrzne. Chyba usnął, zważywszy na fakt, że już nie dawał totalnie oznak życia... może się zresetował, zawiesił lub inne złe ustrojstwo złapał, z którym teraz walczy wewnętrznie w duchu procesora, jak na maszynę przystało... *

Tangorn - 2010-08-01 18:57:06

*Czy słowa Zina poruszyły Tanga? Za cholerę... on się często kłócił z Seco ,wyzywali się dużo bardziej niż teraz i jakoś dalej się przyjaźnili. A co do dyktowania co ma Zin robić, to czy Tang mu wisiał nad uchem i gadał rób to, rób tamto? On tylko trochę dobitnie uchronił go przed samobójczą śmiercią w tej kappie i próbował mu uświadomić że zachowuje się jak wyrośniety dzieciak, ale do niego to nie trafiało... tak jak do Tanga jego obelgi* Gdybym miał Bazyliszka... *Taa jego niespełnione marzenie, bo takich maszyn praktycznie spotkać nie można. Bazyliszek, szczytowe chyba osiagnięcie Mandaloriańśkiej myśli wojennej, olbrzymie metalowe potwory... taka kappę to by na strzępy rozerwał i by nic nie zostało. Oj dużo się o tym nasłuchał w dzieciństwie. Tang spojrzał na droida* Co z tobą nie tak? *I kopnął ten korpus, ale lekko, a że miał opancerzone buty to ładny dźwięk był.*

Taarn - 2010-08-01 19:10:13

*Dźwięk był ładny bo głuchy, a i dał efekt, gdyż maszyna się przebudziła. Zaczynając od tylnich nóg niczym meksykańska fala podniosła się reszta przekrzywiając i równając podwozie. Głowa lekko wysunęła się. Robot lekko obrócił się w stronę mando zauważywszy, że dziwnym trafem nie ma nikogo poza nimi w okolicy. Spojrzał na niego podejrzliwie swoim wielkim, kręcącym się czerwonym oczkiem. Milczał, gdyż uznał to za stosowne*
[Ds] Co za łajza…
[Dj] Mechofob… Nie spodziewaj się czegokolwiek po barbarzyńcy…
[Ds] Słyszałem za to, że mają niezły kodeks honorowy
*Oczko zmniejszyło źrenice ruchomymi płytkami jakby skupiając wzrok w twarzy Tangorna…*

Tangorn - 2010-08-01 19:15:42

*Oj tam zaraz barbarzyńca... co najwyżej nieco nerwowy Mandalorianin który miał kilka uczuleń, m.in. na punkcie swojego statku, o który dbał... jakoś. A teraz patrzył dziwnie na tego śmiesznego droida, bo za takowego go wziął. Po prostu nie znał się... umiał je ekspresowo demonotwać, ale nie budować. I tak patrzyli sobie w "oczy"a raczej stali oko w fotoreceptor.* No cholera... dziwny jesteś. Po coś tu przylazł? *No i agresji już nie było... chwilowo.*

Taarn - 2010-08-01 19:27:38

Pracować… a po co droid by miał znaleźć się w warsztacie? Mogę remontować, kopać rowy, naprawiać drobne elementy… w zakresie dostępnych materiałów. *Nie recytował jak na maszynę przystało, lecz używał mechanicznego syntezatora* A Ty jak mniemam jesteś wielkim przyjacielem Inżyniera z tutejszego zakładu, prostując jego decyzje strzelając do niego z różnorakiej broni….? *Maszyna lekko obróciła się i spojrzała na drzwi* Może Ty potrzebujesz jakiejś pomocy remontowej… oczywiście wynagrodzisz to Kodbarowi… *Wrócił wzrokiem na twarz Tangorna, badając jego reakcje*

Tangorn - 2010-08-01 19:35:30

*No kopać rowów tu raczej nie będzie i już miał coś Tang odpowiedzieć dosadnego gdy dosłyszał kolejną wypowiedź to się roześmiał. Bo była to w sumie prawda, chociaż wyglądało to co najmniej dziwnie* No tak po prawdzie to tak *No Tang prostował niektóre decyzje Zina przy pomocy blastera a ostatnio i przy pomocy kilku granatów, więc poszli niejako naprzód we wzajemnych relacjach.* Pomoc remontowa? Nie bardzo, wszystko na razie sprawne... *No kto by zajrzał na pokład statku Fibala to by stwierdził, że raczej na pewno przydałaby się mała pomoc przy remoncie*

Taarn - 2010-08-01 19:46:11

*Spojrzał na okręt* Piękny jednostka... musi bardzo dobrze latać *Widocznie się zamyślił, z jego oka wyleciał promień skanujący, ledwo widoczny dla oka. czerwonawa wiązka przechodziła od silników poprzez właz, działka i inne elementy, które z zewnątrz były dostępne* Pewnie Zin już o nią zadbał *powiedział bez namysłu* A tak nie wiesz czasem, czy on znowu się gdzieś nie wpakował? I kim była ta dziewczyna? *Po chwili dodał ze wstydem okazując to drżącym głosem* "czułem ją"... *Taarn rozpoczął dziwny obchód po hangarze, drepcząc po nim*A i jeszcze jedno - jaki Zin jest? *dodał nie przerywając sobie* Dopiero co trafiłem pod jego komendę...

Tangorn - 2010-08-01 20:00:24

No i bardzo dobrze lata, juz raz mi uratowała shebs *Czyli dupę, ale tego mógł nie wiedzieć, choć to pwoszechny zwrot z Mando'a i częśto spotykany. No i nie widział tego promienia skanującego i w sumie jakoś się tym nie przejmował, tylko tak dziwnie patrzył na tego droida, bo on byłtaki... dziwny.* Nie, łapska Zina nie dotknęły mojego statku. *I całe szczęście bo by zaczął planowac jakieś dziwne przeróbki i by to w ogóle nie latało* Ona? Nie ważne... a Zin zawsze w kłopoty się pakuje a ja go potem za uszy wyciagać musze... *Mruknął niepocieszony bo tak był ozazwyczaj, on był lekkoduchem i czasami robił głupie rzeczy, z ktorych potem wyplatać się nie umiał.* Jaki jest Zin? Trudne pytanie... w sumie inteligentny i zna się na tych badziewiach, ale to taki duży dzieciak trochę *No i go podsumował*

Taarn - 2010-08-01 20:17:07

No to trafiłem pod panowanie dzieciaka... może i dobrze? *Zamyślił się... wędrując...*
[Ds] Nici ze zbudowania tutaj fabryki... trzeba będzie coś wykombinować
[Dj] Okręt tego mando by się nadawał...
[Ds] ...Za mały...
[Dj] ...albo dostać się na pokład jakiegoś średniego Bulka lub dowolnego okrętu więziennego, lecz takich tutaj nie...
*Droid zatrzymał się nagle jakby oświecony* Są tutaj transportowce więzienne? *Po wypowiedzeniu tego pytania, odwrócił się w kierunku mando. Może wiedział coś o rzadko kursujących wielkich okrętach więzieniach...*

Tangorn - 2010-08-01 20:24:08

Czy ja tam wiem... czasami mu się trafi dobry pomysł a czasami trzeba strzelic do niego z ogłuszacza czy wypierdolić w powietrze Kappę *Mruknął Tang i wzruszył ramionami nie wiedząc o czym sobie ten doid myśli. A jakby się dowiedział to wielce by się zdziwił. Bo w końcu mało któy droid ma takie plany... co prawda chyba nie do zrealizowania, ale jednak plany* Transportowce więzienne? Tu na Nar Shaddaa? PRędzej trafisz na statki niewolników niż na więzienne... *Statkó wypchanych po brzegi niewolnikami na tym ksieżycu było akurat pod dostatkiem*

Taarn - 2010-08-01 20:37:10

Niewolników powiadasz... Ci raczej będą mało skuteczni jeżeli chodzi o stworzenie buntu *Droid znowu się zamyślił* Ale nic... muszę jeszcze sporo dowiedzieć się o tej dziwnej planecie...
[Ds] Ciężko będzie nam dostać większy statek...
[Dj] ...Nic nie jest proste
Wybacz mi moją luźną myśl... chyba powinienem wrócić do pracy, mam jeszcze jeden element do wykonania... *Wyciągnął średniej wielkości jak na człowieka generator pola siłowego, jakiś starszy, rozkręcony model* Muszę to naprawić do jutra *Pochwycił w swoje rączki otwarte urządzenie i zabrał się za remontowanie starocia... *

Tangorn - 2010-08-01 20:49:28

Niewolnicy i butn? Dziwny jesteś *I zaśmiał się bo te droid byłtaki trochę... komiczny. Dziwne pytania zadaje, plany snuje... normalnego droida spotkać juz nie idzie* A rób co chcesz byle z daleka od moejgo statku bo wysadze cię w powietrze *I nie byłą to czcza groźba tylko ostrzeżenie. No i Mandalorianin wlazł na pokłąd i gdzieś tam zniknąłw czeluściach swojego frachtowca, pragnać się napić w spokoju. A potem weźmie się pewnie za czyszczenie broni i pancerza, to odpręża*

Taarn - 2010-08-01 21:11:47

[Ds] Jestem ciekaw czy przepaliłbym okręt z mojego lasera górniczego...
[Dj] Rekonstrukcja wydarzeń... rozpoczecie: obraz-

"Nagle nad Taarnem pojawiają się dwa działka wymierzone w silniki, lekki błysk, kilku sekund - dwa promienie wydobywające się z narzędzia stworzonego do przepalania skał uderzyły w tył, a dokładniej w silniki, gdzie Zin starał się trafić poprzednim razem... sekunda, dwie, ciemność. Jednostka uszkodzona. Koniec rekonstrukcji."

[Dj] Najprawdopodobniej zginiemy z ręcznej wyrzutni rakiet. 60% czas- 19 sekund.
[Ds] Nie lubię statystyki... Naprawmy lepiej tę tarczę...
*Taarn kontynuował sprawdzanie elementów, dospawanie działających... było to zajmujące i wymagające energii...* Głodny jestem... *powiedział cicho...wyrwało mu się... rozejrzał się i wrócił do zajęcia... polowaniem zajmie się później... w okolicznych śmieciach...*

Tangorn - 2010-08-03 16:28:26

*Hangar Kodbara był ostatnio zajmowany przez Tangów, jak często określa się Tangorna i jego synków, z tym, że Brex dalej błądził po Nar Shadda razem z Rashafem, a jego brat Tracyn siedział obecnie w hangarze, bawiąc się jakimiś resztkami i modyfikując nieco frachtowiec, który tam stał. Cóż, zazwyczaj te modyfikacje były mocno prowizoryczne i normalny mechanik się załamywał, ale jakoś działało. Co do Tanga to ten siedział na statku, w jednym z magazynów przerobionych na prywatny arsenał. Wszystko w idealnym porządku, każda broń czysta i zadbana umieszczona na odpowiednim miejscu w szafce. Aż się zdziwić można, że to pomieszczenie należy do Fibala, zważywszy na stan statku, ale on lubił porządek (nie licząc frachtowca) i wszystko musiało mieć swoje miejsce, a zwłaszcza broń. A teraz siedział przy małym stoliku na krześle, o dziwo bez pancerza, który leżał na ziemi poukładany, gdyż jego właściciel zabrał się za konserwację swojego sprzętu. Właśnie zajmował się hełmem i naprawiał elektronikę... tak wiec od dwóch dni nic nie pił*

Selene - 2010-08-03 16:33:04

Hangar był miejscem, do którego właśnie siwa się zwlekła... o ile tak można to określić. Znaczy się wparowała jak mały tajfun tropikalny, wściekle rzucając spojrzeniami na lewo i prawo.
- Tang, kurwa, gdzie jesteś, nim ci nogi z dupy powyrywam!?
Uprzejme powitanie, nie ma co. Zwłaszcza jak na TAK drobną i zdawałoby się - milczącą personę, jaką Selene wszak była. Aktualnie ów mały tajfun, wciąz wyprowadzony po wczorajszym z równowagi postanowił nieco podziałać sobie w kwesti wydarzeń byłych i obecnych. problemów nie potrzebowała, a Tang, najwyraźniej, nie licząc Zina, je ściągał. na całe otoczenie. Tylko rękawice poprawiła na dłoniach i szarpnęła wściekle apaszką. jak go dorwie w swe łapki, to chyba udusi.

EFECTOR - 2010-08-03 16:51:36

*Pomijając fakt ze ktoś napisał na wrotach „Kobdar maca się z droidami” było to chyba całkiem normalne, przyzwoite miejsce. Ot – warsztat. Dżony dreptał za Selene wytrwale i wiernie, pewnie nawet tego nie zauważyła, ale droideka niemal wychodził z  siebie! Zostawał w  tyle częstokroć bo trzy krótkie nózki nie dawały rady za Seleną, jednak suma sumarum zakończyło się w tym miejscu – Dżony dodreptywał i na chwile obecną nie interesowało go nic prócz „nowego autorytetu”*

Tangorn - 2010-08-03 16:54:25

*Tracyn, który aktualnie leżał sobie pod frachtowcem i sprawdzał jakieś kable i rury zerknął tylko na Sel, jakoś nie będąc zdziwionym jej widokiem. Pewnie przyszła stanąć w obronie Zina za ten lekki postrzał wczorajszy* Tang jest w zbrojowni, naprawia pancerz, wiec z łaski swojej bądź cicho... mnie już na dwór wykopał bo go rozpraszałem... *Mruknął nieco urażony klon i wrócił do zabawy mrucząc pod nosem*Czerwony czy niebieski? Oto jest pytanie... wiec czarny i bum... haha *No tak, już wielu wspominało o tym, że ten ma troszkę nie pokolei w głowie. Ale statek był otwarty wiec jeśli Sel chce tam wparować i narobić zamieszania to droga wolna. No i wtedy nagle Tracyn zauważył wielkie coś z bronzium, zrobił wielkie oczy, przywalił łbem o kadłub nim w końcu wylazł* Dżony ty kochany złomku! Skąd się tu wziąłeś? Fler albo Seco tutaj są? Jeśli Seco jest, to już wiem co się stanie... *I z uśmiechem od ucha do ucha polazł do Dżonego, bo Tracyn go lubił zawsze... Dral też, Ven i Brex mniej, A A'den to dziwak, też go nie lubił.*

Selene - 2010-08-03 16:56:41

Zmrużyła zielone oczyska i parsknęła.
- Niebieski z białym jeszcze połącz.
rzuciła automatycznie, tonem nie znoszącym sprzeciwu. takim, jak uczył ją ojciec, by pamiętała, jak NIE łączy się kabli. bolesna nauka, nie ma co. Potrząsnęła siwą łepetyną po czym ruszyła do zbrojowni. Szum? Może nie, co raczej wyjasnić sobie kilka kwestii. Głównie brak ładowania Zina w problemy. A jak to wyjdzie? Zobaczymy.

EFECTOR - 2010-08-03 17:04:10

*Droid zamarł w bezruchu, działa rozjechały się na boki w cichy, szumie a program celowniczy obrysował Tracona. Celownik znikł po kilki sekundach, kiedy program rozpoznawczy sklasyfikował go. Ciekawe na jakiej podstawie Dżony rozpoznawał klony. Intuicyjnie? Pewnym było to, ze Tracona rozpoznał właśnie jako tracona* Siiiir! *przeciągnął piskliwym głosem i z hukiem zmieniwszy potężne cielsko w kulę ruszył na klona, by w radosnym tańcu okrążyć go kilka razy, dziko, gwałtownie i na prawdę radośnie*

Taarn - 2010-08-03 17:06:02

*Taarn jak zwykle siedział w kącie i coś reperował, czy coś się w nim zmieniło? Poza plamą skrzepniętej krwi na pancerzu chyba nic… cały czas remontował jakieś drobne urządzenia wewnątrz siebie, jakby starał się zamontować je sobie …  zanotował nową istotę, spojrzał tylko na nią, później na droida przerywając czynności wykonywane sobie*
[Ds] Ten Mando musi mieć więcej wrogów niż mi się wydawało...
[Dj] Może lepiej będzie uciec?... Bóg wie czego chce ten człowiek z droi...deką...
[Ds] Da się go przerobić na coś?...
[Dj] Przeprogramować...
*Wrócił do swojego pierwotnego zajęcia, zaczął też lustrować wzrokiem robota bojowego coraz mniej skupiając się na naprawie...*

Tangorn - 2010-08-03 17:09:36

*No i jeśl iw końcu trafi do zbrojowni i wejdzie do środka to widok ją pewnie trochę zdziwi. Tang ubrany normalnie, siedzący przy stole z jakimś komputerkiem w dłoni i z lutownicą bawił się hełmem, a reszta części pancerza poukładane równo na podłodze. A za jego plecami znajdowała się sporawa kolekcja wszelkich broni, począwszy od jego unikalnych blasterów po wspaniały verpiński karabin snajperski, którego użycza jedynie ad'ike, nikomu więcej. Takie dzieło sztuki w rękach jakiegoś żółtodzioba? Po pierwsze ta osoba by od razu coś popsuła, bo to wrażliwy sprzęt a po drugie Tang by obdarł ze skóry, bo to drogie rzeczy są... No i w końcu przyuważył Selene, spojrzał na nią mrużąc lekko oczy po czym wrócił do swojej roboty* Czego...

*Tymczasem w hangarze uśmiechnięty od ucha do ucha Tracyn patrzył na ten wybuch radości Dżonego i trochę mu to nie pasowało. Należy wspomnieć, że kiedy go ostatni raz widział, jakiś miesiąc temu podczas bitwy o Mandalore to Dżony był zwyczajna droideką, a teraz? Teraz Dżony to Dżony i koniec* No też się cieszę ze cię widzę! Krzyknął do niego bo tryb kołowy trochę hałasu robił. Ale się cieszył z tego spotkania i z reakcji droida. Na Taarna nie zwracał uwagi*

Selene - 2010-08-03 17:13:41

Dżony za nią szedł... No tak. Eh, Sel, Sel, ślepoto jedna. Zauważyła go dopiero wówczas, gdy już ruszyła w stronę zbrojowni. Uśmiechnęła się do siebie i w duszy obiecując mu to jakoś wynagrodzić (ciekawe, jak...?) wbiła spojrzenie w tanga i... zdebiała. A jednak czasem miał na sobie coś innego niż pancerz? świetnie.
- mam ochotę ci wyrwać kutasa i podać na surowo. Po czym dopilnować, byś zeżarł go w całości, wiesz? Ale do rzeczy. Ile razy jeszcze będę musiała wysłuchiwać tłumaczeń Zina, że TY byłeś z nim jak się w problemy ładował, a później mi kurwa do burdelu lazł?
Nie krzyczała. Głupi i naiwny ten, który sądził, że to zrobi. Sel mówiła cicho i bardzo spokojnie. jak wczoraj w kantynie. Wręcz lodowato. Znów zbierało się na tajfun.

EFECTOR - 2010-08-03 17:17:49

*Kiedy droid się opanował, a  jego trzy szponiaste nóżki przejęły ciężar „droideki klasy superciężkiej”, na podłodze warsztatu zostały wyskrobane silą pędu i nieubłaganej mocy pancerza – pierścienie, znaczące ślad Dzwonowatej radości. Droid stał teraz twarzą do Tracona i świecił mu w oczy diodami, czerwoną i pomarańczową. Sam nie widział teraz nic prócz Tracona, cała jego uwaga skupiała się na dawno nie widzianej jednostce dowodzącej*
Sir! Wszystkie systemy sprawne, sir? *Mimo bardzo ograniczonych możliwości ekspresji – mamy do czynienia z droidem bojowym – Dżony aż kipiał radością. Tracyn to najlepsza jednostka dowodząca jaką mógłby tu spotkać!*

Taarn - 2010-08-03 17:20:44

*Przez kilka chwil słychać było ciche pobrykiwanie spawu, które umilkło. Widocznie cała operacja została wykonana pomyślnie, zamknął płytki, nie lubił tłumów, a podziać się nie miał gdzie więc cóż zrobić? Jak miał okazję poznać Zina to ten został postrzelony i uciekł, był w zakładzie, pracował- co prawda dla siebie już drugi dzień, a ten inżynier pojawił się… raz*
[Ds] Chyba pora poszukać go poza tym ośrodkiem…
[Dj] Tylko kto wie gdzie się on znajduje?...
*Droid ruszył w kierunku drzwi swoim wolnym krokiem* Idę poszukać Zina *Stwierdził mechanicznym głosem wątpiąc w to, czy ktokolwiek będzie chciał to zanotować…*

Tangorn - 2010-08-03 17:24:23

*Tang spojrzał na nią szczerze rozbawiony, bo chyba wiedział o co chodzi. Czyżby o sprzedanie tej durnej Jedi? Tang się w to nie mieszał, on tylko trochę poturbował tą cała Issę, interesy załatwiał Zin... niewolnictwo wchodziło mu w nawyk, to już druga Jedi w ciągu miesiąca, nieźle.* Nie ty pierwsza i nie ostatnia, tylko jak na razie nikomu się to nie udało.  A Zin to najwyraźniej tchórz skoro zwalił winę na mnie. Ta di'kutla jetii przyszła z interesem do niego bezpośrednio, ja tylko sprawdzałem kto to... no może pilnowałem, by kolejnej baby nie podrywał. A w tym burdelu już nie pierwszy raz był, więc łaskawie nie zwalaj winy na mnie, bo to ja zazwyczaj z osik muszę go wyciągać. I skończyłaś? *Uśmiechnął się do niej wrednie i wrócił do kalibrowania systemu celowniczego hełmu oraz podstawowych systemów, bo pancerz wyposażony był w komputer i co jakiś czas trzeba było sprawdzać wszystko.*

*A tymczasem Tracyn uśmiechnął się szeroko przyglądając się Dżonemu, bo teraz troszkę inaczej wyglądał, ale rączek jeszcze nie dostrzegł, a szkoda, byłby w szoku* Oczywiście, systemy 100% sprawne... i widzę, że ty się czegoś nauczyłeś Dżony... przedtem tak nie mówiłeś... *Podszedł bliżej i aż z tej radości go jakoś tak niezgrabnie objął i poklepał po metalowych elementach. Potem dopiero dostrzegł tego drugiego i mruknął* Jasne, idź go szukaj... *Co to za cholera to nie wiedział, trochę śmieszna i nic poza tym*

Selene - 2010-08-03 17:32:03

Zmrużyła zielone oczyska i warknęła cicho.
- Nie, nie skończyłam, tang. Po pierwsze - jak jeszcze raz Zin polezie do jakiegokolwiek burdelu, odstrzel mu jaja. Jeśli była kurwa mu nie wystarczy, przynajmniej się nauczy, że się jej nie wkurwia.
jaka Sel subtelna! Normalnie... Ah, cud i miód.
- Dwa. Miłoby było, gdyby Zin się nieco ustatkował. Więc następnym razem, jak przyjdzie do ciebie z tak pojebanym pomysłem, powiedz, że masz moje błogosławieństwo, by odstrzelić mu jaja. Trzy. masz bimber?
no tak. Sel w pełnej odsłonie.

EFECTOR - 2010-08-03 17:39:35

*niestety rączki się jeszcze nie pokazały, co nie oznacza, ze się nie pokażą. Wcześniej pieczołowicie ukryły przedmiot – słomkę na terenie domu Zina. Już jej nikt prócz Dzonego nie znajdzie. Umiał jak trzeba było wyobraźni uzyć, choc było to trochę przerażające w tej… nietypowości*
Dżony nauczył się, soi! Dżony kocha dyplomacje, ale jednak Dżony bardziej woli rozpiżdżać, sir… *Odparł lekko, bardzo swobodnie, i choć zasób słow był jak widać dosc ubogi, to jednak była to już rozmowa, nie komunikat. I Dżonemu tego nie wgrano, on się tego nauczył. Kiedy padło imie Zina, oidniusł działa, ale nie agresywnie, i drepcząc odwrócił się, a  tam….*
Stać! *krzyknął komunikatem do nieznanego droida, a  potem już momentalnie – tryb kołowy i za Taarnem!*

Taarn - 2010-08-03 17:47:48

*Taarn zatrzymał się, odwrócił powoli i spojrzał na droida* A co... wiesz gdzie jest inżynier? *Przyglądał się jak kulka toczy się w jego kierunku, nie wiedział co robić więc podziwiał...*
[Ds] Myślisz, że sobie zarysuje pancerz jak będzie tak jeździł po stalowej płycie hangaru?
[Dj] Nie wiem... myślę, że ma odpowiedni lakier, lub pancerz do tego.
*Taarn wysłał do droida obraz Zin'a leżącego na płycie obok jakiejś kobiety, w tle jakaś niewyraźna postać- oboje nieprzytomni. Jego jedyne zdjęcie. Po czym dodał* Wiesz, gdzie on jest?

Tangorn - 2010-08-03 17:49:19

*No nie można powiedzieć, że ten pomysł mu się nie podobał... uniósł głowę i nieco zaskoczony, ale rozbawiony spojrzał na Sel* Nie ma sprawy... *No tak, czemu ten dureń pakował się w związki z kobietami furiatkami? Jedna mu nie wystarczała to potrzebuje drugiej? Ach ten Zin... nigdy się nie zmieni, nawet gdyby Tang strzelał do niego za każdym razem gdy zrobi coś nie tak, on i tak to zrobi. Nie uczy się na błędach. Ale przynajmniej bywało wesoło... czasami* Zin i ustatkowanie się? Wolne żarty... on mając rodzinę wypierdalał gdzieś w cholerę twierdząc, że potrzebuje spokoju do namysłu. Ale skoro błogosławieństwo jest... paralizator mam, zaboli go ale nie uszkodzi... możesz go potem dobić. *Fibal byłcoraz bardziej rozbawiony, bo miała charakterek ta Sel i była inna niż ta jebnięta, niewdzięczna Temena... Tang miał autentycznie ochotę ją rozstrzelać gdy udzielał im schronienia u siebie w osadzie...* Bimbru nie ma, jest czysta, poszukaj po schowkach... korytarz, kratka wentylacyjna za czarna rurą... *Tang miał tutaj tyle schowków na alkohol że to głowa boli. Ale na razie pić nie miał zamiaru, musi to skończyć.*

*Tracyn patrzył i słuchał pełen podziwu, no tak, Dżony się uczył i to szybko, bo w miesiąc już takie coś? Po prostu coś pięknego... a mówią, ze droideki to półmyślące resztki procesorowych odpadów.* No brawo Dżony... a jaką dyplomację? *To klona zainteresowało, bo nie wiedział o co chodzi. No a potem znowu to samo, atak na innego droida... a może by tak zostawić ich samych sobie i jednego kłopotu mniej?*

Selene - 2010-08-03 17:58:06

Zmrużyła oczy. Tia. Sel miała charakterek. piekielny wręcz i już to Zinowi udowodniła.
- tak, Tang. Zamierzam dopilnował, by Zin najdalej tu zaglądał. Bez MOJEJ wiedzy> A poza tym, Dżonulę poproszę, by go pilnował. I mówił mi, gdzie jest nasz szacowny Zin. I tak. Dopilnuję, by  się ustatkował>A  ty to kończ. Bo zamierzam się z tobą napić.
Błogosławieństwo miał na robienie Zinowi krzywdy. Tia... kto by pomyślał, prawda? Uśmiechnięta się krzywo, po czym odwróciła na pięcie, z zamiarem odszukania wódki. Zawsze coś. nie zamierzała narzekać.

EFECTOR - 2010-08-03 17:58:56

*Odbieranie przekazu sprawiło, ze agresja Dżonego została zatrzymana na tyle, by ten – wyprostowawszy się – dał się przez kilka sekund oglądać w pozycji neutralnej, zanim za owe kilka sekund trzasnęły działa i syknęły generatory. Jednak atak, ni ostrzeżenie nie padło, jakby w procesorze Dżonego zaczęły zachodzić zmiany jakich jeszcze nie znał. Jego przypominająca nieco kształt kobry sylwetka ze stopu bronzium, ciężkiego i twardego metalu który dobrze „czuł się” przy takiej ciężkiej konstrukcji, rysowała się na tle hangaru, lśniąc, bez zadrapań. Aż się chciało cykać foty do reklamy. I tak stał, stał, aż w końcu wydal z siebie serie siergotliwych pisków: język binarny zrozumiały tylko dla droidów: *
{A Ty co niskowatowcu z poluzowanymi stykami chcesz od mojej jednostki dowodzącej, co? Wiem, gdzie jest sir Zin ale nikomu nie powiem!}

Taarn - 2010-08-03 18:05:09

Dostać rozkazy *Odpowiedział nie przejmując się obelgami* Czy w Twoim oprogramowaniu uznane jest to za złe, by inny robot otrzymywał rozkazy od „jednostki dowodzącej? *Powiedział na głos, może trochę głośniej niż powinien… ważne, by Droideka zrozumiała sens* Jestem jego własnością… do czasu *sprostował, po czym nastała chwila na refleksje*
[Ds] Może coś ta kobieta wie…
[Dj] robot wie na pewno…
*Przesłał wiadomość – „A wiesz, może gdzie znajdę tę kobietę? Też została postrzelona… „*
*Taarn wyjął kamerę, wystawała ona między płytkami pancerza... rejestrowała droida, można by powiedzieć "skanowała"*

Tangorn - 2010-08-03 18:09:20

Reżim... kolejny... co za di'kut... *Zaśmiał się cicho, dalej się bawiąc swoim sprzętem oraz pancerzem, na szczęście powoli kończył, ale nim tego nie zrobi to nie wypije. Najpierw praca potem przyjemności, jak zawsze. Ale nagle podniósł głowę tak jakby dosłyszał coś wielce interesującego* Dżonula? Czyżby ten Dżony, droideka? Fierfek a nie widziałaś przy nim może takiego kaleesha o jebniętym wyrazie twarzy... no w sumie on cały jebnięty... klnie dużo i nie umie gadać poprawnie w basicu... jego wizytówka to Kuhrwa... *Zapytał z nadzieją, bo jeśli tu jest Seco to rzuca w cholerę wszystko i idzie do niego, by się najebać a potem roznieść w perzynę jakiś bar, pobić się wzajemnie i schlać do nieprzytomności. Tak, piękna wizja... Tak, Seco to jego najlepszy przyjaciel i to bardzo dziwne, ale świetnie się rozumieją... no i czekał na odpowiedź w międzyczasie dalej konserwując pancerz.*

*A Tracyn nie wiedział co się dzieje, binarnego nie znała agresywna postawa Dżonego o czymś świadczyła, ale nie strzelał, to plus* Hej Dzony co się stało? I ty kupo złomu, o co ci chodzi? *Klon był nieco zmartwiony bo nie wiedział o co chodzi. Ale jak Dżony zacznie strzelać to się tym jakoś nie przejmie, w końcu ostatnio trochę Zinowi popsuli jego własności*

Selene - 2010-08-03 18:13:19

Tak, TEN Dżonula przyszedł tu ze mną. i nie, poza nami nie było nikogo, kto by pasował do twego opisu
Siwa łepetyna wsunęła się na chwilę do zbrojowni, po czym zniknęła. Znalazła flaszkę. Ale tylko jedną. przydałoby się jeszcze kilka poszukać,a  w międzyczasie zerknąć, co Dżony wyprawia. Nie, by nie wierzyła w to, że sobie nie poradzi, ale... polubiła go. nawet bardzo. I nawet głupio jej było, że już śrubokrętu szukała na niego. Skrzywiła się tylko, zerknęła, jak się ma sytuacja w hangarze, ale nie dostrzegając specjalnie nic interesującego (ślepoto wybiórcza...) wróciła szukać flaszki. Dwie. To idealny czas wieczorem.

EFECTOR - 2010-08-03 18:18:18

*Cofnięcie się z jednoczesnym jakby uniesieniem w kolanach z cichutkim kojącym szumem serwomotorów utrzymanych w idealnym stanie dowodziło oburzenia lub czegoś na kształt. Para fotoreceptorów wpatrywała się gdzieś w najbardziej ruchomą część warsztatowego rywala*
{Moja jednostka dowodząca Zindarad Kobdar może wydawać rozkazy tylko mi!} *Piszcząca odpowiedź w binarnym wręcz promieniowała zazdrością. Jeśli wiadomość o kobietę została wysłana Dżonemu, to na pewno obrobi ją w następnej kolejce. Teraz tylko się wściekał.
Kiedy odezwał się Tracyn, Dżony odwrócił się, czyli przedreptał o 90 stopni. Spojrzał na Klona i spotulniał od razu* Sir! Zin jest Dzonego jednostka dowodząca, sir! *zakomunikował z  pełną stanowczością, choc cienki głosik psuł trochę efekt*

Taarn - 2010-08-03 18:25:15

W takim razie ... Dżony ... *Zazdrosny droid wydał się bardzo interesujący... tak czy inaczej robot ruszył swoje cielsko parę kroków do przodu, by lepiej rejestrować Droidekę..., kamera była ruchliwa, oko było ruchliwe, wnętrze też było ruchliwe, lecz niewidoczne dla fotoreceptorów... dźwięki silników dawały o sobie znać, były dosyć stare, lecz nie przeszkadzało to ani trochę... Wręcz dodawało klimatu.* Więc Dżony... Ty bierzesz rozkazy od Zina i przekazujesz je mi... jeżeli takie będzie miał *uśmiechnął się w duchu- nie będzie musiał ruszać swojego stalowego odwłoku przez całą planetę, by odnaleźć jednego inżyniera...* przekazujesz je mi, jeżeli sobie zażyczy... Sam nie chcę być czyimś sługusem *Stwierdził odruchowo* jeżeli wiesz co mam na myśli... *Jak na maszynę, choć z duszą- nie przejawiał w odróżnieniu od swojego rywala emocjami... może trening padawana dawał znać po sobie*

Tangorn - 2010-08-03 18:26:39

Dżony, nie Dżonula... ten di'kut wymyśla dziwne zdrobnienia... i cholera, gdzie ten Seco? Dalej na Coruscant... co za di'kut... ba... di'kutas... *Mruknął Tang pod nosem i zaśmiał się, bo przypomniało mu się, jak raz ten kaleesh darł się przed siedzibą WAR'u "TANG TY DI'KUTASIE!"... tak, to były piękne czasy. Wtedy to Tang miał cholernie szerokie kontakty po dziesieciu latach "zawieszenia" na Kamino... świat przestępczy, wojskowy, policyjny... wszędzie miał wtyki, wiedział o wszystkim co się działo w Republic City... ale teraz też nie narzekał, spokojne życie to był jego cel, ale Imperium... Cóż, minuty mijały gdy Sel buszowała po statku i mogła się załamać stanem technicznym, tu kable, tam odsłonięte jakieś płytki, tu rury... ale jak znalazła kolejną to może wracać, prawie gotowe to...*

*Tracyn pokręcił głową, no tak Dżony i jego zazdrość. Było to trochę zabawne, ale powoli podszedł do droida i jeśli miał nadal tarcze to się zatrzymał przed nim* Spokojnie Dżonuś, Ziuś jest twoją jednostką dowodzącą, a ten tu to jakiś dziwny przybłęda którego chyba tylko raz widział Zin... *Lepiej łagodzić konflikty w zarodku. No a potem klon spojrzał na Taarna ale nic nie powiedział. Cholernie dziwny droid...*

Selene - 2010-08-03 18:33:10

- kto wam tą łajbę budował?
Sel jak zwykle nie owijała w bawełnę niczego. A stan statku... Na litość czegokolwiek, jak to w ogóle latało? Zmrużyła oczy, flaszki tuląc do brzucha. Zawsze lepsze to, niżli nic. Wbiła jeszcze wzrok w Tanga i pokręciła głową.
- byście się wstydzili. Da się to wszystko tu naprawić, ale...
Cud, że jeszcze nie wyleciała ta kupa złomu w powietrze. miast naprawić wszystko... Sel choćby o to poprosić, gdyby chcieli, to ci... Eh. Mężczyźni i ich myślenie!

EFECTOR - 2010-08-03 18:37:02

*Zastygł Dżony w  bezruchu wyraźnie się zastanawiając. Gdyby wyłączyć jedna trzecią ze stu programów które cały czas działają kiedy działa Dżony to może i by mu te bity w „mózgu” szybciej przeskakiwały,  a tak? Niemniej jednak w końcu chyba wymyślił cos, bo patrzenie na święty obraz – Tracyna droidom na drodze bojowej błogosławiącego sprawiało ze Dżony złagodniał wyraźnie. Do tego ten sześcionogi kontener na złom całkiem do rzeczy gadał…*
{No dobra!} *Po dłuższym zastanowieniu działa zostały opuszczone. Prawie neutralnie.* {Sir Zin wydaje rozkazy a ja – Dżony – przekazuje tobie. Jestem Twoją jednostką dowodząca teraz!} *teraz wyraźnie zadowolony był, i najwyraźniej tego o sługusach nie załapał, bo Dżony aż się trząsł do bycia „sługusem” – jego potrzeba służenia człowiekowi była wręcz patologiczna. Być blisko i być dla kochanego organika tym co sobie tylko życzy!
Niestety innych droidów to się nijak nie tyczyło. Do Tracyna Dżony się momentalnie wręcz przykleił – stając o krok za nim z  prawej strony, jak wierny pies obronny*

Taarn - 2010-08-03 18:46:36

Możesz być jednostką dowodzącą... *Po chwili dodał zapikał dosyć szybko i melodyjnie* Czy jednostka dowodząca, która jest Twoją jednostką, a stała się przez chwilę moją jednostką dowodzącą, do czasu, gdy ja dostałem posłańca i przestała być jednostką dowodzącą w poczet nowej jednostki dowodzącej, która nie potrafi dowodzić, tylko przewozić informacje, przekazała Ci rozkazy dla Twojej jednostki usługującej? *Wiedział, że odczyta... chciał sprawdzić jak bardzo droid naśladuje istotę żywą... po chwili dodatkowo wysłał wiadomość sprawdzenie systemów typ: niszczyciel, model: droideka - rodzaj testu: "Sprawdzanie możliwości dowodzących"*
[Ds] Na pewno da się go zaprogramować... używa specyficznego języka...

Tangorn - 2010-08-03 18:47:40

A bo ja wiem... *Mruknął dalej w skupieniu pracując aż w końcu skończył, odstawił narzędzia i zaczął przyglądać się temu czarnemu hełmowi z wizjerem w kształcie litery T. Wokół czarnego wizjera znajdowała się jeszcze czerwona obwódka ze złotymi śladami.* No wiem, że się da... ale lubię ten taki burdel na statku... co się popsuło to samemu się naprawiło i tak zostało... *Wbrew pozorom stan techniczny statku póki co był dobry, wszystko działało tylko kable i rury na wierzchu i póki co niech tak pozostanie. Miało to swój klimat... Tang wpakował sobie na głowę hełm i sięgnął na tył głowy, gdzie były ukryte małe przyciski regulujące i zaczął dostrajać wszystko patrząc na Sel w różnych spektrach. Normalnie, w podczerwieni, w termowizji, w noktowizji itp.* No działa...

*Tracyn nie bardzo wiedział co tam Dżony odpowiada, Taarn go nie interesował a gdy droidek się do niego zbliżyła to momentalnie się odwrócił i z taka czułością pogłaskał Dżonego po metalowych elementach* No świetnie, widzisz, dobrze jest... *Uśmiechnął się i zaczął oglądać zmiany jakie zaszły w Dżonym*

Selene - 2010-08-03 18:51:21

- No tak. nie powinno mnie dziwić. jak się nastroisz... pojaw się w hangarze. nie lubię pić w małych pomieszczeniach, chyba że to mój warsztat albo kantyna.
Mruknęła tylko. Dziwnie się teraz poczuła, jak hełm na łeb nałożył i go stroił>A  co ona była? Obrazek jakiś do patrzenia i porównywania, czy kiej biedy? Odwróciła się na pięcie i ruszyła zgodnie ze swymi słowami do hangaru. A i przy okazji rozejrzy się znów po nim z ciekawością. no i sprawdzi, co i jak z Dżonym. Matko. poczucie winy siwej, że na niego uwagi nie zwracała było wciąz spore. I nie zagłuszało chęci wykastrowania Zina za ostatnie cyrki.

EFECTOR - 2010-08-03 19:00:27

*Działa na chwile opadły, o jakieś 5cm, a potem podniosły się o 10 z agresywnym warknięciem, ale nie było odpowiedzi, bo Dżony się pogubił. Widać jego umiejętności dowodzące były bardzo niewielkie. Nie był zbyt samodzielny, wręcz łaknął zwierzchnictwa. Ale był cięty na droidy, a to już się z logiką nijak nie miało.
Przygięcie nóżek sprawiło ze masywna bestia nabrała złowrogiego wyglądu, jednak nic się nie stało*
{Jak będą rozkazy, to powiem!} *odpiszczał bardzo głośno i wręcz ze wzburzeniem. Pewnie polowy wypowiedzi nie załapał. Zaś do zaprogramowania go trzeba by było dostać się do środka, lub chociaż tak blisko by wetknąć wtyczkę. Przy tym kalibrze– raczej niemożliwe.
Tymczasem pod działem coś zabłyszczało i obaj – Tracyn i Taarn mogli dostrzec trójpalczastą cienką rączkę, która zaraz złapała Tracyna za przegub. To miała być chyba demonstracja swojej wyższosci wobec Taarna – ja mam człowieka a ty nie*

Taarn - 2010-08-03 19:10:07

*Taarn przez chwile popatrzył na dżonego*
[Dj] Stwierdzenie: Racja- on ma człowieka
[Ds] I zrozumiał sens wypowiedzi...
*Dostanie się do środka nie jest trudne... kamerka schowała się, a oczko zostało zwężone przez czarne płytki tworząc groźny... jak na tego typu robota wzrok* Też potrafię być groźny *przeleciał wzrokiem po działkach, jego osłona wytrzymałaby 15 sekund ostrzału... a Tyle by mu wystarczyło, przynajmniej tak optymistycznie zakładał* Lecz nie będę okaleczał mojej jednostki dowodzącej... *stwierdził z nadzieją, że ta go oddeleguje*

Tangorn - 2010-08-03 19:11:09

Dziwaczne wymysły auretii*Mruknął pod nosem a ona była dobrym celem zwłaszcza dla testowanie termowizji, ale kalibracja zajęła mu jeszcze trochę czasu, nim się zebrał, ale się zebrał. Póki co miał dobry humor związany raczej z pracą wymagającą skupienia a Sel jeszcze mu nie podpadła. Jeszcze, bo możliwe jest, że podpadnie. Ale przed wyjściem przypiął sobie do ud jeszcze dwie kabury z blasterami do tego pas z nożem i sztyletem. No i wyszedł przed frachtowiec a scena którą zastał była lekko dziwna.* Dżony! Jak się masz? Systemy sprawne? *Zawołał do kupy bronzium, spojrzał na Taarna i się skrzywił* Tee pokraka, wypierdalaj, psujesz mi widoki... *Cóż, kręcił się tu cały czas co w pewnej chwili go zirytowało nieco. A Tracyn był cholernie zdziwiony tą rączka i tylko wykrzyknął* Dżony?! Ty masz rękę?! Skąd?! *A Tang się roześmiał wychodząc bardziej do hangaru. Gdzie ta Sel chciała pić niby? Nic tu nie ma, co najwyżej łatwiej spieprzać... w teorii...*

Selene - 2010-08-03 19:15:26

Oj, już Sel wiedziała, jak pić w hangarze. miała w tym... wprawę, po prostu. A teraz ruszyła w stronę Dżonego, wbijając wzrok w drugiego droida. Aż się skrzywiła lekko.
- Dżony. Cały jesteś?
Dziwne pytanie, prawda? Ale co tam, nie szkodzi> Siwa uśmiechnęła się tylko, stając w odległości metra od swego chwilowego ulubieńca mechanicznego. Potrząsnęła jeszcze łepetyną, mocniej flaszki do siebie przytuliła i spojrzała na drugą maszynę.
- A ty to kto?
Z typową dla niej ciekawością mechanika, już zastanawiała się, co na jakie częsci można przeznaczyć i co ma w środku. Rozkręcić go tak, zobaczyć wszystko.. Ah, marzenia. No i - najważniejsze - nie było tu Zina, który by ją przypilnował, by tego NIE robiła.

EFECTOR - 2010-08-03 19:26:11

*Lepiej do Dżonego inteligentnie nie gadać, bo to nieopatrznie zrozumie. Kaliber miał naprawdę mocny. Jak to tang mawiał – lekki czołg.
Słowa które padły widać musiały być prowokujące, bo palce puściły nadgarstek człowieka, a działa uniosły się, ramiona rozjechały i całość pochyliła do przodu. Wyglądało to tak jak gdyby tylko jakaś niewidzialna smycz trzymała Dżonego przed rzuceniem się.
Nie oddeleguje. Nie ma o tym pojęcia, to jasne. Chyba ze mu Tracyn przypomni.
Póki co droideka wyglądał jakby ewidentnie swędziały go lufy, ale kiedy usłyszał Tanga, znowu momentalnie się zreserował. Już nie odpowiedział Tracynowi, bo kiedy padło to pytanie Dżony w trybie kołowym pędził wprost do Tanga, by powtórzył swój taniec, z tym ze już nie wokół mandalorianina, bo ten na rampie stał, a  przed nim. I teraz znowu nic się nie liczyło: Dżony się cieszy*

Taarn - 2010-08-03 19:32:18

*Droid jak droid, może i był trochę dziwny i zardzewiały... ale miał niektóre części sprawne! Choć stare... ostatni nabytek to tarcza energetyczna, może nie tak solidna i stabilna jak u Dżonego, lecz wytrzymała i niestety obustronna z efektem odbicia jak na porządnie defensywną postawę przystało... Lecz dżony na szczęście był słodką gizkę, jak to określił wewnątrz... po czym poprawił się wewnątrz i porównał do młodego, niewytresowanego rancora...* Jestem Taarn *odpowiedział do schodzącego mechanika* Specyfikacją Cię martwić nie będę... sama widzisz czym jestem *powiedział z iście nie droidzią pasją... Zwłaszcza widząc wzrok Seleny... Adnotacji Tangorna nie słuchał, nie interesowały go*

Tangorn - 2010-08-03 19:39:58

*No gdy Dżony zaczął kołować przed tangiem to ten oczywiście zaśmiał się a Tracyn ruszył ku nim, ignorując Taarna... no ale Tang go nie ignorował. Ba, nie lubił być ignorowany, zwłaszcza, gdy komuś coś rozkazywał. Więc dobył blastera, wycelował i strzelił mu w jedną z nóg, a że był dobrym strzelcem to pewnie trafi, no chyba, ze pojawia się tarcze... ale różnie z tym bywa* Wypierdalaj powiedziałem, bo poszczuję cię Dżonym... Dżony, lubisz zabawę w cel, prawda? *Cóż, broń droideki byłą tak "podkręcona" że każdą zwykła tarczę po prostu rozpieprzy w trymiga więc lepiej się ewakuować. Taki Taarn nie miał zbytnio szans w starciu z lekkim czołgiem Dżonym.* Tracyn, idź po granat jonowy, bo mnie zaczyna wkurwiać ten droid... nie lubię, gdy coś się pałęta mi pod nogami... *I humor pryskał powoli*

Selene - 2010-08-03 19:44:02

- taarn.
Powtórzyła siwuszka, grzebiąc w pamięci. nie. Raczej chyba... Choć może to imię gdzieś w rozmowie z Zinem padło? Nie umiała sobie przypomnieć. Może, a może po prostu coś podobnego usłyszała? Już miała jeszcze coś powiedzieć, jak ktoś strzelił.
- No kurwa mać!
Jaka ona milusia. Ale flaszek nie puściła. odwróciła się na pięcie i przez chwilę przyglądała Tangowi.
- Jak strzelasz to rób to tak, żebym kuźwa, miała później z tego jakieś części zamienne, do cholery!
Pal licho, że ryzykowała. Ruszyła w jego stronę. Jakoś tak... nie chciała stać na lini Dżonemu.

EFECTOR - 2010-08-03 19:52:03

*Byłoby więcej kółeczek gdyby słowo ”cel” nie zatrzymało pędzącego droida i nie wyprostowało do pozycji bojowej zapatrzonego w tanga jak w najjaśniejsza gwiazdę galaktyki* tak sir, Dżony lubi! *odparł stukając lewą szponiastą nóżka. Dżony był „leworęczny”. I lewonożny. No i w istocie był lekkim czołgiem, choć chyba mimo wszystko do końca sam nie wiedział jaki jest niszczycielski. Generalnie był przyjazny. Wobec organików.
Dżony nie chciał by Tangowi pryskał humor. Zaktywowawszy ekrany cyfrowe pod szyją, które zaraz zaczęły błyskać żywymi barwami, cofnął się* cel, sir, cel! *Upominał się o swoje. Szkoda, ze Tang nie wiedział ze przez zabawe w cel nie tak dawno krew się polała. Kiedy Sel się zbliżyła, Dżony zwrócił się także do niej* Madame, cel!
*No niech mi w końcu ktoś coś rzuci…*

Taarn - 2010-08-03 19:55:14

*Tarcza się nie pojawiła, Droid rejestrował ruchy dwóch osób, no może i Tracyna, więc pocisk dotarł do celu zostawiając czarny ślad na pancerzu nogi, Taarn lekko podniósł ją, opuścił i spojrzał na Tangorna z podejrzeniem… *
[Ds] On też chce mnie czegoś nauczyć?
[Dj] Najwidoczniej zrobiliśmy coś nie tak…
*Ruchy głowy zaczęły być nerwowe, jakby droid bał się, lecz nie wycofywał się, jeżeli ten lekki czołg wystrzeli to parę pocisków odbije się od niego i zostanie rozrzucona po całym zakładzie… lecz wolał nie ryzykować, zwłaszcza, że przynajmniej wszyscy znali tutaj jego właściciela…*
[Ds] Droideka… cel…
[Dj]cel…
*Robot zrobił krok do tyłu, wiedział co ma być celem, przynajmniej domyślał się…*

Tangorn - 2010-08-03 20:05:43

Spokojnie... coś zostanie, Tracyn skocz po jonówki... te podkręcone przez ciebie, przetestujemy *Klon się ucieszył i zniknąl w czeluściach statku a ten głupi droid dalej jak stał tak stał, co go irytowało strasznie, a podirytowany Tang to zły Tang... i chyba nici z popijawy z powodu tego zajebanego droida. Albo będzie popijawa potem... ale w innej atmosferze. Póki co Mando zlazł z rampy, złapał kawałek jakiegoś żelastwa i pokazał Dżoenmu* Jak nie po dobroci to siłą będzie... Dżony, cel... *I nie bawiąc się w ceregiele wywalił to wysoko w górę po czym zawołał* Pełna moc i ognia! *Czyli będzie huk nieziemski. Tang widział w akcji Dżonego na Mandalore... rozwalał czołgi i szturmowców jak chciał... Taarna rozniesie też. A Tracyn wrócił uśmiechnięty od ucha do ucha z trzema granatami i podszedł do siwuszki* Niech będzie głupi i nie posłucha, chcę sprawdzić jak to działa... i może zostaną jakieś części... *Cóż, raczej z Taarnem cackać się nie będą bo niby do Zina należy*

Selene - 2010-08-03 20:12:45

- Dżony, cel.
Automatycznie rzuciła. Części zamienne. Cholera. Jeszcze ją chłopcy podkusili do tego. By ich cholera tak zabrała  no! A tak... Uśmiechnęła się złośliwie,w głowie już licząc ile może się z droida uratować. I CO może z niego zrobić. Znaczy... z resztek. o ile zostaną.

EFECTOR - 2010-08-03 20:18:58

*Droidem dosłownie szarpnęło, kiedy namierzył przedmiot. Kiedy opuścił on rękę, był już na celowniku. Ramiona ustawiły odpowiedni kont, rozszerzyły się, a  stateczniki na lufach kliknęły kilka razy rozszerzając wylot. Wszystko trwało może półtorej sekundy. Droideka ruszył do optymalnego bezpiecznego położenia. Szerokie rozłożenie ramion, przygięcie nóżek, oczekiwanie na polecenie. Autoryzacja trwająca krócej niż to słowo jest wypowiadane. Chodzi oczywiście o „ognia”, bo na tą właśnie komendę działa Dzonego eksplodowały takim bukietem, ze maszyna na chwile zniknęła. Po chwili rozległ się łomot i do warsztatu zajrzało słońce…
…przez dziurę w dachu.
Z dział unosił się szary dym. Cały droid był lekko „osmalony”. Powietrze pachniało gorącem i… i wojną.
Selenę musiał choć trochę przerazić ten pokaz. Coś takiego w rękach Zina to może być katastrofa na skale galaktyki…
Dżony cały czas dymiąc wydal z siebie cichy „strzał”, jakby przeładowanie, a zmiana kata podświetlania diod sugerowała spojrzenie na Tanga. Potem na Tarana. Milczenie zaś było konsternacją*
Ale to Dżonego, sir! Dżony jemu każe iść! Może Dżony?
*Ale stało się to nie ważne kiedy Selene powiedziała „cel” i Dżony wziął na cel. Blacha wzleciała, zatańczyła w powietrzu. Dżony cały czas śledził lot lufami. Blacha upadla an podloge, a  „ognia:” nie usłyszał. Ale nadal celował! I nadal miał moc dział taka jak życzył sobie Tang, wiec zaraz moze tu być krater. Trzeba uważać na polecenia przy Dżonym.*

Taarn - 2010-08-03 20:32:26

*Taarn znajdował się w idealnym miejscu na ucieczkę... czemu zostawał? Czemu położył się na ziemi? Czemu schował łapki i głowę? Czemu teraz z pancerza wystawała pokraczny wysięgnik z kamerą, z której wisiały kable? Tego nie jest w stanie zrozumieć pewnie nikt. Pole siłowe się włączyło, co było słychać po syknięciu, lecz nie widać było go na zewnątrz, co mogło dziwić... jedna zewnętrzna płytki droida były otwarte, to przez nie wystawała kamera z przewodami, była to wielka trójkątne płyty pokaźnej grubości... miała kilka warstw pospawanych i połączonych grubymi śrubami, To pewnie opancerzenie powodowało, że droid był taki mozolny, wewnątrz panował dziwny harmider, melodie stukania i spawanie wychodziły z otworu napełniając cały hangar... Dżony otrzymał wiadomość- "żegnaj..."*

Tangorn - 2010-08-03 20:38:48

*Tang spojrzał w dziurę na suficie i gwizdnął cicho* Kurwa... i jak to tu teraz załatać... kit, hangar Zina nie mój *No tak, hangar nie jego to można rozwalać. Tracyn w napięciu czekał na odpalenie swoich cacuszek, ale Dżony przyszedł z innym rozwiązaniem, a że Mandalorianinowi nie chciało się potem sprzątać kolejnego burdelu to warknął zrezygnowany* Dobra każ mu odejść, niech wypierdala i mnie nie denerwuje... *No i założył, że ten sobie pójdzie, wiec blaster do kabury schował, podszedł do Sel i wziął jedną butelkę, odkręcając ją, by zrobić łyk* Jak mu mówisz cel to on czeka na rozkaz do strzelania, wiec cholera uważaj co masz w dłoni bo może cię zdmuchnąć... *Przestrzegł ją i się napił prosto z gwinta*

Selene - 2010-08-03 20:42:01

Syknęła. owszem, trochę się przeraziła pokazem Dżonego, ale... Milczała. W duchu tylko przeklinała własną głupotę. By ostatecznie na Tanga spojrzeć i otworzyć drugą flaszkę. i solidnie z gwinta pociągnąć dla opanowania.
- jasne.
Wymruczała tylko, wbijając spojrzenie w Taarna. Cholera. Tyle części zamiennych, tyle śrubek i tyle... Jasne. Ale co ona by później z nimi, kurwa mać, zrobiła? Skrzywiła się, warkknęła coś do siebie i znów pociągnęła z butelki.
- Scuzi
Rzuciła tylko wbijając wściekłe spojrzenie gdzieś przed siebie. Pięknie, po prostu pieknie. na zaś po prostu zdzieli kogoś w łeb, jak postanowi pić.

EFECTOR - 2010-08-03 20:46:48

*Droideka nagle opuścił ramiona, zapominając o zabawie. Warknął, a jego fotoreceptory zogniskowały się na Taarnie. Jakby cos przeczuwał. Cofnął się, ale tak wymownie, skoncentrowany na tej puszce. Zupełnie jakby widział jakiś materiał wybuchowy*
dyrektywa dwa, ochrona osób i mienia *wyrecytował beznamiętnie, ale z zaangażowaniem i wyszedł za Selene. Teraz był pierwszą jednostką, która stała najbliżej Taarna. Czyli jakieś 15 metrów. Selene mogła poczuć ze coś elektryzuje jej włosy. To były tarcze Dżonego. Po otrzymaniu wiadomości przemówił oficjalnie * rozkazy od jednostki dowodzącej: opuścić pomieszczenie, priorytet: pilny. W przeciwnym razie mam prawo użyć siły

Taarn - 2010-08-03 21:01:54

*Tylne podwozie podniosło się... jego pozycja znajdywała się parę metrów od drzwi frontowych, zasłaniała je teraz zupełnie wraz z unoszącym się dymem jaki się nagle wytworzył, burczenie jakie wydało było dziwne i wystarczająco głośne, by zagłuszyć inne dźwięki. jego tylne podwozie stało pod nienaturalnie ostrym kontem... jego górne płyty, znajdujące się teraz mniej więcej środku rozgrzały się do czerwoności... burczenie trwało nieprzerwanie, a płyty stawały się coraz czerwieńsze....*
Dyrektywa osób i mienia... Stosujesz dyrektywy. Jestem Taarn! Jednostka służąca Kobdarowi! Który został zaatakowany i sparaliżowany przez Mandalorianina, który wyraził chęci zniszczenia jego mienia! Co z Ciebie za droid służący *niemalże wykrzyczał* ... buntuję się. *Powiedział z iście ludzką emocją, po czym wszystkie lampki zgasły... tylko burczenie zostało... zagłuszając wszystkie inne dźwięki np. otwieranych i stojących za nim drzwi...*

Tangorn - 2010-08-03 21:07:54

*Tang wypił, odwrócił się i spojrzał na Taarna, no tak, dureń się nie ruszył? Trza zastosować poważniejsze kroki* Tee Sel cofnij się, Tracyn, wiesz co robić... *Szkoda, że teraz Tang nie miał przy sobie Beskar'gamu. Zawsze go nie ma gdy jest najbardziej potrzebny, wiec trzeba improwizować... Chwycił więc pod rękę Sel i zaczął sie z nią wycofywać, bo Dżony da pokaz i jego syn też. A Tracynowi powtarzać nie trzeba było, aktywował wszystkie trzy granaty jonowe (dwa podkręcone przez niego jeden zwykły) i rzuciłje w kierunku Taarna z aktywacją na trzy sekundy. Granaty jonowe maja to do siebie że są szkodliwe tylko dla elektroniki, więc usmaży zapewne Taarnowi tarcze i wszystkie systemy, albo przynajmniej przeciąży. A jak nie, to Tang miał jeszcze granatnik na stanie no i Dżonego...*

Selene - 2010-08-03 21:10:33

A miała siwa wyjście? Nie miała. Tylko flaszkę mocniej chwyciła i coś pod nosem wymruczała, po czym posłusznie dała się Tangowi odciągnąć. Innej opcji chyba nie przewidywała, więc... Cóz. postanowiła ograniczyć się do biernego obserwowania. No i pilnowania własnej dupy, aktualnie znajdującej sie pod ochroną - o ile w ogóle - Tanga. Zajebiście.

EFECTOR - 2010-08-03 21:14:08

*Miał pięć podstawowych dyrektyw działających w ściśle określonym czasie - teraźniejszym. Dyrektywy nie działały wstecz. Nie potrafił myśleć na tyle abstrakcyjnie by mścić się za to, ze ktoś podobno poraził Zina prądem i mógł to być Tang. Jeśli Dżony nie miale darzenia w bazach danych – nie istniało dla niego. Tang był wyżej w hierarchii dowodzenia. Właściwie zaraz po Gawilach i generale. I Dżony, widząc dziwne zachowanie Taarna stwierdził, ze grozi mu niebezpieczeństwo. To maszyna bojowa. Droideka. Jeszcze dużo wody upłynie nim Dżony będzie w stanie myśleć jak Taarn. A może nigdy to nie nastąpi.
Póki co pożyczał mózg od jednostki dowodzącej. Był tym, czym go stworzono. Bronią w rękach jednostki dowodzącej.
Ale nie był tez do końca bezmyślny, bo widząc granaty Jonowe (nie wszystkie droidy bojowe rozumiały co to jest, Dżony już się nauczył na własnym doświadczeniu), dezaktywował tarcze i zaczął się do Tracyna odsuwać, w kierunku Tanga i Selene*

Taarn - 2010-08-03 21:25:11

*Granat poturlał się do celu w tym samym czasie płyty odpadły uwalniając dwa dzikie czerwone promienie lecące w kierunku jednej z nóg statku... trwało to jedynie trzy sekundy. Niebieski błysk. Błędne latające ogniki otoczyły skorupę przerywając ostrzał, masa spięć tworząc istną melodię, żółtych iskier tańczących wraz z niebieskimi, powoli opadającymi na metalową taflę, która niczym w zwierciadle ukazywała odbicie tańczących par... elektronika padła, Lewa strona masywnego cielska przeważyła, zardzewiała skorupa osunęła się na ziemię tworząc głuchy huk... bezwładne kończyny zwisały teraz, podobnie jak kamera na wysięgniku... mało kto by mógł znaleźć części zamienne po tym ładunku... chyba, że na żyletki, lecz i na to się nie nadaje zważywszy na "zardzewiałość"... która toczyła Taarna od dawna... spod skorupy zaczęła sączyć się krew tworząc kałużę dookoła martwej skorupy droida...*

Tangorn - 2010-08-03 21:36:22

*No cóż, Tang jakby już musiał to by bronił Sel by zapewnić jej bezpieczeństwo, chujem aż takim nie był, by uciekać, nawet jeśli za bardzo za nią nie przepadał z różnych powodów, to jednak cholera była wybranką Zina.... kolejną. Ale potem co się stało to z jednej strony go ucieszyło a z drugiej* Kurwa mój statek! *No i byli uziemieni, urwało jedną nogę, maszyna zachwiała się i przechyliła się lekko na bok i o ziemie zaryła* Mój statek! Kurwa, Dżony rozpierdol te szczątki na atomy, niech nic nie zostanie! Zajebię! *Tang wbrew pozorom bardzo lubił swój statek, na swój sposób zaczynał go kochać i takie coś. Nie popuści... ale i tak przestało to coś istnieć. A Sel kupi się inne części w ostateczności, zabytki są złe...*

Selene - 2010-08-03 21:42:50

- Tang, przecież mogę ci tą łajbę naprawić... nie drzyj się tak...
Znaczy się wepchnij sobie flaszkę w gardziel i pij. A nie drzyj sie, bo i tak i tak siwa naprawi to... coś. standardowo już sie przyzwyczaiła do myśli, że i tak i tak będzie musiała niedługo naprawiać to latające coś, więc... dla niej różnicy nie było. Choć nie no, doceniła fakt, że tang pilnował, by dziewczyna w jednym kawałku została. W przeciwieństwie do otoczenia. Wymruczała coś pod nosem i spojrzała najpierw na Dżonulę, później na Tanga i jego bliźniaki. By ostatecznie westchnąc i spojrzeć na statek. Tang się nie wypłaci. Przez najbliższe kilka miesięcy, jak go siwa podliczy. Oj, zdecydowanie.

EFECTOR - 2010-08-03 21:49:20

*No cóz, skoro sobie jednostka dowodząca życzy…
Dżony nie palał entuzjazmem do rozjebywania szczątek, ale jednak – poczekawszy aż Tracyn znajdzie się w bezpiecznej odległości, przekalibrował działa i ruszył z automatu, czyli typowe droidekowe 6 strzałów na sekundę. Aż do odwolania*

Tangorn - 2010-08-03 21:53:45

*A odwołanie padnie kiedy z tego nic nie zostanie, czyli po kilku sekundach, czy minutach* Dobra Dżony koniec, grzeczna maszyna... pobawimy się potem w cel w nagrodę *No Tang był wyraźnie wkurwiony, bo jego statek ucierpiał. Noż cholera jasna... Wziął flaszkę i zdrowo z niej pociągnął, choć to wódka była, wiec paliła gardło, ale co tam...* Hmm... Podwozie tylko i nic więcej... *Warknął... bo nie chciał by mu przebudowano cały frachtowiec, był piękny taki jak przedtem. A finansami nie trzeba się przejmować, Tang na koncie miał grube miliony, ale oszczędzał, dorzucał do tego co jakiś czas. Zabezpieczenie dla synów na wypadek gdyby mu się zmarło... albo jakby ktoś temu pomógł. A teraz podlazł do dymiących i płonących szczątków szukając resztek, jeśli będą. I potem znowu na statek spojrzał i rozpacz czarna...*

Selene - 2010-08-03 21:57:07

Spojrzała na flaszkę. później na Dżonego. później na Tanga. i na koniec na tą łajbę. I znów na flaszkę. i na Dżonego. A później pociągnęła łyk. Z flaszki.
- Jasne. Samo podwozie.
Uśmiechnęła się ponuro. Już ona mu to podwozie zrobi. PORZĄDNIE a nie jakoś tak... po czym spojrzała na flaszkę. i potrząsnęła łepetyną.
- jak masz bimber to dobrze, a jak nie, to ja wracam do siebie. Tam w spokoju pić. A jutro zjawię się, by ci zacząć naprawę.

Taarn - 2010-08-03 21:59:03

*Tang podszedł do resztek- pogrzebał... co dziwnego? Masa kości, większych, mniejszych, dużo krwi i mięsa... dużo żelastwa, nie był wstanie rozpoznać czego brakuje droidowi nie znał się na tym... działa podziurawione i zniszczone leżą gdzieś dalej, pancerz i podwozie niczym ser szwajcarski, masa elektroniki niczym flaki wylewała się między szczątkami... dużo sprzątania w skrócie mówiąc... mokrego sprzątania.*

EFECTOR - 2010-08-03 21:59:27

*Jak zawsze posłuszny Dżony przerwał ostrzał, zawrócił i już drepcze uradowany, zostawiając za sobą dymiące szczątki. Oczywiście nie miał pojęcia co właśnie narobił, ale nie musiał, bo realizował dyrektywę jeden: posłuszeństwo jednostce dowodzącej. Stuk stuk stuk stuk – zbliżył się do miejsca gdzie Selene rzuciła ten kawał blachy,. Łapka została aktywowana a „cel” wzięty, po czym następne stuk stuk stuk.
Zatrzymał się przed kobietą. Celując jej  oczy fotoreceptorami wyraźnie czekał, by zabrała mu tą blache i rzuciła tym razem jak należy*

Tangorn - 2010-08-03 22:04:23

Co jest kurwa? Cyborg... ja pierdole... dlatego taki tępy *Mruknął pod nosem patrząc na flaki... cóż, trochę napalmu i będzie po sprawie a szczątki wywali się na ulicę, czyli polecą w dół. Teraz trzeba odreagować tak jak zawsze.* Tracyn, skocz po tą butelkę co dał nam kiedyś ten jak mu tam? a nie ważne, ta z kokpitu... porządny bimber *Trza pić póki można. A podwozie nie było w złym stanie technicznym (nie licząc urwanej "nogi), bo to statek Cochrelu a oni dbają o maszyny. Tang tak średnio, ale maszyneria w 100% sprawna była* Tylko mi Zina nie bierz, bo zaraz jakieś "głupki" montować będzie chciał i przysięgam, że strzele do niego z paralizatora wtedy *I wylazł z tego osik, potem się posprząta*

Selene - 2010-08-03 22:07:04

Spojrzała na Dżonego z uwagą. By w końcu uśmiechnąć się krzywo. Blachę zabrała i przez chwilę oglądała w dłoniach, by w końcu ją rzucić. Zgodnie z tym, jaki był pierwotny cel i założenie.
- Zin co najwyżej będzie siedział i obserwował. Ledwo się na elektronice zna. Poza tym, chwilowo zatrudniłam go u siebie w warsztacie. Więc...
Ramionowzrusz i zmrużone, zielone oczyska obserwujące Tanga. Zin miał przesrane u tej dwójcy, zdecydowanie. Choć Tang też miał przesrane, zatrudniając Sel do napraw.
- Będzie mi śrubki podawał. A ty będziesz stał z boku i nie komentował niczego. Bo pogryzę.

EFECTOR - 2010-08-03 22:13:28

*Blacha została rzucona, ale jakoś tak… nie od serca i zestrzelenie jej nie było przyjemne,. Oczywiście Dżony strzelił w  blachę, ale z małego kalibru i nawet jej nie przedziurawił tylko powykręcał, a  kiedy upadła, wyglądał na niezrealizowanego. Stanął sobie cichutko i obserwował*

Tangorn - 2010-08-03 22:14:24

Taa jasne, a ty widziała tą popieprzoną Kappę? Rozebrał wszystko i nowe części wpakował... co prawda trochę się elektronika zjarała... *Nie no chyba Zin głupiego udaje, bo Tang wielokrotnie widział jego przebłyski geniuszu czy to w WAR'ze czy później, ale jego zachowanie było ciutek ekscentryczne, co zrażało wielu.* Ale i tak go do statku nie dopuszczę... *Zin raz mu chciał jego stary frachtowiec naprawić, tamten był cudny, 60% systemów nie działało, komputer na kopniaka się włączał, systemy bezpieczeństwa - ded. Cud, że to latało...*Taa jasne... uważaj bo się przestraszę *No i w końcu Tracyn wrócił z zakurzoną dwu litrowa butelka i podał Tangowi, ten odkręcił i spróbował* Uuuu... mocne, dawno nie piłem tego... *Napił się, skrzywił, zakaszlał, bo paliło jak żywy ogień. Podał Sel... a Tracyn wział inny kawałek blachy i podszedł do Dżonego z uśmiechem* PPobawimy się w cel? Tak porządnie?

Selene - 2010-08-03 22:22:26

- Widziałam, i co z tego?
Zapytała i spróbowała szczękę na miejscu utrzymać. nawet jej się to nieźle udało. No cóż. Zin na droidach się nie znał, więc Sel nie wypytywała o nic innego. A teraz głowa potrząsnęła, Dżonego poklepała z czułością i nawet do niego mrugnęła.
- Pobawimy się później. teraz chce z Tangiem pogadać, zgoda?
Chyba od Zina przejęła manierę mówienia do niego jak do dziecka. By po chwili na Tanga spojrzeć, flaszkę chwycić i opić solidnie. No, świeczki w oczętach się zjawiły. Kaszlnęła, wyrzuciła z siebie kilka słówek adekwatnych do sytuacji i pokiwała głową. Po czym westchnęła cicho.
- Zgoda. Siwa ci statek zrobi. Zin stoi i patrzy z boku.

EFECTOR - 2010-08-03 22:25:32

*Chyba poprzednia runda Dzonego zniechęciła, bo nie zareagował entuzjazmem, jedynie grzecznie – posłusznie – stanął przed Tracynem w odległości 3 metrów, wyprostował nóżki i przyjął postawę gotowości*
rozkaz rozkaz * Przytaknął i Sel i Tracynowi no i czekał – opanowany i cierpliwy, jak Dżedaj. Działa miał rozgrzane, Ta dziura w dachu to już coś. Ale chyba nie był zadowolony z powodu „zabicia” tego droida. Za mało się stawiał, by się Dżony podjadał. No ale zaraz pewno Tracyn go rozkręci. W sensie rozrywkowym*

Tangorn - 2010-08-04 18:10:38

*Tiaa... akurat Zin był całkiem genialnym konstruktorem z lekką manią wielkości, ale każdy to ma praktycznie. Tang tylko do teraz nie wiedział jakim cudem on może się nie znać na droidach... ale w sumie to Kodbar, a on zawsze był trochę dziwny.* No a to, że on coś tam umie... jak zaczyna pieprzyć o tych swoich elektronicznych bzdetach to mi łeb pęka... nie mam zielonego pojęcia o czym on wtedy do mnie mówi *Co go oczywiście irytowało, ale siedział w miarę cicho, bo nie mógł obwiniać o to Zina, a jak już to swoich rodziców, którzy po prostu nie posłali go do szkoły (sam był cholernie wdzięczny za to), skutkiem czego nie miał żadnego papierka na wykształcenie a jego cała wiedza wynikała właściwie tylko z doświadczenia, nie z teorii.* Tiaa... Dobra a teraz pij! *Gdy wypiła to wziął od niej flaszkę i sam się napił, nie patrząc za bardzo na Tracyna i Dżonego, którzy się bawili. Klon porwał w rękę kawał blachy, powiedział "Cel" I zaczął się bawić, chowając przed Dżonym ten kawałek, czy podrzucając go, aż w końcu wywalił w powietrze i krzyknął "Ognia!"*

Selene - 2010-08-04 19:32:12

No to chyba mamy rózne o nim teorie. A poza tym, nie martw się, zamierzam go usadzić an dupie  - Pić. tak, to była myśl. Całkiem przydatna i skuteczna... Sięgnęła po flaszkę i pociągnęła z niej kolejnego łyka, nie bacząc, że pali ją w przełyku. Potrzeba matką wynalazków. A walium w płynie było całkiem skuteczne.

EFECTOR - 2010-08-04 19:52:19

*Kiedy cel zaczął uciekać na tyle szybko ze Dzony nie dawał rady w  pozycji statycznej, zaczął się przemieszczać, gonić, zachodzić, a przez co rozkręcać i znowu wrócił mu humor. Tracynowi nie udało się go jednak doprowadzić do wściekłości, co udawało się chyba tylko Secorshy, ale  on znęcał się nad droideką godzinami a Dżony dostawał kurwicy przewodów.
Po rozstrzelaniu blachy, która upadła podziurawiona nie było entuzjazmu na kontynuacje zabawy. Dżony opuścił ramiona i zapatrzył się w  Sel. Widać miał dość wrażeń, chciał teraz jakiegoś wyrazu akceptacji, w końcu przyszedł tu za nią, wiernie jak to tylko droid potrafi. *

Tangorn - 2010-08-04 20:07:27

Próbuj... *Tang szczerze wątpił, by się to Sel udało, bo Kodbar był nie reformowalny i tyle. Może na początku okaże skruchę, będzie cacy, ale w końcu i tak zrobi po swojemu. Był takim wolnym duchem i tyle. Sel mogła robić co chciała, ale Tang już tam wiedział swoje, choć raz chciałby się mylić. W sumie Temena go długo przy sobie trzymała, ale podejrzewał, że Zin bał się jej powiedzieć, ze odchodzi w obawie o własne życie.* Dobra kurwa, stać nie będziemy, Tracyn, przynieś coś tam ze statku. I jakąś zagrychę... *No cóż i biedny klon wszedł na pokład frachtowca znikając na jakiś czas i zostawiając Dżonego samego z nimi. Ale wrócił po pewnym czasie, ale wcześniej Tang zdążył Sel podać bimber, samemu uprzednio pijąc z butelki. Tracyn trzymał w ręku dwa taborety i podstawił je pijącej dwójce, sam wróćił po miejsce dla siebie, jakiś stolik, zagrychę itp... No i w końcu przyniósł też coś, co sprawiło że oczy świeciły mu jak reflektory. Ciasto...* No fierfek, myślałem ,ze dobrze schowałem. Tracyn, ani mi się waż zjadać je samemu, podziel się! *Sel jeszcze nie wiedziała, ale jeśli chodzi o wypieki Tanga (tak, Tang piekł ciasta i gotował, a był w tym na prawdę dobry) to często toczono zawzięte wojny między klonami*

Selene - 2010-08-04 20:16:58

Brwi w zadumie uniosła, po czym odwróciła sie i zainteresowała Dżonulą. Nie była pijana, więc... nie było to jeszcze nic dziwnego. miast tego po prostu przysunęła się bliżej, uśmiechnęła szeroko i po prostu zaczęła go... głaskać. jak ulubionego psiaka czy coś. Cholera. na prawde go polubiła, choć sposób prezentacji w barze był... ciekawe.
- Dobrze się bawisz?
Cholera. Troszczyła się o niego. Zaskakujące. taboretem zresztą się nie przejęła specjalnie. BYł. Aha. Fajnie. odstawiła na niego flaszkę, wcześniej zeń pociągnąwszy łyka. Swe i tak wiedziała. I o Zinie i o własnych planach na to, by mu z łba sporo wybić. A ciasto... Tia. O tym nie wiedziała. i pewnie szok przeżyje, jak się dowie, co?

Tangorn - 2010-08-04 20:25:26

*Sposób traktowania Dżonego przez Sel go nie dziwił, widział to samo u Fler i Seco, chociaż ten drugi lubił wkurzać droida i to bardzo. Był jeszcze Malkit, którego Dżony chyba się bał... tak więc reakcje siwuszki były niejako zrozumiałe i naturalne. A przybycie taboretu powitał z ulgą, posadził tam swój shebs a potem jak był stół to to się o niego oparł i popijał bimber patrząc na Dżonego. Będzie go musiał przesłuchać, ale na osobności, Sel nie wiedziała zapewne o Cochrelu, Generale itp. Zin nie był głupi by jej to wygadać. Ale teraz póki co znowu zajął się klonem, który z miną skazańca podszedł do stolika i ciasto położył na nim. Wyglądało normalnie, czekoladowe, z polewą i z owocami. Mandaloriański przysmak - ciasto Uj... specjał Tanga, chociaż zawsze twierdził, ze jego matka jak piekła ciasto to po prostu inni verde o nie się bili* Zostaw Brexowi kawałek, bo będzie niepocieszony... i daj też eee... Sel... tak, podziel się *Naburmuszony klon podzielił ciasto na kilka kawałków i dał je każdemu. Tang rzadko dzielił się swoimi wypiekami czy potrawami. I czy się zdziwi Sel czy nie to mało go to obchodziło, chociaż to była taka "rysa" na jego wizerunku*

EFECTOR - 2010-08-04 20:43:49

Madaaameee… *zapiszczal i ufnie ruszył w  kierunku kobiety, jakby chciał powiedzieć: wcale się dobrze nie bawie, nudzę się i jest mi smutno. I dodreptal do niej, blisko się zatrzymał i widac już było lepiej. Droideka musi blisko być, gdziekolwiek działały one z żywym przewodnikiem to łaziły za dupą wszędzie. *

Selene - 2010-08-04 20:51:18

- Nudzisz się, co? Pobawimy się?
Zaoferowała. W zasadzie... Ciasto zeżarła. pochwaliła nawet, mówiąc, że wyborne i w ogóle... choc za słodkim nie przepadała. Można powiedzieć, że jak kot za wodą. teraz driodeka przyciągnął jej uwagę. A picie i Tang... poszli w odstawke. Bywa.

EFECTOR - 2010-08-04 21:10:35

*całość opływowego pancerza na którego zakończeniu sterczał plaski łepek pochyliła się do przody a jedna z nóżek z głośnym stuknieciem zmieniła pozycje, by buc jeszcze bliżej o pól kroczka. Chociaż troszeczkę Wielkie działo o obwodzie pnia otarło się o ramie Sel powierzchnią gładką, jakby pocięta na równomierną siateczkę we zwór rombu. Dalej gdzieś wił się czarny elastyczny kabel, oplatając pneumatyczne ramie. Światełko oczka zaglądało w twarz kobiety.*
Jest tyle ciepła
W twym głosie, miła
Że nawet Hoth
Z torbami byś puściła

Jest tyle wiary
W twej duszy, droga
Że ocean Kamino
Boso przejść byś mogła

Jest tyle żaru
W twych słowach, piękna
Że ogień z Mustafar
Dałby ci się opętać

Jest tyle światła
W twych śladach, mroczna
Że po bagnach Dagobah
Też do mnie byś doszła

*Odezwał się odtwarzacz wesołą piosenką do pełnej uwielbienia melodii, którą Dżony także w swoich zbiorach posiadał. Był teraz zorientowany na wyrażanie uczuć, i jego 300kilowa zaprojektowana do siania zniszczenia postać nie miała zamiaru ani drgnąć, by oddalić się choćby o milimetr. Miłość droideki w pełnej okazałości.
Jak to dobrze być człowiekiem! Wystarczy po prostu być i Dżony już cie kocha*
Jest tyle czułości
W twych gestach, urocza
Że z każdej naszej chwili
Musi coś pozostać

Jest tyle mądrości
W twym serdecznym palcu
Że kwiaty pokojowe
Nie pozwolą zasnąć

Jest tyle miłości
W twym sercu, mała
Że późny listopad
W lipiec byś zamieniała

Jest tyle błękitu
W twoich oczach, jasna
Że pójdę za tobą
Aż na koniec świata

Selene - 2010-08-04 21:14:50

No nie. W tym momencie Sel parsknęła śmiechem. Dżony ją zaskoczył. i to wyraźnie. Na tyle, że, poniekąd po pijaku, pochyliła się i cmoknęła pancerz. Poza tym, wciąz rękę na górze trzymała i wciąż głaskała go jak swego wyraźnie ulubionego psiaka. No to sobie znalazła ulubieńca.
- Chyba rozumiem, co Zin w tobie uwielbia.
Mruknęła w końcu. Tia. Siwa początkowo jakoś nieufnie doń podeszła, a teraz... Zerknęła jeszcze na Tanga. Niejako zainteresowana tym, jak ten zareaguje.

EFECTOR - 2010-08-04 21:23:11

*Dżony od pieska się kilkoma cechami różnił: na przykład się nie ślinił, no i mimo nawet silnego „podniecenia” bliskością człowieka zachowywał spokój, tak jak teraz – głaskany stał grzecznie. Chociaż wcale tam z drugiej strony za bardzo czule pieszczony nie był. No ale póki co wystarczało mu. Z reszta co ma wiecej chcieć droideka – Dżony był głaskany więcej razy niecałą reszta droideków w całej galaktyce w przeciągu całego życia, (łacznie z czyszczeniem) doznała.*

Selene - 2010-08-04 21:25:48

A Sel też skora w okazywaniu uczuć nie była. Po prostu okazywała je w sposób... specyficzny i dośc ograniczony jak na kobietę. Ale nie narzekała i skoro Dżony też nie narzekał, to było dobrze. ba! Nawet lepiej, bo nie zachowywał się jak psiak, więc... żyć nie umierać. Nieco mocniejsze głaskanie, w międzyczasie sięgnęła po butelkę z bimbrem. Zerknęła na nią, później na Tanga. I znów na flaszkę.
- Dopilnujesz, bym trafiła do własnych pokoi, zgoda?
Tia. Zdecydowanie, pytanie do droideki skierowane zostało.

EFECTOR - 2010-08-05 06:10:24

*Narzekać Dżony nie potrafił, ale i tak nie miał na co, w końcu znali się tylko dobę. No a Dżony to maszyna, niestety, nie kociak, nie piesek. Ciężko jest nagle zakochać się w niszczycielu i całe uczucie wylać mu na pancerz, jeśli się chociażby pamięta wojny klonów.*
Rozkaz rozkaz *odparł. Jednak ta właśnie specyfikacja Dzonego generalnie się opłacała. Mogłaby Sel mieć słodkiego i wiernego astromecha, ale co ten by zrobił, jakby była pijana? Stał i ćwierkał, oburzony.
Droideka dopilnuje by nawalona w tridupy jednostka dowodząca bezpiecznie trafiła do meliny… eee, znaczy do domu oczywiście*

Selene - 2010-08-05 10:34:48

Porównanie bywa... ciekawe. nie ma co. Zwłaszcza w stosunku do droideki. Ale co zrobić? Sympatia sympatią, ale pewnych rzeczy nie da się obskoczyć, choćby przez wzgląd na pancerz. Zmrużyła tylko oczyska i pokiwała siwą  łepetyną.
- Świetnie.
Super. Zostanie odprowadzona do swej Dziupli nawalona w trzy zadki. I jeszcze, na dodatek przed driodekę. Będzie się działo.

EFECTOR - 2010-08-05 11:10:02

*Wierny droid przeszedł w stan spoczynku, wyciszając wszystkie programy i zewnętrzne oznaki aktywności tez. Działa opuszczone pionowo, gotowe do podniesienia, ale jednak spokojny, czekający na rozkaz, choc coraz mniej liczący na zwierzchnictwo, a bardziej na siebie, bo zdarzało się także u mniej samodzielnych droideków ze odmawiały wykonywania rozkazów osób niepoczytalnych – pijanych na przykład. Dzony umie to rozpoznać. Ale do domu bezpiecznie odprowadzi zawsze i w każdym stanie. Nie da skrzywdzić.*

Selene - 2010-08-05 11:36:48

Nie no, niepoczytalna Sel nie była nigdy - chyba, że dać jej śrubokręt, spawarkę i warsztat pełen droidów. To wówczas bywała w łasnie taka. A teraz... Z rezygnacją na flaszkę spojrzała. przylazła tu w innym celu a wyszło picie. Upijać Tanga? Czy darować? oto pytanie...

Tangorn - 2010-08-05 16:42:07

*Tang tymczasowo się "wyłączył", kłócąc się o coś z Tracynem, ale na tyle cicho i niewyraźne, że Sel pewnie nie zrozumie. Sporo słów z Mando'a, jeszcze więcej gestów typowo wojskowych, więc nie było to interesujące widowisko. Ale w końcu przestali, klon gdzieś poszedł a Mando westchnął i się napił, ale świtała mu po łbie pewna myśl. Ale o tym później* Ty się tam nie martw, jakby co to Tracyn odniesie cię razem z Dżonym *Tang wtedy pewnie będzie częściowo nieosiągalny, więc de facto jej nie odniesie, a klon to spokojny osobnik, obroni ją w razie czego i nie zgwałci.* Dobra, a tak konkretnie teraz tak konkretnie... Sel, kim ty w ogóle jesteś, co? Bo wiem tyle, że z Zinem tam się pieprzycie, bo cóż by innego, nie wnikam... o mnie to pewnie litanie słuchałaś jakim to ja półgłówkiem jestem ,czarnym, nieczułym skurwysynem i inne. Nie chce mi się już nawet przypominać co i jak... *Tang się jakoś rozluźnił, zapewne przez tą wymianę zdań z Tracynem, teraz rozwalił się na taborecie i popijał spokojnie to co miał.*

Selene - 2010-08-05 17:09:47

Spojrzała na Tanga i przez chwilę nad czymś się zastanawiała. miała mocny  łeb wbrew pozorom i dopiero odczuwała pierwsze skutki alkoholu. Skrzywiła się w końcu.
- Spokojna twoja. trafię do siebie. A kim jestem? byłą dziwką, a na chwilę obecną mechanikiem. Kim będę, się zobaczy, jak sprawdzę stan konta. Ale głównie, jeśli Zin nie poinstruował cię w przerwach o tym, jakim jesteś dla niego największym skurwielem... to tak. W zasadzie tyle o mnie. Siwa, eks-dziwka. I mechanik z zacięciem do droidów.
Spokojna jakby nigdy nic. No, jakby o pogodzie mówiła a nie o tym, kim albo też czym była. Wszak to oczywiste, prawda?

Tangorn - 2010-08-05 18:07:17

*No jemu jeszcze alkohol do głowy nie uderzył, ale humor miał już lepszy, wiec jest dobrze, można z nim o czymś pogadać. Właściwie o wszystkim, z większym lub mniejszym skutkiem* Była dziwka, tak? No to już wiem czemu cię tak ten burdel ruszył... *Powiedział nieco ciszej bez żadnego przytyku do jej poprzedniej "profesji". Nie wyglądała na osobę, która by to z własnej nieprzymuszonej woli robiła, ale nie wnikał. Kiedyś może zapyta, teraz jednak nie.* Cóż, Zin z szaleńczą wręcz ostrożnością unikał tematu o tobie, więc wiem tylko tyle co się teraz dowiedziałem... A to że byłem dla niego skurwielem, to cóż... *W tym momencie wzruszył ramionami, napił się wódki i chwilę kontemplował to wszystko. Jednak wielkich efektów nie należy się spodziewać ani też skruchy. Tang rzadko skruchę okazywał, parł przed siebie jak taran nie patrząc wstecz... to co by tam zobaczył to by pewnie niejednej osobie by zniszczyło psychikę. Tang miał inny sposób, chlał dla niemyślenie - picie na umór* Powiem krótko, jego trzeba trzymać krótko bo sobie krzywdę zrobi, bo jest trochę jak Tracyn, dorosły facet fizycznie a mentalnie to jeszcze taki trochę nastolatek skaczący z kwiatka na kwiatek i nie przejmujący się konsekwencjami, wiec trzymaj go krótko. A że masz zacięcie do mechaniki to się dogadacie... a jak nie to przyślij go do mnie, dam mu kolejne kazanie, które pewnie wejdzie jednym uchem a wyjdzie drugim *Się rozgadał nieco, ale czasami tak miewał. Z Seco potrafił godzinami gadać praktycznie o pierdołach, pijąc koreliańśką i czasami dając sobie w mordę*

Selene - 2010-08-05 18:31:44

Mruknęła coś pod nosem i w końcu dupę usadowiła na taborecie. po czym na Tanga przeniosła uważne spojrzenie.
- Bo ja wiele mu o sobie nie mówiłam. i tak, obruszył mnie ten burdel wówczas. jak mu była dziwka nie starczy, to osobiście dopilnuje, by już żadna inna mu nie wystarczyła. Podobno odstrzelone klejnoty bolą krótko. Zwłaszcza, jak się w odpowiedni punkt trafi.
odrzuciła w tył siwe kudły i uśmiechnęła się ponuro. tia. Charakterek miała, i to piekielny. Zresztą - już dawała tego przykład.
- A o Zina się nie martw. jak mu się nie spodoba, krótka piłka. Wyjście z mojego warsztatu zawsze jest jedno, a on z niego wówczas skorzysta. Bo tu masz rację. to taki dzieciak. trzeba mu w dupe kopnąć, by w ogóle łaskawie zaczął myśleć poważnie.
Choć może już zaczął poważnie myśleć? Sel wcale taka milusia w pracy nie była. Wręcz przeciwnie, lubiła zmuszać do wysiłku umysłowego. Ale głową kiwnęła. W razie czego - przyśle go tu.

Tangorn - 2010-08-05 18:41:12

Są inne sposoby... *Mruknął tajemniczo i napił się znowu, ale potem już nie podejmował tego tematu. Swego czasu torturował swoje ofiary, było to dawno i dotyczyło głównie członków znienawidzonej przez niech Watahy Śmierci, ale liczył się sam fakt. I czasami śniło mu się to w nocy, twarze tych skatowanych osób. Prócz klonów wiedział o tym chyba tylko Seco, nikomu więcej o tym nie powiedział, a i tak wtedy to w cholernej złości wręcz wywrzeszczał na niego.* Charakterek to ty masz, ale na oko to ty masz marne doświadczenie w tego typu sprawach, proste sposoby... *Uśmiechnął się nieco wrednie. Piekielny charakter? Może, Tanga to nie ruszało już, widywał sporo takich kobiet, kilka znał i to były bardzo burzliwe znajomości. Dwie silne osobowości z ciągotami do dominacji.... wybuchowa mieszanka* Taa... krótkie piłki. To samo ja mu dałem, krótka piłka... chuja to da, prędzej czy później i tak zrobi co będzie chciał... zapewne na kolanach potem wróci twierdząc że był idiotą, skurwysynem i takie tam... *Tang teraz akurat wspominał ich rozmowę sprzed tygodnia kiedy to skrucha aż się z niego wylewała. Nawet nie tydzień i nowa kobieta... Jemu to we łbie się nie mieściło, zwłaszcza, że jak do tej pory to chyba tylko jedną kobietę kochał naprawdę. Ale o tym, to już nikt nie wiedział, każdy ma swoje tajemnice a ten temat omijał zawsze szerokim łukiem. Do tej pory nikt się nie zorientował*

Selene - 2010-08-05 18:58:20

Zmrużyła zielone ślepia i przyglądała mu się uważnie. Nawet bardzo uważnie.
- O to ty się już nie martw czy doświadczenie mam czy nie. raz zawini. Później bierz go ode mnie w cholerę, bo partactwa nie toleruję. Już ma przesrane u mnie za ten burdel. jeszcze raz się tam zjawi, to też nie ma po co do mnie wracać.
Sięgnęła po flaszkę. Po cholerę to mówiła? może po to, by Tang wiedział, czemu Zin będzie biegać i rozpaczać? Choć pewno rozpacz chwilowa będzie. Doskonale wszak widzieli obaj jak zachowywała się w czasie tego specyficznego pogrzebiku. Nieważne. parsknęła pod nosem i uśmiechnęła się złośliwie. nawet bardzo złośliwie.
- To będziesz mógł mu powiedzieć przy najbliższej okazji. Już jeden skurwysyn spróbował tak mnie załatwić. Drugiemu jestem w stanie mózg przez dupę wykopać. Miej tego świadomość, dobrze?
uczulała go najwyraźniej na to, że charakterek to ci ona ma. i nie da sobie w kasz e dmuchać i nie życzy sobie później z tego powodu żadnych awantur.

Tangorn - 2010-08-05 19:06:26

Co do burdelu... będę go pewnie potrzebować, bo on tam rozeznanie ma co i jak. Zobowiązałem się kurwa by tą dżedajkę wyciągnąć... chociaż cel mam inny... *Zandi, tego skurwysyna chciał dopaść, zabić i w ogóle. Przez niego i jego nagrodę za swoja głowę musiał Tang spieprzać na Kamino. Teraz mógł się odegrać. Trzeba tylko ściągnąć A'dena, bo tej jego "pierworodny" jak go ktoś już określił. Był on dużo groźniejszy niż Tang, tak się po prostu złożyło. W otwartej bitwie to mógł nawet z klonem przegrać, co napawało go dumą.*No chyba, że ty tam pójdziesz i wykonasz szpiegowską robotę. *Rzucił niby mimochodem ale tak z ciekawości obserwował jej reakcje. Trochę go to bawiło wszystko. Zin w kolejny burdel się wpakował, ale szczerze? Jeśli doszłoby już do rękoczynów, to Tang by go ratował, nie zostawi przecież przyjaciela na pastwę psychopatki.* Cóż, mnie to obojętne co robisz ze swoimi facetami, tyle. A kopanie mało efektywne, proponowałbym co innego. Małą strzelnica, dużo ciekawsza rozrywka...

Selene - 2010-08-05 19:12:58

- Pójść mogę. Jako była kurwa mam wprawę w takich miejscach, choć wątpię, bym szybko coś znalazła.
Parsknęła, wbijając w niego spojrzenie. po czym uśmiechnęła się chłodno.
- Jak obaj pójdziecie - masz go pilnować, Tang. Bo nie ręczę za siebie.
I to tyle w tej kwestii. Pomóc się zgodziła, acz nic za darmo, wiadomym to było. Sel była interesowna. Bardzo interesowna. Czasem to otoczenie bolało - ale co zrobić? Taka natura, a natury nie przegadasz.

Tangorn - 2010-08-05 19:16:56

Ja nie mogę, w tym kurewski problem... jak mnie tam wykryją to będę miał na łbie z połowę ochrony plus łowców nagród... stary zatarg z tym chujem, z którym Zin się dogadał. *Warknął cicho, bo tak by sam tam poszedł, bo potrzebował kogoś, kto wiedział co szukać. Posłałby A'dena, ale jego nie ma, Tracyn i Brex w szpiegowaniu nie są aż tacy dobrzy, poza tym to klony, a tam wiedzieli jak wygląda Jango, poznają jego repliki i też nieciekawie będzie.* Nie mam kogo tam posłać, Zin tam był, wie gdzie załatwia się interesy. Potrzebuj e jakiegoś człowieka, którego mogę potem dopaść i wyciągnąć z niego co i jak... *To jej się nie spodoba ale co mu tam. Zin by tam musiał iść i kropka. Albo Sel...*

Selene - 2010-08-05 19:27:48

Zmrużyła oczy i pochyliła sie nieco do przodu. Wszyscy się w to wkopali po same uszy. i jeszcze im gówno na łeb sypali, zdecydowanie.
- przemyślę to. ale co... z tego mieć będę?
Zandi. To jej mówiło sporo, acz nie na tyle, by pałać nienawiścią - raczej nie tolerowała go i tyle. No cóz... Obaczymy, co dalej będzie.
- Zależy, co będę miała z pomocy. Pomyślimy wówczas. nic za darmo w moim wypadku, Tang. nic za darmo.

EFECTOR - 2010-08-05 19:40:59

*Dżonego nie było słychac przez dłuższą chwilę. Bo i nie było go przy nich,. Droideka medytował nad szczątkami Taarna. Obdarował Tracyna jakaś wyjątkowo umazana w szlamie organicznym częścią, najwyraźniej oczekując od niego ekstazy  tego powodu, a  potem wrócił do Sel i Tanga, przy których na podłodze elzał kapsel co się nim droid zafascynował w stopniu nieprawdopodobnym*

Selene - 2010-08-05 20:09:11

Mruknęła coś pod nosem i wstała. Po czym spojrzała na Dżonego.
- Masz o czym myśleć, tang. Ja wracam do siebie. mam robotę, a po pijaku to mi powstanie droid dyplomatyczny, psia mać.
Tia... Milusia jak zawsze, skierowała sie do wyjścia, uprzednio Dżonego poinformowawszy, że wychodzi.

Tangorn - 2010-08-05 20:14:43

No tak, interesowność... *Mruknął pod nosem. Dlatego wolałby Zina, ten by mu nie powiedział, że "nic za darmo" z prostego powodu, wiedział ze prędzej czy później Tang się odwdzięczy w ten czy inny sposób. Właściwie to Kodbar i tak sporo mu zawdzięczał, w końcu on z rodziną mieszkał za darmo u Mandalorianina przez długi czas, a ten nie robił mu wyrzutów (nie licząc słynnej sceny kiedy chciał go pobić za złamanie zasad). W każdym razie coś się wymyśli a gdy kobieta poszła sobie to Tang dalej siedział i popijał z flaszki, patrząc na Dżonego* Co Dżonuś, za nią pojedziesz?

EFECTOR - 2010-08-05 20:20:15

Tak sir *odparł droid, który już zamelinował się u „Kobdarów” i chyba nie zamierzał z  tego rezygnować* Bywaj, sir *pożegnał się z Tangiem, wepchnął mu kapsel w łape, odwrócił się i drep drep drep drep – nózentami przebierał, tak jak wcześniej, tak i teraz ledwo nadążając za kobieta która mimo iż miała tylko dwie nogi to była o kilka klas od Dzonego szybsza. Ale wierność nie pozwalała się poddać i Dżony dreptał aż do końca*

Akam Nay - 2010-08-10 14:08:49

*Nad hangarem zawisł zgrabny, nowiutki YT 1300... Powoli począł obniżać wysokość lotu w pionowym opadzie, lądując na środku oczyszczonego wcześniej przez Zina placu. I nie było w tym nic dziwnego. W końcu Akam, właściciel statku umówił się wcześniej z inżynierem na przeprowadzenie modernizacji. Chwila minęła i otworzył się trap, z którego wyskoczył pilot jednostki.*
- Hallo! Jest tu kto?
*Zawołał. W sumie niepotrzebnie... Statek i tak tu zostanie, otwarty, a Kobdar będzie wiedział co zrobić*


/@ Down: No i dobrze. Dzięki. Mnie też tu nie ma, podstawiam tylko Zinowi statek/

Tangorn - 2010-08-10 19:46:24

Nie wiadomo jak pojemny jest ten hangar Zina ale sporą część na pewno zajmował inny frachtowiec nieco rozpieprzony, gdyż jedną z "nóżek" coś odstrzeliło i teraz leżał on bokiem, czekając na naprawę ,a raczej będąc w jej trakcie. Wszędzie jakieś narzędzia były, części... granaty i pistolety. A na jednej skrzyni był postawiony częściowo rozmontowany hełm, z pewnością Mandaloriański. I do tego tradycyjna karteczka z napisem "Zin rusz cokolwiek a upierdolę ci łeb. Z poważaniem Tang z synami" tak wiec było uczciwe ostrzeżenie i lepiej nic nie ruszać. Póki co w hangarze nikogo nie było.

//post informuje o stanie rzeczy w hangarze, ja nie gram na razie//

Tangorn - 2010-08-13 19:23:33

No i pod hangar Kodbara, który obecnie okupowany był przez Tanga podjechał nowy stary kwiatuszek Seco, prowadzony jednak przez Tanga, co zaowocowało tym, że poznali ograniczenie mocy w tym pojeździe, jego zwrotność oraz działanie pasów, bo jak wiadomo, Tanguś prowadzi brawurowo, za nic ma przepisy i tym podobne sprawy, czym przyprawia o zawał serca pasażerów. Ale dotarli na miejsce i wyszli.
No tylko że Fibal miał podbite oko przez tą szamotaninę z kaleeshem pod domem Sel, ale zamierzony skutek osiągnął i Seco się uspokoił dając upust adrenalinie. Tylko ciekawiła go jedna rzecz a w czasie pilotażu nie pytał by nie było kolejnej bójki.
- Czemu to kurwy nędzy?
Chociaż Seco byuł czasami tak dziwny ,ze sam siebie nie rozumiał, wiec odpowiedzi się nie spodziewał. No i weszli do hangaru, jakiś inny statek stał z tyłu, co zaskoczyło Tanga. Już miał nawet w głowie plan wysadzenia chuja w powietrze, ale może to ten zakoszony przez Brexa? Tak wiec poszli na statek Tanga, który odzyskał już jako tako poziom dzięki platformom antygrawitacyjnym.

Secorsha - 2010-08-13 19:28:47

*Po drugiej stronie starego Saxxeta Karety na dachy z łomotem pokazała się ręka – pazurzasta kaleeshianska dłoń, obok druga – mechaniczna. I na tych dłoniach podciągnąwszy się wstał z siedziska w samochodzie Seco. Jak pijany wyglądał, ale nie był pijany tylko obity. Cóz, Tang miał pancerz a on nie*
Ale kuhrrwa co „czemu”?
*zapytał ze szczerym zdziwieniem, zachwiał się, pomasował obite zebra i ruszył za Tangiem*
ale co kuhrrwa ty pytasz się bo ja nie rhozumiem…

Tangorn - 2010-08-13 19:39:24

- No to co niby chciałeś zrobić, nie wiem do końca co... z tą całą Sel...
Wyjaśnił mu Tang, ale aż tak poruszony nie był. W sumie ciekaw był co by ona zrobiła stoją na przeciwko prawdziwego samca alfa, jak ktoś to określił. Bo Zin to dupa, widząc wściekłego Seco zapewne sam by spierdolił, a Tangowi to już latało, był samcem alfa na emeryturze, nie musiał udowadniać swojej pozycji. Ci co ją podkopywali szybko przekonywali się, że to ddroga do nikąd.
W każdym razie obaj weszli na pokład statku, rzucił się od razu w oczy lekki bałagan i tym podobne sprawy. Znalezienie tutaj tej bransolety będzie trudne. o ile w ogóle ona tutaj jest.
- Dobra, szukamy a nie pierdolimy...

Secorsha - 2010-08-13 19:44:23

*w obrębie własnych stad to kazdyz  nich samcem alfa był. Tang miał gorzej, bo miał A’dena, ale Seco? Jak ma nie być samcem alfa jak ma kobietę (w pełnym tego słowa znaczeniu), dziecko i droida! Chociaż Seco raczej tez uważał się za pantoflarza. Fler tłukła go po łbie czego tang nie raz był świadkiem, ale był tez świadkiem jak Seco ją oddelegowywal do łóżka i kazał tam siedzieć i nie przeszkadzać.*
Bo kuhrrwa, Tanguś, nie będzie obcy pluł nam w twarz! *zakrzyknął, ręką wymachując* Sami się oplujemy jak będziemy chcieli. *wszedł na pokład, stanął w lekkim rozkroku, i rozejrzał się za klonami* Hej, chujeeee!

Tangorn - 2010-08-13 19:59:03

No Tang miał gorzej, ale i tak u klonów miał posłuch, więc nie było źle. Gorzej tylko, gdy każdy samiec alfa zacznie się puszyć chcąc ustalić kto mocniejszy ,wtedy jest problem i trzeba to rozwiązać siłowo, tak jak na tej ulicy, kiedy dali se po mordach. Tang miał przewagę pancerza, Seco siły, wiec się wyrównało.
- Oj tam... można puścić jej chatę z dymem, ale po chuj? To zwykła szurnięta baba, co myśli, że jak Zina zdominowała to nas też da radę pustymi przechwałkami. Więc chuj jej w dupę, najlepiej Zinowy...
Mruknął Tang i zabrał się za szukanie. Nie miał wyrobionej opinii o Sel, ale wydawała mu się taką feministką, a wiec pierdolnięta pseudo kobietą. Ale jak Kodbarowi odpowiada to, to nie jemu wnikać w jego pokrzywione gusta.
A gdy Seco zawołał, to póki co odpowiedziała cisza, ale w tle słychać było jakąś żwawą muzykę, co znaczyło, że jednak ktoś jest i się obija zdrowo.

Secorsha - 2010-08-13 20:03:09

*Ramiona Secorshy opadły. Cisza. Jedna sekunda, dwie, dziesiąci, piętnaście. I ruch. Odwrócił się gestem szeryfa iż  kamienną twarzą na Tanga spojrzał. Groźnie to wyglądało. I stoi. I patrzy, żaden mięsień nie drgnie. Chyba z minutę i nagle jak nie ryknie śmiechem! Kropelki jego śliny osiadły na pancerzu Tanga, a w chwile później Seco już klęczał na ziemi próbując opanować histeryczny śmiech. Smiał się tak głosno i tak go to pochłaniało ze muzyki nie słyszał. Moze chwile przed tym wydarzeniem*

Tangorn - 2010-08-13 20:09:31

Tang spojrzał na Seco i sam się też zaczął śmiać, możliwe jednak, że obaj z czego innego, przy Seco nigdy nie było pewne z czego się tak na prawdę śmiał. Ale jego humor nawet Fibalowi się udzielił, z tym, że nie padł na ziemię, tylko oparł się ręką o przegrodę korytarza, śmiejąc się głośno, ale ci co muzyki słuchali to ich nie słyszeli. Albo przygłuchli albo po prostu za bardzo pochłonięci byli swoimi sprawami. Ale z minuty na minutę śmiech ustawał.
- Uff... nie no, trza by tą bransoletę poszukać kurwa...

Secorsha - 2010-08-13 20:16:30

*Secorshą aż trzęsło, nie mógł się opanować. Jak wiadomo smiech może być przyczyną zgonu, kiedy cie najdzie nie zawsze można nad nim zapanowac, straszna plaga i lekceważyć nie należy. Seco smiał się dłużej ale w koncu i on padł z wycieńczenia. Może jak tang zapyta z czego się Seco smial, to dowie się zaskakującej rzeczy* O ja piehrrdolre, ale mnie mohrrda boli, ale… o … *Jako ze nadal na podłodze lezał jak go smiech przycisnął, to kątem oka spojrzał w szczelinę miedzy podłogą a obudową jakiegoś elementu statku,. szczelina miała wysokość dłoni i była dosc głęboka. Kaleesh zamrugał, po czym wsunął tam ręke. Chwila napięcia i wyciągnął… i była to bransoleta. Zaskoczony usiadł na piętach i zadarł łeb na Tanga*
Ci się nie wydaje czasem kuhrrwa ze ja jestem jakimś wybhrrńcem czy cudownym dzieckiem?
*podrzucił bransoletę*
Bo mnie co rhusz los przypomina o mojej wyjątkowości

Tangorn - 2010-08-13 20:20:00

I zapewne zapyta, bo po prawdzie to Tang się z reakcji Seco śmiał, bo ten widok był cholernie rozbrajający a jak wiadomo śmiech bywa zaraźliwy, tak wiec padło długo oczekiwane pytanie.
- Co cię w ogóle tak rozbawiło, co?
A potem nastąpiła chwila zamyślenia, napięcia a w końcu konsternacji. I oto był, magiczny pilot do Dżonego. Tylko czy ta cholera nadal na niego działa? Bo nie wiadomo... W każdym razie na urządzenie Fibal spojrzał i tak patrzy i patrzy, myśli i planuje.
- Ty chyba ten los ruchasz w dupę... albo masz szczęście cwela. Włączaj

Secorsha - 2010-08-13 20:27:15

*Nie podnosząc się z kolan dmuchnął w bransoletę i przetarł ją. Podważył pazurem wieczko i znalazł dwa przyciski. Większy – wyłącza droida. Mniejszy – przywołuje. *
Telefon do Dżonego. Ale zawołam, go z domu. Niech wie, gdzie dom ma! *znowu podniósł wzrok, zaśmiał się, ale tym razem nad sobą panując*
Bo ten… bo mi się wyobhrraziło jak ona wsadza Zinowi chuja w dupę. Wieeeeem, jebnięty jestem. Nie przejmuj się, to nie jest smiehrrtelne *Bransoletka wylądowała na jego chudym przegubie*
Los ja w dupe rhucham, zajebistym kochankiem jestem

Tangorn - 2010-08-14 20:41:56

- No chyba mu się trochę popierdoliło, bo chyba trochę z Zinem mieszkał. Może dlatego mu sfiksowało procesor?
Była to szeroko znana teoria spiskowa na temat złego wpływu pana Kodbara na otoczenie, żywe i nieżywe. Ale lepiej porzucić ten temat, bo jest grząski jak bagna na Dagobah, a lepiej skupić się na Dżonym. Niestety Tangowi nie dane było długo odpocząć od tego, bo wyobraźnia Seco zadziałała a Mando po prostu zdziwił się jak cholera.
- No oby to nie było śmiertelne... kurwa takich wizji to ja nawet po pijaku nie mam
Tang był w szoku i to dosłownie, bo to sobie wyobraził i... nie, lepiej pominąć to.
- Jak chuj... dzwoń tam kurwa o ile tego nie zrobiłeś. Bo jeszcze ciebie los wyrucha i zapłodni

Secorsha - 2010-08-14 20:49:21

*Dżony to wdzięczny temat, ale jakoś tak wywołał na twarzy Seco dziwne pokręcenie. wstał i zaczął się po swoim nowym „nabytku” – włosach drapać. Bransoletka kiwała mu się na przegubie*
To chyba niedobrze. Ale zghrrobie mu tehrrapie. Byleby się słuchał nadal. Rheszta to tam mniejszość. I nie bój się – smiehrrtelne nie jest. Mnie to od uhrrodzenia towarzyszy. Kiedyś babka powiedziała, ze ja mam dahrr jasnowidzenia. Ale pijana była, wiec nikt jej nie uwierzył, nawet ja. *skrzywienie mordy w drugą stronę wygięło się*
Nie, Tangu, z klubu zadzwonię. Jak go tu zawołam, to jak my go później kuhrrwa do auta wpiehrrdolimy! On może tylko 200 kilo w bagażniku wieźć, poza tym to niemłody ahrreowóz jest. Wpiehrrdalaj się tang i lecimy do klubu
*I to rzekłszy, w  nosie dłubiąc ruszył w kierunku Saxxeta, przez ramie oglądając się na Tanga*
Chodź! Zobaczysz jak moje rhobotniki się wysthrraszą!

Tangorn - 2010-08-14 20:55:42

- No koniecznie, bo Kodbarowie to jebnięta rodzina...
Ale dla Kodbarów to Tangi byli jebniętą rodziną, więc vice versa. Ostatnio jakoś stosunki Tanga z Zinem zrobiły się napięte, a że Mando jest raczej niezbyt skłonny do kompromisów i po prostu idzie przed siebie jak taran, to biedny inżynier dostaje w dupę za każdym razem. Aż dziw, że jeszcze wytrzymuje.
- Tak, jasne.... ty a jasnowidzenie. Dobra koniec pierdolenia, jedziemy bo chcętnie popatrzą jak twoi "robotnicy" srają w gacie
Tang był raczej zwolennikiem takich rozrywek. Więc bez ociągania się ruszył za Seco, potem pewnie wlezie do aerowozu i polecą, modląc się, by tym razem lepiej to wyszło.

Secorsha - 2010-08-14 21:01:06

*jak się długo przebywa na słońcu to skóra wytwarza wiecej pigmentu, jak się długo biega to wyrabiają się silne mięśnie nóg, jak się często zbiera kopy w  dupę to dupa twardnieje. Wszystko się przystosowuje. Ale niech się Tang nie martwi. Dla Gawilów oni było tylko nieco ekscentryczni. Przynajmniej nie trzymali w domu droideki. Ani królika.*
Wiesz, jak będą shrrali w gacie to raczej tego nie zauważysz, co najwyżej poczujesz. A ja ich wtedy opiehrrdole, ze nie pothrrafią się zachowywać i shrrają tam gdzie stoją. Ale ze mnie zły dikutas! *Seco tez zapakował się, ale tym razem już za kierownice, i ruszył jak pierwszorzędna baba z cyckami zasłaniającymi jej oczy. No cóz, czy Seco musi mieć same zalety?*

C.D.: http://www.swewok2.pun.pl/viewtopic.php … 412#p17412

Zindarad - 2011-11-27 19:14:57

Po kilkunastu minutach od opuszczenia portu kosmicznego, Kobdar dotarł do miejsca, w którym wspomnienia nadal były żywe. Wszystko tutaj do niego wróciło. Wybuch tego miejsca, przerabianie imperialnego frachtowca i hektolitry wypitego z Tangiem alkoholu. To miejsce kojarzy się z dobrymi i złymi wydarzeniami, choć ostatnio tu miały miejsce wydarzenia tragiczne. Chcąc nie chcąc, jakoś to wszystko do Zina wracało. Każdy przedmiot kojarzył mu się z pewnym wydarzeniem. Brama wysadzona w powietrze, osmolone drzwi. Ślady pożaru są tu do tej pory, nikt tego nie kupił, nie przejął. Kto by to chciał? Kobdar uchylił z trudem drzwi i wkroczył do środka. Kurz unosił się w powietrzu, większość tego co zostało została pewnie rozgrabiona. Szafki narzędziowe zostały roztrzaskane na strzępy, narzędzia przestały istnieć. Nic, co kiedyś świadczyło o "świetności" tego miejsca nie miało racji bytu. Mimo wszystko, Zin uśmiechnął się pod nosem. Cieszył go fakt, że wrócił do tego miejsca, które było swego rodzaju początkiem jego tułaczki po galaktyce.

Secorsha - 2011-11-27 19:22:38

*chwilowo cel dostania się do Cochrelu przez Zina został odsunięty przez pokaz slajdów z przeszłości, a  to, co mogło dać Zinowi szanse – stara gazeta – spoczywała wepchnięta zapewne w tylną kieszeń spodni po uprzednim zwinięciu w rulon.
Miejsce zaś – tak, zrujnowane i puste. martwe. Wyżarte ze wszystkiego co miało jakąkolwiek wartość. Smutne…*

Zindarad - 2011-11-27 19:28:31

Ta martwa przestrzeń miała nadal jakąś wartość, dla Zina. Pamiętał jak zaczynał pracować w tym hangarze. Na początku miał tutaj podstawowe narzędzia, proste maszyny, które robił sam. Im więcej przychodów miał z lokalu, tym bardziej inwestował w to miejsce. Później stało tutaj kilka naprawdę dobrych maszyn, co prawda, lekko przestarzałych, ale wystarczały do tego, co Zin tutaj majstrował. Teraz wszystko zostało zniszczone i rozgrabione. To smutne, łza kręciła się w oku Kobdara. Przykucnął przy jednej z szafek, pochwycił ją i zaczął ją powoli podnosić. Może jest to ta szafka, w której Zin miał albumy ze zdjęciami. Kiedyś nie przywiązywał sobie do tego większej wagi, ale teraz, gdy stracił dosłownie wszystko co miało dla niego jakąś wartość, zdjęcie może być dobrym czynnikiem podnoszącym morale.

Secorsha - 2011-11-27 19:36:21

*Dla innych zdjęcia wartości nie miały, tak wiec były. Tradycyjny, stary, zakurzony i nadgryziony przez szkodniki album ze zdjęciami. Z przeszłością Kobdara i bliskich mu osób*

Zindarad - 2011-11-27 19:42:50

Znalazł album. Wystarczyło go teraz tylko przejrzeć, choć to miejsce się do tego nie nadawało. Oczyścił album dłonią. Zdmuchnął kurz i zakasłał przez to. Ten album z pewnością podniesie jego morale, będzie mu przypominał o wszystkich dobrych chwilach. Przetarł załzawione oko dłonią. Schował album za pazuchę kurtki. Obejrzy go sobie w innym, nieco lepszym miejscu. Wypadałoby teraz obejrzeć jego stary lokal, który był chyba jeszcze prowadzony przez jego przyjaciela rodianina. Bez niego ten interes by nie powstał. Opuścił to miejsce, ze łzą w oku. Spojrzał z tęsknotą za siebie i zamknął powykrzywiane, obite i osmolone drzwi. To byłoby na tyle w tym miejscu. Stanął naprzeciwko mostu prowadzącego do jego baru. Nie będzie wchodził wejściem dla personelu. Kto wie, co tam może go spotkać. Tak więc, jak każdy szanujący się klient ruszył w stronę głównego wejścia.

https://sedlcany.ebetonovejimky.cz https://veky-krtis.ibetonovazumpa.sk auto spa sosnowiec pozycjonowanie jarosław pozycjonowanie gniezno internet światłowodowy ogrodzenie na dziki kancelaria prawna nieruchomości Warszawa