Secorsha - 2010-03-06 23:16:56

Właz został podniesiony tak by mniejszy frachtowiec wleciał do środka bez większych problemów. Rozkazy zostały przekazane. Kiedy maszyna wleciała, i osiadła bez problemów, delikatnie, właz zamknięto, by można było znowu napompować ładownię atmosferą. Chodzi tu rzecz jasna o atmosferę w sensie fizycznym. Bo z kawą, niestety, nie przyszedł nikt. Jedynie kilka robotów, dziwnie smukłych, z podłużnymi głowami obeszło statek. Towarzyszyły im istoty, głownie durosjanie i twilekowie. Było tez kilka innych bardziej egzotycznych ras. Żadnych ludzi. Jeden Twileków zapukał pięścią we właz frachtowca* Witamy na pokładzie widma! Proszę wyjść, komitet powitalny czeka na gościa. *i w istocie, czekał. Po niedługim czasie pojawiła się gossmanianka w szarym mundurze. Za jej plecami stały dwa droidy bez widocznych głow. Bojowe droidy. Konfederackie bojowe droidy.

Gen. Qymaen - 2010-03-07 20:18:08

odp na:

*Pocięta bliznami szczeka Hakona opadła. Separatyści? Pokręcił głową po czym skierował się ku trapowi, by stamtąd ponasluchiwać, może jakieś nowiny, czy coś. Tam sobie usiadł, oparty o sciane. Nie czuł niczego złego, więc może naprawdę pomogą Nemedisowi? Sam już nie wiedział. Oparł łokieć łokieć kolano, a głowę o pieść i czekał, po prostu czekał na kolejną wieść, bardziej lub mniej bogatą w treści*

*W Hangarze trwała codzienna krzątanina. Ktoś zamiatał, ktoś pluł, ktoś klął, ciągał skrzynki, jednak najważniejsze prace z racji pobytu obcych były zawieszone i załoga, z zawadiackim Rudim na czele po prostu się nudziła. Kiedy Rudi, durosjański „kamerdyner” tego hangaru odebrał wiadomość z mostka, był w  stanie spoczynku na jednej ze skrzyń* Hmmm… mhmmmm… *mruczał, z przyłożonym do ucha komunikatorem bezwizyjnym* No ciekawe gdzie, ta wasza ekskluzywna taksówka blokuje mi  port już kilka godzin… nie, niestety, nie wytnę ci dziury w rampie palnikiem… może byście… *i zamilkł, ładując piętą w bok skrzyni, a  ciche trzeszczenie informowało, ze teraz mowi ten ktoś z drugiej stronie* ah, no to kokuś, juuuuuż… już wstaje, be odbioru *wyłączywszy komunikator wetknął go w  kieszeń, zeskoczył ze skrzyni i niespiesznie, ale tez grzecznie i kulturalnie podszedł do Hakona*
Eeem… proszę pana? *zaczął nie za głośno, stając naprzeciwko i wbił wręcz napastliwie ciekawski wzrok w szpetną twarz karabela. Zauważył już duzo wcześniej ze on jest niewidomy. Właściwie to nigdy nie spotkał niewidomej istoty. W obecnych czasach nikt by nie powoli sobie na zycie z takim kalectwem. No, chyba ze jedi. Ale każdy z  nich na pewno miał już od dawna zamówioną trumnę…* Mam informacje. Pan Nemedis czuje się lepiej, ale nie może być przewożony. Podjął decyzje ze zostanie na Widmie. Hospitalizacja może potrwać kilka dni, może tygodni,. Przez ten czas pan Nemedis wyraził chęć zakwaterowania Pana na Widmie. Statek zaś powinien odlecieć, bo potrzebny nam hangar… *urwał. Był przeskolony by konstruować zdania tak, by kontrahent miał trudniej odmówić. Ba – by nie odmawiał!* czy życzy opan sobie zobaczyć swoją kajutę? *zobaczyć – chyba zle słowo, pomyślał Rudi i strapił się troche, ze mógl dac plame czy sprawić przykrość*

Hakon - 2010-03-07 20:43:41

*Rzeczywiście, był niewidomy i nie było to specjalnie trudne do zauważenia. Głowę trzymał sztywno, nie reagował na mimikę. Po prostu,. Było widać. Do tego paskudnie oszpecona twarz sprawiała, ze chętniej padały na niego ciekawskie, ale pełne obrzydzenia spojrzenia. Pewnie każdy spodziewa się przeczytać, ze Hakona to nie boli i nie obchodzi. Ale jego bardzo często bolało. Teraz nie mógł kryć się pod kapturem. Był po cywilnemu. Kiedy usłyszał głos skierował głowę w jego kierunku*
To fantastycznie, cieszę się, ze ma się lepiej. Pewnie nie może jeszcze mieć gości… Ale może możesz mi powiedzieć – co to za statek? Oczywiście, nie zostawię przyjaciela samego, nawet jeśli jesteście Imperialnymi agentami, ale chyba nie jest to też taką tajemnicą, by ukrywać to przed… przyszłym towarzyszem lotu

Gen. Qymaen - 2010-03-07 21:07:06

*Durosjanin zaśmiał się serdecznie* Ależ skąd… jesteśmy, jakby to powiedzieć, takimi… miłymi duszkami kosmosu którzy… chętnie pomagają tym, którzy nie lubią niejakiego pana P, bo sami go nie lubimy…a z  pana przewoźnikiem nasz pan dowodzący jest… w takiej cichej przyjaźni wiec… Statek Widmo jest dla panów najbezpieczniejszym miejscem  kosmosie *rzekł składając ręce, podobnie jak to czasem robił generał. Jego gesty są zaraźliwe. Ale Hakon raczej nie powinien tego zauważyć*
Niedługo zapewne pozwolą panu na wizytę, a teraz – może pomóc z bagażem?

Hakon - 2010-03-07 21:14:14

*Jeszcze przez chwile pozostał, siedząc nieruchomo na rampie, zasłuchany w dźwięki obcego głosu, zadumany nad treścią o których mówili. Nemedis nie może lecieć, Hakon musi zostać. Po cóż komu byłoby dwóch kosmicznych rozbitków, mocowładny problem? Na sprzedaż? Nie, nie wyczuwał ani w Rudim, ani w innych istotach tej charakterystycznej paserom i przemytnikom prymitywnej chciwości kryjącej głębokie nieszczęście. Te istoty emanowały raczej dobrymi nurtami. Potrafili przyjaźnić się z firmą, wiec może spróbują zaprzyjaźnić się z Hakonem?
Jedi uśmiechnął się, strasząc nieświadomie swoją szpetną twarzą* z bagażem? Nie, jest tego jeden mały plecak, proszę zaczekać… *po czym wstał, i badając drogę kijem znikł, by za chwile wrócić. Zmieniło się tylko tyle, ze miał przerzucony przez ramię niezbyt wypchany plecak* Proszę prowadzić… *rzekł i… nieco nieśmiałym gestem wyciągnął ręke*

Gen. Qymaen - 2010-03-07 21:28:07

*Przygryzł Rudi dolną wargę, zmieszany, niepewny, co powinien zrobić, ale zaraz zadziałał instynkt, czy tam logika, i – cofnąwszy się podstawił pod dłon Hakona swoje ramie, by ten mógł go złapać. Nawet nie wiedział, ze to najwygodniejsza pozycja. Mo bo przecież nie weźmie go za rękę. Raz jeszcze się na niego obejrzał i skrzywił usta na widok plecaka. No, ciekawe, co taki robi na AmitiCe. I ciekawe, co każe z nim zrobić generał jak się dowie o tym kaprysie pana Nemedisa. Ale, jak już Rudi generała znał, choć osobiście to rzadko z  nim mówił, to spodziewał się ze jeszcze może z niego zrobić księcia. Miał jakiś dziwny dar do wyciągania z istot tego, co mu potrzebne. Choć czasami wydaje się to niepotrzebne. Żeby mu pozwolili myśleć, sam by te pieprzone wojny klonów wygrał i spokój by był. Choć i tak by się nie podobało i tak, pomyślał i ruszył wolno, bacząc na swojego „pasażera”*

Taken - 2010-03-08 21:04:54

Się robi widmo, zaraz posadzę swoją balję na pokładzie. Gizka bez odbioru *Taken siadł wygodniej za sterami po czym kierując się otrzymanymi koordynatami podleciał w kierunku hangaru. Przez umysł przemknęło mu jeszcze pytanie "Co ja do cholery robię?", gdyż sytuacja byłą wielce niecodzienna i dziwna. Środek przestrzeni w sporej odległości od planety, statek widmo z dwoma użytkownikami Mocy na pokładzie. To nie mógł być przypadek. Albo ktoś na niego polował albo to Moc go tutaj przywiodła. Nie należy nigdy lekceważyć jej wpływu na podejmowane decyzje oraz na toczące się wydarzenia. Wielu przypisuje to zwykłemu szczęściu bądź przypadkowi. Taken w takie rzeczy nie wierzył. Wszystko ma swój cel, czas i miejsce... tylko my, ograniczone istoty nie potrafimy tego pojąć ograniczonymi umysłami.
Frachtowiec powoli zbliżył się do hangaru po czym gładko wylądował na jego płycie, oczekując na zamknięcie wrót. Był to archaiczny sposób, pozbawiony pola ochronnego, ale to jeszcze o niczym nie świadczyło.*

Gen. Qymaen - 2010-03-08 21:08:26

*Widmo był niewidoczny aż do ostatniej chwili, kiedy Gizka przeleciała przez barierę. Kamuflaż nie był niczym nadzwyczajnym, zwyczajne załamanie kwitła i tak w  kosmosie rozproszonego, a  urządzenia zwodzące? To już tajemnica. Zaraz, kiedy frachtowiec osiadł, migająca lampka dała znać ze atmosfera jest wypompowywana, aż do chwili kiedy światełko miast migającego pomarańczowego stało się zielone, stałe, a  na płycie pojawiły się istoty. Przodowała dwójka: drobna gossmanianka i durosjanin. Reszta – personel techniczny i roboty zajmowały się swoimi sprawami.
„zapach” mocy był równie silny jak… trudno powiedzieć, co to było. Jakby wspomnienie zagrożenia*

Taken - 2010-03-08 21:15:41

*Taken wstał ze swojego fotela i powoli przespacerował się ku lukowi towarowemu, gdzie znajdowała się opuszczana rampa. Wyczuwał wyraźnie w Mocy tą atmosferę zagrożenia oraz mgiełkę Ciemnej Strony. To miejsce było dziwne, bardzo dziwne... ale skoro tutaj był, to musiał dalej ciągnąć tą szopkę. Jego miecz świetlny znajdował się w specjalnej, ukrytej kieszonce spodni, na tyle luźnych by to zamaskować. Do tego jeszcze luźna, skórzana kamizelka oraz biała koszula. Wyglądał jak typowy przemytnik, niezbyt schludnie i porządnie, zwłaszcza, że tu i ówdzie miał plamy po oleju czy czymś podobnym. Ręce nieco brudne. Schodząc po rampie wyciągnął ręce w pokojowym geście* Witam szanowna delegację. To kto tutaj jest od ubijania interesu? *Klasnął dłońmi i potarł je od razu, jakby nie mógł się doczekać rozmów. W istocie tak jednak było...*

Darth Nemedis - 2010-03-08 21:17:05

*Nemedis otworzył oczy i gwałtownie ruszył się, przyjmując pozycje pół-leżącą. Widząc to, znajdujący się obok robot od razu do niego podjechał* Sir! Czy coś się stało? *Spytał odruchowo sprawdzając urządzenia.* Daj mi jakiś wózek... *Mruknął po chwili. Czuł Jedi, który rozbudził w nim długo tłumiony głód.* Idziemy na spotkanie z naszym małym przyjacielem... *Droid posłusznie podjechał z platformą lewitującą nad podłogą i pomógł na niej usiąść sithowi* Proszę usiąść. Tylko niech pan pamięta, że musi się pan oszczędzać. W razie wszelkich kłopotów zdrowotnych proszę informować mnie albo pana Oolba! *Powiedział otwierając drzwi sekcji medycznej. Platforma była wygodna, miała kształt wózka dobrze wbudowanego w podłużną deskę magnetyczną. Unosiła sie apre centymetrów nad ziemia, sterowało się nią za pomocą małej kontrolki lub wydając polecenia głosowe, idealne dla chorych.* Pójde z panem sir. *Dodał droid wychodząc z pomieszczenia, prowadząc za sobą platformę.*

Chwilę potem...

*Droid ostroznie prowadził za sobą niewielką platformę z sithiem siedzącym na niej. Nemedis miał na sobie odzyskaną już szatę, nałożoną na ubrania pacjentów. Przy pasie, od wewnętrznej strony przypięty był miecz o nietypowym kształcie. Twarz mrocznego zasłaniał kaptur.

...W końcu Nemedis dotarł do pomieszczenia przed Hangarem. Kierował się do miejsca, w którym wyczuł ten impuls... Tutaj znajdowały się monitory z kamer zlokalizowanych w hangarze. Sith mógł rzucić okiem na sytuacje na dole. Wylądował jakiś statek...

Quermianin w asyście droida - asystenta zjechał windą w dół. Ukrył się w cieniu, zaraz przy wejściu do windy, niewidzialny dla cudzych oczu. Przynajmniej tych, które nie powinny go zobaczyć.*

Gen. Qymaen - 2010-03-08 21:21:01

*Na prowadzenie wyszła gossmanianka. Istota bardzo niepozorna, ubrana w cos  rodzaju srebrnego munduru. Szła powoli, a  na jej pomarszczonej twarzy, pod małymi jak paciorki oczami, wymalował się uśmiech. Wyglądała na serdeczną, jej wygląd zaś mógł sugerować ze jest równie głupiutka co malutka. Małych, niezbyt urodziwych ras często się nie docenia. Może dlatego Pani Cybernetyk była tak wszechstronna* Ja. Nazywam się Ava. Witam na pokładzie widma i chętnie zapoznam się z Pańską ofertą… *odchyliła głowę na bok, podrapał się po udzie. I w tej chwili rozpoczęło się niewyczuwalne skanowanie bezbarwnym promieniem, które miało na celu wykrycie dużych składów borni czy zakazanego ładunku który warto by przejąć*

Taken - 2010-03-08 21:28:50

*Taken wyczuł bardzo wyraźną aurę mroku koncentrującą się wokół tego punktu Mocy, który wyczuł wcześniej. A więc Jedi był na pokładzie oraz Mroczny Jedi. Interesujące... i to bardzo. Tylko pytanie, kto tym statkiem tak na prawdę dowodził? Bo raczej nie ta istota przed nim... ten zwolennik Ciemnej Strony? Jeśli tak, to Taken wpakował się w niezłą pułapkę i musiał teraz postępować bardzo ostrożnie, by się nie pogrążyć.* Cóż... interesują was latarki Jedi, prawda? Mój hmm... przyjaciel, chociaż to słowo nie pasuje do niego za bardzo. Wie pani, wykiwać mnie chciał kilka razy. Szumowina jakich mało, ale dorobił się na okradaniu ciał poległych żołnierzy i generałów. Czasami jakiś złom, ale czasami właśnie znajdował latarki. No i sprzedaje je... wiadomo, nie tanio... ale widzę, że właścicieli tak wypasionego okrętu stać na taki bajer. *Mówił dosyć szybko i gestykulował przy tym żywo, starając się wyjść na przeciętnego handlarza, ale chyba będzie musiał za niedługo skończyć z tą szopką, jeśli Mroczny się ujawni. A zrobi to na pewno... tylko do tego czasu lepiej chyba opuścić hangar, gdzie działka ochronne mogą go łatwo rozsmarować po powierzchni*

Darth Nemedis - 2010-03-08 21:31:42

<puszczam kolejke, u Nemedisa nic się nie zmienia, obesrwuje>

Gen. Qymaen - 2010-03-08 21:37:02

*Pozornie niegroźna gossmanianka obserwowała go w  milczeniu i dopiero jego wzmożona aktywność werbalna i gestykulacyjna dały jej do zrozumienia ze ktoś pojawił się, kogo on widzi,. Na pewno nie generał, miała z nim stały kontakt. Wiec on… czuje coś?
Najłatwiej byłoby zapytać tego sitha, czy ich gość może być jedi. Ale nie pójdzie teraz do niego.* To wręcz idealna oferta dla nas. Nasz przyjaciel będzie wniebowzięty,, ma już spora kolekcje latarek. Czy możemy wejść na Twój pokład, byś mógł nawiązać połączenie? Jeśli sobie oczywiście życzysz, możemy udać się na nasz mostek

Taken - 2010-03-08 21:42:39

*Sytuacja się nie zmieniała póki co, więc miał trochę więcej czasu na zastanowienie się. Kim jest ta pani oficer? Jaką rolę tutaj pełni i co tak na prawdę chce osiągnąć? Taken postanowił zaryzykować i skupił się na Mocy, wysyłając ku niej delikatnie nici, dzięki którym mógł odczytać jej emocje. Odczuć je jak własne... nie była to Moc inwazyjna, więc niczego nie poczuje ani też nie będzie mogła jak się bronić. Nie chciał wtargnąć do jej umysłu, jedynie zamierzał nieco musnąć jej aurę.* Mój pokład jest trochę brudny i niewygodny... ale decyzję pozostawiam szanownej pani gospodarz. Nie chcę się przecież wpraszać z buciorami na jakąś imprezę... *Gdyby tylko gossmanianka mogła zobaczyć jego uśmiech poprzez maskę. Tak musiała polegać tylko na jego swobodnym tonie wypowiedzi oraz raczej rozluźnionej postawie.*

Darth Nemedis - 2010-03-08 21:49:24

*Nemedis z coraz większym zaciekawieniem przyglądał się temu, co działo się przed nim. Ukryty w dobrym miejscu, miał widok na okolice. Nie uszły jego uwadze starania przybyłego Jedi, próbę odczytania uczuć Avy odczuł niemal na własnej skórze. Jednak, gdy Taken próbował musnac aure gossmanianki odbił się od czegoś innego... Tak jakby na aure tej istoty nachodziła aura innej i nie pozwalała jej zbadać. Nemedis poruszył się niespokojnie na platformie. To ciekawe, bardzo ciekawe...* Sir? *Droid spojrzał pytająco na sitha. Quermanin tylko dał mu znać ruchem ręki, aby nie przeszkadzał teraz.*

Gen. Qymaen - 2010-03-08 21:54:57

*Ava w istocie niczego nie poczuła, jeśli chodziło o moc, była kompletnie na nią niewrażliwa, choć niewątpliwie miała wiedze teoretyczną. Informacja zwrotna dała jedi dane o istocie inteligentnej, rozważnej, oddanej jakiemuś ideałowi, nie chciwej na pieniądze, jednak pazernej na dane, wiedzę. Bardzo opanowanej, ale jednocześnie ciekawskiej. W tej chwili emanowało z  niej delikatnie kłujące podniecenie, jakby igrała z ogniem.*
zatem zapraszam na spacer naszymi mrocznymi korytarzami. Mostek za to jest miejscem bardzo urokliwym… *skinęła głową, uśmiechnęła się, i trzymając go wzrokiem, ruszyła*

Taken - 2010-03-08 21:59:55

*Z pewnością mrocznymi pomyślał Taken, bo odczuł tą drugą aurę zaraz przy gossmaniance i teraz już dobrze zidentyfikował tego drugiego użytkownika Mocy. Mroczny Jedi, a może i nawet Sith? Śmierdziało pułapką na kilometr, ale teraz już się nie można było wycofać. Zastanawiające było jednak to, jak długo będą wspólnie grać w tą szopkę?* Z pewnością. Tak niezwykły statek musi mieć  wspaniały mózg... znaczy się mostek. Rozumie pani? *Rzekł wesoło i lekkim krokiem ruszył za nią. Nie stanowiła ona dla niego zagrożenia, a przynajmniej nie bezpośredniego. Póki co. Nie wiadomo jak sytuacja się rozwinie, gdy opuszczą hangar...*

Darth Nemedis - 2010-03-08 22:04:53

*Sith postanowił ruszyć za nimi - w bezpiecznej odległości, tak, aby Jedi nie mógł go zobaczyć. Pierw poruszał się równoległymi korytarzami, śledzac tylko punkcik w siatce mocy. Niestrudzenie podążał za nim droid, który wcześniej uciszony nadal trzymał procesory na kłódkę.* Widzisz...? Nasz mały przyjaciel postanowił wejsć w paszcze lwa... *wyszeptał, bardziej sam do siebie niż do droida, bo robot nie odpowiedział pamiętając o rozkazie zachowania bezwzględnej ciszy. Pokiwał tylko - na tyle ile mógł - głową*

Gen. Qymaen - 2010-03-08 22:13:51

*Ava naturalnie udała głupsza niż jest, ale i tak i tak odpowiedź brzmiała* Oczywiście *Mózg będzie zachwycony – pomyślała. Nieświadoma obecności Nemedisa, bo jak mogłaby być świadoma jako nieuzytkująca Mocy, prowadziła… Podniosła nadgarstek, nie krępując się przy gościu* Shakar, prowadzę gościa, ogarnij trochę! *Rzekła, jakby poganiała niesfornego synka. Jednak Ów „Shakar” nie odebrał, nic nie powiedział. Może miał dużo do ogarniania?* Pan wybaczy… nie chciałabym by złamał pan nogę

*Tymczasem „Shakar” zmrużył oczy, po czym jego durastalowe ciało skrzypnęło, kiedy odwrócił się do załogi. Miał trzy i pół minuty na ogarniecie, zanim dojdą* Macie wolne do odwołania, Ty zostań… *połowa Geonosjan opuściła mostek wyjściem dla personelu. Generał, uwolniony juz na dobre od rurek i aparatury sprawdził, czy wszystko jest w  porządku, czy wystarczająco prędko  razie potrzeby nadejdzie pomoc. Jednak miał kolejny raz nadzieje, ze nie będzie to konieczne. Wszak chcieli się… dogadać.*
Rudi, przeszukaj statek. Masz na to dwie minuty, niczego nie przesuwaj *polecił przez komunikator, po czym w wszystkie rozmowy zostały wyłączone a kontrolka zabezpieczona. Generał cofnął się. w miejsce, z  którego nie był widoczny od razu po wejściu na mostek*

Taken - 2010-03-08 22:20:46

*Skoro Nemedis wyczuwał obecność Takena, to ten równie wyraźnie odczuwał jego ślad w Mocy. Wiedział, że ten podąża za nimi, nie znał jednak motywu jego postępowania. Jeśli chodzi o użytkowników Mocy to był tylko on i ten Jedi, najprawdopodobniej uwieziony. Na mostku z kolei spodziewał się kłopotów i to sporych. Polecenie "Ogarnij się trochę" interpretował jako "przygotujcie się na gościa" w niezbyt miłym znaczeniu tych słów. Kel dor idąc pewnie przed siebie użył niezauważalnie Mocy, by otworzyć kieszonkę na miecz świetlny, by w razie kłopotów móc go szybko dobyć i aktywować. Ale jeśli zostanie otoczony to chyba na nic mu się to nie przyda. Zbliżając się do celu podróży postanowił zagrać w otwarte karty. Albo są na tyle głupi, by nie wiedzieć o obecności Jedi i Sitha na pokładzie albo byli w zmowie, wiec lepiej nie dać się wciągnąć w pułapkę* Cóż, pani przyjaciel jest dosyć wytrwały. Podąża za nami już od hangaru... nie musi się ukrywać, wszak miejsce na pułapkę dobre jak każde inne, prawda?

Darth Nemedis - 2010-03-08 22:22:37

<puszczam kolejke, u Nemedisa bez zmian, a o rozmowie Avy z Takenem nie wie, czyli porusza się dalej, w bezpiecznej odległości>

Gen. Qymaen - 2010-03-08 22:30:51

*Ava wyglądała na zdziwioną tymi słowami, a  jej odbicie w Mocy wyglądało, jakby naprawdę była zdziwiona, czyżby więc załoga widma nie wiedziała o mocowładnych intruzach? Na pewno Ava nie wiedziała, ze idzie za nią Nemedis, wiec mogło, a pewnie i nawet wyglądało to – podejrzanie, ale nie za sprawą Avy, tylko tego kogoś* Pułapka? *zmrużyła zmrużyła tak niewielkie oczy i odwróciła się, by spojrzeć w dół korytarza. Dało się dostrzec, ze trzyma dłoń zaciśniętą na nadgarstku, by w razie czego szybko zawiadomić pomoc*

*tymczasem Rudi z załogą weszli na pokład Gizki w poszukiwania wszystkiego co o dżedajstwie właściciela świadczy.*

*A Shakar” na mostku chyba wykrył nieścisłości. Mijał czas a obiekt na planie nie poruszył się, tak wiec została przywołana na wyświetlacz kamera bezpieczeństwa i choć niewiele w niej widział, to przyglądał się z  uwagą*

Taken - 2010-03-08 22:39:19

*Na statku niczego takiego nie mogli znaleźć, gdyż Taken postarał się o to, by wyglądać jak najzwyklejszy przemytnik, a wszystkie dżedajowskie rzeczy miał przy sobie.

*Wyczuł jej zdziwienie i konsternacje, więc czyżby o niczym nie wiedziała? Emocje nie kłamią i nikt nie jest w stanie wytłumić ich na tyle szybko, by tego nie wyłapać.* Nie uważam się za osobę głupia czy naiwną... już samo to nasze spotkanie jest dosyć niezwykłe, nie wspominając już o obecności na tym statku Jedi oraz... hmm... Mrocznego Jedi? Sitha? Nie umiem rozpoznać... Więc proponuję zagrać w bardziej otwarte karty... i proszę się nie martwić, nie zaatakuję pani. Jestem tylko spokojnym obywatelem, który liznął coś na temat Mocy... i sądzę, ze nie jest pani tym faktem zdziwiona. Podejrzewam nawet, że teraz mój statek jest przeszukiwany, prawda? *Gdyby jego rozmówczyni mogła wyczytać emocje kel dora to pewnie by się zdziwiła, gdyż biły od niego spokój oraz opanowanie, zupełnie nieadekwatnie do sytuacji. Skoro już się zdradził ostatecznie, to mógł też zagłębić się na chwilę w Moc, szukając jakiś powiązań, nici, które mogłyby pomóc mu w podjęciu decyzji* Ale nie będziemy tu tak przecież stać, prawda? Chętnie spotkam się z inicjatorem tego całego spotkania.

Darth Nemedis - 2010-03-08 22:47:00

*Sith zatrzymał się razem z platformą.* Uh... Chyba się niepokoją... *Mruknął cicho, bo w istocie, czuł, że coś się zmieniło.* No cóż, myślisz, że byliśmy mało subtelni? *Robot natychmiast gorliwie pokiwał przecząco głową.* Nie, sir! Um, przepraszam... *Powiedział bardzo niezadowolony z siebie droid - asystent, Sith tylko pokiwał głową* Myślę, że jak o coś pytam, to jest to dobrą okazją do odezwania się. To oczywiste, prawda? *Droid wbił spojrzenie w sitha.* Oczywiście, sir! *Nemedis pokonał jeszcze drogę dzielącą  go od następnego zakrętu i zatrzymał się, zdecydowany, aby zaczekać.* A teraz, poczekamy... Nie, nie musisz nic mówić.

Gen. Qymaen - 2010-03-08 22:49:44

*Gossmanianka przez chwile była studnią szczerości, teraz, kiedy padła propozycja snowu zaczął siew  niej ruch. Nie nawiązała do przeszukiwania statku, tego nie trudno się byłow cale domyślać* Tak, widzi Pan,. Mroczni Lordowie i inne duchy czasem zdarzają się na Statkach z Legend… *podjęła niezobowiązująco, jakby z żartem. Widać nazwa statku pochodziła z tych opowieści przemytników o znikającym statku, statku pełnym duchów, upiorów. Każdy przemytnik zna tę legendę* Pośpieszmy się. Mostek to najbezpieczniejsze miejsce, wchodzą tam tylko przyjaciele *U ruszyla, niemal biegiem, niezadowolona, ze najpewniej „ich” sith zepsuł im dobry nastrój gościa. Teraz będzie czuł się jak w  pułapce i trudniej mu będzie przełknąć to, co zobaczy. Ale to czekało i pewnie już „bardzo się martwi”*

Taken - 2010-03-08 22:55:08

Awansowałem na rangę przyjaciela? Coraz ciekawiej... *Ruszył spokojnie za nią, ale odczuwał wewnętrzny niepokój, maskowany opanowaniem. Sama atmosfera na tym okręcie była tak jak mówiła gossmanianka... jak statek z legend, pełen duchów i upiorów. Miej się na baczności... powtarzał sobie w umyśle, Mocą równocześnie śledząc poczynania tego Mrocznego. Też się zatrzymał, a wiec czekał na nich... W co oni sobie pogrywają? Wiele pytań nasuwało się Takenowi, ale na żadne nie umiał odpowiedzieć, musiał cierpliwie czekać.*

Darth Nemedis - 2010-03-08 23:00:10

*Za to Nemedis był nieświadomy rozterek i Avy i Takena. Widać nie maskował się specjalnie, bo wiedział, że od początku Jedi mniej lub bardziej wyczuwał jego obecność. Więc, jaka różnica, czy czuł ją nadal, czy nie? Jak na upiora przystało, siedział na platformie, z rozglądającym się robotem stojącym obok. Od mostka dzieliła go krótka droga, dotarcie tam na palatformie nie zajęło by duzo czasu, tak więc, nadal się nie poruszał. Jednak, nie był uśpiony, cały czas był w pewien sposób gotowy do działania, o ile można być gotowym w jego obecnym stanie, na lewitującym wózku.*

Gen. Qymaen - 2010-03-08 23:02:26

*ruszyła z nowa werwą wzdłuż korytarza, prowadząc na mostek, gdzie najpewniej jest „kolekcjoner”. Teraz nagle, kiedy pojawiły się światła zwiastujące bliskość włazu na mostek, każde słowo nabierało podtekstu, co nie cieszyło Avy, absolutnie nie.
Po chwili marszu można było oglądać to, co w  pierwszym poście tego tematu. http://www.swewok2.pun.pl/viewtopic.php?id=171
Aż do momentu grodzi, rzecz jasna. O odpowiedzi proszę na mostku*

Gen. Qymaen - 2010-03-09 22:55:16

*Podróż powrotna trwała dłużej niż z Avą. Generał ruszył całkiem niezłym tempem, jednak w miarę pokonywania drogi można było odnieść wrażenie ze w tym marszu wszystko mu wadzi, łącznie z własnymi nogami. Wyglądał, jakby bał się, ze korytarz pogrzebie go żywcem. Raz po raz strzepywał pelerynę ramionami lub kaszlał. Za sprawą „wypadku” z Kenobim uwolniony został od ograniczników jakie założyli mu separatyści, i nagle stał się żywą istotą, choć wiadomo, jak to technicznie wyglądało, to nagle uzyskał dostęp do wszystkich opcji psychiki normalnej, organicznej istoty. W tym przypadku wyraźnie było to wspomnienie wypadku za sprawą którego stał się cyborgiem. Reakcja na zamkniecie, na pomieszczenie i sytuacje z której nie można się wydostać. Coś w rodzaju stanu lękowego. Momentami nawet zamykał oczy, jednak nie odzywał się ani słowem, Takena zdawał się w ogóle przy sobie nie dostrzegać. Dopiero kiedy przed nimi widac było już jasne światło hangaru rozluźnił się, jeśli można mówić o rozluźnianiu w przypadku cyborga. Po prostu – poczuł się lepiej. Tak prosto byłoby go załatwić teraz…*

Taken - 2010-03-09 23:01:33

*Taken po opuszczeniu mostka nie odzywał się, tylko wciąż w umyśle analizował wszystko to co do tej pory usłyszał. Starał się zgłębić sens każdego wypowiedzianego słowa, każdej aluzji czy sugestii. Może i nie był Mistrzem Jedi, ale przeżył w swoim życiu już wiele i jako tako znał się na wielu sprawach. W propozycji Grievousa widział pewna szansę dla Jedi i dla uciśnionej Galaktyki, ale bez szczegółów nie można niczego być pewnym. Jedak w przypadku Nemedisa to sprawa wyglądała inaczej. Mówił on wiele, zarzucał Jedi wiele błędów i wad, wskazując że tylko jego droga jest najlepsza i jedyna. Typowa obłuda Ciemnej Strony Mocy. Gdyby to od niego zależało, to by odrzucił tą ofertę a samego Nemedisa by osądził przed Radą Jedi. Obecnie jednak nie miał takich możliwości... chyba, żeby doby swojego miecza i wyrąbał sobie drogę na mostek i z powrotem, co było myślą absurdalną, więc szybko się jej "pozbył", usunął ją z umysłu, wyciszając własne emocje. Powoli docierali do celu*

Gen. Qymaen - 2010-03-09 23:13:23

*Generał warknął i przyspieszył. Załoga zauważyła go od razu, Rudi zaraz ponaglił do roboty swoich ludzi* Rudi, do ładowni *warknął generał, ale nie było to wrogie czy nieprzyjemne. Po prostu tak brzmiał jego głos. Ale durom nie pobiegł do ładowni* mam, mam, generale, mówiłem, ze nie spiepsze. Już wcześniej załatwiłem, przeładowanie przebiegło zgodnie z planem, nic się nie uszkodziło, można transportować 48 godzin, no… siedemdziesiąt dwie, ale wie pan… *Generał wyszedł przed Takena i odebrał walizkę wielkości 50 na 70 standartowych tak zwanych centymetrów i jakieś 20 grubości i przekazał ją Jedi, uważnie, bokiem obserwując jego reakcje, choć i tak zauważy niewiele z racji maski* 48 godzin *powtórzył po Rudim* zdążysz?

Taken - 2010-03-09 23:17:09

Powinienem... a co to jest? *Zapytał nieco nieufnie spoglądając na walizkę, ale nikt tego zobaczyć nie mógł. W kontaktach z innymi osobami mimika kel dorów pozostawała całkowicie "wyłączona". Taken jednak przyjął walizkę i zaczął sondować ją Mocą, tak na wszelki wypadek. Mogła to być równie dobrze jakaś pułapka, bomba bądź wirus by zabić Jedi w ich Enklawie. Ryzyko istniało i to duże... i niestety brak zaufania był znakiem tych czasów*

Gen. Qymaen - 2010-03-09 23:24:01

*Jeśli Moc mogła cos powiedzieć o tym, to na pewno powiedziałaby same dobre rzeczy, nie było to bowiem nic złego, ani bomba ani wirus. Zakonserwowane organiczne substancje, coś miedzy rośliną a grzybem* To bota. Zabijaliśmy się o to na Drongarze w czasie wojen klonów. Prawie wszystko szło na handel, a  kilogram tego ziela jest liczone w milionach kredytów, ale nie chodzi o to, wszak zycie jest cenniejsze… to rewelacyjny środek regenerujący tkankę. Naprawdę mogę powiedzieć, ze wiem coś o tym *oddawszy walizkę cofnął się i zaplótł ręce za grzbietem. Ale już na pelerynę, nie pod nią* Może uratować komuś życie… *mruknął, zupełnie jakby wiedział… więcej, niż można by się spodziewać*

Taken - 2010-03-09 23:29:03

*Spojrzał na walizkę z nowym uznaniem i błyskiem w oku, czego nikt widzieć nie mógł. Ta Jedi, którą mistrz Windu ocalił przed kilkoma tygodniami nadal była w ciężkim stanie. Ale to mogło jej pomóc. Moc zaiste dzisiaj mu sprzyjała. Takiego prezentu nie oczekiwał.* Dziękuję... niewątpliwie przyda się ona potrzebującej osobie. Wyruszę więc niezwłocznie *Cierpliwość była cnotą Jedi, ale w tym wypadku Taken miał ja w nosie, bardziej liczyło się życie jednej z Jedi... Przed odejściem jednak chciał jeszcze coś dodać i podszedł do generała* Z tego co wiem miał pan już styczność z Sithami i Mrocznymi Jedi. Ja również... i taka przyjacielska rada... proszę mieć tego Nemedisa na oku, gdyż mówcą jest dobrym, ale za jego słowami kryje się jad, który głęboko wsiąka w serce i w umysł... nigdy nie należy lekceważyć takich istot...

Gen. Qymaen - 2010-03-09 23:34:14

*Generał w reakcji na te słowa znowu zareagował tak, ze mógłby zaskoczyć właściwie wszystkich, którzy go znają. Zmrużył oczy niemal dobrotliwie, tak, ze stały się one bialozłotą mozaiką miedzy ściskającymi je poszarpanymi powiekami* Nie pożyję długo. Zrobię co w  mojej mocy, resztę pociągniecie wy. Ci, których zdążę zorganizować… wiec bardzo mi przykro, ale to wy musicie na niego uważać bardziej…a teraz nie trać czasu. I pamiętaj o pozdrowieniach

Taken - 2010-03-09 23:38:40

Rozumiem... ale mimo to, nawet w krótkim odcinku czasu jest w stanie wiele szkód wyrządzić. W każdym razie, niech Moc będzie z Tobą *Skłonił się lekko z szacunkiem, po czym wraz ze swoim bagażem udał się do swojego statku. Tam zabezpieczył walizkę, siadł za sterami i przygotował się do lotu. Gdy wszystko było gotowe, uruchomił silniki, opuścił hangar i skoczył w nadprzestrzeń.*

Gen. Qymaen - 2010-03-10 12:02:53

*Niech moc będzie z tobą – powtórzył w  myślach, mrużąc zawzięcie zmęczone oczy. Chyba pierwszy raz miała Moc być z nim. Bardzo dziwnie się z tym czuł, jednak nie odpowiedział nic, z resztą Taken śpieszył sie bardzo, i słusznie, to dowodziło zaangażowania, może nie ze względu na przekazane mu treści, ale na botę, jednak i tak i tak robiło to na nim dobre wrażenie. Potem ich ruchy były już od siebie niezależne. Zamyślony generał wrócił na mostek, choć może miał trochę nadziei, ze umrze po drodze. Jakby nie bylo – był już zmęczony. Cholernie*

Darth Nemedis - 2010-03-11 19:50:26

*W hangarze pojawił się Nemedis. Miał ze sobą bardzo niewielki bagaż - tylko to, co ze sobą na Widmo zabrał, a jeszcze odjąć od tego trzeba parę porcji isih i jedzenia konsumwoanego przez drogę. Spodziewał się spotkać w hangarze Ave, bo to i ona była odpowiedzialna za takie sprawy. Tak więc, czekał, az ktoś do niego przyjdzie i da mu instrukcje, co, jak, kiedy i gdzie. Wyglądał jak wrak, stał bez ruchu, smętnie patrząc przed siebie, z wiernym robotem - asystentem obok siebie*

Gen. Qymaen - 2010-03-11 20:10:13

Panie Nemedisie! Rozległ się nagle donośny glos durosjanina. To Rudi, Ava zajmowała się ważniejszymi sprawami niż jakiś tam statek. Duros wyszedł zza Nemedisa i zmreuzyl czerwone oczy* Źle pan wygląda, może zostanie pan jeszcze na rekonwalescencji? Wie pan, kosmos niby duży, a jak trzeba coś znaleźć, to łatwiej tą igłę w rdzeniu hipernapędu… *kołnierz kurtki poprawił* Podciągają pana statek. Nie jest to rewelacja, właściwie od niedawna go mamy, nawet imienia mu nie wymysliłem *zasmiał się dziwnie, z keiszeni wydobył kawałek patyczka, przełamał na pól i jedną  połówek zaczął rzuć*

Darth Nemedis - 2010-03-11 20:15:26

*Nemedis powoli się odwrócił się.* Nic mi nie jest. Chcę tylko odlecieć. *Wyszeptał powoli i strzelił palcami. Niech już podstawią ten statek...* Dostane jakiegoś pilota? Prosiłem o robota. *Spytał po chwili. Co prawda miał robota - asystenta, który na pewno bardzo będzie sie chciał zapakować na statek, jednak, nie umiał on pilotować. Nemedis tym bardziej.* Nic nie szkodzi. Ważne, że jest statek. *Stwierdził smętnie, patrząc tępo w ściane za RUdim.*

Gen. Qymaen - 2010-03-11 20:21:31

*Rudi spojrzał na niego podejrzliwie. Zatargi z generalem – pomyśał. No coż, generał miewał takie odpaly, ze czasem trzeba było przed nim uciekac ile sił, bo aż dziw jak się potrafił rzopedzić kiedy chciał. Na szczescie krótkodystansowcem był. Rudi machnął ręką, i widac już było jak maleńki frachtowiec dryfuje ku pasowi startowemu. Akurat dla samotnego wędrowcai jego robota* Właściwie to nie, nie mamy pilotów, ale mamy astromechaniczne, świetne są, na nowatorskim programie, no ale to tylko wspomaganie pilota… ale gwarantuje, ze z nim pan sobie poradzi… *Rzekł Rudi,a  mówił z prawdziwą troską i wielkim zaangażowaniem* Bo widzi pan… jeszcze się nigdy nam nie trafił ktoś, poza panią Fler… *rozmarzył się na chwile* kto by latać nie potrafił, no ale ostatecznie to i ona poleciała i wiem, ze żyje!

Darth Nemedis - 2010-03-11 20:26:49

*Spojrzał na niego mętnym wzrokiem.* Niech będzie. Może mój robot sobie poradzi z takim usprawnieniem. A może, dałoby mu się wszczepić jakieś ulepszenie, żeby on mógł pilotować? *Powiedział wskazując palcem robota za sobą.* Szczególnie z tym nowatorskim programem wspomagania pilota... *Oblizał wargi, dłonie drgnęły, prawa powieka przymknęła się nieco szybciej niż prawa... Nabrał więcej powietrza i z wypuścił je z cichym świstem*

Gen. Qymaen - 2010-03-11 20:35:20

*durom podrapał się w głowę* Nie no, jak pan chce, możemy załadować, ale to robot medyczny… przywiązał się do pana, co? U nas to nikt nie ma czasu dla robotów… ej, wołaj kudłatego, oprogramowanie dla pilota trzeba założyć! *ponaglił tam kogoś, po czyn podszedł, by zatrzymać sunący ku nim statek i go odbezpieczyć* Naprawde źle pan wygląda. Nie żebym dokuczał, ale powinien pan… no przynajmniej usiaść jeśli nie da się pan namówić na wizyte u doktora Oolba…Tam można sobie na skrzyni, ona czysta jest… *po otwarciu rampy frachtowca ze srodla wyjechał astromechaniczny droid, głośno gwiżdżąc. Rudi pochyliwszy się nad nim, oparty o burtę zaśmiał się* zamknęli cie? No widzisz… jak mówiłem – nie poświęca się tyle ile one by chciały… Chociaż ostatnio mieliśmy fajną sytuacje, bo droideka do adopcji poszła

Darth Nemedis - 2010-03-11 20:39:48

Zapewne, przywiązał się. A, że potrzebuje pilota, to czemu nie? *Nemedis spojrzał na Rudiego bez zrozumienia.* Nic mi nie jest. Niech się pan już atak o mnie nie martwi, dam sobie rade... *Powiedział w końcu, niedbałym tonem* Ta, Droideka poszła do adopcji. Bardzo ciekawe. *Mruknął po chwili, lekko przekrzywiając głowę.* To kiedy mogę opuścic widmo?

Gen. Qymaen - 2010-03-11 20:47:29

*Rudi wzruszył ramionami, chyba troche niezadowolony, ale cóż, on tu tylko w hangarze robi* W każdej chwili pan może, ale chciał pan przeprogramować droida wiec… *międzyczasie usłyszeć mogli ryk. Włochaty informatyk – wookieee, szczerząc żeby w usmiechu pozdrowił Rudiego, a  do Nemedisa skinął włochatym łbem. Sierść miał wyczesaną, błyszcząca, gdzieniegdzie przystrzyżoną, dłonie pozbawione wlosów* Trzeba zrobić z niego pilota, dasz rade? *Rudi wskazał robota asystenta Nemedisa, a  wookieee ryknął, co znaczyło bezsprzecznie, ze to dla niego żaden problem*

Darth Nemedis - 2010-03-11 20:53:06

No tak, więc przeprogramujemy i mozemy się żegnać. *Mruknął i odwrócił się w strone,  której uzłyszał dźwięk. Ujrzał nadchodzącego wookieego. Odpowiedział mu skinieniem głowy.* Bardzo się ciesze, że to nie będzie problemem. Jesli można, to prosze, żeby załatwić to teraz. Na statku sa juz wszystkie potrzebne rzeczy? *Pod koniec wypowiedzi spojrzał na Rudiego. Dziwił go, bo był Durosem, a Durosi nigdy nie byli specjalnie wychwalani. Niby nie powinno się wierzyc stereotypom... Ale skoro zazwyczaj się sprawdzały akurat w ich przypadku?*

Gen. Qymaen - 2010-03-11 20:58:41

*Jeden duros łowca nagród był i zaraz o całej rasie mówi się jako o złej. Rudi lubił swoją robote, wiec na widmie był wydajny, a i lubiany za swój specyficzny sposób bycia* Się robi, Kudłaty zaraz skończy, bo on kończy szybciej niż zaczyna
*Kudłaty łeb Kudłatego odwrócił się a niewielkie oko spojrzało przez ramie* Guaaaaghrrrr! *odciął się jadowicie, ale co powiedział? Któż wie…. Rudi wie – bo zaczął się śmiać* potrzebne rzeczy…. No kompletny jest – sterowanie sprawne, hipernapęd ma, bak pełen… i tyle, to podstawowa jednostka

Darth Nemedis - 2010-03-11 21:06:55

*Głównie złe opinie brały się z wiązania ich z neimoidianami. I chociaz Durosi przeważnie torturują za choćby wzmianke o tym, to prawdą jest, że neimoidianie pochodzą od Durosów, a oni nigdy nie cieszyli się poważaniem... Durosi jednak są pogodni i przyjacielscy, więc kto chociaz raz ich spotka, na pewno nie uwierzy już w ten mit.* Nie wątpię. Na pewno dobry jest. *Powiedział po chwili, znów patrząc gdzieś przed siebie tym niewidzącym wzrokiem, jakby go tu nie było.* Rozumiem, podstawy mnie zupełnie zadowalają. Ważne, że jest statek. I to sprawny.

Gen. Qymaen - 2010-03-11 21:12:11

*No tak w istocie było. Na mostku pracował nemoidianin, a Rudi serdecznie go nienawidził. Chyba dlatego ów chłopak rzadko mostek opuszczał, chyba ze z kimś innym, bo się bał swojego protoplasty, blękitnoskórego kamerdynera hangaru* No pewnie, że tak… *Rudi przygryzł wąską warge i wymienił się spojrzeniem  Kudłatym. Spojrzenie wookieego było znaczące: gosc jest chory, lepiej zawiadom pomoc. Duros rozszyfrował to spojrzenie kolegi* emm… proszę pana? Jeśli pan się rozbije nagle, to… szkoda statku, wiec moze… jednak pan by się jeszcze raz przebadał…

Darth Nemedis - 2010-03-11 21:21:21

Nie rozbije się, na szczęście będe miał astystenta - pilota i i piszczącego robota od tego, żeby i ten pierwszy się w niczym nie pomylił. Nic mi nie jest. Po prostu... Jestem troche zmęczony. Jak już będę na statku, prześpie się, będzie lepiej. *Stwierdził wymijająco. Tak, niech myślą, że jak się prześpi, to będzie dobrze, bo jeszcze go nie wypuszczą.* O mnie się nie martwić lepiej, a ze statkiem tez nic raczej nie będzie. *Stwierdził szybko, tym razem ogniskując wzrok na Rudim. Zdobył się nawet na lekki uśmiech.* Naprawdę.

Gen. Qymaen - 2010-03-11 21:30:27

*Może i był zwykłym robolem tutaj, ale widac było w całej jego postawie, ze głupi nie jest i w ani jedno słowo nie wierzy. Ale generał powiedział wyraźnie: dac coś i wypuścić, to znaczy ze nie zatrzymywać. Wzruszył wiec ramionami. Kudłaty za to zerkał co raz to częściej, mrucząc cichutko, ale nie przerwał swojej pracy, dzięki której medyczny droid w trybie przyspieszonym zdobywał nowe doświadczenie. Wreszcie – skonczył, komunikując to głosnym rykiem. Rudi usmeichnął się kwaśno* zrobione… może pan lecieć

Darth Nemedis - 2010-03-11 21:34:50

*Nemedis skinął głową.* Dziękuję... Pójde już. *Mruknął cicho, każąc robotowi wejsć na pokład statku. Sam dołączył do niego po chwili, gdy już się pożegnał - dość oszczędnie - z Rudim i wookieem. Pierwsze co zrobił, to rozejrzał się. Następnie zamknął drzwiczki i nakazał robotowi zajecie miejsca pilota oraz przygotowanie statku do startu.*

Gen. Qymaen - 2010-03-11 21:38:21

aaagaaahrrr! *Ryknął Kudłaty, jakby mówił: dobra, Rudi, spadamy. Ale Rudi stał, dziwnie wgapiony w statek w którym znikł Nemedis* Dziwny gość… *szepnął i w  tej chwili zacisnęła się na nim łapa wookieego, który to pociągnął go do budki, by schronić się przed zgubnymi skutkami wypompowywania atmosfery. Po chwili zapaliło się czerwone światło a wrota stanęły przed Nemedisem otworem*

[Nemedis dstane NPC – robot asystent]

Darth Nemedis - 2010-03-11 21:48:08

*No i zgodnie z poleceniem robot poderwał statek do lotu.* Nar Shaddaa... Lecimy na Nar Shadaa. *Burknął cicho idąc na tył statku. Był mały, ale dobrze urządzony - było sporo miejsca jak na ta wielkość.* Tak jest, Sir! *Robot zaczął wykonywać typowe dla pilota czynności, wpisywac koordynaty, przygotowywać do skoku po wylocie z hangaru...

Tymczasem Nemedis udał się do własnego, małego, odseparowanego od reszty pomieszczenia. Ciężko opadł na drobne łózko. Nie trzeba było czekać długo, zanim zasnął. Nie medytował, nie myślał, po prostu zasnął. Ciało domagało się odpoczynku, a on chętnie teraz na to wołanie przystał. Opuścił widmo... I nareszcie mógł odpocząć, w ciszy. Co prawda, siłą rzeczy statek lecąc hałasował, ale inaczej niż widmo. I nie chodzi tu już o sprzęt, ale o mase istot kręcących sie dosłownie wszędzie, co dla osoby takiej jak Nemedis było problematyczne. A teraz... Odpocznie troche. Robot go zbudzi, gdy będą blisko*

Moc - 2010-03-13 17:31:09

*Z nadprzestrzeni, niedaleko Statku Widmo wyskoczył niewielki, zwyczajnie wyglądający frachtowiec. Z tą różnicą, że znalazł się w sporym oddaleniu od jakiekolwiek planety czy stacji, w przestrzeni, a za jego sterami siedział mistrz Jedi Mace Windu. Na pokładzie znajdował się również Taken, aktualnie znajdujący się w centrum komunikacyjnym. Nawiązał on łączność z mostkiem statku, ale przemawiał czarnoskóry Jedi* Statek Widmo, tutaj frachtowiec Arcturus. Proszę o przesłanie danych potrzebnych do lądowania w hangarze. *Mace miał nadzieję, że to nie jest żadna pułapka, bo nadal nie ufał Grievousowi, ale musiał przezwyciężyć wszystkie swoje uprzedzenia oraz obawy. A było to trudne... i to bardzo*

Gen. Qymaen - 2010-03-13 17:43:06

*Nikt chyba nie wiedział o przełamywaniu oporów tyle, co generał obecnie. Przełamywał się, by zacząć traktować załogę jak ludzi, by współpracować, nauczyć się, ze musi czasem zgiąć kark wobec kogoś, bo jest zależny, cholernie zależny, na każdym kroku. Do tego wyciągniecie ręki do Jedi było dla niego osobistą zniewagą dla własnej duszy, wobec tego, co pamiętał jeszcze za życia na Kalee. Ale nie tylko. Równie ciężko mu było wobec tych wszystkich jego ofiar. Ale nie na próżno mówili ze miał silny charakter. Choć nie miał – wtedy to miał dobry program*
Generale, frachtowiec Arcturius prosi o otwarcie hangaru *Zameldował nemoidianin, do którego generał tez miał uprzedzenia, ale… do niego wszyscy mieli i reasumując, to chyba on miał najmniejsze*
Zezwalam. Wyślij koordynaty. Zaprowadzić gości do sali konferencyjnej
*Wycharczał, po czym strzepnąwszy pelerynę udał się do wyjscia, a  potem – wiadomo, do Sali konferencyjnej, by po dżentelmeńsku gosci przyjąć (chlebem i solą na statku gdzie istoty wszystko pier** - taki głupi żart). Tymczasem nemoidianin kontynuował*
Arcturius, wysyłam ci koordynaty. Nasz Hangar stoi przed wami otworem

Moc - 2010-03-13 17:55:25

Dzięki Widmo... *Powiedział i przerwał transmisję, gdy tylko otrzymał dane. Wprowadził je do komputera nawigacyjnego i zmusił silniki do dalszego lotu. Dosyć szybko trafił do odpowiedniego hangaru i rozpoczął procedurę podchodzenia do lądowania, ale nie polegał przy tym na nowoczesnych czujnikach i innych urządzeniach, tylko na Mocy, tak jak zawsze. Po kilku długich sekundach jego statek opadł łagodnie na płytę hangaru a Mace Windu wstał ze swojego fotela i poprawił szatę mistrza Jedi. Sprawdził, czy jego miecz nadal znajduje się przy pasie po czym ruszył do rampy, którą opuścił jak tylko pojawiła się atmosfera w pomieszczeniu. Taken miał zostać na razie na pokładzie, gdyż czarnoskóry Jedi sam chciał porozmawiać z Generałem. Tak wiec wyszedł na zewnątrz i czekał na komitet powitawczy*

Gen. Qymaen - 2010-03-13 18:02:45

*tym razem było zdecydowanie dostojniej, ale to mógł zauważyć jedynie Taken, bo raz już tu gościł.
Durosjanin Rudi miał na sobie nowy srebrny mundur, który chyba był na nim drugi, czy trzeci raz, bo po co fizycznemu robolowi mundur? Była też Ava i jeden geonosjanin. Rudi uśmiechnięty szeroko, serdecznie, Ava z wyrazem twarzy umiarkowanie przyjaznym a geonosjanin – właściwie to nie wiadomo, taka właściwość geonosjan*
Witamy serdecznie mistrza, jestem Ava Mai, pierwszy oficer Statku Widmo *odezwała się gossmaniańska pani cybernetyk bez zbytniej służalczości, jaką charakteryzuje się ton zwykłych istot wobec jedi.*
Generał oczekują Pana w sali Konferencyjnej. Pan pozwoli …
*I ruszyła przez Hangar, prowadząc do celu*

Moc - 2010-03-13 18:08:50

*Przyjrzał się każdemu z nich z osobna oraz wysondował ich przy pomocy Mocy, tak dla pewności. Nie wyczuł w nich żadnych emocji sugerujących pułapkę. Poza tym przeszukał też statek w poszukiwaniu tego Sitha, ale nie znalazł go, co mogło sugerować, że wyniósł się stąd w obawie przed aresztowaniem przez Jedi. No i słusznie... wyczuł również aurę innego Jedi, co dobrze wróżyło* Witajcie. Jestem mistrz Jedi Mace Windu. W takim razie prowadźcie do generała, nie pozwólmy mu czekać... *Na jego twarzy nie pojawił się żaden uśmiech czy serdeczny wyraz, ale taka już jego specyfika. Spokój i powaga była wizytówką Mace'a Windu, który był chyba najmniej rozrywkowym ze wszystkich członków Zakonu. Gdy tylko jego przewodniczka ruszyła to podążył na nią*

Gen. Qymaen - 2010-03-13 18:20:20

*niestety istoty obecne na widmie niewiele wiedziały o Mace Windu a o jego specyfice jeszcze mniej. Nawet Rudiemu mina zrzedła kiedy dostrzegł, ze jedi nawet nie drgnęła powieka na te powitanie. Już chyba sam generał ,miał bogatszą mimikę. Tak czy owak – ruszyli. Rudi czuł się wyraźnie niepewnie, kiedy Mace szedł a nimi. Bał się go, i to w  Mocy było bardzo wyraźne. Zbliżali się do Sali konferencyjnej, po drodze wyraźnie można było poczuć tego Jedi. Sygnał silny, mocny, nieuszkodzony, wiec wszystko z nim było w porządku. W miarę zbliżania się do drzwi czuć było samego generała. Nie jego emocje, jeszcze nie. Jego obecność. Istotę bezwzględnie dominująca na tym statku. Ale nie była to dominacja taka, jak niegdyś.
Drzwi się rozsunęły, i pochód prowadzony przez Avę wszedł do środka. Trzyosobowa obstawa rozeszła się po bokach, by - kiedy tylko mace wejdzie – dyskretnie się ulotnić i zostawić na osobności niegdyś największych wrogów, dziś – okaże się dopiero.
Kiedy weszli, generał stał bokiem, ale skoro tylko ich dostrzegł, odwrócił się przodem. Miał na grzbiecie zgniłozieloną powłóczystą pelerynę która naprawdę nieźle na nim wyglądała. Pancerz, w porównaniu do tego z wojen klonów wyglądał lepiej. Jednak sam generał – duzo gorzej. Nie tyle widać było to co było to oczywiste. Nie wyprostował się dumnie, jak kiedyś. Stal przygarbiony, opleciony rurkami w okolicy szyi, na napierśnikach migały jakies urządzenia. Na pole peleryny widać było głośniczek. I oczy… oczy miał zasnute bielmem, jak oczy ślepca lub lepiej – trupa który za długo poleżał. Jednak patrzył na Mace’a jakby mu to niewiele przeszkadzało*
Znowu się spotykamy. Proszę… *Mechaniczna ręka, trzeszcząc cicho wykonała uprzejmy gest zaproszenia*

Tangorn - 2010-03-28 10:59:43

*Po kilku minutach podróży w pobliżu przebywania Statku Widmo wyskoczył zmodyfikowany lekki frachtowiec produkcji Koreliańskiej należący do Tanga. Mando siedzący za jego sterami od razu rozpoczął procedurę "hamowania", co by nie przywalić w ukrywający się gdzieś tam okręt. W końcu nigdy nic nie wiadomo. Tang przywalił z łokcia w jedną z bocznych konsoli (ta akurat odpowiadała za komunikację) i rozpoczął wywoływanie załogi ukrytego okrętu, która po chwili mogła usłyszeć taki oto komunikat* Statek Widmo, Statek Widmo, czy mnie słyszycie? Tu Tangorn Fibal z frachtowca Ay'han, proszę o przesłanie koordynatów dokujących. Proszę o potwierdzenie komu... Szzz... Szzzz... Szzz... Jeba... szzzz... Szmelc... szzz... kur... szzz... *Jeb (odgłos uderzenia)* szzz... *trzask* ... noz kurwa i... o działa. Ekhm... Proszę o potwierdzenie komunikatu.

Gen. Qymaen - 2010-03-28 11:08:36

*tymczasem na mostku…
Nad głośnikiem pochylały się dwa łby… opisu wyglądu mogę zaniechać, skoro po tamtej stronie i tak tego widać nie było, Widmo nadawał jedynie dźwięk.
Generał zmrużył oczy…* Że niby kurwa co? *Powieka mu drgnęła, bo z tego szumu zrozumiał tylko „kurwa”, no cóż, nie miał najlepszego słuchu (już) a zakłócenia nie poprawiały sytuacji* Wyklaruj to *rzecz jasna emitowanie było wyłączone. Po przesianiu dźwięku wszystko stało się jasne. Tangorn, ah tak, pamiętał. Wypadałoby poprosić o powód wizyty, ale po co go biedaka będzie meczył, z  tym sprzętem, jeszcze się zgorszy odpowiedzią* Podaj. I nie zapomnij o kurwie.. *wycharczał generał i odszedł, zostawiając na stanowisku zbitego z tropu biedaka. Naturalnie nawiązał połączenie i: * Ay’han, tu Widmo. Witamy. Podaje ci koordynaty. Ląduj bezpiecznie i… *zerknął ukradkiem na generała. Cóż, pan karze sługa musi* …i nie zapomnij o kurwie

Tangorn - 2010-03-28 11:19:17

*Tymczasem w kokpicie...*
Kurwa ale to szumi... zaraz... *No i po chwili ciężki łokieć Mando opadł na konsolę komunikacyjną i rozległo się kilka głuchych trzasków. Tang po chwili zaczął manipulować coś przy kontrolkach i puścił jeszcze raz komunikat, a na ekranie komputera pojawiły się potrzebne mu dane* Że niby kurwa że co? *Zmarszczył czoło bo nie wiedział o co chodzi z tą kurwą, ale wzruszył ramionami i chwycił pewnie ster, pobudzając silniki do życia i kierując się wyznaczoną "drogą". Lot był w miarę spokojny, bo podstawowe systemy działały w miarę stabilnie, jedynie ten komunikator co chwila szumiał aż w końcu wyłapał jakąś zabłąkaną transmisję, która okazałą się... kapelą bithów grającą przebój sprzed stu lat* Co jest kurwa? To komunikator czy radiowy wehikuł czasu? *A potem było tylko jedno głośne *JEB* i komunikator działał już tak jak zawsze, czyli że nie działał. Frachtowiec Tanga ostrożnie zbliżył się do wylotu hangaru i przeciął zasłonę niewidzialności dosyć ostrożnie, ale gdy zobaczył powierzchnię lądowiskową, to bezpiecznie na niej osiadł*

Gen. Qymaen - 2010-03-28 11:24:24

*w hangarze czekał Rudi. No właściwie nie czekał, bo cały czas pracował. Wcześniej „załatwił” mistrza jedi, a  teraz, po wpompowaniu atmosfery kiedy już statek był bezpieczny, odebrał komunikator…*

*na mostku: kiedy generał wyszedł, a nie należy go pytać- czemu – nemoidianin nawiązał łączność z Rudim* Te… przywieźli kurwy!

*rudi skrzywił niebieską twarz i spojrzał katem oka na frachtowiec* [frachtowiec]frachtowiec kto ci takich głupot naopowiadał. To mandalorianin, widze po statku…[/i]

Generał mi powiedział, to dostawca kurew! Wiesz, załatw mi jakaś…

*Zirytowany głupota nemoidianina duros wyłączył przekaz i podszedł do maszyny by przywitać pilota, załogę i ewentualnie kurwy mandaloriańskie.*

Zindarad - 2010-03-28 11:37:37

-Ja pierdole, ale bydlak.-Powiedział, gdy już wylądowali. Wstał i ruszył w kierunku wyjścia. Spojrzał na Tanga, który wyraźnie był zdenerwowany na swój system komunikacyjny.-Weź kurwa zmień maszynę, bo się kurwa kiedyś zajebiesz.-Powiedział do niego i czekał, aż Tang łaskawie otworzy drzwi. Nie wiedział co go czeka za nim. Może jakieś dziwne istoty, droidy, albo jeszcze co innego. Może coś tam pełza, lata. Podrapał się po głowie, wyobraźnia mu działała. Z chęcią zobaczy wszystkie części tego statku. W końcu niemożliwie się narwał na to spotkanie i na zobaczenie maszyny z taką technologią na pokładzie.

Tangorn - 2010-03-28 11:43:47

*Gdy atmosfera została ponownie wpompowana, to Tang nie czekając na Zina ruszył swój shebs w kierunku włazu. Wszystkie systemy były wyłączone, wiec niesforny frachtowiec nie narobi żadnych szkód... chyba, bo nigdy nic nie wiadomo. Stateczek przeszedł sporo ulepszeń z rąk klonów i tak jakby się rozbrykał z tego powodu.*Spierdalaj kurwa. Mój statek*Warknął na Zina po czym otworzył właz i wyszedł na zewnątrz, stając od razu przed niebieskoskórym durosem* Su'cuy... *Powitał go w tradycyjny Mandaloriański sposób, ale nie zdjął hełmu, tak na wszelki wypadek. Generałowi nie ufał, wiec jego załodze też nie bardzo. Ubrany był w pełen Beskar'gam czarnego koloru z czerwonymi i złotymi elementami tu i ówdzie* Mam sprawę do generała. *Zakomunikował ciężkim głosem dodatkowo przefiltrowanym przez systemy hełmu, przez co brzmiał nieco złowrogo, co się Tangowi podobało. Lubił wzbudzać grozę...* A ten tu obok to  pierdolnięty inżynier, co sobie ubzdurał, że trzyma w ręku los galaktycznej astronautyki... za dużo Koreliańskiej chyba albo zioła... Za niego nie odpowiadam*Cóż, Tang był prostym człowiekiem i nie wiedział czym Zin się tak podnieca cały czas. Jemu to wystarczał tylko porządny karabin szturmowy, trochę materiałów wybuchowych i najlepiej do pary snajperka z granatnikiem. I już można dezintegrować wrogów...* A i zaopiekuj się tą moją kupą złomu... jak ktoś mi ją zarysuje to urwę jaja...*Pytanie tylko jak on to pozna, skoro cały kadłub był zarysowany a tu i ówdzie znajdowały się ślady po wgnieceniach*

Zindarad - 2010-03-28 13:16:42

Zin wyszedł ze statku. Rozejrzał się po hangarze. Był ogromny. Zin widział wiele hangarów, na wielu różnych statkach, ale ten wydawał mu się wyjątkowy, jedyny w swoim rodzaju. W końcu to była jego pierwsza wizyta na tak zaawansowanym statku jakim było Widmo. Otworzył szeroko gębę i rozejrzał się jeszcze raz po czym rzucił cicho.
-Jasny chuj.-Skomentował sobie krótko wygląd tego statku i spojrzał na neimodianina. Spojrzał na Tanga, który nazwał go pierdolniętym.-Zobaczysz jeszcze kurwa Ci zwieracz puści.-Odgryzł się mu i podrapał się po łbie. Poprawił pas, do którego był przypięty blaster po czym dalej kontemplował nad tym co powiedzieć generałowi, żeby go nie urazić. W końcu wiele słyszał o okrucieństwie Greaviousa i nie chciał być jego kolejnym celem do odstrzału, bo Kobdarowi jeszcze życie miłe, rodzinę ma do wykarmienia, nie może się tak skończyć. Po jakimś czasie stanął obok Tanga.-Dalej, idziemy.-Ponaglił go. Chciał pewnie szybko spotkać się z generałem i porozmawiać na temat napędu.

Gen. Qymaen - 2010-03-28 17:24:03

*Duros skinął łbem Tangowi. Ubrany był w  strój technika, na gębie malował się lekki, serdeczny uśmiech. Nie wiedział, co Tang gada, wiec tylko zasalutował mu żartobliwie, bo nie wiedział, czy mówić dzień dobry, witaj, czy cześć. A tego dziwnego słowa to chyba nie byłby w stanie powtórzyć, Rudi nie miał daru do języków. Pamiętając rozmowę zaglądał na pokład ukradkowo, ale… kurew nie było widać. Rudi zaśmiał sie kiedy tang przedstawił kolegę* wiecie, ambicje dobrze mieć. Nie bój się, nie będę rysował, bo zepsuje tą awangardę na karoserii, ja się na sztuce widzicie nie znam, ale dzięki temu szczęśliwszy jestem. Będę dbał o niego, utulę go do spania a jak zechce pić to mu przyniosę kanister, bo widzicie – ja tu w hangarze robię i do statków podejście mam
*Objaśnił i zaraz, uśmiechnięty łbem skinął. Hangar był niewielki. Na jeden statek. Dalej przechodził w  ładownie, tam, za zasłoną stały inne statki, do startu były poprzeciągane. Statek był niewielki, wręcz – mały. Odchodzące dalej korytarze były klaustrofobicznie wąskie* Zechcą panowie poczekać chwile, bo nie mam jeszcze informacji gdzie was ulokować, chociaż pan od ratowania losu galaktycznej astronautyki to by pewnie Widmo chętnie zwiedził? Koledzy chętnie oprowadzą, przynajmniej na chwile przestaną się obijać, lewusy…

Tangorn - 2010-03-28 17:33:49

*Jako że Tang nie miał uprzedzeń rasowych to duros mu nie przeszkadzał, a jego późniejsze słowa można by rzec, że go uspokoiły. Lubił swój frachtowiec, bo mu parę razy dupę uratował, a to, że nie jest on idealny i w super stanie, mu nie przeszkadzało. Można by rzec, że wręcz przeciwnie, lubił go za te wady, buble i niedziałające systemy. Ay’han miał swoje humorki, czasami odmawiał współpracy itp. wiec można by stwierdzić, że on miał swoją duszę, a przynajmniej tak Tang uważał. Miał trochę świra na jego punkcie. Tak jak Fler kochała Dżonego tak on swój frachtowiec. A próbowałby go ktoś obrazić* No to ja rozumiem burc'ya... opiekuj się moim złomem, bo wiele przeszedł i strach go zostawiać jakiemuś niekompetentnemu imbecylowi. *Teraz już w nieco lepszym niż przedtem humorze Tang rozejrzał się po hangarze, ale dyskretnie, wiec pewnie Rudi niczego nie zauważy (błogosławieństwo hełmu)* No dobra, niech będzie... aż tak mi się do waszego szefa nie śpieszy, tylko ten narwaniec... *kciukiem wskazał na Zina* Jakoś tak napalony strasznie... *Temena pewnie przestała mu dawać to się biedak zestresował. Tak bywa z kobietami*

Malkit - 2010-03-28 17:36:46

*głosy dobiegające z zewnątrz wyciągnęły ciekawskiego szelka na rampę. Wyszedł, drobiąc kroczki, na czterech łapkach i przysiadłszy na skraju wyjścia wyciągnął łepek. Uszu nastawił i obserwował, najpierw Tanga, i tak od niego poje jego zainteresowanie poszerzało się kołami. Na durosa durowa inne ruchome obiekty, potem skrzynie, jakieś narzędzia, przyrządy, w końcu ściany i – droidy! Patrzył na techniczne roboty krzątające się po hangarze. Ale to nie to. Takie to nawet martwego potwora by nie zabiły*

Gen. Qymaen - 2010-03-28 17:45:28

*Rudi, kiedy Tang mówił, patrzył czerwonymi oczami na statek. Zapewne będzie mógł powiedzieć więcej dopiero kiedy go „pozna”, a poznawał silą rzeczy, bo łaził naokoło takiego ze sto razy, to i później oglądał statki. Lubił statki. Był typem takich, którzy uważali ze po statku poznasz właściciela. Nie interesował go w najmniejszym stopniu rodzaj napędu czy uzbrojenie. Po prostu postrzegał statki jako ciekawostki. Niektórym nawet robił zdjęcia. Właściwa istota na właściwym stanowisku.* Nie no, wiesz, generał nie takie niedopałki już gasił wiec się nie przejmuj ze napalony… tylko że… nie chcielibyśmy na chujów wyjść, zże widzisz, siedzisz musicie, ale… z dżedajami tam się coś dzieje, ja to tu kurtyna konserwator podniebnych ptaków, nic mnie nie mówią, ale – z dżedajami to nie robota. No i jakiś zator powstał… *wzruszył ramionami. Chyba naprawdę było mu głupio* No ale jeśli pozwolicie to zapraszam między skrzynie bo swego czasu zaoszczędziłem jedno maleństwo, a że ostatnimi czasy mojemu kumplowi od kielicha zmiażdżyło nogi kiedy osunęły się na niego bogactwa w ładowni i go odesłali to mi smutno samemu. Ale przynajmniej o porządek zacząłem dbać, tak mniej więcej. Ooo, jaki dzielny pasażer! *zauważył durom spoglądając na Malkita. Od razu zauważył podobieństwo z Fler. Czyżby tez przyleciała?*

Tangorn - 2010-03-28 17:54:12

*Cóż, po statku Tanga od razu można poznać charakter jego właściciela, który bardzo lubi improwizować a większość planów opiera o tzw. "samo korygującą się fuszerkę", czyli działamy w oparciu o podstawowe dane i w miarę rozwoju sytuacji korygujemy tu i ówdzie nasz błyskotliwy plan, który wybitny taktyk i strateg nazwałby zapewne "Koszmarem wariata", bo logicznie rzecz biorąc zazwyczaj nie mają one żadnych szans powodzenia. A jednak, Tang stał tutaj cały i zdrowy, co świadczyło o tym, że albo jego plany i on sam były bardzo dobre, albo że ma szczęście debila.* Dżedaje tu są? No pięknie... doborowe towarzystwo. Jeden się wprosił do mnie do domu to teraz i tutaj? Jak jakaś zaraza... *Humor mu trochę się pogorszył, bo wiadomo jak z Jedi. Zaczną pierdolić od rzeczy o opanowaniu, braku przemocy i innych pierdach, to porzygać się idzie* Uuu... takie "maleństwo". No cóż, jeden czy dwa łyczki nie zaszkodzą. No to prowad... zaraz, jaki dzielny pasa...? *Tang odwrócił się i spojrzał na Malkita a twarz mu momentalnie skamieniała i pobladła (dobrze, że miał hełm, bo by wyglądał bardzo groteskowo)* Shabla... Fler mnie zabije. Malkit, co ty tu do cholery robisz? *Ale nie musiał pytać właściwie. Bawił się, schował i potem nie zdążył uciec. Nie dobrze. Co on teraz z nim zrobi?*

Malkit - 2010-03-28 17:58:54

*Malkit mężnie wyprężył pierś, słysząc, jak obcy pan go pochwalił, wiec z jak najlepszej strony chciał się pokazać  końcu dzielnie podróż przebył, ani razu nie zwymiotował, niczego nie pogryzł i nie zrobił sobie krzywdy. Nieźle jak na trzylatka* Ja tu siedzę *odparł rzeczowo na pytanie Tangorna*

Gen. Qymaen - 2010-03-28 18:00:56

*Durosjanin zasmiał się lekko. Ot – siedzi tu. Potem już poważniej zatrzymał wzrok na tangu* Eeee… cos nie tak, mam racje? To chyba synek tej ładnej pani która gościła u nas jakiś czas temu. Bo podobny jak skóra zdjęta… hej, mały wojowniku, chodź do wujka Rudiego! *zawołał, jednocześnie przykucając i rozkładając rece na boki*

Tangorn - 2010-03-28 18:05:22

Nie tak jak cholera... wlazł na pokład i przyleciał na gapę. Shabla... *Warknął, bo teraz miał cholerny dylemat. Co zrobić z małym? Wracać na Mandalore i przylecieć tutaj znowu, czy tez może jakoś go zostawić pod opieką tego durosa czy kogoś?* Tia to synek Fler i ma na imię Malkit... *No i teraz był w kropce, bo nie wiedział po prostu co z nim zrobić.*

Malkit - 2010-03-28 18:09:58

uuuuuuuuuuuuuuuuuuu.u.u.u.u.u.u.u *Malkit, zwerbalizowawszy głośno swoją radość, zeskoczył z  rampy na pokład, jak mały wilczek, i wywijając opierzonym skromnie ogonkiem ruszyć w te pędy jak strzała w ramiona durosa, jakby witał dawno nie widzianego ale bardzo lubianego krewnego, tak wiec przyfasolił w niego  takim impetem ze przewrócenie na plecy było kwestią opisu* Tam statek wujka mojego jest. To jest mój wujek[i] *wskazał na Tanga, i posłał mu rozkoszny dziecięcy uśmiech* [i]Jak statek psuje się statek to wujek jemu kopa da i on już działa, wiesz?

Gen. Qymaen - 2010-03-28 18:12:45

*Tal wiec Rudi wylądował na plecach, na twardej płycie, aż jęknął. Uh, Fler taka dystyngowana a to to – mały diabeł. Leząc wysłuchał słow dziecka, gładząc go delikatnie po szyi, jakby się bał. Ale to taki trochę zwierzak, chyba.* Cooo? Wujek statek kopie? No no, wujku, za kopanie statku, to ty w moich oczach tracisz, co ty myslisz, ze statek nic nie czuje? *odezwał się z powagą, zbierając się na nogi. Powaga była żartobliwa – raz ze względu na dziecko, a dwa – żeby jakoś Tangowi psychicznie pomóc. W końcu nie tragedia, co oni, dzieciaka nie upilnują? Widmo bezpieczne*

Tangorn - 2010-03-28 18:20:17

*W normalnych okolicznościach widząc tą scenkę to by wybuchnął śmiechem, ale był nieco zestresowany obecnością Malkita na Widmie. Bo to "nie jego" dzieciak i branie za niego odpowiedzialności jest nieco kłopotliwe, zważywszy na jego pęd do poznawania nowych rzeczy i osób. A jak jeszcze napotka działającą droidekę? Tang wolałby o tym nie myśleć...* A statek potrzebuje czasem dodatkowej motywacji w postaci groźby słownej a potem siłowej. Jak każda istota... *Wyjaśnił pokrótce wypowiedzą z gatunku tych "niewinnych". W końcu zdecydował się zdjąć hełm, bo co to będzie z nimi rozmawiać z "wiadrem" na głowie. Tak więc Rudi mógł zobaczyć twarz czarnoskórego mężczyzny dobijającego powoli do 50'ki z kilkudniowym zarostem na twarzy*

Malkit - 2010-03-28 18:23:11

*Malkit zas jak gdyby nigdy nic przylepił się ufnie do nowego wujka i włączył mruczenie, jednocześnie łapkami trzymając jego ubrania. Zero jakiegokolwiek stresu, nieśmiałości czy wstydu. Bardzo śmiały dzieciak, przez co mogło być rzecz jasna jak mowi Tang. Ale chyba mimo to z  nim będzie najmniejszy problem, bo Zin już gdzieś znikł*

Gen. Qymaen - 2010-03-28 18:26:15

*Trzymając Malkita wstał, a jak wstał, to go na rękach trzymał, a jak trzymał, to się zgiął. Ciezki1 Ale trzymał, choć z wysiłkiem na twarzy, bo on jakby nie było mandalorianinem nie był i do podnoszenia ciężkich ładunków miał narzędzia* trzeba do mamy wiadomość wysłać, tak proponuję *uśmiechnął się już do odsłoniętej twarzy Tangorna* Ja jak byłem mały to marzyłem by być na takim statku, to wielka frajda, statki, narzędzia, droidy… *powiedział „droidy” lekko, bo w ogóle nie wiedział o czym mysli Tang* Z tego co pamiętam, to Fler zabrała ze sobą droidekę, wiec nie powinien się ich bać…

Tangorn - 2010-03-28 18:33:32

*Właśnie duros trafił w sedno problemu. To była wielka frajda* No właśnie... ja się nie martwię o jego nieśmiałość, tylko o za dużą śmiałość. Gdybyś widział co on robił z tą droideką... a jak zrobi tu to samo z inną, to zostanie przerobiony na strzelnicę *Mruknął Tang, wkładając sobie hełm pod lewą pachę i trzymając go tak, by mieć prawą wolną. Parzył nieco podejrzliwie na Malkita, marszcząc brwi. No tak, perspektywa rozmowy z zatroskaną matką, która nie wie co się dzieje z jej synem to dopiero wyzwanie. To już by wolał wziąć karabin i iść na front* No cóż Mal'ika... trzeba poinformować matkę o tym, gdzie jesteś...

Malkit - 2010-03-28 18:38:32

*Już po kilku sekundach na rękach durosa zaczął się kręcić, wiercić, żeby mu uciec. W konchy się rozluźnił i… wypadł na podłogę, z  której szybko się podniósł, i oparłszy się dłońmi o pancerz mandalorianina wspiął się na palce* powiedz mamie ja tu jestem, jestem drzeczny i ładnie się bawie i jej pszszywioze prezent ja, a Dżonyemu kazałem ich bronić przed potworami, niech się nie maaaartwi *I trącił łebkiem Tanga w brzuch, po czym odszedłszy kilka kroków znieruchomiał, dojrzawszy cos* Ja umiem droideki wytresować żeby potwory łapały, wiesz? *Zwrócił się teraz do Durosa* One ich zabiją ich i nie ma potworów…

Gen. Qymaen - 2010-03-28 18:41:17

No ale… co robi? Tnie ją mieczem świetlnym? Tutaj droideki i inne droidy bojowe są sterowane z mostka, ewentualnie słuchają rozkazów załogi w ostateczności… nie tak łatwo wkurzyć droidekę, jeśli nie jest zaprogramowana do agresji. *chciał dodać jeszcze, ze wszystkie droidy na Widmie mają jeszcze program pt. „niszczyć białe pancerze”, ale coś tam od Fler słyszał i pamiętał o klonach…*

Tangorn - 2010-03-28 18:45:25

Powiem powiem... dobrze, że dzieli nas odległość kilku lat świetlnych... *Tang nie należał do tchórzy w żadnym wypadku, ale jak tu się teraz wytłumaczyć z obecności syna Flar na pokładzie Widma bez niczyjej zgody? Powie że go celowo zabrał to się mu oberwie, że bez pytania, a jak powie prawdę, że na gapę przyleciał to się oberwie za to, że nie dopilnował.* Co robi? Bierze sznur, oplata droidekę całą a potem ciągnie gdzieś, tresuje, dręczy i inne takie... czyli, że nie strzeli jak ten ją napadnie? Ulga... *Tang nie będzie musiał za nim biegać po pokładzie, by go ratować z jednej opresji. Jakiś plus*

Malkit - 2010-03-28 18:51:04

Ja jeszcze jemu ulepszenia robiłem z prasteliny i jego nauczyłem przeskakiwać deskę… *rozszerzył zagadnienie dręczenia droideki oraz ich tresury. Malkit o droidekach wiedział wszystko. Ale teraz, przycupnąwszy w pewnym oddaleniu od nich słuchał z uwagą co mówią. może mu się to przydać. Tylko… gdzie wujek Zin? Może poszedł tresować droideki? Eh, ale on się gówno zna. Trzeba będzie mu pomóc. Tak wiec Malkit wstał i powoli, cichitnko zaczął się oddalać…*

Gen. Qymaen - 2010-03-28 18:54:31

*Wytrzeszczył durom oczy, gęba mu się otworzyła, a  potem zaczął się śmiać aż mało na kolana nie padł* O święta matko wszystkich rodów, macie cudownego dzieciaka! Nie martw się, u nas ciężko o sznurek, wszystko wiążemy pętami energetycznymi, a energetycznymi  takiego droideka się nie wyswobodzi jeśli zostanie związana. Raczej – nie będzie problemu, w ostateczności poproszę żeby wyłączyli droideki na jakiś czas. To co – idziemy zaopiekować się maleństwem?

Tangorn - 2010-03-28 18:58:16

Noo... i do tego ma za kuzynów oddział byłych elitarnych komandosów republiki oraz byłego elitarnego zwiadowcę serii alfa, więc co nieco od nich podpatrzył. Więc dla bezpieczeństwa lepiej dezaktywować droidy... *Kiwnął głowę w zamyśleniu. Teraz nie bardzo śpieszno mu było do rozmowy z generałem. Niech ten pozałatwia swoje sprawy a tymczasem Tang pokombinuje co by tutaj zrobić z Malkitem. No i oczywiście trzeba zaopiekować się maleństwem* Kurwa, ciężki dzień miałem. Prowadź...

Malkit - 2010-03-28 19:00:21

*Malkit oddalił się wiec nieniepokojony w bliżej nieokreślonym kierunku zwarzywszy na to ze pełno tu było skrzyń za którymi niewielki kręcioł mógł się schować. I tak – znikł*

Gen. Qymaen - 2010-03-28 19:02:29

Ah, piekne dzieciństwo *westchnął Rudi* Dobra… Te, Kudłaty! Wyłącz droidy, mamy na pokładzie pogromcę niszczycieli wyszkolonego przez elitarne klony. W ogóle najlepiej ewakuować załogę. A my się zaopiekujemy maleństwem, chodź *I poprowadził Tanga miedzy skrzynie by ta –ukryci mogli obalić po malutkim. Albo dwóch*

Tangorn - 2010-03-28 19:08:03

*Tangowi jakoś Malkit umknął, ale znając jego zamiłowanie do zabaw w chowanego i sprawdzaniu wszystkich nowych rzeczy uznał, że ten bawi się gdzieś przy skrzyniach, bo przecież sam zwiedzać statku nie będzie. Mando ruszył ochoczo za durosem w celach konsumpcyjnych, ale musiał pamiętać, by nie pić za dużo ,bo z generałem musi jeszcze pogadać. I z Fler...*

Gen. Qymaen - 2010-03-30 17:06:34

*Rudi umiał się gościem zająć. Wiec się zajął.
A tymczasem cała relacja doszła do generała.
Dwóch przybyszów z Mandalore, jeden w pełnym pancerzu, drugi ciężki do sprecyzowania, coś miedzy świrem a samobójcą. Generał stwierdził, ze chętnie zobaczy siez  tym pierwszym. Tak wiec mniej więcej godzinę po ich lądowaniu Rudi odebrał tekstową wiadomość. Zrobili po dwa kielichy, Rudi jako że mniejszy był i duzo drobniejszy był podweselony, Tangowi pewno jedynie odwagi przybyło, a  to ważne przed taką rozmową* Oooo, generał oczekuje w sali konferencyjnej

Tangorn - 2010-03-30 17:11:31

*Cóż, rozmowa toczyła się całkiem przyjemna, bo i alkohol zbliża ludzi... i obcych. Ale ze Tang przybył tutaj w konkretnym celu, to nie pił za dużo. Ot tak tylko kulturalnie dwa kielichy, co by się nieco rozluźnić i nie walić bluzgami od samego początku. Po jakieś godzinie w końcu się okazało, że Generał czeka na niego.* No wreszcie kurwa, bo myślałem, że zapuszczę tu korzenie... *Wstał z jakieś skrzynki i przeciągnął się po czym rozruszał ramiona. Hełm wziął z innej skrzynki i czekał tylko na Rudiego. A gdzie Zin polazł, to nie miał pojęcia...* No to co, w drogę?

Gen. Qymaen - 2010-03-30 17:15:16

*Durosjanin rozejrzał się, nadal jeszcze siedząc kiedy Tangorn wstał. Widać i on się za Zinem obejrzał, ale wiadomość była o treści ze generał oczekuje na spotkanie z mandalorianami. Tamten chyba nim nie był. Podrapał się Rudi po swoim niekształtnym durosjańskim łbie i wstał* Właściwie to korytarzem prosto i pierwsze ładne drzwi po prawej ale jak chcesz to cie zaprowadzę. Wiesz, to skromny statek, misjo dyplomatycznych to my tu nie odbywamy…

Tangorn - 2010-03-30 17:19:26

Dyplomacja jest gówno warta... liczy się siła a nie gadki szmatki... *Cóż, filozofia Mando była akurat całkiem prosta jeśli chodzi o pewne tematy. Niezbyt lubili rozmowy, negocjacje (no chyba ze przy użyciu "rozsądnych argumentów" w postaci blastera i innych narzędzi destrukcji łącznie z krążownikami).* Dobra, prowadź bo nie mam ochoty na zwiedzanie statku na własną rękę. Widziało się jeden, widziało się wszystkie... *To akurat prawdą nie było, ale Tang już zniecierpliwiony trochę był. Czekał tu już z godzinę aż łaskawie generał raczy ruszyć swój przerdzewiały shebs i z nim się spotkać. Ciekawe, czy wszystkim tak każe czekać?*

Gen. Qymaen - 2010-03-30 17:27:01

*Rudi wzruszył ramionami, prawda było ze trudno było się na Widmie zgubić, ale raczej nie była tto standartowa jednostka* No to cho.. *rzucił troszkę prostacko (oj Rudi wypić za duzo nie może… ale się stara przynajmniej) no i ruszył powoli przez hangar, potem w drugą odnogę korytarza, no i zaraz szli korytarzem – małym, wąskim, o niskim stropie. Jeśli ktoś jest bardzo wysoki to pewnie w tych korytarzach ma problem. Ale Rudi nie był. Był niższy od Tanga. Dało się po drodze zauważyć droidekę, ale coś sztywną trochę, czyli dezaktywowaną ze względy na Malkita. Ale drideki stojące po dwóch stronach ozdobnych masywnych drzwi do dali konferencyjnej były aktywne. Jednej brakowało „oka” oraz jednej  nóżek – zastąpionej jakimś byle jakim kawałkiem twardego stopu. Durom stanął z boku drzwi, jakby się bał pokazać z zaczerwienionymi od gorzały policzkami. Wiadomo, w pracy jest* No to powodzenia *rzekł i stuknąwszy  konsolkę sprawił, ze właz rozsunął się na szerokość trochę większą niż wynosiła szerokość Tanga*

Zindarad - 2010-04-01 20:34:10

Po krótkiej podróży turbowindą Zin w końcu znalazł się w hangarze. Przemierzał to wielkie pomieszczenie, oglądając się za pięknymi maszynami w niej spoczywającymi. Oczywiście tego nie można powiedzieć o maszynie Tanga, która do najciekawszych nie należała.
-Tang. Kiedyś ty w ogóle go czyścił? Wygląda jak gówno nefra wieczorową porą.-Powiedział do niego, gdy spoglądał tak kątem oka na jego maszynę. W końcu podszedł do drzwi i wszedł do środka, gdy one się otworzyły. Zajął miejsce w kokpicie tuż obok miejsca dla pilota. Miał cichą nadzieję, że Tang pozwoli mu pilotować, ale znając tego pierdolonego Mando zapewne mu nie pozwoli. Powie, że ta maszyna jest dla niego i jego synów. Niech go rancor wyrucha.

Tangorn - 2010-04-01 20:38:08

*No Tang ruszył też w stronę hangaru, mając cały czas na oku zarówno Malkita jak i Zina, bo nie wiadomo kto narobi więcej szkód. Przedtem musiał się jeszcze szybciutko wrócić, bo by hełmu zapomniał, a to by była wielka strata. Tak czy siak dotarli już na miejsce, to na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech, bo swój statek zobaczył, ale oczywiście Zin musiał to popsuć, wiec zarobił cios z łokcia w bok. Trzeba dodać, że na stawie łokciowym założoną miał płytkę pancerza, wiec to musiało boleć* Jeszcze jedno słowo a zęby wybiję, jasne?*Pozwolił mu sobie pójść do kokpitu, a tymczasem Tang zaczekał na Malkita*

Malkit - 2010-04-01 20:42:28

*Malkit się ociągał. Trudno było go zmusić do ruszenia się spod włazu do sali konferencyjnej, bo tam była droideka – biedna, nieszczęśliwa i skrzywdzona. W końcu jednak wybrał wujków i za nimi podreptał, a  teraz, trzymając się blisko Tanga był wyraźnie smutny, bo ani razu się nie odezwał, stal tylko ze spuszczonym łebkiem*

Zindarad - 2010-04-01 20:48:08

Syknął z bólu i złapał się za bok.
-A weź się odwal. Ja tylko...a w sumie to już się zamykam.-Powiedział do niego i machnął ręką. Teraz miał już pewność, że Zin nie pozwoli mu usiąść za sterami tego statku. Zobaczy dopiero, gdy skończy przerabiać swój statek, jeśli w ogóle zacznie to robić, bo teraz ma plan ruszenia na tę tajemniczą stację, gdzie ponoć dzieją się rzeczy nie do pomyślenia. Cholera wie po co on tam chce lecieć. Przecież nie dla samych drinków i pięknych tancerek. Kobdar na pewno miał w tym jakiś pierdolony interes, o którym nikomu póki co nie powie.-Na tej stacji podają takiego drinka. Nazywa się ten...no...Samobójca. Wypijesz dwa i masz taką lufę, że podłogi będą Cię zbierać. Kurestwo takie mocne.-Powiedział i lekko się uśmiechnął po czym kulturalnie zapiął się pasami.

Tangorn - 2010-04-01 20:53:15

No Malkit, łebek do góry, w domu czeka mama, tata no i Dżony. Musicie zapolować na mukutucie i luje i co tam jeszcze było...*Skinął głową na właz do statku i sam wszedł na pokład powoli, ale coś tam słyszał co Zin marudzi. Tang chętnie wybrałby się na tą stację dla samych drinków i mordobicia, bo w dużej części lokalów już go znali i raczej niechętnie go wpuszczali. Ale cóż, bywa że sława, zwłaszcza ta "zła" wyprzedza osobę o lata świetlne* Stary, ja piłem Zdechłego Rancorna na Coruscant... po trzech łykach miałem taki odlot, że trzy dni z życiorysu poszły się jebać i kolejne dwa na leczenie kaca. To nawet Wookiego powala... no i Seco też. *Zobaczył jeszcze, gdzie się snuje ich mały szelek, po czym siadł na fotelu pilota swojego frachtowca, ale nie zapiął pasów, bo po co? Zbędna głupota...*

Malkit - 2010-04-01 20:56:37

*Snujący się szelek snuł się za tangiem aż w to przeklęte pełne lujów miejsce i usiadł na podłodze przy fotelu wujka, nadal smętny* droidek chory był, mnie się serce kraje! *wyznał patetycznie, wyraźnie czekając aż Tang zaproponuje wspaniałomyślnie by droidka zabrać do domu co by się dłużej nie męczył już. Ah, dziecięce marzenia. No ale może na tej stacji znajdzie coś ciekawego…*

Zindarad - 2010-04-01 21:06:07

-Dobra, lecimy. Pewnie Temena mi jaja urwie jak wrócę.-Powiedział do niego i puknął kilka razy w fotel. Zin spojrzał na Malkita i po jakimś czasie obserwacji go i wysłuchania go, zaproponował.-Te Tang. A może weźmiemy puszkę do domu? Przerobie ją i Dżony będzie miał kolegę?-Spytał go i wyszczerzył zęby. Na droidach to on się zbytnio nie znał. W końcu jego droid o imieniu Puszka jest tego najlepszym przykładem. Podrapał się po łbie i patrzył na Tanga błagającym spojrzeniem. Na pewno Zin, Varienek i Malkit będą mieli niemałą frajdę z tego droida.

Tangorn - 2010-04-01 21:06:41

Uszy do góry Mal'ika... tam się nim generał zaopiekuje *Rzucił wesoło, bo jemu to nie w głowie było zabieranie ze sobą kolejnej droideki, tym razem bez systemów ograniczających. Jeden Dżony wystarczy. Zinowi posłałjeszcze ostrzegawcze spojrzenie typu "Nie rób dzieciakowi nadziei, bo ci nakopie do dupy" tak na wszelki wypadek. Jeden droid wystarczy w zupełności. Tang zabezpieczył właz do frachtowca i odczekał aż się drzwi hangaru otworzą, w miedzy czasie uruchamiając wszystkie silniki* No to do domciu lecimy. Trzeba skrzyknąć chłopaków... *Potarł ręce, bo od dawna nie brał udziału w prawdziwej bitwie i miał wrażenie, że się starzeje i jest tylko od gotowania obiadków. Jeszcze się wszyscy zdziwią. Tradycyjnie odpalił muzyczkę, pogłośnił ją i ruszając głową rytmicznie chwycił za stery nieco zbyt agresywnie i cały statek zatrząsł się z wysiłkiem, gdy dostał takiego kopa mocy* "Carry on my wayward son... "*Wydarł się w pewnym momencie, wtórując refren piosenki, która aktualnie "leciała" z głośników.* "For there'll be peace when you are done... Lay your weary head to rest... Now don't you cry no more! *No i frachtowiec lekko ocierajac sie o poszycie hangaru wystrzelił z niego jak z procy, udając się w głęboką przestrzeń. Komputer coś tam mielił i mielił, aż w końcu skoczyli w kierunku Mandalore*

Malkit - 2010-04-01 21:11:50

*Na słowa Zina zareagował istną eksplozją nadziei, może jakoś we dwóch zmiękczą kamiennie serce wujka Tanga. Malkit poderwał się na nogi i oparłszy dłonie o podłokietnik fotela błagalnie spojrzał w  oczy mandalorianina* Generał nie zaopiekuje, on musi silnik wujka zmierzyć… *Ale nadzieja zgasła wraz ze startem, a rozczarowany Malkit poszedł przytulić się do Zina*

Zindarad - 2010-04-01 21:20:34

-Klapnij sobie na kolanach młody-Powiedział do niego. Zin bardzo lubił dzieciaki. W końcu one były przyszłością galaktyki i musiały być dobrze wychowywane. Zin pogłaskał młodego po jego głowie i rzucił.-Wujek skombinuje kogoś, kto zbuduje Ci droidekę.-Dodał i spojrzał na bezdusznego Tanga. Dziecko czasami musiało być rozpieszczane, ale twardy jak skała mando tego nie rozumiał. I jak tu z takim rozmawiać? Mando i inżynier, który mało co miał wspólnego z walką. Raz czy dwa postrzelał z blastera, którego ma przy sobie i to wszystko. Zin chciał się nauczyć strzelać lepiej, tak więc do tego będzie potrzebny mu Brex, który może przekaże mu całą swoją wiedzę na temat broni snajperskiej.

Tangorn - 2010-04-01 21:23:47

Kontynuacja Tutaj

Gen. Qymaen - 2010-04-03 15:57:55

*Wcześniej powiadomiony o wizycie generał Qymaen pozornie się nie przejął, ale kiedy tylko znalazł się sam… tak, to było to, co u niego można było nazwać radością, dobrym humorem, po prostu – chęcią życia, jeśli w ogóle można użyć tego drastycznego zwrotu w jego przypadku. Sto razy poinstruowawszy swoją bystrą załogę (kiedy nie ma generała i Avy na raz to już tragedia, a  teraz miało nie być i to dłużej niż chwile), żeby mu dupy nie zawracano jeśli nie istnieje zagrożenie życie ważnych sojuszników, wyszedł z  mostka, chrychajac, charcząc i kaszląc, czyli prawie jak zwykle (dziwne, ze po wyjściu z mostka zawsze gorzej się czuł. Top pewnie przez te ciasne korytarze…). Generał przetransportował swoje mechaniczne cielsko do pomieszczeń magazynowych połączonych z centrum serwisowym, gdzie nakazał się wypolerować, tak tak. I wziął nową pelerynę, która – przed wyjściem nienagannie wygładził, po czym zasadził ręce za grzbiet, wiec wszystko pogniotło się na nowo, ale o tym nie myślał. Z szampanem  kieszeni, bo trzeba jakoś dwornie gościa powitać (czemu on ją tak lubi, no czemu, do cholery?) ruszył do hangaru, by jako dobry gospodarz czekać na jej przybycie. Porozmawiają chwile, a potem będzie załatwiała z Avą i tymi całymi znachorami z Cochrelu to co miała. Tak wiec 15 minut przed umówionym czasem generał stanął na płycie lądowiska i…
15 minut… niema…
drugie 15 – nie ma…
Przy trzeciej piętnastce generał zirytowany puścił wiązankę i połączył się z mostkiem*
Eeee.. tak, z  nadprzestrzeni niedaleko na wyszedł mały statek… *Rzekł nemoidianin w przekazie. Generał warknął*
Wiec dlaczego nikt mi o tym nie meldował?!
*Nemoidianin podrapał się po głowie*
Booo… nie było bezpośredniego zagrożenia życia ważnego sojusznika, sir
*Generał przewalił oczami*
Włączyć promień ściągający, zadokować ten statek w hangarze *rozłączył projekcje, po czym podszedł do iluminatora zainstalowanego we wrotach i rzeczywiście – statek było widać* Rudi, rozpocznij procedurę przyjęcia statku *Duros skinął głowę.* Wszyscy do schronów! *krzyknął i wszyscy się ukryli. Generał też*

Teraz na statku Zina

*Wszyscy mogli poczuć uderzenie, jakby strzał z  potężnych dział, ale było to niczym  porównaniu  manewrami pana Zina, mimo iż promień z Widma nie był klasy pierwszej ani nawet drugiej. Przez iluminator dało się obserwować rucha  w tylnej kamerze. Promień pochodzący zniknad… Jedynie jakis zarys, załamanie światła… to Widmo…
Holoprojektor Fler ożył natychmiast, jak tylko wybrała kontakt. I pojawił się generał. Po wyciągniętej ręce mogła pozbnac ze korzysta z podobnego sprzętu, co ona*
Strasznie dymicie, bez obaw, ściągniemy was… powinnaś uważaż moja droga zwarzywszy na swoje plany… *projekcja mruknęła troche karcąco* Ale mimo to – czekam z niecierpliwoscią. Aha – wyłaczcie systemy sterowania, mniej energii zużyjemy na sciągniecie was… *I rozłączył się. a  co będzie piepszyl*

Zindarad - 2010-04-03 16:25:34

Całe szczęście, że Zin usłyszał tę wypowiedź. Wstał z miejsca i od razu pobiegł do kokpitu. Sterowanie. Zaczął błądzić palcami po klawiaturze. Szybko wpisywał komendy do komputera, aż w końcu ster stał się bezwładny. Każdy ruch sprawiał, że obracał się wokół własnej osi. Pomimo tego, że Widmo zaczęło ich ściągać, to Zin wrócił do swojego poprzedniego zajęcia. Zaczął składać prowizoryczny układ chłodzący, przy następnej takiej sytuacji na pewno się przyda. Kobdar musi lecieć na Nar-Shaddaa, coby swoje maszyny zapakować i przywieźć je na Mandalore. To pozwoli mu na efektywniejszą pracę.

Taken - 2010-04-03 16:32:26

*A Taken też dosłyszał to i się ucieszył, przynajmniej nie zginą w środku kosmosu. Podał Zinowi wszystko co potrzebował po czym wrócił do kokpitu już wyraźnie spokojniejszy* Mam nadzieję, ze mechanicy na Widmie naprawią ta kupę złomu. A pomyśleć że kilka dni temu to on pouczał mnie, jacy to kretyni mój statek naprawiali... *Taken załamał ręce i siadł w swoim fotelu, starając się oczyścić umysł. Zawsze, gdy występowała jakaś nieprzewidziana sytuacja to mnóstwo myśli kłębiło mu się w głowie, a znaczna ich część to były głupoty w stylu "zginiemy przez gaśnicę". Więc takie szybkie "formatowanie" myśleniowe się przydawało*

Fler - 2010-04-03 16:45:47

*Zaśmiała się cichutko, zasłaniając usta dłonią, by Zin nie usłyszał* Tak, szybko wydaje sądy o innych, ale bój się – na Widmie nikt sobie w kasze nie da dmuchać *Oparła się w fotelu, położyła dłonie na kolanach i zwalczywszy dreszcz czekała, aż osiądą na bezpiecznym pokładzie. Generał ma złote serce. Chociaż nie, to głupie porównanie. On ma już dosyć metalu w sobie…
Fler chciałaby rozpiąć pasy ale nie – jak Zin wyjdzie, jak statek osiądzie, to rozepnie pasy. Gorzej bedzie, jak wybuchnie już na Widmie…*

Gen. Qymaen - 2010-04-03 16:46:16

*Sciąganie przebiegało bez zarzutów, ten, kto sterował promieniem nie był brawurowy, ani specjalnie flegmatyczny. Po chwili już widzieli burte Widma, który rzeczywiście nie był kolosem. Statek który przeważnie tylko podtrzymuje się w wyznaczonym miejscu nie musi być wielki. Widmo był ekonomiczny. Jasny Hangar przywitał nieszczęśliwych kosmicznych rozbitków. Znajoma lampka informowała o stanie przystosowania hangaru do zycia – wpompowanie atmosfery, ale droidy już kłębiły się wokół dymiącego kadłuba z gazem chłodzącym*

Zindarad - 2010-04-03 16:50:37

-Powiedzcie im, żeby nikt nie zbliżał się do mojego statku. Inaczej przeciążę generatory i wtedy wszystko pójdzie z dymem.-Powiedział to tonem szaleńca. Bardzo kochał swój statek, wydawało mu się, że ten statek żyje, ale to tylko głupie rozmyślenia inżyniera. Genialnego, ale nieco nierozgarniętego. Oni nigdy go nie zrozumieją. Galaktyce potrzeba takich osób jak on, bez nich byłoby w niej nudno. Zin odpiął blaster od pasa i położył go obok swojej prawej dłoni.-Otwórzcie sobie drzwi, tym czerwonym.-Powiedział do nich i zabrał się za majstrowanie. Miał nadzieję, że skończy zanim oni przyjdą z powrotem. Zdawał sobie sprawę, że zachowuje się jak szaleniec, ale to przez tą pieprzoną kofeinę. To ona tak na niego działa.

Taken - 2010-04-03 16:57:00

*No ale nikt nie wiedział, że tak na niego działa kofeina, więc kolejny minus dla niego* Cóż, w takim razie wracam innym statkiem, bo do tego nie wsiądę... *Jeśli Zin go naprawi, a to jeśli należy podkreślić, to nie wiadomo czy w ogóle poleci. Gdy już szczęśliwie wylądowali, to Taken odetchnął z ulgą. Był trochę złośliwy w stosunku do biednego inżyniera, ale nie przepadał za nim i tak to się objawiało. A gdy pojawiła się możliwość opuszczenia pokładu tego latającego złomu, to skorzystał natychmiast. Wstał z fotela i na odchodnym jeszcze rzucił* Udanej naprawy*Z podtekstem "nie zabij się". Kel dor zaczekał jeszcze na Fler by wspólnie dotrzeć do włazu i go otworzyć. Tak więc na płycie hangaru pojawiło się dwóch gości, z czego jeden niezapowiedziany, ale on nie do Generała*

Fler - 2010-04-03 17:01:11

*No nie, tego było już za wiele, ta groźna przeciążyła strunę* Nie zdążysz! *krzyknęła* Dżony, do gotowości! *Droideka pozbierała się z  ziemi w trymiga. Klikniecie i… naokoło droida pojawiła się piękna, połyskująca bariera. Fler zabrało dech, ale zaraz po chwili wyłuskała się z pasów i rzuciła pędem do wyjścia. Jak czerwony nie zadziała, to otworzy mieczem. Kiedy rampa opadła, Fler zawołała droida, a  ten wytoczył się przed nimi. Kiedy jej stopy stanęły na pokładzie widma, prawie się rozpłynęła* Ja bym nigdy tego Zina o coś takiego nie podejrzewała…Eh… Rudi! Tam w środku jest szaleniec, chce przeciążyć coś tam i wysadzić statek jak do niego podejdziecie… *Krzyknęła i rozejrzała się za Generałem*

Gen. Qymaen - 2010-04-03 17:05:43

*Pokład hangaru się nie zmienił, jeśli nie licząc faktu, ze dalej, podciągnięty do przodu przed Zinową kupą złomu stal piękny nowy mały frachtowiec. Cudo, gwiazda, po prostu poezja. Wiec chyba mieli jeszcze jednego gościa… Rudi zrobił minę głupiego* głupiego co on, durny? Przecież od tego można wysadzić statek *Znalazł się i generał, który powoli człapał od strony Schronu ku Fler, ale od tyłu. No bo tak się złożyło.* Dzień dobry, drodzy państwo. Jeśli tam ma wyglądać praca silnika tego Pana, to niech przeciąża te generatory. Chłopcy, zaplombować to i wypchnąć za burtę. Nie żartuję, tu obowiązują pewne zasady… *Cyborg zmrużył gniewnie oczy. To jest jego Statek – Widmo, a  nie jakiś cyrk na kółkach*

Zindarad - 2010-04-03 17:11:29

Zin dalej majstrował przy swoim obejściu systemu chłodzenia. No cóż. Dziwnie się zachowywał, rzekłbym bardzo dziwnie. Bujał się na wszystkie boki, wyglądał na naćpanego. Źrenice miał poszerzone, bujał się jakby miał chorobę sierocą. No cóż. Nigdy tak się nie zachowywał, przynajmniej w ich obecności. Cholera wie. Gadał coś do siebie, pomrukiwał i wcale to nie były liczby. Jakieś sylaby, nie mające sensu zdania.

Taken - 2010-04-03 17:12:33

*Taken wyszedł spokojnie na pokład hangaru i rzucił okiem na ten nowy frachtowiec, który prezentował się dużo lepiej od tego Zinowego* Witaj Generale. Ja tak właściwie to do Mistrza Windu... jest gdzieś w pobliżu? *Zapytał grzecznie, już całkiem odzyskawszy panowanie nad sobą. Rudiego przywitał skinieniem głowy, bo niestety uśmiechu mu na powitanie nie pośle z wiadomych względów. Gdy usłyszał co Generał chce zrobić to postanowił zaprotestować, bo ten idiota ma rodzinę i trzeba jakoś pomóc* Za przeproszeniem panie Generale, ale z Zinem coś jakby nie tak, oszalał czy co albo chory. Może by go tak obezwładnić i na salę medyczną przewieźć? Jakby nie było ma żonę i dziecko a jak się go wyrzuci, to tak trochę niehumanitarnie. *Wstawił się za inżynierem, choć po prawdzie to go nie lubił, bo był nieodpowiedzialny i zachowywał się jak idiota, ale każdemu należy się szansa*

Fler - 2010-04-03 17:16:31

*Kiedy usłyszała za sobą głos odwróciła się i posłała generałowi promienny uśmiech, który nie zszedł nawet, kiedy usłyszała co tez ten ma zamiar zrobić, ale zrzedł jakby nie było. Nie tak wyobrażała sobie powitanie* Właśnie… *przyłączyła się do apelu miłosiernego Takena*

Gen. Qymaen - 2010-04-03 17:23:23

*On tez sobie inaczej wyobrażał. Ale cóż zrobić, nie wyszło, i to nie z jego winy* Mistrz Windu przebywa w komorze 557, na pewno znajdziesz… *Złote oczy zmrużyły się na chwile. Pasował generał do wizerunku tamtego frachtowca. Sam błyszczał jak nowy. Peleryna tez widać pralkę widziała* Naturalnie, ja zawsze daje szanse. Wyjaśnię wam, jak to działa. Statek zostaje zaplombowany, uszczelniony i wypchnięty za burtę, gdzie wegetuje sobie jak konserwa, lub tez odlatuje, jeśli może. Lub tez – przeciąża generatory i wybucha, tak wiec ja daje szanse, a  on ją wykorzysta, lub nie. Ewentualnie – nawiązuje łączność, przeprasza za swoje zachowanie i prosi o pozwolenie na dokowanie… *tymczasem do obu burt statku dostąpiło po dwóch panów z obsługi technicznej. Do boków przyłożyli coś w rodzaju pistoletów z pianką montażową. Kilka ruchów, i specyfik zaczął się rozpływać, pięknie uszczelniając wszystkie dziury* Zapraszam na pokład główny *mruknął generał i ruszył przez hangar w miejsce, gdzie korytarze już były stale zaopatrzone w powietrze*

Zindarad - 2010-04-03 17:28:25

Za przeproszeniem. Jak on niby kurwa może coś powiedzieć jak on nawet nie wie co się dookoła niego dzieje. Temena mogła Tangowi powiedzieć, żeby przekazał wszystkim, że Zin nie może pić kawy. Od tego dziwaczeje. No cóż. Nagłe zamknięcie drzwi spowodowało u Zina atak nieopanowanej paniki. Dobiegł do drzwi i zaczął walić mocno w drzwi. Cholera wie co z nim było. Krzyczał.
-Ej! Gdzie moja żona?! Gdzie mój syn?! Nie zabierajcie ich! No kurwa!-Krzyczał bardzo głośno, chciał by go ktoś usłyszał. Miał urojenia, cholera wie dlaczego. Może lepiej go wziąć na salę medyczną? Ale generał to skurwiel i jemu kurwa nie przegadasz.

Taken - 2010-04-03 17:39:46

*Cóż, logiki w tym planie odmówić nie można było. Ale... zawsze jest jakieś ale, zwłaszcza jeśli chodzi o Jedi* Rozumiem, ale chodzi o to, że statek jest uszkodzony, do czego przyczynił się sam pilot, który zachowuje się jakby mu odbiło. Więc raczej nie prędko przeprosi, prędzej to chyba umrze. Więc czy nie można by było po prostu go obezwładnić, zbadać a potem stwierdzić co dalej? Jeśli to tylko i wyłącznie jego wina to cóż, proszę go wywalić wraz ze statkiem poza hangar. A jak coś przedawkował... co jest możliwe, bo rankiem to wyglądał jak nieboszczyk ledwo wyciągnięty z grobu. Jakby co to biorę za niego odpowiedzialność... *Cóż, mimo że go nie lubił to zaryzykował za niego, bo intuicja mu podpowiadała, że jak wypchną zina poza Widmo to zapewne zejdzie z tego świata jednocząc się z Mocą*

Fler - 2010-04-03 17:42:57

*Wzdrygnęła się na te krzyki* Ależ… panowie, on chyba zwariował… Może uderzył się w głowę, a może ten silnik wydycha jakieś narkotyczne opary? *oddalała się za generałem jeszcze parę kroków, a  potem zatrzymała się i rzuciła spojrzenie na statek. Dostrzegła drepczącego za nimi Dżonego i trwający proces uszczelniania. Wprawdzie, gdyby wiedziała o specyfice tej kawy, to zabroniłaby uszczelniać i chyba własnoręcznie ten statek wypchnęła, no ale nie wiedziała…*

Gen. Qymaen - 2010-04-03 17:44:59

*Tak, Temena powinna powiedzieć Tangowi a Tang podać do gazety i wynająć pluton klonów żeby pilnowały żeby Zin kawy nie pił, bo Zin ma 5 lat i jeszcze nie rozumie, ze od kawy mu odwala i może skrzywdzić kogoś i siebie. To się w definicji generała nazywało skrajny kretynizm, a  jednostki czymś takim przez los pokarane – warte kasacji. Generał wyznawał inną ideologię – jeśli życie cie nie nauczyło, to ja cie nauczę.  Niestety, generał to skurwiel i w jego mniemaniu trzeba sobie zasłużyć na miejsce w sali medycznej. Ogólnie mówiąc lajf is brutal. Nie przegadasz. Nie masz argumentów.
Jednak były istoty które miały u generała względy. Duże, a  niektóre nawet bardzo duże.
A inne zdają się mieć łeb na karku i to się generałowi podoba* I co wtedy? Odpowiesz w jego imieniu przede mną, to jak cie ukarze, skoro jesteśmy sojusznikami? Nie, Tajenie, jeśli naprawdę chcesz wpłynąć na moją decyzje, to bierz droida medycznego, pakuj się na pokład i zobacz jak to od środka wygląda.

Zindarad - 2010-04-03 17:51:41

Jakby to nazwać. Zin jest osobnikiem, który uważa, że jest zdrowy jak koń, co sprawia, że Zin raz na jakiś czas zapomni o zakazie lekarza i wypije sobie małą mocną, co sprawia, że Zin tak się zachowuje. Kobdar już się poddał. Nie wiedział co zrobić, tak więc umilkł i usiadł tuż pod drzwiami. Chwycił jedynie za wkrętak i zaczął się nim bawić. Ot, jakaś rozrywka przed zrzuceniem, którego do końca jeszcze nie był świadomy. Zin zakasłał kilka raz i podrapał się po głowie. Powoli wracał mu rozum i zmysły. Zrobił pewnie z siebie idiotę i zaczął zdawać sobie z tego sprawę.

Taken - 2010-04-03 17:56:02

Dobrze... w takim razie poproszę o tego droida medycznego. *Cóż, lepsze to niż nic i śmierć biedaka z głodu i odwodnienia, bo nie wiadomo, czy ten tam miał jakieś zapasy na pokładzie. Cóż, teraz tylko jeszcze dostać się do środka, a to będzie trudniejsze zważywszy na to, że wejście zostało zaplombowane* Mógłbym prosić o otwarcie włazu? Bo może "narzędzie" raczej służy do jednorazowego otwarcia zamkniętych rzeczy... *Poklepał lekko swój miecz świetlny, który nadal wisiał mu u pasa. Po takim otwarciu to tylko z powrotem można na stałe przymocować właz. Tak więc Taken czekał na droida oraz na ewentualną pomoc w dostaniu się do środka. Z Zinem sobie poradzi, od czego w końcu miał Moc?*

Fler - 2010-04-03 17:57:50

*Dżony zrównał się ze swoją Panią, która na chwili stała się nie mającym swojego dania tłem tej rozmowy. Jej radość ze spotkania została na Mandalore. Jakby nie patrzeć – Zin wszystko zepsuł. Głowa pulsowała jej nieprzerwanym bólem. Denerwowała się, a  wiedziała, ze przed badaniem powinna być spokojna. Miała być nawet radosna.*

Gen. Qymaen - 2010-04-03 18:03:01

*skoro Zin zapomina, to Zin ma kłopoty. Dowództwo Widma nie ponosi odpowiedzialności za pamięć Zina. Czas spojrzeć prawdzie w oczy i uświadomić sobie ze jest się odpowiedzialnym za własne życie, bo nie zawsze będzie Taken, który na przekór sobie będzie prosił generała o gest miłosierdzia. I otrzymał. General dał znać obsłudze by wykonała polecenia i kontynuowała dalej. Może kilka godzin w pustce kosmosu sprawi, ze Zin i Jedi porozmawiają o tym jak należy sie zachowywać i dbać o siebie.*
A proszę, my uszczelnimy *zaśmiał się Rudi, spoglądając na miecz* [i[]Tylko kolega może mieć potem pretensje. W porządku, zdejmijcie piankę z drzwi, dajcie med-droida…[/i] *wszystko trwało szybko, bo załoga była zgrana i prace traktowała poważnie. Zaraz pojawił się drugi technik z  inną maszyną. Wciągnął piankę jak kleisty sos do urządzenia które miał ze sobą i już Taken mógł wchodzić.
Tymczasem generał został z Fler w lekkim oddaleniu. Mruknął nisko*
Nic mu nie będzie. Chodźmy

Zindarad - 2010-04-03 18:08:22

Zin siedział tak dalej i cały czas bawił się narzędziami. Rozglądał się, drzwi nie chciały się otworzyć. Nagle ni stąd ni zowąd, gdy pianka została zdjęta drzwi nagle otworzyły się. Zin wywinął orła i wyrżnął mocno łbem w trap. Złapał się za niego i krzyknął.
-Ała. Kurwa. Co się stało? Ale łeb mnie napierdala.-Powiedział i pomasował sobie głowę. No nic. Spojrzał na Takena, który był w jego perspektywie do góry nogami i skrzywił usta.-Możesz mi powiedzieć co ja tutaj robie?-Spytał i polizał usta. Nie do końca świadom tego co dziś wyczynił.

Taken - 2010-04-03 18:20:33

*Gdy właz się otworzył i na podłogę wypadł Zin, to Taken podszedł do niego i nachylił się nad nim z rękoma skrzyżowanymi na piersiach, tak że wyglądał nieco groźnie* Hmm... jesteś na Widmie i właśnie rozwaliłeś połowę silnika własnego statku a potem groziłeś jego detonacją... Zin, dobrze się czujesz? *Po chwili się wyprostował i ręką przywołał droida medycznego by podszedł i zbadał tego biedaka* Wstawaj, droid cię zbada i stwierdzi, czemu szajba ci odbiła... *Cofnął się nieznacznie, by zrobić miejsce droidowi. Cóż, Jedi już tacy byli, że pomagali wszystkim, jeśli uznali, że ktoś takiej pomocy potrzebuje. Jedni uważali to za ich zaletę, inni za wadę graniczącą z głupotą.*

Fler - 2010-04-03 18:22:05

*Ostatni raz spojrzała do tyłu, Zin wypadł. Ale byli na tyle daleko, ze  może generał nie usłyszy, i pójdą w swoją stronę a oni będą się tam dalej z Zinem szarpać* Dżony, ruchy! Generale, czy nie byłoby naginaniem Pańskiej hojności jeśli zaproponowałabym modyfikację mojego zbrojnego pieszczocha? *zapytała na tyle głośno by zagłuszyć swoim głosem dźwięki z hangaru*

Gen. Qymaen - 2010-04-03 18:25:14

*Nawet jakby słyszał to mało prawdopodobne by się odezwał, jemu tez zalezało jak najszybciej znaleźć się poza hangarem* Zobaczymy, Rzeko, zobaczymy… *odparł chrypliwie acz łagodnie, choć i tak wiadomym była, ze odpowiedz jest tylko jedna: tak. I tak opuścili hangar…*

*Rudi i chłopaki skrzyżowali ręce na piersi, niezadowoleni. Taken i Zin mogli nie wiedzieć co się dzieje, jak się nie wykonuje poleceń generała, ale Rudi wiedział. Na razie nic nie mówił, stał, marszcząc niebieska twarz i czekał na oględziny med.-droida.* Dobra, niech droid naprawi pilota, pilot naprawi tego smiecia i spierdala, bo generał nas wykastruje jak wróci i to tu jeszcze będzie stało…

Zindarad - 2010-04-03 18:31:31

-A masz jakiegoś szluga?-Spytał Takena i wstał. Złapał się za głowę i sprawdził czy aby nie leci mu krew. Skrzywił usta.-Mówisz, że rozwaliłem pół statku?-Spytał i spojrzał do środka.-A te gaśnice? Co one tam do cholery robią?-Spytał go i stanął przed droidem, coby mógł spokojnie go zbadać. No cóż, zrobił się bardziej posłuszny niż poprzednio. Podrapał się po głowie.-Co ja rano piłem?-Spytał go. Najwyraźniej zaniknęła mu pamięć na te kilka godzin. Może jest uczulony na jakiś napój i po prostu nie może go spożywać. Cholera to wie.

Taken - 2010-04-03 18:40:32

Niestety w mojej sytuacji to niemożliwe... poza tym, palenie zabija. *Postukał paznokciem swoją maskę, która umożliwiała mu oddychanie. Przez nią miał na prawdę sporo ograniczeń i na wiele przyjemności nie mógł sobie pozwolić. Tymczasem droid medyczny podszedł do Zina i od razu zaczął skanowanie jego ciała, zaczynając od głowy. Drugą ręką pobrał próbkę krwi do analizy i tym podobne* Kawę rano piłeś... *Przypomniał mu cicho i patrzył dziwnie na człowieka, zastanawiając się co mu jest do cholery? Po jakieś minucie droid przeanalizował skład krwi i zawyrokował* Podwyższone stężenie alergenów i przeciwciał w krwi pacjenta. Sugerowana przyczyna - wstrząs uczuleniowy. Sugerowane działanie - podanie środków przeciwuczuleniowych. *No i się wyjaśniło, tylko że kel dor był tym faktem mocno zdziwiony* Zin?*Może sam poszkodowany rzuci nieco światła na to zagadnienie*

Gen. Qymaen - 2010-04-03 18:47:13

Tu nie można jarać, ładunki łatwopalne *wciął się zaraz Rudi, który co prawda sam tu palił, ale teraz wyraźnie nie był w humorze, poza tym – ten nowiutki lśniący frachtowiec – statek specjalnej troski, na którego miał chuchać i dmuchać. Po chwili prychnął* Uczulenie na kawę?

Zindarad - 2010-04-03 18:52:26

-Dobra, rozumiem.-Wykonał gest obronny dłońmi, który komunikował, że wszystko rozumie i nie chce żadnych waśni. Zin pokręcił głową.-No mogę pić tylko rozpuszczalną, ale jak czuje zapach takiej mocnej alderaanki co Temenka ją pije to czasami oprzeć się nie mogę i też sobie wypiję.-Powiedział do Takena i skrzywił usta. Ot taka mała słabość prócz papierosów.-Jesteś Jedi. Ty nie wiesz jak coś Cię tak mocno kusi. Taka mocna kawka, uuu.-Powiedział z lekkim uśmiechem na twarzy. No cóż. Uczulenie na kawę również istniało i było dość rzadkim schorzeniem na Alderaan, akurat tak się stało, że Zin akurat ma tę przypadłość.-Powiedz mi. Co tak się kopci z tego statku? Chłodziwa nie ma czy jak?-Spytał go. No takiego ostrego napadu alergicznego nie miał od ośmiu lat. Skrzywił usta. Było mu głupio, najchętniej zapadłby się pod ziemię.

Taken - 2010-04-03 18:58:14

Zdziwiłbyś się Rudi na co są jeszcze uczulenia... spotkałem nawet dziecko, ludzkie dziecko uczulone na powietrze. Niestety, nie przeżyło za długo... *Alergie to jedne z najpowszechniejszych chorób tej Galaktyki i zawsze znajdzie się jakaś kolejna, idiotyczna, która będzie cię męczyć przez całe życie. A jeśli dotyczy ona jeszcze czegoś, co się bardzo lubi to może być uciążliwa* Podaj mu ten środek, niech zdrowieje. *Cóż, pokusę Taken rozumiał, ale nie to, że mimo wiedzy o tym Zin się poddał temu. Ale ludzie mają słabości niestety, dlatego ten świat wygląda tak jak wygląda. Droid medyczny od razu przystąpił do wykonywania polecenia, bo antyalergeny znajdowały się w jego podręcznej apteczce i już po chwili spora igła wbiła się w ramię Zina, wprowadzając do krwiobiegu lekarstwo* Tak, chłodziwa brakło... skleroza czasem boli, co? *Mruknął i kiwnął nieco rozbawiony Taken do biednego Rudiego, który teraz musiał przeżywać jakieś męki z Zinem i jego gratem*

Gen. Qymaen - 2010-04-03 19:04:03

Nie chodzi o uczulenie *Odparł durosjanin* Tylko o to ze ten mynocki móżdżek kawę wypił wiedząc, ze jest uczulony, a teraz przez niego i ja będę miał kłopoty. A jego skleroza może zaboleć mnie. w  porządku, macie pól godziny na naprawę tej kupy złomu i zabranie jej stąd, bo inaczej ty się będziesz przed generałem spowiadał… *wycelował palcem w jedi, choć doskonale wiedział, ze generał Takenowi nic nie zrobi. Ale jemu – owszem. On tez gdzieś tam miał żonę i synka, na których tu pracował*

Zindarad - 2010-04-03 20:03:41

-Dobra.-Powiedział do Rudiego i podrapał się po głowie.-Jak się tak kopci to jest jedna opcja. Przegrzał się system chłodzący. Rury się rozszczelniły prawdopodobnie i przepustnicę szlag trafił. Wiesz. Za dużo dymu.-Rzucił szybko.-Gdzie jest chłodziwo i olej maszynowy T-12?-Spytał go i wszedł do środka. Wskaźniki pokazywały, że tych płynów w silniku jest najmniej, a bez tego statek daleko nie uleci. Widać było, że prawie jonizator walnął, ale na czas Zin wyhamował statek. Całej akcji w ogóle nie pamięta, może to i lepiej.-Poza tym. Kawa jest zajebista. Czasem się skuszę. Chyba Temenie kupię paralizator, jak mnie skusi na kawę to mnie pierdolnie i chuj.-Pokiwał przy tym głową i nachylił się przy skrzynce z narzędziami. Wyciągnął głowicę do odkręcania śrub i zamienił wiertło właśnie na głowicę. Śruby miały bardzo specyficzny kształt i zwykłym kluczem nie byłoby szans na odkręcenie tego. Zin odkręcił szybko pokrywę z durastali. Podważył ją wkrętakiem i opadła na podłogę.-Zawory całe na szczęście. W WAR-ze używano takiego fajnego gadżetu. Kriowiatrak go nazywali.-Powiedział do nich, niemal krzycząc.

Taken - 2010-04-03 20:13:54

*Taken rozłożył ręce, bo Zina znał słabo i nie siedział w jego głowie, wiec nie wiedział co ten sobie myślał. Póki co musiał go pilnować, by nie narozrabiała a potem? Cóż, musiał spotkać się z mistrzem Windu a potem? Tego nie wiedział, czy zostaje tutaj czy ma wracać albo gdzieś dalej lecieć na misję. Szkoda, że swojego statku nie zabrał, byłoby mu wygodniej. Ale może potem przyleci po niego i go zabierze* Rudi, daj mu to co potrzebuje, bo im szybciej się z tym uporamy to żaden z nas nie będzie musiał mieć do czynienia z Generałem. *Kel dor niestety na mechanice się nie znał, ale wszedł na pokład statku, by się dowiedzieć jaki jest stan inżyniera. Znalazł go dosyć szybko, nie musząc nawet używać Mocy* Na pewno dobrze się czujesz?

Gen. Qymaen - 2010-04-03 20:15:20

*Westchnął Rudi, opuszczając ramiona* Olej maszynowy T 12, niech ktoś skoczy do magazynu… *rzekł do swoich ludzi po czym oparł się ciężko ramieniem o karoserię* I zawsze cie kusi wtedy, kiedy siadasz za stery? Trochę to… lekkomyślne.

Zindarad - 2010-04-03 20:23:29

-Nie. Jak się nie wyśpię i sobie dobrą kawkę strzelę to mogę latać przez trzy dni non-stop. Teraz wiem, że mała czarna nie jest dla mnie. Zostanę przy tym rozpuszczalnym gównie.-Odrzekł Rudiemu po czym zwrócił się do Takena.-W głowie nieco szumi, ale tak jest po tych pieprzonych lekach. Chcesz się przydać? To posprzątaj te duperele, żeby nikt mi się tu nie zabił. Wczoraj podłogi myłem.-Powiedział i przyłożył pokrywę do bloku silnika. Przykręcił pokrywę i wstał. Nieco go zachwiało, ale ruszył w kierunku zbiorników na chłodziwo i olej maszynowy.-Oby nie pomylić.-Powtórzył sobie i ruszył dalej. Tym razem zatrzymał się przy jonizatorze i przyśpieszaczu elektronowym. Obmacał go w trzech najbardziej awaryjnych miejscach. Był nieco za ciepły, jak dostanie chłodziwa to na pewno temperatura się wyrówna.-Te gościu.-Rzucił do Rudiego.-Macie może jakiś prostownik?-Spytał go i puknął trzy razy w kontrolkę pokazującą aktualny stan energii statku, był na poziomie krytycznym. Bez tego statek nie doleci.-Wystarczy wielofazowy i będzie git...

Taken - 2010-04-03 20:34:11

Nie jestem tutaj od sprzątania, a poza tym muszę się z kimś tutaj spotkać. Ale niech będzie... *Westchnął i uniósł lekko prawą rękę, wskazując lekko pochyloną dłonią na te wszystkie elementy i narzędzia leżące na podłodze. Skupił na nich swoją uwagę, wiążąc je razem niewidzialnymi nitkami Mocy, po czym popchnął w ich kierunku nieco siły i energii, tak że się uniosły w górę leniwie i kilka sekund później wylądowały razem zgrabnie na podłodze* To powinno wystarczyć. *Tylko kto będzie go tutaj pilnował? Oto pytanie... Taken opuścił powoli statek i wypatrzył Rudiego. Do tego durosa miał zaufanie, więc podszedł do niego szybko* Słuchaj, wiem że to lekkie nadużywanie twojej cierpliwości i w ogóle, ale możesz go trochę poobserwować? Żeby nic głupiego nie zrobił. Jakby co to dałbyś mi znać na komunikator. Bo widzisz, z mistrzem Windu spotkać się muszę, a wiesz jaki on jest... *Zapewne siał tutaj grozę większą niż sam Generał z powodu swojej kamiennej twarzy i nieprzystępności*

Gen. Qymaen - 2010-04-03 20:45:04

pewnie, ze mamy *Odparł, a kiedy przyszedł pracownik z olejem, duros pokazał mu z powrotem drzwi magazynu* [i[Teraz biegaj po prostownik[/i]
*technik – rogaty zabrak – skrzywił usta* Kurwa, Rudi, ty kutasie, przecież dopiero co tam byłem![/]
*Rudi zaśmiał się, i rzuciwszy spojrzenie za siebie, podniósł rękę na wysokość twarzy kolegi* [i]Ty lubisz chodzić do magazynu
*rzekł parodiując jedi, i wtedy wyszedł Taken. Technik zwiał, a Rudiemu wyraźnie się głupio zrobiło, ale udał, ze to nic* [i[]tylko proszę cie-  wróć przed generałem! Jak mi potnie z pensji to nie chciałbyś widzieć spojrzenia moich córek…[/i]

Zindarad - 2010-04-03 20:51:15

Po chwili Zin wyszedł ze statku, by wtoczyć na statek beczkę oleju. Szło mu dość opornie, ale w efekcie uporał się z tym, był w końcu silnym facetem ze słabością do kawy i papierosów. Po chwili otworzył otwór w beczce i wsadził do niej coś w rodzaju przyssawki z rurą. Podpiąwszy to urządzenie do beczki Zin podszedł do aparatury, która wytworzyła nadciśnienie, a po krótkiej chwili podciśnienie, które sprawiło, że olej został niemal wessany do zbiorników w jednej chwili. Bez zbędnego gadania i roboty zbiornik został napełniony. Zin wytoczył pustą beczkę. Chłodziwa potrzebnego do tego silnika nie było aż tak wiele, toteż nie musieli przynosić wielkiej butelki.
-Te. A może jednak masz szluga?-Spytał. Pewnie paląc papierosa, Zinowi pracuje się łatwiej i przyjemniej.

Taken - 2010-04-03 20:56:45

Zin! Nie przesadzaj... *Przestrzegł go Taken, bo nie chciał, by ten tu narobił kłopotów Rudiemu jak i sobie. W końcu poręczył za niego* Dobra, postaram się wrócić jak najszybciej, ale nie wiem o co tak na prawdę chodzi mistrzowi Windu. W razie czego pamiętaj, komunikator... *Podał durosowi jeszcze namiary na jego prywatny komunikator po czym skinął mu głową i ruszył do grodzi hangaru, które natychmiast się przed nim otwarły a on sam zniknął zaraz za zakrętem.*

Gen. Qymaen - 2010-04-03 21:04:07

*Skinął głową za Takenem, a  wprowadziwszy namiary schował komunikator do kieszeni spodni na swojej płaskiej dupie* Rogatyyy! Rusz się z  tym prostownikiem! *Zabrak klnąc pod nosem na czym tylko galaktyka stoi dreptał niosąc w ręku ciężką skrzynkę. Rudi zaś strzeliwszy  palców spojrzał na Zina* Twój kumpel za ciebie ręczy, a ja za ciebie dupne jak tego szybko nie naprawisz. Jakbym sam był w  takim położeniu względem innych osób raczej bym o paleniu nie myślał…

Zindarad - 2010-04-03 21:09:26

-To niech ten zabrak poda ten prostownik. Naładuje statek i powinno być git.-Powiedział do niego i spojrzał na swój chronometr. Czas mijał, rzeczone pół godziny nie ubłagalnie mijało. Nadszedł teraz czas na refleksje. Mała retrospekcja z relacji złożonych przez Takena. Zrobił z siebie debila na oczach całego Widma. Zachował się jak prosta i groził wysadzeniem generatorów. Trzeba byłoby przeprosić dowódcę. Zin opuścił głową i zniknął znowu na pokładzie statku, coby zmniejszyć otwór w przepustnicy ręcznie. Komputer jest wyłączony, tak więc Zin obecnie wiele nie zdziała. Tylko klucz mu został. Grzebanina, grzebanina i jeszcze raz grzebanina przy silniku ociekającym smarem.

Gen. Qymaen - 2010-04-03 21:24:37

*Dokładnie, plus: mieli go wywalic za burtę, ze względu na Takena nie posłuchali generałą – grzech śmiertelny.a  teraz pożyczali mu swoje narzędzia, nie majac z tego absolutnie nic, bo Zin i jego statek nie byli przyjaciółmi Cochrelu*

Zindarad - 2010-04-03 21:32:03

To wcale nie oznacza, że nie można zaczepić generała i przeprosić go za to i owo co dziś zrobił. Pieprzona kawa. Zin poszedł do kokpitu i wziął kubek po czym wyszedł na zewnątrz.
-Masz. Jak chcesz to sobie łyknij.-Powiedział do niego i znowu wrócił do maszynowni. Nagle potworny syk rozbrzmiał po ćwierci hangaru.-Ja pierdole.-burknął Zin, wychodząc na zewnątrz z czterema bezpiecznikami w łapie.-No i kurwa masz. Dobrze, że latam z bezpiecznikami w szafce.-Powiedział i poszedł do swojej kajuty, otworzył szafkę nocną i wyciągnął cztery bezpieczniki żelowe, wrócił do maszynowni i założył świecę do silnika. Wystarczyło tylko poczekać na prostownik.

Gen. Qymaen - 2010-04-03 21:38:49

*Tylko ze generał to nie pierwsza lepsza pizda której wystarczy powiedzieć „przepraszam” i ma się załatwione. Jeśli Zin nie wierzy to niech Rudiego spyta. Rudiego, któremu w łapy wepchnięto kubek z niedopita, zimną kawą* Ooo… ty to masz gest… *mruknął, kołysząc kubkiem i po chwili odstawił go na skrzynie. Pewnie chce fajkę wytargować – pomyślał. Rudi da mu fajkę jak będzie wylatywał. Bo wrażliwy jest.* Nooo, zapobiegliwy jesteś *przeciągnął, cały czas „rzucając oko”, jednak do srodka nie wchodził. Rogaty postawil prostownik na skrzyni obok kawy i zgromił Rudiego wzrokiem, jakby mówił: jeszcze raz wyslij mnie do magazynu a kopne cie w dupe*

Zindarad - 2010-04-04 14:09:42

-Nie musisz dziękować.-Powiedział i wyszedł ze statku. Zgarnął prostownik i podszedł do generatora. Musiał go nieco podładować. Wyciągnął jakieś kable. Podpiął go do generatora.-Masa...kurwa. Masa.-Powiedział pod nosem i wyszedł ponownie z jakimś kablem. Podszedł do jakiegoś durastalowego pręta i podpiął kabel do niego. Wrócił na pokład i włączył prostownik. Rozpoczęło się ładowanie. Urządzenie buczało miło do ucha. Przy tych dźwiękach Zin mógł zasnąć. Stanął przy wejściu i patrzył na Rudiego.-Widziałem waszą maszynownie. Silnik fuzyjny, co nie? Zastosujcie w nim sonofuzję, będzie bardziej ekonomiczny.-Stwierdził i podrapał się po głowie. Ładowanie potrwa kilka minut, toteż można je poświęcić na jakąś rozmowę.

Gen. Qymaen - 2010-04-04 15:03:40

*No a Rudi stał i obserwował bardziej Zina niż swój ą załogę, która w sumie karna była. Cholera, wypiłbym kawę – pomyślał* No, fuzyjce, ale w sumie i tak teraz tylko jeden w rozruchu jest, przeważnie Widmo lata na manewrowych, to nie jest za aktywny statek. Ale za to jak skacze w nadprzestrzeń to wszyscy się przewalają. Mamy system sonofuzji, kiedyś nawet był używany… *Rudi rozmawiać lubił, tak wiec rozmawiał, uśmiechając slę lekko bokiem wąskich ust*

Zindarad - 2010-04-04 16:16:43

-No chyba, że tak. Mimo wszystko sonofuzja to genialne zjawisko. Drogi ten system, ale mniejsza strata energii wtedy jest.-Wtedy coś na pokładzie piknęło. Komputer dał znać, że generator odzyskał siły. Zin wyszczerzył zęby.-A propos energii.-Powiedział i wbiegł do statku. Odłączył prostownik od kabli i wytargał go. Położył go na skrzynce obok kawy i szybko zwinął wszystkie kable. Stanął przy trapie i rzucił.-To ja się zmywam. Do miłego-Powiedział i machnął mu ręką. Trap został został wciągnięty poprzez specjalne prowadnice. Drzwi zamknęły się szczelnie, a Zin zasiadł za sterami. Czekał aż ktoś łaskawy otworzy mu właz, coby w końcu mógł sobie polecieć w piździelec.

Gen. Qymaen - 2010-04-04 16:24:08

*Rudi zaś westchnął i pokręcił głową. Kel dor prosił go o rzucenie okiem. Ale generał kazał się tego pozbyc,a czas mijał* Rozpocząc procedure, wypompowac powietrze i wypuścić, ruchy! *I potem się wszystko szybko podziało. Zaraz Zin mógl startować,a  Rudi z pakamerki wysłał głoswą wiadomość do Takena, ze Zin poleciał*

Zindarad - 2010-04-04 16:31:30

Zin poderwał maszynę i pociągnął wajchę odpowiadającą za moc silnika do połowy. Statek ruszył z niewielką prędkością i opuścił Widmo mniej więcej tak szybko jak się pojawił. Kobdar nie kierował się na Mandalore. To dziwne, przecież tam mieszkał. Cholera wie gdzie go powiało. W każdym razie komputer wyliczył skok w nadprzestrzeń i statek skoczył w nią. Gdzie go powiało? Nie wiadomo.

Taken - 2010-04-05 15:54:11

*Taken odebrał wiadomość od Rudiego, że Zin poleciał. Może to i dobrze, bo jego na Ossus by zabierać ze sobą nie chciał, zbyt ważna to misja. Poza tym istniało ryzyko, że z tej misji nie wrócą w jednym kawałku. Tak więc kel dor powoli zbliżał się do hangaru, gdzie spodziewał się odnaleźć Rudiego, by poprosić go o jakiś skromny środek transportu i parę zapasów na drogę. A że miał zgodę Generała, to nie powinno być większych trudności*

Gen. Qymaen - 2010-04-05 15:58:17

*Był Rudi. Stal z Kudłatym od programowania przy skrzyni, na której stał kubek z niedopitą kawą Zina. Obaj palili papierosy, dymek się unosił. Popiołek strzepywali do kubka. Kiedy Rudi spostrzegł Takena, szturchnął wookieego, i pety zostały zatopione w niedopitej kawie.a  wiadomo – przyjdzie, popatrzy, powie generałowi ze pala w hangarze. Generał na jednym płucu jechal, dym go wykańczał…*

Taken - 2010-04-05 16:01:58

Bez obaw panowie, nikomu nic nie powiem *Powitał ich wesoło, bo zauważył papierosy jak i wyczuł dymek. Ale nie był kapusiem ani jakimś fanatykiem zasad, wiadomo, każdy musi sobie zapalić w sytuacji stresowej. Jedynie Taken nie mógł, wiadomo, maska. Kel dor podszedł raźnym krokiem do ekipy techników z hangaru, by zapytać o sprzęt na misję* Rudi, rozmawiałem z Generałem. Poprosiłem go o małą pożyczkę w postaci jakiegoś statku i odrobiny sprzętu do wspinaczki i tym podobnym. Zgodził się, więc jeśli byś mógł, to zorganizowałbyś coś dla mnie? *Uśmiechnął się lekko do niego, mając nadzieję ,ze nie przysporzy mu przy tym dodatkowych kłopotów*

Hakon - 2010-04-05 16:03:23

*Od strony wejścia do komór, czyli z wąskiego korytarza napłynęła postać. Jedi, bez dwóch zdań, o tym świadczyła szata. Brązowa, pocerowana, pozszywana, widach jedyna posiadana, mająca oddać właścicielowi jeszcze jedną przysługę. Kaptur krył oszpeconą twarz karabela. Drewniany kij badał drogę. Mimo iż w Mocy nie było przed nim tajemnic, a przynajmniej jeśli chodzi o postrzeganie terenu. Jednak -przyzwyczajenie. Nie widział, nawet w Mocy. Moc była podpowiedzią, niczego nie zastępowała. Hakon poczuł zapach jaki poznał dziś,. Rozpoznał głos durosjanina, który tak sie o niego troszczył. Strasznie lubił tego gościa. I jeszcze coś… Papierosy…a fe!*

Gen. Qymaen - 2010-04-05 16:07:05

*Rudi odetchnął z  ulgą, wookiee obok tez. Zaryczał coś wesoło, ale Taken prawdopodobnie go nie zrozumie. Zaś durosjanin pogładził się po łysinie* Nawet jakbyś nie gadał to bym ci dał *mrugnął doń wielkim, czerwonym okiem* chodź, wybierzesz se. A Ty Kudłaty spierdzielaj na mostek, tylko wywietrz się przy generatorze bo jedziesz fajami, ten zielony służbista cie za to ogoli… no to chodź dżedaj… ee, zaraz, a  ten tez leci? *zapytał wskazując na Hakona*

Taken - 2010-04-05 16:16:15

*Taken wyczuł nadchodzącego Hakona nim ten jeszcze pojawił się w na horyzoncie. W Mocy wyraźnie zaznaczał swoja obecność, a Jedi potrafili wyczuwać się nawzajem, chyba, że któryś celowo ukrywał się przed innymi.* Dobrze Rudi, ale zdam się na twoją fachową opinię. *Sam nie znał się za bardzo na statkach, systemach i tym podobnym rzeczach, nigdy się tym nie interesował. Byle latało i było sprawne. No i nie odczuwał potrzeby posiadania najlepszego i najszybszego pojazdu* Hmm? *Mruknął i obejrzał się przez ramie, bo właśnie pojawił się barabel, co tylko wywołało uśmiech u Takena. Świetnie, że się już zjawił, będą mogli za niedługo wyruszać. A fakt, że miał na sobie szatę Jedi również wiele świadczył. Wielu rycerzy i padawanów spaliło swoje szaty jako symbol przynależności do Zakonu, nie chcąc mieć nic wspólnego z własną przeszłością. Taken swoją niestety dawno temu zniszczył, pozostał mu tylko płaszcz, równie podniszczony co ten należący do jego towarzysza* Tak, trzeba go nieco rozruszać, prawda Hakonie? *Powiedział wesoło, bo był pełen pogody ducha.*

Hakon - 2010-04-05 16:21:19

*Hakon zbliżył się do nich, za punkt odniesienia biorąc nie ich aury w Mocą po prostu głosy, jakby Moc oszczędzał. Przyjdzie czas i się na nią zda, a teraz…* witajcie przyjaciele *odezwał się cicho, łagodnie. Pod kapturem błysnęły zęby. Teraz ten jego usmiech był bardziej oczywisty* Kogo chcecie rozruszać? *Padło pytanie, bo jakoś w tej konkretnej chwili nie przyszło mu do głowy, ze to może chodzić o niego*

Gen. Qymaen - 2010-04-05 16:25:12

hehe, chyba ciebie. Za mną *rzekł durosjanin. Nie było tajemnicą kogo trzeba rozruszac. Mace’a Windu widywał na Widmie dość często. A Hakona nigdy. Ruszył przed nimi wzdłuż wyłożonego antygrawitacyjnymi płytkami szerokiego pasa do holowania statków z głębi ładowni.* nie wleźcie na to, bo odlecicie… fajna zabawa, ale może nie przed wycieczką. A właśnie… *weszli w końcu. Za ścianą odgradzającą te pomieszczenie od hangaru stalo ciasno i równiutko ustawionych siedem jednostek w typie lekkiego frachtowca. Były tez inne, ale dalej* powiedz dokąd lecisz, jak szybko chcesz tam być, a  ja ci powiem jaki statek jest dla ciebie *duros wyszczerzył szpiczaste zęby*

Taken - 2010-04-05 16:35:15

Witaj przyjacielu. Chodzi nam o ciebie, ale mam nadzieję ,ze nie chowasz o to do nas urazy *Stwierdził pogodnie, co Hakon z pewnością wyczuje. Gdy jeden zmysł zawodzi (np. wzrok) to inne się wyostrzają (np. słuch) więc barabel mógł łatwiej odczytać emocje z tonu głosu Takena. A w jego przypadku było to ważne, bo kel doriańska maska ograniczała mimikę twarzy do minimum. Swoje emocje mógł uzewnętrznić tylko przy pomocy gestów, tonu głosu no i oczywiście Mocy.* Dobrze, prowadź... *Ruszył raźnym krokiem za Rudim, który zaprowadził ich do innej części hangaru, gdzie przechowywano statki. Takena zaintrygowały te płytki antygrawitacyjne, ale raczej nie skorzysta teraz z nich. Może kiedyś w ramach zabawy* No dobrze... lecimy na Ossusa i chcielibyśmy się tam znaleźć w miarę szybko, jednak Generał zastrzegł, by nie zaszaleć z wyborem. Więc w miare szybki statek, bez zbędnych luksusów

Hakon - 2010-04-05 16:41:41

*Tak też było, a słuch, tak jak i węch były u Hakona ostre jak wibronoże, chociaż nigdy ich nie użył do celowego zadawania „ran”. Błysk zębów spod kaptura świadczył o tym, ze uśmiech nie znikł. W końcu mógł się uśmiechać ile chciał i nie straszyć tym nikogo. Szata, jego kochana szata. Ale się narobił żeby ją pozszywać…* [i]Chować nie chowam, ale żywić mogę[/i[] *w jego głosie też zaigrał żart, wiec nie gniewał się i niczego nie żywił ani nie chował. Ruszyl za nimi, za dźwiękiem ich kroków. Usłyszawszy o płytkach jedynie nachylił się, wyciągnąl nad nie ręke by sprawdzić jak to działa*

Gen. Qymaen - 2010-04-05 16:48:12

*Tak wiec po wsadzeniu reki nad płytki mógł poczuć, jak mu rękaw się podnosi, nic nie ciąży, wszystko lata. Nie musiał trzymać ręki, sama się trzymała. Fajne uczucie.
Rudi wysłuchał słow Takena, patrząc na statki, pomyślał chwile, pomruczał, i* Zatem oto nasze piękne kandydatki. Kandydatka numer jeden to Andoiańska piękność o drapieżnym przyspieszeniu. *wskazał ręką jeden statek, który wyglądał na jeden  lepiej utrzymanych i chyba nowszych* Tuż za nią mknie, i na długiej prostej z pewnością weźnie ją legenda z Vinsoth, jedyna w swoim rodzaju, zrobi dla ciebie wszystko *druga maszyna wyglądała na starszą, wręcz starą, ale na pewno zaprawioną w misjach. Oczywiście dobrze utrzymaną. Wszystkie były wyremontowane, gotowe do działania* Kandydatka numer trzy sprawi ze nigdy nie zapomnisz tej podróży, a jej ogniste atrybuty zapewnią ci bezpieczeństwo,, będziesz musiał jedynie troche ja rozgrzać przed ostrą jazdą. A jeśli wolisz coś większego, przejdziemy do panów, w drugim rzędzie…

Taken - 2010-04-05 16:53:48

*Taken obejrzał się na Hakona, który się bawił płytką antygrawitacyjną, po czym skupił się już na Rudim i na jego prezentacji. Przyglądał się uważnie każdemu wskazanemu frachtowcowi i chyba najbardziej do gustu przypadł mu numer dwa, bo i szybki i dyskretny, znaczy się starszy model* No to poproszę kandydatkę numer dwa. *Stwierdził z uśmiechem. Nie chciał się rzucać w oczy, a ta legenda z Vinsoth była całkiem dyskretna ale jak twierdził Rudi powinna zaskoczyć nie jeden pościg. Tak na wszelki wypadek* Tak, weźmiemy dwójkę. A i mógłbyś nam dać troszkę sprzętu? Wyrzutnię haków do linek i tym podobne rzeczy, bo nie wiem co tam zastaniemy.

Hakon - 2010-04-05 17:00:28

*Szybko stwierdziwszy ze zachowuje się niepoważnie (po prostu brakowało mu bodźców, poznania otoczenia), zabrał ręke, strzepnął rękaw i zatknąwszy palce za sznur robiący w jego szacie za pasek stanął boku, w milczeniu, ze swoim kijem pod pachą i po prostu był, jak to przeważnie i w zakonie bywało i na różnego rodzaju misjach, kiedy jeszcze brał w nich udział. Raczej, jeśli nie zdecydowanie, na uboczu. On by wybrał pierwszą, jakoś mu w mocy lepiej wyglądała. Dwójka chyba była od Czarnego Słońca, tak czuł, ale to nieważne, statek to statek*

Gen. Qymaen - 2010-04-05 17:07:54

*Rudi wyszczerzył zeby* Ja bym wybrał tą *pokazal na trzecią, wiec wygladało na to ze każdy z  nich wybrałby co innego* Ale ona tez was nie rozczaruje. Nie zaproponowałbym wam badziewia,z  resztą – u nas badziewia nie ma. No dobra, to sprzęt wspinaczkowy. Suń się Blaszku *stuknał droida strażnika typu B2. droid się odsunął a Duros zajrzał do skrzynki* oooo, jakie ja mam szczęscie. Dobra, krzyknie który do hangaru, żeby uruchomili holownik, będziemy wyciągać maleństwo… o, masz, lin ci u nas dostatek *no i nie pytając ich, sam zaczął ładować sprzęt na statek*

Taken - 2010-04-05 17:11:49

*No tak, każdy miał inny gust i inne zapotrzebowania. Takenowi fakt pochodzenia tego statku od Czarnego Słońca by nie przeszkadzał z tego względu, że przemytnicze frachtowce mają to do siebie, że nie wyróżniają się z tłumu i z reguły się je ignoruje. A jak maja pecha, to zazwyczaj tylko raz* No dobrze, to ja tam pójdę *Zaoferował się Taken i szybkim krokiem ruszył w stronę Hangaru, by jak najszybciej wyruszyć. Niby Jedi powinien być cierpliwy, ale misja była bardzo ważna dla całego Zakonu, więc wolał nie tracić zbędnego czasu. Wrócił po kilku minutach i spojrzał na Rudiego* Pomogę... *Taken nie był typem osoby, co to wykorzystuje innych, bo boi się sam pobrudzić dłonie. Zabrał się więc za załadunek niezbędnych rzeczy na pokład statku*

Hakon - 2010-04-05 17:16:27

*Hakon trochę bardziej nieporadny był niż Taken, i zanim się ruszył, to kel dor zrobił już dwie rzeczy. a On nie wiedział, co ma robić, co go krępowało, tak wiec, by nie stać i nie drażnić, udał się na rudę by wejść do środka, wszedł wiec i udał się do pomieszczenia zwanego sterownia. Może będzie trzeba chociażby blokadę zwolnić, to się przyda…*

Gen. Qymaen - 2010-04-05 17:18:35

*Krzykniecie Takena przyniosło rezultat, zaraz zainstalowany w suficie pomieszczeń dźwig zjechał i chwycił wybrany statek magnetyczną przylgą* Zwolnić blokadeee! *krzyknął Rudi, kiedy wnosząc liny znalazł się na pokładzie, a  widział, ze tam Hakon wlazł* Taka wajcha na dole! No dżedaj, wskakuj, bo będzie ostra jazda!

Taken - 2010-04-05 17:24:11

*Gdy już wszystko załadowali to Taken pozostał na pokładzie, bo nie chciał gonić statku przez cała długość tego korytarza aż do hangaru. Trzymał się on blisko Rudiego, bo to on tutaj był szefem. A fakt udania się Hakona do sterowni też zarejestrował, ale się tam nie udał jego śladami, bo niech też się na coś przyda. Bo świadomość bezużyteczności była bardzo przygnębiająca*

Hakon - 2010-04-05 17:29:32

*Ło, moja umiejętność perswazji wymyka się spod kontroli – pomyślał, po czym, dajac sobie mniej niż pól chwili na osądowanie pomieszczenia Moca, po prostu zwolnił blokade, nie było to specjalnie trudne.* Zrobione! *Krzyknął. Jakby nie zwoim głosem, bo mówił przeważnie cicho. Profesjonalizm na tym Widmie, współpraca, kto by pomyślał, z e Grievous potrafi tak się zorganizować. Kiedy opuścił dzwignie, oczywiście delikatnie, przejechał dłonia po przyrządach, poznając je i „oglądając”*

Gen. Qymaen - 2010-04-05 17:32:33

*Kiedy tylko Hakon krzyknął, dźwig ruszylz  taka siłą, ze pasażerami zarzuciło. Ale Rudi nie raz już holował, wiec przywykł. Wjechali na płytki antygrawitacyjne i poczuli, jak nagle bardzo letcy (nie wiem jak to słowo odmienić) się zrobili. Ale nie odlecieli, bo większość energii zaabsorbował statek. Przyholowało ich na miejsce startowe.* Tankować! *krzyczał Rudi* [i[]rozpocząć procedutre wypuszczenia![/i]

Taken - 2010-04-05 17:37:31

*Takenem lekko szarpnęło ale się czegoś trzymał więc nie wyrżnął o podłogę. Gdy tak zmierzali do hangaru to w pewnym momencie poczuł się tak jakoś dziwnie, jakby nagle ubyło mu sporo kilogramów. Zapewne to był efekt tych płytek antygrawitacyjnych. Cóż, bardzo dziwne uczucie. Ale w końcu dotarli do właściwego hangaru, o czym poinformował ich sam Rudi swoimi rozkazami. Kel dorianina nie dziwiła dyscyplina na statku i organizacja, bo gdyby panował tu chaos i nieróbstwo, to pewnie połowa załogi wyleciałaby za butę statku*

Hakon - 2010-04-05 17:53:34

*Nie zdążył się złapac, wiec prawie się przewrócił, w ostatniej chwili przytrzymują c się fotela, a potem już łatwo mu było się podnieść, kiedy byli na plytkach. az się do siebie uśmiechnął. Miłe uczucie.a potem to już po prostu usiadł na fotelu drugiego pilota i czekał*

Gen. Qymaen - 2010-04-05 17:56:58

*Ktoś się zaśmiał* Oooo, Fredzie wzieli! Fajne chłopaki! *Duros zeskoczy z  rampy i odszedł od statku, zaraz tez było słychać jeg głos* Ty, ja im nawet Samante oferowałem! *Widac było ze załoga statki lubi. Tankowanie się skonczyło, ostatnie sprawdzenie „Fredzi” na stanowisku startowym* chowaj się, dżedaj! Otwieram właz i lećcie se! Tylko Fredzia do zwrotu!

Taken - 2010-04-05 18:05:42

*Fredzia? Samanta? No nieźle, widać załoga się do swoich zabawek przywiązywała. Taken podszedł do rampy, bo w razie czego jeszcze z Rudim pogadać, ale gdy poinformował go, że zaraz otwiera Hangar to kiwnął głową i zawołał jeszcze* Dzięki Rudi! *Zamknął właz po czym ruszył szybko do kokpitu, by usiąść w fotelu pilota* No to ruszamy w drogę! *Powiedział wesoło do Hakona i złapał za stery. Czekał aż atmosfera zniknie, wrota się otworzą i ruszają na Ossus*

Gen. Qymaen - 2010-04-05 18:07:38

*no to co tu duzo pisać. Zamknęli właz, otworzyli hangar i srrru, Fredzia poleciała*

Taken - 2010-04-06 17:42:43

*No i Fredzia wróciła, a przynajmniej wyskoczyła z nadprzestrzeni w jednym kawałku w pobliżu Widma. Od razu Taken wysłał im informację, że to oni wracają i że odnieśli sukces w poszukiwaniach. Tak by wiedzieli. Czekali teraz tylko na potwierdzenie, otwarcie hangaru no i oczywiście na koordynaty do podejścia, bo Widmo niewidzialne, wiec nie wiadomo gdzie się kierować, a tak na "czuja" to lepiej nie ryzykować*

Gen. Qymaen - 2010-04-06 17:44:22

*No to wszystko dostali co chcieli, wiadomo,. Widmo wita gości i dziwi sie co tak szybko*

Taken - 2010-04-06 17:46:38

*No i to ucieszyło Takena. Skierował on statek ostrożnie według odpowiedniego kata podejścia, wspomagając się komputerem i jego obliczeniami. Wszystko poszło ładnie, gładko, "Fredzia" nawet zarysowana do nich nie wracała, wiec się Rudi ucieszy z tego powodu. Po kilku minutach frachtowiec osiadł miękko na powierzchni hangaru a jego załoga udała się już do klapy, oczekując tylko na zamknięcie wrót i wpompowanie do środka atmosfery*

Gen. Qymaen - 2010-04-06 18:02:26

*Jak zawsze na Widmie Rudi i jego banda pracowali sumiennie, wysiadać można było za chwile. Jako ze Hakon nie może odpisać, to wysyłamy go do siebie, zostaje Taken, który już mzoe wyjsc bezpiecznie na pokład i zameldowac Rudiemu ze Fredzia jest wspaniała*

Taken - 2010-04-06 18:09:33

*Cóż, gdy tylko atmosfera ponownie znalazła się w hangarze, to Taken ochoczo i w dobrym humorze wyszedł na jego pokład i od razu przywitał się z Rudim* Stateczek świetnie się spisał, tak jak i podarowany sprzęt. Mamy to co chcieliśmy... *Od razu widać było, że humorek dopisuje kel dorowi, tak jakoś lżej chodził i w ogóle, jedno zmartwienie z głowy mniej* A i mam na pokładzie jakiegoś starego droida, którego znaleźliśmy na Ossusie. Myślę, ze wasi technicy z chęcią by go sobie zobaczyli... *Powiedział stając już twarzą w twarz z durosem, który zarządzał cała tutejszą "imprezą"* Jest tylko troszkę uszkodzony i udało nam się tylko korpus i głowę uratować *Co będzie wspominać, że sam pociął? Jeszcze się wkurzą i obrażą o to*

Gen. Qymaen - 2010-04-06 18:19:14

*Rudi wyraźnie tez się na tę relacje ucieszył, głównie z powodu statku, który wyglądał doskonale. Spacerek dobrze mu zrobił* droida? Fajnie, generał lubi stare rzeczy, chłopcy, wytahajcie ten złom! Oooo, ale bajer! *krzyknął, kiedy już go chłopcy wynieśli, nie trzeba było ich zaganiać bo każdy ciekawy był. Durom padł na kolana przy szczątkach droida* On z tysiąc lat ma, staaaary… *podniecał się Rudi* Nie, nowy kurde *wszedł mu ktoś w słowo i wszyscy wybuchneli śmiechem* Prawie nówka!

Taken - 2010-04-06 18:25:28

No to cieszę się, że prezent mu sprawiliśmy *Odparł ze śmiechem, bo reakcja Durosa wyraźnie go rozbawiła. Cóż, nie spodziewał się tego po prostu. Gdy technicy wspólnymi siłami wydobyli korpus droida, to Taken dołączył do nich, ale stał z boku, bo wielką miłością nie darzył tego typu sprzętów* Z pewnością... nie wiadomo ile przeleżał pod gruzami. Znaleźliśmy go przy okazji naszych poszukiwań. Zaopiekujcie się nim, potem zajrzę do niego, bo jestem ciekaw co robił na Ossusie... *Z holocronem Jedi - dodał w myślach, bo to była prawdziwa zagadka.*

Gen. Qymaen - 2010-04-06 18:31:38

Nooo, to jest… generał? *wyprostował się natychmiast, kiedy najpierw usłyszał, a potem dostrzegł potężną zgarbioną sylwetkę wychodzącą z korytarza. Peleryna powiewała mu na wysokości kostek, tudzież stawów skokowych. Niewątpliwie generał, który już obrał ich sobie na cel, ale nie miał zamiaru strzelać, nie nie. Jedynie sobie spokojnie dreptał. No i nie był sam…*

Moc - 2010-04-06 18:34:55

*Bo tuż obok niego kroczył spokojnie i dostojnie Mace Windu, którego uwaga skupiła się wyłącznie na Takenie. Nie interesowało go za bardzo to całe zamieszanie wokół tego czegoś, co wytaszczyli technicy, przynajmnien ja razie. Podszedł on powoli do kel dorianina, unosząc lekko brew w wyrazie oczekiwania na raport* Misja się udała? Macie holocron? *Nie musiał pytać o to, czy są cali i zdrowi, w Mocy "świecili" wyraźnie, a więc nie odnieśli jakiś szczególnych ran, nie licząc może zmęczenia*

Taken - 2010-04-06 18:39:03

*Taken stał jeszcze chwilkę z grupą techników, ale pojawienie się ich przełożonych zmieniło natychmiast atmosferę w hangarze. Chociaż Rudi i spółka bardziej bała się i szanowała generała niż kel dorianin, który co prawda szanował bardzo mistrza Windu za jego mądrość i siłę, to jednak miał czasami czelność się z nim kłócić. Na jego pytanie nie odpowiedział, zamiast tego pogrzebał w kieszeni, by po sekundzie wyjąć zaciśniętą pięść. Przystawił ją ku Mace'owi a potem rozprostował palce, odsłaniając leżącą na dłoni kostkę, która błyszczała lekko na niebiesko* Oto holocron mistrza Searusa Ek'Kalena. Ma wszystkie potrzebne przez nas informacje

Gen. Qymaen - 2010-04-06 18:45:28

*przechodzący koło nich generał rzucił spojrzenie na ów tajemniczy przedmiot, ale chyba nie był specjalnie zachwycony. Co to to – taka kostka? No ale niech będzie ze ważne. On tam tego i tak nie zrozumie. Ale zmrużył oczy do Takena. Lubił go, chociaż Dżedajem był. Kiedy ci dżedaje nie chcą cie aresztować czy zabić, to można z nimi wytrzymać, a nawet polubić.
Kłębowisko jego załogi było ważną podpowiedzią, ze „coś tam jest”, wiec podszedł* Oho, chłopcy się mieczami bawili *Zauważył, bo ktoś, kto z mieczami do czynienia miał i sam uczył się na droidach, to wie jak wygląda noga obcięta mieczem świetlnym. Z resztą sam tracił kończyny tyle razy ze ho ho*

Moc - 2010-04-06 18:55:06

*No ale mistrz z powodu tej kostki był niezmiernie zadowolony. Wziął ja powoli do ręki i przyjrzał się jej z najwyższą uwagą. Moze i była niepozorna, ale zawierała w sobie ogromne pokłady wiedzy i informacji. Poza tym jej strażnik, czyli coś w stylu interfejsu był inteligentny i to bardzo, jak stwórca kostki* Doskonale się sposaliście, ty i Hakon. Możecie udać się na spoczynek a ja się zajmę holocronem... potem będę chciałz wami porozmawiać. *Zamknął palce dłoni wraz z ukrytym pod nimi urządzeniem i schował do kieszeni szaty. Po chwili dodał, juz wyraźnie zadowolony* Świetna robota Takenie. *Taka pochwała z jego ust była rzeczą niebywałą, więc i cenną. Dopiero po chwili zainteresował się on leżącym na ziemi droidem* Co to?

Taken - 2010-04-06 18:59:03

Tak jest mistrzu... *Pochylił lekko głowę a rękę od razu cofnął, gdy przekazał urządzenie. Cóż, spełnił swój obowiązek względem swych braci, ale pochwała samego Mace'a Windu też swoje zrobiła, bo się uśmiechnął. Cóż, odpoczynek, taki porządny oraz posiłek świetnie im zrobi. Rzucił jeszcze okiem na droida i mruknął ze skruchą* Znaleźliśmy go z Hakonem pod gruzami w Bibliotece. W ręce trzymał holocron... a kończyny musieliśmy odciąć, gdyż nie udało by nam się go wyciągnąć... *Takie małe kłamstwo, którego nikt nie sprawdzi. Ale jakieś wytłumaczenie dla uszkodzenia droida mają i to całkiem logiczne* Zabraliśmy go, bo mógł mieć jakieś informacje odnośnie Jedi lub przynajmniej dowiemy się co tam robił. Nic więcej nie wiemy... a teraz proszę o wybaczenie, zmęczony jestem. Niech moc będzie z wami... *Pożegnał się ze wszystkimi po czym opuścił Hangar udając się do jakieś tymczasowej kwatery, by się umyć, zjeść coś i się porządnie przespać*

Gen. Qymaen - 2010-04-06 19:05:34

*Generał zaś stal nad metalowym korpusem jak sęp nad padliną i przyglądał się okiem już trochę bardziej fachowym, bo jakby nie było o droidach wiedział więcej niż o mocy. Rudi stał koło niego, dumny z faktu, ze stoi obok swojego dowódcy, widać generał poważanie na statku miał. Jak i w całym Cochrelu, bo wartościową jednostką był i miał łeb nie od parady* No to bierzemy go na warsztat. Dajcie platformę. Co? A job wasz mać, będę czekał aż się z magazynu przywleczecie… *Wycharczał, ale bez agresji, pochylił się, durastalowa łapa chwyciła dropia, zaczepiając pazury pod pancerz. Generał uniósł go, nie było widać po nim wysiłku, bo to durastalowe ciało unosiło, nie on. On to poczuje dopiero w ruchu, ale takie cos to dla niego niewielkie ryzyko. No i ruszył do serwisu. Jeśli Mace pójdzie z nim to pójdzie z nim, jeśli nie pójdzie, to nie pójdzie. Generał chętnie się w tym pogrzebie*

Moc - 2010-04-06 19:14:28

*Mace wciaz trzymał rękę w kieszeni, bawiąc się holocronem palcami. Był ciekaw, jakież to informacje przechowuje ta niepozorna kostka. Wiedział jak szukać i gdzie szukać, w swych dłoniach trzymał już wiele holocronów, zarówno Jedi jak i sith, które badał z najwyższą ostrożnością. Tylko członkowie Rady mogli wydać pozwolenie na ich oględziny. Z rozmyślań wyrwał go ponownie głos generała, który bardzo interesował się tym droidem* Hmm... pójdę z wami, może czegoś ciekawego się od niego dowiemy... *Najbardziej intrygował go fakt, że ten robot trzymał w dłoni holocron, ten właśnie, którego Mace widział w wizji. Kto i dlaczego go wysłał po tą kostkę? I kiedy? Mistrz Windu opuscił hangar zaraz za cielskiem generała, trzymając się nieco z boku*

Secorsha - 2010-04-17 21:44:49

*przywyknął, a jakże. Nie może tego zmienić to przywyknął. Ale najlepsze będzie dopiero na Mandalore. Tang już wkurzony… oj, biedny Zin, będzie miał z  dupy puzzle. Seco uśmiechnięty od ucha do ucha oparł się o futrynę i włączył gładko do rozmowy Tracona i ewoka. Potem włączył się dug, i okazało się ze piękne przekleństwa zna. Lot dla tej czwórki upłynął miło. Dla reszty – różnie. I w końcu przyszedł czas na lądowanie na Widmie, oczywiście bez zadnych problemów.
Rozległ się sygnał i mzona było wysiadać*

Tangorn - 2010-04-17 21:48:23

*No będzie co ogladąć, bo Tang jeszcze nic nie wiedział o dwójce Dżedajów, więc się wkurzy jeszcze bardziej... nie wróży to niczego dobrego dla Zina. W pewnym momencie lotu do kabiny wrócił A'den, który zajął miejsce obok Tanga, by wspólnie planować, co zrobić z klonami. Od czasu do czasu Brex wtrącał swoją uwagę jakąś odnośnie klonów i tak podróż mijała aż dotarli na Widmo. Wtedy to wszyscy powstali z miejsc, pożegnali się z pilotami i jak tylko można było opuścić pokład frachtowca, to wszyscy go opuścili*

Secorsha - 2010-04-17 21:52:18

*Znajome katy, znajoma morda Rudiego i nowy problem – mianowicie – czy wypuścić piętnastkę klonów na pokład, który jest obstawiony robotami bojowymi? Trzebaby bardzo tym klonom ufac. Nie można ich od razu przeładowac, bo najpierw „dziedzic” musi odlecieć. Nie ma tu miejsca na dwa statki. Tang musi podjąć decyzje bo Seco zajęty był dłubaniem w nosie. z  resztą miał cos do zakomunikowania* Taaang… ja ide Flehrr poszukać…

Tangorn - 2010-04-18 08:33:18

*Po wyjściu na pokład nieco mu się humor poprawił poprzez znajomą "mordę" Rudiego i skinął mu głową. Teraz to miał dylemat, co zrobić z klonami? Trzeba by pogadać właśnie z durosem jak oni to planują przeprowadzić. Tak więc brygada klonów (którzy tutaj byli po raz pierwszy) wraz z Tangornem podeszła do szefa tutejszego hangaru* Witaj Rudi. To moi synowie, A'den, Tracyn oraz Brex *Po wymienieniu każdego imienia wskazywał odpowiedniego klona tak by mógł chociaż w przybliżeniu orientować się który jest który. Jedynie ze zwiadowcą nie będzie problemu, b on nie wytatuowany* Jak planujecie przenieść klony na inny statek, co? Bo trzeba to zrobić możliwie najbezpieczniej dla wszystkich

Secorsha - 2010-04-18 18:02:27

Czee *przywitał się durom kiwając jednocześnie głową. Na klonów dziwnie patrzył. Jak ktoś kto wie jak smakuje but klona nie tylko na tyłku… No ale to była wojna, nie można cały czas żywić urazy, szkoda zycia* Miło mi. Więc tak: ja proponuje, byście powiedzieli klonom, by wyszły i schowały się do schronu razem z nami kiedy „dziedzic” będzie odlatywał. Potem pójdziemy do magazynu i zaproponuje wam coś fajnego. Klony wsiądą, wy wsiądziecie… a Seco to chyba z żoną leci, nie? No to nawet lepiej – nie będziecie musieli czekać. Ah, i skoro już się widzimy – pewnie wkrótce wyślemy do was po tren myśliwiec, dla was on niepraktyczny, a  ja chce go.. *pokazał ręką gest „figofago”, tak dyskretnie, uśmiechając się chytrze, najwyraźniej miał z tym statkiem jakieś „własne” plany. Widać Tangowi ufał*

Tangorn - 2010-04-18 18:09:37

*Tang wysłuchał propozycji durosa w skupieniu i kiwnął głową. Rudi znał się na swojej robicie, sympatyczny był, piło się z nim dobrze, wiec jeśli on nie widział problemu to Tang też nie.* Taa z żonką, na Dżonego czekają, bo z Generałem przyleci. W końcu udało im się go chyba poskładać... *Ale i tak go za kilkanaście godzin znowu zobaczą. Szkoda, że jemu nie można jakiegoś przysmaku kupić, czy coś w ramach podziękowań za uratowanie shebs* Aaa... rozumiem, rozumiem. Przyślę tutaj któregoś z ad'ike... nie, nie ciebie Tracyn, bo rozpierdolisz się o coś po drodze... *Klon, który wyraźnie się ożywił na wspomnienie o transporcie tego myśliwca nagle sposępniał i łypnął złowrogo na Tanga, na co jego brat szturchnął go* Każdy wie przecież, że latasz bardziej brawurowo od Tan'buira, a to chyba niemożliwe... *Reszta roześmiała się, a Tracyn tylko zmrużył wściekle oczy, ale nic nie powiedział. Po chwili Tang rozkazał wypełnić prośbę Rudiego i się zaraz wszyscy rozeszli. Klony z Brexem na czele zajęły sie wyładunkiem tych biedaków odbitych imperium. Trwało to kilka minut, ale klony imperialne ufały tym wolnym przynajmniej na tyle, by pójść za nimi do określonego pomieszczenia, w szyku wojskowym.* No i spokój... to co, idziemy Rudi?

Secorsha - 2010-04-18 18:16:08

A właśnie, właśnie, ty dobrze gadasz *podjął Rudi* Przyślij jakiegoś to potem wrócą z tym łysym wariatem i Fler. Az dziw ze oni się tak dobrali… Ale mniejsza, mniejsza… *zamilkł na chwile widząc, jak piętnastu ludzi i identycznych rysach wychodzi z pokładu dziedzica. Pokręcil głową w dziwnym geście. Robi wrażenie… chwile tak patrzył, po czym skinął łbem* chodź… *i ruszył w kierunku magazynów dość szybko, by zdążyć przed odlotem dziedzica. Nie było daleko. po chwili Tang i Rudi znaleźli się w pomieszczeniu w  którym wcześniej był Taken i Hakon, kiedy wybierali statek na misje. „Fredzia” znowu tam była. W sumie sześć lekkich frachtowców w pierwszym rzędzie, z tyłu kilka w typie „dziedzica” – większych i cięższych, bardziej ładownych* Któryś ci się wyjątkowo podoba?

Tangorn - 2010-04-18 18:20:04

*No to poszedł za Rudim a cała ekipa klonów czekała cierpliwie. Niektórzy z nich nawet rozmawiali cicho z jego ad'ike, bo byli lekko zdezorientowani, ale to tylko chwilowe. Na Mandalore się nimi zajmą. Póki co Tang przyjrzał się wszystkim frachtowcom bez większego zapału. Jeden nawet przypominał mu jego dawną kupę złomu i na niego patrzeć nie chciał* Mnie to obojętne... mój statek jakiś chuj zestrzelił... cierpię z tego powodu wewnętrznie, więc mi tu nie dawaj wybierać... *W jego głosie było nieco sarkazmu i ironii, ale prawda była taka, że na prawdę tęsknił za swoim frachtowcem, więc teraz mu było obojętne którym polecą, bo on i tak na Widmo wróci*

Secorsha - 2010-04-18 18:28:37

*Może to głupie, może nawet bardzo, no ale byli sami, nikt ich nie wyśmieje. Rudi spojrzał na Tanga współczująco i tylko raz, bez słowa klepnął go w ramie* [i]Rozumiem. W takim razie – weź „Szesnastkę”. Tak się nazywa – Szesnastka. Kiedy ją zdobyliśmy miała zamazaną nazwę, było tylko 16 i tak ją nazwałem. Na początku będzie ci ciężko, będziesz oschły wobec niej, ale ona to wytrzyma. Potem i ty ją pokochasz…[i] *powiedział, tak jakby statek miał być Tangowi podarowany. Tang był sojusznikiem, statek dla niego to opłacalna inwestycja*

Tangorn - 2010-04-18 18:32:23

*Taa Rudi rozumiał to co Tang czuł, bo tez kochał statki, więc takie nieco pokrewne dusze. Chociaż Mandalorianin trochę dziwnie to okazywał, bo lubił we frachtowcach nieco śmietniskowy wygląd, tak jakby to była latająca kupa złomu. Czuł się w nim wtedy swojsko. To było jedyne miejsce, gdzie nie dbał o porządek.* Hę? Pokochanie zajmie sporo czasu, więc na jedną podróż nie wystarczy... *Cóż, Tang nie załapał o co chodzi, ale spojrzał na tą Szesnastkę fachowym okiem i wyglądała na solidną konstrukcję. Ciekawe jak się lata tym frachtowcem?*

Secorsha - 2010-04-18 18:38:42

*Duros wzruszył ramionami* Coż… może nie będziesz chwal jej oddać… *uśmiechnął się i klepnął komunikator* No i jak tam, polecieli? No to co oni kurwa, w kulki leca, ja tu mam obsuwa, za godzinę będzie tu chciał generał lądować, trzeba jeszcze zawołać Długiego by szczoteczką pas umył. Ruchy *wyłączywszy komunikator spojrzał na Tanga* Kota mamy *wyjaśnił pokrótce* Dziedzic już startuje, zaraz wyciągniemy Szesnastkę

Tangorn - 2010-04-18 18:43:17

Ciekawe... *Mruknął w odpowiedzi no i zainteresował się tym frachtowcem bardziej. Powoli podszedł do statku, by ręką zbadać stan pancerza i takie tam pierdoły. Laik nie zrozumie, a Rudi pewnie się uśmiechnie. Po kilku długich minutach i po wielu badawczych spojrzeniach Tang wrócił do durosa* Nada się... no to ruchy, bo chcę już być w domu i wygrzać się w fotelu *No kac mu nieco przeszedł i zdolny do lotu był, ale i tak nie ma nic lepszego niż odpoczynek przy domowym ognisku*

Secorsha - 2010-04-18 18:48:16

*Rudi na początku patrzył jak tang zapoznaje się ze statkiem i owszem, uśmiechał się, a  potem patrzył na stoper na nadgarstku* Dobra, idziemy już polecieli. Zaraz przyciągnął Szesnastkę na pas. Pójdźmy popatrzeć jak klony wychodzą *i ruszyl z  powrotem do hangau. w  połowie drogi dało sie dojrzeć jak dźwig ciągnie statek. Nie był nowy. Miał mocne, klepane blachy, w  miejscach niedoskonałości pokryte grafiti  - obrazy bardzo realistycznie przedstawiające blasterowe bolty z rozbłyskami. Prócz tego kadłub pomalowany był na biało i miał czarne „nogi”*

Tangorn - 2010-04-18 18:54:05

*o i Tang stałz boku, obserwując jak przenoszą statek, który nie był nowy, ale pasował do Tanga, sporo w życiu swoim widział, sporo razy oberwał. Czyli taki do niego podobny. A gdy już był on ustawiony w hangarze, gotowy do załadunku, to z innego pomieszczenia w równych szeregach wyszły klony, tak jak w wojsku. A'den tego pilnował. Widać, że pewien szacunek i bojaźń wobec Kapitana Elitarnych Drużyn Zwiadowczych była. Ehh... Tang był dumny ze swoich synów* No dzięki Rudi, ja będę już się zbierać, trza dolecieć i sie wszystkim zająć. Przyślę tutaj kogoś z tym myśliwcem...

Taken - 2010-04-18 18:54:59

*Nagle grodzie wejściowe do hangaru się otworzyły i do środka wpadł lekko zdyszany kel Dor, ubrany normalnie, ale u pasa mający miecz świetlny o wydłużonej rękojeści. Bez wątpienia był to Taken* Cześć Rudi… witam panie Fibal… mógłbym się z wami zabrać? *Przywitał się ze zgromadzonymi, bo miał do nich delikatną sprawę, a mianowicie potrzebował taksówki na Mandalore, by swój statek odzyskać. A że zalegał on akurat w osadzie Fibali, to pewnie z radością się go pozbędą, bo dobrze wiedział, że Tangorn nie przepada za Jedi. I nie trzeba było do tego znajomości Mocy*

Secorsha - 2010-04-18 19:01:11

Mnie to tam wsio równo, ale myślę ze cie wezmą. Szesnastka pojemna, zobacz jaka fajna *Zademonstrował statek ruchem ręki* Dobra, to włazić, bo będziemy wypuszczać. Czekamy na kolejne lądowanie, eh tak to jest jak się ma jeden hangar

Tangorn - 2010-04-18 19:03:45

*Tangorn rzucił podejrzliwe spojrzenie kel dorowi, ale cóż, trzeba jego złomu pozbyć się z osady, a to jedyny sposób. I Taken dobrze rozumował, że nie lubił on Jedi. Uważał ich za wyniosłych, aroganckich skubańców* No dobra, pakuj sie cholero na pokład i nie marudź... do zobaczenia Rudi *Pożegnał się z durosem i udał się od do kokpitu, wchodząc oczywiście na pokład. Odczekał, aż wszyscy znajdą się we wnętrzu frachtowca, po czym siadł za sterami i przygotował silnik w oczekiwaniu na pozwolenie do startu.*

Taken - 2010-04-18 19:07:12

Tak, popieram, bardzo fajna *Powiedział spokojnie kel dor i nie przejął się słowami Mandalorianina. Oni to wiecznie uprzedzeni są do Zakonu, można by rzec, że niereformowalni w swych zwyczajach i postanowieniach.* Zobaczymy się za niedługo Rudi *Też się pozegnał i wszedł na pokład. Wyczuł, że frachtowiec pełen jest ludzi... klonów, ale nie pytał. To zbyt drażliwy temat dla Mando, a kierowcy się nie wkurzał. Taken zajał jakieś spokojne miejsce na uboczu i zaczął medytować*

Secorsha - 2010-04-18 19:10:41

*Po chwili, dopełniwszy wszystkich procedur, wypuszczono Szesnastkę w przestworza, by Tang mógł docisnąć jej gaz i czuć, jak posłuszna mu mknie na zabicie ku Mandalore, jakby cieszyła się z  powrotu do domu swojego pana.
Statki mają duszę, pamiętajcie, dzieci.
Mają dusze…*

Tangorn - 2010-04-18 19:11:36

*Tang odpalił silniki manewrowe jak tylko hangar się otworzył, po czym powoli uniósł maszynę i ostrożnie wyprowadził ją z pomieszczenia. Jeszcze sterów nie wyczuł, były nieco toporne, inne niż w jego kupie złomu. Ale się przyzwyczai… odleciał na odpowiednią odległość od Widma, po czym wprowadził koordynaty do skoku no i weszli w nadprzestrzeń przy akompaniamencie cichego pomruku silników*

Gen. Qymaen - 2010-04-18 19:16:35

*Po godzinie od wylotu Szesnastki, w hangarze znowu było co robić. Odebrano zapowiedź i już trwały przygotowania do przyjęcia „Correliańskiego Agata” – statku z  generałem Qymaenem na pokładzie. Statek osiadł bez problemu, gładko i profesjonalnie. Kiedy tylko było to możliwe, generał wysiadł. Kiedy jego szponiasta stopa dotknęła lplyty lądowiska, wydał się nagle bardzo zmęczony. Nareszcie koniec ego konserwowania w małym kokpicie. Za nim wytoczył się Dżony i potoczył gdzieś na obchód statku w poszukiwaniu Pani* Darvenie, komora 45… a ja… *zawahał się. Jego oczy w gadzim dzikim ruchu strzeliły na bok* …zajmę się sobą… *I odszedł*

Darven - 2010-04-18 19:22:33

*Godzinna podróż szybko zleciała, ale i tak było mu przyjemnie z powodu wylądowania na twardym gruncie (jakby to nie brzmiało, w końcu widmo to też statek). Zdziwiłby się zachowaniem Generała, ale nie wypadało. No i łatwo to sobie wytłumaczyć brakiem komfortu w związku z lataniem, to pewnie męczy. W każdym razie, można było się spodziewać, że Darven też się sobą zajmie. Skinął tylko głową na pożegnanie i udał się na wskazane przez Qymaena miejsce, czyli komore 45. Pomyślał sobie nad tym przez chwilę podczas podróży korytarzami, dość leniwie, i uzmysłowił sobie, że jemu też się przyda odpowiednie zajęcie się sobą. Czasem po prostu odczuwa się wielką chęć oderwania. Może porządny odpoczynek w tym pomoze.*

Tangorn - 2010-04-19 16:55:49

*Z nadprzestrzeni, niedaleko pozycji Widma wyskoczył niewielki myśliwiec, taki sam jak ten pożyczony Fler dawno temu podczas jej pierwszej wizyty na tym niezwykłym bądź co bądź okręcie. A teraz na reszcie przybywał z powrotem do domu, a pilotował go jeden z klonów Tangorna, który od razu nawiązał łączność z mostkiem* Widmo, tutaj A'den Fibal. Mam ze sobą coś, co należy do was. Proszę o zezwolenie na lądowanie w hangarze w celu zwrócenia waszej własności, odbiór. *Cóż, oni tylko wypełniali prośbę Rudiego, który chciał odzyskać myśliwiec, ale czy uzgodnił to z kimś, to nie ich sprawa*

Gen. Qymaen - 2010-04-19 17:12:30

*Nazwisko „Fibal” było już na Widmie znane, zapamiętane jako „sojusznik”, wiec czy zwrócił czy przybył uzdatnić kanalizacje było dla nich takim samym powodem: ma lądować wygodnie i bez przeszkód.* Witaj. Hangar stoi przed tobą otworem *naturalnie zaraz za słowem poszedł czyn – podano koordynaty. Lądowanie odbyło się bez przeszkód, myśliwiec był mały, tak wiec A’den zmieścił się na jednym pasie z niewielkim frachtowcem. Właściwie to malutkim. Rudi stał nieopodal. Był wściekły i klął jak szewc* że co? KURWA ŻE CO?! Ten Złom ma lecieć tym myśliwcem?! Eeeeh…

Secorsha - 2010-04-19 17:18:37

*Seco i Fler przyszli tu akurat kiedy zamknięto wierzeje i teraz stali przy skrzyniach i się gapili. Seco raz po raz prychał śmiechem na złość Rudiego, który właśnie się dowiedział, ze wysyłają tego pyskatego robota na misje, i akurat tym myśliwcem którego chciał na czarno pierdzielić komuś.
Seco już wiedział, ze ten drugi statek jest dla nich. Już nawet Dżony na nich tam czekał.
Kaleesh stał oparty tyłkiem o skrzynie. Organiczną ręką obejmował swoją żonę w pasie*

Fler - 2010-04-19 17:21:07

*Prócz Dżonego w statku czekał także bagaż Fler, ale to myślimy ze oczywiste, ze tak. Ona dla odmiany miała ręce skrzyżowane pod biustem i w skupieniu wodząc językiem po zębach (i robiąc przy tym śmieszne miny) patrzyła przed siebie, raz po raz wydając takie wymowne „hmmm”.
Zdano już jej relacje z bitwy o te dwa okręty. Teraz zastanawiała się, kogo ujrzy w kokpicie niewielkiego stateczku*

Tangorn - 2010-04-19 19:25:26

*Tak wiec stateczek wygodnie i bezproblemowo wylądował na powierzchni hangaru, a gdy wróciła atmosfera to owiewka myśliwca się otworzyła i ze środka wyszedł jak się można było spodziewać Mandalorianin. Tylko który? Osobnik zeskoczył lekko na ziemię, ale miał jakiś lekki problem z podniesieniem się na równe nogi. Zobaczył wściekłego Rudiego, a potem Seco, Fler i Dżonego, wiec zdjął hełm i umieścił go pod lewą pach. Był to A'den. Biedak nie był jeszcze tak sprawny jak przedtem* Witajcie... odprowadziłem maszynę zgodnie z życzeniem Tanga... i wygląda na to, że zabieram się z wami, co?*Przywitał wszystkich i podszedł do tego frachtowca. Czyli za długo tutaj nie zabawi na szczęście*

Secorsha - 2010-04-19 20:23:31

*Kiedy było t możliwe Seco ruszył w kierunku statku, by być bliżej zbliżającego się mandalorianina, który okazał się A’denem. Trzeba im jakoś te pancerze pooznaczać – pomyślał. Albo zapamiętać rysu, czy ślady po klasterach który jakie ma. Bo mordy – mimo iż identyczne – to nauczył się rozpoznawać chociaż… czasem miał kłopoty by rozpoznać Sigmy do momentu aż się odezwą. Nie dotyczyło to A’dena.* Cześć di’kutasie. Ty to kuhrrde jesteś, dwie pałeczki antybiotyku i na nogach, nie do zajebania…

Fler - 2010-04-19 20:26:34

*Ruszyła z Seco niespiesznie, nadal trochę w  swoim świecie pozostając, skupiona na tym co się w niej zmieniło. Pozwalała wielkim oczom kryć się pod kaskadami rzęs. Dopiero kiedy pod hełmem ukazała sie twarz klona bez charakterystycznych tatuaży, ożywiła się i przyspieszyła, by prędzej „dopaść” A’dena* Na miłość Maasaan, A’den, jak się czujesz? *zapytała odruchowo opierając opuszki palców pod zabawionymi purpurą paznokciami na pancerzu mandalorianskim* o bogowie, jakiś ty blady…

Tangorn - 2010-04-19 20:30:17

*Cóż, strata nerki i operacja poskładania mu brzucha była bardziej skomplikowana niż dorobienie nogi Tangowi, ale A'den był twardszy niż większość normalnych ludzi, wiec już był na nogach. A ten lot nawet dobrze mu zrobił, bo wyleżał w łóżku się za wszystkie czasy, a i tak to było tylko marne parę dni. Nie lubił leniuchowania, bo czuł się wtedy niepotrzebny a jego myśli stawały się bardziej ponure* Nie takie rany się otrzymywało... z jedną nerką da się żyć... a jak już to o dawcę się martwic nie muszę *Plus bycia klonem, łatwo o "części zamienne". Fler z kolei powitał lekkim uśmiechem* To przez te leki... nafaszerowali mnie jakimiś prochami i dlatego...

Secorsha - 2010-04-19 20:43:23

Eee, wcale nie jest blady *skwitował Seco, przyglądając się z bliska twarzy klona* dobrze wygląda, odkahrrmiony zadbany klonik. No, wpie… to znaczy: phrroszę wchodzić na pokład naszego zacnego zajebistego statku. Najpiehrrw damy, potem chamy *wyszczerzył się, i w nonszalanckim ukłonie zaprosił do środka swoją małżonkę*

Fler - 2010-04-19 20:47:07

*Fler jak zawsze w chwilach, kiedy Seco powie coś głupiego, dostała kamiennej twarzy i zgromiła go spojrzeniem. Oczy jej wtedy stały się takie wielkie, spojrzenie twarde, i wszystko to trwalo może dwie sekundy…* No dobrze. Lepiej przechodzić rekonwalescencie na stałym ladzie. W ogóle Tangorn nie powinien był ciebie puszczać, a  gdyby się cos stało? *rzekła do A’dena.  Nie, nie była to histeria tylko po prosu traktowanie klona jako „normalnego” człowieka, czy inną równie „normalną” istotę, która tak samo czuje ból i może niedomagać. Ale i tak wiedziała, ze „zrobią swoje” a ty kobieto ręce załamuj i oczy wypłakuj. Dupa tam. Wzruszyła ramionami i  - jako dama – weszła. Chociaż Dżony wszedł wcześniej przed nią, znaczy – większą damą był*

Tangorn - 2010-04-19 20:52:07

Nic mi nie jest i nic mi się nie stanie, to tylko draśnięcie... *Pewnie tak samo by mówił, gdyby urwało mu dwie nogi i ręce, ale po przyrobieniu protez dalej by robił swoje. Po prostu nie znosił bezczynności i tak po prawdzie to on sam się zgłosił do tego zadania, bo do pilotowania myśliwca nie trzeba za dużo ruchu. A gdy Seco zaprosił wszystkich na pokład statku, to A'den oczywiście z tego skorzystał i wszedł na pokład, znajdując sobie jakieś wygodne miejsce do siedzenia, niekoniecznie w kokpicie*

Secorsha - 2010-04-19 21:02:21

*Seco wszedł do środka na koncu, krokiem tanecznym, nucąc coś pod nosem i strzelając z palców organicznej ręki* Dobhrra, za mną. Chce, byście mnie na duchu podtrzymywali, nie… *to rzekłszy wszedł miedzy dwa fotele pilotów. Fotel drugiego pilota otrzepał dla żony, a  sam usiał na tym głównym. Dla A’dena była „loża szyderców” – czyli miejsca pasażerskie z tyłu. Tak cochrel wyposażał statki. Dumny pilot Seco założył na łeb kask, zapiął pasy, zamknął wejście do statku, uruchomił rozruch, odczekał az zgasną kontrolki i uruchomił silnik. Na chwile zamarł w bezruchu, czegoś nasłuchując. Hangar otwarty był od chwili ich wejścia, czekali wszyscy, pewnie klęli na niego. A Seco spokojnie, dokładnie wszystko sprawdzał* Zapiąć pasy ku… panie i panowie phrrosze zapiąć pasy *poprawił się szybko*

Fler - 2010-04-19 21:05:43

*Co raz to oglądała się czy A’den nie ma aby zamiaru zemdleć, czy umrzeć czy coś tam jeszcze. Kiedy wszedł, wzięła go za nadgarstek i pociągnęła do kokpitu co by tam nie łaził, bo się będzie martwiła. Poza tym myślała tez trochę praktycznie: jak Seco się pogubi w tym pilotowaniu to ktoś będzie musiał uratować im skóre. Zebrawszy sukienkę usiadła na „swoim:” miejscu. Wcześniej, przed przylotem A’dena siedzieli tutaj i bawili się, że już lecą. Zapięła pasy, i odwróciwszy się szeptem (by nie przeszkadzać pilotowi) zagaiła do A’dena tymi słowy: * a jak tam Tang?

Tangorn - 2010-04-19 21:12:03

*No to dał się poprowadzić do kokpitu jak tylko okazało się, ze to Seco będzie pilotować, by w razie czego ratować sytuację. Bo jednak pilotowanie frachtowca to nie lot kwiatuszkiem, gdzie kontrolek było kilka. tutaj co najmniej setka, różne wskaźniki, tabelki, wykresy, parametry silników, chłodziwa i innych bajerów. Teraz to się A'den nieco bał, bo nigdy nie widział, by Seco pilotował coś większego od aerowozu, a nóż mu się jednak uda? Jednak na wszelki wypadek posłuchał instrukcji kapitana i mocno się przypiął do fotela w "loży szyderców"* Tang? A dobrze... noga całkiem sprawna, o mało Zina nie zabił a potem poszedł się schlać, by przygotować się mentalnie do morderstwa dwóch dżedajów których to Zin przytaszczył na Mandalore  bez zgody Tanga. Codzienność po prostu... *I mówił to spokojnym głosem jak gdyby nic się takiego nie stało, a przynajmniej nie z jego perspektywy*

Secorsha - 2010-04-19 21:18:15

*Zaśmiał się głośno słysząc tej relacji, znowu strzelił z palców i zaczął sprawdzać kontrolki, wodząc po nich pazurem. Wszystkie wskaźniki musiały być przez niego obejrzane. W normie, w normie, ok., ok., w porządku. Minuta, dwie, pięć… dziesięć… no cóż, trochę tych kontrolek było. w  końcu obejrzał ostatnią. Zgadza się. Chwycił za stery… konsternacja. Cisza…. Sięgnął w dól, fotel podciągnął, pokłusował ster, podniósł go na odpowiednią wysokość, zabezpieczył, klepnął cos tam, poprawił pas, mikrofon przy hełmie,. Chrząknął… 20 minut…
W końcu – włączył silnik, i…* czy on aby na pewno rhówno phrracuje?

Fler - 2010-04-19 21:23:22

*na początku nie zwracając uwagi na Seco siedziała bokiem i patrzyła na Tanga* Dwójkę dżedajów bezie mordował? Dobrze, ze wracam, może uda się wynegocjować ich życie. A za co się Zinowi oberwało? *nie miała zamiaru nawet udawać ze dziwi ją złość Tanga na Zina – Zin należał do tego rodzaju, którzy podpadają na zawołanie a kiedy nie na zawołanie, to gratis. Fler domyśliła się, ze ma to związek z tą dwójką dżedajów. Zaraz… ona, ta dziewczyna, Taken, jeszcze dwoje… cholera, kolonia!
No i zaraz kilka refleksji. zamilkła… cisza. Jakieś pstrykanie. Westchnęła, a  jej wielkie oczy półkolem zjechały na postać Seco, który się – brzydko mówiąc – pieprzył z tym. Chociaż nie nie nie…w  pieprzeniu to on szybki był, a  tutaj… * Tak, Seco, pracuje bardzo ładnie, leć już! *odezwała się kiedy spytał*

Tangorn - 2010-04-19 21:29:01

Lepiej nie próbować... tak prewencyjnie. A Zinowi się oberwało za sprowadzenie ich... a potem jego żonka wydarła się na Tanga za to, że ten się wydarł na Zina, no to jak wiadomo on się jeszcze bardziej wkurzył i chyba miał ochotę ją zastrzelić... ale mu przeszło i poszedł z Malkitem na "polowanie" na mukutucie z butelka whiskey... *Wzruszył ramionami i z ciekawości spojrzał na to co robi Seco który się przy tym strasznie ociągał, nie to co Tang na swoim starym statku. Przywalił z łokcia w niedziałający ekran, podstawowe kontrolki na zielono i można lecieć. Tej kupy złomu to nawet huttańskie ministerstwo do spraw lotów kosmicznych zarejestrować nie chciało. Jedynie łapówki to załatwiły* Spokojnie, bez nerwów...

Secorsha - 2010-04-19 21:37:16

*zaśmiał się znowu, ale już nic nie grzebał. Ekrany pokazywały optymalna gotowość. Seco pchnął stery i statek ruszył. Trochę zbyt gwałtownie, ale to i tak nic w porównaniu z  wirażami Tanga czy Zina. Widać było ze kaleesh wstrzymał oddech podczas tego ruchu. Kiedy znaleźli się w pustce przestworzy, był już pewniejszy. I bardzo ładnie, równo leciał. Po kilku minutach zaczął przygotowania do skoku. Wybrał koordynaty, sprawdził je 10 razy. Mruczał cos pod nosem. Jakaś piosenkę kaleeshianską...
By nie przedłużać - przenieśmy sie juz do lądowania*

Hk-47 - 2010-04-21 14:38:29

*Minęło kilka dni od rozmowy z Generałem, ale nie na lenistwie tylko na wytężonej pracy... techników z serwisu oczywiście, bo HK-47 zwany "Złomkiem" poganiał ich i nadzorował ich prace. Skoro miał wolną rękę jeśli chodzi o wyposażenie, to postanowił doprowadzić się do porządku, czyli do stanu z przed tego feralnego wypadku. Oczywiście technicy jak to eksperci, wprowadzili unowocześnienia i inne bajery, tak więc odnowiony droid zabójca działał świetnie, choć nadal wyglądał jak złomek, ale to było takie celowe zamierzenie.
No i w końcu nastał dzień wylotu, odmeldował się generałowi i polazł do hangaru, gdzie czekał na niego myśliwiec, którym miał dotrzeć do celu swojej podróży, a gdzie miał rozpocząć poszukiwania. Rudi jedynie coś tam gderał, co HK oczywiście skomentował odpowiednio, wyzywając od worów mięcha. Co tu dużo mówić, wpakował się do maszyny, uruchomił ją i poleciał. Na reszcie miał wolną rękę jeśli chodzi o polowanie na cel. Na reszcie mógł się zabawić.*

Gen. Qymaen - 2010-04-24 19:46:37

dokujcie go chłopcy. Jakie oznaczenia? *trwaly rozmowy w schronie przez skutkami wypompowanej  hangaru atmosfery* a wiesz co ja wiem, Rudi… to nie generał kazal to łapać..
*duros spojrzał na kolegę jak na wariata* [i]No, to ciekawe kto za to da dupę… hmm.. no nic – cokolwiek to jest, nie dajcie się zabić! Zabije tych imbecyli z  mostka…[/o]
*koordynator lądowania wyłączy promień już na pokładzie statku i zamknął właz. Trwało wypompowywanie atmosfery*

Nash - 2010-04-24 19:53:41

Słysząc zamykanie się włazu wprowadził się w stan pełnej gotowości do ewentualnej obrony przed atakiem. Nadal nie był pewien intencji osób na statku, który właśnie schwytał Rekina. Nie chciał jednak działać pochopnie i wolał poczekać na kolejny ruch przeciwnika, bo tym na razie wydawał się statek przechwytujący i jego załoga.

Gen. Qymaen - 2010-04-24 19:59:33

*teraz przez okienka widać było wnętrze statku, w którym się znajdowali. Dalej stał frachtowiec – piękny, nowy, z cała pewnością nie Imperialny, na jego burcie widniała nazwa: Dziedzic 11. Po wyglądzie hangaru i fakcie, ze miał tylko jedno miejsce startowe, można było wnioskować ze to niewielki krążownik lub bardzo duży frachtowiec. w  koncu pojawili się pracownicy. Wyszli  niewielkiej budki, w  której zawsze się podczas startow/lądowan chowali. Był tam durosjanin w średnim wieku, dwóch zabrakł, twilektanin i jeszcze dwóch bliżej nieokreślonej rasy. Żadnego człowieka. Wyglądało jakby w ogóle nie przejęli się „rekinem”. Nikt nie będzie wyciągal z  niego pilota na siłę*

Nash - 2010-04-24 20:13:01

Fakt iż frachtowiec, który znajdował się w hangarze nie należał do Imperium uspokoił nieco Nasha. Jednakże nadal wolał zachować resztki ostrożności, w prawdzie frachtowiec ten mógł być przykrywką. Jednakże istoty, które zbliżały się do Rekina, nie wyglądały na takie, którym zależy na jak najszybszym pojmaniu pilota. Uspokoił się jeszcze troszkę i starał się przeanalizować całą sytuację.
-Cholera kim oni są? Statek nie Imperialny, a przynajmniej na taki wygląda. Załodze nie śpieszy się do przechwycenia mnie. Co tu jest zgrane?! Nawet jeśli to rebelianci to przecież nie wiedzą kim jestem... -pomyślał przerywając na chwilę. -Niee, to nie możliwe, czyżby... niee -początkowo przyszło mu do głowy, że mają po swojej stronie kogoś, kto potrafi używać Mocy i może ta osoba wyczuła kim jest Nash. To ponownie sprawiło iż stał się czujny, gdyż nie tylko Jedi znają tajniki Mocy.

Gen. Qymaen - 2010-04-24 20:19:43

*Nie wychodzi – pomyślał sobie duros nie na żarty zdenerwowany, bo był w  takiej samej kropce co pilot myśliwca. Debile z mostka ściągnęli ten stateczek bez wiedzy jakiekolwiek myślącego bytu,a  co dopiero generała, a on ma sobie z tym „poradzić” a co jak wyskoczy i wszystkich pozabija? Cóż, ryzyko zawodowe. Rudi, właśnie durosjanin – podszedł do maszyny i zastukał w szybe kokpitu* ty, wyłaź!

Nash - 2010-04-24 20:28:12

Nash usłyszał przytłumione przez obudowę statku słowa durosjanina jednakże niechętny był opuszczać statek. Postanowił jednak zrobić niewielki krok na przód i uruchomił sekwencje opuszczania trapu. Nagle w spodniej części statku można było usłyszeć syk i niewielkie obłoki pary, które wydobyły się na zewnątrz przez niewielkie jeszcze szpary trapu. Nagle podest zaczął powoli opadać między przednimi płozami i po chwili znalazł się na posadzce hangaru. Nash postanowił jednak wyjść na przeciw nieznajomym i powolnym krokiem zszedł po trapie. Nadal zachowywał czujność i był w gotowości uruchomić swój oręż. Rozejrzał się dookoła i czekał na ruch nieznajomych.

Gen. Qymaen - 2010-04-24 20:43:20

*Rudi nadal stal przy statku. Oglądał go zachowując umiarkowane zainteresowanie. Statek nie był białym krukiem, czymś co zachwyciłoby durosa, no ale był statkiem a już samo to zasługiwało na uwagę. Poklepał karoserię* dobra, Imperialna gablota *usmiechnał się. Chciał wybadać, czy ma do czynienia z imperialnym czy nie. Pytanie było głupie ale bardzo diagnostyczne: imperialny uzna to za komplement, nieimperialny  - za żart*

Nash - 2010-04-24 20:53:36

-Heh... -uśmiechnął się z nieco szyderczym uśmiechem na twarzy. -Widzę, że obeznaniem w statkach nie grzeszysz. -Czyś Ty widział NovaSword na usługach Imperium? Imperator wstydziłby się wsiąść do czegoś takiego! -powiedział chcąc nieco załagodzić sytuację gdyby okazało się, że nieznajomi są na usługach Imperium. -uśmiechnął się ponownie. -Ale nie o to tu chodzi. Nie próbowaliście zestrzelić statku, nie śpieszy się wam z pojmaniem mnie. Kim jesteście i o co tu chodzi?! -zapytał stanowczo powoli kierując dłoń w stronę miecza schowanego pod kapą, w razie ewentualnej próby schwytania.

Gen. Qymaen - 2010-04-24 21:02:24

*Ten uśmiech się Rudiemu nie podobał, nie lubił zarozumiałej gowniarzerii. Ale jeszcze bardziej nie lubił imperialnej zarozumiałej gowniarzerii. Jednak – nic na to nie poradzi, jak się nie ma co się lubi to się pali cudze fajki i gra w tę grę dalej* Ja tu tylko służę obsługuje, naprawdę, nie wiem o co może chodzić, ale zaprowadzę cie do kogoś, kto odpowie na Twoje pytania, jeśli chcesz. Jeśli nie – będę musiał czekać cierpliwie na rozkazy, bo to moja praca *rozłożył bezradnie ręce na boki*

Nash - 2010-04-24 21:13:11

-Po co niepotrzebnie tracić czas na czekanie, im szybciej porozmawiamy z tą osobą tym szybciej wyjaśni nam się cała ta sytuacja... -powiedział wzruszając ramionami. Zdawało się, że wyczuwał obecność Mocy na tym statku, jednakże nie był w stanie określić co lub kto jest jej źródłem i gdzie się znajduje. Cała ta sytuacja zaczęła go ciekawić. Nawet jeśli miało się za tym kryć jakiekolwiek zagrożenie to wolał jednak działać niż czekać bezczynnie aż coś jak to mówią "samo się zrobi". -Prowadź. -powiedział.

Gen. Qymaen - 2010-04-24 21:23:57

*jesli by się Jedi skupił na pewno poczułby cios co by go zaintrygowało, ale teraz w mocy działy się różne rzeczy, wiec może to tylko złudzenie albo – o zgrozo – przejaw szaleństwa? W dzisiejszych czasach tak łatwo o pomieszanie zmysłowo, a  Moc osnuta całunem Ciemnej Strony zwodzi, jak to by powiedział dowódca tej jednostki – jak cholera. Ale póki co dobrze, ze tak nie powiedział i nigdzie się nie pojawił.
Rudi ruszył. Odwrócił się do obcego plecami bez obaw i ruszyli  kierunku gdzie od hangaru odchodzily rozgałęzienia korytarzy. Kiedy w  nie weszli okazało się, ze są troche niewygodnie ciasne. Ktoś o wzroście wyższym niż przeciętny musiałby się schylić. A na domiar ciekawego… jedna droideka… idą dalej – drouga, tak blisko, ze musieli przechodzić pojedynczo* Wiesz, dokują to różne statki, lepiej się zabezpieczać *Rudi uprzedził pytania. Trzecia droideka…*

Nash - 2010-04-24 21:39:44

-Różne statki? W takim razie któryś z nich musiał Wam zaleźć za skórę skoro stosujecie aż taką ochronę. -powiedział. -A jednak kiedy mnie witali to nie stawiali na bezpieczeństwo. Albo ta osoba posiada całkiem sporo informacji albo jest wrażliwa na Moc dzięki czemu ocenia czy dany przybysz stanowi zagrożenie czy też jego intencje są przyjazne.-rozmyślał próbując wykombinować w jakiś sposób kim jest ta osoba i po czyjej stronie stoi. Na razie wydawało się, że jest po tej samej stronie barykady co Nash, ale nie miał co do tego stuprocentowej pewności.

Zindarad - 2010-04-24 21:45:42

Po kilku minutach lotu w nadprzestrzenii, Zin znalazł się w zasięgu promienia ściągającego z Widma. Inżynier podrapał się po łbie i zatrzymał się, coby poinformować tych na statku, że przyleciał.
-Halo. Jest tam kto przy komunikatorze?-Spytał.-Jakaś wasza pierdolona puszka mnie dziś odwiedziła.-Dodał po chwili i skrzywił usta. Nie lubił niespodziewanych wizyt. Zin nienawidził niespodzianek. Wolał, gdy nic go nie zaskakiwało. To potrzebne w jego fachu. Pewność, że coś pójdzie tak jak trzeba to ważna rzecz. Niestety. Pewność nie istnieje. Niech by to diabli wzięli. Inżynier obrócił statek, coby widzieć wszystko co mogłoby się tam dziać. Manewrowanie jego statkiem to trudne zadania, zwłaszcza, że system sterowania jest mocno rozregulowany.

Gen. Qymaen - 2010-04-24 21:54:16

*Raczej myślano tu trochej inaczej, i w  hangarze maskowano droidy. Nie wiadomo, kto jak na nie reaguje, a w głąb statku wchodzi się na własne ryzyko. Droidy stały grzecznie, pieniły warte* Ano wiesz, jakie teraz czasy. Do banthy nigdy od tylu się nie podchodzi… *szli dalej korytarzem aż znaleźli się w niewielkim pomieszczeniu. Nie wygladało to na sale konferencyjną, ale może cale to dowództwo łaziło gdzie indzie. Coż, caly statek był bardzo nietypowy, więc to by się zgadzało*

*tymczasem Zin połączył się z  mostkiem,. Niezbyt byli zachwyceni, bo widać – nadal nie było tam dowództwa które w razie czego  wychrypi w kark ze jesteś kretynem, naciśnij „łącz”.* nie wysyłaliśmy z Widma żadnej pierdolonej puszki. Podaj swoja tożsamość *Zin nie lubił niespodziewanych wizyt? No proszę, tymczasem już drugi raz leci bez umówienia się (bo powiedzenie maszynie „pozdrów ich” nie było umówieniem wizyty. I tak na ten przykład – hangar był zajęty maszyną Nasha*

*Rudiemu zapikał komunikator. Duros zatrzymał się, przerywając czynność otwierania włazu* co? W dupę, znowu?! Kurwa mać, rzucę tą robione… powiedzcie mu, żeby czekał! Ja jestem tylko jeden!

Nash - 2010-04-24 22:02:01

Nash spokojnie czekał na polecenia durosa, w końcu to on wiedział co robić dalej.
-Co teraz? -zapytał.

//Ps. przepraszam, że tak krótko ale nie mam czego opisać bo dotychczasowe przemyślenia opsiałem ,a to że przyleciał ktoś inny do hangaru to akurat mało go interesuje. I przydałoby się ustalić kolejność by nie było wątpliwości jak w innych sesjach.//

Zindarad - 2010-04-24 22:12:53

-Zindarad Kobdar.-Powiedział nieco podirytowany. W końcu to ich droid był. Chyba, że ktoś się pod nich podszywał. Zin zaczął się zastanawiać. Spokojnie. Kobdar trzymał statek w miejscu. Póki nie dostanie jasnego pozwolenia na lądowanie to nie wyląduje.-Puszkę wysłali wasi...Ci z sekcji inżynieryjnej czy jak im tam.-Powiedział całkiem spokojnie. Manewrował spokojnie statkiem. Nie wiedział, że ten droid nie poinformował ich o jego przybyciu. Już wiadomo dlaczego Zin zbytnio nie wierzył w droidy. Czasem były nielogiczne. Inżynier czekał jedynie na odpowiedź z mostku. Miał nadzieję, że będzie to pozwolenie lądowanie.

Gen. Qymaen - 2010-04-24 22:18:24

Kolejność: ja, Nash, Zin

*Durom mamrocząc coś pod nosem wyraźnie rozeźlony wstukał kod do pomieszczenia, które zaraz się otworzyło. Było oświetlone na błękitno, zupełnie, jakby korytarz był chroniony. Widać naprawdę jakaś wielka szycha ten cały dowódca.
Rudi stanął tyłem do włazu. Drzwi chciały się zamknąć, ale uderzyły go w  plecy i cofnęły się* zepsute *poinformował i wygiął się nieco do przodu, kiedy drzwi „znowu to zrobiły”* właź, cholera, znowu będzie lądowanie, przesuniemy trochę twój statek, nic mu nie będzie, słowo…

*Droid został wysłany z centrum jednej  baz, nie z  Widma, Widmo to jednostka prywatna jednego  zarządzających, który interesy ma głęboko w poważaniu, no ale jest przedstawicielem i ma obowiązek przyjąć i dać Zinowi kartkę z umową by mógł sobie nią podetrzeć dupsko.* no tak, strzałkę wam puścili, już widze…no cóż, musisz czekać, bo hangar zajęty, jeszcze kilka minut… *międzyczasie, załoga nie czekając na Rudiego podczepiła „Rekina” do dźwigu i poholowała w bok, by się Zn zmiescił, a  potem podjęła procedurę przygotowania do dokowania, a  Rudiemu puścili sygnale by jeszcze nie przyłaził bo wyleci  próżnię*

Nash - 2010-04-24 22:26:31

-Obyś miał rację... powiedział uśmiechając się do durosjanina. Po chwili wszedł do pomieszczenia. Im bliżej byli celu tym bardziej ciekawy był tego kogo mają zamiar mu przedstawić. Mimo iż był tutaj od kilku chwil to już miał dosyć tego wyczekiwania. Chciał mieć już to wszystko za sobą by móc kontynuować podróż. -Na cholerę mnie tutaj ściągali -myślał.

Zindarad - 2010-04-24 22:29:13

Zin czeka łaskawie, aż go wciągną do środka. Znalazł sobie zajęcie. Odpalił papierosa, rozsiadł się wygodnie i czekał.

Gen. Qymaen - 2010-04-24 22:34:37

*Kiedy wszedł, usłyszał za sobą syk drzwi, stukot zamka i bzyk włączanej bariery. Okazało się, ze przed nim także jest bariera, jak i obok, nad, pod, wszędzie* wybacz… *odezwał się głos Rudiego z  głośników* mam dużo roboty, a Ty wydałeś mi się… no wiesz, powiadają ze mam nosa do ludzi, nie chce stracić posady, a  tym bardziej zdrowia czy życia. Poinformuje generała o Twojej wizycie, nie martw się, jeśli jesteś w porządku, nic ci nie grozi… rozgość się *no i odszedł, zostawiając Nasha samego w energetycznej celi. Tak to bywa czasem kiedy ktoś, kto nie zaufa nam od początku z  powodu nerwowości czy nie takiego uśmiechu ma po prostu dużo pracy…*
[na dziś z Nashem kończymy sesje, dobranoc]

Panie Kobdar, proszę przygotować się do dokowania. *poinformowano Zina przez komunikator, i zaraz wrota stanęły otworem. Nieeee, za dobrze by było – Zina nie wciągną, Zin sam musi lądować!*

Zindarad - 2010-04-24 22:43:01

No nic. Dostał pozwolenie. Zin wyłączył tryb czuwania i statek ruszył naprzód. Nie lubił lądować na tym statku. Mało miejsca było, ciasno jak cholera. Trzeba było nieźle się natrudzić, by posadzić maszynę. Przy samej śluzie Zin włączył minimalne obroty silnika. Silnik mimo wszystko działał bardzo nierówno, ale pomimo tego nie dymiło się z niego tak jak poprzednio. Inżynier ładnie ruszał sterami, zobaczył drugą maszynę. Nieco spanikował, ale po chwili przywrócił panowanie nad maszyną. Raczej...komputer wyrównał pułap i wysunął podwozie. Ot, takie małe udogodnienie. System ten jednak nie może się równać z systemem LandTronic, który Zin tak bardzo chciałby posiadać. W każdym razie maszyna została posadzona w hangarze. Kobdar zgasił papierosa. Paczkę schował do schowka w kokpicie. Otworzył drzwi, trap się wysunął i inżynier opuścił pokład swojego statku.
-Dzień dobry. Cześć i czołem.-Rzucił i podniósł rękę na przywitanie.-Gdzie jest generał?-Spytał i stanął tuż obok swojego statku.

Gen. Qymaen - 2010-04-24 22:46:21

*załoga (zwłaszcza „Rogaty”) chyba go pamiętała z ostatniej wizyty, bo patrzyła nieco nieprzychylnie, no ale przywitali się. Nie było Rudiego* nie wiemy, my robimy w hangarze *odparł jeden  zabraków.  Ale ze Zin już był „w temacie” powiedzieli mu jeszcze* Poczekaj w Sali konferencyjnej

Zindarad - 2010-04-24 22:49:31

-Właśnie. Konferencyjna.-Przytaknął im i z lekkim uśmiechem ruszył w kierunku turbowindy. Szedł dość szybko, wyraźnie zależało mu na rozmowie z generałem, coby nieco nadrobić w jego oczach po jego ostatnim wybryku. Kobdar wszedł do turbowindy. Nacisnął guzik. Winda szybko ruszyła ku górze. Prosto do korytarza, w którym znajdowała się sala konferencyjna.

Darven - 2010-04-25 09:42:50

*Darven otrzymał polecenie i nie zwlekał ani chwili. Już szedł z teczką pod ręką w stronę hangaru, a ściślej, celi w której przebywał obiekt. Jak zawsze przygotowany. Miał przy sobie wszystko, co mu było potrzebne. Teraz, miał nadzieje spotkać po drodze kogoś, kto mu rozjaśni sytuację.*

Gen. Qymaen - 2010-04-25 09:49:01

proszę pana! *rozległ się za Darvenem zdyszany głos Rudiego. Dzisiaj miał cholernie duzo pracy, co to za piekielna passa! Rudi przystanął i skłonił się układnie. Wszystko, co blisko generała to znaczy wazne i grzecznym trza być* uuuh, co za dzien. Dobra, to będzie tak: kretyni z  mostka kazali go przejac jak generala nie było, jak zapyta czemu, to proszę powiedzieć, ze jego skok w nadprzestrzeń byłby zagrozeniem dla naszego statku, który jest w kamuflażu i go nie widac, no ale to oczywiste, powinien się chłopak domyślić. Jak zapyta czemu się nie skontaktowali, to dowództwo zabroniło. No i generał zawsze powtarza by jak najwięcej z obiektu wyciągnać

Darven - 2010-04-25 09:54:29

*Darven odwrócił się i spojrzał na durosa. Wyciągnął dłoń, aby się przywitać.* Witaj... Wybacz, nie wiem jak masz na imię, chyba jeszcze się nie spotkaliśmy. Ja jestem Darven. Co mamy? *Zaraz też uzyskał odpowiedź na pytanie, Rudi wyjaśnił to, co już doczytał w aktach sprawy. Ktoś leciał obok Widma, ściślej, wyskoczył z nadprzestrzeni, a to nie było niczym dobrym. Dodatkowo, obiekt dziwnie zachowujący się, niecierpliwy. Darven skinął głową.* Rozumiem. Jak wiem, został umieszczony już w celi. Gdzie go znajdę?

Gen. Qymaen - 2010-04-25 10:02:46

*Durosjanin podał dłoń i ścisnął. Miał uścisk typowego technika – silny ale nie miażdżący* Rudolf. Rudi po prostu. Chodź, pokażę ci, gdzie jest *I ruszył w dół korytarza* na początku wydawał się agresywny, trzymał łapę w okolicy pochwy na blaster, choć nie widziałem żadnej broni. Ale nie zaatakował, to chyba jasne – był sam. Po przeszukaniu myśliwca nie znaleziono niczego podejrzanego, to nie Imperialny. Jeśli nam się nie przyda, to trzeba go skasować. Gaz, droideki, strzale  tyl głowy, jak będziesz wolał *czyli bycie asystentem to szeroki wachlarz obowiązków…* on taki dziwny jest. No dobra, to tu *zatrzymali się przy pancernym, zamkniętym grodziu za którym w energetycznej klatce siedział Nash*

Darven - 2010-04-25 10:17:03

Dobrze, Rudi. *I zaczął iść spokojnym krokiem za technikiem, stukając laska, którą zawsze miał przy sobie. Agresywny... - powtórzył w myślach. Ciekawe.* Rozumiem. *Wysłuchał do końca Rudiego i skinął głową. Stali już przed celą.* Dobrze. W takim razie, wchodzę. *Mruknął czekając na otworzenie pancernych drzwi z jego strony. Gdy tak się stało - wszedł, ciężko stukając laską, pod pachą niósł akta. Przystanął jakieś dwa metry od Nasha. Otworzył akta i zaczął czytać.* Imię, nazwisko, funkcja, cel podróży... *Mówił, nie zdejmując wzroku z czytanych dokumentów.*

Gen. Qymaen - 2010-04-25 10:38:42

*właściwie to nie, nie była agresywny, ale było podejrzenie zagrożenia z jego strony. Rudi go tak sklasyfikował. Bez mrugnięcia okiem wpuścił Darvena do środka i zamknął za nim grodzie, które teraz działało jak należy. Stał i czekał, bo ktoś musi potem Darvena wypuścić, Ew interweniować w razie ataku. Nagle odwrócił głowę, bo ciężkie kroki zwróciły jego uwagę. Ci w sali na pewno je słyszeli. Metaliczne, jak stukanie stóp droida i to takiego co sporo wazy. A oto bezwzględny dowódca tego statku. Generał zakaszlał paskudnie, zatrzymawszy się zdyscyplinował pelerynę. Nie mogli go ci co w sali siedzieli widzieć, ale słyszeć – owszem. za to on przez oko kamery widział ich doskonale* Darven… świetnie *mruknął sam do siebie* tobie już dziękuję, Rudi, możesz wracać do siebie *duros skinął głową i odszedł, a generał, jako operator drzwi i ochroniarz „w razie czego” został by wspomagać Darvena, swojego niepisanego asystenta*

*Pi kilku chwilach zapikał osobisty komunikator cyborga. Generał, by nie przeszkadzać w przesłuchaniu usunął się an bok*
sir, mamy niepokojący sygnał, zdaje się ze sith ucieka… *Generał zmrużył oczy, tym bardziej wściekł się, kiedy pokazano mu chwilowy, jednooimpulsowy sygnał Nemedisa daleko od Bimmasaari*
wywołaj HK i natychmiast go do mnie przełącz

Hk-47 - 2010-04-25 17:34:26

*W tym samym czasie HK-47 był na tropie tego Sitha. Szło mu nieźle, bo właściwie szedł po trupach, ale stracił trochę czasu na niezbędne naprawy, przewidując, że podobnie uczyni Nemedis. Oparzenia według jego kalkulacji były średnie, jednak bez zbiornika z bactą to leczenie potrwa co najmniej tydzień, chyba, że użył jakieś sztuczki Sithów, co skutecznie utrudniłoby mu życie. No i wtedy odezwał się komunikator z Widma, co zaskoczyło HK, o ile droida można zaskoczyć. Odnalazł jakieś bezpieczne miejsce i przyjął transmisję* Stwierdzenie: HK-47 zgłasza się. *W transmisji było nieco szumu, bo jego komunikator został uszkodzony nieco*

Gen. Qymaen - 2010-04-25 17:39:12

HaWuKa… *padło chrypliwe przywitanie i nim jeszcze pojawiła się miniaturka, można było się domyślić, kto to* Twój cel jest poza zasięgiem. Wracaj na Widmo. Na razie nie wiemy, dokąd się uda a ja jestem ciekaw raportu *Generał trzymał jedna ręke za plecami, na drugiej, wyciągniętej przed siebie trzymał komunikator w lekko zakrzywionych ku środkowi szponach*

Hk-47 - 2010-04-25 17:43:47

*Po chwili milczenia i trzasków rozległ się mechaniczny głos droida*Zdziwienie: Skąd wiecie, ze cel opuścił planetę? Tropię go od kilkunastu godzin, ale uszkodzenia powstałe w wyniku pierwszego starcia utrudniają mi pracę... *Znowu jakiś szum i trzaski. Ale procesory logiczne HK próbowały ustalić skąd załoga widma wiedziała o czymś, o czym on sam nie wiedział. Chyba, że mieli nadajnik...*Stwierdzenie: Rozpoczynam procedurę powrotu do bazy.

Gen. Qymaen - 2010-04-25 17:47:21

dobrze, wracaj, dalsze kroki zaplanujemy na miejscu *nie napomykając skąd wie, rozłączył się. Nie powiedziano HK o nadajniku by lepiej ocenić jego skuteczność. Ale teraz powiedzą. Komunikator spoczął na powrót w kieszeni. Został, tam gdzie stal jakby bardzo zainteresowała go ściana korytarza, jednak w rzeczywistości zastanawiał się nad tym co tylko chory kaleeshianski umysł może poruszyć*

Zindarad - 2010-04-25 17:56:18

Zin w końcu opuścił windę. Podróż na dół minęła mu przyjemnie, gdyż Zin znowu bawił się swoim cyfronotesem i zapisywał pewne...ważne dla niego sprawy. W końcu znalazł się w hangarze. Drzwi pięknie otworzyły się i Zin wyszedł kulturalnie, schował cyfronotes do kieszeni spodni i podrapał się po głowie. Działo się coś ważnego. Dobrze byłoby to poobserwować, coby zapoznać się ze swoim nowym pracodawcą.
-Oho. To ja się lepiej nie wcinam. Popatrzę sobie...taa...popatrzę.-Powiedział. Zajął dogodną pozycję do obserwacji. Oparł się o ścianę i założył ręce na klatce piersiowej. No cóż. Nie miał nic lepszego do roboty. Do domu się póki co nie śpieszyło. Wszystko było w najlepszym porządeczku.

Nash - 2010-04-25 18:02:15

Przez jakiś czas myślał zastanawiając się czy podać fałszywe dane czy po prostu powiedzieć prawdę. W końcu nie miał jeszcze pewności czy wokół tego wszystkiego nie kręci się ciemna strona Mocy. W końcu jednak zdecydował, że nawet gdyby to zapewne wróg wyczułby kłamstwo i to na pewno by mu nie pomogło.
-Nash... Nash Fern. Cel podróży? -zapytał? Próbuję po prostu odnaleźć pewne osoby i za wcześnie wyszedłem z nadprzestrzeni gubiąc się, wtedy to Wasz statek zaczął przechwycenie mnie i Rekina. -powiedział z obojętną miną.

Darven - 2010-04-25 18:32:12

*Oczy Darvena oderwały się od czytanego dokumentu aby pierwszy raz spojrzeć na Jedi.* A więc, panie Nash... Fern... Jest pan pewnie na tyle inteligentny, by się domyślić, że został pan ściągnięty z racji tego, że pańskie wyskoki z nadprzestrzeni i ponowne próby skoków w pobliżu ukrytego statku niosą ze sobą pewne niebezpieczeństwo. Pytałem jeszcze o funkcję. Czy też, jak pan woli, profesje, zawód... *Nie zdejmował wzroku z Nasha. Stał w odległości około jednego metra od niego, podpierając się laską, pod pachą trzymał dokumenty, najpewniej akta.*

Gen. Qymaen - 2010-04-25 18:33:18

*ano Zin zmierzający tą drogą do hangaru a „sekcja więzienna” która się blisko niego mieściła. Wcześniej był tam Rudi i jakiś staruszek, potem Rudi i generał, a potem sam generał z komunikatorem, bo Rudi poszedł a  staruszek wszedł do sali. Generał póki konwersował był nieszkodliwy. Ale kiedy skończył…*
i jeszcze mu mało wrażeń? *warknął  kierunku Zina, nagle rozpościerając na boki potężne, długie durastalowe ramiona i przewalił oczami tak ze białkówki było widać u góry, nad tęczówkami. Wyglądało to naprawdę horrorowi. Jako ze nie miał wpływu na to, co dzieło się w celi, skupił się na przeganianiu Kobdara*

Zindarad - 2010-04-25 18:39:58

-No co? Stoję sobie. Patrzę...pełna kulturka.-Powiedział generałowi. Nie miał pojęcia kim są Ci ludzie. Znał jedynie tu Generała i Rudiego. Tamta dwójka nie była mu znana. Może to i lepiej? Tak...na pewno tak. Zin na pewno wpakowałby się w jakieś kłopoty, a teraz...nie są mu one potrzebne. Inżynier spojrzał na Generała.-Znaczy, że mam sobie pójść, tak?-Spytał go. Widocznie nie był tu zbyt lubiany. A może zwyczajnie boją się o jego bezpieczeństwo. W końcu to on ma zbudować ten silnik. Tak...to na pewno o to chodzi. Zin odsunął się od ściany i powoli ruszył w kierunku swojego statku, patrząc z zaciekawieniem na całą sytuację. Oj będzie co na Mandalore opowiadać.

Nash - 2010-04-25 18:45:07

Patrzył prosto w oczy Darvena i zdawał się być co raz bardziej podirytowany.
-Moją funkcję? Profesję? -zapytał na chwilę przerywając, a na jego twarzy pojawił się grymas zniesmaczenia co tyczyło się tego co miał zaraz powiedzieć. -Jak na razie wszystko wskazuje na to, że funkcja którą niegdyś pełniłem jest nieaktualna. dlatego szukam osób, które potwierdzą, że nadal ją pełnię. -mówił próbując przedłużyć moment, w którym miał powiedzieć kim jest. Nadal nie mógł ufać Darvenowi.
-Ale skoro chcesz wiedzieć coś więcej, sam powiedz dla kogo pracujesz... Skąd mam wiedzieć czy aby przypadkiem nie stoicie po przeciwnej stronie barykady. -powiedział.

Darven - 2010-04-25 19:02:44

*Nash był podirytowany? A może zniesmaczony? Darven przechylił głowę patrząc na niego. Zbliżył się, z potężnym trzaskiem stuknął laska.* Panie Fern... Pan chyba nie do końca rozumie, w jakiej sytuacji się znajduje. *Powiedział spokojnie, nachylając się tak blisko, że ten mógł poczuć jego oddech na własnym ciele.* Ja mam dużo czasu, ale nie będę go marnować. Pan musi teraz spróbować zrozumieć w swej małej główce... *W tym momencie jego palec powędrował na wysokość czoła Nasha i wymownie je wskazał.*...że to, że próbuję wyjaśnić ta całą sytuacje jest wielkim ukłonem z mojej strony. *Przechylił głowę, patrząc w oczy Nasha z determinacją, ten wzrok był dziwny i nieprzyjemny, trzeba było bardzo się wysilić, żeby widząc go nie spuścić własnego. Wcześniej wskazująca czoło Nasha dłoń opadła z potężnym trzaskiem na laskę.* Niech pan pozwoli, że coś panu wyjaśnię... Ta "sytuacja", nie jest wcale "nieprzyjemna" tylko dla pana, jeśli potrafi pan to pojąć. Jest pan ciężarem, a ja jestem na tyle miłosierny, by próbować to wyjaśnić... Więc do kurwy nędzy, gdy pytam, ŻĄDAM odpowiedzi! Nie interesuje mnie to, jak bardzo jest waszmość zirytowany, czy zniesmaczony. Ja tu zadaje pytania, pan odpowiada. Czy to DOSTATECZNIE jasne? *Głos miał niski, potężny, z początku przeraźliwie cichy, ale ostatnie zdanie niemal wywrzeszczał Nashowi w twarz. Widać, że się gówniarzowi poprzewracało w głowie. Może to dlatego, że jest Jedi? Nash tego nie wiedział, ale Darven zdawał sobie sprawę, że jest on wrażliwy na moc, wyczuł to.* Więc, niech pan pozwoli... Powtórzę pytanie. *Zadecydował po chwili cichy głos, ale nieprzyjemny dla ucha. Jakby... Niebezpieczny.* Pana profesja? Zajęcie? Powiązania?

Gen. Qymaen - 2010-04-25 19:05:38

*skoro generał tak „grzecznie” daje doz rozumienia ze top co się tu dzieje to nie jego sprawa, to może lepiej nie być kulturalnym. Tylko sobie iść, zanim padną słowa „paszoł won”, bo mogą* Kobdar, cholera, jak ty załatwiasz swoje sprawy to lubisz jak ci ktoś obcy stoi z założonymi rękami stoi i durnia wala? Jak swoje załatwił, to idź stąd i nie wnerwiaj mnie! *oh to to… no wkurzał Kobdar generała, jakoś mu na  nerwy działał, chociaż, na szczęście nie wzbudzał w nim agresji. Jedynie, no – wnerwiał go. Jak już powiedział ci miał, zakaszlał i zbliżył się do kamery bezpieczeństwa, by akurat na najciekawszym momencie posłuchać rozmowy* Taaa, nieaktualna funkcja… jakież to ja szczęście do was mam… *wychrypiał do nieaktywnego głośnika. Ciekaw był reakcji młodego na te dość stanowcze o dość gwałtowne zachowanie Darvena*

Moc - 2010-04-25 19:14:07

*W ostatnim czasie Mace był dosyć zajęty. Można by zapytać czym? Otóż po otrzymaniu wszelkich danych odnośnie Tythona mistrz Jedi wprowadził się w stan pogłębionej medytacji, starając się przebić zasłonę Ciemnej strony i poszukać odpowiedzi. Było to bardzo wyczerpujące, zarówno fizycznie, jak i psychicznie, nie mówiąc już o duchowej części. W tym czasie był odcięty od świata, można by rzec, nie wyczuwał nic, co się dzieje na Widmie i może dlatego przegapił przylot dwóch osób wrażliwych na Moc. Ale nic nie trwa wiecznie i w końcu Mace się wybudził. I jakże wielkie było jego zdziwienie, czując tajemnicze prądy Mocy emanujące od dwóch nieznanych mu osób. Mimo osłabienia ruszył od razu w tym kierunku, jednak ukrywał on swoją obecność, by nie zaalarmować tej dwójki. Ciekawe był kto to jest, i dlatego potrzebował Generała, ale najwyraźniej jego również zainteresowały te dwa punkciki, więc po kilku minutach mistrz Windu zjawił się na tym właśnie korytarzu i już generał mógł go zobaczyć. Wyglądał gorzej niż przedtem, ale wciąż biła od niego ta wewnętrzna siła i zdecydowanie, a Moc tylko to potęgowała* Witaj generale Qymaen. Wybacz, że ostatnimi czasy się nie pojawiałem... ale medytowałem. Co my tutaj mamy? *Wskazał wymownie na pomieszczenie, gdzie przebywał Darven jak i Nash. Wiedział o nich, ale jeszcze tam nie wkraczał. Rozumiał, ze to teren Grievousa a on jest gościem i lekkim pasożytem.*

Nash - 2010-04-25 19:25:47

Nash lekko skrzywił się na to co i w jaki sposób mówił Darven. Nie miał jednak zamiaru okazywać, że się go boi, bo tak nie było. Zarówno on jaki Darven chcieli się czegoś dowiedzieć i wiedział, że mimo iż jest w nieciekawej sytuacji to i tak im bardziej zależy na poznaniu tego kim jest Nash niż Nashowi kim są Ci goście. Tak mu się wydawało. Podszedł jeszcze bliżej ściany bariery i wskazał palcem na Darvena.
-To, że jestem w tej... klatce, nie znaczy wcale, że się tego boję. -powiedział. -Żądać sobie pan może, ale zastraszaniem raczej niczego pan nie uzyska, gdybym miał jakiekolwiek ważne informacje wolałbym zginąć niż je panu przekazać. -dodał. -Ale wie pan co? Powiem kim jestem, ale tylko dlatego, że chcę by jak najszybciej zakończyć tą farsę. -powiedział. -Czym się zajmuję? Do tej pory chroniłem Republikę. Teraz nawet nie wiem czy coś z niej zostało... -powiedział przerywając na chwilę. -Powiązania? Wspomniałem wcześniej... Do tej pory była to Republika, czy nadal tak jest? Nie mam pojęcia, jak już wspomniałem nie wiem czy coś z niej zostało, a Imperium to nie to o co walczyłem. -powiedział stanowczym tonem.

Darven - 2010-04-25 19:37:51

*Darven spojrzał na niego, z lekkim uśmiechem.* Ale ja nie próbuje pana straszyć. Gdybym próbował - gwarantuje panu, nigdy by pan nie zapomniał. *I znów spojrzał na Nasha, gdy ten mówił "tego" się nie boję. Gówniarz. On naprawdę jak widać nie widział, w jakiej sytuacji się znajduje.* Niech panu wytłumaczę coś jeszcze... Jest pan niesklasyfikowanym, potencjalnie niebezpiecznym obiektem, zachowującym się jak typowy "gówniarz", reaguje pan niewłaściwie na polecenia obsługi. Nie wspomnę o tym, jak wysoko nosi waść dupę mimo tego, w jakiej sytuacji się znajduje. Trochę pokory, młody człowieku. Jedi powinni być pokorni, czyż nie? I na pewno spokojni także, a pańskie zachowanie przeczy temu co pan mówi. *Nash naprawdę zachowywał się "nieodpowiednio" co do sytuacji. Ale był Jedi, więc wiadomo. Musi nosić dupę wyżej niż sra, i musi być zarozumiałym, aroganckim typem mimo tego, że jest w naprawdę nieciekawej sytuacji. Od początku "wizyty" na tym statku Nash bardzo sobie szkodził, i teraz też tak było. Bowiem, Darven mógł usunąć obiekt sklasyfikowany jako niebezpieczny. Tutaj nie można sobie pozwalać na błędy. Jeśli Nash nie będzie chciał współpracować, Darven dokona kasacji zgodnie z założeniami. Nie będzie się z nim szarpał. To Nashowi musi zależeć, żeby wyjść z tej sytuacji cało*

Gen. Qymaen - 2010-04-25 19:45:31

*cóż, generał tez wyglądał gorzej, ale to wychwyci tylko wprawne oko, a  rodzaj zmian tylko oko które go dobrze zna. Nie we wszystkim wyręczy istotę Moc. Ale top akurat kwestia na tyle nieistotna by się nią nie przejmować. Generał stal tyłem do korytarzyka. Obserwował rozmowę, tal siec Mace’a zauważył dopiero kiedy ten się odezwał. Wtedy tez odkleił się od ekraniku, by osadzić zamglone spojrzenie na przybyłym Jedi. Nic nie powiedział odnośnie nieobecności Windu. Jakby nie było nie za wiele mieli wspólnych tematów, a jedi nie był wymarzoną osobą do pomocy dla kogoś takiego jak on.* witaj Mistrzu. Tutaj mamy sekcje więzienną, a  dokładniej jedyną cele energetyczną na Widmie, w której to oto celi siedzi mój asystent i jedna jednostka jeszcze nie sklasyfikowana, ale podejrzewam, ze to kolejny bohater programu „ah, to ty jednak żyjesz” *ten ostatni zwrot dotyczył ich obu, ale to na generała – kimkolwiek młody jest  -zareaguje chęcią zabicia go. Dlatego tez generał miał przy sobie broń, a  droideki były aktywne. Generał zerkał teraz jednym okiem na ekran. Darven widać był perfekcjonistą, ale praktyczniej być realistą. Generał wiedział już ze ich znowu gość był jedi, i tymczasem… stop. Mistrz jest w  pobliżu, trzeba nałożyć cenzurę na swoje postępowanie. Bo wiadomo, - skoro to jedi to można zakończyć przesłuchanie. Windu go weźnie w kieszeń i wypuści zgodnie ze swoim zamysłem. A oni go przetrzymają, jak pieska. Generałowi przeszłyby ciarki po grzbiecie, gdyby rzecz jasna miał normalny, organiczny grzbiet. Wręcz cios w twarz. Ale co zrobisz… to znaczy zrobisz – jak nie patrzą. a  jak patrzą to najwyżej się pokłócisz i będziesz zły i na kogoś i na siebie*
Wyskoczył z  nadprzestrzeni przy samej naszej sterburcie, trzeba było go złapać. A skoro złapać to i zabezpieczyć, a  skoro zabezpieczyć, to i zbadać *wyjaśnił pokrótce patrząc gdzieś miedzy Windu a  grodzie*

Moc - 2010-04-25 19:56:22

*Faktycznie, Generał podczas tej nieobecności też nieco podupadł na... zdrowiu. Chociaż w jego przypadku to tak trochę ciężko nazwać, był w większości maszyną. Ale nie czepiajmy się słów. Wyglądał po prostu gorzej. Ale na szczęście nic nie stracił ze swojego intelektu, bo dobrze się domyślił kim jest osoba przetrzymywana. Tylko ciekawe, czy wiedział kim jest ta druga? Windu zerknął na ekranik, by spróbować rozpoznać tego Jedi. Dopiero po dłuższej chwili udało mu się wyłonić z mroków pamięci jego imię* Nash Fern, tak? To ledwie opierzony Jedi... Tacy mają najwięcej "szczęście", bo nie dowodzili najważniejszymi operacjami... *Mace westchnął głęboko. Bardzo chciał, by choć razu udało im się przechwycić jakiegoś mistrza, albo nawet członka Rady, jednak Imperator już zadbał o to, by wyeliminować największe dla niego zagrożenie, a więc mistrzów* Rozumiem... Właściwie, to podlega on mojej jurysdykcji, zgadza się? Ale przesłuchanie na razie zostawię w rękach pańskich ludzi... w mojej obecności jakoś się wszyscy "napinają jak struny", jeśli rozumie Generał o co mi chodzi. A po tej sytuacji stresowej będę mógł rozpoznać z jaką osobą mam do czynienia... Ale oczywiście do pewnego momentu. *Cóż, by nie robić kłopotu Generałowi w końcu Mace zabierze tego rycerza do reszty, a co potem się z nim zrobi? Może jakąś misję przydzieli, jeśli będzie się nadawał. Mace spojrzał na generała spokojnym, lecz wyraźnie zmęczonym spojrzeniem* A jak wygląda sprawa z Imperium? Może w czymś pomóc? *Do tej pory jakoś nie zwracano się do nich z prośbą o pomoc, co było dziwne, bo zazwyczaj wszyscy próbują wykorzystać Jedi do własnych celów. A tutaj proszę, taka niespodzianka*

Nash - 2010-04-25 20:12:40

-Pokory tak? -zapytał. -Kiedy ktoś niemalże wrzeszczy mi do ucha i żąda czegoś choć nie jestem jego podwładnym to nie mogę być spokojny i opanowany. -dodał. -Jedi? Nawet oni są wciąż ludźmi i zdarza im się działać wbrew ogólnie przyjętym zasadom. Poza tym wszechświat się zmienił gdyby pan nie zauważył, zasady się zmieniły, a to co wydarzyło się ostatnio sprawiło, że nie mogę w stu procentach ufać nikomu, a tym bardziej nieznajomym przechwytującym mnie i mój statek. Mam nadzieję, że pan to rozumie. -dodał już nieco spokojniejszym tonem. Po chwili jednak uświadomił sobie, że Darven rzucił luźną aluzję jakoby Nash miał być Jedi. -Myśli pan, że jestem Jedi? Sam pan przed chwilą powiedział, że Jedi powinni być spokojni i pokorni prawda? Nie pasuję chyba panu zbytnio do tego obrazka co? -powiedział uśmiechając się, ale już nie szyderczo, od tak normalnie. W końcu Darven nie mógł wiedzieć czy Nash taki jest czy po prostu gra, udaje by odsunąć przypuszczenia jakoby był Jedi.

Darven - 2010-04-25 20:29:58

*Darven złożył dłonie.*Tylko bez kłamstw... Zacznijmy od początku. Nazywa się pan Nash Fern, jest pan Jedi. Przetrwał pan rozkaz 66 i postanowił uciekać celem znalezienia reszty ocalałych. Wyskoczył pan z nadprzestrzeni za wcześnie i w efekcie znalazł się tutaj. Jaki stopień w zakonie Jedi? Zajmował pan, bądź zajmuje...? Ostatnio wykonywane misje? *Darven wiedział, że Nash jest wrażliwy na moc, a to co mówił dotąd, bezpośrednio wskazywało, że jest Jedi. Więc zamiast zastanawiać się, czy na pewno jest, Darven przeszedł do zagadnień dotyczących zakonu.* Nawet pan nie wie, jak ludzie potrafią się zachowywać w sytuacji silnego stresu... Jak panu nie wolno czegoś mówić, to niech pan pisze na papierze. *Odsunął się i wrócił do przeglądania akt.* Jeśli jest pan Jedi, to powinien pan nie bać się tego stwierdzić. *Oderwał wzrok od dokumentów i znów spojrzał na Nasha.* Panu to nie zaszkodzi. A jak pan nie chce mówić, to niech pan złoży podpis. *Pokazał z odległości drobny dokument, na którym było napisane mniej - więcej tyle co "Nie zgadzam się na przestrzeganie panujących w obiekcie zasad, jestem świadom konsekwencji i biorę za mój czyn odpowiedzialność" - czyli jeden ze standardowych dokumencików, które miał przy sobie Darven. Jeden podpisik i nie ma ciągnięcia po sądach. Wojny miały czasem przykry zwyczaj się kończyć, potem wcale nie skorumpowana i bardzo przyjaźnie nastawiona republika pozbywała się wszystkich, którzy przeżyli robiąc paru minutowe procesy. Republiki może już nie być, ale co by nie było, Darven lubił siebie i współpracowników zabezpieczać na wypadek wszelkich tak zwanych "ujawnianych" w przyszłości informacji. Czasem wystarczyło zmusić kogoś do podpisu przed śmiercią i załatwiać prawne zwolnienie z odpowiedzialności. I nawet jak były wątpliwości, to pomagało. Ale, jak wiemy, takie informacje rzadko wyciekają. Szczególnie jak obiekt umrze - bo kto powie? Czasem frakcje lubią po wojnie robić taka otoczkę praworządności niby to tworząc procesy wojskowe, oczywiście na mocy prawa, zgodne z prawem i wszystko piękne. Republika tak lubi, bo nie wypada się pozbywać przeciwników po wojnie.*

Gen. Qymaen - 2010-04-25 20:34:19

*Gadzie zamglone oczy zamknęły się na chwile, by potem się otworzyć, co wyglądało jak bardzo rozciągnięte w czasie mrugniecie. Rozmowa w celi toczyła się obok nich, jakby w innym świecie, a  on i Windu stali tutaj, jakby mieli swoją własną galaktykę* No skoro rozpoznany, to znaczy ze sklasyfikowany jako jedi, a  jeśli jego, to znaczy ze zabieracie, wiec nie widze potrzeby dalszego trwania procedury *za to wypuszczenie będzie ciekawe. Jedi może nie wiedzieć o „śmierci” Mace’a, ale na pewno wiedział o „śmierci” Grievousa. Ale największym szokiem i tak pewnie będzie to, ze stoją obok siebie. Może generał się cofnie, a  wtedy, kiedy młody jedi wyjdzie, to krzyknie „Mistrzu, za tobą!” i będzie jak w  fi… to znaczy jak w  bajce. W ta bajkę wchodziła także kwestia jedi, którzy w końcu nie byli wykorzystywani. Generał nie wiedział, do czego wykorzystać można jedi, bo zamachu nie zrobią, sabotażu – nie, bo nie ścieżka jedi, nikogo przekonywać dyplomatycznie do sojuszu nie trzeba, bo Cochrel płaci przelewem… no i jedi bezrobotni są. Z resztą teraz to i tak trochę strach ich używać do celów innych niż cele dżedajskie które same w sobie dżedajskie są i normalne istoty tego nie rozumieją (czyt. Szukanie artefaktów). Ale mogliby jakiś turniej zorganizować w imię promowania pozytywnego wizerunku jedi w środowisku postseparatystycznym.*
Imperium rośnie sobie w siłe, jak donoszą kable, nie idzie to w parze z jakością. Niedawno zdobiłyśmy tanim kosztem dwa niszczyciele, a dziś dostałem informacje o kolejnym przechwyconym. Za to nasz sith się przemieścił. Chce przed nami uciec… *gadzie oczy zwęziły się w szparki. Dało się słyszeć cos w rodzaju cichego syku wydawanego przez cyborga. W pewnym jakze nieoczekiwanym momencie szponiasty palec wbił się w niewinny guziczek odblokowywania mikrofonu* wystarczy, Darven *odezwał się głos, który po wojnach klonów znał prawie każdy… kolejny akt agresji na kontrolce, i wrota się otworzyły*

Nash - 2010-04-25 20:43:34

//Zapędziłem się troszku chyba. Kontynuujcie, przepraszam//

Moc - 2010-04-25 20:47:02

*Cóż, może to trochę brutalne, ale Mace chciał wiedzieć, czy Nash oprze się temu prostemu przesłuchaniu. Nie była to do końca ścieżka Jedi, ale obecne czasy różnie wpływają na różne osoby, a wewnętrzny mrok Mace'a czasami dochodził do głosu, jeśli ten wystarczająco szybko go nie zdusi w zarodku. Był to ciężki okres dla wszystkich, a szczególnie dla Jedi, na których polowano jak na zwierzęta, zabijano po długich torturach, czasami ku uciesze gawiedzi.* Zgadzam się, sam się nim zajmę i zdecyduję, co z nim zrobić... aha, skoro już mowa o Jedi. Taken powinien za niedługo się zjawić, a potem uda się na planetę, którą wybraliśmy, pewnie znowu z Hakonem. Nie będziemy już dłużej nadużywać pańskiej gościnności, a przynajmniej taka mam nadzieję *Zerknął znowu na ekranik i na chwilę odpłynął myślami. Zdobycie własnej enklawy pozytywnie wpłynie na morale członków Zakonu, bo po porażce na Boz Pity podupadły. A Tython to legendarna ojczyzna filozofii Jedi, więc odnalezienie tego historycznego miejsca bardzo podniesie na duchu wszystkich, a przynajmniej taką miał nadzieję* Cieszą mnie pańskie sukcesy i porażki Imperium... *Mace podejrzewał, że załoga tych okrętów raczej zjednoczyła się z Mocą, ale nie pytał, wolał nie wiedzieć, chociaż podejrzewał jak było. Ale wiadomo, podejrzenia podejrzeniami, a fakty faktami* Ten sith mnie niepokoi... i to bardzo. Wie o Zakonie i wie o panu, Generale... jeżeli komuś zdradzi swoje informacje, to obława na galaktyczną skalę będzie tylko kwestią czasu... trzeba go powstrzymać. *Cóż, był to czysty pragmatyzm, chociaż ocierający się o Ciemną stronę. Można go co prawda schwytać i unieszkodliwić, ale na jak długo? Nemedis posiadał cenne informacje, nawet te szczątkowe. Obecnie działali sprawne, bo Imperator nie zdawał sobie sprawy, ze jego najwięksi wrogowie nadal żyją. A co się stanie, jeśli takie informacje dopłyną do niego? Zdecydowanie trzeba powstrzymać Nemedisa...
Gdy grodzie się otwarły to w przejściu stał mistrz Windu, odziany w swe szaty mistrza Jedi z przypiętą rękojeścią miecza do pasa. Wyprostowany, dumny i majestatyczny, mimo złej kondycji fizycznej. Teraz już opuścił swoje bariery i obaj mogli wyczuć jego obecność w Mocy, a była ona na prawdę wyraźna i silna, tak jak za dawnych lat, a może nawet i silniejsza, dzięki naukom Qui-Gon Jinna i Yody*

Nash - 2010-04-25 20:59:15

-Przechodzimy do konkretów tak? -zapytał i przerwał na chwilkę. -Widzę, że nie ma dalszego sensu by droczyć się z panem odsuwając co nieuniknione. -dodał. -Tak, jestem Jedi, jestem Rycerzem Jedi. Dlaczego nie chciałem tego powiedzieć? Nie mam pewności czy jeszcze jacyś oprócz mnie przeżyli, w prawdzie mogę tak przypuszczać skoro mi się udało. Ale jeśli miałbym być ostatnim to choćbym miał sięgnąć po kłamstwa ukrywając swoją tożsamość łamiąc przy tym dotychczasowe zasady Zakonu, to niech pan wie iż zrobiłbym. Nawet gdybym miał się ożenić, mieć dzieci... zrobił bym to by mieć komu przekazać moją wiedzę i być może nauczać tego czego nauczyłem się sam. I nie ważne jaki stopień miałem, po prostu zrobiłbym wszystko by zapewnić przetrwanie Zakonowi co byłoby jedną z opcji. -powiedział spokojnym aczkolwiek stanowczym tonem. -Teraz wie pan już wszystko i od pana zależy co pan z tym zrobi. -powiedział. Nagle poczuł jakby uderzenie Mocy, która została ujawniona. W pierwszej chwili lekko obawiał się, że może to być ktoś kto stoi po ciemnej stronie. Jednakże nie wyczuwał jakichś większych zakłóceń co nastrajało go optymistycznie. -Jest tutaj, odpowiedź jest tutaj... -mówił w myślach w nadziei, że tak właśnie jest,

Darven - 2010-04-25 21:09:11

No dobrze, panie Nash. Bardzo dobrze. *Mruknął cicho. I wtedy rozległ się głos Generalski, tak więc Darven zwrócił spojrzenie na głośniczek gdzieś pod sufitem. Przez chwilę zastanawiał się, po co przerywać przesłuchanie. Czyżby jakieś nowe informacje? Ale Generał wie co robi. Więc chwycił teczkę i zaczął iść ku wyjściu. Nie wiedział, czy Nasha też wypuszczają, więc po prostu zostawił go za sobą.* Dziękuję za pogawędkę. Miło się współpracowało. *Rzucił jeszcze, idąc w stronę otwierających się, pancernych drzwi. Chciał potem, na zewnątrz, spytać Generała, czy jakieś nowe fakty doszły, który decydowały o zatrzymaniu przesłuchania. Chyba, że on popełnił błąd, ale to mu Generał jeśli tak jest i tak powie.*

Gen. Qymaen - 2010-04-25 21:13:28

*No naturalnie ze tak było, z czego generał był bardzo zadowolony, choć łatwo się domyślić ze Mace miał inne zdanie. Niestety jakby generał miał takie zdanie jak jedi to nigdy by o nim nie usłyszano w  galaktyce – ba! Nie dożyłby dorosłości. Wiec nie był i dlatego był generałem, a nie jedi, choć to niby się nie wyklucza.* ku likwidacji sitha zostały poczynione kroki, ale jeśli życzycie sobie wysłać kontrole jakości, to naturalnie, proszę bardzo *W sensie – wysłać jeszcze kilku jedi. Ale i tak nie wyślą. Jeszcze niedawno chcieli Dooku chować.* A na Władcy Losu wasz mistrz Yoda ogrywa całą załogę w dejarika *Dlaczego ten Windu nie może zagrać nigdy z nimi w dejarika tylko straszy załogę tą swoja mroczna gębą – zaraz padła refleksja w genialnym strategicznym umyśle generała. Bo – jakby nie było – łatwiej egzystować przy boku jedi, który spędza z tobą miło czas, niż z  takim… takim właśnie. Drugi rezydent wcale nie lepszy. Jedynie Taken do rzeczy.
Generał strząchnął durastalowym łbem. Tak, jakbyś jeszcze miał tu mało do roboty – rzekł sam sobie w myślach, i zdyscyplinowawszy się wewnętrznie stał spokojnie, z  rękami za plecami. W razie ataku, mimo kiepskiej kondycji zdoła zablokować, wiec się nie martwił. a  nawet jeśli nie zdoła, to przecież jest cyborgiem, co za problem przyspawać ramie… Za to będzie miał pretekst do złośliwości.
Czekał, kiedy wyjdą. Zwłaszcza ciekaw był Nasha, bo jego facjaty nawet dokładnie nie obejrzał, bo i jakże, na tej kamerce wszystko małe…
Skoro tylko Nash wyjdzie, a  wyjść powinien już w ruchu kolejnym, ujrzy (tak jak Darven który wyszedł wcześniej, i żapewne do tejże osoby się udał)w lekkim oddaleniu od majestatycznego Mace’a stała osoba (tudzież ”osoba”) która to wzbudzała powszechny strach i odraze przez 3 lata wojen klonów… już sama maska z durplastu i gadzie oczy a nią były bardzo wymowne. Do tego dołączała się większość cech którymi opisywało się Grievousa: peleryna, durastalowe ciało i ciezki oddech oraz często obserwowana pochylona postawa. Jego ostre spojrzenie zamglonych oprzez kataraktę oczu spadło na asystencie  -Darvenie* Wystarczy, mamy tu przedstawicieli zakonu

Moc - 2010-04-25 21:23:51

*Cóż, jeśli by Generał postępował jak Jedi nie będąc nim, to by pewnie nikt nie usłyszał o nim, ale jak się ma za sobą Moc, to już jak najbardziej, ale w pewnych kręgach. Mace'a Windu, Yodę, mistrza Kenobiego zna wiele osób, bo byli że tak można się wyrazić, twarzami Zakonu. A reszta Jedi znali tylko ci, którym oni pomogli. Ale Jedi nie dążą do sławy, więc im to jest zbędne* Rozumiem... jeśli nie będzie efektu generale, to sami się nim zajmiemy *Może Generał już nie pamiętał, ale w czasie Wojen Klonów Zakon wielokrotnie podejmował próby pochwycenia jego i Dooku, ale bez większego powodzenia. Za każdym razem udawało im się uciec, ale oni nie rezygnowali, gdyż stanowili zagrożenie dla Galaktyki, a Jedi w takich sytuacjach muszą działać. Czasami użycie siły jest wymagane dla większego dobra, a Jedi mimo, iż są strażnikami pokoju, nie są 100% pacyfistami.* Tak... mistrz Yoda ma wiele talentów, których mi zbywa. Zapewne pańska załoga zechciałaby się zamienić z załogą Władcy Losu, ale mają tylko bezużytecznego mnie *Uśmiechnął się lekko, bo też zdawał sobie sprawę z tego, że nie jest jak zielony mistrz. Nie wszyscy mogą być tacy przyjaźni i bezpośredni* Darven, tak? Chciałbym z nim potem zamienić kilka słów... *Był on mocowładny, Mace to wyczuwał, choć nie potrafił określić jego potencjału. Przeszedł jednak szkolenie, też to wyłapał z Mocy, ale zdecydowanie nie był Jedi. Zdawało mu się, że czegoś mu w tym człowieku brakuje, jakby nie był w zupełności przeszkolony, tylko częściowo. Ale cóż, na razie Windu stał przy wejściu i oczekiwał na wyjście tej dwójki*

Nash - 2010-04-25 21:29:36

Nash stanął jak wryty. Wszystko działo się tak szybko. Schwytanie, przesłuchanie, ujawnienie się Mocy w kimś, nie wie dział jeszcze kim, wypuszczenie... -Cholera co się tutaj dzieje?!-mówił sam do siebie. Po chwili ocknął się z lekkiego szoku, którego doznał i ruszył za Darvenem. -Ktoś mi to wyjaśni? -zapytał zmierzając w stronę wyjścia.

Zindarad - 2010-04-25 21:30:04

-A tam. Już tam przeszkadzam.-Powiedział i machnął ręką. Uznał, że najlepszym rozwiązaniem jest wycofanie się z Widma i wstawienie się na niego w odpowiedniejszej chwili.-Dobra, dobra. Zmywam się. Żona z obiadem czeka...-Miał przynajmniej nadzieję, że Temena obiad ugotowała. A jeśli...znowu zacznie go głodzić. O. Tak być nie może. Zin zamieszka na swoim statku...znowu i głowy z niego nie wychyli. Patrząc na to z innej perspektywy. Jeśli Temena się dowie, że Zin zarobi sporo kredytów to zapewne rzuci mu się na szyję. Inżynier podrapał się po głowie. Wbiegł do swojego statku i przygotował go do odlotu. Mianowicie. Standardowa procedura. Włączenie silników. Wyregulowanie przepustnicy. Podniesienie maszyny i schowanie podwozia. Następnie, włączenie ciągu i opuszczenie Widma. Byle jak najdalej stąd. Zin nie przepadał za tym statkiem. Generał go nie lubił i vice versa.

Darven - 2010-04-25 21:34:05

*Naturalnie podszedł do Generała, przywitał się, skinął głową. Przedstawiciele zakonu - oni są wszędzie. Niepocieszony był, bo dopiero się przesłuchiwanie zaczynało, ale co zrobić? Stał obok Qymaena i czekał na instrukcje.*

Gen. Qymaen - 2010-04-25 21:36:29

*”jeśli nie będzie efektu” – nie za ładnie to zabrzmiało, tak jakby Mace zakładał, ze działania generała są nieporadne, i nie odniosą skutku, dopiero ich łaskawa interwencja może cos pomóc, ale to dopiero po jego porażce żeby pokazać kto tu jest lepszy. Ooooj, bardzo zła myśl, jadowita jak Felucjański wąż muchomorowy. Ale tego przychodziła chwalebna samodyscyplina i można było to jakoś przełknąć. Jedyne czym się pocieszał, to to ze jak już jemu się skończy doczesna droga, to będzie z zaświatów patrzył jak sobie sieroty te wszystkie bez niego (nie)radzą.* dzień dobry *niemal warknął w stronę młodzika wyraźnym, bardzo ostrym tonem, jakby tym samym warknięciem przypominał o hierarchii. Mace na pewno go przeszkoli jak dostanie w swoje szpony. Do generała może to to podskoczyć, bo widać od razu że brawurowe.* Jeśli Darven wyrazi chęć – naturalnie, proszę umawiac się i rozmawiać *co oznaczało, ze nie będzie zmuszał ów osoby do kontaktu z  Mace’em*

Moc - 2010-04-25 21:42:33

*Mace wiedział, ze metody Generała są skuteczne i to całkiem dobrze. W czasie Wojny wielokrotnie stawali przeciwko sobie i darzył go pewnego rodzaju szacunkiem za umysł strategiczny. Ale tylko za to, bo metody mu się nie podobały. A jeśli chodzi o Sitha to cóż, Zakon nie umiał ich wytępić w ciągu wieków. Oni potrafią się ukrywać i są jak wrzód na tyłku banthy, a propozycja Mace miała na celu jedynie rozwiązanie problemu a nie udowodnienie, kto jest lepszy. Mu to nawet przez myśl nie przeszło. Cóż, samodyscyplina Jedi* Witaj... Darvenie, tak? Chciałbym z tobą później porozmawiać, jeśli wyrazisz taką zgodę... *Skinął mu jeszcze tylko lekko głową i już uwagę skupił na młodym Jedi, którego z pewnością Mace będzie się starał utemperować, o ile czas będzie miał. Jak nie, to przekaże go komuś innemu. W każdym razie uwaga mistrza skupiła się właśnie na wychodzącym Nashu, którego przywitał spokojnym głosem* Witaj Nashu Fern...

Nash - 2010-04-25 21:54:29

Nash przez chwile spoglądał na swoje ubranie i kiedy wychodził był w trakcie poprawiania ubioru. Kiedy usłyszał głos mężczyzny niemalże zamarł w bezruchu. Stał tak przez chwilę nie podnosząc nawet głowy. Nie dowierzał w to co słyszy.
-Windu? Mace Windu? -mówił do siebie w myślach nie mogąc pojąć co właściwie się teraz dzieje. Wszystko działo się tak szybko. W końcu jednak podniósł ostrożnie głowę i ujrzał twarz Maca. Jego sercem zawładnęła wielka radość, był w takim szoku, że dopuszczał do siebie opcję iż jest to albo jego fantazja, albo duch Mace'a. Ruszył w jego stronę jakby był w transie, jakby lunatykował. Jednakże jego uwagę przykuła inna postać stojąca obok Mace'a. Tym razem w odruchu przerażenia niemalże upadł na ziemię, ledwo zdążył podeprzeć się rękoma. Spojrzał w górę i nie mógł uwierzyć w to co widzi... Grievous, pieprzony Grievous. Nie wiedział co robić. Mace i Grievous w jednym miejscu. To musiał być sen, nie widział innego logicznego wytłumaczenia tej sytuacji.

Gen. Qymaen - 2010-04-25 22:00:44

*No niestety, generał „wychowany” przez separatystów musiał myśleć nie tylko, by zrobić dobrze, ale jeszcze by nie być zrobionym w przysłowiowego „konia” przez swoich. Cecha jednocześnie dobra i niedobra. Konieczna. Tak wiec i teraz podświadomie zastanawiał się „jak to oni chcą mnie wygryźć” choć był świądom, ze nie chcą. Raczej mu to nie przejdzie. Darven, jego nowy asystent stał przy nim i zapewne razem  nim odejdzie [Darven już poza grą]. Był z niego zadowolony. Nie podobał mu się natomiast brak ogłady na jego statku u kogokolwiek. Miedzy innymi dlatego właśnie nie lubił Zina Kobdara. Każdy ma znać swoje miejsce, a  jak się miejsce na widmie wybrane przez generała nie podoba, no to niestety ma problem bo tu reklamacji nie uwzględnia się. Taka małą dygresja odnośnie nieprzyzwoitego przywitania się młodego Ferna.
Zdenerwowanie zdenerwowaniem, generał potrafił je zrozumieć, ale tylko kiedy chciał.
Z calą pewnością spojrzenie jakim teraz darzył młodego – ostre i bardzo, bardzo nieprzychylne było raczej odpychające, jak i cała jego osoba* Zatem, w  Twoje ręce… *wychrypiał, wykonując znaczący ruch pazurzastą dłonią w stronę starszego jedi. Teraz zapewne nastąpi pełna dramatyzmu rozmowa, w  której nie musiał uczestniczyć, i tak go obsmarują, wiec lepiej prędzej, niż później. Odwrócił się i ruszył ciężkim krokiem w doł korytarza, razem  Darvenem*
[w imieniu swoim i Darvena dziekuje za sesje]

Moc - 2010-04-25 22:06:03

Do zobaczenia... Generale *Z pewnością widok ten był niezwykły i oszałamiający w swej wymowie, ale Jedi powinien o niektórych rzeczach pamiętać, chyba, że chce umyślnie kogoś urazić. A ten lekki brak szacunku Nasha wobec niego i Generała, który rządził tym statkiem był może i nieistotny, ale czasami lepiej cokolwiek wykrztusić na powitanie* Cóż... cieszę się, że kolejny Jedi uratował się od Rozkazu 66 i zdrady Kanclerza. *Jego głos był spokojny, opanowany i głęboki, zapadający w pamięć swoim brzmieniem i przenikliwością. Miał co prawda kilka pytań do młodego Jedi, ale to może na razie poczekać. Obserwował uważnie rozmówcę, czekając na pytania*

Nash - 2010-04-25 22:14:14

-Mistrzu... Ja... -mówił przerywając nadal był w wielkim szoku po tym co ujrzał. Ostatni raz kiedy słyszał o Grievousie wolał się z nim nie spotkać twarzą w twarz. Teraz stał z nim w odległości niemalże na wyciągnięcie ręki, do tego jeszcze Windu. Jedna z ważniejszych osób w dawnym Zakonie żyje do tego wygląda na to, że ma po swojej stronie Grievousa. Czyżby to jakaś zasadzka? A może to Windu zmienił linię frontu? Nie to nie możliwe. Jedyną opcją jaką dopuszczał do wiadomości było zmienienie frontu przez Grievousa. Ale jak on to wszytko przeżył? Jak udało się przeżyć mistrzowi Windu? Tyle pytań krążyło mu po głowie.
-Witaj mistrzu... -powiedział przerywając na chwilę i ukłonił się lekko. -To niesamowite, tak szybko wszystko się stało, to schwytanie mnie, przesłuchanie, Grievous i Ty... -Co tutaj ma miejsce? Jeden z postrachów Jedi teraz po naszej stronie? Ale jak, jak Ty przeżyłeś? Kto jeszcze? -zarzucał Windu gradem pytań. W końcu jednak przystopował. -Przepraszam mistrzu... -powiedział i dał dojść do głosu Mace'owi.

Moc - 2010-04-25 22:24:03

Spokojnie... na wszystko przyjdzie pora, cierpliwości... *Już chciał dodać padawanie, ale się powstrzymał. Ten grad pytań sprawił, że nieznacznie zmarszczył czoło, ale tak niezauważalnie dla kogoś, kto nie widzi go na co dzień. Powoli nabrał powietrza, nie śpiesząc się z odpowiedzią, chcąc by była jak najbardziej zadowalająca, więc tez kolejność nieco zmienił* Przeżyła nas garstka, w tym mistrz Yoda i mistrz Kenobi. Sam uratowałem się cudem, choć uznaję to za wolę Mocy, która zepchnęła mnie na powietrzną taksówkę... mimo braku ręki... *Lewą dłonią pogładził swoją prawą rękę, która teraz była protezą mechaniczną, ale ukrytą pod warstwą syntetycznej skóry* A Generał Grievous... a raczej Qymaen, jak woli być nazywany jest naszym... sojusznikiem. Mamy wspólny cel, a on sam przeżył też cudem spotkanie z mistrzem Kenobim, przez co ograniczniki w jego mózgu zostały zniszczone i znowu jest sobą. A ten okręt *Ręką wskazał na ściany i sam też spojrzał na nie. Powoli się do nich niestety przyzwyczajał...* To Statek Widmo pod dowództwem Generała...

Nash - 2010-04-25 22:36:05

Słowa wypowiedziane przez mistrza Windu stały się czymś co uporządkowało wszystkie jego dotychczasowe wątpliwości. W prawdzie nie powinien ulegać zbytnio emocjom, ale po ostatnich wydarzeniach zmienił się. Aby przeżyć musiał ukrywać się pod fałszywym nazwiskiem, chwytać się różnych sztuczek. Teraz pod reżimem Imperium nikt nie był bezpieczny, a zwłaszcza ktoś kto jest niedobitkiem Jedi. Był niezmiernie szczęśliwy kiedy usłyszał, że mistrz Yoda i Kenobi żyją i nawet uradowało go to co Windu mówił o Grievousie... Qymaenie. Ten to zawsze miał fart, zawsze udawało mu się ujść z życiem, nawet po starciu z Kenobim. Mając takiego szczęściarza po swojej stronie Jedi i Rebelia miały spore szanse na walkę z Imperium.
-Mistrzu jestem niezwykle rad słysząc to co mówisz. Te słowa są tak niewiarygodne, ale teraz jestem w stanie uwierzyć we wszystko, zrobić wszystko, działać... Już zaczynałem tracić nadzieję. -powiedział i lekko spuścił głowę. Po chwili do głowy powrócił obraz jego dawnej mistrzyni Nayii. Po prawym poliku spłynęła łza, którą szybko otarł.
-Co zamierzasz Mistrzu? Co teraz? Może jest coś, co chciałbyś wiedzieć? Jeżeli tylko będę mógł i znał odpowiedź to odpowiem na każde Twoje pytanie. -powiedział.

Moc - 2010-04-25 22:45:20

*Jednak mimo mrocznych i niepewnych czasów nadal pozostawali Jedi, nawet jeśli tego nie okazywali na zewnątrz. Powinni nadal żyć w zgodzie ze swoimi ideałami i starać się zachować dziedzictwo wiedzy setek pokoleń Jedi. Mace starał się uratować niedobitki Zakonu, poszukując ich i organizując, zapewniając im schronienie. Jest to żmudna praca, ale dająca satysfakcję. Teraz przede wszystkim muszą przetrwać i ocalić swoje dziedzictwo* Cierpliwości Nashu, cierpliwości. *Pouczył go ponownie, bo i choć jego entuzjazm mu się podobał, to wiedział, że wkrótce on przygaśnie, tak jak u wielu mu podobnych, co martwiło mistrza Jedi.* Przejdźmy się kawałek... *Zaproponował i ruszył powoli korytarzem, który prowadził blisko sekcji hangarowej. Podczas swego pobytu tutaj poznał nieco rozkład pomieszczeń okrętu* Aktualnie? Muszę rozlokować ocalałych członków Zakonu na jakieś planecie i oczekuję na pewnego padawana, który się zajmie rekonesansem...

Nash - 2010-04-25 22:56:26

Ruszył za mistrzem Windu z rękoma zaplecionymi na klatce piersiowej. Starał się wsłuchać w słowa mistrza, które mówiły o cierpliwości. Teraz mógł się trochę wyciszyć, a obecność Windu u jego boku i świadomość, że przeżyli jeszcze inni Jedi pomagały mu w tym. Szedł za nim spokojnym miarowym krokiem. To co mówił Windu wydawało się troszkę mało logiczne, w końcu tu na "Widmie" miał dobre schronienie, a w tej sytuacji lokowanie Jedi w jednym stałym punkcie mogło być fatalne w skutkach gdyby ktoś doniósł o wszystkim Imperium. Wolał powiedzieć mistrzowi o swoich wątpliwościach niż dusić je w sobie.
-Mistrzu, nie uważasz że stanowiłoby to dla nas Jedi zagrożenie? Lokować Jedi, którzy przetrwali na jednej planecie, w stałym punkcie? A co jeśli mamy na ogonie szpiegów? -mówił. -Nie to żebym nie wierzył w Twoje umiejętności, ale po prostu chciałbym wiedzieć jak dokładnie miałoby to wyglądać? -dodał. Czasami nie mógł powstrzymać swojej ciekawości, jak z resztą wielu innych swoich cech, ale sprawiało że był sobą. -Rekonesans? Czyli masz już upatrzoną lokację tak mistrzu? -zapytał.

Moc - 2010-04-25 23:07:02

*Szedł powoli, wyczuwając emocje buszujące w młodym Jedi. Powstrzymał się jednak od wygłoszenia jakiegoś morału, bo rozumiał jakie to było dla niego radosne i podniosłe wydarzenie. Sądził, że jest sam w Galaktyce rządzonej przez Sithów, a teraz odnalazł resztki Zakonu. W takich chwilach można sobie pozwolić na rozluźnienie* A co mamy robić twoim zdaniem? Wiecznie uciekać, kryć się na statkach w ciasnych pomieszczeniach? Na naszych barkach znajduje się teraz odpowiedzialność nie tylko za ocalałych, ale również i za wielowiekową tradycję, nauki Jedi. By Zakon przetrwał tą zawieruchę to będziemy potrzebowali Enklawy, miejsca, gdzie będziemy mogli odpocząć, poświęcić się medytacji i samodoskonaleniu... *Na pewno niosło to ze sobą duże ryzyko, dlatego długo medytował nad wyborem planety. Ten wybór musi być trafiony, nie można sobie pozwolić na błędy* Owszem... udało nam się wybrać odpowiednie miejsce. Potrzebujemy jednak informacji z pierwszej ręki o warunkach tam panujących. Nie możemy sobie pozwolić na niespodzianki...

Nash - 2010-04-25 23:24:49

Idąc tak za mistrzem Windu starał się wsłuchiwać w jego słowa i z każdego wypowiedzianego zdania starał się wyciągnąć jakąś naukę. Kroczył dalej za mistrzem w skupieniu starając się opanować emocje, które jeszcze w nim nie ostygły.
-Masz rację mistrzu, ukrywanie się nic nie da. -powiedział, -Żeby coś wskórać musimy działać. Dlaczego o tym zapomniałem akurat teraz? W końcu przez działanie wpakowałem się dzisiaj w niemałe tarapaty co jednak okazało się niezwykłym szczęściem. -dodał. -Już prawie straciłem nadzieję... Ale dzięki temu co się stało wiem teraz, że nie należy jej tracić i trzeba wierzyć bo dopóki żyjemy, działamy to wszystko jeszcze może się zdarzyć. -mówił. -Pozwól że spytam mistrzu... ten padawan, czy bezpieczne będzie posyłanie go samego na rekonesans? Czy może macie dla niego już towarzystwo? -zapytał. Wiedział że wielu Jedi zginęło i każdy kolejny byłby ogromną strata dla Zakonu.

Moc - 2010-04-26 18:02:25

Pamiętaj jednak, by przez swoje działania nie sprowadzać na siebie wzroku innych. Teraz kluczem do sukcesu będzie tajemnica. Póki co Imperator nic nie wie i tym, że Zakon przetrwał... *Ta sprawa najbardziej go martwiła, bo jeśli Palpatine się dowie o tym, że część Rady nie tylko przetrwała Rozkaz 66, ale także zbiera wokół siebie opozycję, to ich pole manewru się ograniczy. Przede wszystkim muszą działać ostrożnie i rozważnie* Ten padawan jest dosyć... niezwykły. Właściwie nadal ma tą rangę tylko dlatego, że uważa, że nie zasłużył w pełni na tytuł Rycerza, chociaż Rada postulowała co innego. Ale mamy też dla niego towarzysza... *Mace, który do tej pory spoglądał przed siebie, powoli spojrzał w bok, na Nasha, nieco z góry. Jego wzrok był jak zwykle przenikliwy, jakby doszukiwał się jakiegoś głębszego sensu w słowach młodego Jedi* Zgłaszasz się na ochotnika do wyprawy?

Nash - 2010-04-26 18:12:01

Nash spojrzał w oczy mistrza i nie wiedział co w tym momencie powiedzieć. Był bardzo zaskoczony tym, że Windu proponuje mu wzięcie udziału w jednej z tak ważnych misji. Przez chwilę po jego głowie chodziły wątpliwości. Czy da radę? Czy jest gotów by znów działać? W końcu jednak rozterki opuściły jego umysł i uśmiechnął się delikatnie i zwrócił się do mistrza.
-Uważasz mistrzu, że jestem odpowiednim kandydatem do tego zadania? -powiedział i znów spojrzał przed siebie.

Moc - 2010-04-26 18:25:30

Hmm... *Mruknął Mace i szedł dalej, znowu patrząc przed siebie. Nie mieli pojęcia co może czyhać na nich na Tythonie. O Takena zbytnio się nie martwił, dawał sobie radę bez pomocy Zakonu przez dwadzieścia lat, a Hakon? Cóż, tutaj sytuacja była zgoła inna, ale dawał sobie radę wtedy na Ossusie, więc Mace chciał dać mu szansę. A Nash? Mógł mu się do czegoś innego przydać, co by było takim małym testem względem niego* Hmm... myślę, że Taken oraz Hakon dadzą sobie radę. Względem ciebie będę miał chyba inne plany. Musze to przemyśleć dokładnie... *Brakowało im dobrze wyszkolonych Jedi, którzy mogliby wypełniać misje dla Zakonu. Trzeba jedynie ostrożnie dobierać osoby, a wybór ograniczony był*

//Przeniesienie do tego Tematu//

Hk-47 - 2010-04-26 18:42:01

*Od czasu wycofania się z Bimmisaari upłynęło nieco czasu i dopiero teraz w pobliży Statku Widmo pojawił się niewielki myśliwiec, którego sygnaturę powinien wykryć osoby na mostku i zidentyfikować jako swój. Ale HK dla pewności wysłał im komunikat, że to on i to w jego stylu, czyli "Stwierdzenie: Tu HK-47 wy durne, ograniczone wory mięcha. Podajcie mi namiary na hangar, bo ten durny system maskujący sprawia problemy. Mam meldunek dla Generała.". To było bardzo w jego stylu, nabluzgać na istoty żywe i trochę po wkurzać wszystkich. Odpowiedź nadeszła szybko wraz z danymi i uszczypliwym komentarzem odnośnie złomka, co się HK nie spodobało, ale nic zrobić nie mógł. W każdym razie wylądował w hangarze całkiem bezpiecznie, pojazd nieuszkodzony, więc Rudi się ucieszy. "Złomek" uszkodzony, więc kolejny powód do radości, ale droida to nie obchodziło .Ba, nie zatrzymując się ani na chwilę przemaszerował przez hangar i udał się na poszukiwanie swego pana*

Taken - 2010-04-27 11:23:49

*W okolicy Statku Widmo pojawił się kolejny frachtowiec znany już obsłudze mostka, więc wymiana uprzejmości byłą chyba tylko formalnością i Taken siedzący za sterami tego stateczku skierował się do hangaru, gdzie osiadł gładko i bez problemów. Kolejne nudne procedury zabezpieczające aż w końcu atmosfera powróciła i kel dor mógł opuścić swój frachtowiec. Na zewnątrz poprosił jeszcze Rudiego o przygotowanie go do lotu, bo przybył tutaj tylko po Hakona i mogli lecieć na Tython. Polecił też durosowi odwiedzić główna ładownię, gdzie w jednej skrzynce ukrytą miał flaszkę najlepszej Mandaloriańskiej nalewki owocowej. Załatwił ja specjalnie dla Rudiego, który chyba lubił wszelkie alkohole, ale obok butelki była też małą karteczka, by degustował to po robocie i by przypadkiem się nie wygadał, że to wina Jedi. Taken po tych formalnościach opuścił pokład hangaru*

Taken - 2010-04-27 13:11:57

*Jakiś czas po przylocie na Widmo w sali hangarowej zjawił się ponownie Taken z małym plecakiem pod ręką z niezbędnymi rzeczami przeznaczonymi do badania planety. Miał nadzieję, że Rudi otrzymał tą małą listę i zapakował wszystko co potrzebowali na jego własny frachtowiec, który może nie wyglądał tak dobrze jak te zgromadzone na Widmie, ale latał dobrze i był sprawny. Poza tym nie przewidywali żadnej bitwy kosmicznej. W każdym razie kel dor spakował wszystko i umieścił w swojej kajucie, teraz czekał tylko na Barabela i mogą ruszać*

Gen. Qymaen - 2010-04-27 16:08:59

*nagle wszystkie spokojne rozmowy przerwał dźwięk głośnika przemawiający głosem jednego  z pracowników mostka kapitańskiego* uwaga, pomarańczowy alarm! Wszystkie loty zostają odwołane. Personel proszony jest o rozpoczęcie procedury alarmowej 7. Uwaga: Mistrz Mace Windu oraz droid HK 47 są proszeni o niezwłoczne stawienie się na mostku okrętu, powtarzam… *głos powtórzył komunikat* personel cywilny i rezydenci proszeni są o zabezpieczenie mienia i pozostanie w swoich kajutach

Nash - 2010-04-27 16:15:30

Po rozmowie z mistrzem Windu Nash musiał go opuścić ze względu na to iż mistrz został wezwany na mosek. Ruszył w stronę hangaru gdzie znajdował się jego myśliwiec. Chciał z niego pozabierać potrzebne mu rzeczy skoro miał tutaj zabawić dłużej. Kiedy wszedł do hangaru nie zauważył nikogo poza kilkoma droidami. Jako iż nie miał jeszcze przydzielonej kajuty postanowił zaczekać w hangarze.
-Na Moc wszechmogącą, jeszcze tego brakowało bym nie miał się gdzie podziać. -mówił głośno acz do siebie. -Pięknie. -powiedział i wszedł do myśliwca by przygotować wszelkie potrzebne mu rzeczy.

Gen. Qymaen - 2010-04-27 16:19:55

*W hangarze nikogo nie było? W hangarze wrzało! Myśliwiec Nasha został przeciągnięty dalej i zostawiony, a  na pas był już przyciągany inny statek* Ty, młody, spierdalaj stąd szybko, zaraz odbędzie się ostatni awaryjny start! Jak otworzymy śluzę to cie wyssie! *krzyknął któryś z nich, w dobrej wierze rzecz jasna*

Taken - 2010-04-27 16:20:10

*W hangarze jednak przebywał jeszcze jeden statek, lekki frachtowiec z innym Jedi, a właściwie padawanem na pokładzie. Ten słysząc komunikat i wyczuwając pojawienie się nowej osoby zszedł po rampie na pokład hangaru i spokojnym krokiem podszedł do myśliwca, przyglądając się młodzieńcowi z ciekawością. Po kilku chwilach w końcu się odezwał* Cóż, zawsze mogło być gorzej... więc nie należy zbytnio panikować *Rzekł pogodnie i uśmiechnął się, ale z wiadomych względów było to niedostrzegalne, chyba, że w Mocy*

Nash - 2010-04-27 16:25:05

Nasz grzebiąc w niewielkim luku bagażowym po tym jak usłyszał słowa mężczyzny uderzył się w głowę. Poczuł obecność Mocy, lecz nie był to mistrz Windu, musiał to być ktoś inny. Zaciekawiony szybko wrzucił potrzebne rzeczy to niewielkiego plecaka, zarzucił go przez ramię i opuścił myśliwiec. Do tego ten poganiający go członek załogi, wolał uwierzyć mu na słowo.
-Witaj... -powiedział do Kel-dora. -Jestem Nash, Nash Fern -powiedział kłaniając się lekko i wyciągnął do niego rękę. -Będzie lepiej jak stąd znikniemy... -dodał uśmiechając się.

Taken - 2010-04-27 16:42:17

*Cóż, jeżeli by rozciągnął dalej swoja granicę postrzegania Mocą, to wyczułby go znacznie szybciej, ale nadmiernie rozciągnięty obszar bywa dekoncentrujący, zwłaszcza gdy atakują cię wszelkie dane przesyłane przez Moc, takie jak emocje, zabłąkane myśli, przebłyski przyszłości, teraźniejszości i przeszłości, możliwe komplikacje, strumienie Mocy... tych danych jest multum i nie wyćwiczonemu umysłowi ciężko jest to ogarnąć. Taken wiele lat medytował i ćwiczyłsię w tej sztuce, tak więc stanowiło to dla niego coś na kształt szóstego zmysłu* Jestem Taken Karr... i wygląda na to, że moja misja została odwołana. Cóż... proponuję udać się w kierunku kwater, została mi jedna przydzielona... *Kiwnął lekko głową w kierunku grodzi i sam ruszył tam*

Nash - 2010-04-27 16:51:53

-To chyba będzie najlepsze wyjście. -powiedział i ruszył za Takenem. Wyczuwał w nim Moc i przypuszczał, że jest Jedi. Czyżby był tym padawanem, o którym wspominał wcześniej mistrz Windu? Miał nadzieję, że dowie się czegoś więcej z rozmowy z nowo poznanym Kel-dorem.

Taken - 2010-04-27 16:57:05

*No cóż, Taken był padawanem, ale pod względem umiejętności i zrozumienia Mocy i jej aspektów to bliżej mu było do rycerza, chociaż był on wolnym duchem i nie lubił ograniczeń wynikających z jakieś rangi. Doskonale radził sobie bez Zakonu, ale teraz pomaga go odbudować, bo rozumie jego ważną rolę w Galaktyce. Tak więc ta dwójka opuściła hangar robiąc miejsce dla innych*

Hk-47 - 2010-04-27 17:03:38

*Kilka minut później grodzie hangaru otwarły się ponownie wpuszczając do środka rozpędzonego droida typu HK model 47. Na nieszczęście nikt go nie zatrzymywał, więc nie miał kogo zabijać. Wpadł na ten pokład i od razu udał się do swojego myśliwca, wskoczył do niego i rozpoczął procedury przedstartowe. Skoro zalecano pospiech, tak więc się spieszył. Owiewkę zamknął, uruchomił silniki i tylko czekał na otwarcie się grodzi Hangaru, klnąc na ten statek, który mimo iż jest zaawansowany technicznie, to posiada gówniany hangar*

Gen. Qymaen - 2010-04-27 17:10:35

*Oj, a  jak Rudi klął! Ale Widmo było za małe na taki hangar. Oczywiście otwarcie było bardzo szybkie, wręcz natychmiastowe, bo z  racji tego ze HK był doridem, mogli zacząć procedury, zanim jeszcze wsiadł. W rezultacie jak już wsiadl to zaraz mógl leciec*

Hk-47 - 2010-04-27 17:13:38

*Cóż, nie droidowi w to wnikać, technikiem nie był. Gdy tylko wrota się otwarły, to HK dodał gazu, gdyż nadmierne przyspieszenie mu niestraszne, ani przeciążenia. Był droidem. Jak strzała opuścił Statek Widmo i od razu skierował się na wybrane miejsce docelowe, skacząc w nadprzestrzeń po wyliczeniu kursu przez komputer*

pozycjonowanie stron częstochowa pozycjonowanie stron brzeszcze pozycjonowanie stron czechowice dziedzice taxi kołobrzeg taxi kołobrzeg internet kurów rynek konkursów sms pranie firan i zasłon warszawa