- Star Wars: Ewok III - Era Imperium http://www.swewok2.pun.pl/index.php - Szkarłatna Kometa http://www.swewok2.pun.pl/viewforum.php?id=33 - Hangar http://www.swewok2.pun.pl/viewtopic.php?id=229 |
Zindarad - 2010-05-02 18:50:33 |
W okolicach statku pojawił się mały, bardzo mały transportowiec, który w porównaniu do Komety wyglądał bardzo marnie. Zin otworzył mocno oczy, gdy zobaczył ten krążownik. Przetarł oczy i pokiwał głową. Włączył minimalne obroty silnika i leciał bardzo powoli. Znowu nastawił częstotliwość statku i rzucił. |
Secorsha - 2010-05-02 18:57:38 |
*Łaskawie… wszystko Kobdarowi łaskawie zrób. No ale łaskawie, by go tylko zestrzelili. Nie odebrał Haris tylko kontrola lądowań* w porządku, ląduj *powiedzieli tylko. Widać nie było tu takiego porządku, jak na Widmie* |
Zindarad - 2010-05-02 19:13:55 |
Może to i lepiej, że nie było tutaj takiego porządku. Łatwiej będzie się zaaklimatyzować. Zin podszedł więc do lądowania. Na takim wielkim statku to żaden problem. Po prostu kilka prostych manewrów i już. Statek osiadł w hangarze. Kobdar wyłączył silniki, które chwilę temu furczały, huczały aż miło. Widać było, że to zdezelowany złom nadający się na wysypisko. Otworzyły się drzwi. Trap się wysunął, a inżynier wysiadł ze statku. Rozejrzał się. Pokiwał głową na boki i rzucił. |
Secorsha - 2010-05-02 19:18:18 |
*Ale to nie było Widmo. Zin sam oceni czy to dobrze, czy nie. W jego kierunku już zbliżały się trzy obiekty. Cathar i dwie droideki. Bracia Dżonego, „przyjazna twarz”. Ale nie kocura. Ten zdawał się być co najmniej niesympatyczny* za mną proszę *poinformował bez przywitania* |
Darven - 2010-05-02 19:38:26 |
*W Hangarze pojawił się Darven. Szedł na spotkanie całej grupie. Ciężko stukał o podłoże laską - nieodłączną towarzyszką. Wyglądał tak jak zawsze, jedynie zmęczenie na twarzy (bo szata została wyczyszczona i pozszywana) świadczyło, że ma za sobą ciężkie dni. Spędził w sekcji szpitalnej trochę czasu - okazało się, że odniesona przez niego rana była jednak dość poważna i głęboka. Gdyby nie prowizoryczne opaturnki jeszcze z Widma, najprawdopodobniej byłby problemy ze zdrowiem i długa kuracja. Ale, dzięki podjętym zabiegom, poza utratą krwi i blizną nie stało się nic złego. Nadla miał nas obie opatrunek, skrywany pod szatą. Dla Zina i tak to bez różnicy - nie widział wcześniej Darvena.* |
Zindarad - 2010-05-02 19:45:20 |
Jakoś Cathar nie wydał się Zinowi typem, któremu mógłby powierzyć swoje bezpieczeństwo. Towarzystwo dwóch nieznajomych mu droidek również. Nie. Za nim to on na pewno nie pójdzie. Inżynier usiadł sobie na trapie, rozglądając się. Czekał, aż coś...lub może ktoś sprawi, że będzie tu ciekawie. A tu lipa. Jak w każdym hangarze. Biegający wte i wewte mechanicy. Zin umarłby w tej robocie. Codzienne robienie tego samego. To nie dla Kobdara, na pewno nie. Uwagę inżyniera przykuł mężczyzna. Przyjrzał mu się. Rzeczywiście, nie znał go. Nie miał pojęcia kim mógłby być ten gość. |
Darven - 2010-05-02 19:54:41 |
*Nie - Zin nie spędzi najbliższych godzin w hangarze. I już na pewno nie będzie grał w holoszachy. Na całe szczęście, obecnie nikt się nie zastanawiał nad "powierzaniem" bezpieczeństwa pana Kobdara. Ba, nawet nikt go nie pytał. I nikt się nie zastanawiał, czego ów inżynier chce czy nie chce. Gdy Darven się zbliżył, wszyscy mogli ujrzeć sporą teczkę akt pod lewą ręką.* Przejmuje obiekt. *Mruknął cicho zbliżając się do Droidów i Cathara. Ten drugi pokiwał głową. Darven tłumaczył mu jeszcze coś przez chwilę, ale tego Zin nie mógł dosłyszeć.* Naturalnie, sir... *Wyszeptał Cathar.* Proszę za mną, panie... Kobdar. *Rozległ się niski, mocny głos. Rzeczowy ton. Nie znoszący sprzeciwu. Darven zaczął iść jednym z korytarzy, a za nim poruszał się trzy osobowy oddział, który jest w stanie zmusić Zina, jeśli ten nie będzie chciał iść.* |
Zindarad - 2010-05-02 20:03:52 |
Obiekt. Jaki znowu obiekt? Czekaj. To pewnie chodzi o Zina. Aaa! Obiekt to niby Zin. Dobra. Kobdar wstał. Słysząc ten głos, Zin przestraszył się. Nawet jego ojciec nie miał tak grubego głosu. |
Darven - 2010-05-02 20:27:09 |
http://www.swewok2.pun.pl/viewtopic.php?id=231 - kontynuacja |
Moc - 2010-05-04 19:01:12 |
*Całą drogę do hangarów ta dwójka pokonała w całkowitej ciszy. Oficer nie chciał po prostu rozmawiać z kimś, kogo wypuszczono dopiero z pierdla. Nie interesowało go to po prostu. Dostał rozkaz i miał go spełnić. Ale przy jednym z rozwidleń korytarza się zatrzymał i spojrzał na Kodbara* A teraz proszę podjąć decyzję. Zgodnie z poleceniem Generała mam panu dać wybór. Lot na Hypori jednostką Corochelu bądź też odlot własnym statkiem z zaznaczeniem, że kontrakt podpisany przez pana zostanie anulowany ze wszelkimi tego konsekwencjami. *No i czekał na odpowiedź Zina. Niech się namyśla szybko, bo człowiek nie miał zamiaru sterczeć tutaj przez resztę dnia* |
Zindarad - 2010-05-04 19:10:56 |
Stanął przed kolejnym oficerem. Spojrzał na statek korporacji i na swój złom. Zrobił to trzykrotnie. Podrapał się po głowie. Ogromna kasa czy klepanie biedy, ale uleczenie swojej zranionej dumy. Zin myślał. Wyciągnął z kieszeni pilot od swojego statku. Wyciągnął dłoń i nacisnął guzik, dzięki któremu otworzyły się drzwi i wysunął się trap. |
Moc - 2010-05-04 19:15:07 |
Co za błazen... dobrze, że wraca do siebie *Mruknął do siebie oficer, ten sam który go wypuścił z więzienia. Po chwili wszystko wróciło do normy, każdy miał swoje zajęcie a człowiek zameldował Generałowi, że pozbyli się Kodbara.* |
Gen. Qymaen - 2010-05-04 20:06:36 |
*Nie minęło 15 minut od rozkazu, i kolejny frachtowiec z serii „dziedzic” był już gotów do lotu. Tym razem był to „dziedzic 7” – szczęśliwy numer dla przesądnych. Generał nie był przesądny. Chyba. Z nim to nigdy nic nie wiadomo, w każdym razie- był logicznie poprawny. |
Darven - 2010-05-04 20:12:23 |
*W stronę Generała zmierzał Darven. Niedawno został poinformowany o wylocie. Szedł powoli, z głową zasłonięta kapturem. Obok majestatycznych kroków, dudniło trzaskiem laski mocy o podłoże. Ta broń była jego nieodzownym towarzyszem, sprzymierzeńcem. Morderczy oręż w jego dłoniach. Miał na sobie ciemną szatę, ozdobioną tajemniczymi, egzotycznymi runami. Zdawało się, że znika w powietrzu, wtapia się w tło. Czasem rozmywał się czernią powiewającej szaty. Ostatnie stuknięcie laski. Darven skłonił się.* Jestem, Generale. Gotowy. *Rozległ się cichy, tajemniczy głos. Pełen spokojnej determinacji.* |
Moc - 2010-05-04 20:18:31 |
*No i ostatnim członkiem tego małego zgromadzenia był Mace, który pojawił się kilka chwil później, ubrany w swoją tunikę mistrza oraz płaszcz Jedi, jak za dawnych czasów, gdy jeszcze Zakon był poważana instytucją, a nie grupką uciekinierów przed Imperium. Wszedł on na pokład hangaru i zmrużył lekko oczy, patrząc na laskę oraz szatę Darvena. Wzbudzał w nim lekki niepokój, ale na pewno nie odruchy obronne. Innym razem z nim porozmawia o tym, gdy będą mieli wolny czas. Powoli podszedł do generała i skinął głową* Gotowy do drogi. *Cóż, ciekawe zgromadzenie. Cyborg, mistrz Jedi i przywódca Zakonu oraz tajemniczy mocowłądny... a wszyscy lecą na Hoth by zbadać sprawę dawno zmarłego Sitha* |
Gen. Qymaen - 2010-05-04 20:24:37 |
*Takie rzeczy to tylko w Cochrelu. Generał, gdyby jego mysli biegały innymi torami, pewnie by miał podobną refleksje. Głównym ewenementem był właśnie on i Windu, bo Darven był „po stronie generała” już wcześniej. A teraz – jakoś przeszłość się zatarła, generał odsunął wszelkie uprzedzenia, i naprawdę dobrze mu się z Windu współpracowało. Podobał mu się jego spokój i choć trochę przeszkadzała nieufność (swoją drogą nie można rządac zaufania, jeśli się samemu obserwuje), to naprawdę było lepiej niż kiedykolwiek by przypuszczał. No a natomiast z Darvenem współpracowało mu się wyśmienicie. Bo Ava swego czasu to trochę go opiepszała…* Zapraszam na pokład *mruknął, w końcu stajać w bezruchu* |
Darven - 2010-05-04 20:27:33 |
*Darven skinął głową i wszedł na pokład, ciężko stukając laską. Tutaj nie ma co się rozpisywać, po prostu znalazł przydzielone mu miejsce i czekał na resztę tej ciekawej drużyny, czyli WIndu i Generała.* |
Moc - 2010-05-04 20:30:26 |
*No to była prawdziwa ironia losu... dawni śmiertelni wrogowie współpracujący razem. I ta współpraca układała się nadspodziewanie dobrze i z czasem pewnie Mace zaufa Generałowi, ale to powolny proces, ale gdy już się zakończy, to będzie pewnym przypieczętowaniem ich paktu. W każdym razie czarnoskóry Jedi powoli wszedł na pokład i znalazł sobie miejsce do siedzenia, takie, by innym nie przeszkadzać. Jak zawsze spokojny i opanowany* |
Gen. Qymaen - 2010-05-04 20:45:34 |
*gospodarz wszedł jako ostatni,. Naturalnie jego „fobia” kazała mu się skulić, zamknąć oczy, warknąć. Ale ciągnęło go jednocześnie jak łańcuchem, wiec wszedł. Okazało się ze na pokładzie coś jest… wchodzący minęli cztery roboty serii MagnaGuards. Może nic to nie miałoby dać, ale niech są, dla spokoju. Tak myślał generał. Nie ufał hrabiemu nawet po śmierci. Kiedy wszedł zaraz przyszpilił się szponami do barierki* ruszać! *rozkazał, a piloci natychmiast puścili w ruch systemy „dziedzica”. Generał zacharczał. Z cala pewnością z boku jego zachowanie, postawa, spojrzenie wyglądały niech nienormalnie. No to maja problem ci co patrzą. Statek ruszył w pełną napiętego milczenia i snutych wyobrażeń podróż* |
Gen. Qymaen - 2010-05-07 13:47:20 |
Generał, Darven i mace opuścili bazę bez słowa, zanim jeszcze przeciążenie wywołało wybuch i pogrzebało ciało Dooku. Cyborg nie odbierał transmisji, ale odsłuchał jedną – wściekły głos profesora rugającego go na czym galaktyka stoi. Po tej transmisji generał znikł z oczu pozostałej dwójce. Ze statku na Komecie wyszedł pierwszy i gdzieś się zaszył. Mocowładni mogli wyraźnie czuć, co się działo. Poczucie przegranej, hańby, obnażenie swoich słabości. To cos, co sprawiło, ze generał nie mógł spojrzeć im w oczy. Ile to będzie trwało – nie wiadomo. W każdym razie teraz potrzebował regeneracji. I czasu na odbycie „żałoby”. Bo mimo tych wszystkich słow pogardy, jakie kierował do niego Dooku, to nadal dla Qymaena był on mistrzem |
Darven - 2010-05-07 19:58:45 |
*Generał szybko ich opuścił, więc już sami musieli opuścić Hangar. Rytmiczne stukanie laska o podłoże przypominało o obecności Darvena, tak jak i równie stawiane kroki. Generalnie było dość cicho, człowiek się nie odzywał, tylko szedł zaraz za Macem korytarzami prowadzącymi od Hangaru. W takich momentach lubił skupić sie na prostej czynności, na przykład poruszaniu się. Wsłuchiwać się w stawiane kroki, robić równe kroki... W akompaniamencie stukania broni, wszystko brzmiało jak mały utwór. Nie trwało to jednak długo. Po jakimś czasie Mace mógł poczuć dłoń na swym ramieniu.* Dziękuję za pomoc... *Rozległ się głos, wyraźny, cichy, nieco smutny. Taki, jakim mówił Darven. Nie było wątpliwości, miecz świetlny w rękach Generała mógł mu odebrać życie. I tak by się pewnie stało, gdyby nie blokada. Teraz Darven patrzył na Windu inaczej, starając się pozbyć uprzedzeń. W bazie cochrelu zobaczył go zdecydowanego, pewnego siebie, nie koniecznie patrzącego na wszystko przez pryzmat zakonu. Działającego. Śmiało można stwierdzić, że niektóre cechy mieli wspólne.* |
Moc - 2010-05-07 20:05:12 |
*Podobnie jak reszta Mace podczas całej podróży zachował milczenie, bijąc się z własnymi myślami. Konfrontacja z Dooku była trudna, zasiała w nim ziarno niepewności, więc będzie potrzebował odpoczynku i medytacji, by się tego pozbyć. Medytowanie to jedna z niewielu chwil, gdy miał czysty umysł i mógł bez przeszkód wypocząć. Sen nie dawał mu już tego luksusu... zbyt wiele rzeczy ważyło się teraz na szali, a dawne błędy nie dawały mu spokoju. Szedł powoli korytarzem, przygarbiony i posępny, aż poczuł na swoim ramieniu czyjąś dłoń i odwrócił głowę, mrużąc lekko oczy. Westchnął cicho* Nie ma za co... na prawdę. *Każdy robił to, co uważał za słuszne. Mace skupiał na sobie uwagę Dooku a Darven działał. Jedynie Generał miał największego "pecha". Znowu zapadło milczenie, ale to tym razem Windu zdecydował się je przerwać* Dobrze się spisałeś wtedy... *Powiedział cicho, ale zachował dla siebie te drobne wątpliwości. Wyczuwał wtedy duży gniew w Darvenie, ale nie poruszał tego tematu. Nie znał go, nie miał prawa... * |
Darven - 2010-05-07 20:12:37 |
Myślę, że jest za co. Życie to nie taka drobnostka. *Odparł cicho, uśmiechając się lekko. Ale wiedział, znał Jedi. To nic niezwykłego, tego się przecież od Jedi wymaga. Poświęcenie innym, ratowanie życie... Niemal jak rutyna. Sam Darven był w nie najlepszej formie. Nadal miał problemy z raną odniesioną na Widmie, był osłabiony. Wypruwał sobie flaki już podczas awarii, kiedy trzeba było działać. Od tego momentu przeżył wiele intensywnych dni. Samo porządkowanie spraw po katastrofie pochłania multum czasu i sił.* Ja? Ja za wiele nie zrobiłem, to duchy sobie gawędziły... Tylko nie wiem po co to wszystko. Nie byłem zbytnio zadowolony, kiedy doszło do odejscia z pustymi rękoma właściwie. Po tym wszystkim, co doświadczyłem jeśli chodzi o Dooku... Nie potrafię przejść z tym do porządku dziennego. On powinien być od razu zniszczony. |
Moc - 2010-05-07 20:20:49 |
Nie, nie jest to drobnostka i zawsze cieszy uratowanie czyjegoś życia... ale jak się pewnie domyślasz, my Jedi po to jesteśmy... *Poświecenie się dla innych było celem ich życia, wyzbycie się własnych pragnień i używanie swoich mocy i umiejętności do pomagania innym. Ale to też przybierało różne formy... począwszy od walki a skończywszy na negocjacjach przy stole* Tak... gawędzili sobie, mistrz i uczeń... *Ponownie westchnął, bo mimo swej siły i mądrości to Mace też nie do końca rozumiał pewne rzeczy. Ale ciężko jest poznać zamysły bytów, które nie są już związanie ciałem z tym światem* Qui-Gon był chyba hmm... najlepszym padawanem Dooku, bardzo się zżyli ze sobą. A gdy Jinn umarł to hrabia ostatecznie porzucił Zakon... sądzę, że Qui-Gon uważał... uważa się za współwinnego jego upadku... ale to takie teorie... chyba nigdy nie poznamy prawdy... ale kłócili się przy tym jak przysłowiowe stare małżeństwo...*Oho, czyżby oznaka żartu w głosie Mace'a? Albo był tak zmęczony, że jego maska nieco opadła odsłaniając jego dawne oblicze* Poza tym, czy odeszliśmy z pustymi rękoma? Przynajmniej Dooku pozostanie na Hoth na wieki i nie powinien nam już zagrażać... |
Darven - 2010-05-07 20:28:35 |
Pozostanie, a któregoś dnia stwierdzi, że jest zbyt nudno i trzeba wysadzić jakiś statek. Albo poznęcać się wizjami. *Bardzo źle Darven wspominał ów wejście do sali z ciałem. Utrata przytomności, a to co było potem... Zdecydowanie wołałby tego uniknąć. I dziwiło go, że Mace i Generał nie przeżyli tego tak mocno. Oni wrócili do rzeczywistości, Darven miał spore problemy. Zdecydowanie już wolał umrzeć, niż oglądać te najnieszczęśliwsze chwile, przeżywać to od nowa, w każdej sekundzie, później poczuć to w wymiarze galaktyki, poczuć własną śmierć. Poczuć się tym nic nie wartym robakiem. Ale co to dla Dooku? Zabawa i teraz będzie sobie szczęśliwe egzystował pod opieką dawnego ucznia.* Mogli załatwić swoje sprawy bez mieszania w to między innym mnie. Bardzo mało mnie obchodzą te ich skomplikowane relacje... Przyszliśmy pozbyć się tego, spalić ciało. *Zdecydowanie nieprzyjemne to były chwile, łącznie z opętaniem Generała.* |
Moc - 2010-05-07 20:39:10 |
Nie jestem pewien... nie wiem jaką Mocą może rozporządzać Qui-Gon... ze Zjawami Mocy miało już do czynienia kilku Jedi... ale Duchy Mocy? To wielka rzadkość i nikt nie wie co tak na prawdę potrafią... *Prosta zależność, Zjawa ograniczona była do miejsca śmierci/pochówku czy też składowania artefaktu z nią związanego. A taki Duch to sobie hulać mógł po całej Galaktyce... A jeśli chodzi o ten moment, kiedy Mace stracił przytomność to nie wiedział co robił, ale domyślał się co się stało. Wielu Jedi w mniejszym bądź większym stopniu posiadało w sobie Ciemną Stronę i większość nad nią świetnie panowała, stopniowo ją wypierając. Ale nie w przypadku Windu. Ta ciemność stanowiła integralną część jego osobowości... i w chwili, gdy weszli do komnaty Dooku to ona się uwolniła. Ale nie mogła mu zaszkodzić bardziej niż normalnie, bo wizje przeszłości dręczyły go nawet na jawie, ale tłumił je i kontrolował... więc teraz też dojdzie do siebie. Medytacja pomoże...* No to mnie też zastanawia... czemu my mieliśmy się tam zjawić? Może Qui-Gon potrzebował jakiegoś przewodnika, y się tam dostać? Na prawdę nie wiem... |
Darven - 2010-05-07 20:56:08 |
*Darven wzruszył ramionami. Nie wiele w związku z tym wiedział, był niezadowolony. I bardzo zmęczony. Musi solidnie odpocząć, żeby czasem nie dokonać samo-destrukcji na statku... Trochę nieprzyjemnie by było, jakby mu głowa wybuchła. Nie mówił nic więcej. W wielu kwestiach w końcu nadal się nie zgadzali. Tymczasem, nadchodziło rozwidlenie korytarzy, przy którym będą musieli udać się już w inne strony.* |
Moc - 2010-05-07 21:07:02 |
*Różnice zawsze pozostaną, ale Mace ogólnie szanował zdanie innych ludzi, choć w przypadku mocowładnych czasami zdarzało mu się próbować nawracać... nie, nie nawracać, przedstawiać punkt widzenia Zakonu na pewne sprawy. Ale nie był nawiedzonym Jedi, który uważał, że tylko oni mają rację i reszta nie ma prawa bytu. Takie spojrzenie na Zakon było wypaczone, bo przecież istniało wiele organizacji uczących o Mocy a których Jedi nie zwalczali. Aing-Tii, Baran Do, Zakon Dai Bendu i jeszcze wiele innych. Trzeba jednak trochę dobrej woli by to dostrzec... może przyjdzie kiedyś ten czas, że będą otwarcie rozmawiać o kwestiach Mocy? Teraz jednak Mace zamilkł, bo również był zmęczony a jego myśli szalały. Miał problem z koncentracją i ogólnym utrzymaniem swojego temperamentu na wodzy... skutki tego starcia na Hoth* |
Darven - 2010-05-07 21:12:58 |
No to dobranoc. *Mruknał cicho, gdy już dotarli na miejsce, w którym należy się rozstać. A potem pewnie obaj pójdą do swych kajut. Nie wiedział jak Mace, ale on zapewne spróbuje odpocząć. Generalnie często chodził zmęczonym przez ostatnie dni. Laska postukiwała ciężko o podłogę, dźwięk niósł się echem jeszcze przez jakiś czas, razem z odgłosem stawianych kroków... I zaraz zniknie za zakrętem.* |
Moc - 2010-05-07 21:15:37 |
*Doszedł powoli do zakrętu, też chcąc odpocząć, ale zatrzymał się na chwilę... spojrzał na Darvena i na jego laskę. Od dawna chciał zadać jedno pytanie, które go nurtowało, ale nie wiedział jak je sformułować odpowiednio. Dziś był zmęczony, więc nie chciało mu się bawić w niuanse* Wybacz, że pytam... ale gdzie się tego nauczyłeś? O Mocy? *Zapytał z ciekawości ale również chciał ocenić jak wygląda kwestia jego filozofii i czy nie będzie to prowadzić do jakichś konfliktów?* |
Darven - 2010-05-07 21:21:51 |
*Konfliktów zawsze może być sporo, bo Darven z wielką dozą nieufnością traktował zawsze Jedi. Jego zakon także. Po prostu złe nastawienie, ale nie brało to się znikąd, kwestia własnych poglądów i spojrzenia na różne sytuacje. Dodatkowo, jakby nie patrzeć, Darven był separatystą i to nie pierwszym lepszym. Długo by wymieniac, ale istniał cały wachlarz antydzędajskich "nastawień". Obecnie jednak, trzeba było się jakoś znosić, skoro byli z ramienia Generała sojusznikami. Darven uśmiechnął się.* Nie tylko Zakon Jedi można spotkać w galaktyce. *Odparł tajemniczo, zostawiając szczegóły na kiedy indziej. Nie sprecyzował - po prostu zniknął, poszedł swoją drogą, zaraz po wcześniejszym pożegnaniu.* |
Moc - 2010-05-07 21:24:56 |
Nie... nie tylko Zakon... *Mace to wiedział, ale tylko w teorii, w praktyce to tylko Taken wiedział jakie jeszcze "wyznania" i filozofie kryły się na poszczególnych planetach. Ale po filozofii można poznać jak z daną osobą się obchodzić i czy stanowi zagrożenie. Mace też miał problemy z zaufaniem a nie chciałby sobie wyhodować drugiego Sitha pod ręką. Ale tą rozmowę dokończą innym razem. Teraz sam udał się do swojej kajuty* |
Nash - 2010-05-08 19:02:18 |
Nash wraz z generałem w ciszy przekroczył wejście prowadzące do hangaru wejście. Początkowo nie zwracał w ogóle uwagi na wygląd pomieszczenia. Szedł z nieco opuszczoną głową wspominając to co się stało. Trapiło go to bardzo. A najgorsze było to, że Palpatine całą winę zrzucił na Jedi. |
Gen. Qymaen - 2010-05-08 19:25:35 |
Nie powinieneś tak się tym gryźć *odparł w końcu, bo ta dłuższa cisza zaczęła mu doskwierać. Doskonale wiedział, o czym myśli Nash. Zdrady się tak łatwo nie wybacza. Ba – tej nie można wybaczyć, to sprawa honoru. Kierowali się ku „parkingowi” – miejscu gdzie stały statki* |
Nash - 2010-05-08 19:29:50 |
-Wybacz że będę wścibski generale, ale można wiedzieć gdzie się wybierasz? -zapytał. Tak, prawda, zdrady nie wypacza się łatwo i nawet to iż był Jedi nie pomogło mu w zwalczeniu tego negatywnego uczucia, które żywił do klonów i Palpatinea, a powinno. Z pewnością wymagał jeszcze wiele nauki, a może po prostu tego już nie da się w nim zmienić? Nie wiadomo. |
Darven - 2010-05-08 19:35:14 |
*Klony generalnie nie były bezpośrednio winne, to nie one decydowały o wystrzale. Poza tym, służyły zazwyczaj pod Jedi. I często klony były wysłane na ratunek im, chociaż wiadomo było, że Jedi nie zrobiliby tego dla klonów. To było poniekąd niesprawiedliwe. Klony nie były traktowane jak ludzie, ale jak material genetyczny, nowoczesny, wyhodowany wojownik. Ale nadchodzący Darven teraz o tym nie myślał. A, że nadchodził - było pewnym. Roznosiło się po całym korytarzu ciężkie stukanie laską o podłoże. Człowiek był, tak jak zawsze, ubrany w szatę, zakapturzony. Zmierzał w ich strone.* |
Gen. Qymaen - 2010-05-08 19:41:54 |
*Cyborg wyswobodziwszy ręke zza grzbietu okrytego peleryną wskazał pazurem ustawione w rzędzie statku* |
Nash - 2010-05-08 19:51:40 |
-Mówisz poważnie generale? Mam sam sobie wybrać nowy myśliwiec? -powiedział. Nie dowierzał w to co mówi generał. W prawdzie stracił swój stary i ten typu NovaSword całkiem mu pasował, jednakże tutaj podobnego dostrzec nie mógł. W końcu po chwili szoku, Nash zwrócił się do Qymaena. |
Darven - 2010-05-08 20:01:29 |
*Ów stukanie i kroki stawały się coraz głośniejsze, aż w końcu Generał jak i Nash mogli niemal poczuć wibracje. Darven nadszedł ze strony korytarzy, którymi oni wcześniej szli. Teraz zbliżał się do nich, od strony Generała. Aż się na usta ciśnie "co za spotkanie", ale człowiek nic nie mówił. To postukiwanie jedynie dowodziło, że to on. Jedyne takie postukiwanie na statku, tak jak i kroki Generała były jedyne w swoim rodzaju. Kto pozna Darvena, później już bez problemu rozpozna ów ciężki dźwięk. Tak jakby inny od zwykłego zderzenia się dwóch przedmiotów. Głębszy i mocniejszy. Dziwny i tajemniczy.* Witam... *Rozległ się cichy, spokojny głos. Dość smutny. Specyficzny głos, taki jakiego nie można pomylić z innym, bo to głos Darvena. A rozległ się on gdy już człowiek znalazł się na odległości wystarczającej do nawiązania kontaktu. Siłą rzeczy, nadchodząc od tyłu, musiał jakoś o sobie dać znać. Generał pewnie słyszał i rozpoznał go już jakiś czas temu, gdy się zbliżał, natomiast każdy inny miał prawo być zaskoczonym.* |
Gen. Qymaen - 2010-05-08 20:05:23 |
jeśli mam być szczery… i będę, to one nie są nowe, ale sprawne. Na pewno nie wezmą cie w nim za imperialnego. Tak, wybierz sobie. Swój straciłeś z powodu katastrofy jednostki Cochrelu. Tak jakby z naszej winy. Który bym polecił, hmmm… o Darven, dobrze ze jesteś, powiedz: który statek poleciłbyś temu młodzieńcowi? *Darven pewnie się niewiele zna, ale nie szkodzi zapytać, a nuż powie coś mądrego* |
Nash - 2010-05-08 20:09:39 |
Kiedy Nash zauważył Darvena nie ukrywał, że nie był zaskoczony. Rysowało się ono na jego twarzy. Tak, miał przyjemność poznania Darvena w nieco nieprzyjemnych okolicznościach, ale cóż. Nie miał mu nic za złe, w końcu robił to co do niego należało. Tym razem lekko się ukłonił po czym zwrócił się do Darvena. |
Darven - 2010-05-08 20:19:23 |
Nie wiem, nie znam się na statkach. *Odparł, można by powiedzieć, "sucho". Generał miał racje, średnio znał się na tych sprawach. Nie wiedział, czego tam Nash wymaga. Sam powinien podjąć decyzje. Rudi by się przydał, ale Rudi ranny... I być może miał za sobą ów trudną rozmowe z generalem, tak jak i reszta zmiany. Darven zatrzymał się obok Generała, wpatrywał się w małe statki rozsiane po Hangarze komety, jednym z wielu Hangarów.* |
Gen. Qymaen - 2010-05-08 20:26:15 |
*Patrzył na maszyny mrużąc oczy w czymś w rodzaju zakłopotania, bo i on szczególnie się nimi nie pasjonował. Gdyby był Rudi, to już wiedzieliby o czym te statki śnią. ale Rudi leżał poobijany w sali szpitalnej.* Mogę wysłać wiadomość do centrum z zapytaniem czy nie mają jakiegoś wolnego NowaSword, a tymczasem… nie wiem, może standardowo, dla jedi: delta 7? Eta-2? A może chcesz wypróbować coś konfederackiego, na przykład tamtego Mankvim-814… to tylko statki, wybierz, jaki ci się najbardziej podoba *rozłożył ręce. Pamiętał swój myśliwiec, Belbullab 22 o nazwie Bezduszny. dostał się w ręce republiki. Za chwile – imperium. Jakoś nigdy nie pomyślał o swoim statku, az do teraz. Tęsknił za tymi większymi: Malevolence, Niewidzialną Ręką i chyba najbardziej – za Widmem* |
Nash - 2010-05-08 20:39:49 |
Nash był bardzo rad z tego, że może wybrać sobie myśliwiec. W prawdzie jedyny jakim latał to właśnie NovaSword, jego "Rekin". Postanowił, że nie będzie wybrzydzał i po prostu skorzysta z nadającej się okazji. W końcu ktoś ofiaruje mu coś i nie ważne czy to jako wynagrodzenie strat czy w prezencie, był po prostu wdzięczny. Rozejrzał się chwilkę po hangarze i jego wzrok padł na Deltę-7. Po prawdzie było mu troszkę wstyd. Czuł się niemalże jak dziecko w sklepie z zabawkami, które ma coś sobie wybrać. |
Gen. Qymaen - 2010-05-08 20:48:16 |
*spojrzał generał w wyznaczonym kierunku. Delta stała od nich piąta, pomalowana na ciemne bordo z jaśniejszymi detalami. Wyglądała bardzo dobrze. z resztą wszystkie wyglądały.* jest bez pierścienia, ale sądzę, ze dobry z ciebie pilot i poradzisz sobie. Skoro ją wybrałeś – jest twoja *Wyprostował się na tyle, na ile było to możliwe, wiec niewiele* niech ci się dobrze lata *znowu pojawiło się te osobliwe zmrużenie oczu* Możesz ją wypróbować. Wpaść na przykład na Mandalore, jest tam podobno kilkoro jedi |
Nash - 2010-05-08 20:58:01 |
Nash bardzo się ucieszył kiedy w końcu dostał nowy myśliwiec. Był bardzo podekscytowany. Kiedy jednak generał wspomniał coś o Jedi na Mandalore, na twarzy Nasha pojawiła się powaga. W ciszy obrócił się i spojrzał na obu, stojących obok Darvena i generała. Kolejny Jedi, którzy przeżyli, a on o tym nie wiedział? Windu wspomniał o Jedi, ale byli to Hakon i Taken, czyżby byli następni. |
Darven - 2010-05-08 21:00:00 |
*Darven przysłuchiwał się rozmowie. A może nie? Może tylko stał? Wpatrzony gdzieś przed siebie. Nad czymś rozmyślał, zastanawiał się.* |
Gen. Qymaen - 2010-05-08 21:08:54 |
*niestety nie mógł Windu w myślach czytać. Nie chciał Mace’owi psuć wysiłku pedagogicznego, ale skoro ma „swoich ludzi” na Mandalore, to czemu ma nie powiedzieć? Ciekawe, czy Mace wie, ze jednego jedi zabił droid. Coś ten mace lekceważąco do innych jedi podchodzi… |
Nash - 2010-05-08 21:16:00 |
Nash już naprawdę nie wie wiedział co ma robić w tej sytuacji. Po części generał miał rację. W prawdzie Windu nie mówił Nashowi wszystkiego i nie przydzielił mu jeszcze żadnej misji, ale chyba złym byłoby gdyby wyrwał się z Komety bez jego pozwolenia. W końcu to jemu bezpośrednio podlega. Był nieco rozdarty wewnętrznie. Z jednej strony bardzo chciał tam polecieć by odszukać kolejnych Jedi, z drugiej zaś nie chciał złamać zasad jakie panowały w Zakonie. A może mistrz chciał sprawdzić czy Nash jest w stanie działać na własną rękę? Nie wiedział już co ma zrobić. Jeśli jest tak jak mówi, że Windu go sprawdza to kiedy się z nim skontaktuje automatycznie zawiedzie. Wahał się. Kiedy generał zwrócił się do Darvena, Nash spojrzał się na niego i oczekiwał jego reakcji. |
Darven - 2010-05-08 21:26:21 |
*Darven odwrócił się i spojrzał na Generała.* Nie wiem jak jest z resztą, ale ja czuje się od ostatniego czasu bardzo "ubogacony wewnętrznie"... Nie narzekam na brak zajęć. Jak Nash nie ma co robić, to niech mi zacznie pomagać, tylko musi mieć jakieś pismo od Windu, albo chociaż ustne zezwolenie. *Darven miał za sobą wiele intensywnych dni, do tego nadal był osłabiony, z fizycznych powodów już nieco mniej, rana się goiła, ale nie był w najlepszej formie ogólnie. Pomocy było zdecydowanie mało jeśli chodzi o niego, więc zawsze się może coś znaleźć.* Podobno inżynier zerwał kontrakt... *Zaczął powoli, uwaznie patrząc na Generała.* Jak tak dalej pójdzie, to mnie też będzie czekać wizyta na Mandalore. |
Gen. Qymaen - 2010-05-08 21:45:26 |
*Nie, generał nic nie powie Nashowi. Widział kątem oka, bo on to nawet katem oka widział lepiej niż prosto, za sprawą zaćmy, ale i tak – udał ze nie widzi. Strategiem był dobrym i miał na tą sytuacje już w tej chwili co najmniej kilkanaście wyjść, ale najważniejsza dla niego alternatywa to: nie ruszaj, nie twoje. |
Nash - 2010-05-08 21:54:56 |
To o czym mówili Darven i generał bardzo zaciekawiło Nasha. Inżynier, zerwany kontakt i Mandalore. To mogło być okazją by móc w końcu zacząć działać. Przez chwilę zastanowił się po czym zwrócił się do Darvena. |
Darven - 2010-05-08 22:05:05 |
Jak chcesz mi w czymś pomóc, to musisz sam porozmawiać z Mistrzem. Nie chce, zebys był niedoinformowany, albo co gorsza, nie miał pozwoleń. *Windu był jego przełożonym, więc to od niego zależy. Tymczasem, Darven spojrzał na Generała.* Rzucę okiem. Oby nie dosłownie. Prawdę mówiąc, widzę, że praca nad projektami bardzo szybko poszła. To bardzo dobrze. Na pewno jest to praca godna uwagi. *Generał się denerwował jak to widział, Darven też. Zdecydowanie nieciekawe wspomnienia wywołujące przede wszystkim gniew. Dało się jednak ten temat ominąć. Generalnie Darven był zadowolony, ze tak szybko poszły prace z nowym Widmem. Ale to zrozumiałe. Widmo jest potrzebne.* A jeśli chodzi o ubogacanie... Po katastrofie trzeba było naprawde bardzo mocno ów burdel porządkować, podczas awarii zresztą też. Podejrzewam, że nie ja jedyny miałem tak intensywne dni, już nie mówiąc o Generale. |
Gen. Qymaen - 2010-05-08 22:10:08 |
Okazało się ze mają Carracka na składzie. Prawie identyczny, nawet nowszy. Zobaczymy, na razie wszystko optymalnie… *tak sobie mruknąl i z oczu zrobił szparki. Oczywiście zdanie Darvena o Nashu podzielał, ale nie czuł potrzeby wokalnej ekspresji tych myśli. Wolał się zdrzemnąć na stojąco. Trochę to wyglądało jakby sie źle czul, ale on się czul nienajgorzej* |
Nash - 2010-05-08 22:18:21 |
-W takim razie gdzie mogę znaleźć mistrza Windu? Ostatni raz rozmawiałem z nim jeszcze na Widmie. Ostatnio było takie zamieszanie, że nawet nie mam pojęcia gdzie teraz przebywa. -powiedział. -Może wy wiecie gdzie teraz przebywa lub wiecie jak się z nim skontaktować? -zapytał. Był skory do pomocy więc czym prędzej pragnął porozmawiać z mistrzem Windu. |
Darven - 2010-05-08 22:21:34 |
Ja nie wiem i nie chcę wiedzieć. A teraz muszę was przeprosić... *Darven skinął głową i zaczął iść dalej, cięzko stukając laską. Czas wrócić do obowiązków. Chciał mieć już za sobą ten dzień.* |
Gen. Qymaen - 2010-05-08 22:24:59 |
*Skinął Darvenowi, po czym otworzywszy oczy zgarbił jeszcze bardziej metalowe cielsko* Nie wiem, gdzieś na pokładzie w każdym razie. Siądź se, pomedytuj, czy jak to wy robicie, i na pewno się znajdzie *w tej kwestii to chyba był najszybszy sposób na „szukanie jedi”* ale przed ewentualnym odlotem musze mieć informacje. Co najmniej dwie godziny przed startem |
Nash - 2010-05-08 22:31:32 |
-W takim razie chyba najlepiej będzie jak czym prędzej zacznę go szukać. -powiedział. W końcu coś ruszyło, w końcu coś się działo. Teraz pozostało tylko odnaleźć mistrza Windu na statku i z nim porozmawiać. Przy odrobinie skupienia i użyciu Mocy powinno mu się to udać. Wnet wyprostował się, stanął niemalże na baczność i zwrócił się do generała. |
Gen. Qymaen - 2010-05-08 22:42:54 |
*Po usłyszeniu ów słów żółte oko, osadzone w oczodole maski otworzyło się by spojrzeć na Nasha przez gęstniejące bielmo, które było już jego nieodłącznym towarzyszem, nawet po usunięciu powracało nowe. Ale mimo to zdawał się widzieć wszystko całkiem nieźle. Skinął głową na znak, ze przyjął do wiadomości i docenił. Cała jego postawa i zaskakujący spokój niewątpliwie świadczył o podobnym nastawieniu względem Nasha. Podpasował generałowi* |
Nash - 2010-05-08 22:51:19 |
-Muszę Cię przeprosić generale ale chyba na mnie już czas... -powiedział ukłoniwszy się. Po chwili przyspieszył kroku i obrócił się w stronę generała. Maszerując chwilę tyłem do wyjścia krzyknął. |
Gen. Qymaen - 2010-05-08 22:56:38 |
potrzebuje tylko informacji przed odlotem *sprecyzował cicho i chyba już tylko do siebie. Darvena wolałby na Mandalore nie wysyłać. Nasha – w porządku. Ale przyjdzie jeszcze czas by to ustalić. |
Nash - 2010-05-12 18:16:18 |
Po wizycie u mistrza Windu Nash ruszył do hangaru. Nie chciał robić wszystkiego na ostatnią chwilę więc wolał przygotować wszystko wcześniej. Wszedł do hangaru i ruszył w stronę swojego myśliwca by móc przygotować się do odlotu na Mandalore. Nie było tu jeszcze Darvena czy generała, w prawdzie było jeszcze trochę czasu. Kiedy już dostał się do myśliwca przygotował wszystkie potrzebne rzeczy, sprawdził systemy i zasiadł za sterami udając, że go pilotuje. Chciał przyzwyczaić się do nowego kokpitu. |
Darven - 2010-05-12 18:42:38 |
*W hangarze pojawił się Darven. Ciężko stukał laską idąc do wgłąb pomieszczenia. Wzrokiem szukał Nasha. Zauważył go wchodzącego do jakiegoś myśliwca (bo i sam specjalnie późno nie przybył). Podszedł wolnym, spokojnym krokiem.* Nash, co ty tu robisz? Wyskakuj. Przecież nie lecimy twoim statkiem. * *Rozległ się Darvenowski głos, czyli niski, spokojny, nieco smutny. Zapadający w pamięć. Darven przechylił głowę patrząc na jedi.* |
Nash - 2010-05-12 18:48:49 |
Kiedy Darven wspomniał mu o tym iż tym razem nie użyje nowego myśliwca nieco się zasmucił, no ale skoro Darven tak mówi to tak musi być. W końcu podlegał teraz jemu, więc trzeba się go słuchać. Powoli wyszedł z kokpitu. Wyciągnął z niego przybornik i zamknął owiewkę. Przypiął przybornik do pasa i zwrócił się do Darvena. |
Darven - 2010-05-12 18:56:26 |
Nie wypróbujesz. Lecimy jednym statkiem. Innym. *Dopowiedział to, co było zresztą oczywiste. Ruszył postukując laską dalej, wymijając myśliwiec Nasha. Nie na taką okazje statek. Jedi będzie musiał poczekać z wypróbowaniem. Ale przecież ów zakonnicy są cierpliwi, czyż nie?* |
Nash - 2010-05-12 19:00:39 |
Nash nie był takim Jedi jakim powinien być. Bardzo często działał tak jak chce, jak podpowiada mu intuicja a nie kodeks. Starał się jednak panować nad swoim zachowaniem na tle ile mógł. Sprawdził jeszcze czy zabrał wszystko co potrzebne i szybko dołączył do Darvena. Zastanawiał się po co dokładnie lecą na Mandalore, nie wyjaśniono mu tego jeszcze, ale może dowie się wszystkiego na miejscu. Ciekaw by czym wybiorą się w tą podróż. W ciszy szedł tuż za Darvenem. Prawdopodobnie zaraz się dowie czego użyją. |
Darven - 2010-05-12 19:11:32 |
*A więc szli. I doszli. Ich oczom ukazał się średniej wielkości (jak na tego typu) statek o obłym kształcie. W bardzo dobrym stanie, uzbrojony, zwinny. Przypominal nieco Conquerora jeśli chodzi o wygląd i specyfikę. Stał już na odosobnionym miejscu, przygotowany do odlotu. Darven otworzył wejście i położył trap.* Wchodź. |
Nash - 2010-05-12 19:19:14 |
-Więc to tym udamy się na Mandalore... -powiedział spoglądając na Darvena po czym ponownie rzucił okiem na statek. Nie zastanawiając się dłużej wszedł na trap i zatrzymał się chwytając się siłowników, które go otworzyły. -No... Nie mamy czasu do stracenia. Im szybciej przygotujemy się do loty tym szybciej będziemy na niego gotowi. -powiedział. Zawsze lepiej być gotowym zawczasu niż robić wszystko na ostatnią chwilę. Wyprostował się nadal trzymając się jedną ręką za długi stalowy siłownik czekając na Darvena. |
Darven - 2010-05-12 19:22:33 |
*Statek w środku raczej niezbyt wielki czy wyposażony luksusowo, ale miejsca było wystarczająco.* Wejdź do środka i przygotuj do odlotu. *Mruknął cicho, odwrócił się i podszedł do jednego z członków obsługi. Widocznie miał jeszcze cos do załatwienia. W środku Nasha przywita wnętrze urządzone wygodnie, bez zbędnych dodatków jednak.* |
Nash - 2010-05-12 19:28:36 |
Nash skinął głową Darvenowi i wszedł na pokład. Wszedł do kokpitu i odwiesił plecak na fotelu. Wyciągnął Sparkyego z przybornika i posadził na swoim ramieniu. Sprawdził działanie wszelkich systemów potrzebnych do pilotowania statku. Sprawdził działanie kontrolek i komputera pokładowego. Wszystko było w porządku. |
Darven - 2010-05-12 19:42:40 |
*Darven rozmawiał chwilę z ów osobnikiem. Gdy skończył, ruszył w stronę statku. Za jego plecami pojawił się droid medyczny z "zapakowaną" aparaturą. Człowiek wszedł na pokład, zaraz za nim wpakował się robot i od razu pomknął do ładowni. Darven tymczasem spoczął na jednym z dwóch miejsc w kokpicie.* A więc, skoro już tu jesteśmy, Nash, wyjaśnijmy sobie pare rzeczy... *Zaczął mówić odpalając jednocześnie wszystkie potrzebne systemy. Wejście zamknęło się z sykiem.* Domyślam się, że mr. Windu zdążył oprócz pozwolenia powiedzieć coś w stylu "informuj mnie" albo "zdaj mi potem raport". Wiem, bo to typowe. Ale ja uczciwie ci mówie... Nie lubie, gdy ktos wchodzi z buciorami w moją sprawe, prowadzoną przeze mnie sprawe. Windu nie jest dla mnie nikim wyjątkowym, nie jest też przełożonym. Chodzi o to, że jak zechce zdania raportu, grzecznie mu powiesz, że nie masz uprawnień i jak mistrz chce, to niech pyta Generała. To w gestii Qymaena leży. Jako, że od teraz do końca podlegasz mi i wykonujesz wszystkie moje polecenia, nie życze sobie gry na ddwa fronty. Nie chce też, by ów ktoś patrzył mi na ręce. Mam nadzieje, że to rozumiesz, tak? *Przesłanie było raczej proste. Darven zabiera Nasha ze sobą, przy okazji. I nie chce miec zadnych niespodzianek, szczególnie z tym związanych. Od Generała zależy, czym się będzie dzielił.* |
Nash - 2010-05-12 19:52:20 |
Nash wysłuchał dokładnie tego o czym wspomniał Darven. Nie miał zamiaru mieszać się w jego sprawy, jechał tam po to by mu pomóc. Nie chciał problemów. |
Darven - 2010-05-12 19:59:41 |
Dobrze, to chciałem usłyszeć. Tylko, lepiej nie ruszać "spraw Jedi". Na pewno generał ci już o tym mówił. tutaj nie ma miejsca na sprawy jedi i nie po to lecimy. Będziesz musiał wysłuchiwać poleceń, a przede wszystkim, raczej nie starać się myśleć o tych sprawach. *Darven w prawdzie tego nie wiedział, ale faktycznie, Generał już to tłumaczył Nashowi.* W kazdym razie, oby nie było problemów z tym wszystkim związanych. *Stwierdził i po otryzmaniu zezwolenia - pozwolił statkowi wyleciec z hangaru. Potem, po odlocie na bezpieczną odległość, wpisał koordynaty Mandalore. Zgłosił też fakt wylotu Szkarłatnej Komecie - i już byli w nadprzestrzeni, zmierzając w stronę planety.* |
Nash - 2010-05-12 20:05:27 |
-Nie mam zamiaru obarczać Cię naszymi sprawami. Od mistrza Windu słyszałem, że spotkanie tam Jedi może być wielce prawdopodobne. Ale nie martw się, jeżeli coś będzie się działo, postaram się by Cię tym nie zasypywać. -powiedział przyglądając się kontrolkom, sprawdzając stan systemów. Wszystko było w normie. Odwiesił komlink na fotelu i wyprostował się w nim. Interesowało go w czym tak naprawdę miał pomóc Darvenowi. |
Vindic - 2010-06-27 20:35:54 |
Świetlne linie zamieniły się w punkciki i dało się odczuć szarpnięcie przechodzące przez cały pokład niewielkiego promu. Był to znak, że podróż przez tunel czsoprzestrzenny się zakończyła. Aarel wyjrzał za iluminator spodziewając się widoku planety, lecz nic takiego nie dostrzegł. Zaintrygowany tym faktem wstał z miejsca, pomimo zrzędzenia robota protokolarnego udającego stewardessę i podszedł do iluminatora na bakburcie i wyjrzał przez niego. Tam również początkowo nic nie ujrzał, ale coś po chwili przykuło jego wzrok. Na tle gwiazd ujrzał sylwetkę okrętu, chyba krążownika. Okręt rósł w oczach, aż w końcu nie było widać nic poza nim. Jedne z wrót hangaru zaczęły się otwierać i prom przez nie przeleciał, bo po chwili osiąść na płycie lądowiska. |
Haris - 2010-06-27 20:49:52 |
*Kometa, piękny krążownik w typie niewidzialnej ręki sunęła ospale w odmęty przestrzeni. Jej hangary miały energetyczne osłony, można było lądować i wylatywać, ryzykując ostrzałem, no ale zawsze było to możliwe. Stateczek został połknięty przez ów ziejący błękitem prostokąt i mógł osiąść na płycie. Jednak kiedy pasażer będzie chciał wyjść… ujrzy przed sobą kilka osób na czele catharianskiego oficera bezpieczeństwa w białym mundurze. On i jego ludzie (czterech humanoidów) mieli broń, ale nie celowali. za nimi widać było rozległy hangar, czysty, przestronny i kilka droidów niszczycieli* |
Vindic - 2010-06-27 21:04:34 |
Zszedłwszy na pokład Kaleesh ujrzał mały komitet powitalny. Podszedł do niższego o całą głowę Cathara i wpatrzył się swoimi żółtymi ślepiami w jego kocie. |
Haris - 2010-06-27 21:18:14 |
*Cathar zmrużył oczy, biorąc bokiem spojrzenia tę charakterystyczną gadzią twarz, którą jednak znał, za sprawą swojego szefa. A to, co stało przed nim, jak i jego dokumenty nie były obiecujące. Zawsze lepiej mieć na pokładzie jednego psychola niż dwóch. Rzucił spojrzenie, krótkie, ale dogłębne na papiery mu przedstawione. Ogon za nim zafalował. Wydawał się spięty z lekka, bo wiadomo, czy swoją postawą akurat nie obraża matki przybysza, czy coś… te ich zwyczaje walą na pysk, dosłownie, a Haris dobija… i jeszcze ten jego droidek zabójca… |
Vindic - 2010-06-27 21:32:24 |
Aarel dostrzegł dziwne zachowanie rozmówcy. Zakłopotanie? Przed chwilą był pewny siebie. Wysłuchał mężczyzny i ruszył za nim. Dyskretnym ruchem poprawił rękojeść miecza świetlnego pod peleryną. Wolał na razie ukrywać ów fakt, że potrafił posługiwać się mocą. Nie, żeby był jakimś mistrzem, ale wolał ukrywać tą cechę, dopóki nie rozezna się, z kim będzie miał do czynienia. Po chwili jego myśli przeniosły się na inny temat. Shir'an był zaskoczony ów faktem, że spotka swojego pobratymca gdzieś w głębokim kosmosie, a szczególnie jako kapitana okrętu bojowego. Coraz bardziej tym zaciekawiony Kaleesh poruszał się za Catharem metr z tyłu. |
Haris - 2010-06-27 21:36:56 |
*Bez wątpienia gość podjął słuszna decyzję. Po tym co odstawił Palpatine wszystkim, i separatystom i republikancom, chyba i jedni i drudzy chętnie zjedliby wyrwane serce każdego mocowładnego. Niepewne czasy czynią potwory. |
Vindic - 2010-06-29 19:18:44 |
Shir'an wszedł do hangaru w towarzystwie czterech Magna Guardów. Skierował się prosto do tego samego transportowca którym tu przyleciał. Trap był wciąż opuszczony. Wszedł po nim i kazał robotom zająć miejsca w przedziale dla pasażerów. Sam udał się do kabiny pilotów. |
Haris - 2010-06-29 19:53:03 |
*Oczywiście nikt o nic nie pytał. Pilot nie miał zastrzeżeń, wszystko odbyło się maksymalnie profesjonalnie. Chwila, i statek już unosił się w powietrzu, a wyleciawszy przez barierę hangaru oddalił się od Szkarłatnej Komety i skoczył w nadprzestrzeń, by – zgodnie z życzeniem Aarela – lecieć na Couruscant* |
Fler - 2010-07-24 10:01:06 |
[wszystko co w poście dotyczy Harisa było skonsultowane z generałem] |
Zindarad - 2010-07-24 10:07:30 |
Puszka. Jedyny egzemplarz pozostały po całej serii wyprodukowanej przez Zina droidów. Naprawdę nie wiadomo jak ona się tutaj znalazła, można tylko przypuszczać, że w trakcie ewakuacji została ona po prostu zabrana i dezaktywowana. Trzeba przyznać, że droidy Zina miały wiele wad. Kiepskie sensory, słabe generatory, lecz można było uznać, że miały duszę. Jakby Kobdar wkładał do nich część siebie, przez co każdy droid był wyjątkowy. Teraz została puszka. Leżała ona na małej skrzyni z plastali. Nie była w ogóle świadoma, gdyż była dezaktywowana przez cały czas. |
Fler - 2010-07-24 10:12:13 |
*Fler tez nie była świadoma obecności Puszki. Ani przy starcie, ani na Venui, ani tu, aż do teraz, kiedy przechadzając się przez ładownie po prostu minęła ten niepozorny przedmiot. Nie od razu nawet połapała się, co to jest. Może wcześniej tez tak było? Fler lubiła droidy. Puszkę tez lubiła. Znała ją z Mandalore i uważała za słodką. Bo skoro droideka zawładną jej sercem to czemu Puszka nie miałaby być słodka? |
Zindarad - 2010-07-24 10:19:20 |
Otóż długo nie trzeba było czekać, by Puszka zareagowała na bodziec dotykowy. Zin nie zrobił typowego włącznika, uznał, że tak można będzie wyłączyć Puszkę bez żadnych problemów, a tak. Trzeba było nieco pogłówkować. Coś zaterkotało. Zabrzęczało i umieszczone w dysku zaczęły błyszczeć. Było to pierwsze uruchomienie Puszki od kilku ładnych miesięcy. System sprawdzał czy wszystko jest sprawne, a po sprawdzeniu systemów rozbrzmiał kolejny dźwięk. Inny niż terkotanie i brzęczenie. Świst, tak. To bardzo przypominało świst. Środek okręgu wysunął się. Ukazał się sensor wzrokowy, który zaczął mienić się na kolor niebieski. Repulsor droida zaczął działać, Puszka wzniosła się i zarejestrowała Fler. Zaterkotała. Zabrzęczała i przeszukała swoją malutką bazę danych. Tak. Fler w niej widnieje, na liście osób zaufanych. Słodki droid wykonał beczkę i zniżył lot, latając wokół basa Fler, to prawdopodobnie oznaczało, że Puszka się cieszy. |
Fler - 2010-07-24 10:27:57 |
*Jej brwi uniosły się w niemym zdziwieniu. Była sama, mogła się dziwić jak chciała, wiec nawet rozchyliła lekko usta, miedzy którymi błysnęły jak klejnot białe żeby. Po kilku sekundach policzki uniosły się w lekkim uśmiechu* |
Zindarad - 2010-07-24 10:32:54 |
A Puszka mogła tak latać bez przerwy, aż do wyczerpania baterii. Najprawdopodobniej cieszyła się z tego, że ktoś w końcu ją włączył. W końcu zatrzymała się i wyrównała do głowy Fler. Sensor zarejestrował głos. Przetwarzał go przez kilka chwil, aż Puszka zrozumiała o co chodzi. Ona jednak nie miała żadnego z tych wszystkich bajerów tak jak funkcja czynnej mowy czy też system jakiejkolwiek mowy. Po prostu wyrażała się przy pomocy wszelakich dźwięków. Zapiszczała trzy razy, zaterkotała dwa i zabrzęczała jeden. Po takim komunikacie jej diody rozbłysnęły i zbliżyły się do Fler. A tak bliżej nieokreślonym celu. Po prostu chciała się jej w jakiś sposób odwdzięczyć, lecz nie wiedziała jak. Mogła ją podrapać. W końcu Puszka miała na wyposażeniu mechaniczne ramie. Tak. To chyba dobry pomysł. |
Fler - 2010-07-24 10:39:39 |
*Trudno powiedzieć jak na to zareaguje Fler. Może uzna ze Puszka chce jej wydłubać oko? |
Zindarad - 2010-07-24 10:50:06 |
Puszka wykonała obrót wokół własnej osi. Zaterkotała i zarejestrowała sensorami, że wyciągnęła ręce. Jej pan. Zin. Też tak czasami robił, by ją przytulić. Sensor rozbłysnął, a ona wylądowała na jej dłoniach. Spoglądała tak na swoją nową, panią? Naparstka świadomości Puszki, mówiła jej, że Fler jest godna "zaufania" i raczej nie zrobi jej krzywdy. To prawda. Puszka ślicznie się cieszyła. Jak mały Varien, który jak zobaczył ojca rzucał się na niego. Puszka nie była do końca świadoma tego co się stało. Nie widziała nigdzie Zina. Zaczynała wydawać z siebie dziwne dźwięki, które nie były ze sobą zgrane. Gubiła się w komunikatach, które chciała przekazać, a to oznaczało, że zaczęła wypytywać się o swojego pana. |
Fler - 2010-07-24 10:55:10 |
*Fler nie pamiętała by Zin przytulał puszkę. Przytulał Dzonego i zachwycając się nim porównywał do puszki mówiąc ze ta druga jest głupia. Fler mu nawet kiedyś zwróciła na to uwagę. |
Zindarad - 2010-07-24 11:15:16 |
Puszka leżała na jej kolanach, poruszając się na boki, jakby chciała przytulić Fler do siebie. Cieszyła się, że ktoś ją włączył. Może i była mała, ale była dość rozumna. Może Zin nie okazywał swych uczuć do Puszki przy ludziach, to w domu na Mandalore była przytulana. Była taką małą pieszczotką Zina, gdy ten pokłócił się z Temeną. Była taka drobniutka w porównaniu Dżonym, który obdarzony był intelektem i tyloma funkcjami, których Puszka nie miała i mogła sobie o nich jedynie pomarzyć. Kiedy Fler wypowiedziała imię jej pana, Puszka znowu zaczęła wydawać całkiem nie pasujące do siebie sygnały, chcąc potwierdzić jej słowa. Nie wiedziała jak to zrobić, w końcu była tylko małym, bezradnym droidem. |
Fler - 2010-07-24 11:23:27 |
*Kobieta uchwyciła w dłoń skraj powłóczystego rękawa, zmoczyła go w ustach i za pomocą owego materiału i paznokcia zaczęła czyścić zakamarki małego droida. Taka uspokajająca czynność. Mycie Dzonego zawsze wymagało tyle siły, ale na Mandalore ona miała siłę. I mycie Dzonego tez ją uspokajało. Teraz miała mało sił, małego droida i mało czyszczenia. Nuciła przy tym cicho, melodyjnie.* |
Zindarad - 2010-07-24 11:28:48 |
Gdy ta zaczęła ją czyścić, Puszka zaterkotała wesoło. Nie wiedziała jak jej się odwdzięczyć, w końcu była mała i dość mało kumata. Zaczęła przysłuchiwać się jej nuceniu. Tak ładnie to robiła. Nie była to szarpanina, jakiej słuchał Zin w czasie pracy. Znowu zaczęła się wiercić na jej kolanach, a gdy powiedziała, że Zin poleciał daleko, wydawała dźwięki z niskiej częstotliwości, które oznaczały, że jest zasmucona i nieco załamana. Puszka mogła się dowiedzieć gdzie jest Zin, wystarczył jej komputer i odpowiednie wejście, jednak gdy teraz była tak czyszczona, poczuła się rozczulana. Gdyby mogła, to pewnie rozpłynęłaby się, i wszystkie obwody zaczęły by iskrzyć. Nie mogła jednak wyrazić swoich dziwnych komunikatów inaczej. Pozostało jej tylko durne terkotanie, brzęczenie i piszczenie o dużym zakresie częstotliwości. |
Fler - 2010-07-24 11:34:43 |
*Szybko zauważyła Fler podczas tych kilku minut ze Puszka jest wrażliwsza niż Dżony. Droideka miał w porównaniu do tego małego dysku dużo większe możliwości ekspresji, ale zawsze był taki bardziej… mechaniczny. A może tak jej się tylko wydaje. Chyba nie powinna porównywać droidow do siebie. To jak porównywanie dzieci. Spojrzała w dół, gdzie krawędź puszki opierała się na jej zaokrąglonym charakterystycznie brzuchu, we wnętrzu którego rosło nieustannie jej drugie dziecko. Pierwsze było już prawie dorosłe. Może nadal Malkit zachowywał się jak dziecko, ale rósł, był już samodzielny i bardzo niebezpieczny. Teraz pewnie wyleguje się gdzieś w cieple. |
Zindarad - 2010-07-24 12:04:24 |
Puszka tylko poddawała się tej niemałej pieszczocie jaką było czyszczenie. Terkotała i łasiła się do Fler. Co to dużo pisać, w siódmym niebie była. Puszkę ogarnęła chęć kontaktu z Zinem. W swojej małej bazie danych miała numer na jego komunikator i z chęcią użyłaby go, gdy tylko Fler skończy ją czyścić. Już nie wydawała sprzecznych komunikatów. Uspokoiła się. Może i była dość uczuciowa. Była małym droidem, który w razie niebezpieczeństwa staje do walki. Taki mały kłębek uczuć. Zdążyła przywiązać się i przyzwyczaić się do swojego pana, który sam ją skonstruował. |
Fler - 2010-07-24 12:08:08 |
*Puszka była wiec typowym druidem towarzyszącym, którego zadaniem było po prostu bycie, bo Zin nie skonstruował jej do konkretnej czynności, a po prostu stworzył, i była. Kiedy czyszczenie się skończyło, Fler ujęła oburącz Puszkę dwoma palcami za boki i podniósłszy puściła, zawieszając ją w powietrzu. Jeśli spadnie, to i tak na kolana* |
Zindarad - 2010-07-24 12:15:09 |
Puszka miała dość długi czas reakcji, jednak gdy ją puściła, niemal natychmiast włączyła swój repulsor. Zawisła w powietrzu i patrzyła na Fler. Wykonała beczkę w powietrzu i zaczęła się obracać. Znowu zaterkotała. Zaczęła się rozglądać. Jej celem było znalezienie jakiegoś komputera. Piski, terkot, brzęczenie. Znowu zaczęła wydawać komunikaty. Były one składne. Chciała powiedzieć, że szuka komputera, jednak Fler pewnie jej nie zrozumie, dlatego też Puszka poleciała w stronę wyjścia z ładowni. Zaterkotała znowu. Chciała by Fler poszła za nią. Jej sensor wzrokowy zaczął świecić bardziej intensywnym światłem. |
Fler - 2010-07-24 12:21:08 |
*Nie zrozumiała, bo i jak? Tak naprawdę nie znała tego droida. Nie miała pojęcia ze on może coś chcieć. Dżony rzadko miewał jakiś cel, przeważnie jego celem było bycie blisko i strzeżenie przed poruszającymi się listkami. Zupełnie inny typ droida. |
Zindarad - 2010-07-24 13:34:34 |
Puszka nie miała zamiaru wylecieć na zewnątrz. Po prostu szukała komputera i to tak, że latała od pomieszczenia do pomieszczenia. Znalazła się w kokpicie. Zaterkotała, zabrzęczała. W końcu odnalazła cel swej podróży. Otworzyła się mała klapka u góry i wyciągnęło się małe ramie z końcówką pasującym do wejścia w komputerze. Fler mogła się domyślać, że Puszka będzie usiłowała skontaktować się z Zinem. Droid zbliżył ramię do wejścia i wsunęła końcówkę do środka. Puszka zaterkotała znowu, próbując znaleźć wejście do systemu komunikacji. |
Fler - 2010-07-24 14:28:03 |
*Pojawiła się w kokpicie po chwili. Nie domyśliła się ze Puszka może być tak inteligentna by wpaść na to, ze może skontaktowac się ze swoim panem, tak wiec Fler się nie domyśliła. Nie docenila puszki, no ale nie zamierzała przeszkadzać, a wręcz przeciwnie – pomóc, co polegało na przywróceniu dostępu zasilania do tego komputera* |
Zindarad - 2010-07-24 14:37:27 |
Puszka stwarzała pozory głupiej. Może i niedosłyszała z powodu tanich sensorów słuchowych, ale nadrabiała to doskonałym wzrokiem i umiejętnością kojarzenia faktów. Jedyne co jej przeszkadzało to mała pamięć wewnętrzna, która nie pozwalała na ukazanie jej potencjału. W każdym razie Puszka przywróciła zasilanie komputerowi. Zaterkotała znowu. Na monitorze ukazało się okno proszące o podanie numeru komunikatora. Jej sensor wzroku mógł obracać się dookoła dysku z racji mnóstwa łożysk założonych przez Zina. Właśnie sensor odwrócił się i spojrzał na Fler. Znowu wydała jakiś komunikat. Wtedy Puszka wklepała do systemu numer komunikatora, z którym ma się połączyć. Wtedy Fler bez problemu mogła odczytać intencje małego, niepozornego droida. |
Fler - 2010-07-24 14:43:17 |
*oczywiście nie znała na pamięć numeru Zina, ale teraz domyśliła się i poczuła coś w rodzaju ukłucia wzruszenia* |
Zindarad - 2010-07-24 14:48:27 |
Połączyła się. Bez większego wahania. Zaterkotała znowu radośnie. Puszka nie znała Dżonego, po prostu widziała go raz czy dwa. Nie rozmawiała z nim. Czuła się gorsza, bo on taki duży, mądry, a ona...taka mała i niepozorna. Sygnał. Oczekiwanie. Może Zin zostawił gdzieś swój komunikator? Może coś mu się stało? Nie wiadomo. W końcu ktoś odebrał komunikator |
Fler - 2010-07-24 14:58:53 |
*Fler uważała Dżonego za ideał, ale on miał bardzo złą cechę – agresję wobec dropiów. Czy byłby agresywny wobec puszki? Niewykluczone, chociaż – nie uznałby jej za zagrożenie, na puszkę nigdy nikt nie zwracał uwagi, a całą heca zaczęła się od tego, ze Brex poklepał astromecha zamiast Dzonego. Ba – ze w ogóle go dotknął a tego już bestia z bronzium wybaczyć nie mogła… astromechowi oczywiście, bo gdyby go nie było to by Brex nie poklepał. |
Zindarad - 2010-07-24 15:06:08 |
No a Zin wyglądał tak jak zawsze. Parszywa gęba. Pierwsze zmarszczki. Najeżone włosy i gogle zaciągnięte na czoło. Mogła zobaczyć, że Zin ma ubraną na sobie czarną bluzę z kapturem. Kiedy ją zobaczył, uśmiechnął się radośnie. Dawno ich nie widział, Fler Zin darzył ogromnym szacunkiem. Machnął do niej ręką i rzucił. |
Fler - 2010-07-24 15:15:41 |
*Przekręciła nieznacznie głowę w zdumieniu, kiedy Zin odpowiadał droidowi na te skrzeki. Widać po prostu go znał, albo coś, nie wiedziała. Skinęła potem głową głęboki, ale niespiesznie, wręcz opieszale* |
Zindarad - 2010-07-24 15:22:51 |
Na studiach Zin uczył się języka binarnego. W końcu jednym z zadań konstruktora jest współpraca z droidami i nie wszystkie potrafią mówić w Basicu, toteż uczono ich rozumieć język binarny. Zin traktuje już to odruchowo. Jeden terkot Puszki już coś dla niego oznacza. Właśnie. Puszka coś zakomunikowała. Zin musiał najpierw jej odpowiedzieć. |
Fler - 2010-07-24 15:46:36 |
*wymusiła kolejny uśmiech, a odpowiedź jaka padła nie miała w sobie ciepła* z czego tu się cieszyć, Zin *czyli – nie jest dobrze ale nie mam zamiaru o tym rozmawiać. Chociaż może powinna. Bo co jej zostało? Darven noszący się tak wysoko ze ludzki gest jest już poza jego zasięgiem i można oczekiwać od niego jedynie reprymendy, jak od wielkiego mistrza niewiadomo czego. |
Darven - 2010-07-24 17:41:44 |
*Do szkarłatnej komety zbliżał się nieoznakowany, średniej wielkości statek. Dokładnie taki sam, jakiego używała obecnie Fler (a używała statku Darvena od momentu wylotu z Mandalore), ten był jednak z trochę późniejszej serii. Przeszedł parę usprawniających modyfikacji by w ostatecznie być maksymalnie funkcjonalnym. Przynajmniej jeśli chodzi o to, do czego został przeznaczony. Niepozorny, jednak bardzo użyteczny. We wnętrzu kryje się mnóstwo przydatnych rzeczy. Uzbrojony, jednak nie jest to wojenne monstrum. Bardziej postawiono na szybkość i zwinność, a jak wiadomo, wszystkiego mieć nie można. |
Haris - 2010-07-24 17:50:21 |
*Oczywiście pozwolenie zostało wydane, w końcu na ten właśnie statek czekano, a każda jednostka cochrelu była w rejestrze. Tu na komecie nie było takich cyrków jak na Widmie – można było lądować bezpośrednio z przestrzeni i po prostu sądząc statek, Kometa to wielki krążownik. Wielki i już gotowy na kolejną misje. |
Malkit - 2010-07-24 17:55:04 |
*Gdzie tam do obrony! Do zabawy to! To, co kręciło się kolo Harisa można było śmiało określić jako jeden z piękniejszych drapieżników galaktyki. Harmonijne ruchy, piękne gładkie cialo, czworonożna postóra przywodząca na mysl krzyżówkę wilka i jaszczura. Ogon długi z czarną kitą wił się wesoło ale i niebezpiecznie po podłodze, stajac się trzecią nogą kiedy bestia podrywała przednie łapy, kłapiąc pyskiem uzbrojonym w długie ostre zęby za ten sznur na przedramieniu kapitana, łapał, sciskał, zawisał i szarpał. Gdyby to był człowiek mógłby skończyć z wyrwanym barkiem. A Malkit – już teraz ponad 50cio kilowy krwiożerczy czarnogrzywy i zielonołuski czterolatek po prostu się bawił. Bo on to dla odmiany Harisa lubił bardzo* |
Darven - 2010-07-24 18:02:19 |
*Darvenowski statek płynnie osiadł na wolnym miejscu w hangarze, nieopodal statku Fler. Z sykiem wysunęły się charakterystyczne trzy masywne "nóżki". Ten model mógł startować pionowo, unosząc się nad ziemią, tak też mógł lądować przy niskich prędkościach i dobrych warunkach. Na płytę hangaru opadł trap, z trzaskiem drzwi zostały odbezpieczone i wyszli - pierw Cathar - "ogromny kot" o nieprzyjemnej powierzchowności, zaraz za nim człowiek odziany w szatę o wyjątkowo mocno ciemnych kolorach i egzotycznych wzorach, stukający rytmicznie charakterystyczną, masywną laską.* |
Haris - 2010-07-24 18:06:48 |
*Ale Haris był Kaleeshianskim a-juat, nie tak łatwo mu wyrwać ręke ze stawu, w tym przypadku ku uciesze ich obu. I niech ktoś powie ze Haris nie lubi dzieci. Kiedy tylko Malkit łapał go za ten ochraniacz na przedramieniu, kaleesh szarpał nim jak szmatą, próbując go zrzucić, zmusić do puszczenia. To dość bolesne było, ale ów ból był wart zabawy. |
Malkit - 2010-07-24 18:13:08 |
*Kiedy tylko poczuł obcy zapach po dźwięku który oznajmiał otwarcie wrót dosłownie wyrwał z rykiem ich kierunku, wiec Haris tym chwytem uratował trochę krwi przynajmniej jednemu. Ale nie było w tym ataku nienawiści. Przemoc drapieżnika bawiła. Zaraz po warknieciu dało się słyszeć terkotanie i gruchanie, a Malkit zaczął obskakiwać Herosa, i choć za każdym razem mogł sięgnąć szyi – to łapał za sznur* |
Darven - 2010-07-24 18:23:02 |
*Cathar po wyjściu stanął w miejscu, zaraz przy statku. Rozpłynął się jak cień. Natomiast powolnym krokiem w stronę Harisa (i siłą rzeczy Malkita także) szedł Darven, w akompaniamencie tego charakterystycznego postukiwania. Omiótł zimnoniebieskimi oczyma znajdującą się w polu widzenia część hangaru by na końcu utkwić płynące potężnym, niespokojnym oceanem spojrzenie w kaleeshu. Twarz jego nie miała żadnego oczywistego wyrazu. Ponura, posępna. Zastygła w bezruchu maska.* |
Haris - 2010-07-24 18:30:54 |
*Ostatnio catharowie stali się modni w cochrelu – pomyślał Haris, tarmosząc czarną grzywę Malkita. U nago na komecie tez służył taki kot, rudofutry Kurt Onson, którego tu jak widać, a raczej jak niewidać – nie było. |
Malkit - 2010-07-24 18:33:14 |
*Malkit nie bacząc na ból jaki mogłoby wywołać szarpniecie, kiedy ktoś trzyma za grzywę, wykonał skok w stronę Darvena, ale bez klapania paszczą, jedynie wyrzut ramion, cos jak źle wychowany pies obskakujący gosci. Zawisł na pięści kaleesha, ale zademonstrował spływającą testosteronem muskulaturę ciała i zabójczy, choć wciąż jeszcze trochę szczeniacki szeroki uśmiech* muciu ty! *chyba pamiętał Darvena bo go muciem zatytułował* |
Zindarad - 2010-07-24 18:42:09 |
Zin był zakłopotany tą całą sytuacją. W sumie nie wiedział o czym rozmawiać. W końcu stała się taka tragedia i trudno było o tym rozmawiać. Zarówno Zinowi jak i Fler. Inżynier podrapał się po głowie i odchrząknął. Czy był szalony? Trochę. Czy szukał przygód? A szukał. Nie oszukujmy się. Zin jest typem człowieka, który długo na miejscu nie usiądzie. A w końcu taki nie powinien być konstruktor. Pomimo jego wszystkich wybryków, on był przynajmniej dobry w tym co robił. Konstruował, projektował. To chyba jedyna dziedzina, w której szło mu dobrze. Kometa. Nie lubił tego miejsca. Tam go przesłuchiwano. Eh. Pokręcił głową. Puszka przysłuchiwała się rozmowie. Pewnie niedługo i tak ją wykasuje z bazy danych, na rzecz bardziej potrzebnych informacji. |
Fler - 2010-07-24 18:45:01 |
Zaciął się komunikator *warknęła kiedy Zin tak długo się nie odzywał. Ściskając Puszeczkę nagle postawiła uszu. Cos usłyszała. Dokujący statek? Nieważne, to krążownik cochrelu, tu bez przerwy ktoś ląduje albo startuje. I w końcu się komunikator odezwał* Tak, Seco żyje… o ile się nie zabił potykając się, na schodach… Zin, rozłączam się. Ktoś tu jest,…. *I po prostu nacisnęła „rozłącz”, po czym z puszką w ramionach wstała, nasłuchując* |
Darven - 2010-07-24 18:45:15 |
*Ano tak. Chociaż w porównaniu do innych ras wcale takiego przeludnienia nie było. Sam Darven znał tylko dwóch - tego z komety i tego, który stał za nim. Sam człowiek zaś szedł dalej - tak długo, aż nie doszedł (blisko) do Kaleesha i Malikita. Zważywszy na powolne tempo chodu trwało to nieco dłużej niż by się mogło wydawać, ale ostatecznie Darven znalazł się wystarczająco blisko, zanim jednak zdążył cokolwiek zrobić Malkit zaistniał swoim skokiem. Zimnoniebieskie oczy skierowały się w jego stronę.* Malkit? Aleś ty wyrósł... *Odezwał się cicho, głęboko, nieco smutno - czyli Darvenowsko. Na twarzy zaistniało coś na kształt uśmiechu. Przez chwilę podziwiał sylwetkę malca nie mogąc wyjść z podziwu, jak szybko rozwija się ta rasa - szela. A Malkit miał dopiero 4 lata, widzieli się przecież stosunkowo niedawno.* Krwiożercza bestyjka z ciebie rośnie... *Podzielił się własną myślą z rozbawieniem i skierował swe spojrzenie tym razem na kaleesha.* A więc przybyłem. Witam. *I starym gestem wyciągnął dłoń w stornę Harisa.* |
Haris - 2010-07-24 18:51:37 |
*Widząc, ze szela nie rozszarpie Darvena z jakichś powodów, prawdopodobnie względów na przeszłość mógł go puścić, a potem podać rękę Darvenowi w geście powitania. Skinął tez głową kotu. W cochrelu najwięcej było chyba nemoidian, a na stanowiskach naukowych – gossmanow. Zdecydowanie mało było ludzi, biorąc pod uwagę ich populację. Sporo zabraków, durosów, twileków, i catharow tez trochę było. |
Malkit - 2010-07-24 18:55:02 |
Harisu tu lukuciowy mutaciu! Ty oko masz! *no ale gadał jak czterolatek. Ale to taka szelowa natura właśnie. Pod tym kryl się intelekt nastolatka,. Z tyum ze… no właśnie Malkit był przedstawicielem rasy pierwotnej wychowanej niemal na dziko, Mandalore, potem Veniu. Ale i pamiętał zycie z Couruscamnt. Kilka dni i Malkit jest inną osobą. Kameleon, który teraz wił się miedzy nimi. Za chwile zainteresował się Darvenem. Podszedł i zadarłszy łeb przytulił się szyją, piersią i przednimi łapami, pomrukując serdecznie* |
Zindarad - 2010-07-24 18:59:41 |
Puszeczka nie zdążyła się nawet pożegnać ze swoim stwórcą. Droid włączył repulsor i zawisł w powietrzu. Zarejestrowała czyjeś kroki. W razie zagrożenia może użyć swojego paralizatora. Sensor wzrokowy zmniejszył się. Puszka wydawała się, że uważała na każdy swój ruch. Powoli podleciała do wyjścia z kokpitu. Zatrzymała się przy drzwiach. Ramię z wejściem do komputera zostało zastąpione przez małą wypustkę wysuwającą się z okolic sensora wzrokowego. Włączyła paralizator. Puszka była droidem, który miał utrzymywać porządek w kantynie. Stąd jej skromne wyposażenie bojowe. |
Fler - 2010-07-24 19:03:25 |
*Sama zatrzymała się przy wyjściu naprzeciwko Puszki, ale nie otworzyła drzwi. Nie byly uszczelnione tylko przymkniete, jak to w dokujących statkach. Wiec wszystko słyszeli. Statek gotowy? Ciekawe, do czego. Mają ich wyslać na widmo? Wiec kometa będzie walczyła… Będzie trzeba wyspowiadać synka* |
Darven - 2010-07-24 19:12:39 |
*Darven objął rękoma przytulającego się Malkita nie kryjąc rozbawienia.* Jest tak jak mówi... "Wujek" Haris. Mamy coś do zrobienia, a ty byś nam pewnikiem odebrał całą zabawę obracając w proch wszelkie... Przeciwności. Ale nie martw się muciu, wrócimy. Obiecuję, że coś wtedy porobimy... *Wizja zapewne krwiożerczej, brutalnej zabawy. Czyli to co tygryski lubią najbardziej. Albo takie małe - duże szelki jak Malkit. Człowiek prawą dłonią energicznym ruchem przeczesał grzywę malca.* Szybko rośniesz, drapieżnik jak nic! Żaden potwór już nie ma szans, nawet te ogromne, które żył sobie na Mandalore. *Darven na powrót spojrzał na Harisa.* Naturalnie. Na widmie będą bezpieczni. I Fler i Malkit. *Odezwał się co do wysłania Szlowskiej rodzinki na widmo.* Ja też już jestem gotowy, zrobiłem wszystko co było potrzebne i przygotowałem się. |
Haris - 2010-07-24 19:21:52 |
*Haris przyglądał się radości drapieżnika z prawdziwą przyjemnością. No, to jest dopiero dzieciak, a nie jakieś te co się po Widmie kręciły. Kiedy Malkit (i Darven) się wycieszyl, kaleesh klepnął „zwierza” w masywny zad* Leć do matki, wy lecicie na Widmo. Tak, możemy lecieć, jak tylko wystartują. Udajcie się na mostek. Tam jest tylko Ruder – droid. Ja porozmawiam z Fler i powiem jej ona leciała na Widmo *wskazał kciukiem za siebie, po czym klepiąc sie w udo dla przywołania Malkita, ruszył do statku Fler* |
Malkit - 2010-07-24 19:22:36 |
[oddaje sterowanie dzieckiem na konto Fler,] |
Zindarad - 2010-07-24 19:26:26 |
Puszka przygotowana do ewentualnego sparaliżowania osobnika niezarejestrowanego w bazie danych, przysłuchiwała się rozmowie. Spanikowana? Nie. Raczej spokojna. Zaterkotała i zabrzęczała spokojnie. Bez większych sprzecznych dźwięków. Droid wysunął bardziej paralizator i wzniósł się jeszcze wyżej, zatrzymując się nad drzwiami. Z tej pozycji mogła zobaczyć każdego i skutecznie unieszkodliwić. Puszka zakomunikowała, że jest gotowa do walki. |
Fler - 2010-07-24 19:32:18 |
*nie wiedziała, co mówi puszka, ale widziala, co robi* Nie, Puszka, nie, to Malkit! *wyciągnęła ręce by złapać droida, ale w tej własnie chwili odepchnęły ją drzwi, bo wpadający Malkit otwarl je „z barana” i wpadł do srodka* uu.uu..u.uu.u.u.u.u.u.u..u |
Darven - 2010-07-24 19:35:57 |
*Unieszkodliwić to puszka w tym hangarze mogła co najwyżej karalucha, chociaz tez mało prawodpodobne, bo na takich statkach dba się o czystość.* A więc ruszam. *Darven skinął głową Harisowi i udał się w drogę na mostek, zaraz za nim zaś ruszyl przywołany wczesniej Cathar.* |
Haris - 2010-07-24 19:44:22 |
*No i Haris szybko dotarl do statku, jednak wyraźnie słyszał jakieś „nie, Puszka”, a pamiętał, ze pani lubi droideki. Wprawdzie na statku nic nie było, ale kto wie, może zdążyła przygruchać nową. a może samego HK obłaskawić i nazwać go Puszką* |
Zindarad - 2010-07-24 19:49:36 |
Puszka zaczęła ładować już promień. Już była gotowa, kiedy to Fler zakazała jej ataku. Paralizator został szybko schowany i Puszeczka wyrównała do głowy Malkita. Zeskanowała jego twarz i zapisała w swojej skromnej bazie danych. Malkit. Folder. Czcigodni. Wszystko pasowało. Puszka zaczęła latać wokół Malkita i zaterkotała, tak jak to miała w zwyczaju. Spojrzała na Fler i podleciała szybko do niej. Zapiszczała. Chciała zapytać czy nic jej nie jest, ale kto by ją tam zrozumiał. |
Fler - 2010-07-24 19:55:28 |
Puszka, na Święte Imię Maasaan, uważaj, droidzie! *Fler machnęła rękami, bo naturalnie Malkit nie oprze się niczemu co się tak koło niego – nawet radośnie i przyjaźnie – kręci, i kilka morderczych kłapnięć szczękami było niebezpiecznie blisko Puszki. Malkit się bawił, no ale kot myszą tez się bawi, co kończy się zgonem tej drugiej. Matka warknęła na Malkita, obnażając żeby, na co ten oblizał pysk* |
Haris - 2010-07-24 19:58:37 |
*Zatem łeb zadarł by na Fler spojrzeć, ale za nią nie widział zadnego droida, tylko jakieś nadziewko co na jego oko nawet droidem nie było. Nieruchome spojrzenie wbiło się w twarz Fler, jak zawsze – zbyt banalnie i zbyt „oczywisto”. Ktoś z hangaru na Widmie powiedział ze Fler to wabik na kaleeshów. To prawda, bo nawet Haris zaczął trenować z uśmiechem,. Jednak poki co nadal przerażał ta kamienną gebą* |
Zindarad - 2010-07-24 20:08:10 |
Puszka przestraszyła się Malkita. Jego wielkich zębów. Wzniosła się wyżej, tak by była poza jego zasięgiem. W razie czego wyciągnęła ramię z małym szpikulcem, którym chciała mu pogrozić. Zaterkotała, zapiszczała. Diodki zaczęły się palić na kolor czerwony. To oznaczało niski stan energii. Puszka miała cholernie słabą baterię. Trzeba było ją wymienić na nowszą, bo ta była już wyeksploatowana. Teraz rozbrzmiało potężne piśnięcie. To nawet nie była Puszka. Znaczy była, ale nie zrobiła tego świadomie. To robiła automatycznie, by powiadomić o swoim stanie. Sygnał powtarzał się co czterdzieści pięć sekund. W ciągu dziesięciu minut Puszka powinna się wyłączyć, no chyba, że ktoś klepnie ją w jej pokrywę sensora wzrokowego. |
Fler - 2010-07-24 20:19:37 |
*Malkitowi grożenie nie pomaga. Mu już nie pomaga szantaż, bicie i wiezienie. On wszystko obejdzie. został tylko instynkt i hierarchia. No ale szczypior usiadł, postawił uszu i patrzył na puszkę bo to akurat było w tej chwili bardziej interesujące niż skomplikowany wywód myślowy Harisa („no”). |
Haris - 2010-07-24 20:21:36 |
*Kaleesh wyszczerzył zęby prawie tak drapieżnie jak Malkit* To niespodzianka. Teraz leć. I ma nadzieje, ze jeszcze ty wrócisz… i wykąpiemy się w moim dżakuzi… *wydał z siebie dźwięk przypominający parskniecie ogiera, przychylając przy tym łeb, aż przeszło to w pelen szacunku i uwielbienia kaleeshianski ukłon. Ukłonił się, a potem odwrócił i poszedł. Nie ma co marnować czasu* |
Zindarad - 2010-07-24 20:29:01 |
Bała się Malkita. I to ogromnie. Bała się zniżyć lotu, ale kiedy Fler dała Malkitowi polecenie, by ten podłączył ją do prądu, ona wylądowała sobie spokojnie na półce obok monitora komputera. Zaterkotała znowu i znowu pisnęła. Ramię się schowało i ona czekała łaskawie, aż zostanie podłączona do prądu. Okropny dźwięk powtórzył się. Puszka w efekcie schowała sensor wzrokowy. Diody się paliły, a to oznaczało, że jest w trybie czujności. Zawsze go ustawiała, gdy była ładowana. |
Fler - 2010-07-24 20:33:31 |
*Zdumiony samczyk najpierw oglądał się na Haris, no ale potem trzeba było posłuchać matki* |
Zindarad - 2010-07-24 20:35:44 |
Puszka w tym momencie ogarnęła się w niesamowitej przyjemności, dzięki ładowaniu. Sensor się wyłączył i schował. Nie była wyłączona. Jej sensory słuchowe nadal działały i rejestrowały wszystko. Wystarczy zwykłe wezwanie o pomoc, a Puszka już się włączy. |
Fler - 2010-07-24 21:03:32 |
[I polecieli, nie opisuje bo nie dam rady] |