- Star Wars: Ewok III - Era Imperium http://www.swewok2.pun.pl/index.php - Obrońca http://www.swewok2.pun.pl/viewforum.php?id=35 - Hangary http://www.swewok2.pun.pl/viewtopic.php?id=240 |
Moc - 2010-05-07 22:36:50 |
Integralna część każdego szanującego się okrętu wojennego. To tutaj lądowały wszelkie transportowce oraz myśliwce, tutaj dokonuje się napraw i przeładunków. Czyli najzwyklejsze rzeczy na świecie. Obrońca posiadał cztery takie hangary, z czego dwa największe przeznaczone były do działań wojennych, dwa mniejsze do przyjmowania transportowców i gości. Z reguły panował wszędzie porządek, ale to nie były sterylne pomieszczenia jakie znajdowały się na pokładach Imperialnych okrętów. To tu to tam walały się jakieś pojemniki, kilka plam oleju czy chłodziwa... ogólnie widać było, że tutaj ktoś w ogóle pracuje |
Moc - 2010-05-07 22:46:26 |
*Oficer zaprowadził tą dwójkę do hangaru w którym wylądowali. Po drodze się nie odzywał, ochroniarze również byli dzisiaj milczący strasznie. Jakiś twi'lek o niebieskiej skórze i człowiek. Najpowszechniejsza rasa na tym okręcie jak widać. W końcu dotarli do sali, grodzie się otworzyły ukazując ich Kappę, ale to otoczenie statku przyciągało największą uwagę. Jakiś średniego wzrostu, czarnowłosy człowiek stał oparty o beczkę i popijał aromatyczną, mocną kawę z filiżanki. Ubrany był w uwalony smarem kombinezon a jego podwładni zbierali podniszczone części. A ich szef im wydawał rozkazy* Ruszajcie się, ruszajcie! Moja matka robiłaby to szybciej niż wy! Aj aj aj ty kapuściany łbie, gdzie z tą beczką? *Człowiek przy tym żywo gestykulował lewą ręką, gdyż w prawej trzymał filiżankę. Gdy oficer do niego podszedł i wymienił kilka słów, to znowu o coś się posprzeczali i ten starszy się po prostu ulotnił a mechanik odwrócił się do nich w końcu. Miał nieco ciemniejszą karnację, tak jakby długo opalał się na słońcu, do tego równo przystrzyżony wąs i białe zęby wyszczerzone w uśmiechu* A więc to te ofiary losu od tej nieszczęsnej Kappy! Większego badziewia ja w życiu nie widziałem. Mój ojciec by się w grobie przewrócił... biedny tatko... a teraz na pokładzik hop siup, bo was zaraz wywalą przy PeZecie... *Mechanicy tymczasem dalej kończyli zbieranie wszystkich niepotrzebnych już części, narzędzi... niektórzy nawet szorowali pokład bo wylał im się olej. Ogólnie istny chaos a wszędzie gdzie się tylko dało to znajdowały się filiżanki od kawy i termosy* I jeszcze nie zapomnijcie tych swoich rzeczy... latarka i blastery są w środku |
Zindarad - 2010-05-08 06:10:02 |
Zin spojrzał na Kappę. Wygląda paskudnie...tak jak większość statków nowego imperium. Podszedł do niego. Przejechał ręką po poszyciu. Wziął rękę. Spojrzał na nią. Brudne. |
Moc - 2010-05-08 09:03:00 |
*Gdy tylko Zin zaczął krytykować ich robotę to oczy mechanika się zwęziły, wziął do ręki jakiś klucz, podszedł do Zina i przywalił mu nim lekko w głowę* Od trzydziestu lat zajmuję się statkami, a przedtem to robił mój ojciec i jego ojciec i tak od pokoleń! Nie będziesz mnie tu uczył jak mam poskładać tą kupę złomu by latała! A jak ci się nie podoba to mogę zaraz rozmontować wszystkie części! *Wrzasnął na niego, bo miał dosyć ognisty temperament i szybko się wkurzał. Odwrócił się i podszedł do swojej filiżanki z kawą, by się napić. A co do mycia, przed chwilę skończyli wszystkie naprawy i nie mieli czasu. A Kappa jest w 100% sprawna, wszystko w pełni profesjonalnie zrobione i jak Zin się czepiać będzie i próbować coś poprawić, to jedno jest pewne, za daleko nie zaleci... geniusz geniuszem, ale inni ludzie też znają się na swojej robocie, zwłaszcza, że ten mechanik miał statki we krwi* Pakować się i jazda mi stąd! *Niech Zinuś się zbiera, bo właśnie zdenerwował głównego mechanika Obrońcy. Hangar był normalny więc gdy tylko dostaną pozwolenie na start to mogą sobie polecieć* |
Zindarad - 2010-05-08 09:42:31 |
Zin nie krytykował. Zwracał delikatnie uwagę, a że słowa jakich użył mogły być lekko krzywdzące to już nie jego sprawa. Zin najpierw mówił później myślał. Gdy dane mu było poczuć klucz na jego głowie, Zin złapał się za miejsce, w którym go uderzono i syknął z bólu. |
Moc - 2010-05-08 10:05:33 |
Bo co? Ja tu rządzę, nie podoba się to wynocha! *Warknął mechanik i napił się kawy, żeby się uspokoić. Jak był takim pedantem, to mógł sobie wszystko poprawić w domu, tutaj nie mają czasu na pierdoły, gdy do sprawdzenia czeka jeszcze eskadra myśliwców, a one mają priorytet... no dobra, teraz priorytetem było pozbycie się tej dwójki, więc Kappę naprawiali najlepsi. Więc niech się Zin nie czepia* Czyś ty na głowę upadł? Strzelali do was piraci, rozwalili wam napęd a ty się rysą zajmujesz?! Trzymajcie mnie bo nie wytrzymam i mu przy...! *Nim zdążył coś powiedzieć rozległ się ł alarmowy. 5 minut do wyjścia z nadprzestrzeni* Ruch! Ruchy! Zabezpieczyć mi wszystko, ale już! *I teraz w hangarze wszyscy uwijali się jak w mrowisku* |
Zindarad - 2010-05-08 10:45:10 |
-Wszystko cycuś glancuś.-Powiedział do mechanika, coby go uspokoić. Jednak wady kosmetyczne pozostawione na statku to jednak inna sprawa. Widocznie Zin przykładał dużą wagę do prezencji swoich maszyn (taa...wystarczy spojrzeć na jego statek).-Ty wiesz jak jedna jebana rysa powiększa ryzyko zmęczenia poszycia? O jedną dziesiątą procenta.-Pouczył go i kiwnął głową. Kiedy usłyszał sygnał alarmowy, postanowił stanąć spokojnie przy statku i poczekać, aż Virina w końcu łaskawie do niego wejdzie. Rysa jest rysą, a potrzeba szybkiego lotu na Nar-Shaddaa jest ważniejsza. Zin podrapał się po głowie i oparł się o statek. |
Moc - 2010-05-08 10:51:47 |
*Wszyscy się uwijali a cenne minuty mijały. Wszystkie ruchome elementu musiały zostać zabezpieczone przed wyjściem z nadprzestrzeni, żeby przypadkiem kogoś nie przygnieść. Mechanik spojrzał surowo na Zina* Jak ci padną tarcze to w tej kupie złomu nawet poszycie ci dupy nie uratuje *Się mu tu będzie mądrzyć, jakby on sam tego wszystkiego nie wiedział. Nie, zdecydowanie nie lubił Zina. Wydawał rozkazy swoim podkomendnym i po chwili wszystko było gotowe. Minuta minęła i kolejny sygnał. Wszyscy się czegoś chwycili i nagle statkiem zatrzęsło i wrota hangaru się otworzyły. Przez niebieskawą poświatę pola ochronnego mogli zobaczyć, że znajdują się już w normalnej przestrzeni* Wchodzić na pokład i jazda! Nie ma czasu! *Warknął mechanik, bo za kilkanaście minut znowu skaczą. Dotarli do Punktu Zbornego z okrętem flagowym, więc za chwilę ruszą na dalszą misję* |
Zindarad - 2010-05-08 11:01:18 |
Zin też przestał lubić mechanika, ale co zrobić. Nie wszyscy muszą się lubić. W każdym razie Zin podszedł do Viriny. Chwycił ją delikatnie za ramię i wprowadził ją do statku. Zamknął za sobą drzwi i poszedł do kokpitu. Obsługa tego statku była o wiele prostsza od obsługi statku Zina, toteż Kobdar szybko uruchomił silniki i czekał na pozwolenie na start. Założył com-link na głowę. Spojrzał na wszystkie instrumenty nawigacyjne i chwycił za stery. Dobrze. Zin otworzył przepustnicę. Pociągnął za dźwignię prędkości, a następnie podciągnął maszynę do góry. Po naciśnięciu jednego przycisku, podwozie się schowało, a Kappa powoli opuściła Obrońcę. Zanim jednak wskoczył do nadprzestrzeni, Zin obrócił statek tak, by zobaczyć oba statki. Obrońcę i ten drugi. Tak z czystej ciekawości. |
Moc - 2010-05-08 11:18:02 |
*Wszystkie systemy działały bez zarzutu a jeśli potem Zin z ciekawości rzuci okiem na naprawy jakie dokonali mechanicy to się przekona, że pod tym względem są prawdziwymi profesjonalistami i nie ma się do nic przyczepić. Pozwolenie oczywiście otrzymał i wyleciał. A gdy odwrócił statek, by rzucić okiem na dwa okręty to na pierwszym planie znajdował się "Obrońca". Był to długi okręt o kształcie klina, podobnie jak te budowane na potrzeby Imperium, tylko nieco smuklejszy. No i nie wzbudzał takiego przerażenia. Ale jego uwagę zapewne przykuje drugi okręt, który po prostu wyglądał majestatycznie na tle Obrońcy. "Wyzwoliciel" bo tak nazwany był ten Kalamariański Ciężki Krążownik był dwa razy większy od swojego towarzysza i w niczym go nie przypominał. Podczas gdy mniejszy okręt miał proste geometryczne kształty, to Wyzwoliciel zgodnie z kalamariańską myślą techniczną przypominał nieco latające dzieło sztuki: organiczne kształty, łagodne łuki i wybrzuszenia. Wszystko to przywodziło na myśl jakieś podwodne stworzenie wyniesione do kosmicznej przestrzeni. I do tego bardzo śmiercionośne. Z tej odległości nie można było dostrzec wystających nieco dział turbolaserów czy ukrytych wyrzutni torped protonowych, ale one tam z pewnością były. Ten okręt zapewne drwił sobie z sił Imperium, bo jak na razie był w bardzo dobrym stanie. A wokół niego latała mała chmara myśliwców bojowych. Oba okręty powoli zrównały się, gotujac się do skoku w nadprzestrzeń* |
Zindarad - 2010-05-08 11:47:01 |
W przypadku mniejszych statków, przygotowanie do skoku w nadprzestrzeń nie zajmowało wiele czasu. Wystarczyło wpisać koordynaty. Obrócić odpowiednio statek, a gdy komputer wyliczył wszystko, wystarczyło pociągnąć za jedną wajchę i po sprawie. Zin tak też zrobił. Statek w mig wskoczył w nadprzestrzeń. Inżynier wyciągnął swój mały przenośny komputer, który niestety był pozbawiony głośników, pomimo tego było na nim zapisane mnóstwo plików muzycznych. Zin wyciągnął mały kabel, którym podpiął komputer do systemów nagłaśniających. Po chwili w statku zaczęło się ostre granie w rytm muzyki, którą Zin słuchaj w młodości. Inżynier ściągnął com-link z łba i poszedł wgłąb statku, ot tak, coby usiąść gdzieś na jakimś innym, wygodniejszym krześle. |
Moc - 2010-05-08 11:52:02 |
*Po zniknięciu Zina minęło jeszcze trochę czasu nim "Obrońca" i "Wyzwoliciel" również zniknęły w nadprzestrzeni, ale wcześniej musiała nastąpić mała wymiana towarowa, gdyż okręt flagowy pełnił też niejako rolę statku zaopatrzeniowego. To była ruchoma baza operacyjna Przymierza i w bitwach brał udział rzadko, tylko wtedy gdy potrzebna była znaczna siła ognia. A tak normalnie trzymał się poza teatrem działań, gdyż na pokładzie znajdowało się Centrum Dowodzenia i wszystkie decyzje zapadały właśnie tutaj, więc był szczególnie cenny dla floty. Po zakończeniu wszystkich operacji oba okręty zniknęły w nadprzestrzeni* |
Leila - 2011-05-22 15:46:03 |
*Już od dłuższego czasu zapowiadało się Leila po prostu opuści ten statek. Jako takiego stanowiska na okręcie nie dostała i nie dostanie, po prostu żadne miejsce się nie zwolniło. Wczoraj została wezwana do Pani kapitan, gdzie to zaczęły rozmawiać o pobycie ich na statku, roli i tym podobne. W pewnym momencie może nawet były podniesione głosy, ale suma sumarum spotkanie skończyło się pokojowo. Leila wraz z Panią kapitan, że Leila zostawia tutaj rodzinę a sama bierze statek i leci. Leila bedzie miała możliwość powrotu do poprzedniego życia, ale... no właśnie. Jej głównym zajęciem nie miał być przemyt, ale zbieranie informacji na temat Imperium, a dopiero później przemycanie. Jest w stałym kontakcie z Panią Kapitan - ot, Leila będzie pełniła rolę tak zwanego wolnego strzelca. Będzie wypełniała rozkazy jeśli owe przybędą. Teraz jednak udała się z bagażami do Hangaru, pożegnałą się z Dorrenem oraz ze swoimi dziećmi. Chciała z początku zabrać Neil ze sobą, ale jednak wolała na razie nie ryzykować. Jak zostało wspomniane weszła do hangaru gdzie już czekała na nią "Napalona Kotka", nie powiem oryginalna nazwa. Przy rampie już widziała Dorrena, podeszła do niego i pocałowała, a sama po chwili weszła do frachtowca. Pomachała mu na pożegnanie i rampa się zamknęła. Weszła do kokpitu, sprawdziła czy wszystkie systemy są sprawne a następnie uruchomiła maszynę i odleciała.* |
Moc - 2012-01-01 15:30:19 |
Na wstępie należy wspomnieć o aktualnej kondycji "Obrońcy", która niestety za dobra nie była. Okręt w ostatnich tygodniach brał udział w kilku większych lub mniejszych potyczkach, ale to ostatnia bitwa dosyć mocno dała mu w kość. Uszkodzenia były na tyle duże, że Admirał zdecydował o odstawieniu "Obrońcy" ze służby, dopóki technicy nie dokonają podstawowych napraw. Dlatego też okręt znajdował się na skraju niezamieszkanego i w gruncie rzeczy opuszczonego systemu słonecznego, by zminimalizować ryzyko wykrycia przez Imperium. Tutaj pozostała załoga mogła się w zupełności skupić na dokonywaniu napraw, jednakże jak to najczęściej bywa brakowało części zamiennych oraz droidów technicznych. |
Jenathaza - 2012-01-01 15:42:45 |
*dzialo się, ale Obrońca bronił ich tak dzielnie, ze trzeba było teraz mu pomóc odzyskać sprawność, wiec ci co tylko mogli – pracowali, a ci, którzy nie byli najlepsi w naprawach robili coś innego. Na przykład kapitan Mavhinic. |
Moc - 2012-01-01 15:59:03 |
W hangarze Jena został przywitany przez średniego wzrostu jegomościa o nieco ciemnej, jakby opalonej karnacji. Miał krótkie czarne włosy i pokaźny wąs tego samego koloru. Ubrany był w uwalony smarem i olejem kombinezon technika, a w dłoni trzymał pokaźny cyfronotes aktualnie wyświetlający całkiem sporą listę potrzebnych części. |
Jenathaza - 2012-01-01 16:06:46 |
*Jena był zmęczony. Nie spal od dwóch dni. Wprawdzie mógłby jeszcze trochę pociągnąć, ale to nie oznaczało, ze nie był zmęczony. A jego „dzień pracy” jeszcze się nie skończył. Odwrócił się do szefa techników,. mistrza, czy jak oni go tam nazywali* |
Moc - 2012-01-01 16:15:32 |
Na człowieka wołali po prostu "Szef", tak było prościej i szybciej niż wymawianie jego pełnej rangi. A on sam na to się nie obrażał, generalnie wojskowym nie był, podobnie jak niemal wszyscy członkowie jego ekipy. Podłapali się do Przymierza z różnych powodów, ale generalnie łączyła ich jedna rzecz - nienawiść do Imperium. |
Jenathaza - 2012-01-01 16:29:56 |
*Jena krotko wspomniał niedawne, choć już zamierzchłe dzieje, gdzie w WARze wątroby nie oszczędzano… Ale nie nawiązał, jakoś nie przepadał kiedy myślano o nim jako o takim który lubi i może wypić. A Jena i lubił i mógł, a alkohol nie raz go upodlił. Ale teraz nie pił już. Nie, nie.* |
Moc - 2012-01-01 16:38:12 |
Akurat Szefowi o stymulanty chodziło, które dawały mocnego kopa, polepszały ogólną sprawność i w ogóle, ale działały tylko kilka godzin, obciążając dosyć mocno wątrobę. Znacznie mocniej niż alkohol czy mocniejsze leki, więc był zalecany tylko w ostateczności i to w większych odstępach czasowych. Częste zażywanie groziło uzależnieniem... w końcu produkowano je na bazie Przyprawy, czyli silnych narkotyków. |
Jenathaza - 2012-01-01 16:48:55 |
*Obecnie rangi były umowne. Oficer w randze kapitana właśnie wrócił z „brudnej fizycznej roboty” jaką było zdobywanie części… żeby tylko! Szperanie po wysypiskach i szrotach różnego rodzaju w poszukiwaniu tego, co im było potrzebne. To nie były zwykle zakupy* |
Moc - 2012-01-01 16:58:06 |
Generalnie każdy pracował nad naprawami, jak zawsze. Tylko niektórzy oficerowie zostali przydzieleni na inne jednostki a to ze względu na braki w kadrach. Co prawda Przymierze starało się utrzymywać wewnętrzną wojskową strukturę, jednak w wielu przypadkach ciągnęło na prowizorce. Nie mieli też dostępu do żadnej akademii oficerskiej, więc wielu wyższych rangą szkoliło się "w biegu" od starszych i bardziej doświadczonych oficerów. |
Jenathaza - 2012-01-01 17:16:03 |
No teraz już… *On z kolei pomyślał o rozbitym cochrelu. Ci mieli wszystko. A przymierze miało sojusznika. teraz rozbił się ten sojusznik, nie można było skorzystać ze stoczni. O ironio – kiedy mogli byli z nich korzystać – okręty nie odnosiły takich uszkodzeń… |
Moc - 2012-01-01 17:25:30 |
Przymierze cały czas było w ruchu, większość działalności skupiała się na flocie, więc z przemysłem było ciężko, ale systematycznie zjednywali sobie kolejne planety, które miały jakieś tam zaplecze techniczne. Powolutku rozkręcała się całą ta infrastruktura i może w końcu będą mogli cieszyć się w miarę stałymi dostawami części. Ale to odległe plany i nie rozwiązujące ich aktualnej sytuacji. |
Jenathaza - 2012-01-01 17:38:03 |
*Jena opdstawil kubek. Nie wyrzucał, z oszczędności, i już sam miał się udać do skrzyń, bo w koncu pary trochę w tym gabarycie miał, kiedy nagle zapikał mu komunikator. Mavhonic odszedł kilka kroków i wyjął urządzenie. Wiadomość od Arsleksyra. A akurat myślał o nich… |
Moc - 2012-01-01 17:45:42 |
Z Wyzwolicielem ogólnie był stały kontakt, okręt większość czasu spędzał nieruchomo w kosmosie, koordynując działalność całego Przymierza, więc kontakt z nim musiał być stały. Jedynie okresowo skakał w nadprzestrzeń, starając się utrudnić wykrycie przez Imperium. |
Jenathaza - 2012-01-01 17:52:04 |
*Biedna – pomyślał sobie, w ogole zapominając o tym, ze sam jest brudny, nieogolony i widocznie zmęczony, a pracował więcej zmian niż ta pani* |
Moc - 2012-01-01 18:14:00 |
- Hmm... Połączę pana z Admirałem |
Jenathaza - 2012-01-01 18:19:18 |
Dzień dobry panie Admirale *przywitał się Jena. Nie sądzil, ze go przekierują, wiec nie obawiał się o swój niewizytowy wygląd. No ale admirał na pewno nie jedno już widział. I pewnie szybko zapomni Jenę „bardzo po cywilnemu”* |
Moc - 2012-01-01 18:32:02 |
Admirał się wyglądem Jeny nie przejmował. Co jakiś czas zerkał na ekran niewidocznego w transmisji komputera, ale tam sprawdził dokładnie obecny przydział Mavhonica i wiedział już, że ze swoim okrętem pomaga przywrócić Obrońcę do stanu używalności. |
Jenathaza - 2012-01-01 18:34:38 |
Tak, zgadza się, właśnie jestem na jego pokładzie *odpowiedział Jena, zaś odnośnie Cochrelu nie powiedział nic. On sam wiedział tyle, co mu Resska raczył napisać, a Jena go nie próbował ciągnąć za język, bo poznał go już na tyle ze wiedział, ze w taki sposób osiągnie odwrotny efekt* |
Moc - 2012-01-01 18:38:31 |
- To dobrze. Proszę znaleźć kapitan Sall i przekazać jej rozkaz oddelegowania na inną jednostkę. Nadzorowaniem napraw zajmie się jej pierwszy. Sall jest uparta i będzie się spierać, o czym pewnie pan wie... proszę ją przekonać. Tar Serir bez odbioru |
Jenathaza - 2012-01-02 15:11:53 |
Bez odbioru… |
Moc - 2012-01-02 15:20:57 |
Szef tylko machnął ręką i dalej nadzorował przeładunek. Jednakże odnalezienie pani kapitan mogło być nieco kłopotliwe, skoro wewnętrzny system komunikacyjny nie działał a jej osobisty komunikator nie działał. Na szczęście na horyzoncie pojawił się duros w mundurze oficera łączności. Miał przy sobie awaryjny komunikator i właśnie konsultował się z kimś, przyglądając się jednocześnie swoim notatkom w cyfronotesie. |
Jenathaza - 2012-01-02 15:27:22 |
*Ale Jena go zauważył. Co jak co, ale polozenie kapitana na okręcie jest ważne, wiec to najlepsza osoba by zapytać. Tak wieć ruszyl w jego kierunku,a kiedy znalazł się w zasięgu do rozmowy, odezwał się niskim, wyraźnie przbiącym już zmeczeniem glosem* |
Moc - 2012-01-02 15:32:50 |
Duros nieco się przestraszył, gdy Jena wyrwał go z jego świata, a jeszcze jego wygląd do najłagodniejszych nie należał, więc nie ma się co dziwić, że biedak się zestresował. Ale zaraz się opanował i tylko kiwnął głową, przeszukując pliki na swoim cyfronotesie. W końcu na ekranie pojawił się schemat okrętu z zaznaczoną pozycją pani kapitan. Była w okolicy mostka. |
Jenathaza - 2012-01-02 15:37:08 |
Dziękuje panu bardzo *odparł uprzejmie, jaklby wszechobecny chaos w ogóle się go nie imał. Przebywał poza statkiem. Było ciezko, nerwowo, ale to inny rodzaj stresu, gdyby był tutaj przez ten czas, pewnie tez by się - przynajmniej trochę – irytował |
Jenathaza - 2012-01-03 13:44:07 |
*Po jakimś czasie Jena wrócił do hangaru. Wyglądał już jak Jena- wziął prysznic i przebrał się. nadal był zmęczony ale już nie rzucało się to w oczy. Czekal na Teonę przy swoim statku, już nie tym wielkim brudasem do przewozu części, a przy swoim* |
Moc - 2012-01-03 13:50:13 |
To sobie trochę poczekać musiał, bo Teona miała do załatwienia kilka spraw. Najpierw oczywiście wzięła prysznic i się przebrała, potem trzeba było się spakować, co rodziło wiele problemów. I to właśnie walizki pierwsze dotarły do hangaru. W zasadzie dwie były, ale raczej spore. Ale na samo pojawienie się pani kapitan trzeba było poczekać jeszcze z godzinę. Ale chyba trud czekania się opłacił, bo jak się w końcu pojawiła to wyglądała już zdecydowanie lepiej. Czysta, pachnąca, ze świeżymi opatrunkami, do tego ubrana po cywilnemu, więc nie było za bardzo widać jak bardzo schudła. |
Jenathaza - 2012-01-03 13:55:35 |
*Przez ten czas Jena zaniósł walizki do statku. I je ze 4 razy przełożył, trochę się nudząc. Ale Był i cierpliwy i przyzwyczajony do tego, ze kobiety tak mają. Miał przecież i żonę i córki. Do tego jak mieszkali na Couruscant to mieli jedną łazienkę. |
Moc - 2012-01-03 14:01:15 |
- Bardzo śmieszne... może mam zawrócić i coś jeszcze załatwić? |
Jenathaza - 2012-01-03 14:26:17 |
*No to polecieli, a co się działo po drodze to już nie temat tej historii* |
Tane - 2012-09-29 18:22:20 |
Na zewnątrz iluminatora widać było charakterystyczną błękitną poświatę, a w środku na fotelu pilota można było zauważyć dość młodego mężczyznę. |
Secorsha - 2012-09-29 18:32:07 |
*Kiedy chłopak – pilot niewielkiego stateczku poddał w wątpliwość poprawność namiarów, wprawdzie tylko wobec swojej pokładowej jednostki R, to już zza włazu, od strony pokładu dało się słyszeć nieprzyjemne dla słuchu gderanie. Mistrz, który Tane’a chwilowo adoptował nie słynął ostatnio ze zbyt wielkiej pogody ducha, i chyba tylko dzięki Ścianie Światła w ogóle dało się z nim wytrzymać. Syano Luggi był trogutaninem, w ostatnich miesiącach stracił ucznia, był ciężko ranny i z ledwością wywinął się jednoczącej Mocy. Jak wszędzie tak i u Jedi krążyły plotki. O nim krążyła jedna – podobno chciał odebrać sobie życie, dlatego tak ciężko było przywrócić mu zdrowie. |
Tane - 2012-09-29 18:47:22 |
Tane faktycznie przywykł do gderliwego mistrza. Było to zapewne łatwiejsze dzięki postawie Jedi i ich kodeksowi. Kiedy mistrz zaczynał zrzędzić Tane automatycznie recytował w myślach jedną z linijek kodeksu, co znacznie ułatwiało mu utrzymanie spokoju. Kiedy mistrz rzucił luźną uwagą na temat ich spóźnienia Tane wzruszył ramionami delikatnie. |
Secorsha - 2012-09-29 18:56:20 |
*są różne zestawy mistrzów. Oczywiście, ze każdy woli tych sympatycznych, z prostym tokiem nauczania, klarownym językiem, i potrafiący sprzedać swoją wiedze jak ciekawą historię.* |
Tane - 2012-09-29 19:03:43 |
W momencie otrzymania namiarów na dokowanie Tane przygotował statek to sekwencji podprowadzania statku. Droid coś zapiszczał. Tane tylko lekko się uśmiechnął kiedy mistrz napomknął coś o pospieszeniu się, co było chłopakowi akurat na rękę. Podczas lotu obowiązują pewne restrykcje dotyczące bezpieczeństwa, a skoro mistrz je nieco zignorował można było go nieco utemperować. W jednym momencie przyspieszył i wykonał manewr zakrętu by ustawić statek przodem do doku. Przyspieszenie było na tyle odczuwalne, że mogło posadzić stojącą postać z powrotem na fotel, zaś szybkie spowolnienie lotu ponowne wyrwanie się z fotela. Kiedy był już w odpowiedniej pozycji zaczął dokować i statek powoli przeniknął przez barierę hangaru. |
Secorsha - 2012-09-29 19:17:40 |
*Statkiem zarzuciło tak bardzo, ze materiał fotela za który trzymał się mistrz rozpruł się z charakterystycznym „trrrach”, bo jak łatwo się domyślić, ten nie puścił, a prawom fizyki podlegał. Statek zmienił pozycie, mistrz zakaszlał cicho, i niemal równocześnie z tym zakaszlaniem Tane poczuł mocne uderzenie otwartej dłoni w czaszkę, z boku* |
Tane - 2012-09-29 19:29:26 |
Tane mimo iż poczuł chlaśnięcie w głowę dość dokładnie zważywszy na kościstą dłoń mistrza, nie przejął się tym tak bardzo. Miał już naprawdę po dziurki w nosie zgredziałego mistrza mimo iż przebywali ze sobą tak naprawdę krótki okres czasu. W każdym razie, nie był to typ mistrza i charakteru, który Tane zwykł tolerować. Gdyby nie był Jedi radziłby mu znaleźć jakąś kobietę, ale na szczęście ugryzł się w język. Kiedy osiedli na płycie hangaru Tane zastosował się do niezrozumiałego mamrotania mistrza i ruszył za nim ku wyjściu. |
Secorsha - 2012-09-29 19:35:37 |
*No i wyszli w codzienny zgiełk. Nikt na nich nie czekał, nie wyszedł żaden komitet powitalny. I w sumie nic dziwnego, bo kto by chciał takiego zgreda witać? |
Tane - 2012-09-29 19:42:57 |
Tane odruchowo nieco cofnął głowę w tył kiedy drzwi trzasnęły mu przed nosem. |
Secorsha - 2012-09-29 19:49:50 |
*teraz było jako tako, a Tane był w szatach jedi wiec się do niego nie uczepią. Ale – ani zjeść, ani umyć się. Spać jedynie – we własnym statku. A mistrz? Posiedzi tam, pewnie do kajuty pójdzie, a Tane będzie się szwendał przez te kilka dni. Jakiś test, czy co? |
Tane - 2012-09-29 19:56:45 |
Tane nie omieszkał skorzystać z odnalezionej przez siebie łazienki. W końcu nie za przyjemne to uczucie chodzenia z pełnym pęcherzem, a mimo iż Jedi był to jednak swoje potrzeby załatwiać musiał. Ruszył dalej nieco zrezygnowany. Jego chód przypominał nieco krok znudzonego człeka kopiącego kamienie, które napotka po drodze. Szedł tak z lekko opuszczoną głową i dłońmi w kieszeniach spodni. W pewnym momencie gwałtownie przystanął kiedy usłyszał za sobą nieznany głos i to w dodatku taki, który zna jego imię. Było to naprawdę dziwne. On, na nieznanym mu statku, bez mistrza i nagle ktoś zwraca się do niego po imieniu. Powoli się odwrócił i faktycznie osobnik sprawiał wrażenie silnej istoty. |
Jenathaza - 2012-09-29 20:09:59 |
*Tylko ze tu kamieni Ne było. Było coś innego, a raczej ktoś. |
Tane - 2012-09-29 20:19:38 |
Widok był naprawdę imponujący jednak Tane starał się po sobie tego nie pokazywać. Tane jakby odruchowo na widok tak potężnej osoby wyprostował się i wyjął ręce z kieszeni. |
Jenathaza - 2012-09-29 20:30:28 |
*Uścisk Mavhonica był mocny, ale nie za bardzo, wyważony, by tym metalem komuś krzywdy nie zrobić. Ciało jednak – nawet takiego mięśniaka – jest miękkie, co innego metal. W każdym razie to był bardzo męski uścisk. |
Tane - 2012-09-29 20:38:16 |
- Doprawdy interesujące. Z reguły posługuje się jedynie poleceniami, niemalże rozkazami wręcz i nie używa przy tym mojego imienia. Zupełnie tak jakbym był kimś w rodzaju jego służącego, choć nawet szlachcic ma więcej szacunku do swojego służącego aniżeli mój mistrz do mnie. - mówił. - Dziwi mnie fakt, że zna moje imię i panu je przedstawił. - dodał ze słyszalnym zaciekawieniem w tonie. Rozmówca mimo wielkich zębisk i postawy wydawał się być sympatyczny, nawet jego uśmiech miał coś w sobie. |
Jenathaza - 2012-09-29 20:51:17 |
*Pan kapitan wydał się równie zdumiony tym co słyszy jak i Tane tym ze mistrz użył jego imienia w formie niepotępiającej. Jednak zdziwienie Mavhonica bardzo szybko przeszło, jakby przypomniał sobie lub zrozumiał więcej. Kiedy zaś przyszedł koniec wypowiedzi, na chwile urwał kontakt wzrokowy, by mrużąc oczy po gadziemu spojrzeć gdzieś w dal. Tane musiał cały czas zadzierać głowe by na niego patrzeć – miał spokojnie ponad dwa metry wzrostu. Nozdrza mu się nieznacznie rozdęły jak u smoka – bo smoka też przypominał. I wtem odezwał się nostalgicznie, znowu zjeżdżając wzrokiem na padawana* |
Tane - 2012-09-29 21:00:39 |
To co powiedział Jenathaza było naprawdę szokującym doznaniem dla młodego padawana. Nigdy nie słyszał tak miłych słów kierowanych w jego stronę w kontekście bycia Jedi, a już w ogóle nie spodziewał się takich słów ze strony obecnego mistrza, który wydawał się go traktować jak robaka. Być może przed chwilą dostał kolejną lekcję, którą zapamięta na długo. By nie oceniać innych powierzchownie. Ciężko jednak oceniać pozytywnie kogoś, kto traktuje Cię niemalże jak służącego i w dodatku tobą poniewiera. Pewnym jednak było to, że Tane zmieni podejście co do mistrza. Przez chwilę wyglądało to tak jakby Tane był nieco zabłąkany w swoich myślach, jakby na chwilę uciekł gdzieś poza rzeczywistość. |
Jenathaza - 2012-09-29 21:14:16 |
*Bez wątpienia. Dlatego tak wiele jest w galaktyce osób samotnych, opuszczonych, niezrozumianych, choć tak bardzo mądrych i wartościowych. Takich, którzy nigdy nie otrzymali szansy lub takich, których zmieniło życie. łatwiej jest tym z przystępnym charakterem - wtedy nawet niedoskonałości fizyczne, jakże ważne w obecnych czasach - gdzieś sie zacierają. Jenathaza który wyglądał jak bramkarz na dyskotece tudzież kark na siłowni czy chociażby coraz bardziej znany Edward Saarai - fascynująca osobowość zamknięta w ciele maszyny. Duzo trudniej mieli jednak ci, którzy nie potrafili być "fajni". Być może mistrz Syano nigdy w zyciu nie zwróci sie do Tane'a chociażby po imieniu. Ale jak dobrze mógł go obserwować przez ten czas... Jak wiele mógł z niego wyciągnąć, utrzymując tak silny dystans. Stając się wręcz niewidzialny dla tego, co umysł Tane'a uważał za towarzysza. |
Tane - 2012-09-29 21:20:18 |
Tane mimo iż owe honory nie były czynione jemu ukłonił się uprzejmie przed pozostałymi osobami w stołówce i korzystając z pozwolenia kapitana szybko zamówił coś do jedzenia by móc ponownie wrócić do rozmowy. |
Jenathaza - 2012-09-29 21:29:53 |
*Jena też sobie coś wziął, ale raczej do przegryzienia – panierowane udka gizki w takiej ilości ze Tane’a pewnie by zdęło i przekręciło na drugą stronę. Ale Mahvonik był przynajmniej dwa razy taki licząc w przybliżeniu. To był kawał gada. |
Tane - 2012-09-29 21:36:15 |
Tane siadając i przystępując do jedzenia skinął głową w stronę Jena życząc mu jednocześnie smacznego. |
Jenathaza - 2012-09-29 21:46:14 |
*Konsumowanie udka w przypadku Jenathazy wyglądało jak jedzenie chipsów – wziął po prostu jedno w dwa palce, podał sobie do pyska i schrupał w ułamku sekundy, razem kością i śladu po nim nie było. Oczywiście bardzo elegancko. Dobrze był wychowany i taki miał tez styl bycia. Cokolwiek robił, musiało to mieć pewien poziom. |
Tane - 2012-09-29 21:51:27 |
- Nadal jestem ciekaw cóż takiego go tak odmieniło... I niestety nie, nie wiem dlaczego tutaj przyleciałem. Domyślam się tylko, że jestem tutaj raczej w charakterze szofera gdyż wygląda na to, że mistrz nie za bardzo przepada za lataniem. - powiedział uśmiechając się delikatnie kiedy przypomniał sobie w jaki sposób podszedł do dokowania i reakcję mistrza. - Fakt, jest to dla mnie dziwne, gdyż nie mówił mi żadnych szczegółów co do tej wizyty więc nie wydaje mi się by była to jakakolwiek oficjalna misja zlecona przez Radę. - dodał. |
Jenathaza - 2012-09-29 22:00:08 |
*Kapitan cały czas sprawiał niejasne wrażenie, jakby to właśnie on wiedział. To musiało być oczywiste, skoro nie-jedi to widział i rozumiał. I wyraźnie chciał pomóc Tane’owi. Lub bardziej – pomóc Syanowi za jego pośrednictwem.* |
Tane - 2012-09-29 22:12:56 |
Tane uniósł głowę i nieco wytrzeszczył oczy po tym jak usłyszał co do powiedzenia miał Jenathaza. |
Jenathaza - 2012-09-29 22:23:59 |
*Tym razem Jena napił się ze swojego kubka, niemal do polowy go opróżniając, a kiedy go odstawił, widać było element napisu „kubek super faceta”. Ot, taki oklepany slogan, ale zapewne podarowany przez kobietę. Kiedyś Jena nosił obrączkę informująca ze jest wdowcem. Teraz na jego wielkich palcach zakończonych pazurami w lewej dłoni nie było widać żadnych znaków.* |
Tane - 2012-09-30 18:15:52 |
Tane siedział przez chwilę w milczeniu kiedy układał sobie wszelkie zebrane informacje na temat mistrza Syano i jego uczennicy. Za bardzo nie musiał się wysilać bo teraz doskonale widział, że jego mistrz w pewnym stopniu ulega presji jaką wywierają na niego uczucia i oddaje się Ciemnej Stronie. Było to naprawdę niepokojące, zważywszy na to, że Tane stracił teraz mistrza z oczu. |
Jenathaza - 2012-09-30 18:37:08 |
Teraz jest bezpieczny *odparł spokojnie kapitan, a kiedy emocje z przekazu słownego nieco zeszły, mógł „skubnąć” kilka kolejnych udek. |
Tane - 2012-09-30 18:48:54 |
- Całe szczęście, że umieszczono go na pokładzie innej jednostki. Nie wiem dlaczego ale instynkt mówi mi, że w przypadku Syano nie trzeba by było długo czekać na akt zemsty. Sprawia wrażenie naprawdę wybuchowego i trochę niestabilnego emocjonalnie człeka. A to w przypadku Jedi nie jest raczej bezpieczną mieszanką, ale owszem mogę się mylić. Nie jestem mocny w dziedzinie psychologii. - powiedział. Powierzchowność, pierwsze wrażenie to czynniki, które mogą mylić i Tane miał już dzisiaj tego przykład, dlatego z dystansem podchodził do oceniania stanu w jakim znajdował się jego mistrz. Tane powiercił się chwilę w krześle na samą myśl powrotu z mistrzem i ciałem jego byłej padawanki. |
Jenathaza - 2012-09-30 18:56:56 |
Okazja czyni przestępcę *Odparł na to spokojnie olbrzym z drugiego końca stolika. Gdzieś na dole słychać było szuranie ogona. Jakby się wychylić i spojrzeć, to ujrzałoby się, ze końcówki niesamowicie długich włosów oficera wiszą centymetry nad ziemią* |
Tane - 2012-09-30 19:13:16 |
- Szczęście w nieszczęściu mógłbym rzec. Gdybym wiedział, że Sith coś takiego planuje to spokojnie w ciemno mógłbym powiedzieć, że raczej nie wyjdzie to po jego myśli. - powiedział i uśmiechnął się lekko po czym kontynuował. - Znam Eda całkiem dobrze, mógłbym powiedzieć nawet, że prócz Hakona jest on moim najlepszym przyjacielem i Ed byłby jednym z ostatnich, po których spodziewałbym się braku lojalności i zdrady. - dokończył. W przypadku Eda pozory również myliły. Z zewnątrz wyglądał jak maszyna do zabijania i choć nieco podstarzała to jednak funkcjonalna. Wewnątrz zaś byłe pewnym przeciwieństwem tego co można było zobaczyć okiem. - Bardzo dobrze się stało, będę musiał o szczegółach porozmawiać z Edem. Nie rozumiem tylko dlaczego tak bardzo spieszno było Syano do przybycia tutaj, a może chciał to po prostu mieć za sobą. |
Jenathaza - 2012-09-30 19:20:22 |
Widzisz, znowu pozory. Sith ocenił go po pozorach i się przejechał. |
Tane - 2012-09-30 19:33:25 |
- Powiem Ci szczerze, że nawet nie próbuję tego robić. Dawno już przyjąłem postawę na zasadzie "przyjaciele znajdują się sami" co jak na razie się sprawdza choćby w przypadku Eda. Powiedzmy, że po prostu toleruję Syano bo muszę jako zwierzchnika. Owszem rozumiem jego ból ale to nie zmienia faktu, że charakterek ma parszywy w stosunku do mnie, a i śmierć towarzysza nie jest wytłumaczeniem, bo wielu straciło swoich pobratymców, a da się ich lubić. Tane wykonał gest ręką koło głowy jakby przypomniało mu się coś o czym zapomniał wspomnieć. |
Jenathaza - 2012-09-30 19:49:45 |
*Gad skinął głową, jakby przytakiwał, ze tok myślenia Tene’a jest poprawny. Trzeba być dobrym, wyrozumiałym, ale nie każdy może być empatia z wyboru. * |
Tane - 2012-09-30 19:55:29 |
- Dziękuję panu bardzo za uraczenie mnie swym towarzystwem oraz za posiłek i dziękuję za wskazówki. Postaram się nie stwarzać problemów panie Mavhonic. - powiedział kłaniając się lekko i wykonując charakterystyczny gest dłonią, który niekiedy stosuje się podczas kłaniania. |
Jenathaza - 2012-09-30 19:57:56 |
*Jena tez wstał, do „procedury pożegnania”. Wyciągnął rękę, uścisk na pożegnanie, lekki uśmiech. Wymiana standartowych grzeczności. Nie zabierał się do wyjscia, miał jeszcze zamiar zostać. Ale Tane’a nie zatrzymywał* |