- Star Wars: Ewok III - Era Imperium http://www.swewok2.pun.pl/index.php - Nar Shaddaa http://www.swewok2.pun.pl/viewforum.php?id=22 - Dolne poziomy - "Cielesne Rozkosze" http://www.swewok2.pun.pl/viewtopic.php?id=257 |
Moc - 2010-05-23 10:40:04 |
Nazwa tego lokalu mówi sama za siebie, jest to sporej wielkości klub nocny podzielony na kilka dużych sekcji, zwanych dystryktami. Każda z nich odpowiada konkretnej grupie gatunkowej klienteli, ale najbardziej oblegana jest oczywiście sekcja humanoidów, gdzie kręci się sporo ludzi, twi'leków, zabraków, zeltronów i innych prawie ludzkich istot. Sam wygląd poszczególnych dystryktów jest inny, zależny od upodobań gatunkowych klientów. No i przede wszystkim by wejść do środka to trzeba zapłacić za wejściówkę, na co nie wszyscy mogą sobie pozwolić, ale ci którzy płacili nigdy nie żałowali... |
Zindarad - 2010-05-23 20:22:19 |
Wszedłszy do środka, Zin otworzył szeroko usta. Przetarł oczy, myśląc, że to co widzi nie jest prawdą. Po chwili jednak uśmiechnął się pod nosem i rzucił. |
Moc - 2010-05-23 20:29:47 |
*Tancerek było pełno, twi'lekanki, ludzkie kobiety, zabrackie... ale największe powodzenie miały zeltronki, a to z powodu ich koloru skóry jak i feromonów. Po prostu magnetyzm dla samców. Nikt nie zwracał uwagi na zina, nie wyglądał ani na szczególnie wpływowego ani bogatego, zabójczym przystojniakiem też nie był. Jedynie barman nawiązał z nim rozmowę, podając mu koreliańską, ale jak zobaczy inżynier rachunek to zbaranieje pewnie. Im drozszy lokal tym trunki też droższe* Nie wiem... Imperium i te sprawy. Tutaj o polityce się nie rozmawia, to miejsce rozkoszy... zalecam poogladanie co niektórych piękniejszych tancerek. Najlepsze są zeltronki, jak ta zatańczy to zgłupiejesz do reszty *Poradził mu barman z uśmiechem. Był to wysoki i umięśniony człowiek o jasnej karnacji i pogodnym obliczu. Czarne włosy i nienaganny strój* |
Zindarad - 2010-05-23 20:35:00 |
Co racja to racja. Zin był niemal zerem w porównaniu do innych. Przejechał dłonią po brodzie i rozejrzał się. Chwycił w dłonie szklankę z koreliańską i upił łyk. Pewnie cena adekwatna jest do jakości, bo inżynierowi wydawała się ona wprost genialna. Kiwnął głową. |
Moc - 2010-05-23 20:48:44 |
To miejsce to raj dla rozpusty *Skwitował barman krótko i z uśmiechem, robiac drinka jakiemuś innemu biznesmenowi, ale miał dobrą podzielność uwagi, wiec słuchałZina. Jego pytanie go nie zdziwiło, przychodziło tutaj wielu "petentów" z prosbą o informację* Trzecie piętro kolego, sam szczyt. Lepiej żebyś miał do niego ważną sprawę inaczej skończysz w ciemnej alejce bez jakieś części ciała... *Barman nie żartował ale tez nie przejmowałsię tym, bo to było Nar Shaddaa nie jakieś zawszone Coruscant. Tutaj nie ma czegos takiego jak prawo i porzadek, jest tylko siła i układy* A przed odejsciem zapłać za trunek. Dwadzieścia kredytów... |
Zindarad - 2010-05-23 20:57:09 |
No to Zin się wpakował. Będzie źle jak straci nogę, albo rękę. Zawsze można sprawić sobie protezę, ale trzeba patrzeć na ich cenę, a poszły ostatnio w górę prze te wszystkie imperialne cła. Zin skrzywił usta, miał nadzieję, że jego sprawa zainteresuje nieco tego jegomościa. Wtedy padło magiczne słowo zapłać, a Zin bardzo niechętnie do tego podszedł, ale też nie chciał dostać po gębie, zatem wyciągnął portfel (znowu!) i wyciągnął dwadzieścia kredytów. Jego ostatni banknot o tym nominale. Szybko wypił zawartość szklanki (na odwagę i coby mu się język nie plątał) po czym pozostawił kredyty na ladzie i odszedł. Oczywiście zostawił to miejsce z lekkim smutkiem. Tyle pięknych pań jest jeszcze do zobaczenia, ale Kobdar otrząsnął się i poszedł schodami na trzecie piętro. Musiał, bez tego nie będzie kredytów na dalsze życie. Wbiegł po schodach na sam szczyt. Rozejrzał się i zobaczył jednego z wielu goryli. Przełknął głośno ślinę i podszedł do niego. |
Moc - 2010-05-23 21:01:42 |
*Cóż, Zin dobrze zgadywał, że ci goryle są od Zandiego, bo bórny poziom był tylko i wyłacznie dla elity i było tu mało balkonów, właściwie to tylko cztery i to sporej wielkości. I one były znacznie lepsze niż to, co można zobaczyć na dole. Inżynier spotkał akurat wysokiego, czarnoskórego ochroniarza, najwyraźniej wszyscy tutaj byli albo ludźmi albo zabrakami, jak kolega obok. Spojrzeli oni krytycznie na nieproszonego gościa* Czego chcesz od szefa wieśniaku? *Warknął groźnie człowiek i patrzył na Zina z góry, ale nie fizycznie tylko psychicznie* |
Zindarad - 2010-05-23 21:05:57 |
Wieśniak. To słowo, którego bardzo Zin nie lubił. To, że wychował się na Alderaan, z daleka od miasta wśród nefrów i innych zwierząt pastewnych nie oznaczało wcale, że jest wieśniakiem. Jego ojciec był zacnym inżynierem, do tej pory jest wzorem dla samego Zina. W każdym razie. Kobdar stanął bliżej czarnucha i rzucił. |
Moc - 2010-05-23 21:14:42 |
*Tak, pomarzyć dobra rzecz. A ochroniarze każdego trakotwali z góry, kto nie nosi najdroższych ubrań i nie ma tłumu innych ochroniarzy. No ale dobra, ten człowieczek chce coś od szefa to go zaprowadzą. Gorzej będzie dla niego, jeśli okarze się, że daremnie marnował jego czas. Wtedy mu z radościa połamią nogi* W takim razie za mną... *Powiedział ochroniarz i przeszedł przez drzwi. Dalej Zina z pewnością olśni, bo to co zobaczyłto bardziej przypominało pokój w pięcio gwiazdkowym hotelu. Wszędzie luksus, drogie skórzane kanapy, piękne dywany, obrazy, rzeźby, ogólnie przepych. Wszędzie byli ludzie i inne istoty, nie tylko humanoidzi. A między nimi najpiękniejsze kobiety jakie Zinuś w życiu widział. Część z nich to były niewolnice, ale dobrze traktowane i zadbane. Widać to było po ich skromnych strojach odsłaniajacych dużą część ciała. Mężczyzna jednak nie zatrzymał się tutaj i szedł dalej, do drugiej sali, gabinetowej. To pomieszczenie było równie gustownie urządzone, dużo skóry i drewna jak w dawnych gabinetach. Pod ścianą znajdowało sie ogromne okno oraz przeszklona podłoga, przez którą można było spoglądać w dół. Widok był niesamowity. I włąśnie tam, na dużej sofie siedział starszy mężczyzna, idealnie gładko ogolony, w bardzo drogim białym garniturze. Miał czarną jedwabną koszulę i aksamitny krawat. Wygladał dostojnie mimo nieco ekstrawaganckiego stroju. Zerknął na ochroniarza i na Zina, unosząc nieznacznie brwi. W pokoju była też jedna kobieta, w zwiewnej sukni odsłąniające bardzo wiele. Była to ludzka kobieta o egzotycznej urodzie, od której nie można było oderwać wzroku* Ten pan ma coś dla pana, szefie *Męzczyzna poruszyłsię nieco na sofie i gestem kazał wyjść ochronie. W końcu zostali we trójkę* A więc słucham? |
Zindarad - 2010-05-23 21:21:08 |
Zin zobaczył rzeczy, których do tej pory w życiu nie widział. Takie bogactwo, wielki przepych. To życie, o którym Kobdar zawsze marzył i chyba marzyć będzie dalej. Inżynier rozejrzał się po gabinecie, gdy został do niego wprowadzony. Oczywiście nie mógł pominąć kobiety, uśmiechnął się lekko pod nosem i później spojrzał na mężczyznę. Zin nie tak go sobie wyobrażał, ale dobra...nie wnikajmy w jego myśli, bo one są niekiedy bardzo dziwne. Przełknął ślinę i gdy pozwolono mu dość do głosu, postanowił od razu przejść do rzeczy. |
Moc - 2010-05-23 21:25:16 |
*Zandiego to nie obchodziło, skad go ma, ważne, że jest. Spojrzał na przedmiot z ogromnym zainteresowaniem i skinął kobiecie, by go mu podała, a ta zwiewnie i lekko podeszła do inżyniera, kusząc go samym sposobem poruszania się, nie mówiac już o wygladzie i na prawde "apteycznych" kształtach, wręcz idealnych. Cieżko o takie kobiety. Odebrała ostroznie rękojęść i zaniosła go mężczyźnie, który siedziałwygodnie a potem siegnął po tą elegancką broń. Kobieta natychmiast się odsunęła a Zandi aktywował miecz i z jeszcze większym zaintrygowaniem sprawdzałjak działał, ale nic nie przecinał* Ile za niego chcesz? *Zapytał od razu, bez zbędnych szczegółów. Byłbajecznie bogaty i mógł sobie pozwolić na taką ekstrawagancję* |
Zindarad - 2010-05-23 21:31:35 |
No wiedział doskonale, że Zandi był bajecznie bogaty. Wystarczyło tylko spojrzeć jakimi to przedmiotami i kobietami się otaczał. Zin podrapał się po głowie tak jakby się jeszcze zastanawiał się nad ceną. Zawołać cztedzieści kafli czy też nie? Zawołać? Nie zawołać? Zastanawiał się i to bardzo intensywnie. Przejechał dłonią po brodzie i rzucił. |
Moc - 2010-05-23 21:35:53 |
*Zandi spojrzałna Zina i od razu wiedział co mu chodzi po głowie, był zbyt wytrawnym graczem by nie wiedzieć, że inżynier kompletnie nie wie jak się w to bawić i próbuje ugrać jak najwięcej. Amator... ale dostarczył mu to, czego najbardziej pragnął, wiec trochę potargować się można* Trochę za dużo, nawet jak na miecz świetlny panie...? *Odczekał chwilkę, by Zin się przedstawił, po czym kontynuował* Przechowywanie czegoś takiego to duże ryzyko, mimo iż jestem pasjonatem wszelkich broni, a jedynie miecza świetlnego mi brakuje w kolekcji. A więc prosze uczciwie się zastanowić nad ceną... *Cóż, lepiej niech Zin to przemyśli, bo on jest sam i Zandi nie musi się z nim targować majac już swoją zdobycz w ręku* |
Zindarad - 2010-05-23 21:45:30 |
Jeśli chodzi o targowanie, Zin nigdy nie był w tym najlepszy. Specjalizował się w konstruowaniu, a nie handlu (pomimo tego, że własną kantynę miał). Kobdar zastanowił się tak jak mu kazano. Nie podobało mu się to, że Zandi się targował. Skoro potrzebuje tej broni to niech za nią płaci, ale inżynier nie chce mieć kłopotów, bo bronić się za bardzo nie potrafi. Skrzywił usta, pomyślał jeszcze trochę i rzucił w efekcie. |
Moc - 2010-05-23 21:50:35 |
*Z pewnością był kawałem konkretnego chuja, w końcu prowadził interesu tutaj a nie na Coruscant, ale czasami bywałteż uczciwy, gdy ktos jest z nim uczciwy* Od razu pan zmądrzał. Trzydzieści to dobra cena... a teraz zechce się pan czegoś napić? *Zandi deaktywował miecz i położył go obok siebie i gestem kazał kobiecie by podała im trunki. Najwyraźniej i ona była niewolnica, jedną z wielu tutaj. I z pewnościa kosztowała dużo więcej niż miecz świetlny...* Mam wiele różnych trunków najlepszej jakości i zawsze nimi przypieczętowuję umowę. Mam nadzieję ,ze pan mi nie odmówi szklaneczki dobrej brandy bądź whiskey? *Podtekst brzmiał - siadaj, pij i się ciesz, że dałem ci tyle za coś, co mi przyniosłeś bez obstawy* |
Zindarad - 2010-05-23 21:58:53 |
Zin ucieszył się. Miał ochotę podskoczyć. Trzydzieści tysięcy ostatnio widział, kiedy to podliczał zyski z kantyny. Wyszczerzył zęby i na samą myśl o dobrym trunku zrobiło mu się dobrze. Nadal jednak uważał, że wziął nieco za mało za ten miecz, ale cieszył się. W końcu to trzydzieści tysięcy. Zatarł dłonie i rzucił. |
Moc - 2010-05-23 22:04:34 |
*Cóż, Zandi i to zauważył, był wytrawnym obserwatorem. Poczekał aż kobieta poda im na srebrnej tacy po szklaneczce whiskey i odeszła dalej a mężczyzna się rozluźnił, trzymając w ręku swoją porcję* Proszę usiąść... *Wskazał Zinowi krzesło przy biurku, które było wykonane z drewna, pięknie rzeźbione i bardzo wygodne. Wszystko tutaj było warte tyle co suma dziesięcioletniego wynagrodzenia Zina w WARze, czyli cholernie dużo* Zauważyłem, że interesuje się pan Airą... piękna, prawda? Moja chluba i radość... kupiłem ją pięć lat temu, gdy była szarą myszką nie wiedzącą co ma robić. A teraz? Najpiękniejsza kobieta na księżycu... *Pochwalił się Zandi bo lubił to robić, wprawiać w zakłopotanie swoich gości, to była gra, zawsze grał. Uwielbiał obserwować emocje ludzi, nie wiedzących co odpowiedzieć na to otwarte wyznanie* Zdrowie! *Podniósł szklaneczkę i zrobił łyk. Trunek był wyborny, bardzo stary i bardzo drogi* |
Zindarad - 2010-05-23 22:12:24 |
Zin był bardzo zakłopotany. Nie wiedział co powiedzieć, sam też lubił się chwalić, ale przy nim nie miał czym. Nie miał ani bogactwa, ani nie był otoczony pięknymi kobietami, mógł jedynie opowiadać o tym jakie to maszyny zdążył zaprojektować, czyli dla Zandiego to nic wielkiego. Inżynier usiadł na wskazanym przez niego krześle. Rzeczywiście, bardzo wygodne było. Przez chwilę poczuł się jak jakiś dostojnik. |
Moc - 2010-05-23 22:19:05 |
*I Zandi to widział i się cieszył z tego powodu, ale nie było tego po nim widać, jedynie Aira to widziała, gdyż spędzała bardzo wiele czasu ze swoim panem. Znała go na wylot, bo zabierał ją wszędzie, była jego pupilkiem, maskotką, niemal człowiekiem. Niemal, bo mógł robić z nią co chciał, bo była jego, jak rzecz, tak jak teraz ten miecz świetlny* W dzisiejszych czasach trudno o dobrą niewolnice, prawda Aira? Wszystkie takie buntownicze i niepokorne... potem kończą pod którymś z katów, który musi je złamać. Ale wtedy nie ma z nich przyjemności... bo najlepsza niewolnica jest taka, która chce służyć. Zmuszona i złamana to nie to samo... dlatego moje są najlepsze... podejdź tutaj... *Kobieta posłusznie podeszła a gdy kazał jej spocząć to usiadła obok niego... a potem położyła mu się na kolanach i patrzyła z uwielbieniem na jego twarz. Bez wątpienia wiedział jak zapewnić sobie bezwzględną lojalność. W ramach pieszczoty pogładził ja po głowie a ta zamruczała zadowolona, co wprawiło w jeszcze lepszy nastrój Zandiego* Widzi pan, trzeba umieć postępować z kobietami... wtedy skoczą w ogień za tobą... tak, skoczysz za mną w ogień, prawda? *Aira tylko kiwnęła głową i wtuliła się w swego pana, szukając bezpieczeństwa i stałości* |
Zindarad - 2010-05-23 22:25:38 |
No właśnie. Trzeba umieć postępować z kobietami, a to kolejna rzecz, z którą Kobdar sobie nie radził. Jego żona bardziej jego traktowała jak rzecz, którą można miotać na wszystkie strony, a on się po prostu dawał. Pomińmy fakt, że inżynier to akceptował i nie miał zamiaru zmieniać układu, który mu pasował. Mógł zniknąć na kilka tygodni, przeżyć kłótnię, a potem znowu gdzieś zniknąć. Ciekawe co by się stało, gdyby jej zabrakło? Na pewno nie byłoby za ciekawie. W każdym razie Zin tylko przytaknął mu głową, nie miał zamiaru się odzywać, a kiedy wspomniał coś o dobrej niewolnicy, uznał, że to czas na zaczęcie kolejnej rozmowy o interesach. Inżynier odchrząknął i rzucił |
Moc - 2010-05-23 22:31:06 |
*Zandi spojrzał na Zina z nowym zainteresowaniem i w głowie zaczął analizować. Kobieta, nigdy nie będąca niewolnicą... spojrzał na rękojeść miecza świetlnego, która przejawiała oznaki kobiecości. Mężczyźni stawiają na bardziej praktyczne rozwiązania, potem na urodę broni, w przeciwieństwie do kobiety. Szybko te fakty skojarzył ze sobą i uśmiechnął się dziwnie* Zgaduję ,ze jest to właścicielka tego miecza? Zaskakuje mnie pan... Jedi są dosyć problematyczni, mają silną wolę i tą całą Moc... ale jakże byłby to cenny nabytek, prawda Aira?*Zapytał się kobiety a ta cicho przytaknęła, zadowolona z miejsca, które zajmowała* Ile? *Zapytał w końcu inżyniera. Z Jedi można sobie poradzić, wystarczy naszprycować taką osobę narkotykami a potem tak długo utrzymywać ją na głodzie, że zniszczy się ta jej silna wola a potem już łato jest ją na nowo ukształtować. Może nawet stworzyć z niej zabójczynię? To było godne rozważania... gdyby nie Imperium... ale i to się załatwi* |
Zindarad - 2010-05-23 22:37:50 |
Zin znowu zaczął analizować. Virina. Ładna, zgrabna, powabna, do tego łatwo dająca się bajerować. No cóż. Taki towar kosztuje. Zin przeliczał, a że matematykiem był dobrym to szybko ze swoich rachunków określił cenę tej Jedi. |
Moc - 2010-05-23 22:44:57 |
*Więc jego przewidywania się sprawdziły, to dobrze, lubił mieć rację. Fakt, Jedi mogła być problematyczna, jeszcze sprawa z Imperium, ale jeśli już dojdzie co do czego, to Zandi już ją odda w łapy Imperatora i niech go zostawi w spokoju. Ale czy tak to się da? Nie ma zabawy bez ryzyka* Pięćdziesiąt to sporo pieniędzy... to w sumie nasza umowa opiewałaby na osiemdziesiąt tysięcy... *Zandi się zastanawiał, czy to mu się kalkuluje, czy nie sprawi za dużych kłopotów i tak dalej. Ale nie zamierzał się z nią cackać* Ujmę to tak... teraz dostanie pan trzydzieści tysięcy za miecz i dwadzieścia w ramach zaliczki za tą Jedi. Przyprowadzi ją pan do mnie, całą, zdrową... może być naćpana, upita, nie obchodzi mnie to, ma być tylko zdrowa i niebita. Potem porozmawiamy o reszcie wynagrodzenia... ale jeśli jej pan nie dostarczy a weźmie pan zaliczkę, to wie pan jak to się skończy? *Jego goryle zajmą się Zinusiem i przerobią go na konserwy, powoli i boleśnie. Niezbyt chwalebna śmierć i bardzo ale to bardzo męcząca* Opcja druga, bez zaliczki pan ja tu sprowadza na tych samych warunkach i po obejrzeniu towaru to wtedy się dogadamy... *Nie powiedział jasno nie, wiec jest nadzieja na te 50 000 ale tez nie powiedział jasno tak* |
Zindarad - 2010-05-23 22:51:11 |
Zin cały czas igra z Imperium. W końcu latał imperialną Kappą, zna dżedajkę, zna kilku klonów oraz mandalorianina. Wie gdzie jest ich baza. Zin ryzykuje odkąd się urodził, więc dla niego to nic nowego. Wiedział doskonale jak może się skończyć jego przygoda, jeśli nie przyprowadzi Viriny, ale inżynier z niego uczciwy, toteż postanowił wyjść z tego tak. |
Moc - 2010-05-23 22:57:39 |
*Ale jak się ma biznes na skalę galaktyczną, dodajmy do tego legalny inaczej, to się patrzy na takie sprawy z innej perspektywy, nieco szerszej* Dobrze... będę oczekiwał pana powrotu. Aira, podaj panu zapłatę... i dorzuć coś na zachętę. *Kobieta posłusznie wstała, nie ociągając się. Podeszła do jakieś szafki i wyjęła z niej karty o najwyższych nominałach, spakowała do specjalnej saszetki i podeszła do Zina. A ten miłośnik kobiet z pewnością nie oderwie od niej wzroku, bardzo atrakcyjna, bardzo kobieca o idealnej figurze, do tego długie złociste włosy i szafirowe urzekające oczy. Podała Zinowi zapłatę za miecza a potem delikatnie go pocałowała na zachętę. Trwało to sekundy, ale to było istne mistrzostwo, tak zagrane na nerwach i pragnieniach mężczyzny, ze ten zrobi wszystko, by jeszcze raz tego spróbować* Czekamy z niecierpliwością na pana... *Szepnęła jeszcze cicho głosem, który mógł poruszyć nawet trupa, po czym wróciła do swego pana ana dawna pozycję* Może pan ruszać... i przy okazji, bo chyba nie dosłyszałem, albo pan... jak się pan nazywa? |
Zindarad - 2010-05-23 23:05:22 |
Urzekła go bardziej, niźli mogła to sobie wyobrazić. Ciepło mu się w środku zrobiło, gdy tylko poczuł jej usta. Szkoda, że było to tylko kilka sekund, ale to było wystarczające, by Zin szybko tu wrócił z towarem, który miał zamiar sprzedać. Po odebraniu zapłaty i pocałunku od pięknej kobiety, od której wzroku nie chciał oderwać, Kobdar wstał i skinął głową. |
Moc - 2010-05-23 23:08:58 |
*Cóż, Zinuś pewnie wróci po więcej, ale nic ponad pocałunek nie dostanie, reszta zarezerwowana była tylko dla szefa i niech kogoś Moc broni przed dotykaniem Airy, wtedy to trup na miejscu. |
Zindarad - 2010-05-23 23:13:09 |
-To gitara bracie. Rozerwij kable w drzwiach i powinny się otworzyć. Naszpikuj ją tam, a ja za dziesięć minut będę.-Powiedział do niego. Nie wspomniał nic dzieleniu się. Do tego dojdzie później, a Zin pewnie go wyroluje. Po połowie. Co on sobie myśli? Kobdar odwalił mokrą robotę. Naraził swoje życie na niebezpieczeństwo, a ten tylko dragi załatwił. Nie, nie, nie. Tak być nie może. Zin zakończył rozmowę, schował komunikator do kieszeni i schował szybko pieniądze. Założył kask, włożył kluczyk i odpalił speeder. Po chwili odjechał w znajomym mu kierunku, czyli hangarze, w którym czekało na niego jego pięćdziesiąt tysięcy kredytów. |
Zindarad - 2010-05-23 23:43:14 |
Tak jak mówił Zin. Pół godziny i będzie z powrotem. Przed lokalem zatrzymał się średnich rozmiarów śmigacz, który nie był bardzo atrakcyjny, ale widać było, że był dość szybki. Wylądował już bardziej spokojnie, niźli ruszył. Otworzył drzwi i wyszedł na zewnątrz. Nie będzie przecież wyciągał Viriny, przecież jeszcze ktoś pomyśli, że sprzedaje tą biedną, zaćpaną kobietę (przecież właśnie to robi!). Zin czekał. Może ktoś będzie na niego czekał. Może nawet nie zapłaci za wstęp? No...to by było idealne. Zin ucieszył się z napływających kredytów do jego kieszeni, które najprawdopodobniej go nawiedzą w najbliższym czasie. Zarobek w taki łatwy sposób go zadowalał, jednak jego ojciec na pewno by tego nie pochwalił. No i właśnie. Zina ruszyło sumienie, ale stłumił je w zarodku. Nie miał zamiaru bawić się w jakieś bzdety. Ważne były kredyty. |
Moc - 2010-05-23 23:45:23 |
*Przed lokalem na Zia czekała już dwójka ludzi, goryli Zandiego. Mieli za zadanie przejąć Jedi i zanieść ją razem z inżynierem do odosobnionego miejsca. Tak więc wynieśli ją z aerowozu, jak tylko przybyli i ruszyli gdzieś w ciemną uliczkę, potem przez drzwi i do podziemi. Tam, w nieco grobowej atmosferze stał już ich szef ze swoją ukochaną niewolnicą. Oboje wyglądali na zrelaksowanych. Widząc Virinę i Zina, Zandi uśmiechnął się i zapalił bardzo drogie cygaro* To ona jak mniemam panie Kodbar? Całkiem niezła sztuka... Rozebrać ją! *Mężczyzna chciał, by Zin był przy tym, tak dla perwersyjnej radości, by widział jak zajmują się jego niedawną przyjaciółką, którą sprzedał za kupę kasy na los niewolnicy, przedmiotu. Ochroniarze szybko zdarli z niej ubranie, zostawiając ją w samej bieliźnie a Zandi zajął się za oglądanie jej i ocenianie jej potencjału* Jak myślisz kochanie, nada się na drogą dziwkę czy może jednak zrobić z niej zabójczynię? *Aira spojrzała ze znudzeniem na Virinę, jakby robiła to już dziesiątki razy, a w jej oczach przebrzmiewały echa dawnego współczucia* Zobaczymy, gdy się ocknie... |
Zindarad - 2010-05-23 23:51:03 |
Zina bardzo obchodził los Viriny. Nikomu nie życzyłby takiego losu, ale chyba tak już musiało być. Patrzył na Zandiego, myślał, że spodobała mu się kobieta, którą mu sprowadził. Musiał się trochę nabiegać, by ja tutaj przywieźć. |
Moc - 2010-05-23 23:58:25 |
*Zandi popatrzył na Zina, uśmiechając się dziwnie. Wygładził swój garnitur i podszedł do jakieś półki, z której wyjął coś na kształt obroży oraz opaski na głowę, wszystko przeplatane elektroniką* Najlepsza broń przeciwko Jedi... obroża posłuszeństwa i obroża neuronowa. Już nie ucieknie... jak tylko nauczy się nowych zasad to będzie mogła sobie pozwolić na większą wolność... załóżcie jej to! *Podał urządzenia jakiemuś gadowi, który właśnie pojawił się w sali. Był to przedstawiciel rasy falleen, który potrafił niewolić kobiety za pomocą swoich feromonów, więc świetnie nadawał się do tej roli. Nałożył to wszystko biednej nieprzytomnej Virinie a potem na dokładkę jeszcze kajdany na ręce i kostki. I tak skrępowaną Jedi po chwili wyniesiono z piwnicy. Targ dobiegł końca i pozostał tam tylko Zandi, Aira i Zin* Cóż, to wszystko panie Kodbar... interesy z panem to przyjemność. Teraz zatroszczy się o pana moja kochana. *Gestem zachęcił kobietę, a ta wyjęła z małej torebki kolejną saszetkę z kredytami, aż okrągłe 50 tysięcy. Podeszła do niego podobnie jak przedtem, uśmiechając się przy tym prowokująco a jej oczy wręcz wwiercały się w Zina, unieruchamiając go na moment. Podała mu saszetkę a na koniec położyła swe dłonie na jego policzkach. Były bardzo delikatnie, niemal kruche, ale zdradzały też oznaki pewnej siły. Nie wyglądała na taką niewinną jak przedtem. Pocałowała Zina teraz o wiele dłużej i namiętniej, sprawiając, że mu się ziemia pod nogami osunie... mistrzyni uwodzenia. Tego długo Kodbar nie zapomni. A na koniec wyszeptała mu do ucha* Jesteś niegrzecznym chłopcem... wydaj mądrze te pieniądze, a jeśli będziesz chciał niewolnicy to Zandi znajdzie coś dla ciebie... *Musnęła jeszcze ustami jego policzek po czym wycofała się całkiem i podeszła posłusznie do swego pana i położyła swoją głowę na jego ramieniu, a on ją pogładził delikatnie po włosach w dowód uznania* Może pan odejść panie Zindarad, jesteśmy kwita... ale zapraszam ponownie do prowadzenia interesów... *I po chwili ta niezwykła dwójka opuściła piwnice lokalu zostawiając Zina samego.. z małą fortuną* |
Zindarad - 2010-05-24 00:05:19 |
Rzeczywiście. Tego pocałunku Zin nigdy nie zapomni. Tego niewątpliwego komplementu również. Kobdar uśmiechnął się lekko i odpowiedział Zandiemu. |
Aru - 2010-05-24 18:04:33 |
*I tak oto próg "Cielesnych rozkoszy" przekroczyć mu dane było. Choć dziwnie się czuł bez swej broni.. w szczególności bez swych ostrzy, blaster i tak był w sumie ino na pokaz, nie była to broń pierwszej świeżości i zawsze się obawiał, że w końcu go pozbawi dłoni niźli ubije czy unieszkodliwi przeciwnika... nic, to. Brak broni szybko został zastąpiony przez nadmiar odkrytego ciała i to nie byle jakiego. Aż szkoda, że zabrakowie mają tylko dwoje oczu. W tym miejscu przydały by mu się patrzałki w okół głowy porozstawiane.Co tu robić, co tu robić? Gdzie wzrok kierować? Gdzie iść? Światła neonów i lamp odbijały się w jego złotych oczach gdy kierował swe nogi instynktownie w stronę baru. Jak nie wiesz gdzie iść w danym lokalu, zapytaj barmana.. on doradzi i wspomoże strudzonego wędrowca. Aru nie miał większej ochoty pytać tutejszych gości o różne pierdółki. Z tego co czuł to towarzystwo tu bardzo wrażliwe jest i delikatne.. tiaa nie ma to jak bez mrugnięcia okiem kogoś rozkazać zabić przed swoimi oczyma, ale napinać się jak bantha z zatwardzeniem gdy "pospólstwo" raczy się odezwać. Eh.. * Panie barman! *Rozległo się w końcu gdy zabrak do baru dotarł, na zydlu zasiadając.* Aldeerańskiego szklaneczkę poproszę... *Rzucił zaraz w stronę barmana by, już po dostaniu trunku, podpytać go nieco o szczegóły* Możesz mi, pan, poradzić w które rejony lokalu się zapuszczać bez strachu o to, że jakiejś grubiej rybie nadepnę na odcisk? Jakie też kobitki proponujecie, no i co też tutaj można dostać w materii... używek troszkę innych niż alkohol. Najlepiej coś do palenia... |
Moc - 2010-05-24 18:18:55 |
*Lokal już od pierwszych chwil przytłaczał swym ogromem nowych gości, którzy przyszli tutaj nie wiedząc czego się spodziewać, a to co widzieli swoimi oczami to pewnie przerastało ich wszelkie wyobrażenia. Wszędzie goście oraz roznegliżowane kobiety tańczące bardzo wyzywająco i prowokująco, ale nie można ich dotykać bez ich zgody. A to zazwyczaj wymaga dodatkowych opłat... to drogi lokal i nie dla byle szumowin. Takie osoby były bardzo szybko usuwane z sali. |
Aru - 2010-05-24 18:39:17 |
Mhm... rozumiem. *mruknął upijając łyk trunku. O cenę nawet nie pytał. Nie chciał sobie psuć doskonałego smaku jaki dawał chłodny płyn spływający z jego ust do gardła. A co do zabraka.. to i przyznać trzeba, w oczy mu się rzucił bo wielu tu takowych nie widział, no nie licząc samych tancerek. Ale, żeby jakoś się szczególnie z tego faktu ucieszyć? Bez przesady. I tak nigdy nie miał okazji żyć wśród "swego" ludu i jakoś nie miał aspiracji by te zaległości nadrobić.* Czyli nawet ziela się nie zapali? No trudno, przynajmniej nikt mnie tu w amoku narkotykowym nie napadnie. *skwitował krótko, palcem wskazującym lewej dłoni dźgając się o rożek z czoła wyrastający. No, ale dosyć dumania, trza się zabrać do roboty. Dlatego też szklanicę szybko opróżnił wzdychając z zadowoleniem i jeszcze pytając.* Ile płacę? No i pozwolę sobie jeszcze zapytać gdzie mniej więcej mogę spotkać kobietki ogoniaste... *no co? Aru lubił gdy nad całkiem fajnym tyłeczkiem znajdował się ogonek. Można je było bardzo twórczo wykorzystać!* .... no i boks da się wynająć na teraz czy niestety nic z tego? *Jeśli nic z tego, cóż. Nie będzie płakać. Najwidoczniej nieco wcześniej się zorientuje czy nie jest potrzebny komuś pracownik na czas nieokreślony. Ale to dopiero po zabawie, tak tak..* |
Moc - 2010-05-24 18:48:58 |
*No nikt go tutaj nie napadnie, nie ma na to szans. Dbano tutaj o bezpieczeństwo, bo zainwestowano na prawdę grube pieniądze w ten lokal, co jest paradoksem zważywszy na lokalizację budynku - środek Czarnego Rynku. Ale też nie powinno to specjalnie dziwić, w końcu na Czarny Rynek przybywają szychy świata przestępczego, by dobijać targów.* Trzydzieści dwa kredyty... *Barman uśmiechnął się lekko. Wszystko tu było droższe, bo też trunki najlepszej jakości były. Normalnie za tą cenę można kupić tanią podróbkę w sklepie, ale to nie to samo. Ba, nawet nie jest zbliżone w smaku do oryginału* Ogniste kobitki, hę? Zaraz spojrzę... *Przy barze był zamontowany mały ekranik pokazujący aktualny stan sali. I akurat zwolnił się jeden boks. Miał Aru szczęście* Fart, jest jeden boks wolny. A więc zeltronka, tak? *Z barmanem załatwiało się "formalności" a potem udawało się do wyznaczonego miejsca i się czekało. A tak gwoli ścisłości, to zeltronki nie mają ogonów, z wyglądu przypominają ludzi, maja tylko inne odcienie skóry, od czerwonego do czarnego. No i jak falleeni wydzielały hormony, które znacznie zwiększały doznania. No i uwielbiały się bawić, im bardziej dziko tym lepiej* Ale wynajem boksu kosztuję dwieście kredytów od godziny, z wliczeniem tancerki. Napiwki dla niej to nie nasza sprawa... bierze pan? *Lokal na prawdę był drogi, ale Aru na pewno nie pożałuje tych pieniędzy* |
Aru - 2010-05-24 19:05:23 |
*Że zeltronki ogonów nie mają to wiedział.. no chyba, żeby się trafiła jakaś ekstrawagancka która sobie sprawiła taki element cybernetyczny. Ale jak wiadomo, dodatkowe kończyny niezbyt sprawnie funkcjonowały, to nie to samo co zastąpić coś co się straciło. Ale mniejsza z tym, ważne, że oczy Aru wręcz zabłysnęły złotym blaskiem gdy dobra nowina uszu jego doszła.Nie było co się zastanawiać, oczywiście, że zeltronka! Szczególnie, że miał szansę pobyć w samotności z takową... można było poluzować, a na scenę nie chciał wtargnąć z zamiarem dopadnięcia kobity na środku sceny, to i tym bardziej go uradowały wieści.* No pewnie, że zeltronka i boksik z góry na dwie godzinki płacę! *entuzjazm wręcz promieniował od tego typka który właśnie wykładał dla barmana 500 kredytów, 400 na bosk, 32 za szklaneczkę. Reszta miała się włączyć w zapłatę za buteleczkę aldeerańskiego winka.* To proszę aldeerańskiego co by mieć co z panią pić i oczywiście samą panią też poproszę... *aż swe dłonie zatarł z zadowolenia sprawiając, że linie jednej dłoni z drugą się "przemieszały" na skutek złudzenia optycznego. Oj ktoś pijany patrząc na niego w ruchu mógł szybko bełtnąć od takich zawirowań.* Ile dopłacić? *Był gotów do płacenia, jak na razie z tych 10 tysiaków jakie przeznaczał na rozrywkę, wiele nie stracił. Choć musi uważać bo w końcu zostanie i bez zapasowych 5 tysięcy.. choć i tak po tym robotę trzeba będzie znaleźć, eh... ciężkie życie hulaki. Lub osoby, która ucieka od własnych niezbyt miłych przemyśleń do szklaneczki i między nogi chętnej kobiety prawie że obojętnie jakiego gatunku.* |
Moc - 2010-05-24 19:27:05 |
No to zamawiamy... *Powiedział barman i "zaklepał" to miejsce dla Aru, który teraz mógł się udać w stronę boksu i tam poczekać na kobietę, ale barman jeszcze mu chciał doradzić coś* Nie dotykaj jej bez pozwolenia, taka rada. Nie lubią, jak ich byle kto obłapuje. Wtedy są na prawdę wredne... *Jednemu facetowi wbiły kiedyś dwie tancerki szpilki z butów w uda a potem stopami podeptały go po jadrach. Biedak przez miesiąc nic nie mógł robić i się tutaj już nie pojawił* Jak się zgodzi to nie widzę problemu. Ale to też nie jest burdel... od tego jest sąsiedztwo... *Cóż, napaleni faceci często musieli sobie ulżyć, więc burdel w sąsiedztwie był bardzo opłacalnym przedsięwzięciem. Barman jeszcze sięgnął po butelkę i dwa kieliszki, zgodnie z życzeniem klienta* To będzie jeszcze dopłata ekstra 70 kredytów. Wszystko drogie... *Dodał usprawiedliwiającym tonem* |
Aru - 2010-05-24 19:38:15 |
Wbrew pozorom jestem jegomość kulturalny,,, i szacunek dla pań być musi. Każdej kobiecie się on należy... Jednak bardzo dziękuję za rady. *Lekko nawet raczył się pokłonić przed barmanem, co mogło być dziwnym gestem w tego typu miejscu. Ale kredyt w ręce jego trafił. Jednak nie 70 kredytów, a 80. Może i żałośnie mało jak na tutejsze napiwki, ale choć odrobinkę się odwdzięczyć chciał skoro natrafił na tak miłego barmana. Choć brał pod uwagę to, że jest już dawno rypany w poślady ile sił i ceny już zawyżone zostały wcześniej. Tak to bywa w tej galaktyce. Jego wyborem było odcięcie się od Mocy i od korzyści z tego płynących. Nawet pokusa by sprawdzić czy mężczyzna kłamie, się pojawiła i została szybko zatopione resztką trunku chwilę temu. W końcu z butelką w dłoni i z dwoma kieliszkami udał się w stronę prywatnego bosku by tam nieco się rozgościć i rozejrzeć w wystroju. Butelkę już otwartą na stoliku najbliższym postawił, jak i dwa- na razie puste- kieliszki, a sam wygodnie rozpostarł się na fotelu czy co tam było w prywatnym boksie osadzone. Znając tego typu lokale, najprawdopodobniej za "kanapę" robiły wielgaśne i niesamowicie wygodne poduchy... a przynajmniej takie coś pamiętał z okresu gdy był na Tatooine i miał okazję odwiedzić pałac Jabby.* |
Moc - 2010-05-24 19:56:52 |
*No barman się pozegnałi zabrał się za innych klientów, a tych było sporo. A gdy zabrak dotarł do boksu to przeszedł przez czerwoną zasłonę zapewniającą troche prywatności. Drzwi nie było, ale samo wnętrze bardzo wygodne i przytulne, choć nie było duze. Po środku znajdował się niski stolik z centralnie umieszczoną rurą do tańca, taki snandardzik. Blat był szeroki na jakieś dwa metry, więc nie aż taki duży. A wokół niego bardzo wygodna sofa, na któej można się wygodnie rozłorzyć, oglądajac spektakl. Nie był to pałac Jabby... to było cos lepszego. Czas mijał na spokojnym oczekiwaniu aż w końcu przez zasłonę weszła wysoka,szczupła kobieta w zwiewnej sukience. Uśmiechneła się lekko do zabraka, podchodząc do niego. Miała ciemnoczerwoną skórę i długie, czarne włosy. No i oczywiście rozsiewała wokół siebie zapach feromonów, pobudzajacy zmysły i rozpalający. A do tego jeszcze bardzo atrakcyjna figura i wcale nie brzydka twarz. Włąściwie to wręcz przeciwnie, miała ponętne usta, którymi kusiła od razu* W czym mogę służyć? *Zapytała cicho szepcząc mu do ucha, gdy się pochyliła nad Aru* |
Aru - 2010-05-24 20:13:45 |
*Nim kobieta zjawić się zdołała zabrak postanowił pozbyć się swej kamizelki z brązowej skóry już nie pierwszej jakości... nie żeby była brudna, nie. Jednak dosyć mocno poharatana, a szczególnie metalowe płytki(czy aby z metalu? Możliwe, że z czegoś mocniejszego) dosyć sporo rys posiadające oraz conajmniej jedną "łatę" jak by została przestrzelona lub przebita. Mniejsza. Ważne, że kamizelka została pizgnięta gdzieś na podłogę, a zabrak został tylko w białej tunice bez rękawów, z cienkiego materiału i w reszcie garderoby. Długo się nie naczekał... i dobrze zważywszy na to ile tutaj wszystko kosztowało. Choć o dziwo o funduszach nie było mu teraz w głowie myśleć. Cała uwaga złocistych oczu i wszystkich zmysłów "dzikusa" skierowana była na czerwonoskórej kobiecie która pochyliła się nad nim omiatając go zapachem swego ciała oraz jego widokiem. Dłoń prawa drgnęła wyraźnie jak by chcąc się poderwać i pogładzić delikatnie szyję istoty powstrzymując się jednak w połowie drogi. Zabrak musiał się liczyć z niechęcią kobiety do jakiegokolwiek kontaktu fizycznego z kimś o jego wyglądzie. Brzydki to on nie był, wysoki, atletycznie zbudowany, ale ubiór miał nie za bogaty, a i tatuaże mimo, że dziełem sztuki były to nie nastrajały do jego osoby pozytywnie...* Swym towarzystwem, piękna pani... swoją obecnością oraz prezentacją tego co potrafisz najlepiej. Lubię gdy kobieta robi co zechce, tak jest najlepiej dla obu stron. * Mruknął chrypliwie, sucho, do zeltronki uśmiech ku niej posyłając i odsłaniając przy tym biel zębów tak odznaczających się w burzy czarnych włosów pełnych koralików i warkoczy, oraz czarnego tuszu rysunków na skórze się znajdujących* |
Moc - 2010-05-24 20:40:34 |
*Kobieta uśmiechnęła się do niego i kątem oka spojrzała na rękę zabraka, który na szczęście się powstrzymał, co niewątpliwie podziałało na jego korzyść. Bo jakby próbował ją obmacywać to by nici były z występu, a tak odwróciła się do niego tyłem i powoli i zgrabnie weszła na stół. PRzez chwilę mógł podziwiać jej zgrabną i umięśnioną nogę w rozcięciu jej sukni. W istocie była bardzo wysportowana, ale bez przesady. O tym dopiero się Aru dowie. Po chwili popłynęła muzyka odpowiednia do nastroju, na początku powolna, zmysłowa, w sam raz na małą rozgrzewkę. Zeltronka zaczęła powoli chodzić wokół rury, dotykając jej pieknymi i zgrabnymi rękoma, ocierajac się o nią ciałem i w miarę szybszych rytmów robiła to bardziej zdecydowanie i zmysłowo, wysyłając w kierunku zabraka nowe fale feromonów* |
Aru - 2010-05-24 20:51:10 |
*Nic nie mówił. Jedynie oczu swych nie odrywając od ruchów jej ciała, dłońmi machinalnie pomanewrował napełniając oba naczynia trunkiem. Jedno z nich w ręce swej pozostawiając i ulewając między wargi odrobinę chłodnego i ożeźwiającego napoju. Była wyjątkowo miła atmosfera, tak inna od zgrzytania niezbyt pięknego frachtowca w którym spędził ostatnie dni. Eh, dobrze, że choć tam prysznic mieli. Miła odmiana... miękka sofa, dobry trunek, piękna kobieta o ciele sprawnym i woni samej w sobie będącej lepszym narkotykiem niż jakiekolwiek prochy czy ziele. Taak, teraz rozumiał czemu tutaj używki mocniejsze były zakazane, łącznie z wcale nie takim mocnym zielem. Na cholerę komu to było skoro wystarczyła uczta dla zmysłów w postaci zeltrońskiej pani wijącej się przy rurze na środku małej sceny. Trzeba było umieć dobrze się poruszać na tak małej przestrzeni. Zwinna kobietka to była. Bardzo dobrze skupiająca na sobie całą uwagę klienta który brodę swą wsparł na lewej dłoni, wodząc za nią tylko swymi oczyma o barwie płynnego złota.* |
Gen. Qymaen - 2010-05-25 13:29:54 |
Haris: |
Aru - 2010-05-25 13:44:37 |
*No i tak też dwie i pół godzinki upłynęły zabrakowi wyjątkowo... szybko. Przy pięknej kobiecie czas płynie szybciej, tym bardziej takiej która z każdą minutą coraz mniej na sobie garderoby ma i która coraz bardziej staje się istotą bezpośrednią i nadal uporczywie "nie tykalną" mimo, że biustem prawie wali o rogi zabraka. Ale swojego w końcu dopiąć mu się udało... może i nie był to burdel, ani zamtuz jako taki. Ale zabawa tak dobrze się rozwijała, że i nieco się więcej poza tańcem udało uszczknąć. A tancerce nie tylko udało się zabawić na kliencie używając go w charakterze sex-zabawki, ale i zarobić 10 tysięcy napiwku od otumanionego samca przez feromony i bliskość zeltronki. Ale gdy boks opuścił od ucha do ucha był uśmiechnięty. Może dlatego, że jeszcze efekt działania feromonów nie minął i sam dobrze nie zdawał sobie sprawy, że nie dał kobitce dziesięć kart o wartości stu kredytów, a dziesięć o wartości tysiąca kredytów.... o czym sobie zdał sprawę siedząc przy jednej ze scen podczas obserwacji jakiejś wywijającej głowoogonami twi'lekanki z gołym prawie zadkiem.* O, żesz! Ale ze mnie xsan’iten durny! *w kaleeshiańskim mu się zaklęło nieco* Wyruchała mnie jak łysą banthę.... *ciszej już zabrak mruknął, czołem uderzając o blat baru, zaostrzonymi różkami rysując jego powierzchnię* |
Gen. Qymaen - 2010-05-25 13:55:57 |
Haris: |
Aru - 2010-05-25 14:05:56 |
* Nie dość, że został z nędzną sumką 4 tysięcy kredytów i że roboty w tym lokalu mu nikt nie da, no chyba że w charakterze męskiej prostytutki, to jeszcze go jakiś łuskowaty wali w plecy. Ale poskutkowało. Złote tęczówki znów spod powiek wychynęły, a plecy niziutkiego zabraka się wyprostowały. Choć to w co uderzyła łapa kaleesha do chucherka nie należało i było dość twarde.* Tym co mi zostało wiele nie zrobisz na tym księżycu *odrzekł nieco już podpity osobnik. W końcu prawie w pojedynkę wyżłopał całego winiacza, a jego jakże ogromne gabaryty nie pomagały mu w piciu większych ilości trunków.* Co pijesz? Ja stawiam....i tak bardziej się spłukać tu już chyba nie zdołam. *Chłopina na barmana machnął by uwagę jego zwrócić i złożyć jakieś zamówienie.* |
Gen. Qymaen - 2010-05-25 14:15:18 |
Haris: |
Aru - 2010-05-25 14:26:00 |
Ano, te szklaneczki to jakaś zbrodnia. 32 kredyty za jedną zafajdaną szklaneczkę aldeerańskiego.... dobre,ale za mało. *Przytaknął słowom swego nowego towarzysza od kielicha. A że wszystko jedno mu było to i on wysilać swej mózgownicy nie zamierzał i barman dostał zamówienie w postaci słów takich* Coś dobrego dla mnie i kolegi. Byle nie droższego niż pięć dych na butelczynę... *Lekko łepetyną potrząsnął śmiejąc się w odpowiedzi na pytanie Harisa. Włosy jego w postaci niezliczonych warkoczyków z wplecionymi w nie koralikami, omiotły ramiona zabraka. Kudłów miał tyle, że i na ryj mu opadały zakrywając prawie wyżej osadzone różki* A Ty to cholera, Jedi jesteś albo wyrocznia jaka? *I ślepia złote, choć nieco przymulone, skierowały się na twarz gadziny.* Zeltronka... *I tyle. Nic więcej dodawać nie trzeba było* |
Gen. Qymaen - 2010-05-25 14:34:36 |
Haris: |
Aru - 2010-05-25 14:42:23 |
Założę się, że jak byś dobrze poszukał to by się i chętny znalazł do tego by sobie w łeb strzelić. *Mruknął tonem znawcy spojrzeniem wodząc za tym co też przyniósł im barman. Oczywiście zapłacić musiał równo stóweczkę. Stówa za butelczyny jakiegoś piwa? O mamuńciu. No cóż, przynajmniej dobre jak wszystko tu podawane.* O nie, nie... *Zaprotestował wyraźnie na ucinanie swojego przyrodzenia* Może i drogo,ale mój Ci on i nie oddam. *W pierś się pięścią uderzył na potwierdzenie tych słów i za butelczynę się zabrał, opinię kaleesha na temat zeltronek nie popierając.* Niestety w tym lokalu widać nie uznają gadzich samiczek więc się zadowolić musiałem tym co mają. * I stuknął się z gadem, o dziwo nie szklanicą czy kielichem,a butelczyną piwa jakowegoś. A, że ta butelka była rozmiaru takiego jak by tam był soczek dla dzieci, to już inna kwestia.* |
Gen. Qymaen - 2010-05-25 14:50:04 |
Haris: |
Aru - 2010-05-25 14:57:48 |
Tylko gdzie tą robotę znaleźć? Tutaj każdy ma znajomości,a robić za pomywacza nie zamierzam...* Mrukł nieszczęśliwym tonem przysłuchując się w to co o burdelach na swej ojczystej planecie jaszczur gada.*Nie wiem, nigdy mi nie było dane odwiedzić Kalee. No może z raz byłem, ale nawet ze statku nie zszedłem, tylko jakąś paczkę odebralim. *Napomknął co nieco, mimo woli przypominając sobie jak to z Mistrzem podróżował. Eh.. co to za alkohol tu sprzedają który zamiast zamazywać wspomnienia to je wywleka!* Mam tylko nadzieję, że nie jesteś jednym z tych co towarzysza od kielicha...butelki... czy czego tam, po pijaku sprzedają. Już jeden doug na Tatooine mnie próbował opchnąć w sklepie z droidami. Tak był nawalony, że myślał żem jest protokolarny *Szczeknął prawie w krótkim śmiechu przypominając sobie jakie to zdziwienie przeżył budząc się w środku sklepu z jakimś złomem przy wtórze ledwo mogącego mówić douga kłócącego się z jakimś twi'lekańskim handlarzem próbującym mu wyjaśnić, że to co przyciągnął to nie droid jest.* |
Gen. Qymaen - 2010-05-25 15:05:58 |
Haris: |
Aru - 2010-05-25 15:19:40 |
*Aru zaś na pewien czas zawiesić się musiał. Najwyraźniej nie był w stanie zebrać myśli i skojarzyć jak te BX-y wyglądają i czy to czasem jaki nie śmigacz. No co? Łba to on mocnego nie miał oj ni. A piwko mu już nie wchodziło zbytnio bo popijał tylko od czasu do czasu. Ot, otoczenie go powstrzymywało. Nie chciał zostać wyniesiony. Na zewnątrz w trymiga by go obrobiono ze wszystkiego. Na tatooine choć miał barmana znajomego co go na zaplecze wciągał i nie było problema.* Uznam to za komplement.. *Odrzekł mrużąc ślepia. Bo i skojarzył już co to BX. A i nie był pewien czy kaleesh nie określił go w tej chwili mianem szajsu.* Od B1 to kij już lepszy.... *Ocenił te cholerniki których już za dużo w ciągu swego krótkiego żywota widział.* To co Ty za robotę masz,że tak na wszystko masz? Bo atuta to ja żadnego nje mam na tej planetce *No ta, już nawet zapomniał,że na księżycu są.* A co mi po wykształceniu jakimkolwiek bez znajomości? Zresztą! Nie dla mnie jakieś babranie się urzędnicze czy robienie obliczeń..z tym to jestem na bakier, a do prywatnych armii dołączać nie zamierzam bo to robota już na stałe by była... a na stałe to mi robota by i odpowiadała. *Rozgadał się kolega najwyraźniej. Bo i butelczyną gestykulować zaczął* Ale nie dla mnie to otoczenie. Krew mnie zalewa gdy widzę handlarzy niewolników i innych takich... zajebał bym najlepiej te cholerne kop'y * Jak widać był to językoznawca. Przynajmniej w kwestii podłapywania przekleństw.* |
Gen. Qymaen - 2010-05-25 15:26:36 |
Haris: |
Aru - 2010-05-25 15:34:11 |
Na takim statku. *Też se prychnął. No nie miał zamiaru jakoś wybrzydzać. Ale chyba rozumiał czemu nie podaje jego towarzysz nazwy statku. Może i oni napruci, ale nie znaczy że wszystko w około jest naprute.* Co by chciał robić? Lać po ryjach, ściślej mówiąc, ciachać. *Kiwnął głową sam sobie przytakując i dopijając resztę złocistego napoju. Wargi swe oblizał, kręgami karczku swego chrupnął przy gwałtownym ruchu. Stęknął i podrapał się po czole.* Możemy się przenieść na jakiś bardziej... neutralny grunt bez wścibskich uszu, to i pogadamy spokojnie *Zaproponował twarz swą zwracając w stronę gada, oczyma jednak gdzieś ponad jego ramieniem spoglądając.* |
Gen. Qymaen - 2010-05-25 15:40:23 |
Haris: |
Aru - 2010-05-25 15:48:58 |
No ekonomista ze mnie to chujowy bo liczyć nie umiem, inżynier też niezbyt dobry, chyba że chcesz by statek wyjebało na orbitę i bez startowania.... *Westchnienie z ust zabraka się wydostało gdy tam po łbie się skrobał* W ostateczności mogę i być chujem od noszenia worków. Byleby worki nie były większe ode mnie to dam radę. *Oj tak to bywa gdy się spłuka na niezbyt sympatycznej planetce czy też księżycu. Oczywiście, że mógł by kogoś okraść czy zajebczyć dla kasy, ale nawet jak by mu się to upiekło to.... cholera mordercą to on nie był mimo, że parę kończyn w swym życiu poodcinał dla pieniążków. Ale dla mamony zabijać? No może jeśli zlecenie by się dostało na kogoś pasującego do jego standardów "istot do zapierdolenia". Ale dla paru kredytów to ni. Tutaj zresztą za niebezpiecznie ku temu było. A noszenie worków nie hańbi przynajmniej.* |
Gen. Qymaen - 2010-05-25 15:55:24 |
Haris: |
Aru - 2010-05-25 16:02:38 |
Mi tylko się we łbie kręci i nieco mąci w myślach... poza tym w porządaluu. *Odrzekł na próbę głową szybko kręcąc z prawa w lewo i na odwrót, kudłami swoimi wymachując we wszystkie strony. Testował jak mocno mu się we łbie kręci. Mocno dosyć. * Daj mi z godzinkę i mogę gadać na trzeźwo... *Czyżby jakieś chemiczne gówienko miał przy sobie dzięki któremu organizm szybciej wydala organizm? No tak by kaleesh mógł pomyśleć. Aru był skłonny spróbować medytowaniem przyspieszyć pozbywanie się alkoholu z krwioobiegu jeśli by tego wymagało dostanie roboty. Jeśli nie, to i trzeźwieć mógł w tempie normalnym. To jednak wiązało by się z przekimaniem w jakimś bezpiecznym miejscu.* Ale to zależy i od Ciebie gadzie. Jak nie na gwałt trzeźwy muszę być to... kimnę się gdzieś i jutro gotowy. |
Gen. Qymaen - 2010-05-25 16:16:35 |
Haris: |
Aru - 2010-05-25 16:28:59 |
Nie ma problemu. Tylko nie daj się tu wyruchać na kredyty... *Wstał nawet zgrabnie choć mu nieco w głowie zawirowało i już miał odejść gdy do kaleesha rzucił.* Chwila! Jak się nazywasz? *Do jaszczura też podreptał nieco chwiejnie by łapę jego złapać w uścisku dłoni, zaskakująco silnej, jak na gabaryty* Aru jestem. *Mruknął głowę nieco zadzierając w górę by kontakt wzrokowy uzyskać. Po dowiedzeniu się o ewentualnym imieniu jegomościa nie pozostawało mu nic innego jak opuścić przybytek, twi'lekańce przy wejściu podając kluczyk od swojego sejfu by swój oręż odzyskać. Po tym czekało go niezbyt trudne zadanie poszukania noclegu. Jak w każdych około portowych okolicach to i niedaleko portu powinny się jakieś hoteliki znajdować gdzie też się zabrak zadekować będzie mógł i odespać swoje.* |
Zindarad - 2010-08-01 18:31:36 |
No i stało się. Po kilkunastominutowym locie po aerostradach Nar-Shaddaa, Zin w końcu ujrzał cel swojej podróży. Tak. Cielesne rozkosze. Wyszukane stroje, piękne kobiety i szybkie aerowozy czyli to co duzi chłopcy lubią najbardziej. Można uznać, że Kobdar leciał dość szybko, najwyraźniej się śpieszył, a jego aerowóz nie prezentował się tak wspaniale jak reszta zaparkowanych pod lokalem. Wylądował. Gdzieś pod koniec płyty parkingowej, coby wstydu nie robić swoim pojazdem. Wysiadł z niego spokojnie. Jego strój znacznie odbiegał od standardów panujących w tym lokalu. Twi'lekanka przyjmująca opłatę mogła go już kojarzyć. W końcu zrobił tu dość sporo zamieszania w czasie jego ostatniej wizyty. Podszedł spokojnie do niej. Wyciągnął sto kredytów. O ile dobrze pamiętał, tyle właśnie należało zapłacić, by tam wejść. Był gotowy dać mamonę i wejść do środka, byle szybko dostać się do Zandiego. |
Moc - 2010-08-01 18:41:36 |
*Zin był tutaj po raz ostatni ze trzy, może cztery tygodnie temu, wiec oczywiście, że go nie kojarzyła. Nie był nikim znaczącym i to była brutalna prawda. Tak więc gdy podszedł to obdarzyła go swoim wyćwiczonym, ale sztucznym uśmiechem zachęcającym do wejścia do środka. Ale skoro pokazał kredyty to je wzięła a słysząc "mała" to jej oczy zwęziły się w szparki po czym kopnęła zina miedzy nogi* Więcej szacunku gówniarzu... *Odparła z wyższością i przepuściła go a jej ochroniarze zaśmiali się a jeden nawet współczująco poklepał go po ramieniu* Nie jesteś pierwszy i nie ostatni, który zarobił od niej kopniaka. Sam kilka dostałem...*Cóż, Zin ma szczęście do charakternych kobit.* |
EFECTOR - 2010-08-01 18:43:03 |
*Po drugiej stronie ulicy zamajaczyło cos brązowego, poruszało się wręcz z zawrotną prędkością, mknąc po chodniku. To… kila! Jakaś wielka kula toczyła się w stronę Zina z oddali, ale skoro tylko się areowozy zaczęły, to coś owo zwolniło i wyodrębniły się nózki. Stuk stuk, prawa lewa, i całość rozwinęło się w owadzia sylwetkę droideki i masywnych działach. Antena drgała jeszcze chwile prostując się po wcześniejszym trybie kołowym. Niecodzienny widok. Ba – bardzo niebezpieczny. Ale droid nie wykazywał agresji. Stał akurat przy aucie Zina. I… |
Zindarad - 2010-08-01 18:48:40 |
Zawył z bólu, gdy dostał kopniaka. Gówniarzu. On już jej da gówniarzu. Dziś wiele rzeczy wyprowadzało go z równowagi, ale Ci goryle. W sumie jeden był w porządku. Powiedział coś jak człowiek, a nie machina do zabijania. A propos machiny. Kobdar czuł, że coś go obserwuje. Po opanowaniu bólu, Zin odetchnął z ulgą i rozglądał się nerwowo. Spojrzał jeszcze na twi'lekankę spojrzeniem dość dziwnym. Niezinowym. Tangowym raczej. W każdym razie odwrócił się. To co ujrzał przerosło wszelkie jego oczekiwania. Ujrzał Dżonego. To, że go przepuścili teraz się nie liczyło. |
Moc - 2010-08-01 18:52:17 |
*No cóż a ochrona już nie bardzo, bo gdy zobaczyli bezpańska droidekę to od razu zameldowali, że mogą być kłopoty, ale tylko tyle. Żaden się nie ruszył, nie ich teren. A twi'lekanka? Zignorowała wzrok Kodbara, bo miała swoich dwóch osiłków, którzy jej pilnowali a poza tym to ona decydowała kto wchodzi a kto nie. Proste. Zin zapłacił, może wchodzić, ale bez Dżonego niestety. Droidów nie wpuszczają. Tak więc oni zajęli się swoimi sprawami wpuszczając kolejnych gości.* |
EFECTOR - 2010-08-01 19:03:33 |
*w pierwszej reakcji maszyna podniosła działa, jakby nie poznała, ale trwało to chwile, dosłownie moment* |
Zindarad - 2010-08-01 19:11:58 |
Widział tą radość bijącą z obwodów Dżonego na kilometr. Można rzec, że Zin czuł swąd palących się przewodów. Uśmiechał się szeroko i spojrzeniem śledził niszczyciela, gdy ten robił wokół niego okręgi. Kiedy się zatrzymał, Zin stanął przed swoim mechanicznym przyjacielem. Dawno go nie widział, radość malowała się na twarzy Zina. Szeroki uśmiech, lekko podniesione brwi i delikatnie zmrużone oczy. Pogłaskał Dżonego po jego głowie i po chwili objął go prawym ramieniem. |
EFECTOR - 2010-08-01 19:24:00 |
siiir! Siiiir! *werbalizował swoją radość w tym jednym prostym słowie, nadal prąc na Zina, by jak najwięcej Dżonego miało z nim fizyczny kontakt. Na szyi na sznurku dyndał jakiś dziwny kolec. Pneumatyczne ramiona zakończone działami oplotły Kobdara i tak został przytulony przez droideke, dość mocno, bo i emocje były silne, syrena przestała wyć, ale nadal wszystkie programy raportowały o błędach, Dżony na dobre się zapomniał, zawiesił, wariował, szalał i był szczęśliwy* |
Zindarad - 2010-08-01 19:27:51 |
-Też się cieszę Dżonula.-Powiedział do niego i dalej głaskał go po jego głowie. Co tu dużo mówić. Obydwoje przeżywali porównywalną radość ze wspólnego spotkania. Gdyby Dżony mógł pić, to Zin chętnie wziąłby go na kolejkę do Temeny. Niestety. Dżony to maszyna, ale za to jaka. Pełna emocji, pełna wyrazu. Niepowtarzalna. Wszystko to co w Dżonym było najlepsze to jego świadomość. Był prawie jak żywa istota. Kochany Dżony.-Stęskniłem się za tobą.-Powiedział do niego i przytulił go porównywalnie mocno. Skoro obydwoje okazywali publicznie swoje uczucia, to niech im będzie. Później Zina nazywają wariatem, ale co tam. Dla Dżonego warto było zostać wariatem. |
EFECTOR - 2010-08-01 19:34:41 |
*W środku droida szumialo to wszystko co składało się na jego jestestwo, cała masa podzespołow i jakichś czesci współpracujących ze sobą by to wszystko razem tworzylo maszynę do zabijania. Ale nie, już nie, teraz Dżony był przede wszystkom Dżonym i to oddawało całą jego wyjątkowość* |
Zindarad - 2010-08-01 19:47:35 |
Zin wysłuchał wypowiedzi Dżonego uważnie, jednak niewiele zrozumiał. Droideka po prostu za szybko mówiła, nawet zdenerwowana Temena tak nie potrafiła. Zin znowu pogłaskał Dżonego po głowię, pełnej podzespołów, procesorów i systemów elektronicznych, ale też pełnej emocji, które właśnie ukazywał. |
EFECTOR - 2010-08-01 19:53:24 |
Dżony się stara, Dzonego uczył Aru, Aru Dżonego nauczył o kiblu i o gównie sir. Dżony lubi, sir! *No proszę, widać Dżony miał kadrę nauczycielską na wysokim poziomie. Jednak nie podjął tematu bowiem zaraz cos pyknęło i uruchomił się odtwarzacz* |
Zindarad - 2010-08-01 19:59:04 |
Aru. Kim był Aru? Pewnie jakiś oficer Cochrelu. Tak. Na pewno. Zin starał sobie wszystko w głowie poukładać, jednak prędkość z jaką Dżony wyrzucał z siebie słowa, była naprawdę zatrważająca. Uśmiechnął się tylko, gdy ten zaczął głaskać go po głowie. Jego palce drażniły jego najeżone włosy, które widziały już niejeden gatunek żelu do włosów. Mężczyzna dalej głaskał Dżonego, ale w końcu ta sielanka musiała zostać przerwana. Zin miał ważne rzeczy do załatwienia. W końcu chodziło o dobro Jedi i dobro galaktyki. |
EFECTOR - 2010-08-01 20:08:10 |
*Ludzie zaczęli knajpy wychodzić, patrzeć i się śmiać z tego co Zin robił, a Dżony stał i się rozanielał. Fotoreceptory przygasły jakby droid mrużył oczy, działa opadły, razem ta rączką która Zina głaskała. Jednak ciezko tak te dwudziestokilowe działo wysoko podnosić. I głaskany był* |
Zindarad - 2010-08-01 20:16:24 |
Niech się śmieją. Zin kochał Dżonego i vice versa. Głaskał go i było fajnie, a inni niech sobie do kąta idą, o. Zin w końcu puścił go, choć odczepić się od niego nie mógł. Te półtony słodkości z bronzium. Eh. Poklepał go jeszcze po korpusie i pociągnął nosem. |
EFECTOR - 2010-08-01 20:24:36 |
*trochę przesadził Zin bo to było 300 kilo uzbrojonej miłości z bronzium na trzech nóżkach. Kiedy Zin odchodził, maszyna została wiernie przy statku. ale nic się nie zmieniło, bo Dżony patrzyl aż Zin znikł, i potem tez patrzył, patrzył, patrzył…* |
Moc - 2010-08-01 20:29:52 |
*Cóż, gdy Zin podszedł do ochroniarzy to ci się zdziwili. No tak, nikt go nie poznawał, bo niby czemu? Był tylko płotką... no ale zgłosili to szefowi ochrony, mijały minuty aż w końcu zaproszono Kodbara dalej, do gabinetu Zandiego, który wyglądał tak jak przedtem. A sam właściciel ubrany w drogi, szyty na miarę garnitur siedział na wygodnej sofie i spoglądał na Zina swoimi zimnymi oczami, ale po chwili rozpoznał go* Ach pan od sprzedaży tej Jedi... wpadł pan zapytać co z nią? *Zapytał i zaśmiał się cicho i zawtórował mu kobiecy śmiech z kąta sali, gdzie stała ta sama atrakcyjna kobieta co przedtem. Dzisiaj byłą tylko w bardzo seksownej bieliźnie, zapewne się zabawiali w wolnej chwili* |
Zindarad - 2010-08-01 20:38:03 |
Ten przepych. Istny raj dla oczu Zina. Mógłby tu przesiadywać codziennie, nigdy by się tu nie nudził. Kobdar podążał za ochroniarzami. Wszyscy tak elegancko ubrani. Zin jedynie jak taka ostatnia fleja. No cóż. Taki już jego styl i z trudem można byłoby go sobie wyobrazić w garniturze. No tylko na niego popatrzeć. On bez gogli nigdzie się nie rusza, najeżone włosy. Dobrze wymodelowane, to prawda, jednak nie będą one pasowały do garnituru. W każdym razie stanął w progu. Nie wiedział czy może wejść. Może przeszkadzał. Kiedy zostało mu zadane pytanie, on odpowiedział. |
Moc - 2010-08-01 20:43:04 |
*Cóż, kolejnej oferty to on się nie spodziewał i gdy Zin od razu przeszedł do interesów to się zaśmiał cicho a kobieta wolnym krokiem, kręcąc ponętnie biodrami podeszła do Zandiego i usiadła tuż obok niego, wtulając się w jego ciało, by zabrać się potem za pieszczoty, wszystko na oczach Kodbara, który stał sobie po środku i czekał.* No no no, komuś sprzedawanie Jedi do niewoli weszło w krew, to dobrze, to dobrze. Stawka jak poprzednio, pięćdziesiąt tysięcy. Kiedy ją mogę odebrać? *Bez zbędnej gadaniny przeszli do interesów, mimo że ta kobieta wręcz prowokowała swego pana do jakieś ostrzejszej zabawy i on powoli się zaczął zajmować nią nie Kodbarem.* |
Zindarad - 2010-08-01 20:48:59 |
Starał się nie zwracać uwagi na pannę, która swego czasu dwa razy go pocałowała. No tak. Tego się nigdy nie zapomina. Czy weszło mu to w krew? Raczej nie. Teraz to była siła wyższa niż chęć zarobku, chociaż i to bardzo go kusiło. Mężczyzna uśmiechnął się pod nosem. Nie miał zamiaru się targować. Stawka była odpowiednia i satysfakcjonująca. |
Moc - 2010-08-01 20:55:02 |
*No cóż, kontrahent dobry czy nie, towar doniósł, zapłaci mu się i więcej go nie zobaczy. Ale coś mu się przypomniało, bo swego czasu badał nieco przeszłość Kodbara i wiedział o nim całkiem sporo. Sięgnął teraz ponad ramieniem swojej niewolnicy i dostał się do cyfronotesu, by zerknąć na coś. Po chwili spojrzał na inżyniera z takim złowrogim błyskiem w oku* Hmm... moi informatorzy donieśli mi ostatnio, że swego czasu zadawał się pan z niejakim sierżantem Tangornem Fibalem, to prawda? *O tak, stare urazy nigdy nie znikają i chętnie by się Zandi dowiedział czegoś o tym przeklętym Mandalorianinie. Wszedł mu w drogę prawie czternaście lat temu i do teraz nie dostał jego głowy. A gdy się dowiedział, ze ten dureń żyje to urazy się odnowiły. Jak wiadomo najlepsza zemsta smakuje na zimno...* |
Zindarad - 2010-08-01 21:01:59 |
No i teraz go zastrzelił. Zin nie wiedział co ma powiedzieć. Język zaczął mu się plątać. Mruczał coś pod nosem. Przecież nie wyda swojego przyjaciela, nawet jeśli jest z nim w stanie wojny. Oddychał głośno, musiał wymyślić coś sensownego. WAR. Tak...WAR. Walnie się historyjkę o WAR-ze i wszystko się wyjaśni. Zin poprawił się i spojrzał na Zandiego. Odetchnął głośno i rzucił w końcu. |
Moc - 2010-08-01 21:06:54 |
*Czy kupił to? Raczej nie, ale póki co szpiegów za nim nie wysyłał, nie było takiej potrzeby. Nie wiedział gdzie się Fibal kryje i w sumie jego głowy nie pożądał tak jak dawniej, ale byłby to miły dodatek, gdyby go tak Zin wsypał i sprzedał mu go* Cóż, jeśli go kiedyś spotkasz, to daj mi znać, namiary daj... zapłacę dużo, bardzo dużo, więcej niż za tą dżedaj... jakieś sto tysięcy za samą informację, ale pamiętaj, jeśli spróbujesz mnie oszukać to zginiesz w męczarniach. *Przestrzegł go surowo po czym zabrał się za dobieranie do swojej niewolnicy, jakieś pocałunki, pieszczenie i po chwili wylądowała już bez stanika a on dalej się zabawiał zerkając co jakiś czas na Kodbara, by ten się zastanowił* |
Zindarad - 2010-08-01 21:14:49 |
Zandi przynajmniej sprawiał wrażenie osoby, która to kupiła. To dobrze, bo Zin się uspokoił. Dobrze, że nie wiedział, gdzie krył się Tang. Zin nigdy go nie wsypie, może...później, kiedy już z nim porozmawia o tej sprawie. Wtedy się tu zgłosi i o wszystkim opowie. W każdym razie podał numer swojego komunikatora. Tak dla potwierdzenia swojego profesjonalizmu. Rzecz jasna nie miał zamiaru sprzedać Tanga, w końcu kochał go jak brata. |
Moc - 2010-08-01 21:17:44 |
*Nigdy nie należy lekceważyć kogoś takiego jak Zandi, bo się skończy jako trup w rynsztoku. Póki co był on jednak zajęty czymś całkiem odmiennym, a mianowicie swoją niewolnicą* Tak, tak... przyjdę za kwadrans *Kodbar miał więc czas na uspokojenie się i tym podobne bzdury, podczas gdy Zandi się zabawiał w najlepsze. Inżynier został wyprowadzony przez ochronę i to właściwie tyle... na razie* |
Zindarad - 2010-08-01 21:24:29 |
Zin spojrzał na swój chronometr. Za półgodziny kolacja. Nie mógł się spóźnić. Wybiegł więc szybko z lokalu. Uspokoił swój chód i odpalił papierosa. Podszedł do swojego wozu, usiadł na masce i kopcił spokojnie rozkosz z tytoniu. Wiedział, że jak wpadnie to trzeba będzie uciekać na drugi koniec galaktyki. Tang musiał szybciej sprowadzić statek dla Zina, trzeba mieć jakiś środek transportu. Speeder i aerowóz to nie wszystko. Palił papierosa dalej. Mruknął jedynie pod nosem. |
Moc - 2010-08-01 21:30:32 |
*No i w końcu się zjawili, najpierw jego ochroniarze, którzy sprawdzili pomieszczenie a potem znowu Zina a na końcu sam Zandi wraz ze swoją kochanką i niewolnicą, która ubrana znowu była w zwiewną suknię podkreślającą tylko jej urodę. Ten człowiek zdecydowanie uwielbiał luksus, piękno i wszystko co się z tym wiązało, ale przede wszystkim kochał władzę. Spojrzał więc na nieprzytomną Issę i zlecił dwóm gorylom, by ją podnieśli. Potem nastąpiło to co przedtem w przypadku Viriny, rozebranie niemal do naga, sprawdzenie jej stanu i tym podobne.* No niezła, lepsza niż ta poprzednia... pięćdziesiąt kawałków, masz *Tym razem osobiście wręczył mu należną zapłątę i wrócił do swojej kobiety, podczas gdy ta dwójka wynosiła nieprzytomną Issę. Gdzie ja nieśli? Tego Zin nigdy się nie dowie...*To wszystko? *A moze akurat Zin bedzie coś mieć... na przykład miecz świetlny?* |
Zindarad - 2010-08-01 21:38:23 |
Zin miał przy sobie blaster, jednak ten był nieodbezpieczony teraz. Nie sprawiał on wielkiego wrażenia osobnika, który potrafi zrobić zamieszanie byle jakim blasterem. Patrzył tylko jak ją rozebrali. Wzruszył ramionami. Już go tak nie kręciło jak przedtem. Pewnie znalazł sobie jakąś kobietę, o i się chłopak nam nieco zmienił. Dostał pięćdziesiąt kafli do ręki od samego Zandiego. Czuł się w pewien sposób zaszczycony. Uśmiechnął się i skinął głową. |
Moc - 2010-08-01 21:40:45 |
*Czy w istocie był to sukces? Lepiej nie czuć się zbyt pewnie przy kimś takim jak Zandi, bo mógł za Zinem wysłać szpiegów, którzy zbieraliby informacje o Kodbarze. Póki co on się nigdy chyba nie zorientuje co się może święcić, póki nie będzie za późno. Ale Zandi wraz z nową zabawką zniknęli gdzieś na Nar Shaddaa* |
Taarn - 2010-08-13 21:02:35 |
*Dwójka żebraków siedziała sobie niedaleko cielesnych rozkoszy, obserwowała, rozmawiała i prosperowała nad wymiar dobrze… a to ktoś da za wyczyszczenie buta, a to ktoś wrzuci bezinteresownie… za popilnowanie areowozu… żyć - nie umierać* |
Taarn - 2010-08-17 22:07:18 |
<Taarn - Okolice Cielesnych rozkoszy> |
Cichy - 2012-02-05 14:49:40 |
*Dug oczywiście nie odpowiedział, nie zrobił tez żadnego gestu ani wymownej miny. Ruszył powoli, wiedząc, ze tang pójdzie za nim. Raz tylko spojrzał, to spojrzenie było całkiem normalne. Nic w nim nie było, co by sugerowało odpowiedź, jednak tang już wiedział: huttowie. To była odpowiedź. Mandaloroanin miał w tej chwili prawo poczuć się bardzo mądry przez fakt, ze wiedział, co oznaczało to spojrzenie, choć pozornie nic. |
Tangorn - 2012-02-05 15:01:24 |
Przed takimi lokalami zawsze stała jakaś banda ochroniarzy, którzy przeprowadzali wstępną weryfikację. Byle kto wchodzić nie mógł i tak dalej. Cichego za sam wygląd z miejsca by wykopali (o ile by im się udało) a co do Tanga. Cóż, generalnie swoim ubiorem nie miał szans by wtopić się w tło, więc jego by też nie wpuścili. Ale od czego istnieje uniwersalny język handlowy, czyli łapówka? Szefowi ochrony przekazał jeden czip kredytowy o wysokim nominale i zaraz obaj zostali wpuszczeni, po uprzednim zapewnieniu, że nikogo nie zabiją i będą względnie grzeczni. |
Cichy - 2012-02-05 15:12:40 |
*Sekcja V nie pasowała Cichemu jeśli chodzi o cechy fizycznie, no ale – jeśli do takiego miejsca wchodzi tak młody nastolatek, to już więcej pytań nie potrzeba. Z resztą dugi łatwiej odnaleźć się w otoczeniu dla ludzi niż człowiekowi w otoczeniu dla dugów. Z resztą ten dug był z rodzaju wszystko zlewających. |
Tangorn - 2012-02-05 15:58:56 |
Tang pedofilem z całą pewnością nie był, ale o tym Cichy nie wiedział, a całą ta otoczka sugerowała co innego. Co prawda Mando preferował ciemne spelunki o bardzo podejrzanej klienteli, to jednak wybrał Cielesne Rozkosze z dwóch powodów. Pierwszym i najważniejszym było to, że tutaj ten pechowy najemnik miał przekazać Scrubsowi cyfronotes. A po drugie serwowali tutaj dobre drinki, które wkrótce obaj otrzymali. |
Cichy - 2012-02-05 16:07:36 |
*Cichy zaś po zapoznaniu się z drinkiem i posmakowaniu szybko spasował. Bez wątpienia pod tym względem był tym słabszym i nie ma co oszukiwać biologii – ważył może 20 kg, miał nie do końca fizycznie rozwinięty organizm, po wypiciu tego drinka leżałby pod stołem, nawet mając Moc za sprzymierzeńca. Zatem szklanica została odstawiona na bok, a młody „towarzysz” Tanga którego już pewnie wielu ich obserwujących brało za pedofila, bez skrępowania sięgnął po ulotkę w poszukiwaniu czegoś dla siebie. Nie był z tych głupków c na sile będą szpanować na zasadzie „wypije, niech widzą jaki jestem twardy”. |
Tangorn - 2012-02-05 16:14:41 |
Tang tylko zerknął na odstawiony drink i uśmiechnął się nieco. No tak, przesadził trochę z tym. Za wiele chyba przebywał z Secorshą, który pił zawsze na równi z nim. No cóż, ten drugi wypije też, po co ma się marnować. A co do opinii innych osób, to miał to w dupie, chociaż stojący niedaleko twi'lek krzywo na niego spoglądał. A że stał w grupce to był taki odważniejszy i w ogóle. W końcu po krótkiej rozmowie ze swoimi kumplami podszedł do Cichego, uważając go pewnie za pokrzywdzonego. |
Cichy - 2012-02-05 16:35:39 |
*Zagadany dug odwrócił obkolczykowany łeb w stronę twilektanina. Naprawdę kusiło go, by „odpowiedzieć” : Tak, chce mnie molestować, spuście mu łomot. Ale wtedy by wylecieli z tego lokalu, mandalonanin nie załatwiliby i jego „interesów”, bo nieuczciwych pośredników należy odstawiać z obiegu. Tak wiec chwilę popatrzył, po czym potraktował głowoogoniastego spojrzeniem o przekazie miedzy „nie” a „nie twoja sprawa”. Otrzymał swoje zamówienie – tak zwanego kolorowego lodem, czyli typowe coś dla takiego młodzika, i tym się zajał. Jednocześnie sondował mandalorianina moca, chcąc się zorientować w jego zamiarach i planach odnośnie Scrubasa* |
Tangorn - 2012-02-05 18:04:45 |
Twi'lek nie załapał od razu o co chodzi, niektózy nie mieli takiej wprawy w odczytywaniu odpowiedzi ze spojrzenia i mimiki. Tak więc "obrońca" Cichego uznał raczej, że ten Mando go sterroryzował i bał się odpowiedzieć. |
Cichy - 2012-02-05 18:13:57 |
*Bohater – pomyślał sobie kpiąc w myślach z twilektanina, widać zabrakło wódki na odwagę by zabezpieczyć się na wypadek jak przeciwnik nie daj Mocy dotknie swojej broni. |
Tangorn - 2012-02-05 18:20:57 |
Zerknął na duga i w mig pojął o co mu mniej więcej chodzi. Przez dziesięć lat ćwiczył się w rozpoznawaniu drobnych różnic w mimice twarzy klonów, a wcześniej też starał się obserwować swoich przeciwników by domyślić się co im po głowie chodzi. Z dugami też trochę do czynienia miał, więc problemów większych nie miał. |
Cichy - 2012-02-05 18:27:30 |
*Dug co było dziwne, niespecjalnie reagował na tę kobietę. Wcale nie musiały mu się humanoidy podobać. Słuchał jednym uchem, sączył swojego drinka, pozornie w dupie miał i to było denerwujące, bo mów do takiego. A tymczasem, kiedy Tang mówił o minutach, dug, choć siedział bokiem i pozornie miał go w dupie, nagle obnażył zęby, przygryzł szklankę odruchowo i charakterystycznie drgnął. Oczywiście nie wydal z siebie żadnego dźwięku, ale ewidentnie był to śmiech. |
Tangorn - 2012-02-05 18:36:48 |
Generalnie zachowanie Cichego było trochę wkurzające, ale Tang się nie pluł. Sam go w sumie tutaj zaprosił i stawiał drinki, więc nie miał prawa do niezadowolenia. Poza tym młody dug jakoś szczególnie wkurzająco się nie zachowywał, więc można było to jakoś przełknąć. |
Cichy - 2012-02-05 18:51:14 |
*Tak się mówi i tyle, Cichego to nie zdziwiło. Może bardziej tu było szkoda tego drinka który kusi niż pieniędzy. Bo nie ma co kryć, widać po mordzie jak ktoś lubi wypić. I tego na przykład po mordzie Cichego widać nie było. Męczył tego swojego kolorowego jak dzieciak na drugim śniadanku. Naturalnie ze smak alkoholu znał, miał już przecież te 17 wiosen, jednak nie był to typ który lubi się schlać. Już nie był. Alkohol w życu Cichego pojawiał się, kiedy brakło narkotyków. Wtedy spijali plyny z chłodnicy czy inne świństwa* |
Tangorn - 2012-02-05 18:56:51 |
Na twarzy Tanga było widać oznaki tego, że lubi sobie wypić i sobie tego nie oszczędzał. Co prawda do nieprzytomności chlał tylko z przyjaciółmi i to w lokalach, w których mógł sobie na to pozwolić. Ale jeśli był na misji, tak jak teraz, to ograniczał się do drinka czy dwóch. W czasie jakichś walk to zdecydowanie sobie tej przyjemności odmawiał. |
Cichy - 2012-02-05 19:02:30 |
*Dug nie poszedł za Fibalem. Okręcił się tylko by go lepiej widzieć, obserwował, ale żeby się ruszyć – niekoniecznie, a co on. Jakby trzeba było jak wtedy z bliborda strzelić, to by strzelil. No ale w knajpie byli, teraz to co innego, jakby zaczęło wrzeć to bez miecza by się nie uratował. A jak już powiedziano z oczywistych powodów wolał nie prezentować się z bronią tego rodzaju* |
Tangorn - 2012-02-05 19:09:26 |
No cóż, to Cichy został a Tang ruszył na spotkanie z tym, który chciał go wydymać. Szybko dotarł na miejsce, gdzie zastał kompletnie otumanionego przez zeltronkę Scrubsa. Biedak nie zajarzył od razu, że grozi mu niebezpieczeństwo, więc zdrowo oberwał w mordę. Tancerka ulotniła się jak gdyby nigdy nic, a Fibal "rozmawiał" sobie z pośrednikiem. Nie zabił go, ale porządnie obił przestrzegając przed podobnymi numerami. |
Cichy - 2012-02-05 19:17:49 |
*Tez szczególnie się tym nie przejął, rzec by można – zareagował bo tak wypadało. Towarzyski nie był i chyba nie specjalnie potrafił. Mocno płynący z prądem. |
Tangorn - 2012-02-06 11:44:50 |
Na ladzie stała jeszcze szklanka z resztą drugiego drinka. Wypił więc pozostałą zawartość i zerknął na siedzącego obok duga. Wiedział, co ten mu pokazuje, zauważył ich gdy schodził po schodach. Musieli go zobaczyć przy pomocy kamer lub zeltronka doniosła na niego. |
Cichy - 2012-02-06 19:35:15 |
*Dug obnażył silnie zaciśnięte zęby, jakby się sparzył. Zabrakło mu trochę taktu – odchylił się i popatrzył „byczkowi” w twarz jakby ten nie był człowiekiem, a w najlepszym razie jakimś ciekawym droidem, bo to spojrzenie było jak na zjawisko, nie jak na osobę. Widać było że nie jest zadowolony z obrotu spraw, ale jednocześnie jest daleko od myślenia typu „czego ja głupi tu przyszedłem. Trochę się jednak obawiał bo cały czas miał przy sobie pieniądze. |
Tangorn - 2012-02-06 19:45:27 |
Ochroniarz generalnie nie traktował Cichego poważnie, oceniał go tylko po wyglądzie. I gdyby nie dostał rozkazu, by przyprowadzić obu, to by go nawet nie zauważył. Niestety miał oko na duga, bo nie chciał podpaść szefowej, więc oddalenie się cichaczem nie wchodziło w grę. A gdy Cichy spojrzał na niego dziwnie, to człowiek odwdzięczył mu się tym samym. Jego oczy wyraźnie mówiły, że uważa go za nic nie wartego szczyla. |
Cichy - 2012-02-06 19:51:54 |
*Młodzieniec nie wyglądał na zaskoczony wyrazem spojrzenia ochroniarza. Z oczywistych względów był przyzwyczajony, bo trudno nie uważać za szczyla kogoś kto faktycznie, przynajmniej fizycznie – nim jest. Ale duga to bawiło. n Później, idą c na górę bardzo chętnie obserwował Tanga w Mocy. Podobały mu się jego uczucia, takie inne niż miejskich bandziorów. Lub lepiej: takie same ale inne. |
Tangorn - 2012-02-06 20:05:22 |
Tang miał spore doświadczenie w takich sprawach, wiedział jak się zachować i jak utrzymać swoje uczucia na wodzy. Zawsze ekscytowały go takie sytuacje, gdy istniało prawdopodobieństwo utraty zdrowia lub życia. To dodawało wszystkiemu pikanterii. Bał się też, że coś może pójść cholernie nie tak lub że wkraczają w pułapkę. Fibal nigdy nie zgrywał twardziela, który niczego się nie boi. Strach uważał za pożyteczne odczucie, przynajmniej powstrzymywał przed robieniem na prawdę wielkich głupot. |
Cichy - 2012-02-06 20:11:07 |
*Dug oczywiście z racji tego, ze był mały, musiał nadrabiać szybszym przebieraniem kończynami by za Tangiem nadążyć. Ów pospiesz odbierał mu trochę tego zlewającego charakteru, wiec po kilku chwilach musiał już wykazywać większy kontakt z rzeczywistością. On z kolei rozglądał się umiarkowanie, bez ładunku emocjonalnego, jakby nie miał zdania na temat wystroju. |
Tangorn - 2012-02-06 20:21:51 |
Obaj weszli do przestronnej sali utrzymanej w podobnej stylistyce co korytarz. Pod ścianami stały kolumny a między nimi piękne rzeźby. Podłoga wyłożona była najwyższej jakości parkietem z ciemnego, egzotycznego drewna. Wystroju dopełniały skórzane kanapy i fotele, drewniane meble. Wszystko to wyglądało jakby zostało żywcem wyjęte z innych czasów. |
Cichy - 2012-02-06 20:31:25 |
*Nie ma co przeceniać, trochę miało, on po prostu tak wyglądał jakby wszystko miał w dupie. No i fakt, ze on nie potrafił odbierać takich wystrojów, nigdy nie pragnął i nie miał aspiracji by poznać architekturę czy choćby posiedzieć w „wypasionym” fotelu. Surowe wychowanie, jeśli w ogóle można mówić o wychowaniu w tym przypadku, i dalsze równie surowe życie, a obecnie zainteresowania skierowane zupełnie w inną stronę. |
Tangorn - 2012-02-06 20:42:14 |
Tang akurat myślał podobnie, zarobioną kasę zawsze oszczędzał na czarną godzinę a gdy gdzieś mieszkał to kupował rzeczy wygodne i funkcjonalne, ale względnie tanie. Bo wiedział, ze prędzej czy później je porzuci. Również był wychowywany w surowych warunkach. A wnętrzem się nie zachwycał, raczej próbował coś wyczytać z wystroju o tej tajemniczej szefowej. O przedmiotach związanych z Mocą nie wiedział, jak było wcześniej wspomniane był na nią całkowicie ślepy. |
Cichy - 2012-02-06 20:48:21 |
*Tyle już wyastarczalo dugowi do wyjscia z przypuszczeniem, ze jest ona świadoma Mocy, o ile nie jest mocowładna. Wcale nie musiała być, ale świadoma była na pewno. na chwile postawil uszu kierując je w jej kierunku. Chciał spojrzeć w bok tym spojrzeniem mówiącym „widze ją”. Ale obok nie miał swojego mistrza, tylko całkiem obcą osobę. Poczuł się przez chwile jak cel tej „szefowej”. Tang był przynętą, lub nawet doręczycielem, nieświadomie, ale skutecznie. A jeśli unosi się tu wyczuwalna Moc, to musialo chodzić o niego. Teraz on poczuł podobny koktajl emocji co wczesniej mandalorianin. Ale widząc sytuacje pozostał czujny, i wykorzystywał podzielną uwagę i już nie takie calkiem lamerskie wyszkolenie to maskowania się nie tylko fizycznie, ale i w mocy – by nadal pozostawać nic nie znaczącym gówniarzem którego się nie docenia* |
Tangorn - 2012-02-06 21:03:37 |
Kobieta na razie niczym nie zdradzała się ze swoją mocowładnością czy wiedzą o zdolnościach Cichego. Póki co panowała cisza, która niezmiernie wkurzała Fibala. Nie miał pojęcia po co został tu sprowadzony, a ta cała szefowa niczego nie wyjawiała. W końcu po jakieś minucie chciał coś powiedzieć, gdy ta cała Morrigan nagle się odezwała, jakby wiedziała co zamierza jej rozmówca. |
Cichy - 2012-02-06 21:10:03 |
*A wiec wie – pomyślał. Może to irracjonalne, a nawet głupie – przynajmniej mu się ta, wydało – ale zależało mu teraz żeby mandalorianin się nie dowiedział. Mandalorianin który go nie przedstawi. Nikt go nie mógł przedstawić, nawet jego mistrz. Nikt nie znał jego imienia. Dug nie spojrzał na tanga w chwili, kiedy ten zapewne wymowne spojrzy na niego, majac ostatnią nadzieje że ów nagle odzyska głos i się przedstawi, jak wymaga sytuacja. |
Tangorn - 2012-02-06 21:19:22 |
Tang trochę się zdziwił ale faktycznie spojrzał na Cichego z takim niemym pytaniem "przedstawisz się czy nie?". Ale odpowiedź w sumie już znał. Po chwili znowu spojrzał na Morrigan, rozsiadając się nieco wygodniej fotelu, zakładając też nogę na nogę. |
Cichy - 2012-02-06 21:24:18 |
*Cichy tez to zauważał, jednak on z kolei nawet na nią nie spoglądał, a jeśli tak, to zawieszał wzrok i uwagę na konkretnych ciekawiących go elementach. Wyglądało na to, ze on inaczej nie potrafi, choć oczywiście potrafił więcej niż im się obu zdawało, i jemu samemu tez. A że nie potrafił się zachować to inna sprawa. Wiec zachowywał się jak on, taki cichy. I cichociemny. |
Tangorn - 2012-02-06 21:35:34 |
Pokaz był zdecydowanie nastawiony na pokazanie im kto tutaj rządzi. Nad Fibalem miała przewagę, Cichego nie była pewna, więc póki co zostawiała go sobie na później. Postępowała ostrożnie, bo chociaż ich tutaj zaprosiła i znajdowała się na swoim terenie, to jednak nikt z nich nie zagrał jeszcze w otwarte karty. Paradoksalnie zaś najsłabszym ogniwem był tutaj niewrażliwy na Moc Tang. |
Cichy - 2012-02-06 21:46:34 |
*słuchał, panował nad emocjami, ale w pewnym sensie, sięgającym gdzieś tam głęboko do najbardziej bolesnych upokorzeń, to sformułowanie kobiety odnośnie Tanga było miłe. Instynkt rodzicielski obcej osoby względem niego, podczas kiedy tego instynktu zabrakło jego własnej matce. |
Tangorn - 2012-02-06 22:02:54 |
Tang nie lubił takich kobiet i bez wyrzutów sumienia im zazwyczaj przywalał z pięści w twarz. Teraz jednak się hamował, chociaż z trudem. O wiele łatwiej przychodziło mu opanowanie emocji na polu bitwy niż przy takich jawnych gierkach słownych. Nie usiadł też gdy mu rozkazała. |
Cichy - 2012-02-06 22:10:33 |
*przysłuchiwał się temu, i jak w każdym ciemnostronnym mocowladnym, tak iw nim zaczęło kiełkować dzikie pożądanie potęgi, bo to co zrobila, skanując mandaloeianina było bardzo widowiskowe. Wyczuł jednak aktywność artefaktów, wiec jechała na dopingu. |
Tangorn - 2012-02-06 22:19:47 |
Siedziała zadowolona z siebie i ze swojego efektu. To krótkie przedstawienie miało im obu pokazać, że z nią należy się liczyć i lepiej jej nie podskakiwać. Straciła przy tym zainteresowanie Fibalem i patrzyła na Cichego. Nie wyzywała go na pojedynek, jeszcze nie. Ale oboje mieli podobne cele, chcieli się dowiedzieć czegoś o drugiej stronie. |
Cichy - 2012-02-06 22:24:07 |
*W innej sytuacji ruchy mandalorianiona sprawily by ze Cichy by zaatakował, jednak tutaj sytuacja zdecydowanie nie była zwykla. Kobieta miałą tu środki właściwie nieogrqaniczone, mogla ich przerobić na mokra karmę dla kota jeśli by chciala. Nie robiła tego wiec nie chciala. Tan przywalili w kolumne dwa razy i zył. To oznaczała ze coś od nich chce. Od niego bardziej – od Cichego. W każdym razie kiedy tang skupil an sbie uwagę tajemniczej Maorrigan, dug skupil swoją uwagę na artefaktach. Bardzo subtelnie, ale na tyle silnie, by cokolwiek się dowiedziec* |
Tangorn - 2012-02-07 11:43:07 |
- Za takie coś w normalnych okolicznościach bym cię zabiła... masz szczęście, że mam do ciebie interes. A raczej do Mandalorian. Ale póki co... zostaw nas |
Cichy - 2012-02-07 17:33:16 |
*Cichy nie okazywał niczego, żadnego nastawienia, jakby nie był żywą istota. Ba – nie był nawet droidem. Jego zachowanie kojarzyło się chyba tylko z pierwotniakiem. Fizycznie, bo oczywiście młody myślał i analizował. Kiedy padały pierwsze w tej rundzie słowa, zastanawiał się, czy Tang już wie. Czy już wie, ze ona… - to na pewno. Ale czy wie, ze on? |
Tangorn - 2012-02-07 17:50:14 |
Tang nic nie wiedział na pewno, ale podejrzewał, że Cichy jest mocowładnym, a to mu już nie pasowało. W kwestii Mocy miał podobne podejście co Cichy, uważał ją za sporą niesprawiedliwość, bo przez nią byle lamer miał przewagę nad kimś, który ciężko pracował całe życie. No i pozostawała kwestia poczucia wyższości takich osób. |
Cichy - 2012-02-07 18:10:12 |
*W przypadku Cichego jedno zdanie odpowiedzi to już rozmowa. Dwa to dyskusja, a jak dojdzie do trzech, następujących po sobie w miarę szybko, to zainteresowanie. |
Tangorn - 2012-02-07 18:18:41 |
Morrigan potrafiła być cierpliwa. Ta cecha była wręcz niezbędna przy długofalowym planowaniu swoich działań. Czasem na efekty pewnych posunięć trzeba czekać miesiącami albo nawet latami. W rozmowie z Cichym też musiała wykazać się cierpliwością, by osiągnąć swoje cele. Jeśli dobrze go oceniała, to te zwlekanie z odpowiedzią było raczej naturalne niż nastawione tak, by ją wkurzyć. Chociaż nie można wykluczyć, że to była dodatkowa motywacja. |
Cichy - 2012-02-07 18:29:28 |
*W kwestii przeszkolenia łatwiej było wyciągnąć wnioski z tego co widziały oczy i podpowiadała logika niż tego co udało się wysondować, b naturalnym było, ze w chwili kiedy Cichy spodziewa się sondowania, to będzie się coraz aktywniej przeciw temu bronił. Przede wszystkim był bardzo młody. Gdyby był jedi, to można by było mówić o kilku latach aktywnego szkolenia, ale nie miałby szans być rycerzem. |
Tangorn - 2012-02-07 18:38:39 |
Jego talent wyczuwała, to było szczególne zawirowanie w Mocy. U innych, "zwykłych" mocowładnych się tego nie czuło. Dlatego potrzebowała dodatkowego, ale nie inwazyjnego badania. Wielu rzeczy się jednak domyślała. Nie był przepełniony Ciemną Stroną tak jak prawdziwy Sith, daleko mu też było do Jedi. Istniało kilka wyjaśnień. Mógł być w przeszłości szkolony przez Jedi ale w wyniku wojny lub Rozkazu 66 stracił mistrza i poszedł na poniewierkę, gdzie był wystawiony na działanie Ciemnej Strony. Równie dobrze jego mistrz mógł go znaleźć na jakimś zadupiu i zacząć szkolić. Do ukończenia nauk miał jeszcze sporo, był praktycznie pół produktem. Ale w rękach odpowiedniego nauczyciela mógłby wiele osiągnąć. |
Cichy - 2012-02-07 18:44:58 |
*Tutaj Cichy nie „odpowiedział” nic, ale ze był niezwykle w tym zakresie oszczędny należało założyć, ze to było potwierdzenie: tak, mistrz miał wrogów. Wielu nie z winy jego samego, choć był to sith. Można było zaryzykować stwierdzeniem, ze sith był dyskryminowany z racji tego ze był sithem i dlatego miał wrogów – było to wynikiem uprzedzeń. |
Tangorn - 2012-02-07 18:56:02 |
Cóż, każdy kto próbował zdobyć władzę i potęgę idąc po trupach zyskiwał sobie wrogów. I sithowie nie byli tutaj dyskryminowani. Jedi również mieli wrogów, chociaż teoretycznie starali się zachować pokój w Galaktyce. |
Cichy - 2012-02-07 19:03:12 |
*Mistrz Cichego nie robił interesów, a przynajmniej nie takie, a ona pewnie już przeszukiwała listę tych którzy ostatnio podpadli huttom. Bo pytanie odnośnie huttów mogło oznaczać zarówno ze mistrz współpracuje, jak i ze ma mocno na pieńku z jakimś ślimakiem. |
Tangorn - 2012-02-07 19:09:51 |
Owszem, taką interpretację również brała pod uwagę. Ale nie przeszukiwała w myślach szufladki pod tytułem "ci którzy podpadli huttom" bo zwyczajnie nikt nie był w stanie tego ogarnąć. Gdyby policzyć wszystkie takie osoby to po zsumowaniu można by zaludnić nimi małą planetkę albo księżyc. |
Cichy - 2012-02-07 19:14:02 |
*Znowu nastała dłuższa chwila milczenia. Nie była wypełniona zastanawianiem się. Fale jakie wysyłał w Mocy umysł duga świadczyły o tym, ze odpowiedzi pojawiały się natychmiast po usłyszeniu pytania, i było ich wiele. Jednak padała zazwyczaj ta najmniej rozbudowana wersja. |
Tangorn - 2012-02-07 19:23:36 |
- Więc podaj po prostu jego imię |
Cichy - 2012-02-07 19:41:27 |
*Tym razem zwlekał bo się zastanawiał, ale nie trwało to dłużej niż zazwyczaj. |
Tangorn - 2012-02-07 19:54:54 |
- A więc niech tak będzie |
Cichy - 2012-02-07 20:06:44 |
*czarowanie nastolatka przez dorsalną kobietę w taki sposób byłoby trochę upokarzające dla kobiety, a przynajmniej w oczach Cichego. Z resztą lepiej go nie czarować, ktoś o jego przeszłości może zafundować nieprzyjemną chorobę. Cichy miał kilka wirusów, które w ustroju duga nie przekształcały się w chorobę bo dugowie mieli taki a nie inny organizm. |
Tangorn - 2012-02-07 20:15:41 |
Przekazując mu przedmiot na chwilę dotknęła ręki Cichego. Wtedy po raz trzeci artefakty zareagowały a oczy Morrigan rozświetlił pomarańczowy blask. Młody mógł też poczuć jak silna energia Mocy go na chwilę otacza a potem znika. Nic mu się nie stało. Kobieta zaś wyglądała tak jak wcześniej. |
Cichy - 2012-02-07 20:22:15 |
*Poczuł, i z jakiegoś dziwnego powodu się nie zbuntował, ale i nie poddał się. To się po prostu stało. Nie spodziewał się, ale wszystko skończyło się dobrze. |
Tangorn - 2012-02-07 20:28:22 |
Tang rozmawiał sobie z dwoma ochroniarzami i wyraźnie był w lepszym nastroju. Jakoś udało mu się dogadać z tymi osiłkami i wyciągnąć od nich kilka informacji dla nich nieistotnych, ale jemu dawały jakiś punkt zaczepienia. |
Cichy - 2012-02-07 20:34:14 |
*W tej chwili zachowanie Cichego wobec Tanga było diametralnie inne jak te które prezentował wcześniej. Niemal od razu spojrzał mu w twarz, uszy miał neutralnie wzdłuż głowy, oczy szeroko otwarte (nie zlewająco zmrużone jak zazwyczaj). Po prostu normalny dzieciak. od razu złapał kontakt spojrzenia. |
Tangorn - 2012-02-07 20:39:12 |
- Uznam to za potwierdzenie. Za chwilę wracam, muszę pogadać sobie z wiedźmą |
Cichy - 2012-02-07 20:46:23 |
*Czekał. Zdarzyło się bowiem coś, co u Cichego się nie zdarza za często. Po prostu uznał jakąś osobę za osobę, za kogoś, z kim warto spędzić trochę czasu. Tang mu zaimponował, lub miał cechy które mu imponowały, albo po prostu było w nim to coś co sprawiało ze socjopatyczny nastolatek czekał na niego cale 10 minut. Kiedy tang wyszedł zastał Cichego tym samym miejscu i niemal tej samej pozycji. teraz obkolczykowane uszy sterczały mu czujnie. Nie wyglądał jakby patrzył na Tanga, wzrok rozmywał się gdzieś obok. Ale on patrzył na tanga bardzo uważnie tym niefizycznym zmysłem* |
Tangorn - 2012-02-07 20:52:57 |
Tangowi w gruncie rzeczy Cichy przypadł do gustu, bo miał cechy które Mandalorianie cenili. Dlatego też zachowywał się w stosunku do niego względnie przyjaźnie. Gdyby młody dug był inny, to by po zakończeniu transakcji w ogóle się już nie spotkali. |
Cichy - 2012-02-07 21:01:03 |
*Zatem stalo się to, c czasem w gazetach się opisuje – przypadli sobie do gustu obaj. Po galaktyce chodzą rózne typy osobowości, jedne do siebie pasują, inne się przyciągają, jeszcze inne jak najdą na siebie, to wywołują prawdziwe piekło. |
Tangorn - 2012-02-07 21:17:23 |
Tanga nie ostrzegła, porozmawiali o kilku sprawach i to było tyle. Sam nie wiedział co z nią począć, jej sprawę będzie musiał przedłożyć na najbliższym zebraniu nieoficjalnego rządu Mando. Jakiś czas temu powołali coś takiego Fibala wciągnęli w to z kilku mniej istotnych powodów. |
Morkai - 2012-06-02 20:58:44 |
Kontynuacja z http://www.swewok2.pun.pl/viewtopic.php?id=389&p=17 |
Moc - 2012-06-02 21:05:15 |
Za ladą stała akurat barmanka, atrakcyjna zeltronka o raczej skąpym odzieniu, kusząca swymi wdziękami.. no i feromonami. Męska część gości nie umiało oderwać od niej wzroku, płacąc jej hojne napiwki, co ją oczywiście cieszyło. W kontrakcie nie miała żadnej klauzuli mówiącej o zakazie używania swoich naturalnych atrybutów. |
Morkai - 2012-06-03 07:15:04 |
Nawet ascetyczny Morkai zainteresował się Zeltronką. Taak, wypij drinka, rozluźnij się. Miał ochotę zostać tu dłużej, porozmawiać z tą istotą o fioletowej skórze. |
Moc - 2012-06-03 10:40:02 |
Klub musiał zarabiać, poza tym przychodzili tutaj tylko ci, którzy chcieli się zabawić. Więc obsługa im to ułatwiała, przy okazji zachęcając ich do nieco większej rozrzutności. Jednak nikt nigdy nie narzekał. |
Morkai - 2012-06-03 11:19:24 |
Otrzymawszy potrzebną informację zszedł ze stołka i już miał odejść, gdy nagle się zatrzymał jak by coś mu się przypomniało. |
Moc - 2012-06-03 11:27:31 |
Ochroniarze ubrani byli w czarne pancerze lśniące nowością. Na ich powierzchni nie było widać żadnych śladów po jakichkolwiek walkach. Każdy z nich miał na prawym naramienniku namalowany symbol ich organizacji, złoty słoneczny krąg i wpisany w niego czarny trójkąt, który przy każdym wierzchołku miał namalowaną czarną literkę. Stojący nieco z boku trandoshanin obrzucił wrogim spojrzeniem nadchodzącego Morkaia. Gadowi trochę źle z oczu patrzyło, no i blizny na jego twarzy wskazywały, że nie miał on spokojnego i pokojowego usposobienia. Zabrak zaś wyglądał bardziej cywilizowanie, włosy miał upięty w kucyk a z twarzy nie znikał mu lekki uśmiech. Gestem ręki kazał zatrzymać się przybyszowi. |
Morkai - 2012-06-03 11:38:24 |
Musiał poczekać. No cóż, trudno. Może i go to irytowało, lecz był cierpliwy. Cierpliwość była ważną cechą u dobrego skrytobójcy. Właśnie cierpliwość jest testowana podczas wielogodzinnego oczekiwania na ofiarę, często w niewygodnej pozycji i bez możliwości najmniejszego ruchu, gdyż każde poruszenie mogło zwrócić uwagę i zdemaskować kryjówkę. |
Moc - 2012-06-03 11:43:40 |
Morkai będzie więc musiał wpiąć się na wyżyny swojego opanowania, bo tutaj nikt przed nim płaszczyć się nie będzie ani też nie będzie odwoływał swoich zobowiązań bo on chce porozmawiać. Tutaj był po prostu nikim i często będzie spotykać się z taką sytuacją. |
Morkai - 2012-06-03 11:49:44 |
Ochroniarze nie byli zbyt rozmowni. Ale w końcu nie płacono im za strzępienie języka tylko za walkę, prawda? |
Moc - 2012-06-03 11:57:58 |
Zabrak zerknął nieco krzywo na Morkaia a jego towarzysz wymownie przesunął rękę ku kaburze z bronią, sugerując by ten nie próbował żadnych sztuczek, bo pożałuje. A poza tym nie spotkał się on z jakąś większą wrogością, a zabrak nie miał większych oporów przed odpowiedzeniem na pytanie. |
Morkai - 2012-06-03 12:12:35 |
Mężczyzna pokiwał głową w zamyśleniu, przytakując zabrakowi. |
Moc - 2012-06-03 12:22:06 |
- Tiaa... a co do mokrej... czekaj... wchodź |
Morkai - 2012-06-03 12:32:51 |
Morkai wszedł do loży, uważnie się po niej rozglądając. Pewnym był, iż ma jakieś dodatkowe zabezpieczenia, prócz dwóch ochroniarzy przy wejściu. Może jakieś ukryte wieżyczki albo gaz obezwładniający? |
Moc - 2012-06-03 12:44:11 |
Jeśli jakieś dodatkowe środki ochronne znajdowały się w loży, to były dobrze ukryte i praktycznie nie do wypatrzenia. A gdy tylko Morkai usiadł na sofie to falleen sięgnął ręką po leżący obok niego pilot i nacisnął guzik. Zaraz też ich lożę otoczyło prawie niewidoczne gołym okiem pole siłowe. Od razu też ustał zwykły klubowy hałas. |
Morkai - 2012-06-03 13:20:15 |
- Tak, jestem zabójcą. To, że pan o mnie nie słyszał świadczy o tym, że jestem dobry. - Specjalnie użył słowa "pan". Zauważył, że ludzie często tak się do siebie zwracają i najwyraźniej jest to w dobrym guście. Uśmiechnął się lekko, ukazując białe, równe zęby. Uśmiechanie się też ponoć wzbudzało zaufanie. Niestety, uśmiech Morkaia wyglądał dość sztucznie, jakby nie uśmiechał się zbyt często. Tak też było w istocie. W jego życiu nie było chwil które wywoływałyby radość na jego twarzy. |
Moc - 2012-06-03 13:25:50 |
- Oznacza też, że nie jest pan najlepszy w branży |
Morkai - 2012-06-03 13:37:43 |
- Nie wiadomo - rzekł, gdy Xaro stwierdził, że nie jest najlepszy w swoim fachu. - Jak dotąd nie zapuszczałem się poza rodzinny system z powodu... kontraktu. Może jestem nieodkrytym talentem? Jeszcze nigdy nie zawaliłem zlecenia, a choć jestem młody, w ciągu mej kariery było ich całkiem sporo. Zabijam od szesnastego roku życia, a szkoliłem się do tego od dziecka. |
Moc - 2012-06-03 13:52:00 |
Xaro wysłuchał jego opowieści z lekkim uśmiechem na twarzy. Nie wyglądał na kogoś będącego pod wrażeniem. |
Morkai - 2012-06-03 14:13:02 |
Morkai zręcznie złapał cyfronotes prawą dłonią. Przyjrzał się "celowi". Twi'lek. Zabił już parę twi'leków. Ich rasa nie miała żadnych specjalnych umiejętności, ani wad. No, prócz skłonności do narkotyków i tańczenia w barach. Tak, twi'lekańskie tancerki były znane w całej Galaktyce. |
Moc - 2012-06-03 14:43:09 |
No właśnie z powodu swoich wpływów miał zostać zamordowany "na czysto". Żadnych rajdów uzbrojonej bandy czy też publicznych egzekucji. Za ważna persona, by to zrobić oficjalnie. |
Morkai - 2012-06-03 15:04:48 |
Skrytobójcy nie obchodziły stosunki falleena i mirialanki imieniem Thirin Va. Miał jej nie zabijać to jej nie zabije, proste. Chociaż... Gdyby się dowiedział czegoś więcej mógłby kiedyś te informacje wykorzystać przeciwko Xaro, by pozbyć się go i... zająć jego miejsce? Może. Tak czy siak mogły okazać się przydatne. Jeśli będzie miał szanse, by dowiedzieć się czegoś więcej nie będzie się wahał. |
Moc - 2012-06-03 20:10:48 |
Falleen chwilę milcząco przypatrywał się Morkaiowi, nie śpiesząc się z odpowiedzią. Musiał to sobie wszystko przekalkulować. |