- Star Wars: Ewok III - Era Imperium http://www.swewok2.pun.pl/index.php - Tython http://www.swewok2.pun.pl/viewforum.php?id=21 - Świątynia Jedi - Ogrody http://www.swewok2.pun.pl/viewtopic.php?id=287 |
Moc - 2010-06-07 18:06:56 |
Tak kiedyś nazywał się ten wielki plac przed głównym budynkiem Świątyni, ale obecnie jest to obszar pokryty dziko rosnącymi drzewami i krzewami, stary bruk w wielu miejscach został naruszony, fontanny pokryły się bluszczem, wszystko sprawia wrażenie na nietknięte przez cywilizację. I tak jest w istocie, od setek, jeśli nie tysięcy lat to miejsce było opuszczone i natura ponownie wzięła we władanie to, co kiedyś do niej należało. Obecnie jednak Jedi starają się przywrócić temu miejscu dawny blask, łącząc dawne tradycje z zastanym stanem. Po środku wielkiego ogrodu znajduje się prowizoryczne wykarczowane z drzew lądowisko, gdzie mogą osiadać statki przybywające z wizytą. |
Moc - 2010-06-07 18:12:13 |
*Gdy tylko tajemniczy frachtowiec z dwójką osób mocowładnych osiadł na prowizorycznym lądowisku, to wokół niego zgromadziła się małą grupka Jedi, gotowa w razie czego stawiać opór tym, którzy wyjdą ze środka. Początkowo podejrzewali, że to może jakaś grupka ocalałych członków Zakonu, ale nie dostali informacji o ich przylocie od Mistrza Windu, więc to było podejrzane. Tylko pozostawało pytanie, jakim cudem się tutaj znaleźli? Koordynaty tego miejsca były ściśle tajne... |
Secorsha - 2010-06-07 18:21:02 |
*Statek stał jak stał. Jakieś głosy po drugiej stronie rampy, która na razie była zamknięta. Dało się rozpoznać coś w rodzaju* O nie, ja ich witał nie będę! *I wtedy ŁOMOT – trap opadł i oczom (lub immym zmysłom) istoto oczekujących na wydarzenia, na tkle wnętrza statku, które wyglądało zupełnie jak… wnętrze statku wymalowała się figura istoty – wysokiej i chudawej trochę, acz o zbitym ciele zahartowanym w trudach niegdysiejszego zycia na Kalee, świadczącym o sile i nieprzejednaniu. Ręce rozłożone były na boki. Prawa wyglądała jak zaśniedziałe, metalowe kości zakończone niezbyt precyzyjnie chwytną dłonią. Na ów osobniku wisiała brudna koszula bez rękawów i również wątpliwej czystości spodnie. z aś najwyżej… o, to wazne, i w pamiec zapadające. Bo na samej górze był łeb! Twarz pociągła, nozdrza duze, kolce na brodzie, duze żółte oczy pod masywnymi łukami brwiowymi. Po bokach szpiczaste, przedłużone do dolu uszy a na samym końcu i szczycie – łysy czerep* eeee…. A’den… *Kaleeshianin stanąwszy pewnie na stopach niczym tancerz obrócił się w bok* wpiehrrrdol masz za to chuju… echem… to znaczy fiucie, rozumiecie… *Wyszczerzywszy się opuścił łeb względem ramion* bo wiecie… chuj to inaczej fiut, to znaczy to czym chłopy sikają, nie? |
Moc - 2010-06-07 18:29:59 |
*Gdy ich oczom, a raczej oczom ithorianina ukazała się sylwetka kaleesha to biedny rycerz nie wiedział co powiedzieć i jak to skomentować, bo w istocie był to widok niezwykły i zaskakujący. Jedynie kobieta u jego boku poruszyła się nieznacznie i pochyliła się ku swemu towarzyszowi szepcząc mu na ucho, tudzież organ słuchowy* Kto to jest? *Jako że miraluka postrzegają świat przy pomocy Mocy to nie zawsze są w stanie rozpoznać wygląd danej osoby. Z rasami jest akurat łatwiej, ale trzeba mieć jakiś "materiał" porównawczy, a ona go nie miała. Rozległa się basowa i nieco przeciągła odpowiedź ithorianina. Jako, że ta rasa posiada dwoje ust umieszczonych po bokach szyi* To kaleeshanin moja droga... i to dosyć niezwykły *Kobieta kiwnęła głową i "spojrzała" poprzez Moc na niego, nie wyczuwając w nim niczego groźnego, przynajmniej na tą chwilę. Ithorianin wysunął się nieco do przodu i zagaił, podczas gdy jego towarzyszka mimowolnie chichotała słysząc te wyjaśnienia jeśli chodzi o fiuta* Cóż... jako przedstawiciel męskiego grona wiem co to jest chuj i do czego służy... bardziej ciekawi mnie kim jesteś młody człowieku i co tu robisz? *Głos miał spokojny, bo jego rasa była pacyfistycznie nastawiona do życia, wiec póki co nic Seco nie grozi z jego strony* |
Secorsha - 2010-06-07 18:41:39 |
*Na te słowa Secowi – jak to się mówi – ręce opadły, a pysk wygiął się w takim typowym „skrzywieniu” kiedy to po jednej stronie widać zęby, a po drugiej tylko grymas irytacji. Żeby zas okazały się żółtawe, z dwoma zachodzącymi an siebie długimi kłami.* Ele… przephrraszam barhrrdzo kuhrrwa mać – że ja niby co ja rhobie? Banthom kahrrme dhrrobie, nosz... przez tego waszego dżedaja jebanego myśmy tu z nahrrażeniem naszego cennego życia i zdhrrowia psychicznego lądowali, i ty mnie pytasz, co ja tu rhobie… *zamilkł na chwile, i stanąwszy do nich przodem w jeździeckim rozkroku skrzyżował ręce na piersi i odparł* A bo ja wiem… *odparł spokojnie, głosem analitycznym, spokojnym, inteligentnym. Przewalił oczami, spojrzał w chmury, wykonując szczekami ruchy przeżuwania, po czym nagle ten wyraz kontemplacji przerwał i rozluźniwszy ręce podciągnął spodnie* Ten no… nic… kolejna kuhrrwa wasza jebana planeta bez kultuhrrry! |
Moc - 2010-06-07 18:53:41 |
*Ta dwójka spojrzała na siebie skonsternowana, bo nie wiedzieli o co chodzi, byli odcięci od informacji od kilku dni. Poza tym rozmowy międzyplanetarne ze względów bezpieczeństwa ograniczono do minimum, tak wiec tutejsi rycerze nic nie wiedzieli o Mandalore ani o tym, że maja na pokładzie dwójkę Jedi, chociaż już zostali o tym fakcie poinformowani, a przedtem tylko podejrzewali to* W takim razie wybacz Secorsho ale nic nie wiedzieliśmy o waszym przylocie i dlatego to przyjęcie jest takie chłodne, lepiej dmuchać na zimne. I jeżeli pozwolisz, to chcielibyśmy zobaczyć się z tą dwójką Jedi... *Powiedział spokojnie Ithorianin, gdy już Seco skończył swą rozbudowaną odpowiedź, która wrpawiła w lekkie zdumienie ową miralukiankę. Ale nim ktokolwiek wykonał jakiś gest to za plecami tej dwójki rozległ się piskliwy i trochę irytujący chichot, który sprawił, że rycerze Jedi się odwrócili, ukazując stojącą miedzy nimi maleńką zielonkawą postać o wielkich oczach, odstających uszach i siwych włosach, z drewnianą laską w ręku. Ubrany w jakieś łachmany patrzył z dołu na Seco a jego wzrok przewiercał się przez postać kaleesha* Ho ho ho, gościa mamy, tak, tak... dalej, dalej zapraszamy o tak, ja gośćmi się zajmę, wy odejść możecie...*Głos miał nieco piskliwy i najwyraźniej nie radził sobie z basiciem, bo dziwnie zdania budował. Ta dwójka bez słowa pokłoniła się maleńkiej istocie, pożegnali się z Seco i odeszli.* Hmm... hmm... opowiesz mi o przygodach twych może, co? |
Secorsha - 2010-06-07 19:03:15 |
ja tez nie wiedziałem nic o tym przylocie, wiesz? Puść dżedaja do konthrrolki tylko… i ktoś mi mało klamki od maszynowni nie uhrrwał, podejrzewam ze to też oni… *Kiedy ten złotogłowy napomknął o zobaczeniu się z jedi, Seco wyszczerzył się szeroko* No! Widać ze wy swoje, kuhrrwa, zabiehrrajcie ich i byle daleko. wykąpani, zaszczepieni, odhrrobaczeni – wiehrrni będą i będziecie z nich pociechę mieć bo ja niestety mam ahrrelgie *I nagle Seco znieruchomiał. Podniósł łeb, oczami przewalił, nasłuchując. Coś lezie i się jakoś chocholi durnowato. Po chwili już jego spojrzenie spotkało się ze spojrzeniem Yody, które widać wystarczyło, by Seco zamknął się. Może troche ze zdumienia, a trochę na pewno ze strachu. Bo kto to jest Yoda to wiedział chyba każdy.* eeeeee? *”zapytał” w kierunku zielonego gnoma* |
Moc - 2010-06-07 19:08:45 |
Hmm... hmm... w gębie języka zapomniałeś, co? Ze strachu czy ze śmiechu, hmm...? *I znowu się roześmiał w ten swój zabawny, charakterystyczny sposób i powolutku, kroczek za kroczkiem podszedł do kaleesha, który znacznie nad nim górował, ale w jego przypadku to wzrost i siła nie mają znaczenia.* Cieszy mnie to, że braci naszych do nas przywiozłeś, odwdzięczyć się możemy, jeśli możliwość taką mieć będziemy... *Cóż, jakby nie patrzeć, to Seco dostąpił nie lada zaszczytu, rozmawiając sam na sam z Yodą. Dawniej, za czasów Republiki to każdy chciał chociaż na chwilę z nim porozmawiać, sądząc, ze przyniesie im to szczęście. Takie małe przesądy... A on sam nie był nigdy tym zainteresowany, a teraz z ciekawością przyglądał się kaleeshowi, bo dużo słyszał o tej rasie a sam chciał się przekonać niejako na własnej skórze, czy te pogłoski są prawdą, czy nie* |
Secorsha - 2010-06-07 19:19:45 |
*Widać to był sposób na Secorshę. Zaskoczyć go. A chyba bardziej się nie da. Organiczna łapa gada podniosła się by pazurami poskrobać po łysinie. Kiedy Yoda się zbliżał, Seco, nadal trochę zbity z tropu przyklęknął na jedno kolano wyraźnie rezygnując ze swojej „przewagi” w zrostowej* W sumie… chce dwa kotlety schabowe i pól kulo sałatki ze śmietaną dla każdego z mojego statku i kwita będziemy phrrosze pana mistrza. |
Moc - 2010-06-07 19:23:52 |
*Yoda spojrzał na niego z rozbawieniem, opierając się ciężko o swoją laskę, przez co wyglądał na jeszcze starszego niż w rzeczywistości, a to raczej trudne jest, zważywszy na jego mocno zaawansowany wiek. Bądź co bądź miał 900 lat* Hmm... hmm... pełny żołądek ważna rzecz, o tak, myślę, że znajdzie się coś dla ciebie i przyjaciół twych, ale dużo obiecywać nie mogę, starzy gospodarze domu nie popisali się *I znowu się roześmiał głośno, zaglądając ciekawskim wzrokiem do wnętrza statku. Yoda wcale nie wyglądał na takiego potężnego, mądrego i szanowanego mistrza Jedi jak o nim mówiono, ale to tylko taka otoczka, skorupa* |
Secorsha - 2010-06-07 19:28:39 |
*A Seco wyglądał i zahcowuywał się jak idiota a wcale nim nie był. Pozory są po top by zwodzić. Kaleesh zmrużył oczy i przyglądał się Yodzie otwarcie, może nawet trochę chamsko, można bowiem rzec, ze po prostu się gapił. Ale o dziwo zachowywał się spokojnie* No w sumie to żołądek już jakiś czas niepełny… impehrrium rhozpiździło nam dom i nie było czasu zjeść *odparł jakoś tak dziwnie bez emocji. Pusto? Jakoś tak. Zamrugał, wracając do rzeczywistości* A ile ma pan lat? *&Padło pytanie w stylu Secorshy. W końcu wiedział, ze Yoda to prawdziwy dziadek, i… zachowywał się jak wnuczek* |
Moc - 2010-06-07 19:41:13 |
*Yoda na chwilę oderwał wzrok od wnętrza statku i przyglądał się spokojnie oczom kaleesha, taki pojedynek na spojrzenia, kto dłużej wytrzyma? Jeśli byłyby zakłady z tego powodu to zapewne największe szanse miałby właśnie Yoda* Hmm... Imperium powiadasz, tak? Opowiedzieć mi musisz co wydarzyło się złego, że przylecieliście tutaj *Nie mieli informacji od Mistrza Windu, więc trzeba je zdobyć drogą pośrednią niestety* Ja? Ja stary jestem oj stary, gdybyś tak stary jak ja był to byś wysuszone drzewo przypominał, o tak... 900 lat liczę sobie już *I wydał z siebie kolejny stłumiony chichot, co świadczyło o tym, że ta rozmowa jest taka nieformalna i można sobie pozwolić na takie swobodniejsze zachowanie* |
Secorsha - 2010-06-07 19:46:10 |
*Z cała pewnością, bo Seco nawet nie podjął wyzwania. Złote oczy, kojarzące się komuś niewtajemniczonemu tylko z oczami zza maski Grievousa, od razu uskoczyły w bok. Podtrzymując się ramieniem, usiadł na rampie, na której teraz obaj się znajdowali* Nie chcieliśmy tu przylatywać. Uciekaliśmy. Nie wiem, ten dżedaj znał koohrrdynaty, i po phrrostu - przylecieliśmy. *zmrużył oczy i podniósł spojrzenie na pomarszczoną zieloną twarz* Eee, dupa, ja tyle nie dożyje |
Moc - 2010-06-07 20:11:19 |
*Tak, te złote oczy przywodziły na myśl Grievousa, ale nikt nie powinien sądzić po pozorach i od razu wyrabiać sobie opinię na temat danej osoby w oparciu o znajomość tylko jednego osobnika, który jakby nie było nie zapisał się chlubnie na kartach historii, choć to zależy od punktu widzenia* Rozumiem, rozumiem... o przylocie waszym poinformowani nie zostaliśmy, dlatego ostrożność nasze działania cechowała... *Stwierdził cicho Yoda, zamyślając się i pochylając nieznacznie swoja głowę. Jego nieco oklapnięte uszy zdradzały, że zamartwiał się czymś. Tyle niewinnych ludzi zginęło przez Imperium... trzeba to zakończyć jak najszybciej. W końcu głowę podniósł i nieznacznie się uśmiechnął, po czym szturchnął swoim kijem kaleesha* Nie, nie dożyjesz... i cieszyć się powinieneś, długi wiek niesie ze sobą trosk wiele i bólu, gdy obserwuje się, jak bliscy odchodzą a ty iść dalej musisz. Ha, jak staruszek już gadam, co? Hmmm... *Te ostatnie "hmmm..." przeciągał długo aż w końcu nerwowo zachichotał jak chochlik jakiś* |
Secorsha - 2010-06-07 20:19:59 |
Aaaj, niech się pan mistrz nie przejmuje, wy się całkiem kultuhrralnie jak na dżedajów zachowali! *Zapewnił Seco, naturalnie nie szczędząc gestów szczerości, tak jak teraz – ręki na piersi. Bo Seco bardzo ekspresyjny był* Ja to w ogóle nie wiedziałem, ze taka planeta dżedajsna istnieje… moja żona coś tam mi czasem napomykała, ale ja to musze się przyznać ze nie słuchałem jej… bo na to widzi pan – dżedaje tghrroche wkuhrrwiali, szczególnie jedna, co jej w nieszczęśliwym wypadku mąż zginął a ona się zaczęła puszczać z naszym żonatym sąsiadem... i tak ją jakoś diabli wzięli… *wzruszył ramionami, a słysząc jak Yoda chichocze, sam obnażył zęby* Wie pan, ja to bym chciał na stahrrośc być taki jak mój dziadziuś kochany, niech mu niebiosa lekkie będą, mojej mamusi kochanej tatuś, też na imię Secorsha miał i ja po nim to imię dostałem, bo jak się urodziłem to on, znaczy się dziadziuś nagłej jasności doznał, phrrawie na trzeźwo i zahrraz od stolika wstał, i do domu pobiegł co by mnie piehrrwszemu na ręce wziać1 tak, do dzisiaj bliznę mam! *po czym zaraz jął energicznie koszule ściągać co by się blizną pochwalić. Widać dziadziuś do najdelikatniejszych nie należał* |
Moc - 2010-06-07 20:30:38 |
*Przekrzywił nieco głowę i nadal na niego patrzył, analizując sobie jego słowa i składając do kupy jakiś tam jego portret psychologiczny. Tak to już bywa, że jak się kogoś nowego spotka, to trzeba sobie po prostu go ocenić, nie ma innej rady* Planeta ta stara jest, Jedi pochodzą stąd, ale od dawna zamieszkana nie była... dziwne to nie jest, że jej nie znasz. Dobrze to znaczy o nas *I znowu lekko szturchnął go swoim patykiem i uśmiechnął się szerzej. Yoda był bardzo sympatyczny, chociaż gdy chciał to potrafił być nieprzystępny i złośliwy, ale z reguły na dobro odpowiadał dobrem* Jedi to też ludzie są, błądzą i źle robią... A źle robiła ona, wiesz o tym ty, wiem o tym ja... ale czy ona wie? *Zapytał nieco zachrypniętym głosem i wciąż stał jak mały posążek, aż w końcu zdecydował się usiąść na ziemi, co przyszło mu z trudem i musiał sobie laska i ręką pomagać, aż w końcu ciężko siadł* Wzorzec do naśladowania mieć trzeba, dążyć do niego by się takim stać. Pochwalenia godne to jest. Ja mentora swego też miałem i tez chciałem jak on być... autorytet w życiu ważny jest*Yoda zerknął na tą bliznę, zastanawiając się, czy to tradycja czy jednak patologia mała?* |
Secorsha - 2010-06-07 20:36:12 |
*tym razem Seco położył uszy, bo nie wiedział, jak na zareagować na to szturchanie. Popatrzył na miejsce szturchnięcia – bok, tym razem nagi, bo koszule już zdjął, i zaraz podniósłszy się na kolano odwrócił tyłem do mistrza. Na plecach jego widniał wielki tatuaż, przedstawiający planetę wypełnioną kaleeshianskimi symbolami i rysunkami* Ona ma to w dupie, mistrzu. Ooo, to mój ślad po dziadziusiu… *Blizna była malenka, niewidoczna, nic dziwnego, miała tyle lat co Seco. Po demonstracji kaleesh usiadł naprzeciwko Yody. Mała patologia? Raczej – całkiem spora* I to tez mam po dziadziusiu *uniósł demonstracyjnie prawe ramie – protezę która na pewno wielu dziadziusiów pamiętała…* |
Moc - 2010-06-07 20:51:12 |
Niestety... niestety... tradycje przez mrok zanikają, niewielu już ścieżką podąża...*Mruknął sam do siebie, siedząc na ziemi ze skrzyżowanymi nogami, ukazując trójpalczaste stopy. Butów nie nosił, bo mu nie były potrzebne. Patrzył za to na ślady kaleeshańskiej kultury, która musiała być dosyć brutalna i nieco okrutna. Ciężko mu było coś z tego zrozumieć, ale starał się nie oceniać zbyt surowo, gdy patrzył na te wszystkie blizny* Pamiątka rodzinna, hmm? *Zapytał i wskazał kosturkiem na starą protezę, która według obecnych standardów była antykiem. Ciekawe ile miała już lat i ilu takich dziadziusiów pamiętała?* |
Secorsha - 2010-06-07 20:57:20 |
*Secorsha może miał nieco okaleczeń na ciele, ślady po ranach, rytualne ciecia, utracona ręka. Ale nie cechował się największym zniszczeniem, jakie może wyrządzić wychowywanie w brutalności – nie miał okaleczonej psychiki. Wesoły, otwarty, trochę nieprzewidywalny, owszem, ale nie zmanierowany. Prawdziwy.* Ano! Wczesniej przed dziadkiem do takiego wujka należała, ale ja nie pamiętam bo on umarł jeszcze zanim się urodziłem, no a wcześniej… *Seco zmrużywszy oczy zaczął bawić się mechaniczna ręką. Na gołe oko widać było jej ograniczoną ruchliwość. Była to bardziej pomoc niż narzędzie* wczesniej to do jakiejś tam dalekiej kuzynki, przez przypadek, bo to meska, i tak się złorzyło, nonie,a wcześniej, to chyba już nie w naszej rodzinie… *czyli u-hu hu i jeszcze lepiej. Ale Seco zadowolony był. W końcu czekał na nią prawie dwa lata, żyjąc przez ten zaś tylko z lewą ręka* |
Moc - 2010-06-07 21:10:43 |
Ho ho, ręka co historię własna ma... może nawet starsza niż ja jest, hmm? *Zapytał mały skrzat i się roześmiał, bo zważywszy na jej surowy charakter, to na pewno jest dużo starsza od jej obecnego właściciela, ale czy od Yody to nie wiadomo, ale kto tam wie? Raczej daty produkcji i numeru seryjnego to ona nie ma. Yoda patrzył to na kaleesha to na coś nad jego ramieniem aż w końcu sfrunął do nich jakiś mały, kolorowy ptaszek, który zaczął świergotać radośnie nad ramieniem Seco i patrząc na nich z góry*Nie myślałeś nad inną protezą nigdy? Nad lepszą i sprawniejszą? |
Secorsha - 2010-06-07 21:16:16 |
*Trochę się Seco obruszył, ze niby jego ramie ponad 900 lat ma, no ale wcale to nie byłoby takie dziwne, wiec nic nie mógł powiedzieć „na swoją obronę”. Tak czy siak – działała. Nie tak jak mistrz Yoda ale całkiem nieźle.* Właściwie to… wie pan, myślałem, bo żona zrzędzi, ze niby ją w łóżku uwiehrra i ogólnie ze kaleka z nia jestem, ale ja se tak myślałem, i wymyśliłem ze jednak nie chce nowej, bo to by była zniewaga dla dziadziusia! *oznajmił z powagą, przytakując ruchem głowy, po czym uchylił się w bok, uciekając od ptaka* Nie shrraj! |
Moc - 2010-06-07 21:32:07 |
*To był tylko taki żart Yody, ale chyba nie załapał go Seco. Cóż, nie każdy musi mieć takie samo poczucie humoru, co 900 letni mistrz Jedi. Co nieco mu pozostało z tych "starożytnych": czasów w których żył. Humor chyba jest jedna z tych rzeczy* Jeśli dobrze z nią ci jest, to zatrzymać możesz ją. Decyzja twoja to jest, ale jeśli zmienisz ją a tą na pamiątkę zostawisz sobie, to zniewaga to nie będzie... *Zauważył spokojnie maleńki mistrz, ale nie namawiał go do tego, od tego ma żonę, która pewnie mu jeszcze nad tym po marudzi trochę. Yoda zerknął na ptaka i rękę swoja wystawił. skusiło to małego skrzydlatego przyjaciela i usiadł mu na ręce* Srać on nie będzie, przywitać się z nową osobą chciał... widzisz, spokojny jest, śpiewa ładnie i kolory piękne ma |
Secorsha - 2010-06-07 21:40:34 |
*Ani nie takie jak około 30to letni Secorsha, który miał poczucie humoru bardzo dziwne, i czasem lepiej go nie rozumieć. Niestety, ale dla Seco najśpieszniejsze to kogoś od chujów zwyzywac. Wtedy śmiesznie jest. |
Moc - 2010-06-08 19:25:27 |
*Każdy się czegoś boi, nikt nie jest tak na prawdę wolny od strachu, bo to on sprawia, że jeszcze w ogóle żyjemy, bez niego to wszyscy robili by bardzo głupie i ryzykowne rzeczy, ginąc przy tym. Ale też nie można pozwolić, by ten strach paraliżował, kluczem do sukcesu jest zapanowanie nad nim, ale też i "słuchanie" go. Ale tego już Yoda nie dopowiedział, bo się temat zmienił, a zmiana protezy to tylko i wyłącznie decyzja Seco, on musi być jej pewny* Tak? Tak? Chwali się to, człowieka, lub kaleesha, po sposobie zwierząt traktowania poznać można, czy dobry jest czy też okrutny... *Wymamrotał spokojnie Yoda i podstawił nieco rękę z ptakiem, by Seco mógł go dotknąć, a jego skrzydlaty przyjaciel po prostu patrzył się swoimi małymi, czarnymi oczkami na tą rękę i nawet nie drgnął* A zwierzak wasz jaki jest? *Mistrz Jedi patrzył z zainteresowaniem w oczy kaleeshowi i najzwyczajniej w świecie czekał na jakąś odpowiedź. Po prostu był ciekawy* |
Secorsha - 2010-06-08 19:41:33 |
*Seco nie był okrutny. Na pewno nie do zwierząt. Podstawił palec ptakowi, by go „przejąć” . Uśmiechnął się, pokazując piękne, acz niedomyte nieco uzębienie* Ano coś w tym jest… my mamy… hmmm… dhrropidekę… *Odparł naturalnie, zupełnie jakby droideka to był jakiś mały gryzoń, gryzoń nie maszyna bojowa. W każdym razie – Dżony w domu miał taki właśnie status – zwierzaka.* |
Moc - 2010-06-08 19:49:15 |
*Yoda podał mu ptaszka, który natychmiast przeskoczył na palec kaleesha i zaświergotał cicho, a mistrz powrócił do swojej pozycji wyjściowej, siedząc spokojnie, ale gdy usłyszał o droidece to aż postawił nieco uszy* Powiadasz, że droidekę oswoiliście, hmmm? Ciekawe to jest i to bardzo... Jaka jest ona? *Yoda w przeciwieństwie do części Jedi nie był uprzedzony do droidów, chociaż z niektórymi się w sprzeczki wdawał, jeśli któryś miał rozwinętą osobowość i starał się pozbyć "żebraka" ze swojego otoczenia, bo za takiego szkodnika brali właśnie maleńkiego mistrza* |
Secorsha - 2010-06-08 19:59:58 |
*Popatrzył Seco na Yodę ponad grzbietem ptaszka.* eeee… a nie chcial pan mistrz czasem powiedzieć, ze jesteśmy idiotami ze trzymamy domu bojowego dhrroida i to jeszcze takiego, i że on nas kiedyś zabije? *przekręcił głowę, bo jakby nie było – takiej reakcji nie słyszał jeszcze nigdy* no to… Dżonego żona przywiozła, ale się okazało, ze to całkiem mądhrre jest. I bahrrdzo nas kochał. Syn to z nim cuda robił, polowali na niewidzialne potwohrry… on, znaczy Malkit – syn nasz je wymyślał, i zmuszał dhrroida do niszczenia ich. A Dżony nawet nie wiedział, ze rhatuje świat… *Mina Secorshy zrzedła. Zapatrzył się w kolorowe piórka* Widziałem, jak Flehrr i Malkit wbiegają do statku i odlatują. Ale nie wiem, co się stało z Dżonym. Pewnie zginął. To był naphrrawde dobhhhry dhrroid…taki… przyjacielski |
Moc - 2010-06-08 20:14:35 |
Idiotami jesteście i głąbami. Wystarczy to? *Zapytał poważnie, wpatrując się z nieco podniesioną głową w twarz Seco, po czym zarechotał tym swoim nieco krzykliwym śmiechem jak jakiś dzieciak. Yoda tą rozmowę traktował jako mała odskocznię od codziennych problemów, od trosk o przetrwanie Zakonu, o zaginionych Jedi, o mistrza Windu... mógł na chwilę zapomnieć, że istnieje Imperium, które na nich poluje* Rodzinkę udaną masz, tęsknisz za nimi pewnie, co? A droid pewnie ocalał też, ciężko jest zabić niszczyciela w bojowej konfiguracji, wiem o tym coś *Uśmiechnął się lekko, by otuchy mu dodać, bo widać było, że do tego droida się przywiązał.* |
Secorsha - 2010-06-08 20:21:24 |
*zaśmiał się krótko kiedy usłyszał ze idiotami i głąbami są. Ten jedi jakby tak trochę na Mandalore pomieszkał, to by pewnie nieźle dawał i dmuchnął na ptaszka, by zobaczyć, co ten zrobi* Mam nadzieje. Jeśli go nie oszukają, bo nasz Dżony tyle samo ile madhrry, tyle głupi i łatwo go zhrrobić w chuja wykorzystując jego naiwność. *spojrzał przez ramie do wnętrza statku. czemu te dżedaje nie wyłażą do jasnej ciasnej…* |
Moc - 2010-06-08 20:28:04 |
Dobrej myśli trzeba być, może uratował go ktoś i teraz szukacie się? Niezbadane są Mocy ścieżki... *Mówiąc to Yoda ciężko wstał na swoje nogi, podpierając się ciężko laską. Stęknął przy tym i sapnął, bo to trochę meczące było, wiek dawał mu się już mocno we znaki a i chociaż nadal umiał wyczyniać wiele zadziwiających rzeczy wspomagając się Mocą, to bez niej był takim niemrawym, schorowanym staruszkiem. Kto wie, czy bez niej nie dożyłby nawet połowy tego wieku? Wszak o jego rasie milczą wszelkie kroniki i encyklopedie* Tak, tak... rodzina ważna rzecz to jest, każdy swoja powinien mieć i troszczyć się o nią... Ja też rodzinę mam, a są nią wszystkie istoty żywe, gdyż w Mocy braćmi wszyscy jesteśmy... i siostrami też *Zachichotał znowu, stojąc spokojnie i patrząc teraz Seco w oczy, bo na podobnym poziomie byli, jeśli on siedział* |
Secorsha - 2010-06-08 20:33:09 |
[i]ścieżkami mocy chodzą tylko istoty żywe, nie dhrroidy. Poza tym – dzedaje i te dhrrugie… syf czy jakoś tak – no, rhozpychaja się na tych ścieżkach, tyle wiem![i] *Tak, Seco nadal siedział i powalał sobie patrzeć w oczy. Moc… Moc to, Moc tamto, w Mocy braćmi, poza mocą wilkami. Dla niego to było czcze gadanie. Ale przynajmniej miłe dla ucha. Seco podniósł palec, by posadzić ptaszka na ramieniu Yody z pełną powagą na twarzy* |
Moc - 2010-06-08 20:38:57 |
Prawda to, ale pośrednio działać też może, istotę dobrą podesłać może, by droida poratował... nikt nie wie, co los zgotuje nam *Cóż, nie każdy musiał być zwolennikiem filozofii Jedi, oni wbrew pozorom nie narzucali nikomu swojego zdania, swojej opinii, choć tak powszechnie się ich kreowało, że tylko oni maja rację, że inni to głąby i ich Jedi tępią. To rodziło nienawiść i niezrozumienie. Toda spokojnie dał sobie posadzić taszka na ramieniu a ten zaświergotał cicho, na co mistrz Jedi zareagował cichym westchnięciem i wolna ręką pogładził go po upierzeniu, mrucząc coś cicho pod nosem i po chwili skrzydlatego brata już nie było, leciał gdzieś wysoko i kierował się ku drzewom* Na mnie czas już jest, ale o nagrodę w kuchni zapytam o ile nie wyrzucą mnie z niej... *Zaśmiał się znowu i powoli odwrócił się, by odejść, co mu kilka minut co najmniej zajmie* |
Secorsha - 2010-06-08 20:46:46 |
*No niestety, tak było. Ale nie było tak z niczego, mimo wszystko jednak troicie to swoje zdanie jedi forsowali do świadomości publicznej, może nie nazywając innych otwarcie głąbami, no ale widać wystarczająco nachalnie by dorobić się takiego o sobie zdania. Z jedi w dyskusji jeszcze nikt nie miał szansy nigdy wygrać.* Dobhtrra, dzięki phrrosze pana mistrza. Ja pójdę zobaczyć co mamusia robi i przy okazji tych waszych dwóch lewych pacanów wywalę bo pewnie siedzą i piehrrdzą mi w statek… *to rzekłszy wstał, skłonił się grzecznie Yodzie, i odwróciwszy się na pięcie, pomaszerował do statku krzycząc* A’den, chuju, gdzie mamusia? |
Moc - 2010-06-08 20:52:54 |
*Czy nachalnie? Zależy też od Jedi, który to się wypowiadał publicznie, chociaż oni unikali zawsze wypowiadania się przed mediami, nawet w czasie Wojen Klonów, nie udzielają wywiadów, nie zapraszają nikogo do świątyni. Możliwe, ze trochę za bardzo oddalili się od zwykłych ludzi, co stanowi zagrożenie, ale Yoda już to widział i postara się to zmienić* Chętnie zobaczymy ich u nas... *Rzucił jeszcze na pożegnanie i nagle zrobił kilka dalekich skoków i już go nie było. Na stare lata nadal się nieźle ruszał* |
Taken - 2010-06-10 10:01:32 |
*Jakiś czas po rozmowie mistrza Yody i Secorshy do statku tego drugiego zbliżył się spokojnie kel dor, którego kaleesh już wcześniej poznał na Mandalore w trochę mniej przyjemnych okolicznościach. Teraz został niejako wykopany przez resztę, by przytaszczył do świątyni tą dwójkę Jedi z frachtowca, co mu akurat nie przeszkadzało. Miał na sobie zwykłe ubranie i tylko płaszcz rycerza, więc aż tak nie rzucał się w oczy. Wszedł spokojnie na pokład statku i kierując się Mocą odnalazł pierwszego z ocalałych, ale jego widok nie napawał jakimś wielkim optymizmem* A ciebie to co, rancorn przetrawił i wypluł? *Rzucił na powitanie wchodząc do kajuty w której przebywał owy poturbowany Jedi. Takenowi coś się zdawało, ze raczej sam o własnych siłach frachtowca nie opuści* |
Slayd - 2010-06-10 10:09:37 |
*Kiedy lecieli tutaj starał się medytować i szczerze powiedziawszy nie wiedział gdzie lecieli a także się o to nie pytał. W tej chwili sobie jakoś leżał, nie przejmując się niczym - bądź razie tak po nim było widać. Od czasu do czasu jakoś się poruszał po statku, bo cały czas leżeć nie mógł skoro mniej więcej chodzić już ponownie potrafił - a że musiał opierać się o ścianę to nieco dziwnie wyglądało. Wylądowali a nawet gdy się do planety bardzo się zbliżali już czuł moc innych istot chociaż w sumie nie dokońca pewny był, pewności dopiero nabrał kiedy tylko wylądowali. Nie podnosił się z łóżka, lecz opierał się o ścianę. Nie musiał długo czekać, jakiś Jedi tutaj przybył a on spojrzał na niego.* |
Taken - 2010-06-10 10:15:21 |
No to prawie trafiłem... *Odparł z uśmiechem kel dor, ale niestety tego już Slayd nie zobaczy z powodu maski zasłaniającej połowę twarzy Takena. Była niestety konieczna do utrzymania go przy życiu, chociaż trochę przeszkadzała i była uciążliwa. Ale już przywyknął do tego. Taken wszedł głębiej do pokoju, rzucając okiem na poranionego Jedi, zastanawiając się co też go musiało spotkać? Niektórzy to mają "pecha"* Albo szczęście albo fakt, że miałeś kiepski smak... *Skomentował całą tą sytuację dosyć żartobliwie, bo ostatnio wszyscy tacy strasznie poważni się stali, co nie powinno dziwić, zważywszy na sytuację ,w której się znaleźli, ale Taken uważał, ze wszędzie trzeba dopatrywać się jakichś pozytywów i powodów do śmiechu* Jestem Taken Karr a ty? W każdym razie wstawaj kolego, czas ci pokazać to i owo... |
Slayd - 2010-06-10 10:24:24 |
- owszem, wyglądał na zmutowanego Zakkega którego spotkałem na Mandalore... gdzie teraz jestem? |
Taken - 2010-06-10 10:32:07 |
Tython *Odparł spokojnie podchodząc do Slayda i podając mu rękę, by go podnieść na równe nogi. Przecież nie będą siedzieć na frachtowcu i dyskutować o czymś, podczas gdy na zewnątrz czeka ich... no to trzeba po prostu zobaczyć. Potężny gmach Świątyni, góry i las, po prost sielska okolica, idealna jako sanktuarium dla Zakonu* Miło mi "trupku", bo to w sumie trochę do ciebie pasuje. Ale bez obaw, damy ci tak w kość, że już półżywego nie będziesz przypominać. A teraz chodź, nie będziemy nadużywać gościnności właścicieli frachtowca...*Rękę wciąż miał wyciągniętą, czekał tylko aż Slayd poda mu swoją. Co prawda jego dłoń mogła troszkę przerażać, pomarańczowa, silna, z długimi czarnymi paznokciami, które przywodziły na myśl szpony jakieś bestii, ale to tylko takie pozory. Nie gryzie, przynajmniej nie tu, bo by go to zabiło* |
Slayd - 2010-06-10 10:42:55 |
- myślałem że tutaj nikogo nie ma... *odrzekł ze spokojem a gdy ten podszedł do niego oraz wyciągnął rękę w jego stronę, podał swoją rękę i powoli wstał, ale w sumie to on wstał na własnych siłach. No cóż, powiedziawszy szczerze nie spodziewał sie takiego obrotu spraw. Przecież tyle szukał innych Jedi aż w końcu w sumie przez przypadek znalazł.* - no wiem że przypominam trupka.... dobrze chodźmy... Od kiedy tutaj Jedi przebywają? Po za tym muszę sobie zrobić nowy miecz, ale nie mam żadnych części... |
Taken - 2010-06-10 10:55:14 |
I tak było przez bardzo długi czas... *Od wieków właściwie. Taken pomógł mu wstać, ale to była tylko taka symboliczna pomoc, gest bo jak sam zauważył, Slayd potrafił już sam wstać. Ale lepiej go asekurować.* Pójdziesz dalej sam, czy mam ci pomóc? *Zapytał spokojnie, bo jednak wyglądał nieco kiepsko i będzie potrzebował leczenia i rehabilitacji, ale w tym miejscu powinno się to dosyć szybko stać.* Od kiedy? Od kilku dni praktycznie... ja tu jestem trochę dłużej. No to idziemy *No i Taken wyprowadził go na zewnątrz statku i ich oczom ukazał się potężny kamienny gmach Świątyni oraz ogrody, po których krzątała się grupka Jedi, głównie rycerzy i padawanów. Właściwie to sprzątali oni okolicę, wykonując przy okazji proste ćwiczenia Mocy bądź też wytrzymałości fizycznej. Najbliżej nich stała kobieta rasy miraluka z chustą zakrywającą całą jej głowę i twarz na wysokości oczu* Ooo witaj Cersi, jak zdrowie? *Zapytał Taken spoglądając w jej kierunku, ale tez dyskretnie obserwował poczynania Slayda, by go poratować w razie potrzeby. Kobieta powoli się do nich odwróciła i na jej ustach zakwitł przewrotny uśmieszek* Mistrzyni Cersi Takenie, mistrzyni... *Ostatnie słowo powiedziała z lekkim naciskiem a stojący w pobliżu padawan podniósł głowę i obserwował* Oczywiście Cersi, zapamiętam... *Odparł nieco zuchwale kel dor i roześmiał się basowo a jego rozmówczyni uczyniła podobnie, zakrywając usta dłonią* |
Slayd - 2010-06-10 17:04:23 |
- dam radę w sumie sam w statku, ale nie wiem jak będzie jak wyjdziemy. Na razie muszę się opierać niestety... a to denerwujące jest... |
Taken - 2010-06-10 17:19:11 |
Ciebie również *Odparła mistrzyni i wróciła do instruowania młodego jeszcze padawana, zapewne ocalałego z rzezi w Świątyni na Coruscant. Właściwie to wszyscy Jedi będący obecnie na terenie tej Świątyni to ocalali z rozkazu 66, nie przybyło nowych kandydatów. Teraz o takich bardzo trudno i nie ma się czemu dziwić. Taken ruszył do przodu, kierując się ku wielkim drzwiom zagradzających wejście do budynku. Co jakiś czas też na ich drodze pojawiał się jakiś rycerz bądź padawan, gdyż większość członków Zakonu, którzy tutaj byli pracowała na zewnątrz, tylko nieliczna grupka badała starą Świątynię. Może też dla Slayda być intrygujący fakt, że padawani witali się z Takenem jak z jednym ze swoich, natomiast mistrzowie różnie reagowali na jego spoufałe powitania, najczęściej traktowali to z przymrużeniem oka, inni jednak wymagali od niego szacunku i besztali go jakby był padawanem* No wszystkich coś chyba użądliło... drażliwi... spokój tu był nim się tu przenieśli, ale co zrobić? Trzeba pomagać braciom *Kel dor się tym nie przejmował i cały czas zachowywał godną podziwu pogodę ducha, gdy już w końcu dotarli do bramy mogli zajrzeć do środka. Pomieszczenie było spore, tonęło w półmroku i zdecydowanie było chłodniejsze* |
Issa Maya - 2010-06-10 19:24:02 |
*Nie czuła się najlepiej, w sumie od dawna gdy tylko straciła uczennice. Mimo medytacji nie umiała się przestać się winić za jej śmierć - chociaż może i jej wina to nie była. Niemniej jednak zadaniem jest ochrona i nauka padawana, ale niestety nie udało jej się - tłumaczyć sobie zaczęła że to przez obowiązki jakie miała. Zbliżała się swoim Delta-7 do Tython ciekawa czy na pewno tam znajdują się jacyś Jedi, przecież tak dawno nie miała kontaktu z innymi. Kiedy tylko zaczęła lądować, widziała jakiś frachtowiec, ale wylądowała. Nie będąc pewna do końca co tutaj może zastać, wychodząc wzięła w dłonie swój podwójny miecz świetlny. Rozejrzała się dookoła i sie uśmiechnęła widząc w oddali jakieś postacie oraz świątynię* |
Slayd - 2010-06-12 12:24:55 |
*No to szli dalej zaś Slayd po prostu rozglądał się dookoła zaciekawiony wyglądem starej świątyni. Kiedyś tutaj był wraz z mistrzem i jak mu opowiadał o pierwszych Rycerzach Jedi. Właśnie w tym miejscu powstał zakon. Pamięta jak z mistrzem chodził po i w ruinach, ale czy by teraz poznał jakieś pomieszczenie? Wątpię, to dawno było. Kiedy tak szedł zwracał także uwagę na innych członków zakonu, podobnie na mistrzów którym schylał głowę, bo sam nie mógł się ukłonić. W końcu dotarli do pomieszczenia* |
Taken - 2010-06-12 12:35:02 |
*Cóż, lokalizacja planety Tython zaginęła przed wiekami, nikogo tutaj nie było od czasu Nowych Wojen Sithów, ale o dziwo stara Świątynia trzymała się nieźle i się nie zapadła. Stare budownictwo, mógłby ktoś powiedzieć i była w tym ziarenko prawdy, dawniej korzystano z wytrzymalszych materiałów, bardziej się starano a tą konkretnie Świątynie zbudowano prawie 3,5 tysiąca lat temu* Tak... w środku jeszcze jest nie posprzątane, więc jak ci się trafi komnata z roślinką po środku to nie narzekaj... mogła ci się trafić taka z gniazdem lokalnych ptaków. Ciekawe tylko ,czemu mistrz Yoda ją wybrał jako swoją? *Nie "sam" Yoda, nie staruszek czy dziadunio, tylko Mistrz Yoda. Najwyraźniej kel dor darzył maleńkiego jedi wielkim szacunkiem, który nie pozwalał mu na takie spoufałości. Co prawda z kimś kogo zna jest w stanie pożartować na ten temat, co nie zmienia faktu, że dalej bardzo szanuje tą osobę. Z innymi mistrzami to było różnie i często zwracał się do nich po imieniu, co jak przedtem było widać, irytowało ich to* |
Issa Maya - 2010-06-13 15:42:34 |
*Issa w końcu postanowiła ruszyć swój zad co by po prostu rozruszać nieco kości, sama też idąc rozglądała się dookoła podziwiając świątynie. Szczerze w tej chwili myślała czy ta świątynia na Couruscant by też się zachowała jakby była poddana na czynniki przyrody przez tyle lat, ale to teraz najmniejsza sprawa. Musiała znaleźć radę i dowiedzieć co się właściwie dzieje. Nie raz czuła jak Jedi gineli ostatnimi czasy ale nie wiedziała czym to jest spowodowane. Szła dalej i widziała "młodych" jak trenowali, jedni widzieli ją i nawet się skłonili drudzy nie. Przecież nie znali jej prawdopodobnie, chociaż może i się myli. Szła dalej i innym nie przeszkadzała, weszła do jakiegoś budynku. I zauważyła dwóch osobników. Jeden ranny człowiek a drugi Kel'dor i wyglądał na zdrowego.* |
Slayd - 2010-06-15 07:49:01 |
//Slayd znajduje się w szpitalu dosyć w poważnym stanie, więc aby po prostu nie blokować to ja (Leila) podjęłam się za odpisywanie w tej sesji do czasu jego powrotu do zdrowia// |
Taken - 2010-06-15 15:33:52 |
*No cóż, wygląda na to, że dobrali się stopniem, bo Taken też padawanem był, co prawda wyrośniętym i z niezłym bagażem doświadczeń. No i nie szukał mistrza, nie potrzebował takowego w zupełności. Osiągnięcie tytułu Rycerza Jedi nie było jego celem i nawet członkostwo z Zakonie nie odbierał jako zaszczyt dla elitarnej grupy. Ot tak sobie jest, przybył, wrócił a potem znowu gdzieś poleci, gdzie oczy poniosą albo gdzie będzie potrzebny. Kel dor spojrzał na nadchodzącą kobietą... on nie miał dylematu z tym, czy jest to mistrzyni, rycerz czy padawan, człowiek to człowiek, bez względu na tytuły* Po kolei... jego zaatakowała jakaś bestia, zmutowany zakkeg... zapewne na Mandalore, prawda? A rany co poniektórych to się goją od miesięcy, więc to nie nowość. A Rada jest aktualnie w rozjazdach, nie wiem gdzie... a mistrz Yoda pewnie oswaja ptaki w swojej komnacie. Chodzą słuchy, że lata sobie na nich po okolicy. To by było tak w największym skrócie... *Uśmiechnął się lekko ale z wiadomych przyczyn to nic nie da, mimikę to on miał bardzo ograniczoną przez maskę* A teraz wypada przejść do początku... ja jestem Taken Karr... a ty? |
Issa Maya - 2010-06-17 11:03:37 |
- zmutowany zakkeg? Dziwne, ale po co i kto by mutował stwory? Kolejne niebezpieczeństwo... Trzeba to jak najszybciej przedstawić radzie i podjąć jakieś działania... Zaprowadzisz mnie do Mistrza Yody? Ale najpierw zaprowadź go do ambulatorium, musi szybko stanąc na nogi... |
Taken - 2010-06-17 11:12:32 |
Cóż, obawiam się, że Rada niewiele będzie mogła zrobić z tym problemem. A kto mutowałte stwory? Pewnie Imperium, oni mają dziwne pomysły *Taken w tej sprawie był realistą, więc wiedział, że nic nie wskórają i nie dowiedzą się kto tak na prawdę zmutowałtego zakkega i po co. Pewnie slady zostały zatarte. A w sytuacji kiedy większa część Galaktyki poluje na twój tyłek to prowadzenie śledztwa jest też nieco trudniejsze niż przedtem* Spokojnie, mogę cię do niego zaprowadzić, poczekajmy tylko na Uzdrowicieli... *Taken wezwał ich przed chwilą i wystarczyło odczekać kilka chwil aż się zjawią, bo faktycznie Slaydowi przydałąby się opieka medyczna. Po minucie czy dwóch faktycznie nadszedłjakiś kalamariański Jedi wraz z twi'lekiem i odebrali od kel dora czlowieka, prowadząc go ostrożnie. Kierowali się do jednego z wyzszych poziomów Świątyni, gdzie urządzono tymczasową salę medyczną. Teraz Taken mógł swobodniej porozmawiać z ową kobietą* Issa... Isaa... nie, nie słyszałem. Ale trudno bym słyszał na Odległych Rubieżach... to jednak trochę daleko od Coruscant. A czemu miałbym słyszeć o tobie? |
Issa Maya - 2010-06-17 11:33:18 |
- ja jednak myślę że da się coś zrobić, przynajmniej wyśledzić kogoś kto to robi... |
Taken - 2010-06-17 11:48:00 |
*Taken spojrzałna nią uważniej, zastanawiając się, czy ona czasem nie była w podobej do niego pozycji, gdy powróciłz Rubieży. Więc postanowił zapytać, żeby nie było nieporozumień* Powiedz mi gdzie spędzilaś ostatnie kilka miesięcy i co wiesz o Imperium i Republice? *Własciwie sam za dużo nie wiedział i nie spotkał się jeszcze z Imperialnymi szturmowcami. Cóż, miał szczęście, ale z opisów wydarzeń msitrza Yody, mistrza Windu i innych wynikało, że nie było za wesoło.* Popytać innych? Hmm... dobra myśl. Cersi?! Cersi?! *Zawołał jedną z kobiet stojacych kilkanaście kroków od nich. Miraluka odwróciła się i skrzywiła nieco usta, bo rozpoznała ten głos no i najzwyczajniej w świecie podeszła do nich* - Takenie, ile razmy mam ci przypominać, że jestem mistrzynią, co? |
Issa Maya - 2010-06-17 12:14:17 |
*spojrzała na niego i przymrużyła oczy, w zasadzie nie przeszkadzało jej jego ton więc był tak zwany luzik. Nie była taką osobą co rygorystycznie zmuszała do tytułowania jej. Kiedy się spytał ona postanowiła mu odpowiedzieć zgodnie z prawdą* |
Taken - 2010-06-17 12:25:52 |
*Jej słowa rozjaśniły nieco okoliczności w jakich tutaj przybyła, więc najwyraźniej Taken będzie musiał ja poinformować o niedawnych wydarzeniach.* Sam nie wiem dokłądnie jak to się stało... do przestrzeni Republiki powróciłem kilka tygodni temu po latach przebywania na Rubieżach... ale Republiki już nie ma, przeistoczyła się w Imperium, a armia klonów rozstrzelałą wszystkich Generałów Jedi i zniszczyła Świątynię na Coruscant. Kanclerz Palpatine jest w istocie Lordem Sithów i teraz włąda Imperium, ścigając nas Jedi po całej Galaktyce w wiadomym celu... *Eliminacji. To były prawdziwie morczne czasy i nikt nie wiedział jaka będzie przyszłość, nawet mistrz Yoda. Kel dor westchnął i przejechał długim paznokciem po swojej masce w zamyśleniu* Inny stosunek do mistrzów? Cóż, gdy byłem adeptem to tego nie potrafiłem, a moja mistrzyni nie potrafiła we mnie tego zmienić a potem zginęła. I technicznie rzecz biorąc nadal jestem padawanem majacym 44 lata i jakoś nikt się nie pali, by mnie uczyć znowu. No ale chodźmy, skoro tak bardzo śpieszy ci się do mistrza Yody... *No i ruszyłprzed siebie, ale ominąłwejście do świątyni, kierując się ku drzewom w oddali* |
Issa Maya - 2010-06-17 12:34:59 |
*Słuchała dalej przejęta i starała sie być opanowana, nie były to na pewno miłe wieści. Nie wiedziała co robić, czy to co sie stało z uczennicą miał jakiś związek z Imperium? Wątpiła, było to za wcześnie. W sumie nie mogła uwierzyć w to co się stało. Spojrzała na mężczyzne i tak zapadła niemal grobowa cisza.* |
Taken - 2010-06-17 12:48:11 |
Ciemna strona już dawno temu zaczęła oślepiać Jedi, Palpatine to wykorzystał. Rozpętał wojnę między Separatystami a Republiką, stojąc na czele obu tych frakcji tylko po to, by wyciągnąć Jedi z Coruscant i jeden po drugim ich pozabijać. A co możemy teraz zrobić? Jedynie odnaleźć pozostałych przy życiu i ich tutaj ściągnąć... *Niestety Taken już nieco przywykł do tej myśli, że zostali oszukani i zdradzeni. Teraz toczyła sie zawzięta walka o przetrwanie ale też i o spokój, dzięki któremu będą mogli znaleźć chwilę ukojenia od mroku Galaktyki. Jest to bardzo potrzebne dla padawanów i młodszych rycerzy, którzy byli załamani po rozkazie 66. Stracili przyjaciół, mistrzów, padawanów... wszystkich których szanowali i kochali...* Tutaj nas nie znajdą, lokalizacja planety Tython zaginęła dawno temu, nie ma jej nawet w Archiwach Jedi... tobie ją pewnie podał któryś z mistrzów, prawda? *Wysłano kilku mistrzów Jedi, by poszukiwali pozostałych przy życiu i by przekazywali miejsce ukrycia się Zakonu. Dokonywali też niestety selekcji, bo jeśli ktos nie był godny zaufania to nie dostawał koordynatów* Moja mistrzyni została zabita przed powroten na Coruscant i przed próbami. Ja nie wróciłem, zostałem na Odległych Rubieżach sam się szkoląc... wróciłem niedawno. A ranga rycerza mi nie potrzebna, bo czym ona jest? Dla osób próżnych wyróżnieniem i prestiżem, a ci którzy do tego nie dążą nawet tego nie zauważają. *Szli dalej, powoli zblizając się do lini drzew* |
Issa Maya - 2010-06-18 10:53:07 |
- rozumiem wszystko, ale Jedi także nie może siedzieć w miejscu... jak mówisz, musimy zebrać się wyleczyć rany i jakieś rozwiązanie znaleźć... Przecież nie można się cały czas ukrywać bo w końcu i tutaj nas znajdzie... Jeżeli chodzi o współrzędne to owszem, jeden z mistrzów się ze mną skontaktował a ja zapamiętałam... Po drodze z nikim w sumie nie rozmawiałam... Po za tym jak mistrzyni Cersi mówiła, nikt chyba się nie spodziewał mojego powrotu... *mówiła spokojnie chociaż w pewnych momentach było jej na prawdę spokój trudno zachować. Ta sytuacja jednak nie zmuszała do opanowywania się, więc nawet sie nieco rozluźniła. Słuchała go dalej i sie usmiechnęłą. Dobrze prawił* |
Taken - 2010-06-18 11:11:00 |
Cóż, nie wszyscy radzą sobie tak dobrze z tą sytuacją tak jak ty. Przedtem mieliśmy Enklawę na Boz Pity, ale Imperium nas tam dopadło i jakiś Sith... powalił pięciu mistrzów, nim Yoda go powstrzymał... a potem udaliśmy się na mała tułaczkę i z pewnymi problemami tutaj trafiliśmy. Ledwie od kilku dni przebywają tutaj inni Jedi, nie osądzaj ich, potrzebują spokoju by odzyskać równowagę.*Wspólnie powoli oddalali się od budynku Świątyni, drzewa tutaj były masywniejsze, większe i zdecydowanie roślinność była gęstsza. Nic dziwnego, że mistrz Yoda wybrał sobie to miejsce jako zakątek do medytacji, po prostu idealne odizolowane miejsce* Żeby tak tylko reszta myślała to by było dobrze... oho, chyba dochodzimy, ale nie jestem pewien. Mistrz Yoda kręci się tutaj od jakiegoś czasu. Lubi cisze i samotność. *Wszyscy wiedzieli ,ze medytuje nad przyszłością zakonu i martwi się o mistrza Windu, bo ostatnio w Galaktyce dzieją się coraz gorsze rzeczy* |
Issa Maya - 2010-06-18 11:52:16 |
- nie osądzam przecież, tylko mówię co można... każdy po takich przeżyciach potrzebuje odpoczynku, medytacji i zastanowienia się nad przyszłością... przecież wiem że czasu potrzeba... Potężny skoro 5 zabił... pewnie to był również Lord Sith, może samozwańczy no ale jednak... dobrze że nie ma go już... Po za tym czułam śmierć innych Jedi, każda zadawała jakiś cios mojemu sercu... |
Taken - 2010-06-18 12:02:51 |
Powalił, nie zabił, mistrz Yoda go powstrzymał... ale potem uciekł. Prawdopodobnie jednak nie żyje, nasz sojusznik się nim zajął... *Kto by pomyślał, że ten złom sprzed 4 tysięcy lat, który uratowali z Hakonem na Ossusie może się przydać i to w taki sposób? Dobrze, że Nemedis nie żyje, mieli z nim prawdziwe utrapienie i nie bardzo wiedzieli co z nim począć, jednak Generał się nim zajął. No właśnie, Generał... Issa przeżyje szok, gdy się dowie, kto był ich sojusznikiem* Tak, rozkaz 66 i mnie wykurzył z Odległych Rubieży, ale to było miesiące temu. Dopiero mistrz Yoda mi wyjaśnił powagę sytuacji... a teraz jeśli chcesz to mogę cię zostawić sam na sam z mistrzem... jeśli go znajdziesz *Uśmiechnął się do niej, ale było to bardziej zauważalne w Mocy niż na jego twarzy. Maska tłumiła jego mimikę* |
Moc - 2010-06-18 12:08:01 |
*Mistrz Yoda w istocie był tutaj, ale tak jakby go nie było. Siedział kilkanaście metrów dalej, na zwalonym pniu drzewa i medytował. Wyczułoczywiscie przylot Issy oraz to, że nadchodzi tutaj z Takenem. Nie wyszedł jednak na jej powitanie, czekajac aż ona sama do niego przyjdzie, bo wiedział, że przyjdzie. Była młoda, więc ona moze mu wyjść na spotkanie, sam medytował nad przyszłością Zakonu oraz nad programem szkolenia, który miałzamiar wprowadzić. I ten kel dor też mu się przyda do tego, gdyż odebrałbardziej wszechstronne wykształcenie w dziedzinach Mocy niż nie jeden mistrz...* |
Issa Maya - 2010-06-18 12:29:21 |
- wybacz, źle musiałam zrozumieć. Sojusznik? Kim on jest? |
Taken - 2010-06-18 12:35:27 |
*Taken spojrzał na nią i zastanawiał się, czy jest odpowiednią osobą do przekazania jej tej powalającej nowiny... Ale mógł się czuć niejako jako ojciec tego niezwykłego sojuszu, bo na początku to on robił za nie tyle dyplomatę, co posłannika w relacjach Cochrel - Zakon. Tak więc położył jej rękę na ramieniu i z lekkim uśmiechem* Kiedyś znałaś go jako Generała Grievousa... a teraz bywaj, o pytania pomęcz mistrza Yodę... *I kel dor odwrócił się i odszedł, ale nie za daleko, był tak mniej więcej w połowie drogi, gdy sam przysiadł i pogrążył się w bardzo głębokiej medytacji, jednocząc się z mocą umysłem i duchem, tylko ciało pozostawało na miejscu* |
Moc - 2010-06-18 12:38:22 |
*Poczuł, że podeszła do niego i niejako się uśmiechnął ,gdy zaczekała aż skończy medytację, chociaż pewnie w jej umyśle toczy się zażarta bitwa, wyścig o pierwszeństwo zadania pytania, a tych z pewnością wiele było. Yoda siedział tak jeszcze kwadrans, z zamknietymi oczami, aż w końcu przemówił, nie ruszajac się jednak z miejsca* Dobrze widzieć cię w zdrowiu dobrym Isso... pytwnia twe czuję aż tutaj, wiec krępować nie musisz się *Jego głos był z pewnością taki jak zapamiętała, nieco skrzekliwy, ale w gruncie rzeczy spokojny i opanowany. Dał szansę Issie się "wygadać" i zasypać go pytaniami, na które odpowie bardziej bądź mniej* |
Issa Maya - 2010-06-18 12:51:05 |
*No jak on sie zastanawial nad tym czy jej powiedzieć, czy też i nie ona czekała aż cokolwiek powie, ale słysząc odpowiedź nie wiedziała co odpowiedzieć, a odpowiedź była dla niej zaskakująca* |
Moc - 2010-06-18 13:06:59 |
*Mistrz Yoda powoli otworzył oczy i spokojnym wzrokiem zmierzył postać Issy i oczywiście wysłuchał jej słów bardzo uważnie, tak samo jak wtedy, gdy padawanką jego była. Wtedy też wysłuchiwał ją z uwagą, nawet jeśli na dobrą sprawę były to małe, dziecinne głupotki, ale zawsze służył dobrą radą, czasami też złośliwymi komentarzami zmuszając swoja uczennicę do zdwojenia wysiłków* Śmierć to naturalna część życia jest, rodzimy się dzięki Mocy, dzięki niej wzrastamy i umieramy, łącząc się z nią. Uczennica twa teraz w świecie lepszym jest, w Mocy i zawsze towarzyszyć tobie będzie. Obwiniać siebie nie możesz o to... *Poradził jej a potem na chwilę oczy swe zamknął, myśląc nad jej słowami odnośnie nowego padawana* Czy gotowa jesteś okaże się to ponownie... teraz o padawana trudno jest, mało zostało nas, ale wielu bez mistrzów pozostało... czy dasz radę w chwili takiej? |
Issa Maya - 2010-06-18 15:37:30 |
*Pamiętała, że on zawsze ją wspierał i dlatego Jego kochała, a wręcz w ogień by za nim wskoczyła. Ufała mu najbardziej ze wszystkich, on ją wszystkiego nauczył i on był jej mistrzem. Pamiętała sytuację jak jeszcze adepką była, jakieś może 5 lat miała i podchodząc do niego zapytała się "skąd się biorą dzieci?", wtedy to nawet on ciekawie zareagował. Jednak to przeszłość. Kiedy mówił ona ponownie go słuchała z powagą i pochłaniała każde słowo, rozumiała to wszystko ale nie umiała sobie poradzić.* |
Moc - 2010-06-18 17:00:42 |
Powinności swe wykonywałaś, o żołnierzy martwiłaś się. Obwiniać o jej śmierć się nie powinnaś... *Powiedział tylko i ponownie na nią spojrzał. Był stary, bardzo stary, zmęczony już życiem. W swoim długim istnieniu widział już wiele śmierci, swoich mistrzów, uczniów, przyjaciół... długie życie bardzo często z daru zmienia się w przekleństwo, chociaż Yoda przez ten czas oddawał się swojemu głównemu celowi - wychowaniu nowego pokolenia Jedi i robił to od stuleci. Teraz też robić to będzie, póki starczy mu sił* Medytować możesz ze mną... siadaj, otwórz się na Moc... i jeśli świadomość jakąś w Mocy poczujesz to nie bój się... być może to Qui-Gon... Ja być może... Taken być może... mistrz Windu... lub Jedi inni. *Ostatnimi czas coraz więcej czasu poświęcali wszyscy na pogłębianiu medytacji, nie wszystkim to wychodziło jeszcze, ale starali się.* |
Issa Maya - 2010-06-20 14:36:31 |
- spróbuję Mistrzu, dziękuję za radę... |
Moc - 2010-06-20 14:44:03 |
*I tak wspólnie w medytacji się pogrążyli, mistrz Yoda niedaleko swojej byłej padawanki siedział, nie poruszał się, nie zdradzając w ogóle oznak życia, poza westchnieniami, które z jego ust się wydobywały. W końcu powiedział cicho* Umysł oczyścić swój musisz, o padawance swej nie myśl, skup się na tym, co jest tu i teraz, co było to było, odejść temu pozwolić musisz! *Yodzie to już przychodziło łatwiej, choć tez wiele czasu upłynęło, nim to zrozumiał. Issa też to zrozumieć musi i miał nadzieję, że w końcu jej się to uda. To był kolejny kroczek, który przybliży ją do lepszego zrozumienia Mocy, a miała potencjał, tylko musiała nauczyć się go wykorzystywać odpowiednio. I tak mijały sekundy... minuty... może nawet godziny* |
Issa Maya - 2010-06-20 15:59:13 |
*Akurat te wspomnienia miło wspominała, lecz był jeden minus... w tej chwili jednak nieco potęgowało w niej poczucie winy, więc starała za radą mistrza po prostu oczyścić umysł. Co do swojego potencjału, to w sumie nie była co do tego przekonana. Fakt nie raz coś takiego słyszała ale nie zbyt w to wierzyła, nie czuła się nigdy jakoś wyjątkowo jeśli o moc chodzi. W końcu umysł oczyściła i mijały chwile a nawet godziny, do czasu aż sam mistrz przestał medytować* |
Moc - 2010-06-20 16:04:15 |
*Potencjał miała, każdy jakiś miał, większy czy mniejszy. A to, że nie czuła się lepsza z tego powodu było jej zaletą, bo taki Skywalker, chwalono go bardzo często aż stał się trochę arogancki co doprowadziło go do zguby... podobnie jak i resztę Zakonu. Jedi cechuje skromność... W końcu jednak Yoda otworzył oczy i spojrzał na otoczenie, tonęło już w półmroku. Medytowali wiele godzin i teraz trzeba wracać do Świątyni, Issa pewnie głodna była i zmęczona po podróży* Wstawaj padawanko moja, czemu nie odeszłaś, hmm? Nie jesteś taka stara, by na pniu przez dzień cały przesiedzieć... *I szturchnął ją lekko swoim kosturem, pewny, że już śpi. Kilka razy się tak już zdarzało, gdy Yoda za bardzo w medytacji się pogrążał.* |
Issa Maya - 2010-06-20 16:34:51 |
*Takie właśnie zasady wpajano jej, żeby uważać co by arogancką osobą się nie stać, że skromna powinna być jak to każdy Rycerz Jedi, a skoro to było jej zaletą to powinna cieszyć się. Zawsze przecież mimo wielu przeciwności losu starała i dążyła do tego, aby się nie zgubić - zwłaszcza że miała ku temu powody. Cóż, Issa faktycznie od pewnego czasu odczuwała głód, w sumie w czasie podróży coś jadła, ale od wylądowania nieco czasu już minęło. Kiedy ja szturchnął, otworzyła leniwie oczy w sumie powoli zasypiała, lecz głupio by było przyznać się do tego, więc postanowiła odpowiedzieć na zadane pytanie* |
Moc - 2010-06-20 17:07:35 |
Pytaj pytaj, po to jestem tutaj *I nagle Yoda jak mały zielony pocisk wystrzelił w powietrze, przekoziołkował parę razy i gładko wylądował kilka metrów dalej, już na prostej ziemi.* Wybaczyć musisz mi, ale moje kości stare schodzenia już nie wytrzymują... *Właściwie to Yodzie nie chciało się dreptać tyle czasu w dół, więc użył Mocy, by to przyśpieszyć. Sam już też głodny był i posiłkiem by nie pogardził, jednak wadą jego wieku było to, że bardzo powoli się poruszał o własnych siłach, nie wspomagając się Mocą. Ciekaw był też o co Issa chciała go zapytać, więc nieco uszy swoje nadstawił, by lepiej słyszeć i czekał, oparty ciężko o swoją laskę* |
Moc - 2010-06-30 22:38:42 |
Jako że sesja ma opóźnienie względem reszty to zostaje ona zakończona. Issa dostała nowy pokój gdzie będzie od tej chwili pomieszkiwać. |
Taken - 2010-07-06 13:35:11 |
Zazdrosny droid? To nowość dla mnie... więc lepiej poinformuję osoby odpowiedzialne za droidy, by ci poinformowali astromechy o nowym szeryfie w mieście... byleby im tylko do procesora nie strzeliło, żeby Dżonego napastować, bo cholernie ciekawskie są *No z nimi też problem był, bo dawno nikt im pamięci nie kasował to humorzaste się zrobiły i takie bardziej myślące, chociaż wadą astromechów było to, że zawsze się mądrzyły. Jednym to pasowało innym nie.Taken akurat miał mieszane uczucia, widać było, że Aru lepiej się z droidami dogaduje. I wtedy dotarli już do ogrodów i akurat do części ze sporą wyrwą w murze, dzieło roślin i drzew* Te mury kiedyś musiały być potężne... a teraz natura je pokonała. Tak wszystko się kończy, w końcu natura bierze górę... *Mruknął w zadumie przekraczając barierę i wkraczając na teren Świątyni* |
Aru - 2010-07-06 13:42:46 |
No lepiej niech nie próbują bo je sam wykopię z okolicy Dżonego. Lepiej nie wystawiać na próbę jego cierpliwości nie jest towarzyski jeśli idzie o towarzystwo innych droidów. *Czy Aru lepiej się z droidami dogadywał to nie wiedział. Z Dżonym w każdym razie doskonale się dogadywał,ale Dżony to Dżony, on jest jedyny w swoim rodzaju i trochę ciężko go kwalifikować do tego samego "worka" co inne droidy.No i on mówił...binarnego Aru nie rozumiał zbytnio dlatego astromechy szczególnie go wkurzyć potrafiły gdy się już co mądrzejszy orientował,że zabrak rozumie co drugie zdanie.* Najlepiej niech im powiedzą,że Dżony je rozwali gdy tylko je ujrzy,to może ostudzi ich ciekawość? *Tutejszych maszynek nie znał więc kto tam wie ilu samobójców się tu pętało* Jak dla mnie to miejsce wygląda chyba nawet lepiej niż w przeszłości. *Odparł gdy wyrwę w grubym murze przekroczyli. Dla niego świątynia obrośnięta pnączami lepiej się obecnie prezentowała. Ba, sam miał na ścianie w swym pokoju piękne pnącza nad których twórczym zagospodarowaniem już się zastanawiał. Z pewnością ich nie będzie usuwał.* |
EFECTOR - 2010-07-06 13:46:38 |
*Bardzo się to co Taken powiedział Dżonemu spodobało, bo zaraz się pięknie zademonstrowal, pry tym niechcący prawie nadeptując Arutkowi na nogę, ale zaraz cos mu się przypomniało* |
Taken - 2010-07-06 13:58:47 |
No to mały problem, bo one ciekawskie i towarzyskie. Z przybyszami z Mandalore... a właśnie, przypomniało mi się. Dżony, nie jesteś czasem własnością niejakiego Secorshy Gawila. Kaleesha? *Bo właśnie ten kaleesh przyleciał tutaj jakiś czas temu z tym apatycznym klonem, swoja matką (jeśli wierzyc tym ciekawskim padawanom) oraz z dwójką Jedi i astromechem, który zasilił grono droidów Świątynnych, ale teraz to wszystko poszło niejako w odstawkę* Bo spotkałem go tutaj jakiś czas temu, ale odlecieli gdzieś, najwyraźniej "dżedajowata aura" tego miejsca im przeszkadzał. Seco klnął ile wlezie i darł się tak czasami, ze medytować się nie dało... ciekawy osobnik *Zaśmiał się cicho i spoglądał na Dżonego pytająco. A Szeryfa to mu Aru wyjaśni... jak i Naturę* |
Aru - 2010-07-06 14:05:17 |
Nie pamiętam imienia,ale Dżony mówił,że należy do Gawilków właśnie więc to pewnie jego właściciel był...no cóż. Szkoda,że taki wrażliwy na dżedajowatą aurę był bo by właśnie odzyskać mógł swojego pieszczoszka. *Czyli właśnie Dżonego. Z tego co jednak Taken mówił to ten Secorsha też ciekawe indywiduum było. No cóż, nie można się spodziewać normalności po osobie która z droideki zrobiła pupilka domowego.W pozytywnym znaczeniu oczywiście bo to tylko dowodzi o dużej dozie kreatywności.* Aaa...no tak. Na Widmie, Takenie, była też inna droideka. Szeryf właśnie się nazywał, bardzo spokojna maszynka. Więc Dżony to po prostu Dżony jest. *Ale już zatrzymanie się Dżonego i pytanie kolejne było już dosyć zajmujące. I siłą rzeczy i zabrak się zatrzymać musiał.* Natura Dżonuś to wszystko to co nie zostało stworzone sztucznie. Tak jak zbudowanie świątyni, blastera, różnych narzędzi i tym podobne. Natura to drzewa,trawa, rośliny zwierzęta... *Gałązkę, którą nadal miał w lewej dłoni , pokazał Dżonemu unosząc ją na wysokość jego fotoreceptorów* To jest też natura... wszystko co żywe jest naturą, ale także i kamienie, góry... *I tylko czekać, aż Dżony zacznie "płakać", że on nie jest naturą. Oby tylko tak nie podłapał* |
EFECTOR - 2010-07-06 14:09:38 |
potwierdzam, sir *odparł głosik zza muru* Secorsha Gawila sklasyfikowany jako główna jednostka dowodząca numer dwa. |
Taken - 2010-07-06 14:21:38 |
Cóż, a kto by pomyślał, że jego pieszczoszek tutaj trafi? *Wzruszył ramionami, zastanawiając się nad pewną kwestią. Czemu Dżony jest tutaj z Aru a nie ze swoimi właścicielami? Kolejna zagadka nie rozwiązana, bo zabrak raczej wiedzieć nie będzie, od Dżonego nic nie wyciągną a Gawilkowie chyba poza zasięgiem* A to już wiem czemu tak zareagował. Mnie o innego szeryfa chodziło, ale to już w sumie nieważne *A potem już z uśmiechem słuchał jak Aru tłumaczy co to jest natura. Cóż, mówił tak prostym językiem, że droideka powinna zrozumieć. Nic tylko przysiąść na kamieniu i obserwować tą dwójkę* |
Aru - 2010-07-06 14:28:22 |
Dżony nie jest natura, natura czegoś takiego stworzyć nie potrafi. Ale w żadnym wypadku to nie znaczy,że jesteś gorszy Dżony. Chodźmy, mały. Jak będziesz mieć pytania jeszcze jakieś to później Ci wszystko wyjaśnię. *Jak tylko będę w stanie- w myślach dokończył swą wypowiedź. Nieopatrznie zbyt dokładnie mu opisał to czym jest natura...* Masz,teraz masz trochę natury. *I jak droideka raczy wyjść to i się Takenowi ukaże Dżony z gałązką zawiniętą w okół antenki. Tą samą jaką miał przed chwilą Aru* Ja na Dżonym to po prostu szlify zbieram na opiekuna do dzieci.... *Mruknął ciężko do Takenka z nutką zmęczenia w głosie tym wszystkim. Z Dżonowego towarzystwa zabrak jednak rezygnować nie zamierzał. Dopóki, dopóty sami właściciele się nie zgłoszą po niego.* W końcu Gawilkowie będą chcieli go odzyskać..na razie jednak mają raczej kłopoty. Wiem tylko,że jego właścicielka jest gdzie indziej od tego Secorshy. W każdym razie w miejscu bezpiecznym, tak wynikało z wiadomości przysłanej Generałowi. *Dodał jeszcze spodziewając się tego nad czym to Taken rozmyślał* Nie wiem czy słyszałeś.... ale Generała Qymaena dorwało Imperium... |
EFECTOR - 2010-07-06 14:32:54 |
*Dżony zrozumiał i raczej lekko to przyjął, a co się tyczy położenia droida względem właścicieli to Taken na pewno słyszał o masakrze na Mandalore. Resztę dopowie logika. Niestety nie bylo tak pieknie, bo Dżony przechodząc wszedł w tryb kolowy i wyskoczyl przez tą dziure. za chwile rozwinąl się, stanął na trzech nozkach i rozejrzał się za zagrozeniem. natura dzielnie się trzymala* |
Taken - 2010-07-06 14:41:53 |
Tak, słyszałem o wszystkim *Mruknął Taken spoglądając w stronę Świątyni. Zastanawiał się nad kilkoma sprawami i musiał też dopatrzeć kilku spraw* Mistrz Windu nad tym medytuje, on wie najlepiej co się stało. Ja już muszę już iść. Miło się rozmawiało, ale obowiązki pewne wzywają. I pilnuj Dżonego! *Przestrzegł Aru a potem poklepał go po ramieniu oddalając się powoli w kierunku nieco przeciwnym do Świątyni* I niech Moc będzie z Wami! *No i zniknął miedzy drzewami* |
Aru - 2010-07-06 14:53:15 |
Tak, oby tylko udało mu się wymedytować coś w porę. No, nie zatrzymuję Cię dłużej. Do zobaczenia i niech Moc i z Tobą będzie. *Pożegnał się już z odchodzącym Takenem spoglądając na Dżonego który wyraźnie się ożywił. Natura jego kręcenie się wytrzymała to i mogli się wybrać do miejsca które ma od tej pory robić za pokój Aru. Choć łóżka tam żadnego nie było,,,gdyby tak tylko jakiś materac choć znaleźć, nic więcej by mu nie było potrzeba. Resztę by wziął z samego lasu, choć szlifierka by się przydała, to już pewnie w warsztacie by się znalazło. Deimos chyba tam nawet lokum dostał* No, nic Dżony...chodźmy do mnie, obejrzyjmy dokładnie pokój. |
EFECTOR - 2010-07-06 15:05:26 |
*odwrocil się ufnie, przez chwile patrzac jak odchodzi Taken a potemwrocil do Aru. znalazł się i mogl już towarzyszyc Arutkowi zyciu codziennym* |
Aru - 2010-07-06 15:11:14 |
//http://www.swewok2.pun.pl/viewtopic.php?pid=14820#p14820 kontynuacja w tym wątku// |
Aru - 2010-07-09 11:55:47 |
*Zabrak nie poszukiwał zbyt aktywnie "zaginionej" droideki. Dlaczego? Ano dlatego, że widział jak go molestują padawani (lub może to raczej Dżony ich molestował) i najwidoczniej Dżonowate polazło sobie poznawać mieszkańców świątyni. Część padawanów się rozlazła po tym więc Aru był spokojny o to, że Dżony jest bezpieczny. Plotki wszak szybko wśród tak małej społeczności się rozchodząc. Więc co zabrakowi pozostało? Zająć się swoimi sprawami. Po napastowaniu i jego skromnej osoby przez żądne wieści padawańskie stworzenia udało mu się dostać nieużywany materac i jakiś koc który już do jego pokoju trafił.* |
Aru - 2010-07-09 16:08:31 |
*Zabrak w końcu nie niepokojony zrobił co zrobić miał. Dziwić się trochę zaczynał tym spokojem, może się już odzwyczaił,ale od jakichś trzech dni tu już był,a poznał tylko niejakiego Takena no i kilku padawanów. Nikogo więcej. Ale jakoś mu to nieszczególnie przeszkadzało. Nim się pofatyguje ku niemu, lub uzna że pora się pojawić, jakiś mistrz zabrak będzie mieć swą komnatę w miarę humanitarnie wyglądającą. Nad czym pracował kończąc stół który dolewituje sobie do komnaty po krótkim opłukaniu się w zimnej wodzie ze strumienia. Tak czy inaczej, zabrak w końcu wrócił do swej komnaty z nowym nabytkiem.* |
Aru - 2010-07-12 15:23:15 |
*Po urządzeniu swego nowego mieszkanka Aru wrócił po raz wtóry na plac świątynny. Tym razem ubrany. Ubrany przynajmniej w spodnie i buty, bez koszuli, z dwoma ostrzami w dłoniach. Trening ot co. Z braku towarzystwa Dżonego mógł się w spokoju skoncentrować na małej rozgrzewce w postaci pojedynku z wyimaginowanym oponentem,a nawet kilkoma. Ostrza harmonicznie przecinały ze świstem powietrze, ciało uchylało się giętko, robiło uniki przemieszczało z jednej części trawnika na którym "walczył" w drugą, mięśnie drgały pod skórą upstrzoną skomplikowanymi liniami tatuaży poruszających się w swoim hipnotycznym rytmie... i tak od ponad dwudziestu minut odbywał się ten taniec ostrzy rozmazanych od prędkości włosów poruszających się przy gwałtownych ruchach, wyskoków, ataków z powietrza... swoisty sposób zabraka na aktywną medytację. Podczas podróży ze swym mistrzem często w sali medytacyjnej na jego statku zamykał się by ze swymi ostrzami wirować w tańcu, oddając się przepływowi Mocy by Ona kierowała jego ruchami... tak też i tym razem było. * |
Moc - 2010-07-12 15:32:17 |
*Nagle ni stąd ni zowąd z pobliskiego drzewa, wykonując salto w powietrzu zeskoczył potężnie zbudowany cathar o brązowej sierści i bystrych oczach. W dłoni miał rękojeść miecza świetlnego i wpatrywał się w Aru spokojnie, choć czujnie* Widzę, ze brakuje ci przeciwnika jak i broni... *Zauważył bowiem, że zabrak używa wibroostrzy, które są relatywnie gorsze niż miecze świetlne, mniej poręczne i przede wszystkim nie współgrają tak z Jedi.* Nazywam się mistrz Seasen *Podszedł bliżej, czekając aż ten skończy machać rękoma, by podać mu dłoń w starym geście powitania. Te ukłony go nieco wkurzały. Nie ma to jak porządne uściśnięcie ręki przez mężczyzny* |
Aru - 2010-07-12 15:40:37 |
*Głos dopiero po kilku chwilach przebił się do świadomości zabraka który nie zatrzymał się natychmiast jednak począł znacząco zwalniać swe ruchy w końcu definitywnie przestając machać kończynami i wbijając ostrza w ziemię z braku równolegle do swych nóg. Złote oczy długowłosego obrzuciły uważnie catharskiego Jedi.* Niestety.... z orężem Jedi rozstałem się już dość dawno. *Odparł w odpowiedzi na słowa mistrza futrzastego na temat broni i braku przeciwnika. Tego drugiego tu miał Aru pod dostatkiem, lecz niestety bez oręża odpowiedniego i najlepiej zrobionego przez siebie nie powalczy wiele* A ja jestem Aru Kan. *Dłoń i on wyciągnął mocny uścisk dłoni wymieniając z Mistrzem. Najwidoczniej i on do ukłonów miał dość luźne podejście* Były padawan tuż przed mianowaniem.... obecnie po prostu Padawan. *Dodał krótko bo i sam nie wiedział zbytnio jak siebie tytułować. Mistrza nie miał więc formalnie rzecz biorąc znów robił za Adepta* |
Moc - 2010-07-12 15:55:11 |
Ano słyszałem, wieści szybko się rozchodzą. *Uśmiechnął się lekko ukazując nieco szpiczaste kły odpowiednie dla tej kotowatej razy. Podrapał się za uchem, namyślając się chwilę. Obserwował jakiś czas trening Aru i chciał przetestować jego zdolności w walce, ale brak broni przeszkadzał* Cóż, to może mały sparing? Hej, wy dwoje, podejdźcie tutaj! *zawołał za dwójką padawanów którzy kierowali się ku Świątyni. Byli nieco starsi, jeden miał na oko siedemnaście lat a drugi piętnaście. I obaj mieli miecze świetlne. Powoli podeszli do mistrza i pokłonili mu się* Tak mistrzu Seasenie? *Zapytał starszy z nich, patrząc na zabraka ciekawskim wzrokiem* Pożyczcie Aru swoje miecze, nie zniszczy ich, obiecuję. chcemy potrenować a jak widać matoł swoich nie ma *Był to lekki cios dla zabraka ale cóż, taka prawda. I po chwili dostał już dwie rękojeści, jedną większą, drugą nieco mniejszą. Ta większa miała zielony kolor klingi a mniejsza żółty* Czy teraz ci to pasuje? |
Aru - 2010-07-12 16:05:52 |
*Milczał przez większość tego spotkania. Nie miał zamiaru protestować na sparing, gdzie tam. Był wyjątkowo wyposzczony jeśli idzie o pojedynki z wymagającymi przeciwnikami, Nawet z odrobinką wspomagania się Mocą nie było większych trudności w pokonaniu większości gladiatorów na arenie na Tatooine. Gdyby walki były śmiertelne to by zabrak już kilkadziesiąt żyć miał na sumieniu. Nigdy jednak nie splamił się zabiciem dla pieniędzy.* No dawajcie matołowi. *Mruknął odbierając obie rękojeści, w lewą dłoń mniejszą z nich chwytając. Chwilę ważył oręż w dłoniach, następnie uruchomił je przy wtórze charakterystycznego dźwięku i uniósł wyżej sprawdzając najwidoczniej długość kling.* Drobna różnica w wadze między nimi ale to nie problem jest. Na długość ostrza takie same więc nadają się. *Rzekł z uśmiechem szerokim i widocznych w jego złotych oczach rozpalonych ognikach.* Weźcie stąd moje ostrza. *Zwrócił się w stronę padawanów by Ci wysunęli z ziemi dwoje ostrzy.* Hmm... *Mruknął jeszcze odskakując od Mistrza i wykonując kilka cięć w powietrze oraz kręcąc samymi rękojeściami zmieniając kilka razy ich uchwyt. Najwidoczniej wygodnie mu było walczyć "latarkami" trzymając je w sposób charakterystyczny dla techniki Shien(jak to padawanka Anakina walczyła) lub klasycznie trzymanym. Tak też finalnie swój tymczasowy oręż dzierżył* Pasuje. |
Moc - 2010-07-12 16:14:00 |
*Padawani zabrali jego broń i cofnęli się na odpowiednia odległość, oczekując pojedynku. Cóż, lubili je oglądać, bowiem mogli się nauczyć czegoś ciekawego z samej obserwacji. A Cathar tymczasem odczekał aż Aru skończy testować swoją broń po czym lekko mu się pokłonił na znak szacunku. Rozpoczynali tym samym pojedynek sparingowy. Rękojeść mistrza znalazła się w jego prawej ręce i klinga powoli ożyła jasno błękitnym blaskiem a Seasen przybrał pozycję wyjściową właściwą dla Soresu* To będzie pasjonujące starcie. Zaczynaj młodziku *Uśmiechnął się do niego, jednocząc się duchowo i umysłowo z Mocą, poddając się jej nurtowi. Czekał na pierwszy ruch Aru* |
Aru - 2010-07-12 16:25:35 |
*Ostrza zetknęły się z sobą z sykiem gdy zabrak je ze sobą skrzyżował kłaniając się przed swym przeciwnikiem. Złote oczy oceniły przeciwnika i to w jakim stylu walczy. Soresu... trzeba przyznać, idealna technika do obrony przed przeciwnikiem posiadającym dwa ostrza. Dobra do obrony. Ale Jar'Kai to agresywna technika, w przeciwieństwie do Nimanu wykorzystująca w ataku w równym stopniu jeden jak i drugi miecz. A Jar'Kai był stylem w jakim zabrak się specjalizował.* Uwaga na futerko Mistrzu Seasenie. * Jedno ostrze wyciągnął w stronę mistrza mrugając przy tym do niego zadziornie. Uśmiech z twarzy zabraka nie znikał. Nie było podchodów. Od razu przystąpił do ataku, koncentrując się by z Mocą się połączyć nie ograniczając się, pozwalając strumieniowi w nim zmienić się w potok łączący się z Mocą. Ostrza popłynęły gdy nisko pochylony zabrak wystrzelił na cathara z rozłożonymi na boki ostrzami które do wewnątrz cięcie wykonać miały w ten sposób atakując na raz z dwóch stron* |
EFECTOR - 2010-07-12 16:27:11 |
*Tymczasem jakies kilkaset metrów od tego miejsca w bramie pojawił się Dżony. Wielkim wysiłkiem zajęty był. A co robił? Szedł sobie po piaszczystym podłożu i nózki mu się zatapiały. Nikt nie wie, jaki to dla droideki wysiłek, no, chyba ze monitoruje aktualny pobór energii w różnych czynnościach i prowadzi zbior danych na ten temat. Kolejny głupi temat na prace licencjacką dla kogoś z cochrelu co chce się dostac na asystenta na Hypori i zarabiać tyle co dinko napłakał, puki nie zrobi magistra na temat równie mądry i ludzkości potrzebny. Taka drobna aluzja to tak zwanej rzeczywistości. No nic. Dzony zblizał się w miare upływu czasu, i w kinu było już go widac: insektoidalna, dumna sylwetka „lekkiego czołgu’, z działami podniesionymi, zostawionymi w pozycji neutralnej, z parzystymi plamami swiatła biegającymi pod lukowato wygięta „szyją”, na koncu której znajdowała się niepozornie mała „głowa” ze śmiesznymi „oczami” na patyczkach. Zblizał się od strony parawanów. Nie dlatego, ze teraz nie mieli drogi tylko ze według skomplikowanych wzorów geometrycznych – stali mu na drodze* |
Moc - 2010-07-12 16:39:26 |
Radzę zmienić ton młodziku, nim skończysz w ambulatorium *Odparł spokojnie cathar i czekał na natarcie, które nadeszło od razu. Cóż, obserwował przedtem dokładnie ruchy swego przeciwnika i częściowo rozgryzł jego styl walki. Poza tym specjalizował się właśnie w Soresu, głęboko defensywnym stylu walki, który wraz z połączeniem z Mocą bywał bardzo skuteczny. A teraz skupiając się na swoim przeciwniku Seasen miał na ułamki sekund przed zadaniem ciosu niejaką wizję, która ukazywała mu możliwe kierunku ataku by w końcu zespolić się w jedno, ostrzegając go przy tym. Wiedział, gdzie padnie cios, tak wiec cofnął się o krok, ustawiając się bokiem do niego i blokując szybko jeden atak a potem wyprowadził szybkie pchnięcie mocą, powstrzymując atak drugiej ręki. Po chwili znowu się cofnął, wykonując młynek mieczem i przyjmując znowu pozycje wyjściową* Postaraj się na przyszłość... |
Aru - 2010-07-12 16:44:30 |
*Oczywiste było,że młodzik tylko żartował nie mając zamiaru obrażać mistrza. Wszak był to tylko przyjacielski pojedynek ni mniej ni więcej. Mimo tego,że odepchnięcia ręki za pomocą Mocy się nie spodziewał nie wybiło to z rytmu zabraka. Nadal z uśmiechem na wytatuowanej twarzy kontynuował atak poddając się Mocy jaka w jego rękę uderzyła przez co zrobił piruet uderzając z drugiej strony ostrzem dopiero co odepchniętym od catharskiego Mistrza Jedi, drugi miecz trzymając w pogotowiu do obrony gdyby jednak coś niespodziewanego się stało* |
EFECTOR - 2010-07-12 16:53:36 |
*Droid zatrzymał się na granicy krzakow,a jego sensor ruchowy momentalnie zarejestrował taniec obu istot, a program rozpoznał jedną z nich. Sylwetka Aru obrysowała się w trybie widzenia droida miękką niebieską kreską, cały obraz mignął dwa razy. Zidentyfikowano jako: Aru* |
Moc - 2010-07-12 17:00:21 |
*Cathar wciąż pozostawał skupiony a Moc podpowiadała mu potencjalne kierunki ataku i tak jak poprzednio dostrzegł jak to wszystko zlewa się w jeden punkt, punkt którego musiał bronić. Ustawił od razu swoja broń w pozycji dogodnej do obrony i gdy cios już padł, wywołując cichy syk to siłą swych mięśni lekko odepchnął Aru, uważając tym samym na jego drugie ostrze i cofnął się ponownie, ale tym razem po to, by samemu zaatakować. Wprawił w ruch swoja klingę, która zaczęła szybko wirować i zaatakował od góry, spodziewając się napotkać tam opór a potem niezauważalnie wręcz użył pchnięcia Mocą na lewej nodze zabraka. A Dżonego nie zauważył, ale padawani jak najbardziej. Spojrzeli zaskoczeni na droidekę, bo wcześniej już ją widzieli, wiedzieli nawet, że nazywa się Dżony, a teraz on chciał użyć broni?* Mistrzu? *Zapytali niepewnie i się cofnęli* |
Aru - 2010-07-12 17:06:43 |
*Lewe ostrze powędrowało ku górze by powstrzymać uderzenie miecza cathara, prawe z pewnością by cięło przez brzuch gdyby nie to że to był tylko sparing, więc jedyne co w brzuch cathara miało uderzyć to sama Moc pchnięta przez zabraka nadal ścierającego się klingą o klingę mimo tego że jego lewa noga została przesunięta przez co opadł na kolano. Dżonego jak na razie nie zarejestrował niestety, zaaferowany walką i tym, że jeśli pchnięcie cathara się uda, Aru wykona salto w tył wspomagając swe ruchy Mocą by na moment się choć oddalić od przeciwnika i by móc stanąć na równych nogach* |
EFECTOR - 2010-07-12 17:11:34 |
*Droid wyraźnie zadowolony, ze padawani się cofnęli, tyle samo do przodu postąpił – o ten jeden krok, i ani ruchu nowego, jedynie nadal „straszny” pozostawał, trzymając działa w pozycji bardzo niebezpiecznej (tudzież niebezpiecznie wyglądającej) ale w nikogo nie celował. Za to „spojrzeniem” celował w Aru, czy aby mu się żadna krzywda nie dzieje, bo jakby tak, to dyrektywa dwa niweluje wcześniejsze rozkazy – chodzi o zycie jednostki dowodzącej. |
Moc - 2010-07-12 17:21:25 |
*Udało się i obaj odłączyli się od siebie a mistrz Seasen uśmiechnął się do Aru, nie zwracając uwagi na padawanów a tym bardziej (o zgrozo!) na wielgachną droidekę. A przynajmniej jeszcze nie teraz.* Pora na coś szybszego... *Powiedział spokojnie, gdyż stali w kilkumetrowej odległości a już po chwili cathar ryknął głośno i ruszył do ataku rozpędzając się do zadziwiającej prędkości i w ostatniej chwili przeskoczył Aru wykonując salto i lądując dokładnie za jego plecami, wprawiając swój miecz w ruch kołowy i ciął w jego bark na skos do jego nogi. Oczywiście przedtem ustawił swój miecz na tryb treningowy, wiec nic mu się nie stanie nawet jeśli trafi. Aru miał podobnie, tyle, że nie zapytał o to.* |
Aru - 2010-07-12 17:34:36 |
Dżony spokojnie, to tylko trening. *Odparł tuż przed catharem zauważając kątem oka droidekę. Nie miał teraz zbytnio czasu tłumaczyć Dżonemu co się też tu wyprawia. Jednak przez to nieco się zdekoncentrował i Mistrz Seasen mógł nie niepokojony wystrzelić w stronę zabraka i przeskoczyć go. Na co ten zareagował całkowicie instynktownie unosząc ostrze miecza po stronie zagrożonego obszaru ciała. Nie miał wizji jako takiej, lecz Moc tak pokierowała jego ciałem by ostrze uniosło się i za karkiem zabraka nieznacznie opadło powstrzymując uderzenie miecza Mistrza, opadającego od góry przyjmując impet uderzenia na klingę ścierając się zielonym ostrzem z niebieskim gdy Aru odwracał się ostrze zielone odsuwając tak by "pociągnąć" rękę mistrza za nim. I ciachnąć od lewej strony przez nadgarstek Mistrza, żółtym dzierżonym przez lewą łapę ostrzem. Widać zabrak zorientował się,że miecze zostały odpowiednio przekalibrowane. Choć nie przeszkodziło mu to w zakrzyknięciu* Hola! Nie chcę być w kawałkach po tym! |
EFECTOR - 2010-07-12 17:36:03 |
[puszczam kolejke] |
Moc - 2010-07-12 18:23:44 |
Spokojnie! *Odparł ze śmiechem i gdy cios został zablokowany to sam wykonał piruet oddalając się nieco od zabraka i ciął na odlew tym razem od dołu ku barkowi jednocześnie wykonując silne pchnięcie Mocą, by zdekoncentrować Aru. Pojedynek nabierał niejako rumieńców, gdyż cathar od razu cofnął miecz i przerzucił go do lewej ręki napierając od góry tym razem i wspomagając się Mocą. Cały czas otrzymywał "podpowiedzi" co do tego, co się może zdarzyć...* |
Aru - 2010-07-12 18:42:19 |
*No cóż, niejako odepchnięciem i to silnym za pośrednictwem Mocy, pomógł zabrakowi. Ten cięcie od dołu zablokował i poddał się uderzeniu Mocy samemu też od ziemi się odbijając i odskakując kilka metrów do tyłu z szeroko uśmiechniętą facjatą lądując w kucki na kamiennej poręczy otaczającej ich "arenę". Mistrz przerzucił w tym czasie ostrze do swej lewej ręki chcąc zaatakować od góry zabraka który chciał uczynić to samo... nieco na przekór Mistrzowi gdyż z poręczy wyskoczył chcąc oboma mieczami ciąć od góry, z powietrza prosto w mistrza. Nie trudny atak do zablokowania,owszem, ale gdy za pomocą Mocy przyspieszy się znacznie swój lot w dół i tuż przed samym mistrzem tnie się ostrzami dostanie się brutalną i może i nie dystyngowaną wersję ataku. Prosty, brutalny i wykonany z dużą siłą mający na celu złamanie obrony przeciwnika* |
EFECTOR - 2010-07-12 18:44:48 |
*A Dżony obserwował, mniej lub bardziej spokojnie, jednak w chwili, kiedy szala oddaliła się do Aru, wydał z siebie coś w rodzaju warknięcia mieszanego z praca pneumatycznych stawów wykonujących ruchy z dużą siła, czyli – szarpniecie dział jednocześnie rozgrzewanych do strzały i obranie celu, a wycelował na mistrza. Prócz tego zmienił się rozstaw nóżek – jak do silnego ostrzału z dużego kalibry* |
Moc - 2010-07-12 20:56:33 |
*Mistrz spojrzał na Aru gdy ten wylądował na kamiennej poręczy i Moc ostrzegła go przed tym co planuje zrobić, wiec postanowił przyszykować mu bardzo paskudną niespodziankę. Jak już zabrak przedtem zauważył, mistrz Seasen w czasie walki dosyć aktywnie używał Mocy i tak tez było tym razem, gdy Aru wyskoczył na niego, ale zamiast zablokować atak, to odskoczył do tyłu unikając trafienia a potem skupił w sobie Moc i pchnął silnie zabraka, który tuz przed wylądowaniem na ziemi został silnie pchnięty i poturlał się po ziemi kilka metrów dalej a jego broń wypadła z ręki. Cathar w końcu teraz dostrzegł droidekę i uśmiechnął się* Twojemu przyjacielowi nic nie będzie, tylko się potłucze... *Ciekaw był czy ten będzie skłonny kontynuować ich pojedynek czy też nie?* |
Aru - 2010-07-12 21:06:02 |
*No cóż. Niespodzianki są na porządku dziennym szczególnie gdy walczy się przeciwko Jedi. Toteż aż tak zaskakujące nie było gdy zamiast celu dojrzało się ziemię,a potem ta ziemia zaczęła się cofać gdy zostało się uderzonym przez niewidzialną siłą tocząc się przy tym i wypuszczając z dłoni oba miecze. Łbem strząchnął włosami potrząsając obrzucił krótkim spojrzeniem catharskiego Mistrza spoglądającego na Dżonego i... ruszył ku niemu po drodze przyciągając do swych dłoni rękojeści mieczy zgrabnie jedną nogą wybijając się poręczy tym razem nie w górę, a centralnie, prosto w Mistrza posiłkując się przy tym Mocą. A jeśli idzie o ostrza zdawać się mogło że atakują one bezwładnie, prawe od dołu prosto w lewe kolano, a lewe tnąc po łuku w ramię. Cały czas był też gotowy do ewentualnego sparowania broni mistrza lub nawet w razie konieczności wykorzystaniu go w charakterze punktu do odbicia się i przeskoczenia za jego plecy* |
EFECTOR - 2010-07-12 21:09:57 |
*Droid zaś zdawał się sceptyczny co do słow mistrza, jednak zachowywał względny spokój zewnętrzny, choc wyglądał na zdenerwowanego, o ile może wyglądać na takiego droid. Chcąc być bliżej, i mieć wiekszą kontrole nad sytuacja, a także zmniejszyć bezczynność, począł się zbliżać do parawanów, których chyba jeszcze nie dotykał…* |
Moc - 2010-07-12 21:18:52 |
*Mistrz cały czas czekał na niego, w pozycji gotowej do obrony. Moc zsyłała mu podpowiedzi, odpowiednie scenariusze a on wybrał najlepszy dla niego. Jak szybko to się działo? Ułamki sekund. I gdy Aru po prostu nadleciał centralnie na niego to nie sparował ataków, nie widział takiej potrzeby. Wybił się wysoko w górę, wykonał salto i wylądował zgrabnie za zabrakiem, który zapewne będzie miał drobne problemy z lądowaniem* Oj ktoś tutaj się irytuje... *Zawołał wesoło i przygotował się na kolejny atak, ale jak widać te z rozpędu nie przynoszą zbyt wielkich skutków. A padawani tymczasem zerknęli nieco przestraszeni na Dżonego, ale się nie poruszyli. Bo jak tak błyska działami i komunikaty wydaje to bywa groźnie* |
Aru - 2010-07-12 21:27:00 |
Gdzie tam! *Odparł zabrak po wylądowaniu. O dziwo nie zarył twarzą w glebę napychając się ziemią i trawą,a po prostu wyłączył na moment swe tymczasowe ostrza by odbić się na pięściach i wykonać salto z obrotem by wylądować twarzą w stronę swego przeciwnika, odpalając na nowo swą broń* Zaczyna mi to przypominać nieco zabawę w ganianego. *Dodał z lekkim uśmieszkiem. Ruszył też w stronę Mistrza stawiając krok za krokiem, niezbyt spiesznie wydawać by się mogło. W końcu jakiś metr przed nim przyspieszając i atakując cathara. Nie miał żadnego planu, płynął z nurtem, jak to jego Mistrz mawiał "co Moc przyniesie wykorzystaj".* |
EFECTOR - 2010-07-12 21:31:32 |
*za to jak ktoś stoi nieruchomo, to Dżony nie wie co robić. Jeden ze sposobów radzenia sobie z droideka, pod warunkiem, ze nie rozpoczął już ostrzału. Zdezorientowana maszyna zatrzymała się o dwa-trzy metry od jednego z padawanów. Działa trzymał w pozycji neutralnej. Pod szyją powoli przesuwały się czerwone plamy świetlne, a błyskanie fotoreceptorów sugerowało przyglądanie się* |
Moc - 2010-07-12 21:37:45 |
Interesujące skojarzenie... zważywszy na to, że atakujesz coraz bardziej rozpaczliwie *Cóż, brak planu nie zawsze skutkuje dobrymi wynikami. Cathar cały czas pozostawał skupiony, obserwował przeciwnika i korzystał z zasobów Mocy by się bronić, a teraz gdy tak natarł bez większego zastanowienia, to uniósł swój miecz w pozycji obronnej, odsuwając się od jednego z ni, blokując poślizgowo atak drugiego, wykonał błyskawiczny piruet i ciął na odlew zabraka, przypalając mu nieco spodnie na udzie.* Twoja taktyka coś się nie sprawdza... *A padawani? Cóż tak teraz bardziej wpatrzeni byli w Dżonego i powoli zaczęli do niego podchodzić, ciekawi jego reakcji, bo jednak nie mieli za wiele do czynienia z droideką* |
Aru - 2010-07-12 21:48:15 |
*I cóż, znów nieskuteczna ofensywa w wykonaniu zabraka. Ale za to unik przed ostrzem mistrza nieco lepiej się udał bo jedynie nieco mu spodnie przypalono ,nic ponad to. Od razu po przypieczeniu robiąc krótki ruch bez konkretnych myśli, poza skupieniem i koncentracją na tym co się dzieje podczas walki i na Mocy. Ruchem tym było taneczne wręcz wyminięcie Mistrza tak by znaleźć się za jego plecami i... uderzyć w niego. Moc z wypchniętych gwałtownym gestem dłoni uderzyć miała na całe plecy/tors Mistrza. Uderzenie było silne wyduszające tlen z płuc i będące porównowalne prawie do walnięcia przez belkę drewna. Nutkę gniewu można było wyczuć w zabraku gdy tak uderzał, lecz nie gniewu z tej sytuacji, czegoś głębiej czego on sam nie dostrzegał* |
EFECTOR - 2010-07-12 21:49:22 |
*Gdyby Dżony był „żywy”, zapytałby o wiek padawanow, ale nie był, i choć znał te kwestie, to nie przyjmował do wiadomości i dla niego wszyscy byli w wieku dobrym do zbadania. Działa zostały na swoich miejscach, na opuszczonych ramionach z „luźnymi” kablami, no ale lufami ku przodowi, bo tak po prostu był zbudowany, nie ma co się upatrywać agresji której nie ma. I tak się zainteresował zbliżającymi się do niego obiektami, ze już nie plonował walki. Na razie* |
Moc - 2010-07-14 13:27:55 |
*Gdy Aru zaczął go okrążać to cathar odwrócił się swobodnie w jego kierunku, gotowy do natychmiastowej obrony, z ostrzem miecza skierowanym ku swojemu przeciwnikowi. Nie zamierzał jednak dać się ot tak pchnąć Mocą, wiec po prostu skupił się odpowiednio i przy użyciu lewej ręki przyblokował atak zabraka w prosty sposób, sam tez użył pchnięcia co powinno przyblokować lub też nawet skierować siłę uderzenia z powrotem do Aru.* |
Aru - 2010-07-14 14:31:59 |
*O nie, nie ma totamto. Zabrak nie da się tak łatwo załatwić własnym "pociskiem". Jednak odrzucenie w jego stronę jego własnego uderzenia było zagraniem wyjątkowo sprytnym. Nie ma to jak dać poczuć przeciwnikowi jego własny cios i efekty nim wywołane, nie? Tak czy siak catharskiemu Mistrzowi udało się uderzyć w stronę zabraka który nie uniknął ciosu, a skrzyżował swe ręce z nich tworząc swoistą tarczę gdzie Moc miał przyjąć skupiając się maksymalnie by to co jego praktycznie rzecz biorąc wchłonąć i rozproszyć rozrzucając ręce na boki warcząc przy tym wręcz. Przy okazji dodając nieco siły od siebie w to zwrócone w stronę sparing partnera uderzenie Mocy, tę falę jaką w ten sposób zabrak utworzył. Owszem, po uczynieniu tego odsłoni się, lecz obszar dotknięty przez jego atak będzie teraz znacznie większy.* |
EFECTOR - 2010-07-14 14:35:14 |
*Jako ze na Dzonego nikt nie zwracał uwagi, nawet padawani, a wszystko się dłużyło – droid, przybrawszy tryb kołowy, potoczył się gdzieś w siną dal* |
Moc - 2010-07-14 15:36:13 |
*Niestety jednak przez te lata umiejętności władania Mocą zabraka nieco przyrdzewiały i mu to średnio wyszło, ale ogólny bilans był taki, że obaj stali na przeciwko siebie, patrząc na siebie. Cathar uśmiechał się do siebie i kręcił młynki mieczem niejako z "nudów"* Spokojnie padawanie... pamiętaj, złością i irytacją niczego nie wskórasz... co najwyżej swojej piękności zaszkodzisz... *Obserwował go uważnie, gdyż uznał, ze czas zakończyć ten krótki sparing. Jego celem była nie tyle sama walka co sprawdzenie umiejętności panowania nad sobą Aru... no i wychodziło mu to raczej średnio, gdy wróg tak jak mistrz Seasen sobie po prostu unikał konfrontacji. W końcu zaatakował Aru od góry poprzez bark, ale w ostatnim momencie zmienił tor padania ciosu i pociągnął w górę* |
Aru - 2010-07-14 16:03:04 |
*Niestety. Czas swoje robi. A rok praktycznie bez Mocy i medytacji porządnych zrobił swoje. Choć tyle,że przyblokować mu się udało i rozproszyć uderzenie. Jednak dobra to była także informacja dla samego zabraka. Tylko w ten sposób mógł sprawdzić jak jego forma obecnie się miewa. Jeśli idzie o aspekty fizyczne, tak jak zawsze, lecz jeśli idzie o Mocy wykorzystanie nie był zadowolony. Choć tyle,że nadal sprawnie swe ciało potrafił "dopalać"..choć to go pocieszało.* Przez tatuaże mało kto mą urodę docenić potrafi, więc nie wielka strata. *Z uśmiechem odrzekł odskakując jak najdalej od Mistrza Seasena. Nie atakował. Widać jeśli sparing nadal będzie trwać, to teraz pora była ku temu by się bronić.* |
Moc - 2010-07-14 16:25:24 |
*Cóż, ciąg dalszy zabawy w kotka i myszkę... tym razem to jednak mistrz Seasen atakował, więc Aru się bronił. Nie było problemu. Cathar użył Mocy by przyspieszyć swoje ruchy i zwiększyć siłę, bo teraz planował bardziej szybki i brutalniejszy pojedynek, przyjmując pozycję wyjściową właściwą dla Ataru. Co prawda nie był to jego wiodący styl, ale opanował go całkiem dobrze. Rozpędził się do sporej prędkości, odbił od ziemi, ale wbrew pozorom nie chciał przeskoczyć nad Aru, tylko zaatakował go od boku wykonując zamasztysty cios na jego ramię a potem wylądował zręcznie na ziemi za nim, okręcając się błyskawicznie i zadał serię bardzo szybkich ciosów atakując to jego ramie to nogi to brzuch, niemal tańcząc wokół zabraka, gdyż poruszał się nadzwyczaj żwawo.* |
Aru - 2010-07-14 16:50:09 |
*Tak... Ataru. Dobra technika,nawet bardzo. Zabrak czasem i sztuczki z tej techniki wykorzystywał. Wszak wzrost miał niski więc jeśli idzie o miejsce do skoków to nie było takiego problemu, choć przy Yodzie wymiękał nie tylko ze względu na różnicę wzrostu. Lecz mniejsza o tym. Teraz zabrak musiał skoncentrować się na obronie i wykorzystać podstawy swej techniki, Jar'kaia czyli właśnie Niman z którego on się wywodził. Lecz nie jeden miecz miał służyć do obrony,a oba by odbijać ten grad ciosów po uniknięciu ataku z powietrza. Tak też teraz oczom padawanów mógł się pokazać spektakl w postaci Seasena i Aru tańcujących w okół siebie będących raczej rozmazanymi kształtami niż czymś wyraźnie widocznym. Moc płynęła przez zabraka zwiększając jego szybkość, instynkty i refleks dzięki któremu jeszcze nie był cały w plamkach po poparzeniach od miecza Mistrza uderzającego co rusz w inne miejsca. Nowy/Stary Padawan nie miał jednak zamiaru poprzestać na defensywie, doskonale wiedział że w końcu się zmęczy i Mistrz odnajdzie lukę w jego obronie, lub sam nie zdąży uchylić się przed ciosem.Bronić się było trzeba lecz i kontratakować. Raz bronił się jednym mieczem raz drugim, jak i atakował. Chciał nieco spowolnić Mistrza by móc swobodnie go przeskoczyć lądując w bezpiecznej odległości za nim, będąc gotowym do obrony. Ewentualne pchnięcia Mocy lub próby pochwycenia miał zamiar blokować. Ataki Mocą w wydaniu Aru jak na razie nie były za skuteczne na Mistrza* |
Moc - 2010-07-14 17:01:45 |
*Póki co to był bardzo dynamiczny pojedynek. Mistrz Seasen atakował praktycznie bez wytchnienia z różnych kątów i w różne miejsca, a kontrataków Aru po prostu unikał, korzystając ze swojej zręczności i szybkości. Początkowo było to wyrównane starcie, jednak powoli szala zaczęła przesuwać się na stronę cathara, gdy ten nagle zmienił wyznaczniki walki, przechodząc ponownie na soresu i kierując impet walki właśnie na zabraka, wykorzystując jego zapał i szukając luk w obronie, aż w końcu jedna wypatrzył i bezlitośnie wykorzystał zbijając swoje ostrze w udo zabraka, powodując ostre swędzenie. W końcu się wycofał na większa odległość.* Walczysz nieźle, ale sie musisz podszkolić *Rzucił z uśmiechem po czym zgasił swój miecz i pokłonił mu się lekko* I panuj nad emocjami bo to cię może zgubić |
Aru - 2010-07-14 17:11:39 |
*No cóż. Nic tylko nagrywać walkę by potem puścić w jakimś filmie akcji. Eh, nie umywają się prawdziwe pojedynki Jedi do tych jakie pokazywali za Republiki w holowizji. Teraz co oczywiste w Imperium nikt nie chce przypominać o Jedi, że kiedyś byli i jacy byli w rzeczywistości. Choć sam fakt uczestnictwa w wojnie był iście nie dżedajski. Lecz mniejsza z tym, poglądy Aru w tej sprawie znane są, mimo tego że to dzięki bitwom najwięcej się nauczył. I mimo sobie pokochał walkę,choć niekoniecznie z setkami durnych B-Jedynek.* Aj ajajaj. *syknął odskakując i ten taniec kończąc. Z sykiem miecze zabraka zgasły gdy i ten się odkłonił Mistrzowi.* Dziękuję za miłe słowa. *Co do swych emocji nic nie odpowiedział. Walka,tylko ona potrafiła w nim wzbudzać emocje które nie przystoiły Jedi. Nawet teraz gdy był taki "zdegenerowany" pod względem moralności-przynajmniej według Windu.* I jeszcze bardziej dziękuję za wspaniały pojedynek. *Już mu się porównanie nasuwało,że "to było lepsze niż dobre chędożenie", ale to już wolał zachować dla siebie....Padawani oczywiście miecze odzyskali, gdy rzucił ku nim właściwe rękojeści* Dzięki za pożyczkę chłopaki. *I im się lekko ukłonił.By zaraz jęknąć nędznie* Muszę zdobyć jakieś kryształy.... |
Moc - 2010-07-14 17:54:03 |
*Cóż, padawani odebrali swoją broń, odkłonili się i odeszli do swoich zajęć, a mistrz przymocował rękojeść do swojego pasa i podszedł do Aru, przyglądając mu się spokojnie* Niestety nie pomogę ci. Jeśli chcesz poszukać kryształów to musisz sam udać się na poszukiwania. Nikt nie zna za dobrze planety *Byli tu ledwie kilka tygodni a przetrząsnęli okolicę Świątyni tylko, dalej zapuszczali się tylko nieliczni. Wiec jeśli Aru chce odnaleźć jakiś kryształ to musi po prostu zdać się na Moc* Myślę, że sam mógłbyś wyruszyć na poszukiwania, choć któryś z padawanów lub Jedi mógłby ci towarzyszyć... |
Aru - 2010-07-14 18:10:13 |
*Zabrak w tym czasie zaglądnąć zdążył w dwie dziury jakie mu w spodniach porobił Mistrz. Tylko w jednej dziurze ślad po lekkim oparzeniu znaleziony został. Więc nie było tak źle! W prawdziwej walce tylko nogę by stracił...kontemplację dziurawych spodni przerwał gdy cathar ku niemu ruszył napotykając złote spojrzenie zabraka.* Cóż, wyruszyć, wyruszył bym... ale nie jestem pewien czy Mistrz Windu by takie wędrówki teraz pochwalał. Nie gdy z Yodą coś mają zamiar zrobić. *Odparł dłonią przeczesując swe czarne włosy* Bo tak to... znam kogoś kto pasuje do obu tych kategorii jakie podałeś. Taken mianowicie... myślę,że chętnie by się wybrał w małą wędrówkę. I z rozmów z nim mogę wysnuć wnioski, że on jeśli by już miał kiedyś zostać podniesiony rangą to raczej na Mistrza od razu. *Tak ,tak. Taken raczej wydawał się być osobą doświadczoną. A i w wieku był odpowiednim by zostać mistrzem. Choć jemu to raczej obojętne było jaka ranga mu przypadała.* |
Moc - 2010-07-15 19:30:33 |
A czemu by nie miał? To nie obóz wojskowy a ty nie masz też pięciu lat *Zapytał szczerze rozbawiony Seasen. Aru troszkę mylił pojęcia, to nie była Świątynia z Coruscant, gdzie znajdowali się niejako odgrodzeni od świata. Tutaj samotne wędrówki po lesie mogły ich wielu rzeczy nauczyć, więc było to wskazane. Rada miała inne zmartwienia na głowie.* Hmm... Taken, tak? No skoro jego wolisz... jest dosyć osobliwym przypadkiem, mało respektuje innych i jest nieco arogancki a przy tym dziecinny *Skrzywił się nieco bo najwyraźniej nie przepadał za kel dorem, ale to wybór Aru* Ale cóż, ty decydujesz z kim pójdziesz. Może wam się akurat poszczęści i znajdziecie jaskinie? *To byłaby dla nich bardzo dobra wiadomość, bo obecnie mieli problem ze zdobyciem odpowiednich kryształów* |
Aru - 2010-07-15 20:57:35 |
Hm...no skoro tak mówisz, to w najbliższym czasie się wybiorę w drogę. *Odparł gdy jednak okazało się,że swoboda w świątyni jest dość duża. To dobrze... na Coruscant tego właśnie nie lubił. Aż dobrze,że gdy tylko został padawanem to w świątyni bywał raz do roku na kilka dni, do miesiąca najwyżej.* Jaki by Taken nie był wydaje się być nieco znudzony siedzeniem tutaj... zapewnię mu nieco wrażeń. *Uśmiech lekki na jego twarzy się pojawił. Opinię o Takenie pozostawił jednak bez komentarza. Zresztą on za długo kel-dora nie znał. Podróż wspólna będzie dobrą okazją do lepszego poznania towarzysza "niedoli".* Jednak to nastąpi dopiero gdy... *Swój oręż pozostawiony pod murkiem przez padawanów w dłonie chwycił* .. gdy znajdę Dżonego. Dziękuję za poświęcony mi czas Mistrzu Seasenie. *Skinął głową catharowi na pożegnanie i ruszył w głąb świątyni do sekcji mieszkalnej skąd uda się do lasu by znaleźć droidekę.* |
Moc - 2010-07-22 15:19:19 |
*Od czasu ukończenia medytacji minęła może z godzina, Mace przygotował się do drogi, zjadł solidny posiłek i porozmawiał z Yodą, wszystko to w ekspresowym tempie, by zdążyć. To był wyścig z czasem i on doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Nie miał też jak poinformować Darvena o swoim odkryciu, zrobi to po przylocie na miejsce, gdy już będzie wiedział co to za planeta. Teraz opuszczał bezpieczne mury świątyni, mając na sobie zwykłe ubranie oraz płaszcz Jedi, nie chcąc za bardzo rzucać się w oczy. Płaszcz zapewne zostawi w lekkim frachtowcu, którego użyje podczas lotu. Dwójka rycerzy właśnie przygotowywała go do lotu, ale było jeszcze coś, co chciał zabrać... a raczej... kogoś? Kazał jednemu z Jedi wezwać do siebie tą droidekę Dżonego. Przyda mu się dodatkowa siła ognia jeśli natrafią na Imperialnych, a tak będzie, widział to. Oni też byli na tropie i węszyli jak ogary kath za swoją ofiarą. To był wyścig, kto pierwszy dopadnie do Generała ten wygra... jego życie.* |
EFECTOR - 2010-07-22 15:24:50 |
*póki co udawało się utrzymać cały odlot we względnej tajemnicy i Mace miał spokój. Nawet Dżony wyjątkowo nie kręcil się za dupskiem Aru i go nie ściągnął ze sobą. Całą drogą zaczepiał dżedaja który wiódł go az tutaj, az w koncu stanął jak zawsze dostojnie i patrzył na Mace’a. Mistrza jedi nigdy nie zaczepiał. Wiedział, ze Mace to rządzi,a Dżony ma marne szanse w zawojowaniu jego serca. Stał wiec grzecznie i czekał* |
Darven - 2010-07-22 15:32:05 |
*Komunikator Mistrza lub cokolwiek innego przez co można było nawiązać z nim łączność poinformował o nadchodzącym połączeniu. Z Cochrelu, od Darvena. Zaznaczone jako "pilne".* |
Moc - 2010-07-22 15:41:32 |
*No sercem Mace'a ciężko zawładnąć, skoro nawet sympatycznym astromechom, które praktycznie każdy lubi, się nie udało. Jego stosunek do droidów był taki trochę... jak do droidów właśnie. Nie utożsamiał się z nimi, nie szukał w nich oznak uczuć. Brzmi to okrutnie, ale też nie był zagorzałym ich przeciwnikiem, bo tacy się zdarzali. Po prostu akceptował fakt, że są, bywają pomocne, czasami jakiegoś pochwali za wyjątkową akcję. Tyle... i w sumie pochwała z ust Mace'a Windu to niebywała rzecz. Mało kto na nią zasługiwał. A teraz dostrzegł pojawienie się droideki więc podszedł i zaczął ostrożnie* Witaj Dżony... co prawda nie nawiązaliśmy przyjacielskich stosunków, ale będę potrzebował twojej pomocy. Generał jest w potrzebie, znasz go prawda? Potrzebne mi będą twoje działa... *Zaczął dyplomatycznie, ale zaraz przerwał, gdyż nadszedł komunikat od Darvena. Może oni coś odkryli? Szybko aktywował urządzenie.* |
EFECTOR - 2010-07-22 15:46:56 |
*Kiedy mace podszedł. Droideka przyjął pozycje bojową, jednak bez odbezpieczania broni, wiec nie było nawet cienia zagrożenia, to po prostu takie „baczność”. Dżony tak reagował na oficjalne kontakty i w takiej pozycji wysłuchał słów, a kiedy się skończyły, zapanowała cisza na kilkadziesiąt sekund, az w końcu droid, po dogłębnej analizie słow, odezwał się* ale Dżony nie może ich oddać, sir, nie da się… markowy sprzęt korporacji jest kontabilny z systemem operacyjnym jednostki… *czyli – Dżony stwierdził, ze Mace chce jego działa wziąć i lecieć sobie a resztę zostawić tu. A na komunikator nie zareagował. a co to – do niego?* |
Darven - 2010-07-22 15:51:37 |
*Naturalnie od razu pojawił się przed zgromadzonymi HoloDarven.* Nie wiem co z tymi twoimi poszukiwaniami, ale wiem gdzie jest Generał. *Zaczął od razu - czyli, że ważne i był tym wyraźnie pochłonięty* |
Moc - 2010-07-22 15:56:04 |
*Mace spojrzał jeszcze na Dżonego i uśmiechnął się z lekkim politowaniem, ale cóż, czego oczekiwać od droida bez systemu aktywnej mowy* To takie powiedzenie, a mówiąc prostymi zdaniami potrzebuję ciebie i twoich dział, byś trochę mógł pomóc. Albo bardziej niż trochę *A potem już skupił się na holopostaci Darvena, który bez zbędnych ceregieli wyjawił mu powód swojego kontaktu z nim. A więc Moc im sprzyjała* To dobrze, bo ja mniej więcej wiem gdzie jest, wiem że żyje i jest z nim jakiś Jedi. Nie mam dokładnych koordynatów, wiec będę za nie wdzięczny, gdyż szykuje się do odlotu właśnie. *Powiedział spokojnie i nie poganiał, tylko gestem kazał reszcie kończyć przygotowania. Odlot był już kwestia kilku minut.* |
EFECTOR - 2010-07-22 16:09:15 |
Rozkaz rozkaz, sir! Dyrektywa jeden: posłuszeństwo jednostce dowodzącej. Życzy pan sobie specyfikacje jednostki, sir? *zareagował energicznie droid, bo jakby nie było – żył by służyć a tu zapowiada się na bycie potrzebnym nie tylko do nagrania filmu w łazience. I chociaż Mace nie był w folderze dowodzenia, to Dżony będzie go słuchał bo… chce go słuchać* |
Darven - 2010-07-22 16:18:06 |
Mirial. *Darven przesłał koordynaty konkretnej lokacji, o której dane mówiły jako o miejscu przelewu.* Chociaż nie jestem optymista pomysłu, według którego tak ważną dla mnie i dla korporacji perosne miałbyś ratować w pojedynkę. Z całym szacunkiem, nawet ty nie posiadłeś mocy graniczących z boskimi. |
Moc - 2010-07-22 16:29:11 |
Obawiam się ,ze wasza pomoc będzie konieczna. Vader jest na tropie... zapewne wojsko ściągnie. Polecę pierwszy... Mirial... trafie zapewne tam przed wami, odnajdę Generała. Wy zapewnijcie nam ucieczkę... prześlę wam raport z sił jakimi dysponuje Imperium *Stwierdził poważnie Mace, bo przez Vadera ta misja nie będzie szybka ani tajemna. Podejrzewał ,ze spotkają się nawet w boju i wtedy się okaże, który z nich jest lepszy. Ale bezpieczeństwo Generała przede wszystkim. Czemu? Bo de facto on trzymał wszystko w kupie a Jedi już przywyknęli do niego, wiedzieli na co go stać. Darven nadal był nieco tajemniczą personą, choć działał póki co dobrze.* |
EFECTOR - 2010-07-22 16:33:20 |
*Dżony sobie stal, czekał, przysłuchiwał się rozmowie. Wbrew pozorom cos tam kojarzył. Takie rozmowy często odbywały się przy droidach na polach bitew. Dżony do tego coraz bardziej specyficzny był wiec zaraz Mace mógł poczuć ze cos się dorwało do jego płaszcza. Co się okazało -końcówka ów odzienia już była przekładana w długich cienkich palcach i badana dla zabicia czasu, lub ze zwykłej ciekawości* |
Darven - 2010-07-22 16:42:46 |
Mhm. Zobaczę co da się zrobić, bardzo prawdopodobne, że osobiście tam zajrzę. Ale masz racje, trzeba zyskać na czasie, więc taki ruch - wylecisz i przybędziesz tam jak najszybciej się da - nie jest zły. Zyskamy przynajmniej rozpoznanie... W każdym razie, ja muszę robić swoje. Będziemy w stałym kontakcie - przynajmniej jeśli się da. Niechaj gwiazdy wskażą ci drogę. *Darven skinął głową Windu i jeśli ten nie miał już nic do powiedzenia - rozłączył się. Musiał działać.* |
Moc - 2010-07-22 16:59:28 |
I niech Moc będzie z wami *Dodał na pożegnanie, bo niczego od siebie mówić już nie musiał. Spojrzał w dół na swoją szatę i zobaczył rączkę droida badającą jego płaszcz, który był grubszy i cięższy od takiego typowego. Cóż, skoro bawił się w poznawanie otoczenia to mu nie przeszkadzał, spojrzał tylko na jednego Jedi a ten kiwnął mu głową* Wszystko gotowe mistrz *To świetnie, stwierdził w myślach i na droidzie teraz się skupił* No to Dżony, do środka, wylatujemy *Zachęcił go i sam poczekał na wyswobodzenie swego płaszcza i wszedł na pokład niewielkiego frachtowca.* |
EFECTOR - 2010-07-22 17:03:39 |
*To gest ze strony mistrza, ze mu tego placzcza nie wyrwał. Ale za to mogl obserwować zdecydowanie niecodszienny widok – pofarbowane metalowe opuszki szybko chwytaly i puszczały naprzemiennie tkaninę która próbowała uciec, bo była ciężka i wołała ją grawitacja. |
Moc - 2010-07-22 17:26:14 |
Tak, tak, Dżony też poleci *Powiedział do niego Windu i gdy znalazł się na pokładzie, to zamknął właz i udał się do kokpitu. Maszyna była w pełni gotowa do lotu, zatankowana, sprawdzona... oby tylko nie musieli od razu toczyć pojedynku w przestrzeni. Zasiadł spokojnie za sterami, uruchamiając silniki i wszystkie systemy, by po kilku chwilach wystartować. Maszyna sekundę ,czy dwie unosiła się spokojnie w powietrzu,m gdy ryk silników zakomunikował, że zaczyna oddalać się od powierzchni, kierując się ku orbicie. Po kilku minutach byli już w przestrzeni, wiec Mace wpisał tylko koordynaty do komputera i po chwili skoczyli. A na Mirial czekało na nich ich przeznaczenie...* |
Issa Maya - 2010-07-25 15:57:59 |
*Kobieta dostała misje aby uwolnić zniewolonych Jedi, wybadać co się tam dzieje i tym podobne. Właśnie dotarła do swojego statku i spojrzała na niego. Sama sie do siebie uśmiechnęła, ale w końcu westchnęła ze zrezygnowaniem. Teraz jednak stała i czekała na mistrza, może przyjdzie a może już tutaj był? Cały czas zastanawiała się co się stanie tam wtedy, co będzie z nią i jak będzie traktowana - tego niestety nie wiedziała.* |
Moc - 2010-07-25 16:57:41 |
*Jakiś czas później zjawił się w końcu mistrz Yoda, powoli i spokojnie zbliżał się do Issy, obserwując ja swoimi wielkimi oczami. Zatrzymał się kilka metrów przed nią i nieco głowę uniósł, by jej w oczy spojrzeć. Wyglądał teraz tak jak za dawnych lat w Świątyni, gdy ja uczył zrozumienia Mocy, szermierki, oraz filozofii Zakonu. Ale wraz z nadeszłym wiatrem ten wizerunek gdzieś uleciał i pozostał Yoda stary i nieco schorowany* Gotowe do drogi wszystko już jest, padawanko moja. Pożegnać cię przyszedłem... *Przemówił w końcu tym swoim nieco skrzekliwym głosem. Oparł się jeszcze ciężej o swoją laskę i westchnął. Nie wiedział jakie przeciwności losu czekają na nią ale pokładał ufność w Mocy* |
Issa Maya - 2010-07-25 17:13:51 |
*Ona nie odlatywała, wiedziała że mistrz tutaj przyjdzie pożegnać się z nią. Stała tak i patrzyła w niebo, wszystko było juz gotowe do drogi. Poczuła lekki powiew wiatru, powiew który delikatnie unosił jej włosy. Lubiła te uczucie, jednak poczuła że jest już obserwowana przez mistrza. No nie raz pewnie mistrz ją w takiej pozycji widział: uniesiona głowa, zamknięte oczy i powiewające włosy, wraz z kierunkiem wiatru. Kobieta spojrzała na mistrza i słuchała mistrza.Kiedy skończył mówić, podeszła do niego, uklęknęła i po prostu dała mu buziaka w polik. Może nie powinna tego robić, no ale cóż taka już była. Posłała uśmiech jemu i powiedziała* |
Moc - 2010-07-25 17:30:15 |
*No nie powinna tego robić, ale Yodzie dawno nikt tak sympatii nie okazał, wiec tylko się uśmiechnął, patrząc jak dociera do statku, wchodzi na pokład i powoli startuje* Niech Moc będzie z Tobą... *Odpowiedział jeszcze tylko, patrząc jak jej maszyna znika w atmosferze a potem stał jeszcze tam chwilę i wrócił do świątyni* |
Aru - 2010-08-01 13:34:39 |
*Gdziekolwiek Mistrz Yoda się znajdował, jeśli tylko przy sobie miał komunikator ten w tej chwili odezwał się swym charakterystycznym odgłosem wieszczącym,że ktoś stara się nawiązać połączenie z małym stareńkim i doświadczonym Mistrzem Jedi który był świadkiem zmian w Republice jak i w Zakonie oraz upadku jednego oraz drugiego... choć w tym drugim wypadku raczej nazwać to można było powrotem do korzeni.* |
Moc - 2010-08-01 14:07:01 |
*Cóż, mistrz Yoda aktualnie medytował na jednym ze zwalonych drzew, było to jego ulubione miejsce, gdzie wszystko łaczyło się w harmonijną całość. Niestety jego medytację przerwało nadejscie komunikatu o nowym połaczeniu, tak więc chcąc nie chcąc odebrał on to połączenie i czekał* |
Aru - 2010-08-01 14:18:46 |
Albo go nie ma,albo medytuje.... *Dotarło sporych uszu Yody nim jeszcze przed nim nie pojawiła się miniaturowa projekcja holograficzna przedstawiająca długowłosy i wytatuowany oraz rogaty łeb. Łeb który zaraz zorientował się o połączeniu* Mistrz Yoda! Witaj, wybacz za przerywanie odpoczynku,ale jest kwestia niecierpiąca zwłoki. Jestem Aru Kan, nie mieliśmy się jeszcze okazji spotkać w świątyni. Wyruszyłem wraz z Takenem kilka dni temu w stronę gór w poszukiwaniu jaskini z kryształami. Znaleźliśmy jednak.... rasę tubylczą. Wrażliwi na Moc, telepatią porozumieliśmy się z nimi. *Przerwał na moment spoglądając na kogoś poza obszarem holo* Potrzebują pomocy. Żyją tu od wieków, niektórzy z nich pamiętają jeszcze Jedi którzy żyli tu w świątyni. Teraz jednak w jaskini zalęgły się Terentateki. Dwa. Nie mam zamiaru,ani ja ani Taken ich opuścić. Taken właśnie próbuje odnaleźć aurę bestii, potem ruszamy odnaleźć wioskę tubylców.Poczekamy tam na wsparcie. |
Moc - 2010-08-01 14:31:15 |
*Cóż, Yoda nieco się zdziwił widząc ten widok, ale tylko nieco. Pamiętał trochę inny wygląd Aru, ale to nie miało znaczenia, gdyż wieści które przynosił były jednocześnie bardzo pomyślne jak i złowróżbne. Tubylcy pamiętający poprzednich Jedi? To byłby dla nich wielki skarb, ale terentateki? Yoda dawno dawno temu spotkał jednego i wygrał sam, ale cóż, Yoda to Yoda, nawet kilkaset lat temu był potężny i zdolny, chociaż walka trudna była i bardzo niebezpieczna, dlatego informacja o aż dwóch takich na Tythonie go zmartwiła* Bestii pilnować musicie by szkód nie narobiły ale tubylcy też kwestią ważną są... ochronić ich musimy a najlepiej to do ataku terentateków na nich nie dopuścić. Hmm... *Maleńki mistrz Jedi zamyślił się głęboko nad czymś, starając się dojść do jakiegoś rozsądnego rozwiązania.*Rozdzielić się musicie. Ktoś z was terentateki pilnować musi a inny tubylców odnaleźć musi i pomóc im |
Aru - 2010-08-01 14:40:31 |
Owszem. Cóż...ja nie mam mieczy świetlnych więc do pilnowania teretanteków się nie nadaję. Choć i z bronią bym się do nich raczej nie zbliżał... *Zaczął w zamyśleniu wyraźnym. Może i się zmienił z wyglądu znacznie to jednak mimo tych wszystkich zmian też w jego osobowości był to nadal ten sam zabrak co zawsze. Ten który tak "Dziadziusia" za smarkactwa męczył o kolejne bajki i legendy.* Myślę,że lepszy kontakt z tubylcami udało mi się zawrzeć, Mistrzu. Odnajdę ich, jednak... nie wiem czy bezpiecznie dla nich będzie pozostać w swej wiosce. Każdy z nich ma na szyi kryształ kolorem pasujący do barwy ich ciał. Myślę,że jaskinie są niedaleko ich siedzib, z pewnością to ich święte miejsce... im bliżej tych jaskiń jednak żyją tym gorzej. Może by tak spróbować ich nakłonić do opuszczenia wioski i udania się do świątyni? Przynajmniej do czasu aż nie pozbędziemy się potworów. *Zabrak nie sądził by tubylcy mieli jakieś budynki, a nawet jeśli to... zamykanie wszystkich w jednym miejscu to też nierozsądne bo gdy bestia wbije się do środka zmasakruje wszystkich na raz.* |
Moc - 2010-08-01 15:18:00 |
Terentatekami Taken w takim razie zajmie się. Misją twoja będzie tubylców strzeżenie *Zawyrokował Yoda zgodnie z podpowiedziami Aru. Skoro lepiej sobie z tubylcami radził to jego misja ich dotyczyć będzie. Jednak problem nadal pozostawał, co jeśli znajdowali się oni blisko jaskiń i byli w niebezpieczeństwie* Świątynia ostatecznością będzie, oni sami bezpieczne kryjówki mieć muszą. Do przybycia tutaj namawiać ich możesz, lecz zmuszać nie. Słuchaj ich, ucz się, pomagaj i strzeż. Z Takenem łączność utrzymuj, obaj musicie zgrać się, działać jak drużyna *Yoda tymczasem zajmie się organizowaniem jakieś pomocy dla nich, tylko ile to potrwa? Nie wiedział...* |
Aru - 2010-08-01 15:28:11 |
Dobrze Mistrzu, zrobimy tak jak każesz. Niech Moc będzie z Tobą, Mistrzu... i nie zwlekajcie. Przybądźcie tak szybko jak tylko będziecie mogli. Przesyłam teraz nasze aktualne położenie, miejsce lokalizacji wioski przyślę już ze swojego komunikatora. *I jeśli już nic Mistrz do powiedzenia nie miał. Rozłączył się po wymienieniu krótkiego pożegnania.* |
Moc - 2010-08-01 15:36:44 |
I niech Moc będzie z wami. Pomoc nadejdzie jak najszybciej *No i rozmowa się zakończyła a maleńki mistrz Jedi przywołał myślą swego nowego przyjaciela, wielkiego kolorowego ptaka, na grzbiet którego wskoczył i pofrunął w kierunku Świątyni.* |
Aru - 2010-08-01 21:00:15 |
*Komunikator mistrza Yody zapikał kilka razy i ucichł. Znak przybycia wiadomości. Krótkiej acz treściwej. Od zabraka: "Wioska jest kilka kilometrów na wschód od ostatnio podanej pozycji. Jaskinia, chyba kryształów. Bez skazy mroku, to nie tu Bestie mają leże."* |
Nash - 2010-08-12 14:17:57 |
Po spotkaniu z Dżonym w lesie Nash postanowił jeszcze chwilkę poczekać i dołączyć do pozostałych troszeczkę później. Kiedy nadeszła odpowiednia pora ogarnął już mocno zużyte szaty, zarzucił przez ramię plecak i ruszył w stronę, z której przyszedł Dżony. Lekko już wycieńczony po długim czasie medytacji miał już dosyć samotności. Żywiołowy chłopak z niego był więc czas spędzony na medytacjach dobrze mu zrobił. Był bardzo ciekaw co dzieje się w świątyni, którą mijał przylatując tutaj podczas ucieczki z Mando. Gęste zarośla przerzedzały się co raz bardziej aż w końcu jego oczom ukazała się monumentalna budowla. Stara świątynia Jedi zrobiła na nim jeszcze większe wrażenie niż przedtem. Noszące ślady zniszczenia mury porośnięte różnego rodzaju roślinnością sprawiały, że miejsce wydawało się jakby zapomniane. Nash rozejrzał się i ruszył w stronę ogrodu, który znajdował się przed głównym - tak by się wydawało, wejściem do świątyni. Spokojnym krokiem ruszył przed siebie rozglądając się i podziwiając otoczenie. |
Aru - 2010-08-23 16:44:12 |
*No i cóż. Zabrak po tygodniu biedzenia się, stworzył swoje nowe miecze...ale zamiast je od razu wypróbować w boju ten wolał zwyczajnie odespać ostatnie dni. Toteż po wyspaniu się i najedzeniu czymś w sali pełniącej rolę stołówki zawitał nigdzie indziej jak do ogrodów na umówiony sparing z Takenem niejakim. Gdyby jeszcze tylko Dżony był to by po pojedynku mogli obejrzeć ewentualne nagrania droideki poczynione w łaźniach lecz... Dżonego nie było, a szkoda. Nic to jednak. Zabrak odziany był w swoje zwykłe, brązowe skórzane spodnie poprzecierane w kilku miejscach, buty też stare z czubami metalem podkutymi. Zamiast jednak tej samej także znoszonej kamizelki grzbiet swój skryty miał za tradycyjną tuniką Jedi. No i u pasa miał umieszczone po bokach swe srebrne i zakrzywione rękojeści mieczy.* |
Taken - 2010-08-23 16:50:11 |
A Taken ostatnimi czasy dużo czasu spędzał w dżungli, szukając śladów po terentatekach, bo one ot tak sobie nie znikają niestety, a wiec wrócą i lepiej być przygotowanym na taka ewentualność, bo inaczej zrobi się nie za ciekawie. Teraz jednak znajdował sie na terenach ogrodów, ubrany w tunikę Jedi i czekał sobie spokojnie na Aru, który miał już nowe miecze, wiec czas na wypróbowanie ich. Kel dor dawno nie sprawdzał swoich umiejętności w pojedynku z innym Jedi, więc to może być interesujące. Dwa miecze przeciwko jednemu podwójnemu i dwie agresywne formy walki... Byle tylko nie wyrwało to im się spod kontroli, bo może być trochę nieciekawie. Póki co Taken siedział na trawie i medytował, trzymając swoja wydłużoną srebrną rękojeść i czekał na zabraka, który jak poczuł, zbliżał się powoli. |
Aru - 2010-08-23 16:55:27 |
*Ano zbliżał powoli. Zatrzymując się przed siedzącym na trawie kel-dorem i drapiąc po łepetynie mrugając ślepiami z zaspanym wyrazem. Zamlaskał pojedynczo szczęki swe rozwarł szeroko, mięśnie na jego ciele zadrżały gdy dłonie ku górze wyciągnął przeciągając się i ziewając potężnie. Po tym zaś czynie zgiął się w pół ręce luźno swe puszczając.* Zdrzemnął bym się. *I tyle też na powitanie odrzekł. Przy okazji z lewego oka śpiocha wydłubując palcem dłoni, prawego buta czubkiem drapiąc się po lewej łydce.* To jak? Może mała pobudka dla mnie,hę? *Po tychże rytuałach,drapaniu,ziewaniu,dłubaniu, odezwał się już zdecydowanie do Takena.* |
Taken - 2010-08-23 17:05:12 |
To śpij, w końcu sen potrzebny jest... byle nie erotyczny, wtedy się Aru nie wyśpisz |
Aru - 2010-08-23 17:14:47 |
I to niby to mnie jedno w głowie. *Odparł krótko na słowa Takena o snach erotycznych. Niewyspany zabrak? nie, tylko zaspany. Wystarczy bodziec do rozbudzenia się, zresztą co tu dużo mówić, bodziec się pojawił. Zabrak w ciągu chwil z zaspanego zabraciątka stał się czujnym i wyglądającym na wypoczętego zabrakiem. Wyprostowanym na swe nieimponujące 168 centymetrów wzrostu z wytatuowanym ciałem i dwiema rękojeściami w dłoniach z których wytrysnął błękitny blask. Prosty i nijaki, widać na poziomie treningowym nie wykazywał żadnych ciekawszych wizualnie efektów po włączeniu.* Starsi mają pierwszeństwo. *Odparł lekki ukłon przed Takenem robiąc i przyjmując pozycję obronną. To będzie ciekawe. Aru korzystający z Jar'kai, i Taken z Teras Kasi.* |
Taken - 2010-08-23 17:26:40 |
Taken spokojnie obserwował zabraka przez kilka chwil po czym odpalił swój miecz. Jego klinga mieniła się żółtym kolorem i tez nie miała żadnych niezwykłych efektów wizualnych, poza tym, że były dwie. Uśmiechnął się do zabraka, bo ten był pewny siebie. Cóż, kel dor również... z tym, że on wiele ćwiczył jak i medytował, potrafił utrzymać swoje emocje na wodzy. |
Aru - 2010-08-23 17:39:35 |
*No cóż, ostatni tydzień dla zabraka upłynął wyłącznie na medytowaniu, kierowaniu Mocą tak by stworzyć to czym teraz mu walczyć przyjdzie. Więc jak by nie patrzeć nie było w jego wypadku jakiegoś opuszczania się w medytacji odkąd przybył na Tython. Nie licząc samej podróży i pobytu w wiosce duchów. Z tym jednak mniejsza już, teraźniejszość obecnie zaprzątała głowę. Ostrze Takena wirujące w okół niego tę uwagę z całą stanowczością przykuwało. Oraz Moc której ujście zabrak uwolnił w swym ciele. Prawy kącik jego ust wygiął się w uśmiechu dodając nowe kształty czarnym liniom na jego twarzy. Walka się rozpoczęła, Taken zaatakował. Zabrak jednak nie zamierzał bronić się przed tym atakiem mimo, że lewą klingą dałoby się zablokować ten atak, zabrak mimo niskiego wzrostu był typem silnym fizycznie,a Moc to dodatkowo wspomagała.... lecz nie ważne to. Aru gdy tylko Taken ruszył do ataku chciał odskoczyć w tył wykonując zgrabne salto by wylądować stopami prawie że tylko na swych palcach na kawałku białego murku, dawniej poręczy czy też ogrodzenia odgradzającego ten placyk po środku ogrodów. Palce stóp jego jednak zetknąć się z tym kawałkiem kamienia miały tylko na ułamek sekundy praktycznie od razu odbijając się od niego by nad kel-dorem poszybować ciało wprawiając w ruch niczym kręcący się korkociąg mający przy lądowaniu za plecami sparing-partnera zaatakować go dwoma ostrzami na raz po plecach. Zabrak zaś zanurzył się w tych chwilach w Moc... tak. Znów to wspaniałe uczucie, życie przepływające przez ciało i umysł, wzmacniające jedno i drugie, radość płynąca z boju...* |
Secorsha - 2010-08-23 17:46:21 |
Skok Aru się udał. Nic nie stalo na przeszkodzie, by nie. Zabrak wylądował za kel-dorem dokładnie w chwili, kiedy ten miał najbardziej optymalną pozycję do ataku, zarówno jeśli idzie o wyważenie ciala jak i pozycje broni, która nie natrafila na opór w postaci klingi przeciwnika |
Taken - 2010-08-23 19:00:04 |
Aru miał wiele możliwości na wybrnięcie z tej sytuacji i Moc podpowiedziała wszystkie te drogi Takenowi, wiec nie był do końca zaskoczony. Moc to potężny sprzymierzeniec, jeśli zna się odpowiednie jej ścieżki i gdy potrafi się je odpowiednio wykorzystać. Aru powrócił na ścieżkę Jedi przed kilkoma tygodniami, wiec siłą rzeczy jeszcze wiele pozostało mu do odkrycia, a kel dor? On większość życia poświęcił na poszukiwaniu i odkrywaniu zapomnianych ścieżek Mocy, znał więc wiele "trików" mogących mu pomóc w walce. I teraz, gdy klinga jego miecza nie napotkała oporu to płynnie Przeniósł ciężar ciała na drugą nogę, którą podparł się, ratując się przed upadkiem i lekko się wybił wykonując szybkie, ale niezbyt wysokie salto w powietrzu, lądując metr, może dwa dalej od Aru, z mieczem gotowym do obrony. Taken wbrew pozorom był całkiem wysportowany i dobrze zbudowany, miał ciało akrobaty, wiec stanowił spore niebezpieczeństwo, zwłaszcza przy takim stylu walki jak Teras Kasi. I teraz Taken uniósł broń pod odpowiednim kątem, blokując oba ataki naraz, po czym lewą rękę zgiął w łokciu, jednocześnie prostując prawą, zmuszając zabraka do cofnięcia się, po czym szybkim i zdecydowanym ruchem obu rąk poderwał swoje ostrze do góry, wykonało one pełny obrót, by zaraz ponownie spaść na lewy bok Aru i to z dużą siłą i agresją. |
Aru - 2010-08-23 19:18:39 |
*Owszem zabrak nie spodziewał się by jego atak wyrządził szkodę kel-dorowi , nie w tej fazie pojedynku. Przerwa w byciu zakonnikiem swoją drogą,ale wiek i doświadczenie kel-dora było większą przeszkodą dla rogacza naszego. Pamiętajmy, że ten tylko ponad rok ukrywał swe zdolności i praktycznie nie używał ich w stopniu w jakim mu przychodziło to dawniej. Jednak wszystkie te przejścia, obserwacja prawdziwego świata tak innego od tego co w świątyni widzieć mu przychodziło i co najważniejsze obserwacja samotna, bez mistrza... pomogła zabrakowi. Czy w dobrym kierunku swe zdolności kierował i emocje, nie jemu sądzić. Ważne,że było to skuteczne. Roczna przerwa przytępiła mu zdolności, jednak pobyt na Tythonie wpłynął na niego wyjątkowo pozytywnie, od krótkich sparingów pożyczonym orężem,poprzez medytacje i spotkanie z duchami, z Oo, wystawienie na tak pozytywną siłę bijącą od tych stworzeń.... z tego wszystkiego czerpał siłę. Z emocji płynących z tych wspomnień,z radości płynącej z samego scalania z Mocą, jak i z walki.... świat zawirował, zabrak wylądował jednocześnie atakując Takena który ostrza jego w zwarciu złączył błyski i syk tworząc w ten sposób i odpychając od siebie zabraka za pomocą siły i naporu jego ciała. Ten nie napierał na niego dał się odepchnąć by zgrabnie uniknąć ostrza wymierzonego w jego lewyy bok. Ostrza Aru z sykiem chować się w srebrnych rękojeściach poczęły gdy ten ciało swe w tył wygiął odsuwając się przy tym nieco w stronę umożliwiającą uniknięcie cięcia po skosie... wykonał przez to w gruncie rzeczy mostek opierając się dłońmi o podłoże i odrywając swe stopy. Najwidoczniej zabrak uznał, że kopniak prawą nogą w podbródek kel-dora podczas salta będzie dobrym wyjściem z sytuacji...a i wybicie się ze swych dłoni i wylądowanie półtora metra dalej od kel-dora przy wtórze syku wysuwanych na nowo ostrzy gotowych do sparowania kolejnych ataków to dobra taktyka. Zabrak poznawał powoli sposób walki Takena.* |
Secorsha - 2010-08-23 19:36:20 |
Taken poznawał ścieżki Mocy, ale niekoniecznie ścieżki Jedi. Ścieżek bowiem jest wiele, a idąc wieloma ścieżkami można zabłądzić. Można to porównać do ogólnego oczytania. Mądrości – owszem, ale bez głębi. Kel dor poczuł to w pewnym momencie swojego ruchu. Nie jest tak mocny, jakby siebie widział. A Aru? Jego pokora działał na jego korzysc, jednak nie ma co ukrywać – nie miał takich umiejętności jak Taken, co nie oznaczało ze ich mieć nie będzie. Ta walka to lekcja. Póki co obaj, zamiast skupic się na walce, popisywali się najwyraźniej przed sobą. Taken zmarnował doskonały moment na atak, kiedy jego miecz właściwie szedł sam, jak widać w poprzedniej mojej wypowiedzi – Aru nie zdążył go zaatakować. Cóz się nie robi w imie finezji… |
Aru - 2010-08-23 19:50:23 |
*Może i nieco się popisywali, czy świadomie? Ciężko stwierdzić. Raczej podświadomie, ot zaprezentowanie siebie nawzajem. Tak czy siak jak każda walka sparingowa miała ona na celu naukę, była lekcją. Zarówno dla doświadczonych bardziej lub mniej. Wynikały z nich tylko korzyści. No może nie licząc drobnych poparzeń czy swędzenia skóry. Obronę jednak zakończyć było pora.... zabrak gdy tylko jego ciało wylądowało na nogach bez zbędnej przerwy rzucił się w stronę Takena. Podobny ruch do tego jaki wykonał podczas walki z Seathenem, nisko pochylone ciało błyskawiczny ruch wzmocniony,przyspieszony mocą. Błysk błękitnych kling i złotych rozjarzonych oczu. Sympatyczny uśmiech tracący na swym uroku przed groźnie wyglądające rysunki. I atak. Prawa klinga uderzająca w lewe przedramię Takena, proste cięcie od dołu zaczęte i łukiem wiedzione tak by w przedramię od góry na skos uderzyć, uderzyć i zablokować ostrze Takena bo to,że zdoła się zasłonić było pewne, ten scenariusz Moc mu wskazywała może nie dosłownie lecz instynktami jego kierowała. A drugie ostrze? Żadne cięcia, pchnięcie wyprowadzone ułamek sekundy później po rozpoczętym ataku prawicą, pchnięcie skierowane na prawy bok kel-dora na wysokości mniej więcej nerki. * |
Taken - 2010-08-23 19:56:47 |
Ścieżka Jedi opiera się w dużej mierze na filozofii korzystania z Mocy, a poszukiwania innych jej aspektów mogą przyczynić się do głębszego jej zrozumienia, ale fakt, można zbłądzić, jeśli tylko zapomni się, dlaczego poszukuje się tej wiedzy. Taken miał nadzieję, że nie dał sie zwieść na manowce... a czy się popisywał? Raczej wątpliwe. Styl Teras Kasi opierał się na szybkich, brutalnych i zdecydowanych atakach, połączonych jednak z finezją i płynnością ruchów z dodatkami akrobatyki, więc jego poczynania zamykały się w kręgu jego stylu, ale troszkę też chciał przetestować Aru jak i swoje umiejętności, ten sparing nie wszedł jeszcze w decydującą fazę. I byłą to też swego rodzaju lekcja, jednak jej sens dopiero po pewnym czasie stanie się dla nich jasny. |
Secorsha - 2010-08-23 20:01:53 |
Tak, tylko ze MG tez ma sesje i nie zawsze ma ochotę na arbitrowanie wzajemnej prezentacji, można było porosić po dwóch, trzech kolejkach… |
Taken - 2010-08-23 20:12:14 |
No tak, bo osobnik szkolący się przez dwadzieścia parę lat stylu walki mieczem świetlnym nie może się czuć pewnie i wykorzystywać wszystkiego czego się nauczył, tylko z trwogą w sercu i z bojaźnią wyczekiwać na atak przeciwnika. Ale cóż, jak widać doświadczenie i biegłość w walce nie jest w cenie tylko pokora. Z czymś takim to chyba każdy Jedi powinien pokonywać Sithów... W każdym razie Taken cicho syknął, gdy miecz przeciął jego skórę, ale to tylko wyzwoliło w nim chęć na brutalniejszą walkę, a nie tylko na popisy. Kontakt w2 zwarciu bywał dosyć irytujący, wiec trzeba wyjść z tego impasu i to najlepiej używając starych i sprawdzonych sposobów... Taken skupił w sobie Moc i ukierunkował ją na Aru, by odepchnąć go na kilka metrów, by przyjąć porządna pozycję do kolejnego ataku. Cała swoją uwagę skupiał na swoim przeciwniku, by nic go nie rozpraszało. |
Aru - 2010-08-23 20:31:52 |
*Trwoga? Nieee. Ale lepiej nie nie doceniać kogoś młodszego czy sprawiającego takie,a nie inne wrażenie. Także sam czas nauki danego stylu... styl stylowi nie równy, ktoś łatwiej chłonie inny,ktoś inny. A styl kel-dora był jednym z trudniejszych w zestawieniu z walką tą jakże skuteczną bronią jaką jest podwójny miecz świetlny. Jednak zabrak wiedział jedno. Trza uważać! Bo te ostrza Takena mają większe pole manewru niż można by się spodziewać po dwóch klingach utkwionych w jednym mechanizmie i pod tym względem właśnie zabrak nie docenił oręża Takena przypłacając to prawie przypiekaniem. A apropo przypiekania...Takena skóra jako żywo zapachniała mu pieczoną gizką, dziwne skojarzenie i kompletnie nie adekwatne do tej chwili. Nic to,zabrak w euforię wpadać nie zamierzał z powodu delikatnego osmalenia ramienia Takena. Szczególnie, że kel-dor nie dał Aru chwili by ten go dźgnął a od razu przystąpił do ataku samą Mocą. Ataku któremu zabrak się poddał niczym pływak fali wody. Stopy jego sunęły po trawie gdy ten nieznacznie nogi w kolanach ugiął starając się utrzymać równowagę przy tym pchnięciu od razu kontratakując. W jaki sposób? Biorąc przykład z Takena. Uderzając Mocą, wyrzucając ją z obu dłoni jednocześnie które to przed siebie wypchnął , czubkami swych ostrzy celując w boki poziomo je utrzymując jedynie palec wskazujący i serdeczny jednej i drugiej dłoni prostując. Powietrze nieco odkształciło się gdy kula drgającego niczym od gorąca powietrza pomknęła w kierunku klatki piersiowej Takena.* |
Secorsha - 2010-08-23 20:41:24 |
Co jak co ale od takiego gracza MG ironii się nie spodziewał na tak niskim poziomie. MG postanawia jednak przerwać arbitrowanie, skoro się nie podoba – to jest jeszcze trzech |
Taken - 2010-08-23 20:48:29 |
Cóż, gracz też człowiek i bywają złe dni gdy byle gówienko zirytować może, no ale takie życie. Wracając jednak do sesji, to zabawa trwałą nadal między zabrakiem a kel dorem. Obaj chcieli wygrać, żaden nie odpuszczał, tyle że ciekawym pytaniem było to, który z nich pierwszy straci panowanie nad sobą. Póki co teraz to Aru miał inicjatywę, ale nikt raczej cierpliwie nie będzie czekał, aż zabrak odpowiednio sie skupi by zrobił co chciał, wiec Taken wyskoczył spokojnie w górę, oczywiście wspomagając się Mocą i wykonując zgrabne salto wylądował za plecami przeciwnika, od razu przystępując do ataku, tnąc z półobrotu, trzymając mocno rękojeść prawą ręką, którą wystawił też do przodu, a więc zasięg jego ataku był dłuższy niż normalnie. Więc teraz Aru musiał się bronić. Taken go oczywiście nie lekceważył, bo to by był przejaw arogancji, on był jedynie pewny siebie, jednak te dwa stany umysłu oddzielała na prawdę wąska linia. |
Aru - 2010-08-23 21:05:47 |
*Złe dni każdy miewa, wybaczone to jest, jednak nie usprawiedliwia to wyżywania się pewnego na innych stworach z jakimi współżyjemy na tej planecie. No nic, walka jednakże trwać trwała. Może ostatnie wydarzenia by mogły potoczyć się z goła inaczej...lecz nie potoczyły się. Uderzenie Mocy zabraka poleciało w dal rozpraszając się momentalnie jakieś dwa metry za miejscem w którym obecnie stał Taken, wszak zabrak nie chciał ewentualnych gapiów uszkodzić lub samej świątyni. Pomińmy już fakt,że wielkiej ilości czasu do skupiania się nie potrzeba by wyrzucić dziką i brutalną siłę. Kel-dor nie próżnował. Wylądował za plecami Pstrokatego który w cale jaskrawy ani kolorowy nie był, którego wyostrzone obecnie zmysły działały wyjątkowo sprawnie. Wibracje ziemi podczas lądowania Takena, powiew powietrza na skórze, impuls przebiegający mięśnie długowłosego... ostrze miecza Takena przypiekło koniec jednego z warkoczy zabraka swąd spalonych włosów wywołując, sam zaś nosiciel tychże kudłów wylądował w trawie przewrót w prawą stronę wykonując unosząc się i obracając na kolanie prawym by....prawe ostrze skierowane było w kolano,w zgięcie nogi Takena, lewe zaś poniżej na kostkę kel-dora.Wszystko to jeszcze nim atak przeciwnika dobiegł końca.* |
Taken - 2010-08-24 18:27:20 |
Aru zdążył uciec, tak jak się tego Taken spodziewał, bo nie było tak, że nie doceniał swojego przeciwnika, wiedział, że ten ma już spore doświadczenie, dzięki Wojnom Klonów a potem walkom na Tatooine, więc reasumując, postrzegał Aru jako równorzędnego przeciwnika. I tak gdy zabrak uciekł przed jego atakiem to jego podwójne ostrze nadal znajdowało się między nimi, więc drobna korekcja kąta trzymania rękojeści, wzmocnienie przy pomocy lewej ręki i nastąpiła blokada obu kling Aru. Był to jeden z podstawowych manewrów i stosunkowo łatwy do wykonania, nie trzeba nawet znacząco zmieniać pozycji rękojeści, dzięki podwójnej klindze. I tak gdy ciosy zostały powstrzymane to kel dor wycofał się nieznacznie, uwalniając swój miecz ze starcia, po czym wykonał serię młynków a na końcu przybrał pozycję dogodną do ataku. Rękojeść znalazła się za jego plecami, trzymana w prawej ręce, a lewą miał wyprostowaną przed siebie i tak spoglądał na Aru z lekkim uśmiechem. |
Aru - 2010-08-24 18:47:44 |
*Same walki na Tatooine raczej nauczyły zabraka jak minimalnie wspomagać się w sytuacjach kryzysowych Mocą. Wszak z walk chciał mieć też jakąś przyjemność, i nie chciał być też szybko wykryty... oj Jabba pewnie by się wielce ucieszył na wieść,że jakiś mocowładny walczy sobie na jego arenach. A Aru propozycji nie do odrzucenia od hutta nie chciał dostać. Syk mieczy rozległ się jednak gdy trzy klingi ze sobą się starły. Kel-dor musiał chyba nieco cofnąć swą nogę albo przytrzymać rękojeść swej broni dwiema rękami gdyż atak zabraka był dosyć silny, lecz nie tak bardzo jak by ten się przyłożył do niego siłowo. Pamiętajmy, że był to sparing. Dlatego też, Aru pozwolił wycofać się Takenowi i... no gdy ten go tak ładnie poprosił... po co się hamować, nie? Czarne grudki ziemi poruszyły się i uleciały w górę wraz z kilkoma kępkami trawy. Zabrak wręcz wystrzelił odbijając się mocą w stronę keldora. Dla odmiany jednak atakując jedną klingą i to lewą by pokazać że nie ma u Aru czegoś takiego jak ręka dominująca, obie były jednako sprawne i groźne,a klinga poszybowała w górę, ku szyi kel-dora, oczywiście od dołu gdyż ten nisko uderzył na przeciwnika, prawą rękę trzymając w pogotowiu do obrony... lub podparcia się pięścią o ziemię gdyby jednak Taken unik zrobił rezygnując z parowania ataku nie tylko orężem lecz i całym ciałem. Bo i różki, choćby tępe uderzające w bebech nie są milusie,nie?* |
Taken - 2010-08-24 18:57:05 |
Taken jak było wcześniej wspomniane chwyciłrękojeść rónież lewą ręką, więc bez problemu sparował atak. A potem ,gdy tak Aru wystrzeliłjak pocisk to Taken na moment oczyściłumysł ze wszystkich emocji, któe zaczynały brac górę podczas walki i teraz miał jasny obraz całej sytuacji, wiele mozliwości, ale tylko jedna dobra. Dałsię ponieść nurtowi Mocy... a wszystko to trwało ułamki sekund, jedno mrugnięcie. I tym razem prawa ręka zamachnęła się i rękojeść znalazła się turz przed klatką piersiową kel dora w pozycji obronnej tuz przed atakiem. JEdynie jeszcze lewą ręką złapałwydłużony sylinder i przechylił ostrze tak, by zablokować atak, zapierajac się nogami i wspomagajac się Mocą. Doszło do bezposredniego starcia i kontaktu. |
Aru - 2010-08-24 19:05:10 |
*Eh, Taken, Taken. A drugie, wolne ostrze? Przecież teraz zabrak mógł by je wpakować prosto w klatkę piersiową Padawana. Lecz to się nie stało. Zderzyli się, ostrza zasyczały, zabrak wręcz ramieniem naparł na ciało wyższego od niego kel-dora spoglądając złotymi oczyma do góry w miejsce gdzie maska skrywała Takeńskie ślepia. Zęby błysnęły w uśmiechu drapieżnym gdy zabrak zamiast się siłować rozluźnił swe ciało i skoncentrował się uwalniając Moc. Nieznacznie wycofał się,a raczej odgiął swe ciało w tył i uderzył. Chciał odrzucić od siebie Takena podmuchem Mocy rozchodzącym się od jego osoby, jednak nie na około niego lecz w stronę Takena samego, napierając na cały przód jego ciała.* |
Taken - 2010-08-24 19:11:16 |
Ataku zawsze można uniknąć, w walce nie liczy się tyulko brutalna siłą, ale też i zręcznośc i gibkość, a tej kel dorowi nie brakowało. Poza tym jest też Moc, z której po chwili zrobił użytek Aru. I o ile w walce na miecze byli sobie równi, to jednak w Mocy to Taken był bieglejszy, znałwięcej różnego rodzaju technik, których nauczył się od szamanów, uzdrowicieli, czarodziejów... każdy z nich opracowałjakaś włąsna unikatową technikę, Taken się jej nauczył i przystosował do własnych potrzeb, co teraz zademonstrował. Mógł uniknąć ataku, odpowiedzieć atakiem na atak, bądź też stworzyć coś na kształt ochronnego bąbla Mocy niwelującego ataki przeciwnika. No i wybral tą trzecia opcję, tak trochę dla popisu. Skupił się, przywołując z pamięci odpowiedni wzorzec uzywania tej zdolnosci i tuż przed atakiem otoczył się czymś takim, chroniac się całkiem skutecznie, by po chwili, korzystając z koncentracji zabraka nad czymś innym odepchnąc zdecywoanie jego jedną klingę, podrywajac do góry swoje lewe ostrze, by zaatakowało od dołu. W przypadku kontrataku to prawe ostrze zmieni połozenie, blokując atak zabraka. |
Aru - 2010-08-24 19:19:15 |
*No i tak oto pojedynek na Moc praktycznie rzecz biorąc się rozpoczął. I co racja to racja. Więcej ciekawych zastosowań Mocy Taken znał. Zabrak jak można było zauważyć raczej szedł na żywioł, dawał porywać się instynktowi i Mocy samej w sobie. Przez co jego ataki mogły być może i dość brutalne, pierwotne lecz i mniej przewidywalne. Jednak takie iście na żywioł mogło zbliżać do mroku, bo w czasie takich ataków Moc jako taka nie była zbyt kontrolowaną siłą, mogła zranić osoby postronne. Ale teraz ich tu nie było. Toteż gdy odepchnięcie przeciwnika się nie udało to zabrak postanowił się od niego odsunąć nim ostrze Takena go dosięgnie. Zabrak odskoczył w tył i w górę posiłkując się Mocą, mimo że ostrze kel-dora przypaliła mu spodnie i łydkę ten nadal się uśmiechał i nie zważając na nic wyrzucił w kel-dora dziką Moc, z lewej ręki w zenicie swego skoku uderzając prosto na barierę Takena jeśli tylko ten ją nadal utrzymywał. Następnie co logiczne wylądował jakieś trzy metry dalej od Takena.* |
Taken - 2010-08-24 19:35:16 |
Tym razem jednak postawiłna unik i w czasie odskoku Aru Taken zjandowałsie już w innym miejscu, przyczajony i gotowy do ataku. Miecz swój zgasił, nie było potrzeby go na razie używać i tak oto cylinder znalazł się przy jego pasi. Poza tym nawet bez miecza był bardzo niebezpieczny, bo Teras Kasi to również styl walki bez broni, na pięści i to bardzo niebezpieczny. Teraz jednak pojedynkowali sie na Moc. Kel dor jedynie wyczekiwał na moment wylądowania na ziemi zabraka, po czym zogniskował całą Moc w prawej pięści i uderzył nią o ziemię. Strumień energii o znacznej sile błyskawicznie przebyłziemię i eksplodował tuż pod stopami Aru. Tak po prtawdzie to siła eksplozji wyrzuci jedynie zabraka w powietrze i co najwyzej trochę go poobijają co twardsze gródki ziemi. |
Aru - 2010-08-24 19:47:08 |
*Ciekawa zagrywka. Zabrak zamiast wylądować na stabilnym podłożu to ono zaraz wręcz eksplodowało samego rogacza w powietrze wyrzucając. Jednak można było też usłyszeć głośne i pojedyncze "Ha!" gdy ten został wyrzucony. Z początku lot był niezgrabny, chaotyczny, jednak po chwili zabrak ciało swe wyrzucił w przód nieznacznie mocą się posiłkując by zrobić fikołek w powietrzu lądując w kuckach na nie wybuchającej już ziemi. Zachwiał się przy tym nieznacznie jednak nie zrażony tym ruszył z pełnym pędem w stronę Takena który swój oręż obecnie wyłączył...a zabrak nadal oba ostrza miał uruchomione i zamierzał zrobić z nich użytek tnąc z obu stron naraz, szeroko rozłożone ramiona planowa skrzyżować na swej piersi, toteż jedno ostrze cięło w prawy bok ciała Takena,a drugie w lewy na wysokości ramienia. Zabrak był szybki to mu przyznać trzeba było...* |
Taken - 2010-08-24 20:01:05 |
Taken niejako przygotowany był na taką ewentualność i teraz po prostu walczyłtylko Mocą, ale nie tak by zranić Aru, jedynie by go przystowpować. Yoda kiedyś powiedział, że żaden oręż nie dorówna Mocy, więc teraz trzeba sie przekonać o tym. Gdy tylko pstrokaty ruszyłdo ataku to mógł poczuć jak piasek i gródki ziemi wraz z prochem podrywają się z podłoza i zaczynają wirować wokół jego postaci, atakując zarówno oczy jak i nozdrza, uszy i usta, wpychajac się wszędzie tam gdzie się da, podczas gdy Taken najzwyczajniej w świecie zszedł z lini natarcia, kontroljąc przy pomocy swego umysłu ten irytujący atak. |
Aru - 2010-08-24 20:07:10 |
*A Aru? Przystopowano go. I to znacząco. Gdy pierwsze grudki do nosa i ust mu się pchać zaczęły ten zamknął gębę i przestał oddychać. Zwyczajnie chciał zdmuchnąć z siebie ten upierdliwy wir jakim został otoczony. Coś bardzo podobnego do tego czym próbował potraktować Takena gdy ten otoczył się ochronnym bąblem. Z tym,że teraz już podmuch skierowany był we wszystkie strony niczym mały wybuch którego epicentrum był nie kto inny jak sam zabrak który charknął wypluwając ziemię. Ten wir był upierdliwy,wkurwiający wręcz. Cały Aru będzie po tym usyfiony łącznie z bronią, choć tyle że kling się zabrudzić nie da...ale gdyby nie były w trybie treningowym ziemia by po zetknięciu z nimi wyparowała a nie nagrzewała się.* |
Taken - 2010-08-24 20:11:11 |
No i o to chodziło, to przystopowanie miało dać czas Takenowi na przygotowanie kolejnej paskudnej niespodzianki, a mianowicie tego samego, co przedtem aru chciał wykonać, czyli znacznie silniejszy podmuch Mocy. Kel dor otworzyłsię cały na Moc przepływajacą swobodnie przez Tython, łącząc sie z jej źródłami po czym skierował te cieniutkie żyłki energii do swoich rąk i skumulował w nich cała siłę, którą następnie uwolnił. Poteżny strumieńczystej Mocy uderzył w zabraka pochłoniętego walką z upierdliwymi grudkami ziemi, piasku i pyłu. Sam atak byłmęczący ale i też bardzo trudny do zablokowania czy uniknięcia. Nie była to może klasa mistrza Yody czy Windu, ale jednak niosło to pewne zagrozenie. |
Aru - 2010-08-24 20:19:49 |
*Uderzył? Zabrak jak by mógł to by zawołał "Ale jebło!" lub coś równie przesiąkniętego artyzmem i poezją iście dżedajską i pełną jakże wielkiej kultury. No,ale nie krzyknął. Jedynie sapnął ręce swe krzyżując ze sobą na znak X przed swą twarzą będąc zgarbionym mocno oraz na ugiętych nogach stojąc. Resztki ziemi zmiotła sama działalność Takena... dodatkowe zaś wzniosły się w powietrze gdy zabrak pojechał na swych stopach do tyłu niszcząc do szczętu resztki trawnika na swej drodze. Wszystkie mięśnie jego ciała były napięte jak postronki, kości wręcz zatrzeszczały przy tym uderzeniu nie zablokowanym z początku niczym poza samą siłą fizyczną zabraka i ciałem wzmocnionym przez Moc. Moc przy której użyciu ten zaraz przy uderzeniu Takena i na początku swej "wycieczki" po pobojowisku naparł na to co stworzył Taken chcąc rozerwać tenże strumień z dzikością i brutalnością okraszoną warknięciem i błyskiem w złotych oczach. Zabrak świadomie w tej chwili sięgnął do tego co w sobie skrywał, do gniewu...a ogniwa jednego z łańcuchów w jego jaźni zatrzeszczały.* |
Taken - 2010-08-24 20:51:56 |
No cóż, Aru trochę się niestety poobija przez ten atak, bo Taken powoli pokazywał na co go stać. W Mocy był bardziej biegły, o wiele więcej czasu poświęcał na poszukiwaniu prawd o jej naturze i strukturze, zgłębiając się w nowe, dziwne a zarazem i fascynujące nurty. |
Aru - 2010-08-24 21:00:04 |
*Zniknął? Gdzie on... zabrak kilka razy kudłatym łbem poruszył rozglądając się gwałtownie. Słysząc spokojny głos Takena na powrót się uśmiechnął...i odwrócił do niego jak najbardziej spokojnie i cicho mówiąc* A Ty orientuj się, przyjacielu. *I niby to niedbałym ruchem prawej dłoni wyrwał z obruszonej ziemi oderwany kawałek kamiennego murku otaczającego plac który tak bez litości zniszczyli. No, ale przynajmniej pielić nie będzie trzeba, już to uskutecznili. Mniejsza jednak z tym. Kawałek murka był całkiem sporym kawałem białego i twardego oraz dośc ciężkiego kamienia który z dużą szybkością został ciśnięty w stronę Takena. Tym razem już bez żadnych negatywnych emocji. A co do biegłości Takena w Mocy... cóż. Aru z pewnością chętnie by się od niego pewnych technik nauczył.* |
Taken - 2010-08-24 21:16:57 |
- Orientuję się, spokojnie... |
Aru - 2010-08-24 21:25:32 |
*Nic trudnego zważywszy na to, że zabrak pozwolił zadziałać samej sile pędu i "puścił" kamulca przez co ten prosto i bez większego kłopotu odrzuconym mógł zostać. W każdym bądź razie ostrza zabraka z sykiem schowały się w rękojeściach srebrnych, niegdyś lśniących obecnie mówiąc wprost upierdolonych ziemią jak i ich właściciel. Pięściami podparł się o swe biodra i brew prawą ku górze uniósł wraz z kącikiem swych ust.* Ty mnie prowokujesz? *Uśmiech się poszerzył jednak gdy Pstrokaty(gdzie tu nawiasem mówiąc były jakieś pstrokate barwy?!) głową pokręcił z boku na bok.* Na dziś już nic. Dobra walka. *Lekko głową skinął z tym samym uśmiechem. Rękojeści swych mieczy przy pasie mocując i obserwując swe dłonie i ogólnie całokształt.* Upieprzony jestem... mam nadzieję,że kobitek nie ma w łaźni.... |
Taken - 2010-08-24 21:58:15 |
- Ależ skąd... |
Aru - 2010-08-25 18:37:42 |
*I tak też w pokojowej atmosferze się rozstali. Każdy w swą stronę się udał. A zabrak dokąd? Do łaźni,a jako że tylko łaźnia damska funkcjonowała... kobitki tam całą dobę nie tkwiły Mocy dzięki toteż zabrak się przemycić tam zdołał by doprowadzić do porządku swą osobę. Zwyczajnie się wykąpał w ciepłej wodzie, umył kudły i w samych ino gatkach z ubraniem pod pachą i butami w jednej ręce spierdzielił w stronę miejsca które samcom w udziale przyszło. Czyli rzeki... tam też spodnie swe skórzane obmyć zdołał i od razu ubrać jak i buciory. Tunikę to pierdzielnie na mury i sobie spokojnie wyschnie,i tak wolał swą kamizelkę. A co potem zabrak robił? Różne rzeczy. Można jednak uznać,że po skończeniu ze swą osobą zwyczajnie wrócił do ogrodów by na dach świątyni się wspiąć i na rozgrzanym kamieniu spocząć w wygodnej pozycji leżącej by pomedytować.* |
Moc - 2011-03-26 17:19:25 |
*W końcu po kilkunastu godzinach lotu w nadprzestrzeni frachtowiec pożyczony od Cochrelu znalazł się na orbicie Tythona, a duros, który go pilotował pewnie skierował go ku powierzchni planety. Lot przez całą drogę był spokojny i właściwie to nudny. Ashen przez większą część czasu siedział w kokpicie i medytował, nie będąc zbytnio chętny do nawiązywania nowych znajomości. Nie przeszkadzał innym, twierdząc, że jego rola polega tylko na dostarczeniu ich w jednym kawałku na planetę, co też teraz robił. |
Hakon - 2011-03-26 17:25:08 |
*Nie dane było Hakonowi by w pore mógl powiadomić pilota, ze chciałby iż ten ustawił statek możliwie jak najbliżej lasu, rufą ku otwartej przestrzeli, ale pełen dobrych chęci jedi liczy, ze jego prośby zadziałają wstecz. |
ED - 2011-03-26 17:27:18 |
*Od chwili wejścia w atmosferę Ed zbaczał robić się podenerwowany i unikał rozmowy, warczał i próbował nawet stukać Hakona z łebka. Do chwili tej właśnie, w której to osnuty ciemnością znieruchomiał całkowicie i zaczął nasłuchiwać. Nie miał najlepszego słuchu, nie mógł rozumieć rozmów zza statku, ale mógł usłyszeć jeśli takie były* |
Moc - 2011-03-26 17:40:28 |
*Wylądowali na otwartej przestrzeni, blisko zewnętrznych murów Świątyni, z dala od głównego budynku, więc ED jak będzie chciał się ukryć to gdzieś miejsce znajdzie. Kilkaset metrów dalej znajdowała się spora wyrwa w kamiennym murze i można było przez nią przejść do lasu. Co do reszty, to osoby opuszczające pokład mogły zobaczyć rozległą przestrzeń, pełną jakichś roślin ozdobnych, wokół których przebiegały częściowo wyremontowane kamienne ścieżki. Całości dopełniały podniszczone posągi pradawnych Jedi. Niektóre z nich były wciąż oplecione bluszczopodobnymi roślinami. Ale i tak najbardziej zapierającym dech w piersi widokiem była sama Świątynia. Potężny kamienny gmach wybudowany na planie koła i uwieńczony kopułą. Do głównego budynku przylegały dwa mniejsze, o podobnym kształcie. Z tej odległości nie widać było szczegółów, ale wprawne oko mogło dostrzec zarysy balkonów, kamiennych kolumn, posągów i innych tym podobnych ozdób. Mimo, że budowla wyglądała na starą, mającą już lata świetności za sobą, to jednak wciąż była imponująca. |
Hakon - 2011-03-26 17:49:21 |
*Oko Hakona zdecydowanie nie było wprawne. Schodził powoli, wyprostowany. Zasłonił odruchowo oczy od światła. Pierwszego światła słonecznego, naturalnego które zobaczył. Aż syknął. Bolało. Yody nie zobaczył. Wyczuł, i tak stojąc w pól zgięty, z rękawem nad czołem, odezwał się* |
ED - 2011-03-26 17:52:05 |
*Niestety nie miało być epicko i to nie tylko z powodu Hakona. Wraz za jego słowami, jakby wtórując, cos ryknęło wściekle, niczym uwiezione zwierze, i z łoskotem przetarabaniło się na drugi koniec ładowni. Oczywiście nosa na światło dzienne nie wyściubiając. Charakterystyczna aura była już wyczuwalna: zdenerwowanie, nieufność, wręcz wrogość do wszystkiego, tak charytatywnie. Ktoś niedoświadczony mógłby stwierdzić, że przywieźli na pokładzie sitha. Luzem. |
Moc - 2011-03-26 17:56:59 |
Epicko? Fajerwerek oczekiwałeś? NA miecze walki epickiej? *Zarechotał Yoda z rozbawieniem, bo nie bardzo wiedział co kryje się pod terminem "epicko". Na nim widok Świątyni wywarł kolosalne wrażenie, połączone z aurą tego niezwykłego miejsca. A pierwsza przechadzka tymi starożytnymi komnatami to było niesamowite uczucie. Porównywalne z jego pierwszym pojawieniem się w Świątyni na Coruscant.* Jak rozumiem droida EDa ze sobą przywiozłeś. Emocje jego wyczuwam wyraźnie... bać się nie musi, nikt w pobliżu nie pojawi się, zadbałem o to *No chyba, że ktoś z rozmysłem zakaz Yody zlekceważy, wtedy będzie musiał przed nim stanąć, a to nie będzie dobrotliwy Yoda staruszek, a Wielki Mistrz Jedi, przywódca Rady Jedi. Dla tego kogoś lepiej będzie, jeśli nie wystawi cierpliwości mistrza na próbę.* |
Hakon - 2011-03-26 18:02:44 |
Nie… mistrzu… ze spojrzę na świątynię i powiem: jaka piękna świątynia! *widać aż takich wymagań Hakon nie miał. A te które miał nie odnosiły się do innych do niego samego. Bo nie dał rady otworzyć oczu. Może wieczorem. Na razie był zmuszony zaciągnąć na głowę kaptur. Za jasno. Pierwsze światło słoneczne w konfrontacji z protezami oczu -= wygrało.* |
ED - 2011-03-26 18:04:41 |
*Nieco inaczej było, bo szmery i łomoty ucichły a Ed wyraźnie nasłuchiwał, z tym ze nic nie słyszał. Chwila absolutnej ciszy i znowu to samo, tym razem jednak zagłębił się jakby chciał uciec przez statek. Nieładnie się witał, ale cóż chcieć od takiego „dzikusa”? Przynajmniej na nikogo nie naskoczy i nikomu nie dokuczy. A jak zdemoluje to statek cochrelu. Jedi są bezpieczni* |
Moc - 2011-03-26 18:12:09 |
Hmm... otworzyć oczy może trzeba? *I znowu zarechotał z rozbawieniem, ale Yoda wiedział doskonale, czemu Hakon ich nie umie otworzyć. Pierwszy raz od dawna widział światło słoneczne swoimi oczami tudzież protezami. To wymagało czasu.* Czas na oswojenie się ma. *Powtórzył Yoda spokojnie, siedząc przygarbiony na kamiennym słupku. Z wnętrza pokładu wyszedł duros, który pokłonił się mistrzowi Jedi i odszedł spokojnie w kierunku świątyni.* Z pilotem waszym słówko zamienić muszę, wy oswójcie się z planetą. Znajdziesz w Światyni mnie. Niech Moc będzie z Wami *I tak Yoda zeskoczył ze swojego siedziska i szybkimi skokami dogonił Ashena. I tak obaj Jedi odeszli.* |
Hakon - 2011-03-26 18:21:05 |
*NO a Hakon zajął się tym, czym zajac się winien* |
ED - 2011-03-27 13:26:34 |
*Czas do wieczora ED i Hakon spędzili sami. |
Hakon - 2011-03-27 13:30:37 |
*Wcale nie zamierzał zabawiać Eda rozmowa. Jego emocje były tak wyraźne, ze Hakon miał ochotę momentami wyjść. Bo to po pewnym czasie już aż boli. Jednak nie przerwał kontaktu z Mocą i słuchania krzyków tej poszarpanej duszy. Wprawdzie nie było na to żadnych dowodów, no ale może brała ona coś z Halonowego spokoju, wiec tego nie odmawiał. |
ED - 2011-03-27 13:43:52 |
*cichy szmer całego żelastwa które składało się na Eda zwiastowało odsuniecie się, by Hakon nie uderzył głową w działo. |
Hakon - 2011-03-27 13:47:39 |
*Poruszał się cały czas, więc kiedy Ed znalazł się u szczytu rampy, Hakon był już na dole. Pierwsze kroki na zielonej, żywej trawie. Znowu zasłonił oczy rękawem, robiąc sobie daszek i teraz już niemal bez trudu poslał niedawno odzyskany wzrok na monumentalną budowle przed nimi. |
ED - 2011-03-27 14:00:37 |
*Warkniecie pełne irytacji. Postawił nogę a ta zaczęła zjeżdżać. Ed jednak był na tyle zwinny, ze mógł zjechać i nie stracić równowagi. To też zjechał. Guma na tym trapie wyślizgana ze starości. Statek może jak świątynia jedi. Ale on nie wyglądał jakby właśnie kwiat wieku przezywał. |
Hakon - 2011-03-27 14:05:34 |
*Zaciągnął się powietrzem jak narkotykiem. Świątynia cały czas zajmowała główny pulpit jego świadomości. Nie potrafił oderwać wzroku, choć jednocześnie nie było w jego spojrzeniu zachłanności czy zachłystywania się nadzjawiskiem jakie było mu dane ujrzeć. Patrzył bardzo racjonalnie, dojrzale. I był wzruszony, bo mógł to widzieć. Choć patrzenie było trudne* |
ED - 2011-03-27 14:17:14 |
*Oczywiście, ze zaczeka. Nie czuł się zagrożony, a co za tym szło – nie rozglądał się, nie warczał, przy podnoszeniu dział. Choć nadal najbardziej narażone na niebezpieczeństwo były boki. Widział tylko do przodu i to bardzo wasko. Tyle mu wystarczało, by opatrzeć się z krajobrazem. I – z jakiegoś dziwnego powodu – był spokojny. To pewnie wieczór. Jedi poszli spać, a nic gorszego niż jedi na tej planecie nie ma. |
Hakon - 2011-03-27 14:23:28 |
*Hakon wrócił szybko z podręczną torbą przewieszoną przez ramie. Odejście z Edem od statku mogło zakończyć się spotkaniem kogoś. Stan umysłu Eda był teraz bardzo dobry, ale Ed był impulsywny i to mogło się szybko zmienić. Miał wiec ze sobą „środki uspokajające”, o których Ed wiedział, jak działają. |
ED - 2011-03-27 14:37:44 |
*Oczywiście nie zauważył. Nie miał fizycznej możliwości z tymi uszkodzeniami zauwazyć, ze Hakon robi mu coś na dziale. Oczywiście poczuł dotyk, ale uznał to za jakieś zwykłe poklepanie, zwracanie na siebie uwagi czy poprawianie tego paska, który opatentował Seco, a który teraz wzięli, by Hakon miał nad Edem lepszą kontrolę. |
Hakon - 2011-03-27 14:41:09 |
*Hakon zauwazył, ze jak się da Edowi szansę, to on bardzo szybko stawał się wdzięcznym obiektem do terapii, a także po prostu do przyjaźni. Dla Hakona jawił się mimo swojej agresji i nerwowości jako wielki, spokojny, zrównoważony i bardzo bezpieczny „osobnik”, bo nawet nie droid mimo ciała z durastali. I mimo uzbrojenia wzbudzał w Jedi zaufanie. Wywoływał bardzo pozytywne emocje, jak już się go poznało* |
ED - 2011-03-27 14:56:51 |
*Ruszył. Nadzwyczaj lekko, bardzo pewnie, spokojnie, z wrażliwością na przewodnika, skupiony na tym co widział przed sobą. Zero problemów. |
Hakon - 2011-03-27 15:01:08 |
*Zauważył ten dziwny taniec po pierwszym kroku. Po kilku nastopnym aż się pochylił, by zobaczyć czy może się dość przykleiło, co Edowi przeszkadza* |
ED - 2011-03-27 15:15:18 |
Jasna cholera, Hakon, to ja wracam do statku, bo nie mam sumienia deptać tych roślinek |
Nash - 2011-03-27 15:56:38 |
Nash wracał z kolejnej przechadzki po lesie. W sumie od momentu przybycia w świątyni na spędził zbyt wiele czasu. Raczej wolał przebywać w oddaleniu, w ciszy i spokoju leśnego otoczenia. Cóż, jednak kiedyś trzeba wrócić by uzupełnić zapasy czy przede wszystkim opowiedzieć archiwistom o spotkanym zwierzęciu. Nash wszedł w sekcję ogrodów zmierzając w stronę wejścia do świątyni. W oddali słyszał jakieś głosy, jeden naturalny, drugi nieco syntetyczny. Nie wiedział jednak do kogo dokładnie owe głosy należą. W końcu jednak w mocy wyczuł obecność znajomego. |
Hakon - 2011-03-27 16:01:15 |
Nie będąc jedi możesz sobie nie zwracać na Moc uwagi. To zwykła trawa, kamyczki, kwiatuszki takie małe… |
ED - 2011-03-27 16:03:36 |
*A Ed oczywiście niczego nie zauważył/ nie usłyszał, wiec nadal mógł być rozluźniony i cieszyć się „wolności’ otwartej przestrzeni wieczornego Tythonu. Naprawdę w dobrym humorze, z eksponowaniem tego wątłego zycia w nim. Wewnątrz przerażająco wielkiego masywnego, opancerzonego ciała. |
Nash - 2011-03-27 16:08:43 |
Nash był już co raz bliżej Hakona i drugiego osobnika, którego nie mógł wyczuć, aczkolwiek w jego głosie było coś znajomego. W końcu dojrzał dwóch osobników. Byli to Hakon i Ed. Tak właśnie. Ed z którym Nash jak dotąd nie miał dobrych wspomnień. Cóż miał nadzieję, że tym razem pójdzie lepiej. Wyszedł im naprzeciw i kiedy już obaj mogli go zauważyć zatrzymał się. |
Hakon - 2011-03-27 16:14:31 |
*Właśnie w chwili, kiedy Hakon podnosił głowę (bo samoistnie jego wzrok wędrował na stopy pancernego towarzysza) i objawił mu się na horyzoncie Nash. Jakże inaczej wyglądał na tle świątyni, niż w ciemnych korytarzykach Widma. |
ED - 2011-03-27 16:18:19 |
*Eda ciężko było nie rozpoznać – on szumiał, trzeszczał, człapał ciężko, bardzo charakterystycznie, pomrukiwał. Głośny był. I był… droidem. Nie osobnikiem. Nie zgłębiamy się tu rzecz jasna w metafizykę ani w jego niezwykłość o której wiedziało pare osób. To był droid, wielki, zły i niemiły. |
Nash - 2011-03-27 16:30:59 |
I nastało to czego obawiał się Nash. Droid ruszył na niego jakby chciał go pożreć, niczym smok krayt. Zapominał chyba jednak, że tym razem nie jest u siebie i nie może atakować kogo tylko zechce, nawet jeśli jet to ktoś kto nie przypadł mu do gustu wcześniej. Trzeba było jednak uniknąć niepotrzebnego starcia. Na szczęście droid nie był tak zwinny, a dodatkowo Nash posiłkujący się Mocą w porę przeczuł atak. Jedi odskoczył na bok unikając szarży Eda. Po chwili wskoczył na jeden z nisko osadzonych gzymsów i z góry kontynuował rozmowę. |
Hakon - 2011-03-27 16:46:38 |
*Reakcje Hakona w pewnej chwili zostały mocno ograniczone, niewiele można zrobić będąc ciągniętym za ręke. Tyle dobrze ze Ed nie był zbyt szybki ale przez samą mase miał takie… wyrwanie, wystrzał, przyspieszenie* |
ED - 2011-03-27 17:02:05 |
*Skoro Nash zachowywał się jak zachowywał i zadawał pytania jakie zadawał, to znaczy ze był szczęściarzem który nigdy nie miał nieszczęścia cierpieć na jakieś dolegliwości psychiczne.
* |
Nash - 2011-03-27 17:12:05 |
Nash nie zastanawiał się długo. Zdawał sobie sprawę, że reaguje nieco burzliwie i bardzo często dając się ponieść emocją. Cóż jednak miał zrobić kiedy pędziły w jego stronę dobre 2t żelastwa. Usłyszał to co powiedział Hakon i znów jakby coś uderzyło go w głowę. Spojrzał w stronę ED'a i bez wahania zeskoczył na dół. W momencie uderzenia o ziemię przyklęknął na jedno kolano ze spuszczoną głową. |
Hakon - 2011-03-27 17:16:03 |
*No, mógł ochłonąć. Ręka go bolała, nadciągnięte mięśnie. Ed jest kochany. |
ED - 2011-03-27 17:18:04 |
*i długo nie trzeba było czekac. ED warcząc i szarpiąc się postąpił o krok do tyłu, z łbem nieco zadartym w górę. Hakon mówił, ale Ed chyba go nie słuchał. Nash tez mu jakoś zniknął horyzontu. Był opukiwany, oklaskiwany. Nie cieszył się, irytował – owszem, co się objawiało w warczeniu i uciekaniu do boku, i nagle jak nie podniesie nogi i nie wymierzy Hakonowi kopa… |
Nash - 2011-03-27 17:22:46 |
-Wybaczcie oboje... -powiedział ponownie. -Zwłaszcza Ty ED. -dodał spoglądając na niego i ukłonił się lekko. -Nie będę Wam już przeszkadzał. I z niecierpliwością czekam na rozmowę Hakonie. Bywajcie. -dodał i udał się do swojej kwatery. |
Hakon - 2011-03-27 17:29:47 |
*Starał się uskoczyć, w końcu on sprytnym jedi była noga trochę pokraczna. Musiał puścić, no ale Nash już odchodził. Hakon nie miał generalnie nic do Nasha ale w tej chwili wypada powiedzieć: na szczęście. Mogło by być niebezpiecznie, po prostu* |
ED - 2011-03-27 17:31:31 |
*Momentalnie Ed przybrał Tajką pozycje jak wcześniej: podniesienie, szarpniecie do przodu, działa na boki i ryk, jakby krzyczał: no teraz to już cie na serio zabije! |
Hakon - 2011-03-27 17:33:20 |
*Hakon ruszył za nim,. Dalej gotów kontrolować jego tor, w razie jakby coś mu się pokićkało/odwidziało czy nabrał ochoty by kogoś zabić. Niestety im więcej sytuacji jak ta, tym bardziej Ed będzie agresywny. No ale Hakon liczył tez na jego dobrą wolę, ze jeszcze uda się to wszystko wyprostować. Bardzo by nie chciał trzymać Eda w statku do końca tej przymusowej wizyty* |
ED - 2011-03-27 17:35:29 |
*Na pewno teraz Ed się dwa razy zastanowi zanim ze statku wylezie. Kiedy Hakon za bardzo się zbliżał, droid reagował warczeniem czy wymachem nogi do tyłu. Aż do momentu kiedy znalazł się w ładowni – właśnie na swoim terytorium, w miejscu bezpiecznym. Tutaj Hakon mógł podejść i go wygłaskać. Nie będzie sprzeciwu. Był zmęczony emocjami. Negatywnie doświadczony, wystraszony i zły. No ale już był sobą* |
Hakon - 2011-03-27 17:39:03 |
*Kiedy do tego doszło, to znaczy do zagonienia Eda do ładowni, była już ciemna noc. Hakon ześliznął się po burcie i usiadł na trawie. |
Nash - 2011-03-27 20:18:56 |
Cóż dzisiaj po raz kolejny spotkanie Nasha z ED'em dało podobne efekty co poprzednie razy. Nash po prostu nie znał ED'a, nie znał ani jego historii, ani motywów jego postępowania. A w takim przypadku nawet jeśli jest się Jedi to nie czeka się aż ktoś połamie Ci kości, raczej unika się walki i oczekuje wyjaśnień. Tak, Jedi potrafili wyczuwać uczucia, myśli czy przyszłość. Niestety utrudnione jest to w przypadku droidów, a talentem wizji przyszłości, a tym bardziej przeszłości danej osoby Nash raczej nie dysponował. Cóż, Nash na atak mógł odpowiedzieć inną formą obrony niż unikiem, ale wolał się jednak od tego powstrzymać. Skoro ED był w towarzystwie Hakona, nie było powodów do walki. Teraz siedział w głębi ogrodu i medytował. |
Hakon - 2011-03-27 20:25:27 |
*Kiedy Hakon spotykał się z Edem pierwszy raz też nie znał jego motywów, historii ani osobowości, nikt go szczególnie nie ostrzegał. Przy pierwszym kontakcie ED niemal złamał Hakonowi zebro. Po pól godzinie Hakon siedział bezpiecznie pod jego nogami. |
Nash - 2011-03-27 20:30:29 |
Nash medytował pozostając cały czas otwartym na bodźce z zewnątrz. Nie były to głębokie stadia medytacji. Raczej w ciszy i spokoju rozmyślał nad wydarzeniami z dzisiejszego dnia, oraz o tym jaki jest, co robi źle i co powinien zmienić. Trwało to już jakiś czas, ale w końcu usłyszał głos Hakona w niedalekiej odległości. Powoli wybudził się z transu, otworzył oczy i nie zmieniając pozycji odpowiedział. |
Hakon - 2011-03-27 20:33:00 |
*Nie chodziło tyle o odnalezienie Nasha co o nawiązanie kontaktu. Bo Hakon nie podszedł. Został tam gdzie stał. Zarysowywał się tylko ciemną sylwetką na tle nocy* |
Nash - 2011-03-27 20:36:50 |
Nash wspierając się ręką wstał i przeciągnął się. Powoli zszedł z murku otaczającego fontannę, poprawił ubranie i spokojnym krokiem ruszył w stronę Hakona. |
Hakon - 2011-03-27 20:39:27 |
Tak, zgadza się *podjął Hakon, a kiedy Nash dobił do niego, Hakon ruszył. Czuć było od niego charakterystyczną aurę zmęczenia. Takiego poczucia przegranej. Hakon nie był zbyt szczęśliwy w tej chwili, ale nawet to zdawało się mieć w sobie jakieś ukryte, pogodne przesłanie.* |
Nash - 2011-03-27 20:43:56 |
-Przykro mi, ale żadnego komunikatu nie otrzymałem. -powiedział. -Nie było mnie wtedy w świątyni, przebywałem poza nią, a prywatnie się ze mną nie skontaktował. Z resztą podobnie jak osoby w świątyni. Nikt nie dał mi znać. -dodał. -Cóż to za komunikat? -zapytał z zaciekawieniem w tonie. Czuł jednak, że miało to związek z przybyciem ED'a do świątyni. |
Hakon - 2011-03-27 20:48:28 |
że przybywam na Tython z niebezpieczną formą nieorganicznego życia. ED nie jest droidem. Komunikat ostrzegał jedi przed Edem. Przed takimi sytuacjami która się zdarzyła. Mieli nie wchodzić mu w drogę, on nie radzi sobie z nowymi sytuacjami i robi się niebezpieczny |
Nash - 2011-03-27 20:58:08 |
-Cóż, nie zwalnia go to jednak z myślenia Hakonie. Wiele osób wymaga współczucia, zrozumienia. Ale ktoś kto atakuje pierwszy, bez wyraźnego powodu, w dodatku kiedy nie jest u siebie i nie wie czego się spodziewać? Zachowanie głupie nawet jak na droida, zwłaszcza bojowego jakim się wydaje. -powiedział. Nie mówił tego ze złości, raczej z braku zrozumienia głupiego postępowania droida, bo jak na razie tym dla Nasha był ED. Nie śmiał go nawet porównywać z Dżonym, który wydawał się znacznie bardziej ludzki. |
Hakon - 2011-03-27 21:13:59 |
Nash, to nie było zachowanie, to było zupełnie niekontrolowana przez niego reakcja, poza myśleniem. Myślisz, ze gdyby to było kontrolowane to byłby potrzebny jakikolwiek komunikat? Nie, bo nie stanowił by zagrożenia. Psychika jest dużo bardziej obszerna niż ci się zdaje. Z takim atakiem trzeba sobie poradzić inaczej, trzeba go wyciszyć żeby włączyć myślenie. |
Nash - 2011-03-27 21:29:48 |
To co opowiedział mu Hakon wywołało na samą myśl jakieś odrażające uczucie. I nie było to zniechęcenie czy odraza do samego ED'a. Było to uczucie swoistego przerażenia na myśl co mógł przejść ten "droid". Wciąż jednak nurtowało go jedno. |
Hakon - 2011-03-27 21:43:33 |
Ponieważ on nie jest Jedi, nie jest mocowladny, nie czuje naszych intencji, zaś pracując przez… tak naprawdę to niesiemy czy pełne dwieście, ale załóżmy: przez dwieście lat jako egzekutor z bardzo wieloma osobami, które mogły mu robić różne rzeczy w różnych sytuacjach o których prawdopodobnie nie chcielibyśmy wiedzieć – mógł nabrać takiego lęku. Podświadomie zakłada, ze jednak coś mu grozi. Może to mieć podłoże jeszcze głębsze. On jest chory, potrzebuje pomocy. Inaczej będzie wchodził w to coraz głębiej, będzie atakował i w końcu kogoś skrzywdzi. Tak, takie zachowanie jest losowe, a raczej – jest powtarzalne, za każdym razem kiedy pojawi się nowa osoba, chyba że Ed się przyzwyczai, zaufa, pojawi się wiecej osob które uważa za przyjaciół. Poczuje się bezpiecznie |
Nash - 2011-03-27 21:56:50 |
-A może właśnie to we mnie jest nie tak? -powiedział. -Może moje podłoże emocjonalne jest upośledzone? -dodał. Zastanawiało go to i zgadzałoby się z jego dotychczasowym zachowaniem. |
Hakon - 2011-03-27 22:01:40 |
*W ciemności postać Hakona skinęła głową* |
Hakon - 2011-03-28 10:20:27 |
*Po kilkunastu minutach marszu ze spuszczona głową, kompletnie zdemotywowany Hakon dotarł do statku. Spojrzał w gwiazdy. |
ED - 2011-03-28 10:26:58 |
*Było cicho. Spokojnie. Wreszcie, ale nie znienacka i nie nachalnie miedzy łopatki Hakona nacisnęło coś zimnego, silnego i obłego. Z cała pewnością znanego. Było ciche, łagodne. Nie emanowało gniewem. Raczej poczuciem winy. Przyszłą odpowiedź na twoje pytanie. To nie ty zrobiłeś coś złego. To ja* |
Hakon - 2011-03-28 10:33:53 |
*Poczuł ten delikatny dotyk „potwora” który wcześniej chciał „zabić” Nasha. Zrobiło mu się cieplej w okolicy mostka. Z uśmiechem sięgnął do tyłu by zgiętym palcem poszurać w gładką siatkę. |
ED - 2011-03-28 10:42:57 |
*Do uszu Hakona mogło dojść ciche, przeciągłe ale smutne mrukniecie. Łeb dropia został w tej samej pozycji, podpierając plecy barabela. Bardzo spokojnie, wręcz trochę nieśmiało* |
Hakon - 2011-03-28 10:56:19 |
Bardzo się cieszę, ze tak o mnie myślisz, ale nie powinieneś tak bardzo brać tego do siebie. Wpędzasz się w błędne kolo. To jest inny świat. Nigdzie nie znajdziesz podobnego. To paradoks, ale jesteś tak wrażliwy, ze ci ciężko. Uspokój się, Ed. Pomyśl, że może już jutro poznasz tu kogoś, kogo zapamiętasz do końca |
ED - 2011-03-28 11:05:37 |
Do końca… *powtórzył głucho Ed. Był tak blisko, ze jego postawa dawała do zrozumienia iż teraz potrzebuje bliskości. Że dotyk nie jest dla niego nieprzyjemny. To był właśnie ten moment tak ładnie kiedyś przez Hakona określony jako włażenie na kozetkę* |
Hakon - 2011-03-28 11:16:30 |
*Dość późno to zauważył, no ale lepiej późno niż wcale. Odwróciwszy się położył na siatce oba przedramiona i czoło. Oparł się o EDa, zamknął oczy i zanurzył w płytkim nurcie Mocy. Wsłuchał się w to okaleczone życie w Edzie. |
ED - 2011-03-28 11:30:25 |
*Hakon trafił w sedno. W tej chwili dotyk był pożądany. Tak to się zaczynało, najpierw paluszkiem, potem zezwolenie na dotyk techniczny, w końcu można było go głaskać i przytulać. Przychodził tez czas kiedy on sam tego chciał a nawet potrzebował. |
Hakon - 2011-03-28 11:47:30 |
*Oparłszy się dłońmi o druidzi łeb wyprostował się i uwolnił głowę* |
ED - 2011-03-28 11:47:54 |
*ED mruknął łagodnie, i pokornie podreptał za Hakonem do ładowni* |
Moc - 2011-03-30 16:45:54 |
*Było przyjemne popołudnie, więc grupa młodzików zrobiła sobie przerwę w naukach, by się pobawić na dworze. Oczywiście za wiedzą i zgodą mistrzów. No i ich zabawy były też swego rodzaju ćwiczeniami, bowiem grali w coś na kształt piłki ręcznej, tylko, że przy pomocy Mocy. Nie można było używać rąk, wszystko robiło się siłą umysłu i to w biegu. Trzeba było szybko myśleć, koncentrować się w trudnych warunkach, no i współdziałać. Dzieciaki były zachwycone tą grą a mistrzowie z reguły z zadowoleniem obserwowali postęp w opanowaniu podstaw telekinetycznych zdolności. Tak więc dzieci różnych ras i w różnym wieku podzielili się na dwie grupy no i szaleli po prowizorycznym boisku z dala od głównego budynku Świątyni, by nikomu nie przeszkadzać.* |
ED - 2011-03-30 16:49:52 |
*W pewnym oddaleniu od epicentrum wydarzeń, a więc od meczu, znajd0wał się stary cochrelowski frachtowiec który stał tu już od paru dni, cały czas z otwartą rampą. |
Moc - 2011-03-30 16:56:39 |
*Dzieciaki oczywiście wiedziały, by do frachtowca się nie zbliżać, więc trzymały się daleko. Jednak jak wiadomo podczas gry wyzwalają się różne emocje, w tym chęć zwycięstwa. Nie inaczej było i tym razem. Jeden z młodszych padawanów tak bardzo chciał zdobyć gola, że przesadził trochę z siłą "rzutu" i piłka zamiast polecieć w stronę bramki trochę zboczyła z kursu i poleciała dalej, aż dotarła pod nogi droida. No może nie pod same nogi, ale w każdym razie wylądowała kilka metrów od niego. No i nastała konsternacja, bo przecież nie można tam podchodzić, a trzeba odzyskać piłkę. Nikt chętny do tego zadania nie był, więc "wydelegowano" dwójkę najmłodszych, trochę przestraszoną, małą twi'lekankę oraz trochę starszego bothanina. Tak więc oboje powoli zaczęli się zbliżać w kierunku Eda, a gdy byli już tak w zasięgu, to chłopiec się pokłonił droidowi i zapytał. |
ED - 2011-03-30 17:08:44 |
*Ed tez wiedział ze do frachtowca nikomu tu nie wolno, wiec wyszedł dość daleko wiedziony ciekawością, bo ufał, że nikt nie podejdzie. |
Moc - 2011-03-30 17:16:01 |
*Ta dwójka spoglądała na droida trochę przestraszona (bo w końcu był wielki, dziwny i miał jakieś tam uzbrojenie, chociaż nieaktywne), ale też i trochę zaciekawiona (Najwyraźniej bawił się ich piłką). A gdy ED odpowiedział im, to się ucieszyli, bo będą mogli dokończyć grę. Twi'lekanka powoli do piłki podeszła i wzięła ją do rąk, nie korzystając z Mocy. Po części by nie przestraszyć droida a po części też dlatego, żeby się nie popisywać przed obcym. Bothanin natomiast zamyślił się na chwilkę, jakby coś w głowie planował. I rzeczywiście, po chwili padła oferta.*Przepraszam... a może chcesz zagrać z nami? *Ot, zwykła dziecięca propozycja i całkiem szczera.* |
ED - 2011-03-30 17:21:33 |
*Nie było widać po uzbrojeniu czy jest aktywne czy nie, wiec mogło to robić wrażenie. |
Moc - 2011-03-30 17:30:13 |
*No to obie strony były zarówno zaniepokojone jak i zaciekawione, bo to spotkanie było dosyć nietypowe, a i nad młodzikami wisiała pewna groźba. Bo co się stanie, gdy ich nakryją mistrzowie? Były w sumie dwie opcje, jeśli nie narozrabiają to nic wielkiego, jakieś dodatkowe ćwiczenia. Ale jeśli narozrabiają, to wtedy kary mogą być troszkę surowsze. No ale mała twi'lekanka postanowiła zaryzykować, bo Edek tak trochę samotnie wyglądał.* Możemy cię nauczyć, jeśli chcesz... chociaż w troszkę inną wersję *W wersję "dżedajską" to nie dałby rady zagrać, bo nie potrafi władać Mocą, ale taka normalna to czemu nie. No ale drugi problem był poważniejszy* Ooo... no nad tym nie pomyśleliśmy *Mruknął smutno bothanin.* |
ED - 2011-03-30 17:36:47 |
*Uczenie Eda gry w dżedajską wersje czegokolwiek wykończyło by nauczyciela, bo Ed nie miał „tego” w sobie. I w ogóle jego oddziaływanie na świat było dość ograniczone. Mógł sobie chodzić i patrzeć, zaś wszelka manipulacja (wyjąwszy niszczenie) właściwie nie wchodziła w grę. |
Moc - 2011-03-30 18:33:03 |
*Gdy się tak podwyższył to dzieci nieco się cofnęły, ale gdy zobaczyły, że nic takiego się nie stało, to a powrót wróciły na swoje miejsca. Troszkę skonsternowane były, bo chciały nauczyć Edka grać w piłkę, tylko że ta ich była za mała i mógł ja łatwo nadepnąć. No i by nie mieli czym grać. Ale jakiś sposób się pewnie znajdzie... zawsze jest jakieś rozwiązanie. Nagle odezwał się młody bothanin* A jeśli piłka byłaby większa? *No jakiś to pomysł był, chociaż to sam Edek musiał ocenić, czy dałby radę. Dzieci nie znały się na jego ograniczeniach i tym podobnych sprawach. Ale chciały dobrze.* |
ED - 2011-03-30 18:37:13 |
*Ed też był skonsternowany, i to silnie, a do tego onieśmielony i z konfliktem wewnętrznym. |
Moc - 2011-03-30 18:42:06 |
*Może i to dzieci były, ale też szkoliły się na Jedi, więc były też troszkę bardziej "kumate" niż inne w ich wieku. Tak więc gdyby Edek im wytłumaczył, że technicznie to niewykonalne to by może porzuciły ten problem, chociaż ze smutkiem. A tak to czepiały się tego pomysłu, bo chętnie by z nim zagrały, by nie był taki samotny. Tak siedział w pobliżu tego swojego frachtowca i nie wiadomo co robił.* No to możesz spróbować... bo możesz? *Zapytała twi'lekanka z lekką nadzieją w głosie. A dzieciaki za nimi zaczęły troszkę się niecierpliwić, bo piłki jak nie było, tak nie ma. Ale nikt dodatkowy do nich nie podszedł.* |
ED - 2011-03-30 18:46:36 |
*Ed sam nie wiedział jak to by miało wyglądać, bo i jeszcze za krótko się na ten meczyk przyglądał. Człapać za piłką i jakoś tam na nią wpływać, kopnąć czy popchnąć to mógł. Taka by była z nim gra. Oczywiście do każdego kopnięcia musiał by się zatrzymać, opanować równowagę na jednej nodze – na pewno ciekawe doświadczenie, acz malo porywające. |
Moc - 2011-03-30 18:51:33 |
*Dziewczynka aż klasnęła z radości a chłopak tylko się uśmiechnął, po czym odrzucił piłkę do czekającej grupki, by ci się nie nudzili. Oni tutaj muszą skądś wziąć większą piłkę,a to wymagało troszkę kombinowania...* No to świetnie, zobaczysz, będzie fajnie. Najpierw nauczymy cię grać. A potem zagramy sobie. *Dzieci żadnych przeszkód nie widziały, wiec z entuzjazmem zabrały się do jego realizacji. Bothański chłopak pobiegł szybko w kierunku świątyni a twi'lekanka została.* Grakh poszedł po większą piłkę. Poczekamy, dobrze? *No i siadła sobie na ziemi, patrząc to na wznowioną grę, to na Eda. Po głowie chodziły jej jakieś tam niewinne pytania, no i w końcu jedno zadała.* Co lubisz robić? |
ED - 2011-03-30 18:59:30 |
*Droid mruknął energicznie, wręcz entuzjastycznie, jak w jakiejś bajce, ale skąd mu się wzięła taka reakcja – nie wiedział sam i nie myślał o tym.* |
Moc - 2011-03-30 19:08:29 |
*Chłopaka nadal nie było, ale nim wróci to minie trochę czasu, bo w końcu trzeba zorganizować większą piłkę, a to trochę potrwa. Więc dziewczynka postanowiła zabawić Eda rozmową no i chyba coś jej się tam udało. No bo w końcu odpowiedź dostała, tylko, że nie taką jaką się spodziewała. Był to drobny problem, ale od czego one są, jak nie po to, by je rozwiązywać?* No to musisz popróbować. Ja na przykład lubię biegać i wchodzić po drzewach. Mistrz mówi mi, że małpka ze mnie i się śmieje *Zrobiła nieco naburmuszoną minę, bo określenie "małpka" ją nie satysfakcjonowało.* Hmm... lubisz może spacery? Albo takie wylegiwanie się na słońcu jak kotki? *Podsunęła Edowi jakieś propozycje, bo skoro nie próbował, to musi w końcu kiedyś to zrobić.* |
ED - 2011-03-30 19:13:02 |
*Może to i głupie ale dla Eda bardzo było wciągające i wymagające zastanowienia się nad sobą* |
Moc - 2011-03-30 19:21:57 |
Ale czemu nie? Myślisz, czujesz... to lubić coś musisz. Nikt o tym wiedzieć nie musi *Dziecięca logika była prosta, nie brała pod uwagę wielu zmiennych, warunków środowiska itp. Po prostu najprostsze pomysły przychodziły im do głowy, co czasami okazywało się zbawienne. Dorośli często "przekombinowywali", co prowadziło do różnych absurdów.* No to teraz możesz sprawdzić, czy to polubisz *Twi'lekanka uśmiechnęła się szeroko, i szczerze. Zaczęła nawet szukać posród traw jakiegoś kwiatka, by go dać Edowi jako taki mał prezent, o ile będzie chciał, gdy usłyszała, że ten lubi rozmawiać.* No to coś lubisz jednak! Ja też lubię rozmawiać*Dziewczynka rozpromieniła się cała a jej lekku zadrgało radośnie.* |
ED - 2011-03-30 19:27:01 |
*Droid mruknął przeciągle i z sykiem padł do najniższego swojego pułapu. Jednak nie przeszedł w stan spoczynku, jakby nadal demonstrował gotowość do kontaktu. A jednak. |
Moc - 2011-03-30 19:33:00 |
*Tym razem dziewczynka zamrugała energicznie, troszkę zdziwiona tą odpowiedzią.* Przecież rozmawiamy *Stwierdziła rzecz chyba oczywistą, no ale może droid troszkę inaczej to nazywał? W to już nie wnikała, zbyt filozoficzne by to było pytanie. W każdym razie teraz wstała na równe nogi i otrzepała tunikę z resztek trawy i takich tam brudów.* Hmm... no to lubisz rozmawiać... a lubisz kwiatki? Bo ja je bardzo lubię. Na Coruscant uwielbiałam ogrody Świątynne... było tam bardzo dużo roślin. A ty możesz wąchać kwiatki? *Zapytała z ciekawości. Nie miała za bardzo o czym rozmawiać z Edem, była za mała by rozumieć, że ten ma jakieś problemy z kontaktami z innymi. Był miły, rozmawiał, wiec czego chcieć więcej? No może dowiedzieć się kilu rzeczy o nim. Tak wiec pytała. rzeczy na prawdę prozaiczne. Lubisz słonko? Lubisz kwiatki? I tak dalej.* |
ED - 2011-03-30 19:42:53 |
*Ed nie miał takiej lekkości społecznej, stąd mogły wychodzić nieporozumienia. Ale szczęśliwie jakoś nie wziął tego do siebie. Kiedy dziewczynka się ruszyła, ruszył się też Ed. Jego rozmiary i sposób owego ruchu przywodziło na myśl skojarzenie, ze musi być zmęczony dźwiganiem własnego cielska. |
Moc - 2011-03-30 19:49:08 |
*Może więc dla Eda takie spotkanie z dzieckiem i jego prostym światopoglądem będzie trochę pomocne? W końcu o piłce nie wiedział, o kwiatkach... Hakon edukował go w ważnych sprawach a dziecko może mu pokazać rzeczy proste i codzienne, z których można się cieszyć.* Białe kwiatki? Widziałam gdzieś tutaj... chodź, pokażę *I z uśmiechem ruszyła przed siebie, podskakując lekko i beztrosko, jak to dziecko. Zwykły marsz był trochę za nudny, więc trzeba go jakoś urozmaicić, więc podskakiwała sobie, a jej lekku wdzięcznie pląsało razem z nią.* Poszukamy białych a potem ja ci pokażę moje ulubione... i dam ci powąchać, jeśli będziesz chciał. Tylko nie wiem jak się nazywają... zapomniałam *Dodała trochę zawstydzona, no bo pamiętała! Tylko tak z głowy jej wypadło.* |
ED - 2011-03-30 19:56:51 |
*Na pewno będzie. Już jest. A w piłkę to Hakon na pewno tez grać nie umiał. I choć jego codzienność do tej pory wyglądała zgoła inaczej, miał w sobie tyle radości poznania, ze chętny był poznać codzienność Tythona. Stara kupa złomu jęknęła i Ed energicznie ruszył za dzieckiem, i to całkiem blisko. Z wiadomych względów – nie podskakiwał.* |
Moc - 2011-03-30 20:09:23 |
Masz szczęście, bo ja zapominam i mnie potem mistrzyni za to gani *Bycie dzieckiem szkolącym się na Jedi to nie łatwa rzecz, tyle w końcu trzeba zapamiętywać i tak dalej. Droidy miały łatwiej, zapisywały coś i pamiętały. No i można sobie takie wspomnienia wymieniać. Normalnie pełno plusów! le chyba by nie chciała mieć w głowie komputera.* Już powoli jesteśmy *Jeszcze kilka kroczków, parę chwil i już. Byli na miejscu. Mała polanka pełna kwiatów różnych gatunków, zapewne był to ogródek jakiegoś Jedi, a sądząc po guście i po stanie utrzymania to była to własność kobiety.* A teraz ciii... żeby nas mistrzyni nie zauważyła. Chcesz ten biały? *Wskazała na biały kwiatek rosnący pod małym drzewkiem. Twi'lekanka w podskokach dotarła w tamto miejsce i zerwała kilka kwiatków, wybierając te o naintensywniejszym zapachu. Po chwili wróciła do Edka i nieśmiało isę zbliżyła, dając mu je do powąchania* |
ED - 2011-03-30 20:16:08 |
*Ed był pełen entuzjazmu do chwili, kiedy się okazało, ze jakaś mistrzyni tu urzęduje. Może nie miał nadzwyczajnych danych o ogrodach, ale nieprzypadkowość rosnących tu roślin dała mu do zrozumienia, ze właśnie wtargnęli na czyjąś „posesje”. ED wydał z siebie dobrze widziane w takiej chwili „ouuummm…”* |
Moc - 2011-03-30 20:21:16 |
Oj tam, mistrzyni się nie dowie... a nawet jeśli, to tylko parę kwiatków *Dziewczynka nie przejmowała się tym za bardzo. Szanowała własność innych, ale taki ogródek uważała za coś wspólnego, gdzie każdy może przyjść, powąchać kwiaty, podziwiać ich piękno. Ed nie mógł jednak się nachylić, by powąchać rośliny, wiec mu pomagała. To nic złego w końcu. Tak wiec podniosła wiązaneczkę do góry, podkładając ją pod miejsce, gdzie myślała, że jest nos. Niech sobie Ed powącha, bo na prawdę ładnie pachniały. Zapach skłodkawy, ale i ożeźwiajacy.* |
ED - 2011-03-30 20:26:44 |
*Najwyraźniej Ed miał nos „w buzi” – ów otwór zaraz pod czarna, gładką siatką wyglądał właśnie jak paszcza – w środku były jakieś kratki i poziomo poukładane sztywne druciki. Ruch droida sprawił, ze bukiecik znalazł się właśnie w tej „paszczy” gdzie wonie zostały poddane analizie. Przy tym chcąc nie chcąc cały masyw tego olbrzyma znalazł się niemal nad dziewczynką. A droid był naprawdę olbrzymi. Łeb miał jak kabina myśliwca, wsiadło by na niego ze trzech dorosłych. |
Moc - 2011-03-30 20:37:23 |
*Ciekawe doświadczenie, dawać droidowi kwiatki do powąchania. Dziewczynce się to nawet podobało, taka miła odmiana od codzienności. I nawet to buchające od Eda ciepło jej nie przeszkadzało, a słysząc porównanie kwiatów do odświeżacza powietrza to zachichotała.* Nie... bo to odświeżacze pachną jak kwiaty, o! *Dla Eda mogło to wyglądać odwrotnie, bo w końcu z kwiatami nie miał na co dzien do czynienia a z odświeżaczami już pewnie tak. No ale można to odnotować jako kolejny punkcik w nauce życia całkiem codziennego.* |
ED - 2011-03-30 20:41:26 |
*Pierwsza reakcja była jaka była. Miał jakaś bazę do której się odniósł. Po chwili namysłu doszedł do wniosku że rzeczywiście – najpierw musiały być kwiaty. |
Moc - 2011-03-30 20:57:53 |
No widzisz, mądry jesteś! Mistrzyni mówi, że tylko mądry człowiek umie się przyznać do błędu... znaczy się osoba. *Poprawiła się od razu, bo Edek człowiekiem nie był. Ona w sumie też nie, więc osoba. To pasuje i do niej i do niego. Takie dyplomatyczne wyjście. A gdy już Ed skończył wąchać kwiatki, to opuściła rączkę i wymyśliła co zrobić z zachowanymi roślinkami. Po prostu powplatała je w opaskę, którą nosiła na głowie, bo we włosy nie mogła ich wpleść. A szkoda, tego zawsze zazdrościła innym dziewczynkom, ale jej lekku i tak było lepsze. Szkoda, że obu tych rzeczy nie można mieć na raz.* O to te, purpurowo-białe *Wskazała na kwiaty rosnące na uboczu, po czym powtórzyła czynność zerwania kwiatów i dała je do wąchania droidowi. Tym razem zapach był silniejszy, mniej słodki ale w jakiś sposób ujmujący, przynajmniej tak uważała twi'lekanka. Na myśl przychodziło jej morze, gdy wąchała tą roslinkę.* |
ED - 2011-03-30 21:03:48 |
*Ed zdecydowanie był bardzo „osobliwą osobą”, choć sam o tym nie wiedział. Chociaż momenty kiedy ktoś zwraca się do droida per „pan” (już trzy czy cztery takie sytuacje były” są zastanawiające. |
Moc - 2011-03-30 21:13:51 |
Słucham? Aaa... na głowie. No nigdy mi wianuszki nie wychodziły to tak je wplatam sobie *Wzruszyła ramionkami i z tymi kwiatami uczyniła podobnie, powplatała je w opaskę na czole, by ładniej wyglądać. No i też by ładniej pachnieć. Po skończonej czynności rozejrzała się po ogródku, by coś dać Edowi do powąchania. Kwiatów było tutaj sporo ,niektóre wyglądały zwyczajnie, inne były na prawdę egzotyczne.* A które chciałbyś powąchać? *Zapytała, bo może jakiś mu przypadł do gustu szczególnie, przynajmniej z wyglądu.* |
ED - 2011-03-30 21:20:18 |
*Nic się nie działo, mistrzyni nie nadciągała, widać to tylko w filmach. Wiec mogli tu zabawić. Ed rozejrzał się znowu, tym razem zwracając większą uwagę na kwiatki jako oddzielne niezależne od siebie formy. Ciężko mu było patrzeć na kwiaty, bo zlewały mu się w jeden schemat. Taka droidzia wada. |
Moc - 2011-03-31 17:45:58 |
*A dziewczynka czekała, aż Ed wskaże jej jakiś kwiat. Nie wiedziała, że ma problemy z odróżnieniem ich, bo niby skąd? Droidowi do procesora nie wejdzie...* Czemu nie pasuje? Bardzo ładny jest *Zapytała zaciekawiona i nachyliła się nad różowym kwiatkiem, chcąc go powąchać. Faktycznie, w pobliżu nie było żadnego podobnego, więc bała się go zerwać. Bo jeśli to jakiś unikatowy, ulubiony kwiat mistrzyni? To wtedy mogłaby się troszkę zdenerwować, gdyby został on zerwany.* |
ED - 2011-03-31 17:52:28 |
*Z lekkim mruknięciem odstawił do tyłu jedna z olbrzymich nóg, by lepiej widzieć małego kwiatka i równie małą swoją nową koleżankę* |
Moc - 2011-03-31 18:00:08 |
Ale ładny *Dla twi'lekanki tam nie robiło różnicy to, czy on został celowo zasadzony czy też rósł sobie dziko. Chwastem ta stokrotka nie była, niech więc sobie spokojnie dalej rośnie, a jeśli mistrzyni ona się nie spodoba, to przecież sama wyrwie.* Taka jest natura, sama się wprasza i robi swoje porządki *Podsumowała krótko dziewczynka. Wystarczyło spojrzeć na Świątynię, zbudowana przez Jedi, ale została opuszczona na wiele lat, więc natura sama się zabrała za swoje porządki. A teraz, gdy Zakon wrócił to powstało przedziwne połączenie działalności ludzi i natury.* |
ED - 2011-03-31 18:05:11 |
*To był już dla Eda całkowicie obcy temat,. Nie, żeby nie interesujący. Po prostu obcy, nigdy nie potrzebny, bo i po cóż maszynie w katakumbach pałacu wiedza o roślinkach. Inna wiedza mu była potrzebna. |
Moc - 2011-03-31 18:11:48 |
*Dziewczynka nie miała pojęcia jak wyglądało kiedyś "życie" EDa, więc zakładała rzeczy oczywiste, a więc, że zna się troszkę na roślinkach i tym podobnych rzeczach. Bo w końcu wszyscy się znają, to czemu on miałby się nie znać? Normalnie abstrakcja!* Dobrze. Oby miał już piłkę *Stanęła prosto, okręciła się na pięcie i już w podskokach ruszyła w drogę powrotną, kierując się w stronę frachtowca. Na Eda nie czekała, przecież ją dogoni, w końcu miał wielkie nogi. I tak dotarli w pobliże frachtowca, gdzie już na nich czekał bothanin ze sporą piłką. Dzieci pewnie będą miały lekki problem z wprawieniem jej w ruch siłą mięśni, ale od czego jest Moc? A Edek to ją swobodnie kopnie swoimi nogami.* |
ED - 2011-03-31 18:15:10 |
*No tak. Ed niedouczony. Wstyd! No ale na szczęście temat nie został podciągnięty, za to piłka się pojawiła, Ed będzie więc miał okazje skompromitować się w innej dziedzinie, tak wiec ruszył za dziewczynką z takim entuzjazmem aż ziemia drżała. Oczywiście pełen dobrych myśli i nadziei że umie to zrobić, bo chyba jest w stanie podnieść nogę. Jak to jednak będzie – okaże się za chwile* |
Moc - 2011-03-31 18:18:40 |
No gdzieście byli? *Zapytał od razu chłopak, bo widać było, że jest troszkę zniecierpliwiony. Pewnie czekał już na nich od jakiegoś czasu, ale jego przyjaciółka się tym nie przejmowała, tylko rozpromieniła się na widok piłki.* Jaka duuuża. Świetnie, możemy zagrać z... eee... przepraszam, ale jak ci na imię? *Teraz zdała sobie sprawę z tego, że nie wie jak droid ma na imię. Oj wstyd! Nie przedstawili się i tak jakoś się to potoczyło. Więc trzeba nadrobić zaległości jeśli chcą się razem bawić.* Ja jestem Susie a to Grakh. *Przedstawiła najpierw siebie a potem bothanina.* |
ED - 2011-03-31 18:30:24 |
*Ed niczym wielki ogon człapał za dziewczynką aż do miejsca docelowego, które daleko się nie znajdowało. Tuż przy „jego” statku. Zachowywał się bardzo swobodnie, emanował pozytywnymi emocjami, wiec już poniekąd nie był straszny, tym bardzoiej ze pomrukiwał naprawdę wesoło* |
Moc - 2011-03-31 18:41:26 |
Miło nam... a teraz do nauki! *Twi'lekanka klasnęła entuzjastycznie i wypróbowała poruszanie piłki Mocą. Wyszło całkiem zgrabnie i potoczyła się ona powoli w stronę Edwarda. Zatrzymała się jednak jakieś dwa metry od niego.* zaczniemy spokojnie... dasz radę kopnąć tą piłkę nogą? *zapytał bothanin podchodząc do piłki by w razie czego jakoś Edowi pomóc w manewrowaniu, ale nie miał tak na prawdę pojęcia, jak mu mógłby pomóc. Pierwszy raz uczyli droida grać w piłkę, a przy tym Ed był na prawdę wielki i nietypowy. Więc problem był.* Dasz radę? |
ED - 2011-03-31 18:46:42 |
*Żeby kopniak był efektywny piłka musiała mieć co najmniej 50cm. Raczej nie miała, wiec i to kopanie nie będzie wyczynowe, jednak Ed jeszcze nie wiedział, jakie to trudne. Nie znał do końca swoich ograniczeń, wydawało my się to łatwe. |
Moc - 2011-03-31 18:53:56 |
*Piłka miała gdzieś 40 cm średnicy, więc wcale taka mała nie była, więc prawdopodobieństwo jej zadeptania było niższe, chociaż nigdy nic nie wiadomo. Dzieci też o ograniczeniach Eda mało wiedziały, więc z dużym napięciem obserwowały jego poczynania. Właściwie to kibicowały biednemu droidowi w jego próbach kopnięcia piłki. No i udało się! Co prawda tylko cztery metry, ale to już był sukces.* Udało się! Brawo, świetny kopniak! *Dzieci się cieszyły i zaraz podsunęły mu z powrotem piłkę, by mógł kopnąć znowu.* Ale spokojnie, bez nerwów. Poćwiczymy technikę *Mruknął uspokajająco bothanin.* |
ED - 2011-03-31 19:07:05 |
*na 40cm Ed bardzo swobodnie podnosił nogę wiec było niebezpieczeństwo, no ale jak się okazało – raczej piłkarzem to on nie będzie. |
Moc - 2011-03-31 19:22:49 |
*Cóż, zważywszy na gabaryty, budowę oraz przystosowanie, to nawet najprostsze kopnięcie piłki zasługiwało na brawa, bo Ed w sumie się rozwijał i przezwyciężał swoje ograniczenia. Co dla jednych było proste to dla innych niekoniecznie. To już dzieci wiedziały (zalety edukacji Jedi), więc wysiłki droida nagradzały brawami i pochwalnymi słowami. Co prawda widziały, że piłkarzem to on nie zostanie, ale bawić się zawsze jakoś tam można. Bo w grach to chodziło przede wszystkim o dobrą zabawę, radość, a potem z tego jakieś nauki można wyciągnąć. Przynajmniej u Jedi.* Świetnie... to może jeszcze raz, teraz podejdź do piłki... a potem my spróbujemy ją odbić, dobrze? *Metoda małych kroczków, teraz Ed miał podejść do piłki i ją kopnąć a dzieci mu ją odbiją.* |
ED - 2011-03-31 19:27:29 |
*Ed bardzo radośnie mruknął co najwyraźniej było zgodą, tym bardziej ze zaraz wprawił się w energiczny ruch by podejść do piłki, i to samo: już wyglądało, ze zrobi to w ruchu, wyciągnie nogę, kopnie, będzie to miało ciągłość i jakąś dynamikę a tu… zatrzymanie Dos top – pewnie na dwóch nogach, przeniesienie ciężaru na jedną, odchylenie, i kopniak z podniesionej nogi – do przodu, ale tym razem to nawet ledwo przednim palcem trafił. Bo Ed nie widział tego co miał pod nogami, nawet jeśli opuścił łeb – jeśli opuścił to widział tylko piłkę. Swojej nogi nie.* |
Moc - 2011-03-31 19:39:21 |
*A dzieci czekały i czekały, a gdy piłka się do nich potoczyła to przy pomocy Mocy odbiły ją lekko w kierunku Eda, śmiejąc się przy tym radośnie. Nie wyśmiewały się z Eda w żadnym wypadku!* No może troszeczkę, ale przynajmniej próbujesz, a to się liczy! *Zawołała twi'lekanka uśmiechając się serdecznie do droida. Bothański chłopak stanął troszkę z boku, by obserwować poczynania droida. Domyślił się już jakie ograniczenia miał Ed i że raczej tego nie przezwycięży, chyba, że by mu przebudowano nogi, a to raczej niemożliwe. Ale jak na swoje możliwości to szło mu dobrze.* Liczy się zabawa a nie jakość czy siła kopnięcia. Mam nadzieję ,ze się dobrze bawisz Edwardzie? |
ED - 2011-03-31 19:45:33 |
*Dżedajskie dzieci widać były wyedukowane i wrażliwe, bo w pierwszym lepszym publicznym przedszkolu Eda by zjedli żywcem. Nie było by mowy o dobrej zabawie. Swoją droga – musiał być spragniony rozrywki bo bez dwóch zdań korzystał i podobało mu się, co było widać nawet dla kogoś niemocowładnego. Jeśli chodzi o rozrywkę to dla droidów to dosad nietypowa sfera życia.* |
Moc - 2011-03-31 19:56:59 |
*No dżedajskie dzieci bardziej wyedukowane były od takich normalnych. Wychowywały się wśród Jedi i ich zasad od najmłodszych lat, wiec to miało spory wpływ na ich rozwój i postrzeganie świata. Co prawda zdarzały się typowe dla dzieci współrywalizacje i złośliwe docinki, to na szczęście Susie i Grakh nie należeli do tej grupy.* No to jazda *Mruknął entuzjastycznie bothanin, no ale teraz troszkę nie po ich myśli to poszło i o dziwo piłka kopnięta tyłem poleciała jak kamień wystrzelony z procy a dzieciaki tylko obserwowały to z szeroko otwartymi oczami no i ustami. Tego się nie spodziewały no i nie zareagowały na czas.* Ooo... to się nazywa kopnięcie *Wykrztusił bothann i powoli zaczął się szeroko uśmiechać a twi'lekanka podskakiwała z radości. Tyle tylko, że im to nic nie da a i piłka przepadła póki co* |
ED - 2011-03-31 20:02:23 |
*Ed póki co nie zdawał sobie sprawy z siły sprawczej. Stal przodem do dzieci, czekał aż coś się stanie i nagle okazało się, ze nie ma piłki… |
Moc - 2011-03-31 20:09:18 |
Nic się nie stało... to było na prawdę mocne kopnięcie *Powiedział radosnym tonem Grakh, podczas gdy Susi szukała wzrokiem piłki, ale jej nie widziała, co znaczyło ,że poleciała dosyć daleko. A niestety na szukanie jej nie mieli tyle czasu, zbliżała się godzina kończąca popołudniową przerwę, więc trzeba było wracać do zajęć.* Nie martw się, potem jej poszukamy *Stwierdziła pocieszająco twi'lekanka, wychodząc przed Eda tak, by ją widział całkiem dobrze. Jej przyjaciel szybko do niej dołączył.* Wybacz, ale musimy już iść, mamy zajęcia w Świątyni. *Powiedziała trochę smutnym tonem, bo wiadomo, wolałaby zostać z Edem niż się uczyć o historii Zakonu czy coś podobnego, no ale trzeba.* Ale jak chcesz to możemy jutro przyjść. Chcesz? |
ED - 2011-03-31 20:13:53 |
*Trochę pracy, kilka spotkań i pod okiem Hakona sam Ed mógłby się uczyć o historii zakonu. Teraz, nadal jeszcze z poczuciem winy za zgubienie piłki, mruknął łagodnie* |
Moc - 2011-03-31 20:16:58 |
Fajnie... to może jutro poszukamy razem piłki, jeśli się nie znajdzie do tego czasu. A więc do zobaczenia *Twi'lekanka i bothanin pomachali mu na pożegnanie i puścili się biegiem w stronę Świątyni, by zdążyć na zajęcia. Strata piłki to nic takiego, bo dla nich i tak była za duża, więc jej nie używali, mieli swoją, mniejszą. Ta będzie specjalnie dla Eda a jutro ją poszukają na spokojnie. Bo co się moze takiej piłce stać w lesie na terenie Świątyni? Raczej nic. I tak spotkanie dobiegło końca.* |
ED - 2011-03-31 20:21:36 |
*A Ed jeszcze bardzo długo patrzył za dziećmi. Nawet jak już ich nie widział. Jęknął z prawdziwym smutkiem, uświadamiając sobie, jaki tak naprawdę jest samotny i nieprzygotowany do życia. |
Hakon - 2011-04-01 14:29:18 |
*Po kilku godzinach pojawił się Hakon. Jeśli Ed go wyglądał to pewnie widział go nadchodzącego. Ale Hakon nachodził na bok droida. Choć wiedział, ze to nie droid, no ale tak technicznie. Szarzało już, zblizał się wieczór. Hakon był mocno zamyśliny. Co jednak było najzabawniejsze – pod pachną niósł wielką, kolorową piłkę. Tę samą którą Ed posłął kopniakiem na niską orbitę. Widać spadła na Hakona* |
ED - 2011-04-01 14:34:51 |
*Moc jest mistrzem zbiegów okoliczności. Ale Ed nie wiedział, bo nie zauważył, ze Hakon ma piłkę. Usłyszał go, jednak wyglądał na markotnego. Stał w milczeniu w bliskiej odległości do statku. Bokiem do Jedi i chyba patrzył w trawę. Był w nastroju bardzo refleksyjnym, jednocześnie jednak – raczej zamkniętym. Po prostu sobie rozmyślał. Rzadka czynność w obecnych czasach.* |
Hakon - 2011-04-01 14:39:01 |
*Hakon powracał z rozmowy z Len’pą, wiec sam nie był w najlepszej formie psychicznej. Nie można z resztą było nazwac tego rozmową. |
ED - 2011-04-01 14:43:26 |
*Piłka potoczyła się po trawie i obiła o prawa nogę. Nic się nie stało, po chwili noga się podniosła, jakby droid chciał przytrzymać piłkę kłykciem. Ale to piłka – wysmyknęła się i potoczyła do przodu, wiec Ed pochylił łeb i już ją widział. Wydał z siebie bardzo długi i bardzo rozczulający pomruk* |
Hakon - 2011-04-01 14:50:22 |
*Hakonika lekko przymurowało kiedy to usłyszał. Jednak jakoś – nie zaśmiał się* |
ED - 2011-04-01 14:56:09 |
Zmiana orientacji *Odpowiedział ten sam cienki głosik, jednak warkniecie po nim i wszelkie słowa które później zostały wypowiedziane brzmiały już normalnie. Piłka zadziałała jak lep na ED-y. Zbliżył się i starał się wsadzić łeb miedzy piłkę a ręce Hakona* |
Hakon - 2011-04-01 15:07:59 |
Ah… *Pokwitował zmianę orientacji. Ciekawe tylko z czego na co. Na szczęście jednak wrócil tamten glos, który może nie do końca operowy, ale jakoś – przypadł do gustu Hakonowi. Był taki bardzo świadomy. |
ED - 2011-04-01 15:15:28 |
*Pilka teraz znajdowała się na łbie, ale Ed nie skupiał się na tym, by się tam utrzymała. Oddał ta odpowiedzialność Hakonowi. Pole jego widzenia wchodziło teraz miedzy ramiona jedi i leciało prosto na twarz* |
Hakon - 2011-04-01 15:22:16 |
*Utrzymywał piłke. Odbijała się raz od jednej, raz od drugiej dłoni. Ręce musiał wysoko podnosić, no ale był w stanie kontynuować tę czynność nieco rozpraszającą ale zarazem pozwalającą na skupienie na emocjach. Nie faktach. Fakty nie są ważne.* Wydaje ci się pewnie, ze ten kwiatuszek tam nie pasuje, prawda? Że jest niegodny |
ED - 2011-04-01 15:30:03 |
*Olbrzymia kupa metalu mruknęła przeciągle* |
Hakon - 2011-04-01 15:41:44 |
*Musiał się cofnąć, to już było niebezpieczne, Ed był olbrzymi i zirytował się. Więcej, wściekł. Piłka odbita poleciała gdzieś za Eda. Hakon zaś rozłożył ręce na boki, jakby negocjował lżejszą karę dla siebie* |
ED - 2011-04-01 15:51:24 |
*W Edzie nagle, niespodziewanie i zupełnie irracjonalnie po prostu zabuzowało. |
Hakon - 2011-04-01 16:00:03 |
Ed… *ustępował tylko tyle, ile musiał, żeby nie narazić zdrowia, cały tez czas był spokojny, ale tez pełen zrozumienia* |
ED - 2011-04-01 16:14:50 |
*Ed wpatrywał się w piłkę, powoli opadając z emocji. Teraz pojawiło się szumienie. Chłodzenie generatora. Kwiatki to emocjonujący temat. Piłka za to działała studząco. Bo była taka cholernie okrągła ze po prostu nie ma się czego przyczepić* |
Hakon - 2011-04-01 16:27:58 |
*Jedi stal w oddaleniu od Eda. Tam gdzie ten go zostawił. Słuchał i czuł.* |
ED - 2011-04-01 16:39:46 |
*W końcu – mrukniecie. Ed zmęczony wściekłością ostygł i teraz wpatrywał się tępo w piłkę* |
Hakon - 2011-04-01 16:51:08 |
*Hakon westchnął, może z ulgą, może ze współczuciem. Czy dotarło do Eda? Logicznie tak. Czy ufał Hakonowi na tyle by przyjąć ta prawdę do wiadomości? To już trudniejsze. Bardziej bolesne.* Ed… *zaczął powoli, zbliżając się do piłki z drugiej trony* |
ED - 2011-04-01 17:00:27 |
wszyscy są wyjątkowi *Odparł na to Ed. On sam czuł się „wyjątkowy” tylko z tego powodu ze był maszyną i nie mógł czuć się na równi ważny z innymi. Tutaj tak tego nie czul. Traktowano go jak żywą istotę. Ale to zupełnie inny świat. Wróci na Widmo, gdzie targowali się o jego akt własności, i nadal będzie rzeczą. |
Hakon - 2011-04-01 17:12:16 |
Raczej nie wszyscy są, a każdy jest. I to prawda *Hakon podbiegł, zabiegł zwinnie drogę Edowi, i kiedy ten już doczłapywał do piłki, to kop – i po nodze po ukosie mu uciekła. Hakon nie czekał na zemstę, tylko pobiegł za piłką, z cała pewnością coś planując* |
ED - 2011-04-01 17:32:35 |
*Atak? Jak najbardziej… ale Hakon zwiał. Ed warknął i nagle… nic nie widać, uciekli. Odwrócił się i oto widzi przed sobą Hakona z piłka. Kolejne głośne, demonstracyjne warkniecie opuściło wokoder, i Ed ... nic nie zrobił. Podniósł nogę, ale rozmyślił się i postawił z powrotem. Hakon był za sprytny by go okiwac. Musiał nakłonić go do współpracy, chcąc odzyskać piłkę. Cofnął się wiec…* |
Hakon - 2011-04-01 17:37:51 |
*ooo, dyplomacja – pomyślał Hakon. Wszystko co pokazywał soba Ed miały jakiś sygnał odnośnie tego, jak myśli. Już od dawna Hakon zbierał dowody na to, ze Ed jest bardzo mądrą, ułożoną istotą bez skłonności do agresji. Porównanie tego z obecnym stanem faktycznym dawało pojęcie na temat tego co musiał przejść by aż tak się zmienić. |
ED - 2011-04-01 17:42:52 |
*Piłka potoczyła się aż do nogi Eda, ale ten podekscytowany świadomością, ze piłka będzie kopnięta prosto do niego, wykonał zamach zanim ta jeszcze dotarła, do przodu, iw rezultacie kopniak został zadany dosc mocny i piłka jak kula armatnia wystrzeliła i pomknęła daleeeko, w krzaki, za którymi był tajemniczy ogródek* |
Moc - 2011-04-01 17:50:50 |
*Na szczęście lub nieszczęście, teraz w ogródku przebywała owa tajemnicza mistrzyni, która zajmowała się pielęgnacją swoich kwiatów i nie była świadoma tego, że jedna roślinka z jej ogrodu stała się wcześniej tak ważna w dyskusji między Hakonem a ED'em. Teraz jednak wyczuła zbliżające się niebezpieczeństwo (w końcu piłka może niechcący zniszczyć jej kwiaty) i zareagowała instynktownie, przechwytując piłkę Mocą tak, by nie wpadła między rośliny. No i czekała na sprawców tego "ataku".* |
Hakon - 2011-04-01 17:54:43 |
*Hakon zas, zajęty i skupiony na czymś innym, i to wcale nie takim błahym, nie zauważył aury innej osoby tak niedaleko. Jednak teraz, kiedy pilka im zginęła instynktownie sięgnął Mocą, by po prostu ją przywołać i nie dość, ze przedmiot stawił opór (trzymany przez kobietę) to jeszcze… Hakon po prostu wyczuł obecność innej osoby* |
ED - 2011-04-01 17:58:56 |
*Ed zamarł. Stał teraz jak posąg… no jak posąg Eda, choć zazwyczaj niezbyt ruchawy był, ale teraz widać było jak wmurowało go w świętą ziemię Tythona. Bo już był przyzwyczajony do sytuacji kiedy to broni się mniej lub bardziej słusznie bo ktoś narusza jego przestrzeń a tu proszę – Ed czyjąś przestrzeń naruszył za pomocą narzędzia zbrodni – piłki. No niebywałe. |
Moc - 2011-04-01 18:04:44 |
*Gdy Hakon podejdzie bliżej wraz z ED'em to się może zdziwić, bowiem opiekunką owego ogrodu była mistrzyni Cersi, a więc przedstawicielka rasy Miraluka, czyli że była pozbawiona wzroku, a przynajmniej takiego w tradycyjnym tego słowa znaczeniu. Postrzegała wszystko Mocą, cały otaczający ją świat, a więc i rośliny. Dla kogoś może się to wydawać dziwne, ale ona się tym nie przejmowała i dbała o swoje rośliny, doskonale wiedząc o każdym pojedynczym kwiatku z jej ogrodu. Póki co czekałą cierpliwie na sprawców, chociaż w Mocy ich już dostrzegała i wyczuwała. To będzie ciekawe spotkanie...* |
Hakon - 2011-04-01 18:11:51 |
*na pewno. Hakon nigdy osobiście nie poznał tej osoby. Słyszał o niej tylko. Kiedyś ktoś nawet mówił, ze to ona miała ochotę, czy tam planowała wyciągnąć go z tego nieciekawego stanu w którym był. |
ED - 2011-04-01 18:16:11 |
*Ed był sprawca wypadku. Wielka trauma. Tym gorzej ze ktoś tam był. Do fobii społecznej dochodziła więc całkowita nieumiejętność przyznawania się do przewinień. Bo proszę nie sugerować się sytuacją Nashem. Tam był moralniak. Zbliżał się od tyłu, za Hakonem się czaił i słuchać było to charakterystyczne „ouuuummm” w różnych tonach. W mocy – zdenerwowanie, niepewność, napięcie* |
Moc - 2011-04-01 18:21:33 |
*Sam ED bardzo Cersi interesował, bo słyszała nieco o nim, ale sama nigdy go nie spotkała. A teraz, gdy się zbliżał, to "widziała" tylko zarys jego sylwetki, za to jego osobowość wręcz jaśniała w Mocy, co bardziej zwracało jej uwagę. Dlatego też nie będzie go postrzegać jako droida, dla niej powłoka w ogóle się nie liczyła, nie widziała jej własnymi oczami, za to widziała dokładnie "wnętrze", duszę, przy pomocy Mocy.* Dzień dobry... *Przywitała się grzecznie i nawet się uśmiechnęła. Spod chusty, która miała narzucona na głowę, widać było w sumie tylko dolną część twarzy i kawałek nosa, reszta była szczelnie zakryta.* Owszem, piłki bywają zdradliwie nieprzewidywalne, ale jak widać, obroniłam moje roślinki przed jej niszczycielskimi zapędami, więc nic się nie stało. Zwracam wam ją *I Mocą lekko popchnęła ją w stronę barabela, tak, by mógł ją sam złapać.* |
Hakon - 2011-04-01 18:26:23 |
*Hakon także zaprezentował uśmiech, zupełnie naturalny, odruchowy i,… nowy, na nowej twarzy. Złapawszy pilke rzucił ją pod nogi Eda. Moc mocą ale ów prosta czynność da większe wejrzenie w stan jego umysłu. Czy podejmie zabawę, czy nie. Hakon domyślał się, ze oto zbliżył się bardzo do jadra kolejnego edowego problemu egzystencjalnego* |
ED - 2011-04-01 18:32:51 |
*Nogę podniósł i to tak wysoko ze piłka pod nią przeleciała i poturlała się dalej. Wtedy Ed opuścił nogę. Stal bardzo pokornie, jednak jego stan umysłu nie był zbyt dobry. Było przede wszystkim narastające napięcie. Raz – nowa osoba, bardzo tajemnicza, mistrzyni jedi, więc nie byle co. Tyle dobrze ze podczas tej jeszcze krótkiej wizyty tutaj Ed bardzo się do jedi przekonał. No i – przede wszystkim – kwiatek. Zaraz dało się słyszeć ciche, ale pełne ekspresji mrukniecie, a także szczek starych tłoków, kiedy Ed przetarabanił się metr dalej i zaczął zza Hakona wyglądać w poszukiwaniu swojego kwiatka. Odległość była duza, Ed wzrok miał słaby, wiec pojawiła się irytacja i niepokój… |
Moc - 2011-04-01 18:41:12 |
Pięknie wygląda w twoich oczach czy może w Mocy? *Zapytała w odpowiedzi mistrzyni, wciąż się uśmiechając serdecznie do Hakona i do Eda. Dostrzegła jego lekkie poruszenie, jak również usłyszała, jak wykonywał ruch. Wyczuwała też jego napięcie, jego emocje, to wszystko było dla niej bardzo czytelne. Poznała też, że był on tu już wcześniej, wraz z Susie, którą dobrze znała. Uczyła ją przecież.* Mimo to dziękuję za komplement, staram się jak mogę i cieszę się, że ktoś tutaj przychodzi, by podziwiać piękno przyrody *Mistrzyni poprawiła swoja szatę, przechadzając się wśród kwiatów, po czym usiadła na małej skalnej wysepce po środku tego morza barw. Nie mogła co prawda tego zobaczyć oczami, czego żałowała, ale w Mocy widok był równie piękny.* |
Hakon - 2011-04-01 18:48:33 |
W moich oczach. z resztą nowych. W mocy nie zdążyłem się jeszcze przyjrzeć *Tan tez było. W obawie, bo jednak była obawa, ze coś uszkodzili nie myślał o przyglądaniu się w Mocy kwiatom. Szybko przyzwyczaił się do dobrodziejstw wzroku. Czegoś, co jest dla innych tak naturalne. Dopiero teraz Cesi przypomniała mu tamte spojrzenie na świat. |
ED - 2011-04-01 18:54:49 |
*Znowu krok do przodu. I zagląda, z prawdziwą pasją i napięciem. Bo jeśli by się okazało, ze nie ma kwiatka, to nie ma Eda! Przecie symbolika była jasna ze z nóg scina. Ed zachowywał sie teraz jakby szukał swojego imienia na luiscie tych przeznaczonych urzędu doi kasacji. Po prostu być albo nie być. Napięcie stopniowo przeradzało się w panikę, jeszcze do tego słowa Hakona – czara się przelała i nie ważne, czy wypada, czy Ed dobrze robi czy nie dobrze i czy skrzywdzi czy nie – jak się nie rzuci z rykiem, nie bacząc ze Hakona przewróci – do miejsca gdzie stokrotkę wczoraj widział. Na szczęście było to znacznie bliżej gdzie stala mistrzyni wiec nic jej się nie stanie. Kiedy się zatrzymał, to wręcz gorąc z niego buchał, bo generator nie nadążał za emocjami. I łeb do doły. Warkot nie z tej ziemi i w spazmach emocji – szukanie kwiatka* |
Moc - 2011-04-01 19:16:04 |
To musi być niesamowite przeżycie, tak długo tkwić w mroku a potem odzyskać wzrok. Ja nigdy tego nie doświadczyłam, jednak Moc mi to wynagradza *Uśmiechnęła się spokojnie i powiodła "spojrzeniem" po swoich kwiatach, które ją otaczały. Każdy był w Mocy nieco inny, unikatowy, chociaż tylko bardzo wprawne osoby potrafiły dostrzegać tak subtelne różnice. Ona, będąc miraluka od dziecka uczyła się, jak dzięki Mocy dostrzegać niewidoczne dla oka szczegóły. Dzięki temu mało co jej umykało.* Ooo... to interesujące. Niewiele osób rozmawia sobie spokojnie o kwiatach. *Cersi autentycznie się ucieszyła z tego, ponieważ skłanianie innych do refleksji było jednym z celów istnienia tego ogrodu. Jednak gdy w Edzie wezbrała rzeka emocji, to od razu na nim skupiła swoją uwagę. Wyczuwała to wszystko, co czuł droid i ją to poruszyło. Natychmiast wstała ze swojego siedziska i powolutku w jego kierunku się zaczęła zbliżać, jednak zachowywała bezpieczną odległość.* Przepraszam... mogę w czymś pomóc? *Zapytała grzecznie Eda i czekała na odpowiedź.* |
Hakon - 2011-04-01 19:25:14 |
Wszystkim niewidomym, także mi, stawiało się milarukan za przykład. Ale to złe porównanie. Kiedy odzyskałem wzrok dostrzegłem, jak wcześniej kiepsko sobie radziłem. Wy to co innego |
ED - 2011-04-01 19:33:16 |
*na szczęście nie doszło do nieszczęścia, czyli żaden kwiatek nie przypłacił tego życiem. Rosły one tworząc jakby oddzielną fakturę, Ed tego nie naruszył, leciał po trawie, ale złapał go Hakon. Pierwsza reakcja: oczywiście warkot, ryk i walka, ale bardzo szybko okazało się, ze Hakon chce dobrze, bo wzrok Eda zahaczył o stokrotkę. |
Moc - 2011-04-01 19:39:20 |
*Mistrzyni to oczywiście usłyszała, ale też Hakon nie musiał jej o tym mówić, trochę zdrowego rozsądku miała, by nie podchodzić za blisko do rozjuszonego droida o takich gabarytach jak ED. Stała kilka metrów od niego, tak z boku i "obserwowała", a raczej postrzegała wszystko dzięki Mocy. Każde drganie w aurze Hakona i EDa, każdą zabłąkaną emocję "widziała" bardzo wyraźnie. W Zakonie nawet inni mawiali, że stając przed mistrzynią Cersi czuli się wręcz nadzy, bo potrafiła przejrzeć prawie każdego. Prawie, bo i lepsi od niej się trafiali.* Zapytałam, czy nie trzeba w czymś pomóc... i widzę, że zainteresowałeś się tą samotną stokrotką. Jest bardzo ładna *Stwierdziła uprzejmie Cersi. Postrzegała tą stokrotkę jako cieniutki paseczek energii życia, trochę niewyraźny, niemal ginący pośród trawy, ale jednak inny. Wiedziała o tej stokrotce i ją tutaj pozostawiła, by sobie rosła dalej w spokoju.* |
Hakon - 2011-04-01 19:45:43 |
*No i to był właśnie ED. Zwroty o 180 stopni, za chwile kolejna burza. To znaczy – oby nie. Takie wahanie nastrojów było meczące, nie dziwota ze Ed jest taki rozchwiany. No ale oczyścił się, nawiązał kontakt, wiec idealnie. Klepnął Eda w blachę i wrócił do piłki na której siadł, by obserwować co będzie dalej. Jak zachowa się Ed? Jak zachowa się mistrzyni? Czy odkryje wartość tego kwiatuszka? Czy piłka pęknie pod Hakonem? O tym w dalszej części sesji* |
ED - 2011-04-01 19:50:48 |
*To czego Ed najbardziej żałował, to to ze Hakona poniewierał, bo każdy taki napad to Hakon dostawał albo kopa, albo w bok, albo był popchnięty, rzucony czy coś. Z wielkością Eda nie ma żartów. Teraz jednak skupiał się na Cersi – osobie tajemniczej, trochę niepokojącej. Bo w końcu sprawy dotykały kwiatka. Tak, czyli samego Eda. On nawet nie zdawał sobie sprawy głębi tej symboliki, jak bardzo to w niego weszło. To właśnie dlatego taką dzikością wpadł tu szukając stokrotki, jak kawałka własnej duszy. |
Moc - 2011-04-01 20:01:09 |
Czyżby? *Zapytała troszkę rozbawiona, po czym spokojnie do tego kwiatka podeszła, po linii łuku, by nie naruszać zbytnio przestrzeni osobistej Eda. A gdy dotarła na miejsce to przysiadła na ziemi, na przeciwko droida, tak, że stokrotka znalazła się pomiędzy nimi. Taka granica.* To bardzo interesujący kwiat... mimo wielu przeciwności wyrósł tutaj, walcząc o życiodajne światło. Może i ta stokrotka nie jest najpiękniejsza ze wszystkich, może nie ma pięknego zapachu, ale należy jej się podziw za upór w dążeniu do życia. *Wyciągnęła przed siebie dłoń i delikatnie opuszkiem palca pogładziła płatki kwiatu. Nie do końca zdawała sobie sprawę z tego, że ED tak bardzo utożsamia się z tą stokrotką, jednak od razu odgadła, że w jakiś sposób była ona dla niego ważna. No i też zaprzeczał temu. Ciekawe...* Wielu mówiło już, że ten kwiat nie pasuje do reszty, że podobny jest do chwasta... jednak ja uważam, że jest najdzielniejszy z nich wszystkich. Bo wyrósł sam i walczy o swoje istnienie. Dlatego nigdy go nie wyrwałam i nie zamierzam. |
Hakon - 2011-04-01 20:06:56 |
*A Hakon bujał się na piłce, po części zadowolony ze na chwile oddał Eda w dobre ręce, ale bardziej zadowolony z tego, jak zachowywał się w tej chwili Ed, i nieważne co było wcześniej. On już znał na tyle tego szaleńca, ze doskonale wiedział, na czym polega zaprzeczenie. No ale w ich rozmowie ta wiedza lub jej brak nie przeszkadza. Obserwował wiec w milczeniu* |
ED - 2011-04-01 20:12:33 |
*reakcją Eda było warkniecie i cofnięcie się o krok, jednak był to krok zdecydowanie mniejszy niż mógłby być. Coś w rodzaju napięcia ustępowało i narastało na zmianę w miarę płynięcia słow. Ed bardzo się z tym kwiatkiem utożsamił, zupełnie spontanicznie, i teraz czul się niezręcznie rozmawiając o kwiatku (o sobie) z obcą osobą. Objawiało się Tm właśnie w powarkiwaniu i szuraniu nogą. No i oczywiście w Mocy* |
Moc - 2011-04-01 20:22:01 |
Nie ma czegoś takiego jak przypadek... ale nie będę cię zanudzać wykładami na temat filozofii Jedi. Uznajmy to za nudziarstwo *Gdyby mogła to by pewnie porozumiewawczo mrugnęła do ED'a, a tak to musiała odpowiednio akcentować każde słowo. Jej mimika twarzy była trochę ograniczona, widać było właściwie głownie jej usta. Chusty ze swojej głowy prawie że nie zdejmowała, przynajmniej nie publicznie.* Możemy się założyć i przegrasz mój drogi... ten ogród to moje małe królestwo. I chociaż nie mam oczu, to jednak widzę wszystko, nawet coś tak małego i niepozornego, jak ta stokrotka. *Znowu pogładziła delikatnie płatki kwiatu, robiła to wręcz z czułością. Lubiła obcować z kwiatami, zarówno tymi naturalnymi jak i sprowadzonymi z innych planet. Żałowała tylko, że nie szło uratować roślin z ogrodów Świątyni Jedi z Coruscant.* |
Hakon - 2011-04-01 20:25:12 |
[Puszczam kolejkę, bowiem Hakon z ciekawoscią przysluchuje się rozmowie ale nie chce przeszkadzać] |
ED - 2011-04-01 20:29:35 |
*Ed tez nie miał najlepszego wzroku. Mrugnięcia widział, ale teraz mogło bu to ujść jego uwadze, to była obca osoba, Ed na nieco innych obrotach działał. Za to pogrożenie palcem zarejestrował na co była odpowiedź w postaci krótkiego cichego mruknięcia, coś miedzy pytaniem a przezornością.* |
Moc - 2011-04-01 20:48:00 |
Hmm... może i nie... ale ty też nie udowodnisz, że ty masz rację. Patowa sytuacja *Stwierdziła spokojnie, po czym wdzięcznie opadłą całym ciałem na ziemię, odchylając nieco głowę tak, jakby chciała wpatrywać się w czyste niebo i w słońce. Ale nie mogła. Zawsze chciała zobaczyć słońce, gwiazdy, księżyce. To było jednak poza jej zasięgiem, Mocą nie postrzegała rzeczy tak bardzo oddalonych.* Ja "widzę" świat inaczej niż Ty, Hakon czy też jakiś inny człowiek. Nie widzę tego co ty, widzę Mocą, widzę życie i energię. Stokrotka nie umknęła mojej uwadze. Podobnie jest z tobą mój drogi. Widzę to, co jest w tobie, nie widzę zbyt wyraźnie powłoki droida, a właśnie twoje Ja. Widzę inaczej.... nie widzę kolorów, twarzy, widzę energię i Moc. Zarówno, taką jak ta stokrotka, jak i większą, jak Ty... *Stwierdziła pogodnie, rozkładajac się wygodniej na trawie. Idealne miejsce do drzemki.* |
Hakon - 2011-04-01 20:51:49 |
*No, stało się. Jak to się dalej potoczy? |
ED - 2011-04-01 21:06:45 |
Jeśli mam być szczery to też niewiele widzę, mam tylko jeden fotoreceptor. Z sześciu. To mnie irytuje… *warknął i niespodziewanie wierzgnął łbem. Nie wiadomo czemu i po co takie nagłe wylanie się ze irytuje go jego własne osobiste „kalectwo”. |
Moc - 2011-04-01 21:22:47 |
Każdy jest w jakiś sposób kaleki *Podsumowała cicho i trochę smutnym tonem, leżąc tak w beztroskiej pozycji. Wyglądała na istotę bardzo kruchą i bezbronną przy takim Edzie, który samym swoim wyglądem potrafił przerazić. Ona nie, kto by się tam jej bał? Miała jednak jeden wielki atut - Moc, z którą była związana od narodzin. Dzięki niej widziała więcej, wyczuwała więcej. Nawet teraz, w chwili beztroskiego leniuchowania pod gołym niebem czuła emocje ED'a oraz Hakona, chociaż to na droidzie bardziej swoją uwagę skupiała. Czuła jego wahanie, nie potrzebowała do tego słuchu i innych zmysłów, chociaż one też pomagały. Jednak nie mogły wyczuć tego, co się działo w jego duszy... Moc tak. Gdy złe wspomnienie przebiegło przez umysł Eda, wywołując gamę emocji, to Cersi przekręciła głowę, tak by "patrzeć" i na stokrotkę i na droida.* A czemu by ten kwiatek nie miał być tobą? Stokrotka wyrosła na trudnym terenie, pośród obcych, nie mając przy sobie nikogo bliskiego, żadnej innej stokrotki. Ty również często znajdujesz się pośród obcych, sam... a mimo to jesteś tutaj, nie poddajesz się, walczysz o światło, tak jak ten kwiat. Nie odrzucaj czegoś, co z pozoru może wydawać ci się bezwartościowe. Nasze uczucia nadają przedmiotom znaczenie, sens, nie wartość rynkowa. Jeśli będziesz chciał, to mogę delikatnie Mocą wykopać tą stokrotkę i przenieść ja potem do doniczki, którą ci podaruję. Wraz z kwiatkiem. To będzie twój kwiat, którego nikt nie skrzywdzi i którym będziesz się mógł opiekować wraz z Hakonem. Może też tutaj zostać, a wtedy ja się nim zaopiekuję. |
Hakon - 2011-04-01 21:29:29 |
*Dumny opiekun wysiadywał piłkę. Przysłuchiwał się słowom i emocjom. Ed bardzo grzecznie słuchał mądrych słow. Dobry by był z niego uczeń. I był, acz w innym rodzaju. Nie wtrącał się. Wiec nadal niezbyt wiele miał do powiedzenia* |
ED - 2011-04-01 21:33:18 |
*ED tez słuchał. Klimat Tythona mu się udzielił, ale jak miał się nie udzielić, i jak Ed miał się buntować na słowa, które były wypowiadane do niego jak do myślącej istoty. Nie jak maszyny. Stal, pomrukiwał, analizował. Znowu był spokojny.* |
Moc - 2011-04-01 21:40:52 |
Hmm... A wiesz co czyni człowieka niewolnikiem? *Zapytała nagle Cersi, podnosząc się na łokciu do pozycji półleżące a potem całkiem już usiadła. Jej ubranie było nieco zabrudzone od suchej ziemi oraz od trawy, ale nie przejmowała się tym. "Patrzyła" się wprost na Eda. Rozumiała to o co mu chodziło i chciała też mu pokazać pewną prawidłowość w tym przytoczonym przykładzie.* Niewolnika nie czynią kajdany na rękach, czy nogach, a te, które sam sobie nakłada w umyśle. I jeżeli ty dasz sobie wmówić, że jesteś rzeczą, jeżeli sam tak będziesz uważać, to nią będziesz. I wtedy faktycznie, kwiatek nie będzie ci potrzebny. Ale jeśli sam się uznasz za osobę, myślącą, czującą... za osobę z wolną i nieskrępowaną wolą, to nawet jeśli nałożą ci kajdany na ręce i na nogi, to pozostaniesz wolny. Bo nikt nie odbierze ci twoich myśli, uczuć, twoich planów. Nadzieja jest potężna, potrafi ratować życie w najtrudniejszych sytuacjach... ale żeby ją mieć, to musisz odnaleźć tą siłę w sobie. |
Hakon - 2011-04-01 21:50:33 |
[puszczam kolejkę] |
ED - 2011-04-01 21:53:02 |
*ED mruknął łagodnie* |
Moc - 2011-04-01 22:01:22 |
A czy mają dostęp do twojego umysłu? Nie, to twoja ostoja... *Cersi miała już do czynienia z niewolnictwem, w latach swojej młodości. Nie wspominała tego najlepiej, ale wyrobiła sobie wtedy opinię, której się trzymała. Że niewolnictwo to stan umysłu. Chociaż przy Edzie to trudniejsze jest, bo jego staż był znacznie, znacznie dłuższy. Ale nakłaniać go do takiego myślenia nie miała zamiaru, sam to musiał w sobie odkryć.* No ale nie mówmy już o tym, czuję, że zmęczony już jesteś... możesz tutaj zostać wśród kwiatów, by odpocząć. Albo też zróbcie w końcu użytek z tej waszej piłki... tylko proszę, z dala od ogrodu, dobrze? Bo będę się gniewać *Posłała przysłuchującemu się im Hakonowi szeroki uśmiech. To była taka subtelna groźba, bo jednak o swoje kwiaty dbała i nie chciałaby, by ktoś je zniszczył w trakcie beztroskiej zabawy.* |
Hakon - 2011-04-01 22:09:38 |
*Hakon znał już Eda jakiś czas. Zrobił on kolosalne postępy,. Na przykład teraz – rozmawiał jak w miarę normalna istota, potrafił zawalczyć o swój dystans krytyczny, o to, by go nie dotykano – chociaż do tego doszedł bez Hakona, no ale kiedyś to się zaczęło. Teraz trzeba było mu to usystematyzować. Ale postępy były. |
ED - 2011-04-01 22:16:38 |
*Kolejne mrukniecie. Jakby tak tego słuchać to to dużo mówiło. Na chwile stracił z pola widzenia stokrotkę, ale szybko ją odnalazł. Takie pożegnalne spojrzenie. Ale dużo spokojniejsze. Bo coś ważnego się dowiedział, choć sam nawet nie wiedział, ze to miało na niego wpływ. Kiedy Hakon mówił o malutkiej nóżce, on odruchowo jedną podniósł i tak stal, dotykając ziemi tylko jednym palcem. Edowa nóżka ważyła około 300 kilo. Był po prostu czołgiem, co tu dużo kryć. Mając takie ciało ciężko jest się bawić, zauważyć kwiatka czy iść by nikogo nie popchnąć. |
Moc - 2011-04-01 22:23:51 |
Życzę powodzenia w odkrywaniu... moi uczniowie pewnie będą bardzo pomocni w tym *Uśmiechnęła się, bo o spotkaniu Eda z Susie i Grakhmiem wiedziała. Z różnych źródeł, ale im nie zabraniała. Skoro nawiązali kontakt z droidem to niech go dalej "męczą" o ile ten na to pozwoli. Taka "spokojna" rozrywka chyba mu się przysłuży dobrze.* Dziękuję za rozmowę i jeśli najdzie was ochota na podziwianie kwiatów, to zapraszam. Niech Moc będzie z Wami *Pożegnała się zarówno z Hakonem jak i Edem, po czym zgrabnie wstała, otrzepała swoją tunikę ruszyła przed siebie, miała jeszcze kilka spraw do załatwienia. Na pewno jeszcze kiedyś się spotkają.* |
Hakon - 2011-04-01 22:29:44 |
I z Tobą, mistrzyni *Hakon ukłoniwszy się dworsko z piłką w rękach na wysokości piersi, odwrocił się i rzucil piłkę tak by potoczyla się w kierunku statku, opuścił ogród w ciszy własnych myśli* |
ED - 2011-04-01 22:35:53 |
Do… *zatrzymał się. Ed kojarzył szybko, i połapał się, ze nie do zobaczenia. Nie dowidzenia, więc…* |
Malkit - 2011-04-02 16:28:27 |
*Malkit kręcił się koło statku, co mogło wyglądać na chęć wlezienia w szkodę,. Jednak nie tym razem. Przeciągał się i kluczył jak zaspana pantera, raz po raz wydając dźwięki nawoływania. W końcu znalazł. Jest. W statku. Hakon* |
Hakon - 2011-04-02 16:38:26 |
*Hakon był. W ładowni prócz dziupli Edowej było też łóżko, z którego korzystał Hakon, bo nie spal w świątyni. Musiał podostawać na służbie. Na gospodarce. Jednak nie spal, a jedynie drzemał* |
Malkit - 2011-04-02 16:48:07 |
*Malkit ze sterczącymi uszami burzy grzywy wskoczył na rampę i nóżka za nóżką, drobiąc drobniutko zbliżył się do łóżka Hakona, by przy nim usiąść iż powagą w ciemności w twarz Jedi się wpatrzyć* |
Hakon - 2011-04-02 16:56:44 |
*Podłożył sobie przedramię za głowę, i myślał. Łączył to wszystko w całość. Gdyby to mówił kto inny, to być może potraktował by to poważniej. Ale Malkit to był mistrz wymyślania niestworzonych historyjek* |
Malkit - 2011-04-02 17:06:14 |
*Ogon smagnął jednej strony gdy Malkit przenosił ciężar siedzenia na drugi póldupek. Nie w smak to mu było, bo wolał tylko w Hakonie zaszczepić potrzebe poszukiwania a samemu zajać się pracą badawczą. No ale układ i tak był nienajgorszy. Ostatecznie, jak mu się nie uda niczego wywęszyć to powie Urdze ze Go jest za Tęczowym Mostek i załatwione* |
Hakon - 2011-04-02 17:17:23 |
No to czekam na ładne zdjęcia, Malkitku. Weź ze sobą Eda, i jak spotkacie ewoka to go nie drażnijcie! *Rozluźnił się i zamknął oczy. Jedi tez żyjątko, potrzebuje odpocząć* |
Malkit - 2011-04-02 17:57:00 |
doooobrze *a w myślach: a ić ty fu tepatu. Pomóc nie chce. To co ze pomoc polega na „zrób to za mnie”. Nie chce! Tepat! Ale nie to nie. Malkit sobie jeszcze się zabawi na tym obowiązku. Wychylił wiec łeb za granice ładowni. Uszy mu jak groty do tyłu sterczały* |
ED - 2011-04-02 18:02:02 |
*ED właśnie nadchodził. Wrócił z wycieczki do lasu, choć do samego lasu nie dotarł, zatrzymany przez zwierzątko. Jednak nie koniec niespodzianek, bo oto – Malkit go wola! Olbrzym drepcząc ospale, zbliżył się, by Malkit widzieć,. Bo tylko łeb wystawał* |
Malkit - 2011-04-02 18:05:07 |
*Wypełzł Malkit i dupe posadził na rampie, tak by patrzeć Edowi „w oczy” a i samemu być dobrze widocznym. Westchnął. Na pyszczku pokora się malowała* |
ED - 2011-04-02 18:10:12 |
Taaa… *przeciągnął całkiem nieźle Ed* |
Hakon - 2011-04-02 18:14:31 |
*Nie dane mu było zasnąć. Nie otwierając ani jednego oka z dwóch posiadanych, westchnął* |
Malkit - 2011-04-02 18:17:18 |
*A Malkit siedzial i czekal, co sabat czarownic uradzi...* |
ED - 2011-04-02 18:25:22 |
I ja mam jeszcze za czyjeś łapówki odpowiadać… *Ze zgrzytem wycofał się, a kiedy odwrócił, jak zawsze z gracją, przed odstawienie nogi, to na tle jasności zewnętrznego świata, w kwadracie wyjścia z ładowni siedział Malkit, mistrz manipulacji* |
Malkit - 2011-04-02 18:33:58 |
*widząc ze bydle się zbliża, uskoczył na bok, jednak łepek miał zadarty a ogon w ruchu, oznajmującym dobry humor. Zadowolenie. Kiedy droid przechodził obok, Malkit oblizał pysk i zaklekotał potulnie. Obserwował Eda jak ten schodzi, i odezwał się dopiero kiedy był bezpiecznie na dole. Postawił wtedy uszek* |
ED - 2011-04-02 18:46:33 |
*skoro nad tym wszystkim wisiała wola Hakona, to już więcej jak wola Mocy. Iść, pilnować szczypiora, udokumentować, zobaczyć co on tam znowu kombinuje. No to się zrobi. Olbrzym zsunął się z rampy już bardzo umiejętnie bo to wiele razy ćwicząc – opanował. Teraz odwróciwszy się z jękiem starych tłoków, znalazł się przodem do Malkit i ku niemu migał zieloną diodą* |
Malkit - 2011-04-02 18:56:45 |
*Malkit zachwycony był, ale nie stracił czujności, bo Ed był odporny na jego urok. Ciezki przypadek, jednak wyglądalo na to, ze dla Hakona zrobi wiele. Zachęcony słowem i gestem zbliżył się truchtem po czym jednym skokiem znalazł się na kopule. Jednak usiadł dalej, a raczej przykucnął, na siatce trzymając tylko łapy, szeroko rozstawione, bardzo asekuracyjnie, ale jednoczesnie rozkosznie, jak to Malkit* |
ED - 2011-04-02 19:15:57 |
*było takie wożenie dla Eda nieprzyjemne, ale na ręke, bo siedząca na górze osoba nim kierowała. Tak wiec ruszył. Swoją droga to i ciekawy był tej całej bazy* |
ED - 2011-04-03 14:21:32 |
*Powoli ku pozostawionemu samotnie w tej części ogrodów dużemu frachtowcowi z logo cochrelu zbliżał się dziwaczny pochód: myśliwiec ciągnięty przez dropia. w drodzidzie chyba każdy rozpozna sławnego Eda – dwunożny czołg z dwoma działami po bokach. Nachylony do przodu dla przeciwwagi, by nie przestawać w ciągnięciu, a widać było, ze już mu ciężko, bo ładunek musiał walczyć ze stawiającą opór ziemią* |
Hakon - 2011-04-03 14:24:53 |
*Hakon zdrzemnął się, owszem, i teraz właśnie znajdował się w błogim stanie „po-snu”, zaraz po przebudzeniu, kiedy to się lezy, nie myśli o niczym i dojrzewa, mówiąc potocznie. Dawno już Hakon tego stanu nie zaznał. Dopiero ostatnio przypominał sobie o nim, kiedy oto… |
Malkit - 2011-04-03 14:29:48 |
*A na kadłubie myśliwca dumnie jak lord Malkit na słońcu dojrzewa. Zauważywszy Hakona, bo w końcu blisko juz było, wypiął tryumfalnie spód szyi* |
ED - 2011-04-03 14:36:06 |
*Jeszcze tylko kilka kroków, i stop. Dioda migała szybko, z Eda buchało gorąco, warczał jak silnik ścigacza z Tatooine przed startem. Sznurek był zapleciony na Edzie, i dalej – na statku. Mocna lina. Po mandaloriańsku wiązana.* |
Hakon - 2011-04-03 14:40:31 |
*Usta Hakona nie wypowiedziały ni słowa, bo były otwarte z powodu zaskoczenia w jakie wprawiło go to, co zobaczył. I pomyślał sobie ze łatwiej przestrzegać pierwszego punktu kodeksy, kiedy nie ma się oczu. |
ED - 2011-04-03 14:46:31 |
*W reakcji na miecz warknął groźnie i nawet się trochę uchylił, ale zaufanie jakim darzył Hakona stawiło ze zniósł to bez sensacji. w innym przypadku byłyby sceny i kontratak Eda. No ale był to najłatwiejszy sposób i Ed rozumiał. Supły pozaciskały się niemiłosiernie, lina tez się na nim ścisnęła. Uwolniony Ed odszedł kilka kroków i za chwile znalazł się tuż za Hakonem* |
Hakon - 2011-04-03 14:51:18 |
*Słuchał z uwagą słow Eda. Coś to się pokrywało ze słowami Mlakita, wiec nie do końca szczypior kłamał. A także nie do konca wyjawił prawdę* |
ED - 2011-04-03 14:52:59 |
*Ed wydal z siebie przeciągły pomruk. Było to pokwitowanie odbioru polecenia. Jakieś opory? Żadnych, jedi są dobrzy. Edowy światopogląd trochę ewoluował. W tej chwili był już w stanie dać z siebie wiecej. Tak wiec odwrócił się i korzystając z jeszcze nadal nieco wyższych obrotów generatora, ruszył truchtem w stronę świątyni* |
ED - 2011-04-03 19:01:24 |
*Minęło coś około godziny. Może mniej. Od strony świątyni powracał Ed. Nie był jednak sam. W towarzystwie droida kroczyła inna osoba. Olbrzymi droid prowadził go prosto ku dwóm statkom. Jeden duzy, zadokowany jak moc przykazała, co do centymetra tam gdzie miało to być. Drugi zaś przyciągnety po ziemi, o czym świadczyła poryta drań i sznur na kokpicie. Wieć jedi tego nie przyniósł. Łatwo się domyślić ze to Eda robota bop podobną siła tylko fizyczną to nikt tu nie dysponował* |
Moc - 2011-04-03 19:11:42 |
*No za ED'em człapał sobie spokojnie kalamariański Jedi, chociaż bardzo ciekawy był tego, co tam spotka. Owy "trup z lasu" go niezmiernie intrygował, bo praktycznie nic o nim nie było wiadomo. Jedynie miał podejrzenia, że to Jedi, a idąc tym tropem mógłby czegoś pożytecznego dla Zakonu się dowiedzieć. Oczywiście trzeba go było potem pochować zgodnie z tradycją. W końcu dotarli na miejsce i Mekhnesh dostrzegł dwa statki, jeden porządny, więc uznał go za "dom" droida, a ten drugi to to wrak był, więc tam pewnie znajdzie to czego szukali.* Hmm... ładna okolica... |
ED - 2011-04-03 19:16:13 |
*Ed człapał bardzo blisko. Jeśli kalamarianin go obserwował, to na pewno dostrzegł bardzo silne uzbrojenie, a także niemałe oznaki starzenia się materiału i dawnego uszkodzenia. Mechaniczny towarzysz był raczej milczący. Co jednak było w nim najdziwniejsze, to w mocy emanował czymś jakby podstawą do określenia tego, czy cos jest istotą żywą. Było w nim po prostu coś żywego. Ale nie białkowego.* |
Moc - 2011-04-03 19:28:07 |
Wieeem... ale tutaj nie zawędrowałem jakoś, częściej na bagna chodziłem po roślinki *Teren wokół Świątyni był całkiem spory. z jakiś kilometr kwadratowy, może nawet więcej. Nie każdy miał czas i chęci, by zwiedzać wszystkie zakątki, a zwłaszcza, że na Tython przybył w sumie niedawno* No a przechodząc do sedna... gdzie znaleźliście ten... no... złom? *Wskazał na wrak statku, który zachęcająco nie wyglądał. Aż dziw, że ten facet w śpiączce to przeżył. Swoją drogą trzeba bedzie ochrzanić pilotów myśliwców, za to, że przepuścili bez echa jakąś maszynę. A podobno mieli pilnować niebios planety.* |
ED - 2011-04-03 19:34:18 |
*Ed zwolnił odrobinę, jakby słowo „bagna” go zastanowiło, ale zaraz wyrównał. Szedł jakieś 4 metry obok i taki dystans utrzymywał. siedem było by jednak za dużo.* |
Moc - 2011-04-03 19:45:04 |
Głowę *Poprawił jakoś tak automatycznie, ale urażony się nie poczuł. W sumie obie nazwy opisywały tą samą część ciała, tylko głowa tak jakoś bardziej pasowała niż łeb.* No coś tam widzę... może jakbym miał szczudła to by lepiej było... przypadkowe odkrycie... jak zwykle, tutaj wszystko przypadkowo odkrywają. Ale mapy to za cholerę nikt nie znalazł. *Jakby tak spojrzeć teraz na biednego kalamarianina to wyglądał dosyć zabawnie teraz. Podskakiwał nieco, próbował obejść bokiem droida, by mieć lepszy widok i tak dalej. Edek mu trochę zasłaniał, ale chyba wiedział o co konkretnie mu chodzi.* Hmm... jak zwierzątko jest trochę inteligentne to może pozna. Ewentualnie po zapachu coś niecoś. W ostateczności się je zaprowadzi do naszego śpiocha... a jakie to zwierzątko? Ptaszek jakiś? Ssak taki uroczy? Bo chyba nie rybka? *Mekhnesh rozpatrywał kategorię zwierzątko według własnych doświadczeń, więc wymienił najczęściej spotykane. Jakiś egzotyczny ptak, albo milusiński ssak, ewentualnie rybka.* |
ED - 2011-04-03 19:52:25 |
*Za to Edowi trochę to poprawienie do myślenia dało. Oczywiście starał się być jak najbardziej poprawny, ale widać czasem coś mu umykało* Przepraszam *zareagował wiec, bo oczywiście jedi miał racje, droidy nie powinny używać wobec istot wyższych takiego potocznego słownictwa. Oczywiście zapamięta to na przyszłość.* |
Moc - 2011-04-03 20:10:33 |
Nie szkodzi *No poprawiać czasem trzeba, ktoś może czasami robić nieświadomie jakieś błędy a np nie chce ich robić, no to taka uwaga pomoże. A jak ktoś celowo używa takich sformułowań, to mu zwrócenie uwagi nie zaszkodzi, co najwyżej zigoruje to.* Stawonóg jako zwierzątko? A to ci nowość... Ja bym sobie tam ptaka jakiegoś kupił, takiego egzotycznego... rybek nie, solidarność taka rodzajowa *Ciężko stwierdzić, czy sobie żartował czy jednak mówił poważnie, no ale jako kalamarianin to z szeroko pojętymi sprawami wodnymi był blisko związany* No ale jak inteligentne i mówi to damy se radę... a teraz co, do statku? *Zapytał Mekhnesh bo chyba już na miejsce dotarli.* |
Hakon - 2011-04-03 20:13:03 |
*Hakon objawił się za chwile. Wyszedł z dużego statku. Pośmiardywało tu zwłokami, widać wolał się odizolować od tych zapachów. Bolesnym było dla Hakona to, ze tak instrumentalnie podchodzi do śmierci jakiegoś tam pobratymca, można by powiedzieć, bo w końcu Jedi. No ale fizjologia wygrała, a to co było w myśliwcu to i tak tylko powłoka. |
ED - 2011-04-03 20:16:00 |
*Mruknął tylko odnośnie ptaka. Na Ord Cestus trzymanie zwierząt nie było specjalnie popularne, chyba ze u pozaswiatowców. X’tingowie raczej nie. a w katakumbach Eda to bywały zwierzątka takie do rozrywania ludzi, jak nexu np.* |
Moc - 2011-04-03 20:23:37 |
Cześć, jestem Mekhnesh, tutejszy Uzdrowiciel *Przywitałsię pogodnie młody kalamarianin i rękę barabelowi podał, od razu koncentrując się na wnętrzu myśliwca. Podszedł tam i zajrzał do środka, ale cofnął się od razu, bo zapach omal go nie zwalił z nóg* Wooo... no miesiąc to biedaczysko ma... macie może maski tlenowe jakieś? *No ale nie czekał na odpowiedź tylko wszedł do środka, by przebadać zwłoki biedaka. Może i specjalistycznego sprzętu nie miał, ale to i owo dzięki Mocy się dowie, jednak większość śladów zatarłjuż czas. Cud, że zwierzęta go na śniadanie nie zjadły.* |
Hakon - 2011-04-03 20:32:21 |
*Hakon uścisnął rękę z uśmiechem. Poznawał jedi od nowa. Niewykluczone że wcześniej spotkał tego młodzieńca jako oszpecony ślepiec. Tamto życie poszło jednak w niepamięć* |
ED - 2011-04-03 20:35:26 |
*Zwierzęta nie zjadły, bo Urga czuwała. Pewnie miała jakiś interes w bronieniu „jamy” i przy okazji tego trupka, który już dopominał się o pogrzeb. Ed wygiął się tak, by spojrzeć na trzymany w dłoni Hakona przedmiot, ale nic nie powiedział. Mu tam nikt mieczy nie pokazywał, i choć przewinęło się ich w katakumbach kilka, to nigdy nie widział ich z bliska. Wcześnie nie chciał widzieć, ani tym bardziej czuc. Teraz, w towarzystwie osób którym ufał, był po prostu ciekawy, tym bardziej ze godzinę temu miał taki ekscytująco bliski kontakt z pokojowo nastawionym ostrzem Hakona* |
Moc - 2011-04-03 20:44:39 |
Mocy dzięki *Odparł młody Jedi i przy pomocy wspomnianej wcześniej Mocy przywołał tą maskę, którą potem założył sobie na twarz, choć bez problemów się nie obyło. Jego głowa troszkę się różniła budową od takiej ludzkiej, więc i maska za bardzo nie pasowała, ale powietrze czyste z rurki wylatywało więc jakoś się oddychało. Od razu też zauważyć można było, że Mekhnesh taki inny był, jemu podobnych nazywano żartobliwie "Jedi nowego rzutu", bowiem różnili się dosyć od starszych rycerzy. Byli bardziej otwarci, spontaniczni, mniejszą wagę przywiązywali do skostniałych tradycji. Otwartość i serdeczność przede wszystkim. Co innym przeszkadzało.* Uuu... biedak miał twarde lądowanie. Połamane żebra... zapewne kilka organów mu wysiadło, mózg poobijany. Zmarł pewnie od obrażeń wewnętrznych, nie miał szczęścia. Ciężko wyrokować, za dużo czasu upłynęło, jest w zaawansowanym stadium rozkładu, cud, że da się poznać w ogóle coś z budowy ciała. Miecz nam wiecej chyba powie *No i po kilku minutach wyłonił się z wnętrza statku, oddychając już normalnym powietrzem. Ulga widoczna była na jego twarzy* |
Hakon - 2011-04-03 20:51:45 |
*Hakonowi bardzo młodzieniec przypadł do gustu i raczej nie zastanawiał się nad rodzajem rzutu, bo dla niego zawsze zakon składał się z bardziej i mniej otwartych istot. Każdy jest inny, po prostu. Kiedy Mekhnesh wychodził, miecz był własnie demonstrowany Edowi – w wyciągniętej ręce Hakona tak by Ed go widział. Ale kiedy kalamarianin podszedł, Hakon wykonał rękojeścią ruch zachęcający do przejęcia broni* |
ED - 2011-04-03 20:53:29 |
*Stał przy Hakonie. Lekko z tyłu, bardzo bliziutko, co u niego rzadko było obserwowane. Obserwował. Nic nie mówił, tylko pomrukiwał, po części oznajmiając tym swoje uczucia i myśli. Na razie był spokojny i zainteresowany, ale nie miał pytań, po prostu oddawał się biegowi wydarzeń i tylko obserwował* |
Moc - 2011-04-03 21:00:56 |
*Młodzieniec przejął broń i zaczął ją sprawdzać, na razie powierzchownie, szukając jakichś charakterystycznych elementów, ale nie znalazł żadnego. Trzeba więc było zajrzeć głębiej. Rękojeść uniosła się dzięki sile Mocy po czym ułożyła się między wysuniętymi rękoma. Dłonie były skierowane ku mieczowi i między nimi popłynęła Moc poznawcza. Mekhnesh starał się coś z kryształu skupiającego wyczytać, jakieś echo aury tego Jedi.* |
Hakon - 2011-04-03 21:05:34 |
*Teraz wiec nie przeszkadzał mu. Rękę włożył pod „pysk” Eda i wsunął wyżej, by tak sobie trzymać rękę wyżej niż jego głowa, tak wygodnie. I patrzył. Jednak nie sięgał mocą dla zaspokojenia ciekawości. Miecz ładnie wisiał w powietrzu. Obaj jedi byli w podobnym wieku, może uzdrowiciel coś wykryje co mu się skojarzy. A kiedy czynność się skończyła, odchylił głowę i szepnął do Eda* |
ED - 2011-04-03 21:27:02 |
*Dotknięty mruknął. Hakon już wchodził na najwyższe pułapy zaufania Eda. Tak trzymany mógł znieść wszystko. Na razie jednak był naocznym świadkiem używania mocy w celach kryminalistycznych. I tylko czekał, aż kalamarianin krzyknie: wiem, już wszystko jasne, było tak tak tak i tak.* |
Moc - 2011-04-03 21:32:32 |
*Niestety to nie było aż takie proste, aura tego Jedi emanowała z kryształu, ale co z tego, skoro jej nie rozpoznawał? Przed Rozkazem 66 Jedi było setki, nie wszyscy przebywali też w Świątyni na Coruscant, ciężko się zatem zorientować. Ale jakiś trop to już był, miecz był ważną wskazówką. W końcu dochodzenie zostało skończone i kalamarianin złapał rękojeść ręką.* No jakiegoś faceta w śpiączce mamy u siebie, nikt nie wie kto to, może ten cały Go? Tu mamy jakiś dowód *WQyjąłz torby bransoletę i podał ją Hakonowi.* Niech to zwierzątko spróbuje to rozpoznać |
Hakon - 2011-04-04 13:37:18 |
*Bransoletka, czy tam inny wisiorek upadł na dłoń Hakona. Ten zaś przyglądając się dotykał koralików bokiem palca. Oczy miał przymknięte, jakby świdrujące pod powieki, zupełnie jakby sam przez Moc próbował cos z tego wyciągnąć. W końcu, drugim palcem zaczął obracać koraliki leżącej na słoni biżuterii* |
ED - 2011-04-04 13:38:58 |
*Ed nie widział piasku, to było za malutkie dla niego. I za blisko, z kolei dalej już w ogóle by nie widział. Nie ten kaliber. No ale wierzył Hakonowi, ze tak jest. Kiedy jedi zawiązał mu na lufie owo znalezisko. Ed mruknął na znak, ze przymuje do wiadomości i zrobi o co Hakon prosi* |
Moc - 2011-04-04 14:16:14 |
*Mekhnesh zamrugał i pochylił się nieco, by spojrzeć na te ziarenka. Przedtem ich nie dostrzegał, bo jakoś nie zwracał uwagi na te bransolety. A tu proszę, jednak coś ciekawego się można dowiedzieć. Widać, że jeszcze kalamarianin musi się sporo dowiedzieć.* Niekoniecznie pustynna, piasek wszędzie występuje. Ale to już jakaś wskazówka... no chyba, że wpadł do rowu z piachem w lesie, bo i takie się tam znajdują *Zwrócił uwagę na to, by nie wyciągać zbyt pochopnych wniosków, ale do środka maszyny znowu zajrzał, by się przekonać w jakim stanie była elektronika.* Może być problem, jakiś technik by się przydał |
Urga - 2011-04-04 15:15:38 |
//Przepraszam za OT, ale przypominam że Urga ogołociła statek ze wszystkiego co się w jakikolwiek sposób błyszczało czy połyskiwało. Także zapewne spora część elektroniki jest wyniesiona. |
Hakon - 2011-04-04 15:26:29 |
*Bransoletka już oplatała lufę, a Hakon, wbijając sobie pieści w pasek obserwował poczynania młodego jedi* |
ED - 2011-04-04 15:28:08 |
*wyciągnąwszy w przód potężne dzialo odchylił je jednocześnie w bok, by objąć wzrokiem ozdobioną lufkę. Zamruczał z wyraźnym zadowoleniem. Takim uwielbieniem. Podobało mu się. Szkoda, ze trzeba to oddac bo chętnie by to zatrzymał, tak mu „do twarzy” w tym. No ale trudno, Ed wie że życie jest brutalne i nie będzie robil problemów* |
Moc - 2011-04-04 16:30:03 |
Może by dał radę, ogołocone to tylko powierzchniowo, do dysków chyba nie doszło *Ktoś się nudził chyba, skoro wszystkie pulpity były tak rozwalone i to w sposób cholernie nieporadny, tak jakby pazurami ktoś spróbował zdemontować panele. Ale żeby się dostać do dysków centralnych to jednak potrzebna jest albo spora siła, albo przynajmniej na poziomie zadowalającym umiejętności manualne* No mami kilka astromechów, ale większość z nich to zdziczała... znaczy się zaczęła miewać humorki i tym podobne sprawy. Czasami to trzeba je przekupywać by się ruszyły do roboty |
Hakon - 2011-04-04 16:39:58 |
*usta Hakona ściągnęły się, choć i tak były wąskie, a ramiona splotły na piersi* |
ED - 2011-04-04 16:46:31 |
*na początku tych dziwnych ruchów Hakona Ed się cofnął, zupełnie odruchowo, bo ten jakoś tak mu przed samym nosem wywinął. No ale gest wystarczył by Eda zatrzymać. Dioda trochę przyspieszyła, jednak tym razem była to oznaka wzmożonego wysiłku intelektualnego – chwila w której Ed głowił się o co Hakosiowi chodzi. Kiedy ten zaczął się grzebać w wyżej opisanym miejscu, Ed po prostu wysunął tak zwanego ‘lizaka” – na rurce około 20mm średnicy umieszczona była obrotowa głowica a na niej ze 40 różnych końcówek do wymiany danych* |
Moc - 2011-04-04 16:52:07 |
Zazwyczaj kompleksowym czyszczeniem i smarowaniem... czasami też dostępem do terminala z grami. Nie wiem czemu, ale im się to strasznie spodobało *Świątynne astromechy nie miały czyszczonej pamięci od dawna i nabrały charakterku, przez co technicy sobie włosy z głowy wyrywali. A gdy któryś już chciał taką pamięć wyczyścić to dziwnym trafem sprzęt się psuł, komputery się zawieszały i tak dalej. Droidy się wycwaniły. Mekhnesh obserwował to co robi Hakon, ciekaw o co chodzi. Stał więc z rękoma skrzyżowanymi na piersi i mrugał sobie cały czas.* |
Hakon - 2011-04-04 16:59:00 |
*Obejrzał się do tyłu, by nawiązać z Mekhneshem kontakt wzrokowy* |
ED - 2011-04-04 17:02:27 |
*w odpowiedzi na te słowa Ed zawył przeciągle, jakby wzdychał bardzo głośno* |
Moc - 2011-04-04 17:28:49 |
Hmm... no końcówek jest wiele, ale trzeba będzie dostać się do awaryjnego gniazdka *Czyli przekopywania się przez kilka różnych paneli by dostać się do niego. No i też problem był taki, że ED do środka nie wejdzie, chyba, że ma długą końcówkę.* Słuszne spostrzeżenia. Koordynaty Tythona zna ledwie kilku mistrzów, ja sam ich nie znam. Więc ten Jedi musiał albo być dosyć znaczący albo ktoś mu wygadał. Tego z kamer możemy się dowiedzieć... tylko jak się tam dostać? *Głowił się kalamarianin. Będzie to wymagało trochę kombinowania, ale może się udać. No i ED moze okazać się bardzo pomocny* |
Hakon - 2011-04-04 17:32:19 |
Najpierw wyjmijmy zainteresowanego *rzucił Hakon po czym po prostu, na wstrzymanym oddechu wszedł i zaraz w szmacie zwłoki wyciągnął, bo szmata tam była właśnie do tego celu. Odciągnął trupa z miną nietęga, za swój statek, po czym wrócił otrzepując ręce* |
ED - 2011-04-04 17:40:11 |
Półtora metra *odparł Ed, kiedy go zapytano, no a wcześniej obserwował w milczeniu co robi Hakon i słuchał, co Jedi postanawiają.* zanim wytniecie tą dziurę to może przejdę się po jakiegoś mistrza?[/i] |
Moc - 2011-04-04 17:43:30 |
Hmm... To może ja się przejdę a wy zabierzecie się do dzieła? *Hakon będzie mógł wyciąć dziurę i zacząć śledztwo wraz z EDem, podczas gdy Mekhnesh będzie szukał jakiegoś mistrza, który by cokolwiek o tej sprawie wiedział. Uwiną się raz dwa. Poza tym droid nie znał aż tak dobrze Świątyni, by wiedzieć gdzie kogo szukać, no i też nie wszystkie korytarze by go pomieściły.* Przy wycinaniu ściany trzeba uważać, by nie uszkodzić ważnej elektroniki, a to trochę ryzykowne. Więc co robimy? |
Hakon - 2011-04-04 17:48:07 |
*Hakon pogładzil brodę dwoma palcami* |
ED - 2011-04-04 17:59:36 |
*Wymownie uniósł jedną z olbrzymich człap tak ze tylko przedni palec dotykał ziemi. Warknął przy tym, jednak bardzo przyjaźnie* |
Moc - 2011-04-04 18:03:31 |
Dobra, kogoś się znajdzie...zaczekajcie na mnie z najciekawszymi rzeczami *Powiedział pogodnie po czym ruszył szybkim krokiem w stronę Świątyni, ale trochę czasu mu to zajmie. Dojście na miejsce, odnalezienie konkretnego mistrza, zabranie astromecha, powrót. Przez ten czas Hakon z Edem powinni już być w trakcie śledztwa, o ile im się uda połączyć oczywiście. W każdym razie teraz zostali sami a kalamarianin człapał sobie szybko przez Ogrody.* |
Hakon - 2011-04-04 18:11:34 |
*Pożegnał go gestem. Pożegnanie tymczasowe to było. Z mieczem w dłoni obszedł statek raz, dokładnie oglądając. Eh, ze nie uważał na zajęciach mechaniki… No ale nic, jak się nie uważało to się teraz dyma. Zaktywowawszy miecz zrobil płytkie nacięcia z boku, w kształcie trapezu. Eda odgonił dalej, by mu się przypadkowo nie dostało. Nie ma co się rozdrabniać. To Hakon robił sam, w milczeniu. Iluminator został wyrzucony za pomocą skoncentrowanego pchnięcia Mocy, wiec jedi wszedł do środka i powoli, po kablu doszedł do gniazda, które było nieciekawe, wiec zwierze jego nie wyciągnęło. Dalej było powolne wycinanie w ramach wcześniej zakreślonego śladu, od wewnątrz* |
ED - 2011-04-04 18:17:31 |
*ED stał grzecznie, i czekał. Grzecznie. Obserwował jak rozpada się stateczek, ale bardziej interesowało go podziwianie „swojej” bransoletki. Raz nawet nawiedziła go wredna myśl Pt „ciekawe co na to Malkit”. W końcu bazę mu rozbierają. Ale co tam. Czekał, az Hakon go zawoła. Dopóki to nie nastąpi, Ed nie ma nic do powiedzenia wiec puszcza kolejki* |
Hakon - 2011-04-04 18:22:36 |
*wycinał, wycinał az nagle doszło do tego, ze miecz wyszedł na wylot, i pokręcił trochę, poszerzając otwór. Zaraz się schował, a kiedy metal trochę ostygł, wychyliła się przez niego… reka Hakona* |
ED - 2011-04-04 18:25:24 |
*Ed poderwał się nagle, rozkładając na boki swoje wielkie, groźne działa* a wiesz, ze o tym nie pomyślałem… |
Moc - 2011-04-04 18:35:06 |
*Po pewnym czasie na horyzoncie znowu pojawił się młody kalamarianin a za nim kroczył spokojnie mistrz Windu (bo niestety nie udało mu się znaleźć Jedi, który by cokolwiek wiedział o rozbitku) a za nimi jeszcze jechał na swoich trzech kółkach astromech. Mały robot głośno gwizdał w aktach protestu, bo po trawie to on nie lubił jeździć a go bezczelnie zmuszają szantażem. No ale byli już blisko i mogli zobaczyć efekt demolki Hakona i ED'a.* |
Hakon - 2011-04-04 18:38:43 |
*nie było źle. To znaczy – najgorzej wyglądała ta orka podszyciem, kiedy Ed ciągnął, bo ziemia była przeorana i nieładnie to wyglądało. Dalej – wywalony iluminator, wiec szkło w jednym miejscu, już pobite i… normalny statek, a w statku dziura i ktoś trzyma się za ręke z olbrzymim ciężkozbrojnym droidem. Owa reka złapała za podaną wtyczkę i zaczęła ciągnąć do siebie* |
ED - 2011-04-04 18:41:48 |
*wszystko oczywiście było cacy, Ed oczywiście wobec jedi grzeczny. Nie powinien zachowywać się nieobliczalnie. No ale się zachował… Znaczy nie aż tak strasznie, ale było warkniecie i gwałtowne wystartowanie do przodu, z kompletnym zapomnieniem się, odnośnie tego, ze Hakon trzyma wtyczkę. Działa do góry, krok do przodu i groźne rykniecie. Oczywiście przy tym pełna prezentacji całej krasy Eda. Po chwili poznał mistrza Windu. w końcu już go widział, i spokorniał natychmiast. No ale co się zadziało w „okienku” to się zadziało….* |
Moc - 2011-04-04 18:49:31 |
Emm... mistrzu, ten tu to zawsze taki drażliwy? *Mruknął Mekhnesh do Windu a ten w odpowiedzi jedynie skinął głową. Tego pytania raczej ED z Hakonem nie usłyszą, byli jeszcze za daleko. Pokaz "siły" w wykonaniu droida zbyt wielkiego wrażenia na nich nie zrobił, bo Edka znali już trochę. Jedynie astromech zapiszczał z przerażeniem i chciał uciekać, ale go Jedi przytrzymali Mocą i przyholowali do wraku statku.* I jak idą badania? *Zapytał kalamarianin, gdy już byli wystarczająco blisko, natomiast Mace skierował się w stronę zwłok, by je obejrzeć. Może go akurat pozna.* |
Hakon - 2011-04-04 18:54:40 |
*ważne żeby Ed usłyszał co innego* |
ED - 2011-04-04 19:00:40 |
*Pacnięty skulił się demonstracyjnie. Bo oczywiście podszedł pod samą rękę wystającego zza iluminatora Hakona. Potem już ustawił się tak by Hakon przejrzał wtyczki. |
Moc - 2011-04-04 19:11:45 |
Witaj Hakonie. Ciekawe znalezisko tutaj macie *Mistrz przykucnął przy zwłokach i zaczął je Mocą badać, ignorując przy okazji parszywy zapach. W końcu jednak musiał otoczyć swoją twarz ochronnym bąblem, który nie przepuszczał żadnych zapachów. Taka prowizoryczna ochrona. Na razie jednak nic nie znalazł.* W razie czego mam Świruska, może pomóc. Świrusek, przywitaj się *Kalamarianin poklepał astromecha po kopułce a ten wydał z siebie kilka oburzonych gwizdów. Z binarnego na wspólny to będzie to znaczyć mniej więcej* {Sam żeś świrusek, ja tu wbrew własnej woli jestem! To porwanie było... i wypchaj się olejem! *No cóż, charakterny droidek się trafił.* |
Hakon - 2011-04-04 19:18:40 |
Tak… to łapówka którą dostał Malkit w zamian za znalezienie informacji o niejakim Go. Rozpoznaje mistrz tego młodzieniaszka? *zapytał Hakon, powoli i dokładnie oglądając każdą z wtyczek. Zaśmiał się tez z droidka, zaś swojego „droidka” pogłaskał po kopule. Tak jak kalamarianin astromecha. No ale topólka topólce nierówna* |
ED - 2011-04-04 19:22:29 |
*Zreflektował się przyjaznym mruknięciem do Windu. Jakoś go ów jedi onieśmielał na tyle ze nie potrafił się przywitać. A już na pewno nie tak otwarcie jak Świrusek. Bo oczywiście ED rozumiał i władał binarnym. Ale póki co jednak nie odezwał się w żadnym języku. Oddany kabelek został pociągnięty doi środka. Ed stał przy statku i patrzył na jedi.* |
Moc - 2011-04-04 19:40:17 |
Cicho, bądź grzeczny bo inaczej zamknę cię w komórce *Zagroził żartobliwie kalamarianin i tylko czekał na to, co zdziała Hakon z Edem. Stali już dosyć blisko, na tyle, by mieć całkiem niezły widok na to co się dzieje w środku. Natomiast mistrz Windu wciąż badał ciało, ale niczego konkretnego się nie dowiedział, więc przywołał do swojej dłoni broń tego zabitego, by ją zbadać dokładnie. Co prawda Mekhnesh już to zrobił, ale był póki co zbyt młody by wychwytywać pewne niuanse w Mocy.* Póki co nie mam pojęcia kto to jest... a to jest zastanawiające. |
Hakon - 2011-04-04 19:44:51 |
Wiec skąd ma koordynaty? *zapytał głośno, bowiem był za ścianką i ta tłumiła jego głos* |
ED - 2011-04-04 19:52:42 |
*Ed nie wykrył połączenia. Ale to nie dziwne, po drugiej tronie połączenia nie było ani iskierki energii. w takiej sytuacji Ed dzieli się swoją. Tak tez teraz było. z generatora przez wtyczkę do systemów statku pomknął ładunek elektryczny, który miał ruszyć zachowana przy sprawności elektronikę. Dalszym posunieciem miało być ściągniecie danych. |
Moc - 2011-04-04 19:56:07 |
Nie wiem... w trasie jest kilku mistrzów, którzy mieli sprowadzać Jedi tutaj, ale bez podawania koordynatów. Skąd wiec on je zna... i kto jeszcze je zna? *To było najbardziej nurtujące pytanie, czy ktoś niepowołany miał dostęp do tych danych? Bo jeśli tak to skutki mogą być tragiczne dla nich. Póki co mistrz Windu koncentrował się na tym mieczu i wykrył niepokojące anomalie. Właściciel tej rękojeści w ostatnim okresie swojego życia popadał w szaleństwo i był bardzo blisko granicy Ciemnej Strony Mocy. To bardzo źle wróżyło* A jak wyciaganie danych? |
Hakon - 2011-04-04 19:59:06 |
*Hakon zmrużył oczy, teraz znowu wystając z iluminatora i począł odginać palce, jakby odliczał sobie mistrzów o których wie. Czy jakiś mistrz jeszcze nie doleciał?* |
ED - 2011-04-04 20:06:38 |
*Olbrzym przy burcie warknął cichutko, podniósł łeb, ale nie wiedział, w która stronę go obrócić. W stronę Mace’a czy Hakona. W rezultacie – nie poruszył się wcale* |
Moc - 2011-04-04 20:16:49 |
Szkoda... *Mruknął Mace wstając z ziemi. W prawej, mechanicznej ręce pewnie trzymał rękojeść miecza. Kryształ w niej zawarty przekazał mu już wszystko co mógł, więc resztę historii musieli sobie dopowiedzieć. A i sam statek żadnych konkretnych danych nie miał im do przekazania, więc sprawa owego ciała pozostaje jak na razie nierozwiazana* Szkoda. Moze technicy coś znajdą o ile uda im się naprawić niektóre połaczenia. Póki co nie mamy tropów żadnych |
Hakon - 2011-04-04 20:20:37 |
A ten człowiek w skrzydle szpitalnym? *zapytał spokojnie. Człowiek był w śpiączce, ale może udało by się go wzbudzić. Jeśli nie farmakologicznie, to za sprawą mocy* |
ED - 2011-04-04 20:25:23 |
Nic ciekawego… *odparł Ed kiedy Hakon zapytał czy mistrz cos wykrył. Nie poddawał się, nadal wałczył, choć dziurawa instalacja powodowała spięcia, które w dochodziły do Eda, a to nie było dla niego mile. Na szczęście nie niebezpieczne. W końcu jednak silne szarpniecie wyrwało wtyczkę, która schowała się w głowicy a ta w dziale i koniec* |
Moc - 2011-04-04 20:37:10 |
Nie da się go dobudzić, próbowałem wszystkiego. Tak jakby sam się zablokował i tyle *Mekhnesh rozłożył bezradnie ręce. Trudny przypadek i właściwie zagadkowy. Fizycznie nic mu już nie było, ale wciąż się nie budził, nawet mimo interwencji Mocą.* Niebezpieczeństwo przecieku istnieje zawsze. Z tego powodu wszystkie niezbędne frachtowce zawsze są gotowe do natychmiastowej ewakuacji *Zakon był przygotowany na tą ewentualność, jeśli ktoś ich odkryje to się ulotnią najszybciej jak się da. Póki co Tython był ich jedynym bezpiecznym schronieniem.* Hmm... Tatooine... może mistrz Kenobi coś będzie wiedział *Obi Wan często bywał na Tatooine, więc może by go rozpoznał po rękojeści i aurze w Mocy?* Niewiele się dowiedziałem, nie znałem go przedtem osobiście... i wszystko wskazuje na to, że w ostatnich chwilach swojego życia oszalał... |
Hakon - 2011-04-04 20:40:44 |
*Hakon skinął głową, kwitując wszystkie informacje które usłyszał* |
ED - 2011-04-04 20:47:35 |
*Dla Eda to mądrze zabrzmiało, a nie głupio. Urga to świadek. I nie byle zwierzątko. |
Moc - 2011-04-04 20:55:58 |
Drogi Hakonie, jeśli znasz sposób na przesłuchanie zwierzątka, to droga wolna *Mistrz Windu nie kpił z Hakona, przynajmniej nie aż tak bardzo. Przesłuchanie istoty inteligentnej jest trudne, bo chęć współpracy nie jest zbyt częsta. A naciski powodowane Mocą są też trudne do realizacji w przypadku obcych gatunków, im mniej spotykany przedstawiciel tym trudniej. Inna budowa mózgu, inaczej działające i postrzegające umysły. To wszystko komplikowało sprawę i to w kręgu istot inteligentnych. A zwierzęta? Prymitywne umysły są zagadką dla użytkowników Mocy, ale zdarzali się tacy w historii zakonu, którzy rozumieli je. Szkoda tylko, że pod ręką nikogo takiego nie mieli* Wszystko jest możliwe... będę musiał przepytać wszystkich, którzy znają koordynaty planety, moze czegoś się dowiem |
Hakon - 2011-04-04 21:02:13 |
*zaś Hakon zaśmiał się serdecznie* |
ED - 2011-04-04 21:03:35 |
[puszczam kolejkę] |
Moc - 2011-04-04 21:12:36 |
No dobrze, skoro się tego podejmiesz, ja nie mam nic przeciwko *No cóż, może się to uda, ale mistrz Windu wielkich nadziei sobie nie robił. W końcu umysł zwierzęcy znacznie różnic się od takiego ludzkiego, a jak wyglądają sprawy wspomnień i przede wszystkim jak je odnaleźć? To jest zasadniczy problem i pewnie minie trochę czasu nim się Hakonowi cokolwiek wywnioskować uda.* Póki co zajmiemy się z Mekhneshem sprawą ciała, spalimy je podczas pogrzebu wieczorem. Możecie przyjść. *Mace skinął głową kalamarianinowi a ten Mocą uniósł ciało i ruszył w stronę swiatyni, żegnając się napierw ze wszystkimi. A astromech złożycząc na niego poturlał się za nim.* |
Hakon - 2011-04-04 21:15:36 |
*Hakon skłonił się ponownie* |
ED - 2011-04-04 21:18:16 |
Mam doświadczenie w niecodziennych spotkaniach *każde spotkanie z Edem, czyjekolwiek, było niecodzienne. Bo i Ed był. Ruszył za Hakonem, ale nie wszedł. Został na wzniesieniu i patrzył na świątynie.* |
Nash - 2011-04-06 13:30:25 |
Po otrzymaniu od Mikala wiadomości Nash szybko wyruszył na spotkanie. W drodze towarzyszył mu Malkit. Kiedy dotarł na miejsce usiadł na jednym z siedzeń i cierpliwie czekał, aż zjawi się jego mistrz. |
Moc - 2011-04-06 13:39:43 |
*No i tak czas Nashowi mijał, bo Mikala jak nie było tak nie ma, a czas mijał. Wybiła godzina, o której mieli się spotkać, ale jego nadal nie było. I potem już się potoczyło dalej, pięć minut, dziesięć, piętnaście, a jego nadal nie było widać. Jedynie gdzieś w oddali grupka padawanów ćwiczyła szermierkę ze swoim mistrzem, a tak to w ogrodach panował spokój.* |
Nash - 2011-04-06 13:44:40 |
Cóż trochę było to dla Nasha dziwne. Mikal prosił by ten zjawił się w ogrodach ale jego nadal tutaj nie było. Cóż znudziło mu się czekanie i postanowił wypytać o swojego mistrza grupkę padawanów ćwiczących nieopodal. Wstał, poprawił szatę i ruszył w ich stronę. Zaś z jego oczu na chwilę zniknął mu Malkit, ale chłopak umie zadbać o siebie i pewnie gdzieś się w pobliży kręci. |
Moc - 2011-04-06 13:50:34 |
A tobie to gdzie tak śpieszno? *Rozległ się nagle kobiecy głos i jakby się rozejrzeć, to w cieniu jednego z niewielu drzew stała mentorka Mikala, oparta bokiem o pień. Wpatrywała się drwiąco w Nasha, który po kwadransie czekania się znudził. Cały czas go obserwowała, skryta w cieniu przed wzrokiem, jednoczenie ukrywając w Mocy swą obecność. Było to trochę podejrzane, że sobie tak obserwowała Nasha, gdy ten czekał na Mikala. Chyba, że wiadomość to jej sprawka, ale tego to się już Nash nie dowie.* Myślałam, że na swojego mistrza masz tutaj poczekać? |
Malkit - 2011-04-06 13:51:15 |
*Malkit wkrótce wrócił. Pobiegł schować pudełko w bazie, jednak wrócił nastroszony, rozbuchany i zły. Odnalazłszy Nasha obrał go za obiekt docelowy swojego kursu, a kiedy znalazł się już blisko, strzepnął się, niezadowolony* |
Nash - 2011-04-06 13:56:42 |
Kiedy Nash usłyszał dobrze znany mu głos zatrzymał się. Stanął jakby na baczność, po czym odwrócił się w stronę skąd on dochodził. Oczywiście ujrzał mistrzynię Mikala, dlatego fakt że jego samego tutaj nie ma był nieco dziwny. Dlaczego Mikal każe stawić mu się w ogrodach, a na miejscu widzi jego mentorkę? A może to jej sprawka? Cóż teraz nie miało to znaczenia. |
Moc - 2011-04-06 14:01:19 |
Hmm... a nie pomyślałeś, że może zatrzymało go coś ważnego i warto poczekać? W końcu dał ci chyba jasny nakaz, byś się zjawił w Ogrodach, prawda? *Zapytała z przewrotnym uśmieszkiem, puszczając mimo uszu przywitanie się Nasha. Jakoś nie odczuwała potrzeby, by odpowiadać na jego przywitanie się, co było trochę niegrzeczne. A właściwie nawet bardzo, bo pokazywało, że nie ma do niego szacunku.* Cierpliwy to ty nie jesteś... *Stwierdziła subtelnym, ale oskarżycielskim tonem. Cóż, teraz powoli stawało się jasne, że za tą wiadomoscią to ona stała, nie Mikal. Ten moze nawet o tym nic nie wiedział, bo w pobliżu go w ogóle nie było.* |
Malkit - 2011-04-06 14:04:29 |
*Malkit teraz kręcił się koło Nasha. Nie zauważyli go? Niecodzienne, przeważnie Malkit miał głośne wejścia. Patrzył teraz zdziwiony na nieznane sobie stworzenie, ale nie odezwał się. Na razie orientował się w sytuacji i wyglądał na czujnego* |
Nash - 2011-04-06 14:10:36 |
- Cóż wydawało mi się, że chwilowe oddalenie się na kilka metrów problemu nie powinno stworzyć, ale jeśli tak to przepraszam. -dodał trochę jakby w odpowiedzi na jej zarzut. Nie miał w końcu zamiaru wracać do kwatery, iść na stołówkę. Po prostu na kilka sekund oddalić się od umówionego miejsca. Gdyby podszedł do wspomnianych osób i zapytał o Mikala, na pewno wróciłby na poprzednie miejsce i dalej czekał na mistrza. Nieco aroganckie zachowanie mistrzyni mogło być wkurzające, ale wolał się jej nie sprzeciwiać, bo widać było, że lepiej tego nie robić. Nie odpowiedział nic, na zarzut niecierpliwości. |
Moc - 2011-04-06 14:18:00 |
A gdyby tak ci powiedzieli, że nie wiedzą gdzie jest, albo powiedzieli, że gdzieś indziej, to byś tam ruszył, nawet jeśli kazał ci czekać w wyznaczonym miejscu? *Zapytała drążąc dalej temat. Możliwe, że miała w tym jakiś cel, jakąś naukę, albo po prostu chciała po wkurzać Nasha i trochę się nad nim po pastwić. Różnie tam z nią bywało, nikt nigdy do końca nie wiedział jakimi motywami się kieruje w swoim postępowaniu* Nie *Odpowiedziała krótko na pytanie Nasha, ale niczego nie dopowiedziała, nic nie wyjaśniła. Mistrzyni w pewnym momencie dostrzegła też Malkita i na nim skupiła chwilowo swoją uwagę, po czym postanowiła zapytać co to za jeden. Oczywiście telepatycznie. I tak młody szelek mógł w swoim umyśle usłyszeć jej głos* {Coś ty za jeden i co tu robisz?} |
Malkit - 2011-04-06 14:22:32 |
*Na to młody Malkit zaczał łebkiem podsząsać, bo do telepatii nie był przyzwyczajony. Zawył, i spuściwszy łeb zaczał jak baran podskakiwać na czterech łapach, za każdym razem fucząc. |
Nash - 2011-04-06 14:26:02 |
- Masz rację mistrzyni, nie poszedłbym tam. Mijałoby się to z celem. W tym czasie mógłby tu wrócić. Gdyby trwało to dłużej raczej użyłbym komunikatora. -dodał. W końcu wszechświat jest na tyle zaawansowany technologicznie, że pozwala komunikować się ludziom bez potrzeby widzenia się oko, w oko. |
Moc - 2011-04-06 14:37:28 |
*Nie odpowiedziała i nie skomentowała słów Nasha, choć jego odpowiedź w jakimś tam stopniu ją zadowalała, ale tylko w jakimś stopniu. Ale i tak to mało ważne, ją bardzo trudno było czymkolwiek zadowolić, była bardzo wymagająca, oczekiwała myślenia wielotorowego, nie koncentrującego się tylko na jednym problemie, ale na wielu. Była to spowodowane tym, że jej mistrz był przedstawicielem rasy cerean.* {Ale się zaprezentowałeś... }*Padła mrukliwa odpowiedź na jego mozaikę myśli. Musiała to sobie jakoś w głowie uporządkować, ale mimo to ciągnęła konwersację z nim* {Ależ interesujące słownictwo... jak również plany. Zemsta, po co ci to?} *Zapytała sarkastycznie. Była ciekawa czy rozumie konsekwencje takiego postępowania, czy może jest jeszcze niedojrzałym gówniarzem, który naoglądał się za dużo holonetowych bajek.* Wiem, że to Malkit. A celu twojego stawienia się tutaj nie znam *Ciężko się było domyślić, czy kłamie czy jednak mówi prawdę. W Mocy nie szło nic wyczytać.* |
Malkit - 2011-04-06 14:41:20 |
*Malkit na te „słowa” wygiął grzbiet i jak nie wrzaśnie jednym ze swoich bardziej inwazyjnych w cisze tonów. Czyli po prostu „obdzierają mnie ze skóry* |
Nash - 2011-04-06 14:48:08 |
Nash doskonale zdawał sobie sprawę, że za tym wszystkim stoi mistrzyni Mikala, jednakże jasnego, konkretnego powodu jego stawiennictwa tutaj nie znał. Jedyne co przychodziło na myśl to swoistego rodzaju trening, lekcja. |
Moc - 2011-04-06 14:56:36 |
{Ach bo zjebali ci... no to jest dopiero powód. I co teraz im zrobisz?}*Zapytała o dziwo rozbawionym tonem, który przebrzmiewał teraz w myślach Malkita. Po prostu była rozbawiona tą jego zapalczywością i chęcią zemsty. Wyglądało na to, że chłopaczek jakiś charakterek ma, ale czy też ma jaja to się dopiero okażę. Na Nasha jakoś mniejszą uwagę zwracała, tak jakby nie był on jej godny. Po prostu zerkała co jakiś czas na młodzieńca i minę miała nieco zdegustowaną* Ach na pewno będzie ci się bardzo raźnie czekało. Kupa zabawy gwarantowana *O coś jej chodziło, ale nie było to skonkretyzowane. Albo po prostu Nasha nie lubiła i chciała mu dopiec tym swoim poczuciem wyższości* A reklamujesz go, że tak mówisz? Bo przecież widzę jaki jest a on stoi tuż obok. *Mruknęła trochę napastliwie dalej stojąc pod drzewem. Nie chciało jej się do nich podchodzić* To co mnie tu sprowadza to moja sprawa |
Malkit - 2011-04-06 15:00:39 |
*Malkit uspokoił się i wyglądał teraz na zamyślonego. Zastanawiał się najwyraźniej jak zemścić się na istotach, których de fakto się bał. Kilka chwil, i chyba wpadł na pomysl, po zaświergotawszy radośnie odparł na owe myślowe pytanie w taki sam sposób, nawet nie zdając sobie sprawy ze to robi* |
Nash - 2011-04-06 15:09:59 |
- Nie wiem jak to jest w przypadku Waszej rasy, ale ludziom czasami zdarza się na głos powiedzieć jakąś swoją myśl. A na reklamie się nie znam. -powiedział nieco od niechcenia. - O to, to na pewno, zabawy będzie sporo. -dodał. Po czym odwrócił się w stronę Malkita. |
Moc - 2011-04-06 15:19:53 |
{No wspaniały pomysł, na pewno się zemsta uda i będą źli... a co potem? Jak odkryją, że to ty? }*Miał mały wyobraźnię co do sposobów "zemsty", chociaż rozpatrywała to w kategorii zabawy z przyjaciółmi. Pewnie trochę źli będą na niego, nawrzeszczą, karę jakąś zrobią i tyle. Była jednak ciekawa, czy ma na tyle odwagi, b zrealizować swój pomysł na tą zemstę.* No tak... ja to nazywam stwierdzaniem rzeczy oczywistych, co jest zupełnie niepotrzebne *Różnice rasowe były widoczne. Coś co dla Nasha jest naturalne, chociażby wypowiadanie myśli na głos, to dla niej bywało to oznaką głupoty po prostu. Rzeczy oczywistych się nie mówi, chyba, że uważa się rozmówcę za kompletnego idiotę, który myślowo nie nadąża.* |
Malkit - 2011-04-06 15:28:09 |
u.u.u.u.uu.u.u. *zaproszony Malkit poderwał się na tylne łapy w skoku i naparł na Nasha bokiem jak radosny pies i tak pozostał, oparty o Nasha by kontynuować podświadomą rozmowę. Biedny Nash nie słyszał…* |
Nash - 2011-04-06 15:42:27 |
Nash tylko podniósł rękę by ledwo zasłonić twarz przed trawą pędzącą w jego stronę. |
Moc - 2011-04-06 15:54:16 |
Wątpią, raczej na ciebie nakrzyczą za zrobienie im przykrości i się do ciebie nie odezwą a już na pewno cię nie przeproszą *Poczuła się troszkę zawiedziona rozumowaniem chłopca, no ale czego wymagać od dziecka? By w pełni rozumiał konsekwencje swoich czynów? Raczej nie. Wyobraźnię miał, ale wiedzy o świecie to do końca jeszcze za dobrze rozwiniętej nie miał, ale nauczy się. Musi. A na słowa Nasha nie zareagowała i pozornie nie zwracała na niego uwagi, ale tylko pozornie. Po kilki minutach jego medytacji nadeszła wiadomość na jego komunikator "Medytuj dopóki nie przyjdę - Mikal." Wiadomość była krótka i zawierała w sobie prosty rozkaz, miał medytować.* |
Nash - 2011-04-06 16:06:21 |
Nash otworzył oczy i sięgnął po komunikator. Po czym wrócił do medytacji nie odzywając się słowem do mistrzyni. W tej pozycji medytował czekając na Mikala. |
Moc - 2011-04-06 16:13:32 |
*No to czekali. Nash medytował, Malkit się bawił a Mistrzyni się nudziła, więc postanowiła się nieco "zabawić" kosztem chłopaka. Ruszyła powoli w jego kierunku, zatrzymując się na kilka metrów przed nim, po czym Mocą delikatnie zaczęła łaskotać go w kilku miejscach na jego ciele, ot tak by mu poprzeszkadzać w medytacji. Złośliwym stworzeniem była jak na Jedi.* |
Nash - 2011-04-06 16:32:24 |
Jak wiadomo wejście w głębsze stadia medytacji wymagało przejście wszystkich poprzednich. To dlatego sławetna umiejętność wspierania towarzyszy w boju wymagała od Jedi ogromnego skupienia. Z resztą w jego przypadku takiej umiejętności nie posiadał, ale mimo wszystko głębsze stadium wymagało wysiłku. Jednak to wymagało również czasu. Nash aktualnie był wyciszony jednak pozostawał otwarty na bodźce z zewnątrz, a jak wiadomo zbyt uzdolniony w medytacji nie był, dlatego starał się ją ćwiczyć. Działania mistrzyni jednak wywierały wpływ, niewielki bo niewielki ale zawsze. W tej wazie jej "tortur" uśmiechnął się lekko. |
Malkit - 2011-04-06 16:32:29 |
*po dłuższym czasie na horyzoncie zamajaczyła sylwetka rozpędzonego drapieżnika. To Malkit pruł jak błyskawica w kierunku Medytującego Nasha. W miarę zmniejszania się odległości był coraz wyraźniejszy, i coraz szybszy. w pysku miał jakieś gałęzie. I nie wyglądało na to, ze zatrzyma się przed Nashem!* |
Moc - 2011-04-06 16:37:00 |
*Mistrzyni obejrzała się za siebie i się uśmiechnęła widząc pędzącego Malkita. Nada się oj się nada.* {Masz ochotę na małą zabawę? Poprzeszkadzajmy Nashowi }*W sumie chciała sprawdzić jak wygląda sprawa z jego koncentracją i jak szybko potrafi ją stracić. Taki mały test, czy umie odciąć się zupełnie od czynników zewnętrznych. Póki co sądząc po uśmiechu nie szło mu to aż tak dobrze, ale też tragicznie nie było.* |
Nash - 2011-04-06 16:45:59 |
W momencie kiedy Nash był już skupiony na tyle by zatracić się we własnych myślach w jego stronę zaczął biec Malkit. I gdyby to było w momencie kiedy mistrzyni zaczęła go łaskotać, może by go usłyszał. Jednak teraz kiedy zarówno oczy, pozostałe zmysły jak i umysł miał zamknięte, nie było sposobu na to by uniknąć kontaktu z pędzącą "bombą energii" w postaci Malkita kierującego się wprost na niego. Na pewno zdobędzie siniaka do kolekcji. |
Malkit - 2011-04-06 16:47:16 |
*Opędzi, pędzi, pędzi! I sus! Odbił się dwa metry przed Nashem i wyciągnięty przeleciał nad nim jak myśliwiec, by opaść dalej i dalej galop! Dwa duze kola i jedno mniejsze zanim zatrzymał się przed mistrzynią. W pysku widać było kilka gałązek jakiegoś iglastego drzewa, które ściskały szczęki ze ściągniętymi wargami* |
Moc - 2011-04-06 16:51:50 |
*Nie wpadł na Nasha... może to i dobrze, to by było zbyt brutalne, a trzeba zacząć spokojnie i sukcesywnie przeszkadzać mu co raz bardziej. Z koncentracją różnie bywało u różnych Jedi, jedni dekoncentrowali się w miarę szybko, inni (jak np. mistrz Yoda) praktycznie nigdy. Ciekawe gdzie się Nash uplasuje? Bo jednak koncentracja i skupienie było dla Jedi niezmiernie ważne* {Pobawimy się troszkę. Powoli zaczniemy mu przeszkadzać, dobrze?} *Zaproponowała Malkitowi w myślach wspólną "zabawę" - test wytrzymałości.* |
Nash - 2011-04-06 16:56:10 |
Wydawało się, że Malkit wpadnie na Nasha jednak stało się coś innego. Może na szczęście dla niego. Jak na razie nie stało się nic co mogłoby w jakiś sposób bardziej wpłynąć na jego koncentrację. Medytował dalej, co raz bardziej zagłębiając się w myślach. Możliwe, że wpływała tak na niego obecność mistrzyni. |
Malkit - 2011-04-06 16:59:13 |
u.uu.u.u.u.u.u.u *Ucieszył się Malkit co niewątpliwie było zgodą, bo to w koncu jest zabawa a Malkit lubi się bawić. Kłująca gałązka została upuszczona, a Malkit spojrzał na Nasha. Ogon za nim zafalował. Później wesołe spojrzenie przeniósł na Mistrzynie, czekając na sugestie, bo przecież bawili się razem. Ona wymyśla a Malkit wykonuje to na Nashu* |
Moc - 2011-04-06 17:06:00 |
{No to słuchaj... Połaskocz go najpierw i hałasuj cały czas, możesz mówić co chcesz. Możesz nawet mu w twarz chuchnąć... ale to okrutne *Zgadywała, że Malkit nie korzystał za bardzo z szczoteczki do zębów, pasty i odświeżacza oddechu. Nie był humanoidem, bardziej przypominał zwierzę, więc prawdopodobnie jego zęby były nieco mocniejsze od takich typowo ludzkich i bardziej odporne, chociaż mogła się mylić i Malkit korzystał z "dobrodziejstw" cywilizacjo w postaci odświeżacza do ust.* {Potem go poszczypaj czy coś, ale nie tak by go uszkodzić.}*A Mistrzyni zastosuje wredniejszą technikę. Usiadła na ziemi i przystąpiła do medytacji, oczyszczając momentalnie swój umysł. Żadne zbędne myśli nie zakłócały jej koncentracji, która zaczęła powoli się przeradzać w Mocy w myślową mackę, wypuszczaną w stronę Nasha. Ale niczego nie poczuje, nie na początku.* |
Nash - 2011-04-06 17:10:06 |
Jako, że przygotowania do "tortur" trwały Nash spokojnie oddawał się medytacji, powoli zatracając się we własnych myślach. |
Malkit - 2011-04-06 17:15:02 |
*Nie, nie korzystał i oddech miał lekko nieświeży, zwłaszcza teraz, bo co, Hakon go będzie do mycia ganiał? |
Moc - 2011-04-06 17:23:09 |
*Mistrzyni nie zatracała się we własnych myślach, przeciwnie, ukierunkowała je odpowiednio i zaczęła powoli, aczkolwiek sukcesywnie, "przebijać" się przez osłony umysłowe Nasha. Nie było to przebijanie się dosłowne, żadnego nacisku umysłowego nie było, bowiem ona praktykowała trochę inne metody. Jej myśli po prostu "wtapiały" się w bariery, stając się ich częścią, po czym stopniowo "przeciekały" przez nie docierając do umysłu. Wymagało to znacznej wprawy i koncentracji, le ona miała dar do tego typu zabaw. I wkrótce przeniknęła do jądra umysłu Nasha ciekawa co tam może zastać.* |
Nash - 2011-04-06 17:29:57 |
Nash pozostawał nieczuły na delikatne zabiegi prowadzone przez Malkita. Na tyle wgłębił się w stan medytacji, że podobne "tortury" nie wpływały na niego. Zbyt głęboko oddał się medytowaniu. Czego mógł się obawiać to oddziaływania mistrzyni. Ale nie był tego jeszcze świadom. |
Malkit - 2011-04-06 17:40:42 |
*Zaczął wieć Malkit inne tortury – piszczał do ucha, szczypał, chuchal, napierał, przytulał się i ocierał. w koncu nawet położył mu się na kolanach górną czescią siebie i zaczął robić u.u.u.uu.u., oczywiście denerwująco głosno* |
Moc - 2011-04-06 17:46:33 |
*No i nie miał poczuć, ale jakieś jądro umysłowe musiał tam mieć, coś co charakteryzowało jego osobę. Ona miała już do tego wgląd, przeniknęła przez jego bariery i "przeszukiwała" jego umysł, ale póki co na pustkę natrafiła, co nie było zachęcające.* |
Nash - 2011-04-06 17:54:11 |
Nash zbyt mocno pogrążył się w medytacji by odczuwać zapach, głos czy dotyk serwowany przez Malkita. Był jakby to powiedzieć, mało inwazyjny. A jądro umysłowe bez wątpienia Nash posiadał, jednakże mistrzyni nie mogła liczyć chociażby na to by od tak przed nią je otwierał, w ogóle przed kimkolwiek. Poza tym podczas swoich medytacji skupiał się na tym co go uspokajało. W lesie na Tython nie robił tego tak głęboko, ale kiedy był poza nim, myślał o tym co go uspokajało. Las, zwierzęta, natura, ale również to co robił dotychczas i jaki był, co pozwalało mu może i powoli, ale doskonalić siebie. |
Malkit - 2011-04-06 17:56:43 |
*Malkit poddał się. Przy medytacji roznosi się taka osobliwa uspokajająca aura którą Malkit wyczuł i która go uspokoiła. Tak wiec łeb zwiesił i oczęta przymknął, poddając się rozleniwieniu. I wyglądało na to ze oto – spanie będzie. Drzemka* |
Moc - 2011-04-06 18:01:52 |
*Mistrzyni przeniknęła przez część jego wewnętrznych barier i była już w umyśle Nasha, który w tym wypadku zmaterializował się pod postacią lasu, co aż takie dziwne nie było, jeśli to mu pomagało w medytacji. Tak więc niejako zmaterializowała się w tej wizji i po prostu ruszyła przed siebie, ot tak sobie pozwiedzać. Jej myślowe macki zakotwiczyły się już głęboko w jego barierach, więc usunięcie jej z umysłu będzie trudne. No i szła, szukając czegoś szczególnego, a jak nie znajdzie to będzie parła "przed siebie" aż dotrze do kolejnych barier. Aż napotka opór* |
Nash - 2011-04-06 18:09:56 |
Jedi zdawał sobie sprawę z telepatycznych możliwości mistrzyni Mikala, o których sam z resztą wspominał. Mówił również, że jej umiejętności są szczególne. Medytując myśląc o lasie cały czas pozostawało to zakodowane jednak w jego umyśle. O ile nie mógł wygonić jej ze swoich myśli to mógł stawiać jej przeszkody. Początkowo jednak "las" był przyjazny i taki jakiego Nash go lubił. |
Malkit - 2011-04-06 18:11:19 |
[puszczam kolejkę] |
Moc - 2011-04-06 18:21:21 |
*Owszem, mógł, musiał tylko zdawać sobie w pełni sprawę gdzie zmierza i w jaki sposób. Potrafiła całkiem dobrze się maskować, przenikać przez bariery, wtapiać się praktycznie w umysł swojej "ofiary". Póki co jednak szła sobie przez las w miarę otwarcie, nie maskowała się jakoś szczególnie, bardziej oczekiwała na kontakt z Nashem.* |
Nash - 2011-04-07 12:53:22 |
Nash czuł, że podczas tej medytacji nie jest tak jak zazwyczaj. Może i nie miał w niej wielkiego doświadczenia, ale wyczuł pewien rodzaj ingerencji w jego myśl. Na razie nie miał pewności skąd te jak na razie niewielkie zaburzenia, jednak nie odrzucał możliwości "wtargnięcia" mistrzyni. Jednak po chwili jego umysł znów się uspokoił i w lesie, który przemierzała zdawało się słyszeć czyjś głos. |
Malkit - 2011-04-07 13:01:46 |
*Kiedy w „lesie” wezbrał wiatr, Malkit podniósł łeb. Chyba nie do końca takie to metafizyczne. Za murem coś lazło. To pewnie Ed, bo nic innego tak głośno nie człapie. Malkit prychnął i przeciągnął się* |
Urga - 2011-04-07 16:08:43 |
Dreptali. Właściwie to Ed dreptał, a Urga jechała. Gdy trafiła się dziura w murze ciekawość stworzenia sprawiła, że Urga zajrzała do ogrodów i zobaczyła tam zarówno Nasha, którego ledwie pamiętała, obcą osobę jak i Malkita. Pamiętała o ich umowie, ale statek już dostał, więc nie musiała czekać do następnego dnia by iść z nim do Go. W końcu już wiedziała gdzie ten jest. |
ED - 2011-04-07 16:14:44 |
*Kiedy Urga zaczęła zdradzać oznaki podekscytowania, zatrzymał się. akurat los chciał ze przed dziurą, przez którą mógłby przeleźć jakby się uparł. Taka była wielka. |
Moc - 2011-04-07 18:36:45 |
{Wow, jestem pod wielkim wrażeniem, potrafisz wyrecytować Kodeks Jedi. Pytanie tylko, czy go w ogóle rozumiesz?} *Zapytała złośliwie, bo z doświadczenia wiedziała, że nie wszyscy Jedi dogłębnie rozumieją idee zawartą w Kodeksie. Recytują ją tak sobie, powierzchownie się do tego stosując. A ten wietrzyk i filozoficzne stwierdzenie Nasha to ją tylko rozbawiły. Na frazesy go naszło. W każdym razie dalej szła sobie w tym Nashowym lesie, podczas gdy jej ciało w rzeczywistości znajdowało się pare metrów od Nasha w pozycji medytacyjnej. O EDzie i Urdze to nie wiedziała, chociaż podświadomie wczuła zblizenie się dwóch nieznanych jej istot.* |
Nash - 2011-04-07 18:44:21 |
Nash nie mógł wygonić jej ze swojego umysłu. Poza tym pierwszy raz czegoś takiego doświadczył, takiego dogłębnego wtargnięcia wgłąb umysłu. Czuł już, że "ktoś" mu depcze trawnik. |
Malkit - 2011-04-07 18:49:09 |
*Odwrócił łepek i patrzy. Idą. Idzie Ed. I Urga. Urga na Edzie. O niiieeee… |
Urga - 2011-04-07 18:52:35 |
Malkit ze stadem, Urga z ochroniarzem, no i każde z nich miało plecy gdyby doszło do jakiegoś starcia. Urga jednak tym razem miała zamiar siedzieć sobie na Edzie by ją bronił przed innymi. |
ED - 2011-04-07 18:58:44 |
*Ed nie usłyszał powitanie, nieważne czy było do niego, czy nie. Był; za daleko. Teraz dopiero się zbliżał, człapiąc powoli, i dla medytujących stał się wyczuwalny. Była to osobliwa, nieprzyjemna w odbiorze aura pełna nieuzasadnionej wściekłości i gniewu, wynikających ze swojej pierwotnej podstawy – ze strachu o różnorakim podłożu. |
Moc - 2011-04-07 19:11:28 |
{Na litość Mocy... }*Mruknęła w umyśle Nasha i po prostu go opuściła jego umysł, bo najdelikatniej rzecz biorąc była rozczarowana tym co tam zastała a raczej tym, czego nie zastała. Powoli też wychodziła ze stanu medytacji, przez co zorientowała się, że w pobliżu znalazł się ktoś o mocno podniszczonej psychice, co było bardzo wyczuwalne w Mocy, gdy się znajdowało tak na skraju medytacji i pole postrzegania było znacznie szersze niż normalnie. Druga istota miała aurę bardziej prymitywną, dziką, co było interesujące. Mistrzyni otworzyła oczy i ze zdziwieniem spostrzegła, że osoba z okaleczoną duszą to jest... droid! A na nim jakieś dziwne gadopodobne zwierzę. Kobieta westchnęła i wstała na równe nogi, spoglądając z lekką pogardą na Nasha. Tego tu już się chyba nie da uratować. Chyba, że jakiś czarodziej i psycholog.* |
Malkit - 2011-04-07 19:17:14 |
[Nash musiał nagle opuścić stanowisko gry, wiec medytuje sobie dalej, głęboko i nie ma z nim kontaktu] |
Urga - 2011-04-07 19:20:36 |
Nie do końca zrozumiała długą wypowiedź Eda i powód do kłótni, której szukał Malkit. Urga była swoja, Urga była Go. Ale jakoś tak lekko się rozpłaszczyła na Edzie zerkając na obcą istotę. Bała się, uznając, że to może ktoś kto mieszka w tej "jaskini" i może chcieć ją przegonić. |
ED - 2011-04-07 19:33:45 |
Ty nie bądź taki mądry, Malkit *Burknął złowrogo olbrzymi droid. A przynajmniej wyglądał jak droid. Pod względem wyglądu nie można było mieć wątpliwości. Ba – nawet nie droid tylko jakiś wielki, ciężki mech to najbrudniejszej roboty. Pozory mogą mylić, ale nie Edowi tu pouczać innych. |
Moc - 2011-04-07 19:42:55 |
*Kobieta się rozejrzała podejrzliwie, bo nie bardzo wiedziała o co tutaj chodzi. Nie znała osobiście EDa, coś tam słyszała o jakimś droidzie z problemami psychicznymi, ale się tym nie interesowała. Ona się do takich spraw po prostu nie nadawała, nie każdy miał taki dar jak Hakon. Ale o Urdze to ona w ogóle pierwszy raz słyszała. Założyła, że Urga to to coś na droidzie* A witaj... czy może mi ktoś wyjaśnić, o co tutaj chodzi? Tylko w miarę konstruktywnie proszę, dziś nie mam nastroju do zgadywanek *Niestety ED dzisiaj będzie miał przyjemność spotkać Jedi która drastycznie od schematu odstaje i to spotkanie może przebiec bardzo różnie. Malkitem na razię się nie przejmowała, Urgą też nie. W razie czego zaprowadzi się siłą porządek i będzie spokój, chciała na razie wiedzieć o co chodzi.* |
Malkit - 2011-04-07 19:46:18 |
*Malkit tez zdal się nagle zniknąć, jakby wyczuł, ze zmierza do „konfrontacji”. Tak to dla niego wyglądało, więc ułożył się grzeczniutko, łepek złożył na Nashowym udzie i patrzył, głownie na Eda, bo jego w akcji widział. I spodziewal się, ze jeśli któreś zaatakuje, to Ed* |
Urga - 2011-04-07 19:48:33 |
Instynktownie czuła, że coś się dzieje. Nie wiedziała co, nie rozumiała. Ale już się nie odzywała. Rozpłaszczyła się całkiem, przykleiła dosłownie do Eda i nic więcej. Nie odzywała się, nie klekotała. Udawała, że jej nie ma. Chciała iść do Go, ale teraz zaczęła się bardziej bać i szykowała się do zeskoczenia z Eda i ucieczki, bądź ataku. |
ED - 2011-04-07 19:57:46 |
*Właściwie to niespecjalnie się zdziwił, choć spodziewał siec czegoś innego. No ale po blasze tego nie widać. Nie miał twarzy. Nawet oczu nie było widać. Chyba że Urgi oczka. |
Moc - 2011-04-07 20:07:32 |
Ach, ten sarkazm *Kobieta uśmiechnęła się nieco dziwnie, ale przynajmniej nie wrogo. Nie lubiła osób przesadnie pokornych, które płaszczą się przed nią tylko z tego powodu, że jest mistrzynią Jedi. A tu proszę, droid trochę uszczypliwie zwrócił jej uwagę na to, że nie wie co się dzieje w Świątyni. Plus dla niego* Miejscowe plotki mnie obchodzą tak samo jak zeszłoroczny śnieg na Hoth *Miała inne sprawy na głowie, m.in. tego tam medytującego osobnika. Ale z nim chyba da sobie spokój, niech Mikal się tam męczy, chociaż trochę jej było go szkoda.* I kto by pomyślał, że takie "afery" tutaj się mogą dziać? No proszę proszę... skoro misja zlecona została przez Hakona to nie śmiem wam w niej przeszkadzać *Też nie widziała sensu w zaprowadzeniu zwierzątka do leżącego w śpiączce mężczyzny, ale nie jej decyzja, przeszkadzać nie będzie. Była moze tylko nieco ciekawa rezultatu tego eksperymentu* |
Malkit - 2011-04-07 20:08:48 |
[puszczam kolejkę] |
Urga - 2011-04-07 20:14:31 |
-Urga boi. To inny. |
ED - 2011-04-07 20:17:42 |
*co zaś pomyślał sobie Ed, to zostanie dla Eda. Z jednym zgodzić się musiał. Iście nietuzinkowa jak na Jedi. Musiał by ją naprawdę dobrze poznać, żeby zrozumieć kwintesencje jej dżedajskosci, ale nie wyglądała na specjalnie zainteresowaną, choć wyglądała osobliwie i milo się na nią patrzyło.* |
Moc - 2011-04-07 20:27:53 |
*Jej dżedajskość to była dosyć mocno skrywana, więc wielu wątpiło, czy w ogóle ona jest. Sama siebie uważała bardziej za Szarą niż prawdziwą Jedi. Balansowała sobie zgrabnie na granicy Jasnej i Ciemnej strony, nie popadając w skrajności. Dlatego inni mieli z nią ciężkie życie.* Sarkazm to nic złego, dowodzi inteligencji, chociaż to humor niskich lotów *Założyła ręce na piersi i tak sobie spoglądała na ten osobliwy obrazek. Wielka maszyna i rozpłaszczona na górze jakaś opancerzona jaszczurka, czy jakby tu nie sklasyfikować Urgi.* Cóż, kiedyś ze sposobności plotkowania się skorzysta... najpewniej jak się zestarzeję i nie będę miała nic ciekawszego do roboty *Plotki były dobre, gdy potrzebowało się informacji, ale plotkowanie dla samego plotkowania to nie jej styl, mało ją obchodziły takie niezbyt wiarygodne informacje z któreś tam ręki. Jak już się dowiadywać, to tylko od źródła.* Temu? *Spojrzała na Nasha. Zrozumiała przekaz, miała lepszy słuch niż ludzie a i z tonu tego mruknięcia szło wyłapać o co chodzi.* Rozminął się z powołaniem, chyba powinien śmieci sprzątać na Coruscant a nie siedzieć tutaj. I jeszcze o zgrozo mi go podrzucili... pośrednio *No to ED się dowiedział o co chodziło z Nashem. A potem spojrzenie wróciło znowu na EDa, który cofnął się nieco z Urgą. Osobliwa grupka* Strachliwe stworzonko... to aby na pewno dobry pomysł by brać ją do świątyni? |
Nash - 2011-04-07 20:33:31 |
Nash w końcu wybudził się z medytacji. Zauważył, że zebrało się tutaj liczne towarzystwo. Jednak na początku nic nie zrobił, siedział tak oparty o drzewo jakby zamyślony. |
Malkit - 2011-04-07 20:38:45 |
*Malkit tez był już obudzony, czujny, zasłuchany, a kiedy Nash się obudził, Malkit naparł mu łebkiem na brzuch* |
Urga - 2011-04-07 20:42:11 |
Pokiwała łbem Edowi. Cofnięcie się było dobrym pomysłem. Dodało jej odwagi i nawet trochę się podniosła. Zobaczyła, że ten dziwny kamień faktycznie jest po jej stronie i ją obroni. Ośmieliła się więc trochę. |
ED - 2011-04-07 20:43:59 |
*Na szczęście nie znal się ani na mocy ani na jedi, i to go chroniło przed wydawaniem osądów. Czy to o Mistrzyni czy o Cashu. Choć dla niego Pewnie już do końca pierwszym skojarzeniem ze słowem „jedi” będzie Hakon.* |
Moc - 2011-04-07 20:52:26 |
Słuszne spostrzeżenie. Byleby tylko demolki w Świątyni nie zrobiła *Argument porządny padł to i nie ma o czym dyskutować. Nieprzytomnego do lasu się nie wyciągnie, wiadomo z jakich powodów. A zwierzątko do Świątyni przetransportować na chwilkę można. Rozwiązanie sensowne w każdym razie. Co do kolejnego pomruku EDa to się nim zainteresowała, ale nie wiedziała jak to sklasyfikować, bo to ani jakieś słowo, ani zdanie, ani wyrazisty dźwięk. Ale domyślić się idzie, że to związane z Nashem jest, więc i na chłopaka zerknęła. Ona nie była zbytnio wyrozumiała względem niego, wymagała dużo i zmuszała go do myślenia, by miał okazję się wymagać. W końcu na Moc miał rangę rycerza Jedi, a o trudne rzeczy nie pytała. Gdyby to od niej zależało, to by go wykopała z Zakonu, ale niestety, Rada chciała go trochę naprostować. Ich decyzja.* Nie wiesz o tym Malkitku, że skarżenie innym i rozpuszczanie plotek jest złe? *Mówiąc to wykonała lekki ruch palcem i lekkie pchnięcie Mocy uderzyło w tyłek chłopca. Było na tyle mocne by poczuł, ale nie na tyle, by mu coś zrobić. Taki prztyczek po prostu.* |
Nash - 2011-04-07 21:00:33 |
Kiedy zobaczył Malkita za raz po tym jak się przebudził, uśmiechnął się. Jednak kiedy ten przekazał mu informację o tym co mówiła Jedi zanim się wybudził nieco spoważniał. |
Malkit - 2011-04-07 21:02:04 |
*Malkit momentalnie wyskoczył jak sprężyna, fucząc i ustawił w pozycji konfrontacyjnej do miesjca, gdzie wcześniej była jego dupa. Zamrugał kilka razy, po czym zdezorientowany oblizał pysk i posadził dupsko na splecionych do medytacji nogach Nasha.* |
Urga - 2011-04-07 21:06:04 |
Syczała w stronę obcej, przekręcając łeb raz w jedną, raz w drugą stronę. Przez to zobaczyła w końcu zapalone diody. Zawahała się, płytki się ułożył płasko, syczenie ustało, a cała Urga przemieściła się tak, by lepiej widzieć światełka. |
ED - 2011-04-07 21:07:08 |
*Nagle zupełnie niespodziewanie wpadł na pomysł psychopatycznie fajnej zabawy z Urgą. Ale może innym razem. Teraz raz po raz jakaś dioda migała* |
Moc - 2011-04-07 21:16:04 |
*No i słusznie pomyśleli, bo słysząc uwagę Nasha to się spięła i powoli obróciła się w jego kierunku a w jej oczach tańczyły niebezpieczne błyski. Nie były to co prawda oznaki gniewu, ale takiego lekkiego wkurzenia się i rozczarowania. Kolejnego z resztą.* Och przepraszam, nie jesteś doskonały, jak ja nad tym ubolewam, bo akurat wszyscy jesteśmy tylko ty nie... i medytacja nie jest twoją mocną stroną *Zakpiła otwarcie z niego i ruszyła w stronę siedzącego Nasha a po jej postawie można było sądzić, że teraz mu nie przepuści. Mistrzyni chwaliła kogoś, kto miał własne zdanie, ale tylko wtedy gdy było ono rozsądne i poparte argumentami, bo to było przejawem mądrości. Ale wypowiedzi "ja uważam bo tak" tępiła dosyć mocno. Nie masz nic rozsądnego do powiedzenia? Milcz zatem.* Gdybyś ruszył tym czymś co masz na szyi to byś się domyślił, że moje celowe przeszkadzanie ci w twojej "głębokiej fazie" ma na celu sprawdzenie twojej koncentracji, a potem przeniknęłam do twojego umysłu, by zobaczyć co tam się kryje. Z rozczarowaniem stwierdzam, ze kompletnie nic! Ty wiesz w ogóle na czym polega medytacja Jedi? Bo nie wydaje mi się... Czy ty masz w ogóle pojecie na czym polega bycie Jedi? *Przemawiała oskarżycielskim tonem, dawała Nashowi szansę na obronę, ale jeśli zwinie się teraz z podkulonym ogonem albo zacznie rzucać hasłami których nie rozumie albo których nie poprze argumentami, to ona skończy z próbami nauczenia go czegokolwiek i niech sobie Rada robi co chce z nim.* |
Nash - 2011-04-07 21:25:17 |
Nash pogłaskał Malkita po głowie i powoli wstał poprawiając szatę. |
Malkit - 2011-04-07 21:27:04 |
*Malkit tez przejawił mądrość, bo zlazł z kolan Nasha, ale tez wierność, bo za daleko nie uciekł. Stal jakiś metr dalej i uszami strzygł. |
Urga - 2011-04-07 21:32:43 |
Urga chwilowo nie interesowała się nieswoimi sprawami. Diody ją zajęły, a chyba o to chodziło. Klekotała cicho cała z czegoś zadowolona. Ale napięcie znów do niej dotarło. Ulokowała się więc wygodniej. |
ED - 2011-04-07 21:35:37 |
*ED zaś się nie odżywał. W tej chwili stal się całkowicie poza rozgrywającymi się zdarzeniami, ale kształt i treść owych zdarzeń nie pozwalały mu odejść. Przysłuchiwanie się czyjejś rozmowie to bardzo interesujące dane. Ed był gotowy do uspołeczniania się, i to go interesowało. Jak również – co z tego wyniknie. |
Moc - 2011-04-07 21:39:45 |
Pozwól że ci coś wyjaśnię mój drogi... *Zaczęła przesadnie miłym tonem, stając przed nim w odległości może dwóch metrów. W tej chwili wyglądała trochę upiornie, jej włosy się lekko nastroszyły, tak, że teraz przypominały nieco grzywę jakiegoś drapieżnika, a oczy zmieniły się w lodowe sople* Na prawdę nie oczekuję od ciebie, że zaczniesz się przede mną otwierać, ja stawiam ci wymagania, które musisz spełnić. BYŁEŚ rycerzem Jedi, tak więc tą wiedzę powinieneś posiadać, ale swoim zachowaniem dowodzisz, że jej nie masz i wątpię, byś ją kiedykolwiek posiadał. A "pomiatam" tobą po to byś w końcu mózgownicę ruszył i stanął na wysokości zadania. Ja nie jestem od głaskania ciebie po główce gdy tylko załapiesz jakąś podstawę, którą powinien znać każdy młodzik. I moje oczekiwania na prawdę nie są wygórowane względem kogoś, kto mienił się Jedi. *Było już troszkę lepiej, ale i tak ciągnąć dalej będzie tą rozmowę, chociażby miała wyciągać z Nasha siłą odpowiedzi jakie chciała usłyszeć.* A teraz grzecznie mi odpowiedz co według ciebie oznacza bycie Jedi i czym jest medytacja. A jak spróbujesz się wymigać od odpowiedzi, to jasno dowiedziesz mi, że jesteś intelektualnym zerem. Masz mi teraz udowodnić, że tak nie jest. *Zażądała tego wręcz od niego. Nash oczywiście mógł się wypiąć na nią, ale ona mogła mu nieźle napsuć opinię w Radzie Jedi, która ą o zdanie zapyta. Malkita i EDa zignorowała, teraz to Nash był w epicentrum wydarzeń, ale opinię chłopca słyszała i przyjęła do wiadomości. Z tym, że to bardziej moze Nasha pogrążyć niż ratować, więc nie podejmowała wątku.* |
Malkit - 2011-04-07 21:44:09 |
*No cóż, niewidzialne potwory nie są może zbyt dżedajskie… Malkit tez nastroszył grzywę, ale zdezorientowany tym, ze mu nie odpowiedziano, sam nic nie odpowiedział. Za to patrzył za Edem. Zabrał Urle. Coś mu się ostatnio nie wiodło. Malkitowi znaczy się* |
Nash - 2011-04-07 22:09:11 |
Takiej odpowiedzi spodziewał się po mistrzyni. Z jednej strony jej postawa może i była dobra, z drugiej mogła odpychać i jak na razie właśnie w ten sposób jednakże dziwne było to, że Nash nadal wdawać się z nią w tej jakby nie patrzeć przegrywane przez niego potyczki słowne. Cóż tym razem padło jasne zapytanie, a odwrócenie się rzeczywiście byłoby gestem raczej zbuntowanego nastolatka niż chociażby padawana. Uspokoił się nieco i myślami jakby powrócił do momentów, w których poddawał się medytacjom. Przypomniał sobie wszystko co czuł w tamtym momencie i przeniósł to na słowa. |
Moc - 2011-04-07 22:16:54 |
Medytację bym ci odhaczyła chociaż brzmi to jak definicja podręcznikowa *Przynajmniej częściowo ją zadowolił pierwszą odpowiedzią, chociaż była sztywna i pozbawiona polotu, ot taka definicja od niechcenia się. Ale już z drugą odpowiedzią było znacznie, znacznie gorzej, bo tak to dziecko z podstawówki na Coruscant może odpowiedzieć na podstawie holobajki oglądanej w holonecie.* Słabiutka definicja, ot co, zero przemyśleń, zero obserwacji, zero własnych wniosków. Takie kity to mi może wciskać dziecko bawiące się w Jedi, a nie padawan. Postaraj się *No i dalej go strofowała, niech się wysili, niech pomyśli, zastanowi się.* |
Nash - 2011-04-07 22:35:08 |
- Wybacz mistrzyni. -powiedział. - Miałem zamiar kontynuować wypowiedź. -powiedział po czym wrócił do rozmyślań. |
ED - 2011-04-09 09:24:47 |
*Kilka godzin po opuszczeniu Ogrodów przez Eda i Urgę – sytuacja się odwróciła, i wracali. Nie był to jednak spokojny spacer. Ed poruszał się bardzo szybko. Urga nie poruszała się. Jeśli Nash, mistrzyni i Malkit nadal tu byli – mogli zobaczyć na własne oczy i poczuć na własnych aurach jaki Ed jest zdenerwowany. Jednak – nie za długo zagościł na otwartych błoniach… |
Urga - 2011-04-09 09:28:44 |
Spała dość długo. Przynajmniej ona póki co była spokojna i nieświadoma. Ale taka sielanka nie mogła trwać wiecznie i stworzenie w końcu się obudziło. Chwilę zajęła jej orientacja w sytuacji, bowiem początkowo myślała, że śpi na łóżku Go. Nim otworzyła oczy wyczuła jednak, że nie ma go w pobliżu. Podniosła więc łeb i rozejrzała się przestraszona. |
ED - 2011-04-09 09:32:15 |
*Lóżko pachniało Hakonem. Miejsce zaś… statkiem? Ładownią? Na pewno nie Edem. Ed pachniał ocieplą izolacją. I był blisko. Dioda migała w ciemności. Ale teraz zdało się to smutne miganie. |
Urga - 2011-04-09 09:35:15 |
Gdy się podniosła poczuła ból i padła znowu na łóżko. Pancerz nie wyglądał na uszkodzony, ale czuła się wewnętrznie poobijana. Wcześniej była wściekła, potem zdezorientowana i nie poczuła uszkodzeń. Zaklekotała smutno i znów spróbowała się podnieść. |
ED - 2011-04-09 09:38:56 |
Tak, Urga broniła, walczyła, ale ich było więcej. Powiedzieli, ze teraz nie wpuszczą Urgi do Gą. Tylko potem. Teraz nie możemy tam iść |
Urga - 2011-04-09 09:42:19 |
-Urga do Go. Z Ed i ne. |
ED - 2011-04-09 09:45:42 |
Mogą zrobić ci krzywdę. Ich jest więcej *ostrzegł, starając się mówić w miarę klarownie. Nie chciał podpaść jeszcze bardziej tym, ze Urga mu uciekła. Ale nie chciał tez wymuszać niczego na Urdze siłą. Oczywiście jeśli będzie miał wybierać, zrobi to drugie, ale na razie próbował dyplomacji* |
Urga - 2011-04-09 09:53:07 |
-Inny kuku... |
ED - 2011-04-09 09:56:51 |
*szukała, ale nie znalazła by go bez pomocy kogoś z zewnątrz* |
Urga - 2011-04-09 10:03:29 |
-Ale Go... |
ED - 2011-04-09 10:08:01 |
*ED tez jest inteligentny i an pewno bardziej od Urgi, a kiedy tu wylądowali, to rzucił się na Nasha bez żadnego powodu. Czasem tak się dzieje, bo – jak mawia najmądrzejszy z mistrzów, Hakon – psychika jest skomplikowana a podświadomość ma swoje prawa. Ugra broniła Go podświadomie, instynktownie, i to naturalne. Ed tak to rozumiał* |
Urga - 2011-04-09 10:13:00 |
Urga była dumna z siebie za to, że tak ładnie broniła Go. I skoro komuś zrobiła kuku, co ledwie pamiętała, to tym bardziej czuła się podbudowana i groźna. no i tym razem nikt nie porwał Go.. chyba. |
ED - 2011-04-09 10:18:13 |
*Gdyby Ed umiał wzdychać, to by westchnął z Ulga* |
Urga - 2011-04-09 10:26:40 |
-Urga kuku. |
ED - 2011-04-09 10:28:39 |
*W tym sam Ed tez się trochę winny czul. No ale pojmował obronę trochę inaczej. Jego pojęciem obrony byłoby łapanie Urgi i trzymanie jej,. Ale on jej nie mógł złapać i trzymać. Musiał wiec stać się „tematem”* |
Urga - 2011-04-09 10:33:21 |
Milczała przez długi czas. Leżała po prostu przymykając oczy. Powinna być śpiąca, ale nie była. Myślała. O teraz całej obcości, o wydarzeniach. O Go. Tęskniła, a znajomość aury sprawiała, że wiedziała iż jest blisko "jaskini". W tym dziwnym miejscu. Gdy trochę się uspokoiła znów się podniosła i powoli zlazła z łóżka. Milczała, tylko klekotała cichutko do samej siebie. Ruszyła na obchód, by poznać nowe otoczenie. |
ED - 2011-04-09 10:37:58 |
*Ed stal nieruchomo, zupełnie jakby zasnął. Kolejne wersję zdarzeń i zarzutów pod własnym adresem kołatały się w nim. Widział Urgę, ale nie reagował na nią. |
Urga - 2011-04-09 10:43:32 |
Obejrzała i obwąchała wszystko, co było w jej zasięgu. Niektóre rzeczy dotykała, inne trącała łbem. Była głodna, chciało się jej pić, ale nie czuła jedzenia, ani wody w butelkach. Poczuła za to dziwny zapach amunicji. Mądra Urdzia wpadła więc na genialny pomysł rozebrania skrzyni by zobaczyć co tak dziwnie pachnie. No i od myśli przeszła do czynu - drapania i prób rozebrania skrzyni pazurami. |
ED - 2011-04-09 10:46:10 |
*Odwrócił się pokracznie, bez tej swojej „bancie lekkości”, by lepiej widzieć Urgę. Póki nie rozwali skrzyni – niech pracuje. Amunicja nie wybuchnie, bo to naboje. Do Edowych działek ściślej. Na razie obserwował. Nie chciał, by porozwalała połączone ze sobą, gotowe do załadowania serie* |
Urga - 2011-04-09 10:49:53 |
Stworzonko było uparte. Skoro potrafiła porozbierać panele w statku, to i tutaj da sobie radę, a co. Przynajmniej miała jakieś zajęcie i zapomniała o poobijaniu. |
ED - 2011-04-09 10:53:28 |
*ED patrzyl, patrzył. Nic nie robil, nic nie mówił. Jednak kiedy dziurka się powiększała, postanowił zareagować bodźcem. By wyrobić odruch. Tak więc na chwile pojawiły się identyczne ultradźwięki, jak w świątyni. By dać sygnał Urdze – nie wolno dalej* |
Urga - 2011-04-09 10:57:36 |
Trochę się jej humorek poprawił gdy miała zajęcie, ale ultradźwięki znów dały jej w kość. Wydobyła z siebie ten sam przenikliwy krzyk co wcześniej, pełen bólu i dezorientacji. Tym razem jednak, przez zaskoczenie zaczęła miotać swoim ciałem. Kilka razy uderzyła o skrzynię, bokiem, łbem, na szczęście nie ogonem. |
ED - 2011-04-09 11:01:49 |
*Teraz dopiero mógł zobaczyć, jak to na nią działa. Wcześniej, w chaosie nie zauważył, był skupiony na Go, a jeśli zerknął tam, to widział jedi. Nie Urgę. |
Urga - 2011-04-09 11:09:05 |
Leżała, łapki lekko jej drżały, a ona miała dość. Poobijana, znów z bolącym łebkiem i zdezorientowana. Nie powiedziała tego, ale świat zamroczył się jej przed oczami. Ledwie widziała. Przejdzie jej, ale musiała odpocząć. |
ED - 2011-04-09 11:11:36 |
*Świat był zły, okrutny. Ed wpadł w zaklęte kolo nieumyślnego krzywdzenia innych. |
Urga - 2011-04-09 11:13:12 |
Nie odzywała się do Eda. Nie pamiętała o tym, że ten tutaj jest. Po długiej chwili znalazła w sobie tyle sił by przykręcić się na brzuch. Nie wstała jednak. Zamknęła oczy i tak leżała. Może śpiąc, może próbując dojść do siebie. |
Hakon - 2011-04-09 18:12:35 |
*Hakon zjawił się Mozę po godzinie. Wszedł, jakby był pijany. Nie przywitał się. Nie odezwał się do Eda, a Urgi nie zauważył. z rozdartą koszulą, krwawiący z rany na karku, rozchwiany i zmęczony. Jakby stało mu się coś strasznego. Emanował także jakaś dziwną energią. |
ED - 2011-04-09 18:32:12 |
*ED zauważył Hakona. Czekał na niego wiernie, ale od progu zauuwazyl, ze coś jest nie tak. Dlatego tez nie odezwał się. A także dlatego, ze sam był strapiony. Jednak w miare postępu patrzenia na Hakona, jego własne strapienie odchodziło na dalszy plan. Coś Hakonowi było. Coś się stało. Bił się? Miał wypadek?* |
Urga - 2011-04-09 18:41:22 |
Urga spała kiedy Hakon wrócił. Wyczuła krew, i to ją obudziło, ale tylko rozejrzała się i z niemiłym pomrukiem ułożyła nieco inaczej. Nadal nie miała humoru i źle się czuła. Do kompletu z resztą zmarnowanego towarzystwa. Co prawda główka już jej nie bolała, ale nadal czuła poobijanie i psychiczne wymęczenie. Krótko mówiąc - Urga była osowiała. |
Hakon - 2011-04-09 18:45:14 |
*Wiec wszyscy byli siebie warci. |
ED - 2011-04-09 18:51:00 |
*zaniepokojenie wezbrało w Edzie. Nigdy nie widział takiego Hakona. Hakon był zawsze podporą, filarem. To on uspokajał Eda. Jego stanowczość była fundamentem dla Eda. A tutaj? Hakon nie tylko okazywał słabość, ale potrzebował pomocy. zwykłego bycia z nim, ale Eda to przeraziło. Momentalnie stracił grunt pod nogami, pewność siebie. Ale jednocześnie nie chciał, by podzieliło się to Hakonowi. W przenośni oczywiście – zacisnął zęby, i trwał w pozycji, w jakiej był teraz, kiedy Hakon go trzymał* |
Urga - 2011-04-09 18:54:15 |
Nie patrzyła na nich. Może i lepiej bo jeszcze bardziej by zatęskniła za Go. Po krótkim namyśle podniosła się i powoli udała w stronę rampy by opuścić frachtowiec. Nie odezwała się, bo i po co? Nie było tu Go, Ed nie obronił, a Hakona nie znała. Nie uważała więc, że musi się opowiadać z tym, dokąd idzie. |
Hakon - 2011-04-09 19:01:12 |
*Odprężony pozostał, oparty o metal i tak siedział kilka chwil. I wtem, w odbijającym się na siatce Eda kwadracie odbicia rampy dostrzegł ruch. Odwrócił głowę. To Urga* |
ED - 2011-04-09 19:07:22 |
*Nie czul się specjalnie obarczony, za to bardzo współczujący. A i niewiele było osób do których Ed się przytulał. W tej chwili sam tego potrzebował. Był mocno zagubiony. Dostrzegł Urgę, kiedy odezwał się Hakon. Skrajem swojego pola widzenia, które teraz było nieoptymalnie ustawione* |
Urga - 2011-04-09 19:10:09 |
-Urga iszie. |
Hakon - 2011-04-09 19:13:46 |
Nie idź, Urga. Chodź do nas *Klepnął się w udo, by przywołać zwierzątko. Nie wiedział, co się stało w Świątyni. Jeszcze nie wiedział. No ale jak Urga im zginie, to nie będzie fajnie. Może natknąć się na szalejącego Len’pę. a do świątyni nie powinna iśc. |
ED - 2011-04-09 19:20:26 |
Właśnie… w towarzystwie zawsze weselej się smucić *dodał Ed, prostując się, jednak nadal zostając bardzo blisko Hakona.* |
Urga - 2011-04-09 19:23:10 |
Urga jak na złość nie miała zamiaru teraz ich słuchać. Nawet się nie zatrzymała. Nie byli jej stadem, tęskniła za opiekunem, była smutna a statek był obcym środowiskiem. |
Hakon - 2011-04-09 19:28:42 |
*Jedi wstał, opierając się o Eda, i skierował się za Urgą* |
ED - 2011-04-09 19:37:46 |
*Ed mruknął. Wreszcie! Od chwili wydarzenia nie mruczał prawie wcale. Cofnął się o krok, całkiem energicznie, z tym sowim słoniowym wdziękiem, wykręcił do tyłu, jak areowóz, i zbliżył się do ściany. A na ścianie… panel sterowania! |
Urga - 2011-04-09 19:48:45 |
Przystanęła i obejrzała się na Hakona gdy wspomniał o jedzeniu, ale nie zatrzymało jej to na długo. Ruszyła dalej i stanęła dopiero gdy rampa się zaczęła zamykać. Może powinna przyspieszyć i wybiec na złamanie karku, ale przestraszyła się. Rozpłaszczyła się więc i czekała, aż ta znieruchomieje. Wtedy podeszła bliżej, obejrzała wszystko nie czekając na światła i zaczęła łapkami w nią drapać by wydostać się na zewnątrz. |
Hakon - 2011-04-09 19:52:17 |
*chwile patrzyl na zwierzątko. No nic, na razie zostawi ja tam, nie wydrapie się na zewnątrz. Przywoławszy Eda gestem, sam udał się do skrzyni z prowiantem. Chwiał się trochę, jakby był pijany, lub bardzo zmęczony. W tym świetle widać było wyraźniej zadrapania na karku i podartą koszulę. A wyglądało to jakby sam sobie zadał te rany. |
ED - 2011-04-09 20:01:47 |
*zatem oddzieliwszy się już od panela, znowu wykręcił do tyłu, i powoli, już niemal swobodnie począł zbliżać się do Hakona, zaczynając już w połowie drogi* |
Urga - 2011-04-09 20:04:05 |
Nie słuchała ich, skupiona na drapaniu. A gdy zobaczyła, że to nie przynosi rezultatu zaczęła uderzać w przeszkodę bokiem ciała, lewą łapą i lewą stronę łba. Ruchy były miarowe i uparte. Chciała się wydostać, a nie wpadła na to by poprosić Eda albo Hakona o wypuszczenie. |
Hakon - 2011-04-09 20:09:43 |
*rzucaj kiełbasę, wysłuchiwał cierpliwie całej historii przedstawianej przez Eda. Miarowe stukanie Urgi było do tego tłem. Nie wtrącał się, tylko słuchał. Nie patrzył na Eda, a jeśli patrzył, to nie nachalnie. Aż do końca opowieści się nie odezwał. A kiedy nadszedł koniec, to odgryzł kawałek kiełbasy i rzucił Urdze* |
ED - 2011-04-09 20:15:06 |
*Teraz to Ed pokornie słuchał tego, co mówi Hakon, stojąc dokładnie naprzeciwko usadzonego na skrzyni barabela raczącego się suchą kiełbasą* |
Urga - 2011-04-09 20:22:44 |
Przez całą opowieść walczyła z rampą, próbując ją sforsować. W końcu łapki się jej rozjechały i Irga elegancko wyrżnęła brzuchem o podłogę. Fuknęła i leżała tak, dopóki czegoś nie poczuła. Wysunęła język badając powietrze i w końcu zobaczyła co ma Hakon. Pozbierała się więc i podeszła do niego na bezpieczną odległość. Usiadła, wpatrując się w niego uporczywym wzrokiem i śledząc każdy ruch kiełbasą. |
Hakon - 2011-04-09 20:27:21 |
Na pewno dla mistrzyni ten problem ma inną wagę. W końcu nie jest mną, jest sobą, i myśli inaczej. Czym by była rada jedi, gdyby każdy patrzył na problem z tej samej perspektywy. Ale jedno jest wspólne dla wszystkich, którzy patrzą obiektywnie: chciałeś dobrze. Nie miałeś złych intencji. Popełniłeś po drodze kilka błędów. Naraziłeś życie – to niestety jest fakt. I nie mówię tu o Go. Wiedziałeś, jak działa N-nancorityna. Ale czy wiedziałeś, jak działa Urga? Popełniłeś po prostu bardzo głupią pomyłkę. Każdemu żyjących, chodzących po Tytonie istot przytrafiło się coś takiego. Ty jesteś bardzo mądry i wrażliwy. Wynieś z tego lekcje. Jesteś rozgrzeszony *wykonał w kierunku Eda znany z holowizji republikański pobożny gest* No i pamiętaj, ze jak jakaś substancja została 150 lat temu wyłączona z obiegu, to był ku temu jakiś powód, stosowanie czegoś takiego, nawet w najlepszej wierze i intencjach jest kontrowersyjne i wymaga najpierw dyskusji, potem zastosowania. Nie odwrotnie |
ED - 2011-04-09 20:30:21 |
*stał i słuchał jak zaklęty. Hakon zmniejszył rangę jego winy. Jego słowa bardzo wpłynęły na Eda, i choć nadal czul się winny, to teraz nie czul się winny zbrodni, tylko głupoty. Wyniku niedoświadczenia. Tak było, tylko potrzeba do tego trzeźwego spojrzenia. Tylko czy Rada Jedi będzie miała tak samo trzeźwy osąd? Oni przyczepią się tej neurotoksyny, bo „złe” i koniec. |
Urga - 2011-04-09 20:32:51 |
Ich wypowiedzi były za długie i zbyt skomplikowane by Urga wiedziała o co chodzi. Wyławiała co prawda znane sobie słowa, ale nie łączyła ich w całość. Ważniejsza była kiełbasa. |
Hakon - 2011-04-09 20:35:23 |
*Barabel pokręcił głową z dezaprobatą* |
ED - 2011-04-09 20:37:28 |
*Odwrócił łeb by spojrzeć jak Urga pochłania, ale było to tylko chwile. Chciał wiedzieć, co się dzieje przy jego nodze. |
Urga - 2011-04-09 20:41:01 |
W pewien sposób była cwana, bowiem zamiast podejść przykulała sobie kawałek łapą i dopiero zjadła. Nie chciała się zbliżać. Nie była na nich jako tako zła, bo nie wiedziała że to Ed zrobił krzywdę Go i jej. Po prostu jakoś nie chciała z nimi mieć teraz kontaktu. Tęskniła za opiekunem i nie miała nastroju na integrację z innymi. |
Hakon - 2011-04-09 20:43:19 |
Jeśli tak, to będzie to decyzja niesprawiedliwa. Jednak na pewno zanim wydadzą werdykt, będziesz miał szanse powiedzieć coś od siebie, i ja też. Bo tak naprawdę, Ed, to była moja wina. Ty jesteś tu pod moją opieką. Reszcie było powiedziane, ze jesteś niezrównoważony, i ze trzeba na ciebie uważać. Na to składa się nie tylko unikanie ciosów – po prostu w całokształcie trzeba mieć przy tobie rękę na pulsie, i chyba się zgodzisz ze mną. Pamiętasz swój szał o stokrotkę. Mekhnesh zrobił jeszcze większą głupotę niż ty. Jednak największą zrobiłem ja. Ed… przed tobą jest jeszcze dużo pracy. Jesteś na jak najlepszej drodze. Ale nadal to trwająca droga. |
ED - 2011-04-09 20:48:50 |
*Mrukawa Eda przypomniała sobie swoja funkcje, i zaraz dał się słyszeć długi głośny pomruk o zmiennej tonacji* |
Urga - 2011-04-09 20:53:37 |
Patrzyła, patrzyła, i... |
Hakon - 2011-04-09 20:57:58 |
*Barabel zaśmiał się serdecznie* Jak robić? Heh – nie żyć! Nawet Mistrzowi Yodzie zdarzy się nie spuścić po sobie wody w ubikacji. Ed, to się zdarza! To jest właśnie życie! *Odpowiedział bardzo lekko, wesoło, z uśmiechem* |
ED - 2011-04-09 21:04:40 |
Takie to głupie ze aż mądre *Odparł teraz już zupełnie lekko, no i oczywiście z pomrukami. A Urga? Ed strasznie ubolewał, przepraszał Urgę dwa razy, ale widać niewiele to dla niej znaczyło. Nie rozumiała. Ed nie był kimś, kto najlepiej rozumie zwierzątka. Raczej się odsunie, niż zawalczy….* |
Urga - 2011-04-09 21:12:19 |
Popatrzyła na Hakona, przekrzywiła głowę i podniosła się. Ale zamiast podejść i wziąć kiełbasę odwróciła się i poszła sobie. W stronę rampy. Nie chciała z nimi siedzieć i już. Nie dała się przekupić jedzeniem. Mogła poleżeć głodna. I tak większym kłopotem był ból. |
Hakon - 2011-04-09 21:14:45 |
*za to Hakon potrafił. Zamilkł, myślał, myślał… patrzył na Eda… na Urgę… na Eda…. Proponowany kawałek kiełbasy zjadł sam, przezuł, zadumał się…* |
ED - 2011-04-09 21:19:11 |
*Kolejna seria pomruków opuściła Eda, a ten… bez pytania co i jak, znowu zawrócił i powoli, dostojnie, począł się zbliżać do Urgi, cały czas pomrukując przyjaźnie, i jakby ze skruchą. Nogi stawiał delikatnie, a zatrzymał się tak blisko, ze musiał pochylić łeb do dołu by widzieć. Dosłownie nad nia był* |
Urga - 2011-04-09 21:24:00 |
W tym czasie oddaliła się i położyła przy rampie, wyraźnie czekając na jej otwarcie. Chciała wyjść. Statek nie był jej środowiskiem, tylko czymś obcym. Ciało bolało od poobijania. Była głodna i chciało się jej pić. Tęskniła do Go i obrażała się na Eda. Szereg nieprzyjemnych emocji targał Urdzią. Ale nie odsunęła się gdy Ed przyszedł. Chciała tutaj leżeć i już. |
Hakon - 2011-04-09 21:32:21 |
*Obserwował w milczeniu. Urga wyglądała na mocno obrażoną. No ale i tak tu zostanie, zła czy dobra. Czekał* |
ED - 2011-04-09 21:35:04 |
*Ed wyemitował z siebie takie smutne westchnienie, bo naprawdę mu było przykro* |
Urga - 2011-04-09 21:41:06 |
Słuchała go. Nie była aż tak zła. Raczej zawiedziona. I bardzo stęskniona. Źle się czuła fizycznie i psychicznie, trudno więc było wymagać od niej brykania, skoro nawet skrzyni nie mogła popsuć. |
Hakon - 2011-04-09 21:42:55 |
[Hakon słucha. Puszczam kolejke] |
ED - 2011-04-09 21:45:10 |
Przecież mówiłem – że się spotkasz, i spotkałaś, ale teraz Go śpi, bo jest zmęczony, bo bum bym było. Ale jak poprosisz Hakona, to może cię jutro spotka z Go, jak Go będzie zdrowy… *Kiedy Urga się odsunęła, to zabrał nogę, i stanął teraz stabilnie, rozkładając ciezar cielska na dwie nogi. Cały czas patrząc do dołu. Taki olbrzym nad kropeczką* |
Urga - 2011-04-09 21:46:48 |
-Go kuku. Urga musi. |
Hakon - 2011-04-09 21:47:56 |
[nie dam rady dłuzej, ide spac, pograjcie sami. dobranoc] |
ED - 2011-04-09 21:52:22 |
*Ed mruknął smutno* |
Urga - 2011-04-09 21:55:55 |
-Urga kuku. Urga ce tam. |
ED - 2011-04-09 21:57:39 |
No dobra, jak się nie chcesz przyjaźnić z Edem, to Ed idzie… *I… odszedł, bo cóż miał zrobić? Już na wiecej nie miał pomysłow i chyba nie wykrzesałby z siebie nawet jakby miał. Wrócil do Hakona, stanął przed nim i tyle. Stoi* |
Urga - 2011-04-09 22:03:01 |
Nie znała takiego słowa jak "przyjaźń", więc nie odpowiedziała. Powiedziała wcześniej, że lubi. Ale powinien ją zrozumieć. Teraz jeszcze było jej przykro, bo nie rozumiał jej, a wcześniej jakoś się dogadywali przecież. Wydała z siebie przeciągły i smutny pomruk, zaklekotała i tyle. Nie wstała, nie podeszła. Smutała i tęskniła. |
Hakon - 2011-04-10 16:19:21 |
Ed musi poćwiczyć trochę rozumienie innych. A teraz masz, daj Urdze, bo Urga głodna, i na razie ją zostawmy *Wstał, i dwie kiełbaski włożył Edowi do „pyska” by ten zaniósł Urdze, i zrzucił jej, czy tam inaczej ją poczęstował. Jak wybierze* |
ED - 2011-04-10 16:22:03 |
*Kiełbaska znalazła się w otworze sensorycznym, stąd łatwo było ją wziąć, a także zrzucić. Mruknął i pokornie, jak banthcie ciele po raz kolejny pokonał ten krótki odcinek rampa – Hakon, który to dla niego stanowił dwa kroki* |
Urga - 2011-04-10 16:26:59 |
Łypnęła na Eda gdy podszedł, potem na przyniesione jedzenie. |
Hakon - 2011-04-10 16:40:14 |
*Obserwował zamyślony. I nie odzywał się. Sam się najadł, i kiedy Ed się zbliżył – Hakon nie miał już jedzenia. No ale co to dla Eda za różnica. Uśmiechnął się tylko i patrzył w górę na ten wielki łeb, który tak polubił. |
ED - 2011-04-10 16:42:57 |
Pewnie, w końcu to kiełbasa, nie jakieś suche zarcie. Też bym lubił na twoim miejscu *odparł, i przychylił ten lubiany przez Hakona łeb, w którym się nie tylko „serce” mieściło, ale i „mózg” i wszystkie układy. a także ten kryształ o który cała afera, a o którego wyjątkowości Ed nie wiedział. Jeszcze, bo Hakon mu nie powiedział* |
Urga - 2011-04-10 16:45:05 |
Nie sprostowała o co jej chodziło, bo stwierdzenie Eda było nieco zbyt abstrakcyjne, jak na obecną kondycję Urgi. Zjadła sobie powoli i zamyśliła się. Popatrzyła na Eda, popatrzyła na Hakona. |
Hakon - 2011-04-10 16:52:58 |
*Wzruszył ramionami i opadła mu głowa. Widać było stare blizny pod odrastającymi włosami. Westchnął, jakby coś go bolało* |
ED - 2011-04-10 16:55:54 |
*Wypowiedź Eda była troszeczkę złośliwa, bo wyciągał rękę już któryś raz, przepraszał już któryś raz, a tu nic i nic. Zrozumienie i współczucie swoją drogą, tolerancja swoją, no ale w końcu ma się dość i dochodzi do tego, ze pokazuje się to co ma się z tyłu. Ed jeszcze wiele musiał się nauczyć, owszem, ale miał tez jakiś tam swój charakter. |
Urga - 2011-04-10 17:05:24 |
Gdy tak sobie myślała, to nieco słuchała i coś tam do niej docierało. Wyłowiła znajome słowo i się zainteresowała. |
Hakon - 2011-04-10 17:11:47 |
*Ze smutkiem pokręcił głową* |
ED - 2011-04-10 17:15:28 |
*reakcją na te słowa było przedłużone, ciche mruknięcie i tyle. Nie odezwał się ani nie poruszył. W mętnym świetle lamp zarysowania od pazurow Urgi wyglądały jak blizny. Sam Ed rzucał mroczny cien na szara podłogę ładowni. Był takim wielkim, durastalowym posągiem zamyślenia.* |
Urga - 2011-04-10 17:21:05 |
Odczuwała ciężką atmosferę panującą w tym miejscu. Sama nie miała humoru, ale wspomnienie ewoka wpadającego w krzak i udającego martwego, troszkę ją rozweseliło. |
Hakon - 2011-04-10 17:27:32 |
*zaśmiał się serdecznie do Urgi* Tak, Len’pa chop. Do chop on się nadaje *Jednak bardzo szybko urwał temat. Nie ze nie miał ochoty. Nie był w stanie się zmobilizować do rozmowy. Miał zły stan umysłu i chyba nim zarażał. Szczególnie wrażliwy na to był Ed* |
ED - 2011-04-10 17:34:12 |
*Stał jeszcze chwile, patrząc niewiadomo na co, w milczeniu. W końcu jednak postanowił cos najwyraźniej, bo tylko mruknął, jakby na pożegnanie, i odstawiwszy leniwie nogę, przeniósł na nią ciężar ciala i tak dalej…zaczął się oddalać w ciemny kąt ładowni. Zmęczył się dniem, chciał odpocząć* |
Urga - 2011-04-10 17:37:16 |
Uniosła ogon, jakby zadowolona z tego, że ktoś na nią zwrócił uwagę. Ale zaraz wyczuła, że był to chyba jedynie chwilowy przebłysk. Ed odszedł nie reagując w ogóle, "Aaakoo" był jakiś dziwny.. Urdze więc nie pozostało nic innego, jak obrazić się i też sobie pójść. Z powrotem w okolice rampy. Nie rozumiała tego, że ich humory nie mają związku z nią. Uważała, że ją ignorują, że jej nie lubią. Takie proste myślenie, w którym nie było miejsca na czynniki zewnętrzne. |
Hakon - 2011-04-10 17:49:29 |
*Nie pytał, o co Edowi chodzi. Miał prawo być zmęczony wydarzeniami* |
ED - 2011-04-10 17:50:14 |
*No niech nie narzeka Urga na brak uwagi – ile Ed o te uwagę zabiegał? A i Hakon niemało. |
Urga - 2011-04-10 18:01:28 |
Urga miała swój sposób patrzenia na świat. Wcześniej nie miała humorku, a teraz chciała uwagi. Rozminęli się, a ona się obraziła. Ot i tyle. |
ED - 2011-04-11 16:45:16 |
*Ed nie mógł wprawdzie unieść dłoni – to znaczy mógł unieść działo, ale nie było to w jego stylu. Może by się na to zdobył wobec bardzo zaufanej osoby, ale tak – nie, nie. |
Urga - 2011-04-11 16:48:35 |
Nie pogrzała. Nie podniosła się nawet. Leżała mniej więcej w tym miejscu w którym się kładła. Nie spała już, o czym świadczył otwarte oczy. Jednak ktoś o bystrym wzroku zobaczyłby w nich różnicę, były jakieś bez życia, bardziej matowe. Sama Urga tylko podniosła łeb gdy rampa się opuściła, czołgając odsunęła się trochę, wystraszona. I tyle. Wcześniejsze wyjście Eda obudziło ją gdy rampa się zamykała, więc miała już czas na jakieś działania. A jednak jedynym wcześniejszym było zwrócenie ostatniego posiłku. |
ED - 2011-04-11 16:54:00 |
*nie miał zamiaru wchodzić na rampę, ani do statku. Będzie się tu po prostu kręcił, no ale statek otworzył, może Urdze się chce w krzaki, a tutaj…* |
Urga - 2011-04-11 17:11:11 |
-Edooo... |
ED - 2011-04-11 17:14:07 |
Tak, Edooo *powtórzył, z jednoczesnym mruknięciem. Ustawil się przodem do Urgi, i obserwował* |
Urga - 2011-04-11 18:13:27 |
Podciągnęła się trochę i przyczołgała nieco w jego stronę. Mogła iść do Hakona - oczywiście. Ale ten spał, a przynajmniej Urga tak sądziła, i nie znała go dobrze. Na Edzie jeździła i spała, więc Ed dobry. |
ED - 2011-04-11 18:21:12 |
*Opuścił olbrzymi łeb, by dobrze Urgę widzieć. Wydał z siebie dziwny dźwięk, jakby się popsuł. Sam zapytał, ale nie chciał usłyszeć, ze Urga kuku. Bo co ma teraz poradzić? Raczej jej po brzuszku nie pomasuje. Nie da jej wody. Nic* |
Urga - 2011-04-11 18:26:40 |
Lekko przekrzywiła łeb i poruszyła leniwie ogonem. |
ED - 2011-04-11 19:03:58 |
*No jakoś o tym Ed nie pomyślał. I był w kropce. Bo cóż może poradzić typowy „Edward Armatorski” w konfrontacji z tak życiowym problemem jakim jest źle czująca się Urga. A do skrzydła szpitalnego prędko nie wróci* |
Urga - 2011-04-11 19:08:49 |
Wydała z siebie coś, co mogło kojarzyć się z przeciągłym mruknięciem. Jak każda chora istota, Urga była marudna. I nie potrafiła wyrazić sama z siebie tego, co jej jest i czego chce. |
ED - 2011-04-11 19:16:30 |
*A Ed był teraz mocno biedny. Bo nawet jeśli się domyślał, co trzeba zrobić, to nie mógł tego zrobić, więc także mrucząc smutni, po prostu ruszył się, by za chwile ustawić te swoje wielkie metalowe stopy tuż przy Urdze, a łeb opuścić w dół by ją widzieć* |
Urga - 2011-04-11 19:18:53 |
Skuliła się gdy podszedł, jakby się go bała. Ale po chwili się wyprostowała i nawet trąciła go łapą. |
ED - 2011-04-11 19:23:10 |
*Zwracał uwagę, i bardzo się przejmował, tylko nie mógł jej pomóc. Stał na tej rampie, nie mógł podnieść nogi, by wejść w interakcje fizyczną, bo by poleciał do tyłu. |
Urga - 2011-04-11 19:26:37 |
A ona trącała go stale łapą pomrukując w towarzystwie cichego klekotania. Była marudna, i co tu poradzić skoro źle się czuła. |
ED - 2011-04-11 19:31:11 |
*Tuz nad jej głową wisiał olbrzymi, obły, lśniący w słońcu durastalowy łeb Eda z centrycznie umieszczonym pod siatką trapezem „paszczy” i dwoma olbrzymimi złowieszczymi działami po bokach. No ale Urga nie wiedziała, do czego to służy.* |
Urga - 2011-04-11 19:34:46 |
Łeb się przekrzywił i Urga zamyśliła. Myślała, myślała, aż się odezwała. |
ED - 2011-04-11 19:37:10 |
*No to tak sobie patrzyli „w oczy”. Ona jak piesek oparta o nogę, on z łbem spuszczonym niemal pionowo, na pochyłej powierzchni, a to niebezpieczne, jak nie będzie uważał, może zsunąć się do tyłu. Na szczęście taka masa ma duża przyczepność* |
Urga - 2011-04-11 19:43:50 |
-Taaaaam... |
ED - 2011-04-11 19:47:54 |
*Pomyślał sobie, ze ona go prowokuje żeby powiedział „to idź”, i wtedy Pojdzie, bo „Ed jej kazał”. Bo jak inaczej to rozumieć? Jak się jest Edem to właśnie tak* |
Urga - 2011-04-11 19:49:49 |
Łeb przekrzywił się w drugą stronę. |
ED - 2011-04-11 19:57:08 |
*Dało się słyszeć takie „oghrrr…[/i] Z wnętrza Eda, kiedy ten podnosił łeb* |
Urga - 2011-04-11 19:59:54 |
Chwilę poruszała łbem, aż opadła na cztery łapki i usiadła. |
ED - 2011-04-11 20:05:37 |
Ta, pochlastam się *powtórzył bez obaw o to ze Urga zrozumie, i powoli, do tyłu, zszedł rampy, by nie kusić losu – jak się rampa urwie to nigdzie nie polecą. Wiec na trawie stanął pewnie swoimi ciezkimi, wielkimi stópkami* |
Urga - 2011-04-11 20:11:16 |
Znów się zamyśliła pozostając wyżej, tam gdzie była. Nie zeszła po rampie na trawę, jakoś daleko się jej to wydawało, a ona niezbyt miała siły. Tyle, że Ed sobie poszedł, a ona została. |
ED - 2011-04-11 20:15:53 |
*Miał Ed do wyboru na zlezienie z rampy: albo na zewnątrz albo to tego zarzyganego srodka, chyba nie dziwne, ze wybrał na zewnątrz* |
Urga - 2011-04-11 20:18:17 |
Nie jej wina, że nastał wypadeczek... Jakby rampa była otwarta, to może by się poczuła i załatwiła sprawę na zewnątrz, a tak? Nie miała wyjścia. Owszem, pewnie już dawno siedziałaby w świątyni gdyby tylko dali jej możliwość, ale coś za coś. |
ED - 2011-04-11 20:21:52 |
*No to się Ed zapakował do ładowni, i dalej tylko jego kroki dudniły. Takie charakterystyczne człap, człap, człap. Raczej flegmatycznie, ale bez ociągania. Skierował się ku trumnie Hakona, czyli tej jego pryczy całej* |
Hakon - 2011-04-12 11:44:18 |
*Hakon spal jak zabity, no ale nie zawsze śmierć jest nieodwracalna, tak wiec po kilku strąceniach, przekręcił się z pleców na bok, i oplótł ramionami wielką Edową stope. Chłodna była, przyjemna, no ale jej nacisk niekomfortowy i po chwili Hakonowi ścierpła ręka. To i się obudził i oto* |
Urga - 2011-04-12 11:49:23 |
[puszczam kolejkę, Irga leży tam, gdzie została i czeka] |
ED - 2011-04-12 12:06:49 |
*Zabrał nogę i grzecznie postawił ją obok drugiej, na podłodze* |
Urga - 2011-04-12 12:14:51 |
[Urga patrzy i czeka] |
Hakon - 2011-04-12 12:23:15 |
*Usiadł na łozku. Nie był rozebrany, bo się nie rozbierał, w ubraniu spał, z resztą to statkowe warunki. Rozmasował sobie twarz palcami, jak mu kazano na widmie, po czym odchylił się by spojrzeć na Eda, kiedy tak jakoś dziwnie przemówił* |
ED - 2011-04-12 12:27:25 |
*Zdziwiło go trochę ze Hakon nie załapał, ale mniejsza o to, nie każdy żart musi być udany* |
Urga - 2011-04-12 12:39:15 |
Urga słysząc, że o niej mowa podniosła łeb. Gdyby potrafiła, to pewnie zrobiłaby niewinną minkę. Ale nie potrafiła. Więc pozostała jej poza chorego osobnika. |
Hakon - 2011-04-12 12:40:34 |
*Przejechał sobie teraz palcami po odrastających dopiero włosach* |
ED - 2011-04-12 13:07:28 |
Nie płacz, Urga, wszystko będzie dobrze *odparł na to ED, i spoglądając za oddalającym się Hakonem, przypomniał* |
Urga - 2011-04-12 13:10:43 |
-Urga dobgha... Urga woda... |
Hakon - 2011-04-12 13:20:21 |
*Po chwili wrócił Hakon. Miał ze sobą wiadro z mopem. Miał tez garnuszek wody. Wiadro stanęło przy Edzie, a Hakon z garnuszkiem podszedł w stronę Urgi, wabiąc ją trochę poza strefę zmywania* |
ED - 2011-04-12 13:25:32 |
No widzisz, Urga, jest woda *podjął widząc, co się dzieje, bo i widział skoro to działo się przed nim. |
Urga - 2011-04-12 13:31:00 |
Znów się powoli podniosła i podeszła do wody. Trwało to chwilę bowiem wolno człapała, uderzając pazurami o podłogę i ogon ciągnąc za sobą, ale przyszła. Powąchała wodę, dotknęła ją językiem i dopiero po tych oględzinach zaczęła pić. Mlaskała przy tym, siorbała i klekotała. Ale budowa pyska wymuszała na niej tak głośne zachowanie. Miała jednak przynajmniej na chwilę zajęcie, bowiem picie wody w jej wykonaniu bywało czasochłonne. Zwłaszcza gdy Urga chodziła przymulona. |
Hakon - 2011-04-12 13:41:13 |
*A Hakon zabrał się za zmywanie podłogi. Nie było to specjalnie przyjemne ale nie urągało jego czci, mógl więc pozmywać* |
ED - 2011-04-12 13:42:29 |
[Ed patrzy. puszczam kolejkę] |
Urga - 2011-04-12 13:46:19 |
Gdy się napiła ułożyła się przy garnuszku i zamknęła oczy. Czuła się ciutkę lepiej gdy się napiła, ale brzuszek nadal ją bolał i nadal nie miała na nic siły. |
Hakon - 2011-04-12 14:02:50 |
*Zmywał, zmywał, az w końcu zmyl, i do rampy podszedłszy llu – wodę za burtę, na trawę, nawóz będzie. I tak oto pokład znowu lśni, a Urga chora. Tak więc Hakon odstawiwszy narzędzia powoli do zwierzątka podszedłszy, przykucnął przy nim* |
ED - 2011-04-12 14:08:39 |
[puszczam] |
Urga - 2011-04-12 14:21:41 |
Czterdzieści kilo długiego i opancerzonego stworzenia nie było najwygodniejszą rzeczą do transportu. Urga na szczęście była nauczona jak się zachować w takiej sytuacji, toteż współpracowała. Co prawda trochę się bała, ale dystans do pokonania ją bardziej demotywował. Co prawda gdyby od razu tam się udała już by doszła. Ale zamiast tego krążyła po rampie i statku. |
Hakon - 2011-04-12 15:36:50 |
*Hakon ważył coś koło 100 kilo i zamorzony nie był, w dodatku to Jedi, więc mimo iż nie była szczypiorkiem, to da radę. Tak wiec z wiszącym muz ramion rozciągniętym jaszczurem począł schodzić z rampy powoli, a zszedłszy – położył ja na trawce* |
Moc - 2011-04-12 15:37:29 |
*Ta mała sielanka zostanie już za chwilę przerwana i to za sprawą kilku członków Rady Jedi, którzy postanowili rozmówić się z Hakonem oraz ED'em. Nie było w ich zwyczaju wychodzić na spotkanie, zazwyczaj to oni kogoś wzywali do siebie, jednak biorąc pod uwagę pewne okoliczności (ED do komnaty Rady nie wejdzie, a Urga może narobić niezłego zamieszania) to postanowili, że udadzą się do frachtowca. I tak powoli się zbliżali, na czele szedł mistrz Windu wraz z mistrzem Yodą, a dalej trzech innych przedstawicieli Rady wraz z mistrzem Kenobim.* |
ED - 2011-04-12 15:40:38 |
*Edzisko zaś wyjrzało przez wierzeje jak panienka z okienka, mrucząc cienko, i nie wiadomo co to znaczyło, bo takich dźwięków jeszcze nie wydawał. Możliwe, ze się śmiał. |
Urga - 2011-04-12 15:44:57 |
Trawka troszkę poprawiła jej humorek. Tak troszeczkę, bo w końcu miała swobodne powietrze, i słonko, i niebo... Odeszła kawałek i załatwiła się. Bez krępacji, której nie czuła jako zwierzę. Biedna najwyraźniej nabawiła się jakiegoś rozstroju żołądka, może się podtruła... cóż. Bywa. |
Hakon - 2011-04-12 15:56:14 |
*Obserwował Urgę, choć w sumie nie był to najcudowniejszy widok w tej chwili. Kiełbasa nie jest tym, co kazała jej jeść natura. Miała wiec prawo do sensacji żołądkowych. |
Moc - 2011-04-12 16:01:38 |
*Widok Rady mógł robić wrażenie, w końcu stali oni na czele Zakonu Jedi. Wszyscy ubrani w uroczyste szaty, które wyraźnie odróżniały ich od reszty rycerzy, którzy tutaj na Tythonie preferowali bardziej wygodne ubrania, więc to nie musiała być tunika. W każdym razie zbliżyli się do frachtowca i gdy już dotarli to uformowali się w półkole, jak to mieli w zwyczaju. Wszyscy nieco skinęli głowami.* Witaj Hakonie. Przychodzimy tutaj by porozmawiać z tobą i Edem w sprawie niedawnego wypadku, który zdarzył się w Skrzydle Szpitalnym Świątyni *Przemówił mistrz Windu a reszta członków Rady to spoglądała na Hakona, to na Urgę. Natomiast mistrz Yoda wypatrywał Eda.* |
ED - 2011-04-12 16:07:19 |
*Oskarżony (choć na szczęście nie użyto tego słowa) siedział w głębi ładowni i przysiąc można było, ze go tu nie ma. Cisza, ani śladu droida. Tylko trawa trochę wydeptana. |
Urga - 2011-04-12 16:12:23 |
Urga się zdenerwowała. Wyczuwała swoistą powagę, Ed się najwyraźniej wystraszył, bo za to wzięła jego wycofanie i hałas. A skoro wielki chodzący kamień się bał, to co dopiero ona? Płytki na karku stanęły tak, jak tylko potrafiła i zaczęły grzechotać, a sama Urga syczeć. Bała się, była chora, a przez to nieco nerwowa. Nie miała siły by się rzucić na nich bez realnego zagrożenia, ale ostrzegała żeby nie podchodzili. Jednocześnie wycofując się za Hakona. |
Hakon - 2011-04-12 16:19:36 |
*Hakon popatrzył chwile, kiedy nadchodzili, po czym uśmiechnął się szeroko. Rada przyszła, sama z siebie, bez proszenia, rozumiejąc problem z zabraniem Eda do sali posiedzeń. |
Moc - 2011-04-12 16:28:50 |
Zdajemy sobie sprawę z pewnych ograniczeń związanych z ED'em, dlatego postanowiliśmy tutaj przybyć. *Zaczął spokojnie mistrz Windu, patrząc na Hakona. Urgę obdarzył jedynie przelotnym spojrzeniem, chociaż wiedział, jaki jest jej udział w tym całym zamieszaniu. To był też jeden z powodów ich przybycia tutaj. Woleli ją trzymać póki co z dala od Świątyni, póki sami nie ustalą jakie stanowi zagrożenie.* Och... problem gastryczny? No cóż, miejmy nadzieję, że sprawa nie stanie się zbyt śliska. *Rzekł pogodnie mistrz Kenobi, który chyba kojarzył rasę Urgi z Tatooine, dlatego też najwięcej uwagi poświęcał właśnie jej.* Obecność ED'a wymagana na posiedzeniu jest, gdyż sprawa nasza dotyczy jego też. Obawiać się nas nie musi jednak *Dorzucił własną opinię mistrz Yoda, który teraz przycupnął na ziemi i czekał.* |
ED - 2011-04-12 16:37:42 |
*Zawstydzenie Eda świadczyło dobitnie o jego „człowieczeństwie”. Słuchał, słuchał, kiedy go zawołano – ruszył się i po chwili człapania, które prezydium słyszało doskonale, pojawił się w pokaźnym wyjściu z ładowni. Cóż, rewelacji nie było. Oczom zgromadzonych ukazał się wielki, stary droid w typie bojowym o niehumanoidalnym kształcie, takie niewiadomo co, acz na pewno wyglądające groźnie. W pełnym świetle i w sytuacji jaka zaistniała, przypominał jednak bardziej zaniepokojonego cielaka niż rozjuszonego byka. |
Urga - 2011-04-12 16:42:08 |
Urga nadal straszyła, już zza Hakona. Tak o, żeby się nie zbliżali. Na swoje nieszczęście próbowała być groźna, ale choróbka wytrącała ją z pełni rezonu i sił. Potrafiłaby się pozbierać i walczyć, ale póki co nie chciała. Gdy zjawił się Ed, artystycznie rozpłaszczona przewędrowała do niego i oparła się przednimi łapkami. |
Hakon - 2011-04-12 16:47:19 |
*Patrzył przez ramie na to, co robi Urga, po czym odwróciwszy się do Rady rozłożył na boki ręce i wzruszył ramionami* |
Moc - 2011-04-12 16:54:13 |
Witaj *Odpowiedzieli wszyscy po kolei i zaczekali aż Ed stanie w optymalnym dla siebie miejscu, a gdy już tam się znalazł to posiedzenie chociaż mało oficjalne, rozpoczął mistrz Windu.* Jak sądzę wszyscy wiedzą po co się tutaj zebraliśmy. Rada chciałaby usłyszeć wersję wydarzeń tego co się stało w sekcji szpitalnej, przedstawioną przez ED'a. Mekhnesha i mistrzynię Cersi już wysłuchaliśmy, więc chcieliśmy skonfrontować ich słowa z twoimi *Mistrz Windu mówił głosem spokojnym, ale poważnym i nieco srogim, jednak Ed już kiedyś go spotkał, więc mógł się trochę domyślać, że on już ma taki sposób bycia. Natomiast reszta mistrzów wyrażała łagodne zainteresowanie i nikt nie spoglądał na droida jak na skazańca. Chcieli po prostu poznać jego wersję tego co się stało* |
ED - 2011-04-12 17:02:02 |
*Kiedy Urga wystosowała swoje podanie o wpuszczenie na górę, Ed mruknął i poruszył ramieniem* |
Urga - 2011-04-12 17:05:45 |
Obejrzała się na Hakona z oczekiwaniem, ale pojęła, że ten jest zajęty i jej nie ulokuje na Edzie. Zebrała się więc na odwagę i sama wskoczyła. Ostatecznie łapka się jej ześlizgnęła, ale ogon uratował sytuację i po krótkim lokowaniu się i drapaniu Urga leżała grzecznie na edowym dziale. |
Hakon - 2011-04-12 17:14:39 |
*Hakon odsunął się nieco w bok, by nie stać na środku i Eda nie zasłaniać, choć i tak by za wiele nie zasłonił. Z boku, po stronie Eda oczywiście. Jakby nagle znikł, to na niego mogło by to źle wpłynąć. Był takim magazynem energii witalnej. |
Moc - 2011-04-12 17:21:12 |
Cóż... to zwierzątko zwisające teraz z ciebie ED trochę go pogruchotało, ale wyjdzie z tego. Pogrążył się w leczniczej medytacji, ale na chwilkę go wybudziliśmy, by go przepytać. Za kilka tygodni powinien był w pełni sprawny *Odezwał się Obi Wan, wciąż wpatrując się w Urgę z ciekawością. Tak, zdecydowanie pochodziła ona z Tatooine, tylko jak się tutaj znalazła? Czyżby ten rozbitek leżący w skrzydle ją przewiózł stamtąd?* Nie musisz się o niego martwić, Jedi ciężko zabić... *Dodał mistrz Windu, jednak dla siebie zachował stwierdzenie, ze ten wypadek trochę źle rzutował na ED'a, Hakona i Urgę. Ale ostateczna decyzja zapadnie po wysłuchaniu relacji Eda.* |
ED - 2011-04-12 17:34:07 |
*No to to akurat wiedział, że źle, bo w końcu to wypadek, było niebezpiecznie, i tak dalej. |
Hakon - 2011-04-12 17:56:41 |
[puszczam kolejkę] |
Urga - 2011-04-12 18:00:31 |
[Urga leży i słucha] |
Moc - 2011-04-12 18:15:54 |
Altruizm złą rzeczą nie jest, a przeciwnie wręcz *Mruknął mistrz Yoda z ziemi, ale wszyscy dobrze go mogli usłyszeć. Mimo wieku wciąż miał dosyć donośny głos, chociaż istnieje prawdopodobieństwo, że wspomagał się Mocą w takich wypadkach.* Podanie bez konsultacji N-nancorityny było lekkomyślne i nieodpowiedzialne... jednakże nasi Uzdrowiciele nie mogli nic zrobić by wybudzić pacjenta, a kroplówki powoli nam się kończyły. Popełniliście błąd nie zgłaszając waszego zamiaru żadnemu mistrzowi *Osąd mistrza Windu bywał jak surowy, jednak zawsze sprawiedliwy, przynajmniej w jego mniemaniu jak i Rady. Pojęcie sprawiedliwości niestety zależało też od punktu widzenia.* Jednakże nie możemy być zbytnio surowi. Ed zrobił to bo chciał pomóc. W tym przypadku Urdze. Chyba się zgodzimy, że on dosyć dobrze zna działanie tej substancji, prawda? *Wtrącił się mistrz Kenobi do rozmowy, a jemu z kolei odpowiedział inny członek rady, catharianin* Nie możemy oczekiwać od droida, z całym szacunkiem Ed, by postrzegał świat tak jak my, Jedi. Jego działania powodowane były dobrymi pobudkami, temu nikt nie zaprzecza. Miast go ganić za zamieszanie, które wynikło powinniśmy pochwalić postępy jego oraz Hakona *Członkowie Rady zaczęli ze sobą dyskutować, jak to mieli w zwyczaju. Ed i Hakon mogli się poczuć co prawda trochę zepchnięci na margines, ale wszyscy pamiętali o ich obecności.* Hmm... ultradźwięków użyłeś powiadasz? By Urgę uspokoić, tak? Mekhnesh radził z nią sobie chyba... o ile nie mylę się? *Yoda chciał bliżej poznać motywy postępowania Eda, ale musiał ostrożnie postępować i formułować swoje pytania. Mekhnesh opowiedział wszystko ze swojego punktu widzenia, nie skupiał się wtedy na Edzie i pacjencie, gdy go Urga atakowała. Więc relacja droida była cenna* |
ED - 2011-04-12 18:27:58 |
*ED przestał się bronić. z resztą i tak by się nie bronił za bardzo, bo rozumiał swój błąd. Stal tylko z tą nogą odstawioną, z Urgą przyklejoną do dzialkła i słuchał, a dioda migała mu jak lampka na choince w rytm wesołej Kolendy.* |
Urga - 2011-04-12 18:32:13 |
Urga ulokowała się wygodniej i owinęła się ogonem tak, jak wcześniej, by w razie czego nie spaść. Wodziła wzrokiem za mówiącymi, próbując cokolwiek zrozumieć. Nie wiedziała, że sytuacja jest poważna, że rozmawiają o sytuacji z Go i o jej ataku.. czy raczej obronie, jak sama to widziała.W końcu spojrzała na Eda. |
Hakon - 2011-04-12 18:39:23 |
*Nie trzeba było być wróżką by wiedzieć, jak bardzo Hakonowi zrobiło się miło kiedy usłyszał pochwałę. Zaszczyt wielki dla niego, i choć uśmiech wypełzł mu na twarz, skinął tylko głową, po czym skromnie ją spuścił, nie podejmując tematu i nadal zostając z boku. On już wiedział, jak to z Radą jest, wiec to, ze momentami mistrzowie zdają się zajmować sobą, już go nie dziwił. Także opinię Rady uważał za mądrą i sprawiedliwą. Odpowiedział jedynie za Eda skinieniem głowy i poruszeniem ust odnośnie znajomości substancji. Ed z nerwów musiał to pominąć.* |
Moc - 2011-04-12 18:54:58 |
Zimnej krwi zachowanie trudne niezwykle jest, zwłaszcza, gdy chaos otacza nas. Lata nauki tego zajmują, dlatego nikt nie wini cię za to, co stało się. Uczysz powoli życia się... samodzielne decyzji podejmowanie to trudna sztuka jest. *Zawyrokował mistrz Yoda. Nie musieli za dużo pytać Eda o to, co się wydarzyło. Mieli trzy opowieści, mniej lub bardziej kompletne, ale wszystkie się uzupełniały. Rada już przed przyjściem tutaj przedyskutowała tą sprawę i obecnie większość jej członków podjęła decyzję.* Postępowanie twoje i Mekhnesha było nierozważne i lekkomyślne, jednak robiliście to wszystko w dobrej wierze. Niestety nie można nigdy przewidzieć wszystkich skutków swoich działań i dlatego powstało takie zamieszanie. **Przemówił pierwszy mistrz Windu, ale spojrzał zaraz na mistrza Kenobiego, który odwzajemnił to spojrzenie i podjął przerwany wątek.* Obaj też dostaliście nauczkę oraz cenną lekcję, jednak każdy z was musi to sam przemyśleć. Na przyszłość sugeruję trochę rozwagi, bo nie zawsze takie wypadki mogą skończyć się szczęśliwie. No ale Moc wam sprzyjała i się wam udało *Obi Wan zakończył z uśmiechem, a wątek dalej podjął inny mistrz, rasy twi'lek* Nauczkę macie, więc Rada nie wyciągnie wobec was żadnej konsekwencji. Twoja altruistyczna Ed zasługuje na pochwałę, zwłaszcza, jeżeli się wie, czym się niegdyś zajmowałeś. To duży postęp, bezinteresowna pomoc innej istocie. Mamy nadzieję, że twoja współpraca z Hakonem nadal będzie się pomocnie rozwijać *Mistrz skończył i teraz znowu podjąłtemat mistrz Windu* Pozostaje jeszcze sprawa tego stworzenia... o imieniu Urga, jeśli się nie mylę. Jej opiekunowi nic nie jest, odpoczywa... jednak przez pewien czas nie będzie mógł opuścić Świątyni. Dlatego też Rda musi wiedzieć, czy stanowi ona zagrożenie dla padawanów. Hakonie? |
ED - 2011-04-12 19:00:40 |
*Słuchał z uwaga, w ciszy, nie zwracając uwagi na Urgę. Zareagował z opóźnieniem, jakby nie wiedział ze już Mozę* |
Urga - 2011-04-12 19:05:33 |
Dużo niezrozumiałych słów i zachowań. A Urga obserwowała i po mowie ciała wywnioskowała, że ci obcy to jakby przywódcy stada. Tak to przynajmniej wyglądało w jej postrzeganiu. A skoro przyszli z "jaskini", to znaczy że może chodzić o obcą, czyli o nią. Tak sobie myślała, kombinowała, aż doszła do ciałkiem sensownych wniosków. A że wyłapała swoje imię, to łeb podniosła i się popatrzyła. |
Hakon - 2011-04-12 19:07:47 |
*podniósłszy głowe najpierw popatrzył po twarzach, a potem jego lawendowe, szklane spojrzenie przeskoczyło na Urgę. Chwile na nią popatrzył. Była tutaj taka słodka, zupełnie niewinna i rozkoszna. Bezbronne stworzonko, więc Hakon z całą świadomością odparł radzie ze…* |
Moc - 2011-04-12 19:15:46 |
Rozumiem... sprawdźmy więc... *Mistrz Windu nie obawiał się tego, co mu może zrobić Urga, ale musiał wiedzieć, czy jej zachowanie ze skrzydła szpitalnego może się powtórzyć, bo jeśli tak, to nie będą jej mogli wpuścić do Świątyni samotnie, jedynie pod opieką i to najlepiej Hakona. Bo może i z Edem miała jakąś więź, ale sam jej nie da rady powstrzymać, gdyby zaczęła atakować. Tak więc Mace, ciemnoskóry, wysoki mistrz Jedi o surowym obliczu, wystąpił z szeregu członków Rady i bez wahania powoli podszedł do Urgi, gotów na reakcję w przypadku jakiegokolwiek ataku* |
ED - 2011-04-12 19:21:28 |
*ED grzecznie stal. Nadal przekraczanie jego odległości krytycznej nie było mu w smak, ale potrafił już nad tym panować, dlatego tez Mace mógł podejść bardzo blisko i nawet dotknąć Eda. I nic się nie stanie. No oczywiście czy Urga nic nie zrobi, to za to nie ręczył* |
Urga - 2011-04-12 19:25:22 |
Była w miarę spokojna, gdy tamci trzymali się swojego terenu, a ona na Edzie była niezagrożona. Kiedy jednak obcy zaczął się zbliżać w Urdzie zadziałał instynkt. Była chora, a przez to słaba. W takiej sytuacji musiała się bronić. W końcu słabe jednostki przegrywają. Musiała pokazać, że jest silna, zdrowa, nie pozwolić by obcy zabił ją przez to, że się rozchorowała. Im więc bliżej był Mace, tym głośniej Urga syczała i klekotała. W końcu postawiła też płytki pancerza, ale zamiast się unieść do ataku, bardziej rozpłaszczyła się na Edzie. Pokazywała, że jeśli będzie musiała to się obroni, ale jednocześnie oddawała to, że teren należy do obcych. |
Hakon - 2011-04-12 19:28:21 |
*Hakon zaś odsunął się, i obserwował, co zrobi Urga kiedy nagle „inny” podejdzie do jej Eda. Raczej mistrza Windu nie powinna zabić, poza tym ostrzega zanim zaatakuje, jak to czyni każde zwierze. |
Moc - 2011-04-12 19:39:43 |
Oczywiście... *Mistrz Windu odczekał chwilę po czym się wycofał. Cóż, ten mały pokaz mu wystarczał, podobnie jak i pozostałym członkom Rady. Musieli teraz podjąć jakąś konstruktywną decyzję.* Hakonie, nie możemy Urgi wpuszczać samej do Świątyni, nawet z Edem. Gdy zechce odwiedzić swego opiekuna to proszę, byś jej towarzyszył, inaczej nie wejdzie. A jeśli zaatakuje jakiegoś padawana lub innego Jedi to zareagujemy odpowiednio, miej to na uwadze. Jeśli jednak będzie grzeczna i będziesz jej towarzyszył ,to może przyjść go odwiedzić *To była ostateczna decyzja Rady, tak więc Hakon będzie robił przez jakiś czas za pełnoetatowego opiekuna.* Jeśli nie masz nic przeciwko to zakończmy to posiedzenie *Inni członkowie Rady kiwnęli głowami* |
ED - 2011-04-12 19:42:37 |
*przysłuchiwał się temu co dżedaje kombinują, i żeby działanie było edukacyjne, warknął w stronę Windu, kiedy ujrzał ze ten się będzie cofał, żeby Urga poczuła się obroniona. Warkot nie był zbyt agresywny, zupełnie jakby Ed czuł się onieśmielony. No ale miał w sobie moc.* |
Urga - 2011-04-12 19:47:43 |
Gdyby wiedziała o co się rozchodzi, to pewnie byłaby grzeczna i niewinna. Ale nie wiedziała i zachowała się w zgodzie ze swoim instynktem. Załapała jednak powiązanie warknięcia Eda z wycofaniem się "innego". Płytki nieco się ułożyły, a ona podniosła łeb. Łypnęła na Eda, potem na Windu i w końcu na resztę obcych. Tak, według niej duży kamień przestraszył innego, więc Urga bezpieczna. Pewnie by się uspokoiła gdyby z ust Windu nie padła jedna, kluczowa sylaba... |
Hakon - 2011-04-12 19:49:44 |
Z całym szacunkiem, mistrzowie… *Hakon zareagował bardzo żywo, i wyszedł oprzed półkole składające się z mistrzów Jedi* |
Moc - 2011-04-12 19:57:07 |
*Mistrzowie się zastanowili i na chwilę skupili w małą grupkę, by przedyskutować tą sprawę. Dobrze, że Hakon zwrócił im na to uwagę, bo nie chcieli dawać mu na głowę zbyt wielu obowiązków, zwłaszcza teraz, gdy był w połowie drogi z Edem a i zaczynał z Len'pą. W końću podjęli początkową decyzję, ale i tak wymagało to szerszej dyskusji* Oczywiście... postaramy się znaleźć kogoś by pełnił rolę jej tymczasowego opiekuna podczas tych wycieczek do Świątyni. Naradzimy się i kogoś wyznaczymy *Musieli wiele zmiennych rozważyć, więc decyzja zapadnie trochę później.* |
ED - 2011-04-12 20:00:56 |
*Ed widząc, co się dzieje, nie chciał jeszcze Urgą im głowy zaprzątać, więc zaraz energicznie cofnął się, jakby odchodził* |
Urga - 2011-04-12 20:04:38 |
-Urga ce Go. |
Hakon - 2011-04-12 20:06:51 |
Nie do konca o to mi chodziło… *sprostował Hakon* |
Moc - 2011-04-12 20:12:15 |
Musimy jednak znaleźć kogoś, kto by się nią tymczasowo zajął, byś ty Hakonie miał spokój. Wyznaczenie odpowiedniej osoby bywa trudne, nie wszyscy mają predyspozycje do kontaktów ze zwierzętami... nawet półinteligentnymi. *To się tyczyło też kwestii nauczania, nie każdy miał predyspozycje do tego, by wziąć na nauki padawana. Każdą decyzję trzeba było przemyśleć no i o zgodę zapytać danego Jedi* A wycieczki do Świątyni to dobry pretekst do dalszej znajomości. Jeżeli Urga tą osobę zaakceptuje to w przyszłości może cię odciążyć nieco |
ED - 2011-04-12 20:16:05 |
*ED zaś zniknął za statkiem. Tam dopiero poczuł ulgę. Ale niewielką, bo to, co go gryzło i tak zostało. Czekając na Urgę poczuł chęć poznania tych jedi, bo Ed na Tytonie bardzo się otworzył i interesował się innymi istotami. A teraz, przy Hakonie to idealna okazja. |
Urga - 2011-04-12 20:18:10 |
Zgodnie z domysłami Hakona Urga zwymiotowała. Niezbyt przyjemny widok, nieprzyjemna czynność, zwłaszcza jeśli się już pozbyło ostatniego posiłku i wymiotowało wodą. Charczała jeszcze przez chwilę i poszła powoli dalej, za Edem. Znów jednak z pewnymi trudnościami. Emocje opadły, nie musiała już być silna i odważna, więc obolałe stworzenie znów poddało się chorobie. |
Hakon - 2011-04-12 20:26:31 |
Ale nie mogę obiecać czuwania nad nią przez cala dobę. Chciałbym jutro isc do Len’py… czy ktoś już doszedł nim do porozumienia? Chciałbym podzielić się spostrzeżeniami. Swoja droga, mistrzowie, chciałbym to po prostu z siebie zrzucić… *pokręcił głową z miną kogoś kto zjadł coś niesmacznego. * |
Moc - 2011-04-12 20:36:43 |
Rozumiemy to doskonale... z resztą, nocą Świątynia jest pilnowana a drzwi są zamykane, więc wtedy się nie dostanie, a i w dzień rzadko bywa całkowicie opuszczona. Inni Jedi będą mieć na nią oko w razie czego *Stwierdził mistrz Windu. Wiadomo, że nie można kogoś pilnować 24/h na dobę mając własne sprawy i obowiązki. Rada postara sie jakoś odciążyć Hakona, ale jak to wyjdzie to się dopiero okaże* Przedtem Len'pą opiekowała się mistrzyni Cersi. Jeśli chciałbyś z nią porozmawiać, to przebywa albo w swoim ogrodzie albo gdzieś na terenie Świątyni. Jednak zawsze możesz porozmawiać z kimkolwiek z Rady *Mistrzowie Jedi czekali spokojnie na to co odpowie Hakon, bo jeśli będzie chciał się z nimi teraz podzielić swoimi obserwacjami lub spostrzeżeniami to go wysłuchają* |
ED - 2011-04-12 20:39:38 |
*Czekał na Urgę, szybko domyślił się, ze kiedy opadła jej adrenalina, znowu się stała zmęczona. Nie wiedział, ze to naturalne, no ale nie mógł nic na to poradzić, poza powtórnym zaproszeniem jej „na ramię”* |
Urga - 2011-04-12 20:43:39 |
Kiedy do niego w końcu dołączyła posłuchała i wgramoliła się jakoś na jego działo. Znów co prawda porysowała go pazurami, ale miała lekkie problemy z równowagą. |
Hakon - 2011-04-12 20:45:14 |
Na początku porozmawiam z mistrzynią Cersi. Chcę mieć dla niej świeże, nie przerabiane jeszcze relacje. Nie chciałbym przeoczyć ważnych szczegółów. Mam też jeszcze jedną koncepcję… *tutaj nagle znieruchomiał, spoważniał, i wszyscy jedi mogli poczuć jak wysyła macki mocy do tyłu, za siebie, by zbadać, gdzie jest Ed. W miarę daleko* |
Moc - 2011-04-12 20:51:08 |
Dobrze... poinformujemy ją o tym *Mistrzyni Cersi powinna wiedzieć, że Hakon ją szuka, bo chce porozmawiać o Len'pie. Może chcieć się przygotować do tej rozmowy* Hmm... Tsile legendą tylko były, chociaż w zapiskach podróżników Jedi wzmianki jakieś były. Archiwa tutejsze niezbadane do końca są, czy jakieś informację będą? Nie wiem *Odpowiedział mistrz Yoda, który posiadał dosyć rozległą wiedzę. Na Coruscant posiadali wiele dzienników podróżnych, w których wspominano o żywych kryształach, ale nikt ich nie badał nigdy dogłębnie.* |
ED - 2011-04-12 20:53:55 |
Dobra. Nic się nie stało. I tak czeka mnie gruntowny remont. Darven mi obiecał. Wszystko nowie, lśniące. Ed będzie błyszczał. Jedno wielkie khlaweczi! *mruknął zadowolony, i ruszył dookoła statku, z zamiarem wyjścia z drugiej strony i po chwili już się pojawił w polu widzenia. Widział cała radę i tył Hakona* |
Urga - 2011-04-12 20:56:00 |
Słuchała go, zamyśliła się i poukładała informacje. |
Hakon - 2011-04-12 21:02:28 |
Poszperam… *Odpowiedział Hakon.* |
Moc - 2011-04-12 21:12:38 |
Nazwę planety znajdziesz pewnie w archiwach, informacji o niej jednak za dużo nie będzie *Hakon najpewniej znajdzie nazwę planety a przy odrobinie szczęścia, a raczej przy pomocy Mocy to i koordynaty się znajdą. Jednak dokładniejsze informacje sam będzie musiał zdobyć swoją cierpliwością i rozwagą* Z tą nauką coraz lepiej ci idzie Hakonie... masz do tego predyspozycje *Przyznał mistrz Kenobi, który co prawda nie spotkał przedtem Eda, ale wysłuchał opowieści mistrzów Yody i Windu, oraz Cersi. I na tej podstawie miał jakiś tam pogląd na ówczesny stan psychiczny Eda.* Mamy jeszcze kilka spraw do omówienia Hakonie więc oddalimy się już. I niech Moc będzie z Tobą *Pożegnali się no i odeszli wszyscy powoli w stronę Świątyni.* |
ED - 2011-04-12 21:16:01 |
*ED znowu mruknął rozkosznie, i już miał ruszyć dalej, kiedy Urga „zaproponowała mu chodzenie”, czyli stado. Zastanowił się, w tym momencie zawieszenia nogi nad ziemią* |
Urga - 2011-04-12 21:17:50 |
-Urga ce. Taaa... |
Hakon - 2011-04-12 21:20:58 |
Dziękuje, Mistrzowie. Niech Moc będzie z Wami *pokłonił się Radzie, i odczekał aż odejdą. Patrząc jednak za nimi dostrzegł jeden niekoniecznie mały czynnik podążający za mistrzami. Zaśmiał się, kręcąc przy tym głową. Umysł jest prawdziwą zagadką* |
Moc - 2011-04-12 21:26:47 |
*Mistrzowie odchodzili w spokoju, dyskutując między sobą spokojnie o różnych sprawach dotyczących Zakonu. Podążającego za nimi Eda wyczuli, trudno go było zignorować w Mocy jak i zignorować odgłosy, które wydawał podczas poruszania się. W końcu członkowie Rady zatrzymali się i obejrzeli za siebie, a mistrz Kenobi wyszedł nieco na przód, by zwrócić się do Eda.* Witaj... czy chciałbyś o czymś porozmawiać z nami Edzie? *Zapytał uprzejmie Obi Wan.* |
ED - 2011-04-12 21:33:42 |
No dobra *zgodził się Ed. Może to i głupie, mieć stado z Urgą, ale mile. Niespotykane, niezwykłe. |
Urga - 2011-04-12 21:36:37 |
Była spokojna i zadowolona na tyle, na ile mogła przy tak złym samopoczuciu. A tu jeszcze Ed poszedł za innymi i inny się do niego odezwał. Podszedł! Zasyczała ostrzegawczo, ale nie nastroszyła pancerza. Musiała zebrać siły. Zresztą trochę ją pocieszało to, że jest na Edzie i że Ed obroni. |
Hakon - 2011-04-12 21:44:42 |
*Z daleka obserwował co sie dzieje. wyglądało na to, ze mistrzowie Eda zauwazyli. Owszem, Hakon wiedzial, co sie dzieje, ale nadal było to dla niego interesujace* |
Moc - 2011-04-12 21:51:58 |
*Pozostali mistrzowie czekali zainteresowani tym, o co może chodzić droidowi. Aż tak bardzo się nie śpieszyli do Świątyni, ale jeśli się okaże, że ED ma sprawę tylko do jednego z z nich to pozostali nie będą im przeszkadzać i wrócą sami do Świątyni. Tak więc czekali, aż Ed się przełamie, nikt go nie poganiał ani nie wyrażał niecierpliwości. No i się doczekali.* Owszem, byłem tam. Wraz z kilkoma innymi mistrzami *Kenobi nie zaprzeczał i podejrzewał o co może Edowi chodzić. Wiedział skąd on pochodzi i kto go zbudował, więc to zainteresowanie nie powinno dziwić. Czekał na dalszą część zapytania* |
ED - 2011-04-12 21:57:55 |
Spokojnie, Urga, od dzisiaj Ed decyduje, co jest straszne *Bo skoro Ed się czegoś nie boi to znaczy ze nie jest to groźne więc po cóż marnować cenna energię na banie się tego. |
Urga - 2011-04-12 22:00:51 |
-Ed dushy. |
Hakon - 2011-04-12 22:01:14 |
[Hakon obserwuje, nie używa Mocy, puszczam kolejkę] |
Moc - 2011-04-12 22:05:04 |
*Mistrz Kenobi nie cofał się jednak, stał dalej na swoim miejscu i po prostu czekał. Nie bał się Eda ani tego co może zrobić, co ma być to będzie, może taka jest Wola Mocy? Obi Wand zawsze potrafił zachować zimną krew w przedziwnych sytuacjach, co często wykorzystywał z powodzeniem w różnych sytuacjach. No i z tego wziął się jego przydomek z okresu wojen klonów - Negocjator.* |
ED - 2011-04-12 22:11:42 |
*Tym razem Urdze nie odpowiedział, jakby to, co robił zabraniało czy uniemożliwiało mu jakąkolwiek inna aktywność. No ale był bardzo duży, wiec nawet jak podejdzie bardzo blisko, to Urga była bezpieczna, bo była wysoko. |
Urga - 2011-04-12 22:15:48 |
Gdy Ed był już tak bliziutko, Urga bardziej zaczęła straszyć, ale cofając się przy tym. Nie chciała atakować póki nie poczuje zagrożenia siebie bądź Eda. Taka już była. Pierwsza atakowała tylko kiedy polowała, albo ktoś z jej stada był zagrożony, w tym ona. Więc ostatecznie obeszło się bez ran od pazurów czy próby roztrzaskania czaszki. Chociaż Urga była wyraźnie zestresowana i bała się. No, ale jakoś dała radę. Potem mocniej wczepiła się pazurkami i przytrzymała ogonem. |
Hakon - 2011-04-12 22:19:30 |
NO niesamowity jesteś *szepnął obserwujący z daleka tą scenę Hakon. Cmoknął charakterystycznie, i splótłszy ręce na piersi wziął głęboki wdech i wydech. Patrzył jak Ed całkiem szybko wraca do statku, do bezpiecznego miejsca. Ale co zaszło między nim a mistrzem Kenobim? Jakie padły słowa? Nie wiedział. No ale było to zupełnie nieprzewidywalne. Zaśmiał się w koncu, i ruszył do statku. Nie będzie pytał* |
Moc - 2011-04-12 22:22:28 |
*Mistrz Kenobi był trochę tym wszystkim zaskoczony, ale nie poruszył się i dał się dotknąć w ten specyficzny sposób. Nawet zaczął sięgać dłonią, by pogłaskać Eda, ale ten się niespodziewanie spłoszył i uciekł. Było to wszystko niespodziewane i intrygujące, a zwłaszcza to, co odczuwał w Mocy. Ale nie gonił go, stał tak spokojnie i obserwował jak odchodzi, po czym odwrócił się i dołączył do reszty mistrzów, jednak nie brał udziału w ich rozmowach. Rozmyślał nad tym co się wydarzyło. W końcu członkowie Rady Jedi zniknęli w Świątyni.* |
ED - 2011-04-12 22:25:02 |
*A kiedy Ed dotarł do statku, był spokojny jakby nic się nie zdarzyło. Zwolnił już w Polowie drogi, i do statku dotarł stępa, powarkując jak gdyby nigdy nic* |
Hakon - 2011-04-13 13:15:24 |
*Było to już następnego dnia. Zaraz po wschodzie słońca Hakon odziany w nowe szaty (cale szczęście ze wczoraj rada nie zauważyła tych dziur) udał się do miejsca zwanego przez Eda ogródkiem mistrzyni, właśnie celem spotkania z Mistrzynią Cersi. Nie chciał, by ruszył za nim durastalowy ogon, miał nadzieje, ze Ed go nie widział. Okaże się później. Póki co, już docierał. Obejrzawszy się jeszcze, czy nikt za nim nie idzie, znikł w gąszczu roślinności* |
Moc - 2011-04-13 13:28:16 |
*Hakon miał szczęście a może wyczucie, bowiem mistrzyni odwiedzała swój ogród głównie wieczorem i o poranku, kiedy nie było jeszcze takiego ruchu a wszyscy udawali się na posiłek lub poranne medytacje. Cersi mogła wtedy pielęgnować swoje rośliny, jak również i biedną stokrotkę ED'a, która rosła w spokoju, tak jak obiecała. Skupiona na swojej pracy nie wyczuła od razu Hakona, jednak wystarczył lekki ruch głową w jego kierunku a od razu dostrzegła go w Mocy. Uśmiechnęła się do siebie i powróciła do pracy, dając czas barabelowi na podejście do niej.* |
Hakon - 2011-04-13 13:33:31 |
*Hakon wkroczył powoli w tę kwiecistą scenerię. Poranki były rześkie, powietrze migotało, wiń kwiatów niosła się wręcz upojnie. Hakon postawił duży krok, przechodząc nad stokrotką. Zwrócił uwagę na charakterystyczne duże ślady. Ha, był tu. Widać sprawdzał, czy na pewno mistrzyni nie kłamała ze stokrotką. Nieufne bydle, ale urocze* |
Moc - 2011-04-13 13:40:23 |
*Mistrzyni tego śladu nie zauważyła, ale poczuła stopą, gdy przechodziła obok stokrotki. OD razu skojarzyła to z Edem i zawsze się uśmiechała. Oczywiście był tutaj mile widziany, byleby tylko nie deptał innych kwiatów. Na szczęście mimo sporych gabarytów był on ostrożny, więc Cersi z radością by go powitała w swym ogrodzie, jeśli by się zjawił akurat w godzinach jej "urzędowania" tutaj.* Witaj Hakone... owszem, przebywanie tutaj to radość dla mojego serca. Chłonę otaczającą nas energię i daję memu umysłowi chwilę wytchnienia, pracując nad utrzymaniem ogrodu w odpowiednim stanie *Odwróciła na chwilkę twarz w jego kierunku, posyłając mu serdeczny śmiech, po czym wróciła do pracy. Ubrana była w swoją specyficzną suknię, ale nie przejmowała się nią za bardzo, bowiem klęczała na ziemi, nie zwracając uwagi na to, że ją zabrudzi ziemią.* |
Hakon - 2011-04-13 13:44:19 |
*Obserwował, starając się wywnioskować coś z ruchów, które wykonywała. Czuć było, ze nawet Mocy używa ku temu i bardzo się stara, ale niestety o ile rozumienie innych kwestii przychodziło mu z naturalną łatwością i lekkością, tak teraz nie mógl zupełnie dojsc, co czyni Cersi, i jaki jest tego cel* |
Moc - 2011-04-13 13:55:16 |
*No cóż odpowiedź na wątpliwości Hakona była bardzo prosta, to ją po prostu odprężało, podobnie jak medytacja. Dawała swojemu umysłowi pracę niezbyt skomplikowaną, ale jednak wymagającą uwagi i koncentracji, a przy tym ćwiczyła umiejętność posługiwania się swoją Wizją Mocy. Musiała się często na prawdę skupić, by rozróżnić pojedyncze roślinki oraz chwasty gnieżdżące się w jej ogrodzie.* Nie możesz pojąć jak to robię czy może jak masz pomóc, Hakonie? Spokojnie, dam sobie radę, to takie moje prywatne ćwiczenia... *Wyprostowała się powoli, wciąż siedząc na kolanach na ziemi. Otarła dłonie o skraj swojej szaty po czym wygodniej się ulokowała na trawie, by wysłuchać Hakona. Bo z pewnością przyszedł do niej w sprawie Len'py. Rada już ją o tym poinformowała.* |
Hakon - 2011-04-13 13:59:46 |
Gdybym mógł pojąć choć jedno z tych kwestii, drugie wydedukował bym sam *zaśmiał się Hakon i beztrosko przysiadł sobie na piętach, zauważywszy, ze i Cersi przyjmuje postawę do rozmowy* |
Moc - 2011-04-13 14:03:31 |
To moje osobiste ćwiczenie... postrzegania, koncentracji, uwagi. Z przyjemnością to robię *Odpowiedziała spokojnie i z uśmiechem. Oferta pomocy złożona przez Hakona była miła, ale Cersi jej nie potrzebowała. Może kiedyś, gdy będzie mieć problem z rozróżnieniem gatunków kwiatów, ale nie teraz.* Ach... tak, Rada mi wspominała o tym. Czy coś się stało temu biedakowi? *Zapytała z troską i teraz całkowicie się skupiła na barabelu. Ta sprawa nie była jej obca i bardzo ubolewała nad stanem psychicznym Len'py.* |
Hakon - 2011-04-13 14:06:31 |
*westchnął przez nosi nie odpowiedział od razu. Słuchając ciszy przyglądał się stokrotce rosnącej nieco w bok od jego położonego bezwładnie w trawie ogona* |
Moc - 2011-04-13 14:13:08 |
Pokazał ci? Ale jak? *Zapytała zdumiona Cersi, bowiem jej nie udało się na tyle do niego zbliżyć, by jej pokazał co się z nim działo przez te miesiące w niewoli Imperium. Była tym faktem trochę wstrząśnięta, ale zaraz sobie przypomniała, że Hakon i Len'pa znali się jeszcze przed Rozkazem 66, więc to nie powinno dziwić, że jemu prędzej zaufał niż jej.* Hmm... niestety niewiele, próbowałam się do niego bardziej zbliżyć i ostrożnie nawiązać nić porozumienia, ale szło mi to bardzo opornie. Czasami bywa dosyć przytomny i miły, jednak nie trwa to zbyt długo. Miewa swoje... okresy. Gdy jest spokojny to wtedy chyba blokuje te złe wspomnienia, ale to jakoś wpływa też na inne jego wspomnienia. Gdy jest agresywny, to uczucia, które czuł w niewoli biorą nad nim górę. Ostatnia faza to wtedy, gdy strach przed Vaderem jest tak paraliżujący, że ukrywa się w leśnych norkach i nie chce wyjść. *Wiedza Cersi na temat Len'py była skromna, nie chciał za bardzo z nią rozmawiać a to co powiedziała Hakonowi to były tylko jej obserwacje i pewnie sam się domyślił co i jak.* |
Hakon - 2011-04-13 14:17:46 |
Poprzez Moc. oddał mi ten kawałek siebie. Obudziłem się później na trawie i nie wiem, co się ze mną działo miedzy tymi wydarzeniami. Mogę się z tobą podzielić, ale wołałabyś nie |
Moc - 2011-04-13 14:28:49 |
Może i masz rację *Mruknęła odnośnie propozycji podzielenia się z nią wspomnieniami Len'py. On zaufał Hakonowi i to było przeznaczone dla niego, nie dla niej. Jeśli kiedykolwiek on zaproponuje to jej to może się zgodzi, ale słowa Hakona zasiały w niej ziarno niepewności.* Co czuje? Hmm... gdy jest spokojny to mam wrażenie, jakby jego osobowość była przytłumiona, odseparowana nieco od świata, ale da się z nim nawiązać kontakt, chociaż jest to trudniejsze. Gdy ulega gniewowi to czuję jakby był wulkanem emocji, zalewającym moje zmysły. Wtedy jest na prawdę nieprzewidywalny, ale jakaś cząstka Jedi w nim jest i stara się unikać walki, o ile nikt go nie prowokuje. Wtedy najlepiej jest się wycofać. A gdy popada w rozpacz... to lepiej się nie zbliżać, bo jego aura mocno rezonuje w Mocy i jego nastrój się udziela innym, zwłaszcza mi. wtedy jest zamkniety w sobie całkowicie, głuchy na cokolwiek z zewnątrz. *Wyjaśniła to najlepiej jak potrafiła, ale to trzeba samemu przeżyć by wiedzieć jak to wygląda. Słowa nie oddają w pełni tego, co czułą Cersi w kontaktach z Len'pą.* |
Hakon - 2011-04-13 14:45:33 |
*Słuchał, patrząc teraz na trawę przed sobą. Myślał. Relacja Cersi była bardzo cenna. Będzie wiedział, czego się spodziewać, i będzie mógł większą uwagę poświecić poszukiwaniu rozwiązania. |
Moc - 2011-04-13 14:49:32 |
*Pytanie Hakona było bardzo cenne, bo Cersi niechcący zapomniała o tym wspomnieć. Zaobserwowała taką sytuację już kilka razy i niestety nie mogła mu wtedy pomóc, nie wiedziała jak.* Zdarzało mu się to, cofał się wtedy przerażony i uciekał. Tak się działo przed jego trzecią fazą... na szczęście za często się mu to nie zdarza, ale to świadectwo tego co mu robiono przy pomocy Mocy. To najokrutniejsza forma tortur *Mruknęła przygnębiona i pochyliła nieco głowę.* |
Hakon - 2011-04-13 15:10:46 |
Niedawno miałem do czynienia z takim przypadkiem. Kilkugodzinne tortury psychiczne sitha na osobie nie mocowladnej. Jednak na szczęście w pełni odwracalne, miał szczęście, bo zajęliśmy się nim dość szybko. Czegoś takiego nie można pokonać tylko tradycyjną terapią, do tego jest potrzebna Moc. Przed tym Lebn’pa się broni, co jest z reszta bardzo naturalną reakcją po tym jak został głęboko uwarunkowany *Hakon myślał głośno, bawiąc się przypadkowym źdźbłem trawy* Można ewentualnie spróbować hipnozy. Len’pa jest już bardzo zdesperowany. Życie w pojedynkę dla ewoka to koszmar. |
Moc - 2011-04-13 15:19:55 |
Len'pa przebywał w więzieniu Imperium od wydania Rozkazu 66, jego rany są bardzo głębokie i trzeba czasu i cierpliwości, by do niego chociaż trochę dotrzeć *Ewok przyleciał na Tython wiele tygodni temu, wraz z mistrzem Windu, tuż po jego akcji ratunkowej na Mirial. Przez ten czas powoli oswajał się on z nową rzeczywistości i zdrowiał, ale byłto proces bardzo trudny i mozolny. Cersi zastanowiła się nad słowami Hakona i nie bardzo wiedziała co począć.* Hipnoza mogłaby pomóc, ale nie wiem, czy na długo. No i Len'pa izoluje się od reszty Jedi, bojąc się ich. Sam skazuje się na życie w pojedynkę, bowiem niemal wszyscy jego przyjaciele zostali zabici. Nie licząc ciebie... i chyba jeszcze kogoś. Czasami słyszałam, jak przez sen kogoś nawoływał... swojego mistrza... i chyba jeszcze jakąś kobietę *Mruknęła niepewnie Cersi, bo nie wiedziała, czy to co Len'pa przez sen krzyczał to są jego urojenia czy przebłyski wspomnień.* |
Hakon - 2011-04-13 15:31:33 |
*Hakonowi nie było trzeba tego przypominać. No ale skinął głową z głębokim, mrukliwym mhmm* |
Moc - 2011-04-13 15:46:20 |
Z Edem świetnie sobie dajesz radę Hakonie, widać to co raz bardziej po jego zachowaniu *Pochwaliła go mistrzyni, bo zdawała sobie sprawę z tego, że barabel miał szczególne predyspozycje do zajmowania się takimi trudnymi przypadkami pokroju ED'a i Len'py. Niestety nie miała pomysłu na to, co można było zrobić, by pomóc ewokowi, bo jasne było to, że on jej nie chciał, a przynajmniej nie od Jedi8 Wybacz Hakonie, na prawdę nie wiem... gdy się zajmowałam Len'pą to poczyniłam niewielkie kroczki by w ogóle móc się z nim dogadać. Ty w znacznie krótszym czasie uczyniłeś więcej niż ja... i chyba też lepiej go znasz, nie mylę się? A przynajmniej jego dawne "ja". |
Hakon - 2011-04-13 15:53:40 |
*Na nowej twarzy barabela pokwil się uśmiech* |
Moc - 2011-04-13 16:48:36 |
Musisz być dumny z jego postępów. Ty go znałeś od początku i największą zmianę to ty dostrzegasz, jednak podczas pobytu na Tythonie Ed się też zmienił. *Rzekła wspominając swoje pierwsze spotkanie z tym osobliwym droidem - osobą. Zastanawiało ją w jaki sposób stał się on taki jaki jest, bo historię o tym, że skrywa w sobie okaleczonego Tsila już słyszała. Biedne stworzenie... Ed był przykładem potworności jakie może wyrządzić nauka nie kontrolowana przez nikogo* Ach tak... no to jest niewątpliwie postęp. Mnie z ledwością poznaje, chociaż opiekuję się nim prawie od początku jego pobytu tutaj. |
Hakon - 2011-04-13 17:09:20 |
Tak, jeśli chodzi o Eda to jest to niebo a ziemia. Tutaj trzeba było działać zdecydowanie, bo on był niebezpieczny – obił mnie nie raz i nie dwa. Na razie nie robi tego i nie zdradza skłonności. Len’pa gdyby nie miał głęboko wpojonych wartości jedi pewnie robił by tak samo. Tylko i ile Eda traktuje się poważnie, bo jest wielki i wygląda groźnie, i jak warknie, to każdy stoi w miejscu, o tyle niestety Len’pa klasuje się gorzej. Odgania, straszy, a delikwent nic. Widać było po jego sposobie w jakim robił to, odganiając mnie przy pierwszym naszym spotkaniu. A świadomość tego ze ma się sile sprawczą w samej swojej woli daje poczucie bezpieczeństwa. Więc jakby tak zrobić ze 20-30 powtórzeń to dało by efekt. Tylko ze zaraz może przyjść jakiś padawan i popsuć. |
Moc - 2011-04-13 17:16:46 |
No tak, Ed swoim wyglądem budzi respekt, a Len'pa raczej litość i zaraz wszyscy chcą pomagać, chociaż on tego nie chce. Stara się innych odgonić, ale to nic nie daje... póki co nikomu nic nie zrobił, ale jeżeli straci cierpliwość... strach pomyśleć do czego może dojść *Len'pa może i niepozornie wyglądał, ale był silny Mocą i miał nawet potencjał spory, ale przez to szaleństwo to sporo utracił Jednak jeśli by uwolnił tą dziką, pierwotną furię, to wielu może stać się krzywda. A tego wszyscy chcieli uniknąć.* Padawani i inni Jedi mają zakaz zbliżania się do niego i póki co wszyscy go respektują, więc nie ma obawy *Jeżeli ktoś by zlekceważył zakaz Rady to by miał niezbyt ciekawą sytuację. Póki co tylko Nash wpakował się na Len'pę nieświadomie.* Hmm... z tego co wiem to on lubi takie małe, okrągłe ciasteczka z kawałkami czekolady i z dodatkiem miodu. Tego mu w lesie brakuje, bo inne pożywienie sam sobie zdobywa. |
Hakon - 2011-04-13 17:23:55 |
Niestety bardzo prawdopodobne ze tą cierpliwość straci, zrobi cos i będzie proces odwrotny do przytulania mistrza Kenobiego – zrobiłem to, nie stało się nic złego, a poczułem ulgę. Dla Len’py ta chwilowa ulga może być niebezpiecznym narkotykiem. |
Moc - 2011-04-13 18:20:12 |
Oby do takiej utraty cierpliwość nie doszło. A Len'pa mieszka daleko od Świątyni, więc mało prawdopodobne, by ktoś tam przypadkiem zawędrował. Gorzej, jeśli celowo ktoś tam przyjdzie. *Tego nie mogli wykluczyć, że znajdzie się oto taki Nash i będzie chciał na siłę pomagać, gdy nikt tej pomocy oczekiwać nie będzie. Do Len'py trzeba odpowiednio dotrzeć, a nie siłą próbować. Cersi słysząc o bulgoczącej zupie ze śmietaną uśmiechnęła się serdecznie do Hakona.* No to idź Hakonie, może jeszcze na śniadanie zdążysz. Nie daję gwarancji, że będzie zupa, ale może kucharz przychyli się do twojej prośby i ci ją zrobi |
Hakon - 2011-04-13 18:27:14 |
Może została z poprzedniego dnia. Dziękuje, i niech Moc będzie z tobą *Po czym wstał, znowu się skłonił, i opuścił malowniczy ogródek* |
Moc - 2011-04-13 18:34:52 |
Niech Moc będzie z Tobą *Mistrzyni Cersi pożegnała się i powróciła do swojej pracy, jednak wciąż rozmyślała nad słowami Hakona.* |
Hakon - 2011-06-16 17:48:18 |
*Było to już ponad dobę po wylądowaniu. Hakon pozałatwiał, to co miał i odpoczął. Przybył wiec tutaj, do ogrodów. właściwie to chodził po całej świątyni, przy niej, po prostu cieszył się z bycia tu. z tego, ze przeżyli, z cudu życia, z wiatru, ze wszystkiego. Szedł wyciszony, radosny, uśmiechnięty. i z zamkniętymi oczami, prowadzony tylko Mocą* |
ED - 2011-06-16 17:51:37 |
*W Mocy na Tytonie wszystko był o łagodne, harmonijne, na swoim miejscu. Lecz w pewnym momencie Hakon poczuł strach. Nie typowy strach, ale taką obawę. Niepewność. z jednej strony to. Druga aura była tak znajoma ze nie trzeba było nawet zgadywać. Drugi był Ed. |
Hakon - 2011-06-16 17:57:16 |
*Hakon przystanął. Serce zabiło mu mocniej, bo Ed już pare razy dał występ taki, ze nie łatwo zapomnieć, ale po chwili, ułamku sekundy zdał sobie sprawe, ze nie wyczuwa agresji a wręcz przeciwnie, Ed odpoczywa i czuje się bezpiecznie. Druga aura jest bardzo blisko* |
ED - 2011-06-16 18:16:52 |
*A tam za krzakiem… no właśnie. |
Hakon - 2011-06-16 18:20:29 |
*Hakon zatrzymał się nagle, i nie kontrolując siebie kompletnie zaśmiał się ciepło i serdecznie, mimo iż przerażenie dziewczyny było jak najbardziej przejmujące* |
ED - 2011-06-16 18:27:06 |
*drżącą rękę wyciągnęła nad siebie i pacnęła metal palcem, ale bardzo delikatnie* |
Hakon - 2011-06-16 18:33:11 |
*Hakon nie mógł wyjść z podziwu nad poczuciem humoru Mocy. Zaplótłszy ręce na piersi tylko pokręcał raz po raz głowa z niedowierzania* |
ED - 2011-06-16 18:41:56 |
*No to pogłaskała, nawet uśmiechając się leciutko, ale nadal bała się tych dźwięków, serce jej biło, choć oczywiście wszystkie pozytywne emocje o których wspomniano, były kierowane do Eda właśnie za to jego zaufanie, bo o Edzie się trochę mówiło i ona mniej więcej wiedziała o nim to i owo. Jak każdy.* |
Hakon - 2011-06-16 18:51:26 |
No ale kilka wspaniałych chwil mu zafundowałaś *odpowiedział Hakon, no i w końcu podszedł, by ją uwolnić. Zaczął głaskać Eda energicznie, często, i w pewnym momencie zastąpić poduszkę. Czyli samemu się nią stać, przesunąć padawanke i tak Eda przejąć* Oj Ed, Ed, ale ty zaskakujesz. A Ty możesz siez nim zaprzyjaźnić. Ed docenia takich ludzi, jak ty. No i chyba widać. To, ze on się tak do ciebie przytulił to dowod na twoją wyjatkowość… |
ED - 2011-06-16 18:58:02 |
*Ed został przekazany, i nie obudził się, za to mruczał, mruczał, ,mruczał… przy każdym dotknięciu. Teraz na Hakonie „spał”. Nie był to do końca sen z wiadomych przyczyn, ale była to głęboka regeneracja, wręcz „lecznicza”.* |
Hakon - 2011-06-16 19:13:18 |
*A Hakon to się bez skrępowania na Edzie niemal położył. A ten niech sobie śpi. Naprawdę mocno ufał* |
ED - 2011-06-16 19:24:33 |
Kass… *przypomniała cicho swoje imie, bo urwanie w takim miejscu właśnie wymaga lekkiego odświeżenia pamięci, w tym przypadku Hakona. |
Hakon - 2011-06-16 19:44:02 |
Kass *powtórzył jakby się chciał zreflektować, i dalej przeszkadzał Edowi. A przy tym cieszył się niewyobrażalnie tym, co z niego wyczytywał. Zupełnie co innego niż na Darr tahu. w tej chwili czuł ze uratowali mu życie dosłownie w ostatniej chwili* |
ED - 2011-06-16 19:58:16 |
*pozornie nic się z Edem nie działo. Pozornie, gdyż im mniej miał kontaktu z Hakonem, tym płyciej „spał” i w pewnym momencie w ogóle przestał spać, bo zdał sobie sprawe, ze go widzi. Kass nie widział. Stała za bardzo z boku. |
Hakon - 2011-06-16 20:08:22 |
*Zauważył drobną zmianę w Mocy, ale nie było to ani zdenerwowanie, ani napięcie. Pogłaskał Eda i oderwawszy rece ruszył w kierunku z którego przyszedł, z zamiarem zostawienia Eda do spokojnego, niezakłóconego odpoczynku* |
ED - 2011-06-17 13:59:55 |
*dziewczyna znowu dotknęła czarnej siatki* |
Urga - 2011-06-17 17:29:24 |
Poznała Tython sądząc po pierwszych radosnych reakcjach z jej strony. Czy wiedziała, że gdzieś tu powinien być Go? To jeszcze pozostawało tajemnicą. Faktem jednak było to, że z tajemniczego statku zabrała pamiątkę - droida mozolnie wturlanego na pokład frachtowca. To właśnie popsuty i niezbyt ruchliwy Mały Ed "pilnował" jajek, kiedy Urga postanowiła pozwiedzać okolicę i znaleźć swoje kochanie. Co znowuż nie było przesadnie trudne. |
Hakon - 2011-06-17 17:46:55 |
*Także dla Hakona fakt ze Eda najpierw słychac, a potem widac nie był specjalnym zaskoczeniem. Zatrzymał się i obejrzał, owszem. I usłyszał mrukniecie* |
ED - 2011-06-17 17:50:59 |
*dziewczyna drgnęła i wstrzymała oddech, kiedy zdała sobie sprawę, ze Ed dalej za nimi idzie. Odwróciła się niechętnie, widać onieśmielenie nie tak łatwo ją opuszczało, tym bardziej, że…* |
Urga - 2011-06-17 18:26:51 |
Urdziątko odkąd wylądowali na Tythonie było jakieś takie milsze i przyjemniejsze. Pewnie przez to, że atmosfera się rozrzedziła, i miała słonko i trawę i mogła wygrzebać z ziemi tłuściutkiego robala, a nie prosić się o jakieś fu puszki. Dlatego też nie miała pretensji, że Ed sobie poszedł i zostawił gniazdo. Zresztą mały Edo trwał na posterunku i dopiero tragedia będzie i wygnanie jeśli jajom się coś stanie. Ale Urga musiała pohasać. A że przy okazji znalazła Eda to tym lepiej. |
Hakon - 2011-06-17 18:30:51 |
*Hakon zatrzymał Kass, nie pozwalając jej isc za Edem, gdyby ewentualnie chciała, ale podejrzewał, ze raczej nie. Lepiej Urgi nie drażnić, przydało by się wszystkim troche psychicznego relaksu* |
ED - 2011-06-17 18:38:35 |
*Zdecydowanie dziewczyna nie była chętna na drażnienie Urgi, lepiej – cofnęła się, robiąc przy tym wielkie oczy, najwyraźniej rozumiejąc swój błąd jakim było dotykanie Eda i zostawianie na nim swoich śladów, to też już bez słowa, bo na to się nie zdobyła, ruszyła za Hakonem. A Ed został. Stał tyłem, wiec nie widział jak odchodzą jedi, ale słyszał i mógł się domyślić jak to wyglądało* |
Urga - 2011-06-17 18:42:25 |
O dziwo - nie była agresywna. A pochwała, że Urga jest grzeczna, wprawiła ją w lepszy humorek. Na pewno trochę minie zanim całkiem przejdą jej zazdrości i odruch bronienia, ale zrobiła postępu. |
ED - 2011-06-17 18:51:41 |
Tak, Urga się ładnie zachowała. Urga dobra *musiał pochwalić, z resztą było to zgodne z rzeczywistym stanem grzeczności Urgi. żadnego syczenia, skakania, demonstracji wrogości. w sumie podobnie zachowywała się tu jak sam Ed. Ed tez na Tytonie było o dwa nieba łagodniejszy niż w innych miejscach. A do tego towarzyski. Ale oczywiście mamy nadzieje, ze Urga z czasem zrozumie, ze obcy zapach nie znaczy niż złego* |
Urga - 2011-06-17 18:55:22 |
Była bardziej niespokojna niż wroga, choć mogłoby się to zmienić gdyby tamta podeszła. Ale nie podeszła, więc Urga zobaczyła że tutaj respektuje się to że Ed jest jej, a ona Eda. Otarła się więc łebkiem cała z siebie i z pochwał zadowolona. |
ED - 2011-06-17 19:00:47 |
*Bo tamta była akurat wyjątkowo nieśmiała, mało asertywna i nawet Ed wykorzystał ją podle jako gadżet do spania.* |
Urga - 2011-06-17 19:03:24 |
Dłuższa cisza oznaczała myślenie. Urga znieruchomiała i rozważała to, co usłyszała. Imienia pewnie i tak nie zapamięta, ale to nieistotne. Jeśli będzie trzeba to się nauczy. Musiała znów przywyknąć do tego, że tutaj jest dużo osób. Ale najważniejsze, by nie wchodzili do gniazda. |
ED - 2011-06-17 19:10:12 |
*Teraz Ed nie musiał się już o nic martwić, choć w innych okolicznościach na pewno przejął by się niefrasobliwością ukochanej odnośnie obstawy gniazda. |
Urga - 2011-06-17 19:12:57 |
Urga nie wiedziała, że Mały Ed nie jest taki jak duży. Że nie myśli i nie nadaje się do pilnowania. Uważała, że skoro są podobni, to podobnie działają. Tyle, że mały jest mniej towarzyski. I tak z zabawki awansował na strażnika. |
ED - 2011-06-17 19:18:02 |
*Było wiele różnić, przede wszystkim mniejsze, jakieś takie śmieszne, niskie, karłowate drzewa, więcej niskich roślin, szerokie dróżki – to były różnice. Ed zdecydowanie wolał ogród. Dróżka, którą podążał mieściła go całego. Nie musiał, jak w lesie wałczyć z tym całym… no, z tym syfem lezącym na ziemi. Konary, jakieś gałęzie* |
Urga - 2011-06-17 19:24:13 |
Dla niej wszystko było takie samo. Pustynia, las, łąka.. wszędzie było słonko i jedzenie. Różnice takie jak rośliny czy ilość piasku był czynnikiem, na który nie zwracała większej uwagi. Więc dla niej to był las, tyle że inny. |
ED - 2011-06-17 19:29:20 |
*Na pewno miała tez wyobrażenie drzewa, bo żyła tutaj całkiem sporo, ale nie miała na to słowa, wiec trzeba ubogacić wiedzę Urgi* |
Urga - 2011-06-17 19:42:41 |
-Szeeeefooo? |
ED - 2011-06-17 19:45:35 |
Tak, drzewo *Większość ludzi by się zasmiała z tego „szefowo” i tak powtórzyło, ale Ed nie – poprawnie powtórzył – drzewo, tak jak ksiazka pisze* |
Urga - 2011-06-17 20:07:27 |
Z czasem może zacznie mówić bardziej poprawnie na tyle, na ile pozwoli jej aparat mowy. Póki co była dość.. leniwa. Zresztą skupiała się na wyjaśnieniach. Tyle problemów z jednym drzewem. Zamyśliło się Urdziątko i zaczęło kombinować. |
ED - 2011-06-17 20:11:10 |
*Edowi się podobała mowa Urgi, a najbardziej podobało mu się kiedy on rozumiał, a inni nie. Zastanawiał się w przypływach szaleństwa czy nie zacząć rozmawiać z nią po cestiańsku, żeby w ogóle nikt nie rozumiał. Nauczyła by się tych kilku słow, ale nie, to by było głupie i niepotrzebnie zajmowało miejsce w głowie Urgi.* |
Urga - 2011-06-17 20:16:14 |
-Plaaaneta? Tu phaaasek... i thawa... i nebo i sonce. |
ED - 2011-06-17 20:20:45 |
*Ed tez nie zauważał wielu szczegółów ale głownie dlatego, ze miał tylko jeden fotoreceptor z sześciu. Mało kto to zauważał bo Ed świetnie sobie radził, no ale był w praktyce prawie ślepy. W każdym razie Drzewo widział. Trawe i słonce też, piasek mniej, bo tu nie było. Chyba ze piasek to ziemia.* |
Urga - 2011-06-17 20:26:42 |
-Ahaaaa.... |
ED - 2011-06-17 20:34:23 |
*słowa, jakimi to określała nie były dla Eda takie ważne. Ważnym było, żeby, kiedy już zostanie zabrana na Widmo, bo Ed w głębi duszy chciał mieć ją przy sobie, to zeby dała Edowi normalnie „żyć”. Bo miał plan, żeby zacząć życie. Niezależne. Chciał mieć dokumenty, mieć prace. Może nawet zdobyć wykształcenie. Chciał mieć tą świadomość, ze nie jest na niczyjej łasce. Wtedy i sytuacja Urgi wyglądała by zupełnie inaczej. |
Urga - 2011-06-17 20:37:05 |
Przed Urgą była długa droga do zrozumienia, że Ed może mieć aspiracje, pragnienia inne niż stado, przetrwanie, polowanie i zabawa. Musiała nauczyć się rozumieć innych. Zrozumieć, że każdy na świat patrzy inaczej, bo póki co wszystko brała swoją miarą. |
ED - 2011-06-17 20:43:52 |
*Niestety, tu Ed się wyłoży. Nie miał zielonego pojęcia, jak nauczyć Urgę empatii. Jak wytłumaczyć, ze on myśli inaczej. Ed nie potrafił tego zrobić… Wpadł w niezłą kupę. |
Urga - 2011-06-17 20:46:17 |
Tutaj mieli ten luksus, że pod ręką było całkiem sporo bardzo empatycznych dżedajców. Może któryś okazałby się dobrym nauczycielem dla Urgi. |
ED - 2011-06-18 07:42:23 |
*zapewne prędzej czy później Ed na to wpadnie. Może nie tyle nawet oddać Urge na szkolenie co zapytać się jak to można zrobić. |
Urga - 2011-06-18 08:12:03 |
-Hszaaak to mahe szeefoo? |
ED - 2011-06-18 10:00:45 |
Właśnie. Mądra Urga *pochwalił ją, zaskoczony, jak łatwo i prosto można odróżnić krzak od drzewa. On nie od razu na to wpadł – że krzak to małe drzewo. W sumie na Centusie były inne drzewa, a on oglądał ja bardzo rzadko. |
Urga - 2011-06-18 11:54:04 |
Wyczuła jego radość, a także zrozumiała pochwałę, więc i sama się cieszyła wesoło klekocząc i tuptając łapkami. Bardzo lubiła pochwały o mądrej i grzecznej Urdze. Czuła się wtedy taka ważna i wiedziała, że stado jest zadowolone bo ona jest dobra. A przecież też o to chodziło. Na Tythonie zaś taki stan był o wiele łatwiejszy do osiągnięcia niż na statku, wśród nerwowej atmosfery. |
ED - 2011-06-18 12:05:30 |
*Bo i tu się nikt nie denerwował. Ed był rozluźniony, czuł się bezpiecznie, wiec nie denerwował się, bo wszystko było pewne i znajome, choć bezie musiał kilka razy przejść się ogrodami by wyrobić sobie „swoje” trasy. Bo Ed bardziej na pamięć niż świadomie łaził, tak już mu się zrobiło, i kiedy mógł chodzić na pamiec to był jeszcze spokojniejszy. |
Urga - 2011-06-18 12:10:41 |
Rozglądała się z wysokości nic nie mówiąc, bowiem zacieśnianie więzów u niej polegało też na zwykłym przebywaniu. Bez większego celu nawet. A że polubiła oglądanie świata z tej perspektywy to korzystała. Wyciągnęła się próbując zobaczyć czy jeszcze gdzieś jest jama oddana Malkitowi. I kiedy to robiła przypomniało się jej. |
ED - 2011-06-18 12:28:24 |
*ED zatrzymał się, i okręcił łbem, by spojrzeć w kierunku świątyni* |
Urga - 2011-06-18 12:31:47 |
-Urga dobgha! |
ED - 2011-06-18 12:54:52 |
*ED miał bardzo realistyczne podejście, i mimo iż bardzo polubił Urgę – a na swój sposób naprawde ją kochał – to wolałby, by została z Ryo, tu, na Tytonie, czy gdzie indziej, bo tak było by dla niej po prostu lepiej. |
Hakon - 2011-07-10 16:09:55 |
*Wieczór. Stos pogrzebowy Ryo dogasł i tylko sę żarzył. Nikt przy nim nie stał, nikt nie czuwał, jak czasem padawani przy stosie mistrza. wszyscy przyjaciele, znajomi jedi. Ryo nie miał przyjaciół. Oddano mu honor i zostawiono. |
ED - 2011-07-10 16:12:45 |
*Zgodnie z obietnica pojawił się w koncu Ed, dość późno po całym zajściu, widać miał poważną rozmowę z Urgą na tematy egzystencjalne. Ale nie miało to wpływu Ne jego stan. Pojawił się bardzo zdenerwowany. Pobudzony. Na pewno to nie przez Urgę. To był irracjonalny, telepiący nim lęk, taki którego dawno nie miał. Przybiegł do Hakona ciężkimi susami, warcząc, z działami szeroko, na granicy wściekłości i wybuchu, wyglądał jakby zaraz miał buchnąć pianą z pyska. Na dziale tkwiła biedna i niewinna Urga…* |
Urga - 2011-07-10 16:21:50 |
Nie do końca zrozumiała co się stało z Go i nie wiedziała jak się zachować. Z jednej strony Go przecież już jej nie kochał, z drugiej była zła na "ohen" za to, że zjadł jej opiekuna. Miała moment kiedy we wściekłości próbowała walczyć z ogniem, ale wysoka temperatura i osmolony pancerz skutecznie ją zniechęciły. |
Hakon - 2011-07-10 16:33:42 |
*Tez poczuł stan Edzika i bardzo go to zaniepokoiło. Już z daleka odczuwał takie emocje. Zupełnie nienaturalne, wytwarzane przez chorą psychikę w reakcji na co ś, o czym jeszcze nie wiedział, ale zaraz się dowie. Kiedy odwrócił się ujrzał takiego Eda, jakiego znał kiedy się spotkali pierwszy raz. Uniósł ręce i wysłał ku niemu uspokajającą aurę mocy, jakby chciał zasklepić ranę która właśnie się otworzyło* |
ED - 2011-07-10 16:45:57 |
*ED trzasnął nogą o ziemie, wysyłając za siebie dobre kilkadziesiąt kilo ziemi id rani, po prostu wyrył dziurę jak do pogrzebu kota i półskokiem zbliżył się do Hakona, ale wyhamował jak koń przed białym sznurkiem* |
Urga - 2011-07-10 16:50:55 |
Zasyczała na te nagłe wyskoki Edziątka. Sama zaś czuła się co najmniej niepewnie. Z jednej strony świrujący Ed, z drugiej uspokajacze Hakona, które i ona czuła. Gdy się zatrzymał uniosła się na łapkach klekocząc karcąco. Zestresowała się biedna i zrobiło się jej od tych nagłych jazd i nerwów niedobrze. Zaczęła więc wydawać dźwięki jak przy wymiotowaniu, ale jeszcze nie pożegnała się z posilkiem. |
Hakon - 2011-07-10 17:03:56 |
*Rozchyliły się Hakonowi usta ze zdziwienia, zarówno na widok wściekłego i przerażonego Eda w schizofrenicznym szale, jak i brzmienie jego słow* |
ED - 2011-07-10 17:17:03 |
*ED w tym stanie niestety nie zarzał na nic, Także na Urgę, czego będzie zaraz żałował po powrocie do normalnego stanu. Na razie jednak spalał się od środka we własnym cierpieniu, skręcając się w szale* |
Urga - 2011-07-10 17:20:33 |
No i biedactwo zwymiotowało. W większości poza Edzika, ale część ostatnich posiłków wylądowała też na nim. Teraz więc nie tylko był pomazany resztkami kiszki, które gdzieś się ostały, ale też jej wtórnym półproduktem, kilkoma gryzoniami i robakami. Nawet znalazły się na nim nieprzetrawione jeszcze łuski od skrzydeł jakiegoś dużego chrabąszcza. Jednym słowem Edzik był ślicznie przyozdobiony. |
Hakon - 2011-07-10 17:35:46 |
*Zrozumiał nagle, choć nie w pelni, ale już bardzo wiele, jednak nie podszedł do Eda ze zwykłej obawy, a nawet się cofnął kiedy ten zwrócil się ku niemu. Patrzyl jak Urgowe ekstrakty popłynęły Edowi po dziale* |
ED - 2011-07-10 17:45:24 |
*Nie dał się dotknąć, a zarzygania nawet nie zauważył. Od ręki niemal odskoczył, wyjąc, bo nie można było tego nazwać rykiem. W pewnym sensie był świadomy, ale psychoza wzięła górę* |
Urga - 2011-07-10 17:54:17 |
Tych atrakcji było dla niej za wiele. Nie rozumiała co się dzieje, stanu Eda, ani tego co on mówi. Ale czuła, że jest źle i gdy znów rzucił się do przodu Urga z niego zeskoczyła i cofnęła się strosząc pancerz. |
Hakon - 2011-07-10 18:08:24 |
*Hakon rzucił się do ucieczki. Co tu dużo mówić, w starciu z tak rozpędzoną masą nie miał szans, zaczął uciekać, i to nie do tyłu, a po prostu biec, tylko się za siebie oglądając, by zwiększyć odległość, uniknąć zmiażdżenia* |
ED - 2011-07-10 18:16:40 |
*Ed z rozpędu władował się na statek. Nie powstrzymało go to. Aż dziw – poszedł górą, zostawiając na kadłubie wgniecenie wielkości swojej stopy, i ruszył za Hakonem na oślep, w bezmyślnej furii, gnany do przodu chorym postanowieniem uratowania Hakonowi życia* |
Urga - 2011-07-10 18:25:10 |
Bała się coraz bardziej. Zwłaszcza kiedy Ed zaczął się zabierać za przechodzenie po zewnetrznej części innej jamy. |
Hakon - 2011-07-10 18:36:43 |
*Nadal się cofał, a widząc jak Ed wrysuje stateczek przeszła mu ochota na stawanie mu na drodze, chyba ze w grę wchodziłaby przemoc w postaci Mocy, ale wiedział, ze jeśli teraz tego użyje, to może to mieć opłakane skutki* |
ED - 2011-07-10 18:43:54 |
*Nie widział, jak Urga ucieka. jak się go boi. To by było straszne, gdyby widział. Ale teraz tak jak i obrzyganie, tak i jej strach uszedł mu miedzy chorymi emocjami. Słuchał, jakby jednak nie, ale kiedy Hakon oświadczył, ze nie poleci, Ed pochylił łeb i energicznym krokiem, z hamowanym z trudem dzięki treningowi jedi wybuchem zbliżył się. Może to fizycznie i według praw fizyki niemożliwe, ale trząsł się, cały się telepał z nerwów. I tak podsunął łepek do pogłaskania. A właściwie tylko dotknięcia, bo kiedy tylko Hakon dotknął, raz, drugi, opuszkiem palców, to Edem znowu wyrwało do przodu, na szczęście jednak nie na samego Hakona, a w bok, ale i tak zaczepi o jedi działem. Znalazł się za barabelem i warcząc zaczął nerwowo oglądać* |
Hakon - 2011-07-10 18:54:16 |
*Refleks jedi pozwolił mu uchylić się na tyle przed działem by nie stała mu się większa krzywda ale i tak zabolało kiedy obił się o ramie, i na chwile zdrętwiała mu cała lwa ręka. Jednak nie uległ bólowi, i trzymając już kontakt fizyczny z Edem, złapał go za uprząż i sięgnął niemal nachalnie ręką, by dotknąć siatki i zacząć głaskać* |
ED - 2011-07-10 19:02:42 |
Rakatanie *odwiedzał chrapliwie i pochyliwszy sie wepchał się sam pod płaszcz, wiedząc, ze to jest antidotum, że to uspokaja i pozwala lekom odejść. Ale tym razem nie pomogło do końca. Ed poczuł ze jest w dobrych, opiekuńczych rękach Hakona, ale strach przed śmiercią, zupełnie bezpodstawny i patologiczny nadal sprawiał, ze był w zupełnie innym świecie* |
Hakon - 2011-07-10 19:09:45 |
*Objął ramionami wielki drodzi łeb przez materiał płaszcza* |
Irvis - 2011-08-21 17:34:31 |
*Musiało w końcu do tego dojść, żadna medytacja nie zatrzyma czasu, a ten właśnie nadszedł dzis – w piękny słoneczny i rześki poranek, w sam raz na zabawę z innymi adeptami czy choćby jakaś przyjacielska rywalizację, grę zespołowa czy inne zajęcie które zajęłoby Irbisa. Ale nie! |
Moc - 2011-08-21 17:43:17 |
A mistrzyni już siedziała na ziemi pośród kwiatów i czekała na biednego, małego skazańca. oczywiście o całej tej sytuacji poinformował ją mistrz Windu, wiedziała więc czemu tutaj jest i za jaką zbrodnię. |
Irvis - 2011-08-21 17:46:50 |
*Niby Irvis był zahartowany w trudzie, przez życie na Nar Shaddaa ale jak wiadomo do dobrego przyzwyczajamy się bardzo szybko. W końcu wszedł w okręg ogródka, ale nie uśmiechnął się. Był ponury, trochę zagubiony, niezadowolony z siebie i świata. Ot, typowy syndrom skazańca* |
Moc - 2011-08-21 17:55:12 |
Wyczuła ten jego nastrój i skrzywiła nieco usta w wyrazie lekkiego niezadowolenia, no ale fakt, to była kara nałożona przez mistrza Windu. Nie powinien chyba się cieszyć z tego powodu. |
Irvis - 2011-08-21 17:59:45 |
Dobrze, mistrzyni *odpowiedział, po czym chwycił oba wiaderka i wyszedł zza zasłony roślinek, i dalej puścił się pędem w strone rwącej strugi. A kiedy znalazł się na brzegu stanął, by nagle puścić wiaderka i po chwili już siedzieć tyłkiem miedzy nimi, w pospiechy ściągając buty, skarpety i zataczajac nogawki by zaraz w dziecięcej, natuolanskiej radości skoczyć w zimną wodę dp polowy łydki. skakał i chlapał się, chichocząc sam do siebie głośno. Nie potrafił sobie odmówić tego wspaniałego kontaktu z wodą. w rezultacie wróciłby już piec raz z tymi wiadrami, zanim wrócił naprawdę. A wrócił ochlapany, i z wiaderek mu się co najmniej jedna czwarta po drodze wylała. No ale przyniósł* |
Moc - 2011-08-21 18:04:18 |
A tymczasem mistrzyni przygotowała już kilka małych dołków w ziemi a obok nich leżały sadzonki kwiatów i małych drzewek. Stopniowo powiększała swój ogródek o nowe roślinki z różnych planet, które odwiedzali inni Jedi lub ona sama. |
Irvis - 2011-08-21 18:07:57 |
*Irvis trochę się obawiał, ze mistrzyni zaraz go zmiesza z tą ziemia do kwiatów, ale nic takiego się nie stało, wiec postanowił się nie upominać, tylko klęknąwszy za wiaderkiem nalewał wodę do dołków robiąc koszyczek rąk, jakby rzeczywiście nie chciał przedobrzyć, ale w rzeczywistości chciał mieć większy kontakt z wodą. Zdawał się być skupiony, jednak po kilku powtórzeniach znowu zaczął się rozglądać po kwiatach. Dziwne, po co komu tyle kwiatów – zastanawiał się. I jeszcze milarukance, czyli istocie która ich nie widzi. przestawiając wiadro niemal staranował edową stokrotkę, i nalewał w ten sam sposób do kolejnego dołka* |
Moc - 2011-08-21 18:20:18 |
Cóż, każdy potrzebuje relaksującego hobby a dla mistrzyni Cersi ogrodnictwo właśnie było jej największą pasją, co u wielu osób budziło uzasadnione zdziwienie. Ale jako miralukanka postrzegała świat w Mocy, a że miała do tego szczególny talent to widziała dużo więcej szczegółów niż przeciętny Jedi. |
Irvis - 2011-08-21 18:25:31 |
Słucham? *Zdziwił się chłopiec i dopiero po skupieniu Mocy na roślince poznał, ze ona tam jest. Zdziwiony odstawil wiadro* |
Moc - 2011-08-21 18:35:30 |
- Naucz się dobrze patrzeć oczami. bo to cenny i pomocny zmysł. Jak to mawiają, diabeł tkwi w szczegółach... |
Irvis - 2011-08-21 18:42:18 |
Tak mistrzyni *Irvis był na tyle już zdyscyplinowany, ze nawet kiedy chciał wyskoczyć z dyskusją, to jednak najpierw grzecznie przytakiwała dopiero potem próbował swoich sił. Tym razem nie. Po wylaniu do dołków wody z jednego wiadra wstał, trzymając je w rękach i spojrzał na stokrotkę. Wyglądał jakby chciał nakryć ją tym wiadrem. O Edzie nie wiedział. W sensie, nie wiedział, ze był na Tytonie i miał jakiś związek z tym kwiatkiem. Dla Irbisa miał on związek jedynie z jego karą.* |
Moc - 2011-08-21 18:53:20 |
W dyskusjach nie ma nic złego, jeśli są prowadzone na poziomie i ma się otwarty umysł na innych i ich poglądy. Bowiem coraz częściej się zdarzało, że dyskusje to tak na prawdę uparte przedstawienie swoich poglądów i zakrzyczenie nimi rozmówcy, tak by ten zmienił swoje. I tak powstają zwykłe kłótnie. |
Irvis - 2011-08-21 18:57:48 |
Nie, my jesteśmy ostrożni. Ona nie *Mówił trochę o kwiatku jak o osobie, ale był dzieckiem. A czy kogoś mu przypominała. Chyba trochę jego samego. Tak, takiego nic nie znaczącego chłopca z Nar Shaddaa, którego znalazł mistrz Onson. Ale Irvis jeszcze nie był na tym etapie, by się do tego przyznać. Niektórzy nigdy nie dorastają do tego by przyznać ze kiedykolwiek byli nikim* |
Moc - 2011-08-21 19:03:10 |
- A powiedz mi, kto tutaj był pierwszy? My czy ona? |
Irvis - 2011-08-21 19:09:32 |
*Gdyby Irvis miał większa wiedze zabłysnąłby tym, ze stokrotki to gatunek bardzo ekspansywny, występujący na roznych planetach i ze na pewno to jedi przywieźli stokrotki na Tython, wiec byli pierwsi oni. No, chyba ze jednak okazałoby się że… ze nie byli. Irvis podrapał się po głowie palcem miedzy mackami, po czym skrzyżował ręce na piersi* |
Moc - 2011-08-21 19:26:16 |
Jakby tak się uważniej przyjrzeć, to wiele roślin z ogródka mistrzyni to były roślinki bardzo ekspansywne, ale jednak utrzymane przez nią w ryzach. Tutaj już pomagała sobie Mocą, bo nie chciała dopuścić do sytuacji, w wyniku której zniszczeniu uległaby naturalna fauna i flora Tythona. |
Irvis - 2011-08-21 19:29:43 |
*Konieczne to było bo młody natuolanin się rozpraszał* |
Moc - 2011-08-21 19:40:10 |
Spojrzała na kwiatki, które podobały się Irvisowi. Ona sama miała inne upodobania, ale tego nie zdradzała wielu osobom. Póki co chciała pokazać chłopcu trochę inne spojrzenie na świat. |
Irvis - 2011-08-21 19:46:14 |
*Irvis nie miał ochoty na medytacje (swoją drogą – ulubioną zabawę mistrza Windu), ale nie zaoponował, odstawił wiaderko u usiadł przed stokrotką. Mistrzyni zapewne usiadła z drugiej strony stokrotki* |
Moc - 2011-08-21 19:55:35 |
- Dobrze więc... wycisz się... swój umysł. Daj odpocząć ciału. |
Irvis - 2011-08-21 19:59:31 |
*Wziął głęboki oddech, który zaraz wypuścił ustami, i wyciszał się. Nie lubił tego ale robił to bez trudności. Impulsy zas docierały mozolnie. Radar Irbisa nie był jeszcze tak nastrojony, jak u doświadczonych jedi, czy chociażby dłużej szkolonych adeptów, trzeba było włożyć w to więcej pracy, więcej cierpliwości i wysiłku, by osiągnąć ten sam efekt* |
Moc - 2011-08-21 20:10:02 |
Cierpliwości mistrzyni Cersi nie brakowało a i doświadczenie miała w pracy z niedoświadczonymi adeptami. Jej myślowe wskazówki przekazywane były z odpowiednim natężeniem... tak by nie rozpraszać ale wystarczająco mocno, by przykuć uwagę. |
Irvis - 2011-08-21 20:14:39 |
*Mogła poczuć, ze Irvis się stara, koncentruje, ale efekt jest dosc marny. Nie załapał, nie czuł tego tak lekko jak zdyscyplinowane od maleńkości dzieci jedi. On nic nie słyszał. Nauczony polegania na wzroku w ogóle nie słyszał takich drobnostek jak szum trawy czy czyjś oddech. Nie była to kwestia kiepskiego słuchu, bo słuch miał dobry. Były to typowe „klapki” istot z „zewnątrz”* |
Moc - 2011-08-21 20:20:21 |
Mistrzyni jednak się nie zniechęcała. W pewnym momencie mógł poczuć, że o wewnętrzne bariery jego umysły ociera się inna świadomość, dużo silniejsza i potężniejsza niż jego. Świadomość, która gdyby tylko chciała starłaby Irvisa na proch...To była właśnie mistrzyni Cersi, która musiała troszkę mocniej nakierować Irvisa na właściwy trop. |
Irvis - 2011-08-22 15:44:53 |
*To, co poczuł Irvis bardzo go wystraszyło. Głownie dlatego, ze było takie silne, ze nie kryło sie z tym, ze mogłoby Irbisa zmiażdżyć. Ale jednocześnie nie było agresywne. Nie było złe, i choć Irvis może nie czuł się całkowicie bezpiecznie, ba – bał się, to jednak wpuścił. Jak to zrobił – nie wiedział. Postanowił ją wpuścić i tak się stało.* |
Moc - 2011-08-26 17:20:56 |
Gdy tylko bariery umysłu Irvisa opadły to świadomość mistrzyni wśliznęła się "do środka". Wbrew logice nie zrobiła żadnej krzywdy chłopcu, wręcz przeciwnie, otuliła go aurą uspokojenia i wytchnienia. Zaraz też w umyśle Irvisa pojawiła się odpowiedź na wątpliwości i niepewność co do kształtu i kierunku medytacji. Jak na filmie w kinie mógł on zobaczyć co należy zrobić by wejść w stan o którym mówiła mistrzyni Cersi. |
Irvis - 2011-09-06 18:39:03 |
*Na pewno mistrzyni widziała wszelkie problemy chłopca – jego niechęć do nudnej, bezproduktywnej medytacji. Duża ciekawość, niezdyscyplinowanie, chaotyczność. Z tego to wszystko wynikało. Pokazanie wskazówek, których wcześniej nie tylko nie widział, ale nawet nie spodziewał się ze można cos zrobić zdecydowanie pomogły, choć Irvis, zaczynający głębsza medytacje w późnym wieku nadal kroczył opornie. Medytacja nigdy nie będzie jego mocną stroną. Ale widać było ze się stara* |
Moc - 2011-09-06 19:08:03 |
A niestety medytacja była podstawą dla Jedi. Pozwalała się wyciszyć, uspokoić emocje, ale również była okazją do przemyślenia swojego postępowania jak i motywacji. Każdy Jedi musiał sam stwierdzić, czy swoimi uczynkami słucha woli Mocy, czy też kieruje się egoistycznymi pobudkami. To był chyba główny sens medytacji, przynajmniej tej podstawowej. |
Irvis - 2011-09-06 19:13:09 |
*Trochę to trwało. W tej kwestii to Irvis był ślepy. I choć może zdawał się dzieckiem szczerym, ufnym i wesołym, to teraz dopiero, w medytacji i swoistym opieraniu się widać było ze sieroctwo na Nar Shaddaa odbiło na nim niekorzystne piętno. Irvis posuwał się do przodu, ale bardzo mozolnie, jakby nie ufał mistrzyni, wiec sam próbował jednocześnie robić postępy i bronić się przed nieznanym. Wreszcie jednak osiągnął poziom w którym miralukanka może mu pokazać świat w Mocy taki, jakim on jest* |
Moc - 2011-09-06 19:23:40 |
Nie bez przyczyny Jedi słyną z cierpliwości i opanowania, więc i przez te opory jakoś przebrnęli, docierając w końcu do celu. A to co Irvis zobaczył w Mocy można chyba jedynie porównać niebem pełnym gwiazd w bezchmurną noc. Wszędzie wokół nich błyszczały maleńkie gwiazdki Mocy, aury żywych istot. A były ich tysiące... owady. Większe gwiazdeczki oznaczały roślinki, takie jakie widziała je mistrzyni Cersi. Z wyglądu przypominały trochę prawdziwe kontury kwiatków, ale były jednak inne. No i też każda taka gwiazdka miała inne zabarwienie, kształt itp. |
Irvis - 2011-09-06 19:28:34 |
*Emocje Irbisa zdradziły niebywałe zszokowanie i fascynację. Znalazł się nagle w innym swiecie. Lepiej – całkowicie stracił kontakt z rzeczywistością, odfrunął sobie i był w transie, nie odnajdując się, ale za to całym sobą zachwycając jak to tylko dziecko potrafi. Zaraz tez wstał – fizycznie wstał i zaczął wędrówkę miedzy żywymi gwiazdkami. Wywalił się o korzeń. Ale to nic! Znowu wstał, zbliżał twarz do kwiatków, emanował czystą, żywą Mocą. Był bardzo „w temacie”. Za to nie panował nad tym całkowicie. Po prostu poznawał i cieszył się, jak to dzieciak* |
Moc - 2011-09-06 19:38:11 |
A to była tylko cząstka prawdziwego obrazu Mocy, bo do tego jeszcze dochodzą skomplikowane zależności strumieni jej energii, pajęczyny wzajemnych połączeń itp to biedny Irvis mógłby poczuć się zdezorientowany taką feerią barw. Ale póki co mistrzyni Cersi utrzymywała w jego umyśle tą prostą wizję Mocy. Nie poruszała się, bo musiała cały czas się koncentrować na chłopcu, który co raz radośniej rozglądał się wokoło. To był dla niego nowy świat. |
Irvis - 2011-09-06 19:41:08 |
*Rozglądał się ale z całą pewnością nie uważał tego za działanie praktyczne. raczej jako rodzaj gry czy zabawy. Nie niszczył tych ognisk Mocy – bardzo wprawnie odróżniał żyjące kwiaty które mógłby uszkodzić. Słuchał drzewa, widział mistrzynie, ze dwa razy wpadł na nią i bez skrępowania obmacał dokładnie, po czym dalej eksplorował teren, z godzinę, Az się w końcu zmęczył. Wiec usiadł i dalej pozwalał sobą kierować* |
Moc - 2011-09-06 19:51:07 |
Istoty żywe od roślin łatwo było odróżnić - te pierwsze się po prostu poruszały i można było wyczuć dalekie echa ich prymitywnych emocji, takie jak strach czy agresywna wola przetrwania. Ale daleko im było do złożoności istot świadomych. |
Irvis - 2011-09-06 19:56:25 |
*Irvis w końcu znowu zobaczył świat swoimi oczami. Okazało się ze jest już wieczór. przetarł oczy i westchnął. Zdziwiony, ale odprężony. Stwierdził, ze jest cały w elementach roślinnych które soba zebrał podczas badania otoczenia* |
Moc - 2011-09-06 20:04:42 |
No tak... uff |
Irvis - 2011-09-06 20:08:34 |
*Co było niebywałe – nie było żadnego wystrzelenia dzieciaka z procy, wyskoku, głośnego wrzasku ze „już jestem wolny” i bicia rekordów prędkości w pogoni do świątyni. |
Hakon - 2011-10-03 11:18:24 |
*Po wylocie mistrzyni Cersi Hakon zgodnie z obietnicą zajął się ogrodem i adeptami. Ogród mało kiedy wymagał jego uwagi, nigdy nie miał pytań i nie przewracał klocków treningowych, dlatego tez Hakon spędzał z nim niewiele czasu, jednak zawsze zastanawiając się nad pewnym zagadnieniem, zasadą w myśl której ogrody są krzywdzone. istoty ciche i wycofane rzadko kiedy zauważane przez innych z reguły nie są krzywdzone, bo nie rzucają siew oczy. Za to często są zaniedbywane. Nie proszą o pomoc wiec jej nie dostają. |
Moc - 2011-10-03 11:26:52 |
Mistrz Yoda od pewnego czasu obserwował z ukrycia poczynania Hakona. Całkiem dobrze sobie radził z młodzikami, mistrzyni Cersi dobrze więc wybrała, wskazując na niego jako na swego zastępcy. Jednakże za niedługo będzie trzeba to zmienić, co trochę martwiło maleńkiego mistrza... tak wiele różnych spraw miał na głowie, tak wiele zmartwień a niewielkie pole manewru. |
Hakon - 2011-10-03 11:34:59 |
*Hakon tez to widział, tym bardziej ze wcześniej miał do czynienia z umysłem (umysłami) bardzo zawiłymi, zaskakującymi wielokierunkowym myśleniem. Tutaj – odpoczywał i sam bawił się świetnie. Na tyle, że Yodę wyczuł dość późno. Ale nawet jak wyczuł, to nie podniósł wielkiego alarmu w związku z jego pojawieniem się. Powitał Mistrza uśmiechem i skinieniem głowy, podobnie jak i każdy z uczestników zabawy* |
Moc - 2011-10-03 11:43:01 |
Owszem, mistrz Yoda chciał porozmawiać z Hakonem, dlatego przyszedł do niego w trakcie jego zajęć. Zbyt wiele spraw teraz go trapiło, by odkładać pewne rozmowy na później. Odczekał więc, aż ten załatwi wszystko, po czym powoli odwrócił się i ciężko ruszył przed siebie, garbiąc się przy tym a jego uszy były przyklapnięte, co jasno sugerowało, że się czymś martwi. |
Hakon - 2011-10-03 12:10:28 |
*Tak, Hakon szedł obok, stawiając dosłownie stopę za stopą a i to opieszale by tępa były jednakowe. Ręce w rękawy swe powtykał i słuchał. O Takenie – nie dostał żadnej informacji na komunikator. Tu, na Tythonie wiele wiadomości po prostu ginie. Zarówno przekleństwo jak i szczęście w pewnych okolicznościach. Teraz zdecydowanie przekleństwo. |
Moc - 2011-10-03 12:16:07 |
Problem Aru był najmniej ważny, nie znał on żadnych ważnych informacji, no i wydawało się, że wszelki słuch po nim zaginął. Chociaż Rada podejrzewała, że to on znajdował się wtedy na Aldeeran, gdy wynikła całe to starcie w barze, jednakże nie mieli pewnych dowodów. Ale to najmniejszy problem w porównaniu do pozostałych. |
Hakon - 2011-10-03 12:27:44 |
Konkretnie to, ze ma gości z tej planety. *Hakon wiedział o Aru od Eda. Był proszony o dyskrecję. No ale - Aru w sumie ważny nie był, choć Hakona bardzo martwiło to, ze tak często się przemieszcza i wszędzie gdzie się zatrzymuje robi rozróbę, zwracając na siebie bardzo dużo niepożądanej uwagi. Teraz Hakon bał się o Eda. Ten jest za dobry na kontakt z takimi typami. Aru go wykorzysta i zostawi z emocjami z którymi Ed może sobie nie poradzić.* |
Moc - 2011-10-03 12:33:41 |
- Gości? |
Hakon - 2011-10-03 12:38:16 |
Tak, gości. Nie sądzie, żeby powiedział o tym tobie, Mistrzu. Zatem i ja nie powiem, ale jeśli Moc zechce, dowiesz się o tym sam już niebawem. Bo nie sadze bym zabawił długo na Dagobah… |
Moc - 2011-10-03 12:49:21 |
- Za dużo tajemnic pomiędzy nami jest... Taken wszystkiego nie mówił i zaginął. Na Dagobah dzieje się coś, a ty mistrzu Hakonie coś wiesz o tym, ale nie mówisz... źle w Zakonie dzieje się |
Hakon - 2011-10-03 12:54:07 |
Nie mogę, nie otrzymawszy na to pozwolenia, to zaufanie budowałem długo… *Oczywiście gdyby Hakon czuł, ze dzieje się coś ważnego, to nie wahałby się ani chwili. Ale tak naprawde Yoda wiedział… ta zagadka była prosta. Pomedytuje po kolacji i sam odpowie sobie, co oznacza Dagobah. I goscie Eda. A i tak Hakon przypadkowo zostawi namiar do niego na wierzchu* |
Moc - 2011-10-03 13:01:07 |
Oczywiście pomedytuje ale to nie przyniesie jednoznacznych odpowiedzi, jedynie dalsze podejrzenia, które zostaną wymierzone w Eda. Wokół jego osoby już od dłuższego czasu zbierają się różnego rodzaju podejrzenia, ale nikt dowodów nie ma, a i krzywdzić nikt go nie chciał bezpodstawnymi oskarżeniami. |
Hakon - 2011-10-03 13:10:10 |
*Eda mogli podejrzewać tylko o jedno – o to, co mogli. Ale to były jego decyzje. I jego konsekwencje. Póki jednak był poza Tythonem ze swoim „przyjacielem” Aru – mógł go chronić ile chciał. Jedi mogli kontaktować się z nim i rozwiewać sprawę. Nie powinien stracić przez to zaufania, o ile nikt nie będzie wobec niego zbyt ostry. Ed ufał Jedi. Prawdziwy ewenement w obecnych czasach. |
Moc - 2012-02-02 17:11:05 |
Na Tythonie od dłuższego czasu panowała nieco nerwowa atmosfera związana z niepewnymi wizjami Yody, zaginięciem Takena i jego ostatecznym zjednoczeniem z Mocą. Z tego powodu zarządzono częściową ewakuację, w wyniku której na planecie pozostali członkowie Rady i kilku mistrzów zajmujących się archiwami i wykopaliskami archeologicznymi. Dzięki uprzejmości Przymierza wszystkich wspierały całkiem dobrze działające droidy techniczne przystosowane do trudnych warunków planetarnych. |
Secorsha - 2012-02-02 17:26:01 |
*Dzialo się coś jeszcze na tle wyżej opisanych wydarzeń. Historie poszczególnych, pojedynczych przypadków jedi, bardzo reszta tajemniczych niestety przewijały się przez Tython. Czasem ktoś przylatywał, wracał, odlatywał na skromne misje, czy „misyjni”. Kilka dni temu wrócił mistrz Darg – jeden z ostatnich mianowanych jeszcze na Couruscant na mistrza. Już na Tytonie podjął pieszcze nad osieroconą przy rozkazie 66 przez mistrza uczennicę, po utracie swojego padawana, z resztą w identyczny sposób. |
Moc - 2012-02-02 17:42:20 |
Każdy z przebywających tutaj Jedi miał jakąś ponurą historię związaną z Wojnami Klonów, Rozkazem 66 czy późniejszą Czystką Jedi. Każdy kogoś stracił, przyjaciela, ucznia czy też mistrza. Każdy z trudem starał się poskładać swój świat na nowo. Jedi uczeni byli dystansowania się do swoich emocji, tak by nie przejmowały one kontroli, jednak w obliczu takiej tragedii było to trudne. |
Secorsha - 2012-02-02 17:49:10 |
*Na czerwonej skórze doskonale było widać bladość. Jakby za długo Elza na słońcu i kolor wypłowiał. Będąc już blisko Windu, pozbierał i zmełł w dłoniach zwisające kable po czym bez słowa usiadł obok. i tak siedział, siedział, kiwał się, aż w końcu, po długiej chwili odpowiedział tymi słowy* |
Moc - 2012-02-02 17:54:49 |
Mace się nie odzywał, dalej medytował przepuszczając swój gniew i irytację przez całe ciało, rozpraszając te uczucia. Tłumienie ich nic nie daje, one pozostają ukryte, ale silniejsze z każdym napadem wściekłości. A w ten sposób mógł się uwolnić od tego w całkiem pokojowy sposób. |
Secorsha - 2012-02-02 18:06:03 |
*Togrutanin tez na tyle, na ile był w stanie zwarzywszy na jego osłabienie, kontrolował; swoje ciało. Emocje tez, to znaczy nie poddawał się im, ale pozwalał im płynąć, a te płynęły i go męczyły* |
Moc - 2012-02-02 18:17:30 |
- Przykro mi to słyszeć. Kolejna dobra osoba zjednoczyła się z Mocą... |
Secorsha - 2012-02-02 18:25:30 |
*Blady jedi zaśmiał się cicho, co brzmiało trochę jak syk węża w jego obecnej sytuacji* |
Moc - 2012-02-02 18:36:10 |
- Nie ma ignorancji, jest wiedza... nie doceniliśmy przeciwnika. Emocje wzięły górę nad zdrowym rozsądkiem i logiką. Błąd... nieustanna spirala błędów, napędzająca samą siebie |
Secorsha - 2012-02-02 18:43:57 |
*Stęknął, czując nieodpartą potrzebę zakrycia dłońmi twarzy, ale ostatecznie odchylił się do tyłu, opierając plecami o jakiś zdobny element fontanny. Oddychał płytko i z wysiłkiem, a nad zamkniętymi oczami malowały się ukośne zmarszczki strapienia* |
Moc - 2012-02-02 18:57:40 |
- Każdy z nas zna to uczucie, każdy z nas przeżył to w ciągu ostatnich kilku lat. Musimy się podnieść, musimy iść dalej, zostawić przeszłość za nami. Żyć teraźniejszością. |
Secorsha - 2012-02-02 19:05:36 |
Zwalczanie ciemnej strony… tak, tylko kto zachował się bardziej ciemnostronnie, my, czy on? Do zwalczania ciemnej strony potrzeba podejść z jasnym umysłem, a nie brawurą. Już zapomnieliśmy, jak to jest. A ja… na dobrą sprawe nigdy nie miałem osobistego kontaktu z kimś kto jest tak blisko sitha. I chyba nikt nie miał. Nie chodzi tu o rzezimieszków – samouków z kradzionymi mieczami. *Zatarł ręce. Nie patrzył na Mace’a. Siedzieli obok, rozmawiali bez udziału fizyczności, były tylko ich umysły* |
Moc - 2012-02-02 19:21:24 |
- Owszem, z jasnym umysłem i bez emocji. Woda przeciwko ogniowi. Światło przeciwko ciemności. Wiemy o tym wszystkim ale się do tego nie stosujemy, to jest ironia naszego życia. Każdy z nas zawiódł na swój sposób Dargo, nie jesteś osamotniony. |
Secorsha - 2012-02-02 19:36:35 |
To mnie nie pociesza, a wręcz przeciwnie *świadomość ze nie on jeden popełnił ten błąd i ze jest on popełniany przez jedi powszechnie była dopiero przykra. Gdybym wtedy, zauważywszy go powiadomił radę, może mielibyśmy go tutaj.[/i] *I urwał. Na silę, bo cokolwiek by nie powiedział, wszystko sprowadzało się do jednego: jak ja źle zrobiłem. Na dobrą sprawę to jedi nie byli przygotowani do starć z takim przeciwnikiem jak sith. Upadli jedi, owszem – zdarzali się. tacy krzyczący o sobie „sith”. Ale to wszystko wygląda i zachowuje się inaczej.* |
Moc - 2012-02-02 19:45:04 |
- Musimy zacząć od początku, od źródeł, które mamy wokół siebie... a mimo to nie umiemy ich wykorzystać. |
Secorsha - 2012-02-02 20:03:35 |
*Skinął głową, zgadzając się z Macem. Poczucie winy przeszkadzało mu w pogrążeniu siew transie, by ów trans był efektywny. Jak niespokojny sen. Dlatego tu przyszedł. Nie szukał konkretnego jedi. Wziął tego, którego pierwszego spotkał. I był to Mace.* |
Moc - 2012-02-02 20:17:10 |
Mace wysłuchał opowieści, wyobrażając sobie to wszystko, czując również emocje togrutanina. Historię starcia zamienił w układankę tysięcy kryształów, w coś w rodzaju komnaty, do której przeniósł się umysłem. Czerpał siłę z Mocy, sięgając za pośrednictwem Dargo do przeszłości. Nie widział starcia, ale subtelną plątaninę motywów i uczuć. Szukał punktu przełomu, który da mu większą jasność na tą sytuację. |
Secorsha - 2012-02-02 20:24:38 |
*Pokręcił głową. najpierw na „nie”, potem na „tak”, i znowu na „nie”, sam się gubiąc w uczuciach, bo znowu mu to odżyło przez wspomnienia. Poczuł nagle wielki, głęboki wstyd.* |
Moc - 2012-02-02 20:33:42 |
- Wyciągasz zbyt pochopne i zbyt pośpieszne wnioski. Sprawa Skywalkera jest skomplikowana i wielowymiarowa, jego wiek jest jednym z wielu elementów układanki. Sprawa ucznia Nemedisa jest podobna, a my nie mamy żadnych pewnych informacji, jedynie domysły i strzępki różnych rzeczy. To wprowadza chaos w naszym myśleniu. A to z pewnością było ich zamysłem |
Secorsha - 2012-02-02 20:37:47 |
Tak… powiedziałem to. teraz powinienem wracać do szpitala. Spróbuje pomóc medycynie *Nie uśmiechnął się ani nie zaśmiał z tego swojego „żartu”. Cały czas patrząc sobie pod nogi, ni to z bólu niż ze zrezygnowania, wstał powoli* |
Moc - 2012-02-02 20:43:04 |
Ale mimo to Mace się uśmiechnął i w końcu otworzył oczy, spoglądając na wstającego togrutanina. |
Secorsha - 2012-02-02 20:45:55 |
*Niestety Uśmiech Mace’a tym razem został niezauważony, bo Dargo nie podniósł głowy. Podziękował tylko, i ruszył powoli, po kilku krokach obejmując się za bok i pozwalając by kabelki od kroplówki znowu zaczęły się za nim ciągnąc. Ale ostatecznie dotrze do swojego łóżka, i bez kłótni, grzecznie wprowadzi się w leczniczy trans* |
Throul - 2012-03-17 20:30:31 |
Po zaledwie pięciu minutach ciszę i spokój ogrodu po lądowaniu frachtowca zburzył odgłos szybkich kroków. Ktoś biegł. Tym kimś był T'kul we własnej osobie. Przygotowany jak na wojnę przełykając w biegu kromkę chleba i resztkę kiełbasy. Już na pierwszy rzut oka widać było, że szuka kogoś i cholernie się przy tym spieszy. Szukał Mistrzyni mogącej mu zlecić tę misję na Księżycu Przemytników. |
Moc - 2012-03-17 20:47:49 |
W Ogrodach panowało takie poruszenie i taki hałas, że nikt tego nie usłyszał ani nie zauważył. W specjalnie przygotowanej do lądowania strefie dumnie stał należący do Przymierza Koreliański Frachtowiec Action, z wnętrza którego co chwilę wynoszono na specjalnych repulsorowych barkach sporej wielkości skrzynie. Rozładunkiem zajmowali się przede wszystkim sami członkowie Przymierza noszący polowe mundury, lekkie, wygodne i wytrzymałe. Było ich w sumie blisko dwa tuziny, a więc więcej niż Jedi przebywających w Świątyni. Dodatkowo towarzyszył im jedna drużyna lekkiej piechoty, która również zajmowała się rozładunkiem wszystkiego. |
Throul - 2012-03-17 21:09:57 |
Skończył jeść i w pośpiechu przełknął to, co miał pogryzione w ustach. Ten szybki posiłek pokrzepił go nieco, ale też zostawił go z uczuciem lekkiego niedosytu. Nawet jak na swoje ograniczenia zjadł naprawdę niewiele. Otarł usta wierzchem lewej dłoni. Wolnym, pełnym gracji i dostojeństwa krokiem podszedł do mistrzyni Fer'nir. Ceremonialnie skłonił siè jej z szacunkiem. |
Moc - 2012-03-17 21:20:11 |
Mistrzyni rozmawiała aktualnie z jednym z młodszych oficerów Przymierza na temat modernizacji systemów zasilania Świątyni, gdy podszedł do niej T'kul. Przez jej twarz przemknął lekki grymas zdziwienia, ale zaraz uśmiechnęła się serdecznie. Była dosyć młoda jak na członkinię Rady i byłaby dosyć atrakcyjna gdyby nie paskudna blizna po mieczy świetlnym, która szpeciła jej prawy policzek. Taka już była cena wojny. |
Throul - 2012-03-17 21:39:45 |
Odsunął się na kilka kroków gdy powiedziała mu, że chce dokończyć rozmowę. Nie chciał jej przeszkadzać swoją osobą. To było zwykłe zachowanie w Senacie Galaktycznym. Z założonymi za plecy rękoma zajął się obserwacją statku i wyładunku towaru. Po jakimś czasie podeszła do niego. |
Moc - 2012-03-17 21:47:48 |
- Oczywiście |
Throul - 2012-03-17 22:06:36 |
T'kul nie przeceniał się. Wiedział, iż nie jest typem ciacha, na które poleci każda kobieta. Nie chciał jedynie by opatrznie go zrozumiała. Gdy tak się nie stało odetchnął z wyraźną ulgą. |
Moc - 2012-03-17 22:21:58 |
Wysłuchała cierpliwie jego słów, nie zerkając ani razu na niego. Patrzyła przed siebie, na stary kamienny mur odgradzający ogrody Świątynne od lasów Tythona. Poza tym ze słów T'kula wywnioskowała więcej niż on miał zamiar przekazać. Jednak nie zdradziła się tym ani też nie miała zamiaru go besztać. |
Throul - 2012-03-17 22:55:33 |
Patrzył na nią. "Cholera, te pryki z Rady rzeczywiście umieją panować nad sobą" - przemknęło mu przez myśl. "Czy ja aby za dużo nie powiedziałem?" - zastanowił się. "Powiedziałem to co trzeba było i chyba Mistrzyni nie połapała się w ukrytych celach owego wypadu, a jeśli nawet. Będę daleko z tąd i nic mi nie będą mofli zrobić" - stwierdził. |
Moc - 2012-03-17 23:11:46 |
Te stare pryki umieją nie tylko panować nad sobą. By zostać członkiem Rady trzeba wykazać się mądrością, spostrzegawczością i bystrym umysłem. No i oczywiście trzeba osiągnąć znaczną wprawę w tajnikach Mocy. A T'kul nie do końca był ideałem w panowaniu nad sobą. Wystarczyło więc poskładać kilka informacji w całość i wyciągnąć wnioski. |
Throul - 2012-03-17 23:25:55 |
Skrzywił się jakby cytrynę mu zjeść kazano. "A miało być tak pięknie" - pomyślał "panienki, alkohol i ubaw do rana a tu się okazuje, że dosyaję niańkę. Kurwa mać ten zakon Jedi to jakieś staruchy żyjące w celibacie i abstynencji. Zero życia. Tylko Moc i poświęcenie. Zero rozrywki" - podsumował. |
Moc - 2012-03-17 23:32:58 |
- On wróci, ma ważniejsze sprawy, to twoja misja |
Throul - 2012-03-17 23:43:44 |
Już miał zamiar podskoczyć. Już w powietrzu piętą o piętę uderzyć. Ale się powstrzymał. Jednak na jego gębie wykwitł taki uśmiech zadowolenia i szczęścia, który mówił za wszystkie niewypowiedziane słowa. T'kul był szczęśliwy. Skłonił się Mistrzyni i oddalił pogwizdując wesoło. Ten dzień może zaczął się koszmarnie, ale w miarę jego trwania zaczynał przynosić profity. |
Moc - 2012-03-17 23:49:22 |
Twi'lekanka obserwowała go jak się oddalał i już w myślach zaczynała dochodzić do wniosku, że będzie tego żałować, oj będzie. No ale musiała teraz nadzorować wyładunek a potem przekazać wieści Radzie Jedi. Oddaliła się więc do swoich obowiązków. |
Throul - 2012-03-17 23:58:39 |
Pojawił się. Przyszedł nie tyle punktualnie, co dwadzieścia minut przed czasem ubrany zupełnie inaczej niż zazwyczaj. Teraz jego sytrój był luźniejszy i bardziej dla niego wygodny od szat Jedi. Obok niego jechał jego astrodroid Bzyk. Oboje przywitali się z kapitanem i wsiedli na pokład. |
Moc - 2012-03-18 00:04:37 |
Ashen też się przywitał, ale był oszczędny w słowach więc nie wdawał się w dyskusję. Gdy już wszyscy weszli na pokład to zamknął grodzie i podniósł rampę, samemu udając się do kokpitu. W pomieszczeniach dla załogi siedziało zaś siedmiu techników z Przymierza, którzy pomagali przy obsłudze tak wielkiej maszyny, bowiem frachtowiec miał sto metrów długości i mógł przewozić do 75 000 ton ładunku. Wymagało to jednak większej załogi. |
Hakon - 2012-04-07 17:45:31 |
*Kolejny dzień. Pierwszy poranek po przylocie Hakona, Tane’a i Eda. |
ED - 2012-04-07 17:51:22 |
*Ed nie powiedział ani słowa od chwili kiedy Hakon wstał. Udawał, ze go nie ma, choć nie mógł okiełznać pomruków – z resztą zdradzających dobry nastrój. Niewiele się ruszał, obserwował. Było już wiadome, ze pójdzie za Hakonem. Był ciekawskim, rządnym bodźców stworzeniem, ale żeby zapuścić się bliżej świątyni potrzebował wsparcia. W tym wypadku wolał Hakona, bo Tane sam tam nigdy nie był |
Moc - 2012-04-07 17:58:17 |
Godzina może i wczesna była, jednak nikt już nie spał a w samych Ogrodach sporo się działo. Przede wszystkim rzucały się w oczy efekty prac renowacyjnych. Stare placyki treningowe i medytacyjne ładnie odnowiono, to samo tyczyło się kilkunastu pomników dawnych mistrzów Jedi. Pozbyto się również niechcianej roślinności, chwastów, dziko rosnących krzewów i tych drzew, które przeszkadzały. Wyremontowano nawet główną dróżkę biegnącą do Świątyni, która również była powoli przywracana do dawnej świetności. |
Hakon - 2012-04-07 18:06:24 |
*Tak, bardzo szybko poczuł, ze nie jest sam, ale nie odzywał się do Eda. Szedł cały czas swoim tempem, z rękami zarzuconymi do tyłu, chwytając minuty upływającego czasu, by wyciągnąć z nich jak najwięcej. Jak się tu bywa sporadycznie, to dopiero się docenia. Jak się tu siedzi długo, to Tython powszednieje. Każdy jednak przylot to odkrycie na nowo. |
ED - 2012-04-07 18:10:27 |
*Jak wiadomo – Ed może zachowywać się dziwnie i na niego nie ma reguły. Tym razem jednak pierwszą reakcją na jakiegoś człowieka w oddali było uniesienie się na wysięgnikach, rozłożenie na boki dział i gromkie „wrrrr”. Nabrał sprężystości w ruchach, poruszał się wręcz momentami przeskakując z nogi na nogę, przez co szybko dogonił Hakona, przegonił go, nie reagując i Moc wie co by się stało, ale akurat trafił na tą odrestaurowana ścieżkę i to był strzał w dziesiątkę – ścieżka mu zaraz do serca przypadła, wszystko inne na około przestało istnieć, a Ed – łeb w dół i idzie po ścieżce. Szczęśliwie Hakon tez szedł po ścieżce, ale jak się zatrzymał to musiał niestety zostać przesunięty. Bo ścieżka idzie dalej, Ed idzie dalej…* |
Moc - 2012-04-07 18:19:47 |
Ścieżka biegłą akurat niedaleko kręgu medytacyjnego, w którym ćwiczyli padawani, więc można było podsłuchać co tam się dzieje. Mistrz Jedi, który nadzorował ćwiczenie krzyczał co chwilę na chłopaka na skale. |
Hakon - 2012-04-07 18:26:58 |
*Przepuścił Eda. Skoro zainteresował się czymś bezpiecznym, to bobrze. |
ED - 2012-04-07 19:08:02 |
*Wyminął zatem Hakona i dalej sobie śledził dróżkę. Jednak zatrzymał się, jak tylko usłyszał podniesiony głos, i warknąwszy cicho najpierw się wyprostował do pozycji wcześniej opisanej, a wiec wysokiej, w gotowości. Następnie rozejrzał się, ujrzał krzyczącego mistrza. Musiał stwierdzić ze jednak nie chce tam podchodzić, zanim jeszcze nastąpiło zakończenie. Zawrócił szybciutko i już Ne patrząc na ścieżkę ruszył truchtem w drugą stronę, stawiając nogi niemal po swoich własnych śladach, przy czym nie patrzył. Już mu wystarczyło by iść na pamięć. Nie odszedł jednak daleko – 10, może 15 metrów. W mocy był jakby nie do końca trzeźwy, jakby działał samym instynktem. Przez całą Noc Moc wywarła na jego trochę inną niż standardowa psychikę swój wpływ. Ed cały czas ewoluował, wiec i jego zachowania też. Ale nie był to póki co lęk, wiec stan bardzo dobry* |
Moc - 2012-04-07 19:16:15 |
Rodianina nie cieszyła rola takiego kata, który musiał krzyczeć na uczniów, przeszkadzać im i w ogóle starać się ich zdekoncentrować. Ale musiał to zrobić, bo dla Jedi zdolność do koncentracji nawet w ekstremalnych warunkach była kluczowa. Jeśli nie będą potrafili się skupić i zignorować bodźców zewnętrznych, to wtedy cały ich trening można sobie wyrzucić do śmietnika. |
Hakon - 2012-04-07 19:20:24 |
*Eda to najpierw zaniepokoił Hakon. Raz mu ustąpił pierwszeństwa. Ale kiedy ten sobie nagle zmienił kierunek, to już się jedi odezwał* |
ED - 2012-04-07 19:27:49 |
*Zareagował. Natychmiast się zatrzymał, juz za Hakonem, daleko nie odszedł. odstawiwszy nogę w tył okręcił się przez półpiruet. Niewątpliwie gdyby miał twarz, można by było na niej teraz ujrzeć wielkie oczy i rozwarte usta. Bo dla Eda to wcale nie wyglądało na ćwiczenia tylko na jakąś karę* |
Moc - 2012-04-07 19:33:25 |
Ścieżka którą kroczyli była dosyć szeroka i ładnie odnowiona, złożona z kamiennych płyt, starannie obrobionych. Były one dosyć stare, miejscami przetarte i nadgryzione przez ząb czasu, ale nadal ładnie się prezentowały. Co kilkanaście metrów znajdował się pomnik jednego z mistrzów Jedi, a do cokołu przymocowana była płytka z napisem zawierającym imię danej osoby, lata w których żyła i czym się dany mistrz zasłużył dla Zakonu. |
Hakon - 2012-04-07 19:38:21 |
Bo nie do końca nad sobą panujesz, Ed… *Odpowiedział. Słysząc tuż za sobą jego kroki poczuł się trochę lepiej. Wiedział bowiem, ze kiedy Ed się na nim skupia, to łatwiej go kontrolować. Swoja droga bardzo zastanawiało w tej chwili Hakona, czy Ed byłby w stanie wykonać jakiekolwiek ćwiczenie które Hakon z nim robił, ale z kompletnie obcą osobą. oczywiście jedi.* |
ED - 2012-04-07 19:46:20 |
No tak… *Niski, bardzo głęboki głos Eda zabrzmiał z tyłu za Hakonem, prawie do jego ucha* ….bo jak mistrz nas zobaczy to się nie domyśli ze my tu jesteśmy… |
Moc - 2012-04-07 19:52:18 |
Odstępy między płytkami były w miarę możliwości niewielkie, czasem co prawda pojawiała się większa szpara, ale to były sporadyczne przypadki. |
Hakon - 2012-04-07 19:58:23 |
*Zrozumiał, wiec mógł dalej obserwować w spokoju. Aura wydawała mu się znajoma. na energia. W pewnej chwili rozpromienił się cały, jednak zgasł równie szybko. Pierwsza myślą był bowiem Taken. Ale przecież on nie żyje. Nie ma Takena. Już nigdy go nie zobaczy. |
ED - 2012-04-07 20:08:20 |
*Ruch był obserwowany. Ed podszedł tak blisko Hakona, a będąc na wysokim pułapie miał głowe nad głową jedi. gdyby padało to na Hakona nie spadła by ani kropla. |
Moc - 2012-04-07 20:17:55 |
Od walczących dzieliło ich kilkadziesiąt metrów, więc szarża Eda nie została zauważona, lub też nikt na nią nie zareagował. Oczywiście poza zbliżającym się rycerzem Jedi, który przyśpieszył kroku. |
Hakon - 2012-04-07 20:24:20 |
*Jeszcze kilka chwil i rzeczywiście, rozpoznał, choć chwilę wcześniej dosłownie rzucil się w bok by złapać Eda gołymi rękami, ale się nie udało. No ale – jak ktoś nie zauważył ze Ed leci to tym bardziej nie zauważy, ze Hakon wstaje… bo poleciał za bardzo. |
ED - 2012-04-07 20:33:05 |
*Ed rozpoznał szybko, uruchomił mu się program katalogujący, dopasował głos i już. Wiec zanim Ed w ogóle pomyślał to już wiedział. W końcu nie był tylko tajemniczym tsilem w puszce, ale też maszyną. Lub raczej – miał ta maszynę do dyspozycji i ona dla niego pracowała. Ale nie podszedł. tam gdzie się zatrzymał, tam stał. Kiedy jedi był wystarczająco blisko, zaczął pomrukiwać typowo na powitanie, ale jeszcze nie wiedział, co dalej. Miał dżedajski kryzys. |
Moc - 2012-04-07 20:42:15 |
Mikal przedtem spotkał Eda i Hakona, więc ich w miarę pamiętał. No i też wiele osób wiedziało, że przylecą. Ci, co nie mieli z nimi wcześniej do czynienia zostali poinstruowani co i jak, by nie wynikły żadne przykre dla obu stron incydenty. |
Hakon - 2012-04-07 20:48:13 |
*zatem doszedł do nich. Znalazł się przodem do Mikala zaś Eda miał nieco z boku. Cały czas obserwował go w Mocy.* |
ED - 2012-04-07 20:57:13 |
*W mocy z Edem było ok. To wyczyta Hakon – bo go widzi na bieżąco. A Mikal, o ile pamiętał wcześniejszy stan, to teraz tez powinien dostrzec różnice. Z Edem było lepiej. Był „podleczony”, podbudowany, dużo spokojniejszy, nie taki drażliwy. Jego aura nie była tak nieprzenikalna, co oznaczało ze dystans 7 metrów nie obowiązuje i można podchodzić. |
Moc - 2012-04-07 21:08:34 |
- Nic nie szkodzi mistrzu, sam nie pamiętam wszystkich spotkanych Jedi czy adeptów, więc czasem robię ściągawki |
Hakon - 2012-04-07 21:14:46 |
*Całe szczęście ze Mikal ruszył trochę Eda intelektualnie, bo już Hakon miał go opiepszyć za robienie za statystę (Eda opiepszyć). Oczywiście nie ostro, ale wystarczająco. Ale teraz dostaje szanse – Hakon tak na niego popatrzył że powinien wiedzieć, o co chodzi. |
ED - 2012-04-07 21:24:18 |
*Dobrze ze Ed tam nie patrzył. Ale akurat w tym momencie „przekazu” na Hakona spoglądał, wiec zrobiło się długie, przeciągłe mrrrr i zaraz buuuuur. Ale ogólnie pozytywnie. Szybko przerzucił uwagę na rycerza, choć nie było widac, bo to był ruch oczka pod siatką a nie ruch całości. Mruknął nisko, trochę nierytmicznie* |
Moc - 2012-04-07 21:34:15 |
Walka dobiegła końca i padawani pozbierali się z ziemi i zaczęli wysłuchiwać uwag swojej mentorki, która w sumie miała im sporo do powiedzenia, ale tego już słychać nie było z tej odległości. A przynajmniej nie na tyle wyraźnie, by to zrozumieć. |
Hakon - 2012-04-07 21:40:07 |
*Nie wypowiedział się. Nie był za tym by udawać ze ciemnej strony nie ma i uciekać na samo wspomnienie tego niemniej wydawało mu się, ze ta trójka tam nie była wystarczająco dojrzała, przynajmniej sądząc po emocjach jakie wyczuwał kiedy walczyli, by takie tematy z taką osobą ruszać. |
ED - 2012-04-07 21:50:02 |
*Teraz już nawet łbem poruszył, by brać Mikala bardziej środkiem pola widzenia. Stal nadal na wysokich nogach – na jednej trzeciej długości szyn, czyli o 30cm wyzej niż zazwyczaj. Wyglądał wiec trochę bojowo, ale w mocy było czuć, ze zaczyna się angażować, jest spokojny, przyjaźnie nastawiony, bo już pierwsze lody zostały wyjęte z reklamówki* |
Moc - 2012-04-07 22:00:52 |
Mikal obejrzał się jeszcze do tyłu i na chwilkę się rozkojarzył. Patrzył tak przez dłuższy moment i obserwował jak padawani rozchodzą się w kierunku Świątyni. Zaraz jednak odwrócił się do nich, choć wyglądał na nieco strapionego, to angażował się w rozmowę. |
Hakon - 2012-04-07 22:14:07 |
*Hakon spojrzał uważniej na chłopaka i nieznaczną zmianą pozycji głowy i warg dał do zrozumienia ze widzi strapienie i zapytuje czy wszystko w porządku. W końcu Hakon był empatia, mógł pomoc Mikalowi pozbyć się ciężaru przez chociażby wysłuchanie. Jeśli ten by tylko zechciał. |
ED - 2012-04-07 22:18:34 |
Ja narzekam na inne rzeczy, tak mi się wydaje. Poza tym nie narzekam *Zaprotestował przytomnie* |
Moc - 2012-04-07 22:28:31 |
Mikal od razu wyłapał to, że Hakon kontaktował się z kimś telepatycznie, więc skinął mu lekko głową na znak, że rozumie. W sumie on też się kontaktował w ten sposób przed chwilą, stąd ta strapiona mina. Prowadził przez chwilę dwie konwersacje jednocześnie. |
Hakon - 2012-04-07 22:34:44 |
*Tym razem Hakon nie odesłał wiadomości. Był już za stary by dać się tak prowokować, z resztą nie miał za szczególnej ochoty do dyskusji Bi nie miał w zamiarze nawracania mistrzyni na swoje poglądy – ani tez dyskutowania o własnych. Swoje miał, a ona swoje. Poza tym wyraźnie rozminęli się w temacie. |
ED - 2012-04-07 22:42:44 |
*Można było dziś znaleźć oczy Eda, bo był jasny poranek siatka była oświetlona ze wszystkich stron. Miedzy kopulą a tym co jest pod spodem były jakieś 2cm przestrzeni. na tle tego można było najpierw odnaleźć wypukłości, a potem – przyglądając się, wyodrębnić gałki. To nie były fotoreceptory, jak u droidów. To były normalne cyberoczka. Jedna para z przodu, i po parze po bokach. Szybko tez można było dostrzec, które nie działają – choć się poruszały, nie miały jasnej obwódki wokół soczewki. Były jednolite. Działające oczko miało co najmniej dwie barwy* |
Moc - 2012-04-07 22:50:46 |
Do Hakona dotarło jeszcze tylko echo rozczarowania a potem kontakt całkiem się urwał. Za to Mikal znowu miał nieco nieobecny wzrok, gdy on komuś odpowiadał w myślach. Potem przewrócił oczami i po chwili znowu był skupiony na rozmowie. |
Hakon - 2012-04-07 23:10:56 |
Niech będzie krowa, damy Mikalowi wybór, bo Eda wybór to zemsta miała być. Ja drania znam |
ED - 2012-04-07 23:15:35 |
*Cierpliwie obejrzał wszystko, a raczej wysłuchał, bo niewiele widział z takiego małego obrazu. Ale przypomniał sobie od razu co to za sytuacja* |
Moc - 2012-04-07 23:23:00 |
Mikal oglądał uważnie filmik a w miarę jego trwania uśmiechał się co raz bardziej, by ostatecznie wybuchnąć śmiechem. |
Hakon - 2012-04-07 23:26:45 |
właśnie nie, ten filmik jest aż nadto wymowny, bo Ed jak już nie ma na co narzekać, to sobie wymyśli temat, jak widać czasem bardzo abstrakcyjny, żeby ponarzekać. Tak, Edziu *Podniósł wzrok na Eda i pokiwał głową, jak to zawsze kiedy droczył się z nim.* |
ED - 2012-04-08 17:04:13 |
Ta… srają muszki, idzie wiosna *Odparł na to, ustawiając się frontem do Hakona. Wystarczyło mu odstawić w tytł jedną noige, i całość się zgrabnie przesunęła* |
Moc - 2012-04-09 17:08:30 |
- Słyszę, że wierszyki to twoja kolejna mocna strona |
Hakon - 2012-04-10 15:08:36 |
*bez wątpienia, Ed był przyjacielem Hakona i osobą bardzo dla niego ważną. Jak uczeń. To, co razem przeszli sprawiło ze Hakon bardzo scementował się z Edem, i choć wiedział, ze słabość do kogoś może zaowocować późniejszymi kłopotami, to było to uczucie tak piękne, ze nie zrezygnował by już z niego. Myśląc o tym splótł ręce na piersi i spojrzał na swoje stopy, by ukryć w ten sposób uśmiech, który pojawił się pod wpływem tej refleksji* |
ED - 2012-04-10 15:44:20 |
No niestety, mam duszę poety i w związku z tym nie czuje jak rymuje *Odpowiedział z powagą, ale pomruki jakie wydawał były wesołe, wiec nie należało się ta powagą przejmować. Potrafił dawać dwa sprzeczne komunikaty jednocześnie, trzeba było samemu wybrać ten właściwy. odnośnie rymowania, to Edzik miał na swoim kącie kilka utworów i całkiem udanych tłumaczeń innych autorów z Cestianskiego na Basick, ale oczywiście się nie pochwalił.* |
Moc - 2012-04-10 18:31:20 |
- Za wadę bym tego nie uznał, raczej taka ciekawostka fajna |
Hakon - 2012-04-10 18:40:28 |
*Znowu zaczęło się bicie i popychanie Hakona. Wyprostował się, odchrząknął wymownie, i zaraz – w ramach zemsty - przyłożył do Eda otwartą dłoń i popchnął go, choć dobrze wiedział jaka była intencja tego szturchania. Ale zaraz też podszedł by go pogłaskać, ale w innym już miejscu* |
ED - 2012-04-10 18:51:38 |
*Bo i nie robił tego, choć często oświadczał ze idzie się pochlastać lub idzie żeby Urga go pochlastała. I zawsze takie oświadczenia wiązały się z dobrym humorem, a nie depresją, jak to winno być. Natomiast płacz się zdarzał, oczywiście nie tak jak u organików, ze łzami i smarkaniem. Ostatnio Ed „popłakał się” przez Aru.* |
Moc - 2012-04-10 19:01:52 |
Mikal stał sobie tak troszkę na uboczu w porównaniu do tej dwójki i raczej był oszczędny w gestach przez cały czas trwania rozmowy. A to trzymał ręce za plecami a to krzyżował je sobie na piersi. Czasem nieco się pobujał, ale ogólnie stał sobie spokojnie i rozmawiał. Chciał jeszcze coś dopowiedzieć odnośnie rymowania, jednak Hakon przyciągnął jego uwagę i podążył za jego wzrokiem, ciekaw o jakiej pani mówił. A gdy zorientował się, że chodzi o jego mistrzynię, która akurat rozmawiała z jakimś padawanem, to nieco zwątpił w słuszność tej intencji. Więc popatrzył ostrzegawczo na barabela a potem dodał troszkę poważniejszym tonem. |
Hakon - 2012-04-10 19:09:10 |
*Popatrzył na młodego rycerza przez chwilę, i musiał zrozumieć co ten chciał mu przekazać. Ed wprawdzie był inteligentniejszy niż się na pierwszy rzut oka wydawał, ale skoro osoba która najlepiej zna „tę panią” odradza to raczej wie co mówi, więc Hakon musiał się szybko wycofać* |
ED - 2012-04-10 19:17:12 |
*Top był bardzo dobry sposób by zainteresować Eda obiektem. Zaraz się poruszył, nogi „zebrał” bo wcześniej stał na nieco rozstawionych, wyciągnął się i patrzył w tamtą stronę, raz po raz robiąc sobie zbliżenia. Mruknął zaintrygowany, na chwilę skupił się na Hakonie, i potem znowu tam. Hakonowi ufał, także Hakona dobrze znał i wybaczał błędy. Hakon był jedyną „nadistotą” jaka Edowi pozostała, wszystkie inne „ukochane” osoby w ten czy w inny sposób go skrzywdziły. Nie osłabiło to jednak zaufania do mistrza jedi. |
Moc - 2012-04-10 19:24:22 |
Mikal nie kwestionował inteligencji Eda, raczej jego odporności na osoby, które generalnie mają go gdzieś, są dosyć kąśliwe i raczej niemiłe. Jego mistrzyni właśnie taka była, bezpośrednia, mająca skłonności do krytykowania słabości itp. Związane to było z jej dosyć burzliwą młodością, o czym wiedziało na prawdę niewielu. Więc Mikal zdecydował, by lepiej nie wywoływać zamieszania, gdy to nie było konieczne. |
Hakon - 2012-04-10 19:30:12 |
Tu chodzi o grzeczność *Odpowiedział Edowi, bo i owszem, wiedziano ze tu przybyli, ale to nie zwalniało Hakona z zameldowania się. To uprzejme, z resztą Hakon, będąc w radzie chciałby, by przylatujący chociaż mu się pokazali. Nie z powodów formalnych, po prostu chciałby ich zobaczyć lub wiedzieć ze widział ich ktoś inny z rady* |
ED - 2012-04-10 19:40:22 |
*chwile jeszcze obserwował, później słuchal ich rozmowy i obserwował, az w końcu wydał z siebie coś co brzmiało troche jak burkniecie brzucha, zaś w mocy aura Eda zaemanowała sugestią ze ów czuje się pomijany i do tego niedoceniany, bo go chcą zostawiać, a on tez tutaj chce jak najwięcej namieszać. Tak prospołecznego nastawienia Eda ze święcą wyczekiwać wiec mógłby Hakoś wykorzystać. Chociaz – spotkanie z panem drzewko to bezpośrednia konfrontacja ze źródłem problemu i do tego skrytymi lękami, co może zaowocować tym ze przymierze będzie kląć na Eda jak będą musieli naprawiać to co poniszczył, spierdzielajać albo wręcz przeciwnie – wałcząc nie wiadomo czym. |
Moc - 2012-04-10 19:47:27 |
Mistrz Kahr właśnie z powodu tej swojej nieaktualności społecznej został Opiekunem Archiwów Zakonu oraz Głównym Zarządcą Świątyni. Na obecnej polityce galaktycznej się nie znał, nie wiedział jaki jest układ sił itp ale za to dobrze znał aktualną siedzibę Jedi oraz spory kawałek ich historii. W końcu był świadkiem wielu ważnych wydarzeń. Dlatego też ten wiekowy neti wycofał się całkiem z życia galaktycznego. Jeśli jednak ktoś zwracał się do niego z prośba o pomoc to ja otrzymywał. O ile wytrzymywał jego złośliwe kazanie na jakiś temat i biadolenie o degeneracji dzisiejszej młodzieży. |
Hakon - 2012-04-10 19:53:43 |
*Zauważył ze Ed zaczął marudzić, ale zaraz Mikal zaoferował się ze się nim zajmie. Dla Hakona to było na rękę bo Mikal był idealny do leczenia dżedajskiego kryzysu, duzo był lepszy niż wysyłanie go na ryzykowne kilkuminutowe spotkania z niepewnymi mistrzami. Ale z drugiej strony Hakon nie chciał dezorganizować komuś pracy* |
ED - 2012-04-10 20:02:36 |
Ale ja tu nie mam znajomych… *Burknął, pochylając łeb i popatrzył tak trochę „spode łba”, ale na żadnego nich – w powietrze. Poczuł się nagle jednocześnie zagrożony i chętny do brnięcia w to. Zdecydowanie był w dobrej formie, wiec takie „oddanie go” w obce ręce w niekontrolowanym miejscu było możliwe* |
Moc - 2012-04-10 20:12:18 |
- O to by było rozwiązanie. Jemu to chyba względnie wszystko jedno kto mu pomaga. No i myślę, że sobie jakoś poradzę, ale w razie czego dam znać |
Hakon - 2012-04-10 20:17:32 |
Dobrze, wiec zamieniamy się, ja wezmę twojego miłego dziadzia a ty moje maleństwo *Uśmiechnął się do młodego, i jeszcze Eda poklepał po boku paszczy by dodać mu otuchy. Powinien się z Mikalem dobrze dogadywać, Mikal był w końcu niewiele starszy od Tane’a którego Ed uwielbiał* |
ED - 2012-04-10 20:25:59 |
*Kwestie szkolenia jedi pewnie nienajgorzej postrzegał, zapewne dużo rozumiał, wszak Hakon go uświadamiał, ale trzeba pamiętać ze Ed ogólnie miał wypaczone spojrzenie i inny sposób rozumowania niż organiki.* |
Moc - 2012-04-10 20:31:42 |
- Ja bym mistrza Kahra nie nazwał miłym dzadzią nawet przy jego najlepszym humorze. W każdym razie do zobaczenia mistrzu |
ED - 2012-04-10 20:38:23 |
*Biedny Edzik patrzył, patrzył, im dłużej patrzył tym gorzej to wyglądało wiec należałoby go jak najszybciej zainteresować czymś innym. Pytanie Mikkala spełniało warunki nawracacza uwagi, ale dość słabego. Na szczęście dobry stan umysłu Eda przechylał szale na jego stronę* |
Moc - 2012-04-10 20:52:13 |
Z zainteresowaniem Eda czymś innym może być lekki problem, bo tutaj wszystko praktycznie łączyło się w jakiś sposób z Jedi, a dalej można pójść tropem do tematów niezbyt lubianych. No ale może coś się wymyśli. W każdym razie Mikal podjął się roli przewodnika i wysunął się na czoło pochodu. |
ED - 2012-04-10 20:58:06 |
*Ed „instynktownie” podążył za przewodnikiem, wiec problem jak go ruszyć rozwiązał się sam. Musiała taka zależność w chodzeniu być dla niego ważna lub wygodna, bo od razu się włączył. trzymał się nieco z boku, nie bezpośrednio za Mikalem.* |
Moc - 2012-04-10 21:09:26 |
Miakl na chwilę się odwrócił do Eda by mu się przyjrzeć. W sumie robił to tak automatycznie, bowiem przyglądanie mu się raczej nic nie zmieniało. Prędzej w Mocy mógłby coś ujrzeć. |
ED - 2012-04-10 21:24:42 |
*I rzeczywiście, Ed się nie zmienił, może poza tym ze teraz był w ruchu. Miał teraz charakterystyczny chód – jedna noga podnosiła się dopiero wtedy kiedy poprzednia już całkiem stała na podłożu i mogła przejąć ciężar, nie tak jak człowiek – nie tak płynnie, choć oczywiście tak tez bardzo często się poruszał. teraz to było jego najwolniejsze, najbardziej stabilne tempo. Odrobinę Kolusa na boki częścią głowową. Działa pozostawały w tej samej pozycji – nisko, by nie sugerować wrogich zamiarów. Podniesienie dział zazwyczaj oznaczało bojowe zamiary, w ataku lub obronie.* |
Moc - 2012-04-10 21:41:50 |
Mikal maszerował w miarę szybko, nie był o chód spacerowy, kiedy to kilometr można przejść w godzinę albo i dłużej. Mał szybsze tempo, ale bieg to jeszcze nie był. |
ED - 2012-04-10 21:50:23 |
Wcale nie zamierzam zaprzeczać, pewnie ja się źle wyraziłem *Nie był uparty ani zawzięty, a przynajmniej nie w bezsensowny sposób wiec przyznał się do złego się wyrażenia. Niedojadania z powodu nie rozumienia się. Mikal nie znal Eda, choć pewnie o nim słyszał, bo kiedy Ed trafił tu pierwszy raz, było ostrzeganie i Mikal wtedy był. * |
Moc - 2012-04-11 12:24:06 |
- Zdarza się, różnice kulturowe |
ED - 2012-04-11 12:55:37 |
Mogą mylić, ale tez oko oku nie równe, wszystko to ruchome kwestie. Trzeba umieć tego oka używać *Jeśli znalazł nawiązanie to starał się go za bardzo nie wysuwać jako myśl przewodnią. Sam potrafił doceniać piękno przyrody i urok tego, co się widzi ale uwiecznione na zdjęciach, ewentualnie przez nie za duże okno, tak by ani przez chwile nie poczuć się wystawionym na działanie tego piękna, żeby no nie mogło Eda dosięgnąć. Tutaj Mikal miał całkowitą rację: dwieście lat życia w ciemnych, ciasnych piwnicach robi swoje. Wydawać by się mogło ze taka istota pragnie tylko wyjść. Może tak, jeśli pamięta inne zyce, ale jeśli nie, to kształtuje się zupełnie inaczej, jak Ed. Można go nakłonić do wyjścia, ale wtedy czuje się gorzej i wszystko mu przeszkadza, jakby był tu Tane to by pewnie mógł przytoczyć przykład ze skarpetami –bo Ed nie chce dotykać stopami trawy.* |
Tane - 2012-04-11 12:56:21 |
Tane szwendał się gdzieś w okolicy z cyfronotesem w ręku ciągle coś przeglądając. Widać było, że był zachwycony wizytą na Tythonie, w końcu to kolebka, w której wszystko się zaczęło. A wywierało tym większe wrażenie jeżeli było się młodym padawanem, który słyszał wiele historii związanych z samym Zakonem jak i planetą, na której obecnie się znajdował. Teraz mógł widzieć to wszystko z bliska. Gdzieś jednak w oddali zauważył Eda i był nieco zdziwiony faktem, że oddalił się od miejsca, w którym wylądowali. Szedł jednak z takiej strony, że na początku nie zauważył towarzysza, z którym Ed się przemieszczał. |
Moc - 2012-04-11 13:13:03 |
- Możliwe, wiele rzeczy zależy od gustu |
ED - 2012-04-11 13:23:46 |
*Szybko zlokalizował wskazaną mu rzeźbę. To był ten niegroźny element sztuki i krajobrazu do którego Ed podejdzie, choć u schizofreników częstym był tez lęk przed jakkolwiek utrwalonymi postaciami humanoidów – właśnie rzeźbami, lalkami, plakatami. Ed na szczęście tego nie miał.*] |
Tane - 2012-04-11 13:29:10 |
Tane'owi był tak przejęty tym miejscem, że totalnie zapomniał o tym iż Eda się tyłem nie zachodzi. Na szczęście obyło się bez urazu. |
Moc - 2012-04-11 13:46:05 |
Mikal zareagował od razu, gdy Ed tak nagle kopnął. Co prawda nie odskoczył, jednak był gotów to zrobić lub też spróbować powstrzymać Eda, gdyby coś wymknęło się z pod kontroli. Na szczęście nic takiego się nie stało, więc się rozluźnił. |
ED - 2012-04-11 13:52:09 |
*Mruknął skruszony, bo nie chciał nikogo straszyć, sam się nieźle wystraszył, to była reakcja na jego wystraszenie. Zrobiła się z tego reakcja łańcuchowa. |
Tane - 2012-04-11 14:09:51 |
Tane przysłuchiwał się temu co mówi Mikal i było to bardzo interesujące. Wydawało się być jednym z wyjść dla dzisiejszego stanu w jakim znajdowali się Jedi. Tane nie wygłaszał na razie swoich opinii na temat kodeksu i kierunku, w którym podąża Rada. Przynajmniej na razie i aż do momentu kiedy nie zostanie o to poproszony. |
Moc - 2012-04-11 14:23:42 |
- Chyba tak, ale pewności nie mam, nie został nigdy Jedi. W ogóle o jego istnieniu Zakon dowiedział się bardzo późno. |
ED - 2012-04-11 14:31:18 |
*Gdyby Ed miał mimikę, na pewno miałby teraz ciekawą minę. Okazało się ze świętoszkowaci jedi już dawno temu nie byli tacy idealni, przechodzili sobie między tymi stronami mocy, jakby to było takie nic. Zdawało się na tym przykładzie ze już więcej emocji sprawia decyzja czy wypełnić piersi sylikonem. Kahar musiał mieć racje w tej ocenie. Ed tylko mruknął, Tane pewnie wyczuje w tym dezaprobatę, Mikal za mało Eda znał. No i poczłapał za przewodnikiem, taki nieco zdemotywowany* |
Moc - 2012-04-11 14:44:43 |
Gdyby Ed na głos wyraził swoje wątpliwości to Mikal postarałby się od razu wyjaśnić mu nieco tą historię. Mechanizmy zmiany strony były bardzo złożone, nie można było jej ot tak sobie zmienić, na to miało wpływ wiele różnych czynników. No i opowieść o Revanie i Bastili niosła ze sobą pewien przekaz i morał. Nawet najlepsi Jedi mogą wpaść w objęcia Ciemnej Strony ale nawet najwięksi zbrodniarze mogą uzyskać odkupienie. Historia Revana była na prawdę niezwykła i dawała nadzieję na to, że pomoc może nadejść z najmniej oczekiwanej strony. |
ED - 2012-04-11 14:47:00 |
Tane - 2012-04-11 14:56:47 |
- Za to członkowie dzisiejszego Zakonu i Rada, która składa się z "największych" mózgów i osób niekiedy bardziej aroganckich niż Bastilla jest idealna. - powiedział nieco ironicznie. - To już wolę Revana i Bastillę. - dodał wyrażając tym samym opinię na temat dawnej i obecnej sytuacji Zakonu, gdzie Revan i Bastilla uznani przez niektórych za zwykłych Jedi zrobili więcej, aniżeli Rada która zaślepiona swoją pewnością siebie i mądrością, która doprowadziła do upadku. Historia sama jasno pokazywała, kto w tej konfrontacji wygrał czy Revan, Mroczny Lord Sithów nawracający się i ratujący Galaktykę przed zagładą z arogancką Bastillą przy boku czy Rada dzisiejszych czasów. |
ED - 2012-04-20 19:22:55 |
*Zbieranie jedi na konklawe i potem samo konklawe bardzo pozytywnie Eda nastrajały, oznaczało to bowiem ze dżedajce zgrupują się gdzieś w tym amfiteatrze i ich nie będzie, nie będą wiec Eda szturchać. Zaraz po pożegnaniu Hakona z wręcz nienaturalnym dla siebie entuzjazmem oddalił się od bezpiecznego frachtowca. Po kilku minutach swobodnego marszu uspokoił się. Wypatrywał Tane’go, celem złapana go i wygonienia na konklawe – tak to przeżywał, nie mógl tego przegapić. |
Renee - 2012-04-20 19:41:18 |
*Młoda padawanka siedziała i zastanawiała się, czy to tylko odpoczynek, czy już bezczynność. Przygotowania do konklawe trwały w najlepsze, ale ona, jako niedawno przybyła na Tython, wydawała się stać z boku i tylko biernie przyglądała się resztkom chwały zakonu, próbując póki co zrozumieć zastaną rzeczywistość. |
ED - 2012-04-20 19:49:42 |
*Odległość była duza i robot chyba nie zauwazyl dziewczyny, z resztą łeb miał odwrócony w zupełnie inną stronę, jakby obserwował miejsce gdzie mur łączy się z ziemią, i poruszał siew tym kierunku naprzód. Ten kierunek był tez – o zgrozo – kierunkiem który zbliżał go do padawanki. W miarę zmniejszania odległości dało się najpierw zauważyć, ze nie jest to nowinka – maszyna na pewno jest stara, choć wyraźnie odrestaurowana, trochę nawet na siłę. Wyglądał jak kadłub myśliwca z czarną szybą osadzony na dwóch zginanych do tyłu masywnych trójpalczastych nogach. Po bokach „myśliwca” sterczały do przodu działa o średnicy równej obwodowi pasa dorosłego mężczyzny. |
Renee - 2012-04-20 20:11:01 |
*Im bardziej droid się zbliżał, tym większe miała przeczucie, że nie jest to zwykły droid bojowy. Choć ogromne działa, jak i ogólny rozmiar robota dawały zupełne inne wrażenie. Moc jednak nigdy nie kłamała, a to właśnie ona podpowiadała jej, że maszyna jest na swój sposób wyjątkowa. Niestety, Renee nie była zjednoczona z mocą na tyle, by usłyszeć w jaki to sposób. Dziewczyna wstała z murka, na którym siedziała, ale nie podeszła do robota, ani też nie zagrodziła mu drogi, mimo że drgnęła w jego stronę. Nie, żeby bała się to zrobić. Po prostu czuła dyskomfort na myśl o czymś, co w kilka sekund może z niej zrobić krwawą miazgę. Nawet jeśli to coś póki co nie wykazywało agresywnych zapędów.* |
ED - 2012-04-20 20:20:06 |
*Aura Mocy była czymś, co w Mocy się czuło przy minimalnej nawet wrażliwości, wiec zapewne poczuje, prędzej czy później, może kiedy odległość się zmniejszy. |
Renee - 2012-04-21 09:51:20 |
*Uśmiechnęła się, ale nie był to uśmiech wywołany rozbawieniem, ani nawet nie był to uśmiech kpiący. Był on za to niepewny, w pewnym stopniu wyrażający zmieszanie i zagubienie dziewczyny wywołane przed odpowiedz maszyny. Im dłużej się przyglądała aurze robota, tym bardziej miała wrażenie, że rozmawia z człowiekiem uwięzionym w ciele maszyny. Tyle, że to niemożliwe. Przecież nie jest możliwym, by konstrukt z metalu miał ludzką duszę. A przynajmniej tak jej się wydawało. Nigdy wcześniej z czymś takim się nie spotkała. Ba, nawet nie słyszała o podobny przypadku.* |
ED - 2012-04-21 15:08:07 |
Jestem gościem który nie miał farta w życiu, *Odpowiedział płynnie droid. A raczej cyborg, skoro już ustalono ze ma w sobie żywy pierwiastek. Zagadnienie na temat tego, czy to pierwiastek organiczny czy nie najlepiej zostawić mistrzom jedi. Dla Eda - jak się łatwo domyślić – nie był to miły temat. |
Renee - 2012-04-21 15:38:45 |
*Padawanka przechyliła głowę, z uwagą obserwując działanie maszyny. Przypadki Grievousa i Vadera w tamtym momencie wydały jej się zbyt sławne, by połączyć je ze zwykłym rob... gościem, który nie miał farta w życiu. Być może gdyby połączyła tą dwójkę z osobą swojego rozmówcy, to dużo łatwiej byłoby się jej dogadać z Edem.* |
ED - 2012-04-21 16:02:16 |
*O tym ze nie był członkiem Rady dał do zrozumienia bardzo szybko. Kiedy wyczul złość w głosie dziewczyny warknął ostrzegawczo, jakby mówił tym samym: ja tez potrafię być niemiły. Generalnie członkowie rady uważają ze nie ma emocji jest spokój, bo jeszcze żadnemu nie zdarzyli się zawarczeć. Warkniecie było bardzo dosłowne, ot: wrrrr. Ale krótkie. |
Renee - 2012-04-21 16:23:05 |
*Nie zamierzała go koniecznie zatrzymywać, ani kontynuować mało produktywnej dyskusji. Warknięcie odebrała jako zakończenie rozmowy, choć coś podpowiadało jej, że maszyna ogólnie jest bardziej otwarta, niż mogłoby to wynikać z dotychczasowego przebiegu rozmowy, tyle że nie potrafiła się z nim porozumieć. Choć równie dobrze można było na to spojrzeć tak, że to ona ma w sobie więcej z nieczułego robota niż on i zabijała w zarodku wszystkie próby nawiązania kontaktu między nimi. Usiadła z powrotem na murku i założyła nogę na nogę. Tym samym dała mu więcej miejsca i zamiast wycofywać się, mógł teraz bezkonfliktowo przejść obok niej.* |
ED - 2012-04-21 16:27:53 |
*I nic się nie działo. Niektórzy czuli spojrzenie Eda. Renee pewnie nie będzie czuła. Kilka chwil trwała cisza, a w koncu coś się odezwało, a ściślej rozległ się dźwięk starych choć dobrze naoliwionych serwomotorów. Ruszył się, słychać było jak chodzi. Jak na jego wielkość i masę, którą można było na oko oszacować na bardzo dużą, to stąpał naprawdę delikatnie. |
Renee - 2012-04-21 16:39:19 |
*Dziewczyna była trochę zdziwiona tym, że cyborg nie odszedł i to zdziwienie wymalowało się na jej twarzy. Wyglądało na to, że robot była tak samo niepewny jak ona. Odkrywała w nim coraz więcej ludzkich odruchów. Zmusiła się do przełamania swojego sposobu i przynajmniej na najbliższą chwilę przestała o nim myśleć jak o robocie. Powstrzymała się przed zadaniem pytania, jakiego jest modelu.* |
ED - 2012-04-21 16:48:25 |
*Zapewne Ed to zauważył, ale nie dał po sobie poznać. W sensie – wariacji z tonem głosu. Był bardzo czuły na tym punkcie. Już przez same dźwięki jakie wydawał – a były one nieprzerwane – można było wnioskować ze słyszy o wiele więcej tonów i niuanse są dla niego ważne. |
Renee - 2012-04-21 17:02:23 |
*Dziewczyna mimowolnie zacisnęła pięści. Tego było już za wiele. Starała się być miła, uprzejma, a on po raz kolejny zbył ją ogólnikowym stwierdzeniem, z którego nie można było nic wywnioskować. Padawanka miała swoje granice cierpliwości, które to były dużo mniejsze niż w przypadku innych, bardziej doświadczonych jedi. Dlatego też nie miała najmniejszej ochoty, by zadawać kolejny szereg pytań po to, by wyciągnąć od niego jedną, prostą informacje* |
ED - 2012-04-21 18:33:03 |
*Takie to było dziwne, ale Ed nadal się tu kręcił. Gdyby go znała raczej by się nie dziwiła. taki był, długodystansowy, ostrożny, ale i cierpliwy w swoim dążeniu, jeśli coś uzna dążenia warte. na razie się kręcił, jak zwierze, które już jest ciekawe człowieka ale jeszcze nie gotowe by podejść. Ale jeśli brać pod uwagę jego powierzchowność to było całkiem naturalne, bo jak by zareagowała Renee gdyby Ed od razu przyszedł do niej na odległość wyciągniętej ręki i wypalił: cześć, jestem Ed, zostaniemy przyjaciółmi? Na pewno znalazły by się osoby które by były zachwycone. Inne z miejsca by go zaatakowały, być może ona też. |
Renee - 2012-04-21 19:29:27 |
*Ponownie zlustrowała nieufnie robota, jakby w ten sposób próbowała przejrzeć intencje robota. Wcześniej myślała, że robot swoimi wymijającymi odpowiedziami próbuje zrobić jej na złość, ale teraz sama już nie wiedziała, co myśleć. Niestety, mechaniczny głos robota nie pomagał w rozszyfrowaniu jego intencji.* |
ED - 2012-04-21 19:38:31 |
*Prześwietlenie Eda było jak najbardziej możliwe, ale nie można było dotykać go mocą, to wywoływało nieprzyjemne reakcje. Gdyby był Hakon to by na pewno objaśnił, jak. Póki co Renee była zdana na własną intuicję obserwując osadzony na dwóch kolumnach nóg ciężko opancerzony „myśliwiec”. Wyjątkowo z resztą nieruchawy w sytuacjach rozmowy. Za to głos wbrew pozorom mówił sporo. Ed miał zdolność modulacji i ekspresji głosu, choć teraz rzeczywiście – nie był on gamą kolorów w wymownym przekazie tego co się dzieje pod kopułą. Ale zarazem była to informacja, ze jest trochę patologicznie ostrożny, nieufny, ale mimo to nastawiony serdecznie.* |
Renee - 2012-04-21 19:53:21 |
*Zdziwiła się, że robot tak wątpił w swoje umiejętności. Wcześniej z góry założyła, że z takimi działami powinien być bardziej pewny siebie. Wprawdzie zdążyła już zauważyć, że jego wzrok nie działa tak, jak powinien. Mimo to była pewna, że gdyby robot miał ofensywne zamiary wobec niej, to bez broni nie miałaby szans na przetrwanie.* |
ED - 2012-04-21 20:06:13 |
*Ed gdyby słyszał jej pomyślałby identycznie: zdziwiłby się ze ona tak wątpi w swoje umiejętności. Wszak była jedi, nadistotą, która mogłaby zmiażdżyć go samą myślą. Działa nie zrobią zbyt wiele kiedy nawet nie zdążą strzelić. Poza tym tu i teraz Ed był rozbrojony, dla bezpieczeństwa i komfortu psychicznego jedi. Łaził sobie tutaj kompletnie bezbronny. oczywiście nie było tego widać ani nie można było rozpoznać bez otwierania magazynków. |
Renee - 2012-04-21 20:20:46 |
No właśnie *Pokiwała twierdząco głową słysząc słowa robota. Tym razem nie wściekła się za ogólnikowe twierdzenie z racji tego, że to, co usłyszała, bardzo jej pasowało.* Więc, logicznie rozumując, próby przypisania moim słowom złych intencji jest bezsensowne i mija się z celem, prawda? *spytała, próbując odwrócić kota ogonem, po czym uśmiechnęła się triumfalnie. Wprawdzie jej rozumowanie było w rzeczywistości lekką nadinterpretacją faktów, bo zaczepiła go z powodu zwykłej ciekawości, a nie chęci szerzenia pokoju i miłości, ale tego Ed już nie musiał wiedzieć.* |
ED - 2012-04-21 20:34:54 |
No teoretycznie tak, ale w praktyce to chodzą tu tak słodkie indywidua noszące podobny szlafroczek ze się zastanawiasz ile tych dżedajskich odłamów jest i czy aby jedni nie działają tak by wkurzyć drugich by ich trzeci mieli przed nimi bronić |
Renee - 2012-04-22 11:05:51 |
*Choć "gestykulacja" robota zdawała się sprawiać wrażenie, że nie jest agresywny, to Renee co i rusz odbierała jego słowa zupełnie odwrotnie. Zdania na temat "szlafroczków" i "dżedajskich odłamów" wzięła za kpinę. Kpinę z zakonu, jego zasad i wszystkiego, w co wierzyła. Nie mogła uwierzyć, że jakaś maszyna, nawet takiej postury ma czelność mówić coś takiego w takim miejscu. Ponownie zacisnęła pięści, w myślach powtarzając sobie mantry zakonu na temat spokoju ducha. |
ED - 2012-04-22 11:12:35 |
*Strasznie nerwowa była ta padawanka, co było dla Eda łatwym do zauważenia. No ale nie było jeszcze do tej pry żadnych znak jawnego wyganiania czy chęci zaatakowania go. Trochę tam dokuczała, alt tak dokucza każdy, nawet Ed* |
Renee - 2012-04-22 11:27:33 |
Edward H. Saarai, prezes Unii Technokratycznej? |
ED - 2012-04-22 11:33:45 |
*Ed zaś wyglądał – jeśli w ogóle on mógł wyglądać na jakiś stan – jakby czekał aż ona prychnie z pogardą, roześmieje się czy coś. Nie spodziewał się jakichś szerokich horyzontów po tym, co już od niej usłyszał i co zaobserwował. Bycie prezesem dużej firmy to nie jest jakis szczególny zaszczyt chć na pewno mówi dużo o „człowieku” – Unia Technokratyczna to bardzo znana firma, ale i tak po Tamborze nazwiska prezesa nikt nie znał, a i Tambora malo kto z cywili.* |
Renee - 2012-04-22 11:47:40 |
*Z pewnością prychnęłaby, gdyby nie wybrała innych form ekspresji, takich jak kiwanie bez przekonania głową. W myślach podsumowała sobie wszystko. Oto robot, który za robota się nie uważa i do którego potrzeba anielskiej cierpliwości, który potrzebował kilku zachęt by zdradzić swoje imię twierdził, że jej prezesem Unii Technokratycznej. A najdziwniejsze w tym wszystkim było to, że jego aura podpowiadała padawance, iż przynajmniej część z tego, co usłyszała, może być prawdą... Moc bywała czasami zbyt irracjonalna, by jej słuchać.* |
ED - 2012-04-22 11:59:39 |
*Z jej strony tak wyglądał, a ze strony swoich pracowników i osób które go znają padały zupełnie odwrotne słowa: Facet który mimo osobistej tragedii (używanie ciała maszyny, czyli znaczna cyborgizacja miała w ustawie osobną definicję w grupie inwalidzkiej), mimo wszystko otwarty i niesamowicie cierpliwy ma w końcu farta i zostaje prezesem firmy, która zatrudnia mnóstwo ludzi, dzięki czemu ci mają na przysłowiowy chleb. |
Issa Maya - 2012-04-22 19:20:08 |
*No i Issa pojawiła się na horyzoncie... jak zwykle ubrana w granatową szatę, w sumie i włosy takie miała... cóż, zawsze też lubiła ten kolor, podkreślał jej oczy. No ale nie ważne. W tej chwili postanowiła się przejść na spacer mały, ale nie sama... miała na sobie założone małe nosidełko a w nim zaś małe żyjątko... znaczy córeczka Issy. Jeden błąd w misji popełniła i brzucha się nabawiła. Cóż, nie raz były skierowane w jej stronę kpiny... ale nie przejmowała się tym, a przynajmniej nie pokazywała tego publicznie. Urodzenie dziecka było dla niej tragedią, sama ciąża była katastrofą... Teraz jednak, może to miało swój cel? |
ED - 2012-04-22 19:28:59 |
*Cztery metry od Eda to już w dystansie krytycznym, wiec to, ze ją wykryje (Issę) było bardziej niż pewne. Ale akurat nadchodziła tak ze widział ją przed sobą. na początku, kiedy jeszcze była daleko, nie poznał wiec się nie przejął. Kiedy się odezwała – zesztywniał nagle. Mruknął, i zareagował podniesieniem się na szynach nóg, które odstawały od kolan do tyłu. Stał się nagle wyższy i 30cm. Wiódł wzrokiem za Lissą. Mruczał głośno, charchotliwie. Chyba nadal nie poznawał. Jeszcze chwila, jeszcze dwie…* |
Issa Maya - 2012-04-22 19:42:11 |
*No cóż, jeśli chodzi o bliskość to troszkę zapomniała jaki był ED w tym temacie, więc tak blisko przechodziła a nie dalej od niego. Ponadto owszem, szła w jego stronę od Frontu, że tak powiem - widział ją, więc mógł po pewnym czasie ją rozpoznać. Kiedy wtedy się odezwała, to trzeba było wspomnieć, że posłała w kierunku Eda delikatny uśmiech, jak to miała w zwyczaju. Nie przyłączyła się do ich rozmowy z jednego powodu: nie chciała, im przeszkadzać. Ona tylko na spacerze z małą była i chciała przez chwilę usiąść na ławce, która znajdowała się w dość sporej odległości od rozmawiających. |
ED - 2012-04-22 19:54:51 |
*Stał d niej frontem. Prócz wyżej wypisanych zmian nie było innych: ani nie urósł ani nie zmalał, choć teraz trzymał się niskiego pułapu, by wydawać się optycznie mniejszym* |
Issa Maya - 2012-04-22 20:23:57 |
*No cóż, chyba roboty nawet te w połowie nie mają możliwości rośnięcia w górę, o ile nie posiadają tych szyn którymi regulują wysokość. Na odpowiedź rozmówcy, tylko się uśmiechnęła i nic więcej w tej chwili nie odpowiedziała. Doskonale zrozumiała co miał na myśli, ale i tak by uważała że przeszkadza w rozmowie gdyby się do nich przyłączyła. Delikatnie poprawiła kołnierzyk ubranka małej, bo jakimś cudem odstawał i troszkę małą uwierał. Spojrzała na ED'a, który jakoś się dla niej dziwnie zachowywał... nie wiedziała o co chodzi, stąd ta niepewność na twarzy kobiety. Cóż, nie uważała aby ED miał coś małej zrobić ale też nie miała pojęcia co chodzi po głowie biznesmena. * |
ED - 2012-04-22 20:37:42 |
*Ed był bardzo czujny, ale zmianę w zachowaniu prędzej zauważył niż poczuł, bo nie do końca jeszcze potrafił zdawać sobie sprawe z tych „odczuć”. Często były to reakcje w pewien sposób instynktowne, teraz nie. Był bardzo świadomy i skupiony na osobie Issy.* |
Issa Maya - 2012-04-22 20:52:17 |
*No Issa raczej szybciej wyczuje niż zauważy zmianę w zachowywaniu, więc w zasadzie jest tak na odwrót jeśli chodzi o Eda. Issa naprawdę nie zamierzała straszyć Edem dziewczynki, EDzio na to nie zasłużył aby później mała miała się go bać. Nie był w końcu taki straszny, prawda? ED miał swój rozum, umiał się zachować więc niczego mu nie brakowało.* |
ED - 2012-04-22 21:02:06 |
*Ed miał wiele rzeczy pozwalających definiować go jako czarującą osobowość, ale zdecydowanie nie wyglądał na pluszowego misia, a tu chodziło o fenotyp „brzydkiego, wielkiego, strasznego potwora”, taki schemat. Malo kto straszy dzieci pięknymi księżniczkami, zazwyczaj jakaś czarownicą, która przecież też może mieć uczucia. I robić piękne rzeczy na drutach.* |
Issa Maya - 2012-04-22 21:29:20 |
*No do pluszowego misia to jeszcze trochę jemu brakowało, jak nie więcej niż trochę. Issa uważała, że jeżeli straszyć to najwyżej osobami, które faktycznie mogą krzywdę zrobić. ED raczej taki nie był, więc nie będzie nim małej straszyć. Bo może kiedyś będzie potrzebna pomoc z Jego strony, a mała bać się będzie i problemy będzie robiła.* |
ED - 2012-04-22 21:36:01 |
*Kiedy padło pytanie o strach, zresztą było retoryczne, wiec nie odpowiedział, to tylko przekręcił łeb i zakomunikował w sposób nieartykułowany, ze słucha. I słuchał, ze skierowaną czarną lśniąca siatką na twarz rozmówczyni.* |
Issa Maya - 2012-04-23 17:23:47 |
*Cóż,może i powinna poczekać na to, jak ED odpowie... chociaż w zasadzie jego odpowiedź by nic nie zmieniła, w sumie Issa nie oczekiwała jej, więc powiedziała czego też się obawiała. Może i nie powinna mu o tym mówić, chociaż musiała to z siebie wyrzucić. Zaś ED nie jest typem osoby, który wyjawi to o czym rozmawiali. Może miała również swój cel, w tym że mu o tym wspomniała, może w razie niebezpieczeństwa zwróci się do niego, aby zaopiekował się małą, chociaż uważała że takiej potrzeby nie będzie. Chyba, że się myliła. Uśmiech ponownie przyozdobił jej twarz i swe tęczówki utkwiła w ED'zie.* |
ED - 2012-04-23 18:05:08 |
*Wysłuchał spokojnie wszystkiego, co było powiedziane. Odpowiadał i kwitował wszystko pomrukami. W rozmowie z Edem nie można było mieć wrażenia ze on nie słucha – te mruczenie właziło miedzy słowa rozmówcy, reakcje byly na każde słowo. Kiedy Ed nie mruczał, to był zły znak. Teraz zaś był bardzo rozgadany. Kiedy go zawołała, zareagował ruchem, ale nie podszedł, zamierzał najpierw wyrazić swoje obawy* |
Issa Maya - 2012-04-23 18:28:50 |
*Issa zastanawiała się dlaczego nie podchodzi ED skoro ona go zaprosiła bliżej siebie. Nie ufał jej? Nie, skoro w ogóle przyszedł, to widać było iż ufał kobiecie. No ale co miała zrobić? Przecież nie będzie się darła, aby podszedł do niej. No ale w końcu się odezwał, a Issa jak to Issa, uśmiechnęła się do niego* |
ED - 2012-04-23 18:35:23 |
*Ufał, z zachowania Eda jednoznacznie wynikało, ze jak na tak krótką znajomość to ufał bardzo i był bardzo chętny do kontaktu, ale nie przestawał być Edem, któremu czasem trzeba było powtórzyć, czasem zachęcić, a czasem dość łopatologicznie – sobie go złapać i przyprowadzić. |
Issa Maya - 2012-04-23 18:55:01 |
*No widziała że ufał on jej,chociaż myśl przebiegła po jej głowie taka a nie inna. Cóż, w sumie ona jemu również ufała, wszak nie był ani razu chyba do niej tak naprawdę wrogo nastawiony... po za tym, ona jest taka trochę naiwna. Niestety, często wracały jej wspomnienia z jej poprzedniej misji, ale mimo wszystko się już z tym jako tako pogodziła... przynajmniej tak uważała i nie uciekała od tego tematu. Jednak nieco dalej jąbolało to, że zaufała człowiekowi, który miał jej pomóc... jakby wywiązał się z umowy, to by było zupełnie inne zakończenie jej misji. Nie ważne,było minęło... trzeba żyć dalej, zwłaszcza że miała dla kogo żyć. |
ED - 2012-04-23 19:08:44 |
*Ed nie miał dłoni, ani niczego co spełniało funkcje rąk. Miał po bokach łba działa, określane czasem jako ramiona, ale nie były to kończyny, miały bardzo ograniczoną ruchomość i obecnie do niczego nie służyły choć oczywiście można było po nich pogłaskać, co tez Issa udowodniła.* |
Issa Maya - 2012-04-23 19:28:38 |
*No to może źle zostało to określone, ale fakt faktem pogłaskała go , tym bardziej że nie widziała owego sprzeciwu. Uśmiechnęła sie tylko na słowo "wyjątkowe", ale nic nie odpowiedziała tylko patrzyła jak te małe rączki wyrywają się w stronę "olbrzyma".* |
ED - 2012-04-23 19:39:36 |
*Cały czas zachowywał się bardzo spokojnie. Obecność takich a nie innych osób stanowiła często o czyimś zachowaniu. Czy dziecko było grzeczne bo był to wpływ matki, to powinien sądzić ktoś kto się zna na dzieciach (i na matkach) ale na pewno Issa miała wpływ na zachowanie Eda. W tej odległość byli w swoich aurach, dotykały się one we wszelkich możliwych miejscach. Ed nie był tego świadom, nie umiał tego wykorzystać, ale reagował. Kiedy aura drugiej osoby była stabilna, spokojna, pełna ciepła i przyjaznego nastawienia, to oczywistym był ze druga aura będzie to chłonąć. Tą drugą aurą był Ed, który był jak gąbka i bardzo mocno w niego to wsiąkało. |
Issa Maya - 2012-04-23 20:42:13 |
*No cóż, Issa czuła aurę ED'a więc była spokojna o bezpieczeństwo, jednak nie zamierzała sadzać małej na ED'zie. Czemu? Po prostu obawiała się, że mała się przestraszy że będzie za wysoko. Mała patrzyła szeroko otwartymi oczami na działo, aż nagle ziewnęło. Jednak chwilę później zaczęło się robić marudne... czyli albo spać chciała albo też jeść. * |
Renee - 2012-04-24 15:32:10 |
*Skinęła głową w stronę matki z dzieckiem. Z początku, o ile było to możliwe, przysłuchiwała się w milczeniu ich rozmowie, lecz po chwili straciła zainteresowanie. Odpłynęła myślami ku konklawe, a miła atmosfera między matą a robotem uspokoiła ją i sprawiła, że nabrała dystansu do tego, co się wydarzyło między nią a maszyną. W pierwszych chwilach fakt, że ktoś potrafił dogadać się z robotem był dla niej dość zaskakujący. A może jednak źle oceniała Eda? Może jednak jest "w porządku"?* |
ED - 2012-04-24 15:46:24 |
Na błyskotki można wyrwać 90% damskiej populacji wiec może w przyszłości miej baczenie by uczyć jej czegoś innego |
Renee - 2012-04-24 16:04:46 |
*Zatrzymała się słysząc warknięcie. Nie miała zamiaru podchodzić zbyt blisko, choć na pewno z odległości siedmiu metrów nie rozmawiało jej się naturalnie. Inne istoty zazwyczaj pozwalają podczas konwersacji podchodzić do siebie znacznie bliżej. Z powodu dystansu rozmawiając z Edwardem czuła się, jakby przemawiała do rady jedi, albo zwierzchnika, do których to też nie było w zwyczaju podchodzić zbyt blisko i z pouchwalać się. W podświadomy sposób ułożyła ręce wzdłuż ciała i wyprostowała plecy, jakby właśnie rozmawiała z kimś wyższym stopniem. Kto wie, może to skojarzenie było przyczyną jej wcześniejszego zachowania?* |
ED - 2012-04-24 16:14:55 |
*Ed , jak już było powiedziane tudzież wspomniane wcześniej: odczuwał dotyk aury. Siedem metrów to odległość w której granice aur dwóch osób zaczynały się dotykać. On to czuł, choć nie do końca zdawał sobie sprawe co i jak odczuwa, ale prawdopodobnie było to dla niego w pewien sposób nieprzyjemne i zanim zaakceptuje to trochę mija. U jednych bardzo szybko, u innych dłużej, ale jak było widać do Eda podejść się da, a nawet go dotknąć. Trzeba go tylko oswoić. |
Renee - 2012-04-24 16:27:37 |
*Padawanka uniosła lekko brew do góry. Nie była lingwistką. Znała jedynie wspólny oraz kilka charakterystycznych powiedzonek w innych, szeroko używanych w galaktyce języków. Nie skojarzyła jednak ani jednego z tych kilku słów. Nie brzmiało to też na piski i pomruki wydawane od czasu do czasu przez maszyny. W skrócie było to coś, czego Renne nie wiedziała.* |
ED - 2012-04-24 16:30:59 |
To znaczy „jesteśmy tylko ludźmi” |
Renee - 2012-04-24 16:44:27 |
*Przez chwilę milczała, zastanawiając się nad nazwą własną wypowiedzianą przez robota. Nie kojarzyła za bardzo nazwy planety, stąd też wywnioskowała, że jest to mało znacząca planeta. Gdyby znajdował się tam jakiś ważniejszy port lub szlak handlowy, to na pewno by skojarzyła planetę, a przynajmniej jej nazwę. |
ED - 2012-04-24 16:54:14 |
W układzie o tej samej nazwie: Ord Cestus, na zewnętrznych rubieżach. Zadupie. Pochodzę stamtąd. Miesci się tam zakład Cestus Cybernetics, mimo to i tak mało kto słyszał ze jest taka planeta. |
Renee - 2012-04-24 17:12:24 |
*Nawet nazwa układu niewiele jej mówiła, co tylko potwierdzało słowa Edwarda, że musiało to być zadupie. Mimo to wiadomości, które usłyszała spowodowały, że zaciekawiona pochyliła się do przodu. W jej głowie pojawiło się wiele różnych pytań dotyczących historii powstania rozmówcy, jednak o dziwo nie wyszły one na zewnątrz. Padawance zdarzało się przeplatać gorsze momenty z lepszymi, a czasami potrafiła wykazać odrobinę empatii. Domyśliła się, że na większość z wymyślonych przez nią pytań Ed nie chciałby odpowiedzieć, więc zatrzymała je dla siebie.* |
ED - 2012-04-24 17:20:43 |
*Nie odpowiedział od razu. Wyglądało na to, ze jego historia sięga dalej niż samo powstanie tego, co stało tu przed nią, o czym świadczyła odpowiedź której w koncu udzielił* |
Renee - 2012-04-25 09:38:10 |
*Zamrugała kilkakrotnie oczami, przez chwilę nie wiedząc co o tym myśleć. Z jednej strony była zła na siebie, że niechcący poruszyła osobisty temat, a z drugiej cieszyła się z tego powodu, gdyż mogła dzięki temu lepiej poznać Eda i nabrać do niego trochę szacunku.* |
ED - 2012-04-25 11:14:01 |
Mam wrażenie że przykro to by było gdybym pamiętał więc w sumie jest dobrze *Tym razem odpowiedział już bez zastanawiania się, ale i bez większego zaangażowania, czyli tak zdradzając między słowami ze to nie jest jego ulubiony temat. Ale nie obrażał się, nie obruszał, nie jego wina, ani nie jej, nie każdy przeżywa cale życie we własnym ciele. A może to już nie jego życie, tylko jakiegoś innego Eda? |
Renee - 2012-04-25 18:03:53 |
Brzmi to jak jakieś zmyślne hochsztaplerstwo. W każdym razie nie pisałabym się raczej na takie show. Dobrze jest powspominać, ale cofanie się do życia płodowego to lekka przesada. *Lekko uśmiechnięta wyraziła swoje zdanie na temat sztukmistrza z Hipori.* |
ED - 2012-04-25 18:08:16 |
*Mruknął sobie coś w sposób nieartykułowany raz troche głośniej, potem cały czas jednostajnie, i spoglądał w jej stronę. Kolejnymi pomrukami kwitował to co słyszał, ale najwyraźniej przyszedł mu mały kryzys odnośnie werbalizacji myśli, bo tym razem nic nie powiedział* |
Renee - 2012-04-25 18:19:19 |
*Gdyby nie wydawane przez niego dźwięki, to pomyślałaby, że nie usłyszał jej lub co gorsza nabawił się jakieś usterki. Słyszała jednak reakcję w postaci pomrukiwań, które świadczyły o tym, że było inaczej. Więc może to ona go tak zanudziła, że się wyłączył? Nie miała doświadczenia w rozmowie z cyborgami, więc było to możliwe.* |
ED - 2012-04-25 18:27:13 |
*Pomrukiwał wiec się nie wyłączył. No i dioda migała – cały czas tak samo, ale oczywistym było ze jak się nie zna to można tak pomyśleć. Ludzie i inne istoty pokazują znudzenie mową ciała, Ed takowej nie posiadał. Ale nie był znudzony, przezywał inne swoje stany, cały czas tez trwało delikatne „obwąchiwanie” Renee. |
Renee - 2012-04-25 18:45:25 |
*Padawanka na chwilę obróciła głowę, podążając wzrokiem w stronę, w którą jak jej się wydawało patrzył Ed. Myślała, że robot zauważył coś, kolejną osobę albo robota, jednak się rozczarowała: nie był tam niczego godnego uwagi. W pierwszej chwili pomyślała, że cyborg zupełnie już stracił nią zainteresowanie, jednak ten odezwał się. Tak ją to zaskoczyło, że aż podskoczyła w miejscu i natychmiast skierowała wzrok z powrotem na robota. Wysłuchała go do końca i zaśmiała się krótko po jego ostatniej uwadze.* |
ED - 2012-04-25 18:54:04 |
*Kiedy podskoczyła, to znowu zareagował, unosząc gwałtownie łeb. Także działa się uniosły. Nie było to przedrzeźnianie, raczej odruchy.* |
Renee - 2012-04-25 19:19:57 |
Musisz często podróżować. Nie masz miejsca, które mógłbyś nazwać domem?*spytała obserwując robota. Nauczona błędem nie chciała przez przypadek zrobić kolejnego gwałtownego ruchu, dlatego też w pełni skoncentrowała się na rozmowie z robotem, który ciekawił ją coraz bardziej z racji jego silnych związków z jedi.* |
ED - 2012-04-25 19:26:07 |
Nie, nie podróżuje, ja to bardzo źle znoszę *szybko wyprowadził ją z błędu. Jak widać był otwartym „stworzeniem”.* |
Renee - 2012-04-25 19:38:14 |
*Nie rozumiała ja można odwiedzać Hipori, Tython i zapewne wiele innych planet jednocześnie nie podróżując. Chciała o to spytać, ale, bez obrazy dla Edwarda, konklawe wydało jej się ważniejsze.* |
Hakon - 2012-05-25 16:17:47 |
*Były godziny południowe następnego dnia po wizycie Eda. Wczoraj wieczorem Hakon odwiedził Asyra. Mistrz zobaczył ucznia, i nic się nie stalo. Nie wydarzył się cud wspaniałego uzdrowienia. |
Moc - 2012-05-25 16:33:23 |
Mekhnesh pozwolił Hakonowi rozprostować nogi i pospacerować, bo w końcu miał poparzone ręce a nie całe ciało. No ale oczywiście zakazał mu wszelkich zabaw z opatrunkami, bo inaczej dostanie areszt i z sali nie wyjdzie. |
Hakon - 2012-05-25 16:38:44 |
*Nie był pewny, kto przyjdzie, ale Moc podsuwa rozwiązania. Dostrzegł mistrza z daleka, a już po chwili wiedział, ze ten zmierza do niegl tak wiec nie uciekał nigdzie, zwolnił i szedł powoli jak scieżka prowadzi. Dłonie w opatrunkach powpychał w rękawy – prawą do lewego a lewa do prawego rękawa by go nie korciło dłubanie w opatrunkach. |
Moc - 2012-05-25 16:43:40 |
- Owszem... chociaż mam wrażenie, że nadchodzi burza... problem w tym, że nie wiem jaka |
Hakon - 2012-05-25 17:02:50 |
*Hakon westchnął przez nos, spoglądając odruchowo zmrużonymi oczami w kierunku horyzontu. Od kiedy miał sztuczne oczy i już nauczył się nimi patrzeć, nie musiał ich mrużyć, światło przestało go razić. Ale mrużył i tak. To, jak i wiele rzeczy organizm robił sam.* |
Moc - 2012-05-25 17:31:24 |
- Miejmy nadzieję, że Moc nas wysłucha i będzie ona zwykła |
Hakon - 2012-05-25 17:38:33 |
*Skarżąc się na swój los Hakon zupełnie zapomniał o tym, co stało się z uczniem mistrza Kenobiego, i aż na chwile odebrało mu dech, bo odpowiedzi właśnie mu to uwiadomiła. Był bowiem jednym z tych, którzy dokładnie wiedzieli…* |
Moc - 2012-05-25 17:49:23 |
Kenobi nie lubił zbytnio wspominać o Anakinie, bo po części winił się za to, że ten przeszedł na Ciemną Stronę i pogrążył Galaktykę w mroku. Wiedział też, gdzie leżały jego błędy... w zbyt silnej więzi ze swoim uczniem. Była ona tak silna, że nie dostrzegał jak Anakin stopniowo stacza się ku Ciemnej Stronie. Były to drobne wybryki, niesubordynacje, a Oni Wan przymykał na to oko. Teraz wiele rzeczy zrobiłby inaczej. |
Hakon - 2012-05-25 17:58:43 |
*Oczywiście, ze w Hakonie zaraz narodziło się zapytanie, co to za uczeń. Pomyślał raczej o kimś z najbliższej okolicy, o jakiejś „sierocie” z Tythona. Jednak wiedział, ze nie powinien pytać. |
Moc - 2012-05-25 18:05:14 |
Nawet gdyby Hakon zapytał to by Obi Wan nie odpowiedział, bo nie mógł. Tajemnicę Skywalkera znała tylko garstka osób. On, mistrz Yoda, mistrz Windu i Bail Organa. Pozostałym albo odpowiednio zmodyfikowano Mocą pamięć, by nie pamiętali Padme albo w ogóle taili to. Nie było to co prawda najczystsze zagranie, ale musieli utrzymać tajemnicę jak najdłużej. |
Hakon - 2012-05-25 18:10:40 |
Wiem. I tak długo, zdecydowanie za długo nad tym myślałem, za długo czekałem i wierzyłem Nadziei |
Moc - 2012-05-25 18:22:04 |
- Wierzyć można zawsze. Kto wie, może kiedyś wyjdzie z tego stanu? Za tydzień... miesiąc... rok. Jednak mamy własne życia, plany, musimy iść naprzód. |
Hakon - 2012-05-25 18:42:30 |
Dziękuje. Chyba właśnie uświadomiłem sobie, ze czekałem na te słowa |
Moc - 2012-05-25 18:54:35 |
Kenobi uśmiechnął się słysząc słowa Hakona. Skłonił nawet lekko głowę w geście podziękowania. |
Hakon - 2012-05-25 18:57:17 |
*Skinał głową, jakby wszystko nagle stało się banalnie proste* |
Moc - 2012-05-25 19:01:07 |
- Nie ma za co, na prawdę. Będę się musiał za chwilę zbierać, bo mistrz Kahr zwołał sesję Rady. Trzeba podjąć decyzję co do obecnego zagrożenia |
Hakon - 2012-05-25 19:16:47 |
*Zapewne zapyta, kiedy przyjdzie czas. O takie drobiazgi jak kto i w jakim stanie jest pytał Mekhnesha. A jeśli rada coś ustali, to zapewne będzie poinformowany bo bez wątpienia pierwszym postanowieniem Rady będzie: zabrać cywili. To znaczy jedynego obecnego na Tythonie cywila – Eda. Może jeszcze jakichś uczniów. Hakon podejrzewał ze jako mistrz będzie musiał zostać* |
Moc - 2012-05-25 19:22:04 |
Rada już ustalenia poczyniła, od dwóch dni trwały przygotowania do podjęcia się tego zadania. Opóźnianie tego niestety w grę nie wchodziło i trzeba było działać. Stąd dzisiejsze obrady na które musiał udać się Kenobi. |
Hakon - 2012-05-25 19:27:58 |
*Zanim zareagował na to, ze mistrz Kenobi odchodzi, przyszło drugie pytanie, tym razem wymagające kilku chwil zastanowienia. Wiec się zastanowił* |
Moc - 2012-05-25 19:42:34 |
Kenobi wysłuchał i kiwnął głową ze zrozumieniem. Dawniej miał podobne podejście do tej filozofii mimo nauk mistrza Jinna. Po jego śmierci porzucił tą drogę, wybierając własną. Czas jednak zasadniczo zweryfikował jego poglądy i to w bardzo niecodzienny sposób. |
Hakon - 2012-05-25 19:47:35 |
Mistrz mistrza Yody? *Hakon zamrugał. Co pomyślał? Raczej o jakimś dziele napisanym przez dawnego mistrza mistrza Ydy na ten lub podobny temat, które to dzielo natchnęło Kenobiego. Ewentualnie jakaś wizja, w której to ta osoba coś podpowiedziała Kenobiemu. Coś – calkiem sporo, skoro mialo to wpływ na zmianę jego poglądów. Hakon rad był wysłuchać dalej* |
Moc - 2012-05-25 19:56:29 |
Obi Wan uśmiechnął się szerzej. Hakon zareagował podobnie jak on sam, gdy mu Yoda obwieścił że oto on, największy żyjący Jedi i legenda Zakonu przyjął się na nauki do jakiegoś tajemniczego mistrza. |
Hakon - 2012-05-25 20:03:01 |
*Pierwsza reakcja byłą typowa: niby uśmiech, ale taki niepewny, coś jak Edowe „zgrywasz się ze mnie”, ale zaraz uświadomił sobie, ze po cóż mistrz Kenobi miałby się z niego zgrywać. W każdym razie miny robił przednie, słuchając tego i do końca sam nie wiedział co o tym myśleć. |
Moc - 2012-05-25 20:14:56 |
Kenobi podejrzewał, że Hakon nie uwierzy tak na słowo, bo mimo że Moc była wszechpotężna, to jednak ciężko pojąć jak ktoś od dawna nieżyjący może nie tylko kontaktować się z kimś żywym, ale także i go nauczać. Kenobi początkowo tez był sceptyczny i musiało minąć wiele czasu, nim w końcu udało mu się usłyszeć w Mocy Qui-Gona. |
Hakon - 2012-05-25 20:20:21 |
*Malo była dżedajska postawa Hakona, bo mimo uprzejmości – a i owszem – nadal jednak taki nie do konca, bo jednak ta żywa moc… niedzisiejszy kierunek, Hakon nie zgłębiał go, nigdy tak naprawdę nie poznał, chyba jak i 99% wszystkich jedi – jest takie cos, ale ja uważam, że… |
Moc - 2012-05-25 20:34:12 |
- Och ja również potrzebowałem i mistrz Yoda mnie tego nauczył. |
Hakon - 2012-05-25 20:39:58 |
Nawet nie znalem mistrza Jinna... *Odparł, jakby to miało dla niego znaczenie. Bo być może mistrz wcale nie zobaczy w Hakonie potencjalu, który podobno jzu się rodził, i nie zechce by dołączył do tej grupki. |
Moc - 2012-05-25 20:50:53 |
- A czy to ma znaczenie? Jak zwykł mi często mawiać, nie koncentruj się na obawach, skup się na tym co jest tu i teraz |
Hakon - 2012-05-25 20:54:45 |
*Uśmiechnął się jak czynił to zawsze, kiedy słyszał coś pięknego w swojej prostocie, pokręcił głową – niby przecząco, ale nic to nie znaczyło. tak wielu kręci głową. Takie „nie dowierzam”* |
Moc - 2012-05-25 21:00:02 |
- Z mistrzem Yodą... gdy wróci. |
Hakon - 2012-05-25 21:05:30 |
*Zlało mu się to z burzą, która nadchodziła. Chmury pociemniały nad horyzontem. Tam był mistrz Yoda. Hakon jeszcze tego nie czul, ale nastrój udzielił się mu aż za bardzo* |
Moc - 2012-05-25 21:14:55 |
Kenobi przez dłuższą chwilę patrzył na wschód, gdzie zbierały się co raz ciemniejsze chmury. Miną pewnie jeszcze godziny, nim dotrze ona w te rejony. Ale gdy to się stanie to może być nieprzyjemnie. |
Hakon - 2012-05-25 21:21:27 |
Ed poczuje… *Szepnął przez zęby. Poczuje, ale przetrzyma, bez problemu. Bezpieczny, w świątyni, gdzie wszyscy się zgromadzą. Ale już sam fakt wydania takiego rozporządzenia wzbudzi powszechny niepokój. To będzie… coś niesamowitego, choć zarazem bardzo niebezpiecznego.* |
Moc - 2012-05-25 21:31:48 |
Kenobi w końcu spojrzał na Hakona a wyraz jego twarzy wyrażał głęboki niepokój i troskę o wszystkich mieszkańców Świątyni, nie tylko o Jedi i padawanów. Cywili w końcu było znacznie więcej. |
Hakon - 2012-05-25 21:37:19 |
Nie ma wyjścia, musi przetrzymać |
Moc - 2012-05-25 21:41:33 |
- Owszem... i sądzę już, że zaczęli beze mnie. Trudno, i tak wiem co mam robić. |
ED - 2012-06-05 19:37:08 |
*Najlepszą pomocą jaką mogli w tej chwili innym wyświadczyć było nie kręcenie się pod nogami, tudzież pilnowanie Eda który mimo obrażeń zrobił się nagle bardzo ekspansywny i wszystko go interesowało. jednak pilnował się Renee jak przewodnika. Ona jeszcze nie wiedziała jak chodzi się z Edem toteż pewnie będzie co raz przystawać, wołać go czy popędzać. Na początku znosiło go w lewo, bo tam był ciężejszy, ale po pewnym czasie odnalazł nowy punkt ciężkości i urwane działo nie było już problemem. Trochę bardziej przeszkadzało wgniecenie na siatce, ale radził sobie. Ustawiał się o pól kroku za Renee lekko z boku i tak za nia szedł, bo mógł wtedy isc za przewodnikiem i jednocześnie się rozglądać, to było dla niego bardzo wygodne. |
Renee - 2012-06-07 09:05:02 |
*Po burzy w ogrodach panował orzeźwiający, miły chłód, który bardzo pasował Renee. W ogóle jakoś dobrze się czuła. Pewnie dzięki światłu i choć nie wiedziała do końca do czego ono służyło i jakie było jego pochodzenie, to miała nadzieje że wkrótce zostanie to wyjaśnione przez radę. Albo i nie. Była w zbyt dobrym humorze, by się tym zamartwiać. |
ED - 2012-06-07 09:15:34 |
*zagadnięty cyborg zatrzymał się, jak węszący pies, wydając przy tym tylko ciche mruknięcie. Przez moment trwał w bezruchu, po czym zareagował spojrzeniem na jej twarz. teraz miał zupełnie inne ruchy – szybsze, ale nie nerwowe* |
Renee - 2012-06-07 09:28:25 |
*Gdy on się zatrzymał ona również to zrobiła i odwróciła się na wprost do niego.* |
ED - 2012-06-07 09:35:28 |
*No i tak stanęli naprzeciwko siebie i nic się nie działo. teraz patrzenie na Eda nie robiło takiego wrażenia estetycznego jak wcześniej, bo wyglądał po prostu źle – niesymetrycznie. Ale nie przejmował się tym, wiec dla niego zmiany nie było. Przynajmniej póki „to” działało. |
Renee - 2012-06-07 09:51:01 |
*Kiwnęła głową. W pełni zgadzała się z tym, co powiedział na temat statku, więc nie rozwijała już tego tematu.* |
ED - 2012-06-07 09:58:10 |
*Światło – pomyślał, przypominając sobie tamto zdarzenie, i choć bolało na początku, to pierwsza myśl jaka teraz go nawiedziła było: ale ja głupi, czego ja uciekałem. |
Renee - 2012-06-07 10:10:33 |
Miejmy nadzieje, że jak najdłużej. *odparła i uśmiechnęła się. Była to zagadka, nad którą pewnie wielu jedi się teraz głowiło, ale tylko nieliczni znali poprawną odpowiedz. Ona do tej grupy się nie zaliczała i nie miała pojęcia, kiedy wszystko wróci do nomy.* |
ED - 2012-06-07 10:27:08 |
Tez bym chciał *Zamigały światełka w „paszczy” kiedy odpowiadał. Czul się wprawdzie trochę „na haju” bo taki stan nie był dla niego naturalny, ale kto nie chce być na haju jak najdłużej? |
Renee - 2012-06-07 10:40:00 |
Szkoda, że burza tyle zniszczyła. Wcześniej wyglądało to o wiele lepiej. *stwierdziła prowadząc Eda. Szli prosto, cały czas tą samą ścieżką. Nie miała jeszcze wymyślonego żadnego planu co mu pokazać, więc nie odezwała się dalej, myśląc usilnie nad nim. W ogrodach niestety znaczna część elementów dekoracyjnych była po uszkadzana przez burzę, nie było więc o czym opowiadać, a nad drzewami i kwiatami nie trzeba było chyba się rozwodzić.* |
ED - 2012-06-07 10:47:13 |
*Ed to zauważał. Ostatnio kiedy był w ogrodach z Hakonem, był w nienajgorszym humorze, wiec tez oglądał. teraz zauważał zmiany. Bywały momenty kiedy szedł za Renee, a łeb był całkiem w bok. Patrzył na jakieś zwalone drzewo czy urwany element pomnika – rękę czy głowę.* |
Renee - 2012-06-07 11:00:05 |
Na pewno. Ale prędzej czy później odrestaurujemy wszystko co zniszczyła i będzie tu ja dawniej. *odpowiedziała pewnie, tak jakby to nie ulegało wątpliwości. dobrze rozpoznawała część ogrodów w której się znaleźli i planowała poprowadzić Eda przez nią, ale właśnie wtedy nastąpił nieoczekiwany postój. Renee mimo wszystko od czasu do czasu oglądała się w stronę Eda właśnie po to by się upewnić, czy nie zauważył czegoś, co go zainteresuje. Więc pokonała około dziesięciu kroków nim zorientowała się, że Edward zatrzymał się. Musiała więc się wrócić. Zatrzymała się około jednego metra przez cyborgiem.* |
ED - 2012-06-07 11:05:36 |
*Stal na dość wysokim pułapie, po prostu jak szedł tak się zatrzymał. Widac nie planował dłuższego postoju bo by opadł. Zatem stał, jakby nie wiedział, co ma robić. Był cały czas spokojny, pomrukiwał całkiem wesoło, ale nie rozglądał się na boki. Patrzył na Renee jak filozof na drugie śniadanie i stał. Do tego jakby bardziej na palcach, czyli „chce iść, ale…”. I wyraźnie zastanawiał się jak ubrać w słowa wypowiedź* |
Renee - 2012-06-07 11:14:06 |
*Nie wyglądała a zniecierpliwioną. Po doznaniu ze światłem miała w sobie dużo cierpliwości i Ed mógł się wachać naprawdę długo, a ona nie powiedziałaby złego słowa Miał trudności z powiedzeniem tego, co chciał powiedzieć, więc dała mu trochę czasu na to, by mógł sobie w głowie przełożyć myśli na słowa. Nie odezwała się, tylko podeszła i pogłaskała go. Skoro był na wysokim pułapie to głowy raczej nie dosięgnęła, więc głaskała część, która znalazła się akurat na wysokości jej twarzy.* |
ED - 2012-06-07 11:18:18 |
*Myśl na słowa była przetworzona już dawno, ale musiały to być odpowiednie słowa. tak czy siak już sam fakt niespodziewanego zatrzymywania się bez powodu sugerował, ze to coś nie do koncha normalnego. Jak to mawiał Qui Gon – nic się nie dzieje przypadkiem, Edy się nie zatrzymują. |
Renee - 2012-06-07 14:46:30 |
Dlaczego nie? *spytała i zerknęła jeszcze raz na drogę, sprawdzając jeszcze raz, tak dla pewności, czy nie znajduje się tam coś, co mogłoby być jakąkolwiek przeszkodą dla ich małej wycieczki. No i nic. Niczego takiego nie dostrzegła, choć domyślała się, że Edward ma poważny powód do unikania części ogrodów, do których zmierzali. Spojrzała znów na Eda.* |
ED - 2012-06-07 15:41:48 |
*Korzystał z głaskania jak gdyby chciał przez to przedłużyć sobie czas na odpowiedź. łeb trzymał grzecznie, przy Renee i zdawało się ze patrzy na nia, ale on patrzył na chodnik. Zupełnie jakby tam było coś co widzi tylko on* |
Renee - 2012-06-07 15:55:24 |
No dobrze, jak wolisz. *powiedziała. Zupełnie nie rozumiała jego zachowania, ale nie zatrzymywała go. Nawet ten kawałek przeszła za nim, naokoło, tak by dodać mu otuchy. Nie pytała się dalej o co mogło chodzić. Uznała, że gdyby Ed chciał, to by sam jej to wyjaśnił. |
ED - 2012-06-07 16:05:21 |
*Zapewne jak kiedyś napatoczy się odpowiedni temat to Edzik to wyjaśni. Nikt nie lubi chwalić się swoimi słabościami. Ale bardzo był jej wdzięczny, ze nie pytała, pozwoliła mu dokonać tego rytuału, nie pokazała ani zdziwienia ani zirytowania, i dalej podeszła do tego jakby nic się nie stało. Bo i dalej Ed poruszał się normalnie, mruczał, przechodził nad gałęziami. Wszystko ok. Aż tu nagle kolejny przystanek. Tym razem Ed został na dróżce i śledził spojrzeniem dziewczynę która odkryła coś przykrego. Szybko zrozumiał, i podarzył za nią by przyjrzeć się ławce* |
Renee - 2012-06-07 16:26:34 |
Lubiłam sobie tu przychodzić, gdy miałam trochę wolnego czasu. Ławeczka jest ustawiona w taki sposób, że siedząc na niej ma się fajny widok na resztę ogrodu. Niezależnie od pory dnia drzewa dają cień. Miło było sobie tu usiąść i na przykład poczytać. *Wyjaśniła mu. W pierwszej chwili nie miała zamiaru naprawiać jej, choć gdy Ed rzucił swoim pomysłem to nachyliła się nad ławeczką, by sprawdzić co do się zrobić. Jedną, pękniętą deskę zdołała wydostać prawie w całości, po czym odłożyła jej części na bok. Niestety tylko prawie, bo pozostałe kawałki nieszczęsnej deseczki przymocowane były do reszty konstrukcji za pomocą śrubek. Padawanka mogłaby spróbować coś ręcznie z nimi zrobić, bo śruby po burzy też w najlepszy stanie nie były, ale prawdopodobnie zajęło by jej to dużo czasu, a sukces i tak pewny nie był. Przydałby się jakiś sprzęt, jakiś star-warsowy odpowiednik wiertarki, śrubokrętu albo czegoś takiego, ale Renee z całą pewnością nie nosiła takich rzeczy przy sobie.* |
ED - 2012-06-07 16:33:40 |
*Ed oczywiście bardzo „pomagał”, najpierw trzymając nogę na boku siedziska, potem trochę na oparciu, potem naciskał jakby chciał postawić ławkę dęba. Miał w wyposażeniu małą pilę tarczowa, do zastosowań raczej „medycznych” ale drewno tez by poszło. Niestety ów rzecz została razem prawym działem pod drzwiami do skrzydła szpitalnego.* |
Renee - 2012-06-07 16:53:19 |
*Padawanka wzięła sobie za cel opanowanie sytuacji, która trochę wymknęła się z pod kontroli. W tym celu użyła na ławce mocy, by ta opadając nie została jeszcze bardziej zniszczona i by już w nikogo nie uderzyła. Nie wprawiła jej w lewitację, lecz tylko trochę skorygowała kierunek oraz zmniejszyła prędkość jej upadku. Dla kogoś niezaznajomionego z zdolnościami jedi mógł to wyglądać dziwnie - wyciągnęła na kilka sekund dłonie przed siebie, po czym je opuściła. Efekt jej manipulacji mocą był na tyle mało spektakularny, że mógł nawet zostać niezauważony.* |
ED - 2012-06-07 17:02:16 |
*Ed bardzo nie lubił kiedy używało się mocy przy nim. Na nim to już w ogóle. Tutaj niby na ławce, ale Ed był blisko, wiec moglo go zaczepić. Bardzo szybko odpuścił kiedy poczuł, ze tutaj niepomyślne prądy. Nie zachował się agresywnie, po prostu odpuścił, zostawił i odszedł o dwa kroki. Było to już po uderzeniu, które nawet z cłą silą za pomocą takiej ławeczki nie wyrządziło by mu krzywdy. Miał pancerz gruby na centymetr. Chociaż z drugiej strony na Hypori ganiano go z patykiem do kwiatów, wiec krzywda krzywdzie nie równa.* |
Renee - 2012-06-07 17:15:46 |
Chciałam się tylko upewnić, czy wszystko z Twoją nogą w porządku. *wyjaśniła zgodnie z prawdą. W sumie ucieszyła się, że Ed zapytał. Wolała to szybko wyjaśnić, by jej rozmówca nie wyciągnął błędnych wniosków lub co gorsza nie uznał jej zapytania za niegrzeczne.* |
ED - 2012-06-07 17:23:55 |
*Stanął na jednej nodze, a drugą, ta „manipulującą” wyciągnął przed siebie, jednocześnie pochylając łeb, by popatrzeć. Na metalu widać było setki mokrych plamek. Ale prócz tego - ani jednej nowej ryski. Oględziny trwały chwilę. Dalej stanął sobie już pewnie i bacznie słuchał, migając zieloną diodą jakby mrugał do Renee. Kiedy podeszłą, okręcił się nieznacznie by stać do niej „pół przodem pół bokiem”* |
Renee - 2012-06-07 17:41:24 |
Każdy ma jakieś przyzwyczajenia, które mogą wydawać się dziwne. *powiedziała próbując choć odrobinę pocieszyć Edwarda.* W świątyni płytki są normalne, więc nie będzie z tym problemu. A co do sufitu, to wystarczy, że skupisz się tylko na tym co fajne i przyjemne, a szybko zapomnisz, że na górze taki jest. *powiedziała wesoło usilnie próbując go zmotywować. Miała świadomość, że jego problemy są bardzo głęboko zakorzenione i nie da się ich pokonać tak w jeden dzień, ale była przekonana, że jeśli tylko nie będzie myślał ciągle o tym, co mu przeszkadza, to na pewno nie będzie żałował czasu spędzonego na zwiedzaniu. |
ED - 2012-06-07 17:47:47 |
*To chyba nie jest przyzwyczajenie – odpowiedział w myślach, ale był w tej chwili tak wdzięczny za akceptacje ze nie mógł powiedzieć tego głośniej. A w świątyni sa fugi. Ale Ed wiedział gdzie, będzie mógł ich unikać. |
Renee - 2012-06-07 17:59:06 |
*Pokiwała głową. Była przekonana, że jej odczucia względem spadających sufitów po tym, co się stało będą dokładnie takie same. Nawet, jeśli nabawiła się jakieś głębszej fobii przed sufitami, to została z niej uleczona przez światło podobnie jak w przypadku strachu przed Edem.* |
ED - 2012-06-07 18:05:28 |
*Szedł za nią. Nie dlatego, ze nie traktował jej po partnersku czy miał jakieś obiekcje, nie ufał, czy coś. Nic z tych rzeczy, a powód był praktyczny - podążanie za przewodnikiem. Ed jak ml za kimś tak bliziutko isc, to czul się najlepiej, tak było mu wygodnie. Na początku na pewno takiemu komuś musiało to przeszkadzać, kiedy takie „maleństwo” za tobą lezie, ale Renee miała już trochę praktyki. A Ed był bardzo zadowolony z takiego ustawienia. |
Renee - 2012-06-07 18:15:58 |
Opętanej mistrzyni? *co było łatwe do przewidzenia zainteresowała się niezrozumiałym dla niej fragmentem zdania. Póki co nie połączyła tego z z dzisiejszym zamieszaniem. Opętana mistrzyni to równie dobrze mógł być pseudonim lub złośliwa ksywka. Być może ta mistrzyni wierzyła w duchy i stąd właśnie takie przezwisko? Renee nie miała powodu, by sądzić inaczej.* I co się stało? *dopytywała się dalej o tą historię wyraźnie chcąc ją usłyszeć do końca. Gdyby wiedziała co się wtedy wydarzyło, to wiedziałaby również, co Ed już widziała, a czego nie i to był główny powód jej dociekliwości.* |
ED - 2012-06-07 18:24:15 |
*Obserwował wnikliwie, czy będzie naciskać i wyciągać temat o opętanej mistrzyni, czy nie. Wygląda na to ze nie, wiec odpowiedział tymi słowy* |
Renee - 2012-06-08 18:16:12 |
To miło, że nie dane mi było jej poznać. Ten padawan musiał mieć dużego pecha, że trafił akurat na nią. *odparła jak gdyby nigdy nic. Gdyby tylko wiedziała, że ociera się o tajemnice zakonu, to może zareagowała by jakoś inaczej. Nie spodziewała się jednak po Edzie, że ten mógłby coś kręcić na temat jakieś tam mistrzyni, której prawdopodobnie w ogóle nie będzie dane jej poznać, więc odpowiedziała w taki samym, luźnym i swobodnym tonie, jakiego używała do tej pory.* |
ED - 2012-06-08 20:00:13 |
*Nic nie kręcił, miał po prostu przykazane nie mówić. Teraz było już po wszystkim, ale jedi na pewno powiedzą jej to lepiej niż nie mogący mieć za dużego o tym pojęcia Ed. Wsypał się niechcący ale Renee nie podjęła tematu wiec cóż. A co o mistrzyni powiedział to powszechna plotka bo do niego nawet nie podeszła. Z resztą większość jedi uważała Eda za coś do czego nie warto podchodzić.* |
Moc - 2012-06-08 21:10:09 |
Tymczasem do ich uszu czy też receptorów dźwiękowych dobiegły ciche odgłosy silników, niesione przez lekki wietrzyk. Dźwięk z każdą chwilą narastał, zaś ewentualne poszukiwania jego źródła nie będą zbyt trudne, bo oto na horyzoncie pojawiła się ciemna plama, która rosła w bardzo szybkim tempie. |
Renee - 2012-06-09 12:33:44 |
*Zakres jego ataków fobicznych trochę ją szokował. Co prawda był dwustuletnią duszą zamkniętą w ciele droida i mógł sobie pozwolić na takie problemy. Obawiała się tylko, jak ona sobie poradzi, jak nad nim zapanuje jeśli nagle Ed poczuje dyskomfort z jakiegoś błahego powodu.* |
ED - 2012-06-09 12:39:49 |
*Dobrze ze nie rozwijała tematu. Chociaż Ed i tak by pewnie nie powiedział, prędzej Hakon opowiedziałby o terrorze na Autodestrukcji odnośnie krzywo zapiętych guzików – jak ktoś takowo zapiął to Ed wpadał w szał. |
Renee - 2012-06-09 12:50:29 |
*Pokiwała tylko głową i ruszyła dalej. Może tak było i nawet lepiej. Gdyby tam poszli, to może by kogoś spotkała i w efekcie zostawiłaby Ed poczułby się opuszczony, tak jak podczas swojej ostatniej próby zwiedzania. A to byłoby niefajne dla nich obojga. |
ED - 2012-06-09 12:51:43 |
Len'pa - 2012-06-29 16:06:00 |
Od pamiętnej burzy i ściany światła minęło już kilka dni i wszystko wracało do normy. Ślady zniszczeń zostały już praktycznie usunięte, a ludzie z Przymierza powrócili do swoich dawnych obowiązków. Wielu Jedi uczyniło podobnie, jednak wszyscy czekali na ostatnie zebranie Konklawe, na którym miały zapaść ostateczne decyzje. Atmosfera wyczekiwania udzielała się wszystkim. |
Hakon - 2012-06-29 16:14:15 |
*Hakon czuł się podobnie – jak wypuszczony z klatki – czyli ze szpitala – miał w sobie nadmiar energii. Jednakoż niemłody już jedi troche inaczej do tego podchodził i poczekał, Az mu przejdzie. trochę przeszło. Zdążył odwiedzić swoją kwaterkę w świątyni, bo statek zabrano. Stwoierdzil ze jest beznadziejnie pusta więc wybrał się do ogrodu w poszukiwaniu roślinki. Chciał bowiem mieć jakieś życie w pokoiku. Widział ostatnio jak panowie z przymierza starzyli że jakaś roślina się rozrosła i trzeba będzie ją wyciąć. Hakon mógłby wiec ją uratować. |
Len'pa - 2012-06-29 16:27:16 |
Len'pa trochę krążył po ogrodach ale w końcu barabela dostrzegł. Przedtem musiał co prawda parę razy kogoś się zapytać, czy nie widział ktoś Hakona, ale to szczegół. Ważne, że ostatecznie się udało i do niego zaczął zbliżać się ewok ubrany tunikę Jedi uszytą z naturalnych, przewiewnych materiałów, więc nie było mu w niej zbyt ciepło. A to było ważne, bo w końcu miał też swoje własne futro. |
Hakon - 2012-06-29 16:37:40 |
*Kiedy Barabel klęczał na ziemi pod krzakiem, znalezienie go było trudniejsze niż kiedy chodził wyprostowany, bo jednak nie należał do filigranowych i szybko się go zauważało. A teraz zakamuflowany w krzakach, prawie jak komandos, z łopatką i skupieniem na twarzy równym medytacji. Takiego go tez Len’pa zastał – klęczącego na jednym kolanie, z powagą na twarzy, z łopatką w dłoni, kopiącego naokoło kwiatka. Wykopywał dokładnie każdy korzeń i nucił sobie. Tylko końcówka ogona zawiniętego półkolem wokół całości Hakona podrygiwał spokojnie. |
Len'pa - 2012-06-29 16:49:23 |
W Mocy też można było wyczuć, że jest dużo lepiej niż przedtem. Gdzieś zniknęło to zdenerwowanie, niepewność oraz strach, pojawiła się zaś pogoda ducha i spokój. Len'pa był w naprawdę dobrej formie i oby to mu się utrzymało na dłużej. |
Hakon - 2012-06-29 16:56:14 |
*Zauważył to. W końcu to, co zrobiono Len’pie było czystym działaniem Ciemnej Strony wiec na nim najlepiej było widać efekty ściany światła. I aż miło było patrzeć. Dowód na wielkość Mocy. Hakon wyszczerzył zęby. Sam tez był w bardzo dobrej formie, z resztą jak każdy teraz. Jeśli się teraz nie zapuszczą, to mają szansę ruszyć na całość z uzdrawianiem zakonu.* |
Len'pa - 2012-06-29 17:10:40 |
- Ooo... ale taka roślinka nieco samotna będzie. Wiesz co, jutro w bibliotece odbędą się cotygodniowe zajęcia z rysunków, możesz przyjść, pomóc i może dostaniesz jakiś ładny obrazek w prezencie. Ja mam już trzy |
Hakon - 2012-06-29 17:18:22 |
No ja będę przecież z nią *odpowiedział Hakon z przekonaniem że to wystarczy. Szczerze mówiąc nie znał się na roślinach. Ale chciał się poznać i to był pierwszy krok.* |
Len'pa - 2012-06-29 17:31:07 |
- Ahaa... to kiedy nauka mówienia, pisania i czytania? Chętnie popatrzę |
Hakon - 2012-06-29 17:39:18 |
Na to już za późno *Odpowiedział przez lekki śmiech odnośnie swojej dalszej edukacji.* |
Len'pa - 2012-06-29 17:54:17 |
- To trzeba było spać na wykładach, co? |
Hakon - 2012-06-29 18:00:17 |
*Odłożył łopatkę i podniósł obie ręce na wysokość ramion* |
Len'pa - 2012-06-29 18:16:56 |
... To trafi mu się darmowy wykład dotyczący ogrodnictwa. Ale to kiedyś tam. Tymczasem Len'pa odczytał te niewerbalne znaki i od razu zaciekawiło go to, co też ten Hakon wie. No i zaczął od razu kombinować, jakby to tu w niego wyciągnąć po dobroci. |
Hakon - 2012-06-29 18:22:44 |
*Przerwał na chwilę robotę, i mimo sztucznych oczu bez wyrazu popatrzył na ewoka dość wymownie, jakby mówił: ty tu nie drąż bo i tak nie powiem. nie powie. Chociażby po to by miał niespodziankę. Żeby Hakon mógł zaobserwować jak teraz reaguje na zdarzenia nieprzewidziane. Chociaż wiedział już ze będzie coś takiego wiec nie do końca nieprzewidziane.* |
Len'pa - 2012-06-29 18:36:47 |
Len'pa aż trzasnął małą piąstką o swoje kolano, tak dając upust swojej "złości" i "frustracji". No niczego się nie dowie... ach ten cholerny Hakon. A on tu z ciekawości umierał i co? Toż to tortura, nie pod "dżedajsku"!. |
Hakon - 2012-06-29 18:42:36 |
*W sumie nie było co się nakręcać, bo może i należała się impreza, ale weźmie się zaweźmie taki jeden z drugim a ze w radzie i co? I rozczarowanie może być. Nie ma emocji jest spokój. * |
Len'pa - 2012-06-29 18:57:53 |
Len'pa wbrew pozorom nie był taki rozgorączkowany i podekscytowany tą całą imprezą. Był po prostu ciekawy i próbował się czegoś dowiedzieć. Tym udawanym nieco przejęciem próbował nieco Hakona zmiękczyć, ale się nie dało. No cóż, trzeba będzie posłuchać plotek wśród młodzików. |
Hakon - 2012-06-29 19:02:10 |
Cieszę się, ze tak myślisz. Nanosiłem wczoraj trochę tego żyznego błotka znad rzeki, teraz przeschło, jest w doniczce. Powinno jej smakować. |
Len'pa - 2012-06-29 19:15:54 |
- Tylko czy jej spasuje taka ziemia? Różne są gleby... |
Hakon - 2012-06-29 19:20:30 |
Tam na brzegu rosły podobne. Ta jest jakby trochę bardziej szlachetna, pewnie dlatego ze bliżej świątyni a tamte takie niecywilizowane. Nie mam pojęcia co to za roślina, ale chyba jakaś zwykła |
Len'pa - 2012-06-29 19:34:43 |
- A no to w porządku |
Hakon - 2012-06-29 19:40:17 |
No wiesz, tu ogrody, wychodzą padawani na lekcje to ona słucha i uczy się. Będzie mogła jedi zostać ale to jak jeszcze trochę urośnie bo na razie jest cherlawa i podeptana taka. Nikt jej wcześniej nie odkrył |
Len'pa - 2012-06-29 19:57:14 |
Len'pa tak popatrzył na roślinkę, potem pomyślał, po kojarzył... kwiatek Jedi? Śmiechu warte... ale zaraz sobie coś przypomniał. |
Hakon - 2012-06-29 20:04:29 |
Myśle ze mistrz Kahr by nie zostawił sadzonki tam gdzie panowie z przymierza będą po niej łazić *Oczywiście nie podejrzewał staruszka o zostawianie „dzieci” bez opieką (swoją drogą jakim cudem, sam z siebie tak?) ale nawet, NAWET jeśli JAKIMŚ CUDEM lub kaprysem Mocy to był mały nenii to przecież Hakon mu uratuje życie a przynajmniej zdrowie, o!* |
Len'pa - 2012-07-02 18:13:05 |
- Ja tam nie wiem... o netich nie można praktycznie znaleźć jakichkolwiek sensownych informacji. Próbowałem i nic |
Hakon - 2012-07-02 18:23:56 |
Być może coś zostało na Couruscant *Podjął cicho, oglądając układ korzeniowy uzyskanej roślinki. Był idealny z punktu widzenia ogrodnika, ale Hakon nie był pewny czy wszystko zrobił dobrze* |
Len'pa - 2012-07-02 18:35:52 |
- Może i zostało... ale co masz na myśli mówiąc, że to nie są fachowe publikacje? |
Hakon - 2012-07-02 18:42:46 |
Fahowe to zatwierdzone przez jakiś instytut antropologiczny, oficjalnie wydane i tak dalej i tak dalej. Niehafowe to podania ludowe, czyjeś dokumentacje z podróży, wnioski i notatki tych którzy przebywali z netimi… O takie łatwiej. Często nawet nie zindeksowane. Możesz zacząć od planety. O ile wiesz, z jakiej planety pochodzą, bo ja nie wiem… |
Len'pa - 2012-07-02 18:59:35 |
- No przecież Jedi też mają antropologów... no, mieli. Podróżowali po Galaktyce z ramienia Zakonu, poznawali i badali obce kultury a potem spisywali obserwacje i przesyłali je do Archiwów, gdzie zadaniem Opiekuna Wiedzy była weryfikacja informacji i wpisanie ich w Archiwa... było o tym na wykładach w Świątyni. No i... no dobra, podsłuchiwałem wykłady mistrz Kahra o budowie i zasadach działania Archiwów. I tak nie miałem wtedy co ze sobą począć |
Hakon - 2012-07-02 19:06:16 |
Po prostu nie mieliśmy w życiu okazji by użyć tej wiedzy i mózg się oczyścił, tak to działa. Gdyby kiedyś to było użyte pewne by nie wygasło. Każdy cos zapomina. I Az się c che powiedzieć: gdybyśmy wiedzieli… No ale myśle ze przynajmniej mistrz Kahr pamięta z jakiej pochodzi planety |
Len'pa - 2012-07-02 19:27:39 |
- Racja... jednak tak trochę głupio. Nie wiedzieć o pewnych sprawach związanych z działaniami Zakonu. Latamy tu, latamy tam, wykonując swoje obowiązki, chociaż nie pamiętamy jakichś spraw z tym związanych. Ehh... co za podoo. |
Hakon - 2012-07-02 19:44:44 |
Ale za to umiemy przeklinać po huttańsku *Podchwycił natychmiast szerokim uśmiechem, kiedy Len’pa użył tego słowa. Nie miał zamiaru mu dokuczać, to był taki żart. To, ze czegoś nie wiedzieli to był owszem, powód do lekkiego zaczerwienienia się, ale nie do jakiejś tragedii, w końcu netii to rasa legendarna, podstawowe informacje mieli. Bardziej szczegółowych nie, ale tak samo nie wiedzieli więcej o wielu współczesnych rasach, z tym ze tu zdobyć wiedze to żaden problem. No ale nie wiedzieli. |
Len'pa - 2012-07-02 20:16:31 |
- Nooo... tą umiejętność opanowała gdzieś połowa Galaktyki |
Hakon - 2012-07-02 20:39:31 |
*Poszczególni robiący notatki jedi robili je ze swojego punktu widzenia. Nie byli naukowcami i wielu rzeczy nie mogli zrobić, ale o ile obserwacje były dobrze opisane to było to cenne źródło wiedzy, choć niefachowe, opisane przez subiektywną osobę. Tak jakby Hakon opisywał tsile. Takie źródła miał na myśli. Jeśli ktoś przebywał z netim 30 lat i zawarł gdzieś w swoich wspomnieniach wzmianki, to na pewno były to wiarygodne informacje choć tez niefachowe. |
Len'pa - 2012-07-02 21:03:12 |
Len'pa wysłuchał racji Hakona i dostrzegał jeden z problemów. Idealizowanie obrazu Jedi, pewnie na przykładzie Hakona. A tymczasem w Zakonie było wielu indywidualistów nie dających się wpasować z ogólny wizerunek. Choćby mistrz Kahr... mistrz Windu. Ciemna Jedi. A przedtem była też Mroczna Kobieta, Quinlan Vos i wielu, wielu innych. I właśnie po spotkaniu z takimi Jedi wiele osób zraża się do Zakonu... bo są idealizowani. |
Hakon - 2012-07-02 21:18:58 |
*Gdyby Hakon słyszał teraz myśli Len’py to by mu przyklasnął. Na to próbował uczulić jedi podczas konklawe. Kwestia przez zakonników niedoceniana, za to bardzo ważna i rzutująca na ich obraz w galaktyce. Hakon to widział na własne oczy. Na Edzie i na innych też.* |
Len'pa - 2012-07-03 18:36:00 |
- No dostaliśmy. Ale od nas czegoś więcej się wymaga przecież. O tym mało kto pamięta |
Hakon - 2012-07-03 18:49:17 |
*Myślenie Len’py niestety nie było tym które pochwalał Hakon. Przeprowadzenie staruszki przez jezdnie nie jest obowiązkiem jedi, ale jedi może to zrobic. O ile danie kredyta żebrakowi to sprawa dyskusyjna, bo może to przepić, to już zgłoszenie tego odpowiednim służbom jest ok. To nie są wielkie rzeczy. Poświecenie swoich pięciu minut na przypilnowanie komuś dziecka na ulicy – choć to nie dziecko jedi. Rozgonienie burdy chuliganów – choć to nie zbuntowani padawani, a mistrz tego nie nakazał. Nie przesadzajmy, jedi nie siedzą na trzech etatach od rana do nocy. A Eda winić nie można o to, ze ciągnie do jedi, ze chce kontaktu, bo to on był spoiwem między światami. Kiedy zabraknie Eda, może się okazać, ze na nic cała praca jedi, bo nie będą mieli nikogo ani niczego dla kogo należałoby istnieć. |
Len'pa - 2012-07-03 19:27:57 |
Len'pę to zawsze raziło, bo uważał to za działania bezduszne. My wielcy Jedi jesteśmy lepsi i się nie zatrzymujemy przy malutkich szaraczkach. Wtedy jednak jego mistrz zawsze i niezmiennie odpowiadał - to nie jest rola Jedi. Owszem, pomagają najbardziej potrzebującym, ot kogoś napadną, ktoś wpadł w większe kłopoty i prosi o pomoc. Wtedy wkraczają i pomagają. To były jednak sprawy drobne, choć brutalnie to brzmi. Od pomocy tym osobom są odpowiednie służby, fundacje i organizacje, nie Jedi, choć oni pomagają gdy mogą sobie na to pozwolić. Zaś odpowiedzialnością i misją Zakonu było dbanie o to, by te grupy zwykłych ludzi mogły nieść pomoc potrzebującym. Wymagało to jednak poświęcenia się działalności o znacznie większym zasięgu. Negocjacje między planetarne, między korporacyjne, zapobieganie wojnom, rozwiązywanie konfliktów. |
Hakon - 2012-07-03 19:48:32 |
*Na to wszystko Hakon powiedziałby jedno: racja jest jak dupa, każdy ma własną. Ale ostatnio każdy dostał po dupie, słusznie czy niesłusznie, wiec może by czas przyjrzeć się tej część ciała i zastanowić, czy może coś w tej racji zmienić, bo teraz trochę inaczej prowadzi się pertraktacje pokojowe. Człowieczeństwo i odrobina czasu wobec ważnego sojusznika na pewno nie zaszkodzi interesom. No ale to zdanie Hakona. |
Len'pa - 2012-07-11 20:34:35 |
Zakonowi raczej nie groziło zatracenie, bo w końcu byli Jedi i mieli jasno wytyczoną ścieżkę, którą się podążało. Gdy ktoś zbaczał to trafiał przed oblicze rady lub w ogóle był ten ktoś wygnany. Poza tym w Radzie zawsze zasiadał ktoś pokroju Hakona, dbając o to, by zanadto nie zbaczano z raz obranego kursu. Wszystko jakoś się równoważyło, przez te tysiąclecia istnienia Zakonu. |