Selene - 2010-07-26 17:55:48

Bo tak też ambitnie nazywać warsztat to tylko ktoś taki jak ona umiała. Drobna, siwowłosa kobieta, która w tym całkiem sporym hangarze sobie założyła własny warsztacik drwiła z siebie. Zawalony sprzętem, mniej lub bardziej ruchomym, z wąskimi uliczkami na przejście z jednej na drugą stronę, faktycznie przypominał ową "dziuplę". Tylko straszliwie zagraconą. Wśród której poruszała się jak ryba w wodzie, samej wszystko wykonując. Olbrzymi stół, oświetlony porządnie, jedyne miejsce, które czyste było. W miarę uporządkowane znaczy się. I na nie właśnie niosła koszyk z drobnymi częściami przeznaczonymi do segregacji. W  milczeniu, przypominając od tyłu bardziej starego mężczyznę z tymi swoimi siwymi włosami niźli młódkę działająca na swym.
Bywa.

Tangorn - 2010-07-26 18:10:36

*I do owej dziupli czy jak to inaczej nazwać zbliżały się dwa klony, choć kto w życiu nigdy klona nie widział to uzna ich za bliźniaków, gdyż byli identyczni niemal jak dwie krople wody. Niemal, bo na twarzy mieli dwa różne tatuaże, ale nikt prócz nich nie wiedział, co przedstawiają. No może jeszcze inni Mandalorianie wiedzieli. I tak ta dwójka szła wyraźnie w kierunku tego warsztatu, kłócąc się jak zwykle o jakieś drobne szczegóły* Gdy mówiłem zdobądź forsę nie miałem na myśli zastrzelenia tego dilera *Mruknął jeden z nich, który był chyba nieco oburzony zachowaniem brata, który wzruszył ramionami jak zwykle. Po twarzy było poznać, że jest bardziej milczący i ponury niż jego towarzysz* No co? Zdobyłem? Zdobyłem... a diler przynajmniej już dzieciakom nie sprzeda narkotyków. A nie byłoby nas tutaj, gdybyś tej cholernej części nie zgubił... *Warknął i spojrzał na brata, który miał na imię Tracyn* Oj tam, przesadzasz... dobra, to chyba tutaj. Właź pierwszy marudo... i pamiętaj, szeroki uśmiech i dzień dobry, tak jak tatuś uczył Brex *Rzeczony Brex tylko warknął, ale wszedł do warsztatu, jeśli takowe wejście istniało i jeśli było otwarte, bo w przeciwnym razie zadzwonią i zaczekają.*

Selene - 2010-07-26 18:13:58

*Wejście do warsztatu było, nawet otwarte. Po prawdzie zawalone jakimś nie nadającym się do użytku i wybebeszonym druidem kształtu elipsy, jednak - wejście było. Do na wpół zaciemnionego wnętrza, gdzie pojedyncze światła wskazywały drogę. Coś w głębi jeszcze stuknęło konkretnie, ale nie poleciał w ślad za tym stuknięciem żaden odgłos. Sel nie widziała potrzeby, by cokolwiek mówić. przynajmniej, póki to, co rzuciła za siebie, trafiło na stertę roboczo zwaną "wywalić, zapomnieć i nie mieć". Szkoda tylko, że sterta z tygodnia na tydzień rosła. I rosła. A jej wywozić się tego nie chciało nigdy. Póki co, siwowłosa kobitka zajęta własnym światem grzebała dalej w stercie na stole. Zaznaczyć by wartowało, że znajdującym się niedaleko wyjścia. tak dla porządku.*

Tangorn - 2010-07-26 18:33:44

*Wchodząc do środka i widząc to trochę ponure pomieszczenie to Brex sięgnął po broń, ale zaraz został szturchnięty przez brata, który jednym wymownym spojrzeniem kazał mu zachować spokój. Klony miały to do siebie, że potrafiły porozumiewać się bez słów, a komandosi to już w ogóle. W każdym razie baj weszli do środka i Tracyn, ten bardziej weselszy i o serdeczniejszym wyrazie twarzy ruszył pierwszy. Dostrzegł kobietę i uznał ją za jakąś staruszkę, bo siwe włosy ma. Dziwne. Ale dla nich wiele rzeczy było jeszcze dziwne, byli jak dzieci, które dopiero poznają świat. Śmiertelnie niebezpieczne dzieci potrafiące zabijać na dziesiątki sposobów nawet nie mrugając, bez wyrzutów sumienia* Dzień dobry proszę pani! chcielibyśmy kupić pewną rzecz, nie wiemy co to dokładnie... przyjaciel nas wysłał *Skłamał gładko, bo Zin ich nie wysyłał, sami się wysłali gubiąc tą jedna przeklętą część, podczas gdy inżynier (od siedmiu boleści w opinii Brexa) poszedł do kantyny się napić i coś zjeść. Tracyn wyciągnął mały holowyświetlacz i pojawiła się niebieska miniaturka tej części. Klony nie miały zielonego pojęcia co to jest.*

Selene - 2010-07-26 18:47:13

*Odwróciła się i zmrużyła brwi. E... że jak niby? A, tak. Dwóch typków. Skinęła im głową w milczeniu. Niemowa jakaś, czy co? A może tak po prostu. Po czym ruchem dłoni w grubej rękawicy wskazała na miniaturkę. Chwila zastanowienia.* tego szukacie? *A jednak nie niemowa. Głos całkiem sympatyczny, a w połączeniu z wyglądem robił w ogóle sympatyczne wrażenie.... pocieszne wręcz. Wygląd nastolatki, głos kobiety. Bywa. Pokręciła siwym łbem.* poczekajcie *Nie obchodziło jej, kto co i jak. grunt, że zapłacą za tą zakichaną cząstkę. I nie będą chcieli z nią rozmawiać. no,a  przynajmniej nie za długo. Limit słów na dziś drastycznie się kurczył. Odwróciła się na pięcie i ruszyła na poszukiwanie, sama tylko wiedząca, gdzie co leży w tym burdelu. Dosłownie.*

Tangorn - 2010-07-26 18:59:03

Tak, właśnie tego *Odrzekł wesoło Tracyn i się z ciekawością rozglądał po otoczeniu. A jego brat? Zaszył się w jakimś kacie i gapił się po jakichś elementach nie wiedząc co to, po co to i takie tam. Jeśli chodzi o edukację mechaniczna to on miał słabe wyniki z tego. Ale co się dziwić, był w końcu snajperem.* Myślisz, że się zin nie zorientuje? *Zapytał w końcu, bawiąc się czymś a jego brat spojrzał na niego i zmarszczył czoło. Kobiecina gdzieś tam poszła, a głos Brexa wyrwał go z rozmyślań na temat jej wyglądu, bo wydał mu się całkiem interesujący.* Co? Aaa... no więc, ten tego... śladów po granatach jeszcze nie znalazł, bo nie szukał, ale pewnie zauważy, że nowa część. On je chyba znakuje... *Podrapał się po głowie trochę zakłopotany tym faktem a Brex prychnął i mruknął pod nosem* Pierdolony pedant... a jak wczoraj ochrzanił tą biedna Riff... miałem ochotę rozwalić mu łeb... *Szczere wyznanie, wskazywało na to reakcję drugiego klona* Hej, hej, panie mhroczny, nie rozpędzaj się tak... ty byś tylko do innych strzelał ,a serdecznym trzeba być, o!

Selene - 2010-07-26 19:05:27

*Stuknęło, puknęło i po chwili po pomieszczeniu dało się słyszeć całkiem mechaniczny głos. Zapewne należący do jakiegoś droida, klnący siarczyście w kilku rożnych językach. Znów coś postukało, rozległ się trzask i chyba coś się rozsypało. Minęła chwila ciszy i kobieta wróciła. Z małym pudełkiem. Za nią poruszała się podobna elipsa co przy wejściu, jednak mniejsza i zdecydowanie bardziej żywa. Kilak światełek mrugało na rożne kolory, popiskując co jakiś  czas. Dziewczyna zatrzymała się i przepuściła maszynkę dalej, sama zaś pudełko wyciągnęła. Znaczy się pudełko z zawartością.* Zapakowałam *Rzuciła po raz kolejny. Straciła chustkę z szyi, a koszulka zyskała kilka nowych śladów po smarach. Przedramię było nieco zakrwawione i obsiniaczone chyba, ale siwa wyglądała na zadowoloną z siebie. Nie licząc wcześniejszych przekleństw. Tia. Ten kurdupel był na prawdę ciekawym typem osoby.*

Tangorn - 2010-07-26 19:17:04

*Słysząc hałasy to obaj się momentalnie spięli, jak gdyby ktoś miał ich zaraz zaatakować, efekt długiego szkolenia. Nawet jak umysł mówił "czysto jest spokój" to ciało działało samo w odpowiedzi na takie coś. Bardziej "cywilizowani" mieszkańcy Galaktyki by stwierdzili, ze tym chłopcom zmarnowano życie, stali się jak droidy i takie tam, ale po prawdzie, lubili to. I teraz byli Mandalorianami, chociaż w pancerzu nie chodzili. A gdy kobiecina wróciła to się odprężyli już całkiem, tylko tego robota śledzili uważnym wzrokiem a Brex miał rękę niebezpiecznie blisko kabury* Dziękuję bardzo, to ile będę płacił? Aaa... jeśli nie ma pani nic przeciwko, to ma pani jakieś zapalniki? A w ogóle, to lista... *I podał jej tym razem cyfronotes z długą listą różnych dupereli, z których wprawna osoba jest w stanie sklecić... bombę, granat, cholera wie co jeszcze. Brex słysząc to momentalnie do brata podszedł* Ty zawszony di'kucie, co ty planujesz? Chcesz nas shabla wysadzić w powietrze? Jeszcze tego brakuje, by jacyś chakaare nas śledzili przez twoje zamówienie *Warknął na brata groźnie i odciągnął go kawałek, zerkając podejrzliwie na kobietę. Był zdecydowanie zbyt podejrzliwy* Ej udesii ner vod, części mi zabrakło no... po prostu chciałem kilka zabawek zrobić, na wszelki wypadek, a tutaj pełno części, to może coś z listy będzie. Lepiej dmuchać na zimne. To jak, będzie coś z listy proszę pani? *To ostatnie pytanie powiedział na tyle głośno, by go usłyszała a Brex się wkurzył i znowu polazł w kąt nachmurzony*

Selene - 2010-07-26 19:24:02

*przez chwile czytała listę, kiwając głową. wskazywała na części i coś pod nosem mruczała. To było, to też, to chyba, to nie... Ostatecznie palec w górę podniosła, nakazując im zaczekać. Milczenie miało swe plusy i zmuszało umysł do wysiłku, by pojmować gesty. Cyfronotes oczywiście zabrała ze sobą, jakżeby inaczej. I coś pod nosem pogwizdując, znów się oddaliła. Tym razem ów mały driod znów przemknął, by za kobieta podążyć, piszcząc jak opętany. Chwila milczenia. I znów ów mechaniczny dłos, tłumaczący cierpliwie "jest... jest... jest... nie ma... jest ale tam... jest...". Dziewczyna radziła sobie całkiem sprawnie biorąc pod uwagę zawalenie hangaru, jego wielkośc i bycie samą tutaj. nie martwiąc się zbytnio o to, ze tych dwóch ostawiła samych sobie. poradzą sobie. Duzi chłopcy.*

Tangorn - 2010-07-26 19:37:00

*Określenie duzi chłopcy pasowało do nich jak ulał, niby mężczyźni ciałem a duchem chłopcy, tak gdzieś trzynasto może czternastoletni i tyle. Gdy siwuszka sobie znowu poszła to się Tracyn i Brex pogrążyli w jakże pasjonującej kłótni o to, czy owy tajemniczy Zin zorientuje się, gdy mu pod nosem zbudują taka niezłą bombę czy też może nie? Tracyna w sumie pociągało przerobienie kilku elementów tej starej Kappy na niezłą broń, ale Kodbar by się pluł, że jego wielkie, pomylone dzieło niszczą. Brex to otwarcie twierdził, że tego popierdoliło z tym przerobieniem tego złomu. Przecież zmarnował na to z osiemdziesiąt tysięcy i dalej efektu nie widać. Trza chyba drugie tyle...* Tee... a może by tak... no nie wiem, przetestować twoją zabawkę na tej Kappie? *Padło ciche pytanie a Tracyn spojrzał na brata jak na wariata* Ciebie chyba popierdoliło... albo w sumie... *I obaj się zaśmiali czekając na powrót właścicielki przybytku. Milczącej właścicielki... co nie dawało spokoju Tracynowi. On za towarzyski bywał.*

Selene - 2010-07-26 19:43:21

*Wróciła po jakimś czasie. owszem, owa frapująca milcząca kobitka, tym razem z dwoma droidami. jeden, którego już poznali, niczym wierne zwierzątko, podążające za jej nogami. Drugi, przypominający parodię muła, obciążony podłami i kilkoma sakwami. Zatrzymała się owa gromadka przed braćmi i przez chwilę w milczeniu na nich spoglądała.* Zebrałam wszystko z listy. Poza kilkoma częsciami. Znaczy się, za góra dwa dni będą... *głos nie wychodził z jej ust a z małego droida. owszem, brzmiał jak głos Selene, ale tak... mechanicznie. Dziewczyna chyba musiała go szybko zaprogramować, czy coś. Zresztą... po co się męczyć i samej mówic?* Dacie radę to przeniec sami, czy wam pomóc? *O kosztach jeszcze nie mówiła. Śmietanka na koniec. oczywiście śmietanka dla siwej niemowy. nie dla nich.*

Tangorn - 2010-07-26 19:52:11

*No i w końcu ona wróciła i obaj spojrzeli na nią, na nowego droida i Tracyn ucieszył się momentalnie, bo będzie miał co robić, ku irytacji inżyniera, bo ten by najchętniej widział ich pracujących przy tym jego projekcie, ale obaj się zaczęli migać odkąd zatrudnili tą młodziutką Riff do pomocy. Oni, nie Zin, on by pewnie nawet nie zapytał. A teraz Tracyn przylazł do lady uśmiechnięty od ucha do ucha* Och nie ma sprawy, nie ma pośpiechu. No to razem ile to będzie? *Zapytał od razu o cenę a Brex spojrzał na ładunki. Zdecydowanie za dużo ich było dla nich* Pomóc, mieliśmy tylko po jedna cześć przyjść di'kucie, pamiętasz... nie braliśmy środka transportu jako takiego *Do hangaru było akurat w miarę blisko. W miarę...*

Selene - 2010-07-26 20:05:38

*Uśmiechnęła się kwaśno, kucnęła i przez chwilę coś stukała po klawiszach małego droida. W końcu podniosła się, odrzuciła w tył siwe pasma.* nie ma żadnego problemu, transport wam wypożyczę. Wróci do mnie, nie bójcie sie. A cena... jest tu *podała im cyfronotes w wypisaną sumka. na szczęście pięciocyfrową. Dość niska jak na jej talenty, ale odpowiednio wysoka, by sugerować jakość towaru. Adekwatnie do pochodzenia... albo i nie.* Jeśli wam nie pasuje, coś ubiorę. Ale pokreslam. COŚ *droid chyba miał zaprogramowane nieco więcej niż zwykle komentarzy. Albo się siwuszka po prostu zamierzała świetnie bawić faktem, że jest milczkiem z natury. biuścistym milczkiem, ku własnemu rozbawieniu.*

Tangorn - 2010-07-26 20:16:36

Dobra *Mruknął Brex i podszedł do brata by rzucić okiem na cenę, bo ten jakoś nie kwapił się z płaceniem. Chyba go zatkało... rzadko coś kupował i chyba przedobrzył. Zdecydowanie przedobrzył, bo ponurak zrobił wielkie oczy i sapnął* Fierfek... co żeś tam kurwa nabrał? Ja mam tylko sześć tysięcy... *No i się porobiło, bo Tracyn się po głowie drapał i rozmyślał, marszcząc nieco czoło. Jak tu z tego wybrnąć?* Tee... Brex, idź załatwić trochę więcej forsy... *Spojrzał prosząco na brata, który zmrużył oczy i nic nie powiedział, a przynajmniej nie w basicu, bo powiedział teraz w Mando'a*{No i gdzie ja ci tu znajdę tylu dilerów, co? Nie rosną na drzewach przecież... }*Drugi klon westchnął cicho, bo ten chyba szuka na siłę dziury w całym.* {To zastrzel kogoś innego, gangów sporo. Tylko się nie pobrudź za bardzo, jeszcze ja wystraszysz...}*Stłumione warkniecie i jeden klon poszedł, zostawiając Tracyna sam na sam z kobietą, czekającą na zapłatę. Na razie dostałą zaliczkę, rzeczone 6 000.* No brat poszedł po pieniądze, za chwilę wróci... no to... ładny warsztat. Sama go prowadzisz? Zagaiłby sobie jakoś skrócić oczekiwanie. W tle rozległy się strzały, ale tu na Nar Shaddaa to akurat nie jest takie dziwne... ale on wiedział, kto strzelał. Mruknął pod nosem jeszcze* Co za di'kut..

Selene - 2010-07-26 20:21:47

*Westchnęła i schowawszy owe sześc tysięcy rozejrzała się, oparła biodrem o objuczonego droida i skrzyżowawszy ręce na piersi pokiwała głową.* sama *Pierwsze od dłuższej chwili słowo z jej ust padło. Aż dziwnie zabrzmiało teraz, w międzyczasie owych strzałów. po czym ręką machnęła. Niech idzie, byleby sumę miał cała. Jej to nie obchodziło, skąd pieniądze sie biorą. Ważne było, by było to, co chciała.* daleko macie...?*machnęła dłonia. jeszcze kilka słów i skończy się jej dzienny limit. Pstryknęła palcami i sapnęła zirytowana. Znów sie pochyliła, w zasadzie tylko wykonując skłon od bioder w górę korpusem, jak droid jakiś. Po chwili malec za nią sie odezwał.* [Siedzibę. Daleko macie?[/i]

Tangorn - 2010-07-26 20:27:31

*No oni mają dziwne podejście trochę, wynikające głównie z doświadczeń wojennych jak i szkolenia u ich kochanego tatusia Tanga, który raczej przejawia praktyczne podejście do życia. Potrzebujesz czegoś? Zastrzel jakiegoś gangstera, bierz co musisz i nie przejmuj się niczym, tylko atakuj płotki, za grube ryby się nie bierz. Proste ale skuteczne. Trochę ich moralność była wykrzywiona, ale co tam.* Rozumiem. Musi być ciężko, co? *Klony z reguły były towarzyskimi istotami, a przynajmniej część z nich, bo zdarzają się wpadki przy pracy jak Brex, czy ich brat A'den. Ale to tak mają tylko komandosi i elitarni zwiadowcy, zwykli szeregowi bardziej zamknięci są. Klon spojrzał na tego droida i się troszkę zdziwił* Czemu on mówi za ciebie? I za daleko nie mamy, kilka ulic dalej, przy jednej takiej kantynie. U Temeny jest hangar...

Selene - 2010-07-26 20:33:28

*No ta. Klony i ich działania. Wojny klonów pamiętała, choć raczej jak przez mgłe. Mniejsza o powody. Grunt, że teraz było jej to obojętne. Wzruszyła ramionami. "Ciężko? Raczej nudno" chciała powiedzieć. Po czym skrzywiła się i przez chwilę nad czymś zastanawiała. W końcu pochyliła się nad droidem, a palce wystukiwały dłuższą sekwencję kombinacji przycisków. Chwila pisków - maszyna się buntowała. Kolejna sekwencja. Po której poleciało nieco niecenzuralnego słownictwa, powalającego własną oryginalnością. Żadne się nie powtarzało.*Nie gniewaj się, ale nie twoja sprawa. Po prostu nie gadam i niech tak pozostanie. Dla twojego własnego dobra, bo podniosę zdecydowanie cenę. Wiadomości kosztują, a ja nie lubię ciekawskich *Chyba się siwa zjeżyła nieco. Znaczy się - temat drażliwy i nie lubiany przez nią.*  A hangar niedaleko. Mogę i z wami przejść, co by droida w całości odzyskać. przy takiej liczbie części i on jawić się wam będzie jako dodatkowa skarbonka *Dodała cierpko mechanicznym głosem. Lubiła ich - znaczy zaczynała lubić, o ile tak o klienteli można powiedzieć. A ci zaczynają pytać, czemu siwa nie mówi. Co za świat!*

Tangorn - 2010-07-26 20:42:40

*Jeśli chodzi o gesty to akurat tą rzecz mieli do perfekcji opanowaną, chociaż woleli typowo wojenną gestykulację, ale z ruchu ust czy z mimiki wiele umieli wyciągnać. Na wojnie zdarza się utrata słuchu, więc trzeba być przygotowanym na wszystko.*Proszę mi wybaczyć, za ciekawski bywam. Bracia mi często mówią, że wtykam swój nochal gdzie nie trzeba i potem mnie trzeba z problemów wyciągać. Raz na Kamino to o mało co przez to nie wylądowałem w pokoju śmierci. I tak się niczego nie nauczyłem *I uśmiechnął się szczerze. Tracyn był po prostu jak duże dziecko, przynajmniej psychicznie, nie widział niczego złego w zadawaniu takich pytań. Był ciekawy to pytał, taka natura klonów.* Skoro pani chce to może z nami pójść. My droida nie okradniemy, uczciwi jesteśmy *A przynajmniej starali się być uczciwi*

Selene - 2010-07-26 20:48:22

*Sugestywnie wyciągnięta dłoń z wyprostowanym palcem środkowym i usta poruszające się w niemym "pierdol się". Oj tak, Sel umiała byc na prawdę chamska i opryskliwa. A że umieli z ruchu warg czytać, to nawet lepiej. nie musiała się schylać. Kiwnęła tylko głową, celowo ustami poruszając szybko. "więc idę z wami. i gówno mnie to obchodzi; ten droidek kosztował mnie w chuj pieniędzy i czasu, by jakiś palant mi go na części rozkradł, jasne?" Tia. takie to drobne, takie niepozorne, a gorsze od rudej baby. Tylko brwi zmarszczyła. niech ona resztę zapłaty obaczy... Skrzyżowała ręce pod biustem i syknęła wściekle, znów biodrem się o bagaże opierając. i wzrok w Tracyna wbiła. Zielonych oczu, cynicznych i inteligentnych. dziewczyna miała iskrę i to łatwo się zauważało. ale dopiero wyprowadzenie jej z równowagi i milczącego królestwa ujawniało niemal pełnię jej charakterku.*

Tangorn - 2010-07-26 20:58:08

*I widząc ten gest najpierw się zdziwił, potem patrzył na nią dziwnie a potem się roześmiał, ale serdecznie nie tak sztucznie i złośliwie. Oj ma kobita charakterek, który mu się skojarzył z jedna podobną osobą. Z jego "ojcem" Tangiem* Pani wybaczy... *Powiedział w końcu gdy się nieco opanował. Oddychał powoli bo wciąż było mu do śmiechu, co widać było po rozradowanej twarzy* Ale ten gest jak i mimika... przypomina pani bardzo mojego ojca. On też tak samo reaguje... chociaż większy z niego prostak i gbur... taak... zdecydowanie, lepiej go pani niech nie poznaje. *Kiwnął głową w zamyśleniu i obejrzał się na drzwi biedak. Gdzie ten Brex? W końcu wydobył komunikator i nawiązał łączność  z bratem* Brex, di'kucie gdzie jesteś? Czekam tu na ciebie jak di'kut. *Mruknął do urządzenia komunikacyjnego i się do kobiety jeszcze uśmiechnął. Po chwili nadeszła odpowiedź zdyszanego klona* Czekaj, bankomat nie chce wydać... *I się rozległo jakieś kopanie, wiec szybko się rozłączył by nie było słychać jęku bólu* Jeszcze chwileczkę i brat wróci. I potem wspólnie to zaniesiemy, nie mam nic przeciwko pani towarzystwu...

Selene - 2010-07-26 21:03:05

*gdyby możliwe było pokazywanie rezygnacji ducha, pewno by to pokazała. A tak... tylko potrząsnęła łepetyną. "Chętnie poznam waszego ojca. Mało kto może równać się w moim skurwysyństwie. Wystarczy mnie wkurwić". Poinstruowała go jeszcze i spojrzała w bok. Była bałaganiarzem, to fakt. Ale w tej oazie bajzlu wiedziała, gdzie znajduje sie najdrobniejsza śrubeczka. Westchnęła, potrząsnęła głową i uniosła brew, słysząc, chcąc nie chcąc, rozmowę. Pokiwała głową. "Jasne. nie krepujcie się". rzuciła tylko, machając od niechcenia ręką. niech i tak będzie. Zerknęła na droida pod nogami i pochyliła się, by coś na nim wystukać.* Ktoś wam pomaga składać te części? Nie wierze, że sami sobie poradzicie z taką ilością. Nie wyglądacie na mechaników *czemu ten mechaniczny głos siwej musiał drwić?*

Tangorn - 2010-07-26 21:09:35

*Patrzył się na nią próbując zrozumieć o co chodzi, a przychodziło mu to z lekkim trudem. Szyfr wojskowy dużo prostszy. Chyba coś z ojcem było...*No nasz ojciec to Mandalorianin, często najpierw strzela potem zadaje pytania. Łatwo go wkurzyć a wtedy jest nieciekawie *Już samo stwierdzenie, że jest Mandalorianinem powinno dawać do myślenia. Mało jest w Galaktyce organizacji, które sama nazwą wzbudzają respekt. Mando tacy byli, mieli opinię najlepszych wojowników, najbardziej bezwzględnych i krwiożerczych, chociaż te dwie ostatnie to przesadzone są. Bywali gorsi, chociaż kiedyś to palili całe planety, ale to dawne dzieje...* No cóż, statkiem zajmuje się nasz przyjaciel, Zin... ale te części nie są do statku... *Odrzekł wymijająco Tracyn, bo to co ona dała to są takie części zamienne do budowy bomb i granatów. Takich prowizorycznych, ale sprawnych. A on był specem od materiałów wybuchowych i to całkiem dobrym*

Selene - 2010-07-26 21:12:20

Dogadam się z nim na pewno *brzmiała jej odpowiedź. Tia... Mandorianin... Bosko. tego jej tylko brakowało. W duchu aż się zwinęła i sapnęła, przeklinając.* No dobra. Choć... chętnie poznam tego waszego mechanika od statku. Może ma kilka części, których szukam. Pilnie. *I tyle. To, że części na bomby były bardziej, nie skomentowała. nie jej sprawa wszak to była, prawda? Choć dodając kilka elementów, można by bebechy dla droida zrobić. Całkiem konkretne...*

Tangorn - 2010-07-26 21:20:34

Noo... ale kobiet raczej nie atakuje bez powodu, szanuje je więc będzie dobrze. No, chyba że mu zaczniesz grozić bronią, co skończy się... no. *Zmieszał się biedny klon bo tak się trochę rozgadał i wyszło na to z jego opowieści ,ze Tang to potwór... w sumie jest dosyć sporym skubańcem, ale jak się wie jak do niego trafić, to jest niezastąpionym przyjacielem, gdy się w kłopoty wpakuje.*Ekhm... nasz mechanik. No cóż, on to akurat inna kategoria. Do teraz nie wiem jakim cudem przyjaźni się z naszym ojcem... ale miły gość, dogadacie się, chociaż części to on nie ma. A przynajmniej nie tych zbędnych *Uśmiechnął się znowu gdy usłyszał kroki, syk otwieranych drzwi i pojawił się Brex, bez kurtki, bo zapewne poplamiona krwią. Podszedł do kobiety i podał jej brakującą sumę kredytów. Był zdyszany* Proszę...  bankomat był upierdliwy... *Tracyn też zauważył, że klon lekko kulał. Tiaa... wyjątkowo upierdliwy* To co, w drogę?

Selene - 2010-07-26 21:26:16

*Kolejny dziwny uśmiech i usta poruszające się szybko. "Z waszym ojcem pewnie się dogadam>a  co do mechanika... Każdy ma ZBĘDNE części. Wystarczą odpowiednie argumenty". Cokolwiek na myśli miała. Ale nie dokończyła, gdy klon wszedł. kredyty z rączki do rączki, bez zbędnych pytań. Uśmiechnęła się tylko pod nosem, widząc brak kurtki. Ale nie komentowała juz nic. Miast tego gestem dłoni wskazała, że ona gotowa. Wychodziła z warsztatu tak, jak była odziana i nie wadziło jej to w żaden sposób. nigdy. Krok nawet do przodu postąpiła. Wraz z nią droid elipsowaty i ten objuczony. Niech jej drogę wskażą.*

Tangorn - 2010-07-26 21:32:02

*Tracyn tylko wymownie wzruszył ramionami, coś w stylu "pożyjemy zobaczymy". A co do części od Zina to jak tak dobrze popatrzeć na nią, to Tracyn był już pewien, że jak Tanga w pobliżu nie będzie to ten pajac nawet tą Kappę sprzeda, bo jak to określał ich ojciec "Zin to pies na baby" i nie ma się czemu dziwić, ze teraz Mando robi za jego głos sumienia... z pistoletem blasterowym przy głowie. Brutalne rozwiązanie... Brex spojrzał na brata, kiwnął tylko głową no i wyszedł pierwszy ze sklepu a potem Tracyn, który przypatrywał się zranionej prawej nodze brata. Ten był zdecydowanie zbyt wielkim oszołomem.*

//Przenosimy się na chwilę Tutaj potem hangarek i koniec.//

Selene - 2010-07-26 21:38:31

*Cóz robić było? Minęła obu. Do wyjścia z hangaru.*

Selene - 2010-07-27 21:07:14

*Burdel w Dziupli panował, jak zawsze. Ale drzwi otworzyła bez większych problemów. Wkroczyła, pierwotnie w ciemność, nie przejmując się tym, że coś pod nogami zgrzytnęło. Po chwili dopiero światło się włączyło, na ruch reagując. Stosy części, nowych i używanych, poskładanych wedle tylko jej znanych zasad. Dotarła do stołu, oparła się o niego biodrem i dopiero teraz odwróciła, by na Zina spojrzeć.* Zamknij drzwi za sobą *Nakazała ustami droida. Kwaśny uśmiech na ustach,zmrużenie oczu. Miał konkretną listę zamówień, a ona coś obiecała. Super. Się wkopała. I jeszcze musiała zadzierać w górę łepetynę. No po prostu szaleństwo, taniec i śpiew. Szkoda, że jej to średnio pasowało.*

Zindarad - 2010-07-27 21:30:04

Zin był chorobliwe pedantyczny w swojej pracy. Wszystko musiało mieć swoje miejsce, wszystko musiało być dokładnie poukładane, inaczej Kobdar dostawał migreny. Mężczyzna wszedł do środka i to co zobaczył raczej go nie zdziwiło. Większość handlarzy na Nar-Shaddaa ma bałagan. Wiele razy się o tym przekonał. Szczególnie na czarnym rynku, który i tak pewnie niebawem odwiedzi. Skrzywił usta, zamknął za sobą drzwi i podszedł do lady. Schował w końcu PDA do kieszeni, wydawało mu się, że niczego nie zapomniał. Spojrzał na droidy i ich części. No. Ładną kolekcję tutaj miała. Może na kupnie samych obwodów i części się nie skończy. Może nawet sobie droida zakupi. Skoro go na to stać? Jeszcze dziesięć tysięcy mu zostało. To całkiem sporo jak na Zinowe standardy. Oparł się o ladę i rzucił.
-Jak masz imię, to je powiedz i nie przez pierdoloną puszkę tylko przez siebie. Siebie. Kumasz?-Spytał. Nerwy nadal go trzymały. Był wściekły, cholernie wściekły i trudno było mu się dziwić. W końcu biedak stracił trzy tygodnie swojej ciężkiej pracy, w która włożył mnóstwo pieniędzy, serca i rozumu.

Selene - 2010-07-27 21:33:39

*Zadek usadowiła nie na ladzie, tylko na stole. Zresztą, lady ona tu nie miała. miała tylko ten zasrany stół. Nogę na nogę założyła, pochyliła się do przodu i długą chwilę go obserwowała. To że był wkurwiony, to wiedziała. i nie dziwiła się... poniekąd. Ale to, by jej rozkazywać... Dobre sobie. Kusiło ją, by znów wykorzystać swego tłumacza, ale w końcu zrezygnowała z tego pomysłu. Pomilczy kilka dni najwyżej, uzupełniając braki.* Selene *bez metalicznego pogłosu miała całkiem znośny głos. O dziwo. Choć i tak... Cóz. dziewczyna chyba nie była szczęśliwa z powodu normalnego mówienia. Skrzywiła się, zmrużyła oczy i skrzyżowała ręce. No to go będzie sporo kosztowało.*

Zindarad - 2010-07-27 21:48:22

No. I o to Zinowi chodziło. W końcu się odezwała. On natomiast usiadł na ladzie. Skrzywił usta. Przynajmniej może sobie z nią porozmawia, bądź też monolog będzie prowadził. Wszystko zależy od tego jak Zin będzie się zachowywał. Nie może być zbyt nachalny i nie może naciskać. Nie może być ciekawski i tak dalej. Przyjrzał się jej. Ano. Selene. Imię ładne. Lepsze od imienia Zina.
-Zin...znaczy...no...Zindarad. Kurwa. Wiesz jak nienawidzę swojego imienia? Do tego jeszcze ta banda klonów i Tang. Nie zadawaj się z nimi. Dobrze Ci radzę. Zrobią  gówno z twojej psychiki.-Powiedział do niej. Pewnie i tak była już pokrzywiona, ale oni byli tak zdolni, że wszystko co jest już pogięte do granic możliwości oni i tak pogięli. Wystarczyło spojrzeć na takiego Zina, który chyba nigdy się nie denerwował, a teraz? To istna bestia z zabezpieczonym blasterem. Niech to szlag.-Ładne imię masz poza tym...-Dodał po chwili, ot tak. Przyjaznym tonem. Uśmiechnął się lekko do niej. Tang zawsze mógł się pojawić i go zabić. Trzeba będzie się zaszyć gdzieś głęboko w magazynie.

Selene - 2010-07-27 21:53:30

*On zawsze tak, czy tylko teraz? Brwi uniosła w górę, śledząc go jak drapieżca ofiarę. Ostatecznie jednak potrząsnęła siwym łbem i uśmiech odwzajemniła. Kurwa mać! Zmuszał ją do mówienia.* Dzięki *Limit słów wykorzysta na miesiąc. Zdecydowanie.* Klony poznałam. Już wcześniej robili u mnie zakupy *Ramionowzrusz i rozejrzenie się po całym warsztacie. Zamknięte drzwi wyglądały całkiem solidnie, więc chyba nikt tu nie wlezie. Chyba. Ale... Skrzywiła się i przez chwilę przyglądała mu w milczeniu.* Zin? *I w tym momencie droid się włączył. Pięknie...* Miałam z tobą wcześniej porozmawiać. Znaczy chciałam. I jeśli przeszkadza ci ten sposób komunikacji powiedz. jeśli umiesz czytać z ruchu warg, to będzie mi wygodniej. O wiele. *Gaduła. Ale tylko mechanicznie. Sama siwa ostatecznie kłaki związała w wygodny kuc. I znów na niego zerknęła. Znów z uśmiechem. Miał wybrać sobie części. Ciekawe, czy pamiętał.*

Zindarad - 2010-07-27 22:05:22

No i bardzo dobrze, że zmuszał ją do imienia. Nie miał zamiaru słuchać jakiegoś pitolenia ze strony droida. Limit? Jaki znowu limit? Skoro taka gaduła z niej to niech się w rzyć pocałuje. Zin umiał język binarny, basic i podstawy huttyjskiego, ale z ruchu warg czytać nie potrafił. Po prostu nie czuł potrzeby nabycia tej umiejętności. Usłyszał wybuchu. Wtedy głowa Zina opadła, ramiona tak samo. Kobdar się załamał. Załamał się jak nigdy. Taki piękny statek. Miał zostać nazwany na cześć jego żony i synka, ale ten czarny imbecyl nie pomyślał, że Zin może na to wpaść. Pociągnął nosem.
-Kurwa mać.-Mruknął jedynie pod nosem. Wziął głęboki oddech i spojrzał na nią. Oczy przepełniał smutek, wywołany przez ten kawał durastali z silnikiem jonowym.-Wybacz, ale nie umiem. Gadaj przez puszkę. Mi i tak już wszystko jedno.-Powiedział do niej. Ten podłamany ton głosu, łamał serce. Serce Zina się krajało, dusza przepełniona była smutkiem. Zin czuł sentyment do tego statku, gdyż to on miał przypominać mu o Varienku i Temenie, ale nikt go teraz nie zrozumie.

Selene - 2010-07-27 22:09:34

Oj *Wybuch usłyszała. Widziała tez jego reakcję. Co prawda nie wiedziała, jakie uczucia wiązał ze statkiem, podobnie jak nie wiedziała, że nie umie czytać z ruchu warg, ale - czasem, co warto podkreślić - była kobietą a nie mechanikiem. Skrzywiła się, zerknęła na swego tłumacza i kiwnęła głową. Po czym przesunęła się bliżej i po prostu, acz niezgrabnie go objęła. Jakoś.* Nie krepuj się *Dziwnie się w tym momencie poczuła. Znów zerknęła na drzwi. Czy one dobrze zostały zamknięte...? Cholera jasna. Pokręciłaby głową, ale... nie było specjalnie jak. Niech sobie chłop popłacze. A później go oskubie do portek za części, o.*

Zindarad - 2010-07-27 22:15:43

A po jaką cholerę brać części, skoro nie ma rzeczy, do której miały zostać wykorzystane. To kompletne irracjonalne myślenie. Zin sięgnął po swoje PDA. Wykasował cały folder związany z Kappą. Cały projekt poszedł w cholerę, ku radości bandy fanatycznych klonów i czarnemu, nieogolonemu szaleńcowi, który powinien zostać tam skąd przybył. Skoro ona go przytuliła, to on ją też. Miał nadzieję, że Tang tego nie zobaczy, bo wtedy Zin będzie martwy.
-Ten statek był kurwa dla mnie wszystkim. To miał być prezent dla żony i syna. Miał być takim pomnikiem postawionym na ich cześć, ale ten czarny skurwysyn na to nie wpadł. Gdyby nie był moim przyjacielem, to wiesz mi. Zajebałbym. Zajebałbym jak psa.-Powiedział do niej. Wziął głęboki oddech. Spojrzał na jej droidy. Ładne były. Po prostu widać było, że nie wkładała w nich tylko swoich umiejętności, ale i część siebie. Zin robił podobnie. Jak budował to na całego. Wczuwał się w rolę i robił wszystko tak jak powinien, nie patrząc na opinie innych. Może mieli go za szaleńca i inżyniera od siedmiu boleści, ale ta robota to nie tylko logiczny umysł. Bo czymże byłaby inżynieria bez wyobraźni. Niczym. Człowiek wówczas nigdy nie opuściłby swojego pierdolonego domu.

Selene - 2010-07-27 22:21:20

*Westchnęła. Aha. Żona. No tak. Wycofała się, wstała i machnęła dłonią, by ruszył za nią. Głębiej były inne droidy. Większość czekająca już tylko na ostatnie szlify. może jakiś mu się spodoba.* chodź. poszukasz sobie zabawki *Mruknęła tylko. "Zabawka"... dobre sobie. jej robociki były w zasadzie jej jedynym zajęciem. MOże coś mu się w oczy rzuci. jakoś dziwnie sie czuła, przebywając w towarzystwie rozklejonego faceta. Poza tym, miała prywatne pobudki. Miała. Ale mniejsza. Tranlsator ruszył za nia, jak zwykle w takich wypadkach. No cóz. Obaczymy.*

Zindarad - 2010-07-27 22:27:33

Zabawki. Też mi coś. Zin westchnął głośno i zeskoczył z lady. Póki co nic nie poprawi mu humoru. Ruszył leniwie z nią. Nie odzywał się. Czasem nawet facet miał dzień słabości, dla Zina właśnie taki nadszedł. Męczył się, wkładał wiele pracy w ten statek i tak jego wysiłek został wynagrodzony. Kilko granatami. Zacisnął dłoń w pięść i rozglądał się po sklepie. W oko wpadł mu droid astromechaniczny. No tak. Może mu się przydać. Zin nachylił się przed nim. Przejechał dłonią, bo jego "głowie" i zdmuchnął z niego kurz.
-Ta puszka jest fajna.-Powiedział do niej. Skrzywił usta w dziwnym grymasie. Nie wiedział co teraz ma zrobić, musiał się wziąć w garść. Los zakonu Jedi leży w jego rękach. Czy tego chce czy nie, jego sumienie podpowiada, by pomógł Issie w jej misji. Polizał usta, podrapał się po głowie, dalej przyglądając się machinie.

Selene - 2010-07-27 22:31:11

*Zatrzymała i odwróciła się, by spojrzeć na puszkę, o której mówił. Zaskoczona, uniosła w górę brwi.* Lezy tu już jakiś czas. Nie miałam czasu go skończyć. Serio ci się podoba? *Bogowie jacykolwiek! Ona... mówi!? Gorzej!? ROZMAWIA!? I cała maskaradę z niemową chuj strzelił. przynajmniej względem Zina. Wzruszyła ramionami i rozejrzała się. Byli w połowie drogi a ten już sobie coś wygrzebał. Nieźle.* Dasz mi kilka dni i go wykończę. A teraz chodź. *Dodała niecierpliwie. Ile można czekac? prawdziwa skarbnica dopiero za zakrętem była.*

Zindarad - 2010-07-27 22:37:30

-Wiesz. Na droidach to nigdy nie miałem zielonego pojęcia. Zawsze jak chciałem się czegoś nauczyć, to wszystko chuj strzelił.-Powiedział do niej. Dobrze, że przestała zgrywać tą niemowę. Przynajmniej nie musi się kryć przed nim. Zaufała mu? Może tak. W każdym razie Zin wstał i ruszył za nią. Oczekiwał co było za tym zakrętem. Może jakiś droid protokolarny. Zin poprzez niego będzie mógł się odzywać do Tanga. Tak. To bardzo dobry pomysł. Zin przez jakiś czas nie piśnie słowem do tego murzyńskiego, gburowatego łba. Nie ma mowy, by pod groźbą śmierci się do niego odezwał. Westchnął głośno. W sumie. To Zin jutro powie mu coś. Takiego dosadnego, takiego co zapamięta do końca życia...Tia...ciekawe co później...

[Raz, dwa, raz...próba mikrofonu...z pewnych powodów...kszkszksz...raz,dwa,raz...sesja została przeniesiona na PW. Dziękuje za wysłuchanie komunikatu...]

Selene - 2010-07-29 14:28:56

*Ranek jak ranek. nic zaskakującego. No... prawie nic. Znaczy się z zaplecza wylazła siwa. Zazwyczaj uporządkowana i pedantyczna w odziewku, w przeciwieństwie do własnej Dziupli, teraz jeszcze leniwie wiązała chustkę na szyi, jeszcze kłaki wiązała. I co chwila odwracała się i zerkała do tyłu. A co. nie wolno jej było? Miała do tego wszelakie prawo i cele i ambicje.* Tang gdzie będzie obecny? *jedyne pytanie, które zadała teraz zabrzmiało nieco dziwnie w pełnym droidów i części zamiennych hangarze. W dodatku wciąz w półmroku i zamkniętym. uroczo.*

Zindarad - 2010-07-29 14:36:47

No ranek. W rzeczy samej nic specjalnego. Zin wyszedł z zaplecza. W przeciwieństwie do swojego pedantycznego warsztatu, Zin wyszedł w kompletnym nieładzie. Ledwo ułożył swoje włosy, które już nie widziały niejedną ilość żelu i są najeżone już samoczynnie. Poprawił jeszcze gogle, zapiął zamek swojej bluzy z kapturem i podszedł do niej. Nie podobała mu się ta cała sytuacja. Dla niego lepiej było to trzymać w tajemnicy, Tang nieco ochłonie i odpuści. Teraz było zdecydowanie za wcześnie. Odetchnął z ulgą. Wyciągnął papierosa. Włożył go do gęby i odpalił.
-Gdzie? Pewnie ogarnia jubel w hangarze, albo...znowu chleje. Ja jestem za opcją numer jeden. Idziemy do hangaru.-Powiedział do niej i skrzywił usta. Bał się cholernie tej rozmowy, gdyż wiedział co czeka Zina i Sel. Nie chciał jej narazić na to niebezpieczeństwo, jednak nalegała. Zin potulny jest i się słucha, toteż musiał stawić czoła samej śmierci w postaci Fibala.

Selene - 2010-07-29 14:40:08

*Prychnęła jak rozdrażniona puma i przeciągnęła się, gwizdając w poszukiwaniu swego tłumacza. Tang sam się prosi o problemy, wedle siwej. i je dostanie.* Nie narzekaj> Wezmę bimber, czekaj *Nie ma to jak dobre wejście, prawda? To nic, że bimber trzymała w pojemniku po smarze. Pachniało jak bimber, smakowało jak bimber i kopało jak bimber. Amen. Tak zaopatrzona, poprawiła jeszcze rękawiczki i zagwizdała coś do droida tłumaczącego jej kaprys milczenia. I do drzwi ruszyć mogła.* Tylko mnie przy nim do gadania nie zmuszaj, bo w łeb zarobisz. NIE i basta *Stwierdziła tylko. Powody tylko jej znane ku temu były. I amen.*

Zindarad - 2010-07-29 14:45:09

Zin rozumiał, że ona chce zgrywać niemowę. W sumie. To źle. Będzie miał trudnej z informowaniem Tanga o swojej...kobiecie, o. W każdym razie podrapał się po głowie. Zaciągnął się papierosem i ruszył w kierunku drzwi. Otworzył wszystkie zamki i Zin znowu westchnął głośno. Był przerażony. Jakoś wczoraj w nocy o tym nie wspominał. Biedaczyna. On zawsze musi trafić na typków, którzy nigdy nie odpuszczają. Tu Zandi, tu Tang, tu jego przełożony z WAR-u. W każdym razie pociągnął drzwi do siebie, co zaowocowało otwarciem.
-Ja będę z nim gadał. Ty się lepiej nie odzywaj, jeśli nie chcesz dostać w gębę.-Po tych słowach wyszedł. A co będą przeciągać. Zin jeszcze poczekał na nią przed warsztatem, coby razem ruszyli ku pewnej zgubie.

Selene - 2010-07-29 14:47:41

*brew powędrowała w górę.* O to się nie bój. Tylko pamiętaj, co ci do łba tłukłam *mruknęła tylko, rozglądając się po ulicy. Tu już miała zgrywać niemowę. I taką będzie zgrywała. prosze bardzo. Tłumacz wytoczył się za nią. Zatrzaśnięcie drzwi, wstukanie kodu zabezpieczającego... I gest nakazujący mu ruszać. Uśmiechnęła się tylko kwaśno do siebie. Zapowiada się ciekawy poranek.*

Zindarad - 2010-07-29 14:53:45

-Pamiętam. Pamiętam.-Powiedział i wsadził sobie papierosa do gęby. To go przeganiało w jakimś stopniu jego stres. Palenie czasem jest pożyteczne. Ruszył. Ruszył do hangaru. To mu się nie podobało, ale musiał Tangowi wyjaśnić, że to Zin decyduje o swoim życiu. Jak to zrobi? Cholera wie. W każdym razie dostał wyraźne instrukcje od Sel i starał ich się trzymać. "Bądź spokojny, Zin. Bez nerwów. Kurwa...łatwo Ci powiedzieć." Myślał sobie. Pokręcił głową i szedł. Lewa ręka mu się trzęsła, jeśli ktoś go dłużej znał to wiedział, że jest zdenerwowany.

Selene - 2010-07-29 14:56:43

*A ta tylko go obserwowała, coś pod nosem do siebie pomrukując cicho i niewyraźnie. Bimber do biustu tuliła i szła jego śladem. Cierpliwie. jakby to oczywistym dla niej było wszystko.*

Zindarad - 2010-08-01 21:45:04

Kilkunastominutowy lot. Stary aerowóz, Zin jako kierowca i piękna pasażerka w postaci sakwy z pięćdziesięcioma tysiącami kredytów. Zin otworzył okno i wyrzucił niedopałek przez nie. Szybko je zasunął i zaparkował w okolicach Dziupli. Swojego nowego miejsca zamieszkania. Wyłączył silnik, światła i wziął sakwę. Zin wyszedł, trzasnął drzwiami, włączył alarm. Nic szczególnego. Zachowywał się tak, jakby nic się nie stało. Miał wrażenie, że popełnił mniejsze zło dla większego dobra i tego się trzymajmy. Kobdar podszedł do drzwi i otworzył je. Wszedł do środka, rozglądając się za swoją lubą.
-Seeel! Seeeel! Kochanie!-Nawoływał i podszedł do lady. Sakwę na niej położył i oparł się wygodnie o kontuar. Postanowił, że tu poczeka na swoją wybrankę i opowie jej o wydarzeniach z Tangiem. O wydarzeniach z Cielesnych Rozkoszy nie ma co wspominać. W końcu jeszcze go z domu wywali, a Zin nie chciał wracać do zimnego hangaru.

Selene - 2010-08-01 21:48:24

*Najpierw coś się stłukło. Zabrzmiało jak szkło. Później było siarczyste "kuuuuurwa!" poparte kolejną porcją wyzwisk. i ostatecznie wygramoliła się z zaplecza, obsmarowana czymś, co chyba było smarem. Otarła facjatę wierzchem dłoni i zamrugała kilka razy. teraz siwa nie wybijała się szczególnie ponad większość mechaników.* Stało się coś? *najwyraźniej nie przywykła do takiego nawoływania. To raz. Dwa. Nie wierzyła, że Zin się pojawi. A trzy... zwątpiła we własne umiejętności właśnie.*

Zindarad - 2010-08-01 21:54:25

Usłyszał to wszystko. Biedna Sel. Zin tu biega z miejsca za miejsce i przynosi kokosy, kiedy ona haruje całe dnie i zarabia jak zarabia. Spojrzał nań z lekkim uśmiechem, kiedy ta się mu pojawiła. Podszedł do niej, ucałował ją w policzek i podrapał się pod nosem.
-Dzisiaj powiedziałem Tangowi co o nim myślę, ale jego skubany czarny zad jest tak twardy, że to nawet przetrzymał.-Powiedział do niej i skrzywił usta. Zin chciał wrócić na kolację, w końcu głodny jak sto psów był. Chwycił w końcu za sakwę. Chciał jej pokazać co tam jest? Pewnie tak. W końcu wręczył jej sakwę do ręki i uśmiechnął się lekko.-Otwórz.-Słowami tymi zakończył swoją wypowiedź. To co tam zobaczy na pewno ją zdziwi. Było tam przecież pięćdziesiąt tysięcy kredytów.

Selene - 2010-08-01 21:59:22

*Uniosła w górę brew. Tang. Pewnego dnia go spije a później zostawi gdzieś na pustkowiu z informacją, żeby radził sobie sam. Wszystko miało wszak swe granice. Pokręciła łepetyna, powitanie traktując nieco chłodno.* Miałeś być szybciej *Kobiety. Weź i tu taką zrozum. Zerknęła z powątpieniem na sakwę. No co? Zarabiała jak zarabiała, ale przynajmniej była... niezależna finansowo, o tak. Choć może kokosów nie otrzymywała co zlecenie. Westchnęła i posłusznie zerknęła do środka, by zaraz na Zina spojrzeć.* CO TO DO CIĘŻKIEJ CHOLERY JEST? *chłodny ton głosu,w  połączeniu z twardą nutą irytacji, dawać mogły piorunujące wrażenie. owszem, była w szoku. Ale raczej nie spodziewała się TAKIEJ sumki po Zinie.* Kolacja zresztą wystygła.

Zindarad - 2010-08-01 22:08:30

Kobiety. Tak. Je właśnie trudno zrozumieć. Kiedy ta wspomniała coś o wcześniejszym powrocie, on zrobił kwaśną minę. Niech lepiej zobaczy co jest w tej sakwie. Przynajmniej Zin będzie z siebie bardziej zadowolony. Może zarobił to w sposób niegodny, to odpłaci za to w sposób godny i uwolni wszystkich niewolników Zandiego.
-Tak, wiem. Przepraszam skarbie.-Powiedział do niej. Już czuł piętno pantofla na sobie, ale jemu to zupełnie nie przeszkadzało. Ba! Nawet uznał, że tak będzie lepiej dla obydwojga. Gdy usłyszał jej pytanie, wyszczerzył jedynie zęby i rzucił.-No kredyty. Nie widać?-Spytał ją. Niech lepiej się nie pyta jak on to zarobił. Nie wiedział jak ona, ale on był głodno i to bardzo.-Idę to zjeść.-Dodał po chwili i zniknął na zapleczu. Z zaplecza przeszedł do kompleksu mieszkalnego. Tam zasiadł w małej kuchence przy stoliku. Chwycił sztućce w dłoń i zabrał się do jedzenia. Pora była już późna, więc jak tylko Zin zje, weźmie mały prysznic i pójdzie spać. W czasie, gdy konsumował posiłek, ona mogła się umyć, ale przedtem schować gdzieś tę kasiorę.

Selene - 2010-08-01 22:13:17

ja go po prostu zabiję pewnego pięknego dnia... *Wymruczała, gdy ten zniknął z pola widzenia. Rozejrzała się jeszcze, z niedowierzaniem łepetyną kręcąc. kredyty. Tak, widziała to i to doskonale. Ale nie zamierzała dociekać, skąd je miał. Chwilowo wystarczyło, że Zin pięknie wlazł jej pod pantofel i nie protestuje przeciw temu. Zmrużyła oczyska i uśmiechnęła się ponuro. Schować...? Tia. Ona już wiedziała, gdzie schować na zapleczu. schowała, upewniwszy się, że nie wiadomo o miejscu ich pobytu nikomu poza nią. Najciemniej pod latarnią, jak to mawiali. Po czym ruszyła się umyć. Wypadałoby.* Smacznego! *Rzuciła tylko, przemykając obok. Po prawdzie dziwnie się jej we dwójkę tu mieszkało, ale... przetrwa. Póki nie czepiał się jej warsztatu... jeszcze.*

Zindarad - 2010-08-01 22:21:03

Nie było powodów, by go zabijać. Skoro przyniósł pieniądze, to powinna się cieszyć. Zin jest na tyle dorosły, że potrafi sobie samemu radzić. Wcinał spokojnie zimną kolację. Nie narzekał. Należało mu się, w końcu późno do domu wrócił. Jadł tak spokojnie, upił łyk zimnej herbaty. Ona go minęła, podziękował tylko skinieniem głowy.
-Loteria była sobie wyobraź.-Zaczął wyjaśniać genezę takiej ilości pieniędzy w jego kieszeni.-I ten...no...kupiłem kupon, sprawdziłem wyniki i wygrałem.-Powiedział to tonem tak nie przekonywującym, że aż przerażającym. Zin był paskudnym kłamcą. Nie potrafił kłamać za grosz. Biedak z niego, oj biedak. Dlatego wyznaję prawdę. Lepsza szczera prawda niż najsłodsze kłamstwo. Po kilku minutach, Zin opróżnił talerz. Odstawił go do zmywarki, dopił herbatę i oparł się o jedną z kuchennych szafek.-Długo jeszcze?-Spytał ją. On chętnie położyłby się już spać. Ziewnął głośno i podrapał się po głowie.

Selene - 2010-08-01 22:25:36

*Siwa, mokra łepetyna wysunęła się z kabiny łazienkowej. małe toto było,a  jakie wygodne i praktyczne... O ile mieszkało się w pojedynkę.* Kochanie, czemu ci nie wierzę? I tak, długo. Nie czekaj na mnie *Znów wsiąknęła w łazience. Nie. Zin NIE UMIAŁ kłamać. Za to siwa robiła to z miną pokerzysty w dodatku starego wyjadacza. Sarknęła jeszcze coś pod nosem i łaskawie wylazła. Zgodnie z obietnica, jaką mu dała, specjalnie nie kryjąc się z faktem, że bielizna, której używała, była raczej rozmiarów mikroskopijnych.* Idziesz? *Chyba nie miała najlepszego humoru. A nawet zdecydowanie go nie miała.*

Zindarad - 2010-08-01 22:32:46

Nie rozumiał kobiet. Nawet jeśli chciałby, to nigdy by ich nie rozszyfrował. One są bardziej skomplikowane od rozwiązania Złotej Spirali. No nic. Czekał tylko, aż ona wyjdzie z łazienki.
-Bo nie wierzysz, że mam cholernego farta.-Powiedział do niej. Wyszła z łazienki.-Zaraz przyjdę.-Powiedział i zniknął w łazience. Sam wziął prysznic, zdjął gogle z czoła. TAK! ZDJĄŁ GOGLE! Położył je na swojej półce i wyszedł z kibla. Nagi to on nie był. Ubrany w dobrej jakości bokserki przemknął z łazienki do sypialni, zamykając za sobą drzwi. Już jest po dobranocce, zatem dwójka grzecznie poszła spać. Oby...

Selene - 2010-08-02 17:39:59

*Wieczór po ciężkim (ciekawe dla kogo) dniu pracy wart był odrobiny wypoczynku, prawda? A że niedaleko kantyna... No cóż. Siwa drobina wyszła z Dziupli, rozglądając się z uwagą. Najwyraźniej od dłuższego czasu nosa nie wyściubiała poza warsztat.* Jak wyjdziesz, dobrze trzaśnij *mruknęła tylko za plecy do... kogoś. Pewno zaraz się to zmieni, chwilowo jednak dziewczyna skrzyżowała ręce pod biustem i obserwowała otoczenie. Czas się przewietrzyć. Tia.*

Zindarad - 2010-08-02 17:47:56

No i ukazała się persona, do której mówiła Sel. Był to nie kto inny jak Zin. Chwila odpoczynku nikomu nie zaszkodzi, przecież Zin ostatnio też sporo pracował i przyniósł do domu okrągłą sumkę pieniędzy z czterema zerami z tyłu. Włosy rzecz jasna ułożył jak jak zawsze. Ogromne ilości żelu i pracy w to włożył, ale opłacało się. W końcu nie byłby sobą, gdyby nie miał tak ułożonych włosów. Ubiór nieco inny. Bojówki czarne, koszula z motywem kwiatowym prosto z planety Kattada, srebrny wisiorek, obowiązkowo również gogle na czole. Wyszedł z warsztatu, trzasnął mocno drzwiami tak jak Sel mu kazała. Mieli iść do kantyny, by się napić i porozmawiać. Wszystko było w porządku według niego
-Dobra słonko. To idziemy.-Powiedział do niej i rzecz jasna odpalił papierosa. Kolejna rzecz, po której zrobieniu Zin jest jeszcze bardziej zinowaty.

Selene - 2010-08-02 17:51:53

*gdyby nie włosy na żel i koszula z kwiatami, Selene byłaby całkiem zadowolona. Ale jemu to chyba nigdy się z łba tego nie wybije. To było już częścią jego natury. Potrząsnęła głowa i w milczeniu wskazała kierunek. poprawiła jeszcze obowiązkową chustkę na szyi i ruszyła w stronę kantyny. Tak. kufelek albo i dwa piwa, rozmowa. Tego było trzeba obojgu. Albo latałby ciężki sprzęt w warsztacie. przynajmniej ze strony siwej. No i jeszce oczywiście, znów milczała. Tyle że nie miała ze sobą droida tłumaczącego jej gesty. Czyżby się uczyła? Zresztą... co tam kogo to obchodzi? Skierowali się wszak oboje do kantyny. Cel podrózy niedaleki a jakże miły, prawda?**

Selene - 2010-08-02 21:46:10

Jak wyszli w dwójke, tak wracali w trójkę. W duszy cieszyła się, że Dżony nie zrozumiał, co Sel mówiła o smyczy. Tyczyło to Zina raczej, ale... Skrzywiła się tylko, chwilę mocowała z drzwiami, by w końcu wejść do wnętrza warsztatu. Bez słowa. uznała, że i tak wiele się działo jak na nią i słów nie trzeba. Tylko przez ramię zerknęła, czy idzie za nią procesja. nerwy z niej ulatywały powoli. Zdecydowanie, Zin miał przerąbane u niej.

Zindarad - 2010-08-02 21:51:35

Zin miał kwaśną minę. Wiedział, że podpadł, ale musieli to przetrwać. Skrzywił usta i wszedł do środka, nie zamykając drzwi ze względu na droidekę. Rozejrzał się. Wiedział, że za chwilę Selene znowu zacznie swój monolog, to Zin teraz z chęcią na niego w spokoju poczeka. Pełna kultura działania. Doskonale wiedział jak to robiła Temena, toteż przygotowany był na wszystko. Nawet na strzelanie. Podszedł do lady. Widział jej minę. Nie chciał się odzywać, bo to mogłoby jeszcze bardziej pogorszyć sytuację. Nie wytrzymał jednak. Wykrztusił z siebie jedynie.
-Kochanie...ja...no...tego...przepraszam.-Powiedział do niej i podszedł do niej w efekcie. Najpierw dość niepewnie, jednak po dłuższym namyślę w końcu wyciągnął przed siebie ręce i przytulił ją mocno do siebie. Wiedział, że przytulanie dobrze działa na Sel. Uspokaja ją i pozwoli jej się odprężyć.-Naprawdę przepraszam.-Powiedział i nawet pocałował ją w czoło. W usta nawet nie próbował. Nie chciał narazić się na ryzyko kopnięcia.

EFECTOR - 2010-08-02 21:57:29

*Zamykające się drzwi zapewne przez przeciąg uderzyły Dżonego w łepek jednak cierpliwego oddania nie był w stanie zniszczyć nawet ten atak, i za chwile ze słomką miedzy palcami do domu wdeptał niszczyciel. Droidów tego typu nie widywało się w mieszkaniach jednak zachowanie Dżonego ewidentnie świadczyło o obyciu w domowych warunkach, bo skoro tylko wszedł – zajął się sobą, nie skanował, nie rozglądał się. Zajął się swoją słomką, co było widać w tej chwili mu najbardziej potrzebne do spełnienia. Nowi choć może tymczasowi „państwo” byli w pobliżu, i Dżony był spokojny*

Selene - 2010-08-02 22:00:47

Eh, gdyby mogła, wciąż by na niego warczała, wściekała się i w ogóle. Ale sam fakt, ze ja przytulił, zadziałał na siwą uspokajająco. Cholera. Wiedział, co jej pozwala się uspokoić. Trzeba by to było zmienić.
- Więcej nie próbuj mi tego robić, bo nie reczę za siebie, rozumiesz?
Zerknęła tylko w górę i westchnęła. nadal była zirytowana i Zin mógł to wyczuć choćby w jej postawie. Jeszcze się trochę pomęczy, nim zupełnie złagodnieje mu kobieta. Ale już jakas poprawa była.
- A Dżony gdzie?

Zindarad - 2010-08-02 22:11:57

No rozszyfrował ją. To działało na jego korzyść. Dalej ją do siebie tulił i tylko rozglądał się za Dżonym. Nie przeszkadzało mu to, że on mógł na nich patrzeć. Mógł to nagrywać, niech wszyscy widzą. Znowu ją pocałował w czoło i odrzekł jej.
-Dla Ciebie wszystko...-Ton głosu miał czuły. No co tu dużo mówić. To druga po Temenie prawdziwa miłość Zina, a co. Można powiedzieć to otwarcie i niech sobie później ludzie mówią. Spojrzał na Dżonego i wskazał na niego ruchem głowy.-Tam jest. Dżonula. Popilnujesz interesu, nie?-Spytał go i uśmiechnął się do niego lekko. Dobrze, że nie był na zapleczu. Tam było pełno droidów, czekających na złożenie. Niech tylko tego nie zobaczy, bo jak to zrobi to marny będzie los Selene i Zindarada. Od tego całego zamieszania, Zin zrobił się naprawdę zmęczony. Chciał iść spać.-Nie wiem jak ty, ale ja idę spać.-Powiedział do niej, nadal ją tuląc. Skoro ją to uspokaja, to mógł tak robić, a co.

EFECTOR - 2010-08-02 22:14:53

*300 kilo idealnego domowego droida w typie lekkiego czołgu stało grzecznie pod ścianą zajęte zabawką. z  boku widać było jego opływowosc i bez trudnu można było zrozumieć zasadę działania trybu kołowego. Stał sobie na tych trzech nóżentach i próbował odwrócić słomkę drugą stroną w poziomie. Słomka wypadła. Dżony ze zdumieniem przyglądał się pustej łapce, wyraźnie nie wiedząc co robić. A potem mocarne ramie zbrojne w śmiercionośną bron opuściło się, całość droida lekko się przygięła. Słomka została podniesiona i dawaj to samo! Na Zina nie zareagował. Na Sel tez. W ogole – widac bardzo był skupiony, ale bez obaw – dyrektywy działją na ich korzyść. Będąc w zamkniętym pomieszczeniu Dżony jak każdy droideka automatycznie nabywał cechy stróżujące*

Selene - 2010-08-02 22:16:29

No tak, jeszcze jej tego brakowało, by nagrali to, jak Sel ktoś przytula. ją, przytulać. Szok. Eh. No cóz. a niech ją w zasadzie tuli. I tak i tak ją to uspokajało, na tyle, że zaczynała wracać stara Sel. Ta spokojna i miła.
- Tak. idziemy spać.
Ton głosu świadczył jasno, co o spaniu myśli. Zerknęła jeszcze, gdzie Dżony się znajduje i pokręciła głową, nieświadoma tego, że na zapleczu jest sporo nie poskładanych droidów. Tia. Może być zaiste... wesolutko. Po chwili z objęc się wyswobodziła i pociągnęła pociągnęła  go do części mieszkalnej. Czas było się położyc. Zdecydowanie.

Selene - 2010-08-05 20:48:06

Powrót od Tanga nawet nie był tak bardzo kłopotliwy, jakby się Sel wydawało. Ba! Nawet zabawnie było, bo zazwyczaj milcząca siwa była wybitnie rozgadana - i to w nastroju obiecującym wiele temu, kto jej wejdzie w drogę. Ba, nawet na Dżonulę czekała co kawałek, by ten nie musiał za nią pędzić. Chyba za bardzo przyzwyczaiła si e do swego tłumacza, który też miewał takie problemy, albo... A zresztą, mniejsza z tym, jakie powody miała. Warsztat otworzyła dość głośno i oznajmiwszy wszem i wobec potknięciem się i wylądowaniem zadkiem w stercie blach wydarła się "oto jestem i co to kurwa kogo obchodzi!?". Tia. nie ma to jak miły powrót do domu.
- przypomnienie. Posprzątać.
Rzuciła w przestrzeń. Może jakiś projekt jej miał wbudowane przypomnienie? A może po prostu sama sobie tak mówiła? Diabli wiedzieli. Zdołała jeszcze się porozglądać. po czym rozpoczęła próby podnoszenia dupy.

Zindarad - 2010-08-05 20:48:34

Kiedy to Selene upijała swoje smutki w hektolitrach alkoholu, Zin w tym czasie odprężał się nieco inaczej. Będąc zaniepokojony o swoja lube, Zin pracował. Ot, taka dziwna przypadłość. Praca jako lek na wszelkie smutki. Wiercił się po Dziupli, znosząc na warsztat wszelakie blachy, cewki, oporniki, by zmajstrować z nich coś ciekawego. Co dokładnie? Zin jeszcze nie wiedział. Póki co był na etapie spawania. Założył więc na swoją łepetynę maskę spawalniczą, ubrał swój ukochany kombinezon składający się z wielu syntetycznych płytek. To do tej pory jeden z najlepszych modeli kombinezonów roboczych w całej galaktyce. Był warty fortunę, jednak w WAR-ze dostał go za darmo. Zaciągnął maskę na twarz, chwycił za spawarkę i włączył ją. Przypiął elektrodę do spawanej blachy, by w razie czego prąd nie kopnął Zina i zaczął spawać bliżej nieokreśloną konstrukcję. Znając Zina, pewnie powstanie z tego coś nieprawdopodobnego. Póki co brakowało mu pomysłów, lecz jeśli usiądzie przy swoim PDA i zacznie liczyć, można spodziewać się czegoś dziwnego, a zarazem praktycznego.

EFECTOR - 2010-08-05 20:57:04

*Łomot! To zamykające się za Sel drzwi uderzyły w łepek droida, który nie poskarżył się na to ani słowem, tylko po prostu pchnął i wlazł, pogodzony ze złym losem, milczący i wierny, choć zdezorientowany. Nauczony doświadczeniem, ze jeśli jedno wchodzi do domu pijane to jest awantura, nie zbliżał się  teraz ani do Sel, ani do Zina, jakby się ich bał. Za to stanął pod ścianą i obserwował*

Selene - 2010-08-05 20:59:52

W końcu podniosła się na tyle, by rozejrzeć po pomieszczeniu. No tak.
- Pełnia powitania, kwiaty i czerwony dywan. Witaj w domu, kochanie. Tia. Nawet droid się mną nie zainteresuje...
Sarknęła jeszcze po czym rozejrzała się.
- Dżonula, zagramy w cel? I tak muszę tu nieco... posprzątać.
Kawałek blachy w jej dłoniach miał zapewne służyć wcześniej jakiemuś pomysłowi, a tera zbył przenitowanym kawałkiem blachy. uroczo.

Zindarad - 2010-08-05 21:06:23

Iskry się sypały, Zin uważnie spawał element. Widać było jego fachową rękę, spaw był mocny i raczej nie chciał puścić. Nie słyszał ani Sel, ani Dżonuli. W końcu odgłos spawania zagłuszał wszystko, a łuk elektryczny umożliwiał jedynie dobry widok na spawany element. Kiedy skończył spawanie dwóch blach, Zin podniósł maskę i to co ujrzał, sprawiło, że się uśmiechnął.
-Cześć kochanie. Co u Ciebie słychać?-Po chwili wyciągnął rurę podłączoną do kompresora i zaczął chłodzić spaw, chcąc nadal rozmawiać Sel. Wtedy spojrzał na Dżonego. Machnął do niego wolną ręką i rzucił.-Dżonula. Gdzie byliście?-Spytał go z lekkim uśmiechem. Nie mógł przerwać pracy, by podejść i przywitać się z lubą i Dżonym. Zin wychodzi z założenia, że jak się zaczyna to trzeba skończyć, a że Kobdar niedawno zaczął, to tym bardziej tej zasady złamać nie mógł. Dzisiaj pozwolił sobie nawet porządek zrobić, co Sel powinna zauważyć. Wszystkie części na sprzedaż zostały poustawiane w kolejności numerów seryjnych. Porządek to pierwsza zasada dobrego mechanika czy inżyniera.

EFECTOR - 2010-08-05 21:09:02

*Dżony ruszył się z konta, ogniskując spojrzenie śmiesznych oczek na zabawce. Zabawy w cel Dżony nie odmawia nigdy! Nawet jeśli z jakiegoś powodu go nie podnieca… W tej chwili tez był całkiem stateczny, ale zbliżył się do Sel, gotów do strzału* Tak, madame, Dżony chce! *Na Zina tez spojrzał, i jako ze szczery był, to zaraz rzekł: * sir! Dżony rozstrzelał droida, sir!

Selene - 2010-08-05 21:14:02

Zin. Spojrzała na niego wzrokiem takim, jakby to on miał być celem. Tak, też się cieszę na twój widok, i co do kurwy nędzy tu zrobiłeś? Pytał jej wzrok. Porządek.
- Dżonuila, uśmiechnij się. Zaraz zrobimy sobie mała rozrywkę...
Rzuciła tylko, podrzuciwszy blachę w dłoni. nie była ciężka, za to miała wywinięte rogi i przypominała nieco tym samym bumerang. Może być ciekawie.
- Posprzątałeś MÓJ warsztat.
Cichy, nieco pijany głos. Po czym zamach i blacha poleciała w górę. Sel się wkurwiła. po raz kolejny dziś zresztą. przed okresem czy w ciąży?

Zindarad - 2010-08-05 21:22:06

W górę. Całe szczęście, że nie w Zina. Jeszcze uszkodziłoby to jego przepiękną fryzurę, albo nie daj Mocy kombinezon Kobdara, który był tak piękny i zadbany. Porządek? No przecie wiadomo, że porządek musi być. Skoro warsztat ma dobrze prosperować, to musi panować porządek. Zin nabył pedantyzmu dopiero w WAR-ze. Tam wszystko było sterylnie czyste, wszystko miało swoje miejsce. Nie to co tu. Wszechobecny bałagan, w którym Zin nie mógł pracować. Niech się cieszy, a nie denerwuje.
-Kochanie, nie musisz mi dziękować. Wszystko części są poukładane według numerów seryjnych. Gra, buczy, trąbi i świeci moja droga.-Powiedział do niej z uśmiechem i dostrzegł, że spaw już jest zimny. Teraz można było się wziąć za szlifowanie. Zin na chwilę zniknął na zapleczu. Przyniósł szlifierkę i podłączył ją do zasilania. Był gotowy do pracy, jednak nie wiedział co teraz zrobi Sel. Spojrzał na Dżonego i spytał.-Droida? Dżonula. Jakiego droida?

EFECTOR - 2010-08-05 21:24:23

*droid słysząc o uśmiechu wyprostował opancerzony kręgosłup i zaraz nabrał wigoru, co wyglądało jakby pociągnął  baterii porządna dawkę zasilania. Działa podskoczyły, generator zabrzęczał, pozycja bojowa dodała mu niszczycielsko -droidekowatego seksapilu. Pod szyją ekrany cyfrowe rozjarzyły się ocieplą barwą pomarańczowoczerwoną, trochę agresywnie. To chyba jego uśmiech był właśnie.*
Droida, sir! To był taki… droid, sir! *nie ma to jak konkretna odpowiedź, ale jak na Dzonego to i tak nie było najgorzej.*

Selene - 2010-08-05 21:27:19

- Ślicznie.
Pochwaliła go, po czym sięgnęła po jaąs inną blachę. Nieco większą. I przez chwilę zastanawiała się nad tym, co Zin zrobił. W JEJ warsztacie, na który cięzko pracowała... własną dupą niestety, ale jednak. i bajzel, jaki tu był, był dla niej świętym porządkiem. Znów przez pół roku nie znajdzie niczego.
- Pojebało cię, Zin. Pojebało cię...
Wymruczała jeszcze i na Dżonego zerknęła.
- Co, mój drogi? Zabawimy się? W strzelanie do... blachy?
Zawsze lepsze to niż talerze. Tych ostatnich zresztą miała ledwie kilka, a blach tu sporo było. No i śliczny kombinezon Zina. Tiaa...

Zindarad - 2010-08-05 21:33:15

Zin miał wszystkie części zapisane w swoim PDA, znalezienie ich nie będzie problemem. Zin wypracował idealny system porządkowania części, stąd on sam nie miał nic sobie do zarzucenia. Kiedy ona wspomniała coś o pojebaniu to Zin zrobił wielkie oczy. Kobdar podrapał się po głowie i rzucił.
-Pojebany to był ten jubel tutaj.-Nic nie dało się tutaj znaleźć, gdyby nie Zin to wszystko byłoby tak jak dawniej. Dużo, bez swojego miejsca. Nasrane, napchane. Ogólnie źle. Spojrzał na nią. Była pijana. Z czasów studenckich pamiętał, że mocna kawa i sok z cytryn doskonale działały na upojenie alkoholowe. Spojrzał na Dżonego i rzucił.-Nie strzelaj.-Potem zwrócił się do swojej upitej ukochanej i rzucił.-Czekaj. Zrobię Ci kawy.-No i zniknął do małego kompleksu mieszkalnego. Całe szczęście tam niczego nie tykał. Zaszył się w kuchni, by zrobić okropną kawę, której moc obudziłaby nawet trupa

EFECTOR - 2010-08-05 21:36:26

Dżony chce się bawić w cel, madame *sprecyzował śmieszny głosik potężnego niszczyciela, który jeszcze nie celował, ale już był gotów na rozpoczęcie tej jakze rozwijającej zabawy. Kiedy Dżony wróci do Aru, ten pewnie zacznie z nim przerabiać już gry edukacyjne a może nawet program nauczania zerówki?
Wracając do tematu – miejmy nadzieje ze Sel nie jest na tyle pijana, by dać mu tą blachę „z ręki”. Nie strzelał. Dżony nie strzeli póki mu się nie każe lub póki dyrektywa nie będzie tego wymagać lub póki Dżonemu nie odbije*

Selene - 2010-08-05 21:38:51

Spojrzała za zinem i wymruczawszy kolejne pod jego adresem epitety... spojrzała na blachę. i na Dżonego.
- Dobra, malutki. Cel....
Blachę wyrzuciła. jak na drobną kobitkę, pary miała w sobie całkiem sporo. ostatnia komenda..? Tia, chyba ją z siebie wyrzuciła, choć średnio zrozumiale, właśnie zrozumiawszy, co Zin powiedział. Jej kawy? No to już zupełnie poroznosi wszystko wokoło siebie...

Zindarad - 2010-08-05 21:46:10

Zin zrobił jej kawę, gorącą z sokiem z jakiś cytrusów. To ją pewnie postawi na nogi, a co. Zin nie chciał mieć jakiś nieprzyjemności przez jej nerwy, toteż postawił ją na ladzie, a sam chciał wrócić do szlifowania spawu. Jednak coś jak zwykle poszło nie tak. Sel rzuciła kawałkiem blachy, Zin zmarszczył brwi i skrzywił usta. Niech lepiej szybko idzie spać. Inżynier musiał szybko zareagować. Spojrzał szybko na Dżonego, pewnie strzeli. Za cholerę strzeli. Nie ma bata. Trzeba powołać się na jego dyrektywy.
-Dżony, kurwa. Nie strzelaj! Dyrektywa pierwsza!-Krzyknął. Nie miał zamiaru stracić tego wspaniałego porządku, na który pracował przez tyle godzin. Podszedł do Sel, objął ją i mruknął do niej.-Kochanie. Idziemy do łóżka, ale już.-No. W końcu zaczął działać bardziej stanowczo. Pokazał, że jest samcem. Skoro chciał być głową rodziny, to musiał to pokazać.

EFECTOR - 2010-08-05 21:49:03

*działa obrały cel w ułamek sekundy, i zaczęły bez trudu śledzić ruchy celu, z  prawdziwą lubością. Kiedy blacha leciała, Dżony zamarł, czekając na rozkaz do strzału. Jeśli nie padnie to słowo, to blacha spadnie na ziemie nie zestrzelona. Na tym polega zabawa w cel właśnie, wiec Zin niepotrzebnie wszczął alarm.
No ale teraz, kiedy Zin zabronił mu strzelać, rozrywka została anulowana a droid wyraźnie opadł ze swojego zadowolenia. Ba – wyglądał na bardzo rozczarowanego…*

Selene - 2010-08-05 21:52:14

- Jutro, Dżony, jutro sie pobawimy. Tu panuje za duży porządek, wróci bajzel i mi w tym... pomożesz.
Spojrzała z ukosa na Zina. No jużci, do łózka ją chciał brać, tia? Głową rodziny on być mógł, ale to Sel tą głową kręciła. Toteż parsknęła teraz wściekle i spróbowała wyswobodzić sie z objęć.
- To, że w burdelu byłeś... jakoś toleruję, ale  w MOIM warsztacie posprzątałeś... tego nie zdzierżę. Kto cię o to prosił?
Wycofywać się zaczęła, na kolejną stertę. Najwyżej, znów tyłkiem przydzwoni, pojawi sie kilka guzów...
- I jeszcze przerywasz nam z Dżonulą zabawę!

Zindarad - 2010-08-05 22:00:48

-W takim jublu pracować się nie da.-Powiedział stanowczo, chcąc pokazać, że on ma rację. W takim porządku od razu lepiej się pracuje. Przyzwyczajenia z WAR-u. Ład i porządek. To to co Zinowi najbardziej się podobało. Zin trzymał ją mocno, chciał ją do łóżka zaprowadzić, by wypoczęła, a on by mógł spokojnie popracować i porozmawiać z kimś kto alkoholu w życiu nie pił, czyli z Dżonym.-To teraz NASZ...NASZ warsztat. Idziesz do łóżka i nie ma gadania. Muszę skończyć chociaż te spawy, a w takich warunkach pracować się nie da.-Powiedział i zaczął ją ciągnąć w stronę drzwi zaplecza. Nie będzie mu teraz psuła roboty. Niech się wyśpi, później na ten temat porozmawiają. Zin w pracy był strasznie stanowczy i nikomu nie pozwalał przeszkadzać, bądź tykać czegokolwiek, szczególnie, gdy Zin jeszcze nie wiedział dokładnie co montuje.

EFECTOR - 2010-08-05 22:05:05

*Słysząc wzmiankę o łóżku w jego procesorze zaszły jakieś procesy odtwarzania uzyskanych i zebranych danych z dziejów wcześniejszych, określanych bardziej jako wspomnienia skojarzone ze słowem, czyli już myślenie. Łóżko*
Madame! A Dżony też do łóżka, madame! *oznajmił i to całkiem poważnie. Spanie z droideką to zdecydowanie coś warte przeżycia… albo nie przeżycia, ale w końcu raz się żyje, prawda?
Jako ze droid wiedział, którymi drzwiami do sypialni, zarejestrowali  tymczasowym folderze obietnice Sel. By się mu jutro nie wyłgała, i grzecznie, jak gdyby nigdy nic podreptał do drzwi do sypialni które otworzył, zaktywowawszy uprzednio łapkę. Ale kiedy okazało się, ze Zin ciągnie tam Selenę, droid, jakby zaszczuty złożył się do Kola i wyrwał w przód. Jak to się skończyło? Ani tak ze silą pędu wpadł na łóżko. Czy się rozwaliło to decyzje zostawiam właścicielom, ale tak czy siak, kiedy kula była na łóżku to się rozłożyła, ale nie do pionu  na trzy łapki… Dżony rozłożył się na plecach, tak ze ramiona, przednie nogi i łepek sterczały w kierunku sufitu. Jeśli ktoś jeszcze zechce spać na tym łóżku to musi się częściowo kłaść na droidzie, albo sobie zepchnąć ponad 300 kilo zapadniętego w materac złomu na podłogę.*

Selene - 2010-08-05 22:09:30

Łóżko... to dość mocne określenie na kawałek stalowej skrzyni i materac. teraz zresztą poważnie uszkodzony przez Dżonuulę. A Sel nie zamierza się wyłgiwać z obietnicy. Będzie zabawa, musiała odreagować w końcu.
- Nasz dobra! Ale mi kurwa nie rób porządków W MOIM miejscu pracy! Sam sobie wyporządkuj stół!
Zaprała sie obcasami niskich butów i ani myślała dać się zaciągnąć do wyra - efekt? Zin będzie ją musiał na prawdę zaciągnąć. Albo zanieść, choć i jedna i druga opcja groziły biciem, kopaniem i szarpaniem się.
- widzisz? Dżonula już ma miejsce w łóżku! Nie ma tan na mnie miejsca! śpię na zapleczu dziś! Albo obok Dżonuli się zwinę w kłębek!
Dorzuciła i zmieniła taktykę nagle. Z opierającej sie kozy stała się plastyczna jak glina. ot... zwiotczała nagle. A niech się Zin martwi. Była na niego wściekła i sporo wody upłynie, nim w ogóle raczy mu wybaczyć.

Zindarad - 2010-08-05 22:15:10

Teraz to ona może mu nie wybaczać. Zin miał robotę, którą sam sobie zlecił i musiał ją skończyć. Chociaż tą pieprzoną obudowę. Zaciągnął ją do sypialni. Uwalił ją obok Dżonego. Nawet nie raczył kazać jej się przebrać, niech śpi i już. Co do sprzątania, Zin nie miał już nic więcej do powiedzenia. Pociągnął nosem. Odwrócił się i wyszedł. Niech sobie śpią we dwójkę, Kobdar prześpi się na zapleczu dzisiaj. Niech robią co chcą, inżynier przynajmniej skończy to co zaczął.
-Ja pierdole.-Przeklął pod nosem i zamknął za sobą drzwi do sypialni. Wyciągnął paczkę papierosów, wyciągnął jednego szluga i wyszedł na chwilę nie tylko z kompleksu mieszkalnego, zaplecza, ale i z warsztatu. Na zewnątrz, coby sobie zapalić i uspokoić się.-I weź je tu kurwa zrozum.-Mruknął pod nosem i odpalił papierosa. Zaczął go szybko palić, lecz z każdym machem się uspokajał i palił go coraz wolniej. No. Chociaż jedna przyjemność życiowa mu pozostała. Dobry tytoń. Czyli to co duzi chłopcy lubią najbardziej.

EFECTOR - 2010-08-05 22:18:53

*Dżony sam spać nie będzie. Jak nikt do niego nie przyjdzie – ani Sel ani Zin, to niestety – on przyjdzie do nich i może być niewygodnie, a  tak – poduchę rzucić na droida i gotowe. Póki co słyszał ich jeszcze, wiec czekał.
Dżony jakoś nie narzekał na niezrozumienie ludzi (obydwu płci), choć to było faktem – nie rozumiał. ale był na łóżku i madame była, to może zaraz się jeszcze wszystko dobrze skończy, i Dżony, czując się bezpiecznie jak w kiblu, będzie mógł przejść w stan czuwania*

Selene - 2010-08-05 22:22:19

- Będzie chciał później mnie przeprosić. W dupę będzie się musiał cmoknąć kilka razy nim w ogóle wybaczę mu ten zasrany porządek, psia jego...
Tego to już mu Sel nie wybaczy długo. Zerknęła na Dżonego. ten to miał w tym momencie dobrze.Uśmiechnęła się do droideki, poklepała go po pancerzu i wstała, pod nosem przeklinając. Po czym ruszyła do wyjścia. nie tylko ZIn potrzebował się uspokoić i zapalić. Selene też. Dawno temu obiecała sobie nałóg rzucić. Ale jak widać - czasem bywał zbawienny w skutkach. Gorzej jednak z tym, co stanie sie, jak za chwile się miną. A pewno się miną. Bo siwa nie zamierzała przed warsztatem się zatrzymywać.

Zindarad - 2010-08-05 22:40:30

Zin palił od trzynastu lat. Nigdy nie stwierdził, że musi z tym skończyć. Jakoś nie odczuwał takiej potrzeby. Zaczął palić, gdy...poznał Temenę. Już wtedy dawała mu we znaki i trzymała go pod ostrym pantoflem. To co reprezentuje sobą Selene to na razie nic co reprezentowała sobą Temena. Palił spokojnie papierosa. W końcu uśmiechnął się. Rzucił kipa na ziemię, przydepnął go i chciał zabrać się z powrotem do pracy. Uśmiechnął się nawet. Nareszcie spokój. Błogi spokój. Można pracować do woli.
-Co ty tu kurwa robisz?-Spytał Selene, gdy zobaczył jak ona dalej ślęczy w warsztacie zamiast spać. Zin chciał tu pracować, a tu lipa. Trzeba poczekać, aż szanowna luba pójdzie do łóżka. W sumie. Niech sobie nie przeszkadza. Zin podszedł do swojego stolika. Chwycił za szlifierkę, którą odpalił w mig. Zaciągnął gogle na oczy i zaczął szlifować niedawno pospawany element.

EFECTOR - 2010-08-05 22:43:10

*Kiedy Sel wstała, przednie nóżki droideki poruszyły się jakby Dżony chciał isc za nią, ale dopiero po chwili zdał sobie sprawe, ze nie może isc, bo leży a nózki nie dotykają podłoża.
Nie ide za nią bo mi miejscówkę podpiepszą – pomyślał sobie.
Kolejną dziwna cechą Dzonego było to ze lubil lezeć na wznak, a generalnie jak droid lezy w tej pozycji to to jest „martwy” droid. Dżony czul się widac na tyle pewnie, ze nie bal się ze jak będzie leżał na wznak to będzie martwy.
Na razie Dżony nie planuje aktywności. w  razie przyjścia jakiejś jednostki do spania z Dżonym to – Dżony się nie ruszy nawet. W ostatecznym rozdaniu przejście w stan wstrzymania i zlezie rano. Dobranoc *

Selene - 2010-08-05 22:48:12

- Wynoszę się w cholerę. Masz warsztat dla siebie. Albo rano znajdą mnie z poderzniętym gardłem, albo coś. Pa.
pewnie i tak jej nie usłyszy, skoro zabrał się do roboty. Skoro tak mu na robocie zresztą zależało - niech działa. Musiała sie uspokoić i przemyśleć sobie sporo rzeczy, a nade wszystko - wytrzeźwieć. I pomyśleć. A jedno z drugim się wiązało. Zanim wyszła - rzuciła w niego kawałkiem blachy. niech sobie nie myśli, ze o nim Sel nie pamięta tak zupełnie.

Selene - 2010-08-06 18:34:39

Szybka zmiana planów. odwróciła sie na pięcie i wróciła do sypialni. Cokolwiek sie stanie, miała to w głębokim poważaniu.
- Dżonula, zbieraj się, idziemy!
Stwierdziła szybko. Tia. Relaks? Na pewno./

EFECTOR - 2010-08-06 18:42:09

*Relaks u Dzonego zdążył już zajsc, bo ewidentnie się odprężył i krzystał z  przywileju „leżakowania”, ale zawołany poruszył się. Trudno rzec jak to było, bo było już ciemnawo, ale Selene usłyszała ŁOMOT! A potem szum serwomotorów i tuptanie, oraz trzy światełka w ciemności. Leci!*

Selene - 2010-08-06 18:46:35

Uśmiechnęła się tylko do siebie i pokiwała głową. Z Dżonulą to raczej jej chyba nie grozi nic, prawda?
- idziemy trzeźwieć.
Cel całkiem jasny jak na nią i w tym stanie...

EFECTOR - 2010-08-06 18:52:45

*No to Dzonulek – wierny, oddany ochroniarz na kazdą okazje ruszył za nią gdzie tylko ta poprowadzi. O ile tam schodów nie bedzie*

Selene - 2010-08-06 18:56:08

raczej schodów nie było. Najwyżej pokręcą sie po ulicach, pozaczepiają kilku typków, strzelą komuś w pysk... pełna kulturka normalnie.

EFECTOR - 2010-08-06 19:19:52

http://www.swewok2.pun.pl/viewtopic.php … 700#p16700

Zindarad - 2010-08-06 21:30:16

Zin nawet nie zauważył, że kawał blachy zmierzał w jego stronę. Po prostu szlifował i nawet nie usłyszał, kiedy blacha obija się o jakąś półkę. Po zakończeniu pracy nad szlifowaniem spawu, Zin zdjął gogle, by bez przeszkód przyjrzeć się temu co dzisiaj zrobił. Zespawał ze sobą cztery blachy zagięte pod kątem dziewięćdziesięciu stopni. Przejechał po każdym spawie i kiedy uznał, że wszystko pięknie gra, uśmiechnął się pod nosem. To co zobaczył bardzo go ucieszyło. W WAR-ze pracowali nad systemem odzyskiwania energii z energii kinetycznej. Można byłoby zrobić prototyp własnej roboty. Bez wielkich maszyn, bez specjalistycznych narzędzi, które były potrzebne. Wróć. Mógł je przecież zakupić. Miał ogromną sumkę schowaną gdzieś w Dziupli. Selene wiedziała gdzie są kredyty. Kobdar rozglądał się. Nie zobaczył Sel.
-Kurwa jego mać. Jebana rasa.-Przeklął pod nosem i postanowił poszukać Siwą. Pewnie gdzieś polazła po pijaku i może wpaść w kłopoty. Zbyt porywcza jest po pijaku, co chyba każdy zauważył. Skrzywił usta. Odłączył narzędzia od zasilania i postanowił wyjść. Zgarnął za sobą kartę do otwierania i zamykania zamków warsztatu i wyszedł. Zatrzasnął za sobą drzwi, włożył kartę do czytnika i wszystkie zamki zatrzasnęły się. Schował kartę do jednej z licznych kieszeni w swoim kombinezonie i ruszył na poszukiwania Siwej. Nie wiedział, że Dżony z nią poszedł. Stąd jego zmartwienie. Na dodatek Zin zapomniał wziąć ze sobą blaster. Niech to wszystko szlag trafi.

Zindarad - 2010-08-07 14:36:01

Po krótkiej, bowiem kilkunastominutowym spacerze, Zin wraz z Selene i Dżonym dotarli do Dziupli. Celu ich podróży. Musiał ją zdjąć na chwilę z rąk, coby otworzyć drzwi przy pomocy karty. Kiedy wszystkie zamki otworzyły się, Zin otworzył je. Co z tego, że nazywali go droidofilem. Mógł robić co chciał. To wolna planeta. Wszystko tu wolno. Mógł się nawet obściskiwać z banthą jeśliby chciał. Znowu wziął Selene na ręce i wszedł do środka, omijając wszystkie możliwe kanty, coby w nie łbem nie przywaliła. Poszedł do kompleksu mieszkalnego, dokładnie do sypialni. Ułożył swoją wybrankę na łóżku i zamknął po cichu drzwi, coby po chwili wyjść i wrócić do warsztatu.
-Dżony. Jakie ty masz cewki pod korpusem, hmmm?-Te informacje były bardzo istotne do złożenia prototypowego systemu odzyskiwania energii. Zin wyciągnął swoje PDA, usiadł na jakimś krześle i włączył odpowiedni program. Zin zasypał się liczbami. A to musiał obliczyć rezystancję, to moc generatora i odpowiednią moc tarczy, by absorpcja energii zaszła pomyślnie.

EFECTOR - 2010-08-07 14:49:54

*Zinowi wolno macać droidekia  ludziom wolno się z niego smiać. Tak to działa. Ale jeśli Zin się nie przejmuje, to co za problem?
Z tym ze to właśnie to co ludzie mówią niejako kształtuje nas w oczach innych, chociaż – Zinowej opinii już nic nie mogło zaszkodzić.
Dżony lazł za Zinem wiernie, ale mu przed nosem zamknięto drzwi. Kiedy wymyślił,  ze może je otworzyć, Zin już wracał, wiec droid cofnął się, przepuszczajac go, i potem to już kręcił się za nim po warsztacie.
Kiedy Zin zapytał, droid wydał się zmieszany*
Dżony nie wie, sir,…

Zindarad - 2010-08-07 14:56:10

Dokładnie. Zinowej opinii już nic nie mogło zaszkodzić. Handlarz niewolników, szalony konstruktor, droidofil. Wszystko to składało się na niezbyt przychylną opinię ludzi na temat Kobdara, ale on już taki był i nikomu nic do tego. Szkoda, że Dżony nie wie. Byłoby proście, a tak Zin znowu zasypał się liczbami. Kombinował, liczył, pracował nad możliwie jak najlepszym rozwiązaniem. Problemy, które sobie postawił wymagały ogromnego wysiłku dla umysłu. Wysiłek dla mięśni przyjdzie później, gdy Zin zacznie wszystko składać. Tymczasem Zin liczył i lepiej, by nic i nikt mu nie przeszkadzał.

EFECTOR - 2010-08-07 15:29:57

*Dżony nie przeszkadzał. Stał grzecznie w kąciku. Niewiadomo skad w łapce pojawiła się jego słomka która potrafił bawić się godzinami. Teraz tez cichutko, sam ze sobą słomkę w palcach przekładał, próbując odwrócić ją w poprzek, ale była to słomka z dwóch stron identyczna*

EFECTOR - 2010-08-07 19:25:46

*Zin nie zwracał na Dzonego uwagi zdecydowanie za długo niż droid chciał na to czekac, wiec uzbrojony w słomkę ruszył, by podreptac do sypialni gdzie, zamknąwszy za sobą drzwi ruszył w kierunku łozka na którym lezała Selene, w  stanie mniej lub bardziej śpiącym*

Selene - 2010-08-07 19:39:23

Zwinięta w kłębek, owszem i była, ale - tu nowinka - nie spała. raczej myślała nad czymś intensywnie, nie dając specjalnie znaku życia. To, że ktoś przyszedł - słyszała. Ale uznała, że nalepie będzie zignorować ów fakt. Sen był tu skuteczną ucieczką.

Tangorn - 2010-08-07 20:03:33

*A'den był już na powierzchni księżyca kilka godzin, znalazł Tanga, wysłuchał nowości i tym podobnych bzdur. Dowiedział się również o planowanej akcji, więc potrzebował sprzętu, a raczej części zamiennych, bo jego urządzenie namierzające nieco się uszkodziło, więc postanowił skorzystać z pomocy Zina (dowiedział się o jego ostatnich wybrykach oczywiście), ale nie chodziło o naprawę a o części. A'den sam sobie da radę, bo wbrew pozorom był diabelnie inteligentny (dzięki "podkręconemu" genetycznie mózgowi) i bardzo szybko się uczył, a naprawę sprzętu opanował już na Kamino podczas szkolenia u Jango, bo to on osobiście ich szkolił (ich czyli klonów ARC serii Alfa). W każdym razie dotarł pod wskazany adres, w obowiązkowym beskar'gamie noszącym znamiona dziedzictwa klonów (elementy cudem zdobytego skądś jego starego pancerza), zapukał czy zadzwonił i wlazł do środka.*

EFECTOR - 2010-08-07 20:05:59

madame… *rozległ się cienki, pelen mechanicznego oddania głosik Mocy ducha winnego droida, który jak zawsze ufnie i z niegasnąca nadzieją dreptal aż pod same łóżko, na którym leżała Sel. Nie zareagowała na niego, to tez Dżony poczuł, ze nie wolno mu się odzywać. Nie przeszkadzać. Opuściwszy działa wręcz bezradnie patrzył na kłębek ciała. Zin nie zwraca uwagi. Sel w stanie wstrzymania. Dżony sam… Nawet się nie ma z kim przedmiotem pobawić*

Zindarad - 2010-08-07 20:13:14

Zin od jakiś dwóch godzin był w innym świecie. Świecie liczb. W efekcie doszedł do rachunku różniczkowego, który był na tyle skomplikowany, że Zin miał kłopoty z jego rozwiązaniem. Ślęczał nad PDA i myślał. Tu kreślił rozwiązania, na monitorze obok robił inne obliczenia. To chyba najżmudniejsza robota jaka może spotkać inżyniera. Nawet dla osoby, która liczby kocha to jest nudne. Szczególnie w tak skomplikowanym rachunku. Skrzywił usta. Odpalił kolejnego papierosa i stwierdził, że musi iść kupić nową paczkę. W końcu światło nadziei. Zin podniósł się i zaczął intensywniej wklepywać liczby do PDA. Po chwili opadł.
-No po prostu zajebiście.-Powiedział, gdy zobaczył wynik. Gdzieś musiał popełnić błąd. Zaczął wertować wszystkie zapisane przez siebie strony. Wyrwał się z transu, gdy otworzyły się drzwi.-A'den?-Zdziwił się, gdy go zobaczył. Podniósł się i uśmiechnął się do niego szeroko.-Skąd żeś wytrzasnął ten pancerz?-Spytał go i uniósł prawą brew. Poznał go bez problemów, znaczy pancerz. Pancerz zwiadowców. Solidniejszy od zwykłego pancerza klonów.

Tangorn - 2010-08-07 20:19:59

*To był raczej taki miks, trochę Mandaloriańśkiego pancerza, trochę pancerza klonów ARC (głównie napierśnik), wiec wyglądał nieco dziwnie. Ale poznał Zina od razu, miał świetna pamięć, więc nie było problemu. Póki co miał na sobie hełm, zmodyfikowany odpowiedni dla jego osobistych gustów, tak więc na Coruscant nie próżnował.* Nie pytaj *Padła prosta odpowiedź. A'den dosyć różnił się od swoich braci - Sigm. Przede wszystkim był elitarnym zwiadowcą, co rzutowało na jego psychikę, osobowość oraz ciało, które było lepiej zbudowane niż klona komandosa a już na pewno lepiej niż zwykłego szeregowca. Co do zachowania to bardziej przypominał Jango niż ktokolwiek, w jego genach poczyniono mało zmian odnośnie przyhamowania jego temperamentu, więc był z pewnością bardzo niebezpieczny. Ale Zina znał dobrze, wiec był spokój* Przejdę od razu do rzeczy, potrzebuję części... *I bezceremonialnie wlazł do środka, bo nie będą interesów na zewnątrz załatwiać. Rzucił okiem na warsztat, wszędzie porządek a Tracyn o burdelu wspominał. Co za di'kut* Poza tym, co słychać?

EFECTOR - 2010-08-07 20:27:01

*Przebywający teraz w sypialni droid nagle przeniósł ciezar ciala na tylną nózkę a łepek poruszył się w płaszczyźnie poziomej, jakby droid spoglądał na drzwi. Działa podniosły się, ale nie w oznace agresji, a  wręcz przeciwnie. Usłyszał głos, usłyszał imie: A’den, wypowiadane przez Zina. Ale coś sprawiło ze… nie rzucił się z entuzjazmem w stronę drzwi, by z  radością witać jednostkę dowodząca. Jakby się bał, nie czul związku lub nawet nie ufał do konca. A może wolał tu zostać i strzec Selene? Nie wiadomo. O pewnie nikt nigdy się nie dowie. Wyglądało na to, ze Dżony woli cieszyć się przez ścianę*

Zindarad - 2010-08-07 20:28:57

No tak. Różnił się i to sporo, dlatego też Zin od razu wycofał się od drążenia tego tematu. Nie chciał podpaść A'denowi. W końcu jego pomoc jest równie cenna co pomoc Tanga i dobrze byłoby, gdyby się dobrze z nim żyło. Zin sam potrzebował części, ale jeśli to jest mało wartościowe to można mu dać kilka części. Dać. Nie sprzedać. Podszedł do niego i rzucił.
-Czego potrzebujesz?-Warsztat zasługuje porządek dzięki Zinowi i jeszcze został za to opierdolony. Niech szlag trafi kobiety, które są charakterne. Los chciał, że Zin zawsze na takie trafiał. Zaciągnął się papierosem i odpowiedział.-Jak to u mnie. Zdecydowanie za dużo.-Odpowiedź krótka i rzeczowa. Tang pewnie wszystko mu opowiedział, to co też Zin będzie opowiadał. Po prostu. Przerost formy nad treścią. Treścią Zina oczywiście.

Tangorn - 2010-08-07 20:35:36

*A'den zawsze zachowywał zimną powagę i pozorną obojętność, może z tego powodu Dżony po prostu nie cieszył się z powodu jego wizyty. On nie Tracy, który bawi się z cel, czy Dral, który by dbał o dobrą sprawność systemów droideki. Pozornie był trochę jak droid. W każdym razie po wejściu do środka wyłączył wyświetlacz i zdjął hełm, ukazując czysta twarz Jango, bez zadrapań czy tatuaży. Wykapany Fett.* Tu masz krótka listę *No i podał mu mały cyfronotes z zapisem kilkunastu pozycji elektronicznych części, drogich ale dostępnych. Musiał naprawić kilka swoich zabawek, które swego czasu podebrał z magazynów WAR. Jego nikt o to nie podejrzewał, w końcu był klonem, posłusznym i tak dalej* Cóż, Tang koloryzuje czasami w pewnych tematach. Ale nie drążę... *A'den mimo, że czasami nie zgadzał się z ojcem, opierdalał go itp to jednak złego słowa o nim innym powiedzieć nie dawał. Wkurzał się a to cholernie niebezpieczne, bo miał ciągotę do rozwiązywania problemów przy pomocy blastera. Po prostu był nieco niestabilny emocjonalnie. Wada tych klonów...*

EFECTOR - 2010-08-07 20:44:28

*Cos w tym było. Dżony był już coraz sprawniejszy intelektualnie, i nagle zaczął pojmować, ze różne osoby rożnie na niego reagują. Czasem jest to takie dobre, ze chce się chodzić za dupą, przy nodze czy jak sobie ktoś życzy, i spełniać najgłupsze nawet zachcianki, być wiernym nawet podczas snu, tak jak teraz  z Selene, z którą Dżony po prostu chciał być. Chciał być blisko, jakby czuł się potrzebny.
A’denowi Dżony nie był potrzebny w żadnym wypadku. Kogoś takiego jak on obecność dropia o cechach Dzonego mogła słusznie irytować.
Teraz Dżony zaczynał rozumieć straszną rzecz: ze nie każdy musi go lubić. Nie każdy chce się witać z rozradowaną maszyną do zabijania, nawet jeśli ma łagodną naturę.
Dżony był naprawdę rozbity, bo chciał wyjść i być tam, gdzie cos się dzieje,. Chciał się przywitać z A’denem ale – wahał się. Jakby obliczał bilans prawdopodobieństwa wykonania misji w terenie.
I tak jak Dral czy Tracyn nie mogliby się teraz pewnie od niego opędzić, Tanga przywitałby grzecznie – umiarkowanie po przyjacielsku, tak do A’dena nawet nie wyszedł. Ale świecił w drzwi fotoreceptorami, odruchowo wciskając się w materac łóżka tak by leząca ręka Selene dotknęła go choćby palcem*

Zindarad - 2010-08-07 20:52:05

Chwycił za cyfronotes. Spojrzał na listę części i podrapał się po głowie. Pokiwał głową z uznaniem i rzucił.
-Rezystor Farhara? Po co Ci on?-Spytał. Zdziwiony był. Nie widział zabawek A'dena, toteż zaciekawiony był. Pewnie były skomplikowane, na pewno nie tak jak prototyp, który Zin buduje. Podszedł do komputera przy ladzie. Podłączył cyfronotes do komputera i zlecił maszynie szukania wszystkich części, w porządku numerów seryjnych. Szukanie tego w taki sposób jest o wiele prostsze od systemu Selene. Powinna mu za to dziękować.-Dżonula! Chodź! Potrzebny będziesz.-Krzyknął i znowu wrócił do zajęcia. Spoglądał na monitor i w końcu oderwał się od niego. Spojrzał na A'dena i spytał.-A ten. Jakąś pukawkę naprawiasz?-Spytał. Ten rezystor kojarzył mu się jedynie z konstrukcją zaawansowanej broni. W Blas-Techu ich nie używano, jednak w WAR-ze owszem. Podrapał się po głowie i w efekcie zgasił papierosa w popielniczce.

Tangorn - 2010-08-07 20:58:14

Wbrew pozorom Dżony i A'den mieli kilka cech wspólnych. Obaj byli maszynami do zabijania, z tym, że droidekę zbudowano a potem zaprogramowano a klona wyhodowano a potem przeszkolono w bardzo brutalnym środowisku. Obaj byli śmiertelnie niebezpieczni, ale diametralnie różnili się w podejściu do świata. Dżony kochał organików, A'den traktował ich z chłodną rezerwą, nie okazywał uczuć, nie licząc może najbliższej rodziny. No i klon też nie musiał czekać na rozkazy, sam zabijał gdy uznawał, ze to konieczne. Ale póki co nie wiedział o obecności Dżonego... do czasu.
- Można tak powiedzieć. Wprowadzam pewne modyfikacje do karabinu snajperskiego.
A'den znał się na tej robocie, miał doskonałą pamięć, raz coś zobaczył to zapamiętywał, dlatego też szybko się uczył. Klony ARC często nazywano jednoosobowymi armiami, zdolnymi do wszystkiego, ale było ich relatywnie mało, nawet w porównaniu do komandosów, których było ok pięć tysięcy.
- Dżony?
Zapytał po chwili trochę zaskoczony, ale nie było tego po nim widać. Zamiast się cieszyć to podszedł do komputera Zina, gdzie miał wszystkie obliczenia i z nudów zaczął je przeglądać, szukając błędów.
- Co on tutaj robi? Nie z Seco i Fler?

EFECTOR - 2010-08-07 21:03:52

*Droid usłyszał wołanie i zdekodował je. Znaczyło to dla niego jednostka Dżony na stanowisko. Czyli trzeba przyjść. Droid ruszył, bo rozkaz rozkaz to rozkaz rozkaz, choć rodzące się „emocje” sprawiały ze rozkaz rozkaz stał się niewygodny. Wiec Dżony zatrzymał się w pól drogi i wrócił. W ciemności poruszał się jak cień. Widział tylko zarys za pomocą kiepskiej noktowizji i programu jaki ją obsługiwał. Zero szczegółow, jedynie kontur. Wziętym z krzesła kocem nakrył Selene nieporadnie, krzywo i z trudem. Żeby się nie kurzyło. I ruszył ku wyjściu. Po chwili tez wygonił się. Rdzawobrązowy niszczyciel. Droideka. Na pancerzu z tyłu po prawej stronie a także na ramieniu bliżej mostka widniały wgłębienia po strzałach, ale śladów osmalenia już nie było. Wytarły się lub ktoś je wytarł.
Cechy wspólne A’dena i Dżonego nie były tak jakby od nich zależne. Ktoś po prostu zrobił z  nich to, czym byli. Ale już Sam fakt, ze A’den to rozumiał, a  Dżony nie sprawiał, ze ich drogi się rozchodziły. Bo może gdyby Dżony nagle dostał intelekt taki jak ma A’den, lub w ogóle ludzki, to sam nie byłby taki przyjazny. Miałby myśli, refleksje i wątpliwości na poziomie takim, na którym naprawdę coś znaczą. Wtedy byłby sto razy niebezpieczniejszy niż jest teraz bo byłby A’denem Edenem ciele droideki.
Na szczęście to niemożliwe. *
Siiir… *przeciągnął tym swoim śmiesznym głosikiem, nie wiedząc, jak się zachować dalej. Podejść, witać się, czy to już powitanie? Tak czy siak z Seco na pewno nie był, bo przeciez A’den nie tak dawno się z nim widział*

Zindarad - 2010-08-07 21:16:28

Komputer zakończył wyodrębnianie części i poustawiał je wg. numerów seryjnych. No. Wszystko było uporządkowane i można było to bez przeszkód znaleźć. Spojrzał na Dżonego i rzucił do niego.
-Dżonula. Słuchaj mnie.-Oczywiście pogłaskał go po głowie. W końcu był droidofilem. Kochał je, chociaż ich nie rozumiał i nie znał się na nich. Po chwili dodał.-Przynieś pięć rzeczy z tej listy.-Wydał polecenie. Jeśli nie da rady wg. nazwy to da radę korzystając z cyfr. System wypracowany przez Zina był genialny w swym działaniu. Kobdar wyeliminował prawie wszystkie błędy związane z porządkowaniem części, a to było wprost wspaniałe.-Fler jest na Komecie. A Seco? Cholera wie. Pewnie szlaja się po galaktyce i chleje w pierwszej lepszej kantynie. Jak to Seco.-Powiedział i wzruszył ramionami. Sam ruszył po części. Półki było odpowiednie i bez problemu Dżony sięgnie po części. Zin zniknął w czeluściach warsztatu i zaczął zbierać części z listy.

Tangorn - 2010-08-07 21:18:58

To było kilka dni temu tak właściwie, wtedy ostatni raz widział Seco, a z jego wiadomości nic nie wynikało i równie dobrze mógł polecieć do Fler, a jak wiadomo Dżony zawsze najbliżej jej się trzymał. No ale droid się zjawił więc klon do niego podszedł i poklepał nieco po pancerzu tak na powitanie. Jednak brakowało w tym geście tego entuzjazmu i ciepła, które charakteryzowało innych. Nawet Tang był bardziej skory do okazywania emocji droidece.
- Cześć Dżony. Systemy sprawne?
Zapytał i tyle, potem znowu na komputer Zina spojrzał i nagle o zgrozo zaczął coś tam pisać, wprowadzać zmiany i tym podobne. Zin może i był świetnym konstruktorem, ale to klon miał niemal komputer zamiast mózgu i szybko znalazł błędy w obliczeniach, poprawił je i nawet dorzucił coś od siebie, by sprawniej to wszystko działało. Ale nie mógłby zostać inżynierem, nie miał aż tak rozwiniętego twórczego myślenia. Potrafił poprawiać po innych, sam by pewnie nic nie stworzył.
- Seco był ze mną na Coruscant, ale gdzieś poleciał.
Powiedział tylko no i czekał na części, odkładając komputer na jakaś prowizoryczną ladę, by Zin miał zajęcie w sprawdzaniu tego, co tam A'den pozmieniał. Nie były one duże, tylko takie małe, ale w gruncie rzeczy ważne.

EFECTOR - 2010-08-07 21:29:42

*A Dżony stał i patrzył na A’dena.. Jego system łącznościowy skopiował listę na dysk tymczasowy, a kiedy droid ją zobaczył, zaraz te rzeczy które miale znaleźć zostały odhaczone. Lista zminimalizowała się i została odsunięta w obszar oczekujących. Na czerwonym tle jego głównego pola postrzegania widniał teraz mandalorianski pancerz. Twarz została przyporządkowana do kilkunastu wpisów, ale Dżony wiedział, ze to A’den. Nie tylko wygląd, ale także sposób mówienia, gesty i dane pomocnicze (Zin wypowiedział imię) pomagały w klasyfikacji osób.*
Sir… *odezwał się nagle cienki głosik. Z taką… goryczą* Nie ma Gajusza, sir… Nie ma Gajusza…
*Gajusz nie był podobny do A’dena. Był zupełnie inny. Ale był w folderze dowodzenia, jak A’den. W rodzinie i znajomych. Tylko on i sigmy. Brex, Ven, Tracyn i Dral mieli tatuaże na policzkach. A’den nie. I Gajusz nie miał. To dlatego Dżony teraz patrząc pierwszy raz na twarz A’dena dostrzegł w nim Gajusza. I przypomniał sobie.*
Nie ma Gajusza… nie żyje…
*Bardzo smutne powitanie. Droideka wykonał ruch ramionami jak do zmiany kalibru karabinków, a  potem zatrzymał w pozycji tak zwanej :”serwisowej”, czyli jak ktoś chce się grzebać to droid ustawia tak działa. I teraz nagle wszystko się załamało i znowu było tylko to, ze nie ma Gajusza, którego do tej pory nawet nie pamiętał. *

Zindarad - 2010-08-07 21:38:03

Jaki Gajusz? Jaki znowu Gajusz? Zin w ogóle nie rozumiał co mówił Dżony. Pokręcił głową i zauważył, że Dżony w ogóle nie zbiera części. Kazał pan, musiał sam. No nic. Po kilku minutach Zin wrócił ze swej wyprawy z koszem wypchanym po brzeg częściami. Położył to na ladzie i spojrzał jak A'den grzebie w jego komputerze. PDA Zina to rzecz nietykalna. Każdy o tym wiedział.
-A'den. Proszę Cię. Nie dotykaj tego. TO jest moje.-Powiedział do niego nadzwyczaj spokojnie. Za to normalnie opierdalał równo, ale bał się A'dena tak samo jak Tanga i co tu poradzić. W sumie. Ostatnio powiedział Tangowi co sam o nim sądzi, ale A'den to niezrównoważony klon. Jeszcze skończy się to kilkumiesięczną kuracją w bactcie. Spojrzał na monitor. Przejrzał wszystkie obliczenia. Obliczenia dodane przez A'dena na pewno odrzuci, ale resztę przyjmie.-Dzięki.-Rzucił tylko i szybko wykasował jego część pracy. Zin musiał dojść do tych rzeczy samemu. Był geniuszem znającym się na matmie i fizyce, lecz jego prędkość myślenia miała się nijak do podrasowanego mózgu klona. Spojrzał na Dżonego i spytał.-Jaki Gajusz?

Tangorn - 2010-08-07 21:45:13

Niewątpliwie to zwróciło uwagę A'dena bo przedtem Dżony się tak nie zachowywał. Klon odwrócił się powoli i przyglądał się przez dłuższą chwilę droidece analizując całą tą jego wypowiedź. Dodał do tego opinię Tracyna a potem Tanga na temat Dżonego i wyszło mu stwierdzenie, że ten nabiera cech osobowościowych. Stwierdzenie, że Gajusz nie żyje było tego przejawem. Co prawda taki Zin czy Sel od razu wiedzieli jak wygląda sprawa, A'den jednak nie miał styczności z Dżonym od dłuższego czasu.
- Tak Dżony, Gajusz nie żyje. Ale w twojej pamięci podręcznej Gajusz zawsze będzie i będzie z tobą.
Filozoficzne brednie, ale co poradzić? Znał podstawy pomocy psychicznej dla ofiar wojny będących w szoku (ale Dżony nie był... chyba. No i był droidem). I co tu takiemu powiedzieć? Abstrakcyjnego myślenia nie rozwinął, więc poklepał go tylko po pancerzu i spojrzał na Zina tym swoim zimnym, analitycznym wzrokiem, który czasem przerażał nawet Sigmy.
- Wprowadziłem poprawki, masz trzy błędy w obliczeniach, dodatkowo system odzyskiwania energii jest nieudolny, poprawki dodane przy końcu. Pomysł do realizacji zdatny, widziałem coś takiego w Kwaterze WAR.
Tak wiec niektóre poprawki pochodziły z pracy kogoś innego, a jeśli Zin skasuje to co zrobił klon to był imbecylem, ale skoro sam chce wylecieć w powietrze to jego sprawa. Zwiadowca zerknął na części, wszystko się zgadzało. No i trzeba odpowiedzieć na jedno pytanie.
- Gajusz był klonem uratowanym ze Strażniczki. Gdybyś bywał na Mandalore to byś wiedział, przyjaźnił się z Seco i Dżony,

EFECTOR - 2010-08-07 21:59:00

*Dżony nie potrafił odpowiedzieć na pytanie „jaki Gajusz”. Jemu się wydawało, ze wszyscy czytają mu w  myślach i to, co wie Dżony to wie każda napotkana osoba. Tak wiec dla niego było niejako oczywiste, ze wszyscy wiedzą kto to Gajusz. Nawet A’denowi nie komunikował o jego śmierci, tylko po prostu ją znowu przezywał.
I słowa pocieszenia nic dla niego nie znaczyły. Dżony ich nie rozumiał. Udało mu się zrozumieć tam na statku, ze Gajusza nie ma, choć jest. Ale i tak nie obyło się bez wielogodzinnego pilnowania ciała i prób zbudzenia martwego klona.
Teraz Dżony wiedział, ze Gajusza niema, ale nadal nie mógł zrozumieć, dlaczego, choć niby wiedział, ze umarł, bo w końcu powiedział to przed chwilą. Wyśliznął się spod poklepującej ręki, ruszając dość szybko przez pomieszczenie. Do drzwi łazienki. Zajrzał (okazało się ze ma dwie łapki pod działami). Do pomieszczenia sanitarnego – zajrzał* Siiiir…. *Ale nie było to ani to A’dena ani do Zina. Dżony szukał kilka minut, aż w końcu zatrzymał się. Popatrzył na nich, a  potem na podłogę, nieruchomiejąc nagle. Ciało leżało na ziemi w statku Tanga, razem z  innymi. Po nieco ponad minucie droid znowu gdzieś podreptał, by za chwile wrócić w to samo miejsce z płachtą na statki (przykrywało się taką płachtą areowóz trzymany pod chmurką). Nieporadnie zaczął rozciągać płachtę na podłodze. Jakby zakrywał coś, czego nie było. Przez pare chwil odezwał się alarm błędu systemu motywacyjnego*

Zindarad - 2010-08-07 22:07:04

-Wiem, że jest nieudolny, ale mam pomysł. Jak do rdzenia damy terrazium to wszystko będzie gites.-Powiedział. Nie ignorował Dżonego, przysłuchiwał się jego słowom i poczynaniom, dzięki swej podzielnej uwadze, która była tak rozwinięta jak u nikogo na tym świecie. Pociągnął nosem i spojrzał na A'dena.-A te poprawki będą dobre na określenie ilości absorbowanej energii. Dzięki.-Powiedział i klepnął go w ramię. Uśmiechnął lekko i spojrzał na świrującego Dżonego. Biedny. Przypomniał mu się ktoś i teraz wspomina go.-Może trza go wyłączyć?-Spytał klona i podrapał się po głowie, przyglądając się poczynaniom droideki. Nie interesowała go sama osoba Gajusza, ale interesowały go uczucia Dżonego do tej osoby. To dziwne, ale Kobdar traktował tą maszynę jak swoje dziecko. Krótko mówiąc, martwił się o niego. Wyciągnął ostatniego papierosa z paczki. Odpalił go i zaciągnął się dymem. Operację wdech-wydech powtórzył kilka razy. Zastanawiał się. Ciekawe tylko nad czym.

Tangorn - 2010-08-07 22:15:09

Cały czas obserwował poczynania Dżonego i stało się jasne, że w jego oprogramowaniu pojawił się błąd, zapewne krytyczny i "wspomnienia" opanowały jego rdzeń centralny, zapętlając się i takie tam. Jednym słowem, Dżony ześwirował. Tylko jak mu pomóc? Najprostszy byłby reset systemu, zachowałby wszystkie programy jak i osobowość Dżonego, jedynie wykasowałby to o czym teraz "myśli".
- Albo będzie gites albo pierdolnie porządnie, albo zarazisz się chorobą popromienną i kopniesz w kalendarz
Nie ma to jak tryskający optymizm klona, ale teraz jego uwagę przykuł Dżony, który robił coś dziwnego, chociaż A'den chyba się domyślał, co on próbuje zrobić. Jeśli do "głosu" doszły jego "wspomnienia" to odtwarza on wydarzenia związane ze śmiercią Gajusza, więc pogrzeb. Zastanawiający był fakt, że posiadał on łapki, ale o to zapyta później, o ile będzie później. Klon podszedł do Zina i coś mu szepnął na ucho, tak by Dżony nie dosłyszał (chodziło o plan zresetowanie droida kub jego wyłączenia) a potem A'den powoli podszedł do niego. Jeszcze nigdy nie planował resetowania droideki, zazwyczaj je trwale wyłączał przy pomocy nieco brutalnych metod.

EFECTOR - 2010-08-07 22:24:20

*Dżony nie zareagował na słowa o wyłączeniu, choć nie trzeba było być geniuszem by dojść do wniosku, ze Dżony się nie da wyłączyć. Teraz stal nad tym, co nawyprawiał, patrząc w miejsce gdzie mogłaby być głowa nieistniejącego trupa* Sir… *wręcz pisnął – cicho, jakby sam do siebie. Umrzeć – tego nie robi się droidece.
Nie był świadom tego, ze najbliższe osoby chcą go skrzywdzić.
Ale kiedy A’den się zbliżył, widać zaskoczyło inne wspomnienie. Kiedy stali w szeregu, on, Tang, Aru i Darven. Wtedy nastąpiła dalsza część pogrzebu. Dżony przyjął pozycje bojową, wyciągnął lewe działo, i buchnął  z niego ogień z miotacza, który zajął przyniesioną płachtę*

Zindarad - 2010-08-08 10:20:59

Zrozumiał cały plan i również zbliżył się do Dżonego. Znaczy. Zrozumiał piąte przez dziesiąte i niewiele wiedział w kwestii wyłączenia Dżonego. On wiedział, że żeby go wyłączyć trzeba się sporo natrudzić, zdaniem Zina wystarczy jedynie przeciążyć generator, ale to też wyższa szkoła jazdy. Podrapał się po głowie. Trzeba byłoby podpiąć elektrodę. Tak, to chyba najlepsze rozwiązanie. Teraz ze strachem w oczach patrzył jak Dżony wyciąga miotacz i podpalił płachtę. Szok. Jeszcze ogień zajmie cały warsztat i kto wszystko wytłumaczy Selene. Gaśnica. Tak gaśnica. Zin pobiegł po nią na zaplecze. Po kilku chwilach biegiem wrócił do płonącej płachty i zaczął gasić ten mały pożar. Co też droidowi do łba strzeliło? Systemy na pewno nie są sprawne, trzeba będzie zajrzeć pod jego korpus. Spojrzał na A'dena i rzucił
-Zrób coś do kurwy nędzy, bo Dżony za chwile Dziuplę spali i będzie na mnie. Jak zwykle.-Tak było zazwyczaj. Co złego to zawsze Zin. Kobdar to przecież pokojowa osoba, a to że kłopoty go kochają to już inna sprawa.

Selene - 2010-08-08 10:25:20

Chwila wystarczyła by i Sel się pojawiła. Zirytowana, zaspana ale... była. Rozejrzała się po otoczeniu i aż sapnęła wściekle. ogień w JEJ Dziupli1?
- Co tu się do KURWY NĘDZY WYPRAWIA!?
jeszcze spokojna pod koniec wypowiadanego zdania krzyknęła. Drobna kobitka o sporej powierzchni płuc dała temu upust.
- Dżony! Natychmiast wyjaśnij, CO TU SIĘ DZIEJE!?
Wskazała jeszcze na ogień. I spojrzeniem przeciągnęła po zgromadzeniu. Dżonula, jakiś klon i chyba Zin, który gdzieś jej mignął - dostrzeżony kątem oka. Zacisnęła ręce w pięści i skuliła się w sobie nieco, mrużąc oczyska. - Zin chyba już znał ten ruch. Czas by inni poznali jej wkurzenie.

Tangorn - 2010-08-08 10:26:33

No gdy Dżony podpalił tą płachtę to A'den się wycofał, teraz już nie wiedząc co robić. Gdyby to nie był właśnie Dżony to by go zniszczył, ale tak? To rodziło wiele komplikacji, bo jak wyłączyć droida który nie reaguje na nic i ześwirował? Zawsze też można użyć bardziej drastycznej metody i go unieruchomić przy pomocy ogłuszacza dla droidów, o ile takowy jest na stanie. Nic by się Dżonemu nie stało, jedynie by się czasowo dezaktywował, ale po takiej zdradzie to by jeszcze rozstrzelać ich chciał.
- O ile sobie przypominam to ty jesteś inżynierem. Ja wiem jak droidy rozwalać, nie wyłączać...

Mruknął cicho A'den i po prostu stał patrząc się na metalowy korpus. Cholera, wszystko komplikował fakt, że nie można go zniszczyć ani uszkodzić. Taki to już problem z droidami, strzelisz do niego w dobrej wierze to zeświruje i będzie chciał zemsty. No i wtedy pojawiła się jakaś wrzeszcząca kobieta, która chyba była nową wielką miłością Zina, przynajmniej tak wynikało z ironicznych komentarzy Tanga. Ale jej wkurzenie go nie ruszało.
- Dżony sobie grilla urządza, nie widać? Zabrakło mu tylko kiełbasek to sobie płachtę podpala.

EFECTOR - 2010-08-08 10:52:46

*Było kilka sposobów na wyłączenie/zresetowanie Dżonego. najprostszym i oficjalnym sposobem były dwa przyciski na bransolecie Fler. Jeden druida przywoływał, drugi wyłączał. Gdzie jest bransoleta – niebiosa wiedzieć raczą.
Drugi sposób to podpięcie się do głównego gniazda i wydanie polecenia manualnie. Trzeci – jedno magiczne słowo, którego na Mandalore używano – wyłączało droida na kilkanaście do kilkudziesieciu minut.
Kiedy Selene zaczęła się drzeć, Dżony się ocknął. Plachta hajcowała się przed nim. On opuścił ramiona i cofnął się, zdumiony. a  potem? A potem z łomotem przeszedł  w tryb kołowy i… zwiał! Na ulice*

Zindarad - 2010-08-08 11:01:31

Zin namiętnie gasił pożar. Klął pod nosem, używając takiego słownictwa, że lepiej go nie cytować. Gadał coś na Dżonego i jego systemy, później na hajcującą się płachtę. Kiedy ugasił ten mały pożar, odetchnął z ulgą. Położył gaśnicę obok swojej prawej nogi i spojrzał na wkurzoną Selene. Przepraszał ją wzrokiem. Takimi psimi oczyma. Takimi wręcz błagalnymi, żeby nie rzucała się na wszystkie strony.
-Kochanie. Dżonemu odpierdoliło i płachtę podpalił. A'den. O co z tym chodzi?-Spytał go. Musiał wiedzieć o tym całym Gajuszu, coby do takiej sytuacji nie poszło. Nie wiedział jakie było to magiczne słowo, a poza tym. Droideka gdzieś uciekła. Może to i lepiej. Pokręcił głową i stwierdził, że musi tu posprzątać. W sumie. Nie musiał. Z tego co pamiętał, to na składzie leżało kilka maszyn sprzątających. One szybko się uwiną i nie będzie śladu po pożarze. Nie raczył się nawet zbliżyć do Sel. Nie chciał po ryju dostać za rzecz, której nie zrobił. On tylko sprzedawał części klonowi, a Dżonemu samemu odwaliło.

Selene - 2010-08-08 11:12:59

- Łapcie Dżonego!
Wrzasnęła tylko i wskazała na wyjście. Zinowi chyba wybaczyła, bo nawet uśmiechnęła sie kwaśno. Po czym potrząsnęła głową. Aha. Dżony zwariował, tak? No to niech go łapią, będzie się droideka musiał jej wytłumaczyć, ot co.
- A w zasadzie...
Rzuciła tylko, po czym na pięcie się odwróciła i sama za Dżonulą ruszyła. Ot, jakby nigdy nic. Wściekła jak szerszeń.

Tangorn - 2010-08-08 11:27:09

Klon spojrzał za Dżonym i nic nie zrobił. Uciekł wiec albo znormalniał i się "wstydzi" albo ześwirował do reszty i zacznie uczyć się latać z marnym skutkiem. Potem spojrzał na Sel a jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, nawet oczy były takie jakby puste. Jeśli siwa przedtem nie wiedziała, że Tracyn i Brex to klony to pewnie szok teraz przeżyje, bo miał identyczną twarz jak tamta dwójka, nie licząc tego, że on nie miał tatuaży. Ale tak byli identyczni. A jeśli wiedziała, to może się co najmniej zdziwić, że kolejny klon przylazł do Zina.
Tak, oczywiście, będziemy gonić droidekę w trybie kołowym zapieprzającą z 70 km\h na piechot a w dodatku zapewne Dżony ześwirował i nas zastrzeli. Nie dziękuję, mam lepsze rozrywki
Spojrzał też na Zina i jego wyraz twarzy i oczu wydał mu się beznadziejny, tak się poniżać przez kobietę. Westchnął cicho, ten jest beznadziejnym przypadkiem jeśli chodzi o kobiety. Dla A'dena taki błagalny wzrok a potem zgrywanie przed innymi faceta nie będącego pantoflarzem było dla niego raczej nieakceptowalne. Ale nie można się też dziwić, całe swoje życie spędził w środowisku, gdzie dyscyplina, bezwzględność i twardość były codziennością.
- I kolejna baba tobą rządzi? Ja już bym wolał samotność w takim razie...

Zindarad - 2010-08-08 11:36:27

Pomysł Sel też wydał mu się bezsensowny, ale skoro wybiegła to niech go sobie szuka. Pewnie już jest gdzieś na drugim końcu Nar-Shaddaa. Machnął jedynie ręką. Co z tego, że Zin był pantoflarzem. Jemu żyło się tak wygodnie i nie miał zamiaru tego zmieniać. Bez problemów mógł zająć się swoją pracą, a w razie potrzeby mógł dać się nieco pokierować. Wszystko na ten temat. Podszedł do lady i oparł się o nią.
-Wiesz. Pantoflarstwo daje pewne profity. Jak znajdziesz se babę, to zrozumiesz.-Powiedział do niego i wzruszył ramionami. Sięgnął po paczkę papierosów i otworzył ją. Niech to szlag. Pusta. Co do promieniowania, Zin się jego nie bał. Dlaczego? Otóż jego kombinezon był cudem techniki wykonanym przez WAR. Kombinezon ten jest niedostępny dla zwykłego obywatela, dostaję się go, gdy zaczyna się pracować w WAR-ze, a teraz w Armii Imperialnej. Naszpikowany elektroniką, wytrzymały, odporny na kwasy, absorbował całość promieniowania alfa i beta oraz część promieniowania gamma. A'den kojarzył pewnie ten kombinezon. W sekcji inżynierskiej wszyscy w nich chodzili. Kolor kombinezonu odpowiadał działowi. Ciemnozielony to kolor działu konstrukcji eksperymentalnych. Tam właśnie pracował Zin.

Tangorn - 2010-08-08 11:43:40

- Ach tak, święty spokój, co? Obawiam się, że jak dla mnie poddawanie się czyjeś woli tylko dlatego, że tak jest wygodnie jest po prostu głupotą. Nie tego mnie uczył Tang i wybacz, ale jeśli znajdę kobietę to raczej nie będę wiernopoddańczy
A'den tam nie krytykował otwarcie Zina, ale jego styl życia nie odpowiadał w ogóle klonowi, ani nawet filozofii Mando, którzy po prostu robili to co uważali za słuszne, często walcząc ze wszystkimi, a nie to co dla nich było najwygodniejsze czy najlepsze. Pod tym względem Kodbar tracił tam w oczach zwiadowcy.
A co do jego kombinezonu to pancerze ARC czy też klonów komandosów miały podobne właściwości, odporne na temperatury, kwasy i wszelkie żrące substancje, bardzo szczelne, tak, że w próżni można było przetrwać a co do promieniowania to nie wiedział do końca. No ale też taki pancerz typu Katarn kosztował fortunę, najlepsze metale, naszpikowany elektroniką, odporny na praktycznie wszystkie bronie podstawowe (do pewnej granicy oczywiście) - wszystko to powodowało ,ze za jeden taki pancerz trzeba było wydać fortunę. Więcej nawet niż na używany statek.

Zindarad - 2010-08-08 11:51:37

Odporność na broń. Kombinezon WAR-u jej nie posiadał. Miał po prostu chronić porządnie w miejscu pracy, a elektronika miała regulować temperaturę ciała użytkownika i ewentualnie włączać system tarcz chroniących przed promieniowaniem. Wszystko na ten temat.
-Przynajmniej mogę pracować bez przeszkód.-Powiedział i zerknął na monitor. Po chwili zauważył pewien mały mankament. O ile jest to mankament. No chyba, że obliczenia Zina i A'dena doprowadziły do czegoś bardzo odkrywczego. Zmarszczył brwi.-Tej. To równanie jest nieoznaczone.-Podrapał się po głowie. To zaprzeczało całej teorii absorpcji energii wytworzonej przez WAR. No chyba, że symulacja działania powie coś innego.-Ty wiesz co to oznacza?-Spytał go. On doskonale wiedział co to oznacza, ale chciał wytworzyć nutkę niepewności i napięcia. Prawdopodobnie doszło do jakiegoś przełomowego odkrycia. Zin patrzył na monitor z niedowierzaniem. Skrzywił usta i podrapał się po brodzie.

Tangorn - 2010-08-08 12:04:24

-Dopóki twojej kobiecie coś się nie odwidzi i zacznie przeszkadzać. To bardzo przypomina niewolnictwo, bo niewolnik też może pracować w spokoju, dopóki jego pan nie zażyczy sobie inaczej.
Argumentacja Zina po prostu do A'dena nie trafiała i jak dla niego była ona po prostu błędna. No i nie licząc jeszcze tego, że schemat związku kobiety i mężczyzny, który klon miał w głowie nijak nie pasował za cholerę do tego co widział zawsze u Kodbara. No ale w to już nie wnikał, jego życie, nie będzie go nawracał. A potem nastała ta "dramatyczna" chwila pełna napięcia, a A'den tylko spojrzał na Zina i mruknął.
- Tak ,wiem, nagle doznałeś wielkiego olśnienia i wymyśliłeś jakaś nową naukową teorię, która odrzuca wszystko to co było do tej pory, ale nie chcesz się ze mną podzielić, gdyż usiłujesz zbudować napięcie dla tej wielkiej chwili, więc by nie przeciągać powiem "Cholera, Zin! Co się stało?"
To ostatnie zdanie wygłosił wręcz jak zawodowy aktor, świetnie naśladując to pełne napięcia wyczekiwanie, co w połączeniu z wcześniejszą wypowiedzią tworzyło po prostu komiczny obraz. Ale A'den się nie śmiał, jak zawsze potrafił wszystko ładnie podsumować.

Zindarad - 2010-08-08 12:13:26

No i bardzo dobrze, że nie wnikał. Zinowi żyło się wygodnie w ten sposób i wszystko było w jak najlepszym porządku. Pantoflarzem był w przypadku Temeny i jest w przypadku Selene. Nie trzeba go nawracać. Temat niewolnictwa puścił mimo uszu. Nie chciał się na ten temat wypowiadać, bowiem zaciekawiło go to co widział na monitorze. Dla kogoś mogą być to tylko skomplikowane obliczenia, wzory i inne duperele. Dla Zina było to coś więcej. Był to obraz, wspaniały krajobraz, który namalował Zin i A'den (w końcu jego zasługą jest to, że doszło do takiego, a nie innego wyniku).
-Czekaj, czekaj.-Powiedział do niego, po jego słowach. Nawet nie dotarła do niego ta ironia w głosie klona. Po prostu był bardzo zafascynowany tym co robił komputer. W końcu symulacja została zakończona.-Złota spirala...-Powiedział i otworzył usta. Był cholernie zdziwiony.-A'den. Kurwa. Jesteś genialny.-Może i klon zawdzięczał wszystko genetyce, co nie zmienia faktu, że stworzył teorię, która odwraca świat fizyki do góry nogami.-Nie wiem jak żeś to zrobił, ale patrz. Jest sposób, dzięki któremu możemy odzyskać całość energii. To jest kurwa cud.-Powiedział do niego i znowu podrapał się po głowie, nie dowierzając własnym oczom.

Akam Nay - 2010-08-08 13:05:11

*Zanim Akam na dobre wróci do fachu... wypadałoby, by najpierw przystosował do tego swój nowy 'nabytek'. Modernizacje i zmiany, jakim zamierzał poddać Buzzarda dwójkę były, powiedzmy to sobie szczerze - nie do końca legalne, dlatego też najodpowiedniejszym miejscem do ich przeprowadzenia był jakiś niewielki, położony na uboczu warsztat - szczególnie teraz, gdy przemytnik pozbawiony był zbawiennej protekcji ze strony kartelu i Huttów, którym kilka dni wcześniej śmiertelnie się naraził.*
- BAM, BAM, BAM
*Swoje przybycie obwieścił trzykrotnym uderzeniem pięścią o drzwi przybytku, co zaskutkowało wywołaniem dość głośnego huku - z powodzeniem mogącego zastąpić standardowy sygnał dźwiękowy. W progu zakładu stanął na oko około trzydziestoletni, średniej postury mężczyzna ubrany w grube ciemne spodnie i szarą jak popiół tunikę, na którą narzuconą miał długą, cienką, jasnobrązową kurtkę. Ot, przeciętna figura jakich wiele spotkać można było na Nar Shaddaa. Uwagę zwracały jedynie powoli żółciejące sińce na jego twarzy i widocznie niedawno zaszyte rozcięcie widniejące na czole. Pomijając najzywklejszy w świecie blasterowy pistolet przybysz zdawał się być nieuzbrojony*
-Ekhm...
*Cóż... Nietypowy rodzaj przywitania?*


Edit: literki

Tangorn - 2010-08-08 13:13:01

Czekaj czekaj, bo wpadłem na genialny plan, czekaj czekaj, bo jestem zajebisty i mam zajebisty plan. A'den w sumie niewiele robił, a raczej do czasu gdy Zin nie zaczął się bawić w symulacje, bo wtedy to klon podlazł do tej lady czy co to tam było i zaczął oglądać to, co mu Zin przyniósł. Ogólnie stan był dobry i mu się to niewątpliwie przyda. Potem coś o jakieś spirali usłyszał, ale nic mu to nie mówiło. Nie był naukowcem, tylko żołnierzem, wiec entuzjazm Kodbara jakoś mu się nie udzielał, dziwnym trafem. Pozbierał tylko swoje części i spojrzał na niego.
- Tak oczywiście, i setki a nawet tysiące genialnych naukowców przed tobą nie wpadło na takie rozwiązanie bo nie miało przy sobie klona. Wybacz, że nie skacze ze szczęścia, ale teoria to teoria i nie zawsze jest zgodna z prawdą.
Dziwny A'den był, ale taki jego urok, ale nim zdążył coś jeszcze powiedzieć to rozległo się pukanie i do środka wlazł jakiś  poobijany człowiek, więc klon spojrzał na niego. On w przeciwieństwie do przemytnika miał na sobie pancerz będący mieszanką Beskar'gamu oraz pancerza klonów ARC.
- Zin, do ciebie pewnie

Zindarad - 2010-08-08 13:19:21

-Nie bądź taki skromny.-Powiedział do niego z uśmiechem i dalej wpatrywał się w monitor. Szkoda, że nie mógł z nikim o tym porozmawiać. Na pewno coś ciekawego wynikłoby z tego. Może rozwiązanie problemu jak stworzyć podzespół potrzebny do zastosowania pełnego potencjału tej maszyny. Póki co trzeba się cieszyć tym co Zin sam zdążył wyliczyć i tym co jest wstanie zrobić jak na ten poziom technologii.-Jak nie wpadnę jak to wykorzystać to można się cieszyć ćwiartką tego co da się odzyskać.-Powiedział i skrzywił usta. Lubił A'dena, ale po prostu go nie rozumiał. Rozmowa z nim jakoś nigdy mu się nie kleiła, ale taki był jego urok.-Zawsze można ją sprawdzić.-Pouczył go. Najwyżej pierdolnie i będzie spokój. Nie będzie rozwiązania teorii, a Zin zaprzestanie na doskonaleniu systemu, by osiągnąć wymarzoną połówkę odzyskanej energii i koniec. Rzucił spojrzenie na otwierające się drzwi.-Nie ekhm, tylko dobry dzień się mówi.-Rzucił szybko. Ludzie na tej planecie byli wyjątkowo niewychowani. Tia. I kto to kurwa mówi?

Akam Nay - 2010-08-08 13:27:13

*Na rzuconą uwagę przybysz nie zareagował... bo i taką miał filozofię - klient płaci, a więc i klient dyktuje warunki.*
- Taa, powiedzmy, że dobry
*Skrzywił się lekko po czym podszedł bliżej, w sam raz by nawiązać rozmowę. Identyfikacja przypuszczalnego właściciela warsztatu nie była trudna... bo raczej nie był nim ów zapuszkowany w miksowany pancerz żołnierz.*
- Macie wolny termin? Szukam... *Tu zamilkł na chwilę, jakby się namyślał*
- Hmm... Miejsca w którym mógłbym przeprowadzić klika nazwijmy to drobnych modyfikacji mojego statku. A ściślej rzecz biorąc, szukam kogoś kto wykonałby całą zaplanowaną przeze mnie serię zmian i przeróbek.
*Prosto z mostu, bez zbędnej elokwencji i owijania przedmiotu sprawy w zbędne słowa*

Tangorn - 2010-08-08 13:40:46

A A'den nie rozumiał Zina, inna mentalność po prostu. Jego nie podniecały liczby i wynalazki, chyba, że mogą mu się przydać. Traktował je jako narzędzie, nie zaś cel życia, a dla Kodbara to inżynieria chyba byłą celem życia. Tak wiec podobnie jak przedtem to milczał i tylko obserwował go katem oka, kończąc pakowanie swoich rzeczy. Jeśli Zin będzie chciał zapłaty to oczywiście zapłaci.
- Tylko żebyśmy nie musieli zbierać twoich resztek po całej okolicy. Ty lepiej opanuj emocje.
Biorąc pod uwagę osobowość pana Kodbara, to ten za cholery nie posłucha dobrej rady klona i zrobi i tak po swojemu. Byleby tylko nie wyszły z tego jakieś komplikacje, bo będzie nieciekawie. A na nieznajomego klienta zerknął podejrzliwie, chociaż świetnie się z tym maskował. Mógłby być dobrym aktorem, gdyby nie był taki sztywny.
- Tiaa... przemytnik chętny do przeróbki statku, skąd ja to znam. Z inżynierem gadaj i nie owijaj w bawełnę, tutaj co drugi "obywatel" kradnie

Zindarad - 2010-08-08 13:47:42

Dla inżyniera projektowanie, budowa urządzeń była celem życia. Dzięki nim żołnierze mogli sprawniej walczyć, zwykli obywatele korzystali lepiej z życiowych wygód. Co do uwag. Zin ich posłuchał, a co. To czy się do nich zastosuje będzie zależało od dalszego postępu pracy. Póki co Zin zrobił jedynie obudowę. Reszta przyjdzie w czasie, a zapowiada się, że będzie pracował po godzinach, bowiem przemytnik chce przeróbki statku. W sumie. To dobrze dla finansów warsztatu. Więcej kredytów zostanie przeznaczonych na jego modyfikację. Uśmiechnął się lekko i rzucił.
-Spokojna twoja rozczochrana A'den. Życie jest mi jeszcze miłe.-Po tych słowach spojrzał na przemytnika. Nie wyglądał na osobnika spokojnego, widać że parał się niezbyt legalnym zawodem. W sumie czego się spodziewać po mieszkańców Nar-Shaddaa?-Klapnij se tu.-Wskazał na małe krzesło przy ladzie.-I gadaj o co biega.-Nie miał słownictwa inżyniera, Zin był dość...ekscentrycznym przedstawicielem swojego zawodu i wykształcenia.

Akam Nay - 2010-08-08 13:54:43

- Jak zwał, tak zwał. Wolę używać mniej ostrych słów
*Odpowiedział na uwagę zbrojnego, po czym usiadł na wskazanym mu przez inżyniera miejscu*
- Przede wszystkim, co obaj świetnie rozumiemy, wymagam pełnej anonimowości. Ja nie znam Ciebie, ty nie znasz mnie, a co ważniejsze - nie znasz mojego statku. Mam nadzieję, że to jasne?
*Chwila przerwy, podczas której Akam odruchowo otarł czoło*
- Zasadniczo, chodzi o trzy modyfikacje. Pierwsza - zdjęcie wszelkich seryjnie zamontowanych na statku organiczników i bezpieczników tunujących w dół osiągi. Druga, wyprucie wszystkich automatycznie sterowanych układów i zastąpienie ich manualnymi, ewentualnie, jeśli będzie się dało, zastąpienie systemu komputerowych systemów kontroli sterowanymi... ludzko, z wglądem na konsoletce umieszczonej w kokpicie. Trzecia... nazwijmy to rearanżacją przestrzeni wewnętrznej statku

Tangorn - 2010-08-08 14:06:25

A'den w tej chwili był całkiem niepotrzebny i zbędny w tym miejscu, a nie był typem, który lubi stać nad kimś i słuchać rozmów, wiec podszedł do jakieś półki, gdzie zostawił hełm, założył go sobie na głowę, zabrał ze sobą wszystkie części i popatrzył na Zina.
- Będę w hangarze jakby co

No i sobie poszedł, wyszedł na ulicę i ruszył w obranym przez siebie kierunku nie zważając na nic.

Zindarad - 2010-08-08 14:13:35

-Luz. Wpadnę tam może wieczorem. Mam z Tangiem do pogadania.-Machnął mu ręką i przyjrzał się osobnikowi. Znał się na statkach. Przecież był przemytnikiem. To normalne. Zin oparł się o ladę i przysłuchiwał się Akamowi. Pokiwał głową i rzucił.-Nie ma problemu. Kim jesteś?-Zażartował sobie i zaśmiał się ze swojego dennego żartu. Czas było przejść do konkretów, które wisiały nad głową jak i Kobdara tak i Nay'a.-Z dwoma nie ma problemów. Aranżacja wnętrza to nie moja działka. Boję się, że nawet moja baba się na tym nie zna.-Powiedział do niego. Co poradzić? Kobieta też zajmuje się podobnym zawodem co Kobdar. Tyle, że ona zajmuję się droidami, a Zin nie miał w ogóle o nich pojęcia. Druga sprawa. Ona miała zdecydowanie niższe wykształcenie, ale to w niczym nie przeszkadzało. Inżynier zamknął okno z obliczeniami i schematami swojego urządzenia. Lepiej, by nikt nie widział ich, bo jeszcze ktoś dostanie na nie chrapkę i je ukradnie.-Szlugi masz?-Spytał. Cholernie mu się palić chciało. Organizm domagał się nikotyny, a ostatniego papierosa wypalił podczas wizyty A'dena. Niedobrze, bardzo niedobrze.

Akam Nay - 2010-08-08 14:21:38

- Oczywiście, rozumiem, że przerobienie statku tak jakbym sobie tego finalnie zyczył będzie wymagało jego rozbiórki praktycznie na części pierwsze... Na dzień dzisiejszy wystarczy jeśli po prostu zamontujecie coś w rodzaju ruchomej płyty zamiast śluzy prowadzącej do jednego z mniejszych pomieszczeń. Pełna prowizorka *Skrzywił się* Ale na dzień dzisiejszy nie mogę liczyć na nic lepszego
- Jasne że mam *Co powiedziawszy sięgnął do wewnętrznej kieszonki, wyciągnął zgrabną paczkę Coreliańskich i podał ją konstruktorowi. Jednocześnie drugą ręką siegnął do innej kieszeni i wyciągnął stamtąd... fajkę*
- Pozwolisz?


Edit: literki :x

Zindarad - 2010-08-08 14:32:37

Zin nie rozumiał słowa prowizorka. Uważał, że jeśli coś zrobić to trzeba zrobić to dobrze. Dwadzieścia pięć wykonanych przez niego droidów się nie liczy. Musiały one szybko zostać zmontowane, gdyż burdy w jego byłej kantynie były bardzo uciążliwe. W każdym razie nic nie powiedział o prowizorce. Wszystko wyjdzie w praniu.
-Jaki masz statek?-Spytał go. Oczywiście było to bardzo istotne, gdyż Kobdar nie wiedział ile ma miejsca, by majstrować. Mógłby rozkręcić cały silnik, a okazałoby się, że ogranicznik i bezpiecznik jest gdzieś na zewnątrz. Wtedy potwierdziłoby się, że najciemniej jest w świetle latarni. Chwycił za papierosa i bez zbędnych ceregieli go odpalił.-Pal. Selene nie ma. Całe szczęście.-Rzucił. Jeszcze przeszkodziłaby w prowadzeniu rozmów, a to nie jest chyba potrzebne. Po co komplikować całą sprawę?

Akam Nay - 2010-08-08 14:39:36

- YT 1300. Jak spod igły. Stoi całkiem niedaleko. *Mówiąc to Akam poczuł tak jakby... przyjemne mrowienie dumy w żołądku. Cóż, wprawdzie parametry miał póki co gorsze od jego wcześniejszego YT 1000, ale za to budził respekt swym idealnie utrzymanym stanem. Co też lekko przemytnika matrwiło - im statek gorzej wyglądał, tym bezpieczniejszym środkiem lokomocji w jego fachu był*
- Skoro tak mówisz. Dzięki *Co powiedziawszy zabrał się za ukręcanie tytoniu - taniej mieszanki, wzbogaconej tylko nutką wanilii - w główce.*
- Poza tym, zastanawia mnie jeszcze jedna sprawa... Czy nie dałoby się wykorzystać tego *Tu wyciągnął i położył na stoliku niebieski kryształ który wcześniej wyjął z zastanego na pokładzie statku zniszczonego świetlnego miecza* - Przy ogniskowaniu promienia blastera?

Zindarad - 2010-08-08 14:57:55

W końcu jakaś koreliańska konstrukcja. Prosta, ale skuteczna. Wszystko było widać jak na dłoni. Zin nawet nie będzie się bawił w rozebranie całego statku. Wystarczy odkręcić kilka blach w odpowiednim miejscu. I co? Ograniczniki widać jak na dłoni. Palił w spokoju papierosa i gdy zobaczył kryształ, zachłysnął się. Śliną rzecz jasna. Skąd on to wziął? W sumie. Lepiej nie wnikać, coby nie mieć przyłożonego pistoletu do skroni. Zinowi jeszcze życie jest miłe i nie chciał mieć problemów. Chociaż Zin bez problemów to jak żołnierz bez karabinu, ale to wątek na inną historię.
-Z tego co dobrze pamiętam to w WAR-ze pracowaliśmy nad działkiem z kryształem, ale powiem Ci, że chuja z tego wyszło. Raz. Za dużo kombinowania, a dwa to polaryzacja kumulująca wiązkę może pójść nie w tą stronę co trzeba i rękę Ci urwie. Ja bym tam nie kombinował, ale jak chcesz to zajmę się tym, ale jak skończę to.-Wskazał jedynie na zalążek swojego wynalazku. Sama obudowa. Jeśli się zapyta to Zin zbije go z tropu jakąś marną historyjką. Uświadomił sobie, że poinformował Akama gdzie pracował. A co tam. Przynajmniej Nay będzie wiedział, że Zin to nie byle jaki mechanik.

Akam Nay - 2010-08-08 15:05:20

- Cóóóóż... W takim razie, uznajmy że tematu nie było *Z wyraźnym ociąganiem i zniechęconą miną odpowiedział przemytnik. Jednego przynajmniej się dowiedział - rozmówca pracował w WARze a to oznaczało, że robotę wykona sprawnie, szybko i bez niedociągnięć. Zerknął na wskazane mu przez inżyniera pudło. Cóż, nic niezwykłego. Bynajmniej nie dla znającego ledwie podstawy elektroniki  i mechaniki przemytnika*
- Więc... Może przejdziemy się zobaczyć Buzzarda? *Zaproponował*

Zindarad - 2010-08-08 15:15:53

No. W takim razie zostało mu tylko jedno skomplikowane zadanie. Wykonanie systemu odzyskiwania energii. Zin wyszedł z sytuacji bardzo dobrze, przynajmniej nie będzie miał dwóch twardych orzechów do zgryzienia. Palił spokojnie tego papierosa. Tak jakby był to ostatni w jego życiu. Tak. Lepiej pójść i zobaczyć ten statek, coby się przygotować i zobaczyć czy coś jest do poprawienia. Mógł nawet statek zmodyfikować, jeśli Akam na to pozwoli. Przynajmniej wykorzysta część pomysłów, które chciał wdrożyć do Kappy, a przez głupotę Tanga i jego despotyzm wszystko poszło na marne.
-Czekaj. Kartę wezmę.-Powiedział i poszedł na zaplecze. Wziął kartę do drzwi i po chwili wrócił.-No to idziemy.-Dodał i podszedł do drzwi. Otworzył je i przytrzymał je, coby Akam wyszedł pierwszy. Kultura. Pełna kultura w wykonaniu sierżanta (byłego) i inżyniera w jednym.

Akam Nay - 2010-08-08 15:21:42

*Akam skinął głową konstruktorowi, po czym wyszedł. Zin zaś zamknął za nimi drzwi i skierował się za przemytnikiem... do portu.*

Selene - 2010-08-09 18:59:41

Drzwi do hangaru popchnęla i rozejrzała się z uwagą. Burdel, jaki zostawiła, taki pozostał. I bardzo dobrze. I niech takowy pozostanie. Amen.
- Wejdź.
Uśmiechnęła się tylko i gestem małą zaprosiła dalej. Hangar, a w zasadzie pomieszczenie pełne droidów sprawiało raczej oryginalne wrażenie. Ale... Wskazała na dalszy koniec.
- Mieszkam tam, za... tamtą stertą. mam pomieszczenia mieszkalne.

Elea - 2010-08-09 19:12:05

*Szła sobie spokojnie ale nadal z lekką obawą i strachem, bała się ponownie komuś zaufać, ale tamtej jakoś wierzyła więc postanowiła dać jej szansę. Spojrzała w końcu na hangar, przekrzywiła łepek i weszła za nią do środku*
- cio zia buldel...
*powiedziała głośno widząc bałagan, ale spojrzała po chwili tam gdzie mieszkania powinny być*
- dzie ja bede śpać?

Selene - 2010-08-09 19:15:36

Kaszlnęła i uniosła w górę siwe brwi.
- W tym burdelu to ja akurat pracuję... Tylko nie mów, że ty jak Zin, lubisz porządki...
Westchnęła i ruszyła dalej, po drodze, gdzieś trzasnąwszy plecak z wypełnieniem na stos rzeczy. Po czym odwróciła sie do dziewczynki i uśmiechnęła lekko.
- Będziesz spała w pokoju na kanapie chwilowo... I tak... planuję przenieść się gdzieś poza hangar. Więc... Nie będzie ci wadziło, że sypiasz sama?
Jakoś średnio się jej widziało, gdyby w trójkę mieli zajmować sypialnię. To było... Dziwne. Nawet jak na siwą.

Elea - 2010-08-09 19:21:08

*kiedy kalsznęła odsunęła sie od niej myśląc że jest chora i zasłoniła nawet drobną rączką swoje usta i nosek! Kiedy powiedziała że tutaj mieszka ta wydała tylko słodkie "mhm". Późneij ponownie się zaczęła rozglądać i teraz już z większą ciekawością niźli strachem. Słysząc gdzie miała spać pokiwała tylko lekko główką na znak że sie zgadza - a czy miała inne wyjście? W sumie sama nigdy nie spała, od śmierci rodziców zawsze z siostrą sypiała, nawet w burdelu gdzie to siostra dbała aby nie śniły jej się koszmary - chociaż zawsze jej się śniły.*

Selene - 2010-08-09 19:26:52

- W razie gdyby coś się działo... Będę za drzwiami...
Zaprowadziła mała na zaplecze. Trzy pomieszczenia: kuchnia, pokój dzienny i mikroskopijna sypialnia ze sporym łóżkiem - to główne atrybuty tego miejsca. Dochodziła do tego jeszcze łazienka, całkiem spora. No i ... garderoba, choć siwa nie wyglądała na osobę lubującą się w ubraniach. Wskazała jej nawet ciężką, acz wygodną, i co ważniejsze, rozkładaną kanapę.
- Rozgość sie. Zaraz przyniosę pościel. I zrobie ci coś do jedzenia, zgoda?
Ciekawe, jak dziewczynka zareaguje na fakt, że siwa traktowała ją jak równą sobie niemal? Poniekąd tak. jeszcze do niej mrugnęla i ruszyła na poszukiwanie wymienionych przedmiotów. Biedny Zin. Zawału dostanie.

Elea - 2010-08-09 19:34:12

*jednak później puściła buzię i nosek, uważając że po prostu ona zdrowa jest*
- dobze... bede ciekała...
*i udała się na zaplecze szukając ewentualnie drogi ucieczki, bo jakby coś poszło nie tak to najlepiej uciekać gdzie pieprz rośnie. Rozejrzała się po tych pomieszczeniach, aż w końcu usiadła na kanapie a obok posadziła przytulaka. Jak reagowała? Była nieśmiała, zagubiona i to po jej zachowaniu można było stwierdzić, bałą się tego że to może być tylko nikły sen który zaraz rozwieje coś lub ktoś*

Selene - 2010-08-09 19:37:10

żałowała małej. na prawdę. Ona, dorosła kobieta zniosła burdel z problemem,a  co dopiero takie dziecko? Potrząsnęła głową, by w końcu pojawić się. Poducha, pościel. grube, miękkie, ciepłe - i co ważniejsze - czyste. Ułożyła całość niedaleko dziewczynki i kucnęła obok, znów sie jej przyglądając.
- Co byś zjadła, co? A w zasadzie... co oboje zjecie?
Musiała być rozczarowana - jedyne wyjście z hangaru, które widoczne było - było to, którym weszły. Drugie istniało, ale tylko Sel wiedziała, jak je znaleśc w tym burdelu. No i może jeszcze Zin, jak porządki ostatnimi czasy robił. Ale... teraz to siwa zamierzała pokazać się ze strony "troskliwej" opiekunki. Paradoksalnie.

Elea - 2010-08-09 19:52:57

*Mała siedziała praktycznie skulona na tej kanapie. Podciągnięte kolanka które rączkami obejmowała, zaś między kolankami a jej brzuszkiem widniał przytulak wtulony w nią. No cóż, mała musiała jakoś to znieść, w sumie jeszcze z tym problemem nie poradziła sobie do końca. Burdel ją po prostu zniszczył, zabrał jej dzieciństwo i radość bycia dzieckiem. Kiedy kobieta wróciła, właśnie w tej pozycji ją znalazła, patrząc tylko prosto przed siebie, delikatnie kiwając się do przodu i do tyłu. Nie umiała się znaleźć w sytuacji, nie była przyzwyczajona do takiego traktowania - ogólnie to wszystko było dla niej obce*

Selene - 2010-08-09 19:55:42

Przez chwilę przyglądała się jej po czym wstała i usiadła obok dziewczynki, przyglądając się jej z uwagą.
- Mogę cię objąć?
No to zapowiada się ciężka szkoła jazdy. Ale, pamiętając to, co było w burdelach wśród dziewczynek, postanowiła inaczej działać. Cierpliwie i spokojnie, o wszystkim ją informując. grunt, by Elea poczuła się bezpieczna. A później... jakoś to będzie.

Elea - 2010-08-09 20:05:04

*Dziewczynka nic nie odpowiedziała kobiecie, ale jednak przestała kiwać co mogła przyjąć że pozwala... chociaż nigdy nie wiadomo co tak na prawdę miała na myśli. Może po prostu przestała się kiwać i tyle. Po za tym mała była brudna, widać to także było po jej sukience jak i buzi ubabranej czymś. Czy się zapowiada ciężka szkoła jazdy? Niewątpliwie tak, chociaż podejrzewam że jak kobieta zdobędzie chociaż troszkę jej zaufania to będzie później raczej z górki*

Selene - 2010-08-09 20:07:13

Westchnęła tylko i ostrożnie małą objęła i przytuliła do siebie. Dzieciak był brudny, to niezaprzeczalne. Trzeba będzie sie i tym zaraz zająć. Pierwsze co, to ją uspokoić.A  później działać dalej. Rozejrzała się i dochodząc do wniosku, że poświęci zinową koszulę dla niej, przytuliła dziewczynkę.
- Umyjesz się najpierw, dobrze? A później dostaniesz coś ciepłego do zjedzenia. posiedzę z tobą,aż nie zaśniesz. Tu nic ci się nie stanie.
Chyba bardzo siwej zależało na tym, by jej zaufanie zdobyć. Przynajmniej takie pierwsze wrażenie było.

Zindarad - 2010-08-09 20:16:47

No i Zin wszedł do Dziupli. Dość zakłopotany, gdyż miał twardy orzech do zgryzienia związany z cewką w generatorze w YT-1300 pewnego przemytnika, ale z drugiej strony był zadowolony. Siedem tysięcy wpadnie za drobną pracę i Zin będzie mógł kontynuować badania nad systemem odzyskiwania energii kinetycznej. W drodze do domu kupił paczkę papierosów w pobliskim kiosku, zakupił również prasę i miał zamiar spędzić wieczór na czytaniu jej, coś jednak przeszkodziło. Otóż Selene i jakaś mała dziewczyna, której nie znał. Może to jakaś mała znajoma Selene. Zrobił wielkie oczy, ale po chwili uśmiechnął się i rzucił.
-Cześć kochanie. Wróciłem.-Powiedział do niej i podszedł do lady, pierwsze co zrobił to podszedł do komputera. Żadna minuta nie mogła zostać zmarnowana, w końcu w grę wchodziła bardzo cenna technologia. A zatem wyciągnął papierosa z paczki, odpalił go i zaczął coś stukać po niej. Pewnie kolejne obliczenia, sądząc po ilości wpisanych cyfr. Nowe równanie, pewnie potwierdzające twierdzenie Zina. Tylko po co?

Elea - 2010-08-09 20:21:56

*Kiedy poczuła jak ta ją obejmuje natychmiast znieruchomiała, nie wiedziała jak się zachować. Poniekąd to było miłe, ale mając wspomnienia i to niedawne, bała się że to był wstęp do tego wszystkiego - jednak w końcu pozwoliła się przytulić i nawet się przytuliła bardzo niepewnie - nadal jednak można było poczuć dystans. Jednak kiedy zauważyła wchodzącego mężczyznę, ta się mocno w kobietę wtuliła jakby chciała się ukryć - bała sie po prostu mężczyzn. Może nawet ciche piśnięcie można było usłyszeć - ale to tylko i wyłącznie Sel mogła*

Selene - 2010-08-09 20:26:35

Przytuliła dziecko mocniej i westchnęła. Wszystko powoli zaczynało układać sie dla niej w logiczną całość. przytuliła ją mocniej i pokręciła głową.
- To jest Zin. Mieszka ze mną. I... nie pozwoli, żeby znów stała ci się krzywda.
Rzuciła cicho. No to będzie bardzo trudny okres. Oj, wybitnie. Zmrużyła zielone oczyska i wbiła je w Zina. Podobno lubił ten kolor, to teraz będzie miał podwójnie.
- Zin, to jest Elea. Pomieszka z nami jakiś czas... Więc zachowuj się, jak na gospodarza przystało.
Pobudka mości kochany Zinie. Masz gościa,a  siwa nie przepadała za byciem jedyną tu gospodynią w tym momencie. Niech ten się troche pomęczy tez a nie udaje zajętego pracą.

Zindarad - 2010-08-09 20:33:48

A Zin na razie wklepywał liczby w najlepsze. A co się przejmować będzie. Palił spokojnie papierosa, ale zapowiadało się na to, że trzeba będzie go zgasić. Po słowach Sel odwrócił się w ich stronę i przygasił papierosa. Nie będzie przecież palił przy małej dziewczynce. Uśmiechnął się do niej i powiedział.
-Cześć Eleo. Jak się masz?-Spytał ją z lekkim uśmiechem na ustach. Przyjął już fakt, że będzie z nimi mieszkać. Miał syna, którym prawie się nie zajmował, ale jakieś doświadczenie miał. Nawet pieluchy umiał zmienić. Elea wyglądała na dziewczynę, która nie potrzebowała znania tej umiejętności. W każdym razie podszedł do niej i przykucnął. Nawet jego twarz przyjemny wyraz nabrała. Chciał ją pogłaskać po łepetynie, ale powstrzymał się. Dziewczynka wyglądała na przestraszoną. Oczom Zina ukazały się piegi. A takie ładne. Temena miała piegi. Uśmiechnął się jeszcze szerzej i rzucił.-Ładne piegi masz Myszko.-Dlaczego Myszko? Myszką nazywał swoją dawną ukochaną, a piegi mu się z nią kojarzyły, toteż taką ksywkę dostała Elea.

Elea - 2010-08-09 20:46:07

*Ona nie reagowała, tuliła się do kobiety. Fakt, więcej mężczyzn jej krzywdę robiło niż kobiet i dlatego tak mężczyzn się bała - jedna kobieta tylko jej krzywdę zrobiła a mężczyzn wiele więc chyba jasne kogo bardziej się boi. No ale to teraz w sumie nie ważne. Bała się nawet na niego spojrzeć bo wtedy w burdelu nawet za spojrzenie na kogoś bez pozwolenia była bita. Kiedy mężczyzna podszedł, ona jeszcze bardziej sie w kobietę wtuliła, nawet słowa Zina nic pozytywnego nie zrobiły a nawet pogorszyły bo starała się główkę schować w ramionach kobiety*

Selene - 2010-08-09 20:49:53

- Kochanie, Zin na prawdę nie zrobi ci krzywdy. Zaopiekował się mną i wiem, co mówię.
Posłała mu ponad głową dziecka spojrzenie - jasny komunikat "nie ruszaj się". Po czym znów wróciła o tłumaczenia dziewczynce, że tu jest bezpieczna i absolutnie nic się jej nie stanie, a ten tu typek na pewno ją przed wszystkim obroni. Choć czasem z niego ostatni idiota doprowadzający siwą na skraj złości. Nie ma to jak odpowiednie metody przekonywujące, prawda? Zwłaszcza w jej wykonaniu.
- Pomóż mi.
Rzuciła nagle, wskazując na pościel. Trza było ją rozłożyć i mała położyć. Skoro zasnęła - najwyraźniej z nadmiaru emocji. To siwa nie będzie jej budzić.
- Posiedzę tu z nią, dziś spisz sam. Chyba, że siedzisz ze mną.
haha, Sel - mamusia. Dobry... ee... żart?

Zindarad - 2010-08-09 21:01:38

Zin w sumie na dziś skończył swoją pracę. Pomyślnie wykonane symulacje, nowa teoria i zlecenie sprawiły, że Zin poczuł się na dziś spełniony zawodowo. Podszedł szybko do łóżka i rozłożył pościel. Wprawę w tym miał. Zrobił to w ciągu trymiga po prostu. Usiadł na fotelu nieopodal łóżka. Mógł tutaj siedzieć, jemu to było wsio ryba. Nawet mógł na nim spać, bo przyzwyczajony i do tego był.
-Posiedzimy razem. Trzeba w końcu małą pilnować, nie?-Powiedział do niej z uśmiechem. Zin już raz odgrywał rolę ojca, jednak wówczas ona mu nie wychodziła. Chciał się w pewien sposób zrehabilitować za wszystkie niedociągnięcia związane z jego synkiem, którego nie ma już na tym świecie. Rozsiadł się wygodnie. Tak jak to on. Zdjął gogle z czoła i położył je na stoliku. Wiedział, że dziecku przeszkadzać nie można, ale musiał o czymś z nią porozmawiać.-Słuchaj. Jakiś koleś przyszedł i powiedział, że mamy mu statek zmodyfikować.-Powiedział do niej jasno i otwarcie. Przynajmniej teraz był już kompletnie szczery. Skoro był szczery to interes pewnie był legalny.

Selene - 2010-08-09 21:07:04

Usadowiła małą w przygotowanych pieleszach, okryła i nawet uśmiechnęła się z dziwnym wyrazem w oczyskach> Po czym odwróciła i zerknęła na Zina, by usiąść i poklepać miejsce obok siebie.
- Podejrzewam, że nie mówisz mi tego po ot, bym się wystroiła w kieckę i przelazła obok, żebyś sie pochwalił, jaką pannice wyrwałeś, co?
Zapytała spokojnie, z niejakim rozbawieniem nawet. Cóż. nastawiła tylko ucha i szarpnęła chustkę na szyi. Za ten strój winna oberwać po uchu.

Zindarad - 2010-08-09 21:14:49

-Kieckę to byś ubrać mogła, bo ładnie pewnie w niej wyglądasz.-Powiedział do niej z rozbawieniem. Do pełni szczęścia brakowało tylko butelki piwa, która pewnie jest w kuchni. A on tam mógł siedzieć na fotelu. Skoro straszył młodą pannę, to pewnie o poranku przerazi się jeszcze bardziej, gdy włosy Zina będą mniej najeżone niż za dnia. W każdym razie odrzekł jej.-Ja mam sporo roboty tym odzyskiwaczem. Może ty byś naprawiła ten statek?-Spytał ją z lekkim uśmiechem. A co będzie owijać w bawełnę. Potrzebował jej pomocy, zaufanie młodej pewnie zdobędzie, ale to za czas jakiś. Skoro odmówi, to Zin sam się tym zajmie, ale lepiej byłoby, gdyby szybko opracował tą technologię, coby większa ilość kredytów wpadła do kieszeni. Pokiwał głową i ziewnął. Dzień dzisiejszy można uznać za udany. Wszystko szło po myśli pana inżyniera. No prócz zniknięcia Dżonego, którego nigdzie widać nie było.-A Dżonego widziałaś?-Dodał nagle, prawie bez zastanowienia. Przecież wtedy wybiegła i mogła go minąć tu i ówdzie.

Selene - 2010-08-09 21:18:41

- Dobrze, jutro specjalnie dla ciebie ubiorę kieckę. Tylko mi później nie narzekaj, że jest jaka jest.
Zerknęła na dziecko. Pomyśleć, ze kiecki na dupie nie miała od czasu, jak opuściła biegiem burdel. Kilka ładnych lat temu. To może być...
- Co konkretnie miałabym zrobić ze statkiem?
Myśli naprowadziła na inny tor. lepsze to niż rozgrzebywanie, gdzie wsadziła spódnicę, prawda? Nawet zielone oczyska zmrużyła i uważnie go obserwowała. W międzyczasie pokręciła łepetyną. Dżony. Nie. Nie widziała go.

Zindarad - 2010-08-09 21:28:36

-Będę cieszył oko.-Powiedział do niej. Uniósł obie brwi i uśmiechnął się szeroko. Odetchnął głośno. W końcu zakrył usta i ziewnął  sobie. Gdyby ziewnął na głos, pewnie obudziłby tą małą, a tego chyba oboje nie chcieli.-Robota prosta. Zdejmujesz ograniczniki i bezpieczniki i koniec. Generator mi zostawisz, bo to wyższa szkoła jazdy jest. Tam masz standardowy silnik w układzie C. Wszystko jak na dłoni.-Powiedział doń. Ona się nie znała na silnikach pewnie, toteż Zin będzie musiał jej wszystko wytłumaczyć. Ona kumata była, toteż z łatwością załapie o co biega w Zinowym świecie silników. Podrapał się po głowie i przełknął ślinę.-Chcesz piwo?-Spytał i wstał z fotela, coby ruszyć w kierunku kuchni. Nawet jeśli nie zechce, to Zin jej przyniesie. W razie czego będzie więcej dla niego, a po takim dniu lepiej się napić czegoś bardzo orzeźwiającego.

Selene - 2010-08-09 21:32:20

- Nie wątpię.
Burknęła tylko, już błądąc pośród świata mechaniki i w tym momencie została brutalnie wyszarpnięta. Silniki? A co ona jest? mechanik od silników cholernych? Zmruzyła oczyska, łepetynę przekręcila i przez chwilę przyglądała mu się w zadumie. Czy już mu dziś wspominała, że go nienawidzi? Chyba jeszcze nie. Westchnęła i zamknęła ślepia.
- Tak, piwo. Przynieś mi jedno.
Napije sie, przemyśli wszystko... będzie dobrze.

Zindarad - 2010-08-09 21:39:52

Zin już zdążył się przyzwyczaić do tego, że Selene mówi, że go nienawidzi, a jednocześnie kocha. Baba to zmienna istota, trudna do zrozumienia, a Siwa już w ogóle jest ewenementem w tej kwestii. Tak skomplikowanej kobiety, Kobdar jeszcze w życiu nie poznał. Pewnie ze względu na to, że nie rozumiał niektórych jej przeżyć. Nie wiedział nawet skąd wzięła się ta dziewczynka, ale o to zapyta później. Wyciągnął z lodówki dwa piwa, otworzył je otwieraczem i przyniósł jej naczynie. Podał je jej i wrócił na swoje miejsce, coby usiąść i upić łyk piwa. Podrapał się po głowie i wskazał palcem na śpiącą dziewczynkę.
-Ale czekaj. Ja czegoś tu nie kumam. Skąd ona jest?-Spytał ją. Miał nadzieję, że nie z ulicy. Pełno dzieci roznosiło tu różne choróbska. W razie czego Zin ją weźmie do medyka w celu przebadania jej na wszystkie choroby zakaźne. To będzie dla niej zbyt wielkie przeżycie, lepiej by tego nie robić. Zin szybko odstąpił od tego pomysłu. Jeśli jest z ulicy, to trzeba jej pomóc. W gruncie rzeczy, Zin to dobry chłop, tylko nieco nierozgarnięty.

Selene - 2010-08-09 21:45:04

Tia. Siwa była ewenementem nie tylko na skalę kobiet ale i w ogóle, większości znanego, cywilizowanego świata jajników. No ale... - za coś kochać ją należało, prawda? A teraz zerknęła na śpiącą małą i wzruszyła ramionami, upijając piwa.
- Sądzę, że zwiała z burdelu. Swego czasu widywałam tam podobne twarze. Podobne zachowania. nawet nie wiesz, ile osób lubuje sie w dzieciach w jej wieku.
Mówiła takim tonem, jakby zamierzała właśnie sprawdzić układ scalony w jakimś mechanizmie. Jakby to było czymś oczywistym i naturalnym. Tylko jej postawa, nieco zmieniony układ siedzenia sugerował, że małej będzie pilnowała i nie pozwoli, by cokolwiek głupiego Zin zrobił - i tym samym - zrujnował kruche zaufanie, jakie już w małej zdobyła.
- Możliwe, że nawet postaram sie  o adopcję jej. Może ci sie to kochanie nie podobać, ale swoje wiem. i nie pozwolę, by tam tu przechodziła piekło, jakie przeszłam ja.
Piekło dopiero Sel mogła mu zgotować, jak się Zin nie zgodzi. Zmrużyła oczy i uśmiechnęła sie krzywo.
- A ten statek to czyj?

Zindarad - 2010-08-09 21:55:00

Ponownie podczas ich rozmów padło słowo burdel, a słowo to w głowie Zina nabrało zupełnie innego wymiaru niż tylko dom cielesnych uciech. Teraz zrozumiał, że to miejsce tortur dla młodych panienek, które nie mają szans na inną przyszłość. Pokiwał głową na słowa Sel i odrzekł jej.
-Zawszone skurwysyny. Takich to za jaja i na szubienicę.-Wyraził swoje dosadne i odpowiednie zdanie na ten temat. Co do adopcji to Zin miał pewne obiekcje, ale nie chciał ich przy niej objawiać. Po prostu przyjął jej decyzję, Zin zdobędzie jak widać nowego przyszywanego potomka. Spojrzał na dziewczynkę i pomyślał, że jest biedna.-Spoko. Rozumiem. Poza tym. Skoro była tam gdzie była to nawet nie trzeba starać się o jej adopcję. Tu po prostu się przygarnia dzieciaka i koniec. To nie Coruscant czy Alderaan. Jakiekolwiek prawo tu nie dotarło.-Zatrzymał się, by upić łyk piwa.-Młoda potrzebuje opieki, trzeba jej zrekompensować jej zepsute dzieciństwo, nie?-Spytał z uśmiechem. Czyj statek? Jakiegoś przemytnika.-Takiego Calo. Przylazł tutaj, zaproponował robotę. Siedem kafli za to dostaniemy.-Sumka może nie tak okrągła jak te pięćdziesiąt tysięcy, ale zadowalająca. Ciekawe tylko, gdzie Sel schowała te kredyty?

Selene - 2010-08-09 22:01:26

Dobrze, że Zin nie wypytywał o więcej szczegółów. Burdel był, jest i będzie miejscem wypaczającym psychikę. bez względu na to, co by dziewczyny z tym faktem nie robiły. Słyszać jego słowa tylko łepetyną kiwała, by ostatecznie sie odezwać znów przy kwestii statku.
- Mam nadzieję, że to znów nie żadne szemrane interesy, skarbie. Bo tym razem zniknę i ja i te kredyty, które kazałeś mi schować. Rozumiesz?
jakby potrzebował przypomnienia. Zwłaszcza o kredytach.

Zindarad - 2010-08-09 22:10:35

Po co pytać się o więcej? Zin nawet sobie nie wyobrażał jak to jest pracować w burdelu, toteż nie wnikał w ten temat. Wierzył jej na słowo i wszystko w tej kwestii było dla niego jasne. Co do statku, to Zinowi wydawał się ten interes całkiem legalny.
-Spokojnie kochanie. Pełna kultura. Żadnych matactw, gościu jest w porządku. Przynajmniej tak mnie się wydaję.-Powiedział do niej spokojnym tonem. Teraz Zin nie miał sobie nic do zarzucenia. Pierwszy raz od kilku miesięcy, spędzonych w tym miejscu, Zin działał w pełni legalnie. To go cieszyło, bo przynajmniej nie miał żadnych wyrzutów sumienia, a to dało się wyczytać. Choćby w tonie jego głosu. Jak dla niego wszystko było w porządku i tego się trzymajmy. Skoro mówi prawdę, to się nie jąka. A jak się nie jąka to jest bardzo dobrze, wręcz genialnie.

Selene - 2010-08-09 22:23:37

Potrząsnęła głową i pociągnęła kolejny, solidny łyk piwa. By przez chwilę mu sie przyglądać z uwagą.
- Najmniejsza fałszywa nuta, a rzucam w cholerę cała robotę. i TY też. Mam serdecznie dość wszelkich problemów, rozumiesz?
No tak. nie jąkał się. Święcie wierzył w to, że interes jest uczciwy i prawdziwy, więc... CZemu i siwa miałaby mu nie wierzyć. Westchnęła, pokręciła głową po czym wskazała na zaplecze.
- A pieniądze są w korpusie droida.
Miała poczucie humoru. Korpusów tam były setki chyba. Zinowi zajmie kilka dobrych lat odnalezienie paczuszki z kredytami, ale... chciała być siwa uczciwa względem niego.

Zindarad - 2010-08-09 22:34:42

-No tak. Rzucamy robotę.-Powiedział do niej. Zin potrzebował pomocy kogoś z półświatka, kogoś odważnego, nie bojącego się wyzwań. Zin bowiem potrzebował pewnego surowca (niedostępnego dla szarego obywatela, jakim teraz był Kobdar), który posłuży mu do budowy tego całego systemu, którym od jakiegoś czasu się zajmował. Tą kwestię zostawi na później. Może zdobędzie ten surowiec w inny, bardziej legalny sposób. Pewnie straci przy tym o wiele więcej nerwów i czasu, ale dla spokoju Selene warto to zrobić. Upił solidny łyk piwa i rzucił.-Tia. Fajnie. Korpus. Byłoby łatwiej, gdybym wiedział, w którym.-Powiedział do niej i uśmiechnął się do nie krzywo. Oczywiście wszystko powiedział w tonie żartobliwym, przecież on nie będzie się o nic obrażał. Co do uczciwości u Zina było z tym różnie. Ano. Czasem chciał być uczciwy, ale wszystko zależało od sytuacji. Wobec Selene będzie trzeba być uczciwym w każdej sytuacji. To dla jej dobra, ale chyba bardziej dobra Zina.

Selene - 2010-08-09 22:41:16

Uczciwość względem Selene była tu bardzo opłacalna. Milcząca zazwyczaj w kontaktach z innymi, gdy przychodziło co do czego mająca problemy z zatamowaniem potoku przekleństw siwuszka wychodziła z założenia, że nawet najpodlejsza - ale uczciwośc, będzie lepsza od prób oszukania jej. Toteż tylko oczyska zmrużyła, jasno sugerując, co myślała na temat szemranych interesów Zina i nerwów, jakie ją one kosztowały. Zin szybko sie uczył, zwłaszcza tego, że zielonooka kobieta bardzo nie lubiła problemów. Bo problemy powodowały, że była nerwowa, a nerwowa Sel to... problematyczna Sel. Wystarczy wspomnieć zabawę, jaką z Dżonulą sobie urządziła na ulicach.
- Zgadnij
Posłała mu jeszcze całusa w powietrzu i zdusiła ziewnięcie. Cała noc siedzenia przy małej? Super.
- Zacznij się lepiej rozglądać za domem. Takim, w którym z Dżonulą się pomieścimy, bo nasz droideka musi odbyć terapię w moim warsztacie. Głównie uspokajającą jego zapędy piromańskie.

Zindarad - 2010-08-09 22:53:39

Uczciwość popłaca, tego ostatnio Zin się nauczył i w sumie dążył do spokojnego życia u boku Sel. Chciał mieć warsztat, w nim porządne maszyny wyprodukowane w dobrej koreliańskiej technologii. Wszystko wówczas grałoby i świeciło, ale życie takie kolorowe niestety nie jest. Zin również ziewnął i upił kolejny łyk piwa.
-Przeszukiwanie korpusów jakoś mi się nie widzi kochanie.-Powiedział do niej i kolejny raz gardło zwilżył łykiem piwa. Noc ta mu odpowiadała. Przynajmniej ze sobą porozmawiają. POROZMAWIAJĄ, a nie się pokłócą tak jak przez kilka ostatnich dni było. Zero krzyków, zero monologów. Dialog. Po prostu dialog. Co do domu, Zin już się nad tym zastanawiał, ale myślał nad zwykłym mieszkaniem dla ich dwójki, a najwyraźniej cała paczka powiększyła się o dwie osoby (jeśli osobą można nazwać Dżonego).-No będzie trzeba. Tak ze cztery pokoje.-Jeden dla Dżonego, jeden dla Elei, jeden dla Zina i Sel i gościnny połączony z kuchnią. Tak sobie wyobrażał ich wspólne mieszkanie. Uśmiechnął się lekko pod nosem.

Selene - 2010-08-09 22:58:38

No tak. Zin uczył sie przy Sel całkiem sporo. od uczciwości po mechanikę droidów. Dobra siwej. Ba! Nawet pogadanka jej pasowała. Kłótnie czy monologi może i były dobre, ale w o wiele mniejszych dawkach niż sobie ostatnio zaserwowali. Pokiwała kilka razy łepetyną, dopiła piwo i przeciagnęła się. Spać. O, to jest myśl.
- Alez ja w ciebie, kochanie, wierze, że dasz sobie radę.
Wciąz jeszcze nieco kpiła, ale raczej w dobrej wierze. By ostatecznie znów ziewnąć. Będzie trzeba?
- To konieczność teraz., Zajmiesz się tym, tylko nie myśl o czymś, co zmieści sie w czterech pokojach. Warsztat to ja chce osobny. Znaczy dzielony. Mój burdel to mój burdel, po twoich porządkach nie umiem nic znaleśc.
Dodała jeszcze tonem znawcy. Czas wyperswadować mu kilak kolejnych pomysłów. Tang powinien być z niej dumny. Głównie z powodu czasu, jaki Zin z nią wytrzymał.

Zindarad - 2010-08-09 23:16:16

Mechanika droidów była chyba dziedziną, która coraz bardziej została Zinowi przybliżana. Ba! Nawet mu się to podobało i jakoś nie oponował, żeby się nieco więcej nauczyć. Zin lubił poznawać nowe rzeczy, a robotyka była właśnie czymś takim. Rozmowa odpowiadała mu jak najbardziej, bo ileż można się kłócić, wyzywać? Ileż można? Tang mógł być dumny z Zina, że tyle z nią wytrzymał i nie przyszedł do niego w podskokach, prosząc o wybaczenie.
-Czas do łóżka.-Powiedział do niej i wstał z miejsca. Dopił piwo, wziął butelkę i położył ją na blacie kuchennym, który był podejrzanie blisko kompleksu gościnnego. W każdym razie Zin polazł do łazienki gdzie zdjął z siebie swój kombinezon. Położył go na pralce, a sam wlazł pod prysznic. Umył się i zrzucił z siebie ten żel do włosów. Ubrał jakieś spodenki, podkoszulek i poszedł spać.-Dobra...-Nie dokończył pożegnania, gdyż zobaczył, że obie panie śpią już smacznie, toteż nie zamierzał im przeszkadzać. Zaszył się w sypialni i położył się na wyrku po czym usnął w najlepsze.

Zindarad - 2010-08-10 19:45:23

Zatem. Dzień zaczął się normalnie i skończył się normalnie. Bez większych ekscesów, co dla Zina jest wielkim postępem. Ot, chyba zaczął żyć spokojnie, nie będąc świadomym zagrożenia ze strony Zandiego, który pytał się wówczas o Tanga. Rano kiedy Elea i Selene smacznie spały, Zin przyszykował się i ruszył na poszukiwania jakiegoś dużego apartamentu, w którym mogłoby pomieścić się sporo osób. Wyszedł około dziewiątej rano, a wrócił prawie o godzinie dziesiątej wieczorem. Prezentował się tak jak zawsze. Tona żelu na łbie, gogle na czole, rzecz jasna ogolony, pozostawiając małą bródkę. Ubiór? Czarna koszulka z nadrukiem głowy nefra otoczonej płomieniami, bojówki moro i rzecz jasna sportowe obuwie. Na nadgarstku chronometr cyfrowy. Bardzo elegancki, dostał go od żony na swoje urodziny rok temu. Było widać również tatuaż Zina. Drut kolczasty owinięty wokół całej prawej ręki. Selene pewnie znowu czekała z kolacją, a on znowu się spóźnił. Zaparkował aerowóz pod Dziuplą, zamknął go i wszedł do domu z uśmiechem na ustach. W ręku trzymał PDA i wertował swoje dzisiejsze notatki.
-Mam zajebiste wieści.-Powiedział w progu i ruszył od razu do lady. Podszedł do komputera i włączył go. Musiał coś jeszcze sprawdzić, czy aby stać ich na kupno sporego mieszkania. Jeśli nie, pewnie pozostanie jego wynajem.

Selene - 2010-08-10 19:52:39

A Sel? Sel była dziś WYJĄTKOWO (warto to podkreślić) ubrana w... kieckę. Dopasowana, czarna koszula z dekoltem głębokim tak, że nieomal do żołądka widać było, zdobna jakimiś klejnotami w okolicy biustu. "Zapinka" jak to raczyła określić. Do tego spódnica długaśna, z rozcięciem, zielona. Buty własne, ciężkie po prawdzie do całości, ale.. .co tam. I gdzieś mała była, ale gdzie...? Pewno w sypialni albo w łazience. Teraz to mniej siwą interesowało.
- Ja dla ciebie wieści też mam. Kolacja wylądowała w koszu. W lodówce masz kanapki.
Po raz kolejny jej starania wylądowały w śmieciach. pal licho, że odrywała sie dziś szybciej od roboty, by wszystko przygotować. Zerknęła jeszcze na wino. I skrzywiła się z niesmakiem, by i je ostentacyjnie do kosza wynieść.
- Następnym razem racz mnie informować o spóźnieniu....
Chyba nie miała najlepszego humoru, ale głównie przez kieckę. Nie lubiła ich. I za długo w niej była.

Riff Mekne - 2010-08-10 20:06:21

Cholera, no i wszystko się posypało.. Riff nie sądziła, że tak mógł wyglądać efekt ich współpracy.
Przez ostatnie kilka dni Riff nie pokazywała się w warsztacie, ani nigdzie dookoła niego. Od kiedy dowiedziała się, że statek, który przerabiali, wyleciał w powietrze, chodziła strasznie przybita. Na szczęście, młoda znała więcej przemytników i osób wyjętych spod "prawa", niż można było się spodziewać - w zasadzie gdziekolwiek by nie była, znalezienie sobie noclegu nie było rzeczą ani trudną, ani bardzo niebezpieczną. Dlatego też faktycznie nawet Nar Shaddaa nie była jej straszna.
Aktualnie jednak okres żałoby po wybuchniętym projekcie jej minął i dziewczyna była gotowa do pracy. W tym celu udała się do warsztatu, miejsce, w które wysłał ją Tracyn. Weszła do Dziupli, nieco niepewna, po czym jedyna sensowna myśl wypełniła jej mózg.
- ZIIIN?! - zawołała głośno. - ZIIIIN!

Zindarad - 2010-08-10 20:14:12

No i z prostych wyliczeń Zina wynikło, że nie stać ich było na kupno mieszkania. Tylko wynajem i to dość drogi. Nieco się podłamał tym faktem, ale co. Żyć trzeba, a nie można się cały czas gnieździć w tym ciasnym kompleksie za zapleczem. Spojrzał na Selene i uśmiechnął się lekko. Obiecywała kieckę, to i była kiecka. No brawo. Punkt dla niej.
-Piękna kiecka.-Powiedział do niej i zacisnął dłoń w pięść, po czym wysunął kciuk.-Znalazłem mieszkanie, spore. Do wynajmu.-Dodał po chwili, odłożył PDA na blat i zaczął się mu przyglądać. Metraż był zadowalający. Wszystko było cacy. Nawet ilość pokoi była odpowiednia. Można było to odpowiednio zaaranżować. Co do kolacji, to zbytnio nie przejął się faktem, że znowu wylądowała ona w koszu.-Chodź zobaczyć.-Machnął do niej ręką i zaczął coś stukać na klawiaturze. Drzwi otworzyły się, ujrzał znajomą twarz. Riff. Świetnie się składa, bo będzie jej potrzebował.-O, czołem. Kochanie. Poznaj Riff, moją...eee...pracownicę.-Rzucił do niej i uśmiechnął się lekko. Zin ostatnio otaczał się wieloma kobietami, co mogło być podejrzane. A Riff wyglądała zbyt młodo, by Kobdar się nią zainteresował.

Selene - 2010-08-10 20:19:36

No tak. punkt za strój, ale żadnego "przepraszam" za to, że znów wydurniła się z kolacją. Standard, powinna sie przyzwyczaić... Skrzywiła się tylko i pokręciła głową.
- Do wynajmu? Za ile?
Sel milczała w kwestii pieniędzy, ale wciąż miała na tyle kredytów, by zakupić z dwa podobne hangary jak Dziupla. A teraz, wyraźnie z niechęcią, wciąż zirytowana, podeszła bliżej, by ocenić, co Zin znalazł i...
- KTO TO JEST?
jeśli nikt nigdy nie miał do czynienia z zazdrosną kobietą, nie pojmie, co w Sel wstąpiło w tej chwili. Zielone oczyska przenosiły się z Riff na Zina, a ten ostatni już miał przyobiecane kilak zabaw. W wykonaniu Sel i Tanga, więc zabawy owe zamierzały chyba się szybko ziścić. Nie obchodziło jej to, że Riff była młoda. bardziej interesował ją sam fakt, że znała Zina,a  Zin znał ją. I chyba całkiem nieźle, sądząc z faktu, że dziewczyna zawędrowała aż do jej prywatnych pomieszczeń. Zacisnęła pięści i syknęła jak żmija. No to zaraz będzie sie jej ukochany tłumaczyć...

Riff Mekne - 2010-08-10 20:25:11

Riff pociągnęła nosem i zacisnęła zęby. Obiecała sobie kiedyś, że nie będzie płakać po stracie jakiegoś projektu.. Ale teraz wszystko poszło się rypać. Kiedy dowiedziała się, że nastąpił wypadek, popłakała się i przez kolejne trzy dni ryczała w poduszkę.. Cóż, teraz, widząc Zina, przypomniała sobie każdą śrubkę...
Tak, coś z nią było nie tak. Ale z drugiej strony, dziewczyna kochała to, co robiła, więc...
- Oj? - zapytała tylko, cofając się pod wzrokiem kobiety. Zarumieniła się, patrząc na nią i przez jej białą główkę przeleciało mnóstwo myśli, zaczynając od "mamy kłopoty", przez "kim ona jest" aż do "cholera, nigdy nie będę taka ładna!". No cóż, widać, było w niej nieco z kobiety.
- Ja.. Nie chciałam przeszkadzać. - zamruczała pod nosem, zwieszając nos na kwintę..

Zindarad - 2010-08-10 20:33:32

No to zaczęło się piekło. Zin bronił się przed nim i nawet przez kilka dni mu to wychodziło, jednak jak zwykle los musiał się sprzeciwić. Niech to szlag. Nagle Zin wstał z miejsca, nawet nie chciał zmylić Sel tematem o wynajmie mieszkania, trzeba było wszystko załagodzić, jeszcze przed potencjalnym mordobiciem. Wiedział, że Sel traktowała każdą kobietę jako potencjalną rywalkę, toteż Zin swoje wszystkie znajome musiał bronić przed jej pazurami.
-Sel. Na litość. Spokojnie. To tylko Riff. Pracowała ze mną przy Kappie, a później zniknęła.-Wtedy się zatrzymał, wbił wzrok w Riff. Wskazał na nią palcem i rzucił.-TY! Gdzie byłaś jak Cię nie było.-Wtedy znowu spojrzał na Selene. Oj, biedna Riff. Nie dość, że niezdarna to pechowa strasznie i akurat trafiła na najbardziej drapieżną babę na tym księżycu.-I wcale ona nie przeszkadza, prawda kochanie?-Spytał ją z lekkim uśmiechem, aż w końcu podszedł do niej i objął ją ramieniem. Wiedział, że przytulanie ją uspokaja, jakby co zawsze mogła mu w ryj wypalić, ale tego raczej Kobdar nie chciał.

Selene - 2010-08-10 20:40:40

Mówisz masz. Sel, jako jedna z najbardziej zazdrosnych i wściekających się o byle pierdołę w okolicy kobiet wysunęła sie z jego objęć i przez chwilę zaciskała pięści, zastanawiając sie, czy przywalić mu już, czy za chwilę. Wyjaśnienie odnośnie Riff jakoś jej nie przekonywały. szybko jednak zrezygnowała z pierwotnego planu, uświadamiając sobie istnienie Tanga. Zin ma przejebane w tym momencie.
- TYLKO Riff, która z TOBĄ pracowała, tak?
Znów na młodsza kobietę spojrzała z chłodem. Po czym uśmiechnęła sie kpiąco i poprawiła dekolt koszuli. Głupia, kobieca zagrywka, określająca powierzchnię płuc i automatyczny zasięg terytorium. Sztuczka, jakiej nauczyła się jeszcze w burdelu i która okazywała się nader pomocna przy niektórych panienkach. A czy tu pomocna była? Raczej nie. Ale wyjaśnij to wkurwionej i zazdrosnej Sel. Powodzenia.
- Nie. Nie przeszkadza. A Ty, KOCHANIE następnym razem INFORMUJ że będą goście na kolację. Nie wywalę jej do śmieci. przynajmniej sie nie zmarnuje jak znów dziś.
Tia... Wycofała się do tyłu, zadek oparła o stolik i wcześniej jeszcze wyciągnęła z lodówki piwo. teraz tylko założyła nogę na nogę i wpatrywała się w tą dwójce. Interesujący widoczek.

Riff Mekne - 2010-08-10 20:46:17

Interesujący.. Szczególnie Riff, która aktualnie miętosiła w dłoni swoją czapkę, wzrok wbijała w podłogę i była o krok bliska płaczu. Dlaczego? Cóż, Zin wspomniał o Kappie, Sel potraktowała ją.. no, bądźmy szczerzy, niezbyt miło, do tego Zin też na nią krzyczał. Było jej.. przykro i źle. Aktualnie miała ochotę wyjść po cichu z mieszkania i po prostu rozpłakać się gdzieś w samotności.
- Byłam u znajomych. - powiedziała cicho, wpatrując się w podłogę. - Przyszłam.. Jest.. Praca..? - zapytała jeszcze, a jej głos był ledwie słyszalny. Włosy miała rozpuszczone i cieszyła się z tego powodu, bo teraz zasłaniały nieco jej twarz.
Obraz nędzy i rozpaczy, ot co.

Zindarad - 2010-08-10 20:52:37

Sel była bardzo drażliwa. No weszła Riff weszła na jej terytorium, a ta jak prawdziwa lwica postanowiła go bronić. Zin pokiwał głową, z tego zamieszania postanowił tylko zapalić, ale nie mógł. Zin dostał kategoryczny zakaz palenia w warsztacie. Podrapał się po głowie i skrzywił usta.
-Trzeba było mi powiedzieć.-Powiedział do Riff. Później na Selene spojrzał i rzucił.-Tak, Riff co ze mną pracowała.-Stanowczo. Nie miał sobie nic do zarzucenia, nawet jej palcem nie dotknął, wówczas panował jeszcze sławny celibat Tanga. W sumie. To nawet o tym nie pomyślał, Riff wyglądała zdecydowanie za młodo.-Praca? Porozmawiamy o tym później.-Rzucił do Riff i podszedł do Selene. No to musiał ją znowu przeprosić.-Nie wiedziałem, że przyjdzie. Przepraszam, no.-Po tych słowach ucałował ją w policzek. Podszedł do lodówki i wyciągnął kanapki. Położył je na stole, wziął jedną i wskazał na talerz.-Częstuj się.-Powiedział do Riff. Uśmiechnął się nawet lekko, tak coby poprawić atmosferę.

Selene - 2010-08-10 20:55:47

Nazwanie siwej lwicą w tym momencie miało słaby wydźwiek. To było stado całe, zagłodzone i wkurwione, zamknięte w jednym, drobnym ciele. Zmruzyła oczy i uważnie Zina obserwowała. Tymi swoimi zielonymi tęczówkami, które podobno tak uwielbiał.
- Niech ci będzie.
Stwierdziła w końcu, chłodno. Do czego się to odniosło? A chyba do wszystkiego. i do pracy, i do przeprosin i do kanapek. Pogadają o tym później. Szarpnęła tylko kieckę ze złością. Trza było się wyładować teraz... I gdzie Dżony jak go potrzebowała?

Riff Mekne - 2010-08-10 21:05:04

- Nnnnie.. Dzięki. - powiedziała spokojnie. No i super - poczuła się niczym intruz. W sumie, w pewnym sensie chyba nim była. Nikt jej tu nie zapraszał, przyszła sama.. Ale przecież przyszła tylko, żeby zapytać się o pracę!
Zniecierpliwionym ruchem wytarła wierzchem dłoni oczy, pod którymi już było nieco wilgotno. Pociągnęła nosem i uniosła głowę, nakładając czapkę na głowę.
- Przyszłam porozmawiać o pracy, Zin. - powiedziała, nadal co prawda cicho, a jednak już nieco pewniej. - Jak nie możesz, to nie, pogadamy kiedy indziej. Przepraszam, że wam przeszkadzam. Miło było poznać, proszę pani. - dodała, skinęła jej głową i odwróciła się ze szczerym zamiarem opuszczenia Dziupli.

Zindarad - 2010-08-10 21:12:45

Według Zina to ona mogła tutaj siedzieć i rozmawiać, ale dla Selene byłoby lepiej, gdyby wyszła. No cholera jasna. Potworny dylemat. Wspólna praca z Riff będzie dość chaotyczna, ale za to owocna. Sel nie miała pojęcia o czym mówił Zin w sprawie tego systemu odzyskiwania energii, toteż ona mu nie pomoże. Pokręcił głową. Musiał zapalić, ale to wymagało wyjścia przed Dziuplę. Znowu ucałował w policzek swoją ukochaną i rzucił do niej.
-Idę zapalić.-Po tych słowach wyszedł z kompleksu mieszkalnego, jak i z warsztatu. Stanął przed drzwiami, uprzednio prosząc Riff o wyjście z nim. Rzecz jasna ruchem ręki. Wyciągnął szluga, odpalił go i spokojnie wypuszczał kłęby dymu z ust.-Praca jest. Sensowna, ale bezpłatna.-Zin liczył na kolejny wolontariat ze strony Riff. Tak przy Kappie również pracowała za darmo. No prawie. Chodziło tylko o nocleg i dwa posiłki. Nic wielkiego, nawet dla Zina.

Selene - 2010-08-10 21:17:21

*Zacisnęła usta, by czegoś nie wyszczekać. A niech robi co chce, ale Sel tu i tak warunki dyktowała. Mógł ją zatrudnić. Znaczy się Riff. Co liczyło się z częstymi kontrolami siwej. No ale... jego wybór. Najwyżej kobieta zamknie sie u siebie i zacznie pracować na dziewczynką. Cóz.
- Pokaż kotku, co masz w środku.
Sięgnęła po zinowe notatki. A co. Co twoje to i moje ale od mojego spierdalać, jak to kiedyś ładnie powiedziała. no cóz. bezczelnie zaczęła przeglądać, co tu zostawił, racząc się piwem. Ups?

Riff Mekne - 2010-08-10 21:21:39

Riff z lekkim ociąganiem się wyszła przed Dziuplę. Kiedy już Zin raczył odpalić papierosa, dziewczyna zaczęła odreagowywać pięć, jeśli nie mniej, minut stresu całkowitego, kołysząc się na stopach - do przodu i do tyłu, raz na piętach, raz na palcach.
- Taaa? - zapytała cicho, nadal kołysząc się prawie maniakalnie. - Wiesz, że pieniądze mi nie są potrzebne, tylko mieszkanie na stałe, możliwie jak najbliżej warsztatu. - rzuciła spokojnie, nadal kołysząc się z dziwnym półuśmiechem na ustach. - A o co w sumie chodzi?
Riff nie była właściwie tak chaotyczna, jak mogło wydawać się Zinowi. W jej szaleństwie była metoda - metoda o nazwie "nie wchodź mi w drogę". Kiedy pracowała sama, doskonale sobie radziła w swoim własnym, osobistym chaosie.

Zindarad - 2010-08-10 21:38:28

Sel była chyba nieświadoma tego, co właśnie zrobiła. PDA Zina było bowiem nietykalne. Nic i nikt prócz Zina nie miał prawa go dotykać. Zamieszczone w tym urządzeniu dane mogły przeważyć o czyimś życiu. Niektóre informacje były tam poufne. Zin posiadał tam plany sekcji inżynieryjnej w podziemiach WAR-u, a teraz AI-u. Co mogło być przydatne dla przymierza. Naprawdę. Lepiej, by niektóre dane z PDA Zina nie ujrzały światła dziennego, bowiem tam było wiele ściśle tajnych schematów, które Zin pozwolił sobie przetransferować przed swoją ucieczką z Coruscant. Naprawdę Sel zrobiła źle, oj bardzo źle. Co do Riff. Właśnie. Ona. Uśmiechnął się lekko i rzucił.
-W WAR-ze pracowaliśmy nad systemem odzyskiwania energii, który podłączony byłby do systemu tarcz. Zrzuciłem schematy do PDA i postanowiłem to sprawdzić, bo tego akurat nie dokończyli przez pierdolony rozkaz 66.-Powiedział do niej z żalem. Ano. Było tak wiele projektów do stworzenia, jednak wiele było stłumionych na początku prac. Dlatego Zin okradł bazę danych z tych schematów, coby później mieć nad czym pracować. Samemu jednak nie dałby rady, toteż Riff będzie odpowiednią osobą.-Wyrko dostaniesz u nas. Sel pewnie się zgodzi. Jest może...nieco...no...impulsywna, ale raczej Ci noża w nocy nie wbiję.-Dodał po chwili z uśmiechem, wpatrzony w aerostradę. Palił dalej papierosa. Cóż innego miał robić?

Selene - 2010-08-10 21:42:28

No tam, szczegół. Sel, nieświadoma raczej tego faktu (Bo i skąd wiedzieć to miała, prawda?), poszukała raczej informacji o tym mieszkaniu, o którym Zin zaczął mówić. Szybko jednak znudziła się tylkm faktem i odstawiwszy PDA na miejsce, jakby nigdy nic, wróciła po drugie piwo. Ziewnęła, rozejrzała się i syknęła zirytowana, by po chwili schować się gdzieś w okolicach sypialni. Skoro tamta dwójca miała swe sprawy, Sel miała własne. proste i logiczne.
A niech się zresztą oboje ugadują jak chcą. Siwa potrzebowała Dżonuli. A poza Dżonulą... jeszcze Tanga. O tak, tego ostatniego nawet bardzo, co by przedyskutować kilka spraw.

Riff Mekne - 2010-08-10 21:51:01

Tak nagle, jak zaczęła wykonywać swój taniec na stopach, tak szybko również przestała. Przez chwilę błękitne oczy wpatrywały się w żar papierosa, po czym Riff uśmiechnęła się lekko.
- Odzyskiwanie.. energii.. - powiedziała zamyślona. Wsadziła ręce w kieszenie i ponownie zaczęła się bujać, coraz mocniej zamyślona. - Podłączone do tarcz, taaaak? - upewniła się z wyrazem spokoju odmalowanym na twarzy.
- Jakieś.. specjalne generatory.. - rzuciła cicho, bujając się na nogach coraz szybciej. - Tarcze ze specjalnych materiałów.. Uu.. Miesiące roboty. - dodała, wyraźnie szczęśliwa.

Zindarad - 2010-08-10 22:00:41

No. Kobdar uwielbiał podejście Riff do pracy. Pełen zapał, radość. To zarażało Zina i dawało motywację do pracy. Zin dalej palił papierosa, wpatrując się w aerostradę. W końcu spojrzał nań i rzucił.
-Tia. Podłączone do tarcz. Trza będzie je przeprojektować, ale to chwila moment jest.-Powiedział do niej i przysłuchiwał się jej słowom. Młoda jeszcze była. Niewiele umiała, albo czytała stare książki. Zin znalazł sposób na magazynowanie energii.-Wystarczy rdzeń z terrazium i cortosis. Można lecieć na Raxus Prime. Tam znajdzie się wszystko.-Tak. Zina przeszły kolejny raz myśli, by odwiedzić to ogromne złomowisko. Zawsze ciekawiło go to miejsce, a z drugiej strony przerażało. Słyszał wiele o tym miejscu. Słyszał jakie stworzenia tam biegają, jak tam jest niebezpiecznie. Nutka ryzyka nikomu nie zaszkodziła.

Selene - 2010-08-10 22:03:08

Ziewnięcie.
- Długo ględzić tam b'dą?
Nie, by była zazdrosna. W ogóle. absolutnie,w cale bo i po co. Syknęła jak żmija i chwile bawiła się na wpół próżną butelką z piwem, by ostatecznie wstać i ruszyc do hangaru. Czas było poszukać czegoś ciekawszego do roboty niż tylko piwo. A i może w ten sposób się wyładuje. Czekając na tą dwójce. Chyba.

Riff Mekne - 2010-08-10 22:08:29

- Chcesz jechać na to złomowisko? - Riff wytrzeszczyła lekko oczy, patrząc na niego na w pół z przerażeniem, na w pół z podziwem. Zin w sumie zyskał w jej oczach autorytet. Był jak ojciec, albo starszy brat, którzy zarażali małą dziewczynkę swoimi pasjami i upodobaniami, a ona oddawała się im w pełni i potem miała nadzieję, że to, co robi, wprawia jej autorytety w dumę.
Syknęła cicho.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł, Zin. - powiedziała cicho. Jaaaasne, słyszała od dwóch, może trzech osób o ich znajomych, którzy tam byli i znała jedną osobę, która faktycznie tam pojechała.. Ale to nie znaczy, że nie było czego się bać. - Przecież mam pieniądze i w razie czego mogę dowiedzieć się skąd można sprowadzić różne rzeczy.. - dodała niepewnie.. i w sumie miała rację. Znajomi jej znajomych pracowali jak regularny całodobowy.

Zindarad - 2010-08-10 22:18:52

Zin nie tylko chciał zdobyć te materiały, chciał zobaczyć jak tam jest. Czy jeszcze żyje tam coś prócz tych wielkich robali, o których tak wiele słyszał. W końcu wyrzucił papierosa przed siebie, nawet nie raczył go przygasić nogą. Po prostu leży i nadal się kopci, Kobdar jakoś się tym nie przejął. Ten księżyc to jeden wielki śmietnik. Pociągnął nosem, przejechał dłonią po nim po czym spojrzał na Riff i rzucił.
-Jeśli to nie wypali, to można wtedy ich zapytać. Póki co to decyzja ostateczna, Śrubko.-Powiedział do niej i odwrócił się w stronę drzwi. Otworzył je i wszedł do środka, widząc, że Sel krząta się po warsztacie. W sumie dobrze się składa, bo musiał z nią o czymś porozmawiać. Skrzywił usta i w końcu uśmiechnął się kwaśno i rzucił.-Skarbie. Słuchaj. Śrubka...znaczy...Riff może z nami zamieszkać na kilka dni?-Spytał ją i spojrzał na nią znowu swymi szczenięcymi ślepiami, które aż do łez doprowadzały. Prędzej do łez śmiechu niż łez wzruszenia.

Selene - 2010-08-10 22:24:01

Wbiła w niego spojrzenie. twarde i nieustępliwe. A co ona... przechowalnia bagaży była? Westchnęła w końcu. Niech ją jeszcze przytuli. To już w ogóle...
- Zgoda. Elea będzie miała towarzystwo wieczorami czy w nocy jak sie obudzi.
Stwierdziła w końcu> Wątpiła, by Elea przyjęła tą ofertę z radością, ale... lepszy taki kruchy układ, niż żeby Riff miałą tu co ranek przybywać i co wieczór się wynosić, prawda? Skrzywiła się, zważyła w dłoni kawałek blachy i rozejrzała w poszukiwaniu droidów.
- A ten wynajem, o którym mówiłeś...
Ton sugerujący, że miałoby było, gdyby dokończył swą wypowiedź, aktualnie całkowicie młódkę ignorując. Ba! Podlazła nawet do jednego z droidów i zaczęła w korpusie mu grzebać, kompletnie nie bacząc na to, że może sie wybrudzić,a lbo zniszczyć kieckę. brawo.

Riff Mekne - 2010-08-10 22:40:13

Śrubko..
Riff uśmiechnęła się szeroko, słysząc to nowe określenie dla swojej osoby. Podobało jej się - miała do śrubek naprawdę wielki sentyment i uważała, że to.. całkiem trafne określenie dla jej osoby.
Już miała coś powiedzieć Zinowi, kiedy ten wszedł do Dziupli, by po chwili zapytać o coś, czego Riff właściwie wcale się nie spodziewała.
- Co? - zapytała, wsadzając głowę do środka. - Ale ja nie chcę przeszkadzać! - zawołała od razu, rumieniąc się nieco.

Zindarad - 2010-08-10 22:46:06

No też podszedł do niej i przytulił ją. Na krótko, coby ją udobruchać, wiedział, że tulenie ma na nią wspaniały wpływ. Uśmiechnął się lekko doń i chciał jej podziękować za jej łaskę, ale powstrzymał się. Wiedział jaką reakcję mogło to wywołać. W końcu odkleił się od siwej i spojrzał na Riff, opierając się o ladę.
-Nie będziesz przeszkadzać. Będziesz spała w gościnnym, obok Elei. Na pewno się polubicie.-Powiedział do niej z lekkim uśmiechem. No i wtedy zaczęła się kwestia mieszkania. Wysokość czynszu, metraż etc. Temat, do którego Zin podszedł niezwykle poważnie i wykonał dokładne rozeznanie.-Sprawa wygląda tak. Cztery pokoje, kuchnia i kibel. Tysiąc kredytów na miesiąc. Całkiem blisko, bo jakieś dwie przecznice stąd.-Powiedział do Selene i pozwolił jej grzebać w korpusie droida. Spojrzał na Riff i rzucił jej.-Jesteś głodna? Kanapki są w kuchni, bierz i wcinaj, bo marnie wyglądasz.-Zin traktował Riff jak młodszą siostrę. Taką nieporadną, nierozeznaną.

Selene - 2010-08-10 22:50:25

- Cztery pokoje i tysiąc na miesiąc, tak?
Podniosła się i zerknęła na Zina z uwagą. po czym potrząsnęła głową, wracając do przerwanego zajęcia jeszcze przez chwilę.
- Niech ci będzie, ale jak znajdę coś większego, nie gwarantuje kolejnej przeprowadzi. A i, mała!
Zielone oczyska utkwiła w Riff. Jakby zamierzała ja przewiercić na wylot.
- Elea jest bardzo wystraszoną dziewczyną. Więc ostrożnie i żadnych gwałtownych ruchów na początek.
Chyba ta mała była, poza droidami powodem do wzmożonej opieki siwej. Z tej strony to akurat chyba i Zin jej nie znał za dobrze, ale... bywa.

Riff Mekne - 2010-08-10 23:18:45

Riff pokiwała głową z uwagą.
- Postaram się, proszę pani, nie zrobić niczego, co mogłoby ją wystraszyć. - powiedziała cicho, spokojna. Spojrzała na Zina w dziwny sposób, po czym wzruszyła ramionami. Skoro proponował, to może być...
- Znaczy.. Będę tu mieszkać, dopóki się nie przeprowadzicie? - zapytała, jakby chciała się upewnić, czy dobrze zrozumiała.

Zindarad - 2010-08-10 23:26:33

-Widziałem to mieszkanie. Nawet dobrze wygląda. Reszta to slumsy. Tylko tam nasrać.-Powiedział do swojego skarbu i uśmiechnął się do niej lekko. Był pantoflarzem. Nie krył się z tym i tak pewnie pewne decyzje zostaną mu narzucone. No nic. Trzeba to przyjąć z godnością. Jeśli Zin ją jeszcze w ogóle ma. Spojrzał na Riff. Założył ręce na klatce piersiowej i pociągnął nosem.-Zrobimy tak. Mieszkasz tu do zakończenia pracy, kiedy my się wyprowadzimy to coś wymyślimy, prawda kochanie?-Spytał i uśmiechnął się lekko jak do jednej tak i do drugiej pani. Wiedział, że wytworzy się jakiś konflikt między paniami i nie będzie to zbyt ciekawe przeżycie. Zin będzie musiał stępić wszystkie noże w ich domostwie, coby Sel nie zakradła się do Riff, albo vice versa. Skrzywił usta. Cała ta sytuacja była kłopotliwa. No tylko trochę. W każdym razie widział, jak Selene jest śpiąca. Złapał ją więc za ręką i postanowił pójść z nią do łóżka.-Śrubko. Wejdź do kuchni. Za blatem masz rozłożoną kanapę. Walnij się tam, tylko Myszki nie obudź. Skarbie. Idziemy. Dobranoc.-Machnął do Riff dłonią i ruszył do kompleksu mieszkalnego. Z kuchni do sypialni Zina i Sel. Siwą ułożył na wyrku, bo już smacznie spała, a on sam zdążył wziąć prysznic i przebiec między pokojami do sypialni. No. Teraz dopiero mógł pójść spać.

Riff Mekne - 2010-08-11 00:11:31

Hm. Jedzeeenie..
Riff uśmiechnęła się do siebie i poszła do kuchni, gdzie podobno miały czekać na nią kanapki, które wcześniej Zin tam wyłożył. Zjadła dwie ze smakiem - co jak co, ale głodna to ostatnio była. Żałoba po Kappie sprawiła, że nie miała ochoty w ogóle jeść. Dopiero teraz, kiedy okazało się, że Zin ma nie tylko nowy, ale też tak cudowny pomysł, stała się bardziej.. otwarta na propozycje.
Po zjedzeniu kanapek odszukała wzrokiem kanapę, na której miała spać i dziewczynę, na którą miała uważać. Położyła się jak mogła najdyskretniej. Oczywiście - nie zasnęła. Przez dwie godziny wyobrażała sobie wszystko to, co mogli z Zinem razem zmajstrować..
Ha. Fajnie było mieć takiego starszego brata.. Nawet, jeżeli wiekowo bardziej odpowiadał na pozycję jej ojca, a umysłowo - młodszego braciszka.

Elea - 2010-08-12 14:35:56

Mała spała sobie, w zasadzie można powiedzieć że spokojnie i to z powodu takiego iż już dawno koszmarów nie miała chociaż powinna mieć - ale nie miała co tylko widać jak jej psychika jest zniszczona. No i w końcu po dłuższym czasie mała otworzyła zmęczona oczy i nagle się podniosła przestraszona widząc owe miejsce. Myślała że to był tylko i wyłacznie sen. Później zauważyła pewną kobietę która leżała obok niej, odruchowo sprawdziła czy jest ubrana - była, więc nic złego się nie stało. Jednak nieufność nadal była górą i szybko zeszła z łózka nie będąc pewna z kim ma do czynienia.

Selene - 2010-08-12 14:40:26

Cisza i spokój dnia następnego zostały zakłócone raczej przez fakt, że Sel za długo nie sypiała. Znaczy sypiać sypiała, głownie po pijaku. teraz tylko siedziała na ziemi i obserwowała coś między własnymi dłońmi, zdając się nie zwracać uwagi na to, co się dzieje wokoło. Zrestzą, doskonale widzialna była z pozycji, którą zajmowała mała. Aczkolwiek się nie ruszała - a to mogło upiorne wrażenie sprawić.

Elea - 2010-08-12 14:49:44

No było cicho, nie mogła mała tego zaprzeczyć - bądź razie w porównaniu z poprzednim miejscem "zamieszkania". Rozglądała się dookoła trzymając przytulaka kurczowo i w końcu zauważyła kobietę, która znajdowała się na podłodze. Nie była pewna czy może podejść czy nie, więc po prostu tak stała na przeciwko niej. Jakby nie było, dziewka nadal była zagubiona, może zdezorientowana nawet ale była cicho i tak samo cicho sobie stała*

Selene - 2010-08-12 14:53:32

Siwy łeb podniósł się w końcu i zielone oczyska dziecko obserwowały. po chwili wszystko sobie uporządkowała, co i jak.
- Jesteś głodna?
Rzuciła z troską w głosie. Zabawne, ona, wyniosła pannica - troskliwość objawiała. A przecież pierwsza była, by Zinowi nakopać w razie problemów. Eh.
- Poza tym... musisz się umyć i przebrać w coś innego.... I nie patrz tak na mnie, jeśli chcesz, chodź bliżej. Przytul się albo coś. Tu nic złego ci się nie stanie, obiecuję.
Dodała nieco ciszej, odstawiając zabawkę na ziemię. na wpół przeźroczysta kula z zatopionymi weń pierścieniami, przez które przelatywała kulka. Sztuczką było i kulkę i pierścienie w jednej płaszczyźnie zablokować. przyjemne zabijanie czasu.

Elea - 2010-08-12 15:45:25

No i zauważyła jak siwy łepek kobiety podnosi się do góry, podobnie zauważyła jej zielone oczy - identyczne jak miała Elea. Obserwowała kobietę, nadal ze strachem, ale pamiętała że zaufała jej
- nie jestem głodna...
No cóż, dziecko wyczuło troskę w jej głosie, a ona sobie w tej chwili przypomniała sobie jak siostra się o nią troszczyła i nawet spuściła główkę delikatnie ocierając oczko z łzy. Słysząc o kąpieli spojrzała na niego.
- nie umiem się myć...
Ale jednak dziewczynka nie podchodziła do niej, nie chciała i się może nadal bała ale ufała jej troszkę bo nawet powiedziała że nie umie się myć - a mało kom wyjawiała ten sekret.

Selene - 2010-08-12 16:31:12

Spojrzała na dziewczynkę w zadumie.
- Nie kąpałaś się nigdy sama?
Na litość boską, to było... dziwne. przynajmniej dla Sel. Poza tym, paradoksalnie, pamiętała, jak to w burdelu obsesyjnie wręcz pilnowano, by wszyscy pracownicy byli... czyści. No cóż. Wstała i wyciagnęl do dziewczyny rekę z uśiechem.
- Chodź. Pomoge ci.

Elea - 2010-08-12 18:15:58

- zawsze kazali komuś mnie myć... a jak ja próbowałam sama to na mnie krzyczeli albo w głowę mnie uderzyli...
Powiedziała cicho i spuściła główkę, niemal zasłaniając się jakby przed biciem. Same wspomnienia tak spowodowały że biedna po prostu bała się. Spojrzała na dłoń ale nie podała swojej, nadal nie ufała na tyle aby podać dłoń. Jak podaje dłoń, to znaczy że w pełni obdarzyła kogoś zaufaniem.
- dobrze...

Selene - 2010-08-12 18:20:10

- Przecież ja ciebie nie uderzę, dziecko... Pomogę ci, zgoda? Chodź.
Wstała i uśmiechnęła się, by zaraz rękę opuścić. Nic na siłe. Pomoże jej, ale powoli. Odwróciła sie jeszcze i skierowała w stronę lazienki. No cóz.

Elea - 2010-08-12 18:27:49

- dobzie
Powiedziała cicho ale nie uśmiechnęła się do niej. Jednak tak blisko się zbliżyła do niej, jakby miała zamiar się wtulić. Może i nie podała jej rączki, ale to i tak wielkie wyróżnienie dla kogoś że postanowiła tak blisko niej iść. Jeszcze trochę a na pewno rączkę będzie jej podawać.  Więc po prostu poszła z nią do łazienki.

Selene - 2010-08-12 18:30:57

Przez długą chwilę rozmyślała nad tym, co małej zrobiono. i co jej samej zrobiono. Fakt faktem, wciąż bywała poza własnym domem milcząca i obojętna, ale... Na bogów wszystkich mniej lub bardziej pośredniczących w Mocy - ile ta mała musiała znieść? Wyciągnęła skądś ręczniki i wskazała na kabinę prysznicową.
- Poradzisz sobie?
Zaskoczona była jej bliskością. Nie jest źle.

Zindarad - 2010-08-12 18:54:10

A Zin też zastanawiał się co zrobiono małej, jednak nie z taką częstotliwością co jego ukochana. Kobdar miał ważniejsze zajęcie, przynajmniej jego zdaniem. Praca nad systemem odzyskiwania energii zajęła go całego. Widać to było po wypalonych paczkach papierosów i małej ilości pochłoniętego przez niego jedzenia, co w jego wypadku jest dziwne. Zazwyczaj Zin miał bardzo duży apetyt, a ostatnimi czasy jadł bardzo mało. Wszedł do dziupli, wlepiony wzrokiem w wyświetlacz swojego PDA, wszedł do kompleksu mieszkalnego i spojrzał na Selene. Uśmiechnął się doń, pocałował ją w czoło i rzucił.
-Cześć kochanie.-Po tych słowach położył PDA na blacie, podszedł do lodówki i zaczął w niej szperać, w poszukiwaniu czegoś do jedzenia. Długo nie szukał. Wyciągnął kawałek sera, szynki. Podszedł do blatu i zaczął sobie robić kanapki. Spojrzał na małą. No do niej jeszcze się nie odzywał. Tylko uśmiechnął się lekko i rzucił.-Jesteś głodna?-Spytał i zabrał się za przygotowywanie kanapek.

Elea - 2010-08-12 19:07:05

- umyjesz mnie? proszę Pani?
Spytała się po chwili nieśmiało kobiety nie zwracając uwagi na mężczyznę. Spojrzała na kabinę prysznicową i później zaczęła w łazience zdejmować swoje ubranko. Skoro Zin był w kuchni to nijak mógł ją zobaczyć, więc tylko mała widoczna była dla Selene.

Tangorn - 2010-08-12 19:12:51

*I nagle odezwało się pikanie w komunikatorze Zina*

Zindarad - 2010-08-12 19:16:58

Był w trakcie robienia kanapek. Usłyszał komunikator. Niech to szlag trafi, prawie się nożem zaciął. Posprawdzał czy aby wszystkie palce są całe i sięgnął do kieszeni swoich bojówek. Wyciągnął komunikator i kto zadzwonił? Tang. Oczywiście. W najmniej oczekiwanym momencie. Otrzepał dłonie, wziął głęboki oddech i nacisnął zielony guzik, autoryzujący połączenie.
-Czołem Tang. O co biega?-Spytał go. W jego głosie było słychać lekką radość. Nie rozmawiali ze sobą od kilku ładnych dni, a głos Tanga zawsze jakoś na niego dobrze oddziaływał.

Tangorn - 2010-08-12 19:21:52

No i głos Tanga popłynął z małego urządzenia komunikacyjnego, ale nie była to wersja holo tylko sam dźwięk.
Cześć Zin chuju. Znalazłem Seco i jest sprawa... wypożyczysz nam na chwilę Sel... Seco kurwa patrz gdzie latasz! To już moja babcia lepiej lata od ciebie... normalnie kto ci licencję dawał? A zapomniałem, nie masz... No w każdym razie potrzebowalibyśmy jej, bo Seco coś tam Fler kupić chce a on ma zjebany gust. Cicho, nie widzisz ze gadam?
A potem w tle jakieś dziwne rozmowy których lepiej nie przytaczać.

Zindarad - 2010-08-12 19:30:54

Kiedy usłyszał głos Tanga, uśmiechnął się. Odsunął się od blatu i odłożył nóż, coby sobie krzywdy nim nie zrobić. Wysłuchał prośby Tanga i z uśmiechem odrzekł mu.
-Z tego co widzę, to ona i młoda są w łazience, ale pewnie pójdzie. A co? Rocznica jakaś? Niech Fler pierścionek, albo naszyjnik jaki kupi, błyskotki są dobre dla kobiet. A w ogóle. Gdzie wy jesteście do jasnej cholery?-Spytał ich, patrząc na wykonaną przez siebie potrawę. Cztery kanapki z serem i cztery kanapki z nefrinką. Ślinka pociekła mu na sam ich widok, chętnie zabrał się za ich jedzenie.-Jak jesteście gdzieś w pobliżu to wbijajcie.-Usłyszał komentarze Tanga na temat lotu Seco.-Zaśmiał się głośno i dodał.-Wy coś piliście, nie-"Pierdoleni alkoholicy" Pomyślał i pokiwał głową, ale w gruncie rzeczy śmiał się głośno.

Selene - 2010-08-12 19:38:26

Chwila namysłu. Zina powitała uśmiechem, nawet coś wymruczała i klepnęła go w udo. po czym swą uwagę małej poświęciła.
- Umyć.. cię? Moge ci pomóc. Jeśli chcesz.
Była zaszokowana jej propozycją. Dziecko w jej wieku winno wiedzieć, jak się myć wszak> Ale... przystała na ą prośbę. I zamierzała ją spełnić.

Tangorn - 2010-08-12 19:42:39

Nie, powitanie... w każdym razie się pomoc kobiety innej przyda, nawet Sel...
Był to lekki przytyk do faktu, że ukochana Zinusia była takim trochę babochłopem i w ich związku to ona spodnie nosiła. terroryzowała, groziła, zgrywała twardą i tak dalej. Ale jednak kobieta.
- Wciśnij pedał gazu, od czegoś go masz... dobra, dobra, się nie odzywam... i chuj z tego, że latam jak szaleniec? Ja się nie rozbijam tak często... to był wypadek po pijaku... dobra, gdzie jesteśmy? Chuj wie... zaraz, mijamy coś... i minęliśmy. Dobra, wbijemy... jak usłyszysz pierdolniecie to my
I się rozłączył

Elea - 2010-08-12 19:44:58

- tak umyć... nie umiem się myć... Przepraszam...
Powiedziała cicho i usiadła smutna na ziemi, jakby czekając na karę. Nic już nie mówiła, a nawet rozbieranie zaprzestała bo już nei wiedziała co miała robić. Spojrzała na nią zakłopotana, ale na prawdę ona tego ni potrafiła. Najprostszych rzeczy nie umiała wykonać.

Selene - 2010-08-12 19:48:27

- Nie przepraszaj, kochanie, nie masz wszak za co.
Uśmiechnęła się i obok niej kucnęła, zamierzając dziecko - po prostu - przytulić. Szybko jednak sie powstrzymała przed tym faktem, pamiętając, że mała nie specjalnie miło reagowała na wyciągniętą rękę.
A tak przy okazji - gdyby wiedziała, że ją Tang z Seco potrzebowali, chyba by im łby ukręciła. Spodnie w tym związku może i nosiła, ale gust miała żadnym. Co gorsza - dziś znów w kiecce była. Rozciętej od pasa po ziemię, żeby noga wygodnie miała. Złośliwiec, prawda? Będzie wesoło. Ale nie o tym teraz. NA Elei skupiła własną uwagę.
- Nauczysz sie wszystkiego. Pomogę ci. Zgoda? Chodź.

Elea - 2010-08-12 19:57:00

Jednak w tej chwili nadarzyła się niespodzianka, otóż gdy kobieta zbliżyła się aby ją przytulić mała sama wpadła w jej ramiona i sie przytuliła. Nic nie mówiła, tylko się przytulała. Po prostu pierwszy raz ktoś chce ją czegoś nauczyć, pomóc a nie karać. Po chwili gdy mówiła tamta o pomocy, tylko pokiwała główką że się zgadza, ale nadal jej nie puszczała. Może do końca nie zaufała jej, ale to było pewnie jej potrzebne aby móc się przytulić - zwłaszcza jeśli nie ma w pobliżu jej siostry która zawsze małą wspierała.

Zindarad - 2010-08-12 19:58:15

No racja. Selene nosiła portki w tym w związku i tego ukryć się nie dało. Powrócił do blatu, chwycił już za nóż, by kontynuować robienie kanapek, na które zużyto już pół bochenka chleba. Zin rzucił z niejakim rozbawieniem.
-Spoko. To ja czekam na to pierdolnięcie.-Po tych słowach rozłączył się, włożył komunikator do kieszeni, dokończył przygotowywanie kanapek i uśmiechnął się lekko po czym zabrał się do ich jedzenia. Postanowił poinformować Sel o przybyciu Tanga i ... Seco...największego rozpierdalacza galaktyki. Skrzywił przy tym usta, ale w sumie nic za złe mu mieć nie będzie. Przynajmniej to nie są jakieś panienki, tylko rasowi faceci.-Kochanie. Słuchaj. Tang i Seco przylecą. Po pomoc...do...Ciebie.-Powiedział powoli i znowu zaczął jeść kanapki. Zin miał fobie na punkcie śmierci poprzez uduszenie, toteż jadł powoli, żuł dokładnie każdy kęs. To było dziwne, bardzo dziwne.

Selene - 2010-08-12 20:00:00

Zaskoczyła ją tym zachowaniem. przytuliła dziewczynkę do siebie i przez chwilę trzymała w objęciu zaskoczona, by w końcu po włosach pogłaskać. Ba! nawet w głowe ją cmoknęła i uśmiechnęła sie do siebie. Kolejny krok do przodu.
- Obiecałam ci, że tu krzywda ci się nie stanie. I słowa dotrzymam. W razie czego Zin nas obroni.
Rzuciła po czym wskazała na kabine prysznicową. Jakby w ten sposób nakazywała się jej pośpieszyć. Nie miały całego dnia na takie siedzenie wszak. Po czym na Zina spojrzała.
- Że co proszę?
Ton głosu spokojny. Uśmiech na twarzy. Jak tak dalej pójdzie, Sel się wkurwi.

Elea - 2010-08-12 20:05:56

Owszem zaskoczyła ale chyba w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Spojrzała na kabinę, później na nią gdy mówiła o obietnicy i mała wstała odkładając przytulaka. Gdy wstawała to może nawet w polik buziaka dała, tak jakby dziękowała. Po chwili już się rozebrała i stała całkiem goła przed nią, ciut zasłaniając się jakby ktoś miał zaraz tutaj wejść.

Secorsha - 2010-08-12 20:06:12

*Nie minęło duzo czasu jak na parking pod tym… miejscem podjechalo cos co wyglądało jak stary, zdezelowany Saxxet Kareta. Strzelilo coś na szvczęsliwe zakonmczenie, jęk silnika ustał i dało się słyszeć inne odgłosy*
Kuhrrwa Twoja w pępek niuchem piehrrdolona jebana sąsiadka z naprzeciwka, Tang, jak jeszcze raz będziesz mnie tak chuju jebany za  kółkiem sthrresował to ci nohrrmalnie do dupy nakopie! Przecież ty kuhrrwa wiesz, ze ja mam delikatną psychikę! *Głos jakim było to wykrzykiwane zakrawał na zadziornego awanturnika który wieloma cechami klasuje się pod nazwę „wariat”. Stukniecie świadczyło ze zamknął drzwi i czeka na Tanga*

Selene - 2010-08-12 20:08:54

Uśmiechnęła sie i popchnęła dziewczynkę do kabiny, by tam nieco pomóc jej przy myciu. Ostrożnie, delikatnie, pokazując, co ma robić - i przy okazji mówiąc, co może w warsztacie znaleśc. Przy okazji uświadomiła sobie o podwórku. Zapomnianym przez nią skwerze zieleni, na którym mała będzie bezpieczna i nie nękana przez dziwnych znajomych Zina.
- Jeszcze nowe ubranie ci dam... ZIN! twoją koszulę, ale migiem!
Rzuciła tylko przez plecy. Rzuciła? Raczej się wydarła. Co by jej ukochany usłyszał. A po co? A to zaraz sie dowie pewno. Póki co, podała dziewczynce ręcznik.
- Owiń się. Zaraz będzie nowa sukienka.

Tangorn - 2010-08-12 20:11:01

No jakimś cudem dotarli na miejsce, choć Tang nie wiedział jak. Nie dlatego, że Seco latał jak wariat, wręcz przeciwnie, jak najgorsza baba za kółkiem. To przyprawiało Tanga o zawał zawsze, już zapomniał jaki z niego fatalny kierowca/pilot.
Weź mi nie pierdol nic o delikatnej psychice. Pedał gazu jest od wciskania go a nie dla ozdoby... kurwa takiego korka dawno nie widziałem. A teraz pakuj się łajzo...
Stuk, stuk, stuk, ktoś podlazł pod drzwi, ktoś głośno zapukał waląc pięścią o drzwi a potem wlazł do środka, tak bezceremonialnie. To był Tang, wiec bez obaw. No a potem zawołał ze swoją bezpośredniością Mando.
Zin chuju, goście przybyli. Dawaj pół litra, może Seco nauczy się prowadzić aerowóz

Elea - 2010-08-12 20:14:57

Dziewczynka została delikatnie wepchnięta do kabiny ale w sumie sama chętnie weszła do środka. Spojrzała na nią i zastanawiała się co miała dalej robić i tak chwile mijały, Sel pokazywała jej ostrożnie i delikatnie co i jak ma robić,a że Elea była uważną uczennicą to starała się wszystko zapamiętać, nawet sama później jakby poprawiała robiła to samo co jej pokazano. I później wyszła z kabiny, cała mokra a czarne włosy z głowy lepiły się do jej ciałka. Włosy długie były, poniżej łopatek sięgały może nawet jeszcze niżej. Owinęła się ręcznikiem i po chwili cicho się spytała
- i jak wyglądam proszę Pani?

Selene - 2010-08-12 20:16:51

- Ślicznie. I mów mi Sel, dobrze?
Stwierdziła zgodnie z prawdą. Czysta El prezentowała się na prawdę dobrze, co kobieta zauważyła z zadowoleniem. A poza tym... dziwnie sie czuła, gdy do niej per "pani" mówili. Uśmiechnęła sie, pogładziła mała po policzku i odwróciła się. Zin mógłby z ta koszulą sie pojawić. Wciąz jeszcze błogo nieświadoma faktu, ze Tang JUŻ sie pojawił.

Zindarad - 2010-08-12 20:17:57

Zin jadł i jadł ze smakiem. Dawno nie zrobił sobie tak pysznych kanapek, które tak pieściłyby jego podniebienie. Kilka okruchów spadło mu na koszulę, strzepał je jednym ruchem dłoni i spojrzał na Selene, wychylającą się zza drzwi. Odłożył na talerz niedojedzoną kanapkę i rzucił.
-Czek...albo...już.-Wtedy Zin znowu pokazał, że jest potwornym pantoflarzem. Ruszył szybko do sypialni, otworzył szafę i wyciągnął koszulkę. Sporo za dużą na Eleę, ale będzie dobra jako sukienka. "Imperium to zło" taki napis został naniesiony na koszulkę. Zwinął ją w kłębek i zaniósł do łazienki, wręczył ją Selene i chciał wrócić do jedzenia. Chwycił za kanapkę, ugryzł kęsa i zaczął go powoli żuć. Jak to on. Jadł powoli, jednak usłyszał trzask drzwi i głos Tanga. No niech to szlag trafi. Szybcy są i wściekli pewnie też. Wyszedł szybko z kompleksu mieszkalnego i wyszczerzył zęby do przyjaciela.-Czołem. Flaszka jest w lodówce. Bimber pędzony na T-95. Pierwsza klasa.-Powiedział do niego i wyszczerzył zęby, po czym szybko wrócił do kuchni, chcąc dokończyć swój posiłek.

Secorsha - 2010-08-12 20:23:55

*Nim się w czeluście Zinowej jaskini zagłębił, młłąc przekleństwa najgorsze pod Adresem życia seksualnego tanga, zatrzymał się u wejścia. Jedną dziurę nosa kciukiem zatkał, smarknął energicznie, potem z drugiej dziury i po zakończeniu to on dżentelmen już, wiec z uśmiechem olśniewająco białych zębów wszedł do środka. Żylasty dryblas o twarzy szalonego awanturnika i ostrych rysach oraz oczach złotych, bystrych, zdobnych w pionowe źrenice. Niestety Niestety pośpiechu zapomniał ze nadal ma na sobie te niebieskie spodnie na szelkach założone na siatkowana koszulkę. Wszystko brudne od roboty wykończeniowej, łącznie z ciałem do którego za sprawą potu przykleił się kurz. Oczy świeciły, czarny jeżyk na łbie przysiwial od kurzu* No! Czym chata bogata tym goście rzygają. To znaczy: dzień dobhrry *schowawszy rece za tyłkiem ukłonił się lekko dosc… nietypowemu wnętrzu*

Elea - 2010-08-12 20:24:44

Kiedy usłyszała słowo "ślicznie" uśmiechnęła się delikatnie i niesmiało, jakby uśmiech był karalny - pierwszy uśmiech odkąd na tą planetę przybyła a na pewno w tym domu. Chociaż niestety słowo to kojarzyło sie z jej wspomnieniami, ale teraz jednak o tym nie myślała. Było jej tutaj dobrze i to najważniejsze.
- dobrze...
Kiedy poczuła dłoń na swoim policzku jakoś smutno jej sie zrobiło, ale nic już nie powiedziała tylko złapała za Pana Przytulaka i przytuliła go.
- Pan Przytulak też mówi że ślicznie wyglądam...

Tangorn - 2010-08-12 20:28:56

Kurwa, znowu to na oleju? Nie macie niczego porządnego... ja pierdole, i ucz Secus takiego pędzić bimber bo to sensu nie ma. Czołem Zinuś...
Tang w sumie też pierwszy raz w tej pakamerze to się rozgladałpo wnętrzu i tak trochę nosem kręcił. Jak tak mieszkać można na stałe to pojęcia nie miał, chociaż obecnie sam mieszkał na swoim statku ale tam było w miarę przytulnie. No ale każdy mieszkał jak mieszkał. Mando obrzucił szybkim spojrzeniem Kodbara, Sel nigdzie nie widział, co w sumie dobrze. Na widok Seco pewnie by dostała jakiegoś piździelca czy coś. Nieprzewidywalne to babsko.
- No dobra polewaj, bo trza się doładować no nie, seco? Potem pogadamy z tą twoją kobitą, chociaż ja i tak twierdzę, ze gustu nie ma jeśli chodzi o kobiece rzeczy

Zindarad - 2010-08-12 20:35:50

-Secuś. Czołem.-Powiedział do niego, nim wszedł do kuchni. Machnął mu również dłonią i zabrał się za swój posiłek. Otóż zjadł ogólnie jeszcze dwie kanapki, nim Tang zdążył wejść do mieszkania. Na pewno posiłek Zina zdenerwuje Mando, choćby dlatego, że to mało pożywny posiłek dla takiego wielkiego chłopa, jakim był Zin. Ten wskazał na drzwi do łazienki.-No mówiłem Ci, że małą myje. Cicho teraz, bo młoda się facetów boi. Skąd ona bierze te swoje koleżanki?-Miał na myśli oczywiście Sel. Ostatnie pytanie mruknął rzecz jasna pod nosem. Otarł dłonie i podszedł do lodówki. Otworzył ją i zaczął w niej szperać. Wyciągnął puszkę pełną bimbru pędzonym na oleju maszynowym. Prawdziwa orgia dla zmysłów, szczególnie gdy powoli się ślepnie po czwartej kolejce. Z szafy wyciągnął kieliszki i położył je na blacie.-Lejcie tu. Dla Sel też.-Powiedział do nich i podszedł zapukał do nich.-Kochanie. Goście przyszli.-Słowa te wypowiedział z dziwnym uśmiechem na ustach, tak jakby miał za chwile nadejść wybuch jądrowy czy coś.

Secorsha - 2010-08-12 20:44:50

*Konsternacja sięgnęła zenitu – opadły ręce, oczy w słup a górna warga z lewej strony zmarszczyła się w uniesieniu nieznacznym, ale na tyle wyraźnym ze cały kieł aż po dziąsło został zademonstrowany. Kilka sekund przeciąganego w czasie zdumienia. Lewa, organiczna łapa podnosi się, i drap drap drap w porastającą głowę szczecinę.
Wrażenie jakby nie było Kobdarowa chałupa zrobiła. Ale chyba nie takie jak trzeba.
Az dziw ze nie skomentował. Ale póki co z nową energią i dobrą wolą wszedł a to może owocować nieco większą cierpliwością niż zazwyczaj.
Ale nim zdążył powiedzieć Tangowi, ze się rozmyślił i żeby spierdalać, to Zin na niego wokalnie naskoczył, czyli przywitał, na co kaleesh zademonstrował pelne uzębienie w szerokim uśmiechu, odmachnął mu także w geście powitania bardzo przyjacielskiego*
cze… się zajefantakuhrrwastycznie odpiehrrdoliłeś tu, naphrrawde, ten… wysthrruj jest niewymownie piękny, myśle że… *chrząkniecie* Nie nie, nie myśle, coś mi się pojebało, nie Tang? *I dziki wybuch smeichu łączony z boksem w ramie mandalorianina*
Ale na sehrrio, ten wysthrruj świadczy o twojej wyobhrraźni i bogatym wnętrzu… *przysunął sobie coś co najbardziej taboret przypominało o usiadł blisko Tanga, jakby się bal ze zaraz cos się w z sufitu urwie i ich zaatakuje. Kiedy Zin coś o małej baniu się i koleżankach zaczął majaczyć, Seco zrobił minę jakby widział rozjechaną żabę. Wyraz ten jeszcze się pogłębił kiedy spojrzenie skoczyło na kieliszek*
Te, Zinuś, ale jak ja mam phrrowadzić biznes to ja kuhrrwa muszę żyć….

Selene - 2010-08-12 20:50:42

Uśmiechnęła się do małej i po chwili już założyła jej "sukieneczkę". Zdecydowanie, napis pasował El jak świni czepek, ale siwa skomentowała to tylko uśmieszkiem.
- Pamiętaj kochanie. nikt ci tu krzywdy nie zrobi. Ani ja, ani Zin, ani nikt inny, kto tu się pojawi. A pan przytulak ma świętą rację.
Dodała poważnym tonem i podniosła się z klęczek. Mała była na prawdę urocza i chętnie poświęciłaby jej cały swój czas, gdyby nie Zin. Spojrzała na El i westchnęła.
- Idziesz ze mną zobaczyć CO przyszło do naszego Zina?
No tia. Już ją traktowała jak członka rodziny. Zapewne u dziecka będzie to wyglądało inaczej, ale... co tam. Ruszyła do drzi, szykując się na słowny armagedon. "Goście" w słowniku Zin-Sel znaczyły "kochanie, są problemy, ratuj". przynajmniej dla siwej.

Tangorn - 2010-08-12 20:53:20

Najpierw jego wzrok padł na kanapki Zina, co wiadomo, wywołało lekkie skrzywienie na jego twarzy, bo takie coś to aż wstyd jeść. Kanapki na śniadanie obiad i kolację. I weź tu cżłowieku żyj... a ze Tang był juz nieco głodny, Seco pewnie tez, to się sam psotanowił obsłużyć, podchodząc do lodówki.
- Co tam masz ciekawego? Bo jak cię widzę z tymi kanapkami to się nóż w kieszeni otwiera...
Mruknął i zaczął przeglądać zawartość lodówki, wybierając jakieś tam produkty, co by się trochę pobawić. No i "zachwyt" Seco też słyszał, przez co zaśmiał się pod nosem, bo ten to potrafił w fajny sposób kogoś podsumować.
- No Tracyn lepiej by nie umiał. Wyślę go tutaj na praktykę cholera... może czegoś się nauczy. Te, gdzie macie przyprawy?
Tang się dobrał do kuchni więc spieprzać mu z drogi najlepiej. Ale przynajmniej Zin dowie się co to znaczy niebo w gębie a nie kanapka z nerfiną...

Zindarad - 2010-08-12 21:02:12

Mała pewnie na napis nie będzie patrzyła. Zin prowadził taką cichą propagandę, a ona pewnie do tego zbyt wielkiej uwagi nie przywiąże. Oczywiście polał, bo jakoś nikt się do tego nie zabrał. Zin. "Wielki gospodarz" musiał się za to zabrać. Niestety. Polał oczywiście do kieliszków. Pełna kultura, którą Zin ostatnio reprezentował. Za dużo kontaktów z Zandim i wyższymi sferami sprawiła, że łeb Zina poszedł w piździelec.
-Nie chwal mnie Secuś, tylko Selene. To jej mieszkanie.-Powiedział do niego z niejakim uśmiechem i spojrzał na Tanga, który zaczął buszować w lodówce. Zaraz to jemu się nóż w kieszeni otworzy. Skrzywił usta i rzucił.-Odpierdol się od moich kanapek. Dobre są, smaczne i w lodówce nie buszuj, bo Ci pani domu jaja ukręci.-Powiedział i spojrzał nań.-Cześć kochanie. Seco ma dla Ciebie sprawę. Aha.-Wskazał na niego palcem i spojrzał.-Spokojnie. Żywy stąd wyjdziesz.-Po tych słowach chwycił za kieliszek i wypił jego zawartość od razu, nawet bez popity.

Selene - 2010-08-12 21:06:33

- tang, z łaski swojej, odpizgaj od mojej lodówki. Seco zaraz przedstawi mi sprawę. Chyba że...
Zmrużyła oczy, prowadząc za sobą małą. Zamierzała przedstawić jej ów plac za warsztatem a tu... Cóż. Westchnęła, potrząsnęła głową.
- Tang, jak wmusisz mi w Zina COŚ innego niż jego zasrane kanapki, którymi raczy się już chyba tydzień, pokazując w jakim poważaniu ma moją kuchnię, masz ode mnie litr bimbru. Zaraz wrócę. El, idziemy!
Rzuciła jeszcze cieplej do dziecka i przedefilowawszy przez kuchnię zniknęła w warsztacie. W zasadzie siwy łeb nie przejmował się specjalnie tym, co ci tu wyprawiają, a na Seco nawet pozornie uwagi nie zwróciła. Pozornie. Cóz. Po chwili ją wsiąkło gdzieś w całym tym rozgardiaszu. Miała pokazać małej zieleniec. I zamierzała obiecać, że niedługo do niej wróci, tylko gościom ukręci głowy> jeszcze trochę z Sel Elea poprzebywa i nabierze jej charakterku. biedny Zin.

Secorsha - 2010-08-12 21:08:20

*Seco głodny nie był. Jego sylwetka świadczyła o tym ze się może bez jedzenia obyć dłuższy czas a ostatnimi właśnie czasy to on bardziej emocjami żył. Poza tym dziwnie nieswojo się czul, a pewne gadzie hormony i enzymy hamują apetyt. Całe to pomieszczenie, dom i istoty aż cuchnęły nienormalnością. Kaleesh jakby na chwile oddał się dziedzictwu przodków bo opuścił łeb i położywszy uszy po sobie zmarszczył wargi obnażając kły – ostre i długie. Ale trwało to chwile i jeśli ktoś zauważy to Seco się tego wyprze. Siedząc na taborecie zmrużył oczy i kiwając się pomrukiwał. Uśmiechnął się do Zina, bo w końcu ich zaprosił. Słyszał Seco wyraźnie, jak przez komunikator mówił „wbijajcie”, bo sam Seco nie sprecyzował się co do „przysługi”. Swoją drogą nieświadomy był i ufny w to, ze to dom normalny, ludzie normalni i tak dalej*
Aha… eee… to ty nie… a nic, nic, kuhrrwa, nic nie mowie. Tang pij szybciej i spiehrrdalamy *skoro tak kobieta o mieszkanie dba to raczej do przysługi się nie nadaje. No ale nie skomentował. Dzielnie siedział choć czuł w sobie narastające dziwne emocje.
On tam jakoś wejścia nikogo nie zauważył, zle skoro Zin już kogoś widział, to i Seco spojrzał tam gdzie patrzył Zin. Ale przepraszam - zobaczyl w koncu. (prosze przestrzegać kolejki, takie numery dezorientują). Uśmiechnął się, wstał, skinął głową na powitanie, jednak na razie najważniejsze było to, co zobaczy/usłyszy/wykryje innymi zmysłami. Póki co bez wątpienia wykazywał całkiem przyjazne zamiary*

Proszę przestrzegać kolejki!

Tangorn - 2010-08-12 21:15:16

Ty kurwa nic smacznego chyba nie jadłeś. I ja się Sel nie boję, ja to nie ty...
I dalej buszował. Ba, nawet zaczął coś tam im robić, gotować czy smażyć, w każdym razie kuchnię to on zarekwirował, ale co jakiś czas spoglądał na Seco i na Zina lekko się uśmiechając w ten perfidny złośliwy sposób w stylu "a nie mówiłem?". No a potem Zin jako gospodarz nalał (bo gospodarz zawsze rozlewa fierfek nie goście) to Tang oczywiście się napoił, al kręcił nosem na kielona.
- Weź coś porządnego do picia, co nie Seco?
Wtedy wlazła Sel, spojrzał na nią, kiwnął głową i wrócił do gotowania a zapach całkiem przyjemny zaczął się roznosić. Ale na litrze bimbru mu nie zależało, prędzej sam to zje i Seco nakarmi bo licho wygląda. Tylko pewnie pił, pracował, pił, pracował. Tang wiedział po sobie, że to gówno daje jedynie paść można w końcu.
- Powoli kurwa, pij to swoje... na oleju to, dziwny smak... i jeśli Sel dorzuca olej do swoich potraw to ja się kurwa nie dziwie ,czemu jeść nie chcesz. ale ja ci dam moje żarcie to jeść będziesz albo wpierdol.

Zindarad - 2010-08-12 21:23:01

No i wiedział, że coś pójdzie nie tak. Seco jakoś tak niewyraźnie wyglądał. Pewnie zażenowany był wystrojem i stanem mieszkania, który w najbliższym czasie miał się zmienić. Otóż. Zin, Sel i Elea się wyprowadzają do nowego mieszkania. Prawdopodobnie. Wszystko zależało od wszechmogącej Sel, która wydawała wszystkie decyzje w tym domu. Poczuł smakowite zapachy. Przymknął oczy i zaciągnął się nimi. Było to lepsze niż cokolwiek co Zin jadł i pił w swoim życiu. Miał do czynienia z kuchnią Tanga dwa czy trzy razy w życiu. Pierwszy raz został obrzucony galaretką przez klony, a drugi raz...Tang coś mu przyniósł do WAR-u, kiedy to Kobdar pracował tam od świtu do nocy.
-A tam Tang. Sel dobrze gotuje, ale ja nigdy nie mam czasu zjeść. Jak nie przyjadę na czas to wszystko w koszu ląduje. Nic ciekawego. Seco. Mówię Ci.-Znowu rozlał kolejkę i chwycił za kieliszek, coby wypić go do dna. Szybko nalał sobie jakiegoś soku i wypił go.-Jest taki jubiler niedaleko. Kupisz Fler jakiś pierścionek, wisiorek. Na pewno się ucieszy, prawda Sel?-Spytał ją z lekkim uśmiechem i znowu napił się soku. Bimber zajeżdżał olejem, toteż był podwójny powód na to, by go zapijać.

Secorsha - 2010-08-12 21:38:04

*Zignorowanie go uznał co najmniej za ciężki nietakt, toż u niego w domu nigdy by taki brak szacunku niedopuszczony był, no ale jak Zin gadał – jej chałupa, jej kultura i jej rządy. Obejrzał się tylko, mrużąc oczy, już teraz mniej przyjaźnie, ale nadal z wyrazem mieszczącym się w zakresie normy* Na oleju? Tang, ja mam dziecko, i dhrrugie w dhrrodze, chcesz żebym na shrraczke zdechł… co to kuhrrwa nie stać mnie na wódkę nohrrmalną, kohrreliańską choćby, daj spokój… *Machnął ręką, czując się tu coraz bardziej nieswojo. Zapraszali, niby goście zapowiedziani, oczekiwani, a  tu jakoś tak jak na gamoerrańskich zaręczynach.*
No masz racje, nic ciekawego, Zin… *Rzucił powstrzymując pląsy spojrzenia po ścianach.*
Ona nie potrzebuje piehrrścionka tylko co na dupę założyć, Zin! Piehrrscionka to ja se mogę kupić jej  każdej chwili. Musze jej kupic kilka kiecek na wejście, i pomyślałem se… ale nieaktualne i tak *stwierdził nadal obserwując Sel. I to wcale nie dyskretnie*
Tang, chuju zostaw ten biedny gahrrnek! Sami sobie to przypalą

Selene - 2010-08-12 21:42:41

- Zin, jeszcze słowo o mojej kuchni, która i tak i tak zawsze przez ciebie ląduje w koszu na śmieci, a gwarantuję ci, że następny tydzień śpisz z droidami. Na zapleczu.
-Skrzyżowała ręce na piersi, w końcu wracając. Już sama. Zerknęła na Seco i zmrużyła oczyska. Kiecki? Ona? Biorąc pod uwagę jej szafę i przewagę spodni, to... głupi pomysł. No ale cóż. Choć nie było co narzekać. Znów miała kieckę na tyłku.
- I nie, Tang. Nie używam oleju. A bimber będzie na ziemniakach w najgorszym wypadku. Nie narzekaj.
Chyba kogoś zamorduje. Zdecydowanie kogoś zamorduje. Oj, będzie morderstwo. Z  premedytacją. A później wyjaśni, ze ten młotek przypadkiem siedemnaście razy trafił kogoś w łeb. Pokręciła głową i wzrok w Seco wbiła.
- Sukienka, tak? No dobra. Przybliż mi tylko nieco jej gust.  A będe mniej więcej wiedziała co i jak. I w ogóle - Selene.
Rzuciła w przestrzeń. Skoro nikt nie raczył jej przedstawić, przedstawi się sama. przy okazji prezentując swój upiorny charakterek.

Tangorn - 2010-08-12 21:49:09

- Boś di'kut i tyle.
Tang odpowiedział Zinowi i kończył robić pyszną jajecznicę własnego zmiksowanego przepisu z pięciu różnych planet. Smak po prostu wystrzałowy a sposób przyrządzenia bardzo prosty, ale przepisu nie zdradzi, bo to tajne rzeczy są. W każdym razie patelnię wziął ,jakiś talerz, chleb  czy co to tam mieli i załadował to na coś stolikopodobnego.
- Macie, jedzcie, bo jak widzę te wasze kanapki to mi się śmiać chce i nie z wesołości a zażenowania.
Potem Tang spojrzał na Seco, który po prawdzie rację miał, takie zaproszenie to o kant dupy rozbić. Zdecydowanie to nie to co Secuś oczekiwał. Nawet Tang ten gbur na dzień dobry pyta czy koreliańska dawać czy piwo i coś do żarcia. Gościnność przede wszystkim a tutaj sam się obsługiwał.
- Tiaa... tutaj wszystko od oleju upaćkane, cud, że patelnia nie...
Mruknął pod nosem do kaleesha i spojrzał na tą cała Sel, przyglądał się dłuższą chwilę i wzruszył ramionami. Tiaa... ciekawe kogo zamorduje? Tak straszyć to sobie Zina mogła, bo to potulne ciele. Secuś i Tang to inna glina i w kasze dmuchać sobie nie dają.
- No z kieckami to problem

Zindarad - 2010-08-12 21:53:33

Kiecki. No tak. Zin się na nich kompletnie nie znał. Nie wiedział jak teraz pomóc Seco. Sel to jedyna nadzieja, a widać było, że on na jakiegoś zrezygnowanego wyglądał. Przemilczał wszystkie słowa Sel. Nie chciał na nie odpowiedzieć, bo wiedział czym to się skończy. Poczuwszy zapach jajecznicy po prostu rzucił się na nią, niczym wygłodniałe zwierze. Zabrał łychę i zaczął jeść niczym opętany. Powoli jedzone kanapki to nic w porównaniu z tempem jakie narzucił sobie Zin. Przełknął po chwili wszystko i spojrzał na swój skarb.
-Przepraszam, no.-Uśmiechnął się lekko do niej. Po chwili zwrócił się do Seco, czyli w odstępie jakiś dwóch, może trzech łyżek tej jajecznicy.-Fler ma specyficzny gust, co nie Seco?-Spytał go. Jej sukienki były naprawdę wymyślne, przynajmniej dla prostych oczu Zina. Zjadł i otarł usta. Nie jadł od dawna niczego pożywnego, stąd jego zapał do jedzenia. Pokiwał głową i ruszył do sypialni. Nie chciał już dalej brać udziału w tej dyskusji. Sel pewnie się wścieknie, ale to przecież nie on ją w to wpakował.

Secorsha - 2010-08-12 21:56:48

*Secorshy Tang powiedział, ze Sel to kobieta, wiec ten nie znając jej wyszedł z założenia ze Tang mówi prawdę i… no cóż, niedopowiedzenie. Oczywiście to nie Seco się pomylił tylko Tang.
Zamyślił się chwile, patrząc na kuchnie i nagle usłyszał glos, a  jego złote oczy o nieco odległym spojrzeniu zjechały na twarz ko… na twarz Sel. Mrugnął raz. I patrzył, prosto w twarz i na pewno coś tam sobie myślał. Kilka sekund to myślenie trwało, po czym ostre rysy jego pyska rozświetlił szeroki, bardzo estetyczny uśmiech ostrych gadzich i nieskazitelnie białych zębów.*
Nie no, nie bierz tego tak zahrraz do siebie… *rzucił tonem jakby mówienie przy niej o sukienkach było jakimś karygodnym nietaktem* …ja tak tylko zahartowałem, przecież to… *w porę ugryzienie się za język, zmrużenie oczy, rozdęte nozdrzy, spojrzenie na Tanga i znowu na rozmówczynię* Fahrrby się nawdychałem. Secorsha, milo mi *i wyciągnął prawice ku niej. Jego prawa ręka od ramienia była protezą ze zwykłego metalu bardzo starego typu. Raczej nie miał czucia w tej ręce. Ani oporów by podać ją przy powitaniu. No i oczywiście zaraz spojrzał na Tanga. Ot, się za charytatywne dożywianie wziął*
A ty Tang di’kutasie pamiętaj ze mamy jeszcze dziś Dżonego znaleźć! I w ogóle nie czepiaj się, może mają młode… to znaczy, echem… dzieci lubią kanapki
*Po uściskaniu dłoni, jeśli do takowego doszło, Oparł pięści o pasek*
Flehrr ma zajebisty gust, mój dhrrogi… i się tak kuhrrwa zastanawiałem czy jej się ten fiolet spodoba ale Tang się w ogole nie wypowiedział na ten temat i się kuhrrwa zastanawiam czy to kuhrrwa sugestia jakaś nie była. No. Kuhrrwa…

Selene - 2010-08-12 22:02:28

Uścisk dłoni zastąpił. Siwa należała do tych kobiet, które sie witają po męsku. Skrzywiła sie i prychnęła. Na Zina w zasadzie.
- od dziś gotujesz sobie sam. Wara z mojej kuchni, jasne, kochanie?
urocza jak zawsze. Oparła sie o meble i nogę na nogę założyła, wciąż stojąc. Wygodna pozycja, nie ma co. I spode łba na Seco spojrzała. Znów.
- Kiecka. Że ja niby kiecki mam wybierać? Komu pierdolnęło do łba, że ja się na tym znam?
To był idiotyzm> Czysty, niczym nie skażony debilizm nawet. A mordować miała kogo. Całą tu trójce. Wystarczy odpowiednio bimber skazić. proste, a skuteczne. Syknęła wściekle i na Tanga zerknęła. Miała cichą nadzieję, że to nie jego pomysł był z tymi zasranymi zakupami.

Tangorn - 2010-08-12 22:07:31

Tang spojrzał z lekkim niesmakiem na Zina który praktycznie wpierdalał całą jajecznice jak oszalały, albo jak dziecko. I się dziwi że po takim zachowaniu Tang mu na ambicje wyjeżdża. Do teraz nie ma pojęcia co Sel w nim widzi prócz osoby do pomiatania? A potem znalazł sobie inny cel obserwacji a mianowicie Seco, któremu chyba troszkę już zaczęło to odpowiadać, bo się uśmiechnął tak bardziej szczerze niż przedtem.
- Na drugi raz Secuś nie wdychaj farby, kleju czy innego cholerstwa am
I uśmiechnął się nieco wrednie po to by potem na Sel spojrzeć. Biedaczka... chociaż nie, nie biedaczka. Ona to typowy przykład za przeproszeniem babochłopa, co to robi wszystko co facet, rządzi w związku i mordować che. Ehh... są siebie warci.
- Secuś kurwa ja się na kieckach nie znam przecież. A kolor może być, choć ty powinieneś lepiej wiedzieć co Fler pasuje a co nie
No a pomysł to akurat od Seco wyszedł nie od Tanga

Secorsha - 2010-08-12 22:13:19

Nie no, spoko, nie wiem o co się kuhrrwa unosisz *Seco obnażył zęby i tym razem nie był to uśmiech.* Tang mi powiedział, ze Zin ma kobietę. Kobiety się znają na kieckach, nie? Dhrroideki znają się na strzelaniu – taka ich rhola. Asthrromechy się znają na pilotowaniu statków – taka ich rhola, nie? Kobiety znają się na sukienkach- to jasne jak słonce jest! *rozłożył na boki długie ramiona jakby tłumaczył rzecz oczywista komuś upośledzonemu umysłowo*
ale… no cóż, mówiłem o kobietach. Tang się pomylił, przecież nie można go za to winić… *teraz ramiona opadły, a  na pysk Seco wymalował się wręcz drwiący uśmiech. Z sekundy na sekundę zbliżało się do czegoś złego. Seco nie obnosił się wszem i wobec, tylko po prostu działał. Znowu błysnął zębami, i dało się słyszeć ciche, odgardłowe warkniecie. Zaczął się zbliżać ku Sel, napinając mięśnie karku bezwiednie ale bardzo efektownie.
Musi się zmierzyć z nowopoznanym samcem, skoro ten jest taki pewny siebie…
Na razie tylko sugestywnie*

Tangorn - 2010-08-13 19:10:34

No to zmieniające się zachowanie Seco zadziałało na Tanga jak alarm, ostrzegając o zbliżającym się niebezpieczeństwie, które siwa raczej zignoruje, sądząc, że jak wrzaśnie jak na Zina to Seco będzie potulny jak baranek. O nie, nie... to znacznie gorsze, bo jak było wspomniane, on najpierw działa, potem myśli, bez zbędnych ostrzeżeń czy przechwałek, które często padają z ust Sel, ale jakoś nigdy ich nie zrealizowała. Co innego Tang, który często grozi a potem realizuje swoje groźby, ale i tak wszyscy maja go w dupie, sądząc, że nic nie zrobi.
Ale wracajac na ziemię ,gdy tylko kaleesh ruszył w kierunku kobiety to Tang poderwał się z miejsca, nie chcąc wszczynać tutaj burdy, do której zapewne dojdzie na ulicy, bo Tang i Seco często się tłukli.
- O nie, nie, nie... wynosimy się Secuś i to już, trza znaleźć Dżonego...
I złapał go za fraki a że spodziewał się oporu i szamotaniny to użył w tym celu sporej siły, by wytaszczyć go na dwór na ulicę.

Secorsha - 2010-08-13 19:15:05

*Tang już Secusia znał, a i chyba jedyną był osobą która po prostu, zwyczajnie da fizycznie rade go opanować kiedy cos się zacznie złego dziać. No i psychicznie tez, bo Tang miał u Seco posłuch, ale wywalczony a nie wykrzyczany. Kiedy mandalorianin złapał gada za fraki, ten szarpnął się, zawrócił i uderzył Tanga barkiem akurat w drzwiach, niespodziewanie, co przyśpieszyło wyjście. I Tang miał racje,. Potem na ulicy zaczęli się kotłować, bo trza adrenalinie upust dać*

Riff Mekne - 2010-08-14 21:45:49

Wszystko właściwie było jak dla niej gotowe. Od kilku dni spała w Dziupli - ale przychodziła tu jedynie w nocy, żeby spać. Starała się być możliwie jak najciszej, kłaść się późno i budzić rano, żeby nie przestraszyć dziewczynki, obok której spała. Nie chodziło tylko o fakt, że Selene mogła być na nią zła, chociaż faktycznie, Riff nieco obawiała się kobiety. Bardziej chodziło o fakt, że Riff sama nie chciała małej stresować.
Tego dnia przyszła do Dziupli wyjątkowo późno, zmęczona i ubrudzona, jakby tarzała się po piachu. Weszła do kuchni i zaczęła szukać sobie czegokolwiek do jedzenia - możliwie jak najciszej, tak, żeby nikogo nie obudzić, a już na pewno - nie wkurzać.

Zindarad - 2010-08-14 21:59:59

Fakt, że przychodziła w nocy bardzo go denerwował. Mieli pracować, a ona najwyraźniej miała to gdzieś. Kiedy Zin każdego dnia bawił się kablami, liczył, montował, ona wychodziła i do późna nie wracała. Nie tylko to go denerwowało. Martwił się, że coś jej się stanie. W jakiś sposób sprawował nad nią pieczę i nie chciał, by trafiła do burdelu tak jak Selene kilka lat temu. Mniejsza. Ona nie mogła przejść nie zauważona. Zin właśnie uwijał się po warsztacie, akurat lutował kilka obwodów, ale jego podzielna uwaga, pozwoliła mu usłyszeć. Spojrzał na nią, ale ta szybko śmignęła mu przed oczami i udała się do kuchni. Pokiwał głową, odłożył lutownicę na blat i ruszył tam gdzie ona. Stanął za nią, założył ręce na klatce piersiowej i krzyknął nagle.
-Bu!-Chciał ją wystraszyć. Chciał się zemścić na to, że znowu wróciła późno, a prace idą jak krew z nosa.

Riff Mekne - 2010-08-14 22:04:41

Podskoczyła, słysząc krzyk Zina, jednym ruchem sięgnęła do kieszeni i wyjęła z niej podłużny przedmiot. Uniosła rękę i dopiero wtedy spojrzała na Zina. Odetchnęła głęboko.
- Przestraszyłeś mnie! - powiedziała z wyrzutem, chowając przedmiot z powrotem do kieszeni. - Chciałam tylko zrobić sobie kanapki. - dodała ciszej, wyjmując potrzebne jej składniki. - Też chcesz? - zapytała jeszcze, uwijając się z nożem. Po chwili położyła na talerzu kilka kanapek i z nadal nadąsaną miną zaczęła powoli jeść jedną.

Zindarad - 2010-08-14 22:09:50

-Kosą? Kosą na mnie?-Spytał ją z rozbawieniem i wskazał na siebie palcem.-Nieładnie koleżanko. Nie, nie chce. Jadłem niedawno.-Powiedział do niej z lekkim uśmiechem i podszedł do lodówki, coby wyciągnąć butelkę jego ulubionego soku. Ubóstwiał go tak, że nikomu nie pozwalał go pić. Tylko on mógł go pić w tym domu i basta. Sel go nie lubiła, a Elea bała się dotykać jego rzeczy, toteż sprawa była uproszczona. Odkręcił go i upił z niego trzy łyki. Otarł twarz i rzucił.-Późno się ostatnio wraca, nie?-Spytał i pokiwał głową. To mu się zdecydowanie nie podobało. Zin miał cztery siostry, niestety starsze, ale martwił się o nie. Jak każdy brat. Nawet z ojcem i starszym bratem wybierali im dziewczyny. Wspomnienia te wróciły do niego. Mimowolnie uśmiechnął się pod nosem i upił kolejny łyk soku.

Riff Mekne - 2010-08-14 22:16:47

- Kosą? Niieee.. - zamruczała. Wyjęła przedmiocik i podrzuciła. - Laserek. Z funkcją odtwarzania muzyki. - parsknęła cichym śmiechem. - Można wypuścić z tego wiązkę lasera, długą, potrzebną na przykład do robienia dziur w szybach, można wypuszczać pojedyncze laserowe pociski, jak z każdego pistoletu, a z tyłu, czarny przycisk oznacza bombę z odliczaniem ustawianym automatycznie. To jest na pół minuty. Odtwarza melodyjkę, a pod koniec wybucha.
Wzruszyła ramionami i postawiła na stole zabaweczkę.
- Jak na taką głupotę, dużo było zachodu z projektowaniem. - powiedziała cicho i usiadła sobie. - Mam nadzieję, że nikogo nie budzę, przychodząc tak późno?

Zindarad - 2010-08-14 22:50:25

Zaciekawił ją ten przedmiot. Upił łyk soku i zakrztusił się, gdy wymieniła ona wszystkie jego funkcje. Po odparciu ataku potwornego kaszlu, Zin spojrzał nań z niejakim zdziwieniem. Podszedł do niej i wyciągnął rękę, mówiąc szybko.
-Pokaż to ino.-Powiedział do niej szybko i wyrwał jej ten dziwaczny przedmiot. Wyglądał jak zwykły odtwarzacz muzyki. Dziwne. Ona była genialna. Zin oglądał urządzenie z każdej możliwej strony. Nawet chciał to rozkręcić, gdyż zastanawiał się jak tyle funkcji mogło zmieścić się w tak małym urządzeniu. Po kilku minutach rozmyślań, podszedł do szafki i uparł się o nią. W prawej dłoni trzymał urządzenie, a lewą chwycił sok i popijał go powoli.-W WAR-ze takich rzeczy nie mieliśmy, ale za to nasze kombinezony są fajne. Jutro Ci pokażę.-Powiedział do niej z uśmiechem i odłożył urządzenie na szafkę po czym zaczął znowu pić zachłannie sok. W końcu spytał się.-Chcesz wira?

Riff Mekne - 2010-08-14 23:01:41

- Nie przyglądaj się tak. Straszliwie szybko pada magazynek. - powiedziała spokojnie, podchodząc bliżej i pokazując mu jedną końcówkę urządzenia. - W samym środku jest odtwarzacz, zminiaturyzowany, więc dźwięk jest straszny, a pamięć jest tylko prowizoryczna. Tutaj są niby-głośniczki, a spod tego wychodzi wejście laserowe. I broń i laser korzystają z tego samego ładunku, więc szybko pada, a jeszcze nie dopracowałam tego na tyle, by zminiaturyzować aż tak bardzo jakiś generator. Za to bomba jest idealna. Uwielbiam pomniejszać bomby. Uważam to za jedyne rzeczy, które zawsze wychodzą - nie ważne jak, prędzej czy później wybuchnie, nawet samo.
Zaczęła się śmiać cicho, by nikogo nie obudzić. Zdjęła czapkę z głowy i powoli zaczęła rozpuszczać włosy.
- A daj, czemu nie. I jasne, chciałabym zobaczyć ten kombinezon.

Zindarad - 2010-08-14 23:12:20

-Jak chcesz mocny generator to trzeba było włożyć trójfazową silniczek z cewką kaskadową.-Powiedział do niej, tak szybko i bez zastanowienia, jakby od razu odnalazł źródło problemu. Znał się na tych sprawach, toteż mowa o tym przychodziła mu z niezwykłą łatwością. Uśmiechnął się do niej lekko i przyglądał się jak rozpuszcza włosy. Miała je nieco dłuższe od włosów Selene. Zin lubił długie włosy, nawet myślał nad ich zapuszczeniem, ale w wyniku wielu rozmyślań i kombinowania stwierdził, że to gra nie warta świeczki. Dlaczego? Włosy mogą wkręcić się w maszynę, przez co mogą zostać wyrwane razem ze skórą. Było to bardzo niepraktyczne.-Długo one rosną?-Spytał i wskazał z ciekawością na jej włosy po czym z nutką wahania oddał jej swój ulubiony sok. Nie był on słodzony o dziwo. Zin nie lubił słodyczy, a raczej cukru. Riff poczuje uderzenie smaku owoców prosto z planety Alderaan. Tak samo pięknej jak Naboo. Chociaż Zin kochał swój dom to i tak wolał duże zurbanizowane planety takie jak Coruscant czy właśnie Nar-Shaddaa.

Riff Mekne - 2010-08-14 23:20:18

Zmarszczyła brwi, rozmyślając nad jego propozycją. Wzięła do ręki urządzenie i zaczęła je obracać.
- spróbuję jutro, chociaż mocniejsze generatory za mocno wpływały na bombę. - skrzywiła się lekko. - Nie mam pojęcia jakim cudem, ale czasem po pół godzinie wybuchały, albo odtwarzacz nie chciał działać. Ale jako jednorazówka całkiem nieźle działa.
Wzięła od niego sok i upiła łyk. Wymruczała coś pod nosem, po czym pokiwała głową.
- Pyszne! - stwierdziła radośnie, oddając mu sok. Riff nie odczuwała niechęci do cukru, jak Zin, jednak uwielbiała wyraźne smaki. Jako córka bogatej osoby faktycznie smakowała już wiele różnych rzeczy. Przeczesała palcami włosy i pokiwała głową.
- Za długo, żeby dać im wkręcić się w maszynę. - powiedziała radośnie, jakby odczytując jego myśli. - Mama mówiła mi zawsze, że długie włosy są oznaką kobiecości. Kiedy zaczęłam pracować nad silnikami, chciałam je ściąć, ale w końcu udało jej się mnie namówić, żebym tego nie robiła. Stąd taka fryzura.
Faktycznie, fryzurę miała nietuzinkową - włosy ścięte były na ukos - przy policzkach ledwie sięgające za uszy, a potem stopniowo coraz dłuższe i dłuższe.

Zindarad - 2010-08-14 23:28:49

-Sztuka leży w podłączeniu. Pewnie indukcja zaszła.-Pouczył ją. Zin będzie musiał przeszkolić ją z zakresu elektryki, na której zna się dość dobrze. Lutowanie, podłączanie i orientacja w kablach przyszła Zinowi bez większego problemu. Dlaczego? Zin ma dziwny instynkt, dzięki któremu intuicyjnie potrafi wszystko złożyć w logiczną całość. Do tej pory nie wiadomo komu to zawdzięcza. Ojciec próbował sobie to przywłaszczyć, lecz pewnie można to przypisać obojgu rodzicom. Dlaczego? Wyobraźnia jego matki połączona z logicznym umysłem jego ojca pewnie stworzyła to wszystko. Cały ten dziwny, trudny do opisania instynkt.-Jutro Cię podszkolę, bo teraz to trochę za późno. Wiem, że pyszne. Dobre, bo alderaańskie.-Powiedział do niej z lekkim uśmiechem. Do tego dziwnego przejawu patriotyzmu dochodził jeszcze fakt, że Zin palił tylko i wyłącznie papierosy wyprodukowane właśnie na tej planecie. Pewnie to jakiś fetysz, albo co.-Żel jest praktyczniejszy.-Jego fryzura mówiła sama za siebie. Najeżony, ciemny włos. Praktyczny, bo przynajmniej nie wkręci się w żadną maszynę.

Riff Mekne - 2010-08-14 23:41:48

Pokiwała głową. Taka zupełnie zielona nie była, ale tak dużo rzeczy nie wiedziała.. Z drugiej strony, miała prawo - młoda jeszcze była.
- Możliwe, akurat to nie zawsze mi wychodzi. - powiedziała i usiadła sobie na krześle, machając nogami. - Jasne. Przyda mi się kilka lekcji. - powiedziała radośnie. Nigdy nie odmawiała lekcji czegoś, czego jeszcze nie umiała - taka już była, ot i tyle.
- Praktyczne może nie jest, ale za to są ładne. - powiedziała cicho i kilkoma ruchami roztrzepała je mocniej. Faktycznie, było jej dużo ładniej w rozpuszczonych włosach. Gdyby ubrała się ładnie, byłaby śliczna..

Zindarad - 2010-08-14 23:47:20

Gdyby Zin ubrał się schludnie to też byłby śliczny, ale on to tylko te swoje bojówki, koszulki z głupawymi nadrukami, tudzież propagandowymi hasłami. Gdyby ubrał garnitur i zdjął te gogle z czoła, mógłby chyba stworzyć pozory jakiegoś biznesmena nawet, a tu psikus. Zinuś nie lubi garniturów i już. Przyjrzał się jej włosom i uśmiechnął się lekko.
-Jeśli długie jest ładne, to fakt. Są ładne.-Zin w kwestii ubioru był zielony. Ubierał się tak jak chciał, tak jak miał ochotę. Obowiązkowo swój chronometr, bardzo znanej, renomowanej firmy, który Zin zakupił za swoją pierwszą pensję w WAR-ze. Gogle rzecz jasna i reszta dobierana na jego kaprys. Nie był Selene, która miała jeden zestaw ciuchów do zaprezentowania. Szafa Kobdara była dość obszerna jak na mężczyznę. Nieraz był wyśmiewany przez Tanga właśnie przez to, ale inżynier najwyraźniej miał to gdzieś.

Riff Mekne - 2010-08-14 23:57:30

Ona też miała pełną szafę. Problem polegał na tym, że w żadnym miejscu nie zagrzała tyle, by móc sprowadzić sobie nieco ciuchów, albo też skompletować nową szafę. Bazowała zwykle na tym, co było wygodne do pracy, co nie krępowało ruchów. Czasem, jak to dziewczyna, zobaczyła ciuch, któremu nie mogła się oprzeć. Kupowała go, a potem zapominała o nim, nie wiedząc, kiedy mogłaby go na siebie nałożyć - przecież nie do warsztatu, prawda? A poza nim.. tak mało czasu spędzała gdziekolwiek indziej.
Riff pokazała mu język w całej swojej okazałości i zjadła drugą kanapkę. Z tego, co mógł zauważyć Zin, Śrubka jadała mniej - więcej dwa razy dziennie, nieco więcej niż przeciętna dziewczyna. Zupełnie, jakby musiała sobie przypominać o tak prozaicznej czynności.

Zindarad - 2010-08-15 00:06:28

Zin niedawno uzupełnił swoją szafę, gdy tu przybył kilka miesięcy temu, miał jedynie swój kombinezon i kilka ciuchów, teraz jego szafa prawie pęka w szwach. Przynajmniej na jego męskie warunki. Zmrużył tylko oczy, gdy ta pokazała język. Chwycił znowu za swój ukochany sok i upił z niego łyk. A dość spory. Potrząsnął jeszcze kartonikiem i okazało się, że w środku zostało zaledwie kilka kropel. Westchnął tylko i wyrzucił pojemnik do kosza.
-A ten...no...chcesz czegoś ciepłego do picia? Herbaty czy innego cosia?-Spytał. Kawy jej nie zaproponował. Dlaczego? Bo Zin sam pewnie miałby chęć, a on przecież kawy pić nie może. Alergia pieprzona. Przypomniał sobie swoje wybryki z Widma sprzed kilku dobrych miesięcy, jakieś dwa przed masakrą na Mandalore. Poniżył się i do tej pory tłumi w sobie zażenowanie całą tą sytuacją. Wyciągnął na razie jeden kubek. Jeśli Riff będzie to wyciągnie i drugi, ale jasno musi pokazać swoją chęć na ciepłą, pachnącą herbatę.

Riff Mekne - 2010-08-15 00:23:32

Riff ziewnęła cicho. Resztę kanapek schowała do lodówki, po czym pokręciła przecząco głową.
- Nie, jest za późno. Herbata tylko by mnie rozbudziła, a jestem zmęczona. - podeszła do Zina i przytuliła go - lekko i krótko. Dodała do tego radosny uśmiech.
- Jutro nigdzie nie uciekam. Będziesz mógł mnie czegoś nauczyć.. A teraz dobranoc. - powiedziała i poszła spać.

Zindarad - 2010-08-15 00:29:17

W sytuacjach tulenia przez inne kobiety, Zin zawsze dziękuje losowi, że Selene śpi, bo inaczej skończyłoby się to rękoczynami. Wyciągnęłaby blaster z kabury Zina i zaczęłaby strzelać, nie wiedząc jak. Jeśli chodzi o obsługę pistoletów, Zin był nie najgorszym strzelcem, jednak w przypadku karabinów szturmowych był kompletnym laikiem. Brex obiecał, że podszkoli go w tej kwestii, ale jak widać obietnicy swej nie spełnił.
-Dobranoc Śrubko.-Powiedział do niej z uśmiechem i sam zrobił sobie herbatkę. Mocną, bez cukru. Taką jaką lubił najbardziej. Wypił ją powoli, gdyż gorąca była. W sumie raz poparzył sobie język, a to sprawiło, że Kobdar syknął z bólu. Po spożyciu całej tej herbaty, wziął głęboki oddech i sam ruszył do łóżka. Do sypialni, w której spała smacznie Sel. Nie chciał jej budzić, toteż zachowywał się nader ostrożnie, coby go nie zabiła.

Elea - 2010-08-15 12:50:59

Elea ostatnimi czasy dużo spędzała czasu na podwórku, jakoś starała trzymać się z boku bo uważała że tylko zawadza. nadal się czuła tutaj nieswojo, obco i brakowało jej siostry o której nikt nic nie wiedział, nawet nie powiedziała mała im że ma siostrę. W obecnej chwili siedziała w kącie, to znaczy gdzie ogrodzenie łączyło się ze ścianą budynku. Przytulała sie do Pana przytulasia*
- Panie przytulaku, też się tak czujesz jak ja tutaj?
*Spytała się cicho pluszaka i "słysząc" odpowiedź że tak samo się czuł, mała tylko posmutniała jeszcze bardziej, chciała do siostry*

Zindarad - 2010-08-15 13:08:24

Zin w tym czasie dalej pracował nad prototypem systemu odzyskiwania energii. Był bardzo zajęty. Pochłonięty pracą ostatnio miał coraz mniej czasu dla Sel, co sprawiło, że ona poszła do swojej znajomej, coby z nią porozmawiać, a cały warsztat spoczął na jego głowie. Nie tylko warsztat. Elea, Riff jeszcze. Niech to szlag. Zin nie mógł w spokoju pracować, wiedząc że Elea jest na podwórku i siedzi sama. Do tej pory ani razu się do niego nie odezwała i Zin postanowił to zmienić. Ciekawe tylko jak. W każdym razie oderwał się od swojego PDA i odłożył go na biurko. Jak był dziś ubrany? Nie grzebał jeszcze w tej konstrukcji, co nie oznaczało, że nie mógł mieć na sobie swojego kombinezonu. Ciemnozielony jednoczęściowy strój wykonany z płytek syntetycznych, których nazwę z trudem można było wymówić. Laik pewnie połamałby sobie na tym język. Ruszył najpierw do kompleksu mieszkalnego. Wlazł do salonu i stanął przed drzwiami, prowadzącymi na mały taras. Stamtąd było widać bardzo ładny widok. Daleko posuniętą urbanizację miasta, bardzo zbliżoną do Coruscant. Kobdar otworzył drzwi i wyszedł na zewnątrz. Spojrzał na Eleę i rzucił.
-Jesteś głodna mała?-Spytał ją. Pewnie jadła śniadanie, a od tej pory dość sporo czasu minęło. Musiał jakoś zagaić, jednak nie wiedział jak. Jedynym pomysłem jaki przyszedł mu do głowy, było własnie zapytanie o głód.

Elea - 2010-08-15 13:17:51

Owszem mała nie odzywała się do niego ani razu, nadal się bała mężczyzn, dla niej wszyscy bez wyjątku byli potworami którzy z chęcią jej krzywdę zrobić chcą. Co do ich prac w warsztacie, to ona nie miała zielonego pojęcia czemu i po co oni to robią, ale także się nie pytała o nic. W sumie praktycznie cały czas milczała, ani razu się nawet nie popłakała ale co noc koszmary miała, a także jak nikt jej nie pilnował to schodziła z łóżka i na podłodze spała. Po prostu wszystko tutaj dla niej było za wygodne aż nierealne. W chwili obecnej słysząc głos mężczyzny spojrzała na niego z obawą i strachem, mimo zapewnień Selene że on jej krzywdy nie zrobi a wręcz obroni to i tak się do tego nie przekonała, po prostu się bała. Była trochę głodna, ale bała odpowiedzieć że tak. Jeśli On się domyśli, zwłaszcza jeśli usłyszał ciche burczenie w brzuszku małej to będzie wiedział że jest głodna.

Zindarad - 2010-08-15 13:23:21

Zin nie miał tak doskonałego słuchu jak klony, toteż nie usłyszał jej burczenia. Wystarczyło nań spojrzeć, marnie wyglądała. Z tego co Zin zauważył to bardzo mało jadła. Co do Sel. Sel zapewniała i tak będzie. Kobdar nic złego jej nie zrobi i obroni ją, jeśli przyjdzie na to czas. Na przykład. Przed Tangiem i jego destrukcyjnymi zapędami. Nie wiedział jeszcze jak ją przed tym ochronić, ale pewnie coś mu do głowy przyjdzie. Uśmiechnął się lekko do niej i rzucił.
-Dobra niejadku. Sel zostawiła zupę, odgrzeje ją i zjesz cały talerz ze mną. Jeśli nie.-Tu pogroził jej delikatnie paluszkiem, jednak uśmiech z twarzy mu nie schodził.-To nie dostaniesz deseru. A deser jest dobry, wierz mi.-Dodał po chwili. Spojrzał na chronometr, obaczył która jest godzina i rzucił.-Za dziesięć minut w kuchni. Łapki umyte, buźka też. Będzie git.-Będzie git, o ile tej zupy nie przypali. Z Kobdara był marny kucharz, toteż wszystkiego można było się po nim spodziewać.

Elea - 2010-08-15 14:16:41

No cóż, skoro nie słyszał to trudno się mówi. Mała dalej się wpatrywała w niego jak na tego kto chce ją uderzyć, słuchała go uważnie i jak zobaczyła że grozi jej palcem skuliła się. Zawsze jak ktoś tak robił, to później krzywda jej się działa - czy to ja uderzył ktoś, zamknął w ciemnym pomieszczeniu bez światła czy inne kary wymyślał. W końcu cicho odpowiedziała:
- dobzie, ale nie bij mnie...

Zindarad - 2010-08-15 14:24:14

Zanim wyszedł z tarasu, odwrócił się do niej i spojrzał nań. Odpowiedź była niezwykle dziwna. Czy on wyglądał na człowieka, który komukolwiek zrobił krzywdę? Raczej nie. Był swego rodzaju pacyfistą, przemocy nie tolerował, a damskich bokserów powiesiłby za jaja na szubienicy. Mniejsza o to. Podszedł do niej i przykucnął przed nią. Jedną rękę w jej stronę wystawił, coby pokazać że ma pokojowe zamiary. Najwyżej go ugryzie i będzie musiał sobie rękę obandażować.
-Hej. Młoda. Skąd Ci ten pomysł do głowy przyszedł? Ja Cię nie uderzę, spokojnie.-Powiedział. Uśmiechnął się lekko i pogłaskał ją po głowie, a po tym wstał i ruszył w stronę wyjścia z tarasu, a następnie do kuchni. Machnął jej tylko ręką i rzucił.-Chodź i nie bój nic.-Po tych słowach najpierw odwiedził łazienkę. Umył dokładnie ręce mydłem i wodą, następnie wytarł je i wrócił do kuchni. Wyciągnął z lodówki wielki gar zupy, który od razu położył na kuchence.-O żesz. Dużo tego.-Mruknął pod nosem i włączył kuchenkę. Sel zostawiła mu na szafce dokładną instrukcję odgrzewania zupy. Chochla, podczas podgrzewania mieszaj. Cały czas...Kiwnął tylko głową po przeczytaniu wiadomości, wyciągnął rzeczoną chochlę, zdjął pokrywkę i zaczął mieszać zupę. Z czegokolwiek ona była, pachniała wyśmienicie.

Elea - 2010-08-15 14:34:16

No tak ale on a jego nie znała, a według niej to ludzi się poznaje w praktyce. To znaczy kiedy się przebywa z nimi, ona wiele przecierpiała i jest nieufna, a kiedy ten ukucnął ona cofnęła się nawet nie ugryzła w tej chwili jego. Skoro tylko wyciągnął tylko dłoń to nie widziała powodu, ale kiedy ją głaskał po głowie przestraszyła się i ugryzła go w palec gwałtownie się podnosząc i uciekając w drugi kąt. Mocno nie ugryzła, może nawet ugryzieniem tego nazwać nie można było, ale co nieco mógł poczuć. Niemniej jednak tego że mężczyzna mówił że nie ma się czego bać, to się bała ruszyć zwłaszcza że przez ten dziwny odruch ugryzła go i nie wiedziała czy na pewno nie chce jej za to ukarać.

Zindarad - 2010-08-15 15:05:00

Syknął z bólu, gdy ta ugryzła go palec, ale nic nie zrobił. Skoro bała się mężczyzn to jej sprawa. Zin jakoś nie odczuwał potrzeby, by w to ingerować. Zagotował zupę, wyciągnął chochlę. Wyciągnął dwie miski i położył je na blat. Zalał je do pełna i krzyknął w końcu.
-Ej. Młoda. Obiad!-Po tych słowach chwycił za miski, podszedł do stołu i położył na nim owe naczynia. Wyciągnął dwie łyżki i włożył je do misek. No. W porządku. Można zacząć jeść. Usiadł przy stole, zatarł dłonie i chwycił za łyżkę. Nabrał trochę płynu na nią i po chwili włożył łyżkę do ust. Połknął zawartość łyżki i chuchnął głośno.-Aj...kurwa...gorące.-Powiedział i odłożył łyżkę. Postanowił poczekać, coby zupa nieco ostygła. Na dodatek czekał na młodą, która się nie pojawiała. Niech to szlag. Pewnie znowu coś zrobił. Może to i lepiej. Więcej zupy dla niego będzie.

Elea - 2010-08-15 15:20:38

Mówiłam, że ugryzła ale dla niego to powinno był mało odczuwalne bo to tylko lekko tak zrobiła. Spojrzał na niego jak zniknął w kuchni ale się nie ruszała, po prostu się bała czy krzywdy nie zrobi. W końcu gdy zawołał ją na obiad walczyła sama ze sobą, ale w końcu sie pojawiła w kuchni. Spojrzała na niego ale zaraz spuściła nisko główkę, usiadła na podłodze przy stole i czekała na podanie jedzenia, ale po chwili cicho powiedziała ale wyraźnie co by słyszał.
- przepraszam...

Selene - 2010-08-17 16:27:20

- Wróciłam!
Trzaśnięcie drzwi od hangaru zapowiedziało, że siwa nie jest w najlepszym nastroju. Do tego wszystkiego dorzucone zostało kilka przekleństw, pisk droida, brzęk walących się metalowych stosików... Tia, zdecydowanie, Selene wróciła do Dziupli. Potrząsnęła łbem, po czym ruszyła do pomieszczeń mieszkalnych. Zinowi pewno znów zgotuje zaskoczenie, prezentując się po raz koleny w kiecce. Takiej, jak to siwa lubiła, z dekoltami i rozcięciami, ale przynajmniej czysto i schludnie. Aczkolwiek zmęczona.
- Elea? Zin? Mam dla wa...
Zaskoczona, zdębiała w progu. niemożebne. ta dwójca razem w kuchni będąca jeszcze się nie pozabijała?

Seathen - 2010-08-17 16:32:47

Dzień długo mijał a poszukiwania jeszcze dłużej ale w końcu od miejscowych dowiedział że kobieta podobna do niego często przebywa w warsztacie więc postanowił i tam sobie pójść.Po drodze widział nie zbyt miłe widoki, więc cały czas gotowy był wyciągnąć blaster z kabury i zaatakować lub także po prostu się obronić. Powoli się zbliżał do tej posesji którą już widział na horyzoncie. Torbę spokojnie przewiesił sobie na plecy i nie minęło pięć minut i wszedł do warsztatu.
- Jest tutaj ktoś?!
No i zawołał wszystkich spacerując sobie po pomieszczeniu ciekaw czy ktoś wyjdzie do niego.

Elea - 2010-08-17 16:39:24

Mała już sobie siedziała na miejscu i wcinała obiad który no cóż był inny niż w ostatnim miejscu co przebywała - czyli było jedzenie pyszne. Kiedy Sel przybyła spojrzała na nią z brudną twarzą, ale niemniej jednak widzieć można u niej mały uśmiech. Cieszyła się na pewno z powodu przybycia Sel, więc po chwili zeskoczyła z miejsca i podeszła do niej
- jem obiad... Ten Pan jest miły i zrobił mi jedzenie... ale przestraszyłam się i Jego ugryzłam

Zindarad - 2010-08-17 17:19:50

-Nie ugryzła za mocno.-Powiedział do Selene z uśmiechem na ustach. Czekał, aż zupa mu wystygnie, nie chciał się po raz kolejny poparzyć. Nagle odczuł, że brakuje czegoś bardzo ważnego w jego organizmie. Nikotyna. O tak. Brakowało mu jej i to dość mocno. Wstał zatem z miejsca i podszedł do ukochanej, coby ją przywitać pocałunkiem w policzek. Jak to facet, oczywiście nie zauważył nowej kiecki, pomimo tego, że te wcięcia rzuciły mu się w oczy. Uśmiechnął się do niej tylko i rzucił.-Jak było u twojej koleżanki?-Pozwolił jej opowiadać i wyszedł na warsztat. W kompleksie mieszkalnym miał kategoryczny zakaz palenia papierosów, toteż stosował się do niego jak najbardziej z powagą. Wyszedł na warsztat. Wyciągnął papierosa z paczki, wyciągnął zapalniczkę i odpalił szluga. Zaczął go palić. Pomalutku, bez żadnego pośpiechu i nagle drzwi się otwarły. Siwe włosy, oczęta zielone. Jakoś ta gęba dziwne znajoma mu się wydawała. W efekcie szczęka mu opadła, ale szybko wrócił do stanu w miarę normalnego.-Jest, jest. Jakaś sprawa?-Spytał, dalej patrząc się na mężczyznę jak na debila jakiego.

Selene - 2010-08-17 17:24:14

- Mówiłam ci, kochanie, że Zin ci nie zrobi krzywdy. Obroni cię.
Rzuciła ciepło do dziecka, po czym na Zina zerknęła i westchnęła. faceci. Ale przynajmniej ją przywitał.
- Jak było? Cud, że  w ogóle wytrzymałam u niej...
Rzuciła tylko krzywiąc się nieznacznie. Wizyty towarzyskie nie należały do jej ukochanych. Zerknęła jeszcze na El, po czym za Zinem ruszyła, zamierzając chyba z nim na osobności porozmawiać o czymś i... zdębiała. O cholera. Skądś znała te ślepia. Zieloniuśkie jak jej własne. no i siwa strzecha. Ale chwilowo po prostu zdębiała stanęła pośród droidów na wpół gotowych. i obserwowała.

Seathen - 2010-08-17 17:33:29

Mężczyzna czekał na jakąś osobę, która powita Jego ciepło lub mniej cieplej. Oczywiście dla niego stanie było męczące więc na jakimś lewarku sobie usiadł zaś torbę postawił obok siebie patrząc na cały sprzęt zebrany w miejscu w którym obecnie przebywał. Miał nadzieję, że ona tutaj jest a miejsce może nawet pasowało zwłaszcza, że lubiła takie właśnie miejsca. W końcu zauważył swymi zielonymi oczyma mężczyznę, jak na razie nie skojarzył go bądź także nie znał go. Kiedy spytał się o co chodzi i już po tym jak Seathen podziwiał jego szczękę wstał i spojrzał na niego uważnie.
- szukam pewnej osoby. Podobna do mnie, ale płeć żeń...
No i masz! Znalazł osobę której szukał. Myślał że ona i on się uśmiechnął, ale sam na uśmiech nie umiał się zdobyć. Nie miał pojęcia co zrobić, ale wziął się w garść i odstawił swoją brązowego koloru torbę i powoli do niej się zbliżał. Kiedy był niecały metr od niej, wysilił się i doń uśmiechnął
- cześć siwka... dawno się nie widzieliśmy... tęskniłem.
No cóż, nie ma to jak oryginalne i świetne powitanie, nie wiedział w zasadzie co robić a przecież nie raz planował - jednak rzeczywistość jest inna. Dawno się nie widzieli, ale on nadal czuł ich wspólną więź.

Elea - 2010-08-17 17:38:54

- ladną masz sukienkę, Proszę Pani...
Powiedziała El, faktycznie miała mówić jej po imieniu ale jak na razie widać że nie umiała się przestawić. Nawet delikatnie się do kobiety przytuliła, ale kiedy Zin podszedł ta cofnęła o kilka kroków a później widziała jak Ci odchodzą. Mała została sama w kuchni i skoro nie chcą jej, to usiadła do stołu jedząc dalej swój obiadek bo przecież głodna była!

Zindarad - 2010-08-17 17:46:52

Nie to, że nie chcieli Elei. Zin po prostu chciał spalić papierosa, a Sel wyszła za nim. Żadnych złych zamiarów. Dalej przyglądał się mężczyźnie. Jak debilowi. Zmrużył oczy i zaczął kojarzyć fakty. Sel nie wspominała, że ma brata. I do tego bliźniaka! I ona chce mu wmusić, że szczerość i uczciwość popłaca? Osoba, która nie przyznaje się do swojej rodziny?! Co to za porządki są? Spojrzał na Sel, później na Sea. Skrzywił usta w nieznacznym uśmiechu. Był dość zakłopotany tą sytuacją. Nagle w wybuchu nagłych emocji rzucił.
-Czekaj, czekaj, czekaj. Skarbie. Ja tu chyba czegoś nie rozumiem.-Spytał ją, zauważając że są niemal jak dwie krople wody. Nie licząc biustu i bioder Sel rzecz jasna.-To twój brat jest?-Spytał nagle i podszedł od razu do mężczyzny. Papierosa schował za plecy i wyglądało to tak, jakby z tyłka mu się kopciło, ale to się wytnie.-Witam. Zin jestem.-Po tych słowach wyciągnął w jego stronę swoją prawą dłoń.

Selene - 2010-08-17 17:49:57

El najwyraźniej źle odczytała zamiary Sel. Ale siwa w duszy obiecała sobie mała wynagrodzić. Nawet się w duchu uśmiechnęła. Po czym na Seathena spojrzała.
- Siwek? Chyba puszkę smaru wpierdzielę...
Wydukała w końcu. Wszak żyła w błogim przeświadczeniu, że rodzina już na niej dawno krzyżyk postawiła, i choć czuła, że brat żyje, to jednak... Potrząsnęła łepetyną.
- Ee... kochanie, to mój... brat. tak, brat. Znaczy się Seathen.. I chodź tu, siwa dupo w kraglu, niech cię uścisnę!
Dodała jeszcze krok w stronę brata czyniąc. a to psikus, no. A poza tym, tak całkiem podobni nie byli. Siwa była niższa o głowę od brata. Dobrą głowę.

Seathen - 2010-08-17 18:05:55

No on póki co nie widział jeszcze El więc nic nie mówił na ten temat. Patrzył bez przerwy na siostrę, uśmiechnął się ponownie słysząc swoją ksywkę. Tak, Siwka i Siwek, dobrana para na dobre i na złe. Lecz jednak los chciał i rozłączył ich.
- no a kto inny? Nie przestałem Ciebie szukać, nawet odszedłem z Armii by Ciebie znaleźć. No skoro chcesz zjeść smar to chyba tutaj masz go w dostatku.
Tak, oczywiście. Rodzina mówiła że zniknęła, że nie powróci oraz że nie zyje i nie warto jej szukać. Lecz Seathen uważał że jeśli by zginęła to by to czuł poprzez zerwanie więzi. Widząc dłoń Zina, podał i swoją dłoń którą uścisnął jego. Później po prostu ją do siebie przytulił i jakoś nie mógł się od niej oderwać, po prostu tęsknił za nią - można rzec że czuł się przez te rozstanie samotny. Puścił w końcu ją i pocałował w czoło.
- dobrze Ciebie widzieć... nie dawałaś znaku życia...

EFECTOR - 2010-08-17 18:08:14

*Sielanka trwała, a właściwie, co jeszcze bardziej dramatyczne – dopiero się zaczęła, i aż chce się zaśpiewać za popularnym zespołem rockowym „smuga na niebie” – szczęście wchodzi w nasze drzwi, tudzież jakoś podobnie. Banalne i piękne.
Cienie, które szły tu za Seathenem na pewno nuciły inną pieśń. Co im zrobił chłopak? Nic, absolutnie, był czysty jak łza i rześki jak poranek. P[przypadkowa ofiara. Szedł tu, gdzie oni. Na swoje nieszczęście prosto w miejsce, które było dla nich celem.
Komunikator zapiekał. Cień skinął głową. I nagle całą okolicą wstrząsnął wybuch. Od strony, gdzie Kobdar miał hangar zajaśniał pomarańczowy okrąg wybuchu. Trzask – to poszły szyby w oknach wszystkich okolicznych budynków. Wszyscy, co stali, zostali rzuceni na kolana tą piekielną siłą.
Nie ma Hangaru. w  jednej chwili…*

Elea - 2010-08-17 18:13:55

Mała nadal siedziała w kuchni i jadła, owszem słyszała dyskusję albo niech się tak właśnie nazywa ale i tak nie miała zamiaru iść. Tak, pewnie źle zrozumiała ale wszak nigdy nikt jej nie chciał oprócz siostry więc nie wiedziała dokładnie o co chodzi. Talerz w końcu został opróżniony, więc przytuliła swojego Pana przytulaka. I tak trwała chwila gdy poprostu wybiegła z kuchni chcąc zobaczyć Sel, jakieś miała dziwne przeczucie. Widząc obcego lecz podobnego mężczyznę do Sel nie wiedziała co miała robić, bała się i nie znała go. Lecz kiedy wybuch był pisnęła przeraźliwie głośno i padła na ziemię, przytulak nieco dalej od siebie. Zaczęła płakać, lecz kiedy mogła to poczłapała do misia i się nie podnosiła tuląc się do niego*

Zindarad - 2010-08-17 18:21:38

Rozglądał się podejrzliwie po pomieszczeniu. Zin po tylu latach wpadania w kłopoty chyba wyrobił sobie pewien zmysł, który odpowiadał za ich wyczuwanie. Kobdar czuł w kościach, że zaraz stanie się coś niedobrego. Schował dłoń do kieszeni i przyjrzał się Cieniom, które pojawiły się za Seathenem. Oj. Teraz to Zin zaczął się mocno denerwować. A tak. W razie czego sięgnął po swój blaster. Nie wyciągał go z kabury. Patrzył, analizował.
-Coś mi tu nie pasuje.-Powiedział do siebie, spoglądając to na Sel, to na jej brata. Jak widać, rodzinne spotkanie nie jest im dane. Skrzywił usta, nagle usłyszał wybuch. Oparł się o jakąś ścianę, bo huk był przeraźliwie głośny. Na dodatek to było jakoś dziwnie blisko. Czyżby ludzie Zandiego dowiedzieli się, że Zin zna się blisko z Tangiem? Pewnie tak. Jednak racja, że z takimi ludźmi raczej nie wolno się zadawać.-Sel! Bierz młodą. Siwy. Masz kluczyki.-Wyciągnął je z kieszeni i rzucił w jego stronę. To były kluczyki od aerowozu, którym Zin poruszał się po tym księżycu.-Na parkingu stoi, weź go i przyleć. Trza uciekać.-Powiedział do niej. Wtedy już było wiadomo, że blaster będzie potrzebny. Wyjął go czym prędzej z kabury i ujął go w obie dłonie, tak jak go uczyli w WAR-ze na jednym ze szkoleń.

Selene - 2010-08-17 18:24:44

Już miała coś do brata powiedzieć, jak wyczuła wybuch. kolana po prawdzie nieco oszczędziła, upadając na dłonie, ale i tak... Syknęła, podniosła się i na Zina spojrzała. "Policzymy się później" świadczyła tylko jej mina.
- Siwy, rób, co mówi Zin! El, chodź do mnie!
Nie czekając nawet na reakcję dziewczynki porwała ją, przytuliła do siebie i najwyraźniej była gotowa do ucieczki. Dobrze, że kredyty, które Zin przyniósł, wsadziła na prywatne własne konto. Sprawdziła tylko, czy dziecko ma swa przytulankę i niecierpliwie postąpiłą kilka kroków. Czas się zbierać, bo cienie wątpliwie się jej podobały.

Seathen - 2010-08-17 18:41:40

No niestety wydarzyło się to co sie wydarzyło, a cofnąć się nie cofnie. Takze niestety nie widział cieni podczas podróży tutaj, po prostu jakby widział i wiedział co się szykuje to by coś zrobił. Kiedy wybuch nastąpił padł na ziemię, nawet on nie wytrzymał tej siły ale na całe szczęście szkło jeg nie zraniło. Wstał i od razu złapał za kluczyki. Spojrzał na Sel ale jak mówiła tak zrobił, ale nie wyjmował pistoletu i prosto wybiegł na parking. Widząc pojazd zaczął biec do niego najszybciej jak tylko umiał*

EFECTOR - 2010-08-17 18:51:27

*Cienie były widoczne tylko w chwili otwarcia drzwi. Kiedy zamknęły się za mężczyzną, Zin jak i reszta już ich nie widzieli.
Do nozdrzy pchał się duszący, gryzący swąd spalenizny. Guma, oleje, inne sztuczne produkty które cuchną po spaleniu. Smród spalonego hangaru. Statków, paliwa. Wielki ogłuszający wybuch. Wszyscy, którzy byli w Dziupli, prócz dziewczynki wiedzieli już, ze to nie był samozapłon.
Zin był niebezpiecznie bliski prawdy. Ba – wszedł  nią, tylko czy to teraz coś mu pomoze?
Siwy wybniegł przed dom. Z lego prawej zażyło się wielkie pobojowisko, swiecące w ciemności pomarańczowymi językami płomieni. To Hangar dogorywa. Raz po raz strzela jakaś pomniejsza eksplozja jakiegoś akumulatora, baterii czy bańki z paliwem.
Siwy dobiegł do areowozu, lecz nim kluczyk dotknął amka, szyba opuściła się. Pojawiła się za nią upiorna twarz starszego humanoida płci męskiej*
Kobdar? *zapukał cicho*

Elea - 2010-08-17 19:01:57

Mała niestety a może dobrze - ale fakt faktem nie wiedziała co się dzieje, ustała przytulając się do misia jakby sparaliżowana, nie mogła sie ruszyć. Tak właśnie na nią nerwy działały,nowa i nieznana sytuacja która nie była przyjemna. Podczas upadku delikatnie otarła sobie kolanko, ale jak na razie nie zwracała uwagi na to. Nagle poczuła jak ją ktoś porywa do góry i przytula, z początku chciała sie wyrwać. Z początku nie kojarzyła kto, ale poznając Sel zrobiła wyjątek i wtuliła sie w nią, jakby chowała się w matki ramiona.

Zindarad - 2010-08-17 19:11:09

Zin zaczął intensywnie myśleć. Zastanawiał się, spojrzał na drzwi. Bliźniak wybiegł to wypadałoby, by wszyscy wybiegli na zewnątrz, zostawiając cały dobytek na pastwę losu, a raczej ludzi Zandiego, którzy obecnie odpowiadali za ich życie. Rzecz jasna w ten gorszy sposób. Zin machnął ręką do Sel i wskazał na drzwi.
-Wypad. Do braciszka. Pewnie już czeka.-Powiedział szybko, jakby tysiąc słów wypowiadał na minutę. Biedak miał takie objawy stresu. Podbiegł szybko do drzwi i otworzył je, dając Selene z bagażem na rękach możliwość przejścia, w tym czasie, kiedy on będzie tu czekał i obserwował sytuację. Zauważył, że okno w jego aerowozie otworzyło się. Nie wróżyło to nic dobrego. Pokiwał głową. No to plan odlotu aerowozem poszedł w cholerę. Plan B. Zin myśl. Myśl do jasnej cholery. Plan B.-Siwy! W nogi!-Krzyknął do niego i sam wybiegł, spojrzał tylko na płonący w niedalekiej odległości hangar i pokiwał głową.-Kurwa mać.-Mruknął pod nosem-Sel. Za mną.-Po tych słowach pobiegł w stronę przeciwną, niż w stronę Hangaru. Przecież mógł pobiec do kantyny Fumbora. Tam pewnie udzieliliby mu jakieś pomocy. Niech to szlag. Znowu wszystko runęło.

Selene - 2010-08-17 19:14:14

Zdołała w biegu jeszcze swój plecak porwać i El przytuliwszy do siebie mocniej, po prostu pędem przemieszczać się zaczęła. Żałowała tylko swych droidów. Wiele egzemplarzy jednorazowych... ale co zrobić? i tak ciężkie tysiące na koncie były, zawsze nowy warsztat otworzy... o ile przeżyje to spotkanie. Skrzywiła się, hamując gwałtownie, i znów za Zinem ruszyła. Niech myśli szybciej. bo będzie źle.

Seathen - 2010-08-17 19:23:12

W połowie drogi na chwilę się zatrzymał i spojrzał na palący się hangar,ale przecież nic teraz z tym nie zrobi. W tym wypadku nie pozostało nic innego jak ucieczka i wypełnienie domniemanego polecenia i chęci uratowania swojej oraz Sel dupska - drugorzędną sprawą było uratowanie Zina i dziewczynki. Już miał włożyć kluczyk do zamka aż spojrzał jak szyba się opuszcza. Cofnął się szybko i krok zrobił w lewą stronę co by się obronić przed strzałem, sam zaś w prawej dłoni już miał blaster.
- to na pewno nie ja. Kim jesteś i wyłaź z pojazdu...

EFECTOR - 2010-08-17 19:30:35

*Tajemniczy humanoid pstryknął palcami. z  mroku wyłoniło się dwóch osiłków bez twarzy. Wyglądali jak ciebie, nawet z bliska, odziani w jednostajną czerń przylegających do ciała kombinezonów. Skierowali się ku Siwemu. A właściwie – to on się na nich skierował, cofając się. Kiedy chwycili go za przedramiona, broń samoczynnie wypadła mu z ręki pod wpływem silnego uścisku. Na jego słowa nikt nie zwrócił najmniejszej uwagi.
Szef wyszedł z auta. Po niedługim czasie coś trzasnęło, i maska wyleciała w powietrze. Spod maski zaczął wydobywać się tłusty dym. Szybko znikł w ciemności.
Po kilku chwilach areowóz tez – zaczął spadać łagodnie w dól, kiedy spaliła się matryca

Z jakiegoś dziwnego powodu nie świeciła tu teraz żadna latarnia. Żaden neon…

Z drzwi wyskoczyły kolejne postaci. To Sel i dziecko w jej ramionach. Wybiegła i znalazła się twarzą w  twarz z starszym humanoidem. Szefem. Jego puste, kawowe oczy patrzyły na nią jak na jakaś niezbyt interesującą zabawkę.
Uśmiechnął się bokiem ust, a  potem jego zdrewniała dłoń chwyciła silnie szyję kobiety. Zaśmiał się lubieżnie*
Kobdar? *Głośno wypowiedziane słowo nie było chyba skierowane do Sel. Tylko do tego kogoś, kto został w środku.
Do „Szefa” zaczęły zbliżać się cienie*

Elea - 2010-08-17 19:46:33

Mała jak to mala, tuliła się do kobiety próbując poczuć sie nieco bezpieczniej w jej ramionach. Dziewczynka bardzo sie bała, było to po niej widać. Płacz w zasadzie byłcichy, ale teraz to już nie płakała - starała być spokojna i odważna, tak samo jak w znienawidzonym miejscu. No ale teraz gdy byli na zewnątrz,rozejrzała się i pisnęła głośno widząc...kogoś. Kiedy złapał za szyję kobiety, ta chcąc bronić ugryzła w jego rękę ale zaraz cofnęła bo i zęby ją zabolały

Zindarad - 2010-08-17 19:50:39

Zin zatrzymał się. Dziwne, ale nikt go nie zatrzymał. Czyżby Zandi nie powiedział swoim ludziom jak Kobdar wygląda? Idioci, albo im płaciło się za to, by najpierw zrobić krzywdę, a później pytać. Odwrócił się. To co zobaczył, spotęgowało u niego złość. Złość. Całkiem uzasadnioną. Jakiś typ trzymał Selene za szyję. To było niedopuszczalne. Zin wtedy nie wytrzymał i wyciągnął swój blaster, celując prosto w jegomościa. Jego zadaniem była ochrona Selene i Elei. Braciszek może sobie radzić sam. Pewnie i vice versa.
-Zostaw ją skurwysynu.-Powiedział głośno. Zin domontował do swojego DC-15s celownik laserowy. Czerwony punkt pojawił się zatem gdzieś na ramieniu jegomościa. Zin nie chciał go zabić, chciał go ewentualnie postrzelić.-To ja jestem Kobdar. Zadowoleni?-Spytał w przypływie nagłej, nieopisanej odwagi. Jeśli przyjdzie mu tu zginąć, to przynajmniej zginie jak mężczyzna.

Selene - 2010-08-17 19:54:47

Syknęła tylko i spróbowała - aczkolwiek ostrożnie - nieco wyswobodzić się z uchwytu. Bolało, psia mać! Stanęła nieco na palcach, wyciągnęła ile sie da głowę ale spojrzenie wbiła w przeciwnika. Gdyby nie to, że cięzko jej było ocenić, co humanoid ma w portkach, pewno by kopnęła. Zwykle to pomaga, zwłaszcza, gdy czubki butów ssą dodatkowo wzmacniane stalą. A tak tylko docisnęła El do siebie i wydała z siebie cichy warkot. Nie była już niczyją zabaweczką. I nie zamierzała znów nia być.
- Puszczaj mnie...
Wychrypiała tylko, nadal siląc się na walkę. Po czym omal nie zakrztusiła przekleństwem skierowanym w stronę Zina. Udusiliby ją, byłby spokój, a tak... Ale, z drugiej strony Zin tak całkiem pantoflarzem nie był, skoro cała ta sytuacja go wkurwiła. nie jest źle. gdzieś tam pod siwą czachą błysnęła duma. przelotna. Ale zawsze. Jak sie wyliżą z całej tej sytuacji w jednym ŻYWYM kawałku, będzie dobrze...

Seathen - 2010-08-17 20:06:08

Nagle poczuł silne ręce które trzymały za jego ramiona, a później spojrzał jak jego broń leżała na ziemi. Więc co miał teraz robić to nie zbyt wiedział, zwłaszcza że nie wiedział z kim miał do czynienia. Spojrzał na jednego a później na drugiego oprycha a widząc później jak tamten zaciska dłoń na szyi siostry zawołał.
- zostaw ją skurwysynie (i tak dalej, wiązki przekleństw).. coś zrobisz to Ci żebra połamię...
No cóż, w zasadzie teraz nie był wojskowym i w zasadzie był tak jakby na zwolnieniu chorobowym i zwolniony na czas nieokreślony z pełnienia obowiązków wojskowych. Mógł się zawsze zasłonić tym że jest a raczej był pilotem floty Imperium i byłym oficerem - lecz wtedy sądził że tylko pogorszy sytuację. Kombinował jakby tutaj wywinąć się z tego bałaganu i pomyślał "I ja zawsze musze się w kłopoty wpakować". Miał swobodne nogi prawda? Więc ostrożnie i powoli jedną nogę przesunął do tyłu, lekko zamachnął sie nią i podchaczył przeciwnika w ten sposób co by się przewrócił. Skoro tak się stało a raczej myślę że tak, od razu jedną z pięści skierował ku twarzy drugiego oprawcy mając nadzieję że trafi w tamtego by zaraz kopnąć w żebra leżącego.

EFECTOR - 2010-08-17 20:11:04

*Gryzienie w rękę? Może w głębi swoich zdegenerowanych myśli napastnik pochwalił odwagę dziecka, jednak nawet nie zmienił toru spojrzenia by zaszczycić uwagą małą bohaterkę. To sprawa dorosłych. Bardzo brutalna zabawa. Poszło o jakieś wiaderko, łopatkę, czy coś. Chyba tą samą zabawkę którą miał Zin chciał mieć jakiś większy dzieciak…

Szef Cieni zauważył celującą w niego broń. Jednym szarpnięciem za szyje kobiety ustawił się tak, ze teraz to on krył się za ciałem Selene przed bronią Zina. W jego wolnej ręce tez pojawił się blaster. Zwykły, który przyłożył do nerki kobiety*
Doskonale Kobdar. Zaproponuje ci gre, by udowodnić ci kim jesteś. Zanim policzę do trzech, jeden  nas strzeli. Teraz przyliż sobie swoją bron do nerki, jak ja to robię. Jeśli nie strzelisz zanim policzę do trzech, to strzelę ja. Zrozumiałeś?
*Czarne cienie trzymające Siwego majacztły na tle gorzejących szczątek Hangaru. Ruch chłopaka sprawił, ze jednemu z cieni ugięła się na chwile noga, a  Siwemu nogę przeszył paraliżujący ból. Noga była opancerzona. Ale nic mu nie zrobili. Chociaż nie – zmuszali do patrzenia, i to było najgorsze…*
Nie denerwuj się dziewczyno, można zyć z jedną nerką *szepnął humanoid, wręcz czule, drgającym jak w  miłosnym uniesieniu głosem. Może taka bliskość damskiego ciała sprawiała właśnie, ze tom co miał w  portkach z racji niekopniecia w świetnej formie właśnie zaczęło odczuwać głód…
Ale było już za późno…*

Elea - 2010-08-17 20:17:40

Nie spojrzał na nią i nie odczuł bólu, ah... szkoda a może i dobrze bo i by jej się oberwało. Dalej się przytulała to Sel, a Sel ją przytulała więc nawet nie miała jak sie wydostać - w zasadzie nie chciała. Chociaż jakby mała pomyślała to by mogła coś wykombinować więc usilnie zaczęła planować. Powoli zaczęła się wiercić chcąc zeskoczyć, już jakiś plan w główce miała i może nieco podziała - gorzej jeśli nie.

Zindarad - 2010-08-17 20:24:57

Zin analizował całą tą sytuację. Strzelenie w nerkę? Czy on kompletnie oszalał? Strzał z takiej odległości może zabić, a tego raczej nikt nie chciał. Mimo wszystko. Zin musiał jakoś wybrnąć z sytuacji. Podszedł bliżej niego, z bronią wycelowaną nadal w wysunięty skrawek jego ciała. Zmrużył oczy. Usłyszał zasady jego zabawy. Przełknął ślinę. Odetchnął głośno. Wziął głęboki oddech. Spojrzał przez szybę do warsztatu. Na widoku stała jedna butla z tlenem. Plan C? Najwyraźniej tak.
-Słuchaj. Może zagramy po mojemu. Ty puszczasz dziewczynę, a ja nie strzelę w butlę.-Po tych słowach od razu czerwony punkcik lasera wylądował na niebieskiej butli, wypełnionej sprężonym tlenem. Strzał wywoła pewnie wybuch, który zatrzęsie posadami tej dzielnicy, zważając na to, że w normalnym warsztacie znajdowało się więcej takich butli, a ten warsztat nie był inny, toteż źle się to mogło skończyć.-Chcesz usmażyć się jak gizka na oleju, hmmm?-Spytał go. Działał jakby mechanicznie. Nie chciał strzelić sobie w nerkę, z drugiej nie chciał, by Sel oberwała, a z trzeciej strony mógł zostać zabity. Nie był przygotowany na taki rozwój wydarzeń.

Selene - 2010-08-17 20:28:24

Nie wypuściła małej z rąk, wbijając wzrok w napastnika.
- To kurwa, strzelaj mi w tą pierdzieloną nerkę, tylko kurwa, daj nam spokój!
A co jej tam szkodzi? Z jedną nerką da się żyć, operacje zresztą kosztowne nie były, a bioniczne części... cóz. Zawsze lubowała się w nowinkach technicznych. teraz jednak postanowiła zgrywać odważna, kosztem własnego zdrowia, oczywiście nie bacząc na nic i nikogo. błogosławiła w duszy jeszcze pacana, który na El uwagi nie zwracał wyraźnie. Może ją uda się uratować.
- Zin, daj spokój. To TYLKO nerka. Najwyżej zdechnę jak pies w tym zasranym zaułku! Nie wydurniaj się!
Rzuciła tylko, zerkając, co z jej bratem sie dzieje. to był jej jedyny punkt odniesienia. Panikowała, ale nie chciała po sobie tego poznać. Jak zawsze zresztą. Odwaga, nawet idioty, zawsze zakrywa resztę emocji.

Seathen - 2010-08-17 20:37:46

No i nóżka zabolała przez co nieco syknął z bólu, ale wyprostował się. Spojrzał na siostrę, nie wiedział co robić a rady przeciwko opancerzonym nie da rady nawet nóż zostawił w swojej torbie. Spojrzał na Zina ale nic nie powiedział, no bo i co miał powiedzieć nie wiedząc co robić. Niemniej jednak miał wielką nadzieję że to co Zin wymyslił uda sie a później uciekną z tego miejsca.

EFECTOR - 2010-08-17 20:45:54

Uspokój to dziecko! To niebezpieczna gra! *warknął napastnik. Czyżby miał jakąś moralność? Jeśli tak, to bardzo specyficzną, chorą 9i spaczoną*
A Ty gówniarzu przestań podskakiwać. Nie przestrzeganie zasad źle się kończy. Zasady nie są po to, by je łamać
*tu spojrzał na Zina. w  zasadzie patrzył na niego cały czas, ale teraz spojrzenie nabrało ognia. Suche palce miażdżyły krtań jego (Zina) ukochanej.
Humanoid mruknął cos cicho, niezrozumiale. W jednej chwili e strony wolnego cienia pomknął bolt lasera. Ręka Kobdara eksplodowała w łokciu. Broń poszybowała, a  uderzywszy o bruk strzeliła samoczynnie w czyjeś okno, w którym rozległ się krzyk. Może kogoś trafiło?
Szef Cieni uśmiechnął się*
cóż… myśle, ze jeśli ona cie kocha, to jednak ci przebaczy ten wyjątkowo głupi czyn. A gadali, ze jesteś inteligentny…
*kolejny strzał rozerwał biodro Selene. Wszedł w ciało lekko  boku, wyszedł przez macice. Ból był ogromny, zabierający świadomość. Kiedy ręka się otworzyła, Kobieta wypłynęła niczym bezwładny sznur i padła na ziemie*

[Sel jest wyłączona z czynnej gry – może grac dalej ale jej czynności ograniczą się do opisów cierpienia i urywanych słow]

*Szef Cieni poświęcił Sel jedno spojrzenie, po czym powoli zdjął marynarkę*
Jesteś mądra, dziewczyno. Odważna *Szepnął bez cienia drwiny*
Nie przeproszę cie, to nie moja wina. Dałem wybór. Przykro mi *przykrył marynarką Sel i dziecko. Niech nie widzi tego co będzie się działo dalej.
Cień nadal trzymał Kobdara na muszce*
Spokojnie, chłopcze. Pamiętaj – zasady. Mój pracodawca pamięta, jak prosil pana Kobdara o dostarczanie nowych towarów. Panu Zandiemu nie podoba się niesubordynacja Kobdara. Największy wróg pana Zandiego niszczył mienie Kobdara. Kobdar nie powiedział panu Zadniemu ani słowa… Pan Kobdar w ogóle nie zna zasad…
*Wyprostował się, sięgając do kieszeni*
Nowa runda, Kobdar *wyciągnąwszy z kieszeni długopis rzucił nim w  kierunku rannego inżyniera*
zanim policzę do trzech, wydłubiesz sobie tym oko. Jeśli nie…
*lufa jego broni skierowała się na nakryte marynarką kształty*
I pamiętaj – nie mam już ochoty na twoje głupie pomysły i na rozmowy. Ja tu jestem od działania

Elea - 2010-08-17 21:03:26

Mała nie została wypuszczona więc w końcu się uspokoiła i czekała na rozwój wydarzeń. Spojrzała na Zina, później na mężczyznę i spytała się nieznajomego.
- Czemu nas ksywdziss?
Spojrzała smutno na niego, ale później usłyszała strzał i poleciała z piskiem na dół. Teraz Elea była obok Sel i widząc krew spanikowała, przytulak gdzieś wypadł ale ona się wtuliła w Sel i wyszeptała coś ledwo słyszalnego, ale jeśli się dobrze ktoś przysłucha to powiedziała słowo nie zwracając uwagi na ciemność która nastąpiła poprzez płaszcz
- mamoo...

Zindarad - 2010-08-17 21:05:24

Ryknął z bólu, patrząc co teraz zrobił. Uszkodził nie tylko siebie, ale i Selene. Niech to szlag trafi. Trzeba było się poświęcić i odstrzelić sobie nerkę. Padł na kolana, patrzył na swoją odstrzeloną rękę. Jeśli Zin to przeżyje, będzie trzeba zamówić sobie cybernetyczny implant. Nie dość, że ręki to najprawdopodobniej również oka. Spojrzał na niego.
-Powiedz zatem swojemu pracodawcy, że przyjaciela nigdy nie wydam.-Powiedział, wyraźnie cierpiąc z powodu utraty ręki. Warknął jeszcze coś pod nosem i sięgnął po długopis. Cóż. Spektakl musiał trwać dalej, a Zin musiał uratować to co się dało. Przełknął ślinę.-Czego to się nie robi dla ukochanych.-Rzucił pod nosem. Zacisnął zęby i zbliżył długopis do swojego oka. No cóż. Jak to się mówi. Raz kozie śmierć. Może teraz dadzą mu spokój. Jednym żwawym ruchem wydłubał sobie oko. I co się stało? Wylądowało ono na bruku, Zin zawył w przypływie potwornego bólu. Spojrzał na "Szefa" i rzucił tonem pełnym bólu, cierpienia.-Zadowolony?

Selene - 2010-08-17 21:10:15

No cóz. Najpierw był szok. Oczy rozszerzyły się tylko, ujawniając zaskoczenie i niedowierzanie, że jednak się stało. Po chwili siwa runęła na ziemie jak worek kości. Zaskoczenie powoli ustępowało, zastępowane bólem. Biodro paliło całkiem sporym ogniem i odejmowało zdolność logicznego rozumowania. Jeśli nawet coś usłyszała, nie dała po sobie poznać nic. Zagryzła tylko wargi, by nie wyć, choć zduszony jęk i tak się jej wydarł z gardła. Długo to nie trwało. Zacisnęła i po chwili puściła ciało El, resztą świadomości przywołując jakieś dziwne myśli do siebie. Przynajmniej dla niej spektakl się zakończył. Zin nie znał numeru ani hasła na jej konto... Nieźle. Zajebiście wręcz zamierzała zdechnąć jak pies, zgodnie z własnymi słowami.A  może nie zdechnie? Diabli wiedzieli.
Póki co, efektownie, w jęku bólu - straciła resztki świadomości. Może się ocknie. Może. o ile ktoś o niej pomyśli, póki co, było jej już wszystko obojętne. Wliczywszy w to powoli rosnącą kałużę krwi.

Seathen - 2010-08-17 21:22:53

- SEELLLLLLL!  Jebany Tchórz! 
Wrzasnął całym gardłem i wyrywał się tak mocno jak tylko miał ochotę, miał nadzieję że jemu się uda. W końcu nieco się opanował i spojrzał na nogi przeciwników, a raczej stopy. Szkoda że noża nie miał. Zacisnął dłonie w pięści, skoro tylko za ramiona trzymali to może ten manewr pozwoli na jakieś dalsze działania. Buty miał lekko podkute metalem, zwłaszcza podeszwę i z całej siły, piętą kopnął w kostkę jednego i próbował się uwolnić. Jeśli jedna ręka została uwolniona, to wolną i zacisniętą ręką celował prosto w oko przeciwnika który go trzymał.

EFECTOR - 2010-08-17 21:30:43

daje wam szanse, dziewczynko. Życie jest grą.
*Szef Cieni uśmiechnął się z politowaniem*
Wydałeś swoją kobietę… naprawdę myślisz, ze nie wydasz przyjaciela? Zastanów się… jako człowiek jesteś tak mało wart, ze szkoda mi bolta na skrócenie twojego doczesnego cierpienia.
*kiedy Kobdar zabrał się do dziela, broń cofnęła się,. Celowała teraz w góre, kiedy wciąż ją trzymając skrzyżował ręce na piersi. Patrząc w zakrwawioną okaleczoną na jego rządanie twarz ofiary, uśmiechnął się jak ktos naprawdę zadowolony*
Tak. choc cieszyłbym się bardziej gdybym wiedział, że czegoś to cie nauczy.
*schowawszy blaster do kabury strzelił palcami i powiedział cos do cienie w swoim języku*
Ale przekażę to Zadniemu. Zadniemu teraz coś ode mnie: Nie rób interesów z poważnymi ludźmi, nie będąc pewnym swoich pleców i swojego towaru. Jesteście dziś nauczką, dla tych wszystkich którzy wygapiaja oczy  okien na tę scenę. Jutro wszyscy będą wiedzieli.
*Wszystkie rany zadane klasterami nie krwawiły bardzo. Bron energetyczna ma to do siebie, ze zasklepia tkankę, jednak mimo to stan wszystkich postrzelonych był poważny.
Szef Cieni odwrócił się do Siwego*
Spokojnie, chłopcze. Miałem cie za rozsądną istote o zimnej krwi. Pomysl – co zrobisz sam, nieuzbrojony, wobec nas? *Cienie puścili Siwego. Każdy miał broń. Szef tez nań nowo jej dobył. Każdy miał na muszce Siwego*
co teraz? Pomyśl? To nie kreskówka. Tu nie ma bohaterów… czemu wy wszyscy chorujecie na ten chroniczny zanik mózgu. Zastępujecie to żałosnym patosem.


[tu powinnam zabić postać, ale jako ze gra krótko, zapytuje gracza co o tym mysli?]

Elea - 2010-08-17 21:38:54

Elea nadal była przykryta nie wiedząc co się dzieje, bała się i nie wychodziła. Nie chciała pewnie tego wszystkiego zobaczyć, no bo po prostu nie chciała a także nic by na to nie poradziła. Dalej się przytulała do Sel, ale nie płakała po prostu nie płakała tylko sie bała.  Nieco ucichło może, ale dalej była w "schronieniu".

Zindarad - 2010-08-17 21:57:56

Zin teraz nie był wstanie niczego powiedzieć. Ano. Upuścił tylko łeb, patrząc na świat już tylko jednym, prawym okiem. Spojrzał na swoją odstrzeloną rękę, na swoje oko i skrzywił usta. Zaczął płakać. Jak taka mała dziewczynka. Nie mógł nic z siebie wykrztusić. Nie mógł się ruszyć, czuł się sparaliżowany. Spojrzał na ciała okryte marynarką.
-Coś ty zrobił Zin? Coś ty kurwa zrobił?-Spytał sam siebie i zakrył dłonią twarz. Szlochał. Szlochał w najlepsze. Nie wiedział co zrobić, do kogo udać się po pomoc. Czuł się cholernie bezradny.

Seathen - 2010-08-17 22:05:55

Niestety sam po chwili zdał obie sprawe jak głupio postąpił, a przecież zwykle tak nie robił. Niemniej jednak, jak zobaczył co sie stało to emocje w nim wezbrały i po prostu powiedział co powiedział. Kiedy został puszczony spojrzał na wszystkich - w dwóch słowach: nie miał szans. Tamten jednak jeszcze bardziej mu powiedział w jakiej beznadziejnej sytuacji sie znajdował. Jednak teraz już o wiele spokojniej, kiedy te wszystkie emocje opadły patrząc na szefa odpowiedział.
- to emocje się odezwały a rzadko to sie zdarza u mnie... Nic nie zrobię... Jedynie mogę sie patrzeć...
No cóż, powiedział co wiedział ale starał nie prowokować. Po a tym powiedział wszystko zgodnie z prawdą. Patrzył teraz tylko na ten płaszcz.


//No cóż, przyznam że nie chciałbym aby teraz zginęła postać. Trochę sie napracowałem aby się ją stworzyć i chciałbym nią jeszcze pograć trochę. Jednak jeśli musi zginąć, to zrozumiem jednak wolałbym żeby została przy życiu.

EFECTOR - 2010-08-17 22:13:25

*kilku, może nawet kilkunastu powtykanych w ciemność zbirów zwanych cieniami celowało w Seathena. Gdyby nie nieubłagany czas pewnie i z niego zrobiliby przedstawienie grożąc mu śmiercią czy jeszcze gorszym uszkodzeniem biednej Sel. Śmierć widsiała w powietrzu. Ale za chwile Szef Cieni szepnął cos i wszystkie lufy opadły, a humanoid skiną głową*
Puścimy cie teraz, i pozwolimy uratować im zycie. To jest właśnie rola dla Ciebie, jako ze pokazałeś ze jesteś w stanie zachować zimna krew. Nasze wybory kształtują naszą rzeczywistość. Kobdar – podziękujesz mu. Uratował wam życie
*wskazał ręką w ciemność, gdzie pojawiły się światła areowozu dostawczego prowadzonego przez jednego z cieni. Raz jeszcze skinął głową w kierunku Siwego, po czym odszedł. w  jednej chwili wszystkie koszmary odlechały w noc areowozem. Po kilkunastu sekundach na nowo rozświetliły się latarnie. Za kilkadziesiąt – Dziupla stanęła w płomieniach. Jakim cudem? Na pewno prostszym niż by się zdawało. Pamiętajmy ze Zin trzymał tam butle z tlenem, wiec lepiej jak najszybciej zabrac się z  tego miejsca.*


Butle wybuchną za 3 kolejki. Lepiej uciekajcie, bym nie musiała opisywać obrażeń. Na dzien dzisiejszy dziękuję za sesje i dobranoc

Zindarad - 2010-08-17 22:20:38

Zin w końcu wstał, opierając się na swojej jedynej, lewej dłoni. Trzeba będzie uciekać, skoro butle niedługo wybuchną. Z tego co kojarzył sobie, to ktoś nieopodal zakupił pusty lokal. Lepiej, by ktoś tam był. Może tam dostaną pomocną dłoń. Podszedł od nieprzytomnej Sel. Odkrył ją i rzucił do jej brata.
-Weź ją. Zaniesiemy ją tam. Do tego pustego lokalu. Byle szybko, bo zaraz wszytko pierdolnie.-Powiedział do niego. Mała sama może iść. Niestety Zin nie mógł nic zrobić. Jego obrażenia byłby zbyt poważne. Nie mógł niczego dźwignąć, ani dobrze obaczyć, bo w końcu na świat patrzy tylko jednym okiem. Smutno mu było, ale trzeba było żyć dalej i szukać jakiegoś medyka, albo kogoś kto zna medyka. Pierwsza musi zostać opatrzona Sel. Zin poczeka na swoją kolej, ona była najważniejsza. Ważne, że przeżyli. To przynajmniej było jakieś pocieszenie. Zin odwrócił się. Użalał się nad sobą i żałował decyzji, które dziś popełnił. Trzeba żyć dalej, ot co.

Seathen - 2010-08-17 22:35:47

NIe podobało jemu się to że celowano w niego, no ale nie mógł raczej nic poradzić. Obserwował ich tylko i czekał na ewentualną śmierć, lecz śmierć nie nastąpiła i tylko słuchał co tamten mówi. Niektóre słowa były prawdą, sami decydujemy o swoim losie, własnymi podejmowanymi decyzjami.
- dziękuję...
No i tamci zniknęli a ten musiał po prostu jakoś wykaraskać się. Słysząc Zina spojrzał na niego, ale Seathen już był w drodze do Sel, którą już po chwili chwycił na ręce i ruszył do lokalu. Wszedł do środka i położył na podłodze. Blaster później znajdzie, teraz zająć trzeba się Sel. Zdjął z siebie koszulę, rozdarł ją na większe pasy. W końcu byli a raczej powinni być w tym budynku bezpieczni. Nieco Sel rozdarł kieckę i tak już sie do niczego nie przyda. Podwinął resztę maeriału i widział krwawiącą ranę. Material drugiej części kiecki podarł na dwie części, złożył ją i przyłożył do wlotu strzału a później do wylotu, później rozdartą koszulą nieco związał, niczym bandażem aby ucisnąć ranę i zatamować krwawienie z obydwóch "dziur".
- na poczatek to musi wystarczyć... trzeba do szpitala...

Elea - 2010-08-17 22:37:51

Dziewczynka dalej tuliła się, ale sama była już mokra od krwi kobiety. Podniosła sie nieco a rączki oparła na boku Sel po czym zaczęła nią potrząsać.
- Pani Selene, Wstań.. obudź się, proszę... boję się... cicho się zrobiło
No cóż, mała była przerażona więc nie myślała że kobieta może się nie obudzić, a miała nadzieję że właśnie tak się stanie - że obudzi się. W końcu ktoś ich odsłoni, a ona przestraszona wtuliła się w kobietę. Widząc jednak gdy to Zin, jakiś taki zmarnowany wstała i delikatnie się do niego przytuliła. Później razem z nimi udała sie do owego pustego lokalu widząc jak jest noszona przez obcego mężczyznę na rękach. W lokalu po prostu skuliła sie pod ścianą i powoli się kiwała w pród i w tył

swewok2.pun.pl świadectwo energetyczne kraków cennik Regał z drewna TV Kablowa naprawa komputerów ursus NextInfo