Vottagg - 2010-08-09 15:58:55

Przybyli na Nar Shaddaa, ale żeby biznes zacząć, to Secorsha potrzebował lokalu.  Wleźli do pomieszczenia, które Vottagg skombinował za przestępną cenę, nie obyło się bez kilku gróźb, oraz zastraszeń, ale Kaleesh o nich nie wiedział. Pomieszczenie było dosyć spore, połączone drzwiami z następnym po lewej stronie. Ściany były nieco zaokrąglone, jakby znajdowali się w hangarze, czy też połowie walca. Wyraźnie kiedyś tego miejsca używano przez jakiegoś biznesmena jako restauracji dla VIPów. Obecnie wszędzie ustawione były skrzynie i beczki, ktoś tutaj sobie urządził magazyn i nie raczył o tym powiedzieć przyszłemu nabywcy. Vottagg podpełzł do jednej ze skrzyń i otwarł ją. W środku były jakieś szklane pojemniki. Uniósł ręce patrząc na Kaleesha. - Zaraz się to wywiezie, o ile Ci się spodoba, bo jeszcze nie jest zapłacone.

Secorsha - 2010-08-09 16:15:07

*Sylwetka Seco pojawiła się na tle drzwi, od tyłu podświetlana prawdziwym słońcem Nar Shaddaa. Skórzana kurtka, spodnie w kancik, i naprawdę poważny wyraz pyska oraz oczu pod okularami podniesionymi na czolo*
Sam nie wiem, stahrry… *cmoknął, marszcząc się jak prawdziwy rzeczoznawca* Sufit jest thrroche za niski. Myślałem żeby zhrrobić takie… wysokie sklepienie, żeby tam zawiesić ładny żyhrrandol taki… taki zajefantajuhrrwastycznym wiesz… *wyjąwszy ręce z kieszeni zaczął gestykulowac* Żeby wiesz, kazden kto tu wejdzie spojrzał na niego i pomyślał: ooo, tu widac ze istoty na poziomie phrrowadzą bo mają Tajki piękny żyhrrandol,

Vottagg - 2010-08-09 16:51:36

Hutt machnął ręką, jakby to nie był problem. - Wysadzi się. - powiedział spokojnie, jakby mówił o akcjach ścigaczy. Po czym popatrzył na sufit chwilę. - Chodź tu gamoniu! - przez drzwi wszedł Iridionianin. Minę miał nietęgą, kiedy usłyszał o wysadzeniu budynku w powietrze i odrazu zaczął odradzać takiego rozwiązania. Vottagg był chyba trochę nawalony, ale nie można chłopa winić, w końcu dawno na Nar Shaddaa nie był.

Secorsha - 2010-08-09 16:58:19

*Za to Seco w miarę mało nawalony był bo symbolicznie wychylił tylko dwa kielichy i piwo.*
eeee, a  te chuje nad nami? *zapytał odnośnie sąsiadów. Nie chciał się z sąsiadami lokalem dzielić. I tak będą skargi. O ile ktoś tam jest, ale może nie ma, Seco o tym nie pomyślał, by zerknąć czy się dowiedzieć*
Nie no, Vottagg, wysadzać to może nie, ale tu kuhrrwqa po mojemu za nisko jest *przykucnąwszy strzelił z kolan, po czym podbiegł i podskoczył by dotknąć sufitu. Dotknął, owszem, ale czubkami palców i sporo musial podskoczyć. Jakies 3 metry wysokości tego pomieszczenia*
no dobra już… chuj! Kupie mniejszy zyhrrandol, choc będzie to dla mnie wielka jebana thrrauma i uhrraz na psychice. Ważne ze lokacja dobhrra kuhrrwa wasza bladź w dupę kahrrabinem na wodę jebana
*uśmiechnięty skrzyżował ręce na piersi krzyżując*
blisko grzesznego centhrrrum

Vottagg - 2010-08-09 17:04:50

Vottagg wyburczał coś pod nosem, popatrzył na Secorshe - nie będzie wysadzania? - zapytał jakby smutnym głosem. Przesunął się po podłodze aż dotarł do drugiego pomieszczenia. A tam... - kuuurwaaaa, Seco chodź to zobaczyć, jaka ryba wielka... - ryknął, wydawać by się mogło, że to poprostu pijackie wizje, ale nie. W pomieszczeniu faktycznie trzymano rekina importowanego z Manaan. Był w wielkim akwarium, jego oczy jak pięści gapiły się na Hutta, wyraźnie mając na niego smaka. Szkło było grube, na oko jakieś 4 cale, zbiornik zakrywał całą ścianę, a żółta ryba i tak nie miała za dużo miejsca. Z pomieszczenia dobiegł ich rechot - śmiech zadowolenia, huttowie lubią dzikie zwierzęta.

Secorsha - 2010-08-09 17:09:54

*cos tam już zaczął do siebie gadać, kiedy Vottagg go zagadał. W istocie Seco pomyślał ze bredzi ślimaczek ale nie- ryba była. Kaleesh zbliżył się spokojnym krokiem, uśmiechając się szeroko. Wyglądał jakby chciał buziaka dac drapieżnikowi*
Pięęęękny… ale czy nie będzie mu tu u nas za głośno? Kuhrrwa, zwierzątka to poważna sphrarwa. Co innego dhrroidy. My mamy dhrroida, wiec może… *strzelił palcami z nagła*
wiem! Daj te rybkę swojej dziewczynie! Na pewno się zgodzi na ślub jak dasz jej taki zajebisty phrrezent!

Vottagg - 2010-08-09 17:14:37

- Cooo? - zapytał z oczami utkwionymi w rekinie. Jakiej dziewczynie? On to chce! -[i] Ja to chce! - zadudnił hutt patrząc na okaz jak małe dziecko na zabawkę, której jak nie dostanie to się pochoruje. - Seco, ja to chce... - popatrzył na Secorshe jak na wariata, zamiatając radośnie ogonem podłogę. Masywny ślimak zbliżył się do akwarium i zastukał w nie palcami - Cip Cip Cip rybeczko - Na co rekin odwrócił się w miejscu waląc ogonem w szkło które aż zatrzeszczało. To chyba otrzeźwiło nieco Vottagga. - tak Seco, to zdecydowanie dobry pomysł, tylko jak oni to tutaj wnieśli?

Secorsha - 2010-08-09 17:23:43

*Seco spojrzał na Vottagga jak na ostatniego idiotę* opanuj się, ślimaku, przecież jak jej to dasz, a ona się z tobą ożeni to i tak to będzie twoje ty głupi chuju! co moje to i twoje póki smiehrrc nas nie rhozłaczy. I będziesz miał i rekina i swoją słodką rybkę, móżgoupiehrrdoleńcu *obejrzawszy się podstawił sobie stołek, na którym stanął by – odchyliwszy wieczko, wsadzić do akwarium mechaniczna rękę. a  co tam, metalu przecież nie zje. A ręki raz straconej drugi raz się nie straci. Teraz można stracić jedynie protezę*
Pewnie przynieśli go jak był mały a on tak uhrrósł bo kahrrrmili go sąsiadami, listonoszami, emehrrytami…

Vottagg - 2010-08-09 17:30:00

Rekin wydawał się nie reagować na zmącenie wody... przez chwilę, po tej chwili odepchnął się energicznie łapami otwierając paszczę wyposażoną w nierówne rzędy zakrzywionych, żółtych kłów. I spróbowała paskuda ugryźć Secorshową łapę. Hutt wydał siebie okrzyk zdziwienia, którego nie da się opisać słowami, bo tak to tylko Hutt potrafi. Coś pomiędzy Ooooo, fierfek, a kaszlnięciem. W każdym razie otwarł szerzej oczy patrząc co sie stało właściwie, bo nie dotarło do niego jeszcze nic.

Secorsha - 2010-08-09 17:34:03

*Seco zareagował odruchem bezwarunkowym – cofnięciem ręki w  reakcji na ten nagły ruch. Jednak nadal uśmiechał się jak wariat, jakby nie do konca świadom zagrożenia, i wydawało się, ze ma ochotę tym razem sadzić tam głowe. Zdecydowanie zbyt niebezpieczne by zostało tu pod opieką Secorshy*
Kuhrrwa, nawet od mojego synka aghrrresywniejsze *uśmiechnął się odwracając łeb w stronę Vottagga*
ale na Sehrrio, weźcie go do domku, odpiehrrdolisz mu basen i bedziesz mu wrzucał oponentów

Vottagg - 2010-08-09 17:43:42

- Ano będę, słyszałem że Jabba ma racora, to ja będę miał Rekina! Ha. Rekina nikt nie pokona jak już wpadnie do wody. - powiedział biorąc całkiem poważnie słowa Secorshy, ale wciąż nie miał pojęcia jak przetransportować owe zwierze. Jego wargi wykrzywiły się w uśmiechu. - To co, bierzemy tą bude, mam ściągać ekipe? - zapytał z zadowoleniem, że kolejny biznesmen się rozwija pod jego skrzydłami, był też dumny z pomysłowości pozbywania się wrogów.

Secorsha - 2010-08-09 17:47:17

pewnie, poza tym rhankohrra to kazden jeden chuj z kompleksami ma, a  rekina będziesz miał tylko ty! *Seco klasnął, a kropelki z mokrej protezy rozgryzły się na wszystkie strony.z  rekinem nie będzie problemu – Vottagg przygotuje u siebie basen, potem go się uśpi i przewiezie*
Tak, bierzemy to, ghrrubasie! Płać, a  ja się wszystkim zajmę – chujem ruszyć nie będziesz musiał!

Vottagg - 2010-08-09 17:54:05

Zarechotał nie wiadomo z czego. - Ty dokonasz przelewu uczniu. - powiedział dumnie wyciągając ku Secorshy cyfronotes. Skoro Kaleesh jest uczniem w biznesach, to musi zacząć robić takie rzeczy samemu. Spod skrzydeł Vottagga już nie jeden biznesmen wyszedł, z tym, że ten pierwszy chce się czymś legalnym zajmować. Ale tutaj Hutt planował nawrócić Secorshę, oraz zrobić z niego część zarządzającą półświatkiem.

Secorsha - 2010-08-09 17:57:07

*Na razie o tym nie wiedział co chyba było słusznym posunięciem. Seco moze i taki jaki był ale raczej miał kręgosłup. No i żonę, która była uczciwa. Poza tym Seco nie był chciwy. Chciał mieć tyle by godnie żyć. Moze to się zmienia  może nie. Wziął cyfronotes o podrapał się po potylicy*
Te… kuhrrwa, co to jest „login”? mam tu swoje imię wpisać?

Vottagg - 2010-08-09 18:02:58

- Taaaak, login jaki masz w banku o którym Ci mówiłem. Seco1324. Hasło Ci napisalem w okienku obok, bo nie będę głośno go wymawiał.  Zmienisz sobie, coby mnie nie kusiło. - powiedział poważnym, ochrypłym, basowym głosem Hutt otwierając jakieś skrzynie i wyjmując z nich woreczki z białym proszkiem. - Ciekawe... - otworzył i pociągnął połowę zawartości do jednej z wielkich dziur którymi oddychał. Po dłuższej chwili uśmiechnął się wywalając wielki trójkątny język na zewnątrz i mrugając niepewnie. Nagle kichnął rozbryzgując na podłodze zielone smarki hutta. - Seco, powąchaj to... Bo nie jestem pewien czy to nie mąka.

Secorsha - 2010-08-09 18:15:57

weź mnie kuhrrwa nie rhozphrraszaj, ja musze mieć mózg niezmącony, nie mogę ćpać, niech ten chuj wąchanie *wskazał łbem ihtorianina, bo chyba jeszcze tu był. Hasło przepisał, stukając pazurem  znaki w najwyższym skupieniu*
No dobhrra, załogowało. To co tehrras? Wykonaj przelew, nie? *podniósł złote oczy znad notesu*

Vottagg - 2010-08-09 18:21:54

- Taaaaaak - powiedział Vottagg patrząc nieprzytomnie na Secorshę, jakby widział coś innego. Na moc, wziął woreczek i wciągnął do drugiej dziurki, zostawiając trochę jakby Seco się zdecydował. Wypuścił woreczek z rąk, obserwując wspaniałą grę świateł, którą robiło akwarium. - Ma lorda... - patrzył Secorshe niebezpiecznie się zbliżając patrzył na niego szeroko otwartymi oczami, w których źrenice niemal się rozpłynęły. - H'czu ejpenkii. Inkabunga! - wyciągnął rękę w stronę Kaleesha klepiąc go po ramieniu lekko, po czym gładząc jego ramię. Zaczął rechotać wesoło.

Secorsha - 2010-08-09 18:27:18

aha, ok… i tehrraz…. Ale nie ćpaj chuju jak ja tu przelewa rhobie! Poważna sphrrawa to! *Seco nie pomyślał, ze mając na koncie ograniczone środki na pewno nie przepłaci, tego na razie nie obejmowało jego zrozumienie tematu. Znowu zagłęboił się w ekraniku, marszcząc skóre wokół oczu*
Te Vottagg, ale jak ja mam to zhrrobić, ja nawet nie znam odbiohrrcy, nie wiem co wpisać, może byś… ale co ty odpiehrrdalasz? *podnieś, wzrok akurat wtedy kiedy naćpamy hutt zaczął te dziwne rzeczy robić. Zdumiony spojrzał na swoje ramie w skórzanej kurtce, głaskane puchnął rączką*
[o]Czy ty jesteś jakiś nienohrrmalny?![/i] *zapytał, ale było to pytanie retoryczne. Odsunął się, i znowu skupił się na cyfronotesie. Jak ślimak mu nie pomoże, to musi sam*

Vottagg - 2010-08-09 18:33:43

- Aaaaa - zarechotał patrząc na Secorshę usiłującego przelać kasę. - Biiska miu-muulii biu Halapiu. - powiedział jakby przytomnie, ale też zapominając o tym, że nie mówi w wspólnym. Jego oczy wędrowały, nie potrafiąc zatrzymać się na jednym punkcie, wyglądał jakby dostał ataku padaczki, ale mimo wszystko na chwilę zerknął na Seco. Uderzył się małymi dłońmi po twarzy, jak bokser. Jego huttański organizm i umysł potrafiły to opanować. - Dragr151622333 login tego kolesia... wpisz kredytów sumespecjalna oferta, więc nie dużo czyli mało.  - Hutt wyglądał przez chwilę jakby miał puścić pawia, ale otrząsnął się ponownie, a nawet wciągnął język do środka. Podpełzł do akwarium. - Ja chce ją zjeść. - zadudnił patrząc na rybę.

Secorsha - 2010-08-09 18:46:17

chuju! Nie mało i niewiele tylko liczbe mi podaj! Chcesz żeby nas wydoił ten cały jebany Dhrragahrr z długą liczbą! Nie odpiehrrdalaj, bądź poważny, za ile to kupiłeś? * zarzuciwszy na ramie ręke trzymającą notes, jakby miał tam worek włóczykija, w jednym podskoku znowu zrównał siez  huttem*
Nie gadaj piehrrdół, to jest phtrrezent dla Twojej dziewczyny, głupku, nie do jedzenia! To on ma jeść waszych whrrogów, bedzie duzo khrrwi, flaki Ebra wypływały… takie fajne, jak baloniki bo ofiahrra w despehrracji łyka wodę *z uśmiechem szaleńca, czyli normalnym zaczał gestykulować zarówno notesem jak i wolną dłonią, nachylając się do twarzy nieco naćpanego hutta*
Jak jesteś głodny to zahrraz skoczę do delikatesów, kupie jajca i zhrrobie ci jajecznice ze stu jajec na bekonie, ze szczypiohrrem i takim sosem co wygląda jak spehrrma. Będzie piehrrwsze danie w moim lokalu!

Vottagg - 2010-08-09 19:11:28

Hutt popatrzył chwilę na Secorshe po czym pokiwał oczami, bo głową się nie da. - Przelej mu 10000 kredytów. I nie pytaj czemu tak tanio. - powiedział swoim poważnym, biznesmańskim basem. - Tak, jajecznica ze 100 jajek! Zrób Seco. Idź do sklepu, a ja sobie tutaj odpoczne... - powiedział i uwaga... walnął się całym cielskiem pod akwarium, i wyprostowany leżał oczyszczając organizm z toksyny. Można było zobaczyć jaki jest długi, aż niesamowite.

Secorsha - 2010-08-09 19:15:31

czemu tak… dobhrra, nie pytam *pewnie Vottagg i tego ohujał. Byleby potem Secorshy nie nachodził, no ale – sprowadzi się Dżonego to najdzie raz i raz mu się skończy. Wpisał kwite, zatwierdził i rzucił cyfronotes Vottaggowi na sadło*
A ty mi żebyś mi o tej rybce nawet nie pomyślał jak mnie nie będzie!
*Pogroził mu palcem*
Od tego Twoje małżeństwo może zależeć patafonie!
*I poszedł zamaszystym krokiem przyszłego biznesmena po jajka i boczek do sklepu*

Vottagg - 2010-08-09 19:19:27

Vottagg leżał niemal przez godzinę bez ruchu, jakby martwy, jedynie drobne unoszenie się wielkiego wzgórza, którym był brzuch, świadczyło o tym, że oddycha. Nagle otworzył pomarańczowo-żółte oczy, a jego źrenice natychmiast się zwężyły. Był czysty, ale większym problemem było teraz wstać. Dlatego huttowie nie śpią w takich pozycjach. Ślimak turlał się, rad że nikt go nie widzi. W końcu opierając łeb o jakąś skrzynie dźwignął swoją kupę tłuszczu "na nogi".

Secorsha - 2010-08-09 19:25:49

*nie obserwuje? Seco który nie obserwował stał cicho w drzwiach od pieciu minut i patrzył w zdumieniu na tą ślimaczą gimnastykę*
Vottagg! Zashrrałeś mi posadzkę, cwelu! No jak to tehrraz kuhrrwa mać wygląda! *wycelował oskarżycielskiego palca lewej ręki w  której trzymał coś w kolorowym papierku, najpewniej jakaś słodycz. Śluz Kolo Vottagga, co tu duzo mówić – był. Seco przeskoczył lezący taboret i postawiwszy torby na podłodze tam gdzie śluzu nie było  zbliżył się do ślima*
Ja ci musze jeszcze pahrre rzeczy o małżeństwie powiedzieć… *rozerwał papierek, nadal patrząc w twarz hutta. Uśmiechał się głupawo. Dwa palce organicznej ręki wsunęły się do papierka. Wyciągnęły patyczek… niepotrzebny papierek Seco wepchali  kieszeń, kieszeń na długim i szerokim lodzie na patyku pazurem na górze zarysował anatomiczne kształty, by p[przypominały… tak – prącie. Po naszemu kutasa*
Phrrosze. Lodzik dla ciebie

Vottagg - 2010-08-09 19:31:26

Hutt zgłodniał od tego nic nierobienia, to też porwał loda i wrzucił go sobie w całości do gardła. Połknął go z lekkim "gul". -   Gdzie masz jaja Seco? - zapytał oglądając Kaleesha i czekając na obiecaną jajecznicę. O jedzeniu się nie żartuje więc, lepiej niech się zaraz pojawi boczek i szczypiorek. - Co o małżeństwie? - zapytał, wciąż czekając na żarcie. Już nawet wyjął z jednej ze skrzyń palnik plazmowy, którym zaczął metalową skrzynie (pustą) podgrzewać jak patelnie ogromną. Ręka mu drżała jak alkoholikowi tak głodny był! - Seco, zrobiłes ty ten przelew, bo ja niebardzo pamiętam...? - wyskoczył z innej beczki poważnym tonem.

Secorsha - 2010-08-09 19:36:58

*Wypuścił powietrze przez nozdrza, opuszczając jednocześnie ramiona w takim bezradnym geście*
U was huttów tak ghrra wstępna wygląda?! Nie pokaże ci jaj, bo właśnie połknąłeś całego chuja, wiadomo, jeszcze dhrrugiego zaphrragniesz… *odwrócił się na piecie i podciągnął zakupy pod skrzynie* Tak, zapłaciłem 10 tysiecy, bo tak kazałeś. I zatwiehrrdziłem – poszło. *wybił jedno jajko i już zamach brał by skorupkę za siebie cisnac ala nie… to jego lokal – dbać trzeba. Przy bucie wiec położył i dalej… no i boczek międzyczasie*

Vottagg - 2010-08-09 19:48:19

Hutt radośnie przyłączył się do gotowania. Położył palnik górniczy tak, żeby podgrzewał skrzynię, ale jej nie roztopił. Jajecznica piekła się ku radości Vottaggowego brzucha. Seco robił swoje, dodając dodatki w postaci szczypiorku i boczku. Zapach nęcił tak bardzo, że nawet jeden z ochroniarzy zajrzał do środka, podpierając się na wibroostrzu obserwował skrzynię z której wydobywał się zapach. - A sztućce masz? -zapytał kompana, nie zwracając większej uwagi na Zabraka który z żalem sobie poszedł. Nie będzie się dzielić taką ucztą!

Secorsha - 2010-08-09 19:53:28

Nie piehrrdol, co, rąk z domu zapomniałeś? *spojrzał na hutta jak na jakiegoś nietutejszego*
Zaczehrrpniesz kilka gahrrsci i już będzie po jajecznicy, a  na koniec wyliżesz skrzynie
*Zamieszał jakimś badylem, kawałek metalowego drąga co go po drodze znalazł*
A potem spiehrrdalasz do hotelu, bo ja chce zabhrrać się za phrrace ahrrhitektoniczno wykończeniowo zaczeńczeniowe kuhrrwa. Mniejsza – będę rhemontował

Vottagg - 2010-08-09 19:59:22

Czyli Seco nie będzie jeść? Jego strata! Więcej dla Vottagga! - Seco, ja sobie kupie apartament... - powiedział jakby Seco jakieś głupoty pieprzył o hotelach. On chyba jednak pociągnął resztę tego proszku, bo coś pieprzył od rzeczy. - No to wpierdalajmy. Sięgnął łapami do skrzyni wydobywając jajecznicę i wpychając w swoje wielkie wary. Nie czekał na Kaleesha, tylko przechylił skrzynię i zaczął wsypywać czy tam zrzucać zawartość prosto do gardła. Co nie trafiło do ust, skapywało na jego wielki brzuch czyniąc go jeszcze wstrętniejszym. Ale Vottagg był dobrym huttem, zostawił troche i podał Secorshy. - Jedz, boś chudy

Secorsha - 2010-08-09 20:06:06

*A Seco był dobrym kaleeshem, nie jakaś ludzką cipeczką, co by się brzydziła. Zajrzał do „gara”, rękre wsadził, wziął garść niezaśluzowaną i zaczął podjadać, wyraźnie zamyślony. Przeżuwając boczek ze skórką (miał silne szczeki, lubił wiec twarde rzeczy) przymykał oczy, wyobrażając sobie jak to bedzie*
wiesz co… jajecznica to jest kuhrrwa dobhrra rzecz… szybko ja się robi i jest tania. No i umiem ją ugotowac, moje kochanie to zawsze moją jajecznice chwaliła. Ty tez chwalisz, nie, tłuściochu? *przekręcił przyjaźnie łepek patrząc na ślimaka*
Jak będziesz kupował apahrrtament to nie zapomnij basenu dla Wacusia *Wskazał łbem akwarium*
I kiedy poznam tą twoją dziewczynę do wuja biszkopta, Vottagg! Wtedy nie było czasu, wiec nie kontynuowałem *spoglądając w sufit ręce na boki rozłożył* No ale tehrraz możesz mi powiedzieć, nie?

Vottagg - 2010-08-09 20:18:17

Vottagg poklepał się rękami po brzuchu, jakby mówiąc że pyszne było. - Basen... właśnie, wpadnie tu ktoś po moją rybkę "Wacuś" nawet może się nazywać... Już widzę minę potencjalnej ofiary jak mówię, że idzie do "Wacusia" a tutaj taka niespodzianka! - - zarechotał, ale szybko się poprawił - Tfu, rybkę Xotty - imię Xotta wypowiedział cmokając ustami na pierwsza literę, bo tak się w huttańskim X wymawia. - Prawdopodobnie się niedługo hajtniemy. - zadudnił zadowolony i z dumą wielką, bo upolował kawał hutta. Dosłownie.

Secorsha - 2010-08-09 20:23:14

Nooo, jeśli zhrrobisz jak ci mówiłem to na pewno. Znam się na hajtaniu. Niewielu ma tyle odwagi, żeby się ożenić. Nie mahrrtw się, zawsze możesz na mnie liczyć *Pac pac pac – poklepał tłuste plecy ślimaka* I myśle, ze zdążę z remontem na wasze wesele. Odpiehrrdole ci taką imphrreze ze mucha nie siada *I uśmiechnął się serdecznie,serdecznie  jednoczesnym przytakującym ruchem głowy*

Vottagg - 2010-08-09 20:28:51

- No ja nie wątpie Seco i tym co ludzi zabawia będziesz świetnym! No... Jak to się nazywa... - Podrapał się chwilę po głowie - [i] wodzirej. - zakończył podnosząc palnik plazmowy, który postanowił zabrać. Tak jak było zaplanowane postanowił się zebrać i iść kupić apartament. - Dobre bylo, ale się skończyło, pracuj nad tą budą  i wymyśl jakąś fajną nazwę! - powiedział ślimak pełznąć ku wyjściu jak zawsze machając tylko ręką na pożegnanie.

Tangorn - 2010-08-10 20:02:51

Nowy lokal, jakiś dziwny więc wypadałoby by wpaść by zobaczyć który pierdoła tutaj biznes otwierał. Tak więc Tang, jako jeden z czołowych baro-obchadzaczy musiał tutaj wpaść, bo na NS większość barów, kantyn i innych lokali odwiedził, a było ich już na prawdę sporo, od drogich po spelunki. Ciekawe jaka kategoria temu tutaj się należy. Więc wszedł do środka niepewny co tam znajdzie a miał na sobie to co zwykle, czyli Beskar'gam, taki charakterystyczny dla niego.

Secorsha - 2010-08-10 20:09:38

*Skoro Tang taki to taki Tang. W końcu musi wiedzieć co się na jego terenie dzieje, nowego, starego, jeszcze nowszego oraz jakościowo: dobrych, do dupy i bardziej do dupy.
Tu sprawa nie była prosta bowiem po wejściu nie widać było żadnego charakteru lokalu. Ba – nic nie było widać tylko gole ściany przestronnego pomieszczenia z lekko ścianami z zaokrąglonymi, nawet nie pomalowanymi lub może – pomalowanymi zdecydowanie zbyt dawno bo kolor wyblakł a tynk zdewastowano. Nie można było jednak nie zwrócić uwagi na cała mnogość różnobarwnych napisów. Właściwie to jednego słowa: chuj, pisanego na różne kolory, obok siebie, równo, czasem większe, gdzieś z drugiej strony.
Skrzynia stalą na środku. W niej – narzędzia. Obok skrzyni kilka paczek – podłogę będą układać. U sufitu żarówka na kablu. Coś będzie.
Jakieś krzyki w  „pomieszczeniu socjalnym” – raczej wesołe, swojskie, widać dobra atmosfera. I nagle wyłażą. Nosy czerwone, ale nie pijani jeszcze. Czworo ludzi, trzech panów i pani, o posturze panom nie odbiegającej. A wszyscy niemal jak klony – rodzeństwo. W strojach robotników.
Wszyscy oniemieli kiedy dostrzegli mandalorianina*
eeee, kurwa…

Tangorn - 2010-08-10 20:18:51

No trzeba wiedzieć co w trawie piszczy, by móc kolejny lokal na liście odhaczyć, stwierdzić czy do dupy czy wart zainteresowania. Ale zaraz po wejściu stwierdził, że chyba jeszcze napruty jest, bo tutaj nic nie ma, tylko słowo "chuj" i to pisane jakimś takim znajomym koślawym pismem pseudo analfabety. Ech aż się wspomnienia odezwały. A potem śmiechy, chichy i tym podobne. Potem grupka pseudo robotników, więc Tang przystanął, zdziwił się lekko a potem chyba od niechcenia rzucił.
- Albo pomyliłem lokal albo tutaj ktoś zamawiał rozpierdol?

Secorsha - 2010-08-10 20:25:46

*czwórka robotników nadal milcząc spojrzała po sobie. Zamurowało ich i wyraźnie nie wiedzieli o co chodzi, bo różne typy ich zaczepiały ale mandalorianin w pełnej zbroi to jeszcze nie*
eee… haracz? *odezwał się jeden  nich, mrużąc oczy. Całą reszta okazywała nerwowość. Przyszli tu pracować, układać podłogę dziś mieli, potem malować, instalacje robić… do tego nie używa się blastera a wkrętarką raczej się nie obronią*
[i]to może... eee… do szefa. My tu tylko lokal remontujem, nie?[]/i] *pozostała trójka pokiwała głowami na potwierdzenie tych słow*

Tangorn - 2010-08-10 20:34:25

Haracz, pewnie... w sumie kiedyś chwilkę się tym zajmował i szło mu dobrze bo samym wyglądem wymuszał pieniądze, ale to nie była robota dla osób o jego kwalifikacjach. Potrzebował innego zajęcia, więc został łowcą nagród o dosyć niezłej renomie. No a teraz słysząc o haraczu to po prostu się uśmiechnął ,wspominając stare dobre czasy, ale, że hełm miał na łbie to tego nie zauważyli. I może to lepiej.
- Prowadźcie do szefa
Mruknął tylko tym swoim głosem dodatkowo przefiltrowanym przez hełm, wiec osoby o słabszych nerwach ciarek dostaną, to pewne. A po co mu szef? A może akurat ma coś do picia, bo suszy... i jak zaprowadzą to pójdzie za nimi.

Secorsha - 2010-08-10 20:42:23

*Jako ze ich nie obchodziło… no dobra, obchodziło, bo szef dobry był, co po nosach widać, to się przejęli i grzecznie postanowili by im mando nie narozrabiał na świeżo tynkowanym. Machnął jeden ręką, drugi ruszył, prowadząc tanga do szefa w to samo pomieszczenie z którego wcześniej wyszli. Okazało się, ze jest tam mała pakamera i drzwi do kolejnego pomieszczenia, które to były otwarte. W „socjalnym” lezała cała masa materiałow budowlanych które zostaną jeszcze wykorzystane, oraz jedno wielkie pudło z  rysunkiem żyrandola. Na środku zaś skrzynia. Na skrzyni flaszka, ale pusta. Jednak zawsze jakaś poszlaka*
szefieeee…. *przeciągnął robotnik*
Jakiś pan do pana szefa!
*w pomieszczeniu szamotało się coś. Coś chyba się potknęło o coś innego, ale kiedy się pojawiło nie wyglądało na kontuzjowane. Siatkowana koszulka bez rękawów nałożona na gołe, trochę wychudłe ale charakterystycznie zbite i żylaste ciało… łykowata szyja a na niej łeb o rysach twarzy szaleńca, długich uszach, złotych oczach i… osobliwym Jerzyku na głowie dodającego twarzy kaleesha drapieżnego uroku.
Siewco podniósł głowę i wbił spojrzenie w wizjer hełmu. To co trzymał (szmatę i młotek) puścił odruchowo*

Tangorn - 2010-08-10 20:52:17

No to sobie pakamerę pozwiedzał i w sumie stwierdził ,ze przy takich robotnikach on by zawału dostał. Sam by to robił z ad'ike, a jak. Oni to zdolni byli, wystarczy pokazać a potem już wiernie naśladują wszystko. Dodać do tego praktykę i są mistrzami jakiegoś fachu, ale to marnowanie ich potencjału. Choć na Mandalore sobie świetnie radzili, ale to taka dygresja, bo teraz liczył się Tang i jego zajebista reakcja na widok szefa. Po prostu zbaraniał. Taka postać w czarnym pancerzu ze złotymi i czerwonymi zdobieniami, wyprostowana i taka majestatyczna a zaraz tekst.
- No ja pierdole... czy jakbym wskoczył do słońca to też cie tam znajdę... kurwa Seco! Dawaj pół lita, musimy pić!
I nagle, co musiało być szokiem dla wszystkich to Mando podbiegł do kaleesha by go wyściskać, poklepać po plecach i takie tam. Stęsknił się za tą mordą szaleńca. Poza tym wyglądał on jakoś tak inaczej.

Secorsha - 2010-08-10 20:58:20

Co Seco kuhrrwa, co… uh… *pierwsze ściśniecie zastało go na nieskończonej wypowiedzi, wiec zaraz powietrze z płuc wyciśnięte zostało, ale po kilku chwilach i Seco rytm załapał i cieszyć się zaczął, choć Tanga nie tak od razu rozpoznał. Zaraz łapami sięgnął, hełm ściągnął mu i odrzuciwszy na skrzynie za łeb złapał, rozradowany u przyjacielskim kaleeshianskim całusem polika mu obił* [i]Tang, ty chuju jebany przez niedohrrobione gungajskie suhrrogatki i kokahrrtkami na cyckach, ja przez ciebie kiedy manii prześladowczej nabawię się! Czekaj. Zahrraz będzie pól lithrra[/i[] *i o nic nie pytając tylko za drzwi się cofnął i już – flaszka jest. Uśmiech szaleńca – jest. Tang – jest. Wszystko jest!*

Tangorn - 2010-08-10 21:04:51

No Seco przez ostatnie kilka miesięcy prawie codziennie widywał ten pancerz, więc mógł skojarzyć, ale już powitanie to na pewno. Ci dwaj paradoksalnie byli najlepszymi przyjaciółmi, chociaż różnili się całkowicie, ale te różnice tak jakoś były pozytywne i żyli ze sobą w zgodzie, choć czasami w mordy się lali. A słysząc powitanie Seco to się zaśmiał tylko, hełm poszedł w cholerę i oczom kaleesha ukazała się znajoma, czarnoskóra łysa łeb do tego nie ogolona, czyli Tang we własnej osobie.
- A ciebie to chyba stado pijanych rancornów w dupę ruchało albo jakiś hutt... co ty tu kurwa robisz, co?
Pytanie podstawowe, jakim cudem był tutaj szefem, po drugie jak tutaj trafił, bo jak A'den mu zameldował że go zgubił to myślał ,ze zawału dostanie. Ta Galaktyka jest za mała, ale była wódka, wiec pić można, okazja zajebista.

Secorsha - 2010-08-10 21:14:59

*różnice niby się przyciągają, jednak w ich przypadku różnice były kulturowe ale mentalność – podobna. Taka miłość po prostu, która wszystko wybaczy, i inne pierdzielenie. Lali się, i jakże milo do siebie się odnosili (chuj i kutas to niemal zaimek), ale przecież żadnemu nawet nie przeszło przez myśl ze to mogłaby być zniewaga. A warto przypomnieć ze w sumie nie tak dawno Seco rzucił się do bicia Zina za o wiele mniej obraźliwe słowo.*
Kuthhwa mac, żeby ty wiedział jak blisko phrrawdy był to być przestał zwalać sobie przez tydzień ze sthrresu. Sadzaj dupę, zebys się na staniu nie musial skupiać… a wy co się gapicie jak dżedaj na dziewice! Paszli na sale, bo dniówki nie wyhrrobili! *trzymając już otwartą flaszkę machnął mechaniczna ręka na ciekawskich roboli, ktorzy się zaraz raz dwa zabrali, a  Seco wziął pudełko po śmietanie, takie w kształcie szklanki i polał Tangowi, bo gdzie w taki mały kieliszek będzie mu lał. Sobie nalał w puszkę po pasztecie*
Stahrry, kuhrrwa, ale naphrrawde chyba Moc istnieje albo ki chujowy nadbyt. Inni będą łazić pól zycia po tej samej ulicy i się nie spotkają a my się tak bez umawiania spotkali na tym jebanym w kakao księżycu! *wyszczerzył się do tanga, siadając na podłodze. Białe zęby wręcz waliły po oczach*

Tangorn - 2010-08-10 21:22:32

No taka miłość braterska do grobowej dechy, bo tak, mentalnie to byli strasznie podobni do siebie i mieli podobne zamiłowania, takie jak alkohol, mordobicia, rundy po barach. No i kilka razy walczyli w poważnych bitwach ramię w ramię, wiec niejako ich przyjaźń zahartowała się w ogniu bitwy, jak to u Mandalorian przystało.
- Nie pierdol, że cie rancorny wyruchały...
Zaśmiał się nieco głupio, ale rozsiadł sie na jakimś pudle i prowizorycznego kielona chwycił. Małe kieliszki to nie dla nich, oni to zawodowcy w piciu, a zwłaszcza Seco, bo jemu to Tang do piet nie dorastał. Taka prawda, smutna, ale prawdziwa.
- Ja kiedyś kurwa doszedłem do wniosku, że całą ta jebana i przeruchana przez wszystkich Moc to nas lubi i zawsze, gdy pić chcemy to się znajdujemy, nawet mając do dyspozycji cała Galaktykę. Ja pierdole.... to zdrowie za spotkanie!
No bo jakby nie było, ci dwaj to chyba w gardłach GPS'y mieli i się wzajemnie odnajdowali w najmniej spodziewanych sytuacjach, ale zawsze to kończyło się jednym - piciem do nieprzytomności. No i trzeba też sobie "poplotkować".

Secorsha - 2010-08-10 21:31:00

Nie rhankohrry… i nie wyhrruchaly, została jedna jebana i zaśluzowana opcja. Zdhrrówko *podniósł puszkę i wychylił z niej* Poza tym co bym z  tego miał jakby mnie rhankohrry wyhrruchały? Bym, miał dupę rhozjebaną i tyle, a  ty spójrz na to… *chwila konsternacji* ….no, może na razie nie opatrz bo tu jak w  buhrrdelu – wszystko rhozjebane, ale poczekaj jak skończymy! *charknął, warknął i po grdyce się podrapał,a  potem na długosz amilkł. Chyba na jedną kolejkę, bo zaraz polane zostało*
Kuhrrwa… dobrze cie widzieć, wiesz? *znowu uśmiech. Właściwie caly czas się usmiechal. Tak szczerze, nie pod publike, jak to potrafił, czym oczarowywał tłumy*
Już myślałem, ze nigdy to nie dojdzie do nohrrmy… znaczy życie. Po tym… zdarzeniu… ale już whrracam na scenę, Tang, znowu będzie…. Znowu będzie życie

Tangorn - 2010-08-10 21:43:59

- No byś miał shebs jak ciężarówka
Zaśmiał sę sam z tego dennego żaru, Seco pewnie podłapie, dorzuci swój denny żart i będą jak w przysłowiowym siódmym niebie. Oni mieli zwichnięte poczucie humoru... ale tak się dobrze uzupełniali, że się dobrze rozumieli. Inni ich za cholerę nie rozumieli.
- No ale lokal klasa... zwłaszcza te "chuje" na ścianie. Prawdziwe kaleeshańskie graffiti rysowane przez pół ślepego chuja. Coś mi już wtedy mówiło, że to ty albo inny niewyżyty artystycznie kaleesh. No ale gadaj, skąd ten lokal masz szefie?
No bo Seco do końca tego jeszcze nie wyjaśniła Tang cholernie ciekawy był, skąd wziął forsę, robotników i przede wszystkim, co on tutaj planuje do cholery jasnej? A pytań w długiej kolejce było jeszcze więcej, ale te najważniejsze.
- No tak... ja zebrałem w końcu prawie cała rodzinę, pogrzebałem zmarłych, trza iść na przód... a i jak się A'den'ika dowie, ze tu jesteś to ci jaja urwie, bo ten list go nieco wkurwił.
I uśmiechnął się rozbawiony i znowu się napił wódki z tego prowizorycznego naczynka.,

Secorsha - 2010-08-10 21:56:19

*Ale Seco nie podłapał, bo był temat a denne żarty najlepiej lecą jak się nie ma o czym gadać. A tu proszę – lokal, chuje na ścianie, ledwo się pokazał a tu już robota pełną parą*
te chuje to ja fahrrbe testowałem, będzie ciemny fiolet i tak u dołu taki jakby pasek ciemne bohrrrdo. A właściwie Tangu to chuj tam jak pomaluje bo mojej i tak się nie spodoba, ale musze najpiehrrw pomalować, zanim bahrrriehrry pozakładam, bo tam za ścianą inny lokal jest i nie chce by się do mnie przez ścianę przejebali *Pazurem trzeszczącej protezy wskazał kierunek mniej więcej* Poza tym wiesz – bhrrudzić się tak nie będzie, se pomyślałem, jakoś kuhrrwa tak lub podobnie *strzał ze stawów organicznej ręki i przeczesanie jeżyka pazurami*
Właściwie to… znalazł się sponsohrrr i powiedzial ze zhrrobi ze mnie biznesmena. To ja na to – czemu kuhrrwa mać nie, nie? Z tym ze na początku ciężko było bo chciała mnie wybzykac huttcica. Ale przeżyłem, znaczy się zwiałem. Ale do dziś się nie pozbiehrrałem! *Łapa na sercu wylądowała a na pysku wymalowało się pełne zaangażowanie, przejecie i trauma* będzie tutaj… taki… taki klub z kasynem, tak to mysle, ale jeszcze tak do końca to nie wymyśliłem, ale sciany i podłogę to i tak trza zhrrobić niezależnie od mojego myślenia. Dostałem fundusze i mogę se rhobić co chce. *wzruszył ramionami i nie obnażając zrobionych pod interes zębów uśmiechnął się samą buźką.*
Ten twój Adenek chujabenek to się na czytaniu listów i kultuhrralnej fohrrmie przekazu myśli nie zna, co mu miałem kuhrrwa, życzenia przez holo wysłać? I co jeszcze – w dupe pocałować na dhrroge? A weź ty go w koncu tang życia phrrawdziwego zacznij uczyć bo wstyd przed ludzikami, moimi klientami… i mógłbyś mi Dhrrala pożyczyć. On by mi powiedział czy dobrze wymyśliłem tego fioleta do bohrrdo…

Tangorn - 2010-08-10 22:10:56

Malowanie ściany i do tego chuje, tak? No Seco, Seo... tyś się za biznes porządnie wziął, roboty żeś się kurwa chwyci. No jakby nie było to pozytywne zmiany i mi to cholernie pasuje
Chciał dodać że nie to co Zin, ale sobie darował, przyjdzie potem czas na to, by pogadać o tym dupniętym Kodbarze, który go ostatnio irytował strasznie (a związane to było po części z tym, że nie miał z kim odreagować, bo Seco nie było), ale cóż, takie życie. Ale kaleesh się znalazł, alkohol też, więc gra buczy i dzwoni.
- No jak się sponsor znalazł to trzeba chwytać okazję Secuś, trzeba chwytać okazję, bo los przewrotny bywa i rzadko szanse daje. Tyś złapał grubego ślimaka to go trzymaj... i huttcic unikaj jak ognia, bo to pełzające gówno to to najgorszy koszmar jest
Przestrzegł lojalnie ale chyba jemu nic takiego mówić nie musiał, miał w końcu bliskie spotkanie 1 stopnia. Przesrane ogólnie...
- A'denek się wkurwił, bo nie wiedział gdzieś ty polazł, bo ja mu kazałem cię pilnować... wiesz, byś tam  z Imperialnymi czadu nie dał. A jak żeś poleciał gdzieś to się wkurwił, bo nie wiedział gdzie... wiesz, on taki dokładny i uporządkowany

Secorsha - 2010-08-10 22:27:04

bez chujów ty chuju! *sprostował, demonstracyjnie stukając się w czoło* no gdzie chuje w porządnym lokalu! To będzie taki lokal Tang w któhrrym na chuja się mówi penis albo członek. Bo tak naphrrawde się chuj nazywa urzędowo. *z powaga objaśnił co następuje i jak zowie się to, polewając znowu, a  potem, odstawiając butelke spojrzał spode łba złotymi oczami, ale oczywiście z uśmiechem wiec tak… no – Secorshowato* Tia, myślisz ze ja co, w  ślimaczkach gustuje? Ja żonaty jestem i nie jebam się po kontach! Chohrrobe można przynieść jakąś, ja taki ahrrtykul czytałem kiedyś ale ci nie opowiem bo już zapomnialem, wiem tylko ze wielki wpływ na mnie wywahrrł i uważam, ze się z huttami nie można jebać. Iż  dziwkami nie można też. I w ogóle, co ja ci tłumacze, ty Tang pij i nie słuchaj mnie *Znowu nastąpiła chwila ciszy na wypicie z puszki, co trudne było, bo Seco nie dolałam wieczka. A czemu nie odłamał to Moc jedna wiedzieć raczy*
jakby mnie miał A’denek pilnować to ja by się chyba długopisem zadźgał, Tangu, ale dobrze ze nie wiedziałem, bo mnie trzy razy pobili impehrrialni. Ale to za nasza godność było: moją, Flehrr, Malkita, Dzonego, Twoją i twoich synalków. Ja krew przelałem, i nie obchodzi mnie ze jebniety jestem, ja musiałem powiedzieć co myśle bo po to tą galahrrete pod miską mam *tu się znowu popukał, ale już miedzy włosy, które u niego nowością były. I w ogóle na pierwszy rzut oka widać było ze Seco mimo iż spocony od roboty, to w siebie zainwestował, bo wygląda po prostu bardzo dobrze.* Wiem jaki on uporządkowany jest, ale ja kuhrrwa dohrrosły jestem już i mi dupy nie trza podciehrrać, i ja wam tym oto lokalem udowodnię, już nawet zamówiłem dla twoich chłopaków takie soczki dla dzieci, i kazałem w dhrrukahrrrni zamienić „najlepsze dla twojego bobasa” na „najlepsze dla twojego klona”. Ale to w różnych smakach, wiesz… aaaaa! *I tu szrotrki, olśniewający uśmiech* Ty mi Tang musisz upiec ciasto uj! Tak, pomyślałem se ze będzie to rhahrrytas w moim klubie. Tylko tych… kuhrrwa… *Tu opatłszy łokieć łokieć o skrzynie dwoma palcami zmarszczył se skóre na czole* tych takich co na drzewach rosną, takie małe i ich się ze skóhrrką nie je… ja piehrrdole… takich, Tang, ty wiesz… takich no… orzeszków! No, orzeszków nie kupiłem…

Tangorn - 2010-08-11 18:38:42

No co ty nie powiesz? Nie wiedziałem, zawsze myślałem, że chuj to chuj...
Odparł sarkastycznie Tang, ale ta zmiana u Seco była trochę dziwna. Co on knuł, skoro na chuja chuj już mówić nie chciał w swoim lokalu? Trzeba będzie to wszystko wybadać dokładnie, wyciągnąć to z niego, siłą jeśli trzeba będzie. No może nie siłą, a alkoholem. No ale spojrzenie Secoroshowate teraz jest, alkohol jest, to jest impreza, więc Tanguś się napił za nowy biznesplan kaleesha. Niech mu się to uda, a co...
- Seco nie pierdol tyle bo cię wpierdolą motyle. Dobrze, żeś się za ślimaka nie brał, masz piękną żonę więc się kurwa ciesz... Rzekł filozoficznie Tanguś i tym razem on polał, jeśli Seco wypije swój kieliszek czy co to tam ma. No i dalej słuchał go uważnie, nawet jeśli ten troszkę majaczył, bo bitka z Imperialnymi ku chwale rodziny była głupotą i co najwyżej Secuś mógł i dostał wpierdol taki, że tylko lekarz pomoże, o czym mu A'den już powiedział.
- Takie formy "oporu" to do dupy Secuś są, bo nic nie zmienią a byś jeszcze owdowił Fler i osierocił Malkita. Dobrze, że żyjesz
Powiedział Tang z powagą i znowu się napił, bo coś im wolno szło przez tą rozmowę. Ale trzeba nadrobić zaległości w końcu, bo prawie miesiąc się nie widzieli, wiec szmat czasu dla tej dwójki.
- No biznesplan masz... soczki dla klonów, ciekawa rzecz. I ciasto ci upiecze, nie bój się... ostatnie Tracyn mi wpierdolił prawie sam. Ehh... no to pijaj tam!

Secorsha - 2010-08-11 18:54:37

*Seco kameleon był, do każdej sytuacji potrafił nałożyć inną maskę i w  każdej wyglądał tak naturalnie jakby to była jego prawdziwa twarz, choc zarazem jego osobowość była wyrazista i dla kogoś kto go zna nie było problemu rozpoznać kiedy gra, a  kiedy robi coś nawet wbrew sobie dla dobra ogólnego, w  tym przypadku klasy lokalu. Seco  zaciśnie zęby, uśmiechnie się i przejdzie gładko.*
cieszę się, i myślisz, ze dla kogo ja to wszystko rhobie? Żeby głupie lidzie z Nahrr Shaddaa miały gdzie dupy sadzać i pić gdzie? Niieee, ja to właśnie dla Flehrr i dzieci rhobie… ale oni jeszcze nie wiedzą. Thrroche mam taką… wiesz… dyskomfohrrt psychiczny mam ze się mojej nie spodoba… ten jebany fioletowy, bo bohrrdo ona lubi. *odnośnie bitek się Seco nie odezwał, bo Tang miał racje, a  jak ma racje ktoś inny niż Seco to trzeba przemilczeć i czekać aż temat odpłynie by się mądrzyć dalej na inne tematy. Jednocześnie pragniemy przypomnieć, ze Seco jak raz na jakiś czas nie zrobi czegoś bardzo głupiego, to należy sprawdzić czy nie jest chory wiec dzięki bogom Secorshy nic nie jest!*
Pije, kuhrrwa|! Ale ty gadasz i ja się skupić musze! *Tang przestał gadać, Seco wychylił z puszeczki* Odnośnie kuhrrwa ich jebana miedzy uszy mać, ty lepiej weź tych swoich wszystkich synków… chociaż nie – Thrracyna nie bierz. No to – bierz ich i siebie chuju za tohrrbe i przyłaźcie tutaj to mi pomożecie w remoncie i szybciej skończymy kuhrrwa *I szeroki, bardzo przymilny uśmiech*

Tangorn - 2010-08-11 19:20:12

No nie każdy ma taki talent, np. Tang. Ten to zawsze był jaki był, czy to na jakimś eleganckim spotkaniu (dwa razy mu się zdarzyło i to omal nie skończyło się katastrofą) czy też w zwykłej kantynie. Zawsze był skurwielem, który jak taran napieprzał do przodu, nie patrząc się na to co się dzieje za nim, co wiele, na prawdę wiele osób irytowało. Ale póki co aż tak źle na tym nie wychodził.
- No to rób Secusiu, rób! Niech Fler będzie z ciebie dumna, bo Malkit już teraz jest, ale powiem ci ja jedno... ty się nie zmieniaj, bądź sobą kurwa, bo Secusia Fler pokochała. Bo ja już widziałem takie rzeczy, niby to nic, ale to pierwszy krok by być godnym kogoś czy też inny bzdet. Ja tam nigdy nie chciałem się wpasowywać pod innych i dobrze na tym wychodzę
Tang doświadczenie życiowe miał, Seco z resztą też, ale on obawiał się, że kaleesh zacznie się zmieniać z dobrej woli, chcąc być lepszy itp. I w pewnym momencie zatraci siebie i będzie po przysłowiowych ptokach.
Czemu nie mam brać Tracyna?
Zapytał ze śmiechem Tang, wypił, polał znowu i tak dalej. Właściwie to wiedział czemu akurat tego synka nie brać, bo Tracyn lubił dekorować wnętrza... przy pomocy materiałów wybuchowych. No i Seco się tego chyba bał.
- Dobra, wpadniemy, odmalujemy czy coś i będzie dobre

Secorsha - 2010-08-11 19:34:47

*Seco nagle spoważniał i spojrzał na tanga. chciał cos powiedzieć. Nie powiedział, ale widać było, ze chce powiedzieć coś mniej więcej w  deseń: gówno prawda ze dobrze wyszedłeś, jesteś najbardziej marnym przykładem jaki można podać, ja jakbym miał żyć jak ty to bym się chyba zapił.
Tang był dla Secorshy ucieleśnieniem koszmarów. Naturalnie Seco Tanga lubił, szanował i traktował jak brata. Byli najlepszymi przyjaciółmi. Ale życie w taki sposób jak Tang, bez żony, prawdziwej rodziny, tego prawdziwego ciepła i takiej normalności było by dla kaleesha straszne. Mimo tego kim był i jak się czasem zachowywał, to Seco nie chciał być ziejącym ogniem twardzielem któryż  nikim się nie liczy. Wbrew mylącym pozorom był już nieźle ukształtowany.
Chyba poczuł się trochę urażony ale przez wgląd na święty spokój nie odezwał się, tylko wychylił kolejkę*
Thrracyna nie bierz bo mi budę wysadzi z tej rhadosci
*No właśnie dlatego, jak widac. Seco i Tracyn odmienne style mieli.*

Tangorn - 2010-08-11 19:43:19

Tang miał rodzinę, a przynajmniej według wzorców Mandaloriańskich. Traktował klony jak prawdziwych rodzonych synów i może tego na co dzień nie było widać, ale byli bardzo ze sobą zżyci. Co prawda nie miał żony, bo jego trybu życia mało która kobieta by wytrzymała, ale nie narzekał. Żona nie była wyznacznikiem szczęścia u Mando, byli nim synowie, bądź też córki, wychowani/ne na Mandalorian. Ale Seco tego nie zrozumie pewnie, inna kultura i mentalność społeczna. No i dla Tanga to była normalność. No i jeszcze coś, Tang liczył się z opinią osób, które szanował, ale już nie było szans na to, by się zmienić. Za stary był i za dobrze mu było.
- Oj tam zaraz by wysadził... jedynie troszkę przemodelowałby wnętrze. Tu jedną dziurę by zrobił, tam drugą i gitara...
Tang też widział, że Seco coś gryzie, ale lepiej nie wnikać, by się nie kłócić.

Secorsha - 2010-08-11 19:49:53

*Dlatego tez to był bardzo zły przykład. Mandalorianska kultura nijak ma się do standardowego wzorca do którego dąży większość istoty, w tym Seco który zrezygnował dla tego wzorca nawet z prawa do wielożeństwa, choć zarówno on jak i Fler pochodzili z kultur gdzie poligamia jest normą.*
Nie chce tu jednej dziuhrry a tam dhrrugiej *odparł już odrobinę mniej wesoło, ale nadal w  normie* to mój lokal jest *zaznaczył. Podtekst: spoko Tang, szanuje cie, zawsze licze się z  Twoją opinią, ale tym razem to ja jestem tu w tym interesie samcem alfa.
A ze podpity był już troszeczkę to mógł uwierzyć ze Tracyn mu będzie dziury w ścianach robil*

Tangorn - 2010-08-11 19:56:22

No może faktycznie przykład trochę marny, ale na dobrą sprawę z powodów kultury to żaden nie będzie pasował, no chyba, że spotkają się osoby z takiej samej planety i z takiego samego kręgu kulturowego. Ale w każdym razie chodziło o przekaz, nie o przykład.
- Secuś kurwa, spokojnie, nikt ci dziurek robić nie będzie. Ty to nie Zin no... tobie tego nie zrobię...
Zaśmiał się Tang serdecznie i w ramię go klepnął, bo chyba wziął on to na serio, te takie niby pogróżki. Tracyn nie był idiota i napaleńcem, który wszystko by wysadzał. Odnosząc się do Kappy Zina to on miał wątpliwości przed wysadzanie, nie Tang.
- No twój lokal twój szefie... coś te Coruscant dziwnie na ciebie podziałało albo fakt, ze szefem zostałeś...
Stwierdził spokojnie Tang i napił się z prowizorycznego kielona a potem znowu rozlał kolejkę.

Secorsha - 2010-08-11 20:14:54

*Podniósł wargi w uśmiechu, bez pokazywania zębów, ze spojrzeniem takim trochę mętnym, ale szczerym i pełnym dobrej woli. Zaparcia i nadziei ze tym razem będzie lepiej na przekór wszystkiemu*
że co niby podzialało nie tak? wolałeś, kiedy zycie upływało nam na szlajaniu się po bahrrach za twoje WAHRROWE pieniążki? Albo za to, co dała mi Flehrr? Czułem się jak ostatnia szuja, ale co tam, zawsze miałeś taki gest… *pokątny uśmiech. Wypił akurat tyle by szczerym być* Wiesz co… wtedy miałem chyba… sam nie wiem, ale chyba ze 26 lat. Tehrras mam phrrawie 30.w  końcu musze być meżczyzną, nie całe zycie chłopcem. Wiesz… nigdy nie byłeś na Kalee… *wymowne odwrócenie wzroku oznaczało tylko jedno – ma ogromne opory by powiedzieć cokolwiek złego o swojej planecie, a  chyba teraz to powiedzieć chciał*

Tangorn - 2010-08-11 20:29:04

No i się chyba nie zrozumieli...
Nie, nie o to kurwa chodzi, tylko o lekki zanik poczucia humoru, bo chyba brałeś na serio fakt, że Tracyn mógłby rozpierdolić ci lokal. No Secuś no, znasz ich już dobrze, powinieneś wiedzieć, ze czegoś takiego nigdy w życiu nie zrobią. No chyba, że bym im kazał no... ale to też wiesz, ze to nie będzie.
Tang w sumie musiał wyjaśnić o co mu tak dokładnie chodziło z tym, ze się troszkę zmienił. A co do jego małej metamorfozy w mężczyznę odpowiedzialnego, to Tang mu prawdę powiedziawszy gratulował i cieszył się z tego. Szkoda, że Zin się tak poważnie nie weźmie za swoje życie.
I fierfek Secuś, znamy się tyle lat to powinieneś wiedzieć, że cholernie się cieszę z tego, żeś w końcu coś z życiem zrobił, chcesz coś robić, wydoroślałeś, odpowiedzialny się stałeś. Trzymaj tak dalej... a ja ci w tym pomogę i ty nie wyobrażaj sobie zaraz nie wiadomo czego, że będę ci klientów straszył. Za kelnera robić nie będę, nie ma chuja... ale pewne sprawy mogę załatwić i od czasu do czasu napiec ci jakichś przysmaków

Secorsha - 2010-08-11 20:34:53

Nie, nie pomyślałem *odparł, chwytając się za mechaniczny nadgarstek i niejaki wieszając się na własnej dłoni* ale odnoszę whrrażenie, ze masz mnie za mięczaka dlatego, ze zakładam taki lokal „niemandalohrriański” i nie będę miał tehrraz czasu by się codziennie w thrrupka zalewać. *wzruszył ramionami, uciekając wzrokiem gdzieś w bok jakby mu było wstyd. Nie swojej decyzji, ale czegoś innego. Moze właśnie niezrozumienia? Słuchał w milczeniu, by po chwili odwrócić łeb, spojrzeć z powagą w oczy Tangowi i… po kilku sekundach napięcia, roześmiać się szczerze, serdecznie i wariacji. Jak to Seco* dzięki stahrry…

Tangorn - 2010-08-11 20:40:36

Zaśmiał się szczerze z tego stwierdzenia, bo to dla niego było zabawne. Secuś chyba nie widział prawdziwego Mandaloriańskiego lokalu... i to chyba w winy Tanga. Miał go wziąć do Keldabe ale zawsze coś się działo i dupa.
- W prawdziwym Mandaloriańskim lokalu nie ma takiego pijaństwa i burd jak sobie myślisz. Lokal jak lokal, spokój, muzyka, rozmowy, dobry alkohol i wystrój w stylu Mando... Secuś i nie jesteś mięczak, bo robisz coś ze swoim życiem, bierzesz los w swoje ręce a nie płyniesz w prądem bo tak wygodniej i tyle. Tylko uważaj na kłody i kamienie, bo możesz jednak skończyć jak ja...
I znowu się zaśmiał, popijając spokojnie i obserwując reakcje kaleesha. Znali się tak dobrze, ze poznał, że coś jest nie tak, ale Seco nie powie, bo uważałby to za głupie, Tang nie naciskał taktownie i jakoś było. Ale potem wszystko wróciło do normy.
Tylko ty se nie wyobrażaj, ze codziennie cały dzień przy garach stać będę, bo ci na serio kuchnię w powietrze wypierdolę... albo naślę Tracyna
I uśmiech który mówił o tym, że to tylko żart, taki Tangowy.

Secorsha - 2010-08-11 20:49:05

Moja kuchnia by cie codziennie nie wytrzymała tu czahrrny chuju *podsumował już wesoło. Czyli wszystko wróciło do normy. Seco został przekonany ze Tang nie uważa go za mięczaka, i to mu humor zaraz poprawiło. Bo jeśli by porównać Seco z Tangiem to Seco naprawdę był dżentelmen pierwszego sortu, a taka cecha nie zawsze idzie  parze z „prawdziwy mężczyzna”.
No ale wyrwawszy się z galaktycznego zadupia gdzie wszyscy plyneli z prądem, o kłody i kamienie się zaczepiali i narzekali tylko, ze płyną z prądem, zamiast zacząć machać rękami i dopłynąć chociażby do brzegu, bo już nikt nie wymaga by pod prąd.
A Seco – tak. Tez długi musiał do tego dochodzić. Dużo czasu upłynęło, zanim zrozumiał, ze można żyć lepiej, i że można jednak na to swoje życie mieć wpływ.
Ostatki z butelki sprawiedliwie podzielił na dwa.*
teee a  to phrrawda ze Zin Kobdahrr tu mieszka, czy tam co rhoci i tez intehrres ma? Bo cos jeszcze na Mandalohrre gadało się, ale mnie się nigdy słuchac nie chciało…

Tangorn - 2010-08-11 20:57:41

- Bo by osik była, dla mnie potrzeba specjalną wzmocnioną... żeby miotacz ognia wytrzymałą. Szczury z miotacza najlepsze...
Zaśmiał się, ale co do szczurów to prawda była, podpiekane przy pomocy miotacza ognia były całkiem dobre, ale odpowiednio przyrządzić je trzeba. Ale to dzięki takim eksperymentom Tang nauczył się gotować a potem z górki, przepisy z różnych planet, własne miksy i wychodziły na prawdę niecodzienne, pyszne potrawy. Trzeba tylko troszkę dobrej woli i czasu by to opanować. I na dobrą sprawę to można za niemęskie uznać. Tang potrafił gotować, prać ubrania i skarpetki, sprzątał w domu, był nieco pedantyczny pod tym względem. Piekł ciasta... czy to wizerunek twardziela? Raczej nie.
- Zin? Kurwa... tak jest tu i trochę mnie wkurwia... na Mandalore zginęła jego rodzina, nie umiałem ich uratować. Zadręczałem się przez to przez cały czas, przylatuje tutaj i co widzę? Ten chuj podrywa panienki jak leci. Teraz ma kolejną wielką miłość, przeprowadził się do tej kobity i tak dalej. Teraz ze mną chyba nie gada, bo mu statek w powietrze wysadziłem...
Wypił resztki ale w głosie przebrzmiewała wyraźna nuta goryczy.

Secorsha - 2010-08-11 21:06:21

Nie przejmuj się, stahrry… wiesz, to jego zycie, jak chce tak, to tak ma. a  może on wcale tej Temeny nie kochał? To by całkiem logiczne było, bo widziałeś ją, i ja widziałem. O zmahrrłych nie wypada źle mówić no ale: widziałeś. No. Flaszka się skończyła. Ale piwo mam. Wypijemy piwo i ja do roboty whrracam *Wstał. Lekko się zachwiał, ale jak zawsze – zaraz pion odzyskał i wlazlw  tajemnicze drzwi* tu kuchnia będzie co ja jestem tehrraz… *odezwał się jego głos,a  kiedy wrócił, piwa trzymał  w organicznej ręce a mechaniczną troche nieudolnie w sufit wskazał* nad nami tamto cale piethrro tez jest nasze. Tam będziemy mieszkać, nahrrazie nie trzeba rhemontowac tam, no i nisko thrroche jest, ale tak przytulnie całkiem. Trzy pokoje, plus salin z aneksem kuchennym i wielka łazienka… *podszedł do tanga i piwo mu dał,   swoje na  stojąco otworzył* [/i] Mamy widok na panohrrame Nahrr Shaddaa, nocą wygląda pięknie. Tylko kuhrrwa – nie ma przejscia z mieszkania do lokalu, tarza będzie wszystko robić. Rhboty to Tang – w pizdu albo i jeszcze więcej[/i]

Tangorn - 2010-08-11 21:17:44

No widziałem, widziałem... pies na baby, za grosz odpowiedzialności, jakieś jebnięte projekty... duży dzieciak i tyle. A ta jego nowa kobita to kolejna taka co go na smyczy trzyma. Kazała mi mu odstrzelić jaja jak do burdelu pójdzie 
I to mu poprawiło humor, bo zachowanie zina przy niej było zabawne, na serio. Taka dupa wołowa z niego była płynąca z prądem, że szkoda gadać. Seco się wziął za siebie, Tang jako Mando zapierdalał od dzieciństwa z prądem taranując wszystko bądź będąc taranowanym, ale żył jak chciał a nie tak jak mu dyktowali inni, byleby mieć spokój. Ale Zin to Zin i się nie zmieni, nie ustatkuje i tak dalej.
A gdy Seco polazł to Tang za nim by to sobie wszystko dokładnie zobaczyć. Stan całkiem surowy, ale za kilkanaście dni/tygodni to tu będzie lokal prima sort. Tangi pomogą.
No to całkiem całkiem lokalik, nie ma co Secuś. Sporo roboty, sporo kasy, ale zyski może z tego będą

Secorsha - 2010-08-11 21:28:21

*Łyknął se piwka spokojnie, z tajemniczym usmiechem* Na Kalee by to dawno zhrrobili, bo u nas niedotrzymywanie załoby a  thrrwa ona dwa i pól roku mniej wiece, to grzech. Za złamanie byłoby obcięcie jaj, na sehrrio, niektohrre wioski obcinały chuja tez, ale to za seks pozamałżeński. U nas we wiosce tak nie było, ale w większości – tak. Ale to u nas *cofnął się by tang wleźć mógł. Kuchnia nie była olbrzymia. Trochę większa jak przeciętna domowa. No i nic, poza jakimiś skrzyniami. Nawet okna nie było. Seci oparł się o ścianę przeciwległą do tej z  której tu weszli* Jak tu się zhrrobi dziuhrre to wyjdzie tam naprzeciwko wejścia, gdzie taki ganeczek dobudujemy i tam zhrrobimy magazyn na rzeczy przyboczne – bhrroń i tak dalej, będzie cela enehrrgetyczna w razie co, nonie? Za tą ścianką już w  lokalu ustawimy Dzonego. To będzie główna ochrona. Elegancki i niezawodny. I do kibla nie wychodzi.
A tu gdzie ty stoisz to będzie właśnie te coś do gotowania, dalej taki blat…
*wszystko oczywiście pokazywal nieco nieporadnie mechaniczną ręką* I aż tam do końca, bo z tej sthrrony będzie chłodnia, zeby jak dostawa przelezie przez te drzwi co je się zhrrobi, to nie musieli przez całą kuchnie przepiehrrdalać się

Tangorn - 2010-08-12 12:38:54

No jemu by się to przydało. Albo pizgnięcie w łeb czymś mocnym młotkiem. Ty wiesz co on ostatnio robił? Pamiętasz te WAR'owskie Kappy? To latające gówno szumnie zwane promem? On to przerabiał i chciał zrobić z tego czołg latający... a jak z Brexem chciałem sprawdzić stan systemów to się spięcie zrobiło, trochę kabli spaliło, on przyleciał, płakał, wrzeszczał i dojebał mi taka cenę za części, że taniej byłoby mu nowy statek kupić. To wysadziłem tą Kappę w powietrze, bo by się tym zabił chujstwem
No i za to go Zin nieco nienawidził, bo Tang zrujnował mu jakiś projekt, ale w jego opinii to tego pierdolniętego Kodbara ratował, bo by się zabił po prostu. Może był dobrym inżynierem, ale nikt nie jest wszechmogący i wszechwiedzący, tak gruntowna przebudowa statku wymaga sporej wiedzy o statkach kosmicznych, a Zin zajmował się w WAR'ze projektami broni. I nagle on zaczyna wyczyniać takie rzeczy... A'den mu jeszcze wspomniał, ze ten zajebał z siedziby WAR kilka projektów, nad którymi pracowały hordy największych mózgów Republiki a on sądzi, że da sobie radę sam... byleby tylko nie rozpierdolił całego Nar Shaddaa...
- Tee... Secuś, ty masz zajebiste plany ci powiem, w końcu chyba ruszysz porządnie tym twoim zmysłem kombinatora i zrobisz coś dojebanego. I powiem ci jedno, jak zrobisz otwarcie to wskoczę w mój najlepszy strój wyjściowy i się ogolę...
Tang zaśmiał się i klepnął przyjaciela w plecy. Seco chyba nigdy go nie widział w tym stroju, bo nie było okazji. Kiedyś go kupił, cholernie się wykosztował. Czarna marynarka, czarne spodnie i czarna koszula z kołnierzem. Efekt był świetny, jeśli akurat Tang był w formie (nie tak jak teraz) i nie wyglądał jakby spędził rok w buszu.
- Celkę i broń to ci mogę sam skołować, mam sporo kontaktów tutaj. Kiedyś znałem fachowca, który mi do mieszkania zabezpieczenia zakładał. Prima sort. Fakt, że zapłacisz kilka lub kilkanaście tysięcy, ale ten lokal będzie niemal istną twierdzą. Ale podstawowe systemy też zakłada i to tanio i solidnie.
Co Seco będzie chciał i będzie potrzebował to niech wali do Tanga, on ma znajomości, poleci kogo trzeba i już. Secusiowi pomoże, by wyszedł na prostą.
- A właśnie, Dżony,m trza go poszukać bo kurwa buja się gdzieś po NS, ześwirował odtwarzając śmierć Gajusza i A'dena chciał podpalić. Nie wiem gdzie jest... Tracyn i A'den go szukają, ale z marnym skutkiem...

Secorsha - 2010-08-12 13:57:16

*Seco prychnął, ale to było przyjazne, wesołe prychniecie. Całość jego ciala drgnęła od siły klepniecia* Tia, ty w smokingu. Jeszcze se czehrrwoną kokahrrdkę na chuju zawiąż! *wypowiedź miała charakter przesmiewczy, jak to zawsze u niego, ale nie oznaczało to ze Seco nie wierzy. Był raczej średnio sceptyczny, biorąc pod uwage ze jeszcze duzo czasu i roboty do tego otwarcia upłynie. Słuchając o Zinie smiał się cicho. On się tam nie znał na statkach, ale wszystko co imperialne to nadaje się tylko na stos wiec kappa też. I tak stał, kiwał się, uśmiechał i nagle spoważniał. Wgapił się w Tanga, uśmiech na dobre zlazł muz  pyska, i patrzył takim głębokim spojrzeniem, jakby coś sobie nagle uswiadomił, albo…*
to Gajusz nie żyje? *Wcale nie potrzebowal odpowiedzi. Ramiona opadły mu a spojrzenie ześliznęło się w dół, potem w bok. Jakby chciał sprawdzić czy Gajusz, „jego” klon tam jest. Poruszył ustami ale nic się z nich nie wydobyło. Ani słowo. Dżony teraz nie był ważny. Seco dowiedział się ze przyjaciel nie żyje*

Tangorn - 2010-08-12 14:03:17

Nie smoking kurwa, to dla lamusów jest
Tang i smoking, to by było co najmniej dziwne. Nie, on wolał jak już to proste i typowe rozwiązania, bez krawatów czy much. Może to ni był szczyt elegancji, ale jak na Tanga to jak najbardziej, bo on większość czasu albo w pancerzu paraduje albo w kurtkach i zwykłych ubraniach by nie wyróżniać się z tłumu. No a potem stało się coś, czego Tang się nie spodziewał, bo myślał, że Seco wie o Gajuszu. Tak więc położył mu teraz rękę na ramieniu i teraz całkiem poważnie powiedział.
- Niestety, rany odniesione w bitwie były zbyt poważne, nie mogliśmy nic poradzić. Przykro mi... otrzymał godny pogrzeb jak przystało na Mandalorianina. Spaliłem jego ciało.
Tang wiedział co Seco czuje, sam na Mandalore stracił siostrę i syna, co dla niego było dużym ciosem, ale musiał iść do przodu, choć cały czas obwiniał się za ich śmierć.

Secorsha - 2010-08-12 14:09:57

*Kiedy Seco podniósł spojrzenie wyglądał, jakby był bardzo, bardzo rozczarowany. Do tego stopnia ze nie miał już determinacji na dalsze posunięcia. Oczy miał niby takie same, a jakże inne*
O kuhrrwa… *szepnął. Obie ręce zacisnęły mu się w pieści, w gniewie, choć twarz w opisanym wyżej wyrazie nie drgnęła nawet. Kiedy patrzył w oczy Tangowi*
co za… co za jebany niefahrrt… on tak dobrze rhokował… i był taki wesoły i… i był chyba najlepiej uspołecznionym klonem jakiego znam… on mógł mieć phrrawdziwe kuhrrwa zycie… no KUHRRRWA! *Metalowa pięść trzasnęła z impetem silnego zamachy w coś długiego opartego o ścianę. Trzasło a Seco zastygł w bezruchu, oparłszy się łokciem o pękniętą deskę. I milczał chyba 5 minut*
Zjebałem pahhrapet… *oznajmił po ich upływie* Gajusz by się  śmiał z tego… możesz, się thrroche pośmiać? *złote oko błysnęło zza ramienia w kierunku Tanga*

Tangorn - 2010-08-12 16:31:42

No niestety, taka była naturalna kolej rzeczy, że każdy kiedyś umrze. Niestety, Imperium lubiło pomagać w takich sprawach zadziwiająco szybko i często. Gajusz niestety się o tym przekonał.
- Tak, Gajusz był jedyny w swoim rodzaju, zżyliście się z nim i to bardzo, widać to było. I was chyba najbardziej lubił, a zwłaszcza ciebie Seco
Dalej trzymał rękę na jego ramieniu. Tak, Gajusz zżył się z Seco bo mieli podobne upodobania, takie jak picie alkoholu, przeklinanie czy jakieś tam głupie zabawy. Takie zachowanie jasno uwidacznia, że klony może i wyglądają tak samo, ale są całkowicie różne od siebie.
Gdy zapadła ta cisza, nie niezręczna tylko poświęcona zapewne na rozmyślanie i wspominanie, to Tang powoli rękę cofnął i czekał, aż się kaleesh nieco ocknie. No i się ocknął, bo zauważył, że rozwalił parapet. No i tez poprosił o to, by Tang się z tego śmiał, to musiał coś dla przyjaciela wymyślić.
- Wiesz Secuś, jakbyś tak jeszcze parę minut dłużej stał to bym pomyślał ,ze wzrokiem ten parapet naprawiasz...

Secorsha - 2010-08-12 17:05:12

*Tak, zdecydowanie Gajusz był najbardziej „innym” klonem jakiego wydała Kamino. To była zaleta jego charakteru. Był zupełnie niepodobny do reszty. Taki klon- hipis.
Seco zastanawiał się. Wiedział, ze musi wziąć się w garść. Gajusz odszedł i nie wróci. Miał dobry koniec: był z  nimi. Robił co lubił, zaznał prawdziwego życia. Właściwie to nauczył się tego, co Seco chciał go nauczyć. Był szczęśliwy, jego życie się dopełniło. To dobry koniec.
Jeśli nie cierpiał, ale tego nie chciał się nigdy dowiedzieć.
Usmiefchnął się i nieźle mu to szło*
Jebać, przetnie się to na dwa małe pahrrapety i zhrrobi tam z  tyłu taką póleczkę żebyś mógł se piwo postawić jak w  kuchni będziesz robił… *wzruszył ramionami* A tu to ja kupie dhrrugi pahrrapet *czytaj blat kuchenny* Jeszcze zajebistrzy. I zobaczysz kuhrrwa chuju, ze ty takiego pahrrapeta to nie widział, co ja kupie. a  takiego żyhrrandola co ja kupiłem to chyba 100 pokoleń Fibali na rhas nie widziało!

Tangorn - 2010-08-12 17:33:07

Wedle Mandaloriańskich wzorców to Gajusz miał piękną śmierć, poległ w obronie rodziny i przyjaciół jak wojownik, więc Tang był spokojny o jego duszę. Przez pewien czas zaznał szczęścia i normalności, to też się liczyło i to była zasługa Seco. Teraz jednak ten temat został porzucony by nie psuć atmosfery, ale Tang był pewien, że Seco na osobności będzie wspominał swojego ulubionego klona.
- No kurwa dobrze kombinujesz. Półeczka na piwo się przyda... no i na jakieś przyprawy. W sumie, zakupy sam kurwa zrobię, bo takiej listy ziół, warzyw i przypraw to ty w całym życiu nie widziałeś...
No i zaczną się chyba licytować kto ma lepsze bajery, Seco czy Tang? Normalnie jak dzieci, jak dzieci..
- I ty się tym żyrandolem nie podniecaj. Jaki kupiłeś? Taki zrobiony ze zużytych prezerwatyw?

Secorsha - 2010-08-12 17:40:07

ja nie używam phrrezehrrwatyw *oznajmił z powaga, krzyżując ręce na piersi. Bo i Seco nie potrzebował prezerwatyw. On i jego żona nie mieli żadnych chorób, a naturalne zapłodnienie było niemożliwe. Zabawa bez ryzyka*
kupiłem taki z  brylancikami co się zawsze Flehrr podobał. Mi tez, bo ładny jest i taki duży, choć chciałem większy ale mi się chyba by w  lokalu nie zmieścił, a hutt mi nie chciał za większą sale płacić *czyli Seco nie miał nic przeciwko kupowaniu nieruchomości pod żyrandole. . Skrzywił pysk, przymykając jedno oko, czyli myślał nad czyms. Nie o Gajuszu, na pewno* Gadałeś ze Zin nową babę ma… słucha, jest sphrrawucha w takim razie… weź zadzwoń do Zina i zapytaj czy nie pożyczyłby mi jej na godzinke doi dwóch. Chce kupic Flehrr pahrre szmatek na wejście,  nie chce wybhrrać nic badziewnego a nie znam się na tym

Tangorn - 2010-08-12 17:53:47

No tak, kaleeshianki pod ręką nie ma i jest Fler, co?
No tak, Seco nie musiał głowy sobie zawracać takimi pierdołami jak zabezpieczanie się. Czasami taka różność gatunkowa bywa pomocna, ale jednak na dłuższa metę to przejebane. No ale nic nie jest niemożliwe i Fler była chyba w ciąży z Secusiem, ale dawno jej nie widział i nie wiedział co tam u niej.
- No tak, hutt sknera, nie pozwala ci rozwinąć skrzydeł przy kupnie żyrandola
W tej kwestii to on się z tym huttem zgadzał, bo to lekka ekstrawagancja, ale jakoś o tym nie wspomniał. Przy Seco jakoś język hamował, w sumie obaj hamowali i wychodziło im to na zdrowie. Ale kolejne pytanie zbiło z tropu Tanga kompletnie.
- To żeś dojebał... mogę spróbować, ale ta nowa Zinowa to bardziej taki babochłop, no chyba, że się ze swoją kobiecością ukrywa i tylko dla Zina jest.

Secorsha - 2010-08-12 17:58:13

*Seco nie wyglądał na specjalnie zdziwionego ta wiadomością. Nie od dziś bowiem wiadomym było ze prawdziwych kobiet już nie ma. Seco był szczęśliwym posiadaczem unikatowego egzemplarza w typie klasycznym.
A kupowanie knajpy pod żyrandol to już taka kaleeshianśka wada. Dobrze, ze Seco jeszcze nie taki zawzięty by się przy tym upierać*
Nie zaszkodzi sphrróbowac. Poza tym, wiesz – ciekaw jestem co Zin se po tej… Temenie znalazł

Tangorn - 2010-08-12 18:09:57

No nie ma niestety, same babochłopy, które chcą rządzić i tak dalej. Dla typów takich jak Zin to zbawienie, bo ten nie musi myśleć co z życiem zrobić, ale Tang by z taką to się pozabijał, więc był sam. A secuś miał cholerne szczęście i tyle. No i on sam o tym z pewnością wiedział.
- Inną wersję Temeny? Przylazła do mnie pić i prosiła, bym odstrzelił Zinowi jaja jeśli do burdelu pójdzie znowu kogoś do niewoli sprzedawać...  się łowca niewolników kurwa znalazł

Secorsha - 2010-08-12 18:18:57

Jeszcze kiedy po niego przyjda… ja sam balem się jak cholehrra isc w układ z huttem, wiele mnie to kosztowało… z ty, ze ja mam kuchrwa ten caly jebany cochrel za sobą dzięki Flehrr, chyba jestem bezpieczny…w  miahrre… no ale mniejsza, bo to smutny temat. Gadałeś coś o Dżonym, ze tu jest ale wam zwiał… masz moze tą bhrranzoletkę stehrrująca? Jeśli tak to można go wezwać *Zatknąwszy kciuki za pasek zaczął się lekko na boki kiwać*
Zostawiłbym go tu na noc i spałbym spokojnie, przynajmniej nikt nie przyjdzie desek khrraść

Tangorn - 2010-08-12 18:34:15

Nie z huttem Secuś, nie z huttem... z jednym człowiekiem, jeden z największych gangsterów w okolicy... miałem kiedyś z nim zatargi, spieprzałem przez niego na Kamino więc to prawie jak hutt.
No Zin kiedyś się doigra, bo z takimi ludźmi jak Zandi nie robi się interesów nie mając potężnych pleców, a nawet wtedy też można w dupę dostać, bo Cochrel tutaj nic nie znaczył. Bo kartelu huttów to nawet Imperium nie rusza, gdyż zdają sobie sprawę z tego, że wszystkie nielegalne machlojki są właśnie w ich rękach a Nal Hutta i Nar Shaddaaa to taka ich stolica.
- No zwiał, dostał jakiegoś spięcia i spierdolił. A bransoletę miał Darven, ale ten wlazł na mój statek wiec moze gdzies tam leży, nie wiem... albo ją zabrał. Poza tym Secuś, on troszkę się zmienił... cholera, tak jakby był normalną myślącą osobą o umyśle trzy może czterolatka

Secorsha - 2010-08-12 18:39:09

*Pewnie ze nic nie znaczy, ale schowa w żelaznym sejfie i przynajmniej jaj nie odstrzelą. Zawsze więcej szans na zachowanie życia. I jaj. Ale i tak marne pocieszenie.*
Nie piehrrdol, to dhrroid *widac Seco jakoś nie do końca dawał wiarę na zmianę droida. W ogóle się nad tym nie zastanawiał, choć lubił tę maszynę* te, a  możemy na ten Twój statek skoczyć po to gówno, co? Bo gdzie ja kuhrrwa będę po Nahrr Shaddaa jak chuj po mieście dhrroida szukał, a  znaleźć trza, bo on dhrrogi i chętnie by go ktoś podpiehrrdolił. Ten – kupiłem se nowego kwiatuszka, wiec może skoczymy, co?

Tangorn - 2010-08-12 18:55:55

Mo schowanie w sejfie nawet działa, ale kto by tam chciał siedzieć? Bo Tang na pewno nie. On preferował ryzyko i zabawę wynikającą z faktu umykania śmierci i niebezpieczeństwom. Taka rozrywka trochę dziwna.
- Tiaa i jaki droid wrzeszczy rozradowany "SIR" a potem napierdala w trybie kołowym dookoła, potem kłóci się z innym droidem i tak dalej? Bez rozkazu? Z nim jest coś nie tak
Tang widział Dżonego i jak dla niego to on się zachowywał co najmniej dziwnie jak na klasyczną droidekę. Tak raczej jakby był podkręcony i niezależny... No ale Seco sam zobaczy i zbaranieje.
- Dobra, idziemy

Secorsha - 2010-08-12 19:02:09

no ale to chyba nic złego,, nie? Jeszcze na nikogo działa nie podniósł bo by było słychać na mieście, ze aghrresywny dhrroid. A ze innych dhrroidów nie lubi to nie nowość, dobhrra, idziemy *Klepnął tanga w plecy i wyszli. Po drodze Seco poinstruował robotników ze mogą zrobić pól litra, ale jak wróci i zobaczy ze nie pracują to im nogi z dupy powyrywa.
Seco i Tang na ulice wyszli, kawałek przeszli i w końcu we wnęce w powietrzu wisiał areowóz.
Kwiatuszek to to nie był. Statek atmosferyczny, auto w typie combi,z  jednej strony bite, drzwi pasażera od strony kierowcy  innego egzemplarza. Ogolnie ze 30 lat mogło to mieć. Seco nieco zawstydzony się zdawał, no ale ręką maszynę zaprezentował*
wiesz… uhrratowalem mu życie *rzucił jakby zawczasu się tłumacząc* Zezłomowac go chcieli, ale dali się ubłagać. 70 decykhrredytów za kiloghrram płaciłem!

Tangorn - 2010-08-12 19:08:52

Tiaa... poczekaj to zobaczysz.
Mruknął tylko Tang na odchodnym, pozbierał swoje rzeczy w tym hełm i polazł za Seco, szefem lokalu. Cóż, teraz on to miał odpowiedzialną pracę i się dowie co to znaczy zarządzanie personelem. Przerabiał to Tang w WAR'ze z innymi ludźmi i się często wkurwiał przez ich niekompetencję. Seco też się powkurza, nie ma szans by było inaczej. W każdym razie wyszli na zewnątrz, Tang zobaczył kwiatuszka i się uśmiechnął.
- Lepsze to niż nic, a stare maszyny maja dusze  i wspomnienia, nie ten co ten wózek co senatorowi zajebałeś. Wskakujemy
I z tymi słowami zapakował się do środka z przodu, dorwał się do komunikatora, wybrał numer Zina i zadzwonił.

Secorsha - 2010-08-12 19:14:38

Kwiatuszek był kochany *Oznajmił otwierając drzwi* i dobhrry uczynek dla galaktyki zhrrobilem! Temu jeszcze imienia nie wymyśliłem, jakoś natchnienia nie mam *zasiadł za kierownicą. Rzęch zakaszlał,, zachrząkał i zapalił za trzecim razem a Seco wyszczerzył się do Tanga* Phrrrawie nówka, nie? *No i pojechali*

Secorsha - 2010-08-14 21:05:27

*Pod niepozorne jeszcze i zamykane ryglem drzwi nowopowstającego lokalu podleciał stary Saxxet Kareta w kolorze brązowym i niebieskim i zgniłozielonym oraz trochę żółtym. Po prostu kazda część karoserii była z innego wozu*
A znasz to? Jebałem cie na wznak, jebałem osthrro tak… *zaśpiewał głośno i radośnie kaleesh wysiadający z miejsca kierowcy* Aż mnie do dzisiaj piecze ptak… *I tak dalej śpiewał az się ludzie na ulicy zaczęli oglądać. Żony nie ma, można się znowu zachowywać jak kompletny debil*
Patrz… te o okna trzy to nasze. Idzie od phrrawej łazienka, jak się będziemy kąpać to będzie widać z ulicy i pokoik Malkita. To ostatnie dziwne jest, nie wiem czy nie będzie trzeba burzyć sciany, bo ogólnie do dupy

Tangorn - 2010-08-14 21:12:55

Tang podczas lotu zachowywał zimną krew, po prostu siedział cicho i nie komentował, ale miał ochotę pierdolnąć Seco w łeb za tak beznadziejny lot w jego wykonaniu, ale już nie będzie go gnębił. Teraz mu się przypomniało, ze podobno kaleeshowie są w pierwszej dziesiątce najgorszych pilotów Galaktyki. Tang na podstawie Seco skłonny był dać im pierwsze miejsce. Bo już baby lepiej latają...
- Kurwa...
Mruknął słysząc piosenkę. Trzeba było się schlać gdy była okazja, atak to dupa blada, musiał prawie na trzeźwo to wszystko znosić.
- No fajne plany masz... a ścianę to Tracyn moze wyburzyć

Secorsha - 2010-08-14 21:21:16

Thrracyn może ją kopnąć i się przewali. To ściana działowa, cienka jak wyplata nauczyciela w impehrrium. W ogóle Tang to tu na tym księżycu są zimy? Jeśli tak, to nam będzie zimno po chuju w tej chałupie
*Odezwał się honorowy zdobywca pierwszego miejsca w Tangowej klasyfikacji na najgorszego pilota Galaktyki. Coś w tym było. Ale przynajmniej przy tym wybitnym antytalencie nie próbował szarżować.*
No dobhrra… *zerwał bransoletkę (której swoją drogą nie da się zerwać bo nie ma zapinki tylko taki „zacisk). Palec nadusił mniejszy przycisk a lampeczka oznajmiła łączność* Wzywam zajebistą moc dhrroidozohrrrda! *Stanąwszy w lekkim rozkroku z dzikością na pysku zaczął wydzierać się jak idiota na całe gardło*
Dżony, wybiehrram Ciebie! Do nogi, wibhrratorze!

Tangorn - 2010-08-15 18:01:14

- No to się ją rozpiździ raz dwa. A co do zim to ich tu nie ma, regulacja podobna trochę jak na Coruscant... poza tym to księżyc i w ogóle inaczej to wygląda...
Technicznych spraw związanych z tym tematem nie znał, ale ogólnie na Nar Shaddaa panowała jedna pora roku i była znośna, nie za ciepło nie za zimno, w sam raz po prostu. Więc Seco nie musi się martwić o to, ze zamarznie. No ale teraz porzucono ten temat, bo nastąpiłą długo oczekiwana chwila przywołania Dżonego. Czy się uda? Czy Dżony wkroczy jak smok Krayat do gnojoka? O tym przekonamy się już za chwilę!
- Seco... nie pij kurwa więcej...
Mruknął z lekkim zażenowaniem i przewalił oczami, ale w towarzystwie kaleesha to takie uczucie jak lekkie zażenowanie występowało dosyć często... co było całkiem fajne

Secorsha - 2010-08-15 18:08:11

*Założywszy bransoletkę na przegub organicznej ręki rozejrzał się jeszcze, strzelając oczami w jedną i drugą stronę ulicy*
Aha… to dobrze… kuhrrwa nienawidzę zim… są takie zimne. Wszystko staje się białe i śliskie, ze można wywinąć łazana
*Z powyższej wypowiedzi wynikało ze na Kalee zim nie ma, a Seco doświadczył takiego zjawiska chyba tylko w parku na Couruscant. I zapewne poszedł tam w  samej koszuli bo nie wiedział co go czeka.*
co kuhrrwa Seco nie pij, co?! *odwrócił się twarzą do Mandalorianina a na jego pysku malowało się zaawansowane zaskoczenie podszyte pretensją* Ja przecież nic nie mówiłem!

Tangorn - 2010-08-15 18:14:57

- Tiaa... gdzie ty zimę widziałeś, co? Byś na jakąś lodową planetę poleciał to by ci chuja odmroziło...
No w parku na Coruscant było tylko trochę poniżej zera, śnieg i te pierdoły. To głównie dla dzieci było, więc nie było źle. Ale takie Hoth? Tam to można sobie rękę odmrozić zdejmując na kilka minut rękawiczki. Zimne pustkowie... właściwie zimne to mało powiedziane, lodowate wręcz.
- No w sumie to nic... ale chyba zapomniałem jak to jest z tobą... ciekawe kiedy Dżony przyjedzie?
P{rzy prędkości 70 km/h to mogą długo poczekać, zwłąszcza, ze ulice na NS są poskręcane strasznie i panuje ruch powietrzny, wiec trzeba czymś się zająć. To nie Mandalore, że zapieprzać można w linii prostej.
- Wiesz co, chodźmy się napić

Secorsha - 2010-08-15 18:20:12

*Skrzywił pysk mrużąc przy tym oczy, a  pięści oparł na biodrach*
Co to znaczy odmhrrozilo chuja? Mój chuj nie jest zamahrrzniety, a zimę widziałem  pahrrku na Couruscant. Ty myślisz ze ja jestem jakiś ignohrrant co nic nie wie i zimy nie widział. To ci powiem – to ze pochodzę z zewnętrznych rhubieży nie znaczy ze jestem ignohrrantem, o! *tu z zamachem kciukiem mechanicznej ręki wycelował sobie w pierś, pochylając się jednocześnie do przodu, jak w głębokim ukłonie.
No ale potem wyprostował się i skinął łbem, bo skoro Tang mówi chodźmy się napić, to trzeba isc, bo może zmienić zdanie i powiedzieć „Seco nie pij” a to by było straszne, drugiego takiego szoku Seco nie przezyje *

EFECTOR - 2010-08-15 18:27:02

*70 km/h to nie tak mało, a  Dzony był niezłym „kierowcą”, choc udało mu się po drodze uszkodzić pare osób. Nie śmiertelnie, dostaną za to nowe konczyny. Odległość nie była duza, a  podniecony coraz silniejszym sygnałem droid nie tracil prędkości. Aż w końcu zbliżył się do punktu – cel na tyle, by ich widzieć. Zatrzymał się i rozłożył z trybu kołowego, a  jego fotoreceptory spojrzały w dół. Dwa poziomy nizej dostrzegł czarny jeżyk Secorshy i łysą glace Tangorna.
Ramiona droideki opadły.
Opracowuje optymalny kąt nachylenia, szacuje parametry skoku.
Trajektoria obliczona na podstawie wskaźnika grawitacji, prędkości i masy produktu. Prawdopodobieństwo uszkodzenia jednostki docelowej 0%. Prawdopodobieństwo uszkodzenia produktu – 30%. Prawdopodobieństwo uszkodzenia faktury chodnika 80%. Bilans dodatni. Realizacja – rozpoczęto.
Dżony złożył się z trzaskiem, i j kula znikla znad urwiska chodnika. I nagle strzał!
Ale nie z działek, nie! Kula bronzium wciąż tocząca się wystrzeliła w powietrze iż  łoskotem spadła na chodnik poziom nizej.
Teraz był tylko jeden poziom nad nimi*

Tangorn - 2010-08-15 18:35:03

- Park na Coruscant to nie zima. Zabiorę cię tam, gdzie jest grubo poniżej zera to stwierdzisz, ze jeśli na Coruscant była zima to tam jest przysłowiowa pizgawica. I tak, jesteś jebitnym ignorantem. Ja też, i co z tego... idziemy bo suszy
No i przymierzyli się do pójścia dalej, by się napić. Tang tam Seco nie słodził, wiedział jaka to dla Seco zima była, bo na jego rodzinnej planecie zim chyba nie było. Na Mandalore były, ale bliżej biegunów a on mieszkał blisko zwrotników, więc jak pierwszy raz zimę poczuł na sobie to stwierdził, ze to przekleństwo... a było ledwo poniżej zera i lekki śnieg. Potem się zahartował w innych warunkach.
A co do toczenia się to w porównaniu do aerowozów to te 70 na godzinę to malutko, dobry wóz pociągnie nawet i 500, a sportowe wersje to maksymalnie do 700, więc jest różnica, ale na szczęście Dżony był blisko to i długo nie czekali. Właściwie nawet wchodzili już do środka, gdy pierwszy huk się rozległ, ale to Nar Shaddaa, więc Mando pomyślał, że ktoś gdzieś przypierdolił i się nie interesował tym, huk wystrzału to to nie był.

Secorsha - 2010-08-15 18:41:37

*Zaraz Seco odegrał się trwającym kilka minuty bezsensownym potokiem słów w którym 50% stanowiły bluzgi, 30% inne przekleństwa, 15% stanowiło „kuhrrwa” a reszta to tresc, wiec z powodów oczywistych nie będzie to wypisane, ale machanie rękami i miny na pewno Tang zapamięta na pewno.
Wszystko to oczywiście miało dowieźć ze Seco nie jest ignorantem. I że on zime widział. I to na tyle z treści.
Podniósł już nogę żeby iść do środka, ale huk jego z kolei zainteresował i zatrzymał*
Te, kuhrrwa, Zin się chyba w powietrze wypiehrrdolił, słyszałeś?
*No i oczywiście wyszedł bliżej krawędzi by popatrzeć*

EFECTOR - 2010-08-15 18:45:21

*pokonawszy jeden poziom Dżony potoczyl się wzdłuż chodnika i zastygł pod scianą. Rozwinąwszy się oszacował uszkodzenia własne. Były to jedynie lekko poluzowane głowne śruby mocujące pancerza które można w zaciszu domowym dokręcić. Skalibrowanie systemu po wstrząsie wywolanym uderzeniem zajęło 3.2 sekundy. Ponowne namierzenie sygnału, ponownie tryb kolowy, rozpęd i – znowu brązowa kula jak zapowiedź apokalipsy wystrzeliła z półki powyżej. Tocząc się przeleciał Secorshy nad samą głową, by za chwile z łoskotem żłobiącym wgłębienie w płycie chodnikowej zwalić się o 5 metrów od „celu” jakim był kaleesh*

Tangorn - 2010-08-15 18:56:07

Ile razy on już słyszał takie bluzgi w wykonaniu kaleesha? Tysiące razy chyba, przywykł wiec i nie robiło to na nim większego wrażenia, nie licząc lekkiego uśmiechu rozbawienia wynikającego z doboru słów. Ale każdego innego osobnika wprawiłoby to w osłupienie i pewnie by się wycofali. Ale nie Tang, ten to zatwardziały był i mało co go ruszało. I już mieli iść, gdy ten dureń pomyślał, że to Zin pierdolnął w powietrze...
- W sumie to możliwe...
Nie poszedłza seco jednak tylko czekał, a gdy coś świsnęło w powietrzu to pierwszą reakcja Mando było dobycie blasterów, potem odnalezienie kryjówki a trzecią było wycelowanie, wszystko w kilka sekund, działanie instynktowne. Ale na szczęście poznał Dżonego, więc pistolety schował...
- Kurwa... cześć Dżony.

Secorsha - 2010-08-15 19:05:47

*Zadarł łeb, wciągając powietrze w nozdrza w niuchaniu za spalenizną, kiedy cos wielkiego przeleciało mu nad łbem. Zakrywszy głowę rękami odruchowo padł na ziemie, bo widac pomyślał ze to wojna. Ale nie, zaraz wyjaśnił co pomyślał*
Kuhrrwa! Koniec świata! Dhroideki z nieba spiehrrdalają się, Tang! Kuhrrwa, nie! Nie ubezpieczyłem się od jebanego konca świata! *I tak się darł az jego ucho wyłapało słowa „cześć Dżony”. Wstał wiec i otrzepał się, jak gdyby nigdy nic i skierował spojrzenie na maszynę która go wystraszyła*
O… Dżony… nosz kuhrrwa w kloakę wężem sthrrażackim ładowana, Dzonulek! Dżonuleczek muś śliczny! *rozłożywszy ramiona z prawdziwym rozczuleniem na twarzy świergotał z  radości ujrzenia niszczyciela*

EFECTOR - 2010-08-15 19:12:53

*Rozwinął się do konfiguracji bojowej zaraz po lądowaniu. Przez chwile nieme ekrany pod szyją migały czerwonym alarmem. Przez 3-4 sekund, zanim znowu się w sobie odnalazł. Nerwowy, jakby spazmatyczny ruch sprawdził stan ramion i dział. Zapadki generatora odchyliły się i cofnęły. Każda nóżka stuknęła o ziemie. Ramiona poruszyły się neizaleznie od siebie i cos pyknęło. Za chwile rozbrzmiała muzyczka*
W pochmurny dzień
gdy szary cień
przesłoni barwy świata nam
odezwij się, przywołaj mnie
tak bardzo nie chce zostać sam
w bezgwiezdną noc
gdy ciemna moc
odbiera każdą radość nam
odezwij się, przywołaj mnie
tak bardzo nie chce zostać sam

*Miarowe stukanie oznajmiło zblizanie się droida. Potężne, mocarne działa rozjechały się na boki ukazując pancerny mostek na którym cała konstrukcja się opierała. Dżony otoczył Seco ramionami tak, jak ten go na Mandalore uczył. I przez to jego oczka patrzyły na Tanga*
Dzień dobry sir! Dżony znalazł jednostkę dowodzącą, sir!

Tangorn - 2010-08-15 19:20:13

- Tiaa... oberwanie chmury było i droideki spadają z nieba jak deszcz. Już mam pięć...
Odpowiedział ironicznie, wychodząc zza ukrycia i przybrał normalną, nieco wyluzowaną postawę, która świadczyła o tym, że jednak nie do końca jeszcze pozbył się tej reakcji obronnej. Za nerwowy chyba był, albo za stary. No ale z zaciekaiweniem obserwował to powitanie, nic nie mówił je3dnak, stał tylko z boku i patrzył. Dżony jak zwykle muzykę puścił (swoją drogą bardzo muzykalna droideka. Tang za cholerę nie potrafił wybrać nastrojowej nuty), Seco był rozradowany. Brakowało tylko Fler i Malkita do rodzinnego zdjęcia.
- No wreszcie Dżonuś, no wreszcie... teraz tylko pokazać musisz jednostce dowodzącej co potrafisz...
Chodziło mu o rączki i tak dalej. Kaleesh zawału dostanie

Secorsha - 2010-08-15 19:28:54

*Oczy wyszły mu na wierzch, ale wytrzymał oddech i zaczął oklepywać maszynę która grała mu do ucha*
Tak, tak, Dżony znalazł… zahrraz… Dżony znalazł?
*kiedyś nie wypowiadał się w taki sposób. To było całkiem zabawne. Szarpnięciem za kable dał znać, ze ma dosyć czułości* [i[]grzeczny dhrroidek… kochany, malutki mój, cacy![/i] *jego głos był czuły, jakby mówił do dziecka. Jak tylko Dżony go puści, to Seco złapie jego łepek i przytuli do twarzy, patrząc na Tanga*
pokazać mi co? Co Dzonulek pokaże panu?

EFECTOR - 2010-08-15 19:32:18

*Droid puścił posłusznie i dalej poddawał si.e przyjemności chwili powitania z panem, pchając sie na niego całym mechanicznym cielskiem, by być jak najbliżej i jak najwięcej mogło dotykać Secorshy. Kiedy tang się odezwał, droid cofnął się i przybrał postawe apelowego spocznij*
Sir! Dżony pokaże!
*skoro ma pokazać to pokaże. Ale nie rączki. Emiter holo puścił projekcje tuz przed nosem Pana. Co to było?
Ano… wytatuowany Zabrak. Goły, pod prysznicem mówiący cos do kamery*
Dżony kocha dyplomacje, sir!
*przypomniał śmiesznym głosikiem o wesołym wydźwięku. Bardziej sugestywnym niż oczywistym. Przykurzona kupa żelastwa wręcz emanowała ciepłem. Nie fizycznym. To była radość. Rączki zas były widoczne pod działami*

Tangorn - 2010-08-15 19:40:22

- Eee... yyy... nie o to mi chodziło...
Jeśli ktoś nie widział całkiem zaskoczonego Tanga to teraz miał okazję, bo gołej dupy zabraka na holonagraniu się nie spodziewał. Właściwie to obserwował sobie spokojnie Secusia, czekając aż Dżony złapie go za ubranie swoją protezą albo zacznie mówić jak to kocha Seco, ale to?! To było całkowicie dziwne, ale nagle przyszła mu do głowy perfidna myśl i wredna.
- Dżony, co tam jeszcze masz nagrane?
Jeśli on sam zaczał wszystko nagrywać, to strach pomyśleć co jeszcze wyjdzie. Tang i Seco nie raz nie drugi pili w towarzystwie droideki, gadali o różnych prywatnych sprawach i takie tam. A Fibal dbał o sprawy swojej prywatności.

Secorsha - 2010-08-15 19:44:45

*Seco nie wiedział co Dżony ma nagrane, wiec nadal gładząc czule jego łepek zdumiony spojrzał na projekcje*
Kuhrrwa, jakiś zboczeniec się obnażał przy dhrroidzie, nosz ja jebie, do czego to zmierza!
*przytulił policzek do płaskiego łebka*
Nie bój się Dżony, pan nie pozwoli by cie więcej skrzywdził jakiś pedofil… to znaczy dhrroidofil

EFECTOR - 2010-08-15 19:48:02

*Nie ma co się oszukiwać, ze Dżony nie miał Tanga tekstów, mniej lub bardziej mądrych, ale były raczej nudne i jeśli nie będzie kontekstu to na pewno ich nie odtworzy. Ma ciekawsze nagrania, ktore wywołują emocje na przykład to:
hologram się zmienił i pojawił się nie kto inny jak Seco na podłodze na czworakach, z obrożą na szyi do której była przypięta smycz trzymana przez ubraną bardzo wyzywająco i skąpo Fler. Na ów ubranie składały się wysokie buty, skąpe majtki i stanik który niczego nie zasłania. Na jej twarzy malowało się ogniste pożądanie ale i agresja*

Tangorn - 2010-08-15 19:54:18

No Tang się bał nagrań, bo może i były nudne, ale czasami padały tam sformułowania, myśli i wspomnienia o których nie chciał dyskutować po raz drugi, wiec lepiej by zostały wymazane, ale to co zobaczył potem... istne urodziny czy świeto jakieś, bo jeśli przedtem Fibal był osłupiały to teraz ciężko znaleźć wyższą kategorię dla tego szoku. Spojrzał tylko na Seco, potem na Dżonego a na końcu na nagranie... i tak kilka razy aż w końcu wykrztusił.
- Nie wiem jak to skomentować... strach pomyśleć co jeszcze masz... dawaj kolejne nagranie.
Tu nie chodziło o perwersyjną przyjemnosć, a raczej o ostrożność powodowaną lekkim strachem, że Dżony uchwycił coś czego nie miał. Bo się kręcił po osadzie na Mandalore, a Tang, A'den i reszta nie zwracał na niego uwagi. Ekscesy seksualne Seco i Fler go mało obchodziły i wolało tym nie dyskutować. No chyba, że Seco nawiąże do tego jakoś.

Secorsha - 2010-08-15 20:03:12

*miejsce gdzie za rzęsami widać ciało którego nie porasta łuska teraz u Secorshy zrobiło się czerwone jak przysłowiowy burak*
Nie, nie nie Dżony, wyłącz to, zgaś, nie ma! I masz zahasłowac wszystkie filmy tego typu. Hasło wymyśle później. Kuhrrwa, Tang, ja nie wiedziałem, ze on… ja piehrrdole. Ale on tego i tak nie rhozumie. *spojrzał na Tanga i zachichotał, skrępowany, bo zrozumiał, ze Tang chce inna pozycje Gawilów obejrzeć*
kuhrrwa mac, Tang… jak mojej pokaże jak żeśmy pili na Mandalohrre… i jak nalewałem Malkitowi, to mnie zabije na śmiehrrć…
*Teraz spojrzał „w oczy” Dżonemu. To jest dopiero zabójcza broń!*
Grzeczny dhrroid… pamiętaj – obhrrazków nie można pokazywać, jak pokażesz to dostaniesz po antenie!

EFECTOR - 2010-08-15 20:10:06

*Zatem Tang musiałby je sam odnaleźć i pousuwać, bo Dżony absolutnie nie wiedział, co jest ważne, prywatne, osobiste, czego dał popis chyba wyraźny.
Tylko ze tych nagrań Dżonego były tysiące godzin! Wielkie dysku bez dna – jego archiwa, skatalogowane 9cio cyfrowymi numerami według treści – padających słow – kluczy, rodzajów obrazów i emocji widza jakie wywoływały. Dlatego tez seks właścicieli i goła dupa Aru zawsze były na wierzchu.
No ale za taką czułość Secorshy Dżony nawet nie pomyślał, co traci, odpowiadając*
Rozkaz rozkaz. Kocham cie, sir!
*No i w końcu stało się. Lewa rączka rozwinęła si.e pod działem, były to trzy długie i cienkie palce z wysuwanymi pazurami, które teraz były zabezpieczone. I ta łapka poderwała się do włosów Seco, by go pogłaskać.
Ujawnił się tez inny szczegół. Na szyi miedzy wielkimi wspornikami łączącymi główny stelarz ramion – największe „rusztowanie” droideki z górnym pancerzem zaplatał się sznurek. Na końcu sznurka dyndał kolec – cierń jakiejś rośliny*

Tangorn - 2010-08-15 20:17:17

No Tanga akurat pozycje Gawilków nie interesowały, tak by mógł pornola obejrzeć, a kumpla podglądać nie będzie, co to to nie, swój honor miał. Ale seco już zareagował wystarczająco szybko, tylko, że powstał kolejny problem, Seco miał pozycję nr 2, wiec co się stanie, gdy Fler odkryje hasła i zapragnie poznać zawartość chronioną?
- Secuś, tez nie wiedziałem, że nagrywa... wiec jeśli ktoś by tak sobie zobaczył te nagrania... obaj kurwa wisimy...
Ale przyszło mu do głowy co innego. Fakt, ostatnio strasznie meczył Zina i weszło mu to chyba w nawyk, bo był cholernie ciekaw jakby wyglądały sprawy łóżkowe u Kodbarów? Może podobnie i Zin na pieska w obroży na podłodze? To było zbyt kuszące.
- Secuś, zapytaj się, czy Dżony ma coś na Zina... no i to chciałem pokazać...
Wskazał ręką na protezę a potem czuły gest droideki. To dzień szoku dla Seco.

Secorsha - 2010-08-15 20:24:13

Tak, Dżony, tez cie kocham
*Wyznawania miłości to już Seco znał, ale uznawał, ze droid gdzieś to zasłyszą i bezmyślnie powtarza, bo lubił powtarzać, ale łapka to już go zaskoczyła. Uśmiechnął się szeroko, cofając łeb by ów niesamowitą modyfikacje dotknąć*
Ooo… Tang, widziałeś to? Jakie fajne, daj łape, Dżony, o tak! *Jako ze sam miał sprawniejszą lewą, bo to właściwie była jego jedyna sprawna ręka, wziął droida z łapkę, jakby się witał. Bez strachu, choc nie wiedział jaka ma siłe i czy mu nie połamie palców. Dżony był zawsze taki oddany ze Secorshy się w pale nie miesciło ze mógłby skrzywdzić. Choc mu nadal te nagrania po łbie chodziły. Niepozorna maszyna. Ot – niedoceniali.*
Ale… chyba nie rhobilismy przy nim nic takiego… nic… *odwrócił się, nadal trzymając rączkę, i patrzył na Tanga nie na żarty przerażony*
Nic nie rhobilismy…
*zabójstwo dżedaja, rozmowy holo z generałem, szturm na strażniczkę, logliny do kont w bankach, adresy przyjaciół i najbardziej intymne (nie tylko w  sferze seksualnej) zwierzenia… nie, nic nie mówili.
Kaleesh poklepał łapkę Dzonego*
Stahrry… może… może potem, co? Ja czuje, ze to za duzo jak na mój biedny łeb. poza tym jak ci powiedziałem niedawno jak to może wyglądać to ci się nie podobało

EFECTOR - 2010-08-15 20:25:16

*Żonulek grzecznie uscisnął rączkę, bardzo delikatnie, ufnie i z miłością, taką której prozno szukac gdzie indziej, niż tylko u zapatrzonej w pana maszyny.
Czekał na wydanie mu rozkazu*

Tangorn - 2010-08-15 20:34:24

Tak, tak, nie doceniali i teraz byli w czarnej dupie, niekoniecznie murzyńskiej, a to cholernie Tanga martwiło. No bo nie gadali o niczym szczególnym, bop jeżeli dodać do tego jeszcze rozmowy Fibala z A'denem, który de facto był jego prawą ręką, więc ich sprawy były dużo bardziej zaawansowane, plany na wypadek walk z Imperium, wspomnienia o Cochrelu, Strażniczka, klony, rozmowy o Skiracie i jego klanie, wspomnienia o ośrodkach na Dxun... gdyby to Imperium dopadło to by byli w tak czarnej dupie, że to się we łbie Tangowi  nie mieściło.
- Nie Seco, nic nie robiliśmy...
A spojrzenie było cholernie wymowne "trza się tego pozbyć jak najszybciej". Nie chodziło o definitywne uśmiercenie Dżonego a raczej o małą kasację nagrań, wszystkie z Seco i Tangiem w rolach głównych. No ale na szczęście rozmowę przerwał dźwięk komunikatu z nadajnika, Tang odebrał, skrzywił się nieco i założył hełm na łeb.
- Musze lecieć, pogadamy potem o tym problemie. Bywaj
I polazł w cholerę

Secorsha - 2010-08-15 20:40:46

*Nic nie powiedział tylko skinął głową, bo dopiero po chwili uświadomił sobie,z sobie Dzony nagrywał nie tylko ich. Nagrywal tez Tanga i jego prywatne tajemnice mandalorianskie, nagrywał statki cichtrelu, na pewno mostek, wazne rozmowy.
Straszne. Odprowadziwszy Tanga wzrokiem ujał znowu łepek droida i wpatrzył się weń. Nie wiedział, ze te całe bogactwo nie miesci się w łebku. Myślał ,ze tan właśnie Dzony ma rozum. Dotknął palcem od góry głowe droideki i nacisnał*
Taki mały łapeczek… taki mały głupi rozumek a tyle nam biedy narobił
*Tak, chyba najlepiej bedzie ugadać jakiegoś dobrego programiste y te zbiory przejrzeć… chociaz nie – nie mogą wyjsc poza swój krąg. Czy Dral dałby rade cos takiego zrobić? Jak to tam w srodku wygląda? Czy Dżony to zabezpieczył? W każdym razoie – Seco zabezpieczy to hasłami, poki czegoś nie wymyślą*
do domu Dżony!
*Nakazał, wskazując wejście do kolalu, poczym sam ruszył w  tamtym kierunku*

EFECTOR - 2010-08-15 20:42:41

Rozkaz rozkaz *odparł niczego nieświadomy droid, wykręcił i podreptał ochoczo w kierunku mu wskazanym. W końcu odnalazł swój druidzi raj - służenie swojemu Panu. Jutro Dżony namówi go do zabawy w cel.
I tak znikł w czeluściach powstającego klubu, witany wrzaskami pracowników*

Secorsha - 2010-08-18 18:37:08

*Była już ciemna noc. Latarnie i neoni oświetlały mrok. Cały poprzedni dzien aż po zmrok, kiedy to wszyscy padli ze zmęczenia, zajęła Secorshy praca nad jego przyszłością. Zakwasy już dawno poszły  niepamięć, a  rozcwiczone po długim zbytku mięśnie znowu przypominały kaleeshianską maszynę organiczną.
Wczesniej, zyjąc w próżności nie przepadał za kąpielami. Teraz pod prysznicem pod koniec dnia czuł się prawie jak w samym centrum miłosnego uniesienia. Móc się zmęczy ć, by potem wieczorem ledwo żywy zjeść trochę pasztetu z puszki co go robią z  papieru toaletowego, umyć się i podziwiać swoją prace.
To było piękne. Wzruszał się często. Co wieczór zbywał nowo ułożoną podłogę, ot tak, by popatrzeć, jak teraz jest pięknie. Bo było, lokal z dnia na dzień nabierał wymowy.
Wredny Dżony stukał nóżkami o parkiet. Parkiet spokojnie to wytrzyma, ale Secorshę jakoś przyprawiało to o dreszcze.
Nowy kaprys Secorshy – Dafne, srokaty myszokrólik Alderiaański korzystał z chwili nieobecności robotników i leżał na środku nowej podłogi, raz po raz prychając przez farbe, która jeszcze tu trochę śmierdziała.
Kaleesh westchnął głosno, i przechadzając się w  nikłym świetle jednej uwieszonej samotnego kabla zarówki mruczał cos do droida*
widzisz, Dżonulek, cohrraz kuhrrwa lepiej. Tfu, brzydko!
*widac przesądny był*

Seathen - 2010-08-18 18:42:56

No cóż miał teraz zrobić więcej kiedy już obandażował Selene? Spojrzał na Zina i pokręcił głową widząc że stracił przytomność. Później swój wzrok skierował ku dziewczynce, ale nic do niej nie powiedział widząc iż jest zlękniona. No ale jednak musiał stamtąd zabrać ich. Wstał i zastanawiał się kogo najpierw i już w mig zdecydował się. Wziął delikatnie Selene na ręce i ruszył do wyjścia rzucając do małej
- Przypilnuj Jego... Zaraz wrócę
I tak właśnie przybył w te miejsce, uważnie i ostrożnie zajrzał wpierw do środka wysuwając głowę, później wszedł do środka uważając że jest po prostu pusty. Sel położył pod przeciwległą ścianę, a później wrócił i podobnie zrobił z Zin'em z tym że umiejscowił go pod oknem i patrząc czy mała za nim idzie. Będąc w środku od razu zajął się opatrywaniem mężczyzny.

EFECTOR - 2010-08-18 18:47:16

*Dżonemu ciężko było przyswoić sobie porządek dnia roboczego. Pracownicy na początku strasznie sie go bali, a  biedny Dżony, nie wiedząc co jest tego przyczyną (bo skad miał wiedzieć?) próbował zaskarbić sobie ich sympatię wiernym łażeniem za dupą, co ich jeszcze bardziej przerażało, no ale w koncu dało się ich zaprogramować. Dżony stał się członkiem tej niecodziennej sytuacji, i chętnie przynosił gwiździe, oczywiście po jednym, wiele z nich ukrywając w najróżniejszych miejscach.
Tego wieczora oczywiście towarzyszył Secorshy, wiernie podążając za nim w jego spacerze bez celu. Ale dla Dzonego wszystko miało cel, bo było nim chodzenie za Panem* Brzydko, sir! *powtórzył z nigdy nie gasnącym droidzim entuzjazmem. Skoro Seco tak mówi to znaczy ze to znaczy cos dobrego. I tak łaził az do chwili kiedy nagle zatrzymał się, a jego potężne bliźniacze działa skierowały się na drzwi, które z sali było widac. Wsuwał tam się łeb obcego faceta*
Stać! *zagrzmiał nagle droideka. Najprawdziwszy, wielki, lśniący trójnożny niszczyciel, jeszcze bardziej podrasowany niż tamte z wojen klonów*
Wtargnąłeś na teren prywatny po dozwolonej godzinie. Podaj swoją tożsamość

Selene - 2010-08-18 18:52:39

Jeknęla tylko. Ból, jak przypływy i odpływy nadawał jej świadomości rożnych stanów. teraz był stan "przytomności". Poza tym - była ruszana w dość nieprzyjemny dla niej sposób. Podnieść ją i przenieść był samo w sobie zadaniem prostym, bo siwa wszak lekka była. Ale teraz z przedziurawionym biodrem na wylot to było...
- El... Zin...
Wydusiła tylko z siebie i spróbowała się rozejrzeć. Kurwa, czemu to musi tak boleć? I czemu musiała się TAK poświęcać?

Elea - 2010-08-18 19:07:31

Dziewczynka była nie tylko zlękniona, była po prostu przerażona. W momencie kiedy Seathen się do niej odezwał nawet się na niego nie odezwała, bała się jego bo to wszystko się zaczęło gdy on się pojawił! Selene zniknęła z nim gdzieś, później wrócił sam i zaczął ciągnąć Zina, a żeby sama nie została poszła za nim do momentu gdy pojawiła się przed budynkiem  oraz usłyszała kogoś lub coś. Nie wiedziała co to było, ale przypominał głosem droida. Skuliła się na zewnątrz oraz pod ścianą budynku oczekując na rozwój wydarzeń.

Secorsha - 2010-08-18 19:16:43

[Kolejność: Seco, Seat, Dżony, Sel, El i Zin kiedy się wciśnie]

*Kiedy ów opisany wcześniej łeb zajrzał, Seco stał tyłem. Intruz, tudzież gość, to się okaże za chwile widział wiec go od tyłu. Wysoki żylasty jegomość, raczej chuda sylwetka ale zdecydowanie klepiej z nim nie zadzierać – to mowiły mięśnie pleców, nóg, i karku oraz lewego ramienia. Prawe było od barku sztuczne, a proteza prymitywna. Na głos Dzonego odwrócil się, ale bez pośpiechu, bez strachu czy agresji. Seat dostrzegł wiec jego pociągły, drapieżny profil i wielkie złote oczy o migdałowych teraz w ciemności źrenicach, długie sterczące uszy, które w dół przedłużały się aż do brody zatrzepotaly szybko*
Zamknięte jeszcze *odezwał się serdecznie, ale nie odwolał droida. Jak chce, to niech goscia wylegitymuje, przynajmniej będzie wiedział z kim ma do czynienia. No ale postanowil wyjaśnić tylko tyle, ze* Spokojnie… nie skrzywdzi bez rhozkazu… ale na khrrrólika uważaj
*Dafne momentalnie wystrzeliła w górę jeżąc futro. w  małym pyszczku zalśnily ostre ząbki. Zaraz uderzyła w trzeszczący ostrzał werbalny który brzmiał mniej wiecej tak:
Łik-łik-łik-łik-łik łik-łik-łik-łik łik-łik-łik-łik!!!*

Seathen - 2010-08-18 19:29:04

Seathen mając Selene na rękach ustał przy budynku, od razu uważał go za opuszczony i najważniejsze nieco dalej od warsztatu. Spojrzał więc na drzwi, podszedł nawet bliżej do nich aż w końcu otworzył drzwi, wyjrzał do środka i co go spotkało? Droid, droid który gada i jest dosyć nietypowym egzemplarzem. Spojrzał na niego z obawą i już w myślach mówił "Ty to masz szczęście... z Jednego gówna wyjdę i zaraz wpakuję się w następne" a na koniec swoich myśli westchnął by odpowiedzieć.
- szukamy pomocy... zwłaszcza medycznej... to jest jakby misja ratunkowa... kobieta którą mam na rękach jest ranna i w złym stanie... pozwól wejść i położyć ją
No cóż, co nieco słyszał o droidach więc myślał że ten droid to zrozumie i przepuści - chyba że miał inne rozkazy. Słysząc o tym że maszyna go nie skrzywdzi wszedł do budynku ale stał tylko na progu pokazując się w całej okazałości i na rękach mając kobietę. Spojrzał na Eleę ukradkiem, ona chyba już spała więc później się nią zajmie. Teraz wpatrywał się w droida.

Zindarad - 2010-08-18 19:35:14

Wszedł do kantyny. Jego ciężkie rany dało się rzucały się w oczy od razu. Odstrzelona prawa ręka i wydłubane lewe oko. No cóż. Spotkanie z mafią dało mu we znaki jak widać. Wyglądał marniej, niż wówczas jak zamknął się w hangarze i montował na nowo Kappę, którą przerabiał. Rozejrzał się po miejscu, patrząc na świat tylko i wyłącznie jednym okiem. Spojrzał na Selene. Zmrużył oczy. Spojrzał na jej brata. Wyglądało to tak, jakby chciał ich przeprosić, ale nie wiedział jak to powiedzieć. Zobaczył Seco i rzucił, pełnym cierpienia głosem.
-Czołem Secuś.-Po tych słowach podszedł do lady, ledwo snując się na nogach. Oparł się o nią i usiadł. Jeśli zaraz nie pomoże mu medyk, to pewnie padnie ze zmęczenia. Rany wyglądały koszmarnie, ból go otumaniał. Nie wiedział co powiedzieć, a zimny pot pojawił się na jego czole. Oj. Nie trzeba było na niego długo patrzeć, by spostrzec się, że cierpi i to cholernie mocno.

EFECTOR - 2010-08-18 19:40:22

*Dżony nie poznał Selene. Nie poznał nawet Zina. Rozumiał pojecie krwi. Krew, kiedy Gajusz umierał. Niszczyciel cofnął się o jeden zmieszany druidzi kroczek. Nie opuścił broni, jednak czul się zdezorientowany. Seco zdawał się nie widzieć jego zmieszania. Tak więc czekał*

Selene - 2010-08-18 19:44:38

A ta znów syknęła z bólu i spróbowała sie rozejrzeć. gdyby tak nie bolało.. znaczy, gdyby ją położono, żeby nie miała bioder podkulonych, byłaby szczęśliwa. A tak... Usiłowała się rozejrzeć, ale nie wyszło jej to specjalnie. Znów jeknęła. Zina bolało, to pewne, ale to ona ucierpiała paskudnie. Nie chciała się do tego przyznawać, ale cięzko było ukrywać wszystko, zwłaszcza, że poniekąd strzał był z bliska a nawet bardzo. Więc... Znów jęknęła i przez chwilę walczyła, by znów tracić przytomnośc. lepiej się z medykiem pośpieszyć.

Secorsha - 2010-08-18 19:50:40

*Kaleeshianin może stał niewzruszony, fizycznie twardy, ale widać było w  jego oczach głębokie poruszenie. Ramiona opadły, oczy otwarł się szerzej, szczeka opadła. Patrząc na Zina kręcił głową z niedowierzaniem, jakby tez go nie poznał. I pierwszymi słowami, jakie zdołał wyrzucić z siebie było: * zamknij się Dafne!
*Myszokrólik nie przestawał, w ogóle nie rozumiał co się do niego mówi. Smagając się w złości długim ogonem wydzierał się irytująco. Dalej Seco już nie zwracał uwagi. Podszedłszy do droida nacisnął dłonią na działo u wylotu, stanowczo ale delikatnie, nakazując tym samym pozycje spocznij*
właźcie… *szepnął, a  kiedy Seat wszedł, Seco pokręcił głową*
Dżony, drzwi. Zin?
*Zdecydowanie brakowało tu panicznej bieganiny. Seco działał jak na zwolnionym filmie. Jakby niedowierzał*
Kuhrrwa… mam dzwonić po kahrretkę? Ja wam… ja piehrrdole – nie umiem wam pomóc… co… co się stało do chuja biszkopta, Zin?
*Mówil tak nierealnie spokojnie. Podszedł do Kobdara, ale nie dotknął go, choć obie dłonie zawisły bardzo blisko jego ramion.
Kaleesh oblizał nerwowo wąskie wargi czubkiem języka i spojrzał przez ramie na Selene*
Gdzie wasze dziecko?

Seathen - 2010-08-18 20:06:32

Dalej patrzył na droida, a widząc chwilę później gdy cofnął się nie ruszył i tak widząc zwłaszcza gdy ten nie opuścił działek. W takiej chwili nie wiedział co robić, a wiedział że Sel nie jest wygodnie zwłaszcza jak jęknęła z bólu. Spojrzał na Zina, widział jego spojrzenie ale nic nie powiedział teraz obchodziła go Sel i tylko ona. Kiedy Seco wyszedł i spojrzał na nich, a później żeby wchodzili do środka zrobił to bez wahania. Nie szukał łóżka, po prostu Sel delikatnie położył na ziemi. Słysząc coś o dziecku odpowiedział.
- chyba śpi pod ścianą, po drugiej stronie... a karetka by się przydała ma przestrzelone biodro...

Zindarad - 2010-08-18 20:11:54

Spojrzał na Seco. No tak. Zin to teraz obraz nędzy i rozpaczy. Spojrzał na Dżonego. Nie przywitał go. Nie miał na to siły, ale skinął mu tylko lekko głową. Nie wiedział jak na to zareaguje, w końcu widział, że był w pełnej gotowości bojowej. Nie trzeba było nic mówić. Po karetkę, jak najbardziej. Trzeba było zadzwonić. Jak i po jakiś transport, by w razie czego uciec z tej planety przed Zandim i jego ludźmi, który teraz zagrażali Zinowi, Selene, Elei i Seat.
-To chyba ludzie Zandiego byli, ba. Na pewno oni.-Powiedział bez entuzjazmu w głosie. Jak można było mieć entuzjastyczne podejście, jeśli jego najbliżsi są w takim stanie.-Zadzwoń po karetkę. Trzeba się nią zająć.-Wskazał palcem na Selene. On teraz nie przejmował się sobą, jeśli ona umrze, to Zin może również życie stracić. Jemu wtedy będzie wszystko jedno. Druga sprawa. Musieli gdzieś uciec. Ale gdzie? Mandalore zniszczone. Coruscant jest zbyt niebezpiecznej. Pozostawało Alderaan. Rodzinny dom Kobdara. Tam na pewno znalazłoby się schronienie. No chyba, że znajdzie się jakaś alternatywa. Zin nie miał sił, ani chęci na jakiekolwiek myślenie.

EFECTOR - 2010-08-18 20:16:31

*Miał sterowanie manualne. Jeden delikatny dotyk Pana był w stanie rozbroić całkowicie potężną maszynę wojenną. Oba działa opadły płynnie.
Patrzenie na niego prowokowało fakt, ze patrzył na patrzącego. Ściślej – dwa światełka na patyczkach zamontowane do przodu z płaskiego łebka droideki świeciły w kierunku Seata. Jedno było czerwone, drugie pomarańczowe.
Nie wykazując już żadnej agresji, nie zwracając uwagi na głupiego myszokrólika wysłał informacje do systemu zabezpieczeń o zamkniecie drzwi. Seco zamontował w nim system sterowania. Wygodniej. Oczywiście własny tez miał. Zamek piknął, Dżony piknął – podziękowali sobie. Lokal został zabezpieczony.
Chociaż biorąc na wzgląd wydarzenia, zaraz karzą Dżonemu otwierać. Zabrać dziecko, wpuścić lekarzy. Co tam. Dżony żyje by służyć.
Póki co chyba starał się stać malutki. Zauważył dziwną atmosferę. Pan zdawał się przejęty, był cicho jakby chciał zniknąć. Wszystkie istoty tu zgromadzone były uszkodzone. Rany…
Rany = strzały – szybko wydedukował.
Dlatego się do mnie nie odzywają*
To nie Dżony siiiiir…
*Cienki głosik droideki był wręcz płaczliwy. Ramiona i działa opadły, a  Dżony cisnął się, kuląc, co dało jakby tryb półkołowy*
To nie Dżony….

Selene - 2010-08-18 20:20:58

Jęknęła tylko cicho, gdy ją kładziono na ziemi. Ból zelżał, ale tylko odrobine, choć przytomności nie odzyskiwała nadal. obraz nędzy i rozpaczy, w dodatku z obolałą szyją, która wyraźnie utrudniała jej momentami oddychanie. Super, spróbujcie znaleśc sie w twardej ręce jakiegoś idioty, chcącego pokazać swemu panu ślepe posłuszeństwo. Znów jeknęła, choć już o wiele ciszej. Błogosławiona ciemności - Sel znów chciałaby się w niej znaleźć, ale chyba utratya przytomności miała następować falami. A przynajmniej teraz, gdy już lezała na płasko ból zelżał do formatu tepych uderzeń młotem dwudziesto-kilowym w biodra. Super, nie?

Secorsha - 2010-08-18 20:24:45

*Nie bez odrazy patrzyli  twarz Zina, a  potem – szybko na Seata, jakby nie chciał dobijać Kobdara, choć tam to w jego stylu bardziej było*
Kuhrrwa, wy pojebane cwele! Ścigają was ludzie Zandiego a wy zostawiacie dziecko na dworze? Czy wy macie mózg… nie, czy wy kuhrrwa macie sehrrce?! Dzony! Dżony weź się zamknij jak nie masz nic mądhrrego do powiedzenia, przecież wszyscy wiemy ze to nie ty jak tu byłeś, kuhrrwa… *no, zaczął wracać do siebie. Zdenerwowaniem odpychając strach przed tym co będzie, jak Zandi stwierdzi, ze trzeba go ukarać za pomoc jego wrogom, odszedł od Zina i złapał się z tyłu za włosy, pochylając głowę*
Kuhrrwa, kuhrrwa, kuhrrwa w dupę jebana i jeszcze rhaz kuhrrwa!
Dżony, drzwi! Otwórz!
*warknął, by nie usłyszeć zaraz „słucham, sir”* I zawiadom kahrretkę oficjalnym zgłoszeniem. Podaj ze zaghrrozenie życia i silny khrrwotok. *podchodząc do drzwi zgarnął Dafne za ogon i poszedł  nią. Wyjdzie jak Dzony otworzy,. Nie ma co czekać i opisywać co oczywiste. Niemal go nosiło. Kurde, bo przecież ich nie wywalę – myślał. A miało być pięknie, bezpiecznie, spokojnie. Ja, moja żona, dzieci…
Jebany w dupe Zandi!*

Seathen - 2010-08-18 20:32:38

Seathen klęczał nad Sel i sprawdzał co chwilę puls, chociaz nie musiał słysząc jej jęknięcia. Kiedy Seco się do niego odezwał spojrzał na niego jakoś dziwnie ale odpowiedział mu od razu.
- nie mam czterech par rąk aby ją nieść razem z Sel. Po za tym z tego co wiem, darowali nam życie i odeszli... Jest jak na razie bezpiecznie i jakby nie droid to bym pewnie ją już tutaj wniósł.
Westchnął tylko patrząc na ranę kobiety, widział już przesiąknięte krwią opatrunki ale teraz nic nie mógł zrobić. Przeklnął sobie pod nosem i szukał czegoś, co wykorzysta do zmiany opatrunku, do czasu gdy Ci wrócą.
- niech się z tą karetką pośpieszą, bo się wykrwawi...

Zindarad - 2010-08-18 20:40:10

Na szczęście rana Zina była książkowym obrazem sklepienia tkanki. Nie krwawiła, była po prostu czarna. Widać było jedynie szczątki różowego mięsa, które Zin niezdarnie zakrył częścią rękawa swojego ukochanego kombinezonu. Spojrzał na Sel. Widział jak cierpi, jak jęczy z bólu. Skrzywił usta. Zin znowu popełnił złą decyzję. Myślał, że "szef" się przestraszy i ją puści, a tu...przestrzelił jej biodro. Zin mógł to zrobić, wydarzenia pewnie potoczyłyby się inaczej. Zin miałby rękę w całości i widziałby na parę oczy, a nie teraz jak w tym wypadku. Na jedno.
-Ja nawet nie mam pary rąk.-Powiedział do niego, zduszonym, pełnym bólu głosem. Westchnął głośno i usiadł nie na krześle, ale na podłodze, opierając się o ladę. Dyszał, wzdychał z bólu, patrząc jak Sel jęczy.-Dajcie jej może koreliańskiej? Znieczuli nieco ból...-Powiedział do nich. Zin również inaczej wyobrażał sobie życie na tym księżycu, ale jego niezaprzeczalny talent wpadania w kłopoty znowu dał we znaki jego najbliższym.

EFECTOR - 2010-08-18 20:42:19

*Oczywiście oba polecenia został wykonane bez zwłoki, w tym najpierw drzwi, wiec zanim Seco do nich doszedł te stały otworem – pokierowane automatycznie z centralnego mobilnego punktu zarządzania którym był Dżony. Nareszcie ktoś docenił jego rolę jako centrum łączności. Informacja została wysłana do punktu medycznego. Precyzyjnie, po droidziemu, z  adnotacją „pilnie”. Kiedy droid wysyła wiadomość to znaczy ze pan już nie może. Wtedy poważniej traktują choć tu na NS wszystkie instytucje ratownicze były prywatne. Nieźle za to zapłacą, ale czy jest cos cenniejszego od życia?
Dżony już się wyprostował. Milczący strażnik niedoszłego klubu Secorshy, potężny droideka zdawał się… skołowany, jak astromech wrzucony do pralki.*

Selene - 2010-08-18 20:46:34

No gdyby Zin myślał nieco wcześniej... przynajmniej wówczas, gdy mu Sel awanturę urządziła o sam fakt przebywania w burdelu, może by się to inaczej układało. A teraz może on miałby rękę i oko, a ona była by w jednym nie dziurawym ponad normę kobiecą kawałku. A tak... myślenie ma przyszłość.
Otworzyła oczy i rozejrzała sie na wpół przytomnie, by po chwili wydusić z siebie pytanie. Składające siię raczej z urywanych monosylab, ale zawsze. Zin i Elea. Te dwie osoby ją teraz interesowały, mniej wszelkie trunki znieczulające, które w jej stanie byłyby zresztą głupotą - krtań wciąż dochodziła do siebie a alkohol sprawiał, ze krew krąży w ciele o wiele szybciej, więc... Ałć. Karetka mogłaby się pojawić. Nie zapaskudziła by wówczas tak ładnie podłogi Seco...

Secorsha - 2010-08-18 20:54:25

*Z jakiegoś dziwnego powodu Seco, który teraz wyszedł, wyrzucając królika bezceremonialnie na bruk, nie myślał o swoim pięknym parkiecie, o ktory za wczasu już dbał i był gotów rozmontować droida za stukanie nóżkami. Nie, trzeba mieć jakiś system wartości. Żadna podłoga nie jest wazniejsza niż czyjeś życie i zdrowie. Królik wrócił przed Seco. Podskakiwał dumnie i fuczał na każdego, kogo mijał.
Seco wrocił z dzieckiem. Zasnęło ze zmęczenia, strachu lub było nieprzytomne z innego powodu. Wtedy właśnie, wchodząc usłyszał majaki Sel. Od kiedy pierwszy raz rzucił okiem na relacje w ich „domu”, było dla niego oczywistym ze to dziecko jest biologicznym dzieckiem Sel. Dlatego tez przy niej położył bez słowa dziewczęce ciałko*
Dżony, co stoisz jak chuj stahrrego szaman, popiehrrdalaj po kohrreliańską do magazynu! *Zamaszyście mechaniczną ręką wskazał biednej droidece dobrze znaną drogę na zaplecze. On tam nie wiedział tego co Sel. Dla niego alkohol był dobry na wszystkie dolegliwości*
Kazałem Dżonemu wysłać wezwanie o kahrretkę. Będzie dobrze, wiecie?
*uśmiechnął się. Ale jestem głupi – pomyślał*

Seathen - 2010-08-18 21:02:26

Spojrzał na Zina kiedy to użalał się nad swoją ręką i okiem, faktycznie może najbardziej z nich wszystkich ucierpiał lecz w zasadzie sam był winien. NIemniej jednak nie zamierzał mu tego wytykać, a już na pewno nie w tej chwili. Spojrzał na Sel gdy majaczyła o Zinie i odezwał się do niej, chociaż pewnie go nie usłyszy.
- są bezpieczni...
No cóż, szkoda tylko że nic nie mówi o nim ale co tam, nie przejmował się tym. Zależało jemu tylko na jej bezpieczeństwie i to było najważniejszym priorytetem. Widząc jak Seco przyniósł dziewczynkę i położył na ziemi, Seat sam sprawdził czy aby na pewno dziewczynka nie jest ranna - nie była. Słysząc o wódce skrzywił się nieco
- ja bym jej wódki nie podawał...
Może nie był lekarzem, medykiem i tym podobne, ale służył na okręcie i wiedział co to znaczy dać rannemu wódkę do napicia się - nie raz były  takie przypadki, jak ktoś wypadek miał. Słysząc o karetce, miał prawdziwą nadzieję że właśnie tak będzie.

Zindarad - 2010-08-18 21:08:19

Koreliańska nieco ją odczuli na ten potworny ból, a Zin da sobie jakoś radę. To prawda. Ucierpiał znacząco i to z jego winy. Nikt nie musiał mu o tym przypominać. Nie użalał się nad swoją ręką. Użalał się nad kłopotami, które zrzucił na swoich bliskich. Czy nie lepiej byłoby uciec na drugi koniec galaktyki samemu. Odciążyć wszystkich od jego wybryków. To kwestia godna rozpatrzenia, jednak Zin musiał najpierw zostać wyleczony, by móc o czymkolwiek mówić. Nigdy nie zostawi tego co kocha. Inżynierii, ale bez ręki jego możliwości są mocno ograniczone. Nie mógł pracować, będąc niepełnosprawnym ruchowo. Z tego co zdążył usłyszeć na swój temat, Zin zadał sobie pytanie. Czy jestem niepełnosprawny umysłowo? Pewnie tak.-odpowiedział sobie w myślach. Skrzywił usta, dalej patrząc na Sel. Nie odzywał się. Nie miał zamiaru. Przymknął oczy, postanowił w jakiś sposób odpocząć. Krótka drzemka nikomu nie zaszkodzi. Gorzej, jeśli Zin stracił przytomność. Spokojnie. Oddychał. Jednak czy to dobrze dla otoczenia? Raczej nie.

EFECTOR - 2010-08-18 21:16:09

*Światełka oczek Dżonego zaświeciły w kierunku Secowej mordy. Eh – tylko Dżony o Dżony! A Dżony to co, maszyna, zeby go jak droida traktować?
Eh, właśnie…
Drep drep, stuk stuk, poszedł Dżony na zaplecze po korreliańską, bo Pan każe – sługa musi.
Po wódkę to go już ganiali, nawet robole, ale nigdy wcześniej tak mu ten obowiązek nie ciążył. Za chwile wrócil z Korrelianską, troche napoczeta. To znaczy  - zostala jedna trzecia*

Selene - 2010-08-18 21:20:52

Niech się jej braciszek nie rzuca. Pierwsze to najbliższa rodzina, z którą sie zżyła, a później on. Zresztą, jego mordę widziała i poznawała, choć ciężko, więc sie nie martwiła. Teraz niech tylko dopilnuje, by nie dali jej wódki, bo na prawdę karetka potrzebną nie będzie... Poczuła jeszcze, że coś ciepłego kładą jej obok. Dopiero po chwili przebłysk zrozumienia uświadomił ją, że to El. Uspokoiła sie nieco i znów syknęła. Sama się prosiła o to, by jej nerkę przestrzelić, więc... po co szukać innych winnych?

Secorsha - 2010-08-18 21:27:27

*Nie chciał nawet myśleć o tym jak oni się czują. Sam czul się potwornie zmęczony. Serce waliło mu jak oszalałe, co skonfrontowane z jego ruchowym rozflaczeniem źle działało. Secowi zaczęło kręcić się w bańce. Bez słowa podszedł do droida, zabrał mu flaszkę, odkorkował i postawil przed Zinem*
Mam tez nahrrkotyki, ale zahrraz przyleci kahrretka. Oni wiedza, ze ja mam kasę, będą szybko *rzucił, ale chyba najbardziej zwracał się do Seata. On był przytomny. Do noiego tez podszedł, a widząc ze ten pochyla się nad – chyba siostrą, bo raczej nie matką – sam przykucnął*
a czemu ciebie tak nie urządzili?
*Zapytał głosem dużo niższym niż zazwyczaj, patrząc w oczy. Widac było, ze kaleesh jest rozdarty – boi się o to, ze ściągnie na siebie kłopoty. Ale tez nie mógł odmówić pomocy, zwłaszcza im. Chociażby przez wzgląd na Tanga. i na to, ze zaopiekowali się Dżonym. Że jestz  nimi niewinne dziecko. Że, że, że… wbrew pozorom sporo tego było.
Złote spojrzenie kaleeshianina skoczyło na cierpiącą w swoim świecie wewnętrznego bólu kobietę. Sieknął organiczną rekę, wziął ją za dłoń i przycisnął jej palce do wnętrza swojej ręki. Ręka Seco była chłodna. Ale mu się wydawało ze dłoń kobiety jest jeszcze zimniejsza*
Ja piehrrdole…
*pokręcił z niedowierzaniem głową*
Ojczyzna mi się przypomniała…Zahrraz będą… *To ostatnie chyba mówił doi Sel. Chociaż czy to wazne, ona i tak w swoim swiecie. I oby jak najdłużej, bo tak lżej*

Seathen - 2010-08-18 21:35:51

- ani narkotyki ani alkohol nie pomoże, to wiem na pewno... skoro przyleci to dobrze i skoro masz pieniądze, to też dobrze... ja mam tylko przy sobie pare kredytów... później Ci wszystko oddam...
No cóż, odpowiedział Seco'wi bo co nieco miał odłożone na swoim koncie bankowym. Mimo że był na zwolnieniu to i tak gotówka leciała na jego konto, więc nie było raczej problemu z oddaniem długu. Delikatnie wewnętrzną częścią dłoni dotknął policzka kobiety. Jakby mógł to by zamienił się z nią miejscami by nie cierpiała. Po za tym spojrzal na małą, spała sobie spokojnie więc jest wszystko dobrze. teraz tylko karetka przybyć musi.
- czemu nie mnie? Szczerze nie wiem, trzymało mnie dwóch osiłków a ja się ruszyć nie mogłem... nawet nie wiesz jak się czułem musząc widziec co robią i nic nie mogłem zdziałać... tamten cały dowódca mówił coś o zachowaniu zimnej krwi i dlatego podobno mnie tak nie urządził...
No cóż, przeżywał to wszystko na swój własny sposób ale był jakoś dziwnie jakby spokojny lecz w głosie było wyraźnie słychać zmartwiony ton głosu

Zindarad - 2010-08-18 21:47:46

Zin sobie siedział. A miał sobie teraz wszystko głęboko w poważaniu. Teraz liczyła się Selene i to jej na początku musieli pomóc, na przekór temu co myślą lekarze. Zin to istota niezwykle uparta i nie pozwoli sobie pomagać, dopóki Sel nie zostanie opatrzona należycie. Kobdar położył dłoń na swoim brzuchu. Miał przymknięte oczy. Dalej drzemał. Nie miał nic do powiedzenia. Nawet na temat koreliańskiej czy narkotyków. Wyraził tylko swoją dezaprobatę kiwnięciem głowy. Zbladł niesamowicie, pot dalej lał się z jego czoła i czekał. Czekał na pomoc. Czy to w postaci karetki, czy to w postaci jakiegoś medyka z bożej łaski. Byleby ktoś im pomógł. A co.

EFECTOR - 2010-08-18 21:49:49

Jednostka uszkodzona*Zdezorientowany chwile stał i patrzył na Zina, chyba nadal go nie poznając, ale zarazem nie traktując jak obcego, bo z obcymi zaraz Dżony próbował się zaprzyjaźniać. Teraz zdawał się nikogo nie widzieć i nikim się głębiej nie interesować. Czubek antenki migał mu jednostajnie na czerwono.*
Dżony…
*Ale nie, nie powiedział. Rozmyślił się. Przerwał. Znowu chwila, dwie, trzy milczącego bezruchu i stukanie. Zbliżył się do Secorshy, a  stanąwszy za nim rzucił „światełkiem” na niego, Sel i Seata*
Sir, podłoga jest brudna *zameldował lojalnie, nie bedąc w tym złośliwym. On szukał sobie punktu zaczepienia. Po prostu meldował, ze podłoga jest brudna. Nie rozumiał, dlaczego*

Selene - 2010-08-18 21:53:54

No cóz. Nie reagowała już na nic. Tylko skóra stawała się dziwnie zimna. Jak to ładnie określono -= wpadała w swój własny, mały świat, w którym istniała tylko błogosławiona ciemność. jeszcze chwila a zacznie obserwować swoje ciało z góry. Poogląda wszystko a później będzie koniec siwej. Super zakończenie. Po prawdzie trzymała się życia kurczowo, paradoksalnie łapę Seca biorąc za dłoń Zina. bywa. Może tego specjalnie nie okazywała, ale związała się z ta niezdarą wybitnie mocno. A teraz... Cóz. Bogom dziękowac, że jej wódki nie wciskano do gardła. Nieprzytomna, krwawiąca - oto sposób na skuteczne morderstwo wówczas. Tylko gdzie ta karetka?

Secorsha - 2010-08-18 22:00:44

*Seco syknął, słuchając słow Seata*
Nie chce sobie nawet wyobhrrażać *Co by zrobił, nie mogąc nic zrobić i widząc, ze ktoś krzywdzi Fler? Nie, nie ma takiej opcji, nie, nie myśl o tym… No i wtedy usłyszał znajomy głos. Westchnął głośno, az do charkniecia*
Dżony, miłości Shrupacka miłosiehrrnego ja piehrrdole, Dżony! Podłoga bhrrudna, oh na się zahrraz pochlastam… Mogłeś mi tego oszczędzić *wstał, w strategicznym momencie zabierając swoją dłoń. Swoją droga Zin mógłby siedzieć i konać tutaj, przy swj kobiecie. Seco wstał i zarzuciwszy ramiona na troidzie po prostu się na nim uwiesił*
Dzonulek, ja piehrrdole, Dzonulek, to jest jakiś jebany suhrrrealizm! *podniósł wzrok i w tej samej chwili przez sila otwarte drzwi wtoczyło się kilku ratowników medycznych. Puścił droida, ale widzac, ze medycy stanęli jak wryci w reakcji zarówno na droideke jak i na to co Seco robi, kaleesh silnie chwycił za kabel i pokazał, ze trzyma maszynę*
Nie skrzywdzi, szybko, szybko panowie!

Zindarad - 2010-08-18 22:02:52

Zin leżał i wzdychał. Odchodził w swój mały świat, ot co. [Puszczam kolejkę.]

EFECTOR - 2010-08-18 22:08:58

*Dżony nawet nie drgnął, trzymany za kabel, bo to tez znał. Poza tym nie był agresywny. Ale nawet mimo zapewnienia ratownicy obeszli go kołem. Tylko jeden nie bal się masywnego droida o sylwetce kobry z ramionami.*
Porachunki gangów?
*Zapytał ciemnoskóry człowiek zbliżając się do Secorshy. Tymczasem pozostali, a  było ich czterech, zabierali po dwóch Zina i Sel na lewitujące nosze*
Musze wiedzieć, to ważne
*Wbił w Seco nieznoszące sprzeciwu spojrzenie*

Selene - 2010-08-18 22:10:40

Jej chwilowo wszystko jedno było. Po raz kolejny straciła przytomność. Więc niech robią z nią co chcą. [kolejka rusza dalej]

Secorsha - 2010-08-18 22:16:36

*Kaleesh wytrzymał spojrzenie. Ba – był wdzięczny, bo nie musiał patrzeć jak ratownicy zbierają te ledwo żywe szczątki Zinów. Przeciągał to spojrzenie, milcząc wymownie, zastanawiając się nad odpowiedzią. Jeśli skłamie, może mieć kłopoty, jeśli powie prawdę, może mieć większe, bo mogą odmówić przyjęcia ich ze strachu*
Dłużnicy *odparł nagle. Co jak cos, w jakiś sposób Zandi ściągnął z nich dług. Seco pociągnął za kabel, sterując ramieniem droida tak, by zademonstrować działo. Miało do sugerować bezpieczeństwo – siła, pewność, niezawodność, dobra broń*
cena nie ghrra rholi…Ja stawiam. *dodał. tym razem on patrzyć wymownie. Ma być szybko, po cichu, profesjonalnie. Uśmiechnął się jak biznesmen. Z takim zmęczeniem i wolną, mechaniczną ręką poklepał Dżonego po dziale. Całemu zamieszaniu oczywiście towarzyszyła Dafne, „obłikowując” panów z karetki *

EFECTOR - 2010-08-18 22:20:54

*Medyk skrzywił lekko usta, no ale cóż – w porządku, skoro Seco bierze za to odpowiedzialność. Uśmiechnął się nawet i obejrzał, jak jego ludzie wynoszą Zina i Sel. Obejrzeli tez Seata i małą. Dali im leki przeciwwstrząsowe i uspokajające. Kiedy wyszli znowu spojrzał na Seco, a  potem na Dzonego*
Piękną ma pan maszynę *rzucił ta na obchodne, dla rozluźnienia. Podał kaleeshowi rękę. Nie musiał wspominać o rozliczeniu. Wystawia rachunek, a jak Seco nie zapłaci, to otrują najpierw Zina, potem Sel, czy odwrotnie. Mają sposoby. Wyszli wszyscy, oganiając się od myszokrólika.*

[kontynuacja jutro, dziękuję za sesje]

Secorsha - 2010-08-18 22:24:24

*Odcisnął dłoń i tez się uśmiechał. Tak, wiedział już jak to tu działa. Liczył się z tym. Miał pieniadze, owszem. I oczywiście był pewny ze Kobdary oddadzą. Seco miał pieniądze na cos innego. Kiedy wyszli medycy, Seco patrzył jeszcze chwile w drzwi, by potem zwrócić soię do Seata. Tez długo milczał, zanim się odezwał*
Podłoga jest bhrrudna *zauważył, jak wcześniej Dżony[/i] *na zapleczu jest mop. Nie dolewaj za duzo płynu bo pohrrobią się smugi. Idę spać, będę na górze. Możesz wciąć koc, tez będzie na zapleczu. Do juthrra[/i]
*westchnął, skinął na Dżonego i powlókł się na zaplecze, skąd już od pewnego czasu było przejście na gore, do mieszkania*

[ja również dziękuję i dobranoc]

Secorsha - 2010-08-19 13:46:57

Aaaah! *wrzasnął Seco, gwałtownie podrywając się do siadu na swoim łóżku. Było to wielkie, małżeńskie rzeźbione drewniane łoze w sypialni w mieszkaniu nad lokalem. z  racji niedostatecznego jeszcze rozgrodzenia pomieszczeń na razie wszystko włączało się do klubu.
Seco czuł, jak serce mu wali, a  oddech miarowo podnosi i opuszcza chudą klate.
Oblizał usta suchym językiem*
Nie…
*szepnął do siebie, z naciskiem, i spojrzał w bok, gdzie powinna lezec jego zona, jeśli by tu była. Srokaty myszokrólik podniósł mały łepek ozdobiony uszami jak radary*
Dżony… ah tak, kuhrrwa… *p[adł na poduszkę. Wyslał Dzonego na patrol. Lezał tak chwile, zanim się zwlókł i podpełzł do stolika przy którym usiadł. Zmęczony koszmarami i zmarnowany postawił przed sobą komunikator i wywołał połączenie do Vottagga*

Vottagg - 2010-08-19 14:20:13

Vottagg akurat "karmił rybki", kiedy niewielki komputer pod jego ścianą wydał charakterystyczny dźwięk. Połączenie nadchodzące.
Chwilę to trwało, ale w końcu zdziwiony zaakceptował połączenie. Pojawiła się twarz Hutta, która wydawała się dziwnie mała porównując do rzeczywistych rozmiarów. Vottagg wyglądał na nieco nieprzytomnego, ale szybko się otrząsnął. - Seco, to ty? - zapytał swoim basowym głosem, jednak nie tak dudniącym - wiadomo to tylko głośniczki. Coś w jego twarzy było innego, ale nie było to niepokojące.

Secorsha - 2010-08-19 14:42:09

*Seco nie wyglądał najlepiej. Chyba cos go trapiło. Miał jakis taki zafrasowany wyraz twarzy. I chyba nie miał zamiaru owijac w bawełne, bo zaraz przemówił, bardzo konkretnie precyzując o co mu chodzi*
Kuhrrwa, Vottagg… mam phrroblem…

Vottagg - 2010-08-19 14:47:12

- Widzisz Seco, to normalne, ale to trochę dobrze, bo Wacek ostatnio bardzo głodny. - powiedział Vottagg pojmując na swój sposób stwierdzenie "problem". Dla niego problem wyglądał albo w postaci jakiegoś upierdliwego Durosa, albo złodzieja, albo nawet całego przemądrzałego gagnu, którzy trzeba rozgromić. Oczywiście nie za pomocą własnych rąk. Jego pomniejszona twarz nie była do odczytania.

Secorsha - 2010-08-19 14:52:40

*Cos było w tym trybie myslenia, bo rzeczywiście, czasem problemu można się pozbyc własnie tak,. ale gorzej jeśli problemem jest własnie utrzymanie kogoś przy zyciu. Bo Seco wątpił by Wacek zdołał zjeść całą mafie Zadniego. Ale zasmiał się na słowa hutta*
Te, kuhrrwa, powiedz mi lepiej jakie masz stosunki z Zandim. Bo mój phrroblem to – pomogłem jego ofiahrrom. Cos mu musieli podpasc, to chyba handel niewolnikami był… co o tym myslisz?
*Skupił spojrzenie. Na ramie wskoczył mu myszokrólik. Gdyby nie czarne oczy i czarne obwódki łatek koło nich oraz czarny pas przez grzbiet, wyglądałby jak Tibo*

Vottagg - 2010-08-19 15:03:01

-Zandi... - Vottagg zamilkł jakby zastanawiając się co to za gnojek. - Zandi! Tak, od handlu niewolnikami. Seco handlujesz niewolnikami? Przecież mówiłem że się nie opłaca. -   popatrzył nieprzytomnie nieco na Kaleesha, po czym potrząsnął wielkim łbem na boki, uświadamiając sobie resztę jego słów. - Średnio, ani nie jest moim wrogiem, ani przyjacielem... Ale skoro oni mu podpadli, to raczej mają przesrane, zazwyczaj im wydłubuje oczy... To twoi przyjaciele?  - powiedział przewracając wielkimi oczyma, a myślał, że Kaleesh będzie grzecznym chłopcem z legalnym biznesem. No to go miło zaskoczył, jego wargi nieco wykrzywiły się na widok myszokrólika.

Secorsha - 2010-08-19 15:09:12

nie, nie, nie handluje. I masz rhacje – nie oplaca się, jeden gosc się na tym przekonał, ludzie Zandiego skopali mu dupę. Widać sprzedał thrrefny towahrr, czy ki chuj. Cos mu w tym intehrrgalaktycznym buhrrdelu nie stykło, nie wiem.
*Podrapał się Seco po głowie*
Taaa, jedno wydłubane, by się zgadzało. Kuhrrwa… nie. To przyjaciele przyjaciela. Bahrrdzo dobhrrego, dla mnie to tacy znajomi, ale nie mogłem ich bhrroczących khrrwią zostawić na ulicy by mi zdechli pod drzwiami i popsuli opinie, nie?

Vottagg - 2010-08-19 15:21:23

- W innych dzielnicach to normalne, ale ulokowałem Cię w porządnym miejscu, więc trochę racji masz. - powiedział wymijająco Vottagg, w końcu na Nar Shaddaa nie było super bezpiecznie, ale wschodnia sekcja to lajcik, coś w stylu mini górnego Coruscant. - Wiesz Seco, po większości to zależy od Ciebie, mam ich się pozbyć? Oczywiście nie bezpośrednio, ale mogę poinformować kantor, mam u nich kilka przysług. Z drugiej strony można by wysłać tych twoich znajomych w cholere jakimś statkiem z huttańskimi kodami to Zandi odpuści. - mówił z wyraźnym zamyśleniem.

Secorsha - 2010-08-19 15:29:28

Stahrry… *Seco syknął, uciekając wzrokiem. Nie liczył od Vottaga otrzymac odpowiedzi takiej jakiej się spodziewał, ale tez w swojej naiwności nie przygotował sobie odpowiedzi na cos takiego*
chciałem tylko wiedziec czy czasem nie jesteście whrrogami. Mysle, ze nie przypiehrrdoli się do mnie bo nikt by nie chciał mieć za whrroga hutta Vottagga… postahrram się sam cos wymyślić. W koncu musze się uczyc, nie? *wzruszył bezradnie ramionami az myszokrólik stracił równowagę*

Vottagg - 2010-08-19 15:39:26

- O - powiedział Hutt szczerze i przyjemnie zaskoczony, nareszcie ktoś godny bycia jego uczniem. On także się nie spodziewał. - Bardzo dobrze Seco! Bardzo! - Niemal darł się zadowolony Vottagg. To mu się uczeń trafił, który potrafi powiedzieć: nie pomagaj, w końcu kurwa nie jestem dzieckiem. To mu bardzo poprawiło nastrój. - Tak, masz plecy u Hutta, poza tym masz też droidekę... która swoją drogą jest bardzo sławna... - powiedział a jego usta wykrzywiły się w lekkim uśmiechu i zarechotał wesoło.

Secorsha - 2010-08-19 15:45:30

*teraz już w koncu z mordy Seco zlazł ten frasunek po pojawilo się podszyte przekorą zaskoczenie i – zwykły, wariacki uśmiech*
Ano… Dżony. Sławny? Kuhrrwa, co on znowu nahrrobił? Przyszedł do ciebie?
*zaśmiał się, tak jakby droideki łażące od domu do domu były zabawne jak dzieci*

Vottagg - 2010-08-19 15:52:25

- Nieee, ale całkiem zmyślna z niego modelka - powiedział mrugając wesoło Hutt... - Czekaj no... - otworzył odpowiednią stronę w holonecie, przełączył kilka przycisków w swojej maszynce komunikacyjnej, po czym przełączył zdjęcia na obraz, tak, żeby Seco je mógł zobaczyć. A tam normlanie seksowne zdjęcia Dżonego, pod obdrapaną ścianą. Droid wyraźnie miał talent do pozowania. Swoją drogą to cud, jak ludzie szybko wrzucają takie rzeczy w sieć.

Secorsha - 2010-08-19 15:59:09

*Zamrugał, popatrzył, wywołał zbliżenie tych zdjeć, a potem – jak nie prychnie szczerym rozbawieniem, zapominając w koncu o traumie wczorajszej nocy. I pomyslewc,z e wystarczy do tego zdjecie własnego droida!*
No, to on, ma zmodyfikowane działa, pewnie zauważyłeś. Ale aż się phrrosi by go fotoghrrafowac, bo on jest naphrrawde miłym dhrroidem. Wiesz co, Vottagg, jak ci się będzie kiedys nudziło, to coi go porzecze. Pusc do niego asthrromecha i zobaczysz, jakie zdjęcia będziesz miał! *zaśmiał się, z odchyleniem do tylu, i myszokrólik spadł*
A to zdjęcie… dzis kazałem Dżonemu przejść się po ulicy i popilnować, co by nic złego się nie przypętało. Widać uwiódł pahrre osób. Ma on seksapil, nie zaprzeczysz!

Vottagg - 2010-08-19 16:08:25

-Tak, tak. -/[i] - powiedział hutt rechocząc jak żaba. -[i] Powiedz mi Seco, co jest takiego miłego, w maszynie do zabijania? Bo nie uwierzę, aż nie zobaczę - mówił dosyć poważnie, ale wciąż się uśmiechając. Vottagga bardziej zaciekawiła postać nieco ucięta w kadrze. Nemedis. Rdza mać. Trudno go rozpoznać, ale Hutt niemal czuł to w kościach. Chociaż wątpił, żeby ktoś się przejął, wkońcu pełno dziwaków łazi po Nar Shaddaa. - Jak idzie remont Seco? Kiedy parapetówka? - zmienił nagle temat, a zdjęcie zniknęło, w ładnej animacji, kręcąc się i jakby oddalając.

Secorsha - 2010-08-19 16:16:44

*Seco prychnął wytwornie, wyciągając łeb i przymykając oczy*
a co jest fajnego w khrrwiożehrrczym rhekinie? Odpowiedź jest ta sama: to coś. Dżony to coś ma. Jest przeuhrroczy. Powinieneś go poznać. Jeśli remont będzie posuwał się w takim tempie jak tehrraz, to za tydzień, góhrra 10 dni technicznie wszystko będzie w porządku i zacznę się meblować. Mam już zamówione obicie lady, o góhrry takie lampeczki zajebiste, wiesz *wyszczerzył się, gestykulując do kamery i pokazując schematycznie jak to będzie. Dafgne skoczyla mu na kolana*
Wyleliśmy wczohrraj podest na scenę, dzisiaj mają wstawić drzwi na takie male zaplecze dla mojej, wiesz. Będzie to połączone z góhrrą, z  jej gahrrdehrrobą. Juthrro będziemy kuchnie robić na cacy… Dżony opczywiscie bahrrdzo nam pomaga – nosi gwoździe za robotnikami.
*Wszystko zajebiście, tylko teraz to stanie. Dwóch rannych, za których zobowiązał się świadczyć. Dwoje „lokatorów” w klubie. Tego Seata Seco niemal na pewno zagna do niewolniczej charytatywnej pomocy, ale co z dzieckiem? Zechce współpracować z bardzo praludzkim niszczycielem  charakterze niańki?*

Vottagg - 2010-08-19 16:40:16

- Ciekawe to musi być, pracująca droideka! A co do rekina, to on jest wszystko żerny... Ostatnio mu takie roślinki dałem, to je wszystkie zjadł. - uśmiechał się krzywo nadal. Wysłuchał wszystkiego co ma mu Seco do powiedzenia, po czym postanowił wrócić do interesów i taktownie zakończyć rozmowę. - To świetnie Seco, tak trzymaj, a będziesz bogaty i gruby. Ja muszę wracać do roboty... - odwrócił się plecami do hologramu, bo z tyłu było słychać plusk i mordercze kłapnięcie - Wacek je kolacje. - wytłumaczył Kaleeshowi dźwięki. - Do zobaczenia Seco - po chwili się rozłączył.

Secorsha - 2010-08-19 17:30:25

Tak, tak, ja tez musze nakahrrmić swoją dhrroidekę. Bywaj ghrrubasie *I rozłączywszy się wziął królika pod pachę i polazł gdzieś, a  gdzie – to już niezgłębiony los raczy wiedzieć*

Seathen - 2010-08-19 19:42:23

Seathen odprowadził wzrokiem jak medycy ich wynieśli, chociaż szczerze mówiąc miał ochotę lecieć z nimi - lecz wtedy za dużo ludzi by było. No nic, trudno się mówi i spojrzał na małą która nadal spała - aż dziw, że nic jej nie obudziło no ale dobra, nie ważne. Nagle usłyszał głos gospodarza i momentalnie odwrócił się do niego, zwłaszcza kiedy usłyszał o sprawie umycia podłogi. Chciał coś powiedzieć, ale przecież można powiedzieć że to on pobrudził. Więc w momencie kiedy Seco zniknął on jeszcze chwilę tak w miejscu stał w zasadzie bez wyraźnego powodu. Cały czas rozmyślał, myślał i tym podobne,  czy z Sel będzie wszystko dobrze. Podniósł mała i położył ją na jakieś kanapie (jesli tutaj jest). Kolejną czynnością poszedł do zaplecza, wziął wiadro, mop, płyn oraz koc. Koc po to aby El po prostu przykryć, no i chwilę później przykrył ją. Sam po paru minutach zmywać podłogę zaczął, co ciekawsze jemu nie wychodziło i rozmazywał. W tym przypadku widać że nie jest uzdolniony w sprawach sprzątania ale po jakimś czasie z dumą spojrzał na wyczyszczoną podłogę. Wiadro jak i mop uprzątnął, a sam usiadł przy kanapie - i to na podłodze! - na której spała dziewczynka. Patrzył przed siebie, jakby pilnował drzwi aż w końcu sam usnął.

Zindarad - 2010-08-20 19:41:47

No. Kilkunastominutowa przechadzka po mieście. Setka gapiów, patrząca się na obrażenia Zina i już. Kobdar dotarł do celu. Otworzył drzwi lewą ręką. Musiał się przyzwyczaić do tego, gdyż przez większość życia korzystał z ręki prawej. A teraz musiał się przestawić na prawię nieużywaną rękę. To było cholernie trudne zadanie, nawet dla takiego inżyniera jak on. W każdym razie. Wszedł do środka. Rozejrzał się. Skrzywił usta. Naszła go chęć na zapalenie papierosa, jednak lekarze zabronili mu kategorycznie na czas jego leczenia pewnymi lekami, które musiał brać co rano. Dlatego też z samego rana będzie musiał zjawić się w szpitalu, by zażyć leki. Podszedł do lady. Odsunął sobie zydelek i usiadł nań kulturalnie. Oparł się lewą ręką o ladę, zaczął pukać palcami i rozglądać się po lokalu. Nie widział żadnego podobieństwa do swojego byłego lokalu. W razie czego. Zin mógł pomóc jakoś Seco w ogarnięciu tych wszystkich spraw. Kobdar miał w końcu jakieś doświadczenie w tym interesie. Sam przecież zarządzał lokalem.

EFECTOR - 2010-08-20 19:48:26

*W chwili obecnej w klubie, oprócz pewnego rozgardiaszu i śpiącego gdzieś dziecka było coś wielkiego, okurzonego przez ciągle trwające prace remontowe, znajdował się wierny, niezłomny strażnik pokoju w lokalu. Dzony stał pod scianą, tak ze  kiedy Zin wszedł, Dżony go widział od tyłu, no a  on Dzonego nie. To było miejsce jeszcze nie oświetlone. Będzie zabudowane weneckim lustrem, tak że droideka zostanie własną wnękę i będzie czuwać, nie niepokojac gosci.
Dostrzegł Zina. Trudnoi rzec czy rozpoznal, w każdym razie nie właczył mu się tryb działania na dyrektywach. Po prostu grzecznie podreptał za nim, bo Seco chwilowo nie było*

Zindarad - 2010-08-20 19:52:44

Dopiero teraz dostrzegł Dżonego. Uśmiechnął się do niego lekko i machnął tą swoją jedną, jedyną ręką. Uśmiech był kwaśny, jakiś taki niewyraźni i mało pozytywny, jakby Zin uśmiechał się sztucznie, chcąc na siłę powiedzieć, że wszystko jest w porządku. Jeśli go nie poznał ze względu na wygląd, to można stwierdzić, że rozpozna go poprzez głos. Póki co się nie odzywał. Jakoś potrzeby nie wyczuwał. Tylko uśmiechał się jak nigdy dotąd. Jego uśmiech zawsze był taki pogodny, pełen radości życia, a teraz wszystko się zmieniło.
-Cześć Dżony. Systemy sprawne?-Spytał go z lekkim, naprawdę lekkim uśmiechem. Poruszył jeszcze tym odpadkiem prawej ręki, która mu pozostała i zasyczał. Jeszcze go nieco szczypało. Pociągnął nosem, patrząc się w droida.

EFECTOR - 2010-08-20 20:00:15

*Na szczęście niszczyciel był wręcz megaprzyjazny i nawet obcych kochał, jednak Zina w końcu poznał – po glosie właśnie. Wyglądał przez chwile na zaskoczonego, bo zatrzymał się w połowie drogi a ramiona mu opadły, a  po tej chwili napięcia wręcz wypłynęła mu szczera radość na pancerz*
Siiiir!
*wypiszczał i dawaj – do Zina, tak blisko by dało się dotknąć. Chcesz, by ktoś się cieszył na twój widok? Kup droida! Najlepiej – paradoksalnie – właśnie droidekę.*
Systemy sprawne, sir! Wydajność procesora 88%, sir! Ale Dżony dostał po antenie, sir…
*Cóż, drastyczne ale po antenie to on raz po raz dostawal. Znalazłszy się blisko puścił siatkę na Zina. Dla droideków wiadomości o stanie zdrowia mogły być kluczowe, wiec powiadał w wyposażeniu program medyczny, a  nawet ratowniczy. Udało mu się uratować pare osób dzięki zarówno temu oprogramowaniu jak i „dobremu sercu”*
Jednostka uszkodzona, sir…
*Zameldował pokornie. Program wykrył „nie zagrażający życiu stan anormalny”*

Zindarad - 2010-08-20 20:06:44

No właśnie tego Zinowi brakowało. Tego prawdziwego entuzjazmu tej droideki. Uśmiechnął się szerzej, jakoś Dżony poprawił mu humor. Przynajmniej w stopniu nieznacznym. Oznaczało to, że Zin nadal się martwił stanem Sel. Swoim już nie. Przecież on wyszedł w miarę cało z tego całego starcia z ludźmi Zandiego, a Sel straciła nerkę i pewnie jest jeszcze bardziej poharatana, niźli Kobdar potrafił to sobie wyobrazić. Na dodatek. Musieli uciekać z tego księżyca jak najprędzej. Jeśli Zandi ich jeszcze przyłapie, to na pewno będzie ostatni widok jaki Zin zobaczy w swoim życiu. W każdym razie, wyciągnął do Dżonego dłoń i poklepał go po korpusie.
-A od kogo dostałeś po antenie?-Spytał go i zmarszczył brwi. Pewnie Seco. Wiedział o tym doskonale, że Seco mógł pobić Dżonego. Biedny Dżony.-Wiem, ale nic mi nie będzie.-Powiedział z nutką optymizmu w głosie, natomiast jego myśli cały czas krążyły wokół Sel i jej pobytu w szpitalu. Oby wszystko było u niej dobrze.

EFECTOR - 2010-08-20 20:14:57

Od Secorshy sir. Za wkuhrrwianie, sir *rozwiała wątpliwości niewinna ofiara przemocy w rodzinie. Droidom często się obrywało dzięki frustracji właściciela, a  Seco, jakby nie było – zdenerwowany był całym zajsciem. Braciszek Sel w ramach wdzięczności za uratowanie zycia siostry nawet podłogi dobrze nie umył, Seco wyglądał po powrocie ze szpitala jakby coś przykrego mu powiedziano i ogólnie – zła atmosfera. Do tego Dżony… trochę podparł. Ze szczerej chęci siania dobra, ale podpadł.
Wierny Dżony stal bardzo blisko, jedno działo zachodziło za bok Kobdara. Łapki były nieaktywne a łepek o stopę od głowy Zina. Nawet na podobnej wysokości bo stołki barowe były wysokie. a  przynajmniej te dwa które tu Seco ze śmietnika przyniósł tymczasowo*

Zindarad - 2010-08-20 20:22:32

-Jak Cię jeszcze raz uderzy, to powiedz, żeby poszedł w cholerę.-Powiedział z lekkim uśmiechem. Pomlaskał i przełknął ślinę. Cholera. Pić mu się zachciało. Jakieś wody czy czegoś innego z chęcią by się napił i na dodatek chodził za nim papieros. Czuł jego woń cały czas i nie chciała się od niego odczepić. Cholerne leki przeciw zakażeniom. Zin nie mógł się nawet piwa napić, a teraz chyba było to potrzebne, chociażby dla jakiegoś rozluźnienia atmosfery. Zła atmosfera to mało powiedziane. Zin siedział jak na szpilkach. Bał się strasznie o Sel, obiecał jej, że więcej kłopotów już nie będzie. Już nigdy, a tu psikus. Ludzie Zandiego przyszli i koniec. Sielanka poszła w cholerę. Ile Zin dałby za zmianę drugiego talentu (pierwszy to umiejętności konstruktorskie i matematyczne rzecz jasna) na coś innego. Przyciąganie kłopotów jakoś nigdy nie sprawiało mu przyjemności.-Dżonula. Mógłbyś przynieść mi szklankę wody?-Spytał go i jeszcze raz poklepał go po korpusie. Zydle były dość wysokie, toteż była chyba możliwość głaskania go po głowie, które Zin tak lubił.

EFECTOR - 2010-08-20 20:26:46

rozkaz rozkaz sir
*Odparł ufnie Dżony i pewnie w swojej naiwności tak zrobi. Dobrze ze Zin nie zobaczy łomotu jaki za to dostanie. Chociaż… droideke trudno skrzywdzić za pomocą rąk. Fizycznie, bo Dżony był bardzo wrażliwym egzemplarzem. Zdecydowanie wolał pieszczenie jeog plaskiego łebka niż dostawanie po antenie. Ale antena w dobrym stanie była. Giętka i długa na 30cm*
Sir… Secorsha powiedział Dżonemu nie wolno niczego dotykać jak nie ma Secorshy, sir

Secorsha - 2010-08-20 20:30:49

*I nagle stuk - tuz za Zinem, od strony lady i tych tajemniczych drzwi na zaplecze socjalno-kuchenne. Czyli od kuchni rzecz jasna, a  stuk to szklanka wody gazowanej z lodem. a  sprawca to żylasta pazurzasta dłoń pokryta szarobrązową łuską należąca do…*
Tak, nie bałamuć go. a  Ty Dżony odsuń się, bez tej miłości można żyć *Seco machnął mechaniczną łapą z lekkim zgrzytem, by droid odsunął się od Zina i dal mu się napić. Kaleesh dobrze wiedział, ze świeżo po utracie ręki cały organizm robi się z leksza mniej mobilny i potrzebuje wiecej przestrzeni. Obijanie się o droideke temu nie sprzyja. Seco oparł się łokciami o lade i pochylił tak ze łeb miał niżej niż łeb Zina*
I jak tam?

Zindarad - 2010-08-20 20:36:02

Spojrzał na Seco i uśmiechnął się do niego kwaśno, dalej będąc zajęty głaskaniem Dżonego po łebku. Skoro to lubił, to niech ma. To będzie miła alternatywa dla ciężkiej łapy kaleesha. Prawda. Organizm potrzebował zdecydowanie więcej przestrzeni. Teraz wszystkie normalne czynności przychodziły mu z ogromnym trudem, a co dopiero mówić o pracy w warsztacie, z której Zin nie będzie chciał zrezygnować. Wziął w końcu rękę od łebka Dżonuli i chwycił za szklankę. Za nim cokolwiek z niej upił, rzucił.
-Weź się nad nim tak nie znęcaj. Przecież to fajny droid jest.-Po tych słowach upił solidny łyk wody po czym odstawił szklankę na ladę.-Jak tam? Nijak powiem Ci. Sel już po operacji. Mówią, że stan jest stabilny, ale do tej pory się nie wybudziła. A poza tym. Chętnie bym się ujebał smarem. Cholera. Tyle, ze nie mogę.-Dodał po chwili i podrapał się po głowie. Chwycił za szklankę i po raz kolejny łyk ze szklanicy upił.

EFECTOR - 2010-08-20 20:40:46

*Dżony odsunął się posłusznie. Nie wydawał się jakoś specjalnie wystraszony obecnością Secorshy. Patrzył na niego  prawdziwą droidzią wiernością. O ile ktoś potrafi cos wyczytać z tych światełek na patyczkach*
Sir… a rurka, sir? *Upomniał. To właśnie Kobdary nauczyły Dzonego co to rurka, i choć rurka Dzonego poszła z dymem razem  Dziuplą to Dżony jakimś dziwnym trafem nieźle to znosił*

Secorsha - 2010-08-20 20:46:09

*Wielkie gadzie oczy wykonały krótki ruch do góry*
Rhuhrrka…
*Odepchnąwszy się od lady znikł pod nią na chwile,. Widac było pazury mechanicznej ręki którymi się lady trzymał. Zin tez będzie miał cos takiego, z  tym ze pewnie o 100 klas lepsze. Seco by w swojej protezie szklanki nie utrzymał stabilnie i mogłoby to się zakończyć rozlaniem.
Kiedy się prostował, mówił*
Będę chciał to będę go tłukł, będę chciał to będę go dymał i jak będę chciał to zhrrobie z niego baletnice
*niestety, czasem zły humor Secorshy musi znaleźć ujście. Nie oznacza to ze był tyranem i nie kochał Dzonego. Ale na bogów, lepiej Dżony niż Zin. W łapach Secorshy był teraz kawałek cienkiej niebieskiej rurki hydraulicznej, którą wsadził w szklankę Kobdara*
Masz, od Dżonego *słychać było jak przysuwa se cos do siedzenia po drugiej stronie lady. No i grzecznie słuchał co Zin mowi*
A Ty na swoje życzenie pewnie wylazłeś, co? Nie dziwota, tez bym wylazł, taki szpital to o kant dupy pobić

Zindarad - 2010-08-20 20:54:33

Seco. Nie zmienił się od ich ostatniego spotkania. Zaraz, zaraz. Kiedy to było? Uhuhu. Zin już sam tego nie pamiętał. Ładne kilka miesięcy temu, ale Zin zdążył się odzwyczaić od jego rubasznego zachowania. Po wsadzeniu rury hydraulicznej, Zin uśmiechnął się szeroko.
-Specjalność zakładu, co nie?-Spytał z lekkim rozbawieniem. Ten oto mały akcent w jego szklance, poprawił mu humor. Zatem Zin upił łyk ze szklanki, za pośrednictwem ów rurki hydraulicznej. Nie wyczuwał zmiany smaku, wyczyszczona. No, to się chwali.-Dzięki Dżony.-Dodał po chwili i spokojnie sączył wodę. Jakoś ta podawana w szpitalu była stokroć gorsza, którą Zin właśnie pił. Może to była kwestia lokacji, w której ją pił. Nie wiadomo.-Ja tam długo na leżąco nie wytrzymam. Wkurwiłem się i się wypisałem, ale rano idę do Sel. Miejmy nadzieję, że się obudzi, chociaż Ci lekarze na żadnych specjalistów mi nie wyglądali.-Rzucił, tak dla potrzymania wątku, jednak za chwile miał zamiar go zmienić. O! Właśnie teraz nastąpiła ta chwila.-Znasz jakiegoś pilota? Tak sobie myślałem, żeby dom odwiedzić. Dawno na Alderaan nie byłem.-Pomińmy fakt, że Zin był w swoim domu. W końcu był prawnym obywatelem tego księżyca, ale Alderaan to planeta, na której się wychował. W sumie. To bardzo skomplikowane.

EFECTOR - 2010-08-20 20:58:53

Nie ma za co sir, kocham cie *odparł serdecznie droid i sięgnął łapką by złapać Secorshę za rękę. On ewidentnie był leworęczno, co było widać. O ile to dobre określenie dla droida. Po prostu od początku chętniej używał zarówno lewego działa jak i lewej dłoni*

Secorsha - 2010-08-20 21:01:20

*na początku miał opory, ale teraz jak znal sile uścisku Dzonego, to nie protestował na jego czułości i „zabawę”, jednak bardziej był skupiony na Zinie*
Aha. Pozdhrrów ją, chociaż pewnie i tak przejdzie jej to Kolo zderzaka, no ale. We khrrwi ma się takie slowa. Mniejsza, zhrrobisz jak będziesz uważał. Czy znam pilota? Znam. Tanga. tylko on po czymś takim będzie ci gotów pomóc za dahrrmo, bo raczej nie masz za wiele
*Nie licząc długów – dodal w myślach ale miał na tyle taktu by teraz tego nie wypomnieć*

Zindarad - 2010-08-20 21:09:01

-Ja Ciebie też.-Powiedział do Dżonego z lekkim uśmiechem na pysku. Upił kolejny łyk wody. Westchnął z ulgą. W końcu pragnienie z niego uszło. Poprawił się na tym siedzisku, tak, że teraz siedział naprzeciwko Seco. No tak. Nie licząc długów, to Zin miał bardzo niewiele. W sumie. Jakby na to nie spojrzeć. Miał całkiem pokaźną sumkę ulokowaną na koncie Sel, jednak był w tym pewien problem. Nie znał haseł i dupa. Ni ma kasy.-Wiesz. W przypadku Tanga sprawa jest skomplikowana. Ludzie Zandiego wysadzili mój hangar i jego frachtowiec szlag trafił. Psikus spory. Jak Tang się pojawi, to go szlag trafi i mnie prędzej zabije, niż mi pomoże.-Spytał i oparł się lewą ręką o ladę. Drugą zaś ułożył tak, jakby chciał ją oprzeć, a nie mógł. W końcu spory kawał mu odstrzelono.

EFECTOR - 2010-08-20 21:12:01

*Dżony jak to usłyszał to skulil się, wykonał pokazowy w tył zwrot i odmeldował się. Przedreptał całe pomieszczenie, przedefiladował przy samych nieprzytomnych rozbitkach i uciekł na swoje miejsce. Widać samo wyobrażenie gniewu Tanga po stracie statku było wystarczająco straszne nawet dla droida*

[koniec mojej gry]

Secorsha - 2010-08-20 21:15:22

*Złote oczy Secorshy śledziły ruch droideki. Dobrze wiedział, o czym on pomyślał. Bo Seco pomyślał tak samo, ale był już dorosły i to go nie wystraszyło, choć wizja była dość dramatyczna. Zagwizdał cicho. Niedobrze. Bardzo niedobrze. Wzruszył ramionami*
No to nie znam. W każdym razie nikogo kto zhrrobi to chahrrytatywnie
*Miał nadzieje ze A’den nie posadził „Szalonego Pierda” w hangarze Kobdara. Może szczęśliwie tam już miejsca nie było. To by znaczyło, ze Seco ma jeszcze statek. A jak nie – śmierć z rąk Fler, bo to przecież „statek od generała”*

Zindarad - 2010-08-20 21:20:43

-No to mam problem.-Powiedział i skrzywił usta. No to był w kropce. Zapowiadało się na to, że został uziemiony na tej planecie i na to, że szybko się z niej nie wywinie. Rzucił tylko spojrzeniem na Dżonego, by odprowadzić go wzrokiem. No. Koniec. Dżonula poszedł sobie. Wrócił do Seco. Upił łyk wody i dodał.-Chuj bąka strzelił. No wiesz. Niby mam mamonę, ale tak jakbym jej nie miał. Przynajmniej do momentu kiedy Siwa ze szpitala nie wyjdzie.-No i teraz będzie Zin snuł tutaj jakieś plany. Nie wiedział w sumie co zrobić. Te leki uniemożliwiały mu zdolność myślenia. Jakiegokolwiek. Wyobraził sobie gniew Tanga i jego słowa. Skrzywił się.-A to nie zmienia faktu, że Tang się wkurwi. Oj się wkurwi...

Secorsha - 2010-08-20 21:25:43

*Kaleesh rozwalił się po drugiej stronie lady. Przez drzwi weszli robotnicy, pogłaskali Dzonego, a  Seco dał im umówiony znak – zacząć prace. A robili dziś przejście z klubu do mieszkania. Nie będą im przeszkadzać*
Uściślijmy – to Twoje pieniądze, czy Sel? *przekręcili głowę. Widać uważał chęć dysponowania czyimiś oszczędnościami za coś bardzo nie w porządku, wręcz cos wrednego. Czyli w stylu Kobdara.*
No i… wygląda mi to na to ze chciałbyś spiehrrdolić jej sprzed nosa, co? Zin, nie uważasz, ze zostawiłeś już wystahrrczajaco gówien na chodniku? Wszyscy tehrraz w nie wdeptują, ja, Tang, Twoja Sel, a ty z uśmiechem idziesz dalej…

Zindarad - 2010-08-20 21:32:49

No tak. Są pewne kwestie, które trzeba z góry wyjaśnić. Oparł się o ladę i odstawił pustą już szklankę na bok. Bandaż, który miał, był bardzo ciasno obwiązany, a to sprawiało, że Zin odczuwał pewien dyskomfort z tym związany. Spojrzał na pracowników. To dobrze, że nie będą przeszkadzać. Przynajmniej mogą na spokojnie, dość poważnie porozmawiać.
-Pięćdziesiąt kafli jest moje. Nie pytaj skąd je mam, w sumie...ta kasa to źródło moich problemów.-Powiedział szczerze i bez żadnych przekrętów. Seco znał na tyle Zina, że bez trudu odgadnie kiedy kłamie, a kiedy nie.-Ja już mam serdecznie dosyć kłopotów. Chciałbym pracować jeszcze w WAR-ze. Wiesz. Zero kłopotów, stała pensja. Robota, którą kocham i rodzina w pełnym składzie.. Eh, czemu to wszystko musiało pierdolnąć?-Spytał jakby dość retorycznie. Skrzywił usta. Nie wszystko układa się po naszej myśli, a kombinowanie tylko pogarsza sprawę. To lekcja, którą Zin niedawno wyciągnął.

Secorsha - 2010-08-20 21:40:48

*wzruszył ramionami. Taki najlepszy gest bezradności, ale tu Zin uderzył bardzo celnie. Jego życie tez się posypało, i choć Seco był dosc plastyczny i wszędzie dobrze się czul, to teraz musiał ciężko pracować by nie tylko mu było dobrze, ale tez jej. Nie chciał by Fler znowu była nieszczęśliwa, jak na Mandalore*
Kuhrrwa…
*No tak. jak nie masz co mówić to mów kurwa. *
Gdybyś wtedy chuju dhrropiaty wiał ten angaż w Cochrelu to tehrraz mógłbyś nosić fiuta wysoko, miałbyś kasę, phrrestiż i bezpieczeństwo, nie wspominając już o rhęce, oku i Temenie z synem
*gdyby Kobdar nie zrobil z siebie idioty dla jednej nocy z tą, przez która zaczęły się jego konszachty z Zandim, to żadnego Kobdara nie byłoby na Mandalore podczas masakry*

Zindarad - 2010-08-20 21:47:07

No z tego co było wiadomo Zinowi, to Temena była nieszczęśliwa na Nar-Shaddaa jak i na Mandalore. W gruncie rzeczy, Zin mógł być kimś wielkim. Miałby kasę i wszystko to o czym teraz może sobie tylko pomarzyć, lub powspominać. Krótka retrospekcja. Szkarłatna Kometa. Przesłuchanie i odlot dla tej rudej Viriny, którą jak się później okazało, sprzedał dla szybkiego zysku.
-Nic mi o tym nie mów. Zjebałem i to wszystko przez tą rudą szmatę. Cholernie ładna była, dobrze o tym wiemy, na dodatek...owinęła mnie wokół palca. W sumie. Jak każde inne, jak teraz się pojawię w Cochrelu, to są dwie możliwości. A. To mnie poćwiartują. B. Zaangażują mnie do funkcji tragarza.-No. Kolejny punkt zaczepienia do stwierdzenia, że Zin zrobił się żałosny i zeszmacił się cholernie. No. Taka szczera rozmowa pewnie go jakoś wyprowadzi na prostą. Miejmy taką nadzieję.

Secorsha - 2010-08-20 21:58:09

Dobhrra, wybacz, poniosło mnie… ale widać, ze ci było w  życiu za dobrze! *warknął, obnażając kły, i przez chwile wyglądał jakby chciał się rzucić.
Co myślał? Przypominał sobie cale dzieciństwo na Kalee, kiedy bawił się wyrwanym z ziemi chwastem któremu wiązał rączki i nóżki. Całe swoje dzieciństwo które upłynęło mu na lataniu, z gilem do pasa, bez perspektyw, bez nikogo komu zależałoby na zrobieniu z niego kogoś. Żadnej edukacji, zero troski, miał wyrosnąć na kolejnego darmozjada. A przyszedł ans wiat tylko dlatego, ze nie było antykoncepcji. Nie było niczego, a już na pewno odpowiedzialności. Kiedy Seco stracił rękę przez bójkę po pijaku z własnym bratem, żył tak (pracując w polu na swoją miskę zupy) prawie trzy lata, aż dziadek odszedł do lepszego świata, i Seco mógł dostać ręke po nim. Nie bez awantury, bo można było ją przecież sprzedać za równowartość starego Saxxeta Karety który stal za ścianą na ulicy.
Seco uśmiechnął się do wspomnień. 4 lata, może już 5 na obczyźnie dopiero mu uświadomiły, ze to Kalee jest patologiczna, a  nie świat. Iż e za swoją przeszłość ma prawo mieć taką traumę, ze hej. Inni by do tej pory, usprawiedliwiając się tym zrobili z siebie morderców. Seco nie miał żadnego urazu psychicznego. To nie zdołało go złamać. To za mało, by kaleesh miał traumę. Nawet za mało by zabić w nim wrażliwość.
Bo szkoda mu było Zina, choć to palant i niewdzięczny frajer.*
Wcale nie była ładna. Nie lubię rhudych. Są fałszywe. Mamy na to niezbity dowód. A tobie to co – może uczciwa phrraca odrzuca? Czas byś może zaczał robić coś, czego nie będziesz w stanie spiehrrdolic? Ja całe zycie na kale zapiehrrdalałem fizycznie. I jakoś żyje

Zindarad - 2010-08-20 22:08:15

-No było za dobrze. Było. Niczego mi kurwa nie brakowało i widać jakie są tego efekty.-No cóż. Retrospekcja Zina wyglądała nieco inaczej. Alderaan. Świat pełen perspektyw. Zin bawił się najnowszymi zabawkami, biegał, skakał i się łamał kilkanaście razy. Nic z tego nie było, bo rodzina zapewniała mu dużą opiekę, a rzec można, że był mocno rozpieszczany przez życie. Prywatne technikum w stolicy, później opłacane studia na Politechnice Republikańskiej na Coruscant, którą Zin skończył z wyróżnieniem. Na dodatek praca załatwiona w BlasTech, później WAR. Konstrukcja broni, pojazdów. Zin robił to co kochał. Miał kochane przez niego osoby. Żonę, syna, których później okrutnie opuścił, ponownie przylatując na Nar-Shaddaa.-Tu nikogo nie obchodzi, czy jesteś inżynierem, czy najemnikiem. Tu uczciwa praca jest niemożliwa...Wszędzie śmierdzi przekrętami et cetera, et cetera. Ja też pracowałem fizycznie. Non-stop ujebany olejem T-55 byłem, nie przeszkadzało mi to, robiłem to co kochałem. Wierz mi. Inżynierka to jest wszystko co mam...Ty nawet nie wiesz ile dałbym za pracę w jakieś szanowanej korporacji. Mógłbym tam spokojnie pracować, brudzić się i konstruować. Robić to co lubię. A problemy, no cóż. Ona mnie chyba kochają.-To był niezaprzeczalny fakt. Ostatnio pewnie go nawet wyruchały, bo lepią się go jak rzep ogona.

Secorsha - 2010-08-20 22:16:54

no… może noc z rhudą cizią byś dał? *zakpił Seco, ale nie rozwinął, po prostu dal do zrozumienia, ze to było głupio powiedziane w świetle przeszłości, której Zin chyba nigdy nie zamaluje.
Seco sięgnął pod lade i dolał wody gazowanej z butelki do szklanki Zina*

Zindarad - 2010-08-20 22:22:42

No i dobrze, że kpił z niego. Przynajmniej cały czas dawał do zrozumienia Zinowi, że czas coś zmienić. Przestać być cwaniaczkiem z toną żelu na łbie i zacząć żyć uczciwie, bez żadnych szemranych interesów. Co do przeszłości. Tak. Tej bujnej niczym sierść wookiego przeszłości nie da się chyba już niczym zatrzeć. To będzie gówno, które cały czas będzie przylepione do podeszwy Kobdara i swym smrodem będzie odstraszać wszystkich dookoła.
-Wiesz co Ci powiem. Ten epizod najchętniej wyjebałbym z mojego życia. No nic, tego nie da zmienić. Przynajmniej w praktyce.-Powiedział do niego. Zin jako znawca wielu teorii, wiedział, że teoretycznie czas mogłoby się cofnąć, jednak nie wiedział. Mniejsza. To temat, który można poruszyć w innym miejscu i w innym czasie. Zin sięgnął po szklankę i upił z niej łyk.-Ruda cizia była zdecydowanie złym wyborem.-Dodał po chwili i upił kolejny łyk wody.

Secorsha - 2010-08-20 22:31:22

nom *Mruknął Seco i obejrzał się przez ramie, bowiem usłyszał kroki. Wszedł facet… nie –to baba. Miała posturę nieźle zbudowanego faceta i chyba nawet się goliła. Pracowała tu jako „czwarty z braci”. Ale Seco naprawdę ją lubił. Seco potrafił dostrzec wnętrze*
Weź tego pasożyta, bo nam przeszkadza
*I wcisnęła mu w ręce powarkującego, najeżonego jak szczotka do butelek myszokrólika, którego Seco zaraz szybko chwycił, bo zwierze było gotowe wydrapać Zinowi drugie oko*
ok., khrróliczek im przeszkadza, jakie panienki
*Ale uśmiechnął się serdecznie/ „kobieta” tez się uśmiechnęła, no i poszła, a  Seco ścisnął Dafne pod pachą*
Kuhrrwa mac taka moja słabość. Nie pothrrafie oprzeć się khrróliczkom…

Zindarad - 2010-08-20 22:39:18

No Zin teraz został pogrążony w swoich myślach, retrospekcjach wszelakich. Ano. Zdołował się nam chłopak. Oparł głowę o dłoń i skrzywił usta. Upił łyk wody przy użyciu hydraulicznej rury i dalej myślał. Nie zauważył nawet myszokrólika, który gdzieś sobie tutaj biegał. Spojrzał tylko na babę. Wrażenie na nim zrobiła. Gdyby nie znał Sel i ktoś by o niej opowiedział, to Kobdar właśnie tak by sobie ją wyobraził.
-Ładny ten króliczek. Ja miałem jaszczurkę na Coruscant. Fajna była.-Powiedział do Seco i lekko, wręcz niewyraźnie się do niego uśmiechnął. Wrócił do swojego zajęcia, czyli do powolnego sączenia wody. Nagle. W głowie Zina zrodził się pomysł. Dość dziwny, bardzo...yyy...samobójczy, tak. To dobre słowo. Zin zerwał się z miejsca i rzucił.-A czekaj. Fler przecież zna generała, nie? To ten. Ona mogłaby z nim pogadać i wiesz...jakoś nas tam wkręcić. Znaczy mnie i Sel.-Rzucił, zadarł podbródek i zaczął myśleć poważnie nad tym wyjściem.

Secorsha - 2010-08-20 22:43:23

*Seco przytulił zwierzaka do klaty. Chyba tylko jemu bydle pozwalało na taką czułość. Królik był dość agresywny. Kaleesh, smyrajac zwierze po szyi słuchał co gada Zin. Głaskanie ponoć uspokaja*
Zna. Zna i to dobrze zna, ale jakoś nie wydaje mi się, żebym chciał by moja żona się wstydziła za ciebie przed taka szychą.

Zindarad - 2010-08-20 22:49:29

-No Seco. Proszę. Daj mi szansę na poprawę, co?-Powiedział pytającym tonem. Upił kolejny łyk wody.-No bo wiesz. W omni-kluczu mam swoje CV i kopie dokumentów z polibudy.-Powiedział. Oryginał został niestety na Coruscant, a kopie na papierze zostały na Alderaan. Kobdar mógł tylko zaprezentować holograficzny zrzut swoich dokumentów. Jakby co to mógł lecieć na Alderaan i wziąć ze swojego domu dokumenty. Rodziców nie widział już trzynaście lat i nie był pewien czy go poznają. Przecież zmienił się bardzo, jak widać i słychać.

Secorsha - 2010-08-20 22:54:16

*Seco spojrzał na Noego sceptycznie, ale po chwili… podniósł sobie Dafne do twarzy, przytulił polik do miękkiego futra i uśmiechnął się, bujając się w przód i w  tył jak dziecko  autyzmem. Gdyby tylko nie ten przenikliwy wzrok…*
nie no, spoko, ja mogę dac. Tylko co zhrrobi generhrrał? Wiesz, kaleeshianie to nie fhrrajerzy. To nie jest nasza rhasowa cecha. Pomyśl – zathrrudnilbyś kogoś, ze kogo byłeś gotów zainwestować, dla kogo rhuszyłes cały phrrojekt, a ten ktoś cie wydymał? Żeby był jeszcze jakiś powód – nie wiem, chohrroba mamy, czyśmiehrrc świnki mohrrskiej… ale nie. Wydymałeś cochrel, Zin, i uważaj, żeby cochrel nie wydymał ciebie. Jak Zandi

Zindarad - 2010-08-20 23:00:54

-Jak mnie zabiją, to przynajmniej nie będzie kłopotów.-Powiedział. No taka prawda. Ostatnimi czasy z Zinem same kłopoty były i nie ma co ukrywać. Przez jakiś czas Cochrel patrzyłby mu na ręce, jeśli w ogóle pozwoliliby mu tam pracować.-Wiem, że go wydymałem. Wiesz. To przesłuchanie jakoś mnie odstraszyło. Teoretyczna wizja mnie w pierdlu za coś czego nie zrobiłem zniechęciła mnie do pracy. Ale wiem. Zjebałem. Mogłem mieć wszystko na co sobie zamarzę. Nawet srajtaśmę z kredytów, wiem, wiem. Miejmy nadzieję, że źle nie będzie.-Tia. Nadzieja matką głupich, ale wierzyć sobie można. Co okaże się w praktyce? Najprawdopodobniej nic dobrego. Przynajmniej dla Zina.

Secorsha - 2010-08-20 23:04:57

w twoim przypadku to chyba najlepiej, byś się nauczył ghrrać na hahrrmonijce jakaś smutną piosenek i tak mu rzewnie w oczy patrzył, ghrrajac ją. Może się wzhrruszy. Ale na sehrrio – jeśli Cochrel, to chyba byś musial tam polecieć i błagac ich o jakąkolwiek posade. Tylko co się stanie z  Sel. I – z waszym dzieckiem, co? Nie zahrrobisz w najlepszym razie tyle by utrzymać ich na statku cochrelu
*myszokrólik ułożył się na kolanach pana. a  Seco nadal takie dziwne ruchy wykonywał. On się bujał na krześle po prostu*
No, chyba ze zaczniesz komuś po khrryjomu phrrywatnie dawać dupy. Miedzy nami – dupa ma potencjał…

Zindarad - 2010-08-20 23:11:06

-To jest myśl. Harmonijka, hmmm.-Powiedział i zaczął myśleć nawet i na ten temat. Upił kolejny łyk wody. Pił zdecydowanie wolniej, niż poprzednio. Pewnie nie był już tak spragniony jak wcześniej. Nadal jednak chęć zapalenia papierosa za nim chodziła i nie mógł się tej myśli pozbyć, jednak lekarz zabronił i basta. Musiał się tego trzymać.-Mogę nawet beczki nosić. Sel zna się bardzo dobrze na droidach. Dobrze byłoby, gdyby generał znalazł coś dla niej.-Powiedział doń i otarł usta. Co do sprawy prywatnej, chyba postanowił to przemilczeć. Dawanie dupy jakoś mu się nie widziało, a Sel pewnie by to potępiła, zważając na jej poprzedni zawód. Nie. To w grę nie wchodziło.-Może i ma potencjał, ale nie dałbym rady.-Westchnął tylko i dopił wodę. No cóż. Póki co zapowiadało się na kompletną katastrofę. Czas pokaże, czas pokaże.

Secorsha - 2010-08-20 23:14:53

no dla niej pewnie znajdzie… *zamyślił się Seco. Ona w Cochrelu była czysta, miała fah w ręku. Seco jakoś nie specjalnie ją lubił, ale to dlatego, ze ona się o to prosiła, ściślej, Seco uważał ze jest dla niego niemiła. Generał za to był inny niż Seco. On nie musi kogoś lubić, wystarczyło ze nie znielubi.*
Dałbyś, Zin, i przynajmniej być nie spiehrrdolil. Ale nadal nie masz co zhrrobić z dzieckiem.

Zindarad - 2010-08-20 23:22:28

No. Sel była czysta. Zin nie. Obydwoje mieli fach w ręku. Zin miał większe doświadczenie. Zaczął przygodę z inżynierką w wieku 11 lat, na dodatek miał skończoną politechnikę, jednak w świetle ostatnich wydarzeń w postaci zrezygnowania z kontraktu wszystko poszło się za przeproszeniem jebać. Zin podrapał się po głowie. Pozostawała kwestia Elei, która widocznie bardzo przywiązała się do Sel i raczej nie będzie chciała zostać gdzieś zostawiona.
-Dawanie dupy jest trudniejsze od różniczki. Nie. To nie wchodzi w grę. Mała jest słodka taka. Generał może pozwoli jej zostać, najwyżej odniesiemy się do jego człowieczeństwa, wróć...kaleeshaństwa.-Powiedział ze znikomym uśmiechem i szklanka znowu wylądowała gdzieś z boku.

Secorsha - 2010-08-20 23:29:56

*zaśmiał się gwałtownie, niemal przewracając się do tyłu. Dafne „rozłikała” się agresywnie*
Ty jesteś naphrrawde pojebany, Zin. To dziecko jest… uszkodzone psychicznie, boi się własnego cienia. Genehrrał na pewno uzna takie trzęsące się w kącie maleństwo za słodkie i zdatne do życia na statku wojennym… a ty go jeszcze „kaleeshianstwem” wkuhrrwisz… Zin – przecież ty nie pothrrafisz rozmawiać z nohrrmalnymi istotami! Bo wybacz – Tang, i nawet ja – nie jesteśmy nohrrmalni. Jesteśmy mniej lub bahrrdziej jebnięci. Można nam wcisnąć kit. Generhrrał ma łeb na kahrrku, i pewnie silną alehrrgie na głupotę. Ty się najpiehrrw musisz wybhrrać na jakichś kuhrrs podstawowych dobhrrych maniehrr, potem najbahhrrdziej podstawowy kuhrrs umiejętności intehrrpehrrsonalnych, potem chociaż elementahrrny kuhrrs odnośnie tego ci wypada, a  co nie! Przecież ty się do życia wśród inteligentnych istot nie nadajesz, Zin, phrosze, wybacz mi to! Wiem, ze to whrredne ale ja ci być może tymi słowami życie rhatuje!

Zindarad - 2010-08-21 11:07:41

No i Zin znowu został zdemotywowany przez tego tutaj osobnika. Spojrzał na Seco i pokiwał głową. Jemu jakoś do śmiechu nie było. Wiedział, że ostatnio z kontaktami interpersonalnymi jakoś mu nie szło, ale wystarczyło sobie przypomnieć pewne zachowania z WAR-u i wszystko byłoby w porządku. Tam Kobdar jak w zegarku działał, po dezercji wszystko się zmieniło. Niestety.
-Pierdolisz głupoty. To kwestia przestawienia i przyzwyczajenia się do starych nowych warunków pracy. Żebyś się kurwa nie zdziwił, żebyś się nie zdziwił.-Powiedział do niego i skrzywił usta. Wiedział, że generał miał łepetynę na karku. Jemu się kitu nie wciśnie, ale Kobdar potrafił żyć bez kitowania, to tylko kwestia czasu, aż się to pokaże.-Co do małej. No fakt. Problem może być. Nie wiem co z nią zrobić. Sel może wpadnie na coś konstruktywnego.-Pomyślał głośno. No. Jak Zin nie może, to Sel to zrobi. Nowa zasada najprawdopodobniej.

Secorsha - 2010-08-21 11:16:41

*Jesli by teraz Seco powiedział „nie zdziwię się” to byłby to skrajny pesymizm i kolejna dawka wrednosci, wiec dla dobra sprawy się nie odezwał i udał ze myśli, choć nad czym myśleć tez nie było bo wszystko było jasne jak księżyc.*
Powiedz to genehrralowi, na pewno ci uwierzy.
*Odnośnie dziecka nie skomentował, bo w sumie to nie dziecko Zina. Jakby było Zina to by wiedział.*
Mam pomysł
*rzucił  z znienacka, znowu spokojnie się kiwając*
zgłoś się tam na obiekt doświadczalny. Oni maja całą jebaną infhrrasthrrukturę, badają bhrroń, leki, kosmetyki… bhrroń już w WARrze tworzyłeś, by zabijała istoty. Tehrraz możesz zgłosić się na testowanie leków któhrre rhatują życie. a  jak zginiesz – to jak chlubnie! W służbie nauki! A jak się ubezpieczysz w dobhrrym funduszu to Sel i amlą dostaną niezła kasę za twoją skóhrrkę

Zindarad - 2010-08-21 11:24:05

Dawka pesymizmu nikomu jeszcze nie zaszkodziła, a Seco może się zdziwi, o ile uda się Zinowi dostać jakąś pracę w Cochrelu. Pokiwał głową i rzucił.
-No na początku pewnie nie uwierzy.-Rzucił. No ten jego optymizm był czasami cholernie wkurzający. Brak ręki, oka. Sel w szpitalu, a ten chorobliwie wierzy, że wszystko będzie w porządku. Jakoś to dziwne było, bardzo dziwne.-Weź ty idź ze swoimi pomysłami. Poprawka. Moja broń dezintegrowała droidy, istot organicznych nie ruszała.-Powiedział. Otóż Zin wychodził z założenia, że istoty żywe nie powinno się w żaden sposób krzywdzić. Ano. Tą dewizę przekazał mu jego ojciec, kiedy Kobdar był jeszcze młody i głupi. Jak widać. To się nie sprawdzało. Technologia powinna pomagać, nie zabijać. Zin głupio w to wierzył, więc jeśli kazano mu skonstruować broń, to zawsze projektował ją tak, by robiła krzywdę droidom, a nie istotom żywym. Mniejsza.-Ja chce zostać nieco inaczej zapamiętany. Nie jako szczur laboratoryjny, a jako konstruktor. I koniec.

Secorsha - 2010-08-21 11:28:07

tia, to popatrz na Dzonego i powiedz mi, ze zabicie go to nie będzie mohrrdehrrstwo
*I to jedyne, co powiedział Seco. zrzucił z kolan królika i wstał, zataczając się ze śmiechu*
kuhrrwa, to ty jeszcze masz wymagania? Idź to może lepiej do pośhrredniaka, mniejsza krzywda będzie!

Zindarad - 2010-08-21 11:31:37

-No akurat Dżonego nigdy bym zabić nie chciał, ale wtedy była wojna. Co na to poradzisz?-Spytał go. A co! Miał wymagania. Mógł je posiadać. Chciał być zapamiętany jako konstruktor, a nie chciał zostać jakimś królikiem doświadczalnym. Niech się w dupę pocałuje każdy, kto nie myśli, że Zin może zostać zapamiętany jako konstruktor. Mniejsza.-Mogę je mieć. W pośredniaku? Czy Cię pojebało do reszty? Tam nie ma pracy dla ludzi z moim wykształceniem. Skończyłem najbardziej renomowaną szkołę w galaktyce i mam robić jako śmieciarz? Idź pan w chuj.-Rzucił do niego i pokiwał głową na boki. Ta opcja już szczególnie mu się nie podobała.

Secorsha - 2010-08-21 11:39:58

*Tak się składa ze ktoś o reputacji tak zepsutej  cochrelu jak Zin jedyne wymaganie jakie powinien mieć, to prawo korzystania z tlenu. Seco jeszcze chwile chicholil się jak głupi.*
Hieh, widze ze nadal nie rozumiesz, do czego kuhrrwa piję, Zin. No nic, spiehrrdalaj do swojego wahrrsztatu cos skonsthrruuj, tak by cie wszyscy zapamiętali jako konsthrruktohrra, bo obawiam się, ze tehrraz jesteś znany jako fhrrajehrr. W porządku, ja ide w chuj a ty wypiehrrdalaj z mojego klubu, bo każe cie Dżonemu wyphrrowadzic
*Wkurzył się. Zabrał Kobdarowi szklankę i udał się na zaplecze do robotników*
Wymagania, kuhrrwa. Panisko tylko jajca za nisko…

Zindarad - 2010-08-21 11:42:05

No i wyszedł. Do...szpitala się udał, by tam posiedzieć przy łóżku Selene i opowiedzieć jej o rozmowie z Seco, która nie poszła najlepiej.

Darth Nemedis - 2010-08-21 12:16:55

*Przed klubem pojawiła się osoba, która nie tak dawno i nie tak daleko (bo za rogiem) rozmawiała z droideką Dżonym. Nemedis ubrany był tak jak poprzednio w czarny garnitur, miał na sobie holomaske bardzo dobrej jakości i walizkę w dłoni. Jeśli chodzi o ogólne cechy, to po prostu kaminoańczyk - wysoka, chuda istota. Nemedis rozejrzał się, przejechał wzrokiem po budynku. Przyzwyczajenie. Podszedł bliżej, sprawdził czy można było wejść - było otwarte, więc po prostu wolnym krokiem wszedł do środka. Zaczął się rozglądać chcąc poznać nowe otoczenie i jednocześnie znaleźć kogoś - właściciela.*

EFECTOR - 2010-08-21 12:20:46

*Niesamowite uczucie dla większości istoty – kiedy idzie za tobą droideka a ty możesz mieć pewność ze nie strzeli. Bo po prostu idzie, jest ciekawy i bardzo spragniony przywitania się, i powiedzenia* Siiiir!
*Tak teraz Dżony dreptał za Nemedisem. Zdać by się mogło ze droid o takim usposobieniu jest marnym strażnikiem. Nic bardziej mylnego – Dżony doskonale potrafił rozpoznać sytuacje zagrożenia. Ale jeśli ktos był grzeczny – Dżony był jeszcze grzeczniejszy*

Secorsha - 2010-08-21 12:23:24

*Właściciela na tą chwile nie było w sali, która była przestronna i klarowała się bez dwóch zdan na lokal wyższej klasy. Za wklęsłą nieco ladą widać było przejscie do kuchni. Tam było słychać głosy. Trwaly prace, był wiec i właściciel. Na Sali klubowej bezwładnie lezały dwa ciała – mężczyzny i dziecka. Ale żyły.
Po chwili wyłonił się właściciel. Także był chudy, jednak duzo niższy. Kaleeshianin w brudnym podkoszulku, spocony i chyba troche zły. Ale nie na Nemedisa. Do niego się uśmiechnął*
Witam pana. Klub jeszcze w remoncie, ale jedlic che pan skorzystac z toalety, to phrrodze… Dżony pokaże

Darth Nemedis - 2010-08-21 12:38:56

*Nemedis zatrzymał się. Jego uwagę przykuły dwa ciała, wpatrywał się w nie w zadumie i - o zgrozo - bez jakichkolwiek uczuć. Chyba ich obecność go nawet nie zaskoczyła, ale byłoby ciekawiej, gdyby byli martwi. Wtem z zamyślenia wyrwał go piskliwy głosik droida. Odwrócił się by spojrzeć na droideke.* A to chyba nasz Dżony! Pamiętam cie, kolego. *"Pogłaskał" droida. Bez strachu. Po prostu go poklepał. Taki oczywisty kontakt, bez żadnych (tak bardzo przecież znanych Dżonemu) udziwnień. Ale wtedy znów coś odwróciło jego uwagę, więc odwrócił głowę by spojrzeć na ów właściciela właśnie. Twarz wygenerowała pozytywne zdziwienie.* Seco! *Krzyknął rozkładając ręce.* Kope lat. Naprawdę mnóstwo czasu... Nie sądziłem, że... Pamiętasz jeszcze? Trochę się zmieniłem wyglądem, ale generalnie - nadal chudy i wysoki. *Mówił z nieschodzącym z twarzy uśmiechem. Pomyślał, że nie byłoby sensu ukrywać faktu, że się znali. Ot, Seco "swój" był, To była swego czasu dobra znajomość i Nemedis nie miał się o co w tej kwestii martwić.* Ale nie przyszedłem z pustymi rękami. *Coś mu wcześniej podpowiedziało, że może nastać właśnie taka sytuacja. No tak, może to było przyzwyczajenie związane z rozpoznaniem... Pewnie gdyby nie Dżony i tajemniczy właściciel, którego imię mu coś mówiło, nie zainteresowałby się szybko klubem. I nie dlatego, że było w tym cos złego, po prostu to nie było jego zainteresoawniem. Chociaż, tego miłego, uśmiechającego się pana w garniturze tak.* Przynajmniej wiem teraz, że Seco to ten Seco właśnie. *Wyjął z obszernych kieszeni po butelce dobrego wina* Skusisz się?

EFECTOR - 2010-08-21 12:42:30

Kibel, sir! *podjął rozradowany droid. Czy widać jak droid – a do tego droideka – jest rozradowany? Oczywiście. Wystarczy spojrzeć na Dzonego. Pozornie nic się nie zmienił, ale jeśli ktoś go zna, dostrzeże niemal żywy entuzjazm. Także z prawdziwą radością przyjął pieszczotę i teraz już pilnował się Nemedisa, chętnie zbliżając się do niego na odległość mniejszą niż krytyczna*

Secorsha - 2010-08-21 12:45:33

*Na początku, jak przybysz patrzyl na ciała, Seco skrzywil się, poczul ukłucie w brzuchu i złość. Przychodzi facet, widac nie menel, w garniturze, wiec klasa wyzsza tu chilera – lezą cialą, walają się jak bezdomni. Szlag – renoma na wejście. Ale się nie skrzywil,. Uwadał,z e nie widzi zainteresowania Nemedisa własnie nimi. Ale kiedy Nemedis powiedział to co powiedział – Seco wyprodukował takie zdumienie, jakiego Nemedis chyba jeszcze w zyciu nie widział,. Totalne skolowanie. Zmienił się? No ale przecież Seco nigdy nie znał żadnego kamionańczyka!*
[i]No tak, jestem Seco, ale chyba musiałem być mocno nawalony kiedy się spotkaliśmy boi za cholehrre nie pamiętam…*
[i]Spod lady wyciągnął dwie szklanki do wina. Kieliszków jeszcze nie miał. Podczas tej czynności patrzył na Nemedisa tym spojrzeniem oczekującym wyjaśnień*

Darth Nemedis - 2010-08-21 12:53:50

*Spojrzał na Seco i pokiwał głową. Nie trzeba było tłumaczyć.* Już mówię... Widzisz, miałem pewien dość brutalny wypadek. *Taaa, umarłem - pomyślał* Powiedzieli, że jedynym wyjściem będzie skorzystanie z nowych... Właściwości. Wiesz, dawcy narządów i takie tam. I skorzystałem. I nadal żyje, chociaż już mniej przypominam Quermianina, ale jeśli kiedykolwiek znałeś pewnego Nemedisa z długą szyją... *Położył obie buteleczki na ladzie.* Wiesz, spotkałem Dżonego, zainteresowałem się. Dowiedziałem się, że "tajemniczy" właściciel ów droida otwiera lokal, potem sprawdziłem co w trawie piszczy i... I jestem. Jak dowiedziałem się, że Secorsha, kaleesh, to od razu coć zaświtało w głowie. To dopiero szczęście. Tyle czasu... *Znów zaczął głaskać droideke.*

EFECTOR - 2010-08-21 12:57:26

*Dżony przygasił światełka. Niesamowite. Ale już nawet za wojen klonów niektórzy dowódcy separatystów zauważyli, ze droideki przywiązują się do istot. Dżony był najlepszym przykładem super uspołecznionego niszczyciela. Teraz jak cień Nemedisa rozkoszował się chwilą*

Secorsha - 2010-08-21 13:00:49

*Seco tez się odrobinę zmienił od ostatniego ich spotkania. Był starszy o kilka lat i miał włosy – czarny jeżyk, nieco kędzierzawy. Po tym jezyku właśnie podrapal się mechaniczną ręką*
No quehrrrmianina znałem, Nemedisa tez i pamiętam ze szyje miał chyba nawet dłuższą niż ty, ale kuhrrwa mac – co musi się stac żeby zmienić rhase? A może ty zawsze byłeś kaminoanczykiem tylko udawałes ze nie jesteś, dlatego ten kaptuhrr nosiłeś, co? Bo wojna była i czułeś się szykanowany…
*Ot – i Seco całą teorie wymyślił sam. Musiał, bo chciał w to wierzyć. Z nieco niepewnym uśmiechem odkorkowal wino i polał do szklanek*
rzeczywiście, otwiehrram intehrres. Ale nahrrazie w powijakach kuhrrwa jak widzisz, a  Dżony podhrrywa ludzi na ulicy

Darth Nemedis - 2010-08-21 18:10:54

A tam, Seco, różne rzeczy się działy, przeszłość lepiej zostawić za sobą póki nie goni... *Mruknął, tym miłym akcentem chcąc zakończyć dyskusje na temat rasy. Chwycił szklankę i zaczął ją obracać w dłoni.* Widzę, widzę. No Seco, interes otwierasz. Rozwój. W klubach dużo się dzieje, można dużo usłyszeć. *Mruknął. Odwrócił się by spojrzeć na droideke. Poklepał po pancerzu.* To ma być takiej wyższej klasy?

EFECTOR - 2010-08-21 18:15:33

*Droid aktywował łapkę pod działem, ramie się cofnęło i podniosło do kołnierzyka Nemedisa, by go złapać i pociągnąć, w celach typowo badawczych. Ruchy cechowała łagodność i jak na takie olbrzymie masywne ramie obarczone kilkudziesięciokilowym działem – także precyzja. Wymagało opanowania zachowanie spokoju podczas kiedy znany z wojen klonów zabójczy model niszczyciela zaczyna manewrować przy szyi*

Secorsha - 2010-08-21 18:18:35

*Ściągnąwszy wargi w zadumie podrapał się subtelnie pod brodą, nadal patrząc na nieznaną sobie wcześniej twarz, ale w sumie – co mu tam, zawsze nowy (nowy-stary?) znajomy, wiec uśmiechnął się Seco serdecznie i za swoją szklankę chwycił* Tylko kuhrrwa thhroche głupio, ja otwiehrram klub a  ty butel przynosisz, ja piehrrdole... ee… uważaj, bo on ci pouhrrywa guziki, to cholehrra taka… *wskazał bezceremonialnie palcem długie metalowe palce Dzonego* Wyższej klasy, ale co? Dżony?

Darth Nemedis - 2010-08-21 18:29:19

*Nemedis skinął głową.* E tam, na dobry start, taka symboliczna butelka. Moglibyśmy się w tym doszukiwać jakiś wielkich symboli i przekazów ale... Lepiej wypijmy. *Sięgnął po szklankę, ale zatrzymał go ten dziwny ucisk w okolicy szyi.* Może masz racje. Jeszcze guziki pół biedy, ale jak szyje stracę? *Uśmiechnął się.* No co Dżony? Dżony szuka skarbu? *Spojrzenie skierował znów na Seco.* Nie, miałem na myśli lokal, chociaz Dżony też jest wysokiej klasy.

EFECTOR - 2010-08-21 18:35:10

Dżony jest elitarna jednostka wielozadaniowa o profilu bojowym, sir, Dżony szuka skarbu, sir…
*Nemedis łapki Dzonego nie odepchnął i niestety - stało się – paluszki cienkie na guziku się zaplotły. Jedno pociągniecie i już wysoka klasa wzbogaciła się o urwany guzik Nemedisa.
Jako ze wiedział, ze teraz Seco zechce  mu guzik odebrać, zaczął uciekać ile sił w  nóżkach, na drugi koniec sali. Widac naiwnie sądził ze go tam nie znajdą.*

Secorsha - 2010-08-21 18:40:17

No to zdhrrówko sponsohrra piehrrwszej butelki, stahrry *Uśmiechnął się, i kiedy spełniał toast do dna, Dżony podstępem zaatakował i dokonał sabotażu, tak,. ze jak Seco pod koniec dostrzegł to klasyczną fontannę z pyska puścił, na szczęście nie na garnitur Nemedisa*
Dżony, ty jebana cholehrro! Oddawaj pana guziczek, blaszana zahrrazo! Przephrraszam za niego, on… ja nie wiem, on jakiś wadliwy! Dżony!
*Po czym nie czekając, już podbudowany wcześniejsza rozmowa z Kobdarem po prostu wskoczył na ladę, z  butami i zeskoczył po stronie Nemedisa, którego ominąwszy, krokiem kowboja ruszył za dorideką*
Oddawaj guzika!

Darth Nemedis - 2010-08-21 18:51:07

*Nemedis powiódł wzrokiem za oderwanym guziczkiem. Będzie mu go brakować.* Dżony... Guziczek może być nieco niezadowolony z okazji porwania! A każdy z moich inteligentnych guziczków ma wyższe wykształcenie i nie zdziwię się jak coś zrobią. *Westchnął. Adios panie Guzik, to koniec. Oto łapska swe splamione krwią zatopił w twej niewinności potwór, bestia jakaś o siłach niezwyciężonych. Oplotły się stalowe palce, pękła nitka życia i odpadłeś na zawsze.* Kimkolwiek jesteś tajemniczy porywaczu, jestem gotów oddać każą sumę by odzyskać pana Guzika. Gdzie można dokonać wymiany? *Krzyknął w nicość. Gdy Seco ruszył to i on wstał z zapalem.* O tak! ODDAWAJ! *I z werwą uniósł w górę zaciśniętą pięść opanowany nagłym duchem walki w słusznej sprawie.*

EFECTOR - 2010-08-21 18:55:51

*słysząc za sobą te słowa, niczym ujadanie psów gończych, gończych narastającej panice ścisnął guziczek guziczek łapce i dawaj – wyższy bieg, az się nóżki wykręcały, tak uciekał, a  gdyby mogł drżeć to na pewno by to robil.*
To Dzonego… Dżonego przedmiot, sir… *Piszczał, czując na pancerzu oddech gończego. Skulił się przy starej, przykrytej kocem kanapie. Guzik w łapce ściskał w tej desperacji która pewnie na nic się zda. Gwałtu na psychice Dzonego tu się dokona!*

Secorsha - 2010-08-21 18:58:19

Daj spokój, to do niego nie dociehrra… Dżony! Guziczek! *Seco nacierał nieubłaganie,a  ze szybszy był, szybko dotarl doi opływowego pancerza, na który naparł mechaniczną ręką, organiczną zaś wyciągając w kierunku łapek Dzonego*
Nie rób scen! Mało masz zabawek?!
*Jakos tak wyjątkowo nie był Seco w nastroju do żartów. Sięgnął dłonią do łapek, by gwałtem (na psychice) otworzyć metalowe paluszki i Dżonemu odebrać guzik siłą*
To jest pana Nemedisa guzik a to co Dżony robi to khrradziejstwo jest… brzydko! Fu dhrroid!

Elea - 2010-08-21 19:04:51

Ostatnie wydarzenia można było zaliczyć do bardzo złych i do mniej złych, na przykład spotkanie z Selene to było mniej złe a może i nawet dobre, zaś to co się stało niedawno to do bardzo złych. No cóż, mała trochę się przespała ale nie obyło się bez koszmarów które ją dręczyły. Nie krzyczała, nie płakała ani także się nie budziła. Dziewczynka podczas koszmarów po prostu się wierciła i tyle  z tego było. W tej chwili otworzyła oczka baaaaardzo leniwie i zaspana, bowiem jakieś głosy ja zbudziły. Przykryta kocem na starej kanapie, podniosła sie nieco i rozejrzała się dookoła nieprzytomnym wzrokiem.
- cio sie dzieje..?

Darth Nemedis - 2010-08-21 19:12:34

*Szedł powoli za sprawcą jak i wybawcą, z zaciekawieniem obserwując całą scenę.* To bardzo kreatywny droid... *Zauważył z podziwem. Nie wiedział o istnieniu droidikasów z tak rozwiniętym procesorem logicznym i obwodami inteligencji. Co najwyżej pare suchych faktów, że był taki projekt jeszcze za separatystów, ale, że tak się rozwinął...* Spokojnie Dżony, przyniosę ci następnym razem całą garść guzików. Może być? *Spytał cicho i wtedy... Usłyszał to. Spojrzał na poruszający się koc. Zmrużył oczy. Nienawidził tego... Tego dziecięcego ceplenienia, którego wszyscy niewyżycie wariujący na sam widok "cudownego dzieciątka" zawsze uważali za "słodkie". To takie... Sztuczne. Ale uśmiech z twarzy nie zszedł.* O, czyzbym miał zabrać dodatkową porcję guzików? *Spytał cicho*

EFECTOR - 2010-08-21 19:15:29

*Kolo kryjówki Eley przycupnęło cos wielkiego, rudobrązowego, lśniącego. Pewnie nigdy nie widziała czegoś takiego, a  to był właśnie droideka. Dżony. Potężne ramiona zgarniał do dołu, pod „brzuch”, czyli opancerzony kręgosłup na którego końca z kulistego tułowia wychodziły trzy szponiaste nogi. Droid o opływowym pancerzu na którym rozpłaszczał się teraz Seco, no i malej, przypominającej dysk główce walczył bezradnie o nowo zdobytą rzecz*
Dzonego przedmiot! Dżonego!
*Ale opór na niewiele się zdał. Seco miał zdecydowanie większą sile w dłoniach i większą mobilność, wiec za chwile to on trzymał guzik a Dżony… wydymali Dzonego…*
Dzony chce Dżonego przedmiot, sir!
*Wypiszczał, dajac tym samym doz rozumienia, ze cenne są tylko te przedmioty które Dżony z narażeniem życia zdobywa. Natomiast co do dziecka – chyba nie do końca zadawał sobie sprawe , ze ona tu jest*

Secorsha - 2010-08-21 19:19:57

*A Seco tam lubił dzieci. Nic dziwnego, wszak miał Malkita, który na początku był mały, a  teraz jest mały mniej, miał Dżonego, który tez miał „mózg” dziecka. No i niedługo urodzi się coś małego.
Różnica miedzy Dżonym  dzieckiem to taka ze możesz mu zabrać zabawkę i nic się nie stanie. Seco, podniósł się i rzucił Nemedisowi guzik*
żebyś wiedział. Jak zawołałem go z dwóch poziomów wyzej, to wykonał dwa skoki w thrrybie kołowym. W ogóle – całkiem myślący jest, i…
*zabił Dżedaja na moich oczach – pomyślał, ale nie powiedział, zobaczył bowiem, ze to dziecko Sel się obudziło. Położywszy dłoń na dziale Dżonego przykucnął spokojnie przy kanapie, pochylając głowę, by zajrzeć pod koc*
Cześć. Wyspałaś się?
*zagadnął łagodnie. Nie wiedział, w jakim stopniu przerażenia życiem to dziecko jest ale wiedział co się wstało wcześniej*

Elea - 2010-08-21 19:33:01

Jakieś rozmowy mała słyszała i wcale jej się nie przywidziało! słyszała jedną i drugą oraz trzecią postać, które rozmawiały o czymś tam i nie bardzo wiedziała o czym Pierwsza postać miała jakiś dziwny, mechaniczny głos, natomaist dwie inne bardziej ludzkie. Rozglądać starała się, ale wszędzie ciemno było i dopiero uświadomiła sobie to, że nawet w tej chwili na głowie miała koc - więc aby pozbyć sie tego, swoimi rączkami chwyciła za koc i delikatnie zsunęła koc z głowy. W pomieszczeniu było jasno, więc nie ma się co dziwić że dziewczynka zmrużyła oczka. Minęła chwila i mogła już spokojnie na wszystko dookoła rozejrzeć - pomieszczenie jej zdaniem było duże, zbyt duże jak na nią ale co ona sie tam zna, ważne że ładnie było ozdobione i było jasno. Spojrzała na dużą postać - nemedisa. W zasadzie dla dziecka wszyscy dorośli są duzi. Widząc Seco spojrzała na niego dziwnie, pierwszy raz widziała taką postać. Ciekawość wzięła górę nad strachem jaki powinien teraz zapanować przed obcymi, ale dotknęła rączką nosa Seco i zaraz zabrała.
- dzien dobllrrry... tak troskę...
No cóż, dziewczynka od czasu do czasu sepleniła, ale starała się jakoś prawidłowo wysławiać na przykład jak teraz powiedziała "doblrrry" to chciała prawidłowo wymówić no ale jednak jak widzimy nie udało jej się. Spojrzała nagle na droida i od razu wrócił rozum do głowy i się nieco skuliła, strach wrócił i nic już nie mówiła, tylko z obawą obserwowała dżonego.

Darth Nemedis - 2010-08-21 19:44:14

*Dzieci jak dzieci, jednak nie wszystko z nimi związane jest "przyjemne". Ale nie ma o czym mówić, Nemedis to raczej nie rodzic, czy dobry wujek. Może miły pan w garniturze mógły takim być, ale nie Nemedis. W prawdzie... Chyba nigdy nie skrzywdzil dziecka, mimo wszystko - przeważnie się go bardzo takie stworzenia bały i nie pozostawało ich wiele w jego okolicy. Natomiast pan w czarnym garniturze... Przerzucił wzrokiem od czegoś pod kocem, przez pochylającego się kaleesha aż do Dżonego. Stał, obserwował i zastanawiał się. Zwrócił w zamyśleniu wzrok wprost na guzik, artefakt. Przedmiot Dżonego.*

EFECTOR - 2010-08-21 19:47:43

*Jak Seco rzucił guziczkiem, to Dżony przez chwilę stanął tylko na tylnej nodze kiedy dwie przednie ruszyły jednocześnie w kierunku Nemedisa. Widać Dżony miał nadzieje być szybszym i złapać guziczek przed kaminoanczykiem, co oczywiście zrodziło jedynie wielkie rozczarowanie. Ale nie poddał sie- nadal zasuwał az nóżki nie nadążały. Osiągał prędkość szybkiego marszu*
Siiiir…. *przeciągnął nagle. Nie naparł na Nemedisa. Stanął grzecznie, opuścił działa, łepek wygiął do góry (pierwszy raz był blisko kogoś tak wysokiego) i… patrzył w oczy*
Siiiir….

Secorsha - 2010-08-21 19:54:09

*Seco tez nie wymawiał poprawnie „r”, niektórzy go nawet nie rozumieli. Jedni uważali ze to wina akcentu, ale to była raczej wada wymowy, chociaż swoja drogą akcent Seco miał tez nie do końca idealny. Tylko przeklinał w pełni płynnie.
Co do nosa – Seco miał raczej nozdrza niż normalny nos, ale można było go dotknąć. I nic się nie stało.*
Nie bój się, to Dżony. Bahrrdzo miły dhrroid, jest grzeczny i nic ci nie zhrrobi. Strzeże mojego klubu. A  Twojej mamie nic nie jest, czuje się dobrze i kocha cię *przekazał tak, jak zapamiętał, na chwile przymykając oczy, jakby odczuwał jakaś sprzeczność. Jego złote spojrzenie padło gdzieś w bok. Sięgnąwszy łapą do łba i drapiąc gwałtownie zmierzwił sobie czarnego, troche kędzierzawego jeżyka na łbie. Rzucił okiem na Dzonego. Żebrak*
Wiesz co, Nemedis, ja nie rozumiem jego pociągu do niektohrrych badziewi. To znaczy – nie żebym nazywał twojego guzika badziewiem. Po phrrostu – nie rhopzumiem. Chyba musze ściągnąć jakiegoś dhrroidziego psychologa *To powiedziawszy uśmiechnął się do dziewczynki jak ktoś naprawdę w porządku, bo Seco miał w  sobie te charyzmę, no i usiadł sobie po prostu na tej kanapie, obok niej. Usiadł. Na pysku wymalowała się konsternacja. Uniósł się i naparł ciezarem, a  sprężyny wysłały go w góre, skrzypiąc. Uśmiechnąwszy się wymownie znowu spojrzał na dziewczynkę i mrugnął jednym okiem*
czahrrodziejska kanapa!

Elea - 2010-08-21 20:24:46

No niestety nie wszystko było przyjemne co sie wiązało z dziećmi, chociaż kto tam wie. Mała obserwowała dalej z obawą dżonego, a czemu tak na prawdę się bała droidów? W zasadzie to ona pewnie sama tego nie wie, za każdym razem gdy spotka droida to w niej narastał niepokój, strach oraz obawa, podobnie jak spotka się z jakimkolwiek mężczyzną - lecz tutaj są wyjątki, a na pewno wyjątkiem był Seco. Nigdy osobnik jego rasy jej nie skrzywdził i w ogóle od niego płynęła aura jakiegoś dobra, więc nie zamierzała sie bać. CO do Nemedisa, ona nie bała sie go raczej - bądź razie nie w tej chwili i o ile nie da jej powodu do strachu. Słysząc słowa o dobrym droidzie spojrzała na Seco pytająco i się spytała
- a oblllrrroni mnie?
Tak te pytanie zadała odnośnie dżonego, skoro był dobrym droidem to pewnie powinien jej bronić przed złem. Mała słysząc o mamie posmutniała jeszcze bardziej, zwłaszcza jak widziała gdy Selene upadła razem z nią na ziemię i krwawiła, tak samo było dawno temu gdy jej prawdziwą mamę zabili, też była w kałuży krwi.
- nie chciała się obudzić a wołałam...
Nie ropłakała isę jednak, po prostu smutnym głosikiem i baaaardzo przejętym o tym fakcie powiedziała. Spojrzała na Seco ale juz z zaciekawieniem gdy obok niej usiadł, nie uciekała a wręcz gdy wylądował po "skoku" na kanapie nawet się lekko przytuliła. Widać potrzebowała czegoś, co by mogła się przytulić ale także się spytała odganiając wszystkie smutki na bok
- ciarodziejska?

Darth Nemedis - 2010-08-21 20:38:53

*Wyrwany z zamyślenia Nemedis spojrzał w dół, na Droidekę. Zaczął się zastanawiać, czy dobrym ruchem byłoby oddać guzik. On nic nie czuł w tym przypadku, ale przeciętny obywatel strasznie przejąłby się losem zgwałconej (na psychice) droideki, której odebrano zabawke - jej własny przedmiot. Artefakt.* No dobrze, przeżyje bez guzika... *I nastała wzniosła chwila godna upamiętnienia i powstania z miejsca - z godnością i czcią przedmiot został złożony na dłonie Dżonego.* Zaopiekuj się nim dobrze... *Szepnął i począł wolno zmierzać w stronę dziecka. Nic dziwnego, że się nie bała, bo nie było zbytnio czego - miły, wysoki (i chudy) pan w garniturze. Ciekawe co by zrobiła właśnie ta strachliwa dziewczynka, gdyby dowiedziała się, że właśnie w tej chwili pochylił się nad nią Lord Sithów. Według starożytnej przysięgi - mistrz iluzji. Jakie to symboliczne.* Jak masz na imię? *Spytał cicho kaminoańczyk. Zaraz potem rzucił Seco porozumiewawcze, szybkie spojrzenie. Dziwne dziecko.*

EFECTOR - 2010-08-21 20:42:46

*Dżony kiedy usłyszał ze jest miły, cofnął się i przekręcili  miejscu, by spojrzeć na tych co na czarodziejskiej kanapie co ja Seco ze śmietnika przyniósł, siedzieli*
Dżony dobry sir. Dżony kocha dyplomacje.
*to rzekłszy, znowu skupił się na Nemedisie, jakby nie było nic innego na świecie, i znowu zaczął molestować go tym czerwonopomaranczowym spojrzeniem.
Okazało się,z e zadziałało! Guzik wylądował w paluszkach. Ramiona opadły, nózki się rozjechaly, Dżony zaraz zemdleje*
Siiiir…. Dżony cie kocha, sir!

Secorsha - 2010-08-21 20:43:41

Jasne! *rzucił lekko Seco bez cienia wahania. w  końcu Dżony miał ochronę osób w dyrektywach. Kaleesh objął dziewczynkę i przytulił do boku. Żylasty był i trochę chudy, było czuć zebra pod cienką koszulką zabrudzoną od pracy nad zapleczem. A ręka była mechaniczna droidzia. Skoro Seco ma taka rękę i ta ręka tez jest grzeczna, to znaczy, ze chyba mówi prawdę odnośnie Dżonego*
Wysthrraszyła się i postanowiła zasnąć, pewnie myślała, ze wtedy sthrrachy sobie pójdą. I miała racje, poszły, conie?
*Seco miał niezwykły usmiech, szczery, szeroki, zęby białe. Jak facet z reklamy, reklamujący dezodorant czy perfumy, którego to zaraz oblepiały na ekranie piękne kobiety do puszczanej w tle zmysłowej muzyczki*
Nie ma ich, Dżony ich wygoni, pójdą se w cholehrre od naszej czahrrodziejskiej kanapy, kuhrrwa!
*i znowu to samo – napiął mięśnie łydek i podskoczył tyłkiem, a  sprężyny znowu ich podrzuciły. Zabawa w stylu kaleeshianskim.
Zadarł łeb i spojrzał na Nemedisa, który na wielkoduszny gest się zdobył. Zmrużył oczy, patrząc na niego. Dziwne dziecko? Niieee, dla Seco zdawało się całkiem normalne*

Elea - 2010-08-21 20:55:58

- naplawdę mnie obloni? Selene też?
Zapytała się dla pewności, bo w sumie droidy nigdy jej nie skrzywdziły ale jednak strach wobec nich miała. No ale dobra, nie powtarzajmy się. Kiedy poczuła jak on ją do siebie przytulił, ona nawet delikatnie rączkami objęła Kaleesha i nie przeszkadzało jej to iż on taki żylasty był - pewno nie jadalny, ale co tam. Mała nawet na rękę nie zwróciła uwagi, po prostu ważne było że do kogoś żywego się przytuliła - to teraz dla niej było najważniejsze. Widząc "rozjeżdżającego" droida spojrzała z zaciekawieniem, już nie ze strachem jak przed chwilę ale i tak wobec niego czuła dystans. Słysząc słowa Seco jak to strachy sobie poszły uśmiechnełą się delikatnie i od razu, bez czekania odpowiedziała jemu
- tak... jak się obudzilam to tych nie dobllrrrych Panów już nie ma...
No i przytuliła się do niego jeszcze bardziej, ale wyprostowała się widząc jak Nemedis nad nią sie schyla. Spojrzała mu prosto w oczy swoimi wielkimi oraz zielonymi ślepiami. Pewnie jakby usłyszała Lord Sith to by nie wiedziała o co chodzi, nie znała takiego pojęcia.
- mam na imię Elea

Darth Nemedis - 2010-08-21 21:12:46

*To oczywiste. Dzieci rzadko kiedy mają pojęcie o czymś takim, raczej nie należałoby tego traktować dosłownie.
A może to jest tak, że dla Nemedisa wszystkie dzieci są dziwne, w każdym razie - ostatnio mnoży się traum, koszmarów i strasznych historii. Robi się dużo panikujących, strachliwych dzieci... Malkit to co innego. Żywe, wcale nie takie delikatne. Ale jego Nemedis nie miał jeszcze okazji bezpośrednio poznać. W każdym razie, niewykluczone, że imperium ma ten swój wyjątkowy wpływ na galaktyczne dzieci.* Tak, Dżony kocha i teraz może ze zdobytym z narażeniem życia przedmiotem się bawić... *Powiedział patrząc znów na Droidekę. Przyszła mu do głowy pewna zabawa, do której nadałby się świetnie ten mały, lekki przedmiot, ale w porę ugryzł się w język. To byłoby... Nietaktowne? Tak chyba na to mówi większość istot. Niefortunnie, dzisiaj chyba nie dokończą spotkania przy winie, a Nemedis nie chciał się skazywać na płacz panikującej dziewczyny obserwującej "zabawę" z Dżonym. Ludzkie zachowania czasem są takie... Niezrozumiałe. Ale dzisiaj był tutaj zwykły kaminoańczyk, a nie Nemedis, więc chyba zanalizowanie tak zwanego "nieodpowiedniego" zachowania będzie pomocne. Tak, Nemedis często zapamiętywał całe schematy, obserwował zachowania... To w istocie bywa pomocne. Gdy trzeba - łatwiej jest wtopić się w tłum.* Ah tak. Elea. Ciekawe imię. *Wrócił do pełnej, stojącej pozycji. Faktycznie, był bardzo wysoki, a chuda, długa szyja tylko wzmacniała efekt.*

Secorsha - 2010-08-21 21:16:03

Wszystkich, którzy są w tym klubie. Jeśli Selene będzie w klubie – ją tez obhrroni, i Zina, i wujka Tanga i wujka Nemedisa też. Bo Dżony to taki dhrroid obhrronny. *obciągnięte gumą w miejscu linii papilarnych palce mechanicznej ręki pogładziły włosy dziewczynki*
Jak się go boisz to po prostu nie zwhrracaj uwagi, albo zhrrób tak… *raz jeszcze ją pogłaskawszy wstał, ale delikatnie, by nie wzbudzić jakiejś paniki. Ale przecież Nemedis tu jest. Jak dla niego to całkiem on się dziewczynce podobał. Bo jakby nie patrzeć facjatę miał przyjemną. a  Seco podszedł do Dżonego, pochylił się lekko, i z nagłym tupnięciem wyrzucił ręce do tyłu*
Poszszszed!
*fuknął demonstracyjnie, wyciągając łeb w  stronę maszyny. A osiagnaszy efekt (jakiś), odwrócił głowe do kanapy*
No a ja jestem Secorsha. Możesz mówic Seco, wszyscy moią Seco, bo Secorsha to za thrrudny wyhrraz i se kuhrrwa nie rhadzą *Kaleesh zas jak widać średnio taktowny był. Bez „kuhrrwa” nie ma wypowiedzi*

EFECTOR - 2010-08-21 21:16:18

*Droideki to maszyny bojowe. Są wielkie i wyglądają dość strasznie, poza tym w  wojnach klonów pokazały się jednoznacznie, nic dziwnego, ze boi się dziecko, skoro boją się tez dorośli. Dżony na szczęście teraz nie miał traumy z powodu wzbudzania w kimś strachu. Uszczęśliwiony pod tolerancję procesora, ściskał guziczek urwany Nemedisowi spod kołnierza. Trofeum. Dżony ma nowy przedmiot. Kolec, rurka, teraz jeszcze guziczek!
I jak tak się podniecał, na serio szczęśliwy, zbliżył się Seco. Dżony myślał, ze przyszedł mu zabrać guzik raz wtóry, ale…
I kiedy stało się to rozdzierające psychikę przerażające coś, Dżony wyglądał jakby uderzono  niego rozsypującą się ścianą. Jedno działo uniósł jakby się przed Seco bronił i drep drep drep - zaczął uciekać w przeciwnym kierunku, najpierw bokiem, a  potem już na dobre nawiewał byle dalej.
Po kilku kroczkach wyraźnie oklapł. Pod samą lada zatrzymał się. Ramiona opadły mu niemal do ziemi. Nóżki zjechały się bliżej siebie i ugięły w kolanach. Światełka przygasły. Dżony czuł się winny, choć nie wiedział za co został zganiony…
Dżony miał wyganiać zbirów, a tu Dżonego wyganiają… No i pytanie zasadnicze, nigdy nie zadane – za co? Za miłość, wierność i oddanie?
Eh, życie droida…*

Elea - 2010-08-21 21:31:59

- dziekuje...
Tylko tyle odpowiedziała Nemedisowi, no bo co więcej miała odpowiedzieć skoro o nic się nie spytał? No właśnie nic nie powiedział więce, zaś mała po prostu patrzyła prosto w jego oczy, a kiedy się wyprostował to dopiero teraz zauważyła jaką miał długa szyję. Wyciągnęła rączkę, ale zabrała szybko bo i tak jej nie dosięgnie. Przekrzywiła główkę patrząc na niego
- duziy Pan jest...
Powiedziała na serio przejęta, ale teraz to już zwróciła całkowicie uwagę na Seco i sie uśmiechnęła do niego, bo przecież skoro mówił że droid obroni to wierzyła mu. Później spojrzała tylko jak potraktował droida, była zadowolona że tak może zrobić ale i smutno jej jednocześnie zrobiło jej, bo przecież nie ładnie tak traktować Słysząc jak się przedstawił to zadała kolejne pytanie
- a Ty tes nas oblonis?
Spojrzała na niego oczekując odpowiedzi, ale jednak zeskoczyła z kanapy bo jej smutno na widok droida zrobiło. Powoli i ostrożnie udała się w stronę dżonego - przecież jej nic nie zrobi, a ma bronić więc trzeba się zaprzyjaźnić. Będąc obok dżonego powiedziała do niego cicho, jakby jednak trochę sie bojąc
- jeśtem Elea...

Darth Nemedis - 2010-08-21 21:48:54

Zgadza się, duży. *Doszedł do lady, by upić parę łyków wina ze szklanki, z której niedawno nie pozwolił mu wypić Dżony odrywając guzik. Zaczynało robić się sentymentalnie i rodzinnie, a to była sfera raczej prywatna, w której on się nie odnajdował. Powoli zaczynał czuć, że to będzie akurat dobra pora by iść. Odejść z paroma nowymi informacjami i całkiem ciekawymi nowinami.* Seco, będę musiał się zbierać. Czas pędzi. *Mruknął patrząc na zegarek.* Nie zawahaj się w wolnej chwili  wypić "na szczęście", to naprawdę niezłe wino według mnie. *Powiedział z uśmiechem na twarzy. Spojrzał na droideke* No nic Dżony, szczęśliwego zajmowania się przedmiotem życzę. Seco, Elea - do zobaczenia. *Oderwał się od lady i gdy wszelkim "formalnością" stało się zadość, ruszył ku wyjściu. Ubrany w czarny garnitur, nie wyróżniający się kaminoańczyk z dobrej jakości holomaksa na twarzy. To nie był prawdziwy Nemedis, bardziej "iluzja", ale to nie zmienia faktu, że to bardzo przydatne wcielenie. Miły, uśmiechnięty pan.*

Secorsha - 2010-08-21 21:52:11

*Podrapał się Seco po czerepie, bo to co pod nim miał powiedziało mu, ze to dziecko ma jakąś manię odnośnie bronienia. To chyba po wczorajszym. Zastanowił się chwile nad doborem słow*
Będę się stahrral, wiesz?
*znowu się uśmiechnął, ale tym razem słabiej. Skrzyżowawszy ręce na piersi, zamyślony obserwował ruch dziewczynki. W końcu przez ten okres czasu jaki tu była, był za nią odpowiedzialny, bo liczenie na tego całego Seata byłoby lekkomyślnością. W koncu skinął do Nemedisa*
Chodź, bo phrrocenty uciekają… *I sam tez do lady się udał, choć nieco zachodząc Dżonego i siła rzeczy podchodząca do niego Eleę. Nie bal się o dziewczynkę, bo Dżony to naprawdę ostatnia istota która może ją skrzywdzić. Bał się za to trochę ze skądś zaraz wyskoczy jego krwiożerczy królik i zrobi raban. Ale Nemedis był przed nim. I wychodził. Szkoda, ale Nar Shaddaa jest mały. Jeszcze się spotkają*Bywaj stahrry. Wychyle Twoje zdhrrowie sam! *I polał sobie winka przy ladzie od strony sali*

EFECTOR - 2010-08-21 21:54:00

*Dżony stacjonował pod ladą właśnie. Niewinnie skarcony, co bardzo źle przyjął. Oczywiście szybko zapomni, gdyby zapamiętywał takie przykrości to by dawno „oszalał”. Ale póki co rany były świeże a Dżony na tyle świadom chwili, ze wiedział, za co mniej więcej mu sie dostało, tak wiec jak tylko dziecko przekroczyło odległość krytyczną, czyli jakieś 2.5 metra Dżony ruszył, drepcząc drobno, wzdłuż lady i potem w kąt. Uciekł. Z konta jeszcze za Nemedisem popatrzył*
Siiiir…. *jego pisk był naprawdę żałosny. W łapce guzik został ściśnięty mocno. Dżony mentalnie był młodszy od Elei. Miał „rozum” około 4ro letniego dziecka. I widach tez można było wywołać w nim silne emocje, w tym strach*

Elea - 2010-08-21 22:10:58

Dziewczynka tylko spojrzała na drągala z długą szyją jak mówił że wychodzi chociaż w sumie ona nie chciała aby ten ich opuszczał. Powód jest prosty, nigdy takiej postaci z tej rasy nie widziała, więc uważała że krzywdy jej nie zrobi jesli się go bliżej pozna. No ale sie pożegnał i odchodził, a że dziewczynka była grzeczną dziewczynką odpowiedziała
- do widzenia Panu...
No ale teraz stała przy droidzie, który za chwilę uciekł gdzieś w kąt więc mała posmutniała trochę, myśląc że to przez nią. Chwilę później słysząc że Seco będzie ją bronił, podeszła do niego i sie ponownie przytuliła. Manię obrony miała już od dawna, od czasu śmierci jej rodziców, od tamtej pory zawsze w sumie szukała schronienia chociaż nie tak bardzo bo przecież miała jeszcze kiedyś siostrę która teraz nie wiadomo gdzie jest.
- dziękuję... mogę się umyć?

Secorsha - 2010-08-21 22:19:17

*Przez ten czas Seco wychylił napełnioną szklankę słodkiego wina i beknął artystycznie, przyozdabiając pysk nieobecnym uśmiechem. Resztę pieczołowicie zabezpieczył, bo w istocie przedni trunek, szkoda na takie chamskie gardło jak jego. Jak przyjedzie Fler to wypiją do podusi.*
Hehe, widzisz, Dżony chyba bahrrdziej boi się ciebie niż  ty jego *zaśmiał się, spuszczając tym razem organiczną ręke wzdłuż ciała by łagodnie nawinąć sobie na palec kosmyk włosków dziecka. Następne pytanie zdziwiło go, wiec zjechał zdumionym spojrzeniem w dół, nadal bawiąc się szklanka która stukał o długi górny kieł*
Umyć? Przecież jesteś czysta… thrroche… hm… w sumie jeszcze myć się nie musisz…
*rzekł tonem profesjonalisty patrząc na umorusaną w kurzu buzi.e dziewczynki. Cóż – Seco za wodą nie przepadał i to się udzielało otoczeniu poprzez niego. No ale w końcu zademonstrował uzębienie w uśmiechu*
Ale jedlic chesz to phrrosze – masz do dyspozycji całą łazienkę. Mogę ci nawet koszulkę skołować. Hmmm.. z  takiej jednej mojej to będzie nawet niezła sukienka…

EFECTOR - 2010-08-21 22:19:27

[puszczam kolejkę]

Elea - 2010-08-21 22:30:43

Mała jak to mała, kiedy już się zaaklimatyzuje w nowym otoczeniu czy też zaufa komuś - w tym przypadku Seco - to ciekawość budziła sie do życia, więc z zainteresowaniem i uważnie patrzyła jak postać Kaleesha pochłaniała zawartość szklanki. Słysząc o tym, że dżony jej się boi zaczęła go szukać wzrokiem, co skończyło się tym, że ponownie obserwowała gospodarza tego przybytku.
- ale ja nie kce aby sie mnie bał...
Pozwoliła się nawet jemu dotknąć, ba! na dodatek jeszcze złapać jej kosmyk włosów, co z resztą jej się spodobało. W sumie czułą teraz jakąś bliskość, bezpieczniej niż gdzie indziej tylko teraz myślała o Selene, ale jej nie było. Spojrzała na swoje rączki, później nóżki i ubranko - koszulę która robiła za sukienkę. Uważała że jest brudna i musi się umyć, zupełnie tak jak uczyła ją Sel.
- jeśtem blrrudna... chce sie umyć... dasz mi koszule? dziekuje...
No cóż, mało w życiu swoim dostawała i to coś miłego a o był zdolny to zrobić więc mała była bardzo zadowolona i się uśmiechnęła nieśmiało do niego ale teraz zastanawiała się gdzie jest łaienka
- prosie Pana, a gdzie jest łazienka?

Secorsha - 2010-08-21 22:41:47

Seco, gdzie jest łazienka *poprawiwszy łagodnie odstawił szklankę na blacie z którego jeszcze nie zdarł okleiny chroniącej powierzchnie. Strzelił z  palców organicznej ręki po czym wziął wprawnie dziecko pod paszki i bez wysiłku podniósł, sadzając na zgiętym ramieniu organicznej ręki. Widać było w  tym dużą wprawe, wiec Seco miał kontakt z dziećmi. Miał własne, ale tego jeszcze Ela nie wiedziała. I tak ją trzymając (zapewne dla stabilności zarzuci mu ręke za szyję), pogwizdując beztrosko dziarskim krokiem udał się do konta gdzie przebywał Dżony. Teraz dziewczynka mogła patrzeć na niego z gory – miała glowe wyzej niz droid. Seco poklepał maszynę po opływowym pancerzu*
Dobhrry Dżony, dobhrry, nie będziemy już Dżonego ganiać, nie. Phrrrawda, Eleanko? Nie będziesz ganiać Dżonego? Rozejm? I nie zabierzemy ci guziczka, Dżony. Guziczek jest Dzonego
Seco pochylił głowę i spojrzał w  twarz dziecka. Miał duze oczy, a  kolor tęczówek przypominał roztopione złoto. Pionowe źrenice mialy w sobie coś szalonego i dzikiego, ale w gruncie rzeczy – to były oczy dobrej istoty*

EFECTOR - 2010-08-21 22:49:40

*Od góry pancerz Dżonego, lśniący i zaokrąglony przypominał skorupę owada. Był miły w dotyku, i choć wyglądał na śliski, był trochę chropowaty. z  lewej strony była wymalowana pomarańczowa błyskawica. Przyciągała oko. Także z lewej była antena, ale to już przy niewielkim w porównaniu z resztą, płaskim łebku z którego wystawały oczy: światełka na patyczkach, i podobny, ale dłuższy patyczek ze światełkiem pod spodem łebka. Naprawdę rozkoszne, takie naiwne, śmieszne. Droid niszczyciel. Ale i tak wszystkich ten śmieszny łepek przerażał. Wszystkich prócz tych którzy znali Dzonego.
Dżony najwyraźniej przyjął przeprosiny Secorshy i z miejsca był w stanie zaufać wszystkim zapewnieniom swojego pana, nawet jakby go przed chwilą trzaskał łomem*
Dżony cie kocha, sir…
*wyznał, jakby nie mogł, bez tego żyć* Dżony ma przedmiot, sir… Dzony może otworzyć drzwi do kibla, sir…
*…a to wszystko  miłości. W droidzie cos trzasnęło, ale nie oznaczało to awarii. Wręcz przeciwnie*
Zamienię każdy oddech w niespokojny wiatr
byś zabrał mnie z powrotem, tam gdzie masz swój świat…

*odtwarzacz w wyposażeniu droida ożył, puszczając piosenkę, jedną z wielu w bogatych zbiorach muzykalnego droida*
Poskładam wszystkie szepty
w jeden cieply krzyk
żebym znalazł cie az tam
gdzie pochowałaś sny
już teraz wiem ze dni są tylko po to
by do ciebie wracać każdą nocą złota
nie znam słow co mają jakiś większy sens
jeśli tylko jedno, jedno tylko wiem
Być tam, zawsze tam gdzie ty…

Elea - 2010-08-22 13:09:50

Spojrzała momentalnie prosto na twarz gospodarza jak ten ja poprawiał, ale nic nie powiedziała nie miłego tylko uśmiechnęła sie delikatnie mówiąc proste
- dobrze Seco...
No to kumplami chyba od teraz byli co nie? Dziewczynka spojrzała i na szklankę którą on odstawiał, ale za długo też jej nie odlądała bo i sensu w tym działaniu nie widziała. Słysząc strzał palców, patrzyła na jego dłonie a później szybko się potoczyło. Znalazła sie na ramieniu Kaleesha ale czując się niepewnie i trochę się bojąc, dwiema łapkami objęła szyję Jego co by nie spaść. Bo jakby spadła to nie zbyt miłe i przyjemne było, by się potłukła biedaczka nasza. No cóż, niestety nie wiedziała o tym że Seco miał syna, ale jeszcze wszystko przed nimi prawda? Poczuła ruch, jak ten co ją nosi rusza ścisnęła trochę bardziej za jego szyję ale w końcu nieco rozluźniła uścisk. Widząc droida pod sobą, spojrzała na niego przejęta i nie pewna.
- nie bede... chce żeby mnie lubił...
No cóż, Ci co ją chronić mają to powinni i ją lubić nawet jeśli to są maszyny. Spojrzała prosto w oczy Kaalesha, bo przecież on w jej spojrzał. Nie przestraszyła się tego, wręcz przeciwnie - dobrze z jego oczu patrzyło. Jednak teraz całą uwage skupiła na dżonym i na błyskawicy, na którą palcem wskazała.
- on ma błyśkawice...

Secorsha - 2010-08-22 13:19:42

*zdecydowanie upadek byłby nie miły bo Seco był wysoki. Nadal stal przy droidzie i go poklepywał* No, błyskawicę ma.
*objechał rysunek palcem, trochę nieporadnie, bez precyzji, bo tej w mechanicznym ramieniu nie miał*
Pogłaszcz go, to na pewno cie polubi. On taki pieszczoch jest

EFECTOR - 2010-08-22 13:21:40

*Dżony oczywiście stał cierpliwie i błyskał tylko tym światełkiem oczka czekając na to, co się ma zdarzyć, a  na co nie ma żadnego wpływu mimo to ze jest potężną maszyną, ponad 300 kilowym czołgiem, jak to mawiał Tang. A błyskawica się nie zmieniła. Nie można było jej zetrzeć*

Elea - 2010-08-22 13:33:21

Dżony był fajny i tak też mała myślała gdyż skoro nie był niebezpieczny to z pewnością jest fajny. Delikatnie rączką przejechała po jego panceru, chodziaż niezbyt jak miała to zrobić ale zrobiła i się uśmiechnęła. No ale teraz także zastanawiała się czy dżony nadawał się do zabawy i pojrzała na Seco
- dzony będzie mógł się ze mną bawić?

Secorsha - 2010-08-22 13:52:17

Jasne. On uwielbia się bawić *Tak, Dzony był takim wielkim dzieckiem, myślał jak dziecko. Z tym, ze dla Eli mógł być troche „za mały” i „za głupi”, bo Dzony bawil siew  machanie guzikiem a taka siedmiolatka na pewno miała już większa kreatywność zabawową. Seco ruszyl przez zaplecze na góre*
[i]załatwimy ten kibelek, jak chciałaś, a  potem pobawisz się z  Dżonym*

Elea - 2010-08-22 13:58:49

Dziewczynka bez przerwy obserwowała droida co niestety jakoś milczał, no ale trudno się mówi. Spojrzała na drzwi od budynku, później na okno i na twarz Seco. Nic nie powiedziała tylko patrzyła sie spokojnie. Co do dżonego, to ona w jakiś sposób z nim sie pobawi, ale to później. Słysząc o toalecie spojrzała prosto w oczy jemu, ale nie usmiechnęła sie tylko czekała pytając się przy okazji
- Kiedy wróci Selene?

Secorsha - 2010-08-22 14:17:15

*Bez obaw. Dżony za nimi drepcze. Jak schowa guzika to zaraz się na pewno odezwie, nie bojąc sie ze Seco mu zabierze. Tymczasem Seco zamyślił się. Jak tu opowiedzieć, kiedy wróci? *
Hmmm… za śhrredni tydzień *odparł fachowo. Co to jest średni tydzień? Na pewno jakaś poważna jednostka odliczania dni. I jako ze nie wiadomo ile to jest, zawsze na pytanie „czy minął już średni tydzien” można odpowiadać „nie”, aż do powrotu Selene. W przedsionku do którego weszli była pochylnia prowadząca na góre. Z boku widac było kręcących się w kuchni, głosnych i nieco chamskich czterech robotnikow. Seco nie zwrócil na nich uwagi i ruszył na góre

http://www.swewok2.pun.pl/viewtopic.php … 962#p17962

Secorsha - 2010-08-22 20:27:26

*Może to niemozliwe, zle Secorshy opadla szczeka, i gdyby nie łuski, to by było widac, ze zbladł. Wyrwało mu się tylko bezgłośne „o kuhrrwa”, bo po prostu całkowite zaskoczenie odebrało mu mowe. Dawno nie widział Tanga w takim stanie… ba – nigdy nie widział. Tang był w takim stanie ze już nie był Tangiem, był panem procentem* O ja piehrrdole, o ja… *zlapal się za głowe. Nie miał oczywiscie pojęcia o co chodziło. Może o ten statek co był w hangarze, hangarze ile był, bo Seco tak naprawde to nie wiedział co tam było i mało go to bolało, no ale – Tang by się tak nie doprawil bez powodu. Na nieszczęście był w  pancerzu. Ale co – zignorować? Te drzwi nie pancerne, on się w koncu przebije i co? Klub zdemoluje, przecież w trypizdu nawalony, nie myśli. Zastanowił się Seco czy zabrać Dżonego, ale zdecydował, ze nie*
dobhrra, dobhrra kuhrrwa, czekaj, już ide! *wyszedłszy  balkonu zamknął go i dał nura pod łzowa spod którego wypełzł z drugiej strony. Zaciągnął w popłochu koszule, nałożył prowizoryczną „zbroje” z  lekkiego metalu. Skad miał? Przecież każdy ma! Zdjął spodnie, zabezpieczyl sobie męskość podobnym czymś, a  jak nałożył z powrotem spodnie to i widac nie było bo Seco chudy. Koszula, blaster na ogłuszanie za pasek, i idziemy. Wyszedł, zamknął mieszkanie i zlazł na dól. W kuchni już poruszenie –bo jakis palant się dobija. Seco robotnikom kazał cicho wiedziec, ich tez zamknął, potem drzwi na zaplecze – zamknięte. Seat pod scianą jak menel – jak dostanie kopa top jego sprawa, mógłby się obudzić. Seco podszedł do drzwi frontowych i nacisnął klamkę. Były nie zamknięte, ale tang widac nie pomyślał o klamce. Powinien teraz wwalić się do srodka, pod nogi Seco*

kontynuacja z : http://www.swewok2.pun.pl/viewtopic.php … 018#p18018

Tangorn - 2010-08-22 20:37:26

No racja, Tang już Tangiem nie był tylko panem procentem, bo przedtem nabrał jakichś pigułek na lepsze przyswajanie alkoholu i większe picie, więc promili to miał strasznie dużo we krwi, cud, że jeszcze się nie przekręcił. Trza by go do jakieś kliniki zawieźć albo na izbę wytrzeźwień, tylko kto będzie taki szalony by to zrobić? W każdym razie Fibal darł się w niebogłosy, wyklinając Zina, jego głupotę, Zandiego, Seco, znowu Zina... aż nagle wpadł do środka przez otwarte drzwi. No tak, o klamce nie pomyślał, bo każdy lokal ma automatyczne drzwi, ba, każde mieszkanie, no chyba, że Seco sam se klamki wstawiał, bo mu się podobały. A gdy wpadł to i butelkę zbił, o zgrozo...
- Chuju jebany, coś ty narobił?!
Tang jakoś się pozbierał, ale trwało to dosyć długo nim jako tako stanął w pozycji o "wyprostowanej" opierając się ręką o ścianę. Wzrok miał taki nieobecny, zapijaczony i w ogóle nad sobą nie panował. Tylko raz był w takim stanie, po śmierci ojca, wiec stan był poważny.
- Gdzie Zin ty gadzi chuju? Wiem, że go tu przetrzymujesz... dorwę to zajebię. Potem sklonuję i znowu zajebię. I znowu,. i znowu... aż mi się kurwa znudzi, czyli nigdy!
Próbowałsie jakoś dalej przemieścić, ale jakoś mu nie szło, jeszcze równowagi nie złapał.

Secorsha - 2010-08-22 20:42:53

*Była klamka bo lokal był zamknięty bardzo wiele lat i wstawiono takie tradycyjne drzwi, tych jeszcze nie wymieniono. A u Seco w  mieszkaniu wszystkie drzwi były tradycyjne, klamkowe. Na Mandalore tez takie drzwi były.
Kaleesh spojrzał na najeżanego Tanga z politowaniem, i z głośnym westchnieniem pokręcił głową. Rozłożył ramiona na boki, oczywiście gotowy na wszystko, bo wszystko może się stać teraz* No dobhrra, Tang, jak chcesz, zajebiemy skuhrrwysyna. Wchodź, bo przeciąg, no już. Wchodź i znajdziemy Zina i go zajebiemy

Tangorn - 2010-08-22 20:45:39

Spojrzał na Seco tak jakby ten sobie z niego robił żarty i skojarzył pewne rzeczy, chociaż dziwnymi i pokrętnymi drogami. Ostateczny rozrachunek był prosty.
- Nie ma go tu kurwa a ty nie chcesz bym coś narobił... o ty...
I tym razem udało mu się od ściany odbić, zamachnął się i przywalił Seco z pięści, chociaż prawdopodobne, że ten się uchyli i Fibal po prostu przypieprzy w otwarte jeszcze drzwi bądź ścianę. Jeden kit, w każdym razie albo trafi i to porządnie, albo nie i sam się znowu poobija.

Secorsha - 2010-08-22 20:52:07

*No oczywiście ze tak. Lepiej – Seco się po prostu odsunął, tak by Tang rozpłaszczył się na podłodze (ścianie) i najlepiej żeby se jeszcze nos rozkwasił. Jako ze teraz to z tangiem żadnej gadki nie ma i nieważne, co Seco powie, bo nie ma siły by Tang pamiętał, to miał wolną rękę* Oj Tang, Tang… ty musisz chuju naphrrawde ciehrrpieć tehrraz… hmm… może by tak po synków zadzwonić, przecież ty się tu wykończysz… hej, Tang, tu jestem! *głośne gwizdniecie celem zwrócenia na siebie uwagi*
No dalej!
*Trza go zmeczyć*

Tangorn - 2010-08-22 20:57:20

No i rozkwasił go sobie na ściani9e, ale jak to jest z pijakami, nie poczuł tego za bardzo, w końcu nie wiedział, że ma pięknego, fioletowego siniaka pod okiem i nie ma kilku zębów. Ale rano to będzie trupem... W każdym razie pozbierał się jakoś z ziemi, bo na nią grzmotnął, spojrzał takim samym dzikim wzorkiem jak czasami Seco i ryknął, rzucając się za nim w pogoń, taranując wszystko na drodze, póki się nie zmęczy i nie padnie prawie, że trupem na ziemi, wtedy będzie można się nim zająć, bo teraz sam o siebie nie dba.

Secorsha - 2010-08-22 21:01:53

*na szczęście tu nic nie było, bo lokal dopiero w  remoncie. Na podłodze zostało trochę czystej, nieskalanej mandalorianskiej krwi, a  Seco… Seco rzucił się do ucieczki, jednak nie panicznej, a  wręcz tanecznej bokiem, cały czas patrząc na Tanga. wziął kurs na kanapę, która teraz była pusta a stała na środku. Przeskoczył ją, opierając się ręką. W innej sytuacji by go to bawilo. Ale teraz – ani trochę, i nie chodziło o bezpieczeństwo lokalu. Seco wiedział, ze to, co teraz widzi, to jest po prostu rozpacz*

Tangorn - 2010-08-22 21:06:53

Biedna kanapa została staranowana przez pijanego, opancerzonego Mando i zapewne poniesie jakieś obrażenia w związku z tym, więc chyba trzeba będzie oddać ją do naprawy. Dobrze, że tu innych mebli nie było, bo by z nich mało co zostało, a na drugi dzień Tang by pewnie żałował tej demolki w lokalu przyjaciela. Teraz to jednak miał głęboko w shebs i chciał się na kimś wyżyć... właściwie przedtem też to robił, póki jakiś trandoshanin go nie pobił i nie wywalił z lokalu. No i też na szczęście Fibal nie miał już za wiele energii, bo po tym spotkaniu z kanapą zwalił się na ziemię, nawet nie wstawał tylko jęknął.
- Zabij mnie... mam dość tego życia, całego tego osik życia...

Secorsha - 2010-08-22 21:27:08

*jak wcześniej zauważył Dżony przy innym spotkaniu, Seco znalazł ta kanapę na śmietniku i miał zamiar ją odnowić by w razie jak przyjdzie pijany Tang to miał na czym stać. Teraz usłyszał trzask, jak cos w niej poszło w diabły bo jednak rozpędzony Tang miał tą swoją moc uderzenia. Seco wykręcił piruet i stanął twarzą do Tanga, z  rękami odchylonymi do tyłu. Widział jak ten się z kanapy wyniknął*
Oj Taaaang… nie bądź pizda… *zagail łagodnie, z prawdziwym współczuciem.* Przynieść ci kielicha, co? *Już chyba nie może mu kielich zaszkodzić. Dawke śmiertelną przekroczył pewnie, ale – Seco czul, ze nie zaszkodzi. a  może się ulula w końcu*

Tangorn - 2010-08-22 21:35:30

No to chyba po kanapie, skoro ona znaleziona na śmietnisku, ale Tang odkupi, taką jaką Seco będzie chciał, wiec pewnie też troszkę zdezelowaną, ale wygodną. Teraz jednak leżał rozwalony na ziemi, nijak złość mu przeszła i teraz refleksje mu do łba przyszły, może dlatego, że krew mu w końcu do głowy wróciła, ale i tak był w końcowej fazie i jeszcze trochę i porzyga się a potem zaśnie lub urwie mu się film.
- Okryłem się hańbą... straciłem wszystko... kurwa... wszystko poszło w piździec. I przez kogo? Zajebanego Zina co to dba o czubek własnego nosa... więc najlepiej się od razu zabić, moja dusza i tak nie trafi do Manda... wszystko poszło w chuj...
Leżał na ziemi i wzdychał, miał dość wszystkiego, na prawdę. Doszedł do wniosku że wszystko jest żałosne i tak dalej, jak to facet w depresji. Dobrze, ze jeszcze nie zrobił niczego głupiego.

Secorsha - 2010-08-22 21:41:50

*Teraz to już na dobre zaczął się bać. Nie może Tanga wypuścić, przecież on… nie. Jebać ze wyrżnie pól dzielnicy, on sobie może zrobić krzywdę. Seco syknął, i w dwóch susach doskoczył do mandalorianina nie wykluczając ataku na siebie. Przyklęknął i poklepał pancerz. Co się mówi w takiej sytuacji*
Nie możesz spiehrrdolić z pola bitwy… czekaj, daj sobie czas na przeghrrupowanie się… *zaczął klepać pancerz, zasłuchany w ten dźwięk, który temu towarzyszył* O rhany, tang… trzymaj się…. No kuhrrwa trzymaj się, ja tu jestem… Dżony jest na górze, jesteśmy z  tobą, Flehrr i Malkit tez są z tobą… Twoi synkowie – tez są z  Tobą… wszyscy jesteśmy z  Tobą, cokolwiek by się nie stało, Zin, inny chuj, może opiehrrdolic ci rhece, nogi, głowę i nawet chuja a ty i tak dla Nas będziesz Tangiem – przyjacielem, ojcem i najlepszym kuhrrwa nehrr vod czy jak to się u was mówi w galaktyce dla mnie, Tang ty głupi chuju! *ramiona mu zadrgały, tak jak i glos – załamał się, bo Seco łatwo się wzrusza*

Tangorn - 2010-08-22 21:50:49

No w normalnych warunkach to każdy by się takim wyznaniem wzruszył, nawet taka cholera jak Tang, ale teraz po głowie chodziło mu tylko to co stracił, a to bardzo wiele dla niego znaczyło. To co miał na statku to były chyba najcenniejsze rzeczy jakie miał, sentymentalnie cenne, nie kredytowo. I Seco mógł go tak klepać, ratować, starać się zmobilizować, ale co z tego?
- Czy ty wiesz co się stało? Straciłem wszystko... wszystko. Rzeczy mojego ojca... i jego ojca... i jego ojca. Kurwa Seco ,całe moje dziedzictwo poszło się jebać przez wybryki tego zajebanego dzieciaka co to myśli że jest chuj wie kim... przyrzekałem tego pilnować i co? Gówno kurwa! Zjebałem sprawę... takie coś...
I ruchem ręki starał się pozbyć natrętnego kaleesha, chciał zostać sam, chociaż podświadomie przylazł tutaj, bo nie chciałbyś sam, potrzebował z kimś pogadać, ale do tego się nie przyzna, będzie uparcie twierdzić ,ze przyszedł zajebać Zina i kropka.

Secorsha - 2010-08-22 21:56:28

*odchylił się by nie dostać w pysk ręką Tanga ,a  jak ten przestał się oganiać, to Seco znowu się nad nim pochylił i cierpliwie klepał dalej*
Ja rozumiem, Tang, rozumiem, ale to już się stało, mogło się stać do tej pohrry tysiąc razy. Pamiętasz poprzedni statek? Wtedy to się mogło stać. Zin tez wszystko sthrracil… ten statek tam stał, to był przypadek, to nie Twoja wina, Tang! Nie Twoja wina, słyszysz chuju?

Tangorn - 2010-08-22 22:04:30

No to dalej go odganiał jak natrętną muchę, bo takiego pochylania się nad nim, jakby umierał nie mógł znieść. To było takie dziwne, nie na miejscu i w ogóle. Żył... jeszcze i to jakoś, ale żył i póki co zabić się nie zabije. Już nawet wstać chyba nie mógł.
- Kurwa, przedtem miałem wszystko na Mandalore... mogłem to na Dxun zostawić, kurwa mogłem. Miałem tu tylko przylecieć po ad'ike, ale zostałem. Błąd... za dużo błędów... I to chujowa wymówka, miałem tego strzec jak oka w głowie, to cenne rzeczy... i zjebałem. Hańba...
Bełkotał już tak trochę, stan agonalny, za niedługo padnie całkiem i tyle, Seco będzie musiał się nim niestety zająć, aż nie odzyska przytomności z kacem mordercą i to w depresji. Pięknie.

Secorsha - 2010-08-22 22:07:39

Taaang… kuhrrwa… nie zjebałeś, miałeś jebanego pecha, kuhrrwa… stahrry… ale może to jeszcze tam w  tych zgliszczach jest… *już tez bredzić zaczał, uderzając dwa razy pięścią w zbroje Tanga. ale organiczną ręką.*
Ja nigdy kuhrrwa nic nie miałem ale se wyobhrrazam i chyba wiem, ze to boli bahrrdzo…

Tangorn - 2010-08-22 22:09:57

- Pech nie ma nic do rzeczy... kurwa, takich rzeczy się na statku nie zostawia! Spierdalaj, idę zabić Zina...
Wybełkotał i próbował nawet wstać, odpychając Seco i posiłkując się resztami kanapy. Dawał radę do pewnego momentu, klnąc na wszystko, ale po prostu już mięśnie nie dały rady, głowa odmówiła posłuszeństwa i wyrżnął na ziemię, na plecy bez przytomności. Film poszedł w cholerę...

Secorsha - 2010-08-22 22:12:26

Biedny Tang… *westchnął z prawdziwym współczuciem, po czym wziąwszy go za ręce wciągnął na połamaną kanapę. Niech spi. Jeszcze mu butelkę wody przyniósł i poszedł na góre*

Selene - 2010-08-24 16:12:52

Boli, psia mać. Jak cholera. Grunt, że jakoś drogę pamiętała, trochę kredytów luźnych miała, mogła zapłacić za podwózkę pod klub Seco. Ale co robić? Czas było skończyć kilka spraw, i zacząc kilka kolejnych, a pobyt w szpitalu skutecznie pozwolił jej niektóre sprawy sobie dobrze przemyśleć. Zerknęła w górę, westchnęła i popchnęła drzwi.
- Dobry!
Nawet nie zakpiła. Spokojnie się i grzecznie przywitała. Aż dziw brał,. że siwa tak umiała, nie?

Zindarad - 2010-08-24 16:19:28

A Zin prosto za nią wszedł do środka. Wszedł do środka nieco otumaniony. Lek na niego źle działał. Zawsze po jego zażyciu czuł się taki przytłoczony jakby spadł na niego kawał durastali, albo co gorsza. Neostali. Podszedł od razu do lady. Bez zastanowienia usiadł przy niej i oparł się tą jedną ręką o nią.
-Czołem.-Rzucił z lekkim uśmiechem. Spojrzał na Sel. No dziw go ogarnął. Taka jakaś przyjemna była. Nie krzyczała, nie denerwowała się. Spytał ją w końcu. Jej noga jakoś lepiej wyglądała.-Dobrze się czujesz, skarbie?-Spytał ją z lekkim uśmiechem. Ona ostatnio zaczęła mu publicznie uczucia okazywać, toteż Zin też postanowił to zrobić. Nieco bardziej jawnie niż zwykle. Pewnie Seco zauważy, że drzwi zostały otwarte. W końcu to czuła kanalia, pewnie jeszcze jakieś dobre wieści ma. Może Tanga zobaczył. To będzie dobra wieść. Natomiast jego słowa już będą najprawdopodobniej złą wiadomością. Skrzywił lekko usta i odsunął nogą krzesło, coby Selene było łatwiej usiąść.

Secorsha - 2010-08-24 16:35:16

*Od drzwi już słychać było następującą rozmowę*
-Stahrry, phrrosze…
- kiedy ja nie umiem, szefie…
- mówiłeś ze chciałeś za młodu być lekarzem, wiec…
- ale kiedy mi się ręce trzęsą! Już ty to robisz lepiej!
- ale z ciebie chuj, poczekaj, jak będziesz coś chciał ode mnie to tez ci tak odpowiem…

*Seco odwrócił się akurat w chwili kiedy wchodzili. Miał na sobie koszulkę bez rękawów i spodenki do polowy ud. Nogi miał trochę krzywe, ale to pewnie dlatego, ze chudy był. W mechanicznej ręce na nie zamknietych palcach leżał mu pluszak Eli rozszarpany przez Dafne - myszokrólika, który siedząc przy nodze Seco szczerzył kły jak szpileczki na przybyszów. W lokalu w którym jeszcze trwały prace nie było krzeseł, prócz tych dwóch barowych. No i był Tang – leżał na kanapie na środku i nie wyglądał nir najlepiej co najmniej jak po porządnej burdzie*
No cześć… *ozwał się z leksza zdumiony Seco. Jak w większości przypadków jego spojrzenie było trochę nahalne*

Selene - 2010-08-24 16:37:16

Tia. pobyt w szpitalu miał na nią wręcz zbawienny wpływ. miała czas na przemyślenia, poza tym, usłyszała sporo, więc... Cóż. Uśmiechnęła się tylko pod nosem i usiadła obok. Ostrożnie i powoli, nie przejmując się faktem, że okazuje Zinowi czułość. Znaczy się, że pocałowała go w policzek i zmrużyła oczy. Kuźwa. Królestwo za coś przeciwbólowego.
- Wyjąwszy fakt, że jak mnie łatali, to chyba dorzucili mi kilkadziesiąt nowych nerwów reagujących na ból, to znośnie. A... twoja ręka...
urwała. temat dla niej przynajmniej średni, ale... starała sie. no i była wyrozumiała w końcu w tej kwestii. Tia. Siwej chyba podano coś w lekach w trakcie operacji.

Zindarad - 2010-08-24 17:12:20

Z początku Tanga nie zauważył. Dopiero teraz, gdy spojrzał na sofę. Ups. Jak się obudzi, to będzie przesrane. W końcu w powietrze wyleciał jego ukochany statek, będący częścią jego duszy. Niech to szlag jasny trafi i krew jasna zaleje. Skrzywił usta. Spojrzał na Seco, później na Sel i rzucił jej.
-Moja ręka? W porządku.-Rzucił i poruszył nią, co wyglądało dość...nie wiem...obrzydliwie? Lepiej by nią nie ruszał, żeby nikt nie dostał przez to palpitacji serca. Chociaż ładnie była obandażowana, to nadal wyglądało do paskudnie. Podobnie jak opatrunek na jego oku.-Seco. Nalej nam coś do picia. Sel, głodna jesteś?-Spytał z lekkim uśmiechem na twarzy. Czyżby Zin wykazywał o nią troskę? Poczuł się choć odrobinę za to wszystko odpowiedzialny? Chyba tak.-Mógłbyś mnie z Fler skontaktować? Wiesz. Trzeba sobie załatwić miejscówkę u generała.-Powiedział. Kolejny tajemniczy kontakt Zina. Jaki znowu generał? Sel pewnie będzie snuć podejrzenia, że to jakiś podejrzany typ. Cóż. Wiele się nie pomyli.

Secorsha - 2010-08-24 17:20:06

*Miła Selene? Łaski nie robi, w końcu Seco im dupy uratował i wcale nie zamierzał skromny być. Zdanie miał średnie, ale trochę cierpliwości i może się to zmienić. Póki co Seco wepchnałszy zwłoki maskotki za pasek wcisnął sobie pieści w talie i pokazał zęby, ale nie był to uśmiech*
Kuhrrwa mać! Jak będziecie tu płacić za dhrrinki to se ćwiehrrkajcie i pytajcie jak się czujecie aż wam kurwa bokiem wyjdzie, żeście tu przyleźli się pytać wzajemnie jak noga, ręka i jak chuj. Ale mnie to w kuhrrwia, ja nie mogę, gdyby nie fakt ze kuhrwa wasza w dupę mopem ładowana mam dobhrre sehrrce i kultuhrralny jestem, to byście dostali na kopie bilet w jedną sthrrone na Nal Hutta, ja piehrrdole
*Wzajemna publiczna czułość? Jak najbardziej, ale nie wtedy jak się przychodzi do kogoś w jakiejś sprawie, bo chyba nie po top by pokazać Secorshy ze Selene da się całować. Wzdrygnął się i odprawił robotnika gestem, a sam przewalil oczami, i zaciskając mocno zęby walczył ze sobą o spokój*
I co jeszcze? *wyszczerzył się jadowicie. Oj, chyba Kobdary źle zaczęły*
Może zaczniemy dla odmiany od tego ze zapłaciłem rachunek za wasze leczenie. Jest tego sześć tysięcy sześćset jedenaście khrredytów. Bo mój kumpel ma chody *zaznaczył dosadnie, a jego spojrzenie teraz wręcz przypalało żywcem. Przesłanie jasne – z nikim cie nie skontaktuje, koniec kontaktów „po Zinowemu”, czas w końcu wydorośleć.
A do tego Seco był zły. Już im śmierć nie zagraża, wiec czemu nie? Swoją drogą – zadnych gestów wdzięczności nie widział, tylko od wejścia tiuli tiuli, jak i siebie, i szklankę wody daj! I jeszcze czy nie głodna! Trza tupet mieć.*

Selene - 2010-08-24 17:29:01

- Seco, na litość boską, uspokój się. Zapłacę ci. Choćby i zaraz. Nie szczurz się i nie p[okazuj zębów. Super, dziękuję, żeś nam uratował dupy i nie dał zdechnąć jak podrzędnym kundlom. Obiecałam, że zapłacę, to zapłacę, jasne? A teraz proszę, daj mi szklankę wody.
jak chce się wściekać, proszę bardzo. Ale i Sel umiała w tym momencie pokazać swoją starą naturę. po prawdzie skrzywiła się, coś szarpnęło w ranie, gdy gwałtowniej się poruszyła, ale... Na Zina tylko spojrzała w niemym pytaniu "jaki kurwa generał" i tyle. Pokręciła ostatecznie łbem i zielone oczyska skierowała na Seco. Był wściekły? jeszcze mogła mu humorek pogorszyć. A tak, to niech w ogóle się cieszy, że była gotowa teraz zapłacić. Co więcej, uśmiechnęła się jadowicie, tym swoim kwaśnym uśmieszkiem, świadczącym o tym, że nie jest w nastroju do żartów.
- I przy okazji... CO stało się z zabawką mojej córki, co? I gdzie w ogóle ona jest?
Pan Przytulak... Tia. może gdyby go tak szybko za pasek nie wciskał, pewno i by nie przyuważyła, a tak...

Zindarad - 2010-08-24 17:38:51

No pięknie. Źle zaczęli rozmowę. W sumie Seco miał nieco racji. W końcu dupę im uratował, a oni nawet "dziękuje" nie powiedzieli. Tak zachowywać się nie można. Chamy jedne.
-Dzięki Seco, żeś nam zadki uratował. Kochanie. Podasz za chwile mi hasła do konta.-Powiedział do niej z lekkim uśmiechem. Wiedział, że w lewej ręce ma wszczepione bardzo zaawansowane urządzenie, na które wydał równowartość trzech miesięcznych pensji konstruktora WAR-u. Zbierał otóż na nie przez pół roku i przydawało się podczas pracy na dużej hali. Ostatnimi czasy go nie używał. Potrzeby takiej nie odczuwał.-Kurwa. Ja to się włączało.-Mruknął pod nosem i zaczął się zastanawiam. Aha. Pomyśleć trzeba o tym. No tak.-Omni-klucz.-Mruknął pod nosem. Zero reakcji.-Omni-klucz.-Za drugim razem urządzenie wszczepione w jego ciało zareagowało poprawnie. Jego prawe przedramię zostało okryte pomarańczowym, holograficznym karwaszem. "Podaj hasło." pojawił się komunikat.-Seco. Możesz wpisać? 1144908765. Wpiszesz i Ci przeleję Ci kredyty.-Powiedział do niego i lekko się uśmiechnął. Najpierw musiał załatwić interesy, by później zacząć rozmawiać o rozmowie z Fler.

Secorsha - 2010-08-24 17:48:22

Ta, o to właśnie słowo mi chodziło, szybko się uczysz *Mięśnie karku miał napięte a spojrzenie niemal wrogie. No, stał się centrum zainteresowania i prawie był usatysfakcjonowany, gdyby tak jeszcze zaczęli jak trzeba. No i dziękuję – jedno słowo, ale nawet marnej flachy ze sobą nie mieli, a  on im kwiaty przyniósł za to ze są. Lekcja także dla Seco. Zanim będziesz miał gest – pomyśl czy adresat jest go wart.
I lepiej nie iść w zaparte z Seco, bo miał pazury. I nadal mógł po prostu nie chcieć skontaktować Zina z kimkolwiek. Tu panują zasady Seco, bezwzględnie.
Kwaśny uśmieszek Sel sprawił, ze Seco warknął i wręcz w pierwszym kroku rzucił się do przodu. Jeszcze chwila i wróci na oddział ze złamaną szczęką. Seco to nie Zin. Ba – Seco to nawet nie Tang!
Seco wyciągnął pluszaka zza paska i rzucił jej na kolana, bezceremonialnie, patrząc w oczy  wyraźnym podtekstem: tylko czekam by dać ci w ryj. Glowa maskotki była oddzielnie od reszty. Widac było ewidentnie, ze zrobiło to jakieś zwierze.*
Miał spotkanie z Dafne
*Myszokrólik siedzący na podłogę odwrócił łepek na Seco i oblizał pyszczek*
Bo wiesz, to moja maskotka jest… *Nie przejmował się absolutnie tym co ona przyuważyła, przyuważyła co nie, bo kim tu ona jest?
Jak Zin go zagaił, tonem takim jaki Seco odpowiadał, to się odsunął. Ale wróci najpewniej, a  to źle rokuje. Rzucił okiem na rzutnik i wstukał poleconą mu liczbe, choć dwa wymowne spojrzenia nakazały powtórzenie liczby, bo Seco jej raczej nie zapamiętał. A potem sięgnął przez lade i postawił przed Sel do położy opróżnioną butelke wody gazowanej, wyraźnie sugerując ze na więcej nie zasługuje a to i tak wielkoduszny gest jego*

Selene - 2010-08-24 17:54:18

Uch, patrzcie go, znalazł się... urażona, przerośnięta jaszczurka. tak, miał absolutnie świętą rację. Najlepiej potraktować jak kundle. I jeszcze skasować podwójnie.
- Jak będziesz gotów, Zin, mi powiedz. Zapłacę potrójną kwotę. Za to, że w ogóle nam pomocy udzielono. i zaopiekowano się naszym dzieckiem. nota bene, też miło by było,. gdyby się tu zjawiła. Chcę ją zabrać ze sobą.
Zasady Seco miała w dupie. Niech sobie myśli co chce. Wbiła wzrok w Zina jeszcze, uznając, że i tak i tak przerośnięta jaszczurka się nie nauczy niczego. Zapłaci mu potrójnie. Stać ją było na to. A później zabierze dupę w troki i... więcej nie zauważy mordy, która od pierwszego momentu ją obrażała. No ale... Nie jest to temat na rozważania. Spojrzała jeszcze na butelkę wody. A. Aha. im szybciej zabierze stąd El i wyjdzie - tym lepiej dla otoczenia. powietrze chyba sie popsuło, nie wspominając o atmosferce...

Zindarad - 2010-08-24 18:03:30

Zachowanie Seco nie podobało się Zinowi. No cóż. Uratowanie, uratowaniem, ale szacunek szacunkiem. Jak widać, Seco w ogóle go do nich nie odczuwał. W sumie jak połowa mieszkańców tego księżyca. Zin pokiwał głową i kiedy Seco prosił o powtórzenie, Zin powtórzył liczby od miejsca, w którym się zatrzymał. Kiedy wszystko już autoryzacja dobiegła końca, a systemy w omni-kluczu zostały sprawdzone, Zin postanowił przejść do kolejnej procedury.-Teraz ten przycisk w prawym górnym naciśnij. Wyskoczy dodatkowy hologram tam wklep sumę, a Sel zaraz wklepie mi kody do konta i masz mamonę.-Bardzo proste działanie. System ten mógł być zsynchronizowany z niemal każdym urządzeniem mechanicznym i elektronicznym. Wystarczyło potwierdzenie synchronizacji i było po sprawie. W tym wypadku po naciśnięciu przycisku, system łączy się z bazą przelewową, pewnie Zin korzystał z tego, płacąc ja jakieś części lub zakupy. Pulpit można było dostosować do swoich potrzeb w całości. Urządzenie uniwersalne, funkcjonalne i bardzo proste w obsłudze.

Secorsha - 2010-08-24 18:07:53

*skasować podwójnie? Jeśli się o to proszą? Czemu nie. A urażony miał święte prawo być, bo go urażono. Szacunek by był, gdyby… gdyby był. Toż wiedzieli po co przychodzą, i do kogo.
I tak oto Sel straciła jakikolwiek szacunek w oczach Seco. a  szkoda, naprawdę*
Jest na górze, pójdziecie se i weźmiecie ją
*Nie odpowiedział nic odnośnie kwoty. Skoro stać ją by zamienić zwykły ludzki gest i przyzwoitość na pare tysięcy, to Seco może nawet wystawić pokwitowanie. Niezgoda jest droższa i dużo gorszej jakości, no ale – nasz klient nasz pan. Seco oparł się o blat biodrami i skrzyżowawszy ręce na piersi spokojnie (choć nadal zdenerwowany był) czekał az pieniądze zostaną przelane. Bardzo łatwo za to Seco rozstał się z uczuciem współczucia dla tej pary.
Kiedy mu kazano cos naciskać – naciskał. Gdyby było to w pokojowej atmosferze, byłoby pewnie śmiechu co nie miara przy jakiś dobrym cieplnym napoju.
Nagle zagwizdał na palcach ir zucilw  kierunku zaplecza* Rhoki, zawołaj mnie tu Dżonego!
*z zaplecza dało się słyszeć „dobra”*

Selene - 2010-08-24 18:19:46

Cóz. Sprzedaż sympatii była tu czymś oczywistym i naturalnym jak oddychanie. Co więcej - skoro Seco dał sprzedać swoją i tak wątpliwej jakości sympatię dla tej dwójcy za te kilka tysięcy to... świadczyło tylko o nim. nie był lepszy od całej bandy tych wszystkich podejrzanych typków, z jakimi musiała siwa pracować. gdy doszło co do czego, szybko i pewnie wystukiwała kody i hasła. Uśmiechnęła się na koniec, po czym wycofała w tył.
- Na górze, tak? Dobrze. Pójdę po nią i więcej mnie tu nie zobaczysz.
Podsumowała tylko, nawet na niego nie patrząc. pluszaka wcisnęła do kieszeni, jednej z wielu w spodniach. I rozejrzała się, by odnaleźć schody czy cokolwiek, co ją po małą skieruje.

Secorsha - 2010-08-24 18:31:19

*Nie, Seco był całkiem standardowy. Do mało kogo wychodził z sercem na dłoni, miał ludzkie odruchu a owszem i choc uważał się za wrażliwego – był chamem ze swoimi nie koniecznie mądrymi zasadami, i tyle.
Wskazał Seco pazurem jak się idzie na góre. Nawet kilkoma słowami objaśnił. I – uśmiechnął się, nawet miło. Co jak co – opłaciło mu się awanturę zrobić, kilka tysięcy do przodu, a  nic nie stracił. Skoro tak wybrali to tak mają*

Podsumowanie: ze względu na okoliczności, uznajemy ze: Kobdary zabrały dziecko, i wyszły. Resztę zależności i to co siez  nimi dzieje ustalają ze sobą i z Elą.

Tangorn - 2010-08-24 18:52:27

Jakiś czas potem obudził się Tang. Kodbarowie mieli szczęście, że nie wpakował się do nich gdy tu byli, bo to by była najogólniej rzecz mówiąc - rzeźnia. Zin oberwałby solidnie. kit z tym, że kaleka, on zrujnował cały dorobek Tanga, jego pamiątki rodzinne, cholernie cenne i tak dalej. Przez niego Mando popadł po prostu w depresję, co było widać gdy wstał. Oczy podkrążone, brak paru zębów (o czym dopiero teraz się przekonał), koszmarny ból głowy, susza w gardle... kac morderca. Czyli jest źle. No i do tego brak chęci do życia, jeszcze gorzej. Tak więc biedny Tang wylazł z jakieś kanciapy i półprzytomnym wzrokiem szukał czegoś do picia.

Secorsha - 2010-08-24 18:55:00

*Zaraz przy leżance Tanga stała pełna butelka wody, buzującej czymś na kaca. Pozdrowienia od najlepszego przyjaciela, który stal pare metrów dalej z myszokrólikiem w ramionach, którego gładził po grzbiecie. Patrzył na tanga lekko uśmiechnięty. Uśmiech ten miał tyle podtekstów, ze lepiej określać go po prostu uśmiechem i tyle*

Tangorn - 2010-08-24 19:01:28

No to butelka została od razu porwana do ręki i w kilka sekund jej zawartość wręcz wyparowała, bo Fibal czuł się tak jakby spędził kilka tygodni na pustyni. Normalnie Tatooine zamiast gardła miał. A potem odstawił flaszkę, rozejrzał się wszędzie, mrużąc oczy i dostrzegł wtedy Seco. No i jego nowego przyjaciela... westchnął cicho.
- Ale mnie łeb napierdala... i czemu nie mam kilku zębów?
A może akurat Seco będzie wiedział? Bo póki co siniaka pod okiem i zadrapań na twarzy nie widział. No ale czuł się nieco poobijany, a więc się z kimś bił, tylko z kim? Tego za cholerę nie umiał sobie przypomnieć.

Secorsha - 2010-08-24 19:08:49

*Seco wzruszył ramionami*
To nie ja *odpowiedział cicho. Wiedział, jak to na kacu głośne dźwięki bolą. Myszoktrólik poprawił mu się w ramionach i zaterkotał*
Taki już do mnie przylazłeś i chciałeś mnie zabić, ale nie pamiętam już za co. *odepchnął się tyłkiem od lady i powoli, krok za krokiem zbliżył się do Tanga. z zaplecza dochodziły odgłosy pracy. Jeszcze robili. Robili codziennie od rana do nocy.
Seco i siłą rzeczy Dafne, usiedli obok tanga. Seco nie powiedział nic,. Pochylił się tylko i patrzył*

Tangorn - 2010-08-24 19:17:41

Aha...
Mruknął pod nosem i ręką zbadał swoje obrażenia. Twarz to akurat pikuś był, miał chyba nadwyrężone żebra, bo bolały i kilka sporych sińców. Wnioskując ze swoich obrażeń Tang doszedł do wniosku, że ten ktoś był większy i silniejszy, trandoshanin lub wookie, bądź jakaś bardziej egzotyczna rasa. No czyli standardzik po pijaku jak chce się trzaskać... No a gdy Seco podszedł to był mu wdzięczny że zachowuje się w miarę cicho, bo hałas by go zabił, na prawdę. Wypił zdecydowanie za dużo dzięki jakieś pieprzonej chemii.
- Chciałem cię zabić? Może za ukrywanie tego grzyba Zina? Jest tu gdzieś?
Jak widać nie zrezygnował ze swojego zamiaru i chciał go udupić. Ich przyjaźń ostatnio przeżywała spory kryzys a to za sprawą strasznie dziecinnego zachowania Kodbara, co irytowało Mandalorianina, a ignorowanie jego ostrzeżeń co do interesów z Zandim ściągnęło na nich wszystkich problemy, które doprowadziły ich do tej parszywej sytuacji.

Secorsha - 2010-08-24 19:23:03

wyjechał. *odparł Seco równie cicho* Opuścił planete i naphrrawde nie wiem, gdzie jest. Ale to dobrze, Tang. Zapomnij o nim na chwile *jako ze siedział dogodnie po prawej Tanga, zarzucił mu lewą ręke na ramiona i poklepał pocieszająco. Teraz patrzył przed siebie. Sciany piekne, podłoga piękna, lada zrobiona, zaraz pójdą stoliki… nie potrafił się cieszyć. Tak mu było Tanga żal…*

EFECTOR - 2010-08-24 19:25:38

*Stuk stuk stuk – łatwo się domyślić co to. Dżony. Wylazł zza kanapy od strony przeciwnej do tej po której była lada. Musiał tam stać od dłuższego czasu i obserwować. Zbliżył się do nich i stanął na przeciwko, tak by każdy z  nich mógł go dotknąć. Ale nic nie mówił. Uczył się kolejnej sytuacji, której nie rozumiał, i pewnie nie zrozumie*

Tangorn - 2010-08-24 19:30:40

Westchnął tylko. Może to i dobrze, że zwiał, bo by go na prawdę zabił i nie byłoby już względów na ich dawną przyjaźń. Co prawda rozsądek podpowiadał mu, że Zin to wszystko nieumyślnie spowodował, ale gniew, żal, wściekłość i poczucie winy zrzucały całą winę na biednego Kodbara. A Fibal nie potrafił sobie sam poradzić ze swoją stratą. Wszystko poszło się jebać...
- Tiaa... zapomnij, łatwo powiedzieć... a ty co byś zrobił, gdyby przez jego dziecinne zachowanie i igranie z ognie straciłbyś cały swój dobytek zbierany latami oraz pamiątki po ojcu, dziadku, pradziadku i jeszcze paru innych wielkich wojownikach twojego klanu? Machnąłbyś ręką?
Ukrył twarz w dłoniach by Seco nie mógł dostrzec jak bardzo to wszystko nim wstrząsnęło i jak go to bolało.

Secorsha - 2010-08-24 19:36:27

*Seco zamyślił się i westchnął* Nie. Nie machnął bym *odparł choć tak bardzo chciał wymyślić jakąś odpowiedź, na tyle logiczną by móc zaprzeczyć. Poklepał pancerz Tanga, zabrał reke i tuląc królika do klaty pochylił się, by położyć łeb na działku Dżonego który tu do nich przyszedł, najwyraźniej pocierpieć razem* ale chyba wszystko nie poszloz  dymem. Thrroche masz na Dxun, co?

EFECTOR - 2010-08-24 19:38:30

Przedmioty, sir? *zapytal cicho Dżony, tym swoim piskliwym głosikiem. Wyglądało na to, ze przedmiotom Tanga cos się stalo. Tang stracił rzeczy Tanga i teraz jest smutny. Wpatrując się w twarz mandaloreianina, która teraz znikła w dłoniach wręcz w widocznym gołym okiem napięciu oczekiwał potwierdzenia lub zaprzeczenia*

Tangorn - 2010-08-24 19:44:28

- No widzisz...
Tang raczej był pewien, że Seco by Zina chyba zjadł żywcem w akcie zemsty, ale lepiej o tym nie wspominać przy nim, bo by się obraził. Chociaż, może nie. Tak to się dziwnie złożyło, że jego najlepszym przyjacielem był walnięty kaleeshanin, który jednak rozumiał więcej niż większość normalnych ludzi no i potrafił jakoś się zachować w określonych sytuacjach. Dlatego ta ich niezwykła przyjaźń trwała tyle czasu.
- No mam, najcenniejsze rzeczy ale i tak większość była na statku... rzeczy należące do mojej siostry, do Vena, do ojca... wszystko stracone teraz. I tak Dżony, sir stracił swoje przedmioty
Głos Fibala był dziwnie drżący, gdy tak ukrywał twarz w dłoniach i chyba się po prostu rozklejał, gdy zaczynał sobie przypominać co tam miał, każda rzecz wiązała się ze wspomnieniem, pięknym bądź przygnębiającym, ale to było wszystko związane z Tangiem i teraz czuł się, jakby ktoś wyrwał kawałek jego duszy siłą.

Secorsha - 2010-08-24 19:52:37

*Seco ugryzł się w język zanim zapytał, czy ten fajny nóż którego nie pzoowlił nikomu dotykać tez tam był. Po chwili odezwał się innymi słowy(*
wiesz, nigdy ci tego nie mówiłem, ale kiedyś Malkit buchnął co z domu takie… nie wiem, wygladało jak stahrry ghrranat. Przehrrazilem się i mu to zabhrralem, schowałem w tohrrbie, ktohrra potem wylądowała w statku. Myślę, ze to nadal tam jest, wiesz… może to cos cennego…
*Głupie. Durne, beznadziejne – myślał. No ale – cokolwiek teraz nie powie to będzie to równie przygnębiające*

EFECTOR - 2010-08-24 19:55:47

*działka opadły bezradnie, wiec Seco musiał zabrać łeb. Dżony cofnął się, wydając z siebie zduszony jęk, jakby cos w nim pękało. Czy robił to świadomie, czy to reakcja jakiegoś mechanizmu? Kto wie…
Po chwili złożył się w kolo z  trzaskiem i pokołował. W kierunku zaplecza i tam na góre bo słychać było łomot*

Tangorn - 2010-08-24 20:05:08

Na szczęście ten sztylet nosił zawsze przy sobie, wiec nie ucierpiał. Właściwie jego pancerz składał się z kilku pamiątek po poległych przyjaciołach, po ojcu i dziadku i Moc racz wiedzieć jeszcze po kim, ale to i tak mało. Na statku miał trofea wojenne, różne bezwartościowe przedmioty mające jednak duże znaczenie sentymentalne.
- To trzeba by zobaczyć.
No tak, marne pocieszenie, ale lepsze takie niż żadne, Secuś przynajmniej się starał i rozumiał w jakiej sytuacji znalazł się Fibal. Załamany, rozbity, stracił niemal wszystko... to odbierało chęci do życia. Dobrze chociaż, że żadnemu klonowi nic się nie stało, bo tak to by już Tang się zabił w samobójczej misji na Zandiego z Zinem jako tarczą. A ucieczki Dżonego jakoś nie przyuważył.

Secorsha - 2010-08-24 20:08:53

*Seco przyuważył. Jak się nie wie co zrobić z oczami, to się zadziwiające szczegóły widzi. Uciekające droideki, oddech myszokrólika, plamy na spodniach, skórki na paznokciach i to, ze chyba ma się troche nos zatkany. Tylko jakoś języka w gębie brak.
A tang ma takie dziwne zmarszczki na rękach… jakaś żyłe wystającą… Tak – Seco się nigdy nie przygladał rękom Tanga. teraz jak zakrywal sobie twarz, mógł to nadrobić*

EFECTOR - 2010-08-24 20:11:28

*Kilka minut i kolejny łomot, ostry zakręt zza lady i przez parkiet, za co Seco się wkurzał. Ale nic się nie stało parkietowi. Maszyna zatrzymała się, i wyodrębniwszy nóżki dźwignęła ciężar na przednie kolanka by potem od tyłu zaprzeć trzecią nóżką. W garści coś ściskał*
Sir, Dżony przyniósł. Przedmioty. Rzeczy. Dżony ma – Dżony da Tangowi rzeczy Dżonego, sir. Będą rzeczy Tanga

Tangorn - 2010-08-24 20:22:28

Czasami takie wspólne milczenie pomaga bardziej niż bzdurna rozmowa, więc Tang cieszył się z tej ciszy, o ile był jeszcze zdolny do cieszenia się z czegoś. Powoli jakoś opanowywał emocje, by móc oderwać twarz od dłoni, gdy zjawił się Dżony. A co do dłoni Mando to były typowo ludzkie, nieco już pomarszczone, stwardniałe. Świadczyło to że nie dbało swoją skórę, nie oszczędzał się. Ręce typowego mężczyzny pracującego.
Po powrocie Dżonego w końcu podniósł wzrok. Seco mógł zobaczyć, ze jego oczy były nieco wilgotne. Domyśli się co to jest, ale na pytanie wprost Tang nie odpowie, ale takie pytanie zapewne nie padnie z ust kaleesha. Fibal spojrzał na przedmioty Dżonego i nawet lekko się uśmiechnął
- Dzięki Dżonuś... dzięki
No i wziął to co tam miał, doceniając ten gest droideki.

Secorsha - 2010-08-24 20:27:03

*Nie padnie. Wprawdzie Seco wzruszał się często, i nie do końca doceniał łzy, to – po prostu rozumiał. Wiedział, znał tanga dobrze i siedział cicho, bo nie wiedział, co mówić. Tak chyba najlepiej. Co on, dureń w sumie głaskany po jajkach przez los, bo mu suma sumarum dobrze w życiu było, nawet na Kalee, może teraz powiedzieć. Nigdy nic nie stracił bo tak naprawdę nic nie miał. Teraz dopiero zaczynał coś mieć.
Seco zaśmiał się cicho, bezgłośnie widząc tę wymianę przedmiotów. Jakiego mam wrażliwego droida – pomyślał. Te rzeczy to śmieci, ale miał nadzieje, ze Tang ich nie wyrzuci*

EFECTOR - 2010-08-24 20:29:03

*Śmieci. Skarby Dżonego. Kolec jakiej ś rośliny, słomka do picia, guzik Nemedisa i kawalek kiełbasy zdobytej przed upływem 12tu godzin. Dżony wydawał się zadowolony, ze Tang wziął przedmioty, których on wcześniej bronił jak lew*
kocham cie sir *wyznał jeszcze i cofnąwszy się na dogodną pozycje, towarzyszył dalej, w ciszy która dla sytuacji była najlepsza*

Tangorn - 2010-08-24 20:44:07

Nie, Tang nie wyrzuci, schowa gdzieś, chociaż nie wiedział co zrobić z kiełbasą, bo ta się zepsuje. A co do głaskania po jajach przez los i tym podobnych twierdzeń, to Tang miał zawsze pod górkę, częściowo dlatego, że był Mando i nie zadowalał się kompromisami. Zawsze znalazł się ktoś, kogo to wkurzało, zawsze znalazł się ktoś, kto chciał się odegrać. Poza tym robota najemnika a potem Łowcy Nagród to ciężki kawał chleba i odwiedza się najgorsze miejsca w Galaktyce... ale dzięki temu dorobił się wielu rzeczy, m.in. swojego imponującego arsenału, który też niestety pierdolnął, co było strasznie dołujące. A miał tam tak niezwykłe okazy, że to aż boli...
- Ja też cię kocham Dżonuś...
I poklepał go po pancerzu i westchnął znowu. Co zrobić jednak z tym prezentem?

Secorsha - 2010-08-24 20:55:43

*Seco tam w swoim świecie był, tez zamyślony najpewniej na tematy Tanga, a  Tang miał problem,. Swoją drogą to dobrze, ze miał, no ale…
Secorshy kiełbasa nie ruszała. Minęły czasy kiedy u Tanga w chałupie na Couruscant Seco stal nad skacowanym Mando i żarł kiełbasę i nie chciał się podzielić.
Tymczasem Tang miał kiełbasę i nie wiedział co z nią robić. Nagle cos na kolanach Kaleesha poruszyło się. Tak – Seco miał nowego myszokrólika. Ten był bialy, z  czarnymi plamami wokół oczu i czarnym pasem wzdłuż grzbietu. Wąsiki ruszył się, kiedy Dafne zwietrzyła miecho. Momentalnie  podniosła się i strzał – tył został na kolanach a cały przód dosłownie przywarł do ręki. Paszcza otworzyła się i cały kawałek kiełbasy znalazł się wewnątrz. Tak się zwierze starało ze gały prawie na wierzch wylazły*

EFECTOR - 2010-08-24 20:58:41

*Dżony też dosc gwałtownie zareagował. Szarpnęło nim w  tył i nagle zgrzyt – i już tarcze, za którymi niewyraźny kształt droideki podniósł ramiona, a  ułożenie kabli przypięło mi miniskrzydelka.*
Uwaga – złamano założenia dyrektywy dwa, mam prawo użyć siły! *działa nakierowały się na królika. Co z tego ze on na Secorshy siedział. Chyba Dżony ”nie zauważył” tego jakkolwiek to strasznie by nie brzmiało*

Tangorn - 2010-08-24 21:09:17

No tak, ale ta kiełbacha to prezent, więc jej nie zje, na dodatek na "oczach" Dżonego, jednak myszykrólik nie miał takich dylematów i zeżarł spory jej kawałek, co wywołało natychmiastową reakcję droideki, czyli niedobrze, ale jakoś ten Tangowy marazm dalej trwał i nie zareagował. Seco natomiast będzie miał spory problem z tym, co teraz by tutaj w takiej sytuacji począć. Nie za ciekawie po prostu

Secorsha - 2010-08-24 21:13:21

*Seco jak nie podskoczy…
choć bardziej go zdenerwowało to, ze Tanga to nie ruszylo. Przecież mierzy w niego. kiedyś to by było niedopuszczalne,a  tang zrobiłby awanturę bo "droid mierzy w kogoś tam".*
Dżony spocznij, słyszysz! Odłóż bhrroń! Nie można mierzyć w pana! *A królikiem rzucil za siebie az ten wrzasnął*
Dżony! *I jak się nie wyrwie z ramionami otwartymi na te tarcze, pomiędzy działa, drąc się i wykrzykując nieprawdopodobne groźby pod adresem maszyny*

EFECTOR - 2010-08-26 14:50:51

*Czego się tak podniecać? Raz wystarczy. Seco nawet nie zdążył rozsmarowac się na tarczach, zostały wyłączone szybciej niz włączone i Seco miał twarde lądowanie w „objęciach” ramion Dzonego, na których to działa uspokoily się i zabezpieczyły.
I po cholerę mi te dyrektywy zakładali, jak mi teraz nie wolno ich realizować – zdawal się myśleć. No ale nic – nasz pan nasz klient czy jakos tak…*

Tangorn - 2010-08-26 18:05:06

No to było kiedyś a teraz jest teraz. No i co z tego, że Dżony mierzy w kogoś? On i tak posłucha spanikowanego Seco, więc nie ma co nawet shebs z miejsca ruszać, o wszystko zadbają inni. Tanguś tylko patrzył się na te prezenty, które otrzymał od Dżonego. No i patrzył...
- No widzisz i od razu spokój? I się z łąski swojej nie drzyj tak, bo mi łeb pęka...
Mruknął nieco agresywnie, krzywiąc się, bo faktycznie, na kacu wszystko słyszy się kilka razy mocniej i to też boli, więc lepiej się nie ruszać, mało rozmawiać i dużo pić. Bo Tatooine w gardle jak nic.

Secorsha - 2010-08-26 18:49:06

*uderzył o Droidekę. Zabolało, wiec syknął, warknął, i odepchnąwszy się od ramion maszyny wstał, i tak stal, naprzeciwko. Nie odwrócił się do tanga, tylko zamknąwszy oczy na chwile, przytknął dolny czujnik Dżonego do swojego policzka, trzymając łepek oburącz*
Dobrze, już nie bede *rzekł ugodowym szeptem* Tak sie thrroche tylko wysthrraszylem, wiesz... a jakby sie mu wympksnęło?

Tangorn - 2010-08-26 19:20:55

- No to byłbym omletem na ścianie
No Tangowa depreha była chyba bardzo wkurzajaca, bo normalnie to by ryknął, wrzasnął, od nie wiadomo czego zwyzywał i piłby dalej. Teraz to mu to latało i powiewało, mógłby być tym omletem na ścianie, jeden problem z głowy mniej. Reszta by nawet odpoczęła od tego jego despotycznego charakteru, kurwienia i chęci przywalenia każdemu w mordę. Mało rozrywkowy Tang był oj mało.

Secorsha - 2010-08-26 19:25:10

weź tak nie mów, bo to mnie wkuhrrwia, wiesz? Chyba nie chcesz, żebym ciehrrpial… *odparł. Gadał, byle gadać, głupoty plótł, zerkal na Tanga, głaskal Dzonego. W koncu podal Tangowi butelkę do łap i odkręcił* Pij, Tang. Pamiętasz, jak to się robi?
*Na mordzie Seco wymalowała się troska. Choć i tak cały czas tam była*

Tangorn - 2010-08-26 19:33:13

- No to daj mi w morde na poprawę humoru... mi to już bez róznicy
Mruknął pod nosem oddając się czarnym myślom, któe raczej do najszczęśliwszych nie należały. Co tu ze sobą zrobić? Celu jako takiego w życiu nie ma, synowie dorośli, dadzą sobie radę, nie potrzebowali już go. A Tang straciłcały dorobek życia, wiec to dobijało. Kilka milionów do luftu poszło, więc se strzelić tylko w łeb. Albo z flaszki pociagnąć, co też uczynił, ale bez entuzjazmu, po prostu go suszyło nadal.

Secorsha - 2010-08-26 19:40:54

*Odwróciwszy się przodem spojrzał na Mandalorianina*
Tang… phrrosze cie…[/i[ *I z lekkim strzyknięciem w  kolanie przykucnął przed Mandalorianinem, by chwycić go za ręke w której trzymał rzeczy od Dzonego*
[i]Czy wiesz, co znacza te śmieci, Tang? To zabawki Dzonego. Innego kogoś on były w stanie zabić za te badziewie. I może to tylko dhrroid, może to nic nie znaczy dla ciebie, ale – on ci to dał, ma maly rozumek, ale wielki phrrocesohrr, dał ci to, bo cie kocha i jesteś ważny dla niego. Tak jak dla nas, Tang: jesteś ważny i potrzebny nam, wiesz? Ty… mi to zawsze jak bhrrat byłeś… no i… kuhrrwa…
*zapauzowal, bo wzruszenie nieco namącilo mu w nosie. Seco się wzruszał, to nie niespodzianka* Będę miał niedługio takie małe maleństwo… i… ebde miał lokal a ty miałeś mi ciasto Uj piec… kuhrrwa, nie zachowuj się tak, Tang, bo chuju krzywdzisz mnie… i Dzonego… *Zacisnąwszy zeby odwrocił głowe*
Ja nawet nie wiedziałem ot ych rzeczach, dla mnie nadal jestes tak samo wahrrtosniowy i takim samym przyjacielem jestes… ktohrrego potrzebuje i to się niephrrędko zmieni…

Tangorn - 2010-08-26 19:55:09

Tang spojrzałna niego i tak jakoś dziwnie się uśmiechnął. Gdyby tylko z depresji szło tak łątwo wyjść, to by jej na świecie nie było. Do Tanga docierało to wszystko, rozumiał to, doceniał, ale i tak jakoś nie pomagało, a powinno. To był największy problem, że nie dawało rady. Moze za kilka dni, teraz rany na duchu były zbyt świeże by się same tak zabliźnić.
- Wiem, dużo to dla mnie znaczy ale... kurwa sam nie wiem...
Chętnie by zwiesiłgłowę i poszedłspać dalej, rozmyślając o wszystkm co było i co jest i co będzie. A nie rysowało mu się to w kolorowych barwach niesteyty

Secorsha - 2010-08-26 20:00:09

*Westchnął głęboko. Skinąl głową w reakcji an ten uśmiech,. I sam się uśmiechnął, jakby mówił: rozumiem. Rozumiem, ale pojac nie mogę. Klepnął Tanga w ręke*
chodź na góhrre. Klapniesz se, obejrzysz jakis głupi film, pojdziesz spac, będziesz po phrrostu mahrrnowal se czas. Ja nie mogę – musze whrracać do phrracy, bo czas mnie goni…

Tangorn - 2010-08-26 20:16:23

No takie są depresje, niby wiesz jak to działa, ale za cholerę się nie rozumie i pojąć nie możę. No sam Tang tego nie rozumiałi raczej nie chciałtego zrozumieć. Teraz tylko wstał na nogi, bo spanie i oglądanie pierdółcałkiem mu do gustu przypadło, od złych myśli się uwolni, przeniesie na coś swoje frustracje. Moze jakoś przejdzie nieco...
- Dobra prowadź...
I polazłza Seco.

Secorsha - 2010-08-26 20:24:47

http://www.swewok2.pun.pl/viewtopic.php … 104#p18104

Aru - 2010-08-27 21:03:43

*No zabrak trochę łażenia po wylądowaniu miał. Najpierw zwyczajnie mu się potwornie chciało lać przez co rozważał nawet oddanie moczu wprost z platformy na jakiej wylądował. Z tego jednak zrezygnował na rzecz "wychodka" jaki znalazł w tunelu nieopodal we wnęce w nim. A był tam sprayem napis stworzony o treści "Sraj i szczaj" a pod tymże napisem dziura... dzika toaleta bo to co tam pływało powoli na wierzch wyłazić zaczynało. Zabrakowi to nie przeszkadzało i swoje zrobił nie zwracając większej uwagi na zaćpanego rodianina który eksplorował inne światy pod wpływem jakiegoś świństwa, niczego dobrego, koniec końców kibelek w dzielnicy uchodźców się znajdował. No , ale by nie zanudzić wszystkich teraz skrótowo. Zabrak z tamtej dzielnicy się wydostał, dotarł nawet do bankomatu by podjąć nieco swych funduszy w postaci pensji za lot na tatooine i jednej za robotę w hangarze na Widmie i z kilkoma tysiącami kredytów ruszył w dal.*

*Informacje, tego mu było trzeba, a gdzie najlepiej po informacje iść? Do w miarę dobrego lokalu. I do takiego też trafił. Choć chyba niechcący wszedł do jeszcze nie otwartego dla gości przybytku... progi knajpki Secorshy przekroczył niewysoki typ w butach o wysokich cholewach na czubkach metalem podbitymi, spodniach z brązowej skóry, takiej samej barwy płaszczu(jak i materii, choć pełny łat różnych), tunikę na którą to kamizelkę miał narzuconą a w końcu i płaszcz sięgający ziemi zasłaniający to co z tyłu pleców zabrak posiadał na swej tunice pod kamizelką. Poza tym należało by dodać, że u pasa jego dyndał się spory iridioński blaster a na plecach dwa wibroostrza sobie spoczywały plus plecak na ramieniu.* Hm...chyba zamknięte... *Mruknął będąc gotowym do wycofania się, co z tego że to górne poziomy miasta? To Nar Shadda, tu o bolt w łeb nie trudno. Wycofywanie się jednak zwolnione znacznie zostało przez skupienie się oczu zabraka, skrytych za okrągłymi i ciemnymi szkłami okularów przypominających gogle lotnicze, na niczym innym jak na chyba scenie.*

Secorsha - 2010-08-27 21:18:53

*Zali oto Aru na Nar Shaddaa przybył, wkrótce wiedzieć wszyscy będą o rozmieszczeniu wszystkich dzikich i oswojonych kibli. Na pewni Dżony się ucieszy, natomiast zdecydowana większość niestety tego nie doceni. Na przykład Seco. On nie potrzebował kibla.
Nie oznacza to jednak ze jego lokal nie był/będzie ekskluzywny.
Czy było zamknięte? Nie, na oścież otwarte było. Scena – wysoki na półtorej stopy podest w ksztalcie podkowy, podświetlony bardzo profesjonalnie rozproszonym światłem, które teraz lśniło. Chyba test. Ogolnie głowna sala była przyciemniona, a światło jakie tu lśniło nie mialo konkretnej barwy, jednak aż krzyczało: wejdź, bo tu jest tak przytulnie. U samego wejścia po lewej scianka. Ale chya szklana, bo widac przez nią cały lokal. Jednal klesi weszłoby się dalej, okazało by się ze to tak zwane lustro weneckie. Z Sali każdy widział swoje odbicie, a  ktos kto siedzi w tym „pokoiku” widzi salę bardzo dokładnie.
Na środku, na brunatnym parkiecie stały dwie istoty. Jednym z  nich był człowiek. Trudno powiedziec, jakiej płci… natomiast drugim był niewątpliwie samiec jakiejś egzotycznej rasy. Oboje stali pochyleni nad pudłem z… żyrandolem.
Nie zauważyli Aru*

Aru - 2010-08-27 21:29:01

*Zabrak jednak nie zważając na jakieś instynkty samozachowawcze wpatrywał się bez mrugnięcia okiem w scenę. Okulary ze swego nosa podciągnął wyżej i osadził na czole (ba wszak były sprzączką spięte z tyłu jego głowy) by wszystko lepiej widzieć. Kilka kroków poczynił w głąb lokalu stukając dosyć głośno swymi buciorami wchodząc przy tym w pole jakie obejmowało lustro weneckie. Złote oczy wytatuowanego zabraka znów po scenie się prześlizgiwały, z kolejnym gwałtownym dosyć ruchem jego głowy skierowane były na dwie istoty nad jakimś pudłem. Później zaś na dach. Nie... to nie było to co w wizji widział. Tamto miejsce... było bardziej eleganckie. Choć scenę posiadało podobną... czyżby to ten lokal już po skończeniu prac wewnątrz na celu ulepszenia wystroju? Kto wie...* Przepraszam panów. *Odezwać się ważył, lecz nie głosem jaki na Tythonie przybierał , lecz tym jaki po odejściu z zakonu przybrał, niski i chrypliwy ton, niezbyt przyjemny.* Czy bywa tutaj, lub pracuje jakaś istota bez prawej ręki? *Tak, tylko to jeszcze mogło się łączyć w jakiś sposób z tym co mu Moc zaserwowała.*

Secorsha - 2010-08-27 21:37:17

*Momentalnie dwie pary oczu padly na Aru. Jedne normalne, ludzkie, tak zwyczajne ze nie zapamięta nawet koloru. Druga para oczu miala bardzo podobny kolor jak oczy Aru. Były za to większe, otwarte szeroko, z pionowymi źrenicami. Oczy szaleńca, jednak tak pełne przeróżnych emocji, ze  nie można było klasyfikować ich tylko jednym słowem. Oczy należały to tego nieludzia o ostrych rysach pociągłego pyska. Kaleeshianin – Aru rozpozna, bo już z nimi miał do czynienia.
Kiedy odwrócił się przodem, było już jasne – podkoszulka bez rękawków, prawa ręka od ramienia sztuczna – stara, przedpotopowa proteza, aż dziw ze działa. Jeśli działa, nie zademonstrował.
I patrzył na Aru wyraźnie podejrzliwie*
A co, kuhrrwa? *warknął, podnosząc nieco wargi by pokazać zęby.
Po ostatnich wydarzeniach Seco miał powody, by nie ufać obcym. Kobdary zabrały parszywe dupy, a  Zandi może ścigać Secorshę. Człowiek zwial bardzo szybko. A Seco, Aru i żyrandol zostali sami*

Aru - 2010-08-27 21:44:49

*No zabrak patrząc na tę dość prymitywnie wyglądającą protezę czuł że miała w sobie na tyle dużo siły by bez trudu dużym i zdobionym żyrandolem mogła rzucić w jego stronę. Nie żeby to mu jakoś zagroziło, ale.... szkoda żyrandola. Stylowy. Człowiek zwiał, Aru jednak nie wyczuwał by ten się udał po posiłki. Ale pieron tam wie. Jednak zabrak na jakże grzeczne pytanie odpowiedzieć postanowił.* Nic nic, chciałem tylko się upewnić, że dobrze trafiłem. *Lewą dłoń, otwartą, uniósł na znak że nie ma w niej broni. Okazało się też że ręce zabraka były skryte w rękawiczkach bez palców... a raczej owinięte pasem wyprawionej skóry tuż nad nadgarstkami aż do dłoni. Prawica jego jednak nadal trzymała plecak przez ramię przerzucony. Aż się prosiło by wyobrazić sobie w tym plecaku kilka kilo materiałów wybuchowych zważywszy na to co Seco w ostatnich dniach miał na głowie przez pewnego inżyniera.* O ja pierdolę! Ha,ha! *I ni stąd ni zowąd wytatuowany śmiechem parsknął. No tak. Ni stąd ni zowąd przypomniało mu się skąd ten ryj jest znajomy. Kalesh, filmik Dżonego... ciekawy swoją drogą.*

Secorsha - 2010-08-27 21:51:38

*Tylko ze tamten z filmiku był kompletnie łysy i troche chudszy. Ten miał na łbie czarnego „Jeżyka” i był jakby troche tęższy. I nadal patrzył dziko, niechętnie, jakby nie docierały do niego gesty dobrej woli. Bo właśnie – a wiadomo?
Obie rejce, i mechaniczna i organiczna zwisały wzdłuż ramion z rozluźnionych barków. Zblizał się powoli, wręcz flegmatycznie, nie spuszczając z twarzy Aru dzikiego spojrzenia* A ciebie kto tu… te, kuhtrrwa, zahrraz… *Nagle i jemu zaswitalo. Podniósłszy kacik ust w góre aż po olśniewająco biały kieł, nakierował na goscia palcem*
kuhrrwa twoja ja piehrrdole mać i tone cementu, ja ciebie znam! Mój dhrropid ma ciebie na filmiku jak gołą dupe pod phrrysznicem prezentujesz… ty jesteś ten… no, kuhrrwa, dhrroidofil!

Aru - 2010-08-27 21:57:32

*Może i trochę lepiej wyglądał,ale ręka, ta ręka była cechą charakterystyczną Gabila,Gawila czy jak mu tam było. Zabrak jednak dostał ataku głupawki i zwyczajnie łzy mu cieknąc po policzkach zaczynały ze śmiechu który z trudem w sobie powstrzymywał łapiąc oddech urywanie i już mając coś powiedzieć gdy. Palec w niego wycelowany został i jakże barwnie sklecone zdanie dotarło uszu jego. No szlag by to! Jego dupa każdy zakątek galaktyki zapozna czy jak?!* Gówno i siki! *Odparł świadomie czy nie dostosowując się do rozmówcy* Nie moja wina, że się mycia ze szlaucha bał i mu pokazać musiałem że go woda nie zdezaktywuje! Żaden droidofil! Żebyś tylko wiedział jaki to filmik mnie pokazał! *No, nie ma to jak cudowny początek znajomości. Wykrzykiwanie do siebie i wskazywanie jeden na drugiego palcem. Bo i zabrak tym samym się odwdzięczył. Choć uśmiech nadal na jego twarzy się błąkał.*

Secorsha - 2010-08-27 22:04:32

*Kiedy o gównie i sikach usłyszał, to zmienił nieco styl patrzenia spode łba, zwarzywszy na fakt ze wcześniej zabrak dostał głupawi*
Nie musisz mi mówić co na śniadanie jadłeś!
*Odparł na to, krzyżując ręce na nieco wychudłej klacie, no ale jak już wspomniano – lepiej wyglądającej niż na filmie*
co pokazywał to pokazywał *Miejmy nadzieje ze nic politycznego – dodał w myslach – bo tam co – seksu Aru nie widział?* tylko zasadnicze pytanie, kuhrrwa wasza jebana w ucho sąsiadka z naprzeciwka – skąd ty mojego dhrroida wziął?!

Aru - 2010-08-27 22:11:35

Na pewno lepsze niż Twoje! *Odgryzł się krótko i wydzieranie oraz celowanie paluchem zakończył. A seks zabrak widział, tylko nie rozumiał co takiego strasznego było w jego wytatuowanej dupie zarejestrowanej przez droidekę.* Z pewnego statku o którym nie chcę zbytnio głośno wspominać. Chyba, że to miejsce jest w stu procentach bezpieczne. *Odparł w odpowiedzi na pytanie  Secorshy skąd też droida jego miał. Ruszając ku gadowi by nie stać tak kilka metrów od niego, a że przy tym głowę musiał nieco do góry zadrzeć by jedne złote oczy miały kontakt z drugimi, trudno.* Potem niestety wraz ze mną poleciał gdzie indziej wbrew woli pewnego naburmuszonego gościa. Z tego co mówisz wnioskuję, że po akcji ratunkowej został oddany prawowitym właścicielom, Gabilu.  *I przekręcił nazwisko. Dobrze,że imienia w ogóle nie pamiętał, ciekawe jak by je przekręcił.*

Secorsha - 2010-08-27 22:26:32

*Bo to było, no… dziwne, kiedy dorosły facet rozbiera się przed droideką i pokazuje jak się myje. Jeszcze nigdy  galaktyce chyba cos podobnego nie miało miejsca.
Tak czy siak szczęka Secorshy opadła, ale zaraz szybko się opamiętał i przywołał na pysk uśmiech dobrego gospodarza*
Eee, nie, nie wspominaj, tu każden chuj ma swój sthrrój *Cochrel. Cochrel 100 razy lepszy niż Zandi, ale czego może od niego chcieć?*
Ah, w takim razie w porządku, bo to kuhrrwa whrrażliwy dhrroid jest, wiesz, ja piehrrdole w dupe przecinakiem wszystkie matki impehrrialne, to jest taki whrrażliwy i dobhrry dhrroid ze kuhrrwa mucha nie siada. Ale phrrawowity właściciel to GAWILA Secorsha, a nie jakiś Gabil kuhrrwa

Aru - 2010-08-27 22:33:33

*No niestety. Taki twór z wytwórni lucasa by został pewnie ocenzurowany...tu nie, na całe szczęście.*
Nie musisz mi mówić. Dżony jest niesamowity. Nie dziwota, że załatwiłem mu ręce. To dopiero dodatkowy sposób poznawania świata i nauki dla niego. *Odparł z uśmiechem, błąd w imieniu Secorshy samego kwitując krótkim "przepraszam". * Dobrze jednak że mnie tknęło by zabrać ze sobą jego rzeczy... oj trochę ich na pokładzie uzbierał, od zabawek od pań na stołówki po zdobyczne trofea. No i patyczka na jednej planecie. *Zabrak najwidoczniej uznał, że Secorsha wie z jakiej to "organizacji" zabrak jest.* A ja jestem Aru Kan.... Kurwa. *I dłoń,a jakże by inaczej, do Gawila wyciągnął w ramach powitania poprawnego jak i przedstawienia się.*

Secorsha - 2010-08-28 10:54:01

*Seco przyozdobił mordę szerokim uśmiechem kiedy się okazało ze Aru podstawowe zwroty grzecznościowe zna. Ale skad go przywiało to nie wiedział, lub wolał az tak nie dochodzić. w  końcu Aru nie miał na sobie tego dżedajskiego szlafroczka.
Seco z radością ręke uściskał, mechaniczna dłonia, bo to była prawa ręka. Nie był to przyjemny uscisk – ot ściskanie gromady drucików*
A wiec to Twoja sphrrawka, hehe…a  tak się zastanawiałem jak do tego doszło. Dżony zdecydowanie jest zadowolony, a będzie jeszcze bahrrdziej jak zobaczy swojego „nauczyciela” *parsknął i zaniósł się serdecznym smiechem, aż go zgięło, a  kiedy się wyprostował, nadal promieniując dobrą energią, to otarł łezkę z oka*
O kuhrrrwa, ale jajca. A jak mnie tu znalazłeś?

Aru - 2010-08-28 11:12:19

*No cóż, by łazić w szlafroczku jedi i mieczem się popisywać to trzeba być w obecnych czasach idiotą. Szczególnie gdy ktoś najwyraźniej chętnie na tej planecie Jedi chwyta jako towar, żywy towar. Zabrak tak czy siak rękę uścisnął, a że mechaniczną i niezbyt przyjemną w dotyku to szczegół, wszak mu dłoni nie zmiażdżył. I też nie było po nim widać, ni czuć, złych intencji. Wręcz przeciwnie, pozytywnie nastawione do Aru stworzenie o specyficznym sposobie mowy.* Taa....ręce i jego miłość do kibli to moja sprawka. Teraz kiblem określa każde miejsce gdzie się czuje dobrze, więc się proszę nie dziwić jak by Ci powiedział, że "Dżony mieszkał z Aru w kiblu, sir". *Nieco też uprzedzić pewne fakty jakie z pewnością nadejdą gdy Dżony się zorientuje kto się pojawił. Zabrak już nawet się nie dziwił co do tego,że Dżony jest na Nar Shadda... to co Moc mu pokazała zaczynało się składać na logiczny obraz.* Przypadkowo. *Ramionami wzruszył.* Pewne niezbyt miłe zadanie do wykonania mi się trafiło to i tutaj przybyłem. *Wyjaśnił z lekkim uśmiechem na wytatuowanym pysku.*

Secorsha - 2010-08-28 11:17:51

*Kiedy Aru mówił, Seco wyglądał na zdumionego, patrzył z tym zabłąkanym uśmiechem i nagle znowu – jak nie uderzy w opętańczy chichot*
O kuhrrwa, do naphrrawde nieźle brzmi. Dżony mieszka z Arhrru w kiblu. A co do kibl, to tak, ciągnie go tam i zaglada do sedesu *wzruszył ramionami na znak ze nie rozumie tego zachowania droideki, ale może Aru mu wyjaśni*
Właź, sadzaj dupe, napijesz się? Jeszcze nie otwahrrte w sensie wiesz… ze otwahrrte, ale dla specjalnych gsci zawsze coś mam!

Aru - 2010-08-28 11:24:34

*No to gdy mu Seco o zaglądaniu Dżonego do kibla wspomniał to i sam zabrak śmiechem parsknął.* Do sedesu zagląda powiadasz? Uuuu...no to lepiej spuszczaj wodę, bo coś czuję, że Dżony poluje na nowe trofeum do swych rzeczy. A klocka chyba byś nie chciał mieć zachowanego w pudle i bronionego niczym jakiś skarb? *Oj tak, Aru już wcześniej się obawiał tego, że Dżony + ręce + mania zbierania znajdziek może się źle skończyć gdy droideka zaintryguje się czyimś kupsztalem.* Dupę posadzę i napić się napiję skoro proponujesz. *Przytaknął chętnie korzystając z jakiegoś miejsca przy stoliku czy to przy barze jeśli już jakiś był. Ciekawa sytuacja. Droid łączący różne stworzenia....i niech ktoś próbuje wmówić zabrakowi, że Dżony nie był by idealnym towarzyszem na podryw ewentualny?*

Secorsha - 2010-08-28 11:31:24

*Uśmiech na mordzie Seco powoli przetransferował się w grymas o wieloznacznym przekazie*
Eee… kuhrrwa,  że jak? Że mój dhrroid się gównem bawi? Ty go tego nauczyłeś? *Podrapał się po łbie bez subtelności, rozorując gęste, czarne, nieco kędzierzawe niewysokie owłosienie. Natomiast co do miejsca: było przy ladzie, która ciągnęła się łagodnie wygiętym łukiem na prawej scianie od wejścia. za ladą było przejście do pomieszczeń gospodarczych a stamtąd – na góre do mieszkania. Seco wlazł za lade i znikł pod nią, grzebiąc się i nagle pach – cos zostało postawione na ladzie. Co się okazało – była to butelka soczku dla dzieci. W napisie „najlepsze dla mojego dziecka” ostatni wyraz został przeprawiony, i teraz napis głosił: najlepsze dla mojego klona.*

Aru - 2010-08-28 11:42:18

Nic z tych rzeczy! Dżonego "przedmioty"to jest tylko i wyłącznie jego własna inwencja twórcza. Ja go tego nie nauczyłem.   *Uprzedził też od razu bo i jakieś dziwne insynuuacje że on droidekę gówno łowić uczy były niezbyt dobrze wpływające na wizerunek długowłosego typa o aparycji dzikusa. Typa który oczywiście zasiadł po drugiej stronie lady, tej przeznaczonej dla gości w przyszłości. Jednak butelkę z "sokiem" chwycił by przeczytać uważniej napis. Bo w to, że kaleesh mu podaje sok to nie uwierzył by za żadne skarby.* Dla mojego klona? *Powtórzy ostatnią część naklejki spojrzenie przenosząc na Seco.*

Secorsha - 2010-08-28 11:51:52

No co ty gadasz… *Seco wyłonił się zza lady, opierając się na dłoniach, i aż wyskoczył o 30cm w góre. Miał około 190cm wzrostu, wiec wysoki był*
Tutaj to miał cztehrry skahrrby. Jeden przyniósł ze sobą nie wiadomo skąd, taki kolec. Potem zdobył słomkę do napojów, potem guzik mojego znajomego a na koniec kawałek kiełbasy, którym próbowało go nakahrrmić dziecko. A wczohrraj wszystkie te skahrrby oddał mojemu przyjacielowi któhrry ma dephrresje… *Nagle zesztywniał. Chwila, dwie – jak nie ryknie śmiechem – wyobraził sobie bowiem jak Dżony daje Tangowi gówno*
No, dla Klona. Wziąłem kilka palet dla klonów, bo oni to lubieją, bo to cwele *Wyszczerzył się. Wyglądało na to, ze to naprawdę sok. Ale dopiero pierwszy składnik, bo zaraz wylądował na stole kufrel, bywać sok, a  do soku to – co Seco teraz wyjął, czyli korreliańską*

Aru - 2010-08-28 12:02:14

*No cóż, zabrak sporo niższy bo miał dokładnie 168 centymetrów wzrostu tylko. Ale jakoś nie narzekał. Małego typka trudniej trafić z blastera. Nie dziwota, że Yoda jest tak dobry w ataru. Ze swym wzrostem to on może praktycznie w każdym korytarzu skakać do woli.*Cztery? Hm...no to teraz część odzyska jeszcze ze statku i ze świątyni. *Odrzekł krótko. Przyjaciel w depresji? Hm, jaką by depresję nie miał jeśli tylko poczucie humoru posiadał to dostając z wielką powagą od droideki kawałek gówna musiał by się roześmiać.* Czyli jednak więcej klonów wyrwało się z pod kontroli Imperium. Na Tatooine kilku spotkałem... niestety oni już byli martwi. Na Mandalore zginęli bodajże. *Kontynuuował odkręcając butelczynę i niuhając jej zawartość.* A Ty się nie napijesz?

Secorsha - 2010-08-28 12:08:53

świątyni? *powtórzył cicho i wzdrygnął się, przypominając sobie jak to z A’denem odkryli planetę i okazało się ze ona jest dżedajska. Co za trauma!
Natomiast  co do Tanga – jakby mu Dżony gówno przyniósł to by się raczej nie roześmiał, tylko awanturę zrobił, a Seco by się wstydził do końca życia i jeszcze po życiu.
Seco skinął głowa*
Tak… meiszkalem na Mandalohrre. Po ataku Impehrrrium uciekliśmy. Tam wielu klonów było. Mój przyjaciel ma tehrraz pięć ze sobą. Czy cztehrry, nie wiem, tehrraz nie ma z nim rozmowy żadnej. Kilka dni temu wysadzili hangahrr w ktohrrym stal statek z całym jego dohrrobkiem życiowym. I jego przodków tez… a ja – nie wiem, jakos tak – jak Tang siedzi na ghórze i nie wiadomo co wymysli, to musze być trzeźwy. Wiesz, to góhrrne miasto, jak weźnie dobhrry rozbieg to spotka się z glebą…

Aru - 2010-08-28 12:19:00

No tak w świątyni. *Powtórzył nie zagłębiając się w te tematy. Wzdrygnięcie kaleesha wskazywało, że ten nie pała sympatią do jedi to i może lepiej nie mówić że się ma jakieś związki z zakonem... przynajmniej nie będąc trzeźwym.* Rozumiem. Ja jedynie kilka ciał widziałem wtedy na Tatooine. Generał mnie wysłał na Tatooine by odebrać stamtąd Darvena. Przy okazji też się zrobiło stos pogrzebowy. *Przechylił butelkę by posmakować jej zawartości bo woni coś nie kojarzył.* Wtedy właśnie pierwszy raz się widziałem z Dżonym.No i jakiegoś mando w hełmie. *No cóż, zabrak jeśli nawet mu się facet przedstawiał nie pamiętał imienia,a twarzy co oczywiste jego nie widział.* Hm, no to rzeczywiście może lepiej być trzeźwym w takiej niezbyt przyjemnej sytuacji *Szczególnie, że kontakt z glebą okraszony był by rozbryzgiem tego Tanga. Pod warunkiem że po drodze by go jakiś śmigacz nie zdjął.*

Secorsha - 2010-08-28 12:21:44

*Już Seco zaakceptował, ze to „cochrelowiec” wiec nie pytał o generała ani o nic. Skinał łbem i stuknął pazurem kufel, jakby mówił: tu wlać sok. Milczący i zamyslony, ale nie ponury. Ktoś, kto ostatnimi czasy miał troche niemiłych ekscesów*

Aru - 2010-08-28 12:27:05

*I też przed próbowaniem napoju widząc stukanie pazura, butelkę od rozwartych już nieco warg odsunął by wlać zawartości część do kufla albo i całość zależnie od tego ile się mieściło i ile było w samej butelczynie.* Lokal widzę remontowany...no w tej dzielnicy lepiej mieć jakiegoś dobrego sponsora bo konkurencja może wynająć kogoś by skłonić Cię do zwinięcia interesu... *Mruknął zaraz po napełnieniu kufla.*

Secorsha - 2010-08-28 12:30:23

*na te słowa Seco nic nie odpowiedział, jedynie podniósł wzrok i niewymownie lecz dosadnie spojrzał w  oczy zabraka. Się tym nie przejmuj, nie twoja sprawa – zdawał się mówić. No ale cochrelowcowi nie powie w twarz przecież. Kiedy Aru nalał, Seco polał mu do wszystkiego korreliańskiej, którą zaraz zakorkował i odstawił* nie ma jeszcze dwóch tygodni jak zacząłem, a zaczynałem tu od zehrra

Aru - 2010-08-28 12:36:20

*W odpowiedzi na to jakże wymowne spojrzenie skinął tylko głową jak by mówiąc "Dobrze,rozumiem.". Następnie kufel w dłoń swą chwycił, prawą bo i plecak na ziemię odstawił, i kołysać nieco począł kuflem by równo rozmieszać jedno i drugie.* O no to niedawno. Ale przyznam, że... lokal się szykuje pierwsza klasa. *Uśmiech na jego twarz wrócił jak by chcąc rozładować te napięcie trochę zbyt ciekawskimi pytaniami.* To jeden z tych lokali do których mnie nie wpuszczą w związku na mój wygląd nie pasujący do eleganckich wnętrz. *Mrugnął prawym okiem do Seco rozglądając się po przestronnym wnętrzu o lekko zaokrąglonych kształtach.*

Secorsha - 2010-08-28 17:26:05

*Łokcie gada oparły się o blat. Jeden z mniejszym, drugi z większym stukiem. A Seco pochylił się dzięki temu do przodu, jego łeb znalazł się niżej, i musiał teraz patrzeć na Aru trochę do góry*
Sam to wszystko zaphrrojektowałem, wiesz? Nie zathrrudniałem żadnego chuja co by się tu mądrzył. A ciebie zawsze wpuszcza. Masz chody u ochrrroniarza…

Aru - 2010-08-28 17:39:05

Sam zaprojektowałeś? Hm, ja bym żadnego tego typu interesu nie potrafił rozkręcić. Nie mam głowy do interesów. *Odrzekł wzrok swój przy tym kierując na pudło z żyrandolem, nie przyjrzał mu się wcześniej zbyt dobrze dlatego też wstał zwyczajnie kierując się w jego stronę by zajrzeć do pudełka i poznać jakieś szczegóły. Czyżby kryształowy żyrandol? Bo na kulę w stylu disco mu to nie wyglądało.* Dżony będzie w ochronie? Uuu... no to przed wejściem do lokalu będziesz musiał walnąć napis z ostrzeżeniem by nie wchodzić z droidami, chyba że na własne ryzyko. *Zaśmiał się cicho racząc się tym co w kuflu miał. Drink, koreliańska plus coś czego nie rozpoznawał,soczek to chyba jednak nie był.*

Secorsha - 2010-08-28 18:00:20

*Owszem, kryształowy był, kryształki miały kolor kawowy i były ułożone w cos w rodzaj symetrycznych sopli. Seco był dumny z tego żyrandola.
Seco cały w dumie wyprostował się i zalśnił zębami*
Jasne ze będzie takie ostrzeżenie. Już jest, w pakamehrrce lezy napisem do dołu. Ja wiem ze on nam dhrroidy cięty, kuhrrwa mac, on niebezpieczny jest na dhrroidy!
*Niech się Aru przestanie czepiac. To był soczek – normalny, dla dzieci, z  hurtowni. Seco dla klonów zamówił*

Aru - 2010-08-28 18:10:12

*Nie czepiał zasugerował się tylko "wyszkoleniem" Mandolorian klonów. Ot operator zabraka uznał że soczek to "soczek" jest. Widać jednak klony to nie takie pijusy znowu jak by można było sądzić z początku.W każdym razie sok zmieszany z wódką był smaczny o szybko ubywało płynu.* Nie dziwię mu się. Też nie lubię zbytnio droidów.... a że polubię droidekę to bym się w życiu nie spodziewał *Odparł z lekkim uśmiechem, oczy od ładnego i stylowego żyrandola przenosząc na samego chudzielca w postaci nikogo innego jak Seco.* Jednak cieszę się,że tak ciężkich jednostek na polu walki nie szło spotkać. Armada takich Dżonulków i byłoby kiepawo.

Secorsha - 2010-08-28 18:14:46

No, ja się tez nie spodziewałem ze mi żona niszczyciela myśliwcu za siedzeniem przywiezie… Awantuhrra była o niego niewąska *wspomniał Seco. I jakoś tak, choć miał nie – łyknął korrelianskiej z  butelki, skrzywił się z zadowoleniem i zakręcił butelkę. Seco wzruszył ramionami* Wiesz, za dhrroigie były by je wysyłać do walki. Może i były zmodehrrnoizowane dhrroideki strzegące jakiegoś Gurnhrraja czy innego kutasa. Ale jakbys go piehrrwszy raz w życiu zobaczył i w dziala mu spojrzał to bys się nie zakochał

Aru - 2010-08-28 18:27:55

No drogi być musiał... a czy bym się zakochał? Po pierwsze raczej by się do mnie nie odezwała taka jednostka,a po drugie był bym zbytnio zajęty szukaniem jakiejś osłony albo zbliżeniem się na tyle by wleźć za barierę i poszatkować machinę. *Awantura o Dżonego... no w sumie nie ma się co dziwić. Choć wtedy chyba była to raczej zwykła maszyna. Obecny Dżony z tymi swoimi fochami i małymi dziwactwami był zdecydowanie ciekawszych towarzyszem. A zabrak sam przed sobą nie ukrywał tego, że zwyczajnie stęsknił się za tą tuptającą kulką.* Hmm.... dobry trunek *Stwierdził po kolejnym łyku. Oj trochę mu brakowało alkoholu na Tythonie, może nie schlewania się,ale choćby szklaneczki czy kufla piwa czy innego trunku.*

Secorsha - 2010-08-28 18:43:14

no chyba kuhrrwa dobhrrry, kohrreliańska z soczkiem najlepszym dla twojego klona. *Co zaś Dżonego – jakże wdzięczny temat – no raczej jak się jest atakowanym przez cos takiego, to trudno się zakochać, ale ostatnio Seco z ciekawości zaczął przeglądać holo i natrafił na jakieś cudem nieocenzurowane informacje odnośnie „wady fabrycznej” droideków które… przywiązują się do ludzi z którymi często przebywają. Podobno były przypadki kiedy więźniowie „oswajali” droideki i uciekali*

Aru - 2010-08-28 18:49:44

*To wiadomo dlaczego droideki miały tak proste systemy logiczne. A Dżony chyba przykładem tej wady fabrycznej był...no,ale on to się z Aru praktycznie nie rozstawał na Widmie jak i na Tythonie.* No to zapamiętam to jak kiedyś sobie skołuję swojego klona. *Odparł unosząc kufel w niemym toaście upijając resztę trunku i oblizując swe wargi. Zaraz też kły swe wyszczerzył w uśmiechu z kieszeni wyciągając dwa cygara wyciągając je do Seco na znak by ten się poczęstował.* Zapalisz? *Oczywiście pewnie w międzyczasie sobie zasiądą w wygodnych miejscach racząc się też pomocą zapalniczki. Tak tak, zabrak sobie co nieco już kupił po podjęciu kasy.*

Secorsha - 2010-08-28 18:59:19

Nie musi być Twój, może być jakikolwiek klon *odparł Seco, znowu sadzając dupę na czymś tam po stronie lady. Nadal uśmiechnięty, pogodny. Wyciągnął palce po cygaro* Z rheguly nie pale, ale kiedyś paliłem, wiesz, za młodu, bo wtedy to każdy. Przestałem jak sthrracilem rhęke, bo mi wtedy niewygodnie było przypalać… *wepchnąwszy cygaro do ust, sięgnął po ogień, czyli po zapalniczkę i z kolei on najpierw zaproponował zabrakowi* A ty Ahrru czemu tu przyleciałeś? Jakaś rhobotę masz?

Aru - 2010-08-28 19:03:19

*Na początek tylko kiwnął głową, że robotę ma, zapalając jednocześnie swe cygaro i zaciągając się. Zapalniczkę zamknął do kieszeni płaszcza wraził, cygaro zaś między palcami prawej ręki się znalazło gdy je od ust odjął. Dobre dosyć cygara, z górnych poziomów. Nie najdroższe bo te tylko 500 kredytów za sztukę były-kupił dwa-ale nie chciał tak szastać skromnymi funduszami.* Mam. *Odparł krótko, wypuszczając z ust i nosa chmurkę szarego dymu.* Hmm.... co sądzisz o Jedi? *Pytanie spokojne, lecz usta lekko rozchylone w uśmiechu dziwnym, do tego lekka gestykulacja dłonią z tlącym się cygarem.*

Secorsha - 2010-08-28 19:16:21

korpusie szkoda, kuhrrwa, bo ja robotników szukam, do wykończenia thrroche delikatniejszych niż ci co mam, ale nie będę ci łba zawhrracał skohrro masz już robotę
*Sam tez zaciągnął się i uśmiechnął do dymku który wyleciał nozdrzami. Dawno nie palił, oj dawno, a  czegoś tak dobrego to nigdy. Kiedyś dla prestiżu kupował cygara jak latał swoją limuzyną i brał je do pyska tylko wtedy jak ktoś patrzył na niego. Jedna sztukę miał wiec tygodniami.*
Jedi? *Zagadnął, i momentalnie jego oczy padły na niby przypadkowy gest ręką. I równie momentalnie jego spojrzenie stało się zimne. Nie żeby miał cos do jedi, ale chyba stwierdził, ze Aru czyni na nim TĘ sztuczkę manipulacji*
wiesz, ze jestem jednostką dowodząca główną dla Dzonego, jak cos, to on cie zastrzeli bez wahania… *błysnął zębami dość agresywnie i cofnął się*

Aru - 2010-08-28 19:26:25

*No cóż. Zabrak swe cygaro pewnie też kilka tygodni mieć będzie. Cygara to do siebie mają, że je sobie można popalać całymi godzinami. A te były tak się składa dosyć długie.* A czemu miał by mnie Dżony rozstrzeliwać? *Ręce po bokach swej głowy wierzchem w stronę Seco wystawił zwyczajnie je unosząc jak by do niego ten celował już z jakiegoś blastera. Sam też nieco odruchowo się cofnął. Uśmiech siłą rzeczy wyparował.* Nie pałam wielką miłością do zakonu w związku z rozbieżnymi poglądami, ale żeby od razu rozstrzeliwać Dżonym kogoś tylko dlatego że jest Jedi? *Kącik ust jednak uniósł się w lekkim uśmiechu. Owszem zabrak mógł by delikatnie wpłynąć na kaleesha, podzielić się swym spokojem z nim w ten sposób i jego uspokajając,ale nie czuł takiej potrzeby. Zresztą ten typ wydawał mu się być silnym wolą, zorientował by się nawet nie będąc wrażliwym na moc.* Poza tym taki Jedi może bardzo pomóc przy zawieszaniu tego żyrandola. *Lewa dłoń w pięść się zacisnęła kciukiem wskazując dokładnie na pudło.* Nie jestem typowym dżedajcem co to się boi kurwą zarzucić czy zachowuje się jak by go z rezerwatu wypuścili. *Sam jednak do siebie dodał,że akurat Aru się zachowywał nieco jak by go wypuścili,ale z dżungli jakiej.*

Secorsha - 2010-08-28 19:39:55

Nie dlatego, ze jest jedi a dlatego ze chce wpłynąć na mój umysł! Widziałem… *warknął, teraz oskarżycielsko celując w Aru tlącym się cygarem. Niestety – Niestety Seco, przynajmniej na początku trzeba ostrożnie, bo zdarza mu się nadinterpretowac oraz zwyczajnie się czepiać.
Seco opuścił ręce*
Nie trzeba. Mam rhobotników, zawieszą sami, za to im kuhrrwa płacę

Aru - 2010-08-28 19:46:04

*Co do pracy wzruszył tylko ramionami cygaro umieszczając w prawym kąciku swych ust.* Nic nie robiłem z Twoim umysłem. Nie ma potrzeby grzebać w głowie przyjaciołom czy sojusznikom. *Mruknął wypuszczając z ust kolejny dymek.* Zresztą wydaje mi się, że zorientował byś się gdybym coś mieszał. A jeśli jakieś dziwne uczucie w głowie mieć będziesz to radzę Ci wyobrażać sobie zwyczajną ścianę, jak masz silną wolę to spokojnie wszelkie próby wpływu pokonasz. *No może nie wszelkie,ale przynajmniej Seco sobie zacznie wyobrażać ścianę i nie będzie się doszukiwać u zabraka czynności mających mu wpływać na mózg.*No ,a co to za delikatne wykończenia do swego lokalu chcesz porobić? Może w czymś zdołam choć pomóc, w ramach rekompensaty za szkody moralne.

Secorsha - 2010-08-28 19:56:28

*Ale Seco sobie nie wyobraził ściany, bo generalnie uparty był i to tak po kaleeshiansku – czyli zrobię wszystko by zrobić dokładnie odwrotnie jak się mu mówi. Z tego może wynikać ze jeśli sobie cos wyobraził to raczej otwartą przestrzeń.
Wzruszył ramionami*
Nie wiem, już zapomniałem *chyba się troche obraził nie wiadomo za co, ale za chwile może być tak ze będzie Arutka ściskał, to Seco, z  nim to wszystko, dosłownie wszystko jest możliwe*

Aru - 2010-08-28 20:06:43

Szkoda, szkoda. *Z autentycznym smutkiem w głosie powiedział wydmuchując dymek ze swych ust. Dymek od razu kształtujący się w... jako żywo droidekę i to miniaturową droidekę z większymi działami niż normalnie. Mini-Dżony "podtuptał" w stronę pola widzenia Seco gdy druga chmurka dymu , na razie bezkształtna wyminęła Dżonego przekształcając się w coś z grubsza przypominającego astromecha do którego to mini-Dżony wycelował i zaczął strzelać drobnymi smużkami dymu rozdmuchującymi astromecha. Sam Dżony zaś już nie powstrzymywany przez umysł zabraka też począł się powoli rozmywać w powietrzu jak zwykły dym. Oj już za takie zabawy Mocą by go opieprzył każdy Jedi. Szczególnie że kilka kropli drinka zabraka z dna kufla się uniosło ponad nim sobie lewitując w miejscu zaczynając latać po swoistej orbicie w okół największej kropli-gwiazdy.* Robotnicy lubią szukać wymówek do premii,a praca na wysokości z żyrandolem się kwalifikować do czegoś takiego może.*I kropelki jedna po drugiej wpadły do kufla ponownie na jego dnie się rozpryskując.*

Secorsha - 2010-08-28 20:12:10

*pewnie tak, a  w obecnej chwili, gdy emocje jeszcze nie opadły, wkurzało to także Secorshę, który machnął na dymki ręką zanim jeszcze zaczęły się rozpływać. Kolejny pokaz „tego” sprawił, ze Seco jakąś magiczną siła obnażył kły w  taki sposób ze wyglądał jak kanibal*
może u was *warknął sucho i zabrał korreliańską pod ladę*
Przephrraszam, zamknięte *cofnął się, z zamiarem wyjścia na zaplecze, nadal nie spuszczając wzroku z  Aru*

Aru - 2010-08-28 20:52:35

*No cóż próby jakiegoś rozbawienia kaleesha zabawami z dymem spaliły na panewce niestety. Butelka została schowana,a sam Seco cofnął się mając zamiar chyba udać się na zaplecze. Zabrak westchnął przeczesując swe włosy dłonią sięgając zaraz po tym do plecaka by wyjąć z niego niewielką torbę podróżną którą to na blacie położył jak by nigdy nic. Napisem czerwonym(mazakiem stworzonym) w stronę Seco celując, a pisało tam mniej więcej tak "Rzeczy Dżonego, spierdalać". Rzeczona torba została poklepana przez lewą rękę Aru* Oddaję więc co jego i już nie przeszkadzam. * Plecak już pozapinany znów na ramię niskiego zabraka trafił gdy ten podniósł się ze swego miejsca.* I mnie czeka dużo pracy...a i tak nie mam pojęcia od czego zacząć. *Skłonił się lekko przed Secorshą.* Pozdrów ode mnie Dżonego panie Secorsha. Dziękuję też za miło rozmowę. *Lekki uśmiech do kalesha posłał, nie obejmujący jednak złotych oczu Aru które zwyczajnie przygasły, ponure się stały. Rozległ się stukot butów gdy ten skierował się spokojnym i niespiesznym krokiem do wyjścia.Łagodnie ujmując Aru nie był zadowolony z tego jak spotkanie przebiegło. Ani nie zdążył się dowiedzieć absolutnie niczego, ani nawet nie zobaczył się z Dżonym, dobrze choć że jego przedmioty mu oddał.*

Secorsha - 2010-08-28 20:55:28

*Seco bez słowa podszedł, zabrał bezceremonialnie torbę, skinął głowę i odwróciwszy się tyłem – po prostu odszedł. Niestety, czasem jeden błąd , powtórzony kilka razy kogoś wkurzy*

Aru - 2010-08-29 13:15:51

*I tak też dzień po ostatnich wydarzeniach pod lokal jeszcze nie otwarty powrócił. Lecz nie wszedł do środka jedynie pod drzwiami się zatrzymał i po upewnieniu się, i zmysłami normalnymi i Mocą, że ktoś w środku jest, zapukał na tyle głośno by usłyszeć się to dało do tychże drzwi. Zeszłego dnia po opuszczeniu butelki pokręcił się po dolnych poziomach nic konkretnego jednak się nie dowiedział,a dla własnego bezpieczeństwa wolał swą osobę wymazywać z pamięci osób z którymi rozmawiał. Nie miał wyjścia jak tylko wynająć pokój w motelu gdzieś w jakiejś dziurze i noc spędzić na lekkim śnie. I tak też wrócił z plecakiem na ramieniu orężem tym samym co poprzednio oraz z butelką czerwonego wina w lewej ręce.*

Secorsha - 2010-08-29 13:49:14

*Secorshy nie było w głównej sali, wiec musiał chwile poczekać. Na szczęście mechanizm zawiadywania o tym ze cos stoi w drzwiach już działał i Seco został poi formowany. Wylazłszy zaplecza minął obojętnie wciąż jeszcze nie zawieszony żyrandol (zupełnie jakby nie ufał nikomu  jego kwestii i chyba czekał aż Tang wróci do siebie by to zrobić) i udał się do wejścia, które to prezentowało u wlotu do środka nikogo innego jak wczorajszego zabraka. Seco zatrzymał się, stanął  lekkim rozkroku i pociągnął nosem/ wyglądał na niewyspanego*
Słucham *odezwał się może nie przyjaźnie, ale i nie wrogo*

Aru - 2010-08-29 14:26:19

*Zabrak jeśli tylko była potrzeba potrafił być cierpliwy. I też cierpliwie i bez sprzeciwów czekał pod drzwiami trzykrotnie pukając. W czasie czekania mruczał sobie pod nosem jakąś melodię z grubsza przypominającą marsz Imperialny. Co tu dużo mówić o Imperium, marsz ich wpadał w ucho. Zaprzestał tego jednak gdy drzwi przed nim otwarte zostały. Poczekał aż pierwszy odezwie się kaleesh. No cóż, może i nie przyjaźnie, ale i nie wrogo,a to już coś. Można naprawić.* Witam ponownie. Przyszedłem w ramach... poprawy stosunków kaleeshiańsko zabrackich. *Przy ostatnim zwrocie unosząc znacząco butelkę czerwonego wina. Aldeerańskiego gwoli ścisłości.* Wczoraj doszło do zwyczajnego nieporozumienia, szkoda zaprzepaszczać nową znajomość przez zwykłe nieporozumienie. *Łagodnym głosem odrzekł. Tak też i Seco mógł zauważyć,że brzmi inaczej niż podczas ostatniego spotkania. Nie chrypiący i niski, łagodniejszy znacznie i spokojniejszy, głęboki i dość dźwięczny udzielający się swym spokojem.*

Secorsha - 2010-08-29 14:36:23

*Mógłby pewnie Seco uznać to za kolejną manipulację, cóz, zaszufladkowanie niestety bywa brzemienne w skutki, no ale – dziś widać Seco był w  stanie wybaczyć wiele. Na przedramieniu miał jakieś zaognione cięcia – ciekawe, czy to wybaczył, a  może to po prostu wypadek? Tak czy siak – uśmiechnął się*
Spoko, wchodź *zaprosił gestem mechanicznej reki, która już z lekkim opóźnieniem zareagowała na wolę właściciela. Chyba przy tym remoncie ją nieco wyeksploatował*

Aru - 2010-08-29 14:47:03

*Proteza dla zabraka i tak wyglądała na antyczną, miała prawo trochę z opóźnieniem funkcjonować. Także i uwagę długokudłego zwróciły cięcia na przedramieniu. Cóż ten gad wyprawiał w nocy? No, ale nic to stać i się gapić nie będzie skoro został zaproszony do środka.* Dzięki. *Kiwnął łepetyną wchodząc do środka. Wewnątrz raczej nic się nie pozmieniało, żyrandol jak stał tak stał w pudle. Widać rzeczywiście Seco nie miał zaufania do robotników by dać im założyć te cudeńko.*

Secorsha - 2010-08-29 14:51:10

*Seco to dziwne stworzenie, o czym się chyba Aru powoli przekonywał. Jednak dziś w wyraźnie lepszym humorze. Zaprosiwszy do lady sam podszedł, i jak wcześniej – pod nią znikł, by wyciągnąć plastikowe kubeczki, duzo to tam jeszcze nie miał. Niedługo zacznie siew  jego lokalu faza najbardziej okrutna dla Secorshy – kupowanie i układanie badziewia.*
Żebyś ty kuhrrwa widział jak Dżony fajnie bawi się tymi rzeczami… *odezwał się lekko, wychylając łeb zza lady*

Aru - 2010-08-29 14:59:18

*Oj tak, w wypadku kupowaniu i układaniu badziewia to przydała by mu się kobieta. Może to i szowinizm jest,ale to raczej kobiety bardziej lubią układać pieczołowicie i ustawiać każdy drobny szczegół w postaci mebli czy wystroju. Kobieta każdego gatunku to chyba miała we krwi. No nic to, kubki kubkami.* Jakiś korkociąg masz? Zębami tego nie wyciągnę. *I na potwierdzenie swych słów zębami spróbował wyciągnąć z szyjki butelki korek, nic nawet nie drgnęło. Za to zęby zabraka prawie drgnęły.* A marchewką plastikową nie próbował Cię zaatakować? *Na wieść o tym jak to Dżony bawił się zabawkami wyszczerzył się wspominając jak to Dżony go "zaatakował" jeszcze na Tythonie.*

Secorsha - 2010-08-29 15:06:51

A? niiieee, on papiehrrki nosił. Po dwie rzeczy przenosilz  tej tohrrby w swój kąt, a najbahrrdziej to się bawił własnie papiehrrkami. Może jeszcze dojdzie do mahrrchewki… kohrrkociąg, aha… *I znowu nura pod lade. Niedawno wino było otwierane, tak wiec szybko korkociąg się znalazł. Dziwne, na Nar Shaddaa wszyscy przynoszą wino. Na Couruscant byłą to flacha…*

Aru - 2010-08-29 15:13:53

*Aż dziw,że pod tym względem "małe Coruscant" było bardziej kulturalne od właściwego Coruscant. Ale może to po prostu efekt takiej bliskości huttów? Pieron wie. Tak czy siak zabrak podanym korkociągiem buteleczkę otworzył i rozlał zwyczajnie do kubków nie czekając aż wino trochę pooddycha. Pooddychać może w kubkach.* A papierki, no tak. To co szeleści i może zmieniać kształt mu chyba najbardziej się podobało. Wiesz,że się rysować na stołówce nauczył? Imperatora walnął jak w mordę strzelił. I potem stół zastrzelić... rozwalił w drzazgi. *Tak, Dżony, dobry neutralny temat. Nic zapalnego o czym można bezpiecznie porozmawiać.*

Secorsha - 2010-08-29 15:19:13

*No ale Seco tez by wolał flachę, jednak nic nie mówił, zadowolony był bo wino było czerwone, a on lubił czerwone. Chociaż wolał korrelianśką, no ale – bądźmy kulturalni, jak to kaleeshianie. a  Alderiaański sikacz pierwyj sort.*
Ano, żebyś ty wiedział. Jak kiełbasę dostał to memłał ją całą noc. *Seco swój kubeczek wziął. Oddychanie wina? W żoladko pooddycha. Procenty uciekają*
Ze niby tak? kuhrrwa, u mnie tez rhysowal ale tylko jakieś ghrrezmoły, no i nie strzelał w to. Jeden taki rysunek nawet zaniosłem znajomym do szpitala, ale nie docenili…

Aru - 2010-08-29 15:31:49

Hmm...no to albo się nie zorientował,że to Palpatine,albo zwyczajnie uczy się powoli rysować inne rzeczy. *Odparł także się racząc zawartością kubka przykład z kaleesha biorąc. A co mu tam, butelka spora zdąży się jeszcze naoddychać. Cokolwiek to znaczyło. Zabrak by toto nawet z gwinta mógł żłopnąć choć alderaańskiego wina to nie wypada zwyczajnie tak chlać... nie na trzeźwo.A samo wino? Dobre, nieco cierpki,korzenny smak okraszony nienarzucającą się kubkom smakowym słodyczą.* Ogólnie Dżony może i trochę... kłopotliwy się przez tę swą osobowość stał,ale według mnie jest z niego ciekawa dzięki temu istota. Raczej mu czyszczenia pamięci nie zaserwujecie, co? *Zapytał upijając już drugi, nie kontrolny, łyk. A co do pytania, czysta ciekawość. Nie chciał by by to czego się Dżony uczył i poznawał poszło od tak na marne.*

Secorsha - 2010-08-29 15:34:58

No gdzieżby *odparł na to Seco, opierając się bodrem o ladę, zapatrzony gdzieś na wyjście z klubu*
Duhrrną dhrroidekę to kazden jeden se może mieć, a  takiego Dzonego – mamy tylko my. Poza tym słucha się, to co od niego chcieć?

Aru - 2010-08-29 15:46:34

Jedno! *Palec wskazujący na podniesienie napięcia uniósł po czym łapa wróciła na blat.* By trochę mniej był zazdrosny o inne droidy. *Mruknął do Seco kontynuując.* Ale słucha się, słucha. Jak mu zabroniłem strzelać do....zakonników to bardziej był skłonny do ucieczki niż do obrony. Dobrze choć,że oni niezbyt porywczy i oczywiście Dżony skradł serca prawie wszystkich. *Tak Dżony był dzięki swej osobowości jeszcze groźniejszą bronią. Bo Dżonemu można wydać rozkaz eliminacji Aru i ten to uczyni, tak jest zaprogramowany, a Aru? On by miał dylemat przed zniszczeniem czy uszkodzeniem Dżonego... więź jaką potrafiła ta maszynka wzbudzić dla jego ewentualnych celów jest rzeczą groźną.* No, ale może dość o tym... ten lokal... to będzie jaki? Drinki,muzyka? Może jakiś hazardzik?

Secorsha - 2010-08-29 16:29:11

Ano, i koncehrrty bedą, i bankiety, możliwość wynajmu pod phrrywatną imphrrezę. To będzie klub. Klub  Bez Nazwy – niedawno wymyśliłem tę nazwę. Podoba ci się? *wyszczerzył zęby serdecznie, mrużąc oczy, przez co troche podobny do generała się stał. W koncu to tez kaleeshianin. Bębnił sobie beztrosko pazurami o blat i nagle myk – cos wskoczyło na ladę. Srokaty alderiaański myszokrólik obwąchiwał już butelkę, macając szyjkę cienkimi wąsikami*

Aru - 2010-08-29 16:51:20

No to chętnie wpadnę gdy już tu wszystko będzie grało i buczało. Dżony będzie w ochronie wewnątrz lokalu czy na zewnątrz? Z jego celnością to i w środku by się przydał do pozbywania się awanturników. *Mruknął jak by nigdy nic upijając kolejny łyk winka, dolewać sobie mogli już swobodnie w miarę potrzeb.* Klub Bez Nazwy....hmm... *Przez chwilę jak by delektował się tymi słowy. W końcu jednak kiwnął głową i uśmiechnął się.* Dobra nazwa. Oryginalna,a przy tym prosta. Nie trzeba sobie przynajmniej głowy łamać nad tym co wymyślić. W ostateczności można zawsze używać imion czyichś. Ale Klub Bez Nazwy.... *Dłoń przed siebie wyciągnął przesuwając nią w przestrzeni jak by wyobrażając sobie szyld* Tak to ma to coś. Klimat już buduje. *Wtem spojrzenie na myszokrólika przeniósł. I z premedytacją do niego rękę wyciągnął próbując pogłaskać. Jeśli płochliwe ucieknie, jeśli zabrak wyczuje że toto ma jakieś agresywne ciągoty cofnie dłoń zwyczajnie,a jak nie ucieknie to podrapie po łepetynie.* Zawsze chciałem mieć jakiegoś zwierza.

Secorsha - 2010-08-29 17:02:24

*na te pytanie Seco – w tej chwili popijający z plastikowego kubeczka, odstawił go, i wyszedłszy zza lady po drodze zgarnął Aru pod ramie mechaniczna ręką. Był to nieprzyjemny dotyk, ale chyba jeden  najdelikatniejszych jakie tą ręką mógł Seco wykonać. A przy okazji uratował Aru przed bestią, która obnażyła cienkie kiełki. Nie każdy królik jest miły. Ten – był wredni. I okradł Tanga z kiełbasy.*
Chodź, zobaczysz *I poprowadził go aż za lustro, za którym była pakamerka. Ot – taki zakamarek. I oto stanęli przed szybą zza której widać było cały lokal idealnie, jak na dłoni*
Goscie mogą bać się dhrroideki. W razie jakby jednak zachowywali się nietego, to stąd zdejmie ich wszystkich jak kaczki. Zwierza – hmm… może pajączka sobie kup? Zawsze chciałem mieć, ale ja jestem nieobowiązkowy, zdechłby mi… a to widziałeś? *odszedłszy od szyby schylił się i podniósł z podłogi tablice. Zaraz tez Aru mógł ujrzeć napis: kategoryczny zakaz wprowadzania droidów. Łamanie zakazu grozi ich kasacją*

Aru - 2010-08-29 17:13:21

* Seco był wbrew pozorom szybkim typem,a może po prostu zasługa tego że jest z niego chop duży? Tak czy siak zabrak został pod ramię chwycony i wręcz podniesiony, wszak on był o jakieś 20 centymetrów niższy od kaleesha. Ale jakoś się nie skarżył, zimna metalu nie czuł dzięki skórzanemu płaszczu, jedynie drobne kanty tejże protezy. No i ocalono jego palec przed wrednym królikiem. Bez gadania za te tajemnicze lustro się udał przekonując się już na własne oczy że to jednak jest to jedno z tych specjalnych luster. Choć żadnych otworów strzelniczym niby wentylatorów nie zauważył. Toteż lustro będzie jednorazowe w wypadku jakiejś burdy.* E, nic z tego. Przed wojną tryb życia prowadziłem uniemożliwiający trzymanie zwierzątka, teraz nie zapowiada się na zmiany. Ostatnim pupilkiem jakiego miałem to był jakiś skurwysyńsko długi tasiemiec. *Machnął ręką już na kwestię stworków różnorakich spoglądając na tablicę reagując w oczywisty sposób.* Hehehe. *Szczerząc się przy tym.* Za ignorowanie ostrzeżenia możesz też spróbować wycisnąć jakiś kredyt za "umyślne powodowanie zniszczeń w lokalu". W końcu ostrzał Dżonego ma niezłą parę a dla droidów on nie ma litości... całą podłogę podziurawi.

Secorsha - 2010-08-29 17:20:21

Tasiemiec? *zdziwił się Seco i popatrzył na Aru jak na wariata* A wszy kiedyś miałeś? Miłe są, łatwo się o nie postahrrać, wystahrrczy nie myć się kilka miesięcy. Tanie.
*dobrze ze Aru u Seco w  łazience nie był. Chyba pamiętając aż za dobrze wychowanie na Kalee, miedzy  kosmetykami stał wiec szampon „na wszy”. Seco już nie chciał ich hodować. Wcześniej uważał, ze zabezpieczy się przed tym tylko poprzez zgolenie łba na łyso*
wiesz, mysle ze taki gość patrząc w oczy dhrroidece sam chętnie pokhrryje szkody… *beztrosko wzruszył Seco ramionami*
No ale tu mało kto z  dhrroidami się włóczy

Aru - 2010-08-29 17:27:20

Tiaaa....je też miałem. Wojny Klonów, gorący klimat, kilka tygodni bez jakiegokolwiek mycia bo woda szła tylko na racje do picia. I takie wszowate cholerstwo się zalęgło mimo,że łeb ogoliłem.... dobrze,że nam zabrakom szybciej włosy rosną, nie była to jakaś strata.A tasiemiec? Zjadłem owoc gdzieś na rubieżach. A że owoc zawierał niespodziankę w postaci jajeczek to się potem okazało, że mam w sobie coś co się ciągnęło na kilka metrów jak już wydostano. *Sympatyczna rozmowa nie? Pasująca do tego jaki będzie ten lokal jak pięść do nosa.* Ale rację masz. Mało kto tu z droidami chodzi. Za to z bandą ochroniarzy to co drugi. Ale przynajmniej przed podrzędnymi bandziorami się zabezpieczyłeś wybierając odpowiednią okolicę. *Odparł rozglądając się po małej kanciapie ochrony pełniącej obecnie funkcję swoistego magazynku.*

Secorsha - 2010-08-29 17:35:32

*Seco z powaga zaplótł ręce na piersi i skinął głową. Wszy miał – swój chłop! Rozpieszczona galaktyka nie wie co to znaczy wszy mieć!
I tak rozmowa na temat życia wewnętrznego nadal trwała*
Tasiemca nie miałem, ale miałem gwizdy. Na to swoje dobhrre sthrrony, nie trzeba szukać robaków do wędkowania. U nas wioska na stepie leżała, ziemia sucha, ciężko o rhobale, a  jak już muunuu jakieś zhrrobilo kupie, to te szczawie ze sąsiedniej wioski tam byli, gównojady piehrrdolone… *zwierzył siez  prawdziwą goryczą która widac nigdy nie wygaśnie – zagarnianie kupska dla własnych celów. Niewybaczalne!*
Ja od razu wiedziałem, ze chce właśnie taki lokal, wiesz? I szukałem takiego właśnie miejsca. Tu nie ma okien z powodu bezpieczeństwa, ale na górze mamy mieszkanie. Panohrrama na miasto. Piekne…

Aru - 2010-08-29 17:43:27

*No wszy, nic dziwnego. Jedi nie są nietykalni,a niektóre stworzonka wyjątkowo garną do mocowładnych. Szczególnie te największe i najbardziej rządne krwi, słodko.* Heh, no cóż, trza sobie jakoś radzić. Choć z tymi robalami w środku też lepiej nie przesadzać, w końcu zaszkodzą zdrowiu. Wy kaleeshe wydajecie się być wytrzymałym ludem,ale każdy ma swój limit. Zabraków znowu ciężko zamęczyć dzięki dwóm pikawom, ale też limity mamy. *Odparł poklepując się po klacie. A co do podkradania sobie łajna.... nie takie rzeczy zabrak widział podczas podróży ze swym Mistrzem. Łajno wbrew pozorom może być ważnym surowcem, szczególnie dla ludów próbujących utrzymać wzrost upraw na terenie niezbyt im sprzyjającym.Toteż zabrak może nie doskonale,ale choć pobieżnie znał ból Secorshy.* Tak, zwróciłem na to uwagę już wczoraj. Brak okien to doskonały wybór....ale czy mieszkanie to nie jest nie niebezpieczne?  *Brew jedną do góry nieznacznie uniósł spoglądając na twarz kaleesha.* No wiesz, może konkurencja spróbować wysadzić lokal, mieszkanie w innym miejscu uchroniło by rodzinę. Na Nar Shadda niestety nawet świat eleganckich lokali to wojna. *Skrzywił się nieco przy tym. Jednak zabrak nie tylko miał na myśli w tych słowach bezpieczeństwo Secorshy i jego rodziny,ale też dowiedzieć się co nieco na temat jego...ekhm. Zabezpieczeń w tym światku.*

Secorsha - 2010-08-29 17:49:51

*O kaleeshach zwłaszcza ostatnimi laty różne ciekawe plotki chodziły. Miedzy innymi ze wszyscy są cyborgami (bzdura!) oraz ze wszyscy są wariatami (to już bliższe prawdy).
Seco rozłożył bezradnie rece na boki*
Niedawno rhozpiehrrdolili znajomemu dom i hangahrr. Oba w innych miejscach. Jak zechcą rhozpiehrrdolic to zhrrobią to. Zarówno mieszkanie jak i lokal. Może i źle rhobie, może dobrze, ale okazyjnie można było kupic to i kupiłem. Gdybym myślał ze mnie rhozjebią to bym tu w ogóle nie przylatywał…

Aru - 2010-08-29 17:59:23

Eh...no to rzeczywiście. Jak będą chcieli i tak i tak rozpieprzą wszystko... no chyba,że to Ty się dowiesz pierwszy kto i kiedy będzie chciał Ci rozpieprzyć wszystko. *Mruknął z lekkim uśmiechem na swej twarzy. * Wtedy wystarczy, że to Ty będziesz pierwszy... *Zdecydowanie zabrak nie był światłym przykładem Jedi bez skazy. Jakoś nie wydawał się wzdrygać na myśl uprzedzania ataku właśnie atakiem. * Zresztą... jak ma się odpowiednich przyjaciół to i sam fakt,że takowych masz mogą nieco zapał niszczycielski innych przygasić. *Wzruszył ramionami spoglądając przez lustro na pusty obecnie lokal. Nie licząc myszokrólika który zwyczajnie chłeptał teraz to co zostało w kubku zabraka. Wódki czy jakiegoś innego mózgotrzepa pewnie by nie tknął, a wino, dość słodkie widać futrzakowi podpasowało.*

Secorsha - 2010-08-29 18:06:14

*Odchyliwszy się nieco w bok i bezstresowo usiadł na podłodze ze skrzyżowanymi nogami i spojrzał w  góre na twarz zabraka*
Nie chce mieć nic wspólnego  żadnymi gangami, nie będę piehrrwszy. To zły lokal do szemhrranych intehrresow… a z dhrrobnymi gangami sobie pohrradzimy z  Dżonym. *usmiechnął się choć nie bez ukrytego leku*

Aru - 2010-08-29 18:13:56

Mhm.... w każdym razie gdy poznają zdolności Dżonego to.... sprzątania mieć będziesz. *Wyszczerzył zęby w uśmiechu także na tyłek opadając. Choć tutaj raczej z nogami w kolanach zgiętymi usiadł podpierając się dłońmi za plecami swymi.* Wychodzę na jakiegoś czarnowidze tymi pytaniami i gdybaniami. Sądzę, że dasz sobie radę spokojnie. *Klepnął gada w kościste kolano.* Ja chcąc niechcąc... coś wspólnego z nimi muszę mieć. Inaczej za cholerę nie dowiem się niczego co by mi pomogło odnaleźć tę cholerną Mistrzynię. *Teraz za to zabrak uśmiechać się przestał wpatrując się w sufit, włosy swobodnie opadły w tył luźno sobie zwisając z jego rogatego czerepu.* Kobitka zajmowała się sprawą handlu mocowładnymi istotami i słuch po niej zaginął. Nie trudno się domyślić,że i ją pojmano... handlarzy zwykłymi niewolnikami nie tak trudno znaleźć, ale kogoś kto łapie jedi i innych? I ewentualnych kupców? Horror. Zacznę wprost pytać to mnie załatwią w ten czy inny sposób. A żadnego wiarygodnego informatora znaleźć nie mogę. *Prawą rękę uniósł by palcami rozetrzeć kąciku swych oczu tuż przy nosie, marszcząc przy tym czoło.* Pokazał bym tutaj miecz świetlny twierdząc, że mam jedi na składzie to by mnie spróbowano zaciukać za samą broń... *Trochę się rozgadał,a raczej zwyczajnie zrzędził. Każdy może mieć gorszy dzień.*

Secorsha - 2010-08-29 20:11:49

*W miejscu kiedy Aru przestał się śmiać, zaśmiał się Seco, gwałtownie i z rozbawieniem prawdziwym, bo „cholerna mistrzyni” – genialny tekst*
Kuhrrwa, Ahrru, weź ty z tymi swoimi mistrzami nohrrmalnie pogadaj – poszła, przepadła. Wiesz, ile niewinnych istot może zginąć jak będziesz jej szukał? Bo ja wiem, kto się tu tym zajmuje, tak się składa ze ten sam gość któhrry zniszczył dobytek Kobdahrrów… Zajebia cie, mówie ci, będzie miale akon jeszcze jednego dżedaja w tył… u nas na Kalee mówi się – nie rhósz psa to cie nie oshrra.a  ty nie rhusz Zadniego
*mówił to z  prawdziwym przejęciem i bogata gestykulacją*

Aru - 2010-08-29 20:37:57

Zandi, tia? *Uśmiech lekki, ukazujący zęby, kącik ust zabraka wygiął.* Ma bardzo ładny lokal jeśli się nie mylę.... szkoda by było jak by mu to wszystko poszło z dymem... tam raczej nie trzyma żadnych perełek swej kolekcji. Tacy jak on trzymają tego typu towar w swych legowiskach. *Mruknął jak by do siebie. Hm, jeden zapalnik i termodetonator i będzie ładne bum. Nie...odpada. Rada by go chyba zamordowała za robienie jatek wśród potencjalnie niewinnych klientów. Dlatego też Aru zaraz sam za siebie pokręcił łepetyną z boku na bok zaprzeczając poprzednim słowom.* Seco to nie jest takie proste, owszem mogę do nich nawet w tej chwili wysłać raport, że ją Zandi udupił niejaki najpewniej, ale Rada nie przepuści szansy uratowania nawet jednego jedi,a co dopiero potencjalnie kilku trzymanych przez tego kolesia. Coś w tej materii zrobić muszę. Jeśli nie próbować samemu to zdobyć jakieś konkretniejsze informacje. Na przykład to, gdzie jest jego dom,rezydencja czy jak to nazwać. *Podzielić się był skłonny z Seco swymi planami.* Zwyczajnie wezwę wsparcie, jest w świątyni nas tam trochę, a z pewnymi informacjami w kilka osób damy radę w ten czy inni sposób zająć się tym całym Zandim. Samobójcą nie jestem by się na coś takiego pisać w pojedynkę. *W międzyczasie wyjął zza pasa dość fikuśnie wyglądający komunikator i odpalił nagrywanie.* Drobna ilość informacji. Mocowładnych kolekcjonuje niejaki Zandi,właściciel między innymi "Cielesnych Rozkoszy"-fajny lokal swoją drogą-znajdujący się na Dolnych poziomach Nar Shadda. *I nagrywanie szybko zakończył. Nic innego nie zrobił jak tylko zapisał sobie te pierwsze informacje. Gdy coś więcej będzie mieć to wyśle to za pośrednictwem swego statku.* Przepraszam, że tak tutaj... mam słabą głowę i jak mi wino do głowy uderzy mogę zapomnieć *Mrugnął do gada.*

EFECTOR - 2010-08-29 20:41:39

*I w pewnym momencie obaj poczuli ze nie są sami. Jedna nóżka wystawała zza ściany, ale nie od strony klubu, a od ulicy. Cała reszta lekkiego czołgu stanowiącego nikogo innego jak supergrzecznego niszczyciela, znajdowała się na zewnątrz. Dżony widać wrócił sobie z patrolu, a  usłyszawszy rozmowę nie chciał włazić do środka, z jakiegoś powodu, wiec przyczaił się i słuchał.
Rozpoznawał głos, który był jak wołanie, ale Dżony nie wchodził zupełnie jak dziecko które boi się, że czar pryśnie*

Secorsha - 2010-08-29 20:46:23

*Zacisnął zęby bo zbyt wiele cisnęło mu się na język, nawet by tego nie powiedział, bo by go zalało po prostu*
Gadasz jak… jak dżedaj, kuhrrwa, jak jebany fhrrajeżyna ze świątyni Jedi! Wiesz, kto za to dupnie, zapłaci swoim życiem? Ja – moi przyjaciele i rhodzina, bo ktoś phrrędzej czy później połączy mnie z  tobą! Nie, wiesz co – lepiej już naphrrawde idź, i już nigdy tu nie whrracaj! *Teraz to już nie była agresja ale najzwyczajniejsza w swoiście obawa*
Waszej radzie zależy na cholehrrnej mistrzyni jakiejś tam i jebie ją to, ze przy okazji może uciehrrpiec Seco i jego dzieci. Skohrro Twoja mistrzyni, zaznaczam, MISTRZYNI nie wylazła stamtąd to wylezie taki ćwok z dhrredami jak ty?! Nie, Ahrru, phrrosze, nie zabijaj nas! *Nawet nie zorientował się Seco kiedy wstał. Dostrzegł nóżkę Dżonego, ale nie zawołał go* Ja widziałem co Zandi pothrrafi…

Aru - 2010-08-29 20:57:15

*A co zabrak zrobił? Westchnął zwyczajnie i plecami opadł na podłogę włosy swe niczym czarną pełną koralików aureolę rozrzucając w okół swej głowy. Oczy swe przymknął na krótko.* Znowu staję się tym czym przyrzekłem sobie nie być. Kurwa! *Łapą trzasnął o ziemię ze złością, złością na nikogo innego jak na siebie samego. Dżonego niestety nie zauważył, dopóki ten sam się nie ujawni, będzie niewykrywalny przynajmniej dopóki tak zabrak nie będzie zaoferowany rozmową.* Wybacz mi Seco, przepraszam. Jedi..jedi powinni chronić wszelkie życie, poświęcając swoje dla innych. Skoro ta cała Mistrzyni, nie moja mistrzyni, dała się pochwycić Zandiemu i sama nie potrafi uciec... trudno. Nie była na tyle silna by przetrwać. *Ramionami wzruszył. Podniósł się spoglądając na Secorshę.* Nie narażę dla jednej osoby Twej rodziny, Seco.... tyle tylko,że u tego skurwysyna pewnie są i inne istoty, nie jedi,ale zwykli mocowładni mający pecha zostać jego maskotkami. *Łapą włosy ze swej twarzy zaczesał w tył.* Wiem co przekażę radzie... że przepadła na rzecz Zandiego, wszelkie próby odbicia jej mogą przynieść śmierć i cierpienie wielu niewinnym istotom, to powinni zrozumieć. Ale niestety informacje na jego temat jakieś muszę jeszcze zdobyć. Ale nie od Ciebie, od kogoś kto da sobie radę nawet jeśli Zandi powiąże z informacjami jego osobę.* W każdym razie kaleesh powinien być już spokojniejszy. Nawet jeśli nie będzie znać lub nie będzie chciał powiedzieć w tej materii nic więcej. Zabrak obiecał, że nie narazi Seco i jego rodziny i słowa dotrzymać zamierzał. Nawet za tak marną cenę jak opinię rady na temat zabraka.*

EFECTOR - 2010-08-30 06:17:29

*kryjący się za ścianą droid (którego mijali ludzie i często aż pokrzykiwali na ten widok) słuchał rozmowy, a  jego skromne możliwości analizy treści i przekazów ukrytych w niej pracowały na pełnych obrotach. Czyli ściślej  mówiąc – Dżony słuchał i starał się zrozumieć, sam, bo nie miał żadnego programu odnośnie „analizy przekazu cywilnego”. Teraz to on miał dopiero ciezki orzech doz gryzienia!
Ale chyba rozumiał, a  przynajmniej tyle, ze ktos, najpewniej Seco jest w  niebezpieczeństwie. Działa trzasnęły w odważnej demonstracji, a cichy szum i głośne stukanie sprawiły ze maszyna wyszła z ukrycia, ukazując się w pełnej krasie*
dyrektywa dwa, ochrona osób i mienia

Secorsha - 2010-08-30 15:22:14

*Seco posmutniał. Wierzył, choć jednocześnie nie wierzył i wiedzial, ze to nie jest takie proste, ale zawsze bolało go, ze mocowładni cenią siebie nawzajem wyżej niż inne istoty. Jeden jedi poświęca życie 12tu klonów by ratować innego. Ryzykując życiem cywilów w ostatniej chwili wyskakują by bohatersko ratowac skazanego na śmierć padawana który potem umiera im na rękach. To właśnie republikański patos – schemat bohatera, który dla Secorshy był ciosem w twarz.
Jak mało jedi to niech się rozmnażają, zamiast siedzieć i jęczeć. Może u Zadniego ktoś przeleci tę mistrzynie i będą niedługo młode.
W końcu jednak uśmiechnął się*
Zobacz, kogo wysthrraszyłeś *wskazał łagodnie otwarta dłonią Dżonego*

Aru - 2010-08-30 15:58:15

*Tak... i dlatego zabrak opuścił zakon tuż po walkach trwających na Jabiim przez około 43 dni... a sam zabrak w połowie kampanii został wyeliminowany z walk przez jedno pieprzone pole minowe i fragment kroczącego czołgu który mu prawie skręcił kark i roztrzaskał czaszkę. Choć...dzięki temu on i jego Mistrz przeżyli, wszyscy inni Jedi nie licząc Anakina, zginęli w walkach tam się odbywających, a sama Republika opuściła rdzenną ludność wspierającą ich w walce zostawili ich jak by nigdy nic. Zabrak po wykurowaniu się i jeszcze jednej ostatniej misji zrezygnował. Miał dosyć. Poświęcanie żywych istot niczym mięsa armatniego by ratować jednego jedi, niszczenie całego krążownika pełnego klonów i nie tylko by odbić innego... nie to nie było zgodne z Kodeksem. Tam nikt nie napisał by bronić tylko mocowładnych! Właśnie oni, Jedi mieli być tymi którzy się poświęcają, nie odwrotnie... nie mieli być generałami szafującymi życiem istot żywych, co z tego że klonów? * Dżony! *Zakrzyknął, co tu dużo mówić, wesoło. Nie zważając zupełnie na droidekę w pozycji bojowej, zerwał się z ziemi i zwyczajnie wpakował się między jedno działo a drugie by jakoś uścisnąć Dżonego.* Nikomu nic nie grozi mały. *Mruknął cofając się i poklepując droidekę po łebku* Ktoś mi tylko przypomnieć musiał przed czym uciekłem. *Tu na Seco znacząco spojrzał. Tia... niech no tylko mistrzowie zobaczą jego raport. "Mistrzyni Issa stała się jedną z licznych maskotek  jednego z lordów świata przestępczego. By nie narażać życia wielu niewinnych istot powinniśmy zrezygnować z prób odbicia Issy Zandiemu. Musi sobie radzić sama"- no cóż... tym raportem raczej utwierdzi w opinii na swój temat mistrzów. No może nie licząc samej Hilakne, ją pewnie rozbawi.*

EFECTOR - 2010-08-30 16:25:36

*Jak zawsze w przypadku Dżonego zero agresji utwierdziło w przekonaniu ze droida nikt nie podmienił. Jego mechaniczne ciało nie zmieniło się, jeśli nie liczyć dwóch czy trzech wgnieceń na pancerzu po strzałach z planety Mirial*
Siiiir! *przeciągnął słodko, i rezolutnie, powoli rozbudzając w sobie tę pulsującą droidzia radość od której az programy wariowały. Nachodził na Aru, stawiając nóżki nieporadnie, kiedy opór zabarczej masy wybijaj goz  chwiejnej równowagi. Działkami objął w pól swojego odzyskanego przyjaciela. W środku coś wibrowało, wręcz dymiło bezwonnie z radości spotkania. Dżony tak bardzo chciał się cieszyć bardziej i bardziej*
Sir, minął czas ale Dżony cie kocha nadal, sir!

Secorsha - 2010-08-30 16:29:21

*Seco w umiarkowanym zainteresowaniu (a przynajmniej tak to wyglądało) przyglądał się czułemu powitaniu, jednocześnie analizując słowa po raz kolejny.*
Dlaczego oni tak myślą? Czy to czasem nie przywiązanie ktohrrego mieli się wyrzec? *patrzył jak Aru wita się z maszyną, która przecież tez ma nie czuć. Życie nie da się wziąć w ramy – myślał. Nawet to stworzone sztucznie – jest potęga i może to właśnie nam chce pokazać – ze nie można go ujarzmić. Palpatine tez kiedyś za to srogo zapłaci.
Seco poczuł ze pieką go oczy. Niestety – jego słabość – wzruszał się, łzy mu obce nie były, ale w jego przypadku wszystko pasowało*
Kuhrrwa… ty musisz być dobhrry chłop, Ahrru… wiesz, ee… dhrroideki wyczuwaja dobhrrych ludzi! *Ot, mądrość życiowa Secorshy*

Aru - 2010-08-30 16:45:12

No już już spokojnie bo Ci się obwody popalą, kolego! *Ze śmiechem Dżonego choć nieco się uspokoić postarał. Nie spodziewał się, że ta cudowna maszynka aż tak mocno zareaguje na jego powitanie. Mimo, że Nar Shadda jest planetą i tak i tak pełną życia istot myślących to zabrak nawet tutaj wyczuwał wyraźnie emocje odbite w Mocy, emocje produkowane przez Dżonego jak broń w fabryce Imperialnej. I niech tu kto powie,że maszyny nie można uznać za istotę żywą... dosłownie nie,ale skoro w Mocy potrafi swą obecność wyrazić w taki sposób to coś w tym być musi.* Minęło Dżony. Ale i ja Ciebie, mikserku, kochać też nie przestałem. *Uśmiech z twarzy zabraka nie znikał nawet mimo pytania Secorshy.* Mnie nie pytaj, jak widzisz ja się przywiązuję. *A powitanie jego z Dżonym i autentyczna radość były tego dowodem.* Mało Jedi w galaktyce, każdy na wagę złota dla zakonu jest to i nie dziwota, że tak im zależy. Prawie wszyscy których znałem zginęli na wojnie,albo podczas wykonywania rozkazu 66. Wtedy wraz z setkami innych Jedi i mego mistrza zamordowano... *Uśmiech niestety zelżał, nadal jednak Dżonego głaskał po głowie i bardziej jemu odpowiadał niźli Seco. Którego słów, ani drżącego głosu nie skomentował. Sam siebie za dobrego człowieka,zabraka,istotę nie uważał. Od czasów tej pierdolonej wojny rozdarty między powinnością pomagania tym którzy go wychowali, uratowali od niepewnego losu, a między własnym sumieniem i poglądami, Jasną Stroną, Ciemną Stroną i innymi pojebanymi rzeczami... czasem wolał by być normalnym stworzeniem i mieć wszystkie te problemy w sferze tylko i wyłącznie fantastyki.* W świątyni zostało chyba ze 30 sztuk.... porozmnażać by się można było,ale raczej towarzystwo zbyt wielorasowe by się dało pokrzyżować. *Tia i jemu po głowie chodziła akcja "rób małe jedi"*

EFECTOR - 2010-08-30 16:57:44

*jeszcze chwile wszystko w nim chodziło – idealna hydraulika, doskonale wyważone metalowe siało, tłoki i przeguby syczące cichutko przy ruchach masywnych ramion utrzymujących na sobie działa którymi mogłyby nie tyle zastrzelić co po prostu zmiażdżyć czy połamać jednym ruchem, toż to parędziesiąt kilo. Dżony jednak był tak zasłuchany w bliskość ze można było nim sterować jednym palcem. Światełka fotoreceptorów przygasły, trzy kolanka trzech nózek ryzykowały przeciążeniem kiedy całość podnosiła się by łepek mógł od dołu naprzeć na dłoń. Dżony naprawdę miał w dupie cała galaktykę, kiedy przychodziły chwile kiedy może witać przyjaciela*

Secorsha - 2010-08-30 17:04:56

*Prychnął, krzyżując ręce na piersi* Jakos nie wierze, ze nie znalazło by się tam co najmniej kilka pahrr tej pasożytniczej ludzkiej Rhasy. Jakiej rhasy jest mistrzyni od Zandiego? Bo jakoś tak czuje ze to człowieczka jest. Mógł ją bzyknąć Windu przed wyjazdem, by była wybitnie mocowładna krzyżówka!
*Zaśmiał się, bo mu humor wrócił*
Zahrraz po uhrrodzeniu rhozpiździłby Impehrrium…. *I zaraz się opanował, bo – cholera. Co by było gdyby tak najlepszych dżedajów ze sobą krzyżować? Wychodziłyby jeszcze lepsze dżedaje i jeszcze, i niedługo już w ogole nie byłoby miejsca w galaktyce dla zwykłych istot. *
No dobhrra, nieważne, Dzony słucha *syknął i wzdrygnął się. Nie będzie przy droidzie o rozmnażaniu jedi gadał. Co biedny droid winien, by słuchać tego… *

Aru - 2010-08-30 17:10:12

Możesz zapytać Windu przy najbliższej okazji bo mistrzyni Issa jest człowiekiem z tego co mi wiadomo. A co do krzyżowania się to... nie zawsze nawet dwójka mocowładnych może zrobić dzieciaka który będzie wrażliwy na Moc. Równie dobrze może im wyjść jak najbardziej normalne stworzenie. *Wzruszył ramionami,no ale gdy Seco mruknął,że "Dżony słucha" to śmiechem wybuchnął czołem stukając o Dżonego, miał 168 centymetrów wzrostu więc niepewne czy czołem uderzył o łepek Dżonego czy nie.* Oglądanie tego mu nie zaszkodził, słuchanie go nie zwichnie psychicznie. *Twarz swą w stronę nadal siedzącego Secorshy obrócił z wyjątkowo...hm...diabelskim uśmieszkiem.*

EFECTOR - 2010-08-30 17:22:57

*Tak, uderzyłby o łepek, bo Dżony jak i inne droideki miał łepek niżej niż ten najwyższy, liczący 183cm wysokości punkt. No ale łepek jest niewielki i uderzenie o niego nie jest niebezpieczne dla żadnej ze stron. Tak blisko Aru stał, jakby chciał dotykać go jak największą powierzchnią dziwnie ukształtowanego mechanicznego ciała. Stał się nagle taki spokojny, wszystkie buzujące systemy uspokoiły się, niczym stan wstrzymania na jawie. Zrzucenie czynności czuwania na kogoś innego – zaufanie niszczyciela. Pozbawiony obaw i lęków mógł cieszyć się chwilą, bez ukrytych obaw, ze Aru znowu go zostawi, odejdzie i zniknie z jego „życia”*

Secorsha - 2010-08-30 17:28:32

*Seco stał, bo wstał już wcześniej i znajdował się teraz bardziej we wnęce tej pakamerki, miał skrzyżowane na piersi ręce (proteza nieco sztywno opadała i wyglądało to jakby Seco musiał ją trzymać siłą)*
Może mu zaszkodzić, on delikatny jest. Wiesz jak pothrrafi się wkurzać jak na przykład – nie tak uloze gazety, albo ustawie nie tak puszki po fahrrbie? On dostaje szału, jest delikatny psychicznie, bo ja tez mam psychikę bahrrdzo whrrażliwą *wyznał w trybie kaleeshianskich zwierzeń, z  patetycznym westchnieniem i zrobieniem mimy bohatera opery mydlanej*

Aru - 2010-08-30 17:35:22

*No to uderzył o łepek. Nie przywalił mocno to i sobie krzywdy nie zrobił. Dżonemu nawet tłukąc dyńką jak oszalały nic by nie zrobił najwyżej pobrudził krwią. A tak jedynie czoło do chłodnego metalu przyłożył by po chwili je oderwać od zrelaksowanej w pewnym sensie maszynki.* Hm...przy mnie nie wykazywał pedantycznych skłonności. Widać mu się to z czasem rozwinęło. W końcu długo się już nie widzieliśmy. *Już miał pytać Dżonego o to ile to dni już od ich ostatniego spotkania minęło, jednak zrezygnował.* No Seco, może dokończymy winko? Bo ten twój myszokrólik wychlał pewnie to co w kubkach zostało. *Rzucił w ramach propozycji zmienienia nieco otoczenia.*

EFECTOR - 2010-08-30 17:40:43

*Pewnie tak, w końcu trudno jest odkształcić płytę z bronzium za pomocą łba. Choć niektórzy przebujają głową mur, to może i by Dzonego rozwalili, no ale to wybitnie twardogłowe typy.
A Dzony? Stał i był grzeczny*

Secorsha - 2010-08-30 18:01:46

*Ziewnął szeroko, obnażając kły* [i]dobhrra chodź, bo stoimy tu jak chuje wiosną[./i] *I wyminąwszy ich smętnie nieco ku wnętrzu ruszyl*

Vottagg - 2010-08-30 18:10:22

Drzwi otwarły się i... wkroczył... wpełzł Hutt, wielki, obślizły, tłusty... Ledwie się zmieścił! Jego wielka, trójkątna "głowa" rozglądała się na boki z pewnym rodzajem ciekawości i... dumy? W końcu kiedy ostatnio widział się na żywo ze swoim uczniem, ten posiadał magazyn narkotykowy i wielką rybę. Odwrócił się do zgromadzonych ignorując dwóch ponurych Twi'leków, którzy za nim wleźli, jeden coś trzymał.
Vottagg zwrócił spojrzenie swoich pomarańczowo-żółtych oczu na chwilę na Dżonego, po czym na Seco. Aru kompletnie zignorował uznając go za jakiegoś cwela od sprzątania. - Seco!! - ryknął swoim basowym głosem, rozkładając ręce na boki. Zaśmiał się głęboko. Normalnie czapka i broda i święty Mikołaj wypisz wymaluj. - Zbieraj dupe idziemy na prywatke!

Secorsha - 2010-08-30 18:16:03

*Gromadka przeszła już nieco w głąb sali, która teraz naprawdę wyglądała pięknie – ze smakiem, nieźle technicznie zrobiona, zamaskowane wszystkie rury, kable – będzie piękny klub. Seco zatańczył na jednej nodze na dzwięk głosu i wywinął piruet bryz  uśmiechem stanąć przed huttem*
O kuhrrwa, Vottag, nie zauważyłem cie jebana tłusta cholehrro *rzucił ciepło, i momentalnie sięgnął ręką by złapać Dżonego za kabel i zatrzymać, co by za Autkiem dalej nie lazł. Co jak co  -ale droideką to fajnie się pochwalić*
Jaką phrrywatke? Chcesz mi dziewczynę przedstawić w  końcu? *zaakcentował ”w końcu”, czyli ze czekał na to*

Aru - 2010-08-30 18:18:49

*Dżony dalej za Arutkiem leźć nie musiał bo rzeczony Arutek zwyczajnie przystanął gapiąc się na ślimoka jedyny wyraz swym emocjom na swej twarzy dając w postaci uniesionej prawej brwi po tym jakże barwnym powitaniu ze strony Vottagga i Secorshy. Słodko, to chyba zabrak już wiedział kto jest opiekunem lokalu Seco, a przynajmniej opiekunem w pierwszych fazach powstawaniu lokalu bo w to, że kaleesh sam sobie poradzić potrafi zabrak był skłonny uwierzyć i to czynił. Tak czy siak nic nie mówił, jedynie stanął sobie w miejscu obserwując parkę.*

EFECTOR - 2010-08-30 18:24:30

*Dżony chętnie dreptał, bo Aru jednak torcie szybciej chodził i był dalej kiedy się zatrzymał i wtem – stop – za kabel go złapano. A że Dżony był już przyzwyczajony do takiego łapania, zaraz przystanął, i drobiąc tymi śmiesznymi nóżętami, odwrócił się przodem do Vottagga. A kiedy się odwrócił, i zobaczył to… to momentalnie – tarcze z bzykiem otoczyły jakże bezbronnego droida, obejmując sobą połowę Aru i rękę Secorshy. Ale dział nie podniósł, widac „wystraszył się” nieznanego widoku i wolał być zawczasu bezpieczny. Jednak widać było i w postawie niszczyciela bezgraniczne zdumienie – prawie błąd programu.
Strzelać? Gdzieżby, przecież takie coś może eksplodować!
Jedno było pewne – Dżony pierwszy raz widzi hutta*

Vottagg - 2010-08-30 18:37:34

Vottagg wykrzywił wargi w... no właśnie, nie wiadomo czy to uśmiech czy grymas. - Seco, czy ty mi nie chcesz dziewczyny ukraść? - zadudnił całkiem poważnie, mierząc palcem w Kaleesha. - Bo lepiej nie. Poza tym... uspokój swojego droida. - zakończył już dużo weselszym i przyjemniejszym tonem Hutt. Na Aru nadal nie zwracał uwagi, uważając go za służącego jeszcze mniej ważnego niż droideka. Pomachał jej krótko pustą, małą dłonią. Nie był to gwałtowny ruch, żeby go nie uznano za zagrożenie. Jego ogon powoli przesuwał się, zamiatając podłogę.

Secorsha - 2010-08-30 18:47:41

*Zmrużył oczy serdecznie i ściągnął wargi do szerokiego pobłażliwego uśmiechu bez pokazywania zębów. Puścił droida kiedy ten się zaczął kręcić, i cofnął rękę, bo te pole niemile jest*
Pewnie, ze chce! *odparł, bo przecież widział kiedyś zdjęcie tej „dziewczyny”, a  ze lubił Vottagga to nie zaszkodzi powiedzieć to, co mówi się przyjaciołom*
Ale ona mnie nie zechce. za chudy jestem, wiec se kuhrrwa mogę chcieć!
*mrugnął porozumiewawczo* Bo wiesz, ja mogę mieć kilka żon. Spokojnie, Vottagg, czy ty mnie nie znasz? *zaśmiał się trochę nerwowo bo coś tak ślimak zbyt poważnie brzmiał… Podniósł wiec ręce w geście uspokajającym, mówiącym: spoko, żartuje, po czym szybko dodał*
Nie bój się, on jest w ogóle bahrrdzo spokojny, mu nie w głowie w ogóle coś do ciebie teges, nie bój… właśnie, Dżony, nie bój się pana, pan cie nie zje… *Na pewno  -zapytały przekorne myśli* wyłącz te tahrrcze! No już, grzeczna maszyna… Vottag, czy ty wiesz ze właśnie przesthrraszyłeś elitahrrną jednostkę bojową w typie supehrrciezkim? *I jak nie uderzy – jak to on – w śmiech obłąkańczy to się dopieroz a minute wyprostował*
No dobhrra. Vottag, to jest Ahrru *tu przedstawił zabraka, co go hutt uparcie olewał* i Dżony *Oraz droidekę. W koncu członek rodziny*
A to jest Vottagg, panowie – najtlustrzy hutt w galaktyce, co z rheszta widać

Aru - 2010-08-30 18:56:21

*Zabrak też zareagował na pole siłowe Dżonego. Odskakując poza zasięg elektryzującej ścianki która objęła pół jego ciała* Ble *Wydając odgłos świadczący o tym jak mu się to nie podobało i językiem w przelocie majgając.Nie wytatuowanym gwoli wyjaśnienia. Następnie złote ślepia na Dżonego przeniósł który swych zachowaniem sprawił,że i druga brew do prawej dołączyła w uniesieniu. No kto by pomyślał,że Dżonulek może się wystraszyć ociężałego hutta. Choć trzeba przyznać droideka miała wnioski dosyć ciekawe. Bo cholera wie czy aby Vottagg nie rozpryśnie się przy ostrzale i tak wyglądał jak balon wypełniony wodą, nierówno.* Nooo... rację Secuś masz. *Odparł szczerze zważywszy na to, że był to pierwszy hutt jakiego w ogóle w życiu na własne oczy widział.* Miło poznać, panie Vottagg. *Odparł jeszcze lekko głową kudłatą ukłon nieznaczny na powitanie czyniąc.  Jeśli jednak uwaga na nim skupiona nie została to... ten spokojnie wyjmie komunikator by wysłać wiadomość tekstową. O treści takiej jaką powyżej zabrak w swych myślach stworzył,na temat Issy.*

EFECTOR - 2010-08-30 19:04:52

*Tarcza prysła, niestety już po ukąszeniu Aru, ale przynajmniej już nikogo nie straszyła. Programy wykrywania zagrożenia działały pełną parą, dyrektywy czaiły się na głównym ekranie kontrolnym, ze zwróceniem szczególnej uwagi na dyrektywę jeden. Bo Dżony, choć kiedyś nazywany był jednostką do samodzielnego działania w terenie, jednak zdecydowanie wołał by myślał za niego ktoś inny, w  tym przypadku Seco, który raczej nie uwazał hutta za zagrożenie, toteż Dżony – by podnieść prestiż swojego właściciela – przyjął pięknie pozycje bojową jednak z działami skierowanymi wylotem lekko do dołu, by nawet nie sugerować przelotnie agresji względem Vottagga.
No i jego ochrony, bo ich tez program celownikami ozdobił*

Vottagg - 2010-08-30 19:13:54

Vottagg był spokojny, ale nie zaszkodziło od czasu do czasu przestraszyć Seco swoim poważnym tonem. - No, pewnie by Cię wyśmiała gdybyś próbował zagadać! - powiedział jakby na potwierdzenie Kaleeshańskich słów. Jego wielkie, obleśne wargi wykrzywiły się ponownie w uśmiechu. Widać dobry humor miał dzisiaj ślimak. - Czy ja wiem, całkiem apetycznie wygląda, ale brązonium źle na żołądek działa. - powiedział Hutt patrząc na Dżonego, mówiąc do Secorshy. A jako, że śmiech jest zaraźliwy, jego basowy rechot dołączył do śmiechu kumpla. Vottagg spojrzał na przedstawionego mu Zabraka. Czyli jednak nie sługa. Ciekawe, czyżby uczeń szedł w ślady mistrza? Zabracy to dobry wybór jeśli idzie o "znajomych".  - Na ja myślę, że Dżony! Miło poznać sławną na pół galaktyki droidekę. Świetne zdjęcia robocie, naprawdę... talent wro... wbudowany do pozowania. - zadudnił wesoło. - Seco, jak mówiłem, trzeba się śpieszyć, idziemy na prywatkę do znajomego, którego planuje ojebać. Musimy sprawiać dobre wrażenie. - Machnął na Twi'lek'a, który podał Secorshy coś w rodzaju nowoczesnego garnituru. - Twój kumpel i droid też mogą iść, ochrona jest dozwolona

Secorsha - 2010-08-30 19:20:25

*Seco, nadal wietrząc zęby wychylił się by poklepać opływowy, wypolerowany pancerz maszyny która to w jego domu miała się tak ze by Vottagg nie uwierzył*
Słyszałeś, Dżony? Idziemy na imphrreze, wyhrrwiesz panienkę… *mrugnął, jednak do Aru i już wiedząc o co chodzi podszedł po garnitur, dumnie i z klasa, jakby mu się to należało z racji samego faktu istnienia*
tylko ze tylko kuhrrwa nie wiem, czy pamiętasz jak ci mowile, ze Dżony jest słodki ale jak widzi dhrroida to można go nie opanować… Może to być świetna rhozhrrywka, ale nie chce bys miał nieprzyjemności przez to potem…
*to mówiąc wziął marynarkę by ją obejrzeć. po chwili obejrzał się przez ramie na Aru*
co ty na to?

Aru - 2010-08-30 19:36:37

*Zabrak chwilowo nieco nieobecny duchem wciskał akurat przycisk "wysyłaj" gdy słowa zdecydowanie do niego skierowanymi zostały. I tak też komunikator do kieszeni schował lustrując wzrokiem elegancką marynarkę.* No, ciuszek klasa. *Kiwnął głową z uśmiechem.* Ale ja się nie nadaję na jakieś eksluzywne prywatki! *Coś widać mu musiało do ucha wpaść gdy nie słuchał zbyt dokładnie.* Zresztą nie posiadam nic eleganckiego,a tatuaże nie są z henny i ich nie usunę by być bardziej "wyjściowy" *Rzucił z lekkim uśmiechem. Mu by tam nie przeszkadzało wpakować się na eleganckie przyjęcie w tym w czym był, czyli w płaszcz skórzany pełny łat, spodnie też ze skóry, byciory starte równo, kamizelka pod ubraniem... no, on tam dla siebie był elegancki w tej chwili.*

EFECTOR - 2010-08-30 19:41:04

Dżony, sir? *zdziwił się droideka. Niesamowity, wręcz trudny do zaakceptowania u tak wielkiej maszyny cienki, śmieszny głosik o niesłychanej jak na droida ekspresji wyprodukowali zapytanie. Łepek się nie poruszył, ale zmiana polaryzacji światełek fotoreceptorów zamieszczonych na końcach „patyczków” świadczył o spojrzeniu, które było chyba trochę rozbiegane.*
Dżony kocha dyplomacje, sir… *Tekst uniwersalny a przekaz szczery: Dżony nie wie co powiedzieć. Co to w ogóle jest prywatka? Pewnie taki mały teren prywatny na którym obowiązuje głownie dyrektywa cztery…*

Vottagg - 2010-08-30 19:48:32

Hutt popatrzył na Seco, później na droida... chyba miał pomysł jak to rozwiązać. - Dżony mnie teraz posłucha, na prywatce nie wolno strzelać do żadnych innych robotów i droidów, chyba że one zaczną strzelać. Jeśli zaś Dżony strzeli pierwszy, pogwałci tym samym program o "ochronie osób". A to za sprawą tego, że jak Dżony pierwszy zacznie strzelać, to Secorsha i pan Vottagg mogą ulec zniszczeniu. - powiedział Hutt starając się przekazać droidece to co miał na myśli. Stwierdził, że nic więcej nie wymyśli, więc obrócił się niemal w miejscu. Popatrzył na Aru. - Jak sobie chcesz, ale dla ochroniarzy mają chyba panienki, żeby nie przeszkadzali. - powiedział Hutt, zaszczycając Zabraka krótkim spojrzeniem. No, przecież nie będzie go namawiał, ale nie mówienie o panienkach byłoby chamstwem.

Secorsha - 2010-08-30 19:54:58

Vottagg, przestań, nie wolno, on się zamęczy, ja go bezsthrresowo wychowuje i mu niczego nie zabhrraniam, wiesz? *wszedł miedzy hutta i dorada z tym sowim urokiem osobistym. A co – jest okazja co by się robocik wyżył, poza tym będzie go tak nosić ze nie będzie zabawy. A Seco się bał, bo jak Dżony zacznie rozrabiać to go Vottagg skasuje i skończy się dzień droida. Zostawiwszy na chwile garnitur podszedł do by opływowy pancerz który był „szyja” Dzonego objąć ramieniem i przytulić się do tego elementu  miną dziecka*
Kuhrrwa, a  może gwóźdź phrroghrramu – walki dhrroidów? On tak pięknie popthrrafi nienawidzić, Vottagg! Ty mu w oczy patrzysz i widzisz czystą miłość *tu Dżonego za łepek złapał. No tak, droideki to przecież samo dobro w czystej postaci…* ale to jest kuhrrwa esencja piekła!

Aru - 2010-08-30 19:59:13

No cóż.... ja ochroniarzem nie jestem,ale skoro mają dla nich panienki to mogę nim i zostać bez problemu. *Odparł z szerokim uśmiechem na swej wytatuowanej twarzy. A co się będzie. Każdemu się coś od życia należy. Z jednej strony szkoda mu było, że nie ma nic elegantszego, a nawet jak by miał to by to były szmatki jedi i uznali by że się urwał z przyjęcia dla przebierańców przynajmniej do czasu gdyby komuś nie odciął głowy. No, ale nic to zabrak wydawał się być pozytywnie nastawiony do perspektywy prywatki.* Walki droidów? No w sumie.... można by się obłowić, w końcu oczywiste jest,że mały, wygra *I poklepał robocinę po płytkach pancerza na grzbiecie.*

EFECTOR - 2010-08-30 20:02:35

*Nie było top takie proste, ochrona osób i mienia dotyczyła zagrożenia bezpośredniego, Dżony mógłby skasować wszystkie maszyny tak by nikt rykoszetem nie dostał. Już jeden droid na sali sprawiłby ze byłby z Dżonym duży problem, a  kilka? Nie, lepiej go nie brać, bo może się w końcu prowokowany los zemścić.
Przytulany dość nachalnie strzelał różnokolorowymi fotoreceptorami na lewo i prawo, a  poza tym chyba nie wiedział dokładnie gdzie Vottagg ma głowę, główną jego uwagę przyciągały rączki hutta.*
Siiiir… a Dżony… *zawias na chwilę milczenia. I wtem pod lewym działem pojawiła się łapka która nieporadnie chwyciła przegub Seorshy i usiłowała uwolnić swój łepek od owej łapy wpływów.*
… a Dżony… sir! A Dżony lipy nie odwala, sir! Celność 95%, sir, Dżony nie uszkodzi! *to zabrzmiało jak obietnica.*

Vottagg - 2010-08-30 20:08:11

Hutt już trochę niecierpliwy, popatrzył na Droida który najwyraźniej miał własną świadomość... dziwną nieco. - Kwestie Dżonego pozostawiam tobie Seco, ale naprawde trzeba ojebać kolesia... - zadudnił w stronę Kaleesha oczekująco, widząc jak traktują robota... jak conajmniej własne dziecko. Na wielkie słońca, co ta maszyna z nimi zrobiła. Obydwóm odbiło. Chyba nie widzieli droidek w akcji, które strzelają, zabijają, czasami coś się urwie... ogólnie broń zagłady.

Secorsha - 2010-08-30 20:12:50

*Widzieli, no ale obaj byli trochę nienormalni. Sam Seco wręcz nalegał by Dżony przypomniał sobie niszczycielskie dziedzictwo, które niewątpliwie wylezie jak Dżony zauważy inną maszynę. No ale widząc, ze Vottagg nie zapalał gorąca milsocią do tego pomysłu,. Postanowił odpuścić* No dobhrra, zostawimy Dzonego w domu dla bezpieczeństwa Twoich intehrresów, a  tehrraz przephrraszam na 15 minut, ide wziąć phrrysznic *I zgarnąwszy garnitur rzucił się pędem na zaplecze a stamtąd do mieszkania na górze*

Aru - 2010-08-30 20:16:49

*No cóż byli obaj pojebani. Zabrak chyba bardziej pod tym względem bo kto jak kto,ale on to widział już co to droideki potrafią zrobić. Choć te które w akcji widywał raczej nie miały takiej... siły przebicia jak Dżony pod względem tego co potrafił w sensie stricte militarnym. Choć nie licząc destrukcji stołu z Imperatorem to on nie widział jeszcze Dżonego w akcji. A jeśli kiedyś ujrzy to oby po swojej stronie,a nie po przeciwnej.* No, jak Dżony sam nie chce to go może lepiej zostawić.... *Wzruszył ramionami odprowadzając wzrokiem Seco.* Muszę przyznać,że ciekawa..znajomość. Hutt i kaleesh. *Rzucił do Votta jak by nigdy nic.*

EFECTOR - 2010-08-30 20:23:31

*Seco na pewno widział w akcji Dżonego. w paru akcjach. Była to miażdżąca niszczycielska siła, ale było tez oddanie, wierność i bardzo wiele dobrych cech w tym całym „ZŁU”. Dżony był posłuszny, tylko odrobinę znarowiony jeśli chodzi o jeden szczegół – właśnie droidy. Nienawidził ich i koniec. Kiedy padła decyzja, cofnął się smętnie, przechodząc momentalnie do pozycji spocznij – na – prawie stanu wstrzymania, wyraźnie zrezygnowany, przygnębiony, „smutny”, ze nie pójdzie na prywatkę i nie będzie mógł strzelać do droidów. Zostanie tu sam i będzie jak zawsze wiernie warował przy drzwiach godzinami czekając na powrót ukochanego pana.* Rozkaz rozkaz… *I tyle. Dżony w żałobie po pogrzebanych marzeniach*

Vottagg - 2010-08-30 20:28:22

Hutt niemal się wzruszył... Nie, tak naprawdę to nie, tylko nieco zdziwił, jak ta maszyna przejawia niemal ludzkie uczucia. Wniosek prosty - trzeba jej wyczyścić pamięć. Ale to sprawa Seco, który go doprowadził to skraju załamania nerwowego idąc pod prysznic, kiedy on mówi "szybko". Machnął rękami. - A róbcie co chcecie, tutaj jest adres, prywatka będzie trwała co najmniej dwa dni, więc i tak traficie... myślę. Dżony też może pójść, może faktycznie urządzi się te walki droidów i zbije kasę... - - machnął dłońmi zupełnie jakby wzruszał ramionami, podał Aru cyfronotes. - Owszem, może i dziwna, ale to chyba niezbyt twój interes, co? - zapytał bardzo bo huttańsku i ruszył do wyjścia. Będzie się Aru musiał nagimnastykować.

Secorsha - 2010-08-30 20:32:34

[puszczam kolejkę i na dzisiaj mowie pas. dziękuje wszystkim za sesje]

Aru - 2010-08-31 13:21:58

[też puszczam w związku z...no brakiem większych czynności ze strony postaci nie licząc...] *Do Dżonego po wyjściu hutta podszedł gdy ten sobie definitywnie popełzł.* Nie martw się Dżony. Jak wrócimy to się pobawimy jak za dawnych czasów? Hm? *W czasie tychże słów przed Droideką się zatrzymał spoglądając wprost w jej fotoreceptory.*

EFECTOR - 2010-08-31 14:16:57

*Droid tez w patrzałki Aru z oddaniem się wpatrzył. Taki mały, śmieszny łepek. Dżony był „za głupi” by mieć zdanie o Vottaggu, ale „czuł”, ze hutt nie traktuje go z należytą powagą*
Sir, Dżony chce isc z wami. Dżony ma dyrektywy – sir. Pilnowanie porządku publicznego – kto to zrobi jak nie Dżony, sir?

Aru - 2010-08-31 15:07:36

*I tak też patrzałki patrzyły w gruncie rzeczy na dwie latarki i wzajemnie. Dżony może i był głupi,ale dobrze czuł. Tak samo czuł się i zabrak, ale w jego wypadku nie traktowanie go z należytą powagą było plusem. Bo co jak co,ale element zaskoczenia jest ważny w różnych sytuacjach, nie?* Dżony. Ja nic zrobić nie mogę. Musisz prosić Seco. *Odrzekł zaskoczony mimo wszystko co tu dużo mówić wyjątkowo konkretną rozmową z Dżonym. Dumny z niego być zaczynał niczym jakiś rodzic. Dżonulek mu dorastał, teraz już nawet negocjował.* Ale rację masz, nie wiem kto pilnować porządek publiczny ma, nikogo kto by lepiej to zrobił nie ma...

EFECTOR - 2010-09-01 18:06:30

*Trzy szponiaste nóżki stuknęły o nowy parkiet klubowy rytmicznie, jakby maszyna chciała podskoczyć i przyklasnąć na ten – oczywisty przecież – pomysł* Dżony poprosi Seco, żeby iść. Dżony chce iść z Aru, sir. Dzony grzeczny, sir. Kocham cie. *Zabezpieczone naramiennikami niczym skorupy orzecha pneumatyczne ramiona niszczyciela uniosły się nieco asymetrycznie, a co za tym idzie działa zmieniły położenie jakby Dżony zasłaniał wydatny stalowy mostek. Fotoreceptory jak dwie małe antenki wychodzące z głowy nie chciały jednak ustąpić ze spojrzeniem – wpatrywały się w Aru*
Niech żyje bal!
Bo to życie to bal jest nad bale!
Niech żyje bal!
Drugi raz nie zaproszą nas wcale!
Orkiestra gra!
Jeszcze tańczą i drzwi są otwarte!
Dzień warty dnia!
A to życie zachodu jest warte!

*Odezwał się odtwarzacz, niespodziewanie, dość głośno, co splotło się z nagłym rozłożeniem ramion droida do pozycji neutralnej*

Aru - 2010-09-01 19:15:59

*Jak by to była istota żywa to te jego "kocham się" stało by się słowami...zużytymi, bez znaczenia praktycznie. No, ale Dżony to Dżony! W jego wydaniu jedynie powtórzone 100 razy pod rząd "Kocham cie" mogło by znużyć,a tak ni chuja. Co jak co,ale w tej kwestii droid był bardziej szczery od wielu organików których to tak sobie ukochał.* No i ta... *Zaczął lecz paszczękę swą zamknął słuchając w spokoju muzyczki jaka rozległa się z Dżonowego odtwarzacza. Oczywiście ślepia jego złotem swym wpatrzone były tylko i wyłącznie w fotoreceptory Dżonego. Ciekawszych obiektów od niego tu nie było,nie? Chyba,że ten mendowaty myszokrólik się gdzieś czaił.*  No, Dżony grzeczny mam nadzieję będzie,a nie tylko tak gada! Bo Twój pan pewnie się zgodzi by Cię zabrać. *Odparł gdy już muzyka ucichła.*

EFECTOR - 2010-09-01 19:20:41

*Kocham cię było jedynym zwrotem którego Dżony umiał użyć do wyrażenia emocji. Za każdym razem kiedy czul cos dobrego, wyznawał miłość, stąd te powtórki. Ale rzadko kiedy znaczyło to to samo.*
Dżony grzeczny *I to powtorzył także, bo i tym zwrotem wielokroć zapewniał o swojej niekłopotliwosci. Jakby dla potwierdzenia słow opuścił działa pokornie, bardziej niż w standardowym spocznij, co sugerowało ze wie już, co jest w nim najstraszniejsze*

Secorsha - 2010-09-01 19:23:50

*Tymczasem pojawil się Seco. Nie było go troche dłużej, ale przecież wcześniej, nim przyszło zaproszenie na Impreze, Seco robił fizycznie, był spocony i cały w pyle. Teraz, rozsiewając wokół siebie woń drapieżnych perfum, błyskając zębami, w ciemnych okularach i nowym garniturze od Vottagga (w którym Seco wyglądał jak gwiazda filmowa uwielbiająca skandale) był gotów na zmianę imane. Musi się troche zdystansować do tego zdesperowanego Tanga. wychodząc zza lady zdjął z pyska uśmiech*
Kuhrrwa, Ahrru, nie wiem, czy go bhrrać… Vottagg to… to hutt, kuhrrwa, jeszcze go skrzywdzi…

Aru - 2010-09-01 19:35:20

Ja pierdole. *Tylko tyle w odpowiedzi Secorsha od zabraka usłyszeć mógł. Bo i zabrak olał kompletnie to że jak jakiś jeleń z lasu(nawet rogi miał..małe,ale miał!) się zachowuje obchodząc ze wszystkich stron kaleesha.*  Odjebanyś jak...jak... no, odjebałeś się jak na pogrzeb własny. *Słów w gębie padawanowi brakło. No co? Garniak gad miał zajebisty. Za to pstrokaty gdy spojrzał w dół na jakże barwny ubiór swój to.... niczym jakiś wędrowiec co polatach wrócił do cywilizacji chodząc w jednym ubraniu(czystym) które obecnie jest wytarte i strasznie połatane- Aru i - jakiś biznesmen lub mafiozo-czyli Seco.*  Hm... nie znam ślimaka. Ty się z nim wydajesz dłużej znać Seco, sam zdecyduj. Ja bym temu huttowi nie ufał i nie ryzykował z Dżonym który jest przecież kupę warty. *Chrząknął w końcu i coś na temat rzucić zdołał.*  Co nie zmienia faktu,że Dżony iść chce i wygląda bardziej odpowiednio na jakieś balanżki półświatka niż ja. *Uśmiech na jego twarzy się pojawił.*  Blaster i wibroostrza lepiej tu zostawię.. i tak prawdziwą broń mam tutaj. *Po plecach się poklepał. Widać sprzączki skórzane znajdujące się na jego klatce piersiowej, dwie klamrą spięte, robiły za kabury na jego miecze świetlne które równolegle do siebie na plecach się znajdowały pod kamizelką. Tego raczej czujniki wykrywające broń nie wykryją.*

EFECTOR - 2010-09-01 19:42:34

*Dżony już odrobinę przywykły do niezwykłości Secorsha  także do jego elegancji, nie uznał tego za dziwne. Z resztą on nie był aż tak skomplikowany by mieć własne zdanie na temat czyjegoś wyglądu. Chociaż tak patrząc na obu musiał nawet Dżony stwierdzić, ze  Aru wygląda skromniej*
Sir, Dżony będzie grzeczny, Dżony chce isc na imprezę, sir! Dżony wykona rozkaz rozkaz Secorshy, sir!
*Znowu negocjował zażarcie, i – jak to Dżony  -z procesorem na dłoni bo klamać i być nieszczery to on nie umie*

Secorsha - 2010-09-01 19:45:01

taaa, a zobacz to! *Jak go tak Aru obchodzil, Seco nagle zręcznie chwycił go za ramie i… chuchnął mu w twarz. Na tym fenomen polegał, ze orzeźwiająco powiało miętą, a nie obiadem. A potem pochyliwszy łeb pogładzil kolec na brodzie, w zamysleniu* Dhrroideka to phrrestiż jak w mohrrde strzelił, i jeszcze z takimi działami… hmm… *podniósł wzrok na Dzonego*
Dobra, Dżony, ale bądź grzeczny, rozmawiaj tylko z nami, do nikogo nie podchodź, nie wyciągaj łap po co popadnie i słuchaj się nas, jasne? I nie strzelaj do dhrroidów, błagam,. Dżony – nie zhrrób mi wstydu. Dobhrra, kuhrrwa, do Saxxeta! *I ruszył ku wyjściu na ulice, przy której parkował jego wiekowy areowóz – Saxxet Kareta*

Aru - 2010-09-01 19:51:23

*No zabrak już się spodziewał,że zaraz omdleje od zapaszku z paszczy kaleesha albo że ten mu odgryzie twarz(wszak lepsze niż by miał,o zgrozo, całować!). No, ale zapach był miły, normalny... a że zabrak nie niuchał Seco nigdy wcześniej to i pod tym względem szoku nie przeżył.  Ot zapach normalny. Hm, aż sam chuchnął sobie w łapę. Niuh, nie no nic nie capi. Kiełki mył, kąpiel brał(3,50 kredyta za litr ciepłej wody...i tak tanio.) więc pod względem zapachowym nie śmierdział,ale i nie ociekał wymyślnymi perfumami poza swym zapachem własnym. Ale od czego ma się nieco Mocy? Z jej pomocą można zadziałać tak by być bardziej ignorowanym i nie zauważanym lub wręcz przeciwnie, mając to "coś". Ale to tylko w uzasadnionych przypadkach wolno używać(panienki!).*  No! To jadymy. *Kiwnął głową odpinając pas ze swym sporym blasterem jak i pozbywając się wibroostrzy. Wszystko to na blacie położył. W gruncie rzeczy zostawił wszystko poza kredytami w kieszeni spodni i swą preferowaną bronią. I tak też przygotowany ruszył w za Seco by wsiąść do jego bryki. Za kabelek ciągnąc za sobą Dżonego.*

EFECTOR - 2010-09-01 20:00:11

*No to Dżony dreptał z Aru, skoro był ciągnięty, jak koń na kantarze trzymając się blisko i chętnie, chociaż drogę znał. Dostal szansę!*
Idziemy na prywatkę, i Dżony idzie też! *cieszył się tym swoim śmiesznym głosikiem, rzucając z podnieceniem do Aru by się jeszcze bardziej faktem podjadać*
I Dżony idzie na imprezę, sir!
*ponad 300 kilo twardego stopu bronzium chybało się na tych nóżkach. Zawsze przy kroczku dwie nóżki stały na ziemi. Przednia prawa, tylna, przednia lewa, tylna, przednia prawa… Ileż to się trzeba nadreptać!*

Secorsha - 2010-09-01 20:04:36

*Seco poprowadził ich na podwórze, a właściwie na ulice. Saxxet stał tam – stary ale „w dobrym stanie” areowóz. Sevco często powtarzał ze uratował mu życie. W jakim był kolorze? Trudno powiedzieć, bo każdy element karoserii nalezał do innego egzemplarza, wiec miało to kilka kolorów, obdrapane, przerdzewiale, stare jak matka galaktyka.*
Fajny, nie? Za tę cenę to ci mówię – phrrawie nówka, zezłomowac chcieli, bahrrany, a  on dobrze lata! Mówie ci, wczohrraj to nawet piątkę wrzuciłem! *przy areowozie Seco na piecie się odwrócił iż  uśmiechem zaczął Aru tłumaczyć, gestykulując wymownie*  No dobhrra, wpiehrrdalaj się

Aru - 2010-09-01 20:08:50

Podoba mi się! *Odparł podchodząc do maszynki i puszczając uradowanego Dżonego (gdzie on się wpakuje?). Następnie po masce aorowozik poklepał i płaszcz swój potarmosił.*  Idealnie mi pasuje do imidżu mego płaszcza. Taki... łaciaty. *Co prawda jego płaszcz mimo że był połatany to kawałki skóry nie odbiegały zbytnio kolorem od reszty brązowego płaszcza...może tylko nieco jaśniejsze były lub ciemniejsze.*  Nie musi latać na piątce, byle latało. Pościgów czy ucieczek ulicami Nar Shadda chyba nie ma w planie, nie? *Rzucił jeszcze do Secorshy ładując swe zacne dupsko do pojazdu. Po stronie pasażera.*

Secorsha - 2010-09-01 20:24:49

*Seco wyglądał na uradowanego – ba – rozpromienionego tym, ze Aru się podoba jego samochód, który z  narażeniem dumy nabył na złomowisku płacąc kredyta za kilogram. Nie zważając na Dzonego (wkrótce się okazje jak zamierzają go zabrać), sam wlazł na miejsce kierowcy. W środku pachniało odświeżaczem do „plastików”, które owszem – błyszczały, ale nadal była popękane i porysowane, jak to w wiekowym gracie. U lusterka dyndał jakiś wyliniały misiek i drzewko zapachowe. Na drzwiach na schowku naklejone zdjęcie żony.
Seco zapalił silnik za trzecim razem. Pracował jednak nadal równo, bez znaczących anomalii. Następnym ruchem było włączenie muzyki. O dziwo nie było to żadne „disko ściernisko” i inna wiejska muzyka, ani „ciężkie izotopy”. Nie były to tez kaleeshianskie pieśni patriotyczne. Był to delikatny, raczej niski kobiecy glos, śpiewający wolno, dokładnie i działając na zmysły. Po prostu pięknie*
Chciałem kupić cieżahrrówkę na początku, ale była do dupy. Wiec wziąłem tego. zawsze chcialem mieć kahrrete. Nią tez można duzo przewieźć. W bagażnik jak się rhozloży to wejdzie nawet Dzony. Własnie… *Opuściwszy szybę wysadził łeb*
Dżony, za panem! *krzyknął i ruszył – jak baba – szarpnął, silnik zawył, kiedy Seco za gwałtownie dodał gazu, cos zaśmierdziało, iw  koncu ruszyl. Rozpędzał siew olno, silnik wyl jak Seco cisnął na półsprzęgle. Zdawał się być przy tym strasznie skupiony.
Zdecydowanie pilotaż to nie jego dar*

http://www.swewok2.pun.pl/viewtopic.php … 709#p17709

Pachcka - 2010-09-08 15:01:34

Drzwi lokalu otworzyły się a wpadł przez nie mały, szarawy włochacz z włócznią w ręku. Był zadyszany, wystraszony i kompletnie zdezorientowany. Półtorej godziny w mieście to dla ewoka całe życie siedzącego w lesie naprawdę ogromny stres. Rozejrzał się po pomieszczeniu i zobaczył stojące w rogu kilka skrzyń, a obok nich leżącego jakiegoś zwierzaka. Chyba spał. Teraz Pachcka dopiero uświadomił sobie jaki jest zmęczony. Podszedł do skrzyni omijając zwierze (ostrożności nigdy za wiele) i wlazł do środka. Było tam kilka dziwnych szklanych przedmiotów które od razu wywalił na podłogę. Usłyszał trzaski. Chyba coś stłukł, ale zupełnie go to nie obchodziło. Wymościwszy sobie pojemnik resztkami brązowego materiału, zwinął się w kulę. Na sen nie musiał długo czekać.

Tangorn - 2010-09-08 16:27:18

Mały ewok miał drobnego pecha, bowiem lokal opuszczony nie był i co jakiś czas ktoś chodził po sali czy też korytarzem. I o ile zwykli robotnicy niczego pewnie nie zauważyli, to jednak dwójka klonów w pancerzach już tak. Weszli sobie spokojnie przez drzwi i rozmawiali przyciszonymi głosami. Właśnie zmienili się wartami z ich bratem, który stwierdził, że sam sobie da radę, więc szli teraz się najeść. Byli strasznie głodni, gdyż od prawie ośmiu godzin pełnili wartę wokół budynku, by zapobiec ewentualnemu atakowi na mieszkanie i lokal przyjaciela ich ojca. Po ostatnich wydarzeniach lepiej się odpowiednio zabezpieczyć, póki jeszcze kamery nie działały.
I tak po wejściu do środka ruszyli w stronę prowizorycznej kuchni i pech chciał, że przechodzili obok sterty pudeł, w której ukrył się ewok. A że byli świetnymi obserwatorami to od razu zorientowali się, że coś nie tak. Rzeczy do tej pory ułożone w pudłach leżały obok i coś jakby cicho chrapało. Tracyn, jeden z klonów sięgnął po swój karabin i przygotował go do strzału, podczas gdy jego brat Brex nagle zaatakował stertę i ze zdziwieniem wyciągnął z nich... ewoka.
- Fierfek, co to jest?
Zapytał ten z karabinem i lekko dźgnął Pachcka, bo pierwszy raz w życiu widzieli na oczy takiego miśka. Na Endor nigdy nie zawitali podczas wojny.

Pachcka - 2010-09-08 16:37:37

-Łaaa! - Pachcka obudził się z krzykiem. Rozejrzał się i zobaczył, że wisi w powietrzu. Następnie zwrócił uwagę na kolejny dziwny fakt, mianowicie na to, że ktoś go trzyma. Sekundę później jednak, poznał najstraszniejszy fakt. Włócznia leżała w skrzyni pod nim. Podobnie miała się sprawa z jego torbą w której znajdowała się ostatnia deska ratunku, tj. nóż. Zaczął krzyczeć i wściekle wierzgać machając przy tym zawzięcie nogami i rękoma. Chciał uderzyć Brexa, ale nie za bardzo mu to wychodziło. - Ee choya! Ee choya! Ileeay! - Krzyczał zabawnym głosem kompletnie niezrozumiałe słowa, ale widać było, że jest zdenerwowany.

Tangorn - 2010-09-08 16:43:02

No zdezorientować go mógł też fakt, że przed nim stało dwóch niemal identycznych ludzi, nie licząc odmiennych tatuaży na twarzy. Ale zapewne ewok i tak nie rozróżniał jednych ludzi od drugich, wiec wielkiej różnicy mu to nie zrobi. Ale jego szamotanina zainteresowała jego oprawców.
- Ale wierzga... strzelaj do niego, będzie spokój.
Mruknął Brex, który trzymał szamoczącego się miśka, nie wiedząc kompletnie co z nim zrobić. Ni to jakieś szczególnie groźne, ani też gadać po ludzku nie umie. Zastrzelić albo przez okno wywalić, sprawdzając, czy umie latać. a szczęście jego brat okazał więcej ludzkich odruchów.
- Sadysta... bierzemy go do buira, może on będzie wiedział co to
Klon trzymający Pashcke westchnął, no ale ruszył, niosąc przed sobą to włochate coś, a jego brat dalej celował w niego z karabinu. I szli.

Pachcka - 2010-09-08 17:04:47

Misiek wykrzyczał z siebie jeszcze kilka dźwięków które ciężko opisać i zamilkł. Po chwili zwisł jakby nieprzytomny z zamkniętymi oczyma.
Dalej go nieśli. Nie udało się. Teraz wpadł na nowy pomysł. Z wysiłkiem, bo z wysiłkiem, ale wyszarpnął łeb z kaptura.
Teraz wisiał sobie do góry nogami trzymany za przepaskę. Zaczął się kiwać w lewo i w prawo, żeby spaść. Podziałało jak go gorax trzymał, czemu miałoby teraz nie zadziałać?
W tej chwili o tym nie pamiętał, ale wcześniej udało się, bo bestia trzymała go tylko za jedną łapkę i w momencie puszczenia go dostała strzałą w oko... Nie był głupi.
Już po dwóch sekundach zorientował się, że to co robi nie ma sensu. Materiał był za mocno zawiązany. W akcie desperacji wymyślił ostatnią drogę ucieczki.
Zgiął się w pół w powietrzu i oboma łapkami chwyciwszy swój pasek począł go zawzięcie gryźć.

Secorsha - 2010-09-08 17:08:04

*I wtedy oto Seco usłyszał ze cos się dzieje na sali. Pojawił się tedy, ciągniemy zdumieniem, ale raczej nie liczący na rozrube, bo ten głosik nie zakrawał na zabijakę. Tak wiec – kiedy pojawił się w wejściu na zaplecze – sam nie wiedział, ale kilka chwil na pewno stał, obserwując całe zajscie.
Srokaty myszokrólik podniósł łeb i parsknąl prawie jak koń. A Seco skrzywił pysk*
Eeee…. Kuhrrwa… chłopaki? Co wy tam macie?

Tangorn - 2010-09-08 17:15:08

- Ej, co ta cholera robi?! Trzymaj go bo zwieje!
Zakrzyknął Tracyn, widząc, że ewok stara się uwolnić. Kto wie co on może narobić w lokalu Seco? Przecież nie znali możliwości tego futrzastego kurdupla, a nauczyli się w WARze, że po pozorach lepiej nie sądzić. Taki Yoda na ten przykład. Właściwie to sztandarowy, często wpajany klonom podczas walk.
- No a co shabla robię? Zastrzel i po problemie. Nikt się nie zorientuje, że pluszaka brak...
Nie ma to jak prostolinijne myślenie klona - coś sprawia problemy? Zastrzelić i po problemie. Ale na szczęście to tylko pozory, bo inaczej byłby psychopatą, który nie robi niczego innego jak tylko zabija. Klon był tylko taki w gadce, choć niewątpliwie był świetnym żołnierzem. Podobnie jak jego brat. I oboje tak szli, skonsternowani, łapiąc jakoś tego miśka, by im nie zwiał, gdy zjawił się Seco. Całe szczęście.
- A nie wiemy co to. Spało to to w kartonach na sali... zastrzelić? Wysadzić w powietrze? Wywalić przez okno?

Pachcka - 2010-09-08 17:24:27

Pachcka odciągnięty od przepaski i trzymany teraz za skórę na łbie bardzo się zirytował.
Ale co miał niby zrobić. Ten człowiek trzymał go tak, że misiek niewiele co mógł zdziałać poza machaniem kończynami.
A to mu się już znudziło. Spróbował znowu nawiązać rozmowę.
- Ileeay!

Secorsha - 2010-09-08 17:29:11

*Pociągła gadzia twarz o ostrych rysach stężała w zadumie. Twarz kogoś nie do końca
normalnego, dopełniającą całości obrazy żylastego troglodyty o oczach wariata. I podobnym uśmiechu, kiedy – po kilku chwilach potrzebnych na rozruch szarych komórek – pojawił się an wąskich wargach. Palec mechanicznej ręki podniósł się, wskazując na ofiarę klonów*
Te, kuhrrwa, ja o nich film oglądałem, ten… oni mieszkają na planecie takiej co takie wielkie drzewa kuhrrwa mać rhosną… ale nie Kashyyk, jakoś kuhrrwa inaczej, wiecie *beknął. Nie powinno to nikogo dziwić. Po ów „geście”, niespiesznie podszedł do nich by – oparłszy dlonie o kolana z uśmiechem idioty w rozsądnej odległości wgapić siew  futrzaka. Dafne skoczyła ze skrzyń i zadzierając w góre ogon z kitą podbiegła by przy nogach Tracyna stanac na tylne łapki i wyciągnąć pyszczek, jakby mówiła: nie zjadajcie go sami, podzielcie się!
Seco zaś wyciągnął w kierunku łebka Ewoka zgięty palec mechanicznej ręki, by zbadać jak mocno ten gryzie*
nie no, stahrry, daj go chociaż najpiehrrw wydymać… *odparł na usłyszane propozycje*

Tangorn - 2010-09-08 17:36:33

No tak, Seco najlepiej z nich wszystkich wyrażał zainteresowanie futrzakiem, chociaż oni byli równie zdumieni co on. Tracyn chętnie by go zatrzymał by dowiedzieć się czegoś więcej. To to chyba inteligentne, bo coś po swojemu gada, więc interesujący. A jakby jeszcze dowiedział się o co chodzi to byłoby po prostu świetnie! Ale jego entuzjazmu na pewno Brex nie podzielał, bo to on trzymał ewoka i w tej chwili musiał obiema rękami go przytrzymywać, bo cholera nieporęczny i ciężki trochę.
- Seco, my nie wiemy kto to albo co to. W armii nam ich nie pokazywali jako wrogów czy sprzymierzeńców... może Tang będzie wiedział?
Zaproponował Tracyn, nadal trzymając karabin w gotowości do strzału. Tak na wszelki wypadek, ostrożności nigdy za wiele. W pewnej chwili wciął się do rozmowy drugi klon.
- Nie no Seco, jak chcesz go dymać to bierz... chyba drapie.
- Ty di'kucie, jemu chyba o Dafne chodziło...
- Aaa... za mała. Może Dżonemu jako pluszaka go dać?

Pachcka - 2010-09-08 17:42:35

Pachcka, zamiast ugryźć, kopnął rękę Seco na bok i przystąpił do natychmiastowej akcji.
Wyrwał głowę z ręki klona (poświęciwszy troszkę futra) i ponownie zgiął się chcąc ugryźć.
Ale tym razem nie zawracał sobie głowy gryzieniem swojego ubrania.
Z palca człowieka pociekło troszkę krwi a misiek zleciał na brzuch na ziemię od razu przeturlawszy się do przodu w kierunku skrzyni.
Zrobił trzy susy w jej kierunku, a następnie wskoczył do środka lecąc na głowę. Wstał jedną ręką masując łepek, a drugą ściskając włócznię.
Teraz szanse się wyrównały. Przynajmniej tak mu się wydawało Ewokowi...

Secorsha - 2010-09-08 17:50:51

*Dafne chyba reagowała na imie, bo skrzyknęła, ale usiadła, widać jej się zakręciło w  głowie. Nadal jednak patrzyla co najmniej pożądliwie.*
Dżonemu? Niiie, kuhrrwa, Dżony jest za whrrazliwy, poza tym nie wolno mu dawać żywych zabawek bo może dostać dephrresji. Sami musimy cos wymyślić. Na początek phrroponuje – gahrrdehrrobe za sceną *wskazał kolcami na brodzie drzwi z których można było na scenę wyjść*
Mają już zamek, przejście na góhrre jest jeszcze nie czynne no i nic tam nie ma ophrrócz papiehrrów po panelach tych…. kuhrrwa, podłogowych. A jak Tang przyjdzie – to powie nam, co to jest. Poza tym Tang umie gotować to może i pożytek będzie.
Kiedy Ewok go kopnął i zaczął się ruszać, Seco cofnął się zdumiony. Klony chyba noszą rękawice, no ale to już nie jego rzecz. Tak czy siak – trzeba go złapać, zanim zniszczy mu lokal!*
[i]te… on chyba szlachetną khrrew ma, wojownik jak w mohrrde strzelił! Phrrawie jak izvorsha!

Tangorn - 2010-09-08 18:04:23

No klony w pancerzach były i rękawice wzmocnione tez były, ale wiadomo, czucie trochę gorsze jest i się ewok biednemu Brexowi wyśliznął, chociaż ukąszenia za bardzo nie poczuł. Ząbki za małe, by przebić kombinezon bojowy.
- Aaa... ta cholera chciała mnie ugryźć! Zastrzel futrzaka! Zrobimy se grilla z niego!
Zawołał klon a jego brat tylko sie zaśmiał i nie strzelił. W sumie, podobał mu się ten futrzak, zadziorny taki i wojowniczy. Nie poddawał się aż w końcu się wyrwał temu przygłupowi i psychopacie. No ale jednak lokal Seco ,trza coś z nim zrobić, bo zrobi syf.
- No dobra, otoczymy go i złapiemy, potem zwiążemy i do schowka, ok?
Spojrzał najpierw na Seco potem na Brexa i jeśli nie będzie protestów, to klon zarzuci na plecy swój karabin i ruszy okrężną drogą w stronę pudeł. Mogliby go bez problemu zabić, w końcu mają karabiny blasterowe, z którymi jego dzida sobie nie poradzi, ale na razie lepiej brać żywcem. A przynajmniej do powrotu Tanga, gdziekolwiek ten się nie szlaja.

Pachcka - 2010-09-08 18:45:07

Zauważywszy, że kosmici zbliżają się w jego kierunku misiek schylił się.
Wstając nie miał w ręku już dzidy, a zamiast tego napięty łuk. Wycelował go w najbliższego z obcych i zakrzyknął
-Ileeay
Mimo tego, że klony nie rozumiały "stop" w języku ewoków, okrzyk zabrzmiał ostrzegawczo.
Misiek nie był głupi. Rozumiał, że jest raczej na przegranej pozycji. Nawet jak trafi jednego z łuku, to go drugi dorwać zdąży.
A nie wiadomo nawet, czy pierwszego wyeliminuje. Palca mu w końcu odgryźć nie zdołał.
Ale nawet mimo beznadziejności sytuacji, Pachcka na pewno nie miał zamiaru się poddać...

[Sorki, zapomniałem o zbroi. Jakoś uznałem, że skoro nie mają hełmów, to i reszty pancerza...]

Secorsha - 2010-09-08 19:02:39

*Kaleesh skinął łbem*
Dopbhrra, dawajcie… *i zaczął się powoli zbliżać do Ewoka, w odstępie takim od Brexa, jak i z drugiej trony Brex od Tracyna. Seco rozłożył ręce i szedł lekko pochylony, nie spuszczając wzroku z futrzaka. Dafne widać miała w sobie zadatki na gończego, bo robiąc hałas zabiegła za Ewoka, jednak inteligentnie trzymając się poza zasięgiem kija. W konfrontacji z ewokiem nie miałaby szans*
Niie bój się, misiu, nie ból… *Seco zaczął przemawiać wręcz czule*
Ale kuhrrwa musimy cie złapać, bo mi klub rhozjebiesz, a  ja tyle ciężko zahrrobionych pieniążków w niego włożyłem…
*zarobionych, tiara… ale – przy remoncie lały się jego krew, pot i łzy. I jeszcze więcej krwi bowiem…
Seco wyprostował się i odchylił, widzac łuk. Podniósł ręce uspokajająco, dłońmi w kierunku futrzaka*
hej, spokojnie… *rzekł spokojnie, powoli i pojednawczo. I już się nie zbliżał, wiec wyglądało na toz e zrozumiał, choć oczywiście to był najszczerszy przypadek*

Tangorn - 2010-09-08 19:14:38

Klony powoli się zbliżały do kryjówki ewoka z zamiarem napaści na niego, ale widząc łuk to przystopowali. Pancerz powinien wytrzymać, problem w tym, że nie mieli na głowie hełmów, a trafienie strzała z bliskiej odległości w głowę raczej boli i jest śmiertelne. Tak wiec nieświadomie usłuchali prośby ewoka. Czy też rozkazu.
- Hewj, hej, spokojnie futrzaku... nie ma co się denerwować
Powiedział Tracyn takim pojednawczym głosem i ręce do góry uniósł, podobnie jak jego brat. Teraz ukradkiem patrzyli na Seco, zastanawiając się, jak ten impas rozwiązać bez przemocy... ale tej zbędnej.

Pachcka - 2010-09-08 19:36:08

Pachcka mierzył do każdego po kolei, zatrzymując się dłużej tam gdzie zobaczył jakiś ruch.
Musiał przy tym trochę kręcić łbem, bo w końcu na prawe oko nie widzi nic. Czekał. Uznał, że nie będzie strzelał, jeżeli nie zajdzie taka potrzeba.
Te stworzenia zdawały się być rozumne, a jeżeli tak jest, to istniała szansa porozumienia się.
Problemem było tylko to, że mówiły w jakimś obcy języku, a normalnego najwyraźniej nie rozumiały.
Misiek nie miał wielkiej nadziei na dogadanie się z obcymi.

Secorsha - 2010-09-08 19:40:12

*Kaleesh zaśmiał się krótko, trochę nerwowo. Zwrócił się do braci ale nie spojrzał na nich, bo co jak dzikus wykorzysta tę chwile by strzelić mu w łeb?*
Dżony by się przydał *chociaż – nie tyle Dżony co tarcze.
Seco uśmiechnął się głupawo*
no dobhrra, to kto ma jakiś pomysł? Bo od razu infohrrmuje, ze ja się nie poświęcam, mam phrrawie dwoje dzieci

Tangorn - 2010-09-08 19:55:29

- Tiaa... prawie dwoje. A my mamy braci i ojca w depresji
Odciął się Brex, który dalej stałw tej durnej pozycji i nie wiedział co robić. Chociaż nie, wiedział, zastrzelić, ale Tracyn się na to nie zgadzał. A skad wiedział? Poznał po mimice twarzy tego di'kuta. Byli klonami, wychowali się razem, walczyli razem, jeden drugiego znał bardzo dobrze i nawet zwykłe mrugnięcie potrafił odczytać jako komunikat. Więc bez słów też się dogadać można było.
- Hmm... jest tu gdzieś jakiś protokolant? Może on by się znał na tym języku?
Zapytałw końcu Tracyn patrząc oczywiścia na... kalesha, a jakże by inaczej?

Secorsha - 2010-09-11 15:28:53

A ja mam żonę, dhrroida ktohrry ma amnezje i zwłoki na górze! *Licytował się Seco. Już dawno stwierdzono ze gadanie głupot mu pomaga w rocznych sytuacjach*
I ojca tez mam. I bhrraci. A do tego siosthrry i matkę, mam dla kogo żyć, nie chce być zastrzelony przez kuhrrwa mimiwookiego! *westchnął, i ramiona mu opadły ale dłonie zostały na swoich miejscach*
widzisz… ja to mam naphrrawde w chuj wiele potrzebnych i dobhrrzych rzeczy no ale nie mam phrrotokolanta…. Głownie dlatego ze mam dhrroideke ktohrry zjadł by go żywcem


[pierwsze oficjalne ostrzeżenie i pouczenie: jesli chce się puscić kolejkę, trzeba o tym poinformować, inaczej jest to traktowane jako blokowanie sesji]

Tangorn - 2010-09-11 18:28:57

- Eee... no dobra, przelicytowałeś nas
Mruknął Brex a Tracyn parsknął śmiechem. No dobra, trzeba będzie to jakoś rozwiązać w sposób siłowy, bo się najwyraźniej nie dogadają. Seco protokolanta nie ma i mieć go nie będzie w najbliższym czasie, więc kicha. Zastrzelić to też nie bardzo, bo w sumie tak do miśka strzelać? Nie humanitarne to to... no i utknęli w impasie. No ale nie na długo, bo pojawiły się dwie osoby, z któej jednej się nie spodziewali. Drzwi lokalu otwarły się i do środka wszedł najpierw A'den, opancerzony od stóp do głowy, z hełmem i wszystkim, do tego uzbrojony w dwa pistolety oraz paralizator. A za nim wszedł... Dral. Tylko taki nie Dralowaty jakiś... opalona skóra, dłuższe włosy w lekkim nieładzie, jakby wiatr mu je rozwalił, ubranie luźne i takie wakacyjne. Normalnie klon im się dał wciągnąć w komercyjny świat.
- Su'cuy ner vode!
Zawołał do nich nim dostrzegł ewoka. Ale A'den go widział i już miał w ręku paralizator. Może się pomylił, może okazał dobre serce... w każdym razie szybciej niż mały misiek zawoła stój ten klon już do niego strzelał promieniem paraliżujacym. Czyli nic mu nie będzie, jedynie twardy sen.

Secorsha - 2010-09-11 19:06:58

lokacja przeniesiona: http://www.swewok2.pun.pl/viewtopic.php … 819#p18819

pozycjonowanie jarosław pozycjonowanie inowrocław pozycjonowanie uniejów hydraulik warszawa Biurko z drewna Fenster aus Polen Serwis komputerowy ursus wynajem fotobudki kraków