- Star Wars: Ewok III - Era Imperium http://www.swewok2.pun.pl/index.php - Nar Shaddaa http://www.swewok2.pun.pl/viewforum.php?id=22 - Apartament Vottagga. http://www.swewok2.pun.pl/viewtopic.php?id=374 |
Vottagg - 2010-08-11 20:26:00 |
Nowy apartament Hutta, na Nar Shaddaa, powstał w nowym guście i stylu. W końcu Vottagg młody był, więc wciąż zmieniał zdanie na temat tego co jest ładne a co nie. Tym razem styl bardzo podobny do pałaców na Naboo. Po przejściu przez prostokątne pomieszczenie bezpieczeństwa, wchodzi się w obszerny, nawet bardzo obszerny kwadrat(wręcz dziedziniec czy też plac) otoczony wnękami prostokątnymi, których sufit był nieco niżej i lekko zaokrąglony w łuki. W tych wnękach było miejsce dla gości i ewentualne przyjęcia( specjalnie po jednej stronie był barek i okrągłe stoliki). Zaś po lewej drzwi do niedostępnej dla gości części, w której znajdowały się magazyny, drugie wyjście, sypialnie(dla najemników) i kuchnia. Najciekawsza była podłoga, pokryta symbolami, oraz w środku jakby olbrzymia klapa, na prawie całą szerokość. To był basen dla Wacka, rekina Firaxan. Czasem bywał otwarty, jednak tylko w zaufanym gronie, a tak to czyhał na nieuważnych Durosów, którzy byli tam wrzucani. Vottagg otwierał go za pomocą własnej dłoni(prześwietlenie układu krwionośnego odblokowujące zamek), ponieważ nikomu nie ufał na tyle aby powierzyć mu własne życie, gdy przechodził nad rybą. Jeśli chodzi o samo pomieszczenie, to warto dodać, że naprzeciw wejścia, ściana jest zrobiona z grubego szkła które można za pomocą komputera opuścić, zostawiając metrową barierkę. |
Vottagg - 2010-08-11 20:45:20 |
Vottagg wszedł do swojego nowiutkiego apartamentu. Popatrzył na basen, w którym jakiś metr niżej była przejrzysta, choć nieco zielonkawa woda, pachnąca jakimś egzotycznym owocem. W wodzie był trochę glonów i wielki, żółty rekin, prosto z Manaan. Bestia pływała sobie w kółko, sprawiając wrażenie potulnej złotej rybki akwariowej. - Czas karmienia! - ryknął Hutt w stronę wody i zza jego pleców wynurzyło się dwóch Iridioriańskich najemników, a właściwie żołnierzy "prywatnej armii" Vottagga. Szarpali przerażonego Rodianina, który zaklinał się, że wcale nie próbował włamać się na jacht ,,Panua Bargon", tylko badał drzwi. Akurat. Mocny rozbryzg wody, rzucił trochę kropel na twarz Vottagga, który przetarł ją ręką. Złodziej desperacko próbował wspiąć się na brzeg, chwytając się długimi palcami i próbując podeprzeć nogami. Ale nóg już nie było, tak jak połowy ciała. Krzyk przeszył apartament zatrzymując się na wyciszonych ścianach. Rekin był szybki, jak tylko coś zmąciło jego teren, to rzucał się do ataku. Wielka szczęka wciągnęła resztę, połykając ją niemal w całości, w wodzie pozostała tylko szkarłatna chmurka. Hutt okrążył "salę egzekucyjną" po czym wcisnął przycisk i zamknął zbiornik. Był umówiony z sojusznikiem, który powinien pojawić się lada moment. Ochroniarze usiedli koło stolików i zaczęli dyskutować o czymś. |
Darth Nemedis - 2010-08-11 21:18:54 |
*Zakapturzona, okryta szatą o barwie idealnie czystej czerni postać niemal sunęła po podłożu. Materiał nakrycia będącego w perfekcyjnym, nienaruszonym stanie wlókł się za ów personą leniwie. Nie można było w żaden sposób dostrzec twarzy skąpanej w cieniu głęboko pod skrywającą ją tkaniną. Chyba, że on na to pozwolił... |
Vottagg - 2010-08-11 21:22:01 |
Na miejscu, jak to już bywało w poprzednich mieszkankach Nemedisa zatrzymały grube drzwi bezpieczeństwa i naprzeciw jego twarzy pojawiła się okrągła kamera, wyglądająca jak oko samego hutta. Wąska źrenica obracała się lekko jakby próbując zajrzeć w cień pod którym była twarz. po chwili przemówił zniekształcony głos rodianina. - Imię? był pan umówiony? |
Darth Nemedis - 2010-08-11 21:37:24 |
*Nemedis stał w miejscu zaraz przed kamerą. Na początku nie zrobił nic, zupełnie tak, jakby słowa rodianina do niego nie dotarły. Po chwili jednak widać było pierwsze oznaki ruchu. Powoli uniósł obie dłonie by pochwycić kaptur i następnie płynnym ruchem ściągnąć go z głowy. Ukazała się twarz przykryta białą, specyficzną maską. Jedna jej część przedstawiała usta pochylone w dół w wyrazie smutku, pod okiem widniała krwawa łza. Druga cześć była przeciwieństwem, usta złożone w krwiożerczym, lodowatym uśmiechu, czarne zakola wokół otworu na oko. Jednym "żywym" elementem były jak się zdaje oczy spowite mrokiem, patrzące dzięki okrągłym otworom w masce wprost w kamerę.* Tak... Byłem umówiony. *Wysyczał lodowatym, ostrym głosem.* |
Vottagg - 2010-08-11 21:42:12 |
- A tak, tak. - drzwi natychmiast otwarly się na oświetlone pomieszczenie. Widać rodianin już sobie przypomniał jakie to ziółko odwiedza czasami pana Vottagga. Słońce wpadało centralnie przez szybę robiąc z hutta czarną sylwetkę, jednak jego pomarańczowo-żółte oczy jakby lekko świeciły obserwując wchodzącego. - Mój ulubiony Sith. - komplement to raczej nie był, zważywszy że oprócz Nemedisa jest jeszcze dwóch w galaktyce. W każdym razie ich przymierze trwało od dłuższego czasu, chociaż cel Nemedisa nie został osiągnięty. Dawno się w sumie nie widzieli i Vottagg nie pamiętał tej maski. Ale jemu mocowładny zawsze wydawał się paskudny. |
Darth Nemedis - 2010-08-11 21:52:52 |
*Nemedis wolnym, niemal leniwym krokiem wkroczył do środka. Rozejrzał się od niechcenia po sali.* Vottag... Nadal ten sam. *Mruknął mocnym, przeszywająco chłodnym głosem.* Coraz lepiej... Coraz skuteczniej... Coraz więcej... *Jego wzrok zjechał wymownie na "klapę" w podłodze.* I coraz ciekawiej, Vottag. Eksperymentujesz. Nie pamiętam takiego pomysłu u ciebie wcześniej. *Zatrzymał się w odległości umożliwiającej swobodną komunikacje. Jego prawa dłoń zamknięta w czarnej niczym serce grzesznika rękawicy zacisnęła się powoli w akompaniamencie strzykających kości.* Dawno się nie widzieliśmy... |
Vottagg - 2010-08-11 22:01:02 |
Vottagg domyślił, się, że Nemedis potrafi wyczuć rekina za pomocą mocy. To ciekawe, jak to jest móc poczuć całą tą nienawiść przechodzącą przez taką istotę, która myśli tylko o tym, żeby rozszarpać kolejnego złodzieja. Jego wargi wykrzywiły się. - Owszem, wszystko musi być ulepszane, w końcu trzeba iść do przodu, a nie stać w miejscu. - powiedział swoim basowym głosem obserwując ruchy intrygującej postaci. - owszem, dawno. Ciekawa maska darth Nemedisie - powiedział, jakby specjalnie dodając to "darth". - Interesy chyba nie idą po twojej myśli? - zapytał, oczywistym było, że mówi o Imperium. Jego ulubieni najemnicy milcząco ich obserwowali. |
Darth Nemedis - 2010-08-11 22:17:16 |
*Nemedis rozłożył szeroko dłonie wpatrując się w Vottaga uważnie.* Tak, może coś w tym jest... Umarłem, a jednak żyje. Nic nadzwyczajnego, nic nowego Vottag, niemniej masz sporo racji. *Rozluźnił dłoń wolno.* Jakie to... Proste. Nie nawykłem do sprzeciwu, do spraw nie idących drogą... Właściwą. A jednak, twoje domysły wcale nie odbiegają od prawdy. "Interesy" nie są w najlepszej formie. Może to to właśnie jest tak niebywale irytujące... *Ręce wróciły na miejsce. Nemedis spojrzał w zamyśleniu na własną, zaciskającą się z niebywałą siłą dłoń. Chrupnęło.* Tak... To takie... Takie irytujące. Czasy są dość nieodpowiednie, nie sprzyjają. Imperium to spora belka drewna w oku, pojawili się w nieodpowiednim momencie, pokrzyżowali plany... Jeszcze Darth Sidious, Darth Vader... Nie jest jednak tak źle, huttcie. Czyż nie piękną jest świadomość, że tak wielu dobrotliwych umarło w niemożliwych do określenia słowem męczarniach? Oh, tak... Czułem to. Można było rozsmakować się w tych emocjach, w destrukcji. *Odwrócił wzrok od własnej dłoni by znów spojrzeć na hutta.* Przepiękne. |
Vottagg - 2010-08-12 11:32:48 |
Vottagg milczał patrząc na tą chorą pasję, której nie rozumiał. Wiedział mniej więcej na czym to polega, w końcu Huttowie najmądrzejsza i najinteligentniejsza rasa, ale nie potrafił sobie tego zaobrazować. - Planujesz coś zrobić z tą belką w oku? - zapytał i odebrał kielich od służącego który akurat wszedł do pomieszczenia, podał też jeden Nemedisowi, jeśli go przyjął to napełniony został drogim winem, w każdym razie Hutt nie odmówił sobie trunku tylko zamieszał lekko naczyniem, powąchał i wlał nieco do ust. |
Darth Nemedis - 2010-08-12 14:49:34 |
A tak, bardzo możliwe... *Odezwał się jeszcze ciszej niż wcześniej, a mimo to - a może nawet bardziej - mocno. Pochwycił kielich prawą dłonią. Wpatrywał się w nadal poruszającą się pod wpływem ruchu powierzchnię trunku.* Nic nie jest wykluczone, ty akurat to wiesz. Żadnych ograniczeń, niesłychane możliwości. Niestety, Imperium to nie jedyna belka. Wbrew pozorom, ten ustrój ma też swoich wrogów, nieco bardziej zorganizowanych niż banda wieśniaków z opuszczonej planety. *Uniósł naczynie niemal pod samą maskę by uchwycić aromat wina.* Jest jednak coś, pewien bardzo drobny szczegół, który stawia mnie na niesłychanie dobrej pozycji... Mianowicie - nie wiedza, że żyje. Nikt, kompletnie nikt, kto nie powinien tej wiedzy posiąść. Nie wie imperium, nie wie ów organizacja. To bardzo duże pole do manewru, Vottag, a ja coraz bardziej przyzwyczajam się do nowego ciała... *Wlał niewielką ilość wina do ust. Zmrużył duże, czarne oczy chwytając pełnie smaku i delektując się nim.* Jednak nie sądze, aby tobie się te interesy akurat powodziły... Republika - to było co innego. Jeszcze chwila i umarłaby śmiercią naturalną, zgniłaby. Hydra, któa rozwinęła się w jej wnętrzu była nie do powstrzymania. Może i odcinali głowy, ale byli zbyt głupi, by zauwazyć, że one odrastają, ba - na każą odcięta pojawiały się dwie następne. Kiedy nastało imperium, dużo się zmieniło. To z całą pewnością nie sprzyja tak samo tobie jak i mi. Dobrze jednak, że żerujący na republice Jedi zgniją razem z nią, z tym sztucznym tworem... Oto co się dzieje z pasożytami. |
Vottagg - 2010-08-12 19:40:46 |
Hutt wyglądał na zamyślonego, przez chwilę wpatrywał się w otwory w masce Nemedisa, gdzie ulokowane były prawdopodobnie oczy. Nie śpiesząc się z odpowiedzią wlał sobie nieco trunku do ust, łagodząc nieco nieustające pragnienie. Nawet ktoś z tak rozwiniętą wiedzą po połowie tysiąclecia życia, nie mógł pojąć, tego, jak Nemedis mógł zginąć i ożyć. Początkowo myślał, że to była przenośnia, jednak teraz uświadomił sobie, że to wcale nie musi być niemożliwe. Słyszał o syntetycznym przedłużaniu życia, ale nigdy o ożywianiu martwych, przynajmniej nie do dawnej formy. Owszem kiedyś słyszał o eksperymencie, w wyniku którego powstały bezmyślne istoty do zabijania, jednak nic więcej. Zaintrygowało go to. Czy nie pięknie byłoby powiększać swoją władzę przez kolejne tysiąclecia? - A więc posiadasz władzę nad śmiercią? Interesujące. - jego wargi wykrzywiły się nieco, kiedy Nemedis mówił o interesach. - Jakiś mądrala kiedyś powiedział, że sukcesem taktycznym, jest zmylenie wroga. Widzisz mam swoje sposoby, aby Imperium patrzyło nie tam gdzie trzeba, jednak masz rację, to też kosztuje, pochłania sporą część majątku. Jednak Przestrzeń Huttów nigdy nie zostanie podporządkowana innym prawom niż naszym, Huttańskim. - zadudnił swoim basem, mówiąc z powagą, jak to zwykle przy interesach i ważnych sprawach. |
Darth Nemedis - 2010-08-12 22:36:37 |
Imperium to tylko kolejny twór, który zastąpił republike. Palpatine jest słabyi nie mam tu na myśli jego siły w mocy czy też w walce. Panicznie boi się śmierci, ma obsesje na punkcie zabójstwa przez zbyt potężnego ucznia, chce znaleźć sposób na kontrolowanie mocy i życia bez względu na okoliczności. Kwestia czasu, kiedy padnie ofiarą własnych pragnień. Przypomina mi trochę... Głodującego. Nagle dobrał się do ogromnej uczty, a jak wiadomo, ktoś kto głodował i przyjmie za dużą dawkę jedzenia na raz - umrze. Jakież to symboliczne... *Kolejny łyk wina wylądował w jego ustach.* Już coś zaczyna się dziać, jakieś ruchy. Moim zdaniem najwyżsi imperialni oficerowie, którzy się ostali po czystce i nadal myślą mogą się odnaleźć w tej sytuacji. Palpatine jest strasznie zaabsorbowany swymi "prywatnymi" sprawami, niezadowolenie rośnie... Vottag, wszystko to po prostu czas. *Skoncentrował wzrok na klapie w podłodze.* Bez względu na to wszystko i moje prywatne wnioski... Powinniśmy działać. Mamy ku temu okazje. Ostatnio robi się straszne zamieszanie, chaos. Trzeba z tego wszystkiego wyciągnąć możliwie najwięcej. Zresztą, nie zapominajmy - tam gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta. |
Vottagg - 2010-08-12 22:55:15 |
- W rzeczy samej, póki imperium jest młode jest szansa, znam to, bo wierz mi trochę już przeżyłem. Na razie ludzie są oburzeni, buntują się, jednak niedługo zastąpi ich nowe pokolenie, pokolenie które będzie miało inne poglądy, ale tych młodych można łatwo przystosować, wręcz zindoktrynować. - przechylił kielich, dając słudze znak, że ma dolać. Po chwili nawilżył usta trunkiem i kontynuował. - Trafić do oficerów, przekupić ich? Nie, ich trzeba porządnie zmanipulować, muszą służyć wrogowi, a jednocześnie być gotowymi wbić mu nóż w plecy, oczywiście wszystko jeśli zadziałasz szybko. Palpatine nie jest głupcem, trzeba go docenić, ten człowiek zjadł Republikę od środka. - przerwał na chwilę jakby w zadumie wpatrując się w zdobiony kielich - Widzisz, wiele można przy pomocy kredytów, jednak co proponujesz? Ci Iridorianie mogliby spokojnie wyszkolić prywatną armię, ale czy otwarty atak jest w tym wypadku rozwiązaniem? Nie zapominaj, że Wielka Armia Republiki nie rozpadła się doszczętnie, a mimo swojej przewrotności Imperator ma poparcie. A więc moje pytanie, czego ode mnie oczekujesz? |
Darth Nemedis - 2010-08-12 23:19:09 |
*Odwrócił kielich do góry nogami, w zamyśleniu słuchając mówiącego Vottaga. Na podłogę nie skapnęła ani kropla.* Naturalnie. Trzeba docenić siłę imperium powstałego na zgliszczach republiki - sam fakt, że istnieje to sukces dla ludzi, któzy za to odpowiadają. Otwarte wystąpienie byłoby zdaje się najgorszym, co moglibyśmy obecnie zrobić. Ale my i nasi różni "przyjaciele" jesteśmy niepozorni, nie rzucamy się w oczy. Widzisz Vottag... *Od niechcenia wyciągnął prawą dłoń. Świsnęło i obok niego znalazło się jedno z poustawianych przy ścianach krzeseł. Chwycił je za oparcie i odwrócił szybkim ruchem powodującym skrzypienie w stronę Vottaga.*...wiesz chyba jak mało kto, że trzeba szukać okazji, zdecydowanie uderzać. Nie dawać zbyt jasnych sygnałów, mylić. *Usiadł powoli na krześle, przeszywając Vottaga wzrokiem pełnym ciemności.* Imperium to przecież nie jedyny nasz problem. Chciałbym by nasza... Współpraca była kontynuowana. Jak już ustaliliśmy wcześniej - dawno się nie widzieliśmy, dużo się zmieniło. Ale generalnie założenia z pierwszej naszej konwersacji pozostają i liczę na kontynuowanie tychże właśnie naszych jakże skromnych i niegroźnych zamiarów... *Odwrócił trzymany w dłoni kielich by znów sięgnąć do niego ustami.* Swoją drogą, zanim tu przybyłem trafiłem na jednego oszołoma z podwójną osobowością. Ta znajomość była i jest dla mnie wyjątkowo... Rozczarowująca. Czuję, że powierzenie jakiegokolwiek zadania tej personie było poważnym błędem i w jego zakończenie nie wierze... *Urwał zaznaczając jednocześnie, że chciałby rozwinąc ten wątek.* |
Vottagg - 2010-08-12 23:31:29 |
Vottagg przepełzł nieco odwracając się w stronę słońca zachodzącego pomiędzy wieżowcami Nar Shaddaa, perełki i dowodu na to, że Huttowie także potrafią zbudować metropolię podobną Coruscant. Dla Hutta to miasto było symbolem wspaniałości i zaawansowania jego rasy i rodziny. Niegroźne zamiary. Owszem, jeśli będą to czynić z cienia tak jak do tej pory. Odstawił kielich na stolik, z lekkim brzękiem. Jeszcze zanim Nemedis zaczął mówić o osobie z podwójną osobowością, Vottagg postanowił coś dodać. - Kiedyś istniał pewien droid o nazwie G0T0. Widzisz, teraz wiem że to droid, jednak wszystkim wydawało się że to człowiek, człowiek który trzymał za jaja cały ten sektor. Wyobrażasz sobie? A wszystko dzięki tak prostej przykrywce, stworzonej osobowości i pokładom pieniędzy. To nie było głupie, stworzenie takiego hologramu jest dosyć proste, a niemal nie ma szansy, aby ktoś do Ciebie dotarł. Wilk o owczej skórze. Musimy zacząć jakieś działanie, mówisz o uderzeniu, jednak nie podajesz konkretów, co mielibyśmy zrobić. - odwrócił się i wysłuchał na temat oszołoma. Chciał się dowiedzieć więcej na temat tego zadania. |
Darth Nemedis - 2010-08-12 23:48:51 |
Tak, ale nie zapomnij, że potrzebna jest okazja. Trzeba obserwować, być gotowym... Trzeba być lisem by wykrywać pułapki i lwem by odstraszać wilki. *Wyciągnął przed siebie lewą rękę. Przetoczyło się przez nią coś w rodzaju fali delikatnych drgawek. Kości chrupały przez moment intensywnie.* Nasza bohaterka - schizofreniczka - miała coś dla mnie zrobić, ale ja nie wierze już ani w jej skuteczność, ani w intencje, tym bardziej, że trwa to wyjątkowo długo, a dotąd nie dostałem kompletnie żadnych satysfakcjonujących informacji. W prawdzie jest to słaba istota, ale nie sądziłem, że nie jest w stanie sprostać takiemu zadaniu... Zawiodłem się. Zapewne chciałbyś się jednak dowiedzieć nieco więcej - wysłałem ją na Tatooine aby odszukała siedzibę zakonu Norclu i w moim imieniu była wysłannikiem w rozmowach. Zdaje się jednak, że twoi ludzie mogą być o niebo solidniejsi, a jak znam ich żądze mordu... Zakon odpowiednio poprowadozny może być cennym sojusznikiem i świetnym materiałem jeśli chodzi o ich ludzi. Wysłana z zadaniem ich odnalezienia kobieta nie budzi już mojego zainteresowania i to, co może ją w każdej chwili spotkać może być odpowiedzią na żenujący poziom tej... "znajomości". Mi to jest już obojętne, nie mogę jednak zwlekać czy przejmować się czymś tak drobnym. Osobiście tam nie mogę polecieć. |
Vottagg - 2010-08-12 23:59:16 |
- Rozumiem, wyślę tam grupkę uderzeniową najemników, chętnie się zabawią z tą lalą jeśli się na nią natkną. Czy przeżyje zostawiam ich upodobaniom, mają... nietypowe rytuały jeśli chodzi o zabijanie. - kąciki wielkich warg Hutta drgnęły, a on sam zerknął ponownie w okno - Oczywiście nie wyślę ich bez przygotowania, więc trochę czasu to zajmie, jednak mimo wszystko skoro mówisz, że będą dobrymi sojusznikami, to trzeba ich poddać "rekrutacji" dla sprawy. - hutt ponownie odwrócił się do Nemedisa, tak jak i "Zabracy" należący do żądnej krwii nacji. - To chyba wszystko? - zapytał Hutt bezpośrednio. |
Darth Nemedis - 2010-08-13 00:13:36 |
Na ten czas tak. Wiesz jak się ze mną skontaktować więc wszelkie sprawy powstające na bieżąco zawsze można... "Omówić". I ja nie omieszkam powiadomić w razie czegoś ciekawszego. *Odstawił bogato zdobiony kielich, który całkiem niedawno miał jeszcze w sobie wysokiej klasy wino.* Jeśli chodzi o tamtą kobiete... Jeśli przeżyje tudzież po prostu nie umrze z rąk twych ludzi możesz mi ją przekazać. Ostatecznie i tak na tym wszystkim wychodzą najlepiej rekiny... *Wstał od niechcenia przerzucając wzrokiem między żywymi (i martwymi) obiektami znajdującymi się w sali.* A więc żegnaj, huttcie... *Mruknął jeszcze na zakończenie i bez pośpiechu, pewnym, mocnym krokiem ruszył do wyjścia.* |
Dom Sabalos - 2010-08-20 14:34:34 |
Wchodzący Dom był zadziwiony bogactwem wnętrz tego budynku. Owszem, słyszał różne opowieści o Huttach, ale coś takiego... Otrząsnął się, jakby przeganiając zbędne myśli. Teraz najważniejsze to nie dać się wyruchać na cenach towaru. Wszedł do pomieszczenia bezpieczeństwa, zastanawiając się jak dokładnie będą go sprawdzać. W końcu miał ze sobą mnóstwo broni. Cały ten sprzęt leżał w eleganckich, czarnych skrzyniach na wózku repulsorowym lecącym powoli za Domem. Wyglądał inaczej niż zwykle: luźne spodnie i bluzę zastąpił znoszony, rozpięty garnitur, biała koszula i dżinsy. Natomiast na plecach wisiała jedna z jego ulubionych zabawek - modularny karabinek szturmowy kalibru 10 mm z zakładaną nasadką snajperską. Magazynki do niego były przymocowane na pasku i oznaczone różnokolorowymi literami. Do tego mały pistolet w kaburze wszytej od spodu marynarki i wysuwany wibronóż przymocowany na stałe do protezy lewej ręki. Podszedł do najbliższego ochroniarza starając się wyglądać groźnie. Nie było to łatwe - był dobre dwadzieścia centymetrów niższy. -Przyszedłem na spotkanie.- powiedział, starając się nie okazywać zdenerwowania. |
Vottagg - 2010-08-20 14:49:27 |
- Tak wiem, proszę zachować ostrożność z bronią i pamiętać, że za wszelkie przejawy zamachu na życie kogokolwiek w pomieszczeniu, zostaną wyciągnięte odpowiednie konsekwencje. - przemówił wysoki głos Rodianina, z pomarańczowo-czarnej kamery która wyszła na spotkanie gościowi. Drzwi, widać, bardzo grube i wytrzymałe, zostały otwarte - najpierw przekręcił się spory zamek, po czym rozsunęły się na boki, pozwalając wejść do wspaniałego pomieszczenia, gdzie pod ścianami stały różne figury a na suficie wymalowany metaliczną żółtą farbą był rekin na tle księżyca. No i był też Hutt. Wielki, oślizły, tłusty z tatuażem dookoła jednego z dużych pomarańczowo-żółtych oczu. |
Dom Sabalos - 2010-08-20 15:00:00 |
-Rozumiem i dziękuję za ostrzeżenie.- uśmiechnął się do kamery. Oczywiście nie miał zamiaru atakować Hutta - ta umowa dawała duże szanse na pokaźny zastrzyk gotówki i nie chciał jej stracić. Zresztą - czy takie działanie miałoby jakikolwiek sens? Raczej nie. |
Vottagg - 2010-08-20 15:10:56 |
- Do rzeczy chłopie, nazywaj też te rzeczy po imieniu. - powiedział nieco niecierpliwie Hutt, dopiero teraz można było dostrzec że obsługują go dwie niewolnice - jedna, Twilekanka, trzymała tacę z jakimiś owocami podobnymi do winogron, a druga tańczyła niceo z boku, wyginając się w rytm cichej muzyki, w której wyraźnie było słychać trąbki Bitów. Byli też obecni dwaj Rodianie, z lekkimi blasterami(zastępowali ulubieńców Vottagga podczas ich misji). Sam Vottagg obżerał się nieco obrzydliwie, a sok skapywał mu nieco z szerokiej wargi. Po chwili podniósł dłoń, a kobieta się odsunęła w cień po boku. - Pokaż co tam masz i oby było warte mojego czasu. - wielki ślimak, przesunął ogon po podłodze, tworząc trochę mokry ślad. |
Dom Sabalos - 2010-08-20 15:26:03 |
-Oczywiście.- tiaa taki hutt to miał dobrze - niewolnice, ochroniarze. Zaczął zdejmować skrzynie z wózka. Dopiero teraz było widać, że praktycznie nie mają oznaczeń - tylko znak przedstawiający drapieżnego ptaka trzymającego w szponach godło republiki i krótki kod. Ten symbol kiedyś oznaczał jednostkę Doma, jednak teraz, na długo po jej rozwiązaniu, był jego osobistym herbem. Szybko otworzył pierwszą skrzynię. W środku była wyłożona jakąś czarną pianką chroniącą broń przed zabrudzeniem czy obtarciem. Tak, Sabalos dbał o swoje produkty. Zręcznie wyciągnął krótki pistolet maszynowy i przeładował go. -Jak pan zapewne wie, tworzę w zasadzie tylko broń pociskową.- poinformował. Nie lubił także słowa "produkować". Uważał swoją prace za sztukę i tak też ją traktował. Zaczął opowiadać o broni. -Kaliber 7mm, różne wersje naboi, 800 strzałów na minutę, niecałe 2 kg wagi. Standardowa szyna montażowa. Dostępne dwie wersje: z kolbą składaną i stałą.- mówił bardzo szybko, ledwo dało się go zrozumieć. Był zdenerwowany, jednak nie z powodu samej broni, a raczej klienta. -Mówić dalej?- podniósł pytająco brew. |
Vottagg - 2010-08-20 15:31:45 |
- Chwila, to znaczy, że ta broń nie strzela plazmą jak blastery? - zapytałz większym zainteresowaniem. Czy to źle, czy dobrze? Trudno ocenić, Huttowie mają nietypową mimikę, a ten obserwował Doma z otwartymi lekko ustami i nieco wytrzeszczonymi oczami. Podpełzł nieco bliżej, żeby przyjrzeć się "dziełu sztuki". Zabrakom by się spodobało, oni lubią nowe zabawki... każdy lubi nowe zabawki. Vottagg zerknął nieco łapczywie na pozostałe skrzynie, a jego wargi wykrzywiły się w lekkim uśmiechu. Warknął coś po huttańsku do niewolnic, które natychmiast za coś się zabrały przy barku. |
Dom Sabalos - 2010-08-20 15:40:45 |
-Nie, strzela tym.- wyciągnął z magazynka przy pasku nabój. -Zasada działania opiera się na elektromagnesach i jest dość skomplikowana, jednak sama broń jest prosta - dużo prostsza od blastera.- uśmiechnął się. To był jego żywioł, a zainteresowanie Hutta znacznie zwiększało szanse na pozytywne zakończenie transakcji. Poza tym Vottag był wpływowy, a tacy znajomi zawsze się przydają. -Przekłada się to na większą niezawodność, no i nie da się odbić pocisku mieczem świetlnym. Większość tradycyjnych osłon także nie sprawi kłopotu.- przyjrzał się rodianom - w końcu to zapewne oni mieli używać broni. Nie wyglądali na bardzo doświadczonych. Czemu Hutta nie ochraniali jego najlepsi ludzie? Nie wiadomo. |
Vottagg - 2010-08-20 18:34:50 |
Hutt wyglądał na zamyślonego. Taka broń bardzo, ale to bardzo spodoba się Iridorianom( oczywiście jeśli przeżyją), z pewnością zadaje krwawe obrażenia o wiele brudniejsze... Tak to mu się podobało, sprzedawca dobrze mówił i kombinował, skoro pocisk to nie plazma, osłona nie będzie dlań przeszkodą, jednak pancerz owszem... Hm... Vottagg wykrzywił wargi w szerokim, obleśnym uśmiechu. - Tak, świetnie! - zarechotał zadowolony, po czym machnął ręką, aby Dom kontynuował. Zaciekawił go, co było bardzo dobrym znakiem. Służąca podeszła i podała Vottaggowi kielich, a gościowi kieliszek wina. Hutt zamieszał krótkim ruchem ręki, po czym wlał sobie to do ust. Drzwi bezpieczeństwa otwarły się i wszedł dobrze zbudowany, uzbrojony, zielono skóry Twi'lek, który zasalutował krótko i niedbale Vottaggowi. Widać ten bardziej doświadczony od rodian, nie zwracając uwagi na nic, padł na krzesło przy barku i się obsłużył. Łowca nagród, lojalny jednej osobie. |
Dom Sabalos - 2010-08-20 18:47:51 |
Dom trochę się odprężył. Negocjacje były jak bitwa, a on właśnie zdobył przewagę. Ale nie należało się rozpraszać, to dopiero początek. Odebrał kieliszek i wypił go na raz. Takie rzeczy zwykle wzbudzały szacunek u bossów i najemników. Co mógł jeszcze powiedzieć Huttowi? Przerwanie opowiadania nie byłoby dobrym posunięciem. -Mam u siebie kilka różnych rodzajów amunicji do tego: przeciwpancerne, wybuchowe, zapalające, biologiczne, do wyboru, do koloru.- uśmiechnął się. -Oczywiście taka broń ma pewną wadę - trzeba do niej dokupować amunicję, a tylko ja ją robię.- poinformował. W tym momencie zobaczył wchodzącego Twi'leka. -Może chciałby pan wypróbować?- spytał, na chwilę się do niego odwracając. -Jeśli oczywiście pan pozwoli.- zwrócił się z powrotem do Hutta. Cały czas był uprzejmy, mimo że Vottag od razu zaczął per "ty". Ale cóż - klient ma inne zasady. W końcu jednak Dom też zapyta czy może mówić bossowi po imieniu. |
Vottagg - 2010-08-20 19:01:05 |
Twilek popatrzył nieco spode łba na faceta, który do niego mówił. W końcu zielono skóry łaskawie wstał, jego lekku poruszyło się nieco po czym odebrał od Doma broń. Widać było, że jest dla niego nowa i inna, ale chwycił ją zdecydowanie. |
Dom Sabalos - 2010-08-20 19:16:00 |
Kiedy łowca nagród nacisnął spust rozległ się cichy, głuchy odgłos przypominający pukanie młotkiem. Można go było łatwo przeoczyć - tak był niepozorny. Za to efekty - cóż, jako że najemnik celował w głowę, figura powyżej piersi po prostu się rozpadła. Gdyby figura była twardsza zobaczyliby kilka równych dziur po pociskach, a tak - nic, zostało tylko trochę odłamków. -Oczywiście w przypadku żywych istot wygląda to o wiele ciekawiej.- pospieszył z wyjaśnieniem Dom. -Wie pan, wypływające wnętrzności, krew i cała reszta.- zdjął z pleców swoją broń i wymienił w niej magazynek na jeden z tych wiszących przy pasku. Był oznaczony czerwoną literą "L". -Oznacza wybuchowy o małej sile.- wyjaśnił. -Mogę?- spytał, wskazując na inną figurę. |
Vottagg - 2010-08-20 19:31:55 |
Służki gdzieś umknęły, bo Vottagg rechotał wesoło, co wiadomo że skończy się potwierdzeniem. - Oczywiście, strzelaj, rozwalaj - zadudnił swoim basowym. gardłowym głosem Hutt. Muzyka zmieniła się akurat tak, że pasowała do nastroju zniszczenia i strzelania. W głośnikach rozlegała się ostra nuta Metalowych Jąder. Charakterystyczne dźwięki gitar, oraz zniekształcone głosy nieco krzyczące śpiewały o tym jak Republikę "rozpierdoliło a Jedi obciągają Imperatorowi"(styl u nas nazywa się hard rock ;) ). No cóż, nie ma to jak historia przedstawiona za pomocą muzyki. Ostra solówka w oczekiwaniu na strzał Doma w wskazaną figurę, nieco większą, przedstawiającą nagą Twilekankę. |
Dom Sabalos - 2010-08-20 19:38:32 |
-Przepraszam, kochana.- mruknął pod adresem figury i wycelował w nią. Taaak, lubił taką muzykę. Przełączył broń z "zabezpieczony" na "strzał pojedynczy" i nacisnął spust. Rozległ się ten sam odgłos, ale efekt był zupełnie inny. Jako że figura była z twardego kamienia, na początku pojawiła się tylko dziura o średnicy centymetra. Nie minęła jednak nawet sekunda i figura nagle wyleciała w powietrze. Siła wybuchu nie była duża, jednak wystarczyło żeby urwać Twi'lekance górną połowę ciała i osmalić kawałek ściany. Pokiwał z zadowoleniem głową i zabezpieczył broń. -I co pan sądzi?- spytał. -Pokazać resztę?- w końcu miał ze sobą jeszcze sporo innych modeli. |
Vottagg - 2010-08-21 11:15:52 |
Twilek gwizdnął krótko patrząc na dzieło zniszczenia, po czym wrócił do picia. Jak będzie potrzebny to go zawołają. - Pokazać, mam jeszcze trochę tego badziewia. - wskazał niewielką dłonią na kolejne figury, tyle że te wyglądały na twarde, przedstawiały wookiech z wibroostrzami wymierzonymi w drzwi. Vottagg narazie nie pytał o cenę, zresztą o to nie dbał, mógł sobie od czasu do czasu na coś pozwolić bez większego utargu. |
Dom Sabalos - 2010-08-21 11:31:56 |
Chyba żadna kamienna figura nie stanowiłaby większego problemu dla broni tego kalibru, no chyba że byłaby kryta durastalą. Zresztą cienka warstwa metalu również nie byłaby przeszkodą. Dom wyciągnął z kabury swój pistolet. -To już raczej broń przyboczna i nie przebije praktycznie żadnego pancerza, ale...- w tym momencie nagle się odwrócił w stronę posągu i wystrzelił. Kamienną figurę przebiły trzy pociski, pozostawiając eleganckie, 9-cio milimetrowe dziury. -...ale też potrafi zrobić krzywdę.- kontynuował. -No i działa na standardowe pociski do slugthrowerów.- Domowi podobał się pomysł z tymi figurami. Co prawda nie pokazywały prawdziwej mocy broni (to samo mógłby zrobić zwykły blaster), ale jak efektownie wyglądały przy niszczeniu... |
Vottagg - 2010-08-21 11:42:57 |
Hutt był zadowolony, co było dobre dla Doma Sabalosa. Zarechotał wesoło na widok ładnych dziurek, po czym klepnął tłustą ręką sprzedawcę w ramię. - No to czas przejść do interesów... Ile to będzie kosztować? - zapytał i odebrał podany przez służącą cyfronotes już aktywował swoje konto w holonecie, gotów do ewentualnego przelewu gotówki. Szczęśliwy dzień zapłaty i niewielkiej fortuny, dla sprzedawcy. Twi'lek obserwował wszystko z lekkim znudzeniem, widać był świadkiem wielu transakcji i ta była niezbyt ciekawa. Wiadomo, Wacek będzie dzisiaj głodny./ |
Dom Sabalos - 2010-08-21 11:55:31 |
No, nareszcie. Domowi nie wypadało wspominać o zapłacie, dopóki nie zrobił tego klient. Z drugiej strony, był to dość drażliwy temat, bo, no cóż, nie oszukujmy się, jego produkty były drogie. -A ile konkretnie i czego pan potrzebuje?- spytał. Jednocześnie wyciągnął z kieszeni komunikator. Był to jeden z tych nowych, drogich modeli z dotykowym ekranem, w których komunikacja była tylko jedną z wielu funkcji. Wybrał niewielki programik służący do wydawania poleceń statkowi i nacisnął "przywołaj". Gdzieś tam, parę kilometrów dalej "One Jump Behind" wystartował i skierował się w stronę apartamentu. Dom schował komunikator i zwrócił się z powrotem do Hutta. -Może niech pan zaproponuje cenę, a ja panu powiem ile chciałbym za ten sprzęt.- powiedział. Był to podstawowy trik w negocjacjach, który pozwalał zorientować się, ile jest w stanie dać klient. |
Vottagg - 2010-08-21 13:47:36 |
- Czyż sprzedawca nie powinien znać ceny swojego rękodzieła? - zapytał Vottagg nieco zirytowany, że próbowano na nim czegoś takiego. Niemal manipulacja! Niech się sprzedawca cieszy, że ma dobry humor... A może hutt wcale nie był zirytowany, tylko się droczył? Kto wie. W każdym razie wyglądał na niewzruszenie, w oczekiwaniu na podanie ceny przez Doma. |
Dom Sabalos - 2010-08-21 14:24:39 |
-Ma pan rację.- odpowiedział. Oczywiście myślał inaczej, jednak nie chciał denerwować hutta jeszcze bardziej. Zaczął więc wyliczać. -Pistolet maszynowy normalnie chodzi po 15 tysięcy, ale jestem gotów na negocjacje. Z kolei to...- wskazał na swój własny karabin -dla pana wyjdzie 20 kawałków, plus opcjonalnie pięć za nakładkę snajperską i nie chce pan wiedzieć ile kosztuje w normalnej sprzedaży. Pistolet jest za pięć... - przerwał -Amunicja wyjdzie po 5 kredytów za sztukę, za przeciwpancerną 10, a za wybuchową od 15 do 35 w zależności od mocy.- to był jego normalny cennik, tyle że kwoty były jakieś 30 do 50 procent niższe. Miło byłoby pozyskać tak wpływowego klienta. A jaka to reklama... Po chwili zastanowienia dodał: -I jeśli pan chce to mam tu też coś specjalnego...- wskazał na największą skrzynię leżącą na wózku -Ale to jest naprawdę drogie.- |
Vottagg - 2010-08-21 18:21:45 |
Ogon Hutta oddalił się nieco, w tył a ten przechylił się nieco w stronę skrzynki, jakby oglądał wiśnię na wspaniałym szczycie wielkiego tortu. - Pokarz mi. - powiedział niemal łapczywie i z pożądaniem owego "instrumentu śmierci". Vottagg lubił bronie niemal jak Zabrak. Kochał sam ich widok, nie mówiąc już o pięknie wystrzału. Niestety jego ciało nie umożliwiało używania wielu rodzajów zabawek. To też napawał się samym oglądaniem, a nietradycyjna broń Doma Sabalosa wydała mu się znacznie bardziej interesująca niż jakiś tam blaster. |
Dom Sabalos - 2010-08-21 19:08:51 |
Dom uśmiechnął się pod nosem. Vottag zachowywał się jak dziecko w święta, a takie istoty nie miały oporów wydawaniem pieniędzy. -Oczywiście.- skłonił się i odstąpił na bok. Otworzył skrzynię. W środku, w takiej samej czarnej piance leżała snajperka. Ale jaka! Miała grubo ponad metr długości, magazynek wielkości pudełka do butów i mnóstwo pokręteł. Wyglądała jakby można w niej było wyregulować wszystko. -Ulepszony projekt verpińskiej snajperki. Kaliber 25mm...- podniósł nabój grubości dwóch i pół centymetra. -...magazynek na pięć naboi, przeszło metrowa lufa, regulowana kolba, luneta z powiększeniem do 40x i jeszcze jedno- wyjął ją z pudełka i rozstawił na bipodach (drugi był zamontowany w kolbie), po czym wyciągnął ze skrzynki niewielki pilot. Kiedy nacisnął włącznik, na ekranie pojawił się obraz z kamery zamontowanej na lufie. -Jest zdalnie sterowana.- nacisnął parę razy przyciski, chcąc to zademonstrować. Karabin posłusznie podniósł lufę, opuścił, obrócił się odrobinę w prawo, a potem w lewo. |
Vottagg - 2010-08-21 20:47:36 |
Vottagg popatrzył na snajperkę okiem znawcy. Znał dobrze kogoś, kto snajperki uważa za swoje bóstwo, nie zdziwiłby się, gdyby Baltar się do nich modlił. Najemnik zapewne by dostał wzwodu na sam widok cacka. Hutt jednak wolał nie ryzykować strzału w tak niewielkim pomieszczeniu. - Lepiej nie prezentować, bo jeszcze rykoszet pójdzie. - wydudnił niespokojnie nieco, co brzmiało jak niezadowolenie - choć nim nie było. - Piękne cacko, chociaż to zdalne sterowanie pewnie się nie spodoba, ale sam mógłbym go używać... - zakończył z lekką fascynacją uświadamiając sobie otwierającą się możliwość. Ha! Wreszcie będzie mógł kogoś zakatrupić niemal własnymi rękoma, a będzie jak prawdziwy łowca nagród! Ale heca. - Dobra, bierzmy się za przelewy - przez najbliższe chwile przelewał kasę na konto rozmówcy. Zamówił całkiem niezły arsenał, wzbogacił Dom'a. - Rozumiem, że mogę oczekiwać rutynowych dostaw amunicji? - zapytał jakby się chciał upewnić, jego wargi były wykrzywione w uśmiechu. |
Dom Sabalos - 2010-08-21 21:01:44 |
-Oczywiście, te pociski przebijają pięć centymetrów durastali.- nie chciał sobie nawet wyobrażać co to cacko zrobiłoby w zamkniętym pomieszczeniu. Chociaż mina sąsiada byłaby zapewne zadziwiająca. -Doskonale- odpowiedział. Podał szybko numer konta i resztę danych po czym powiedział: -Tak więc zostawiam tutaj wózek - po trzy sztuki wszystkiego, amunicja i jedna snajperka. Reszta jest na dole, w statku. Gdyby tak zechciał pan wysłać swoich ludzi...- podpowiedział jeszcze cenę snajperki (zatrważającą dla każdego kto nie jest bossem) i dodał: -Oczywiście, w tym celu zostawiam swoją wizytówkę.- był to zwykły świstek papieru z kilkoma informacjami, który położył na stoliku. Dopiero teraz się odprężył - pieniądze były na jego koncie, towar sprzedany, klient zadowolony - czego chcieć więcej? Przez następne kilka miesięcy będzie mógł całkiem wygodnie. Spojrzał jeszcze raz na cyfronotes. Tak, Vottag musiał być bardzo bogaty - rachunek opiewał na prawie 400 kawałków a on nawet nie mrugnął... |
Vottagg - 2010-08-23 14:16:44 |
Po załatwieniu wszystkich formalności, Vottagg niemal wyprosił sprzedawcę ze swojego apartamentu, zostając sam z skrzynkami i bronią. Po chwili jacyś durosi zaczęli je przenosić do magazynu, jeden z pistoletów Hutt podarował Twi'lek'owi w przyjaznym geście. |
Dom Sabalos - 2010-08-23 15:21:43 |
Dom oczywiście grzecznie się pożegnał i wyszedł powolnym krokiem. Jednak zaraz po wyjściu z apartamentu rzucił się szybkim truchtem w stronę frachtowca. "Udało się!" - tylko ta jedna myśl kołatała się w jego głowie. Zaraz potem jednak dołączyła do niej inna - "Trzeba to opić!". Wszedł więc do frachtowca i od razu połączył się z komputerem pokładowym. Wydał mu odpowiednie rozkazy i polazł do swojej kabiny żeby się przebrać - garnitur go męczył. Statek zaś zdążył wystartować z lądowiska i ruszył w bliżej nieokreśloną stronę. |
Secorsha - 2010-09-06 18:53:37 |
*Był to pewien poranek, czyli godzina 12, bo niektórzy przeciągają noc na korzyść dnia. Seco ostatnio tez, choć twierdził uparcie ze będzie miał bezsenność. Ubrawszy się w garnitur, także od Vottagga, ale z innej okazji, z flachą za pazuchą na drżących nogach zbliżał się do wrot apartamentu. Podpadł, głupio się zachował i naraził Vottagga na koszty i nieprzyjemności,. Ale musi podnieść łeb i skomfrontowac się z jego gniewem, jak ma być dobrze. Takl wiec stanął przed wrotami i czekał az się ktoś grzecznie zapyta „czego?”* |
Vottagg - 2010-09-06 18:57:58 |
- Czego - głos wydobył się z kamery, która wyglądała niemal jak prawdziwe oko hutta... poza faktem, że była ze szkła. Głos także brzmiał na rodiański, był bardziej piskliwy i... no wiadomo jaki. Kamera jednak rozpoznała Kaleesha i zniknęła z powrotem w ścianie nie dając mu dojść do słowa. Masywne drzwi bezpieczeństwa syknęły, po bokach dało się usłyszeć poruszony mechanizm ukryty w ścianach. Po kilku sekundach, dwa kawały durostali rozsuwały się na boki, z charakterystycznym bzzyyy i... - Dzień dobry panie Secorsha! - powiedziały otwierające się drzwi. |
Secorsha - 2010-09-06 19:10:08 |
*Seco zamrugał, krzywiąc pysk tak ze samoistnie obnażył się kieł. Ręce powędrowały do kieszeni. Kaleesh zacmokał i pokręcił łbem z niedowierzaniem i podziwem* |
Vottagg - 2010-09-06 19:20:07 |
- dzięki i miłego dnia - rozległo się za nim przyciszone nieco. Owszem, Vottagg był obecny w kwadratowej sali, był odwrócony w stronę miasta, czyli wyglądał przez szklaną ścianę. Światło o tej porze nie wpadało tutaj obficie, więc hutta można było wyraźnie zobaczyć. Obok niego stał jakiś spory wazon. Odwrócił się w stronę wejścia, co za tym idzie - Secorshy. Jego twarz nie przedstawiała żadnego konkretnego wyrazu, patrzył na 'ucznia', jakby się nad czymś zastanawiał. Nie było źle, ale nie było też dobrze. Niech pierwszy przemówi gość, był ciekawy co ma do powiedzenia. |
Secorsha - 2010-09-06 19:29:29 |
*widząc ślimaka przystanął i chyba czekał aż ten się obróci, co z resztą nastąpiło szybko – zdecydowanie za szybko, bo Seco nie zdążył ułożyć sobie gadki. Spojrzenia się spotkały, trwało to sekundy przerażająco przeciągające siew czasie. Seco uśmiechnął się szeroko, ale trochę nerwowo i pochylił łeb z jednoczesnym podniesieniem ramion, jak zmieszany nastolatek, nastolatek po chwili opuścił ramiona i skłony się lekko z impulsem od lędźwi. Zza poły marynarki wyskoczyła butelka mocnego alkoholu, tak zwany „tuskeński bimber”. Ale to nie był bimber, to była czysta wódka.* |
Vottagg - 2010-09-06 19:43:10 |
Hutt z kamienną twarzą patrzył na Secorshę, nie zwracając uwagi na jego uśmiech. Sprawa była poważna, nawet bardzo. Vottagg machnął lekko ręką i do pomieszczenia weszła Twilekanka która odebrała trunek. Wlała go do szklanek, i podała szybko. W tym czasie Vottagg przemówił. - Owszem, można. Nawet trzeba. Ale najpierw wypijemy za mojego ucznia. Byłego ucznia. - mogło to zabrzmieć groźnie dla Secorshy, który nie mógł mieć pojęcia, że chodzi o Arutopala. Wlał sobie podany trunek do ust. Nie zależało mu zbytnio na Quarrenie, ale chciał, żeby Kaleesh poczuł się trochę gorzej. Musiał wiedzieć i pamiętać, że Hutt to Hutt i ma swoje granice cierpliwości... Choć są załagodzone jeśli chodzi o Seco. - Właściwie dałeś ciała Seco... Właściwie twój droid. Ta zadyma... rozwalono trzech wpływowych ludzi, bardzo wpływowych. Do tego, uznano Arutopala za winnego... bo za słabe zabezpieczenia zrobił. Teraz jest wśród nas - tutaj wskazał na wazon - No cóż, łowcy rozgromili go przed jego statkiem... niewiele zostało. - mówił poważnie, jak nauczyciel, czy też rodzic robiący wyrzuty... nastolatkowi. |
Secorsha - 2010-09-06 20:00:15 |
*I zabrzmiało jak groźba. Seco nie kryl przerażenia, ba – nie mógł ukryć, nie mógł nad sobą zapanować. Szczeka mu opadła, ręce uniosły się, ale nie powiedział nic, tylko kręcił przecząco głową, jakby mówił: nie możesz, musisz mnie najpierw wysłuchać! |
Vottagg - 2010-09-06 20:09:29 |
Hutt mimo wszystko wyglądał na niewzruszonego. Uniósł rękę, jakby nakazując milczenie. - Co się stało to się nieodstanie. - powiedział, co zabrzmiało jeszcze groźniej. Dwie sekundy napięcia i odrazu kontynuował przemowę - Jednak... Mimo wielu wielkich problemów, które spowodowała ta... sytuacja, są także plusy. - powiedział, zapewne napawając Kaleesha nadzieją. - Widzisz ten oto tutaj mój były uczeń, po śmierci stracił wszystko na moją korzyść, ponadto udało mi sie przejąć część wpływów martwych panów. Zwróciło to na mnie oczy, nieco niepowołane, ale się opłaca. - powiedział, kołysząc nieco kielichem z wódką. - Musimy jednak przejść do większego problemu. Chciałeś rozkręcać legalny interes? No niestety, nieco skomplikowały się sprawy, kiedy Dżony sprzątnął to i owo. Kazałem usunąć zapisy kamer, ale i tak wielu usłyszało o Kaleeshu, który wpada i rozpierdala. Rozpruwacz z Kalee - mawiają. - jego wargi wykrzywiły się w lekkim uśmiechu. |
Secorsha - 2010-09-06 20:20:30 |
*Seco rozejrzał się, po czym podsunął se pod dupę jakiś taboret i usiadł,. Może i trochę pocieszony ale nadal nie na żarty zdenerwowany. Jak cos pójdzie nie tak, to i jego tan Vottagg w wazie umieści? Wiedziałem – myślał – wiedziałem* |
Vottagg - 2010-09-06 20:26:37 |
- Spokojnie Seco. Nawet jak przyjdzie co do czego, to masz za kumpla obrzydliwie bogatego Hutta. I powiedzą Ci to nawet drzwi. - powiedział już bardziej wesołym głosem Vottagg. Teraz musiał przejść do sprawy która go bardzo nurtowała i ciekawiła. - Ten Zabrak to Jedi? - zapytał bez ogródek, czekając na szczerą odpowiedź. Z jego twarzy nie widać był jakiegoś super fanatyzmu przeciwko mocowłądnym, zapytał niby od tak, z ciekawości. Hutt był właściwie rozluźniony, widać uznał, że wystarczając postraszył Kaleesha i można to teraz oblać. |
Secorsha - 2010-09-06 20:36:20 |
*palce które skrywały twarz kaleesha rozsunęły się i błysnęło oko w stronę rozmówcy* |
Vottagg - 2010-09-06 20:43:35 |
Hutt pasrknął nieco, po czym machnął na ścianę. Służaca podeszła i postawiła wazon koło dziesięciu innych - takich samych. - Oczywiście, przecież to moje hobby. - pokazał ręką na wazony z powagą na twarzy. Po chwili wybuchł swoim żabim śmiechem. - To tylko wazony, przecież to by było nienormalne. Arutopala zjadł Wacuś przed chwilą! Nie masz się co martwić. - zadudnił Hutt wesoło i klepnął Secorshę w ramię, pełznąc do sprzetu otwierającego zbiornik z wodą. Właczył sekwencje otwierania - krawędź basenu była oddalona od Secorshy o jakieś dwa metry. w zielonkawej wodzie pływał duży, manaański rekin. Od ostatniego razu znacznie urósł. |
Secorsha - 2010-09-06 21:07:47 |
*krzywiąc się odwrócił łeb i popatrzył na rybę* |
Vottagg - 2010-09-06 21:12:06 |
- Seco, co ty taki nie swój? Może chcesz popływać? - Vottagg zaśmiał się, po czym machnął rękami i klepnął się w wielki brzuch. Seco chyba się go faktycznie bał, trzeba go pożegnać, bo jeszcze na zawał zejdzie. - Musze coś zaraz załatwić, więc musimy się pożegnać. Uważaj następnym razem przy wyrpowadzaniu Droideki - zadudnił. Jak Seco będzie wychodzić, to drzwi go pozdrowią i tyle. :) |
Secorsha - 2010-09-06 21:32:15 |
*Seco czul, ze nie powiedział wszystkiego, dowiedział się jeszcze mniej. Vottagg chyba się nie gniewał, no ale – groźba wisiała w powietrzu. Jeszcze bardziej nieswój skinął łbem. Chyba jednak zaprosi Vottagga do siebie na poważną rozmowę, ale potem. Skinął mu i polazł w cholerę* |
Vottagg - 2010-09-16 18:32:22 |
Aru został przyprowadzony prosto przez wejście dla interesantów. Czyli drzwi, które ich radośnie przywitały "cześć i siemka, Capricornie i jakiś długowłosy!". Znaleźli się odrazu w pokoju "gościnnym", czyli przestronnym pomieszczeniu, kwadratowym, stylizowanym na połączenie Nabooańskiego stylu z nowoczesnym Coruscantańskim. Można było zobaczyć posągi wykonane z białego gipsu, oraz marmurowe podłogi, ale nowoczesną ladę na boku, krzesła... a co do podłogi, spory kwadrat był zdobiony scenami, na których walczyły ze sobą dwie gwiazdy. Nie była to chropowata powierzchnia, ponieważ została pokryta lakierem, który wyrównał ją do zwykłej posadzki. Jednak Aru mógł wyczuć, coś co kryło się tam w głębi, jakby dochodzące z daleka potężne echo, dzikiego, pierwotnego gniewu i żądza krwi. |
Aru - 2010-09-16 18:42:49 |
*Zabrak też szyję swą wydłużył przechodząc przez te drzwi w duchu uśmiechając się na pomysł jakże ciekawy w postaci gadających drzwi. Choć troszkę za bardzo "ziomalski" styl prezentowały. No, ale lepsze to niż"jupikajej biczes!" czy coś równie nasyconego artyzmem. Jednak nie długo skupiony był na drzwiach. Wystrój pomieszczenia był... w pierwszym wrażeniu mógł nieco przytłaczać zdobieniami i posągami oraz innymi zdobieniami po chwili jednak to wrażenie gdzieś przemijało, pozostawiając po sobie tylko wrażenie ogólnie dobrego, drogiego wystroju wnętrza. Nie wspominając też o czymś głodnym pod nogami, pod podłogą. Czyżby Rancor? Na Tatooine zabrak plotki słyszał, że Jabba ma takowego za pupilka, może u huttów rancory to jakaś...tradycja? To coś jak blondynka i chihuahua? Kto tam wie. Gdy na krześle już wylądował-bez protestów, wszak nie codziennie jest się prawie że noszonym- obserwował dalej krajobrazy. Szczególnie ten czerwonoskóry krajobraz w kusym wdzianku.* Ee... Dzień dobry.Chyba, nie jestem pewien która jest nawet godzina. *Dodał nieco się marszcząc w zamyśleniu, brew prawą ku górze unosząc. Głos dość nieprzyjemny do uszu twi'lekanki doszedł. Ale jak widać, zabrak nie zamierzał siedzieć jak z kołkiem w tyłku i nic nie mówić.* |
Vottagg - 2010-09-16 18:53:56 |
Twi'lekanka uśmiechnęła się tylko, założyła nogę na nogę i niby wiercąc się, uniosła się nieco w bok, pokazując, że nie ma majtek. Mrugnęła lekko do Aru, po czym zachichotała lekkim, przyjemnym dla ucha głosem. W tej chwili drzwi nieco z boku otwarły się i wpełzł przez nie Hutt. Jak się tam dostał przed nimi? Zapewne jest gdzieś tam drugie wejście. Zerknął tylko na chwilę na kobietę, po czym przeniósł spojrzenie na Aru. Twilekanka wstała i kołysząc biodrami podeszła do Hutta, któremu wdrapała się na grzbiet lekko i usiadła okrakiem na jego plecach.Vottagg nie zwrócił na to niemal uwagi. |
Aru - 2010-09-16 19:01:22 |
*No skoro tak już pokazywała to oczy barwy roztopionego złota spoglądały teraz niżej. Jakoś tak goręcej się zabrakowi zrobiło choć nie dał po sobie nic poznać. Śladu rumieńców nawet nie było! Eh, mieszkanie przez prawie rok na Tatooine w zamtuzie uodporniło go na tego typu zagrywki...no do czasu,aż tamtejsze panie go nie rozpracowały oczywiście. Mniejsza jednak z tym, wejście hutta uroczą atmosferę trochę ześlimaczyło. Choć widok włażącej na plecy hutta twi'lekańskiej dziewczyny był... komiczny w gruncie rzeczy. Kobitka jadąca na huttcie. Który swe pytanie zadał. Eh, ślimoki. Gdyby chociaż szło wyczuwać ich intencje...a tu nie dość,że są odporni na naginanie woli to ogólnie są odporni na tego typu sztuczki. Choć telekineza czy walnięcie piorunami raczej działa na nich normalnie. Wolę jednak naturalnie bardzo silną mieli. I zabrak dlatego też odpowiedział zgodnie z prawdą.* No, proszę pana, chyba sam widziałeś, że to czym pozbawiałem członków latarkami nie było. *Odparł już bez żadnych min czy uśmiechów. W końcu swe latarki miał przy sobie, za plecami pod kamizelką w swych "kaburach" równoległych do siebie i zawieszonych na pasie jaki jego klatkę piersiową oplatał na tunice.*.* |
Vottagg - 2010-09-16 19:09:11 |
- Czyli potwierdzasz? - zapytał Hutt z lekką zadumą, a Twilekanka lekko się poruszyła i chyba coś szepnęła. - Mamy tutaj dwie opcje, możemy współpracować i zapomnieć o całej sprawie - przyda mi się ktoś z twoimi umiejętnościami Jeddai, może nawet Ci pomogę w tym co robisz, albo też możemy sobie przypomnieć o pewnym incydencie, a zapisy z kamer nagle się odnajdą. Co ty na to? - Vottagg przeszedł od razu do rzeczy. W sumie drugi wariant, jak się Aru mógł domyślić, został bardzo okrojony, wycięto na przykład to, że prawdopodobnie zginie, jeśli nie przystanie na ugodę. Lekku kobiety, która poruszała się delikatnie... czy ona się ocierała...? Czy ona...? Pozostawiamy to domysłowi innych graczy, co robiła dziewczyna na plecach Vottagga, w każdym razie obserwowała Jedi. |
Aru - 2010-09-16 19:20:07 |
*No co jak co, ale twi'lekanka na huttcie była elementem mogącym przeciętną osobę rozproszyć skutecznie. Bo co jak co,ale jej ruchy na huttcie były dosyć wymowne. Swoją drogę ten to ma dopiero stalową wolę. Nawet nie drgnie mu..no twarz. * Każdy znany przeze mnie Jedi, no z pewnymi wyjątkami, powiedzieli by Ci, że ja nie jestem zbyt dobrym przykładem Jedi.... oczywiście jak byś ich upił i ich by wzięło na szczerość. *Odparł rozsiadając się wygodniej, nogi swe szerzej rozstawiając by pochylić się i łokciami o kolana oprzeć dłonie ze sobą splatając. Włosów część opadła na jego twarz gdy słuchał propozycji* Taa...albo skończę martwy na miejscu,albo zostanę sprzedany... wyboru wielkiego mi pan nie pozostawia. *"No poza kilkoma szybkimi ruchami i rozpruciem Ci bebecha, ślimaku"-dodał w myślach. Ale to tak, prywatnie.Głowę na bok przechylił przez co kolejne pęki włosów się przemieściły. Wytatuowane lico pozostawało spokojne, choć obecnie zabrak mimo niskiej postury(mimo tego dobrze zbudowanej), sprawiał wrażenie bardziej drapieżnego zwierzęcia niż wesołka.* |
Vottagg - 2010-09-16 19:27:06 |
- Powiedz Jedaai, po co tu jesteś? Znając was to napewno szukasz innych Jedaai, bo tak to już macie w naturze... - powiedział Vottagg swoim basowym głosem, poruszając się lekko, jakby przeszedł mu "dreszcz" po plecach. Twilekanka jęknęła cicho i powiedziała coś, co zabrzmiało jak "ja chcę do buzi". Hutt przymknął nieco oczy, jego wargi wykrzywiły się w lekkim uśmiechu, ale nic nie powiedział. Hutt poruszył lekko ogone, który wyprostował się, po czym na powrót zaokrąglił. Aru mógł się domyślić, że jak zabije Vottagga - wyda wyrok na Gawilów, na siebie i na wielu innych. |
Aru - 2010-09-16 19:34:26 |
*Dlatego tylko na myślach pochlebnych się zaczynało i kończyło. Nikt nikomu nie zabroni wyrzucać na innych w myślach bez czynów, czyż nie? Zabrak zdawał sobie sprawę z tego jak głupim czynem by było zabójstwo tego konkretnego hutta. Nawet jeśli by jakimś cudem udało się zaaranżować w przyszłości wypadek. Egzystencja tego typa była w gruncie rzeczy jedynym zabezpieczeniem dla Gawili i ich przyszłości na tej planecie. Sobą się nie przejmował. Po zgonie by zwyczajnie opuścił system i więcej się tu nie pojawił.* No, detektywie, dobrze myślisz. *Odpowiedział huttowi prostując się, prawą dłonią włosy zaczesując w tył. Nogę na nogę założył obserwując hutta swymi ogniście złotymi ślepiami.* Z tak trafnych wniosków widzę,że i jakieś informacje na temat handlu czy też skupu mocowładnych, w tym systemie, masz. |
Vottagg - 2010-09-16 19:47:42 |
- W sumie tak, ale współpracuje z kimś tobie podobnym, Jedaai - powiedział Hutt, jego ton się nie zmienił, w sumie dla niego to było wszystko jedno, czy Sith czy Jedi, ale wiedział, że Nemedis chętnie przyjmie podarek w postaci Zabraka - mocowładnego. Przeciągnie go na ciemną strone czy tam inne dziadostwo. Twilekanka powtórzyła, że "chce do buzi". Cokolwiek by to nie znaczyło. - Mogę się z nim skontaktować, do tego momentu część dla gości jest dla Ciebie, dostaniesz pokój, oraz dwie łądne panie... Nie przeszkadzaj innym gościom, a będzie dobrze. - powiedział, bardziej jakby to był rozkaz, niż propozycja. |
Aru - 2010-09-16 19:54:36 |
*Słysząc ponownie "chce do buzi" pokręcił wyraźnie głową i za czoło dłonią otwartą się chwycił. Czyli tak zwany, w młodzieżowych kręgach "facepalm"."A dajże jej palca do buzi i niech mnie, kurwa, nie rozprasza!"- w myślach rozładował nieco zirytowanie tą kobitką na huttcie. * Hola. *Wstał ze swego miejsca, palcem wskazującym celując przez moment w hutta, kilka kroków w jego stronę robiąc.* Współpracujesz? Ja z żadnymi renegatami nie chcę mieć nic do czynienia.... *Odezwał się ten, co formalnie rzecz biorąc nim "nie jest". Choć propozycja, czy też rozkaz była kusząca, zabrak nie był typem który przystanie na wszystko bez słowa. Ręce na klatce piersiowej skrzyżował.* A co jeśli bym spróbował opuścić rezydencję i zrezygnować z Twej gościny? *Grzeczny i kulturalny ton, głosu niskiego i chrypliwego. Ucieczka była możliwa z tego miejsca,ale wolał wiedzieć jakie mogą być tego konsekwencje. Wiedza na ich temat...to jedyne co powstrzyma go przed czymś takim.* |
Taken - 2010-09-16 20:02:31 |
I wtedy Aru mógł poczuć coś dziwnego a jednocześnie znajomego, aurę obecności kogoś, kogo znał. I po pewnym czasie pewnie się zorientuje, że to Taken stara się nawiązać połączenie z Aru i robił to przy okazji trochę nachalnie. I jeśli zabrak niejako dopuści go do siebie to od razu wyczuje falę lekkiego zirytowania, ulgi i jeszcze wielu innych emocji. Kontakty telepatyczne nie za bardzo przypominały rozmowy twarzą w twarz i często takie miksy myśli, uczuć i obrazów bywały irytujące, choć dużo dokładniejsze niż słowa, o ile ktoś to zrozumie. A ten przekaz kel dora był jasny "No wreszcie ty cholero, od wielu dni cię szukam i nic.". Bez wątpienia, Taken był na Nar Shaddaa... |
Vottagg - 2010-09-16 20:04:09 |
- Wiesz co się dzieje Jedaai, kiedy sika się pod wiatr? Mniej więcej skutki będą równie opłakane. Kiedy ktoś Ci oferuje tak korzystne warunki, trzeba mieć niezły tupet, żeby gardzić. - powiedział Hutt dosyć nieprzyjemnym tonem. Vottaggowa twarz przedstwiała typowe dla jego rasy niezadowolenie - wyłupiaste oczy i lekko obślinione wargi. - Jedaai o którym mówię, wie coś nie coś o tym handlu niewolników, badał sprawę od dłuższego czasu, ale jako że wasze kółko religijne nie istnieje, to przychodził tutaj, płacił za informację... W zamian oczekuję tylko, że później zajmiesz się pewnym niewygodnym osobnikiem... czy to tak wiele Jedaai? - cała ta historyjka brzmiała dosyć prawdziwie i możliwie. W końcu nie wszyscy Jedi musieli wiedzieć, że Zakon istniał nadal. Mógł to być jakiś padawan, który przetrwał masakrę. |
Aru - 2010-09-16 20:22:59 |
Nie śmiem gardzić nawet. Warunki i propozycja towarzystwa dwóch pięknych pań są nęcące. Chciałem tylko wiedzieć co by mogło się stać gdybym miał ochotę iść zjeść loda czy coś podobnego na mieście. *Odparł spokojnie, wiedząc już, że nie będzie sensu próbować wiać. Pozostawało mu tylko skorzystać z tego co mu dają i nie patrzeć na ciemne strony tego stanu rzeczy.* Tak,tak...dobrze. To dokąd mogę się udać? *I już atmosfera nieco się oczyściła. Choć zabrak nadal nie potrafił czerpać jakiejś przyjemności z obecnej sytuacji wiedząc,że jest tu pod przymusem.A do tego jeszcze coś na granicy umysłu napierać poczęło. Coś znajomego i tylko dlatego zostało "wpuszczone". Odpowiedzią dla Takena jednak był zbiór myśli jakie można by spokojnie przetłumaczyć na "kurwa, gówno,dupa,pierdole" i tym podobne. Zaraz po tym jednak coś bardziej artykułowanego się pojawiło- "Przez półtora miesiąca regenerowałem się, w raporcie jaki radzie posłałem było wszystko....nie prościej było znaleźć pojazd? Jakieś namierzanie chyba macie na podorędziu jeśli idzie o jednostki świątynne". Dla hutta jednak zabrak nawet o jotę się nie zmienił. Rozmowa na poziomie mentalnym przebiegała błyskawicznie choć wymagała dobrej uwagi i na jednej rozmowie i na drugiej.* |
Vottagg - 2010-09-16 20:28:43 |
Hutt poruszył się lekko, po czym wskazał na drzwi z których wyszedł - Pierwsze po lewej, rodianin Cię pokieruje do kwatery - powiedzial i zajął się Twilekanką, nie zwracając większej uwagi na Zabraka. Czerwono-skóra zeskoczyła z grzbietu, Hutt otwarł paszczę, w której usiadła... no może nie będziemy tego opisywać. |
Taken - 2010-09-16 20:29:18 |
I przekaz mentalny znowu się pojawił, tym razem spokojniejszy, bo wyczuć to można było w bardziej harmonijnej fali myśli, obrazów i wspomnień. Komnata Rady, mała kłótnia, Windu wkurzony, Taken nic sobie z tego nie robi, odchodzi, rozmowa z Yodą, potem najazd oczami na transmiter z myślą "uszkodzony". A więc Tython odcięty jest czasowo. Potem przegląd wiadomości Aru ze świadomością, że to przeczytane. A potem szybka migawka Świątynia-Statek-Brak urządzeń namierzających a potem coś w rodzaju plotki, zabrak z mieczami świetlnymi na imprezie gangsterów i jedna zabłąkana myśl kel dora "Ty durniu!". A potem obraz kel dora klęczącego w jakimś nieco obskurnym pokoju, medytował, ubrany w typowy strój przemytnika, nic ciekawego. I znowu powrót do zabraka, tym razem formułujące się myśli w pytanie "W co wdepnąłeś?", bo wyczuł jakiś tam niepokój Aru. Ale o Vottaggu i o jego propozycji na razie nic nie wiedział. Nie wiedział nawet gdzie jest jego "rozmówca" |
Aru - 2010-09-16 20:37:13 |
*W co wdepnął? Teraz mimo wolnie Taken dostał jasny i klarowny obraz. Hutta z rozdziawioną paszczą i twi'lekanką o czerwonej skórze rozkraczonej przy ustach hutta i z przyjemnością biorąca to co najlepsze z języka jegomościa. W międzyczasie prawie gały zabrakowi wypadły gdy ten powoli i z trudem wzrok swój od tego widoku, którego przebłysk trafił do Takena, odwrócił. Dalej już automatycznie Aru kierował się w stronę jaką mu to opisał Vottagg nim.. wziął do buzi. Kroki powiodły zabraka do rodianina, a następnie za nim w stronę swej kwatery. Takenowi zaś cisza odpowiadała."Sam widzisz.". I obrazy oraz myśli pojedyncze. Nagrania, ochrona, rodzina przyjaciół zagrożona w razie buntu, pas. I tak w skrócie i szybko Taken już wiedział w co wdepnął zabrak. To, że wie u kogo Issa jest trzymana, że hutt może mieć informacje na ten temat i raczej ma, oraz to, że nie może nic zrobić by odmówić pomocy hutta jeśli nie chce narazić postronnych na niebezpieczeństwo, tak samo jak i to, że atak i próba odbicia od Zandiego mocowładnych da taki sam efekt.Także wzmianka o jakimś mocowładnym który na własną rękę prowadzi śledztwo w tej sprawie.* |
Taken - 2010-09-16 20:44:23 |
Informacja zwrotna, coś w stylu rzygającego kel dora... ale coś w stylu, bo normalny taki widok był nieco ohydny. W każdym razie scenę hutta i twi'elkanki Taken uznał za totalnie gorszącą, chociaż widział w swoim życiu wiele, ale takie obrzydliwości nim zawsze wstrząsały. A potem nastąpiła przerwa na analizę sytuacji i po jakieś minucie kolejne obrazy, tym razem kompletna lista twarzy Jedi, którzy przeżyli i o których Zakon miał pewne informacje. Wniosek prosty, nikt z "Odrodzonego Zakonu" tutaj nie przebywał, wiec albo jakiś ocalały inny Jedi, albo ktoś zupełni inny. I wizja Inkwizytorów Imperium... ostatnio rozplenili się po Galaktyce, upadli Jedi. W każdym razie, nie wesoło. I kolejna chwila przerwy, przetworzenie myśli i obraz jasny, że Taken zrozumiał i postara się coś wymyślić. I pytanie "Dasz radę się wymknąć?". Może i komunikacja psychiczna byłą wydajniejsza, ale o wiele bardziej męcząca. |
Aru - 2010-09-16 20:49:11 |
*A Zabrak szedł, droga była do kwatery dłuższa niż przypuszczał,ale może to przez tę "rozmowę" przez którą potykał się co rusz? Kto wie. Ciężko było zinterpretować co Taken ma do powiedzenia jednocześnie idąc. On sam zresztą też nie mógł być pewnym wszystkiego co dostał. Dośc chaotyczne to wszystko było, za duża odległość by tak można było się komunikować skutecznie. Emocje,uczucia..to klarowniej się czuje. Odpowiedzią na pytanie kel-dora były właśnie one. Nutka irytacji ze szczyptą zrezygnowania. Inaczej mówiąc "nic z tego". * |
Vottagg - 2010-09-16 20:52:29 |
Kwatera Aru: |
Taken - 2010-09-16 20:56:14 |
Odpowiedzią zwrotną była a jakże - irytacja i coś formującego się w słowo "ale wdepnąłeś." A potem znowu dłuższa cisza, bo musiał Taken w jakiś sensowny komunikat to ułożyć przed "wysłaniem", by Aru mógł jasno zrozumieć o co mu chodzi. No i w końcu nadeszła odpowiedź i o wiele bardziej przejrzysta niż przedtem "Myśl nad ucieczką, nie podoba mi się to. Duże ryzyko, niepewny zysk. W razie czego pomogę." Taken na NS był już jakiś czas, zdążył się nieco wtopić w tłum, ale potrzebował fałszywej tożsamości. Na szczęście z Jedi nikt go nie wiązał, a nawet jeśli to oficjalnie nie żyje od dwudziestu lat... może być bratem bliźniakiem czy coś. Poza tym, dla obcych to kel dor wygląda jak każdy inny, bez rozróżnienia. |
Aru - 2010-09-16 21:08:59 |
*Za to Taken teraz sobie mógł poczekać. Jedynie echo najróżniejszych emocji mógł wyczuwać. Teraz już pozytywniej nastawionych. Odpowiedź była prosta. Kobieta, lub nawet kobiety. Trzeba przyznać przydzielono mu ciekawe zestawienie ras. FAlenka i togrutanka. Raj na ziemi. O dziwo dosyć szybko jednak Taken dostał odpowiedź. "Skrzywdzi niewinnych, nie mogę uciekać nawet jak bym chciał. Nie pozwolę mych dobrodziejów tknąć.". Nic więcej dodawać nie musiał. Taken zorientować się powinien szybko, że zabrak nie chce stać się przyczyną krzywd kogoś kto mu pomógł i w gruncie rzeczy ocalił życie. Potem do zabraka podeszły obie panie zaczynając z niego zsuwać ubrania. No cóż, jak by nie patrzeć towarzystwo miłe,a i chętnie się w ciepłej wodzie zanurzy... nawet mimo wielkiego zainteresowania jakim darzyły obie niewiasty broń zabraka, ją jednak pozwolił sobie wraz z pasem położyć na brzegu baseniku. Goły i wesoły zaraz też się w cieczy zanurzył ograniczając sygnały dla Takena do minimum, nadal jednak otwarty na jego odpowiedzi był, mimo tego że teraz co by tu nie mówić, dwie pary piersi jego uwagę skupiło na sobie.* Nie ma pośpiechu... *Do swych towarzyszek rzekł obserwując jak się ze sobą bawią już nie tak grzecznie jak przed chwilą, przy okazji przyczepiając się swymi ciałami do jego wytatuowanego i umięśnionego ciała przyciskając się. Jak Taken coś chce to niech lepiej odpowiada...* |
Taken - 2010-09-16 21:18:01 |
Odpowiedź przyszła natychmiast, a był to... mentalny śmiech. No tak, w pełni zrozumiał czemu Aru nagle taki zadowolony z życia, ale późniejszy komunikat nie był taki pozytywny. Patowa sytuacja, a to źle wróży. Kel dor strasznie nie lubił gangsterów, bo ci w nosie mieli życie innych i dowolnie nimi dysponowali, a Taken też nie chciał krzywdy niewinnych, ale też martwił się bardzo o swych braci Jedi, bo ci gdzieś tutaj byli, uwiezieni i przetrzymywani jak zwierzęta. Trzeba było ich jakoś dyskretnie odbić, ale ten cały hutt nie pomagał. I w końcu kolejna odpowiedź, ale tym razem wiadomo było, że ich wymiana myśli zbliża się ku końcowi "Da rade się z nim dogadać?". Cóż, trzeba znaleźć jakiegoś sojusznika... i jeszcze ten tajemniczy Jedi... |
Aru - 2010-09-16 21:27:48 |
*Po salwie śmiechu kel-dor mógł ujrzeć... różnokolorowe kobietki z czego jedna właśnie odsuwała się od zabraka by sobie chyba usiąść na brzegu baseniku, nad wodą. Co dalej zabrak widział i do czego się zbliżył to już jego,o! Ważne, że Taken mimo wszystko dostał swą odpowiedź, stąd i przebłyski pań i tym podobne rzeczy, efekt uboczny."Myślę,że tak. Mocowładnych uwolnić można, lecz bez powiązań ze mną, sam musisz to uczynić widać. Zandi z pewnością trzyma okazy u siebie w domu.". Na koniec zaś szyld przedstawiający napis "Cielesne rozkosze" się pojawił i Taken już wiedział,że lokal należy do tego człowieka i że jest gdzieś na niższych poziomach miasta. "Nie psuj zabawy przez chwilę" i sygnał urwany z całą stanowczością. Gdy już nieco sytuacja u Aru się uspokoi, stanie się bardziej błoga... kontakt podejmie na nowo choć więzi nie zrywał, zagłuszył ją tylko maksymalnie, nie podjął by jej,a i Taken musiał by od nowa "szukać" zabraka.* |
Taken - 2010-09-16 21:29:34 |
"Dobra" szybka odpowiedź i teraz oczekiwany spokój, Aru mógł sam się bawić z kobietami do woli a Taken przerwał całkiem medytację i sam gdzieś zniknął w Mocy, nie do wykrycia. |
Aru - 2010-09-17 18:40:41 |
*I tak tez po dłuższym czasie Taken mógł wyczuć,że ""tłumik" został zdjęty. Znaczy się zabrak swoje zrobił. Bo i zrobił. Choć alkoholu nieco się wypiło jak i zapaliło ziela rozluźniającego obecnie w łóżku leżąc pod kołdrą cienką, z dwoma żywymi grzejniczkami do jego klatki piersiowej przytulonymi. Ha! Tak więziony może być zawsze. Nie było na co narzekać...* Milutko.... *Mruknął cicho, sam do siebie by nie zbudzić śpiących obecnie pań.* |
Taken - 2010-09-17 18:54:18 |
No tylko że Taken nie siedział na tyłku i nie czekał z niecierpliwością aż zabrak raczy skończyć swoje uciechy, on po prostu gdzieś przepadł. To nie był myślowy tłumik jak w przypadku Aru, kel dor po prostu zniknął, rozpłynął się w Mocy, był nieosiągalny tak jakby odcięto go od sieci telekomunikacyjnej MOC. Więc Aru mógł się cieszyć dodatkowymi minutami, a może nawet godzinami spokoju, nim taka jaśniejsza plamka w Mocy oznaczająca Takena się znowu nie zapaliła. |
Vottagg - 2010-09-17 19:11:31 |
Chwile relaksu szybko mijały, podczas nich Aru mógł poczuć lekkie zawroty głowy - nic niepokojącego, jeśli się nie wie że Togurtanka nałożyła na swoje intymne miejsce truciznę. Środek nie był silny, kogoś kto przeszedł szkolenie Jedi, zapewne zamroczy i otumani. W każdym razie, nic na razie nie dało się wyczuć. |
Aru - 2010-09-17 19:19:16 |
Zaraz przyjdę do niego w takim razie. *Odpowiedział swemu pobratymcowi. Co z tego,że był goły skoro i tak pod kołdrą był. Zresztą nie był w nastroju na jakieś zakrywanie się przed kimkolwiek. Dlatego też czy się Capricorn wyniósł przed pokój czy nie zabrak z łóżka się zebrał z zamiarem ubrania się. Kontakt urwany przez Takena niezbyt go obruszył. Jego sprawa, będzie szukać zabraka na nowo. A on sam czuł się po prostu nieco wcięty. Nic poważnego... koniec końców nie przyszło mu do głowy by Mocą sprawdzać coś innego poza trunkami i zielem, kto by pomyślał, że togrutanka w takim miejscu jakieś coś mieć będzie... ale, tak czy siak zabrak ubrał się. W spodniach z brązowej skóry, butach podkutych z przodu metalem, oraz w białej tunice z pasem przez jej środek przechodzącym zawierającym kabury z mieczami na plecach, no i kamizelka z metalowymi płytkami na piersiach. To było tyle, zaraz przed pokojem się zjawił gotów by udać się do Vottagga.* |
Vottagg - 2010-09-17 19:31:57 |
Cpricorn poprowadził Jedi, prosto do sali, gdzie byli wcześniej, słońce wpadało teraz przez szybę świecąc im w oczy. Vottagg był odwrócony do okna plecami, ale wyglądal dla nich jak cień góry na tle zachodu. Hutt zadudnił w stronę Aru, aby ten się rozgościł, wskazał mu krzesło, a właściwie fotel. Służąca nalała do kielichów nieco wina. - Twój Jedaai może nas wkrótce odwiedzić. - poinformował Zabrka. |
Aru - 2010-09-17 19:39:38 |
Och? Tak szybko? Nie sądziłem,że tak szybko to nastąpi. *Odparł odbierając od służacej wino. Krótki skan, czyste można pić. I tak też uczynił. Jednak tylko by nie obrazić gospodarze, upił tylko łyk, nic więcej. W głowie mu szumiało, musiał widać za dużo wypić w nocy.* Przyznam, że gościna u Ciebie, panie Vottagg jest jak do tej pory bardzo miła. *Z uśmiechem do ogromnego hutta powiedział. Wygodniej się w swym miejscu rozsiadł, na jakże by inaczej, wygodnym fotelem się racząc równie chętnie co i innymi atrakcjami mu serwowanymi przez gospodarza nieświadomego, że trucizna w krwioobiegu zabraka w razie potrzeby może zostać dość szybko wydalona, zwyczajnie pozbędzie się wszystkich niepożądanych substancji, strawi je w sobie lub wydali skórą. Jednak na razie sam Aru nie był świadom, że szum i lekkie oszołomienie nie alkohol wprowadza.* |
Vottagg - 2010-09-17 19:43:58 |
- Tak, tak, dziękuję, cała przyjemnośc po mojej stronie Jedaai... - zadudnił Vottagg z lekkim, ledwie dostrzegalnym uśmieszkiem. Był umówiony z Nemeidsem nieco wcześniej w związku z zakończeniem misji dot. Norclu. Świetnie się składa, już poinformował Sitha o swoim gościu. Starcie jest kwestią czasu, wrota same staną otworem dla mrocznego i wtedy on - Vottagg - się ulotni pozostawiając tych dwóch sobie! Ach, cóż za szlachetność z jego strony. Wlał sobie nieco wina w usta, z zadumą patrząc na Jedi. |
Aru - 2010-09-17 19:48:53 |
*Tia, szlachetność. Ale niech lepiej podłogo z rekinkiem będzie wytrzymała bo jeszcze mu pupilka wykończą gdy rąbnie Moc i rozwali im podłoże. Raczej się wtedy żaden nie będzie miał czasu bawić w obłaskawianie rekina. Choć niestety miecze świetlne zwykle pod wodą nie działały...* I ja dziękuję. *Lekko kielich w geście toastu uniósł by tylko przy swych wargach go przechylić markując łyk. Co to to nie, za zdrowie hutta który coś kombinuje pić nie będzie. Jeszcze mu tak we łbie nie namieszano oj nie...* |
Darth Nemedis - 2010-09-18 20:42:58 |
*I pojawił się on. W mocy był jak jeden wielki, silny impuls. Tocząca się kula ognia, która im dłużej istnieje, tym więcej płomieni pożera. Rozdarcie w mocy, przyprawiający o mdłości przerażający krzyk, rana. Ciemność tak silna, że przyprawiała o zawroty głowy. Dla Jedi musiało to być szczególnie silne. Nie można było być obojętnym - mrok wdzierał się każdymi drogami, był wszechobecny. Czysty, destruktywny chaos. Było niemal czuć każdy kolejny krok. Nie było cienia wątpliwości - zbliżał się. |
Vottagg - 2010-09-18 21:34:47 |
W momencie, kiedy Aru miałbyć teoretycznie najbrdziej zamroczony, kiedy Nemedis efektywnie wszedł, to Vottagg dzielnie stanął do odwrotu, przepełzając do drzwi, ratując szlachetnie swoją dupę, przed starciem mocy. Hutt, został odcięty od pomieszczenia, w którym zapadły ciężkie grodzie, a drzwi bezpieczeństwa się zablokowały. Nemedis i Aru byli całkowicie odcięci. Nawet w podłodze coś kliknęło - zamek klapy zapieczętowany. |
Aru - 2010-09-19 08:52:02 |
*Palce zabraka rozluźniły się wypuszczając kielich z trunkiem. Trzasnęło szkło rozpryskujące się na podłodze, pozostawiające szkarłatny ślad wina na gładkiej powierzchni. Aru w fotelu wyraźnie opadł, jak by bez sił, jak gdyby to właśnie teraz specyfik go wykończył. Nic bardziej błędnego. W lewej dłoni twarz swą skrył gdy poczuł.. poczuł wręcz chodzącą ranę w Mocy. Pasożyta żywiącego się jej pierwotną, dziką siłą. Hutt zaś mógł usłyszeć tylko cichy warkotliwy głos od strony oklapniętego Jedaai.* Ty... pierdolony robaku... *Lecz nie został zaatakowany. Mrok zbliżał się do Aru,a wszystkie elementy układanki jaką Moc mu dała przy lądowaniu zgrabnie w całość się układały. Najpierw Gawile i Dżony, potem hutt w rzeczywistości wiecznie bojący się o swój los i swego majątku, wiecznie chcący więcej i więcej nigdy nie zaspokojony. I Mrok. Gdyby nie szczelne zamknięcie pomieszczenia i specyfik w żyłach zabraka ten już z pewnością by wypadał sobie dziurę na zewnątrz, byle być najdalej od tego źródła ognia i ciemności. Złote oko z miniaturową źrenicą wpatrywało się rozszerzone w odzianego w czarne szaty. W zabraku zaś, to co go dodatkowo otępiło było niszczone, mimo wszystko zdołał się skupić, musiał choć część niechcianych w swym organiźmie substancji anihilować.* Wiem... wiem, że niegrzecznie jest nie wstawać gdy gość przychodzi,ale niestety nie mam siły *Już nie drżący jego głos był. Spokojny. Siłę miał by wstać, owszem, ale chciał choć sprawdzić czy to potrafi mówić. Niech się odezwie do cholery!* |
Darth Nemedis - 2010-09-19 13:23:22 |
*Przyprawiający o mdłości krzyk był coraz mocniejszy, coraz silniej wdzierał się do świadomości by przeszywać ją swym zimnym tchnieniem i przykryć całunem ciemności. Okryta czernią postać poruszała się wolno, pewnie. Niemal każdy krok był manifestacją plugawej, mrocznej siły. Ciężkie, obite metalem buty w zetknięciu z podłożem wywoływały nieprzyjemny dla ucha dźwięk. |
Vottagg - 2010-09-19 13:35:54 |
ku lepszemu efektowi, światła w sali zrobiły się nieprzyjemnie czerwone - sygnalizując o aktywacji systemów bezpieczeństwa. Gdzieś dobiegający z dala pisk alarmu, wwiercał się w uszy. Zdradziecki Hutt patrzył w ekran, który przesyłał obraz. Vottagg uśmiechał się lekko, tak jak i Capricorn. Obydwaj chcieli zobaczyć pojedynek, skrzące miecze świetlne, i wyzwoloną moc. Byli ciekawi. |
Aru - 2010-09-19 14:07:04 |
*Zabrak wzdrygnął się. Nie czuł się dobrze w tym pomieszczeniu ,w tym towarzystwie. I doskonale wiedział, że jeśli przyszło by temu komuś..czemuś... pojawić się na Tythonie to sama obecność tej istoty wystarczyła by by zabić wszystkie tubylcze stworzenia, Duchy. Skończyli by jak potraktowani bronią chemiczną, zatruci mrokiem. Język... ten język zabrak znał. Słyszał już raz, lata temu, na pewnej planecie gdzie tubylcy oddawali cześć Ciemnej Stronie, w swych modłach używając języka sith w swoich własnych znaczeniach różniących się od tego co rzeczywiście słowa przez nich wypowiadane znaczyły. O tyle o ile nie było trudno się zorientować, że stworzenie było silne w ciemnej stronie, o tyle po tych słowach było już wiadomo, że jest to Sith. A przynajmniej ktoś aspirujący do bycia sithem.* I Twoją mamę też... *Tyle zabrak odrzekł po słowach w dziwnym języku. Na resztę nie odpowiedział, rękę tylko cofnął od swej twarzy, pochylając się w fotelu, przedramionami o kolana się wspierając i obserwując stworzenie zza opadających na jego lico włosów. Truciznę praktycznie zwalczył, zostało jej tylko tyle by mu w niczym nie szkodziła. Spektakl trwał. Muzyka grała,a zabrak czekał z pierwszym swym ruchem widać na przyspieszenie melodii... lub na działanie Istoty.* |
Darth Nemedis - 2010-09-19 14:20:13 |
*Nemedis przywołał do siebie kielich z winem. Piękna muzyka... Idealna narracja do tej jakże ciekawej chwili. Przystawił kielich do nadal niewidocznej twarzy by wyczuć aromat. Leniwie, bez pośpiechu wlał sobie nieco do ust. Chyba się bawił.* To już zakon naprawdę nie ma kogo wysyłać na te swoje misje? Jest z wami ostatnimi czasy gorzej niż myślałem. *Postać poruszyła się w akompaniamencie uderzającego o posadzkę metalu. Wyglądał tak, jakby się obecnością Aru nie przejmował.* Tak, galaktyczne pasożyty, wirus toczący wszechświat... Umierają jeden za drugim... *Kości zaciskającej się dłoni strzyknęły głośno.* I kiedy zostaje ich tak niewielu, marna resztka, jeden pcha się do centrum bezprawia wprost w paszcze lwa... Nie widzi tego. Ten, który uniknął końca, przyszedł by umrzeć. *Sith zatrzymał się. Był praktycznie niewidoczny dla fizycznych zmysłów.* Jakie to poruszające, jakie to piękne. Choroba sama dla siebie znalazła antidotum. |
Vottagg - 2010-09-19 14:26:02 |
Pomrańczowo - żółte oczy Vottagga obserwowały monitor z złowrogą fascynacją. Muzyka narazie nie przyśpieszała, jednak pojawiły się w niej krótkie dźwięki gitarowe, nadając jej złowrogiej nieco barwy. Koło Hutta zgromadziła się grupka łowców i najemników, wszyscy chcieli zobaczyć walkę stulecia! Sekundy napięcia mijały w "rozmowie" dwóch mocowładnych. Nawet rekin coś wyczuł, bo poruszał się pod wodą gniewnie, emanując negatywnymi emocjami. |
Aru - 2010-09-19 14:32:28 |
*Walka stulecia? Byleby nie trwała 44 sekundy....ekhm,mniejsza z tym. Aru uważnie obserwował ruchy i zachowanie nowego gościa na "przyjęciu". Także i wysłuchał w spokoju i milczeniu tego co ten do powiedzenia miał. Zabrak nie miał najmniejszego zamiaru wdawać się w dyskusje z sithami. Do niczego to nigdy nie prowadziło...no dobra, prowadziło. Do walki. Ale po co przedłużać to co i tak nastąpi, gadaniem bez sensownym na temat tego, że jedi to pasożyci,a sith to żądni krwi rzeźnicy itp? Strata czasu i energii. W międzyczasie jednak, jeśli Taken pozostawił choć cząstkę więzi z umysłem zabraka, ten ją wzmocnił. Nie był jednak w stanie wysłać niczego w obliczu zakłóceń emitowanych od "Pana wygadanego" z kielichem w łapie. Jedyne co dotrzeć mogło do Takena to fala duszącego mroku i światło zabraka, nie czyste i przejrzyste lecz takie jak zwykle...szare, lecz znajome.* Trochę o mnie wiesz, widzę. *Jednak odpowiedzieć... no cóż. Odpowiedzieć mógł. Nikt do boju nie zmusza natychmiast. Chwila zwłoki niczemu nie zaszkodzi. Złote oczy Aru wędrowały zaś od sylwetki istoty w czarnych szatach, na podłogę. Obserwował poszczególne zdobienia i rysy na kamiennej posadzce.W międzyczasie słuchając* |
Darth Nemedis - 2010-09-19 14:46:49 |
*Sith zaśmiał się chłodno, demonicznie. Niech się Aru zdecyduje, bo jak widać jego myśli sprzeczne są i niedługo to one ze sobą będą walczyć.* Tak, w istocie. *Rozległ się znów ten przeraźliwie lodowaty, syczący głos. Kielich z brzdękiem upadł na podłogę i potoczył się w głąb sali.*...dobrotliwa duszyczko. Musiało być bardzo przyjemnie korzystać z gościny Vottaga. Mi też jest miło, że mój drogi przyjaciel dał mi okazje tak dobrze zabawić. *Skąpana w cieniu postać wolnym krokiem przesuwała się wokół Aru.* Jestem jednak głęboko zaniepokojony faktem, że przyszło mi się spotkać z kolejnym prymitywnym prostakiem odzianym w szaty Jedi. To takie smutne... Spodziewałem się mimo wszystko rozrywki na wyższym poziomie. |
Aru - 2010-09-19 14:55:50 |
*Ot,troszkę sprzeczności nie zaszkodzi. Teraz chyba jednak myśli jego skupiły się na czymś konkretnym. Gdy Nemedis powoli znów w pole widzenia zabraka wchodził ten odpowiedział krótko* Jeśli spodziewasz się dyskusji z rodzaju tych jakie Jedi zwykle serwuje Sithowi, że Ciemna Strone jest słaba i że nieszczęśnik powinien wrócić do światła i tak dalej to.... źle trafiłeś i nie zaspokoję Twoich gustów pod tym względem. *Lekki uśmiech się na twarzy zabraka pojawił. Mimo tego, że co tu dużo mówić, bał się. Jednak wystarczyło odczekać aż Nemedis stanie w tym samym punkcie w jakim to z winem jeszcze raczył się zatrzymać.* Może pod innym usatysfakcjonuję. *Krótko, cicho. I trzask kamienia pod stopami Nemedisa. Siateczka pęknięć na podłodze się pojawiła gdy zabrak wyciągnął przed siebie gwałtownie prawą dłoń miażdżąc Mocą kamień pod stopami Nemedisa. Moc epicentrum swe osiągnęła gdy zabrak po ułamku sekundy zacisnął swą pięść sprawiając, że posadzka o obwodzie może 3 metrów eksplodowała wręcz odłamkami i kropelkami wody, jeśli tylko zbiornik wodny był bliżej powierzchni. Choć zabrak jak już wcześniej wspominano spodziewał się raczej pod podłogą Rancora lub czegoś w tym rodzaju...* |
Vottagg - 2010-09-19 15:05:42 |
Coś wody mogło polecieć. W każdym razie w sporych rozmiarów basenie, nie było rancora, był równie wielki Firaxan, który rozwścieczony eksplozją pływał w koło i... ryczał. Jego głos działał na wyższych falach, był to ogłuszający, rozrywający niemal bębenki dźwięk, jakby cały budynek miał się zawalić. Był to także oddźwięk w mocy, który można było poczuć od wielkiej ryby. Potężne zwierze, z furią rozbryzgując wodę, wynurzyło wielką paszczę, zalewając niemal salę, po czym zniknęło nurkując. Woda była złowieszczo ciemna, nieprzenikniona, jednak był tam. |
Darth Nemedis - 2010-09-19 15:23:51 |
*W momencie kiedy płytki zaczęły pękać, Nemedis odskoczył. Zanim jednak wylądował, Aru już mógł poczuć, że coś przyciąga go w stronę basenu z ogromną siłą. |
Aru - 2010-09-19 15:37:08 |
*Owszem, na moment zabrak został zamroczony przez moc sitha, zatopiony w niepamięci. Rozbłysk wspomnień, których odprysk mógł i Nemedis wyczuć pozwolił jednak zabrakowi uwolnić swój umysł z okowów tej siły. Co trafiło do Nemedisa? Odprysk samych emocji, czystego i szczerego uczucia miłości, uważanej przez wielu za najpotężniejszą siłę w tej zafajdanej galaktyce. Tylko zabrak wiedział, że było to wspomnienie z Tythona, z wioski Duchów. To czym go zbombardowały gdy tam trafił. A rekin? Jeśli jego pysk się wynurzył by pochwycić zabraka dostać mógł,ale wygodny i luksusowy fotel-niech ma też coś z luksusów w swym marnym żywocie- podczas gdy Aru z przesuwanego wraz z nim fotela zeskoczył przeskakując nad dziurą w podłożu nie omieszkając fotel mocą samemu nie wepchnąć do pyska Wacusiowi co by miał gryzaczek. Lądując z cichym stukotem podeszew butów po drugiej stronie przerębla swoistego. Ciche kliknięcie, gdy kabury na plecach zabraka odpięły się,a do jego dłoni wleciały dwa miecze,wyłączone jak na ten moment. Wszak to Moc uderzyła w stronę Nemedisa z zamiarem odepchnięcia go pod jeden z posągów w tej sali. Uderzenie drgającego, jak by zniekształconego gorącem powietrza, pocisk Mocy z obu dłoni Aru początek swój mający.* |
Vottagg - 2010-09-19 15:39:29 |
Rekin był ogromny, nie przypominał jakiegoś tam ludojada, połknął fotel w całości i zniknął w głębinach cimenej, nieprzeniknionej wody, wyglądającej bardzo spokojnie. Narazie. |
Taken - 2010-09-19 19:08:06 |
No i w końcu Aru mógł poczuć to co przedtem, czyli pojawienie się Takena w "zasięgu" Mocy, tak jakby nagle się zmaterializował po tym zniknięciu. Początkowo jego obecność byłą tylko jednym z miliardów maleńkich punkcików na samym tylko księżycu, ale gdy tylko kel dor zorientował się ,ze coś nie tak to do zabraka nadeszła myślowa "rozmowa" wraz z falę niepokoju i troski, formującą się w prosty przekaz "Co się tam do cholery dzieje?" czy jakoś tak. |
EFECTOR - 2010-09-20 11:20:47 |
*Uderzenie Mocy Aru ugodziło Nemedisa w splot słoneczny, jednak Sitha nie odrzuciło. mógł to zwalczyc, i jedynie szata załopotała za nim wściekle jak po uderzeniu wiatru. Poczuł osobliwy rodzaj bólu, jednak nie miało to na niego wielkiego wpływu, jednak znalazł się w położeniu defensywym* |
Aru - 2010-09-20 11:36:18 |
*No cóż, Aru zorientował się tylko, że Taken coś komunikuje. Jedyne jednak co do niego dotarło to same uczucia i emocje, niepokój i troska, ni mniej ni więcej. Taken w odpowiedzi dostawał to co wcześniej, falę mroku na przeciwko której szara aura zabraka stanąć musiała. Wracając jednak już do pojedynku, Aru nie spodziewał się, że jego atak coś zrobi,. wszak pchnięciem chciał sitha popchnąć w stronę rzeźby, a nie przywalić z siłą miażdżącą kości. I to chyba był błąd bo sith większość uderzenia najwidoczniej zneutralizował przyjmując tylko pachnięcie w splot słoneczny który większego efektu na nim nie wywołał. Ale chwilową inicjatywę ze swej strony zamierzał wykorzystać jak najlepiej się da. Na razie jednak bez mieczy. Kilka kroków w lewo uczynił by nie być tak blisko przerębla swoistego i Mocą sięgnął do licznych waz, dużych, stojących w tym pomieszczeniu a w których to rzekomo miały być prochy poprzednich uczniów Vottagga(czym nastraszył Secorshę,a co prawdą nie było). Jednakże wazy były duże i dosyć ciężkie, a Aru pragnął kilkoma na raz rzucić w Nemedisa...a że stał pomiędzy poustawianymi w przeciwległych stronach wazach, to z dwóch stron na niego ciężkie ozdoby poleciały ściągnięte na niego ruchem rąk zabraka który ręce swe rozrzucił na boki i szarpnięciem zgiął w łokciach wprawiając ciężkie wazy w lot.* |
Darth Nemedis - 2010-09-20 13:48:35 |
*Nemedisowi gniewnie zapłonęły oczy gdy Aru ugodził go mocą. W momencie gdy szata załopotała, z głowy spadł kaptur odsłaniając twarz przykrytą białą, specyficzną maską. Jedna jej część przedstawiała usta pochylone w dół w wyrazie smutku, pod okiem widniała krwawa łza. Druga cześć była przeciwieństwem, usta złożone w krwiożerczym, lodowatym uśmiechu, czarne zakola wokół otworu na oko. Jednym "żywym" elementem były jak się zdaje oczy spowite mrokiem, patrzące dzięki okrągłym otworom w masce. Wyglądało to tak, jakby zamiast oczu była hipnotyzująca nicość. |
EFECTOR - 2010-09-20 16:42:20 |
*Wszystkie wazy w locie skurczyły się, rozsypując po drodze równomierne smugi gruzu z którego się składały. W Nemedisa uderzył tylko pył. A to tylko początek gniewu Sitha.* |
Darth Nemedis - 2010-09-20 17:43:30 |
*Nemedis utkwił w Aru lodowate spojrzenie. Wachlarz złych, negatywnych emocji szalejących w ciemności uderzył w zabraka z całą swoją mocą, a aura mroku stała się tak silna, że pochłaniała sobą dosłownie wszystko. Była wszechobecna. Czyste zło i destruktywny chaos. |
Aru - 2010-09-20 17:58:09 |
* Mrok, nienawiść, gniew, szarpały łańcuchy w umyśle zabraka, nadwątlone strachem ogniwa opornie lecz powoli pękały... lecz Aru nie miał zamiaru pozwolić tak łatwo uwolnić to co w jego umyśle się kryło, głęboko, zakute w łańcuchy. Co się dało ratował, wspomnienia, dobre wspomnienia umacniały łańcuchy, nie pozwalały im dalej pękać, nie mógł się tak łatwo poddać! Zdeterminowany był. Działał na wyższych obrotach, jak zaszczute zwierzę, instynkt samozachowawczy u tego osobnika był silny i mimo, że Jedi nie powinni się oddawać tak prymitywnym instynktom... on to czynił. Była to zimna determinacja, nadal był w stanie bez emocji wytrzymywać. Gdy dzbany implodowały zmieniając się w pył skrzywił się nieznacznie.... miecze swe z sykiem uruchomił. Blask błękitny odbił się w jego złotych oczach oraz skórze pokrytej zawiłymi tatuażami. Dwie błękitne klingi wydające się być niebieskimi płomieniami, świetlne ostrza otoczone były nieustannie parującą z nich niebieską poświatą jak by mgłą czy też parą rozmywającą się kilka centymetrów nad ostrzami.... ruszył na sitha.... krzyk jaki rozległ się nie tyle uderzył w zmysły zabraka,a przynajmniej nie w te które był w stanie nazwać. Mur, wspomnienia, zimna determinacja, Moc. W Mocy jego ratunek. Mocą się otoczył, zarówno ducha jak i ciało. Na skutek czynności Sitha nawet rzeźbi pokryły się siateczkami pęknięć, wszystko wyglądało jak po eksplozji granatu... i to wszystko leciało w stronę tego który Jedi się nie nazwie ,a którego tak nazywały Duchy. Nie zwalniał, starał się nie zwolnić jednak pod naporem takiej kanonady, bombardowania przystanął. Moc otoczyła go niczym ochronna bańka z trudem podtrzymywana. Siłę czerpał ze wszystkiego co dobre go spotkało w życiu. Wędrówki z Mistrzem, przyjaźnie, powrót na łono zakonu, spotkanie z Duchami, pomoc jaką podzieliła się z nim obca rodzina. To wszystko dawało mu siłę, nie pozwalając mu przypominać sobie o złych stronach każdego wspomnienia.O śmierci i bólu z nimi związanymi. * Raaggh! *Ręce na swej piersi skrzyżował Moc na moment praktycznie wchłaniając w siebie, momentalnie się jej pozbywając, wzmocnioną, wyrzucając ją z siebie wraz z rozłożonymi ramionami z ostrzami ku górze wycelowanymi. Ramiona równolegle do ciała rozpostarte zostały, a od samego ciała Aru uderzyła Moc niczym od epicentrum wybuchu tejże siły. Miało to na celu zmieść wszystkie odłamki. Czysta siła, czysta Moc. Mimo zasilania tym co pozytywne równie niszczycielska co chaotyczne uderzenie pierwotnej Mocy. Jaki zasięg to mieć będzie...kto wie. W każdym razie najbliższe otoczenie w okół zabraka zostanie dość mocno zniszczone.* |
EFECTOR - 2010-09-20 18:21:23 |
Po ów demonstracji obu stron stanęli w końcu na przeciw siebie w odległości ok. 4 metrów, w gruzowisku którym stał się apartament Vottagga. Hutt powinien uciekać, jeśli chce przeżyć, bowiem sufit zaczął trzeszczeć złowrogo, jeszcze kilka wyładowań iż awali się niechybnie |
Aru - 2010-09-20 18:41:55 |
*Chcecie szybką rozbiórkę niedużego budynku? Zróbcie ustawkę Jedi i Sitha,albo dwóch nie lubiących się Sithów.-taki z tego wniosek.* |
Vottagg - 2010-09-20 19:15:17 |
Vottagg i najemnicy widzieli co się dzieje, dlatego postanowili zwinąć manatki w trybie natychmiastowym. |
Darth Nemedis - 2010-09-21 13:25:38 |
*No nie takiego niedużego zważywszy na to, że apartament Vottaga znajdował się w ogromnym wieżowcu, ale wiadomo - nawet czyjeś myśli mogą popełnić błąd poznawczy. Chociaż jakby Nemedis usłyszał o ustawce i szybkiej rozbiórce, pewnie by się plasnął w czoło. |
EFECTOR - 2010-09-21 16:45:58 |
*Dwie klinki zwarły się ze sobą. Czerwona, oraz ta, którą Aru dzierżył w prawej ręce, ta w lewej ześliznęła się jakby po niewidzialnym kamieniu i choć Aru niby do końca ją kontrolował, to nie udało się musnąć długiej szyi Nemedisa. Miecz zostal odepchnięty, ręka poleciała do tyłu i miała doskonałą okazję by poprawić* |
Aru - 2010-09-21 16:53:38 |
*No cóż zważywszy na różnice wzrostu między nimi to cięcie w szyję i tak z góry było skazane na niepowodzenie bez skoków w stronę samego Nemedisa. Ale jakoś zabrak nie miał ochoty zgubić w locie swoich kończyn, zdążył się do nich przyzwyczaić w ciągu swego życia i jakoś nie miał ochoty ich zostawiać na podłodze zniszczonego apartamentu hutta. No, ale mniejsza o tym co mogło być,a się nie stało. Klingi z sykiem i przy wtórze rozbłysków światła starły się jedna z drugą podczas gdy lewa ręka zabraka w tył się odsunęła po odepchnięciu wycofując się właśnie do tyłu. Aru nie zamierzał siłować się z wielkoludem bo ten może i nie był jakoś przesadnie fizycznie silny lecz masa ciała swoje robiła jeśli by postanowił naprzeć ciałem. Toteż Aru wycofał się, ostrzem przesuwając o szkarłatną klingę-krok i odskok. I cięcie od lewej strony do prawej, wykonane lewą ręką tak by trafić albo rękojeść broni Sitha, albo jego palce tę broń trzymające.* |
Darth Nemedis - 2010-09-21 18:14:36 |
*Sith syknął cicho. Nie podobała mu się pozycja, w której się znalazł. Wolał mieć kontrole. Być panem sytuacji. |
EFECTOR - 2010-09-21 18:24:23 |
*Nemedis poszedł uderzeniem, goniąc odskakującego synchronicznie i wykorzystując tworzącą się energię rozpędu, jednak milimetry zawadziły i miecz nie został rozcięty. Ostrze musnęło skrawek ciała, pogłębiając bokiem wcięcie miedzy palcem skazującym a kciukiem lewej ręki Aru, który odruchowo puścił miecz. Ten potoczył się jakieś trzy metry dalej* |
Aru - 2010-09-21 18:34:07 |
*Gdyby obecnie był w stanie teraz jakoś konkretniej myśleć i miał czas ku temu pewnie by mu się w umyśle zrodziło to: "No kurwa mać! Dla odmiany lewa ręka!"- ale tak nie było. Było tak... Miecz upadł ze stukotem na popękaną posadzkę zatrzymując się na jednym z jej pęknięć. Ręka oczywiście była lewa na ten moment w walce nie przydatna. Miecz trzymać w czterech albo trzech palcach było teraz bez sensu, jedynie by zawadzał. Ale nie zamierzał pozwolić by jego miecz wpadł w ręce sitha. Jeśli tylko się dało miał zamiar przyciągnąć Mocą swój stracony oręż do nadal sprawnych palców i wrazić miecz tam gdzie będzie bezpieczny, czyli do kabury na swych plecach. Ból nie był na tyle duży by rozproszyć zabraka jednak co innego skutecznie go dekoncentrowało. Duszący mrok wdzierający się do jego duszy, dekoncentrujący, rozpraszający... sama aura tego sitha źle na Aru wpływała który teraz był w defensywie,role się odwróciły. Nie znaczyło to jednak, że nie spróbował on odepchnąć uderzeniem Mocy sitha od swej osoby. Moc z prawej dłoni uderzyć miała na wysokości brzucha sitha tym razem już nie z siłą wystarczającą by go przesunąć,a zwyczajnie potrzaskać kości... poprzedni tego typu atak przeciwnik rozproszył nie odczuwając żadnych szkodliwych efektów, teraz przynajmniej to poczuje. Bo, co tu dużo mówić ale zabrak nie czuł,że ma szanse na zwycięstwo. Walka z tą istotą to było tylko odwlekanie w czasie tego co nieuniknione. Szansy na ucieczkę nie miał, chyba że do basenu rekina, może i potrzaskali nieco apartament, ale jednak pod kamieniem znajdowały się metalowe umocnienia,a zabrak jakoś nie czuł,że sith mu da chwilę by ten sobie wypalił dziurę w stali mieczem. Wątpliwości i nadzieja powoli w nim umierały, zarówno przez mrok jak i po prostu sytuację w jakiej był.* |
Darth Nemedis - 2010-09-21 19:01:12 |
*Przez twarz ukrytą pod maską przetoczyła się fala delikatnych drgań w ostateczności formując grymas, coś na kształt ledwie widocznego uśmiechu. Obserwował Aru w niezmąconej niczym ciszy. Wzrok nadal był równie lodowaty co przedtem, przeszywał na wylot. Sith zgarbił się nieco robiąc przy tym w powietrzu młynek krwistoczerwonym mieczem. Powoli zaczął zmierzać w stronę Aru. Jak myśliwy tropiący swą ofiarę. Nie koncentrował się na zatrzymaniu miecza zabraka - dla niego był nieprzydatny, a wiedział też, że Jedi nieprędko wykorzysta go w walce. |
EFECTOR - 2010-09-21 19:15:01 |
*Obie siły spotkały się ze sobą w połowie drogi miedzy wysyłającymi i Nemedis wyraźnie poczuł w oddźwięku Mocy u Aru to, czego od jedi nie powinien czuć – rosnącą bezradność napędzającą całą machinę mrocznych emocji. |
Darth Nemedis - 2010-09-21 19:36:36 |
Słaby, bezbronny, opuszczony, samotny... *Korzystając ze stanu zabraka sith błyskawicznie wykonał cios na rękę, która nadal dzierżyła miecz świetlny. Ciął zaraz przy nadgarstku by czerwienią oddzielić dłoń od reszty ciała i tym samym zdusić opór, rozerwać ostatnią deskę ratunku.* Nikogo tu nie ma. Nikogo by ci pomóc. Żadnych przyjaciół. Gdzie są ci Jedi, którzy szafując twoim życiem wysłali cie w takie miejsce? Gdzie są ci, którzy siedzą medytując? Dlaczego ich tu nie ma, dlaczego ci nie pomogą? *Szeptał złowrogim, przeszywającym świadomość tonem.* Nie zależy im... Wiesz o tym. Jesteś dla nich nikim. Kolejnym życiem, które poświęcą dla swojej sprawy. Wszystko po to, aby banda słabych starców była zadowolona, by wypełniała swoje założenia. Kogo obchodzi, że ty tutaj, pozostawiony na moją łaskę, umierasz? *Na twarzy zaistniał ledwie ślad uśmiechu.* Ty to wiesz, znasz odpowiedzi... Dopuść je do świadomości. Przejrzyj na oczy. * |
Aru - 2010-09-21 19:50:17 |
*Zdezorientowany, owszem, ale nie znaczyło to, że zabrak nie zamierzał się cofać, odskakiwać co kilka kroków w tył. Nie zamierzał dać się zabić, nie, ani stracić kończyny... dłoń z ostrzem trzymał z tyłu, ręka była wyprostowana,ale skierowana do tyłu. Zresztą gdy sith ciął zabrak zamierzał nie tyle odskoczyć w bok co przeturlać się jak najdalej od niego, w bok. Co z tego jednak, że po tym przeturlany się zatrzymał się na lewym kolanie zgarbiony, z czołem zroszonym potem. Jeśli wcześniej nie był zdezorientowany to teraz tak było. Ostatni rozpaczliwy zryw, przed zostaniem bezbronnym. * A co...a co jeśli to było moje życzenie się tu znaleźć? Nie ich? Może to moje sumienie mnie tu sprowadziło... *Mruknął spoglądając ku górze w stronę sitha. Miecz w jego prawej dłoni, jeśli ją jeszcze miał, buczał cicho nadal uruchomiony lecz opuszczony, palący swym dotykiem posadzkę. Oczy złote z tłumionym w nich ogniem wpatrywały się w sitha. Moc w nim powoli się kumulowała wraz z iskrami gniewu wyraźnie wyczuwalnymi przez sitha.* Tym gadaniem nie zamącisz mi w głowie, Sithcie. *Brwi jego wygięły się gniewnie, czoło z różkami także zmarszczkami się przecięło,a mięśnie jego ciała zatrzeszczały wręcz gdy napiął je... Moc w sobie zbierał, czy to do obrony czy do kolejnego wybuchu? Kto wie. Jednak czuł w sobie jedno, rosnący płomień nienawiści do tego stworzenia przed nim, iskry gniewu w sobie.... i trzeszczenie łańcuchów które to w tej chwili akurat nie przerażało Aru.* |
EFECTOR - 2010-09-21 20:03:16 |
Aru unika Nemedisa jak w opisie. Ruch Nemedisa |
Darth Nemedis - 2010-09-21 20:30:50 |
*Sith wyciągnął prawice by miecz utkwiony w dłoni zabraka wyrwać mocą. Potęga mroku w walce z osłabionym, rozchwianym umysłem. Nie było miejsca na chwilę przerwy, na to, by ustąpić. Chciał wyrwać broń i zastosowanie dużej siły mu w tym pomoże. Nachylił się nad zabrakiem ukazując mu w pełnej okazałości swą maskę.* Nadal to robisz... Bronisz się, rzucasz jak ryba, której zabrakło wody chociaż wiesz, że to nic nie da. To koniec. Nie nadejdzie pomoc i ty o tym wiesz... Zostałeś pozostawiony na śmierć. Zostawili cie samego. A sumienie... Sumienie to brednie. Nikogo przecież nie uratowałeś, a i tak tutaj jesteś, zatopiony w mroku. Na nic to wszystko. Nie masz przyjaciół, bo ich nie interesuje twój los. Nie zauważą twojego zniknięcia. *Ciemność natarła na Jedi z nową siłą. Chciała przypomnieć mu o tych wszystkich klęskach, zdradach, cierpieniu. Wojnie, braku działania...* Ty wiesz kto jest za to odpowiedzialny. Czuję twój gniew... Wiesz przez kogo się tu znalazłeś, w tej sytuacji? Dlaczego ginęło tyle niewinnych? To oni są winni. Ich powinieneś nienawidzić z całego serca, bo odebrali ci wszystko. Zabronili kochać, przyjaźnić się. Odebrali ci wszystkie uczucia, przyjemności, odebrali wolność. Kazali ci żyć wedle ich zasad... Zniewolili cie... Ale teraz masz szanse zrzucić kajdany raz na zawsze. Wyrwać się z tej uwłaczającej, poniżającej niewoli. *Spowite mrokiem oczy odnalazły wzrok zabraka.* Pozwól, żeby te paskudne łańcuchy pękły... |
Aru - 2010-09-21 20:57:30 |
*Dłoń zabraka zadrżała, miecz także jak by i on sam bronił się przed tym, bronił przed wyrwaniem z ręki Aru. Lecz pewnie nie wytrzyma długo i w końcu zgodnie z wolą sitha, trafi do jego dłoni, wyłączony, bezbronny. Aru zaś chcąc nie chcąc...chłonął słowa przedzierające się do jego jaźni. Drażniące, wciskające się w najciemniejsze zakamarki umysłu. Ten sith... ten sith miał rację. Nie miał przyjaciół, nikogo kto by przejął się jego zniknięciem. Wątpliwe by jego dobrodzieje przejęli się jego zniknięciem, uznają że po prostu ich olał, jedyne stworzenie jakie mogło się przejmować jego osobą to droid który nigdy nie będzie wolny, niewolnik dyrektyw i oprogramowania... tak podobny do niego samego pod pewnymi względami.* Milcz... *Wychrypiał tylko, wzrokiem opadając na popękaną posadzkę, drugim kolanem w końcu opadając na nią, zgarbiony i pochylony przed sithem,klęczący, z dłońmi wspartymi zewnętrzną stroną i zimny kamień, siedząc na swych stopach..dreszcz krótki, ledwo zauważalny przeszedł ciało jedi pokryte zimnym potem, gdy mrok natarł ponownie. Przypominając, wyciągając na wierzch wszystko to co sprawiło,że opuścił zakon. Pierwsza jego bitwa, rozmowa z klonami tuż przed nią, tłumaczenie im czym jest miłość, przyrównując to uczucie do tego jakim oni darzyli walkę.... wszyscy zginęli tamtego dnia rozszarpani przez pocisk. Ciała, dziesiątki ciał zakrytych materiałem, zmokniętym od nieustannie padającego deszczu na Jabiim. I wiele, wiele innych scen i sytuacji. Kolejne ogniwa w jego umyśle kruszyły się i pękały. Bestia głęboko w umyśle Aru, błysnęła rzędami kłów, szarpnęła się walcząc z krępującymi ją łańcuchami, czarna sierść pokrywała się kolejnymi plamami szkarłatu gdy łańcuchy nie chciały puścić.* Nie, nie pozwolę... nie będę w niewoli. *Moc jak by w jego ciele przygasła stłumiła się...*Trzask ogniw, kolejne łańcuchy pękły naprężone przez jego własną wolę i mrok z którego zaczerpnął zachłystując się wręcz. Prawie wszystkie ogniwa pękły, beestia w nim ryknęła tryumfalnie uwalniając się na jeden krótki moment, na jeden krótki potężny zryw gniewu, nienawiści,agresji i żądzy krwi jakie w nim powstały i narodziły się za czasów wojny, skrywanej w nim przyjemności z walki, rzezi, wojny.... nienawiść do sitha jaką czuł była niczym w stosunku do tego jak silną była nienawiść do siebie samego, za swą słabość i nie możność pomocy tym na którym mu zależało. Wybuch ten, praktycznie zaślepiony wyczuł sith. Moc która na moment przygasła wybuchnęła ognistą w Mocy aurą, płomień gniewu, bólu, wybuch bestii..* NIE BĘDĘ ZNÓW NIEWOLNIKIEM! * Zabrak poczuł jak impulsy elektrycznie w jego dłoniach przebiegają do nerwów, do mózgu i odwrotnie. Dłonie wyciągnął przed siebie impulsy zmieniły się w rozpalone ognie,błyskawice dzikiego gniewu, gęstego szału który można spijać. Oczyma wyobraźni Aru ujrzał jak z jego ciała, dłoni falą uderzeniową odpychającą Nemedisa o jakiś metr niczym ogień po wybuchu bomby uderzają błyskawice. I w tej właśnie chwili zabrak przegrał.* |
EFECTOR - 2010-09-21 21:05:55 |
*Zabrak przegrał. Mimo tego, że Nemedis Nemezis chwili złapania miecza został odepchnięty siłą gniewu, a impet z jakim leciał, rozwalił cienką ściankę działową. Ból był niczym w porównaniu z rozdarciem jakie musiał czuć Aru, który wpadł w trans tego straszliwego przejścia* |
Darth Nemedis - 2010-09-22 17:10:08 |
*Nemedis nie do końca wiedział, co rozwalił, bo w pomieszczeniu nie było ścianek działowych, ale to nie było istotne. Powstał otrzepując się z wszelkiego pyłu i kurzu. Dla niego to nic. Kości głośno strzyknęły gdy poruszył rękoma.* I już. Już po wszystkim. *Zaśmiał się zadowolony z efektu. Niespiesznie ruszył w stronę zabraka.* Dobrze, że w końcu sobie uświadomiłeś co jest prawdą. Przejrzałeś na oczy. To zawsze boli, ale jest warte efektu. Jeden dzień życia wolnym jest lepszy niż tysiące w niewoli, zaślepionym. *Wziął zamach, miecz ze świstem przeciął powietrze i... Zatrzymał się na centymetr przed szyją zamroczonego, półprzytomnego Jedi.* Mógłbym cie teraz zabić, tak jak mogłem to zrobić przed chwilą, ale nie zrobię tego. Dobrze wybrałeś. Masz szanse wiele naprawić. |
Aru - 2010-09-22 17:43:35 |
*No, możliwe,że rozdupczył gadające drzwi które były dosyć grube by je kopniakiem nie rozwalić. Aż dziw,że nie odezwały się czymś w rodzaju "ała", lecz na szczęście nie były żadnym C3PO który jęczał i stękał jak by rzeczywiście coś czuł. Wracając już jednak do poważnego tonu... zabrak po niekontrolowanym praktycznie wybuchu zmiótł sitha w stronę właśnie chyba drzwi przez które ten się przebił, szkoda tylko że zmiótł nim z ciała Upadłego wydobyły się błyskawice... to już by na pewno Mroczny lepiej odczuł niż jakieś tam uderzenie w drzwi czy ścianę. Ale cóż, to co z ciała niskiego zabraka się wydobyło popieściło wyładowaniami ściany i sufit sprawiając,że najbliższe otoczenie w jeszcze gorszym było stanie niż wcześniej. Jak szybko to wybuchło tak szybko jednak osłabło. Włosy opadły na ramiona, ciało zaś opadło z sił. Wygięte w łuk plecy pociągnęło Aru w tył przez co ten na swym grzbiecie wylądował mogąc teraz już tylko spoglądać w popękany sufit. Sufit który zaraz przesłonił sith. Aru już, już miał w sobie nikłą nadzieję,że nie powstrzyma ostrza,że pozwoli mu skonać. Nie uczynił jednak tego.... jednak pewna część zabraka była z tego faktu zadowolona, nie chciała pod żadnym pozorem umierać. Aru, nie chciał umierać. Jednak wiedział,że zawiódł siebie. Prawą rękę uniósł z trudem do czoła swego sięgając by wytrzeć pył i pot z czoła.Nic jednak nie odrzekł. Taken zaś mógł podczas wybuchu zabraka poczuć tylko jak zalewa go paląca fala uwolnionego gniewu i duszący mrok. Po tym zaś więź została zerwana.* |
Darth Nemedis - 2010-09-23 12:57:31 |
*Raczej też by nie odczuł, bo w tamtym momencie stale trzymał w rękach aktywny miecz. Już jednak pomijając ten drobny szczegół, sith wolnym krokiem ruszył dalej, gdzieś w głąb pomieszczenia. Metalowe buty stukały mocno. Obezwładniająca ciemność nie zmieniła się za bardzo, nadal emanowała ogromną siłą. Z całą pewnością wszystko teraz będzie dla zabraka sporą nowością, szokiem. Bardzo duże zmiany zaszły w nim w końcu podczas niedawno zakończonej walki. |
Aru - 2010-09-23 14:10:31 |
*Po dłuższej chwili dopiero oczy złote otwarły się. Fizycznie zabrak nic się nie zmienił, mrok jakiemu się poddał nie był przez niego w najmniejszym stopniu kontrolowany, zbyt krótko oddziaływała ta siła by coś uczynić na ciele, lecz na duchu skaza była,czy też raczej pierwszy szlif zależy jak by na to patrzeć. W każdym razie, nic nie mówiąc przekręcił się na brzuch, podpierając się lewą dłonią powoli wstał. Nie czuł obecnie bólu ze swej rozciętej dłoni. Chwiejąc się powstał, pusty, wydrenowany z gniewu i sił. Jedynie cień poprzedniego ognia na moment w nim rozkwitł gdy spojrzał na mówiącego sitha, jedynym efektem tego jednak było poruszenie drobnych kamyczków i pyłu w okół osoby zabraka które szybko opadły. Bestia w jego umyśle znów była w nielicznych łańcuchach skuta, tuż na powierzchni jaźni zabraka który chwiejnie iść w stronę sitha począł.* |
Darth Nemedis - 2010-09-23 16:18:56 |
*Zatrzymał się i odwrócił. Patrzył na Aru pozbawionym wyrazu spojrzeniem. Ale i tak nie było wiele widać, prawie nic. Płynnym ruchem ponownie zarzucił na głowę kaptur otaczając tym samym twarz zakrytą maską cieniem.* Jesteś świadomy tego co zrobiłeś, swojej decyzji? Musisz być, jeśli chcesz być w jakikolwiek sposób przydatny. Musisz się zdeklarować, jasno określić. *Przemówił lodowatym, syczącym głosem.* |
Aru - 2010-09-23 16:41:53 |
*Spojrzenie swych oczu utkwił tam gdzie w ciemności kaptura za maską twarz, czy co tam pozostało, się znajdowało. Przez chwilę milczał, wyprostował się przez ten czas jedynie.* Sądzę, że odmowa równała by się z utratą...głowy. *Odparł cichym, zrezygnowanym głosem.* Więc wielkiego wyboru to ja mam,a lepsze to niż bycie trupem. *Zwłok na pełen etat to nie jest coś co by mogło interesować takiego zabraka jak on, niestety. Może i zjednoczenie się z Mocą nie powinno przerażać jedi,ale... nie widział wielkich szans na to by po odmowie ujść z życiem.* Tak więc jestem świadom tego co uczyniłem i tego jakie są tego konsekwencje. |
Darth Nemedis - 2010-09-24 13:28:45 |
Owszem, równałaby się z pocięciem na kawałki, bo po co mi ktoś, kto jest dla mnie bezużyteczny? To oczywiste, że bym cie nie wypuścił, to nie ma logiki. Z drugiej jednak strony na pewno nie stać mnie na branie pod swe skrzydła kogoś, kogo lojalność jest wysoko wątpliwa. Dlatego też muszę jeszcze przemyśleć, czy warto interesować się twoją sprawą. Nie potrzebuje kogoś, kto chce przystac na tą propozycje tylko dlatego, że się boi śmierci, bo równie dobrze ten ktoś może przy pierwszej lepszej okazji zakuć się na nowo w kajdany i wrócić na łono swego kochanego zakonu. *Odpowiedział nadzwyczaj prosto. I zgodnie z prawdą, bo w jego sytuacji nie można sobie pozwolić na błędy, a takim błędem może być zabrak. Błędy się usuwa. A Aru mu wyglądał nadal na takiego balansującego na linii, takiego, który niby coś przeszedł, niby coś się zmieniło, ale tak naprawdę nie stało się nic nadzwyczajnego. Kto wie, czy wszystko to nie jest działaniem pod przymusem, tylko i wyłącznie z obawy przed śmiercią? Z takiego ucznia byłby marny pożytek.* |
Aru - 2010-09-24 13:40:50 |
No cóż.... z jakiej strony by na to nie patrzeć to tak czy siak, albo ma egzystencja zakończy się w tym gruzowisku, albo będę zakuty w łańcuchy czy to zakonu czy Twoje. *Zaczął spokojnie, po wzięciu głębszego oddechu. Nabierał sił, lecz nie na tyle by znów zetrzeć się z tym nieznajomym proponującym mu... naukę? Tak czy siak w głowie zabraka kłębiło się wiele myśli, chaos.* Nie zmienia to jednak faktu, że jedi nigdy nie byłem dobry i nie był bym, nie po tym co zaprezentował zakon podczas wojen klonów. Mój mistrz i większość przyjaciół zginęła na wojnie, nic mnie już nie łączy z zakonem. *Do kieszeni sięgnął do swego komunikatora który wcześniej był w stałym kontakcie ze statkiem ze świątyni. Teraz jednak już bezużytecznym. Jeszcze nim walka rozgorzała zabrak uruchomił systemy które usunęły wszelkie dane z pojazdu. Tyle, że nikt nie znajdzie Tythona i duchów.* To mi już nie potrzebne. *Urządzenie stuknęło o zniszczoną posadzkę, a następnie zostało zmiażdżone pod butem zabraka.* W oczach zakonu i tak byłem upadłym Jedi, widziałem to za każdym razem w oczach Windu i prawie każdego Mistrza. Teraz.... teraz zrobiłem krok dalej. *Twarz jego radością jednak z tego faktu nie promieniowała. Raczej zrezygnowaniem i gniewem. Raz odkręcony "kurek" mroku, nie może zostać tak szybko zakręconym.* |
Darth Nemedis - 2010-09-24 14:15:06 |
W istocie. *Odparł krótko na słowa zabraka. Spojrzał na niego uważnie. Bardzo wiele istot zginęło. Łącznie z całymi wymordowanymi ludami tylko i wyłącznie przez ambicje zakonu i starej, zgrzybiałej rady. Jedi są na tyle ciekawi, że i tak wiecznie kreują się jako ci dobrzy. Ci idealni, prawie bogowie co to niosą szczęście i radość w całej galaktyce. Dobre sobie. Połowa ludzi mając przed sobą pierwszego lepszego jedi i mrocznego, rzuciłaby się na tego pierwszego i nie byłby to jedynie efekt imperialnej (obecnie) propagandy. Zakon w republice nie cieszył się powszechnym zaufaniem. Ale jedi chyba odpowiadał tamten system. Ta zgniła, skorumpowana republika. Nie było nic lepszego dla prawych duszyczek mogących w pełni wessać się do słabego ustroju i wysysać co się dało. Pomimo wszelkich zapewnień Jedi mile łechtała własna wpływowa pozycja w tej społecznej drabinie, gdzie wydzielono im zupełnie osobny szczebelek. Jedi stanowili bowiem rodzaj państwa w państwie, rządzili się swoimi zasadami i dbali w pierwszej kolejności o własne dobro. Już w czasach starożytnych, tuż przed Wojną Domową Jedi, Rada Jedi postanowiła nie pomagać Galaktyce w konflikcie zbrojnym z Mandalorianami, co doprowadziło w końcu do ich upadku. Egoistyczne myślenie i utrzymanie wysokiej pozycji Zakonu za wszelką cenę, za każdym razem doprowadzało ich na skraj zagłady.* Abyś więc kontynuował swoją podróż i tych kroków było więcej. |
Aru - 2010-09-24 14:28:27 |
*No cóż, czasu się cofnąć nie da by zobaczyć co by było gdyby rada w czasach starożytnych przystała na pomoc Republice w wojnie z Mandalorianami, co by była gdyby Revan nie musiał sam wyruszać by pomóc Republice. Równie dobrze mogła by wojna skończyć się prędko, ale równie dobrze cały zakon mógł by trafić szlag na rzecz mroku, kto to wie. Co by jedi nie robili i tak to zwykle miało konsekwencje niezbyt dobre zarówno dla nich jak i galaktyki i nie zapowiada się na to by i tym razem tak miało być. W końcu ktoś pokona imperium, czy to z jedi czy bez, a wtedy po czasie spokoju znów wyniknie coś z winy mocowładnych. * Więc.... *Lewą rękę z raną po mieczu świetlnym między kciukiem a resztą palców uniósł by przyjrzeć się skali zniszczeń. Nic poważnego, opatrunek z bacty, trochę medytacji leczniczej i dobrze się wszystko poukłada. Zaraz wzrok znad swej dłoni uniósł.* .. w drogę czas? |
Darth Nemedis - 2010-09-24 18:15:59 |
Tak, w drogę. Dosłownie. *Przejechał wzrokiem po zniszczeniach, które dokonały się w sali. Nie miał ochoty zostawać tu dłużej, tym bardziej, że przebywanie w walących się apartamentach to jednak nie jego ulubione zajęcie. Lepiej opuścić to przeklęte miejsce nim będzie się trzeba martwić dodatkowymi problemami.* Ruszajmy. *W pomieszczeniu znów poniósł się dźwięk ciężko stawianych kroków. Natomiast z jedi... Z jedi było tak, że można ich było obarczać winą za większość przykrych, dużych rzeczy dziejących się w galaktyce. Także na zasadzie systemu przyczynowo skutkowego. Nie raz jedi wpadali w sidła własnej, ogromnej buty i chęci kontrolowania wszystkiego co się dało, władzy. Lubili się traktować jako mędrcy, ktoś wyżej w hierarchii, ktoś, kogo na starcie powinno się darzyć szacunkiem, bo właśnie jest Jedi. Odeszli od swoich ideałów. Ludzie są zresztą egoistyczni i pożera ich Ciemna Strona ich natury, więc rządzić powinni ci, którzy ją poznali i potrafią kontrolować...* |
Aru - 2010-09-24 18:24:24 |
*No cóż, zabrak żadnych ciągot do władzy nie miał. Dla niego to tylko kłopot i za duże zmartwienie. Jedyne czego pragnął to świętego spokoju i możliwości normalnego życia czego go pozbawiono. I nie zapowiadało się na to by kiedykolwiek mógł zaznać normalnej spokojnej egzystencji, bez polowań na teretanteki, wiedzy na tematy dla większości istot uznawane za fantastyczne i nierealne. Miło by było mieć własne mieszkanko i kobietę do której można wracać. Ale cóż...z drugiej strony kochał walczyć. Miłość ta wbrew niemu podczas wojny wykiełkowała, a nawet przed wojną żądny wiedzy był na temat Mocy, żądny większej siły i potęgi we władaniu nią, dla samego faktu dysponowania tą siłą i możliwości wykorzystania jej zgodnie z własną wolą. No cóż... teraz miał okazję poznać się z Mocą od nieco innej strony... ale co tu dużo mówić. Da mu to lepszy pogląd na Moc samą w sobie. Bez słów podążył on za nieznajomym który....* |
Darth Nemedis - 2010-09-24 18:28:11 |
*Sith bez słowa kontynuował marsz. Wyszli z tego pomieszczenia - Nemedis otworzył drzwi, przez które jeszcze niedawno Aru nie miałby szansy uciec. Dalej już potoczyło się tak, jak się potoczyło i niech już to, gdzie poszli, pozostanie tajemnicą. Niebawem pewnie znów świat ich ujrzy.* |