Secorsha - 2010-08-22 14:00:07

znajduje się nad lokalen: http://www.swewok2.pun.pl/viewtopic.php?id=371&p=1

Obszerne mieszkanie z niskim dachem, znajduje się na poddaszu, jest wiec dwupoziomowe. Znajduje się nad Klubem Secorshy, i są z niego dwa przejścia do tegoż klubu oraz normalne wyjscie na małą płytę chodnikową – taras, przy którym przeważnie parkuje stary Saxxet Kareta należący do Secorshy (który uratował mu życie ze złomowiska).
Okna z Salonu zajmują calą sciane, od podlogi po sufit i wychodzą na piękną panoramę księżyca – miasta, a  wieczorem widac także wielki owal Nal Hutta – planety wokół której orbituje Nar Shaddaa.
Wystrój mieszkania zostanie zmieniony, wiec nie ma co go opisywac. W mieszkaniu po drugiej stronie od panoramicznych okiem jest kuchnia z jadalnią, z kuchnia graniczy sypialnia, dalej pokój dziecinny (na tyle duzy by przedzielić go na dwa), dalej bawialnia (tez dla dzieci). Łazienka z kabelkiem po drugiej stronie, graniczą z garderobą z której jest przejscie do klubu. Drugie jest zaraz przy wyjściu z  mieszkania. To głowne przejscie jest pochylnia, by Dzony mogł się wturlac a nawet wejść. Z drugiej strony prowadzą schody przypomianace drabine na góre, gdzie są tak zwane „pracownie” – osobiste pokoiki Fler i Seco, oraz graciarnia, czyli wszystko czemu już nie wolno być w mieszkaniu. Na poddaszu jest tez balkonik. Chyba najwyższe miejsce w dzielnicy*

Secorsha - 2010-08-22 14:15:20

*Bez obaw. Dżony za nimi drepcze. Jak schowa guzika to zaraz się na pewno odezwie, nie bojąc sie ze Seco mu zabierze. Tymczasem Seco zamyślił się. Jak tu opowiedzieć, kiedy wróci? *
Hmmm… za śhrredni tydzień *odparł fachowo. Co to jest średni tydzień? Na pewno jakaś poważna jednostka odliczania dni. I jako ze nie wiadomo ile to jest, zawsze na pytanie „czy minął już średni tydzien” można odpowiadać „nie”, aż do powrotu Selene. W przedsionku do którego weszli była pochylnia prowadząca na góre. Z boku widac było kręcących się w kuchni, głosnych i nieco chamskich czterech robotnikow. Seco nie zwrócil na nich uwagi i ruszył na góre

*Wszedłszy na góre postawil dziewczynkę na starym, wydeptanym ale wciąż bajecznym dywanie. Był tu nawet prawdziwy kominek. Mieszkanie w stylu nieco starodawnym, sprzed jakichś 70-80ciu lat. Czuc było jeszcze takim nieuzywaniem, samotnością ścian. Niedawno Seco uwolnił to mieszkanie z bezwładu. Kupil je, długo nieużywane, ze wszystkimi meblami, i nawet zasuszonym trupkiem papugi w klatce. Fotele, łozka, stoly, krzesła, wszystko tu było. Tylko lodówkę dokupil, przyjechala dzien przed zdarzeniami Kobdarów*
Nom… tam łazienka, chodź… *I ruszyl w kierunku łazienki, by za chwile otworzyć biale drzwi z mosiężną klamką i wpuścić do wyklejoną złotymi i kawowymi płytkami wielkiej łazienki, gdzie wanna i sedes wyglądały jak jakieś dziela sztuki*

Elea - 2010-08-22 14:45:13

Ona chciałaby jak najszybciej spotkać Selene, może nie darzyła wielkim zaufaniem jej jak Seco, ale tęsknić zaczęła za nią. Ona jako pierwsza obdarzyła ją dobrem, opieką i może nawet czułością - dała to, czego od dawna dziewczynka nie zaznała. Po za tym trzeba wspomnieć, że przy wczorajszych wydarzeniach gdy razem upadły zaś Selene nie budziła się nazwała mała ją jako "mama" chociaż nią nie była. Może to z powodu podobieństwa do sytuacji gdy znalazła martwą swoją prawdziwą matkę? Nie wiadomo. Teraz jednak posłusznie szła siedząc na ramieniu Seco dalej obejmując go za szyję.
- chciałabym się z nią zobaczyć...
Powiedziała cicho wtedy gdy ten ją postawił na podłodze, a ta spojrzała na swoje rączki. Chwila minęła i wchodząc do łazienki aż pisnęła głosno
- gdzie Pan przytulak?!
Spojrzała ze łzami w oczach na Seco, nie wiedząc gdzie jest jej przytulak. Pewnie został przed tym budynkiem albo gdzieś w tym budynku był, ale ona nie miała pojęcia

Secorsha - 2010-08-22 14:52:12

Mysle, ze to da się zhrrobić, ale nahrrazie Selene spi. Musi duzo spac, bo wtedy się jej to zagoi, wiesz… *odsunął się by wpuścić dziewczynke do łazienki, kiedy nagle okazało się, ze jest problem. Seco w zdumieniu wymalował na mordzie wyraz niezrozumienia, i zamrugawszy dwa razy osunął się do pozycji przykucniętej, cały czas trzymając klamkę*
A kto to jest pan Przytulak? *zapytał bez śladu drwiny. Choc się domyślał, ze to pewnie jakiś misiek. Cholera – jak teraz znaleźć miśka, może z dymem poszedł…*

Elea - 2010-08-22 15:06:46

Na temat Selene już nic nie powiedziała, skoro nie mogła sie z nią zobaczyć o nie będzie prosiła. teraz zależało jej na Panu przytulaku, który może leżeć przed budynkiem tego klubu lub gdzieś rzucony w środku. Patrzyła ze łzami w oczach na Seco czekając na odpowiedź, pomoc a kiedy powiedział że nie wie kto to, odpowiedziała
- wygląda na króliczka z długimi uszami... jeśt kololu blązowego

Secorsha - 2010-08-22 15:12:43

*Seco skinął łbem, po czym wstał i lekkim truchtem podszedł do „schodów” na dół mad którymi się pochylił i krzyknął do robotników*
E, chujeeee! Idźcie na klub i poszukajcie khrrólika!
*Na dole cos zaszumiało, ktoś krzyknął „tu jest” i za chwile po pochylni na góre paradowała Dafne – srokaty alderiaański myszokrólik, z podniesionym dumnie ogonem i długimi uszami skierowanymi do przodu. Seco przewalił oczami, zirytowany, a Dafne w pacnęła na dupe, podniosła nogę i zaczęła się lizac tam, gdzie nie trzeba*
Ale wy jesteście duhrrni… króli, khrróliczek, taki misiek, pedały! bhrrązowy, z  dużymi uszami, powinien gdzieś w klubie być, albo na ulicy! No! To szukaj, będziesz miał przehrre…
*Odepchnął się od barierki i w półpiruecie, jak tancerz odwrócił do dziewczynki*
No, już go szukają. Zahrraz do ciebie wróci

EFECTOR - 2010-08-22 15:15:17

*Tymczasem cos zaczęło stukac, jakby lazło. Ale to nie był pan przytulak. To był pan Dżony. Wspinał się mozolnie po pochylni, ale widac już się nauczył, bo wlazł i w ogóle nie było widac po nim jakichś trudności. Nic nie powiedział tylko energicznie potuprał w sam kont mieszkania gdzie stało pudełko po dużych lodach. Tam Dzony chował swoje skarby i w  swojej naiwności myślał, ze nikt o tym nie wie. Tam tez został złożony guzik Nemedisa*

Elea - 2010-08-22 15:29:06

Patrzyła na Seco z wielką nadzieją że znajdzie jej zgubę, rączki nawet ułożyła tak że palce splotły się jakby modląc się o to aby się udało. Spojrzała nastepnie na to jak wołał do robotników i niebyt jej się słowa podobały. Tak, znała niektóre przekleństwa gdyż tam gdie kiedy była codziennie się ich zywało.Jakby straciła przytulaka to by załamała się zupełnie, Przytulak dla niej był kimś więcej niż tylko maskotką. Traktowała ją jako prawdziwą osobę, zawsze w trudnych chwilach miała go ze sobą. Słysząc że znajdą, przytuliła sie do Seco i to baaardzo mocno jak na nią.
- dziekuje

Secorsha - 2010-08-22 15:36:29

*Widząc ze dziecko do niego leci przykucnął, by wpadła mu w ramiona i jak już miała ściskać, to szyje. Co zaś się tyczy przekleństw to… Seco na pewno miał sporo zalet, ale tez kilka wad, jedną z nich było upodobanie co często bezmyślnego przeklinania. Seco klął jak idiota i chyba tylko obecność Fler potrafiła to zmienić. Seco wyzywał od chujów swoich przyjaciół, a  ci już się nauczyli ze to w przypadku Seco nie zniewaga. Taki mały defekt Kaleesha*
Nie ma za co, znajdzie się, przecież gdzie by on poszedł bez ciebie… wiesz co, może przez ten zas idź umyj buźkę a ja ci zahrraz sukienkę skołuje taką piękną ze w mohrrde strzelił *wyszczerzył się w szczerym i wariackim, jak to u niego – uśmiechu*

EFECTOR - 2010-08-22 15:38:16

*schował guziczek, odsunął się od strefy strzeżonej, odwrócił i już tup tup tup, a  potem łup łup – jak po dywanie szedł. Kiedyś się bał po dywanie chodzić ale już się przekonał i teraz rozwijał tu zawrotne prędkości, bo było stabilnie i nie ślizgał się. Czyli – Dżony biegał po dywanie na trzech nogach. Kiedy dywan się skończył, Dżony zatrzymał się i patrzył na Seco i Eleę*

Elea - 2010-08-22 15:46:12

No leciało do niego, może nie dosłownie ale leciało i sie przytuliło ściskając jego szyję jak na nią to mocno. Była wdzięczna za to że on sie wszystkim zajmie, aby tylko znaleźć jej misia bez którego praktycznie nie umie żyć. Ona nie lubiła przekleństw, za bardzo one przypominały dawne życie od którego za pomocą siostry uciekła. Tak, tylko gdzie jest jej siostrzyczka to nie wiedziała ale z pewnością później poprosi o pomoc w odnalezieniu jej.
- ja kce sie cała umyć...
Tak, jak się myje to myje się porządnie, była po prostu czyścioszkiem. SPojrzała nagle na droida ale nie ruszyła się w jego stronę, wolała jakby on do niej podszedł.

Secorsha - 2010-08-22 15:53:17

*Sam tez spojrzał na droida, czy aby nie kontynuuje galopu w ich stronę. Dżony kochany blaszak, ale jak się 300 kilo rozpędzi to lepiej przed tą miłością uciekać. Na szczęście nie. Dywan się skończył – Dżony się zatrzymał.
Patrząc na droida zastanawiał się nad kwestią kąpieli, bo w  tej wannie to się jeszcze nikt nie kapał od chwili zakupu mieszkania. Jak wcześniej wspomniano – Seco nie był z  tych co wode kochają. A co się tyczy przekleństw – no nie wiedział, wiec pewnie ebdzie sadzil dalej, bo ma to we krwi. Wstając podniósł dziewczynke i poszedł do łazienki. Drzwi otworzył noga, wyginając się do tyłu, jak akrobata, i wszedł do tej bajecznej łaźni. Wanne ocenil spojrzeniem. Ona w niej bedzie mogla pływać! Miala wanna bowiem ponad 2.5 metra długości i metr szerokości. Seco się usmiechnął na samą myśl, jak Fler będzie go uczyla miłości do kąpieli. Szybko nauczy. Rozważony postawil malą obok i zaczał najpierw wanne opłukiwać, a  potem kalibrowac by była zdatna do uzycia.*

EFECTOR - 2010-08-22 15:55:37

*Jeszcze kilka chwil Dżony na  dywanie stał, a potem znowu stukanie. Czyli lezie ochoczo i energicznie. Otwarte drzwi do toalety to jak magnez na niego. Wiec zaraz dotarł i do obszernej łazienki się władował. Tu stukanie mialo znowu inne brzmienie, a  Dżony był zachwycony magiczną atmosferą. Zajrzał do sedesu. Nie ma kupy. Szkoda… *

Elea - 2010-08-22 16:03:24

No i ponownie znalazła się w rękach Seco ale nie sprzeciwiała sie temu, po prostu ciekawa co będzie dalej. W sumie podobało jej się tutaj, być razem z nim więc pozbyła się strachu wobec niego. Jak na razie jeszcze trochę się bała dżonego ale to pewnie także niedługo minie. Obserwowała dokładnie otoczenie, niemniej jednak cały czas myślała o przytulance. Tak, ta mała główka myślała tylko i wyłącznie o jednym, o Panu przytulaku! Będąc już na ziemi podeszła od razu do wanny, była ogromna według niej.
- ale duzia...

Secorsha - 2010-08-22 16:13:21

*Według Seco tez. Bo była ogromna, w sam raz na igraszki. No ale o tym potem, jak będą tu troche starsze dzieci…
Wanna została opłukana i teraz nalewała się woda. Seco wpuścił w strumień trochę mydła w płynie by zrobila się piana. Wody wpuści ze 30cm, by mu się dziecko nie utopiło. a  kiedy tak woda leciała a piana się robiła, Seco odwrócił głowę*
Dżony, zostaw kibel! Jeszcze bhrrakowało żebyś ty kanalizacje mnie rhobił…
*I nagle przyszedł mu do głowy szatański pomysł by wpuścić tu Dżonego jak Tang będzie siedział na kiblu. Hehee! Zaśmiał się, ale krótko. Woda się nalewała, a  Seco siedział na krawędzi i dumał – co to będzie jak ta banda nierobów jednak miśka nie znajdzie?*

EFECTOR - 2010-08-22 16:37:00

*No to Dżony zostawił kibel. Ustawił się do niego tyłem (na szczęście nie siadając na nim) i tak stał i patrzył co się wyrabia w wannie. Grzeczny bardzo oczywiście, żeby go z kibla nie wygonili*

Tangorn - 2010-08-22 20:04:20

Tang szedł powoli i zbliżał się do tego lokalu który zajmuje Seco, tyle że nie szedł niestety prosto a zataczał się strasznie, w ręku tyrzymając butelkę jakiegoś mocnego alkoholu. Wyglądał na prawdę fatalnie, o wiele gorzej niż zazwyczaj. Podbite oko, brak dwóch, może trzech zębów, zadrapania na twarzy, jakby się z kimś bił. I do tego krew na pancerzu. Co robił? Lepiej nie pytać, ale kilku barmanów wie co się działo. W każdym razie Mandalorianin śpiewał jakieś pijackie, żałobne piosenki, załamany niedawnymi wydarzeniami. Nie, nie przejmował się losem Zina, jego chciał zamordować z prostego powodu. Przez gierki Kodbara Tang stracił większość dobytku, swój arsenał pełen rzadkich zdobycznych broni i bardzo drogich, pamiątki rodzinne, niektóre bardzo stare, statek, ładunek, zabawki A'dena... jeśli Tang da Zinowi rachunek to ten się załamie o ile wcześniej Fibal go po prostu nie zabije. W każdym razie dotarł on do drzwi lokalu i zaczął sie do nich dobijać, wydzierając się w niebogłosy i to bardzo niepochlebnie, co pewnie przez okno słychać było.

Secorsha - 2010-08-22 20:10:50

*Seco, będąc w łazience usłyszał te krzyki i już wiedział, co to znaczy. Opanował przestrach, nie z powodu Tanga, a z tego, co może zrobić. W tej sytuacji lepiej zostawić dziewczynke z Dżonym którego boi się trochę, niż pokazać jej tanga, którego może zacząć bać się śmiertelnie*
Zostań tu z Dżonym, pochlapiecie się, pobawicie, tu masz zabawki *dał jej kaczkę (tak, miał!), gąbkę, jakieś pachnące kosmetyki i niech się bawi. Dżonemu przypomniał tylko dyrektywę dwa i pokazał główny cel – dziecko. Teraz będzie bezpieczna. Seco wyszedł, zamknął drzwi i na zabicie przetarabanił sie przez salon, wbil do sypialni, otworzył drzwi balkonowe i niemal wpadł na zaparkowanego tu Saxxeta*
Tang, chuju, co ty odpiehrrdalasz, co ci te drzwi zhrrobiły, co?!

Tangorn - 2010-08-22 20:15:37

Czarna głowa uniosła się w górę, zmrużył oczy bo tam u góry jakiś neon był czy latarnia, jeden chuj wie co to, ale widać było jego obrażenia na twarzy i krzywy uśmiech, taki dziwny i wymuszony. Od razu widać było ,że jest pijany i to bardzo.
- Spierdalaj! Gdzie Zion, ta męska dziwka zajebana... urwę mu jaja i je ugotuje i karzę mu zjeść, o ile jakieś ma... zajebię skurwiela... ostrzegałem, ale nie, jebany w dupę ruchany pan inżynier Kodbar wie co robi... zabiję... Wpuść mnie pokaleczony chuju albo wypierdolę ci te drzwi tak, że utkną po drugiej stronie lokalu!
Zdecydowanie nie miał nastroju do spokojnych rozmów, ale niejako na szczęście był tak pijany, że pewnie detonatora nie znajdzie, ale chyba lepiej nie ryzykować, bo może pomylić coś i pierdolnie cały budynek. Biedny Seco...

Secorsha - 2010-08-22 20:25:26

*Może to niemozliwe, zle Secorshy opadla szczeka, i gdyby nie łuski, to by było widac, ze zbladł. Wyrwało mu się tylko bezgłośne „o kuhrrwa”, bo po prostu całkowite zaskoczenie odebrało mu mowe. Dawno nie widział Tanga w takim stanie… ba – nigdy nie widział. Tang był w takim stanie ze już nie był Tangiem, był panem procentem* O ja piehrrdole, o ja… *zlapal się za głowe. Nie miał oczywiscie pojęcia o co chodziło. Może o ten statek co był w hangarze, hangarze ile był, bo Seco tak naprawde to nie wiedział co tam było i mało go to bolało, no ale – Tang by się tak nie doprawil bez powodu. Na nieszczęście był w  pancerzu. Ale co – zignorować? Te drzwi nie pancerne, on się w koncu przebije i co? Klub zdemoluje, przecież w trypizdu nawalony, nie myśli. Zastanowił się Seco czy zabrać Dżonego, ale zdecydował, ze nie*
dobhrra, dobhrra kuhrrwa, czekaj, już ide! *wyszedłszy  balkonu zamknął go i dał nura pod łzowa spod którego wypełzł z drugiej strony. Zaciągnął w popłochu koszule, nałożył prowizoryczną „zbroje” z  lekkiego metalu. Skad miał? Przecież każdy ma! Zdjął spodnie, zabezpieczyl sobie męskość podobnym czymś, a  jak nałożył z powrotem spodnie to i widac nie było bo Seco chudy. Koszula, blaster na ogłuszanie za pasek, i idziemy. Wyszedł, zamknął mieszkanie i zlazł na dól. W kuchni już poruszenie –bo jakis palant się dobija. Seco robotnikom kazał cicho wiedziec, ich tez zamknął, potem drzwi na zaplecze – zamknięte. Seat pod scianą jak menel – jak dostanie kopa top jego sprawa, mógłby się obudzić. Seco podszedł do drzwi frontowych i nacisnął klamkę. Były nie zamknięte, ale tang widac nie pomyślał o klamce. Powinien teraz wwalić się do srodka, pod nogi Seco*

ciąg dalszy tu: http://www.swewok2.pun.pl/viewtopic.php … 019#p18019

Elea - 2010-08-23 18:59:38

Elea nie zwracała uwagi na bardzo kulturalną rozmowę Seco i z jakimś typkiem który się dobijał, no ale cóż teraz mając kaczuszkę spojrzała na wannę. Chciała sie umyć ale był droid, co także wstydziła sie przy nim rozebrać a umyć cholernie jej się chciało. Wrzuciła kaczuszkę do wody i spoglądając na droida, który na szczęście nie obserwował jej tylko w inną stronę patrzył rozebrała się szybciutko i jakoś wgramoliła się do wanny z wodą - siadając na dnie i bawiąc się kaczką w pianie. Nie musiał się nikt nią zajmować, no bo i po co skoro już sama umiała się myć? Nie zwracając uwagi na dżonego po prostu się myła, a że mydło było w zasięgu jej łapek to tylko ułatwiło jej sprawę. Gąbką przemyła sie i opłukała, lecz we wannie została bawiąc się kaczuszką a także przyglądając się co chwilę jak sie jej skóra na paluszkach marszczy - ale bawić się bawiła, i tak przez jakieś kolejne piętnaście minut. Młoda nie miała jednak zamiaru wyjść z wanny, skoro jej się nie kazano. Na pleckach miała tą głupią różę "przynależności", ale obecnie piana ją przykrywała.

Secorsha - 2010-08-23 19:04:37

*Sco wrócił. Troche roztrzęsiony tamtymi wydarzeniami. Nim powrócił do łazienki, zahaczył o sypialnie by znowu pozbyć się balastu. W końcu rozległo się pukanie do łazienkowych drzwi. Małe damy często są bardzo wrażliwe na zakłócanie ich prywatności, tak wiec Seco, szanując to postanowił się zapowiedzieć*

EFECTOR - 2010-08-23 19:06:13

*A Dżony – zajmował się sobą. Bawił się papierem toaletowym, bo mu duzo nie trzeba. Nie był może tak „rozwinięty”, ale czul się w tym miejscu taki – zbędny. Tak, wolałby wyjść, miał się tu źle, nieswojo. Tak wiec jak tylko usłyszał pukanie, z  rozpaczliwym* Siiir…. *podreptał do drzwi. I czekał, co by go wypuścić*

Elea - 2010-08-23 19:10:52

Słysząc pukanie do drzwi zaskoczyło ją bardzo, nigdy wcześniej nikt nie pukał tylko wchodził, łapał ją za włosy lub za ramiona i wyprowadzał z łazienki, a teraz była nowość i mała nie wiedziała co miała powiedzieć. W końcu przypominając sobie podobną sytuację, zawołała
- plosię... Jeśtem juś umyta!

Secorsha - 2010-08-23 19:16:21

*Usłyszawszy zaproszenie (które dla niego nie było niczym nadzwyczajnym bo nawet na Kalee się zdarzało), otworzył drzwi i…*
Dżony! Ja przez ciebie kiedyś na zawał zejdę, blaszaku! *Pacnął maszynę w pancerz, krzywiąc się przekornie i naparł na droida, by go przepuścił. Szybko zauważył, ze Dżony jednak nie zaprzyjaźnił się z Ele. Cóz, to wielka, groźna maszyna, może lepiej nie zmuszać. Coś jest co nie pasuje i tyle. Pozwolił wiec droidowi wyjść, niech odzie bawić się guzikami.
Tak wiec wszedł Seco. Tylko ktos kto go długo zna poznałby ze cos jest nie tak,z e chwile temu przeżył cos przykrego. Ele tego nie pozna. Seco – jak Seco. W ręku trzymał koszulkę – prototyp sukienki*
No dobhrra, jestem. Wylazimy?

EFECTOR - 2010-08-23 19:17:54

wyłazimy, sir, wylazimy, Dżony cie kocha! *I Dzony wyszedł, naprawde bardzo chętnie, co świadczyło o tym, ze naprawde „czuł się nieswojo”. Wydreptał do salonu na dywan, i na dywanie już się czul spełniony. Spuściwszy łepek śledzili wzorkiem  zawijasy na dywanie. Fascynujące. Dla Dzonego –ba! Cud!*

Elea - 2010-08-23 19:25:04

Spojrzała w tym samym momencie gdy Seco wszedł do łazienki ale mała sie nie zakrywała i tak nic nie było widać przez tą pianę, więc cóż tylko się patrzyła. Posmutniała jednak widząc po chwili jak dżony wychodził, no ale sama musiała przyznać że po części przez nią poznanie go nie wyszło - nie wiedziała mała jak się do niego zwracać. Ele nie zauważyła że było coś nie tak z Seco, więc nie mogła go pocieszyć. Chociaż jak wiadomo, dzieci umieją wyczuć smutek i tym podobne rzeczy więc kwestia czasu aż się spyta "co się stało?". Słysząc pytanie pokiwała głową i powiedziała
- odwróci się Pan Seco?
No cóż, chyba tak prędko się nie przestawi i nadal będzie do niego mówić Seco no ale trzeba poczekać chwilę i na pewno będzie lepiej.

Secorsha - 2010-08-23 19:32:50

*Raczej nie, bo Seco szybko to minie. Trawił emocje niemal w takim tempie, jak żarcie. A Dżony? Do tej pory bawił się sam, poradzi sobie. To na tyle łagodny droid, ze można było się nim nie przejmować, bo nie skrzywdzi.
Kaleesh zarzucił malej istotce w pianie ręcznik na ramionka*
Oczywiście *odparł z  pełną powagą. Uważał, ze dziecko od najmłodszych lat powinno znać potrzebę ukrywania nagości, by nie wyrosło z  niego to co łazi po ulicach i przeraża Secorshę, choć on tam specjalnie konserwatywny już nie był. Odwrócił się zatem zgrabnie i wyciągnął do tyłu ręke trzymającą koszulę*

Elea - 2010-08-23 19:38:58

- dziekuje
Powiedziała głośno gdy odwrócił się i podał jej ręcznik. Wyszła z wanny widząc że on nie patrzy, chociaż jakby nawet pewnie by się nie przejęła ale tak siostra uczyła że nie należy innym nago się pokazywać jeśli nie trzeba. Ciekawe także jakby Seco dowiedział się do czego mała była wykorzystywana to co by pomyślał - no ale nie wazne. Odwróciła sie pleckami do niego i wycierać sie zaczęła, a później owinęła się ręcznikiem. Podeszła do wanny i sięgać zaczęła kaczuszkę, tak że teraz jakby Seco się odwrócił to by zobaczył jej plecy a przynajmniej łopatki. Włosy miała mokre, długie i czarne, ale opadały jej na klatkę piersiową.

Secorsha - 2010-08-23 19:43:51

*Jakby się dowiedział, byłby wściekły i nie mógłby zrozumieć. na Kalee cos takiego było niepojęte. Póki co – nie domyślał się. Wiedział ze ludzkie dzieci z  natury są trochę płochliwe. Nic dziwnego, w porównaniu z dziećmi innych ras są zupełnie bezbronne.
Noe odwrócił się. Koszula z jego ręki nie znikła, czyli jeszcze nie czas*
Ej, lejdi, Twoja sukienka! *przypomniał, poruszając ręką. Nadal jednak patrzył sobie ot tak – na Dzonego na dywanie w salonie, przez otwarte drzwi*

Elea - 2010-08-23 19:47:40

Słysząc słowo lejdi wyprostowała się i spojrzała na niego swoimi, zielonymi i wielkimi oczkami. Nic nie powiedziała zastanawiając sie nieco a później po prostu zapytała się trochę nieśmiało
- pomoziesz mi wytrzeć włosy?
No cóż, małamiała mokre włosy, po których jeszcze troszkę ściekała woda ale po jej próbach wycierania nieco mniej tej wody uciekało. Teraz jednak uwaznie obserwowała Kaleesh'a oczekując słowa "tak" albo "nie"

Secorsha - 2010-08-23 20:20:08

Tak, pomoge, pomoge, ale ubierz się już bo mi ręka dhrrętwieje tak… *znowu pomachal koszulą, czując się niemal prowokowany do jakichś zachowań z podtekstami które zrobią z niego pedofila. Wcale nie chciał doprowadzić do kontrowersyjnych spojrzeń na dziecięcą nagość*

Elea - 2010-08-23 20:27:55

- dziekuje...
Przecież małej o to nie chodziło, nawet o tym nie pomyślała no ale cóż. Wzięła sukienkę, odwróciła się plecami do niego, zdjęła ręcznik i założyła koszulę która pełnić będzie u niej jako sukienka. Kiedy już zapięła wszystkie guziczki spojrzała na niego zadowolona z mokrymi jeszcze włosami. Dziewczynka dobrze sie tutaj czuła, tak swobodnie i beztrosko, nic te miejsce nie przypominało jej koszmarów. Podała więc ręcznik i podeszła do niego aby pomógł jej wysusyć włosy... no chyba że miał suszarkę do włosów to by było szybciej

Secorsha - 2010-08-23 20:36:27

*Koszulka nietypowa była bowiem była to koszulka nakładana przez głowę, bez rękawków, wiec naprawdę wyglądała na niej jak sukienka. Z przodu był nadrukowany wizerunek uśmiechniętego globu jakiejś planety, a  pod spodem napis „dbam o środowisko”. Seco musiał tę koszulkę dostać w jakiejś promocji, ale fajna była, za mała na niego, wiec była najlepsza jako propozycja sukienki.
W końcu mógł się Seco odwrócić – przez lewe ramie, z równą gracją tancerza, jak zawsze. Zaraz palce ze sobą splótłszy za prawe ucho zatknął, przekręcając łeb jak uwiedziony*
Ah, zaniemówiłem, lśni panienka jak diament w tej wieczohrrowej sukni! *I zaraz na kolana padł, ukłon bijąc, a  kiedy się wyprostował, jakimś magicznym trafem na główce dziecka znalazł się już ręcznik. Seco zwinny był. Szoru szoru – lekko, ale niesamowicie szybko, roztrzepując kosmyki dookoła zaczął obsuszać.
Suszarka? Nie miał. Od niedawna dopier miał włosy*
Dżony! Przynieś grzebień!
*krzyknął do droideki. a  co – niech pracuje na swoją misje ryżu, której nie dostaje*

EFECTOR - 2010-08-23 20:39:05

*zawsze posluszny Dzony bawil się właśnie sznurkiem który znalazł pod dywanem, ale na glos Seco zaraz obrał kurs – łazienka, raz nawet na swój sznurek następując, ale nic się nie dstało. Ochoczo wtarabanił się do pomieszczenia, lśniąc swoim pancerzem który odbijał światło. Łapka chwyciła grzebień z póleczki przy lusterku. Dżony wiedział gdzie grzebień od kiedy się Seco zaczał czesać, czyli od niedawna. Oczywiscie grzebień został podany, a  Dżony, zatrzymawszy się przodem do boku pana, dalej bawił się sznurkiem*

Elea - 2010-08-23 20:46:33

No ale małej także koszulka sie podobała i to bardzo, więc nawet z wielką chęcią ją sobie założyła. Delikatnie w rączki złapała za brzegi, ale zaraz puściła spoglądając na Seco z zapytaniem na twarzy, a chwilę później pytanie wyszło na światło dzienne.
- i jak wyglądam? ładnie?
Delikatnie uśmiechnięty pyszczek spojrzał na niego, zadowolona była i to bardzo - zwłaszcza widać ten fakt było po jej buzi. Czekała na jakąś odpowiedź, ale ten nic nie mówił lecz dalej czekała cierpliwie. Odpowie czy nie odpowie. Jednak kiedy powiedział zarumieniła się delikatnie, jej policki różem ozdobione zdawały się być a kiedy uklęknął i ukłonił, pisnęła cicho i zachichotała zaraz to dłońmi obejmując go za szyję. Chwilę później puściła go i dała wycierać sobie włoski. No cóż, mimo że nie przepadała za etapem wycierania włosów to poddała mu się, tak samo jak dżony przyszedł a on włosy zaczął czesać. No właśnie... dżony. Kiedy tylko wszedł, zawołała do niego
- cześć dziony... jak wyglądam? Podobam Ci sie?

Secorsha - 2010-08-23 20:56:16

Ah… niewymownie pięknie! *rzucił tonem zadurzonego księcia z bajki, błyskając przy tym olśniewającą bielą zębów, która to (biel) była dzieckiem renomowanego gabinetu dentystycznego oraz niebywałego samozaparcia Secorshy.
Wziął grzebień od droida. Nie był to taki fajny dziecięcy grzebień, a zwykły. Za to wszystkie zęby miał, a  Seco kupił go w markecie za 99 decykredytów wiec klasa!
Tym grzebieniem  kolorze zgniłego pomidora zaczął Seco delikatnie od końcówek rozczesywać włoski dziewczynki, utrzymując na twarzy łagodny uśmiech. w  pewnym momencie, pomrukując jakąś piosenkę, podniósłszy delikatnie i sugestywnie rączkę Eli, podał jej grzebyk, zaś sam…*
dobhrry droid, dobhrry dhrroid, patrz khrrrążownik! *wskazał Dżonemu przeciwny kat kuchni po czym wprawnie – cap za sznurek!
I równie szybko przeciągnął go za pleckami dziewczynki, wiązać na brzuchu kokardę. I tak powstał pasek zaznaczający talie, co czyniło małą damę jeszcze piękniejszą*

EFECTOR - 2010-08-23 21:01:12

*Tak mu się ten grzebień spodobał, a  tu trzeba oddać. Oczywiście w mechanicznej pokorze nie wyrzucił z siebie ani słowa protestu, za to na pewno zdziwiłby się na to, ze już w którymśdziesiatym poście Elei jego imię jest pisane z małej litery, natomiast z wielkiej zdarzyło się może raz czy dwa. Chyba rzeczywiście ona nie lubi droidów.
A Dżony? A Dżony to taki dobry dureń, stal i patrzył jak gamoerranin na wystawe sklepu komputerowego. I równie gorączkowo myślał*
Potwierdzam, madame.
Piękne jak okręt pod pełnymi żaglami, madame

*odparł pokornie, po czym puścił oko gdzieś pod ścianę i… sznurek mu się przez palce przelał. A kiedy spojrzał na łapki wydal się taki… załamany…
Ale bez obaw – teraz jak sznurek zmienił wygląd to Dżony go za Alderaan nie znajdzie*

Elea - 2010-08-23 21:10:20

- Ty teź jesteś piękny plosię Pana Seco...
Powiedziała to z uśmiechem, ale z jeszcze większym rumieńcem na twarzy - chyba się zburaczkowała. Spojrzała na zęby Seco które były bialutkie, jak śnieg a to małej się podobało i znowu chciała dotknąć ale zaraz cofnęła łapkę nawet nie wyciągając jej. No mała jak na razie nie potrzebowała usług stomatologa, ale może kiedyś w przyszłości a teraz po prostu za młoda była. Czekała aż on uczesze ją, a kiedy skończył odebrała grzebień unosząc rączkę tak jak powinna. Widząc już kokardkę na swoim brzuszku przekręciła się wokół własnej osi, niczym baletnica i się ubananowała - czyli wielki uśmiech od ucha do ucha. No ona się nieco boi droidów, co nie znaczy że nie lubi, a Dżonego pewnie polubi zwłaszcza, że ona sama go powitała. Słysząc odpowiedź droida podeszła do niego i najpierw szukając gdzie by mogła sie przytulić, w końcu się przytuliła do działa chcąc pokazać jak dziękuje Dżonemu za jego opinię, co także potwierdziłą swoimi słowami.
- dziękuję Dżony, Ty też jesteś baldzo ładny...

Secorsha - 2010-08-23 21:16:00

*Cóz, zębów raczej się nie dotyka, taka część ciała. A Seco miał ładne zęby – równe. Troche inne niż ludzkie, bardziej drapieznicze. Wydatne kły wyglądały imponująco. Tak jak i te popisowe, charyzmatyczne miny jakie robił. Teraz na przykład udał zawstydzenie, jak w  dziecięcej zabawie. Bo to i zabawa była.
No i okazało się, ze wszyscy są ładni*
to ja phrropponuje coś zjeść
*odezwał się, obserwując bliskość małego dziecka i wielkiego niszczyciela który jakby tak podsumować to był jeszcze mniejszym dzieckiem*

EFECTOR - 2010-08-23 21:18:04

*Burdele burdelami, traumatyczna przeszłość – swoja drogą ale i tak najbardziej dymali wszyscy Dzonego. Jedynie Aru nie dyma Dzonego, a  to on jest o droidofilie posądzany. Szok…
Jak się tylko da, nawet sznurek mu Seco ukradł.*
Dżony? *Śmieszny piskliwy głosik był bardzo bliski wyprodukowania prawdziwego zdumienia. Działo grubsze niż dziewczynka zostało przez nią ściśnięte. Pewnie nie wiedziała, ze to bron*
Dżony jest elitarna jednostka wielozadaniowa o profilu bojowym, madame! *zaprezentował się, najwyraźniej nie wiedząc czy „Dżony balczo ładny” to coś dobrego czy nie*

Elea - 2010-08-23 21:25:10

No cóż, biedny i skrzywdzony przez los Dżony i ona pewnie by się na to wszystko zgodziła. Dalej się przytulała do działa Dżonego i tak, nie wiedziała że to broń jest w innym przypadku anwet do Dżonego by się nie zbliżała bo by się bała i to strasznie. Bądź razie teraz Dżony jej się przedstawiał a mała po prostu ustała nie wiedząc o co chodzi z tym bojowym. Przekrzywiła główkę i się spytała
- cio to znaczy plofil bojowy? I głodna jeśtem...
I tutaj zapytała się głośno, to Dżonego to Seco - obojętne jej było kto odpowie, bądź razie zaburczało cichutko jej w brzuszku który zasłoniła rączkami nie co się wstydząc tego bo myślała że to coś złego

Secorsha - 2010-08-23 21:37:32

*Zatem Seco chwycił ją pod paszki i posadził właśnie na tym dziale – wręcz malej armatce, tak by się kabli i wydatnego droidziego mostka trzymała. Już Dzonego ujeżdżano, wiec nie powinno być problemów. Seco klepnął maszynę by szła*
To znaczy, ze będzie nas wszystkich i ciebie też bhrronił jak przyjdą, zbihrry, sztuhrrmowcy i nisza zahrraza, wiesz?
*Odparł szybko, zanim Dżony strzeli definicją której sam nie rozumie. I tak dotarli do kuchni, bo Seco nie znoszący sprzeciwu nie przyjął do wiadomosci ze Dżony go nie poslucha, a  przy tym mógł cały czas być blisko*
eee… szefie?
*Jeden  robotników zagaił kiedy wchodzili do kuchni. Seco ustawil się tak, by Mala nie widziała tego co ma się stac. Z resztą Dżony pewnie wniesie ja dalej. Seco zbliżył się do robotnika a ten wyjął zza pelców poszarpaną maskotkę. Secowi opadła kopara. Odwrócił głowę i spojrzał z  nienawiścią na siedzący pod ścianą bialoczarny kształt. Dafne oblizała pyszczek. o ty jebana szmato – pomyślał, odbierając zamordowanego królika przez królika. Trzeba będzie to jakoś naprawić. Póki co – wrzucił pluszaka do skrzyni pod ścianą, przywołał banana na gębę i wkroczył do kuchni*
Już jestem!

EFECTOR - 2010-08-23 21:40:38

*jakby tak zawęzić świat do tego, co rozumie Dzony, to otrzymałoby się dwa słowa: cel i ognia. Bo „pal” już nie rozumie, co było sprawdzane. Dżony oczywiście był posłuszny – on to przecież kochał. Tak wiec w końcu ekspres – droideka zatrzymał się w przystanku kuchnia*
Dżonemu nie wolno ruszać…. *przypomniał sobie głośno jak mu Seco nic w kuchni dotykać nie pozwolił…
a na to co się działo za nim jak weszli to nie pomyślał nawet by uwagę zwrócić. Tryb – droid towarzyszący, wiec w sumie myśleć nie kazano*

Elea - 2010-08-23 21:48:55

Lecąc w powietrzu przez małą chwilkę, spojrzała w górę a później już na dziale siedziała a także mocno rączkami trzymając się za okablowanie Dżonego - kiwając głowa że rozumie co Seco mówi. Chwilę później razem z Dżonym szła dalej, słyszac że będzie ją bronić przed wszelkim złem jakie może ją spotkać. Spojrzała na Seco, później na ścianę i chwilę później już byli w kuchni. Powoli się rozglądała po kuchni patrząc co za sprzęt tutaj jest.
- Dżony, wiesz? Będziesz kiedyś bohatelem jak mnie oblonisz...
Nawet nie odwróciła się się do tyłu by zobaczyć z kim Seco rozmawia, więc i swojej maskotki nie widziała. Wrócił, ona spojrzała wtedy na lodówkę i ponownie w brzuszku zaburczało oraz smutnym, winnym i jakby błagającym głosem żeby nie ukarano ją powiedziała cicho
- przeplaszam... nie chcialam aby bulczało mi w brzuszku...

Secorsha - 2010-08-23 21:55:14

*Bywały dni ze Seco błogosławił colcoldianom ze Dżony nie może łykać małych przedmiotów. To by było nie do przebrnięcia. Na szczęście jeszcze „nie dotykaj” działało. Te raczki były fajne ale kłopotliwe. Seco wszedłszy pogładził opływowy pancerz swojej wielofunkcyjnej jednostki bojowej.
Najbardziej skomplikowanym sprzętem w kuchni był Dżony. A tak stal stól, i kredens pod ścianą. Kuchnia najmniej  siebie miała po wyprowadźce poprzednich właścicieli. Ale była nowa lodówka co ją Seco kupił, kuchenki kawalek i toster*
buhrrczenie w brzuszku niechybnie oznacza pustkę… taki bhrrak roboty, wiesz… tam w śhrrodku kiszki  nudow ghrrają mahrrsza, wiec trza coś im zarzucić, niephrrawdasz? *mrugnął nonszalancko i cós – wyjął kiełbasę. w  garść i jemy. Kiełbasa dobra, a  Seco sam to co on… on nie Tang, nie ugotuje. Byleby Dżonego nie karmiła*

EFECTOR - 2010-08-23 21:57:48

*Zatrzymał się Dzony i nagiął do poklepania*
Dżony? Ale Dżony jest Dżony, madame! Dyrektywa dwa – ochrona osób i mienia *Naiwny Dzony nie wiedzial jak go pochwalono, ale chyba się cieszył, bo taki grzeczny był i nawet nie wyciągał łapki po przedmioty które mogly być niebezpieczne.
Kable których dziewczynka mogla się trzymac było czarne, pociągnięte jakby metaliczną powloką. I mocno się trzymaly. Najbardziej imponujące były jak napinały się przy ostrzale. A teraz wiotkie – można było za nie ciągać*

Elea - 2010-08-23 22:03:55

Mała tylko pokiwała główką że niby rozumie Seco, bo rozumiała! Spojrzała na niego co robi w lodówce i w końcu dostała kiełbasę do rączki którą jeść powoli zaczęła. Spojrzała na Dżonego, późneij na kiełbasę więc chwilę później ułamała połowę i wyciągnęła rączkę w strony "buzi" droida - znaczy się, tam gdzie według małej powinien mieć buzię. W końcu się spytała, zupełnie nie zwracając uwagi na dyrektywy, których nie rozumiała.
- Dziony... chcesz tlochę? Mi smakuje...

Secorsha - 2010-08-23 22:08:31

*No tak, można było to przewidzieć. Nie żeby tam Dżonemu to krzywde robilo, ale mala niepotrzebnie energie traci, ale wiadomo – nie wytłumaczysz. a  może*
Dżony odżywia się phrrądem, wiesz? Nie kiełbasą. Kiełbase jedzą dzieci, mniejsze, większe, ale nie dhrroidy. Potem pokażę ci jak się kahrrmi Dzonego *zmaknawszy lodówkę łokciem wręczył Eli jeszcze wielką bułę, wprawdzie wczorajsza, wiec już nie taką chrupiącą, ale jaka wielką – jak jej głowa. Sam mając to samo zwalil się na krzesło co jeknęło pod nim*
Dzonulek, postaw panią *zanim ci nadzieje kiełbache na oko – dodał w myslach*

EFECTOR - 2010-08-23 22:11:18

*Racja, Dżony kiełbasą się nie żywił ale…*
Mademe! Kocham cie! *wyznał spontanicznie i z radosną podniósłszy łapkę trzema cienkimi palcami zgarnął odłamany kawałek kiełbasy. Zgodnie z poleceniem Seco pochylił się by dać Eli zejść. W łapce zaś z zafascynowaniem przekładał kawałek kiełbasy – nowy przedmiot, taki fajny, miękki, zmieniający strukturę – bosko!*
Dżonego przedmiot!

Elea - 2010-08-23 22:17:16

Słysząc że Dżony się nie pożywia kiełbasą tylko prąde nie przejeła sie tylko powoli sama jeść zaczęłą obserwując droida a słysząc także że ją kocha uśmiech od ucha do ucha jej się pojawił.
- ja Ciebie teź baldzo lubie!
POwiedziała i zeskoczyła z niego razem ze swoją bułą jak i kiełbasą, po czym podeszła do Seco i spoglądając na niego mieląc w buzi kiełbasę. Chyba chciała na kolana - ale ma wymogi co nie?

Secorsha - 2010-08-23 22:19:43

*Przestał przeżuwać, malując twarz osobliwym zdumiewaniem, które w sumie nawet jego nie zaskakiwało. Dżony będzie się bawił kiełbasą. Trzeba mu kiedyś kondoma dać do kompletu.
Seco nie trzymał nogi na nogę. Siedział normalnie. Osunał się na owym krześle, rzucaj swoją porcje w spokoju, jakby mówił: właź. Po kaleeshiansku – zgodnie z naturą. Rób co chcesz*

EFECTOR - 2010-08-23 22:20:26

*Dżony zaś dał dyla kiełbasę ukryć*

[zdechłam - ide. Dziękuję za sesje :)]

Elea - 2010-08-23 22:29:52

Patrzyła na Kaleesha późneij na Dżonego który sobie poszedł coś robić z kiełbaską, ale jej nie było dane tego wiedzieć. Bądź razie kiedy Seco osunął sie nieco, tak aby mogła wejść, na stolik połoźyła swoje jedzenie i wpełzła na kolana, a później po prostu jadła swój posiłek. Nie trwało to długo, po chwili była pełna i nawet jedna trzecia bułki jej zostało więc po prostu położyła bułę na stole i tak se siedziała na kolanach.

Secorsha - 2010-08-24 11:14:13

*Natomiast Seco był pojemniejszy. W sympatycznym milczeniu przerywanym dzwiękiem przezywania siegnął po bułę i tak ją dokonczył, mruzac oczy. Łeb miał pełen najrówniejszych mysli.
Kiełbache Dżonemu prędzej czy później zwinie Dafne, wiec tym się nie przejmował. Po kilku minutach sjesty Seco zabrał dziewczynkę do bawialni. Było to pomieszczenie dla dzieci, służące do zabawy, choc zabawek jeszcze za wiele nie było a te co były to głownie „męskie”, no ale powinna se poradzić. Ten czas Seco musi wykorzystać na ratowanie zycia pana Przytulaka*

Secorsha - 2010-08-26 20:27:53

*Seco wspiął się po schodach – podjeździe na gore. Słyszał, jak za nim człapie Tang. Jako ze opis mieszkania znajduje się na początku tematu, tym razem daruje. Seco poprowadził mandalorianina w milczeniu do pokoju dla dzieci, który na razie nie był jeszcze urządzony, ale była tam leżanka – kanapa i holoodbiornik niezłej klasy, wiec dużo kanałów miał. Po drodze Seco zgarnął kiełbasę z lodówki i kolejną butle wody. Niech se je, poje i cierpi. To chyba najlepsze co Seco mógł zrobic*
No dobhrra, zwalaj się na wyhrrko, pusc se panienki i trzep konia
*rzekli  powagą, zapraszając tanga ruchem uzbrojonej  kiełbasę ręki*

Tangorn - 2010-08-26 20:52:56

No Tang wlazłpo schodach za Seco, po pomieszczeniach się rozejrzał, coś tam sobie pomyślał, skomentowałw myślach. Nawet przytulnie tu miał a potem pewnie będzie jeszcze lepiej, więc pasuje. Poszedł potem do jakiegoś pokoju, wystrój choć skromny to pasujący, lepsze to niż spanie na styropianie. A to co Seco robiłto wystarczało w zupełności, więc niech się nie przejmuje tym zbytnio, będzie w porządku. Kiedyś tam...
- Trzepać mi się nie chce... jakiś film sse właczę
No i zwaliłsie w końcu na łóżko biorąc do ręki pilota

Secorsha - 2010-08-26 20:55:20

*Kaleesh stal za odbiornikiem, przezuwając odgryziony kęs kielbachy, który zaraz – podszedłszy – położył Tangowi na klacie. Jak chce to niech probuje tymi powybijanymi zębami jesc. *
Miłej zabawy. Ja spiehrrdalam do roboty *NO i wyszedł*

Secorsha - 2010-09-04 19:14:19

*Było już szaro na ulicach wiecznie oświetlonych wściekłymi neonami, kiedy kradziona Kareta dobijała do celu. Aż dziw ze tak szybko się ściemniło. Seco pociągnął stery, zmuszając samochód powietrzny do wspięcia się wyżej. Od razu szło zauważyć kiedy znaleźli się we wschodniej dzielnicy, gdzie krzykliwych reklam nie było, jedynie jakieś stylowe billbordy podświetlone na dole. Jeden  najwyższych budynków. Seco nie zawiesił samochodu przy wejściu do klubu, a wyżej. Posadził maszynę na wysepce z której drzwi prowadziły do tego co było piętro nad lokalem. Mieszkanie*
Ahrru, wyłaziły *odezwał się, bowiem milczał całą drogę. Szybko, byle skryć się za drzwiami, wtedy poczuje ulgę*

Aru - 2010-09-04 19:20:52

*Zabrak też nie był zbyt rozmowny przez całą drogę. Nie musiał odpowiadać na żadne słowa Seco to i nie zmuszał swego gardła do mówienia. I tak ciężko podziurawionemu zabrakowi się oddychało i marzył już tylko o czymś wygodnym na czym będzie się mógł położyć i odpocząć podczas albo snu,albo najlepiej medytacji leczniczej, tego mu było trzeba w tej chwili najbardziej. I wody.. ale gdy już się zatrzymali, wpatrujący się czujnie w dal zabrak, skupiony na wykrywaniu tych którzy źle im życzą co by ich nie zaszli niespodziewanie, drgnął kiwając potakująco na słowa kaleesha. Aru otworzył drzwi i wstał ciężko z fotela wykorzystując swe wszystkie siły oraz pomoc Mocy by dojść gdzie trzeba.... siedzenie z którego wstał zostało ozdobione lepką krwią. Kilka ran musiało pęknąć i zacząć krwawić od tych wszystkich upadków i nadwyrężeń.*

Secorsha - 2010-09-04 19:30:02

*Seco odchylił drzwi i skoro tylko Aru jakiś cudem wyszedł, wziął go pod bok, zarzucil sibie na ramiona jego ręke i pociągnął, a  właściwie to i nawet poniósł do drzwi, które otworzył karta. Kiedy weszli, zanim udał się przez piękny salon do sypialni, zamknął drzwi – i uruchomił system alarmowy. Kiedy Dżony wróci, pójdzie zrobić to samo w  klubie.
Zaciągnął Aru do sypialni – małego, gustownego pomieszczenia gdzie stało małżeńskie łoże i dało się wyczuć kojący zapach spokoju. Na to wyrko Seco Aru pozwolił spłynąć*
Stahrry… pohrradzisz sobie? Czy mam zawiadomić kahrretkę?

Aru - 2010-09-04 19:56:08

*No, skoro jego ręka została zarzucona Seco na ramię to i siłą rzeczy zabrak został uniesiony w tenże sposób i poprowadzony tam gdzie kaleesh chciał. Zabrak był lekki,a przez te dziurki może i lżejszy? Cholera wie. W każdym razie bagaż kłopotów nie sprawiał większych poza spontanicznym krwawieniem i ciężkim oddechem. I też trochę pozwolił swym myślom pobłądzić. Stąd też na widok małżeńskiego łoża przeszło mu przez myśl może trochę głupie,ale jakże prawdziwe zdanie -"Szkoda pościeli...". Nie protestował jednak, skorzystał z oferty kładąc się z butami i wszystkim na łóżku. Buty upaćkane we fragmentach ofiar Dżonego były po jego pogoni i ucieczce. Jednak słowa Seco zwróciły złote oczy na niego.* Powinienem... dać radę. Szpital... nie,szpital odpada. Znajdą mnie wtedy, z pewnością szpiedzy i kontakty w ruch pójdą... *Głową pokręcił, samemu też się nieco kręcąc. Płaszcz z siebie zsunął,a zębami pas skórzany ze swej lewej dłoni zdarł-wyprawionej skóry, nie swojej- by powoli odplątać pokrwawiony i podziurawiony pas z prawej ręki, nie wyglądało to najlepiej.* Ale mnie urządzili... *Stwierdził krótko, zmęczonym głosem bardzie niż zdenerwowanym.Po czym opadł na łóżko nie mając sił się rozebrać* Bez pomocy lekarskiej jednak prawej ręki nie wyleczę tak by funkcjonowała prawidłowo...

EFECTOR - 2010-09-04 19:58:01

*Oczekiwanie na Dzonego nie trwało długo. Miał kody wejściowe i możliwość otwierania drzwi w klubie. Drzwi, które zostały zamknięte przez wychodzących robotników. Kiedy wpuściły Dżonego, ten tupiąc od razu beztrosko skierował się na góre do mieszkania, do którego dostał się zaraz po przybyciu. Nie był na tyle uszkodzony by sypać iskrami i straszyć wyglądem, ale trzeba przyznać ze trochę śmierdział kilkoma spajanymi bezpiecznikami. Wspiął się po rampie i zaraz dało się słyszeć miękkie stukanie, kiedy Dżony, nawet za cenę nadłożenia drogi wybrał przejście się po dywanie*

Secorsha - 2010-09-04 20:02:44

*Seco zaś był zdenerwowany. Lewa ręka mu się trzęsła, źrenice były wielkie. Niewiele myślał otworzył szafkę nocną w poszukiwaniu odpowiedniego narzędzia. Czy kogoś zdziwi bardzo kiedy okaże się, ze znalazł się tam półautomatyczny karabinek i mocny blaster (niewykluczone ze Tanga, może Seco przeszukał swoją rupieciarnie i go znalazł?). Znalazł tez nóż kuchenny, którym nie pytając o zgodę porozcinał strzępy płaszcza Aru, by go uwolnić z objęć ubrania i pozwolić ciału oddychać. Syknął.*
Ja piehrrdole, słuchaj, dam ci coś na uśmierzenie bólu, co? Mam to w kuchni, czekaj… *i wręcz rzucił się do drzwi. Za nimi ujrzał Dzonego. Oczy zmrużyły sie na widok maszyny. Cofnął się do łozka, wziął karabin, który zatknął za pas. Syknął, kiedy przeorał lufa tuż przy postrzale na udzie. Potem wyszedł nie zważając na ewentualne pytania Aru*
Zostań tu *polecił ostro Dżonemu, i znikł w zejściu na dół*

Tangorn - 2010-09-04 20:14:20

I wtedy rozległo się głośne "puk, puk", zwiastujące pojawienie się jakiegoś gościa, drzwi się otworzyły, jeśli były zamknięte i do środka wlazł czarnoskóry mężczyzna, łysy ale za to z potężnym już zarostem na twarzy. Był jakiś taki nie swój, bez energii i w ogóle. A po co przyszedł? Zapewne coś pożyczyć, bo jakiś czasu i Seco już pomieszkiwał, bo mu wszystko w powietrze wyleciało i w taką deprechę wpadł. W pobliżu kręciły się też klony, pełniąc rolę zabezpieczenia tego mieszkania, więc Seco mógł być spokojny, w razie czego szybko zostaną powiadomieni o zagrożeniu. Teraz jednak Mandalorianin minął Dżonego bez słowa, sunąc powoli szukając kaleesha, ale chyba minęli się gdzieś na schodach czy cholera wie gdzie. W każdym razie spojrzał na Aru, którego jako tako kojarzył, ale tylko z widzenia.
- Ha, ktoś tu kurwa za strzelnicę robił, no nieźle...
I polazł chyba do kuchni, szukając jakiegoś piwa lub koreliańskiej. Suszyło trochę. Ostatnio jego głównym zajęciem było picie, oglądanie pornoli od Seco, picie, leżenie i spanie, znowu picie i tak dalej.

Aru - 2010-09-04 20:20:34

No cóż...mistrzem krawiectwa zostanę w końcu, coraz lepiej mi to idzie. *Tak tylko skomentował zmasakrowanie do reszty płaszcza. Trudno. Ale już na propozycję przyniesienia czegoś na ból, głową zaprzeczył.* Nie, nie trzeba. Muszę mieć jasny umysł, nie zamulony prochami. *Lewą dłonią zaś sięgnął do sprzączek na prawym boku, pod kamizelką a na tunice się znajdujących, by rozpiąć dwa paski i je z pod swych pleców wyjąć. Wolał mieć swe miecze tuż obok siebie, na łóżku,a nie pod jego niezbyt obecnie ruchliwym ciele. Gdy jakiś czarnoskóry wtargnął do pomieszczenia nie zareagował, jedynie spokojnie zlustrował go spojrzeniem. No cóż, on ni chuja nie znał gościa. Bez wiadra na głowie nie wyglądał mu na tego mando jakiego poznał na Tatooine. Jednak na jego słowa, a raczej na konkretne "gryzie glebę przynajmniej?".* Kilku,albo kilkunastu w kawałkach,może i boltami trafieni...a do tego kupa ludu zgnieciona przez Dżonego... *Ni mniej ni więcej.*

Secorsha - 2010-09-04 20:26:01

*Seco wrócił z dołu, także nie swój, bardzo nie swój, bardzo zdenerwowany. Tanga nie zauważył, bo kiedy ten wchodził, Seco był już na dole. Drzwi  do sypialni były uchylone, wiec mandalorianin mógł Aru dostrzec. Bo nie był on w tym samym pomieszczeniu co Dżony. Dżony stal w salonie. Seco wszedł  dołu, do salonu. Tang z kuchni widział jego plecy. Seco szedł wolno, zbliżając się do droideki. Po drodze wyciągnął karabin. Załadował go, oddychając głośno, świszcząco. Miał suche wargi. Ręka mu się trzesła. Z bardzo bliskiej odległości wycelował prosto w łepek droida, lecz po chwili zdał sobie sprawe, ze przecież to nie łepek zarządza maszyną. Zjechał niżej, na kręgosłup. Przełknął głośno ślinę.
Jest niebezpieczny – myślał. Wkrótce stanie się bardzo niebezpieczny…*

EFECTOR - 2010-09-04 20:30:04

*Jakkolwiek nieprawdopodobnie to zabrzmi – Dżony spodziewał się czegoś złego, tak wiec kiedy wszedł tang i nie zwrócił na niego uwagi, droideka wiódł za nim wręcz błagającym o litość spojrzeniem, które i tak dla wszystkich było tylko czerwonym i pomarańczowym światełkiem.
Potem przyszedł Seco. Dżony opuścił działa, a  jego nóżki przysiadły charakterystycznie. I ani śladu protestu. Paraliżująca cisza i smród spalonych bezpieczników.
Niewzruszenie metalu. Co z tego. Jedno wielkie łgarstwo, zafałszowanie. Dżony umierał ze strachu. Cos sprawiło, ze wydajność systemu spadła drastycznie, programy powyłączały się same. Wieczne oddanie nie opisane dyrektywą rozdzierały go na części, jak mechanik na widmie. Dżony nie mógł nic zrobić. Nie zrobiłby nic nawet jak by mógł. Tylko czekał*

Tangorn - 2010-09-04 20:37:20

No tak, rozkład pomieszczeń się trochę Tangowi pomieszał, ale w sumie wędrował po mieszkaniu szukając Seco, wiec po kolei odwiedzał innych. W końcu dosłyszał kroki wiec ruszył w kierunku ich źródła i tak dotarł do salonu gdzie był Seco z karabinem w ręku, tak jakby chciał wypatroszyć Dżonego. Szybka analiza sytuacji, poraniony kaleesh, nieco uszkodzona droideka i ten positowany zabrak. A więc bitwa jakaś była. Trochę go to zaniepokoiło, wiec chrząknął głośno.
- Powie mi ktoś co tu się dzieje to kurwy nędzy? I czemu wszyscy wyglądacie, jakbyście z frontu wracali... i Seco odłóż karabin, bo positujesz Dżonego, no chyba, że zasłużył, co jest dziwne dla mnie.
W końcu był taki wierny i oddany, uwielbiany przez wszystkich. Tak więc co on takiego zmalował, że kaleesh chciał go rozpieprzyć?

Aru - 2010-09-04 20:45:46

*Dobrze,że Tang na głos zapytał Seco na tyle głośno by i zabrak mógł to usłyszeć. I się zaniepokoił."Odłóż karabin bo pistujesz Dżonego"? Co tam się działo? Zabrak raczej nie był w stanie zobaczyć co się dzieje w samym salonie...* Co..khy!.. Co tam się dzieje? *Zakaszlał podnosząc się ciężko z łóżka. Ale mimo i poranionych nóg dotarł do drzwi prowadzących do salonu, opierając się lewym barkiem i framugę drzwi, dłonią podpierając się dodatkowo o ścianę. Ale spokój i ospałość jakoś szybko z niego uleciały gdy zobaczył Seco celującego do Dżonego. A i głos nagle stał się... mocniejszy.* Ej! Nawet o tym, kurwa, nie myśl Seco! *I ruszył. Do Dżonego się skierował mijając chwiejnie Tanga jak by nigdy nic, do droida podszedł opierając się ciężko o niego zdrową w miarę ręką, prawa zwisała bezwładnie kropelkami krwi kreśląc drogę zabraka w kamizelce ze skóry podziurawionej w kilku punktach na plecach, oraz w niegdyś białej a obecnie przebarwionej na czerwono w kilku miejscach tunice. Podniszczony pancerz droideki także upstrzony został kilkoma kroplami szkarłatu.*

Secorsha - 2010-09-04 20:53:46

*Kiedy usłyszał głos Tanga, opadły mu ramiona, ale nie karabin, a  na nieobecnej twarzy wąskie usta obnażyły lekko poznaczone krwią zęby. Nie widział świata poza droideką, ale doskonale wszystko słyszał. I wszystko do niego docierało.*
Tang, kuhrrwa… Ahrru, ty widziałeś, co on zhrrobił… on – w ogole nas nie słuchał! *nie odłożył karabinu. Nie tłumaczył tangowi co się stalo. Jego wnioski były trafne*
To nie jest już droid. I jeszcze nie osoba. Co będzie, kiedy nagle stwierdzi, ze… nie wiem – ze moje dziecoi mu przeszkadzaja?! Ahrru, kuhrrwa, odsuń się! *głos mu się załamał, ale mówił wyraźnie, szeroko otwierając pysk i obnażając zęby*
Byliśmy u Vottagga, tam były dhrroidy, w chuj dhrroidów. Trzymałem go, a  on się szahrrpał. Potem Ahrru powiedział, ze lala pokaze mi dupe, a potem Dzonego już nie było, ci ludzie krzyczeli a ja  słyszałem jak on im łamie kosci… kuhrrwa, ja sam nie wiem, jak to było, nie pamiętam! *Wrzasnął, łapiąc się mechaniczna ręką za głowe. Strzelił – ale z racji tego, ze był Tan Aru, sfiksował, trafiając droida w przeciwległe od zabraka ramie*

EFECTOR - 2010-09-04 20:58:17

*Mógł tylko stać. Nie miał głosu w swojej sprawie. Nie usprawiedliwi się, nie wytłumaczy, bo nie potrafi, poza tym – czy ktoś by się przejął jego tłumaczeniem? Nie reagował na wrzaski Seco i Aru, którzy próbowali go powstrzymać przed pościgiem za astromechem i demolką z tym związaną. Tak, tak było. To fakt…
za chwile ramie dropia sypnęło iskrami, energia strzału wyprostowała tors maszyny. Raporty o błędach zalały ekran odczytu.
I nic. Nawet tarcze się nie włączyły. To, co się działo było dla Dzonego tak niepojęte, ze po prostu nie ogarniał. Przeciążył się, bał się cokolwiek pomyśleć, by nie sprawić, ze to, co działo się w nim jeszcze bardziej się pogorszy.
Niczym bite dziecko – cokolwiek mi zrobisz, zasłużyłem na to*

Tangorn - 2010-09-04 21:07:27

Tang odwrócił się, spojrzał na Aru i tak jakby na chwilę wrócił ten stary dobry Tang, który by opierdolił zabraka za wtrącanie się w nie swoje sprawy, ale po chwili to zniknęło i się rozmyło. ale patowa sytuacja pozostała. Spojrzał ponownie na Seco, potem na Dżonego i wysłuchał wszystkiego. Tak ,brak kontroli nad droideką był cholernym problemem, bo jakby nie było siłą ognia dorównywał czołgowi, tyle, że czołg pilotowali ludzie rozsądni, a Dżony niestety rozsądkiem jak widać nie grzeszył.
- Czyli chujnia, bo jemu się odwidzi i nas zamorduje? Nie będę pierdolił bez sensu, bo każdy wie co się stało. Trzy opcje, rozmontować cały arsenał Dżonego, tak, że będzie nieszkodliwy, założyć blokady mu do kontroli lub po prostu wykasować pamięć, co byłoby jednak szkodą, ale to najbezpieczniejsze wyjście. Seco, to twój droid, my się wtrącać nie możemy a ty zabrak zamknij mordę, bo połamie ci nogi i chuja zrobisz.
Żal mu było Dżonego, ale cóż, swoim zachowaniem po prostu uwidocznił pewien zasadniczy problem, a mianowicie to, że już go nie można było kontrolować jak dawniej, dyrektywy źle funkcjonowały.

Aru - 2010-09-04 21:15:49

Posłuchaj go,on dobrze mówi. *Odparł ignorując strzał jak i groźby ze strony człowieka, był nie w formie na kłótnie.* Niszczyć go? Zbrodnia, toż to już prawie jest jak żywa istota. Kasować pamięć? Najbardziej ekonomiczny sposób bo by Dżony nie stracił nic ze swych możliwości bojowych...ale to byłoby równoznaczne z zabiciem starego Dżonego. *Spokojnie mówił. Doskonale wiedział co się tam działo, Seco widać najbardziej wstrząsnął widok Dżonego prącego za droideką i nie zważającego kompletnie na nic...* Zabrać mu uzbrojenie...zostawić tylko ręce... to najlepsze wyjście. *Przymknął oczy.* Bez uzbrojenia i z ogranicznikiem do ruchu... można by spróbować go nauczyć tolerować inne droidy i astromechy. Coś jak spotkania AA...z tym,że to by było Nie-Anonimowi Zabójcy Astromechów. *Uśmiechnął się przy tym delikatnie.* Ale to jest tylko moje zdanie, mimo tego że z Dżonym dużo czasu spędziłem,uczyłem... to jest to jednak Twoja własność, Secorsho.. wybór należy do Ciebie. *Palce dłoni którą wsparł się o pancerz Dżonego poruszyły się nieco, ot delikatne pogłaskanie maszyny z uczuciami która doprowadziła go do tego stanu.*

Secorsha - 2010-09-04 21:20:36

*Odrzut karabinu sprawił, ze rozbolało Secorshę postrzelone ramie, ale już jakoś nie mógł pocieszać się tym, ze „Aru boli bardziej”*
dlaczego się nie bhrronisz?! *wrzasnął oskarżycielsko w stronę Dzonego – swojej ofiary, plując obficie przez ta odległość dzieląca go od droida.*
Dlaczego… kuhrrwa, Tang! Mogę go zabić, ale nie okaleczyć! Nie, kuhrrwa nie… *ramie z karabinem opadło. Tang nie był dobrą osobą z którą chciałby rozmawiać o Dżonym. Dla niego to tylko droid. Seco jednak wiedział: to już nie droid. Ale czy już osoba?
Ręka zaciskała się na kolbie karabinu. Dżony ratował im zycie, i to nie raz. Seco teraz nawet tego ze szczegółami nie pamiętał.
Secorshy można było nienawidzić, kogo chciał. Można było podejść i przestawić szczękę każdemu komu zdołał.
Dżony nienawidził astromechów. Nienawidził droidów.
Seco czuł się jak wypalona, pusta skorupa. Patrzył na maszynę. Nie wyobrażał sobie trzymania go na łańcuchu ograniczeń. Nawet z czystko praktycznego powodu – tu jest niebezpiecznie. Seco potrzebuje sprawnego bojowo, posłusznego droida.
Poza tym – sto razy wolałby go zabić niż okaleczać.
Pokręcił przecząco głową, ale nic nie powiedział*

EFECTOR - 2010-09-04 21:27:54

*czy przerażały go te słowa? Może i tak, ale nie do końca je rozumiał. I oczywiście nie miał wpływu. Cały czas nie miał wpływu. Zasilanie zostało cięte od uszkodzonego ramienia. Reszta działała bez zarzutów. Informacje o zagrożeniu docierały do świadomości, głównego poziomu logistycznego cały czas. Teraz to najbliżsi byli zagrożeniem. Chyba żaden organik by tego nie wytrzymał. Zaowocowało by to traumą, depresją, urazem. Dżony nie miał do tego prawa.*
Czekam na jeden gest
wiara jest moją siłą
jestem pewien ze wciąż
potrzebujesz mnie

*odtwarzacz odezwał się, tym razem cichutko, jakby nieśmiało. Maszyna nie drgnęła, za to ekrany pod szyją pojaśniały o pojawił się oscylator, wskazujący natężenie dźwięku*
Dzień przemija za dniem
znów nam siebie ubyło
życie zbyt krótko trwa
wiec zdecyduj się
dość mam już pustych dni
i świąt których nie było
miedzy nami jest coś
nie zaprzeczaj mi
tyle mogę ci dać
solą życia jest miłość
boisz się wielkich słów – to nie wstyd…

Tangorn - 2010-09-04 21:51:15

No cóż, dla Tanga Dżony nadal pozostawał droidem i nic tego nie zmieni, to nie pinokio, którego dobra wróżka zmieni w chłopca, Dżony nadal pozostanie droidem, nawet mając swoja osobowość. A podstawową dyrektywą każdego droida jest posłuszeństwo, a temu Dżony niestety nie sprostał. Stanowił więc zagrożenie i w tej chwili uczucia nie mogły przysłaniać zdrowego rozsądku. Trzeba to jakoś rozwiązać, bo inaczej będzie coraz gorzej, to już żaden droid nie będzie mógł stać bezpiecznie w pobliżu Dżonego, bo czeka go dezintegracja, a zakazy od jednostek dowodzących nic nie dadzą.
- Rób jak uważasz, twój droid, który fakt, wiele razy nam shebs uratował, ale co jeśli stracisz całkiem nad nim kontrolę? Zrobisz mu coś? Gówno mu zrobisz, trzeba by mieć sprzęt przeciwpancerny.
Dozbroili oni tak Dżonego, że nie ma siły zniszczyć go zwyczajną bronią, to po prostu nie możliwe. A i siła ognia znacząco większa, więc kicha. Tang popierał nieco słowa Aru, ale jakoś tak nie skomentował, wolał własną opinię zachować dla siebie. A ta piosenka może poruszy serca zabraka i kaleesha, Mando pozostawał niewzruszony. Chociaż nie, nie do końca. Zaczynał sobie przypominać sytuację z jego synami, oni też powinni być zaprogramowani genetycznie na posłuszeństwo, a  tak nie było. Zbuntowali się, rozwinęli własna osobowość. Tak jak Dżony... z tą różnicą, że opanowali też zdrowy rozsądek, tego brakowało droidece niestety,

Aru - 2010-09-04 22:00:22

*No cóż, klony rozsądek zdrowy mieli wbudowany w "oprogramowanie". A Dżony? Dzony to programy. Dyrektywy. Kwestia posłuszeństwa do kwestia programów, choć i jego osobowość była za słuchaniem rozkazów, tylko w wypadku droidów jego charakter brał górę. Dżony był zwyczajnie jeszcze za głupi by rozumieć, że takie wybryki są złe i mogą doprowadzić kogoś do śmierci, albo jego samego. Zachowanie z cyklu "najpierw robię, potem myślę o konsekwencjach"-czasem miewają to organiki. Piosenka? Piosenka zabraka niezbyt ruszyła. Ot, muzyka. Mu było zwyczajnie szkoda samego Dżonego, ten nie musiał nic puszczać by pokazać, że co nieco rozumie.* Dżony, nie tylko dzięki dyrektywom, kocha być posłuszny i wykonywać rozkazy. Tylko..tylko na widok astromechów mu odbija. Niczym wpadanie w jakiś szał. I my tak miewamy.... szał, gniew, przysłaniający zdrowy rozsądek, a potem po czynach zwykle przychodzą i myśli, wnioski że zrobiło się coś złego i bez pomyślenia o konsekwencjach. *Mruknął, ot tłumaczył jak on widział to zachowanie Dżonego.* Myślę,że można by go w końcu tego oduczyć.... coraz bardziej mądry się staje, w końcu dał sobie radę by dotrzeć samemu na Nar Shadda. *O dziwo zabrak już nie opierał się o Dżonego, stał w miarę twardo dłonią głaszcząc droida po boku pancerza.* Mnie okazji życia nie miał zbyt wiele razy ratować.... raz, zaraz po tym jak sprawił że musiałem skończyć jako główny cel. No,ale ja już swoje powiedziałem. I tak uważam,że powinieneś porozmawiać z żoną Seco. On jest wasz wspólny. *Co racja to racja, jego żona miała też coś do powiedzenia w sprawie tego co ma czekać Dżonego.* Nie pozabija nas w czasie gdy będziesz podejmować z nią decyzję.

Secorsha - 2010-09-04 22:04:12

*Długo jeszcze milczał, wysłuchując tego, co obydwaj do niego mówią. W końcu karabin uderzył o podłogę, odrzucony*
gdyby… wszystkie istoty… były choć w jednej setnej takie jak ten dhrroid… to galaktyka byłaby lepsza…
*Zamrugał, patrząc na broń lezącą na poplamionej przez krew Aru podłodze*
mi mój własny bhrrat uhrrwał rhęke za to, ze powiedziałem e bzykał się z kuzynką… nigdy nie czułem się tak naphrrawde bezpiecznie w domu…  zawsze można było za coś dostać wpiehrrdol… a to, ze buty się zostawiło w  ganku, a  to, ze stahrrsze rhodzenstwo miało zły dzień, albo się nie tak uśmiechnęło przy stole… Kim będziemy, niszcząc siebie samych. Swoich przyjaciół…
*oblizał usta i wzruszył ramionami, jakby kwitował – ot, życie.*
oglądałem niedawno film, nie pamiętam tytułu, ale to było o psie. To rhepublikanski film był z czasów jakieś 50 lat przed obecnymi, była jakaś lokalna wojna i pies wykhrrywał miny. Wiele razy uhrratował swojego pana, w  końcu został rhanny, ale uhrratowali go, i… *przełknął, oblizał suche wargi i mówił dalej*
I w końcu było tak ze… ze oni wzięli tego psa do domu bo już stahrry był. I tam żył przy rodzinie swojego pana, no i pewnego dnia do tego żołnierza – pana znaczy – przyszedł jakiś delegat czy inny chuj, wyciągał jakieś tam stahrre brudy…
*Seco podniósł ręce i skrzyżował je na piersi. Patrzył na krew na podłodze*
I ten pies zaczął ujadać, pan go wyganiał, ale ten pies ugryzł tego chuja i on się wściekł i wyszedł. a  potem podał do sądu tego pana, jak to w republice – nie miał jaj, wiec jest sąd.
I sądzili się, i właśnie w tym phrrocesie wszystko wyszło o psie – cała jego histohrria. No i skończyło się tak ze mieli tego psa zabić. Zabhrrali go do tej sali, przywiązali, i mieli dać phrrąd, bo tego se ten chuj życzył, i kończy się tak, ze facet podchodzi, żeby włączyć tą machnine, a pies jest pod tymi ekhrranami co monitihrrują phrrace sehrrca i te inne… i nagle zaczyna to wyć, pies sobie tak leży, i zanim ten lekarz pociąga dzwignie to pies zdycha sam…

*kiedy skończył, akurat usłyszał tę muzyczkę. Sam nie wiedział, czy ją rozumie. Był taki skołowany*
Nie sthrrace nad nim konthrroli. To – to tak naphrarwde była moja wina – puściłem go, potem było głośno, mógł mnie nie słyszeć. Słuchał mnie jak kazałem whrracac po Ahrru. Bhrronił nas, kiedy uciekaliśmy. To moja wina była, twoja tez *tu spojrzał na zabraka*
bo poleciałeś za nim i może to go nakhrreciło. Powinniśmy bahrrdziej uważać. To wszystko. Dżony, przephrraszam. Chodź do pana *rozłożył ręce na boki. Uśmiechnął się do Aru i pokręcił głową, jakby wyrażał obiekcje ku temu czy jego żona ma o tym wiedzieć. Ale o tym podejmie decyzje sam*

EFECTOR - 2010-09-04 22:04:41

*Mimo wszystko – klony to ludzie, mają własny mózg. Jednostka, z  której je klonowano – Jango Fett nie miał najpotulniejszej natury, a  przecież to jego klony. Z cała pewnością każdy z synków Tanga był o wiele bardziej niebezpieczny niż Dżony, który na dobrą sprawe zagrażał tylko droidom. Za nie można zapłacić i koniec.
W tamtym miejscu Dżony ani razu nie otworzył ognia do przypadkowych osób. Ale i tak zawsze będzie na przegranej pozycji. Bo to droid. Tak jak pies – warknął – uśpić. Albo uwiązać na łańcuchu do końca życia.
Zawołany ruszył nieśmiało w kierunku Seco. Stracił nieco wyważenie przez postrzelenie w ramie, ale szedł prosto, i zatrzymał się w odległości kontaktu. Skoro Aru już się na nim nie wieszał, to obyło się bez ofiar*

Tangorn - 2010-09-04 22:21:10

No Dżony nie otworzył ognia do przypadkowych osób, one tylko same powpadały mu na linię strzału a cześć nawet pod nóżki, ale co tam, ich wina przecież, nie droida. Tang awłąśnie ten fakt niepokoił, że Dżony widząc innego droida, który będzie się mu odgryzał jak ten astromech to wpadnie w szał i zacznie napieprzać się, nie zwracając uwagi na nic. I nie oszukujmy się, w obecnych czasach to droidy są praktycznie wszędzie i znowu się trafi któryś, co będzie prowokował wielką droidekę, by zobaczyć, czy strzeli, czy nie. I co wtedy się stanie? Rozpieprzy się pół budynku, bo Dżony nie dosłyszy? No ale to była decyzja Seco i co by nie postanowił to Tang to przyjmie bez protestów, choć pewnie na droidekę oko mieć będzie, tak na wszelki wypadek.
- Co ty kurwa oglądasz? No dobra, Dżony ma amnestie, wiec jest git... a teraz koniec pierdolenia o głupotach. masz gdzieś tego pornola o którym, przedtem wspominałeś?
No i ujawnił się prawdziwy cel wizytacji Mandalorianina. Poza tym wypadałoby jednak poskładać do kupy jakoś tą dwójkę... albo trójkę. No tak, trza pomóc przyjaciołom.
- Ale to zaczeka, wyglądacie jak siedem nieszczęść...
Sięgnąłdo kieszeni spodni, wyjął komunikator i wystukał szybko na małej klawiaturze jakąś wiadomość. Do A'dena. Drala wciąż nie było, a to on był głównym medykiem, ale cóż, trza se radzić jakoś.
- Dobra di'kuty, shebs na ziemię i czekać, zaraz się wami zajmiemy. Ty Dżony też, bo ci zaraz bateria pierdolnie i systemy się posypią... widać, ślady po karabinach jonowych. Gdzieście się wpierdolili to ja nie wiem.
Temat o przyszłości droideki był zamkniety, nie ma o czym gadać teraz, potem w mniejszym gronie można przedyskutować wszystko przy kielichu,m na spokojnie, ale tak to nie bardzo, emocje nadal brały gorę.

Aru - 2010-09-04 22:29:22

Seco, może i nie usłyszał, dobra.... zgadzam się. Uważam,że można go nauczyć...ale... *Głową pokręcił.* No, kurwa sam widziałeś! Może i nie strzelał do nikogo,ale szedł nie patrząc czy idzie po kimś! Gdyby nie moja interwencja kilka osób by wybebeszył lud zdekapitował samym spacerkiem, bo parę kończyn połamał..... to nie jest dobre. To był bar, owszem, pełen mafiozów... ale co jeśli coś takiego Dżony zrobi w miejscu pełnym niewinnych cywili? *Co jak co,ale zabrak kochał Dżonego lecz nie mógł pozwolić by uczucia przysłoniły mu zdrowy rozsądek.* Uważam, że trzeba go rozbroić. Musi mieć karę, musi mieć świadomość,że zachował się jak idiota... *Teraz mówił zdecydowanie do Dżonego się zwracał* I swym nieposłuszeństwem naraził jednostki dowodzące i osoby postronne na niebezpieczeństwo. *Tyle i koniec.* Nie pobiegł bym za nim to by podczas spacerku pozabijał już kilka osób...ale tak, to też moja wina. Nie potrzebnie zgodziłem się by go brać do lokalu. *Przyznał z westchnieniem, kierując swe kroki do sypialni, musiał usiąść, położyć się..cokolwiek.* Jest tu jakaś woda.?

Secorsha - 2010-09-04 22:38:27

…ale to wszystko nie wyklucza faktu, ze trzeba coś zhrrobić z tą nienawiścią… bo to jest właśnie ognisko phrrroblemu. *ręka mu drżała, kiedy podnosił ją żeby położyć na pancerzu droida. Pochylił łeb by patrzeć na łepek maszyny. Zaczął skrobać opuszkami palców gładki metal*
to jest najlepszy, kuhrrwa mać, najlepszy dhrroid jakiego można mieć. Złapałem jednego  bogów za kostki, tym jego posiadaniem. Kiedyś ktoś powiedział marze o rankohrrach: jeśli chcesz mieć rhankohrra to musisz być choć thrroche mądrzejszy, niż on. To phrrawda. Trzeba po phrrostu bahrrdziej uważać… *nadal gładząc pancerz maszyny odwrócił łeb i w końcu spojrzał na tanga. Miał smutne, zmęczone oczy. On nie miał takiego charakteru jak Tang, niekontrolowane burdy go stresowały.*
Gdybym miał tam tą bransoletkę, to bym go wyłączył, albo przywołał. Nie miałem. Byłem głupszy od rhankohrra. Ale wyciągnę z tego lekcje *usprawiedliwiał się przed Tangiem? Seco lubił głośno myśleć, nie krył w sobie uczuć, musiał się wylać, inaczej cierpiał. Tang był kanałem odbiorczym tych zwierzeń. Ale tez – Seco wiedział, ze Tang mimo wszystko raczej nie przepada za Dżonym. Seco upatrywał się w tym zazdrości – mandalorian kręci bycie silnym. Nie ma co ukrywać – Dżony był zagrożeniem, nie tyle realnym, co – zagrażał dumie. Nie do zniesienia, ze ktoś może się bardziej bać droideki niż mandalorianina. Ale na to Seco nie mógł nic poradzić – powiedziałby to Tangowi, to najpierw dostałby wpierdol a  potem Tang by się obraził.*
Mam *odparł, odwracając głowę z powrotem na maszyne. Miał w dupie czyjeś budynki i obcych ludzi. Co oni mu dali? Każdy z nich zabiłby Seco dla zabawy a Tanga bo to mando. Każdy kto prowokuje droideke wie, ze to nie toster, ze może strzelić.*
Mnie tam kuhrrwa nic nie jest, tylko dhrrasnęło, o, tutaj… *zaczął ściągać marynarkę niegdyś pięknego garnituru i mówić dalej*
Vottagg zaphrrosił nas na phrrywatkę, ze jakieś tam niby intehrresy, czy inne chuje. Powiedział, ze zhrrobi walki dhrroidów, i ja wziąłem Dzonego, ale go pilnowałem. A potem tak no… wyszło, no, a Ahrru zabawił się dłużej tam i mu więcej dziuhrr zhrrobili, ale w sumie to opłaciło się, bo mam nową Kahrretę *I w końcu uśmiechnął się szeroko, kiedy stał już z gołą klatą*
Nówka! Tylko musze kahrrte dohrrobić
*Strzelił palcami*
Tam gdzie są niewinni ludzie tam nie trzeba chodzić z dhrroideką, Ahrru, zamknij się, on już będzie grzeczny. A ja będę mądrzejszy – nie zaszkodzi mi. Sam go nauczę, jak będzie trzeba, on ma respekt przede mną! *wypiął nieco zbyt chudą, żylastą klate i wyminaszy tanga ruszył kuśtykającym truchtem do kuchni po wodę dla Aru*

EFECTOR - 2010-09-04 22:41:22

*Nadal odbierał te niejasne sygnały, które wcześniej zdefiniowano jako strach, choć słabiej, no i Dżony nadal nie miał o tym pojęcia. Zdało mu się nagle ze jest sam, tak bardzo sam, a  te istoty są tak naprawdę obce. Nie mógł z tym nic zrobić, choć program ostrzegawczy uruchomił się z ognieniem. U dziecka nazwano by to zaburzeniem poczucia bezpieczeństwa. Jeśli chodzi o Tanga, to nie było to tak zaskakujące jak słowa wypływające z ust Aru.
Może to była ucieczka, a może jednak usłuchanie polecenia. Światełka przygasły, i Dżony, bez komunikatu przeszedł w stan czuwania*

Tangorn - 2010-09-04 22:53:19

- Tiaa... poślij droida do psychologa, by ten mu wyjaśnił, że atakować droidów nie wolno. No i że deptać po ludziach też nie. Najlepiej sprawdzić stan jego dyrektyw i dociec czemu do cholery niektóre jakoś tak samoczynnie ignoruje i tyle. Gdyby wszystko w programach było w porządku to by nie doszło do tego. Wiadomo, powiesz stop to stoi i a nie napieprza się z głupim astromechem.
No dobra, nie ma co ukrywać, że Tang nie darzył wielką miłością Dżonego, ale to raczej nie miało nic wspólnego z tym, że się droideki bardziej bali niż jego, bo by musiał się obrażać na wszystko i wszystkich. Tu raczej chodzi o fakt, że Tang w przeciwieństwie do Aru i Seco po prostu nie umiał jakoś pokochać Dżonego jak członka rodziny. To był droid i tyle, w jego rozumowaniu nigdy tak na prawdę nie wyjdzie poza ramę droida, choć fakt posiadania własnego charakteru nie wyklucza tego, ze nadal to mechaniczna i elektroniczna rzecz. Można zarzucić Tangowi hipokryzję, bo kochał swój statek, ale to trochę co innego, choć niby jednak podobne. Tyle, że Fibal miał słabość do statków, droidy go nie interesowały, wolał sam walczyć, a takiego niszczyciela to brać w ostateczności jako wsparcie. Bo droidy nie rozumiały pojęcia honoru, waleczności, zasad wojennych. Nie potrafiły one zadawać godnej śmierci. No i był jeszcze głęboko ukryty uraz do separatystycznych droidów za to, że jego synowie mogli na wojnie zginać przez głupia kłótnię Republiki i Separatystów.
- Wy się tu dogadajcie, to nie na moja głowę. Was trzeba opatrzeć, bo padniecie zaraz i chuja z tego będzie. Gadałem na shebs siadać to siadać kurwa

Aru - 2010-09-04 23:02:45

Ja leżę kurwa, zrzędo jeden. *Parsknął w końcu już zirytowany na kwękającego mando. Zabrak leżał, jak wcześniej niezbyt przejawiając chęci do przemieszczania się jakiegoś. Leżał i doskonale zdawał sobie sprawę,że zranił Dżonego swoimi słowami, ale o to też chodziło... jeśli Dżony ma się czegoś nauczyć to musi mimo wszystko poczuć cierpienie, tylko w ten sposób będzie w stanie nauczyć się i zauważyć,że to co zrobił było złe. Co do przemyśleń Seco...no tak, miał rację. Większość gości prywatki by z radością zakatowała Secorshę,a zabraka opylili za kilka milionów. Ale ile tam było osób towarzyszących nie mających związków większych ze światkiem? Takich jak Seco i Aru? Czy prostytutek ekskluzywnych pracujących na swe przetrwanie w tym świecie? Nikt nie jest nieskazitelnie dobry czy zły.... sam zabrak jak by na to nie patrzeć był zabójcą. Tak samo mandalorianin i prawdopodobnie i Seco. Pod tym względem nie różnili się zbytnio od gangsterów. Zabijanie to zabijanie. Czasem może być usprawiedliwione co nie zmienia faktu,że nie jest dobrym czynem.* Cholibka, to ja tu jestem dziurawy jak sito,a nie narzekam tyle... *Mruknął już nieco rozbawionym tonem, czekając na Seco, jak ten przyjdzie z chęcią podniesie się na łokciu i...i przypomni sobie,że prawa ręka jest obecnie niewładna i nie jest w stanie się sam napić leżąc na łóżku. A przynajmniej nie kierując szklanką za pomocą Mocy.*

Secorsha - 2010-09-04 23:05:13

*Po powrocie i podaniu wody Aru, usiadł na podłodze i poczuł ulgę.  Mimo wszystko – bolało go. Nie żeby tam się wyjątkowo mazgaił, no ale – ale, ciało to ciało.
Patrzył na Dzonego. No tak, zdecydowanie, poglądy Tanga zakrawały na hipokryzje, ale co mu zrobisz? Nic. Poglądy Seco tez nie były idealne – ba, były głupie, Seco władał dysonansem poznawczym jak dżedaj mieczem. Cos nie tak – wytłumaczymy i będzie tak. w końcu to jego życie i on ma się czuć komfortowo. Kochając droida, kochając samochód i uważając, ze największy prestiż to kryształowy żyrandol, i mu tego ma zazdrościć całą galaktyka.
Powiercił sobie pięścią w oku, starając się przegrać te niemile uczucie niepoprawności sytuacji. Ile już zdarzyło się rzeczy, które nie powinny się zdarzyć? Może powinien zostać na Kalee, nigdy nie poznać Tanga, nigdy nie mieć Dzonego, nie ożenić się z Fler i nie starać się, by tu, na Nar Shaddaa utrzymać się z biznesem na powierzchni. Czy byłoby lepiej?
Może tak, może nie, ale jest jak jest, i trzeba się akceptować. Swoje usynawianie klonów i spanie z droideką, wyciąganie mieczy w barze i „uprzedzenia rasowe”. *

EFECTOR - 2010-09-04 23:05:53

[puszczam kolejki do czasu aż sytacja bedzie wymagać aktywnosci Dżonego]

Tangorn - 2010-09-05 10:54:48

No gdy już wszyscy usiedli na ziemię to akurat wtedy pojawił się A'den. Bez problemu przeszedł przez drzwi, ubrany w swój pancerz, który przypominał mieszankę Beskar'gamu i pancerza ARC. W ręku trzymał torbę z podstawowymi medykamentami. Spojrzał tylko z góry na Seco i na Aru, nic nie mówiąc, ale jego wzrok mówił sam za siebie. "Co dy di'kuty robiliście?", ale to stwierdzenie nie padło, zamiast tego położył torbę na ziemi, pogrzebał w niej, wyjmując środek do dezynfekcji ran i zabrał się za opatrywanie ran Aru, bez słowa. Tang się zajął Seco. Obaj znali podstawy medycyny polowej, więc lepiej potem jakiegoś lekarza odwiedzić.
- To tak tylko trochę zaboli przez chwilę... wiesz, możesz sobie wyobrazić nagą Fler czy coś. Albo butelkę koreliańskiej. zrobię to na trzy. Raz...
I jak wiadomo, po tym "raz" obmył rany specyfikiem, co wywołało cholerny ból, bo wszelkie zarazki były niszczone, jak również spalona tkanka. Wiadomo, strzały z blastera wypalają rany, wiec się nie krwawi, ale martwa tkanka może potem dostać się do krwiobiegu, wywołując nieprzyjemne komplikacje.

Aru - 2010-09-05 11:04:59

*Owszem nie krwawi się. Nie przeszkadzało to jednak kilku ranom sobie krwawić. Wypalona tkanka zwyczajnie popękała na skutek odbijania się od ścian i sufitu w spadającym aerowozie jak jakaś piłeczka w kumulacji totka. No i forsowanie się też nie wpłynęło najlepiej... nic to. Zabrak grzecznie pozwalał robić przy sobie co uznają za konieczne. Przy okazji zdejmując kamizelkę i bez ceregieli zrywając tunikę ze swego torsu, jeśli mu się udało rozebrać do reszty, to w samych gaciach pokazał się całkiem dobrze zbudowany,choć niski, zabrak o wytatuowanym ciele upstrzonym śladami po blasterach... najgorzej wyglądała prawa ręka i dziura na piersi, bolt przeszył ciało na wylot pod lewą łopatką wylatując przez pierś. Trafił płuco.* Wolę goliznę... *Wychrypiał tylko przymykając oczy, oczy które szeroko się otwarły gdy dezynfekować zaczęli. Aru zbladł przy tym,ale nawet nie sapnął.* Klony.... *Stwierdził tylko, wzrokiem wyszukując Tanga.* To Ty wtedy na Tatooine byłeś? Po..ucieczce z Mandalore? *I syknął z bólu.Nie było jednak tak źle, co innego było dostać w tył głowy odłamkiem czołgu, przy okazji będąc pięknie jak jakiś owad kolekcjonerski przyszpilonym przez nogę do ziemi...no,ale wtedy bardziej łeb bolał z raczej pękniętą czaszką,ale sam dobrze nie pamiętał co mu się stało, obudził się dopiero na Coruscant.* Jakieś bandaże bym... prosił potem. Wyleczenie mi trochę zajmie. *A co do przemyśleń Seco, jeden wniosek: Oni wszyscy są po prostu pojebani.*

Secorsha - 2010-09-05 11:09:22

*Siedzący na podłodze Seco zadarł łeb kiedy klon był już blisko*
O ja piehrrdole, jaka brzydka pielęgniahrrka *przywitał się. Test zakrawał na „powrót Seco” i jego humoru, no ale jego humor czasem denerwujący jest. Tang go trochę zagadał, Seco uśmiechnął się szeroko, a  potem nagle spiął wszystkie mięśnie, naciskając potylicą na ramie mandalorianina kiedy go wygięło w  tył. Z jego odpornością na ból było tak różnie, w ferworze walki był w stanie znieść dużo więcej niż podczas opatrywania*
Ała, kuhrrwa. Nienawidzę być dziuhrrawy…

Tangorn - 2010-09-05 11:19:16

A'den zajmował się cały czas Aru a jego twarz wyrażała raczej dziwną mieszaninę rozbawienia jak i irytacji. Ta ręka zabraka wyglądała koszmarnie, pourywane mięśnie, skóra, sito. Najlepiej by było ją po prostu amputować, i tyle. Regeneracja całej tkanki potrwałaby tygodnie i do tego wymagany jest zbiornik z płynem bacta. Podczas wojen klonów to już by dawno mu rękę ucięli.
- On musi pójść do szpitala, inaczej straci rękę. Nie pomogę mu
Powiedział klon do Tanga, który kończył już z Seco, ten miał szczęście, nie oberwał za mocno, bo kto by tam się przejmował kaleeshem, gdy można strzelać do droideki lub do Jedi. No tak, czasami lepiej być tym mniej wartościowym dla przeciwnika, można bardziej namieszać.
- tak, to ja... ciebie tez trochę pamiętam.
Mruknął pod nosem a potem klepnął w ramię kaleesha, uśmiechając się nieznacznie przy tym. Będzie żył, a jakże by inaczej?
- Proponuję coś na znieczulenie, jakaś koreliańską. Zalecenie lekarza, wiec je kurwa wykonaj.
Tego zapewne nie trzeba będzie dwa razy powtarzać.

Aru - 2010-09-05 11:24:47

Kto tu jest kurwa, dziurawy? *Rzucił mimo wszystko z rozbawieniem bo go już to zwyczajnie śmieszyć zaczynało. Mimo, że wyglądał jak siedem nieszczęść.* Lekarz pomoże...ale pomoże też coś innego. *Odparł tylko, chyba do tej pory nikt nie zauważył,że na łóżku znajdują się dwa miecze świetlne. No cóż, i tak się zorientują.* Odtwarzanie nerwów w ręce,samo to zajmie mi pewnie cały miesiąc i to bez ruszania przedziurawionego płuca i innych obrażeń.. *Tak, w Mocy jego ciało nadal pamiętało gdzie przebiegały poszczególne nerwy i naczynia krwionośne, jak związane ze sobą ścięgna były. Dzięki intensywnej medytacji regeneracyjnej powoli, powoli mógł by wszystko odtworzyć. Choć owszem, bacta by bardzo pomogła, samo zajęcie się innymi obrażeniami by odciążyły zabraka.*

Secorsha - 2010-09-05 11:33:04

*skrzywił pysk, bo jak każdy kaleesh od Mocy stronil, a i panowie w skorupach pewnie tez skrzywią ryjki na słowa Aru. No ale – Aru to nie Secorshy dziecko, zrobi jak będzie uważać. Złapawszy się Tanga wstał na równe nogi. Może nie do konca takie równe bo jedna była postrzelona a to boli!*
Ide po magiczny napój *oznajmił. W końcu zalecenie pana doktora Fibala (re)habilitowanego 100 razy z 48 fakultetów. No i poszedł do kuchni po korreliańską „krowę”, naczynka i to co najlepsze dla mojego klona, czyli soczek, z odpowiednim napisem, bo on na wszystkich butelkach ten napis zedytował. Zanim wróci, to niech oni na Arutka nakrzyczą*

Tangorn - 2010-09-05 11:41:14

- Ta jasne, śMoc, największy steryd na tym popierdolonym świecie. Gdyby nie wy jetiise i ta wasza popaprana "magia" to świat byłby lepszy. Nie byłoby Vadera, Palpiego i innych chujów.
Tang nie był zwolennikiem Mocy a mieczy przedtem jakoś nie zauważył, bo one były chyba w sypialni a oni teraz w salonie przesiadywali. Więc jeśli zabrak ich ze sobą nie przytargał, to ich nikt nier widział, ale teraz i tak się wydało, więc można trochę się poznęcać nad Arutkiem, zwalając winę na niego, Moc i na Zakon. W końcu na kogoś trzeba. Mógłby oberwać i Skywalker, gdyby wiedzieli, że on to Vader jest, bo ta informacja skrzętnie przez Imperium tuszowana była. Chyba tylko Jedi wiedzieli kto to est na prawdę.
- Seco dawaj magiczny soczek, bo jak ten pierdoła zacznie pierdolić o śMocy to mnie chuj strzeli. A'den, bądź tak łąskawy i ucisz go jak zacznie filozoficzne dyrdymały gadać. Czas się zrelaksować
Klon wiadomo, posłucha od razu, więc będzie spokój, uzyskany w ten czy inny sposób. A jak Seco wróci to wiadomo, zaczna robić to co wychodziło im najlepiej.

Aru - 2010-09-05 11:48:01

A żebyś wiedział. Moc Mocą,ale zakon... więcej szkody niż pożytku z niego jest. *No cóż, jeśli Tang spodziewał się,że Jedi zacznie oponować to się może zdziwić. Gdyby zakon był zakonem takim jakim się lansował nie byłoby tych problemów. Jedi nie powinni się wtrącać w sprawy Republiki jako całość, nigdy. A skoro jednak w salonie byli to i tak zabrak długo tam nie będzie, zdecydowanie wolał się położyć.* Ta, pierdoła. Bo jest sens gadać o Mocy, jak i tak nikt tego nie zrozumie. *Ramionami wzruszył. A gdzie potem Seco i Tang poszli to ich sprawa, w lokalu na barze znajdowały się dwa wibroostrza oraz ciężki blaster. Zabrak pozostawiony z klonem nie zamierzał próżnować, cały był obolały* Bandaże jakieś macie... A'denie? *Wzrok przeniósł na klona.* Poza tym to jestem Aru... *Nie miał siły obecnie pytać klona jak udało mu się zbiec przed Imperium, nie miało to teraz znaczenia, ważne było że mu się udało i był tu.*

Secorsha - 2010-09-05 11:54:59

*Seco wrócił. Tak, wszystko rozgrywało się w salonie. Seco wcześniej zaniósł Aru do sypialni. W salonie chciał zastrzelić Dzonego, Aru wylazł z sypialni do salonu, a  Tang wylazł z  kuchni do salonu. Tu już wszyscy pozostali. Seco usiadł na dupie, na podłodze i rozstawił cztery kieliszki. Do trzech polał korrelianskiej, nie pytając nikogo o nic. Do czwartego kielonka nalał soczku, takiego samego, którym to Aru dziwował się rano – najlepszy sok dla mojego klona (wcześniej było dziecka).*
Kuhrrwa mac, jesteśmy pojebani, wiec wypijmy za nas samych, w  licznych naszych intencjach i żeby Impehrratophrrowi wyhrrosła cipa na czole, i wszyscy sztuhrrmowcy jebali go w łeb. Zdhrrowie! *i wychylił swój kielonek*

Tangorn - 2010-09-05 12:02:50

Taa... śMocy w ogóle nie powinno być, takie moje zdanie.
Moc była źródłem wszelkiego złą, co z tego, że robiła też dobre rzeczy, skoro złe pobijały wszystko? Szkoda, że jej się zniszczyć nie da. Wielka szkoda. A co do A'dena to on już opatrzył wszystkie rany Aru, zabandażował je również, w końcu był dobrym medykiem polowym, zdezynfekowano mu rany, polano je środkiem leczniczym ana koniec bandaże nasączone bactą. Tyle. Ale klon już nic nie odpowiedział, dalej milczał. A Tang oczywiście ucieszył się na widok kieliszków, po rozlaniu wziął swój, klon swój i tyle.
- Wizja piękna, więc oby się spełniła
I wypił wszystko a potem podstawił kielona po następną kolejkę.

Aru - 2010-09-05 12:08:20

Szkoda tylko, że bez niej galaktyka byłaby martwa łącznie z nami. *No cóż taka prawda. Pewna lord sith chciała zabić samą Moc, ale byłoby to po prostu samobójstwo dla wszystkiego co żywe. Taki urok tej Mocy. I tego, że zło wyrządzić więcej potrafi niż dobro, bo i ono działa subtelniej, zło jak... jebnie to raz a dobrze i widać efekty. Ale skoro kieliszki się znalazły i on sięgnął,a co i też toast krótki wzniósł.* I oby Skywalkerowi na hełmie kutas wyrósł. Bo Vader i teraz jest już chujem. *I wypił,a co się będzie, to go już nie dobije. Jednak po wypiciu trunku wstał kierując się do sypialni, nadal chwiejnie.* Jak by ktoś coś chciał to niech mnie szturchnie trzy razy gdzieś gdzie nie mam dziur, może w czoło. *I tyle go widzieli. Zabrak w samych gatkach przypominający nieco mumię, położył się zamykając oczy, rozluźniając się. Czeka go długi czas spędzony na medytacji....*

//od tej pory zabrak jest wyłączony z akcji, chyba że coś gdzieś wybuchnie,albo go szturchną trzy razy.//

Secorsha - 2010-09-05 12:15:22

*Seco miał podobne zdanie, jak tang. Moc była niesprawiedliwa. Tak wychodziło, ze jedni byli super, bo mieli jakieś tam robale we krwi, i proszę – podziurawiony Aru właściwie w ogóle nie okazuje bólu.
Poza tym mocowładni z doskonałym rezultatem zasłaniali sobą cały ten „zwykły” świat, o nich się mrowiło, oni prowadzili wielkie akcje i wydawać by się mogło ze galaktyka pełna jest mocowładnych. Tak – Seco im zazdrościł. I w tym różnił się od Tanga, który to z kolei był za całkowitą „kasacja” Mocy. Też dobre wyjście.
Nie dzieląc się z nikim swoimi myślami polał następną kolejkę, wszystkim co zostali bo rogaty po jednym już pijany. Nic nie powiedział, tylko wychylił drugiego*

Tangorn - 2010-09-05 12:24:55

- Pierdolenie naprutych zielskiem dziwaków.
Tang nie wierzył w te slogany, że wszystko co żyje jest dzięki Mocy, więc uważał ją za całkowicie zbędną, wprowadzającą jedynie burdel w uporządkowanym życiu. Bez takiej Mocy Jedi, Sithowie i inne chuje nie byliby w niczym lepsi od zwykłych ludzi, byliby przeciętniakami. Moc to takie sterydy dla wybranych, nie dla każdego, co wkurzało. Dzięki niej można było olać treningi, ćwiczenia, udoskonalenia, bo co, ona da wszystko. Chujowe to strasznie, skasować i już, albo dać wszystkim równy do niej dostęp, by było sprawiedliwie.
Gdy polana została druga kolejka to Tang wypił i spojrzał na Dżonego. A'den naturalnie pozostał przy nich, ale był jak cień, niby nieobecny, ale jednak był.
- Trza by naszego droidka naprawić, bo wygląda koszmarnie.

Secorsha - 2010-09-05 12:29:46

*Przepłukane zeby przestały już straszyć krwawymi smugami, wiec kiedy Seco się odezwał, nie przywodził już na myśl wampira*
No… ale ja nie umiem. A’den umie. A’den, mam go podłączyć do ładowania? Lepiej chyba nie, nie? Bo cie phrrąd piehrrdolnie *znowu się jakiś nieswój zrobił, kiedy zaczął patrzeć na droidekę, maszynę uśpioną na ich żądanie, stojącą, z  działkami opuszczonymi. Wychylił się by klepnąć jedno z nich* Pobudka Dżony!

EFECTOR - 2010-09-05 12:31:28

*Trudno to nazwać przebudzeniem – po prostu zmiana trybu na aktywny. Znowu natłok informacji i raportów z uszkodzeń, alarmy o stanie krytycznym i nowa twarz – to A’den. Aru Dżony nigdzie nie widział i nie rozglądał się za nim. Światełka rozbłysły, ale maszyna się nie odezwała. Chyba nadal nie był pewien, czy mu wolno, czy znowu nie podpadnie*

Tangorn - 2010-09-05 12:41:40

A'den spojrzał na Dżonego a potem na Tanga, który kiwnął głową na znak, że może zobaczyć droidekę, więc klon podszedł do niej i położył rękę na pancerzu "budzącego" Dżonego. No i sprawdzał jego stan techniczny, ale szybko doszedł do wniosku, że bez warsztatu to nic nie wskóra, trzeba usunąć kilka płyt pancernych, wymienić podzespoły i tak dalej. sporo roboty.
- Tu nic nie zrobię
Powiedział w końcu i odwrócił się w ich kierunku. Tang był nieco zmartwiony, bo rozsypujący się powoli droid nie tyle stanowił zagrożenie, co był trochę żałosnym widokiem i Seco będzie cierpiał.
- Ładowanie to złe wyjście, trzeba by poszukać warsztatu jakiegoś.

Secorsha - 2010-09-05 12:46:13

*Już otwierał pysk by powiedzieć, ze warsztat wyleciał w powietrze niedawno, ale na szczęście udało mu się jakimś cudem zatrzymać te słowa na końcu języka*
Nie ufam tym wahrrsztatom tutaj, on ma ważne dane, nie można go zostawić obcym *rozłożył ręce na boki. Chyba wszyscy doskonale wiedzieli, dlaczego nie można. Nawet Kobdarowi Seco by go nie zostawił. Może i nie miał złych intencji, no ale zero mózgu.* Powinniśmy go podrzucić do cochrelu, co wy na to? To oni go sehrrwisują. Oni mają sprzęt, no i będę spał spokojnie…

EFECTOR - 2010-09-05 12:48:49

*Dżony zdał by raport, no ale z oczu go mu A’den nie wyczyta, trzeba byłoby się podłączyć. Póki co jednak miał jeszcze energie na „działania porządkowe” – czyli przesuwanie, odwracanie, podnoszenie działek i współpracą z serwisantem. Możliwe, ze w sytuacji ostatecznej nawet by jeszcze strzelił, no ale to tylko domniemania, Dżony był uszkodzony, i przez tamtych i przez swojego pana. Był tez w nienajlepszej „kondycji psychicznej”, bo nawet A’dena nie przywitał. Wyglądało na to, ze nic go nie obchodzi, tak jak każdego zwykłego droida*

Tangorn - 2010-09-05 13:02:47

- No trzeba by... i trzeba przejrzeć te nagrania i powywalać te bardziej groźne
No tak, sprawa nagrań. To był dosyć palący problem, dopóki warsztat i statek Tanga nie pierdolnął, teraz to jakimś cudem stało się mniej ważne. W sumie, kiedyś trzeba będzie pokasować te nagrania z dysku Dżonego, bo jak to wpadnie w niepowołane ręce to będzie koniec ich wszystkich. A Dżony niestety nie znał konsekwencji swoich czynów.
- Spokojnie Dżony, naprawią cię tam w Cochrelu i będziesz znowu śmigał
Mruknął A'den spoglądając na chwilkę w fotoreceptory droida ale potem znowu na tą głóną dwójkę spojrzał, czekając na ich decyzję.

Secorsha - 2010-09-05 13:07:54

*Niestety spoglądanie na Seco nie motywowało, bo on tez spoglądał na A’dena bardzo „mądrze”, nie mając pojęcia co począć dalej, żeby było dobrze. Westchnął wiec sobie tak pięknie, ze w film by się wpasował jak nic, po czym odwrócił łeb i do Tanga ozwał się tymi słowy*
to co? Przejrzymy te filmy tehrraz, czy wysyłamy go na Widmo? Ktoś będzie musiał go tam zawieźć… *I znowu złote spojrzenie przeszło na klona. I oto stało się jasne kim jest „ktoś”*
A może wy razem lećcie na Widmo, tam dopilnujecie by specjalista usunął te filmy. I byscie mi Flehrr przywieźli, hę?

EFECTOR - 2010-09-05 13:08:16

[Dżony nie ma nic do powiedzenia, puszczam kolejke]

Tangorn - 2010-09-05 13:17:00

Można rzucić okiem teraz
Stwierdził Tang, a A'den nie miał nic do dodania, on był tym milczącym, co to słuchał, czasem coś powiedział, ale głównie działał. No tak, on miał ruszyć swój shebs na Widmo, tam doglądać wszystkiego, potem zabrać ze sobą Fler. Chłopak na posyłki, takie życie, chociaż wolałby zostać tu i przypilnować Tanga. A może jego też zabrać w drogę? Hmm...
- Czy ja tam wiem, się zobaczy. Niechaj Dżony tam pokazuje co tam ma
Tang się musi jeszcze zastanowić, ale jak obsiądą go synkowie to i sam poleci. Oni tez chcą mieć wolne a nie tylko cały czas ojca pilnowac, by czegoś głupiego nie zrobił.

Secorsha - 2010-09-05 13:55:06

*Polał Seco po raz trzeci ale nie wypił, tylko wstał, w  milczeniu i przedefiladował do jednych z drzwi, z  których po minucie wylazł z  pudłem. Jeśli się A’denowi nie podoba co wymyślił, to niech nie robi. w  końcu tak samo może lecieć tam Seco, z  tym, ze wiadomo, iż każdy kto ma chodź trochę mózgu wolałby, żeby poleciał ktoś kto umie latać. A w tym A’den go deklasuje bezlitośnie.
W pudle, które zostało postawione przy lewej nóżce Dżonego znajdował się sprzęt diagnostyczny, który po podłączeniu pozwoli współpracować z systemem droida. Po prostu „zajrzeć mu do mózgu” i coś tam postanowić. A’den będzie wiedział*
Pokaż kotku co masz w śhrrodku *mruknął, i po odchyleniu małej, ukrytej płytki wetknął kabelek w gniazdko, tak malutkie, ze można go nie zauwazyc*

EFECTOR - 2010-09-05 13:56:54

*Malutkie ale i taks szerokopasmowe. Dżony ożywił się na widok pudła*
rzeczy! *odezwał się w końcu, najwyraźniej nieświadom ze to są rzeczy do „robienia krzywdy” droidom. No ale były tam tez inne przedmioty, jak na przykład papier toaletowy który momentalnie zlazła się w nieuszkodzonej łapce Dżonego. taka zabawka i już „intelekt” został zajęty, można będzie wejść w miarę bezinwazyjnie*

Tangorn - 2010-09-05 14:47:43

Tang z kolei wypiła A'den przesunął się gdzieś, by sobie usiąść. Cóż, polecieć poleci, jeśli ojciec też się z nim zabierze, bo wolał mieć na niego oko. Klon był jedyną osoba, która była w stanie wpłynąć na niego gdy się uprze. Seco i reszta też dawali czasem radę, ale czasami z entuzjazmem witali dziwne pomysły Fibala. A'den był tym najrozsądniejszym. W końcu kaleesh wróciłi przyniósł ze sobą sprzęt diagnostyczny, wiec Mando przesunął się nieco i czekał, aż wszystko zadziała i zobaczą, co tam kotek ma w środku.
- Tego pewnie będzie w chuj...

Secorsha - 2010-09-05 14:52:43

*Kaleesh odwrócił łeb. nic nie powiedział, no ale z całą pewnością chciał tą kwaśną miną potwierdzić słowa. W chuj. Kiedys ktoś mu powiedział, jaka pamięć ma Dżony. Kiedy Seco zapytał ile to, odpowiedź była taka sama: w chuj. A to jak wiemy bardzo duża liczba.
Ale trzeba jej stawić czoła! Kiedy publiczność była już gotowa, Seco siadł se naprzeciwko aparatury no i – zaczął działać. Póki łatwe, to on będzie robił.
Jeśli Dżony mu pozwoli, bo jak goi wywali z systemu to będzie nowa afera. Ale był zajęty, tak wiec Seco wszedł, i na ekranie pojawiło się to, co Dżony widzi.*

EFECTOR - 2010-09-05 14:57:33

*jak wcześniej powiedziano, Dżony był zajęty, wiec wejście zostało przez niego chyba nawet nie zauważone. Jedynie na ekraniku zaczęła migać jakaś lampeczka. Seco pewnie nie wiedział ze nie było jej wcześniej. Ona właśnie oznaczała podłączenie. W ogóle mnogość różnych ikonek, schematów, wykresów i innych pomocniczych pierdół była zatrważająca i szła w setki. To były właśnie aktywne programy. Na ekranie Seco nie mieścił się cały obraz widzenia Dzonego, tylko to, co droideka widzi z przodu i na czym się skupia. A było to czerwone widmo i papier toaletowy w łapce, potrząsany, co powodowało żywą akcje kilku programów analizy ruchu. Dokładne parametry tego gdzie papier będzie za chwile przy załozeniu trzech podstawowych kierunków, zapewne jakby ten program się rozkręcił to pokazałby jeszcze więcej. W którymś tam okienku migały dyrektywy, żadna nie była aktywna. Nieco poniżej obracały się schematy trzech osób. Byli to nikt inny jak Seco, tang i A’den – aktywne jednostki dowodzące w obiekcie.*

Tangorn - 2010-09-05 15:09:21

No w chuj, to najlepsza możliwa liczba, bo Tang też nie wiedział ile tam tego Dzony moze mieć. A'den tak w przybliżeniu, ale jakby im powiedział, to by się załamali, tak wiec milczał sobie jak zaklęty i czekał. No i w końcu ich kino się pojawiło, tylko to co widzeli było raczej... nudne i raczej nie tego sie spodziewali, więc Tang szturchnął Seco i spojrzał wymownie na niego "co to kurwa ma być?". A mówić przy Dżonym nie chciał, bo ten spanikuje i co wtedy? Chociaż droid serwisowania bać się nie powinien a nawet powinien to lubić. Przynejmniej w teorii według tanga, cholera wie co tam se Dżony myśli. Na razie bawił się zabawką...

Secorsha - 2010-09-05 15:12:50

*ręka Seco powędrowała do łba by podrapać w kędzierzawym jeżu*
Kuhrrwa, i on to wszystko obsługuje? *zdziwił się, widząc te ikonki*
Nic dziwnego, ze nie ma miejsca na myślenie… *rzucił sam do siebie, no ale na głos, popisując się tym samym kompletną niewiedzą na temat robotyki*
Kuhrrwa! ja nie wiem! Nie wiem, jak mam do tej pamięci wleźć jego… nie ma tu nigdzie zakładki „głupie filmiki o Tangu”. Chociaż, hmmm… Dżony, pokaz mi spis filmów o Tangu

EFECTOR - 2010-09-05 15:17:44

*Na zewnątrz nic się nie zmieniło. Dżony nadal był wielką kupą żelastwa, kora bawiła się papierem toaletowym. Jednak na ekraniku widać było, jak maszyna myśli. Zdanie zostało zapamiętane, przetworzone, zanalizowane i po chwili (naprawdę szybko, porównywalnie do myślenia) pojawiło się okno, zupełnie jak na komputerze, by nawet Seco zrozumiał. Zaczęło się. Od góry do dołu, krótkie, kilkuminutowe. Szły w setki tysięcy, i zajmowały jeden dysk spośród czterech dysków Dżonego. wygląda na to, ze wszystko co zawiera Tanga (bo nie tylko samego, był tam tang, wszystko „Tang i” a wiec i Seco i Fler i Malkit i klony a nawet i obce osoby. Również – rozmowy o Tangu, rozmowy o Fialach. Tang to obszerny temat. Nie był na tym tylko motyw Tanga, ale wszystko przy czym tang był. Temat obszerny, Dżony go mądrze umieścił oddzielnie. Na tym dysku zmieściłoby się jeszcze całkiem dużo Tangów.*

Tangorn - 2010-09-05 15:30:38

Tang nie skomentował słów Seco, albo nie, jednak skomentuje, bo co będzie mu przyjaciel tkwił w niewiedzy? Jeszcze durnia z siebie zrobi (|jakby przedtem nie robił).
- Ciekawe kurwa jakby twój mózg na ekranie wyglądał. Znając życie, to to tylko kilka marnych procent procesora Dżonego, myślenie ma inny sektor i takie tam brednie.
No a potem zaczekali, aż droideka pokaże im jakieś filmiki o Tangu. Podejrzewał, że będzie ich dziesiątki, może setki, w końcu był raczej nudnym obiektem. Ale jak zobaczył własny, osobny folder i tysiące nagrań to się nieco spiął i zaczął patrzeć na listę, a wyrwało mu się tylko krótkie:
- O żesz kurwa mać... i jak tu teraz znaleźć jakieś ważne rzeczy?
Dzieki tym nagraniom to by pewnie Fibal mógł sie dowiedzieć co kto o nim myśli i tak dalej. Fajna władza... ale lepiej nie sprawdzać.

Secorsha - 2010-09-05 15:40:14

*W oczach Secosia wszystkie te pliki zaczęły się odbijać, jak w filmie głośnym, ale Seco nie pamiętał nazwy. Jak zawsze twarz zwierciadło duszy – kompletne oszołomienie*
Tang, kuhrrwa, ja piehrrdole… *szepnął wyrażając swoje zdumienie*
Tang, podpisz mi się na klacie, gwiazdo ekhrranu! Chyba z nikim nie nakhrręcono tylu filmów co z  tobą! *kiedy się odwrócił szczerzył żeby. Chyba ciętą ripostą Tanga się nie przejął* U mnie to kuhrrwa tylko trzy przyciski są: jedzenie, picie i seks
*co by dać sobie więcej czasu na myślenie, otworzył jeden z filmików, jakiś pierwszy z  brzegu, w średnim rozmiarze*
dużo się od was nauczył, ale ja myślę ze może jednak… *tu poruszył ustami bezgłośnie, układając w wypowiedź: wszystko trza wyjebać. Dżony na pewno będzie żył bez rozwijającej wiedzy o Tanga rodzinie która gdzieś tam mieszka i inne brednie*

EFECTOR - 2010-09-05 15:56:43

*Dżony chyba poczuł sie zagrożony, bo przestał się bawić i teraz wyraźnie słuchał tego, co mówią. Miało to odbicie na ekranie diagnostycznym – pokazywały się tam oscylatory, programy analizujące katalogowały, jednak zachowanie szło jakby swoją drogą. Było to właśnie myślenie. Sygnał poszedł do tarcz, ale został po drodze wyłączony. Jednak powłączało się kilka programów służących do czegoś innego niż analiza głosu. Na górze zaczęło migać logo cochrelu*

Tangorn - 2010-09-05 16:14:03

Spierdalaj, mogę ci na twoim shebs wytatuować palnikiem moje imię jeśli chcesz
Odgryzł się od razu, bo z Seco to tak zawsze, dogryzają sobie ale w taki dosyć osobliwy sposób. I chyba też dlatego tak łatwo przyszło im nawiązać nić porozumienia, gdy się spotkali po raz pierwszy, lata temu. W każdym razie ilość filmików była wręcz przytłaczająca i Fibal patrzył na Seco nieco dziwnie.
- No i przekleństwa, bo to tego to ci potrzeba osobnego oprogramowania
A potem znowu wrócił problem co z tym zrobić, ale z wzroku Seco odgadł, że i ten podobnie myśli. Trza wywalić, bo nie wiadomo co ważne a co nie, lepiej nie ryzykować. Kiwnął głową, nic nie mówiąc. Tyle, że jak widać było na ekranie, to Dżony się zorientował, że cos się dzieje, trza wiec ostrożnie postępować.
- Ciekawe ile filmików ma o tobie?

Secorsha - 2010-09-05 16:33:05

*Seco zaśmiał się głośno, plując kropelkami śliny. Za komplement to uznał i miał prawo, bowiem nie było mistrza w galaktyce by prześcignąć Seco w przeklinaniu.
Seco tez się zorientował, ze Dżony się zorientował. Trzeba uśpić jego czujność. Wyciągnął ręke i pociągnął za wiewający się koniec papieru*
Dobhrra, Dżony, tehrraz pokaz filmiki o mnie

EFECTOR - 2010-09-05 16:37:08

*oczka skupiły obraz na Secorshy, na ekranie pojawiła się wiec jego morda, opatrzona stosownymi definicjami. Nie była ozdobiona celownikiem. Cala postać obrysowała się na niebiesko i mignęła dwa razy. Sklasyfikowano jako Secorsha Gawila, jednostka dowodząca. Za chwile posłusznie ekran zapełnił się inną treścią. Seco zajmował dużo więcej, ale nie było w jego folderze Tanga. a  w folderze Tanga Seco był. Widać Dżony stwierdził, ze Seco to temat zbyt obszerny by jeszcze go uwspólniać z Tangiem. I bez tego bil Tanga na glowe jeśli chodzi o ilość.
Zapomniał narrator o tym, ze wcześniej Seco otworzył jakiś pliczek. Otóż był tam Tang. I Seco, na ławce. Seco był bardziej pijany niż Tang i zapewne coś tłumaczył, bo strasznie szybko machał rękami i wyglądał na przejętego. Nagle przyszedł Gajusz i usiadłszy miedzy nimi zaczał zdejmować buta i wylewać z niego wodę*

Tangorn - 2010-09-05 16:43:09

No tak, filmik o Tangu sie pojawił i chyba osoby, których on dotyczył go rozpoznały, ale tylko chyba, bo jakoś Fibal do końca nie potrafił umiejscowić w czasie tej ich rozmowy, to był spory problem. No ale potem pojawił się folder Seco i Tanga z leksza zamurowało.
- O kurwa, jeśli ja to gwiazda to ty supergwiazdor ekranu... tego jest chyba miliony
No i się fibal nieco przysunął, ciekaw co tam może być takiego o tym kaleeshu. Bo co było u siebie to tak mniej wiecej wiedział. Ciekawe, co jego przyjaciel robi sam?
- Dżony, włacz pierwszy lepszy filmik. Jakis taki ciekawy

Secorsha - 2010-09-05 16:47:00

aaa, nie, nie, to… e, wiesz, częściej ze mną przebywał… *gdyby mógł to by się zarumienił. Może by się stawiał bardziej ale w głębi duszy sam chciał zobaczyć, co nagrywa Dżony, wiec przytaknął na ten pomyśl. Nie wybrał sam. Zobaczymy, co dla Dzonego jest ciekawe*

EFECTOR - 2010-09-05 16:48:34

*naturalnie zaraz plik został otwarty i pokazała się kuchnia Gawilów na Mandalore. Seco stal na środku obrazu. Malkit stał na dwóch łapach na krześle. Seco w milczeniu z namaszczeniem i powagą wsadził palec do nosa. Malkit zrobił to samo z równą powagą i zaczęło się pełne celebracji dłubanie… jak ojciec z synem*

Tangorn - 2010-09-05 16:52:53

Yyy...?
No nie tego tak do końca się spodziewał, bo dłubanie w nosie razem z Malkitem? Ehh... no nic, Tang nie będzie tam torturował Seco oglądaniem filmików z nim w roli głównej, chociaż chętnie by zobaczył, jak mu Fler daje w łeb za to, że przychodzi pijany do domu po "rozmowie" z Tangiem. A to akurat się chyba dosyć często zdarzało, bo oni pili prawie codziennie, zmieniała się tylko ilość.
- No dobhra, to co z tym robimy?

Secorsha - 2010-09-05 16:55:45

*Seco wyraźnie ulgę czuł ze to tylko dłubanie w nosie. Zaczął się głośno śmiać, bo rzeczywiście z boku wyglądało to jak jakiś rytuał. Kiwając się przechylił się do tanga i A’dena. Szepnął bezgłośnie „skazuje was” i ręcznie przeszedł do poprzednio oglądanego zbioru*

EFECTOR - 2010-09-05 17:00:39

*Gdyby Tang sprecyzował ze chce zobaczyć jak Fler bije Seco, to by Dżony pokazał. Tego tez było baaardzo dużo. Droid wyglądał na zadowolonego (programy też), ale wciąż lekko zaniepokojonego. Nie bawił się papierem, interesowało go, ze tak nagle zainteresowali się jego bazami danych. No ale stał grzecznie, widać ostatnie podpadniecie sprawiło ze nie chciał już więcej podpadać*

Tangorn - 2010-09-05 17:04:30

No Tang tam był ciekaw, co znajduje się tak na czele bazy danych Dżonego, ale dłubania w nosie to on się nie spodziewał. W każdym razie tamten kawałek faktycznie wyglądał jak jakiś rytuał, może godowy? Cholera wie jak tam keleeshe u siebie zdobywają kobiety. No a potem znowu wrócili do poprzedniego folderu, tylko po co? Tang patrzył pytająco na Seco.

Secorsha - 2010-09-05 17:10:19

*chyba tylko Tang rozmnaża się za pomocą nosa. Seco zdecydowanie nie, to był rytuał wzmacniający wież ojca i syna. Takie wspólne, podniosłe dłubanie w nosie, bez świadków (oczywiście nie licząc Dzonego, którego nigdy nie traktowano poważnie, no i wszyscy się na tym przejechali). Metafizyczne. To ma w sobie głębie. Głębie jak kanały w nosie w które wchodzą górnicy (palce).
Seco nie pamiętał już jednak tego. Patrzył, jakby mówił: jak to po co? Musze skasować twoje filmy*

EFECTOR - 2010-09-05 17:16:35

*niepokoiły Dżonego te spojrzenia ale Seco wejściem w jego system sam niejako Dżonego blokował, bo Dżony bal się za bardzo podejmowac nieskrępowane myślenie, wyciągać skojarzenia odnośnie „znaczących spojrzeń”. Ale tak czy siak – był bezbronny, bo Seco miał hasła dostępu. Jedyny ratunek to otwarty bunt – zabicie Secorshy, potem świadków – Tanga i A’dena. Oczywiście to hipotetyczne i niemożliwe. Nie w tym przypadku*

Tangorn - 2010-09-05 17:30:54

Tang kiwnął głową, nieświadomy, że Dżony nabył już umiejętność czytania spojrzeń, gestów i mimiki twarzy. No ale kasowanie by się przydało i chyba tylko Seco to może zrobić bez problemu, bo ma hasła. Byleby tylko Dżony się nie bronił, bo wtedy dojdzie do masakry. Tang uzbrojony nie był, ale A'den już tak, a Seco gdzieś miał swój karabin. ale miejmy nadzieję ,ze do tego nie dojdzie. Fibal klepnął w ramię kaleesha, dajac mu do zrozumienia, że ma działać i wszystko skasować., Ostatecznie.

Secorsha - 2010-09-05 17:39:24

*poczuł napływ wyrzutów sumienia. Nie, żeby miał jakieś tam moralne opory ale – Dżony biedaczyna tak się napracował żeby to po nagrywać. Tak to wszystko poskładał, poszeregował,. Taki tu porządeczek był, tyle gigabajtow Tanga i jego perypetii. Ileż to trzeba poświecenia by nagrywać Tanga! Aż serce boli to niszczyć. No ale – serce niech boli, rozum swoje. Wykonał Seco procedurę kasowania. Zaznaczył cały dysk do czyszczenia. Kiedy było trzeba, podal hasło*

EFECTOR - 2010-09-05 17:43:30

*Dżony był uszkodzony, za dużo by nie zdziałał. Jeśli miałby kogoś skrzywdzić, to Seco, bo miał go najbliżej. Ale to niemożliwe, w żadnym wypadku. Teraz już był świadom tego, co chcą mu zrobić. Pliki nie było chronione, ale Dżony…
Dżony poruszył się, a sprawne ramie wykonało ruch, jakby do uderzenia i odrzucenia Seco. Ale skończyło się na lekkim zakołysaniu. Zaniechał*
Sir… nie… nie… *zapiszczał żałośnie. Okienko hasła przyjęło je. Wszystko idzie zgodnie z planem. Umiejętności czytania spojrzeń, wyrazów twarzy… to wszystko te filmy, na których uwieczniał mimikę i spojrzenia każdej z osób. W tym właśnie zawierały się te nadprzecietne jak na droida umiejętności. To wszystko, co teraz wyrywał mu Seco. Miesiące jego poznawania świata i osób. Ostatneczne zapytanie programu: czy jesteś pewien?*

Tangorn - 2010-09-05 17:57:49

No serce swoje a rozum swoje. Fakt, że dla Dżonego te wszystkie nagrania były ważne był niezaprzeczalny, jednak Tang musiał chronić shebs swój jak i swoich przyjaciół. Gdyby tylko niepowołana osoba dostałą te dane w swoje ręce... dlatego według niego lepiej skasować wszystko, no chyba, że Dżony byłby w stanie wskazać wszystkie pliki, które zagrażały ich bezpieczeństwu. Niestety, to niemożliwe. Fibal spojrzał na Seco i na droidekę.
[i]- Spokojnie Dżony, spokojnie. Nic ci nie będzie.
Kłamstwo, stanie się, ale co mu powiedzieć? Że straci te swoje zdolności? Lepiej nie

Secorsha - 2010-09-05 18:01:15

*Nie zastanawiał się, nie analizował, wybrał tak – jestem pewien. Opuścił ręce i odsunął się od urządzenia. Gdyby mógł być blady to by był. Dlaczego? Bo nie miał pojęcia co się teraz stanie*

EFECTOR - 2010-09-05 18:15:21

*Ekran pokazał postęp kasowania. Trwało to długo. Dżony wyglądał na zrozpaczonego*
Siiiir… *pisnął znowu. Właściwie to prawie zawył. Nieuszkodzone ramie dźwignęło działo, całość droida wychyliła się do tyłu, i Dżony zaczął się cofać, jak przed ogniem, jednocześnie dziwnie miotając się na boki, jakby chciał ratować się wyciagnięciem kabla. I kabel został wyciągnięty, ale proces już zainicjowano. Plików ubywało bardzo szybko, z każdym znikającym umierała jakaś część osobowości. Nagle rozwył się alarm o błędzie krytycznym. Na ekraniku zaczęły pojawiać się otoczone czerwienią komunikaty o nieprawidłowym procesie w folderach dowodzenia. Ale na to już nie było wpływu, to tylko komunikatu, a  Dżony w  niedługim czasie nie mógł już się cofać, bo zatrzymała go ściana*

Tangorn - 2010-09-05 18:26:46

No i zaczęło się a Dżony protestował, jak można było przewidzieć. A'den poruszył się niespokojnie i wstał z miejsca, na którym siedział, ale Tang powstrzymał go ręką, miał nic nie robić. Fibal za to położył rękę na ramieniu Seco i powiedział cicho tak na pocieszenie, chociaż marne ono było.
- Niestety, trzeba było to zrobić.
I tak wspólnie obserwowali jak droideka się miota i broni przed kasacją, ale nic to nie dawało. No i nie wiedzieli o krytycznym błędzie w jego programie, stracili podgląd, gdy kabelek odpadł od gniazdka.

Secorsha - 2010-09-05 18:30:56

*Ale alarm wył, a  to było słychać, a przynajmniej Seco to słyszał. zagłuszyło niemiłe zgrzytniecie zębów w jego wykonaniu. Podniósł ręce odruchowo, jakby chciał złapać maszynę*
Kuhrrwa… Tang, czy to nohrrmalne jest? Czemu on tak wyje? *podniósł się na nogi, wiec ręka Tanga zjechała mu po plecach. Wytrzeszczał oczy na droida, który wyraźnie… cierpiał? Probował uciec? Bronić się*
Dżony! Dobhrry Dżony, zahrraz będzie po wszystkim! *podniósł ręce jak ktoś, kto się poddaje*
Dżony, spokojnie!
*Oh, żeby tylko Aru nie wyleciał…*

EFECTOR - 2010-09-05 18:36:39

*Po kilku chwilach znieruchomiał. Światełka fotoreceoptorów zgasły, działo opadło, maszyna się skuliła. Wyglądał jak martwy, jak wyłączony, lub ze spalonym procesorem.
Za chwile coś głośno piknęło. Dżony ożył znowu, i przyjął postawę bojowa. Nóżki równolegle, prosta część kręgosłupowa, łepek prostopadle do podłogi, jak i do sprawnego działa. To niesprawne wisiało bezwładnie pod dziwnym katem*
restart systemu
*oznajmił standardowy głos komunikatu*
Trwa wykrywanie i naprawianie błędów… *kilka chwil* wydajność systemu 68%. Wydajność funkcji bojowych 28%, wydajność systemów mechanicznych i podtrzymujących 40%, baterie 31%. Uwaga – jednostka wymaga serwisowania. Użytkowanie uszkodzonego produktu zagraża bezpieczeństwu użytkownika. Uaktywniam tryb awaryjny.
Dyrektywa jeden, posłuszeństwo jednostce dowodzącej, dyrektywa dwa, ochrona osób i mienia, dyrektywa trzy patrolowanie terenu, dyrektywa cztery utrzymywanie porządku publicznego, dyrektywa pięć profilaktyka w czasie pokoju.
Jednostka jest skonfigurowana i gotowa do użycia. Uwaga: niektóre systemy mogą nie działać.

Aru - 2010-09-05 18:39:24

*Zabrak jednak nie wyleciał. Jeśli ktoś by zajrzał do sypialni Gawilów ujrzał by w gruncie rzeczy zwłoki na łóżku. Klatka piersiowa z pozoru nie poruszała się, tętno biło bardzo wolno i delikatnie. Aru w istną hibernację zapadł, skupiony na regeneracyjnej medytacji. Co nie znaczyło jednak,że był całkiem nieświadomy. W razie wyczucia zdecydowanie złych emocji, najlepiej morderczych z pewnością by się obudził. W pewnym sensie zabrak sam w sobie obecnie robił za alarm dla Secorshy obejmujący jego mieszkanie jak i lokal i obszar w okół niego. No,ale nie mógł by reagować on na każde złe emocje bo by z tej medytacji gówno było. Jedynie zła wola w stosunku do znanych mu istot mogła go obudzić. Poza tym w sferze fizycznej był nieświadom, że Dżony właśnie ma kasowane filmy jakie ponagrywał,ale czy to było tak straszne? Czy te filmy były czymś w rodzaju strzępków wspomnień? Czy Dżony przez to coś straci poza... pamiątkami, groźnymi pamiątkami? Zabrak zresztą był teraz i tak nieprzytomny w pewnym sensie, bardziej... instynktownie, niczym we śnie, wyczuł emocje droideki... i skierował ku nim spokój... ukojenie. Siebie.*

Edit: Post wysłany widać w tym samym czasie co Dżonego,ale... nie kasuję i nie zmieniam jednak treści.

Tangorn - 2010-09-05 18:47:10

- Nie, nie jest normalne Seco.
Tang sam wstał i dalej patrzył na Dżonego z dziwnym, niezidentyfikowanym wyrazem twarzy, póki ten się nie wyłączył w celu przeprowadzenia resetu. Dało im to chwilę spokoju jak również i niepewności, bo co się stanie potem?
- Dżony nie przypomina żadnego znanego mi droida, to jasne. Ale musieliśmy to zrobić. Miejmy nadzieję, że mu sie nic nie poprzestawia.
Droid ożył i zacząl diagnostykę, a wszystkie komunikatu utwierdzały Tanga i A'dena w przekonaniu, że póki co wszystko jest w porządku, ale co będzie potem? Tego to chyba nawet ekspert od droidów by nie wiedział. Pozostawało im tylko czekać.

Secorsha - 2010-09-05 18:52:57

*Jakby ktoś do sypialni Gawilów zajrzał, to by niedługo karawan wywoził medytującego zabraka, wiec lepiej niech nie zaglądają. 
Seco przełknął sline i nagle zdał sobie sprawe, ze się boi. Dżony jakoś tak strasznie wyglądał kiedy zachowywał się jak droideka a nie jak Dżony. Zaśmiał sie bardzo durnowato*
Dżony… Dzonulek, jak sie czujesz? *zapytał nieco zbyt cienkim głosikiem*

EFECTOR - 2010-09-05 18:59:59

*Stał tak, dumniej, jak zawsze wtedy, kiedy dostawał polecenie „do pozycji bojowej”, lub kiedy z jakichś powodów przyjmował ją sam. Ale teraz poszło w druga stronę, bo działo opadło a fotoreceptory przygasły. Ich polaryzacja świadczyła o rozglądaniu się. Popatrzył na Seco, krótko, a  potem na Tanga i A’dena – dużo dłużej, i to w kompletnym bezruchu. Ale nie podniosł działa. Jednak nie było to spojrzenie takie jak zawsze, jeśli w ogóle oni umieli rozpoznawać jego spojrzenia. I nagle ruszył – drepcząc głośno, jak zawsze*
Dżonemu łeb napierdala, sir *oznajmił nagle beztrosko, ale i z nutą takiego zirytowania*
Dżony ma uszkodzenia. To Dżonego jest! Ostanie zdanie było już wypowiedziane ze zdecydowaniem, kiedy zatrzymał się przy upuszczonej rolce srajtaśmy. Łapka pod działem aktywowała się i złapała przedmiot. Kiedy na powrót się wypionowal, znowu zaświecił Tangowi w twarz fotoreceptorami. Teraz był już blisko  -około 2 metry*
to Dzonego *przypomniał, a potem spojrzał na A’dena, i do niego ochoczo przydreptał* Gajusz ma inne włosy, sir! *odezwał się do niego, jakby zauważył nagle niesamowitą zmianę. Tylko czy on na pewno widział w nim A’dena?*

Tangorn - 2010-09-05 19:12:27

No to stali wszyscy i w napięciu oczekiwali na jakiś znak od Dżonego, który w końcu nastąpił i chyba pojawiła się ulga, a przynajmniej u Tanga, bo po A'denie niczego nie można było poznać. Niestety "Tangi" nie znali dobrze "spojrzeń" Dżonego, więc nie wiedzieli, że coś było inaczej, póki co zachowywał się w miarę normalnie. Ale czy aby na pewno?
- Tak, tak, to są rzeczy Dżonego. I nie martw się, uszkodzenia zostaną naprawione, prawda, Seco?
Spojrzał na kaleesha i posłał mu pytające spojrzenie typu "wszystko w porządku?" A klon stałdalej, spokony i stateczny, gdy padła uwaga o Gajusza. No i konsternacja, bo chyba nagranie z jego śmierci przyporządkowane było do grupy docelowej Tanga, więc nie wiedział, że klon jest już na innym świecie. I taka cisza...

Secorsha - 2010-09-05 19:18:22

Jasne! *przytaknął Seco, ale uśmiech szybko mu zszedł, na tum samym momencie co Tangowi. Zmrużył oczy patrząc na mando. Wcale się dobrze nie czuje – zdawał się mówić * Dżonulek, a kto ja jestem? *zapytał, wskazując na siebie by zwrócić uwagę maszyny*

EFECTOR - 2010-09-05 19:23:02

*Dżony wpatrywał się w A’dena jak urzeczony, tak jakby „inne włosy” zajęło go do reszty. Ale ogólnie Gajusz był jakiś inny – nieuśmiechniety*
Siiiir? Dżony przeprasza, sir… *wychodząc z założenia, ze jak ktoś jest nieusmiechniety, to znaczy ze ktoś mu podpadł, Dżony na zaś postanowił przeprosić. a  potem Seco zwrócił na siebie jego uwagę*
Seco, sir. Kocham cie *a potem skupił się na Tangu* Uszkodzenia zostana naprawione, sir? Dżony jest elitarna jednostka wielozadaniowa o profilu bojowym, sir! I Dżony kocha demokracje, sir. Dżony kocha swoje przedmioty. Dżony ma przedmioty w kiblu, u Aru, sir! *zaprezentował się z tą swoją naiwna radością*

Tangorn - 2010-09-05 20:17:41

No tak, brak wspomnień o Gajuszu to alarmujący znak, którego Tang nie lekceważył. Wiec trzeba tą sytuacje jakoś rozwiązać, ale na szczęście rozpoznał Seco ,więc jest w miarę dobrze. W miarę, bo nie wiadomo co tak na prawdę utracił Dżony.
- Tak, tak, Dżony zostanie naprawiony jako elitarna jednostka w elitarnym serwisie. A rzeczy Dżonego są ukryte i bezpieczne.
Dżony kocha demokrację? A nie czasem dyplomację? Może przejęzyczenie? Ale jakim cudem coś takiego u droida wystąpiło?

Secorsha - 2010-09-05 20:20:49

*stanąwszy obok dropia zaczął go gładzić po pancerzu. Dżony wydawał się bardzo zadowolony z  życia. Beztroski, taki jak wcześniej, jednak nadal Seco czul, ze coś jest nie tak*
Dżony, a  jak on się nazywa? *zapytał, wskazując na A’dena, a potem na Tanga* A on? Kto to jest, Dżony?

EFECTOR - 2010-09-05 20:25:26

*to było przejęzyczenie autorki. Przepraszam, oczywiście miało być „dyplomacje”. Demokracji Dżony nie kocha i nie rozumie. Za to sytuację w jakiej się znalazł jak najbardziej, bo było milo, i wyraźnie się osoby na Dżonym skupiały. Dostał nawet dwa zadania na wyższe funkcje intelektualne – powiedz kto to jest*
To jest Gajusz, sir *oznajmił bez wahania kiedy Seco wskazał na A’dena*
Ale ma inne włosy, sir. A to… *zawiesił się, patrząc na Tanga. nie było to agresywne spojrzenie, zapowiadające podniesienie dział, ani nawet skanowanie. Było to dłuższe spojrzenie, by programy zdążyły przeanalizować to, co widzą*
Brak danych sir. *oznajmił po chwili również bardzo naturalnie. Zero błędów systemu*
Dżony chce naprawić Dżonego u Zina Kobdara, sir. Ale Zina nie ma sir, Zin wyleciał… Dzonego naprawić na Widmie, sir!

Tangorn - 2010-09-05 20:30:19

No to było dziwne, bo Dżony nie poznawał ani Tanga ani A'dena, choć powinien z założenia. No chyba, że miał burdel w bazie danych i wszelkie dane o Tangu znalazły się w folderze z nagraniami, a to już ewidentnie wskazuje na syf w oprogramowaniu. A tak przynajmniej uważał klon, który znał się trochę na droidach i ich budowie. Każdy osobna baza danych miała osobny nośnik pamięci, takie jak" Główny, Zapasowy, Awaryjny itp. Było tam tez miejsce na nagrania, potem indywidualne oprogramowanie właściciela itp.
- Tak Dżony, będziesz serwisowany na Widmie. Ja i ten tutaj Tang cię zabierzemy. Ale innym razem
Odparł klon, bo Tang był skonsternowany. Tego się za cholerę nie spodziewał. Popatrzył na Seco a jego spojrzenie wyrażało jakże błyskotliwą sentencję "o kurwa mać!".

Secorsha - 2010-09-05 20:34:57

*Seco zrobił kwaśną minę. Może za bardzo klikał te „tak”? Może za dużo tam czegoś wywalił?
Właśnie spierdoliliśmy Dżonego – pomyślał, wzruszając ramionami,. Bo co oni teraz poradzą*
Tak, Dżony, to jest Tang, a  tamten to nie Gajusz, to A’den. Bo… bo ma inne włosy, widzisz…
*jak można pomylić Gajusza z A’denem – myślał, ale po chwili owego myślenia stało się to bardziej jasne – pomylić klona z klonem? Bardzo możliwe, tym bardziej, ze  chyba wszystkie Tangi poszły z Tangiem na zieloną trawkę*

EFECTOR - 2010-09-05 20:42:52

*co droid to system, a modeli szło w setki. Droideki z  samodzielnym procesorem to prawdziwe unikaty, wiec niewykluczone – i tu przykład – ze działają inaczej. Nie tylko republika produkuje droidy. Dżony nie miał tak lotnych myśli jak inne. U niego wszystko było ze sobą powiązane. Po nitce do kłębka. A zabiegu nie wykonywał programista. Nawet informatyk. Pojawiły się błędy – tymi błędami było to, ze osoby połączone z nagraniami, które stanowiły znaczny procent całości zostały razem wessane z folderów katalogowych. Przestały istnieć, jakby miało to wymazać po nich całkowity ślad. Usuwano całą zawartość dysku, zabezpieczenie pełne. Nie istnieje nic, po czym można by było dojść do Tanga i jego danych. Taki sam efekt dałoby spalenie dysku, co z resztą Dżony zrobiłby w przypadku przejęcia przez wroga. Nie ma żadnego śladu.
W przypadku danych o cochrelu prawdopodobnie spalił by wszystko, co ma, by żadne najmniejsze napomkniecie nie wyciekło.
Ale w tym przypadku najwyraźniej nie było tak źle.
Charakter Dzonego się nie zmienił, nadal był przyjaźnie nastawiony.
Serdeczny wobec nowopoznanych osób: Tanga i A’dena.*
zapisano i zapamiętano, sir. A Dżony się nazywa Dżony

Tangorn - 2010-09-05 20:50:00

Cóż, i trzeba będzie zaczynać wszystko od nowa, przynajmniej nie jest wrogo nastawiony, więc będzie spokój. No i też nie będą rozmawiali o ważnych sprawach w obecności droida, taka ostrożność, bo zabezpieczenia przed pochwyceniem to jedno, ale każde zabezpieczenia da się obejść, prędzej, czy później.
- No cześć Dżony. Seco, ja idę do siebie, zmęczony jestem. Więc biorę pornusa i znikam
A jako, że Tang też idzie to i A'den też. I tak jak wcześniej szybko sie pojawili, tak tez pozbierali swoje rzeczy i się ulotnili. Sprawa Dżonego wymagała tez małej rozmowy w cztery oczy miedzy "Tangami".

Secorsha - 2010-09-05 21:00:13

Ta, bierz. I dziękuje za posklejanie sehrrka *wskazał łbem na drzwi do sypialni, gdzie leżały zwłoki Aru. Pomachał im, po czym klepnął zachęcająco droida w pancerz*
Oni do foldehrru rodzina i przyjaciele, Dzonulku. Oni są dobhrre chłopy, Secorshy przyjaciele, pamiętaj, masz im nie podpadać…
*skoro nagle Dżony przestał ich znać, to pewnie nie wie takich rzeczy. Seco mu będzie tłumaczył. Popchnął go, niech idzie do Aru i śpi z nim, albo niech się ładuje. A Seco… eh, a  Seco we własnym domu będzie na kanapie kimał… jakby go żona pognała… bo mu zwłoki wyro zajęły. Eh, w dzisiejszych czasach zwłoki mają większe prawa niż uczciwi obywatele!
Polazł Seco na kanapę, pocieszając się tym, po całym meczącym dniu, ze ma nową Karetę…*

EFECTOR - 2010-09-05 21:01:45

Bywaj sir. Dżony idzie czuwać nad Aru. Ochrona osób i mienia, sir! *zareagował na popychani, w końcu miał nawet opcje sterowania manualnego, manualnego czym się. Rashaf na Tatooine przekonał. Grzecznie i pokornie podreptał do sypialni, gdzie znikł i ani widu ani słychu po Dżonym*

Aru - 2010-09-06 00:26:29

*No cóż, zwłoki zwłokami,ale wyrko małżeńskie, nie? Może zabrak żony nie przypominał Gawilowi, no i nawet dobrze, nie znaczy to jednak,że taki niewysoki typ zajmuje całe wyrko. Jak by kaleesh bardzo chciał się w wygodnym łóżku położyć to "zwłoki" nie miałyby nic przeciwko. Nic przeciwko nie będzie mieć nieprzytomny zabrak przez jeszcze jakieś dwa dni. Po tym pewnie się wybudzi i z dziką rozkoszą wpieprzy pół zawartości lodówki kaleesha,ale to już za jego pozwoleniem i pewnie się weźmie zalokuje na przyszłość na kanapie. W czasie medytacji jakiś wielki komfort wymagany nie jest, byleby miał gdzie leżeć w cieple i w spokoju jako takim.A co do Dżonego, jeśli ten jakieś skanery wykrywające funkcje życiowe posiadał to z pewnością zauważył spowolniony  puls dwóch serc Aru oraz proces oddychania spowolniony znacząco.**

Aru - 2010-09-06 19:34:41

*Dzień później, koło godziny 13, bardziej bliżej 14 niż 13. Ale dosyć o cyferkach i godzinach. Zwłoki ożywać poczęły. Puls przyspieszał będąc już naturalnym dla żywych stworzeń, oddech stawał się głębszy i częstszy. Po kilkunastu minutach zaś spokojnie wybudzony zabrak otworzył swe oczy. Trochę wcześniej niż planował, ale cóż... zapasy mu się kończyły. Potrzebował dawki energii, wprost mówiąc, żarcia i wody. Bez tego się nie wyleczy szczególnie w tak gwałtowny sposób. Ale przynajmniej płuca już miał sprawne i nieco nerwów w swej prawej kończynie poprawił... ale żeby tym ruszać w tym dniu, nie było mowy. Krwotoki jednak mu nie groziły, no chyba,że spadnie ze schodów. Tak czy siak, zabrak niepewnie i powoli podniósł się. Niezbyt obolały, lecz trochę głodny i z postanowieniem,że napcha się do granic co by mieć zapas na dalsze dumanie. Na razie jednak na łóżku siadł stopy swe opierając o podłogę.**

EFECTOR - 2010-09-06 20:44:57

*Skoro się zwłoki podnosić poczęły, to zaraz za nimi dało się słyszeć znajomy szum serwomotorów, bo dawny metalowy przyjaciel zarejestrował ruch i teraz najwyraźniej chciał się przywitać. Dżony tez był uszkodzony. Uszkodzone ramie Seco przywiązał sznurkiem by nie ciągało się po podłodze. Dżonym trochę chwiało, no ale naładował się i naprawił błędy w systemie. Uszkodzenia mechaniczne musza poczekać, ale nie były „śmiertelne” i w trybie droida towarzysza nie przeszkadzały Dzonemu*
Aru sir! Tutaj Dzony!

Aru - 2010-09-06 21:05:31

A tutaj, Aru, Dżonulek. *Odpowiedział na to swoiste powitanie Dżonego.* Chodź no tu, wiadomość dla Twego pana trzeba nagrać. *Ruchem zdrowej ręki zachęcił droidekę do podejścia do niego. Przyglądając się przy okazji niszczycielowi i zauważając tę jedną niesprawną kończynę,prawe chyba nawet jak u zabraka!* To Ci się chyba w barze nie stało? *Na ramię uszkodzone wskazał. Nie był pewien co do tego jak uszkodzony był tam Dżony, z oczywistych względów nie przyglądał mu się zbytnio i widać jeszcze całkiem z medytacji się nie otrząsnął bo nie pamiętał że to Seco go uszkodził.*

EFECTOR - 2010-09-06 21:12:32

*Dżony posłusznie ustawił się naprzeciwko Aru*
Dżony nie pamięta, sir. Dżony nagra wiadomość. Dżony grzeczny. A Seco mówi na Aru zwłoki, sir *sprzedał pana od razu. Sam nie pamiętał, jak strzelal Seco. Usunęło się to bowiem zakatalogowal wspomnienie w folderze Tanga. lub z  jakiegoś innego powodu – może nie zdążyło się zapisać. W każdym razie traumy nie miał. Był wesoły ze się zwłoki obudziły*

Aru - 2010-09-06 21:32:57

Nie pamiętasz? Rozumiem... *Odparł przypominając sobie powoli wszystko. Czyżby coś Seco zrobił by Dżony zapomniał? Będzie go musiał zapytać po następnej pobudce.* No, tak więc zwłoki chcą przeprosić Secorshę za zjedzenie mu sporej zawartości lodówki, jeśli nie całej. W kieszeni płaszcza w kącie sypialni znajduje się cztery tysiące kredytów, z nich na zakupy jedzenia które wyjmiesz możesz skorzystać bo nie chcę być aż takim pasożytem.... *To oczywiście już mówił podczas nagrywania.* Mam też nadzieję, że nie sprawiam wielkiego kłopotu. (I kiwnął głową na znak,że koniec. Po czym zamierzał dalej wykorzystać Dżonego. Bo i podnieść się mógł lecz nogi nadal bolały i nie były tak sprawne.* Dżony,teraz potrzebuje Twojej pomocy... zaprowadzisz mnie do kuchni? Tylko powoli, nie wszystkie systemy mam sprawne i musze mieć jakieś oparcie w Tobie, mały. * I tak też wsparty o Dżonego zamierzał udać się do kuchni by wybrać na początek z lodówki to co nie wymagało większych przygotowań. Nie pożerał jednak niczym zwierzę. Po pewnym czasie wmuszał w siebie kolejne porcje. Zamierzał w końcu "zezwłoczyć" się na kilka dni pod rząd. Zapasy energii i budulca mu się przydadzą.*

EFECTOR - 2010-09-07 06:32:52

*Nagrywanie u Dzonego było wyraźne – pikniecie na początek i pikniecie na koniec. Pod prysznicem kiedy Aru tego nie zauważył. Tang zawsze to uparcie ignorował a  Seco się śmiał.*
Tak, sir, Dżony cie kocha. Dżony pomoże *odpowiedział pogodny mechaniczny śmieszny cienki głosik droida bojowego. a  nawet jeszcze smiejszniejszy niż ów B-jedynek. Ot, dobroduszny Dżony, na kotnym Aru mógł się uwiesić jak chce, łącznie z ciąganiem za antenę czego Dżony nie znosi, no i podróżować wygodnie. Dżony ugiął nawet kolanka by Aru uwiesił się szyi lub ramienia. Kiedy już przetransportowali się do kuchni, na pewno bez większych problemów, to Dzony umiejscowil Aru tak by miał i lodówkę i siedzenie na miejscu. A teraz stał naprzeciwko i patrzył. Tak patrzył zachłannie, ze za każdym otwarciem lodówki drzwi zaczepialy mu o ten długi sensor pod główką.
Gdyby był psem to już by na prewno coś dostał. Ale nie był, podobnie jak myszokrólik, który był łajzą, ale teraz przyszedł i też się patrzył*

Aru - 2010-09-07 08:08:44

*No przy lodówce tak stać nie będą co to to nie. Ani nie byłoby to wygodne dla Aru, ani chyba wygodne dla Dżonego. Zabrak zwyczajnie po zaopatrzeniu w pożywienie do stołu najbliższego się udał. Ale by nie zanudzać to można to opisać skrótowo. Czasem potrawa była podgrzewana i przygotowywana na inne sposoby. W praktyce zaś Secorshy z lodówki zniknęły tylko rzeczy proste i szybkie do przygotowania.* Dzięki za pomoc, Dżonuś. Dał bym Ci coś gdybyś jadł. *Podziękował droidece wracając do konsumpcji i myszokróliczej łajzie kawałek szynki rzucając. Na więcej liczyć nie mogło stworzenie.*

EFECTOR - 2010-09-07 10:30:32

*No ale liczyło, własnie na to liczyło stworzenie, które złapalo szynkę w locie,a  potem znowu siedzialo i wlepiało w Zabraka żebrzące oczy. Dzony zaś szybko stracil zainteresowanie, duzo ciekawsze okazały się opakowania po zjedzonych produktach  - papierowa torba, umazana sosem puszka czy plastikowe pudełko. To wszystko Dzony zagarnął dla siebie na drugą stronę stołu i bawił się w pełnym fascynacji milczeniu*

Aru - 2010-09-07 12:53:52

*A zabrak pastwił się nad jakimś skorupiakiem z dwoma oczyma i zębami oraz szczękami. Ciekawe bo okazało się,że w pancerzyku nie ma flaczków,a nadziany jest dobrym mięskiem,chyba drobiem, oraz sosem pikantnym. To też skonsumował ze smakiem,a następnie widelcem mięso ze skorupki wydłubał tegoż skorupiaka właśnie. Nawet oczom jego nie przepuścił i je zjadł, niezbyt smaczne,ale białka było tam dużo, żeby nie rzec, że w ch*j. Taki też pusty pancerzyk bez oczu i może z móżdżkiem pozostawił w talerzu, zapijając sokiem.* Dżony, jak pokażesz to Seco to wykasuj wiadomość po jej przekazaniu. *Poinformował jeszcze Dżonego zmieniając temat.*  Jak tam Twoje systemy Dżony? Dobrze się czujesz? No i... nie wiesz gdzie Secorsha?

EFECTOR - 2010-09-07 16:36:20

Secorsha poszedł tam gdzie Dżony ma nie iść z nim, sir *objaśnił, zdradzając tym samym niejasny przebieg tamtego zajścia: Seco poszedł gdzieś i zabronił Dżonemu iść za sobą.* A czemu wykasować, sir? Dżony zrobił podsumowanie, sir, Dżony nagle ma cały dysk wolny… Dżony myśli ze to śmierdzi, sir… Systemy Dżonego optymalnie, sir. Dzony poleci na Widmo. Statkiem! Z Gajueszem, ale on ma inne wlosy… i on inny, Aru sir, on zmienił włosy i imie…

Aru - 2010-09-07 17:34:34

*No cóż, na wytłumaczenie Dżonego kiwnął tylko głową. Nie wymagał od niego konkretnej wiedzy. Może i iść nie mógł, może i Secorsha zwyczajnie chciał by Dżony go pilnował. Ale już wieść o tym,że dysk ma wolny... a potem i wspomnienie o Gajuszu. Dżony o nim coś wspominał,ale to była osoba martwa z tego co zabrak pamiętał. Czyżby coś dłubano w Dżonowej pamięci i mówiąc łagodnie, zjebano?*  Gajusz? Dżony, ale Gajusza ciało zostało spopielone na Tatooine podczas... pogrzebu. Nie pamiętasz?

EFECTOR - 2010-09-08 06:00:32

*uszkodzone, uwiązane sznurkiem prawe ramie droida mogło poruszać się nieznacznie w tej pozycji, tak wiec obie łapki pracowały usilnie by dopasować pudełko do przykrywki, niestety odwrotnie. Pod szyjką migała jakaś dioda, mogło to świadczyć o skupieniu. Raczej nie nagrywanie. Spojrzenia było nader wymowne – najpierw na swoją pracę, później na twarz Aru – przeskakiwały natężenia blasku, mimo ze zza stołu i tak wystawał masywny kształt niszczyciela.*
Dżony nie pamięta. Nie ma w bazie danych, sir *pudełeczko wyśliznęło się z miedzy niezbyt zręcznych palcow. Odległość palca od kciuka miala u dżonego ze 40cm, wiec szybko złapal pudełko, równie bezproduktywnie jak wcześniej*
Brak błędu w systemie, sir, błędy zostały naprawione. Ale Dżony myśli, Gajusz ma błąd. W Gajuszu, sir

Aru - 2010-09-08 08:46:57

*No cóż. Zabrk był chyba jedną z niewielu osób które jakimś cudem odróżniały spojrzenia Dżonego. Choć to raczej opierało się w większej mierze na intuicji niźli na obserwacji, ale rozróżniać szło. Aru spokojnie słuchał tego co Dżony miał do powiedzenia, racząc się resztą soku w szklance. Nie podobało mu się to całe mówienie dropia o Gajuszu który na pewno był trupem. Ledwo się powstrzymywał przed tym by spróbować Dżonemu przypomnieć o fakcie, że Gajusz nie żyje. Jednak z tym będzie musiał poczekać do rozmowy z Secorshą co nastąpi pewnie w ciągu kilku dni...ale teraz zabrak wstał i powoli talerz odniósł do zlewu.* A co to za błąd Dżony? *Zapytał licząc też, że Dżony mu pomoże dojść do... kibla! Po tym już zabrak z droideką zawędruje do salonu, nie do sypialni.*

EFECTOR - 2010-09-08 10:53:20

*z całą pewnością, jeśli zostanie odpowiednio pokierowany. Dla niego obciązenie dodatkowych parudziesieciu kilogramów to było nic. Wystarczy mu powiedzieć: Dzony, do kibla, i już załatwione – Dżony na skrzydlach radości uda się wraz z Aru do tego niezwykłego miejsca. Póki co jednak czekał, zajęty niepokornym pudełkiem które nie chcialo się zamknac.*
Dżony myśli, ze Gajusz ma błąd oprogramowania, sir. Schemat zachowania odbiega od wcześniej przyjętego, sir.

Aru - 2010-09-08 11:09:12

Chodź, pomóż mi do kibla się dostać. *Zawołał zafascynowanego pudełkiem droida. Później się nim pobawi.* A nie przyszło Ci czasem na myśl, Dżony, że może to Ty się mylisz i to nie jest Gajusz? *Zapytał gdy ten już mu pomógł zrobić co trzeba, czyli dotrzeć do ubikacji, bo już w środku asekuracji nie potrzebował, nie wątpił, że Dżony by go podparł albo potrzymał wiadomo-co, ale istniało ryzyko, że uzna to za "przedmiot" i sobie...no... ekhm... weźmie. Toteż zabrak sam sobie spokojnie poradził i gdy z kibla wyszedł kierując Dżonym tak by do salonu dotrzeć, pytanie zadał.*

EFECTOR - 2010-09-08 11:26:11

*Wiernie i oddanie wykonywał wszystko, co Aru od niego chcialz  prawdziwą przyjemnością, przyjemnością co nie można było wątpić nawet przez chwile – w każdym ruchu była ta niesamowita lekkośc. Stukał ochoczo trzena nózkami, służąc Aru swoim potężnym metalowym cialem*
Dzony… Dzony nie rozumie, Gajusz to Gajusz, sir. Gajusz teraz nazywa się A’den, sir, inaczej. Dzonemu się nie podoba. Tak jak nie włosy – Dzonemu się nie podobają

Aru - 2010-09-08 12:11:18

Pytaj Seco, Dżonuś. Albo bądź cierpliwy i poczekaj aż wyzdrowieję... wtedy porozmawiamy na temat Gajusza bo zdecydowanie nic nie rozumiesz. *Westchnął gdy dotarli do salonu, bez ceregieli na kanapę opadł zadkiem, zapadając się w wygodnej materii.* Bo to nie jest Gajusz co tak uparcie potwarzasz. A'den to jest brat Gajusza. *Ale nie mógł się też powstrzymać by choć nieco Dżonemu wytłumaczyć. Nie podobała mu się ta nagła amnezja droideki. Coraz więcej pytań mu się kłębiło w głowie, pytań które zadać Seco by wypadało.* A teraz jak byś mógł to..znajdź mi jakiś koc, mały *Z lekkim uśmiechem na wytatuowanej twarzy poprosił Dżonego o drobną pomoc. Widać zamierzał dalszą część leczenia uskutecznić na kanapie, nie zajmując już łóżka Gawili.*

EFECTOR - 2010-09-08 12:29:08

Brat? *zdumiał się Dzony* A Dżony nie ma brata, sir*sam najwyraźniej nie widział w sobie zadnych anomalii. Po zażegnaniu zagrażających istnieniu usterek, odłączeniu kilku systemów, generatora prawego działa i podładowaniu baterii czył się „bardzo dobrze”*
Koca Dżony przyniesie. Dżony zna się na kocach, sir *zakomunikował dumnie, i – kiedy Aru przestał się na nim wieszać – pójdzie po koc, choć najlepiej będzie jeszcze kazac Dzonemu zabrac się do bawialni, na kanape, bo w salonie zwłoki nie będą najlepiej wyglądały…*

Aru - 2010-09-08 12:38:19

No to przynieś znawco koców, koc,a potem mnie odprowadzisz do jakiegoś innego pokoju może od salonu, bo ktoś wyglądający jak trup nie będzie dobrym elementem wystroju wnętrza w salonie. *Tia i jemu taka refleksja się nasunęła. Przyjdzie Seco, z gościem jakimś,a tu na kanapie pod kocem leży ktoś kto praktycznie nie oddycha i wygląda jak by z wojny wrócił. Nie, lepiej w tej całej bawialni będzie jakkolwiek ona nie wygląda.* A Dżony brata nie ma jak widać. Ja też nie mam. A przynajmniej nic mi nie wiadomo na temat braci czy sióstr. *Wzruszył lekko ramionami.*

EFECTOR - 2010-09-08 12:53:58

A na widmie są takie jak Dzony *zauważył, wykazując się przy tym ponadprzecietną galopującą i zwalająca z nóg inteligencją. Proszę się nie spiać – dla Dzonego to wiele. Po koc pójscie tez mu szło znakomicie – przedreptał do garderoby i za chwile wyłonił się. Mógł wyglądac przerażająco,przerażająco szak droideki wychodzące zza węgła były elementem wielu filmów grozy. Pojawił się Dzony. Lewe ramie miał odchylone, skierowane dzialem ku dolowi. Trzy palce trzymały róg koca. Caly koc ciągnął się za nim przez całą swoją długosc a zadowolony Dzony dreptał ku Aru. Z kocem. Ciągniętym po ziemi*

Aru - 2010-09-08 13:14:09

No są,ale pewne różnice w wyglądzie są między wami. To raczej można by uznać za...członków tego samego gatunku. To tak jak kaleeshe do których należą i generał i Seco,a rodziną oni nie są. *No co nieco wyjaśnić próbował, cóż poradzić.* Tak samo w Twoim wypadku. Zresztą pod względem osobowości jestem zupełnie inny mały. *I wstał, Dżonym się posiłkując zamierzał wybrać się do tej osławionej bawialni.* Kurs bawialnia mój padawanie.  *Z namaszczeniem rzekł do droideki obranie kursu na odpowiednie pomieszczenie wspaniałomyślnie pozwalając Dżonemu.*

EFECTOR - 2010-09-08 18:29:10

Dżony i Seco to nie są bracia, sir *Odparł droid* Dżony i generał to nie są bracia też *proszę, jakimi dziwnymi torami chodzą myśli Dżonego. *
rozkaz rozkaz *po czym zaczęło się posłuszne dreptanie do drzwi na samym koncu sciany. Po wejściu okazalo się,z e jest to puste pomieszczenie w której lezy kilka zabawek nabytych z cała pewnością na tak zwanym badziewiu, jest stolik, holoprojektor ze stertą filmów porno, i kanapa na której wczesniej dogorywał Tanga  teraz mogą spocząc zwłoki. U Gawilów bowiem bawialnia pełnila tez role kostnicy*

Aru - 2010-09-08 19:44:16

*No cóż, Aru z pewnością by to miejsce także mianem kostnicy nazwał. Czemu? Ano jak by poznać mu było już dane synka Gawilów to by się nie zdziwił jak by tutaj zwłoki swych ofiar składować zaczął. W końcu to takie urocze dziecko! * Dżony... jak zawsze, Twe przemyślenia mnie zaskakują. *Pochwalił, tak pochwalił Dżonego za jego refleksje. Jakie by one nie były ważne że są! Znak, że mimo wszystko Dżony się uczy,a Aru go do tego zachęcał, czy to dobrze czy źle, to już ciężko było określić. Traktowanie jednak Dżonego niczym innych droidów... odpadało. To był pupilek i dzieciak ot co. Dzieciak z armatami. Lecz mniejsza z tym, zabrak padł na kanapę na plecach się lokując.*

EFECTOR - 2010-09-09 06:18:16

*Póki co na szczęście wszystkie ofiary Malkita były nieistniejącymi wymyślonymi potworami. Nie wyglądałyby wiec tu źle, w końcu są niewidzialne.
Dżony łapką począł nieporadnie ale jak zawsze uroczo nakrywać Aru na głowę, żeby się nie kurzyło*
Dżony nie ma brata. Aru nie ma brata. To Dżony brat Aru, sir! *zakomunikował, cofając się nagle i podnosząc łapkę jak podniecone dziecko. Palce się zgięły, za chwile wrócił do normalnej pozycji* bo Dżony cie kocha, sir

Aru - 2010-09-09 10:39:53

*Serdeczny uśmiech na twarz zabraka Dżony przywołał mimo tego, że pod kocem ten uśmiech był, jedyne co się uchowało to czubek głowy i jedno oko wpatrująca się w Dżonego* Może być i tak Dżony. Mój metalowy, głupiutki braciszek z armatami. *Śmiać mu się chciało,ale wybuchnięcie śmiechem mogło by zostać źle odebrane przez jak najbardziej poważną w tyej chwili droidekę.* Tak Dżony i ja cię kocham..a teraz muszę odpocząć. Pilnuj by mnie nie ukradli. *Rzekł jeszcze i umilkł. Po ewentualnej odpowiedzi Dżonego znów się wprowadzi w ciągu kilku minut w stan swej medytacji.*

EFECTOR - 2010-09-09 17:29:58

dobrze Aru sir *odparł braciszek Dzony, i usiawiwszy się przodem do drzwi opadł na szeroko rozstawione nózki i przeszedłw  stan czuwania*

Aru - 2010-09-11 20:27:06

*Miesiąc minął. Oddech głębszy w ciele na kanapie po raz pierwszy od tamtego czasu się pojawił. Serca zabiły mocniej, krew żywiej w żyłach płynąć poczęła. Oczy pod powiekami poruszyły się, mięśnie drgnęły i napięły się pod skórą skrytą bandażami, czystymi bandażami. Widać ktoś mu je zmienił podczas hibernacji swoistej. Westchnienie. Złoto oczu światło może nie dna, bo na Nar Shadda tego nie ma,ale światło do oczu padło nareszcie.  Lecz oczy zaraz na powrót zamknięte się stały. Zabrak zbierał myśli, dopiero po kilku minutach był w pełni gotowy. Co nie znaczyło, że jak się ruszył toto szybkie było.* W dupę Stasia... *Pierwsze słowa wręcz wychrypione przez zastałe struny głosowe. Następnie wstał siadając w kanapie, napinając i rozluźniając mięśnie. Wszystko go bolało, chyba nawet włącznie z włosami. Uroki tak szybkiego leczenia oraz podtrzymywania funkcjonalności i nie dopuszczanie do zaniku mięśni. Dobrze choć,że jeszcze nie czuł głodu.* Działa? *Sam do siebie mruknął unosząc prawą rękę, poruszając palcami i stykając się ich opuszkami o opuszek.* Chociaż to na pocieszenie... *I lekki uśmiech obolałą twarz wykrzywił. Ale moment,nadal w bawialni był? Jak był w hibernacji mogli go przenieść i na śmietnik. Choć i tak pewnie powszechnie już znany był jako "Zwłok Gawilów" czyli część wystroju.*

Malkit - 2010-09-11 20:37:14

*Nikt zwłok nie zabral z bawialni. Zabrali mama nie kazała dotykac trupa, tak wiec Aru był niedotykany na swojej kanapie. Tylko Malkit zabral mu koc, bo budował tratwę. Teraz jednak tratwa lezała pod sciana a szelem na boku, byczym olbrzymy, leniwy gepard skalny. Chyba drzemał, jednak ruchy zwłok sprawily, ze na głogiej szyi podniósł się szlachetny łeb i spojrzał wzdłuż cielska na ruchy ręki Aru. Wargi ruzchyliły się a smukły jezyk oblizał nozdrza. Raz jedno, raz drugie*

Aru - 2010-09-11 20:56:06

*No cóż, koc mu najmniej w ciepłym domu był potrzebny. Ważne,że go nikt nie uszkodził podczas swoistego snu.  Ani nie pomalował. Zabrak jednakże z początku nie zwrócił uwagi na stworzenie leżące pod ścianą na "tratwie". Wyraźnie nie zauważył go,ani nie wyczuł z powodu jego błogości i spokoju. Zwyczajnie mu to umknęło gdy bandaż ze swej prawej ręki rozwijał by zobaczyć jak to wygląda. No cóż... dobrze. Blizn prawie nie było jednakże w liniach tatuaży były widoczne wyraźne przerwy tak jak by maszyna bądź ręka tatuażysty omsknęła się znad skóry. No cóż, będzie musiał odwiedzić jakiś salon co by uzupełnić braki...* Hmm...myszokrólik ewoluował? *Mruknął na widok stworzonka, jeśli nie było ubrane nic się nie zdziwił, jeśli zaś Malkit był ubrany to...albo Gawile ubierają zwierzaki-a że mają droidekę pupilka to go to nie zdziwi. Chociaż wyraźnie intelekt było czuć od stworzenia na które spojrzał stykając się wzrokiem ze zwierzem.*

Malkit - 2010-09-11 21:01:05

*Nie był ubrany,. Głęboka klatka piersiowa miarowo unosiła się i opadała w rytm oddechu, wolniejszego niż u ssaków. Wzdłuż kręgosłupa biegły umięśnione linie warstwy mięśniowej. Ogon poruszał się miarowo od polowy, trzepiąc szczotą. Stworzenie było młode, głupawe jeszcze, a  umysł nieco nie doganiał w pełni rozwiniętego, silnego samczego ciała. Mógł ważyć już koło 80 kilo. Na pewno jeszcze urośnie. Uszy, błoniaste i sterczące niemal spotkały się ze sobą koncówkami, a  miodowe oczy o głębokim spojrzeniu wielkich owalnych źrenic wpatrywały się w Aru. I nagle stworzenie rozmylo się w ciemnozieloną smuge i w ułamek sekundy później biale szczeki z trzaskiem zacisnęły się na wiewającym się końcu bandaża*

Aru - 2010-09-11 21:10:20

*No to pod tym względem byli obecnie podobni. I zabrak jeszcze nie oddychał tak prędko i często jak powinien, i on był prawie nagi, jedynie w bokserkach i bandażach. Właśnie bandażach.... zabrak drgnął wyraźnie, oczy jego szerzej się rozwarły gdy z zaskoczenia go stwór wziął łapiąc za bandaż który zaraz w szczękach jaszczura się znalazł gdy zabrak szarpnął się uwalniając z reszty materiału krępującego jego kończynę. Co jak co,ale stworzenie wyglądało na silne,a w obecnej chwili odrętwiały jak bela byłby idealnym obiektem do ciągania po całym pokoju.* A bierz to pędziwietrze. *Ot co, bez większej ekspresji w głosie, jeszcze "nie umiał" jej wywołać.*

Malkit - 2010-09-11 21:15:57

*Zwierze zaczęło dziko rzucać łbem na boki, cofając się, a ciągnięta przez niego wstęga bandażu zaczęła falować fantazyjnie, bo zaraz ruchy głowy stały się bardziej wymyślne, nie tylko w boki ale i w gore i dół a także na okrągło. Zaczął także wydobywać się warkot z głębi gada. Nie był to wściekły ryk, a jedynie – wyraz podszytego agresją nastolatka rozbawienia. Przednia łapa podniosła sie a rozcapierzona dlon usiłowała złapać za bandaż, jednak w sposób w jaki robi to zwierze, bez precyzji cywilizowanej istoty. W końcu złapał, i wtedy rozlegl się trzask rwanej tkaniny,a  potem łomot, kiedy 80 kilo miecha zwaliło się z powrotem na podlogę*
u.u.u.u.u.u.u.u..u.u.uu.u.

Aru - 2010-09-11 21:24:10

Ta...ja też się cieszę. *Mruknął nie poświęcając większej uwagi na nieznane mu stworzenie wyraźnie oznaki inteligencji wykazujące,a raczej wysyłające w Moc, czego zachowanie nie odzwierciadlało. Zabrak jednak widział na dalekich rubieżach już dziwniejsze stworzenia wyglądające mniej rozumnie,a które rozumne były toteż... toteż nic lepiej z góry nie zakładać choćby i po samym zachowaniu. Ale na ten moment to Malkit był zasypywany przez kolejne bandaże ochoczo na niego rzucane przez zabraka rozplątującego kolejne wstęgi tkaniny by w końcu zostać uwolnionym ze swych więzów*

Malkit - 2010-09-11 21:27:51

*Skoro był zasypywany, to niezmiernie go to radowało. Podskakiwał, łapał, lapami, pyskiem, calym cialem, rzucając grzbietem w lewo,w  prawo. Bardzo szybko zaczął przypominać mumie która się rozpada, bo bandaże opadły luźno i okręciły ciemnozielone łuskowate ciało.
Czymkolwiek by nie był Malkit raczej nie zagrażał Aru, bo przeciez by go nie wpuścili do niego*

Aru - 2010-09-11 21:35:11

*No co do tego wątpliwości nie miał,że groźne toto być nie mogło,przynajmniej nie niepokojone i nie atakowane. Może i Secorsha zdawał się być lekkoduchem to kretynem z całą stanowczością on to nie był. Poza tym już mu życie raz ocalił Gawil po drobnym skupieniu uwagi mafiozów na swej wytatuowanej dupie by ten pierwszy mógł dopaść do pojazdu. No,ale nic to, teraz zabrak z lekkim uśmiechem obserwował powarkujące i kręcące się stworzenie owinięte zwojami bandaży. Sympatyczny widok, na pewno lepszy od mglistych wizji i pół-snów jakie zabrak podczas swej hibernacji miał. Nie zmieniało to jednak faktu, że nie wiedział ile to trwało,a jego żołądek odezwał się po chwili. Głośno. Baaardzo głośno. Niczym rancor w trzewiach odgłos wydając na tyle głośny,że i stwora zainteresować to mogło.*

Malkit - 2010-09-12 08:10:17

*Leżący teraz stwór przekręcał się co raz to na drugi bok na opływowym wałku jakim był jego grzbiet, bo stwór miał troche tłuszczyku. I pyskiem atakował bandaże, zakręcając i zaciskając je coraz mocniej, jakby to było jego głownym celem – by jak najbardziej się zabortac. I nagle stop. Kompletny bezruch, a łeb podniósł się. Pysk skierował w Aru. Uszka drgnęły, łeb w zdumieniu lekko przekręcił się w bok. Jakiś dziwny dzwięk…*

Aru - 2010-09-12 09:42:50

Buuurpp! *I po chwili kolejny odgłos z trzewi wytatuowanego się rozległ jak by czekający tylko na chwilę uwagi tego stworzenia. Az Aru za brzuch się chwycił śmiejąc cicho w reakcji na zachowanie stworzenia.* No co? Głodny jestem jak diabli, brzuch domaga się jedzenia... *Wyjaśnić postanowił temu dziwnemu osobnikowi co i jak. Nadal nie wiedział co to za rasa, ani nie był pewien, że jest na tyle rozumne by wiedzieć co mówi. Nie miało to jednak większego znaczenia bo zabrak zamierzał wstać z kanapy i polecieć szybko do kibelka bo jednak coś bardziej niecierpiącego zwłoki się w jego wypadku pojawiło. Jeśli ktoś się nie domyślił co to wyobraźcie sobie co może się chcieć po miesiącu nie robienia tego... i jak "przyjemne" to będzie po takim czasie.*

Malkit - 2010-09-12 10:53:53

*uszka zatrzepotały znowu nad roztrzepanym afro     z czarnych włosów przypominających nieco pióra. To chyba cecha młodości. Stworzenie na chwile zrobiło zeza, a potem znowu parą szeroko rozstawionych okrągłych ze zdumienia oczu obserwowało zabraka. Oczywiście usiadło już, ale nadal było zaplatane w bandaże*
Mi tata mówił żeby z obcymi zwłokami nie rozmawiać *oznajmił nagle z przekonaniem*

Aru - 2010-09-12 11:02:36

Ta,ale te zwłoki obce nie są. *Odparł jak by nigdy nic, dopiero po chwili się reflektując, że stworzenie się odezwało. Teraz dla odmiany to jego oczy szerzej otwartymi były, wyraźnie zaskoczonymi. Już zaczynał zabrak do wniosku dochodzić, że gad jednak mówić nie potrafi,a tu patrzcie państwo! Gad gada! I to chyba jeszcze syn Secorshy jest... czyli by to znaczyło,że Aru spał znacznie dłużej niż przypuszczał skoro już jest w domu syn jego... przyjaciela chyba można by rzec. Matka pewnie także była.* O, mówić się potrafi co? A gdzie kultura, żabo? *Brew ku górze uniósł uśmiechając się lekko. Potrzeby fizjologiczne mogą nieco poczekać.* Ja jestem, Aru, Ty chyba też masz jakieś imię.

Malkit - 2010-09-12 11:12:01

ty sam jesteś żaba lukaciu mutaciowy tu! Tukuciu lutaciowy! *głosik miał dziecięcy, ale zakrawający na samczość. A może to celowa modulacja głosu? Wyrośnięte piskle poderwało się na cztery równe łapy i zaczęło – miotając się na boki, wydawać odgłosy przypominające donośny śmiech*
Ty jesteś tukuć lukaciowy! Uaaaaa, ale mukać!
*nagle przednie łapy ugięły się i łeb wylądował płaską częścią (czołem) na podłodze, niczym piąta noga* Aru ffsadził łeb do garu! U.u.u.uu.u.u.u…uuuuuuuuuuuuuu

Aru - 2010-09-12 11:18:33

*No to teraz umysł Aru dostał niezłego kopa. Już wcześniej był nieco zdezorientowany,ale teraz to go wręcz oszołomiono tą wiązanką tukuciów lukaciowych czy innych dziwadeł. Kompletnie nic nie zrozumiał z tego co ten wyrośnięty dzieciak do niego mówi. Jakiś szyfr istny to był choć zabrak czuł,że jest właśnie obrażany. Dotknięty jakoś szczególnie się nie poczuł bo i tak nic z tego nie zrozumiał, przyznać jednak musiał komicznie to stworzenie się zachowywało. Co nie przeszkodziło zabrakowi rzucić poduszką z kanapy prosto w szyję szela czołem opierającego się o podłoże.* Już wolałem jak nic nie mówiłeś. *Racząc go tylko tymi słowy i wstając z tejże kanapy by udać się z pokoju do kibelka, mając baczenie na "żabsko" co by go nie dopadło*

Malkit - 2010-09-12 11:23:00

u.u.u.u.u.uu.u.u.u.u.u.u.u *rozbrzmiewało donosnie, nawet kiedy stworzenie dostało poduszką. Zaraz wstało i padło na niego klatką piersiową, a  dupa pozostawała w górze. Ogon teraz chlastał boki kitą, poruszając się miękko w dużej amplitudzie wahnięć, co sugerowało zadowolenie*
Ty nie ić, tam jest Dżony! *Ostrzegł szelek, zwalając się znowu na schaby i sięgając pyskiem do bandaży na łapach co by się ich pozbyć, bo do brykania to one trochę przeszkadzają*

Aru - 2010-09-12 11:37:19

*No, te całe "u.u.u.u.u." w swym wydźwięku wskazywały na to,że szelek jest zadowolony. Zresztą radością toto promieniowało jak latarnia morska światłem. Na słowa jego jednak przystanął spoglądając na rozłożonego w dziwnej pozycji stwora.* Iii? Dżony mi nic nie zrobi, a ja muszę iść do łazienki. No chyba, że chcesz bym tutaj wybuchnął, potem będziesz musiał sprzątać to co przez chyba miesiąc w sobie uzbierałem. *No, prawdą to nie było, bo metabolizm był spowolniony przez ten czas, lecz jedno zabrak wiedział. Zrobić to trza i nie będzie to dla niego bezbolesne.*

Malkit - 2010-09-12 11:40:27

*stworzenie się uspokoiło i spojrzało na niego  wyrzutem, zupełnie jakby mówiło – ot, będzie mnie gównem straszył. No ale nic nie powiedział, tylko cały rozsmarował się na podłodze i dalej wyplątywał się ż bandaży, pomrukując cicho*

Aru - 2010-09-12 11:45:18

Zaraz wracam. *Odparł ruszając ku drzwiom, już po ich otwarciu dorzucając szybko, na jednym tchu* żabo! *I idąc do kibelka. Po załatwieniu tego co załatwić miał, wróci do pokoju, co jak co,ale tym razem skoro najpewniej i żona Secorshy była w mieszkaniu nie miał jakoś może i odwagi ku temu by iść i wyżreć zawartość lodówki, nawet mimo odgłosów jakie wydawał jego żołądek co rusz. No i też nie miał zbytnio w czym iść. Swoich ubrań nigdzie nie widział. Płaszcz pewnie jednak wyrzucono, tunikę może i pozszywać w miejscu postrzałów dało się... nigdzie jednak nie widział swego ubrania, pewnie do prania trafiło. Może jakiś ciuch należący do Gawila mu tu zostawili w razie wypadku jak by Zwłok wstał?*

Malkit - 2010-09-12 11:48:35

*chyba uznali po miesiącu ze jednak zwłok nie wstanie bo na stoliczku obok odbiornika holo leżał katalog usług pogrzebowych… Szelek po przyjściu Aru z bombardowania leżał zmęczony na podłodze i dyszał. Nie mógl się wygrzebać z bandaży. Kiedy ujrzał Aru, fuknął tylko raz* Ty żaba!

Aru - 2010-09-12 12:09:57

*No chyba tak bo i jemu się w oczy rzucił tenże katalog. Tia, i niby on miał coś z tego wybrać? No nic, najwyżej w gaciach będzie paradował przed panią domu, mu tam wszystko jedno. Choć spodnie jego by się przydały... ale, gacie przynajmniej czyste, nie miał ich jak ubrudzić przez miesiąc bycie zwłokiem.* Ale Ty większa poplątańcu. *Nie dał się jednak zdominować samczykowi bezimiennemu jak na razie. Za to poplątanemu w bandażach równo.* Nie prościej by Ci było...no nie wiem, podrzeć te bandaże i uwolnić się? *Zaproponował siadając ciężko na kanapie, nadal cały był obolały, pewnie jeszcze kilka minut będzie się czuć jak kłoda drewna.*

Malkit - 2010-09-12 12:13:59

*widać nie. Takie były zasady, choć zdecydowanie mógłby podrzeć bandaże. Szelek westchnął, i znieruchomiał, jakby pokonany. Może jeszcze nie wiedział, ze proste rozwiązania siłowe mogą zapewnić zwycięstwo*
Ty żaba! *burczał, wyraźnie oburzony tym przezwiskiem które Aru wystosował ku niemu*

Aru - 2010-09-12 12:17:09

Nie, ja Aru. Ty żaba, imienia chyba nie masz jak widzę. *Podstęp, w ten sposób może się dowie jak toto się nazywa i przestanie nazywać go żabą...no może przestanie.*

Malkit - 2010-09-12 12:23:20

ja mam! *odcięła się „żaba”, a  w głosie czuć już było irytacje z powodu swojego położenia. Chyba nie wiedział już jak sobie radzić z tym osaczeniem przez bandaże. Zupełnie inny rodzaj zabawy, bo przecież był w stanie rozłożyć komandosa klona. a  teraz się oburzał*
ty ić!

Aru - 2010-09-12 12:33:49

Sam sobie idź żabo mumio. *Tyle tylko w odpowiedzi dostał od rozbawionego zabraka który się zwyczajnie położył na kanapie obserwując szelka.* Zębami przegryź to się uwolnisz Cosiu. *No cóż, nie ujawnił swego imienia nadal to i zabrak zaczynał się całkiem dobrze bawić wymyślając kolejne określenia na jaszczurka.*

Malkit - 2010-09-12 12:38:23

i]ty fu tepatu![/i] *furknął samczyk i nagle trach, trach, trrrach – nawet nie zauwazył, ale kiedy wystartował, żeby ugryźć Aru, to wiezy samoistnie się porwały. a  wystartował momentalnie, drąc siew  niebogłosy. Na karku grzywa mu sie nastroszyła i już po chwili siedział w nogach na kanapie, wyciągając szczeki ku stopie. Ugryzie*

Aru - 2010-09-12 12:41:43

O nie. *Spokojne słowa, tylko tyle. I Malkit podbiegający do stopy zauważył mimo tego, że był już tak blisko, że paradoksalnie jest dalej od stopy swej ofiary niż wcześniej. Zabrak lekko prawą dłoń uniesioną miał, a szelek został zwyczajnie przesunięty po podłodze w tył. Jeśli dalej będzie próbował dobiec do Aru ten go sukcesywnie będzie przesuwać do tyłu tak by biegł w miejscu. W ostateczności zaś znad ziemi go uniesie na parę centymetrów. Gryźć się nie da, oj nie, nie po to się wykurował by go już teraz dzieciak wycharatał.*

Malkit - 2010-09-12 12:47:57

WRZAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAASK!!! *rozległo się tak głosno i rozdzierająco ze pewnie słyszała cała sekcja wschodnia. Pazury złapały co popadło na podłodze a  wiec dywan, a  odsuniecie zachyliło go. Samczyk zaczął się wić i drzeć, drzeć, i jeszcze raz drzeć – główną broń młodych szel. Pokonany i upokorzony nie odszedł ze spuszczoną głową a wybiegł z wrzaskiem*

Aru - 2010-09-12 12:51:15

*I go nie powstrzymywano, za to to za uszy się złapano bo wizg był straszliwy. Stworzenie potrafiło z siebie wydawać dźwięki wyjątkowo głośne...ale przynajmniej go już dziabać nie będzie. Tak też zabrak w spokoju i nadal głodny niczym rancor, na kanapie pozostał w bawialni.*

*Ale jak to wiadomo, głód w końcu górę bierze... i zabrak z bawialni w końcu w swych bokserkach tylko(w droideki! Kupił na Nar Shadda.) odziany ruszył w stronę kuchni. Głodny był tak,że teraz głęboko w rzyci miał dobre maniery. Zresztą i tak chyba Secorsha zrobił tak jak Aru prosił i z pieniędzy jakie były odbił sobie stratę pozywienia w lodówce wynikłe z działalności poszkodowanego przed zapadnięciem w hibernację. Teraz może i lepszym krokiem się kierował do kuchni ,jednak dość sztywne jego ruchy były, brakowały im tej płynności,a mięśnie wyraźnie mocno się napinały przy każdym ruchu, boleśnie napinały zesztywniałe i nie mające energii.*

Fler - 2010-09-12 13:26:23

*wyglądało na to, ze salon był czysty. Nie było widać Malkita, ale – nie tylko dlatego, bo salon był – czysty. Posprzątany. Także kilka niepasujacych elementów pozbyto się, a na ich miejsce przyszły nowe, na przykład piękna drewniana komoda na krzywych nóżkach. Specjalnie krzywych. I tu był motyw droideki – mosiężną figurka w stylu trochę awangardowym, no ale przedstawiająca droidekę.
Oryginał był w kuchni*
siiiiir! *ucieszył się Dżony natychmiast wychodząc nagle ni stąd ni zowąd naprzeciwko Aru. Jeśli chodzi o Dzonego, to on czy nie widział kogoś dzień czy miesiąc, to kochal tak samo. Zmienił się, znowu bowiem był nieskazitelnie lśniący i zero uszkodzeń.
uszkodzeń jasnej kuchni był jednak jeszcze ktoś. Aru mógł wyraźnie czuć czyjś wzrok. Nie dropia, i na pewno nie Seco. Subtelna, delikatna i pełną wdzięku aura niedaleko Dzonego. a  może nawet dwie aury, jednak przenikające się*
Dżony, nie wolno ściskać *przypomniał głos z piosenki ze starego Saxxeta Secorshy, której to słuchali jadąc na tamtą imprezę.
I Dżony nie ściskał, jednak dalej patrząc w oczy domagał się powitania*

Aru - 2010-09-12 13:37:04

*A i owszem, zabrak zwrócił uwagę na to,że wystrój nieco się zmienił. Szafa w szczególności wzrok jego przykuła jak i motyw droidekowy na niej. A co do oryginału, że jemu nie wolno ściskać to nie znaczy że jego wyściskać nie można, nie? A i tak zabrak uczynił zwyczajnie między działa Dżonego włażąc i tuląc tę maszynkę. Dla zabraka czas podczas jego hibernacji minął błyskawicznie jak podczas snu,na wpół świadomego umysłu dla którego upływ czasu rozmył się i nie miał znaczenia. Widząc jednak tyle zmian wiedział,że musiało trochę czasu jednak minąć...* Cześć Dżonulek. *Głos lekko zachrypnięty dobiegł uszu Fler, lecz przyjemny i łagodny. Właściciel tego głosu, nie rozpoznał brzmienia kobiety w kuchni, lecz to nie grało roli. Jak kobieta w domu Gawila to raczej żona jego,a to wystarczyło Aru. Nawet mimo wyczuwalnej aury, tak ona z całą pewnością wrażliwa na Moc była, była też wyćwiczona w tym. To się czuje, takie aury są wyraźniejsze nawet przy samoukach.* Dzień..dobry... *Głos nieco niepewny, gdy najpierw w drzwiach do kuchni pojawiła się ozdobiona długimi i czarnymi włosami głowa zabraka, bez koralików już, fryzura była wolna od nich więc włosy nie tworzyły obecnie dziesiątek warkoczyków czy też dredów jak by na to nie patrzeć. Za to złote oczy wpatrywały się w kobietę wchodząc do kuchni dalej. Boso, pół-nago i niepewnie. Wolał przy akcie pożerania lodówki-jej zawartości-na nikogo się nie natknąć.*

Fler - 2010-09-12 13:49:28

*Tak, Dżonego ściskać można, mu to nie zaszkodzi. A na pewno pomoże jeszcze bardziej rozkochać się w otaczającym świecie. Dżony naparł na Aru, jednak nie niebezpiecznie i tak, radośnie zaczął emitować jakaś wesołą  muzyczkę, jednak cicho.
Natomiast ona na nieszczęście niczym posąg stała na tle jasnej kuchni i właśnie rpzy lodówce. Okno eksplodowało słońcem. Jak to się stało, ze nagle zrobiło się tak jasno? Umyła okno…
Dzięki temu jeszcze bardziej rzucała siew  oczy. Starsza, dostojna żeńska wersja Malkita, oczywiście cywilizowana, niewątpliwie kobieca, bez elementów naleciałości mody obecnych czasów na „zaradne kobiety” Fler wydawała się krucha, delikatna, wymagajaca ochrony. Obrana była jak typowa mama, choć mimo to iż miała na sobie zwykłą sukienkę barwy capuccino, wyglądała nad wyraz wytwornie. Czarne, grube włosy spięła w kok z tyłu glowy. Po smukłej szyi wiły się tylko dwa kręcone pasma. Ruchliwe błoniaste uszy zdobiła biżuteria-  kolczyki w kształcie głowy kota. Podobny motyw miala na łańcuszku na szyi.
Jaszczurza twarz miała egzotyczne rysy. Wielkie, miedziane oczy, cienka lekko skośna linia brwii, pełne usta, małe nozdrza, delikatne długie rzęsy.
Na lewym policzku mogła kiedys być blizna. Dlugie wąskie ciecie, łuski bowiem układały się troche inaczej.
Nie można było tez nie zauważyć wydatnego, wręcz wielkiego, choć jeszcze nie największego jaki można było oglądać w takim stanie – brzucha. Istota była w ciąży.
I patrzyla na Aru z koktajlem emocji tak róznych, ze trudno było odnaleźć te wiodące*
Dzień dobry… o, to pan jednak żyje…

Aru - 2010-09-12 14:04:30

*No, może na Nar Shadda nie było tak dającego słońca po oczach to i tak nawet tyle światła sprawiało, że zabrak mrużył odzwyczajone od promieni słonecznych oczy. Zaraz też je trzeć począł po tym spojrzeniem lustrując kobietę. W ciąży. Ale jakoś urody jej brzuch nie odbierał. Nie zmieniało to jednak faktu, że zabrak zdecydowanie zakłopotany był będąc w takim,a nie innym ubraniu. Choć nawet gdyby miał swoje stare ubranie dziwnie by mu było. Kobieta ta zdecydowanie była z typu dam, kulturalne, wiedzące jak się zachować....* Nooo....tak. Nie zacząłem się rozkładać więc chyba żyję. *Dłonią prawą sięgnął do tyłu swej głowy w zakłopotaniu włosy swe poprawiając z lekkim uśmiechem na swych ustach.*  Jestem, Aru...co pewnie, pani wie już. Ile byłem... zwłokiem?

Fler - 2010-09-12 14:12:32

*Znajdowali się wysoko. Elegancka dzielnica, dobre usytuowanie. Mieli tu więcej słońca niż inni na Nar Shaddaa.
Kobieta tez wyglądała na wysoce zakłopotaną z wielu względów które może wyjdą w rozmowie, może nie. Stanęła tak, by Dżony zasłaniał jej goliznę Aru. Nie żeby nie podobały jej się te tatuaże, no ale – cóz, przyzwoitość i także szacunek do drugiej osoby zabraniał jej wykorzystywania niewygodnej sytuacji. Rozejrzawszy się, sięgnęła nagle w bok. W takich chwilach cieszyła się ze Seco jest taki nieporządny i wszędzie zostawia swoje rzeczy. Tak wiec, zbliżywszy się z nieco nieśmiałym uśmiechem podała Aru szlafrok meża*
cóż… półtora miesiąca… *wyglądała na zdenerwowaną. Cóż, skoro Gawilkowie już spisali Aru na straty a ten nagle chodzi i mówi, mogło to być dziwne.
Kobieta zatarła dłonie, jakby je myła*
Fler Gawila. Tak, maż mi o tobie opowiadał, Aru. Po tak… hmm… długiej drzemce na pewno jesteś głodny…

Aru - 2010-09-12 14:27:08

*No cóż, zabrak do wstydnisi nie należał,ale obecnie wolał by jednak mieć coś zarzuconego na siebie. Choćby ze względów takich, że wyraźnie szczuplejszy był niż przed swym hibernowaniem. Z przyjemnością jednak szlafrok jej męża przyjął, skinięciem głowy dziękując jej za ten gest niezwłocznie przy tym się w szlafroku skrywając. Tak, to dobre określenie. Rękawy były za długie, szlafrok niczym suknia po ziemi się ciągnął za nim i wisiał na nim ogólnie rzecz biorąc. No, ale poza widokiem wytatuowanej klatki piersiowej nic więcej nie groziło Fler. A i zabrak wyraźniej się czuł bardziej swobodnie. Mimo tego, że aż gwizdnął między zębami na wieść o tym ile "spał".* O, żesz....aż tyle? *sapnął do siebie, spoglądając z dziwnym wyrazem twarzy na kobietę. Zastanawiał się. Odgłos żołądka jednak sprawił,że westchnął ciężko i lekko się uśmiechnął.* Sama słyszysz. Był bym masochistą gdybym odmówił posiłku będąc głodnym niczym rancor-nie żeby trochę bólu przeszkadzało w tych sprawach,ale jeśli idzie o głodzenie się, to nie dla mnie. *I już pewniejszy uśmiech na jego twarzy się pojawił. O tym, że go spisali na straty...no nie dziwił się. Prawie dwa miesiące bez ruchu spędził. Choć wyraźnie stan jego ran się przez ten czas znacząco poprawiał i to bez fachowej pomocy medycznej.* Jednakże nie chciał bym wystawiać waszej gościnności na próbę, w końcu już bardzo mi pomogliście. A widzę,że następny Gawil w drodze, nie potrzeba wam zabraka niemoty. *Ruchem dłoni,a raczej rękawa, wskazał przelotnie brzuch Fler. Do stołu jednak w kuchni powoli ruszył* Toto gołe i rozdarte co mnie napastowało w bawialni to wasze?

Fler - 2010-09-12 14:34:42

kocham cie sir *przypomniał Dżony, drepcząc za Aru wiernie. Wcześniej asystował przy ubieraniu, próbując zabrać Aru szlafrok. Widać uznał, ze to tak trzeba. ale w ostatecznym rozrachunku – nie poradził sobie z tym. Fler obserwowała ruchy droida bardzo subtelnie, wręcz niezauważalnie. Pewnym momencie odwróciła się. Była w kuchni właśnie z powodu gotowania zupy, która już „dochodziła”. Ale Aru wygłodzony, może zjeść nawet trochę niedopieszczoną zupę*
Tak… Malkit to nasz syn *odparła nieco chłodniej, widac określenie jakiego użył Aru nie przypadło jej do gustu.
Zabrak dostał michę zupy, chleba tyle ze w sumie było z  pól bochenka, i naleśniki. Wszystko co miała pod ręką. No i dzbanek ciepłego mleka*

Aru - 2010-09-12 14:46:24

Tak, ja Ciebie też, mały,ale szlafrok zostaw. *Poklepał przez rękaw Dżonego po jego łepetynie płaskiej. Zabrak nie zapominał o jego towarzystwie, nie śmiał by. A co do zupy.... on byłby teraz skłonny zjeść choćby i surowe mięso byleby coś zjeść. O wybredności teraz być nie mogło. Zwyczajnie musiał coś zjeść. Obojętne były walory smakowe tego czegoś, lecz w granicach rozsądku oczywiście, zepsutego jedzenia nie był by w stanie pożreć. A tak nim jeszcze dostał poszczególne części posiłku, nim zupa dotarła żując chleb by sobie "wyściółkę" do nasączenia zupą w żołądku zrobić na zaś. Na ton albo nie zwrócił uwagi,albo mu umknął. Ważne,że po przełknięciu pierwszych kęsów kiwnął głową i odparł.* Tak podobieństwo jest. Wygląd pani, zachowanie Secorshy. Choć jak mnie nie próbował podgryzać to całkiem sympatyczny, promieniujący energią dzieciak. I bardzo głośny jak się okazało. *Uśmiechnął się ponownie,a gdy zupa dotarła zwyczajnie rękawy podkasał, zęby w uśmiechu ukazał i...* Bardzo dziękuję. *Do konsumpcji przystąpił. Był potwornie głodny i naprawdę starał się jeść jak istota cywilizowana....*

Fler - 2010-09-12 14:53:41

*Podsunęła sobie krzesełko, z  gracją, jednak nie za blisko Aru. Tak w bezpiecznej odległości rzec by można. Usiadła miękko, zakładając od razu nogę na noga. Uśmiechnęła się, acz nie był to najszczerszy uśmiech. Za to ewidentnie nabrała czujności, jakby Aru wzbudził jej jakieś obawy albo coś w rodzaju niechęci. Nie patrzyła jak je, jakby nie chciała prowokować. Była w niej wyraźna powinność, raczej nie radość z pomagania. Widać uwaga o Malkicie szybko zmieniła jej sposób patrzenia na zabraka. Ta druga tez raczej nie poprawiła sytuacji*

Aru - 2010-09-12 15:08:33

*O ochlapanie się zupą bać się nie mogła. W końcu mimo,że jadł szybko to nie dryzgał elementami swego posiłku na boki co to to nie. Gdy już choć nieco swój głód zaspokoił mogąc wreszcie zaprzestać jedzenia, popił mlekiem, westchnął ciężko i z wyraźną ulgą bijącą zarówno od jego głosu jak i od samej jego osoby. Jeśli Fler była w stanie,a na pewno była, wyczuwać emocje czy też aurę od zabraka mogła czuć wyraźne zadowolenie, obecne emocje ale także i ślad jaki w Mocy pozostawiał. A to już mogło wzbudzać w niej samej instynktowny niepokój. Ciężka aura kogoś będącego rozdartym, balansującym na granicy ciemności. Ciszę jednak przerwały jego słowa.* Może mi ktoś wyjaśnić co to jest...lukuć? *Tak, ta kwestia go trapiła i wyraźnie ciekawiła*

Fler - 2010-09-12 15:14:58

*Byłą uprzedzona o tym ze „to Dżedaj”. Poza tym mieczy w gaciach nie nosił, one gdzieś tam leżały i widziała je.
Dlatego tez, ze względu na tą świadomość starała się ograniczyć kontakt mentalny z nim (w stadium zwłok jeszcze wtedy) do zera. Teraz tez wyraźnie „broniła się” i nie tylko przed ciemnością, która może i niepokoiła, ale nie dziwiła po tych wszystkich zdarzeniach.
Jej twarz nie zmieniła się ani o jotę – aktorski spokój. Za to chętnie odezwał się Dzony, przybierając postawę bojową, jak do raportu*
Lukać – potwór – podsłuchiwacz. Zakrada się i podsłuchuje twoje sekrety. Lubi tez ganiać istoty, wiec trzeba się przed nim chować. Lukacia nie można ciąć mieczem, bo wybucha smrodem, ale można go np. pobić. *zdefiniował „głosem systemowym”, czyli syntezatorem który czytał komunikaty w Dżonym. Tak i tu – ważne dane*

Aru - 2010-09-12 15:26:50

*No cóż, jeśli by jakiś kontakt z nim zawarła w stadium zwłok to raczej odzewu by nie było,a przynajmniej nie świadomego. Dobrze jednak, że unikała go wtedy. Kto wie co by się mogło stać gdy ducha w ciele prawie nie było. No,ale mniejsza z tym, ze strony Dżonego słysząc odpowiedź wzrok na niego przeniósł wysłuchując w ciszy jego definicję.* Ahaaa..... no tak, jak ten lukuć byłem. Leżałem i "podsłuchiwałem". *Po chwili też zaśmiał się. No tak, Aru-potwór. Choć on to raczej nowy rodzaj. Zwłok-leży w bez ruchu u zajmuje przestrzeń którą można wykorzystać jakoś inaczej.* Choć wtedy ja głuchy i ślepy byłem, nic nie pamiętam z tamtego czasu, niczym odległy sen. *Na Dżonego spoglądał gdy to mówił. Jednak oczy barwy stopionego złota zwróciły się na twarz Fler po chwili.* Mogę wiedzieć gdzie są ocalałe elementy mej garderoby? Płaszcz do niczego się nie nadawał,ale kamizelka, tunika, spodnie i buty zdały by się na coś jeszcze. *O broń o dziwo nie pytał. Nie musiał. Czuł,że są gdzieś w pobliżu,ale prawdopodobnie w gabinecie Secorshy w lokalu poniżej.*

Fler - 2010-09-12 15:32:29

*Fler nie zaśmiała się i wzruszyła ramionami*
On tych słow używa w różnym kontekście, kontekście nawet bez, dla samego gadania. Mogło to w tym przypadku nie znaczyć nic. *kiedy zapytał o garderobę, po prostu skinęła głową i wstała, zapewne po to by je przynieść. Tak, zdecydowanie, bo skierowała się ku wyjściu, przednio gestem instruując, by zaczekał*

Aru - 2010-09-12 15:42:27

*Skinął głową na znak że rozumie. Kto jak kto,ale matka Malkita wiedziała lepiej i więcej na temat zwyczajów swej latorośli. Może i bez znaczenia, albo o zupełnie innym znaczeniu słowa dziecka były, kto to wie. Mimo wszystko dzieciak sympatię zabraka wzbudził. Widać miał słabość do dziwnych indywiduów począwszy od droidów po istoty organiczne. Gdy jednak Fler udała się, najwidoczniej po jego ubranie nie odezwał się, dopiero gdy wróciła odezwie się takimi słowy* Seco nie potrzebuje czasem darmowej siły roboczej w remoncie lokalu? Chciał bym chociaż w jakiś sposób odwdzięczyć się za schronienie i opiekę. A i może by pracownika na stałe chciał? Taniego...taniuśkiego. Po ostatniej wiadomości jaką wysłałem do mych...ekhm, przełożonych to tym razem sami mnie wywalą.

Fler - 2010-09-12 15:50:44

*Kiedy wróciła przyniosła wszystko to, czego się spodziewał, prócz płaszcza którego nie udało się uratować. Położywszy wszystko na stole przy nim odwróciła się przodem do okna a tyłem do Aru by mógł się bez skrępowania ubierać*
Klub jest otwarty od trzech tygodni, nie trzeba już niczego remontować. No ale musiałbyś porozmawiać z nim.

Aru - 2010-09-12 21:03:00

*Odgłos odsuwanego krzesła, szelest ubrań, tylko to początkowo w odpowiedzi dostała Fler. Oraz ponowny odgłos przesuwanego ostrożnie mebla.* Już,już. *Ubrał się,wyglądał teraz mimo tych wszystkich łat na ubraniu zdecydowanie lepiej niż w za dużym szlafroku. Z butami się właśnie mocował zapinając je.* No, to będę musiał z nim porozmawiać... szybko się uwinął z tym klubem. Z przyjemnością zerknę jak to wszystko wygląda.... ale to już na spokojnie, bez pośpiechu. Będę mógł skorzystać z łazienki by wziąć prysznic, czy też kąpiel pierwszą od półtora miesiąca? *N ocóż, pod tym względem to nawet przysługę by zrobił dla nozdrzy istot z wrażliwym węchem. Może i metabolizm miał powolny w czasie swego snu, może i się nie miał jak zabrudzić,ale... nie myte tyle czasu ciało może trochę pośmierdywać. Choćby i starą krwią. A ręcznik,szczoteczkę do zębów i tym podobne rzeczy miał w swym plecaku w bawialni zostawionym, tam też jak się później okaże miał wciśniętą swą broń. Poza wibroostrzami i blasterem co było zrozumiałe. Malkit miecza świetlnego bez przycisków nie był w stanie uruchomić,ale odstrzelić sobie palec czy pociąć o żelastwo to tak.*

Fler - 2010-09-13 06:22:36

*Dżony zajął się fryzurą Aru, bo skoro ten pochylił się by buty zasznurować to już paluszki Dzonego zaczęły zaplątywać się we włosy. Dżony jest bardzo pomocny. Fler czekała przy oknie. Wygładziła dłońmi firanki. Jej ogon zamiótł czystą podłogę w trudnym do określenia dla kogoś kto nie zna rasy przesłaniu*
Oczywiście *to była szczera odpowiedź, nie widziała przeciwwskazań do skorzystania przez Aru z wanny*
Dżony pomoże, sir *zaraz zaoferował się pomocnik bez którego nic nie może się obyć*

Aru - 2010-09-13 12:15:39

*Dżony jak zawsze wielce pomocny był,ale w tym wypadku był pomocny. Włosy zebrał tak, że nie opadały zabrakowi one na czoło i oczy przysłaniając widok, mechaniczne kończyny doskonale nadawały się do trzymania kudłów Aru. Dżony dobrze sobie z kończynami swymi radził, nawet nie pociągnął za włosy ani razu.* No to z chęcią coś koło siebie zrobię nim odwiedzę Seco. Mam nadzieję, że jest już zdrowy po... po tamtych wydarzeniach. *Swe obawy jeszcze na głos wypowiedział bo co jak co,ale i Secorsha ranny był. Może nie dziurawy jakoś szczególnie, lecz poraniony.* Dżony...sam sobie dam radę. Nie trzeba... *Westchnął lecz i rzucił do Fler* Poduczyć dropia trochę i będzie z niego dobra opiekunka dla kolejnego potomka.

Fler - 2010-09-14 06:05:58

*Ten tekst chyba Fler tez uznała za niezbyt fortunny, ale już po trzech zdała sobie sprawe, że Aru nie mówi tego w złej wierze. Jest coś jak Secorsha, wiec stwierdziła, ze będzie (musi) to zaakceptować. Zaowocowało to uśmiechem, trochę z umiarkowanym politowaniem, ale szczerym*
Z całą pewnością *odparła, dla spokoju, czy innego powodu własnie tak, bo to było sprzeczne z jej poglądami. Dziecko powinni wychowywać i opiekować się rodzice. Nie droidy i nie niańki. Najwyżej krewni i przyjaciele ale przede wszystkim rodzice.
Fler obserwowała relacje Dżonego z Aru. To akurat jej się podobało – z zasady lubiła tych którzy lubią jej potworka. Z tego powodu lubiła Zina Kobdara który teraz stał się winnym wszystkiego numer jeden.*
ale Dżony cie kocha *wyznał cicho droid* Dżony go kocha, pamiętaj! Ty jesteś bratem Dzonego, sir!

Aru - 2010-09-14 10:18:13

*No cóż, widać i zabrak miał takie Secowatości o czym sobie sprawy nie zdawał. Lecz pamiętajmy, że on nie mówił,że tylko Dżony ma się opiekować bobofrutem jaki na świat przyjdzie. Jak wiadomo czasem rodzicom się chwilka wytchnienia przydawać może lub choćby i jakaś mała pomoc typu "Dżony przynieś mleko,czyste pieluchy." koniec końców Dżony to taki starszy "brat" czy też "piesek" rodziny który może też w czymś pomóc. Choć kto wie, może i Malkit będzie chętny do pomagania przy swym rodzeństwie? Niektóre dzieci właśnie tak mają.* Jak mogę o tym Dżonula zapomnieć? *Zapytał szczerząc kiełki w uśmiech w dwa palce płaski łepek chwytając po środku i lekko jego łepetyną w prawo i lewo kręcąc.* Ale mam nadzieję,że będziesz pomocny i jak Ci powiedzą "przynieś pampersa Dżony!" to go przyniesiesz,a nie schowasz do swych rzeczy. *Poinstruował nieco huncwota. Pół biedy jak nowy pampers.... gorzej jak mu się spodoba zużyty,a po Dżonowym wypatrywaniu kupki w kiblu można się było już wszystkiego po nim spodziewać..* No, cóż. To nie przeszkadzam już pani. *Skierował już słowa do Fler, z lekkim uśmiechem kłaniając się przed nią.* Porządek przy sobie zrobię z przyjemnością. Mam nadzieję kiedyś na żywo, pani śpiew usłyszeć. *I z tymi słowy, z Dżonym lub bez udał się do łazienki. Tym razem jednak Dżony musiał poczekać przed ubikacją. Kolejnej edycji zabraczego dupska nie będzie bo to nie Taniec z Gwiazdami.*

Fler - 2010-09-14 11:10:26

*Malkit na pewno! Fler pamietala jeszcze, a swoją droga nie było to az tak dawno by zapomniec – jak Malkit na Mandalore z kaczym dzielił się „tajemnicą” ze będzie miał braciszka, ze będzie go kochal i bronił, po zym tłumaczył jak należy opiekowac się braciszkiem. Malkit był przynajmniej teoretycznie – gotowy.*
Dżony ma już pampersa sir *odparl droid, a Fler zasmiała się perliscie na te słowa, kładąc przy tym palce na motywie kota z naszyjnika*
przespałeś kilka występów, teraz już nie spiewam w klubie, ze względu na malenswo, ale jeśli ostaniesz dłużej, usłyszysz *Uśmiechnęła się jeszcze na Arutka obchodne i tak się zakoncyło*

Aru - 2010-09-14 13:24:05

A co, popuszczasz olej? *Odpowiedź taka padła po zwierzeniach Dżonego co do tego, że ten już pampera ma. Przy wyjściu z kuchni się zabrak jeszcze na moment zatrzymał by kiwnąć głową.* Z przyjemnością zaczekam na występ. Jeśli tylko Seco by mi znalazł jakieś zajęcie inne od striptizu to ze spokojnym sercem się zadekuję w jakimś hotelu i nigdzie się wybierać nie będę z tej planety. A przynajmniej do czasu gdy sobie nie przypomną o mnie pewne osoby... w każdym bądź razie wielkie dzięki za poratowanie głodnego zabraka. *Ukłon głęboki, z artystycznym uniesieniem wręcz uskutecznił i poszed!*

Secorsha - 2010-09-14 17:11:06

*Weszli do domu od ulicy, nie przez klub. Prowadziły na gore wąskie, trwale schody, bo wcześniej wejście było przez klatkę schodową z której Seco kazał zbudować pakamerę dla Dzonego. Drzwi się rozsunęły i weszli do pustego salonu. Zbliżało się ku wieczorowi, ci którzy byli tu obecni zajmowali się swoimi sprawami. Malkit mordował zabawki w bawialni. Fler pewnie była w gabinecie na poddaszu. Zwłoki – wiadomo, a  Dżony – cholera wie. Powinien być na dole w klubie.
To mieszkanie Ela znała. Musiała je pamiętać. Cichy, śpiący salon, niezwykła łazienka, jak kraina magii, z mosiężnymi elementami i błyszczącymi kafelkami. Kuchnia w której wtedy jeszcze pudła stały,. Teraz nie – mieszkanie było za to pełne rodzinnego ciepła, dzięki Fler.
Seco postawił dziewczynkę na dywanie i rozejrzał się za Fler. Ale jej nie było*

Tangorn - 2010-09-14 17:18:14

Za Seco wszedł Tang. Dobrze znał to miejsce, widział je nawet jak było w stanie surowym, w części prac nawet pomagał wraz z synami. Taka przyjacielska pomoc, bo kaleesh się nie odwrócił od Fibala gdy ten popadł w depresję. Dał mu pokój, żywił jego i klony, to trzeba się było jakoś odwdzięczyć. Jeśli to co mówią jest prawdą, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie, to oni byli takimi przyjaciółmi. Właściwie to już niemal braćmi, mimo różnic rasowych i kulturalnych. No a jakby jeszcze Seco został Mando to Tang by chyba padł ze szczęścia, ale to chyba tylko takie odległe marzenia i raczej nie realne.
W każdym razie czarnoskóry mężczyzna zamknął za sobą drzwi i rzucił szybkie spojrzenie Gawilowi. Cóż, Fler nie było a mała pewnie strasznie głodna jest, więc Tang postanowił coś ugotować, choć to mieszkanie kaleesha to jednak zdarzało mu się rozgościć całkiem.
- Dobra, machnę coś tam do jedzenia, będę w kuchni...
No i przy okazji wyładuje część swojego gniewu na warzywach. Musiał na czymś lub na kimś odreagować, a ze nikogo nie było w pobliżu, to warzywa miały pecha. I mięso też. No i polazł tam.

Elea - 2010-09-14 17:46:06

Mała była senna ale nie ważyła sie zasnąć, nie wiedziała co ją czeka - a może jednak ten będzie chciał ją skrzywdzić? Wtedy to trzeba sie przygotować, nie tyle co psychicznie a fizycznie do biegu. No ale jak na razie to nic się nie stało, a ona na rękach Kaleesha pojawiła się w salonie. Rozejrzała się dookoła, było trochę inaczej niż ostatnim razem. Spojrzała później jak Tang odszedł, a sama nie wiedziała co robić - więc tym sposobem spytała się
- czy mogę się wykąpać?

Secorsha - 2010-09-14 17:49:05

*Seco byłby takim mando jak Dinks senatorem – był, ale co z tego, jak wstyd się gdziekolwiek  nim pokazać, więc Tang z tej dumy by do końca życia hełmu z łba nie zdjął z obawy przed wyśmianiem.  Bo jaki Seco był, a  jaki jeszcze być potrafił, to każdy zainteresowany się orientuje. No ale Secorshy miło było zawsze kiedy słyszał takie deklaracje.*
Jeśli tam jest Dżony to go nie wypuszczaj *szepnął za Tangiem, na razie emocji wystarczy i bez droidów niszczycieli, choć Seco pamiętał ze wtedy Ela nie przejawiała jakiegoś wyjątkowego strachu przed nim. Jednak póki co – postawmy na spokój.*
Oczywiście ze możesz *odparł jej Seco, rad ze się odezwała. Zaraz skołuje jej koszulę, jak wczesniej, z której można zrobić sukienkę. Miał takich bez rękawkowych sporo po budowie, a  Fler mu je poprała. Zachęcając dziewczynkę gestem ruszył do łazienki, by nalać jej wody i niech się moczy. Może właśnie to ją uspokaja, skoro tak lubi się kąpać*

Tangorn - 2010-09-14 17:53:42

Zaraz tam wstyd, gdyby był wstyd to by się Tang z Seco nigdzie publicznie nie pokazywał. U Mando liczą się czyny i postępowanie, zachowanie schodzi tak na dalszy plan. A reszta niechaj pocałuje ich wszystkich w shebs.
Podczas gdy Seco z małą udawali się do łazienki, by ta pierwsza mogła się umyć, to Fibal wlazł do kuchni, ale Dżonego nigdzie nie było, wiec spokój był. Nie musiał na szczęście pytać co gdzie jest, nieźle się orientował w tym porządku ustalonym przez Fler, więc bardzo szybko znalazł potrzebne mu produkty i przeszedł do drugiej fazy, czyli przygotowania posiłku. Dosyć szybko po mieszkaniu rozległ się odgłos siekanie, krojenia i tłuczenia wszelkich produktów, by po chwili do tego wszystko dołączył dźwięk jak i zapach oleju znajdującego się na rozgrzanej patelni.

Aru - 2010-09-14 17:59:58

*Ale w wannie czaił się Zwłok. A raczej nie tyle się czaił co zwyczajnie usnął w wannie pełnej wody i piany zasłaniającej strategiczne miejsca. Toteż coś możliwe,że zwłok będzie mieć nieciekawą pobudkę.*

Elea - 2010-09-14 18:04:19

Elea będąc cały czas na rękach patrzyła w prawą stronę, ale na czym zawiesiła swój wzrok? - tego to nawet ja nie wiem. Droidów nadal specjalnie się nie bała, ale niektóre tylko. Droidy w zasadzie takie jak dżony nie przerażały jej jakoś ale mimo wszystko jest nieufna wobec nich - chyba że przekonają ją jakoś do siebie. No i teraz pora udać się do łazienki. Ciesząc się z odpowiedzi Seco że umyć się będzie mogła, uśmiechnęła się smutno do niego ale ten uśmiech miał być wesoły - niestety nie udało jej się zbytnio. Co do kąpieli, to owszem gdy się kąpała i była we wannie, czuła sie jakoś bezpieczniej oraz tak, pozwalało jej się to odprężyć.

Secorsha - 2010-09-14 18:14:59

*Tak wiec weszli do łazienki. Seco zadowolony, ze dziecko się stara do normalności wrócił, a tu…*
Osz kuhrr… *urwał. Już go Fler przeszkoliła i mu na delikatną bardzo psychikę siadło*
Osz w twarz mandahrrynki, kto tutaj tego thrrupa wsadził?! *Widać Fler stwierdziła ze przygotuje zwłoki do pogrzebu sama. Wrzuciła je to za pomocą Mocy zapewne, lub Dzonego i alboi zapomniała, albo w wannie jest jakis środek konserwujący i zwłoki musza się wyleżeć w tym. Seco westchnął, i nagle zdał sobie sprawe ze patrzenie an trupa nie jest najlepszym wyjsciem*
eee…  może weźniemy phrrysznic na dole! *zakrzyknął entuzjastycznie i dawaj kroka z powrotem, patrząc na Aru. Nosz akurat dziś musiała się zając sztywnym zabrakiem…*

Tangorn - 2010-09-14 18:22:06

No dobrze, że nikt nie krzyknął, bo by do tego wszystkiego dołączył jeszcze Tang z blasterami w rękach, a to by był dopiero niezły widok. Ale na szczęście ten siedział w kuchni Gawilów i gotował posiłek, nie przeczuwając, że Seco trzyma w łazience zwłoki. To w sumie nie higieniczne, lepiej spalić od razu. Cud, że nie śmierdziało tutaj zgnilizną. I co tu dużo dodawać, Tang gotował a miły i apetyczny zapach roznosił się powoli po cały mieszkaniu. Jak skończą się myć to czekać na nich będzie pyszna kolacja

Aru - 2010-09-14 18:28:52

*Tia, nikt nie krzyknął tylko konserwowane zwłoki drgnęł wyraźnie i pod wodę wpadły głową swą by przy wtórze bulgotu i baniek wynurzyć się z włosami opadającymi na twarz.* Nie topię się, nie topię! *Dość głośno oznajmił wszystkim zainteresowanym w łazience łbem strząchając niczym pies jakiś, rozchlapując dodatkowo kropelki wody w około i włos swój bujny do tyłu głowy zarzucając mogąc złotymi ślepiami wpatrzyć się w Secorshę. I nastała cisza, teraz pytanie tylko czy Seco nie zacznie wrzeszczeć czy też jego bagaż.Zabrak nadal w wannie siedział, nie będzie wyłazić przeca przed dzieciakiem.*

Elea - 2010-09-14 18:36:53

Miała się umyć, chciala się umyć ale chyba nie było jej to dane.Kiedy tak się znalazła w łazience zauważyła jakieś wywłoki w wannie. W sumie nie wiedziala kto to, pomyślała że ktoś zasnął podczas kąpieli. I zanim cokolwiek się wydarzył, zanim Aru przemówił a oni wyszli, ona się spytała Seco
- cziemu on śpi? moze sie utopić...
No i tak się zaczęła przyglądać, ten gościu we wannie jakiś takie niemrawy. A kiedy spojrzał na nich ta krzyknęła bardzo donośnie

Secorsha - 2010-09-14 18:44:34

*Seco nie krzyknął, ale jego postawa i mina świadczyły o dość gwałtownych emocjach. Poczuł dreszcz na pokrytym łuskami karku, kiedy nagle Aru wynurzył się z wody, bo wyglądał jak pierwszorzędny żywy trup z horroru, który zaraz rzuci się na nich i zamieni w takie same żywe trupy.
Ale kiedy zmierzył Seco spojrzeniem zdecydowanie trzeźwym, ten się rozluźnił*
Aru, chuju ty jebany wyłaź mi z tej wanny bo musze ci do dupy nakopać ty łahudhrro!
*cała przyzwoitość poszła się paść. Ot – się kąpać zachciało rogalowi! Toż się dwa miesiące temu, przed hibernacją kąpał!*
On się nie utopi, nie mam aż tyle szczęścia… *mruknął kaleesh i postawił dziecko na podłodze, kolo siebie*

Tangorn - 2010-09-14 18:45:57

Tang nic nie słyszał, gotował, tak więc kolejkę puszczam.

Aru - 2010-09-14 18:51:11

Widziałem broszurkę w bawialni mendo! Już żeście mnie chcięli pochować! A tak to jedynie Twój Malkit mnie napastował po tym jak się obudziłem.... *No swoje też dorzucić zamierzał,a co. Nikogo gryźć nie zamierzał, zjadać mózgów ani zmieniać w zombi. Przynajmniej nie w tej chwili gdy sięgał po leżący na podłodze ręcznik-swój- i nim się w pasie obwiązując błyskawicznie i wychodząc z wanny* Kopa mi zasadzisz gdy się wytrę i ubiorę chyba, że chcesz widzieć mój goły tyłek i inne elementy po kopniaku.  *Uśmiechnął się lekko i zerknął na przed chwilą piszczace dziewczę. Po skrzeku Malkita chyba jednak nic go ogłuszyć już nie zdoła poza wybuchem granatu przy uchu.* A po kopniaku na powitanie pogadamy.

Elea - 2010-09-14 18:59:15

Elea już nie krzyczła, raz krzyknęła i było dość tego. Tylko z obawą patrzyła na truposza i cały czas już milcząc. Kiedy tylko postawiona została, objęła dłonią nogę Kaleesha, a w łapkach miała swojego misia przytulaka. Słuchała rozmów oglądając sie za siebie, a później już spotkała wzrok Aru. Schowała się momentalnie za nogami Seco, próbujac się po prostu ukryć.
- mogę się umyć?
Spytała sie po długiej chwili ciszy, była mała, śmierdząca i brudna a chciała się tego pozbyć. Po za tym też lubiła wodę i być we wannie,więc Aru szybko wytrzyj się, o!

Secorsha - 2010-09-14 19:09:57

*Ręce Secorshy opadły i niby się uśmiechał, kręcąc z pobłażaniem głową, ale zęby obnażał w sposób jednoznaczny*
Myślisz, ze miło nam było jak żeś w naszym mieszkaniu zgona zaliczył? Jeszcze mi nikt kuhrrwa w domu nie umahrrł, ophórcz dziadka, no ale On z  nami mieszkał, a ty? No ale mój dziadek to klasę miał – jak umahrrł to już nigdzie nie łaził, nie jak ty – nadpobudliwy jakby w dupie rhobale miał. *widać Seco miał na umieranie pogląd tradycyjny. Jak już się musi u kogoś w domu zejść, to niech się chociaż zachowuje jak na nieboszczyka dobrze ułożonego przystało. No tak, ale przecież tu nie ma kultury!*
No dobhrra, nieważne, a  tehrraz spiehrrdalaj do salonu, tam w  komodzie w dhrrugiej szufladzie będą moje koszulki bez rękawów – weź jedną, jakąś najmniejsza i przynieś. A Ela się wykąpie tehrraz… *rzekł wyginając się by za siebie spojrzeć na chowające się dziecię*

Tangorn - 2010-09-14 19:14:33

No w końcu wszystko jakoś łądnie się gotowało, piekło i smażyło, więc był czas na zajęcie się czymś innym a mianowicie na poszukaniem tej gadziny z dzieckiem. I Tang ruszył do łazienki, nie świadomy tego, ze tam zabrak z martwych sobie wstał i łazi. Zombie prawie że... Tak więc czarnoskóry Mando stanął w drzwiach i spojrzał na scenę rozgrywającą się w pomieszczeniu i zaśmiał się cicho.
- No dobra, nie będę wnikał w szczegóły co tu robi prawie ze nagi zabrak w dodatku wyglądający jakby go rancorn zjadła potem wysrał.
No akurat jego sytuacja ta bawiła, bo jakże by inaczej? Niech no już skończą się bawić i jazda.
- Dobra kupo osik, wychodzimy, niech się Seco zajmie tą małą adiik.
Machnął ręką i sam wyszedł, by nie przeszkadzać. Łazienka to nie salon przecież.

Aru - 2010-09-14 19:19:18

No wybacz mi Seco. Gdybym tylko wiedział.... no,ale co ja na to poradzę, żywotny jestem. *Westchnął i ramionami wzruszył. Przespacerował się po podłodze i zwyczajnie stopy wytarł we własne spodnie na podłodze się znajdujące. Po czym je wraz z tuniką i kamizelką chwycił w jedną łapę wraz z butami, drugą dłonią podtrzymując ręcznik co by mu nie spadł.* Wanna wasza, zwłok się odzwłoczył i nie wybiera się na tamten świat jak na razie. Miłej kąpieli. *Odparł szczerząc zęby i ruszając do salonu by tam się przebrać i wytrzeć nie koniecznie w tej kolejności. Po tym do ubikacji przyniesie jedną z koszulek zgodnie z życzeniem Secorshy, przez próg ją podając.* Przed mym...snem tak mogłem wyglądać. Teraz nieco mi się schudło. *Rzucił tylko do mandalorianina w odpowiedzi na jego barwne przyrównanie wytatuowanego groźnie zabraka. A jako, że najwidoczniej najedzony miał humor dobry zapytał jeszcze z głęboką zadumą.* Co znaczy "osik"?

Elea - 2010-09-14 19:31:32

No i co ona mała mogła teraz zrobić? Nic więcej jak się nie patrzyć na golasa i także nie zamierzałasie przy nim rozbierać a tym bardziej sie kąpać. Chciała sie umyć sama, a może nawet we wannie poleniuchować. O tak! To akurat może byc przyjemne - chociaż nie może a na pewno będzie przyjemne dla małej istotki. Spojrzała na Seco, później na Mando. "Osik" a co to jest? Nie wiedziała i zaczęła sie zastanawiać, a gdy już została sama z Seco spytała sie cicho
- co to znaczy Osik?

Secorsha - 2010-09-14 19:35:44

*Usłyszał jeszcze zza drzwi „co to znaczy osik” i prychnął głupkowatym śmiechem. Bo on wiedział co to znaczy. Mandalorianski język mu był bliski na tyle na ile może być bliski komuś kto się na sile opiera przed nauką. Ale co tak – wodę po zwłokach spuścił, wannę spłukał i zaraz nowa zaczęła się woda napuszczać do  wielkiej mosiężnej wanny, a i Seco nie pożałował szamponu żony by stworzyć pianę. Jednocześnie słuch wytężał by wyłapać jak tang będzie wyjaśniał co to znaczy „osik”. Cóż, do normalnego domu Ela nie trafiła.*
Osik to znaczy kupa *rzekł cicho. Na brzegu wanny powiesił ręcznik, na krzesełku łazienkowym koszulę co ją Aru przyniósł i w ogóle wszystko fajnie, a woda się nalała i zakręcił strumień*
Dobhrra, to ty się chlap a ja pójdę sphrrawdzić czy chłopaki grzeczni są, i będę pilnował by nikt nie wszedł *po włosach ją jeszcze pogładził i ruszył do wyjścia*

*Na domiar złego zamieszanie ściągnęło szczypiora. Malkit wyczołgał się zza sofy, strząchnął i podskakując jak baran i rzucając łbem przemieścił się w kierunku tanga i Aru*
Osik to znaczy gówno! *wyjaśnił usłużnie, stawiając uszek i zadzierając łepek, bowiem poruszał się na czterech łapach. Tak mu było wygodniej i miał większą możliwość brykania*
{to są nasze zwłoki, wiesz?} *odezwał się, ale nie w basicku. Jeżyk był charakterystyczny, twardy o wyraźnym akcencie. Malkit przemówił do Tanga w poprawnym mandaloriańskim* {odżyły! Dobrze je podlewałem! Prawie codziennie. Ale dziś nie podlałem bo nie miałem amunicji…}

Tangorn - 2010-09-14 19:43:03

No Tang też się zaśmiał słysząc to pytanie. Co jak co, ale przekleństwa i niecenzuralne zwroty pochodzące z języka Mando'a były dosyć popularne, no ale jak widać zabrak nie wiedział co to, wiec trzeba mu to wyjaśnić obrazowo.
- Skoro wyglądasz jakby cię wysrał rancorn to znaczy, że jesteś kupą osik.
No a potem nadbiegł Malkit, który wyjaśnił bardziej prostym językiem znaczenie tego jakże ważnego słowa w życiu każdego Mando. Przynajmniej nie będzie musiał wszystkiego sam wyjaśniać i szczypior mu pomoże. No bo jak można było usłyszeć, mówił już całkiem nieźle w języku Mandalorian.
{No widzę, widzę... ale zwłoki się pali Malkitek, a nie podlewa. No ale ten akurat wstał, uparciuch jeden... i po cholerę ci amunicja?}
Zapytał wracając do kuchni, by doglądać jedzenia.

Aru - 2010-09-14 19:50:41

Taaaaa.... urocze. *Odrzekł tylko tyle na temat znaczenia słowa osik. No cóż, dobrze że nie znał Mando bo wieść o podlewaniu przez Malkita... no cóż. Woda to na pewno nie była, ale jak by nie patrzeć mocz ponoć na skórę jest dobry więc nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. * Z przekleństw to nieco znam z kaleeshiańskiego jak "blast" "xan'iten" "nurkute" no i z trandoshiańskiego kilka. Jakoś tak te przekleństwa gadzich ras łatwo się wdzierają do umysłu. *Odparł ruszając do kuchni,a co. Podejrzeć co jest pichcone. Nic jeść nie będzie jednakże.*

Elea - 2010-09-14 19:52:36

No ale ona nie słyszała już tego znaczenia, więc czekała aż wielgaśny Kaleesh jej odpowie. Owszem był duży, dla niej był wręcz olbrzymem bo ona była takaaa maaaała. No ale mniejsza z tym. Spojrzała na Seco, później na wanne jak on ją spłukiwał. W zasadzie mała na tyle ufała Seco że się rozebrała zanim on wyjaśnił co to znaczy. prowizoryczną sukienke zostawiła na podłodze i podeszła do wanny, aby o brzeg jej oprzeć rączkami móc. Kiedy usłyszała ze znaczy to jako "kupa" - skrzywiła się momentalnie
- fuj...
No cóż, według niej nie ładnie tego trupa nazwał ale nie jej to sprawa. Słysząc że kąpiel gotowa, weszła do wanny i usiadła w niej.
- dziekuje...
no i dziewczę myć się zaczęło.

Secorsha - 2010-09-14 19:58:46

{mieliśmy je spalić za dwa dni, tata powiedział, ale ja chciałem żeby urosły, żeby było większe ognisko. Do tego jest właśnie ta amunicja, trzeba ją zbierać cały dzień…} *wytłumaczył, raz po raz zadzierając łeb i uderzając Tanga potylica w udo. Miał przy tym uśmiech na cały pysk. Demonstracja wszystkich zębów. Ogon za nim poruszał się wahadłowo. Jednak nie patrzył na Aru przedmiotowo. Te wszystkie głupoty namiętnie głosił Seco w ramach swojego chorego poczucia humoru, a  Malkit za nim powtarzał.
Winowajca Seco wylazł z łazienki i stanął a drzwiami. Ramiona samoistnie mu się na klacie skrzyżowały*
Kuhrrwa, chuj, pizda, jebać, kutas, menda, osik, dikutas, pierhhrolenie, dupa dupa dupa i szebs. I cycki! *wyrecytował na wydechu patrzac sobie pod nogi. Malkit zaraz na te słowa zarzucił łbem i wydal z siebie* uuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu..u.u.u.u.u.u.uu.

Tangorn - 2010-09-14 20:04:43

{A ta amunicja... no to już wiem po kim te zamiłowania odziedziczyłeś. I raczej nie po matce}
No tak, jedyną osobą w tym domu celebrującą oddawanie moczu był właśnie Seco, wiec pewnie od niego Malkit to podłapał. Cóż, podobno mocz dobry, ale jakby spojrzeć na to z drugiej strony, to to same odpady są w formie płynnej, wiec ogólnie rzecz biorąc zabrakowi nie zazdrościł.
Malkita Tang oczywiście po główce pogłaskał, podrapał za uszami jak to miał w zwyczaju, ale uwagę skupił na Aru. Czemu? Bo wlazł mu do kuchni. Niech tylko spróbuje coś podjadać, to dostanie wpierdol i tyle. Jak Fibal za garami stał to się nikt tam prawa wpychać nie miał, bo inaczej obrywał... ale teraz na szczęście jego uwagę Seco odciągnął.
Imponujący zasób słownictwa. Co jest?

Aru - 2010-09-14 20:10:56

*No to by mieli niespodziankę bo podpalone zwłoki by się obudziły momentalnie. Jako, że nie wiedział by dokładnie na jakim świecie żyje mogło by dojść do wielu dziwnych zachowań ze strony zabraka i to nie pozytywnie dziwnych. To tak jak by obudzić gorączkującego schizofrenika podpalając mu dupę. A podjadać zabrak nie zamierzał. Żaden kucharz tego nie lubi, da do spróbowania to nie powinno się odmawiać,ale podjadać bez pytania? Nie, nie nie... zresztą o dziwo nie był głodny. Posiłek roboty Fler wystarczył dla nieświadomego regularnego podlewania zabraka. Jak już ma wybierać woli siuśki niż kupkanie na jego skromną osobę.* No i jeszcze Vader, nie zapominaj Seco o tym obraźliwym określeniu!

Elea - 2010-09-14 20:22:40

/myje sie, puszczam kolejkę/

Secorsha - 2010-09-14 20:25:07

Ah… *westchnął i wzruszył ramionami* chciałem wam po phrrostu powiedzieć, co czuję. *Malkit ukał jak szalony. Dobrze wiedział, ze u Tanga nie można podjadać, ale czymże jest życie bez ryzyka? Zaraz wemknął się do kuchni i przy pierwszej nadarzającej okazji spróbował coś zwędzić. Natomiast Seco kiwał się przy drzwiach łazienkowych i patrzył w  kierunku kuchni*
Vadehrr to niewydarzony orzygany wałach. Tego słowa używamy kiedy mamy zatwahrrdzenie przez tydzień. Wtedy jedynym lekahrrstwem jest obejrzenie zdjęcia Vadehrra. W sekundę później dupa eksploduje *stwierdził poważnie. W wymyślaniu głupot na bieżąco tez był niezły*

Tangorn - 2010-09-14 20:32:30

Taa... wymyślili
Mruknął Tang, bo akurat dla Tanga temat Vadera nie był zbyt rozrywkowy. Ta czarna kupa osik go denerwowała i nie mógł nic z tym zrobić. Poza tym nie lekceważy się przeciwnika, który jest tak groźny. Cóż, jakiś tam szacunek się należy, mimo, że to sith jest.
A gdy Malkit pognał do kuchni to wiadomo, Tang za nim, by przejąć tego szczypiora nim narobi burdelu w garach. Jeść można, gdy będzie gotowe a nie w połowie ciężkiej pracy. Ile razy on mu to już do łba wbijał? Chyba setki. Tak wiec po minucie czy dwóch Tang złapał za ubranie małego szelka i do góry podniósł choć już z dużym trudem, ciężki się robił.
{Co mówiłem o podjadaniu ty podstępna żmijko, co? Będziesz jadł jak będzie gotowe
No i w miarę możliwości do salonu chciał go wynieść.

Aru - 2010-09-14 20:47:05

*No pod warunkiem,że Malkit posiadał na sobie jakieś ubranie. A co do Vadera to kto jak kto,ale on wiedział kim był ten człowiek dawniej. Może i był z niego dobry szermierz i wybitny pilot ale przez te całe pierdzielenie o byciu Wybrańcem zrobiło z niego dość nadętego bufona. Teraz to mu się to wszystko pewnie tylko pogorszyło. Na całe szczęście z odświeżoną wersją Anakina zabrak jeszcze do czynienia nie miał i dziwnym trafem mu się nie spieszyło do spotkania z tym skurczybykiem.* No to jak go spotkasz to musisz mu powiedzieć,że poprawia wydalanie. Jestem pewien, że będzie skłonny wycisnąć z Ciebie flaczki Seco. Zresztą...z kogo by on nie był skłonny flaków wyjąć. *Ramionami wzruszył obserwując co tam też Tang wyrabia* A, właśnie. Fler mówiła Twoja, że lokal już gotowy...a ja cholera chciałem jakoś się odwdzięczyć za przechowanie mnie w potrzebie...

Elea - 2010-09-14 21:01:49

Mała już umyta była, brzuszek, nóżki i tam reszta włacznie z twarza. Teraz jednak czekała na ubranie i ręcznik, więc musiała się wylegiwać we wannie. najpierw 5 minut, później do 15 doszło i
- skoncyłam!
Zawołała głośno, byle by usłyszeli jej głos. Spojrzała na Pana przytulaka który siedział na brzegu wanny próbowała sięgnąć lecz on wpadł do wody. Pisnęła głośno i wyjęła Pana przytulaka mówiąc
- nic Ci nie jest? pseplasam

Secorsha - 2010-09-14 21:04:19

*Malkit nie miał ubrania, już był za wielki, ważył około 60 kilo, ale można go łapać za grzywę czy skóre na karku. W każdym razie szelek sflaczał natychmiast i został przez Tanga z kuchni wytaszczony. W salonie padł na podłogę i leżał chyba z minutę aż mu się znudziło. Wstał, strzepnął się, kichnął i poszedł kłusem przez pokój, chłoszcząc się ogonem po lędźwiach.*
Odwdzięczyć się? Świetnie – potrzebuje opiekunki do dhrroida *wyszczerzył się Seco do Aru*
ale na sehrrio!
*Natomiast co do ubrania i ręczników – Seco Eli wszystko zostawił*

[znikam, dokończymy jutro]

Tangorn - 2010-09-14 21:12:19

No to wytaszczył go za grzywę i skórę, jak to często na Mandalore robił, ale wtedy był dużo lżejszy ,a teraz te 60 kilo sprawiało mu spory problem. Cholera, starzeje się już. No ale cel osiagniety, garnki uratowane. Cóż za ironia losu, Mandalorianin, członek wojowniczego klanu Fibal z dosyć bogatą przeszłością, szkoleniowiec klonów oraz obecnie jeden z agentów Mando tutaj na Nar Shaddaa, bronił teraz kuchni i garnków przed wyjadaniem.
- Opiekunka do droida? To raczej dobrze płatne nie będzie.
Zauważył Tang. Ta robota była w sumie niepotrzebna, Dżony sobie świetnie radził, jeśli tylko w pobliżu nie było innych droidów. No ale to Seco klub, on znajduje robotę dla innych.

Aru - 2010-09-14 21:31:55

Mnie tam wszystko jedno. Ale chcę mieć ubezpieczenie zdrowotne w razie wypadku rozstrzelania przez rozjuszonych mafiozów. *Oznajmił jakże spokojnie na słowa Seco.* Pampersy mu mogę zmieniać. Ostatnio się chwalił,że ma. *Z lekkim uśmiechem dodał oczy swe przymykając. Tak zdecydowanie zregenerował swe siły. Choć jeszcze z dzień dwa i będzie w dawnej formie pod względem zapasu sił, w każdym razie samopoczucie mu dopisywało jak i już nic nie bolało. Choć nadal się czuł ogólnie rzecz biorąc nieco odrętwiałym.*

Malkit - 2010-09-15 17:32:21

Łubu dubu łubu dubu Malkit idzie do klubu *oznajmił i poszedł do klubu na dół*

Aru - 2010-09-15 17:45:07

Hmm..i ja w jego ślady chyba pójdę. Co jak co,ale chciał bym zobaczyć gotowy już lokal. Dla mnie jest tak jak bym wczoraj dopiero do lokalu zajrzał... a tu już na "drugi" dzień gotowym jest. *Swoje powiedział bez żadnego łubudubu i oddalił się za czworonożnych stworem nigdzie indziej jak właśnie do klubu. Choć po drodze jeszcze o bawialnię zahaczy co by z plecaka wyjąć swój pas z dwiema brońmi by go przypiąć pod swą kamizelką. Dziwnie mimo wszystko bez dotyku broni się czuł. Bez broni siecznej. Po tym zszedł do klubu za gadem.*

Elea - 2010-09-15 20:20:49

No i za nim mała wyszła z Wanny przytuliła Pana przytulaka do siebie i przepraszała najlepiej jak tylko potrafiła. Pan przytulak był traktowany jako osoba, którą mała kochała ponad swoje życie. Jakby maskotka ożyła i powiedziała jej żeby wskoczyła do ognia to by mała to zrobiła bez wahania - wszystko by zrobiła. Pan Przytulak dawał jej uczucie bezpieczeństwa, miłości i to że mała jest potrzebna komuś - w innym wypadku nie wiadomo co by sie z nią zdarzyło. Ponownie posadziła misia na brzegu wanny upewniając że nie spadnie do wody, a sama wyszła z niej. Rozejrzała się za ręcznikiem i jak zauważyła go - to dopadła i wytarła się nim dokładnie. Później już z górki, chwilę trwało i juz była ubrana w sukienkę. Wyszła z łazienki a wraz z nią nie kto inny, jak Pan Przytulak.
Teraz niestety nie wiedziała gdzie miała iść, czy do przodu czy na dół - więc po prostu usiadła pod drzwiami łazienki, skuliła sie i już była wtulona w maskotkę do której mówić cicho zaczęła.
- co będziemy dzisiaj robić Panie Przytulaku?

Secorsha - 2010-09-15 20:35:55

*Jeśli idzie o Elę to bez problemu, z  tym ze radze na przyszłość jednak czytać to co my piszemy bo bez tego sesja nie ma sensu. Wszyscy stali w salonie, w  tym Seco bardzo blisko drzwi do łazienki – co za tym idzie-  ich widać.
Seco odprowadził Aru wzrokiem. Bo Maklkita nie*
Kuhrrwa, a  co ja mu miałem powiedzieć? Jebany se kima póltohrra miesiąca, codziennie do chuja przychodziłem jak obsadzałem bahrrmaństwo, ze może się obudzi cwel niedomyty i będę mogł go zathrrudnić a tu lipa, i weź… i weź weź, kuhrrwa, az się chce do dupy nakopać *aż pieści zacisnął tak się przejął tym co mówił. A zwierzyl si.e z tego jak zawsze niewinnemu Tangowi. W pewnym momencie usłyszał głos za sobą. Obejrzał się przez podniesioną do góry lewa rękę, co wyglądało jakby się wąchał pod pachą*
O, dobrze ze jesteś, wujek Tang upichcił papu

Tangorn - 2010-09-15 20:42:33

- Wiesz jak to u mnie z gościnnością, ale takie nadużycie by mnie wkurzyło i bym nakopał mu do shebs i na dwór cholero, śpij na śmietniku. Półtora miesiąca... ja pierdole.
No Tang wbrew pozorom nie odmawiał gościny, co było widać na Mandalore. Nawet znielubionych przez siebie Jedi jakoś tam przemycał i pozwalał im zostać, co jednak przeciwko niemu się obróciło i Imperium najechało Mandalore. A czy kiedykolwiek któryś z nich mu podziękował? Nie. Niewdzięczne di'kutasy. Ale to Mando są ci źli, brutalni i w ogóle.
Gdy rozległ sie głos dziewczynki to stara rozmowa poszła w niepamięć. Lepiej niech dziecko nie uczy się takich przekleństw którymi operują.
- No chodź, pewnie głodna jesteś. Wujek Seco idzie z nami
A Tang nie tracąc czasu udał się do kuchni i na stół wyłożył talerze a potem dania.

Elea - 2010-09-15 20:50:58

No tak wybacz... chciało się szybko odpisać a wyszło że źle odpisałam. No dobra, mała widziała ich ale rozmawiali ze sobą więc nie chciała om przeszkadzać. Niemniej jednak przysłuchiwała się im dokładnie chociaż może po niej tego nie było widać. Delikatnie swoją rączką gładziła mokrą główkę przytulanki i się posmuciła. Spojrzała na Secopóźniej na Tanga. no była głodna ale nie o to teraz jej chodziło. Podeszła do Tanga i uniosła przytulaka
- plubowałam wytszeć go... ale nadal moklllry jest...

Secorsha - 2010-09-15 20:57:55

*No skoro dziewczynka sama już do Tanga podeszła to jesteśmy w domu.. Kaleesh ziewnął i sam kołyszącym krokiem za nimi polazł* Jeszcze nakopie. Albo młodego naśle się. Albo się w najgohrrszym razie coś wymysli jeszcze. Może *stanął  przy stoliku, gdzie stały trzy pelne talerze przez Tanga napełnione i garnek na gazie. Seco wziął łyżkę, wziął garnek, usiadł i zaczął z gara wiosłować jak gdyby nigdy nic*

Tangorn - 2010-09-15 21:04:20

Spojrzał z góry na przytulaka, po czym przyklęknął i sprawdził dłonia jaki jest mokry, po czym nieco zmarszczył czoło, jakby był czymś strapiony.
- Nie dobrze, nie dobrze, bo jeszcze się przeziębi i co? Trzeba będzie mu po obiedzie znaleźć jakieś suche i ciepłe miejsce, by się wysuszył, dobrze? A teraz jedz
No a w garnkach to były tłuczone ziemniaki, jakaś surówka, całkiem smaczna a na patelni mięso w sosie, po prostu niebo w gębie. Seco zapewne wszystko będzie wcinał, tylko nie wiadomo jak tam z małą, bo różne bywały zwyczaje żywieniowe, choć ona pewnie kiepsko się odżywiała, wiec ten porządny i ciepły posiłek doda jej sił.
- No smacznego
Sam na talerz sobie nałożył jedzenia i Elei też, a jeśli się da to ją i na kolana spróbuje wziać, by jadła spokojnie, a jak nie to na krzesło lub do Seco.

Elea - 2010-09-15 21:15:11

Stała tak i patrzyła na Tanga, ale nic nie mówiła widząc że bada jej przyjaciela. Mina widać u dziewczynki była bardzo przejęta i zmartwiona, aż w końcu słysząc słowo jedz cofnęła się delikatnie do tyłu. Nie była pewna czy ma jeść czy nie.
- dobzie... nie pozwolisz żeby Pan Przytulak się przeziębił?
Spojrzała swoimi wielkimi oczami w jego oczy,które same prosiły o to aby powiedział pozytywnie na ową prośbę. Po chwili poszukała miejsca gdzie mogłaby usiąść i znalazła krzesło. Weszła na nie tak jakoś nieporadnie, ale do talerza miała jeszcze troche za daleko - widać stół był nieco za wysoki dla niej. Posadziła przytulaka na stole a sama złapała za sztućce. Próbowała coś nakuć i udało jej się, lecz lekkie problemy jej to wszystko stwarzało.

Secorsha - 2010-09-15 21:18:40

[puszczam kolejke]

Tangorn - 2010-09-15 21:25:13

Jasne, że nie
Zapewnił ją ale zaraz też zerknął na Seco, nie bardzo wiedząc co z nią zrobić, bo coś trzeba. Gdzie ma zostać? U Tang kręciły się klony, był arsenał broni, co jakiś czas do niego wpadali inni Mando, ogólnie ruch straszny i jeszcze ciągłe niebezpieczeństwo. No a co z Seco to nie wiadomo, jego decyzja to musi być, Tang nie mógł prosić go o to, ale jednak pytające spojrzenie było "co z nią zrobimy?".
Póki co jednak Mando pomógł małej pokroić mięso, tak by mogła łatwiej jeść. Przysunął wszystko też tak, by nie miała problemów. No i jedli.

Elea - 2010-09-15 21:36:17

- dzieki
Powiedziała uspokojona a później gdy juz Mando pokroił jej i poprzysuwał, zaczęła jeść powoli. Jadła jakoś tak, jakby myślała że za każdy gryz oberwie i to było widać po jej zachowaniu niestety. Zjadła jeszcze parę gryzów co by tylko głód zaspokoić i po prostu talerz odsunęła. Z chęcią by jeszcze zjadła, ale nie wiedziała czy może. Tak dziecko niestety było ukształtowane i tak się zachowywało. Chwilę była cicho, może usłyszy komende że jeśli chce to może dalej jeść a jeśli nie to nic. W międzyczasie spojrzała na Seco, jeszcze bardziej zmartwioną miną i bardzo a bardzo przejętą
- Plllrosie Pana Seco... Czy umie Pan źnaleść moją siostsyczkę?

Secorsha - 2010-09-15 21:42:46

*Odpowiedział Tangowi jakże wymownym spojrzeniem „a bo ja wiem”. a  potem doszło do tego spojrzenie typu „o co jej chodzi”*
A gdzie jest siostrzyczka? Jeśli na tej samej ulicy to znajdziemy ją bez phrroblemu *odparł. Oczywiście temat siostrzyczki był niepokojący – jeszcze jedna. Ale na bogów – trza myśleć logicznie, ile on może mieć dzieci w domu?! Niedługo urodzi się maleństwo, on ma pod swoim dachem jedno wykrzywione psychicznie dziecko. Ma mieć dwoje? Bo przecież nie wyrzuci na ulice. Spojrzenie w kierunku Tanga krzyczało: ratuj!*

Tangorn - 2010-09-15 21:49:57

No i byli w dupie, bo Tang też miał wykrzywione psychicznie dzieci. A'den nie był normalny, chociaż Tang nigdy otwarcie tego nie przyzna. Tracyn i Brex nie. do tego Rashaf straszący swoim wyglądem. Co prawda jego ad'ike mieli już doświadczenie z dzieckiem - Malkitem, ale to zupełnie inny typ brzdąca, energiczny, otwarty. A tu małe dziecko upiór. Czyli byli głęboko w shebs od banthy.
- A co się z nią stało, wiesz może?
Zapytał najłagodniej jak mógł a potem spojrzał na Seco. Co tu zrobić? Co tu zrobić... w shebs byli i tyle

Elea - 2010-09-15 22:01:43

No cóż, niestety miała siostrzyczkę i wierzyła że kiedyś się spotkają znowu gdzie będą mogły razem żyć ze sobą. Mała słysząc zarówno pytanie Seco jak i Tanga, spojrzała po kolej na nich później spuściła główkę na dół myśląc a raczej próbując przypomnieć nazwy, które się wiązały z tamtym miejscem. Od razu łezka jej poleciała, ale otarła szybko a później już powiedziała.
- zanim ucekłam z lllrózyczek, byłysmy na Tathooinee...
No cóż, nie zbyt wesoło tamto miejsce wspominała gdy takie rzeczy tam przeżyła, w zasadzie nikt by wesoło nie wspominał tego. Mała kolejną łezke otarła i zeskoczyła z krzesła, a że koszulka była biała (mam nadzieję) i nieco za duża dla niej, wskazała im różyczkę na swoich plecach
- i to mi tam źlobili tak samo siostsyczce...

Secorsha - 2010-09-15 22:06:35

*eh, gadają na Seco wszyscy, ale się okazuje bardzo szybko ze on i jego rodzina najnormalniejsza. Ale i Tangi normalniejsze od Kobdarów.
Seco pochylił się by lepiej widzieć tatuaż* Różyczek? *krzywiąc pysk spojrzał na Tanga. Seco nie łaził po burdelach, Tatooine zaś szczerze nienawidził. Nie wiedział wiec o co chodzi. Ale ktoś ją sobie zaznaczył tak*

Tangorn - 2010-09-15 22:12:02

No na to wygląda, że rodzina Seco taka normalna i porządna. No a Kodbarowie to lata świetlne z tyłu są, oni się jako rodzina nie liczą, bo to obraza dla porządniejszych. No ale Tang słysząc nazwę to najpierw się skrzywił, by przypomnieć sobie zależność nazwa-lokal-właściciel/szef-rodzaje usług. No ale w końcu sobie przypomniał i skrzywił się strasznie, ale starał się, by dziecko go nie widziało. No i wyraz jego twarzy był jakże ekspresyjny i żywy "O żesz kurwa ja pierdole". Tyle. Czyli Tang znał lokal, chociaż ze słyszenia, sam nie był nigdy w nim, zbyt wykrzywiona sława. Ale wiedział co się tam dzieje... i to mu się nie spodobało.

Elea - 2010-09-16 20:09:32

Ona nigdy nie miała normalnej rodziny i z pewnością nie wiedziała co te pojęcie znaczyło - ale mniejsza z tym. Dziewczynka słysząc pytanie Seco, odwróciła sie twarzą do niego i odpowiedziała zgodnie z prawdą.
- tak, Różyczek...
No i widziała grymas na twarzy Kaleesha, a później spojrzała na Tanga, który widać także nie był zachwycony - a w sumie kto by był? Nikt z pewnością Nigdy by juz tam nie chciała trafić, tam był koszmar i tragedia. Niestety przez to co dziewczynka tam przezyła, szybko tego nie zapomni. Wszystkie komendy, polecenia czy wyuczone tam zachowania nie dadzą jej tak szybko spokoju. Jak usłyszy coś co tam to pewnie zrobi tak jak wtedy w tym burdelu od niej oczekiwano. Noo nic, pożyjemy zobaczymy jak to mamcia zawsze mówiła.

Secorsha - 2010-09-16 21:13:59

*Zostawił gar, i raz tylko spojrzawszy na niego przeszdł przez kuchnie do okna, gdzie oparłszy się dłonmi o parapet wyjrzał przez okno.
w dupie jesteśmy, w dupie na samym dnie. eh – sSeco w bezsilności oparł czoło o szybę i zamknął oczy. w takich chwilach dobrze było być jak Kobdar – zero odpowiedzialności, zero zmartwień. ale nie był*

Tangorn - 2010-09-16 21:37:34

Jedz, jedz spokojnie aż się najesz
Tang stracił apetyt ale co tam, więcej dla Fler i Malkita zostanie, bo oni zjeść jak najbardziej mogą, a nawet muszą. I tak ,teraz wszystko było nieźle pokręcony. Cholernie głupi świat, tak dziecko wykorzystywać... trzeba by te Różyczki odwiedzić i z dymem puścić, albo dać znać jakiemuś znajomemu Mando by to zrobił. I Seco racje miał, czasami lepiej było zachować się jak Zin, mieć wszystko w dupie i tyle, ale oni tak nie zrobią ,zbyt porządni są i honorowi.

Elea - 2010-09-17 17:41:41

Mała tak stała i nadsłuchiwała - no właśnie czego? Zapadła nagle cisza, taka że mała po prostu zaczynała się. W jej główce zaczynały rodzić się myśli, że po prostu coś złego zrobiła. Spojrzała najpierw na Seco, później na Tanga - oboje wyglądali na przygnębionych a że dzieckiem była umiała wyczuć takie sprawy. Im dłużej panowała cisza, tym bardziej się przerażała, aż w końcu usiadła, kolana pod brodę i skuliła główkę zasłaniając rękoma. W ogóle teraz wyglądała tak jakby zasłaniała ise plecami przed biciem, jakby na plecy miala przyjąć ciosy i za chwilę się odezwała płaczliwym głosem
- przeplllriasam... ne kcałąm... nie bijcie....

Secorsha - 2010-09-17 18:49:41

*kaleesh przy oknie odwrócił się by spojrzec na ytuację z dystansu kilku mertrów długosci kuchni. nie był jakis specjalnie zdegenerowany, uchodził za wrazliwegi i calkiem empatycznego, ale w tej chwili pytał siebie jak długo wytrzyma w roli terapeuty kompletnie zjechanego psychicznie małego nieszczscia. Tang często wspominał mu o trudzie pracy z jego pięcioma beznadziejnymi przypadkami. Nigdy mu tego nie zazdrościł.
Kurwa – pomyślał, po czym bez słowa, za to z bardzo zrezygnowaną miną podszedł, przyklęknął przy dziecku i zaczał gładzić je po plecach, delikatnie, organiczna ręką*
nie bój się, nikt cie nie będzie bił… *i kolene zdanie sobie sprawy ze jego dom to zły dom dla niej. Malkitowi  czasem w skóre dostawało się niewąsko. a fetysz Seco i Fler? toż seco z ranami czasem po igraszkach wychodzil. jak by podejrzał toz to powód do samobójstwa*

Tangorn - 2010-09-17 19:23:47

Tang aż tak przerąbane nie miał ze swoja grupką klonów, bo oni nie mieli zwichrowanej psychiki, po prostu byli takimi mokrymi droidami, wykonywali rozkazy, nie znali kompletnie świata itp. Czyste kartki, trudne do zapisania, ale się udało, choć wiele nerwów go to kosztowało. O wiele trudniej będzie w przypadku dziewczynki, która miała skrzywiona psychikę. Podobnie było z Rashafem, chociaż ten strasznie zamknięty w sobie, bez celu w życiu.
W każdym razie gdy małą sie skuliła to Tang zareagował tak jak Seco, po prostu trzeba ją zapewnić, że wszystko będzie w porządku. Praktycznie to ją przytulił, objął mocno, ale bez przesady i powiedział cicho, kojącym głosem, o którego istnienie to nikt go pewnie nie podejrzewał.
- Cii... spokojnie, wszystko będzie dobrze, wiesz? Nikt cię bić nie będzie, już nasza w tym głowa.

Elea - 2010-09-17 19:34:51

No niestety było tak a nie inaczej, zachowywała się tak jak wtedy i niestety trudno będzie się tego pozbyć... bardzo trudno. W zasadzie mała nei wiedziała co zrobiła, jednak ta cisza tak na nią podziałała. Kiedy poczuła dotyk na swoich plecach wzdrygnęła się trochę myśląc , że to wstęp kary - że zaraz on ją uderzy. Zdziwiona mała była w momencie kiedy żaden cios nie został jej zadany, lecz nie zmieniała pozycji - na razie i tak się bała. I tak to trwało, nawet gdy Tangorn ją przytulił to starala się pozycji nie zmieniać. Niemniej jednak słysząc słowa Tangorna trochę się rozluźniła, a później nawet normalniej usiadła*
- naplllrawde? Nie udeszycie mnie?

Secorsha - 2010-09-17 19:51:04

*Seco miał normalnego droida. suchego. ale to był akurat najmniejszy, mimo iż ponad 300to kilowy problem. wszyscy nieprzewidywalni to choć droid prospoleczny.
Kaleesh wstał i teraz dla odmiany usiadł sobie na stole* kuhrrwa… polóżmy ja spac może czy cos… *a spojrzenie mowilo: musimy pogadac*

Tangorn - 2010-09-17 19:54:36

- Na prawdę, obiecuję
{Powiedział Tang i spojrzał na Seco, ale mu nie odpowiedział, nie słownie. Po prostu kiwnął głową na znak, że ma rację. W sumie to może zrobić Fibal, jeszcze jakieś tam Mandaloriańśkie kołysanki pamiętał, a że w Mando'a je zaśpiewa to się nie domyśli, że to o jakimś wojowniku jest. W każdym razie Tang na ręce ja wziął i Seco bezgłośnie powiedział "prowadź" no i za kaleeshem ruszył.

Elea - 2010-09-17 20:15:06

- ja chce do Pana Seco...
Powiedziała cicho. Owszem pozwoliła się jemu przytulić, ale nosić się jedynie pozwoli Seco. Nie wierciła się jednak, zmęczona była i nadal się bała że karę dostanie. Spojrzała tylko na Kaleesha i ziewnęla, chyba jednak pora na spanie.

Secorsha - 2010-09-17 20:21:00

*Bez słowa, wręcz na poziomie mentalnym rozumiał co się od niego wymaga. zsunął się z krzesła i ruszył przez kuchnie, dalej przez salon i do bawialni gdzie wczesniej wegetował Aru. kanapa wygodna, kocyk ciepły, zabawki na podłodze przez Malkita porozwalane.*
Jestem tutaj *rzekl z lekkim uśmiechem, jak o on – sam wyglądający momentami jak wyjątkowo wielki, pogodny (mimo frasunku) dzieciak.* i nigdzie się nie wybiehrram, to mój dom.
*Jeśli mala stawiała opór kiedy tang ją podnosil, to ją oczywiście odpowiednio wczesnie przejął seco a wędrówka zakończyła się w wyzej opianej bawialni*
O, taki Twój pokój tymczasowy, sobie tu możesz pospac, taka miła miękka kanapa co ja kupiłem po tańszemu bo taka małą dziuhrrke ma nie? *kretynski uśmiech który ma maskowac głębsze funkcje intelektu wymalował się na mordzie Seco. posadził dziecko na kanapie*
Nikt tu nie wejdzie, możesz się czuć absolutnie bezpieczna. postawie sthrraż przed drzwiami *obieca z pełną stanowczością. Dżonego postawi. nie zamknie jej, bo moglaby poczuc się więziona jak kiedyś*

Secorsha - 2010-09-20 17:06:03

Podsumowuje bo sesja trwa za długo..
Położyli Ele w sypialni, podzielili zabawkami ją i Malkita, dla którego przydział wynieśli, no i dziecko zasnęło bezpiecznym niezakłóconym snem.
A Tang i Seco? Siedzieli w salonie na sofie po obu stronach kartonu z zabawkami Malkita i nic nie gadali, bo chyba obydwóm brak było słow

Secorsha - 2010-11-07 15:05:49

*Seco otworzyl drzwi mieszkania nad klubem. Drzwi prywatne, nie wchodzili przez lokal. Wpuscił pierwszego Rashafa, a  potem resztę, czyli Drala i Tanga, tudzież samego Tanga jeśli Dral poszedł organizować „zaplecze”. Nie odzywał się ni słowem cała drogę, wiec nawet Rashaf wydawał się przy nim rozmowny. Swoją drogą – bardzo się starał jakos podnieść kaleesha na duchu*

Tangorn - 2010-11-07 15:10:57

No Tang był i Dral, który z resztą organizował już zaplecze w postaci A'dena, a Tracyn z Brexem postanowili zainteresować się jakimiś statkami w jakimś mniej legalnym porcie, by mieć drogę ucieczki. Dlatego też przez prawie całą drogę "milczał" lub konsultował coś z Tangiem, który swoją drogą przeglądał sporo plików i nazwisk w podręcznym cyfronotesie a w głowie już ustalał jakiś plan. Rashaf na szczęście zajął się Seco, więc sprawnie wszystko szło. A po wejściu do mieszkania obaj Mando zabezpieczyli wszystkie okna i zasunęli zasłony, by nikt ich nie widział. Mieli teraz okazję do porozmawiania.
- Dobra Secuś, trzeba się skontaktować z Fler by ją o wszystkim poinformować. A'den jest w drodze, popilnuje okolicy... sądzę, że jakiś czas jednak będziemy mieli spokój.

Secorsha - 2010-11-07 15:16:10

*Rashaf zdjął ze łba helm, ukazując charakterystyczne oblicze klona o różnokolorowych oczach – niebieskim i brązowym oraz trzech bliznach przez głowe, co wyglądało jakby fantazyjnie wygalał sobie włosy.
Jakoś ta jego facjata przyciągała wzrok Seco (swoją droga – w ogóle przyciągała wzrok), wiec Seco odezwał się patrząc właśnie na Rashafa tępo*
Wyśle jej wiadomość… *oznajmił, bo pewnym było to ze do rozmowy się nie nadaje.
Srokaty myszokrólik wybiegł na powitanie grupki, ale nawet zwierze widząc,z e miny gromowe i aury mroczne, straciło zapał*

Tangorn - 2010-11-07 15:23:53

- Dobra a teraz ustalamy co dalej
Dral w tym czasie oddalił się nieco od nich, wciąż prowadząc rozmowy w swoim świecie, a Tang się rozgościł, siadł w fotelu czy też na kanapie i spojrzał na kaleesha a potem na Rashafa. Cóż, był to trudny temat, ale mimo to trzeba przebrnąć przez to by pójść dalej no i by przeżyć. Informacji praktycznie nie mieli, nie wiedzili co się dzieje, więc trzeba sobie przygotować Ba'slan shev'la, strategiczny odwrót.
- Seco, siadaj na shebs, musimy pogadać

Secorsha - 2010-11-07 15:29:44

*Seco spojrzał teraz na Tanga i wyglądał tak, jakby za wszelką cene chciał się obudzić, ale był pod wpływem silnych narkotyków. Tak jakby rozumiał, ze musi stanac na wysokości zadania, ale jeszcze nie mógl zwalczyć w sobie swoich własnych uczuć. Patrzac na Tanga zacisnął pięści, mięsnie szczek mu zagrgały, i mógłby wyglądać jakby chciał się rzucić do bitki gdyby nie fakt ze miał taką pustą rozpacz w oczach.
Rashaf usiadł na krześle skore przysunął do stolu i chwyciwszy myszokrólika wciągnął go na blat i zaczał karmić zostawionym, niedojedzonym posiłkiem.
A Seco po chwili zwalczył siebie samego i usiadł*
Ja piehrrdole *spojrzał teraz na Drala, macając organiczną łapą palce mechanicznej*

Tangorn - 2010-11-07 15:36:45

- No ja pierdolę no
Mruknął Tang i spojrzał uważnie na twarz Seco. Chyba po raz pierwszy w czasie ich znajomości to nie Tang miał burdel, który musiał jakoś posprzątać a Seco. Do tej pory to Fibal wplątywał się w różne dziwne sytuacje, co sporo go kosztowało a kaleesh mu pomagał tudzież ratował mu shebs. Teraz czas się odwdzięczyć i mu pomóc.
- Wiem, że chuj jestem zmuszając cię teraz do myślenia o tym, ale trzeba się wziąć w garść i postanowić co z klubem. Wiem, że był dla ciebie ważny, nowe życie i tak dalej... no ale co z nim robimy? Sprzedajemy? Zostajemy tu mając nadzieję ,że nic się nie stanie? W razie czego wiesz, że możesz liczyć na mnie i ad'ike.
Jeśli zaszłaby potrzeba to wszyscy by tutaj siedzieli w beskar'gamach, uzbrojeni po zęby i pilnowaliby porządku jak podczas działań wojennych.

Secorsha - 2010-11-07 15:44:56

*najgorsze było to, ze Seco miał ten burdel właściwie niewinnie bo gdyby miał go ze swojej winy to by sprzątał bez gadania. A tak – kompletnie sobie nie radził. Bo jakby nie było, względem Tanga to Seco był jeszcze młody i niedoświadczony, bo i zycie jego inaczej się układało.*
Jeśli mam być kuhrrwa twoja jebana w dupę mać szczehrry to mnie zawsze myślenie bolało, wiesz? *I pac – łeb o rękę się oparł. Łuskowata skóra nad oczami zmarszczyła się.*
Nie Tang, nie sprzedam klubu *Oznajmił. Rashaf przestał się bujać na krześle i zwrócił w ich kierunku wylizywaną przez Dafne twarz. Musialo to łaskotać ale na obliczu klona nie drgnął ani jeden miesień. Seco zmierzył go spojrzeniem i powtórzył z wyraźną artykulacją, wręcz przesadna* Bo nie, di’kutasie *Po krótkiej chwili podczas trwania której wyraźną mową ciala zabraniał im się odzywać, bo sam myślał usilnie, znowu się odezwał*
Zamkniemy klub. Zabijemy dechami drzwi, wszystkie cenne rzeczy schowany tak by ich nie zniszczono jakby się wbili i… i wyniesiemy się stąd. To znaczy – ja się musze wynieść, zniknąć na jakiś czas

Tangorn - 2010-11-07 15:56:00

- No wiem
Odparł złośliwie bo akurat o tym zagadnieniu Seco często wspominał, więc nie ma co zaprzeczać, bo prawdę powiedziawszy filozofem to on nie był. W sumie Tang też nie... No ale do rzeczy. Skupiał się dalej na kaleeshu, jego gestach i na mimice, na Drala nie zwracał uwagi, ma swoje sprawy. Jedynie na Rashafa zerkał. Gdy usłyszał, że klubu nie sprzedadzą, tylko go zabarykadują to kiwnął głową. Rozsądne wyjście, jak nie zaatakują ich to klub stać będzie a dobytek ocaleje, nawet jeśli złodzieje się włamią do środka. A jak wysadzą w powietrze to w sumie rzeczy też przetrwają... pomieszczenie zawsze można nowe znaleźć.
- Dobra... w sumie będę mógł z tobą polecieć, by ci pomóc. Potem się zobaczy
No bo Tang spalony tutaj nie był, mógł dalej działać, więc mieszkania nie sprzeda.

Secorsha - 2010-11-07 15:59:54

*Filozofem Seco był kilka lat temu, na świeżo z Kalee przyleciawszy na Couruscant. Teraz już się ucywilizował.
Skinął głową*
Trzeba tak zhrrobić i to jak najszybciej. Pomyślałem, ze rhozpiehrrdolimy pahrre szyb i napiszemy na murze coś głupiego żeby inni myśleli ze tu już ktos sphrrawdzał…

Tangorn - 2010-11-07 16:08:56

- Cóż, może się nabiorą... ale dobra, poczekajmy tylko chwilę na A'dena, pomoże nam
Tang zerknął na stojącego pod ścianą Drala, który w sumie stał jak słup, pomijając jedynie lekkie ruchy głową, ale po minucie zdjął z głowy kubeł ukazując zmartwioną twarz klona i rozczochrane, dłuższe włosy. Różnił się też od innych tym, ze miał trochę opaloną skórę, która bardzo mu się spodobała od czasu wizyty na Venui i jakimś cudem utrzymywał tą całą opaleniznę.
- A'den będzie za pieć minut, ma ze sobą całkiem niezły arsenał. Brex z Tracynem organizują już drogę ewentualnej ewakuacji.
No i podszedł do nich, bo stać sam nie będzie. Poczekają chwilkę i zajmą się sprzątaniem.

Secorsha - 2010-11-07 16:17:08

*Secorshy nagle zadrgały ręce. A właściwie ręka, tylko ta organiczna*
Spakuje się *rzucił. A właściwie to – uciekł pod tym pretekstem. Rashaf odprowadził go wzrokiem, p[o czym z myszokrólikiem zajął jego miejsce,. Bliżej Tanga i Drala. Nic nie powiedział. Myszokrólik pochrumkiwał czujnie*

Tangorn - 2010-11-07 16:21:45

- Dobra
No i nikt nie poszedł za nim, bo jasnym było dla nich to, że musi odreagować. Tang siadł wygodniej w fotelu i spojrzał na Drala, który siadł niedaleko nich. No może Tang nie był aż tak dotknięty tym wszystkim a nawet cieszył się ze śmierci Zandiego, bo wiadomo, odpadł mu właśnie jeden z groźniejszych wrogów, który swego czasu nieźle zalazł mu za skórę i o mały włos nie robiłby teraz za trofeum w jego rezydencji.
- Co o tym sądzicie?
Dral się na razie nie odzywał, spojrzał tylko wymownie na Rashafa.

Secorsha - 2010-11-07 16:35:35

*Rashaf zrobił coś, czego nikt chyba się po nim nie spodziewał, mianowicie: podniósł palec, podłubał w nosie, po czym spojrzał na paznokieć (czysty, wiec niczego nie wydłubał… a może się tylko drapał?), i westchnął, nie patrząc na nikogo. Tylko na ten swój palec*
Dobrze gada *Podsumował decyzje Secorshy*
Nie potrzebuje pieniędzy, ma Cochrel

Tangorn - 2010-11-07 16:42:05

Cochrel, Cochrel... w shebs z Cochrelem, trzeba myśleć samodzielnie a nie polegać tylko na innych
Mruknął Tang może trochę agresywnie, ale nie był zwolennikiem planu "Sypie się wszystko, spadamy do Cochrelu", w ogóle był wrogiem zależności od kogokolwiek, skutek wychowania jego ojca, które hołdowało starej dobrej zasadzie "licz tylko na siebie". Klonom które szkolił też wpajał to, by zawsze mogli polegać tylko na swoich umiejętnościach i na posiadanym sprzęcie. Zależność od kogoś wyżej nie zawsze jest najlepsza no i często rozleniwia, bo ktoś shebs poratuje.
- Ja tam wiem, że Fler ma kontakty, ale moim zdaniem trzeba spieprzyć gdzieś samemu i się samemu ukryć. Cochrel mi śmierdzi korporacyjnym osik, chociaż swego czasu się współpracowało.
Dral o dziwo nie odezwał się i tylko patrzył to na jednego to na drugiego.

Secorsha - 2010-11-07 16:59:38

*Rashaf rzucił spojrzenie tam, gdzie znikł Seco, by się przekonać, czy nie usłyszy, po czym odparł Tangowi szeptem*
A ten klub to co? Jego inwestycja? Też go dostał, nie wydał ani jednego własnego kredyta.
*Zdrajczyni Dafne strzygła uszami słuchając zarzutów wobec jej pana.*

Tangorn - 2010-11-07 17:03:46

Tang nachylił się ku Rashafowi by mu odpowiedzieć tak, by Seco ich nie usłyszał.
- Kasę dostał od Vottagga i jak na tym wyszedł? By miał swoją kasę to by takich problemów nie było...
Warknął cicho. Co prawda nie miałby teraz problemu, ale musiałby płacić haracz. Co prawda traciłby część zarobku, ale byłby wyłączony z wojen między gangsterami, bo teraz będąc pod protekcją Vottagga stawał się celem dla wrogów hutta. Proste, logiczne.
- Zawsze trzeba liczyć tylko na siebie lub na rodzinę i przyjaciół, inne opcje są osik warte.

Secorsha - 2010-11-07 17:12:42

Secorsha uważał tego hutta za przyjaciela. Hutt nie zawiódł, ale ma swoich nieprzyjaciół *znowu wzruszywszy ramionami Rashaf utkwił kolorowe spojrzenie w Tangu.* I gdyby nie Vottagg to Seco nawet z własną kasa by się tu nie przebił. Jeśli już uzależniać się od kogoś, to niech to będzie ktoś komu nikt nie podskoczy. *Rashaf miewał przebłyski do dyskusji teoretycznych, jakby powoli uświadamiał sobie ze ma swój głos, którym mzoe wypowiedzieć swoje zdanie.
A jego osobiste zdanie obejmowało niechęć do tej calej... „nieuczciwości” Nar Shadda. Nie był za kryształową dżedajską przykładnością, ale tu – tu już za wiele tego wszystkiego było, i tęsknił za Dxun gdzie żylo się ciezko, ale prosto*

Tangorn - 2010-11-07 17:21:11

- Jak każdy, nie ma osoby, która by komuś nie podpadła.
Cóż, dobrze, że w końcu Rashaf zdecydował się ujawnić swoją opinię, można więc ciągnać tą rozmowę póki Seco nie wróci, a zapewne zajmie mu to sporo czasu, ale śpieszyć się nie musi. Dral znowu na głowę hełm włożył i wyłączył się całkiem od tej dyskusji.
- Zawsze da się przebić, tu czy tam, wszystko zależy od motywacji, synu. A nie ma osoby, której nikt nie podskoczy. Im ktoś potężniejszy tym więcej wrogów ściąga na siebie i na swoje otoczenie. Zawsze są dwie strony medalu, tak samo jak każda decyzja ma swoje skutki jak i swoje konsekwencje. Życie to jest jeden wielki burdel, przyzwyczajaj się niestety do tego.
Tang akurat lubił Nar Shaddaa, właśnie za tą nieuczciwość. Był to księżyc bezprawia i w tym środowisku świetnie się odnajdował, rozumiał mechanizmy jakie tutaj zachodziły, tą chwiejną równowagę. I za każdym razem gdy ktoś ją burzy to leje się krew.
- Zależność od kogokolwiek nie jest dobra. Kiedyś to zrozumiesz.

Secorsha - 2010-11-07 17:27:23

Uważasz, ze Seco to osoba którą mogłaby się przebić z takim interesem na Nar Shaddaa?
*przeczesał włosy palcami. A właściwie to przejechał palcami po bliznach, włosów prawie nie dotykając. Rashaf lubil zależność. To znaczy… był nauczony żyć w ściśle określony, w jasnym systemie, stabilniejszym niż krucha konstrukcja Nar Shaddaa. W Warze wszystko było wojskowo stabilne. Z czymś podobnym kojarzył Cochrel. Umowa – działanie – bezpieczeństwa. I jeśli jesteś w porządku, oni są w porządku. Jeśli nie, to jak i Kobdar którym wszyscy się podniecali – nie dostajesz drugiej szansy. a  na Nar Shaddaa można mieć tyle drugich szans ile ma się tupetu. Ale Seco raczej go nie miał. Albo – miał, ale nie taki. Poza tym to glupie – pomyślał sobie. Po co Cochrelowi Secorsha?*

Tangorn - 2010-11-07 17:36:18

- Na Nar Shaddaa? Kto wie, może... na innej, spokojniejszej planecie? Jak najbardziej. NS jest jednym z najtrudniejszych miejsc do robienia interesów, tutaj panuje po prostu prawo dżungli, przetrwają tylko najsilniejsi.
Obiektywnie rzecz biorąc jakieś szanse Seco miał, musiałby tylko wykazać się uporem i sprytem, no i pewną dozą bezwzględności i brutalności. Wszystko da się załatwić, trzeba wiedzieć tylko do kogo się zwrócić. A jak się nie we to pewne osobą chętnie się tą wiedzą podzielą. A jeśli chodzi o wojskowy porządek to Tang go też lubił, ale cenił sobie niezależność. Była to jedna z podstawowych cech społeczeństwa Mando, głęboko zakorzeniona w ich kulturze. Dlatego też tak Tang upierał się przy swoich racjach, innych nie przyjmował do wiadomości. One dobrze pasowały do niego i do Mando, ale czy do innych? To już kwestia dyskusyjna.

Rashaf - 2010-11-07 17:42:56

To jest dla niego… dla nich bardzo złe miejsce, niech się stąd zabierają, może to i dobrze ze się zdarzyło cos takiego *I nagle, bardzo niespodziewanie uśmiechnął się szeroko. Żeby miał trochę krzywe* Bo jak Seco zginie, to galaktyka nie bedzie bezpieczna jak Malkit zacznie się mścić

Tangorn - 2010-11-07 17:46:54

- Nie twierdzę, że jest dobre. Tutaj trzeba umieć przeżyć... sam Seco dałby sobie świetnie radę, dawniej żył w Dolnych poziomach Coruscant i było dobrze... ale był sam, teraz ma rodzinę, to już co innego.
Rodzina zmieniała znacząco postać rzeczy, po prostu musiał się troszczyć o ich bezpieczeństwo. Będąc sam by mógł lawirować między gangami, gangsterami i innymi szumowinami. Tak jak Tang, bo jego rodzina była samowystarczalna, każdy z nich bez większego problemu umiałby przeżyć sam. U Gawilów tak nie było.
- Cóż... pewnie by chciał zostać Mando by się mścić a to by było interesujące i niebezpieczne
Uśmiechnął się też na tą myśl... ale to tylko jedna z teori, nigdy nie wiadomo jakby Malkit postąpił.

Rashaf - 2010-11-07 17:52:33

*Ta teoria byłą bardzo prawdopodobna bo dla Malkita Tang był prawie jak drugi ojciec. Mały szelek naturalnie mu się podporządkowywał, tak jak i starszym braciom – „tangom” jak to się mówiło. Do Rashafa podskakiwał.
Zerknął na chromo. A’den powinien zaraz być. Może powie coś mądrego, może coś wymyślą z chłopakami po drodze.
Rashaf nie chciał myśleć o tym w tych kategoriach, ale wydalo mu się ze rodzina Secorshy ciaży, a  ów piękna małżonka kaleesha ma ciągote do innego kaleesha, trochę bardziej zaradnego…*

Tangorn - 2010-11-07 18:04:15

W istocie, Tang traktował Malkita jak jednego z synków, a klony, czyli tzw Tangi jak brata. Uczyli go na Mandalore kilku sztuczek, tropienia i tak dalej. A gdyby to tylko od nich zależało, to Malkit byłby już szkolony na Mandalorianina, ale z tym się wstrzymywali ze względu na Fler i na Seco, bo ona by z pewnością nie chciała dla syna takiego życia. A jeśli chodzi o Seco to on był ojcem, a wśród Mando pozycja ojca jest niepodważalna i to on wychowywał dzieci.
Dral nagle wstał i ruszył do drzwi, które szybko otworzył, wpuszczając kolejnego osobnika w Mandaloriańskim pancerzu. Miał on też ze sobą spory pakunek na plecach oraz dwie torby w rękach. Był to z pewnością A'den. Sam. Tang wstał i ruszył w jego kierunku.
- Nareszcie A'den'ika, cieszę się, że jesteś. Problem znasz... trzeba się utrzymać do czasu ba'slan shev'la. O i widzę ,że masz broń... i co jeszcze?
Wskazał na pakunek na plecach i zmarszczył czoło. Klon wszystko ustawił pod ścianą a Dral zamknął drzwi i je zabezpieczył.
- Mam broń oraz twój beskar'gam buir, właśnie go odebrałem. Musisz go jeszcze skonfigurować, o ile będziemy mieli tyle czasu. Su'cuy Rashaf

Rashaf - 2010-11-07 18:09:49

*Rashaf rozwalony na kanapie z myszoktrólikiem na kolanach zasalutował żartobliwie A’denowi dwoma palcami w pozdrowieniu, jakby chciał rozładować atmosferę. Słaby był w tym, niestety. Ale zaraz pomyślał, ze dobrze, ze mają to tylko Seco, a  nie „Gawilków”*
Postanowil, zeby odlecieć *Streścił w  jednym zdaniu co postanowił Seco*

Tangorn - 2010-11-07 18:20:23

- Wiem, Dral mnie o tym poinformował. A sytuacja w niektórych dzielnicach kontrolowanych przez Zandiego nie za wesoła, rozpierducha taka jak podczas wojny.
- Kto się trzaska?
- Ludzie Zandiego, większe i mniejsze gangi, kilku mniejszych gangsterów oraz ludzie, których oznaczeń nie kojarzę. Jakiś nowy gracz chyba. Śmiało sobie poczyna...
- A wiadomo kto go zabił?
- Prócz nazwiska łowcy nagród to nie. Podejrzewam, że to ten nowy gracz, lub jakiś stary wyjadacz... impreza wygląda na planowaną.
- Shabla... trzeba by się rozejrzeć... daj mój beskar'gam.

W czasie gdy Tang rozmawiał z A'denem to Dral dobrał się do jednej torby i wyjął z niej karabin snajperski, najlepszy jaki był na stanie i podszedł z nim do okna, by wyjrzeć na zewnątrz. Zobaczył nagle jakiś karawan na ulicy i się zdziwił.
- A ten tu czego?
- To pojazd tego di'kutla iridorianina Vottagga. Bym go z chęcią zastrzelił od razu za samą zakazaną mordę, no ale trzeba być "cywilizowanym".

Cóż, Tang miał podobne zdanie, bo iridonian szczerze nienawidził, najbardziej kretyńska grupa wśród zabraków. No ale jak widać hutt za nimi przepadał... Fibal zabrał się do zakladania swojego ulepszonego pancerza, który miał teraz grubsze, solidniejsze płytki pancerza, odpowiednio wzmocnione. Wyglądał na nowego, ale to był ten sam stary, dobry, wysłużony beskar'gam.
- Kurwa... po cholerę ja go oddawałem? Nie poznaję własnego pancerza...

Rashaf - 2010-11-07 18:26:31

*Klon stwierdził, ze żal mu Seco, i pomyślał, ze dobrze, ze nie słyszał tej rozmowy. Nadal siedząc i głaszcząc Dafne bawił się językiem i zębami za zasłoną zaciśniętych warg i obserwował a także nasłuchiwał ze sciany, jako ze siedział przy niej, a  w ścianie biegła rura, która powie mu jak się w klubie zacznie coś dziać. Ile minęło czasu od wiadomości o śmierci Zadniego? Godzina, może dwie. Rashaf Wstał i skinął na Drala*
Chodź, zamkniemy klub… niech ktoś powie Secorshy, ze poszliśmy to zrobić…

Tangorn - 2010-11-07 18:32:24

W takich kręgach to wiadomość o śmierci jednego z najpotężniejszych ludzi na NS roznosi się błyskawicznie. I jeżeli ktoś ostrzył sobie zęby na jego imperium, to nie trzeba było długo na reakcję czekać. Wszyscy się rzucili, by uszczknąć jak największy kawałek z tego pięknego i smacznego tortu.
Tang praktycznie już się ubrał i założył na głowę hełm... no i to skomentował w właściwy dla siebie sposób.
- Ja pierdole, co on zrobił z moim beskar'gamem? Noż kurwa jego mać, nic nie widzę... czuję się jak we wnętrzu komputera...
No cóż, trochę się zdziwił mnogością i różnorodnością funkcji. A Dral? Spojrzał na Rashafa i skinął głową, patrząc jeszcze na A'dena, po czym snajperkę odstawił na bok, ale ze swoim karabinem się nie rozstawał.
- Dobra, trzeba posprzątać tu i tam

Rashaf - 2010-11-07 18:45:44

*Dral i Rashaf poszli i nie  było ich kilkadziesiąt minut (przez ten czas goście opuścili lokal wyjściem ewakuacyjnym),a  Tang miał czas się otrzaskać z komputerem, poobijać o ściany i nikt się z niego nie będzie śmiał. To znaczy będzie, ale będzie ich mniej. Dafne strzygła uszami i terkotała po swojemu. Niebawem wrócili Rashaf i Dral.*
Klub zabezpieczony. Zdjęliśmy tez ten jego żyrandol…

Tangorn - 2010-11-07 18:50:52

No Tang miał lekkie problemy z przystosowaniem się do tego osika jak to sam mówił i miał spore problemy z koncentracją, skoro mu na wyświetlaczu w cholerę cyferek i literek pojawiało się ciągiem. Do tego przypadkiem parę programów uruchomił i takie tam. Ale jak już wrócili to już zaczął to trochę ogarniać.
- To dobrze... bo bez niego pewnie się nie ruszy. I spokój ogólnie?
Zapytał Tang siedząc na nakapie i majstrując przy hełmie i karwaszach. Regulował wszystko, podczas gd A'den stał ukryty przy oknie z karabinem snajperskim w reku. Obserwował wszystko co się działo na ulicach.

Rashaf - 2010-11-07 18:56:43

właściwie to nie… ludzie mieli nadzieje tu przeczekać zamieszki. Klienci ufają Secorshy. Ale musieliśmy ich wyprosić, teraz sala jest pusta, stoliki pod ścianą, krzesła na stolikach, ogólnie wiesz, stan wstrzymania.
*za klonami weszła Akatte – urokliwa niska sierściasta jenetka o urodzie wielkiego, ale bardzo wdzięcznego gryzonia. Niosła dotychczasowy utarg z kasy i kilka butelek* Szkoda… *spojrzała na mandalorian, stawiając wszystko na stoliku* Ten szampan kosztuje ze 400 kredytów… *dziewczyna trzęsła się jak liść*

Tangorn - 2010-11-07 19:02:04

- Zamieszki potrwają kilka dni, jeśli znajdzie się ktoś na tyle silny i wpływowy, by przejąć wszystko, albo kilka tygodni lub miesięcy, jeżeli takich osób będzie za dużo
Mruknął A'den, bo Tang był zbyt zajęty po prostu, by się przejmować zamieszkami czy też butelką szampana za 400 kredytów. Rzadko pijał słabsze trunki, nie przepadał za nimi. A Dral za to siadł na kanapie i westchnął.
- Szkoda lokalu, świetne miejsce... może go nie zniszczą... to jest jeden z ciekawszych architektonicznie budynków. A ta linia... architekt musiał być bardzo dobry... wystrój też świetny, a zwłaszcza... eee... wybaczcie
Mruknął klon bo przypomniał sobie, że nikt nie podziela jego pasji do pięknych rzeczy. Skinął tylko głową Akatte i zdjął hełm, ukazując lekki uśmiech, który kierował do kobiety.

Rashaf - 2010-11-07 19:13:18

*Ani Rashaf ani Akatte nie odezwali się ani słowem, za to myszokrólik zaturkotal ze zrozumieniem, tak jakby Dral znalazł w jego „osobie” kogoś godnego rozmowy o zabytkach.
Jenetka uśmiechnęła się do Drala przez cały ten strach który w niej tkwił, i nie była w stanie podjąć tematu, choć w innych okolicznościach na pewno by z radością to uczyniła*

Tangorn - 2010-11-07 19:20:06

No to cisza trwała, ni licząc przekleństw wygłaszanych co jakiś czas przez Tanga, bo jemu jakoś nowy stary beskar'gam trochę nie pasował. No ale przywyknie. A'den w ciszy spoglądał na to co się dzieje na zewnątrz, no a Dral zaczął się bawić jakimś dziwnym przedmiotem znalezionym przez siebie na dole. W końcu nie wytrzymał.
- Gdzie ten Seco?
- Gada z tym di'kutem

Odezwał się niespodziewanie A'den i lekkim skinieniem ręki wskazał na ulicę za oknem.

Rashaf - 2010-11-07 19:31:37

*Rashaf zaciekawiony wstał, by zerknąć przez okno, z jakim to gościem rozmawia Seco. Zaśmiał się cicho kiedy zobaczył*
Gdzieś go już widziałem. Dżony przy nim to geniusz.
*Jenetka potarła o siebie ręce i zadrgała kiedy usłyszała o Dżonym. Niewątpliwie czułaby się bezpieczniej przy tej maszynie*

Tangorn - 2010-11-07 19:38:35

- Tak, zdecydowanie. Wie tylko jak zabić w sposób brutalny i krwawy, zero wyrachowania i techniki. Na Kamino zrobilibyśmy z niego miazgę
Mruknął A'den bez większego ładunku emocjonalnego. Właśnie tym się charakteryzował, nawet gdy mówił o dokonaniu morderstwa, o rzeczach które widział i w których brał udział, to zawsze zachowywał spokój. Nawet jak komuś do głowy przystawiał lufę, bo ten ktoś go wkurzył, to nie podnosił głosu., Bardzo ciężko było go wyprowadzić z równowagi.

Rashaf - 2010-11-07 19:46:07

*Rashaf wyjrzał śmielej przez okno tuż przy A’denie*
Ale im dłużej on stoi i gawędzi z tym durniem, tym wiecej czasu tracimy my… *burknął. Rashaf z dnia na dzien wobec „swoich” pokazywał swoją osobowosc i okazywało się, ze dosc pobudliwy być potrafi*
To może go zawołajcie *zaproponowała dosc nieśmiało Akatte która wcześniej gdzieś znikla i teraz pojawiła się z torba podróżną. Rashaf obiecał jej zabranie z księżyca*

Tangorn - 2010-11-08 15:13:10

Tang w końcu uporał się z wszystkim i mógł jako tako funkcjonować... właściwie to powyłączał większość funkcji, które uznał za zbędne twierdząc, że potem jak będzie czas to przywyknie do nowego HUD'a. Więc gdy w końcu ruszył swój shebs, to podszedł do okna i też wyjrzał na zewnątrz. Widział Seco i jego rozmówcę. Kaleeshanina mógł a nawet trzeba zawołać, a co do tego irydonianina to miał złe przeczucia i najchętniej by go zastrzelił, podobnie jak i jego klony (cóż, przejęły po nim część jego uprzedzeń więc nie należy się dziwić temu), ale niestety to dom Seco i on decydował kto tutaj przyjdzie.
- Dobra Rashaf, zawołaj Seco... co do tego tam to nie wiem, niech on zdecyduje...
Ale powiedział to tonem sugerującym jego opinię - "niech tam siedzi i zdycha".

Rashaf - 2010-11-08 15:17:54

*Rashaf powiercil palcem w  oku i ruszył na balkon, by zawołać Secorshę, bo i jemu się nie podobało, ze sobie tak stoi przy karawanie podczas kiedy ktoś być może szuka Vottagga po lokalach i zbliża się do nich*
Secorsha, pustaku! *Tyle jeszcze słychac było w  salonie*

Tangorn - 2010-11-08 15:25:21

- Dobrze zaczął...
Zaśmiał się Dral a Tang tylko z rozbawieniem pokiwał głową, za to A'den tradycyjnie nie odpowiedział nic. Właściwie to w ogóle nie zareagował, tylko obserwował okolicę z karabinem snajperskim gotowym do wystrzału.
- Rashaf się nam edukuje, nie ma co. Wystarczy dać mu jeszcze kilka tygodni, ewentualnie miesięcy i będzie taki jak wy, ad'ike...
- Noo... byleby tylko nie brał przykładu z A'den'ika albo Brex'ika... bo kolejnego psychopaty nie wytrzymam... Tracyn pewnie też, no a wiadomo jak to się zakończy... BOMBOWYM przyjęciem

I znowu ta dwójka się zaśmiała, rozumiejąc dosyć dobrze tą aluzję do zainteresowań Tracyna. A jeden z zainteresowanych skomentował tą całą rozmowę krótkim chrząknięciem i od razu umilkli. Nawet Tang czuł lekki respekt wobec klona ARC, bo w czasie wspólnej służby dla WAR wielokrotnie się kłócili i bywały chwile, że przechodzili do rękoczynów. A wtedy A'den miał przewagę...

Secorsha - 2010-11-08 15:43:38

*Seco odwrócił łeb i spojrzał w górę, gdzie na balkonie teraz pojawił się klon w pancerzu mandalorianskim, bez hełmu. Najciekawszą jego cechą było niebieskie oko*
Pożegnaj panią i chodź, bo planujemy spiehrrrdalać *Niemal się opluł kiedy naśladować mową Secorshy. Kaleesh przywołał na pysk bardzo drapieżny wyraz*
Ale ja ci zahrraz nakopie do tego głupiego szebsa… *klon przewalił oczami, a Seco klepnął Capriego w ramie* Dzięki za wszystko, dobhrry z  ciebie chuj. To ja lece… *I… odszedłszy o cztery kroki się oddalił,z  kieszeni wydobył kluczyki, wsiadł do Saxxeta, zapalił silnik i… o jedno piętro autro poderwał, by zawiesić je przy balkonie, wyłączyć silnik, zostawic Karetę na antygrawiterach i przeleźć na balkon do Rashafa, z którym zaraz zaczął się szamotać*

*Rashaf i Seco edukowali się jeszcze chwile na balkonie, dość gwałtownie. Klon był lepiej uzbrojony a Seco grał nieczysto, wiec siły były wyrównane.
Niestety, jeśli Rashaf brał przykład, to najbardziej  Brexika właśnie. Widać było ów naleciałości z „gburowatego” sposobu bycia, choć na szczęście nie przejawiał skłonności do brutalności. Bo bicie Secorshy to nie brutalność. w  tym przypadku to samoobrona.
Wleźli razem. Seco dziwnie wyglądał. To mógł A’den zauważyć bo wcześniej się nie widzieli. Do niego tez Seco skinął łbem na powitanie i zwrócił się* Wpiehrrdoli się nam w  statek moje auto?
*Rashaf westchnął tak demonstracyjnie, ze aż kolana mu się ugięły* czy nie można tego powiedzieć: czy mój areowóz zmieści się w statku którym polecimy?
*Seco odwrócił łeb i zmierzył takim spojrzeniem Rashafa jakby ten go właśnie… mocno zrugał*

Tangorn - 2010-11-08 15:50:42

Tanga tam te przepychanki nie ruszały, ale A'den miał ochotę tam wejść i to przerwać, co nie skończyłoby się zbyt dobrze zarówno dla Rashafa (od którego ARC był wyraźnie silniejszy, bardziej brutalny i przede wszystkim lepiej wyszkolony) jak i dla Seco (też umiał grać nieczysto i to chyba bardziej niż kaleesh), więc dobrze, że weszli do środka. OD razu drzwi zostały zamknięte i A'den wrócił na swoje stanowisko, obserwując Seco kątem hełmu. Skinął mu tylko głową i powrócił do swojej obserwacji.
- Bez obaw Secuś, zamówiłem u Brex'ika i Trac'ika najlepszy statek jaki znajdą, więc pewnie się zmieści. Właśnie szukają odpowiedniego dla nas ochotnika do wydzierżawienia statku
Odparł Dral swobodnym tonem a Tang z rozbawieniem patrzył na minę Seco, gdy go Rashaf poprawił. A co do deklaracji klona to była prosta, ta dwójka szukała jakiegoś osobnika, któremu grzecznie lubi siłą podpieprzą statek.

Secorsha - 2010-11-08 15:56:52

*Seco cos tam wymamrotał, po czym pociągnął nosem* Dobhrra, kuhrrwa, to wpiehrrrdalamy rzeczy do tohrreb, a tohrrby wjebujemy do Saxxeta, a  książę Rhashaf może se „włożyć bagaże do ahreowozu” *po czym poszedł do sypialni by wywalić to co zapakował w czarne worki na śmieci. Były tu ubrania, wiec nie był delikatny. Cenniejsze rzeczy zapewne pójdą na koniec*

Tangorn - 2010-11-08 16:00:23

- No dobra... Dral, pomóż mu, ja z Rashafem zajmiemy się resztą.
No i poleźli pakować wszystkie rzeczy przeznaczone do zabrania, resztę chowali gdzie się dało. A A'den wszystkiego pilnował, tak na wszelki wypadek. No i chyba nie ma tutaj nic do dodania i po jakimś czasie wszystko spakowali i czekali już tylko na Seco.

Secorsha - 2010-11-08 16:07:54

*W rzeczy samej – zabrali się do roboty wiec trwalo to kilka minut tym bardziej, ze i jenetka zabrała się za pakowanie rzeczy  worki – głownie zabawki Malkita i nienarodzonego dzidziusia, bo widac to ją najbardziej ujmowalo. Seco, pakując worki do Saxxeta, upychał je nogą ze złością, bo chciał by wszystko weszło i pod koniec Kareta wyglądała jak typowy samochód kaleeshianski – tylko dziada z babą brak. Secorsha oparł czoło o karoserie* Ja piehrrdole… ja kuhrrwa piehrrdole, wyłaźcie, zamykamy chałupę, plombujemy i spiehrrdalamy, póki ich nie ma…

Tangorn - 2010-11-08 16:48:32

No zapakowali wszystko do aerowozu Seco (jakim cudem to nawet Tang nie wiedział), ale pojawił się drobny problem, a mianowicie jak się tam miało pomieścić sześć osób w pełnym rynsztunku. To był problem... ale akurat szybko został rozwiązany i to przez A'dena.
- Ruchy, ruchy... zamykać i lecimy. Razem z Dralem polecimy na moim śmigaczu za wami w ramach obstawy
Zarządził ARC no i Tang nie mial nic do dodania, wszyscy budynek opuścili, zabezpieczyli go, chociaż ostatnią kłódkę czy co to tam mieli powinien założyć Seco ,tak symbolicznie.

Secorsha - 2010-11-08 16:53:39

*Seco wyszedł zaraz za Rashafem, wręcz wypychając Akatte przed sobą* Zamknij Tang *poprosił sucho. Chyba nie chciał tego symbolu. W Saxxecie nie zmieści się nikt poza kierowcą. Seco pewnie weźmie jenetkę na kolana. Reszta, która nie zmiesci się ani do karety ani do migacza, będzie musiała isc piechotą. Ale czy to aż taki problem? Toż do domu tanga niedaleko, a by wjechać areowozem do statku, nie trzeba obstawy kilku ludzi*

Tangorn - 2010-11-08 19:42:16

- Dobra...
No i czynił "honory", zamykając to wszystko na kłódkę. No i tak spojrzał sobie na wszystkich zapakowanych to wyszło na to, że będzie musiał na piechotę iść do swojego domu po sprzęt. Ale to i dobrze, miał coś jeszcze do załatwienia.
- Spotkamy się za jakąś standardową godzinę w miejscu które wyznaczy A'den'ika. Bezpiecznej drogi
Tang im zasalutował i przeskoczył przez balkon, lądując poziom niżej i po chwili zniknął w innej uliczce, a klony siedziały już na swojej maszynie i pilnowały aerowozu Seco. Lepiej dmuchać na zimne, Saxxet nie nadawał się do poscigów i ucieczek, więc był łatwym celem dla ewentualnego pościgu. No i teraz wystarczyło już ruszyć.

Secorsha - 2010-11-08 19:49:39

*Rashaf zeskoczyl za Tangiem i obejrzał się na ruszające pojazdy. Seco z Akatte na kolanach ruszył Karetą za A’denem. Edenem znikneli bardzo szybko*

Tangorn - 2010-11-08 19:51:59

No A'den ruszył, komunikując się z Brexem i Tracynem w celu uzgodnienia PZ, Seco miał lecieć za nimi, nic trudnego. A Tang zaczekal chwilę na Rashafa i obaj ruszyli do mieszkania.

EFECTOR - 2011-02-01 21:06:20

Mieszkanie Gawilów tuż po Awanturze o Nebulę. Drzwi były wcześniej otwarte łomem czy innym ciężkim sprzętem włamywacza. Teraz zakręcone łachem zapewne przez kogoś sympatyzującego z Vottaggiem. Można było bez trudu wejść, urwać ten łańcuch. W środku poprzewracane meble, potrzaskane, wszystko przewalone. Najcenniejsze rzeczy wykradzione.
Porwane zabawki, ubrania, pościel, pióra latające, zapach bezdomnych kotów. Żal serce ściska. Wszystko marnieje. Piękne mieszkanie jednej rodziny. Tuz przy wejściu zabawka, droideka z urwanym ramionkiem i połamaną nóżką, a naokoło niej szkło ze zbitej żarowki*

Aru - 2011-02-01 22:05:01

*Nie było potrzeby zrywać łańcucha. Sylwetka w szarej pelerynie stanęła przy drzwiach, a łańcuch po krótkiej chwili w jego skrytej w rękawicy dłoni się znalazł wraz z otwartą bez jakiegokolwiek klucza. Nie było takiej potrzeby by go niszczyć, gość zamierzał łańcuch na powrót na swym miejscu umieścić gdy będzie opuszczać to miejsce. Ze stalowymi ogniwami owiniętymi w okół dłoni wkroczył do środka rozglądając się poprzez wizjer hełmu.  Widok mieszkania które zapamiętał jako pełne życia nie nastrajał optymistycznie szczególnie teraz. Opuszczone, zdewastowane. Pozwolił swym myślom oraz Mocy krążyć po tym mieszkaniu w którym spędził dużo czasu, choć większość będąc w transie. Pochylił się w wejściu nad pozostawioną zabawką droideki z oderwanym ramionkiem. Zabawkę tą uniósł z ziemi samemu wstając do pozycji wyprostowanej. Szukał śladów, emocjonalnych śladów, pozytywnych pozostawionych w tym domu.*

EFECTOR - 2011-02-01 22:09:28

*Pozytywne ślady emocjonalne? Bardzo głęboko. Od chwili opuszczenia nie działo się tu nic pozytywnego. Mieszkańcy opuszczali to miejsce w pośpiechu i nerwach. Dom nie odbył żałoby. To było smutne miejsce, zupełnie jakby zapomniało już swoją rodzinę, ale nadal jeszcze tęskniło. Aru nic tu nie znajdzie, wszystko co cenne wyniesiono już dawno. Aru została tylko zabawka droideki, którą zapewne uszkodził jakiś złodziej, wynosząc co cenniejsze, nadepnął, lub kopnął i zabawka się połamała.*

Aru - 2011-02-01 22:18:45

*Zabrak nie wyczuwając niczego konkretnego zagłębił się dalej w głąb mieszkania. Ba, nawet na piętro się zapuścił. Nie szukał tu już niczego konkretnego. Drzwi wejściowe przymknął,a korzystając z nocnej pory i spokoju na ulicach mógł sobie pozwolić na chwilę zadumy. W łańcuchem w prawej dłoni i zabawką w drugiej wszedł na piętro rozmyślając. Wręcz nieco medytując w ruchu. Na ślad mebli raczej nie natrafił lecz skierował swe kroki do bawialni w której to dwa miesiące w transie spędził. Tam też, w miejscu kanapy na której go położono opadł na tyłek, siadając na podłodze. Lewą dłoń uniósł wyżej przypatrując się replice droideki w ręce. Myślami błądził. Myślał o wybebeszonym z wszelkich rzeczy mogących nadawać sygnał do Vottagga ze statku, o przekonfigurowanym kombinezonie... o Gawilach i Dżonym oraz Malkicie... o Jenie. *

Tangorn - 2011-02-02 13:03:07

I gdy tak Aru sobie rozmyślał to mógł usłyszeć osobliwy dźwięk odbezpieczonej broni a gdyby spojrzał w stronę drzwi to by zobaczył sylwetkę mężczyzny ubranego w pancerz, będący połączeniem Mandaloriańskiego Beskar'gamu oraz zbroi klona z elitarnych oddziałów zwiadowczych. W ręku trzymał verpiński karabin szybkostrzelny wycelowany w siedzą na podłodze postać. A'den był ostrożny, bo nie wiedział z kim ma do czynienia, a przez całe swoje życie nauczył się by nie oceniać zagrożenia po pozorach.
- Kim jesteś i co tu robisz?
Zapytał spokojnie przybysza. Już kilkakrotnie wyciągał stąd siłą różnych żebraków, bo chociaż Gawilowie się stąd wyprowadzili, to jednak klon wciąż ich dobytku pilnował w miarę możliwości.

Aru - 2011-02-02 13:23:40

*Zbytnio pozwolił myślom swym widać wędrować przez co w porę nie wyczuł istoty żywej wkraczającej do domu. W końcu na pięterku już był siedząc na ziemi z nogami w kolanach ugiętymi i stopami wspartymi na brudnej podłodze bawialni.  Słysząc odbezpieczaną broń głowa z dziwnym hełmie drgnęła nieznacznie. Pierwsze na co skierowały się oczy w hełmie to na broń napastnika. Verpińska, czyli nie energetyczna. Przed takimi pociskami uchylić się nie sposób. W końcu jednak wzrok przeniósł się na nie mniej dziwnie opancerzonego osobnika. Mieszanka pancerza klona i mando. I to nie byle jakiego klona, elitarnego. Ta analiza jednak trwała może z 3 sekundy.* O to samo mógł bym zapytać ja... *Przepuszczony przez filtry syntetyczny głos się wydobył z osobnika który prawą ręką odbił się od ziemi wstając gładko na równe nogi. Łańcuch na dłoni zabrzęczał wraz z kłódką.* Skąd masz pancerz elitarnego klona Mandalorianinie? *Zapytał jak by zupełnie nie przejmując się jego pytaniem co do powodu jego pobytu w tym domu. Zabrak nie znał klonów, jedynie z Tangornem miał okazję się widzieć choć bez hełmu chyba go nie widział.... nie był pewien, okres między jednym transem,a drugim nie był przez niego zbyt dobrze zapamiętany.*

Tangorn - 2011-02-02 13:30:59

- Pierwszy zapytałem i po raz ostatni proszę grzecznie o odpowiedź
Klon lekko uniósł broń i nacisnął spust, a pocisk z cichym świstem opuścił lufę i śmignął tuż obok głowy Aru ze śmiertelną precyzją, po czym wbił się w podłogę z głośnym hukiem. A'den nie żartował i dla niego zabicie nieznajomego nie stanowiło wielkiego problemu. A gdyby Aru wysondował go Mocą to by wyczuł chłodną determinację, prawie że pozbawioną emocji, jakby był droidem. Ale to było tylko powierzchniowe wrażenie, bo w głębi jego osobowości panował istny chaos, wiele uczuć na raz się mieszało, tworząc bardzo wybuchową i niestabilną mieszankę, tak jakby ten osobnik był na granicy zdrowych zmysłów. Poza tym Aru może wyczuć coś znajomego w jego aurze... specyficzny pierwiastek klonów, przez który każdy mocowłądny który miał z nimi do czynienia mógł ich rozpoznać. Tylko że ten nie przypominał zwykłego szeregowca.
- To mieszkanie moich przyjaciół i jeśli w ciągu 5 sekund nie powiesz mi co tu robisz to już nie będziesz mieć okazji.*
Celownik znowu spoczął na głowie Aru i teraz niech sam zdecyduje co zrobić.

Aru - 2011-02-02 13:40:22

*No, chociaż tyle, że jegomość najpierw nie strzelał w hełm. Jeden strzał może i by nie przebił całej ochrony czerepu,ale dwa czy trzy już mogły bo dotrzeć do czarnowłosego i wytatuowanego łba zabraka. Po krótkim sondowaniu jednak mógł być już pewien, że nie jest to tylko jakiś tam Mando, a najprawdziwszy klon, do tego był to prawie na pewno jeden z tych ulepszonych, wykorzystywanych jako oddziały specjalne. Skoro znał Gawilów to musiał być to pewnie jeden z mando tego całego Tangorna który się z Seco przyjaźnił.* Też znam Secorshę i jego żonę oraz dzieciaki. *Pod pojęciem dzieciaków krył się o Dżony i Malkit, o kolejnym bobofrucie w rodzince nie wiedział.* Ostatnio jak rozmawiałem z tym kaleeshem okazało się, że musieli porzucić swój dom, chciałem po prostu zobaczyć w jakim stanie wygląda miejsce w którym spędziłem kilka miesięcy. *Dłoń z owiniętym w okół nadgarstka łańcuchem uniósł by na niej złożyć zabawkę droidekę, a lewą ręką sięgnąć do hełmu.* Nie zastrzel mnie tylko. *Odparł chcąc najwidoczniej zdjąć hełm. Kto tam wie kto go oglądał gdy robił za zwłoka.*

Tangorn - 2011-02-02 13:48:20

Verpiny to upierdliwa i potężna broń, przekonał się o tym sam A'den gdy pocisk z jednego takiego pistoletu przebił bez trudu jego pancerz i o mało go nie zabił podczas wojny. Dopiero późniejsze generacje Katarn'ów i pancerzy ARC były w miarę odporne na tą broń.W miarę, bo kilka trafień i klon robił za sito. Dlatego też Tang "zaszalał" i kupił kilka sztuk tej broni, marnotrawiąc prawie że pięcioletni zarobek z czasów pracy dla WAR, ale warto było.
- A to ciekawe... jakie dzieciaki masz na myśli i kim jesteś?
Celownik nie drgnął nawet o cal i cały czas wymierzony był w czoło nieznajomego. A'den wrażliwy na Moc nie był, więc tak wykrywać innych nie mógł, więc musiał polegać na swoich "podstawowych" zmysłach, które jednak miał dosyć wyostrzone. A gdy Aru sięgnął do hełmu to lekkim ruchem lufy karabinu A'den dał mu do zrozumienia, że może go ściągnąć jednak bez żadnych numerów czy sztuczek.

Aru - 2011-02-02 13:59:26

Malkit i Dżony. *Odpowiedział na pierwszą część pytania, dłonią majstrując przy hełmie. Coś chrupnęło, wizjery hełmu zamigotały kilka razy i zgasły pozostawiając tylko czarną nieprzejrzystą materię. Hełm w końcu został zdjęty upadając z hukiem na podłogę. Nawet dywanikowi nie przepuszczono i nawet jego ukradziono. I jak się okazało pod hełmem znajdował się czarnowłosy łeb o wytatuowanej w skomplikowanie linie twarzy o białej czy też raczej szarej skórze i złotych oczach poprzecinanych w kilku miejscach czarnymi "pęknięciami". Był to zabrak, dwa z czterech rogów było widać na jego czole, tuż nad brwiami.* Jestem Aru, przez jakieś dwa miesiące robiłem za element wystroju wnętrza w bawialni. *Głos już nie sztuczny i syntetyczny przyjemniejszy dla ucha był, niski i lekko zachrypnięty. Nie miał co kłamać klonowi. Ten nie kłamał na temat tego, że zna Gawili, nie było przeciwwskazań by nie ujawnić mu się.*

Tangorn - 2011-02-02 14:06:55

A'den rozpoznał tą gębę, bo widywał ją od czasu do czasu gdy wpadał do Gawilów i wtedy podzielał opinię Tanga co do tego, by go wykopać na zbity pysk. A fakt, że zabrak był Jedi jeszcze dodawał wszystkiemu pikanterii. Od czasu wypadków na Mandalore nie przepadał za mocowładnymi, a właściwie nie przepadał już za nimi od czasu służby w WAR'ze ale po masakrze to uczucie jeszcze się nasiliło.
- Ach to ty...
Mruknął i lekko opuścił broń, ale tylko nieznacznie, bo tak na prawdę go nie znał, jedynie polegał na tym, że go Fler i Seco nie wywalili.
- Czego tu szukasz, co?

Aru - 2011-02-02 14:13:39

Niczego. Chciałem po prostu się upewnić co do słów Seco. *Odparł pochylając się by z ziemi podnieść swój hełm, na razie go nie zakładał, trzymał tylko w wolnej ręce. Wzrokiem powiódł po ścianach pokoiku ignorując samego klona. Musiało to być nieco irytujące dla niego gdy zabrak tak dziwnie nieprzytomnie się zachowywał.* Ale jednak w korporacji schronienie znaleźli.... nie wiesz czasem co z Malkitem? *Spojrzenie wlepił w hełm mężczyzny. Nie sądził by ten wiedział o tym, że Malkit był na wakacjach u hutta które się skończyły jedną wielką katastrofą oraz, że ze stacji zbiegiem był i sam zabrak. Wiedział on, że Malkit przeżył i że stację opuścił lecz nie był pewien czy trafił do rodziców... a skontaktować się niestety z nimi nie mógł. Nie znał odpowiednich kodów by móc się połączyć z cochrelem, z Widmem dokładnie rzecz biorąc.*

Tangorn - 2011-02-02 14:26:15

Klon nie ruszał się z miejsca i cały czas przyglądał się zabrakowi podejrzliwie, ale ten tego akurat nie mógł widzieć. Cały czas miał na głowie hełm, który szczelnie zakrywał jego twarz. Było to dla niego błogosławieństwo, bo mógł bez przeszkód przyglądać się Aru, który zachowywał się co najmniej dziwnie, ale czego innego oczekiwać od tych pieprzonych Jedi? Przeklęte di'kuty.
- Więc go zgubiłeś? Po prostu świetnie... może by tak zadzwonić do niego, co? Przyznałbyś się do swojej... porażki
Podsumował złośliwie klon, bo dobrze wiedział o tym gdzie Malkit miał być i z kim. Tang o wszystkim go informował, więc był całkiem nieźle zorientowany w tych sprawach. Co prawda nie wiedział gdzie konkretnie Vottagg go zabrał, niestety.

Aru - 2011-02-02 14:34:30

Vottagg niestety ze swojego kurortu rozrywkowego musiał się zawinąć w diabły bo interesanci do niego pchali się zbyt aktywnie przy okazji rozwalając mu część dobytku. Przyjaciele przybyli do tego kurorciku uroczego by zabrać stamtąd właśnie Malkita i pewną osobę ważną dla sojuszników firmy. Ja niestety byłem wtedy uśpiony i nie wiem czy z młodym jest wszystko w porządku. *Pokręcona wypowiedź,ale chyba nie ciężko było się domyślić ,że Vottagg stracił interes jakiś i że zadarł z cochrelem oraz ich sojusznikami. Zabrak zwyczajnie zwiał z kurortu już po wszystkim i teraz chciał wiedzieć co z dzieciakiem jego przyjaciela.* A zadzwonić do Seco nie mogę. Co prawda znam odpowiednie numery by na ten mandaloriański komunikator przedzwonić, jednak sygnał nie chwyci ze standardowego komunikatora przez to, że ten klnący jaszczur jest na pokładzie firmowego stateczku. Jeśli znasz kody by się dodzwonić do Widma na przykład,wtedy bym mógł Seco zapytać co i jak nawet z mojego statku.

Tangorn - 2011-02-02 14:50:30

A'den zgrzytał zębami słysząc te nowiny i miał ochotę wpakować w zabraka cały magazynek, ale powstrzymał się jakoś. Gdyby Malkitowi stała się jakakolwiek krzywda, to Aru  miałby przesrane, bo by mu tego Tang nie darował. Był przecież bliskim przyjacielem rodziny Gawilów jak również i wujkiem dla małego szelka, uczył go kilku podstawowych rzeczy niezbędnych do przetrwania a gdyby mógł to by go wychował na Mando. Więc łatwo się domyślić jak bardzo by się wkurzył, gdyby to usłyszał.
- Masz... przepisz
Klon rzucił w kierunku zabraka swój własny komunikator, z ustawionym już nr Seco. Może go sobie spisać ale nic więcej.
- I lepiej módl się do tej swojej mocy by małemu się nic nie stało bo inaczej będziesz miał do czynienia z grupą na prawdę wkurzonych Mando'ade, bo Malkit był dla mnie i moich vode jak członek rodziny.

Aru - 2011-02-02 15:01:44

*Do hełmu zabraka wpadła najpierw miniaturka droideki,a następnie hełm wylądował na podłodze. Komunikator w locie wyraźnie zwolnił na czas gdy zabrak ręce swe wolnymi pozostawiał. Dalej jednak już normalnie poleciał lądując w palcach prawej ręki. Z środka lewej dłoni wyświetlił się holograficzny interfejs skafandra w którego to pamięci zapisał sobie zabrak numer jaki wyświetlał komunikator klona. Miał tylko nadzieję, że to numer służbowy bo wątpił w możliwość połączenia się od tak z komunikatorem znajdującym się na monitorowanej jednostce ważnej dla cochrelu.* Nie tylko dla was Malkit jest jak członek rodziny. *Spokojnie odpowiedział odrzucając klonowi komunikator.* Dzięki Malkitowi właśnie mogłem zachować jakieś resztki normalności na tamtej przeklętej stacji... wiem, że żyje i prawdopodobnie sojusznicy korporacji go odbili i zabrali do siebie. Wiedzieć jednak wolę tak jak i wy czy nic mu nie jest... *I Seco z pewnością będzie mieć rozmowę, lub wiadomość tekstową albo video od zabraka gdy tylko ten wróci na swój wahadłowiec.Miał nadzieję,że mały jest zdrów zarówno na ciele jak i na umyśle. W końcu gdy się zbudził czuł jego przerażenie....*

Tangorn - 2011-02-02 15:10:51

- I powiedział to niezwykle odpowiedzialny "dżedaj"
Klon wyraźnie zaakcentował ostatnie słowo nasycając je sporą dawką pogardy i złośliwości. Mocowładni byli dla niego tylko grupą aroganckich gnojków, którzy jak zwykle wiedzą wszystko lepiej, bo mają "Moc" a życiem reszty można sobie ot tak szafować w imię większego "dobra", które tylko oni dostrzegali. I nie ważne czy to Jedi czy Sith czy inna cholera. Mocowładni to zaraza tego świata i najlepiej by było ich wytępić, jednak to nie możliwe, zawsze jakiś di'kut się ostanie.
- Prawdopodobnie... może... a czemu ciebie nie zabrali, co? A może jednak na tej stacji nie miałeś tych resztek "normalności"?
A'den mu nie ufał, ale to nie on był ojcem Malkita i niech Seco sam wyda osąd. Chociaż klon już wiedział jaki on będzie, kaleesh był zdecydowanie zbyt naiwny, co objawiało się oddaniem pod opiekę hutta swojego syna. No i teraz mieli wielką kupę osik.

Aru - 2011-02-02 15:20:24

Polubili byście się z Windu. Obaj podobnie na mnie reagujecie,a w tym hełmie nawet mimikę masz do niego podobną.
*Sarkastycznie i nawet bez cienia uśmiechu odparł na słowa mando, schylając się by ponownie hełm w lewą dłoń chwycić. W myślach klona czytać nie potrafił i może to lepiej nawet mimo tego, że ten miał wieeele racji. I powodów by nie lubić mocowładnych z jedi na czele którzy z zadziwiającą lekkością jak na "obrońców życia" tym życiem, fabrycznie wręcz produkowanym, szafowali. Na kolejne słowa A'dena jednak już zareagował uśmiechem. Lekko uniesionymi kącikami ust w minie z uśmiechem mającej mało co wspólnego. Był to raczej grymas.* Hmm... zastanówmy się... może dlatego, że wielka korporacja uznała, mając do wyboru zabicie ich ważnego sojusznika lub mnie, wybrali to drugie. Nie przybyli do kurortu ślimaka po mnie,a po niego. Malkita im się pewnie udało ocalić tak przy okazji, dlatego że był blisko, inaczej i jego by na straty spisali bez mrugnięcia okiem. *I uśmiech znikł.* Jak by Malkit na stacji został to by był właśnie tutaj z nami, nie zostawił bym go tam na pastwę Imperium.

Tangorn - 2011-02-02 15:29:50

Na zaczepkę już nie odpowiedział, ale raczej wątpił, by Windu reagował na zabraka podobnie jak A'den, bo ten chciał mu po prostu strzelić w łeb i problemu by nie było. Właściwie teraz już rozważał, czy aby nie wprowadzić tego planu w życie, zwłoki by się ukryło na jakimś śmietnisku i nikt by się nie zorientował... ale jednak miał drobne opory, bo zabrak mógł być przyjacielem Seco a takich po prostu się nie zabija, nawet jeśli się chce. Czasami klon żałował, że Tang mu tak głęboko wpoił zasady Mando, bo inaczej nie miałby takich dylematów.
- Ach no tak, jesteś bardzo przez los skrzywdzony. I dlatego tutaj przylazłeś?
Klon opuścił bardziej broń i nieco się rozluźnił. Niech tam Aru już robi co musi, przeszkadzać mu nie będzie. Nie stanowił zagrożenia dla klona, przynajmniej nie w tej chwili. Ale po chwili bez ostrzeżenia broń jakby szykował się do walki. Wycelował w zabraka.
- Ktoś cię śledził?
Warknął, bo właśnie jeden z czujników ruchu zaalarmował go o tym, że ktoś wszedł do budynku. Czujniki sam zamontował krótko po tym jak Seco z Tangami odlecieli z NS, w ten sposób mógł jako tako kontrolować to co tu się dzieje.

Aru - 2011-02-02 15:42:15

Na pewno chcesz słuchać o tym, że mnie na Nar Shadda sprowadziły tylko przeczucia? Śmoc i tym podobne?
*Brwi jego uniosły się ku górze w sceptycznym geście. Nie sądził w to by klon chciał słuchać wynurzeń zabraka na takie tematy a i on sam nie miał zbytnio dzielić się tym z kimś kto ani się na tym nie znał, ani tego nie lubił. Gdy klon wycelował w Aru, ten odruchowo ręce swoje uniósł nieznacznie do góry i pokręcił głową.*
Nie, wszystko co by mogło Vottagga poinformować o tym gdzie jestem wybebeszyłem za statku. *Sam zaś w tym czasie znów pozwolił krążyć Mocy by sprawdzić to to też za stworzenie wlazło na dół mieszkania. Sądził, że to pewnie jakiś włóczęga szukający schronienia na noc albo jakiś zabłąkany szabrownik mający chęć zabrać cokolwiek jeszcze się tu ostało. Jeśli był tam ktoś rozumny, Aru to wyczuje i raczej na dół cicho zejść postanowi by sprawdzić co i jak..*

Tangorn - 2011-02-02 15:49:25

No z pewnością by go to nie zainteresowało, dość już miał słuchania tego podczas służby w WAR'ze. Moc to a Moc tamto... rzygać się chciało. Skoro Jedi tacy mądrzy to czemu do cholery stosowali takie irracjonalne strategie podczas wojny? Dupki i tyle.
Wracając jednak do rzeczywistości, Aden obserwował na wizjerze swojego hełmu trasę nieznajomego, który błąkał się chwilkę po klubie po czym ruszył w stronę schodów, zapewne zmierzając do mieszkania. Nie wiedział chyba jednak, że ktoś tu jest. Póki co wykrywał tylko jedną osobę, a Aru z pewnością wyczuje, że ta osoba jest sama i zmierza w ich kierunku. Póki co jednak ciężko było ustalić coś więcej.
- Stań z boku, zaskoczymy go
Sam A'den przesunął się w stronę frontowych drzwi, przylegając plecami do ściany. Mieli chwilkę czasu nim ten ktoś do nich dotrze.

Aru - 2011-02-02 16:02:19

Wiesz zawsze mogę go rozpłaszczyć na ścianie lub suficie albo podłodze. Do wyboru do koloru... 
*Mruknął szybko i cicho do klona ustawiając się pod ścianą tuż przy drzwiach do pokoju. Hełm na podłodze położył wraz z zabawką w środku jako swoisty wabik. W końcu pokój z otwartymi drzwiami i czymś leżącym na środku, nietkniętym może zainteresować ewentualnego złodzieja czy ktokolwiek to był. Zabrak w razie czego łańcuch luźniej rozpuścił będąc gotowym by z pomocą dłoni go owinąć na czyjejś szyi albo i z pomocą Mocy niczym krótko zasięgowym lassem, ucapić gagatka.*

Tangorn - 2011-02-02 16:14:16

- Wolę tradycyjne metody
Mruknął klon i sprawdził broń. Czekał, gotowy na wszystko. Po chwili usłyszał kroki na schodach. Ten, który tutaj szedł był dosyć ostrożny i najwyraźniej zdawał sobie sprawę z tego, że ktoś tutaj może jeszcze być. Mijały kolejne sekundy aż w końcu nieznajomy zjawił się przy drzwiach i poświecił latarką do wnętrza pokoju. Najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy z bliskiego niebezpieczeństwa. W końcu ostrożnie wszedł do pokoju, a raczej próbował, bo od razu oberwał w twarz z kolby karabinu A'dena. Nieznajomy zachwiał się i cofnął, bo nie spodziewał się takiego przebiegu wypadku. A później zauważył tylko czarny wizjer w kształcie litery "T" oraz lufę karabinu verpińskiego.
- Kim jesteś i czego tu szukasz?

Aru - 2011-02-02 16:19:53

*Kolba w ryj też skuteczna była. Choć twarz człowieka po tym nie wyglądała już zbyt dobrze zważywszy na to, że jucha z nosa buchnęła obdicie gdy jegomość zachwiał się i padł na plecy. Zabrak tylko przelotnie spojrzeniem uraczył człowieka by wabik z podłogi zgarnąć i zamieścić na swojej głowie, nie było potrzeby by jakiś ktoś oglądał jego facjatę. Do wizjera w kształcie T po chwili doszedł/y trzy czerwone paski hełmu zabraka.*
Złodziej pewnie, zastrzel go i wyrzuć do szybu. No chyba, że zechce gadać co tu robi. *I głos syntetyczny do uszu zamroczonego człowieka doszedł. Zabrak nie uważał, że jest sens od tak zabijać jakiegoś gościa, ale lepiej go nieco postraszyć by był bardziej skłonny gadać. W ostateczności można go przesłuchać z pomocą Mocy.*

Tangorn - 2011-02-02 16:29:41

No człowiek na podłodze zaczął klnąć coś pod nosem na temat uprzejmości w dzisiejszych czasach, ale gdy zarobił kopniaka ciężkim, żołnierskim butem w żebra, to zmienił zdanie i się uciszył. Spojrzał na lufę karabinu, trzymając się za obwicie krwawiący nos to od razu zmiękł. Nie miał zamiaru bezsensownie ginąć.
- No dobra, dobra... Nazywam się Serge i szukam niejakiego Secorshe Gawila...
A'den skrzywił się nieznacznie ale nie cofnął karabinu. Najwyraźniej dureń nie wiedział, że Seco już tutaj nie ma. No cóż, jeśli nie poda rozsądnego powodu wizyty to go po prostu zastrzeli a zwłok się pozbędzie, zahamowań to on akurat nie miał. Ale może wcześniej trochę ich "gościa" potorturuje, by wydobyć z niego prawdziwe informacje.
- Już tu nie mieszka... a czemu go szukasz?
Nieznajomy przekrzywił głowę i spojrzał na hełm klona, chyba rozpoznając jego zarysy bo nieco się rozluźnił.
- Was Mando nie łatwo przekonać do czegokolwiek, co? Szukam go, bo on może mieć informacje dotyczące o innym Mandalorianinie. Znasz Tangorna Fibala?
A'den szybko się zastanowił, próbując domyślić się tego, kto może szukać jego ojca. Była to dosyć niewielka grupka i wszyscy kwalifikowali się do kategorii "ci którym podpadł" a w przeszłości wielu osobom Tang podpadł. Lepiej nie ryzykować. Ale zapytać nie zaszkodzi, w ten czy inny sposób.
- Może... a czemu go szukasz?
- Moja zleceniodawczyni go szuka. Więc jeśli go spotkacie to dajcie mu znać, dobra?

Mężczyzna próbował wstać, ale zarobił kolejnego kopniaka, co dało mu do zrozumienia, że ma się nie ruszać. A'den teraz miał ciężki orzech do zgryzienia.

Aru - 2011-02-02 16:38:02

*Słysząc, że ten szuka Fibala, zerknął przez wizjery na hełm A'dena. Hełmy rzeczywiście są praktyczne w pewnych sytuacjach. W końcu nikt nie widział gdzie dokładnie teraz on spogląda. Zabrak niezbyt się obchodził z faktem, że leżącego właśnie kilka razy kopniakami popieszczono, nie jego cyrk, nie jego małpy.*
To Twoja zleceniodawczyni nie wie czym jest takie urządzenie jak komunikator? Poza tym to trochę dziwne szukać Tangorna w miejscu jakie zamieszkiwał kto inny. Czego Twa szefowa od niego chce?
*I on nieco wtrącić się do rozmowy postanowił skoro A'den zastanawiał się nad czymś. Zabrak zaś nie cackając się Mocą swoje następne słowa nasycił.*
Mów PRAWDĘ.Kim ona jest i czego chce.
*Mogło to sprawić człeczynie dyskomfort bo nie była to sugestia delikatna i z wyczuciem jak u jedi, ale też z drugiej strony nie był to brutalny rozkaz. Coś pomiędzy jednym,a drugim.*

Tangorn - 2011-02-02 16:56:36

Cóż, oficjalnie Tangorn nie żył od prawie piętnastu lat, tylko wąska grupka wiedziała, że żyje. No dobra, może nie taka wąska, ci z WAR'u o tym wiedzieli, ale ich nie obchodziły sprawy prywatne pracowników. Tak więc poza nimi i wąską grupką przyjaciół to mało kto wiedział, że sobie żyje, a numer komunikatora był zastrzeżony. W bazach danych nie szło go odnaleźć.
- Taa... i próbuj znaleźć "martwego" w spisie numerów. I nie twój zakichany inte...
Mężczyzna urwał jakby się zachłysnął czym po czym złapał się za głowę a tymczasem A'den spoglądał na walczącego z nakazem najemnika. Nie przejmował się jego losem, bardziej go właśnie interesował czego oni tez od Tanga chcą. Pozwolił więc działać Aru, zauważając przy okazji że nie zachowuje się jak Jedi.
- Aaa... weź się... odwal! Nie wiem czego chce. Kazała tutaj przyjść, bo słyszała że jakiś kaleesh się z nim przyjaźnił i tyle. Na prawdę nie wiem!
No cóż, wyglądało na to, że mówił prawdę. Pytanie tylko sąd te babsko mogło wiedzieć o tym?

Aru - 2011-02-02 17:02:11

To powiedz chociaż jak Ci się ona przedstawiła. Jak wygląda też mogło by być pomocne.
*Moc wycofała się w głąb pozostawiając umysł człowieka w spokoju. Wiedział ,że ten nie kłamie i naprawdę mało informacji ma poza tym, że ma znaleźć kaleesha by skontaktować się z Tangiem, ale coś na temat tej kobiety wiedzieć powinien. Jakoś się z nią musiał skontaktować po odnalezieniu Tangorna.*
Coś w końcu temu umarlakowi przekazać miałeś. Na ślepo nie wiedząc ni mru mru na temat tego co panienka chce, byś nie lazł. Nie wydajesz się być głupi.
*Palec wskazujący w rękawicy postukał kilka razy prosto w czoło faceta by zmobilizować jego móżdżek do pracy. Bez przymuszania Mocą tu się obejdzie jeśli ten zechce współpracować. Choć zabrak pilnował czy gość mówi prawdę...no,a przynajmniej to co uważał za prawdę.*

Tangorn - 2011-02-02 17:26:40

- Nazywała się Jane... co do wyglądu to mało wam to da, bo zdążyłem się zorientować, że lubi przebieranki. Przeklęte babsko
No najemnik nie wydawał się być zachwycony tym co go spotkało. Miała to być prosta akcja, odnaleźć kaleesha a potem Mandalorianina i z głowy. Miał mu przekazać tylko nagranie, jednak o tym wolał nie wspominać. Kto wie co się tam znajdowało? Jakąś tam uczciwość zawodową miał. Na jego nieszczęście A'dena to nie obchodziło, bo tak dla zasady kopnął go znowu, ale tym razem w nogi nie w tors.
- Jestem A'den Fibal... więc łaskawie daj mi to co miałeś przekazać lub powiedz to a potem zjeżdżaj, nim się rozmyślę
Spokojny głos klona był bardziej upiorny w tej sytuacji niż gdyby ten się wydzierał na mężczyznę. Wściekłość zdradzała emocje a wtedy łatwiej było się wywinąć z tego, umiejętnie nimi manipulując. Obojętność i spokój były zbyt... bezosobowe.
- Skąd mam wiedzieć, że mówisz prawdę, co?
- A chcesz ginąć z tak głupiego powodu? Bo ograbienie umarlaka mi nie zrobi większej różnicy

I na dowód poruszył nieco lufą karabinu i najemnik chyba zmiękł. Sięgnął do kieszeni kurtki i trochę tam pogrzebał. W końcu chyba znalazł i zaczął wyjmować to coś powoli aż nagle szarpnął rękę, wyrywając z ukrytej kabury broń, jednocześnie próbując kopnąć klona w nogi, by ten się przewrócił. Na jego nieszczęście A'den tego się spodziewał i cofnął kopniętą nogę, nieco się chwiejąc, ale nie na tyle by nie trafić z karabinu w ramię człowieka. A ten wrzasnął tylko ,gdy został postrzelony i wypuścił broń z rąk, był zbyt wolny.
- Bądź tak łaskawy i pobaw się z nim
Mruknął klon do Aru.

Aru - 2011-02-02 17:41:22

*Nie odzywał się nic słuchając uważnie co też nieznajomy mówi. Śledził przebieg tej konwersacji spokojnie nie ingerując w jej przebieg. Nic ciekawego ten człowiek nie mówił, lecz nie trzeba było być mocowładnym by się zorientować, że ten o czymś nie mówi, coś pomija. Wszystko przebiegało dość standardowo, włącznie z wyciąganiem broni i kończeniem tego wyciągania z dziurą w ramieniu przez którą zaczęła wyciekać krew. Blaster upuszczony przez posłańca pojechał po posadzce pomieszczenia pod ścianę nienaturalnym ruchem, a prawa dłoń zabraka niezbyt delikatnie zacisnęła się na krwawiącej ręce człowieka nie zważając na to, że przy okazji i kilka ogniw łańcucha przy okazji do niej docisnął. Przynajmniej upływ krwi zablokował, bo próbować tego opatrzyć czy uleczyć choć nieco nawet nie próbował.*
Nie wrzeszcz. Naprawdę nie chcesz umrzeć przez głupie zagrania. Lepiej jest z nami współpracować i powiedzieć co masz przekazać Fibalowi. Powiedz lub daj nam to co miałeś przekazać.
*Nie czekał aż ten zacznie znów się drzeć po pochwyceniu ręki, od razu Mocą naparł na umysł człowieka jednocześnie niejako przy okazji znieczulając jego ranę tak by mózg jej nie odbierał przez chwilę. Jeśli mimo tego nadal nie będzie skłonny poddać się perswazji Mocą, już delikatniejszej w swym sposobie dotarcia do umysłu, to zobaczy jak to jest gdy ktoś niewprawny próbuje wprost z mózgu wydobyć pożądane przez siebie informacje z delikatnością godną kopacza rowów wpuszczonego na teren delikatnych wykopalisk. Po takiej kuracji jegomość by nie wiedział którędy zakłada się spodnie,a zabrak nie chciał mu robić sitka z mózgu z powodu takiej błahostki.*

Tangorn - 2011-02-02 17:49:23

No akcja najemnika była wręcz standardowa więc nikt się nie nabrał, ani mu nie współczuł. A'den po prostu stał z boku, wciąż trzymając w ręce karabin i czekał na skutki interwencji zabraka. A najemnik? Rzucał się nieco, chcąc się uwolnić, bo już wiedział z kim ma do czynienia, ale nie mógł uciec i w końcu poddał się tej sugestii, sięgając do kieszeni z nagraniem. Wyjął małe urządzenie i rzucił je na podłogę.
- Macie. Puścicie mnie w końcu?
Warknął nieco zrezygnowany i czekał na wyrok. A'den zastanowił się szybko, ten nic im nie zrobił i nie widział ich twarzy. Ma jedynie imię, A'den Fibal, ale ono nie występowało w żadnym spisie, więc można je uznać za fałszywkę, zwłaszcza, że A'den to po prostu słowo z Mando'a oznaczające "furię". Nie wiedział nic.
_ Puść go... jak jeszcze raz go spotkam w tej okolicy to osobiście go zastrzelę. Rozumiemy się?
Najemnik posłuszne kiwną głową i gdy tylko Aru go puści to ten zwieje.

Aru - 2011-02-02 18:02:59

Nie mnie tu decydować czy puścić.
*Odparł zgodnie z prawdą. Tangorn nie był dla zabraka nikim ważnym, nie znał go w ogóle, wiedział tylko, że Seco go zna i że ten zna samego Fibala oraz to, że chyba robił za swoistego dowódcę lub ojca dla pewnej małej grupki klonów. Mało informacji lecz na razie wydawał się być równym chłopem,a na pewno bardziej godnym zaufania niż inny przyjaciel Secorshy, Vottagg. Mandalorianie przynajmniej mają jakiś kodeks honorowy.... Tak czy siak, gdy A'den uznał, że można najemnika puścić zabrak nie oponował, rękę zabrał z rany której ból pełną siłą najemnik poczuje w ciągu minuty jeśli nie szybciej.*
Idź, chłopie i zajmij się tą raną, pocisk przeszedł na wylot ale może dojść do zakażenia.
*Sztuczny, bezuczuciowy głos poinformował najemnika na temat stanu jego zdrowia. Gdy ten już zwiał zabrak wstał i wyprostował się pozwalając z koniuszków swych palców skapywać kropelkom innej krwi niż swojej, tak dla odmiany.*
Cóż....chyba będziesz to musiał pokazać swojemu...dowódcy.
*Rzucił do A'dena.*

Tangorn - 2011-02-02 18:16:42

A'den już podnosił z ziemi urządzenie, odstawiając na bok karabin, nie by mu teraz potrzebny a jedynie mógł przeszkadzać. No ale bezbronny nie był, miał wciąż na sobie pancerz a w nim kilka śmiercionośnych niespodzianek. Klon wpatrywał się chwilkę w to urządzenie, nie wiedząc czy ma je uruchomić czy też poczekać z tym na Tanga. W końcu jednak nacisnął przycisk aktywacji i czekał. W końcu mogła to być bomba czy coś, a on jakoś by się z tego wykaraskał, a jak nie, to przynajmniej buir nie ucierpi.
- Najpierw zobaczmy co to jest
No i urządzenie odżyło, o dziwo nie było zabezpieczone hasłem i nie była to bomba. Niebieskawa poświata zalała pomieszczenie po czym uformowała się w postać jakieś kobiety, na oko trzydziestoparoletniej lub więcej, A'den nie potrafił rozpoznać dokładnie. Oszałamiającą pięknością nie była, chociaż w jej wyglądzie było coś, co przyciągało wzrok.
- Mam nadzieję, że ten durny najemnik spełnił moją prośbę i dostarczył jakoś to nagranie. I wybacz, że w ten sposób się z tobą komunikuję Tan'ika, ale sam dobrze wiesz jak ciężko jest cię namierzyć, a zwłaszcza po tym, jak oficjalnie zginąłeś.
A'den poruszył się niespokojnie. Tan'ika? Nikt tak do jego buira nie mówił a tej kobiety w ogóle nie znał. O co chodzi?
- Spotkaj się ze mną w hangarze C-27 kwadrant B-8. Musimy porozmawiać i to poważnie. Do zobaczenia
I nagranie się skończyło a klon za cholerę nie wiedział o co i o kogo chodzi. Ale chętnie by się dowiedział.
- Kwadrant B-8... to blisko.
Mruknął, po czym wsunął urządzenie do kieszeni a sam wziął swój karabin, po czym spojrzał na zabraka. Przydałaby się dodatkowa siła ognia, tak na wszelki wypadek. Nie ufał mu ale nikogo innego pod ręką nie miał.
- Idziesz? Przydałaby się pomoc. Odwdzięczę się

Aru - 2011-02-02 18:28:01

Całkiem niezła.
*Skomentował zabrak uważnie przyglądający się kobiecie. Nie była jakaś szczególnie piękna lecz jej figura przyciągała oko. Sugerować się jednak hologramem nie można było zbyt konkretnie. Zawsze mogło to być zwyczajnie spreparowane holo z podłożonym obrazem.*
Nie znam mandaloriańskiego, co oznacza ta Tan'ika? Domyślam się co,ale na samych domysłach wolę nie polegać.
*Zapytał jeszcze nim klon wyszedł z dość zaskakującą dla zabraka propozycją. No, siły ognia to on nie miał przy sobie w tradycyjnym znaczeniu tego słowa. Jedynie Moc oraz miecze świetlne.*
Przyjaciele Secorshy są moimi przyjaciółmi. Mogę pomóc, mam tylko nadzieję, że w tym czasie huttowie z rodu Boggi nie zorientują się, że ten wahadłowiec na tutejszym lądowisku należy do Vottagga i jest skradziony... ale i tak liczę na to, że kilka godzin jeszcze mam, po rozwaleniu stacji jednego z ich rodziny raczej mają na głowie coś ważniejszego niż jeden brakujący wahadłowiec.
*Zabawka w kształcie droideki zaś trafiła do kieszeni szarej peleryny z kapturem jaką to na sobie miał. Kaptur na głowę zarzucił będąc niejako gotowym do drogi. Choć czuł w kościach, że ledwo z jednego cyrku udało mu się zwiać i już pakuje się w kolejny.*

Tangorn - 2011-02-02 18:45:04

- Tangornik... przynajmniej tak mniej więcej, ciężko to przetłumaczyć. W Mando'a to lepiej brzmi
No zdecydowanie lepiej brzmiało Tan'ika niż Tangornik, ale to było subiektywne zdanie A'dena. Jednak teraz nie zaprzątał tym sobie głowy tylko sprawdzał na wizjerze najszybszą trasę do tego lądowiska. Byli na szczęście blisko a klon miał zaparkowany blisko skuter repulsorowy i się akurat druga osoba zmieści.
- Żeby zadawać się z huttem to trzeba być skończonym di'kutem... albo Secorshą. Dobra, rusz swój shebs, mam tutaj schowaną maszynę
Zarządził klon no i już ruszył po schodach na dół, nie czekając na Aru, ten jak będzie chciał to nadąży za nim. Dosyć szybko opuścił budynek i zniknął w jakieś uliczce, ale wrócić dosyć szybko, ale już na skuterze. Poczekał aż Aru wejdzie i bez słowa ruszyli.

Aru - 2011-02-02 18:50:40

*Śmiech zdusił w sobie słysząc "Tangronik". Nie pasowało tego typu zdrobnienie zdecydowanie do Mando. Oj coś czuł, że będzie świadkiem ciekawego spotkania. Kobieta najpewniej była mando także, kto wie czy i nie kochanką papcia klonów. I znając życie związek iście wybuchowo przerwali wysadzając kilka pojazdów. Takie to myśli towarzyszyły idącemu żwawym krokiem zabrakowi w ślad za klonem. Na skuterze miejsce odpowiednie czyli za klonem, rękoma chwytając się z tyłu za swymi plecami by mieć dobre podparcie gdy Ci ruszą w drogę. * No to wio. Tangornik będzie pewnie zainteresowany tym, że go ktoś tak nazwał.

ehotelsreviews.com/nemo-dive-center-aqaba-jordan wynajem agregatów warszawa szafa z drewna narampe.pl Reklama w Internecie strona