Kris - 2010-10-17 11:02:02

niepokojącego takich sytuacjach czas zlewa siew  jedno. Na początku odliczany, potem już płynie niczym sraczka, w jeden wielki dwubarwny kocioł bez dna.
Tak łatwo się zatracić, w tym przygnębiającym miejscu, zatracić całe „człowieczeństwo” i stać się niemal zwierzęciem, które walczy tylko o kolejny dzien i przestaje już nawet marzyć o wyzwoleniu. Tylko czasem, ukryty w bezpiecznej jaskini, odczuwał przebłyski wyższych czynności intelektualnych. Koszmary: sny, w których pojawiał się ten glos, ten przerażający chłód, który był niemal obcowaniem z potępioną dusza. Duszą, która wdarła się w ciało, które tu przywiózł. Kiedy? Może miesiąc, może rok a może 100 lat temu.
Nie wiedział już ile ma lat, kim jest, i jaka jest marka jego ulubionego piwa.
Wypełzał skoro swit, kiedy jest jasno, kiedy wszystkie uwielbiające mrok potwory chowają się choc na chwile. Ale tu nawet dnie są mroczne.
Każdy, kto tu był, tak jak on, na zawsze będzie chciał to zapomnieć.
No, chyba ze to Sith.
A to miejsce, ta planeta, to najbardziej przeklęty ze światów.
Kris nie dał rady już życ.
Wyczerpały się niemal wszystkie jego życiowe pokłady. Zarówno zapasy fizyczne, z  czego organizm mógl pobierać do podtrzymania pracy organów, jak i wszelka sila witalna, tak zwana chęć życia.
Lezał na skalistej ziemi. Nie było już skały, tak jak i tego lichego słońca. Czekał na bestie. Może zechcą go zjeść. a  jak nie – nieważne. Poleży tak do końca. Przecież to już nie długo.
Nie wiedział już, ze jest wyniszczony, ranny i pokonany. Był gotów wszystkim wybaczyć swoje krzywdy za szybką śmierć

Moc - 2010-10-17 11:10:03

*Zabawne, że czasami w chwilach największego zwątpienia pojawia się światełko nadziei, nikłe i blade, jak maleńki płomyk walczący z trudem o przetrwanie pośród otaczających go ciemności. Ale wystarczy tylko troszkę chęci i sił, by płomyk przeistoczył się w nieokiełznany płomień pochodni, rozpraszający mrok i wskazujący drogę do wybawienia.
I tak, gdy Kris leżał na skale, czekając na śmierć to rozległ się ten dźwięk. Żołnierze na polu bitwy, gdy są otoczeni przez wroga często określają go jako najpiękniejszą melodię Galaktyki lub nadciągającą śmierć, w zależności od tego, kto powoduje to. Tak, ten dźwięk zwiastował tylko jedno... I tak na niebie pojawił statek, niewielkich co prawda rozmiarów, ale nie to było najważniejsze. Po prostu tutaj był, dając nadzieję nie tylko na przetrwanie ale i na wyrwanie się z tej przeklętej przez wszystkich skały. Maszyna nic nie wiedząc o położeniu Krisa skierowała się ku formacjom skalnym po drugiej stronie wąwozu. Znajdowały się tam wejścia do starych grobowców Sithów jak również i do ich zniszczonej Akademii. Pytanie tylko, po co ten ktoś tutaj przybył? Przyjaciel, czy wróg? Cóż, trzeba się przekonać samemu.*

Kris - 2010-10-17 11:15:26

*Nagle zaczął słyszeć swój oddech – miarowy, płytki, ale oddech, wyznacznik zycia. Skąd się wzięły jeszcze te mięśnie, które pozwoliły mu podnieść głowę. Nie otworzył oczu, łapiąc powietrze słyszał dźwięk silników. Przyleciał. On przyleciał. Nieważne kto, może to był znowu ten sith, nieważne, nie, jeśli choc przez chwile może to oznaczać wybawienie, to Kris to wykorzysta. Odłączy się od logiki. Coś nagle obudziło w  nim ostatki sił, jakby najbardziej awaryjne pokłady, te które już walczą tylko o kołatanie się serca.*
czekaj! *Krzyknął. Nie – nie wydobył się żaden dziwek, choć Kris słyszał swój pełen rozpaczy głos* zawróc! Tutaj jestem! Błagam – ratuj mnie!

Moc - 2010-10-17 11:22:03

*Odgłos zaczął się oddalać, ale nadal był bardzo wyraźny, w końcu wąwóz nie był aż tak wielki... a potem znowu zaczął on narastać, miarowo i jednostajnie. Statek krążył na niebie jak jastrzębionietoperz na Coruscant, szukając swojej ofiary. Słyszał głos Krisa? Raczej nie... szukał dogodnego miejsca do lądowania, nie zdając sobie sprawy z tego, ze gdzieś tam w dole leży ktoś umierający. Ktoś kogo nie powinno tutaj być, na tej jałowej i przeklętej planecie. I w końcu dźwięk silników się zmienił, statek zaczął obniżać lot. Lądował. Nie tak daleko od pozycji Krisa, jednak trochę będzie musiał się wysilić, by do niego dotrzeć...*

Kris - 2010-10-17 11:28:04

*Dla kogoś takiego jak Kris… a może tylko dla Krisa, dla złożonej wypadowej jego doświadczeń, charakteru, nastawienia i woli życia, wydawało się, ze statek go usłyszał, i wraca.
Tu było tak cicho. Tak mrożaco, paraliżująco cicho, tu nic nie żyło, a  to, co żyło, było pokrętne i mrukliwe. Za dnia nie było żadnych dźwięków. Nocami tylko głuche porykiwania bestii.
I ten silnik – jak słowik, jak najbardziej z żywych stworzeń, takie pełne dobrego dźwięku. Piosenka o nadziei. Tak, on usłyszał Krisa, i tu wraca!
Jego palce dotknęły podłoża. Nieważne było, palce której kończyny to były. Jego zawsze lekkie ciało, teraz  wręcz nic nie ważące było takie ciężkie. Nie, nie wstanie, to niemożliwe. Uniósłszy powieki na tyle, by rozszerzonymi agonia. Źrenicami widziec drogę, metr, może dwa przed sobą, począł pełznąc, przed siebie, na wyczucie, dysząc ciezko, a  każdy centymetr był zwycięstwem. Tylko czy dożyje mety?*

Moc - 2010-10-17 11:33:10

*Maszyna w końcu osiadłą na jednej z niewielu płaskich powierzchni w tym wąwozie. Nastała cisza, ale taka dziwna, można powiedzieć, że wibrująca. Jak gdyby nawet skały wstrzymały się, by zobaczyć co się stanie. Syk niosący przez echo... klapa maszyny się otworzyła a potem głuche uderzenie, zwiastujące zderzenie się metalu z twardą skałą. Późniejszych kroków pilota nie było słychać, ale widać go było. Ciężko z tej odległości ustalić rasę czy powiązania, ale był sam. No i miałw miarę ludzką sylwetkę... nie był to wiec Nemedis.*

Kris - 2010-10-17 11:38:02

*Chwała Mocy – pomyślał. To nie sith. Nie musial tego widzieć. Poczułby, gdyby to był on. Gdyby to był on, to pewnie Kris oddałby ducha za s[Rawą samej świadomości.
Czy widział/słyszał/czuł, jak ta maszyna laduje – nie wiedział. Nic już nie wiedział, świadomość się zatracała. Nie miał już poczucia ciala, kontaktu ze swiatem, jednak miał nadzieje, ta zapomnianą od dawna „sobość”, teraz zamkniętą ograniczeniami fizyczności. Fizyczności, która dobiła do muru którego już nie da się sforsować. Padł na ziemie, skałę, piach, czy cokolwiek. Mógłby paść nawet na zielona łąkę, nagle. To już by nie miało dla niego znaczenia.
Dłużej nie da rady*

Moc - 2010-10-17 11:44:07

*Moc tego dnia chyba czuwała nad Krisem, bowiem pilot tego statku zauważył czy też może wyczuł go? Nie wiadomo. Faktem był oto, że zaczął powoli wspinać się po nieco stromym zboczy, kierując się w jego stronę? A może jednak coś innego go przyciągało w to miejsce? Nie liczyło się to. Liczyło się tylko to, że kroki tego kogoś zaczynały być coraz bardziej wyraźne. Chrzęst materiału butów stykającego się z kamiennym podłożem był niesiony przez echo. Nadchodziła nadzieja na wybawienie... A potem krzyk, czy może zawołanie? Kroki stały się głośniejsze, częstsze. Ten ktoś biegł...*

Kris - 2010-10-17 11:51:35

*Nie powinien, ale czuł wibracje podłoża. Chyba już nie słyszał kroków, tylko te uderzenia butów, takie częste. Kilka, a  może kilkanaście kroków tego kogoś przypadające na jeden jego oddech. Prawdziwy wyścig. Dramatyzmu tego nie można oddać: kiedy wszystko dzieje siew  grobowej ciszy, schowane głęboko w konającym ciele.

Tajemniczy wybawca mógł widzieć już to cos, a  może tego kogoś, bo trudno było rozpoznać rasę, nawet tak charakterystyczną. Wyglądało to bowiem jak szkielet psa obleczony bladą jak kreda skórą z licznymi ranami, nawet nie gnijącymi, co wysuszonymi. O tym, ze istota mogła buc inteligentna świadczyły strzępy odzienia, które na ów szkielecie wisiały.
W Mocy widać było, że zostało bardzo niewiele czasu. Właściwie to już był koniec, jedynie żyłą w nim jeszcze determinacja, i to, co go uratowało dosłownie w ostatnim momencie – nadzieja po usłyszeniu silnika*

Moc - 2010-10-17 11:57:40

*Kroki w końcu ucichły, by skumulować się w ostatecznym wstrząsie i tuż przy Krisie. Ktoś podbiegł do niego i padł na ziemię. Później na skórze mógł poczuć czyiś dotyk, lekki, ciepły, delikatny...a potem siła, tak siła, energia, życie... to wszystko zaczęło rozchodzić się po jego organizmie od miejsca zetknięcia się tych dwóch ciał. Czuł po prostu jak napełnia go Moc, jak leczy część jego powierzchniowych jak i wewnętrznych ran. Leczy na tyle, by przeżył dalszą drogę. A potem jego ciało straciło nagle kontakt ze wszystkim. Z dłonią, ze skała... uniosło się w powietrze, szybowało. Czyżby zbliżała się ostateczna śmierć? Jeśli tak to byłą ona tak błoga... bez bólu, bez cierpienia... ostateczna ulga dla wymęczonego ciała.*

Kris - 2010-10-17 12:02:46

*To już nie było wazne. Czy żyje, czy może właśnie to życie się zakończyło. To, co teraz się z nim dzialo było właśnie tym, czego pragnął, i nie ważne, co to jest – niech trwa, bo czuł, ze właśnie na to czekał, o otrzymał nagrodę. Jeśli tak wygląda umieranie, to jest to wspaniały stan. Pozwolił sobie odpłynąć, sparwic, ze czas przestaje istnieć*

Moc - 2010-10-17 12:07:33

*Niestety, Kris może później poczuć się trochę rozczarowany, gdy po kilku lub kilkunastu godzinach ocknie się. Leżał na miękkim materacu jakiegoś łóżka, okryte kocem termoregulującym, by utrzymać jego stałą temperaturę. Do jego ciała przyczepione były jakieś przewodziki, zapewne informujące o stanie jego zdrowia, które było jakie było. Ledwo żył, ale żył. Kroplówka już krążyła w jego żyłach wraz ze specyfikami na wzmocnienie. Na twarzy miał maskę z czystym tlenem, by dodać mu sił. A nad nim pochylał się robot medyczny wraz ze skanerem.*

Kris - 2010-10-17 12:14:16

*powiadają ze dugowie to twarde sztuki i cos w tym było.
Mógłby stwierdzić, ze jest w raju, gdyby nie fakt ze czul się tak cholernie… docześnie.
Czuł się źle, chciało mu się rzygać, a  jednocześnie miał świadomość, ze rzyganie w tej chwili byłoby czystym idiotyzmem. W chwile później aż zachłysnął się świadomością logiki własnych myśli.
Przypomniał sobie swoje imie, twarz matki, słonce na Couruscant. Szybko zorientował się, gdzie jest i doszedł do wniosku, co się stało.
I wtedy tez przyszło wspomnienie ostatnich dni, zapoczątkowane tym… rytuałem, do którego został zmuszony. Serce mu zamarło, a  aparatura, respirator i inne zaraz wszczęły alarm, informując o zapaści. A Kris był swiadomy. Wzmocniony kroplówką złapał za rurę maski tlenowej i pociągnął na tyle mocno, ze gumka strzeliła a  on zachłysnął się powietrzem*

Moc - 2010-10-17 12:21:25

*Alarmy zawyły, droid zareagował i od razu wpuścił do ciała Krisa kilka leków uspakajających jak i stabilizujących. Zbyt wcześnie zaczął walczyć, jego stan nie był jeszcze stabilny. Dug mógł nagle poczuć, jak oczy mu się same zamykają i ogarnia go senność. Maska znalazła się ponownie na jego twarzy a on sam opadł całkiem na łóżko, a jego nogi uniosły się nieco wyżej. Stan zaczął się stabilizować powoli a robot medyczny wciąż coś sprawdzał na ekranach i kontrolował wszystko. Kris stracił świadomość...

Odzyskał ją po jakimś czasie, ale nie wiedział czy minęły minuty, godziny, czy dni. Nie miał już maski ani większości przewodów. Leżał wygodniej, pod głową miał poduszkę i okryty był zwykła kołdrą, nie medyczną. Kroplówkę nadal miał jak również parę drucików, ale nie leżał już w sali medycznej, tylko w zwykłej kajucie.*

Kris - 2010-10-17 12:29:12

*Nie miał snów, znowu było to poczucie bez czasu, jednak kiedy się obudził, poczuł się na dobre Krisem, nie jaka wywleczoną z paszczy śmierci kukłą. Prócz kości pod skórą chyba zawiązało się trochę ciała. Oddychał samodzielnie, na tyle głęboko, by nie męczyło go chociażby uniesienie powiek. Dawno nie było tak jasno. To statek. Znowu,. Powoli powrót do ostatnich wydarzeń. Pierwszego wybrudzenia nie pamiętał, pamiętał  za to moment ostatniej walki o zycie był jak sen. W ogóle cały Korriban wydał mu się snem.
Wiec co jest rzeczywistością?
Kris oparłszy się na łokciu uniósł głowę. Miał na tyle długa szyję, ze  mógł się rozejrzeć. Obraz mu się dwoił, widział niewyraźnie, ale w tej chwili nie mógł marzyć o czymś więcej.
Westchnął, i pozwolił sobie na chwile relaksu, zachwytu suchym pokładowym powietrzem. Żyje*
O kurwa… *szepnął. a  właściwie to poruszył tylko ustami, suchymi jak piach. Cmoknął. Nieźle…*

Moc - 2010-10-17 12:33:40

Interesujący dobór słów. Wykaraskałeś się śmierci, cudem przeżyłeś i chyba sama Moc ci pomagała a ty możesz wykrztusić z siebie tylko "o kurwa"? *Rozległ się głos, głęboki, cichy, bardzo kobiecy a potem wybuch śmiechu, całkiem niespodziewanego w tym momencie i w tym miejscu. A jednak, czysta manifestacja wesołości... tylko kogo? Głos zdawał się dochodzić z bliska, tak jakby ktoś był w tym pomieszczeniu... a jednak Kris nikogo nie mógł zobaczyć. A może to jego wyobraźnia? A może słyszał to tylko w głowie? W pokoju był sam...*

Kris - 2010-10-17 12:52:12

*Jakoś nie za bardzo przejął się tym, ze ma halucynacje. Nie mogąc odróżnić rzeczywistości od snu, mógł rozmawiać z głosami w swojej głowie, i nawet nie wydawało mu się to dziwne*
Przepraszam, chciałem powiedzieć: ku chwale imperium i niech żyje Imperator! *rzucił, nie złośliwie, nie ironicznie, ot – trzeba jakoś odpowiedzieć. Tak samo – w końcu musi paść jakies słowo. Zamiast „dzięki bogom”, niewierzący w  bogów Kris powiedział „o kurwa”. Rozejrzał sie znowu, ale nikogo nie ujrzał. Był skłonny stwierdzić, ze stracił wzrok, no ale widział kajutę. Chociaż z drugiej strony – a bo on wiedział. Spojrzał wiec na swoją dłoń. Poruszył palcami. Działa – pomyślał.*
a Ty co byś powiedziała na moim miejscu?

Moc - 2010-10-17 12:57:13

Jeśli rzeczywiście tak myślisz mój drogi, to dostaniesz kopniaka na do widzenia i życzę kolejnych udanych zmagań z Korriban, może akurat twój ukochany Imperator raczy ruszyć tyłek, by przylecieć po swego wiernego poplecznika *Słowa aż ociekały ironią i jadem, ton głosu momentalnie zmienił się na zimny i obojętny, jak gdyby wyrzucenie żywej istoty na zewnątrz by umarłą nie było szczególnie trudne.* Co ja bym powiedziała? Może ja pierdole, jednak żyję? Ewentualnie kocham ten świat... *Kolejna salwa śmiechu, tym razem zauważalnie inna. Stworzył się jakiś mur, dystans miedzy Krisem a tym głosem. Było to z pewnością frustrujące, gdyż w pomieszczeniu nadal nikogo nie było, pustka i cisza, a wiec statek dalej był na powierzchni planety... dowolnej planety.*

Kris - 2010-10-17 13:02:05

*Nie można zaprzeczyć – wystraszył się. Głos w jego głowię nie lubił Imperatora, ale jeśli jest głosem  jego głowy, to powinien wiedzieć, ze Kris tez nie lubi imperium.
W ogóle – czy imperium i imperator w ogóle istnieją? Jeśli głos istnieje bez ciała to równie dobrze mogło istnieć to irracjonalne imperium*
Kimkolwiek jesteś, głosie, to jesteś dziwna. Nie rozumiem cie *nie wiedział nawet, czy mówi, ale czy to ważne? Rozumieli się. Rozmawiali* Ale uratowałaś mi życie. Tak, to chyba Ty. Ale nie podziękuje ci, bo nie wiem, czy nie chcesz mnie zabić.

Moc - 2010-10-17 13:09:53

*Wszystko to było dziwne. Z jednej strony normalny statek, dobrze wyposażony i do tego wygodny, ale z drugiej ten głos, dziwny, jakby nieco nieobecny, ale wyraźny. No i nie było źródła tego głosu, nie można był się nawet zorientować z której strony dochodzi. Czy on rozlegał się w jego głowie czy też jednak z ukrytych głośniczków w pokoju?* Ja jestem dziwna? Skąd ten wniosek mój drogi? Dlatego, ze nie pokazuję twarzy? Że nie wiesz z kim rozmawiasz? A może dlatego, ze najpierw cię ratuję a potem grozę śmiercią? *I znowu się roześmiała, tym razem dając mu próbkę jej szyderczej strony. Jej głos zmieniał się bardzo szybko, trudno było nadążyć za jej humorami i kaprysami* Hmm... wszystko zależy od twojego postępowania mój drogi... wszystko zależy od tego kim jesteś i co ty zrobisz... *Cisza... a potem kroki. Tak, zdecydowanie, ktoś szedł korytarzem i się zbliżał.*

Kris - 2010-10-17 13:17:34

Tak, zgadza się. Wymieniłaś wszystkie powody, jesteś dziwna właśnie dlatego *odparł. Stan przytępienia, wybudzenia z długiej śpiączki, jeszcze nie do końca świadomy sprawiał, ze Kris był szczery, mówił, co myślał. Myśli miał zaś tak luźne, ze nie potrafił ich kontrolować. Był kwintesencją siebie.
Kris nastawił uszu. Nie był pewien, czy jest gotów do wejścia w rzeczywistość, te halucynacje były bardzo proste. Rozpoznawał przekaz emocjonalny głosu, ale nie potrafił się na niego obruszyć, obrazić czy zachwycić. Po prostu go odbierał.
Wyobraził sobie swój mózg, który wyglądał jak gąbka – trzeba go wycisnąć, a  wtedy stanie się taki do niczego nie zdatny. Więc na razie nie będę go wyciskał – pomyślał Kris. Może jeszcze się naprawi, ten mój mózg*

Moc - 2010-10-17 13:24:25

Jesteś szczery, to dobrze... a teraz Ciii... *Uciszyła go rozbawiony głosem, jakby byłą pięciolatką a to wszystko było tylko zabawą w piaskownicy. I po chwili całkiem umilkła, a właściwie wraz z chwilą, kiedy drzwi kajuty się otworzyły i do środka wszedł człowiek i to mężczyzna, a raczej młodzieniec, bo był dosyć młody. Tak więc głos nie mógł należeć do niego. Przy pasie miał przypięty miecz świetlny, a wiec Jedi lub mroczny Jedi, Sith raczej nie...* O na reszcie się obudziłeś. Wyglądałeś koszmarnie, na szczęście moja mistrzyni cię uratowała *Chłopak uśmiechnął się do niego szczerze i podszedł bliżej łóżka Krisa, by sprawdzić jego stan, gdy rozległ się znowu ten sam kobiecy głos* Mikal, miałeś przecież o mnie nie wspominać... *Uraza w jej głosie była aż nadto czytelna. A potem znowu śmiech* Przyjdę zaraz do was... *Chłopak tylko zmarszczył brwi i powiedział przyciszonym głosem* Moja mistrzyni jest trochę dziwna, więc uważaj...

Kris - 2010-10-17 13:31:52

*zadziwił się szybkością reakcji swojego ciała, nawet jeśli było to tylko postawienie uszu i skierowanie głowy na wchodzącego. Zamrugał kilkakrotnie, i obraz mu się wyostrzył na tyle, by przpoznac płeć wchodzącego, zanim ten się tylko odezwał. Z całą pewnością było to cos innego niż wtedy- byłą to po prostu żywa istota. Dug. Kris*
Aha… grałem kiedyś w taką gre… i tam był podobny efekt… a poza tym, chyba rozumiesz, ze po pobycie na tej planecie może czasem się coś zrobić w głowę, nie? *ściągnąwszy spieszchniete, popękane wargi wyszczerzył zęby w upiornym uśmiechu. Upiornym, bo nadal nie wyglądał najlepiej* Taaa, wiem, ze jest dziwna, jucz jej to mówiłem, ale chyba nie wierzy. Na piątym roku na kulturze żywego słowa profesor powiedział nam… *zmrużył oczy, które zdawały się chyba i tak nic nie widzieć* Niestety nie pamiętam, ale madre to było. Tak to jest jak się całe zycie zapamiętuje tylko głupoty…

Moc - 2010-10-17 13:38:43

Poczekaj aż ją spotkasz osobiście... *Uśmiechnął się do Krisa trochę dziwnie i rzucił okiem na mały ekran monitorujący stan zdrowia pacjenta. Wszystko było w porządku, wracał do formy. Tak więc chłopak mógł już się odprężyć i spojrzeć spokojnie na duga* Kultura żywego słowa? Co studiowałeś? *Zainteresował, bo nie wiedział co to jest ta cała kultura ale wydawało się to bardzo ciekawe.* Nie przejmuj się, sam mam podobnie. Moja mistrzyni coś tam do mnie mówi, wiem, że to powinienem zapamiętać... a jedyne co pamiętam to to, że zrobiłem coś śmiesznego lub głupiego.*Wzruszył niedbale ramionami i przysunął sobie krzesło. Rozległy się kroki, ale takie dziwne. Tak jakby ktoś miał podkute żelazem buty... kroki zbliżały się coraz bardziej a chłopak spojrzał na drzwi.* No i zaraz poznasz moją mistrzynię

Kris - 2010-10-17 13:47:37

resocjalizacje i antropologie. W przedszkolu robiłem, cudowna strawa. *Odparł głosem typu” jestem psychiczny – już wiesz, dlaczego!”.* Byłem świadkiem niezliczonych egzekucji imperatora i musiałem zatajać to na wizytacjach. Dywanik u dyrektorki zawierał już chyba moje DNA. Fajnie było! *rzucił i zaśmiał się jak szaleniec, ale jednocześnie bardzo poważnie. Zasłonięcie zębów wargami nie było łatwe, bo te były suche. Oblizał zęby językiem, i za chwile wróciła jego normalna twarz. A może nie – wychudzenie nie oddaje uroku, zwłaszcza Rugiom. Oczy miał już bardziej świadome, szerzej otwarte, okryte pod kosciami łuków brwiowych. Ciemnoniebieskie, zapadnięte, podkrążone.
Chciał zapytać, ile czasu spal, ale czy to ma jakiekolwiek znaczenie? Zaczynając od tego, ze nie wie, ile czasu wegetował na Korriban. Mógł mieć i z 50 lat już! Tak tez się czuł, tylko powagi mu brakowało.
Znowu drgnęły uszy. Te kroki skojarzyły mu się z droidem*
no tak. Chyba na pewno. Cos koło tego, cholera… coś się nie mogę ustabilizować…

Moc - 2010-10-17 13:55:22

*Resocjalizacja? Musiało to być ciekawe… *Mikal zainteresował sie tym i oderwał wzrok od drzwi, po to by spojrzeć na duga. Fakt, zachowywał się nieco dziwnie, ale każdy ma jakieś swoje szaleństwo. Ale nie mógł już kontynuować, bowiem  drzwi rozsunęły się z sykiem i weszła do środka dosyć niezwykłą istota. Humanoidalna, to na pewno, ale pierwsze co się rzucało w oczy to szmaragdowe, nieco kocie oczy, które od razu odnalazły Krisa, a ten jeśli by odwzajemnił jej spojrzenie, to by mógł zobaczyć ocean myśli i emocji niemal zalewający jego samego. Kolejną niezwykłością był drobny, spiralny róg wystający z czoła, przysłonięty nieco przez rudawe włosy… a raczej nie włosy, tylko jakieś dziwne skrzyżowanie  włosów i futra, bowiem były one gęste, miękkie, przyciągały wzrok. I ta przedziwna grzywa zaczesana byłą do tyłu, opadały na plecy do wysokości pośladków, gdzie o dziwno znajdował się krótki, płowy ogon o tej samej barwie co włosy. Widząc Krisa i chłopaka uśmiechnęła się, ukazując rząd równych, białych zębów, które jednak były ostrzejsze i nieco większe niż u ludzi a nasuwało to skojarzenia z drapieżnikiem. Ruszyła spod progu i wtedy wyjaśniła się tajemnica tego odgłosu, bowiem nie miała normalnych stóp, tylko drobne kopytka, przez co też nogi miała nieco inaczej ułożone. Ale jak to wyglądało w praktyce tego już Kris nie mógł widzieć, bowiem spodnie zasłaniały wszystko prócz właśnie tych kopytek.* Widzę, że zaopiekowałeś się naszym gościem Mikal…

Kris - 2010-10-17 14:02:20

*W odpowiedzi błysnął do padawana przednimi zębami, i już miał odpowiedzieć, kiedy przyszła ów mistrzyni. Dla niego – głos, bo tak dała się poznać. Owszem, spojrzał jej  oczy, ale czy był w stanie już tak dobrze rozpoznać to co widzi – raczej nie. Prędzej – wydawało mu się.
W każdym razie – po przyjrzeniu się owej dziwnej istocie, mógł się tylko zaśmiać serdecznie, co skończyło się kaszlem*
Tak, zajął się *pomasowal się po szyi. Był po antropologii, a  nie poznał tej rasy. Zawsze w głębi duszy uważał, ze studiowanie nie ma sensu*

Moc - 2010-10-17 14:09:25

*Przedstawicieli jej rasy nie widywano praktycznie w Republice, nikt chyba nawet nie wiedział jak się nazywają ani skąd pochodzą. Ale była Jedi, chociaż nie odwiedziła nigdy Coruscant. Jej mistrz ja uczył zawsze w podróży.* To dobrze. Mikal, mój drogi, mógłbyś przynieść nam coś do picia i do jedzenia? Nasz gość z pewnością dawno nie miał niczego w ustach *Chłopak poderwał się z miejsca i skinął tylko głową, zmierzając do drzwi. Przechodząc przez nie odwrócił się jeszcze tylko i pomachał Krisowi. No i zniknął, zostawiając ich samych.* Nigdy bym się nie spodziewała, że na Korriban spotkam kogoś żywego i nie będącego sithem... *Mruknęła cicho, a ten dźwięk przypominał nieco pomruk zadowolonej kotki. Usiadła spokojnie na krzesełku, zarzucając nieco grzywą, odsłaniając przy tym dłuższe, spiczaste uszy i troszkę fantazyjnym kształcie. Dłonią sięgnęła w kierunku twarzy, by odgarnąć jakiś niesforny kosmyk z oczu i wtedy jeszcze okazało się, że jej długie i smukłe palce zakończone były osłoniętymi pazurami jak u kota.* Powiedz mi zatem, co tutaj robiłeś... ale szczerze.

Kris - 2010-10-17 14:16:35

*Zakaszlał przez zęby, podnosząc dwa palce w górnej kończyny, niczym pokorny student*
Gość by bardzo prosił papierosa, może być nawet rodiański… *głos miał taki przymilny, iż można było pomylić go z cudownym lekiem na wszystkie choroby galaktyki. Eh, okrutny nałóg. Kiedy uczeń wyszedł, Kris poprawił sie na swoim posłaniu. Wszystko go bolało, ale to był ból z zastojenia się. Trzeba się rozruszać, powoli.*
Tutaj…? *powtórzył głucho i nagle struchlał* To znaczy… ze nadal jesteśmy…; tutaj? Na Korriban? *Nie zaczął odpowiedzi, nie zacznie – póki się nie upewni. I widać było, ze Korriban go przeraża*

Moc - 2010-10-17 14:22:05

Papierosy w twoim stanie? *Zacmokała z rozbawieniem, uśmiechając się przy tym nieco drapieżnie, a jej spojrzenie przewiercało Krisa niemal na wylot. Każdy o zdrowych zmysłach widząc ją, jej uśmiech i wzrok po prostu by uciekał, bowiem pewna nieujarzmiona dzikość aż biła od niej. Ale potem zamknęła oczy i wyszeptała cichutko* Poszukaj papierosów Mikal *I otworzyła znowu oczy, poprawiając się na krześle. Siedziało jej się troszkę niewygodnie z powodu tego ogona, ale przywykła już* Tak, nadal jesteśmy na Korriban, kończę zbierać materiały dla pewnego mistrza Jedi... Ale bez obaw, wkrótce stąd odlecimy *Ponownie się uśmiechnęła, tym razem jednak łagodnie jak matka mówiąca do swojego syna. Mogła mówić co chciała Krisowi, a jeśli będzie stanowił zagrożenie to wyczyści mu pamięć po prostu*

Kris - 2010-10-17 14:29:21

Mistrza jedi? *powtórzył jakby z niedowierzaniem, a  potem nagle pomyślał, ze może to wszystko  imperium włącznie w ogóle się nie wydarzyło. Nadal są jedi i republika nadal jest! Odetchnął. zaraz dostanie fajkę. Pięknie się ta bajka kończy* Nie wiem… to znaczy: nie wiem, czy to wszystko jest prawdą, czy tylko jakimś moim majakiem… *zaczął, podnosząc głowę i łapiąc się za „wąsy” wyrastające z okolic uszu. Taka charakterystyczna, dugańska cecha* To wszystko jest… nie wiem, nawet nie chore. Może jakoś potraficie poznać, czy to prawda, bo ja już chyba nie… *podniósł oczy, wreszcie przytomne, jakby pytał: to jak, opowiadać czy nie?
Może i by się wystraszył spojrzenia mistrzyni, gdyby spojrzała na niego przed tymi wydarzeniami. Teraz nawet nie mógł rozpoznać cech nienormalnych*

Moc - 2010-10-17 14:34:48

Owszem, owszem, chyba wiesz kim są Jedi? *Spojrzała z lekkim powątpiewaniem na duga. Był dla niej zagadką, co tutaj robił? Czemu akurat tutaj przybył? Czy ktoś go zostawił? Co widział? Co słyszał?* Nawet w najgorszych majakach czai się ukryta prawda, trzeba ją tylko umieć odnaleźć. A wiec proszę, opowiedz mi to nim mój uczeń wróci *Ponagliła go łagodnie i jeszcze raz pokręciła się na krześle, krzywiąc się przy tym lekko. Kopytkami postukała o podłogę, ale w końcu ułożyła je w miarę wygodnie. No i zamieniła się w słuch, wytwarzając wokół siebie atmosferę wyciszenia i zaufania. Używała Mocy, jednak możliwe też, ze jej delikatny, nieco zwierzęcy, koci zapach też robił swoje*

Kris - 2010-10-17 14:40:43

Tak, wiem *odparł, nawet nie przyszło mu do głowy by obruszyć się na to jakże oczywiste pytanie, choć, jakby wgłębić się, w  temat to każdy parawan udowodniłby mu ze jednak nie wie, kto to jedi.
Jego wizje nieco kontrastowały z tym co teraz poczuł. Poczuł się tak miło, ze nie chciał do tego wracać.
No ale wróci*
To był… sith. Tak, bez dwóch zdań. To był sith, ale martwy. Zmusił mnie, bym znalazł mu ciało. Mówił o moim bracie. To był jego mistrz. Przywiozłem go tutaj. On był… w mieczu. I w szacie. Przywiozłem go tu razem  ciałem i on… odżył. I chyba mnie zabił. Ale żyje. A potem tu zostałem i… zapomniałem o swoim istnieniu…

Moc - 2010-10-17 14:49:55

*Czekała na początek jego opowieści, a gdy i ona nadeszła to wyraz jej twarzy powoli twardniał a oczy się przymrużyły. Czuła tutaj jakąś plugawą siłę, która musiała zachwiać Mocą, ale powrót do życia? Wyrwanie się z objęć Mocy? To jej nawet na myśl nie przyszło... przecież to okropne. Nie, nie okropne, to bardzo łagodne słowo, by opisać to co teraz czuła.* A wiec ten sith zmartwychwstał? Nie dobrze... Wykorzystał cię i porzucił? Mój drogi, wybacz, że cię tak potraktowałam. *Na chwilę jej twarz się rozpogodziła i nawet się uśmiechnęła do Krisa. Wyciągnęła rękę i pogładziła go lekko po głowie a potem po jednym z wąsów.* Przepraszam też, że zmuszam cę do wracania do tego, ale może wiesz jak on miał na imię? Albo jak teraz wygląda? To może mi się potem przydać...

Kris - 2010-10-17 14:55:43

*Zdumiała go ta nagła zmiana zachowania, co dowodziło, ze jednak w sprawach sithów był ignorantem. Tak czy owak wolał być traktowany milo niż oschle.*
Nie, nie zmartwychwstał. Wcześniej był quermianinem, pamiętam jeszcze z Couruscant. Trafiłem przypadkiem na jego dane. Kiedy tu przybyliśmy, był duchem. Wszedł w ciało kaminoańczyka. To był rytuał, ale prawie nic nie pamiętam. A kaminoanie są do siebie bardzo podobni, ale to był mężczyzna *zmrużył oczy. Zauważył, ze póki nie jest pewny, czy to prawda czy jego majak – nie przerażało go to* Zabrał mój statek. Odleciał. Nie wiem nawet, gdzie to miało miejsce. Nazywał się… coś jak Przeznaczenie. Nemezis, ale nie pamiętam dokładnie.
*zamknął oczy w reakcji na pogłaskanie. Jeszcze tylko frytki, kawę i koniecznie – papieroska, i będzie cudownie*

Moc - 2010-10-17 15:04:42

*Tak na prawdę to bardzo wiele istot było w tej sprawie ignorantami. Ponad połowa Galaktyki znajdowała się pod panowaniem jednego z nich i mało kto o tym wiedział, a ci co wiedzieli to się tym nie przejmowali. Więc Kris sam nie był*Hmm... to nienaturalne... to potworne... to... aghr... *Warknęła szczerząc kły i niemal zerwała się na nogi, by pomaszerować po pokoju. Była nerwowa, ale musiała zachować zimną krew.* Nemezis? Nie znam, ale może ten mistrz Jedi będzie wiedzieć... w każdym razie dziękuję, że mi o tym opowiedziałeś *No i wtedy mając chyba świetne wyczucie czasu pojawił się Mikal z tacą z jedzeniem. Co prawda nie były to frytki, tylko kawał solidnie przygotowanego mięsa, sałatki i jeszcze jakieś bulwy do tego. No a do picia tylko sok póki co, jednak prezent też był. Na tacy leżał papieros i zapalniczka* O i jest obiad... i masz szczęście mój drogi, nikt nie pali papierosów, ale została jedna paczka. *I posłała mu spojrzenie typu "nie pytaj skąd". W każdym razie taca wylądowała na małym stoliku przy łóżku Krisa i mógł jeść, a młodzieniec wyszedł.*Smacznego

Kris - 2010-10-17 15:10:57

*Odzyskał chyba ostrość widzenia, bo zinterpretował jej zachowanie jako bardzo niemile odczucie które się ma jak się stara coś zrobić, a  tu nagle okazuje się, ze nic nie zrobione. Czyli – wściekłość. Wkurwienie*
Domyślam się, ze go nie lubicie. Głupie – oczywiście, przecież jesteście Jedi. Ale nie przejmuj się tak bardzo – całkiem możliwe, ze mi odbiło. Nawet nie wiem ile czasu tu mi zeszło. Zabrał mi statek. Nowiutki, zadłużyłem się na 15 lat… ale i tak nie mogę wrócić na Couruscant… dzięki *Podziękował parawanowi i a nad podziw dużą energią poderwał się do tacki. Miał dobry węch, jak każdy dug, a  to mu tylko podsycało apetyt. Jego zapychanie da czas mistrzyni na poukładanie danych.*

Moc - 2010-10-18 18:08:25

*A więc dobrze zinterpretował uczucia, które nią teraz targały. Chętnie by coś zrobiła, ale nie wiedziała po prostu co. Miałą tylko imię, swoje przeczucie oraz opowieść tego duga, który równie dobrze mógł mieć majaki, przez co wróciłaby do punktu wyjścia. Niedobrze* Cóż, wszystko da się zweryfikować... *Wzruszyła ramionami i zmrużyła oczy, wpatrując się uparcie w jakiś punkt na ścianie. Wiadomym było, że teraz jej myśli krążyły dziwnymi torami i trochę nie zwracała uwagi na to, co się dzieje. Tak więc Kris jadł by się zapchać a ona myślała intensywnie nad tą sprawą*

Kris - 2010-10-18 18:21:05

*Zakrztusił się raz, drugi, jednak po ów trzecim razie przełknąwszy kilka razy oczyścił gardło, i zamykając oczy  wysiłku jakim było jedzenie po długim czasie głodówki, posykując z cicha zwrócił się znowu do kobiety*
Jeszcze mam taka dygresje… jeśli to sith, a sith, bo widziałem, i nawet jak ich nie ma to ten jest, w założeniu, ze mi się nie uroiło to… to wydaje mi się… ze po tym jak powiedziałem jedi to on może mie teraz chcieć zabić! *zaśmiał się jak typowy świr, otwierając nagle oczy. Haha, ale fajnie, zabije mnie sith. Rzucil się na papierosa, drżącymi łapskami łapiac go i przypalając. Na zdrowe oko widac było ze Kris był trochę… chory psychicznie przez ten Korriban. No i tajemniczego sitha – zasług nie umniejszając*

Moc - 2010-10-18 18:29:49

*Myśli jej gdzieś tam krążyły więc nie zwróciła zbytniej uwagi na fakt, że zakrztusił się, choć powinna. Ale dopiero jego głos wyrwał ją z tego pomieszanego świata myśli i uczuć. Spojrzała na niego badawczo, wciąż mrużąc oczyska jak kocica szykująca się do ataku.* Spokojnie, upchniemy cię gdzieś u jednego z sojuszników Zakonu, nie znajdzie cię. A jak znajdzie, to wejdzie w paszczę lwa, głupi z pewnością nie jest. *Wzruszyła ramionami, jakby mówiła "a jeśli jest, to tym lepiej dla nasz, szukać go nie trzeba będzie." I fakt, Kris trochę świrował, ale to nie było zbyt dziwne no i groźny nie był też. Dało sie go tolerować*

Kris - 2010-10-18 18:39:52

*całe szczęście. Był tego świadomy i nie wątpił ani przez chwile, ze jest na tyle cenny, by mieli się zawahać przed zabiciem go w każdej chwili, jaką uznają za słuszne. Jakoś nie za bardzo wierzył w „szanowanie życia” u kogokolwiek. Wiec będzie się bardzo starał być grzeczny, a  nawet miejscami – wazeliną pierwszego sortu. Gdyby nie trudny do podbicia argument, ze ta istota jest jedi, Kris stwierdziłby, ze lubuje się w zadawaniu bólu swoim ofiarom. W kajucie uniósł się ostry zapach taniego tytoniu – najwspanialszej trucizny  galaktyce, którą to Kris zaciągnął się z lubością. Na wychudłym pysku malowało mu się cos graniczącego z ekstazą*
Macie tu jakieś… lusterko? *zapytał tonem, który nie jest pewny siebie samego. Czy na pewno chce to lusterko?*

Moc - 2010-10-18 18:51:30

*Owszem, był cenny z powodu swojej wiedzy i doświadczeń, które go tutaj spotkały. Ale też Jedi szanowali wszelkie życie, więc był bezpieczny. A raczej będzie, u Jedi, bo ona... cóż, de facto Jedi nie była, współpracowała z nimi, ale miała taka własna filozofię co z resztą było widać po jej zachowaniu. Nieco ekstrawagancka, okazywała różne emocje, ale co tak na prawdę myślała w danym momencie to było tajemnicą.* Lusterko? *Zdziwiła się, bowiem sama takowego sprzętu nie używała. Ale wysiliła się, by przywołać w myślach ucznia, który dosyć szybko dał jej odpowiedź* Tak, gdzieś tam jest. Mikal zaraz przyniesie *Mruknęła i zaczęła sie wpatrywać w Krisa jak w obrazek*

Kris - 2010-10-18 18:56:50

*zwarzywszy na to, ze raz już mu groziła śmiercią – średnio było widać, a  przynajmniej oczami Krisa. Jednak fakt ze miała całkiem dżedajskiego ucznia raczej przesądzał dla duga o fakcie, ze jest jedi, i to jakimś „lepszym”.
Uszy padły mu na boki, a  pysk lekko się wykrzywił. Papierosa trzymał w  zębach, umiejętnie, co wskazywało na doświadczenie z  tym nałogiem*
Źle wyglądam? *zapytał, zauważywszy to jej spojrzenie. To głupie, ale zastanawiał się… ile ma lat. Kiedy jeszcze pamiętał normalne czasy to miał 32… ile lat mógl przebywać na Korribanie? A jeśli się zaraz okaże, ze ma 50 lub wiecej?*

Moc - 2010-10-18 19:05:01

*No to było raczej takie małe ostrzeżenie, by nie próbował sztuczek. No i też zachwalał Imperatora zaraz na wstępie, co było troszeczkę nietaktowne, choć biedny Kris o tym nie wiedział i się wolał jakoś ratować, co mu zostało potem jakoś tam wybaczone.* Hmm... jak na standardy zdrowych dugów to jak gówno wyglądasz, a jeśli brać pod uwagę standardy Korriban to nadzwyczaj dobrze. *Cóż, była szczera, co mu słodzić będzie, że wygląda świetnie, skoro nie wygląda? Ważne ze żyje. Po chwili drzwi się otworzyły i do środka wszedł uśmiechnięty nieco chłopak, trzymający pod pachą lusterko. Domyślił się ,ze ono dla Krisa, bo jego mistrzyni ich nie używała. Wiec stanął przed dugiem i mu pokazał jego odbicie* Wyglądasz bardzo dobrze *Szepnął mu i mrugnął porozumiewawczo*

Kris - 2010-10-18 19:12:52

*Nietaktowne ale na pewno nie „powiedziane”, bo chyba raczej pomyślane, nie były to słowa. Tak czy owak – nie na serio. Ale – jeśli okazałby się imperialnym? Czy to by zmieniło fakt, ze działo się z nim to, co się działo i posiada dane, które posiada, co do bajta?
Puścił dymek, myśląc zupełnie o czymś innym. Oszczędzany papieros tkwił teraz miedzy bardzo cienkimi palcami*
Czyli biorąc z tego średnią, to tak… na pól martwy? Czy trzy czwarte?
*zaraz tez kolejne wydarzenie zwarło mu pysk – ba, dostał szczękościsku z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu. Ale lustro było zwykłe. Nie zobaczył w nim sitha, choć strach przed tym był tak silny, ze niemal wibrujaco wyczuwalny*
ee… *jęknął sobie cichutko, odwrócił łeb profilem i uśmiechnął się do swojego odbicia. Wyglądał jak wieszak na własną skórę* Masz beznadziejny gust, ale dziękuje. Zawsze miło, jak ktoś robi, żeby było miło… *Im dalej w tę wypowiedź tym mniej pocieszony zdawał się być. Pociągnął raz ostatni papierosa i zgasił go w talerzyk* aaa… który mamy rok?

Moc - 2010-10-18 19:20:12

*Nie, nie zmieniłoby, ale w chwili gdy mu śmiercią groziła to nie wiedziała, że posiada tak cenne informacje. Teraz wie i będzie go musiała chronić, czy to jej się podoba czy nie. Póki co nie miała wyrobionej opinii o Krisie, więc o chęci czy niechęci nie można jeszcze mówić.* Myślę ,ze na oko pół martwy, więc nieźle się trzymasz. *No jak go Mikal przyniósł to wyglądał gorzej ,teraz nabrał nieco kolorów i życia. A chłopak tylko zaśmiał się cicho słysząc słowa duga, który jak widać troszkę popadł w kiepski humor* A tam beznadziejny, widywałem już gorsze rzeczy, a ty szybko wracasz do zdrowia. *Uśmiechnął się pogodnie i gdy Kris przestał się przeglądać w lustrze, to cofnął je i postawił w kacie, tak na wszelki wypadek. Może akurat lubił się w nim często przeglądać. A na pytanie duga odpowiedziała jego mistrzyni* Rok? 344, wiec chyba ten sam w którym tutaj wylądowałeś, bo nie wierzę, by ci się udało przetrwać zbyt długo tutaj *Cóż, Korriban była bardzo niegościnną planetą*

Kris - 2010-10-18 19:30:15

*Westchnął z ulgą, ulga była tak gwałtowna,. Ze opadł bezwładnie na poduszkę. Zamknął oczy, lub raczej – powieki mu na nie opadły. Pokręcił łbem, bezradnie, i bez wyraźnego przekazu*
Wydawało mi się, ze to były lata… całe wieki… wam nie wiem, w ogole nie wiem czy to sie stało. ale jestem,. Wiec chyba tak
*w innej sytuacji odwróciłby się zgrabnie na plecy. Teraz mogł tylko zacisnąć mocniej zęby.
Co teraz ze mną będzie? Moje i tak marne  zycie skonczyło się. Na couruscant –długi. Gdzie indziej – zero, bez grosza przy duszy. Wiec co? Pod Dżedajskie skrzydła, by cały czas chodził za nim jakiś jedi? Pól biedy, jeśli byłby to na przykład Mikal, ale jeśli jakiś Mace Windu by się trafił (no ale Windu nie zyje – przypomniał sobie w ostatniej chwili). Kris nie wyobrażał sobie zycia, które polega na… na chronieniu życia za wszelką cene.
A najgorsze w tym to, ze nie miał kogo za to obwiniać. Nawet siebie
Chociaż nie. Tu wszystko było najgorsze. *

Moc - 2010-10-18 19:39:37

No to masz szczęście *Uśmiechnęła się drapieżnie po czym wstała, widząc jak Kris położył się bezwładnie na łóżku. Odczytała to jako sygnał, że chce zostać sam i pomyśleć, ewentualnie zostawi tutaj Mikala, jeśli będzie tego chciał. Kopytka stuknęły o podłogę, gdy wstała z gracją z krzesła* Nie będę cię już dręczyła, pewnie chcesz odpocząć w spokoju. Jeśli będziesz coś chciał to zawołaj *No i ruszyła w stronę drzwi, poruszając się po prostu jak kobieta, a jej mały ogon, który sobie "zamiatał" w powietrzu był teraz bardzo dobrze widoczny. No i wyszła, zostawiając chłopaka i duga* Chcesz może coś?

Kris - 2010-10-18 19:45:16

Dziękuje *odparł i zarazem pożegnał się, tak zawirowany, ze nie wiedział, co ma myśleć, czuć, i czy w ogóle da się odpocząć. Rozdmuchiwał poduszkę kolejnymi, już coraz mocniejszymi oddechami, oddechami których za kilkanaście a może kilka lat pojawia się oznaki niewydolności plac spowodowane paleniem. Wsłuchiwał się w stukanie kroków ten dziwnej istoty, która – jeśli by był w formie – wręcz by go zafascynowała swoją innością*
I co teraz ze mną będzie? *zapytał, usłyszawszy głos Mikala. Brzmiał bardzo daleko posuniętym załamaniem* Jasna cholera, wpuściłem sitha w galaktykę… mam przewalone...

Moc - 2010-10-18 19:49:53

*Mikal obejrzał się tylko za swoją mistrzynią, ciekaw gdzie też się ona teraz uda, bo raczej statek opuści, to pewne. Zbada świątynie i grobowce czy pomedytuje gdzieś? Albo dla rozrywki sprawdzi się w polowaniu na tutejsze zwierzęta? Kto tam wie...* Nie martw się, ten sith i tak gorszy od Palpatina i Vadera być nie może... *Starał się, by jego głos był możliwie beztroski, ale fakt, że przybył im kolejny wróg o którym nic nie wiedzieli był bardzo niepokojący i Rada powinna się o tym wszystkim dowiedzieć.* Poza tym nie twoja wina, Sithowie świetnie umieją manipulować innymi bez ich wiedzy

Kris - 2010-10-18 19:55:56

Taaa, tylko Palpi i Vader nie wiedzą o moim istnieniu, to bardzo pocieszające. Ten jeden wie – to dla odmiany nie daje mi spokoju *odparł, podnosząc głowę, jednak na tyle nisko, by pędzelki wąsów leżały jeszcze na poduszce.* Nie chce być nieskromny, ale wiem, ze nie moja wina. Szukałem brata. On był uczniem tego sitha. Nie znałem go… *zastanowił się. Czy może, czy powinien, czy to będzie dobre posuniecie powiedzieć mu: jestem mocowładny? Powinienem być jedi, hola hola! Albo raczej – jego brat powinien nim być. Zamiast tego został uczniem sitha. I przynętą na Krisa*

Moc - 2010-10-18 20:11:54

Cóż, po tak długim czasie z pewnością uznał cię za martwego. Poza tym nie bedzie wiedział ,ze to ty poinformowałeś Jedi *Była w tym jakaś logika, więc Kris nie powinien się martwic na zapas. Dostanie ochronę i opiekę, ten sith się nie dowie o jego udziale w tym, więc nie będzie miał po co go szukać.* Rozumiem. Nie wiesz co się stało z twoim bratem? *Ale Mikal już się domyślał, że nie żyje. Pewnie zabił go właśnie ten sith, a jak nie on, to imperialni. No chyba, że miał szczęście i gdzieś umknął.*

Kris - 2010-10-18 20:16:18

*Na pewno nieco optymizmu wyszłoby mu teraz na zdrowie. Może kiedy upuszczą to zakazaną planetę, będzie w stanie wykrzesać z siebie choć odrobinę tej „dobrej logiki”.*
Nigdy nie znalem brata. Mieliśmy wspólnego ojca, tylko tyle. On nie żyje *potwierdził przypuszczenia młodego Jedi. Sam sith powiedział mu o tym*

Moc - 2010-10-18 20:22:20

*Cóż, za niedługo się stąd wyniosą, to mu pewnie poprawi humor, bo ta planeta była strasznie przygnębiająca, o ile to dobre słowo. Cała atmosfera była bardzo duszna, ciężka. Czuło się Ciemną Stronę tego miejsca w nawet najdrobniejszym kamyku. I chociaż statek za sprawą działań mistrzyni jako tako się przed tym bronił to i tak dosyć długo już tutaj byli* Przykro mi, na prawdę *Rzekł z autentyczną skruchą chłopak i podszedł, kładąc Krisowi rękę na ramieniu w geści3e wsparcia*

Kris - 2010-10-18 20:27:46

*Miał na tyle długa szyję, ze mógł spojrzeć na rękę na swoim ramieniu. Z natury rasy drobny, może nie miał budowy drobnej jak na duga, ale teraz był wychudzony. Poczuł się nagle jak jakiś mały zwierzaczek*
Daj spokój, nawet go nie znałem. Poza tym nie był to ciekawy typ. Ćpun i łobuz. *błysnął w uśmiechu pożółconymi przez niegościnną atmosferę zębami typowymi dla drapieżników. Nawet nie humanoidalnych drapieżników co po prostu zwierząt.
Nie wolno mówić źle o zmarłych – pomyślał. To przynosi nieszczęście.
Tylko… ilu zmarłych sithów (o których nie wypada źle mówić) oraz innych przewrotnych typów wskrzesi teraz ów Sith? Może np… Dooku?.
Kris zamrugał i podniósł wzrok na młodzieńca*
Po co tu przylecieliście?

Moc - 2010-10-18 20:41:02

*Cóż, był to zwykły ludzki odruch, jak go Kris zinterpretuje to już jego sprawa. A Mikal po prostu poczuł, że może on potrzebować jakiegoś wsparcia, bo może i się nie znali, ale tak odkryć, ze się miało rodzinę a potem się ją straciło to zawsze boli, mniej lub bardziej.* Ale jednak to był twój brat i go szukałeś. *Mruknął no ale cofnął też rękę i siadł sobie spokojnie na krzesełku, które przedtem zajmowała jego mistrzyni.* Po co tu przylecieliśmy? Jedi szukają wszelkich informacji o Sithach, by dowiedzieć się czegoś o Palpatinie i Vaderze, wiec tutaj przybyliśmy. Korriban jest największą skarbnicą wiedzy o nich *Powód prosty i prozaiczny. Krisa znaleźli przypadkiem*

Kris - 2010-10-18 20:47:26

*Nie interpretował źle. Czuł się akceptowany i było mu dobrze. Było mu wręcz niebiańsko – zył.
Dug zmrużył oczy, jakby chciał powiedzieć, ze szukanie sithów jest nie na miejscu. On nie szukał, a  znalazł. Jednak wspólny mianownik dla tych obu dróg spotkał się tutaj. To cos musi znaczyć. Gadali po Couruscant ze Palpatine to Sith, jak Dooku. Nie można było z  tym już nic zrobic, a  Krisa to raczej nie przerażało bardziej niż samo imperium.
I nasuwa się to lakoniczne pytanie: dlaczego ja?!*
No pięknie… raczej wam nie zazdroszczę, mieliście dwa problemy, teraz macie trzy. Co najmniej

Moc - 2010-10-19 13:33:59

*Chyba każdy, kto zostaje wplątany w jakąś większą intrygę, choć tego nie chciał, pytał siebie "dlaczego ja?", ale chyba jeszcze nikt nie znalazł odpowiedzi na to pytanie. I dalsze drogi są dwie, albo się poddaje albo po prostu walczy, by przetrwać, nie ma drogi pośredniej.* Problemów niestety jest więcej, chociaż główny to Imperium i jego władze, reszta to już pośredniejsze. Ale nikt nie mówił, że życie Jedi jest proste, łatwe i przyjemne *Mikal wzruszył ramionami. Też w sumie mógł pytać dlaczego jego spotkał taki los? Czy to dlatego, że natura obdarzyła go troszkę większą ilością midihlorianów niż innych? Mógł przecież klnąć na swój los, ale akceptował go i żyło mu się lepiej, mimo wielu trudności*

Kris - 2010-10-19 13:42:04

a czyje jest? chyba tylko niemowlaka, bo nawet emeryci mają na głowie mnóstwo problemów… *poskrobał się za uchem. zdecydowanie – i teraz sobie to uswiadomił – nie przywykł do dużych problemow. mimo iż było jak było, to zyl dosc bezstresowo, nawet w Imperium. po prostu miał swoją role, jak każdy. teraz zdarzylo się cos, czego nie da się w żaden sposób porównać do „tragedii” posiadania nieco większej liczny milichlorianow. Odnośnie – znalezienie się na łasce ów „ofiar matki natury”.
rozpłaszczył się na poscieli, zamyslony. chciał już leciec…*

Moc - 2010-10-19 13:52:53

Owszem, każdy ma problemy, ale jednak problem problemowi nierówny. Ty miałeś i masz spory, ja również mam nie najmniejszy *Nikt nie umniejszał wagi tragedii Krisa, w końcu wykorzystanie i porzucenie na Korribanie to bardzo dużo, ale jednak jemu nie wymordowano całej rodziny (bo dla Mikala Zakon był rodziną) i nie polowała na niego ponad połowa Galaktyki z zamiarem torturowania go aż do śmierci. Obecnie los wszystkich Jedi był nie do pozazdroszczenia.* No nic, potrzebujesz czegoś? Bo jak nie to pójdę zobaczyć co z mistrzynią, bo jestem ciekaw kiedy w końcu odlecimy z tej przeklętej skały. Mam przez nią dreszcze... *Pod tym względem to Kris był niejako bohaterem dla młodego Jedi, bo przeżył kilka długich tygodni na Korribanie a on nie dawał rady już po kilku dniach i to nocowania na statku chronionym przez Moc*

Kris - 2010-10-19 14:01:24

*No jakby nie było – trochę ten zakon jedi po dupie dostał, dlatego tez Kris pokornie siedział i nie wypowiadał indywidualnego swojego zdania, które jest takie same jak wszystkich.*
jesli mogę cos chcec, to chce, żebyśmy już polecieli stąd. i najlepiej daj mi cos silnego nasennego, bo jak pomysle ze miałbym zostac sam… *nie skonczył. można sobie łatwo dopowiedzieć. był dorosły, wiec wiedział ze pod jego łóżkiem nie ma Nemedisa. jednak wolałby nie być przytomny, idąc sam*

Moc - 2010-10-19 14:09:40

Nie ma sprawy *Chłopak uśmiechnął się tylko i poderwał się z krzesła, by podać Krisowi tabletki nasenne. Nie wyśmiewał się z faktu, że boi się on zostać sam, bo po czymś takim każdy by się bał, o ile by się to przeżyło. Mikal dosyć szybko znalazł odpowiednią buteleczkę, wyjął z niej dwie małe tabletki, wziął kubek z wodą i podał to wszystko dugowi* Poczekam, aż zaśniesz, żeby sprawdzić, czy wszystko w porządku. *Powiedział tylko, choć bardziej mu chodziło o dotrzymanie towarzystwa, ale chyba powiedzenie tego na głos mogłoby być niezręczne dla Krisa*

Kris - 2010-10-19 14:18:40

dzieki *Był naprawde wdzięczny i gdyby Milak zaoferował wart, może spróbowałby zasnąć bez leków, ale przeciez nie zmusi go do tak bezproduktywnej czynności, zwłaszcza ze przylecieli tu w konkretnym celu. im szybciej ten cel osiągna, tym szybciej odleca, wiec to inwestycja. Połknąwszy tabletki uśmiechnął się do padawana, po czym przycisnąl dolną szczękę do poduszki i zacisnął mocno powieki, jakby tym samym prosił dobry los o szybkie odpłyniecie*

Moc - 2010-10-19 14:35:43

*No niestety, miał pewne obowiązki i jak słusznie Kris zauważył, im szybciej je wykona to tym szybciej wyniosą się z tego przeklętego miejsca. I tak Mikal poczekał, aż dug definitywnie zaśnie, sprawdził jeszcze jego stan na małym monitorze, a potem wyszedł, udając się na poszukiwania swojej mistrzyni. Gdy Kris sie zbudzi ponownie to powinni już opuszczać Korriban*

Darth Nemedis - 2010-10-23 10:46:57

*Nie wiadomo ile czasu minęło od momentu, kiedy dug zasnął, a już poczuł, że się budzi. Bardzo nagle, jak topielec próbujący złapać trochę powietrza. To było tak, jakby nagle wybudził się z dusznego, ciężkiego koszmaru - ale nie pamiętał go. Tylko czy wrócił do rzeczywistości?*

Dzień już się kończy, noc przynosi mrok.
Kradnie wszystkie cienie, wykonuje skok.


*Zanim jeszcze Kris cokolwiek zobaczył, do jego uszu dotarł bardzo cichy głos, pełen jednak tajemnicy i niebezpieczeństwa, naszpikowany lodowatym złem. Ten głos wywoływał wielki niepokój nawet jeśli brzmiał tylko ledwie słyszalnym szeptem. Docierał do umysłu, wbijał się boleśnie w podświadomość. Ale głos nie zniknął, był cały nieznośny czas obok duga. Gdy Kris odzyska ostrość widzenia odkryje, że pochyla się nad nim ubrana w czerń, wysoka postać. Twarz przykryta maską znajdowała się zaledwie parę centymetrów od twarzy duga. Była specyficzna. Pokrywała niemal całą twarz, wyjątek stanowiły jedynie otwory na czarne niczym noc oczy i wcięcie od dołu odkrywające wąską linię prawdziwych ust. Na jej jednej części poprowadzone były czarne zakola wokół otworu na oko, a domalowana część twarzy przedstawiała krwiożerczy, lodowaty uśmiech. Druga część była przeciwieństwem, pod otworem na oko znajdowała się zatrzymana w ruchu krwawa łza, a zaraz pod nią część uśmiechu skierowana ku dołowi, smutna.* Ciemność już się zbliża, wszystkie gwiazdy lśnią... *Nadal rozbrzmiewał ów cichy głos śpiewający smutną, powolną melodie.*...ptaki, bestie, kwiaty, one wszystkie śpią.

Kris - 2010-10-23 10:59:42

*Wcześniej śnił jakieś budzące lęk majaki, jakieś okaleczone żywe trupy  uśmiechami na twarzach tańczące koło niego. A on szedł, niosąc ze sobą butelkę banciego mleka. Wyrzuć to mleko – krzyczały – bo dzień się już kończy, noc przynosi mrok… Wyrzucił je, i wtem poczuł owo szarpniecie, czul, ze tonie. Zatrzasnął szczeki mocno po dzikim hauście i poczół ból, kiedy przygryzł sobie policzek od wewnątrz. Wrzasnął wysokim, głosem, podnosząc się nagle. Ów nieprzyjemne uczucie (już nie bół. Poznał co to jest prawdziwy ból) sprawiło, ze zesztywniały mu mięśnie karku. W pysku rozprzestrzenili ie metaliczny smak krwi.
Strząchnął głową dla oprzytomnienia. To tylko sen. Zamrugał*
jedi? *Jego źrenice się rozszerzyły, a  płuca wypuściły ostatni zapas tlenu. To nie jedi. Strząchnął głową jeszcze raz. Już się obudziłem przecież. Ale nie – nadal słyszał głos tych trupów. Znał już ten glos* przestań! *krzyknął, kierując te słowa do nieobecnej mistrzyni* przestań, to wcale nie jest śmieszne! Nie masz pojęcia co przeszedłem! *bo to na pewno ona się bawi. Chce go ukarać za to imperium! Albo sprawdza, czy mówił prawdę.
Zamarł. Nagle ujrzał tę maskę, symboliczną, jakby teatralną. Gdzie już widział te symbole. Odsunął się gwałtownie, przyciskając do wezgłowia łóżka, wytrzeszczając oczy, byle dalej, niech mnie nie dotknie!*
Nie śpię! *wyksztusił w kierunku postaci* …wiec co tu robisz?! Zabierz swój mrok i odejdź stąd!

Darth Nemedis - 2010-10-23 11:12:42

Teraz dnia już koniec, noc przychodzi prędko... *Kontynuował cichy, ledwie słyszalny głos.* Wieczorne już cienie tworzą noc na niebie! *Okryta czarną jak serce grzesznika rękawicą dłoń podniosła się zaciskając na szyi duga. Mroczna nicość dużych, czarnych oczu skierowana była swą przeszywającą siłą wprost w oczy Krisa.* Poznajesz mnie, prawda? *Wyszeptał sith. Nagle - dotąd uchylone do połowy - drzwi poczęły otwierać się na oścież. Wypłynęła spod nich gęsta, płonąca czerwienią krew.* Oto twoja mistrzyni. Nie pomoże ci już... *Otwierające się drzwi ukazały znaną Krisowi postać zatopioną w kałuży krwi, której napływało coraz więcej. Jej nieruchome oczy wbite były wprost w oczy duga.* Ona umiera. Zostało jej niewiele życia... Nie możesz nic na to poradzić. Nie uratujesz jej. Możesz jedynie patrzeć w jej gasnące oczy...

Kris - 2010-10-23 11:18:00

*przełknął na chwile przed tym kiedy ręką dotknęła jego szyi. Rękawica, bo żywego dotyku by nie przeżył. Zamarzł by. Kris wszystkimi czterema kończynami podjął walkę o oswobodzenie się, zaciskujac po kolei wszystkie chwytne dłonie na przedramieniu zjawy. Nie, bo to było fizyczne, dotknęło go, a on to czuł* Nie… tak… nie! *wrzasnął, widząc ów wlewającą się do pomieszczenia posokę. Nie! On zabił tych Jedi! Zamordował ich!  Przerażony patrzył na umierającą kobietę. Zamknął oczy, zacisnął powieki*
czego chcesz, czego chcesz ode mnie, przecież zrobiłem, co kazałeś!

Darth Nemedis - 2010-10-23 12:57:15

Zrobiłeś i przestałeś być posłuszny. *Wyszeptał sith. Jego dłoń nadal twardo trwała w zacisku na szyi Krisa, ale nie na tyle mocno, by się dusił.* Myślałeś, że przede mną można uciec. Myślałeś, że można oszukać przeznaczenie. *Przestał przytrzymać duga. Odwrócił się w stronę leżącej mistrzyni. Jej ciało uniosło się i skierowało w stronę Krisa.* Patrz na nią. Spójrz co zrobiłeś. Ona umarła przez ciebie. *Zwłoki ociekające krwią wisiały w powietrzu w odległości niespełna pół metra od duga. Krople życiodajnego płynu zaczęły powoli spadać na jego łózko.*

Kris - 2010-10-23 13:38:08

*Kiedy sith go puścił, dał nurka w przeciwną stronę, zupełnie zapominając, ze jest tam ścianą, na której rozsmarował się jak owad* Odczep się! Zrobiłem co kazałeś! ZROBIŁEM CO KAZAŁEŹ! *Ściągnął wargi, nieświadomie, obnażając uzębienie drapieżnika aż po same blade ze strachu dziąsła. Wyglądał jak zwierze, które już ostatecznie zapędzone w kat jest skłonne kąsać już w desperacji, nie mając żadnego wyjścia. Nie był już w stanie się bardziej przestraszyć, tak wiec na napierające ciało po prostu rzucił się, by je odepchnąć, jeśli nie dało się odepchnąć ściany i uciec* Jesteś mordercą! Jesteś potworem! Zostaw mnie, ja nic ci nie zrobiłem!

Darth Nemedis - 2010-10-23 13:50:06

Zrobiłeś co kazałem... I uciekłeś, chowałeś na skałach tej planety. Nie miałem czasu by się tobą zająć. Ale ty przeżyłeś, przeżyłeś by dać się im uratować i o mnie mówić. *Ciało spadło na ziemię jak kupa mięcha, szmaciana lalka. Sith nachylił się nad Dugiem.* Dlaczego żyjesz? Kris, po co żyjesz? *Wycedził przez zęby, wbijając złowrogi wzrok w oczy duga.* Nigdy nie dorównasz swojemu bratu. Będziesz żył żeby żyć, zaraz pod tymi pasożytami, którymi chciałeś płacić za życie informacjami. Gdybyś ich nie miał, zostawiliby cie tutaj, na pożarcie tych bestii jako bezwartościową istotę. Oni cie wykorzystują. Nie ja. Sam sobie jesteś winien znalezienia się w takiej sytuacji. Bardzo źle postąpiłeś uciekając... Ale już więcej nie uciekniesz. *Nemedis zaśmiał się głośno, mocno. Zza uchylonych drzwi poczęły wchodzić do pomieszczenia jakieś postacie. Z początku wyglądały jak manekiny, ale wystarczyła chwila, by zauważyć, że to trupy. Szedł Draks, zaraz za nim Mikal, a potem wszyscy najbardziej z Krisem związani i najbliżsi. Wszyscy z lodowatymi uśmiechami na twarzach, maszerowali w jego stronę. Przechodzili nad lezącym w bezładzie ciałem mistrzyni rozdeptując ją. Niedługo zostanie z niej krwawa masa, ale oni nie zwracali na to uwagi. Wszyscy ściągali do Krisa. Sith odwrócił się w jego stronę.* Dzień już się kończy, noc przynosi mrok. *Zaśpiewał cicho. Zawtórował mu trupi chór.*

Kris - 2010-10-23 13:58:51

*Wyładował gdzieś na ziemi, nie złapał równowagi, poczuł więcej krwi w pysku. Bombardowany słowami sitha szarpnął łbem, podnosząc się. Kilka kropel upstrzyło wykładzinę. Źrenice wielkie, rozszerzone ostateczną walką o biologiczny byt przyglądały się tym wszystkim istotom. Sith miał racje – jego życie było warte tyle co nic, warte były informacje, jego byt był tylko dodatkiem do nich. Ale przecież kiedy jedi go zabrali, nie wiedzieli, co on wie. Jego deską ratunku było właśnie to, ze był na Korribanie.
Patrzył w oczy brata. Dostrzegł swoją matkę, przyjaciół z uczelni. Załkał głośno, bezradnie, drżąc. Tak, teraz już moje życie naprawdę nic nie jest warte. Już nie ma nic, co by go przy nim trzymało. Wszyscy są tutaj.
Zaciskając teraz zęby do granic, zacisnął mocno powieki, i trwając tak w bezruchu, mógł skupiać się tylko na nienawiści wobec tego sitha w masce*
Odejdź, odejdź, odejdź, daj mi spokój! Albo mnie zabij! *wysyczał przez zęby*

Darth Nemedis - 2010-10-23 14:14:08

Nie. *Odparł. Przez twarz przeszła fala delikatnych drgawek, co zaowocowało tryumfalnym uśmiechem.* Nie teraz. Nie zabije cie. To lekcja, którą sobie zapamiętasz na długi czas. Zrobię to jednak, jeśli jeszcze raz wejdziesz mi w drogę. Oni wszyscy będą martwi, każdy, kto miał z tobą kiedykolwiek kontakt. Będziesz miał na rękach krew dziesiątek istot. Musisz być posłuszny. Wtedy ten koszmar się skończy. Jeśli nie - będzie trwał, a któregoś razu spotkasz mnie. Prawdziwego mnie. *Podniósł okrytą czarną rękawicą dłoń. Trupy, które przed chwilą niemal rzuciły się na Krisa, nagle przestały do niego ciągnąć. Były jednak kawałek od rozerwania mu ciała - Kris mógł poczuć na sobie w różnych miejscach zadrapania i rany.* Wiesz, że nie musi tak być. Twój los w twoich rękach. *Wyszeptał. Trupie zjawy bardzo powoli poczęły się cofać, z czymś w rodzaju konsternacji wymalowanej na twarzy.*

Kris - 2010-10-23 14:21:04

*Nie mogąc już nawet zogniskować źródła bólu, chronił tylko pysk, chowając go w  dłoniach* czego chcesz? Czego?! Przecież robiłem co chciałeś, zrobiłem co mi kazałeś, czego jeszcze chcesz?! URATOWAŁEM CI ŻYCIE! Odczep się! Zostaw moich przyjaciół, zajmij się w końcu sobą, skoro dano ci drugą szansę, a  mnie zostaw! Zostaw mnie! *Teraz już tylko krzyczał*

Darth Nemedis - 2010-10-23 14:29:14

Dobrze. Odejdę. Lecz ty nigdy więcej nie powiesz o mnie nikomu. O tym, co działo się na Korriban, o tym kim jestem. Nie powiesz ani słowa radzie. Nie powtórzysz tego co mówiłeś tym Jedi, których spotkałeś. Powiesz im, że to wszystko majaki wycieńczonego umysłu. Że to siła tej planety, grobowce i duchy sithów. Nie powiesz im, że po ciebie przyszedłem. Jeśli tak będzie - ja odejdę. Zapomnę o tobie i ani tobie ani twoim bliskim nie stanie się nic złego. Jeśli jednak będziesz mi wchodził w drogę, dobrze wiesz co się stanie. *Wyszeptał, głos był jednak mimo to mocny, emanował wielką siłą. Trupy nadal śpiewały, ledwie słyszalnie. Przechodziły w inny język, taki, którego nie znał Kris. Ale był to język paskudny, przepełniony złem. Sykliwy i lodowaty, z krótkimi i szybko wypowiadanymi słowami.* Wystarczy, że będziesz posłuszny, a koszmar się skończy i już nie wróci. Będziesz mógł zapomnieć o mnie i o tej planecie.

Kris - 2010-10-23 14:36:41

*Oblizał suche wargi, i nadal zaciskając powieki, skinął głową, nerwowo* Dobrze… dobrze, nie powiem,… nie powtórzę tego

Darth Nemedis - 2010-10-23 14:38:44

A więc niech tak będzie... *Zjawy zaczęły się rozmywać. Wszystko rozsypało się jak zamki z piasku na wietrze. Niedługo pewnie Kris się obudzi, tym razem naprawdę.*

Kris - 2010-10-23 15:09:15

*Obudził się gwałtownie, zachłystując się. Przerażany, obolały. Najchętniej by na przywitanie świata roztrzaskał łeb o ścianę. Nie umarł. Dlaczego, do cholery?! Pamiętał, co się zdarzyło. Wiedział, ze to nie było naprawdę i zarazem…wiedział, ze było.
I co teraz? Gwałtowne przebudzenie przeszło w  kompletny ,marazm. Przegrałem. Albo raczej – uświadomiłem sobie to. Jak wielkim jestem zagrożeniem. On czuwa, nie zapomni. Jedna słabość, chęć oczyszczenia duszy, powiedzenia o tym, tak naturalne dla każdej żywej istoty – zaowocuje śmiercią. Nie miał nikogo aż tak bardzo bliskiego, by szalał na wieść o jego śmierci, ale – biorąc pod uwagę, ze to może być przez niego, wyglądało to zupełnie inaczej…*

Moc - 2010-10-23 15:16:42

*Pewnie minie trochę czasu nim sobie Kris uświadomi, że drzwi jego kajuty są otwarte a w progu stała ta dziwna istota, mistrzyni Mikala. Patrzyła dziwnie na duga, mrużąc lekko oczy. Słyszała to wszystko co wykrzykiwał, trudno było nie usłyszeć i domyślała się czym to wszystko było spowodowane. Czekałą tylko na dalszą część przedstawienia, bo siłą rzeczy ono nastąpi. Nie miała tylko pojęcia o czym Kris "rozmawiał", bo z kim to się domyślała - z owym Nemezisem, czy jak mu tam było. Bo raczej nie z Markiem Ragnos'em czy Nagą Sadow'em. Chociaż, kto go tam wie, spędził tyle czasu na Korribanie, to mogło mu się coś we łbie poprzewracać* Wyspany? I dzięki za pobudkę, na prawdę, nic tak nie poprawia mi humoru jak wyrwanie ze snu przez wrzaski opętanego duga.

Kris - 2010-10-23 15:23:09

*Przewalił oczami, nie ruszając się z pościeli. Nagle stracił całą swoją „sobosc”. Nie ucieszyl, ze  mistrzyni  żyje, nie miał ochoty na papierosa, na jedzenie, na nic. Nawet, jakby mu oznajmiła, ze tu zostanie, nie przejął by się. Nic już nie miało znaczenia* No *burknął tylko bez jakiegokolwiek ładunku emocjonalnego*

Moc - 2010-10-23 15:30:24

Błyskotliwa odpowiedź. Wyglądasz tak jakbyś zobaczył ducha... a czekaj, ty na prawdę widziałeś ducha, prawda? Opowiadaj... i co, przyjdzie cię zabić za to, że wszystko mi powiedziałeś? Albo czekaj, jedno z moich ulubionych. Jedi doprowadzą cię do zguby, a jedynym wybawieniem jest on, światły pan sith, wszechpotężny, który dopadnie nas wszystkich i ukatrupi, by cię ukarać... i pewnie jeszcze parę podobnych tekstów, same "największe przeboje shitów" *Parsknęła sarkastycznie i poruszyła się leniwie w progu, odwracając głowę tak, by spojrzeć na coś na korytarzu. Po jej minie widać było, że jest czymś zdegustowana i że najpewniej przesyła jakąś myślową wiadomość do Mikala. Nie minęło może z dziesięć sekund, jak znowu wbiła wzrok w Krisa. Ogromnie ją interesowało jak biedak z tego wyjdzie. Współczuła mu, wiele przecierpiał, ale miała taką osobowość, że mówiąc kolokwialnie wali prosto z mostu, tak jak teraz. Nie dość, że dug musiał się użerać ze swoim koszmarem, to jeszcze ona mu się przytrafiła.*

Kris - 2010-10-23 15:35:20

*Nic nie powiedział. Nie odpowiedział, zacisnął tylko zęby i odwrócił głowę. Nie mógł powiedzieć, ale może do sitha nie dotrze to, ze spojrzał na nią tak, jakby mówił: tak, właśnie tak.*

Moc - 2010-10-23 15:39:15

*To jedno spojrzenie jej wystarczyło, dobrze to odczytała.* A milcz sobie jak chcesz i tak wiem lepiej *Powiedziała dobitnie, grając w tą dziwna grę. Nie wiedziała, czy ten cały sith ma wgląd do myśli Krisa czy nie, ale lepiej dać mu do zrozumienia, że nie zrozumiała tego przekazu, tak na wszelki wypadek.* W każdym razie chciałem cię poinformować, że odlatujemy z tej skały. Może chcesz się pożegnać z jakimś ulubionym kamykiem czy szkieletem, co? A jak nie to wypnij dupe na to i tyle. *Stuk, stuk, poruszyła się w drzwiach, tak jakby chciała odejść, ale w połowie się rozmyśliła.*

Kris - 2010-10-23 15:42:32

świetnie. Lećmy *odparł. W rzeczy samej – okropne babsko. Tak by pomyślał, gdyby mu na czymkolwiek zależało. Ale tak nie było, i jak lezał, tak lezał nadal. Swoja droga, nawet lepiej, ze to ona. Gada swoje, niech gada, Krisa nie dotyczy, i tyle. Oczywiście nie sprecyzował tych mysli. Wypiął się na wszystko*

Moc - 2010-10-23 15:46:33

*Kolejny miarowy stukot, tym razem oddalający się, a wiec odchodziła, zostawiając Krisa samego. Okropna była, ciężko było z nią wytrzymać, więc oszczędziła dugowi kolejnych ciężkich chwil w jej towarzystwie, niech odpoczywa w spokoju. No może nie do końca w spokoju, bo po paru minutach do kajuty wśliznął się jej młody padawan, który od razu zamknął za sobą drzwi* Mistrzyni poszła pilotować... jak się czujesz? Słyszałem twoje krzyki, martwiłem się. Koszmary? *Zapytał młodzieniec, podchodząc do łóżka. On nie domyślał się co to mogło być, aż taki przewidujący nie był*

Kris - 2010-10-23 16:05:28

*Uchylił powiekę, by spojrzeć na chłopaka. Wyglądał jakby nagle przybyło mu drugie tyle lat, co miał. I jedi mógł poznać, ze to było cos więcej niż koszmar * Tak, zły sen. Niesprzyjająca aura *zmusił się do uśmiechu, a  zmęczenie zamaskowało strach*

Moc - 2010-10-23 16:09:18

*Mikal był jeszcze młody, uczył się, więc pewnych rzeczy nie dostrzegał. Jego poprzedni mistrzowie uważali, że nie da sobie rady jako Jedi i chcieli go odesłać do Korpusów Rolniczych, ale przygarnęła go jego mistrzyni. No właśnie, mistrzyni... nigdy nie używał jej imienia, ona sama też nigdy się nie przedstawiała* Nie martw się, za niedługo się stąd wyniesiemy i... ooo... czujesz? Silniki *Uśmiechnął się serdecznie i przyciągnął sobie krzesło, gdy pokład lekko się zatrząsł. Znak, że powoli startują*

Kris - 2010-10-23 16:14:15

Tak, silniki *Przytaknął. W głębi serca chciał to powiedzieć, koniecznie – wykrzyczeć co się stało, tu i teraz, Mikalowi.  Ale nie może. Nigdy w życiu nie może, musi wyrzucić z pamieci to zdarzenie, i Nemedisa. Nie ma. Nie wie, jak znalazł się na Korribanie, nic nie pamieta. Jak zrobić, by doznać amnezji? Uderzyć się mocno  głowe? Czytał kilka książek o tym, nieszczęście. Chętnie przyjąłby je od kogos na siebie, i po prostu nie pamiętać, by nie musieć żyć w kłamstwie. Kłamstwie strachu. Wiecznym strachu*

Moc - 2010-10-23 16:23:12

*Cóż, Jedi znali techniki pozwalające na "kasowanie pamięci", chociaż rzadko je używali, uznając je za ocierające się o Ciemną Stronę. Oczywiście Kris mógłby poprosić o takie coś lub zapytać, czy jest to możliwe a może któryś by mu pomógł, jednak znając życie i on o tym że chce zapomnieć nie wspomni ani żaden Jedi nie zaproponuje, więc męczyć się będzie dalej* Hmm... pomóc ci jakoś może? *Zapytał Mikal, nie wiedząc po prostu co zrobić, pierwszy raz był w takiej sytuacji. Chciał pomóc, ale nie wiedział jak*

Kris - 2010-10-23 16:29:50

*Kris raczej byłby skłonny stwierdzić, i z resztą chyba nie minie się z prawdą, ze jedi wręcz przeciwnie – będą chcieli a wszelką cenę tej „rzekomej amnezji” u Krisa się pozbyć by się czegoś dowiedzieć.* Nie, dzięki, jest dobrze *Oparł, bo musiał tak odpowiedzieć. Mikal mógł mu pomoc tylko w jeden sposób: zabić go*

Moc - 2010-10-23 16:45:53

Na pewno?*Zapytał jeszcze tak dla pewności, ale znał już odpowiedź, a będzie ona potwierdzająca. I potem miał dwa wyjścia, wyjść, by pomóc mistrzyni, lub siedzieć tutaj wraz z Krisem, by dotrzymać mu towarzystwa i w sumie wybrał to drugie. Tak więc milcząco siedział sobie na krześle w ramach wsparcia, gdyby chciał zasnąć lub coś w tym stylu.*

Kris - 2010-10-23 16:51:21

Tak, na pewno. W porządku, dzięki *odparł. To było beznadziejne. Kris był już przegrany. Na tym właściwie można zakończyć sesje, bo nie wydarzy się raczej niż w tym gronie i kształcie sytuacji*

Moc - 2010-10-23 16:55:03

*No cóż, to Mikal kiwnął głową, ale został. Siadł po prostu na podłodze w kącie i zaczął medytować, chcąc mieć na niego oko, tak w razie czego. A statek w tym czasie wleciał na orbitę a potem skoczył w nadprzestrzeń, opuszczając to przeklęte miejsce.*

Ankein - 2011-08-15 12:42:26

Ankein w jednej chwili poczuł dziedzictwo Sithów, planetę grobowiec. Mężczyzna aż wstał i podszedł do szyby, zbliżając twarz i jakby biorąc oddech tą emanującą siłą. Serce biło mu szybko na widok przybliżającego się Korribanu.

Mroczny Jedi zaczerpnął suchego powietrza. Było tutaj ciepło, step był tutaj zapewne szczytem roślinności. Kanonierka stałą już przed Świetliką. Zapewne klimat jej nie będzie służyć, ale miejski pojazd raczej wiele wytrzyma. Oczy chłopaka powędrowały ku skałom w oddali, skąd czuł największą siłę, drzemiącą, niewzruszoną. Niesamowite ile mocy może być w trupach... może też zjawach? Czuł rozpierające podniecenie. Wyjął z kieszeni lizaka.

Cichy - 2011-08-15 12:55:54

*Cichego zas można było odnaleźć na dachu kanonierki. Miał ze sobą cały swój dobytek w niewielkiej podróżnej torbie, w której znalazło się miejsce dla słoika ze skórą zabraka, a  sama kość ogołoconą z mięsa została rzucone na powierzchnie Korribanu. Jedna cząstka Aru spocznie na ziemiach Mrocznych Lordów. Dug obserwował z góry Ankeina, zdecydowanie niezadowolony z pominięcia jego udziału w przywiezieniu ich tutaj. No ale długie monologi na temat własnych uczuć nie były w jego stylu. Za to powolne i metodyczne zapisywanie czyjejś karty spostrzeżeniami na owego temat – już tak. Teraz obserwował, jakby z  politowaniem: tak, podniecaj się, żebyś się czasem nie posrał*

Ankein - 2011-08-15 13:09:15

Ankein popatrzył na słoik. - Niee... to będzie profanacja. - zauważył wskazując na skórę wewnątrz. - Spoczywają tu wielcy, a on był nikim... - powiedział, ale takim tonem mówiącym: rób co chcesz, ale nie podzielam tego. Włożył sobie lizaka do ust. Wolną już ręką poprawił pas, do którego przymocowany był nowy sztylet i pistolet blasterowy. Wciąż odczuwał ogromną zazdrość o miecz świetlny Duga, ale nic nie mówił. Za to podniecał się nadal pobytem na planecie. Schylił się i wziął garść brązowej gleby, którą przepuścił przez palce.

Cichy - 2011-08-15 13:42:49

*Cichy miał skórkę w słoiku, i słoik w  torbie. To było jego i nikomu tego nie odda. Zrobi sobie z  tego coś. Na ziemie wyrzucił gnaty. Leżąc cały czas na dachu kanonierki przewalił oczami w sposób jak najbardziej zauważalny i dobitny*

Ankein - 2011-08-15 13:49:35

Ankein popatrzył na Cichego, w końcu przez niego tutaj są. - Masz jakiś konkretny plan jeśli chodzi o tę planetę? - zapytał idąc w jego stronę. Otwarł drzwi kanonierki i włączył klimatyzację, żeby nie stała się piecykiem. - Czuję ich tam - wskazał na skały w oddali, jakby wielkie posągi, które na nich patrzą. Może to faktycznie posągi? Strzelił palcami wysyłając macki mocy, wszędzie dało się wyczuć to dziwne uczucie obserwowania jak na cmentarzu gdy jest się samemu po zmroku. Tyle, że Ankeinowi to nie przeszkadzało, a wręcz go cieszyło.

Cichy - 2011-08-15 13:54:49

*Tylko zjechal spojrzeniem  dachu na łysy łeb Ankeina i nic nie odpowiedział. Wyraźnie nie miał na to ochoty wiec nie odpowiadał. A  może stwierdził, ze już dość jego inicjatywy?*

Ankein - 2011-08-15 13:59:20

Prychnął. Za dużo czasu obchodził się z Cichym jak z dzieckiem, którego nie wolno urazić, bo rodzice przyjdą i spuszczą wpierdol tobie nie jemu. Jego milczenie było mu uciążliwe, w dodatku te rozkapryszone zachowanie, jakby Ankein koniecznie musiał imponować jemu.  - Bierz swoją dupę łaskawie do środka - powiedział chłodno i niemal natychmiast odpalił kanonierkę. Ruszył beznamiętnie nawet nie patrząc, czy Cichy jest już w środku. Wątpliwe, żeby ze swoją zręcznością zwalił się z dachu. Pędził w stronę tego co czuł jako mocny ślad w mocy, a kanonierka wzbudzała wysokie tumany kurzu.

Cichy - 2011-08-15 14:04:18

*No musiał, bo nie imponował, co objawiło się w spuszczeniu ku dołowi ręki i pokazaniu mu środkowego palca, no i to była jedyna reakcja, bo dalej sobie leżał i robił co robił czyli nic. No i kanonierka ruszyła. Dug został na dachu, widać mu nie przeszkadzał ani kurz ani prędkość. jak chciał zostać na dachu, to chciał. A co zechce potem – to się okaże. Na razie był żywym przykładem na porzekadło „ciemność cierpliwa jest”*

Ankein - 2011-08-15 19:55:58

Kanonierka sunęła równo, jedynie czasami rzucały nią wstrząsy, kiedy teren opadał. Ale Ankein najwyraźniej nie miał ochoty zwiększyć pułapu, lub też nie widział potrzeby. Siedział zupełnie rozluźniony, dając przenikać się Ciemnej Stronie tak gęsto tutaj obecnej. Nogą blokował ster wciąż kierując się ku formacji skał, która była coraz bliżej. Po chwili przez otwarte okno wypadł patyczek po lizaku, który zniknął gdzieś w piasku, po którym teraz jechali. Człowiek pozwolił, żeby podmuch z okna łagodnie chłodził mu twarz. W końcu teren zaczął się robić skalisty i wtedy maszyna poderwała w górę, żeby uniknąć kolizji z ciemnobrązową masą. Znaleźli się w Dolinie Mrocznych Lordów.

pozycjonowanie stron wąchock pozycjonowanie wasilków internet kurów rynek konkursów sms pranie firan i zasłon warszawa