Tangorn - 2011-02-11 19:14:12 |
*Na słowa klona nie zareagował, pocieszać to on potrafił jak mało kto. Zabrak nadal szanse na ucieczkę w razie czego widział, przynajmniej dopóki będą w pobliżu statku. Ale to już temat na inne rozważania. Gdy z kobietą został i ta dała mu blaster który ten obrócił w rękach i wetknął w kieszonkę w swej brązowej i poplamionej pelerynce.* Mam kilka... sztuczek w rękawie. *Odpowiedział kobiecie nieco nieobecnym głosem, a przynajmniej nieobecnym dla niego samego bo dla kobiety był to praktycznie ten sam syntetyczny głos co zwykle się z tej puszki wydobywał. I Aru na zewnątrz się udał, idąc tuż za rudowłosą kobietą. W pamięci wciąż miał ten sen, nadal nieco się czuł jak by śnił. Miał tylko nadzieję, że mu nie odbija, nie byłoby zbyt dobrze gdyby zaczął strzelać do urojeń w środku obozu Mandalorian.*
Na powierzchni księżyca panowała dosyć wysoka temperatura a przy tym powietrze przesycone było wilgocią, zupełnie jak w tropikalnej dżungli, którą cały Dxun w sumie przypominał. Mando nie zwracali zbytnio uwagi na frachtowiec oraz na trójkę przybyszów, ale to były tylko pozory. Wielu strażników z karabinami snajperskimi miało ich na celowniku, no może nie licząc A'dena którego znali jeśli nie osobiście, to z widzenia. Sam obóz był nieźle zorganizowany, każdy robił co do niego należało albo ćwiczył. Pod wysokimi ścianami na zaimprowizowanych placach treningowych walczyli dorośli a obok nich ćwiczyły dzieci, mieli może po dziesięć i więcej lat. Zarówno chłopcy jak i dziewczynki, ludzie i nie ludzie. Spotkać można tu było sporą mozaikę rasową: twi'leków, ludzi, zabraków, rodian, durosów, kilku wookiech nawet i wielu, wielu innych. Część skrywała twarze pod hełmami o różnych kształtach, jednak wszystkie zawierały ten sam element, wizjer w kształcie litery "T", znak rozpoznawczy Mando. Dziedzictwo Taungów. A'den stał niedaleko Jane i Aru, rozmawiał z jakimś innym Mandalorianinem w pełnym pancerzu, ale trudno było zrozumieć o czym właściwie mówią. Posługiwali się Mando'a, ale nie trudno było zgadnąć, że rozmowa dotyczy ich, zwłaszcza, że do uszu Aru mogło dobiec wyraźnie pogardliwie wypowiadane słowo aruetii, czyli obcy. W końcu jednak przestali rozmawiać i ten Mando poszedł a A'den się odrócił tylko na chwilę. - No dobra, chodźcie. Tylko bez żadnych wygłupów dobra? Trochę nie lubią obcych ale długo tu nie zabawimy No i klon ruszył śladem tamtego Mando.
|
Aru - 2011-02-11 19:21:59 |
*Tego jak wilgotne powietrze jest niedane mu było wyczuć. Przynajmniej do czasu aż nie zdejmie hełmu,a dopóki go o to ktoś nie poprosi ten go nie miał zamiaru ściągać. Więc jedyne co czuł to odfiltrowane z wszelkich zanieczyszczeń i woni powietrze. Zaleta zarówno jak i wada bo nie wyczuje ulatniającego się gazu lub innych woni. Dobrze chociaż, że dzięki Mocy nadrabiał braki w percepcji jakie to w tym hełmie miał. Choć nie przeszkadzało mu to wzrokiem rzucić w stronę trenującej młodzieży. Wiele różnych ras tutaj ujrzał i wyczuł charakterystyczne dla nich ślady w Mocy. Na samą rozmowę A'dena i jego towarzysza zwrócił uwagę przysłuchując się uważnie każdemu słowu. Znał tylko niestety aruetii-obcy. Może i szybko przyswajał języki obce, nawet bardzo szybko, to było oczywiste że Mando'a się z jednej konwersacji za żadną cholerę nie nauczy. Na słowa, A'dena nic nie odpowiedział jedynie kiwnął głową i ruszył w ślad za nim.*
|
Tangorn - 2011-02-11 19:30:27 |
Mando'a jeszcze trochę różniło się od innych języków bo było bardziej kontekstowe. Na jedno słowo przypadało po kilka znaczeń no i w dodatku nie było było rozróżnienia na rodzaje, więc np taki buir to może równie dobrze znaczyć ojciec jak i matka. W każdym razie A'den szedł za tamtym Mando, rozmawiając o czymś w spokoju, a część przechodzących obok nich osób zwracało uwagę a owych aruetiise. Część robiła to jawnie, inni się z tym maskowali. Aż tu nagle w kierunku Aru wystrzeliła piłka i jeśli zareaguje dostatecznie szybko to nie dostanie nią w głowę. W każdym razie po chwili do zabraka podbiegła dziewczynka, na oko czternastoletnia, ubrana w lekki pancerz z hełmem na głowie, odkrywającym jednak twarz. Była roześmiana, bo właśnie grała z resztą dzieci w jakąś swoją grę i przypadkiem piłka poleciała w ich stronę. - Przepraszam, poda mi pan tą piłkę? Zapytała wciąż uśmiechnięta i z ciekawością, bez strachu patrzyła na obcego zakutego w pancerz. U nich to było po prostu normalne i nie wzbudzało w niej strachu. Nawet widząc kaburę broni kobiety jej wyraz twarzy się nie zmienił. No może troszeczkę, była bardziej zainteresowana tą grupką. - Ooo... ma pani verpina, fajna broń, ale za delikatna. Buir mi mówiła zawsze, że najlepsze są mersony 25'tki, wytrzymalsze... ale jak będę dorosła to sobie takiego verpina kupię Cóż, dziecina miała niezłą wiedzę na temat uzbrojenia.
|
Aru - 2011-02-11 19:46:17 |
*I to tylko utrudniało ewentualną edukację danego języka...a przynajmniej mówienia w nim. Bo jeśli idzie o rozumienie danych języków, jakoś zabrakowi to szybciej przychodziło. Mistrz Po'Kai zawsze wiązał tę zdolność u zabraka z wrażliwością na Moc i może trochę w tym racji było. Jak to on mówił? Że zabrak nieświadomie odczytuje w Mocy przekaz od rozmówcy co pomaga mu w zrozumieniu danego języka... co pewnie miało wadę bo kogoś opornego na Moc języka tak szybko nie opanuje. W każdym razie, pomijając refleksje na temat lingwistyki, zabrak szedł spokojnym krokiem nic sobie nie robiąc ze spojrzeń jakimi obrzucali jego i kobietę. Jak na razie w obozie była atmosfera na skutek ich przybycia niczym nie zmącona, dzieci dalej ćwiczyły i bawiły się, a dorośli zajmowali swymi sprawami. Dobrze rokowało to na przyszłość tej wizyty.* *Jeśli zaś idzie o piłkę... zareagował instynktownie bez udziały świadomości. Czy to były wibracje w Mocy, czy usłyszał lot piłki, a może kątem oka ją ujrzał-nie miało to znaczenia. Piłka nie odbiła się od hełmu jego,a trafiła prosto w dłoń w którą ją chwycił nie odwracając się nawet w jej stronę. Przystanął po tym, głowę swą pochylając i spoglądając na piłkę w swej ręce. Widać to jego umysł przywróciło do rzeczywistości. Gdy usłyszał dziewczynkę, twarz skryta w hełmie zwróciła się w jej stronę,a piłka została lekko podrzucona by pokręcić się chwilkę na czubku palca wskazującego.* Łap. *Odpowiedział tylko, piłkę rzucając lekko w stronę nastolatki, słysząc jej słowa na temat broni dorzucił jeszcze swoje trzy decykredyty.* Następnym razem jak będę kupował broń muszę chyba poradzić się Ciebie. *Głos z hełmu niestety nie oddawał tak dobrze emocji jak by zabrak chciał, żartobliwy ton jednak powinien zostać odczuty nawet przez te przeklęte filtry głosu.*
|
Tangorn - 2011-02-11 19:53:35 |
Dziewczynka zręcznie chwyciła piłkę po czym wprawnie odrzuciła ją w kierunku oczekujących na nią dzieciaków, którzy od razu zaczęli grać. Chłopcy i dziewczynki, razem, nie było u Mando podziału na płeć słabszą i silniejszą, a nawet można by powiedzieć, że kobiety nieco "faworyzowano" uważając, że powinny być silniejsze od mężczyzn. - Nie ma sprawy. A i wyreguluj sobie ten hełm, bo głos strasznie zniekształca No i po chwili już biegła w kierunku grających dzieci, którzy nie oszczędzali się w zupełności. Gra była dynamiczna i trochę brutalna, ale uczyła współpracy i honorowego współzawodnictwa. Jane podeszła bliżej Aru i rozglądała się nieco zamyślona. Ten obóz przyprawiał ją o lekkie dreszcze, bo nagle dotarło do niej ,że oni wszyscy żyją ledwie kilkaset metrów od dżungli, w której kryły się bestie mogące rozszarpać ich na strzępy, a mimo to wszyscy tutaj zachowywali się tak, jakby ten drugi świat nie istniał. Ćwiczyli, grali, rozmawiali, bawili się... Po prostu. - Dziwne miejsce... bardzo dziwne. Ja wiem, że Mando są tacy bardzo wojowniczy... ale jak się to widzi...
|
Aru - 2011-02-11 20:00:27 |
Próbowałem, po moich przeróbkach sfajczyłem kilka odwodów i brzmię jak jakiś droid z holovidów klasy B.Miłej zabawy! Nie połamcie się tam nawzajem. *Pożegnał dziewczę nieco się dziwiąc tym co widzi. Wiedział,że u Mando jest równouprawnienie i to konkretne,ale nie spodziewał się, że jest ono aż takie. Co by nie mówić przypominali oni pod pewnymi względami Jedi. Przynajmniej względem relacji i "wyższości" jakiejś płci nad drugą.* Co by o nich nie mówić pod pewnymi względami przypominają Jedi. Gdyby na takiej planecie była akademia, z pewnością podobnie by to wszystko wyglądało. *Podzielił się swą opinią z Jane, ruchem dłoni dając jej znać, że pora iść dalej bo A'den ani myślał się zatrzymywać. Co do samych jedi zaś... oj tak. Na Dxun mogła by być ciekawa akademia. Zawsze dziwił się poznając korzenie zakonu tym, że główna świątynia i centrum szkoleniowe znajdowało się na Coruscant. Wielka świątynia od zawsze powinna się znajdować w podobnym miejscu, gdzie można by obcować z naturą w dosłownym znaczeniu tego słowa, bo tutejsza natura mogła uczniaków przerzuć,a następnie wydalić po strawieniu.*
|
Tangorn - 2011-02-11 20:20:30 |
- Obawiam się, że Mando trochę daleko do Jedi... Mruknęła Jane no i ruszyli dalej za A'denem i tamtym wojownikiem, którzy najwyraźniej nie zwracali uwagi na to, co robią ich goście, więc mogli oni po podglądać życie codzienne w takim obozie. W ogóle ciekawy holovid by wyszedł, "Z kamerą wśród Mando". Normalnie dokument pierwsza klasa. I tak zbliżali się powoli do wielkiego budynku, który najwyraźniej pełnił rolę centrum dowodzenia, bo wokół niego panował większy ruch. Można było dostrzec nawet jakąś kobietę w pancerzu, ale bez hełmu, jak strofowała trzech wyraźnie od niej wyższych mężczyzn, ale nie wydawali się nadąsani z tego powodu. Mało tego, wykazywali autentyczną skruchę. Najwyraźniej pełniła ona rolę ich przełożonego. - Tutaj wszystko wywrócone do gry nogami... dzieci grają w brutalne gry i znają się na broni i pancerzach lepiej niż my, kobieta ochrzania mężczyzn a ci nawet nie drgną... niby panuje tutaj rygor ale ci tam np pijani są w sztok Dyskretnie wskazała grupkę Mando opuszczających jakiś bunkier i wszyscy byli dosyć mocno wstawieni. No i oczywiście były tam też kobiety. Właściwie były wszędzie, ćwiczyły, piły, współzawodniczyły z facetami... zupełne jakby nie było po między nimi różnicy płci czy rasy.
|
Aru - 2011-02-11 20:31:42 |
*No cóż, jeśli by się gdzieś trafił jakiś dziennikarz mający znajomego Mando to kto wie? Może i by mu się udało taki dokument o życiu Mandalorian w dzisiejszych czasach zrobić. Odpowiednio okrojony by nie nagrywać czasem rzeczy mogących być dla Mando ważnych, ale pokazanie przykładowo takiej gry w piłkę dzieci i starszej młodzieży i inne scenki rodzajowe mogły by zainteresować widzów. Choć to niestety w Imperium by nie przeszło. W końcu Mando raczej dla nich jest kolejnym wrogiem do anihilacji.* Mi się tu podoba. *Odparł na słowa Jane, uśmiechając się pod nosem widząc pijanych zarówno facetów jak i kobiety, oraz to jak przełożona opieprza swoich podkomendnych. Zabrakowi by się tutaj spodobało.* Choć pewnie dziwnie bym się czuł mając się bić na pięści z jakąś kobietą... ale ona raczej by już zadbała o to bym nie miał oporów przed zrobieniem jej krzywdy ciosem w szczękę. *Po chwili mruknął do Jane już wyobrażając sobie jak kobieta mu spuszcza manto w końcu prowokując go do czegoś więcej niż tylko uników.*
|
Tangorn - 2011-02-11 20:46:33 |
- Mandaloriańska dala spuściłaby ci takie manto że byś zapomniał o czymś takim w następnym pojedynku Odezwał się nagle Mando przed nimi, który niby rozmawiał z A'denem, a jednak przysłuchiwał się rozmowom Jane i Aru. Cóż, taka już była specyfika tej kultury, tutaj nie oczekiwano, by mężczyzna dawał fory kobietom. Mało tego, wymagano tego, by ojciec jeszcze bardziej "przyciskał" swe córki by były jeszcze silniejsze, a w pojedynkach by dawały z siebie wszystko. Stąd też wzięła się opinią, że u Mando to nie ma kobiet tylko są "babochłopy", bo te nie oczekiwały od mężczyzn by ci zachowywali się jak dżentelmeni i im ustępowali. Same potrafiły walczyć o swoje... a mężczyznom w ogóle nie przychodziło do głowy by dyskryminować kobiety, bo mogliby stracić coś dla nich bardzo cennego. - A ja tam nie wiem, urodziłam się w bogatej rodzinie i jakby to powiedzieć... przywykłam do wygodniejszego życia i do tego, że mężczyźni okazują większy szacunek kobietą a nie ze chleją z nimi czy też okładają je pięściami w czasie treningu No jakby się przyjrzeć to nie trudno było wypatrzeć też takie sparingi kobiet i mężczyzn. Były one zacięte i o dziwo bardzo wyrównane, więc nie wiadomo kto wygra, czy kobieta, czy mężczyzna. Ale czas na obserwacje już minął, bo właśnie weszli do tego budynku i zaczęli schodzić po schodach. Ale gdzie zmierzali to już wiedział tylko ich przewodnik.
|
Aru - 2011-02-11 20:55:38 |
Nie wątpię w to. *Do Mando z którym to A'den rozmawiał, odezwał się i sam w odpowiedzi na jego słowa. Co do tego czy u Mando są same babochłopy... no cóż, zabrak nie miał okazji im się przyglądać, ale jak na razie nie było tu widać jakichś potworzyc. Wręcz przeciwnie, dobrze wyglądające i wyćwiczone kobitki. Choć pewnie i się trafiały typy nie różniące się zbytnio od facetów, ale i tak to znaczenia nie miało dopóki takie osoby były wartościowymi towarzyszami w boju. Wygląd i aparycja nie ma znaczenia w takich sytuacjach, liczą się umiejętności.* Mnie zdarzało się już ćwiczyć z kobietami i to nie raz i nie dwa.... ale też jestem raczej przyzwyczajony do kulturalniejszego traktowania pań. No większości, nie mam nic przeciwko temu by sobie z kobitką pogadać jak z facetem. *Mruknął do Jane i już zamilkł. W końcu schodzić zaczęli w dół. Ciekawe dokąd.*
|
Tangorn - 2011-02-11 21:04:52 |
- Mhm... Mruknęła Jane, która myślała do tej pory, że na podstawie znajomości z Tangiem jako taką wiedzę o Mando miała. No i się myliła... i trochę jej się to nie podobało. No ale co miała teraz powiedzieć? Siedziała cicho i szła dalej za przewodnikami. Schody się skończyły, jeden korytarz, drugi, aż w końcu dotarli do jakichś pancernych grodzi, które się przed nimi otworzyły i weszli do czegoś na kształt centrum dowodzenia. Po środku pomieszczenia znajdował się sporej wielkości holoprojektor a przy ścianach stały komputery i takie tam. Ogólnie trochę mało przyjazne to wszystko i surowe. A do tego ten konspiracyjny półmrok. A'den z tym Mando podeszli do projektora a po chwili dołączyła do nich też jakaś kobieta w pancerzu, która prezentowała się całkiem całkiem. Kombinezon razem z płytkami dosyć szczelnie do ciała przylegał, zdradzając, że właścicielka jest dosyć dobrze zbudowana i wysportowana. Jednym słowem lepiej nie zadzierać, zwłaszcza, że przez ramię przewieszony miała sporej wielkości karabin snajperski. - To moja córka Amy. Wie o sprawie więcej niż ja... Klon zdjął hełm, podobnie uczynił ojciec owej Amy i obaj spojrzeli na Aru, dając mu do zrozumienia, że powinien uczynić to samo.
|
Aru - 2011-02-11 21:11:08 |
*Nie musieli na niego zerkać by ten zrozumiał,że i dla niego pora zdjąć nakrycie głowy. Palcami sięgnął do swego hełmu i zwolnił zatrzaski z cichym sykiem. Wizjery jego hełmu zamigotały i zgasły by zostać zastąpionymi zaraz przez świecące w półmroku złote oczy poprzecinane delikatnymi emitującymi czerwony blask pęknięciami. Dziwne oczy można by uznać. Bo twarz wyglądała na ludzką pomijając właśnie te oczy oraz widoczne na czole rogi. Hełm pod pachą się znalazł, a zabrak wzrok swych niesamowicie wyglądających w tym oświetleniu, oczu, na Amy. Nic nie mówił, nie było chyba takowej potrzeby.*
|
Tangorn - 2011-02-11 21:22:38 |
- Młody, znajdź sobie jakiegoś porządnego okulistę bo ten twój obecny to kupa osik Rzucił żartobliwie mężczyzna, który nie wyglądał lepiej od zabraka. Jego nos najprawdopodobniej był kilka razy złamany, Przez połowę głowy przebiegały trzy długie blizny, ślady po pazurach jakieś bestii, do tego ze dwie blizny pod okiem, które najwyraźniej było sztuczne, chociaż nie rzucało się to tak w oczy. Cóż, ten to akurat dużo musiał przejść. Jego córka też miała długą szramę na policzku oraz jeszcze świeżego guza na czole. Hełm nie zawsze chronił dostatecznie dobrze w czasie walki. - No dobra, skoro wszyscy słuchają to tak... Kobieta zaczęła i aktywowała holoprojektor a reszta sali pogrążyła się w mroku. Jedynym źródłem światła był właśnie ten projektor. - Tang przybył tutaj po jakieś informacje. Podobno na jakimś statku spotkał bardzo starego i wciąż działającego droida i z niego wyciągnął jakieś dane odnośnie Wojen Mandaloriańskich. Nie był jednak zbyt wylewny... jak to Fibal. Poprosił o listę planet na których działał Canderous Ordo tuż przed zakończeniem wojen... oto one No i wyświetlił się spis prawie dwudziestu planet, wiele z nich było dosyć egzotycznych, ale zauważyć można było takie bardziej znane jak Mandalore, Onderon, Dxun i Ordo. Z tą ostatnią to nasuwało się po prostu skojarzenie nazwiska z planetą. - Stare podania mówią, że na tych planetach Ordo ukrył stary sprzęt jeszcze z okresu Wojen Mandaloriańskich a potem podobno miał je odzyskać. Jednak ze starych przekazów wiemy, że tak się nie stało. Nie wiemy dlaczego. Poza tym odnalezienie bunkrów w obecnych czasach jest niemożliwe... ale Tangorn zarzekał się, że podobno wie jak znaleźć chociaż jeden
|
Aru - 2011-02-11 21:35:55 |
Papcio albo mamuśka pewnie był iridończykiem stąd takie gały. *Odparł luźnym tonem bliźniatemu. Pomijając już tę skazę na oczach jaka mu się pojawiła, jego oczy od zawsze reagowały tak w półmroku... może nie tak intensywnie,ale reagowały. Z tego co mu wiadome było to tylko u iridończyków tak oczy reagowały, oni jednak zawsze mieli rogi na około głowy i nie mieli włosów. Najwidoczniej ojciec lub matka była Iridończykiem, drugie z nich było typowym zabrakiem. Ci pierwsi znani byli ze swej agresji, drudzy mimo że spokojniejsi nadal byli impulsywni...no trzeba przyznać, zabrak był wybuchową mieszanką.I to taką której wydawało się,że kątem oka widzi kogoś w cieniu, kogoś w obszernej szacie z kapturem zarzuconym na twarz...co nie było możliwe bo nikogo nie wyczuwał.Niczego. Nawet zjawę by się wyczuło.* Canderus? Sam wielki Mandalor? No to się Tang połakomił na potencjalnie wartościowe znaleziska.... *Zaskoczył słysząc tak ciekawe wieści. Co nieco na lekcjach historii w zakonie mu zostało w tym móżdżku. Szczególnie informacje na temat dużych wojen i bitew. A Canderus był wymieniany także podczas takich lekcji. W końcu nawet współpracował z Revanem by obalić Malaka....*
|
Tangorn - 2011-02-11 21:42:16 |
- Banda łaknących krwi psycholi... że też jeszcze się nie wymordowali Mruknął bliźniaty Mando, bo irydonianie nie mieli za dobrej opinii wśród Mandalorian i prawie przy każdej okazji obie grupy spuszczały sobie nawzajem łomot byleby udowodnić kto jest lepszy. Takie tam mało przyjacielskie zapasy, pomijając fakt, że ci piersi jak wpadną w szał bojowy to mordują się nawzajem. - Hmm... historyk, czy jak? Zainteresowała się Amy, bo o tym, że kiedyś istniał ktoś taki jak Canderous Ordo to wiedziała dosyć niewielka grupka w skali Galaktyki. Historycy, jacyś pasjonaci Wojen Mandaloriańskich, sami Mando no i Jedi. A tak to nikogo nie obchodziła historia sprzed prawie czterech tysięcy lat. - W każdym razie łakomy kąsek to by był o ile przetrwałoby to próbę czasu. Bardziej interesujące byłyby schematy... Schematy budowy bazyliszków dawno temu zaginęły, nad czym Mandalorianie ubolewali i to bardzo, bo to były na prawde śmiercionośne maszyny.
|
Aru - 2011-02-11 22:00:42 |
Też się nad tym zastanawiam jakim cudem się jeszcze nie powyrzynali. *Owszem Iridończycy,a szczególnie Ci którzy łowcami nagród zostawali byli całkiem niezłymi psycholami kochającymi mordowanie. Istni berserkerzy pól bitwy, groźni zarówno dla wroga jak i dla siebie nawzajem. Można by powiedzieć, że był to wyjątkowo sympatyczny szczep zabraków....* Historyk nie koniecznie... po prostu lubię wiedzieć o ciekawych wydarzeniach.Wojny Mandaloriańskie takimi były, na wzmiankę o Canderusie wpadłem przypadkowo i postanowiłem podrążyć temat nieco głębiej. To jeszcze przed powstaniem Imperium było więc kłopotem źródła takich informacji nie były. Teraz wątpliwe by się do takich ktoś dostał nie będąc jedną z imperialnych mend. *Ot, pasjonat wielkich kampanii wojennych, można by rzec. Resztę chyba dobrze uzasadnił, bo w czasach republiki dla chcącego nie było niczego trudnego,a jak by ten ktoś jeszcze znał jakiegoś historyka, albo Jedi.. lub sam nim był. Nie byłoby wielkich problemów z dostępem do pewnych dość ciekawych informacji na temat chyba ostatniego Wielkiego Mandalore'a jaki był.* Sam schemat jakichś systemów, czy poszczególnych broni do waszych Bazyliszków był by wyjątkowo cennym znaleziskiem.... *Czyżby Tangorn wpadł na Imperium po dopadnięciu do schematów z bunkra? Aru nie wątpił,że Imperium chętnie by zaadaptowała wszelkie dane i dopasowała do swej technologii, ale ich szpiedzy nie mieli jak się dowiedzieć o tym czego Tang szuka.... bo tutaj raczej u Mando żaden by się nie uchował. Chyba jedynie mistrz w tym fachu.*
|
Tangorn - 2011-02-11 22:24:35 |
- Nie ma co z czasem robić i mu się w shebs poprzewracało po prostu. Przyszedł z ratunkiem A'den bo jakoś ci Mando nie byli przekona ni do końca, ale skoro jeden z nich stwierdził oględnie, że lepiej nie wnikać to nie będą tego robić. Niech tam sobie jest kim jest, byle nie Jedi. Więc dobrze, że Aru się nie zdradzał ze swoją mocowłądnością. - No byłoby to coś... ale póki co nie wiemy nic poza tym, że Tang zaginął gdzieś i tle wiadomo. A'den wspominał, że jakiś jego przyjaciel coś o czymś na O wspominał, więc jeśli patrzeć pod tym kątem to mamy cztery propozycje, za dużo zdecydowanie No musieli najpierw znaleźć jakiś punkt zaczepienia no i po kolei zaczęli przeglądać ewentualne cele. Po prostu nuda.
|
Aru - 2011-02-11 22:31:35 |
Miejsce na "O"? No to chyba nie powinno być jakieś trudne, która z planet na O mogła by być najbliższa Canderusowi? *Pytanie było skierowane do Mando, zabrak chyba już znał odpowiedź. Najbliższa Canderusowi mogła być Ordo.* Chociaż.. jak się okaże, że tam go nie ma to będzie strata czasu tam go szukać. Gdyby tylko tamten sklerotyk sobie przypomniał całą nazwę. *Mruknął spoglądając prosto na projekcję holograficzną. Jak dla niego jednak to właśnie Ordo było najlepszym miejscem gdzie by mogli zacząć szukać... z drugiej strony i Onderon mógł by być miejscem odpowiednim dla Tanga. Canderus nie był głupi z tego co mu wiadomo było i możliwe, że najważniejsze skarby zostawił w bunkrach w innych mniej oczywistych miejscach niż planeta nazywająca się nie inaczej jak Ordo.*
|
Tangorn - 2011-02-13 13:04:06 |
- Tang już mógł sprawdzić tą planetę. Poza tym jak myślisz ile osób przez te cztery tysiąclecia mogło wpaść na ten sam pomysł co ty, co? Zapytał nieco ironicznie starszy Mando, bo takie plany przeszukania poszczególnych planet to powracały regularnie co kilkadziesiąt lat ale póki co nikt nic nigdy nie znalazł. A jeśli nawet, to wielce prawdopodobne, że albo to było kompletnie nieprzydatne albo ten ktoś fakt znaleziska po prostu zataił. Nic nigdy nie jest takie oczywiste. No ale dalsza rozmowa została przerwana przez nadchodzącą rozmowę i trójka Mandalorian spojrzała po sobie po czym klon odebrał Okazało się, że to Seco...
A'den - Witaj Seco... mam nadzieję, że masz dobre wieści? Seco - czesc. Tak, wszystko ghrra i tańczy, mam słowo na O, Edzio je wyfilthrrował z bełkotu Twoich nawiedzonych bhrraci A'den - No to świetnie. Przyda się to bo listę planet do odwiedzenia mamy sporą. Co to za słowo? Seco - Słowo na O to Ohrrdo. Edzik twiehrrdzi ze na 80%, mnie się to wydaje dziwne, kuhrrwa, ale Tang specjalnie zdhrrowy psychicznie to nigdy nie był,… Amy - - Ohrrdo? A'den - Chodzi o Ordo, on ma wadę wymowy... i cześć Malkit Seco - A ty masz wadę chuja, dikurasie Malkit - Sześć verd, pokaż oko A'den - Dzięki Seco, tego nam było trzeba, mam nadzieję, że znacznie zawęzi nam to obszar poszukiwań, o ile tam Tang jest... co jest prawdopodobne. Seco - No, tak, bo niby te… koohrrdynaty się zgadzaja z tej rozmowy, wiec tam. Lecicie tam całą dhrruzyną? A'den - Ordo jest sporą planetą i oni polecą swoim statkiem badając inne tropy, a na miejscu się rozdzielimy. Może ktoś jeszcze pomoże, ale póki co lecę jeszcze ja i dwie inne osoby. A co? Seco - Nie potrzebujecie pomocy? Wiesz, tu jest… no, fihrrma, może by się cos udało załatwić… A'den - - Pomoc się zawsze przyda. Przylecieć po ciebie czy sam trafisz na Ordo? Seco - thrrafie. Co mam mieć? Jak to zahujałe Ohrrdo wygląda? Dżony się sphrrawdzi? Amy - Najogólniej? Ordo to pustynia, piaszczysta, kamienista, skalista... zależy od regionu. Jedynie w rejonach równika istnieje życie, jakaś gęstsza roślinność, woda, góry, jaskinie, doliny i takie tam. Występują drapieżniki i większe i mniejsze, różnie z tym bywa, zależy od szczęścia. Zalecałabym zabrać porządną broń, racje żywnościowe, jakiś dobry pancerz i koc bo nocami bywa tam zimno. Seco - e? kuhrrrwa, i czego Tang szukał na takiej pustyni, bo chyba nie nihrrwany? dhrroideka to chyba dobhrra bhrroń, nie? Mando - - Przeszłości A'den - Chodzi o Dżonego? Nie wiem, może da radę, ale jak trafimy na pustynie to raczej utknie. Teren tam może być dosyć nierówny Seco - niiieee… To dżedajsko brzmi. Tylko dzedaje jeżdżą chuj wie gdzie o ghrrom wie po co i szukają w dupie mózgu Malkit - ja wiem, który jedi ma w dupie mózg… Seco - ta, ja tez wiem… dobhrra, to wezmę coś innego Malkit - Mnie? Mando - Nie twój interes co tam Tang szukał A'den - Udesii... dobra Seco, wybierz coś odpowiedniego, my też się przygotujemy i wystartujemy za góra godzinę. Poczekamy na ciebie najwyżej... albo ty na sam Seco - no dobhrra, to do miłego zobaczenia na jebanym pikniku A'den - Dobra, do zobaczenia
A'den stał jeszcze chwilkę zamyślony po zakończeniu rozmowy a reszta milczała. W końcu westchnął cicho i wpisał znowu coś do komputera i pojawiła się ponownie holograficzna sylwetka planety Ordo wraz z parametrami. - Szykuje się ciekawa impreza
|
Aru - 2011-02-13 14:04:44 |
*On w rozmowie nie uczestniczył, ba nawet w polu widzenia Secorshy się nie pojawił widząc, że jest z nim Malkit i nie chcąc nagłym wybuchem radości gadziny zaburzyć przebieg rozmowy. Ale tyle chociaż, że zabrak nie musiał już kontaktować się z Seco by się zapytać czy Malkit wrócił. Ulżyło mu wyraźnie gdy usłyszał tą jaszczurę. Czyli jednak ten bajzel jaki wywołał nie był na marne. Chociaż tyle....* Wygląda na to, że dobrze typowałem planetę do zwiedzenia. *Odparł zbliżając się do Mandowatego stadka, bo gdy Seco przedzwonił do A'dena ten odsunął się by odejść poza zasięg odbiornika.*
|
Tangorn - 2011-02-13 14:09:08 |
- Tiaa... Mruknął ez entuzjazmu ten starszy a jego córka przyjrzała się ojcu krytycznie. Cóż, najwyraźniej nie polubił on zabraka, więc chyba dobrze, że na Ordo się rozdzielą. W sumie już zalążki planu mieli, A'den ze swoją grupą szuka wraku a Amy z ojcem lecą do miasta by tam powęszyć wśród lokalnych grupek najemników i piratów. Może jakoś wspólnie dadzą radę odnaleźć Fibali. - No dobra, koniec pogaduch, trzeba się przygotować. Gaross'ie zaprowadzisz ich do zbrojowni? Chciałbym pożyczyć kilka cięższych pukawek, tymczasem ja z Amy... zaplanujemy wyprawę Starszy Mando spojrzał na klona i swoją córkę, uśmiechając się przy tym ze zrozumieniem, po czym na głowę hełm włożył i ruszył do wyjścia. Na swoich "gości" uwagi nie zwracał. - Idziecie, czy nie? Warknął no i wyszedł.
|
Aru - 2011-02-13 14:23:15 |
*Nie musieli się lubić, wystarczyło tolerowanie siebie nawzajem.Mimo wszystko i tak dobrze,że się rozdzielą. Jakoś jeden A'den mu wystarczał, nie potrzeba było do tego jakiegoś Mando.... nie żeby Aru miał coś przeciwko nim mimo wszystko jeden osobnik bez poczucia humor to aż nadto.* Chodźmy Jane. Przyda nam się dozbroić, Ordo może i planeta raczej gorąca i skalista, znając jednak nasze szczęście to trafimy tam na krayta. *I ruszył za niejakim Garossem doskonale zdając sobie sprawę z tego, że co by nie mieli na składzie kraytowi by nie podołało, no może nie licząc wyrzutni rakiet, albo celowania w oczy stworzenia. Przed takim bydlakiem i tak, jeśli się dało, należało spieprzać ile sił.*
|
Tangorn - 2011-02-13 14:37:17 |
- Tak... coś mi się zdaje, że ta wyprawa jest dla mnie troszkę za szalona Mruknęła kobieta i tak zostawili A'dena samego z Amy. Ruszyli spokojnie za bliźniatym Mando, który nie odwracał się, by na nich spojrzeć, ale ich obserwował dzięki kilku małym modyfikacjom swojego hełmu. Wszystko w myśl zasady że osoba obserwowana nie powinna o tej obserwacji wiedzieć. Wyszli znowu na powierzchnię, tutaj praktycznie nic się nie zmieniło. Dzieci grały sobie w piłkę, dorośli ćwiczyli a młodzież im się przyglądała. A gdzieś tam z boku obozowiska płynęła jakaś żywiołowa muzyka wygrywana na jakimś flecie, a do tej melodii tańczyły małe grupki zakochanych. Ot zwyczajny żywot nawet jeśli jest to obóz szkoleniowy. Po kilku minutach dotarli do kolejnego podziemnego bunkra, którego strzegło dwóch Mando. Gaross z nimi chwilkę porozmawiał, po czym ich wpuszczono do środka. A pomieszczeniu znajdowało się na prawdę sporo różnego rodzaju broni, od pistoletów po ciężkie karabiny blasterowe, działka i wyrzutnie rakiet. Do wyboru, do koloru. - Bierzcie co chcecie... bylebyście tylko to oddali potem.
|
Aru - 2011-02-13 15:05:18 |
Co posiałaś, teraz zbierzesz. Nie wykręcisz się już. *Odpowiedział jej szczerząc zęby w dość wrednym uśmiechu, upiornym w dodatku na skutek poruszających się pod wpływem ruchu mięśni i skóry, tatuaży. Jane, sama chciała z nimi lecieć, nikt jej o to nie prosił, a na obecnym stadium wydarzeń już nie ma drogi odwrotu raczej. Mando nie przepadają za tymi którzy nie dotrzymuję słowa. Poza tym...co by nie mówić, zabrak nie sądził by z broni mieli skorzystać podczas samych wędrówek po planecie, jeśli klimat tam nie tylko kamienisty,a i gorący jest to zwierzęta dopiero nocą się ukarzą korzystając z chłodniejszego powietrza i ciepłej nocy grzanej przez napromieniowane za dnia blaskiem ciepłym, skały. Co innego jak już znajdą Tanga..* Oddam, oddam. Nie jestem złodziejem. *Mruknął do Mando, lecz po położeniu gdzieś hełmu przystanął na chwilę i zreflektował się.* No dobra, może i coś kiedyś ukradłem *kilka dni temu.* Teraz jednak nie zamierzam tego robić. *I umilkł wpatrując się w sterty broni. Uśmiech na jego twarzy znów się pojawił. Zabrak kroki swe skierował prosto pod istną armatę. Co "przymierzał"? Ciężki karabin dezintegracyjny z kilkoma lufami które obracały się podczas ostrzału zalewając przeciwnika istnym deszczem boltów.* Cuudny...i cholera, długi prawie jak ja! *Podsumował z uśmiechem zadowolenia armatkę ciężką którą z zadziwiającą lekkością trzymał w rękach. To tylko przypominało, że mają do czynienia nie z człowiekiem,a zabrakiem który jest od homo sapiens silniejszy i ma wytrzymalsze znacznie kości. Broń tą jednak z czcią odłożył na jej miejsce. Za duża i nieporęczna armata to jest na taką wyprawę. Dlatego też jedyne co wybrał to, także karabin dezintegracyjny, wersję jego szturmową biorąc. Srebrny, wielkości cięższego typu karabinu blasterowego,z miejscem pod lufą by doczepić ewentualny miotacz granatów lub coś podobnego. Z szukania jednak odpowiedniej modyfikacji zrezygnował. I bez granatów czy małych bomb zapalających da radę, poza tym Mando chciał by potem zwrócić co zabrano, a takich granatów zużytych już nie zwróci.*
|
Tangorn - 2011-02-13 15:11:37 |
- Spróbowałbyś nie oddać Mruknął Mando i wyszczerzył zęby w paskudnym uśmiechu. No ale potem sam zabrał się do zbierania uzbrojenia a wszystko pakował do skrzyni na platformie repulsorowej. Kilka zmodyfikowanych karabinów szturmowych, kilka zestawów granatów i materiałów wybuchowych, wyrzutnie harpunów z linami, kilka pistoletów i ze dwa karabiny snajperskie. No a potem zamknął skrzynię i spojrzał na kobietę, która wybrała tylko lekki karabinek blasterowy i tyle, nie była przecież komandosem, więc to jej wystarczało. - No dobra, to idziemy. Na statku poczekacie na A'dena... No i wyszli ze zbrojowni gdy już wszyscy mieli co chcieli i ruszyli w stronę frachtowca Jane.
|
Aru - 2011-02-13 15:20:53 |
Jeśli nie będę w stanie, jestem pewien że ktoś zabierze to cacko z objęć mych zwłok. *Mrugnął do Mandalorianina czekając w spokoju, aż Jane wybierze coś dla siebie. Nie odstawała od reszty pod względem uzbrojenia,a przynajmniej jego typu. Z tą różnicą, że taki karabin dezintegracyjny i to jego nieco cięższa wersja miała całkiem spory odrzut przy wystrzale,a znając Mando toto maleństwo było jeszcze mocno ulepszone więc kopa pewnie miało solidnego.* Dobra, to zabieramy się. I dzięki za dostęp do zbrojowni,ładną kolekcję tutaj macie. *I tak też z hełmem pod lewą pachą, a karabinem powieszonym na pasku na prawym ramieniu, udał się do frachtowca należącego do rudej kobitki.*
|
Tangorn - 2011-02-13 15:33:22 |
- Lata zbierania. Każdy klan coś dorzucał od siebie, gdy miał na zbyciu jakąś zabawkę No cóż, każdy Mandalorianin miał swoją własną kolekcję broni ,czy to kupioną samemu czy też zabraną poległemu wrogowi. Takie cudeńka nie powinny się marnować, bo tak czy owak ktoś by je w końcu zabrał z pola bitwy. A tak to była to inwestycja na przyszłość. Gaross zaprowadził tą dwójkę do frachtowca i wepchnął do ładowni tą skrzynię z bronią, po czym opuścił pokład, udając się do tego ich centrum dowodzenia, pozostawiając Aru i Jane w statku. Kobieta troszkę się denerwowała. - Nie podoba mi się to zbytnio... jakaś taka powszechna konspiracja tutaj panuje
|
Aru - 2011-02-13 15:38:17 |
Jesteśmy obcymi. Czego się spodziewałaś? *Odparł wzruszając ramionami i nie ruszając się daleko od wejścia na pokład, ot przysiadł sobie na najbliższej umożliwiającej to powierzchni, czy to skrzyni czy na samej podłodze, obojętne mu było gdzie zadek posadzi.* I tak wyjątkowo ciepłe przyjęcie nam zgotowali. Chyba wolisz to, niż dajmy na to zacieśnianie więzi z nimi.... nie sądzę by Ci się spodobał sparing z jakimś mando by móc pokazać swe umiejętności społeczności tutejszej. *Zabrak jako takie pojęcie na temat tego jak wygląda kultura Mandalorian, miał. Gdyby mieli im się bardziej otworzyć tutejsi, z pewnością by gości zaproszono na ring.*
|
Tangorn - 2011-02-13 15:51:47 |
- To ja już wolę to chłodne powitanie Mruknęła kobieta no i obserwowała to co się dzieje na zewnątrz. Minuty powoli mijały, ale nic się ciekawego nie wydarzyło. No może poza tym, że zaczął padać deszcz, ale na nikim to większego wrażenia nie zrobiło. Komu woda przeszkadzała ten zakładał na głowę hełm i po kłopocie. A życie toczyło się dalej. - No gdzie ten A'den? Mruknęła pod nosem i trąciła nogą jakiś metalowy element rampy, ale ten się nawet nie poruszył.
|
Aru - 2011-02-13 16:02:23 |
*Jak by się poruszył to by to pewnie poruszyło i zabraka. Gdy coś się dziwnie chwierutało w tak ważnych elementach statku źle to wróżyło w podróży oj źle. Zabrak na elektronice trochę się znał, coś podłubać, naprawić lub sklecić coś w miarę funkcjonalnego, ale na inżynierii kosmicznej się zbytnio nie znał. Ale pewnie z taką rampą by sobie poradził. Na pewno statek by uszczelnił,ale czy ten po tym by się otworzył od strony ładowni to już byłoby pole do spekulacji.* Ustala szczegóły planu z Amy. Albo ją podrywa, kto go tam wie. *Wzruszył ramionami w dłoni trzymając hełm zwrócony w stronę jego twarzy wizjerami. Aż się na usta cisnął pewien cytat. "Być albo nie być, oto jest pytanie".*
|
Tangorn - 2011-02-13 16:10:45 |
- Tiaa... to by było zabawne Mruknęła kobieta no i dalej czekała, bo nie miała nic ciekawszego do roboty, prócz rozmyślań na różne bzdurne tematy. Z jednej strony nudziło ja to czekanie na klona, bo chciała już ruszać, ale z drugiej strony trochę się bała tego, co tam spotkają. Taki przeklęty dualizm... Zawsze musi być jakieś ale... Na szczęście A'den pojawił się kwadrans później z hełmem na głowie. Przemaszerował dziarsko przez cały obóz, wszedł po rampie do środka i od razu w stronę kokpitu się udał, mijając Jane i Aru. - Przyjemniaczek Mruknęła kobieta i poszła za nim.
|
Aru - 2011-02-13 16:20:17 |
Mam nadzieję, że reszta braci jest trochę mniej aspołeczna od niego. *Podzielił się z Jane swymi przemyśleniami na temat A'dena i nie mając nic innego do roboty, udał się za nimi. Po drodze rozmyślał na różne tematy, choćby na to jak i kiedy Seco dotrze na Ordo. Przydał by im się on już na pokładzie. Ot taki kontrast dla bezuczuciowego wręcz A'dena. Kaleesh dla odmiany był przesadnie uczuciowy i emocjonalny.*
|
Tangorn - 2011-02-13 16:43:58 |
A'den siadł tymczasem u sterów frachtowca a Jane dla odmiany zaczęła go opieprzać, bo to był jej statek, ale i tak nic nie wskórała. Klon zamknął rampę, przygotował statek do lotu, odpalił silniki no i wystartował, a kobieta po prostu siadła w fotelu nawigatora z dosyć nachmurzoną miną. No i chcąc nie chcąc nakierowała A'dena na bezpieczną przestrzeń a potem po prostu skoczyli w nadświetlną.
|
Tangorn - 2012-01-01 12:40:13 |
Do obozowiska Mandalorian zbliżały się dwa frachtowce. Pierwszym leciał Tang wraz z Tracynem i Seco, drugim z kolei podróżowali A'den, Dral, Malkit, Brex i dwóch innych Mando. Postanowili oni spotkać się bezpośrednio w obozie, gdyż po ucieczce z Cato Neimoidii obie grupy znalazły się w innych miejscach Galaktyki i spotkanie się gdzieś w przestrzeni byłoby po prostu bez sensu. A w międzyczasie A'den z Dralem opchnęli na jakieś planecie tego neimoidiańskiego gruchota za umiarkowaną cenę, a później zabrali się w drogę powrotną z ekipą Brexa. Lot mieli spokojny, bez żadnych przeszkód, nikt też ich nie śledził.
W końcu oba frachtowce wylądowały na obrzeżach rozległego obozu, w cieni potężnych drzew. Pasażerowie opuścili swoje statki i udali się na spotkanie. Ekipa Tanga wciąż nie wiedziała o śmierci Fler.
|
Secorsha - 2012-01-01 12:52:46 |
*Dlatego tez ekipa Tanga była bardziej rozluźniona i beztroska, a Seco to już w ogóle. owszem, trochę marudził, bo znowu „w zyciu mu nie wyszło”, ale w duchu się cieszył, ze opuścili tą kutfolandię i czeka ich mila powtórka do korzeni – Zycie w obozie mandalorianskim, a chamstwem i prostactwem. I się nie trzeba na Malkit oglądać. Fler na pewno będzie zła, no ale może się ją uda jakoś udobruchać, w końcu jest wojna, nie można za dużo wymagać, siedzieć trzeba cicho i cieszyć się tym co się ma! Seco wylazł z frachtowca i od razu potknął się o jakaś gałąź, i żyzna ziemia Dxun została powitana tymi słowami: * Co to ma do kuhrrwy utaczanej w mące dhrrobnochujoziahrrnistej w zasyfionym zakładzie pogrzebowym hutta któhrry myje żeby chujem swojej matki znaczyć do fiuta biszkopta?! Ja ci kuhrrwa wale zbożowy pokaże! *Schylil się, chwycił korzeń, i pociągnął silnie, ale nie spodziewał się ze ten ustąpi, wiec niemal upadł do tyłu na rampę lub osobę stojacą za nim. następnie wziął zamach i z agresją rzucił wyrwany korzeń w dżunglę* [i]Nie będziesz mnie tu nóg podcinał pedalska rhoślino!
|
Tangorn - 2012-01-01 13:00:13 |
No Tang nie spodziewał się jakichś niepomyślnych wieści, w końcu wszyscy byli cali, uciekli z atakowanej przez Imperium planety. Po prostu znowu im się udało, co nastrajało pozytywnie. Po prostu grają na nosie Imperium. - Spokojnie Secuś, ciesz się urokami tego miejsca Rzucił pogodnie stary Fibal schodząc po rampie frachtowca. Na księżycu nie było go kilka tygodni, ale wydawało mu się, że minęły wieki. Wziął głęboki wdech, czując to parne, wilgotne powietrze, przesycone wonią dżungli. Dxun miało swój urok, pierwotny i dziki, idealnie pasujący do Mandalorian. - I tak odrośnie... średnio co tydzień trzeba wycinać młode drzewa bo inaczej po miesiącu nie byłoby śladu obozu. Rośliny są tu cholernie uparte i wkurwiające Niemal się roześmiał z powodu tych słów. Życie na Dxun było ciężkie, ale znakomicie hartowało ciało i ducha. Seco się to przyda, ale Fler będzie z pewnością narzekać. Przynajmniej tak uważał Tang. - Dobrza, chodź poszukać tych di'kutów z drugiego statku, Tracyn zaraz do nas dołączy Od drugiego "hangaru" dzielił ich kawałek drogi, ale pewnie druga ekipa wyjdzie im na przeciw.
|
Secorsha - 2012-01-01 13:10:11 |
*Kiedy Seco obejrzał się przez ramie na schodzącego Tanga, wyglądał z kolei trochę jak na Couruscant, kiedy przyłapywano go na szczaniu na ulicy, a wiedział już, ze za to grozi mandat. W przeciwieństwie jednak do tamtych sytuacji nie rzucił się do pyskówki, tylko wyprostował kark i zaczął się drapać po czarnych kędziorach na łbie* Kurhhrwa mać, Tang… ty wiesz, ze ja ciebie szanuje, jesteś moim przyjacielem i ja ci nigdy w bhrrew nic bym nie chciał, ale… *odwrócił się przodem do mandalorianina kiedy ten był już na dole* …ale to jakaś chujowa planeta jest! Kto ją kuhrrwa wymyślił… o, leża na ziemi jakieś kuhrrwa korzenie, jakaś czaszka z rogami, można się kuhrrwa zabić. Ja se nie wyobhrraqżam tu po pijaku łazić! Weeeeź, taka porządna rodzina, a po dziuhrrach się szlaja, tfu! *Brakowało jeszcze ze „tu nie ma kultuhrry”. Seco wetknął ręce w kieszenie tak głęboko ze mu aż spodnie w dół o centymetr podjechały, i patrząc pod nogi zatoczył małe koło po Dxuańskiej ziemi, a następnie stanął w rozkroku, i czekając Az Tang ruszy przodem, zaczął sobie pluć pod nogi* Się nie spodziewałem, jak tu nawet hrosliny są dikutasami, to moja mnie zapiehrrkughrrwatwojajebanadoliszczy na piździaczoną śmiehrrć w męczahrrniach
|
Tangorn - 2012-01-01 13:18:06 |
- Jeśli mam być dokładny, to to nie planeta a księżyc. Planetę masz tam, o Tang wskazał Seco zielonkawego olbrzyma zajmującego sporą część nieba. Widok był na prawdę piękny i można tak było siedzieć i się gapić przez wiele godzin. O ile ktoś lubi takie rzeczy. - W obozie jest lepiej, ale jak pójdziesz po pijaku to obowiązkowo kilka kałuż zaliczysz, wiem o tym z własnego doświadczenia... dobra chodź a nie marudź kurwa bo ci jebnę. To był dobry sygnał do marszu, więc Tang ruszył, pomagając sobie swoją laską. Miał na sobie swój czarny beskar'gam więc jako tako do otoczenia pasował. Gdy szli to po lewej mieli potężny kamienny mur, odgradzający ich od gęstej dżungli. Mur ten zdecydowanie widział lepsze czasy, wszędzie widać było na nim ślady po wiekowej walce z dziką naturą. Po prawej zaś mieli kolejny mur, ale do niego dzieliła ich znaczna odległość. Ten drugi w dodatku patrolowany był przez kilku Mandalorian w pancerzach. - Panikujesz chuj jebany... to tymczasowe. Nie wyobrażasz sobie chyba Fler w takim otoczeniu, co? Brud, wilgoć, Mandalorianie w dużym stężeniu, dzika dżungla i tak dalej... ach byłbym zapomniał, nie próbuj sikać w lesie.
|
Secorsha - 2012-01-01 13:29:46 |
Sam jesteś kuhrrwa księżyc, taki rhomantyczny jak owsiki w dupie duhrrosjańskiego żula, taki jak ten Huudo jebany, cwel z motyką w odbycie, wkuhrrwił mnie cieć jeden! *Seco jak to Seco -miewał bardzo luźne skojarzenia. Wyciągnąwszy ręce z kieszeni podciągnął spodnie, popatrzył na planetę, skrzywił się, by nie pokazać, ze zrobiło to na nim wrażenie (ale pomyślał też sobie ze Fler będzie tym zachwycona wiec tyle dobrze), no i ruszył za Tangiem.* Co? To gdzie mam sikać? tobie do kieszeni?! *Zakaz sikania w lesie wydał się Secorsy bardziej absurdalny niż… niż zakaz sikania na ulicy! Przecież sikanie to najbardziej naturalna dla mężczyzny [po napierdalaniu się] rzecz w galaktyce!*
|
Tangorn - 2012-01-01 13:35:18 |
- Czym cię wkurwił? Zapytał spokojnie Tang, chociaż generalnie rzecz biorąc to jego Huudo też wkurwiał i miał ochotę mu przyjebać, ale jakoś otwarcie go duros nie prowokował, więc sobie dał spokój. W obecnym stanie to by prędzej Tang wpierdol dostał niż Huudo. Po chwili dogonił ich Tracyn, który również miał na sobie pancerz. Nie miał problemów ze złapaniem ich, w końcu przez starego Fibala szli raczej powoli. I akurat Tracyn zdążył na konwersację o sikaniu. - Rób to na mur lub jakieś drzewa w obozie bo w lesie możesz stracić fiuta... i to dosłownie. Maalraasy jakoś sobie szczególnie upodobały tą część ciała Wypowiedź klona wywołała wśród Fibali generalną wesołość. I wtedy akurat zobaczyli zbliżającą się drugą ekipę... I w tym obrazku coś było nie tak. Bo widział tylko A'dena, Drala, Brexa i Malkita... a gdzie Fler, Ven, Dżony i ta mała Elea? Coś tu nie pasowało. - Oho widać ich...
|
Secorsha - 2012-01-01 13:43:35 |
Mohrrdą swoją *odparł bez większej treści jak i większego zastanowienia, i szedł dalej, aż do momentu kiedy Tracyn się wypowiedział, wiec Seco obejrzał się na niego z dość dziwnym wyrazem twarzy, który można było opisać jako „Mace Windu wyprodukowany na Rodii”* Piehrrdolisz? Co? Aha… Ale coś ich mało… *Seco się nie zaniepokoił. Szybko sobie wytłumaczył – Dżonego zostawili na statku, bo to droideka, na takim podłożu sobie nie poradzi, dzieci mają na plecach a Fler idzie jak na szczudłach bo jej błoto przeszkadza. W ogóle nie pomyślał, ze Fler przeciez pochodzi z księżyca bardzo podobnego do tego. Pierwszy zareagował Malkit. Wybiegł przed pochód i znieruchomiał, z wypiętą piersią, uszami do przodu, i naprężonym, prostym ogonem. Patrzył tymi okrągłymi wielkimi miodowymi oczami, które powoli ciemniały i zapewne niedługo staną się miedziane, jak u matki. I nagle wyrwał ostrym cwałem prosto w ich stronę, a jego wrzask niósł się tak aż ptaki podlatywały z gałęzi i trzepot ich skrzydeł mieszał się z szelowym wrzaskiem. Seco musiał się pochylić i rozłożyć ramiona ale i tak nie zdołał zamortyzować i ugodzony Malkitem przeleciał z nim ze trzy metry* Ja piehrrdole, kuhrrwa, synu… - Ja piejdore kujwa tato! *odpowiedział Malkit*
|
Tangorn - 2012-01-01 13:49:56 |
- Serio, kilku już w ten sposób fiuta straciło Tracyn mówił to żartobliwym tonem, ale właściwie mówił prawdę. Sikanie w dżungli bywało niebezpieczne i dla niewprawionej lub pijanej osoby może się to tragicznie skończyć. Dlatego lepiej Gawilów nie wypuszczać poza obręb obozu. W dżungli było niebezpiecznie i nawet Mandalorianie poruszali się przeważnie w grupach, minimalizując ryzyko rozszarpania na strzępy. - No mało Mruknął Tang no i szedł dalej, dopóki Malkit nie wystrzelił jak rakieta, drąc się wniebogłosy. Osoby o dobrym słuchu z pewnością dosłyszą odpowiedź jakieś bestii dobiegającą się z lasu. Tego typu wrzaski nie pozostawały bez odpowiedzi. No ale nastąpiło spotkanie rodzinne Gawilów a kilka chwil później również i Fibali. U nich przebiegało to zdecydowanie spokojniej, obejmowali się, klepali po plecach i ramionach, ogólnie ciesząc się na swój widok. Jedynie A'den szepnął Tangowi na ucho, że muszą się pozbyć Malkita, bo musi przekazać Seco ważną wiadomość.
|
Secorsha - 2012-01-01 13:54:22 |
*Sec i Malkit byli teraz u szczytu rodzinnego Gawilowego powitania, a przypominało to witanie się z młodym, rozochoconym lwem – Seco targal go za grzywę, wręcz go uderzał, ciesząc się ze spotkania, a Malkit ukał, ukał, ukał, lapał zębami, szarpal, tarmosił, przewracał się na plecy. To był najlepszy moment, by go zabrać, bo zaraz zacznie szukać matki, a wtedy wszystko się wyda, i będzie to najgorszy sposób na to by się wszyscy dowiedzieli*
|
Tangorn - 2012-01-01 14:00:19 |
Tangi szybko się między sobą porozumieli. Trzeba było odciągnąć Malkita, a najlepiej to było zrobić ciągnąc go do głównej części obozowiska, gdzie z pewnością ktoś grał w Meshgeroya. Młody Gawila z pewnością tą grę pamiętał z Mandalore, kiedy to Fibale wraz z bandą uratowanych klonów rozwalali się po całej okolicy w pogoni za piłką. - Malkit! A ze mną się nie przywitasz?! Zawołał radośnie Tracyn, który jak tylko szelek od ojca się odczepi, to i jego zacznie tarmosić. Tymczasem Dral z Brexem zaczęli głośno mówić o chęci gry w piłkę. - Chodźcie, będzie fajnie. Ja skostniałem na frachtowcu i chcę poszaleć trochę. Malkit, chodź z nami, pokażemy tym di'kutasom jak si,ę gra! Tang miał nadzieję, że go jakoś nakłonią do pójścia.
|
Secorsha - 2012-01-01 14:14:51 |
*Malkit tak się rzucil na Tracyna, ze ten zapewne tez wyładuje w żyznym gruncie Dxun. Wydawał tak głosne radosne dzwięki ze Seco to niewiele słyszał o piłce, ale Malkit – owszem. Z tak duzym stężeniem hormonu szczęścia we krwi, bardzo szybko dał się zachęcić, choc bywały już chwile bardzo niepokojące, kiedy stawiał uszu i rozglądał się, a biorąc pod uwagę wysokość na której padało to spojrzenie – szukał najpierw braciszka. Ale ostatecznie zakomunikował głośno „ja idę” i nawet nie witając Tanga (co oznaczało ze nie tylko matki nie zauważył ale i jego, wiec było ok.) poleciał galopem, o dziwo – w kierunku obozu. Miał dobry węch i biegł tam, gdzie czuł ludzi. Tymczasem Seco wstał i – rozglądał się. On też szuka swoich dzieci i zony. Natomiast A’den szybko zauważy, ze dzieci Seco nie ma także z nim…*
|
Tangorn - 2012-01-01 14:25:02 |
Skoro Malkit pobiegł to i Dral, Tracyn i Brex ruszyli za nim, by go przypadkiem nikt nie ustrzelił. Z Mandalorianami nigdy nic nie wiadomo, zwłaszcza, że młody szelek wyglądał trochę jak dzikie zwierze, a że byli na Dxun to trzeba z tym uważać. Tutaj najpierw się strzela do czegoś nieznanego a dopiero później zadaje pytania. Tymczasem Tang czekał na wyjaśnienia, bo on sam też o niczym nie wiedział, a A'den zauważył, że dzieci nie było ze starym Fibalem, a więc obaj dali ciała. Brakowało Dżonego i najmłodszego pokolenia Gawilów. - No A'den'ika wykrztuś to z siebie. Gdzie Fler i dzieci? Tang zadał pytanie o którym pewnie wszyscy myśleli. Były zwiadowca milczał, ale sięgnął do kieszeni spodni (wciąż był w cywilnym ubraniu) i wydobył z niej rękojeść miecza świetlnego, którą Seco zdecydowanie rozpozna. W końcu należała do jego żony. Bez zastanowienia też mu ją podał. - Przykro mi Seco, przybyliśmy za późno... sądząc po śladach w waszym mieszkaniu to walczyła dzielnie. Wyjaśnienie klona było oszczędne w słowach ale Tang domyślił się reszty. Momentalnie krew w nim się zagotowała aż w końcu nie wytrzymał i wrzasnął wyrzucając z siebie ten kumulujący się ładunek wściekłości. A później zaklął. - KURWA JEGO MAĆ JEBANE PIERDOLONE IMPERIUM. ZAJEBANY IMPERATOR! No i ze złości kopnął w wystający z ziemi korzeń, co zaowocowało tylko bólem stopy. A'den zaś pozostał niewzruszony. - Mieszkanie wysadziłem w powietrze, nie mieliśmy czasu na pogrzeb. A Malkit nic jeszcze nie wie, uznałem, że lepiej będzie jak mu sam powiesz Tanga jeszcze chwilę nosiło, ale ten wybuch był mu potrzebny by móc potem skupić się na pomocy Seco, dla którego ta informacja będzie prawdziwym ciosem.
|
Secorsha - 2012-01-01 14:43:30 |
*Seco patrzył za Malkitem, nie wydawał się zaniepokojony. Tang zapytał gdzie Fler i dzieci, wiec A’den wie, gdzie oni są. pewnie na statku. Kiedy się odwrócił, miał uśmiech na twarzy. Jeszcze chwile, bo A’den zawsze miał paraliż gęby, wiec Secorshy tym nie zaskoczył. Nastało kilka sekund ciszy. Kaleesh patrzył w oczy A’denowi. Nie rozumiał, lub nie chciał rozumieć. Dalej się uśmiechał, jakby twarz mu zastygła w tym wyrazie. Nagle obumarła i tak już zostanie na zawsze. Broń Fler tylko chwilę była w organicznej dłoni Secco. Zaraz upadla na ziemię, wyśliznąwszy sie z bezwładnie opadającej ręki. Tang zaczął krzyczeć. Ale Seco go nie słyszał. Patrzył na A’dena z tym odległym uśmiechem manekina który spełzał powoli, jak topniejący śnieg. W koncu pokręcił głowa, wciąż patrząc na A’dena, jakby chciał go zahipnotyzować, sprawić, ze też pokręci głową i zaprzeczy*
|
Tangorn - 2012-01-01 14:49:56 |
A'den nie miał w zwyczaju żartować, a w szczególności z takich rzeczy. On po prostu pokręcił głową, jego twarz w końcu zaczęła wyrażać smutek. Tang z kolei krążył to tu to tam napędzany gasnącą już wściekłością. On uwierzył od razu, tak wiele razy już słyszał tego typu wiadomości, że uwierzenie w nie przychodzi łatwiej. Niestety już z samym faktem nie szło się łatwo pogodzić. W końcu stary Fibal podszedł do Seco i po przyjacielsku objął kaleesha ramieniem, by dodać mu otuchy. - Przykro mi... na prawdę mi przykro... a dzieci? A Dżony? Ostatnie pytanie skierował do klona, który stał jakiś metr od nich. - W mieszkaniu nie było ich ciał. Nie wiem co się z nimi stało, miałem nadzieję, że są z wami. Nie mogliśmy ich szukać, musieliśmy uciekać... przepraszam Tan'buir, zawiodłem. Powinienem zostać i ich szukać A'den zawsze brał do siebie porażki. Miał głęboko wpojone dążenie do doskonałości, więc brał na siebie więcej niż mógł udźwignąć.
|
Secorsha - 2012-01-01 14:54:29 |
*Podniósł ręce, i przeczesawszy pazurami włosy, zacisnął na nich pieści na potylicy, pochylił głowę, i kręcąc nią dał się objąć Tangowi. Nic nie mówił. Nie był takich slow, by mógł ich teraz użyć. Znowu ich nie słyszał. Przez chwilę chyba go tu nie było…*
|
Tangorn - 2012-01-01 14:59:12 |
Tang nie nalegał, odsunął się nieco, dając Seco większe pole manewru. Musiał on sobie to wszystko przyswoić, a to było trudne. Stary Fibal wciąż pamiętał jak przeżywał śmierć swojego ojca, która zasadniczo otwierała długą listę bliskich, których stracił. Pierwszy raz boli najbardziej, najbardziej oszałamia, później niestety jest już trochę łatwiej. - Nic nie mogłeś zrobić A'den'ika... to te pierdolone Impy. Mimo, że Tang wciąż się wewnątrz gotował, to jednak powstrzymywał się przed dalszymi pytaniami odnośnie Fler i dzieciaków. Musieli dać czas Gawilowi na oswojenie się z tą sytuacją... Póki co był w pierwszej fazie, a więc w zaprzeczaniu. Druga faza nadejdzie szybko a wtedy zacznie rozpaczać. Do trzeciej ostatniej, a więc akceptacji, było jeszcze daleko.
|
Secorsha - 2012-01-01 15:02:40 |
*Trwało to kilka minut, zanim Seco wziął wdech, spojrzał w niebo. Oczy miał suche. Wyglądał dziwnie. Jakby był martwy. Był w tak głębokim szoku, ze nie był w stanie myśleć o niczym, nawet dzieciach. Podniósł miecz, i tak stał, patrząc w korony drzew. Lepiej będzie go stad zabrać, zamknąć gdzieś, gdzie nie zrobi krzywdy sobie i innym, i wrócić do niego po jakimś czasie*
|
Tangorn - 2012-01-01 15:12:06 |
Tang i A'den w końcu zaczęli cicho rozmawiać w Mando'a i czekali aż się Seco otrząśnie z szoku, ale szło mu to bardzo opornie, a tymczasem zaczęło się robić co raz ciemniej. Dxun było księżycem, więc noce były znacznie ciemniejsze niż na powierzchni planety. A nocą budziło się wiele groźnych drapieżników, dając znać o sobie rycząc głośno, a ich krzyki niosły się po dżungli wywołując mimowolne dreszcze na plecach. - Kurwa, drexle ruszają na polowanie... lepiej się stąd wynosić. - Co z Seco? - Wepchniemy go do jakieś szopy i damy kogoś na straży żeby się nie zranił. - Dobra idziemy No i obaj wzięli go pod ręce i nie zważając na jego ewentualne protesty ruszyli z nim w stronę obozu. Tang może w obecnej formie nie był tak silny jak Seco, ale A'den już zdecydowanie tak, więc to on przewodził. Mijani Mandalorianie im nie przeszkadzali, zajęci byli pilnowaniem murów. Co najwyżej witali tylko A'dena i Tanga. Ci zaś nie wiedzieli jak ich pobratymcy reagują na Seco, w końcu mieli na głowach hełmy. I tak powoli wchodzili do obozu.
|
Secorsha - 2012-01-01 15:17:11 |
*Seco się nie stawiał, jedyny problem z nim, to ten, ze był całkiem apatyczny i bezwładny wiec momentami musieli go ciągnąć. Ale ostatecznie im to się uda. Raczej nie ma nic do dodawania. Seco i tak nie zapamięta nic z pierwszych chwil w obozie*
|
Tangorn - 2012-02-04 11:38:26 |
Od rozmowy z Seco upłynęło kilka godzin i Tang szykował swój frachtowiec do lotu. Przy okazji wcześniej pozbierał różne zamówienia od innych Mandalorian. Trochę mu w niesmak było to całe bieganie po sklepach w celu uzupełnienia zapasów, ale jednak bycie członkiem większej społeczności do czegoś zobowiązuje. Gdy już wszystko było gotowe do lotu to akurat zjawił się Seco, którego Fibal szybko upchnął do wolnej kajuty no i zaczął procedurę przedstartową. Lecieli tylko we dwóch, więc będą mieli spokój przez całą podróż. W końcu wystartowali, bezpiecznie opuścili orbitę a potem skoczyli w nadprzestrzeń kierując się k Nar Shaddaa.
|