ED - 2011-12-18 12:29:01 |
Głowny korytarz to rdzeń kręgowy statku. na jego końcu znajduje się mostek. Głosny korytarz sięga wiec od mostka aż po hangary, jednak na koncu zmienia się jego kształt i charakterystyka. W zdecydowanej większości swojego biegu korytarz Glowny jest przestronnym i wysoko półkoliście wysklepiony. oświetlony od góry rzędem lamp, oraz punktowo po bokach przez ozdobne kinkiety. Sufit jest koloru „cappuccino”, boki wyłożone bordowymi płytkami, a podłoga jest ciemnoszara, lita. Elementów takich jak kamery nie widac, zas nieliczne pulpity sterowania mają osobliwy wygląd: zazwyczaj duże, i umieszczone jakieś 50cm nad podlogą, lub / albo na wysokości ok. 180 cm wyeksponowana wtyczka. Standardowe pulpity znajdują się zazwyczaj między tymi dwoma elementami i raczej nie rzucają się w oczy
|
Hakon - 2011-12-18 12:57:09 |
*To było już kilka godzin po wylądowaniu Hakona. Jedi choć na codzien spokojny był bardzo zdenerwowany tym nagłym zwrotem akcji, ale nie pozwolił sobie na głęboki relaks. Chciał być przy głównych wydarzeniach. przy Edzie, którego teraz czuł jak nigdy dotąd. Przydzielono mu kwaterę, z reszta poprosił o jakaś małą, by mógl się w niej odnaleźć. Teraz zaś wyszedł z pomieszczenia pełniącego funkcję magazynu odzieży roboczej. Miał na sobie mundur pracownika cywilnego, pana odpowiedzialnego za nagłośnienie, za ogrzewanie, czy tam coś tram. Nie oficer, nie robol. Taki zwykły członek załogi.*
|
ED - 2011-12-18 13:08:48 |
*Edzio jakimś zrządzeniem losu znalazł się rpzy Hakonie, na tym wielkim statku trafiając prosto na niego jeszcze zanim Barabel wszedł do magazynu. Edzik zapewniał, ze na jego statku nie ma żadnej dyskryminacji, moze nosić szaty jedi i oficjalnie utrzymywać fakt, ze nim jest. Ale rozumial tez dlaczego Hakon chce to ukryć. Czekał wiec grzecznie aż ten się przebierze. Teraz już Ed był spokojny. Miał swoją „rodzinę” u siebie. Dostał raporty ze przyjaciele opuścili Hypori. Sama planeta zaś była odcięta. I Darven – nie dawał znaku życia. Z tym było Edowi trudno. Ale nie rozpaczał. Najważniejsze było. Teraz patrzył na Hakona w milczeniu, ale nie skąpiąc pomruków*
|
Hakon - 2011-12-18 13:17:18 |
*Hakon wyszedłszy stanął do Eda przodem, naprzeciwko niego, i chwile jeszcze milcząc, poprawiał poły marynarki i kołnierz, nie patrząc na nic szczególnego, ale jednoczesnej jego oczy spoczywały gdzieś na Edzie, ale trudno powiedzieć, czy go widział, czy nie. W końcu strzepnął ramionami i stanął przed Edziem na baczność* No i jak?
|
ED - 2011-12-18 13:27:25 |
Dziwnie… *odparł cicho głos Eda, brzmiący w nowym otoczeniu jakoś inaczej niż zwykle. Oświetlenie było nie tak ostre, dla Eda optymalne, widział tu Hakona jak i inne zjawiska bardzo dobrze. Ale w tym przypadku – nie był to widok, do którego przywykł. Zawsze widział Hakona w szacie Jedi. teraz wydal mu się inną osobą. Ale nie podniósł z tego powodu paniki. Był bardzo spokojny, wręcz odrobinę niemrawy* …wydaje mi się, ze lepiej wyglądałbyś w technicznym ale przecież tak cie nie zdegraduje…
|
Hakon - 2011-12-18 13:37:42 |
Techniczny mierzyłem, był mały problem z otworem na ogon… *Odwrócił się z wdziękiem by zaprezentować zwykle ścielący się za Hakonem gadzi ogon, niezbyt ruchliwy i rzadko używany. Po chwili znowu stanął prozdem, włożył ręce w kieszenie, pogibał się, na koniec uśmiechnął* Starczy. Podoba mi się. cały statek mi się podoba, choc jeszcze jest trochę pusty. Nie był do końca gotowy na przyjęcie nas…
|
ED - 2011-12-18 14:38:03 |
*Edzio mruknął niższym głosem i troche „dziwnie” popatrzył na ogon Hakona. Nie znał za dobrze tej jego części* Planowe zakończenie prac za półtora miesiąca, wiec wiesz. Potem chciałem umeblować, przynajmniej kilka pomieszczeń. Słuchaj, przecież… niecałe dwa tygodnie go mam! Ja się cieszę, ze te korytarze porobili, i konsole, Hakos, to jest prawie spełnienie moich marzeń, chodź, zobacz… *I się ruszył, ale tak ze o Hakona trochę otarł, nie od dziś wiadomo ze Edy lubią się ocierać. i choć przy wejściu na magazyn było cos prawie identycznego, to on zatrzymał się przy innych drzwiach. Właśnie przy owej dziwnej konsoli, tej na dole, wysokości jakieś 30cm i szerokości może 60. Było na niej kilka dużych jak dłoń przycisków* Pokład przyjazny, bez barier architektonicznych i innych, patrz, cyk… *przy „cyk” nadusił zgrabnie palcem nogi pierwszy przycisk, i drzwi się otworzyły. Za drzwiami drabiny, siwo od gipsu, rusztowanie, ale nic nie remontowano – składzik sobie zrobili* No zobacz, Hakon, kolejne pomieszczenie… ten statek jest pelen niespodzianek. No ale nie o tym. Cyk… *drugi przycisk został naduszony, i drzwi się zamknęły a rozmruczany Edzio odwrócił się do Hakosia*
|
Hakon - 2011-12-18 14:51:01 |
*Jedi zaśmiał się, obserwując* Na pewno nie kosztowało cie to szczytowych umiejętności intelektualnych, ale pomysł dobry, tym bardziej, że go zrealizowałeś, a nie kolejne „nie, bo ja musze być z założenia nieszczęśliwy”. *wyciągnął rękę i zorbie Edziowi kilka razy pac pac w polika.* Na mostku też tak masz?
|
ED - 2011-12-18 15:02:33 |
Ma się rozumieć, a nawet więcej *Padła energiczna odpowiedź wraz z poderwaniem górnej części Eda ku… ku górze. Ale miał jeszcze duzo miejsca do sufitu. Głowny korytarz był naprawdę niczym remiza. Korytarze w statku były fabryczne, mimo iż sam statek fabrycznym nie był. Ale kupując go Ed nie miał wpływu na korytarze. Lub miał tylko taki: kupie lub nie kupie. Korytarze były ok. Wiec Ed zakupił cały statek. Na pewno nie zamierzał męczyć się na swoich włościach, stąd te wszystkie udogodnienia. Teraz, jak to się często zdarza, wystawił się do dopieszczenia.* Chodź. Weźniemy Urgę, zahaczymy po Miss, i pokaże Wam statek *I wesoło, krokiem wręcz tanecznym udal się w góre korytarza głownego*
|
Hakon - 2011-12-18 15:15:38 |
*Wyciągnął rękę by jeszcze uciekającego mu Eda dłonią zaczepić, ale zanim ruszył w ślad za nim – poprawił znowu marynarkę, bo do tego nie przywykł i wciąż dziwnie się czul. Ale nie oznaczało w tym przypadku dziwnie=źle, absolutnie. I ruszył za Edziem, trochę zdumiony, bowiem był tu pierwszy raz (Edzio) i bardzo sprawnie się poruszał. Ale to cieszylo, jeszcze gubiącego się Eda tu było brak*
|
ED - 2011-12-18 15:23:32 |
*Edzio był zadowolony, bo w końcu mógł być w naprawdę dużym procencie samodzielny. dzięki planowaniu. Także orientacji, oznaczenia były bardzo proste – kolory, oznaczające stronę statku względem głownego korytarza, i liczby, im dalej od mostka tym wyższe. Czyli bardzo prosto. Oczywiście wszelkie drzwi oznakowane. na przykład: kwatera 23k, do której prowadziło główne wejście K od głównego korytarza była oznaczona czerwonym napisem 23k. po prostu. Czerwony = korytarz główny. Edzio oczywiście sam otworzył sobie drzwi, i mrucząc głośno dostał się do niewielkiego przedsionka, jakby podkorytarzyka, z którego odchodziły wejścia do poszczególnych kwater. 23 było na końcu, wiec było jedną z bardziej ekskluzywnych kwater. I owa kwatera należała do Miss. Edzio zaczął drapać nogą w drzwi*
|
Missay - 2011-12-18 15:29:10 |
Te kilka godzin spokoju Miss wykorzystała dość dobrze. Odpoczęła, odprężyła się, "połączyła się z duchami" by spytać o radę i nawet rozeznała się w swoim nowym otoczeniu. Opanowała jak co tutaj działa więc kiedy Edzio przyszedł, to otworzyła mu drzwi już znacznie spokojniejsza. Zaraz było to widać. Hakosia nie zauważyła, ale co się dziwić, Edzio w końcu zajmował dużo miejsca. Była ubrana tak samo jak w kinie bo się nie obsłużyła niczym "nie swoim". - My zobaczyć statek? Spytała tak z miejsca bo czekała na ten moment. Widać już jej strach minął.
|
Hakon - 2011-12-18 15:32:18 |
*Ed miał mimo wszystko długie nogi, choć to się na pewno oczy nie rzucało, i kiedy przebierał nimi szybko, to małe przy nim humanoidy zostawały w tyle. Tak jak Hakon – kiedy się zbliżał, Ed już rozmawiał z Miss. Jedi ucieszyl się, ze widzi ją w miarę dobrym stanie i humorze. Pierwszy raz widział ją na tym statku*
|
ED - 2011-12-18 15:44:50 |
*długie „mhhrrrrrrrrrh” odpowiedziało tyle co: tak, właśnie tak. Cofnął się odrobinę, by Miss mogla wyjść* Tak, pokaże ci kilka miejsc, takich które będą ci potrzebne, kilka miejsc w miarę ciekawych i jeszcze to co po drodze spotkamy. Weźmiemy jeszcze Urgę po drodze. Na koniec może pokaże wam mostek… *Tu spojrzał na Hakosia i mruknął do niego* Tylko ze na mostku remont w toku
|
Missay - 2011-12-18 15:47:30 |
-Urga i Ha-kon już tu? Spytała wychodząc z kwatery. No i zobaczyła Hakosia więc uśmiechnęła się lekko do niego. - Edward, co to remont? I się zaczęły pytania... zaraz było widać, że się już biedactwo lepiej czuje.
|
Hakon - 2011-12-18 15:55:08 |
Ha-kon jest *Odpowiedział sam zainteresowany z uśmiechem. teraz już było jasne, ze to uśmiech, z kontekstu i tonu głosu.* Zaraz weźmiemy Urgę. Ja to nie trafie, ale Ed bardzo dobrze się tu orientuje. Edziu, prowadź
|
ED - 2011-12-18 16:05:34 |
Edzio prowadzić *Odpowiedział, już nawet nie papugując Miss, bo sam tak ot sobie uzył Missiaizmu. I to miało być zabawne! Ed w ogole bardzo „delikatny” w tej chwili był. Nawet fizycznie wyglądał w tym świetle, ze jakby się go dotknęło to by się poczuło ciepłą skórę* Chodź. Remont to jest takie coś, ze coś jest brzydkie… panowie pracują, układają, malują, robią różne rzeczy, i jak już skończą, to jest ładne. To jest takie naprawianie pomieszczenia. Żebyśmy się czuli lepiej
|
Missay - 2011-12-18 16:13:13 |
Jednak nadal trochę podejrzliwie patrzyła na Hakosia. W końcu nie widziała go wcześniej zbyt długo bo Urga go zabrała. No i miał zęby, więc musiała przywyknąć. Tak samo jak do gabarytów Edzia. I do jego żartów, bo i teraz zaśmiała się lekko po swojemu, w ten urywany sposób. - My nie mieć takie coś. Stwierdziła po wyjaśnieniach. Pogładziła Edzia na "dzień dobry" i mogli iść. Ale wciąż zerkała na Hakona.
|
Hakon - 2011-12-18 16:24:05 |
*Hakon też musiał przywyknąć, ze się na niego zerka i szczerze mówiąc – przywykł już dawno bo zerkano na niego nie od dziś. Różne istoty różnie na niego zerkały. Kiedyś też Ed zerkal. Każdy zerka i na każdego zerkają. Teraz nie udzielał się za bardzo. Trzymał się Eda i wytyczanego przez niego kierunku. Zaczepił go jeśli mógł, w odpowiedzi na mruknięcie*
|
ED - 2011-12-18 16:36:33 |
*A Edzio był ślepy i nie widział jak się na niego zerka. Choć niewątpliwie był tego świadom. Ale poki co – bezpieczny i wyluzowany. Wyszli na główny korytarz i Edzio prowadził – dumny. Wcale nie patrzył, gdzie idzie, lazł typowo „na Edzia”. Ale orientował się* Teraz idziemy w kierunku mostka. Hangary są za nami. Idziemy, tu masz po lewej wejście do łazienek. Masz swoją łazienkę, ale tu też są. Zaraz będą schody w dól. Jest też winda. No ale – piętro niżej jest stołówka. Miejsce, gdzie można jeść. Tu jakieś graciarnie… czyli takie miejsca gdzie nic nie ma, ale może kiedyś będzie. O, droideka… *Relacjonował to, co mijali*
|
Missay - 2011-12-18 16:47:16 |
Rozglądała się żywo i nawet z zainteresowaniem. Lubiła znać swoje otoczenie i chociaż trochę przywykła to jednak nadal czuła się dość obco w takich zamkniętych przestrzeniach, całkiem innych niż to co znała przez całe swoje życie. I tym razem już nie pytała tylko potakiwała bo wszystko rozumiała, co napawało ją wielkim zadowoleniem. No i oczywiście musiała przyjrzeć się droidece bo te nadal ciekawiły ją niezmiernie.
|
Hakon - 2011-12-18 17:12:38 |
*Hakoś też przyjrzał się droidece i nawet ją dotknął po łebku. Dobrze mu się kojarzyły, choć 99% galaktyki bała się ich panicznie. On nigdy nie widział naocznie zła droideki. Poznał za to Dżonego – był zaskoczony jaka to piękna maszyna. Chociaz jej zastosowanie słusznie przerażało*
|
ED - 2011-12-18 17:27:41 |
Podoba wam się? *Zdziwił się Edzik, przystając, kiedy oni oglądali droidekę. Droideka jak to droideka – stała. Raczej większego kontaktu z nią nie było. Co innego z Edziem, który się zatrzymał, popatrzył, ale zaraz potem ruszył lekkim truchtem, z głośnym pomrukiwaniem, i korzystając ze „swojej” konsoli otworzył kolejne drzwi. Zgodnie z najnowszymi informacjami – powinna wypaść z nich Urga*
|
Missay - 2011-12-18 17:32:47 |
- Ja ciekawa ich. Odparła Miss, ale oderwała się od maszynki i poszła za Edzie, stale się rozglądając.
I wypadła. Było "Edooooo!" i pac siedziała już mu na dziale łasząc się i klekocząc do Edziulki z tęsknoty.
|
Hakon - 2011-12-18 17:40:34 |
*Tez zostawił droidekę i poszedł a Edem, Akurat zbliżając się widział powitanie Urgi, urocze i wzruszające. Wcześniej jej obiecywał, ze Ed będzie. Obiecał jej Eda. Poczuł się lepiej, kiedy widział ja się witają. Oznaczało to, ze on sam dotrzymał umowy. Jest Ed*
|
ED - 2011-12-18 17:56:34 |
*Spodziewał się, wiec łeb odpowiednio ustawił, działa trzymał nisko, trochę nogi przygiął, i zaraz jak tylko Urga się o niego rozbiła, rozległ się ten jego radosny pisk. Dźwięk, który wydawał jak się bardzo cieszył. Rzadko słyszany, bo Ed rzadko sam z siebie się „śmiał”, no ale czasem tak było, na przykład teraz*
|
Missay - 2011-12-18 19:47:33 |
Miss najwyraźniej ulżyło bo jakoś się rozpogodziła kiedy Urga się pojawiła. Mimo wszystko martwiła się o to stworzonko.
A stęskniona i wystraszona tą nagłą ewakuacją Urdzia nie chciała się odkleić od Edzia i łasiła się jakby go nie widziała przez miesiąc, i terkotała i łaziła po nim i tuptała i stroszyła się by pokazać jaka jest piękna.
|
Hakon - 2011-12-19 12:10:11 |
*Hakon zaś zatrzymał się na uboczu, i już jakiś czas stał, obserwując zdarzenie. Dobrze, ze są razem. Cieszył się, ze może to widzieć.*
|
ED - 2011-12-19 16:31:35 |
*Chwilę cieszył się bezgranicznie i bez kontroli nad sobą, w osobliwym tańcu, trochę się zapomniał, ze na niego patrzą, i wyglądał jak naćpany, ale połapał się i opanował. Nie widział Urgi, tylko ją czuł. Ale wiedział, ze dla niej nieważne jest to miejsce, tylko Edzik*
|
Missay - 2011-12-19 16:50:51 |
Urdzia aż zaczęła furkotać i świszczeć, co wcześniej się raczej nie zdarzało. I nie przerwała tego nawet gdy Edzio się uspokoił. Dalej się popisywała i prężyła i wyginała, żeby pokazać jaka to jest śliczna i jak się cieszy. A dla kogoś kto znałby się na jej zachowaniach byłoby jasne, że Urdzia.. kokietuje Edzika!
Miss natomiast podeszła w końcu bliżej Hakona, zamiast tylko na niego zerkać. - Jak Ty zrobił, Ty móc wejść do jej gniazdo?
|
Hakon - 2011-12-19 17:34:36 |
*Hakon obserwował i być może nawet dostrzegł jakieś próby przypodobania się Edowi przez Urgę. Takie zabieganie o niego. Hakon zastanowił się, czy to po prostu zbieg okoliczności, czy Urga może naprawdę zrozumiała, ze Ed spotyka się z różnymi osobami, w tym „samicami”, i że trzeba trochę go czasem pouwodzić by był wierny…* Ona mnie już długo zna… *odpowiedział kiedy Miss go zagadnęła* Nic nie robiłem. Po prostu – zna mnie, uważa za członka stada, wiec wpuszcza do gniazda
|
ED - 2011-12-19 17:49:10 |
*Uspokoił się, ale potem znowu się nakręcił odrobinę, bo słyszał Urgę i jej odpowiadał. odmrukiwał. Na pewno by mu się ten taniec jej spodobał, może i czuł by się kokietowany, gdyby to widział, ale odbywało się to na nim, wiec nie widział nic*
|
Missay - 2011-12-19 17:55:14 |
Urdzia oczywiście nie wiedziała, że Ed nie widzi. Swoje zrobiła i z uczuciem spełnienia rozpłaszczyła mu się na głowie. - Edoo! Ako byh zabra Urga.. i hniasto... i jhajhko i khlaweczi! Po jej tonie można było poznać, że się poskarżyła i nakablowała. Zresztą wcześniej nieładnie prychała na Hakosia. Ale wiadomo.. przejdzie jej.
- Ja nie jej stado. Ona mnie dużo nie lubić. Teraz już lubić, ale ja musiała być z ona i siedzieć dużo czasu. Widać zależało jej by poznać jakąś receptę na Urgę. Nie widziała jeszcze nigdy półinteligentnego stworzenia i chciała się przypodobać ogoniastej by nie było konfliktów.
|
Hakon - 2011-12-19 18:01:41 |
Kiedy ją poznałem… *Odparł jedi przebrany za pracownika* …była sama, nie miała stada, potrzebowała kontaktu i szybko mnie polubiła. Teraz ma stado, jej potrzeba kontaktu jest zaspokojona. Więcej: ma swojego Eda którego kocha. Jest zazdrosna. Nie potrzebuje nowych znajomości. Ale zaakceptuje cię prędzej czy później, i na pewno wpuści do gniazda. Planujesz zostać u Eda dłużej? *Zapytał, spoglądając na nią. Widać recepta na Urgę wymagała czasu*
|
ED - 2011-12-19 18:11:58 |
Urdzia, on musial was zabrać, bo jak by was nie zabrał to ja tu a wy tam? Niedobrze… *Lojalny Edzik od razu stanął w obronie Hakona, mówiąc do rozpłaszczonego na nim ciężaru, oczywiście nic nie widząc. Ale już był przyzwyczajony, że się mówi gdzieś nad nim, pod nim, do jego działa, do boku jego łba czy w ogole gdzies w przestrzeń…*
|
Missay - 2011-12-19 18:20:20 |
- Urga nie lubi Ako zabiera! Oznajmiła nadal z naburmuszeniem, ale po chwili milczenia w czasie której przetrawiała informacje i nawet się nie wierciła.
- Ja.. chyba... chciałaby. Ja chcieć poznać świat duchy i opowiadać muehawi dużo historie. Dużo widzieć i uczyć się. Ja już wie wy mieć szaman w pudełko i ja by chciała poznać jak go robić i jak potem wiedzieć co on mówić. A to dużo czas. Odpowiadała chętnie i bez ogródek, najwyraźniej uznała że skoro Ed zna Hakona, to można mówić wszystko, a nie wersję poprawną politycznie.
|
Hakon - 2011-12-19 18:26:56 |
*Słuchał i kwitował wszystko ruchem głowy, a to co słyszał było dla niego odpowiedzią jakiej oczekiwał, czyli prawdą* A lubisz Eda? *zapytał kiedy skończyła. Rzucił spojrzenie na olbrzyma w konwersacji jakże maleńką przy nim, lub raczej na nim – Urgą. Chociaż ostatnio nie pracowali ze sobą, to Hakon uważał Eda za swój osobisty tryumf. Ed wystartowali życie bez prawa do czegokolwiek. Teraz był istotą żyjącą w pełnym tego słowa znaczeniu* …nie boisz się go?
|
ED - 2011-12-19 18:37:56 |
Oj, nie marudź. Jakby Hakon nie zabrał, to by Urga nie miała. Musiałaby spać cały dzień. A tak my tu! Urga tu i Ed tu *Edzik teraz się popisywał umiejętnością rozmowy w języku Urgowym.* I gniazdo tu i jajko tu wiec co za różnica gdzie jak i tak i tak tu!
|
Missay - 2011-12-19 18:42:17 |
- Urga ma Ed! Ako fu..toche. Odpowiedziała znów po namyśle, bo jednak Hakon to Hakon i nie można się gniewać bo nie będzie miał kto pogłaskać. Chyba że się pójdzie do Miss, ale to już wolała wybaczyć barabelowi.
- Tak, ja lubić. Edward mieć dobry duch i tłumaczyć mi wszystko i pokazywać. On dużo czas dla mnie. I się uśmiechnęła bo bardzo lubiła chwalić Edzia, traktowała to jako jakąś formę wdzięczności. - Nie. Zahak był mi pokazał Edward zanim ja w wasz świat. Edward duży, ale ja nie boje. Nie lubć tylko jak on warczy. No bo przecież nie przyzna się, że ona - córka szamana, boi się warczącego Eda. Powie, że tego nie lubi i już.
|
Hakon - 2011-12-19 18:50:18 |
No tak, jak warczy to znaczy ze jest niezadowolony. Przeważnie *Hakon słyszał kiedyś „przyjemne warczenie” Eda na Tytonie, ale tego wcale Miss nie musiała klasyfikować jako warkot* Zahak przywiózł cię do Eda? Czemu teraz go z tobą nie ma?
|
ED - 2011-12-19 19:00:13 |
*Edzio też nie lubił warczeć, ale czasem były takie sytuacje ze warczenie się uruchamiało. Ogólnie lubił być przyjacielski i do tego cały czas dążył. Niestety do głaskania się nie nadawał i biedna Urga jak sierota musiala chodzić po okazjach* Fajnie. Chodźcie, pokaże wam co ważniejsze lokacje *I ruszył, licząc ze Hakon z Miss Pojdą za nim. Nie chciał rozwalać im konwersacji bo wcześniej zauważył ze Miss jest względem Hakona nieufna*
|
Missay - 2011-12-19 19:06:15 |
[Urga jedzie na Edzie]
- U nas duże zwierzę warczy i to źle. To.. goszne? Spytała niepewna słowa, bo jednak nadal miała problemy z językiem, ale ile tu jest? Przez to trochę i tak dużo się już nauczyła. - Tak. I my mieli wypadek. Ale ja nie wie czemu Zahak nie z my. On tylko śpi i medytuje i niczego mi tu nie pokazać. Wszystko Edward.
|
Hakon - 2011-12-19 19:23:49 |
*Szli za Edem. Wystarczyło mówić trochę ciszej i już ich nie powinien wykryć. Wyglądał na zaangażowanego* Jak warczy to ostrzega, że czuje się zdezorientowany, ze się boi, że czegoś nie lubi, coś mu się nie podoba. Jakby miał zaatakować to by ryczał… *Miał nadzieje, ze mówił jasno i obrazowo, choć oczywiście nie znał Miss i nie wiedział, co i jak ona odbiera. Szedł spokojnie, patrząc teraz na pomrugującą przed nimi olbrzymią sylwetkę Eda* Na pewno zauważyłaś, ze on cały czas wydaje jakieś dzwięki
|
ED - 2011-12-19 19:31:14 |
*wioząc Urgę na grzbiecie cały czas szedł energicznym krokiem i wydawał dzwięki. Mruczał wesoło. Wyszedł na główny korytarz, obejrzał się na nich, mruknął głośno, i ruszył – dalej w górę, w kierunku mostka. Nic nie mówil, bo nic ważnego nie mijali. No i cieszył się ze Miss i Hakon rozmawiają, wiec nie będzie przeszkadzał. Domyślał się, ze trochę go „obgadują” ale przecież to był ich jedyny wspólny temat!*
|
Missay - 2011-12-19 19:36:50 |
- Ja rozumie. Pokiwała nawet przy tym głową. I nie dziwiła się temu, że Ed mógłby chcieć zaatakować. Dla niej to było normalne, wszyscy atakują jak muszą, chociażby żeby się obronić. Żyła w brutalnym świecie, gdzie często sekundy decydowały o przetrwaniu. Ale na Dagobah była w tym całkiem dobra. - Tak. A czemu on tak robić? Nie skojarzyła nawet że niektóre dźwięki wydaje po prostu się ruszając. Ciekawiła ją ta kwestia i nie krępowała się zapytać kiedy przeszła jej pierwsza nieufność. Hakon nie patrzył na nią dziwnie i nie komentował tego że nie mówi poprawnie, więc już się nie obawiała.
|
Hakon - 2011-12-19 19:41:37 |
*Zdawał sobie sprawę, ze obgadują troszeczkę Eda, ale za rozmowę o mruczeniu nie powinien się gniewać. A pytanie, mimo iż proste, to wcale nie było na nie tak łatwo odpowiedzieć* Hmm… wydaje mi się, że robi tak dlatego, bo nie ma takiego ciała, jak my. Nie widać jego oczu, ust, mimiki twarzy. My jak uśmiechamy się, to to widac. U niego nie, on musi przekazać to inaczej…
|
ED - 2011-12-19 19:43:37 |
[obgadywany Edzio puszcza kolejkę]
|
Missay - 2011-12-19 19:45:56 |
W gruncie rzeczy, jak to przemyślała, to takie wyjaśnienie miało dla niej sens. I dostrzegła pewną analogię - Urga emocje też okazuje dźwiękami i tupaniem oraz ruchami. Była bardziej ekspresyjna ale Miss zauważyła że jej terkoty i klekoty są różne. I tu się jej nasunęło kolejne pytanie. - A jak Edward rozumieć Urga a ona go? Oni ładnie razem, tak miło, ale ja nie wiedzieć jak oni to robić.
|
Hakon - 2011-12-19 19:50:58 |
*Przytaknął głęboko ruchem głowy, teraz patrząc nadal na tyły obydwojga, i Eda i Urgi* Tak, rozumieją się. Ich dźwięki trochę się od siebie różnią, ale oboje są nastawieni na rozumienie takich dźwięków. Ed lepiej słyszy niż widzi, dlatego dla niego to łatwiejsze. Dla Urgi zaś to naturalne, tak porozumiewała się w stadzie
|
Missay - 2011-12-19 19:54:30 |
-Jak Ty wiesz? Jej stado nie żyć. Zainteresowała się i cały czas dzieliła uwagę pomiędzy jego, Eda i Urgę, oraz otoczenie, bo ją nawet zwykły korytarz mógł zainteresować.
|
Hakon - 2011-12-19 19:58:41 |
Na Tatooine jest wiele takich stad. Można tam pojechać i zapytać. Lub przeczytać coś, co już ktoś o nich napisał. Z resztą pewne rzeczy widać, jak się obserwuje taką Urgę. Dla niej również dźwięki są bardzo ważne, bo nauczyła się mowy *Szedł powoli obok Missay i takl sobie z nią konwersowal*
|
Missay - 2011-12-19 20:03:15 |
- Hmmm.. a jak tam takie stada, to lepiej ona tu czy tam? No to sobie Edzio mógł odpocząć od tych ciągłych pytań, bo Miss najwyraźniej znalazła nowego tłumacza i testowała jego możliwości i cierpliwość. Chociaż nie miała odwagi pytać o każde słowo, którego niezrozumiała.
|
Hakon - 2011-12-19 20:06:43 |
Wydaje mi się, ze lepiej tam. Ale ona długo była poza stadem. Nie jestem pewien, czy by sobie poradziła. Czy inne by jej nie odrzuciły. *Biorąc pod uwagę to, jak Urga bardzo broni swojego małego stadka należało twierdzić że inne tez są takie i niechętnie powiększają stado, kiedy ów stado nie jest zagrożone.*
|
Missay - 2011-12-19 20:09:43 |
Urdzia przede wszystkim prawie nie pamiętała normalnego stada. Miała tylko jakieś zamglone wspomnienia, a całe życie funkcjonowała w innym układzie, który rzutował na jej zachowanie. Choć wiadomo - Urga nie powie jak to z nią jest. - A ona by chcieć? Bo ja widzieć ona bardzo z Edward.
|
Hakon - 2011-12-19 20:14:47 |
*Tym razem głowa Hakona pokręciła się w zaprzeczeniu* Jakby dać jej wybór, Edward czy stado, na pewno wybrałaby Eda. jakby dać jej wybór: Ed czy Ryo, jej dawny opiekun… rzecz jasna gdyby żył, to nie wiem, którego by wybrała. Podejrzewam, ze robiłaby wszystko by złączyć ich obu w jedno stado
|
Missay - 2011-12-19 20:18:05 |
-Ohen byh am Go! Wydarło się Urdziątko, które najwyraźniej podsłuchiwało. I nawet okręciła się tak, że teraz Ed miał jej ogon z przodu, a ona patrzyła na maruderów. Miss oczywiście jej nie zrozumiała, ale cóż poradzić. - A co z nim stać? Ty go znał? Ja wiedzieć, on umrzeć i Urga sama zanim Edward.
|
Hakon - 2011-12-19 20:29:58 |
Tak, Urdzia, wiemy, to smutne *Odparł w kierunku Urgi. Szczerze mówiąc mu też było ciężko ją rozumieć, ale Bral z kontekstu i się domyślał.* Nigdy z nim nie rozmawiałem. Nie był towarzyski. Zabił się sam. Do tej pory nie wiemy i nigdy nie dowiemy się dlaczego to zrobił *przecież miał Urgę – pomyślał Hakon. Zabijanie się, podczas kiedy ktoś nie może przez ciebie przetrwać to najgorszy rodzaj tchórzostwa.* Nie do końca pamiętam jak to było. Urga była w naszym statku i Ed jej pilnował. Doszło do tego, ze Urga przyjęła Eda do stada, a ten w podzięce się w niej zakochał. Miłość Eda to taka silna wdzięczność za miłość Urgi, która jest uwarunkowana jej gatunkiem. Urga… można powiedzieć, ze żeby żyć, potrzebuje kogoś kochać
|
Missay - 2011-12-19 20:35:58 |
Pacnęła sobie na Edzie i patrzyła na idącą dwójkę, a tak łypała jakby pilnowała czy Miss nie chce jej zabrać Hakona, czyli nadwornego głaskacza. Mała zazdrośnica, nie da ani Eda ani Hakona. Ale przynajmniej Miss mogła już rozmawiać z Edem i trochę go dotykać bez ryzyka zostania mielonką. - On sam zabić?! Tak ją to obruszyło, że aż się głośniej odezwała i Edzio pewnie ją usłyszał. A tak ją to zszokowało, że już nawet nie pociągnęła tematu kochające Urgi.
|
Hakon - 2011-12-19 20:42:49 |
*Hakon wydal się zaskoczony. Mieli taką piękną rozmowę o miłości. Zdal sobie nagle sprawe, ze być może przed chwilą dokonał gwałtu na jasnym pierwotnym umyśle Miss. Powiedział, ze istnieje coś takiego jak zabicie siebie samego. Samobójstwo. Teraz już z tego nie wybrnie* No cóż… tak. On sam siebie zabił…
|
ED - 2011-12-19 20:50:24 |
*Rzeczywiście, głośno to powiedziała. Już wcześniej zabrali mu uwagę Urgi. Edzik generalnie źle znosił kiedy zostawał sam wobec konwersującej grupy. Stawał się wtedy na powrót droidem. tak się czul. Tutaj czul się bardzo bezpiecznie, akceptowany, wiec nie było aż tak drastycznej reakcji, ale po słowach Miss musiał się zatrzymać, i nawet obejrzeć do tyłu. Działa miał nisko, wyglądał na zdziwionego. Dźwięki tez o tym świadczyły* Co się stało? Kto kogo zabił?
|
Missay - 2011-12-19 20:56:06 |
Urdzia obróciła się adekwatnie i ostatecznie zeszła na działo, by nie musieć się tak kręcić po Edowej głowie. - Ha-kon mi mówić o Ryo. Wyjaśniła Miss, która nadal była w dogłębnym szoku. W jej kulturze nie było czegoś takiego, nie miało to nazwy bo nie występowało. Oni uznawali że tylko duchy mogą zadecydować o momencie śmierci, a że wierzenia dyktowały całą ich kulturę to nikomu w społeczności muehawi nie przeszło przez myśl zabicie siebie. A przynajmniej Miss nic na ten temat nie wiedziała.
|
Hakon - 2011-12-19 21:00:12 |
*A że oni szli dalej, to naszli na zatrzymanego i obróconego Eda. Hakon podszedł mu pod sam pysk, i zaczął palcem jeździć po lufie, jednak ustawił się bokiem. Bokiem do Eda i bokiem do Miss* Właśnie, o Ryo *Po tym już się Ed domyśli o jakiej śmierci mowa*
|
ED - 2011-12-19 21:10:26 |
*Edzik mruknął nisko, patrząc teraz na Miss. Był spokojny, pomrukiwal, a dioda migała miarowo* Ryo niczyje, mówiłem ci o tym, pamiętasz? *Edzik był nie w temacie, wiec łagodnie przypomniał, nieświadom tego ze z Hakonem już śmierć „Go” przerabiali*
|
Missay - 2011-12-19 21:12:44 |
-Ja pamiętać. Ty nie mówił Roy sam zabić. Nie mówiła tego z pretensją, ale ze zdziwieniem. Takim odczuciem na pograniczu niemożliwości bo nie potrafiła ogarnąć umysłem instytucji samobójstwa. - Ohen byh am Go. Powtórzyła Urdzia, bo tylko to umiała powiedzieć w temacie. No i "Go byh i ne ma Go".
|
Hakon - 2011-12-19 21:22:04 |
Tak, Urdziu, wiemy *Po pogłaskaniu Eda po lufie (czego pewnie i tak nie czuł), Hakon wyciągnął rękę ku górze by pogłaskać Urgę. Bo dzielna była, rozumiała ze Go był i nie ma*
|
ED - 2011-12-19 21:30:27 |
*Ed nie czuł dotykania po lufie, po tarczach dział, w kilku miejscach pod łbem. Ale akurat dotykanie luf widział. Nie miał zdania w tym temacie. Jak ktoś chce – niech dotyka* Nie powiedziałem, racja. Ale tak było. Ryo sam się zabił. To się nazywa samobójstwo. U was to się nie zdarza?
|
Missay - 2011-12-19 21:34:04 |
Ogoniasta oczywiście podsunęła się do pogłaskania bo okazji nie przepuści i już się na Hakona nie gniewała. - Nie. My tak nie mieć. Tylko duchy móc nam umrzeć dać. Po jej minie widać było że traktowała zachowanie Ryo jako wielki gwałt na odwiecznych prawach. - Co ona mówić? Spytała jeszcze bo rozumiała, że Urga dwa razy powiedziała to samo, ale nie potrafiła tego zrozumieć.
|
Hakon - 2011-12-19 21:39:09 |
*Jako że sam do końca nie wiedział co dosłownie powiedziała Urga, zostawił tłumaczenie Edowi, on sam tylko Urgę po „nosie’ głaskal*
|
ED - 2011-12-19 21:45:26 |
Ona mówi, ze ogień zjadł Ryo. Była przy paleniu zwłok. U nas pali się ciało, kiedy jest już martwe. *Wytłumaczył, jednocześnie robiąc sobie zbliżenia na jej twarz, by przyjrzeć się temu, co pokazywała mimiką*
|
Missay - 2011-12-19 21:50:24 |
Wytrzeszcz z zaskoczenia i oburzenia miała taki sam jak to zwykle bywa. Tylko w jej przypadku wyglądało to nieco upiornie, ze względu na tatuaże i kolor białek oraz kształt źrenic. - U nas w ziemia. My oddajemy do duchy. Widać poczuła się w obowiązku powiedzieć jak to u nich jest z pogrzebami. I jakoś tak inaczej popatrzyła na przymilającą się do Hakosia ogoniastą. Jej opiekun się zabił, ona widziała jak ogień go zjada.. biedne maleństwo.
|
Hakon - 2011-12-21 16:15:08 |
*rzeczywiście musiało wyglądać upiornie, bo Hakon na chwile zamknął oczy, ale dalej głaskał Urgę i opierał się o Eda, bo musiał wysoko wyciągać do niej rękę.*
|
ED - 2011-12-21 16:26:55 |
Na Centusie, mojej planecie tez wiele plemion oddaje ciała ziemi. To dobry sposób… *odmruczał Edzik, w ogóle nie wiedząc czemu zaczął zwierzać się jak się chowa na Ord Cestus. Taki przykry temat, chciał go trochę oswoić.*
|
Missay - 2011-12-21 19:41:40 |
Urdzia postanowiła zleźć na Hakona, albo podeptać mu głowę, bo kto ją tam wie o co chodziło z tym co teraz wyprawiała ześlizgując się celowo z działa. Miss zaś kontynuowała. - My nie znać inaczej. No, teraz już wiedziała, że jeszcze można spalić, ale tego nie praktykowali. Zresztą poczuła się w jakiś sposób mądra, skoro nie tylko w jej świecie tak się robi. To oznaczało, że mieli prawidłowy obrządek doceniany przez duchy.
|
ED - 2011-12-25 18:55:40 |
[sesja zakonczona z powodu swiąt, przejedzenia i kaca. Wesolego Mikolaja!]
|
ED - 2012-01-13 13:16:09 |
*Głównym korytarzem spacerował sobie Ed. Wpadł przy tym w swój charakterystyczny nerwicowy trans, wiec musiał sprawdzić wszystkie klawiatury – czy działają, wszystkich pracowników, czy czyste mundury i guziki równo zapięte. jak nie były, to był zły, warczał, natychmiast trzeba było poprawiać. I dalej swoje. Jakieś wiaderko – zniszczyć. Ed był już taki sprytny ze potrafił „podać” sobie przedmiot z podłogi na łeb, czy zawiesić na lufę, oczywiście trochę to trwało, nawet kilka minut, ale potrafił. I tak się nosił z jednym wiaderkiem. Po drodze spotkał panią od sprzątania (mieli droidy, ale niektóre prace porządkowe wymagające „organicznej precyzji” robiła właśnie pani Loka. Chciała odzyskać wiaderko, ale Ed nie oddał. Miał „te swoje”, że on się teraz będzie nosił z wiadrem. Będzie, i koniec. Świetna zabawa na rozładowanie napięcia, tym bardziej kiedy można a nawet należy przed stresującym spotkaniem. I tak sobie dreptał całkiem żwawo, aż przy jednym z głównych odgałęzień do sekcji mieszkalnej napotkał postawioną tu zapewne na chwilę przez kogoś bańkę po farbie. To było coś, co potrafiło zajmować znajdującego się w pewnym charakterystycznym stanie Eda całe godziny… Niestety wrzucenie bańki do wiaderka już jego możliwości fizyczne przerastało…*
|
Moc - 2012-01-13 13:24:01 |
Tymczasem u Mando Shae zgodziła się na prośbę ochotników, więc szybko się ubrała i udała na swój frachtowiec, po swój beskar'gam oczywiście. Członek ochrony, który widział pancerz nautolanki nie kłamał ani nie dramatyzował, faktycznie wyglądał jak kupa złomu. Co prawda rdzy nie było, ale wiele elementów do siebie nie pasowało, pochodząc najwyraźniej z różnych zestawów, do tego miały one różne kolory , chociaż w kilku miejscach farba zeszła, odsłaniając czarny metal. Powierzchnia pancerza nie była idealnie gładka, widoczne były ślady po trafieniach z blastera czy też różnymi odłamkami. Parę większych wgnieceń jak po trafieniu czegoś tępego i ciężkiego. Ogólnie taka kupa złomu. Ed może widział gdzieś po drodze nautolankę, gdy zmierzała do miejsca treningu. Tymczasem jej córka postanowiła skorzystać z chwilkę "wolności" i wymknęła się na korytarz by po prostu pozwiedzać. Ciekawa była tego całego okrętu, to był pierwszy tak wielki statek na którym była. Ubrana była tak jak poprzednio w duży, brązowy płaszcz a na głowę miała narzucony kaptur, by się nie rzucać w oczy tak bardzo. Bo i tak z tłumu się wyróżniała. Co prawda kapturem a nie błyszczącą skórą
|
ED - 2012-01-13 13:31:51 |
*Tu nie było tłumu. Korytarze były średnio zaludnionym miejscem, choć naturalnie czasem ktoś przechodził. Teraz – nikt. Wiele osób z załogi poszło popatrzeć na trening. Na mostku to pewnie nawet prażoną kukurydze przynieśli wiec może i nawet nikt nie obserwował Eda w kamerach. Dziewczynka zaś, wychodząc na główny korytarz nie będzie miała mozliwosci go nie zobaczyć. Był, stal bokiem, blisko, naprzeciwko wylotu ich korytarzyka do kwater. Na lufie dyndało mu wiaderko. Stal na jednej nodze, drugą wyraźnie coś tam „robił” z przedmiotem którego nie było widać, bo zasłaniały go palce Eda. W mocy był trochę „nieprawidłowy”, ale spokojny i chyba odczuwał coś w rodzaju przyjemności*
|
Moc - 2012-01-13 13:37:53 |
Laandu prędzej zobaczyła Eda w Mocy niż na własne oczy, robiła to jednak bezwiednie, nie panowała nad tym, a jej mama nie potrafiła jej pomóc. Sama była kompletnie głucha na Moc. Dziewczyna jednak nie od razu przyszła do Eda, krążyła sobie to tu to tam, wykazując zainteresowanie takimi błahostkami jak zsyp na śmieci czy pole siłowe zamykające przejście do jakieś ważnej części statku. Interesowały ją też stojące tu i ówdzie konsole sterownicze. Ale nic nie dotykała, ale nawet jeśli by to zrobiła to i tak by się nic nie stało. Były zablokowane i trzeba było znać hasło. W końcu dotarła w pobliże Eda, ale zatrzymała się w bezpiecznej odległości, po prostu obserwując to co on robi. Z czystej ciekawości.
|
ED - 2012-01-13 13:49:36 |
*Okazało się wtedy, ze Ed próbuje chwycić puszkę po farbie. Ta jednak miała niefortunny dla niego kształt – była tez trochę zgnieciona. czasem mu sę udawało, ale i tak wypadała. Nie irytował się, był bardzo cierpliwy w tej „zabawie”, jednak kiedy Laandu osiągnęła pewną odległość (7 metrów) – przestał, odstawił nogę, i spojrzał w jej kierunku. Zauważył ja. Wyczul ze ktoś wchodzi mu w aurę. Musiał to być ktoś silnie oddziaływujący w mocy, bo zwykłych osób tak nie zauważał. Wiaderko zachybotało na lufie. Ed się nie odezwał. Chwilę patrzył, i zabrał wzrok. Jego spojrzenie ktoś taki jak Laandu będzie czuć*
|
Moc - 2012-01-13 13:55:57 |
Laandu była ciekawa co Ed robi z tą puszką czy też pojemnikiem. Ciekawiło ją to dlaczego tak się męczy z czymś takim i czemu robi to z takim uporem? Na szczęście nie wydawała z siebie żadnych dźwięków typowych dla gapiących się dzieci, a więc nie było potoku pytań "czemu? A po co? A dlaczego? itp. Po prostu się patrzyła, próbując sama się domyślić o co chodzi. Przekręcała przy tym głowę to w jedną to w drugą stronę, przypominając przy tym nieco polującą sowę. W końcu jednak Ed ją zauważył i tak chwilę patrzyli sobie w oczy, bo jego wzrok od razu wyczuła. Taki pojedynek na spojrzenia trwał jakiś czas aż w końcu jej spojrzenie przyciągnęło wiaderko na lufie. Laandu na ten widok się uśmiechnęła, no bo Ed wyglądał po prostu zabawnie.
|
ED - 2012-01-13 14:02:36 |
*Nie było na to dowodów, jedynie domysły Hakona i Maca, ale wyglądało na to, ze Ed był młodym tsilem, choć był jednocześnie starym biodridem, do tego miał nerwice i czasem te natury się w nim mieszały. Teraz stał jak zaklęty. A może nawet – jak martwy, w kompletnym bezruchu i raczej bez większego udziału procesów myślowych, taki był „wyczyszczony”. No ale po chwili bycia obserwowanym zabrał nogę, przestał się „bawić” Wiaderko oczywiście zostało. Zapomniał o nim, bo nie wchodziło mu w pole widzenia, nie przeszkadzało, a zaszło za jakiś wyższy element i się nie zsuwało*
|
Moc - 2012-01-13 14:08:34 |
Shae nie miała pewności co do natury Laandu, ale wiedziała, że nie była zwyczajnym dzieckiem. Rosła szybciej niż inne dzieci, ale tylko fizycznie. Co się działo w jej psychice było dla niej tajemnicą. Raz zachowywała się jak ludzkie dziecko, bawiła się, śmiała, pytała o wszystko itp. a czasami... po prostu stała z boku i obserwowała wszystko, bez słowa. Jedyną jej aktywność był ruch gałek ocznych. I tak jak teraz. Nie pytała o nic, po prostu patrzyła sobie na Edzia i rozmyślała sobie. Dzieliła uwagę pomiędzy jego wiaderko a samego Edzia. W Mocy go zaś nie badała, przynajmniej nie świadomie, jedynie co to czasem jej świadomość ocierała się o umysł Eda.
|
ED - 2012-01-13 14:17:20 |
*na początku owo ocieranie się wywoływało w Edzie reakcje wręcz fizycznego cofania się. Ale najwyraźniej zrozumiał ze ona nie robi tego intencjonalnie, wiec po paru otarciach przestał reagować negatywnie. Można powiedzieć, ze niemal zaakceptował tą aktywność jako swojego rodzaju działanie zmysłowe – po prostu obserwacja Eda, który tez obserwował. Coraz śmielej i też mógł tak zaskakująco długo. Mimo lekkiego zestresowania Mustafar i wszystkimi tego następstwami – był w całkiem niezłym stanie. Po kilku minutach takiego obserwowania się nawzajem, pochylił łeb, przygiął nogę i wydal z siebie dźwięk który można było opisać jako „rrrrrrrrrhhh…” i nie było to warknięcie*
|
Moc - 2012-01-13 16:20:04 |
No i minuty mijały na wzajemnej obserwacji. Najwyraźniej oboje mogli tak stać i się na siebie gapić, jednak w końcu ciekawość Laandu przeważyła i w końcu się odezwała. - Co robisz? I po co ci wiadro? Nie udało jej się domyślić co on chciał zrobić, to dla niej było zbyt abstrakcyjne. Poza tym jej domysły mogłyby się diametralnie różnić od rzeczywistości.
|
ED - 2012-01-13 16:25:01 |
*dobrze ze z mostka egzorcysty nie przysłali.* Wracam do siebie. Z wiadrem *czyli Ed wraca do siebie z wiadrem. Niestety za bardzo się pochylił i rączka wiadra się zsunęła, co zaowocowało tym, ze zaraz owe wyładowało na podłodze, na szczęście było puste, wiec nic się nie wysypało, i plastikowe, zatem nie było łoskotu. A Ed? Popatrzył na nie z jakąś taką dziwną żałością…* N to teraz już bez wiadra *I przeniósł ukryte za siatką spojrzenie pojedynczego fotoreceptora na twarz dziewczyny*
|
Moc - 2012-01-13 16:36:44 |
- Ale po co ci one? Dopytywała, no bo nie umiała odgadnąć celowości tego wszystkiego. Ed nie miał rąk, więc było ono dla niego bezużyteczne. Zagadką w ogóle pozostawał fakt, jak ono w ogóle znalazło się na jego... wystającym elemencie, no bo nie wiedziała, że to działo, a już tym bardziej do czego służy. Gdy wiadro żałośnie upadło na ziemię to początkowo się cofnęła o krok, ale potem podeszła nieco do przodu. Patrzyła głównie na wiadro, ale potem spojrzała na Edzia. - Podać ci je? Chciała być po prostu miła.
|
ED - 2012-01-13 16:41:16 |
A, leżało sobie takie smutne to wziąłem… *odpowiedź trochę bezsensowna bo jak dobrze wszyscy wiemy, wiaderka nie mają uczuć, nie mogą być smutne. Ale to może Ed był smutny, wiec wziął wiaderko? Wziął tylko jak? A jednak jakoś się na tym „wystającym elemencie znalazło”. Był t jedyny element na którym można było coś zawiesić. Oczywiście miał tez brata bliźniaka, i jeszcze jednego ba drugim dziale.* Jeśli to nie problem… *zgodził się. Po co? Chciał być miły! No i jak większość „ludzi” – trzymać się raz podjętej decyzji. Chodzę z wiadrem: to chodzę z wiadrem. Bez wiadra się nie ruszam. U Eda zdarzały się takie zupełnie wyrwane z kontekstu i realizmu rzeczy konieczne do wykonania*
|
Moc - 2012-01-13 18:03:17 |
- Smutne? Ale jak? Wiadra nie mogą być smutne... mogą? Zapytała dla pewności, bo już pewna nie była. Do tej pory uważała, że przedmioty martwe nie mają uczuć, ale skoro Ed twierdził, że wiaderko było smutne, to może jednak jakieś tam mają? Zaczęła więc się nad tym zastanawiać, nie przestając wpatrywać się w wiadro i Eda. - No dobrze. Zrobiła ostrożny krok do przodu i na chwilę przystanęła, jakby się rozmyśliła. Potem znowu zrobiła krok, tylko mniejszy. Później jeszcze kolejny i kolejny, aż w końcu była przy wiaderku. Nachyliła się, podniosła je a potem dosyć niepewnie i trochę niewprawnie zawiesiła je na dziale. Miała jakieś 170 cm wzrostu, więc zbyt dużych problemów nie miała.
|
ED - 2012-01-13 18:12:05 |
Generalnie nie mają, tak uważamy, ale czasem nam się wydaje, ze mają… *Ed tez czasem miał takie głupie, naiwne i dziecinne tematy rozważań ze chyba przed nikim by się do tego nie przyznał. Bo co tak naprawdę nazywamy wiadrem… Nic się nie działo złego, Ed nie wykazywał żadnej gwałtowności, a osoba o wzroście 170cm bez problemu sięgnie luf i zawiesi na nich co zechce bo i one mniej więcej na tej wysokości były* Dziękuje *Ed był dobrze wychowany i podziękował za tek drobny ale jakże pełen dobrej woli gest. Bo w jego odczuciu żeby tak do niego podejść bez przymusu, nie znając go, by zawiesić wiaderko to naprawdę serdeczność. Wiec mruknął cichutko jeszcze na dokładkę. To chyba przełamało lody, bo Ed zaczął konwersować już konkretniej* Jak się spało na nowym miejscu? Nie nudzisz się tu?
|
Moc - 2012-01-13 18:20:42 |
- Nam? Komu jeszcze? Drążyła dalej ten temat, bo dla niej był całkiem ciekawy. Nie odrzucała tego z góry jako absurdalny i głupi, tylko chciała się dowiedzieć czegoś więcej. Bo może akurat Ed ma rację? Jej umysł nie był jeszcze w pełni ukształtowany, dopiero się formował, ale powoli zarażała się tą ciekawością świata i pytaniami o wszystko. Gdy już zawiesiła wiadro na dziale to szybko się cofnęła o kilka kroków, tworząc swoją własną granicę bezpieczeństwa. Przedtem Eda dotknęła bez strachu, bo była przy mamie. Gdyby coś poszło nie tak to ta by na pewno ją uratowała, a przynajmniej w to wierzyła. Teraz była sama, więc jej pewność siebie znacząco zmalała. Na podziękowania Eda odpowiedziała tylko nieśmiałym uśmiechem i kiwnięciem głową. Stała sobie tak z boku i tylko patrzyła, niepewna znaczenia tego mruknięcia. Dla niej był to obcy, nieznany dźwięk, bez jakiegoś ładunku emocjonalnego. - Dobrze, łóżko wygodne. I nie nudzę się, mam swoje zabawki... no i lubię nowe miejsca. Są fajne i... nowe. Nieznane
|
ED - 2012-01-13 18:27:16 |
No to fajnie, bo ja właśnie z tych powodów nie lubię nowych miejsc… *wymruczało Edzisko, jakby do siebie. Kiedy mówił, pojawiała mu się ta czerwona drgająca kreska w „pysku”. A kiedy mówił cicho, kreska drgała mniej. Prawie jak usta. Wyglądało to co najmniej osobliwie.* Nam… wiesz… społeczeństwu… Jakbyś zapytała tu każdego czy wiadra mają uczucia, to każdy by powiedział, ze nie. Ja też bym powiedział, ze nie. *Jeszcze jakiś czas temu gdybyś zapytała czy ja mam uczucia to też by powiedzieli, ze nie – pomyślał, ale nie był to powód do jakichś stanów depresyjnych. Po prostu – jak się było takim Edem to nie sposób było opędzić się od podobnych refleksji.*
|
Moc - 2012-01-13 18:38:02 |
- Czemu? Nowe jest... nowe. Ciekawe. Może lepsze. Może gorsze. Po prostu... nowe Nie umiała dokładnie opisać tej dziwnej ekscytacji, gdy sama odkrywała coś nowego i nieznanego (dla niej oczywiście), tych mozolnych prób i błędów by coś zrozumieć i tego poczucia radości, gdy w końcu udawało jej się rozgryźć trudną dla niej zagadkę, podczas gdy każdy zwykły człowiek by to zrobił bez problemu - bo po prostu by to znał. A kreską się zainteresowała i teraz na nią patrzyła, przekręcając zabawnie głowę to w lewo to w prawo. Z całej jej sylwetki tylko twarz było widać, resztę skrywał płaszcz. - Co ci tak świeci? Zapytała, ciekawa czy przy odpowiedzi znowu się to "poruszy". Trochę się domyślała, ale w gruncie rzeczy nie wiedziała co to. - A to prawda? Wiadra nie mają uczuć? To czemu czasem uważacie że mają? Teraz to Ed namieszał z tym wiadrem i Laandu jeszcze bardziej uczepiła się tego tematu, póki jej wszystkiego nie wyjaśni.
|
ED - 2012-01-13 18:48:12 |
*Jakaś chwilkę Ed nie odpowiadał, tylko patrzył, jednocześnie tworząc sobie nowe skojarzenie: zdało mu się ze patrzy na młodszą wersję Missay. No i bliższą cywilizacji. Ale on uwielbiał to jej „Edward, a co to znaczy…”. Tutaj miał trochę wyższy poziom. Uczucia wiader, dlaczego nie lubi nowych miejsc. Ale tez mógł używać większego zasobu slow. Mruknął znowu, energiczniej i wyższymi tonami* Nie lubie, nie znam, jak coś jest dla mnie obce to czuje się niekomfortowo, bezpieczne jest dla mnie to co znane, tak już mam *Na to pytanie była odpowiedź bardzo konkretna, „choruje na…”. Ale tłumaczenia tego co to za choroba wolałby się nie podejmować. No, może jakby ją znał już dłużej, to by tłumaczył. Ale jak już zaczął tłumaczyć za wcześnie Miss trudne tematy, to teraz i on ma uraz i ona.* Bo czasem nam odbija *Wiedział, ze zaraz usłyszy pytanie typu „a co to znaczy ze odbija”. Na odbijaniu to akurat Ed się znał* Co miga? To? *I pochylił się, by pokazać diodę statusu, migającą na zielono po lewej stronie łba, z tylu, pod siatką. Oczywiście jak się pochylił (tzn wykonał ruch jak do ukłonu – łeb w dół) to oczywiście wiadro spadło znowu. Warknął na nie, lub raczej – na sytuacje – z bezsilnością*
|
Moc - 2012-01-13 19:01:40 |
- Czyli stoisz w miejscu a nie idziesz? Podsumowała wypowiedź Eda. Laandu szybko kojarzyła pewne fakty i stwierdzenia. Czasami lubiła sobie pooglądać holowizję i z reguły to były jakieś programy popularnonaukowe lub podróżnicze, stąd też potrafiła pewne rzeczy ogarnąć. Ale jej edukacja była w gruncie rzeczy trochę dziurawa, Shae starała się jak mogła, ale sama też do szkoły nie chodziła, a wiele rzeczy znała tylko z własnego doświadczenia. - Odbija... odbija... to źle. Czy jak wam odbija to myślicie nad uczuciami wiader i innych rzeczy? Termin "odbijać" znała już, akurat jej mama lubiła używać tego słowa przy jakichś negocjacjach przez sieć holo. Przy okazji też wyjaśniła o co w tym wszystkim chodzi. - Nie... ta kreska, porusza się jak mówisz. To usta? Proste skojarzenie - usta. Ale jej to ust nie przypominało, tylko kreskę. Gdy wiadro spadło to znowu na nie spojrzała a potem na Eda z niemym pytaniem, czy podnieć znowu?
|
ED - 2012-01-13 19:11:32 |
Tak, można to tak określić… jeśli mam wybór, to wolę sobie zostać. Po jakimś czasie, jak się mi da czas na obwąchanie się z tematem i najlepiej kogoś do towarzystwa, wtedy mogę iść *Eda ostatnia intensywna edukacja nauczyła otwartości, mówienia o sobie, wyzbyła go agresji stosunku do osób mu nie wrogich, ale takiej technicznej edukacji nigdy nie przyjął. Fakt – był zupełnie inny niż ona, i jego ciekawość świata opierała się na innych zasadach. W przeciwieństwie chyba do większości istot Ed musiał najpierw coś poznać a potem uczestniczyć, zamiast poznawać – uczestnicząc.* Reszcie to nie wiem, ale mi czasem tak. *przypomniał mu się jeden znamienity cytat jego kolegi jeszcze z redakcji „Daty”: każdy choć raz myślał w dzieciństwie, ze jak śpi to zabawki ożywają. Ed poczuł się wtedy dziwnie, bo nigdy mu to przez myśl nie przeszło. Nie miał zabawek. No, teraz miał – bawił się wiaderkami.* To oscylator *odparł, prostując się. Wiaderko zostało. Bieda* Można to porównać do ust, ma funkcje jedynie kosmetyczną *No i znowu znieruchomiał, przyjmując wcześniej pozycję jak wtedy przy „zakładaniu” wiaderka, czyli ze czeka znowu na jej gest miłosierdzia* A tobie odbija czasem?
|
Moc - 2012-01-13 19:43:29 |
Ciężko jej było to jakoś skomentować, więc wybrała najlepszą możliwą opcję, czyli... kiwnęła głową. Trochę tam rozumiała o co chodzi i przyjęła do wiadomości. Ed nie lubi nowości, boi się ich. Zdarza się. Dla niej na początku dziwne było to, że jest tak wiele ras różniących się od siebie. Potem pod kierunkiem mamy dowiedziała się kilku rzeczy na ten temat i zaakceptowała. Teraz to się już cieszy gdy zauważy jakiegoś obcego, którego nie widziała przedtem. Z Shae sobie gra - zobacz obcego. Jak wyparzy jakąś nową rasę to dostaje nagrodę. - Dziwne tematy do myślenia. Sama myślała o czymś innym, gdy jej czasem "odbijało", ale potem jakoś niewiele z tego pamiętała, tak jakby wywalała zbędne myśli z głowy. Takie chwilowe białe plamy w pamięci. - Ahaaa... oscylator. Kosmetyczna funkcja? Robią się tylko kreski jak mówisz? Starała się wyłapać jakieś wzorce podczas mówienia. Byłą ciekawa czy każde słowo to jakieś konkretne "drganie" czy po prostu drga to sobie zawsze tym samym wzorem niezależnie od mówionego zdania? - Mmm... czasem. Odparła dosyć niechętnie i znowu ku wiaderku zaczęła się zbliżać, Ponownie robiąc to samo co przedtem, równie ostrożnie.
|
ED - 2012-01-13 19:49:21 |
Tak, to do niczego nie służy, ma tylko ładnie wyglądać. Jakby tego nie było, to by mi nie robiło różnicy *Ed tego nie widział na co dzień, to było coś dla innych. N i zawsze łatwiej skupić się na mówiącym Edzie, kiedy coś daje do zrozumienia, ze to on mówi, a nie jakiś lektor niewiadomo skąd odczytuje. Drganie było powtarzalne, każda głoska miała swój wzór, wiec przy szybkim mówieniu drgalo to szybciej, przy wolnym wolniej, nie był to w każdym razie sposób przypadkowy, ale trzeba było długo się przyglądać i mieć niezłą pamięć wzrokową by wyłapać poszczególne układy. Lub isc na skróty i kazać Edowi wymawiać poszczególne głoski w izolacji. Natomiast przy mruczeniu nie drgało w ogóle.* Dziękuje *podziękował, jak wtedy, i mruknął – tez tak samo* A ile masz lat?
|
Moc - 2012-01-13 20:01:31 |
- Ludzie robią wiele rzecz by ładnie wyglądać, wiesz? Uważam, że to dziwne. Dla niej to było oczywiście dziwne, te całe malowanie ust, oczu itp. Dziwne fryzury, dziwne stroje, to dla niej była zagadka. Jej mama nigdy tego nie robiła, więc uważała jej zachowanie za normalne, podczas gdy innych osób (nie tylko kobiet) za generalnie dziwne. Laandu miała niezłą pamięć wzrokową i szybko kojarzyła pewne rzeczy i jakby tak rozmawiali regularnie przez parę dni to by pewnie to rozgryzła. Ale wymagałoby to jej pełnej uwagi, teraz zaś jej myśli błądziły różnymi torami, więc szybko porzuciła ten pomysł. Na kolejne podziękowania odpowiedziała podobnie jak przedtem, nieśmiałym kiwnięciem głowy i lekkim uśmiechem. - Nie wiem dokładnie... mama mówi, że sześć.
|
ED - 2012-01-13 20:09:53 |
Naprawdę? Uważasz że mój oscylator jest dziwny? *Zapytał głosem bardzo szczerym, i nie należało doszukiwać się w nim jakiejś pretensji, bo takowych nie było. Teraz Ed wyglądał raczej standartowo, ale wcześniej, jak miał jeszcze „stare” nogi, to miał na nich całkiem niezgorszy malunek, który traktował jak tatuaż. Nosił tez łańcuszek dla ozdoby. Teraz miał pasy na działach, tak zwaną uprząż, ale je miał cały czas.* Ja to lubię, oczywiście w pewnych granicach, ale uważam ze niektóre rzeczy są ładne *Edzik potrafił być próżny, oj potrafił. Od kiedy miał Missay u siebie, to kupował jej seksowną bieliznę i w ogóle… a sobie szalik taki ładny, jedwabny, którego nie nosił bo wstyd… wiec tylko w zaciszu własnej alkowy, taki gadżet.* sześć… No to jesteś duża jak na sześć lat. I mądra *Pochwalił od razu, bo i rzeczywiście – jak na sześciolatka to wyjątkowo bystry dzieciak. I wyjątkowo dorosło wygląda. Do tego świeci… też wyjątkowo*
|
Moc - 2012-01-13 20:25:09 |
Popatrzyła na wszystkie Edowe dodatki a potem przekrzywiła głowę, mrużąc przy tym oczy tak, jakby chciała go dostrzec bez tego wszystkiego. Trwało to może z minutę, chociaż wydawać się by mogło, że to się ciągnie i ciągnie. W końcu zawyrokowała. - Tak. Mama mówi, że jeśli coś nie jest potrzebne to jest to zbędne. Tutaj pojawiał się znak Mandalorian, którzy generalnie nie nosili żadnych upiększających dodatków. Tylko niewielka grupka nosiła na pancerzu swoje trofea, ale one miały pewną funkcję, zdecydowanie nie estetyczną. Laandu podłapała więc to konkretne spojrzenie na świat od Shae. - Ładnych jest wiele rzeczy wokół nas. Jak za dużo patrzysz na ładną rzecz to potem już nie jest ładna a normalna. Ona nie miała rzeczy kupionych tylko po to, by ładnie wyglądać w nich. Miała ubrania praktyczne, proste, wygodne. Tyle. Jeśli coś nie było praktyczne to szło do kosza, bo nie potrzebne. - Mama mówi, że ma urwanie głowy ze mną. A potem się śmieje i mnie przytula. Chociaż wiem, że czasem nie ma pojęcia jak na coś zareagować Tym razem uśmiechnęła się wyraźnie. Myśl o tych przyjemnych chwilach z mamą po prostu ją cieszyły.
|
ED - 2012-01-13 20:33:12 |
*Ed to od razu zauważył. Musiało to mieć swoje podłoże dawno temu, kiedy mandalorianie nosili wszystko na swoich grzbietach i dodatkowe „ozdóbki” im przeszkadzały. Z resztą pewnie nadal przeszkadzają. jakby nosili obijający się o pancerz łańcuszek, to by mógł ich zdradzić swoim dźwiękiem.* Może i rzeczy trochę powszednieją, ale jak masz coś ładnego, nawet przez chwile, to jest ci milo, a i innym przyjemniej. *Ed miał bardziej „zmodernizowany” pogląd, z resztą upiększanie się to nieodłączny element cestianskiej kultury. Zwłaszcza x’tingowie robili ładną biżuterie i tatuaże. Ale jak ktoś już przez samą naturę był tak obdarzony jak Laandu… Przez chwile Ed znów poczuł się gorszy, a przez to – zły. Ale szybko mu minęło. Prace nad samoakceptacją trwały nadal w zaciszu gabinetu Maca.* Tak, mame też masz fajną *Edwin jakoś owa mandalorianka od razu przypadła do gustu, choć on ją pewnie wkurzał, irytował i wszystko inne*
|
Moc - 2012-01-13 20:47:00 |
Ed dobrze rozumował, z tym że Mandalorianie nadal nosili wszystko co niezbędne na swoich grzbietach. To co nie było potrzebne do przetrwania było spisane na straty. W końcu takie rzeczy można sobie odkupić. A ozdoby na pancerzu mogą utrudniać walkę. Tak samo było z włosami. Praktycznie nie można było spotkać Mando z długimi włosami, wszyscy mieli krótkie, nawet kobiety. Praktyka i wygoda ponad wygląd. Nad słowami Eda zastanawiała się kolejną dłuższą chwilę. Rozważała to i tamto, nim w końcu odpowiedziała. - Może. Ale nadal to jest zbędne. Tutaj zderzały się dwa różne światopoglądy, na szczęście Laandu nie była aż tak przesiąknięta Mandaloriańska kulturą. Liznęła tylko to i tamto przez obcowanie z Shae. Była przez to bardziej otwarta na inne sprawy. Zaś problem wyglądu był dla niej uciążliwy, bo już parę razy w życiu spotkała się z gwałtownym reakcjami na jej aparycję. Piękno bywa przekleństwem i często Laandu chciałaby być po prostu normalną dziewczyną, by móc biegać gdzie by chciała i bawić się z kim by chciała. A tak musiała uważać, bo jak mama twierdziła, było wielu złych ludzi, którzy by chcieli ją skrzywdzić z powodu wyglądu. No i z powodu jej umiejętności. - Wiem... ona dla obcych jest... niemiła. Jak kogoś lubi to jest inaczej. Mówi, że tak jest lepiej, ma spokój. Tego akurat Laandu nie potrafiła zrozumieć, czemu bywała opryskliwa i szorstka w stosunku do nieznanych osób, którzy bardzo często jej nic nie zrobili.
|
ED - 2012-01-13 20:53:12 |
*Teraz patrząc na nią pomyślał ze oto jest osoba która skrytykowałaby jego rybki. To znaczy – rybki Missay. Nie podjął jednak tematu, w końcu to, o czym mówiła to jej poglądy, przejęte od matki wprawdzie, no ale była już na tyle duza, by mieć jakieś swoje zdanie. Chyba, ze jednak było z nia inaczej, i z tym jej rozwojem. No ale to nie Ed ją wychowuje wiec nie jego rzecz. On sobie Miss „wychował” i dumny był, bo aż chciało się patrzeć jak mu „dziecko” wypiękniało.* Nie mam do niej żalu, rozumiem, też kiedyś byłem bardzo niemiły dla obcych. To jest w pewnym sensie normalne.
|
Moc - 2012-01-13 21:03:35 |
Wyrabiała sobie swoje zdanie powolutku, nie śpieszyła się z tym. Obserwowała zachowanie matki i jego konsekwencje. Obserwowała zachowanie innych istot, ich reakcje, ich poczynania itp. To wszystko sobie powolutku układała w głowie, jak puzzle czy też elementy łamigłówek, które tak uwielbiała. Wymagały one cierpliwości i uważnego planowania, przewidywania konsekwencji itp. Bardzo rozwijały umysł. Uwielbiała patrzeć, obserwować. Czasem robiła to ukradkiem, tak że nikt jej nie widział, a czasem robiła to nachalnie, płosząc obserwowanego. Odnotowywała sobie w pamięci jego reakcje i zajmowała się czymś innym. To zachowanie czasem doprowadzało Shae na skraj wyczerpania nerwowego. Laandu nie była zwyczajnym dzieckiem i nie chodzi tu o sam wygląd a o zachowanie i psychikę, bo czasem zachowywała się wręcz jak dorosła osoba, w pełni rozumiejąca otaczający ją świat i kalkulująca. Przeważnie jednak była młodą dziewczyną, ciekawą otaczającego ją świata i rządną nowych doznań. - Czasami się zastanawiam czemu tak robi. JAk się jest miłym to można łatwiej coś dostać.
|
ED - 2012-01-13 21:16:35 |
*Tu Ed nie podjął tematu odnośnie „czemu” bo za bardo się z tym identyfikował. Mruknął sobie tylko tak do towarzystwa: no, ciekawe, czemu. Tak jakby tez się zastanawiał. Potrafił być towarzyski w przemyślaniu. Natomiast to ze ona nie jest zwyczajnym dzieckiem wiedział jak tylko się pojawiła. Wziął ją za dorosłą. Wszyscy tak pomyśleli. To musiało być dla niej naprawdę uciążliwe w świecie „zwykłych ludzi”. Zabierało jej dzieciństwo. Weź tu się pobaw. Dla niej pewnie bawienie się w pobliżu innych osób było trudniejsze niż dla Eda, na którego tez się przecież patrzyło dziwnie jak się bawił albo z kimś spoufalał, i traktowało jak objaw słabości*
|
Moc - 2012-01-13 21:26:50 |
To wszystko było trudne zarówno dla Laandu jak i dla Shae. Nautolanka chciała chronić córkę, ale nie mogła jej obronić przed całym światem. W Galaktyce pełno było ludzi, którzy by ją z chęcią porwali tylko po to by ją sprzedać do niewoli jako cenny okaz, może nawet jedyny w swoim rodzaju. Imperium też by ją chętnie przygarnęło do siebie z powodu jej zdolności. Gdzie by nie spojrzeć tam się pojawiała pokusa wykorzystania sytuacji do szybkiego wzbogacenia się. Dlatego się błąkały po Galaktyce, często zatrzymując się na słabo zaludnionych planetach, by pozwiedzać, odpocząć, pobawić się. Jednak to skazywało Laandu na osamotnienie. A do Mando się nie zbliżały. Tam byłyby co prawda bezpieczne, ale Shae wiedziała, że dla dziewczyny obcowanie z szorstką Mandaloriańską kulturą nie byłoby zbyt dobre. Teraz zaś zapadła cisza, temat się wyczerpał, więc Laandu wróciła do swojego zwyczaju obserwowania rzeczywistości.
|
ED - 2012-01-13 21:36:20 |
*Nie trudno było po chwili refleksji dojść do takich wniosków. tej dziewczynie naprawdę dobrze by było chyba tylko wśród jedi, jeśli nie można było zwrócić jej na ojczystą planetę. Po kilku chwilach Ed doszedł do wniosku, ze ta dziewczyna, mimo iż otrzymała od losu więcej niż on, czy ktokolwiek inny mógłby pomarzyć, to wcale nie miała przez to lżej, a wręcz przeciwnie. I nastała znowu chwila obserwacji. Co obserwowała Laandu, tego Ed nie wiedział. No ale on obserwował ją. Patrzył, patrzył. teraz już świadomie, po prostu na jej twarz, na jej rysom na to jak wygląda. na tyle, na ile mógł widzieć fizycznie, resztę poprawiał programami. I w pewnym momencie: pach. Wiadro na ziemi. Ale tym razem specjalnie. No bo jak inaczej, skoro stali w bezruchu cały czas? Ed mruknął zachęcająco*
|
Moc - 2012-01-13 21:43:07 |
Ze wszystkich możliwości do wyboru to Jedi wydawali się najbardziej oczywistą opcją... jednak na to znowu przekładały się pewne czynniki. Shae generalnie nie darzyła "dżedajców" ani zaufaniem ani sympatią. Co prawda przełknęłaby to, gdyby nie wojny klonów, a potem już z górki, czyli Imperium. W tym przypadku brak zaufania do instytucji skostniałego Zakonu zadziałał całkiem dobrze, przynajmniej Laandu się uratowała. Ale problem pozostawał. Właściwie to nawet narastał z czasem z powodu tych mocowładnych zdolności. Jedynie dżedajce mogliby pomóc, ale tych jak na złość jak na lekarstwo. Dźwięk spadającego wiadra przywrócił ją do rzeczywistości. Powoli zwróciła swoją uwagę na Eda, tak jakby się domyślała, że ten zrobił to celowo. Częściowo wyczuwała to przez Moc, takie przeczucie, intuicja. No ale podeszła do wiaderka, trochę śmielej niż poprzednio, znowu go założyła a potem się wycofała.
|
ED - 2012-01-13 21:49:03 |
*U dżedajców w sumie tez niebezpiecznie, bo oni cały czas w nagłówkach listów gończych, ale chyba najrozsądniejsza opcja. Lepsza na pewno niż ciągle ukrywanie się. Trza będzie z Hakonem pogadać – pomyślał. Choć nadal był bardzo zazdrosny, ale wcale nie musi być ona uczennicą Hakona. Lepiej Yody, jeśli jest wybitnie zdolna. Yoda tak lubi dzieci, i jak zawsze bardzo pasuje, bo on bardzo mały a ona nad wyraz duża. żebym to ja pisał scenariusze do życia to jakie to by było wszystko jasne, oczywiste i klarowne – pomyślał. Póki co – mieszał. Sabotaż zrobił. A kiedy ona podeszła, by założyć wiaderko, to łeb do dołu i w tył, wydając przy tym klekot, który mógłby się kojarzyć ze „śmiechem Urgi” gdyby go słyszał kiedykolwiek. Tak wiec na pewno nie była to „ucieczka” związana z jakimiś negatywnymi emocjami*
|
Moc - 2012-01-13 22:07:41 |
Zatrzymała się w połowie swojego działania, bo sabotaż Eda zbił ją trochę z tropu. Spojrzała na niego mrużąc oczy. Zdecydowanie wiedziała, że ten coś kombinuje, nie wiedziała jednak co to było. Zawahała się, nie próbowała zawzięcie nałożyć tego wiadra na działo. Jej myśli biegły zdecydowanie dziwnymi drogami. Normalna osoba, a w każdym razie dziecko uznałoby to za zabawę w złap mnie jeśli potrafisz. Ona próbowała to najpierw rozgryźć. Nie znała Eda, nie znała tego dźwięku, nie wiedziała co lubi, jak się bawi itp. Shae nauczyła jej ostrożności i to było widać. W końcu spróbowała ponownie nałożyć wiadro. Na początku ostrożnie... ale potem wykonała szybki gest.
|
ED - 2012-01-13 22:13:57 |
*A tu pierwszy wniosek był poprawny. Szybki, instynktowny. Ed próbował zachęcić ją do zabawy. To był Eda statek, mógł się bawić bez skrępowania kiedy chciał. Z kim chciał to nie było takie oczywiste, ale tu nastąpił bardzo duży skrót, bo wcześniej jeszcze się nie zdarzyło by Ed „bawił się” nawet w obecności kogoś kogo nie jest na 100% pewien. To, co zrobił nie znaczyło, ze jej zaufał. Znaczyło to, ze po prostu coś się zadziało z tych ścisłych zasadach. Tym razem Ed dał się podejść – świadomie, lub został wykowany, bo akurat wolne, ostrożne ruchy widział słabo, a później przed szybkim nie zdążył uciec – bo próbował, odchylając się w tył, ale wiadro zostało zawieszone, i już go nie zrzucił. Pomrukując po swojemu czekał, aż wiadro przestanie się chybotać. przez ten cały czas patrzył na dziewczynę. I po jakimś czasie: już jawnie na jej oczach – zwalił wiadro sobie pod nogi i przeszedł się po korytarzu, by zmienić pozycję, ale ostatecznie – stanął w takiej zachęcającej, z tym ze w innym miejscu. I tez obserwował jej zachowanie, jak i ona jego*
|
Moc - 2012-01-13 22:28:40 |
Dla niej to była pewna nowość. Ktoś nowo poznany i to w dodatku nie dziecko chce się bawić. W głowie zaczynała palić się lampka ostrzegawcza oznakowana jako mama - nie baw się z nieznajomymi. Rada całkiem przydatna dla niej. Ale dla przeciwwagi pojawiało się jej przeczucie, czy też wyczucie - że Ed nie jest zły. I kogo tu posłuchać? Przezornej mamy czy własnego instynktu. Dlatego też działała trochę... otępiale. Powoli, ostrożnie. Oceniała wszystko. Nie miała normalnego dzieciństwa, więc była ostrożna. Ale w końcu wzięła do ręki wiadro i zaczęła powoli się zbliżać do Eda. Zaczęła myśleć o sposobach podejścia do niego. To było jak z jej łamigłówką. Wymagało to główkowania i planowana.
|
ED - 2012-01-13 22:34:16 |
*na razie podchodzenie do Eda miało poziom najłatwiejszy – nie uciekał zbyt dalej, jedynie sugerował, ze to miała być ucieczka. Odsuwał się na początku i tak stal, czekając. Zachęcał. On wiedział jak to działa w jego przypadku, w końcu to był kawał bydlaka. Ale miał tez jakieś tam swoje „serce” i szkoda mu było osamotnionego dziecka. Samo mu się jakoś zaaranżowało to uciekanie, ale uznał to za całkiem ciekawą „rozrywkę”. No i – trudno by mu było znaleźć w swoim otoczeniu kogoś kto by go z wiadrem poganiał*
|
Moc - 2012-01-15 11:08:21 |
Laandu powoli podchodziła do Eda, trzymając w prawej ręce to nieszczęsne wiaderko. Z boku ta cała scena musiała wyglądać bardzo zabawnie i nietypowo. W sumie dziewczynie się to podobało, w końcu nieczęsto poluje się na wielkiego droida z wiaderkiem w ręku. Przystanęła tak ze dwa metry od Eda i przygotowała się do "frontalnego ataku", czyli po prostu doskoczyła do jego działa z zamiarem zarzucenia go na wystający element. Cp prawda była szybka, ale jeśli Edziu zareaguje odpowiednio szybko, to pewnie ucieknie.
|
ED - 2012-01-15 11:36:11 |
*Nie uciekał, nawet nie próbował, widać jego strategia była inna. Może najpierw chciał być pewien ze ona łapie o co chodzi. A kiedy wiaderko zostało zawieszone – zamruczał, naprawdę wdzięcznie. Powinna zacząć to rozumieć, bo to było trochę jak tonacja bez słow.* Dziękuje *dziękuje będzie chyba za każdym razem. Element rytuału. A i Ed nie czuł wstrętu do tego słowa* O czym Hakon mówił jak poszedłem? *Ufał Hakonowi bardziej niż sobie, a jakże, ale jeśli można zapuścić żurawia to się zapuszcza. Jednocześnie, lub może raczej trochę pod koniec wypowiedzi rozległ się dźwięk uderzania czegoś niezbyt ciężkiego o metal. Upuścił wiadro tak blisko siebie ze uderzyło go w palec. Oczywiście go to nie bolało. Za to wiadro leżało o 10cm od stopy Eda*
|
Moc - 2012-01-15 11:44:49 |
No i udało jej się zawiesić wiadro po raz kolejny. Zaśmiała się cicho ciesząc się z tego małego zwycięstwa, a potem zrobiła dwa kroki do tyłu, by po prostu lepiej Eda widzieć. Jego mruczenie ją dosyć ciekawiło i powoli coś jej tam świtało z tym, że to moze być forma ekspresji. - Proszę Pierwszy raz odpowiedziała na podziękowanie Eda, ale gdy Ed zapytał o to co mówił Hakon to mina jej troszkę zrzedła. To o czym tam rozmawiali to była tzw sprawa dorosłych, więc o tym Laandu nie mogła rozmawiać. Podsłuchiwała, to oczywiste, ale Shae kiedyś ją prosiła, by o jej rozmowach nikomu nie wspominała. To nie był jakiś rozkaz, ale zamierzała się stosować do próśb mamy. - A o niczym ciekawym. O statku mówił a potem poszedł Na wiaderko znowu spojrzała i zmrużyła podejrzliwie oczy. No tak, znowu chciał się bawić.
|
ED - 2012-01-15 12:16:16 |
*teraz to chciał by do niego blisko podejść, bo wiadro leżało tuż przy jego nodze, tak blisko ze gdyby po schyleniu się po nie za szybko się wyprostowała to by mogła uderzyć głową o działo.* A nie mówił nic nieprzyzwoitego? *zapytał. taka kontrola. Jkaby nie było – Ed był ciekawy. Ale i młoda była wychowywana prawidłowo – nauczona od małego by nie paplać o czym mama rozmawia, bo nie wszyscy dorośli wyglądający na miłych maja czyste intencje. A Ed? A Ed sobie mruczał, i robił eksperymenty z wiaderkiem*
|
Moc - 2012-01-15 12:20:56 |
Na razie nie podchodziła, tylko podejrzliwie patrzyła. Była pewna, że Ed coś knuje. Nie bała się, że ją skrzywdzi, bo nie wyczuwała żadnych złych intencji czy coś, ale przy okazji tej zabawy mógł wywinąć jakiś numer. - Nic nieprzyzwoitego? To na chwilę odciągnęło jej uwagę od wiaderka. Nie wiedziała co miał na myśli mówiąc "nic nieprzyzwoitego". Co prawda i tak nie odpowie na pytanie szczerze - w końcu tajemnica obowiązuje, to jednak była ciekawa czego on chce się dowiedzieć.
|
ED - 2012-01-15 12:27:41 |
No na przykład nie obgadywał kogoś… *To już było trochę zbyt duży krok w podpowiadaniu, ale ostateczne – przecież ufał Hakonowi, a bez zaspokajania ciekawości można żyć. Z resztą zaraz Pojdzie na poligonie, i ją zaspokoi, bo naprawdę był ciekaw tego co się tam dzieje. Podniósł nogę, olbrzymi przedni palec wielkości pufy zawisł nad wiaderkiem. razem palcem zewnętrznym nacisnęły one sprytnie na bok wiaderka, i te z leżącego stało się „stojące” czyli otworem ku górze. Zaraz po tym nogę zabrał i grzecznie postawił obok drugiej*
|
Moc - 2012-01-15 12:31:53 |
Hmm... to nie Udała, że się zastanawia, chociaż właściwie temat rozmowy Hakona i Shae podpadał pod obgadywanie i to Eda właśnie. Była jednak grzeczną dziewczynką, więc nic nie wygada i Edziu nie zaspokoi swojej ciekawości. W razie czego zawsze może Hakona zapytać o temat ich rozmowy. - Podpuszczasz mnie Stwierdziła nagle, więc można to było wziąć za kontynuację jej wypowiedzi o obgadywaniu, jednakże ręką wskazała wymownie na wiaderko, określając tym samym dokładnie jej intencje.
|
ED - 2012-01-15 12:37:13 |
*Punkt widzenia Hakona był dla Eda znany i już nieciekawy. Wolałby wiedzieć jak ktoś kompletnie obcy widzi całą sytuacje, jego samego, to, co mówi Hakon. Czyli – Ed chciał świeżego spojrzenia. Ale nie dostał. nie będzie natrętny bo to nie leży w jego naturze a temat nie był ważny, nie chodziło tu o plany nowej broni imperium czy czegoś tam jeszcze gorszego. Kiedy stwierdziła, ze się ją podpuszcza, Ed nieznacznie podniósł łeb, przekręcił go, eksponując działo i „wystający element” naprawdę bardzo elegancko* Ależ skąd… po prostu uczę kreatywności…
|
Moc - 2012-01-15 12:43:12 |
Jeśli Ed chciał świeżego spojrzenia na jakąś sprawę to mógł pytać otwarcie. Odpowiedź by z pewnością otrzymał, a tak to Laandu ucięła szybko temat rozmowy, bo sposób zadawania pytań podpadał pod nieudolne techniki szpiegowskie. A akurat była uczona się tego wystrzegać poprzez udawanej naiwnej dziewczynki, która nie ma pojęcia o rozmowach dorosłych. - W jaki sposób uczysz tej "kreatywności"? Dla Laandu był to dziwny sposób nauki kreatywności, bardziej to podpadało pod kategorię podpuszczania do zabawy - weź wiaderko i znowu je powieś, a ja je spuszczę na ziemię i znowu to samo.
|
ED - 2012-01-15 12:49:35 |
*A to właśnie nie było „znowu to samo”, Ed miał w tym swój cel, to było bardziej jak, jak to by Hakoś powiedział, bo Ed takie zwroty już słyszał od niego, „behawioryzm kierowany”. Ale wg. mandalorian może to i było tylko „załóż wiaderko”. Teraz to Ed nie odpowiedział, a dźwięk jaki wydal przypominał trochę tłumione dla przyzwoitości rozczarowanie, ale nie poruszył się. Tama cwaniara z tej małej – pomyślał sobie. łatwo jest to ukryć pod fizycznym pięknem*
|
Moc - 2012-01-15 13:00:00 |
W końcu wiaderko było bodźcem a spodziewaną reakcją było jego podniesienie w celu umieszczenia go na dziale, mimo przeciwności wymyślanych przez Eda. W skrócie można to nazwać podpuszczaniem do zabawy w załóż wiadro. - Nooo? Dopytywała się, bo może nie zrozumiała dokładnie celu Eda. Laandu nie widziała bowiem kreatywności w kolejnych próbach zakładania wiadra, raczej była to zwyczajna zabawa. Dlatego pytała by zrozumieć i póki co wiaderka nie podniesie i już.
|
Urga - 2012-01-15 14:04:58 |
Jak wiadomo Urgi są sprytne na swój sposób, więc nie powinno być zaskoczeniem to, że ten konkretny egzemplarz skojarzył naciskanie miejsca w ścianie, by przejście się otworzyło. Większość była poza jej zasięgiem, więc też nic dziwnego, że ogoniasta wpadła na genialny w prostocie pomysł czekania aż ktoś przyjdzie. Wtedy padało "Urga ce tam" i się czekało aż zaczepiony obiekt otworzy jej przejście, żeby wesoło mogła potuptać dalej. Lubiła zwiedzać statek i szukać dla siebie kryjówek, z których potem wyskakiwała strasząc załogę. Ale nie swoją zlością i systemem ostrzegawczym, a właśnie takim wyskakiwaniem. Uwielbiała to, i zawsze potem wesoło klekotała. A czasem nawet już wcześniej, czym zdradzała swoją obecność. Tym razem jedynie wesoło tuptała sobie przez statek, aż wyczuła miłość swojego życia, więc "tuptup" stało się głośniejsze gdy ogoniasta raczyła przyspieszyć. I już z daleka klekotała, widać miała wyjątkowo dobry humorek.
|
ED - 2012-01-15 16:47:12 |
*I najwyraźniej się Ed nie pogniewa, bo z chwilą, kiedy zaczął widzieć w niej „cwaniarę”, to trochę jego stosunek się zmienił. Wiadomo – cwaniaków się nie lubi. Tak wiec zaraz podniósł nogę, zagarnął wiaderko do siebie, i przesunęła tak, ze przewróciło się, przekołowało przez palca drugiej nogi i znalazło się za Edem. Był to taki gest „zabieram zabawkę, bo coś mi nie pasuje”. Ale mruknął całkiem przyjaźnie. No na pewno nie wrogo* A nic takiego, tylko sobie żartowałem *I chyba to zrobił w samą porę, bo zaraz pojawiła się Urga, której się z resztą nie spodziewał, bo ona przecież matka oczekująca. Ed okręcił się, tzn okręciła się jego górna część, by spojrzeć na Urgę tuptająca. Usłyszał ją, zobaczył, i jak się Ne rozświergocze na wszystkie oktany, mieszając dźwięki swoje, Urgowe i jeszcze jakieś elementy z romantycznych filmów*
|
Urga - 2012-01-15 18:24:46 |
Jak się rozświergotał, to Urdzia jeszcze bardziej przyspieszyła i już po chwili siedziała na swoim dziale. Wiaderkiem zajmie się później. Teraz się ocierała o Edziulę i terkotała wesoło. Wobec niego ostatnio była bardziej wylewna. Może czuła, że coś się w jajku dzieje? Kto ją tam wie... Zrobiła się też nieco zazadrosna bo jak się wycieszyła to w stronę jego towarzyszki zabaw zrobiła takie mokre "fffrrrrrrrrrtttt!" które było ofukaniem i "pokazaniem języka" jednocześnie. Takie "bo mnie Edo kocha, a Ciebie nie i spadaj". - Urga ma Ed! Oznajmiła też zaraz.
|
Moc - 2012-01-15 20:00:32 |
No trochę cwana była, nie da się ukryć, można by powiedzieć ponad swój wiek. I nie chodziło tu o samo podpuszczanie do zabawy a o to nieszczęsne sformułowanie "nauka kreatywności". Trochę kojarzyła definicję słowa kreatywność i jakoś jej to do ich zabawy nie pasowało. Więc chciała wyjaśnienia, by lepiej zrozumieć działania Eda. Jednakże nie udało im się dojść do porozumienia w tej sprawie. I nim sobie wyjaśniono tą sprawę to pojawiła się Urga, która naturalnie przestraszyła Laandu. Biedna dziewczyna po raz pierwszy widziała takie stworzenie, które na dodatek wydawało się nieprzychylnie do niej nastawione. Przestraszona diathimka przywarła od razu do ściany plecami, bojąc się wykonać jakiś gwałtowny ruch. Uznawała wyższość Urgi, w końcu ta wyglądała na prawdę groźnie, a i jeszcze ta deklaracja "Urga ma Ed" jasno wskazywała na to, że to Laandu jest niepożądaną osobą.
|
ED - 2012-01-15 20:06:25 |
*Tak wiec Ed został zagarnięty, ale był już przyzwyczajony do takiego lekkiego „uprzedmiotawiania”. Chwilę jeszcze do Urgi pogruchał. Takla „rozmowa” teraz naprawdę wymowna, bo Urga odpowiadała na te dźwięki* Nie bój się, to jest Urga. Moja dziewczyna *Nie zawsze był taki szczery w przedstawianiu Urgi, ale tu był. Bo to jego statek i on ustala co jest normalne. Z resztą rozczuliła go. Potrzebował poczucia serdeczności obok siebie. Lub na sobie* Tak, Urga ma Eda. Urga jest cudowna…
|
Urga - 2012-01-15 20:11:01 |
Urdziątko bardzo chętnie podejmowało z Edziem gry językowe na poziomie dźwięków. Ba, była w tym nawet coraz lepsza. A przy okazji ćwiczyła też swoje zdolności wokalne, podsłuchała kilka słówek i w ogóle jakaś taka społeczna się zrobiła. Aż tęskno do czasów gdy każdy "inny sio". Teraz miała po prostu potrzebę potulenia się do Edzia, a jak ona się tuli to nikt inny nie może. Wiadomo.. Urgi zazdrosne i zaborcze są. Chociaż już i tak było duuuużo lepiej względem stanu początkowego. A mimo to się wyprężyła zadowolona z tego że ma poważanie pierwszej samicy i że jest tutaj najwazniejsza.... zaraz po Edzie. - Urga tu. Urga na Ed. Urga kocha Ed. Gdy doszło do kochania to się wymownie otarła boczkiem o niego z tym swoim wdziękiem. - Inna kuuhhhhwaa. Pochwaliła się słówkiem zasłyszanym widać wśród robotników.
|
Moc - 2012-01-15 20:20:23 |
Mimo zapewnień Eda Laandu nadal się bała i ani myślała by się jakoś poruszyć. Przywarła do ściany jakby ta miała ją ochronić i tylko wpatrywała się otwartymi oczami w Urgę, która jawiła jej się jak jakaś śmiertelnie niebezpieczna istota. Nie było to na szczęście przerażenie, bo wtedy zaczynała panikować, doprowadzając tym samym do niekontrolowanych eksplozji Mocy, a to było niebezpieczne. Jej instynkt samozachowawczy kazał jej się chyłkiem wycofać i wrócić do bezpiecznego miejsca, którym obecnie była ich kwatera. Tak więc dathimka wprowadziła myśli w czyn i wykonała jeden ostrożny krok w bok, a potem zamarła, oczekując na jakąś wrogą reakcję. Słowa Kuuhhhwaa na szczęście nie rozumiała.
|
ED - 2012-01-15 20:23:28 |
*Oczywiście lubił być adorowany, także w taki sposób, a może przede wszystkim bo wzajemne omrukiwanie się było bardzo „cestańskie”. Ile był w stanie, tyle tam fizycznie na ta Urgę wpływał, jak zawsze pomocna była ściana dzięki której mógł rozsmarować sobie Urgę po dziale czy po łbie. Ale kiedy Urga nieładnie się popisała, to warknął karcąco, ale krótko* Urga, to jest brzydkie słowo. Nie można tak mówić *głos miał ostrzejszy, ale ostrość dotyczyła tylko tego jednego aspektu. Nie gniewał się na Urge. Troche mu było za nią wstyd, owszem, bo zaraz to zdarzenie przejdzie do mamuśki mandalorianki, a tą Ed naprawdę zaczął lubić, jakby na złość Ioni. Bo „mała” jednak nie przypadłą Edowi do gustu, choć naprawdę chciał się z nią „zaprzyjaźnić”, chociażby ze względu na Hakona, który na pewno „mocowładności” nie daruje.* Przepraszam za nią. Urga, przeproś. Tylko ładnie *zauważył, ze ona się wycofuje. Przekonywanie jej że „naprawdę nic ci nie grozi” zdały mu się w tej chwili nie warte zachodu – i tak nie dotrą*
|
Urga - 2012-01-15 20:28:51 |
Za jej ruchem powędrowało jedno oko Urgi, nakierowane przekrzywieniem łepka. Gdyby była agresywnie nastawiona, to strach by ją pobudził. A tak tylko odniosła pancerz na karku, otrząsnęła się klekocząc nim i ułożyła z powrotem, skupiając zainteresowanie na Edzie. - Dusho inny mófi tam tam.... Zaczęła tłumaczyć oczywiście po swojemu, rozpłaszczając się na Edzie w geście przeprosin. Chociaż lubiła to słówko. Brzmiało dla niej ładnie i po nim się coś zawsze dostaje. - Inny mófi kuhhhwaaa i inny da khlaweczi inny. Dodała w ten swój zamotany sposób, ale jak się rozumie urgowy to wiadomo o co chodziło. Po chwili namysłu spojrzała znów na tamtą i burknęła coś. - Urga shepasha.... Na szczęście już kiedyś ktoś jej wyjaśnił, że "spehdalaj" to nie to słówko. Nie byłaby jednak sobą, gdyby po przeprosinach nie rzuciła. - Irga ce khlaweczi!
|
Moc - 2012-01-15 20:42:05 |
Nie potrafiła odczytywać poszczególnych gestów Urgi, więc to klekotanie i unoszenie pancerza skłoniło ją do wykonania jeszcze jednego kroku w bok. No i żadne zapewnienia, że nic jej nie grozi nie przyniosłoby w tym momencie żadnego rezultatu. Sam wygląd Urgi budził pewnie jakieś obawy u dorosłych, a u Laandu, która nie miała zbyt wielkiej styczności z dzikimi zwierzętami budził autentyczny strach. A gdy Urga przeprosiła to dziewczyna tylko szybko kiwnęła głową no i wykonała kolejny krok w bok, przymierzając się do ucieczki. Wrażenia w zupełności jej wystarczały, więc chciała jak najszybciej znaleźć się w bezpiecznym miejscu, bo podświadomie wiedziała czym się to może skończyć, a nikogo nie chciała skrzywdzić. - Ja nie chcę przeszkadzać. Ja może pójdę Wydukała w końcu z siebie
|
ED - 2012-01-15 20:48:42 |
*Lekko zadarł łeb co Urga na pewno poczuje, a Laandu zauważy. to wyglądało jakby chciał popatrzeć na Urgę która znajdowała się na nim. Logiczność rozumowania Urgi była aż nadto wymowna i oczywista. No tak: mówi baba do baby: daj mi kurwa mopa, i tamta daje. A panwie techniczni to już całkiem ładne dają khlaweczi.* Tak, ale to jest chamskie. ładne Urgi tak nie mówią *zabawnie by to było gdyby nie fakt ze przestraszyli niewinne dziecko.* My też już idziemy. Naprawdę ona nie chciała cie przestraszyć… Masz, Urga, tu jest khlaweczi… patrz jakie ładne i ile z nim można zrobić… *Nie mógł się bardziej do ściany przysunąć dla spokojności Laandu bo zaraz już ściana, wiec po prostu odpuścił jej, by sobie „uciekła” do pokoiku. I tak powie matce po swojemu i tak. Ed zaś zaczął się „przed Urgą” bawić wiaderkiem, oczywiście za pomocą stopy, bo jak inaczej. Ed miał biedak bardzo ograniczone działanie manualne*
|
Urga - 2012-01-15 20:52:44 |
Wiedział Edzio jak do niej przemówić, bo się zaraz cała "napuszyła", czyli wygięła się. - Urga hadna i dobra! I w terkot, który był tłem dla szybkiej rozmowy. A potem skupiła uwagę na wiaderku. Widać zrozumiała o co chodzi bo spojrzała jednym okiem na obcą. - Inna bawi? Spytała tak po prostu. Bo skoro tamta pokazała, że respektuje Urdzię, to może się bawić. Zresztą Urdziątko zeszła z Edzia i z bliska zaczęło oglądać i obwąchiwać wiadro, wiedząc na stopie Edzia, więc nie mógł jej zdeptać.
|
Moc - 2012-01-15 20:58:20 |
No skoro stracili nią zainteresowanie to już energiczniej zaczęła się ewakuować z tego rejonu, a gdy dotarła do skrzyżowania to już w ogóle pobiegła w kierunku pokoju. Drogę jakoś zapamiętała, chociaż ta nie biegła szczególnie prosto. Mamie też za dużo nie powie, bo to by było równoznaczne z przyznaniem się do opuszczenia pokoju bez jej zgody. A do tego lepiej się nie przyznawać. W każdym razie Laandu zniknęła z pola widzenia Urgi i Eda.
|
ED - 2012-01-15 21:03:54 |
*Kiedy zaczęła uciekać, to popatrzył za nią, nie miało to wpływ na delikatne szturchanie wiadra stopą. Ed teraz już naprawdę dużo umiał.* Wiesz co, Urga, jakiś dziwny dysonans odczuwam… *mruknął niskim, cichym głosem, patrząc w tamtą stronę, a kiedy przyszło „coooo”, to łeb pochylił, a nogą którą wcześniej manipulował przy wiadrze zgarnął ogoniarza i „przytulił” w ten sposób do drugiej nogi* Nic, kocham się, patrz, ładne wiaderko, tam leży bandura. Bierz bandurę do wiadra i idziemy na poligonik
|
Urga - 2012-01-15 21:17:41 |
Fuknęła. Ona zaproponowała zabawę a tamta ucieka... zniewaga! Potem było "coooo?" a potem wspólne kulanie wiaderka, łapką, bo nie wyszła spod nogi Edzia. Dobrze jej tam było. Wyślizgnęła się dopiero kiedy miała coś zrobić. Słuchała, myślała i powoli, po podpowiedziach zrobiła co trzeba. Cieszyła się że gdzieś pójdą razem. Mały Ed pilnował jamy więc mogła.
|
ED - 2012-01-15 21:21:08 |
*Po chwili się uspokoił, zapomniał już,. lub puścil w niebyt wcześniejsze wydarzenia. Pobawił się z Urga, służył pomocą teoretyczną i nawet troche praktyczną w wykonywaniu zadania, a potem oświadczył, ze „to Urga ma” i ze idą teraz popatrzeć co chłopcy robią*
http://www.swewok2.pun.pl/viewtopic.php?id=599
|
ED - 2012-02-20 17:00:32 |
*monotonne dudnienie ciezkich kroków świadczyło o tym ze gdzieś w obrębie korytarza człapał sobie Ed. Dzwięk kroków może wiele powiedzieć o „człowieku”, a tym przypadku tez o Edzie. Już od dwóch minut nie byli w nadprzestrzeni. Edzia ucieszyła zwłaszcza jedna wiadomość: napisał Hakon: znalazł sobie kwaterkę w lokalu dla pracowników, z czterema współlokatorami, pisał, ze to istny koszmar, ale wmieszanie siew tłum przyszło muz łatwoscią. Zmienił tożsamość i uzywa Mocy niezgodnie z kodeksem co krok. Ed miał nadzieje, ze ten tekst naprawdę pisał Hakon. Pocieszała go ta nadzieja*
|
Moc - 2012-02-20 17:07:30 |
Gdy Ed skończy czytać wiadomość od Hakona to pewnie zauważy informację ze swojej skrzynki pocztowej - ktoś próbował się z nim połączyć i ten ktoś nagrał wiadomość. Po wybraniu opcji odtwórz pojawi się krótka informacja - godzina połączenia według osobistego zegara Eda no i numer dzwoniącego. W tym wypadku to był Seco, jakkolwiek był zapisany. Jeśli nie miał go na liście kontaktów to pojawi się jedynie numer. A oto treść nagrania"
-Cześc Edzik, tutaj Seco Gawila, ten wiesz… coś mi leb rhozpiehrrdolił a potem dobrze się bawiliśmy na Ohrrdo z mandalohriańskimi chujami, pamiętasz, zajebiscie było. Dawne czasy. Moglibyśmy się kiedy spotkać na jakieś piwo czy… czy co ty tam używasz… Dobhrra, słuchaj Edziu, bo tu ja jestem na Nahrr Shaddaa i tu jest taka pani, któhrra chciałaby kupić pahrre dhrroidów, może miałbyś dojście do jakichś, czy tam znasz kogoś, kto ma, to ja bym cie bahrrdzo phrrosił żebyś jak wyjdziesz z tej nadprzestrzeni to odezwał się chyba że to taka ściema z tą nadprzestrzenią ze niby rozmawiać ze mną nie chcesz, a jeśli tak to jesteś chuj jebany, o! A tehrraz ci podam tej pani numehrr w rhazie co, bo ja nie wiem jak dlugo tu na NS będę
Później pojawił się załącznik, czyli ten numer.
|
ED - 2012-02-20 17:30:23 |
*Zaskoczenie tą wiadomością było tak wielkie, ze aż Ed zamarł w ruchu, niestety w nieodpowiedniej chwili, wiec zrobił takie ciężkie „ŁUP” na lewa noge, aż „przykucnął”, ale szybko się pozbierał, i powarkując trochę szarpanie na nowo wczytał się wiadomość. Seco Gawila, a to ci niespodzianka. Oczywiście pamiętał, całkiem dobrze kojarzył tego wariata, ale – okoliczności nie sprzyjały. Chętnie by pomógł koleżance Secorshy, ale tam prawdopodobnie chodzilo o jakaś pierdołe typu nie droidy a roboty kuchenne i nie kupić a pożyczyć, bo wesele. Po pierwszym szoku zostawił tą wiadomość i przeglądał dalej swoją skrzynkę*
|
Moc - 2012-02-20 17:38:10 |
W skrzynce miał jeszcze kilka wiadomości. Jedną z nich wysłał jego menadżer, który poinformował o przekazaniu ostatniej raty surowcowej Darr Tahowi oraz o odebraniu przetłumaczonych planów technologii obróbki i modyfikacji żywności. Zostały one już przekazane naukowcom, którzy zajęli się ich rozgryzieniem, by jak najszybciej wykonać prototypy, by wszystko przetestować. Kolejna wiadomość pochodziła od Mandalorian, którzy zgadzali się na ustaloną cenę, zastrzegając, że wolą towar odebrać osobiście, by wszystko sprawdzić i zapłacić. Dral też przysłał wiadomość, ale to było głównie tłumaczenie tego, czemu Mando są tacy podejrzliwi, radząc przy okazji by sobie tego Ed do serca nie brał. Pozostałe wiadomości to były w sumie raporty przysyłane z firmy, czyli standardowa procedura. Dużo papierkowej roboty, nic ważnego w sumie. A gdy Ed się z tym upora to zostanie poinformowany o nadchodzącym połączeniu, numer był identyczny z tym z załącznika do wiadomości Secorshy.
|
ED - 2012-02-20 17:55:30 |
*Tym nadawcom poopisywał na bieżąco, typowe biznesowe formułki, tak, oczywiście, dziękuję, proszę bardzo. Mandalorianom odpisał ze nie widzi przeciwwskazań co do spotkania ale obecnie nie jest w stanie go zrealizować z różnych przyczyn których w sumie znać nie musieli bo to Eda sprawy. Do Drala oczywiście więcej: typu rozumiem, lub tez rozumiem ale pojąc nie mogę, spokojnie, to tylko interesy. Rozumiał, czemu Dral tak się asekuruje tłumaczy. Bo identyfikował się z mandalorianami i jak ci zrobią złe wrażenie to potem tak będzie Ed patrzył na Drala. Połączenie zastało go na ostatnim rozgałęzieniu przed mostkiem. Jak to głupi zart lub niepoważna osoba – zawrócę i pójdę do Maca poudawać ze mam depresje, żeby trochę się zrelaksować – pomyślał. A jak będzie poważny kontrahent to za karę za brak wiary w ludzi pójdę na mostek pracować. No i odebrał. U jego rozmówcy nie pojawił się obraz, jedynie sygnaturka której teraz nie ma w podpisie, ale kiedys była, taka kreskówkowa „półorganiczna” wersja Eda, z jednym okiem, kulą u nogi i żółtymi zębami. Zaś co do projekcji to nie ma co się łudzić – opcja była wyłączona. Nic nie powiedział, tylko odebrał*
|
Moc - 2012-02-20 18:06:35 |
Po przyjęciu rozmowy obraz rozmówcy Eda miał się pojawić, ale w ostatniej chwili tą opcję wyłączono, więc Ed też nie wiedział z kim rozmawia. Najwyraźniej ten ktoś nie był skłonny się ujawniać, gdy jego rozmówca pozostawał w pewien sposób anonimowy. - Witam panie Saarai. Otrzymałam pański numer od niejakiego Secorshy Gawili, który chyba nagrał wiadomość na pańskiej skrzynce odbiorczej. Nazywam się Morrigan Głos z całą pewnością należał do kobiety, najpewniej należącej do humanoidalnej rasy. I w sumie tylko tyle Ed mógł stwierdzić. Transmisja była nieco zniekształcona, więc ciężko powiedzieć cokolwiek więcej. - Pan Gawila poinformował mnie, że jest pan w stanie... sprzedać kilka droidów niszczycieli
|
ED - 2012-02-20 18:15:19 |
*Do podobnych wniosków doszedł i Ed, w końcu to się nie zdarzyło pierwszy raz, wielu jego pomniejszych kontrahentów w ostatniej chwili postanawiało chronić swój cenny wizerunek zainspirowani tym, ze i Ed tak robi. Tylko ze Ed raczej miał niewielki wybór. Jednak i nie sądził by wiele z tego powodu tracił wiec nie ubolewał nad tym ze wyłączyła wizje.* Witam serdecznie *Odpowiedział głos, taki sam jak ten nagrany jako powitanie w skrzynce* Kilka droidów niszczycieli… widzi pani, generalnie nie prowadzę handlu detalicznego, poza tym niszczyciele już dwa lata temu zostały wycofane ze sprzedaży, Imperium nałożyło embargo na droidy byłej konfederacji, a kary są tak wysokie ze ich się po prostu nie rozprowadza… *Jak na koleżankę Secorshy to tak całkiem składnie gada – pomyślał*
|
Moc - 2012-02-20 18:23:59 |
Kilka osób mogło też irytować to, że oni się ujawniają a Ed mimo wszystko nie włącza swojej kamery, o ile takową miał. - Zdaję sobie sprawę z Imperialnego embarga nałożonego na droidy Separatystów, dlatego też zwracam się osobiście do pana z tą prośbą Na czarnym rynku można było kupić wiele droidów dawnej Konfederacji, ale były to głównie modele B-1 i B-2, nieulepszone, więc wymagające centralnego nadajnika. No i też nie były pierwszej jakości, a ich możliwości bojowe były nieco wątpliwe. - Oczywiście domyślam się, że załatwienie te sprawy mogłoby być problematyczne, jednak ktoś o pana pozycji pewnie mógłby coś na to poradzić. Głos Morrigan był spokojny i raczej miły dla ucha. Nie nalegała na załatwienie tej sprawy.
|
ED - 2012-02-20 18:38:21 |
I Secorsha sam na to wpadł? *Odpowiedział rozmówca bez wizji. Korzystał w tej chwili z prywatnego komunikatora wewnątrzsystemowego. Szczególnie zachwycony nie był ze Seco podaje obcym ludziom jego prywatny numer. Nie żeby miał cos przeciw obcym ludziom, ale to numer prywatny, do interesów ma inny. Eh ten Seco* Poradzić mógłbym, kupić można w galaktyce wszystko, zwłaszcza teraz, tylko ze widzi pani, ja się raczej takimi drobiazgami nie zajmuje. Bardzo pani zależy? Jakie to droideki miałyby być, bo domyślam się ze nie zwykłe
|
Moc - 2012-02-20 18:48:24 |
- Tak Odparła bez entuzjazmu. O Secorshy miała dosyć niskie mniemanie, mimo że się w tej sprawie przydał. Ale i tak miała go za chama, prostaka i generalnie intelektualne zero. Nie przyzna się oczywiście do tego, bo nie wiedziała jaka jest natura jego relacji z Edem, ani też jak ten ocenia kaleesha. - Owszem, można wiele kupić, jednak droidy tej klasy są bardzo trudno dostępne, a jeśli coś już się znajdzie, to raczej jest to szmelc. No i też nie ustaliłam ostatecznej liczby tych droidek Łatwo się było domyślić czemu. Nie miała w końcu pewności w jakim stanie technicznym będą te droidy i jak będą one działać. Lepiej kupić na początek kilka, by je przetestować. - Nie będę pana okłamywać, że mi nie zależy. Potrzebuję solidnych droidów do ochrony moich interesów, a modele dostępne na rynku niestety nie sprawdzają się. Stwierdziła nieco przygnębionym głosem, sugerującym że to dla niej kłopotliwa sprawa, z którą zmaga się już jakiś czas. - Najbardziej by mi odpowiadały takie z autonomicznymi procesorami, podobnymi do tego zamontowanego w droidece pana Gawili. Jego "Dżony" był w stanie działać samodzielnie co robiło wrażenie Bez komentarza pozostawiła poziom intelektu Dżonego, ale jej nie zależało na bojowym droidzie o elokwencji protokolanta.
|
ED - 2012-02-20 18:58:31 |
Dżony to jest składak *Odparł Ed, który może i dokładnej specyfikacji Dżonego nie czytał, ale ostatnio nadrobił sporo wiedzy* Ale rozumiem mniej wiecej czego pani oczekuje po towarze. Wydaje mi się ze najłatwiej byłoby je zamówić u producenta, wie pani… najłatwiej, najtaniej i najbezpieczniej. Mam na myśli Collę IV, bo firmy pocochrelowskie nie produkują już od dawna… *Pomyślał jednak przelotnie o Tareku, który produkowal jakieś elementy do droidów*
|
Moc - 2012-02-20 19:13:08 |
- Powiedziałabym raczej, że typowy model droideki poddano szeregowi modyfikacji Niedawno oglądała go na żywo i mogła skonfrontować rzeczywistość ze specyfikacją standardowego modelu. Jak dla niej podstawa była generalnie nietknięta, więc pod składaka się nie kwalifikował. By być prawdziwym składakiem musiałby mieć znaczną ilość części pochodzących z różnych modeli droidów bojowych, a więc głowę B-1, ramiona B-2 itp. To samo tyczyło się myśliwców i innych sprzętów elektronicznych. - Próbowałam, niestety z powodu nacisków Imperium zaprzestano produkcji. Dziadek Palpatine głupi nie był, nie chciał by jakakolwiek frakcja zaczęła uzbrajać się w droidy bojowe na masową skalę, więc wprowadził restrykcje, które miały zniechęcić producentów do budowy co raz lepszych modeli. - Może jednak zna pan kogoś, kto by miał droideki w magazynach? Oczywiście jeśli to nie jest kłopot, nie chciałabym odrywać pana od ważnych spraw. Jakoś nie chciało jej się wierzyć, że byli członkowie Konfederacji pozbyli się z magazynów wszystkich droidów bojowych. Większość pewnie zutylizowano na rozkaz Imperium, ale jakieś osobiste zapasy mogły być.
|
ED - 2012-02-20 19:18:36 |
no dobrze, rozejrzę się, popytam *Być może nawet i u samego Eda gdzieś tam w jakiejś filii leżały, ostatni Unia, która była z resztą w trakcie oficjalnej zmiany nazwy nie miala głowy się tym zajmować, z resztą większość działań była całkowicie legalna wiec woleli sie nie pokazywac z takim sprzętem* Ale to nie będzie na jutro czy nawet za tydzień, mam tu male zamieszanie, ale będę miał na względzie, zapisze sobie numer, ale pozwole sobie już kontaktować się z numeru służbowego. Ten na który pani zadzwonila jest prywatny. Seco innego nie miał, jednak ja go do interesów nie uzywam *Głos Eda był naprawde sympatyczny*
|
Moc - 2012-02-20 19:24:26 |
- Oczywiście, dziękuję Morrigan nie bała się wazeliniarstwa, doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że by coś osiągnąć musi się dostosowywać do otoczenia. Z szumowinami inaczej rozmawiała niż z osobami pokroju Eda. Wielu gangsterów w Galaktyce tego nie rozumiało, nie potrafili się przystosowywać, przez co przegrywali. Morrigan zaś wytyczała sobie cel i realizowała go konsekwentnie różnymi sposobami, czy to groźbą, przemocą czy też podstępem. Byleby był efekt. - Rozumiem, ma pan wiele spraw na głowie, co mnie nie dziwi. Oczywiście poczekam na informacje. I czy mógłby mi pan podać ten numer służbowy? Nie chciałabym panu przeszkadzać jeśli sytuacja uległaby zmianie.
|
ED - 2012-02-20 19:33:07 |
*Ed zaś nie bawił się w ogóle: chcesz coś kupić, przedstawiasz listę, dostajesz wykaz kosztów, zgadzasz się albo nie i tyle. Niewiele było kontrahentów, którym musiałby się przypodobywać. Chociaż ostatnio podlizywał się Darr tahowi. I bardzo był z tego zadowolony, to co wydał na surowce w przeciągu następnego miesiąca firma sama zregeneruje, a zysk z technologii rakatan przyjdzie wcześniej czy później. Galaktyka może zrezygnować ze wszystkiego, ale z jedzenia – nie. Jednak mimo iż Morrigan nie była wielką spółka, to Ed był miły i chętny do interesów, bo Ed taki był. O Morrigan póki co nie wiedział nic, no ale na pewno w biurze nie pracuje skoro chce kupować droideki.* Bardzo proszę *I zaraz poleciał załącznik z numerem służbowym, lub raczej- biznesowym. Ale do Eda, nie do jego menedżera, który to zazwyczaj się takimi rzeczami zajmował.* Jeszcze jedno pytanie które ułatwi mi klasyfikacje tego co szukam: do jakiej kwoty za sztukę?
|
Moc - 2012-02-20 19:40:11 |
Morrigan musiała być elastyczna, bo miała sporo wrogów. Sojuszników co prawda też miała kilku, ale nie pokładała w nich wielkich nadziei, zdawała sobie sprawę z tego, że prędzej czy później ją zdradzą. Ona by zrobiła podobnie. W świecie przestępczym normy moralne tylko przeszkadzają, podobnie jak i honor. - Dziękuję, od razu go sobie zapiszę Ed co prawda mógł poszukać informacji o niej, sprawdzić jej numer itp, jednak nie dowie się niczego. Wszystkie dane związane z tą holoczęstotliwością były fałszywe, nazwisko, miejsce urodzenia itp. Zaś wpisana firma była typowym krzakiem, istniała tylko formalnie. - Póki co proszę się tym nie kłopotać. Jeśli byłby pan tak miły to prosiłabym po prostu o listę dostępnych modeli ze specyfikacją i ceną. Wybrałabym po prostu to co najbardziej by mi pasowało. Oczywiście jeśli to nie kłopot
|
ED - 2012-02-20 19:47:44 |
*Wystarczyło Edowi to „Morrigan” i księżyc Nar Shaddaa o którym wspominał Seco by znaleźć tyle informacji ile mu było potrzebne, bo tam na tym Nar Shaddaa dość znaną osobą była. Nie byłyby to wprawdzie jakieś istotne informacje, ale te Eda nie obchodziły, nie szukał nowych znajomych w półświatku.* Nie ma sprawy, oczywiście jeśli cos znajdziemy, bo tu niestety ale owocnego zakończenia nie mogę obiecać, ale proszę być dobrej myśli, ostatecznie będziemy składać
|
Moc - 2012-02-20 19:57:06 |
No Seco pod tym względem trochę się wygadał, co było lekkim problemem. Ed jednak musiałby chcieć poszukać informacji na jej temat, co by trochę czasu mu zajęło. Pytanie tylko czy mu się będzie chciało to robić? - Świetnie to wszystko rozumiem i proszę się nie martwić. Jeśli nic się nie da zrobić to znajdzie się inne rozwiązanie. Droideki nie były jej niezbędne do działania, choć mogły stanowić całkiem niezłe wsparcie dla jej działalności. Póki co dawała sobie radę bez nich, ale musiałaby być idiotką przepuszczając okazję kupna autonomicznie funkcjonujących droidów niszczycieli.
|
ED - 2012-02-20 20:13:23 |
*Na to pytanie można z miejsca odpowiedzieć: nie, nie będzie mu się chciało. Choć pozornie można by było posądzić go (chociażby na bazie informacji z holonetu) o miłość do droidów i chęci zapewnienia im tak dobrych domów ze az to by wymagało robienia wywiadu na temat ich przyszłego właściciela. Ale Eda to jednak wbrew pozorom wcale nie ruszało. W tym temacie był hipokrytą – nie lubił droidów i stronił od nich, choć sam przez 200 lat miał się za droida. Taka ucieczka od tematu. Córka alkoholika wychodzi za innego alkoholika. Nie szanowany droid nie szanuje droidów. Ale to jedno z wielu zaburzeń psychiki Eda nie było akurat niebezpieczne czy przeszkadzająco wiec zostawiono to w spokoju, były ważniejsze rzeczy. Tak wiec – Ed nie dbał o to komu oddaje 20 czy ile droidekow, bo o to, by nie zostały wykorzystane przeciwko niemu to był w stanie zadbać.* Na pewno. Dziękuje bardzo za kontakt * Nie ma co owijać w bawełne, Ed oddzwaniac na ten numer od Secorshy nie miał zamiaru, wiec gdyby nie Morrigan to tego zalążka transakcji by nie było*
|
Moc - 2012-02-20 20:21:12 |
Cóż, zawsze istniało ryzyko, że dana firma nie będzie chętna do sprzedaży śmiercionośnych droidów byle komu i sprawdzi kupującego. Co prawda były to bardzo rzadkie przypadki, ale się zdarzały, dlatego lepiej się było zabezpieczyć. Ed był "nowy" w sferach biznesowych i ludzie ze świata przestępczego jeszcze nie mieli o nim opinii. Przestępcy mieli swój własny ranking firm, które bez oporów sprzedawały różne rzeczy ciemnym typkom, a Unia Technokratyczna póki co z niego wyleciała, choć przedtem znajdowała się nawet wysoko. Wat Tambor nie należał w końcu do najuczciwszych osób pod słońcem i miał na sumieniu bardzo wiele grzeszków. - A ja dziękuję za poświęcony mi czas. Do widzenia No i się rozłączyła.
|
ED - 2012-02-20 20:23:39 |
*Ed się zdążył jeszcze pożegnać, po czym kanał zostal zamknięty. No cóż, nie żadna lipa. Trzeba isc na mostek. Sam postawil sobie taki wybór, wiec chcąc nie chcąc – ruszył w kierunku mostka*
|
ED - 2012-03-09 22:12:28 |
*Korytarze były miejscem, bardzo rozległym, ale miejscem w którym najłatwiej było spotkać Eda. paradoksalnie – jego było najpierw słychać i to z dużej odległości, a dopiero potem widać. Słychać było jak idzie: albo człapie, albo idzie energicznie, i wtedy to brzmiało groźnie. Słychać tez było ten jego nieustający niewerbalny monolog – mruczenie, powarkiwanie, jakieś stukoty, terkoty czy zgrzyt jakiegoś starego serwomotoru. I tak było, Ed sobie tędy szedł. Mandalorianie polecieli, a Tracynowi i Dralowi kajutę miał przydzielić personel. Ed musiał jednak poukładać sobie wszystko pod czerepem zanim pójdzie się tam z nimi integrować i przypominać sobie pokład Darr taha. Tak wiec przemierzał korytarz wolno i w „zamyśleniu”*
|
Tane - 2012-03-09 22:18:21 |
Tane nieco już wydobrzał. Poruszał się już całkiem sprawnie i wyglądało na to, że wraca do pełni sił. Opieka personelu bardzo dobrze się sprawdzała i większość ran się zagoiła. Oczywiście nie bez znaczenia była tutaj Moc i medytacje. Szedł jednak teraz korytarzem szukając nie kogo innego jak kapitana. Tane'owi miała zostać przyznana kajuta, więc na razie nie miał się gdzie podziać. Chciał również odzyskać swój bagaż. W końcu z daleka zaczął do niego dobiegać odgłos kroków, kroków Eda.
|
ED - 2012-03-09 22:23:18 |
*Zawracanie dupny takimi drobiazgami najważniejszej osobie na statku było trochę nie na miejscu ale biorąc pod uwagę punkty jakie Tane zdobył, istniała szansa że Ed się nie wkurzy. Rzeczywiście, szedł, i kiedy korytarz skręcał, to wyłonił się z zakrętu. Młody jedi miał szczęście, ze trafił na „przód Eda” a nie na tę gorszą jego cześć która potrafiła być niebezpieczna bo nie miała oka które to oko mogło w porę dostrzec takiego Tane’go co go uchroni przed kopnięciem. I rzeczywiście – dostrzegł, bo mruknął, czym dał do zrozumienia, ze widzi, ze jest ok, ale – nic, lezie dalej. Człapie, kołysząc się nieco na boki, na niskim pułapie, przez co sprawiał wrażenie bardziej przysadzistego*
|
Tane - 2012-03-09 22:27:44 |
Kiedy Tane zobaczył przed sobą Eda uśmiechnął się w duszy. Nie mógł nigdzie spotkać Reginy dlatego to Ed będzie jego chwilowym kompendium wiedzy na temat statku i rzeczy, które go interesują. Cóż, może nie wypada zawracać głowy niektórymi sprawami samemu kapitanowi, ale cóż. Nie miał nikogo innego do kogo mógłby się teraz odezwać. - Witaj Ed. - powiedział kiwnąwszy dłonią na powitanie. - Wiadomo już coś w sprawie mojej kwatery i tego gdzie mogę odebrać ekwipunek? - zapytał.
|
ED - 2012-03-09 22:32:15 |
*W tej konkretnej chwili rzeczywiście – był tu Ed, tak się napatoczył. Pomrukiwał, cały czas cos tam ze sobą po swojemu „rozmawiał” i… nic, dalej szedł, choć Tane już się do niego odezwał. Olbrzymi droid patrzył na niego, to znaczy wyglądało na to ze na niego patrzy, i nic! Idzie sobie dalej jak gdyby nigdy nic. Dopiero jak Tane machnął reką – co uczynił na pewno nie w konkretnym celu tylko się witał – Ed się zawahał w marszu, i zatrzymał się. Przez chwile wyglądał na zaskoczonego, dźwięki tez się zmieniły. Ale co dziwne – odezwał się na temat* A co że nie wiadomo? No miałeś dostać kwaterę. Nie dostałeś?
|
Tane - 2012-03-09 22:35:58 |
- Jak na razie nikt się do mnie nie zwrócił, niestety Reginy też nigdzie nie mogę dorwać. - powiedział z odrobinę zdziwionym tonem. Cóż, może po prostu o nim zapomnieli, zdarza się. Chciał jeszcze zapytać o tego Jedi, o którym wspominali, ale nie chciał zalewać Eda lawiną pytań.
|
ED - 2012-03-09 22:39:30 |
*Tak, lepiej delikatnie zwarzywszy, ze Ed jakis dziwny i chyba się zdrzemnął po drodze. Teraz tez zareagował z lekkim opóźnieniem* Regina skończyła zmianę i poszła do siebie. Dobra, chodź, coś znajdziemy *Skoro i tak tu był to mu nie zaszkodzi pokazac Tane’owi jakąś kwaterkę, niech się już osadza a nie szlaja się po korytarzach jak bezdomne dziecko. Ed znowu zmobilizował się do ruchu naprzód i flegmatycznym krokiem ruszył w tym samym kierunku w którym zmierzał, ale mu zatarasowano drogę padawanem*
|
Tane - 2012-03-09 22:44:52 |
Tane ruszył bezzwłocznie w stronę, którą zmierzał kapitan. Wiedział już, że należy poruszać się przynajmniej odrobinę przed nim. - Ach, wszystko jasne w takim razie. Swoją drogą, urodziwą macie tutaj załogę kapitanie Ed. - powiedział nieco humorystycznie. - Czy dziś też uraczysz mnie jakimś ciekawym zapachem Ed? - zapytał. Był ciekaw co Ed może mieć w zanadrzu. Ciekaw był również jak wyglądać będzie jego kwatera. Zapewne standardowa kanciapa jak to bywa na podobnych jednostkach.
|
ED - 2012-03-09 22:52:03 |
*Wyraźnie to Ed docenił, bo ożywił się nieco, dostrzegłszy że nagle ma przewodnika. Dla niego to był ważny impuls, bo zwykle poruszał się po tych korytarzach po pamięci. Nie patrzył dokąd lezie, i przykładowo tak idąc na pamięć stad na mostek zajmowało mu to 10 minut przy obecnym tempie, a przy patrzeniu to i nawet godzinę, bo wszystko było po drodze ważne. No na przykład taki Tane. Już abstrahując od tego ze może coś chcieć – oglądany jeszcze nie był, nie była sprawdzana jego konsystencja i właściwości, jeszcze dużo przed biedakiem…* Urodziwą znaczy ze co? Że ładne? Że Regina? No ale co ja będę fałszywie skromny, tak, załoga urodziwa jest i bardzo seksi *Mruknął sobie przeciągle, i ze dwa bardziej energiczne kroki, ale zaraz znowu to samo. Nie tak łatwo się od razu obudzić. * …wiesz, tamten zapach mi się jeszcze nie skończył. Ja się tym nie psikam, to jest saszetka wsadzana przed wiatraczek w układzie chłodzenia i ona musi się wyczerpać. Bo jak to tak wymieniać jak ta jest jeszcze całkiem dobra
|
Tane - 2012-03-09 22:58:15 |
Tane uśmiechnął się tylko kiedy Ed przytaknął na to co chłopak powiedział o Reginie. I oczywiście to Edowe "seksi". Widać kapitan znał się nie tylko na dobrym zapachu. - Faktycznie, to było by marnowanie całkiem sprawnego jeszcze układu. - przytaknął Edowi odnosząc się do filtru zapachowego. - Wiem, że to może dziwnie zabrzmi Ed, ale czy macie tutaj na tej jednostce jakieś miejsce, w którym można by było pomedytować? Spokojne, ciche i może nieco w odosobnieniu? - zapytał. Ta, Ed może powiedzieć "Ten jeszcze czego by chciał", ale cóż kto pyta nie błądzi jak mawiają.
|
ED - 2012-03-09 23:04:10 |
*Rzeczywiście, to pytanie Eda zdziwiło, ale nie dlatego, ze Tane niby wymyśla pierdoły, ale dlatego ze o naturze medytacji jeszcze niewiele wiedział. Hakon medytował gdzie mu popadło, no ale Hakon to jednak mistrz, a tu mamy padawana.* A co, w kwaterze to się nie da? *Szczery był i dość otwarty by zapytać w Prost, bo odpowiedź na to by chciał poznać, jednocześnie sam przeglądał sobie w pamięci autodestrukcje w poszukiwaniu odpowiedniego miejsca* Jest, tu jest wiele cichych, spokojnych, rzadko uczęszczanych miejsc, ale nie ma tu typowego ogrodu botanicznego, bo pewnie o naturze od razu pomyślałeś. To znaczy – jest jedno miejsce ale zajęte i mocno strzeżone, wiec nie polecam bo tam nie pomedytujesz, bedziesz musial spiepszać w podskokach a to nie sprzyja skupieniu…
|
Tane - 2012-03-09 23:08:40 |
- Oczywiście, że się da. Jest jednak wiele czynników, które sprawiają, że efektywność takiej medytacji jest zwiększona. To zapach, cisza lub ewentualnie uspokajające dźwięki. Owszem dużo bardziej doświadczonym Jedi przychodzi to z łatwością w różnych, nawet bardzo ekstremalnych warunkach jak środek bitwy, ale to już naprawdę wyższa szkoła jazdy. - powiedział nieco luźniejszym sposobem wypowiedzi, ale w końcu przy Edzie nie musiał się tak hamować jak przy przełożonych Jedi. - A o jakim pilnie strzeżonym miejscu właściwie mówisz? - zapytał zaintrygowany opowieścią Eda.
|
ED - 2012-03-09 23:15:43 |
Jak chcesz to ci mogę przyjść, popachnieć i pomruczeć *zaoferował się, ale po tonie raczej nie należało się spodziewać szczególnie poważnego ku temu podejścia.* Tu w lewo *Uprzedził, bo szedł za Tane’m, nie prowadził a nie chciał go najwyraźniej popychać. Kolejny dowód na to ze Tane ma specjalne względy tutaj, choć w codziennych kontaktach towarzyskich popychanie było dobrym objawem. W tej sytuacji jednak zdecydowanie nie-popychanie było lepszym. Ale w dalszej przyszłości o ile dżedaje nie zabiorą Tane’go, to i tak będzie popychany, bo Ed był już tak oswojony ze na pewnym etapie po prostu się bawił.* O sanktuarium mojej dziewczyny mówię. To jest taki… jakby park, ze sztucznymi drzewami, skałą, strumyczkiem, można powiedzieć – wielkie terrarium. Jedi do medytacji zawsze szukaja podobnych miejsc w naturze wiec mi się tak automatycznie skojarzylo
|
Tane - 2012-03-09 23:19:27 |
Tane na sugestię Eda obrócił się we wskazaną stronę. I po raz kolejny ten niesamowity osobnik go zadziwił. - Ed masz dziewczynę? - zapytał ze zdziwieniem w tonie, ale to było takie swojskie, przyjazne zdziwienie. - No, no... - dodał. - Zapewne urządziłeś jej piękne sanktuarium.
|
ED - 2012-03-09 23:27:25 |
Tak, to na pewno bardzo ciekawie brzmi i jest nietypowe, ale przy poznaniu sprawy dogłębniej już tak nie zachwyca. Można powiedzieć że mam nawet dziecko, no ale – wszystko zależy od tego jak chcesz to widzieć, ja sam często nie wiem jak mam się do tego odnosić, ale póki jestem u siebie na mim własnym osobistym statku to mogę gadać sobie co chce i inni mają to szanować bo jak nie to wpierdol i koniec imprezy *Ostatnia część wypowiedzi, czyli te „groźby” były wypowiedziane w tonie satyrycznym, ale nie były tez tak do końca żartem. Takie… nie wiadomo o co w sumie chodzi, a jak się zna Eda to się wie, ze może chodzić o wszystko. Tane jeszcze Eda nie znał. Nawet nie wiedział ze ten ma coś z głową nie tak, choć pewnie w Mocy coś czuł.* Dla mnie piękne inaczej wygląda niż dla niej i niż dla ciebie, wiec w sumie to sanktuarium nie jest piękne dla nikogo. Ty pewnie lubisz otwarte przestrzenia, lasy, góry, słońce i te sprawy, co? Tego tu nie ma i nie będzie *Kolejna ciekawostka odnośnie Eda – miał problem z kontaktem z przyrodą*
|
Tane - 2012-03-09 23:35:30 |
Końcówka pierwszej wypowiedzi nieco rozbawiła Tene'a choć Ed miał rację. Jest u siebie i może robić co zechce, oczywiście jednak z umiarem bo co za dużo do niezdrowo. - Bardzo lubię... - powiedział zamyśliwszy się na chwilkę. Potrząsnął głową jakby wybudzając się z letargu. Tane rozumiał, że to o czym wspomniał jest niemożliwe do osiągnięcia na zamkniętej przestrzeni statku. - Zazdroszczę Twojej wybrance, że ma choć odrobinę natury na tym statku. To miło z Twojej strony. - powiedział. - Chciałbym znów móc jakiś czas przebywać w otoczeniu natury, no ale w obecnym stanie w jakim mają się sprawy lepiej bym się na razie ukrywał. Nie mogę doczekać się już tego Jedi, o którym mówiliście. -dodał.
|
ED - 2012-03-09 23:42:47 |
Hakona? Tak, ja tez się nie mogę doczekać *widać było po tej wypowiedzi, ze miedzy Edem a tym jedi relacje są bardzo dobre, bo i okaleczona psychika zamknie ta w ciele ogromnej maszyny zaczęła produkować zupełnie inne wibracje na samo wspomnienie Hakona. Tymczasem korytarz prowadził, i w pewnym momencie skręcił, na co się Ed zagapił. To znaczy sam Ed nie, ale zapomniał, ze ma towarzysza. To, co się potem zdarzyło można było opisać jako nagłe pchniecie Tane’go łbem przez Eda w miejsce zagłębienia szyi tuz pod czaszka, i zaraz coś go pociągnęło do tyłu za fraki. I nie ze pociągnęło w stylu „chodź, to tu”. Było na tyle silne że Tane został jak szczeniak podniesiony za kark i przeniesiony w odnogę korytarza i tam postawiony. Oczywiscie nie widział jak, bo to się działo za nim, ale czuł, ze Ed musiał opuścić nieco łeb by stracić kontakt z jego ubraniem. I najwyraźniej robil to dosc często bo nie zachowywał się teraz jakby zrobił coś nadzwyczajnego* Przepraszam, chyba na chwile zasnąłem, tu mamy iść
http://www.swewok2.pun.pl/viewtopic.php?id=596&p=1
|
Tangorn - 2012-03-18 08:02:01 |
Korytarzami "Autodestrukcji" spokojnie maszerowali sobie dwaj bracia, Dral i Tracyn. Ubrani byli tak samo jak wcześniej w stołówce, przez co drugi z braci wzbudzał lekką sensację swoim swobodnym strojem. Obaj nieśli też małe, podręczne torby w których mieli ręczniki i takie tam rzeczy, które mogłyby im się przydać w saunie. Co prawda trochę z tym strzelali, bo nie mieli pojęcia co tam trzeba mieć. Idąc przed siebie dyskutowali zawzięcie. Dral cały czas starał się coś wyjaśnić swojemu bratu - Mówię ci, trzeba było zapytać Eda. Chętnie by nas oprowadził. - Marudzisz... po co mu przeszkadzać? Pewnie ma masę spraw na głowie. - To chociaż o kierunek można by zapytać. - Myślisz, że prezes Unii Technokratycznej ma czas na takie pierdoły jak oprowadzanie po statku? - Ma asystentów, na zajętego nie wyglądał. - Przestań marudzić, wiem gdzie idę. - Ale wypadałoby zapytać. - Dobra dobra Spokojnie sobie dyskutowali, idąc przed siebie, starając się przy okazji ułożyć w głowie plan tego statku. Rozkład pomieszczeń Republikańskich okrętów znali na pamięć, Separatystycznych tak z grubsza. A tutaj poruszali się trochę po omacku, co nieco ich denerwowało.
|
ED - 2012-03-18 08:13:08 |
*Autodestrukcja nie była okrętem po separatystach, była całkiem nowym statkiem, do tego nietypowym. Może i jej „flaki” nie były niczym nadzwyczajnym, by była łatwa w konserwacji, o tyle część użytkowa już tak – zupełnie innego, a do tego adaptacja pomieszczeń była nietypowa. Nie wszystkie jeszcze były oddane do użytku, wiec czasem odbicie w jakiś korytarzyk który na intuicje mógłby wyglądać jak wejście do sauny kończył się spotkaniem z kilkoma workami gipsu, a co zabawne – były to geonosjanskie produkty, podpisane geonosjańskim alfabetem – podobnym do republikańskiego, i po poskładaniu literek wychodziło coś w rodzaju „nahuka”. Korytarz głowny był na tyle wysoki i szeroki by Ed swobodnie siew nim poruszał. Bracia na pewno widzieli przestronniejsze korytarze, ale jeśli chodzi o głównego użytkownika tego statku – to korytarze musiałby być właśnie takie, bo za przestronne tez na Eda mogą źle dzialać. Stylizacja była wszedzie – boazeria i gładkie, wytynkowane ściany oraz klimatyczne oświetlenie. Były tez oznaczenia ale żeby je rozumieć trzeba było zerknąć na plan, a planów nigdzie Ne było. W końcu, po paru minutach marszu braci okazało się, ze Eda wbrew pozorom bardzo łatwo złapać. Najpierw usłysza jego kroki, dopiero potem będą mogli go zobaczyć. Tym razem szedł dosc energicznie, trzymał się wysoko, działa miał podniesione. Pobudzony był, ale widząc „Tangów” nie zareagował przyjeciem pozycji do szarżowania, a wręcz przeciwnie – wydał niski, terkoczący dźwięk i nieznacznie pochylil łeb*
|
Tangorn - 2012-03-18 08:28:13 |
To, że Autodestrukcja nie była statkiem po separatystach odkryli dosyć szybko, bo początkowo kierowali się według planó tych jednostek, co skutkowało tylko dalszym pogubieniem się. Zaś worki gipsu dziwiły ich niezmiernie, bo po cholerę komuś gips na statku kosmicznym, który praktycznie w całości wykonany był z różnych wytrzymałych metali i tworzyw sztucznych? No i jeszcze w dodatku geonosiański. Bracia nie mieli pojęcia, że ci produkują gips. W ich rojach nie było śladu takich rzeczy. A niestety kilka takich pozwiedzali. W ich odczuciu byli Separatyści mają nie pokolei w głowie. Dralowi generalnie wystrój się podobał, bo był niespotykany i przywodził na myśl jakieś luksusowe mieszkania. Tracyn zaś bardziej konserwatywny uważał, że to kompletna głupota utrudniająca w razie czego naprawę i konserwację, bo by dostać się do pożądanych obwodów trzeba by najpierw ten przeklęty tynk skuć, a potem znowu go nałożyć itp. Za dużo roboty jak na jego gust. Teraz gdy szli nie zwracali już na to większej uwagi, tylko próbowali się zorientować w rozkładzie pomieszczeń. No i wtedy usłyszeli kroki, które raczej trudno pomylić z czymś innym. - No i widzisz, nie taki zajęty. Cześć Ed! Przywitał się Dral i przyśpieszył kroku, a za nim podążył Tracyn. - Szukamy tej całej sauny ale ciężko nam to idzie. Mamy mało doświadczenia z cywilnymi jednostkami Tracyn miał na myśli to, że nie do końca pasowały one do wojskowej logiki. No ale też nie musiały, bo w końcu to statki cywilne nastawione na wygodę a nie na toczenie zawziętych bitew kosmicznych czy abordażowych.
|
ED - 2012-03-18 08:35:28 |
*Już po rozpoznaniu wzrokowym Ed przeszedł do cłapania, czyli niższy chód, kilka kroków jeszcze i zatrzymał się, pozwalając im do siebie dojść. przyjął pozycje na Autodestrukcji dobrze znaną, na Darr tahu mniej – po prostu spokojny „stan spoczynku”, z którego przejście do działania zajęłoby mu więcej czasu. Efekt głębokiego poczucia bezpieczeństwa.* No cześć *Odmruczał, tak głośno ze trudno było wyłowić słowa z tych pomruków. W dalszej części wypowiedzi proporcje dźwięków się zmieniły i było już łatwiej* Sauny? To nie na tym pokładzie, hen daleeeeko, daleko stąd, dwa piętra niżej i na rufę. Teraz jesteście bliżej mostka.
|
Tangorn - 2012-03-18 08:42:25 |
Dral odwrócił się gwałtownie do brata i na jego twarzy pojawił się złośliwy uśmieszek wyższości. - Ha! Mówiłem że źle idziemy di'kucie? Tracyn tylko spojrzał na niego krzywo, ale potem zam uśmiechnął się w podobny sposób, bo przypomniał sobie o jednym takim małym, ale bardzo ważnym szczególe. - Ale i tak jestem lepszym tropicielem od ciebie, więc się nie wywyższaj. Bracia zmierzyli się wzrokiem a potem porzucili tą wzajemną rywalizację, skupiając się już bardziej na Edzie, który sobie stał spokojnie niedaleko nich. Cóż, skoro tu jest to można b go trochę "wykorzystać" - Edziu, masz czas? Bo jeśli tak to może byś nas troszkę po statku oprowadził? Dral był skłonny prosić o pomoc, Tracyn troszkę mniej. Wolał sam wszystko rozgryźć, choćby miało mu to zająć sporo czasu. Ale aż taki uparty nie był, by odmówić.
|
ED - 2012-03-18 08:58:22 |
*Edzik ich słuchał, słuchał, łeb nieznacznie przekręcił. To naturalnie bardzo fajnie wyglądało ale miało na celu pomoc Edowi w patrzeniu – miał tylko jedno oko i musiał nieco przekręcić łeb by brać obraz środkiem pola wodzenia. Czasem przekręcanie łba było elementem „mowy ciała”* Właściwie jeśli iść tym torem rozumowania, to ma mostku też można się zrelaksować, bo mam akwarium które akurat stoi przy terminalu który się przegrzewa. *Znowu zamilkł na chwile i poobserwował. Wydawało się jakby przyglądał się samym twarzom i szukał różnic. Teraz jak byli ubrani inaczej, to rozróżnienie ich dla Eda nie było problemem. Mógł siec bezpiecznie się poprzyglądać, bo i tak jak co do czego przyjdzie to ich rozpozna, nawet jakby się rozebrali nagle do naga, bo Dral miał dłuższe włosy (chociaż to już nie taki oczywisty szczegół).* Maaam, ja tu nic nie robie tylko się obijam *wypalił szczerze, zadzierając łeb i mrucząc w taki sposób jakby się uśmiechał, odciążył tez jedną nogę. Na razie działania autodestrukcji utkwiły martwym punkcie. Hakon musiał uważać na połączenia, wysyłał czasem raporty, a najlepszym dowodem jego działania było znikanie kapitału z konta Eda - a właściwie konta Hakona, to było oddzielne, ”bezpieczne” konto. Do Rady jedi się „bardzo zdystansował” – została powołana osoba do kontaktu z nimi. Przymierze nie potrzebowało kontaktu z Edem, menedżer zajmował się formą, a projekty do „trójporozumienia” Ed mógł robić chodząc po statku jako przewodnik. Missay zajmowała się „dzieckiem”, Urga zajmowała się „dzieckiem”, ta cała Morrigan na razie się nie odzywała, wiec spokój. Ed wolał się poobijać wgłębi statku, bo jak by poszedł na mostek to zaraz coś by dla niego znaleźli* No to chodźcie. To jest główny korytarz. Tak się nazywa ponieważ to jest główny korytarz… *Zrobił osobliwe „Fhhh”, czyli „tak ma być”. I ruszył sobie powoli*
|
Tangorn - 2012-03-18 09:11:47 |
- Eee... po co komu akwarium na mostku? Tracyn nie bardzo potrafił wyjść poza ramy myślowe związane z wojskiem lub Mandalorianami. Więc wszelkie takie odstępstwa od taktycznego myślenia uznawał za generalnie głupotę i lekkomyślność. Dral był bardziej elastyczny i doceniał fakt posiadania na mostku czegoś, co relaksowało. Zwłaszcza, że jak sam Ed stwierdził Autodestrukcja nie była okrętem wojennym. Więc nie trzeba było trzymać się sztywnych standardów wojennych. - Dla ozdoby chakaarze. Masz ograniczony mirshe... a więc skoro się obijasz to chyba możemy się przejść Tracyn wzruszył ramionami a potem dosyć brzydko, sądząc po tonie słów, odpowiedział bratu w Mando'a, ale już kłótni nie ciągnęli tylko podążyli sobie spokojnie za Edem przewodnikiem. Bracia zasadniczo różnili się najbardziej tatuażami na twarzach no i tymi włosami. Bez tego byli nie do odróżnienia dla przeciętnej osoby, która miała z nimi ograniczoną styczność. Oni sami bez tych znaków rozpoznawczych mogli bez trudu rozpoznać z którym z braci mają do czynienia z powodu nieco odmiennej mimiki twarzy, nieco innego sposobu mówienia i akcentu. Ale to były na prawdę trudne do wychwycenia różnice. - Ambitna nazwa... Ja bym to nazwał korytarzem A coś tam... - Tracyn, jak kupisz sobie statek to sobie ponazywasz jak chcesz. - Noo i nazwę go... szalony pierd. A nie, to nazwa frachtowca Seco... chyba. Niech będzie Kaboom. - Gdzie to usłyszałeś? - Z kreskówki. Tam był taki śmieszny zwierzak który lubił wysadzać różne rzeczy. Od razu go polubiłem... - Kiedy ty wydoroślejesz? - Ej! Mam tylko niecałe 16 lat, mam prawo do tego! - Dobra. A więc Edziu, co dalej? Dral był bardziej zainteresowany zwiedzaniem niż brat, ale to w gruncie rzeczy dziwić nie powinno. On był troszkę bardziej otwarty na inność i nie uważał tego za słabość.
|
ED - 2012-03-18 09:20:38 |
*Teren Autodestrukcji był tak znany Edowi, ze to ze się szło za nim nie było dla niego uciążliwe. Zazwyczaj ustawiał się tak by mieć jakaś osobę przed sobą, widzieć ja. Wtedy to on za kimś szedł i nie patrzył za bardzo dokąd idzie. teraz tez nie patrzył, poruszał się bardziej na pamięć. Chodzenie za Edem miało jeszcze jeden minus – mógł kopnąć, no ale jak będą cały czas rozmawiać i Ed będzie się cały czas skupiał na nich, to nie powinien.* Możesz to nazwać chociażby aleją Tracyna Fibala, ale i tak wszyscy będą mówić korytarz główny bo to jest korytarz główny. Najgłówniejszy. Co dalej? Dalej jest ten korytarz jeszcze jakieś dwieście metrów, po bokach sa inne korytarze, mniejsze, prowadzące do innych, mniejszych pomieszczeń. Do dużych pomieszczeń wchodzisz bezpośrednio z głównego korytarza, o, tu na przykład sala tutaj taka… nie wiem, jak ja nazwać, mała konferencyjna, taka awaryjna, możecie zajrzeć ale tam nie ma nic ciekawego… w ogóle na tym pokładzie jest nudno, bo tutaj się przyjmuje gości biznesowych
|
Tangorn - 2012-03-18 09:33:45 |
Bracia raczej szli bokiem w odpowiedniej odległości od Eda, mieli doświadczenia z AT-TE, które miały równie wielkie, jeśli nie potężniejsze nogi. Jak widać doświadczenia wojenne przydają się w najmniej oczekiwanych momentach. - No tak, tak... Przyznał mu rację Tracyn, ale on i tak by podzielił wszystkie korytarze według liter, przypisując im odpowiednią cyfrę ,tak by w razie ataku szybko przemieszczać swoich ludzi. Przykładowo Korytarz A sekcja 22. I wiadomo od razu gdzie się udać, a nie jakieś bzdurne idźcie na główny korytarz. Cywile nie umieją myśleć przyszłościowo. Dral zaś dokładnie wiedział co tam sobie brat roi w tej małej, wojskowej mózgownicy. Szuka po prostu dziury w całym, tak żeby się poczepiać. Trochę za dużo nabył cech Mandaloriańskich, bo oni też wyraźnie czuli się lepsi od innych. Tang też, choć tego sam nie przyzna. Dral czasami miał żal o to, że większość z Mando jest taka arogancka wobec innych i nie interesują się zbytnio innymi kulturami. No chyba, że te posiadają jakieś interesujące strategie wojskowe, wtedy to wchłaniają wszystko jak leci i przerabiają. Taktyki Mando to był taki misz masz różnych strategii różnych ras, co działało cholernie skutecznie. - Nie trzeba, sale konferencyjne raczej nudne są... Ed a wielu masz takich gości biznesowych?
|
ED - 2012-03-18 09:43:22 |
*AT-TE na pewno nie kopały, ale bez wątpienia miały mocniejszy nacisk i nie były tak wrażliwe jak Ed. Ed raczej niechcący na stopę nie nadepnie (nadepnie specjalnie, ale to inna historia). W każdym razie – z boku lepiej niż z tyłu. Właściwie to oznaczenia literowe tu były. W miarę były używane, oprócz głównego korytarza.* No, sporo, większość kontrahentów jest wspaniałomyślna i nie przylatuje osobiście, ale są tez tacy co przylatują i długo siedzą. Dlatego musi być nudno żeby szybciej poszli *Przedstawione to zostało w sposób mało profesjonalny. Oczywiście wiadomo, ze Ed tak się nie zachowywał, ale można było wyczytać ze spotkania biznesowe to nie jest to co lubił najbardziej. Wiążąca etykieta, sztywność i to obserwowanie tego „wybryku cywilizacji” bo nawet nie natury – Eda. Obciążające psychicznie* Ale da się to wszystko przeboleć, zwłaszcza jeśli ma się z tego zysk. Tu zaraz będzie winda. Zjedziemy dwa poziomy, chyba ze chcecie przejść wszystko co d centymetra
|
Tangorn - 2012-03-18 09:50:03 |
Kopać nie kopały, ale i tak trzeba było uważać na ich stopy, bo operatorzy tam nie uważali na zabłąkaną piechotę. Kopać za to mogły AT-RT, ale te już poruszały się tak szybko, że co najwyżej raz można oberwać. Ale ogólny sens i tak jest taki, że na kroczące maszyny trzeba bardzo uważać, bo nigdy nic nie wiadomo. - A nie trzeba ich jakoś zabawiać by wiesz... no chętniej podpisywali umowy i tak dalej? No Dral zdawał sobie sprawę z tego, że takie spotkania biznesowe nie są zbyt ciekawe ani przyjemne. Oglądał kilka holofilmów o tym i wydawało mu się to takie... dziwne. A dla biednego Eda to było pewnie jeszcze bardziej meczące z powodu jego trochę niefortunnej powierzchowności. - No tak, zysk motywuje. - A co do windy to się przejedziemy. Aż tacy ciekawscy nie jesteśmy by znać każdy schowek na miotłę. - Albo droidy sprzątające. Jakieś ciekawe miejsca tu macie? Dral lubił w Edzie najbardziej to, że nie był on wojskowym. Nie myślał cały czas o taktyce, o walce, tylko o tym by było wygodnie, przytulnie i miło się spędzało czas na takiej zamkniętej przestrzeni.
|
ED - 2012-03-18 10:10:27 |
Staram się kwintesencje negocjacji załatwiać przez holo, tam się umawia szczegóły, ustala zasady. Ja tak preferuję. Przy samym spotkaniu właściwie na dogadanie i podpisanie umów zazwyczaj jest taki asortyment jak tam był u was. Szczerz mówiąc korzystają z tego głownie asystenci. Prezesom „Ne wypada”. Wygląda to trochę inaczej niż w książkach o mafii na Nar Shaddaa. No i jeszcze dużo zależy od kontrahenta. Mają niekiedy dziwne zwyczaje *Już nie precyzował, ze na przykład mandalorianie przylatują całą rodziną w pełnym opancerzeniu* Na przykład był taki jeden pan którzy przyleciał z synkiem. Gówniarz 8 lat, ubrany w garnitur, z neseserkiem, ze się zastanawiasz czy to na pewno spotkanie w interesach czy może cie w coś wkręcają. Albo przychodzi trzech facetów, wszyscy jak na komendę siadają, u gumy z buzi na stół. Niby nic szczególnego, przyjście z dzieckiem, pieskiem czy tak jak cycek się wysunie może się zdarzyć, ale tak wtedy nie do końca wiesz jak podejść do takiej osoby… Szczerze mówiąc czasem w ogóle nie wiesz jeśli wyglądasz tak jak ja *Ed tez lubil Drala za to, ze był taki bardziej przystosowany do zycia a nawet jak w niektórych kwestiach nie był to starał się być, a nie z miejsca stwierdzać, ze to złe bo inne. Ed często niestety tak robił i bardzo tego w sobie nie lubił. Ale to była nie do końca jego wina, tylko jego zaburzeń.* Wiesz, schowki na miotły i droidy są fajne, bo pracownicy cenią sobie te miejsca by po drodze coś schować, się schować, czasem coś zrobić dla fantazji, wiec lepiej uważaj zaglądając do takich schowków. A miejsc ciekawych… no parku Urgi wam nie pokaże bo ona nie lubi. Chociaż może… ale to potem, zobaczymy. Kompleks basenów, do którego zmierzamy. Mesa w której można w gierki pograć i pirackie filmy pooglądać… co tam jeszcze… *Trochę zwolnił, jakby myślenie go obciążało, ale szybko nadrobił* Jest gabinet psychologa… poligonie ćwiczebny, co was pewnie zainteresuje… trzy hangary, było więcej ale poszło na magazyny bo więcej hangarów nie potrzebujemy. I rybki na mostku. I mój kwiatek, ale to pod kluczem bo niebezpieczny jest
|
Tangorn - 2012-03-18 10:29:13 |
- Ach tak. Dla mnie to wszystko kompletnie obcy świat. My Mando w żadne ceregiele się nie bawimy, to niepotrzebna strata czasu i energii. Aruetiise chyba jednak się w tym lubują Dral mógł sobie wyobrazić te dziwne zwyczaje różnych kontrahentów. Co inna rasa to inny obyczaj, inne wymagania. Oszaleć z tym można jeśli się nie ma odpowiednich asystentów. To zdecydowanie był zbyt dziwny świat jak na ich gust. - Każdy by się pogubił w tym. Dlatego moim zdaniem lepiej się w takie kabały nie mieszać jeśli się nie lubi tego robić. - No Tracyn ma rację, lepiej już robić to co się lubi niż się męczyć z takim czymś. - No ale my wielkiego wyboru nie mamy, co nie ner vod? Tracyn uśmiechnął się nieco szerzej. Fakt, oni wielkiego wyboru nie mieli, ale na szczęście robili to co lubili i to co potrafili. Więc byli ze swojego życia zadowoleni. Nie wiedzieli czy to samo można powiedzieć o Edzie, bo jednak kierowanie dużą firmą strasznie obciąża, nawet mimo wielu asystentów. Bracia uważnie słuchali o tym co jeszcze jest na pokładzie. Tracyna zaś szczególnie zainteresowała jedna konkretna kwestia. - O basen byłby dobry. Pościgamy się - Ha i tak jestem lepszym pływakiem od ciebie ner vod. - No a messę już zwiedziliśmy... a macie tam jakieś odprężające wieczorki? No wiesz, imprezki, picie, wspólne śpiewy, rzucanie do celu i takie tam zabawy? Mando lubili robić takie właśnie małe imprezki we wspólnym gronie w kantynach. Z reguły jednak kończyło się to generalną rozróbą, jak już się schlali odpowiednio i zaczęli się kłócić. Taka to już tradycja
|
ED - 2012-03-18 10:42:09 |
Zaraz lubują… to jest ich życie, ich nawyki, ich kultura. To ze nosisz ręce w kieszeniach nie oznacza ze lubujesz się wnoszeniu rąk w kieszeniach, czy marnujesz niepotrzebnie spodnie, wypychając je, tylko po prostu nosisz ręce w kieszeniach. Znajdą się tacy co się na to pod same niebiosa oburzą, są tacy których to obrazi, a są i tacy których zupełnie nie obejdzie. *Edzik człapał sobie, bo jednak chcąc iśc w jednym tempie z ludźmi to musiał się wlec, ale wyraźnie już się nauczył tego tempa i mu nie przeszkadzało. W ogóle całkiem sprytny był jak na swoje możliwości fizyczne.* Tak, trzeba mieć do tego trochę idealizmu, cierpliwości i predyspozycje. jakbym na przykład nie zdołał zrozumieć was jako kultury, to nie zrobilibyśmy interesu. I nie miałbym kasy. I już by nie było tak fajnie. *Potem znowu – chwila człapania i słuchania. Jak Ed słuchał to się nie odzywał, jakby słuchał podwójnie. Nie wcinał się w rozmowę, dopiero jak następowała cisza, taki komunikat „Ed, gadaj”, to Ed się odzywał* Mamy, mamy, teraz już się wyszaleli i tak często nie organizują. Jesteście facetami, wiec będziecie mieli tu branie… *Nie tylko kobiet należy zaznaczyć ale i męskiej części załogi, bo połowa panów na Autodestrukcji to geje, ale tego Ed nie powiedział póki co. Jeszcze kilka kroków i stop. Jeśli bracia nie byli czujni to przejdą a Ed zostanie. jak się okazało zatrzymał się przy drzwiach wpuszczonej w ścianę windy. Krata przypominała troche wzorem tę z Darr taha. Z lewej na wysokości pól metra od ziemi była ta wielka klawiatura jakich tu pełno i nie wiadomo do czego. Z prawej – zwykła ręczna*
|
Tangorn - 2012-03-18 10:59:08 |
- Trzymanie rąk w kieszeniach to chyba trochę kiepskie porównanie do takich spotkań, których celem jest siedzenie i gadanie o niczym byleby tylko mieć otoczkę luksusu przy podpisywaniu umów. No ale różnice kulturowe są, ja je widzę, nie zawsze rozumiem, ale w gruncie rzeczy szanuję Dral z Tracynem szli nawet dosyć szybko jak na standardy przeciętnych ludzi. Mieli równy, żołnierski rytm nawykły do długich marszy po trudnym terenie. Ed wiec nie musiał się aż tak wlec, by oni mogli za nim spokojnie nadążyć. - Nie musisz nas Ed rozumieć jako kultury... i pewnie nawet do końca nie rozumiesz. Masz pewne pojęcie, trochę mgliste o pewnych rzeczach ale to wszystko. Ja na przykład co nieco wiem o zwyczajach aruetiise, z holofilmów i tak dalej, ale i tak przy konfrontacji to i tak nie wszystko pasuje do moich wyobrażeń Tracyn nie odzywał się w tej dyskusji tylko podążał spokojnie za nimi. Dral zaś nie był do końca przekonany, że Ed rozumie kulturę Mandalorian, która drastycznie różniła się od tej z którą miał styczność na co dzień. U samych fundamentów się różnili. - Imprezy są dobre na rozładowanie napięcia. Chyba, że macie jakieś Kręgi Bitewne? Wiesz, by dać sobie po gębie, by wyjaśnić sobie parę spraw. Bo czasem rangi przeszkadzają, a tak wchodzisz na ring, jesteście równi i oboje możecie sobie spuścić łomot Tracyn akurat lubił tą konkretną formę rozrywki. W społeczeństwie Mando to był nieodłączny element rozwiązywania wielu sporów, kiedy to dyskusje o raczej wątpliwym poziomie nie wystarczają. A upuszczenie pary pomaga. BRacia o gejach nic na razie nie wiedzieli całe szczęście, bo by się lekko przerazili. W ich społeczeństwie co prawda występowali, ale o tym nikt głośno nie mówił. Co robili w domach to ich sprawa, poza nimi musieli zachowywać pewne pozory i powściągliwość. Tracyn i dral byli dosyć spostrzegawczy i uważali, więc gdy Ed się zatrzymał to oni od razu też.
|
ED - 2012-03-18 11:17:43 |
No nie wiem, jakbyś oczekiwał poważnego kontrahenta a ten przyszedłby z rękami w kieszeniach to nie koniecznie wiedziałbyś jak to rozumieć, czy cie lekceważy, czy chce cię obrazić takim gestem, czy jest po prostu źle wychowany… To ze to nic nie znaczy przyjąć najtrudniej *Stał teraz dzieląc ciężar sprawiedliwie na obie nogi, patrzył na rozmówce i migał powoli diodą* masz racje, nie rozumiem. I właściwie to nic nie wiem, ale mam tyle doświadczenia, bo każdego dziwactwa, o ile nie są jakoś specjalnie niebezpieczne, znieść. W warunkach biznesowych. *W warunkach biznesowych dla dobra negocjacji trzeba było, ale tak prywatnie, u siebie to już niekoniecznie. Chociaż w sumie jeszcze się nie zdarzyło by Ed rzucił się do kogoś bo mu ich zwyczaje nie odpowiadają.* Wiesz, generalnie rozwiązywanie prywatnych konfliktów nie jest tutaj zakazane wiec jak ktoś ci podpadnie i dasz mu w twarz, to nikt ci nic nie zrobi. Prócz tego co dostał, bo może oddać. A co, jesteś tu niecałą dobę i już ktoś cię wkurzył? *chwile jeszcze postał, popatrzył. Teraz przy rozmowie mruczał mniej, ale kiedy milkł zaraz było to słychac. Kilka chwil patrzenia, taka mała zawieszka po czym zakołysał się, przeniósł ciezar ciała na jedną noge, druga odciążając, i pacnął sobie zgrabnie kilka guzików na „swojej” klawiaturze. I winda się odezwała, zaraz przyjedzie* No ale generalnie staramy się zapobiegać niż leczyć i d konfliktów nie dążyć
|
Tangorn - 2012-03-18 13:08:21 |
- Zależy kto do kogo przychodzi. Jeśli on do ciebie to powinien nieco trudu sobie zadać by się zorientować jakie zachowanie uznaje się za obraźliwe. Dral tak rozumował, że to interesant powinien się nieco dostosować do norm kulturalnych, tak by nikogo nie obrazić. No ale różnie z tym bywało, choćby na ten przykład z Mandalorianami. Chociaż jak na gust klona to i tak całkiem nieźle się zachowali i za bardzo się nie panoszyli. - No czasem lepiej być tolerancyjnym i nie próbować wnikać, bo można po prostu oszaleć. Dral podczas Wojen Klonów interesował się kulturami ludów planet, które odwiedzali, ale po pewnym czasie zaczęło mu się to trochę mieszać. Gdy za dużo tego wszystkiego jest to potem nie wiadomo do końca co się do kogo odnosiło. - Ej ale co z dyscypliną? Można tak od razu w gębę przełożonemu dać? W WAR'ze ktoś taki by do karceru trafiła może nawet i pod sąd wojenny! Tracyn troszkę się tym przeraził, bo dla niego jak i dla Drala pewna jasna struktura dowodzenia oraz jej niezmienność zapewniały stabilizację. Wymagane było posłuszeństwo, szacunek i tak dalej, bo inaczej można by było skończyć marnie. Dla nich brak takiej dyscypliny wydawał się niebezpieczny. - Nie da się uniknąć konfliktów. My jesteśmy braćmi, mimo to czasem jeden drugiego wkurzy, czasem ktoś nie wytrzyma dojdzie do bójki. Wtedy ktoś musi nas rozdzielić siłą, lub rozkazem. Ja bym na twoim miejscu trochę z tym uważał. Rozluźniona dyscyplina może działać miesiąc, dwa, może i pół roku. Ale potem wszystko się posypie
|
ED - 2012-03-18 13:14:53 |
*Ed tez uważał, ze „jak na mandalorian” to było bardzo dobrze, wiadomo, ze nie porówna ich do poziomu biznesowego do którego przywykł, ale bardzo doceniał, i to był właśnie przykład przymykania oka, bo każdy miał swoją skalę według której należało go mierzyc. Bo chcąc się czepiać to – Ed tez garnituru na sobie nie miał.* Jeśli to sprawa czystko prywatna i po służbie – można. To nie jest wojsko, Tracyn. Taaak, wiem, dziwne. A co jeszcze dziwniejsze – jeszcze się nie zdarzyło by ktoś czul potrzebę dania w mordę komukolwiek. Dziękuje za rady. Zobaczymy. Najwyżej wprowadzi się pojazd po pensji, nawet nie wiecie jak to działa. No, do windy *Winda przyjechała i krata się rozsunęła. Była oczywiście na tyle duza by Ed się zmieścił. Razem nimi z resztą*
|
Tangorn - 2012-03-18 13:26:15 |
- To już chyba dobrze, że zostałem Mando bo bym nie wytrzymał z takim luźnym podejściem... do wszystkiego Mruknął Tracyn załamując ręce. Niemal całe życie spędził w wojsku, nie można potępiać go za to, że brak tej dyscypliny i organizacji wywołuje u niego zimne dreszcze. U Mandalorian pewną namiastkę tego wszystkiego miał i powoli się do tego przystosowywał. Ale czysto w cywili żyć by nie potrafił. Dral może by się dostosował. Bracia grzecznie do windy weszli i zaczekali aż ruszy. Trochę już chęci do dyskusji oklapły, obaj musieli sobie przemyśleć to co usłyszeli. Wstrząsajace informacje lepiej dawkować powoli.
|
ED - 2012-03-18 13:42:52 |
Wiesz, jeśli ma to ci w czymś pomóc to możesz do wszystkich mówić „proszę pana” *odpowiedział Ed bardzo uprzejmie. Aż tak trochę za bardzo, po głosie i zachowaniu nie szło niż poznać, ale mruczenie na chwile podeszło pod warkot. Coś „jak taki strasznie biedny jesteś i nie dasz rady wytrzymać bo ci mandalorianskiego tlenu brakuje, to pod domek odwiozę”. Tez wsiadł do windy. Niestety przez to odległość się zmniejszyła, i nie było siły by o tego Eda się nie obić czy nie przeciskać miedzy nim a ścianą. Był spokojny, ale łeb dziwnie trzymał. Obserwował ich. Zatrybiło mu „przygotować się do konfrontacji bo coś idzie nie tak jak Edzio zaplanował”* http://www.swewok2.pun.pl/viewtopic.php?id=614&p=4
|
Tangorn - 2012-03-18 13:48:12 |
- Nie dzięki, to mam siebie Mruknął w odpowiedzi Tracyn a Dral nieco go szturchnął, by mu przypomnieć po co tu są. By odpocząć, nabrać sił i dystansu, oraz by zobaczyć jak wygląda życie aruetiise. Przedtem obserwowali ludzi na Coruscant, na Nar Shaddaa, teraz mają Autodestrukcję. A co do planów Edzia, to jak to mawiają w wojsku - nawet najlepszy plan nie wytrzyma pięciu minut po konfrontacji z rzeczywistością. Jeżeli więc Edziu planował całą ich wizytę to powinien na pewne rozczarowania się przygotować.
|