Hakon - 2012-03-10 14:08:00 |
[Posiadam pozwolenie właściciela okrętu na napisanie tego tematu]
Mesa na autodestrukcji była utrzymana w podobnej tonacji co cały statek: ciemna boazeria pionowa na ścianach do wysokości ok. 150cm i wyzej kakaowe czy tam cappuccino ściany. Na wysokim suficie nie oświetlenie jarzeniowe, a kinkiety. Z jednej strony sekcja typowo stołówkowa – za szkłem potrawy, dalej stoliki po 4 lub 6 osób. Po drugiej stronie bardziej rozrywkowa część, gdzie przy posiłku można sobie pooglądać holo czy pograć w jakieś gry zespołowe. Na części stołowej cichutko gra muzyczka. Nie stołówka a taka skromniejsza restauracyjka, można powiedzieć, choć z talerzami lata się samemu
|
Hakon - 2012-03-10 14:10:10 |
*O tej potrze stolowka była opustoszała, jeśli nie liczyć samotnego rodanina siedzącego przy stoliku, przed talerzem wegetariańskiego posiłku. Rodianin ów zasłaniał twarz ksiązką i leżał rozlożny na krześle, pogrążony w swoim swiecie i ukołysany atmosferą pustej sali*
|
Tane - 2012-03-10 14:15:33 |
Kiedy Tane rozgościł się już w swojej kwaterze postanowił, że uda się do mesy, w której mógłby zjeść coś innego poza szpitalnym jedzeniem i kroplówkami. Skoro już co nieco wydobrzał to przydałoby się zjeść coś porządnego. Kiedy wszedł na stołówkę zauważył tylko jedną postać. Zabrał swój posiłek i ruszył w jego stronę. - Witaj, czy mogę się przysiąść? - zapytał skromnie młody Jedi.
|
Hakon - 2012-03-10 14:19:32 |
*Rodianin nie drgnął przestraszony nagłym pojawieniem się kogoś, czego można było spodziewać się po jego wątlej posturze, bo i owszem – był bardzo drobnej budowy. Spokojnie opuścił w dół trzymaną oburącz książkę o dość mrocznej okładce, niestety tytuł zasłaniał palcami. Okazał się rodianinem typowej urody: wielkie oczy, wąski ryjek i żywe „włosy” układające się na wzór irokeza przez całą czaszkę. Uśmiechnął się, choc rodianie mają takie wąskie usteczka, ze trudno to zauważyć* Oczywiście, siadaj
|
Tane - 2012-03-10 14:24:55 |
- Dziękuję. - powiedział i spokojnie rozłożył się z jedzeniem na stoliku tak aby nie przeszkadzało to Rodianowi. - Tak przy okazji, jestem Tane. - dodał wstając nieco z krzesła i wyciągając dłoń w kierunku Rodianina. Zawsze wolał znać imię rozmówcy. W końcu możliwe, że jeszcze się spotkają, bo nie zanosiło się na to, że wizyta Tane'a na tym statku to chwilowa przejażdżka.
|
Hakon - 2012-03-10 14:30:21 |
*R9odianin na pewno był starszy od Tane’a, miał coś kolo 30 lat. Odłożył książkę, wstał także i uscisnął rekę padawana. Nie miał silnego uścisku* Mac Joccuki, bardzo mi milo *Oczy Maca choć nieruchome, zdawały się być wesołe. W Mocy miał bardzo pozytywne wibramie. Top zrównoważona istota bez większych zapętleń psychicznych* To ty jesteś ten sławny padawan z dryfującego wraka?
|
Tane - 2012-03-10 14:35:19 |
- Bardzo mi miło. - powiedział kiedy Mac się przedstawił. - O, widzę że już o mnie słyszałeś. - stwierdził zaskakująco. - Informacje tutaj szybko się rozchodzą. - dodał i usiadł poprawiając się w krześle. - Gdyby nie Ed prawdopodobnie byśmy nie rozmawiali. - dodał już nieco smutniejszym głosem kiedy przypomniał sobie o mistrzu, który niestety podzielił inny los niż Tane'a.
|
Hakon - 2012-03-10 14:38:32 |
Taaa, jak w każdej izolowanej społeczności *rodianin podciągnął sobie spodnie na udach, z resztą trochę za luźne, i usiadł. Biorąc pod uwagę to jak zabiera się za to swoje jedzenie to nie dziwota że był chudy, no ale niektórzy tak mają.* Coś się zadzieje, a wszyscy wygłodniali informacji. Gdyby nie Ed? A co, już go wkurzyłeś i ledwo mu uciekłeś?
|
Tane - 2012-03-10 14:42:19 |
- Nie, nie. Wręcz przeciwnie. Wygląda na to, że się zaprzyjaźniliśmy. Chodziło mi o to, że gdyby nie jego pomoc to prawdopodobnie natknęlibyście się na szczątki dwóch martwych Jedi, moje i mistrza Certusa. Na szczęście w nieszczęściu mi się udało i tego chciał mój mistrz. - powiedział i znów nieco posmutniał.
|
Hakon - 2012-03-10 14:47:02 |
*Mac oparł się przedramionami o blat stołu i złożył krzyżowo ręce, jednocześnie nieco pochylając się d przodu w stronę padawana* To taka historia. Dobrze się stało, twój mistrz umarł wśród przyjaciół. A i ty już nie masz się o co martwić, jesteś tutaj, a i nie podpadłeś Edowi, znaczy ze masz w sobie coś
|
Tane - 2012-03-10 14:53:12 |
- Możliwe, że dobrze iż zmarł tutaj niż w rękach wroga ale nie mogę darować sobie tego, że poświęcił się dla mnie. - powiedział. - Może gdyby nie ja to nadal by żył? - dodał. - A czy mam w sobie coś? Na pewno nie jestem nikim wyjątkowym. - dodał i znów nieco posmutniał. Do tego dochodził żal, że swoim smutnym stanem obarcza jeszcze Maca. Ale może musi się komuś od tak po prostu wyżalić.
|
Hakon - 2012-03-10 14:58:14 |
Wytłumacz mi, co to znaczy „gdyby nie ja to by żył”? Ty nie masz tu nic do rzeczy, prócz tego ze walczyłeś o niego na równi jak on wałczył o ciebie. Czasy mamy takie że tracimy kogoś co chwilę. My doczekaliśmy takich czasów, ale Mistrz ma już to z głowy, a na pewno gdzieś tam jest *Mac już teraz rozumiał ze padawan znalazł się w obliczu przeżywania śmierci bliskiej osoby. Zawsze był z mistrzem, teraz nagle jest sam, w obcym miejscu, mistrza nie ma.* Wiem, ze różne myśli chodzą po głowie, ale to nie była w żaden sposób twoja wina
|
Tane - 2012-03-10 15:04:41 |
Tane siedział przez chwilę z opuszczoną głową, słuchał i rozmyślał na temat tego o czym mówił Mac. Zdawało się, że ma niezłego gadanego i wie jak do kogoś dotrzeć. Potrafił postawić kogoś na nogi, przynajmniej na razie. Tane podniósł głowię i uśmiechnął się lekko do Maca. - Może cały ten stan spowodowany jest tym, że całe życie był przy mnie i po prostu boję się, boję się, że bez niego sobie nie poradzę. Brakuje mi go, był mi jak ojciec. - dodał ale już bez nuty smutku. Było jakoś tak, że kiedy Tane wspominał te dobre czasy to zaraz się rozpromieniał. Widać rozpamiętywanie czarnego momentu nie pomaga, za to tych lepszych poprawia stan Tane'a.
|
Hakon - 2012-03-10 15:11:21 |
*Rodianin skinął głęboko głową* Tak, tak działa nasza psychika, to normalne. Całkiem naturalne jest to, co czujesz. Nie powinieneś z tym walczyć. Nie wpędzaj się tylko w poczucie winy, Twój mistrz jeszcze jakis czas będzie ci towarzyszył, późnej nauczysz się samodzielności. Pamiętam, jak sam poszedłem na studia, na Couruscant. Moi rodzice nie umarli, ale zostali na Rodii, a ja miałem wtedy 20 lat. Płakałem po kątach i czułem się tak potwornie samotny, jakby unicestwiono całą moja planetę…
|
Tane - 2012-03-10 15:15:35 |
- Masz rację, może nie powinienem z tym walczyć a zaakceptować tą sytuację, w końcu nic w tym kierunku nie zmienię. - powiedział. - Studiowałeś? Co takiego? I jak poradziłeś sobie z samotnością, która Ci wtedy doskwierała? -dodał.
|
Hakon - 2012-03-10 15:19:21 |
Cyberneurologię i psychiatrię, zrobiłem tez fakultet z psychologii robotów *odparł spokojnie Mac. Łatwo teraz było domyślić się, co on tutaj robi, chociaż dla Tane’a jako jedi było jasne ze Ed nie jest droidem.* Ciężko było na początku, bo miałem dość płaczliwy charakter, z resztą byłem i jestem jedynakiem. Po jakimś czasie zaprzyjaźniłem się ze studentami ze swojego roku, i już było dobrze. Jako istoty społeczne szukamy cały czas związków, to naturalne dla większości gatunków i sam to na sobie przetestowałem.
|
Tane - 2012-03-10 15:24:11 |
- W takim razie widzę, że rozmawiam tutaj z fachowcem w swej dziedzinie. W takim razie nie mam się czego obawiać, jestem w dobrych rękach. - dodał uśmiechając się. - Mam nadzieję, że i mi szybko uda się pozbyć tego przytłaczającego uczucia. W ogóle widzę, że Ed stawia na pełen profesjonalizm, Regina, Ty... To dobrze mówi o tej jednostce. - dodał. - A tak właściwie to jak znalazłeś się na pokładzie tego statku? Co Cię tu przywiało, nie chciałeś wrócić na Rodię, do rodziny? - zapytał.
|
Hakon - 2012-03-10 15:31:09 |
*Mac znowu się uśmiechnął i teraz, w pozycji siedzącej jakoś lepiej było to widać na jego ryjku* Tak, on się lubi dobrze czuć, z resztą – kto nie lubi. Ale w jego przypadku to tak troszeczkę inaczej wygląda. Można powiedzieć ze niektóre charaktery tak się mocno ścierają z charakterem Eda ze to by było niebezpieczne, dlatego załoga tutaj dobierana była według testów psychologicznych, które z reszta prowadziłem. 90% załogi to byli pracownicy kompleksu na Hypori, w tym ja. Ja na Hypori pracowałem w przychodni psychiatrycznej dla robotów i cyborgów jeszcze przed rozpoczęciem wojny, tam tez poznałem, Eda, już dużo później. Teraz, kiedy bazy już nie ma moja żona i córka korciły na Rodię. Żona wcześniej pracowała, teraz ja utrzymuje ich tam, na Rodii za pieniądze które zarabiam tu…
|
Tane - 2012-03-10 15:42:32 |
- Nie wiedziałem, że droidy posiadają swoją własną psychikę, myślałem że to po prostu zwykła SI. Czyżby niektóre z nich posiadały coś przypominającego bardziej ludzką, żywą psychikę? Psychiatra rozumiem, ale do tego dla robotów? - zapytał ze zdziwieniem. To było dla niego coś nowego, coś z czym jeszcze się nie spotkał. Zazwyczaj droidami zajmował się po prostu technik. - Masz żonę i córkę? To cudownie. Cieszą się pewnie mając takiego ojca i męża. - dodał. - Nie chciałbyś by były przy Tobie? - zapytał. Faktycznie może dużo pytań na raz, ale dało się to ogarnąć, a już na pewno psychologowi jakim był Mac.
|
Hakon - 2012-03-10 15:49:51 |
Na bazie SI powstaje po pewnym czasie coś, co nazywamy osobowością, jeśli procesor jest wystarczająco duży i parametry pozwalają, wykształca się coś, co jest bardzo i w budowie i funkcjonowaniu podobne do impulsów nerwowych naszych mózgów. Są droidy, którym naprawdę nic nie brakuje do ludzi, prócz tego ze ludźmi nie są. Jest to bardzo dobrze płatne, bo mamy wiele oszołomów którzy kochają swoje droidki, i jest to raczej na zasadzie psychologa dla zwierząt: ten materiał który przychodził raczej nie potrzebował pomocy, ale co ja się będę z klientem kłócił, prawda? *Zaśmiał się, zrobił lekką pauzę i dalej mówił* Mnie bardzie pociągała cyberpsychiatria i to robiłem w przychodni. Miałem troche mniej klientów, ale za to jakich! *Zapewne tu miał na myśli Eda* Czy się cieszą… nie wiem, pewnie by wolały żebym na miejscu na budowie robił, niż miliardy parseków na jakimś statku za Edem latał. Ale obecnie,z logistycznego punktu widzenia – nie ma innego wyjscia, na Rodii jak był kryzys za Republiki tak teraz jest jeszcze większy
|
Tane - 2012-03-10 15:54:26 |
- W takim razie miejmy nadzieję, że uda nam się zażegnać kryzys jaki nastał teraz w Galaktyce. - powiedział nawiązując do wypowiedzi Maca o rodzinie. Chwilę się zastanawiał i znów się odezwał. - W takim razie czym różni się psychiatria droidów od cyberpsychiatrii? Dlaczego tak bardzo Cię pociąga i jakich to klientów miałeś? - zapytał. Nie słyszał jeszcze o czymś takim więc pytał.
|
Hakon - 2012-03-10 16:01:11 |
*zaśmiał się, ale był to bardzo gorzki śmiech, taki czarny humor* Regina wspominała, ze ty nic nie wiesz… widzisz, mamy teraz taki ustrój, że zażegnać to my możemy teściową jak wychodzi z odwiedzin *Oczywiście Mac miał nadzieje, ze tak jak Republika miała Rodię w dupie tak i Imperium będzie ją tam miało* Oj, to zasadnicza różnica. Polega mniej więcej na tym, czym się różni droid od cyborga. Droid to jest regularna maszyna, zbudowana w fabryce, często ma swoją osobowość ale nie ma w sobie nic żywego. jak to wy byście powiedzieli – nie ma w sobie mocy. Cyborg Moc w sobie ma, bo zawiera w sobie żywe stworzenie. Praca z cyborgami jest fascynująca, ale przeważnie bardzo smutna. Widzi się jak te istoty bardzo cierpią. A z takich najciekawszych klientów to właśnie nasz wspaniały Ed. Ed nie jest typowym cyborgiem, jest biodroidem, ale nie jest droidem.
|
Tane - 2012-03-10 16:07:34 |
Tane był zaskoczony tym jak Mac jako przykład podał Eda. Raczej spodziewał się, że w środku tej wielkiej kupy metalu mieści się jakaś mniejsza istota, która używa tego "kombinezonu" do poruszania się. Dzięki tej rozmowie jednak wszelkie domysły Tane zostały rozwiane i ból jaki czuł poprzez Moc płynący od Eda był teraz wytłumaczalny, musiał przeżyć coś naprawdę okropnego. - Na Moc, co też ta biedna istota musiała przejść... Straszne... - powiedział. - Wydaje się jednak nie pokazywać tego swojego bólu, mogę to wyczuć w Mocy, ale sam raczej się nim nie obnosi. - dodał. Było to jednak zrozumiałe, był kapitanem, biznesmenem i musiał być twardy by utrzymać to wszystko w kupie.
|
Hakon - 2012-03-10 16:14:46 |
Tak, Ed jest jednym, z bardziej drastycznych przypadków, nie przez nawet sam zabieg wszczepienia go w to ciało, ale przez to jak był traktowany wcześniej. *Rodianin na chwilę się zamyślił, jakby wspominał* Teraz nie, wiesz, on jest w trakcie terapii, najtrudniejszy okres ma już za sobą, ale jak do nas trafił to to było… *Machnął ręka* Po prostu strach wspominać. Do niego nie można było podejść, był strasznie agresywny, wystraszony, taki rozszarpany wręcz. Teraz jest naprawdę, naprawdę dobrze. Bardzo dobrze, choć jeszcze długa droga przed nami. Myśle, ze do tego bólu jaki czujesz w Mocy on jest w jakimś stopniu przyzwyczajony. Teraz można powiedzieć, ze zachowuje się normalnie. Ale nadal trzeba mieć na względzie, ze on jest niebezpieczny, bo prócz tego ma tez zdiagnozowaną schizofrenię, wszyscy na statku o tym wiedza, wiec i przed tobą nie będę zatajać. Wszyscy podpisywali oświadczenie ze nie będą dochodzić roszczeń w razie jakby Ed w szale kogoś połamał.
|
Tane - 2012-03-10 16:21:02 |
- O i w tym przypadku można powiedzieć, że Ed jest wyjątkowy... - powiedział. On tutaj użalał się nad sobą jak to ma ciężko czując się samotnie, a co dopiero musiał czuć Ed? Co musiał przejść? Nawet strach było o tym pomyśleć. - To bardzo dobre rozwiązanie - powiedział odnośnie deklaracji. - Ale z tego co zauważyłem to Ed jest bardzo przyjazny i widać, że stara się panować nad sobą. Ale dziękuję za ostrzeżenie, będę o tym pamiętał. Czy w takim razie mam postępować w jakiś określony sposób czy po prostu zachowywać się tak jak zachowywałem się w stosunku do niego do tej pory?
|
Hakon - 2012-03-10 16:31:21 |
No bo on jest przyjazny, kiedy udało nam się zdjąć z niego większość tych impulsywno - konwulsywnych zachowań, to on nam się zaczął pokazywać, to, jaki jest naprawdę i wszystkich z miejsca oczarował. Bardzo fajne metody mieliśmy do pracy z nim, sesje trwały często po kilka godzin, bo trzeba go było jakoś spacyfikować, udobruchać i w końcu dotknąć. Zaganialiśmy go wtedy do mojego gabinetu i w kilka osób na zmianę go głaskaliśmy tak trzy godziny cały czas *Tutaj z uśmiechem począł gestykulować, głaszcząc powietrze z góry do dołu, jak to często przy żywej rozmowie się robi* …z sercem w gardle cały czas bo to są dwie tony metalu, jakby chciał to by nas po ścianach rozsmarował. A ty… wiesz, jak on cie zaakceptował to w sumie nie musisz się za bardzo pilnować bo Ed jest asertywny i jak coś mu się nie spodoba, to cię sam skoryguje. Natomiast jeśli poczujesz od niego chociażby w mocy coś co wygląda na… szał, jakieś nieprawidłowości, albo jakby był chory, to wtedy trzeba uważać. Jak będzie głupoty wygadywał to nie dyskutować z nim, postarać się go uspokoić, ugłaskać, a jak zaatakuje to uciekać najlepiej do hangaru, na otwartą przestrzeń bo w korytarzach to my nie mamy z nim szans…
|
Tane - 2012-03-10 16:35:45 |
- W takim razie oby do skrajnych sytuacji nie doszło. Ale zauważyłem jeszcze coś ciekawego. Nie mając nic konkretnego na celu powiedziałem, że "coś ładnie pachnie". Okazało się jak mi wyjaśnił, że to jego zapachowy filtr. Bardzo lubi komplementy i wtedy wydaje się reagować bardzo emocjonalnie, w sensie, że jest wtedy radosny. Czy to pomaga? - zapytał.
|
Hakon - 2012-03-10 16:41:53 |
*Mac, wysłuchawszy tego spostrzeżenia w milczeniu, nagle zaśmiał się głośno i naprawdę szczerze* O, no proszę. Tak, lubi, bardzo lubi. Każdy chce być chwalony. Tez zależy jak zaczniesz, ty zacząłeś bardzo dobrze wiec teraz w sumie możesz chwalić wszystko i będzie to dobrze odbierane. Przeważnie Eda nowa osoba musi trochę przyzwyczaić do komplementów, bo jak zacznie zaśmiało, to on się będzie doszukiwał drwiny w tym. Zatem ważne co się chwali i jak, no i tez żeby nie pomyślał ze mu w dupę włazisz. Teraz można powiedzieć, że n jest przystępny w kontakcie, nie boi się, lezie do każdego, ciekawski jest. Ma swoje takie różne dziwne nawyki, które prędzej czy później poznasz
|
Tane - 2012-03-10 16:48:36 |
- W każdym razie wydaje się być bardzo ciekawą i miłą personą jak i reszta załogi. Ty, Regina... Jak na razie wszyscy są dla mnie mili. To bardzo ciekawe zważywszy na to, ze z reguły na statkach panuje taka oficjalna atmosfera, a tutaj wszyscy wydają się być przyjaciółmi. - powiedział z uśmiechem na twarzy. - Ed musi mieć niesamowitą osobowość skoro bez problemu utrzymuję załogę w wodzach pomimo braku surowości na co dzień. - dodał.
|
Hakon - 2012-03-10 16:52:28 |
Tutaj załoga była dobierana tak, by charaktery pozwalały na taka rodzinną atmosferę. Sam układałem testy *Wzruszył ramionami w geście „to takie naturalne”* Ale wiesz co, wydaje mi się, ze ty tez tutaj pasujesz. Sympatyczny gośc z ciebie
|
Tane - 2012-03-10 16:57:55 |
- Heh, bardzo dziękuję... - powiedział lekko onieśmielony. Ale to co powiedział Mac sprawiło, że Tane poczuł się nieco lepiej, tak jakby był wśród swoich. Pozwalało mu to zapomnieć o smutkach i może odnalazł miejsce, w którym zazna spokoju i pozbędzie się strachu związanego z samotnością po stracie mistrza. Cóż, na razie jego los nie był przesądzony. Cieszył się też, że swą opinie wyraził specjalista, który był odpowiedzialny za dobór personelu i jednocześnie zdziwiony był, że wydał przychylną opinię w tak krótkim czasie. Może faktycznie tutaj pasuje, kto wie.
|
Hakon - 2012-03-10 17:26:47 |
*Jak ktoś jest sympatyczny to to widac, tak samo widac jak ktoś ma jakieś wyraźne zaburzenia. Już nie dochodząc podstaw tych zaburzeń i tego ze pod nimi może kryć się wartosciowa istota, jak było w przypadku Eda, to – generalnie widać, ze nie ma się do czynienia z jakimś furiatem czy cholerykiem* Jedi nie zechą cię zabrac do siebie? *Zainteresował się Mac*
|
Tane - 2012-03-10 17:29:52 |
- A ilu nas zostało? Kilku? Kilkudziesięciu? Wiem, że przeżył Kenobi, Windu, Yoda i jakiś Jedi, który ma się podobno tutaj zjawić i ja. Kto jeszcze nie wiem i nie wiem co zamierzają ze mną zrobić. Na razie żaden z nich się ze mną nie skontaktował. - powiedział. - Wychodzi więc na to, że na razie pozostanę tutaj. - dodał.
|
Hakon - 2012-03-10 17:32:48 |
Z tego co wiem to około stu. To jest liczba po dwóch latach poszukiwań. Jeden z mistrzów stacjonuje tutaj. To on oswoił Eda, to z nim kontaktowałem się jak Ed wgonił mnie do kibla i nie chciał wypuścić. Fajny facet *Mac w końcu przypomniał sobie swoim już zimnym posiłku i zainteresował się nim*
|
Tane - 2012-03-10 17:35:33 |
- Stu?! - powiedział głośno z dużym zdziwieniem. - Więc jednak nie jest nas aż tak mało, z tego da się coś jeszcze zrobić. - powiedział, aż małe iskierki nadziei zabłysły w jego oczach. - Ha, ha, ha... Dlaczego zagonił Cię do tej ubikacji? - zapytał śmiejąc się w głos.
|
Hakon - 2012-03-10 17:42:52 |
Biorąc pod uwagę to ze wcześniej było parenaście tysięcy, to jednak nie tak wiele… *Stwierdził smutno rodianin, powoli pałaszując już zimny posiłek. Ale on chyba w ogóle z natury był niejadkiem.* Dlaczego? Bo za gwałtownie podniosłem ręke. To były jeszcze czasy tej największej agresji. Później założyliśmy mu ogranicznik, który działa jak silne leki uspokajające, dlatego teraz Ed z agresją nie ma problemów. Jest cały czas na lekach. No ale – tamte chwile w kibelku były naprawdę przerażające. Na szczęście wejście było zbyt wąskie zęby tam wszedł, a noga jeszcze wtedy wygrzebywać nie umiał
|
Tane - 2012-03-10 18:03:01 |
- Widzisz Mac, dopóki istnieje choć jeden Jedi należy mieć nadzieję, a w przypadku gdy ich jest stu i wśród nich tacy jak Yoda, Mace czy Kenobi, to mamy szanse. - powiedział i to z wielkim przekonaniem w głosie. - Gdyby nie nadzieja to po co walczyć? Równie dobrze można było się poddać rządom Imperatora, zaakceptować go i pozwolić mu sprawować rządy tyrana. - W momentach pokoju uważa się nas za zwiastun nieszczęść, ale kiedy jest źle to z reguły nas oczekuje się jako wybawienia. Niektórzy mówią, że nie jesteśmy niczym dobrym, ale jak wyglądałaby Galaktyka gdybyśmy poddali się już parę tysięcy lat temu? Kto wie czy w ogóle jeszcze cokolwiek by się ostało. - dodał. Owszem to, że Galaktyka istnieje to nie tylko zasługa Jedi, ale to dzięki nim ludzie w Galaktyce zyskiwali nadzieję kiedy panowały złe czasy.
|
Hakon - 2012-03-10 18:09:24 |
No tak, każdy optymizm jest dobrze widziany *Odparł choć wiedział, ze czasem optymizm jest nieuzasadniony. Ale skoro sam zainteresowany tematem uważa, ze sytuacja nie jest do konca patowa to tylko się cieszyć, bo zdecydowanie lepiej kiedy on oznajmia ze jest ich „aż stu” niż „tylko stu”.* Może nie dowartościowuj się tak bardzo bo to jednak jest dość subiektywny punkt widzenia *Zwrócił grzecznie uwagę. Według jedi to im galaktyka zawdziecza wiele, ale ile ludow tyle wersji, i było bardzo wiele „oficjalnych” podań stawiających jedi w zgola innym świetle. Tane, kiedy mieszka z jedi to mu się poglady zgadzają ale tutaj kazda napotkana istota może mieć inne zdanie, a kult jedi nie był w cchrelu powszechny. Należy pamiętać, ze tu wszyscy byli kiedyś separatystami…*
|
Tane - 2012-03-10 18:18:52 |
- Cóż, teraz mamy naoczny dowód jak pięknie i różowo wygląda świat po czystce jaką zafundował Jedi Imperator. Wielu zapewne uzna za prawdziwe jego słowa, że to my zdradziliśmy Republikę, w rzeczywistości jest zupełnie inaczej. Chciałbym móc wyjść i powiedzieć wszystkim "I co? Macie świat bez Jedi, pięknie jest prawda? Teraz radźcie sobie sami." ale mściwość nie jest naszą domeną. Naszym zadaniem jest udowodnić po raz kolejny już, że uważani przez wielu za "zwiastun nieszczęść" jesteśmy potrzebni by utrzymać pokój w galaktyce. I nie jest to dowartościowywanie się, bo sam nie jestem jeszcze w pełni Jedi, ale historia nie raz już to udowodniła to, że bez Jedi spójność Galaktyki jest niemożliwa. - mówił. Zapewne po wszystkim znów stan rzeczy wróci do normy i znów będziemy uważani za niepotrzebnych, aż do kolejnego upadku Galaktyki. - Ale sami nie zdziałamy nic, potrzebujemy sprzymierzeńców, ludzi który uwierzą w naszą misję, którzy zechcą się przyłączyć i pomóc w walce z tyranem. - dodał.
|
Hakon - 2012-03-10 18:22:12 |
*No niestety gadanie natchnionego padawana przekonanego o niezbędności jedi w galaktyce nie trafiały specjalnie do Maca, ale ten był specjalistą z dziedzin psychologicznych wiec na pewno nie odpowie Tane’mu tak ze temu się odechce kontaktu z nim na kilka miesięcy. Słuchał i jadł ten swój biedny obiad* Przydasz się tam im, taki chętny do dziabania…
|
Tane - 2012-03-10 18:33:02 |
Mac wydawał się nie być zainteresowanym tym co mówił Tane. Widocznie miał inne zdanie na temat tego o czym mówił padawan, ale miał do tego prawo. - Mam nadzieję, że się przydam. Na pewno nie będę siedział bezczynnie patrząc jak to wszystko obraca się w perzynę. - powiedział. - Ale dość już tych moich rozważań na temat znaczenia Jedi w Galaktyce. Pewne jest to, że tą sytuację trzeba zmienić. W jakikolwiek sposób... - dodał.
|
Hakon - 2012-03-10 18:38:39 |
Ten statek nie zajmuje się walką z imperium *Zauważył delikatnie rodianin, bo z takimi tekstami wystosowanymi np. do Eda mogłoby się źle skończyć, wiec lepiej niech Tane przerobi to z nim, niż się naraża*
|
Tangorn - 2012-03-10 18:39:14 |
Drzwi do mesy rozsunęły się z cichym sykiem wpuszczając do środka dwóch nowych, choć tymczasowych pasażerów "Autodestrukcji". Dral i Tracyn weszli do środka dziarskim krokiem, obaj ubrani byli po cywilnemu, przez co trochę nieswojo się czuli. Do tej pory w wojsku przeważnie nosili swoje pancerze, a potem już "na wolności" mieli Beskar'gamy, co wśród militarystycznych Mandalorian było normą. Tutaj ich nie nosili, by zbyt dużej sensacji nie wzbudzać, więc czuli się nieco nadzy. Obaj byli klonami wyprodukowanymi na Kamino. Ich twarze były idealnymi kopiami trzydziestoletniego Jango Fetta. Różnili się od niego tylko tym, że mieli wytatuowane symbole Mando. W dodatku Dral miał nieco opaloną skórę i trochę dłuższe włosy od brata. Ubrany był za to przeciętnie, spodnie, jakaś koszulka i na to narzucona kurtka. Za to Tracyn zaszalał. Nosił kolorowe spodenki za kolana, do tego czerwona koszula w białe, kwieciste wzory (taka hawajska) i do tego słomiany kapelusz. Wyglądał jak turysta na jakieś rajskiej planecie. - Daj spokój, to wakacje! - Wyglądasz jak rasowy di'kut. I skąd wytrzasnąłeś ten shabla kapelusz? - Na wyprzedaży garażowej... - Na czym?! - Oj tam czepiasz się... trzeba mieć własny styl! - Ale nie styl umysłowo zaciemnionego czubka. - Zazdrościsz. Kłócili się tak i nie zwracali zbytnio uwagi na to kto siedzi w mesie. Po prostu statek zwiedzali.
|
Tane - 2012-03-10 18:42:23 |
Cóż miał powiedzieć. Wzruszył tylko ramionami na to co powiedział Mac i kontynuował spożywanie posiłku. - Ed nie obawia się ataku ze strony Imperium? Przyszedł czas na Jedi tym bardziej może przyjść pora na pozostałych. - powiedział. - Imperator zapewne nie cofnie się przed niczym... - dodał.
|
Hakon - 2012-03-10 18:46:06 |
Każdy się obawia, ale jeśli nie wsadzi się kija w mrowisko to jest większe prawidpobienstwo ze mrówki cię jednak nie oblezą… *Podjął temat, cały czas nieszczęśliwie męcząc ten obiad, kiedy to nagle do mesy weszło jakichś dwóch nieznajomych. mac podniósł wzrok i nawet nie zauważył, ze to klony, kiedy dostrzegł tego w kapeluszu. Niby w jego zawodzie nic nie powinno dziwić no ale – trochę się zdziwił jednak*
|
Tangorn - 2012-03-10 18:56:11 |
- Nie zazdroszczę di'kucie. tutaj nie ma SŁOŃCA! Pojmij to wreszcie. (Dral) - Spieprzaj. To dla szpanu. Fajniej wyglądam. (Tracyn) - Tobie chyba jakiś pijany kaminiise nasikał do probówki, bo niemożliwe by byliśmy braćmi. - Zamknij się. Gdzie my w ogóle jesteśmy? - Nie wiem, nie patrzyłem... eee... mesa? Klony przystanęły w miejscu i zaczęli się rozglądać po pomieszczeniu, bo tak się w rozmowie pogrążyli, że nie zważali na drogę i wylądowali akurat tutaj. Podziwiali też wnętrze, które zwłaszcza Dralowi się podobało. Była to dla niego miła odmiana od tych surowych wojskowych wystrojów, które znał z Dxun. Dosyć szybko dostrzegli też jedynych bywalców masy a więc Maca i Tane'a, więc się uśmiechnęli i tam wykonali nieznaczny, powitalny gest. - Su'cuy! (Tracyn) - Baranie, nie tak, nie jesteśmy u siebie... (Dral) - Ekhm... cześć? Lepiej? - Zwariuję z tobą.
|
Tane - 2012-03-10 19:09:03 |
Tane zdecydowanie poznał te twarze. O ile nie miał bezpośredniej styczności z klonami podczas rozkazu 66 to dobrze wiedział o klonach, w końcu walczyli z Jedi ramię w ramie podczas tak zwanych Wojen Klonów. Jednak teraz było zupełnie inaczej. Ed powiedział mu o tym co się stało kiedy Tane z mistrzem wykonywali misję w Zewnętrznych Rubieżach. Nie wiedział jak zareagować. Ale przypomniał sobie, że przecież na statku oprócz niego przebywał jakiś Jedi, a skoro tak to nic mu nie groziło. Wolał jednak poczekać z opowiedzeniem kim to jest. - Witajcie Panowie... - powiedział Tane spokojnym wyluzowanym tonem. Mężczyźni sprawiali wrażenie zabawnych gości. Ich kłótnie można było bez problemu usłyszeć. - Może przysiądziecie się do nas? - zapytał wciąż próbując rozgryźć klony.
|
Hakon - 2012-03-10 19:14:49 |
Tak, lepiej, dziękujemy *odpowiedział im ochoczo drobny rodianin ubrany w niepozorną a koszule i jeansy. Z bliska jeszcze widać było jego uśmiech, ale klony go raczej z daleka nie dostrzegą, bo na ryjku ustka małe.* Panowie na plażę?
|
Tangorn - 2012-03-10 19:21:42 |
- Nie, a czemu? - Ubranie - Aaa... nie, nie. Chociaż w sumie chętnie bym się wybrał, w życiu nie byłem na żadnej. Piasek i wodę to miałem w nadmiarze, ale osobno Tracyn bynajmniej się nie zmieszał ani nie poczuł dotknięty. Ubrał to co mu się podobało i paradował sobie w tym, bo kto mu zabroni? Na Dxun to taki strój graniczył z samobójstwem, a tutaj mógł paradować. Co prawda jego brat uważał, że zwariował i ubrał się nieodpowiednio, ale co tam. - A w sumie czemu nie Dral się zgodził i zaraz obaj się przysiedli do nich bez skrępowania. Akurat byli dosyć towarzyskimi klonami, chociaż powszechna opinia była taka, że to tylko żywe droidy. W sumie tak w wojsku traktowani byli, zamiast imion mieli tylko numery, chociaż między sobą nadawali sobie jakieś zasłyszane imiona. Im to akurat Tang nadał gdy byli młodsi. - Jestem Dral a ten di'kut ubrany jak na plażę to mój brat Tracyn.
|
Tane - 2012-03-10 19:27:42 |
- Miło mi, Tane jestem... - powiedział i wyciągnął dłoń w stronę braci by się przywitać. Wyglądali na całkiem przyjaznych, ale bez wątpienia potrafili radzić sobie z bronią, w końcu byli klonami. Tane jednak nie traktował ich jako "nieludzi", każdego z nich traktował jako równego sobie, zwłaszcza, że tak naprawdę podobni byli do siebie wyglądem, każdy z nich jednak posiadał inny charakter co było widać nawet po tej dwójce. Na razie nie mówił nic więcej.
|
Hakon - 2012-03-10 19:31:16 |
*Rodianin zas nie miał bezpośredniego kontaktu z klonami, to był jego pierwszy raz. Z racji zawodu nie szufladkował, a z droidami miał do czynienia, wiec będzie mógl cos powiedzieć odnośnie tych porównań, choć raczej nie powie, po co psuć sobie egzystencjonalizmem taki mily plażowy nastrój* A ja jestem Mac, pracuje tutaj. Niestety plaży nie mamy. Ale mamy sauny[ *I Tracyn od razu wzbudził sensację*
|
Tangorn - 2012-03-10 19:37:32 |
Tracyn i Dral uścisnęli rękę Tane'a ale po Mandaloriańsku, więc dłonią chwycili jego łokieć a on powinien zrobić podobnie, chociaż pewnie nie zorientuje się od razu. Obaj w tej kulturze byli wychowywani, więc siłą rzeczy patrzyli na świat przez jej pryzmat, chociaż Dral trochę bardziej wyedukowany był. - Miło mi. Nie spodziewałem się tutaj plaży... ale mówisz sauna jest? A jak to to działa? (T) - Nie jest to to na parę? W sensie że tam w środku gorąco... (D) - Ej to ja się na to nie pisze, nie chcę zostać kluską podaną do obiadu (T) Brzmi to pewnie dziwnie, ale żaden z nich do tej pory z sauną styczności nie miał, więc nie wiedzieli co to w ogóle jest. W WAR'ze takich luksusów nie mieli, a tym bardziej na Mandalore czy teraz na Dxun.
|
Tane - 2012-03-10 19:45:09 |
Tane odwzajemnił gest witając się z dwójką braci. - Spokojnie panowie, w saunie nic nam nie grozi, no chyba poza utratą kilogramów, ale to na zdrowie... - powiedział. Rozumiał doskonale, że mogli nie wiedzieć czym jest sauna, był wyrozumiały. Interesowało go bardzo to jaki stosunek obaj mają do Jedi, w prawdzie Hakon, o którym mu wspomniano przebywał na statku, ale czy ujawniał się tej dwójce? Może wiedział o tym tylko kapitan? Dojdzie do tego.
|
Hakon - 2012-03-10 19:51:26 |
Taaak *zawtórował Tane’owi* Sauna to takie miejsce o znaczeniu relaksacyjno – zdrowotnym i rzeczywiście jest tam gorąco ale nie aż tak by w krótkim czasie stać się kluską czy tam skwarką, wchodzi się tam góra na kilka minut i się relaksuje, ciepło potrafi odprężyć, do tego są odpowiednie oleje zapachowe. Polecam, skoro – jak słyszeliśmy – jesteście na wakacjach *Mac znowu się uśmiechnął. Dziwne miejsce na wakacje, ale patrząc po twarzach, to dla nich rzeczywiście mógl być wypoczynek – miejsce nie do końca obce, bo statek, ale inne* Tracyn i Dral… to ja was znam z opowieści Eda. Bardzo mi milo poznać osobiście
|
Tangorn - 2012-03-10 20:03:04 |
Obaj wysłuchali cierpliwie wyjaśnień i po wyrazie ich twarzy widać było, że nawet ten pomysł zaczyna im się podobać. W sumie nowa rzecz, może więc im przypaść do gustu taka forma relaksacji. Najbardziej to się chyba cieszył Tracyn, przypominał trochę dziecko, które nie może doczekać się prezentu. To był typowy chłopięcy entuzjazm. - O! To musimy koniecznie spróbować. - To może być dobry pomysł. - No raczej urlop, ale ja wolę to nazywać wakacjami Miejsce może faktycznie niezbyt trafione ale jak się ma do porównania dzikie dżungle Dxun, gdzie nawet rośliny czyhają na twoje życie to taki statek jest rajem. A gdy Mac wspomniał o tym ,że byli bohaterami opowieści Eda, to aż się Tracyn wyrwał do odpowiedzi, by go brat nie ubiegł. - No to jaj jestem ten przystojny, a Dral to ten nudziarz. - Jaki nudziarz? To że nie lubię wysadzać wszystkiego w powietrze to zaraz nie oznacza, że przynudzam! - Dzień bez wybuchu i fajerwerków jest dniem straconym. Ewentualnie może być jakaś stłuczka śmigiem... - Tracyn. Nie popisuj się. Klon w odpowiedzi na przytyk brata tylko uśmiechnął się promiennie zapewne chcąc ujść za niewinnego i w ogóle.
|
ED - 2012-03-10 20:05:11 |
*I tak niespodziewanie główny podmiot całego zamieszania, projektator wnętrz i sprawca bytności saun na pokładzie, ten co wgania do kibli niewinnych rodian i niesprawiedliwie traktuje dwóch niepodobnych do siebie klonów – Ed. Wszedł tak cichutko ze trudno stwierdzić kiedy, i czy był już tu jakie czas i się przysłuchiwał, czy dopiero teraz. Tak czy siak od strony korytarza światło było nieco zimniejsze, padało na bok Eda, drugi bok trochę niknął, bo mesa nie była mocno oświetlona. Dioda migała z boku, a on tak sobie stał, obserwował i przysłuchiwał się. Nie, nie był ani onieśmielony ani nic zlego, on tak sobie obserwował, co było całkiem naturalne.*
|
Tane - 2012-03-10 20:11:46 |
Tane poczuł jak w mesie znalazła się jeszcze jedna osoba. Był to Ed. Odwrócił się głową od rozmówców. - Witaj Ed... - przywitał kapitana. Nie spodziewał się go tutaj. Całkiem niezłe zbiorowisko się tutaj znalazło.
|
Hakon - 2012-03-10 20:20:59 |
Polecam, tym bardziej, ze są różne sauny, mokre, suche, z sola, jakieś tam jeszcze. Ja najbardziej lubie suchą. Do tego basen, jaccuzi, a jak leżak sobie pod lampą postawisz i rzucisz żółty ręcznik to prawie plaża. *zaśmiał się serdecznie Mac, który – szczerze trzeba przyznać – jak zaczął prace na autodestrukcji i nagle baseny były za darmo, to pierwszą dobę tam spędził. Zaśmiał się znowu, słuchając braci, którzy naprawdę fajnie się przekomarzali, ale kiedy Tane się odezwał, to Mac się rozejrzał i rzeczywiście – zbaczyl Eda który sobie najwyraźniej przyrodę obserwował tutaj* No, możemy zweryfikować który to miał być ten przystojny. Chodź, Edi! *Machnął reką by go przywołać. Znał już Eda dobrze i wiedział, ze wcale mu się nie musi zechcieć teraz do nich podchodzić, obserwacja może kazać się bardziej atrakcyjna*
|
Tangorn - 2012-03-10 20:27:34 |
- No to ja rezerwuję turnus wszystkiego po kolei... można tak? Tracyn wolał się dopytać o to, bo jeszcze by się okazało, że są jakieś limity i on by je wyczerpał. U siebie w domu takich luksusów nie miał, więc trzeba korzystać z życia póki się da. A jeśli Imperium szlag trafi to poleci sobie na prawdziwe wakacje. Na plażę, potem w góry a później się pomyśli. Dral był trochę bardziej powściągliwy i spokojny, wyraźnie różnił się od narwanego brata i nie tylko o ubiór tutaj chodziło. Wolał na razie sobie siedzieć, obserwować. Wejścia Eda zauważyli od razu, nie da się ot tak wyłączyć całego kilkuletniego szkolenia z Kamino. Na każde hałasy reagowali szybkimi spojrzeniami i instynktowną gotowością do działania. Ale jak się przekonali kto to to momentalnie się rozluźnili, więc ich nerwowej reakcji można nie zauważyć. - No to on rozsądzi spór
|
ED - 2012-03-10 20:36:06 |
*Jak zaczęto się do Eda zwracać imiennie, to widać było, jak ogniskuje spojrzenie, choć nie widać było oczu. Coś Pd siatką błyskało i poruszyło się. To było właśnie oczko. Zareagował: mruknął sobie przeciągle. najpierw do Tane’go, bo ten się pierwszy odezwał. Potem odpowiedział Macowi – tez w taki sam sposób i zdawać się mogło, że nie skorzysta z zaproszenia, bo się nie ruszyl, dalej tam sobie był, i po kilkunastu sekundach zakołysało nim płynnie, jakby nie wiedział od której nogi ruszyć do przodu, ostatecznie ruszył od prawej, człapiącym stępem w ich kierunku. Miał tu przy stoliku trzech gości, dwóch nowych, jednego już trochę uleżałego, i Maca który się kiepsko odżywia. Nic nie powiedział, tylko pomrukiwał, bardzo sympatycznie, tak swojsko. Podszedł blisko, stół mu sięgał do kolan. Znalazł się gdzieś między Macem a Tracynem. I na tego drugiego popatrzył… odsunął się, by całego go obejmować wzrokiem. Łeb przekręcił i patrzy*
|
Tane - 2012-03-10 20:39:45 |
Tane tym razem się nie odezwał. Ułożył się wygodnie w krześle i spoglądał na Eda, który wyraźnie zainteresowany był kimś innym. Czekał na to co zrobi, prawdopodobnie słyszał ich rozmowę i w jakiś sposób się do niej ustosunkuje, a może ma po prostu im coś do przekazania.
|
Hakon - 2012-03-10 20:46:41 |
Skąd *Odparł żwawo rodianin, przypominając sobie ze ma jeszcze szklankę soku* Możesz sobie wywiesić kartkę „uwaga, sauna Tracyna, wchodzisz na własną odpowiedzialność” i masz prywatność *Tak powiedział, bo liczył ze Tracyn jednak tak nie zrobi. Na statku większość załogi to kobiety, a większość kobiet z załogi była ładna. Za to większość mężczyzn z załogi to geje. Jakoś tak wyszło. I taki zachęcający samotny w kabinie sauny klon to pokusa… Kiedy Ed zaczął się blisko niego kręcić, zadarł głowę, jednak t za blisko było by na niego patrzeć z pozycji siedzącej. Też się do niego nie odezwał bo był ciekawy co zrobi. Wyraźnie go Tracyn zainteresował. Dziś był dzień Tracyna*
|
Tangorn - 2012-03-10 20:55:35 |
Informacje podane przez Maca jeszcze bardziej ucieszyły Tracyna, na co Dral zareagował złośliwym uśmieszkiem. Zwłaszca gdy usłyszał o kartce o saunie na wyłączność. - Ja bym go na golasa oglądać nie chciał... - Ej! Przecież wyglądasz tak jak ja. - Nie powiedziałbym... - Ty shabuirze Bracia jeszcze się nie zorientowali, że większość z męskiej mniejszości to geje i jeśli ktoś ich uświadomi to z pewnością na długo zapamięta ich wyrazy twarzy. I niewykluczone że biedny Tracyn zacznie zwiewać na widok tych mężczyzn. Biedak jeszcze nigdy nie miał nawet dziewczyny, więc szok przeżyje jeśli go faceci zaczną podrywać. Gdy Ed do nich podszedł to obaj na niego popatrzyli, a Tracyn wyczuł, że to na niego się patrzy, więc wstał, okręcił się by się zademonstrować. Miał przy tym taki łobuzerski uśmiech odpowiedni dla nastolatka, którym w sumie psychicznie był. - No co? Na wakacje przyjechałem. I tak, wiem, plaży nie macie. Chociaż ciekawe czy da się taką zamontować? - Tracyn siadaj... - Dobra. I nie przebiorę się, mam w shebs to co sobie inni pomyślą. No i siadł z powrotem.
|
ED - 2012-03-10 21:03:55 |
*A Ed taki zapatrzony, bardzo blisko, chyba pierwszy raz tak blisko Tracyna i bez agresji, bo na Darr tahu to go charytatywnie gnał za niewinność, a tutaj sobie stoi, patrzy, pomrukuje. Olbrzymi łeb osadzony niemal bezpośrednio na masywnych nogach. Nawet w bezruchu widać było aż nadto olbrzymią drzemiąca silę w tej maszynie, która stanowiła ciało Eda. Dioda migała co półtorej sekundy, spokojnie, ale żwawo. Kiedy Tracyn wstał, to Ed przekręcił nieco łeb by brać go funkcjonującym okiem, na środek pola widzenia. I co raz to jakieś mrukniecie* Ale fajne to *Odezwał się nagle, niespodziewanie, i nadzwyczaj szczerym głosem. Bardzo lubił takie nietypowe szczegóły nawet jeśli nie były w jego styku. Sam się obnaszał w „skarpetkach”, swego czasu miał „tatuaże” i biżuterię. Kapelusik, koszula i spodenki Tracyna były w tej chwili przynętą na Eda* I nie przebieraj się, a jak masz inne kreacje w tym swoim szebsie to wyjmij, bo się pogniotą!
|
Tane - 2012-03-10 21:10:40 |
Tane nie mógł się powstrzymać. To towarzystwo było niesamowite. Nie dość, że bracia Dral i Tracyn rozbrajali bo swoimi sprzeczkami to jeszcze do tego wszystkiego doszedł Ed. - Ha ha ha... Nie wytrzymam... - roześmiał się w głos i schował głowę między ręce, które skrzyżował na stole.
|
Hakon - 2012-03-10 21:16:01 |
Noooo, cały Edzik *Rodianin nie zareagował aż tak jak Tane, bo znał Edowe poczucie humoru, ale miał powód do poszerzenia uśmiechu. Wychylił się by klepnąć Eda po nodze, jeśli dosięgał, ot tak sobie. Mieli trochę niewygodne dla Eda położenie, ale przy odrobinie dobrej woli tego drugiego na pewno będzie im tu miło* Rezerwacje na saunę dla kolegi tak planowaliśmy, wiec może się szef wypowie
|
Tangorn - 2012-03-10 21:23:31 |
Słowa Eda oczywiście klona ucieszyły, bo przynajmniej ktoś stwierdził, że fajnie wygląda. Momentalnei zapunktował za oczywistą znajomość mody. - No widzisz? Ktoś się zna na luzackim ubiorze. Dral tylko się zaśmiał cicho. Ale dopiero prawdziwą wesołość wywołał drugi komentarz Eda odnośnie poszukiwania garderoby w shebs. Ed mógł nie wiedzieć, że chodzi o dupę, bo w końcu to było słowo z Mando'a a to nie był popularny język. Mimo to Dral nie przepuścił takiej okazji by dopiec bratu. - Tylko nie zapomnij zabrać mapy, bo zabłądzisz... no i może znajdziesz w końcu swój mirshe... znaczy mózg. - Ooo... przeholowałeś, zobaczysz, zemszczę się! Tak jak poprzednio. - Poprzednio? Zaraz... to ty podmieniłeś mój szampon na farbę?! - Ups... macie tu jakąś izolatkę? Albo lepiej bunkier Obserwowanie ożywionej mimiki braci musiało być zabawne. Twarz Drala z radosnej momentalnie zmieniła się w taką zabawnie groźną, a TRacyn udawał, że się go boi i musi spieprzać. Chociaż niewykluczone że tak właśnie było.
|
ED - 2012-03-10 21:31:48 |
*Ale Ed wiedział o co chodzi, dlatego było dodana informacja ze się mogą pognieść w takim schowku.* Sauna już nie wystarcza, teraz ma być bunkier *upomniał w kierunku zaczepiającego go Maca, słuchając kłótni braci. Dobrze, ze taki był ton rozmowy, bo dzięki temu Ed się skupiał na tym co się dzieje tu i teraz a nie na wspominaniu Darr taha.* coś się znajdzie, myśle… *Kiedy Mac go dotknął, Ed przeniósł ciężar ciała na dotykaną stronę, by zawiesić łeb nad rodianinem, jakby bardziej chciał go poczuć niż zobaczyć. Zapewne poczeka na jakieś tam dotknięcie, bo to jednak dla niego ważna forma komunikacji, i dalej zacznie interesować się rozmową braci z pozycji neutralnej*
|
Tane - 2012-03-10 21:38:39 |
Tane nie był przekonany co do tego, że się tutaj odnajdzie, ale warunki jakie tutaj panowały sprawiały, że aż chciało się tutaj zostać. Może nie było tak zawsze, ale obecna sytuacja pokazywała, że przebywający tutaj ludzie mimo iż niektórzy znali się tylko chwilę już czuli się jak wśród swoich. Można by rzec, że atmosfera była rodzinna. - Zabawa jest przednia z Wami panowie, ale chyba powoli pora na mnie. - powiedział wstając z miejsca.
|
Hakon - 2012-03-10 21:42:29 |
*Mimo iż słowa Tane’a mówiły co innego, Macowi zdało się, ze młody jedi wśród tych żartów poczuł się trochę poza tematem i dlatego chciał iść. Poniekąd to było zrozumiale. Patrząc na niego uśmiechem położył rekę na łbie Eda, wsadko jak tylko sięgnął najwyżej i tak go „pomasował” dłonią* Fajnie by było, gdybyś został, no ale będzie jeszcze dużo okazji do spotkań w większym lub mniejszym gronie.
|
Tangorn - 2012-03-10 21:47:25 |
- Teraz to to zwiewać chce. Wypierdek garbatej geonosianki. - Ekhm... może to nie ma znaczenia, ale mamy te same geny, więc obrażając moje obrażasz swoje... - Eee... wytnijmy to No i się trochę uspokoili, bo ileż też można sobie dogadywać? Oczywiście jak znajdzie się temat to znowu się zacznie na całego. Bracia traktowali to dosyć lekko, nie obrażali się o takie drobne złośliwości, w końcu żyli razem prawie 17 lat, jakoś musieli się dogadywać. - No spoko, miło było poznać. - Trzymaj się Pożegnali Tane'a zerkając co jakś czas na Eda i Maca. Dla nich taka obsewacja mogła być wielce pouczająca.
|
ED - 2012-03-10 21:52:58 |
*Edzik wyglądał na bardzo zadowolonego z tego co zrobił Mac, ale nie był to taki przypływ wszystkiego co najcudowniejsze jak przy Hakonie. Tylko ze bracia nie wiedzieli jak Ed zachowuje się względem Hakona. Za to na pewno zauważą, ze zachowanie Eda względem ego co było kiedyś jest diametralnie zmienione: zero agresji, teraz był spokojny i bardzo delikatny. Bo chociażby to, ze zaraz poruszył się by popatrzeć na Tane’go mogło wyrwać Macowi bark. Ale nie, ruch był tak skierowany by ramie się z Eda ześliznęło* No leć, Tane, leć, bo ty biedaku zmęczony jesteś…
|
Tane - 2012-03-10 21:56:15 |
- Trzymajcie się wszyscy... - powiedział machnąwszy ręką na pożegnanie i z jednoczesnym uśmiechem i zmęczeniem na twarzy opuścił mesę udając się do swojej kwatery.
|
Hakon - 2012-03-10 22:00:42 |
Do zobaczenia, Tane *Mac się pożegnał, a swoją zrzuconą rekę pozbierał do kupy i zajął nią kubek, gdyż poczuł potrzebę napicia się. Widział, ze jest obserwowany, ale obserwacja była akurat dobrze widziana, bo obserwujący zdobywał informacje często bardzo ważne. A jak postępować z tym dwutonowym maleństwem co go Edem nazywali wiedzieć należy, bo może i już go oswoili, ale to nadal problematyczna istota.*
|
Tangorn - 2012-03-10 22:14:43 |
No to teraz zapadła cisza, bo i bracia przestali się odzywać i tylko obserwowali. Co prawda czasem jeden z nich wykonał jakiś drobny gest, który drugi od razu odpowiednio interpretował. Na Kamino uczyli się specyficznego języka migowego, by w razie utraty łączności lub słuchu móc nadal się komunikować. No i czasem wykorzystywali to w takich sytuacjach. Ciekawi byli tego wszystkiego po prostu.
|
ED - 2012-03-10 22:21:26 |
*Mowa ciała Eda była trochę inna, z tego powodu ze z punktu widzenia natury nie powinno jej wcale być, bo tsile nie mają mowy ciała, ale Ed miał i to całkiem wymowną, można było spokojnie wyciągać wnioski z jego zachowania. teraz stabilnie stanął na nogach i odchylił się. Odprowadził Tane’go wzrokiem, pomrukując cichutko. Kiedy jedi odchodził, Ed wyglądał jakby miał zamiar za nim isc. Zaraz pójdzie, jeszcze troche. Ale nogi się od ziemi nie oderwały. Jeszcze kilka chwil. Ed mruknął, odwrócił się. Wyciągnął łeb do Maca, popatrzył, po czym taki sam gest – wyciągniecie łba zostało skierowane do braci. I tak został, skierowany ku nim*
|
Hakon - 2012-03-11 13:41:48 |
*Z obserwacji Eda Mac szybko określił rodzaj tego przypatrywania się, po czym rozluźniony zaczął popijać sok. Zachowanie Maca mogło być pomocą – nic nikomu nie grozi, ja go znam, i widze ze tu jest 100% przyjazne nastawienie. Nie wykluczał, ze jak Ed posunie się krok dalej, do jakichś czynności głębiej poznawczych to z kolei klony mogą zareagować gwałtownie, więc pozostawał czujny*
|
Tangorn - 2012-03-12 17:32:20 |
Bracia odprowadzili wzrokiem Tane'go a potem na Edzie się skupili. Co prawda gwałtownie na jego zachowanie nie reagowali, w końcu byli szkoleni by zachować zimną krew w każdej sytuacji. Jednak jego mowy ciała nie potrafili od razu rozgryźć ani jego pomruków. Nie byli tak wyedukowani w przyziemnych sprawach jak większość przeciętnych ludzi. Potrafili zabijać, potrafili przetrwać, potrafili walczyć. Ale nikt ich nie uczył swobodnych konwersacji, zachowania w towarzystwie czy też tolerancji wobec innych. Sami się tego uczyli a szło im to powoli. Teraz obserwowali Eda w milczeniu.
|
Urga - 2012-03-12 19:06:10 |
Jak to już niektórym wiadomo - Urga zrobiła się bardzo samodzielna. Umiala sobie otworzyć niektóre drzwi, a o otwarcie reszty żuliła u przechodniów. Jakoś w ogóle powoli przywykła do kręcących się istot, o ile nie właziły do Urgolandii. Więc to, że sobie radośnie przytuptała i tutaj, nie powinno być wielkim zdziwieniem. - Edooo! Rozdarła się już od wejścia, olewając pozostałych obecnych. Nawet się nie siliła na określenie czy ich zna. Było tup tup i hop. - Edo! Urga ce Ed hniasto!
|
ED - 2012-03-12 19:13:22 |
*Z Edem wprawdzie nic nie wiadomo ale póki co nie działo się nic złego. Relacje miedzy nim a klonami nie były jeszcze ustalone, zwłaszcza z Tracynem. Dral miał całkiem wysoki stopień w Edowej hierarchii. Tracyna musiał jeszcze poznać, pozwolić mu się zbliżyć bo wtedy na Darr tahu z7upełnie niewinnie go nie sprawiedliwie traktował. Nie wiedział nawet, kogo oni widza jak patrzą na niego. Niby w holocenie jak były artykuły o Edzie coś żywego w nim siedzi, ale kogo to w dzisiejszych czasach obchodzi. I wtedy Urga przyszła. Ed profilaktycznie cofnął się, kiedy wskoczyła, by nie spadła komuś na głowe jakaś częścią Urgoosoby, np. ogonem przez łysinę* Panowie wybaczą, sprawy małżeńskie. Bawcie się dobrze *Mruknął grzecznie, i gulgocząc do Urgi opuścił sale*
|
Hakon - 2012-03-14 07:09:50 |
No skoro małżeńskie to biegnij, Edi, biegnij *Pomachał za Edem, ale ten już pewnie tego nie zobaczy. W sumie dobrze bo on tez jakiś taki dziwny się robił* Szybko przyszedł, szybko poszedł *Podsumował, wzruszył ramionami do klonów, i napił się soku*
|
Tangorn - 2012-03-14 14:24:53 |
Tracyn z Dralem pamiętali Urgę z Darr Taha, więc za bardzo się nie zdziwili na jej widok, ale zareagowali tak jak zawsze gdy nie byli pewni intencji nowo przybyłej osoby czy istoty. Po prostu napięli mięśnie jak gdyby przygotowywali się do walki. Ale potem nieco się uspokoili gdy Ed się pożegnał. - No cześć Zaczekali chwilę aż się Ed oddali a potem Tracyn spojrzał pytająco na Drala i Maca, bo mu wyraźnie coś nie pasowało. - Jakie sprawy małżeńskie? To on ma żonę? Jego brat jedynie wzruszył ramionami i nic nie odpowiedział, pogrążając się we własnych myślach.
|
Hakon - 2012-03-14 21:38:22 |
Nie, ale ma fantazję, Urga to jego taka właśnie żona *Zaśmiał się leciutko Mac, ale ów zaśmianie miało być rozluźnieniem atmosfery a nie wyśmiewaniem Eda, z resztą – on wiedział jakiego typu są to relacje, i były one akceptowalne. Ed nie uważał Urgi za swoją małżonkę według prawa, sam na to bardzo przymykał oko ale jednocześnie bardzo chętnie wchodził w ta socjologiczną zabawę.* Tak naprawdę bardzo niewiele wiemy o Edzie ale są podstawy by sądzić ze mamy tu do czynienia z osobnikiem bardzo młodym w obrębie swojego gatunku, dlatego wszelkie tego typu zachowania można powiedzieć ze są u niego rozwojowe. On sobie po prostu eksperymentuje. A że z Urgą ma silną wieź to inna sprawa. Urga z nim jeszcze silniejszą
|
Tangorn - 2012-03-14 22:14:58 |
- Że jak? Zapytał Tracyn, który wyglądał jakby ktoś mu przywalił w łeb porządnym kijem przez co nie potrafi dojść do siebie. Dral wiedział mniej więcej z czym ma do czynienia, no i był bardziej tolerancyjny niż reszta jego rodziny. Dlatego wolał nie wdawać się w dyskusje, w końcu to nie jego sprawa. - Tracyn zostaw to... - Cicho... zaraz, chcesz powiedzieć, że on uważa zwierzę za swoją żonę, tak? Co za osik... Czy tylko mi się to wydaje... no nie wiem... dziwne? Młody klon wypowiadał tylko swoją opinię. Nie potępiał tego, przynajmniej jeszcze, ale zaczął troszkę inaczej postrzegać osobę Eda i chyba zaczął się domyślać czemu Tang nie był optymistycznie nastawiony do pomysłu pozostania tutaj. Po chwili jednak się zreflektował, stary Fibal nic o Urdze nie wiedział i jego zachowanie wynikało raczej z braku tolerancji, nieufności i jeszcze jakiegoś tam urazu do droidów. - Tiaa... eksperyment sobie znalazł, odgrywanie małżeństwa ze zwierzęciem... - Umie mówić. Podsunął mu pojednawczo Dral ale brat tylko machnął niecierpliwie ręką. - Umiejętność mowy nie oznacza inteligencji, patrz na Gamorrean. - Zostaw to, nie nasza sprawa... - Dobra, ale i tak uważam to za wariactwo. To tak jakby Vau ożenił się z Mirdem. - Nie podsuwaj mu tego pomysłu bo jeszcze skorzysta Ostatnie zdanie trochę obu rozbawiło, bo to akurat był dla nich sposób radzenia sobie z lekką traumą z dzieciństwa, kiedy to jeden z szkoleniowców Mando szczuł ich swoim pupilkiem strillem. Do teraz obaj bali się ich, chociaż na Dxun kilka takich osobników było.
|
Hakon - 2012-03-15 08:05:02 |
Przede wszystkim Urga to nie zwierze *Zaczął cierpliwie Mac. Nazwanie Urgi zwierzęciem było tak samo mile jak nazwanie Eda droidem czy Tracyna mięsnym droidem.* Jest istotą półinteligentną, istniejącą w prawie republikańskim, w uzasadnionych przypadkach mogącą nabywać grunty na własność, dostawać świadczenia, wchodzić w związki małżeńskie. Także nazywanie jej zwierzęciem jest nietaktem. Z tego co wiem to Ed chciał to zalegalizować, on nie ma szansy na normalne małżeństwo *Mac rozumiał to doskonale ale wiedział tez ze od kogoś który cale życie obsługiwał karabin nie można wymagać tego samego* Jeśli to zanegujesz i spróbujesz z Edem porozmawiać to przy zachowaniu odpowiedniego tonu na pewno się na ciebie nie rzuci, bo on też nie uważa ze to jest do końca normalne. No ale jest w tym eksperymencie, nic mu w tym nie przeszkadza, jest dorosły, ma prawo stanowienia o sobie robi to. Robi tez całą mase innych rzeczy o których już tu mówić nie będę. No i w innych kręgach jakbym komuś powiedział ze ktoś, nawet już nie Ed ożenił się z klonem to wierzcie mi – reakcja byłaby często taka sama jak ta twoja wiec zastanów się zanim się oburzysz *Rzekł delikatnie do Tracyna*
|
Tangorn - 2012-03-15 16:52:48 |
Tracyn zaś pozostawał niewzruszony, ślad dziedzictwa Jango Fetta. Dral aż taki uparty nie był, potrafił dojrzeć różne punkty widzenia, był bardziej wyrozumiały i taki mniej Mandaloriański. - Strille też są półinteligentne i są sklasyfikowane jako zwierzęta. Poza tym o ile dobrze pamiętam, to by nabywać grunty, dostawać świadczenia i wchodzić w związki małżeńskie to trzeba być osobą w pełni świadomą. Osoby niepoczytalne są pozbawiani tego prawa a istoty pół-świadome tych praw nie posiadają bo trzeba rozumieć pewne prawa i mechanizmy. A wiem to bo z ciekawości sprawdzałem gdzie sklasyfikowano nas TRacyn może i lubował się strzelaniu i rozwałce, ale też czasem do holonetu zaglądał i czytał to o Republice to o Imperium i o panujących tam prawach. I Republika nie była wcale taka super liberalna jak mogłoby się wydawać. Istoty pół-świadome były bardzo mocno chronione przez prawo jako posiadające potencjał ewoluowania w istoty świadome. Ale praw nie mogły mieć, bo by je posiadać to trzeba spełniać pewne kryteria. A Tracyn kryteria te sprawdzał, bo był ciekaw czemu klony uznano za istoty niezdolne do podejmowania decyzji. - Ale niech ci tam będzie, nie będę głośno mówił o niej jako o zwierzęciu, tylko użyję jej imienia. Ale nie wciskaj mi tutaj kitu że może zawierać związki małżeńskie według nieistniejącego już prawa... Bo w prawie Imp... - Udesii! Jesteśmy tutaj gośćmi, to nie nasz obóz, to nie nasz świat. Nie awanturuj się o nieistotne sprawy. - Ehh... masz rację. Przepraszam. Dral spojrzał przepraszająco na Maca a potem karcąco na swojego brata, który nie wyglądał jakby był spokojny. Sam do końca nie wiedział czemu to go tak wkurzyło. Może chodziło o to, że według prawa galaktycznego Urga miała większe prawa niż on, chociaż generalnie była niżej rozwinięta niż on? - {Co się przejmujesz prawem obcych? Jesteśmy Mando, mamy w dupie takie sprawy, mamy własne prawa przecież. Uspokój się więc do cholery. - Wiem, wiem... ale szlag mnie trafia jak sobie pomyślę, że według prawa galaktycznego jesteśmy czym? Chodzącymi droidami? - To przez Imperium. - Nawet w Republice nasze życie nie miało żadnej wartości. Żadnej! Nawet dla wielu Jedi. Dobra, kończmy, to nie czas i miejsce na te rozmowy } Komunikowali się w języku Mando'a wiec Mac praktycznie nie mógł nic zrozumieć, ale bez problemu mógł wyczuć emocjonalne zabarwienie ich słów. Dral był spokojny, chociaż nieco przygnębiony, za to w głosie jego brata dominował gniew i gorycz. - Dobra, ja idę, poszukam tej sauny czy coś. Narazie Tracyn wstał i odszedł szybkim krokiem, bo musiał ochłonąć. No i trochę pomyśleć. Dral jednak został, bo chciał jednak trochę brata usprawiedliwić. - Proszę mu wybaczyć. Sprawy osobiste Eda to oczywiście nie nasza sprawa, nikomu o tym wspominać nie będziemy ani też głośno swoich przemyśleń nie będziemy wypowiadać. No ale proszę nie porównywać naszej sytuacji prawnej i społecznej z sytuacją Urgi, bo mojemu bratu mogą puścić nerwy. Urga pewnie by nie zrozumiała o co chodzi, ale my to rozumiemy aż za dobrze i nas to boli, bo wielu z nas marzy o spokojnym życiu bez wojny razem z kochającą rodziną. No i nie każdy się do tego przyzna, ale wielu by chciało by nas po prostu uznano za osoby w pełni świadome, mające prawa do pracy, lekarza czy po prostu szkoły. A tak my prawnie nie istniejemy, jesteśmy nawet niżej od zwykłego zwierzęcia, które jest prawnie chronione a my nie. No może tylko jako własność Imperium Dral domyślał się, że Mac zrozumie to wszystko, bo gniewu Tracyna nie wywołała Urga ani sprawa małżeństwa Eda, tylko głęboko skrywana uraza do reszty Galaktyki i nie ważne czy ktoś pochodził z Republiki czy z Konfederacji. Do obu stron klony miały uraz. Dla pierwszej grupy za traktowani ich jak niewolników a do drugiej za wojnę, na której tracili braci.
|
Hakon - 2012-03-15 17:27:01 |
*Po wykonaniu badań bardzo często okazuje się ze dana istota zaliczona do pólinteligentnych jest na tyle świadoma, ze umożliwia jej się stanowienie o sobie. Ta kategoria jest bardzo szeroka. I gamoerranin i cereanin tez są w tej samej kategorii a rozrzut jest wielki, wiec jedna istota pólinteligentna może „jeszcze być zwierzęciem” a inna „już nie”. – tego Mac nie powiedział, ze względu na Tracyna, po tym jak zostal uczulony na parę rzeczy* O prawie imperialnym nie mówiłem, szczerze mówiąc nawet go nie znam *Rzeczywiście, z tego egzotycznego języka nie rozumiał, ale barwa głosu i mowa ciała obu braci mówiły mu wystarczająco. I jeśli dobrze zinterpretował o czym mówili, i połączył to z „chciałem sprawdzić gdzie sklasyfikowano nas”, to stało się to dość klarowne. Nie znał nikogo z branży kto pracował by z klonami, ale nie trzeba być specjalnie wykształconym by domyślić się co taki klon może czuć. Urga jaka była taka była, może „w innych rękach” siedziałaby w klatce, tu zaś była pierwszą damą z przywilejami, pewnie była ubezpieczona, miała swojego lekarza, inne świadczenia i tak dalej…* Rozumiem *odpowiedział Dralowi, po tym jak Tracyn poszedł. Jemu tylko machnął ręka* Wasza sytuacja jest bardzo trudna. Wiesz, na Hypori tez pracowały klony. Jeden był nawet inżynierem… *Mac spuścił wzrok i pokiwał głową* Jesteśmy tym, czym uczyni nas otoczenie. Urga stałą się osobą, bo trafiła na Eda, który jest aż nadto świadomy i nie boi się mocno nagiąć tego czy owego
|
Tangorn - 2012-03-15 17:43:33 |
Jeżeli po przeprowadzeniu specjalistycznych badań okaże się ,że dana istota jest świadoma i może stanowić o sobie to jest awansowana do grupy istot w pełni inteligentnych czy też świadomych. Przedrostek pół jasno wskazuje, że dana istota jest na drodze do tego, ale jeszcze nie może stanowić o sobie. - Jest gorsze od Republikańskiego, zaręczam. Generalnie według znawców praw pojawiają się tendencje by uznać nieludzi za obywateli drugiej kategorii To nie były wesołe wieści dla wszelkich nie-ludzi, ale póki co ci którzy mieszkają poza granicami Imperium mają spokój. Problem w tym, że zajmuje ono znaczną część znanej przestrzeni w Galaktyce. Prędzej czy później na te światy się zawita. Klony czuły i myślały jak normalni ludzie, ale szkolono ich by być zdyscyplinowanym, by nie okazywać uczuć i tak dalej. Niemal nikt ich nie pytał o samopoczucie, o ich opinię na dany temat, więc zachowywali to dla siebie. Wielu nawet nie próbowało zastanawiać się nad swoim życiem, egzystowali tylko z dnia na dzień bez nadziei na poprawę swojego bytu. Tracyn i Dral mieli trochę więcej szczęścia, bo byli komandosami, mieli szersze spojrzenie na świat no i mieli Tanga, który zachęcał ich do samodzielności. Jednak przez to wiedzieli co tracili, co ich omijało i jak niesprawiedliwie byli traktowani przez którym służyli. - Owszem jest. I się nie dziwię, że znalazł się inżynier, ulepszono nas genetycznie do różnych celów. No i szkolenie robiło swoje. Nasze korpusy inżynierów bez problemu mogłyby stawać w szranki z absolwentami waszych uczelni Nie dodał że mogliby ich pokonać, bo to by były przechwałki. Klony szkolono pod ostrą presją, na wykonanie zadania mieli wyśrubowane przedziały czasowe, a kto się nie mieścił w nich trafiał do ponownego przeszkolenia, co podobno nie było przyjemne. A jak ktoś znowu zawalał to go usuwano jako wadliwy towar. Klon komandos który trafiał "tylko" 9 razy na 10 strzałów był z automatu eliminowany. - Zgadzam się, gdyby nie Tan'buir to dalej tkwilibyśmy w wojsku nie wiedząc co to tak na prawdę rodzina czy wolność. Cieszyłaby mnie dodatkowa porcja jedzenia albo jakaś historyjka ze świata, którego nie znam. I leżałbym potem na łóżku rozmyślając o tym co to jest kawa albo pizza.
|
Hakon - 2012-03-15 17:50:55 |
*Rodianin skinął głową* Słyszałem, ale się nie zagłębiam. Mam nadzieje ze jeszcze długo będę mógł żyć z dala od tego. Bardzo źle się stało, ze rozpadł się cochrel. Tamto prawo było naprawdę dobre *Mac wziął w długie palce szklankę i zaczął się nią bawić* Ale teraz także wy jesteście poza prawem Imperialnym. Nie musicie wcale czuć się tym, czym ono was określa
|
Tangorn - 2012-03-15 18:40:54 |
- O ile pozostaniesz na Zewnętrznych Rubieżach, bo im bliżej Centrum Galaktyki tym więcej światów Imperium i ich prawa. Trochę tam podglądałem i wiem jak to wygląda. A o Cochrelu nic nie wiem Uciekać od Imperium i ich prawa można, jeżeli ktoś lubi średnio cywilizowane i rozwinięte Zewnętrzne Rubieże. W tych rejonach dopiero od stu lat trwa intensywna kolonizacja i propaganda najpierw Republikańska a teraz Imperialna. Dla Drala to tereny o sporych możliwościach, ale ktoś żyjący w standardach Coruscant może tutaj spotkać zawód. A prawo Cochrelu było korporacyjne, więc i tak stało niżej od Galaktycznego, wyżej nawet stało prawo planetarne, jeśli takowe istniało. Korporacje mogły się rządzić we własnych budynkach, instytucjach i koloniach. No i na planetach, które dobrowolnie oddawały się pod opiekę jakieś korporacji. - Ono nas nie określa, robi to kultura Mando'ade i generalnie mamy w shebs prawo Imperium. Ale to wiąże się z tym, że musimy unikać planet wchodzących w skład Imperium, a obecnie stanowi to znaczny procent znanej Galaktyki.
|
Hakon - 2012-03-15 18:54:04 |
*I tak się rządziły, Cochrel był czymś więcej niż tylko korporacją, był państwem rozsianym po wielu światach. Za murami baz był już zupełnie inny świat. Zazwyczaj mało roszczeniowy.* Coraz wiecej istot stara się unikać i prawa Imperialnego i samego Imperium. Coraz mniej miejsca gdzie można uciekać, ale uciekają. Teraz nawet z tego co wiem ściągnięto do nas jedną uciekinierkę z Couruscant
|
Tangorn - 2012-03-15 19:02:56 |
Cochrel mógł być małym wewnętrznym państwem, ale nieoficjalnym, w przeciwieństwie do takiej Konfederacji Niezależnych Systemów. Korporacja wciąż musiała podlegać prawom planet na której miała przedstawicielstwa. No chyba, żeby ogłosiła własną deklarację niepodległości ze wszystkimi tego konsekwencjami. - Uciekają tylko ci, którzy są niewygodni dla reżimu. Może i Senat dalej istnieje, ale każdy wie że to Imperator rozdaje karty. No miejsc do ucieczki było co raz mniej. Mac tam bać się nie musiał, nie podpadł rządowi. Ale tacy Mando? Antypaństwowa zgraja uzbrojona po zęby w dodatku przechowująca Imperialną "własność" w postaci klonów. Podobnych grup było więcej, począwszy od Jedi poprzez buntownicze Przymierze. Wymieniać można i wymieniać. Na korporacje w końcu też przyjdzie pora. Może za rok, może za dziesięć lat. Wątpliwe było to by dziadek Palpi łaskawym okiem patrzył na takie państwa w państwie. Mando o tym wiedzieli, bo przyglądali się wszystkiemu z daleka, analizując postępowanie Imperium i tak dalej. By w razie czego móc albo gdzieś zwiać albo walczyć. - Uciekinierka z Coruscant?
|
Hakon - 2012-03-15 19:08:26 |
*Cochrelu już nie było, to przecież imperium tym dziwnym statkiem porozwalało główne bazy, prócz tej na Hoth, bo tam się chyba nikt bazy nie spodziewał.* Albo im niewygodnie w reżimie. Każdy chce żyć lepiej. *Mac na razie żył w świecie stworzonym przez Eda. Dla Eda to wystarczy na bardzo, bardzo długo. Mac pewnie niedługo nie da rady, życie na statku jest ciężkie, jeśli jest się wychowaną w wmiarę prawidłowych warunkach.* Tak, z Couruscant, ofiara dyskryminacji, odpowiedziała na bardzo stare ogłoszenie, prosiła o pracę poza wpływami Imperium
|
Tangorn - 2012-03-15 19:21:40 |
- Prawda. Każdy szuka odmiany. Ja się wychowałem w koszarach, teraz żyję w obozie zbliżonym organizacją do koszar, stąd te wakacje, by odetchnąć. Dral nie był chowany w normalnych warunkach, więc miał większą tolerancję, ale też trochę się rozwinął bardziej niż bracia i nawet ponad niektórych Mando. Im nie przeszkadzało życie na Dxun, z kolei jego trochę to męczyło. Pamiętał Coruscant, lubił tą planetę, wiecznie żywą, wiecznie aktywną, nigdy nie zasypiającą. - Cóż, zdarza się, nie ona pierwsza i nie ostatnia.
|
Hakon - 2012-03-15 19:25:23 |
Na pewno *Mruknął Mac, zamyślając się na chwile. testem dla dziewczyny będzie sam Ed, jeśli się zaakceptują, to można powiedzieć ze wygrała los na loterii. Mac wiedział, ze będzie dobrze, cywile z reguły lepiej reagowali niż wojskowi który wiedzą jakie dziurki mogą porobić te wielkie działa*
|
Tangorn - 2012-03-15 19:43:32 |
Dral nic już nie odpowiedział, tylko uciekł wzrokiem gdzieś w bok. Fakt, wojskowi źle reagowali na Eda, wiedział to po sobie i swojej rodzince. Najpierw patrzysz na działa, potem oceniasz pancerz, kumulujesz to i wychodzi mały czołg. Trochę przestarzały konstrukcyjnie i nie mający większych szans ze współczesnymi maszynami kroczącymi, ale w starciu z piechotą? Katastrofa od razu. Więc mało kto wierzy w zapewnienia, że Ed jest niegroźny. Ironia losu, osoba mogąca bez problemu wyciąć w pień oddział żołnierzy jest w gruncie rzeczy niegroźna.
|
Hakon - 2012-03-15 19:52:11 |
*Los, moc, życie i inni byli największymi satyrykami i mieli dziwaczne poczucie humoru. No ale gdyby – nieskromnie – nie wysiłki pewnej grupy istot to wcale by ten czołg nie był taki niegroźny. Teraz na szczęście wszystko się unormowało i oby jak najdłużej* Dobra, Dral, czas na mnie, siedzę tu, a zaplanowałem sobie trochę roboty na dzisiaj. Jakbyś miał okazję pogadać z bratem na głębsze tematy to upomnij, ze nie miałem w zamiarze sprawiania mu przykrości *klon nie klon, tu się innych szanowało, wiec i Mac nie miał zamiaru nikomu sprawiać przykrości, „nawet klonom”*
|
Tangorn - 2012-03-15 20:09:58 |
- Jasne, ty pracujesz a ja się obijam. I przekażę mu, musi trochę ochłonąć. W końcu załapie, że to było niechcący, a jak nie, to wbiję mu to do głowy Dral uśmiechnął się żegnając z Maciem. Wiedział, że ten nie chciał ich obrazić, ale pewne tematy są dosyć delikatne i czasem po prostu wychodzi tak, że niektóre rzeczy są brane zbyt serio. Tracyn pewnie potem przeprosi za swoje zachowanie, ale musi to przemyśleć. Jego brat zaś spędził jeszcze jakiś czas w mesie w samotności, a gdy zaczęli zbierać się ludzie to sobie poszedł.
|
Hakon - 2012-03-15 20:13:08 |
*Mac pożegnał się jeszcze uśmiechem i poszedł, co się działo dalej, to już inna historia*
|
ED - 2012-11-14 19:58:40 |
*Rozmowa się nie kleiła ale Edzik nie naciskał, pozwalał krążyć jonom, tylko mrukał sobie co brzmiało trochę jak podśpiewywanie. Widać był bardzo optymistycznie nastawiony do operacji Missay. Ale to łatwo mówić, bo nie jego będą ciąć. Każdy mądry obok. Ed nabrał energii w ruchach mniej wiecej od połowy drogi -zaczął wydatniej nogami przebierac i głośniej mruczeć, jakby chciał pobiegać. Ale znacząco nie przyspieszył, a grube podkucie z gumy niwelowało efekty dźwiękowe jego kroków. Nie całkiem, ale w duzym stopniu. Chyba zdał sobie sprawe, ze jeszcze „nowymi oczami” mesy nie widział*
|
Missay - 2012-11-14 20:09:37 |
A Miss tutaj była dość rzadko, wolała jeść u siebie, dokarmiając przy tym małpkę, która rosła jak na drożdżach i miała się świetnie oraz była chlubą swojej opiekunki. Dobrze się stało, że Miss ma kogoś takiego, kogoś kim musi się zająć. Urga, choć życzliwiej nastawiona niż kiedyś, nie nadawała się do troszczenia się o nią, przynajmniej według Missay. Teraz jednak odczuwała jakąś tam radość z przyjścia tutaj. I doceniała też to, że Ed nie ciągnął rozmowy na siłę. Że coś próbował, ale odpuszczał, kiedy ona nie chciała rozmawiać w danym momencie. - A będzie to czerwone? Spytała kiedy tu przyszli, mając na myśli ketchup. Przynajmniej się odezwała. Choć i tak powinna zjeść coś więcej.
|
ED - 2012-11-14 20:17:17 |
*Ed, zaskoczony pytaniem zachował się tak, jakby nastał koniec świata. cyk, i kompletny bezruch, zamkniecie czasoprzestrzeni. Na jednej nodze wiszącej tuż nad ziemią, do wykonania kroku. On na dość wysokim pułapie, z łbem prosto. I taki bezruch, na 2-3 sekundy, po czym noga została delikatnie postawiona, kolano ugięte i przeniesienie ciężaru, wraz z obniżeniem pułapu i przeciągłym mruknięciem przechodzącym w charchota. No i wreszcie – łeb na Missay. To, ze nagle przestał się na ludzi oglądać na autodestrukcji było troche odbierane jak obrażenie się. Teraz jednak zrobił to świadomie, choć nie musiał patrzeć na Miss przednimi oczkami* To czerwone? *I tu klops, albowiem kulinaria to słaby punkt Eda i on musi chwile pomyśleć, pogrzebać w archiwach zanim odkryje co czerwone do frytek. Choć niestety – za co musiał się skarcić – w pierwszym odruchu pomyślał ze krew. Ale frytki z krwią? I jeszcze jedna przeciwność to taka ze dla niego keczup wcale nie był czerwony… Podreptał w miejscu, zbierając nogi do siebie, tak jak dzieciak na apelu. I taki biedny, bo chciałby pomóc a nie jest pewny o czym mowa. I tak doszło do tego ze zamiast się rozglądać jak nemoidianin po delikatesach, to się na Missay skupił.*
|
Missay - 2012-11-14 20:22:04 |
no i ona też musiała w takim razie pogłówkować. Najpierw nad tym co i dlaczego zrobił Ed. Ona nie czuła się ignorowana kiedy na nią nie patrzył. Zrozumiała, że naprawili mu oczy i teraz widzi też boku. Lubiła jednak kiedy patrzył na wprost, jak dawniej. Potem musiała się zastanowić jak wyjaśnić o co jej chodzi. A że emocje zubażały jej słownictwo, to ostatecznie wykonała ruch rękami. Lewa udawała miseczkę, a prawa, w luźnej pięści robiła kółka nad miseczką. Tak, jak pani polewająca frytki ketchupem z butelki, co Miss z jakiegoś powodu lubiła oglądać i jak miała taką możliwosć, to właśnie chciała z butelki. - Takie. Dodała słowo do swojej gestykulacji.
|
ED - 2012-11-14 20:35:35 |
*Kiedy patrzył na wprost miało się wrażenie większego z nim kontaktu, jako ze nie miał mimiki a jego mowa ciała była bardzo uboga, przez co to była trudna relacja. Nie widziało się reakcji Eda – jakże bogatej. Na szczęście z powodzeniem nadrabiał brak mimiki pełnym ekspresji głosem i dźwiękami jakie wydawał cały czas, nieprzerwanie, czasem cichutko, czasem głośniej. Kiedy Missay robiła kółka niewidzialną butelką nad niewidzialnym talerzem, on zdawał się troszeczkę nawet bujać na boki by nadążać za ruchem. Wyglądał na zaintrygowanego – działa dość wysoko, dioda żwawo migająca i przede wszystkim pomruki* Żeby keczupem polać? *W kalambury był dość dobry – w zgadywaniu bardziej ale i w pokazywaniu sobie radził. Na swój sposób no i oczywiście odgadujący musieli go dobrze znać*
|
Missay - 2012-11-14 20:46:48 |
Takie pokazywanie było dobre kiedy brakowało jej słów. Ed zawsze mógł jej pokazać film i wyjaśnić co i jak, ona mogła tylko dukać mieszaniną basica i swojego języka, oraz pokazywać. Dlatego nauczyła się przelewać myśli na gesty. Zresztą z natury była osobą mocno gestykulującą, bo i jej język był ekspresyjny. Teraz więc uśmiechnęła się. Odrobinę, ale jednak. - Tak. Potwierdziła słowa Eda. Jakoś nie potrafiła zapamiętać wyrazu "ketchup", zbyt rzadko go używała.
|
ED - 2012-11-14 21:07:06 |
*Kiedy wszystko zostało potwierdzone i objaśnione, Ed nieznacznie opuścił działa względem wysokości łba, a dźwięk jaki wydał świadczył chyba tylko o tym, ze w jego świecie keczup nie jest czerwony tylko bordo, wiśniowy, lub nawet lekko brązowy. Dlatego skojarzenie zajęło mu więcej czasu. Wiedział jednak ze dla większości społeczeństwa keczup jest czerwony i on może się pomądrzyć – i tak jest na straconej pozycji. Zwłaszcza ze to błaha sprawa.* No to będzie, żaden problem. Kraj bogaty, keczup się leje jak woda *No i się ruszył w kierunku lady gdzie dyżur pełniła kucharka, przyglądającą się im z lekkim rozbawieniem, które oczywiście kryła* Cześć, Disy, keczup z frytkami poprosimy *Zwrócił się do niej Ed, by już Missay tego oszczędzić. Niech popracuje nad ta nikłą wersją uśmiechu, by się troche rozrosła. Wiec ją na stres nie narażamy*
|
Missay - 2012-11-14 21:12:02 |
To, że dostanie keczup utrzymało jej nikły uśmiech. Kto by pomyślał, że pomidoropodobny twór może komuś sprawiać tyle przyjemności. Takie jednak były uroki Miss, to że jest inna, nawet po takim czasie spędzonym tutaj. Może zmieniłaby się po kilku latach, ale teraz była sobą, po prostu. Poszła oczywiście za Edem, i przy ladzie wychyliła się zza niego. Właściwie to stanęła obok, tylko trochę z tyłu. - I ta inna owoce. Słowa były do Edzia, bo były "konspiracyjno ciche", średnio jednak jej to wyszło. A "inne owoce" to po missayowemu warzywa, kolejne słowo, którego nie potrafiła zapamiętać. Ale ta kwestia była już przerobiona kilkukrotnie.
|
ED - 2012-11-14 21:26:53 |
*Też się nad tym zastanawiał, i nie bynajmniej z nostalgią ze nigdy nie poczuje smaku ketchupu. Dla niego była to tak daleko posunięta abstrakcja jak dla świętej pamięci generała Qymaena pojęcie mocy. Kiedy usłyszał o innych owocach, tylko przygiął łeb tak by zaczepic o nia jakims elementem swojego ciała, w tym przypadkiem „kawałkiem łokcia” o ile można u niego tą część odszukać, no ale działa miały zgięcia, mogły to być łokcie. Były to olbrzymie tarczowe zawiasy umożliwiające tylko ruch na bok – i z potworem oczywiście. Były tez barki, kroje miały trochę większą ruchliwość ale tez niewielka. W każdym razie zaczepienie miało być forma żartobliwego nawiązania pozytywnego kontaktu* I jeszcze inne owoce *Poprosił. Myślał o tym dosłownie – ze będzie jakiś owoc, wiec zdziwienie jego było tym większe gdy ujrzał że Disy nakłada surówkę warzywną ktra najlepiej smakowała jedzona sama – przed lub po frytkach. Ed był w lekkiej konsternacji ale obserwował wszystko powagą.* Na frytki trzeba chwilkę zaczekać *Poinstruowała. Oni nie praktykowali „plastikowego” żarcia typu otwieram puszkę, 30 sekund w specjalnym piecyku i nawet najwykwintniejsza potrawa jest gotowa. Frytki będą smażone tradycyjnie* Dobrze, poczekamy. Missay, weź tą … potrawę… *Było to ozywiscie odnośnie „innych owoców”*
|
Missay - 2012-11-16 14:56:46 |
Poklepała go lekko po pancerzu gdy ją zaczepił. Skoro chciał kontaktu to kimże ona był by mu go odmawiać? A przynajmniej zrobiła cokolwiek prócz smętnego stania i patrzenia się. Trzeba jej było wybaczyć brak humoru.Ale przynajmniej miała apetyt, a nie jak to niektórzy co smutni nie jedzą i trzeba się jeszcze o to martwić. Kiwnęła głową kiedy dowiedziała się, że ma jeszcze poczekać na frytki, ale nie przeszkadzało jej to. Wzięła swoją surówkę i widelec, bo już ogarnęła jak się nim posługiwać. Rozejrzała się za miejscem i sobie usiadła przy stoliku stojącym w takim miejscu, że Edzio spokojnie mógł się przy nim "zakotwiczyć".
|
ED - 2012-11-16 15:07:58 |
*To się zakotwiczył bardzo chętnie, tez działając troche z opóźnieniem, ale u niego to był objaw stanu umysłu – poczucia bezpieczenstwa, takiego „bycia u siebie”. Ale dociągnał się ziajał wygodne miejsce obserwacyjno – towarzyszące. Tak, tu było duzo miejsca ale Ed był teraz już tak sprytny ze z łatwością mógł sobie przesunąć przeszkadzające krzesło czy inny stolik. A teraz pomrukiwał i absolutnie nie zmuszał do rozmowy. Zapewne sam odezwie się prędzej czy później, na razie jednak taka milcząca wymiana jonów go satysfakcjonowała. No i rozumiał Missay. Bała się. Jak Ed zachowywał się kiedy się bał albo denerwował? I wszyscy mu wybaczali mimo iż to bardzo wkurzające bywało. Edzik chwile stał jakby rozkojarzony z łbem wysoko – rozgladał się, choć ani drgnął, wyglądał na bardzo skupionego, a i pomrukiwał tak bardzo cichutko, by sobie nie przeszkadzac, i dopiero po chwili – łeb w dól. I patrzy na Missay*
|
Missay - 2012-11-16 15:14:00 |
Miała wiele pytań, a jednocześnie żadnego. Więc milczała, pochylona nad porcją surówki i dziubiąc ją powoli przy pomocy widelca. Tak, był to mały sukces w jej rozwoju, ale chwilowo jakoś o nim nie myślała. Zastanawiała się nad tym wszystkim co się stało i co jeszcze ją czekało. Aż w końcu, przerywając jedzenie, spojrzała na Edzia. I tak patrzyli na siebie, aż się odezwała. - Po operacja ja by chciała do Dagobah, po córka. Tęskniła, co tu dużo mówić, ale przecież to naturalne, że matka tęskni za dzieckiem, nawet w tak nietypowej społęczności.
|
ED - 2012-11-16 15:18:43 |
*Samo to patrzenie było fajne, tak samo w sobie, i patrzył. I ona patrzyła, z dwie minuty tak. Ale się odezwała. To dobrze, ze się odezwała. Bo wyczuwał jej napięcie. Nie jak człowiek, nie miał przeciez ciała. Jakos tak – widział* Dobrze *zgodził się. Nie zastanawiał się nad tym na co się zgodził ale przecież nie miał prawa się nie zgodzic. Nie można sobie wybrać: matkę chce, dziecka już nie. Missay i jej dziecko były w pakiecie. I nie wazne tu czy Ed lubi dzieci, czy nie. A czy lubił?Lubił te istoty które lubiły jego.*
|
Missay - 2012-11-16 15:24:22 |
Na jej twarzy odmalowało się zdziwienie. Takie "jak to? już, tak po prostu?". Nie spodziewała się, że Ed od razu się zgodzi, bez pytań, bez odwlekania. Czy miała go za kogoś nieczułego? Absolutnie nie, ale wydawało się jej to dziwne. Jednak czy mogła dyskutować ze zgodą na coś, czego chciała? - Dziękuję. Uśmiechnęła się nawet, tak lekko, ale zawsze coś. I znów zamilkła tylko patrząc. Nie przeszkadzała jej ta cisza między nimi.
|
ED - 2012-11-16 15:34:20 |
*Wcale nie dziwne ze jej sięto wydało dziwne, Ed był taki, ze często sobie na siłe utrudniał, dyskutował, zastanawiał się godzinami, zachodził wszystko od dupy strony… zwłaszcza to było widac w gabinecie Maca. No i na mostku. Zrób to tak. Albo tak. Albo nie wiem, w ogóle nie rób. Wzorem zdecydowania nie był, a teraz od razu się zgodził. Edy się zmieniają. * Nie ma sprawy *odezwał się spokojnie. Jak gdyby nigdy nic. A może chciał, by miała teraz o czym myśleć*
|
Missay - 2012-11-16 15:37:10 |
To była dobra myśl. Przeżyje operację, wszystko będzie dobrze. Polecą po małą, zobaczy się ze swoimi i wróci tutaj... albo zostanie tam. W końcu tam jest jej dom, tam wszystko zna. Ale tutaj, tutaj było tak ciekawie, inaczej, tu są bogowie, i Ed najlepszy z nich. Nie zastanawiała się jednak w tej chwili nad wyborami. Myślała o swojej córeczce i cieszyła się, że ją zobaczy. Było widać tę zmianę, to mniejsze spęcie mięśni twarzy kiedy wróciła do jedzenia.
|
ED - 2012-11-16 15:47:32 |
A on ją obserwował i też się cieszył, bo czemu miałby się nie cieszyć. Cieszył się, ze się cieszyła. Moze nic ich nie łączyło, nic z krwi, i nie mieli nic do siebie, ale dla Eda to właśnie Missay, Urga, Hakon, Mac - byli rodziną. On nawet nie pomyślał ze m\ona mogła rozważyć pozostanie na Dagobah. Oddawał sie chwili, był u siebie, ze swoimi, był szczęśliwy. Disy przyniosła dla Miss frytki obficie polane ketchupem, na co Ed zaczął kręcić łbem i tak juz został - skręcony na jedną stronę, jak zwierze. Ptaki czesto tak robią, i x'tingowie tez. Wiec i Ed musiał*
|
Missay - 2012-11-16 15:59:51 |
Jak frytki "przyszły" to podziękowała. Oczywiście oceniła czy jest dość keczupu. Było wystarczająco, więc odsunęła surówkę i zabrała się za frytki. Nie była jak Urga - nie karmiła Edzia. Ale jadła niespiesznie, wciąż zamyślona, choć nieco bardziej rozluźniona niż zanim tu przyszli.
|
ED - 2012-11-16 16:08:07 |
*Zatem niekarmiony czuł się bezpiecznie. Obserwował, pomrukiwał, do rozmowy nie zmuszał. Postał nad nią póki nie zjadła,a jak juz zjadła - zabrał ją stąd, jeszcze rybki wpadli nakarmić i potem juz Miss zostawił u siebie, instruując ją oczywiscie co do tego by sie rpzed zabiegiem nie najadła*
|