Secorsha - 2012-05-07 13:17:48 |
Asteroida mieszkalna to dobra alternatywa dla kogoś kto nie chce rzucać siew oczy, ale jednocześnie nie chce zamieszkać na Nar Shaddaa. Asteroidy miały wielkość małych miasteczek, w większości miały wode i prąd, były bardzo tanie i bez wygód. Idealne miejsce dla galaktycznej biedoty róznych ras, którzy wolą egzystować tutaj niz drżeć pod wpływami imperium. Nowy ład nie interesował się tymi drobinkami w których nie było życia tylko wegetacja.
|
Secorsha - 2012-05-07 13:21:18 |
*na plycie ladowiska wylądował dwuosobowy myśliwiec z małym bagażniczkiem. Oliwia i Kanz zamienili się na niego oddając imperialny frachtowiec. Duża strata, owszem, ale dla nich najważniejsze było tylko to bo zostawić za sobą wszystko, co pozowli ich namierzyc. Wylądowali i wyszli. Czy im się podobalo? Nie. Nie widzieli mieszkania i nie chcieli oglądac. Chcieli je kupić, choćby najbardziej obskurne. Ale mieć, i stad zacząć lepsze życie, szukać pracy i perspektyw. Za pieniadze ze sprzedaży T’kula. Tu czekali na pośrednika…*
|
Moc - 2012-05-07 13:29:53 |
Pośrednik w końcu się zjawił. Był to niepozornie wyglądający, szaroskóry toydarianin, którego oczka chciwie wpatrywały się przybyłą dwójkę. Towarzyszyły mu dwa droidy bojowe, produkcji jakieś pomniejszej firmy, nie zaś byłych Konfederatów. Te uznawał on za złom. Witam! Witam szanowne państwo! Rozłożył szeroko ręce i uśmiechnął się krzywo, podlatując do nich, podczas gdy jego ochroniarze pozostali z tyłu i nie ruszali się. Jednak ich fotoreceptory uważnie śledziły klientów ich szefa. - Jak mniemam chcecie zobaczyć mieszkanie, co? To da się wszystko załatwić, mamy na prawdę szeroki wybór... Zachwalał toydarianin a w głowie już układał plan jak ich naciągnąć na resztkę kasy, bo w jego uczciwość nie powinno się wierzyć. Kiedyś ten interes prowadził uczciwy człowiek, pomagał biednym... dostał nożem w plecy właśnie przez tą dobroć. Tutaj nie można być miły, trzeba być skurwielem by przeżyć.
|
Secorsha - 2012-05-07 13:40:29 |
*para która wyszła ze statku była właściwie trójką. Młoda dziewczyna, nawet nie kobieta, mogła mieć jakieś 16 lat – niska, drobna, nieprzyzwoicie wręcz piegowata, z zadartym nosem i wielkimi zielonymi oczami. na twarz spadały jej kędzierzawe loki, trudno było powiedzieć jakiej długości ma włosy, bo kolo głowy tworzyły niemal orbitę. Trzymała dziecko niespełna roczne, czarnowłose, przytrzymując je tak by toydarianin nie widział twarzy. Mężczyzna, który stal obok był czymś naprawde mocno oryginalnym. Wysoki, barczysty, ubrany „na sportowo”, wlosy malowane na blond (niedoskonale bo tu i ówdzie nie chwyciła farba) o fryzurze a’la chłopaczek z serialu, twarz o rozjaśnianej karnacji, co tez było widac – ze naturalnie meżczyzna ten ma ciemniejszą skórę. Kolor oczu zmieniony soczewkami na niebieski, a jaki był na początku łatwo się domyślić, bo nieudolna charakteryzacja nie mogla ukryć rozpoznawalnej całej galaktyce twarzy klona. Mimo zapuszczonego (i tez pomalowanego na blond) zarostu. Klon rozpaczliwie pragnął ukryć swoją „klonowość”. Kiedy przemówił toydarianin, para popatrzyla po sobie, i odezwala się dziewczyna. Widać klon nie chciał jeszcze głosem bardziej pokazywac kim on jest* Nie, to zbyteczne… jak się umawialiśmy, 20 metrów, 60 tysięcy, bierzemy od ręki… *Ciekawskie dziecko wykorzystało chwilową nieuwagę matki i kręciło główkę. Na toydarianina popatrzyli buźka malutkiego Jango Fetta. Oliwia zauważyła to i przytuliła znowu synka by ukryć jego zdradliwą urodę*
|
Moc - 2012-05-07 13:45:45 |
- Świetnie, świetnie. Dajcie pieniądze a ja wam dam klucz Toydarianin cieszył się niezmiernie z tego co usłyszał. Skoro sprzedał im 20 metrową klitkę za 60 tysięcy to już ich porządnie orżnął, sam by za nią 10 kawałków nie dał, takie to gówno było. Ale desperaci zawsze się znajdą. - Z pewnością będziecie zadowoleni, nie jest to co prawda standard Coruscański, ale da się wyżyć. Dorzucimy też specjalną ofertę promocyjną na wodę i prąd, jeśli was to interesuje Promocji oczywiście nie było a ceny i tak były nieco zawyżone ale co tam skoro wyboru nie mieli. Tylko tutaj tacy jak ten klon mogli się ukryć. Bo to, że ten facet był klonem było widać jak na dłoni. Na prawde kiepska charakteryzacja.
|
Secorsha - 2012-05-07 13:50:45 |
Tak, interesuje, jak najbardziej… daj panu pieniążki skarbe… *szepnęła do klona, który zaraz zza pleców wyciągnął woreczek – trochę mało biznesowo, ale uśmiechał się przy tym tak rozbrajająco, jak nastolatek z ulotkami. W środku były karty na sumę 60 tysiecy. Widać było ze i klienci odetchnęli, bo bali się ze toydarianin będzie jeszcze bardziej chciał wycisnąć. Zdesperowani oni byli, ale cały ich majątek to 200 tysięcy, musza kupić mieszkanie i jeszcze żyć.*
|
Moc - 2012-05-07 13:55:04 |
Toydarianin od razu sięgnął do woreczka, by sprawdzić czy czipy są prawdziwe. Z kieszonki przymocowanej do paska ciasno opinającego jego brzuch wyjął urządzenie kontrolne i przyłożył je do czipa. Chwilkę poczekał i "bib" pojawiła się czerwona lampka. Pośrednik zmierzył ich pogardliwym spojrzeniem a potem rzucił workiem w twarz dziewczyny. - Co to ma być?! Czipy są fałszywe jebana suko! Wypierdalać z mojej asteroidy, macie godzinę a jak nie to połączę się z Imperium. Chętnie przylecą po swoją własność Warknął i wskazał na klona, dając jasno do zrozumienia że wie, kim on jest. A potem się odwrócił i po prostu zaczął się oddalać, a droidy za nim. - Albo dostarczycie prawdziwe kredyty albo won!
|
Secorsha - 2012-05-07 13:59:49 |
*To, jak bardzo im obojgu powiększyły się teraz oczy wręcz przeczyło prawom biologii. Patrzyli na siebie, to na toydarianina w bezgranicznym zdumieniu* Ale… ale to nie możliwe, proszę pana, my… proszę sprawdzić następny! *odezwał się klon jak najbardziej klonowym głosem* Oliwio, przynieś pozostałe, nie mogą być fałszywe, może akurat te zawierają jakieś błędy! *Co? fałszywe kości kredytowe? To po to narażal swoje życie, zostawił na Couruscant ojca Oliwii któremu mogła grozić egzekucja jakby dowiedziano się o tym ze pomagał w tym procederze i oddał jedi i to żywego…* Proszę zaczekać!
|
Moc - 2012-05-07 14:02:43 |
Toydarianin na chwilę się zatrzymał a potem rzucił w ich kierunku to urządzenie do sprawdzania czipów a potem poleciał sobie dalej aż do wyjścia, za którym po chwili zniknął. Wyraźnie nie chciał mieć do czynienia z oszustami. Ale urządzenie pozostało, leżało niewinnie na płycie lądowiska nieuszkodzone. Widocznie było przystosowane do ciężkiego traktowania. W obsłudze było proste, wystarczy włączyć i przyłożyć do jakiegoś czipa a on sprawdzi autentyczność. Czerwona dioda oznacza fałszywkę, zielona jak łatwo się domyślić oznaczała oryginał.
|
Secorsha - 2012-05-07 14:09:14 |
*Przez małą chwilę stali jak wryci, po czym obok – na kolana- ona najpierw dziecko na płytę, i rzuciła się do czytnika. On drżącymi rękami wysypali woreczka wszystkie karty. Posprawdzali wszystkie. Wszystkie czerwone. On pobiegł do statku po resztę. Posprawdzali resztę. Wszystkie czerwone* Nie! *Oliwia ze łzami w oczach przejechała sobie paznokciami po twarzy, zostawiając na niej różowe pręgi* Nie! To nieprawda! Jeszcze raz! *posprawdzali jeszcze raz. Cały czas – czerwone, czerwone, czerwone. Kazaan był teraz blady jak śmierć i widac było puder na jego policzkach. Tą marną charakteryzacje* Oszukał nas… sukinsyn nas oszukał! *Dziewczyna dygotała siedząc na plycie ladowiska. Ich maly synek o twarzy klona ślinił beztrosko jedna z kart kredytowych, choć w jego oczach widać było niepokój. Widział rozpacz rodziców.* Co teraz? - Proszę pana! *Klon wstał* Oddamy statek! Dobry! *Statek był wart może 20 tysięcy, do zamiany potrzebowali kogoś, kto ma dobre serce, a Ne takiego handlarzyka*
|
Moc - 2012-05-07 14:12:57 |
Niestety nikogo nie było i odpowiedziało im tylko echo. Nikt nie interesował się ich smutnym losem i ciężkim życiem, wszyscy mieli w dupie fakt, że nie mieli mieszkania, pracy, żywności i perspektyw. Jedyne kamery umieszczone to tu to tam obracały się w różnych kierunkach pilnując, by nie narobili głupot. Najogólniej mieli teraz przesrane. Jeśli sprzedadzą swój statek to ostatecznie tutaj utkną żyjąc w warunkach gorszych niż żebracy na ulicach Coruscant. Mogą też co prawda odlecieć, ale bez tankowania daleko nie odlecą.
|
Secorsha - 2012-05-07 14:25:27 |
*Kazan stal i patrzyl w pustkę. Oliwia trzęsłą się i jego stóp* Myślisz, ze naprawdę zawiadomią imperium? *zapytała ona. Kazan westchnął* Myślę, ze nie, nie chcą zwracać na siebie uwagi, ale wolę nie przekonywać - Nie dolecimy nawet do najbliższego systemu! *krzyknęła dziewczyna drżącym głosem i nagle zaczęła podnosić się na nogi. Dziecko nadal siedziało na ziemi* Masz… to jest łańcuszek… po babci… dogoń go i spróbuj mu to sprzedać za paliwo… Kazan, słyszysz? - Dobrze wiesz, ze się nie zgodzi, on robi duzy szmal! - Ale to jest warte ze dwa tysiące! *Klon objął ja ręką i przycisnął mocno do piersi by ją uciszyć* Daj mi pomyśleć… daj mi pomyśleć… Co moze być wystarczająco cenne… może nerka… może oko… *Organy do przeszczepu były towarem na chodzie, ale malo kto się w tym specjalizował* Zbierz te śmieci, weź Brada i wsiadaj do statku. Odlecimy kawałek i pomyślimy… *dziewczyna zrobila co kazał. Po chwili wisieli już w przestrzeni, jakieś dwie minuty lotu od asteroidy. Póki ich nie wygonią – są bezpieczni. Siedzieli i myśleli, co teraz, oboje obgryzając paznokcie aż do bolu. Kazan próbowal połączyć siez Cichym. Bez skutku. Musoial zablokowac kanał, mały sukinsyn!* Ta karteczka… - Co? -Ta karteczka… *wysapała dziewczyna przytulająca dziecko* Mówiłeś ze dal ci karteczkę z numerem… -To na pewno podstęp. Zobacz, nie widzisz co nam zrobił!? *Kryształowe od łez oczy Oliwi drżały tak jak cała ona. Po chwili wąskie jak kreseczki brwi zeszły się nad jej powiekami* A co masz kurwa do stracenia?! *krzyknęła, po czym zacisnąwszy zeby opuściła głowę i ukryła twarz w dłoni* Przepraszam. Ja już nie wiem, ja nie mogę… *Klon nic nie powiedział. Wysypał sobie na kolana wszystkie papierki i ulotki jakie miał. jakie zebrał na swoje „nowe życie” i odszukał tę jedną. Poczul nienawiść na widok tego pisma. Westchnął. wziął komunikator i wystukał numer…*
|
Tangorn - 2012-05-07 14:37:01 |
Komunikator klona wyświetlał komunikat "łączę". Jednakże przez kilka dłuższych chwil nic się nie działo, wciąż łączyło ale jakoś nikt nie odbierał. Można w końcu utracić nadzieję... Aż tu nagle cichy dźwięk poinformował o przyjęciu połączenia i minaturowy holoprojektor wypluł z siebie błękitny obłoczek, który od razu uformował się w postać człowieka siedzącego na czymś długim, co chyba było łóżkiem. Obudzony mężczyzna był praktycznie nagi, strategiczne miejsce okrywał kawałkiem kołdry. Sądząc po odcieniu kolorów projekcji miał on bardzo ciemną skórę i dziesiątki mniejszych lub większych blizn na całym ciele, w tym trzy na twarzy, która zdradzała oznaki późniejszego wieku. Facet ten miał całkiem łysą głowę, kilkudniowy zarost, starannie jednak przystrzyżony. A z wyrazu jego twarzy jasno szło wywnioskować, że jest wkurzony bo właśnie się obudził. - Czego kurwa?! Warknął gniewnie ale miał póki co problem ze zogniskowaniem spojrzenia na swojej projekcji. Po chwili ktoś spoza zasięgu kamery skarcił go. Był to wyraźnie kobiecy głos a jakby na potwierdzenie pojawiła się ręka, dużo smuklejsza. - Kochanie... idź rozmawiać gdzieś indziej, jest środkiem nocy... - Wiem przecież, jakiś pierdolony auretii się dobija i spać ludziom nie daje. - Tangornie... - No co?! - Tangornie. - Idę idę... czekaj no chuju jeden, rozłącz się to cię znajdę tylko po to by ci nakopać do shebs za to, że mnie obudziłeś... - Tang! - No idę! Wizja na chwilę zniknęła, ale zrzędliwy głos obudzonego mężczyzny dalej im towarzyszył. Po jego słowach klon mógł się domyślać, że rozmawia z Mando albo kimś znającym ten język. Pośród klonów krążyły czasem pojedyncze słowa z ich języka, czasem też fragmenty ich pieśni wojennej, więc można to skojarzyć. Po chwili wizja znowu się pojawiła a ten mężczyzna miał już na sobie bokserki i gdzieś szedł. - Czego? I kim ty do kurwy nędzy je... zaraz... jesteś klonem, prawda? Jego głos z miejsca się zmienił, stał się nieco spokojniejszy.
|
Secorsha - 2012-05-07 14:47:37 |
*Mando – pomyślał. Ale jego pierwszym skojarzeniem był -zleceniodawca duga. Po co mandalorianom jedi – nie miał pojęcia, ale on nie miał pojęcia po co komukolwiek taki jedi (Nawet huttom, bo z takim się umawiał). Tu wszystko było dziwne. Patrzył na hologram. Co mam mu powiedzieć? – myślał. Co mówi wystawiony do wiatru gość który nagle wszystko stracił, zanim w ogóle to dostał?* Tak… jestem klonem *odpowiedział Kazan. Glos przypominał ostatnią mowę skazańca. Z trudem utrzymywany w dyscyplinie, bo gdzieś za barierą w ostatecznej rozpaczy zaczynał już drżeć* A ty? Jesteś z siebie zadowolony? Ryzykowałem dla ciebie życiem wszystkich tych którzy kiedykolwiek… widzieli we mnie człowieka… *Oblizał usta. Był bardzo blady. Ktoś, kto ma do czynienia klonami od razu to pozna.* Ryzykowałem wlasnym życiem… sprzedałem twojemu człowiekowi tego jedi za dwieście tysięcy. Dwieście pierdolonych patyków, to nic dla twojego pana hutta… a ja? A my? Zobacz… *Poruszyl się, ale za chwile obraz już łapał go dalej. Ma rękach miał dziecko. Małego klona. Rocznego chlpca o twarzy Janga Fetta* To jest mój syn, on teraz umrze z głodu razem ze mną i jego matką. Wiem, ze cie to nic nie obchodzi. I pewnie wiesz, ze jesteś największym skurwielem w skali skurwieli, razem z tym twoim szczylem-dugiem pośrednikiem i twoim ślimaczym panem który sra kasą *Mówiąc to ani razu nie podniósł głosu...*
|
Tangorn - 2012-05-07 14:54:08 |
- Spokojnie synu, przestań pierdolić głupoty... muszę ogarnąć to wszystko Tang wciąż był zaspany, ale w miarę jak klon mówił to co raz bardziej się rozbudzał. Nie myślał jeszcze co prawda na najwyższych obrotach, ale już zaczął więcej rozumieć z tej całej opowieści, której nie przerywał. Gdyby to był jakiś zwykły człowiek biadolący mu na swoja niedolę to by go zjechał totalnie a potem kazał mu wypierdalać i się rozłączył. Ale był to klon, a to zmieniało całkowicie postać rzeczy. - Udesii cholera... jaki mój człowiek? Jaki znowu pierdolony Jedi? I od kogo masz ten numer? Zapytał w końcu, gdy klon przestał mówić. Tymczasem Tang zaczął grzebać w lodówce, co też uchwyciła kamera, chociaż tylko częściowo. - I bez żadnych dyrdymał dobra? Nie znam ciebie, nie kupowałem żadnego Jedi, bo tych pierdolonych szczurów nie lubię a na to ścierwo szkoda kasy...
|
Secorsha - 2012-05-07 14:59:21 |
*Kazan oddychał powoli, jednak zdziwienie Tanga sprawiło, ze i on zaczal się zastanawiać o co tu chodzi* Od duga… sprzedałem jedi… Hutt chciał go kupić. przysłał duga. On zapłacił mi fałszywymi pieniędzmi, a na koniec spotkania dał mi ten numer. teraz okazało się, ze nie mamy ani grosza. Mamy tylko mały statek w którym kończy się paliwo i groźbę nad sobą ze jeśli nie odlecimy wezwą imperium. A jak wezmą, to co najmniej kilka osób zostanie z miejsca rozstrzelanych, w tym ojciec mojej dziewczyny. Co ja mam myśleć? Co pierdolić? Mam ten numer od gówniarza który skazał nas na śmierć!
|
Tangorn - 2012-05-07 15:05:12 |
- Dug gówniarz? Coś mi tu świta... bo reszta za chuja Tang podrapał się po głowie wolną ręką a potem spojrzał w kierunku lodówki wygrzebując z niej jakąś kanapkę, ale po namyśle odłożył ja na miejsce i wziął do ręki butelkę piwa. Po alkoholu lepiej mu się myśli. - Chyba go kojarzę... ubrany jak ktoś z ulicy z prymitywnymi drucianymi kolczykami i tak dalej? Poznałem go jakiś czas temu na NS i dałem numer jakby coś chciał... tylko po kiego chuja on go dał wam? ?odkorkował butelkę i napił się porządnie z niej. Widać było od razu, że był bardzo spragniony, bo wlał w swoje gardło prawie połowę jej zawartości. I wtedy przyszło mu do głowy, że ten dug chyba domyślił się jaki jest stosunek Tanga do klonów i że ten nie opuści biedaka w potrzebie. Skubany, młody miał łeb. - Dobra synu, nie panikuj... coś wymyślimy. Gdzie jesteś? We łbie Tang już układał plan ratunkowy, ale wymagało to zaangażowania wszystkich jego synów. Musiał się upewnić, że to nie jest sztuczka Imperium.
|
Secorsha - 2012-05-07 15:14:45 |
*Klin skinął głową* Tak. Niecały metr wzrostu, niebieskie oczy, morska skóra, poszarpane małżowiny, dużo biżuterii. Miał na szyi dziwną apaszkę, jakby z ludzkiej skóry. Nic nie mówił, nie odezwał się ani słowem. Miał nienaturalnie białe zęby… *Opisał Cichego dokładnie. W końcu to klon – nauczony by dostrzegać szczególny.* Jesteśmy mniej więcej w połowie drogi miedzy systemami Dantooine a Dubrilion, przy asteroidzie mieszkalnej… *Mały klon na kolanach dużego klona – swojego ojca patrzył wielkimi oczami na ruszający się hologram Tanga.*
|
Tangorn - 2012-05-07 15:24:45 |
- Tiaa... narkoman. Tang się tam w szczegóły nie wdawał, poza tym wiele już mu z pamięci wyparowało, wyparte przez ważniejsze sprawy niż jakiś dugański nastolatek, którego przelotnie poznał na Nar Shaddaa. Bardziej się skupiał na tym, jak wyciągnąć tą rodzinkę z tarapatów, bo jednak do Dantooine był spory szmat drogi i prędko tam nie dolecą. - Dantooine... kurwa daleko. Dobra, podeślę wam numer jednego z moich kont, będzie tam jakieś z 10 000. Poczekacie na mnie na tej asteroidzie albo zatankujecie i polecicie na inną planetę i tam się spotkamy. Wybierajcie Tang właśnie lekką ręką rozstawał się z dziesięcioma kawałkami, jak gdyby to było nic. I robił to tylko z powodu klona, bo tym ludziom należało się to. Nie mieli szansy na normalne życie, więc teraz miał okazję nadrobić. - Ale jak mnie orżniesz, to przysięgam, że cię znajdę... a potem dowiesz się, że te wszystkie opowieści o Mando to jednak prawda
|
Secorsha - 2012-05-07 15:29:58 |
*oczy klona zrobiły się tak wielkie jak wtedy, kiedy dowiedział się o fałszywych kredytach. !0 tysięcy od obcego faceta? Co to mogło oznaczać? Moglo to, ze ruszyło biedaka sumienie po tym jak jego ludzie oszukali niewinnego frajera jakim był Kazan. Ale nie wydawało mu się, Tangorn za dobrze udawał. I nie miałby żadnego interesu w tym by im pomagać. Chociaż – mogł ich sprzedać imperium. Chociaż nie – nic by nie dostał, najwyżej kulkę w łeb. Chwila wahania* Dobrze… będę czekał tutaj…
|
Tangorn - 2012-05-07 15:55:01 |
- Dobra... która godzina? O kurwa... A'den mnie zabije... Jane z resztą też. I na chuja mi to było na stare lata? Mamrotał do siebie niezbyt pocieszony Tang, patrząc to na zegarek to gdzieś w bok. Wyraz twarzy miał raczej mało optymistyczny, ale skoro się zdecydował podlecieć tam to podleci, pobudzi wszystkich i spokój. Kurwa... Tracyn i Dral siedzą u tego jebanego droida... chuj w dupę z takim czymś Dalej mamrotał próbując sobie przypomnieć o kolejnych przeszkodach na jego drodze. A zdecydowanie coś za dużo ich się nazbierało. - Dobra, będę tam za jakieś 20 godzin... i w sumie, jak masz na imię?
|
Secorsha - 2012-05-07 16:00:15 |
…Kazaan… *wydusił klon, który wałczył w sobie z zaskoczeniem, zdezorientowaniem i nadzieją. Nie przedstawił się numerem. On od zawsze wiedział, ze ma imię. Zawsze kiedy się tylko dało przypominał to, ale tylko w warunkach poza służbą. Na służbie był kimś zupełnie innym.*
|
Tangorn - 2012-05-07 16:09:02 |
- Kazaan... dobra... Tang Fibal, pewnie widziałeś moją paskudna gębie na liście zdrajców Imperium z dopiskiem były szkoleniowiec klonów który zwiał z kilkoma komandosami. Przedstawił się luźno i nawet sobie pozwolił na cień uśmiechu. Ta deklaracja mogła co nieco wyjaśnić motywy, którymi się kierował Mando, o ile Kazaan będzie się nad tym zastanawiał. - Dobra, prześlij jeszcze koordynaty tej asteroidy i tam przylecę
|
Secorsha - 2012-05-07 16:13:14 |
*Klon zamrugał, podniósł rękę, przeczesał włosy, i w końcu lekko się uśmiechnął, z cichym sapnięciem ulgi. Zrozumiał. A przynajmniej mu się rozjaśniło. Zaczął oddychać głębiej. Oliwia jeszcze nie rozumiała. Siedziała obok, napięta, gryząc kciuk.* Dziękuję… *wysapał cicho. Dziewczyna zamrugała, jakby nagle się budząc. Ale jej nie obejmowała kamera. Klon wysłał koordynaty*
|
Tangorn - 2012-05-07 16:27:14 |
- Dobra, do zobaczenia No i Tang się rozłączył. Tymczasem na Dxun z ciężkim sercem ruszył do sypialni poinformować Jane, że po raz kolejny znika na kilka dni bo musi uratować biednego klona. Cały czas też zastanawiał się, po cholerę się pchał w związek z kobietą mając pięćdziesiąt lat na karku i względnie ciekawą przeszłość. Mógł zostać dziadkiem i cieszyć się spokojem i wolnością... a tak nagle się okazało, że nie ważne jak dobrym był i jest wojownikiem, to zawsze baba ma ostatnie zdanie, nie ważne czy to aruetii czy mando. Zawsze... Ale w sumie, przynajmniej w domu dzięki temu mógł odpocząć od wszystkich problemów. No i przynajmniej od czasu do czasu nie musiał gotować, sprzątać, wywalać za drzwi gości. No i mógł liczyć na seks.
|
Secorsha - 2012-05-07 16:39:20 |
*Tymczasem drugiej strony łącza młody jeszcze klon (choć zarazem już bardzo dorosły), jego równie nieletnia partnerka oraz niespełna roczne dziecko zostali atmosferze niedopowiedzeń. Milczeli, milczeli…* O co tu chodzi? Dug podal ci numer tego faceta. On chce nas ratować… nie rozumiem. Gdzie jest haczyk? Co to za facet, ten Fibal? *Niestety, jej tatuś nie wtajemniczal w sprawy Waru jak ten jeszcze istniał* Słyszałaś o tej babcie która wykupowala droidy i dawała im „godny dom”? Może ten gość robi to samo z klonami. W każdym razie – nie mamy wyjścia. Musimy zaufać… - Przeslał pieniądze? - Nie wiem, ale nie chce wracać na tą asteroidę. - Ja też nie. Poczekamy tu, w statku *Dwadziescia godzin w myśliwcu. Czas – start*
|
Tangorn - 2012-05-07 16:42:25 |
Wiadomość z podanym numerem konta w końcu dotarła z opóźnieniem, bo jednak Tang miał sporo takich porozsiewanych po różnych bankach małych kont, gdzie trzymał kilka-kilkanaście tysięcy kredytów. Niby to było nieopłacalne, ale gdy jedno a nawet kilka kont ktoś wytropił i zamknął, to cała kasa nie przepadała.
|
Secorsha - 2012-05-07 16:45:17 |
*Dane doszły. para przyjrzała się im uważnie. Przyszły. ale jeśli są fałszywe jak tamte? Toydarianin ich zniszczy. I tak jest wkurzony. Nie wypłacą ich sobie, bo nie ma tu bankomatu, mogą tylko zrobić przelew.* Siedzimy Zadecydował Kazaan. Ile się da…*
|
Tangorn - 2012-05-07 17:49:25 |
No to musieli przeczekać te dwadzieścia godzin w ciasnocie i ogólnej niewygodzie. Ale po upływie tego czasu w sporej odległości od asteroidy wyskoczył z nadprzestrzeni jakiś frachtowiec. Zwykły, trochę poobijany, nie wyróżniający się po prostu niczym. Statek jakich tysiące w znanej galaktyce. Od razu zaczął on zmierzać w stronę asteroidy. Ot pewnie kolejny klient. Ale wtedy też obudził się do życia komunikator Kazaana. Dobijał się do niego ktoś z numeru, na który klon wcześniej dzwonił. A więc światełko nadziei.
|
Secorsha - 2012-05-07 17:52:14 |
*przesiedzieli 20 godzin w skrajnych warunkach i jeszcze w strachu czy toydarianin nie wezwie imperium, ale nie wezwał. Statek który wyskoczył na pewno nie był imperialny.* To na pewno oni! *Oliwia nagle się obudziła* Pilotuj, ja odbiorę *Dziewczyna przejęła stery, a klon odebral*
|
Tangorn - 2012-05-07 18:04:28 |
Po odebraniu połączenia pojawiła się postać w pełnym mandaloriańśkim pancerzu o ciemnych barwach. Hełm założony na głowę skutecznie utrudniał rozpoznanie danej osoby, pozostała jedynie identyfikacja głosu. Tu na szczęście sprawa była prostsza. Głos chociaż nieco zniekształcony przez filtry hełmu należał jednak do Tanga. - Dobra, gdzie jesteście? Jeśli ten śmieszny myśliwiec jest wasz to lądujcie w tym hangarze... tam pogadamy, muszę mieć pewność, że nie jesteście szpiegami Imperium Powiedział to wszystko spokojnie a po chwili przyszła wiadomość a w niej zapisany numer hangaru w którym mieli lądować.
|
Secorsha - 2012-05-07 18:11:12 |
Tak, to my. Już lecimy *I rozłączył się. Popatrzył na Oliwię. Na jej rękach spal jej syn. Ona sama zmęczona i przerażona teraz wyglądała jak ktoś, komu podarowano drugie życie. Leciała powoli w stronę statku. Kazaan objął ją ramieniem i przytulił mocno. Byli uratowani. przynajmniej narazie…* *Po pól godzinie śmieszny myśliwiec osiadl w wyznaczonym hangarze. Zaraz otworzyły się wyjścia i wyszli niemal natychmiast, zaraz zaczynając wykonywać serie ruchów i masując sobie siedzenia. Młoda, bardzo młoda dziewczyna i klon. Młody klon, młodszy od klonów Tanga. Podczas 20ti godzinnego posiedzenia w statku Oliwia zmyła mu puder, wiec nabrał swojego właściwego koloru, jak i zdjął soczewki wiec i jego oczy znów były normalne. Jedynie blond farba na włosach i brodzie została na pamiątkę próby ukrycia się*
|
Tangorn - 2012-05-07 18:28:43 |
Frachtowiec już czekał na nich w wyznaczonym hangarze. Rampa prowadząca do części magazynowej była otwarta a na niej stał Mando w pancerzu pomalowanym w maskujące zielone i brunatne kolory, ewidentnie wskazując, że jego właściciel często przebywa na jakichś dzikszych planetach. W rękach trzymał karabin snajperski gotowy do wystrzału. Nie celował nim w nikogo, ale mógł to zrobić bardzo szybko. Drugi Mando, który miał na sobie dziwny miks pancerza klona i besak'gamu stał przy drzwiach i nawet nie odwrócił sie w ich kierunku, ale dziwne przeczucie mówiło Kazaanowi, że on śledzi każdy ich ruch. Trzeci Mando miał na sobie czarny pancerz, ozdobiony tu i ówdzie czerwonymi i złotymi pasami. Wzór zgadzał się z tym z holograficznej projekcji. Na uda miał założone kabury, które skrywały dwa bliźniacze blastery. - Su'cuy gar. Ty jesteś Kazaan, a to? Wskazał opancerzoną rękawicą na kobietę i jej dziecko. Wciąż nie zdejmował hełmu, ale to był zdecydowanie Tang.
|
Secorsha - 2012-05-07 18:34:26 |
*jeszcze kilka „ćwiczeń” po dwudziestogodzinnej posiadówce i stanęli obok siebie twarzą do mandalorian. On, obok jego dziewczyna, młoda, nawet nie dorosła. Ale co chcieć od klona. Przecież tak naprawdę był młodszy od niej. Dziewczyna na rękach trzymała dziecko. Dziecko o twarzy Jango Fetta* Tak… ja jestem Kazaan. Pan Fibal? *Zapytał z typową Klonią grzecznością* To… to moja rodzina *Objął Oliwię ramieniem. To musiało być dla niej trudne. Ale dla niego nie łatwiejsze. Dziewczyna skinęła im głową i uśmiechnęła się wdzięcznie.*
|
Tangorn - 2012-05-07 18:40:12 |
- Pan... dawno mnie nikt mnie tak nie nazywał, aż łezka się w oku kręci Powiedział żartobliwie by rozluźnić nieco atmosferę. Właściwie nie pamiętał by ktoś w ciągu ostatnich kilku czy kilkunastu lat zwracał się do niego per pan. W WARze był sierżantem, na Kamino też, a gdzie indziej parszywym Mando. Fibal przez chwilę nie odpowiadał, ale nagle przy rodzince zjawił się ten drugi Mando, spod drzwi. W ręku trzymał jakieś urządzenie. - Spokojnie, sprawdzimy czy nie macie żadnych nadajników czy czegoś niechcianego. Potem możecie wejść na pokład, waszym myśliwcem poleci A'den Wskazał na pracującego cierpliwie i metodycznie Mando.
|
Secorsha - 2012-05-07 19:00:57 |
Dobrze, proszę pana… *I znowu pan. Kazaan był grzeczny aż di bólu, patrzył jak dzieciak. Jak ten mały obok, w ramionach dziewczyny, która tez patrzyła jak dzieciak. Może troche większy. Banda dzieciaków. Wykiwana przez innego dzieciaka. Galaktyka się stacza…* Bardzo chętnie się temu poddamy bo cała drogę baliśmy się ze oni będą nas szukać… *teraz to ona się odezwała* Wyrwaliśmy się imperialnym statkiem, ale zamieniliśmy go na ten… *teraz odezwał się Kazaan. Tłumaczyli się i opowiadali jedno przez drugie* Mieliśmy tego jedi na pokładzie, chcieliśmy sprzedać go temu Huttowi… - Temu z którym was wiązałem, przepraszam, byłem zdenerwowany… - I mieliśmy kupić tutaj mieszkanie ale… - Ale ten toydarianin powiedział, ze mamy fałszywe kredyty. - Może też nas oszukał?
|
Tangorn - 2012-05-07 19:36:44 |
A'den cierpliwie wszystko sprawdzał, ale póki co było czysto o czym na bieżąco informował Tanga dzięki wbudowanym w hełmy wewnętrznym komunikatorom. Stary Fibal zaś stał tak ze dwa metry od tej młodej parki i tylko słuchał, chociaż nie był aż tak zaangażowany w tą historię. Jedynie nurtowała go jedna kwestia, o którą jednak zapytał jego syn. - Jak taka banda banth jak wy zdołała pochwycić Jedi? Zapytał badający ich Mando a głos mimo że zniekształcony przez filtry hełmu nie dał się pomylić z żadnym innym. Przynajmniej komuś, kto często obcował z klonami. - Udesii A'den'ika... oboje zostali orżnięci, co nie powinno dziwić, bo ta galaktyka jest jak dziwka, daje dupy tylko temu co ma władzę, kasę lub po prostu ma siłę. Czarny wizjer hełmu Tanga nie poruszyłsię w żaden sposób i Kazaan wraz z Oliwia mogli się przeglądać w swoim odbiciu.
|
Secorsha - 2012-05-07 19:49:09 |
No cóż… to był bardzo głupi jedi… *Odpowiedział Kazaan rozbrajająco szczerym głosem* Sam do nas przyleciał i oświadczył, ze chce zostać uczniem imperatora. Nie za bardzo do niego docierało to co mówili, wiec inkwizytor go obezwładnił… *Uznał ze „banda banth” to imperium, bo chyba nie on i jego dziewczyna. To najwyżej dwie banthy, a poza tym to już przesadna wiara w przypadek ze dwie osoby mogły obezwładnić jedi, w tym dziewczyna góra 17 lat* Pomietolili go ale był wyjątkowym kretynem, zostal ostatecznie skazany na śmierć. Ojciec Oliwii miał wtyki, udalo się go wyciągnąć w składzie z odpadami. Skremowali nieprawdziwego trupa, a my mieliśmy sprzedać tego frajera żywego za dwieście tysięcy… I sprzedaliśmy, z tym ze on nas orżnął. Zostawił mi pana numer. Wiem, to bardzo dziwne, ale zostawił… i nic nie powiedział, ani słowa przez całe spotkanie… *Kazaan mówiąc patrzył cały czas w wizjer hełmu Tanga. Oliwia oglądała się subtelnie na to co robił A’den. Bardowi zaś – ich synkowi – wszystko było obojętne. łatwo sobie było wyobrazić ich sytuacje na Couruscant: córka podoficera ma dziecko klonem. Nie ma życia!*
|
Tangorn - 2012-05-07 20:03:48 |
- A który nie jest? Zapytał Tang i wyraźnie było słyszeć w jego głosie pogardę. Nie lubił Jedi od bardzo, bardzo dawna. Właściwie słowo nie lubił nie oddaje w pełni tego co czuł, chociaż nienawiścią by tego też nie nazwał. Nienawidził straż Śmierci, do nich to by strzelał nawet jakby ci mieli wywieszoną białą flagę. - Kradzież ciała, nieźle pomyślane Przyznał ostatecznie A'den, kończąc powoli sprawdzanie. Dioda świeciła na zielono, a więc byli czyści. Pokazał to Tangowi a ten nieznacznie kiwnął głową, zadowolony również z tego, że Kazaan gapi mu się w wizjer. Był rozsądny. - No tak, ten dug chyba nie mówiłw ogóle... A'den'ika sprawdź ich myśliwiec. - Hmm... to co zawsze? - Tak, będzie czysty to go bierzemy. - Kto pilotuje? - Ty, Brex to kiepski pilot. - Ej słyszałem! Zawołał trzeci Mando, stojący daleko od nich, przez co normalnie raczej nie mógł ich słyszeć. A więc miał podsłuch. Ten trzeci po głosie sądząc też był klonem. - Chcecie potem odzyskać maszynę?
|
Secorsha - 2012-05-07 20:12:28 |
To był naprawdę wyjątkowy przypadek… *Kazaan wzruszył ramionami. Jak bardzo „Wyjatkowy” był ten przypadek to już nie opowiadał, bo to jest wręcz nie do uwierzenia, sam by nie uwierzył gdyby nie widział. Potem zerknął w kierunku tamtych. Klony – pomyślał. Facet „zbiera klony”, ale sądząc po nich, to jest im dobrze. Więc nie zbiera, a ratuje. Ciekawe, co by pomyślał, jakby widział ten mój pożal się mocy kamuflaż sprzed dwudziestu godzin…* Statek? Tak, myślę, ze jak go dobrze sprzedamy to… - To gówno będziemy z tego mieli ale lepiej mieć gówno niż nic… *Wcięła się pogodnie dziewczyna*
|
Tangorn - 2012-05-07 21:20:12 |
- W takim razie szkoda, że go nie poznałem Wypowiedź tanga wręcz ociekała jadem i w ogóle nieskrywaną niechęcią wobec Jedi. A znając stosunek Mando do Jedi łatwo można wpaść na pomysł jaki los spotkałby takiego nieszczęśnika, który wpadłby w łapska kogoś takiego jak Tang. Stary Fibal w końcu przekręcił hełm w kierunku stojącego myśliwca, ale nie sposób było odgadnąć jego myśli. Hełm skutecznie tłumił takie sprawy. Jednakże wypowiedź dziewczyny skutecznie zwróciła jego uwagę. A gdy się odezwał do niej to momentalnie wpadł w ten swój ojcowski ton, który do tej pory rezerwował tylko dla swoich synów. - Nie klnij przy dziecku, to nieładnie. Jesteś matką, powinnaś dawać przykład. Dobra, wchodźcie na pokład, tam ustalimy co dalej. A'den, weź maszynę i hmm... do walki to to się nie nadaje i w ogóle. Leć na Nar Shaddaa, opchnij to Bachsowi. Potarguj się porzadnie, zagroź spaleniem sklepu i tak dalej... wiesz, standard. Daj potem jak skończysz, przyślę kogoś po ciebie. - W porządku Tan'buir. Przekaż Amy by się nie martwiła. - Dobra, spokojnego lotu synu Klepnął jeszcze klona w naramiennik a potem gestem ręki zachęcił parkę do wejścia na pokład, gdzie na rampie nadal czekał Brex.
|
Secorsha - 2012-05-08 17:30:15 |
*Kazaan wzruszył ramionami. Postanowił nie uwiadamiać bardziej Tanga jaką to bulwę Gutta wydał zakon.* Proszę się nie przejmować, ten dug na pewno go zabije. Będzie o jednego mniej *Bardzo pokrzepiające słowa. Chyba próbował się wybielić, bo w końcu przez niego imperium rzeczonego jedi nie zgładziło, wiec poniekąd – uratował mu życie. Skarcona dziewczyna zamrugała gwałtownie* Chyba zna pan mojego ojca… *Odparła Tangowi, widać jej ojciec karcił ją podobnie. Ona nie uważała że „gówno” to brzydko, ale to Tang uratował im Zycie nie mając w tym zdawałoby się żadnego interesu niż osobistej niechęci do jedi/imperium i osobistej sympatii do klonów. Jednak – uratował i jeśli on uważa że gówno to przekleństwo, to tak jest. Kazaan objął Oliwię ramieniem, i powoli ruszyli po rampie do statku Tanga. Widac było, ze wolą zaczekać z pytaniem „co z nami będzie” do czasu kiedy statek się poderwie. Widać wszędzie lepiej niż tu*
|
Tangorn - 2012-05-08 17:40:36 |
Tang wzruszył tylko ramionami, gdy dziewczyna stwierdziła, że zna jej ojca. Pozwolił sobie jednak skomentować to bardzo krótko. - Dobrzy ojcowie są tacy sami No i ruszył przed nimi, pełniąc rolę przewodnika, ale cały czas był osłaniany przez Brexa i A'dena, który nie udał się jeszcze w stronę myśliwca. Wolał poczekać, aż ta odratowana rodzinka wejdzie na pokład. W końcu weszli na pokład po nieznacznie pochylonej rampie, mijając klona - Mando. Ten tylko kiwnął głową Kazaanowi i Oliwii a potem wycofał się do środka, nie spuszczając oka z wejścia do hangaru. Jego brat już powoli kierował się w stronę zdobycznego myśliwca, by go sprawdzić a potem zatankować. Tymczasem Tang raźno szedł korytarzykiem prowadząc parkę do centralnego pomieszczenia, gdzie będzie można usiąść i porozmawiać. Frachtowiec Fibala nie wyróżniał się niczym szczególnym. No może poza ewidentnym przywiązaniem do prowizorek, bo takie można było napotkać tu i ówdzie. Ostatecznie pokład lekko się zatrząsł, informując tym samym pasażerów, że wystartowali.
|
Secorsha - 2012-05-08 17:47:51 |
*Autor zapomniał wcześniej nadmienić ze para zabrała swoje skromne bagaże, a A’den na pewno je przeksanował. Teraz wszystko zostało wniesione do środka. Oni sami tez tu się znaleźli* Przepraszam, zapomniałem przedstawić, to jest Oliwia, moja dziewczyna… i nasz synek, Bard… *Kazaan był trochę rozkojarzony, nic dziwnego, sytuacja była skrajna a żaden klon nie czuje się specjalnie komfortowo kiedy jest w „innym świecie” sam bez braci. Kiedy wystartowali, dało się słyszeć charakterystyczne „uuuufff…”*
|
Tangorn - 2012-05-08 17:55:36 |
Wszystko zostało wykonane według tych procedur, bagaż też sprawdzono i wniesiono, a potem go gdzieś zostawiono, by nie przeszkadzał. - Tak, tak miło mi Powiedział Tang trochę na odczepne, bo właśnie dyskutował z Brexem o tym, co zrobić z ich gośćmi. Tymczasem pilot w kabinie radził sobie całkiem nieźle, nie trzęsło za bardzo, nie huśtało ani nic z tych rzeczy. Spokojny lot. Teraz zapewne byli już w przestrzeni kosmicznej. Dotarli w końcu do centralnej części statku i Fibal wskazał parze wygodną kanapę przytwierdzoną na stałe do pokładu. Sam siadł w podobnej a dzielił ich tylko mały stolik. Po chwili też rozszczelnił swój kombinezon i zdjął hełm. Ich oczom ukazała się ta sama twarz co z hologramu, tylko że w pełni wymiarowa. No i potwierdziło się to, że Tang jest czarnoskóry. - Na wstępie musimy omówić co z wami zrobić... Powiedział poważnie, chociaż lekko się uśmiechał, chociaż ten grymas nie był aż taki serdeczny a to przez blizny na jego twarzy.
|
Secorsha - 2012-05-08 18:06:48 |
*Usiedli grzecznie jak dzieciaki. Dziecko zaburczało coś po swojemu i wbiło w Tanga wielkie okrągłe oczy. Jak to mały dzieciak. Ale nie wystraszył się. W końcu to były geny Jango Fetta. Jego rodzice tez patrzyli na Tanga. Oliwia lekko odwzajemniła uśmiech. Kazaan na dobre nie wiedział co z Tangiem i jeog wyrazem twarzy robić. I dlugo myśleli co odpowiedzieć* My… mieliśmy plany. Ale nam je pokrzyżowano… teraz tak naprawdę wszystko zalezy od was…
|
Tangorn - 2012-05-08 18:15:49 |
Tang siedział na swojej kanapie całkiem rozluźniony, mimo że wciąż miał na sobie pancerz, który do najwygodniejszych nie należał. Do tego należy doliczyć broń w kaburach oraz pas pełen granatów, linek, strzałek i innego cholerstwa nadającego się tylko i wyłącznie do siania zagłady. I patrzył na te siedzące przed nim dzieci, bo inaczej ich nazwać nie mógł. I myślał... co z nimi zrobić? Odstawić gdzie chcą i dać kasę na nowy początek? Wątpił by sobie poradzili, nie teraz, gdy ten przeklęty Cochrel na pół Galaktyki rozgadał się o tym jak wyglądają klony. Imperium ze swoja propagandą polazło w swoje i teraz każdy wiedział jak wyglądał Jango. - Siedzisz sobie pewnie w Manda ty stary skurwielu i śmiejesz się do rozpuku a my tu kurwa twój burdel sprzątamy Pomyślał nieco ponuro o danym Mandalorze. a potem w końcu się odezwał. Musiał postawić sprawę jasno. - Powiem tak, ja wraz z kilkoma innymi Cuy'val Dar, czyli szkoleniowcami klonów, ustanowiliśmy dla takich jak ty specjalny fundusz. Każdy coś tam od siebie dawał na wypadek, gdyby któryś z nas natknął się na dezertera chcącego żyć. Wtedy ze wspólnej kasy mu mieliśmy pomagać. I są dwie opcje... możesz dołączyć do nas, do Mandalorian albo zacząć żyć na swój rachunek. Zamelinujemy cię gdzieś wraz z rodziną, przypilnujemy a potem radzisz sobie sam. Tylko w razie nagłej konieczności się z nami kontaktujesz Powiedział to troszkę surowszym tonem niż zamierzał, bo w sumie wolał by Kazaan dołączył jednak do Mando, z którymi był złączony więzami krwi. To był jego dom... o którym do kurwy nędzy nic nie wiedział.
|
Secorsha - 2012-05-08 18:41:58 |
*To była prawda. Starsze klony jeszcze coś tam wiedziały, a taki młody, rzec można z mlekiem pod nosem… Patrzył jak urzeczony, zafascynowany tym ze jest ktoś kto interesuje się klonami* Fundusz? *Powtórzył głucho jakby nie do końca rozumiał to słowo* I tak… za nic? *Kazaan był kreatywnym młodzieńcem, ale chyba nie na tyle by obmyślić samemu plan porwania ciała jedi i sprzedaży go. To wymyślił jego niedoszły teść. Teraz Kazaan miał podjąć decyzję* A… co mi pan radzi?
|
Tangorn - 2012-05-08 18:52:59 |
Nim Tang zdążył cokolwiek odpowiedzieć to zrobił to za niego Brex, który stał w przejściu, oparty o framugę. Zdjął już swój hełm, więc widać było jego twarz niemal identyczną z Kazaana. Różniły się jednak szczegółami. Komandos miał bowiem na swojej tatuaż. Dodatkowo jego policzek przecinała nieco paskudna blizna a a na podbródku wyhodował sobie kozią bródkę. - Oni osik wiedzą o życiu Tan'buir... popatrz na nich. Ta konserwa pewnie dopiero co orientuje się w tym jak wygląda galaktyka. Dał się przecież orżnąć nastolatkowi... wypuścisz go w świat? Raz dwa go dopadną ci z Imperium i ładnie posprzątają bałagan... a dziewczyna? Ile ty masz lat? Piętnaście? Szesnaście? W szkole siedzieć powinnaś a nie włóczyć się po galak... - Dość! Udesii Brex'ika. - {Dobrze wiesz, że mam rację.} - {Wiem, ale popatrz na nich... młodzi, naiwni, przerażeni. Sam taki byłeś i nie zaprzeczaj. Wierzyłeś w te bzdet, które ci kaminoanie ładowali do mózgu, potem dopiero zmądrzałeś. Trzeba dać im szansę.} - {Źle robisz ojcze...} - {Zobaczymy} Na chwilę umilkli a potem Tang wziął głęboki wdech i powiedział do Kazaana. - Brex ma rację... nie dacie sobie rady bez pomocy. Wolność to nie uporządkowany, zhierarchizowany świat koszar. Ale postaram się coś wymyślić
|
Secorsha - 2012-05-08 19:03:58 |
*Oboje popatrzyli na Brexa gniewnie, kiedy ten wypowiedział się o Kazanie jak się wypowiedział. Wiadomo, nikt nie lubi być znieważany. No ale - byli na ich łasce i niełasce i tak jak tamci będą ich nazywać, tak będą. Nic nie odpowiedzieli*
|
Tangorn - 2012-05-08 19:19:33 |
Konserwa to akurat nie była wielka zniewaga, przynajmniej nie w oczach komandosów bo w WARze tak się oni wypowiadali o zwykłych sklonowanych żołnierzach. Ci nie pozostawali im dłużni i pogardliwie nazywali komandosów "modelami delux w lśniących mundurkach". Taka wzajemna rywalizacja różnych grup żołnierzy. - Fierfek... nie ułatwiacie mi tego. Chcę dla was dobrze dlatego, że ty Kazaan dużo już w życiu wycierpiałeś i masz szansę na nowe życie. Każdy szkoleniowiec Mando to potwierdzi... Fierfek, siedziałem w końcu z dziewięć lat na Kamino, wiem jak to wyglądało. Potem przez trzy lata pracowałem w sekcji Oddziałów Specjalnych WARu i jak nic zasłużyliście na spokojną emeryturę, ale te skurwiele wam tego nie dały. Ale wychowałem też kilka drużyn komandosów i wiem, że klony nic nie wiedzą o życiu. Ich przygotowywałem latami a mimo to i tak kiepsko sobie radzili na początku. To całkiem inna rzeczywistość. Chociaż ty masz przynajmniej wsparcie Zerknął znacząco na Oliwię, bo ta musiała już co nieco wiedzieć o zwykłym świecie. Chociaż młoda była i pewnie pół życia pod skrzydłami tatusia spędziła. - Chcę dla was dobrze. I nie będę tutaj wam mydlił oczu, robię to tylko dlatego że ty Kazaan jesteś klonem. Mam do was sentyment, kilku z was adoptowałem jako własnych synów i to moja rodzina. Ty nie miałeś tego szczęścia, więc przynajmniej mogę pomóc ci stanąć na nogi
|
Secorsha - 2012-05-08 19:41:05 |
Ale ja pierwszy raz w życiu słyszę coś takiego… *Odpowiedział młody klon rozbrajająco szczerze. Zawsze uważał, ze tylko on jest jakiś inny, ze chce opuścić armię. Teraz znowu patrzył na Tanga* To co pan mówi jest tak nieprawdopodobne, ze jeśli wszystkie inne rzeczy w prawdziwym życiu sa takie same to strasznie się boje tego życia…
|
Tangorn - 2012-05-08 19:53:39 |
Tang wstał i podszedł do siedzącego na kanapie klona a potem położył mu rękę na ramieniu, tak po ojcowsku. Współczuł biedakowi, tak jak każdemu jednemu klonowi służącemu wciąż pod jarzmem Imperium. - Spokojnie synu, to pierwszy szok. Powiedział pocieszająco. Faktycznie pierwsze informacje zazwyczaj były szokujące i ktoś nie mający pojęcia o życiu będzie czuł się po prostu zagubiony. - Nie pan... mów mi albo Tang, albo sierżancie, jeśli ci to pomoże. W WAR'ze miałem taki stopień, więc może być i teraz. Pomogę ci na początku, wyjaśnię co i jak i... - I namieszasz mu w głowie kochanie. Zostaw to komuś, kto zna coś więcej niż tylko strzelanie do wszystkiego co się rusza Rozległ się kobiecy głos, identyczny z tym, który wyganiał kilkanaście godzin wcześniej z łóżka. A teraz jego właścicielka stała sobie spokojnie na korytarzu i uśmiechała się uprzejmie do Kazaana i Oliwi. Kobieta ta miała na oko tak ze czterdzieści lat i na jej twarzy widać były pierwsze oznaki starzenia się, ale najwyraźniej ona nic sobie z tego nie robiła. Miała łagodną, pogodną twarz, bardziej uroczą niż zabójczo piękną. Do tego krótkie, rude włosy rozczochrane na modłę Mandalorian i roziskrzone, zielonkawe oczy o dosyć ładnym odcieniu wiosennych liści. Ubrana zaś była zwyczajnie, wygodne buty, proste, skórzane spodnie, obcisłą, krótką koszulę z lekkim dekoltem a na to wszystko maiła narzuconą sportową kurtkę. - Tang dobre serce ma, ale za bardzo patrzy na wszystko przez pryzmat Mandalorian. A te zakute łby zawsze lubią sobie komplikować życie. A przy okazji, nazywam się Jane
|
Secorsha - 2012-05-08 19:58:27 |
Tak… tak mi się wydaje… *Jak to klon, najpierw odpowiedział „tak”, ze wszystko jasne, bo inaczej żołnierz nie odpowiada, a dopiero po chwili zdał sobie sprawe że chyba jednak nie. I wtedy weszła ta kobieta. I on i Oliwia, a także ich mały synek zaraz na nią popatrzyli. Skinęli głową* Dzień dobry… Przepraszam, ze panią obudziłem tym przekazem…
|
Tangorn - 2012-05-08 20:08:19 |
- Nic nie szkodzi... a Tan'ika nie stój jak kołek tylko weź coś ugotuj, a ja zaprowadzę naszych gości do kajuty, bo serio, nie wszyscy mają zamiast mózgów twarde hełmy. Uśmiechnęła się zaczepnie w stronę starego Fibala, a ten tylko ściągnął brwi i zmrużył oczy. Och czasem go tak wkurzała że miał ochotę... no właśnie, co? Walnąć ją? Nie, zdecydowanie nie. Ale czasami miał ochotę tak rzucić wszystko w cholerę i zaszyć się w swoim pokoju by poczyścić broń i tak dalej. - Na co mi... - ... to był ona stare lata, wiem, marudzisz. Chodźcie kochani, nim ten stary fujara zdąży wymyślić jakąś ciętą ripostę nim zabierze się do gotowania Tang miał teraz do wyboru albo brnąć dalej w tą wymianę zdań albo skapitulować. Obrał bezpieczniejszą, drugą opcję i polazł do kuchni a zaraz za nim poszedł Brex, który spojrzał na Kazaana oceniająco. Widać niezbyt przepadał za zwykłymi konserwami. Niby byli braćmi, ale jednak nic ich nie łączyło. - Jesteście pewnie zmęczeni, co? Możecie wziąć prysznic i ewentualne się przebrać jeśli macie w co. Potem coś zjemy i porozmawiamy na spokojnie co zrobić.
|
Secorsha - 2012-05-08 20:13:11 |
*Kazaanowi spojrzenie Brexa nie pomagało. Wręcz przeciwnie – to było przykre, bolesne. Klon nie powinien tak traktować klona. No ale tutaj Brex nie był klonem, tylko synem tego sierżanta* Troszkę *Odparla Oliwia. Już sam fakt ze nie wstała z kanapy, tak jak Kazaan świadczył o tym ze była zmęczona. Kazaan zaś na chwile odleciał, patrząc za Brexm.* Dobrze, Kazaan, weź nasze rzeczy, ja wezmę małego… *Klon obudził się, skinął i poszedł po bagaże. Dwie średniej wielkości torby – cały majatek*
|
Tangorn - 2012-05-08 20:33:44 |
Jane wychwyciła spojrzenie Brexa a potem popatrzyła współczująco na Kazaana, bo ten z pewnością nie miał pojęcia co zrobił, że jego kloni brat tak go traktuje. - Nie przejmuj się Brexem, on ma trudności z nawiązywaniem nowych znajomości. Jego bracia dokuczają mu twierdząc, że kaminoanin nasikał mu do probówki Uśmiechnęła się lekko do klona chcąc nieco rozluźnić atmosferę. Bo niby skąd miał chłopak wiedzieć, że Brex stracił brata w wyniku ataku Imperium i że nierzadko był on zmuszony walczyć z innymi klonami o przetrwanie? Młodego Fibala mocno zmieniła wojna a potem późniejsze ukrywanie się i walka partyzancka z Imperium. A Kazaan dopiero co zdezerterował, nie wiedział o wielu sprawach i to powinno rodzić raczej współczucie a nie gniew. - Chodźcie Zacheciła ich Jane i ewentualnie w czymś pomogła a potem zaprowadziła ich do małej, ale wygodnej kajuty. Stały tutaj dwie prycze, ale w razie czego można je było do siebie przysunać. W kącie zaś była mała szafa oraz szafka z szufladami na drobnostki. - Nie za wiele ale dobre na początek
|
Secorsha - 2012-05-09 12:39:54 |
*Tak, Kazaan nie miał pojęcia. O niczym tak naprawdę. Miał jedynie szczęście, ze trafiał na ludzi którzy chcieli mu pomóc. Najpierw Oliwia, potem jej ojciec, teraz ci, zupełnie obcy ludzie. A Brex, klon? Może bał się, bo tez był klonem. Bał się ze jego ojciec zajmie się bardziej biednym Kazaanem, niż swoim samodzielnym „synem”? Kazaan tez by się bał na jego miejscu… On tak myślał, nie znał przeszłosci Brexa ani jego charakteru* Ale… nie ma możliwości sikania do próbówek, one są hermetyczne, proszę pani… *odpowiedział szczerze klon który wrócił z bagażami. Widać miał mały problem z rozumieniem żartów, nawet tych klonowych. Oczywiście ruszyli za nią. Kazaan niósł bagaże, które dla klona właściwie nie miały ciężaru. Oliwii synek trochę ciążył, zmęczony jak ona sama, to tez od razu jak weszli położyła go na łóżku* Bardzo państwu dziękujemy… *odpowiedziała po krótkiej ciszy* Ojciec zabronił nam kontaktować się z nim… ale jak już się skontaktujemy… to on wszystko wam wynagrodzi…
|
Tangorn - 2012-05-09 12:59:13 |
Jane zaczekała na powrót klona a gdy ten powiedział jej o probówkach to uśmiechnęła się ponownie, ale tak trochę współczująco. - To był żart. On i jego bracia często nabijają się ze swojego pochodzenia. A gdy im się zwróci na to uwagę to odpowiadają "Jak mawia drużyna Omega - jeśli nie znasz się na żartach to nie zapisuj się do woja" Ją to bawiło bo wyczuwała taką ironię sytuacji. Klony nie miały możliwości zapisać się do wojska, bo de facto oni sami byli wojskiem. Ale to też ukazywało pewien dystans niektórych klonów do tego kim byli i do czego ich stworzono. Gdy już dotarli na miejsce do ich kajuty to Jane stanęła z boku by nie przeszkadzać im w rozgoszczeniu się. Jej twarz przybrała nieco poważniejszy wyraz, ale nadal łagodny. nie poganiała ich, dawała im czas na rozeznanie się w sytuacji. - Nie ma za co... no i nie trzeba nic wynagradzać Jane w sumie wiedziała jak może Tang zareagować na taką ofere ze strony kogoś związanego z Imperium. Miał na nich wyraźne uczulenie.
|
Secorsha - 2012-05-09 13:27:55 |
*To już było bardzo trudne dla Kazaana – jak nie znasz się na żartach to nie zapisuj się do woja. Az się chciało powiedzieć: właśnie z woja uciekłem! Ale stwierdził, ze to będzie głupie, wiec nie powiedział. Przytłaczało go to ze nie rozumie nawet tak trywialnych rzeczy. Wydawało mu się ze skoro dogadywał się z Oliwią i niedoszłym teściem, to już dogada się z każdym. * Tatuś jest honorowy, on… Kazaan! Siadaj a nie się kręcisz jak gó… jak smród w gaciach! *Oliwia krzyknęła na klona a ten usiadł. Pamiętała, ze „gowno” mówić nie można*
|
Tangorn - 2012-05-09 13:40:20 |
- Na pewno jest honorowy kochanie, na pewno Przyznała dziewczynie rację, bo może miała rację. W sumie pozwolił uciec klonowi z własną córką, która w dodatku miała z nim dziecko. To już o czymś świadczyło. Niestety to wszystko można szybko przekreślić jednym słowem - Imperium. A wtedy taki człowiek z miejsca stawał się potworem w oczach innych, nawet jeśli nim nie był i tylko wykonywał rozkazy. - Próbujesz nie przeklinać, co? Ojciec zakazał? Zapytała jeszcze Jane a potem odwróciła się w stronę wyjścia z korytarza. Wyraźnie słyszała głos Tanga, który chyba sobie coś nucił, a więc zabrał się do gotowania. - Rozgośćcie się, nie będę wam przeszkadzać. Dam potem znać gdy kolacja będzie gotowa, dobrze?
|
Secorsha - 2012-05-09 14:09:13 |
Pani mąż zakazał. Mojego ojca tu nie ma *Tak powiedziała, ale widać była ze nie jest to typ który tylko czeka aż karząca ręka wychowawcza się oddali. Była młoda, miała prawo myśleć tak, jak dziecko jej wieku. Tak jak Kazaan. Był tym młodszym klonem, wiec ile mógł mieć lat? 10? 11? Zakochał się w dziewczynie mniej więcej z jego poziomu. W nastolatce.* Dobrze, sierżancie! *odpowiedział Kazaan na głos Tanga. Chwile posiedział, i nagle wstał* Dwadzieścia godzin… wysiedziałem się *Odpowiedział na pytające spojrzenia kobiet,. bo na pewno takie padły*
|
Tangorn - 2012-05-09 14:17:08 |
- Tang? Och już zaczyna tatusiować? Temu to nigdy za mało... no i nie jest moim mężem... jeszcze Uśmiechnęła się figlarnie a potem cicho się zaśmiała. Nie był to chichot głupiutkiej nastolatki tylko porządny zdrowy, kobiecy śmiech. Było też coś miłego w tym, że od razu identyfikują ją i Tanga jako małżeństwo... cóż, dogryzali sobie jak ktoś z bardzo długim stażem. Poza tym nad formalizacją tego zwiazku się nieco zastanawiała, ale większym problemem był ten "stary pierdziel". Gdy Kazaan nagle się poderwał to Jane nie wytrzymała i znowu parsknęła śmiechem, no bo to śmiesznie wyglądało. Tang nucił tam te swoje stare przeboje, które były popularne w latach swojej młodości, a więc wieki temu, a biedny klon myślał, że go wołają. - Spokojnie żołnierzu, mój zakuty łeb da sobie radę, ty zajmij się rodziną. W końcu jesteś teraz jej głową, nie?
|
Secorsha - 2012-05-09 14:32:45 |
*Z tego biednego klona pewnie będą mieli długo ubaw. Nawet Oliwia się zaśmiała, cichuteńko, ona jak typowa nastolatka. Ich dziecko już nie wytrzymywało. Łebek się kiwał, ciało zwiotczało. Matka położyła go na jednej z pryczy. Dziecko sapnęło przez sen: umorusane, zmęczone, spocone, jak jego rodzice. Ta małą rodzinka przeżyła prawdopodobnie najtrudniejsze – bo samodzielne chwile w swoim zyciu* Wydaje mi się ze ta głowa ma coś z głową… Odparl Kazaan, drapiąc się po farbowanych włosach* Nie udało nam się… *A przecież mogłem go zastrzelić – pomyślał. Mogłem zastrzelić tego duga. W tej chwili nie myślał logicznie – ze jeśli to był człowiek od huttów, to mialby przegwizdane. teraz myślał tylko o tym, ze mógl zastrzelić duga, mieć kase i jedi do powtórnej sprzedaży*
|
Tangorn - 2012-05-09 14:38:17 |
- Jak na debiut to całkiem nieźle, w końcu żyjecie, nie? Stwierdziła pocieszająco Jane, bo jednak nie było tak źle jak na dwójkę nastolatków wypuszczoną w szeroki świat. Cud, że ich ten chłopak od hutta po prostu nie zabił i nie ograbił. W interesach z huttami trzeba zachowywać zdwojoną ostrożność. -W każdym razie daj odpocząć główce, ja idę pomóc mojej głowie rodziny Machnęła im jeszcze na pożegnanie a potem odeszła a drzwi się same zamknęły, ale jeśli będą chcieli to się normalnie otworzą. To nie była cela.
|
Secorsha - 2012-05-09 14:41:02 |
Dziękujemy pani… *Odpowiedział Kazaan. W najbliższym czasie „dziękuje” stanie się najczęściej używanym przez niego słowem. Teraz, jak wyszła Jane, „nastolatki” zajęły się sobą*
|
Secorsha - 2012-05-30 17:39:16 |
*Lot trwał a nietypowe znalezisko Fibali nie wychodziło z kajuty. Ona ze dwa razy wyszłą do łazienki, raz z dzieckiem, raz sama. On nawet tam nie wychodził. Klony mają silne organizmy a wiec i mocny pęcherz. Byli typową para wystraszonych dzieciaków którzy zajrzeli nieszczęściu w oczy, rzuceni w odmęty „dorosłego zycia”. Zagubieni jak się tylko da. Próbowali spać, odpoczywać inaczej, dziecko było marudne bo wymęczone, ale w końcu zasnęli, to oni męczyli się sami. Nie spali, tylko elzeli jak naleśniki na jednym łozku, bo na drugim drzemał Bard. i cicho rozmawiali*
|
Tangorn - 2012-05-30 18:02:22 |
Tangi tymczasem naradzali się we własnym gronie i to w dodatku w Mando'a, by jednak nic ich goście nie usłyszeli. Tematem głównym była przyszłość klona i jego dziewczyn, jak z resztą łatwo się domyślić. Bo zasadniczo Tang nie miał żadnego konkretnego planu lecąc po nich i wszystko wymyślał w trakcie działania. Zabezpieczył się przed wykryciem Imperium, owszem, ale nie miał planów co do przyszłości ich gości. Brex, jak zwykle okazywał bardzo zimną postawę, bo on podobnie jak A'den był socjopatą. Ten drugi może trochę się resocjalizował pod czujnym okiem Amy, ale ten pierwszy nie miał kogoś, kto by go stopował. A stałe przebywanie z Mando tego nie poprawiało, bo tam było wielu myślących podobnie jak on. Tak więc stary Fibal musiał sam kombinować co z tym począć. Co prawda Jane starała mu się doradzić jakoś, ale też miała świadomość, że w sprawach Mando on sam musi podejmować decyzje, co nie bardzo pomagało. Ostatecznie kobieta opuściła tą dwójkę i podeszłą do drzwi pokoju ich gości. Zapukała cicho, chcąc ich zaprosić na kolację, czy też obiad. Wszystko jedno
|
Secorsha - 2012-05-30 18:08:50 |
*Oni mieli nie mniejszy problem, ale poziom zrozumienia świata był wadom – nie najwyższy. Kiedy jeszcze żyli na Coruscant to uwazali się za zaradnych – Kazaan bardzo dobrze sobie radzil, potrafił sobie podporządkować szturmowców mimo niskiej rangi i często był faworyzowany przez dowódców. Może dlatego miał troche wygórowane wyobrażenie odnośnie swojej zaradności. Oliwia zaś uczyła się i miała dobrze postawionego ojca – imperialnego wiec z takimi plecami tez wydawało jej się ze wszyscy schodzą jej z drogi. Schodzili, ale nie dlatego, ze ona. A tutaj obije znaczyli tyle co znaczyli, co klon i nastolatka, czyli para gówniarzy mająca jeszcze do tego dziecko. Kiedy ktos zapukał, to tylko zrobili wielkie oczy, popatrzyli po sobie – co robić? Stać, siedzieć, może poczesać się chociaż… Wygramolili się z łóżka jedno przez drugie, rzucili koc, ze niby posłane, po czym ona usiadła a on poszedł otworzyć*
|
Tangorn - 2012-05-30 18:13:52 |
Mimo niezbyt wielkiej wiedzy o galaktyce to i tak należał im się szacunek za to, że wyrwali się ze swojego środowiska, chcąc szukać lepszego życia. Co prawda ich plan pozostawiał wiele do życzenia, ale sam fakt, że meli odwagę by to zrobić już coś znaczył. Tak przynajmniej rozumował Tang. Gdy Kazaan otworzył drzwi to ujrzał przed sobą Jane, opartą jedną ręką o framugę drzwi. Uśmiechała się ona uprzejmie do niego. - Wybacz, że przeszkadzam ale nie jesteście głodni? Tangorn przygotował kolację i jak zwykle w ilości pozwalającej wykarmić pułk wojska. To co, skusicie się? I jakby na zachętę mogli poczuć kuszący zapach jedzenia rozchodzący się po całym statku. - Może to i ponury Mando, ale co jak co, gotować to on potrafi Zachęciłą ich jeszcze, bo jak na jej gust wyglądali oni nieco mizernie. Ale nalegać nie będzie.
|
Secorsha - 2012-05-30 18:19:26 |
*Staneli twarzą w twarz. Kazde stanięcie twarzą w twarz z klonem, choćby i ufarbowanym na blond może wzbudzić niepokój, ale Jane pewnie już dawno się przyzwyczaiła. Kazaan tez się uśmiechnął. Wyglądał już lepiej, nie tak umordowany jak wcześniej, ale raczej nie był po kilkunastogodzinnym regenerującym śnie. I widać było ze jest głodny, bo nozdrza mu się nagle takie wielkie zrobiły jak jakiś zapach zaleciał, ale nie wie, czy wypada mu się zgodzić, czy należy odmówić, a jeśli tak to jak, co powiedzieć, w ogóle czego etykieta galaktyczna teraz od niego wymaga. Nie miał pojęcia. Zatęsknił nagle za „rozkaz – na stołówkę”. Na szczęście Oliwia przyszła z pomocą. Tez była głodna a nie miała tak silnego organizmu.* Jeśli to dla państwa nie kłopot… *odpowiedziała cicho*
|
Tangorn - 2012-05-30 18:25:00 |
Dawniej by to ją nieco peszyło i w ogóle, ale teraz była przyzwyczajona do widoku klonów. W ogóle, małej ich grupce matkowała, na co oni o dziwo chętnie przystali. No bo Tang za bardzo na kobietach się nie znał, był ignorantem w sprawach sercowych, kulturowych i ogólnie ignorował wszelkie normy dobrego wychowania. Jane patrzyła tak w twarz Kazaana i chyba wiedziała co tam mu się w głowie roi, takie proste myślenie kogoś, kto nigdy nie był zmuszany do podejmowania własnych decyzji. Ale na szczęście jego towarzyszka wybawiła go z opresji. - Ależ skąd... chodźcie, jedzenia wystarczy dla wszystkich Jane mrugnęła do Oliwi a potem lekkim gestem ręki zachęciła ich do udania się do głównej salki, gdzie już posiłek na nich czekał.
|
Secorsha - 2012-05-30 18:49:56 |
*Kazaan dalej nie wiedział co robić, ale widać było, ze nie spotykał się z Oliwią tylko on przysłowiowej niedzieli, bo ona doskonale wiedziała jak go opsługiwac. Kiedy Jane się usunęła, to Oliwia dosłownie wypchnęła klona na zewnątrz* Zostawię otwarte w razie jakby się mały obudził to go usłyszymy… *I teraz radzi byli iśc, wygłodniali jak hieny na podwórku rodziny długowiecznej*
|
Tangorn - 2012-05-30 18:58:51 |
Do salonu wiedzieli jak trafić, w końcu to nie był jakiś wielki jacht tylko zwykły, prosty frachtowiec przystosowany do przewożenia pasażerów, nie towaru. Tam zaś przygotowano okrągły, rozkładany stół i dostawiono krzesła z blokadą magnetyczną, tak by podczas manewrów nie latały one po całym pokładzie. Na stół zaś ustawiono trzy wielkie miski, w pierwszej znajdowały się bulwy podobne do ziamniaczanych, obrane ze skórki i jeszcze gorące. W drugiej misce znajdował się mały stosik mięsa. Nie była to nerfina, tylko steki zrobione z boomy, zwierzęcia występującego na Dxun. Mięso było całkiem smaczne, miękkie i odpowiednio doprawione. A w trzeciej misce znajdowała się kolorowa sałatka warzywna. Wszystko pięknie pachniało. Przy stole siedział już Brex i jak zwykle obserwował gości chłodnym spojrzeniem, zaś Tang uwijał się jeszcze podając do stołu dodatki - sos, jakieś dodatkowe przyprawy. - Noo... siadajcie i jedzcie. Nie lubię tego przetworzonego żarcia, smakuje jak gówno. Więc macie taką małą ucztę Powiedział zadowolony z siebie Fibal, bo taki widok był raczej rzadkością. Na wszelkich statkach przewożono albo konserwy albo żywność przetworzoną tak, by zajmowała jak najmniej miejsca, przetrwała jak najdłużej i by dostarczała wszystkich niezbędnych składników. Tang zaś wolał kuchnię tradycyjną
|
Secorsha - 2012-05-30 19:05:06 |
*Weszli i staneli przed stlę. Oliwia w tej chwili widziala tylko jedzenie, a dzięki temu uśmiechała się tak pięknie ze można było się rozczulić. Kazaan zaś patrzył tak jakby to on miał być głównym daniem Brexa. I stałby tak dalej gdyby Liwia nie pociągnęła go do stołu* Dziękujemy panu bardzo za zaproszenie. jak pięknie pachnie, musi być wyśmienite. Co to za mięso? Moja mama gotuje tylko na święta, bo na co dzień to niestety jemy to przetworzone… *I urwała, bo już zostala nauczona ze nie można mówić „gówno”. Ale widać ze głód jej rozwiązał jezyk ze hej. Kazaan był wprawdzie obeznany z „niedzielnymi obiadami”, ale nadal czuł się nieswojo, na Tanga w ogó.e nie patrzył jakby obawial się ze Brex mu za to da w morde, bo to w koncu „jego rodzina”.*
|
Tangorn - 2012-05-30 19:14:43 |
No Brex niestety nie lubił obcych na swoim terenie, a akurat nie miał pod ręką braci, którzy daliby mu w łeb za zbyt otwarte okazywanie niechęci. Więc Kazaan mógł się poczuć nieswojo. I ten pojedynek na spojrzenia wyłapał Tang i tylko spiorunował wzrokiem swojego syna a ten momentalnie się poprawił i nawet lekko się uśmiechnął. A raczej próbował. - To mięso boomy... pewnie i tak nie wicie co to za zwierze... w sumie lepiej nie wiedzieć Tang starał się być miły, tak jak to bywało w przypadku jego rodziny. Trochę w to musiał wkładać wysiłku, ale jednak nie chciał przestraszyć tej dwójki, a to już był spory sukces. - Gotować powinien umieć każdy. A kto mówi, że to robota dla służących, droidów czy tylko dla kobiet to jest totalnym chakaarem. I poślij takiego barana potem na jakąś planetę, gdzie nie ma sklepów czy restauracji... zdechnie z głodu i będzie tyle. W su... Urwał bo akurat napotkał karcące spojrzenie Jane i uświadomił sobie, że oni pewnie gotować nie potrafią, a on już się rozpędzał by jak zwykle obarczyć auretiise za zło galaktyki. - Ekhm... siadajmy. Smacznego Zachęciła wszystkich Jane a potem usiadła przy stole i zabrała się do jedzenia. Tang uczynił podobnie.
|
Secorsha - 2012-05-30 19:19:47 |
*Nie wiedzieli, ale nie brzmiało jak drób. Usiedli przy stoliku. Kazaan obszedł Oliwie, by zająć miejsce możliwie jak najdalej Brexa. Ona z kolei nie zwracała uwagi na jego wrogie spojrzenia. Siedziała i w napięciu czekała aż „rodzina” się zbierze, bo nietaktem by było rzucić się na jedzenie jako pierwsza. I czekała, ale zaraz się doczekała. Nałożyła sobie porcie pod samo niebo. Kazaan się czaił, wiec nałożyła mu, jak dzieciakowi, i obje zaczęli jeść, oczywiście uprzednio dziękując za „smacznego”*
|
Tangorn - 2012-05-30 19:32:13 |
Żarcia było dożo, przygotowano je głównie z myślą o klonach, którzy często jedzą za dwóch z powodu ich przyśpieszonego metabolizmu. Tang zaś przywykł do robienia wielkich posiłków, więc zawsze robił więcej niż potrzebował aktualnie. Każdy z Fibali nabrał sobie odpowiednią porcję, Brex oczywiście największą, ale to nie było związane z tym, że był zachłanny. Po prostu był głodny i musiał więcej jeść. Początkowo ich posiłek przebiegał w milczeniu, nikt go nie zakłócał, ale w miarę gdy miski się opróżniały to Tang w końcu zapytał. - Noo... podziwiam waszą odwagę, nie każdy umiałby wyrwać się spod klosza by rozpocząć własne życie. To wymaga sporej determinacji Zaczął ostrożnie Tang. Wolał krążyć po znanych dobrze mu tematach.
|
Secorsha - 2012-05-30 19:39:30 |
*Oliwia była mała, drobna, taka szczurkowata, nim się obejrzeli już dzibała ostatki po talerzu. Kiedy sobie nakładała można było zauważyć ze czeka na moment w którym nikt nie patrzy. Kazaan jadł powoli, jakby cały czas się zastanawiał. Ale na pewno tez uszczupli zapas tego jedzenia. Dziś po obiedzie nie zostanie nic. Po wstępnym zaspokojeniu głodu można było zacząć rozmowę. Oliwia była bardziej rozmowna. Uśmiechała się, nie unikała kontaktu. Po prostu była socjalizowana, jak to „normalny człowiek”* Nadarzyła się okazja… tata nam pomógł. Bardzo trudno jest się wyrwać… stamtąd. Zwłaszcza jak ktoś jest wojskowym. Mój tata tez by stamtąd odszedł, ale za głęboko siedzi. *Zaczeła grzebać widelcem, spuściła wzrok, ale zaraz nabrała animuszu i popatrzyła Tangowi w oczy, jakby chciała tym powiedzieć, ze jest dumna z tego co zrobił jej ojciec* Dwa lata temu udało mu się wysłać z domu mojego brata. Miał 17 lat i już wojsko się o niego upominało. Tato zdołał dopisać go do ofiar lokalnego wypadku drogowego…
|
Tangorn - 2012-05-30 19:55:03 |
Jedzenia było sporo, wystarczy dla wszystkich i może nawet wystarczy. No chyba, że Oliwia dalej głodna będzie i zje za trzech, wtedy to może być nieco krucho. Tang zaś opowieści słuchał, w sumie przedtem to już usłyszał, ale jego interesowało to co planowali później. Tylko starał się jakoś delikatnie zapytać. Nie umiał znaleźć słów, więc z pomocą przyszła mu Jane. Brex zaś milczał. - Twój ojciec to z pewnością wspaniały człowiek kochana... dobrze cię wychował i w ogóle był dobry dla Kazaana. Zaczęła bardzo dyplomatycznie i od razu Brexowi i Tangowi posłała wymowne spojrzenie, by nie krytykowali teraz imperialnych. - Ale nie żal ci było tego zostawiać? PEwnie miałaś jakieś wielkie plany... studia, wymarzona praca?
|
Secorsha - 2012-05-30 20:07:02 |
Taaak, tato go lubi *Odparła z uśmiechem spoglądając na klona, który nadal był pochylony nad talerzem. Ona zjadła swoje szybki. On swoje powoli, jakby korzystał z okazji kiedy można. W wojsku miał odliczone ile ma mu zająć posiłek, ani minuty dłużej. Prawdopodobnie rodzina Oliwii uczyła go już o korzyściach płynących z wolnego jedzenia,. Dziewczyna pogładziła go po głowie, po farbowanych na blond włosach. Podniósł wzrok, uśmiechnął się i dalej jadł.* Sama nie wiem *Oparla się na krześle i zamyśliła* Tak… chyba. Nie mialam konkretnych planów, wszystkie kierunki wydawały mi się takie… niepotrzebne. A te potrzebne były poza moim zasięgiem, bo nie jestem jakimś tam mózgiem. Wiedziałam ze w razie czego, gdzieś się zaczepię. To było takie głupie myślenie. Ale w domu duzo o tym rozmawialiśmy, zwłaszcza jak się Bard urodził. Wiedziałam ze do zycia z dzieckiem najlepsze jest miejsce gdzie pod ręka są rodzice, bezpieczna praca. Ale okazal się tak bardzo podobny do ojca, znaczy do Kazaana, że lepiej nie czekać na jakiś nowy dekret, czy coś…
|
Tangorn - 2012-05-30 20:23:16 |
Brex spojrzał nieco krzywo na ten gest Oliwi. Nie był wrogi, ale też nie był przyjazny. Tang rozpoznał u syna to ukłucie zazdrości. On sam był sam, jego brat uważany powszechnie za psychopatę miał dziewczynę, Tracyn miał jako takie powodzenie bo był dowcipny a Dral to w ogóle intelektualista. No a on sam miał problemy z podstawowymi sprawami. To go wkurzało trochę ale też i zniechęcało do zmian. - No dobrze, że odlecieliście. Dla dobra dziecka i waszego. Mruknął poważnie Tang i zerknął na syna, który zaraz też się uspokoił. Lepiej nie peszyć gości. Tymczasem dalszą rozmowę znowu ciągnęła Jane uśmiechając się uprzejmie do Oliwi i Kazana. - Rodzina w końcu jest najważniejsza, nie? A powiedz mi moja droga... co chciałabyś teraz robić? Ty i twój... chłopak. Możemy was odpowiednio zakwaterować, byście mogli spokojnie żyć
|
Secorsha - 2012-05-30 20:32:24 |
*Na szczęście teraz oboje na Brexa nie patrzyli, ale wszystko dążyło ku temu by uznali g szybko za swojego osobistego demona który źle im życzy.* Mieliśmy plany… no, moze plany to za duze słowo, kiedy kazało się ze jest szansa na wylot to mieliśmy niecałą dobę by wszystko zgrać… w każdym razie mieliśmy zatrzymać się na tej asteroidzie, kupić mieszkanie i zyć z tego co nam by zostało, póki nie wymyślilibyśmy czegoś lepszego. Nie mogliśmy i dalej mamy zabronione by szukać pomocy u rodziny… u kogokolwiek kto ma związek z mim ojcem. Mam nadzieje, ze pan go nie zna i właśnie nie łamiemy tego zakazu… Ruppert Collins
|
Tangorn - 2012-05-30 20:42:23 |
To porównanie nie byłoby pewnie dalekie od prawdy. Na szczęście Brexa kompletnie ne interesowało życie osobiste Kazaana i Oliwi więc wstał od stołu i spojrzał tylko na Tanga z niemym pytaniem, czy może odejść. Ten kiwnął głową a potem klon sobie po prostu poszedł. Zostali we czwórkę. - Nie znam go... w sumie to dobrze. Mruknął Tang od razu, bo nawet jeśli kiedykolwiek go spotkał to w ogóle tego nie pamiętał. Do Imperialnych prawie wyłącznie strzelał. Ale o tym nie wspominał. Jane zaś kontynuowała odpytywanie. - No to trochę ryzykowne, tak żyć z dnia na dzień. Potrzebujecie stabilizacji, jakieś pracy. Gdzie chciałbyś pracować Kazaanie? Zwrociła się teraz do klona, bo uznała, że to raczej on będzie harował, podczas gdy Oliwia zajmie się dzieckiem.
|
Secorsha - 2012-05-30 20:48:55 |
*Ci wszyscy imperialni na Curuscant w większości nie tak niedawno pracowali dla Waru, wiec być moze wcale nie tak daleko miał do pana Collinsa. Kazaan zagadnięty wyprostował się, przezuł co miał w ustach i chwilę się zastanowił, po czym odpowiedział* Nie mógłbym pracować tam gdzie bym chciał, bo nie umiem, nie mogę pracować tam, gdzie bym mógł bo umiem, bo powinienem unikać specjalności związanych z wojskiem… wiec chyba na budowie… A tak w ogóle to mógłbym pracować w jakimś dużym sadzie, czy w ubojni bydła… tak zeby nie było mnie widać…
|
Tangorn - 2012-05-30 21:09:11 |
Tang pracował w sekcji Oddziałów Specjalnych i jakoś nie zwracał uwagi na pomniejszych oficerów, mając ich po prostu w dupie. On tylko współpracował z klonami (bo są rzetelni) i z Jedi (bo musiał, a z nimi najczęściej się kłócił... a raczej on się kłócił a oni mu spokojnie odpowiadali co go wkurzało jeszcze bardziej). Zwykłych ;ludzi praktycznie nie pamiętał, poza Zinem może, ale on to osobny przypadek. - Nie koniecznie musi być wojsko... ochroniarz na budowie też jako tako zarabia. NNajemnikiem można zostać ale... Dostrzegł zaraz spojrzenie Jane i zmienił rejony, bo znowu go znosiło w kierunku nielegalnych biznesów. - ... ale to nie dla kogoś mającego rodzinę. Budowa może być... albo rolnictwo, jeszcze lepiej. Średnio rozwinięta planeta rolnicza, tam Imperium zbytnio nie ma No i już wymyślił. Co prawda wolałby Kazaana nawrócić na Mando, ale młody musiał wypocząć i trochę oswoić się z sytuacją.
|
Secorsha - 2012-05-31 10:58:42 |
*Kazaan był jeszcze za zielony by namawiać go na cokolwiek. Musi się trochę zaczerwienić, dojrzeć. Dla tanga bylaby z nim praca d niemal kompletnego zera. Miał wprawdzie doświadczenie (Tang), ale najrozsądniej będzie pozwolić mu się najpierw zaczerienic i zdobyć troche pewności siebie.* Wolałbym nie musieć zostawać najemnikiem, na nich tez Imperium ma oko. Ochroniarzem na budowie mógłbym być… i rolnikiem też. Tylko daleko od nich
|
Tangorn - 2012-05-31 13:15:02 |
Tang i tak musiał zrobić pewne rozpoznanie nim zacznie go do czegokolwiek namawiać. Nie zmusi go, by został Mando, to musi wynikać z wewnętrznej chęci przynależności do tej grupy. - Coś się wymyśli.Mam kilku znajomych, którzy wiszą mi przysługę. Potrzebujecie fałszywej tożsamości, to na początek. Jakichś ubrań... ty Kazaan musisz przejść mały kurs maskowania się, byś się w oczy nie rzucał. Same podstawowe sprawy Z tego co zauważył to klon sobie nie radził z kamuflowaniem siebie, więc trzeba mu będzie pomóc. Dowody osobiste zaś się załatwi, to nie był wielki problem, nie w dzisiejszych czasach. Fałszywą tożsamość łatwo wykreować... jakaś zapyziała dziura jako ojczysty świat, parę fotek, jakieś dyplomy ze szkół, mandaty i tak dalej. I wiarygodna tożsamość gotowa, nikt nie zada sobie trudu by lecieć na drugi koniec galaktyki by to wszystko potwierdzić. - W międzyczasie możecie zostać z nami lub też upchniemy was do jakiegoś tymczasowego lokum.
|
Secorsha - 2012-05-31 13:21:55 |
No trochę próbowaliśmy… *podniosł rękę by ująć się za kosmyk blond czupryn. Wcześniej jak go widzieli to miał jeszcze „makijaż” i soczewki kontaktowe, ale to wszystko co mogli rozbić mając do dyspozycji kosmetyczkę i 24 godziny na przygotowania* Naprawde nie wiem jak panu dziękować panie Fibal… *Odezwała się znowu Oliwia*
|
Tangorn - 2012-05-31 13:33:06 |
- Tiaa... zauważyłem Zerknął znacząco na te blond kosmyki. Tyle to amatorzy zrobić potrafią, a istnieje spora gama substancji i terapii mogących zmienić wygląd, od prostych zastrzyków z enzymami zmieniającymi pigment skóry po specjalne związki chemiczne, które mogły nawet zmienić rysy twarzy. - Od czasów Kamino mam sentyment do klonów. To dzielne chłopaki, zasługują na spokojne i długie życie. Dbaj o niego Lekko się uśmiechnął do Oliwi ale Jane, która znała dobrze Tanga wyłapała też złowieszczy błysk, który na chwilę pojawił się w jego oku i dobrze zrozumiała co on oznacza. Nie miała wątpliwości, że jeśli Oliwia skrzywdzi Kazaana to ten stary pan Fibal ją znajdzie i odpłaci jej pięknym za nadobne. W takich chwilach nieco ją przerażał. - Z pewnością zadba o niego jak i o dziecko. Jane położyła rękę na ramieniu dziewczyny i posłała Tangowi znaczące spojrzenie, by się uspokoił, bo to nie byli wrogowie.
|
Secorsha - 2012-05-31 13:46:23 |
*Dziewczyna uśmiechnęła się i ścisnęła dłoń Kazaana* Smutno mi bardzo, bo krótko zyją… *Odparła, widać ją to bolało. Jego też bo zaraz spochmurniał. Wprawdzie zaczynał swoje samodzielnie życie bardzo wcześnie jak na klona za to i tak skończy zanim ona się zestarzeje. Uśmiechnęła się jednak i do Tanga i do Jane. Widać było, ze nigdy jej nikt w życiu nie skrzywdził bo ani jej przeszło przez myśl szukanie czegoś w spojrzenie mandalorianina*
|
Tangorn - 2012-05-31 14:03:36 |
- To faktycznie problem... Odpowiedział ostrożnie Tang a zaraz potem posłał Jane ostrzegawcze spojrzenie. I w samą porę, bo ta już chciała powiedzieć Oliwi, że mają na to lek. Zdziwiło ją więc to zachowanie Mandalorianina. Ale on miał swoje powody. Jeszcze nie ufał Kazaanowi i Oliwi, dalej obawiał się, że to jakaś sztuczka Imperium. Dlatego też nie lecieli na Dxun, gdzie mogli znaleźć schronienie. A informacja o leku na przyśpieszone starzenie była zasadniczo tajna, razem ze Skiratą to ustalili, który to właściwie całą tą terapię sfinansował i opracował. A raczej "jego ludzie". Klonom należało się zwrócenie normalnego cyklu życia, ale też musieli się pilnować, by Imperium się o tym nie dowiedziało. Z jakiegoś powodu Palpatine bardzo chciał dorwać w swoje łapska wyniki badań Ko Sai, które obecnie przechowywał Kal. - Dlatego powinniście korzystać z życia ile się da
|
Secorsha - 2012-05-31 14:08:14 |
Jak tylko jke zaczniemy, będziemy korzystać. To co najtrudniejsze,a według niektórych podan nawet niemo zliże mamy za sobą *Uciekli z Imperium, wyrzekli się „nowego ładu” i przeżyli. jeśli nie będą za bardzo o tym opowiadać, co wiedza, on co wyniósł w swoich wspomnieniach, ona co opowiadał ojcec, to mieli szansę*
|
Tangorn - 2012-05-31 14:17:49 |
- Więc wszystko przed wami Podsumowała radośnie Jane, no bo to była okazja do świętowania. Uciekli z Imperium, są póki co bezpieczni, a co najważniejsze cali i zdrowi. Trzeba radośniej spoglądać w przyszłość. Tang był co prawda mniejszym entuzjastą, bo widział na drodze wiele przeszkód i tak dalej, ale to już wynikało bardziej z jego natury. Czasem widział dziury w całym a czasem nie widział wyraźnego muru i walił w niego głową, póki coś nie pęknie. - To ja bym proponował po jednym... - Tang! - Co? - To dzieci jeszcze... - No to dostaną wino, a ja sobie golnę za nich... - Lekarz... - Pieprzyć lekarza. Chcecie wino? No i stary Fibal z właściwą sobie werwą jeśli chodzi o alkohol, poderwał się z miejsca i od razu ruszył do barku.
|
Secorsha - 2012-05-31 14:41:33 |
*Para popatrzyła po sobie, jakby pytali siebie nawzajem: chcemy?. I tak chwile, po czym odezwą się on* A mrzemy powiedzieć ze nie? *Nie chciał urazić, no ale nie od dziś wiadomo e alkohol to nie jest to co klony lubią najbardziej* Wolelibyśmy jeśli można jakaś gorącą herbatę, czy inny napar, bo po tym obżarstwie by się przydało na trawienie…
|
Tangorn - 2012-05-31 14:48:16 |
- Oczywiście moja droga, ja wam coś zrobię zaraz. A Tangiem się nie przejmujcie... z niego to niezły palnik. A odkąd jego przyjaciel wrócił do rodziny to nie ma z kim pić Dodała konspiracyjnym szeptem i uśmiechnęła się ze zrozumieniem do młodej pary. Tang tymczasem polazł do barku, kulejąc przy tym lekko. Jego laska stała sobie oparta o ściankę działową i wyglądała na zapomnianą. Stary Fibal coś sobie podśpiewywał, gdy wyciągał tradycyjnie już butelkę czystej koreliańskiej, najlepszej wódki w tej części Galaktyki. Tania i w miarę dobra, czyli to co Tangi lubią najbardziej. Brak tylko Seco. Mando wciął jeszcze kielicha dla siebie i kuśtykając wrócił do stołu. Tymczasem Jane poszła zająć się herbatą.
|
Secorsha - 2012-05-31 15:42:25 |
To smutne… chyba *Odparł Kazaan dla którego temat alkohol zupełnie nie istniał. Zastanawiał się i wyobrażał sobie mnóstwo rzeczy ale nie picie, nie zażywanie narkotyków, nie inne takie, bo wydawały mu się zbędne a i tak jest duzo do nauczenia się. Nie wiedział wiec za bardzo czy kumpel do picia to jakaś wielka życiowa wartość. Oliwia szepnęła coś w rodzaju „o, korreliańska”, ale potem resztę już do Kazaana, dało się wyłapać że „brat” i że „rzygał”*
|
Tangorn - 2012-05-31 16:03:29 |
Tang zaś zadowolony siadł przy stole i odkorkował sobie butelkę, od której po chwili zaczął bić intensywny zapach alkoholu, dla jednym był on nie do zniesienia innym zaś nie przeszkadzał. Jemu zaś w ogóle nie przeszkadzał, gdy sobie nalewał do kieliszka trochę tego wspaniałego trunku. Tymczasem Jane kończyła parzyć herbatę. Była ona w torebkach, bo nikt na pokładzie nie był jej miłośnikiem i tylko czasem ktoś ją sobie robił. Na szczęście paczkę mieli pod ręką. - Proszę... a ty Tang ani mi się waż schlać jak świnia... - No co ty, ja zawsze trzeźwy jestem... - Tiaa... Mruknęła i wróciła do kuchni, bo postanowiła ze sama sobie też zrobi herbatę. Tymczasem Tang uniósł pełen kieliszek, mruknął na zdrowie a potem wypił zawartość jednym haustem, krzywiąc się przy tym tylko lekko. - Ufff... dobra... Mruknął Fibal i uśmiechnął się a potem znowu sobie nalał. Trochę kiepsko się pije samemu, ale innego wyjścia nie miał.
|
Secorsha - 2012-05-31 16:07:38 |
*nie tak bardzo samemu, dwójka ich nowych pasażerów bardzo wnikliwie obserwowała pijącego Tanga, wiec uwagę miał zapewnioną. Był jak wirtuoz na scenie przy pianinie – i tak nikt nie podziwia tej sztuki ale wszyscy patrzą*
|
Tangorn - 2012-05-31 16:19:12 |
Tang znowu obalił kielicha i na chwilkę sobie przerwę zrobił, bo dawno nie pił niczego w większych ilościach, a paść od razu jak kłoda nie zamierzał. Nalał sobie trunku do kieliszka, owszem, ale jeszcze nie wypił. - Uff... w sumie dobrze że nie pijecie, bo to cholerny nałóg, ani się obejrzycie a was wciągnie. Ty matką jesteś, więc o dietę dbać musisz... chyba. Nie znam się na tym, ale ktoś tam mówił że trzeba. A ty Kazaan... mnie to nie dziwi, żaden z moich synków nie pije. Klony zbytnio nie lubią Tang w sumie chciał jakoś zacząć rozmowę by się czegoś o nich dowiedzieć, a takie bezpośrednie odpytywanie było trochę grubiańskie. W sumie jakby Jane nie było to by pewnie pytał, ale tak to ona zerkała co jakiś czas z kuchni i prostowała go. W sumie to i dobrze, na stare lata trochę się zresocjalizuje.
|
Secorsha - 2012-05-31 16:32:57 |
*Znowu po sobie popatrzyli. Ona się uśmiechnęła, on nie za bardzo. O alkoholizmie tez nie wiedzieli, to znaczy wiedzieli ze taki nałóg jest, a przynajmniej ona. Oj oni zycia nie znali, oj nie. Nie dziwota ze dungański gówniarz wydymał ich jak chciał.* Nie wydaje mi się żeby to było smaczne *Wyciągnął wnioski klon z miny Tanga który się skrzywił po kieliszku. To raczej nie był wyraz błogiego rozsmakowania. Niestety nie łapali sugestii, nie mówili nic, chyba będzie trzeba jednak odrobinę bardziej bezpośrednio*
|
Tangorn - 2012-05-31 17:00:06 |
- To się pije by kopnęło, to niezły stan... lepiej się śpi, koszmary nie męczą... człowiek się relaksuje. Dla smaku to masz whiskey albo brandy Stwierdził edukacyjnie Tang i zerknąłna Jane, która właśnie wracała do nich z kubkiem herbaty w ręku. Ona zaś usiadła na swoim krześle i zerknęła na zgromadzonych a potem jej spojrzenie utkwiło na dłużej w butelce koreliańskiej. Nie podobało jej się to za bardzo, ale dzisiaj mu darowała. - Oj Tang, Tang.. ty się nigdy nie zmienisz. - I nie mam zamiaru, za stary na to jestem. Uśmiechnął się nieco a jego blizny na twarzy wygięły się nieco upiornie. - Nie ma chyba co męczyć naszych gości. Pewnie zmęczeni jesteście, co? Zwróciła się do Oliwi, bo już zauważyła, że Kazaan nie lubi się zbtnio odzywać.
|
Secorsha - 2012-05-31 17:04:39 |
Jesteśmy troche skolowani ale nie zmęczeni, już odpoczywaliśmy, a mały śpi. Niech śpi, lepiej żebyśmy tam się mu nad głową nie kręcili bo się obudzi i będzie marudził *Odpowiedziała ona a on zająl się herbatą. Z tego co autor zrozumiał Jane przyniosła tylko jedną, ale autor może się mylić*
|
Tangorn - 2012-05-31 19:06:14 |
Jane wcześniej przyniosła tej dwójce po kubku herbaty, zaś do kuchni wróciła by sobie jedną zrobić. Tak więc każdy z nich miał przed sobą gorący napój a Tang popijał swoją wódkę. - A to dobrze... a wiecie, nie boicie się tak nas? No wiesz... Mandalorianin, zbuntowane klony... propaganda Imperium jednak w dobrym świetle nas nie stawia Jane mieszkała jakiś czas na planecie kontrolowanej przez Imperium i wiedziała jak to tam wygląda, wiadomości były w znacznej mierze sfabrykowane i tak nastawione, by wszystko zwalić na buntowników. Mandalorian też w najlepszym świetle nie stawiano. - Tiaa... największymi potworami jesteśmy. Ojciec ci tam nic nie narzekał? Zapytał Tang Oliwię a potem zerknął na Kazaana.
|