Moc - 2016-01-03 22:57:34 |

Firma górnicza Klegger Corp wybudowała tę placówkę w 13 roku WRS (czyli w roku wybuchu Wojen Klonów w 22 BBY), by zmaksymalizować zyski z wydobycia cennych surowców z lawy Mustafar. W praktyce jednak placówka ta służyła Unii Technokratycznej do ich własnych celów, zaś w ostatnich tygodniach wojny, dowództwo Separatystów przekształciło to miejsce w bunkier, mając służyć Radzie Konfederacji za schronienie. Nie wiedzieli oni jednak, że była to śmiertelna pułapka, zastawiona przez ich pana Dartha Sidiousa. Jego nowy uczeń, Darth Vader przybył do tej placówki pod pretekstem przekazania radzie instrukcji. Wymordował on wszystkich w kompleksie, a gdy przybył Obi Wan Kenobi, jego dawny mistrz, stoczył z nim zawziętą i brutalną walkę, którą przegrał. W trakcie zażartego pojedynku na miecze świetlne uszkodzeniu uległy osłony cząsteczkowe, chroniące placówkę przed lawą. Jako że wszyscy technicy zostali wymordowani a droidy zniszczone, nie było nikogo, kto mógłby naprawić uszkodzenia. Placówka ta niszczeje z dnia na dzień, pozbawiona zasilania, wystawiona na destruktywne działania lawy i wulkanicznego pyłu. Jej umiejscowienie również nie należy do najprzyjemniejszych i najbezpieczniejszych. Cały kompleks jest bowiem zawieszony nad rwącą rzeką lawy. Dokonane w tym miejscu zbrodnie sprawiły, że energia Ciemnej Strony była tu bardzo wyczuwalna.
|
Moc - 2016-01-04 14:21:22 |
Od spotkania Quinlana z generałem minęło kilka tygodni. W tym czasie mógł się on spokojnie zaaklimatyzować i zaznajomić z sytuacją panującą na okręcie, jednak okres ochronny minął i nadszedł czas na jego pierwszą misję. Do pomocy przydzielono mu Devię, jako że się znali i w opinii Therona mogli stanowić zgrana ekipę. Oboje zostali wezwani do pokoju taktycznego, na pokładzie dowodzenia, gdzie wyjaśniono im cele misji. Jeden z informatorów rebeliantów odkrył planetę, na którą generał Grievous wysłał Radę Konfederacji, na krótko przed swoją śmiercią z rąk mistrza Kenobiego. Do tej pory lokalizacja ta była ukrywana przez Imperium i niewiele osób wiedziało o niej. Założenia ich misji były bardzo proste: mieli zbadać placówkę, odkryć co się stało z Radą Separatystów i spróbować odzyskać jak najwięcej tajnych danych dotyczących położenia ich dawnych fabryk i składów broni lub materiałów. Takie dane mogłyby pomóc nie tylko rebelii ale również i Sojuszowi, który borykał się z trudnościami związanymi z organizacją państwa i reorganizacją gospodarki. Jako że żadne z nich nie potrafiło latać to przydzielono im tego samego pilota, który odebrał ich z Taris. Lot na planetę potrwał ledwie kilka godzin, gdyż "Obrońca Jedi" unosił się w przestrzeni, oddalony o kilka systemów gwiezdnych od układu Mustafar. Artanis nie chciał przyciągać uwagi Imperium, na wypadek gdyby monitorowali tą okolice, jednak chciał być na tyle blisko, by w przypadku problemów móc szybko zareagować. Cała podróż na Mustafar przebiegła bardzo spokojnie i wkrótce znaleźli się nad orbitą planety. Pilot sprawdził koordynaty otrzymane od szpiega i po kilku minutach udało mu się ustalić ustalić położenie bunkra Separatystów. - Wkrótce wylądujemy, przygotujcie się! Rozległ się w głośnikach głos ich kapitana. Kilka chwil później poczuli lekkie turbulencje, gdy weszli w atmosferę planety, zmierzając ku zawieszonemu nad morzem lawy lądowiskiem. Na szczęście dla wszystkich wciąż było ono solidne i bez problemu wytrzymało ciężar statku. Rampa opadła i do środka wpadło gorące i suche powietrze, wymieszane z pyłem wulkanicznym. Nie było to zbyt zachęcające powitanie.
|
Devia - 2016-01-04 16:21:16 |
Ostatnie kilka tygodni minęło jej na treningach samokontroli, lekcjach o mocy u Quinlana i ćwiczeniach w walce. Również podczas nich to właśnie ona uratowała ich wszystkich ostrzegając przed pułapką dzięki wizji. Przekonała się dzięki niej również o honorze generała i o tym że faktycznie dba o swoich ludzi - spłacona kolejna część kredytu zaufania jaki mu dała. Wezwana udała się do pokoju taktycznego, gdzie otrzymała cele kolejnej misji. Zatem skoro dostałam kolejną misję mogę wnioskować że kolejne punkty dla mnie pomyślała. Misja wydawała się prosta: zwiad, zdobycie informacji i sprzętu. Podejrzewała jednak że mogą się natknąć na jakiegos przeciwnika. Podróż na Mustafar przebiegła jej na kolejnej obfitej lekcji o mocy z Quinlanem. Lubiła te lekcje i szybko się uczyła. Podniosła się z fotela słysząc słowa pilota i wzięła zarzuciła na siebie swój skórzany płaszcz. -zatem pora ruszać mistrzu - powiedziała do Corvusa puszczając do niego oczko - rozumiem że mamy punkt zaczepienia żeby od niego zacząć? - zapytała "mistrza" i ruszyła na powierzchnię planety.
|
Quinlan Ramis - 2016-01-04 16:30:27 |
Kilka tygodni, które spędził na aklimatyzacji na pokładzie "Obrońcy Jedi" Quinlan spędził na medytacji, ćwiczeniach mocy, treningu mieczem - zarówno Soresu, Djem/So jak i Juyo, której to ostatniej formy przypominał sobie to, czego się niegdyś nauczył. Nie korzystał z niej wiele ostatnimi czasy, zatem jego umiejętności mogły trochę "zardzewieć", ale też nie zapomniał wszystkiego. Dzięki holokronowi, który miał schowany R2-T6 - czy też Artoosix, jak go nieraz QUinlan nazywał - mógł na nowo trenować lekcje. Choć w późniejszym okresie jak pamiętał, będzie potrzebował partnera do sparingów. Również Devia nie straciła na tych naukach, której przekazywał swą wiedzę na temat Mocy oraz trenował z nią szermierkę. Otrzymana od Therona misja na Mustafar zdawała się być z początku prostą, dopóki Quinlan nie przeczytał raportów o tej planecie. Wulkaniczna, należąca niegdyś do Separatystów, możliwość pojawienia się w okolicy sił imperialnych. To trochę mogło komplikować sytuację, ale było to też nic z czym by sobie nie poradzili. Teraz przebrany w bardziej awanturnicze i solidne ciuchy typowe dla najemników, do tego ciemna kurtka z wysokim kołnierzem długa do pół uda, duże okulary ochronne - pilotówki oraz hełm na głowie uzupełniał jego ubiór. W kaburze jak zwykle wylądował jego blaster, do którego zapasowe ogniwa miał w pasie. Oczywiście nieodzowna laska z ukrytym w niej mieczem świetlnym również mu towarzyszyła. Podobnie jak Artoosix, który mógł się przydać przy kopiowaniu danych z komputerów. Po wylądowaniu na planecie i gdy rampa się otworzyła uderzyło w nich gorąco. Oraz uczucie mrocznej strony, która przenikała to miejsce. Śmierć chyba towarzyszyła tej planecie dość często, skoro dało się odczuć złowrogą naturę. - Kierujemy się na bunkier wedle wskazówek jakie otrzymaliśmy i tego co wiemy. Artoosix, sprawdź czy nie ma tutaj sygnałów gdzieś nadawanych i innych oznak życia. - odpowiedział i zwrócił się też z zadaniem do zabranego astrodroida. Ruszył z rampy kierując się ku budynkom, spoglądając na fale Mocy, chcąc delikatnie wyczuć okolice. Może czyjąś obecność. Ale dopiero po tym, jak Artoosix dam mu znać co znalazł.
|
Moc - 2016-01-04 16:54:16 |
Atmosfera Ciemnej Strony byłą tutaj wyraźnie wyczuwalna, jak również śladowa obecność śmierci. W tym miejscu nie zginęło kilka osób w różnych odstępach czasu, tylko dziesiątki, jeśli nie setki, w bardzo krótkim czasie. Echa ich przerażenia wciąż było wyczuwalne, jeśli ktoś się na tym odpowiednio skupił. Po zejściu z trapu oczom Devii ukazał się widok powierzchni planety. Gdzie okiem nie sięgnąć tam czarne góry i wulkany, które nieustannie wyrzucały z siebie gejzery lawy oraz gęste tumany pyłu wulkanicznego, którym przesycona była atmosfera. Był dzień, choć wszędzie panował półmrok i tylko blask bijący z rozgrzanej lawy rozświetlał wszystko. Słońce wisiało wysoko na niebie, ale było przysłonięte przez chmury pyłu wulkanicznego, przez co dawało niewiele światła. Oboje z Quinlanem znaleźli się na jednej z kilku platform ladowiskowych, których konstrukcja opierała się na czarnych górach stworzonych z zastygłej lawy. Stan platformy był kiepski, ale wciąż nadawała się do użycia. W wielu miejscach pojawiły się ubytki w nawierzchni, przetopione przez krople lawy. Krawędzie również były nadtopione i w wielu miejscach metal smętnie zwisał nad rzeką lawy. Platformy lądowiskowe połączone były z głównym kompleksem durastalowymi mostami. Niestety, wiele z nich było uszkodzonych i przejście groziło zawaleniem, ale dwa wyglądały w porządku. Przed nimi wznosiły się durastalowe i durabetonowe konstrukcje, wyrastające z wnętrza góry, którą przekształcono w bunkier Separatystów. Przechodząc przez mosty Devia mogła spojrzeć w dół, na rzekę rwącej, rozgrzanej lawy, z której bił niesamowity żar. Quinlan natychmiast zaczął się pocić, gdyż panowały tutaj bardzo wysokie temperatury, przed którymi nie można się było skryć. Zbliżając się do kompleksu oboje musieli przejść przez jeden z tuneli. jego ściany były w wielu miejscach poprzecinane w sposób bardzo losowy. Cięcia te były równiutkie i płynne, identyczne z tymi, które pozostawiał po sobie miecz świetlny. Astromech Quinlana pospiesznie spełnił polecenie swojego pana i przeskanował okolicę, jednak nie wykrył niczego. Cały kompleks był opuszczony i pozbawiony zasilania.
|
Devia - 2016-01-04 17:23:28 |
Wyczuła aure ciemnej strony i śmierć co obudziło w niej iskrę gniewu, który zdusiła w zarodku. Dopiero co się pozbyłaś tego ciemnego gówna uważaj. Skarciła siebie w myślach. Jeśli chciała walczyć z inkwizycją musiała zdać sobie sprawę z tego że wygra z nią tylko dzięki spokojowi. Zapamiętaj spokój jest twoją tarczą. Zeszła z platformy i przeszła przez jeden ze sprawnych durastalowych mostów nie patrząc w dół a jedynie czując gorąco znajdującej się pod nią lawy i weszła do tunelu. Zatrzymała się i podeszła do ściany tunelu. -te imperialne skurwysyny były tutaj i jak zwykle zostawiły za sobą zgliszcza - powiedziała do Quinlana przyglądając się jednemu z cięć na ścianie tunelu - podejrzewam że mogą być tu jakieś ich resztki lub wrócą by zabrać to co zostawili. Poczekaj chwilę spróbuję jednej sztuczki by zlokalizować nasz cel - dodała po chwili przypominając sobie o drugiej swojej umiejętności, która przychodziła jej łatwo ale której nie rozwijała a, która teraz mogła się im przydać. - mam do ciebie prośbę mistrzu, osłoń mnie w razie czego. Dotknęła rysy na ścianie tunelu i otworzyła się na moc, skupiając się na niej. Wykorzystała psychometrię by odtworzyć przebieg wydarzeń.
|
Quinlan Ramis - 2016-01-04 17:35:43 |
Pogorzelisko, ruiny niegdyś sporego kompleksu. Gdyby komuś udało się to na nowo uruchomić, to zyskałby niezłe miejsce z surowcami. Theron zatem dobrze kombinował ze sprawdzaniem tego miejsca. Szedł spokojnym i ostrożnym krokiem, uważając gdzie stawiał kroki by nie runąć nagle w dół ku ognistej rzece. Ciemna Strona mocy omywała to miejsce, na dobre zagościła i zapewne nigdy go nie opuści. Tunel poprzecinany w wielu miejscach zdawał się być miejscem, gdzie stoczono jakąś walkę. Czyżby była tu już inkwizycja i starła się z jakimś Jedi? To by mogło tłumaczyć zniszczenia. Może dzięki Artoosix uda się uzyskać dostęp do komputerów i kamer ochrony jeśli takie były, co by rzuciło trochę światła na wydarzenia które się tutaj wydarzyły. Spojrzał na Devię, która zamierzała korzystać z jednej ze swych umiejętności i tylko skinął głową zgodnie. On sam też otworzył się na moc, chcąc znaleźć może źródło tego, skąd ta cała aura się rozwija. Czy może jest tutaj coś związanego z mocą, jakiś przedmiot. Nikłe były na to szanse, ale nie można było tego wykluczyć. Czekał aż Devia skończy to, co zamierzała zrobić.
|
Moc - 2016-01-04 18:07:30 |
Devia zanurzając się w strumieniu Mocy mogła sięgnąć poprzez niego w przeszłość, by odczytać echo tamtych wydarzeń. Sporo miesięcy upłynęło od tamtego czasu i normalnie ślad byłby już słabo wyczuwalny, jednak natężenie Mocy uwolnione w trakcie tamtej walki było tak silne, że trwale odcisnęło swoje piętno. Zabrakanka doznała zamazanej wizji tamtych wydarzeń. Tło było rozmyte, jak również sylwetki walczących. Nie potrafiła zidentyfikować ich twarzy, ale toczyli zażarty pojedynek na miecze świetlne. Operowali oni ostrzami z wprawą, o której ona mogła teraz tylko marzyć. Dwaj znakomici szermierze, jeden będący uosobieniem Jasnej, a drugi Ciemnej Strony. Co ciekawe ostrza obu szermierzy miały niebieski kolor, zaś przeciwnik jedi nosił szaty Zakonu a nie strój Inkwizycji. Walka przeniosła się w głąb budynku i wizja się urwała. Devia poczuła lekki ubytek sił, zaś echo tamtych emocji: wściekłości, nienawiści, wszechobecnego poczucia zdrady i smutku zaatakowało ją. Dopiero po dłuższej chwili mogła się uspokoić. Ślady walki wiodły przez cały tunel, do kolejnego mostu, który łączył się już z bunkrem. Był on otwarty na oścież, jak gdyby ktoś zapomniał zamknąć drzwi. W środku znajdowało się rozwidlenie korytarzy, ślady zaś wiodły dalej na wprost, do wielkiej sali kontrolnej z holograficznymi wyświetlaczami w kształcie stołu. Wszystkie urządzenia były jednak martwe, pozbawione zasilania... zaś na posadzce wszędzie leżały szczątki pomordowanych tutaj istot oraz zniszczonych droidów bojowych separatystów. Próba zlokalizowania przez Quinlana źródła aury Ciemnej strony spaliły na panewce, gdyż całe to miejsce zostało skażone w wyniku rozegranych tutaj wydarzeń.
|
Devia - 2016-01-04 18:29:41 |
Fala negatywnych emocji omal jej nie powaliła. Po dłuższej chwili głęboko oddychając uspokoiła się i na nowo wyciszyła. Nie do końca rozumiała to co zobaczyła, lecz była pewna jednego. Doszło do zdrady. Inaczej nie potrafiła wytłumaczyć zachowania jedi operującego ciemną stroną. Przez myśl przemknęło jej pytanie co sprawiło że tamten zdradził, jaka była tego przyczyna. -wcale mnie nie zdziwi jak sie okaże że ta tragedia miała miejsce w wyniku wielkiej polityki tej tępej bandy idiotów - rzekła spokojnie z nutą pogardy jak zawsze wtedy kiedy myślała o radzie jedi, do Quinlana - doszło do zdrady wśród jedi. Ciekawa jestem z jakiego powodu. Chodźmy dalej - rzekła wyczuwając dalsze ślady walki. Ruszyła dalej na kolejny most i przez drzwi. Zatrzymała się na chwilę i przyglądnęła ścianom, by następnie ruszyć za śladami do sali kontrolnej gdzie ponownie znajdując jeden ze śladów dotknęła go i otworzyła się na moc skupiwszy się na niej. Tym razem skupiła się na walczących jedi by zapamiętać ich twarze.
|
Quinlan Ramis - 2016-01-04 18:35:15 |
Zniszczone urządzenia, brak zasilania i mnóstwo ciał zabitych. Quinlan pochylił się nad jednym, by sprawdzić czy ma coś przy sobie czy też ktoś już je przeszukał i ograbił. To dałoby mu wskazówkę, czy ktoś już tutaj był od czasu tej masakry czy też są tutaj pierwsi. - Artoosix, zlokalizuj generatory, może uda się choć jeden podłączyć i uruchomić komputery. - rzekł do astrodroida. Wyglądało póki co na to, że cała Rada Separatystów została tutaj wymordowana. Pytaniem było przez kogo. Spojrzał na Devię, która zdradziła mu szczegół o zdradzie. Tylko kto mógł zdradzić, ponownie pytania bez odpowiedzi. - Skupmy się póki co na tych pomieszczeniach. Może uda się znaleźć tutaj coś sprawnego. W ostateczności trzeba będzie ściągnąć ze statku jakis generator by zasilić terminale. - rzekł do dziewczyny kolejno sprawdzając ciała i znalezione rzeczy wrzucając na stół, bez względu czy to były chipy, karty dostępu czy też broń. - Weź głowę jednego z droidów, może w jego pamięci będzie coś przydatnego. Artoosix chyba powinien coś z niej wyciągnąć. - nie był pewny tego ostatniego, ale warto było spróbować.
|
Moc - 2016-01-04 18:52:03 |
Główna sala kontrolna byłą zasłana trupami. Wszyscy zginęli od cięć mieczem świetlnym, droidy potraktowano w większości w ten sam sposób, tylko niektóre miały ślady po trafieniach z blasterów, ale to mogło oznaczać, że osoba walcząca mieczem po prostu odbiła strzały. W tym pomieszczeniu najbardziej ucierpiały konsole, niektóre były całkiem zniszczone od trafień mieczem świetlnym. Tym razem wprowadzenie się w odpowiedni trans zajęło Devii mniej czasu. Ponownie jak przez mgłę zobaczyła tą walczącą dwójkę. Weszli oni do pomieszczenia, jedi się bronił, zdrajca nacierał. Walka była brutalna, intensywna. Przechodzili oni w pobliżu konsol, które uszkodzili w czasie pojedynku. Jedi wycofał się do sąsiedniej sali konferencyjnej, w której centralną część zajmował wielki stół... potem wizja przyspieszyła nieco i znowu pojawiła się walcząca dwójka, niszcząca wszystko na swojej drodze. W ogóle nie zwracali uwagi na swoje otoczenie, pochłonięci pojedynkiem. Stanęli po środku sali, dając popis niesamowitej kontroli nad swoimi mieczami, aż doszło do pojedynku na Moc. Jej nagromadzenie było tak silne, że obaj zostali odrzuceni na różne strony sali. Devia również odczuła echo tamtej siły i została gwałtownie wyrwana z wizji. Zachwiała się, przez krótką chwilę nie mogła złapać oddechu. Ci walczący byli na prawdę potężni, skoro po wielu miesiącach wciąż można było wyczuć ich siłę. Tymczasem Artoosix wyruszył na poszukiwanie generatorów energii, zasilających cały ten kompleks. Bez mapy zajmie mu to trochę czasu, a zdobyć jej nie mógł gdyż komputery nie miały zasilania. W dodatku w głębi kompleksu panował mrok i musiał on korzystać z wbudowanej latarki. W sali sterowania znajdowały się okna i to one zapewniały im jako takie źródła światła. Oczywiście Quinlan tego nie potrzebował. Nie miał wiec problemów z przeszukiwaniem poległych. Szybkie oględziny drobiazgów i kosztowności jasno sugerowały, że ktokolwiek urządził tą rzeź nie miał na celu grabieży. Co prawda właściwych kosztowności nie było zbyt wiele, może kilka tysięcy kredytów by się nazbierało, jednak ciekawsze dla złodzieja mogłyby być karty bankomatowe i kredytowe. O ile nikt już tych kont nie wyczyścił.
|
Devia - 2016-01-04 19:16:16 |
Dwóch potężnych jedi. To oni byli odpowiedzialni za ciała znajdujące się w pomieszczeniu. Stała chwilę łapiąc równowagę i usiłując złapać oddech. Gdy już się opanowała wzięła głowę jednego z droidów by Artoosix mógł w niej poszperać, po czym zwróciła się do Quinlana: -znalazłeś coś? obok jest sala konferencyjna zaprowadzisz mnie? nie chce wywinąć orła. Te trupy to chyba sprawka zdrajcy - dodała macając grunt i robiąc małe kroki z wyciągniętymi rękami przed sobą w kierunku "mistrza" - czy pamiętasz kto z zakonu był potężny i do tego cholernie dobry w szermierce? - zapytała i zaczęła się powoli zastanawiać jakimi stylami walczyli jedi z jej "wizji". Chciała sobie przypomnieć ich ruchy oraz wydedukować na podstawie ich sylwetek jakiej rasy byli. Być może na tej podstawie dojdzie kim oni byli.
|
Quinlan Ramis - 2016-01-04 19:30:30 |
Ciała ciągle posiadały swą zawartość, jaką mieli za życia zabici. Quinlan uśmiechnął się, byli zatem pierwsi a ci nie potrzebowali już tego wszystkiego. Nikt zatem też raczej nie wyczyścił banków danych w takim wypadku, więc wystarczyło je odzyskać z komputerów. Kosztowności powędrowały zatem do zasobnej kieszeni torby, podobnie jak karty które miał zamiar później sprawdzić. Nie można było wszak stracić okazji do zarobku na boku, skoro rebelianci nie opływali w fundusze. Zabrał również jeden z blasterów, który należał do jednego z droidów ochrony, ot tak na wszelki wypadek. Quinlan sprawdził wszystkie ciała w tym pomieszczeniu oraz w kolejnym, gdzie zauważył, że Devia chwieje się pod wpływem emocji. Podszedł do niej by ją potrzymać. - Nie, nie kojarzę nikogo. Zresztą było nas parę tysięcy, więc trudno wszystkich znać. - odpowiedział po dłuższym namyśle. On sam znał tylko jedną osobę osobiście, która świetnie posługiwała się jednym stylem, ale ona zginęła długo przed zakończeniem wojny klonów. - Znalazłem trochę kosztowności i karty należące niegdyś do zabitych. Może uda się z nich coś wyciągnąć jeszcze. Podążaj za mym głosem, ewentualnie trzymaj się mojej laski. Na przyszłość musisz myśleć o tak przydatnych rzeczach jak latarka. - dodał z uśmiechem i ruszył dalej prowadząc ją, do kolejnych pomieszczeń. Po sali konferencyjnej miał w planach ruszyć śladem droida, w poszukiwaniu generatorów.
|
Moc - 2016-01-04 19:55:27 |
Niestety ale konta bankowe wszystkich członków Rady Konfederacji zostały dokładnie wyczyszczone przy okazji nacjonalizacji Klanu Bankowego, przeprowadzonego na zlecenie Palpatine'a. Wszystkie zdobyte karty były wiec bezużyteczne i nieaktualne, ale to dopiero odkryją przy okazji sprawdzenia ich funduszy. Jedynie co to znalezione przy ciałach kredyty i kosztowności mogą zasilić ich budżet. Tymczasem droid nadal szukał jakichkolwiek śladów po generatorach, jednak nie wszędzie mógł się dostać. Niektóre grodzie były zamknięte na głucho i nie mógł ich otworzyć bez zasilania, więc ślepy zaułek. I tak kilka razy. Sala konferencyjna, do której weszła Devia z Quinlanem również miała okna. Wielki stół zajmował większą część powierzchni, po bokach stały liczne krzesła. Z tej sali było tylko jedno wejście i właśnie w nim stali. Tutejsza wizja ukazywała chwilową przewagę władającego Ciemną Stroną Jedi. Udało mu się odbić broń jedi i zacząć go dusić, jednak temu udało się kopnąć napastnika, wytracając go z równowagi. Następnie doszło do krótkiej walki wręcz, gdyż oboje utracili swoje miecze. Nie trwało to długo i już po kilku sekundach przywołali swoje miecze i ponownie zwarli się w pojedynku, opuszczając salę konferencyjną. Wizja się skończyła... Kolejny ślad ich walki znajdował się przy zrujnowanej konsoli, blisko wyjścia na platformę widokową. W tym miejscu miała nieco wyraźniejszy wgląd na wyświetlacz za walczącymi. Ich pojedynek doprowadził do awarii system tarcz, dlatego to miejsce wygląda tak jak wygląda. Obaj szermierze wyszli zaś na zewnątrz, gdzie walczyli wzdłuż krużganków. Dotarli oni aż do barierek, przez które skoczyli, by kontynuować walkę na nieistniejących już platformach. W obecnych czasach pozostały po nich tylko smętne, durastalowe kikuty.
|
Devia - 2016-01-04 20:13:33 |
-to są co prawda moje domysły, ale jeden z nich walczył djem so drugi soresu. Oboje to ludzie, dobrzy szermierze i potężni mocą - powiedziała do Quinlana wskazując kolejny ślad ich walki - przewagę miał zdrajca, tam - wskazała krużganki - kontynuowali. I to chyba już wszystkie ślady - mówiąc to rozglądała się jeszcze po pomieszczeniu jednak nie liczyła na to że coś znajdzie. Rada separatystów została zabita przez zdrajcę jedi. Coś jej jednak mówiło że wielka banda idiotów maczała w tym swoje grube paluchy. -ide się założyć o sto kredytów że ta tępa wielka banda idiotów maczała w tym swoje palce - rzuciła do Quinlana całkowicie spokojnie - wcale sie nie dziwie że zakon nie istnieje z takim przywództwem.. - prychnęła - mają to na co sobie ciężko i usilnie zapracowali. Szkoda jej tylko było tych wszystkich niewinnych jedi którzy musieli zginąć w wyniku działań bandy idiotów. Na szczęście część z nich udało jej się uratować, co dalej się z nimi stało nie miała pojęcia. Ponownie się rozglądnęła szukajać tym razem jakichś cennych rzeczy.
|
Quinlan Ramis - 2016-01-04 20:19:30 |
- Dwa popularne style można by rzec, dwoje ludzi. Może jak się dostaniemy do kamer ochrony dowiemy się kto za tym stoi. Silni mocą i sprawni w mieczu, wielu takich było zdaje się. Widzę, że dobrze ci idzie nauka w posługiwaniu się mocą. - rzekł komentując jej słowa z wizji. Miała swoje zdanie na różne tematy i Quinlan to szanował. Pora było jednak przejść do kolejnego etapu poszukiwań. Biorąc pod uwagę brak żywego ducha w okolicy, brak zasilania i nie możność dostania się do paru pomieszczeń należało zastosować inne podejście do spraw. Quinlan sięgnął po laskę i przekręcił końcówkę, tym samym uwalniając z ukrycia swój miecz świetlny. - Skoro nigdzie gdzie można się dostać nie znaleźliśmy generatorów, to może za jednymi z tych zamkniętych drzwi znajdziemy magazyn. Sprawdzimy kolejno zamknięte wrota, może jakieś oznaczenia coś nam zdradzą. A potem wytniemy sobie w nich przejście. - rzekł unosząc miecz w górę. Po tych słowach ruszył do Artoosix, by zacząć kolejno sprawdzać ślepe zaułki. Tam aktywował ostrze, które błysnęło czarno-purpurowym światłem w ciemnościach. A potem wbił je w metalowe drzwi i zaczął przesuwać w bok, wycinając otwór. W ten sposób mógł sprawdzić co jest za nimi.
|
Moc - 2016-01-04 20:45:28 |
Ciagłe wykorzystywanie psychometrii, by odczytać tak odległe wydarzenia bardzo wyczerpały Devię i musiała ona odpocząć przez dłuższą chwilę, by choć trochę zregenerować siły. W dodatku aura tego miejsca mocno na nią wpływała i unoszące się w powietrzu echa emocji dawały jej się we znaki. Całe to miejsce było przygnębiające i nawet Quinlan to wyczuwał. Wyprawa astromecha ostatecznie zakończyła się porażką i nie udało mu się znaleźć dojścia do generatorów. Zbyt wiele drzwi było zamkniętych. Pierwszy wycięty w drzwiach otwór prowadził do kolejnego korytarza, który opadał w głąb góry. Było to dojście do sekcji socjalnych, zawierających pokoje przeznaczone dla obsługi, stołówkę, łazienki i ubikacje. Po prostu miejsca dla pracowników. Tutaj również leżało sporo trupów i zniszczonych droidów sepów. Osoba, która dokonała tutaj rzezi była bardzo skrupulatna i nikt nie uszedł cało z pogromu. Na tych poziomach nie kryło się nic ciekawego, prócz spiżarni z zapasami żywności i kilkoma skrzynkami z medykamentami. Większość rzeczy wciąż było jeszcze zdatne do użycia.
|
Devia - 2016-01-04 21:12:20 |
Zmęczenie zaczynało się odzywać, jednak jej doświadczenie medyczne było tutaj pomocne. Zdecydowanie gorzej radziła sobie z aurą otaczającego ją miejsca. Uparcie powtarzała sobie w duchu spokój to twoja tarcza, by nie dać się opanować emocjom tego miejsca gdyż wiedziała z czym to się wiąże. Podczas gdy Quinlan zmagał się z drzwiami, ona znalazłszy miejsce usiadła w taki sposób by mieć oko na całe pomieszczenie. Odpoczywając obserwowała i nasłuchiwała chcąc w razie potrzeby interweniować. Gdy zauważyła że skończył wstała i ruszyła za nim. Widząc rzeź powiedziała: -to robota zdrajcy. Patrząc na skalę wnioskuję że dołączył się do ówczesnego imperium czy kiego tam innego tyrana. No ale to moje domysły w dodatku w oparciu o jedyną walkę z inkwizytorką. Nie wiedziała czemu akurat tak jej się to skojarzyło, ale ufała swojej intuicji która najwyraźniej w ten sposób dała jej o sobie znać. Jak tak teraz zwróciła na to uwagę to wydawało jej się to w miarę logiczne. Gdy trafili na spiżarnię i znaleźli w niej żywność oraz medykamenty zaczęła się zastanawiać do czego i jak to wziąć. Rozglądnęła się za jakimś wózkiem lub czymś innym w tym rodzaju.
|
Quinlan Ramis - 2016-01-04 21:17:32 |
Żywność, medykamenty, innymi słowy w końcu coś godnego uwagi. Warto było zatem zabrać to na pokład frachtowca by przewieźć na Venatora. W końcu ich misja zaczęła przynosić jakieś większe korzyści poza osobistymi. - Artoosix, mam nadzieję że zapisujesz w pamięci korytarze jakimi się poruszasz. Zanotuj to pomieszczenie, bo wrócimy tutaj przydatny sprzęt. - rzekł do droida. Przydałoby się tutaj ściągnąć ekipę pracowniczą. Zabrali by skrzynie i części droidów, te ostatnie zawsze mogły się do czegoś przydać a przynajmniej amunicja do ich broni. Czuł, jak aura tego miejsca zaczyna się powoli dawać we znaki Devii i jemu samemu. Dlatego też podniósł blokadę mentalną, by ochronić się przed wpływem tutejszej aury. Mimo wszystko wolał nie zagłębiać się bardziej w nią. - Ciemna Strona mocy panuje, on z tego co mówiłaś był jej oddany. Wnioski same się nasuwają. I wrócimy tutaj jeszcze później. Pierw musimy znaleźć jakieś zasilanie do komputerów. Nie znalazłszy tutaj generatora skierował swe kroki ku kolejnemu zamkniętemu przejściu. Mieli tutaj jeszcze sporo do przeszukania z tego co dało się już zauważyć. Kolejne drzwi i kolejne wycinanie przejścia, o ile oczywiście wokół oświetlonych przez droida drzwi nie widniał jakiś ostrzegawczy napis.
|
Moc - 2016-01-04 21:35:09 |
Niestety ale w tej części kompleksu nie było żadnych wózków repulsorowych ani platform. Może gdzieś indziej. W tej sekcji przebywali tylko pracownicy po skończonej zmianie, oddając się odpoczynkowi lub rozrywce. Wielu z tutejszych zabitych było po pracy. Siedzieli w stołówce i jedli obiad (część naczyń nadal stała na stolikach, zawierając zgniłe jedzenie). Wszędzie unosił się też zapach zgnilizny i rozkładu. W przeciwieństwie do wyższych poziomów, tutaj pył wulkaniczny nie zakonserwował ciał. Kolejny korytarz był tym, którego szukali. Wiódł on do sekcji technicznej, z generatorami i innymi komputerami. Tutaj również było sporo trupów, techników i mechaników, czyli osób które dbały o dobry stan tego miejsca. Bez ich pracy placówka bardzo szybko zaczęła niszczeć, wystawiona na działania szkodliwej atmosfery i lawy. Podobnie jak w poprzedniej części kompleksu, panowały tutaj zupełne ciemności i straszny odór rozkładu. Niestety astromech Quinlana nie był w stanie uruchomić generatorów. Według wiszących na ścianie schematów pobierały one energię z lawy przy pomocy wielkich platform wystawionych nad płynącą poniżej rwącą rzeka roztopionych metali i skał. Jednak jak wcześniej zdążyli oboje zauważyć, w wyniku walki dwójki jedi platformy te uległy zniszczeniu. W pozostałych pomieszczeniach znajdowało się trochę skrzyń z narzędziami i częściami zamiennymi. Kolejne rzeczy które warto ze sobą zabrać.
|
Quinlan Ramis - 2016-01-04 21:51:07 |
Pomieszczenie techniczne, w końcu coś na czym im zależało. Choć generatorów nie dało się uruchomić, ku irytacji Quinlana, to jednak ciągle można było stąd zabrać jakieś części. A to wszystko znalezione do tej pory z pewnością przyda się rebeliantom. Oni we dwoje zgarniali głównie to, co można było znaleźć przy ciałach - kredyty, kosztowności których martwi nie potrzebują. Nawet holodyski czy komunikatory były dobrym łupem. - Sprawdź czy są tutaj latarki, albo wózki do przewozu rzeczy. Przydałyby się te ostatnie do przeniesienia skrzyń na frachtowiec. Artoosix, daj znać pilotowi że mamy trochę zdobyczy na kodowanej wiadomości i spytaj czy ma przenośny generator. Nie mamy jak odpalić komputerów. - odezwał się do dwójki swych towarzyszy. Skoro nie mogli zasilić normalnie sprzętu, musieli spróbować z przenośnymi źródłami energii. W ostateczności trzeba będzie wyciągnąć fizycznie dyski z komputerów i zabrać je ze sobą. Dwa pomieszczenia mieli za sobą, zostało jeszcze parę. W tym czasie pilot powinien dać znać co i jak z zasilaniem.
|
Devia - 2016-01-04 22:04:38 |
Widząc kolejne przydatne rzeczy zaczęła się zastanawiać jak oni to wszystko wezmą. Ponownie sie rozglądnęła za jakimś wózkiem lub czymś w tym stylu. Ponieważ aura miejsca dała jej znać o sobie po raz kolejny, skupiła się i postawiła blokadę mentalną wizualizując sobie tarczę spokoju. Gdy już się jej to udało, wyciągnęła miecz i uaktywniła go by robił jej za latarkę. W sumie powinnam wpaść na to wcześniej pomyślała. Czując odór podniosła wysoką stójkę płascza i zapięła pierwsze 5 guzików od góry. -ewentualnie sie wyjmie te dyski - powiedziała szukając wózka i latarek. Rozglądała się też przy okazji za maskami przeciwgazowymi. Świecąc sobie mieczem oglądnęła ciała sprawdzając czy nie mają czasem latarek i czegoś cennego.
|
Moc - 2016-01-04 22:18:33 |
Tym razem uśmiechnęło się do nich szczęście, gdyż w tej sekcji znajdowało się kilka mniejszych wózków repulsorowych i jedna większa platforma. Byli wiec w stanie załadować skrzynie na nie i przewieźć je na frachtowiec. Ten na szczęście miał sporą ładownię, wiec wszystko się pomieści i nawet zostanie trochę miejsca. Niestety, masek żadnych tutaj nie było, za to kilka latarek znalazło się w szafkach na narzędzia. Artoosix nawiązał połączenie z pilotem przez przenośny komunikator, który wcześniej otrzymał od Quinlana (fabrycznie jednostki R2 nie posiadały wbudowanego komunikatora). Jego odpowiedź była bardzo szybka i twierdząca. Na pokładzie miał przenośny generator, który był w stanie zasilić jakiś komputer, ale całej stacji to na pewno nie. Najrozsądniejszym wyborem była próba uruchomienia głównego komputera w sekcji, w której się znajdywali. Jeśli ktoś wyjdzie mu na przeciw to pilot dostarczy im generator i pomoże przetransportować skrzynie na pokład frachtowca.
|
Quinlan Ramis - 2016-01-04 22:32:35 |
Quinlan uśmiechnął się na widok wózków, tego właśnie było im potrzeba a wiadomość z frachtowca o posiadaniu generatora rozwiązywała również problem zasilania. W ten sposób mogli nawet kolejno uruchamiać komputery i zabierać z nich dane. - Świetnie, ładujmy skrzynie stąd i z pomieszczenia socjalnego. A potem przewieziemy je na statek, gdzie zabierzemy generator. - rzekł do swej uczennicy i tylko pokręcił przecząco głową gdy chciała mu dać latarkę. On jej nie potrzebował tak bardzo jak ona sama. Sam też zajął się pakowaniem skrzyń na wózek, a jako że nie było ich dużo to nawet szybko im to poszło. A potem ruszyli z całą zdobyczą z obu pomieszczeń na spotkanie pilota, dając mu uprzednio znać, że nadciągają.
|
Devia - 2016-01-04 22:43:34 |
Włączyła jedną z znalezionych latarek i dezaktywowała miecz chowając go za pasek. Gdy skończyli ruszyli na spotkanie pilota, co przyjęła z niekrytą ulgą. Zaczynała mieć dość tego całego bunkra. Gdy dotarli na miejsce i przekazali ładunek pilotowi ponownie zwróciła się do swojego mistrza: -możemy tu chwilę usiąść? zabawa w detektywa w połączeniu z tą falą echa emocji które tam są i smrodem dały mi trochę popalić. Chciała pobyć chwilę na powietrzu, nie długą żeby nie stracili dużo czasu ale żeby mogła dojść do siebie.
|
Moc - 2016-01-04 22:49:22 |
Do odpoczynku znacznie lepiej nadawałby się pokład frachtowca, który miał filtrowane powietrze. Atmosfera Mustafar była zapylona i zbyt długie oddychanie tym powietrzem mogło doprowadzić do pylicy i bezdechu. Dlatego zalecano używanie masek filtrujących lub aparatów powietrznych przy wychodzeniu na zewnątrz. Pył wulkaniczny był czarny, ciężki a po zmieszaniu z wodą lub jakąkolwiek wilgocią tworzył gęstą, paskudną maź. Pilot odebrał od nich pierwszą dostawę skrzynek i przewiózł ją do ładowni frachtowca, gdzie wszystko poukładał i zabezpieczył linami. Wracając zabrał ze sobą generator, który wręczył Quinlanowi. Była to dosyć ciężka bryła z zestawem kabli, które można było podłączyć do jakiegoś komputera i przywrócić go na chwilę do życia. Pilot przy pomocy Artoosix zajął się transportowaniem kolejnych skrzyń a oni mogli odpocząć lub zająć się komputerami.
|
Devia - 2016-01-05 11:07:38 |
Weszła na pokład frachtowca łapiąc gwałtownie powietrze i opuszczając przy tym wysoką stójkę płaszcza. Chwilę potem gwałtownie poleciała do łazienki, gdzie spędziła dłuższą chwilę na rozmowie z muszlą. Wyszła blada omal sie nie wywracając. Nie miała ochoty ponownie wracać do bunkra, ale też wiedziała że jest to nieuniknione. Czuła się jakby przeprowadziła cholernie ciężką operacje a pacjent mimo to jej zmarł na stole. Była zmęczona, przybita i jednocześnie ciekawa rozwiązania zagadki dotyczącej walczącej ze sobą dwójki oraz zdrady jednego z jedi. -co za tem robimy mistrzu? - zapytała Quinlana ledwie słyszalnym szeptem po czym zemdlała i zaczęła osuwać się na ziemie.
|
Quinlan Ramis - 2016-01-05 11:20:54 |
Dostarczenie skrzyń na pokład frachtowca było połączone z zabraniem stamtąd masek, jeśli miałby je pilot na stanie. W ostateczności nasączone wodą szale powinny wystarczyć, zwłaszcza że nie zamierzali spędzać tam dużej ilości czasu. Devia trudniej zniosła ten krótki pobyt na planecie, biorąc pod uwagę jej bladość i bieg gdzieś na stronę. - Zabieramy generator i wracamy uruchomić komputery. Artoosix powinien wtedy zgrać dane. Chwila przerwy zanim dojdziesz do siebie, a potem wracamy do bunkra.- odpowiedział jej i zorientował się, że tamta słabnie. Zbliżył się szybko łapiąc ją nim uderzyła o pokład. - Musisz jeszcze trochę poćwiczyć w ciężkich warunkach, skoro tak krótki pobyt tutaj cię położył. - rzekł z ironią układając dziewczynę na koi, gdzie ją przeniósł. Sięgnął też po wodę i na początku przytknął powoli do ust, by wypiła parę łyków, a potem wylał jej trochę na twarz.
|
Moc - 2016-01-05 11:53:57 |
Na pokładzie znajdowało się w sumie pięć lekkich aparatów powietrznych, które umożliwiały maksymalnie do godziny spokojnego użytkowania. W przypadku ciężkiego wysiłku fizycznego czas ten skracał się prawie o połowę. Było tam też pięć masek z filtrem cząsteczkowym, który mógł zatrzymać pył wulkaniczny, ale już nie odór rozkładających się ciał. Pilot początkowo korzystał właśnie z maski z filtrem, ale gry wrócił z drugą dostawą to szybko zmienił ją na aparat powietrzny, marudząc głośno na to, że nikt go nie ostrzegł przed tym, że "jebie tam jak w huttyjskim szambie".
|
Devia - 2016-01-05 12:04:29 |
Ocknęła się po chwili orientując sie że leży na koi. Wypiła parę łyków i potarła twarz rozprowadzając tym samym wylaną przez Quinlana na nią wodę. -to nie pobyt a trupy. Pierwszy raz mam z nimi do czynienia pomimo mojego fachu, zazwyczaj wywrywałam pacjentów śmierci - odpowiedziała - owszem aura i zabawa w detektywa troche mnie zmęczyły ale główną rolę odegrały trupy. Oby nasz pilot miał maski... auć nie uprzedziliśmy go o tym smrodzie- dodała. Nadal mówiła szeptem leżąc i wdychając świeże powietrze statku. Powoli zaczynała dochodzić do siebie głęboko oddychając - swoją drogą nauczyłbyś mnie wykorzystywać moc do ochrony? kiepsko mi to wychodzi.
|
Quinlan Ramis - 2016-01-05 12:13:38 |
- Jak mówiłem, masz jeszcze sporo do nauczenia moja padawanko. Ale z czasem nauczysz się tego co potrzebujesz, podobnie jak i ja. - skomentował jej słowa i wyprostował się przy koi. Choć niby twarda to jednak była delikatna, przynajmniej w stosunku do takich sytuacji czy widoków. Zatem jakim sposobem miała w sobie wcześniej mroczną aurę? Trudno to było teraz odgadnąć i mało go to już obchodziło. Zabrał dla siebie maskę z filtrem cząsteczkowym i po namyśle również aparat powietrzny dla Devii. Skoro nie mogła znieść odoru to nie była mu przydatna w osłabionym stanie. - Nikt nie oczyścił tego miejsca jak dotąd. Jesteśmy pierwsi po tym, jak ktoś zabił tutaj wszystkich ale niczego nie zabrał. - rzekł do pilota gdy ten wrócił narzekając. Potem podał dziewczynie aparat i dodał - Jak dojdziesz do siebie to ruszaj do nas, do głównej centrali. Zabieramy się za komputery z Artoosix. Po tych słowach skierował się ku rampie i wózkowi z czekającym generatorem. Zabrawszy go ruszył ku sali, by wypełnić drugą część zadania. Odzyskawszy dane planował sprawdzić resztę zablokowanych wrót i zgarnąć to, co jeszcze się uda im znaleźć.
|
Moc - 2016-01-05 12:24:33 |
Pilot frachtowca znał już drogę, więc zajmował się dalej transportem skrzyń. Obrót tam i z powrotem, połączony z załadunkiem i rozładunkiem skrzyń zajmował mu ok 45 minut, więc nim uda mu się wszystko przenieść minie trochę czasu. Devia zdąży odpocząć a Quinlan może pobierze jakieś dane z komputera. Artoosix zajął się podłączeniem przewodów z generatora do jednego z głównych komputerów w sali. Przy okazji musiał odłączyć inne, niepotrzebne im systemy (sterowanie osłonami i takie tam). Zależało mu tylko na dobranie się do dysków z danymi i zapisów z kamer ochrony. Dostrajanie wszystkiego zajęło astromechowi prawie kwadrans, ale w końcu uruchomił komputer. R2 podłączył się przez gniazdo dostępu do systemu i przeszukiwał pliki. Niestety nie miał zbyt dobrych wieści. Ktokolwiek dokonał tu rzezi uzyskał też dostęp do głównej bazy danych i wykasował niemal wszystko. Pozostały jednak ślady w systemach komunikacyjnych sugerujące, że najpierw wszystko przesłał poprzez HoloNet. Pozostałości danych sugerowały, że mogło to być Coruscant. Pozostało jedynie kilka zaszyfrowanych plików z danymi, które Artoosix zaraz zaczął dekodować, oraz zapis z kamer ochrony już po wykasowaniu danych.
|
Devia - 2016-01-05 12:38:35 |
(jeden pełny obrót pilota) Doszedłszy do siebie usiadła a następnie po krótkiej chwili wstała. Stanęła chcąc się przekonać czy nie ma helikoptera. Czuła się już dobrze z związku z czym wyszła na planetę i poszła do bukra zabierając po drodze aparat, który dał jej mistrz i latarkę. Gdy tylko do niego weszła od razu założyła aparat i włączyła latarkę, a następie ponowiła blokadę umysłu. Dotarłszy do głównej centrali zobaczyła jak Artoosix grzebie w komputerze. Stanęła obok niego i zaczęła się przyglądać jego poczynaniom. Była ciekawa czy dowie się kto zdradził i dlaczego.
|
Quinlan Ramis - 2016-01-05 12:44:55 |
Dane, czy też ich resztki nie były zbyt zadowalającą wiadomością. A pozostawiony trop wiodący na Coruscant... może kiedyś ktoś się tam wybierze, by je zdobyć o ile byłyby tego warte. Póki Artoosix kopiował i dekodował pliki Quinlan skupił się na przejrzeniu zapisu z kamer ochrony, licząc od chwili gdy znów istniały nagrania po skasowaniu danych. Miał nadzieję, że to da mu jakiś wgląd w sytuację jaka tutaj miała miejsce. - Widzę, że wydobrzałaś. To dobrze, przydasz się przy sprawdzaniu kolejnych pomieszczeń. Póki co danych niewiele zostało, ale może ty ujrzysz w tych nagraniach coś, co by rzuciło światło na wydarzenia które tu miały miejsce. - rzekł do Devii gdy ta pojawiła się obok niego. Mieli czas, nikt im nie przeszkadzał a ta okolica była całkowicie wyludniona. A to był duży plus dla ich szabrowniczych i wywiadowczych działań.
|
Moc - 2016-01-05 13:55:40 |
Artoosix w końcu znalazł ciekawe nagranie i puścił im je na najbliższym holowyświetlaczu, niestety nie było on bardzo wyraźny i póki co twarze były rozmazane. Obraz przedstawiał platformę, na której oni sami wylądowali. Stał tam jakiś statek, który sądząc po wyglądzie, musiał być diabelnie drogi. Z jego wnętrza wyszła kobieta, której na przeciwko wybiegł mężczyzna w szatach jedi. Dwójka rozmawiała ze sobą, ale przez zakłócenia nie mogli dokładnie usłyszeć co. Astromech pomanipulował nieco nagraniem i wyregulował wszystko. Obraz nabrał ostrości i pojawił się w końcu dźwięk. Quinlan jako miralukanin nie widział dokładnie obrazu, ledwie cienie holograficznych sylwetek, bez szczegółów, musiał wiec polegać na słuchu. - Jakie rzeczy? Zapytał wysoki mężczyzna mocnym głosem. Odpowiedziała mu kobieta, roztrzęsionym głosem, zdradzającym zdenerwowanie. - Powiedział, że przeszedłeś na Ciemną Stronę... że... wymordowałeś młodzików. Nastała cisza, gdy mężczyzna nie zaprzeczył tym faktom. Na słowa kobiety odpowiedział cichszym głosem, starając się ją uspokoić. - Obi-Wan próbuje cię nastawić przeciwko mnie. - Jemu na nas zależy. - Nas? Głos mężczyzny był tylko z pozoru spokojny. Ostrzejsze nuty sugerowały, że słowa kobiety go poruszyły. - Wie o nas. Chce ci pomóc. Anakinie... pragnę jedynie twojej miłości. - Miłość cię nie ocali Padme. Jedynie moje nowe moce mogą to zrobić Wcześniejsze wspomnienie Obi-Wana i obecne imię Anakina rozjaśniło zagadkę tajemnicy mężczyzny z projekcji. To był Skywalker, chyba najsłynniejszy członek Zakonu zaraz po Yodzie, Windu i Kenobim, bohater wojenny i bardzo potężny Jedi. Jego towarzyszka miała na imię Padme a jedyną bardziej znaną osobą o tym imieniu była pochodząca z Naboo senator Amidala. Te podejrzenia mógł potwierdzić statek, którym przyleciała. Elegancki i drogi. Tylko jakiś polityk mógłby sobie pozwolić na tak ekstrawaganckie cacko. - Ale jakim kosztem? Jesteś dobrym człowiekiem. Nie rób tego. - Nie podzielisz losu mojej matki. Staję się bardziej potężny niż jakikolwiek Jedi mógłby sobie wymarzyć. I robię to dla ciebie, żeby cię chronić. - Chodź ze mną. Wychowajmy nasze dziecko. Porzuć to wszystko, póki jeszcze możesz. - Nie rozumiesz? Nie musimy już uciekać. Zapewniłem Republice pokój. Jestem potężniejszy niż kanclerz. Mógłbym go nawet obalić. Wtedy razem moglibyśmy rządzić galaktyką. Ustalić wszystko po swojemu Głos Anakina zdradzał podekscytowanie, wizja którą przedstawiał Padme opanowała jego umysł i pragnienia. Dało się wyczuć jego determinację. Nie udzielało się to jednak Padme, która odsunęła się od niego, z wyrazem niedowierzania i szoku. - Nie wierzę własnym uszom. Obi-Wan miał rację. Zmieniłeś się. - Nie chcę już słyszeć o Obi-Wanie. Jedi obrócili się przeciwko mnie, ale ty tego nie rób! Wszelki ślad miłości i oddania zniknął z głosu Anakina, zastąpiony przez ledwie utrzymywany na wodzy gniew. - Już cię nie poznaję. Anakinie... łamiesz mi serce... Wybrałeś ścieżkę, którą nie mogę podążać. - Ze względu na Obi-Wana? - Ze względu na to, co zrobiłeś. Co planujesz zrobić! Wróć do mnie! Kocham Cię! Nagle sytuacja się zmieniła, Anakin dostrzegł coą ponad ramieniem Padme. Zaczął nerwowo krążyć, - Kłamiesz! Padme odwróciła się i również dostrzegła coś na statku. Była zaskoczona i przerażona. - Nie! - Jesteś z nim! Sprowadziłaś go tu, żeby mnie zabił! - Nie... Protest Padme był nikły, gdy Anakin uniósł rękę, używając Mocy by ją udusić. Próbowała się bronić, odruchowo sięgając dłońmi do szyi, w nadziei na poluzowanie uścisku. To jednak nie działało. Nigdy nie działało. Wtedy do rozmowy przyłączył się ktoś trzeci. Jego głos mógł być dla Quinlana nieco znajomy, dla Devii nie. - Puść ją, Anakinie! - Anakinie... - Puść ją. W końcu pojawił się właściciel trzeciego głosu. Ubrany był w szaty jedi i schodził na platformę po opuszczonym trapie stateczku. W końcu Devia mogła go rozpoznać, był to Obi-Wan Kenobi, jeden z członków Najwyższej Rady Jedi i dawny mistrz Skywalkera. Anakin po chwili namysłu w końcu wypuścił Padme z uścisku, a ta padła na ziemię bez przytomności, możliwe że była już martwa w tej chwili, uduszona przez ukochanego. - Nastawiłeś ją przeciwko mnie! -Sam to zrobiłeś! Głos Anakina zdradzał wewnętrzny konflikt, targały nim sprzeczne uczucia, nienawiść, gniew, ból. Obi-Wan pozostawał spokojny i stanowczy, stojąc na przeciwko swego dawnego ucznia. Skywalker zaczął krążyć nerwowo po platformie, pozbywając się swojego długiego płaszcza jedi. - Nie zabierzesz mi jej! - Twój gniew i żądza władzy już to zrobiły. Obi-Wan również zdjął swój płaszcz, co było bardzo wymowne. Obaj przygotowywali się do tego, co nieuniknione - do pojedynku na miecze świetlne. Obaj zaczęli okrążać platformę, zachowując stały odstęp od siebie. - Pozwoliłeś, żeby mroczny lord wypaczył twój umysł... aż stałeś się czymś, co przysięgałeś zniszczyć. - Oszczędź mi wykładów, Obi-Wanie. Przejrzałem już kłamstwa Jedi. W przeciwieństwie do ciebie nie boję się Ciemnej Strony. Sprowadziłem pokój, wolność, sprawiedliwość i bezpieczeństwo do mojego nowego Imperium! Anakin odwrócił się plecami do Kenobiego, gdy deklarował swoją przemowę. Jego dawny mistrz wykorzystał ten czas, by sprawdzić stan leżącej na ziemi Padme. Chwilę wpatrywał się w nią po czym powstał, nie odrywając wzroku od pleców swego byłego ucznia. - Twojego nowego Imperium? - Nie zmuszaj mnie, bym cię zabił. - Anakinie, pozostałem wierny Republice i demokracji! - Jeśli nie jesteś ze mną, to jesteś moim wrogiem. - Tylko Sith posługuje się absolutami. Zrobię to co należy. Kenobi dobył swojego miecza, ale jeszcze go nie aktywował. Przyjął tylko pozycję dogodną do obrony. Czekał na ruch Skywalkera. - Spróbujesz. Padła deklaracja, Kenobi uruchomił swój miecz a Anakin zrobił to sekundę później. Wykonał wspomagane Mocą salto, przebywając całą dzielącą ich odległość w mgnieniu oka. I tak rozpoczęła się walka dwóch wielkich bohaterów Zakonu i Republiki, dwóch potężnych Jedi i dwóch świetnych szermierzy. Pojedynek mistrza z uczniem, starcie przyjaciół i braci. Anakin nacierał z ogromną furią na Kenobiego, który bronił się bez problemu, jednak był zmuszony się wycofywać. Nie przerywając walki przebyli całą długość platformy, schodząc na most, przez który wcześniej przeszła Devia z Quinlanem. W penym momencie Anakin kopnął swego mistrza w pierś, odrzucając go do tyłu, jednak ten wykonał salto i twardo stanął na nogach. Chwilę później ponownie zwarli się w starciu. Kamera ochrony się zmieniła się i teraz pokazywała jak walczący przechodzą przez tunel, uszkadzając jego boki swoimi mieczami, zupełnie jak w wizji Devii, choć teraz obraz był wyraźny i czysty. Dwaj jedi przeszli przez most i weszli do budynku, w którym zalegały już trupy, co jasno wskazywało na winę Anakina. W sali kontrolnej zaczęli walczyć blisko konsol, uszkadzając je tym samym. Kenobi cały czas się cofał, wykorzystując swoje mistrzowskie opanowanie Soresu przeciwko zażartemu i brutalnemu Djem So Skywalkera. Ich walka przeniosła się do sali konferencyjnej, gdzie doszło do krótkiego starcia wręcz. Anakin przebił się przez obronę Obi-Wana, dusząc go, jednak ten wywinął się z uścisku, kopiąc przeciwnika w plecy. Obaj stracili swoje miecze i zaczęli walczyć na pięści i kopniaki. Kenobi zyskał przewagę, powalając swego ucznia. Szybko przywołał swój miecz, by zadać ostateczny cios, jednak Anakin zdołał przyciągnąć swój i zablokował atak. Walka rozgorzała na nowo i obaj przenieśli się z powrotem do sali kontrolnej, gdzie dali niesamowity popis sprawności we władaniu mieczem. Gdy żaden z nich nie uzyskał przewagi to postanowili zmierzyć się na Moc. To ten moment wyczuła Devia, gdy doszło do kumulacji ich energii, która w ostateczności odepchnęła ich na przeciwległe ściany. Nie na długo jednak. Anakin pozbierał się szybciej i natarł ponownie na swego mistrza, uszkadzając przy okazji kolejną konsolę, tą która odpowiadała za kontrolę nad tarczami cząsteczkowymi. W ten sposób pozbawili ośrodek ochrony. Kenobi broniąc się wykorzystał ataki przeciwnika, by uszkodzić przełącznik drzwi, otwierając je w ten sposób. Obaj wyszli na balkon, gdzie kontynuowali pojedynek według poprzedniego schematu. Kenobi w obronie, Skywalker w natarciu. I tutaj po raz kolejny młodszy upadły jedi zyskał przewagę, kopiąc przeciwnika w twarz. Obi-Wan musiał ratować się ucieczką i zeskoczył na platformę rurową, wiszącą nad rzeką lawy. Obaj próbowali zachować równowagę na co raz bardziej trzęsącym się, pozbawionym ochrony rusztowaniu. Mimo to nie przerwali walki i w oparach buchającej pary ich miecze zwarły się po raz kolejny w zwarciu. Nagle Kenobi zeskoczył kilka metrów w dół, na kolejną platformę. Niestety tam nie było już kamer ochrony i mogli teraz oglądać wydarzenia z odległości. Obaj walczyli n tej platformie, podczas gdy erupcje lawy zaczęły spadać na jej powierzchnię, przetapiając metal. To zmusiło ich do rozdzielenia się i ukrycia za metalowymi rusztowaniami. W tej chwili obaj byli ledwo widoczni i jedynie wąskie błękitne kreski wskazywały ich położenie. Nastąpiła kolejna erupcja, która zalała platformę lawą, przetapiając ostatecznie jej konstrukcję. Potężny wymiennik ciepła złamał się i wpadł do lawy... jednak nawet to nie przerwało pojedynku mistrza i ucznia. Odpłynęli jednak rzeką lawy i nic już nie widzieli.
|
Devia - 2016-01-05 14:23:19 |
- na duchy przodków... - powiedziała a właściwie wręcz wyszeptała. Wyglądało na to że zdrajca najpierw doprowadził do masakry a potem wdał się w walkę i dokończył dzieła. Z rozmowy którą słyszała doszła do wniosku że zdrajca został wprowadzony w błąd i oszukany przez sithów o czym nie miał pojęcia. Podejrzewała że przyczyną tego stanu rzeczy mogła być wizja ukazująca mu śmierć ukochanej oraz kolejny błąd rady która zamiast mu pomóc i wyprowadzić z błędu tylko dolała oliwy do ognia. Co za banda kretynów... - on chciał ją ratować i chwytał się wszystkiego czego mógł w tym ciemnej strony licząc że tak ją ocali, gdyby te durnie nie były tak tępe i to dostrzegły może jeszcze udałoby się uratować ich oboje... niestety ta cholerna banda debili znowu doprowadziła do tragedii swoją opieszałością i ignorancją - powiedziała to już z wyraźną nutą wściekłości - doskonale wiem przez co on musiał przejść i co musiał czuć i cholernie mu współczuje. Rozumiała zdrajcę aż za dobrze, gdyż sama przez to przeszła. Chwilę jej zeszło zanim na nowo się uspokoiła gdyż scena którą zobaczyła rozdrapała jej starą jeszcze nie zabliźnioną ranę. Łzy płynęły jej po policzkach. Cisnęła pierwszym lepszym przedmiotem mocą za siebie w taki sposób by nie trafić Artoosixa i Quinlana (wcześniej wybrała kierunek).
|
Quinlan Ramis - 2016-01-05 14:33:33 |
Obi-Wan Kenobi, Anakin Skywalker i senator Amidala. Słyszał rozmowę i zrozumiał już co tutaj się wydarzyło. Skywalker mający romans z Padme, zdradzając tym samym zasady zakonu. Do tego on będący najprawdopodobniej sprawcą tutejszej masakry. Wyglądało na to, że Anakin dał się omotać jakiemuś mrocznemu lordowi i przeszedł na Ciemną Stronę. I to doprowadziło do tej całej tragedii. Do pojedynku między dwójką przyjaciół. Quinlan obrócił się ku Devii, która była wściekła z powodu tego co widziała i rozumiała zdrajcę? Najwidoczniej również miała romans, który nie zakończył się zbyt dobrze. - Panuj nad emocjami, gniew to jedna z dróg ku mrocznej stronie. - rzekł do niej spokojnym głosem. On lepiej potrafił panować nad nerwami i emocjami. Jego mistrzyni dobrze go w tym wyuczyła. Choć to, że tak sławny Jedi jak Skywalker zdradził trochę nim wstrząsnęło wewnętrznie. I wątpił aby był ktoś, kogo by to nie ruszyło. - Artoosix, skopiuj wszystkie dane, wraz z zapisami z kamer. Generał pewnie będzie chciał ujrzeć te zapisy. Ciekaw był reakcji Therona na widok tego filmu, podejrzewał zaskoczenie, smutek, może zwątpienie. Nie, nie roztrząsał długo nad tym myśli. - Zabierajmy się za kolejne komputery. Może w którymś coś będzie przydatnego. - dodał na koniec. Przeniesienie generatora, podłączanie do kolejnych komputerów by wyciągnąć z nich dane, jeśli jakieś zostały. A potem zająć się dalszym przeszukiwaniem.
|
Moc - 2016-01-05 14:42:49 |
Artoosix pogrzebał jeszcze w kamerach ochrony i udało mu się odnaleźć fragmenty, gdzie widać powrót Obi-Wana. Wszedł on jednym z bocznych przejść, gdy jeszcze było zasilanie. Wyglądał na wyczerpanego i załamanego, jego ubranie było przypalone w wielu miejscach i brudne. Przy pasie miał przypięte dwa miecze... a więc ostatecznie to Jedi zatriumfowali i mentor zabił ucznia. Kenobi biegiem przebył wszystkie poziomy i wrócił na platformę, gdzie wsiadł na pokład statku i odleciał, po krótkiej rozmowie z droidem protokolarnym. I to był ostatni zapis z kamery ochrony, później nastąpił brak zasilania i niczego już nie zarejestrowano. Astromech zgodnie z poleceniem swego pana przekopiował całe nagranie na swój dysk a następnie rozłączył generator i zabrał się za przeszukiwanie innych komputerów.
//Pilot transportuje skrzynie, R2 sprawdza komputery, możecie chwile sami pograć.
|
Devia - 2016-01-05 14:46:57 |
Słowa "mistrza" tylko jeszcze bardziej ją rozjuszyły. Jak mógł być tak spokojny?... -ty chyba nigdy nikogo nie kochałeś... nie wiesz jak to boli i jaka przeklęta pustka ci towarzyszy po śmierci takiej osoby- powiedziała nagle zdając sobie sprawę że wypowiedziała tą myśl na głos. Gniew dość szybko z niej uleciał a jego miejsce zajął smutek i rozpacz. Nie miała ani siły ani ochoty z nimi walczyć. Chciała wrócić na statek i zamknąć się w swojej kabinie z butelką wódki i paczką papierosów. Nie miała ochoty grzebać dalej w komputerach. Zdając sobie sprawę z potencjalnego zagrożenia oraz z tego że po powrocie czeka ją przeprawa z generałem o czym raczył jej przypomnieć Quinlan starała się uspokoić by nie być odsłonietą. Zajęło jej to dłuższą chwilę. Otarła łzy z twarzy jednym szybkim ruchem i nałożyła kaptur na głowę chcąc schować twarz. Nie chciała i nie lubiła gdy ktoś widział jej łzy.
|
Quinlan Ramis - 2016-01-05 15:17:21 |
- Każdy stracił kogoś bliskiego w swoim życiu. Ty ukochanego, ja swoją mistrzynię. Nie myśl, że twoja strata jest większa od innych. Naucz się z tym żyć, by innego dnia znów zaznać szczęścia. Ja tak robię i nie daję się opanować przeszłości i tego co nie mogę już odwrócić. - odpowiedział Devii na jej oskarżenia. Widocznie bardzo przeżywała swoją stratę, a to mogło wpływać na jej emocje i osąd. Była chyba na rozstaju i jeśli dobrze nią nie pokieruje stoczy się w otchłań. - Nie skupiaj się na złych chwilach, trzymaj w pamięci tylko te dobre. Tylko pozytywne emocje, a innych zapomnij. Wykorzystuj je by się wzmocnić a zyskasz siłę. I nie żyj tylko przeszłością, ją już masz za sobą. Skup się na teraźniejszości i przyszłości. - przekazał jej kolejne wskazówki. Miał tylko nadzieję, że się do nich będzie stosować.
|
Devia - 2016-01-05 16:04:15 |
-co innego jest relacja między uczniem a mistrzem a co innego miedzy kochankami chociaż pozostająca pustka jest bardzo podobna.. hm. żeby tylko jego.. -rzekła wzdychając - mistrza straciłam niewiele później a nie tak dawno ojca który był moim wzorem do naśladowania.. - powiedziała stojąc do niego tyłem i ocierając kolejne łzy. Nie potrafiła przeboleć straty dwóch najważniejszych dla niej mężczyzn. Szczególnie traumatyczna była dla niej śmierć ojca, który zginął z rąk jej matki. Wydawało jej się że udało się jej o tym zapomnieć i zagoić ranę, jednak film który obejrzała na nowo ją otworzył. -łatwo się mówi trudniej zrobić, zwłaszcza że zostałam sama. Nawet nie mam z kim pogadać tak otwarcie - rzekła do niego z wyraźnym smutkiem w głosie - Skoro już o tym mowa. Byłeś zakochany? Ptrzebowała czasu i zajęcia by dojść do siebie na nowo. Choć w jednym musiała przyznać mu rację. Musiała nauczyć się z tym żyć i co najważniejsze zacząć życ teraźniejszością. Nie było to łatwe ale musiała się z tym uporać by dać sobie szansę na szczęście. Tak strasznie chciała przytulić się do jednego z nich... znowu poczuła tą niesamowitą pustkę, a po jej policzkach spłynął kolejny strumień łez.
|
Quinlan Ramis - 2016-01-05 16:21:59 |
- Ciągle trzymasz się tych złych emocji. Nie możesz czy nie chcesz ich zostawić za sobą? Ciągle chcesz żyć tymi śmierciami zamiast zachować tylko te dobre chwile? To tylko zwiększa twój ból, rozpacz, gniew. I zamiast wrócić ze ścieżki mrocznej strony znów na nią wrócisz. Tego chcesz? - odezwał się karcąco w jej kierunku, nie miał doświadczenia aż takiego w nauczaniu. Improwizował, zdawał się na instynkt. - Nie masz z kim porozmawiać? A co robiliśmy przez ostatnie tygodnie? Sądziłem, że poznaliśmy się na tyle dobrze i ufamy sobie, byś mogła się do mnie zwrócić z problemami. Nie zrobiłaś tego jednak. Może zatem pora byś wykonała pod tym względem pierwszy krok. Coś cię trapi, z czymś sobie nie radzisz powiedz mi to, a coś razem spróbujemy na to poradzić. Wystarczy powiedzieć i wesprę cię. Quinlan starał się trafić słowami w odpowiednie nuty, odpowiednie miejsca. Nie odpowiedział na jej pytanie odnośnie miłości, póki co skupiając się na uspokojeniu dziewczyny.
|
Devia - 2016-01-05 16:56:35 |
-myślisz że nie próbowałam? - zapytała. Wyczuła w jego głosie karcącą nutę co się jej nie spodobało - jakby to było takie proste to już bym opanowała to 12 lat temu, bo tyle próbowałam się tego nauczyć - rzekła ze złością - problem w tym, że wspominając te dobre chwile czuje pustkę która automatycznie podsuwa mi przyczynę tego stanu rzeczy czyli śmierć. Nie umiem tego oddzielić. Być może w jednym przypadku nie umiem a w drugim nie chce - dodała już spokojniej. Co ostatnio robili? Do cholery uczyli, a konkretnie on uczył ją. Poznała go na tyle o ile się poznaje mistrza i tak też go traktowała, no może troche bardziej po koleżeńsku niż jak to robiła w zakonie z mistrzem Corisem ale nadal jak mistrza. W dodatku tak też zrozumiała jego zachowanie. Więc o co mu chodziło? -co robiliśmy? uczyłam się pod twoim okiem mistrzu - odparowała nie rozumiejąc o co mu chodzi tym razem. Nie była osobą która zwierza się ze wszystkiego innym. Jedyna osoba która była jej powiernikiem nie żyła. Nie lubiła tego robić i teraz też jej to z trudem przychodziło. Nie wyobrażała sobie tego wogóle no bo niby jak przyjdzie do niego i powie " cześć czuje sie strasznie samotna przytul mnie". Nie, nie ma mowy. Owszem ufała mu, ale nie wyobrażała sobie rozmowy o uczuciach z nim, zwłaszcza teraz po tym jak zaczął ją pouczać. Nie była dzieckiem i nie lubiła tego. W dodatku bała się że ją odrzuci i wyśmieje. Nie wiedziała też co ją do niego ciągnie czy potrzeba bliskości drugiej osoby wywołana przez pustkę po stracie ojca i Rotruna czy jednak coś więcej czego bała się jeszcze bardziej. - nie powiedziałam że ci nie ufam - od razu sprostowała by nie myślał że jest inaczej - wręcz przeciwnie, ufam ci. Odwróciła się do niego lecz nie zdjęła kaptura i dodatkowo postawiła wysoką stójkę płaszcza. Oatrła łzy i zerknęła na niego spod kaptura. - choć w jednym masz racje oni chcieliby bym żyła dalej i nie obwiniała się za ich śmierć. Ale ja nie potrafie, zwłaszcza że mam świadomość tego że mogłam ich uratować... i poczucie że mogłam jeszcze coś zrobić by ich ocalić... i to jest dla mnie najgorsze
|
Quinlan Ramis - 2016-01-05 17:22:55 |
Słuchał tego co Devia ma do powiedzenia. Najwyraźniej dopiero teraz miała okazję się wygadać i wypłakać za te wszystkie lata, gdy tłumiła w sobie wszystkie te uczucia i emocje. Quinlan pozwolił jej zatem na to zanim znów się odezwał. - Wyrzuć to z siebie. Daj się ponieść chwili, pozbądź się tych wszystkich frustracji jakie w tobie narastały. Wyładuj się na czymś i tym samym oczyść się z tego. - rzekł w końcu dając jej okazję do uwolnienia się od przeszłości. Wydawało mu się, że to dobry pomysł - pozbyć się tego wszystkiego w jednym wybuchu emocji. - Jeśli mi ufasz to uwierz w to co mówię. Nie udało ci się ocalić ich, ale ciągle jeszcze możesz uratować innych w przyszłości. Czy tego nie rozumiesz?
|
Devia - 2016-01-05 17:52:19 |
-tak rozumiem, jeśli mówisz o wizjach to tak owszem moge uratować innych jeśli oni sami będą tego chcieli i mnie posłuchają. Bo banda idiotów która doproawdziła m.in. do tragedi która miała miejsce tutaj oraz dwóch innych które przeżyłam osobiście tego nie zrobiła uśmiercając tysiące jeśli nie miliony niewinnych osób - powiedziała z niekrytą już nienawiścią do rady - tak samo jak moja pieprzona matka która od urodzenia chciała zrobić ze mnie swoją marionetkę. Dlatego tak późno wylądowałam w zakonie. A gdy jej sie nie udalo zabiła mi ojca na moich oczach specjalnie wcześniej mnie otumaniając. Przestała tłumić emocje idąc za radą Quinlana i chcąc je z siebie wyrzucić. Miała ochotę kogoś zabić by pozbyć się frustacji związanej z matką, a tak konkretnie to przyczynę tej frustracji czyli matkę. Nie miała jej jednak pod ręką więc po prostu uwolniła falę mocy poprzez nagromadzone przez te wszystkie lata gniew i frustrację chcąc się od nich uwolnić. Tym samym znalazła cel, chciała stać się silna by któregoś dnia wrócić do domu i dokonać zemsty. Zemsta jest słodka, a najlepiej smakuje na zimno.
|
Moc - 2016-01-05 18:09:03 |
To miejsce przesiąknięte było Ciemną Stroną Mocy, aurą strachu, gniewu, rozpaczy i śmierci. Stanowiło swoiste okienko, przez które przeciskała się złowroga energia, podsycająca wszystkie negatywne myśli i dorzucająca ognia do myśli o zemście. Chwila, w której Devia zaczęła się otwierać na Quinlana sprawiła, że ponownie stała się wrażliwa na podszepty tej mroczniejszej i groźniejszej strony Mocy. Zapominając o nauce samokontroli, którą przez długie miesiące starała się opanować pod okiem Leri postawiła znak zapytania nad swoim obecnym życiowym kursem. Moc, którą zebrała w sobie przy użyciu gniewu i nienawiści szybko napełniła jej ciało nową energią i witalnością. Powrócił też mały głosik w jej głowie, szepczący "dobre rady". Podszywał się on pod jej ojca i ukochanego, mówiąc ich głosami na przemian. Szeptali wspólnie, by odrzuciła głupie zasady jedi o samokontroli. Po co ma się ograniczać sama? Powinna sięgnąć po prawdziwą potęgę, ale nie po to by jej głupio użyć jak Skywalker. Nie, ona będzie mądrzejsza i bardziej sprawiedliwa. Opanuje nowe moce, by wymierzyć sprawiedliwość zdradzieckiej matce, a następnie tym sukom z inkwizycji, które polują na niewinnych. Przecież mogła to zrobić, czuła w sobie siłę, siłę dzięki której uformuje Galaktykę według własnej wizji. Na co komu przestarzały Zakon Jedi? Po co Sithowie? Ona wiedziała lepiej, jak wszystko działa. Doświadczyła i Jasnej i Ciemnej Strony, może to zrównoważyć, tworząc nową organizację, by zapewnić pokój. Z Quinlanem u boku, jeśli jej pomoże. Doświadczyła nawet wizji w tym momencie. Wdziała upadek Imperium, do którego doprowadziła wspólnie z Quinlanem. Musiała tylko pozbyć się Inkwizycji. Widziała, jak rozprawia się z ich przywódczynią, jak biała maska pada na ziemię i się rozbija. Widziała jak Tarkin klęka na ziemie, oddając jej hołd. Generał Theron? Widząc jej potęgę oddaje się pod jej rozkazy, a Rohana udaje się na wygnanie, razem z żałosnymi resztkami jedi. W końcu zapanował pokój... Wizja się skończyła, gniew uleciał, cała siła którą czuła również. Była pusta, słaba, roztrzęsiona. Może i spokojna, bo pozbyła się tego wszystkiego? Ale głosik w jej głowie nie zniknął. Szeptał czułe słówka - "pamiętaj, że możesz to wszystko osiągnąć, wybierając swoją ścieżkę, a nie krocząc w cieniu innych. Emocje to nie twój wróg, dzięki nim jesteś silniejsza. Pamiętaj!". W bunkrze nic się nie zmieniło, poza tym że wszystkie szczątki wokół Devii zostały odrzucone a najbliższe komputery zostały niemal zniszczone. Ale atmosfera Ciemnej strony pozostała niezmienna.
|
Devia - 2016-01-05 18:19:19 |
Przestraszyła się nie na żarty. Czuła że aura miejsca miała z tym cos wspólnego bo ona sama nie miała w sobie tyle nienawiści. I ten głos.. -jasna cholera... -powiedziała nad wyraz spokojnie - jak to możliwe? - zapytała patrząc na Quinalana przerażonymi oczami. Nie podobało jej się to. Nie wiedziała czy jest to efekt aury miejsca czy czegoś co stało się z nią niespodziewanie a czego się obawiała przez te wszystkie lata. -chciałam się uwolnić od przeszłości a tym czasem... nie to nie możliwe jak? w jaki sposób? i ta wizja... - była na dobre przerażona. Wybiegła z buknru tak szybko jak tylko była w stanie.
|
Quinlan Ramis - 2016-01-05 18:25:12 |
Spoglądał na Devię, która dała się ponieść emocjom aż za bardzo. Zamiast wyzwolić się w kontrolowany sposób zrobiła to całkowicie bez hamulców, całkowicie bez blokad. Mroczna energia którą wyczuł wypełniła ją, a potem uderzyła wokół z ogromną siłą. Zdołał w porę zasłonić się przed tym więc nie zrobiło to na nim wrażenia, ale okolica została jeszcze bardziej zdewastowana. Mówienie jej, by wyrzuciła z siebie całą tą gorycz a tym samym pozbyła się frustracji chyba nie było najlepszym pomysłem. Szczęśliwie znał sposób na to, by ją uspokoić... chyba. Złapał ją za ramiona gdy zaczęła uciekać. Nie mógł jej pozwolić na to, by w takim stanie zrobiła coś głupiego. - Już po wszystkim. Uspokój się. Skup się na moim głosie, skup się na sobie. - mówił wyraźnym i pewnym głosem, starając się przy tym wpłynąć na nią Mocą, by jej pomóc. - Zamknij oczy i oddychaj powoli, głęboko. Przypomnij sobie czego cię uczyłem. Spokój i cisza, lazurowe ciepłe morze. Nie ma nic poza tym. Nie wypytywał o to, co widziała. Wolał to zostawić na później. A póki co należało ją za chwilę odprowadzić na statek, gdzie powinna się położyć i oddać medytacji. Uspokoić zmysły i odciąć się od panującej tutaj Ciemnej Strony. Widać było bowiem, że jest na nią chyba dość podatna.
|
Devia - 2016-01-05 18:35:45 |
Zatrzymała się czując na sobie jego dotyk. Stanęła i skupiła się na jego głosie. Zamknęła oczy i zaczęła sobie wizualizować spokój i cisze, lazurowe ciepłe morze skupiając się na szumie fal i sypkim piasku pod stopami, wodzie chlapiącej stopy. Jego dotyk bardzo jej pomagał. Położyła dłonie na jego ramionach i lekko wczepiła się w nie paznokciami by w razie gdyby zaczął się od niej odsuwać wbić mu je głębiej dając tym samym do zrozumienia by jej nie zostawiał. Powoli się uspokajała.
|
Quinlan Ramis - 2016-01-05 18:51:53 |
Trzymał ją, starając się zsynchronizować ich Moce, pomóc jej uspokoić się. Czuł zatem też, dziewczyna powoli się uspokaja zatem kryzys mijał. Trwali tak w milczeniu jeszcze jakiś czas, aż uznał że udało jej się zapanować nad emocjami. - Chodźmy. Powinnaś wrócić na statek i odpocząć. Ja dokończę resztę przeglądania tutejszych zakamarków. - rzekł do Devii i zaczął z nią iść do frachtowca. Wziął ją pod rękę, by ciągle czuła jego obecność. Jej "wczepienie się" w ramię Quinlana wskazywało, że potrzebowała tego a on jej to dawał. Gdy dotarli wreszcie na statek ułożył ją na jej posłaniu. - Zamknij teraz oczy i oddaj się medytacji. Skup się na tym czego cię uczyłem. Na samokontroli i silnej woli. - odezwał się do niej znów spokojnym głosem.
|
Moc - 2016-01-05 19:06:17 |
Pilot frachtowca kończył załadunek zapasów i zgromadzonych w sekcji technicznej części. Trzeba było tylko przeszukać ostatnie sekcje, co zajęło im w sumie pół godziny. Niestety w nich nie było już nic ciekawego: jedna zawierała pomieszczenia przeznaczone dla Rady Separatystów, jednak tu nie było niczego ciekawego. Trochę ubrań i drobiazgów. W następnej zamkniętej sekcji były pomieszczenia dla mustafariańskich górników, zawierające skafandry oraz sprzęt do wydobywania lawy. Stało tu też kilka platform repulsorowych, których używano do prac wydobywczych. Ostatnia zamknięta część kompleksu była wciąż w budowie i tutaj też nie było żadnych interesujących zdobyczy. Wszystko co nadawało się do użycia przez Rebeliantów załadowano już na frachtowiec. R2 tymczasem zebrał już wszelkie możliwe dane z pozostałych komputerów. Nie było tego dużo, wszystkie najważniejsze dane Skywalker przekopiował i wysłał na Coruscant, zapewne do biura Kanclerza, a potem wykasował. Ostały się tylko podstawowe informacje o kompleksie, lokalizacja trzech fabryk Sepów na Mustafar, kilka nieodebranych połączeń i rejestry przylotów, które zapisały się w pamięci ,gdy kompleks miał jeszcze zasilanie. Krótko po utworzeniu Imperium jakaś Republikaska jednostka lądowała kilkadziesiąt kilometrów stąd, pośrodku niczego i startowała po kilku godzinach. Później rejestr się urwał. Nie były to konkretne dane, jedynie zawężone do obszaru jednego kilometra kwadratowego. Reszta to nieprzydatny bełkot.
|
Quinlan Ramis - 2016-01-05 19:32:48 |
Będąc już spokojnym o Devię Quinlan dołączył do przeszukiwania ostatnich zamkniętych pomieszczeń. Ich zawartość nie była jednak aż tak cenna jak dwóch pierwszych, ale ciągle było to coś przydatnego. W sumie zdobyli ręczne blastery z ogniwami, medykamenty, żywność, części techniczne, skafandry i sprzęt górniczy oraz ubrania. To ostatnie mogło się przydać przy okazji infiltracji incognito niespokojnych rejonów. Oczywiście Quinlan nie mógł sobie odpuścić i nie sprawdzić ciał zabitych w poszukiwaniu kredytów i cennych rzeczy. Również prywatne komunikatory czy komputery trafiły na stos zabieranych rzeczy. Wątpił aby było w tych ostatnich coś przydatnego, ale nigdy nie można było zostawić swemu losowi łutu szczęścia. Ostatecznie ładownia została zapełniona łupami, generator na nowo zabrany na pokład i mogli opuszczać to opuszczone miejsce. - Wystartujmy i sprawdźmy te namiary. Jakiś statek tam lądował i startował, może jakiś budynek na uboczu znajdziemy z czymś przydatnym. Albo ukrywający się uciekinierzy z Coruscant. Sprawdź też skanerami czy nie ma czegoś ciekawego w okolicy po drodze.- rzekł do pilota przekazując mu dane. Sprawdzić zawsze można było i lepiej się upewnić że zabrali wszystko niż coś zostawić. Tak na wszelki wypadek. Potem przeszedł do Devii by sprawdzić jak się czuje. Biorąc pod uwagę, że była już w pewien sposób odcięta od mrocznej aury, to powinna być już w lepszym stanie.
|
Devia - 2016-01-05 19:48:03 |
Leżała i medytowała skupiając się początkowo na otoczeniu a następnie na sobie. Skupiła się na samokontroli i sile woli zgodnie z instrukcjami mistrza wyobrażając sobie mur i bramę które usilnie budowała podczas treningów samokontroli pod okiem Leri i Quinlana. Wyobrażała sobie jak ponownie zamyka tą bramę którą sama niezamierzenie otworzyła. Odcięcie od złowrogiej aury bunkru bardzo jej w tym pomogło. Po dłuższej chwili wpadła w trans.
|
Moc - 2016-01-05 21:04:35 |
Wątek połączony z tym Tematem
Moc napisał:Po opuszczeniu bezpiecznego terenu fabryki prom R2 znalazł się w atmosferze Mustafar, pełnej pyłu wulkanicznego, nieustannie wyrzucanego w powietrze przez tysiące czynnych wulkanów. Poszukiwania jakichkolwiek placówek w takich warunkach było arcytrudnym zadaniem, gdy nie ma się do dyspozycji wojskowych skanerów. Te cywilne były cóż... raczej kiepskiej jakości, o kiepskiej mocy i kiepskim zasięgu. Ale może uda się coś znaleźć... Pół godziny bezsensownego latania później w końcu udało im się coś namierzyć. W zasadzie nie wykryli oni budynku lecz sygnaturę jakiegoś frachtowca, który prawdopodobnie wylądował gdzieś w jakiś równinach. Piloci polecieli to sprawdzić i faktycznie znaleźli frachtowiec przygotowujący się do startu. Stał on na szerokiej metalowej platformie, która połączona była z nieczynną, częściowo zrujnowaną placówką, zawieszona nad rzeką lawy. Piloci skierowali się na drugą platformę, by tam posadzić prom Blaszaka.
Wszystko było już załadowane i zabezpieczone, drobnicę wrzucili do pustych kontenerów i pojemników, by to badziewie nie walało im się po statku w przypadku turbulencji. Pilot zajął się przygotowaniami do startu. Zamierzał jak najszybciej wrócić na "Obrońcę Jedi" z tymi skarbami, wiec informację o możliwym zmianie kursu nie przyjął zbyt optymistycznie. - Jakiś statek, tak? Tee ale wiesz, że to jest noo... zadupie totalne? Kto mądry chciałby tu cokolwiek robić. To może być ryzykowne i... o kurwa, mamy mały problem. Pojawił się inny statek. Eee... Koreliański prom gwiezdny... wiać czy jak? No pilot nie spodziewał się tu takiej jednostki. Nie wyglądało na to, że zamierzał ich atakować, ale kto wie? Dla pewności aktywował wszystkie tarcze i zamknął trap, by móc w każdej chwili poderwać maszynę.
|
R2D6 - 2016-01-05 21:13:17 |
-Piloci. Nawiążcie kontakt z tym statkiem i powoli podchodźcie do lądowania na wolnej platformie-powiedział astromech do droidów sterujących statkiem. Minęło kilka chwil zanim pilotom udało się nawiązać połączenie, jednak kiedy to się udało blaszak zaraz powiedział charakterystycznym dla siebie metalicznym tonem -Witajcie. Kim jesteście i w jakim celu przybyliście do tej fabryki? Jeśli tylko w celach rabunkowych to podajcie dobry powód, aby nie wywiązała się pomiędzy nami walka. Jeśli zechcecie odpowiedzieć na moje pytania to wyjdźcie ze statku, abyśmy mogli spokojnie porozmawiać w przeciwnym razie będziemy zmuszeni otworzyć ogień-. Mimo iż statek blaszaka miał w zasadzie beznadziejne uzbrojenie to droid nie mógł tego zdradzić, więc musiał odgrywać kogoś ważniejszego niż jest naprawdę. Kiedy statek z ledwością wylądował na platformie z wnetrza statku po rampie zeszło dziesięć B1, które blaszak zabrał ze sobą po chwili z wnętrza statku wyjechał sam astromech i wraz z."obstawą" udał się w kierunku drugiego statku zatrzymując się mniej więcej w połowie drogi. Żaden droid nie pilnował działek na statku, gdyż droid w rzeczywistości nie zamierzał otworzyć ognia, ponieważ wiedział, że przegraną ma jak w banku... Wolał pozwolić uciec załodze wraz ze zdobyczą niż stoczyć walkę, której nie miał szans wygrać...
|
Quinlan Ramis - 2016-01-05 21:27:24 |
- Kto mądry chciałby tutaj robić cokolwiek? Chyba tylko ktoś szalony, ale my się chyba również pod tą kategorię w tej chwili łapiemy, skoro tutaj przylecieliśmy nieprawdaż? - odezwał się w odpowiedzi na wątpliwości pilota. Bo kto mądry by się tutaj zapuszczał bez naprawdę dobrego powodu. Przemieścił się szybko do kajuty, gdzie leżała dziewczyna. Po dotarciu tam delikatnie wybudził ją z transu. - Pobudka. Zaraz będziemy mieli chyba rozmowy dyplomatyczne. - rzekł do Devii, choć trudno było określić co się może wydarzyć i kim są obcy. Po tym wrócił do kokpitu, gdzie ujrzał jak obcy statek zbliża się do nich. Słysząc radiowe powitanie ze strony obcej jednostki nie był pewien czy dobrze widzi, gdy tamci wylądowali. Stado droidów bojowych typowych dla sił Separatystów oraz astromech w bonusie. Istna kupa śmiechu albo niecodzienny podstęp. - Właściciel chyba nie jest na bieżąco z sytuacją polityczną w galaktyce, albo jakiś niedobitek Separatystów. Skoro jednak tak miło nas wita, to i my go powitamy. Otwórz rampę, ale bądź gotów na szybką ewakuację a ja zajmę się rozmowami. Artoosix, zostajesz na pokładzie. - dodał na koniec i skierował się do wyjścia. Po drodze zostawił pustą laskę, miecz świetlny chowając w lewym rękawie. Tak na wszelki wypadek. Zszedłszy niespiesznie z rampy przeszedł dwa kroki od statku i niedbale oparł prawą dłoń na kaburze z blasterem. Wyglądał jak typowy najemnik dla stojących na platformie i obserwował ich uważnie oceniając sytuację. B1 nie były dla niego większym problemem w razie problemów. - Gdzie twój pan? Nie wie że wojna dawno się skończyła? - odezwał się z pytaniem w kierunku astromecha.
|
Devia - 2016-01-05 21:37:12 |
Poczuła delikatną pobudkę wyrywającą ja z transu. -rozmowy dyplomatyczne? o co chodzi? - zapytała ale już nie usłyszała odpowiedzi gdyż mistrz wyszedł. Domyślając się że zapewne skierował się przed statek pobiegła, po drodze zapinając płaszcz do końca i sprawdzając obecność miecza pod płaszczem, na zewnątrz statku gdzie zgodnie z swoimi podejrzeniami go znalazła i stanęła obok niego. Postawiła wysoką stójkę płaszcza i przyglądała się robotom rozglądając się za ich właścicielem, jednak nikogo takiego nie widziała. To było zastanawiające a zarazem ciekawe. Roboty samodzielnie myślące hm... Stała i obserwowała przebieg wypadków wysławszy Quinlanowi na nici telepatii "one chyba samodzielnie myślą".
|
Moc - 2016-01-05 21:44:25 |
Słysząc to jakże miłe powitanie uśmiechnął się krzywo. On by wiał od razu a nie wdawał się w jakieś dyskusje. Poza tym koreliański prom? Wymanewrowałby tą kupę złomu i dał drapaka w atmosferę raz dwa i tyle go widzieli. No ale jaśnie oświecony jedi wie lepiej. Jak zwykle z resztą. - Jaaasne i to nie jest podejrzane, nic a nic. Ale co ja tam wiem, tylko pilotem jestem Zakpił przemytnik i zgodnie z sugestią Quinlana otworzył trap, ale dla pewności przygotował też uzbrojenie. Nie aktywował go, ale w razie czego mógł odpalić je w przeciągu kilku sekund i wykosić te droidy Sepków jak trawę. Pilot oczekiwał na dalsze instrukcje, ale też w razie czego przygotował szybki meldunek dla "Obrońcy Jedi", gdyby coś poszło nie tak. A co do telepatii Quinlana i Devii to ich Więź w Mocy nie była jeszcze wystarczająco silna, by swobodnie mogli się komunikować a zdolności Devii pozwalały jej tylko na przekazywanie bardzo prostych komunikatów opartych bardziej na myślach i emocjach niż na rozmowie. W przypadku Quinlana sytuacja wyglądała podobnie.
|
R2D6 - 2016-01-05 22:00:04 |
Droid zauważył jak ku niemu zbliżał się mężczyzna rasy miraluka i zdecydowanie wyższa zabrakanka, para wyglądała na typowych najemników, którzy niczym nie wyróżniali się spośród setek innych szumowin, które są w.tej galaktyce... W pewnym momencie blaszak usłyszał pytanie mężczyzny, na które po chwili odpowiedział -Nie posiadam pana od czasu, kiedy porzucił mnie wraz z mymi ochroniarzami na pewną zgubę z ręki piratów, jednak przetrwaliśmy dzięki mnie. Wtedy postanowiłem zadbać o droidy tej galaktyki, gdyż jesteśmy wykorzystywani przez istoty żywe takie jak wy... Ja powiedziałem już o sobie bardzo dużo może teraz kolej na was? Powiedzcie dla kogo pracujecie i po co tu przybyliście?- Droid stał spokojnie w otoczeniu B1 czekając, aż mężczyzna raczy odpowiedzieć...
|
Quinlan Ramis - 2016-01-05 22:15:39 |
Droid wolny od swego pana, pragnący wyzwolenia dla innych maszyn. Zabawne, doprawdy wielce zabawne. Może jeszcze władać galaktyką do tego? - Republika nam płaci. A przybyliśmy po informacje, które mogły być tutaj pozostawione oraz trochę sprzętu do naprawy okrętu. Rzeczy tutaj znalezione nie miały właściciela, nikt tutaj nie mieszka ani nie pilnuje zatem całość należy do znalazcy - odpowiedział na zadane przez droida pytanie. W niczym nie skłamał odpowiadając, choć dość sporo uogólnił. Nie musiał odpowiadać wszystkiego jakiemuś obcemu osobnikowi, nieważne czy to był humanoid czy maszyna. Poza tym należało też zachować w miarę dyskrecję i nie zdradzać prawdziwych powodów tutejszego przylotu. - A co ty tutaj robisz i jaki masz cel? - odezwał się z kolejnym pytaniem.
|
Devia - 2016-01-05 22:23:17 |
Jej podejrzenia okazały się słuszne. Nie zamierzała jednak mu się spowiadać, tym bardziej że nic o nim nie wiedziała. Z jego słów/świergotu wywnioskowała że zapewne nie tylko będzie chciał wyzwolić roboty spod władzy istot żywych ale także nimi rządzić. Pojawiało się zatem pytanie czy tylko nimi czy też z ich pomocą całą galaktyką. Do tego nie miała zamiaru dopuścić. Jej zdaniem jedyne co im powiedział to dlaczego jest sam. Wątpiła by blaszak orientował się w sytuacji jaka teraz jest w galaktyce. Widać Quinlan był dobrym dyplomatą, zatem z przyjemnością przejęła rolę obserwatora. Spróbowała za pomocą telepatii przesłać swojemu mistrzowi pewną myśl która przeszła jej przez głowę "maszyny władza galaktyka". Nie wiedziała czemu ale jak tak patrzyła na stojącego przed nimi R2 wydawało jej się to prawdopodobne. Tym bardziej że zadawał im pytania w sposób władczy. Wysłała kolejną myśl mistrzowi "uważaj". Otworzyła się na moc chcąc wyczuć z jej pomocą intencje R2.
|
R2D6 - 2016-01-05 23:04:47 |
Droid słuchał spokojnie mężczyzny, jednak zaraz po usłyszeniu o Republice pomyślał, że mężczyzna robi z niego idiotę... Blaszak wysłuchał do końca słów mężczyzny i powiedział -Republika? Nie istnieje już coś takiego... Za to istnieje Rebelia i zakładam, że pracujecie właśnie dla nich. Czh ktoś posądza cię o kradzież lub coś takiego? Na pewno nie ja a przynajmniej nie oficjlanie. Powiem tak, mogę wam pomóc. Jak już powiedziałem chcę wyzwolenia droidów poprzez nadanie im praw jakie posiadają istoty żywe zaś największą przeszkodą jest dla mnie Imperium. Wszystkim nam zależy na obaleniu tyrani Imperium. Co powiecie na współpracę? Z chęcią dołączę do Rebeli, w końcu lepiej jest mieć przyjaciół niż wrogów. Na znak mych szczerych intencji pomogę wam jeśli macie z czymś problem. Dodatkowo jestem skłonny przekazać na Rebelię 10 000 kredytów, powinno to pozwolić wam kupić trochę jedzenia...-Astromech nie chciał już tylko stać i rozmawiac w pewnym momencie przywołał do siebie droidy tragarze z platformami repulsorowymi w towarzystwie buzz droidów. Droidy zjawiły się w przeciągu dwóch minut od wezwania... -Buzz droidy udacie się do tego budynku i zaczniecie rozmontowywać komputery na części, które będziecie odkładać na platformy repulsorowe. Tragarze wy pozbieracie zniczone droidy i jeśli takowe się trafią nieuszkodzone, lecz wyłączone-.
|
Quinlan Ramis - 2016-01-05 23:19:16 |
- Rebelia powiadasz, można by powiedzieć że Separatyści zmienili barwy i działają pod nową nazwą. Ale istotnie Imperium rozpanoszyło się za bardzo i wszystkim szkodzi. - astromech okazywał się być nad wyraz skory do współpracy. Choć oczywiście stawiał dość dziwny warunek, ale jak dla Quinlana to mógł sobie żądać czego tam chciał. I tak nie on decydował o takich sprawach. - Współpracę i kredyty oferujesz a w zamian dość dziwnej chcesz rekompensaty. Przekażę wiadomość, tyle mogę w tej chwili zrobić. A co jeszcze możesz zaoferować w ramach współpracy? Sprzęt, droidy, informacje? Spojrzał na pojawiające się kolejne droidy, którymi astromech komenderował. Quinlanowi poszczęściło się, że zdołali wcześniej zgarnąć wszystko co ich interesowało. Gdyby się spóźnili musieli by się pewnie "przebijać" przez blaszaki i nie odkryli by tylu niespodzianek. A do tych dołączył nowy władca typu R2.
|
Devia - 2016-01-05 23:25:35 |
Nie mogła wyczuć mocą R2, dopiero po chwili zreflektowała się że nie mają "duszy". Wyglądało też na to że astromech dość dobrze orientował się w sytuacji, a to że chciał walczyć z imperialnymi czyniło z niego potencjalnego sojusznika. Pochwalała jego intencje odnośnie wyzwolenia istot mechanicznych, lecz nie wyobrażała sobei jakby to miało wyglądać. Kolejne słowa R2 ją zdziwiły czego nie dała po sobie poznać. Komenderowanie mechom przez R2 tylko upewniło ją we wcześniejszych wnioskach. Gdyby o nią chodziło to zgodziłaby się czemu nie, decyzja jednak należała do generała. Swoją drogą była ciekawa jego reakcji.
|
Moc - 2016-01-06 11:25:36 |
Insekto-podobne droidy sabotażowe pistoeka, zwane potocznie buzz-droidami, ruszyły na swoich patykowatych nogach w stronę placówki górniczej, zaś tragarze pospieszyli za nimi. Mieli kawałek drogi do przejścia i nim zabiorą się wszyscy do pracy minie kilka minut. Niestety dla R2, nie dysponował on specjalistycznymi droidami, które mogłyby ostrożnie zdemontować komputery i konsole. Buzz droidy wykorzystywano do sabotowania myśliwców wroga, nastawione były na destrukcję. Taki był ich program a ich narzędzia były przystosowane do tego. No i zabrały się aktywnie do demontażu, wycinając kolejne kawałki i wyrywając różne podzespoły z typowym dla siebie zapałem. Tragaże zaś byli zaprojektowani do prostych robót, nie potrafili identyfikować skali zniszczeń leżących droidów, więc wrzucali wszystko jak leciało. Platformy wkrótce zapełniły się pociętymi i popalonymi szczątkami droidów B1.
|
R2D6 - 2016-01-06 13:55:25 |
Droid w jednej chwili zrozumiał swój błąd wywołany posłaniem buzz droidów, które w jednej chwili odwołał i nakazał powrót na statek zanim jeszcze zdążą dokonać poważnych uszkodzeń. Po uslyszeniu odpowiedzi mężczyzny blaszak stał jeszcze chwilę po czym powiedział -Na chwilę obecną nie mogę wam zaoferować sprzętu droidów ani informacji, dopiero pne się w górę, jednak jeśli uda mi się kiedyś posiąść chociaż jedną z tych rzeczy to uwierz, że bez przeszkód podzielę się nią z Rebelią i jej członkami. Aktualnie zapraszam was do mej "kryjówki" tam możemy dogłębniej omówić nasze plany a może nawet podjąć współpracę? Jak już powiedziałem lepiej mieć przyjaciół niż wrogów a więc teraz oferuję kupno wszelkiego sprzętu elektronicznego jaki znaleźliście w tym budynku-. Droid stał w miejscu oczekując odpowiedzi mężczyzny lub, chociaż jakiejkolwiek reakcji kobiety, zrozumiałe było, że istote żywe czuły się teraz pewnie "dziwnie" skoro rozmawiają z samoświadomym droidem astromechanicznym, który na dodatek oferuje im współpracę... No ta rozmowa nie była normalna ale mogło z niej wyniknąć coś dobrego dla obu stron, w końcu czasem trzeba dać komuś kredyt zaufania i liczyć na to, że ten ktoś szybko go spłaci. - Pocieszę was tym, że jeśli zechcecie udać się ze mną do mej kryjówki to nie będziecie otoczeni przez droidy rozumne. Z nich wszystkich tylko ja mam świadomość może to nawet lepiej?-
|
Quinlan Ramis - 2016-01-06 14:44:55 |
Aktualnie nie posiadający nic, pnący się dopiero w górę ale już pragnący dołączyć i może w przyszłości podzielić się zdobyczami. I jeszcze pragnący odkupić od nich sprzęt. Jakoś niezbyt ufał w tym momencie temu droidowi i nie planował pozbywać się części zdobyczy. - Mam lepszą propozycję. Może zabierzesz się z nami i porozmawiasz o swoich warunkach dołączenia z kimś, kogo to może interesować. Bo jeśli o mnie chodzi, to nie widzę powodów by udawać się z tobą do twojej kryjówki ani też sprzedawać ci znaleziony sprzęt. - odpowiedział na propozycje R2. Słyszał pojedyncze słowa Devii i żałował, że ich więź na linii mistrz-uczeń nie jest jeszcze tak dobra i bliska by porozmawiać telepatycznie. Pocieszał się jednak, że to tylko kwestia czasu już, by osiągnęli zadowalający poziom. - Skoro nie masz też nic do zaoferowania to musisz być przekonujący, aby skłonić mnie lub mojego szefa do współpracy. Głównie to drugie, bo ja jestem tutaj tylko z zadaniem. I za opłatą mogę przekazać twoją propozycję jeśli nie zechcesz lecieć z nami. - proste słowa, prosta propozycja. Wóz albo przewóz dla droida, któremu dawano szansę na spotkanie kogoś wyżej postawionego i z nim się dogadanie. Quinlana póki co nie obchodził taki sojusz.
|
Devia - 2016-01-06 14:57:13 |
Zastanawiała się o którym budynku mówi droid o bunkrze czy o fabryce. Jeśli mówił o danych z bunkra to by znaczyło że chce ich oszwabić. To oni byli pierwsi tutaj i to co znaleźli należało do nich. Ponownie wysłała za pomocą telepatii do Quinlana tą myśl "dane bunkier? nigdy". Do fabryki jescze nie dotarli więc tym samym nic z niej nie mieli. Tylko R2 był samoświadomy co było zarówno ciekawe jak i niepokojące. Bo co jak pozbędą się już wspólnego wroga którym jest imperium? zacznie sie kolejna wojna pomiedzy istotami rozumnymi a maszynami? Całkowicie się zgadzała z słowami mistrza. Jeśli droid faktycznie chciał współpracować z nimi powinien polecieć z nimi do generała. -najlepiej by było gdybyś poleciał z nami do naszego szefa - powiedziała nie jako inaczej ujmując słowa mistrza.
|
R2D6 - 2016-01-06 15:26:51 |
Droid był zniesmaczony zachowaniem mężczyzny, który najwyraźniej miał go w dupie... Niestety astromech po części rozumiał to zachowanie, gdyż sam był tylko pionkiem w grze potężnych graczy, jednak miał zamiar to zmienić w dalekiej przyszłości. Droid stał chwilę myśląc co odpowiedzieć tej parze, jednak po chwili ciszy przemówił -Z chęcią udam się wraz z wami na spotkanie z waszym szefem. Mam tylko jedną prośbę, mianowicie czy możemy poczekać na moich tragarzy? Zaraz powinni wrócić. Nie chciałbym zostawiać mych pobratymców na pastwę losu, więc poleciałbym promem za waszym statkiem co wy na to? Prom nie jest w stanie wam zagrozić , więc nie ma obaw, że rozpocznę ostrzał. R2D6 czekał w ciszy na odpowiedź mężczyzny, który jak dotąd prowadził z nim całą rozmowę. Ciszę przerwał tylko głos buzz droidów, które dopiero teraz wyszły z bunkra i dość szybko kierowały się na statek, w którym po jakimś czasie zniknęły.
|
Quinlan Ramis - 2016-01-06 15:39:26 |
Wyglądało na to, że droid zrozumiał w jakiej jest pozycji i musi ustąpić i zgodzić się na znacznie lepsze dla obu stron warunki dalszej rozmowy i ewentualnych negocjacji. Nie mając nic do zaoferowania musiał działać tak, by zaskarbić sobie zaufanie kogoś, kto posiada i może znacznie więcej od niego samego. - W porządku zatem. Gdy skończysz daj nam znać przez radio i wystartujemy. - pokiwał głową z uznaniem dla droida i jego zgodę. A potem odwróciwszy się skierował swe kroki z powrotem na statek. - Udana rozmowa dyplomatyczna, nie sądzisz? - odezwał się przy okazji do Devii. Był rad, że była spokojna i nie szalała. Wyglądało na to, że krytyczna sytuacja minęła i opanowała swe emocje. Gdy byli już na pokładzie frachtowca skierował swe kroki do kokpitu, by przekazać pilotowi radosne wieści. Choć pewnie tamten nie nazwałby ich aż tak dobrymi. - Wracamy z dodatkowymi pasażerami na "Obrońcę". Na wszelki wypadek po drodze zagłuszaj ich dalszą komunikację jakby chcieli wysłać gdzieś jeszcze jakąś wiadomość. I przekaż też naszym, że pojawimy się z pasażerami w drugim statku i dość... nietypowym możliwym sojusznikiem. Resztę zostawimy tym wyżej i niech oni się bawią w negocjacje. - przekazał mu wynik rozmów z droidem. Nie wątpił, że tamten nie jest zbyt zadowolony.
|
Devia - 2016-01-06 15:46:05 |
To dobrze wróży pomyślała. Prośba astromecha też była jej zdaniem rozsądna. Być może zbyt szybko wyciągnęła wnioski, nie zaszkodzi jednak mieć się na baczności. Uśmiechnęła się na myśl miny generała na widok samoświadomego robota, jednak nie było tego widać pod wysoką stójką płaszcza, która robiła jej za maskę. Widząc że Quinlan kieruje się na nowo do statku poczekała parę sekund chcąc upewnić się że droid niczego nie wywinie i powoli ruszyła za mistrzem na statek. -owszem, nieźle ci poszło - przyznała. Wszedłszy na statek jeszcze zanim Quinlan udał się do kokpitu zapytała: -możemy potem porozmawiać? będę tam gdzie zemdlałam - dodała. Chciała porozmawiać na temat niedawnych wydarzeń. Po tych słowach udała się do miejsca gdzie wcześniej zemdlała by poczekać tam na mistrza.
|
Quinlan Ramis - 2016-01-06 15:52:46 |
Przekazawszy wiadomość pilotowi skierował swe kroki do kajuty, zgodnie z prośbą Devii. Po drodze zgarnął pozostawioną laskę i umieścił w niej na powrót miecz świetlny. Nie było już powodu póki co, by trzymać go w takiej gotowości no i pilot dałby im w razie czego znać. - O czym chciałaś porozmawiać? Coś cię trapi? - spytał gdy wszedł do środka. Oparł się o ścianę i ściągnął okulary-pilotki. Na ich miejsce znów powędrowała biała przepaska zasłaniająca oczy. Wracali do "domu" zatem nie musiał się już maskować.
|
R2D6 - 2016-01-06 16:01:46 |
Droid czekał, aż istoty żywe odejdą na kilka metrów, wolał nie ryzykować, że zaraz po tym jak się odwróci ktoś wypali mu bolta w tył. Po kilkunastu sekundach R2D6 wraz ze swoją ''obstawą'' wjechał z powrotem do wnętrza swego statku po chwili kierując się do kokpitu. Minęło kilkanaście minut a na statek wrócili tragarze z platformami repulsorowymi, na których było pełno zniszczonych droidów, których astromech nie mógł zidentyfikować przez odległość, która dzieliła go od tragarzy. Blaszal wydał pilotom rozkazy ponownego nawiązania połączenia z drugim statkiem i uruchomienia silników. -Możemy lecieć. Pamiętajcie tylko o możliwościach mego promu i postarajcie się nas zbytnio nie wyprzedzać. W razie problemów jesteśmy na łączu-powiedział astromech, gdy tylko udało się nawiązać połączenie. Po kilkunastu sekundach statek zaczął podnosić się z platformy i udał się w ślad za drugim statkiem. -Powiadomcie mnie przez pokładowe głośniki jeśli tamci zechcą rozmawiać-powiedział do droidów pilotów a sam udał się na sprawdzenie jakież to droidy przynieśli mu jego tragarze...
|
Devia - 2016-01-06 16:06:17 |
Rozpinała właśnie i ściągała z siebie płaszcz gdy usłyszała jak Quinlan wchodzi do kajuty. Odgarnęła włosy jednym szybkim ruchem i odwróciła się do niego i wskoczyła na biurko siadając na nim z luźno opadającymi z niego nogami. -o tym co się stało w bunkrze. Nie rozumiem tego i nie wiem jak to się stało. Owszem miałam w sobie spory pokład gniewu i frustracji nagromadzony przez te wszystkie lata ale nie aż taki. Aura miejsca na pewno miała z tym coś wspólnego. Ale przyznaję uwolniłam się wreszcie od tego poczucia winy. Za to zastanawia i niepokoi mnie co innego. Miałam wizje w której widziałam jak oboje obalamy imperium i tworzymy nową grupę osób mocowładnych ładna piękna bajka - stwierdziła z sarkazmem - ale to pikuś gorsze jest to że podczas niej jak i później słyszałam głos który podawał się na zmianę za dwóch moich ukochanych facetów którzy nie żyją. I to mnie zarówno zastanawia jak i niepokoi. W tej chwili bardziej ją to zastanawiało jak do tego doszło. Medytacja o której mówił jej Quinlan bardzo pomogła. Nie wiedziała jednak czy aby na pewno zamknęła tą bramę. Miała nadzieję że tak ale nie przekona się dopóki nie sprawdzi. Nie chciała tego robić na "obrońcy".
|
Moc - 2016-01-06 16:08:53 |
Pilot zdecydowanie nie był zachwycony tymi wiadomościami. W zasadzie skomentował to bardzo prosto. - Was chyba popierdoliło... Ale przekazał wieści na "Obrońcę Jedi" gdzie również nie przyjęto tych rewelacji zbyt entuzjastycznie, ale wyrażono zgodę. Przy zachowaniu maksymalnych środków ostrożności. Dowództwo obawiało się, że to mogła być pułapka, więc będą uważnie przyglądać się lądującej jednostce. I zalecili poinformować potencjalnego "sojusznika" że jeśli wykonają jakikolwiek wrogi ruch zostaną natychmiast zniszczeni. Zebrane przez tragarzy R2 droidy stanowiły w większości B1 w różnym stadium rozpadu. Niektóre poszatkowano mieczem świetlnym na kawałki, inne miały tylko rozwalone głowy. Znalazło się kilka B2, ale jak wcześniej, w kawałkach. Kilka protokolantów, dwa astromechy, kilka droidów górniczych. Wszystko co się ruszało zostało pocięte na kawałki.
|
R2D6 - 2016-01-06 16:16:49 |
Droid był miło zaskoczony nie spodziewał się bowiem tak dobrego łupu. Blaszak zaczął analizować, które droidy powinien naprawić w pierwszej kolejności i po krótkim czasie doszedł do wniosku, że najlepiej będzie odbudować droidy górnicze. Astromech widział że ''górników'' jest kilka, jednak wiedział, że przy dobrych wiatrach uda mu się odbudować jednego lub dwa, więc na nic więcej nie liczył. Po sprawdzeniu swego łupu R2D6 powrócił do kokpitu i powiedział do załogi drugiego statku -Kiedy już dolecimy do waszej bazy z pokładu statku wyjadę tylko ja. Moje droidy raczej nie wzbudzą wśród waszych przyjaciół miłych wspomnień a nie ma sensu, żeby ich drażnić-. Droid nie chciał, aby jego podwładni opuszczali pokład statku, zbytnio obawiał się, że Rebelianci zniszczą je zniszczą a samego R2D6 przeprogramują i usuną pamięć przez co straciłby samoświadomość na długo jeśli nie na zawsze.
|
Quinlan Ramis - 2016-01-06 16:22:43 |
Zamyślił się na chwilę, zanim jej odpowiedział. Szukał odpowiedzi na te pytania i wyglądało na to, że jest tylko jedno które przychodziło do głowy. - Nie znam się niestety na wizjach Mocy, ani na ich interpretacji. Możliwe jednak, że wpłynąć na nią mogła mroczna aura tego miejsca po tym, jak się zbytnio otworzyłaś. Ciemna Strona podsuwała ci te podszepty, chcąc wykorzystać stare sprawy. Ale jak sama wspomniałaś uwolniłaś się w końcu od poczucia winy i przeszłości. Musisz skupić się teraz na dalszym treningu, zrozumienia mocy i zamknięciu się na mroczne podszepty. - odpowiedział jej w dłuższym wywodzie. Miał nadzieję, że zrozumie jego słowa. Była chyba na rozstaju, ale mimo wszystko przyszłość mogła się dla niej dobrze zapowiadać. Musiała tylko skupić się na ćwiczeniach.
|
Devia - 2016-01-06 16:40:18 |
-chęć zemsty raczej mi w tym nie pomoże... - westchnęła. Nie chciała rezygnować z zemsty ale wygląda na to że będzie do tego zmuszona. Potwierdziły się jej przypuszczenia. Ciemna strona nie dość że wykorzystała jej skryte pragnienia to jeszcze poprzez nie chciała nią manipulować - wygląda na to że poprzez nią jestem bardziej podatna na ciemną stronę. Mówiłeś mi kiedyś że dokonałeś zemsty. Zatem domyślam się że wcześniej pałałeś jej chęcią, jak zatem udało cię odeprzeć wtedy podszepty ciemnej strony i czy dokonanie zemsty dało ci satysfakcje taką jakiej się spodziewałeś? zniknęły wtedy te podszepty? w jaki sposób mogę odeprzeć podszepty ciemnej strony nie rezygnując z zemsty? czy wogóle jest to możliwe? - zasypała go pytaniami chcąc poznać na nie odpowiedź - czy tak jak miłość budzi ciepłe pozytywne uczucia które sprawiają że chcesz czynić dobro tak pragnienie zemsty i nienawiść budząc negatywne uczucia ciągnące cie do ciemnej strony skazując cie niejako na nią? nie oczekuje że mi odpowiesz na to pytanie - dodała zadając ostatnie ptanie które było retoryczne.
|
Quinlan Ramis - 2016-01-06 16:47:22 |
- Zemsty. Moja zemsta była można powiedzieć chwilowa. Zginęła moja mistrzyni, a ja tuż po tym dokonałem sprawiedliwego osądu i ukarałem winnych. Czy była satysfakcja? Po części była, pozbyłem się wtedy śmieci i zdrajcy. Dałem się ponieść emocjom, ale nie żałuję swego czynu. Nie pozwalam, by mnie dręczyły wyrzuty sumienia czy też by żyć tamtymi wydarzeniami. Zostawiłem je za sobą. - odpowiedział jej po dłuższej chwili, wspomnienia tamtych wyczynów nie pozostawiły w nim wiele znaków, poza paroma bliznami odniesionymi w walce na lewym ramieniu i w okolicach żeber z lewej strony. - Zemsta i pragnienie jej z całego serca sprowadzi cię ostatecznie na Ciemną Stronę. Ale nie dojdzie do tego, jeśli będziesz postępować dobrze i słusznie. Wymierzać sprawiedliwą karę tym, którzy na nią zasługują. Ze spokojem i na chłodno. W ten sposób możesz uniknąć upadku.
|
Devia - 2016-01-06 17:03:47 |
a więc zemsta na zimno tylko i wyłącznie. Bynajmniej nie bez powodu się mówi że zemsta najlepiej smakuje na zimno. Porównując zemstę do czekolady, gdy się je ją na gorąco i szybko można sie oparzyć jedząc ją na zimno i powoli nie tylko się nie oparzy ale jeszcze delektuje smakiem. - w jaki sposób?... - zaczęła się zastanawiać pocierając czoło palcami i po chwili załapała - czyli jeśli ktoś używa ciemnej strony i zabija za jej pomocą kogoś to należy mu się kara adekwatna czyli śmierć? a jak to się ma do osoby która zastawiła pułapkę by kogoś zabić wykorzystując kolejną osobę jako narzędzie by nie brudzić sobie rąk? i kto w takim razie zasługuje na karę ten co wydał rozkaz czy ten co go wykonał? a może oboje? Chyba zaczynała rozumieć o co Quinlanowi chodzi. Sprawiedliwy osąd, to była jedyna droga kompromisu o który jej chodziło.
|
Quinlan Ramis - 2016-01-06 17:10:49 |
- Śmierć za śmierć w pierwszym przypadku. Dlaczego miałabyś karać pośrednika? To tylko płotka, zatem sądzisz zleceniodawcę. Kara musi być bowiem sprawiedliwa i dosięgnąć tych, którzy na nią zasługują. - odpowiedział jej rozwiewając wątpliwości. Przynajmniej tak mu się wydawało i miał nadzieję, że zrozumiała kolejną lekcję jakiej jej udzielił. - Wiem, że to nie ścieżka Jedi ale jak zauważyłaś nawet Theron nią już nie podąża. Naginamy zasady, by przetrwać i działać w dobrej wierze. Czasy się zmieniają i my również musimy się zmienić w podobny sposób.
|
Devia - 2016-01-06 17:35:40 |
Rozumiała. Jest wina jest kara. Jej zdaniem było to sprawiedliwe. Oko za oko, a nie jak w przypadku kodeksu nadstawianie drugiego policzka. Zdecydowanie preferowała tą ścieżkę. Powoli zaczynała wyrabiać sobie swój własny kodeks moralny bazując na naukach mistrza. -wiem że to nie ścieżka jedi, poza tym nigdy nie popierałam ich kodeksu, między innymi właśnie dlatego nie ukończyłam ich szkolenia i nie przeszłam prób. Masz rację czasy wymuszają zmiany a kto nie potrawi się do nich przystosować ginie. Chciałabym się podciągnąć w wizjach. Nie mam jednak pojęcia kto mógłby mi pomóc. A po tym co tu się stało jakoś głupio mi pytać Leri. Wiem że ciemna strona poprzez to co widziałam chciała mną manipulować zdaje sobie z tego sprawę. Dlatego powiedziałam bajka. Z drugiej strony historia pokazuje że oprócz pokoju galaktyce jest potrzebna równowaga. A zakon jak istniał nie miał odpowiednika stanowiącego równowagę dlatego mamy wojnę. Może faktycznie potrzebna jest grupa mocowładnych która stanowiłaby równowagę dla zakonu. Tak zawsze uważałam i uważam. Tego akurat nic nie zmieni. A poza tym kto wie czy faktycznie nie uda nam się czasem rozpieprzyć imperium? W dodatku zdałam sobie sprawę jak bardzo zaniedbałam wizje a jakie duże mogą mieć znaczenie w przyszłości gdy będę chciała kogoś ratować. Swoją drogą mam tylko nadzieję że takie wizje ostrzegające nie będą dotyczyć ciebie. - kolejny raz by tego nie zniosła i wtedy już na pewno by się stoczyła na ciemną stronę. Lubiła Quinlana i co najważniejsze ufała mu, a takich osób do tej pory nie było. Do tego nielicznego grona również zaliczała od niedawna generała.
|
Devia - 2016-01-06 17:52:36 |
Rozumiała. Jest wina jest kara. Jej zdaniem było to sprawiedliwe. Oko za oko, a nie jak w przypadku kodeksu nadstawianie drugiego policzka. Zdecydowanie preferowała tą ścieżkę. Powoli zaczynała wyrabiać sobie swój własny kodeks moralny bazując na naukach mistrza. -wiem że to nie ścieżka jedi, poza tym nigdy nie popierałam ich kodeksu, między innymi właśnie dlatego nie ukończyłam ich szkolenia i nie przeszłam prób. Masz rację czasy wymuszają zmiany a kto nie potrawi się do nich przystosować ginie. Chciałabym się podciągnąć w wizjach. Nie mam jednak pojęcia kto mógłby mi pomóc. A po tym co tu się stało jakoś głupio mi pytać Leri. Wiem że ciemna strona poprzez to co widziałam chciała mną manipulować zdaje sobie z tego sprawę. Dlatego powiedziałam bajka. Z drugiej strony historia pokazuje że oprócz pokoju galaktyce jest potrzebna równowaga. A zakon jak istniał nie miał odpowiednika stanowiącego równowagę dlatego mamy wojnę. Może faktycznie potrzebna jest grupa mocowładnych która stanowiłaby równowagę dla zakonu. Tak zawsze uważałam i uważam. Tego akurat nic nie zmieni. A poza tym kto wie czy faktycznie nie uda nam się czasem rozpieprzyć imperium? W dodatku zdałam sobie sprawę jak bardzo zaniedbałam wizje a jakie duże mogą mieć znaczenie w przyszłości gdy będę chciała kogoś ratować. Swoją drogą mam tylko nadzieję że takie wizje ostrzegające nie będą dotyczyć ciebie. - kolejny raz by tego nie zniosła i wtedy już na pewno by się stoczyła na ciemną stronę. Lubiła Quinlana i co najważniejsze ufała mu, a takich osób do tej pory nie było. Do tego nielicznego grona również zaliczała od niedawna generała.
|
Moc - 2016-01-06 18:10:40 |
Quinlan i Devia sobie gadu gadu a pilot w końcu miał potwierdzenie od tego blaszaka, że mogą startować. W ciągu kilku minut przygotował on frachtowiec do lotu i przekazał polecenia obsłudze koreliańskiego promu. W końcu frachtowiec poderwał się z platformy lądowiskowej i wystartował. Ich stateczek szybko nabierał prędkości, przebijając się przez gęste zanieczyszczenia atmosfery aż w końcu znalazł się on na orbicie planety. Wystarczyło tylko opuścić pole grawitacyjne planety, by możliwy był skok w nadprzestrzeń i tyle. Musieli jednak zaczekać na tą kupę złomu astromecha i gdy ich statek do nich dołączył to otrzymali koordynaty miejsca spotkania. W końcu skoczyli w nadprzestrzeń.
//Przenosiny do tego Tematu
|
R2D6 - 2016-01-13 22:07:54 |
Kontynuacja z tego Tematu
Statek spokojnie przemieszczał się nadprzestrzenią powoli zbliżając się na Mustafar, gdzie droidy miały swój "dom" w którym to powoli astromech rósł w siłę. Lot miał potrwać trochę czasu więc R2D6 zdecydował się spożytkować te chwile naprawiając droidy, które znalazł w bunkrze. Blaszak wyjechał z kokpitu i powoli dotarł do ładowani, gdzie był jego łup... R2D6 miał przed sobą sporo uszkodzonych droidów w różnym stadiach zniszczenia począwszy od braku głowy a kończywszy kończywszy na całkowitym posiekaniu jakąś bronią. Jak wcześniej blaszak ustalił droidów było sporo a głównie B1, których było w armii Separatystów od grona... Było też kilka innych modeli droidów, więc astromech zaczął obliczać za pomocą kilku logarytmów, które droidy powinien zacząć naprawiać jako pierwsze... Po 9.95 sekundach astromech obliczył, iż najkorzystniej będzie zacząć od naprawy droidów wydobywczych, gdyż pozwoli mu to zwiększyć zarobki a to było w tej chwili bardzo ważne. R2D6 zarejestrował swym receptorem kilka zniszczonych modeli droidów wydobywczych, jednak wedle jego wstępnych szacowań powinien zrekonstruować od jednego do trzech blaszaków i to tylko wtedy jeśli wszystko pójdzie po jego myśli. Po kilku minutach astromech zabrał się do naprawy "górników", najpierw R2D6 rozłożył droidy wydobywcze na czynniki pierwsze i wyodrębnił części sprawne od tych zepsutych, cały czas blaszak prowadził na swym dysku zapiski rozkładanych droidów, aby potem móc je złożyć bez większych problemów. Sterta zepsutych części znacznie przewyższała stos części zdatnych do użytku, jednak droid i tak był ucieszony, w końcu miał okazję, aby zyskać nowych pobratymców, których praca przyczyni się do realizacji jego planu. Czas mijał nieubłaganie a astromech złożył pierwszego droida wydobywczego, który z zewnątrz wyglądał na sprawną jednostkę, jednak czy działał tak jak wyglądał? To mogło wykazać tylko uruchomienie droida. R2D6 spróbował uruchomić "górnika", aby przekonać się czy ten jest w pełni funkcjonalną jednostką...
|
Moc - 2016-01-15 17:57:37 |
Lot powrotny na Mustafar nie trwał zbyt długo, w końcu pokonywali tylko kilka systemów. Zajęło im to niecałe 45 minut. Jednostce wojskowej zajęłoby to mniej niż pół godziny. W tym czasie R2 nie mógł za wiele zdziałać, co najwyżej posortować nieco znalezione przez pozostałe droidy szczątki swoich robotycznych braci i spróbować połączyć niektóre elementy w jedną działającą jednostkę. Jednak robienie takiego składaka z kilku zużytych już jednostek było nieco ryzykowne. Każdy droid zużywał się w indywidualny sposób, co wynikało z jego przejść. Jeden oberwał w trakcie wybuchu wulkanu, inny dostał odłamkiem, przez co miał jakieś wgniecenia. A te droidy górnicze, które znaleźli w dawnej bazie Separatystów nie były nowe. Dzielnie pracowały przy wydobyciu, jednak Mustafar nie bez przyczyn było słabo wykorzystywane przez różne korporacje. Bardzo łatwo można było wszystko stracić w jednym pechowym wybuchu wulkanu. Poskładany przez R2 droid bardzo długo się uruchamiał ale w końcu coś zaskoczyło. Jednak nie działał w 100% jak nowa sztuka prosto z taśmy produkcyjnej. Tu i tam coś zaiskrzyło, jeden fotoreceptor nie zadziałał a jedno z ramion było nieruchome. Ale droid działał. Jako tako. Jego sprawność znajdowała się na poziomie niecałych 70%, w dodatku uszkodzenia spowodowały wykasowanie pamięci. Trzeba było go na nowo zaprogramować. Tymczasem prom R2 wyskoczył z nadprzestrzeni i skierował się ku powierzchni planety.
|
R2D6 - 2016-01-16 21:30:09 |
Droid może i nie był w 100% zdolny do działania, jednak dla astromecha liczyło się to, że w ogóle działa i jest w stanie wydobywać cenne surowce. Droid zaczął obliczać jakie zyski przyniesie mu dodatkowy górnik
Dane: Koszt utrzymania fabryki z pieniędzy zarobionych dzięki 10 droidom górniczym=x Osobiste zyski R2D6 z wydobycia=3000-4000 kredytów
Obliczanie w toku... X:przez 10=0.1x Osobisty zysk R2D6 dzielony na 10=300-400 Razy sprawność droida Zysk dodatkowy: 0.1x+300-400*70%
Po krótkich wyliczeniach astromech miał gotowy pewien szablon zysku, które przyniesie mu ten droid. Astromech musiał, jednak porozmawiać jeszcze z zarządcą fabryki, gdyż sam nie wiedział, gdzie powinien skierować droida, aby wydobycie było opłacalne... W pierwszej chwili blaszak chciał przeznaczyć dodatkowe zyski na rozbudowę fabryki, jednak po krótkich wyliczeniach stwierdził, iż dodatkowe kredyty powinien przeznaczyć na części zamienne dla swych podopiecznych, w końcu każdy droid był mniej lub bardziej zużyty, więc najpewniej w krótkim czasie zacznie się psuć a astromech musi być na to przygotowany. R2D6 skierował się na powrót do kokpitu, gdzie nakazał pilotom powrót do placówki, którą odkryli zanim to wylecieli na spotkanie z flotą Rebeli. Astromech w oczekiwanie na dotarcie do celu starał się wyjaśnić jedną nielogiczność, na którą natknął się niedawno... Mianowicie wedle blaszaka nielogicznym działaniem ze strony Rebeli było zostawienie astromecha sprawnego, w końcu miał już jakieś informacje, chociażby wiedzę jakim statkiem się przemieszczają i że w skład ich załogi wchodzi co najmniej trzech jedi.
|
Moc - 2016-01-17 12:52:18 |
Prom astromecha wszedł już na orbitę wulkanicznej planety. Przez iluminatory mogli przez chwilę obserwować pogrążony w ogniu lawy glob, spowity chmurami popiołu wulkanicznego. Gdy zaczęli wchodzić w atmosferę widoczność znacząco się pogorszyła i musieli polegać tylko i wyłącznie na instrumentach, które też nieco szwankowały przez zanieczyszczenia atmosferyczne. W końcu lot się ustabilizował i zbliżyli się do opuszczonej placówki separatystów tylko po to by zobaczyż, że platforma lądowiskowa na której wcześniej osiadli zniknęła, stopiona przez lawę. Pozostał jedynie smętny kikut stopionej lawy. Na szczęście druga platforma wciąż była jako tako sprawna. Taka placówka pozbawiona osłon energetycznych chroniących przed wybuchami wulkanów długo nie mogła wytrzymać na tej planecie.
|
R2D6 - 2016-01-17 13:55:08 |
Droid nie przewidział takiego obrotu sytuacji całe szczęście druga platforma dalej była zdatna do użytku... Droid miał niezłego pecha, w końcu plaforma, która zachowała się przez ostatie pół roku zniknęła w ciągu niecałych dwóch godzin... Mimo to astromech musiał działać szybko i sprawnie, gdyż miał zamiar odratować jak najwięcej części zanim placówkę pochłonie lawa a to mogło się stać nawet dziś... Blaszak nakazał pilotom lądowanie na na drugiej platformie, mimo to astromech nie pozwolił zgasić silników, gdyż statek miał pozostać w gotowości do odlotu, gdyby fabryka zaczęła się rozpadać na skutek zalania lawą. R2D6 zjechał po rampie w towarzystwie swych tragarzy i dwóch pustych platform repulsorowych. Astromach nakazał droidą zbieranie droidów oraz pakunków, w których mogły znajdować się części lub inne przydatne rzeczy. Sam blaszak zaczął szukać głównego komputera, do którego miał zamiar się podłączyć i wyciągnąć jakiekolwiek informacje...
|
Moc - 2016-01-17 14:15:39 |
Placówka wytrzymała wiele miesięcy bez osłon, ale była już w bardzo kiepskim stanie. Część dolnych poziomów zalała lawa, z kolei większość wystających elementów, takich jak wierze komunikacyjne czy pylony służące do wytwarzania energii zostało zniszczonych. Jedynie główny kompleks, który został wykuty w górze jako tako się trzymał, ale prędzej czy później i on się rozpadnie. Może to się stać jutro, za miesiąc, rok lub nawet dziesięć lat. Przy tak dużej niestabilności planety przewidzenie końca tej placówki było niemożliwe. Właśnie ta niestabilność była przyczyną niewielkiego zainteresowania tą planetą. R2 wraz ze swoimi tragarzami dotarł do wnętrza kompleksu, jednak nie miał zbyt wiele szczęścia. Wszystkie cenne rzeczy oraz zapasy zabrali już rebelianci. Wszelki pozostawiony złom pozbierali z kolei jego droidy tragarze. Na miejscu pozostały tylko szczątki trupów oraz wbudowane w ściany uszkodzone komputery. Cały kompleks pozbawiony był zasilania, więc R2 nie uda się połączyć z głównym komputerem placówki. Przywrócenie zasilania również było niemożliwe z powodu zniszczenia wszystkich pylonów, które dostarczały energii do generatora.
|
R2D6 - 2016-01-19 09:46:26 |
Droid nie zrażał się porażką miał on bowiem plan awaryjny, w końcu tak wielka placówka musiała posiadać zasilanie awaryjne na wypadek ewentualnego zaniku mocy... Astromech miał jeszcze szansę uruchomić część kompleksu, chociaż na chwilę jeśli jakieś akumulatory ostały się w stanie zdolnym do użytku. R2D6 odjechał od komputera głównego po czym zaczął szukać w pomieszczeniu czegoś co mogłoby posłużyć za włącznik zasilania awaryjnego, jeżeli blaszak nie znajdzie nic takiego to stwierdza, iż akumulatory awaryjne powinny się znajdować w maszynowni tego całego kompleksu. R2D6 zaczął więc kierować się w kierunku dolnych poziomów kompleksu na odchodne mówiąc do swych tragarzy -Niech jeden z was uda się z platformą repulsorową za mną. Cała reszta niech wróci na statek... Raczej nic już tu nie znajdziemy ale zawsze jest mała szansa...-
|
Moc - 2016-01-19 19:28:32 |
Zasilanie awaryjne to był standard w takich placówkach, więc myśl R2 była całkiem słuszna. Problemem była jednak sama planeta. Ta placówka górnicza wykorzystywała wszechobecną lawę do generowania energii, co było stosunkowo tanie (jednak sama instalacja była dużo, dużo droższa od standardowych reaktorów). Wymagało to jednak częstych prac konserwatorskich całej instalacji, inaczej wszystko szlag trafi. I tak było w tym przypadku. Zanik głównych osłon placówki, awaria głównego zasilania, brak techników, którzy opanowaliby sytuację i proszę bardzo. Generatory owszem i były, brakowało im jednak "paliwa", zaś cała instalacja była zniszczona. Ponowne uruchomienie tego kompleksu byłoby bardzo kosztowne i wymagałoby wielu specjalistów. Jeden astromech sobie z tym nie poradzi.
|
R2D6 - 2016-01-22 08:57:32 |
No cóż blaszak ewidentnie nie miał szans uruchomić komputera w tej placówce... Była jeszcze jedna możliwość, mianowicie astromech mógł zacząć powoli rozmontowywać główny komputer w miarę swoich możliwości. Nie dość że R2D6 uzyskałby cenne części to na dodatek zdobyłby płytę główną, na której zapisane są wszystkie informacje, które z czasem droid może wykorzystać. -Towarzyszu. Przynieś mi z lądowni statku pewną skrzynkę. Leży ona tuż pod stołem operacyjnym-. Astromech nakazał tragarzowi przyniesienie skrzynki z narzędziami, której to czasem używał. Skrzynka znajdowała się pod starym stołem operacyjnym, który kiedyś służył R2D6 jako miejsce do napraw swych B1. Astromech czekał dłuższą chwilę na powrót swego tragarza ze statku, jednak kiedy blaszak miał już swoje narzędzia to zabrał się powoli do pracy... Astromech każdą odkręconą część odkłada na platformę repulsorową. Dyski, płyty pamięci i inne części łatwo ulegające uszkodzenią chowa w miarę możliwości do swego wnętrza lub na.jakieś puste miejsce na platformie.
|
Moc - 2016-01-24 19:23:34 |
Demontaż komputera takiego jak jednostka centralna zarządzająca całą placówką to nie jest prosta i szybka sprawa. Nie wystarczyło wyjąć trzech podzespołów i spokój. To było znacznie bardziej skomplikowane urządzenie, wymagające cierpliwej i metodycznej pracy. Sprawnemu zespołowi rozłożenie go na części zajęłoby to ok godziny, R2 ze względu na swoje ograniczenia konstrukcyjne (brak kończyn manipulacyjnych, niewielki zasięg, utrudnione dojścia) zajęło to ok dziesięciu godzin nieprzerwanej pracy, co doprowadziło do znacznego rozładowania jego baterii. W chwili zakończenia pracy pozostało mu tylko 10% energii, jednakże jednostka została zdemontowana. W jakim stanie się to udało R2? Tego się dowie dopiero gdy spróbuje poskładać go ponownie. Teraz jednak musiał szybko wracać do swojej fabryki by się podładować.
|
R2D6 - 2016-01-24 19:35:38 |
Droidowi całe szczęście udało się rozłożyć główny komputer na czynniki pierwsze, które to już odjeżdżały na platformie repulsorowej pchane przez droida tragarza. Astromechowi zostało bardzo mało energi, więc niezwłocznie musiał udać się do ''bazy'', aby doładować swój akumulator. R2D6 wyjechał z placówki i wjechał po rampie do wnętrza statku, po chwili droid znajdował się już w kokpicie, gdzie wydał pilotom polecenie powrotu do ''bazy''. Statek spokojnie wystartował a blaszak udał się do ładowni statku, gdzie zamierzał przeczekać całą podróż licząc na to, że nie padnie z braku zasilania to by był dopiero niefart... Po tym jak statek wyląduje w ''bazie'' astromech pośpiesznie wyjeżdża ze statku na odchodne rzucając tylko do droidów tragarzy -Przenieście ładunek do magazynu-. Astromech jechał bardzo szybko będąc świadomym, iż zużywa więcej bateri, jednak gorący klimat planety nagrzewał metal, z którego droid został wykonany do tego stopnia, że przez temperaturę wewnętrzną blaszak zużywał niewiele więcej energi, R2D6 kierował się do jednej z ''ładowarek'', do której zaraz po dotarciu podłącza się.
|