Moc - 2016-02-25 23:00:06

Setki lat temu okrutna wojna z Sithami ogarnęła całą Galaktykę. Wiele planet zostało spustoszonych w czasie brutalnych i krwawych bitew między zwolennikami Jasnej i Ciemnej Strony Mocy. Największymi ofiarami tych zmagań byli oczywiście zwykli cywile, którzy musieli uciekać przed wojennymi zniszczeniami, często porzucając dobytek całego swojego życia. Po dziesiątkach lat niekończących się zmagań wojennych wiele ludzi miało już tego dosyć. Rozgoryczeni i zdruzgotani zorganizowali się i wykupili stare, zdezelowane gwiezdne frachtowce, by później przerobić je na statki, które miały ich przewieźć ku lepszemu życiu. Jednym z takich przekonstruowanych statków była właśnie "Nowa Nadzieja", olbrzymia, ale niezbyt ruchliwa i kiepsko opancerzona jednostka. Wyładowana po brzegi ludźmi i ich dobytkiem ruszyła w długi rejs ku lepszej przyszłości. I tak kolonizatorzy trafili do sektora Abrion, który pełen był planet nadających się do zasiedlenia. Uciekinierzy z ogarniętych wojną planet wybrali na swój cel system Rishi. Przybyli tutaj pełni nadziei, jednak na ich powitanie zjawiły się pirackie okręty, które zestrzeliły "Nową Nadzieję". Potężny statek za bardzo zbliżył się do orbity planety i spadł w atmosferę, ostatecznie rozbijając się na jednym z archipelagów.
W wyniku tej katastrofy śmierć poniosło niemal 70% pasażerów, pozostali zostali ciężko ranni. Tylko nieliczni ocalali bez większych obrażeń. To jednak nie złamało ich ducha, nie poddali się. Wydobyli z wraku co tylko się dało i odpłynęli na sąsiednie wyspy, zakładając tam swoje kolonie, które prosperują do dziś.

Wrak "Nowej Nadziei" od wieków sterczy ponad tropikalne wyspy, opierając się o nieliczne wapienne góry, stając się niejako częścią krajobrazu. Pordzewiałe resztki kadłuba zarosły gęstą roślinnością, wystające elementy posłużyły za idealne miejsca do budowy gniazd przez lokalne ptactwo, zaś najniższe zdruzgotane poziomu stanowią świetne legowiska dla mniejszych zwierząt. Nawet coś tak obcego jak wrak statku kosmicznego został zaadoptowany przez naturę.
W chwili obecnej "Nowa Nadzieja" to tylko pusta skorupa. Wszystko co cenne (kable, komputery, rury, blachy cennych metali itp) zostało już rozkradzione. Nikt już nie interesował się wrakiem, po prostu był.
Dlatego też to miejsce wybrała na swoja kryjówkę grupka Jedi. Korzystając z Mocy mogli oni dostać się na górne poziomy wraku i tam urządzić sobie małe, skromne sanktuarium, mając nadzieję, że nikt ich tutaj nie wytropi.

Moc - 2016-02-25 23:10:47

Kontynuacja wątku z tego Tematu

Enjo Gras napisał:

Na obelgę pod swoim adresem tylko pokiwał głową z ubolewaniem nie komentując tego w żaden sposób. Nie było sensu wszczynania awantur, zwłaszcza po tym jak głupio się zachował. Jego była wina i wiedział o tym. dygotanie pokładu świadczyło jasno, że wylądowali. Trap opuszczał się a do statku wpłynęła taka feria bajkowych zapachów, że aż sikę w głowie kręciło. No i ciepełko. Enjo wyszedł na trap a po nim na powierzchnię planety. Gdy to zrobił wciągnął [rzez nos całe płuca tego cudownego powietrza.
- Te, dwunóg. długo mam na ciebie czekać. Moja babcia poruszała się szybciej. - zawołał z żartobliwą drwiną. skoro już sobie w żartach docinali  to nie widzi9ał ku takiemu zawołaniu przeciwwskazań. Rozejrzał się bacznie dookoła bu stwierdzić czy jakieś niebezpieczeństwo im nie grozi a przy okazji w mocy próbował delikatnie, by nie sprowadzić tu imperialnych wyczuć.

Schodząc na powierzchnię planety Enjo został na kilka sekund oślepiony przez jaskrawe słońce. Sztuczne oświetlenie z pokładu frachtowca było specjalnie dostosowane do oczu pasażerów, tak by nie raziło za bardzo ani też nie było za ciemno. Na Rishi zaś nie było tak wygodnie.
W końcu jednak oczy przyzwyczajały się do tej intensywnej jasności i wtedy dopiero hutt mógł zobaczyć gdzie wylądowali. Wokół nich rozciągała się rozległa łąka z wysoką, miękką trawą. Piętnaście metrów dalej znajdowała się linia wysokich, gęstych drzew. Nawet z takiej odległości można było wyczuć zapach drzew, lub usłyszeć śpiew ptaków. To miejsce żyło.
Zaś za tym niewielkim laskiem wznosiła się potężna, wysoka na ponad sto metrów metalowa konstrukcja. Rdzawy kolor metalu wskazywał na to, że ten szkielet znajduje się tu już od dawna. W wielu miejscach okryty został przez pędy roślin i pnącza bluszczu. Wysoko ponad ich głowami krążyły ptaki, które urządziły sobie gniazda w wysokich piętrach wraku.
- I co, niezła okolica, co?
Zagadnął wesoło Ray. Pozbył się już swojego płaszcza, pod spodem miał tylko prosty bezrękawnik a długie spodnie zamienił na wakacyjne spodenki. Jedynie na nogach zostawił wygodne buty.

Enjo Gras - 2016-02-26 19:59:50

Enjo był zaskoczony. Nawet wszystkie informacje w rejestrze świątyni nie oddawały prawdziwego piękna tej okolicy, Tu można było żyć swobodnie, bez stresów pod błękitnym niebem w cieniu palm. I nawet stare wraki nie straszyły, tylko stały się częścią tego ekosystemu.
- Niezła? - spytał zdziwiony, że ktoś może okazywać aż taką ignorancję wobec otaczającej go przyrody, Po CORUSCANT*, Nar shaddaa i Nal Hutta ta planeta była miłą dla oka i ducha odmianą.
- Tu jest pięknie., Aż dziw bierze, że biura turystyczne nie wysyłają tu nikogo na wakacje. Przecież tu aż się prosi o mały przytulny hotelik nieopodal brzegu morza - zasugerował z przekonaniem Nie wiedział bowiem, że tę sielankową planetę niczym zaraza objęli w swe posiadanie piraci i szumowiny wszelakiej maści. Ta planeta miała prawdziwy ekonomiczny potencjał, którego nikt nie wykorzystywał.
- To dokąd teraz, przewodniku?

Naucz się już w końcu poprawnie pisać tą nazwę, bo to jest meczące i aż oczy bolą. Zadanie na dziś, 50 razy przepisz słowo C-O-R-U-S-C-A-N-T :)

Enjo Gras - 2016-02-26 20:51:11

Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant Coruscant

Moc - 2016-02-26 20:54:44

Ray odetchnął pełną piersią. Lubił to miejsce, tą planetę. Było na prawdę przepiękne i w jakiś sposób relaksujące. Taki mały raj. Niestety jak to zwykle bywało, każdy raj miał swoją ciemną stronę.
- Taa... tylko sąsiedztwo niezbyt ciekawe. Piraci, przemytnicy, fanatycy religijni, dzikie, wygłodniałe bestie. Prawdziwa atrakcja.
Mruknął sarkastycznie najemnik, przypinając swój pas z bronią i niezbędnym wyposażeniem, które składało się z wyrzutni harpunów z linami, zestaw linek, podręczny zestaw wspinaczkowy, trochę prowiantu, zapasowe magazynki i piersiówka z mocnym alkoholem.
- Swego czasu był tu niezły hotelik, ale przerobili go na burdel, lepszy interes. Prowadzi go jakiś hutt, może twój krewny? Dziwki pierwsza klasa!
Uniósł kciuk do góry do spółki z szerokim, zawadiackim uśmiechem. Ray często tam bywał, miał nawet ulubione panie do towarzystwa, z którymi lubił spędzać upojne noce, przepuszczając na ten cel ciężko zarobione kredyty.
- Jak to dokąd? Przed siebie!
Wskazał na las a następnie na wrak okrętu. Ruszył ochoczo w tamtym kierunku, pogwizdując wesoło pod nosem.

Enjo Gras - 2016-02-26 21:02:37

- Kto wie... Niezbadane są ścieżki Mocy - odpowiedział Rayowi po czym ruszył chwacko w wyznaczonym przez swego przewodnika kierunku. Hutt wydawał się być wyluzowany i spokojny podobnie jak Ray, z tą różnicą, że w mocy pozostawał czujny na wszelki wypadek. W końcu to nieciekawe towarzystwo mogło się tutaj niespodziewanie pojawić i nie wiadomo było jak zareaguje na Raya i towarzyszącego mu hutta. Lepiej było dmuchać na zimne dla obopólnej korzyści.
- Nie obawiasz się tak zostawić swojego statku? Sam w końcu mówiłeś o piratach i reszcie tego nieciekawego towarzystwa.

Moc - 2016-02-26 22:07:31

- Nie martw się, zabezpieczyłem go. Ktokolwiek bez mojej wiedzy zajmie się konsolą w kokpicie zostanie porażony prądem
Paskudny uśmiech na twarzy Raya informował wszem i wobec, że nie obchodziło go to co stanie się z pechowym złodziejaszkiem. Jeśli wyzionie ducha to nie jego sprawa. Zwłoki wywali i poleci dalej.
Przemarsz przez łąkę zajął im tylko kilka chwil. Tutaj gleba była miękka a trawa sprężysta, poruszanie się po tym terenie nie powinno sprawić huttowi trudności. Problemy pojawiły się gdy dotarli do lasu. Miejscowa dżungla rosła bardzo bujnie. Ziemia poznaczona była licznymi korzeniami potężnych drzew, ich trasa stała się bardzo nierówna, miejscami stroma i kamienista a miejscami grząska i niepewna. Ray z trudem się tutaj poruszał, nieustannie musiał przytrzymywać się korzeni lub zwisających gałęzi. Dla Enjo będzie to test wytrwałości i cierpliwości, co mu się przyda przed dotarciem do wraku statku kolonizacyjnego.

Enjo Gras - 2016-02-26 22:19:24

Hutt parł do przodu niczym mały czołg. Jeśli jakaś roślinność stanęła mu na drodze wycinał ją torując sobie drogę. Oczywiście używał do tego świetlnego miecza z braku innego poręczniejszego i mniej rzucającego się w oczy narzędzia. Niestety miało to swoje wady. Enjo wyciął niemal autostradę w lesie więc jeśli by ktoś ruszył za nimi znajdzie ich bez trudu. Gdyby zaszła taka potrzeba używał pchnięcia mocą by kamienie jakoweś ze swej drogi usunąć i tym swój marsz ułatwić. Nie przeklinał i nie sarkał, choć droga była ciężka. Potraktował ją jak swojego rodzaju test trudów cierpliwości oraz zaradności. Ani razu nie spytał czy daleko jeszcze. ba, w żaden sposób nie dawał po sobie znać ile wysiłku kosztuje go ta wspinaczka.

Moc - 2016-02-27 17:55:39

Ślady pozostawione przez Enjo faktycznie stanowiły pewien problem, bo w zasadzie stworzył on coś w rodzaju komfortowej ścieżki dla turystów, odrzucajac kamienie i przecinając gałęzie oraz korzenie. Jeszcze tylko kładek brakowało nad niewielkimi jarami a ścieżka turystyczna była gotowa.
Ray krzywił się nieco widząc, co wyczynia hutt. Trochę obawiał się tego, że ktoś znajdzie tą drogę nim zdąży ona zarosnąć (kilka dni i ślady bytności hutta zostaną częściowo zamaskowane), jednak zdawał sobie sprawę z tego, że nijak tutaj nie da się obejść tego lasu. Musieli go po prostu przejść, co zajęło im aż pół godziny, głównie ze względu na Enjo. Ray poruszał się dużo szybciej.
Wspólnie stanęli przed wielką wyrwą w z poszyciu starożytnego okrętu.
- Teraz będzie trudniej. Trzeba się dostać na górę a windy brak.
Ray w zamyśleniu spojrzał w górę, drapiąc się po głowie. No teraz nie miał pojęcia jak przetransportować hutta na górę. Jego linki nie wytrzymają jego ciężaru. Poza tym hutt dyndający na linie? Tego chyba nawet najwięksi pisarze fantasy nie potrafiliby sobie wyobrazić.
- Wiesz co, wejdę do góry i ich zawołam by zeszli na dół, bo ni chuja nie wiem jak cię tam wciągnąć.

Enjo Gras - 2016-02-27 18:30:36

Hutt popatrzył w górę i stwierdził, że ciężko cholernie by było wejść. Z zejściem kolejne kłopoty by były. Lepiej było pozostać na dole i poczekać.
- Dobra leć a ja popilnuję tego wejścia. - zaproponował i wcisnąwszy się w wyrwę obrócił twarza na zewnatrz. Oczy zamknawszy medytować zaczał nie tracąc przy tym czujnosci na zagrozenia wyczuwane w mocy.

Moc - 2016-02-27 20:00:04

- Dobra, czekaj tu
Mruknął najemnik i zagłębił się w wnętrze wraku. Przez kilka chwil jego wzrok musiał przyzwyczajać się do otaczającego go mroku, co nie było miłe. Nawet podręczna latarka nie za bardzo tutaj pomagała, gdyż oświetlała tylko niewielką część powierzchni pomieszczenia. Ray nie lubił tej części podróży, gdyż często się obijał po drodze i zawsze kończył z drobnymi otarciami i skaleczeniami. Ale właśnie te trudności czyniły z tego miejsca bezpiecznym. Nikomu nie chciało się badać wszystkich zakamarków tego wraku mając świadomość, że został on już totalnie ogołocony ze wszystkich wartościowych rzeczy.
Sama wędrówka w górę zajęła Rayowi 20 minut, droga powrotna mniej więcej tyle samo, a na rozmowy ze swoją przyjaciółką mógł poświecić ledwo minutkę, bo wszystko mógł opowiedzieć w drodze.

Enjo spędził na wyczekiwaniu niemal godzinę. Przez ten czas nie wydarzyło się nic godnego uwagi, poza sporadycznymi wizytami mniejszych zwierząt. Zwykle podbiegały one w okolicę wejścia do wraku i przystawały, gdy dostrzegały intruza. I chociaż hutt nie robił żadnych fałszywych ruchów to najczęściej zwierzątka uciekały.
W końcu nudę oczekiwania został przerwana gdy Enjo wyczuł nadejście drugiej osoby władającej Mocą. Nim jednak dojdzie do spotkania minie kilka minut.
W miarę zbliżania się tej osoby wrażenie jej obecności w Mocy rosło i stawało się wyraźniejsze. Gdy już  znalazła się na parterze Enjo nagle mógł zdać sobie sprawę, że jest z nimi ktoś jeszcze czuły na Moc, jednak ten ktoś nie był na tyle silny, by łatwo można go było wyczuć.
- No i jesteśmy. Poznajcie się, to jest eeeee... cholera, zapomniałem zapytać
Ray zrobił bardzo głupią minę, bo jakoś oboje nie przedstawili się sobie. Chwilę po nim z mroku wnętrza wraku wyłoniła się młoda, dwudziestokilkuletnia Jedi. Już na pierwszy rzut oka widać było, że sporo przeszła. Jej prawą rękę od wysokości łokcia zastępowała cybernetyczna proteza. Na wysokości lewego oka miała cienką bliznę po mieczu świetlnym, zaś jej ubranie było znoszone i miejscami poprzecierane. Prosty biały bezrękawnik, który odsłaniał blizny na rękach (zwłaszcza na tej prawej) i długie, obcisłe spodnie będące pierwotnie częścią jakiegoś kombinezonu. Na nogach wysokie buty w stylu jedi.
- Kojarzę cię z Zakonu. Enjo, tak?

Enjo Gras - 2016-02-27 20:28:29

Widząc i słysząc jak jego przewodnik plącze się w swej tytanicznej próbie przedstawienia sobie dwóch jedi Enjo po mimo szczerych chęci nie był w stanie powstrzymać wesołości i nie parsknąć krótkim śmiechem. Czego jak czego ale poprawy humoru nigdy za dużo zwłaszcza w tych ponurych i smutnych czasach, gdzie Jedi nie są już obrońcami sprawiedliwości tylko zwierzyną łowną na którą polują i której nienawidzą niemal wszyscy.
- Ech pilocie pilocie. Wiozłeś mnie tu przez pół galaktyki i nawet nie wiesz jak się nazywam. Wstyd. A gdybym był inkwizytorem to co teraz byś zrobił? No ale nieważne. - skończył prawić morały i skupił się na towarzyszącej Rayowi kobiecie. Oj nie oszczędzał jej los albo niezbyt dokładnie się ukryła przed prześladowcami. A może sama walczyła by zmniejszyć populację inkwizytorów? To miało się dopiero okazać. Kobieta odrazu poznała z kim ma do czynienia i nie trudno się temu dziwić w końcu niewielu było jedi pochodzenia huttańskiego. Enjo pogrzebał w banku pamięci w swojej głowie by tę oszpeconą nieco twarz dopasować do nazwiska.
- No proszę, Sylvia Vane we własnej osobie. - odparł z zadowoleniem i ukłonił się jak to jedi mieli w zwyczaju.
- Na dodatek mała Sylvia pamięta starego hutta.  Pochlebiasz mi, moja droga.

Moc - 2016-02-27 20:58:12

Albo po prostu była w złym miejscu o złym czasie. Jednak i tak mogła mówiąc o sobie jako o szczęściarze, bo przeżyła.
Za to Ray był nieco zakłopotany.
- No w sumie przez chwilę mi to przez głowę przeszło
Przez chwilę najemnik patrzył na Enjo tak jakby ten miał zaraz ujawnić się jako Inkwizytor, co wcale takie głupie by nie było, jako że wcześniej hutt dał się w podobny sposób podejść.
Na szczeście kobieta uspokoiła go szybko.
- To nie jest Inkwizytor. Enjo to jedyny hutt w szeregach Zakonu od dziesięcioleci. A z tego co się orientuje to Inkwizycja nie rekrutuje byłych jedi tylko ich zabija lub torturuje
Kobieta była bardzo poważna i czujna. Jej spojrzenie uważnie prześlizgiwało się po Enjo, jak gdyby spodziewała się, że ten nagle ją zaatakuje lub zdradzi w jakikolwiek sposób.
Drgnęła nieco słysząc imię, którego Gras użył.
- Blisko. Sylvia to była moja mistrzyni. Ja jestem Adea, ale nazwisko się zgadza
Podejrzewała, że Enjo celowo pomylił jej imię z mistrzynią, która go szkoliła. Gdyby przytaknęła od razu to by się domyślił, że coś oszukuje.
- Jak przetrwałeś?

Enjo Gras - 2016-02-27 21:16:04

Hutt skinął głową uznając jej argumenty jednak wyraził swoje zdanie
- Nader często tak jest, co jednak nie zmienia faktu, że jedi w naszych szeregach jako szpieg inkwizycji narobiłby sporo kłopotów. Jeden taki szpieg mógłby znacznie przyspieszyć proces naszej eksterminacji. - powiedział ze spokojem podszytym pewną obawą i smutkiem. Historia lubiła się powtarzać a zdrada Skywalkera była niezaprzeczalna.
- Niedawno moja droga ktoś podający się za jedi o mało co mnie nie capnął. Nasza znajoma, Ray wie o kim mówię miała sporo informacji o Zakonie. Tak więc nie sądźcie książki po okładce.
Słysząc jak jego rozmówczyni poprawia go uśmiechnął się.lecz mimo to pozostawał czujny. Ostatnia przygoda dała mu niezłą lekcję więc wolał zachować ostrożność..
- Ukrywałem się lecz nie w tak ładnej okolicy. - odparł wymijająco. Prawdę lepiej było zachować dla siebie. Zbyt pochopne zdradzenie jej mogło przynieść opłakane skutki.
- A co z tobą i twoją mistrzynią?

Moc - 2016-02-27 21:56:20

- Owszem, ale na nasze szczęście póki co Inkwizycja woli się bawić w myśliwych. Większa "radość" z zabijania nas. Póki co
Zaznaczyła ponuro Adea. Na razie Inkwizytorzy krążyli po Galaktyce badając wszelkie pogłoski o ukrywających się Jedi. Sprawdzali wszystkie Świątynie i miejsca ważne dla Jedi, nie rzadko dewastując je. Tropili inne grupy władające Mocą. Na razie mieli pełne ręce roboty. Ale kiedyś to się skończy i Adea nie wątpiła w to, ze zaczną działać bardziej podstępnie.
Co zaś się tyczyło zdrady Skywalkera. O tym wiedziała na prawdę niewielka grupka osób i nikt poza nimi nie miał dostępu do tych informacji. Oficjalnie Anakin Skywalker został zabity podczas Rozkazu 66 w wyniku zdrady Republiki. Plotek na ten temat po prostu nie było bo nikogo to nie obchodziło. Adea też nie miała pojęcia o tym, że ktokolwiek z Zakonu zdradził. Nie wiedziała nawet jak to się w ogóle potoczyło. Znała tylko niejasne pogłoski mówiące o tym, że Kanclerz Palpatine był Sithem.
- A tak, wspominał mi o tym. To Alyara, była jedi którą zwolniono z obowiązków ze względu na zaburzenia psychiczne. Jak widać odnalazła się po stronie Inkwizytorów. Jest cholernie niebezpieczna i podstępna.
Ze wszystkich inkwizytorów najbardziej obawiała się właśnie zeltronki, która bardzo rzadko działała otwarcie. Zawsze z ukrycia kierowała wszystkimi wydarzeniami, rzadko się ujawniając.
- Pozostali to typowi łowcy. Abraxos, Janarus, Kezar, Solaris... imion pozostałych nie znam. Ale jest ich w sumie dwunastu. Na ich czele stoi Najwyższa Inkwizytorka Selendis. Może będziesz kojarzył ją z Zakonu
Selendis była zdolną i silną Mocą jedi, przepowiadano jej świetlaną przyszłość w Zakonie, dopóki nie poległa w trakcie jednej z bitew Wojen Klonów ponad trzy lata temu. A przynajmniej tak wszyscy myśleli. Podobno jakimś cudem ocalała, ale ledwo i Dooku wraz ze swoim mistrzem przeprowadzali na niej jakieś eksperymenty, ostatecznie tworząc potwora, który teraz kierował polowaniami na pozostałych przy życiu członków Zakonu.
- Ahaaa
Mruknęła jedi. Bez problemu wyczuła, że Enjo nie chciał wspominać o swojej kryjówce. Cóż, nie będzie nalegać. Ona sama też miała kilka sekretów.
- Zginęła zabita przez klony. Mi udało się wydostać z zasadzki, jednak zostałam ciężko ranna. Znaleźli mnie piraci, pojmali i sprzedali w niewolę. Gdy się zbuntowałam i próbowałam pomóc pozostałym wychłostali mnie i odcięli rękę w ramach kary
Wszystko to opowiadała niemal beznamiętnym tonem, jak gdyby to nie było nic wielkiego. Zaciskała tylko robotyczne palce i je rozwierała. W jej błękitnych oczach czaiło się jednak echo tego wspomnienia, którego nigdy się nie pozbędzie.
- Zygerrianie potrafią być bardzo okrutni i wiedzą jak sprawiać ból. Wystawili mnie na aukcji. Jakiś pomniejszy imperialny admirał chciał mnie kupić i sprezentować Imperatorowi, ale na szczęście Moc nade mną czuwała i ktoś mnie ocalił.

Enjo Gras - 2016-02-27 22:04:13

- Niezbadane są ścieżki mocy jak niezbadany jest mrok przez który nas wiodą. - odparł sentencjonalnie po dłuższej chwili milczenia. Tu, w tym bajkowym pejzarzu spotkały się dwie osoby zagubione w mrokach Galaktyki wyklęte i samotne. Mocy zrzàdzeniem spotkali się by dać sobie nawzajem oparcie..
- Szukam statku należącego do naszych. Ponoć wiesz coś o nim... - zaczał niepewnie przechodząc do celu swojej wizyty.

Moc - 2016-02-27 22:26:36

Kiwnęła tylko niemrawo głową na znak, że się z nim zgadza, jednak musiała coś jeszcze dodać.
- Uważaj tylko by publicznie nie wygłaszać takich frazesów, bo jeśli będziesz miał pecha to ktoś na ciebie doniesie i zjawia się łowcy nagród lub gorzej. Za głowę każdego z nas wyznaczona jest nagroda. I to spora
W obecnych czasach każdy jedi musiał być niesłychanie ostrożny i skryty. Jedni próbowali zaszyć się na zatłoczonych planetach, wtapaijąc się w tłum, inni szukali schronienia na odludziu. Jeszcze inni po prostu porzucali ścieżki jedi by wieść normalne życie z dala od Mocy.
- Może tak, może nie. Jak sam powiedziałeś, możesz być szpiegiem
Tak łatwo nie zaprowadzi go na okręt, którego szukał. Najpierw musi go nieco poznać.

Enjo Gras - 2016-02-27 22:34:38

- Cóź - wzruszył ramionami w geście jednoznacznym. Stracił statek i stracił dość czasu. Teraz musiał zorganizować sobie nowy pojazd.
- Skoro nic nie wiesz to nie będę zajmował czasu. Zbierać się muszę - obrócił się i ruszył wolno w stronę skąd przyszli wraz z Rayem. Nie, nie odpuścił tylko pozwolił wydarzeniom biec własnym torem a on w ich nurcie był niczym liść na rzece pozwalający się nieść.  Przez wyrwę w kadłubie przelazł i wolniutko zaczął schodzić z góry przesuwając kamienie na swoje miejsce tak by nikt nie mógł powiedzieć że kiedykolwiek były ruszane.

Moc - 2016-03-03 21:02:41

Enjo dosyć szybko zrezygnował napotkawszy przeszkodę w postaci niejednoznacznej odpowiedzi. Sam poruszył temat ewentualnego szpiegostwa (a nie jest to temat do żartów), więc niech nie spodziewa się serdecznego powitania i obściskiwania się niczym starzy przyjaciele. Adea po prostu chciała z nim dłużej porozmawiać, wybadać go nieco w Mocy, nim zdradzi mu cokolwiek. Odejście hutta było trochę niespodziewane i zaskakujące.
- W takim razie żegnaj i powodzenia
Cóż, nie zamierzała na siłę go tutaj zatrzymywać. Jeśli chce odejść to droga wolna. Problem w tym, że Ray tutaj też zostawał i Enjo nie miał jak się stąd wydostać.
Adea spojrzała na najemnika a ten wzruszył ramionami.
- No co? Kazałaś mieć oko na dżedajców to miałem. Przywiozłem? Przywiozłem. Sama se radź, ja o mam gdzieś.
Wzruszył ramionami i wrócił do wraku. Z mroków zrujnowanego statku wyłonił się za to młody cereanin w prostym młodzieżowym stroju.
- Ada, czemu byłaś taka oschła?
- Coś mi się on nie spodobał.
- Jak zwykle. A co mówił mistrz?

Zagadnął młodzieniec swoją towarzyszkę. Ta przewróciła oczami, krzyżując ręce na piersi. Spojrzała w drugą stronę, unikając kontaktu z cereaninem.
- "Zaufaj Mocy, ona wskaże ci drogę"...
Mruknęła niechętnie.
- Właśnie. Więc może powinnaś...
- Sam idź. Ty łatwiej to sobie przyswajasz. Ja mam trudności.

Warknęła na młodzieńca a ten delikatnie się uśmiechnął.
- Dobra, spróbuję
Puścił się biegiem za oddalającym się huttem. Szybko go dogonił, nie musiał nawet korzystać z Mocy. Uważał jednak by go nie zaskoczyć a tym samym wystraszyć.
- Cześć!

Enjo Gras - 2016-03-04 17:02:14

Hutt z łatwością dał się dogonić, bowiem nie uciekał a tylko poszedł sobie i nie zrezygnował tylko przeszedł do planu B. Przewidział bowiem, ze jego osoba zainteresuje, a być może i zaintryguje Adeę Vane. Przypuścił i słusznie jak się okazało, ze jego odejście z niczym będzie pretekstem do wysłania kogoś by podpytał hutta o różne rzeczy. Tak więc spodziewał się ambasadora dobrej woli wysłanego w jego kierunku, ba oczekiwał go nawet tak więc nie był zdziwiony przybyciem Raya, a tylko wielkodusznie udał zdziwienie maskując swoje inne odczucia czy myśli. "Planowanie jest jedną z ważniejszych rzeczy" - powtarzała mu jego mistrzyni i miała świętą rację. Zaplanowany wybieg Enjo udał się doskonale. Celowo zwolnił jeszcze by łatwiej Rayowi było się zbliżyć a sam udał, że podziwia ptaki w koronach drzew. Dopiero po chwili, jakby zaskoczony odpowiedział na powitanie.
- Witaj. Nie spodziewałem się ciebie. Czyżbyś miał zamiar odstawić mnie tam skąd wziąłeś? - spytał żartobliwie by zachęcić Raya do rozmowy i rozładować atmosferę po ostatniej rozmowie z "sekutnicą", jak w myślach sobie nazwał Adeę.
- No ale żarty na bok. Cóż cię sprowadza? - dodał z lekkim ociąganiem.

Moc - 2016-03-04 19:24:41

Problem w tym, że to nie Ray podbiegł do odchodzącego Enjo. Najemnik miał go gdzieś, poszedł się przygotowywać do wypadu do burdelu, zaś Adea nie była skłonna by biec za oddalającym się huttem. Za nim pobiegł młody cereański jedi.
- Ekhm... Ray idzie do burdelu. Raczej cię nie odstawi w najbliższym czasie.
Zagadnął młodzieniec, pokazując się Enjo, by wiedział z kim ma do czynienia. Podłużna głowa była bardzo charakterystyczną cechą jego gatunku.
- Chciałem po prostu porozmawiać. Adea nie ma do tego cierpliwości. Ona preferuje aktywne działanie a nie spokojne i cierpliwe rozmowy.
Młodzieniec uśmiechnął się nieznacznie do hutta.

Enjo Gras - 2016-03-07 17:13:00

Dla hutta nie miało znaczenia kto będzie tym posłańcem. Co prawda obstawiał Raya no ale cóż. tym razem przegrał zakład z samym sobą. Na słowa młodzika o burdelu hutt uśmiechnął się wyrozumiale. On miał przykazane życie w celibacie, bo i kto by chciał takiego ślimaka?
- A da choć radę dziesięciu panienkom w jedną noc? - spytał dla jeszcze większego rozluźnienia atmosfery. Młodzik zdawał się robić wrażenie przestraszonego. Hutta się bał czy naprawdę był taki ostrożny? Nie było to ważne bowiem tak czy siak pytania Enjo na różne tematy miały ośmielić młodzika.Słysząc co młodzieniec mówi o Adei Enjo założył ręce za plecy i przez chwilę, przez ulotny moment wyglądało to tak jakby chciał sięgnąć po miecz. Jego dłoń jednak bez drgnięcia palca ominęła rękojeść ostrza i splotła się za plecami hutta ze swoją bliźniaczką. Teraz stał z dłońmi splecionymi za plecami i nadal wpatrywał się w korony drzew jakby czegoś w nich wzrokiem szukał.
- Młodzi nigdy nie mają cierpliwości. Wszystko chcą na teraz, zaraz a najlepiej to na wczoraj. Działają szybko i nierozważnie co wpędza ich w kłopoty. A wyciszyć się trzeba, skupić. Więcej cierpliwości nauczyć musi się. - podpowiedział nieco parafrazując słowa mistrzów poparte własnym bagażem doświadczeń. On przeszedł nie jedno piekło jak choćby to ostatnie z inkwizytorką, wiec wiedział co mówi.
- Jeśli chcesz, pytaj. Strach to ciemna strony Mocy. Strach wiedzie do gniewu, gniew do nienawiści, nienawiść prowadzi do cierpienia. Wyczułem w niej wielki strach.

Moc - 2016-03-08 19:59:06

Młodzieniec wzruszył ramionami. Kiedyś czuł się onieśmielony tego typu rozmowami o kobietach, jednak długie przebywanie z Rayem uodporniło go i już się tak nie rumienił.
- Cóż, twierdzi, że tak. Ja go nie podglądałem, więc nie wiem
Podsumował lekkim tonem. Całkiem niezły, neutralny temat na przełamanie pierwszych lodów w rozmowie. Niestety potem Enjo to trochę popsuł, atakując słownie Adeę. Co prawda chłopak sam wcześniej nieco ją skrytykował, ale tylko po to, by nawiązać rozmowę z huttem. W tej chwili przybrał postawę obronną wobec kobiety, która uratowała mu życie.
- Nie znasz jej, nie wiesz co przeżyła i co robi, więc proszę, nie krytykuj jej i jej postawy, póki nie poznasz powodów, które nią kierują.
Enjo popełniał jeden z tych błędów, przez które jedi byli w tej chwili tak znienawidzeni w Galaktyce. Bez zastanowienia rzucał formułkami, bez uprzedniego zbadania gruntu i poznania całej sytuacji.
- Ekhm... nie cytuj może Yody, co? Znam wszystkie jego teksty ze Świątyni. Jestem... byłem... Archiwistą. A co do strachu, to każdy się boi, że Inkwizycja nas znajdzie. Ty też powinieneś się tego obawiać

Enjo Gras - 2016-03-08 20:26:43

To nie był błąd, to było celowe działanie z premedytacją choć miało i wyglądało na przypadkową wpadkę. Teraz wiedział już, ze młodzieniec cokolwiek by się zrobiło czy powiedziało ślepo pójdzie za Adeą. Jakie były tego motywy mógł jedynie przypuszczać, lecz darował sobie. Sięgnął bowiem po najprostsze rozwiązanie: Ona go uratowała. Tak czy inaczej przemówienie jej do rozsądku jego ustami nie mogło odnieść wielkiego skutku. Zapewne nie przekaże jej wszystkiego tak jak hutt by to zrobił, ale jak już młodzieniec wspomniał ona nie miała cierpliwości.
- Być archiwistą nie znaczy mieć wiedzę archiwum. Strach to ciemna ścieżka jest. Kto raz na nią wstąpi tego życiem zawładnie ona, jak trafnie określił to mistrz Yoda. Może mi nie uwierzysz ale ja się nie boję. Zaufałem Mocy, jak uczyli mnie moi mistrzowie i ty też zamiast się bać powinieneś jej zaufać.

Moc - 2016-03-08 20:54:24

Młody cereanin zjeżył się, słysząc kolejną pouczającą formułkę z ust hutta. Nie był jego nauczycielem ani też powszechnie szanowanym mistrzem jedi, który mógł sobie pozwolić na głoszenie takich prawd oczywistych dla każdego. Te słowa nie zyskały mu sympatii.
- Cóż, ja się boję po tym co Inkwizycja wraz z żołnierzami urządziła na jednym z wykopalisk. A to była rzeź. A mój dawny mistrz poświecił się, bym uciekł. I od tego dnia uciekam i chowam się przed Imperium, bo wiem do czego są zdolni. I tak, boję się, ale strach nie ma nade mną władzy. I istnieje zasadnicza różnica pomiędzy kontrolowanym strachem a jego brakiem. Osoby, które są go pozbawione nader często giną w bardzo głupich sytuacjach, bo nie wiedzą kiedy mają po prostu wiać.
Młodzieniec był nieco podirytowany tą rozmową, więc zaczął kontrolować oddech by się uspokoić. Jednak w myślach stwierdził, że jeszcze jedna dobra rada ze strony Enjo a sobie stąd po prostu pójdzie i niech on sobie radzi już sam.

Enjo Gras - 2016-03-09 00:51:38

- Widziałem wiele rzezi, wiem o czym mówisz, jednak nadal nie zmienia to faktu, ze się nie boje. Gdy przyjdzie czas połączyć się z Mocą stanę do ostatniej walki z podniesioną głową, czystym umysłem i odwagą, bo ufność mą w Mocy pokładam. Nie zwątpiłem, ze Zakon przetrwa, ba, mam zamiar czynnie pomóc w jego odtworzeniu jeśli to cię pocieszy. Mam pewien zarys w głowie, ale bez pomocy innych to się nie uda. - powiedział twardo.
Prawdy znane niby wszystkim, tylko jakoś mało kto się do nich stosował i w tym był cały problem. Młodzieniec balansował nad przepaścią do której upadek byłby szkodliwy dla nich wszystkich. Gdyby bowiem nagle uległ ciemnej stronie stałby się śmiertelnym zagrożeniem dla nich wszystkich.
- Kontrolujesz emocje, jednak miej ufność w Moc, o to cię proszę. - Tu hutt łypnął oczkiem na młodzika jak ten zareaguje na prośbę. Czy aby będzie na tyle otwarty by ją spełnić?
- No ale czas leci a ty chciałeś o innych sprawach porozmawiać. Słucham tedy.

Moc - 2016-03-09 20:38:52

- To już twój problem
Młody cereanin widział do czego zdolna jest Inkwizycja wraz z Imperium i na prawdę się ich obawiał. Przede wszystkim dlatego, e dla nich nie istniało pojęcie "niewinnej ludności cywilnej". Eliminowali każdego, kto stanął im na drodze. Żaden płacz, żadne błagania nie zmieniały ich decyzji i determinacji. Liczył się tylko jeden cel - całkowita zagłada Jedi. A jeśli przy okazji zginie 10, 100 czy 1000 osób? To nie miało znaczenia, winą obarczy się Jedi. Nienawiść do nich wzrośnie, łatwiej ich będzie wytropić. Inkwizycja była wrogiem, z jakim Jedi nie mieli do czynienia od tysiąca lat, a mianowicie od wojen z Sithami.
- Jeśli chcesz odbudowywać Zakon to musisz rozmawiać o tym z Adeą
Odpowiedział wzruszeniem ramion. Młody Archiwista wcale nie balansował na krawędzi. albo Enjo przesadzał albo jego zmysły go okłamywały. Wciąż podążał on ścieżką Jasnej Strony, co jednak nie oznaczało że nie odczuwał strachu o siebie i najbliższych, czuł również ból po stracie przyjaciół oraz nauczycieli, tęsknił za nimi. Był po prostu istotą ludzką, zdolną do odczuwania emocji. To nie czyniło go od razu Upadłego Jedi.
- Moc nas opusciła jakbyś nie zauważył
Ten defetyzm był dosyć powszechną dolegliwościa posród ocalałych. Moc została ostatecznie wytrącona z Równowagi i stoczyła się ku Ciemnej Stronie, która dominowała teraz w Galaktyce. Jedi byli ścigani niczym zwierzęta, więc bardzo wielu z nich porzuciło wcześniej obraną drogę, porzuciło miecze i Moc, wtapiając się w tłum. Cereanin tak postąpił. Nie miał miecza, nie miał szaty. Ukrywał się na ulicach, starając się przeżyć. Tylko najgłupsi lub najodważniejsi wciąż mieli przy sobie miecze.
- Nie ważne, co nieco już wiem

Enjo Gras - 2016-03-09 20:55:02

- Skoroo juź nie masz więcej pytań to za pozwoleniem poszukam sonie jakiegoś lokum, skoro tu utknąłem, a może wskażesz mi kierunek do najbliższej knajpy? - spytaĺ prosto z mostu młodzika, który zapewne świetnie zna okolice i mógł mu w tej materii pomóc.

Moc - 2016-03-09 21:09:33

Skoro Enjo koniecznie chciał odejść to nikt go tutaj zatrzymywać nie będzie.
- Sto sześćdziesiąt dwa kilometry na północny zachód stąd znajduje się mieścina zwana Raider's Cove, tam znajdziesz jakąś knajpę. Ale ostrzegam, to siedziba piratów, więc lepiej się nie wychylać. Drugim miastem będzie Coratanni, dwieście czterdzieści dziewięć kilometrów na południowy wschód. A i jeszcze będzie Wyspa Podniebnego Grzbietu zamieszkała przez Rishian, ale tam knajpy nie znajdziesz. Jest jakieś dwadzieścia siedem kilometrów na zachód od Raider's Cove.
Niestety albo stety, planeta nie była zbyt gęsto zaludniona, co odpowiadało Adei, dzięki czemu łatwiej się można było tu ukryć. Pomniejszych dziupli i kryjówek przemytników było tutaj na pęczki.
- Nad brzegiem oceanu jest kilka łodzi, ukrytych w niewielkiej zatoczce. Możesz sobie jedną wziąć

Enjo Gras - 2016-03-09 21:51:36

- To nie byłoby rozsądne jeśli to przesłuchanie wyjdzie na moją korzyść. Lepiej będzie jak poczekam o tu, w tym zagajniku. Postaram się nie rzucać w oczy. -  wskazał ręką na zagajnik nieopodal. Gęste to to było, krzaczaste więc łatwo tam było zniknąć pośród bujnej zieleni.
- Dajcie znać jaka będzie decyzja, czy pomożecie mi wrócić na statek jedi czy nie. Jeśli nie to prosiłbym o transport w najbliższe cywilizowane miejsce. To chyba uczciwa prośba?

Moc - 2016-03-10 20:04:03

- Przekażę twoje słowa. Żegnaj
Cereanin pożegnał się z Enjo i wrócił do wraku, by przekazać wieści Adei i Rayowi.
Gras popełniał pewien drobny błąd, gdyż brał zbyt dosłownie nauki o Żywej Mocy. Filozofia ta twierdziła, że należy poddać się prądowi Mocy i realizować jej Wolę. Osoby nie zorientowane w zawiłościach teologicznych tej Ścieżki mogą się nieco pogubić i wyciągać złe wnioski. Żyjąc zgodnie z naukami Żywej Mocy należy oczywiście oddawać się jej woli, jednak w praktyce wygląda to zazwyczaj tak, że Moc delikatnie nakierowuje Jedi, by znalazł się w jakimś konkretnym miejscu o konkretnym czasie. I to w zasadzie tyle. Co dalej się wydarzy zależy już od osoby, która się tam znalazła. Moc sama nie zdecyduje co dalej, nie wybierze za nikogo. Niezrozumienie nauk Żywej Mocy wiodło do lenistwa i odrzucenie odpowiedzialności za własne życie i los innych. Łatwo wtedy skryć się za sloganem "Mam ufność w Mocy" i po prostu biernie czekać na rozwój wydarzeń, tak jak to czynił Enjo. A tymczasem Moc go tutaj sprowadziła, by wziął swój los w swoje ręce i zaczął działać. Miał ku temu okazje, ale zmarnował swoją pierwszą szansę (w czasie rozmowy z Adeą) i drugą (w czasie rozmowy z cereaninem). Trzeciej szansy może nie otrzymać od losu, więc jeśli faktycznie chce dostać się on na pokład statku jedi, to musi się o to postarać.

Enjo Gras - 2016-03-11 16:48:08

Wbrew powszechnej opinii drugiej szansy Enjo nie zmarnował. Przesłuchanie się odbyło i teraz d Adei zależało co dalej. Hutt nie był natrętny i dlatego pistanowił zaczekać w zagajniku do którego się skierował po rozstaniu z młodzieńcem. Wpełzłwszy w bujną zieleń krzaczorów zamaskował ślad swego przemarszu. Był na tyle blisko drogi by ją widzieć a na tyle daleko, żeby samemu nie być widzianym. Dla kamuflażu liśćmi się jeszcze okrył tak, że tylko oczy wystwwały. Czekał cieerpliwie, wszak czasu miał dużo a i pogoda była ładna. Czas piświęcaĺ bacznej obserwacji iak i rozmyślaniu. Podejście Adei i młodzika było według Enjo tchórzliwe. Zamiast zjednoczyc się z resztą i walczyć oni podkulilinogony i czekali cholera wie na co. To było frustrujące. Hutt gardził nimi za takie zachowanie. Cóż z tego że przetrwają, skoro inkwizycja sama z siebie nie upadnie ani nie przestanie ich ścigać. Zbiegow bedzie coraz mniej az w koncu przeminą, odejdą w zapomnienie. Dlatego też hutta złość ogarnęła.

Moc - 2016-03-12 13:57:10

No właśnie zmarnował. Młody cereanin podszedł do Enjo z wyciągniętą na zgodę ręką, a on co robił? Pouczał, oceniał, mądrzył się, zgrywał Yodę. Nie przysporzyło mu to sympatii tej ukrywającej się dwójki. Nie była to więc najlepsza pozycja wyjściowa. To Enjo chciał, by zabrali go na okręt Jedi, wiec on powinien zabiegać o ich względy, nie odwrotnie.
Dzień na Rishi dobiegał końca. słońce chyliło się ku horyzontowi, by w końcu ostatecznie za nim zniknąć. Na nocnym niebie pojawiały się pierwsze gwiazdy, a za nimi kolejne i kolejne. Względne zacofanie planety sprawiało, że gwiedzizdziste niebo było bardzo wyraznie widoczne. A wraz z nimi sąsiednia galaktyka karłowata zwana Labiryntem Rishi.
Nocne powietrze nieco się ochłodziło, przynosząc częściową ulgę od tego tropikalnego skwaru. Wiele zwierząt udało się na spoczynek. Ich miejsce zajęły gatunki aktywne w nocy, tak więc nocna cisza nieustannie była przerywana przez odgłosy różnych zwierząt.
A ponad to wszystko do zmysłów Enjo dotarł kuszący zapach pieczonego mięsa i odległy, przytłumiony śmiech. Jego zmysły wyczuły również przytłumioną świadomość Adei, która biernie przeszukiwała teren w poszukiwaniu zagrożeń.

Enjo Gras - 2016-03-12 18:28:49

Hutt jadł nie tak dawno, więc głodny nie był, a poza tym nie lubił obżerać się na noc. Skryty w gąszczu z tęsknotą patrzył w gwiazdy myśląc o tym co go spotkało i o tym, co go jeszcze czeka. Skoro młodzik nie przyniósł odpowiedzi to widać nie pomogą mu w dostaniu się na statek. Adei wysłał mentalnie pożegnanie i kierunek w którym się udaje. Były to współrzędne najbliższego lokalu gdzie można było zjeść i wypić. Ruszył tedy nocną porą nie bacząc na niebezpieczeństwa i tylko złość go coraz większa gryzła, ze tak bez pomocy go zostawili. Ta złość z upływem kilometrów przeistaczała się w nienawiść i pogardę i choć bardzo się starał uspokoić, wyciszyć, nic to nie dawało. Twarz Adei w jego wyobraźni śmiała się szyderczym śmiechem inkwizytorki, co tylko potęgowało złe uczucia nad, którymi próżno starał się zapanować.

Moc - 2016-03-13 10:44:24

Zachowanie Enjo zakrawało na hipokryzję. W końcu kilka godzin wcześniej głosił swe mądrości i pouczał młodego cereanina by wraz z Adeą wystrzegali się Ciemnej Strony Mocy. W zasadzie to potępiał ich, a tymczasem sam zaczął podążać tą ścieżką, dając ponieść się złości i w ostateczności nienawiści. W ten sposób poniekąd udowodnił, że kobieta miała rację nie ufając mu od razu. I to Enjo chciał odbudowywać Zakon Jedi, skoro nie potrafił zapanować nad własnymi emocjami, łamiąc w ten sposób zasady Kodeksu Jedi?
Dotarcie do brzegów wysepki, gdzie ukryte były łódki zajęło Enjo niemal godzinę. Ukryte były w skalistej zatoczce, która kiedyś była jaskinią, jednak lata temu część kamiennego sklepienia zawaliła się, tworząc rozległe okno na świat. Obecnie częściowo zasłaniały je drzewa i krzewy, wiec z lotu ptaka niczego nie było widać. Z zatoczki można było spokojnie wypłynąć przez spore wyjście.
Łódek było cztery, różnych rozmiarów. Najmniejsze były najszybsze i najzwinniejsze, te większe przypominały bardziej barki. Enjo z powodu swojej wielkości i masy musiał wybrać tą największa, jeśli zależało mu na komforcie. Jeśli preferował prędkość, to musiał wybrać pośrednią motorówkę, jednakże będzie mu wtedy niewygodnie i będzie musiał uważać, by się nie wywrócić do wody.

Enjo Gras - 2016-03-14 14:47:12

Jego zachowanie nie zakrawało na hipokryzję, ono było hipokryzją w czystej klinicznej postaci. Dopiero po dotarciu do łodzi hutt uspokoił się i wyrzucił z siebie wszelkie złe emocje. Enho wybrał wygodę, bowiem gdyby łódka się wywróciła poziom wody w tym zbiorniku drastycznie by się podniósł a fala powodziowa objęła by chyba połowę planety. Po zaokrętowaniu się wziął w garść wiosło lub też drąg by odepchnąć się od brzegu i postawił żagiel jeśli takowy tam był i pożeglował ku swemu celowi czyli lokalowi przyjemności wszelakich.

Moc - 2016-03-14 19:25:39

Na szczęście dla Enjo każda łódka miała zamontowany silnik. Nie należało się tu spodziewać cudów, bowiem były to samoróbki i w każdej chwili mogło coś się zepsuć, ale jeśli Moc okaże się łaskawa, to uda się dotrzeć do celu dzięki napędowi. Jedynie wydostanie się z jaskini wymagało od "kapitana" operowania wiosłem. Silniki były dosyć prymitywne, podobnie jak i sterowanie. W ciasnych przestrzeniach nie sprawdzały się dobrze, wiec trzeba było jakoś sobie pomóc.
Łódka, a raczej barka, którą wybrał Enjo nie była zbyt szybka, za to była długa i szeroka, przystosowana do transportu licznych towarów. Rozwijała przy tym zawrotne 30 km/h, więc podróż do najbliższej cywilizacji trochę potrwa.

Enjo Gras - 2016-03-18 13:18:45

// po prawdzie mowiac nie wiem co napisac. Wsiadlem przeciez na lidz i ruszylem domyslnie odpalajac silnik //

Moc - 2016-03-18 18:05:41

//Hmm pomyślmy, co by tu opisać? A już wiem. Samą podróż? Enjo nie ma żadnego kompasu ani systemu nawigacyjnego. Musi więc ustalić jakiś kurs, bo nie popłynie przed siebie i nie dotrze na miejsce w sposób magiczny. I nie, Moc nie działa jak uniwersalny system GPS, sorry. Druga sprawa, co z prowiantem? Co ze słodką wodą. Płynać będzie po morzu a tam woda słona a hutt to nie jest mały ewok, że mu dwie buteleczki wody wystarczą. W słońcu to się wypoci i padnie z pragnienia. Tematów do odpisu jest sporo.//

Enjo Gras - 2016-03-18 22:22:02

// A widzisz bo ja myslalem ze po jakiejs rzece bede plynal na tej barce. Barka na morze sie niezbyt nadaje zwlaszcza jesli to cos na wzor tratwy. Na rzece kompas nie potrzebny a i o wode nie trudno jak i o prowiant //

Moc - 2016-03-19 11:03:28

//Pisałem, że to są wyspy, nie kontynent. To archipelag, sporo wysepek ze sobą sąsiaduje, coś jak zatoka Ha Long. No i tutaj musisz się troszkę wyobraźnią popisać no i ustalić gdzie chcesz płynąć, bo wcześniej podałem kilka lokalizacji.//

Enjo Gras - 2016-03-19 17:36:35

// Wiem wiem pomyślę, zastanowie się i odpisze //

Enjo Gras - 2016-03-21 19:29:38

Zaokrętowawszy się i odpaliwszy silnik kapitan James Hook, khem, przepraszam, Kapitan Enjo Grass stanął przed nie lada dylematem. Kompasu żadnego nie posiadawszy musiał wyznaczyć prosty kurs do najbliższej knajpy, o ,której mówił mu młodzik. Niestety hutt nie posiadał żadnego doświadczenia w żegludze więc motał się na łajbie niczym osioł w ostach. W końcu na podstawie gwiazd i posiadanych informacji spróbował określić swoje dokładniejsze położenie i gdy niemal mu się udało Moc przemówiła w sposób jednoznaczny przekreślając ambitne plany niedoszłego kapitana bowiem przy zdawało by się zwykłym uderzeniu dziobem w falę łajba trzasnęła ponuro i do środka zaczęła wdzierać się woda. Hutt nawet nie próbował jej się pozbyć bowiem widział że pęknięcie jest rozległe na tyle, ze na nic się zdadzą jego wysiłki. Nie było też czasu zawrócić lub dobić do najbliższego brzegu. Kapitan Enjo Grass poszedł na dno wraz z okrętem i nikt więcej nie wspomniał jego imienia.

EZ Lodgings Summer Stay hotel spa ciechocinek poxilina wrocław