Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
*W takiej sytuacji każda sekunda jest na wagę złota. Tang miał nadzieję, że ucieknie zacumowanym okrętom, nim te zdążą ich rozpylić na atomy. Wyciskał z tego frachtowca co tylko się dało, oddalając się od powierzchni planety z każdą chwilą. Jeszcze troszkę... powtarzał cały czas w myślach, skupiając się tylko na dwóch rzeczach, komputerze pokładowym i na sterach. A'den stał za fotelem Tanga i tylko patrzył przed siebie, na wielka pustkę kosmosu* Okręty zaraz otworzą ogień... *Mando warknął coś w odpowiedzi, co przypominało "wiem". Ich statek już powoli opuszczał pole grawitacyjne, wychodząc na czystą przestrzeń zdatną do skoku*
Offline
Nas zabiją! *odparł rozradowany, szeroko roześmianym Malkit. Ale frajda!*
*Secorsha wyrównał oddech, statek już tak nie rwał, i mimo iż nadal czuł jakby wiał mu w twarz dziwny wiatr, którego nie czul, a który nie pozwalał mu się ruszyć, wstał z wysiłkiem, warknął, zaklął siarczyście, i na przekór wszystkiemu ruszył przed siebie, kierując się na mostek. Nie zdążył połowy ładowni przejść, gdy statkiem zatrzęsło. Seco znowu wylądował na podłodze* w mohrrde, strzelają! *Krzyknął. Tak jakby tam nie wiedzieli.*
*bo i strzelali. Najbliższy moloch otworzył ogień, jeden ze strzałow liznął rufę.
Widać było rozruchy dział do kolejnej salwy, która na pewno ich rozniesie, bo ich tor wciąż zbliżał ich do krążownika. I wtem, jak wybawienie komputer oznajmił że wejście w nadprzestrzeń jest możliwe*
Offline
*Gdy statkiem zatrzęsło a komputer kontrolujący osłony zapiszczał ostrzegawczo to Tang tylko zacisnął szczęki i pilotował dalej wręcz szaleńczo, starając się unikać wszystkich laserowych pocisków. Aż tu nagle zbawienie, skok do nadprzestrzeni był możliwy! Nie czekając na nic pociągnął dźwignie hipernapędu i silniki nagle zawyły głośniej a statkiem szarpnęła potężna siła. Osoby znajdujące się w kokpicie mogły zobaczyć że gwiazdy za iluminatorem rozmywają się w smugi a kilka chwil później pojawił się charakterystyczny wygląd tunelu nadprzestrzennego. Tang opadł na fotel całkiem rozluźniony i oddychający głęboko* Dawno tak nie latałem... *A mały nie był świadomy zagrożenia, więc się cieszył z darmowej zabawy* A'den, idź poszukaj Seco... *Klon kiwnął tylko głową i ruszył poszukać kaleesha, który pewnie gdzieś leżał w ładowni, po tych wstrząsach.*
Offline
*Kiedy gwiazdy się rozmazały w te piękne smugi Malkit zaczął drzeć się entuzjastycznie, zakrył dłońmi oczy, ciesząc się, ale i tak patrzył przez palce, kokosząc się na fotelu. Jego ogon wił się tak ze mało co nie odpadł. W ogóle nie był świadomy, ze te niezwykłe widoki które teraz po raz pierwszy zobaczył powinny mu się kojarzyć z cudownym ocaleniem życia. Nagle uspokoił się i spojrzał z powagą na Tanga* My lecimy… Tibo! Zobacz, my lecimy! *wychylił się przez podłokietnik, by spuściwszy łeb rozejrzeć się w poszukiwaniu królika* Tibo?
*Seco odzyskał równowagę i nawet już amortyzował wstrząsy ruchem ciała, jak akrobata na linie. Smiesznie to wyglądało. Kaleeshowie nie byli ani dobrymi pilotami, ani pasażerami. I nagle jak nim nie szarpnie… uderzył w trap z taką siłą ze mało co a ten by się sam otworzył. Na szczęście to tylko taka przenośnia* T….tang… *wyświszczał* T..tt.t.y chuju…
Offline
Jako ze pilotował A’den z Tython aż tutaj, po wyczyszczeniu komputera, jak obiecali, frachtowiec Secorshy „Szalony Pierd” osadzono tutaj, po czym w tajemnicy rozpierzchli się, A’den do domu Tanga, a Seco i mamusia do domu Secorshy. Życie zacznie się os wicie. Przygotuj się, Couruscant
Offline