Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
*Roześmiał się słysząc pytanie Seco ale zaraz się skrzywił, wiadomo kac, a klony tylko popatrzyły na siebie i dodały cicho* Choroba dnia poprzedniego... *Uśmiechy na twarzy i zaraz też zabrali się wspólnie do odsłaniania w całej okazałości nieco podziemnego domu. Obeszli pagórek, zdejmując z okiennic i innych metalowych elementów siatki maskujące, tak, że Seco mógł już przez szyby okien zajrzeć do środka.* Mandaloriańskie budownictwo się nieco różni od typowo Coruscańskiego. Ale zobacz, żadnej ziemi, wszystko porządne *Wpisał kod dostępu i drzwi się z sykiem otworzyły. Przejście było szerokie i wygodne, częściowo zagłębione w ziemi. Tang wszedł pierwszy, po paru schodkach w dół. W pomieszczeniu panowała całkiem dobra widoczność, zwłaszcza w pełnym słońcu. Ściany były murowane i pokryte glazurą, tak ,ze nie odbiegały standardem od porządnych mieszkań na Coruscant. Poza tym to co w każdym domu, podłoga, solidny sufit, lampy, ale brak ozdób. Było też kilka mebli, ale to raczej skromne, szkieletowe wyposażenie* Wszędzie jest podobnie, na zakupy trzeba polecieć do Keldabe bądź na inną planetę. Ale to da się załatwić wszystko. Czujcie się jak u siebie w domu... *Tang wciąż się uśmiechał do kaleesha i jego synka, mając nadzieję, że im się tutaj spodoba. Domek był całkiem przestronny i na pewno lepszy od tego mieszkania z Coruscant*
opis domku wzięty z innej sesji, bo nie chciało sie robić.
Offline
Artysta
*W chałupie rodziny Gawila tego wieczoru było wesoło. Grała kaleeshianska muzyka puszczona z odtwarzacza wciągniętego z myśliwca i podłączonego kablami do baterii, które Fler zamaskowała suszkami zebranymi przez Malkita z otwartych terenów sawanny, bo „ona nie może patrzeć na te kable”. (A na Grievousa mogłaś – odp. Seco). Ogólnie chaotyczne mieszkanie Secorshy zmieniło się przez tą dobę, od kiedy wróciła tu Fler, i Seco stwierdził, ze nie chce wyjeżdżać. Jej też w te chwile z nimi było dobrze, bo nie myślała o niczym więcej. Bo zrobił się z tej nory prawdziwy dom. Sztuczne światło jarzeniowe zastąpili naturalnym żyrandolem ze świec, który zrobili e znalezionego na strychu drewnianego Kola. Wszystkie durnostojki wróciły na półki, ustawione wykwintnie i stylowo. Gdzieniegdzie ściany i meble zdobiły. Wykąpała się, wyspała, a teraz, ubrana w luźną bielą kwiecistą sukienkę i bluzkę z rękawami, z włosami splecionymi w gruby warkocz i bez makijażu wyglądała jak typowa swojska mama, co nie znaczyło, ze odbierało to jej uroku, bo nie.
Malkit bawił sobie z droideką, a właściwie bawił się nia, na niej, pod nią, jej elementami. Robot z cierpliwością maszyny po prostu stał, czasem odzywał się zaprogramowanym zdaniem, lub próbowal uciekać od małego prześladowcy, ale blokada w programie skutecznie zabezpieczała wszystkich przed czynną obroną droida.
W tej chwili o której mówimy Fler i Seco siedzieli na fotelach naprzeciwko siebie, oboje trzymając nogi na stoliku, i kubki w dłoniach*
Wiesz, bo… *kontynuowała rozmowę ona, zatopiona w fotelu, odprężona i spokojna* …bo u nas to się nikt nie spodziewał ze ona to zrobi… przecież jak tatuś umarł, opowiadałam ci, pamiętasz… to ona jak trusia siedziała, pokorniutka i w ogóle jaka to ona rodzinna jest, wiec teraz nie mam pojęcia dlaczego ona tak powiedziała… *podniosła do ust napar, którego naparzyła cały imbryczek. Veniuańska aromatyczna „herbata szczypiąca”*
Offline
*Seco patrzył na swoja boże przez stół., zadowolony, ze można mu trzymać nogi na stole, ale i ona trzymała, tym bardziej zadowolony był i zaczepiał jej nagą stope swoim dużym paluchem i lewej nogi. Co tylko popił tej szczypiącej herbaty, to krzywił się i wydawał z siebie krótki, cienki pisk* Nie żebym ci rhodzine obgadywał, bo w sumie to tehrraz i moja rodzina jest, ale mnie to się wydaje ze ona ci zazdhrrosci, ze… no, na Couruscant cie wzięli, pehrrspektywy miałaś, wykształcenie, i w ogóle że „lepsza” jesteś od niej i temu tak o robi. U nas tez jeden taki był, mojego taty piehrrwszej żony syn, czyli dla mnie pół bhrrat, co na studia poszedł i tez na Couruscant. Jak na pogrzeb dziadka przyjechał to w hotelu w stolicy spał, bo tak mu dali wycisk. Tak się zdarza, olej ją *znowu łyczek, znowu skrzywienie, i znowu pisk* Ale to jest śmieszne, Flehrr… o to o to! *zademonstrował kubek, po czym odchyliwszy głowę złapał parujący dymek w nozdrza*
Offline
*Tangorn tymczasem spędził dosyć ciężką noc, dyskutując do późna z klonami o ewentualnych profitach, krokach, strategiach i tym podobnych. W skrócie, przegadali cała noc i rankiem doszli do wniosku, że należy zapytać o radę Kala Skiratę. Nikt nie był zbytnio chętny do tego, no może poza A'denem, który zaprzyjaźnił się z Ordem, kolejnym psychopatycznym Zwiadowcą. Tak wiec on udał się do ich siedziby a Tang się przespał. Gdy wstał to stwierdził, że rodzinka Gawila nie opuściła jeszcze Mandalore, więc postanowił pójść do nich i pogadać na spokojnie, bo przez tą noc sporo myślał i tak dalej. Po prostu chciał się pogodzić przed ich wyjazdem. Upiekł więc ciasto Uj, w ramach prezentu i ruszył do ich domku. Ubrany był normalnie ale i schludnie. W uchu miał tylko mały koralik komunikatora. Gdy doszedł na miejsce to wziął głęboki oddech i zapukał*
Offline
*Seco nadal sadystycznie molestował Fler po palcach i uśmiechał się. Malkit zaś molestował droidekę, próbując rozebrać ją na kawałki. Ma pysku kaleeshianina malował się uśmiech. Prawdziwe szczęście z tych chwil na które czekał. I wtem zbystrzał, postawił uszu. Poznał po pukaniu. Nie było w tym pukaniu agresji, wiec dobrze to zwiastowało. Uśmiechnął się do Fler, wietrząc górne kły* Phrrosze się wpiehrrdalać do śhrrodka! *krzyknął więc w swoim stylu*
Offline
Artysta
Śmieszny to ty sam jesteś *odparła na to ona, zagłębiając się w fotelu, opierając łokciami o podłokietniki fotela. Przygryzła język, i wydłużywszy się zaczęła dzióbać środek stopy Secorshy swoim dużym palcem z taką zapalczywością, jak to się rzadko zdarza. Oczy mrużyła przy tym o zęby pokazywała. I tylko co chwile robiła sobie przerwę na łyk herbaty* Nie mówi się proszę sie wpierdalać tylko prosze wejść
Offline
*Drzwi się rozsunęły i do środka wszedł Tang uśmiechając się lekko ,nieco przepraszająco przy okazji* Cóż, do tego jestem przyzwyczajony. Przyszedłem się pogodzić i przeprosić za wczorajsze zachowanie... *Na dowód prawdziwości swoich intencji pokazał im świeżutkie i jeszcze ciepłe ciasto uj, które z zapalczywością bronił przed wygłodniałymi Sigmami.* Ale jak nie chcecie oglądać mojej czarnej facjaty to się ewakuuję. *No i wcale by się nie zdziwił, wczorajsze "przywitanie" Fler nie przebiegło za dobrze i skończyło się ogólnym konfliktem. No ale ktoś musi wyciągnąć pierwszy rękę i Tang stwierdził ,ze ten który rozpętał to piekło to powinien zrobić. Czyli on sam.*
Offline
*Seco nie był specjalnie zaskoczony, z resztą i tu emocje opadły, i kiedy raz się tak niechcący tang przez temat przewinął, to Fler nie padła na zawał. Kiedy tang wszedł, Seco obejrzał się do tyłu na niego, a potem na Fler* Ale on inaczej nie rozumie! *nagle rozpromieniał, na jego pysku pojawił się ten najszerszy, wesoły uśmiech, bo on już wszystko lot pojął. Tang nie był z tych co się chętnie godzą, ale on przyszedł, wiec Seco zadba, żeby nie na darmo. Czyli żeby było wesoło. Zaraz poderwał się z fotela. Miał na sobie czyste spodnie, wypraną koszule. Od razu widać ze kobieta w domu* uuuaaau, Tang… *mruknął wręcz lubieżnie, kiedy przejmował blachę z ciastem. Pochylił się, powąchał, zamykając oczy, po czym teatralnie odwrócił się do tanga* No dobhrra, a tehrraz wypad! *rzucił, ale szeroki uśmiech dawał do zrozumienia, ze żartuje, i ze jest w dobrym humorze, z resztą zaraz nie omieszkał sprostować* Co Tym Tang, siadaj, siadaj, i nie gadaj
*W tej chwili przez drzwi do salonu zajrzał Malkit. W jednej ręce miał skakankę, której koniec niknął za futryną* Wujek! Tu jest takie, ja to złapałem! Do niewoli wzwiełem jego
Offline
Artysta
*Chwila konsternacji, jednak była to chwila, ulotna i nieistotna, naprawdę nic nie znacząca. I chwila milczenia trwającą tylko tyle, aż Seco się wygada. Ona wiedziała co to znaczy, jak ktoś przychodzi z ciastem i mówi te trudne słowa. Nie mogła się gniewać, z resztą nigdy nie była w gniewie dobra. Chwile jeszcze siedziała w swoim fotelu, po czym, oparłszy się dłońmi wstała, tak codziennie, a na jej smukłym pysku, okolonym dwoma spadającymi z głowy czarnymi pejsami luźnych włosów pojawił się lekki, serdeczny uśmiech* Tang, czasem się źle robi, ja też nie byłam w porządku, nie gniewam się na ciebie i ty się na mnie nie gniewaj. Nie zawsze wychodzi po czyjejś myśli, ale to nie dlatego, ze chce się na złość zrobić. *stanęła naprzeciwko Tanga, wiec teraz dwa fotele były wolne, ale pewnie zaraz Seco dostawi jakieś inne siedzisko* Siadaj, naleje Ci herbaty *zmrużyła oczy, wzmacniając na swojej twarzy wyraz pogody. Szczery*
Offline
*Roześmiał się cicho, bo faktycznie dla niego to nie było takie łatwe, ale zdobył się na ten wysiłek i przyszedł przeprosić. Podał też ciasto Seco, by ten się nim zajął* Uważaj, jeszcze gorące. Musiałem stoczyć pojedynek z wygłodniałym Tracynem, który chciał je sam zjeść... *Uśmiechnął się szerzej do Fler. Byli przyjaciółmi i nie chciał się z nimi kłócić i się bezsensownie wściekać o coś, co już się stało. Teraz trzeba iść do przodu i wystrzegać się podobnych błędów w przyszłości.* To prawda. Czasami zaskoczenie i gniew biorą górę nad radością z powodu przybycia, tak więc teraz już porządnie witam cie na Mandalore. *Starał się by to zabrzmiało jak najserdeczniej. Potem zerknął na Malkita* No brawo ad'ike. Tak trzymaj... tylko uważaj, by ci się jeniec nie wyrwał. *Tang rozejrzał sie w poszukiwaniu jakiegoś siedziska, ale na razie stał, bo nie będzie się przecież wpraszał na miejsce gospodarzy. By jednak nie stać bezczynnie to podszedł do małego i poczochrał go po główce.*
Offline
*Kiedy Tang podszedł do Malkita, okazało się,z e ten trzyma związaną skakanką droidekę. Maszyna była aktywna, stała na tych swoich trzech nogach, ale wyglądała na tak stłamszoną i biedną ze się śmiać i płakać chciało* A wiesszsz so to jest? To jest takie coś to jest… to jest… *głęboki wdech i młody zakrył dłonią pysk, patrząc Tangowi w oczy* Pszecież to jest Lukać! *padła nazwa kolejnego potwora, a tymczasem Seco wrócił do stolika z pufą, na którą narzucił skóre z jakiegoś włochacza, najpewniej nerfa. Postawił go, i przekręcił tak, by równo stało* Tang! Tu dla Twojego stahrrego szebsa miejsce jest, o! *Wstał i odchylił się do tyłu, az mu w kręgosłupie skrzyknęło.* Młody, to nie jest Lukać tyl;ko dhrroideka. Jakby to był Lukać to byśmy wszyscy zgineli
Offline
Artysta
*Skinęła głową w geście wdzięczności i skłoniła się lekko, trzymając ręce do tyłu (zaraźliwa choroba przenoszona przez cyborgi)* Dzięki, siadaj *położywszy mu rękę na ramieniu pchnęła lekko by zachęcić do zajęcia miejsca na tym, co Seco przyniósł, ona zaś sama skocznym truchtem pobiegła do kuchni, tak zabawnie, a spódnica koło jej kostek podskakiwała* O matko, ale pachnie. Malkit, zostaw Lukacia w spokoju i chodź, będziemy ciasto od wujka jeść, no już *wzięła kubek dla Tanga, taki w uśmiechnięte banthy i napisem „muuu”, po czym wróciwszy przetarła stoliczek skrajem sukienki, postawiła kubek i nalała „szczypiącej herbaty”* Chyba ze wolisz coś mocniejszego? *zapytała podczas tej czynności*
Offline
Noo ojciec ma racje, to droideka jest. Bo Lukacia to bym się bał *Roześmiał się i znowu potarmosił go po głowie, po czym podszedł do pufy, którą mu podstawił Seco i posadził na niej swój shebs. Przyjrzał się każdemu po kolei i się po prostu uśmiechał. Nie ma to jak wieczorek w gronie przyjaciół.* Mam nadzieję, że ciasto smakować będzie Rozsiadł sie trochę wygodniej i z zainteresowaniem rozlgądał się pomieszczeniu, bo jednak zmieniło się ono od czasu ich przeprowadzki tutaj. Tang przedtem nie miał czasu, by wpaść z wizytą do nich, to teraz mógł nadrobić nieco te zaległości* Wystarczy herbata, bo czegoś mocniejszego mam na razie po nocy dosyć.
Offline
A co ty kuhrrde po nocy robiłeś? *zapytał Seco, jak zawsze trafnie, ale jego mina wyrażała pełną powagę. Wszedł tacką na której było już pokrojone ciasto Tanga do wspólnego użytku. Postawił je na stół. Czym przyciągnął dzielnego Malkita, który przywiązał skakankę do klamki, żeby mu więzień nie uciekł, i potarabanił się do stołu, ukając głośno. Seco usiadł na swoim miejscy, przysiadając łydkę i sam z dzikim uśmiechem nienażartego trolla z Utapau, sięgnął po kawałek ciasta* To jest Johny Dwururka, mama mówi tak, wiesz? *podjął Malkit juz z kawałkiem ciasta w łapce* I on nie ma rozumu
Offline
Artysta
No toć ba! *przechyliła głowę, zamykając oczy i zaciskając wargi, przez co jej twarz wydłużyła się osobliwie. Był to gest w rodzaju „nie ma innego wyjścia”, w kwestii smaku, rzecz jasna. Czyli, ze smakuje zawsze. Wypełniła Tangowy kubek z bahnthami do pełna Veniuańską szczypiąca herbatką, czyli tym, co przywiozła z wizyty na rodzinnym księżycu, po czym tanecznie podeszła do swojego fotela, na którym postawiła nogę, potem drugą, i tak sobie Secorshę pobiła bo przysiadła obie łydki, i opierając się dłonią okoloną bransoletami o blat, wyciągnęła rękę po kawałek ciasta dla siebie. Widać było po wyrazie jej twarzy, ze tęskniła za tym wypiekiem*
Offline