Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
Kometa to duzy krązownik bez systemów maskujacych, za do z ciezkim opancerzeniem. Jej imponująca sylweta przypomina mniejszą nieco wersję wsławionej grozą Niewidzialnej Ręki. Na jej burcie widnieje wymalowany rozżarzony meteor - kometa, czerwona jak krew. Statek orbituje bezpieczny w systemie Mygeeto. Dowodzi tu kapitan Haris.
Offline
Droid
*W pobliżu komety, zgodnie z rozkazami Generała wyskoczył z nadprzestrzeni niewielki myśliwiec i od razu skierował się ku orbitującemu krążownikowi. Przesłał na mostek swój kod autoryzacyjny i czekał tylko na wskazanie mu hangaru do dokowania. Podejrzewał, że tutaj otrzyma niezbędne naprawy a potem skieruje się dalej do polowania na Sitha. Ciekawiło go też, czy jego pan nadal żyje, gdyż sytuacja gdy opuszczał tamtą przestrzeń nie była ciekawa*
Offline
*Haris wiedział o nieciekawosci sytuacji, ale jako a-juat nie poddawał się emocjom, bo cóż mu to da, jedynie niepewność oczekiwania, osłabienie siebie. Tak wiec można by nawet zaryzykować stworzeniem, ze nic go nie obchodziło. Siedział na mostku i warczał na pierwszego oficera (który tez warczał na niego). Bardzo się z tym rodianinem nie lubili…
Po odebraniu sygnału kazał dokować HK w hangarze 5 i natychmiast stawić się na mostku, który był niemal pusty. Jedynymi formami egzystencji był on, pierwszy oficer – rodianin oraz wysokiej klasy autopilot – maszyna, która sama radziła sobie z obsługą Szkarłatnej Komety. Haris pieszczotliwie nazywał go Kapitanem, chociaż to jemu ta ranga przypadała. Groid stacjonarnym umieszczony na wysięgniku poruszał się po całym mostku. Przypominał koło sterowe, a w centrum połyskiwało czerwone oko.
Cala ta trójka oczekiwała HK*
Offline
Droid
*Gdy tylko otrzymał on rozkaz dokowania w hangarze numer 5, to wykonał to polecenie. A jako że hangar na tym okręcie był już klasyczny, to problemu nie było. Dziwił go tylko brak załogi. Późniejszą drogę na mostek nie trzeba opisywać zbytnio, długa i monotonna, mimo korzystania z wszelkich dostępnych turbowind. Droidowi zajęło to trochę czasu, ale nie narzekał. Nie był zmęczony, nie miał zadyszki, jego metalowo-elektroniczne ciało nawet tego nie odczuło. W końcu dotarł na mostek, grodzie się otwarły i wkroczył powoli, wyłapując fotoreceptorami jedyne formy życia na pokładzie okrętu* Stwierdzenie: HK-47 melduje się na rozkazy wy ograniczone wory mięcha. Co mam robić? Kogo zabić?
Offline
*załoga na statku była, i to sporo – głownie maszyn bojowych, tylko na mostku było skromnie ale o tym HK miał się przekonać dopiero potem.
Kiedy HK pojawił się na mostku zastał Haris przy bardzo miłej dla niego czynności: siedział przy terminalu łączności i konsumował coś na ostro, kąpiąc przy tym na konsolkę. Był kaleeshianinem o raczej jasnej karnacji. Splecione w warkocze włosy spadały mu na klatkę piersiową. Na twarzy, od oczu po policzki ciągnęły się dwa tatuaże w kształcie błyskawic. Oczy miał puste, ale bystre. Na HK spojrzał raz, a drugi raz za kilkadziesiąt sekund, po kolejnym kęsie*
chodź tu *mruknął, prostując się tak, ze niemal nie oparł się głową o swojego roboczego „przyjaciela” który zawisł mu za plecami, jak cień* Generał mówił, Ty pyskaty, hehe. Generał zawsze lubiał osobliwosciów *błysnął drapieżnie zębami. Stojący nieopodal rodianin skrzywił ryjek na słowa HK* cokolwiek to jest i z jakiego powodu, to jest niedopuszczalne! *skrytykował ostro, zaplatając na piersi chude ramiona*
Offline
Droid
*Cóż, wygląd Harisa został zarejestrowany i dodany do bazy danych, resztę go nie obchodziło. A rodianin podobnie, zapisany i skatalogowany. Podszedł powoli do wyznaczonego miejsca i stał, nieruchomo, nie licząc leniwie obracającej się głowy* Stwierdzenie: Oooo... pyskaty to gruba przesada. Ja tylko stwierdzam to, co myślę. A myślę, że ta durna ryjkowata przerośnięta mucha to kawał durnia, który jak się nie zamknie to zarobi kulkę między oczy, jak każda irytująca mucha. Czekam na rozkazy *Cóż, jak to w wojsku bywa, służy się pod jedną osobą a rozkazy od kilku. HK jakoś to przeboleje, byle misja była godna jego umiejetności... a najlepiej to wykończenie Nemedisa*
Offline
*Haris wybuchnął śmiechem, plując obficie na kontrolkę, ale zaraz potem wytarł to jakaś szmatą, czyli rozmazał po prostu. Szkolenie a-juat nie obejmowało kultury osobistej. Obejmowało zachowanie względem wyższych rangą, ale wobec podwładnych? Hulaj dusza!* ty powinien wierszów pisać, poezja dla moi uszy *oparł siew koncu tylem glowy op białą obudowę swojego autopilota, który zdawał się być ponad tym wszystkim.* zara, musze zobaczyć na twoich danych, generał przesłał rozkazy. General lubi porządków wiec dobrze jego tu nie ma w tym baszym… jak się mówi? Dom publiczny? *pstrykał, pstrykal, w koncu uderzył pięścią i się pokazało. Zirytowany rodianin pokręcił głową*
burdel, kretynie. Jakbyś nie żarł jad kontrolka, to by działała. A ty się zamknij, banduro po oleju.
*Haris przewalił oczami, jak na a-juata bardzo ekspresyjnie po czym nagle uśmiechnął się drapieżnie.*
Ty, HK cztery siedem. Zabij jego *wskazał kciukiem rodianina który popatrzył na kaleesha z pogardą* idiota *skwitował*
Offline
Droid
*Cóż, akcent Harisa był bardzo śmieszny, ale nie wyśmiewał go, bo jakoś mu do gustu przypadł. Przynajmniej ktoś, kto go złomkiem nie nazywa, a to już coś. I jeszcze się śmieje z jego tekstów, normalnie prawie jak w raju dla droida. Przysłuchiwał się tej wymianie zdań, patrząc wymownie na rodianina, który mu nie pasował, był zbyt wyniosły i w ogóle. Haris mógł nie wiedzieć jaka to radość dla niego ,gdy usłyszał "Zabij go" nawet jeśli to było żartobliwe. HK nie pytał dwa razy, po prostu to robił* Stwierdzenie: Z największą przyjemnością *No i ruszył droid ze swoją mechaniczną precyzją, podszedł odpowiednio blisko i nagle chwycił tego drugiego za gardło mechaniczna ręką i zaczął miażdżyć mu gardło. Rodianin z pewnością nie myślał, ze droid coś takiego zrobi, ale kaleehs był wyższy rangą, więc on rozkazywał*
Offline
*Ano nie, rodianinowi nawet przez myśl nie przeszło. Haris tez myślał ze to jakieś żarty, wiec z lubością przyglądając się temu co się działo, kończył swój posiłek. Rodianin szamotał się, kopał robota bezradnie, ale wiadomo, z jakim skutkiem. Tylko czujny autopilot poderwał się na kilka centymetry, rozsuwając symetrycznie umieszczone dzwignie (miał miejsce na 6,a poosiadał 5). Nie wniósł jednak sprzeciwu.
A przedstawienie trwało*
Offline
Droid
*Cóż, mechaniczne kończyny były nieubłagane i w końcu gardło zostało zmiażdżone, bo żadne protesty czy kopniaki ofiary nie działały na HK. Jedynie Haris mógł go powstrzymać, ale nie zrobił tego, jadł po prostu, więc droid działał dalej, aż w końcu jego biedna ofiara nie skonała. Wtedy ja wypuścił, odwrócił się w kierunku kaleesha i radosnym tonem oznajmił* Stwierdzenie: Cel wyeliminowany. Kogo teraz mam zabić? *No cóż, to Haris będzie się musiał tłumaczyć, czemu jego partnera zabił HK nie on sam. On tylko wypełnia rozkazy*
Offline
*Kaleesh, nadal przeżuwając obiadek podniósł wymownie powiekę, a jego nieprzywykła do ruchów mimicznych twarz pomarszczyła się, jakby była z wosku. Jakiś czas się nie odzywał* Na żartach się nie zna *stwierdził, kiedy jego wzrok padł na martwego rodianina. Gdyby nie fakt, ze tak bardzo go nie lubił, to może by się przejął* do zapamiętania. Khrretym pośliznął się na myta podłoga i wywinął mynocka nieszczęśliwie, ze mu się zmarło. Pokój jego głupiej duszy. A droid masz styl. Prawda, ze ma, Kapitanie? Wyślij kondolencji dla rodzina *rozluźnił się, sięgając do tylu ramieniem by poklepać autopilota*
HK teraz zabij Nemedis Poof, który ostatnio pojawił na Kamino. Pospieszaj się, bo on nie taki durny jak ten zielony cieć
Offline
Droid
Stwierdzenie: Już cię lubię... och, jaka mi się trafiła fucha, nie ma co *Cóż, system sympatii HK był bardzo dziwny, a Haris ze swoim podejściem do tematu bardzo mu przypadł do gustu, zwłaszcza to wytłumaczenie zabójstwa. Nie ma to jak profesjonalizm i gdyby tylko ten kaleesh był podobny do generała, to z wielką ochotą pomógłby mu w dalszej karierze, eliminując potencjalnych przeciwników, a on by nawet o tym nie wiedział* Stwierdzenie: Wymagam kilku napraw i przeróbek, potrwa to trochę, ale większość napraw dokonano na Widmie. Jest to osiągalne czy mam lecieć od razu, by wyeliminować Sitha?
Offline
osiągalne, tylko pospiesz się do diaska! *Haris jeszcze raz wyżył się fizycznie na kontrolce* I zabierz to truchło, niech się tu nie rozłożyło, jebana jego mać *Kaleeshowie są fajni, jakby nie patrzeć* Tym razem dobrze się przyliż. Ty jest szansa dla mnie na awans!
Offline
Droid
Zawołanie: Tak jest, biorę się do roboty! *Ambitny i bezwzględny, dobrze... a czy byłby dobrym przełożonym? To już nie jego sprawa. HK zabrał się za wynoszenie tego truchła, tak więc po kilku minutach już go nie było, a uzyskawszy dostęp do konsoli statku szybko odnalazł serwisownię, udał się tam i rozpoczął modyfikację, zwiększając m.in. siłę miotacza ognia, uzupełniając strzałki, oraz dodając wyrzutnię linki stalowej podłączonej do baterii, co tworzyło bardzo niebezpieczną mieszankę. Tym razem też zamierzał się przygotować, więc udał się potem do arsenału, gdzie zabrał kilka min przeciwpiechotnych, granatów, karabin, wyrzutnię sieci elektrycznej i kilka elektronicznych gadżetów. To wszystko przeniósł do swojego myśliwca, upchnął to w luku bagażowym, po czym uzupełnił amunicję w maszynie, włączając w to torpedy protonowe. Dzisiaj nie było mowy o porażce, więc w razie starcia w kosmosie wyeliminować wroga. Torpedy miały system namierzania celu, więc tylko świetny pilot był w stanie je wyminąć. No po tym wszystkim HK załadował się do środka, wysłał raport Harisowi, wystartował, odleciał kawałek i skok w nadprzestrzeń*
Offline
Rebeliant
*Kilka godzin po przejęciu wraku Widma. Generał po przyjemnym spotkaniu w gabinecie cybernetyka oddalił od siebie zagrożenie życia, choć czesci mechaniczne nadal lekko zawodziły, ale to może poczekać do chwili, kiedy będzie na to więcej czasu. Z prawej ręki zostało tylko pól. Pól wzdłuż, druga polowa, rzec można ramie prawe górne zostało odkręcone by nie przeszkadzało.
Sypanie iskrami także zostało zabezpieczone. Tylko plamy zostały, choć pelerynę dla przyzwoitości zmieniono.
Teraz generał przebywał na mostku z Harisem. Właściwie od 10 minut dopiero był tutaj, na chodzie.
Wyglądał na zdenerwowanego, chciał jak najszybciej znać przyczynę katastrofy Widma. Teraz przerzucał pospiesznie meldunki, które go ominęły, by wyłowić z nich coś ważnego*
Offline