Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
Mała Kappa pogrążona w nadprzestrzeni powoli poruszała się w kierunku Księżyca Przemytników. Cel podróży nie był jeszcze do końca znany, w końcu miała być to zwykła kolacja, a wygląda na to, że będzie to coś więcej. Zin od dawna myślał o zakupie nowej broni, toteż postanowił ją nabyć, a na Nar-Shaddaa to żaden problem. Wystarczy udać się na czarny rynek by znaleźć wszystko co danego delikwenta interesuje. Kobdar siedział sobie na krzesełku, gdzieś po środku statku. Patrzył na Virinę i rozmyślał. Nie, nie o niej tylko o tym pięknym kalamariańskim krążowniku. Dumał sobie, dumał i uśmiechnął się lekko. Westchnął.
-Żałuj, żeś nie widziała tego kalamariańskiego cudu techniki. Ja pieprze...co za statek.-Powiedział i założył ręce na klatkę piersiową. Pociągnął nosem i skrzywił usta. pogrążony w zamyśleniu.
Offline
Jedi
*Popatrzyła na niego, siedziała przy sterach chociaż niepotrzebnie. Popatrzyła na niego.*
Cóż, może kiedyś będzie mi dane zobaczyć. Ale lepiej zastanówmy się, jak wylądować bezpiecznie na Nar Shaddaa. *Odpowiedziała wciąż na niego patrząc. Uśmiechała się delikatnie. O czym ona myślała? O minionej nocy. Wspominała jedyną ozdobę na ciele Zina, co wywołało delikatne rumieńce i uśmiech... tak, uśmiech przede wszystkim.*
Offline
No właśnie. To był istotny problem. Jak bezpiecznie wylądować na Nar-Shaddaa. Zin wstał, aż z miejsca. Strateg z niego żaden, toteż planu zbytnio nie miał, ale szybko poruszył swoje inżynierskie szare komórki do myślenia.
-Czekaj, czekaj. No. Lądowisko tam jest na cztery sektory podzielone, nie? No i tego...Jak wylądujemy na czwartym, tam gdzie jest największy tłok to pewnie nas nie zauważą, a jak zauważą...to chuj.-Powiedział do niej. Skrzywił usta. To nie był plan doskonały, ale zawsze był to jakiś plan. W razie czego Zin zaczął obmyślać kolejny plan misternego lądowania.-Wiem! Wylądujemy w okolicach czarnego rynku.-Powiedział tryumfalnie. Będzie blisko na zakupy. Taaak.
Offline
Jedi
A oni uznają, że jesteśmy imperium i chcemy im przeszkodzić w zakupach więc zaczną strzelać. *Stwierdziła z niewinnym uśmiechem. Cóż, sama też zastanawiała się nad planem. Patrzyła na Zina i myślała. pierwszy plan nie wydawał jej się taki zły. może rzeczywiście wylądujemy w tym czwartym sektorze? *spytała i popatrzyła mu w oczy.*
Offline
-Wiesz. Zawsze to jakiś plan, nie.-Powiedział do niej. Podrapał się po głowie. Nie miał żadnego pomysłu jak niepostrzeżenie dostać się na Nar-Shaddaa, by przypadkiem, któryś z ludzi z Kartelu Huttów ich nie dopadł. Zastanawiał się. Brak jakiegokolwiek pomysł sprawił, że Zin wstał. Pociągnął nosem i podszedł do Viriny.-Ten czwarty sektor nie jest zły, ale wiesz. Jak jakiś debil będzie startował i nas zobaczy to mamy przejebane. Mam!-Powiedział.-Mój hangar!-Dodał po chwili. Przecież nieopodal jego byłego lokalu był hangar. Wystarczyło otworzyć wrota. Statek powinien się zmieścić poza tym mieliby jakiś środek transportu, gdyż tam znajduje się speeder Zina. Tak. To chyba jedna z lepszych opcji.
Offline
Jedi
*No dobrze, ale kto im ten hangar otworzy?*
Cóż, dobrze, nawet bardzo. Zatem Twój hangar. *Odpowiedziała z uśmiechem. Cóż, ten pomysł był dobry. Teraz tylko spokojnie tam dolecieć trzeba.*
To skoro mamy już jakiś pomysł to teraz poleniuchujmy... będziemy mieć jeszcze czas na pracę. *Stwierdziła z uśmiechem i ułożyła się w pozycji półsiedzącej na swoim fotelu i przymknęła ozy.*
Offline
-Jak wyjdziemy z nadprzestrzeni to damy znak Fumborowi. On wszystko nam otworzy. To mój dobry kumpel, nie wjebie nas w łapska imperium.-Powiedział do niej, coby ją uspokoić. Fumbor to rodianin. Nieco przygłupi, ale lojalny. Nie zdradziłby Zina za wszystkie skarby świata, pomimo tego, że Fumbor bardzo kocha kredyty i wszystko co z nimi związane.-Leniuchowanie. Tiaaa.-Powiedział z uśmiechem, sam rozłożył się wygodnie na fotelu. Założył ręce na klatce piersiowej i przymknął oczy. Dobrze byłoby się nieco zdrzemnąć przed przeprawą na Nar-Shaddaa. Nie było wątpliwości co do tego, że ktoś zobaczy dokującą Kappę, ale inżynier wolał o tym nie mówić. Po co miał martwić Virinę.
Offline
W końcu opuścili nadprzestrzeń. Po kilku ładnych godzinach w nadprzestrzeni i należytym odpoczynku Zina, nagle statek zaczął alarmować kurs kolizyjny z jakąś planetoida. Inżynier wstał szybko i spojrzał przez okno wykonane z duraplexu, a następnie ryknął.
-No ja pierdole.-Powiedział sam do siebie i pobiegł do kokpitu, gdy się tam znalazł, chwycił kurczowo za stery. Pociągnął je do siebie, by statek poleciał w górę. To jeszcze nie koniec.-Ale skubany duży.-Dodał po chwili i odbił nagle w lewo co spowodowało, że część rzeczy znajdujących się na statku po prostu się wysypała. Kobdar po wykonaniu tego nerwowego manewru spojrzał na komputer, który komunikował, że statek jest zbyt mocno pochylony, co grozi ściągnięciem przez pole grawitacyjne. Znowu ostry manewr, który w końcu zaowocował wypoziomowaniem lotu do bezpiecznej trajektorii. Zin założył com-link na głowę. Połączył się natychmiast z Fumborem i nawoływał.-Teee. Zielony ryjek. Jesteś tam?...
Ostatnio edytowany przez Zindarad (2010-05-19 15:13:06)
Offline
*No jakoś tak się dziwnie złożyło, że nad Nar Shaddaa znajdowała się asteroida nie przechwycona jeszcze przez służby porządkowe, ale to jest teren huttów, a oni tacy dziwni są jeśli chodzi o kwestie zbędnego bezpieczeństwa. W każdym razie uniknął zderzenia i nawiązał połączenie z Fumborem. I tak cisza jakiś czas, bo wiadomo, nikt tam nie biegnie do komunikatora na złamanie ryjka, a zwłaszcza ten konkretny rodianin. W każdym razie w końcu odebrał* Yyy... eee... Zin? To być ty? *Padło w końcu pytanie zdezorientowane pytanie. Bo co on tutaj robi? Znowu...*
Offline
-Tak, tak tłumoku. To być ja, Zin.-Wyśmiał swojego przyjaciela. Podobał mu się jego styl mówienia. Od tylu lat operował wspólnym językiem, ale do tej pory nie opanował odmieniania czasowników. Inżynier podrapał się po głowie, skrzywił usta i powiedział.-Słuchaj Fumborek. Otworzysz mój hangar. Przyniesiesz baniak z paliwem do speedera i uszykujesz nocleg tej rudej dżedajce na górze.-Był nieco zakłopotany, ponieważ lokal nie był już jego i mógł mieć przez to kłopoty, bo niekoniecznie rodianin musiał się zgodzić. Inżynier pstryknął kilka razy palcami, zamlaskał. Oj...dawno nie miał papierosa w paszczy. Chętnie sobie zapali.-Aaa. Załatw mi paczkę AlderaGrzmotów Czerwonych-Przytaknął sobie głową i spowolnił nieco statek.
Offline
*Jak Zin taki mądry to niech sam opanuje rodiański to potem porozmawiają i on się pośmieje. Budowa języka była trochę inna, więc ciężko jest się przestawić* Znowu ja coś robić? Ehh... czemu ja być taki biedny... a ty speeder nie zabrać ze sobą wtedy poprzednio? *Jak Zin był tutaj z wcześniejszą wizytą to zapakował na pokład wszystkie swoje graty i chyba nic już nie zostało* Dżedajka?! Nie, ja nie brać tego do siebie, jak mnie ktoś wsypać ja być dymiący trup. Nie Zin, ja się nie podejmować to ryzyko... *Cóż, Zina by przenocował, ale kogoś innego, a zwłaszcza wroga imperium to nie ma na to żadnych szans. Fumbor po prostu chciał żyć.* Jakieś jeszcze zamówienia? *Dodał podirytowany rodianin, bo mu się to nie podobało.*
Offline
-Speedera nie zabrałem, bo tylni repulsor mam do wymiany. Tu sobie jeszcze pojeżdżę, a na Mandalore to już bym się zajebał. Kurna. Ael...Ael, by jej nie przygarnęła? Nie...kurwa nie. Ona nie. Czekaj...-Zastanawiał się bardzo intensywnie. Pociągnął nosem, przejechał po nim dłonią i skrzywił usta. Nic do głowy mu nie przychodziło.-W pobliżu jest taki mały hotel, nie? To weź wyślij kogoś i wynajmij pokój na moje nazwisko, później się coś wymyśli.-Stwierdził i przejechał palcami po swojej brodzie.-To byłoby na tyle. Do zobaczenia w hangarze.-Powiedział do niego i przygotowywał statek do lądowania. Włączył wszystkie systemy służące to bezpiecznego lądowania, otworzył przepustnicę najbardziej jak tylko mógł (Przyzwyczaił się. Takie przeboje miał ze swoim statkiem, stąd takie zboczenie związane z przepustnicą, a nóż coś pierdolnie.) i zmierzał ku atmosferze, uprzednio zapinając się pasami.
Offline
Dobra dobra, ja wszystko przygotować, ale jeśli ty sprowadzić na nas kłopoty, to ja cie potem zabić! *Jęknął Fumbor swoim śmiesznym głosem do komunikatora a potem no przerwało. A więc oznaczało to, że po prostu rodianin zabrał się za wykonywanie prośby Zina, by się go jak najszybciej pozbyć*
Offline