Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
Strony: «-- 1 … 11 12 13 14 --»
Tego się zdecydowanie nikt nie spodziewał. Cichy trafił bezbłędnie i drugiemu osiłkowi głowa dosłownie eksplodowała, a reszta ciała padła na ziemi bez życia. Herszt tej bandy zaś nie wiedział co się dzieje, więc postanowił wiać. Akurat wtedy Tang się wychylił zza zasłony i strzelił mu w nogi korzystając ze swojego blastera, ustawionego na minimum mocy. Przy maxie urwałoby mu ją bez trudu. Człowiek padł na ziemię, wyjąc z bólu a Fibal spróbował zorientować się w sytuacji, szukając tego kto mu pomaga. Nie wychodził jeszcze z kryjówki, to by było raczej nierozważne. Po kilku chwilach dojrzał młodego duga ukrytego za bilbordem. Dobre miejsce... bardzo dobre. Tang postanowił zaryzykować i wyszedł zza śmietnika, kuśtykając lekko.
- Banda amatorów...
Mruknął z pogardą i podszedł do leżącego i jęczącego człowieka. Zabijać go nie chciał, jeszcze. Potrzebował informacji o tym, ilu ich jeszcze było i gdzie, komu to mieli dostarczyć itp.
Ranny słyszał chyba jak Tang podchodzi i od razu się odwrócił, ściskając w ręce blaster, ale nim wycelował dobrze, to swoją dłoń stracił po trafieniu boltem o większej sile. Człowiek zaś ryknął głośniej z bólu, ale to Tanga nie wzruszało.
Offline
Dzieciak
*Po uspokojeniu się sytuacji jedynie dmuchnął w lufę i zaczął chować karabin za kołnierz kurtki ze znoszonej skóry i na tej czynności zauważył go tang, kompletny luz i zadowolenie, ze się tym trzem pogoniło kota. Ale nie odszedł, bo był ciekaw. Wiadomo ze mandalorianin jest zły. bardzo wkurwiony wiec nie będzie przebierał w środkach podczas rozmowy tym ostatnim. Cichy się nie spieszył. Doprowadzi się do porządku, wyłączy ochronę i zejdzie, żeby lepiej słyszeć, pokręci się i pójdzie. przecież nikt nie łączy go z tym zdarzeniem, jest społecznie niewidzialny*
Offline
- Dzięki za pomoc burc'ya. Wisze ci kolejkę
Powiedział do schodzącego duga na tyle głośno, by ten to usłyszał. No i Cichy też się nie mylił był nieźle wkurwiony z powodu tego całego zajścia. Ze swoim pośrednikiem też sobie pogada.
Fibal stanął nad kulącym się z bólu i krwawiącym człowiekiem, który mamrotał coś pod nosem, że miała to być łatwa robota itp. Aż się zaśmiał a potem z całej siły kopnął leżącego opancerzonym butem w brzuch, tak że ten najpierw jęknął a potem się porzygał.
- Powiedz kto wam dał cynk a może się zlituję.
- Pierdol się!
Napastnik miał jeszcze na tyle werwy by mu pyskować. No dobra, pomyślał sobie Tang. Nogą przygwoździł mu kikut dłoni do ziemi i zaczął go miażdżyć stopą, a ten tylko wył i wył. Nikt mu jednak z pomocą nie chciał nadejść, tutaj takie sprawy bywały "niewidzialne".
- Młody, chcesz się pobawić?
W końcu Tang nie będzie samolubny i podzieli się z dzieciakiem, bo przeczucie mu mówiło, że ten lubi takie "klimaty".
Offline
Dzieciak
*Skinął do Tanga i uśmiechnął się. To był uśmiech, choć może wyglądało to jakby miał zaraz zaatakować i odgryźć nogę. Młody był, miał jeszcze nie taką budowę pyska, jak ściągnął wargi to ukazały się czerwone jak światło stopu wargi i żeby wręcz przeźroczyście białe. Ten kolor był oznaką ze dug kiedyś brał jakieś kiepskiej jakości narkotyki. Prawdopodobnie nie tylko zęby ale i inne cieńsze kości w jego ciele miały taką barwę.
A kiedy Tang zawołał, postanowił, że przyszpanuje, i miał już całkiem efektywny numer.
Niezbyt energicznym krokiem, jakby od niechcenia, zbliżył się do lezącego mężczyzny od strony głowy, jak drapieżnik, bo jak zaatakuje to szyję, logiczne. Ale że trochę mu było szkoda kurtki, wieć nie.
Wysłał za to całkowicie niewyczuwalny dla Tanga, za to bardzo silny i inwazyjny na osłabiony bólem umysł mężczyzny impuls w Mocy, taki sithański mindtrick. Po prostu gadaj co wiesz. I jeśli ten zacznie teraz mówić to wyjdzie ze sama obecność młodego tak go przeraża, że powie wszystko. A cichy? Owszem, wziął jakiś nożyk z kieszeni i pokazał żeby, żeby nie było ze wystarczy sama jego obecność. Ogólnie bedzie to wygladało ze się troche tego duga z jakiegoś powodu boją*
Offline
Szpan Cichego udał się całkiem dobrze, bo i ich ofiara była już na skraju załamania. Kikut człowieka był brutalnie wbijany w chropowatą powierzchnię durabetonu przez ciężki Mandaloriański bucior, a to sprawiało spory ból. Czarę goryczy przelała ingerencja duga przy użyciu Mocy. Zbiegło się to w czasie z jego demonstracją, więc Tang uznał że dzieciaka się boi.
- Powiem! Powieeem... błagam... moja... ręka!
Wyjęczał przez łzy a Fibal cofnął powoli stopę z resztek jego dłoni. Nie czuł w ogóle wyrzutów sumienia czy też jakiegoś nagłego napadu litości dla tego, który tak głupio chciał go zabić. Właściwie to drwiąco się uśmiechał, bo zauważył, że ten aż zsikał się z bólu.
- Gadaj.
- To... Scrubs... on... wymyślił... powiedział... stary dziad... i gówniarz. Nie powiedział... że... Mando... błagam... pomóżcie!
- Gdzie miałeś dostarczyć przesyłkę?
- Doo... Cielesnych... Rozkoszy... błagam... wezwijcie kogoś... błagam
Tangowi tyle wystarczyło. Wyciągnął więc blaster z kabury i bez zbędnych ceregieli dobił człowieka. Ciało zostawił, nim się w końcu ktoś zajmie, a ścigać ich nikt nie będzie. Tutejsza "policja" pilnowała tylko interesów swoich szefów.
- To jak Młody, chcesz tego drinka? W Rozkoszach są całkiem niezłe. A przynajmniej były.
Cichy pewnie lokal będzie znał, jeden z najlepszych i najdroższych na Nar Shaddaa
Offline
Dzieciak
*Miało to całkiem logiczne wytłumaczenie, o ile mandalorianie zachowywali się jak Tang – strzelali, zadawali ból, to tacy pokroju Cichego mogli sprzedać na organy, lub jakiemuś zboczeńcowi. Taka perspektywa przerażała wielu bardziej niż śmierć.
Cichy bez żadnych oznak jakiegoś zdegustowania tym co się działo podniósł długie palce do twarzy, by zetrzeć kroplę krwi, która spadłą na niego, kiedy Tang strzelił. Moze blaster to czysta broń, ale miejsce po urwanej ręce zazwyczaj sika jak fontanna. Zanim odpowiedział, jeżeli w jego przypadku w góle można mówić o jakiejś odpowiedzi, popatrzyl na leżace cialo zbira którego on zastrzelił. Zabił go, wiec miał prawo do trofeum, jednak uznał, ze to było tak żałośnie łatwe że nie ma się czym chwalić. Podniósł wiec wzrok na Tanga. Tak samo jak wcześniej – patrzył do góry, a pysk miał skierowany lekko do dolu. Chwilę się zastanawiał po czym – zgodził się. Kiwnął głową. O mandalorianach chodzily plotki, całkiem ciekawe opowieści, wiec majac właściwie pod ręką taki okaz, można by wzbogacić doświadczenie życiowe i poobserwować go w róznych sytuacjach, bo to ze zabijać umie – już widzial*
Offline
Fakt, Tang miał buty uwalone od krwi. Co prawda trawienie blasterowym boltem wypalało ranę, to jednak on z premedytacją ją otworzył, pozwalając mu się powoli wykrwawiać. No i dostało się jego butom, ale tym się nie przejmował, po powrocie na statek wyczyści je dokładnie.
- Nie wiesz kto tu w tym pierdolonym zakątku rządzi?
Zapytał duga kierując się powoli ku wyjściu z tej alejki. Za plecami zostawiał trzy trupy, które pewnie szybko stąd znikną. Mogą posłużyć jako dawcy organów, pokarm lub cokolwiek innego, tutaj żyje tyle różnych ras o różnych upodobaniach, że nawet zwłoki zostają przetworzone.
A co do Cichego to nawet przypadł Fibalowi do gustu, młody był, radził sobie całkiem nieźle jeśli chodzi o sztukę przetrwania w miejskiej dżungli, potrafił nie wiadomo skąd wytrzasnąć dobry towar. No i nie brzydził się brudną robotą. Dużo plusów.
Mando wepchnął się do tłumu i ruszył w kierunku wspomnianego wcześniej lokalu. Broń miał już zabezpieczoną i schowaną, więc można się było skupić na przedzieraniu się przez durnych kupujących. No i po kilku minutach w końcu dotarli na miejsce.
Offline
Dzieciak
*Dug oczywiście nie odpowiedział, nie zrobił tez żadnego gestu ani wymownej miny. Ruszył powoli, wiedząc, ze tang pójdzie za nim. Raz tylko spojrzał, to spojrzenie było całkiem normalne. Nic w nim nie było, co by sugerowało odpowiedź, jednak tang już wiedział: huttowie. To była odpowiedź. Mandaloroanin miał w tej chwili prawo poczuć się bardzo mądry przez fakt, ze wiedział, co oznaczało to spojrzenie, choć pozornie nic.
Tak była skonstruowana „komunikacja” Cichego. Tak żeby osoba która wybrał jako wyróżnionego tym, ze on z nim się komunikuje uważała, ze że jest tak spostrzegawcza iż rozumie co dug „mówi”.*
Offline
Tang z Cichym wyszli w końcu z Cielesnych Rozkoszy. Powitał ich typowy dla tego miejsca hałas. Wiele osób śpieszyło się, inni targowali się ze sprzedawcami, a przy niektórych stoiskach wybuchały bójki uspakajane przez ochroniarzy ze znakiem czerwonego słońca i czarnego trójkąta. Tang w pewnym momencie wskazał ten symbol Cichemu.
- To symbol organizacji Morrigan. Nazywa się to Triumwirat Wiedźm... Ochroniarze mi powiedzieli, że ma jeszcze dwie wspólniczki, które zajmują się innymi sprawami.
Ostrzegł go tak na przyszłość. Nie wiedział co prawda z jakich rejonów pochodzi Cichy, czy jest przejazdem na NS czy nie. Jeśli tak, to lepiej unikać miejsc oznaczonych tym symbolem. Tang będzie ostrożniejszy na ich terenie.
Póki co jednak wszedł w tłum jak taran. Nie rozpychał się co prawda agresywnie, ale po założeniu na głowę hełmu stał się o wiele bardziej rozpoznawalny i cześć ludzi po prostu zaczęła go omijać. Fibal kierował się powoli w stronę wyjścia z Czarnego Rynku.
Offline
Dzieciak
*Dug podązał tą samą trasą i – co już nikogo na pewno nie dziwilo – milczał. Baczyl na to, na co wczesniej. Bardziej z ciekawości niż z obawy. Słuchał tez tego co mówil Mandalorianin. Pojawiła się nowa organizacja na Nar Shaddaa. Nowa, wpływowa osoba. No ale musi być otacja w biznesie, w półświatku przestępczym – bardzo płynne to było. Legalne firmy były dziedziczone z ojca na syna i pozostawały w rękach rodzin przez pokolenia. Tu, na Nar Shadda wczoraj nie majac nic dziś możesz być niemal władcą księżyca, a jutro – znowu być nikim*
Offline
Cichy rozumiał jak działa system na Księżycu Przemytników. Nic nie było stałe, wszystko w ciągłym ruchu. O wszystkim decydowało prawo dżungli, silne i ambitne jednostki zwyciężały, dyktując warunki do czasu aż nie pojawi się ktoś, kto ich nie zdetronizuje. I koło się zamykało.
Tang przepychał się dalej przez tłum, torując tym samym drogę Cichemu, bo na niego nikt uwagi nie zwracał. Po kilku minutach znaleźli się blisko wyjścia z Czarnego Rynku oznaczonego jako 4A. Był to sporej wielkości tunel, co prawda niezbyt długi. Tuż pod łukowym sufitem zawieszony był spory połyskujący na czerwono neon, zachęcający do odwiedzin jakiegoś sklepu.
W przejściu panował spokój i nic nie wskazywało na to, by miało się to zmienić. Fibal kierował się tam, bo to było najszybsze i chyba najdogodniejsze wyjście w okolicy.
Offline
Dzieciak
*Zareagował bardzo szybko, wyciągnął chudą drobną dłoń, zlapał Tanga za jakiś element pancerza na wysoksci paska, czy za kieszeń, by pociągnąć i go zatrzymać.
Ostrzeżono go by uważac, powiedziala nawet na co. Ale można było obejść to miejsce. Młody wcale nie miał potrzeby odkrywania, co może im zrobić zielona taksówka*
Offline
Gdy poczuł szarpnięcie to się od razu zatrzymał i obejrzał na Cichego. Nie bardzo wiedział o co chodzi i był zdziwiony jego zachowaniem. Co prawda dug nie mógł tego zobaczyć na jego twarzy, bo tą skrywał hełm, ale z pewnością w Mocy to wyczuje.
- Co jest?
Tanga nie ostrzeżono, nie wiedział że trzeba uważać na to przejście. Wyglądało w gruncie rzeczy niewinnie, a ludzie dalej przechodzili przez tunel.
Offline
Dzieciak
*Patrząc w wizjer hełmu w którym odbijały się jego własne oczy, pokręcił głową przecząco, szybko, by przekazać: mam obiekcje do tego przejścia, nie idźmy tam*
Offline
Tangowi trochę czasu zajęło rozgryzienie znaczenia gestu Cichego. No ale w końcu kiwnął głową na znak, że się zgadza. Kwestia wyboru przejścia była nieistotna. Może akurat Cichy miał coś do załatwienia w innej części Czarnego Rynku?
Fibal rozejrzał się za punktami orientacyjnymi i szybko wybrał nową trasę. Ruszył więc znowu przed siebie. Gdyby Cichy go nie zatrzymał to byliby już w połowie tunelu. I akurat wtedy coś się wydarzyło. Dug w Mocy poczuł ostrzeżenie oraz wzburzone emocje tłumu. Mando z kolei usłyszał jakieś krzyki i poczuł, jak ludzie zaczynają w panice uciekać przed czymś. Spojrzał więc w kierunku przejścia. Dostrzegł zieloną taksówkę wpadającą do tunelu i potrącającą przechodniów. Po niecałej sekundzie pojazd próbował się poderwać, niestety przywalił w czerwony neon a potem w strop, zawalając go częściowo na ludzi poniżej.
- O kurwa! Mieliśmy szczę... zaraz. Wiedziałeś, prawda? Skąd
Zwrócił się szybko do Cichego. Był nieco wzburzony i zaalarmowany. To nagłe zatrzymanie go nie mogło być zbiegiem okoliczności.
Offline
Strony: «-- 1 … 11 12 13 14 --»