Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
Rebeliant
…dwa… *powtórzył niczym echo, popadając w płytkie zamyślenie. Widac nie spodziewał się by taka niedoceniana na ogól w symbolice liczba mogla być czyjaś ulubioną. Albo Nash wypalil pierwszą lepszą która przyszla mu do głowy*
Hmmm… obawiam się ze kwatera numer dwa jest już zajęta, zrobili w niej składzik, ale możesz oderwać sobie numerek i przykleić w miejsce dowolnego innego. I kwatera dwa będzie Twoja *Ot, Nashowi pokój przydzielił*
Offline
Nash uśmiechnął się głośniej i wyszczerzył żeby. Nie spodziewał się, że Generał w tak zabawny sposób przydzieli mu kwaterę.
-Heh... Dziękuję Generale, to miłe z Twojej strony. -powiedział. -Czy zanim udam się do przydzielonej przez Ciebie kwatery jest coś co mógł bym zrobić? Coś o co chciałbyś spytać?
Offline
Rebeliant
*Miał generał i luz i poczucie humoru, kiedy chciał i dla wybranych, ale miał i były na to dowody a oto jeden z nich.
Wyprostował się nieznacznie, zmieniając nieco układ peleryny*
Jeśli chcesz sprowokować mnie do zadania jakichś konkretnych pytań, to musze cie przeprosić – chwilowo jestem niedomyślny. Powiedz po prostu co chcesz powiedzieć i nie grajmy już w podchody, bo ja musze oszczędzać intelekt na Wiadera
*wycharczał, co zakończyło się krótkim kaszlnięciem, jednak nie dla generała niebezpiecznym*
Offline
-Kiedy będzie coś co będzie musiało być powiedziane Generale to zrobię to niezwłocznie... -powiedział również przybierając bardziej formalną, wyprostowaną postawę. -Pozwól Generale, że jeżeli nie masz żadnych pytań i zadań do wykonania, pozwól że nie będę już Ci przeszkadzał i udam się do mojej kwatery... -powiedział.
Offline
Rebeliant
Ależ proszę bardzo *odparł bez chwili zastanowienia gospodarz tego latającego przybytku, po raz pierwszy chyba naprawdę zadowolony ze ma gości. Nie – po raz drugi, bo była, a raczej bywała tu jeszcze pani Gawila, ale to już bardzo nieoficjalne wiadomości…
Z cała pewnością Nash na widmie nudził się nie będzie, bo ostatnimi czasy sporo nowych osób tu „zamieszkało”*
Offline
-W takim razie jeszcze raz Ci dziękuję za spotkanie Generale i za udzielenie mi azylu. I przepraszam, że przerwałem Twą konferencję... -powiedział kłaniając się lekko jak to na Jedi przystało, po czym wolnym krokiem wycofywał się z pomieszczenia.
Offline
Rebeliant
*Machnął ręką na znak że to nic. Widać miał Nash wyjątkowe względy u generała. Bo Nasz jest nasz. Generał swoje mądrości i przyzwyczajenia miał. a także preferencje, Nashowi wolno, innym nie, no i koniec. Kiedy jedi wyszedł, generał zajał się swoimi sprawami, tez zadowolony ze będzie miał się „na kim odprężyć”*
Offline
Rebeliant
*Platforma z Yodą na pokładzie sunęła o metr za Rudim, który dziarskim krokiem prowadził do Sali konferencyjnej. zajęło mu to 10 minut, a podróż nie była nudna – jeśli ktos tu jeszcze nie był. Po wnętrzu statku można było czytac sporo o właścicielu. Jeśli idzie o Widmo – właścicielem był generał ale jego osobowość nie rozrastalą się na każdy szczegół. Ale mimo wszystko rzucał się w oczy typowy „prządek”. Nie pedantyczność, po prostu jednostajność barw, dopracowane detale, wszystko na czas odnowione, nic nie zostawione na potem. Na swoim miejscu, znające swoja rolę. Dobrze zorganizowany mały świat.
Wielkie wrota do Sali konferencyjnej jak zawsze strzeżone przez dwie te same droideki – maszyny już tak „przyzwyczajone” do wizyt ze traktujące nowe osoby jak powietrze.
Opis Sali znajduje się na początku tematu, wiec sobie daruje, oprócz tego,z e była pusta. Jeszcze. Rudi i platforma z Yodą „weszli” do środka*
Proszę… taki nasz skromny apartament dla gosci… tych zacnych i tych mniej zacnych i wcale nie zacnych… Ale generał mówi ze może być *czyli – ma być. W Mocy – wybaczcie mistrzu, na mocy się nie znam – czuć było wieloma parami skarpet które to tu były – przeważnie w stresie. Konkretniej – ta sala zbierała głownie emocje napięcia iż denerowania, bo tu petenci i goscie majacy przewaznie jakaś sprawe do generała – mieli z nim pierwszy kontakt. A generał nie zawsze szedł na ręke*
Offline
*Cóż, zwiedzanie statków nigdy nie należało do ulubionych rozrywek Jedi, a zważywszy na to, że w swoim długim życiu widział już bardzo wiele okrętów wojennych, statków handlowych i pasażerskich, to Yoda od razu rozpoznawał pewne elementy, które mówiły mu o kapitanie okrętu. Poza tym wiele o Grievousie a teraz Qymaenie słyszał, chociaż osobiście go nigdy nie spotkał.
Po dotarciu do sali konferencyjnej Yoda oczywiście wyczuł odległe echa poprzednich wizyt w tym miejscu i było to dosyć interesujące doznanie, więc przymknął na chwilę oczy, zanurzając się w Moc. Gdyby odpowiednio się skoncentrował, to mógłby nawet przywołać wizje poprzednich wydarzeń, ale nie było to konieczne. Teraz skupiał się na teraźniejszości. A rozmowa z Generałem z pewnością będzie interesująca.* Apartament jak dla mnie dobry jest, za pomoc też dziękuję
Offline
Rebeliant
*Duros skłonił się grzecznie. Nadal powierzchownie miły, wewnątrz zaś – dziwny, nieokreślony. Na pewno inny niż taki, jakiego widać. No ale – miał sympatyczna powierzchowność. Silna broń*
Proszę się rozgościć *jako ze generał nie miał w zwyczaju kazać na siebie czekać – co nie było tajemnicą chyba dla nikogo, oczywistym było ze wkrótce się zjawi. Rudi odszedł*
po kilku minutach, które mogły upłynąć Yodzie na wszystkim, ale to już jego indywidualna sprawa
*można zaryzykować stwierdzeniem, ze zdenerwował się na to spotkanie. Za kogo uważał Yodę? W różnych etapach życia różne miał zdanie. Gdyby nie jego opór na Moc zapewne wachlarz byłby jeszcze bogatszy. Na pewno jednak nie było to niedocenianie, czy jakaś, cechująca go wcześniej wobec jedi – nienawiść. Nie. Raczej nieco nerwowe zainteresowanie, szarpiące, pełne ambicji. Nie harmonijne, raczej wieloaspektowe ale i nie chaotyczne.
Brak określonego zdania. To dopiero się wyklaruje.
Grodzie rozsunęło się i pojawila się postać w pelerynie. Dla Yody nie miało to pewnie znaczenia, ale peleryna była powłóczysta, granatowa. Ta lepsza, wizytowa. Zielony ciężki płaszcz który kojarzył się bardziej wojnami klonów stracił posadę.
Co było zabawne, generał nie od razu zauważył Yodę, choć poprawnie – strzelili wzrokiem na wysokości ok. 70cm. Miał wyraźne, gęste bielmo na obydwu źrenicach ale Noe to było powodem. Nie przywykł do tak niewielkich obiektów. Po prostu – cecha indywidualna. Generał wymagał dostrojenia.
Ale po kilku sekundach już widział swojego gościa. Oczy wtedy przymknęły się tajemniczo*
Mistrz Yoda… *wycharczał niskim zgrzytliwym głosem. Raczej cicho. Dywan stłumił metaliczny odgłos kroków*
Witam w imieniu Korporacji na moim okręcie
Offline
*Ten duros był intrygujący, tak przynajmniej uważał Yoda. W Mocy był właśnie tak dziwnie nieokreślony, wyczuwało się w nim pokłady mrocznych sił, echa tego kim był wcześniej, wymieszane z tym, kim był teraz. A w dodatku ta dziwnie znajoma aura sprawiała, że mistrz Jedi miał sporą zagadkę, nad którą zastanowi się później.* Rozgościć, hmm... ? Zielonego stwora w pokoju samego zostawić się nie boisz, hmm? *Zapytał Yoda i zarechotał w ten swój zabawny sposób. Dawniej, gdy nie był tak znany często korzystał ze swojej drugiej tożsamości na tajnych misjach dla Zakonu, udawał właśnie takiego zielonego, złośliwego i nader ciekawskiego chochlika. Ale dziś postanowił zachować się odpowiednio do swojej pozycji.
Oczekiwanie upłynęło Yodzie na spokojnej medytacji, gdy wyczuł zbliżającego się Generała. Wir jego uczuć był dla niego świetnie wyczuwalny, więc gdy tylko grodzie się rozsunęły, to Jedi leniwie otworzył jedno z przymkniętych oczu, jak gdyby wypoczywał po ciężkim dniu i nagle przyszedł mu ktoś przeszkodzić. Ale po chwili już i druga powieka się rozchyliła i cała jego uwaga skupiła się na cyborgu.* Witam również Generale. O sobie wiele wzajemnie słyszeliśmy, lecz okazji do spotkania nie mieliśmy. *Zaskrzeczał na powitanie i Mocą kazał repulsorowej platformie nieco się przysunąć w kierunku Qymaena*
Offline
Rebeliant
*Rudi odchodząc pomyślał tylko w odpowiedzi – owszem, boję się. Ale nie mogę zrobić nic więcej. Przynajmniej oficjalnie. I zostawił zielonego stwora samego.*
*Dowódca Widma i jeden w największych mózgów konfederacji także zbliżył się w kierunku zbliżającej się platformy, jednak zatrzymał się w odległości nieco większej niż w przypadku zwykłych kontaktów. Zwykłych, kiedy podchodząc blisko do takiego zwykłego facecika sprawiał ze ten czuł parcie na zwieracze. Cóż, generał swój wygląd miał, a ze nie był zeltrońską tancerką to rzadko wywoływał zachwyt, częściej – po prostu sobą straszył.
Teraz, jak wyżej wspomniano nie podszedł za blisko. Jedną rękę trzymał za grzbietem, druga zgięta w łokciu wisiała pod opancerzoną klatką na której pikały urządzenia pomocnicze. Białe oczy, mogące wydawać się w jasnym oświetleniu nieco „trupie” przyglądały się Yodzie. Chociaż nie – patrzyły. Bo generał się nie przyglądał tylko po prostu patrzył w twarz, jak na kogoś kogo już zna. Tą twarz chyba wszyscy znali.*
W rzeczy samej, niewymownie mi przyjemnie, mistrzu *bardzo grzecznie,z lekkim przymknięciem oczu. Kontakt z sojusznikiem, wiadomo. I wygląda na to, ze generał spodziewał się że „cos jest nie tak”, bo raczej nie rozpieszczano go wizytami towarzyskimi. Jedynie Nash, kilka razy Regina i raz Mace zaszczycili go wizytą „dla przyjemności”, w tym Nash jako jedyny specjalnie przyjechał „do generała”.
Słabe statystyki, tak wiec od Yody oczekiwał przedstawienia sprawy, ale nie poganiał, jakby godząc się z tym co o jedi wie – ze najpierw pogada, o Mocy, śmocy, srocy, może o wojnach klonów, spróbuje generała pouczyć trochę i potem ewentualnie coś tam.
Generał miewał dobre dni na dyskusje, ale jak będzie tym razem – zobaczymy. Może i dużo wiedział o Yodzie ale tak naprawde tyle co każdy – nic. Yoda o nim wiecej, za pośrednictwem Mace’a*
Offline
*Platforma zatrzymała się w optymalnej odległości od Generała, tak by ten nie musiał za nisko głowy pochylać, patrząc na siedzącego na niej zielonego stwora oraz by Yoda za wysoko swojej głowy nie musiał podnosić, wiadomo, niewygodnie, a w tym wieku o takie rzeczy trzeba jednak dbać.* Przyjemność to dla mnie również jest, nawet mimo przeszłości ciemnej *Odpowiedział podobnie Yoda, lekko przymykając powieki, ukrywając nieco swoje wielkie, brązowe oczy, które nieco zabawnie kontrastowały z resztą pomarszczonej twarzy. A jaki miał interes do Qymaena? Niezbyt duży, gdyż zwyczajnie chciał porozmawiać z kimś, kto dołożył swych starań w ukryciu resztek Zakonu. Może to rozmową towarzyską nazwać nie będzie można, a bardziej formalną, jako przywódcy swoich frakcji.* Wybaczyć proszę mi to wizytę niespodziewaną, ale na rozmowę w cztery oczy czas najwyższy jak mniemam. *Zaczął spokojnie Yoda, siedząc na podarowanym mu kocyku i czekał na reakcję Generała, bo mógł mieć oczywiście jakieś obiekcje.*
Offline
Rebeliant
*dla niego zabrzmiało to dość jednoznacznie: musimy porozmawiać – widziałem Vadera na grzybach. Nie koniecznie tak, w każdym razie – spodziewał się jakiejś co najmniej ważnej wiadomości. Może jakiś jedi coś wymedytował? Może nawet sam Yoda? Ale wtedy byłby tu Mace. Właśnie – gdzie Mace? Czemu nie przyjechał? Może przyjechał… generał chyba poczuje się rozczarowany jak dowie się ze Mace’a nie ma. w końcu współpracowali ze sobą jakis czas i milo by było po tamtych brawurowych manewrach na Mirial znowu się zobaczyć, porozmawiać po ostudzeniu emocji.
Ale póki co miał przed sbą Yodę. Yode, który wydawał mu się wręcz groteskowy – strasznie mały (za mały nawet jak na jego wyobrażenia), jeszcze bardziej pomarszczony… przypominał mu wysuszoną przypleśniałą figę z oczami. Taką, na której ta pleśń już puszcza włoski.
Dobrze ze jedi nie mogą czytać myśli aż tak dokładnie.
Właśnie… oto największy jedi, potężny, niezwyciężony, łamiący prawa fizyki jak chce… przecie to… cholernie niebezpieczne z takim rozmawiać. Ba – on na pewno mysli czyta.
Skóra pod oczami cyborga sciągnęła się bardzo wymownie. Trzeba myśleć o czymś neutralnym
Więc ot – wyłączył się rzec można, chociaż gdzieś tam głębiej wszystko chodziło na pełnych obrotach. Jakby dopiero teraz zdał sobie sprawę ze spotkał się z Yodą i kim Yoda jest. Nieufność, tak to się nazywa. I uprzedzenia, nad którymi panował. Początki jak z Windu*
rozmowę w cztery oczy… *powtórzył pustym głosem, trochę jak w mindtricku. Narzucono mi miejsce, czas, kształt, zaskoczono, nie uprzedzono o niczym… zwykłego petenta by na kopie w nadprzestrzeń posłał. Tu będzie grzeczny i będzie na wszystko przytakiwał. Cóż za upokorzenie*
Dobrze, porozmawiajmy, tu nikogo nie ma. Nawet droidów
Offline
*I wtedy nastąpiło coś niespodziewanego, bo Yoda zarechotał tym swoim śmiesznym głosikiem jak jakiś chochlik. Było to takie trochę niepasujące do całego obrazu tej chwili. On, Wielki Mistrz Zakonu, uznawany za najpotężniejszego Jedi swoich czasów, jeśli nie w całej historii oraz Generał Grievous, niedawny postrach Galaktyki numer jeden, a Yoda się śmieje.* Rozmowy ze mną obawiać się nie musisz Generale, kłopotów nie przynoszę, oj nie... porozmawiać tylko o współpracy naszej chciałem tylko. *Czyżby czytał w myślach? Nie bardzo, ale był bardzo dobry w wyczytywaniu emocji innych osób i w ich interpretacji, a w dodatku był bardzo silny Mocą, więc nigdy tak do końca nie było wiadome ile Yoda tak na prawdę wie, patrząc na ciebie swoimi wielkimi oczami, od których wręcz biła mądrość i doświadczenie wielu wieków życia. Wieków, nie lat...* Zakon i Cochrel współpracują, pomyślałem więc dlatego, ze czas najwyższy spotkać się, skoro dla Jedi ratowania poświęcił Generał tyle, choć wrogami byliśmy niedawno. *Zaczął już spokojnie, patrząc w oczy Qymaenowi, a ten wzrok zawsze budził niepokój, nawet jeśli Yoda nie starał się zaglądać do duszy, ale jakimś dziwnym sposobem rozmówcy któży mieli coś na sumieniu zawsze starali się unikać odwzajemnienia tego spojrzenia.*
Offline