Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
Oficer Sojuszu
*Z twarzy Darvena nie znikł uśmiech. Taki prawdziwy, szczery. Właściwie miał świadomość dla przykładu siły uścisku, ale nie mógł - podobnie jak Generał - czuć z tego tytułu bólu. On też włożył pod koniec w to przywitanie nieco więcej siły będąc bardziej pewnym. Nie musiał się bać, że przez chwilę nieuwagi coś uszkodzi, albo co gorsza - zgniecie.* Dziękuję. Może to trochę nieskromnie, ale jestem podobnego zdania... *Miał wcześniej podobne obawy, ba, zdawał sobie sprawę, że w każdej chwili mogła przyjść śmierć. Jak jednak widać - udało się.* Zgadza się, ja osobiście wyjąkowo dużo temu Jedi zawdzięczam... Zasługuje na tą operacji po tylu latach. *Rzucił odnośnie Hakona.*
Offline
Rebeliant
*Zerknął na Solusa. Był pewny tego fachowca. Młodą tez lubił, rezolutna kicia, mądra i ładna przy tym, no ale – generał z typu konserwatywnego, lubiącego to, co znane, wiec jakieś tam obiekcje zawsze mieć będzie.
Chociaż z drugiej strony jak dali Hakonowi naleśniki to zachowywał się jakby nagle samych bogów za kostki złapał. Co za tym idzie – zbyt dużo mu nie trzeba, bo najwyraźniej życie zna mniej więcej na poziomie kaleeshianskiej gospodyni domowej.
No ale – będzie po cochrelowsku – profesjonalnie.
Obie ręce zatknął za grzbiet. On już chyba w ogóle nie zauważał ze tak robi.
Z wysokości o wiele niższej niż jego prawdziwy wzrost patrzył teraz w organiczne oko Darvena*
Doskonale *powiedział tylko to i nic więcej*
Offline
Lekarz/Cybernetyk
*Doktor zasmarkał. No prawie. Chrząknął łezkę wyimaginowaną pod okiem wycierając swym. Ramieniem córcię objął konspiracyjnie do niej szepcząc* Rodzinna atmosfera, dla takich chwil warto się w tym dłubać i babrać. * "w tym" czyli w medycynie. Jak widać doktor też na swój poryty sposób był stworzeniem wyjątkowo uczuciowym. Może dlatego tak bardzo polubił tego Gawilka na Coruscant? Bo mu przypominał niedokształconą wersję samego siebie? Kto tam wie.*
Offline
Medyk
*rozluźniła się w ramionach a ze była kotem stosunkowo niewielkim i jak to kot giętka, została przytulona do boku ojca, z niewinnym wyrazem pyszczka, obejmując nadal ten cyfronotes przytulony do brzucha. Naprawdę mila atmosfera, i ogólnie rodzinna, i na tym statku. Nie spodziewała by się tego po byłych separatystach nigdy w życiu.
Już nie pamiętała swojej nerwowości i smutku z Couruscant. Nawet nie czula wyrzutów sumienia z powodu Badee, jakby zrozumiala, ze teraz wszędzie jest lepiej niż w stolicy*
Offline
Oficer Sojuszu
*Darven spojrzał na własną dłoń. Tą prawą, mechaniczną. Ściskał i rozluźniał ją na przemian.* Tak... *Mruknął ponownie zwracając wzrok na Qymaena* Ale muszę przyznać, że Generał także jest w świetnej formie. Przede mną jeszcze długa droga, ale siły zaczynają powoli wracać. Wszystko jest kwestią czasu... To wszystko prawda. *Skinął lekko głową kiedy spojrzenia spotkały się. Nie trzeba było nic mówić. Wiedział komu to wszystko zawdzięcza.*
Offline
Rebeliant
*W świetnej formie? Zawsze dobrze to słyszeć. Norgdom dał mu jakieś tam ampułki i rzeczywiście, czuł się lepiej, ale do dobrej formy było mu jeszcze daleko. Postał jeszcze chwile, pozastanawiał się nad jakimiś własnymi sprawami, by w końcu przemówić*
no dobrze, w takim razie zabieram się z tego miłego miejsca. Powiadomcie mnie jak dżedaj zejdzie ze stolu *i zabrał się do wyjścia*
Offline
Lekarz/Cybernetyk
A to nie chce pan oglądać? Zawsze sala operacyjna do pańskiego wglądu stoi otworem, Generale. *Rzucił jeszcze do wychodzącego Generała. I tak, obecnie był w lepszej formie. Organizm, a raczej to co z niego pozostało u Generała był w dobrym stanie jak na jego możliwości. Prawie powrót do dawnej formy sprzed sesji w SPA "Vader". Jeszcze kilka tygodni i będzie jak wcześniej.* No, Regina, wezwać będzie trzeba niedługo naszego kolejnego pacjenta i zająć się nim. Pójdź po niego do jego kajuty,a ja przygotuję sprzęt.
Offline
Medyk
*Kocica skinęła głową* dooobrze tatku Cyfronotes odłożywszy dygnęła jeszcze przed Darvenem i pomaszerowała do wyjscia. Na korytarzyku dogoni jeszcze generała, bo jak to tak samej po korytarzach łazić, a potem pójdzie po Hakona*
Offline
Oficer Sojuszu
*Ano tak, ale Darven powiedział to bardziej w kontekście niedawnych "przygód" Generalskich. Gdy towarzystwo się ostatecznie rozeszło (lub zajęte czymś tam było) i wszelkim formalnościom stało się zadość zabrał się do wyjścia, a gdzie poszedł to tylko on wiedział.*
Offline
Medyk
*W Sali medycznej było milo. Z ustawionego odbiornika płynęła muzyczka, głośny przebój „Wierna Yevethka”, z czasów, ze tak się wyrażę, młodości generała, ale i tak piosenka była piękna. Regina nie zachwycała się do konca muzyką współczesną, chyba, ze jakaś regionalną, z wyższej kultury nie ta masowa. Bo niestety, niestety większości, „pop”, zarówno republikanski, jak i konfederacyjny (nie wspominając o imperialnym!) był taki głupi i denny, że żal. Naprawde demotywyjące czasy*
Dezoksyrybunuklein, weź przestań! *mruknęla do Ratlerkodroida. Jakiś brutal bez serca (Rudi) dał mu kość. Biedna osobopwosc psa szalała z irytacji, kiedy cialo dropia nie moglo tego zjeść.* Musisz siew koncuz tym pogodzić *westchnęła. W Sali medycznej było… no cóz – nieczysto. Regina zapowiedziala już dawno, ze ona nie jest tu od mopa, i że jak chcą mieć czysto, to niech sprzątają. Obecnie kotka opanowała tylko stanowisko analizy, gdzie pracowała. Poza tym obszarem panował syf – brudna podloga, pudła proszące o wuniesienie, zbiornik próżniowy i chłodziarka przysłane z Hypori – stojące na srodku, bo przecież ona nie będzie tego przesuwać! No i tak, nucąc sobie by zagłuszyc jęki biednego Dezoksyrybonukleina – czarnofutra catharka robiła swoje*
Offline
Lekarz/Cybernetyk
*I tak też w końcu doktor ze swym towarzyszem w postaci Jedi Nasha, próg sali medycznej przekroczył. Na muzykę większej uwagi nie zwrócił,za to wszechobecny burdel mu się nie podobał. Jak mu nie chciano przysłać kogoś do sprzątania,a droidy na tym statku były w większości bojowe, to sobie sam kogoś znajdzie ot co! Tak to jest. Generał wyjechał i już na profesora biednego sobie bimba każdy.* No, chłopcze. Chyba nie trudno zauważyć co tu jest do roboty, hę? *Zwrócił się tymi słowy do Nasha.*
Deoksyrybonuklein - Auuf! *Zaskomlał metalicznie po raz któryś. Przez Rudiego ratlerkodroidowi się dosłownie przewody kopcić zaczynały choć na szczęście bioniczny mózg tego nie czynił. Biedaczek był skonfundowany. Z jednej strony w rękach chwytnych kość dzierżył niczym miniaturową maczugę,ale wspomnienia mu podpowiadały, że coś tam nie gra.Kość, ok jest, ale skąd te łapy? I jak pogryźć? Efektem tego był skomlący od czasu do czasu droid znajdujący schronienie w przewróconym tekturowym pudle, walący się systematycznie kością w łeb*
Ostatnio edytowany przez Nordom Solus (2010-10-24 18:38:05)
Offline
Nash wszedł razem z doktorem do środka. Jego oczom ukazał się wszędobylski bałagan i Regina, którą już wcześniej zdążył poznać i której chyba raczej do gustu nie przypadł. Stanął na chwilę rozejrzał się dookoła.
-Witaj Regino... -powiedział kłaniając się kotce lekko. Po chwili znów wrócił do głównego wątku czyli do sprzątania, o którym wspomniał doktor. Nash może i nie znaczył wiele, ale nie był kimś kto każdemu kto tylko o to poprosi będzie sprzątał pomieszczenia i czyścił podłogi.
-Doktorze... -powiedział przerywając na chwilę. -Niestety obawiam się, że tutaj nie bardzo będę mógł Ci pomóc. Jedna sprawa to to, że nie chcę wchodzić załodze w kompetencje i odbierać komuś pracę, a druga to to... -ponownie przerwał. -Nie jestem tutaj od sprzątania... -powiedział nieco oburzony. -Mogę pomóc, ale nie zamierzam sprzątać za kogoś i odwalać całej brudnej roboty -dodał.
Offline
Medyk
*Kiedy wchodzili ujrzeli ją w mundurze cochrelu – marynareczka, spódniczka, wysokie buty. Wyglądała w tym naprawdę seksi. Odwróciła się i ujrzeli fartuszek, taki jak do gotowania, tylko biały, zakrywający dekolt. Miała pogodną minę i przymknięte oczy*
o, cześć, co się stało, Nash, jakaś poważna kontuzja? *zapytała, bo zawitanie do sali medycznej zawsze niemal znaczyło, ze komuś się kuku stało. No, chyba ze to generał, ten to wpadał przeważnie by posapać w kark.*
Mamy mały kłopocie, tatuś *dalej zwróciła się do doktora* Zrobiłam ten test dwukrotnie, jak kazałeś, i dwa razy mamy krzepliwość poniżej normy i nieprawidłowa reakcja na Dekolyss C4, trzeba będzie ściągnąć siódemkę z Hypori, już napisałam, ale oni mi ze nie ma wysokiego priorytetu, wiec połącz się i opierdol ich, co? *zamrugała słodko* gady cholerne *Gdyby był generał (chociażby na pokładzie) to tak by nie powiedziała. Kiedy ściągała gumowe rękawiczki rozległ się osobliwy odgłos. Jej wielkie, seledynowe oczy padły znowu na jedi i zmrużyły się gniewnie* Ah, no tak. No nic, wszak ja, słaba kobieta i mój ojciec po sześćdziesiątce możemy sobie do woli targać te wieże i pudła, sama przyjemność… ależ nie czuj się ani trochę zobowiązany, Nash *prychnęła jak prawdziwa kotka, i znikła za stojącą na środku salki chłodziarką, by zaraz pojawić się z drugiej strony, przy zlewie* Poproszę Hakona. Mało się o to nie zabił, wiec na pewno będzie na tak, zeby to przesunać
Offline
Lekarz/Cybernetyk
*Seksi jak dla kogo. Dla profesorka wyglądała po prostu ładnie ot co. Ubiór elegancki i stylowy. I tak zasłaniający więcej niż to w czym zwykle córa łazić lubiła,ale już nad tym do porządku dziennego przeszedł. Nie po to ją na kurs samoobrony swego czasu wysyłał by się denerwować. Co jak co Deoś może i miał ten niezły pastuch elektryczny wbudowany, ale on to niezbyt dobry ochroniarz był. I był raczej dość powalony nawet jak na psa za życia,a co dopiero teraz. Ale mniejsza, doktor wysłuchał uważnie Reginy i kiwnął tylko głową oznajmiając.*Na czym galaktyka stoi ich opierdolę. Będą mieć taki priorytet, że nam do tego tosty dadzą. *Co jak co,ale cierpliwość mu się już kończyła. Swoje już odczekali na poprzednią dostawę, teraz to już przeginali pałę. W końcu Jedi wezwą Hakona by wrócił, albo sam zechce wracać i dupa będzie, nie operacja. Na kolejne słowa swej córy zaśmiał się cicho i zerknął na Nasha kuśtykając poprzez pudła.* Ale od chodzenia ze smutną miną i narzekania na to, że nikt Cię nie potrzebuje to już jesteś, chłopcze? Weź mnie nie denerwuj, zamachaj rencami i wylewituj te pudła choćby na korytarz byleby nie blokowały drogi. Mopa Ci nie karzę w łapy brać i zmywać. Tym się już te małe gnojki zajmą *Małe gnojki, czyli wszędobylskie małe roboty czyszczące.*
Offline
-Nie zrozumcie mnie źle oboje, ale gdyby moim priorytetem było sprzątanie, zatrudniłbym się chociażby tutaj jako sprzątaczka. -powiedział. Nashowi nie chodziło o sam fakt sprzątania, ale o to by dać do zrozumienia, że owszem oferuje swoją pomoc każdemu kto jej potrzebuje, ale jeśli ktoś każe mu sprzątać zamiast wcześniej samemu to zrobić zanim więcej obowiązków spanie na łeb uznaje już za jakby tego nie ująć wykorzystywanie sytuacji. Postanowił zwrócić się do obojga.
-Nie widzę problemu w tym by pomóc ogarnąć ten bałagan, ale jestem pewien, że mogliście go zapewne ogarnąć wcześniej nim więcej obowiązków spadło wam na barki. -powiedział po czym podszedł do jednej ze skrzyń, przykucnął i uniósł by odstawić ją w nieco bardziej odpowiednie miejsce. Stosował się do zaleceń Yody i nie zamierzał używać Mocy w takich sytuacjach.
-Swoją złość Regino mogłabyś już schować w kieszeń bo nikomu ona nie pomaga. A skoro już wspomniałaś... Co z Hakonem? -zapytał.
Offline