Star Wars: Ewok III - Era Imperium

Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.


#1 2010-07-29 13:08:23

Dom Sabalos

Zwykły obywatel

25763464
Zarejestrowany: 2010-07-29

Dom Sabalos

Imię: Dominickdaniel
Nazwisko: Sabalos
Rasa: Firrerreanin
Wiek: właściwie sam nie wie, ale na pewno powyżej setki
Wzrost: 169 cm
Waga: 72kg

Profesja: wytwórca i handlarz bronią
Wykształcenie: Profesor bakteriologii i doktor biologii molekularnej.

Wygląd: Jest dość wysoki jak na swoją rasę, mimo to przeciętny człowiek będzie nad nim górował. Jak na swój wiek jest zadziwiająco sprawny fizycznie. Regularnie ćwiczy, stara się zdrowo odżywiać – i widać to w jego sylwetce. Lewa, ucięta ręka została zastąpiona mechaniczną, dzięki czemu jest ambideksterem – posługuje się prawą jak i lewą ręką z równą łatwością. Ma zwykłą, ciemną karnację – nie odziedziczył po przodkach srebrnego koloru skóry. Odziedziczył za to włosy – ich wściekle czerwony kolor zwraca na siebie uwagę. Zachował po wojsku parę pamiątek – masę blizn, kilka śladów po oparzeniach i tatuaż przedstawiający orła trzymającego w pazurach symbol republiki – znak jego oddziału.

Charakter: Zrównoważony, bez żadnych problemów psychicznych. Spokojny, trzeźwo myślący, logiczny – te cechy były dość ważnym argumentem za nadaniem mu stanowiska dowodzącego. Nie obchodzi go nic poza nim samym. Nigdy nie był zaangażowany emocjonalnie w związek, nie zaznał miłości i trochę go to denerwuje. Ale spójrzmy prawdzie w oczy – jest już stary i szanse że kogoś sobie znajdzie są minimalne. I z każdym dniem maleją coraz bardziej. Zawsze był wierny Republice, a ona go zdradziła, tylko dlatego że popełnił parę przestępstw – tak przynajmniej myśli. Jak łatwo wywnioskować nie tęskni za nią specjalnie. Z drugiej strony – Imperium jest wielokrotnie gorsze, więc jest raczej za rebelią, niż przeciw. To znaczy byłby, gdyby o niej wiedział. Na razie jednak stara się po prostu przeżyć w tych ciężkich czasach. Jednocześnie nie porzucił pracy naukowej i wciąż prowadzi badania nad bronią biologiczną.

Historia:
     Właściwie wypadałoby zacząć od historii jego rodziców. I tak pewnie w nią nie uwierzycie – brzmi jak scenariusz marnej tragedii. No więc tak... Firrerreanie są z natury przesądni. Wierzą na przykład, że poznanie czyjegoś imienia daje władzę nad tą osobą. Naprawdę niewielu z nich nie wierzy w te bzdury. Tak się zdarzyło, że dwoje takich osobników zakochało się w sobie. Gorzej, że pochodzili ze skłóconych ze sobą klanów. Na początku spotykali się potajemnie, jednak kłótnia przywódców szybko przerodziła się w wojnę. Kochankowie praktycznie nie mieli ze sobą kontaktów. Czasem pomiędzy spotkaniami mijały miesiące, parę razy nawet ponad rok. Dla człowieka byłoby to niewyobrażalne, im było trochę łatwiej – ale to wciąż było za dużo. W końcu się zdecydowali – musieli uciec z tego zadupia. W tym czasie krążyły plotki o planowanym przybyciu wysłanników Republiki. Udało im się wymknąć nocą i zakraść na statek. Schowali się w ładowni w jednym z kontenerów. Jak się potem okazało, przespali całą podróż. Kiedy się obudzili, byli już na Coruscant. Ludzie rozpakowujący kontenery byli mocno zdziwieni widokiem dwójki obcych. W tym miejscu należałoby wspomnieć, że mieszkańcy Firrerre, pomimo swojej zabobonności, nie byli bardzo zacofani technologicznie w stosunku do reszty wszechświata. Dodatkowo, ich planeta obfituje w drogie kruszce. Był to jeden z powodów wizyty republikańskich wysłanników. Ojciec Doma był w ojczyźnie dość dobrym jubilerem i zabrał w podróż całkiem sporo swoich wyrobów. Jak się okazało, na Coruscant były one sporo droższe niż na Firrerre, co było spowodowane wspomnianą obfitością kruszców, a także niewielkim poziomem zaludnienia planety. Ze sprzedaży tych świecidełek uzyskali wystarczającą ilość pieniędzy, aby kupić apartament i otworzyć warsztat jubilerski. Interes na początku szedł niemrawo, ale już po roku zaczął się rozkręcać. Matka Doma była już wtedy w ciąży.
     Młody Firrerreanin dorastał w miłej atmosferze. Jego rodzinie nie brakowało pieniędzy, nie mieli żadnych problemów. Po prostu żyć, nie umierać. Miał młodszego brata i siostrę, z którymi nigdy się nie kłócił, własny pokój, holonet i wszystko inne. Co tu dużo mówić – należeli do „klasy średniej”. Najbogatsi może nie byli, ale wystarczało im na wszystko, a średnia planetarna było duuużo niżej. Dom od samego początku dobrze się uczył – średnia nigdy nie spadła poniżej 80%, a oceny z biologii i chemii zawsze osiągały „wybitny”. Ukończył z wyróżnieniem dobre gimnazjum, potem elitarne liceum i nadszedł czas na wybór studiów. Ojciec chciał, żeby chłopak uczył się na lekarza, ten jednak wybrał bakteriologię. Pomimo zawodu spowodowanego wyborem, ojciec nadal wspierał Doma duchowo i – przede wszystkim – finansowo. Czemu „przede wszystkim”? Uczelnia była bardzo dobra, ale też bardzo droga – czesne na poziomie dwóch tysięcy kredytów rocznie odstraszało większość potencjalnych studentów. Było za wysokie nawet biorąc pod uwagę stypendium, które Dom dostał na koniec liceum. W każdym bądź razie, po pięciu ciężkich latach wypełnionych nauką ukończył studia. Z wyróżnieniem, a jakże. I co zrobił? Zapisał się na kurs podyplomowy i studia z dziedziny biologii molekularnej. Naraz! Cholerne ambicje... Od tego momentu przez cały czas uczył się na dwóch kierunkach naraz. Minęło następne kilka (a może nawet kilkanaście?) lat, wypełnionych nauką, badaniami, pisaniem prac i jeszcze raz nauką. osiągnął w końcu upragniony doktorat z bakteriologii. Opublikował kilka prac, dość ciepło przyjętych w środowisku naukowym. Po kilku latach otrzymał drugi doktorat i jego szczęście sięgnęło zenitu. W międzyczasie udało mu się wkręcić do profesjonalnego uczelnianego laboratorium, gdzie mógł prowadzić dowolne badania na własną rękę. W wieku 35 lat zasłynął badaniami nad niezwykle rzadkim szczepem bakterii „Andromeda”. Bakterie te rozmnażały się niezwykle szybko, jednak tylko w określonych warunkach i tylko w nich nie mutowały się. W innym środowisku natomiast tempo ich rozmnażania gwałtownie spadało, a po kilkunastu godzinach mutowały się na tyle, że przestawały być groźne. No właśnie – zagrożenie z ich strony było niesamowite. Osoba która odetchnęła powietrzem, w którym znajdowały się bakterie umierała w ciągu trzech sekund w wyniku gwałtownego krzepnięcia krwi. Odpornych było zaledwie 1-2% procent istot. To wszystko czyniło z tego szczepu doskonałą broń biologiczną. Ta niestety była zabroniona przez senat. Mimo to badania te wywołały spore poruszenie w kręgach naukowych, co poskutkowało nadaniem owi tytułu profesora. Firrerreanin, który do tej pory wykładał na uniwersytecie tylko gościnnie, został zatrudniony na stałe. To była dobra posada – nie odrywała go od dalszych badań, oferowała spore zarobki i niewiele pracy. Jego życie zaczęło toczyć się spokojniej. Tak minęły dwa lata. I wtedy zaczęły nadchodzić wiadomości. Najpierw były to grzeczne propozycje współpracy, na które grzecznie odmawiał. Oczywiste było, że chodzi o broń – wiadomości wysyłał przedstawiciel znanego handlarza i przestępcy. Potem zaczęły się groźby. Najpierw subtelne, w końcu jednoznaczne, mówiące: „Chcemy, żebyś dla nas pracował i lepiej się nie opieraj. Wiemy gdzie mieszka twoja rodzina.”. To skłoniło go do działania. Porzucił karierę naukowca i zaciągnął się do wojska. Aby nie budzić podejrzeń – jako zwykły żołnierz. Tak zaczęło się jego nowe życie.
     Wysłano go na szkolenie. Zawsze starał się utrzymywać formę, jednak to co tam zastał kompletnie go zaskoczyło – trening trwał przez cały dzień, a i w nocy zdarzały się nagłe pobudki i zbiórki. Miał niewyobrażalnego pecha (a może farta?) i trafił pod opiekę kapitana Johnsa. Facet był maniakiem. I tyle. Jego „wychowankowie” nosili dwa razy większe ciężary, trenowali dwa razy ciężej. Minął rok morderczego treningu, po czym rekrutów wysłano na misję. W swoim oddziale Dom był jedynym, którego szkolił Johns, jednak wszyscy o nim słyszeli. Miał opinię psychopaty. Oprócz Firrerreanina w oddziale był tylko jeden nowy rekrut, poza tym sami starzy żołnierze. Atmosfera była miła, choć wyczuwało się lekką pogardę w stosunku do nowych. Przez miesiąc nic się nie działo. Potem przyszły rozkazy. Wysłali połowę żołnierzy z obozu na jakąś zapyziałą planetę pełną stepów. Domowi wydawało się to bez sensu, jednak przez ten rok nauczył się nie komentować rozkazów. Na miejscu okazało się, że ma tam obóz spora armia. Z kolei daleko na horyzoncie było widać dymy obozu wrogiej armii. Kogo obchodzi czyjej? Co jakiś czas odzywały się działa, jednak z tej odległości nie sposób było trafić w cokolwiek. Coraz bardziej oczywiste stawało się, że trzeba to będzie rozegrać w tradycyjny sposób. I tak też się stało – godzinę po lądowaniu zarządzono wymarsz. We wrogim obozowisku także było widać ruch i kolumny wojska maszerujące na południe. Wkrótce zaczęła się bitwa. Dla Doma było to straszne przeżycie – pierwszy raz widział śmierć na własne oczy i to od razu w takiej ilości. Jego oddział został wysłany z misją okrążenia wrogich wojsk i zaatakowania ich obozu. Wszystko szło pięknie aż do samej bazy. Tam zaczęły się problemy. Najpierw jeden z żołnierzy został ugryziony przez jakieś małe dziwne stworzenie. Byli zmuszeni zostawić go w lesie. Potem się rozdzielili: Dom poszedł z dowódcą, drugi rekrut z innym doświadczonym żołnierzem, a reszta – według ustalonych par. Kilka minut później usłyszeli strzały. Sabalos chciał pobiec w tamtą stronę, ale sierżant go zatrzymał. Parę minut i znowu strzały. Tym razem nawet nie próbował nic robić. Sytuacja powtórzyła się jeszcze dwa razy. W końcu ukazał im się wrogi obóz. Zadziwiające, ale nie było żadnych patroli. Podłożyli ładunki wybuchowe i zaczęli uciekać. Między drzewami widzieli ciała – kilka wrogich i ośmiu żołnierzy Republiki. Cały oddział wybity. Jak się okazało, bitwa już się kończyła – pozbawieni dowództwa z bazy, żołnierze szybko się poddali lub zostali wystrzelani. Na statku desantowym okazało się, że sprawcą całego zamieszania pod wrogą bazą był drugi rekrut. Na widok patrolu zaczął strzelać i zdemaskował cały, jeszcze nie do końca rozdzielony oddział. Skutkiem tego było wysłanie całej ochrony w poszukiwaniu reszty. A drugim – natychmiastowy awans Doma. Jako kapral służył w wojsku przez ponad rok. Jako wzorowy żołnierz został ponownie awansowany. Nie będę was zanudzał opisami bitw, misji i patroli, bo to bez sensu – tyle tego było. W każdym razie po ponad dziesięciu latach służby został awansowany na dowódcę oddziału specjalnego – byli zrzucani z krążownika na tyły wroga, aby tam prowadzić akcje dywersyjne. Znowu nie chcę was zanudzać opisami, opowiem więc tylko jedną misję – na jakimś zadupiu trzeba było zniszczyć port kosmiczny z którego dowożono zapasy jakiemuś dyktatorowi. Zaczęło się dobrze – zrzut jak zawsze, dwa kilosy do przejścia do celu. W samym porcie jednak czekała ich niespodzianka – wytatuowany facet w ciemnym płaszczu wymachujący świetlówką. Co tu robić? Dom zgłosił to do bazy, po czym otrzymał odpowiedź - „Wysyłamy wsparcie, na razie kontynuujcie misję”. Rozkazy to rozkazy, trzeba je wykonywać. Rozdzielili się na trzy grupy – Dom poszedł środkiem z jednym ze swoich ludzi. Wszystko szło dobrze, jak po maśle aż do samego końca. Już mieli podkładać ładunki, kiedy usłyszeli charakterystyczny dźwięk odbezpieczania broni. „Rzuć broń, ręce do góry!” - typowy okrzyk w takim momencie. Zabrali ich do tego faceta z mieczem świetlnym. Uprzejmym tonem wyjaśnił im, że jest Sithem (przynajmniej tak się określał) i pomaga dyktatorowi, zaś oni zostaną straceni od razu po przesłuchaniu. W tym momencie przyprowadzono resztę oddziału i przemowa została powtórzona. Wyjawił im też, że wykrył ich za pomocą Mocy. Ten właśnie moment wybrali sobie dowódcy na przysłanie posiłków. Na niebie pojawiły się desantowce, żołnierze zaczęli spuszczał się po linach, rozległ się dźwięk strzałów. Korzystając z rozproszenia strażników, Dom rzucił „Teraz” i podniósł się na nogach jednocześnie uderzając stojącego za nim człowieka. Człowiek ten musiał być amatorem, bo związał mu ręce z przodu, co pozostawiało całkiem sporo możliwości. Wyrwał mu blaster z ręki i wycelował w jednego ze strażników. Więcej nie zdążył zrobić, bo mroczny Jedi już był przy nim i miał wyciągnięty miecz. Jednym ciosem rozciął karabin, rękę Sabalosa i pierś stojącego obok niego żołnierza. Na szczęście tylko tyle, bo w tym momencie drzwi zostały wywarzone i za nimi pojawiły się białe pancerze Republikanów. Zaskoczonego Jedi natychmiast przeszyły bolty, podobnie jak jego ludzi. Skończyło się. Zabrano go na statek, do szpitala, gdzie zamontowano mu mechaniczną rękę. Dostał nawet jakiś order za „poświęcenie w boju”. Od tej pory używał tylko broni pociskowej – zawsze była możliwość spotkania Jedi czy innego syfu odbijającego strzały z blastera. No i cóż, kontynuował swoją wojskową karierę.
     Minęło dziesięć lat wypełnionych szkoleniami, misjami i papierkową robotą. Cały jego pierwotny oddział zginął, zastąpili ich nowi. Oprócz tego przybyło kilka blizn, ale w zasadzie nic się nie zmieniło. Aż do tego pamiętnego roku. Można powiedzieć, że był to punkt zwrotny w jego życiu. Mianowicie: został zwolniony. Nagle, bez ostrzeżenia, za to ze wszystkimi honorami i odprawą. Nie minęły dwa dni, kiedy przyszła następna wiadomość – zaproszenie do współpracy od BlasTecha. Potrzebowali testera. Zgodził się, bo nie miał nic innego do roboty. To była dobra praca – dostawał jakiś prototyp, a potem wkręcali go do grupy najemników. Wykonywał swoją robotę, a potem zdawał raport: czy broń się nadaje, usterki, celność, propozycje, ogólne uwagi. Pracował tam dobre dziesięć lat, coraz bardziej interesując się budową broni. Mimo to, wciąż wolał tzw. Slugthrowery. Były bardziej niezawodne, i działały przeciwko wszystkiemu. Parę razy proponował nawet wprowadzenie ich do oferty, jednak nikt go nie słuchał. W końcu dowiedział się, że Verpini, znani z wysokiej jakości broni pociskowej, szukają chętnych do pracy w ich fabrykach. Postanowił że się tam zgłosi. Na miejscu okazało się, że poszukują kogoś do produkcji broni, a nie testowania, jednak z braku innych chętnych zgodzili się zafundować mu studia z tego zakresu i wtedy go zatrudnić. Uczył się nowego zawodu dwa lata. Było to trudne, bo Verpini prawie wszystko robili własnoręcznie. W końcu jednak został usadzony przy stole produkcyjnym i zaczął tworzyć broń. Na początku były to tylko jakieś pistoleciki, jednak po kilku latach robił nawet kosztujące półtora miliona snajperki. Gorzej, że z tego półtora miliona dostawał może kilka tysięcy i to go denerwowało. Odszedł z pracy i otworzył własny, nie do końca legalny warsztat na Coruscant. Interes szedł świetnie aż do 24 BBY, kiedy to ktoś na niego nakablował. O trzeciej w nocy do jego domu wtargnęła policja. Odkryli tajny warsztat i składzik w piwnicy, co wystarczyło, aby przymknąć go na dłuuugi czas. Tak się jednak nie stało.
     Po zaledwie roku odsiadki został wykupiony przez nieznanego człowieka z Federacji Handlowej. Jak się okazało przywódcy tejże organizacji powiązali Doma Sabalosa, byłego żołnierza i wytwórcę broni, z Dominickdanielem Sabalosem, znanym naukowcem. Zaproponowali mu dalszą pracę naukową dla nich. Proponowane sumy wydawały się niesamowite. Nie ukrywali też, że chodzi o Andromedę i jej działanie w charakterze broni. Firrerreanin przystał na tę propozycję, ale stwierdził, że potrzebuje nowego laboratorium, mieszkania i statku. Federacja zaproponowała mu zaś to wszystko w jednym i przyznała mu całkiem spory budżet, aby wybrał statek, na którym będzie mieszkał razem z innymi naukowcami i pracował. Jego wybór padł na używanego Medium Transport Loronara (więcej o tym w dziale „Statek”) i poddał go stosownym przeróbkom. Wkrótce potem rozpoczęła się wojna, jednak Domowi, który znienawidził republikę już w czasie aresztowania, to nie przeszkadzało. Badania szły dobrze w ciągu trzech lat wojny opracowali trzy różne wersje bakterii: zwykłą, która rozmnażała się szybko w dobrych warunkach i słabo w normalnych i mutowała się do niegroźnej postaci w ciągu 12 godzin, „ostateczną”, która rozmnażała się szybko w każdych warunkach i mutowała po mniej więcej roku, a także personalnego użytku, która była w stanie zabić tylko jednego użytkownika, bo mutowała się w zaledwie pięć sekund od uwolnienia. Jednak na miesiąc przed planowanym zakończeniem prac, wojna skończyła się. Na szczęście statek był wtedy w przestrzeni kosmicznej i nikt nie powiązał niewinnych naukowców z separatystami. Nawet Palpatine nie wiedział o tajnym projekcie dotyczącym broni biologicznej. Ustalili że Dom dostanie statek, natomiast reszta – tylko kasę. Sabalos pożegnał się z nimi i odstawił na rodzime planety, po czym poleciał na Nar Shadaa, gdzie zbudował na pokładzie swojego statku warsztat i znów zajął się produkcją broni. Do tej pory nikt go nie złapał...

Umiejętności:

Bojowe:
     Strzelanie: zaawansowany – dawno nie strzelał, ale niegdyś był bardzo dobry
     Walka wręcz: średnio zaawansowany – w wojsku uczyli go tego, ale rzadko miał okazję się bić

Naukowe:
     Jest inteligentny i ma olbrzymią wiedzę w kilku ścisłych dziedzinach

Inne:
     Budowa broni: zaawansowany – cóż, to jego praca
     Pilotaż: skrajnie podstawowy – ledwo jest w stanie przelecieć spokojnie z punku A do B
     Mechanika: Pomijając broń – podstawowy – jest kompletną nogą, umie tylko używać narzędzi, bo są mu potrzebne do pracy


Statek:

„One Jump Behind”

http://www.highadmiral.de/d6-lsa/pics/lormed.gif

Historia:
Zbudowany około 40 BBY był początkowo używany pod nazwą „One Jump Ahead” przez pewnego przedsiębiorczego Twi'leka zajmującego się całkiem legalnym transportem i, przy okazji, dużo mniej legalnym przemytem. O ile to pierwsze nie wymagało żadnych przeróbek, o tyle do drugiego potrzebował ukrytych schowków. Wkrótce okazało się, że przedsiębiorczy Twi'lek jest też bardzo podejrzliwym Twi'lekiem – kazał zamontować komputer pokładowy zdolny sterować całym statkiem samodzielnie. I jeśli chodzi o przeróbki, to tyle – statek nie wyróżniał się specjalnie. Statek działał idealnie przez ponad 15 lat, jednak w końcu przemytnik został nakryty – ktoś go wsypał. W związku z tym niepocieszony Twi'lek był zmuszony ukryć statek (bo był za drogi, żeby go zezłomować) i zaczął szukać kupca. Przez następnych kilka lat nikt nie był zainteresowany. W końcu tylko szaleniec kupiłby statek zapisany na czarnej liście. Galaktyka jest jednak duża i w końcu trafił się taki szaleniec – w osobie naukowca Doma Sabalosa. Firrerreanin był dużo ciekawszym użytkownikiem. Przemianował statek na bardziej pesymistyczne „One Jump Behind” i zlecił kilka poważnych modyfikacji, dotyczących wnętrza. Wtedy nikt nie wiedział, że pieniądze pochodzą od separatystów, ale też nikt o nic nie pytał – naukowiec płacił i to było najważniejsze. Sam statek kosztował go niecałe sto tysięcy kredytów. W końcu miał trefne numery. To jednak jakby go nie obchodziło. Modyfikacje wykonała stocznia na stacji StarForge znana z jakości swoich usług. Ich pełny przegląd znajduje się poniżej opisu. Po wyjściu ze stoczni nagle okazało się, że numery zniknęły z czarnej listy – widać ktoś miał dobre znajomości. W dwa miesiące później wybuchły wojny klonów. Sam statek zaś służył Sabalosowi i kilku innym naukowcom za mobilne laboratorium i rezydencję, przy czym oczywiście apartament Doma, jako dowódcy, był największy i najbardziej luksusowy. Działał tak aż do 19 BBY (czyli zakończenia wojny), kiedy to praca naukowców zakończyła się, tak samo jak życie ich zleceniodawców. Oni sami byli w tym czasie w przestrzeni, więc nic im się nie stało. Zdecydowali, że Dom dostanie statek, natomiast reszta – pieniądze. Sabalos zlecił kilka następnych przeróbek (ich przegląd także znajduje się poniżej opisu) i od tej pory statek służył mu nie tylko jako laboratorium, ale też warsztat i sklep.


Wnętrze seryjnego statku
Wnętrze:
Pokład 3 (górny) – brak modyfikacji
Pokład 2 (średni) – kabiny załogi - zmienione w luksusowe kabiny dla gości, kabiny pasażerskie – zmienione w wygodniejsze, dwa razy mniej pasażerów, przednia część ładowni – laboratorium i magazynek próbek, tylna część ładowni – apartament Doma, tylny otwór ładowniczy zmieniony na panoramiczną szybę do podziwiania przestrzeni
Pokład 1 (dolny) – przednia część ładowni – warsztat i magazyn broni, tylna część ładowni – sklep


Opis:
Pełna Nazwa: „One Jump Behind”
Polska Nazwa: „Jeden Skok Za”
Producent: Loronar Corporation, Stocznia StarForge (modyfikacje)

Długość: 75 m

Prędkość: 3
W atmosferze: 700 km/h
Hipernapęd: 2

Załoga: 0
Pasażerowie: 13 [1 VIP, 4 luksusowe kabiny, 4 zwykłe kabiny (dwuosobowe)]
Ładowność: 100 t

Uzbrojenie:
2 pulsacyjne działka laserowe (wieżyczki) o mocy 120


Modyfikacje:

Pierwszy właściciel:
2 ukryte schowki
Komputer pokładowy (autopilot)

Stacja StarForge:
Ulepszenie silników
Laboratorium
Magazyn próbek
Luksusowe kabiny

Dom Sabalos:
Warsztat mechaniczny
Sklep z bronią
Przemalowany na czarno

Ostatnio edytowany przez Dom Sabalos (2010-07-29 14:33:09)

Offline

 

#2 2010-07-29 14:05:09

Secorsha

Admin - MG

9139520
Zarejestrowany: 2009-10-03

Re: Dom Sabalos

Może być, tylko statek dziwnie tani, ale to pewnie dlatego ze nie miałeś się na czym wzorować. I tyle ode mnie, nie mam zastrzeżeń


Uprasza się o nie zawracanie dupy Secorshy na gg podczas sesji. Dziękuje.
Jeśli mam jakieś zaległości względem kogo.s - upominać sie na gg

Offline

 

#3 2010-07-29 14:10:12

Dom Sabalos

Zwykły obywatel

25763464
Zarejestrowany: 2010-07-29

Re: Dom Sabalos

Tańszy o 10 tysięcy od zwykłego używanego przez trefne numery.

Offline

 

#4 2010-07-29 14:29:08

Secorsha

Admin - MG

9139520
Zarejestrowany: 2009-10-03

Re: Dom Sabalos

a droideka Dżony kosztuje 500 tysięcy. ja bym taki statek na coś koło miliona oszacował. dla federacji to nie są takie duże pieniądze


Uprasza się o nie zawracanie dupy Secorshy na gg podczas sesji. Dziękuje.
Jeśli mam jakieś zaległości względem kogo.s - upominać sie na gg

Offline

 

#5 2010-07-29 14:32:43

Dom Sabalos

Zwykły obywatel

25763464
Zarejestrowany: 2010-07-29

Re: Dom Sabalos

Wzorowałem się na tych statystykach - http://www.highadmiral.de/d6-lsa/stats/lormed.htm

Offline

 

#6 2010-07-29 14:59:13

Secorsha

Admin - MG

9139520
Zarejestrowany: 2009-10-03

Re: Dom Sabalos

aha. nie nie da sie ukryc ze tam pisze 100, ale my, na ewoku tak troche inaczej patrzymy na pieniążki, bo sugerujemy sie by było nam łatwiej - cenami w  zyciu realnym, za 100 tysiecy mozna juz kupic honde CRV, wiec coś jak myśliwiec średniej klasy, duże statki idą juz w większe pieniążki, ale to tam szczegol - mozna o tym w sesji nie rozmawiac i tyle


Uprasza się o nie zawracanie dupy Secorshy na gg podczas sesji. Dziękuje.
Jeśli mam jakieś zaległości względem kogo.s - upominać sie na gg

Offline

 

#7 2010-07-29 15:03:13

Dom Sabalos

Zwykły obywatel

25763464
Zarejestrowany: 2010-07-29

Re: Dom Sabalos

Ok, w sumie to tylko drobny szczegół.

Offline

 

#8 2010-07-29 16:21:37

EFECTOR

Admin - MG

8613013
Zarejestrowany: 2010-04-05

Re: Dom Sabalos

Jestem na tak, życze miłej gry


http://ewok.reaktywacja.rpg.w.interii.pl/mottodzony1.bmp

Offline

 

#9 2010-07-29 16:22:57

Dom Sabalos

Zwykły obywatel

25763464
Zarejestrowany: 2010-07-29

Re: Dom Sabalos

Dzięki. :) Jeśli mam 2 akcepty, to mogę zacząć grę?

Offline

 

#10 2010-07-29 16:39:25

EFECTOR

Admin - MG

8613013
Zarejestrowany: 2010-04-05

Re: Dom Sabalos

mozesz


http://ewok.reaktywacja.rpg.w.interii.pl/mottodzony1.bmp

Offline

 
PBF Guild

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi

[ Generated in 0.024 seconds, 7 queries executed ]


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
kdcardetailing.pl axel.waw.pl itever.info Szamba betonowe Twardogóra Szamba betonowe Zawadzkie