Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
Mistrz Jedi
*Hakon nigdy nie utrzymywał, ze jego ślepota ma tylko i wyłącznie wady. Świat w swoim wizjonerstwie nie zawsze jest piękny. Galaktyka robi przerażające miny, by wystraszyć patrzącego. Często nie patrząc jest łatwiej. Nie podsyca na przykład chorego zainteresowania ranami, uszkodzonym, pokiereszowanym ciałem, jak teraz.
Wsłuchał się w cisze. I tak było cicho, ale teraz nie słyszał oddechów. Tylko respirator. Byli sami.
Nie odważył się dotknąć ciała. Zamiast tego usiadł przy łóżku na podłodze, ot tak, zwyczajnie, i zagłębił się w Moc.
Jesli zdrowe ciało przyrównamy do okrętu, wygląda ono mniej więcej jak statek Widmo – jest piękne i gotowe, by podjąć wyzwanie. By dostać razy i je zwalczyć.
Chore ciało było wrakiem statku. z którego opadają części. Silniki ledwo dyszą, a załoga – dusza – ewakuuje się z miejsca.
Jako ze w Mocy nie ma praw fizyki, a w imaginacjach już w ogóle, Hakon stanął przed statkiem.
Nie miał określonego kształtu ani wyglądu. Jego glos nie miał barwy ani tonu. Niczego nie było, choc zarazem wszystko było jasne*
Pamiętam cie z Widma *Hakon przemówił do okrętu* chciałeś, bym wrócił i porozmawiał z tobą. Oto jestem
Offline
Oficer Sojuszu
*Gdy Hakon się zbliżył - ciało drgnęło. To pewnie jednak bez znaczenia, bo barabel nie mógł tego zobaczyć. Ale w mocy... W mocy było inaczej. Było aż czuć silną, specyficzną aurę, która nie mogła należeć ani do Jedi, ani do kogoś mrocznego, pracujący na najwyższych obrotach umysł. Trochę to było dziwne w porównaniu z wrakiem ciała. Było czuć, że to stworzenie jest dosłownie na granicy życia i śmierci, ale mimo wszystko, było w mocy. Od samego początku. Taka świadomość, w tej mocy właśnie...* Tak. *Odezwał się statek. A raczej Darven siedzący na nim. Hakon "zobaczył" go, to wyobrażenie bez laski, wyglądające lepiej, młodziej.* Chociaż... Nie sądziłem, że spotkamy się w takich okolicznościach. Tamta sprawa została rozwiązana... Wiesz? *Rozległ się spokojny, głęboki głos. To musiało być dziwne... Zaczęli rozmawiać, tak po prostu. Hakon i właściciel gnijącego ciała.*
Offline
Mistrz Jedi
*Wyobrażenie Hakona dla odmiany nie miało narzuconej fizyczności, i Darven zobaczy go tak, jak zechce. Nazwijmy je wiec umownie Hakonem, było bowiem kwintesencją jego osoby. Skupione tylko na Darvenie w ich dwuosobowym świecie*
Wybacz mi, jeśli wykaże się ignorancją i niewiedza. Nie, nic nie wiedziałem, jednak mam nadzieje, ze wszystko skończyło się dobrze. Zawsze przyda się jeszcze troche dobrych rozwiązań
*Aury się mieszały. Energia Hakona była typowa aurą jedi. Pełna zielonej cierpliwości, szumiącego oceanem wyciszenia.
Wyobrażenie Hakona wyciągnęło rękę*
czy to Kometa? *zapytał, wskazując na okręt* Ten statek stał się pomostem w wielu twoich sprawach. Połączył mnie z Tobą, choć tylko na chwile. Połączył się też ze stanem Zawieszenia
Offline
Oficer Sojuszu
Umiarkowanie dobrze. Wysadziliśmy dawnego... "Mistrza" Generała wraz z Qui-Gon Jinem. Duszki spędzą - z całą pewnością - pouczające kilka miliardów lat pod gruzami, skazane na siebie. Ale przynajmniej dowiedzieliśmy się, kto odpowiadał za awarie Widma... *Człowiek patrzył z uwagą na wyobrażenie Hakona wyciągające dłoń. Pokiwał głową.* Tak... To kometa. Tutaj umarłem. *Darven przeszył zimnoniebieskimi oczyma miejsce, w którym znajdował się mostek tego statku* Bo ja już nie żyje, Hakonie. To żałosne, zapieram się nogami i rękami przed wejściem do Hadesu, nawet nie wiem po co... Tutaj jest mi... Inaczej. *Spuścił zamyślony wzrok.* Nic nie czuję... Wyobrażasz to sobie? Nic. Kompletna pustka. Żadnego bólu...
Offline
Mistrz Jedi
*Wyobrażenie Hakona ujęło się delikatnie za brodę. Od Darvena zalewało, czy wyobrażenie Hakona miało oszpeconą twarz i oczy*
Kiedyś, dawno temu znajdowałem się w podobnym stanie. Zadziwiające jak szybko puszcza się w niepamięć takie wydarzenia. Nie ma bólu, i wraz z nim – nie ma niczego, tylko poczucie niespełnienia. Jakby portal się nie otworzył. Powstał jakiś błąd – jak w programie. Śmierć przyszła w nieodpowiednim momencie. Dlatego tu jesteś… *łagodny głos jak i niematerialna postać zbliżyła się do statku, by go dotknąć*
Kometa ginie. Umiera. Ale wciąż tu jest. Jest tu jej wrak, i to ją z nami trzyma. A Ty? Co chcesz uczynić, Darvenie?
Offline
Oficer Sojuszu
*Darven zastanawiał się nad odpowiedzią. Zabrał głos dopiero po dłuższej chwili.* Nie wiem. Nie jestem pewien. Mimo tego, że nic mnie tu, na tym świecie żywego nie trzyma... Umrzeć mogę zawsze. Istnieć nie, nie dostanę następnego życia. Boję się jednak powrotu... O ile on jest w ogóle możliwy, domyślam się w jakim stanie jestem. *Kometa zaczęła się efektownie rozpadać pod wyimaginowanym ostrzałem. Widać było, jak szyba mostka pęka. Najpierw wypada przez nią Haris, zaraz po nim miał wypaść Darven. Nie stało się tak, jedynie dzięki mocy dotarł do grodzi.* A co, jak to wszystko przeze mnie...? Jakiś błąd, zła decyzja... Gdziekolwiek... *Wyszeptał wpatrując się z zamyśleniem we wrak statku.* Tyle razy już to analizowałem. Każdy szczegół. Może mogłem temu zapobiec.
Offline
Mistrz Jedi
to wszystko już się zdarzyło *odparł, dotykając kadłuba. Jak już wcześniej było wspomniane – wszelkie prawa doczesne nie miały tu racji bytu*
Tam na powierzchni jest przeszłością. Tu będziesz przezywał tysiące razy swoje błędy i wybory, zastanawiając się, czy są słuszne. To jest znak, ze Kometa powinna już odlecieć i zostawić cie. Niech odleci w porty zapomnienia. Zabierze ze sobą tamten dzień. Przestanie cię on trapić, i wspólnie zastanowimy się, co dalej *teraz ręka Hakona wyciągnęła się w kierunku Darvena, jak ręka ojca która pomaga dziecku zsiąść z konia*
Offline
Oficer Sojuszu
Nie wiem, czy to jest takie proste. Kiedyś... Wydarzyło się coś, co bardzo na mnie wpłynęło. To było strasznie destruktywne, nie mogłem się pozbierać, dotąd nie jestem w stanie. Minęło tyle lat, a ja nadal... *Zaczął zbliżać się do Hakona. W jego dłoni pojawiła się laska, chwilę potem przy nogach zawisła ciężka, stalowa kula, później następna uparcie trzymająca się łańcucha przytwierdzonego do nóg, kolejna... Z każdym krokiem Darven stawał się coraz bardziej zmęczony, wyglądał coraz starzej i coraz gorzej.* Jest ze mną... Zawsze będzie. To wydarzenie jest wszystkim, wypełnia wspomnienia, wnętrze, umysł... Nawet kiedy nie chcę. Zwłaszcza. To mnie zmieniło. Ból, który czuje w każdym narządzie, w każdej tkance ciała. To jest takie proste w porównaniu z bólem rozrywającym duszę. Nigdy nie zapomnę, nie potrafię. *Chwycił dłoń Hakona, mając za sobą całe to obciążenie.* I kiedyś nadchodzi dzień, w którym zauważasz, że wszystko co czujesz i masz to ból... Nie ma już nawet nienawiści, wściekłości, chęci zemszczenia się za to, co się stało... Nic. Tylko to, co zarzyna duszę i umysł.
Offline
Mistrz Jedi
*Hakon chwycił dłoń Darvena i pomógł mu opuścić statek*
cierpienie jest jak gorycz wlewany w dzban, którym jest nasze serce. Jeśli jest go za dużo, dzban jest przepełniony, a gorycz występuje z brzegów. Jeśli chcesz, postaram się ci pomóc wyjać ja z dzbana *kometa nadal tkwila w miejscu, rozsypując się kawałek po kawałku. Ów kawałki wirowały w przestrzeni. Przenikały przez nich. A cierpliwa biała aura Hakona czekała*
Offline
Oficer Sojuszu
Nie, Hakonie. Jestem na to skazany, przez wieczność. To... Ta kometa. To po prostu kolejna filiżanka żalu do wypicia, kolejna gorzka łza do przełknięcia. Z czasem można do tego przywyknąć, to staje się rutyną. *Z trudem opuścił kometę trzymając się mocno ręki Hakona. Łańcuchy, na których były zawieszone kule zaskrzypiały cicho.* Wiesz jak stąd wyjść? Jak wrócić? Żyć.
Offline
Mistrz Jedi
*Hakon skinął głowa w potwierdzającym ruchu, jakby mówił: tak, wiem. Nie nalegał jednak na nic. Był tu tylko głosem. Przewodnikiem. Zacisnął mocno palce na dłoni Darvena. Kometa zawyła ostatkiem sił i przeleciała przy nich, a potem zaczęła się oddalać w mrok czeluści.*
Nie skupiaj się na tym, co dopełnia Twój dzban goryczy. Pomysł o tym, ze Qymaen czeka na ciebie, chwytając się wszystkiego, co doczesność może mu zaoferować, by zatrzymać cie wśród żywych. Postaraj się skupić na tych, którym na tobie zależy. Ci bliscy o których tak trudno w dzisiejszych czasach, są dokiem dla naszych statków. Bądź gotów. Podpłyń do brzegu. Ja teraz przejdę przez port, a kiedy wrócę, będę już wiedział, jak wrócić cię życiu
Offline
Oficer Sojuszu
*Darven spojrzał na odlatującą kometę nieobecnym wzrokiem. Nie przerywał. Pomyślał o korporacji z Qymaenem na czele, po którego właśnie przyleciał w miejsce, z którego teraz odlatywała kometa.* Niech tak będzie. *Wyszeptał kierując wzrok z powrotem na Hakona.* Moje życie w twoich rękach, rób co uważasz za słuszne.
Offline
Mistrz Jedi
*Hakon skinął głową i uśmiechnął się*
Dobrze. Zostawię cię teraz tutaj. Czekaj na mnie, ja wróce
*I otaczając aurę Darvena podmuchem ciepła imaginacja Hakona rozwiała się*
*Kiedy się ocknął, czul suchosc w ustach i burczenie w brzuchu. Minęło 8 godzin. Wymęczony wzmożonym wysiłkiem mentalnym podniósł się i oparł o brzeg łozka chorego, którego stan nie zmienił się ani na jitę.
Musze porozmawiać z lekarzami i generałem – szepnął myślach i wyszedł z sali*
[lece, dziekuje za sesje]
Offline
Mistrz Jedi
*Kolejne spotkanie z generałem nadchodziło. Zbliżało się, a Hakon, spędziwszy noc na medytacjach nad szukaniem rozwiązania udał się pod salę OIOM-u, gdzie była ławka dla oczekujących. On tez oczekiwał – generała. Musiał porozmawiać z nim, zanim znowu odwiedzi Darvena w jego uwięzionym w poddającym się ciele umysle. Rozmowa o cudach nigdy nie jest prosta, a Hakon wiedział już, bo plotki mają rączy bieg, ze generał jest wyjątkowo zatwardziały w niewierze w Moc. Mimo wszystko. Przypadek jeden na miliard, jeden swoim rodzaju, ale klasyczny, i bardzo trudny.
Nasłuchiwał metalicznych krokow, oparłszy łokcie o chude uda.
Pomyślał, ze tak jak dla generała cudem jest kontakt w Mocy z kimś w stanie Darvena, tak dla niego – dla Hakona, cudem była medycyna, z którą będą współpracować*
Offline
Rebeliant
*Pojawił się nagle, niespodziewanie, tak jak i jego kroki. Włazy były tu bardzo szczelne. W teorii wiedział, ze nie można napadać nagle na niewidomych. Ale czasem teoria trochę mu uciekała. Zawsze jednak przynajmniej jego punktu widzenia, jak to mawiał – było dobrze. Peleryna załopotała kiedy cyborg, z dość znacznym pochyleniem wchodził w zakręt. Sam nie był w najlepszym stanie. Ironia – w cochrelu brakowało specjalistów cybernetyków. Po śmierci Avy – brakowało jak diabli jakiegoś, najprościej mówią - geniusza. Tak wiec nie dziwota ze generałem po prostu machało, jakby nie do końca panował nad cybernetycznym organizmem.
Stanął jednak przed Hakonem zapominając całkowicie o sobie.*
Nie doniesiono mi o cudzie… *odezwał się umiarkowanie silnym głosem, raczej bezemocjonalnym*
Offline