Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
Biznesmen
*Wysłannik śmierci strasznie nie lubił żeby go dotykać na pierwszej randce, ale najwyraźniej wystarczyło go zwalić ze schodów dwa razy, połamać mu kilka siłowników, dwa razy oślepić i raz popieścić prądem, żeby się na to godził. Skutkuje to właśnie tym, ze nie chce nikogo zabić, choć Han zapewne zdziwił by się na swoje własne wrażenia, gdyby okazało się, ze Ed na dzień dobry chciał zabić każdego który pojawiał się w zasięgu jego wzroku.*
Nie, właściwe piekło mieści się pod pałacem na Ord Cestus, to to takie przedpiekle. idziemy *no i ruszył. ale uprzedził, wiec hak mógł się przygotować. działo było obłe, ale miało uprząż – pasek zapięty jak obroża na dziale, wiec mógł się tego trzymać. mógł nawet na tym zawisnąć, i pewnie tak będzie, bo jeden krok Eda to trzy ludzkie, wiec droid pociągnie za sobą chłopaka*
Offline
No i poszli. Gdy Han usłyszał, że to przedpiekle i może być gorzej pomyślał No to pięknie. Po pierwszym kroku ED-a, chłopak od razu zdecydował się na uprząż. Za każdym razem, kiedy droid stawiał nogę, Han spadał na podłogę, więc spróbował trochę wyżej wejść. Teraz było już trochę lepiej. Han zaczął teraz dogłębniej się nad tym wszystkim zastanowić i spytał się ED-a:
-Czym jesteś, i czy jesteśmy tu sami?
Maszyna była dla niego olbrzymem, który miażdży wszystko co stanie na jej drodze, ale dziś dla niego zrobiła wyjątek. Był zadowolony że w przez te parę dni, wreszcie nie chce ktoś go zabić. Jednak, gdy Han spojrzał na działo ED-a zmienił zdanie, znajdowało się na niej parę wymiocin z koszulki.
Offline
Biznesmen
*”czym jesteś”, wiec wszystko wraca do starej, niekoniecznie dobrej normy. a może po prostu za bardzo się przyzwyczaił do tego, ze wszyscy ostatnio traktowali goi jak osobę?* Wysłannikiem Śmierci, kurwa! *warknął. na szczęście, to znaczy w tej sytuacji, ale ogólnie dla innych istot niż Ed na szczęście on już na boki nie widział. dzialo na którym zawisł Han znajdowało się naprzeciwko martwej pary fotorecewptorów. z sześciu działał Edowi tylko jeden. ale i tak wszystkie, działające lub nie były ukryte poid tym czarnym, lśniącym, przypominającym obicie głośnika czymś na jego głowie.
Wiec to, co zostawione zostało na dziale zostało niezauważone, ale z czasem na pewno Ed uświadomi sobie ze to ma, a wtedy będzie baaaardzo szczęśliwy i uściska tak Hana ze ten prócz rzygów i wydalin będzie miał na sobie własne jelita. Po chwili dotarli do obitych dwoma upadkami Eda schodów biegnących w gorę, gdzie w suficie była zamknięta gródź, a z boku – kontrolka*
Offline
Gdy usłyszał odpowiedź, pomyślał sobie żeby nie zadawać już zbyt wielu pytań droidowi, bo ten nie ma najlepszego dnia. Gdy znaleźli się przy celu Han zsunał się po dziale i opadł na podłogę. Nadal czuł dyskomfort po tej przejażdżce. Oparł się na chwilę przy ścianie i odpoczął. Trwało to parę sekund i chłopak wstał. Powoli kuśtykając i opierając się o ścianę, zaczął podchodzić do panelu. Jeszcze raz obejrzał się na ED-a, wiedząc, że jeśli się nie uda, może źle skończyć. Nie spodziewał się, że to będzie łatwizna. Mozolnym krokiem doszedł do panelu kontrolnego.
Offline
*I to była istna jazda po niespełnionych fantazjach pierwszej dziesiątki największych świrów galaktyki, kontrolka bowiem nie przypominała niczego do czego można było się odnieść, miała cały szereg przycisków, a może czujników zawieszonych nad pulpitem jak bezpieczniki. to bez wątpienia wymagało jakiegoś kodu dostępu lub… cudownego dziecka znalezionego w korytarzu, bowiem jak tylko Han się zbliżył, sekwencja uruchomiła się sama, i grodzie stanęło otworem*
Offline
Biznesmen
*Zły dzień… nikt nie lubi być określany jako „coś” w pytaniu „czym jesteś”, no chyba ze jest droidem a i wtedy tez nie lubi. Ed niestety nie wyglądał jak panienka bez sylikonu. I na całe szczęście nie widział cudu nad kontrolką, bo miał za słaby wzrok, by przy tym oświetleniu wybadać, czy on tam coś jednak wcisnął, czy nie. Za to zaraz podjął kolejną żałosną próbę wspięcia się po stopniach na góre i ucieczki*
Offline
Han był zdziwiony, tym że się to samo otworzyło, ale myślał że to jakaś automatyczna sekwencja, czy coś w tym stylu i widząc tyle tych przycisków pomyślał łoo korwa, tu już trzeba pomyśleć, a to trudne. I tak zamieszany, tym wszystkim spytał się ED-a:
-Mam coś kliknąć?
Jednak zobaczył, że on zaczyna wychodzić i się tym zaniepokoił, bo nie chciał zostać sam. I tak zaczął obserwować poczynania maszyny, z zaciekawieniem, co jest dalej.
Offline
*Dalej było niczym niebie. wszystko na miejscu, skoro piekło na dole. Wręcz wołało: spierdzielaj, mały, zanim ta wielka kupa złomu się tu wdrapie. Edowi bowiem szło mozolnie, nie był przystosowany do chodzenia po schodach, które stanowiły mniej więcej jedną trzecią długości jego stopy*
Offline
Biznesmen
*kontynuując ów czynność czul swoisty niesmak. jego umysł już był przygotowany na kolejny upadek, podczas kiedy olbrzymie, ciężkie ciało umiejętnie pochylało się do przodu dla równoważenia punktu ciężkości, no i wspinał się, choć uszkodzony palec bez przerwy zaczepiał o schodki, przez co Ed w swej irytacji ryczał jak zarzynane ciele i na Hana nie zwracał uwagi, wiec ten może spierdzielac*
Offline
Młody wpatrywał się jak ta kupa złomu, wchodzi na górę. Lecz to odbywało się powoli, a ból, dał o sobie przypomnieć, więc oddalił się od niego i położył się pod ścianą. Zaczął przeglądać swoje rany, ale zbyt dużo ich nie miał bo w większości, miał na ciele otarcia. Miał guza na głowie, więc musiał przyłożyć sobie coś zimnego do niego. Jednak nic takiego nie było, więc po prostu przyłożył guza do ściany. Następnie opatrzył sobie palec, kawałkiem urwanej koszulki. I tak sobie przeglądał własne ciało, udzielając sobie pomocy.
Offline
przenosimy sie tu:
http://www.swewok2.pun.pl/viewtopic.php … 481#p29481
Offline