Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
Opisu szerszego nie wymaga, Orbita jak Orbita. Z Orbity nie widać w ogóle bazy, a powierzchnia Hypori wygląda jak pokryta stożkowatymi wydmami pustynia. Za to już w orbicie każdy statek staje się praktycznie bezbronny, otoczony ukrytymi czujnikami i od początku namierzany z powierzchni planety promieniami ściągającymi i działami
Offline
*Przed orbitą wyskoczył statek, i bez podania pozwolenia i haseł przeleciał chwiejnie przez linię bezpieczenswa. Nie odpowiadał na wezwania. Dlaczego?
W chwili wyskoczenia w starym, nieznanym przecież Arutkowi, bo porwanym statku wystąpił jakiś błąd, coś się zepsuło, i kontrola wybuchła, odrzucając naszpikowanego jej elementami zabraka na drugi koniec kokpitu. Statek rozwył się alarmem, który odebrała kontrola lotów z Hypori. Ale statek nie miał aktualnych przepustek, nie mieli go w bazie danych, wiec wysłanie pomocy nie było znowu takie oczywiste*
Halo, statek Bez Nazwy, zgłoś się. *Odezwało się radio. Oficerowie bezpieczeństwa na Hypori nie byli wcale tacy chętni do chwalenia się przed obcymi, co tutaj się znajduje, wiec nikt się nie przedstawił*
Zostałeś namierzony. Podaj aktualne kody dostępu, w przeciwnym razie podejmiemy konieczne kroki do unieszkodliwienia ciebie
Offline
Dzikus
Nauki Miss wymagały pewnej cierpliwości. Chciała się uczyć i miała chłonny umysł, ale trudno jej było pojąć cywilizację. Nadal wszystko sobie tłumaczyła przekładając na świat bogów i duchów. Ale nauczyła się korzystać z prysznica, oglądała bajki o kolorach, kształtach, zwierzątkach, zasadach dobrego zachowania i różnych takich, żeby obyć się ze światem. Nawet reklamy zaczęła oglądać, skoro Aru jej je puszczał. Polubiła nawet ten cały holonet, chociaż dalej upierała się, że na pytania odpowiada jej duch tego urządzenia. O i właśnie, dowiedziała się co to jest urządzenie, przyrząd i nawet w końcu jakoś się połapała, że można rozmawiać na odległość i że to nie zawsze jest rozmowa z "duchem kamienia".
Kiedy zdarzył się wypadek i ona była w kokpicie. Często przebywała w pobliżu Aru, i koniecznie chciała zobaczyć jak z nieba wygląda inna planeta. Bo już rozumiała, że latają po niebie i że na, czy też w niebie, są różne światy na różnych planetach.
Miała szczęście, bo gdy kontrola wybuchła, była z tyłu więc raczej nic wielkiego się jej nie stało. Ale Zahakowi owszem, więc zaraz do niego podleciała, żeby obejrzeć co się stało i jak mu pomóc. Znała się na tym i miała trochę swoich środków, ale już teraz widziała, że to za mało.
Kiedy tak kombinowała co zrobić odezwało się radio. Wystraszyła się, ale pamiętała co Aru jej opowiadał. Że jak wylądują to będą sprawdzeni bo nie każdy od tak może być na tej planecie. Czuła się tym bardzo wyróżniona, więc uznała, że ten głos to mogą być strażnicze duchy miejsca do którego zmierzają.
Podniosła się więc i podeszła do radia.
- Halo? Halo. Ja Missay Venquipa. Zahak Aru ma rany.
Odezwała się, ale radio gadało dalej swoje i wyraźnie nie na temat jej słów. Obejrzała je więc dokładnie i zobaczyła świecący guzik. Pamiętała filmik o drzwiach otwieranych przeciskami, więc postanowiła go nacisnąć. I powtórzyła roztrzęsionym i niepewnym głosem.
- Halo? Ja Missay Venquipa. Zahak Aru ma rany.
Wyraźny był obcy akcent, ale mówiła dość wyraźnie by dało się ją bez problemów zrozumieć, nawet mimo roztrzęsienia. Nie płakała, bo córki szamanów są twarde.
A "halo"? Uznała to za miejscowe powitanie.
Ostatnio edytowany przez Missay (2011-09-16 11:37:48)
Offline
Missay Venquipa, podaj cel wizyty. Zatrzymaj statek, nie masz pozwolenia na lądowanie *Odpowiedziało radio, a glos w nim całkowicie nieprzejety był tym ze Aru ma rany. Uznali, ze ów istota piotuje ten statek. Bo co mieli uznać, ze jest tym, kim jest?*
Nie mamy cie w rejestrze. Wyjaśnij to
Offline
Dzikus
Słuchała bardzo uważnie, ale zerkała też na Aru. Powinna mu pomóc, ale jednocześnie ta rozmowa ją ciekawiła.
- My mamy wizyta u Etfarta...
Zawahała się. Aru kilka razy powtarzał jej do kogo lecą, ale nie była pewna czy dobrze zapamiętała. Ostatecznie uznała, że jednak trzeba próbować, bo duchy i tak wiedzą więcej niż ludzie.
- U Etfart Akon Sarai.
Wyrzuciła z siebie tak, jak to zapamiętała.
- Ed i Urga... Zahak mi pokazał. Ja nie znam jak ląduje statek. Zahak zna, on rany. Ty jest duch Hypori czy bóg, jak Zahak?
W końcu dobrze wiedzieć z jaką istotą się rozmawia.
Offline
Etfart? *powtórzył zdziwiony głos* Chwileczkę… *I słychać było, jak rozmawia z tym drugim. Zaraz odezwał się*
Proszę zatrzymać statek! *I dalej szeptali* Czym jestem? Nie, ja jestem łącznościowcem, ale już daje oficera dyżurnego…
*I głos się zmienił*
Witam. Tu kapitan Saki za’Hiva. Spokojnie, proszę się nie denerwować. Tak, mamy wiadomość potwierdzającą wasza wizytę. Od pana Edwarda Hakona Saarai. O niego chodzi, tak? Proszę się czegoś chwycić, za chwile wystrzelimy promień ściągający. Wasz przyjaciel już został zawiadomiony o waszym przylocie
Offline
Dzikus
-Tak.
Przytaknęła gdy spytano o imię. A potem czekała zerkając stale na Aru. Ciekawe czy będzie z niej dumny jak się dowie co zrobiła.
- Ja nie rozumie.
Odpowiedziała po tej chwili, bo jak można zatrzymać statek w locie? Ptaki się nie zatrzymują. No i nie wiedziała kto to jest łącznościowiec i oficer dyżurny.
A potem to już było tylko gorzej.
- Tak, on.
Przytaknęła kiedy rozszyfrowano o kogo jej chodziło. Dało się odczuć w jej głosie wyraźną ulgę że się dogadała.
- Ja nie rozumie.
Znowu powtórzyła, bo nie wiedziała o co chodzi z tym promieniem.
- Ty nie strzela. My nie źli. My nie na wojna.
Zaraz zaczęła jeszcze bardziej wystraszona. Bo tylko tak mogła zrozumieć kwestię strzelania.
Offline
Niech się pani nie denerwuje… *Teraz oficer przemówił naprawdę miłym uspokajającym głosem. Zdarzało się, ze czasem przylatywali jacyś „niecywilizowani”. Facet, ten co ranny, leciał gruchotem, coś pierdzielnęło, on leży nieprzytomna ta biedna kobieta odchodzi od zmysłów bo nie wie co ma robić. No ale skoro zgadza się w dokumentach, ze jeden z udziałowców cochrelu spodziewał się takiej wizyty, to nie ma o czym mówić. Trzeba ściągnąć. Jak ktoś za to odpowie to tylko Edward. Za to jakby się rozbili, to oni odpowiedzą przed Edwardem to już gorzej…*
Spokojnie. Niech się pani czegoś chwyci, bo zaraz będzie trząchać statkiem! Nie będziemy strzelać, będziemy was ściągać! *Mówił wyraźnie, tak trochę za bardzo, co dało efekt jak w filmach* Rozumie pani? Niech się pani nie boi, wszystko będzie dobrze!
Offline
Dzikus
Łatwo powiedzieć. Jak tu się nie denerwować jak się nie pojmuje cywilizacji, bóg leży nieprzytomny, mówią o strzelaniu i w ogóle rozmawia się z jakimś głosem z pudełka. Miss zaczęło się kręcić w głowie od tego wszystkiego i miała wrażenie, że zaraz zwymiotuje, a tu jeszcze miało trząść? Biedactwo.
- Ja rozumie trochę.
Odpowiedziała po dłuższej chwili potrzebnej na złapanie oddechu. Nigdy nie czuła się źle w ten sposób i przez to coraz bardziej się bała. Ale nie płakała. Chociaż tyle. I nie panikowała.
- My dobre duchy mamy. Wy nie krzywda nam.
Dodała swoje, jakby to coś miało dać gdyby chcieli ich zestrzelić. No, ale chwyciła się. Niezbyt stabilnego elementu niestety. Nie powiedziała, że się trzyma, bo przecież duchy wiedzą i widzą więcej.
Offline
Nie bój się, wszystko będzie dobrze! *dodał znowu głos, tym razem pełniejszy w emocje, bo słychać było jak ta biedna istota się boi*
Trzy,… dwa… jeden… *I zatrzęsło, rzuciło porządnie, sufit się wgiął. Bo statek był naprawdę marnej jakości. Nie używany, a zużyty. I jak już zatrzęsło, to nagle wszystko zgasło, co się paliło, łącznie ze światłem. Tylko gdzieś w oddali słodki kobiecy glos powtarzał sennie: *
Alarm. Alarm. Wszystkie systemy uszkodzone. Systemy podtrzymywania życia dezaktywowane. Symulatory grawitacji dezaktywowane. Zapas tlenu wystarczy na: 12 godzin. Uwaga. Zbiornik paliwowy rozszczelniony. proszę opuścić statek
Offline
Dzikus
W ogóle nie była przygotowana na moment kiedy zacznie trząść. Nie umiała liczyć we wspólnym, a i w swoim języku znała tylko bardzo podstawowe pojęcie ilości, a nie abstrakcyjne liczby i ich zastosowanie. Więc odliczanie nic jej nie dało. Puściła się, więc i nią zapewne rzuciło, ale kiedy znalazła się na podłodze podczołgała się do najbliższej ściany, a przynajmniej tam gdzie wydawało się jej że jest najbliżej bo niewiele widziała. Miała dobry wzrok i oczy przyzwyczajone do ciemności, ale tutaj to jednak co innego niż na planecie.
W końcu, kiedy już zwymiotowała bo szarpanie targnęło jej żołądkiem, usłyszała głos. Nie wiedziała, że to jedynie zaprogramowany system.
- Ja boję. Ja tutaj. I zahak tu. Ja nie rozumie.
Odezwała się cicho do tego głosu. I nie odważyła się podnieść z podłogi kokpitu.
Offline
*Kobiecy glos powtarzał caly czas to samo. Zaczęło się robic gorąco. Podłoga cały czas drżała. Cialo Aru przesuwało się od sciany do sciany. Horror! I tak z 15 minut które dla Miss były wiecznością. Aż w koncu, po 10 latach tego potwornego stresu wszystko ucichło. na chwile, bo zaraz dało sie słyszeć jakieś wrzaski, łomoty, jakby coś ogromnego próbowało przedrzeć się przez pancerz statku do jego smakowitego, mięsnego wnętrza… czyli do nich*
http://www.swewok2.pun.pl/viewtopic.php?id=212&p=9
Offline