*Rzeczywiście ulica godna Huuda tu była, co drzwi to melina, a rozanieleni klienci z uśmiechem ostatecznego spełnienia leżeli zarzygani na chodnikach. A że Huudowi jak wiadomo ich opary nie przeszkadzają, szedł sobie tędy jak pan.
Był tu tez ktoś, kto takiego „pana” właśnie oczekiwał. A może nawet tego konkretnego. Szedł środkiem, choć był zakapturzony i w płaszczu, to każdy zauważy, ze ukrywać to on się nie umie – szedł byle tylko w rzygi nie wdepnąć, dziwki omijał łukiem…*
Panie… E, ty! *szeptał za Huudem, starając się go dogonić, ale kroczki drobił jakoś tak… dziwnie* …ty, duros, zaczekaj!

*Przez sam fakt, ze facet nie wiedział, co powiedzieć, jak powiedzieć, i w ogóle jak chodzić tutaj, można było wnioskować, ze raczej nie tutejszy, tzn nie z tej dzielnicy, wiec padały dalej: hej stój, hej czekaj, coś tak jeszcze, i w końcu wykończony tymi próbami wyksztusił wreszcie*
No proszę, zatrzymaj się!

*Chłopina zatrzymał się,a  wyzierające spod kaptura szkarłatne oczy z poziomą pofalowaną linią zamiast źrenic spojrzały trwożnie na szyld*
Em… przykro mi, ja nie preferuję… gdyby pan był łaskaw się zgodzić – zapraszam do swojego apartamentu. Też mamy dobrą gorzałkę *I tak ukradkiem rozchylił połę płaszcza by pokazać Huudowi etykietkę butelki z czarnego szkła. Geonosjański krupnik, ta wódka musiała kosztować z 70 kredytów za 0,7! nie to co korrelianska za 19.99*
Bo mam do pana sprawę… lepiej, żeby nikt nie słyszał, a  tam taki gwar…

*Trza znać odpowiedni kod. nemoidianin, bo już nie ulegało wątpliwości kim jest – ale „klasę” ma – ruszył przodem, w  ogóle nie myśląc o tym, ze typy pokroju Huuda mogłyby mu teraz wbić wibronóż miedzy łopatki, zabrać flaszkę, portfel i zapomnieć się na pare dni. Ale jak to nemoidianin – liczył na chciwość łowcy. Zechce zarobić więcej. Facet skręcił w boczną uliczkę i udał się do zawieszonego nieopodal niewielkiego frachtowca, kolo którego kręcił się jakiś dziwny, nierównomierny cień, bowiem było to miejsce poza światłem latarni*
Spokojnie, nie skrzywdzi *uprzedził, kiedy to coś mijali. Była to droideka. Nie, nie ta sama co ma Secorsha. Po prostu zabezpieczenie by żadna hołota nie podeszłą obszczywać statku. I przy okazji próbować go ukraść i przeszkadzać w negocjacjach*
Proszę *zaprosił Huuda. Mały stateczek, kierunek ładownia, a  tam: przepych, ze Job twój mać, żyrandol z prawdziwymi świecami, boazeria ze złotymi lamówkami, dywan z nerwie wełny, podłoga jak mogiła senatora, stoliczek o nóżkach z pozłacanych rogów młodych banth i jeszcze duzo rzeczy których chamskie oko Huuda nigdy nie widziało. No i – jakieś dwa, bardzo dziwne humanoidalne droidy, uzbrojone w karabiny, i droidy i karabiny lśniące tak, by nie zaniżać poziomu w tej „komnacie”*

*I tak Huuda zaproszono na salony i zachęcono by usadził swoją szlachetną rzyć w fotelu. Flaszkę którą przyniósł, podal durosowi, bo polane zostało wino. Przez droida – lokaja. Facet zrzucił płaszcz. Tak, nie pozostawiało złudzeń, nemoidianin, niski, gruby, niewyględny*
Tak, szczerze mówiąc szukałem tu odpowiedniego łowcy od trzech dni, i już prawie zwątpiłem. Ty wydajesz się być… no właściwie to jedyny zdatny do rozmowy na ten temat. Pytanie tylko jak daleko zechcesz się posunać…

*Wino było drogie, wiec mogło Huudowi nie bardzo smakować. Ale na szczęście nie słodkie.
Nemoidianin sięgnął do kieszeni i wyjąwszy mały emiter obrazów, rzucił go durosowi by ten sobie odpalił, a  kiedy to zrobi, ujrzy twarz nemoidianina, bardzo podobnego do tego co tu siedzi, ale starszego o pokolenie*
Musisz zabić mojego ojca. Reginiusz Assto. Udziałowiec i radny cochrelu… *Zleceniodawca wymownie zawiesił głos, a wiec to nie wszystko…*

Podam ci dodatkowe informacje, bez nich nawet nie wylądował byś na Hypori. Ale to nie wszystko. Nie chodzi tylko o zabicie ojca. Wszystko musi wyglądać… *Nemoidianym splótł ze sobą palce i oparłszy łokcie o stolik nachylił się do durosa* …na samobójstwo ojca. Przed śmiercią musi podpisać pewien dokument, dzięki któremu jego firma zostanie po jego śmierci przekazana mnie… no to już wiesz, dlaczego. Place pięć tysięcy teraz i 25 po wykonaniu zadania.