Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
Najemnik
Po wyjściu ze statku Neimoidianina Huudo skierował się do swojego statku, lecz w pewnym momencie skręcił i podszedł do innego statku na którym było napisane "Kosmiczna Dziewica", podpisywanie swojego statku nie było rzeczą popularną lecz się zdarzało, przed statkiem stał odwrócony człowiek do którego podszedł Duros.
*Co tam Hex*
Kiedy zdziwiony człowiek się odwrócił i zauważył Huuda od razu się uśmiechnął
#Nie no nie wierzę, ty tu. Nie spodziewał bym się tu ciebie nigdy, ale sądzę że nie przyszedłeś w odwiedziny co ci zaserwować? Mam niezłe okazy Pijaczków a ostatnio dostałem od pewnego Gammoreańczyka parę pięknych okazów Zawałów#
*Nie ja w innej sprawie potrzebuję 5 twoich Kontrolerów ale tych najlepszych z tego co pamiętam po 500 no i 3 Usypiacze 4 koła powinny wystarczyć co nie*
Powiedział Huudo podając kredyty człowiekowi, oczywiście wiedział że będzie mysiał zapłacić więcej ale nie chciał się wychylać z 5 tysiącami
Offline
*Znajomemu Huuda widać ręcił się biznes, wszystko co Duros zamówił ten miał na składzie, i dorzucił nawet ekstra to, co dostał od owych gamoerriańczyków. Sprawa „napiwku” za osobista kwestią Huuda, o ile zdąży się nad tym zastanowić, bo*
Te, słyszeliście? coś się dziwnego dzieje na orbicie *krzyknął jeden towarzyszy Hexa który tam się koło interesu z nim kręcił*
piepszą coś że… *Ale nie dalo się dosłyszeć, ze co. Nagle zatrzęsło ziemią, wszyscy polecieli na kolana. Nikt nie usłyszał huku. Tylko pisk w uszach…*
Offline
W innej części portu…
*Tang i Seco dobiegli zaraz po pierwszym ataku do statku przy którym był już Tracyn. Wszyscy zaskoczeni. Patrzyli, jak w oddali urywają się mosty innych nemoidiańskich miast. przechylenie Campovii urwało cumy w statku Tanga, ale ten nie poleciał w „przepaść”. Wisiał tak.
Tracyn nawiązał łączność z A’denem, ale tamten nic nie opowiedział. tylko jakieś szumy. I kontakt się urwal.*
Offline
W przypadku Tanga bieg to raczej trochę za dużo powiedziane, bo wciąż pomagał sobie laską podczas chodzenia. Tak więc on energicznie dokuśtykał do statku, gdy się rozpętało całe to piekło. Mieli szczęście, że akurat znajdowali się w części portowej.
Tymczasem Tracyn przed uszkodzeniem mostu siedział sobie wygodnie we frachtowcu i czyścił pancerz. Ustalili, że dziennie tylko dwójka z nich (klonów) uda się na miasto, podczas gdy trzeci będzie pilnował dobytku i nadzorował kanał łączności. No i relaks byłego komandosa został przerwany przez nagły przechył podłogi, a ze nie trzymał się niczego, to poleciał na ścianę, a wraz z nim część sprzętów, które akurat nie były zabezpieczone. A gdy już się z tej kupy śmieci wydostał, to odebrał krótki przekaz od A'dena i tyle. Łączność się urwała. Nie miał pojęcia co się dzieje ani tym bardziej gdzie są pozostali członkowie jego rodziny.
Offline
*Seco pierwszy dopadł do statku i wyciągnął. rękę do tanga, by go wciągnąć*
Chujeee! Jesteście tu? Co się dzieje do jebanej cholehrry?! *W glosie Seco zadźwięczał strach. Wyklinał i był zły, to oczywiste. Ale i cykora miał*
Offline
- Ja pierdole... jebana noga... kurwa...
Sapał Tang, który z wiadomych względów przybył drugi, no i zdyszany. Nie odzyskał jeszcze dawnej kondycji, co go cholernie wkurzało zwłaszcza teraz, gdy musiał być na pełnych obrotach.
Tymczasem z wnętrza statku wygramolił się jedynie Tracyn, który był nieco upaćrany smarem i środkiem do konserwacji pancerza. No i jeszcze kawałek szmaty wystawał mu spod koszulki. Klon jakoś tego nie zauważył, za bardzo był zdenerwowany całym tym zajściem.
- Tylko ja jestem, A'den z Dralem poszli na miasto bawić się z Malkitem. Co się dzieje do cholery?
Zapytał ich dwóch, bo może oni będą się orientować w tej całej sytuacji. Jakiś wypadek czy jak?
- Nie mam bladego pojęcia, ale mi to śmierdzi dywersją przed inwazją
Stary Fibal gdy już wpakował się do frachtowca oparł się ciężko o ściankę, by złapać oddech.
Offline
Przed chwilą pytałem o to samo! *odparl Seco, który teraz stał tak, jak wcześniej łaził – w poplamionej na kołnierzu piwem koszulki i w codziennych wytartych spodniach. Zamurowany stal i gapił się na Tracyna z otwartymi ustami, podczas kiedy Tang wpełzał do statku. Kiedy ten właził, Seco odwrócił się i wyjrzał przez otwarty właz ładowny*
O ja piehrrdole, patrz! *złapał Tracyna za ramie i wycelował pazurem organicznej dłoni gdzieś nad głową prostującego się tanga gdzie na horyzoncie, za przepaścią spowitą mgłą daleko daleko widać było jak most sąsiedniego miasta obrywa się i spada…*
Offline
Tracyn spojrzał we wskazanym kierunku, a że wzrok miał dobry, to szybko wypatrzył to, o co chodziło kaleeshowi. I wcale mu to do gustu nie przypadło.
- Jeden uszkodzony most to jeszcze wypadek, ale dwa to już sabotaż. Tang ma rację, to gra wstępna przed inwazją
Biedny klon pobladł, bo sobie uświadomił to, o czym stary Fibal już niestety wiedział. Jego bracia wciąż byli na mieście i nie wiadomo co się z nimi dzieje. Mało tego, rodzina Seco też gdzieś tam była.
- Mamy przejebane panowie... Tracyn idź po pancerze i po broń, musimy się przygotować do ewentualnej walki. Seco, chodź, musimy spróbować się skontaktować z resztą
Tracyn od razu posłuchał swojego ojca i po chwili go już nie było, zniknął w ładowni przygotowując się do walki. Tymczasem Tang w końcu odkleił się od ścianki i wsparł się na swojej lasce, po czym pokuśtykał w stronę centrum łączności.
Offline
To przechylenie wcale nie musi znaczyć że nasz most też się uhrrwał! *Oświadczył Seco kwitując to stwierdzenie krótkim, głupkowatym zaśmianiem się, ale kiedy się ruszył to widac było ze idzie na sztywnych nogach, i tylko przez ramie usiłuje spoglądać na ten most. Ale poszedł, nawet Tanga wyprzedził, i sam się ulokował na fotelu w kokpicie, chwycił cokolwiek, czego Tracyn tu nie zjadł, i wpakował co pyska żeby mu żeby nie szczekały*
Ale nie rozumiem, po co atakować taką chujową Cato Nemoidie, każdy myślący najeźdźca zaatakował by Hypohrri, nie sądzisz? Dobhrra, już się zamykam, dzwoń…
Offline
Tang nie wszedł od razu do kokpitu, najpierw w Centrum Łączności ustawił maksymalne parametry nadajnika, przekalibrował szyfrowanie kanału i parę innych bzdetów niezbędnych w takiej sytuacji, a na końcu przekierował łączność do kokpitu. W razie jakiegoś ataku będą mogli szybciej zareagować tam, niż w centralnej części frachtowca.
- Mnie się nie pytaj, chuj wie co też ten cały Cochrel trzyma tutaj. Kasę w bankach? Informacje? Może jest tu jakieś centrum łączności? Na prawdę nie wiem, a teraz suń swój shebs bym mógł przejść
Szturchnął go jeszcze laską, po czym sam się ulokował w fotelu pilota i uruchomił kilka podstawowych systemów, w tym ten odpowiedzialny za łączność. Od razu wybrał numer kontaktowy do A'dena, jednocześnie aktywując pełne szyfrowanie. Jedynie Mandaloriańskie komunikatory klonów mogły rozkodować sygnał, więc rozmowa powinna być bezpieczna.
- Oby te chuje niczego nie zakłócały
Mruknął i dał "Połącz"
Offline
*Seco niby był spokojny, niby milczał, ale naprawdę to łatwo się domyślić, bo zachowywał się wręcz jak nie Seco. Dusił w sobie głupie pytania, obserwując przez iluminator port*
Zaczyna się… *szepnął, patrząc, jak do portu zaczynają wlewać się istoty. Wstał momentalnie i wybiegł z kokpitu*
Thrracyn! Trzeba zamknąć ghrrodzie, uciekinierzy, zahrraz wjebią nam się na pokład! A najlepiej podehrrwij ten piękny okhrręt!
*Tymczasem próba Tanga się nie powiodła. Nawiązał tylko takie połączenie, ze miał poziom „łączę” i koordynaty A’dena. Klon był jeszcze na Nemoidii. Ale nie dało się nawiązać połączenia*
Offline
- Chuje jebane!
Ze złości Tang przywalił pięścią w konsolę, ale tej nic się nie stało. Wcześniej specjalnie zabezpieczyli wszystkie komputery na wypadek takich napadów złości. Bo wiadomo, jak coś nie działa to trzeba w to kopnąć lub przywalić z pięści. A że najczęściej któryś z nich miał na sobie pancerz, to już był problem.
- Chwila!
Zawołał klon, który w ekspresowym tempie przebierał się w swój beskar'gam. Generalnie uchodźcami się nie przejmował, bo jak się któryś bez pozwolenia zapakuje do dostanie kulkę w łeb i po sprawie.
- Poderwij, poderwij... rusz kurwa głową! A co z A'denem, Dralem i Malkitem? Co z Fler kurwa?!
Stary Fibal się wściekał nie na żarty, bo generalnie rzecz biorąc byli totalnie nieprzygotowani do walki. Byli w rozsypce, podzieleni na małe grupki rozrzucone po całej Campovii i to w dodatku bez łączności.
Offline
*Seco natomiast nie był za tym by tu stać i bez przerwy odstrzeliwać wchodzące istoty, bo tłum panikuje*
Podehrrwać nie odlatywać, chuju! Nie wpherrrdalać mnie się tu! *I już, jakiś nemoidianin wparował do nich jak do ciebie, wiec Seco pchnął go aż ten do tyłu poleciał*
co za chołota… *Niezależnie od Tanga sięgnął po swój komunikator. A tam: nieodebrana wiadomość tekstowa. Sprzed może 10 minut. Od Fler. W tym całym zamieszaniu i tym dziwnym pisku musial nie usłyszeć.
Przeczytał*
Dzieci są bezpieczne, odlatuj… Te, kuhrrwa, Tang… *Seco przebiegł dreszcz po plecach. Fler była jedi, mogła coś tam czasem wyczuć, ale to było strasznie złowrogie. Dzieci bezpieczne, a co z nią?
Kiedy Tang się obróci, to Seco rzuci mu komunikator* Moja chyba uciekła…
Offline
Zaraz też zareagował Tracyn. Co prawda nie miał na sobie pełnego pancerza, jedynie napierśnik, rękawice i buty, ale broń jak najbardziej miał. Pierwszym dwóm obcym, którzy próbowali wejść do środka pięknie przywalił w gęby, tak że polecieli do tyłu, a z kolei trzeciemu strzelił w nogę. To na chwilę ich otrzeźwiło, ale prędzej czy później znowu zaczną się pakować do środka.
- Tan'buir! Decyduj się szybko!
Tymczasem siedzący za sterami Tang miał cholerny dylemat co robić. Nie chciał zostawiać rodziny i przyjaciół, ale też nie mogli tutaj tkwić zbyt długo, bo w końcu zjawią się tu Imperialni, by zabezpieczyć statki. A wtedy będą mieli przejebane.
- Czekaj, coś sprawdzę.
Mruknął ale w razie W rozpoczął sekwencję przedstartową. Tak więc gdy statek się "rozgrzewał" to stary Fibal wszedł do archiwum i wyszukał niedawno ściągniętej z holonetu mapy miasta, na której zapisane były koordynaty. Porównał je z tymi odczytanymi z systemu łączności i doszedł do wniosku, że ad'ike żyją i kierują się do mieszkania Gawilów.
- A'den kieruje się w stronę waszego mieszkania...
Offline
No to możemy być spokojni. Kluczyki od saxxeta leżą na komodzie. Znajdzie… *Seco machnął ręką. Tak jakby A’den szukał kluczyków… no ale – to był Seco. Popatrzył jak Tracyn dziękuje kolejnym uprzejmym pasażerom na gapę. *
Offline