Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
Biznesmen
Missay… *wymruczał Edzik, i zrobił coś zaskakującego, ale w sposób płynny i delikatny. Pochylił łeb i pyskiem podbił brodę Miss, tak by podnieść jej głowę, a w sekundzie później znalazł się z nią „nosek w nosek”. Widział jej twarz jak osoba odrobinę wyższa, bo nadal miał ustawiony łeb w ten sposób by to na to pozwalało*
…Ty też robisz bardzo dużo dla mnie. Też uczysz mnie mnóstwa dobrych rzeczy każdego dnia. Dzięki tobie jestem spokojniejszy, nie denerwuje się, ufam ci. Nie masz pojęcia, jak wiele mi dałaś
Offline
Dzikus
Trochę ją wystraszył, ale logika świadomości że Ed nie zrobi jej krzywdy sprawiła, że się nie cofnęła tylko w efekcie stała zaskoczona. A jeszcze bardziej ją zadziwił i zawstydził swoimi słowami.
- Ja Ciebie uczyć?
Spytała, no bo i jak teraz mogła prosić o międzylądowanie gdzieś gdzie mogłaby pobyć chociaż kilka godzin sama, zaszyta gdzieś w lesie.
Offline
Biznesmen
*chyba normalnie. Tak jakby i nic Ed nie powiedział. Bo teraz osiągnęła już taki stan „zespolenia z Edem” że ten zrobi dla niej wszystko. Taki już był*
Tak, ale nie pytaj mnie jak, bo sam jeszcze tego nie zrozumiałem…
Offline
Dzikus
Pokiwała więc głową i blado się uśmiechnęła.
- To ja ciesze ja uczyć.
To było faktycznie dla niej zaskakujące, więc znów go pogładziła po siatce. A poprosić nie miała odwagi, nie chciała się narzucać, zaprzątać głowy, zmieniać mu planów. Nie myślała tak bardzo o sobie.
- Ty pokazać mi statek?
Wiedziała, że on dla Edzia jest ważny, więc w końcu się zebrała, dzięki jego motywacji, do tego by zmienić pokład i zobaczyć owiane "legendami" cudo.
Offline
Biznesmen
*A on nie wiedział. Zaproponował jej powrót na Dagobah. Nie powiedziała, ze chce lecieć tam, ani nigdzie indziej. Uznał, ze jest zmęczona i zestresowana. Odprowadzi ją do pokoju, pozwoli w spokoju zasnąć. Powinno jej minąć, tak sądził.*
Nie jesteś zmęczona? Może odpoczniesz. Zaprowadzę cię do twojej kwatery. Tam ktoś przyniesie co coś do picia, do jedzenia. Pokaże ci gdzie jest łazienka. odprężysz się, a statek zwiedzimy jutro, z Urgą i Hakonem. Co ty na to?
Offline
Dzikus
Znów pokiwała głową. Wiedziała że może się na niego zdać. Zresztą faktycznie sen jej pomoże, może też kąpiel jeśli tu są takie wygody.
- Tylko... co to kwatera?
Domyślała się, ale wolała się jednak upewnić. No i sporym sukcesem było to, że dobrowolnie postanowiła opuścić Eskę.
Offline
Biznesmen
*Na pewno nie aż takie, ale każda kwatera miała prysznic. Było też wspólne jaccuzi, dla wyższego personelu, w tym i dla Miss, ale już nie na wyciągniecie ręki. Zanim Ed dojdzie do końca korytarza dojdzie do wniosku, ze Miss trzeba umieścić w kwaterze bardziej ekskluzywnej, z wanną, a nie prysznicem. Do słabszej kwatery władują Aru, to może po miesiącu zorientuje się, ze nie ma wanny i zacznie podejmować jakieś wyższe czynności.*
Tak jak sypialnia na Hypori: taka twoja mała chata w chacie. Chata w statku. Potem pójdziemy na magazyny i pozbierasz sobie rożne fajne rzeczy do udekorowania kwatery *Autodestrukcja nadal była wykańczana, na magazynach było całe mnóstwo rzeczy w stylu ścinki tapet, kawałki ładnych deseczek, tkanin, firanek, końcówki farb – Missay zrobi sobie prawdziwy królewski raj w stylu muehawi. I może się trochę przy tym rozchmurzy.*
A potem, jak już obejrzymy statek, to pójdziemy na mostek, czyli taką… głowie statku… będziemy w głowie statku, będziemy patrzeć przez jego oka… i obejrzymy film o rybkach do końca *I tak zagadując ją by jej łatwiej było, delikatnie ewakuował się z frachtowca*
Offline
Dzikus
Już sama możliwość tego, że będzie mogła zrobić coś po swojemu, że Edzio jej jawnie pozwolił, rozchmurzyła ją troszkę. W końcu do tej pory raczej starała się nie ruszać zbyt wiele i nie zmieniać, bo to nie jej. A jak zobaczy farby i będzie mogła wymalować swoje symbole to na pewno będzie się lepiej czuła. Bardziej jak w domu. No i Edzio pozna troszkę jej kultury.
Szła razem z nim taka zagadywana, no ale pewne rzeczy mają swoje minusy.
- Na mostek... tutaj nie wypadek?
Musiała spytać, ale w końcu nie codziennie wybucha przy niej konsoleta.
Offline
Biznesmen
Tutaj? Spróbowaliby… każdy wypadek będzie miale ze mną do czynienia! *I się demonstracyjnie wyprężył, nogi rozstawił, podniósł się na wyższy pułap, działa dał na boki, warknął ze dwa razy co zabrzmiało bardziej jak chrumknięcie, bo już zauważył ze Miss czuje dyskomfort jak on warczy. Sam Edzio tez inaczej się czuł na Autodestrukcji. Na Hypori musiał dostosowywać się do jasno określonych reguł swiata w którym ciężko było żyć komuś takiemu jak on. A tu? Tu to był jego swiat, który kupił, zaplanował i teraz tworzył. Edolandia.*
czyli innymi słowy: nie, nie martw się, nie będzie wypadku. To za duży statek na wypadek…
Offline
Dzikus
Zaśmiała się nawet kiedy zrobił tą prezentację siły i wcale nie wystraszyła się tego chrumkowatego warczenia. Widać opłacało się trochę obniżyć obroty przy niej.
- To dobrze... Tamto być...
No i nie dokończyła, żeby nie powiedzieć "straszne".
Offline
Biznesmen
*Zauważył. Bardzo mu się ogólnie większa ekspresja podobała, bo miał zaburzoną akceptację swojego „ja” a przez takie drobiazgi było mu łatwiej godzić się ze sobą samym. Ostatecznie jednak zaraz zrobił się normalny – normalna postawa, zwykły, niski pułap i „człapanie”, chociaż bywały dni kiedy poruszał się z niebywałym wdziękiem. Choć może i zaplanował sobie ten statek, to jeszcze go nie znał, i był ostrożny. Cały czas zagadując Miss (choć nie domyślił się co chciała powiedzieć) powiódł ją w głąb okrętu*
Offline
Gdy Ed dotrze do hangaru to od razu zauważy, że główne wrota są otwarte i przy nich zgromadził się mały tłumek ciekawskich, którzy wpatrywali się w przechwycony frachtowiec. Zakapturzona istota wycofała się w głąb stateczku, ale wciąż ją było widać. Miała przy sobie nieprzytomną nautolankę i coś do niej chyba mówiła, kiwając się do przodu i do tyłu. Czasami było widać skrawek jej ciała, który błyszczał jasnym blaskiem. A więc technicy nie kłamali, ona na prawdę świeciła.
- O kapitanie... nareszcie, nie wiemy co robić. Digs proponował pomoc, ale ona tylko krzyknęła by się nie zbliżać i potem weszła z powrotem na pokład. Ale co jakiś czas nas obserwuje... i normalnie mam ciarki na plecach.
Kilku członków załogi przytaknęło, potwierdzając słowa swojego kolegi. Generalnie się bali, bo nie znali tej istoty.
Offline
Biznesmen
*Kilkanaście minut Edowi podroż zeszła. Jak chciał to całkiem szybko biegał, ale momentalno zwalniał bo mimo wszystko trochę się samotności tutaj obawiał, wciąż jeszcze leżały niespodziewane, straszne przedmioty które go za bardzo angażowały.
No ale w końcu się pojawił. Wyszedł ja otwartą przestrzeń hangaru majestatycznym krokiem, z całym tym swoim imponującym ogromem. Załoga z hangaru znała go naturalnie trochę mniej niż ci na mostku, ale już zdążył się pokazać jako stosunkowo niegroźny.
Zatrzymał się i najpierw obserwował z daleka. Podszedł za jakiś czas i wtedy wdał się w rozmowę. Łeb pochylił i patrzył, podczas kiedy technik do niego mówił.*
W sumie nie ma się co dziwić, ogłuszyliście jej matkę. Jak ona ogłuszyła tego chłopaka? Nic mu nie jest? Użyła jakiegoś przedmiotu, czy jakiejś nadprzyrodzonej zdolności? *Ed mówił cicho, i obserwował, nie spoglądał na rozmówcę. Zastanawiał się czy to stworzenie już go widzi*
Offline
- Chłopaka? Ich tam pięciu było! I mam nadzieję, że nadal jest!
Oni nie mieli kompletnie pojęcia co się tam wydarzyło. Pięciu weszło, słyszeli jakieś głosy a potem krzyki, coś huknęło i się pojawiła ona, krzycząc co zrobili jej mamie. No to oni jako bardzo odważna załoga... dali drapaka. Bo kto wie co to za demon? Jeszcze ich pozabija czy coś.
A tymczasem sprawczyni dalej klęczała skulona na podłodze, bojąc się bardziej niż załoga hangaru. Dla niej to co tu się działo było całkiem nowe, nieznane, dziwne. Jej mama była nieprzytomna, a teraz jeszcze pojawił się jakiś wielki stwór, który groźnie wyglądał. Była już kompletnie spanikowana. Najchętniej ukryłaby się gdzieś ze strachu, ale musiała pilnować mamy.
Offline
Biznesmen
*Wydał dziwny niski i cichy dźwięk. Musiał się zagapić, czy pilnować Ioni, i stwierdził ze oni przez ten czas wyciągnęli tych ludzi, ale widać nie. Nie miał do nich pretensji, w końcu nie ich wina. Nie chcieli zabić tej istoty. Choć może i inny kapitan by ich zbeształ. Ed nie, ostatnie chwile były trudne dla wszystkich.*
No dobra, to teraz ja. Starajcie się… nie wiem, jakby to określić najprościej…. miejcie jaja i zachowajcie zimną krew *I pac gościa łbem w bok. Ale nie tak by bolało. Mogli sobie ten gest interpretować we własnym gronie, Edzik na razie nie myślał o tym. Zaczął zbliżać się powoli do wejścia do tego statku, jednocześnie obserwując co się będzie działo. jakby go obezwładniono, to i tak system wszystko sfilmuje i zapamięta. I tak będzie szedł, aż usłyszy jakieś słowa kierowane do niego*
Offline