Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
Fibale wiedzieli jak się toczą wszystkie dyskusje z Seco i jak się kończą, różnie też na to reagowali. Tang, Dral i Tracyn w sumie najlepiej się z kaleeshem dogadywali, bo często na głupie tematy z nim rozmawiali. A'den zaś był jak kłoda a Brex dosyć drażliwy i ponury, więc oni odpadali.
A co do Malkita to niech się tam bije, tutaj akurat to jest mile widziane, takie współzawodnictwo. Jeśli zostanie tu dłużej to się nauczy jak walczyć by pokonać przeciwnika, a nie tylko by się z nim potłuc dla zabawy. Ale fakt, te ich wrzaski dobijały. Ale w całym obozie panował hałas, więc muszą jak najszybciej dotrzeć do najbliższego zejścia pod ziemię.
Offline
Dzieciak
*mijał czas. Seco cierpiał, ale pic nie łaził, o dzowo. Tylko czasem robił się irytujący i męczył Tangów o przyniesienie czegoś.
Malkit nadal nic nie wiedział, i nie dopytywal czemu tata tak ma i gdzie mama. Czasami tez był smutny, uciekał sam, piszczał. Ale nigdy się nie skarżył, kiedy wracał – bawił się znowu.
Często bardzo dziwnie, mieszkańcy osady często skrobali się po głowach, bo od kiedy Malkit się pojawil, zabawy dzieci nabrały nowego, niebywałego wymiaru.
Już od godziny pod obumarłym drzewem o nisko spuszczonych gałęziach wrzało od dziecięcych scesji. Okazało się, ze to dwie przeciwne sobie „młode klany” kłócą się pod galezią z której zwisa… Malkit! Szel trzymał się gałęzi wszystkimi kończynami i ogonem. I wisiał. A oni się kłócili*
Offline
Tang na razie Seco nic nie mówił i nie zwracał mu uwagi, dawał mu po prostu czas na otrząśnięcie się. Jednak taka sytuacja dłużej trwać nie będzie i w końcu mu spuści łomot i wykopie go do roboty. Póki co jednak na to się jeszcze nie zanosiło.
Co zaś się tyczy Malkita to obowiązek opieki nad nim wzięli na siebie Dral i Tracyn. I to właśnie oni zbliżali się do drzewa na którym wisiał Szelek, bo mieli dla niego małą niespodziankę. W obozie organizowano grupowe polowanie dla dzieci pod opieką dorosłych. To była dobra okazja by podpatrywać dorosłych i powoli wdrażać się w całą tą atmosferę. No i bracia chcieli namówić Malkita na taką wspólną wycieczkę w las.
- Malkit złaź na ziemię
Zawołał do niego Tracyn, gdy już byli blisko drzewa. Miał on na sobie nieco zielono-brązowy pancerz, podobnie jak i jego brat. Nie były to ich własne, a wypożyczone, pozbawione większości gadżetów i elektroniki. Takie podstawowe skorupki przeznaczone do polowania. Ich beskar'gamy miały zbyt krzykliwe kolory.
Offline
Dzieciak
*Kiedy podeszli, usłyszeli wrzawę, klutnie. Coś „granat” i wyzwiska. Nie było głosu Malkita. ten wisiał i milczał zawzięcie*
Nie zejdę, strajkuje *odezwał się dopiero do dorosłych, przez co dwie grupy na chwile zamilkły i tez popatrzyły na Drala i Tracyna, i zaraz na „urrra” wszystkie rzuciły się w ich kierunku. jedni krzyczeli: to był granat”, a drudzy zaprzeczali, krzycząc ze to była tylko zwykła szyszka*
Offline
Tracyn i Dral byli młodzi, więc tam się nie przejęli za bardzo tym atakiem dzieciaków, chociaż byli świadomi tego, że do dorosłych by tak nie doskoczyli. Wobec starszych verde trzeba było bez wyjątku okazywać szacunek, nawet jeśli kogoś się nie lubiło (stwarzało to też możliwości do subtelnego jak dla Mando okazywania pogardy nielubianym osobnikom). Wytłumaczenie było bardzo proste, im starszy był dany verd (wojownik) to znaczyło automatycznie, że jest bardziej doświadczony, więc w przypadku nie okazania szacunku mógł takiemu delikwentowi udzielić bolesnej lekcji. Bez wzajemnego szacunku Mando dawno temu by się nawzajem powyrzynali za byle obrazy.
- Hej, hej spokojnie! Jaki granat?
Dopytywał się Dral podczas gdy Tracyn próbował przepchać się do drzewa, by pogadać z Malkitem.
- Złaź, mam dla ciebie niespodziankę. I nie ma strajkowania!
Offline
Dzieciak
*Nie było to zaraz takie straszne atakowanie, Trącyn przepchnął się bez problemu, znaczy ze ustąpiły i szanowały oba zwaśnione „klany”. Zaraz tez zaczęło się tłumaczenie*
Bo tam jest nasza baza a Hen z Malkitem, Jake i Nobi wrzucili nam szyszkę że to niby granat, i chcieli żebyśmy umarli!
- To był granat, głupku! *Odciął mu się tęgi przyjaciel Malkita*
Mówiłem trzy razy że to granat! Mieliście nawet szanse uciec, mówiłem: rzucam granat!
- To była szyszka, to jest granat! *I wyjął z kieszeni pięknie rzeźbioną atrapę granatu*
- To ze mój ociec zamiast strugać takie zabawki zajmuje się prawdziwą robotą to nie znaczy ze nie mam granatu!
*Hen aż pluł ze złości, tymczasem zaczęła tłumaczyć ruda dziewczynka*
I Malkit zaczął strajkować przez to ze oni się nie zabili od granatu. A ze był naszym przywódcą, to przestaliśmy walczyć, a oni nas wyzwali od dar’manda, to Hen przywalił Kamisowi w zęby, a ten się obrazil i poszedł. A to był ich przywódcę i teraz nie wiemy co robić. tak wałczyć bez przywódców?
*Malkit zas wisiał i już widać było po nim powoli niepożądane symptomy przelania się krwi do mózgu*
Ja strajkuje *powtórzył tylko* Za honor!
Offline
- Ej! Jeżeli obie grupy się bawiły to ta co oberwała granatem powinna umrzeć i tyle. Ale jeśli się nie dogadaliście i to był taki sobie wybryk, no to nici z umierania
No wiadomo, do zabawy potrzeba chęci, a jeśli ta druga grupka, która oberwała niby granatem bawić się nie chciała, to zmusić ich nie idzie.
- A wyzywanie od dar'manda jest bardzo obraźliwe, więc tego nie róbcie. Macie za to całą mase innych wyzwisk.
Dral starał się załagodzić sytuację, podczas gdy Tracyn tracił powoli do Malkita cierpliwość. Ale gdy usłyszał o przekleństwach, to postanowił się włączyć do dyskusji, oczywiście podając różne przykłady.
- Noo racja, macie np. shabuir, di'kut, besom, chakaar, hut'uun... chociaż to prawie jak dar'manda... co tam jeszcze... o moje ulubione Kaysh mirsh solus, jest jeszcze shab, laandur, or'dinii, Nar'sheb, Ori'buyce, kih'kovid, osi'yaim, sharal, sheb'urcyin, Slana'pir, Sooran, Usen'ye, vaar'ika, Ni'duraa...
- Skończyłeś?!
Dral musiał ostro sprowadzić brata na ziemię, bo w końcu istniała szansa, że oni jeszcze tych przekleństw nie znają, a tu Tracyn im zaczął wymieniać je jak leci.
Co do przekleństw Mandalorian to próżno tam szukać takich jak spierdalaj, chuj, ćwok itp. Dotyczą one głównie cech charakteru oraz obycia danej osoby. Są więc obelgi zarzucające tchórzostwo, słaby charakter, głupotę, brak rozwagi, brak higieny itp. Mando traktują je więc dużo poważniej niż takie nic nie znaczące jak chuj czy pierdoła.
Offline
Dzieciak
*Nie ma to jak uczyć dzieci przeklinać. Ale zadziałało: zaraz się pozamykały choć dzioby były pootwierane, tak jak i oczy. No, Tracyn będzie się przed ojcami tłumaczył jak się dzieci popiszą tym co się od starszego nauczyli. I to jeszcze „brata” ich kolegi.
Było cos jeszcze. Wiszący na drzewie Malkit spadł z wrażenia*
Offline
- Co się czepiasz? Widzisz jacy są grzeczni? Aż nawet Malkit grzecznie na ziemię zszedł. Ja to mam dar wychowawczy
Tracyn wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu samozadowolenia, chociaż teraz się nad tym zastanowił i stwierdził, że chyba jednak głupio postąpił, wymieniając jak leci przekleństwa, które znał. To takie "nie pedagogiczne". W sumie bardziej się bał wkurzonych rodziców, niż samego faktu błędu wychowawczego.
- Się znalazł pedagog od siedmiu boleści...
- Ne'johaa... mamy Malkita, pryskamy.
- Tracyn... nie mieliśmy go przechwycić, tylko zapytać czy pójdzie z nami.
- Przecież to wszystko jedno, czego się czepiasz?
Dral nie wytrzymał i walnął się dłonią w czoło, bo jego brat czasami go tak wkurzał, że miał ochotę mu dać w zęby. Ale praktycznie nigdy nie wprowadzał swoich myśli w czyn, w końcu uważał się za najnormalniejszego z całej rodzinki. No ale mieli Malkita, więc wolał on zapytać, niż dać szansę Tracynowi na wymyślenie jakiegoś kitu.
- Malkit, organizują polowanie dla adiike pod opieką dorosłych, chcesz się zabrać? To w sumie jedyna okazja, by pozwiedzać dżunglę
Normalnie do lasu nie wpuszczano dzieci, a dorośli pchali się tam tylko na własną odpowiedzialność.
Offline
Dzieciak
*Malkit zaraz postawił uszu i pozbierał się z ziemi*
Ce!
*Inne dzieci popatrzyły na niego z zazdrością. Tylko Hen cieszył się ze się przyjacielowi taka fucha trafiła*
Offline
Każdy w końcu do dżungli trafi, ci tutaj byli za mali. Generalnie Malkit też nie powinien z nimi iść, ale jakoś go wepchnęli tam (właściwie Tang to zrobił). Przedtem muszą jednak powtórzyć parę podstawowych spraw.
- No to chodź.
Bracia zachęcili Malkita do podążenia za nimi a gdy już się odpowiednio oddalili to Dral zaczął monolog informacyjny. To były ważne informacje, więc klon starał się jakoś trafić do rozsądku szelka.
- Słuchaj Malkit, to nie będzie zabawa, dżungla jest na prawdę niebezpieczna, więc musisz słuchać się starszych, nie tylko nas. Nie oddalaj się nigdzie bez pozwolenia i opieki.
Powoli zbliżali się do grupki Mandalorian, która składała się z czterech dorosłych oraz czterech dzieci, na oko mieli oni 12 lat. Wszyscy oczywiście byli w pancerzach, dodatkowo ubrudzonych nieco śmierdzącym błotem.
- To ci się spodoba... możesz cały utaplać się błotem. Właściwie musisz, by zwierzęta cię nie wyczuły, a że nie mamy do ciebie pancerza, więc to konieczność.
Malkit tak na oko był przystosowany do życia w lesie, wiec dla niego pancerz niezbędny nie był.
Offline
Dzieciak
*Malkit uśmiechnął się do przyjaciela, wrogiemu klanowi pokazał język, i z ogonem do gory podreptał między Dralem a Tracynem tam gdzie ci go chcieli zabrać. Uszka miał sterczące, słuchał i nie dyskutował.
Widać wśród dzieciaków wyjście gdzieś z dorosłymi to był prestiż. A już do dżungli to już w ogóle, jak inni się chwalili zew w barze pod stołem siedzieli jak ociec pił.*
Dobra. ja drzeczny będę!
*Malkit nie miał pancerza. No, chyba ze coś dla niego skołowali i będzie musiał się w to ubrać, to tak zrobi. Był przystosowany do życia w lesie, ale na Genui szele były ostatnie w łańcuchu pokarmowym. Nie miały naturalnych wrogów. Kiedy zobaczył pozostałych to zaklekotał, ale i łebkiem skinął, jak uczyli go. *
Offline
Niestety nie mieli, bo schemat jego sylwetka nie był powszechny wśród Mandalorian. Ta jego unikalność była właśnie wadą, bo na szybo nic nie mogli wymyślić, a nie było sensu by zamawiać dla niego pancerz na tym etapie rozwoju. Muszą po prostu poczekać aż dorośnie i wtedy kowal zbierze wymiary i coś tam dla niego stworzy. Z humanoidalnymi dziećmi problemu nie było, bo zawsze szło się wymienić z kimś innym. Dziecięce pancerze były tanie, wykonane z przeciętnych materiałów. Noszono je głównie dla noszenia, by ciało przyzwyczajało się do zwiększonego wysiłku z powodu ciężaru opancerzenia. To pozwalało bez problemu przystosować się do dorosłej wersji beskar'gamu.
Wracając do grupki, to byli to ojcowie z synami. Każdy z nich bywał już w lesie i wiedział, co ich tam może czekać. Wyprawa do dżungli była istotnym elementem szkolenia, a że w grupie bezpieczniej to organizowano czasem takie łączone wypady. Po dołączeniu do grupy bracia umazali Malkita od stóp do głowy błotem. Trochę co prawda śmierdział, ale to zamaskuje jego naturalny zapach i odstraszy drapieżniki. Na Dxun to natura była górą i nawet Mando musieli uważać by nie paść jej ofiarą. Tylko najtwardsi ruszali do dżungli w pojedynkę, reszta poruszała się oddziałami.
Wkrótce dołączył do nich ich przewodnik, potężnej postury wookie w częściowym pancerzu, bez kombinezonu. Zaryczał na powitanie reszty a ci zaczęli się zbierać. Dral z Tracynem założyli hełmy i poszli po oparte o mur karabiny myśliwskie. Były proste, solidne i odporne, elektronikę ograniczono do niezbędnego minimum. Wookie zaś miał potężną kuszę stworzoną przez jego lud.
- No Malkit, w drogę
I tak ruszyli. Dorośli byli uzbrojeni w karabiny zaś dzieci dostały podręczne pistolety do samoobrony. Malkit też dostał, z pasem i kaburą, więc mógł go przyczepić gdzie mu było najwygodniej. Polować będą dorośli, natomiast młodsi mieli tylko obserwować i się uczyć.
Offline
Dzieciak
*Malkit był zachwycany błotnym kamuflażem, tarzał się, rzucał błotem w Tangów, ogółem – pyszna zabawa, ale dal się zdyscyplinować wręcz jednym spojrzeniem. Bardzo mu zależało by na tle tych innych dorosłych wyjść jako przynajmniej elitarny.
Później zapiął sibie pas przez klatkę piersiową i ruszył za dorosłymi. nic nie gadał, ale to na razie. Ogon zaś niósł aż zakręcony nad głowę, co u szel było oznaką najwyższego zadowolenia*
Offline
Szli spokojnym, zdyscyplinowanym krokiem, parami. Wyróżniali się jedynie Tracyn i Dral. Właściwie to jeden z nich robił za dodatkową obstawę, ubezpieczajacą tyły, a że nie umieli się zdecydować, który to będzie więc uznali, że będą się wymieniać na tym stanowisku.
W obozie nie wzbudzili sensacji, to był powszechny widok. Przemarsz trwał kilka minut, w końcu ich obozowisko małe nie było.
Minęli pierwszą bramę i strażnicy życzyli im powodzenia w łowach, oczywiście w Mando'a. W basicu takie pozdrowienia były jakieś takie bez wyrazu.
Do drugiej bramy dotarli szybciej, tamtejsza straż była liczniejsza i lepiej uzbrojona. Kilku verde ukrytych było w okopach, kolejnych kilku patrolowało szczyt muru, który wyznaczał bezpieczną granicę obozowiska.
Wookie zaryczał głośno, ale tylko jeden Mando rozumiał o co mu chodzi, pozostali mieli znaczne problemy, bracia również.
- Wkraczamy do lasu, więc ograniczcie rozmowy do minimum, kto ma wewnętrzne komunikatory to niech ich używa. Patrzeć pod nogi, nie deptać kruchych gałęzi. Rozglądać się wszędzie i do cholery nie zgińcie mi tutaj.
MAndo mieli ten plus, że mogli wyłączyć fonię zewnętrzną, komunikując się na zamkniętych kanałach. Malkit hełmu nie miał, ale Dral podsunął mu małą niespodziankę, specjalny maleńki odbiornik wkładany do ucha. Ten konkretny był tak przerobiony, by pasował szelkowi.
- Odpowiadaj migam, bądź cicho.
Pouczył go jeszcze Dral. No i weszli do lasu.
Offline