Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
Dzikus
- Heday mi kazać.
Odpowiedziała szczerze i całkiem poważnie. Trafiła się zawiniątku prawdomówna osoba, która nawet dla boga nie skłamie. Zresztą nie odczuwała zagrożenia dla niego, bo nie rozumiała co tak naprawdę się tu dzieje.
- On musi rozmowa z Edward. Tak mówił.
Dodała prostując się dumnie. Tak, Miss ratująca galaktykę.
Offline
Dzieciak
*Dla strażnika to była istna beczka śmiechu. Zaś jeszcze zabawniejsza niż treśc wypowiadanych przez dziewczynę oświadczeń była jej duma i powaga. Naprawdę mimo najszczerszych chęci nie można było się chociaż w duchu nie roześmiać!
Dlatego tez blondyn przechodził istną próbę charakteru*
Z Edem? Ale Eda tu nie ma, chyba powinnaś go na mostek zanieść, a nie tu…
*Tymczasem ten, co rozmawiał przez holo nagle bardzo gwałtownie zareagował*
- Greg! Zatrzymaj ją! *Krzyknął, po czym natychmiast dobył broń i wycelował ku Missay. Przez krótkofalówkę w hełmie już instruował kolegów, który nagle się zmobilizowali.
Greg nie wiedział, o co chodzi ale był posłuszny dowództwu, wiedział, jak to działa. Chwycił dziewczynę za ramie, a drugą ręką sięgnął ku zawiniątku.
W mgnieniu oka jednak ud Olu przez jego rękę aż ku górze błysnęło aktywne ostrze wibroskalpela. Greg zrobił wielkie oczy. Nie zdążył nawet poczuć bólu. Ujrzał jego zaciśnięta na kocu rękę, wiszącą w oddzieleniu od ciała, krwawiąca strumieniem na stopy Missay. Krzyknął, upadając na kolana i chwytając się za kikut*
Kurwaaaa!
Nie minął ułamek sekundy od tego zdarzenia, Missay tez Ne zdążyła pewnie się an dobre wystraszyć, jak poczuła, ze jej ciało jest zniewolone, a coś silnie ciągnie ją do tyłu za włosy, odsłaniając szyje. Poczuła ból z boku szyi, kiedy wibroostrze dotknęło ciała.
Wyraźny znak dla strażników – ruszcie się a ją zabije.
To był on. Młody dug. Sith.
Od niedawna także Heday. Szczerzył lodowobiale zęby przytulając bok pyska do gładkiego policzka Missay. Mogła widzieć go katem oka, bardzo blisko…*
Ostatnio edytowany przez Cichy (2012-10-01 18:03:22)
Offline
Dzikus
Już się miała wybrać na mostek, kiedy wydarzenia się tak gwałtownie potoczyły. Nie wiedziała, a raczej nie rozumiała co się dzieje. Widziała jak dłoń oddziela się od ciała blondyna, ale dlaczego? Co to za przedmiot? Czemu Greg ją miał trzymać? Przecież nie zrobiła nic złego... I wtedy chciała się ruszyć, ale poczuła, że nie może. Teraz już się bała. Już zanim poczuła że coś ciągnie jej głowę do tyłu, zanim poczuła ból z boku szyi. Wystraszyła się bo zrozumiała, że zrobiła coś, czego ie powinna. A teraz widziała kątem oka boga, który już nie wyglądał tak niewinnie. Była tak wystraszona, że na moment samą siebie sparaliżowała, niezależnie od tego co zrobił dug. Patrzyła na wycelowaną w nią broń tego z obsługi, i nic nie mogła zrobić.
Offline
Dzieciak
*Akcja wrzała. Ktoś kontaktował się z wyższym dowództwem. Obecny tutaj strażnik o najwyższym stopniu podchodził żwawo do duga*
- Puść ją, bo strzelam!
Krzyknął. Reakcja była bardzo szybka. Pazurzasta łapa Duga przytuliła się do twarzy dziewczyny. Jedno pociągniecie zostawiło jej kilka krwawiących ran, od twarzy, przez szyje aż na de old.
To co „powiedział” mężczyźnie było łatwe do przetłumaczenia: Zanim mnie zabijesz ja zabije ją.
Mężczyzna się cofnął o krok.
Odebrał rozkazy – nie dopuścić do startu. Przecież to oczywiste, ze dug zabije dziewczynę jak odleci! Choć teraz jego przekaz myślowy na kanale on – dówódca obiecywał, ze daruje Missay życie i odeśle ja całą i zdrową.
Coś dało do zrozumienia Miss, ze on odlicza, i jeśli ochrona nie ustąpi, ona znowu poczuje ból.
Żaden z nich nie mól strzelać. Głowa duga była bardzo wąska, duzo węższa niz głowa Missay. Stali blisko statku, zajście ich od tylu było niemożliwe, bez ryzykowania poważnego kalectwa dziewczyny. Sith już pokazał, ze się nie cofnie przed tym, czym wygraża*
[wydarzenia tu opisywane są uzgodnione z Edem sprawującym pieczę nad npc Autodestrukcji]
Offline
Dzikus
Poczuła ból, ale nie krzyknęła. W końcu była dzielna i silna i się nie bała... no, teraz się bała. Ale sama nie wiedziała czy bardziej boi się "dziecka", które nadal trzyma, broni w nią wymierzonej, czy tego co zrobiła. Ból ją nieco otrzeźwił. Nadal nie mogła się ruszyć, wszak nie od niej to zależało, ale już miała wrażenie, że może mówić.
- Ja.. ja nie wiedziała...
Odezwała się łamiącym się głosem pełnym strachu. Pierwszy raz w taki sposób się odzywała, jawie zdradzając że się boi, ie potrafiąc tego strachu, ale i smutku, utrzymać w sobie. Nie płakała, emocje jej nie pozwalały. Ale nadal przerażonym wzrokiem wpatrywała się w wycelowaną broń, nie do końca pojmując, że największe zagrożenie jest znacznie bliżej.
Offline
Dzieciak
*Teraz „dziecko” głownie trzymało się samo. Było w tym brutalne, stanowcze. Bardzo silne, jak na tak drobne ciało. Wbijało pazury.
Nie traktowało Missay jak człowieka. Missay była dla niego narzędziem. Cały czas.*
Puść ją a pozwolimy ci odlecieć! *krzyknął nagle strażnik jakby odpowiadał. Rozmawiał z niesłyszalnym głosem*
Przysięgam, puścimy cię, puśc ją, odlecisz, tylko ja zostaw. Zostaw ją i jesteś wolny
*Nie zadziałało. Atak był błyskawiczny pysk duga uzbrojony w ostre zęby padł na piersi Missay. Ból był nie do opisania. Kiedy podnosił głowę, z jego pyska kapała jej krew, ciągnęło się też coc, jakiś gruczoł, łączący jego pysk z jej sutkiem. Lub miejscem po sutku. Sutek został ostentacyjnie pogryziony i połknięty. Strażnicy cofnęli się.*
Łącz z Edem…. Tym przestań. Zaraz przyjdzie tu nasz szef, wypuści cie, przysięgam, wypuści cię tylko puść tę dziewczynę! *Mężczyzna odpowiedział cienkim głosem, jakby on zaraz miał się popłakać. Palec drżał na spuście. Strzeli… strzeli… Nie! Zabije Missay!*
Offline
Dzikus
Tym razem Missay zawyła, przeraźliwie, gardłowo. Tak samo jak nie śmiała się w sposób znany w cywilizacji, tak samo jej krzyk był bardziej prymitywny, powiązany nie tylko z ciałem, ale i z duchem, jej, oraz z duchami przodków. Gdyby nie to co nie pozwalało się jej ruszyć z pewnością by się osunęła na kolana. A tak, pozostawała w bezruchu, dysząc i już płacząc z bólu. Missay płakała niecodzienny widok, podobnie jak jej krew, brudnozielonobłotna. Starała się ruszyć, zwalczyć to, co ją unieruchomiło, by oderwać od siebie tę istotę, zrobić cokolwiek, ale ból oszałamiał jej umysł, osłabiał i ją, i jej myśli.
Offline
Dzieciak
*Już byli pewni, ze przegrali. Nawiązano polaczenie z Edem*
Ed już idzie, uspokój się, nie rób jej krzywdy, on cie wypuści!
*Obiecywał nadal, teraz już dosłownie drżąc*
My nie możemy, ale on zaraz tu będzie, zwróci ci wolność, ale puść ja, na potrzebuje lekarza!
*Wszystko działo się szybciej niż w stresie myśli przeciętny człowiek.
I nagle coś się stało. Niespodziewanie, niespodzianie i nagle, co w tej sytuacji nie powinno dziwić. Coś ciężkiego uderzyło duga w łeb, od tyłu. Raz, i drugi, zanim zdążył zareagować, odpychając się i wbijając wibroskalpel w szyję dziewczyny. Świadomie, chciał ją zabić.
Ale nie zdążył. Spadł na ziemie bez ruchu, prężąc się jak zabity królik. Missay pewnie opadnie na drugą stronę. Nad nimi zaś z szeroko otwartymi oczami i kawałkiem metalowej rury w dłoni stał Hakon*
Offline
Dzikus
Poczuła tylko, że ból w szyi się zwiększył, a potem że dug odpadł od niej, a pod nią nogi się uginają i pod wpływem ruchów "dziecka" upadła, zgodnie z przewidywaniami, w drugą stronę. Dość bezwładnie, z szeroko otwartymi oczami. Była przytomna, ale nie krzyczała, już nie płakała chociaż policzki i oczy miała mokre. Drżała, a trzęsącą dłoń dociskała do miejsca przecięcia szyi. Odruchowo przyciskając to ważniejsze miejsce. Ból ją otumanił tak, że nie do końca wiedziała co się stało, ani nie widziała za czyją sprawą. Z jej gardła wydobywało się ciche charczenie, jakby się dusiła, ale nie było tak. Tylko ciepła krew płynęła i to całkiem obficie z obu poważniejszych ran, zwłaszcza z szyi. Czuła to, ale nie potrafiła nic z tym zrobić. A świat z perspektywy podłogi był nawet w jakimś stopniu zabawny...
Offline
Mistrz Jedi
*Strażnicy zaraz rzucili się by pojmać duga. Hakon i jeszcze jeden nich pochylili się nadrannymi. Jedi wziął Missay na ręce i przytulił do klatki piersiowej. Zaraz tez był cały w jej krwi*
Trzymaj się, chłopcze, trzymaj! *szepnął tylko do okaleczonego Grega. Kikut reki krwawił, ale n doczeka przyjazdu pomocy. Zaś Hakon rzucił się biegiem z Missay na rekach ku sekcji szpitalnej*
Offline