Nim trafił na pokład promu Tourville zdążył się przebrać w mundur polowy, zgarnąć broń z ogniwami, komunikator, oraz podręczny sprzęt w teren zajmujący niewiele miejsca w zasobnikach. Zauważył zdziwione spojrzenia żołnierzy i załogantów, ale tych w odpowiedzi uśmiechnął się z cygarem w ustach. Machnął też ręką na to, gdy chciano mu ustąpić miejsca w jednym z foteli. Mógł postać te parę minut lotu.
- Spokojnie chłopaki. Nie przewiduje się żadnych walk, więc pewnie większość czasu będziecie się nudzić. - rzekł do żołnierzy podczas lotu, który w końcowej fazie nie należał do najwygodniejszych. Nie był jednak pierwszym lepszym oficerzyną tuż po akademii, ale dowódcą z doświadczeniem na karku. Teraz zaś promy krążyły nad miastem w poszukiwaniu lądowiska, a Tourville przeszedłszy do kokpitu obserwował teren przez szyby.
- Tam. Jest dość miejsca na promy. - stuknął pilota w ramię i wskazał miejsce w miarę dogodne do lądowania. - Przekaż drugiemu promowi, żeby leciał za nami i lądował po nas. My zrobimy to pierwsi i zabezpieczymy teren lądowiska. - dodał przekazując przy okazji wytyczne żołnierzom w przedziale transportowym. Tamci też z miejsca zaczęli się szykować. A dwie minuty później płozy zetknęły się z ziemią, właz się otworzył i wysypali się z niego uzbrojeni ludzie w pancerzach obstawiając perymetr. Komandor Robert również wyszedł, by mieć wszystko pod okiem. Po chwili lądował drugi prom, na którego pokładzie była inkwizytorka oraz pułkownik Decker. Tourville podszedł w tamtym kierunku, gdy otwierał się właz.
- Uznałem, że muszę być na powierzchni planety, by dopilnować wszystkiego pani. Oraz służyć pomocą i wsparciem. - odezwał się do inkwizytorki powitawszy ją lekkim ukłonem. Komandor miał nadzieję, że jego osobista obecność tutaj może się mu lepiej przysłużyć i całej misji, niż czekanie na wyniki ekspedycji na pokładzie fregaty. Potem zwrócił się do Deckera - Zabezpieczcie teren pułkowniku, rozładujcie promy i zacznijcie stawiać obóz. Trochę tutaj spędzimy czasu.