Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
- Tak jest, komandorze!
Odpowiedział usłużnie sierżant i wybrał swoich dwóch najlepszych ludzi, po czym wyruszyli na zwiad. Nie czynili tego jednak z lekkim sercem. To miejsce z każdą minutę przerażało ich co raz bardziej. Mieli wrażenie, że za chwilę z jakiegoś mrocznego kąta wyskoczy coś, co ich zaatakuje i zabije.
Reszta oddziału przyjęła pozycję bojową, czekając na jakiekolwiek informacje od swoich towarzyszy. Minuty dłużyły się strasznie, ich oddział mógł jedynie wysłuchiwać się w meldunki towarzyszy.
- Odnaleźliśmy trop, ruszamy dalej.
- Trafiliśmy na schody. Ślady wiodą w górę, ruszamy dalej.
- Uwaga! To chyba ślady walki... coś tutaj się wydarzyło.
- Mamy pierwsze ciało. To jeden z nas... chwila... żyje, ale jest nieprzytomny. Tin, Val, ruszajcie dalej.
- Znaleźliśmy kolejne ciała. Wszyscy nieprzytomni, ktoś ich ogłuszył. Brakuje tylko pułkownika Deckera. Komandorze, co mamy robić? Ewakuować naszych czy ruszać na dalsze poszukiwania? Ślady tutaj się rozdzielają, nie wiemy które należą do pułkownika a które do ekspedycji.
Offline
Oficer Imperium
Wszyscy ogłuszeni, brak pułkownika. Co tam się działo do cholery.
- Ewakuujcie nieprzytomnych, podsyłam wam dodatkowych ludzi do pomocy. Jak dotrą wyślij kawałek w obu kierunkach szybki zwiad. Ale niech nie ryzykują. - zarządził po dłuższej chwili. Chyba ktoś nie chciał aby odkryli coś, co znajdowało się w tych ruinach. W taki wypadku nie będzie zbytnio ryzykował i da tej ekspedycji swoją szansę. Jak coś spieprzą to wtedy niech wzywają pomocy. Póki co dał znać będącym przy nim klonom, by ruszyli z pomocą swoim, zostawiając przy sobie trójkę żołnierzy jako osłonę. Sam też wolał nie ryzykować.
Offline
Oddział podzielił się jeszcze bardziej. Trójka oderwała się od ich grona i przy Robercie została w sumie już szkieletowa załoga. Pozostałym na miejscu klonom nie podobało się to co tu się działo. Chcieli ewakuować swoich jak najszybciej i wiać do obozu. Pieprzyć Inkwizycję. Żołnierze zaczęli gniewnie pomrukiwać między sobą, oczekując na powrót ogłuszonych towarzyszy.
Ewakuacje nieprzytomnych trwała aż dziesięć minut. Każdy klon miał na sobie pancerz, do tego dochodziła broń, zapasowe magazynki i niezbędne rzeczy noszone w pasie. Trochę więc ważyli, wiec nie mogli na raz wszystkich zabrać.
Zwłaszcza, że dwójka klonów została oddelegowana do szybkiego zwiadu, jednakże poza licznymi, chaotycznymi śladami nie odkryli niczego ciekawego. Próbowali nawoływać, ale bez skutku. W końcu wrócili, w obawie o własne życie.
Po kwadransie cały oddział był niemal skompletowany. Niemal, bo wciąż brakowało im pułkownika Deckera.
- Co pan tutaj robi, komandorze?
Rozległ się lodowato zimny głos Selendis z... no właśnie, skąd? Nikt nie mógł określić źródła dźwięku, zaś machający latarkami żołnierze nie znaleźli niczego.
Offline
Oficer Imperium
Odzyskali wszystkich, lecz brak pułkownika był dla Tourville'a bolesną stratą. Słysząc nagle głos inkwizytorki odruchowo się wyprostował, spojrzał wokół szukając wzrokiem Selendis. To że jej nie widział wcale nie polepszało mu humoru.
- Gwałtowne wstrząsy ruin zaalarmowały nas. Sądziłem że doszło do zawału i ekspedycja ugrzęzła gdzieś pod gruzami. Wolałem się upewnić że wszystko w porządku. Nie darowałbym sobie, podobnie jak moi zwierzchnicy, gdyby coś ci się stało Najwyższa Inkwizytorko. - odezwał się w odpowiedzi, starając się ukryć lekkie zdenerwowanie pod otoczką obowiązków jakie mu narzucono. Miał nadzieję, że troska o bezpieczeństwo nie zostanie źle zrozumiana przez nią i nie uzna to za niesubordynację.
Offline
- Jakie były moje rozkazy, komandorze?
Zapytał grzmiący głos wokół nich. Nim jednak Robert zdążył cokolwiek odpowiedzieć, to poczuł jak niewidzialna ręka zaciska się na jego krtani, odcinając mu dopływ powietrza. Mógł wierzgać, próbować poluzować uścisk i to wszystko na marne.
- Rozkazałam, byście pozostali na miejscach. Wchodząc do środka złamałeś moje wytyczne. Zazwyczaj nieposłuszeństwo karzę bardzo dotkliwie
Selendis pozwoliła by jej głos, wzmocniony przez echo, przebrzmiał i dotarł do wszystkich zgromadzonych. Tymczasem Robert powoli już odpływał z powodu niedotlenienia, gdy nagle uścisk zniknął równie szybko jak się pojawił.
- Byłeś użyteczny komandorze, dlatego pozwolę ci żyć. Ale jeszcze raz złam mój bezpośredni rozkaz, a zginiesz. A teraz wynoście się. Ja zajmę się resztą.
Klonom nie trzeba było tego dwa razy powtarzać. Każdy chwycił nieprzytomnego towarzysza, udając się ku wyjściu. Z kolei sierżant klonów pomógł wstać komandorowi. Nikt nie skomentował ani słowem tego nagłego wybuchu Selendis, skierowanego do ich dowódcy.
Offline
Oficer Imperium
Dusił się, czując jak ulatuje z niego życie wraz z brakiem tlenu. A to była kara za to, że dał się ponieść swojej inicjatywie. Słyszał też wyraźnie, choć coraz słabiej jej słowa o złamaniu rozkazów. Gdy go w końcu puściła opadł na kolano łapiąc oddech głębokimi haustami. Uniósł jedynie wzrok i spoglądał gdzieś w ciemność, którą skrywała jego oprawczynię. Że też dał się namówić na ten cały rejs, ale czyż miał inne wyjście.
Wstawszy z pomocą sierżanta wycofał się na zewnątrz. Nie, nie zamierzał wyładowywać swojej wściekłości na żołnierzach, nie oni byli winni tej sytuacji. Cokolwiek było w tych gruzach nie było warte jego nerwów i zdrowia.
- Czekamy, na powrót ekspedycji. Standardowe warty i zająć się nieprzytomnymi. - rzekł do sierżanta, a sam usiadł na jednym z kamieni. Sięgnął po cygaro i zapaliwszy je zaciągnął się głęboko, po czym wypuścił dym. To go uspokajało, a potrzebował tego po tym niecodziennym przeżyciu. I zapamiętał sobie dobrze tą lekcję - nie drażnić i nie wchodzić w drogę inkwizycji. Zostawić ich własnemu losowi wedle ich życzeń i tego miał się zamiar trzymać.
Offline
Wszyscy żołnierze zgromadzili się na częściowo zawalonej półce i... czekali. Bo jaki mieli inny wybór? Nikt nie chciał drażnić inkwizytorki, więc wszyscy posłusznie czekali. Godzinę... dwie... trzy... dopiero gdy zaczęła mijać czwarta godzina coś się poruszyło. Z wnętrza ruin zaczęli wyłaniać się członkowie ekspedycji. Wszyscy, bez wyjątku byli zakurzeni i sponiewierani. Wielu z nich miało wymęczone twarze a w ich oczach czaił się strach i szaleństwo. Koniec pochodu zamykał pułkownik Decker, blady jak ściana i roztrzęsiony. Wyglądał jakby zobaczył jakiegoś ducha czy może nawet coś gorszego.
Na koniec z wejścia wyłoniła się Selendis w swych powłóczystych czarnych szatach i białej, pozbawionej wyrazu masce. Obrzuciła czekających przelotnym spojrzeniem, po czym podeszłą do mostu linowego.
- Wracamy do obozu
Offline
Oficer Imperium
Wyszli w końcu, wraz z pułkownikiem zaś Tourville ucieszył się na ich widok. A dokładniej na widok Deckera, którego podejrzewał już nie ujrzeć. Skoro jednak już byli w komplecie, to nie warto było zwlekać skoro tu skończyli. Choć nie omieszkał rzucić okiem czy czegoś nie nieśli ze sobą nowego. Bo to, że mieli za sobą ciężkie przeżycia było widoczne gołym okiem.
Dał zatem rozkaz do wymarszu i ruszyli w drogę powrotną. Poprzez linowy most, poprzez gruzowisko, po swoich śladach. Uważając na ewentualną zwierzynę, która znów mogła się gdzieś napatoczyć po drodze. I tak już mieli dość niespodzianek i dziwnych zjawisk jak na całą tą wyprawę na tej planecie. Tourville nie spieszył się tym razem, to był teatr inkwizytorki, zatem nie musiał iść tuż obok niej. Dwa-trzy kroki za nią wystarczyły w zupełności.
Offline
Droga powrotna do głównego obozu była dużo spokojniejsza. Najwyraźniej dzikie bestie zamieszkujące okoliczne ruiny nabrały pewnego respektu względem uzbrojonych intruzów.
Najwyższa Inkwizytorka ponownie dumnie kroczyła na przedzie kolumny, za nią Robert, potem pierwsza grupa żołnierzy. Środek zajmowała ekspedycja naukowców z pułkownikiem Deckerem, który wciąż nie mógł wrócić do siebie. Pochód zamykał drugi oddział żołnierzy.
Powrót zajął im znacznie mniej czasu niż wyprawa ku ruinom, jako że znali już drogę i trasa była oczyszczona. W końcu po kilkunastu minutach marszu ich oczom ukazały się pierwsze prowizoryczne zabudowania. Pozostali na miejscu żołnierze i technicy nie próżnowali i cały czas umacniali umocnienia obozu i zabezpieczali namioty. Z okrętu sprowadzono trochę cięższego sprzętu, m.in. E-Weby, które rozlokowano na strategicznych wzniesieniach.
Na uboczu ustawiono w końcu namiot służący za kuchnię polową i stołówkę, więc można było zjeść coś ciepłego.
Po dotarciu do obozu Selendis pozwoliła wszystkim rozejść się, Robertowi jednak nakazała by stawił się w jej namiocie za godzinę, po czym odeszła.
Offline
Oficer Imperium
Rozkaz Selendis wcale nie uśmiechał się Tourville'owi. Podejrzewał, że otrzyma kolejne kazanie i ostrzeżenia za wcześniejszy wyskok. Miał jednak póki co czas, który miał zamiar wykorzystać na uspokojenie się i rozważenie ewentualnych opcji w rozmowie z inkwizytorką. Skorzystał też okazji i posilił się w kuchni polowej, dając wcześniej żołnierzom z którymi wyruszył czas wolny, oraz oddelegował Deckera do sanitarki. Wolał mieć pułkownika w pełni sprawnego gdyby doszło co do czego. Obszedłszy jeszcze na koniec obóz gdy miała mijać już godzina zjawił się pod namiotem Selendis.
- Przybyłem na rozkaz Pani. - odezwał się gdy mogła zauważyć jego wejście. Choć podejrzewał, że doskonale wiedziała gdzie się akurat znajduje i co robi.
Offline
- Wejść!
Padł rozkaz i Robert mógł przejść przez zasłonę namiotu. Na pierwszy rzut oka wnętrze było standardowo urządzone - pod prawą ścianką stało oficerskie łóżko polowe, przy ściance na przeciwko wejścia stał szeroki stół z tworzywa sztucznego, zawalony różnymi papierami, które wyglądały na bardzo stare. Do tego jakieś dziwne urządzenia w kształcie piramidki. Uzupełnieniem wystroju była wielka tablica, do której przyczepiono mapę okolicy i wydruki przedstawiające jakieś budynki. Jeden z obrazków był nieco podobny do ruin, które kilka godzin temu zwiedzała Inkwizycja.
Selendis siedziała w pozycji medytacyjnej, po środku swojego namiotu. Podłoże poryte było termoizolującą tkaniną, więc nie musiała się o nic martwić. Najwyższa Inkwizytorka w swoim namiocie czuła się dużo bardziej swobodnie. Jej płaszcz leżał na pryczy, podobnie jak biała maska, więc Robert po raz pierwszy mógł przyjrzeć się jej twarzy.
Oficerowie często plotkowali o tym, co też Selendis skrywała pod swoją białą maską. Najczęściej obstawiano paskudne blizny lub po prostu braki w urodzie. I gdyby Robert postawił na jedną z tych opcji jakieś pieniądze, to by je przegrał, Selendis była bowiem bardzo urodziwa. Posągowo piękna, z długimi i zadbanymi włosami, o kruczo czarnej barwie. Jedynym mankamentem jej urody były oczy - zimne, drapieżne, pozbawione jakiegokolwiek ludzkiego wyrazu.
- Zasłoń wejście i podejdź do tablicy. Zaznaczyłam cztery obszary które należy sprawdzić.
Offline
Oficer Imperium
Tajemnicza i złowroga inkwizytorka o pięknej twarzy, a co za tym idzie pewnie i reszta nie była najgorsza. Któż mógł przypuszczać, że pod straszliwą maską może się kryć piękność. Najwidoczniej Selendis uwielbiała skrywać się za zasłonami, by utrudnić przeciwnikowi dokładną ocenę jej osoby. Tourville jednak szybko przeszedł z lekkiego zaskoczenia widokiem kobiety do służbowego drylu. Zasłoniwszy za sobą wejście podszedł do tablicy i zaczął ją lustrować. Skoro potrzebowała jeszcze czterech takich ekspedycji zapowiadało się chyba roboty na tydzień. Obserwował mapy, chcąc się zorientować jak daleko są wyznaczone obszary od ich obozowiska, jak duże oraz czym mogłoby być w przeszłości.
- Szukać mamy czegoś szczególnego Pani? - odezwał się spytaniem po obserwacji obszarów, znów spoglądając w piękne ale i złowrogie oblicze Selendis.
Offline
Każdy miał swoje sekrety. Selendis ukrywała swoją prawdziwą twarz, by w razie czego bardzo łatwo wtopić się w tłum lub by skutecznie szpiegować swoich wrogów, wykorzystując do tego swą urodę. Traktowała ją w charakterze broni i atutu, dlatego nie pojawiała się publicznie bez maski.
Zaznaczone na mapie lokalizacje znajdowały się w dżungli, w różnym oddaleniu od ruin miasta. Najbliższy obszar położony był tylko kilka kilometrów od ich obozu, zaś najdalej wysunięty o ponad sto. Całkiem spory rozstrzał...
- Na razie nie. Wytyczcie bezpieczną drogę i przeprowadźcie zwiad. Chcę mieć zdjęcia okolicy oraz szczegółowe informacje dotyczące ewentualnych zagrożeń.
Przed wysłaniem kolejnej ekspedycji trzeba się było konkretnie przygotować by nie iść na ślepo. I od tych przygotowań miała wojska Roberta.
Offline
Oficer Imperium
Od paru to stu kilometrów. Będą potrzebne promy do transportu i dokładny zwiad lotniczy, zatem będzie musiał ściągnąć z okrętu jeszcze parę dodatkowych myśliwców do tego zadania. Znów był na swoim miejscu, w tym co potrafił najlepiej.
- Zajmę się tym natychmiast Najwyższa Inkwizytorko. - skłonił lekko głowę i dodał po chwili. - Czymś jeszcze mogę służyć? Jeśli nie to zabiorę się za wykonywanie obowiązków.
Offline
- To wszystko komandorze
Odparła inkwizytorka i uniosła głowę, przeszywając go swoim spojrzeniem. Jej złociste oczy na moment pokryły się delikatnymi czerwonymi plamkami, wywołując wrażenie płomienia.
- I liczę na pańską dyskrecję
Chodziło oczywiście o to, co zobaczył w tym namiocie. Jej twarz, cele jej ekspedycji i kilka tajemniczych artefaktów leżących na stoliku. Lepiej by było dla niego gdyby zachował te informacje wyłącznie dla siebie.A znając życie kilka osób będzie go wypytywać o to, co zobaczył w jej namiocie.
Offline