Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
Pirat
Kiwnął tylko głową na jego pytanie. Nie miał ochoty myśleć na jakikolwiek temat. Nawet nad odpowiedzią. Nie dość, że nie był rozmowny, to jeszcze ból kompletnie go otępiał. Zazwyczaj brał jakieś proszki przeciwbólowe, ba...Miał jakieś przy sobie, ale Shakti wielokrotnie mu powtarzała, że jego branie leków zahacza powoli o lekomanię. Dlatego też, dla własnego bezpieczeństwa wolał się powstrzymać od doraźnej pomocy farmakologicznej. Po wysłuchaniu wszystkich informacji i zakodowaniu ich, skinął głowa w podzięce właścicielowi stoiska i skrzywił usta. Odepchnął się od lady i odszedł od stoiska, nadal rozglądając się za swoim pilotem. Był ciekawy, co ona tak długo wyrabia. Nie była typową kobietą, dlatego też kupno fatałaszków z pewnością odpadało. W końcu jednak nie wytrzymał, sięgnął do kieszeni i wyciągnął opakowanie leków przeciwbólowych o chwytliwej nazwie "PAPA". Wyciągnął dwie tabletki i bez zbędnych ceregieli włożył je sobie do paszczy i przełknął.
Offline
W tym tłumie istot raczej ciężko jest wypatrzeć kogokolwiek, jeśli dana osoba jakoś nie wyróżnia się spośród innych. Ale jeśli tak poobserwuje się dokładnie korytarz z jakiegoś spokojniejszego miejsca to może kogoś uda się wypatrzeć. Ale to mało prawdopodobne. Port był na prawdę spory, posiadał kilkadziesiąt hangarów cywilnych, drugie tyle pasażerskich, a sieć transportowa stanowiła oddzielną część kompleksu. Więc tłumy się przewijały, a gdy do tego dojdzie jeszcze blokada niektórych korytarzy przez ludzi lokalnej organizacji przestępczej to już ścisk murowany.
Offline
Mando
-{Też prawda, że zależy gdzie szukać. Ale na żadnej z naszych planet już dawno nie byłam. A on nie jest tragiczny. Jak na obcego rzecz jasna.}
Jasne, czasem miała ochotę go zastrzelić, kiedy nie rozumiał najprostszych w jej odczuciu pojęć, ale z drugiej strony on też mógł się irytować, tłumacząc jej po raz kolejny coś z funkcjonowania komputerów.
Shakti nie miała paranoi, ale to nie znaczy, że nie zwracała uwagi na otoczenie i ewentualne zagrożenia, jakie mogły czaić się w okolicy.
-{Dok trzeci}
Powiedziała z roztargnieniem, bo właśnie zauważyła szukanego przez siebie mężczyznę. Który znowu zjadał jakieś tabletki. Chyba naprawdę trzeba będzie odstawić go do jakiegoś lekarza. Albo załatwić odwyk. Wyciągnęła komunikator i szybko wybrała kontakt do Garretta.
-Jak skończysz się faszerować lekami, to wracaj na statek.
Nakazała i rozłączyła się, zanim miałby szansę odpowiedzieć.
-{Tam}
Wskazała Mandalorianinowi drogę i ruszyła przodem w kierunku, gdzie stal jej statek.
Offline
- {Ja krążę po nich. I załatwiam pewne interesy.}
Odpowiedział odnośnie kwestii Mandalorian. Póki co nie miał zamiaru wyjawiać jej, że oto na Dxun trwała od dłuższego czasu mała mobilizacja Mando oraz ciche zbrojenia na wszelki wypadek. W końcu przedstawicieli ich kultury nie było aż tak mało... chociaż wszystko zależy od punktu widzenia. Bo cóż znaczy te kilka milionów rozsianych po całej Galaktyce w stosunku do ogólnej liczby jej mieszkańców? Toż to nawet procent nie był.
A odnośnie sprawy obcego tylko kiwnął głową. Sam znał nie do końca tragicznych aruetiise i jakoś potrafił z nimi żyć.
- Jor'lekir
"Potwierdzam" - Mruknął A'den, przyzwyczajony do przepisów bezpieczeństwa z Dxun. Ruszył też przed siebie nie pytając o drogę, bo generalnie dobrze znał port. Dosłyszał też jak Shakti kontaktuje się z jakimś osobnikiem, najpewniej tym jej aruetii.
Offline
Pirat
Garrett za żadne skarby nie dałby się przywlec do lekarza. Co prawda, czasami miewał problemy z neurowczepem, albo swoimi rękoma. Ale to raczej kłopot w elektronice i lepiej by zobaczył to jakiś dobry cybernetyk, niż neurochirurg albo inny konował. Odebrał komunikator, gdy stał tak w porcie i popijał kawę. Jak już wspomniano, nie była ona wyższych lotów, ale skoro nie można mieć nic lepszego, to nie ma co narzekać. Po odebraniu komunikatora, zauważył Shakti wlekącą się z tobołami do swojego statku. Kiwnął tylko głową, nawet nie chciał odpowiadać. Ruszył więc do statku, nie miał nic lepszego do roboty. Poza tym, głowa bolała go tak mocno, że nie był wstanie dzisiaj niczego wypić. Nawet jeśli chciał się zabawić, to teraz wszelkie chęci zostały mu odebrane poprzez uszkodzenie systemów neurowczepu, które wymagały natychmiastowego resetu. Owy błąd bowiem wpłynął również na jego implanty siatkówek i cały system HUD wyświetlał ogromny napis "ERROR!"
Offline
Mando
Od czasu do czasu udawało jej się spotkać Mandalorian podczas podróży do różnych systemów, tak jak teraz. Nie było to jednak tak częste jak by tego chciała, dlatego czasem zastanawiała się nawet nad powrotem na Concord Dawn.
-{Dobrze by było, gdyby się pospieszył. Załatam statek i chcę ruszać dalej}
Mruknęła, chowając komunikator. Dobrze byłoby także, gdyby kolejka do tankowania zmniejszyła się choć trochę, ale w tak dużym porcie raczej nie było na to szans, więc Shakti nie miała na ten temat żadnych złudzeń.
Zmierzała konsekwentnie w stronę swojego statku, uważając tylko, czy żaden miejscowy cwaniak nie próbuje jej okraść. Choć biorąc pod uwagę jej towarzysza było to raczej wątpliwe.
Offline
{Ja muszę czekać na transport}
Stwierdził spokojnie A'den bo w sumie mu to nie przeszkadzało. Potrafił o siebie zadbać, a sam widok jego pancerza sprawiał, że większych problemów nie napotykał. Musiał tylko poczekać aż Tang przyśle tu po niego kogoś. Przyleciał tutaj jakimś starym gruchotem, którego miał opchnąć u Bachsa. Co się oczywiście udało.
- {Po co tu w ogóle przyleciałaś?}
Zapytał nagle klon. Bo jedynymi osobami, które szybko chciały opuścić Nar Shaddaa byli z reguły uchodźcy rozczarowani tutejszym życiem. Inni zdawali sobie sprawę z tego, jak wielkie jest to szambo.
Offline
Mando
-{Części i tankowanie. Tak w głównej mierze.}
Wcześniej miała co prawda nadzieję, że znajdzie tu jakąś dorywczą robotę, ale od momentu postawienia stopy w tym miejscu, miała ochotę stąd odlecieć. Od ostatniej wizyty obraz tego portu trochę zbladł w jej pamięci, ale szybko znów uświadomiła sobie, że Nar Shaddaa to jedno wielkie bagno.
-{Jak się będziemy zbierać, to możemy gdzieś cię podrzucić.}
Zaproponowała. Nie wiedziała co prawda, jak na towarzystwo drugiego Mando zareagowałby Garrett, ale statek był w końcu jej.
Offline
- {Rozumiem}
Odpowiedział A'den i nie zagłębiał się w temat, idąc dalej w milczeniu. Mimo natłoku istot różnych ras nie miał większego problemu z przemieszczaniem się, bo nikt nie chciał zostać potrącony przez faceta w pancerzu. To po prostu bolało. Ale niektórzy, co bardziej odważni szli na czołowe i się przepychali, ale A'den na zaczepki nie reagował.
- {Zastanowię się}
Po niego miał co prawda ktoś przylecieć, ale dopiero za kilkanaście godzin a to trochę długo a załatwił już większość swoich spraw. Ale miał pewien interes do kogoś na Mandalore i rozmyślał, czy by nie wykorzystać okazji i nie zabrać się z tą Mando. Ale z drugiej strony wiedział o niej tylko tyle, że pochodzi z klanu Skirata. Ryzyko.
Offline
Pirat
Wypił kawę i przespacerował się, by nieco ochłonąć od bólu głowy. Kiedy wszystkie objawy przeciążenia implantu minęły, Garrett postanowił wrócić na statek. Cały czas przed jego oczami ukazywał się ogromny napis "ERROR!", co świadczyło o tym, że błąd neurowczepu przerzucił się również na implanty siatkówek. Musiał jak najszybciej zresetować całe oprogramowanie, a to wymagało skorzystania z komputera. Musiał podpiąć pod swoje protezy ramion kabel, a później zrobić szybką operację resetowania całego obwodu, co spowoduje kilkuminutowy paraliż jego rąk. To jednak mało ważne, po powrocie na statek bowiem przeżył prawdziwy szok. Wiedział, że Shakti to mandalorianka, miał pewność, że ma jakiś znajomych z tego środowiska. Przecież to było bardziej niż pewne. Niemniej jednak, zaskoczył go widok. Na początku myślał, że to złudzenie spowodowane błędem w siatkówkach, jednak po dłuższej chwili upewnił się, że to co widzi jest prawdziwe.
-Jasna cholera.-Mruknął z niemałym przerażeniem, gdy ujrzał najprawdziwszego, bezlitosnego klona z serii ARC. Przynajmniej tak można było wywnioskować z typowych dla tej serii elementów pancerza idealnie skomponowanych w jedną całość z mandaloriańską częścią ekwipunku. Co prawda, tożsamość jego nie była jasna, aczkolwiek domyślał się kim mógłby być ten jegomość. Wszak serii ARC nie produkuje się od kilku lat, a ich pancerze są tak drogie, że byle kto raczej ich nie będzie nosił. Widział takowych, pracując w WAR-ze. Pojawiali się z reguły na krótko i najczęściej używali windy 2B-A1, podróżującą wprost do podziemnego laboratorium. Starał się opanować, jednak osłupienie plus ogromny czerwony napis przed oczyma nie robił niczego na jego korzyść.
-Shakti...Potrzebuje kabel z wejściem HJS i komputer.-Powiedział, starając opanować nerwy. To jednak nie było proste. Wszak przed nim stała najbardziej bezlitosna istota w całej galaktyce.
-Przynieś to do mojej kajuty.-Dodał po chwili, nawet nie witając się z nowym znajomym Shak. Po prostu, poszedł z nieco otępiałym spojrzeniem prosto do swojej kajuty i zasiadł przy swoim biurku.
Ostatnio edytowany przez Garrett Kalosi (2012-05-23 20:09:21)
Offline
Mando
„Że co?” Rzuciła do przechodzącego mężczyzny. To była jedna z tych chwil, kiedy naprawdę miała ochotę zrobić mu krzywdę. Tak, żeby mu nawet najlepsze protezy nie pomogły. Nie dość, że aruetii zachować się nie umie, to jeszcze na jej statku zamierza mówić, co ona ma robić? Po minie i odruchowo zaciskanych pięściach widać było w pełni jej hamowaną ostatkiem sil złość.
-{Zostaniesz, żeby coś zjeść?}
Odwróciła się do Mandalorianina, by odwrócić swoją uwagę od wizji plamy z mózgu hakera gdzieś na ścianie. Zdecydowanie byłoby z tym za dużo sprzątania, więc wolała nie wprowadzać jej w czyn. Wprowadziła Mandalorianina do głównego pomieszczenia statku. To miejsce także pozbawione było zbędnych ozdób, ale przynajmniej stała tu kanapa i parę krzeseł, by można było usiąść. Nawet stół był, nieduży ale jednak. Widać jednak było, że nieczęsto ktokolwiek tu przebywa.
-{Zaczekaj chwilę, proszę. Zaraz coś przygotuję.}
Zgarnęła ze stołu komputer Garretta, a z jednego ze schowków nieszczęsny kabel. Z tym sprzętem przeszła do kajuty hakera i z rozmachem „postawiła” rzeczy tuż przed jego nosem.
-Haar'chak! Co ty robisz? Doprowadź się do porządku w miarę szybko. I zachowuj jak istota cywilizowana.
"Cholera" był najłagodniejszym ze słów, które teraz cisnęło jej się na usta. Postanowiła jednak zaczekać tu krótką chwilę, żeby sprawdzić, czy nie trzeba będzie na przykład pomóc mu do czegoś się podpiąć.
Offline
A'den rzucił okiem na nieznajomego, który jak się domyślał był członkiem załogi Shakti. A potem przyjrzał się jej postawie i uśmiechnął się złośliwie, jednak hełm wszystko zakrywał.
- {Ja bym mu na twoim miejscu przywalił. Nawet ja nie jestem tak głupi, by tak mówić do Mandaloriańskiej kobiety}
Na chwilę sobie wyobraził reakcję Amy, jego ukochanej kobiety. Jakby on przyszedł do domu i tak do niej powiedział i to jeszcze przy gościu to by pewnie dostał w łeb patelnią a potem by go wykastrowała. Dosłownie. Co jak co, ale kobiety to Mando szanują. Za bardzo są przywiązani do własnych klejnotów.
- {Niech będzie, mam dość tego szybkiego żarcia}
Przyjął ofertę posiłku a potem rozejrzał się po frachtowcu, podobnie jak poprzednio szukając miejsc dobrych do ewakuacji, ewentualnej walki jak również potencjalnych zagrożeń. Mando, nie Mando, A'den wolał nie ufać za bardzo nikomu. Istniała tez opcja, że zatruje jedzenie, więc ustawił sobie od razu system awaryjnej łączności na swoim komunikatorze. W razie czego jego rodzina dostanie podstawowy zestaw danych mogących pomóc im w pomszczeniu go. Ot na wszelki wypadek...
Trochę psychopatyczne myślenie ale to już było efektem jego szkolenia. Zbyt głęboko mu to siedziało w głowie.
Po kilku chwilach poczuł się nieco pewniej i zdjął hełm, który potem umieścił pod pachą. Przyniesione części przedtem gdzieś odstawił.
Offline
Pirat
No cóż. Wiedział, że nie przestrzega teraz żadnych norm zachowywania się w mandaloriańskim domu. Kiedy usiadł przy swoim biurku, zawisł na moment przed nim i zdjął buty. Zgodnie z tym, co nauczała go Shakti. Będzie musiał ją później w jakiś sposób przeprosić, wiedział, że ona trzyma urazę bardzo długo. Jest pamiętliwa i mściwa. Zresztą, podobnie jak Garrett. On jednak był mniej ostry w sposobach zemsty. Uruchomił komputer. Potrwało to dosłownie kilkanaście sekund. Kiedy system operacyjny załadował się, haker podpiął swoje protezę ręki do komputera. Otworzył specjalne oprogramowanie i skrzywił usta. Otworzył okno poleceń i wpisał odpowiednie komendy do edytora. Wszystko to zajęło nie więcej niż pięć minut. Kiedy cały reset był już przygotowany, haker nacisnął kursorem przycisk "Wykonaj". Komputer zareagował bardzo żwawo, wydał bowiem komunikat werbalny.
-Wykonanie resetu protez wiąże się z ich kilkuminutową dezaktywacją, prowadzącą do chwilowego paraliżu, utraty wzroku, a nawet możliwością trwałego uszkodzenia mózgu. Proszę potwierdzić swoją decyzję.-Haker robił to już tyle razy, że od razu potwierdził polecenie. Polecenie zostało przesłane do całego systemu, tak więc od teraz na pięć minut Garrett nie mógł ruszyć rękoma, był kompletnie ślepy, a jego neurowczep był nieaktywny.
Ostatnio edytowany przez Garrett Kalosi (2012-05-23 21:31:06)
Offline
Mando
-{Teraz i tak ledwo się trzyma na nogach. Przywalenie mu później będzie bardziej dotkliwe. I bardziej satysfakcjonujące.}
Zaopiniowała, jeszcze zanim przeprowadziła Mando wgłąb statku.
Stojąc nad Garrettem jak nie przymierzając kat nad dobrą duszą, Shakti z pewną satysfakcją stwierdziła, że część z wpajanych przez nią zasad jednak zostaje w tym wypełnionym elektroniką łbie. Dobre i to.
-Masz się pojawić przy posiłku.
Rzuciła krótko i wyszła z pomieszczenia, nie dając mężczyźnie czasu, ani szansy na odpowiedź. Wracając do swojego gościa, zebrała zakupione części i wstawiła je do ładowni, gdzie leżała już reszta potrzebnych do naprawy elementów i narzędzia. Uśmiechnęła się widząc, że A'den zdjął hełm. Truć go nie zamierzała, mógł nawet patrzeć na to, jak Shakti przygotowuje posiłek, bo prowizoryczna kuchnia była połączona z tym pomieszczeniem szerokim przejściem. Shakti umyła ręce i zabrała się za przygotowywanie jedzenia.
-{Nie znoszę jeść na szybko. Jasne, czasem trzeba, ale jednak nie ma jak prawdziwa, porządna kuchnia}
Nie lubiła pracować w ciszy. Nie przy zleceniach rzecz jasna, ale gotowanie w milczeniu było dla niej jak utrata połowy przyjemności z tworzenia czegoś smacznego. W miarę gotowania w powietrzu dawało się wyczuć zapachy ostrych przypraw i warzyw używanych przez kobietę.
Offline
Wracając Shakti mogła się przyjrzeć bliżej twarzy A'dena. Jeśli kiedykolwiek spotkała lub widziała Jango Fetta, lub też któregokolwiek z jego klonów to z pewnością rozpozna jego twarz. A jeśli tej "przyjemności" nie miała, to po prostu powita ją przystojna twarz młodego mężczyzny o nieco ciemniejszej karnacji, czarnych włosach i brązowe oczy, pozbawione jednak ciepła czy jakiegoś rozbawienia. Pozostawały czujne i zimne.
- {Nawet ładny statek... i funkcjonalny. Jakie ma uzbrojenie? Standardowe? }
U Mandalorian pojęcie ładny było raczej marnym komplementem. Za to funkcjonalny już nieco lepiej, a przed dalszą opinią się póki co A'den wstrzymywał.
- {Mój ojciec to samo powtarza i nauczył nas wszystkich gotować. Sam świetnie to robi... z każdej odwiedzonej planety kilka przepisów przywoziła potem ćwiczył... czasem kuchenkę podpalił przy bardziej skomplikowanych i dziwnych instrukcjach... ale kto by się przejmował}
Offline