Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
Rebeliant
Tymczasem w sali medycznej Statku Wodmo…
*była to niewielka sterylna sala, ale utrzymana w beżu, by oślepiające światło nie było jeszcze potęgowane przez biel. Naświetlenie od góry lekarzom wystarczało. Nemedis leżał na stole, rzecz jasna rozebrany i odkażony, jeszcze mokry po baccie, w której jednak był dość krótko, na tyle, ile to było konieczne. Zajmował się nim talz w średnim wieku, wykwalifikowany doktor nayk medycznych. Jego trąbkę zasłaniała maska.
Zgodnie z poleceniem Avy, po podłączeniu sitha do aparatury i ustabilizowaniu, bo, jak to powiedział doktor Avie w pierwszym raporcie – gość miał w środku dżem, podał mu konieczną dawkę środka wybudzajacego. Nemedis był podłączony do aparatury, która odbierała budzące bólu. Talz widział je na ekranie, podczas gdy pacjent nie czul nic. Teraz tylko by się obudził, bo od tego zależało, co zrobią dalej. Generał nie będzie pomagał istocie nie wartej tej pomocy. Jeśli się okaze ze to jakis prywatny w wędrowiec, który nic nie znaczy, sprzedadzą pilotowi beczkę bacty i każą spadać. Jeśli zaś Nemedis okaże się istota wartościową, będzie natychmiast hospitalizowany, by wrócić go nie tylko stanowi używalności, ale tez sprawności i to w czasie jak najszybszym*
Offline
Admin - MG
*Nemedis otworzył powoli oczy - i tak jak ostatnio drgnął intensywnie na tyle, na ile pozwalała mu obecna sytuacja. Reakcje potęgowało jeszcze światło. Déjà Vu. Jęknął cicho, próbując przyzwyczaić oczy do intensywnego naświetlania.* Urgh... Porwali mnie kosmici? *Spytał nieprzytomnie, ledwo otwierając usta. Głos był strasznie cichy, ale i specyficzny. Wyjątkowy, wwiercał się w pamięć.* Gdzie jestem? I co się znowu ze mną stało? Niech zgadne... Straciłem przytomność i w jakiś magiczny sposób przetransportowano mnie ze statku na coś... Bardziej profesjonalnego. *Mruknął ciężko przełykając śline.* Mogę prosić o wodę?
Offline
Rebeliant
*Talz stojący przy nim zbaczał trąbić, wyjaśniając sytuacje, a z drugiej strony robot medyczny robił za tłumacza*
Proszę się nie denerwować, sir *zaczął* [i[]Jest pan pod opieką doktora Oolba, absolwenta Akademii medycznej na Mllisi, specjalizacji humanoidalnych humanoidalnych ras rzadkich. Doktorant na temat neurologii niehumanoidalnych…[/i] *doktor wyraźnie zirytowany rąbnął na droida, samemu zaś podsuwając Nemedisowi do ust rurkę, z której delikatnym strumieniem sączyła się chłodna woda* Pana stan podczas podróży pogorszył się i pilot dokował na pokładzie Statku Widmo, taką nazwę nosi jednostka na której się znajdujemy. Zaraz przybędzie tu pierwszy oficer statku by zamienić z panem kilka slow
*I w istocie,istocie a chwile sygnał dźwiękowy poinformował, ze w polu sterylizującym przebywa istota i czeka na wpuszczenie. Wpuszczona przez robota do środka weszła drobna gossmanianka* Dzień dobry panie Nemedisie. Jestem Ava, cybernetyk. Jak się pan miewa?
Offline
Admin - MG
*Nemedis oszczędnie skinął głową.* Rozumiem... Panie Oolb. *Mruknął cicho i zabrał się za spijanie wolno sączącego się strumienia wody... Chłodnej wody. Wspaniale. Gdy już wypił zadawalającą ilość płynu, spojrzał na talza.* A to bardzo ciekawe... Statek Widmo. Nie wiedziałem, że jeszcze istnieje. Pan Generał i Hrabia pewnie też mają się dobrze. Żyjemy w zabawnym świecie. *I w tym momencie oczy sitha zwróciły się ku nieznajomemu, prawdopodobnie temu pierwszemu oficerowi, który miał zamienić z nim kilka słów.* Uh... Bywało lepiej. W każdej chwili mogę wybuchnąć i pobrudzic Wasze drogocenne, pstrokate ściany własnymi flakami. Podejrzewam jednak, że pan Oolb zadbał o to, abym nie czuł bólu. Podejrzewam też, że mniej lub więcej mnie załatał, tak więc, powinno być lepiej, a Wasze ściany nie odczują aż tak bardzo mojej obecności. Tak sądze. Pani Avo. *Wyszeptał, ledwie dosłyszalnie, patrząc w góre, w oświetlony sufit przymkniętymi oczami*
Offline
Rebeliant
*Ava i Oolb spojrzeli po sobie, a każde z nich pytało wzrokiem: skąd on to wie? I ile mu powiedzieć? Ale jedno jest pewne – generał będzie sobie życzył rozszerzenia tej informacji* Zmniejszyć natężenie światła *poleciła gossmanianka* Nie wiem, czy widzi pan wyżłobienia w suficie. To właśnie pan generał, wiec nie sądze, by były panem specjalnie zaskoczone, panie Nemedisie, a teraz doi rzeczy… *kiedy światło zostało przyciemnione dostosowane do wzroku chorego, Ava stanęła naprzeciwko, tak by ją widział.* Pana statek i drugi pasażer czekają na pana w hangarze, ale nie jest polecana dalsza podróż. Po pierwsze, nie znajdzie pan lepszej pomocy medycznej, po drugie – może pan nie znaleźć żadnej, poza tym przewożenie pana jest ryzykowne. Daj siatkę
*Nad głową Nemedisa uniosło się prześwietlenie jego własnego ciała*
Doznał pan poważnych obrażeń, zapewne związane to było z dużą siłą oddziaływująca na delikatną tkankę, tu… *wskazała czaszkę i górny mózg, a także lewą nerkę, elementy wewnętrzne stłuczonej, wyglądające jak dżem* Dolny mózg i układ nerwowy są nieuszkodzone, co dobrze rokuje *Ava widziała obrażenia, wiedziała co je zadaje i domyślała się reszty. Kto je zadał. Przed tym kimś uciekają*
W obecnej sytuacji najlepiej będzie zastosować eksperymentalny projekt korporacji Cochrel dla istot o delikatnym organizmie. Był testowany, a od niedawna mamy też środki *przypomniały jej się niedawne polecenia generała – zabrać wszystko ładowni, statek pociąć, i wyrzucić. I tak zyskali botę* Już po pierwszym zabiegu poczuje się pan lepiej. Do rekonstrukcji stopy przystąpię kiedy ustabilizujemy pana stan w wydolności własnej
Offline
Admin - MG
*Nemedis wbił wzrok w Ave nie kryjąc zdziwienia.* A więc on... *Spodziewaj się niespodziewanego... No, powrotu Grievousa do świata żywych na pewno się nie spodziewał tak bardzo, chociaż mógł to brać pod uwagę. Generała raz utrzymali przy życiu, Vadera też. Mogli i znowu. Jednak, chwilę temu byłby skłonny stwierdzić, że podczas ostatnich niefortunnych zdarzen obaj, Grievous i Darth Tyranus stracili życie, a teraz nawet nie był pewien, czy ten ostatni gryzie ostatecznie ziemię.* No cóż, to bardzo ciekawe... *Sith spojrzał na własne prześwietlenie.* Rozumiem, nie śpieszy mi się obecnie nigdzie. A skoro ten lek ma mnie przywrócić do życia, chętnie z niego skorzystam. Tym bardziej cieszy mnie fakt, że jeszcze nie umrę. I że możliwa będzie rekonstrukcja stopy. To bardzo dobre wieści w porównaniu z ostatnimi wydarzeniami pani Avo. No cóż, bardzo chętnie bym panią uściskał, ale w obecnej sytuacji bardziej by mi to zaszkodziło niż pani. Dziękuję w kazdym razie za tak duzą troskę o tak małą istote w tej ogromnej galaktyce, jak ja... Pomyśleć, że na świecie są jeszcze istoty, które pomagają... Bezinteresownie... Zupełnie bezinteresownie... *Rozległ się syczacy, zimny głos. Nemedis pozwolił sobie nawet na drobny uśmiech* No cóż, jak widać, jeszcze tak szybko nie umrę...
Offline
Rebeliant
*Nic z tych rzeczy – pomyślała Ava – nie bezinteresownie* Czy w związku z tym mamy odprawić statek? Można pana przywrócić do zdrowia, czym z maje się osobiście, ale nie potrwa to godziny, dnia, a nawet tygodnia. W statku była jeszcze jedna osoba. Czy to pana towarzysz? Niestety dowództwo statku źle widzi osoby obce na Widmie, ale jeśli jest top osoba bliska, to naturalnie znajdziemy jakąś kajutę
Offline
Admin - MG
*Nemedis westchnął.* Tak, statek niech odleci. Róbcie z nim co chcecie. Znajdźcie tylko miejsce dla tego towarzysza. Nie chciałbym, aby coś mu się stało i licze na zapewnienie mu w miarę dobrych jak na nasze standardy warunków. To bliska osoba. Na tyle bliska, żeby znaleźć jej kajutę. Domyślam się, że obecnie i tak nikogo do mnie nie wpuścicie, więc chociaż przekażcie, że żyje... I być może pożyje jeszcze troszkę. W kazdym razie, dziękuję pani Avo. Jest pani nieoceniona... *...gdy chce pani z generałem coś dostać.* I jest pani taka wspaniała pomagając... Bezinteresownie... Ma pani wielkie serce! A ja jestem biedny i nie wiem jak mogę się odwdzięczyć. Dziękuję, że mnie pani odwiedziła w każdym razie, dodała mi pani otuchy. *Wyszeptał zamykając oczy. Chciał spać. Zdecydowanie.*
Offline
Rebeliant
*Ava pokręciła głową, po czym za sprawą kilku klikniec wszystkie siatki i hologramy znikły* Panie Nemedisie, nasze standardy są na najwyższym poziomie zgodnie z wymogami Konfederackimi z tych lepszych czasów, jestem pewna, ze towarzysz takich standardów w życiu nie widział *odparła, widziała bowiem towarzysza, który wyglądał jak ostatni menel. Powiedziała tak tez dlatego, ze chyba troszeczkę poczuła się urażona. Neich nie ma się za niewiadomo kogo tylko dlatego ze lata AmitiCe. To był Avy słaby punkt, i generała chyba tez. Jeden z nich. Słabe punkty są zaraźliwe. Ava skrzyżowała ręce na piersi. No coż, resztą zajmie się generał. Na pewno się mięsko nie zmarnuje. Zwłaszcza, gdy odpowiednio zaopiekują się tym drugim* Dobrze, do roboty…
Offline
Rebeliant
*w chwili kiedy sala medyczna znowu zaroiła się życiem, było już po wszystkim, zmiażdżone wnętrzności Nemedisa zostały wymasowane, podrzucone do góry kilka razy i włożone z powrotem. To oczywiście wersja dla laika, a i to do tego durnego, ale czy to kogoś obchodzi co się robi z jego flakami, kiedy po wybrudzeniu jest wyraźna poprawa?
Porę sterylizujące jęknęło alarmem, kiedy nie nadążało z pracą by odkazić każdy skomplikowany element durastalowego pancerza, a odczuwający przy tym wyraźny dyskomfort generał zamknął z bólem oczy, ale wszystko skończyło się szybko. Cyborg prześliznął się spojrzeniem po zakrytym białym prześcieradle drobnym ciele wysokiej obroty, na której jedynym znakiem interwencji lekarskiej były metalowe, tymczasowe płytki w głowie, przez które doprowadzono jakaś rurkę, oraz lśniąca metalicznie proteza lewej stopy*
wydolność serca, Avo. Nie chce by zszedł na zawał na mój widok… *wycharczał basowo,, obchodząc stół i stając po prawej stronie, na wysokości łydek pacjenta*
Kontrolujemy, w razie czego automat przejmuje funkcje, wszystko jest jak najbardziej bezpieczne
*Dbający o dobry obrót swoich spraw generał skinął głową, z jednoczesnym przymknięciem oczu*
zaczynamy
*I Ava zabrała się do pracy, w wyniku której Nemedis powinien zaraz wrócić do przytomności, już czując się o wiele lepiej*
Offline
Admin - MG
*A więc, za sprawą Avy Nemedis zaczął się powoli wybudzać. Otworzył oczy i pierwszym co zobaczył w swoim szerokim polu widzenia pomijając oślepiające światło znikąd to... Generał. On naprawdę żyje... Sith kaszlnął głośno i drgnął intensywnie - co było już elementem tradycji. Tym razem, drgnął wyraźnie mocniej, a to za sprawą wielkiej durastalowej masy przed sobą. Ale czuł się lepiej. Przynajmniej tyle.* Umm... Sam Generał Grievous. *Mial lodowaty, syczący głos. Przypominał "krzykliwy" szept. Mimo, że mówił bardzo cicho, głos wwiercał się w pamięć i był wyraźny.* No cóż... Żyjemy w zabawnym świecie... *Powtórzył cicho to, co już wcześniej usłyszała od niego Ava.* Spodziewaj się niespodziewanego... Hrabia też żyje, czy on akurat na prawde pożegnał się z jakże barwynm światem?
Offline
Rebeliant
*Tak, pancerz generała rysował się wyraźnie na tle ścian, chociaż miał podobny odcień, to jednak brudna biel jego pancerza była na tle beżowych ścian widoczna. Pierwszym elementem na którym skupiał się każdy była głowę – ceramiczna maska ze stopu durplastu wyglądająca jak czaszka, bo i materiał z której ją sporządzono wyglądała jak kość. Ale nie była to ta sama maska która miał na Utapau. Cały pancerz był nowy, choć dużo mniej funkcjonalny, a może raczej – generał dużo mniej mógł nim zrobić. Ale czy ktoś to musi wiedzieć. Gadzie oczy, niewątpliwie te same były centrycznie zasnute bielmem. W prawym oku były tylko barwy zza mgły, w lewym widać było bokiem czarną, ostrą źrenice, wpatrzoną w Nemedisa. Skóra koło oczy, poszarpana i pokryta zrostami świadczyła ze generał nie prześliznął się gładko przez tamte wydarzenie. Z resztą dla Mocowładnego to wszystko było bardziej niż oczywiste. Cyborg wysunął zza pancerza durastalową rękę, i trzymany w niej głośniczek zawiesił na pelerynie od zewnątrz, to mu zapewniało lepsze słyszenie cichego szeptu, bo – nawet jeśli był wyraźny – był cichy, a to miejsce to nie mostek, gdzie takie głośniki były wszędzie* żyje? *cyborg odchylił się z trzaskiem* [i[Skąd! Ani ja, ano on, ani Ty[/i] *Rzucił. Hmmm… czarny humor?*
Offline
Admin - MG
*Nemedis oblizał szybko wargi, nawet nie zwracajac uwagi, że to robi.* Tak... Zdecydowanie. Wszyscy jestesmy martwi. Przynajmniej ty, generale, byłes na drodze do tego... *Stwierdził patrząc na ta wielką postać przed sobą. Nie wiadomo kiedy w wypowiedź wślizgnęło "ty". Jendi powiedzieliby, że sith był zuchwały, inni, że odwazny, jeszcze inni stwierdziliby, że głupi. Ale dla niego to było naturalne. Nie przejmował się zazwyczaj takimi drobnostkami.* No cóż... Czym sobie zasłuzyłem na taką wizyte? *Spytał nie spuszczając wzroku z Generała*
Offline
Rebeliant
*Generał zazwyczaj tez nie przejmował się takimi drobnostkami, na bon ton były inne miejsca. W ogóle nie myślał nad tym. Z resztą sitowie mają to do siebie, ze są dość niezależni a to się objawia różniście, także, a może przede wszystkim – w mowie. Generał oparł łon o skrawek stołu Nemedisa, tak blisko jego łydki, ze nacisnął krawędzią durastalowego przedramienia o łydkę pacjenta przez prześcieradło. Ale ów element pancerza nie był ostry. Nie był tez specjalnie zimny, za to, to, co zrobił potem było dużo bardziej nieprzyjemne, bo on po prostu oparł się w wyniku czego cały stół przemieścił się, czyli miejsce nacisku poszło w góre a całą reszta o kilka centymetrów w dół. Ava złapała się za głowę i usiłowała wpłynąć na generała, choć pewnie świadoma była, ze nic z tego, wiec zajęła się wraz z doktorem Oolbem pilnowaniem by nie narobił większych szkód.
A sam generał, z łapskiem opartym o płytę nadal wpatrywał się w Nemediosa. Przekręcił głowe by brać go bardziej lewym okiem, czyli widzieć lepiej, choć i tak przy tym oświetleniu widział całkiem nieźle*
Jesteś bezpośredni, wiec i ja bede *zadudnił* pełen zakres usług medycznych i zakwaterowanie dla przyjaciela w pełnym standardzie… twój dług wobec Corchel’u wynosi obecnie sto pięćdziesiąt dwa tysiące dziewięćset jedenaście kredytów *zmrużył oczy, jak ktoś, kto się „słodko uśmiecha”* I to jest główny powód mojej wizyty *choć łatwo było się domyśleć, ze zaraz nastąpi rozwinięcie tej myśli*
Offline
Admin - MG
*Sith westchnął ciężko, gdy Generał w objawie nagłej zachcianki postanowił go "wywracać". Nie miał obecnie zbytniego manewru do ruchu, więc chwycił się tylko mocniej prześcieradła. Za to na aparaturze nie było zmian. Żadnych objaw strachu czy zdenerwowania. Sith znów spojrzał na Grievousa.* To zapewne bardzo ciekawe... Tym bardziej, jeśli powiadomić mnie o kosztach leczenia przychodzi sam wielki generał. No cóż, sto pięćdziesiąt dwa tysiące dziewięćset jedenaście kredytów to sporo jak na przyjacielską usługę dla korporacji AmitiCe. Jesteście wręcz świetni w uzyskiwaniu korzyści na wszystkim. Tak... W wysysaniu dla siebie jak największego zysku. W każdym razie, wystarczyło mi ten rachunek pozostawić. Albo przesłać. *Wyszeptał nadal parząc na Generała.*
Offline