Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
Właz został podniesiony tak by mniejszy frachtowiec wleciał do środka bez większych problemów. Rozkazy zostały przekazane. Kiedy maszyna wleciała, i osiadła bez problemów, delikatnie, właz zamknięto, by można było znowu napompować ładownię atmosferą. Chodzi tu rzecz jasna o atmosferę w sensie fizycznym. Bo z kawą, niestety, nie przyszedł nikt. Jedynie kilka robotów, dziwnie smukłych, z podłużnymi głowami obeszło statek. Towarzyszyły im istoty, głownie durosjanie i twilekowie. Było tez kilka innych bardziej egzotycznych ras. Żadnych ludzi. Jeden Twileków zapukał pięścią we właz frachtowca* Witamy na pokładzie widma! Proszę wyjść, komitet powitalny czeka na gościa. *i w istocie, czekał. Po niedługim czasie pojawiła się gossmanianka w szarym mundurze. Za jej plecami stały dwa droidy bez widocznych głow. Bojowe droidy. Konfederackie bojowe droidy.
Offline
Rebeliant
odp na:
*Pocięta bliznami szczeka Hakona opadła. Separatyści? Pokręcił głową po czym skierował się ku trapowi, by stamtąd ponasluchiwać, może jakieś nowiny, czy coś. Tam sobie usiadł, oparty o sciane. Nie czuł niczego złego, więc może naprawdę pomogą Nemedisowi? Sam już nie wiedział. Oparł łokieć łokieć kolano, a głowę o pieść i czekał, po prostu czekał na kolejną wieść, bardziej lub mniej bogatą w treści*
*W Hangarze trwała codzienna krzątanina. Ktoś zamiatał, ktoś pluł, ktoś klął, ciągał skrzynki, jednak najważniejsze prace z racji pobytu obcych były zawieszone i załoga, z zawadiackim Rudim na czele po prostu się nudziła. Kiedy Rudi, durosjański „kamerdyner” tego hangaru odebrał wiadomość z mostka, był w stanie spoczynku na jednej ze skrzyń* Hmmm… mhmmmm… *mruczał, z przyłożonym do ucha komunikatorem bezwizyjnym* No ciekawe gdzie, ta wasza ekskluzywna taksówka blokuje mi port już kilka godzin… nie, niestety, nie wytnę ci dziury w rampie palnikiem… może byście… *i zamilkł, ładując piętą w bok skrzyni, a ciche trzeszczenie informowało, ze teraz mowi ten ktoś z drugiej stronie* ah, no to kokuś, juuuuuż… już wstaje, be odbioru *wyłączywszy komunikator wetknął go w kieszeń, zeskoczył ze skrzyni i niespiesznie, ale tez grzecznie i kulturalnie podszedł do Hakona*
Eeem… proszę pana? *zaczął nie za głośno, stając naprzeciwko i wbił wręcz napastliwie ciekawski wzrok w szpetną twarz karabela. Zauważył już duzo wcześniej ze on jest niewidomy. Właściwie to nigdy nie spotkał niewidomej istoty. W obecnych czasach nikt by nie powoli sobie na zycie z takim kalectwem. No, chyba ze jedi. Ale każdy z nich na pewno miał już od dawna zamówioną trumnę…* Mam informacje. Pan Nemedis czuje się lepiej, ale nie może być przewożony. Podjął decyzje ze zostanie na Widmie. Hospitalizacja może potrwać kilka dni, może tygodni,. Przez ten czas pan Nemedis wyraził chęć zakwaterowania Pana na Widmie. Statek zaś powinien odlecieć, bo potrzebny nam hangar… *urwał. Był przeskolony by konstruować zdania tak, by kontrahent miał trudniej odmówić. Ba – by nie odmawiał!* czy życzy opan sobie zobaczyć swoją kajutę? *zobaczyć – chyba zle słowo, pomyślał Rudi i strapił się troche, ze mógl dac plame czy sprawić przykrość*
Offline
Mistrz Jedi
*Rzeczywiście, był niewidomy i nie było to specjalnie trudne do zauważenia. Głowę trzymał sztywno, nie reagował na mimikę. Po prostu,. Było widać. Do tego paskudnie oszpecona twarz sprawiała, ze chętniej padały na niego ciekawskie, ale pełne obrzydzenia spojrzenia. Pewnie każdy spodziewa się przeczytać, ze Hakona to nie boli i nie obchodzi. Ale jego bardzo często bolało. Teraz nie mógł kryć się pod kapturem. Był po cywilnemu. Kiedy usłyszał głos skierował głowę w jego kierunku*
To fantastycznie, cieszę się, ze ma się lepiej. Pewnie nie może jeszcze mieć gości… Ale może możesz mi powiedzieć – co to za statek? Oczywiście, nie zostawię przyjaciela samego, nawet jeśli jesteście Imperialnymi agentami, ale chyba nie jest to też taką tajemnicą, by ukrywać to przed… przyszłym towarzyszem lotu
Offline
Rebeliant
*Durosjanin zaśmiał się serdecznie* Ależ skąd… jesteśmy, jakby to powiedzieć, takimi… miłymi duszkami kosmosu którzy… chętnie pomagają tym, którzy nie lubią niejakiego pana P, bo sami go nie lubimy…a z pana przewoźnikiem nasz pan dowodzący jest… w takiej cichej przyjaźni wiec… Statek Widmo jest dla panów najbezpieczniejszym miejscem kosmosie *rzekł składając ręce, podobnie jak to czasem robił generał. Jego gesty są zaraźliwe. Ale Hakon raczej nie powinien tego zauważyć*
Niedługo zapewne pozwolą panu na wizytę, a teraz – może pomóc z bagażem?
Offline
Mistrz Jedi
*Jeszcze przez chwile pozostał, siedząc nieruchomo na rampie, zasłuchany w dźwięki obcego głosu, zadumany nad treścią o których mówili. Nemedis nie może lecieć, Hakon musi zostać. Po cóż komu byłoby dwóch kosmicznych rozbitków, mocowładny problem? Na sprzedaż? Nie, nie wyczuwał ani w Rudim, ani w innych istotach tej charakterystycznej paserom i przemytnikom prymitywnej chciwości kryjącej głębokie nieszczęście. Te istoty emanowały raczej dobrymi nurtami. Potrafili przyjaźnić się z firmą, wiec może spróbują zaprzyjaźnić się z Hakonem?
Jedi uśmiechnął się, strasząc nieświadomie swoją szpetną twarzą* z bagażem? Nie, jest tego jeden mały plecak, proszę zaczekać… *po czym wstał, i badając drogę kijem znikł, by za chwile wrócić. Zmieniło się tylko tyle, ze miał przerzucony przez ramię niezbyt wypchany plecak* Proszę prowadzić… *rzekł i… nieco nieśmiałym gestem wyciągnął ręke*
Offline
Rebeliant
*Przygryzł Rudi dolną wargę, zmieszany, niepewny, co powinien zrobić, ale zaraz zadziałał instynkt, czy tam logika, i – cofnąwszy się podstawił pod dłon Hakona swoje ramie, by ten mógł go złapać. Nawet nie wiedział, ze to najwygodniejsza pozycja. Mo bo przecież nie weźmie go za rękę. Raz jeszcze się na niego obejrzał i skrzywił usta na widok plecaka. No, ciekawe, co taki robi na AmitiCe. I ciekawe, co każe z nim zrobić generał jak się dowie o tym kaprysie pana Nemedisa. Ale, jak już Rudi generała znał, choć osobiście to rzadko z nim mówił, to spodziewał się ze jeszcze może z niego zrobić księcia. Miał jakiś dziwny dar do wyciągania z istot tego, co mu potrzebne. Choć czasami wydaje się to niepotrzebne. Żeby mu pozwolili myśleć, sam by te pieprzone wojny klonów wygrał i spokój by był. Choć i tak by się nie podobało i tak, pomyślał i ruszył wolno, bacząc na swojego „pasażera”*
Offline
Padawan
Się robi widmo, zaraz posadzę swoją balję na pokładzie. Gizka bez odbioru *Taken siadł wygodniej za sterami po czym kierując się otrzymanymi koordynatami podleciał w kierunku hangaru. Przez umysł przemknęło mu jeszcze pytanie "Co ja do cholery robię?", gdyż sytuacja byłą wielce niecodzienna i dziwna. Środek przestrzeni w sporej odległości od planety, statek widmo z dwoma użytkownikami Mocy na pokładzie. To nie mógł być przypadek. Albo ktoś na niego polował albo to Moc go tutaj przywiodła. Nie należy nigdy lekceważyć jej wpływu na podejmowane decyzje oraz na toczące się wydarzenia. Wielu przypisuje to zwykłemu szczęściu bądź przypadkowi. Taken w takie rzeczy nie wierzył. Wszystko ma swój cel, czas i miejsce... tylko my, ograniczone istoty nie potrafimy tego pojąć ograniczonymi umysłami.
Frachtowiec powoli zbliżył się do hangaru po czym gładko wylądował na jego płycie, oczekując na zamknięcie wrót. Był to archaiczny sposób, pozbawiony pola ochronnego, ale to jeszcze o niczym nie świadczyło.*
Offline
Rebeliant
*Widmo był niewidoczny aż do ostatniej chwili, kiedy Gizka przeleciała przez barierę. Kamuflaż nie był niczym nadzwyczajnym, zwyczajne załamanie kwitła i tak w kosmosie rozproszonego, a urządzenia zwodzące? To już tajemnica. Zaraz, kiedy frachtowiec osiadł, migająca lampka dała znać ze atmosfera jest wypompowywana, aż do chwili kiedy światełko miast migającego pomarańczowego stało się zielone, stałe, a na płycie pojawiły się istoty. Przodowała dwójka: drobna gossmanianka i durosjanin. Reszta – personel techniczny i roboty zajmowały się swoimi sprawami.
„zapach” mocy był równie silny jak… trudno powiedzieć, co to było. Jakby wspomnienie zagrożenia*
Offline
Padawan
*Taken wstał ze swojego fotela i powoli przespacerował się ku lukowi towarowemu, gdzie znajdowała się opuszczana rampa. Wyczuwał wyraźnie w Mocy tą atmosferę zagrożenia oraz mgiełkę Ciemnej Strony. To miejsce było dziwne, bardzo dziwne... ale skoro tutaj był, to musiał dalej ciągnąć tą szopkę. Jego miecz świetlny znajdował się w specjalnej, ukrytej kieszonce spodni, na tyle luźnych by to zamaskować. Do tego jeszcze luźna, skórzana kamizelka oraz biała koszula. Wyglądał jak typowy przemytnik, niezbyt schludnie i porządnie, zwłaszcza, że tu i ówdzie miał plamy po oleju czy czymś podobnym. Ręce nieco brudne. Schodząc po rampie wyciągnął ręce w pokojowym geście* Witam szanowna delegację. To kto tutaj jest od ubijania interesu? *Klasnął dłońmi i potarł je od razu, jakby nie mógł się doczekać rozmów. W istocie tak jednak było...*
Offline
Admin - MG
*Nemedis otworzył oczy i gwałtownie ruszył się, przyjmując pozycje pół-leżącą. Widząc to, znajdujący się obok robot od razu do niego podjechał* Sir! Czy coś się stało? *Spytał odruchowo sprawdzając urządzenia.* Daj mi jakiś wózek... *Mruknął po chwili. Czuł Jedi, który rozbudził w nim długo tłumiony głód.* Idziemy na spotkanie z naszym małym przyjacielem... *Droid posłusznie podjechał z platformą lewitującą nad podłogą i pomógł na niej usiąść sithowi* Proszę usiąść. Tylko niech pan pamięta, że musi się pan oszczędzać. W razie wszelkich kłopotów zdrowotnych proszę informować mnie albo pana Oolba! *Powiedział otwierając drzwi sekcji medycznej. Platforma była wygodna, miała kształt wózka dobrze wbudowanego w podłużną deskę magnetyczną. Unosiła sie apre centymetrów nad ziemia, sterowało się nią za pomocą małej kontrolki lub wydając polecenia głosowe, idealne dla chorych.* Pójde z panem sir. *Dodał droid wychodząc z pomieszczenia, prowadząc za sobą platformę.*
Chwilę potem...
*Droid ostroznie prowadził za sobą niewielką platformę z sithiem siedzącym na niej. Nemedis miał na sobie odzyskaną już szatę, nałożoną na ubrania pacjentów. Przy pasie, od wewnętrznej strony przypięty był miecz o nietypowym kształcie. Twarz mrocznego zasłaniał kaptur.
...W końcu Nemedis dotarł do pomieszczenia przed Hangarem. Kierował się do miejsca, w którym wyczuł ten impuls... Tutaj znajdowały się monitory z kamer zlokalizowanych w hangarze. Sith mógł rzucić okiem na sytuacje na dole. Wylądował jakiś statek...
Quermianin w asyście droida - asystenta zjechał windą w dół. Ukrył się w cieniu, zaraz przy wejściu do windy, niewidzialny dla cudzych oczu. Przynajmniej tych, które nie powinny go zobaczyć.*
Offline
Rebeliant
*Na prowadzenie wyszła gossmanianka. Istota bardzo niepozorna, ubrana w cos rodzaju srebrnego munduru. Szła powoli, a na jej pomarszczonej twarzy, pod małymi jak paciorki oczami, wymalował się uśmiech. Wyglądała na serdeczną, jej wygląd zaś mógł sugerować ze jest równie głupiutka co malutka. Małych, niezbyt urodziwych ras często się nie docenia. Może dlatego Pani Cybernetyk była tak wszechstronna* Ja. Nazywam się Ava. Witam na pokładzie widma i chętnie zapoznam się z Pańską ofertą… *odchyliła głowę na bok, podrapał się po udzie. I w tej chwili rozpoczęło się niewyczuwalne skanowanie bezbarwnym promieniem, które miało na celu wykrycie dużych składów borni czy zakazanego ładunku który warto by przejąć*
Offline
Padawan
*Taken wyczuł bardzo wyraźną aurę mroku koncentrującą się wokół tego punktu Mocy, który wyczuł wcześniej. A więc Jedi był na pokładzie oraz Mroczny Jedi. Interesujące... i to bardzo. Tylko pytanie, kto tym statkiem tak na prawdę dowodził? Bo raczej nie ta istota przed nim... ten zwolennik Ciemnej Strony? Jeśli tak, to Taken wpakował się w niezłą pułapkę i musiał teraz postępować bardzo ostrożnie, by się nie pogrążyć.* Cóż... interesują was latarki Jedi, prawda? Mój hmm... przyjaciel, chociaż to słowo nie pasuje do niego za bardzo. Wie pani, wykiwać mnie chciał kilka razy. Szumowina jakich mało, ale dorobił się na okradaniu ciał poległych żołnierzy i generałów. Czasami jakiś złom, ale czasami właśnie znajdował latarki. No i sprzedaje je... wiadomo, nie tanio... ale widzę, że właścicieli tak wypasionego okrętu stać na taki bajer. *Mówił dosyć szybko i gestykulował przy tym żywo, starając się wyjść na przeciętnego handlarza, ale chyba będzie musiał za niedługo skończyć z tą szopką, jeśli Mroczny się ujawni. A zrobi to na pewno... tylko do tego czasu lepiej chyba opuścić hangar, gdzie działka ochronne mogą go łatwo rozsmarować po powierzchni*
Offline
Admin - MG
<puszczam kolejke, u Nemedisa nic się nie zmienia, obesrwuje>
Offline
Rebeliant
*Pozornie niegroźna gossmanianka obserwowała go w milczeniu i dopiero jego wzmożona aktywność werbalna i gestykulacyjna dały jej do zrozumienia ze ktoś pojawił się, kogo on widzi,. Na pewno nie generał, miała z nim stały kontakt. Wiec on… czuje coś?
Najłatwiej byłoby zapytać tego sitha, czy ich gość może być jedi. Ale nie pójdzie teraz do niego.* To wręcz idealna oferta dla nas. Nasz przyjaciel będzie wniebowzięty,, ma już spora kolekcje latarek. Czy możemy wejść na Twój pokład, byś mógł nawiązać połączenie? Jeśli sobie oczywiście życzysz, możemy udać się na nasz mostek
Offline
Padawan
*Sytuacja się nie zmieniała póki co, więc miał trochę więcej czasu na zastanowienie się. Kim jest ta pani oficer? Jaką rolę tutaj pełni i co tak na prawdę chce osiągnąć? Taken postanowił zaryzykować i skupił się na Mocy, wysyłając ku niej delikatnie nici, dzięki którym mógł odczytać jej emocje. Odczuć je jak własne... nie była to Moc inwazyjna, więc niczego nie poczuje ani też nie będzie mogła jak się bronić. Nie chciał wtargnąć do jej umysłu, jedynie zamierzał nieco musnąć jej aurę.* Mój pokład jest trochę brudny i niewygodny... ale decyzję pozostawiam szanownej pani gospodarz. Nie chcę się przecież wpraszać z buciorami na jakąś imprezę... *Gdyby tylko gossmanianka mogła zobaczyć jego uśmiech poprzez maskę. Tak musiała polegać tylko na jego swobodnym tonie wypowiedzi oraz raczej rozluźnionej postawie.*
Offline