Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
Strony: «-- 1 … 10 11 12 13 --»
-Kwartał.-Powtórzył sobie i skrzywił usta. Myślał na ten temat. Podrapał się po głowie. Od niechcenia rzucił.-Stoi.-Wyciągnął ku niemu swoją prawą dłoń, coby zapieczętować umowę. Kwartał poza domem to nie tak wiele. Temena na pewno zła nie będzie. Tylko pozostawała jedna kwestia. Mały Varien. Ten to dopiero będzie miał za złe. Zin pokiwał głową.-Kiedy mam lecieć na Hypori?-Spytał. Nie miał przecież nic lepszego do roboty. Musiałby jedynie lecieć na Mandalore i spakować się szybko. Później całonocne pożegnanie z żoną, a następnie trzymiesięczna rozłąka. Trzeba było to przeżyć. Choćby dla kredytów i dla udowodnienia generałowi, że Kobdar to dobry pracownik.
Offline
Rebeliant
*wyciągnął szponiastą dłoń, ale wymienianie z mim uścisku było nieprzyjemne i – co tu dużo mówić – bolesne. Nie ściskał mocno, ale te metalowe, elementy były p[przystosowane do innych prac* z dostaniem się, to jest tak: przylatujesz tutaj, a stąd zabieramy cie własnym transportem. Tam nie ma wolnych lądowań.
Offline
-Dobra. To ja jutro się tu zjawię. Do zobaczenia generale.-Powiedział do niego i machnął mu obolałą ręką. Wyszedł z sali i ruszył w kierunki turbowindy.-Kurwa...na chuj mu te szpony?-Zapytał sam siebie. Wszedł do windy i kazał jej zjechać do hangaru.
Offline
Rebeliant
*żeby drapać rankory po plecach. Rzecz jasna tego nie powiedział, nawet nie pomyślał. To taka głupia dygresja. Generał pokaszlał sobie chwile, popatrzył na projekcje, zaklął nostalgicznie po kaleeshiansku, po czym – zatknąwszy niedawno używana rękę za grzbiet ruszył swoim „spacerowym marszem” w kierunku sekcji więziennej, by zobaczyć, czy Darven już tam jest*
Offline
Rebeliant
*Od momentu kiedy odłączyli się od Jedi minęło może kilka minut. General dostał nagłego przyspieszenia kiedy się od nich oddalał, ale w odległości zapewniającej mu odpowiednią odległość szybko zwolnił i teraz kroczył dostojnie, stawiając średniej długości kroki i kiwając się na boki w akompaniamencie osobliwego sapania. Humor miał średni, co zdradzały zawzięcie zmrużone oczy. Kierował się ku Sali konferencyjnej, zupełnie jakby unikał mostka. Może był po prostu zmęczony? Rzecz jasna towarzyszył mu Darven, jego nieoficjalny asystent, którego czekała w niedalekiej przyszłości bardzo porywająca rozmowa z Mistrzem Widnu*
Offline
Oficer Sojuszu
*Darven jak cień, pierw przyspieszał, potem, razem z Generałem zwalniał i to nie z przymusu, zdecydowanie wolał być daleko od Jedi. Zdawał sobie sprawę, że może go czekac ta rozmowa - ale wcale nie musi. I tak naprawdę, Darven najpewniej nie będzie zabiegał by ta rozmowa się odbyła. Jak to Generał zauważył - porywająca konwersacja. Już Darven wiedział jak to będzie wyglądać i zdecydowanie wolał siebie samego nie przyprawiać o arytmię serca i ciężki stolec... Przynajmniej nie dziś. Był podobnie jak Generał, zmęczony, ale nie dawał tego po sobie poznać. Darven może pracować przez 7 dni tygodniu 24 h na dobę i chociaż miałby padać na pysk, jeśli jest to coś ważnego, to prace skończy. Idąc tak myśli jego biegły spokojnie, aż w końcu natrafiły na punkt, który go nurtował od jakiegoś czasu, a była okazja to rozjaśnić.* Generale... Czy Jedi to nasi poważni sojusznicy? Przejęli więźnia, widziałem Windu na statku... Ale właściwie nie wiem, co dokładnie jest między Konf... Cochrelem i zakonem. *Zapytał w końcu - bo i nie wiedział. Podejrzewał, bo przejmowanie więźnia nie odbywa się z byle powodu, ale nie znał prawdy, ściślej, nie była ona potwierdzona. Generał niegdyś walczył z Jedi - to Darven przecież wiedział, ale nie jest głupi. Sojusz z zakonem nie wywoływał u niego szoku, po prostu, chciał to wiedzieć z pewnego źródła. Jeszcze nie było okazji omówić takich spraw z Generałem.*
Offline
Rebeliant
*nie przerwał ani nie zakłócił rytmu swojego marszu, tak wiec ozdobne wrota zbliżały się do nich wielkimi krokami. Ich własnymi krokami* Jedi, hmmm… mamy wspólnego wroga. Znalazłem ich, nawiązałem kontakt, zawsze lepiej mieć ich za sobą niż przeciwko sobie, choć obecnie ta inwestycja jest wielce nierentowna, Cochrel to toleruje tylko ze względu na to, ze moje działania owocują sporym przychodem. Jestem rentowny. Mam nadzieje, że kiedy przyjdzie gorszy okres, a przyjdzie, to nie odwrócą się ode mnie. Biorąc pod uwagę dokumenty o jedi i przykłady z wojen klonów – nie powinni. *wypowiedział się monotonnym, spokojnym głosem. W końcu spokojnym, bo niestety wobec Cochrelu musiał uzbrajać się w pazury, rozmawiając o jedi, bo 90% korporacji to zatwardziali separatyści i do jedi są bardzo negatywnie nastawieni. W sumie – generał tez powinien. Ale – miał na pokładzie dwóch od długiego już czasu i jeszcze nie zauważył miecza w plecach, a do Windu tyłem się odwracał bardzo wiele razy. Władca Losu tez jeszcze dryfował i prócz tego ze Yoda ogrywa wszystkich w dejarika, to wszystko było w porządku*
Offline
Oficer Sojuszu
*Darven był jednym z tych, którzy za Jedi bardzo nie przepadają - ale sam w galaktyce nie był. I niech nikt nie mówi, że to tylko takie zdanie biorące się znikąd - Jedi widocznie bardzo sobie na to wszystko zasłużyli. Ale Darven miał wiele powodów by ich nie lubić.* Rozumiem. Byle tylko nie było więcej kłopotów niż zysków... Jedi bywają nie tylko nieopłacalni w utrzymaniu, ale jak da się im palec, to zeżrą rękę. Zrobią pewnie wszystko by siebie utrzymać, tak to działa od wieków i ma się dobrze. Ale tak. Im więcej sojuszników, a mniej wrogów, tym lepiej - przynajmniej powinno być. *Odpowiedział, równie monotonnym głosem. Zupełnie tak, jakby o Jedi rozmawiali, a bo tak, od niechcenia, jakby to był tylko temat poboczny i mało interesujący, niepotrzebny i zapełniający lukę. Prawie tak, jak siedzieć na plaży i odpoczywając zacząć rozmawiać o ostatnich statystykach giełdowych. Nie dało się jednak ukryć - Jedi już lepsi jako sprzymierzeńcy niż wrogowie. Utniesz głowę i odrosną trzy kolejne na jej miejscu. Przeklęta hydra... To nigdy nie wyginie?*
Offline
Rebeliant
*Wydal z siebie charakterystyczne charknięcie, jakby śmiech, ale mieszany z czymś tam. Właściwie to nie wiadomo, co to mogło znaczyć* wielki ze mnie szczęściarz, mam asystenta, który raczy mnie takimi cennymi nioskami *pewnym natomiast było – to nie pochwała. To nagana dla osoby inteligentnej. Coś w rodzaju „nie pouczaj mnie”, ale powiedziane subtelnie. Bardzo, a to się rzadko zdarzało. Widać generał określił poziom Darvena jako wysoki. Drzwi sali konferencyjnej otworzyły się i weszli obaj. Właściwie nic tu się nie zmieniło od czasu wizyty Kobdara*
Offline
Oficer Sojuszu
*Pokiwał głową i wszedł razem z generałem do sali. Generał wie co robi, Cochrel pewnie też, nie byle kto siedzi w zarządzie. Chociaż, ich bardziej kredyty interesują. Podszedł do automatu z napojami. Podejrzewał, że znaleźli się tu przez kogoś lub parę ktosiów, które tutaj przyjdą. Rozpoznał pomieszczenie, wiadomo było, że sala konferencyjna. Czekał na instrukcje ze strony Generała. Z automatu do jednorazowego kubka popłynęło z głośnym siorbnięciem pare kropel gęstej, brązowawej cieczy, po chwili owe kropelki będące jękiem zmęczonej maszynki zamieniły się w porządny wodospad mocnej herbaty, zupełnie jakby maszyna obudziła się i odżyła.* Nie próbuje dawać rad Generałowi - wiem, że Generał wie co robi. Mówię jedynie to, co o tym myślę. Dlatego nigdy nie był ze mnie dobry dyplomata - nie potrafię ot tak wyzbyć się uprzedzeń. Wygląda na to, że nie przepadam za Jedi i to się nie chce od wielu lat zmienić.
Offline
Rebeliant
*cyborg tymczasem skierował się najpierw do stołu taktycznego, gdzie na stale aktywnym hologramie były widać postępy w „ucochrelowianiu” zdobytych okrętów. Już teraz wyglądały o wiele lepiej po samym malowaniu. Zmienił się wyraźnie dzwięk jego kroków, kiedy znalazł się na miękkim dywanie. Rzec nawet można, ze kroki stały się ciche, ale konfrontując je z krokami Darvena po tym samym dywanie, to tychj drugich nie było słychać w ogóle* Też nie przepadam *mruknął i to było na tyle. W imie swoich wartości generał pobratał by się z samymi demonami. Tak wiec jedi nie byli przy tym wyjątkowo niewygodnym „kontrahentem”. Poza tym nie byli chciwi i na pewno mu niczego nie ukradną a to duzy plus. Poza tym musiał się generał przyznać przed samym sobą – ale trochę zmienił o nich zdanie. Ba – Takena to nawet lubił i to calkiem szczerze* w porządku, znam twoje zdanie o jedi. Teraz chętnie poznam i sithach… *spojrzenie zamglonych oczy wybrało się na wycieczkę do twarzy człowieka*
Offline
Oficer Sojuszu
*Powoli przełknął pierwszy łyki gorącego napoju.* O Sithach? Generalnie Jedi i oni to dwie skrajności... Dwie strony jednego medalu. Ale to nadal ten sam medal, czyli moc. Moim zdaniem, żeby poprawnie patrzeć na to, trzeba patrzeć na całość, a nie przez pryzmat jednego rodzaju mocy, zakonu i tak dalej... Moc jest jedna. Zmienia się punkt widzenia, nastawienie, ale to nadal moc. Jedi uważam bardziej za zdrajców, za tych, którzy zboczyli ze ścieżki prawdy. A Sithowie? Łatwiej mi ich zrozumieć. Tyle, że to zazwyczaj indywidualności... A zorganizowanego imperium Sithów dawno nie było. Od czasów zasady Bane'a sithowie osłabli. Mroczni Jedi też, bo byli osamotnieni. A Darth Sidious porzucił zasady i tradycje. On myśli tylko w kategoriach zdobywania władzy. Może się w końcu potknie o to. *Stwierdził spokojnie. Podejście Darvena do sprawy było dośc skomplikowane, a juz na pewno odmienne od na przykład Jedi.*
Offline
Rebeliant
*Nie do końca spodziewał się takiej odpowiedzi, zadał proste pytanie, odpowiedź otrzymał, owszem, ale owiniętą w bawełnę filozoficznego bełkotu który go drażnił, głownie dlatego ze nie obchodziła go ani moc ani jej strony. A może – nie tyle nie obchodziła co irytowała. Od kiedy pojawiła się moc – skończyło się jego normalne życie. I nie miało to związku z jej stroną – obie dały mu w kość. Jeszcze nigdy nie odniósł większych korzyści z Mocy, choć z mocowładnymi do czynienia miał, i ma.
Ale dobrze, ze Darven miał swoje zdanie. To się chwali, odmienny punkt widzenia poszerza perspektywę* Niestety, obecne starania dązą do eliminacji jednego z nich. *napomknął i znowu poczul te silną chęc porozmawiania o Dooku. Hrabia to jeden z piętn na jego okaleczonej duszy. Istota którą jednocześnie tak nienawidził, ze byłby w stanie rozedrzeć na strzępy, zbezcześcić, dopuścić się największych świętokradztw…świętokradztw jednocześnie – nie potrafil tego sprecyzować. Nadal… potrzebował hrabiego. I gdyby on teraz stanął tych drzwiach to…
To generał bardzo by się ucieszył…*
Offline
Oficer Sojuszu
Tak? A którego? Sądziłem, że został tylko Palpatine i jego uczeń. *Nigdy nie słyszał o innych sithach, myślał, że doktyrn aBane'a nadal miała się dobrze. Najwyraźniej nie. Czy to był filozoficzny bełkot? Może tak, ale Darven nie umiał powiedzieć "nie lubię, są be", albo "fajnie, super", po prostu nigdy się z nimi nie utożsamiał, nie miał też okazji do dogłębnego poznawania.* Sithowie chyba są mi obojętni. Nie czuje specjalnej nienawiści, nie pałam miłością, nie wiem tak dużo ile bym chciał. *Hrabia... Tylko, dlaczego jego nie mozna było rekonstruować? Generała się przecież dało, a umarł nie pierwszy raz... - nad życiem Dooku się już Darven nie raz zastanawiał. W obecnych czasach, przy wielkich projektach badawczych, wspaniałych funduszach i ogromnych możliwościach, nawet Hrabia miał szanse "odżyć".*
Offline
Rebeliant
*Być może, ale widac – nie podjęto się tej „inwestycji”. Świadomie lub udawano, ze nie są na to gotowi. Trudno powiedzieć* to sith z zupełnie innego gniazda. Wcale nie musiało być ich dwóch – każdy sith uważa, ze to on dzierży dziedzictwo Bane’a. Assaj Ventress uważała się za sitha. Jest tego trochę, a ten konkretny po prostu dużo wie… *poświeciwszy jeszcze trochę swojej uwagi, odkleił się od stołu taktycznego, iż jedną ręka za plecami, założoną na pelerynę (a zwykle nosił pod) udał się do sofy, która była naprawdę wielka i wytrzymała* chciałbym, byś porozmawiał z tym jedi i postarał się być miły *wychrypiał. Dlaczego tego oczekiwał? Zapewne cos w rodzaju szacunku dla sojusznika*
Offline
Strony: «-- 1 … 10 11 12 13 --»