Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
Rebeliant
*Ano zdarzały się i mijały, tak wiec i ten minął, jednak kiedy podniósł głowe widać było wyraźnie w jego oczach oznakę cierpienia fizycznego* Nie ma problemu *Odparł kiedy już uzyskał stopień poprzedni sla swojego stanu. Znowu się w miarę wyprostował. Jedną rękę trzymał za plecami, drugą miał wolną do manipulacji mapą, ale nie robił tego, ot trzymał szpony blisko klatki piersiowej i mruzył zamglone oczy patrząc na mapę w dużym powiększeniu -zapewne właśnie po to było powiększenie, by ją widział. Zdawał się być bardzo spokojny, w ogole nie przejęty osobą tego, z kim wszedł w spółkę. Nie bał się go, traktował w miare możliwości i swojego charakteru po partnersku. Teraz pogrążył się w zadumie nad sprawą klonów. Udało mu się kilka zdobyć. Kilka klonów, czy kilku klonów? Byli to zwykli żołnierze. Podczas dywersyjnych działań oczyszczania przestworzy, od chwili rozmów z mandalorianami kazał swoim wojskom zdejmować hełmy a żyjących jeszcze klonów brać „do niewoli”. Nie było ich na Widmie, byli w innym miejscu. Ale z tego raczej nie zwierzy się Mace’owi. Zostawi to dla tego Mandalorianina*
Offline
To dobrze... po powiadomieniu twojego kontaktu na Mandalore wyślę tam Takena, jak już mówiłem. Jest spokojny i umie się porozumieć z większością osób, co już pewnie zauważyłeś *Spojrzał powoli na Generała, w stosunku do którego starał się przełamać swoją negatywna o nim opinię i na razie szło to powoli i opornie, ale szło, co było dobrym znakiem.* Pozostała nam do omówienia kwestia udziału Jedi w tym przedsięwzięciu. Możemy co prawda pomóc w poszukiwaniu potencjalnych sojuszników. Nie wszyscy uwierzyli w te kłamstwa Palpatina odnośnie Zakonu... ale podejrzewam, że to nie wszystko. *Mace ponownie skrzyżował dłonie za swoimi plecami, prostując się bardziej. Nie należał do głupców, więc podejrzewał, że Qymaen ma dla nich przygotowaną jakąś specjalną rolę*
Offline
Rebeliant
*Natomiast durastalowy rozmówca najwyraźniej uznał już koniec negocjacji* W każdej chwili *odparł odnośnie kontaktów, czyli po prostu – powiedz kiedy ci pasuje, a ja poinformuje Mandalore o przybyciu gościa* Każdy sojusznik jest na wagę złota *rzekł, jednak nic nie napomknął o specjalnej roli. Czyżby jeszcze za wcześnie? Z całą pewnością. On pokazał, z pokazali jest lojalny i ma dobre intencje. Teraz ich pora. Wyłączając projekcje zastanawiał się, jak im się bota przysłużyła. Był trochę ciekawy a trochę…a trochę się chełpił, ale tylko trochę. Musiał jakieś elementy zycia dla siebie wyciągać, będąc uwięzionym w tej puszce. I nagle cos sobie przypomniał. Znowu stanął twarzą do Mace’a* Jak teraz wygląda powierzchnia Boz Pity?
Offline
Dobrze... to po naszej rozmowie, nie możemy tracić zbyt dużo czasu. *Powiedział cicho i spojrzał na holograficzny wizerunek Mandalore, zastanawiając się, kogóż tam zawiało? Ta planeta nie należała do szczególnie bezpiecznych czy otwartych i tolerancyjnych. Za Jedi tam nie przepadali. Windu wyłapał też, że Generał zignorował jego pytanie, ale postanowił nie naciskać. Dowiedzą się w swoim czasie i wtedy to ocenią, czy ich rola będzie im pasować, czy też nie* Powierzchnia Boz Pity? Zrujnowana... nadal są ślady po bitwie, wiele ruin i zapomnianych podziemi. Występuje tam też wielkie nagromadzenie negatywnych emocji, więc możemy się tam ukrywać przed wzrokiem Imperatora. *Nie ma wiele słów na określenie tej planety, ale generał powinien się domyślić jak to wygląda.*
Offline
Rebeliant
Dobrze, zatem poinformuje, jak tylko znajdę się na mostku *Stał teraz przed pustym stołem taktycznym, bokiem do jedi. Nie patrzył na niego* Chodziło mi raczej o… surowiec. W jakim stanie są pozostałości po konfederacji. Jak mniemam statki zostały zaadoptowane. A roboty? Niestety, trzeba brać, co się da… *Chrząknął głośno, broniąc się tak przed następnym atakiem kaszlu* I jak mniemam chciałbyś pomówić z naszym jedi-rezydentem
Offline
Statki? Nie koniecznie... braliśmy tylko to co potrzebowaliśmy, ukrywanie się na powierzchni, we wrakach jest zbyt niebezpieczne. Roboty? Pokryte rdzą, nie wiem w jakim stanie. *Jedi nie interesowali się pozostałościami po Konfederacji, bardziej skupiali się na resztkach po WAR'ze, bo z nimi mieli wcześniej kontakt i najlepiej je znali.* Nie jesteśmy technikami... więc w miarę możliwości możesz przysłać własnych... *Skoro generał już znał planetę na której się ukrywali, to przybycie techników niczego nie zmieni* Tak, chciałbym z nim porozmawiać a potem w miare możliwości zabrać go do Enklawy...
Offline
Rebeliant
Preferowałbym jak najmniej lądowań na Boz Pity *odparł, ale nadal się zastanawiał, ale nie miało to już większego znaczenia. Na razie.* Kwestia zabrania jego do enklawy będzie już decyzją miedzy wami, mi nic do tego *Wolna do tej pory ręka powędrowała za durastalowy grzbiet, pod pelerynę. I Stał tak, łapiąc Mace’a kontem oka, ale tym razem nie było to przyglądanie się. Wyglądał,. Jakby w tej właśnie pozycji było mu wygodnie, odpoczywał*
Offline
*Mace Windu pogrążył się w zadumie, nie poruszając się przy tym. W tej chwili przypominał bardziej jeden z posągów, które kiedyś stały w Świątyni Jedi na Coruscant. Po chwili jednak poruszył się, nieznacznie a jego szata zaszeleściła cicho przy tym* Słusznie... im mniej osób wie o Boz Pity tym lepiej. Nie możemy zwracać na siebie niepotrzebnej nam uwagi. *Poczuł lekką satysfakcję z tego powodu, bo Generał nie chciał ryzykować ujawnienia kryjówki Jedi. Jakie były tego powody? Tego chyba nikt nie odgadnie...* Wszystko zależy od odbytej z nim rozmowy. *Mace nie miał zamiaru tłumaczyć mu zawiłości stosunków z Zakonie oraz o podejrzeniach Rady odnośnie tego konkretnego Jedi. Tak wiec wszystko teraz zależało od mistrza...* Czy mamy jeszcze coś do przedyskutowania? Bo jak nie to chciałbym spotkać się z tym rycerzem...
Offline
Rebeliant
*TU nie trzeba było być wielkim znawcą tajników zakonu. Wystarczyło obejrzeć kilka filmów o Jedi, niekoniecznie poważnych, by samemu już się już spokojnie domyślić, jak będą wyglądały rozmowy, i czym zawinił ten jedi. Hakon – generał dobrze zapamięta to imię. Jedi dał mi się bardzo pozytywną jednostką. Ale nie czuł do niego tez jakiejś szczególnej sympatii, wiec co zrobi mu Windu było generałowi właściwie obojętne* To wszystko, Mistrzu, dziękuje *Wycharczał sugerując dobitnie, ze powiedział wszystko co miał do powiedzenia. Jak mu się przypomni coś ważnego, to nieomieszka poprzeszkadzać*
Offline
*Cóż, nie zawsze filmy dobrze oddają rzeczywistość w Zakonie, ale dają postronnym jakieś tam pewne wyobrażenie. Chyba, bo mistrz Windu nie oglądał żadnych holofilmów o Jedi a jedynie słyszał poszczególne opinie* W takim razie oddalę się i poszukam tego Jedi. Niech Moc będzie z tobą... *Powiedział na odchodnym i odszedł, bez zwyczajowego ukłonu. Aż tak to do generała się nie przekonał. Przeszedł przez grodzie, ciągnąc za sobą końcówkę swego płaszcza i oddalił się spokojnie, kierując się Mocą*
Offline
Rebeliant
*Generał odprowadził go wzrokiem. Nie trzeba było być Mocowładnym by wyczuwać niechęć tego Jedi do osoby generała. Mace od dawna słynął z zatwardziałości i ciętości, aż strach pomyśleć jaki by był gdyby nie był jedi. Ale prawdopodobnie by nie był, bo wybitnie niedostępne charaktery raczej się usuwa, bo przeszkadzają.
Kiedy grodzie się zamknęły, cyborg wydobył z kieszeni płaszcza komunikator kieszonkowy. Nie chciał zmarnować czasu, zanim dojdzie na mostek, przecież może zrobić to tutaj….
I właściwie… to o to mu chodziło, cieszył się z tej perspektywy… będzie mógł porozmawiać z Rzeką bez tego skanującego wzroku załogi mostka.
Spotkanie z Windu odeszło w czeluści niepamięci, kiedy otwierał bezpieczne połączenie, wywoływał wpis „Rzeka” i naciskał „łącz”*
Offline
Rebeliant
*Rudi wzruszył ramionami, prawda było ze trudno było się na Widmie zgubić, ale raczej nie była tto standartowa jednostka* No to cho.. *rzucił troszkę prostacko (oj Rudi wypić za duzo nie może… ale się stara przynajmniej) no i ruszył powoli przez hangar, potem w drugą odnogę korytarza, no i zaraz szli korytarzem – małym, wąskim, o niskim stropie. Jeśli ktoś jest bardzo wysoki to pewnie w tych korytarzach ma problem. Ale Rudi nie był. Był niższy od Tanga. Dało się po drodze zauważyć droidekę, ale coś sztywną trochę, czyli dezaktywowaną ze względy na Malkita. Ale drideki stojące po dwóch stronach ozdobnych masywnych drzwi do dali konferencyjnej były aktywne. Jednej brakowało „oka” oraz jednej nóżek – zastąpionej jakimś byle jakim kawałkiem twardego stopu. Durom stanął z boku drzwi, jakby się bał pokazać z zaczerwienionymi od gorzały policzkami. Wiadomo, w pracy jest* No to powodzenia *rzekł i stuknąwszy konsolkę sprawił, ze właz rozsunął się na szerokość trochę większą niż wynosiła szerokość Tanga*
Offline
*No to ruszył za swoim przewodnikiem, trzymając pod lewą pachą swój hełm, a jego prawa ręka co chwilę lekko muskała kolbę blastera przypiętą wraz z kaburą do uda. Ale to tylko tak dla pewności... taki nawyk. Weszli na niski korytarz, co trochę zdenerwowało Tanga (co to oni porządnych statków budować nie umieją?), bo musiał iść nieco pochylony, gdyż był wysoki, a nie lubił szorować głową po suficie. W końcu po jakimś tam czasie dotarli do drzwi pilnowane przez droideki. Mando za nimi nie przepadał, jedynie tam Dżonego akceptował, chociaż trzymanie robota bojowego w domu w charakterze maskotki uważał za lekką ekstrawagancję. Ale cóż, każdy jest dziwny i miewa swoje dziwne zwyczaje.* Tiaa... *Mruknął Tang a gdy drzwi się rozsunęły to wyprostował się w miarę możliwości i wkroczył do sali w Mandaloriańskim stylu, a więc dumnie, z lekką dawką arogancji oraz z jasnym przekazem, że jest wojownikiem z krwi i kości*
Offline
Rebeliant
*No cóż, nie co dzień w końcu gości się mandalorianina a i po droidekach widać to było, bo raczej czyste były wiec tu nie stały za długo. Generał nie lubi u gości postawy roszczeniowej, a ostatnio dużo pracował. Droideki zawsze pożądane w takich wypadkach.
Jednak nic z tych rzeczy nie mialo wpływu na wejście Tanga i tak jego butny krok padł na miękki dywan wysciełąjacy jasne pomieszczenie zrobione na styl podobny co kuchnia rodziny Gawila. I jeśli popatrzeć na ten mechaty dywan, dało się dostrzec stawiane co około 80 centymetrów ślady – powbijane, jakby pazury, a idąc za śladami dostrzegało się szpony. Durastalowe stopy, na których opierała się cała konstrukcja nóg na tle szkarłatnego pikowanego atłasu wewnętrznej części peleryny. Nad pasem barkowym logiczna definicja się kończyła, bowiem cyborg nie prostował się już prawie nigdy, tak wiec pochylony, potężny zakuty w pancerz tors no i łeb, wyjątkowo dziś chyba nieco wyzej niż najwyższy punkt pleców. Nie można było dostrzec ruchy odwracania głowy, gdyż generał nie dał się zaskoczyć, i teraz jego złote, kaleeshianskie, nieco zamglone ślepia ostro wpatrywały się w goscia. Jakby go kojarzył, ale nie do końca jeszcze wiedział jak.
Nie odezwał się ani słowem, jakby chciał od początku dac do zrozumienia hierarchiczność tego spotkania: ty przychodzisz do mnie, a ja cie goszczę, przybyłeś niezapowiedziany, może sprawiłeś kłopot, ale ja i tak poświęcam co swój cenny czas, wiec…*
Offline
*Wchodząc do pokoju i napotykając dywan się zdziwił i to mocno* Co do...? *Cóż, nie tego się spodziewał po Generale Grievousie, postrachu Galaktyki i prawdę powiedziawszy trochę się rozczarował. Co prawda nie wyobrażał sobie tego jako komnaty tortur czy wystawy trofeów, ale też nie miękkiego dywanu i stylu nieco kobiecego. Spojrzał na Generała, który na nim już wrażenia nie zrobił, bo dobrze go pamiętał z ich pierwszej i ostatniej holorozmowy.* Su'cuy Generale. Zgaduję że czasu nie masz to bez zbędnej gadki szmatki przejdę od razu do rzeczy... *Postawił swój hełm na najbliższym stoliku i jeszcze rzucił okiem na całościowy wystrój sali. Był obrócony tak, że generał nie widział jego twarzy. Może to i dobrze, bo by zobaczył w oczach dezaprobatę i zdegustowanie. "Kenobi go postrzelił i od razu we łbie mu się poprzewracało... typowe" pomyślał, po czym odwrócił się już w stronę rozmówcy. Mimo swojej butnej Mandaloriańskiej postawy to nie miał roszczeń względem niego... no przynajmniej nie zbyt wiele* Załatwiłem sprawę z Mandalorianami. Większość się zgodziła na współpracę, co łatwe nie było i dlatego tyle czasu mi to zajęło. A teraz przejdę do sedna... co dalej?
Offline