Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
Łowca Nagród
Wookie wyraźnie, wesoło warknął, szczerząc kły. Od razy też futro inaczej mu się dookoła oczu ułożyło, jakoś tak weselej. Najpierw pokazał Jenathazie środkowy palec, ale drugą ręką podrapał się po głowie, pokręcił przecząco, po czym pokazał uniesiony kciuk, ciesząc się przy tym jak psychopata. Rozejrzał się po pomieszczeniu zdziwiony, oglądając obrazy. W krainach cienia czasami widywał rysunki, ale jedynie wydrapane przez głupiutkich, młodych Wooków, którzy nie wiedzieli że nie niszczy się przyrody. Ah, a jeśli chodzi o rzeźby... Sięgnął do przymocowanej do paska torby i wyjął coś małego i drewnianego. Po pierwszym rzucie oka, mała brzydka laleczka wystrugana z drewna... ale po chwili można było dostrzec że linie układają się w coś znajomego, oraz są całkiem precyzyjne! Wookie chwycił drugą ręką figurkę za głowę i pociągnął. Pokazał swoje dzieło z bliska Jenathazie, jakby czekając na artystyczną aprobatę. Była to miniaturka szturmowca, z wyciąganą główką(czyżby zapęd do oderwania głowy imperialistom?). Bez czekania wyciągnął z torby kolejną rzecz: przyrdzewiały hydroklucz i pokazał na siebie: pomóc? Oczywiście wogóle się na tym nie znał, ale ukradł to jakiemuś ślepemu Sullustańskiemu mechanikowi.
Offline
Oficer
*Kiedy zobaczył środkowy palec to na chwile mina mu zrzedła, bo jakby nie było ten gest był negatywnie wymowny, ale zaraz poprawka, i pełne zrozumienia skinienie głowy Jenathazy. Pomylił się biedak. Inny by się wkurzył. Mavhonic nie. Wiele trzeba by go wkurzyć, bowiem cnota cierpliwości znana mu była.
Zainteresował się za to bardzo przedmiotem wookiego, choć na pierwszy rzut oka nawet nie wiedział, co to jest, jednak wyciągnął rękę po rzeźbę, i chwyciwszy laskę pod pachę zaczął sprawdzać ten numer z główka, oglądając wszystko okiem znawcy*
sam to zrobiłeś? Hmm, ciekawe, żeby tak sprzedawać cos takiego na Couruscant, to zrobiło by furorę. „I Ty możesz urwac szturmowcowi łeb” *oddał zabawkę, a jego zielone oczy zaraz zaczepiły się o klucz, przez co twarda skora na pysku spłynęła po obliczu jak deszcz po dachu*
nie, nie, to jest tylko male spięcie, tego nie naprawia się kluczem. Jeśli chcesz, to ci pokaże na czym to polega
*wookie podobno maja smykałkę do tych rzeczy. A nuż się czegoś nauczy? Jena przekręcił pytająco głowe, pozwalając jednocześnie by ruchliwe uszy przejechał się nieco na bok, a wojny kosmyk czasrnosrebrbych włosów długości jakichś 40cm opadł w dół ciągnięty grawitacją zawsze prostopadle do podłoza*
Offline
Łowca Nagród
- Wraaahhhyyrr - pokiwał z dumą głową odbierając swój bezcenny skarb i wkładając go na powrót do torby. Wrzucił tam też klucz po usłyszeniu na czym polega problem. Nic mu to nie mówiło, ale jak większość Wookie uważał, że uczenie się jest ważnym elementem życia. Pokiwał głową z entuzjazmem, zadowolony, że dowie się kolejnej przydatnej rzeczy. Zdjął torbę z ramienia i położył ją - ostrożnie jak na Wookiego - gdzieś na boku, żeby nie przeszkadzała. Jego umysł był gotów chłonąć informację, więc jakby przedrzeźniając żartobliwie Jenathazę przechylił także głowę. Jednak żadne włosy nie zmieniły położenia! Sekretem jest tajny żel do włosów produkcji kashyyykańskich tradycji - brak mydła i wody przez bardzo długi czas.
Offline
Oficer
*Jakoś to Mavhnonicka uwadze uszło. Znaczy się żel, może dlatego ze on nie używał i choć z całą pewnością ciezko było dbać o włosy długości 120cm co najmniej, to jednak dość plastyczne były i zarówno jeden kosmyk jak i cały warkocz spoczywający na plecach poddawały się ruchowi. Jena przymknąwszy oczy skinął łbem no i udał się niespiesznym, za to przy lasce wiele mniej kulawym krokiem do kokpitu, w którym widniała tylko jedna płaskorzeźba ba ścianie. Wyglądała jakby drzeworyt personifikacji wiatru. Czy jakos tak. na pulpicie rozbebeszona jedna z kontrolek, na która Mavhonic z miną inżyniera wskazał*
widzisz, Granharrze, to są flaki statku… spocznij proszę *i tak –zaprosiwszy towarzysza ma fotel drugiego pilota sam zasiadł to całego chaosu, założył okulary (tal, tak, ale nieźle w nich wyglądał. Takie normalne, do czytania) i z zadziwiającą sprawnością mimo grubych palcow – zabrał się za dłubanie*
chyba jakaś gizka ze mną zamieszkała tymczasowo i przegryzła to i owo…
Offline
Łowca Nagród
Wookie posłusznie szedł, a później usiadł, wpatrywał się w wszystkie urządzenia jak zaczarowany. W jego głowie kłębiły się myśli, wszystko było zbudowane jak zeg... nie, jak wioska. Każdy element pasował do czegoś. Chłonął wiedzę, jednak zmartwiony wciąż nie wiedział co to Gizka. Podrapał się po głowie i pokiwał z uznaniem na naprawę Jeny. Uznał, że to szczyt technologii i umiejętności więc jego kompan zdobył jeszcze więcej szacunku Wooka.
Offline
Oficer
*za to Jena, kręcąc ze sobą dwa kabelki zerkał na towarzysza trochę pytająco, widać komponując w umyśle jakieś scenariusze jego przeszłości* na pewno już latałeś takimi statkami, może nawet lepszymi *wyprowadził wniosek cichym basem. Skręcone druciki począł owijać taśmą. Jego myśli nie chciały opuścić wookiego bo… co z nim zrobi? Zostawi na jakiejś planecie, tak jak chciał?
Kolejne dwa druciki, po czym zgarniecie wszystkiego do środka - założenie panelu*
Potrafisz zamknąć grodzie? W miejscu przez które wszedłeś będzie kontrolka, trzeba wcisnąć to, co pali się na czerwono… wtedy będziemy mogli startować
Offline
Łowca Nagród
Pokiwał wymijająco głową na stwierdzenie o statkach. Granharr faktycznie postawił Jenathazę w skomplikowanej sytuacji, jednak się tym nie przejmował. Wzruszył ramionami jakby mówił: nic prostszego! i ruszył do drzwi. Posłusznie wcisnął przycisk i obserwował wrota. Był milczący, ale to dlatego, że zrezygnował z prób rozmowy, które i tak nie dałyby rezultatu. Wolał używać gestów jak do tej pory. Wrócił do kokpitu i rozsiadł się w fotelu.
Offline
Oficer
*no to tak trochę sztywno było, choć miało to proste uzasadnienie. Zatopiony w myślach Mavhonic skinął głową i wyprostował się na swoim siedzisku*
No to ruszamy… *i tłumacząc cicho co robi, puścił w ruch czarne pazury po przyciskach i pokrętłach. Teraz słychać było jego głos: bardzo zrównoważony, głęboki, niski. Starek poderwał się płynnie i posłusznie, a za szybą wszystko zaczęło maleć, kiedy zostawiali nar Shaddaa pod sobą* Żegnaj, księżycu przemytników. Powiedz mi… lub jakoś inaczej daj do zrozumienia, Gran, dokąd chcesz lecieć? *kątem oka spojrzał w bok błyskając zielenią tęczówki* Mozie jednak masz jakiś cel o którym nie chciałeś mówić w barze…
Offline
Łowca Nagród
Jakoś tak głupio mu było że nie ma większego celu, jedynie drobną zemstę... Więc się Granharr zamyślił i myślał tak przez bite cztery minuty, aż planeta robiła się malutka, a on w końcu wymyślił. W sumie coś co chodziło mu po głowie od dłuższego czasu. Jego zhańbienie mogło zostać trochę zrehabilitowane, jeśli pomógłby jakoś Kashyyyk. Wbrew pozorom(i po części własnej woli - tęsknota była silniejsza), Wook interesował się ojczyzną i wiedział, kto kontynuował dzieło prywatnej korporacji. Powoli z bólem w oczach popatrzył na Jenathazę i wyjął ponownie figurkę szturmowca. (Torbę zabrał kiedy zamykał wejście) Pstryknął ją lekko dając do zrozumienia, co znaczy dla niego imperium. Jednak nie znał planety na której walczono z imperium, więc nie spodziewał się czegoś wielkiego.
Ostatnio edytowany przez Granharr (2010-07-10 17:40:52)
Offline
Oficer
*skinął głową miękko, głęboko w takim niemym „ahaaa”, nadal spokojnie pilotując statek*
wiesz, bardzo wiele jest takich miejsc. Takich organizacji. Ja jestem z jednej z nich. Walczymy z Imperium. Jednak – to walka w przestworzach. Nie urwiesz nikomu głowy, a przynajmniej – nie dosłownie. *wzruszył ramionami* nie wiem, co mam z tobą zrobić, przyjacielu. Wziąć cie na swój statek?
Offline