Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
Dzieciak
*Zamyślił się? Nad czym? Tak nagle i przy niej? NIe wiedziałam że tak sie da, ja nie umiem zamyślić się jak mam dziecko na kolanach. Mała spoglądała na jego twarz z zaciekawieniem i ciekawa otóż była czemu taki cichy się zrobił. Coś złego powiedziała? Źle się zachowała? Nie wiedziała. Nawet rączką tyknęła go w mechaniczne ramię,ale ten nawet nie zareagował. Juz chciała go ugryźć - chociaż na razie nad tym się zastanawiała. No ale co do portretu Tanga, zaśmiała się i oczywiście zabrała go w łapki*
- dziekuje ballldzo!
*uśmiechnęła się od ucha do ucha, po czym się do niego przytuliła.*
- co bedziemy lllrobić?
Offline
*A cóż to za problem, zamyślić się z dzieckiem na kolanach. Ani oni nie parzy ani jeść nie woła, wiec po prostu skoncentrować wzrok gdzieś dalej i zamyślić się, nic trudnego. Najwyraźniej Secorshy nalezą się pochwała za tak niespotykaną podzielność uwagi, choć bardzo możliwe, ze nawet Dżony mógłby się zamyślić z dzieckiem na… może nie na kolanach, ale na pancerzu chociażby.
Seco położył jej organiczną rękę na ramieniu, kiedy się przytuliła, i przycisnął do siebie lekko*
Będziemy ciehrrpliwi, bo niedługo wyladujemy na statku… nazywa się Widmo, dowodzi tam genehrrał Qymaen, największy bohatehrr jakiego kiedykolwiek wydała Kalee. No i moja żona tam jest…. Poznasz ją, i musisz zhrrobić na niej dobhrre wrażenie. Najlepsze *Mówił z przekonaniem, wiec widać było to niezwykle ważne*
Offline
Dzieciak
*No tak, ale gorzej jak dziecko nie da się Tobie zamyślić i potrzebuje ciągłej uwagi,skoncentrowanej na nim właśnie. No nic, nie ważne. Przytulała się więc cały czas do niego, a gdy poczuła jego dłoń to jeszcze bardziej się doń wtuliła. Zaś kiedy słowa zaczęły wypływać z kaleesh'a ust, ona uważnie słuchała każdego słówka. Widząc minę i czując powagę słów, postara co w jej mocy aby jak najlepiej wypaść. Przecież w zasadzie nie będzie musiała się starać, bo zawsze dobrze wypada*
- postallram się jak najbardzzziej!
Offline
*U Secorshy w rodzinie takiego dziecka raczej nigdy nie będzie, bo to nie jest ludzka rodzina – obie rasy rodzicielskie dość samodzielne, a i Seco specyficzny. Z resztą, jeszcze nie wszystko przesądzone, właśnie*
To bahrrdzo ważne *ciągnął Seco, jakby chciał to w Eli zakodować. Sęk w tym, ze Fler była rozsądniejsza od niego. Oblizał usta, podniósł wzrok, spojrzał przez uchylone drzwi na jasny pokład, gdzie widać było ładownie i jego Saxxeta wypakowanego po brzegi dobytkiem, dobytkiem… znowu się zamyślil.*
Offline
Dzieciak
*No to miał szczęście i było inaczej. No nic. Słysząc że to bardzo ważne, skinęła główką że wszystko zrozumiała i naprawdę się postara. Chociaż takie za wielkie starania, czasem gorzej wychodzą niż lepiej, więc zobaczymy jak to będzie. Rozumiała przez to że ma być grzeczna, starać sie nie robić problemów i tym podobne, więc nie powinno być trudne. Nagle w brzuszku jej zaburczało, chyba głodna była ale nie odezwała się - bowiem nic nie widziała tutaj do jedzenia, a póki co to nie była jakoś specjalnie głodna. Tylko co ona teraz będzie robiła? Będzie rysowała! Bo biegać tutaj raczej miejsca nie było.*
Offline
*Tam, gdzie niedługo wylądują był zupełnie inny świat, a już na pewno dla niej, która to cały czas obracała siew swiecie mniej lub bardziej przestępczym lub po prostu chamskim. Tatooine, Nar Shaddaa… i nagle pojawi się w statku flagowym największego bossa Korporacji. Seco tylko raz był na widmie. Dziwne miejsce. Taki mały świat. Chyba najbardziej przypominał prawdziwy dom, nie licząc mieszkania Gawilów na Couruscant.
A Widmo było taką… miejscowością, w której żyło kilka rodzin ale każda o każdej wszystko wie. Czyli wioska. Latająca wioska.
Seco ziewnął szeroko*
Nie wiem, czy Tangi mają tu zahrrcie… *odparł do burczenia. Seco miał taką cechę ze właściwie mógł jesc naokrągło, albo bardzo długo nie jeść. to kaleeshianska cecha*
Offline
Dzieciak
*No ona nie wiedziała jak to tam będzie tak dokładnie. Po za tym nie wiedziała czy będzie umieć się tam znaleźć, bo ona z pewnościa w innym świecie żyła, brutalnym i w ogóle nie przyjaznym dla dziecka. No się okaze jak na statku będzie.*
- ja nic do jedzenia nie widziałam tutaj...
*no nie widziała, bo jak miała widzieć skoro nie przeszukiwała ani jednej torby?*
Offline
*Seco tez nie wiedział. Tangi były jakieś nieobecne. Cóż*
No dobhrra, przyniosę ci coś swojego, może się dogrzebie *Sęk w tym, ze Seco nie dbał o harmonię w pakowaniu. I prowiant, czyli jakieś tam suche ciastka mogły być zarówno pod ręką jak i na samym dnia. Tak czy owak postawił małą i ruszył ociągającym krokiem ku Saxxetowi*
Offline
Dzieciak
- dobzzze
*odpowiedziała i ustała,a później zaczęła swoje kredki chować. No bo przecież do posiłku trzeba było wszystko posprzątać - przynajmniej tak się mówiło jej. Żółta kredka wylądowała przy różowej, niebieska koło zielonej i tak dalej. Zamknęła pudełeczko z kredkami, a później to samo zrobiła z bloczkiem, który zaniosła razem z pudełkiem do tamtej torby gdzie wcześniej miała schowane. Wróciła na miejsce, usiadła na krześle i czekała opierając łokcie o stół, a główkę na rączkach*
Offline