Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
*Obserwował jej reakcję uważnie i tak jak się spodziewał, pojawiła się znowu ta skaza w jej aurze Mocy. Może przyszedł już w końcu czas, by wyjaśnić sobie pewne sprawy z przeszłości, a nie ciągle trwać w tej absurdalnej sytuacji? Mace po krótkim namyśle zdecydował się zapytać ją w końcu o powody jej strachu przed nim.* Nie ma czego wybaczać, nie jestem tak ważną osobą, by trzeba było mnie zauważać... *Większość załogi go raczej ignorowała, co mu pasowało. Nigdy nie dbał o popularność, robiąc to co uważał za słuszne. Mogło się to wielu osobom nie podobać, ale zawsze wszyscy liczyli się z jego zdaniem.* Skoro już tak na siebie wpadliśmy to chciałbym z tobą porozmawiać o ile masz czas i chęci *Po raz kolejny dał jej szansę na ucieczkę. Wbrew pozorom Mace Windu nie był krwiożerczym tyranem czy też bardzo surowym i nieczułym władcą absolutnym, który wie wszystko i rozstawia wszystkich po kątach.*
Offline
Artysta
*zapewne doceni to dopiero później, kiedy wieczorem, zapłakana lub tez nie, zaszyje się w swojej kajucie i przeanalizuje całe zdarzenie. W obecnej chwili nie przeszło jej przez głowę by odmawiać. Sama wobec siebie czuła się bardzo nie w porządku. Będąc tak blisko Mistrza Windu, który przecież przeżył taką walkę i uznany został za zmarłego, nigdy do niego nie przyszła, by chociażby porozmawiać, natomiast z wrogiem Jedi – generałem niegdyś Grievousem rozmawiała, była na stopie koleżeńskiej i nie kryła ciepłych uczuć. To absurdalne. A Mistrz Windu tak wiele zrobil…
A teraz widać Moc chciała by w końcu to rozsupłać. Co za ironia: ona tu, teraz, jak kura dominowa z miską, szmata , w codziennej sukience, bez makijażu, taka szara i zwyczajna* Naturalnie mistrzu *odparła szybko, bez przymusu*
Offline
*Cóż, jak to mawiają mistrzowie Jedi, niezbadana jest wola Mocy. Bardzo prawdopodobne, że to właśnie ona skierowała kroki Mace'a w ten właśnie korytarz a nie w inny. Teraz mieli okazję porozmawiać nieco spokojniej, gdyż wszystko wskazywało na to, że korytarz jest pusty a po szybkim zbadaniu go Mocą wyszło podobnie. W ich najbliższym otoczeniu nie było żywych istot* Powiedz mi Samrune... czemu tak bardzo obawiasz się mojej osoby? Nie musisz odpowiadać, jeśli nie chcesz, ale chętnie bym się dowiedział, czemu tak bardzo wzbudzam w Tobie strach, podczas gdy generał Qymaen nie. *Nie uszło to wszystko jego uwadze. Sam fakt, że wtedy podczas badania tego HK-47 zwróciła się ona do Grievousa w sposób całkiem prywatny to świadczyło to o ich wzajemnych relacjach, ale w to już mistrz nie wnikał*
Offline
Artysta
*Zmroziły ją te słowa bardzo, jeszcze bardziej, zmuszając do zamknięcia oczu. Z taką siłą za gładka zielona skóra wokół nich pomarszczyła się w tak znienawidzone oprzesz konkiety kurze łapki. Co zrobić? Wymyślić jakieś wiarygodne kłamstwo, czy odpowiedzieć prawdę, i zacząć tym samym dyskusje, która może ją zniszczyć?
Kiedy jej miedziane tęczówki pojawiły się miedz powiekami, wykorzystała spojrzenie by wrzucić szmatę do wody. Wycierając ręce o siebie, podniosła w końcu wzrok. Te wielkie źrenice. Olbrzymie czarne dziury* To dlatego, ze jestem tchórzem, mistrzu
Offline
*Mace nie chciał jej zniszczyć, chciał tylko znać powód tego jej strachu. Jego wrogowie obawiali się jego siły i potęgi w starciu, przeciwnicy polityczni jego determinacji i nieugiętej postawy, ale nie potrafił tego zrozumieć u Samrune. Nigdy tak na prawdę nie posprzeczał się z nią, nie licząc może tej wymiany zdań podczas jej procesu. Mógł być wtedy ostry, ale nie spodziewał się, ze aż taki wywrze to na niej skutek* Tchórzem, tak? Mogłabyś trochę rozjaśnić mi to, gdyż obawiam się, ze nie do końca rozumiem twój tok myślenia... *Chciał mieć jasność, wiec pytał, starając się być jak najbardziej delikatnym, ale jak to ona odczyta, to już nie zależało od Mace'a*
Offline
Artysta
*za plecami miała droidekę o którą chciała się oprzeć. Ale to i tak nie Dżony. Starała się nie spuścić wzroku, choć drobne mięsnie na jej twarz podrygiwały tworząc grę mimiki której nie zobaczy się w żadnym holodrapacie* Nie obawiam się generała, bo mnie nie zna. Nie zna mojej przeszłości, moich upokorzeń, błędów. Nie musze się przed nim wstydzić *lekki wdech był pauzą miedzy nawiązaniem, a myślą główną* Przed… mistrzem… przed radą dopuściłam się najgorszej hańby mojej przeszłości… I choć nie żałuje, to nie potrafię się oczyścić… *pokręciła głową bezradnie, ale nie podniosła oczu. Ściskała wzajemnie swoje własne dłonie w uchwycie długich, smukłych palców*
Offline
*Wysłuchał uważnie jej słów, rozumiejąc już po części jej reakcję. Może to źle odczytywał, ale jej strach wynikał z tego, że zawiodła oczekiwania pokładanie w niej przez Radę Jedi, oraz że nie sprostała wieloletnim treningom Jedi* Rozumiem... widzisz, nikt nie jest idealny i nigdy nie będzie, choć możemy dążyć do doskonałości i powinniśmy. Sam mam wiele różnych problemów, nie jestem doskonały... gdy dochodzi do trudnego wyboru, to moja podświadomość podpowiada mi najszybsze, brutalne rozwiązanie. A najgorsze jest to, że lubię takie i zawsze czuję ten dziwaczny zalążek ekscytacji, gdy sięgam po rękojeść miecza... *Było to nieco dziwaczne, ale i osobiste wyznanie Mace'a. Wielu Jedi uważało go za jakiś ideał mistrza, rozważny, mądry i inteligentny, znający dokładnie filozofię starożytnych mistrzów, a niewielu tak na prawdę znało go lepiej. Mało kto wiedział o mroku głęboko drzemiącym w jego duszy* A wracając do tematu... jeśli nie żałujesz swoich czynów, to nie powinnaś dążyć do oczyszczenia siebie. Najwidoczniej nie dane ci było zostać Rycerzem. Droga Jedi to nie tylko praca czy obowiązek, to filozofia życia, która pochłania nas bez reszty. Więc jeśli jesteś szczęśliwa w takim życiu, to mówiąc kolokwialnie... nic mi do tego.
Offline
Artysta
*Właśnie tak było. Fler bardzo cierpiała z tego powodu, ze zawiodła. To przerodziło się w niej w strach. Niewyjaśnione nieporozumienia, niedopowiedziane zdania, emocje, które sprowadziły ja na manowce. Ona rozchwiana i rozdarta, przerażona do reszty sama sobą.
Teraz już dojrzała kobieta, odpowiedzialna matka, uspokojona, dorosła, ukształtowana. Słuchała tych słów ze słowa na słowo bardziej rozumiejąc, ze jest to takie same zwierzenie, jak wcześniej jej. Jej morwowe wargi rozchyliły się na chwile, kiedy oblizała końcówką języka ich końcówki, trochę nerwowo, w onieśmieleniu i wstydzie, takim samym jak wtedy, kiedy jako padawankę w świątyni ktoś ją ganił. Ale teraz nie czuła się ganiona. Stojąc tak ze wzrokiem błądzącym, gdzieś na poziomie kolan Mace’a brodziła w bagnie które sama sobie zgotowała, jak sądziła zawsze – swoim tchórzostwem* To nieprawda, zawiodłam was… Moja mistrzyni… czy ona żyje? *zapytała, podnosząc spojrzenie. Miała mokre oczy. O ile można było powiedzieć, ze bała się Mace’a, to swojej mistrzyni bała się naprawdę. Po prostu się bała*
Offline
Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie. Z reguły oczekujemy, że każdy padawan zostanie w końcu Rycerzem, ale nie każdemu jest to pisane. Po to są próby Jedi, by ostatecznie dowieść, że ktoś jest godzien tego, by zgłębić sekrety Zakonu. Poza tym powiem tak, lepiej wcześniej, niż później... *Tak na prawdę to wszystko siedziało w głowie Fler i chociaż zawiodła oczekiwania Rady, to nie może się to kłaść cieniem na całej jej przyszłości. Rada w swej historii miewała już dużo groźniejsze przewinienia i bunty, tak więc na tym tle to Fler wypadała na szczęście dosyć blado.* Obawiam się, że nie żyje... ale chyba zbytnio cię to nie zasmuci, prawda? *Nie mieli też zbyt dużego wglądu do metod szkoleniowych jej mistrzyni, wiedzieli jedynie jaka ona sama jest, a skoro Samrune, jako jej padawanka się nie skarżyła, to uznawali, że się jakoś dogadują. Rada miała prawo oddalić mistrza od padawana w przypadku skargi, ale najpierw musiał on przedstawić rzetelne poparcie dla swojej prośby. Zdarzało się to w historii Zakonu, gdyż nie każdy Rycerz/Mistrz nadawał się do wzięcia pod opiekę adepta. Była to olbrzymia odpowiedzialność i nie wszyscy potrafili jej sprostać*
Offline
Artysta
*skinęła głową a czarne kosmyki jej włosów zafalowały koło smuklej szyi, ocierając się o nią z cichym szelestem. Kolejna w jej mniemaniu niewdzięczność – to, ze nie zasmuci jej fakt śmierci mistrzyni.
Fler rozmasowała sobie przedramiona. Czuła dobrą wole mistrza. Była mu wdzięczna za poprowadzenia tej rozmowy. I choć obawiała się Mistrza Windu zawsze, z powodu jego niedostępnej powierzchowności, to zawsze był on według niej „prawdziwym mistrzem”.
Na jej wargach zabłąkał się bardzo lekki, skrajnie nieśmiały uśmiech* Dziękuję Mistrzu…
Offline
*Cóż, niewdzięczność czy nie, Rada tak na prawdę nie miała pojęcia o relacjach Samrune z jej mistrzynią, gdyż to raporty składała właśnie owa mistrzyni, a te mogły być przekłamane. Więc wszyscy tylko czekali na przystąpienie do prób Jedi, co jak wiadomo nie nastąpiło i wszyscy się pogodzili z tym, że utracili padawankę w takim wieku i zaawansowaniu szkolenia, ale zważywszy na to, że tracili również mistrzów w ciągu całej historii Zakonu (Stracona Dwudziestka) to nie było to tragedią dla tej organizacji, co najwyżej osobista strata* Nie ma za co, naprawdę. Mam nadzieję, że wyjaśniliśmy sobie pewnie nieporozumienia z przeszłości, które kładły się cieniem na nasze wzajemne relacje.
Offline
Artysta
*skinęła głową tym razem głębiej, z większym zaangażowaniem, patrząc szklistymi oczami w twarz Mace’a, jakby teraz dopiero zobaczyła jak on wygląda. Może i tak było. Wcześniej patrząc, widziała coś innego. Postarzał się – pomyślała* proszę pozdrowić… jedi… *poprosiła ostrożnie*
Offline
Tak... pozdrowię... *Mruknął już ciszej, bardziej zamyślony, wpatrując się w pewien punkt na ścianie, choć przedtem śledził uważnie każdą emocjonalną zmianę na jej twarzy. Mace rzeczywiście mocno się postarzał, wskutek starcia z Imperatorem i późniejszych wypadków. Długo dochodził do siebie, trapiony wyrzutami sumienia oraz obwinianiem siebie o śmierć setek Jedi. Był to dla niego bardzo trudny okres, więc ten kto widział go wcześniej, przed tymi wydarzeniami, to widział różnicę* Cóż, nie będę w takim razie przerywał Twojej pracy. W razie czego, znajdziesz mnie w mojej kajucie. Niech Moc będzie z Tobą Samrune, niezależnie, czy nadal w nią wierzysz, czy nie... *Lekko skinął jej głową i powoli ruszył korytarzem, a skraj jego płaszcza Jedi szorował po podłodze*
Offline
Artysta
I z Tobą Mistrzu… *szepnęła cicho ale wyraźnie i została w ciszy i skupieniu. Było jej lżej, ale nie czuła się oczyszczona. Pochyliwszy głowę przykucnęła by wyłowić szmatę z miski. Chciała, by był tu teraz ktoś bliski. Secorsha… generał… w ostateczności Tang czy Taken. Albo Dżony.
Zabrała się do mycia droida.*
Offline
Hmm... *Mruknął Mace i szedł dalej, znowu patrząc przed siebie. Nie mieli pojęcia co może czyhać na nich na Tythonie. O Takena zbytnio się nie martwił, dawał sobie radę bez pomocy Zakonu przez dwadzieścia lat, a Hakon? Cóż, tutaj sytuacja była zgoła inna, ale dawał sobie radę wtedy na Ossusie, więc Mace chciał dać mu szansę. A Nash? Mógł mu się do czegoś innego przydać, co by było takim małym testem względem niego* Hmm... myślę, że Taken oraz Hakon dadzą sobie radę. Względem ciebie będę miał chyba inne plany. Musze to przemyśleć dokładnie... *Brakowało im dobrze wyszkolonych Jedi, którzy mogliby wypełniać misje dla Zakonu. Trzeba jedynie ostrożnie dobierać osoby, a wybór ograniczony był*
Offline