
Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
Baza Cochrelu była miejscem jednocześnie jawnym i tajnym. Hypory – planeta opustoszała, ale zdatna do zużycia. Wybudowano tam impojunący gmach – wielopiętrowy kolos przypominający nieco monadę, jednak płaski, za to zajmujący wielką przestrzeń – kilkanaście kilometrów kwadratowych. Kompleks mieścił w sobie wszystko – biura, laboratoria, nawet niewielką stocznie. Oczywiście także mieszkania – ba – apartamenty z własnym środowiskiem. Był światem w sobie. Nad budynkiem znajdowało się osobliwe, nowatorskie silne pole. Strażniczka i Dominator – zyskane okręty wisiały nad gmachem, który nazwano „sunnu”, czyli klejnot słoneczny. Dowództwo jednak – głownie generał Qymaen, nazywali to miejsce bazą na Hypori. Mało romantyczne
Jak każda baza - moloch tej wielkosci posiadała sale medyczną. BA! Cały szpital, wiele oddziałów, przygotowanych na przyjecie tysiecy chorych. Trzepali na tym kase, w szpitalu było pelno majętnych którym Moc zdrowia poskąpiła, którzy przemilcza wszystko byleby przeżyć. I zapłacą wszystko.
Offline
Rebeliant
*Do tegoż miejsca – właśnie szpitala bazy na Hypori zabrano wszystkich rannych po bitwie o dwa, wiszące nad nimi i elsploarowane okręty. Generał bardzo się nimi interesował, ale miał tez osobiste pobudki by wpaść i wyrazić swój podziw dla poświęcenia tych, którzy zostali ranni. Tym co nie zostali już się zrewanżowano. Leżeli pijani. Najbardziej Secorsha z Harisem. Generał wkroczył do sali, w której nie było nikogo, prócz Tangorna i A’dena – dwóch najcięższych przypadków, ale – bezpiecznych już z calą pewnością. Generał miał nadzieje, ze będą przytomni. Twarde miecho, nie ma co, podwojoną norkoze im musieli dać.
Qymaen był w bazie od niedawna – przyleciał jak tylko odebrał informacje. Podróze nie były mu wskazane, tak jak i zmienny miejsca. Poznać to szło po dodatkowych rurkach wychodzących spod płytek pancerza i poprzyklejanych do napierśników zwykłą taśmą do odcisków. Pelerynę miał bardziej naciągniętą na klate, by nie było tego widac. Ale i tak było* Nooo, panowie… *wychrypiał, ciężko stawiając kroki* winszuje wygranej bitwy!
Offline
*No Tang i A'den to najcięższe przypadki, temu pierwszemu niemal urwało nogę a drugiemu zrobiono dziurę w brzuchu, ale byli twardymi wojownikami, byli Mando, więc się trzymali kurczowo ich nędznych żyć. No ale mieli szczęście, że Generał potrafił się odwdzięczyć i ich w tym szpitalu do kupy poskładali, chociaż prędko pełnej sprawności nie odzyskają... co nie znaczy, że oszczędzać się będą. Są obaj zbyt uparci i twardogłowi* Ooo witamy pana Generała... *Mruknął Tang, bo wciąż czuł skutki tej narkozy. Cholernie mocna... A'den podobnie, kiwnął jednak tylko głową, niech buir rozmawia* A dziękujemy... no tylko że troszkę "pokiereszowaliśmy" oba statki, a zwłaszcza strażniczkę. No ale jak dostałem w nogę to się wkurwiłem trochę i taki efekt... zasrani Imperialni. Ekhm... w każdym razie, nie mogłem tego wcześniej powiedzieć, to teraz powiem... oficjalnie przekazuję panu Dominatora i Strażniczkę... w stanie różnym, ale całym... *No widać, że dalej leki działały, bo jakiś taki wygadany Tang sie zrobił a twarz taka nieco błoga...*

Offline
Rebeliant
*Cyborg stąpając dostojnie, jak zawsze, znalazł się miedzy łóżkami, ale w pewnej odległości. Cóż, bliskość kogoś takiego jak on w chwili kiedy nie można się bronić nie musi być pierwszą komfortową rzeczą jaką mógł im zapewnić. Tutaj, w jasnym pomieszczeniu, w pełnym świetle widać było go ze szczegółami, wyraźniej niż na widmie. Koscianobiała maska, za nią oczy – zmrużone od nadmiaru oświetlenia.
Spod zgniłozielonej, ciężkiej peleryny wyzierały szponiaste ręce, które trzymał splecione – jedna na drugą pod kątem 90 stopni, czyli tak jakby sam sobie ściskał dłoń.
Wyraźnie zadowolony był.*
dziękuje, i za przekazanie, i za wszystko, dzięki czemu ta podniosła chwila nastąpiła. Jak wydobrzejecie pojecie na mój koszt. Pan A’den delikatnie – z jedną nerką można żyć, ale trzeba na siebie bardziej uważać. W życiu, nie w walce *sprecyzował, co by się klon za bardzo przybity nie poczuł.*
Strażniczka jest w lepszym stanie niż szanowny pan Tangorn, ale będzie dobrze *skinął łbem, na chwile zamykając oczy. Jak głęboko można okazywać emocje, mając do dyspozycji jedynie oczy. Aaaale – to dzięki temu ze dawno taki zadowolony nie był. Nie wspomniał nic o ładunku wartym tyle co te dwa okręty razem i jeszcze trochę. Co to Mandalorian obchodzi. Cochrel to opchnie, i jak generał wymyśli sobie kolejną bitwę – to nie będą oponować. Zyski przynosi*
Offline
Noo i to jest pozytyw tej sytuacji. *Tang był naćpany to się uśmiechnął, a A'den jakiś taki senny był i tylko leżał i wypoczywał. Cóż, jedna nerka? Da sobie radę jakoś... Za to jego buir pewnie by sobie nie dał rady, ale on teraz w pogodnym nastroju gapił się na generała jak jakiś bałwan. Przesadzili chyba z lekami uśmierzającymi ból* Noo... to git. Naprawi się i będą latały znowu jak... eee.... kurwa, poeta ze mnie marny, brak mi określenia. *P{odrapał się po głowie w zamyśleniu, co musiało wyglądać zabawnie. Stary wojownik, ranny ciężko w bitwie a teraz siedzi naćpany na łóżku i gada od rzeczy* A właśnie... jak klony? *No o to chodziło Mandalorianom (którzy schlali się nie czekając na dowódcę. Nie ładnie) a nie o statki czy zapasy. To domena Generała i jego korporacji*

Offline
Rebeliant
*Tak, mandalorianie leżeli prawdopodobnie w hangarze, bo tam tak przytulnie, chlali i pewnie się po mordach tłukli, tak wiec niewykluczone, ze niedługo będzie ich w szpitalu więcej. Niestety, klony nie były takie wesołe*
Hmm… zdobyliście 667 żywych klonów. Na Dominatorze zabito ich więcej niż na strażniczce. Kilka klonów nie wybrudziło się ze śpiączki, widać byli zbyt blisko szybów wentylacyjnych. Pozostałe zostały poddane kuracji szczepionką opracowaną na podstawie waszych danych. Ma to rozluźnić niektóre wiązania synaptyczne, a co ci będę pierdolił *machnął szponiastą łapą* żeby po prostu jak mówiliśmy – potrafili oprzeć się wdrukowywanym poleceniom, ale i tak ich resocjalizacja to będzie długi, żmudny proces. Na razie nikt nie wieko za ty stoi, i tobie zostawiam decyzje o tym, kiedy się dowiedzą
*cóż, wiadomość ze Mandalorianscy wybawcy współpracują z Grievousem raczej nie sprawi ze klony im zaufają. A to wspaniałą współpraca. Generał ma statki, Cochrel - ładunek, mandalorianie – klony, klony – wolność, a szturmowcy wieczny odpoczynek. odpoczynek nawet droid miał rozrywkę. Same superlatywy*
ah, miałem zapytać, bo pielęgniarki troche się ciebie boją. *wycharczał, wymownie odwracając stukające metalowe cielskow bok. Widac Tang nieźle im tu dawał zanim go odurzyli* Wolisz noge nową czy mamy ci pokazac potęge ostrza gamma i niespotykanego talentu medycznego?
Offline
667? Hmm... myślałem, że będzie więcej... ale i tak dobre to *Mruknął cicho, zamyślając się, ale szło mu to nieco gorzej niż zazwyczaj. Nie umiał zebrać racjonalnych myśli przez te leki* Póki co się nimi zajmiemy. Na początku wolne klony, potem Mando. A o panu Generale nie prędko się dowiedzą... wiadomo, szok i te sprawy. *Tang przedtem miał już ułożone plany co do resocjalizacji klonów, ale to trochę potrwa, niech się najpierw oswoją z wszystkim* Gdzie ich przeniesiemy? Czy zostaną na razie tutaj? *Albo tą kwestie lepiej na potem zostawić. Popatrzył badawczo na Grievousa a gdy ten zapytał o nogę to jego wzrok odruchowo na nią padł* Moja stara dobra jest, chyba, że przeszkadzać będzie w poruszaniu się, to wtedy upierdolić. Ale tak to ratować... jak się nie da, to też kaput z nią *Dla Tanga sprawność się liczyła, ale miał sentyment do swojej nogi. Kto by nie miał?* A właśnie, co z Dżonym?

Offline
Rebeliant
*pazury cyborga poruszyły się, jakby grał na niewidzialnym fortepianie bardzo skoczną melodie. Nadal zgarbiony tak ze łeb miał na wysokości mostka, patrzył na tanga zamglonymi oczami* Najlepiej, byście zabrali je jak najszybciej. To nie jest dobre miejsce do resocjalizacji, tu każdy wygląda jak separatysta i prawie każdy się z nimi utożsamia. W trochę bardziej Cochrelowskim stylu, ale jednak. Najlepiej osiąść w kilku miejscach. Jeśli potrzebujesz bezpiecznych miejsc to… to takich nie ma… *odparł gładko, w końcu Imperium rządzi* ale niektóre są bardziej pilnowane przez nasze oddziały. Na przykład ta oto Hypori – jakieś 5 tysięcy kilometrów od bazy jest miasteczko, zapomniane, prawie wyludnione
*Nie wyobrażał sobie tej resocjalizacji klonów. Sama resocjalizacja Harisa była mozolną, ciężka praca dla jednego z psychiatrów którego ściągnął z Hoth. Jak ktoś powstaje do walki to ciężko potem podważyć jego podwaliny i zresocjalizować do normalnego zycia. Tang będzie miał ciężki orzech do zgryzienia. Ale lepiej, żeby miał kilka tych klonów. Nie 600!
Zmienił się temat i generał przemieścił się o półtora metra, po czym zawrócił* Nie będziesz mógł tańczyć układów baletowych, uprawiać jazdy figurowej na łyżwach… odradza się zeskakiwanie z dużych wysokości. No i na zawsze pozostaje ślad w postaci mniejszego lub większego utykania *generał na pewni nie będzie miał takiej refleksji, ale Tang może sobie przypomnieć – Jenathaza. Ważył wprawdzie duzo więcej niż Tang, i to nie szło mu na ręke/noge, ale był po podobnym urazie, więc sprawność motoryczna będzie porównywalna. Czyli trochę kulawy.* Dżony, dzielny, mały toster. Główna płyta się zachowała, procesor był chroniony, postawimy go na nogi. Gorzej jest z jego panem, strasznie się boi że żona wygoni go z domu
Offline
No racja, gdzieś ich porozdzielamy i ukryjemy. Najcięższe przypadki weźmiemy na Mandalore, tam będą mieli troskliwą opiekę. *Oczywiście sam Tang tego robić nie będzie, każdą grupkę klonów otrzyma inny Mando, który już ma swoich klonów, więc wie jak z nimi postępować. Generał sobie nie wyobrażał tej resocjalizacji, bo też nigdy nie miał do czynienia z psychiką klonów. A Tang? Ponad dziesięć lat, więc co nieco wiedział...* Tee... a jak utną to będę w pełni sprawny? *No zaświtała mu w końcu myśl, lepiej mieć metalowe gówno ale sprawne, niż organiczną niesprawną. Przynajmniej bardziej będzie boleć, gdy kopnie. A Jenę i jego nogę pamiętał i to dobrze. Raz niehonorowo go w nogę kopnął i ten zwalił się z bólu na ziemię. Nie fajnie...* No i czy to boleć będzie cały czas? Bo ja nigdy nie protezowany... *No a na wiadomość o Dżonym to się ucieszył. Dzielny roboty... ale też biedny Seco* Cóż, przeżyje... polecimy gdzieś chlać na czas naprawy to wydobrzeje psychicznie. A Fler... tu problem mały

Offline
Rebeliant
*Zaśmiał się generał basowo, chwypiaco, i zakalaszlał brzydko. Sam był jedna wielką protezą. Ale on to trochę co innego* całkowicie. Cybernetycy którzy u nas pracują, maja przodujące technologie, te same, które ładowali we mnie. Sam zabieg boli cholernie. Wwiercanie w ciało, łączenie nerwów, rekonwalescencja. Ale oni zrobią to bardzo fachowo. A potem już nie *Secorsha raczej na ból nie narzekał, bo Tang by o tym wiedział. A ten wariat miał mechaniczne ramie i to starsze niż Tanga frachtowiec co to poleciał niewiadomo gdzie. Haris zameldował o tym generałowi – zestrzelił frachtowiec Tanga wraz ze szturmowcami. Generał raczej się tym nie pochwali z własnej woli.
Na dźwięk imienia Fler drgnął na całym durastalowym ciele, a jego oczy otwarły się szerzej* nie wierze ze taka ostra jest *odezwał się w końcu po chwili milczenia. Ustawiając się teraz frontem do tanga, bo klon chyba zasnął. Jak się w nerwy dostaje to podobno dużo większy ból niż przy utracie kończyny*
Offline
No to biorę oponę zapasową. Chuj, ból operacji przeżyję a te środki to niezłe są... czuję się, jak wtedy, gdy jarałem trawkę jeszcze przed Kamino... ha wracają młodzieńcze lata. *No cóż, Tang z ciężkim sercem rozstawał się ze swoja nogą, ale cóż, taki żywot. Lepiej już być sprawnym, to się liczyło najbardziej u wojownika. No a co do statku to lepiej nich Generał nie gada i spróbuje odzyskać resztki, bo się Tang wkurwi i to porządnie, jak wydobrzeje. Kochał ten frachtowiec... ale jak z niego nic nie zostanie, to cóż, z ciężkim sercem kupi nowy... * Fler? Eee... wie pan jakie są kobiety, jak jest wszystko dobrze, to jest git, ale jak ktoś im kosmetyki poprzestawia czy popsuje ulubionego droida to umieją się wkurzyć... Ja miałem do kobiet pecha i polowa z nich chciała mnie zabić... większa połowa? Kurwa, straciłem rachubę... Te! A'den'ika?! Pamiętasz ile mnie chciało dalase zabić? No masz ci los, śpi... ale nerki w cholerę bolą, wiec niech wypoczywa...*Generał chyba nigdy przedtem tak z Tangiem nie rozmawiał. Mało kto tak z nim rozmawia, jedynie Seco, klony i grono przyjaciół*

Offline
Rebeliant
*Gadzie oczy rozjarzyły się za białą mgłą katarakty, a po chwili spod peleryny wynurzyła się uprzednio schowana dłonią w niej srebrny cylinder* Amputować od razu? *zapytał. Głos miał raczej wesoły, jeśli w ogóle taki może być. W sumie – mógł. Po prostu żartował. Po kaleeshiańsku. Jako ze nie wiedział, jak kochał Tang swojego rumaka, to mógł sobie spokojnie żartować. Co do szczątków – generał by ich nie zostawił – toż to dowód na miejscu zbrodni! Miał wiec nadzieje, ze Haris też ich nie zostawił. Zestrzelił, to albo tak ze nic z niego nie zostało, albo zebrał. Kaleeshianski kapitan i jego nowy kumpel od kielicha - Seco na pewno nie raz Tanga odwiedzą.
A teraz generał rozmawiał. Był świadom, ze to dzięki lekom. Ale sam rzadko kiedy rozmawial z kimkolwiek na stopie prywatnej. Bo on w gruncie rzeczy nie miał prywatnego życia. Już nie miał. Miał tylko wspomnienia* A jakże… ty tam błędu nie popełnij i nie żeń się, Tangornie. Żonaci różne rzeczy opowiadają odnośnie tego kto w domu rządzi, ale prawda jest jedna: gówno taki do powiedzenia ma! *Generał żonaty był. Na kilka lat nie pamiętał tamtych chwil. Tamtych uczuć. Oczywiście, ożeniłby się z Ronderu jeszcze raz, i jeszcze sto razy, jeśli tylko by chciała. Wniosek? Miał gówno do gadania…*
Offline
Podobno po latarce mniej boli i precyzyjniej... Tnij! Nie! Nie tnij... kurwa... nie, lepiej niech to chirurg zrobi. A jak spartoli, to mogę pożyczyć? *No gadał jak naćpany, więc w sumie dobrze. Wesoło przynajmniej. A'den smacznie spała Tang sobie kulturalnie konwersuje z Generałem, nie wiedząc, że on tam za jego plecami nieco knuje odnośnie jego frachtowca. Cóż, może po operacji się Mandalorianin dowie o losie jego kupy złomu? Kto wie... a kumpli do kieliszka to Tang juz miał sporo, ale zawsze kolejny był mile widziany* Tiaa... wiem to po różnych znajomych. Ja miałem luźne związki i na zdrowie nie wychodziłem z tym... po koledze Zinie. Ten pierdolnięty inżynier... to jego żonka trzyma go pod pantoflem... biedak. *Ale jakby się trafiła odpowiednia kobieta to i tak nie posłuchałby głosu rozumu i by się ożenił. Ale co, jak nie było do tej pory odpowiedniej? Był sam i w sumie dobrze mu z tym było*

Offline
Rebeliant
*Dobrze że A’den spał, bo jakby potem świadectwo wystawił o tej rozmowie to by się musiał generał do dymisji podać i koniec by było z wbijaniem Imperium w dupę szpilek, tudzież – mieczy świetlnych, którego przykład właśnie w dłoni cyborga spoczywał. Dłoni, która nieprzypadkowo miała właśnie ten rozmiar i kształt. By pasować do rękojeści miecza* Naturalnie, co by nie zaśniedział *Jak Tang naćpany i w łóżku to generał by mu miecza dał. Trzeźwemu – już nie bardzo. Za stary był, zbyt bardzo uszkodzony, zniedołężniały. Mógłby nie zdążyć zwiać. Machnął ręką trzymającą broń* Jak się ten z silnikiem pierdoli miast z kobieta, to ci się dziwić… *wyprowadził konstruktywne, bardzo kaleeshianskie wnioski.* Z tym jego silnikiem to ja cholery dostane, pozabezpieczał foldery, ci łączą się ze mną o hasła, srasła i o szczegóły pytają, a co ja biedny generał mogę wiedzieć! *rozłożył ręce bezradnie, ale z rozmachem. Widać Tanga polubił, ze na taką ekspresje się zdobył*
Offline
*No po trzeźwemu to nie wiadomo, co by z takim mieczem mógł zrobić. Wiadomo, niebezpieczny jest... ale teraz? Sam prędzej sie uszkodzi, a potem pewnie pamiętać to będzie. Więc dla wspólnego dobra, lepiej nie dawać* Zin? Tiaa... ale mu żonka nie daj, pokłócili się i te sprawy. Wie pan Generale, jak se ulżyć nie można to we łbie dziwne myśli się kotłują... Ale on zawsze pierdolnięty był, ale w sumie, równy z niego gość. *Lubił Zina, bo w przeciwnym razie by go na Mandalore nie zaprosił wraz z rodzinką. A tak teraz sobie tam pomieszkują w szczęśliwości... chyba. Synka też miał niezłego, kumpel Malkita* Tiaa... podobnie sie czuję, jak on tam zaczyna technobłękotem jechać. Kurwa, ja wojownikiem jestem, z fizyki i matmy to wiem tyle, co na wojnę potrzeba. Chemia tak samo i inne bzdety... Ja do szkoły kurwa nawet nie chodziłem... *Generał był chyba pierwszą osobą, której się przyznał, że szkoły nie skończył. No chyba, że Seco kiedyś wspominał po pijaku...*

Offline