Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
Rebeliant
A tak, tak *przytaknął generał. Wyraźnie w smak mu była ta rozmowa o głupotach. W pełni organicznym istotom w tym wieku czasem odbija i wygadują rzeczy co w tym wieku nie przystoi, a co dopiero taki generał, któremu odebrano wszystko, wszelkie rozkosze cielesne. Kiedyś, jeszcze mając ograniczony umysł, nie potrzebował niczego, miał miejsce na tylko jedno działanie: wojnie i wściekłość. Teraz był w bardzo ciekawej sytuacji. I w tej sytuacji cokolwiek by nie zrobił, to już trzeba mu wybaczyć.
A i sam wykształcenia imponującego – jak każdy kaleeshianin – nie posiadał, nie licząc jakiej ś tam kaleeshianskiej oficerskiej no i szkolenia Dooku. Może przy Tangu (i Seco – dwie klasy szkoły elementarnej przyp.) wypadał nieźle, ale przy tych, przeciw którym walczył w wojnach klonów (i wygrywał) to baaardzo marnie. Ale inteligencji nigdy nie można było mu odmówić. Bardzo szybko łapał to, w czym się obracał. No cóż, w końcu strateg.
No i wreszcie nastąpiła ta chwila i generał ręce za grzbiet zatknął, ściągając przy tym pelerynę do tyłu i uwierając trochę tym swoim rurkom, ale co tam*
Ale myślę ze się z tym silnikiem coś zrobi to i Zin zadowolony będzie i Zinowa też
Offline
*No to w sumie tworzyli taki mały gang osób bez wykształcenia, ale posiadający militarne doświadczenie i różną dozę inteligencji, bo i Seco wbrew pozorom był niezłym bystrzakiem i miał gadane. Tang znał się dobrze na wojaczce wszelakiego typu a Generał to taki miks tych dwóch poprzednich. Więc można by rzec, że się dobrali... a rozmowa o głupotach przyjemna była, czasem trzeba wywalić to z siebie i to najlepiej pod wpływem czegoś, np. alkoholu albo leków jak teraz.* No oby oby, bo truć dupy nie przestanie... upierdliwe to troszkę, ale co poradzić? *No rozmowa się jakoś kleiła, ale lepiej od razu z Tangiem na stół, nim odzyska zdrowy rozsądek i zacznie za bardzo kombinować*
Offline
Rebeliant
*wzruszyłby ramionami, ale w porę zdał sobie sprawe, ze to może za bardzo zaboleć, wiec nie wzruszył, i tylko przekrzywił łeb, naciągając z jednej strony te wszystkie bogactwo stanowiące jego szyję. Po chwili zdał też sobie sprawe, ze za długo tu stoi, w końcu miał tez obowiązki* No dobra, panie Tangu. To trza by ciąc, co? *wiedział, ze jakkolwiek by to powiedział, nawet najbardziej chamsko i ordynarnie, to mandaloiorianin najwyżej się roześmieje i bardziej lub mniej energicznie się na to zgodzi* Tylko będzie musiał oświadczenie podpisać, żeby się potem nie dziwił gdzie jego noga *Generał przed cyborgizacją nie podpisywał. Urwało mu obie ręce. Ale Tangom może, niech będzie profesjonalnie*
Offline
Dobra, dawać maszynki i nową nogę, bo kurwa... swędzi i w ogóle, dziwne uczucie... dajcie kartki i podpisuję *Teraz był bardzo skory do współpracy, wiec lepiej korzystać, póki się da. Potem będzie się Tang martwił, czemu nie ma nogi. Może mu założą jakąś syntetyczną skórę dla niepoznaki? Cholera wie... W sumie, i tak nie potrzebował do niczego normalnej nogi. A jak ta proteza będzie dobra jak zwykła, zdrowa noga, to czemu nie?*
Offline
Rebeliant
*Paznokcie nie będą rosły. Syntetyczną skóre tez pewnie założą. Tang dobrze się spisał, zapracował sobie, wiec nie będą na nim oszczędzać. Może i korporacja i tak dalej, ale generał zadba, by ten, co z nim dobrze i w imię sprawy, to miał jak najlepiej. A do tego będzie niemal bezboleśnie.
Potem nie ma co już się rozpisywać. Generał pożegnał się i wyszedł. Nie musi w końcu Tanga za rączkę przy usypianiu trzymać.
A ekipa po zebraniu autografu się do roboty wzięła. Tanga patelnia w łeb i na sale. To oczywiście żart był. Kaleeshianski*
Offline
*I Mandaloriański może też, chociaż ten by był z użyciem ciężkiej broni. Tang grzecznie podpisał i w dobrym humorku pojechał sobie na salę. Nawet z jakąś pielęgniarka poflirtował, tyle ze rasy nie rozróżniał za bardzo i może się nawet okazać, że to z geonozjanką, albo gorzej, geonozjaninem. Lepiej go zoperować i po sprawie.*
Offline
Rebeliant
*No to dawaj. Napiszemy tylko ze operacja się udała. Nie była znowu taka trudna, Tang oberwał bardzo mądrze, bo w kolano, i łatwo było wszystko wymienić, bo w stawie, a jeszcze z taką technologią… Operacja byłą nudna. Tanga zaraz wrócili na sale, spal sobie smacznie. Noga była na wysięgniku, jeszcze nie zaopatrzona w sztuczna skóre ale miała anatomiczny kształt, wiele ruchomych elementów słowem – jak własna, tylko cudza. Zaraz Tang powinien się budzic, i na pewno usłyszymy jego radosne „o kurwa”*
Offline
*Raczej nie inaczej, gdy Tang zaczął dochodzić do siebie to nadal był na haju podobnym co przedtem, no może trochę mniejszym. Powoli oczka otworzył, jak jakaś królewna z bajki. Głowa w bok, a tam twarz A'dena który znowu chrapał sobie smacznie. Śpioch, głowa w drugą stronę a tam chyba nic. No i w końcu wzrok na protezę. I jak można się spodziewać było owe dziwne* O kurwa! *Noga jak u droida jakiegoś. Poruszał palcami jak u normalnej nogi i działało! Tylko jakoś tak dziwnie wyglądało...*
Offline
*Ba – na pewno miało tez czucie. Seco miał protezę bardzo bardzo starą, kilka pokoleń, miała ze sto lat, ale i tak czucie jako takie miał, choć nie mógł żadnych precyzyjnych prac nią wykonać. Szczytem umiejętności było utrzymanie kufla. Szklanki już nie umiał. Ale umiał – to zawsze i wszędzie – wejść na sale z tym swoim kretyńskim uśmiechem. Trochę nieświeży, z oczami podkrążonymi. W organicznej łapie niósł puszkę po piwie, a piwie puszki wystawał… kwiatek, jakiś urwany z doniczki. Listek i takie niebieskie hujumuju. Za nim wszedł drugi kaleesh. Poważny i niedostępny, z nieugiętym spojrzeniem bez emocji, ale oczami tak samo czerownymi a może i bardziej. Haris*
cześć Tang, podobno ci chuja uhrrwało *zaczął wesoło. Widząc elegancką porrotezę poczuł ukłucie zazdrości, ale przecież nie będzie czymś takim dobijał Tanga.
Haris wyszczerzył zęby w tym swoim żałosnym pseudousmiechu (ale miał dobre chęci!) i podszedł do łóżka Tanga (podczas kiedy Seco podchodził do szafeczki, by kwiata postawić) i opadł się kłuciami o tyli* Twoje zdrowie dobre, szagom?
*Seco zaś chrząknął wymownie* Zobacz di’kutasie co ci kuhrrde przyniosłem, takiego kwiata ładnego, o. To dla Ciebie i A’dena rhazem, bo więcej ze śmietnika nie dało się wygrzebać
Offline
*No i wzrok automatycznie na drzwi i widząc kaleshów dwóch zaczął się zastanawiać, czy czasem nie widzi podwójnie, ale ten drugi z łapą normalną, to chyba Haris. No i jeszcze kwiatka mieli, no to normalnie tradycyjnie drugie* O kurwa... *W końcu uniwersalne słowo, prawda? Patrzył tylko jak do nich podchodzą a na sugestię Seco, że mu chuja urwało to odruchowo sprawdził. Ale był na miejscu, na szczęście* Nie no, jeszcze żyje... trza go wypróbować kiedy kurwa... *No bo może jakiś szok przeżył? Tanga myśli teraz były bardzo egzotyczne... w sumie miał ciekawe wizje, tylko mu Zin potrzebny, co by go podrzucił na tą stację o której wspominał. Teng miał "chcicę" że tak można to określić.* Nie no kurwa, nie trzeba było... Seco, zajebisty kiwatacz... *Kwiatacz? Widać przeholowali z narkozą, bo nowe słówka tu się kształtują* No zdrowie Haris! Dobrze daliśmy w dupę tym jebanym Imperialnym... tylko tak mi trochę nogę urwało a ta jakaś taka... mechaniczna...
Offline
*A bo wiadomo co mu tam w tych lekach dali? Może stwierdzili ze naprawdę dobry jest i trzeba go rozmnożyć. Kaleeshowie spojrzeli po sobie na te dziwne gadanie Tanga i porozumienie nastąpiło. Głupiego Jaśka dostał. Seco sięgnął po jeden ze zwisających GL turbana Harisa frędzli i pociągnąwszy tak, ze tamtego zgięło, połaskotał zamieszczonym na końcówce piórkiem Tangową nową stopę. Jeśli taka dobra jak utrzymywał Cochrel, to Tang powinien mieć łaskotki* Taaa… się jebać, jak mawiasz… zjebalim ich *wycharczał zgięty wpół Haris, po czym złapał za rzemień i pociągnął tak mocno, ze wyrwał Secorshy z ręki* Mi nie urwało nogi *kontynuował. O ile Seco był lekko wstawiony to Haris kompletnie nawalony. Miał słabszy łeb*
Aaa, i wiesz, że Dżony żyje? I wiesz, jakie było jego piehrrwsze słowo po podłączeniu do apahrratuhrry? No zgadnij! *odezwał się Seco*
Offline
*No dostał no ale zabawniej będzie. Chyba... łatwiej się oswoić z mechaniczną nogą. Gdy Seco zaczął łaskotać stopę Tanga to ten... się roześmiał. Cholernie dziwne uczucie, swędziało trochę ale co tam* Hahaha zostaw kurwa... hahaha bo zajebiem... *Śmiał się cicho, bo na lekach był to podatny. Potem skończył. Jakoś głowa go bolała, wątróbsko nie nadążało z czyszczeniem organizmu i tyle* Nie rób tego więcej... *Przestrzegł Seco i tak patrzył na tą dwójkę, tak patrzył i patrzył i wymyślił.*Nie no, chlaliście beze mnie! Tego się nie spodziewałem... jak tak można? *No tak, Tang nieco obrażony, wahania nastroju u tym podobne. Lepiej niech prześpi ten okres, bo nie wiadomo co się jeszcze stanie. Na pytanie o to, co powiedział Dżony to Tangowi zaświtało coś tam* Mama? Nie, kurwa... ee... Rozkaz, Rozkaz? Dajcie browara? Nie wiem kurwa...
Offline
*Seco w geście obronnym wbił sobie pięści w talie* to co, mieliśmy czekać aż te twoje zakute łby wszystko wydoją? Z resztą ty też pijany jesteś. Nie wiesz, jak się usypia tehrraz? Się chla z pacjentem aż sthrraci przytomność, a potem pijani lekarze opehrrują *odgryzł się, nieświadomie sprzedając mandalorianskich kolegów. Wyglądało na to, ze tam popijawa była na 24 fajery. Zaraz jednak Seco znowu pokazał zęby. Haris stał nadal przy łóżku i patrzył jak się Secorshy gęba rusza* No, rhozkaz rozkaz *zgodził się Seco. Nie było to znowu takie zaskakujące* A ty Tang to i tak fuksa masz ty nehrrfi miodzie z uszu z któhrrego gamoehrrianki robią cukiehrrki. Ja jak sthrraciłem rhęke to musiałem czekać dwa lata, aż dziadek umrze…*I spuścił głowę na wspomnienie dziadziusia*
Offline
Co?! Oni też chleją beze mnie? Cóż, do nich to podobne... chakaary jebane... *No i Tang posmutniał, bo on teraz pić nie może przez jakiś czas. Co za los, bez alkoholu, bez stopy, bez alkoholu, bez kobiety, bez alkoholu... no jak tak można? Porządnego człowieka? Strach* No to zgadłem... *Chociaż to go pocieszyło nieco. Dobrze, że Dżony działa, trza mu będzie podziękować za ratowanie dupy.* Co? A no tak... a ja mam taką w miarę ładną... Hmm... ciekawe, czy komuś też ja przedtem zajebali? Cholera wie... w ogóle, co się teraz dzieje, bo mało co wiem. A A'den chrapie dureń. Ale nerę stracił, wiec trza wyrozumiałym być...
Offline
*Seco skrzywił pysk i spojrzał na A’dena. Wyglądał na w miare kompletnego. Tak wiec nachylił się obok Harisa w stronę Tangorna* Ty… a co to kuhrrde jest „nehrra?” *Może jakby nerka powiedział to Seco by się domyślił ze coś takiego jest, a tak to nie. A może to taki w coś co tylko klony mają? Kaleesha (zwłaszcza Seco) przyjrzeli się znowu protezie* [protezie]Tee, chyba nie, wiesz, bo wygląda na nową[/i] *podniósł swoją prawice – piszczele ze starego metalu, trzeszczące i przedpotopowe… eh…
Ale Seco nie z takich to w depresje wpadają z byle gównianego powodu* Pamiętasz tego republikańskiego genehrrała co go rozstrzelali? On tez w nogę obehrrwał, ale phrrotezy nie miał. Fhrrajehrr – ty lepiej wybhrraleś!
Offline