Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
Rebeliant
Któż by pomyślał, ze wielka korporacja to tu, na tej lodowej pustyni ulokuje swoją głowiną bazę. a jednak. Umieszczone kilka kilometrów pod powierzchnią skutego lodem gruntu niezliczone przestrzenie niskostopowych pomieszczeń składały się na ogrom liczącej tysiące metrów kwadratowych bazy. Centrum badań ogrzewane wielkimi fuzyjnymi reaktorami. Stonowane waniliowe barwy ścian, charakterystyczne rozsianie dźwięku, atmosfera chłodnej kalkulacji, obcowania z odkryciem. Zimno. Baza na Hoth. Serce Cochrelu.
Offline
Rebeliant
*Pojazd płozowy sunął po powierzchni z niesamowitą prędmkoscią, zostawiając za sobą czteroślad, który natychmiast zasypywały płatki śniegu. Podróz trwała pół godziny. Potem cały pokazd zostal wchłoniety przez zaspy i towarową turbowinda ściągnięty w otchłań. Pod powierzchnie zasniezonej kuli. Śniegl zmarzlina, lodowiec, twardy grunt, przemarznieta ziemia i w koncu coraz cieplej – gorący pot generatora. A oni zjeżdzali coraz głęboiej…
Kiedy podróz doboegla konca znowu podłączono rękaw,. I kiedy trójka goszci wyszla, znaleźli się w przestronnej „Sali odpraw” w któ®ej roilo się od robotów – strażników. Oni sami mieli ze soba dwóch IG 100. General wyszedł pierwszy.z atrzymal się kilka kroków od wyjscia i omiótł spojrzeniem pomieszczenie* Witam w sercu Cochrelu *wycharczał*
Offline
Oficer Sojuszu
*Darven podczas podróży nic nie mówił, nie ruszał się. Dopiero gdy pojazd dojechał do celu - wstał i wysiadł, rozglądając się.* Niezmiernie mi miło... *Wyszeptał, dokładnie oglądając pomieszczenie i roboty.*
Offline
*Cóż, siedział spokojnie przez całą tą podróż, nie odzywając się podobnie jak reszta. To nie była chwila na swobodne pogaduszki o błahostkach... sam też nie wiedział, czy byłby w stanie prowadzić takie rozmowy. No ale w końcu dotarli na miejsce, więc opuścił ten pojazd zaraz za Generałem i Darvenem... serce Cochrelu... ciekawe. Bardzo interesujące...* Imponujące... *Mruknął cicho rozglądając się po sali. Cóż, tutaj Imperium na pewno ich nie znajdzie, nawet za tysiąc lat... bo chyba tylko desperat szukałby bazy tak głęboko pod powierzchnią...*
Offline
Rebeliant
*Zmrużone oczy generała skierowały się przez ramie najpierw na jednego, potem na drugiego towarzysza* czujecie coś? *zapytał, po czym warknaszy głośno rozłożył ramiona na boki i rzucił ostre spojrzenie przez hol. Wcześniej wysłał wiadomość o odwołaniu wszelkich komitetów powitalnych. Nie potrzebuja tego. Dooku czeka. Jego mistrz.
Zawsze wszyscy separatyści byli na każde jego skinienie.
Generał czul satysfakcje z tego, ze Dooku na niego czeka…
Ja chyba czuje – pomyślał i ruszył pewnym, szybkim krokiem przez hol. Peleryna łopotała za nim. Ręce poruszały siew rytm kroków. Dlonie miale zaciśnięte w pieści. Poprowadził ich do turbowindy, która zjechali jeszcze głębiej. Kilka pięter.
Dooku był wcześniej w sekcji dowodzenia, potem przewieźli go do „materiałów niebezpiecznych”. Tam tez zmierzali. Sześć pięter…*
Offline
Oficer Sojuszu
A więc, tutaj znajdziemy Dooku... *wyszeptał w końcu. Miał wątpliwości, nie wiedział co będzie. Bo, jeśli to Hrabia postanowił sobie ich wyrzucić w powietrze... Tylko, gdzie w tym logika? Nie ma. Szedł za Generalem i jeśli nie musiał, nie odzywał się. Po prostu towarzyszył.*
Offline
Ciężko cokolwiek stwierdzić... może się ukrywać przed nami... *Zjawy miały to do siebie, że bez trudu potrafiły maskować swą obecność. Nie były materialne, mogły się przemieszczać, rozpływać... ale miały słabe punkty, dało się je pokonać, zniszczyć. Ale i tak trzeba uważać...* Cóż... Dooku czeka *Mruknął Mace i ruszył za całym korowodem, wypuszczając swoje myślowe sądy na teren całej bazy, tak więc Sith na pewno wyczuje jego obecność. W końcu znał jego aurę bardzo dobrze, na długo przed jego rebelią a także i w jej trakcie. Mistrz Winud podążał spokojnie za Generałem... czekał na to spotkanie, ale chyba nie tak bardzo, jak cyborg*
Offline
Rebeliant
*winda otworzyła przed nimi swoje wrota i wyszli. Przed nimi ciągnął się sklepiony na okrągło korytarz na ktorego końcu znajdowało się chronione barierą wejście. a przed nimi stal człowiek. Mężczyzna, starszy już. Jego twarz o żółtawym odcieniu skóry poorana była zmarszczkami starości. Pogłębiały one jego dobroduszny choć odrobinę chytry uśmiech. Skośnie oczy były tak zmrużone, ze niemal niewidoczne zza szkieł okularów. Generał stanął jak wryty po chwili, dosłownie po sekundzie pochyliwszy łeb ruszył w kierunku starca. Mężczyzna roześmiał się, rozkładając ramiona na boki, jakby miał cyborga uścisnąć* Aż się serce raduje, doprawdy, do tej pory nie mogę uwierzyć! *profesor Guede – ten, dzięki któremu generał znowu mógł żyć, poklepał radianie pancerz swojego „podopiecznego” wyraźnie szczęśliwy. A i generał wyglądał na zadowolonego. Jego metalowa łapa znalazła się na ramieniu profesora* {gorących dni i długich nocy, profesorze} *wycharczał po kaleeshiansku z jednoczesnym lekkim ukłonem* Jestem, i mam się świetnie. Tak jak i moi towarzysze: mistrz jedi Mace Windu oraz mój asystent Darven Saari. *I zwróciwszy się do towarzyszącej dwójki* To mój… hmmm… zawdzięczam mu życie. Profesor Guede.
*i znowu do profesora* Wpadliśmy z wizytą do Hrabiego. Ma czas?
*profesor momentalnie spoważniał ale nic nie powiedział*
Offline
*Szedł cały czas za Generałem i z pewnym zaciekawieniem obserwował tą niespodziewaną reakcję cyborga. Ale czy do końca niespodziewaną? Przez cały okres Wojen uważano go powszechnie za bezdusznego cyborga, pozbawionego uczuć... i tak właściwie było do czasu "wypadku" z mistrzem Kenobim i wtedy się zmienił. Mace dostrzegał to, ale dopiero teraz słysząc tą serdeczność w pełni pojął, że Grievousa już tak na prawdę nie ma, a jest za to Qymaen. Czy to źle? Chyba nie... ale nie wiedział, czy to też dobrze. Miał nadzieję, że tak. Gdy go przedstawiono to skinął głową* Miło mi... *Powiedział cicho i tylko czekał, aż zostaną dopuszczeni do Dooku... nie, nie do Dooku, do jego szczątek. Powinni je spalić dawno temu... tak, zgodnie z tradycją Zakonu, spalić, by Zjawa nie mogła się uczepić swoich resztek, by pozostać na tym świecie. Teraz mogli to nadrobić... z szacunku dla człowieka, którym kiedyś hrabia był.*
Offline
Rebeliant
*Profesor uśmiechnął się do Mace’a dużo mniej serdecznie niż do generała, z którym stał teraz cały czas „twarzą w twarz” z jego dłonią na swoim ramieniu. a jego stara twarz powoli zmieniała wyraz* dobrze, ze przyprowadziłeś jedi *odezwał się w końcu wbrew sobie* Jest tak, jak na raportach… kiedy się tam wejdzie… to on tam jest. Nauka nie potrafi tego wyjaśnić. Co jakis czas przyrządy wariują. Ciało czasem się porusza i są to ruchy skoordynowane…
*Widząc rosnący w profesorze przestrach, generał warknął gniewnie*
to się skończy, profesorze. Zaraz. *zabrał dłoń, a człowiek po chwili wahania odwrócił się i poprowadził ich przez korytarz. Generał poczuł, jak narasta w nim podniecenie. Prawie go rozsadza.*
Offline
*Cóż, nie zdziwiło go to przywitanie, wciąż był na terenie byłych Separatystów.. a ci nie przepadali za Jedi, delikatnie rzecz biorąc. Wysłuchał uważnie słów tego profesora, ale nie komentował, co nie znaczyło, że w myślach nie analizował całej tej sytuacji. Trzeba to jak najszybciej skończyć... tak. Gdy tylko otworzą się drzwi i wkroczą do środka, by przerwać to... szaleństwo*
Offline
Oficer Sojuszu
*Szedł za nimi, ciężko stukając laską. Przywitał się z doktorem, którego zresztą lubił. Przedstawiać się nie musiał - znali się. Stal teraz nieco obok, między Macem a Generałem, ale nie bezpośrednio "w linii strzału". Generalnie jak dotąd mało mówił. Ale czuł narastające emocje... Podobnie jak Generał, choć nie tak mocne i szczególne. Znał Hrabiego, dobrze, lepiej od Generała. To z Dooku miał głównie styczność u Separatystów. Nadal pamiętał rozmowy w jego bogato zdobionych pokojach. Kontakty układały im się dobrze, poza tym, czuł sentyment do tego człowieka. Nadal czuł. Hrabia mógł doprowadzić łatwo do jego śmierci podczas pamiętnego odmówienia wykonania zadania zleconego przez jego mistrza. Ale nie zrobił tego. I nie starał się. Dla niego zresztą to było wygodne, nie musiał udawac, że się stara - Darven w pore uciekł. W świetną pore. Nie było już nawet do czego wracać. Ale teraz, człowiek miał wątpliwości... Nie chcial niszczyć Hrabiego, palić jego zwłok. Generał chciał "oficjalnie", ale Darven wiedział, że kontakty jego i Dooku były wyjątkowe, skomplikowane. To dla Qymaena pewnie nic łatwego, jeśli podejmie taką decyzje. Jedyny tutaj Mace bez mrugnięcia okiem pociągnął by za symboliczną dźwignie do końca Hrbaiego, jego ciała. Tylko, czy to dobrze o nim świadczyło?*
Offline
Rebeliant
*Hrabia Dooku już nie żył, jego doczesność się skończyła, to, ze tu był było jego „wyborem”, sprzeciwiającym się naturalnej kolei rzeczy. To, co zrobią nie będzie morderstwem. Generał nie powinien mieć wyrzutów. Co nie oznacza ze nie będzie miał kiedy stanie twarzą w twarz ze świadomością, z „duszą” mistrza, o którą wielokroć się ocierał. Ponad plecami profesora wpatrywał się dziko w pole energetyczne które chroniło wejście do tego pomieszczenia. Wcześniej ciało było w bardziej widowiskowym miejscu.*
szkoda czasu do stracenia *wycharczał a w ciasnym korytarzu jego słowa, wypowiedziane za głośno poniosły się echem. Ale generał chciał być głośny, chciał by In wiedział, kto przyszedł. Profesor odwrócił się i zgromił go wzrokiem. Jakby mówił: jesteś taki odważny póki jesteś po tej stronie bariery. Ruszyli, i za niespełna minutę profesor już rozpoczynał procedurę wejścia*
Offline
*Generał i Darven znali hrabiego Dooku, przywódcę Separatystów, podczas gdy Mace go jako mistrza Jedi i niegdyś byli w dobrych stosunkach. Typowano go na przywódcę Najwyższej Rady, ale pewne epizody z jego życia, pomyłki podminowały jego zaufanie do Zakonu, co potem wykorzystał Sidious... teraz, mając przed sobą resztki hrabiego Mace spali je, ale nie z zemsty czy nienawiści, tylko z litości. Ostatecznie pozwoli odejść swemu dawnemu przyjacielowi i towarzyszowi z tego świata. Taka jest naturalna kolej rzeczy, tak chce Moc. Nikt nie ma prawa tego zmieniać, nawet najpotężniejsi mistrzowie Jedi muszą się temu podporządkowywać. Windu przygotował się już psychicznie na ta konfrontację i tylko czekał na otwarcie wrót...*
Offline
Oficer Sojuszu
*Mace pozwoli odejść? Ale przecież, właśnie Hrabia nie chce odejść. Niestety, poglądy na moc są różne. To, że nikt nie ma prawa tego zmieniać, że to jest kolej rzeczy, że tak chce Moc... To jest zdanie Windu. Darven, zaraz za Generałem czekał, aż wrota się otworzą. Miał jednak spore wątpliwości. Tak, to nie morderstwo - ale to nadal niszczenie tego, co pozostało. Tego, bez czego być może Hrabia juz ostatecznie odejdzie. Bo, ze tak się stanie nie było pewne. Dla Ducha nie jest potrzebne ciało.*
Offline