Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
Oficer Sojuszu
A więc nie był tu sam. Pozostawieni zostali jednak bez nadzoru... Dawało to cień szansy. Spróbował się szarpnąć, tak dla zasady. Nie mógł leżeć bezczynnie. Starał się nawet zgromadzić w sobie choć trochę mocy, mimo obroży, która miała go od tego powstrzymać. Wiedział, że na niewiele to się zda, ale nie potrafił tak po prostu się poddać. Robił to, co mógł, a co przynajmniej myślał, że może w jakikolwiek sposób zaowocować. I w ten sposób będzie szukał dla siebie ratunku do czasu, kiedy straci siły, albo się coś wydarzy.
Offline
*Zbieranie mocy nie wiedząc na co, czyli taki opór dla samego oporu niewiele da. Jednak po jakiś czasie kiedy emocje Darvena opadną i znowu wróci kalkulacja, kiedy zacznie się rozglądać, to prócz ciemnej sali a’la laboratoryjnej przypominającej raczej bardziej prosektorium obaczy niedaleko łożko – stanowisko. Stało ono pod kątem 45% od jego miejsca i nieco niżej, wiec widok miał idealny. Światła nie było, jedynie umieszczony powyżej monitor miarowa kreską i pikaniem oznajmial, ze monitoruje żywą osobę.
Osoba ta była naprawdę ogromna. Bardzo wysoka. Miała długie nogi, zakończone szponami, zaciśniętymi jak odnóża martwych pająków. Ręka, którą widział Darven, nie opierała się na stole – a leżała na podłodze, szponiastymi, ostro zakończonymi palcami ku górze. Na klatkę piersiową, która wyglądała jak otwarta do operacji – leżała tkanina. Na ziemi, miedzy dłonią a szafką na której stał respirator leżała trupioblada, kaleeshianska maska z pustymi oczodołami, za którymi wydać było tylko kant szafki o która była oparta…*
Offline
Oficer Sojuszu
Łatwo można się było domyślić, jak bardzo zdziwiony był Darven, kiedy dostrzegł, "kto" tak naprawdę leży z nim w tej sali. Przez chwilę nie wiedział, jak zareagować. W mig przestał robić to, co robił, a choć było to bezcelowe, to przynajmniej dawało złudzenie, że może "próbować". I tak patrzył na swojego dawnego mentora. To mogła być ich kolejna sztuczka, efekt badań, mutant. Ale co... Co, jeżeli posłużyło im od wszystkiego jego prawdziwe ciało? W końcu w dawnych czasach wydał naukowcom na Hoth pozwolenie na prowadzenie badań... Może wykorzystali materiał genetyczny Generała? Bo nie wierzył, żeby mógł mieć przed sobą prawdziwego, "wskrzeszonego" Qymaena. Teraz, jak o tym myślał, to faktycznie - nie widział na własne oczy, by ciało zostało zniszczone... Może naukowcy przywłaszczyli sobie coś więcej, niż tylko mózg kaleesha? Spróbował cokolwiek powiedzieć, ale nie wiedział, czy ograniczenia, jakie na niego nałożono, na to pozwalały.
Offline
*monitor pokazywał funkcje życiowe, które były na podobnym poziomie jak wtedy kiedy Darven ostatni raz widział się z generałem. Maska leżała na ziemi, wiec nie było jej na twarzy i Darven – choć niewyraźnie – ale mógł pierwszy raz zobaczyć twarz Qymaena bez maski. Ciało znajdowało się jedynie na wysokości od czoła do połowy policzków. Dalej była żywa, pokryta brązowym preparatem kość. Czaszka kończyła się na górnych zębach. Oczy były zamknięte.
I samo przypominało się to co mówił tamten mężczyzna: czy możemy ICH zostawić. Ich miało wiele znaczeń i nadziei. przede wszystkim ich – obaj żywych i ich – z podobnymi intencjami. Żeby mieć jakieś intencje, na przykład intencje ucieczki stąd, trzeba mieć sprawny umysł*
Offline
Oficer Sojuszu
A więc była nadzieja. Mimo okoliczności, dla Darvena była to chwila sentymentalna. Ile by dał, żeby to faktycznie był Generał, z "krwi i kości"! Nie mógł opierać się na takich poszlakach, ale zawsze było pewne radosne podejrzenie - że może tkwią w tym obaj, że może to nie jest sobowtór, że może uda im się uciec, że może w końcu porozmawia ze swoim mentorem. Qymaen wiedziałby, co z tym wszystkim zrobić. Darven często wracał wspomnieniami do czasów, kiedy mu towarzyszył. Wtedy jeszcze nie rozumiał, jak wielka presja może spoczywać na dowódcy.
Zatrzymał jednak myśli, by nie tworzyć zbyt nieprawdopodobnych scenariuszy i później nie być zawiedzionym. Skupił się na mocy, tym razem formując ją jednak bardzo konkretnie - by wyłączyć urządzenie na własnej szyi. Stosował niekonwencjonalną siłę, więc być może uda mu się oszukać obrożę. W końcu nie był ani Sithem, ani Jedi. Większy będzie z niego pożytek, jeżeli nie będzie uzależniony od tego żelastwa.
Offline
*Niestety obroża nie dawała się pokonać. Na niej jednak Darven musiał skupiać tą fizyczną, sprawdzą moc, która raczej nie mogła działać inaczej, wiec jej nie wyłączy. Jednak zbieranie Mocy, świadome jej odkładanie, począwszy od teraz może znaleźć uzasadnienie kiedy przyjdzie odpowiednia okazja, bo teraz, nawet jeśli Darvenowi udałoby się na chwile oswobodzić, to bardzo szybko zostałby ponownie uziemiony. Potrzebowali pomocy*
Offline
*Obecny opis lokacji*
*Podróż ekipy Eda, nie licząc drobnych kłopotów z samym Edem – przebiegła bez zarzutów. Pokazd wjechał do samego hangaru, skład mogli już wyjść na przestronną salę przypominająca trochę postój różnorakich taksówek w przestronnym magazynie. Zanim jeszcze pozwolili im wyjść, do pojazdu weszło sześciu geonosjan w mundurach oznaczonych jako kontrola przylotów. Kazdy z nich dostał zastrzyk – chip podskórny. także nieprzytomny Aru. Także Ed, z tą różnicą ze jego oznaczono jak znaczy się droidy – szybkim przyspawaniem czujnika. Musieli się na to zgodzić i w ich interesie było tak trzymać Eda by się nie wyrwał. B – od razu zaznaczono – jak nie to pojazd za chwile wraca i mogą się zabrać bo nie będzie jechał pelny.
Obsługa nie była może otwarcie opryskliwa, ale nikt nie był specjalnie mily.
W koncu mogli wyjsc na otwartą halę, skad wezmą taksówkę lub pójdą pieszo. Kompleks na Hoth był zbudowany zupełnie inaczej niż na Hypori. Był zdecydowanie mniejszy, taksówek używało się jedynie do podróży górnymi pasami poza trzema głównymi dystryktami.
W każdym razie – wyszli. Na wprost, pod oświetlonym pasami jarzeniowymi sufitem widniał olbrzymi jak boisko portret starego pomarszczonego geonosjanina uśmiechającego się dobrotliwie, z ręką podniesioną do salutu.
generał Alstor Nimret wita.
Postać była ubrana w srebrny mundur z zielonymi detalami. I teraz dopiero dało się zauważyć ze grupa sześciu „znakujących” miała identyczne numery.
Straże były wszędzie. Prawie wyłącznie geonosjanie.
Grupa Eda została wręcz pognana naprzód, by nie stali w przejściu*
Offline
Biznesmen
*Jak już nie było otwartej przestrzeni, znaleźli się znowu w bezpiecznych czertach ścianach, mniej czy bardziej przestronnych ale zawsze ścianach, Ed był dużo spokojniejszy. Oczywiście na oznakowanie w tak brutalny sposób bardzo się burzył, był nawet gotów złożyć skargę, ale po tym co zobaczył po wyjściu ze stateczku to… się po prostu zresetował. Nie ma co pisać co myślał, bo przez kilka pierwszych chwil nie myślał w ogóle, nie był w stanie. Tylko stal i gapił się. Jak ich pogonili, to ruszył się parek toków do pierwszej zatoczki, i tam stał i gapił się na Nimreta na scianie*
Nie no, Hakon, czy ty to widzisz? *dezwał sie w końcu*
Offline
Mistrz Jedi
*Hakon zachowywał się podobnie jak Ed – oczywiście nie oznaczało to ze warczał, kopał i tak dalej. Nie był zadowolony, uważał ze zachowanie panów jest niegrzeczne i nijak się ma do konstytucyjnego prawa o zachowaniu prywatności. No ale tam.
Wyszli.
Hakon nigdy jeszcze nie widział owego sławnego Nimreta, nawet na zdjęciach, nie przypominał sobie by Ed mówil mu jakiej jest rasy wiec nie pomyślał od razu ze to on, ale pomyślał jedno – no, ktoś się tu ładnie urządził. Trzymał się Eda aż ten zaskoczony dobił do jakiejś przystani. Tym razem to Hakon trzymał Eda za uprząż, drugą ręką pewnie trzymał Miss i tak wszyscy byli przez Eda ciągnięci. Wyglądali jak jacyś emigranci z rubieży – w kurtkach i z tobołami.*
Cicho, Edziu… *nachylił się w kierunku Eda, sugerując mu by otwarte opinie formułował w prywatnym gronie*
Kto to jest ten facet z obrazu?
Offline
Dzikus
Miss niestety nie była tak pokojowa gdy przyszło do kłucia. Co innego jak ją kłują pod okiem Eda i z jego zgodą, choć i tak tego nie lubiła. A co innego jak przychodzą obce i niemiłe cośki i wyskakują do niej z igłą. To się nie mogło dobrze skończyć i wymagało uspokojenia werbalnego i przekonywania, żeby się w ogóle zgodziła. Bo jak wiemy, Miss igieł nie lubi. Co jest dość dziwne zważywszy na tatuaże robione słomkami.
Potem już była spokojniejsza, ale sobie zapamiętała to, że tutaj są niemiłe duchy.
A jak się Edzio zagapił na portret to i ona się odezwała.
- A co to?
Bo nie wiedziała czy to lustro, czy okno, czy obrazek. I po co to tutaj i czemu się patrzą.
Offline
Biznesmen
Tak, to jest generał Alstor Nimret, który po śmierci generała Qymaena wziął cochrel we własne ręce. Resztę opowiem w naszym pokoju, chodźmy, reszta sobie poradzi *Mieli odstawić gnijącego Aru w jakieś tam miejsce, gdzie się przetrzymuje takich zgniłków. Edzik ruszył, zostawiając portret Nimreta za sobą. jeśli dalej się trzymali – to ich pociągnie. Miał wgrany plan kompleksu, a na razie droga była miedzy barierkami prosto, wiec Ed będzie szedł. Potem będzie szedł jak korytarz prowadzi. W korytarzach, nawet niskich czuł się dobrze. Wiec szli. Ed się nie odzywał i mało mruczał, bardziej charcholił i
fafluczył jak fumpak”.*
Offline
Mistrz Jedi
*Zakaszlał w zaciśniętą pięść, z oczami nieco nieprofesjonalnie wytrzeszczonymi, ale nie powiedział to, co pomyślał. koro Nimret już posunął się do tego by wieszać swój wielki portret na ścianie w hangarze to na pewno ma podsłuchy*
Hmmm… ładne *stwierdził nieszczerze oczywiście, i ruszył, bacząc przy tym na Miss by im się nie urwała, choć podejrzewał ze ona teraz przyklei się do Eda żeby się nie zgubić*
Offline
Dzikus
-Hmmm?
Spytała zasłyszanym u kogoś dźwiękiem. Trochę nie nadążyła za tematem rozmowy więc nic dziwnego że chciała wyjaśnień. I co jak co, ale Eda się pilnowała. W końcu nie czuła się pewnie w takich miejscach.
Offline
Biznesmen
*Tylko ze tutaj chyba nie było zbyt wielu pizzerii. Żywienie jak klony na wojnie – pigułka i pól szklanki wody.
By oddać Edowi kartę, nalezało ja włożyć do „kieszonki”. Zakladamy ze to Miss zrobila.
Ed przeciągnął się przez wejście i znalazł się na korytarzu. Tam zaczekał na swoją towarzyszkę. Na razie nie było ruchu.*
za 15 minut zamkną magazynek z mundurami bo pracują d 18. Wtedy tam wpadniemy i poprzymierzamy sobie. Zapomniałem zapytać Hakona jaki nosi rozmiar. Trudno, weźniemy na oko, chodź *I Edzik ruszył*
Offline
Dzikus
Miss jest mądra, więc schowała kartę do kieszonki i nawet zapięła! A o pizzę miała zamiar pomarudzić jak wrócą. Tutaj miała poczucie misji, więc wiernie dreptała z Edziskiem.
- Czemu my inne ubrania?
Spytała nie rozumiejąc po co to wszystko.
Offline