Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
Ehh no dobra, to poczekaj tutaj. Muszę wziąć swoje zabawki *Uśmiechnął się i poszedł w kierunku swojego domku. Nie było go kwadrans, ale gdy już nadchodził to nie sam a ze swoimi synami, każdy w pancerzu i każdy miał ciężki karabin ze sobą. Tangorn miał coś co przypominało wielką obrotową rurę z małymi rurkami po bokach i to musiało sporo ważyć. Brex miał granatnik oraz ciężki karabin na plecach a Ven jakieś przenośne działko, nieco podobne do Loli Secorshy. W końcu wszyscy zapakowali się do pojazdu, kładąc na siedzeniach swój rynsztunek. Brex z Venem polecą speederem, a Tang z Fler* No to jesteśmy gotowi *Powiedział z uśmiechem i założył hełm na głowę. Tang te zabawki skrzętnie ukrywa w swoim arsenale a gromadził je latami, a ostatnio to mu w czasie wojny A'den pomagał i podprowadzał co ciekawsze okazy. Jak to robił? Cholera wie* Gotowa?
Offline
Artysta
*A Fler? Ona miała na sobie niegdyś białą a dziś tęczowobarwną sukienkę, miecz świetlny, trochę Mocy no i droidekę. Chyba nie wypadała najgorzej, choć tam mogło się zdawać. Uchyliła się przed tą olbrzymią lufą tanga, robiąc przy tym durze oczy, ale zaraz na jej twarzy zakwitł uśmiech, kiedy pogodziła się z bronią na miejscu pasażera i wcale im razem niewygodnie nie było* gotowa. Dżony! Prowadź na miejsce likwidacji ostatniego celu
*Droid natychmiast podniósł działa* rozkaz rozkaz *oczy nawet nie zdążyły zarejestrować, jak szybko się złożył i potoczył w kierunku sawanny*
Offline
To ruszamy... ad'ike, za mną! *Rozkazał po czym odpalił landspeedera no i pognali za Dżonym w kierunku miejsca tego "wypadku". Broń bezpiecznie spoczywała z tyłu, więc nie przeszkadzała im, a Tang dostosował prędkość lotu do prędkości poruszania się droida. Bo ta maszyna umiała rozwijać całkiem przyzwoitą szybkość. A za nimi podążał mały oddział klonów*
Offline
Padawan
*Cicho wszędzie, głucho wszędzie... co to będzie, co to będzie... Dobra, za dużo czytałem Mickiewicza, wybaczcie mi więc tą pomyłkę. Wróćmy jednak do Slayd'a który to poszkodowany został. Bowiem teraz miał się przebudzić i własnie chyba tak się dzieje. Dzięki szybkiej czy mniej szybkiej pomocy ze strony tych ludzi, powoli przebudzał się. Najpierw cicho jęknął, niby to z bolu gdy próbował ruszyć się. Uspokoił, otworzył oczy i zamknął je teraz, chwilę później ponownie i to juz powoli oczy zaś otworzył. Próbował podnieść głowę, nie dał rady... był w bandażu, w sumie cały w nim był. Tak więc nic, tylko czekać. Jednak chwilę później, ledwo słyszalnie wołał*
- wody...!
Offline
*A Ambulatorium nie było głównego medyka. Nikogo nie było, a ze musiał ktoś być, to wstawili tu jednego „strażnika” który zostal z własnego domu wydelegowany. Seco to tej pory siedział na plecionym krześle i strugał cos z kawałka polana, gwiżdżąc przy tym. Dral mu za to potem da w łeb, ale co, miał się dwie godziny nudzić?! Tak wiec działo się to niespełna trzy kroki od rannego. Żylasty dryblas jakiejś egzotycznej rasy o rurowych rysach, w krótkich spodenkach i koszulce bez rękawków, która to koszulka obnażała paskudne zrosty o odrażające połączenie ramienia z protezą prawej ręki.
Secorsha, bo nim osobnik był, podniósł głowę a w wielkich złotych oczach obmalowało się zdumienie. Nożyk i polano upadły na czystą podłogę. Seco wstał i natychmiast sięgnął po szklankę która napełnił wodą. Zbliżył się do lezącego by, podrożywszy mu pod łeb mechaniczną, twardą dłoń podnieść nieco i pomóc się napić*
kuhtrrwa, stahrry, powiedz mi z czego ty jesteś zhrrbiony to będziemy z tego czołgi phrrodukować…
Offline
Padawan
*No cóż, jeśli by miał palce sprawne jak i byłby przytomny to pewnie z chęcią też by sobie strugał, ale tak nie było i tego nie robił, a zamiast to w łóżku obandażowany był. W sumie ogólnie unieruchomiony leżał, nie mogąc ani dobrze ręką ruszyć ani sił nie miał aby usiąść. Chwilę takiego czekania, zrozumiał że jest sam więc musiał czekać. Jednak kiedy usłyszał kroki zbliżające się, a później coś twardego pod głową, co także unosi ją - zdziwił się. Czując coś wilgotnego zaczął pić, i to troszkę zachłannie. Biedak spragniony był. Chwilę pił tak, zignorował jego pytanie, bowiem sił nie miał, a nawet ciężko było mu samo picie. W końcu jednak wszystko wypił i westchnął z ulgą. Chciał coś powiedzieć, pewnie "dziękuję" jednak tylko westchnięcie to było nic więcej*
Offline
*Seco chyba rozumiał, choć nigdy nie był w podobnym stanie. No, chyba ze po spożyciu wiadomo czego. Błysnął drapieżnym uśmiechem, ale bardzo szczerze* Nie ma sphrrawy, stahrry *Położywszy łeb poszkodowanego na powrót na poduszce oddalił się na chwile, by wrócić ze swoim siedziskiem u usiąść na łóżku. Jego organiczna ręka spoczywała na podlaniu od łokcia do nadgarstka* Naphrrawde niesamowity jesteś, Dhrral mówił ze ty kite odpiehrrdolisz, a tu phrrosze! Ja tam zawsze mówiłem ze z niego medyk jak z banciej dupy akohrrdeon, ale mniejsza. W dobhrrych rękach jesteś. Nie musisz odpowiadać, ja wszystko wiem… *pochyliwszy łeb długie jak u mitycznych stworzeń uszy rozjechały się nieco na boki* …ale jak już dojdziesz do siebie to daaamy w palnik!
Offline
Padawan
*no i co miał za wiele do powiedzenia skoro nie miał siły na to? Eh, zostało tylko mu leżeć i słuchać. Chociaż to było lepsze niż leżenie w kałuży i duszenie się. Gdy głowa była już na poduszce spojrzał na nią, zaś gdy tamten już usiadł to on przekrzywił ledwo głowę i słuchał go. Chociaż do tego miał jeszcze siły. Co do kitę miał odwalić, to się przeliczył, będzie żył na złość wszystkim,o! Słuchał go uważnie, no może nie tak bo niestety stracił przytomność*
Ostatnio edytowany przez Slayd (2010-05-11 19:54:07)
Offline
*Osobnik o twarzy wariata uśmiechnął się do zmęczonego oblicza* Przyniósł cie dhrroid na grzbiecie, nie jest to może zbytnio lihrryczne, ale wiesz, przynajmniej efektywne, nie? I chyba gamoehrranie chcieli ciebie zupe zhrrobić ale na szczęście ciezkosthrrawny chłopie jesteś *na złość? Cóż on plecie! Ze skórki niemal wyleźli by go odratować* śpij, śpij, jeszcze się nasłuchasz *Seco uśmiechnął się jak zawsze serdecznie, a tego, co robił potem, Slajd już nie widział. I całe szczęście!*
Offline
*zza drzwi ambulatorium słychać było coś w rodzaju łomotu, jakby zbliżało się tu z ogromną prędkością żelazne koło. Iii… tak też było, ale któż mógł to wiedzieć. Chyba tylko ktoś po drugiej stronie drzwi. Właśnie – przenieśmy się na drugą stronę. Tam tez właśnie kończył rozkładanie się droid będący jedna z licznych nietypowych wizytówek tej osady. Droideka lśniąca mrocznie nieco w wieczornym słoncu raz wtóry popisała się umiejętnością otwierania drzwi, i po chwili 300 lilo czystego bronzium wtarabaniło się do środka, stukając trzema szponiastymi „nóżkami”, jak to czule Gawiklowie mawiali. Tak wiec- Dżony zawierał się teraz w ambulatorium. Jego sensory szybko wykryły formę półżycia, (bo i tak Slayda nazywali tu – półtrupek) i maszyna podążyła ochoczo w kierunku stolu, oczywiście działa niosąc wysoko, jakby dla demonstracji swojej „zajebistości”*
Offline
Padawan
*czy niosąc działa tak wysoko jakoś można pokazać że jest się "zajebistyczną" maszyną? Patrząc pewnie na niego, to pewnie tak. No ale nie odbiegajmy tematu którego w sumie jeszcze nie rozpoczeliśmy. Trudno było nie obudzić się przy charakterystycznym hałasie jaki droid powodował, no ale Slayd nie miał nic przeciwko temu. Niemniej jednak kiedy się obudził, to trzeba przyznać jakoś nie zbyt był zachwycony. NIe raz bowiem miał do czynienia z nieuprzejmymi robotami. Sam nawet szepnął cicho widząc go*
- a niech to szlag... pech to pech... jak nie tamten potwór to teraz ta maszyna mnie wykończy...
Offline
*Dżony nie był nieuprzejmy, jednak potrafił, ba – jeśli chciał potrafił być tez niebezpieczny, a Slayda nie chronił program. Ale Dżony był tez w miarę myślącą kupą złomu, i wiedział ze jak „uszkodzi póltrupka to jednostki zadowolone nie będą zachwycone”. Tak wiec nie uszkodzi. Nadal niosąc wysoki potężne, zmodyfikowane działa ruszył w całej swojej mechanicznej pewności siebie bliżej do łzowa, ale zatrzymał się mniej więcej trzy metry od obiektu. Slajd mógł obserwować grę świateł na wypolerowanym pancerzu, okiełznaną przez obwody moc maszyny. Monstrum, które konfederacja wystawiała do zabijania. Ten tutaj stał tak blisko, ze krew krzepła w żyłach* Stwierdzono oznaki zycia. Rodzaj oznak: werbalne. *zameldował sam sobie typowym śmiesznym, i niepasujacym do ogromu cielska głosikiem droida bojowego*
Offline
Padawan
*Spojrzał nań zaciekawiony ale takżę i z obawą, no bo skąd wiedział co droidowi może przyjść do głowy? W sumie chciał wiedzieć gdzie podział sie jego miecz, no ale chyba na razie nie byłoby najlepszym pomysłem aby pytać się o to, zwłaszcza droida którego nie znał. Westchnął cicho sam do siebie ale nic więcej nie zrobił. No ale trzeba przyznać, już nieco Padawan odzyskał sił więc i mógł sobie rozmawiać. Teraz tylko czekać aż jego rany nieco zagoją, co by mógł chociaż wstać no nie? Słysząc maszynę i kalkulując że nie chce go zabić, odetchnął z ulgą bo jakby chciał to by zabił a nie sprawdzał w jakim on jest w stanie*
- witaj, przedstaw się...
Offline
*obecna tu droideka – niewątpliwie w pełni sprawna, ba – jeszcze zmodyfikowana – była przystosowana do działań samodzielnych, ale „rozkaz” zawsze był mile widziany, bo jak każdy droid bojowy, woli mieć przewodnika. Nawet w rozmowie, jak więc „przedstaw się” uznał za polecenie i bardzo go to „ucieszyło”. Rzecz jasna w droidzim rozumieniu. Dżony dyplomatycznie opuścił działa do apelowego spocznij* Niniejsza jednostka bojowa typu niszczyciel, model droideka seria P figuruje oficjalnie pod nazwą własną Dżony Dwururka, sir. Witamy w siedzibie klanu Fibal
Offline
Padawan
*No cóż, na razie się nie przypatrywał budowie droideka, no bo w tej chwili nie jest to raczej potrzebne - no chyba że on byłby już w pełni sił, a droid by potrzebował naprawy, to wtedy takie informacje by na pewno sie przydały. Spojrzał na sufit przez ułamek sekundy, a następnie powrócił do obserwowania robota. Poczuł ulgę gdy opuścił broń, to był dobry oznak. Słuchał spokojnie, jednak zastanowiło go czym jest klan Fibal, bo jakoś nie bardzo kojarzy. Może to z spowodowane jest, iż młody jest i za dużo jeszcze nie zna ludów w galaktyce? Może, albo to zwykła ignoracja co wątpliwe jest.*
- Miło Ciebie poznać.. Nazywam się Lores... Jak się tutaj znalazłem?
Offline