Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
Oficer Imperium
Nowa maszyna orbitalna, unosząca się bardzo nisko nad planetą Coruscant - stolicą galaktyki co za tym idzie Imperium Galaktycznego. To tam w dole Imperator likwiduje resztki demokracji, z myślą o dobrobycie nowego państwa. Źródłem tego dobrobytu była właśnie stacja Capricorn, zbudowana na cześć bohaterstwa Palpatine'a. Ośrodek militarno - naukowy, jest bardzo nowoczesny, uwzględniono w nim wszystkie nowinki techniczne, zaczynając na repulsorowych silnikach generacji XI, kończąc na wygodnych skórzanych fotelach. Piloci byli wniebowzięci, rozpoczynając manewry Tie, właśnie z tego miejsca, które było symbolem wspaniałości, oraz potęgi Imperium, gdzie(co najważniejsze) nie oszczędzano kredytów. Stacja jest nowa, dosyć duża, można by rzec rozmiarów krążownika. Ma podłużny i raczej prostokątny kształt, momentami wygląda jak unoszący się most. Jej zadaniem(poza propagandą) jest ochrona planetarna, stąd też podłużne, błyszczące niebieskimi polami siłowymi hangary wyposażone w lekkie i ciężkie myśliwce typu TIE. Jeśli chodzi zaś o sekcje naukowe, są one niedostępne dla większości personelu, a ochronę sprawują mechaniczne jednostki.
Offline
Oficer Imperium
Ślicznotka wyskoczyła z nadprzestrzeni, dosłownie po drugiej stronie planety, tak aby nie dosięgły jej sensory Capricorna. Pilotowi nie zależało na ukryciu się przed imperium, to było nie możliwe. Zależało mu na tym, aby dowództwo nie zwróciło uwagi na jego nieobecność, mimo że teoretycznie był na przepustce, to chciał uniknąć większego wypytania. Podał kody, aby zidentyfikowano go jako jednostkę imperialną, oraz żeby nie mieć większych problemów z poruszaniem się po orbicie. Rozsiadł się wygodniej w ciasnawym nieco kokpicie, gdzie stary, podniszczony sprzęt buczał cicho. Zaczął odblokowywać i zablokowywać przepustnicę, od czasu do czasu wyciskając co się da z starego złomu. Wiedział, że nie wiele da się wycisnąć ze starej kanonierki, wręcz tęsknił za lotem porządnym myśliwcem. Bawił się tak chwilę rączką, którą pokrywała zniszczona już skóra jakiegoś gada. Oblecenie planety jednak trwało, więc kiedy wreszcie jego sensory wykryły stację, odetchnął szczęśliwie. Przesunął dłonie po starym osprzętowaniu, aby nawiązać połączenie z Capricornem. Czuł lekkie drżenie rąk i podniecenie na myśl o tym, że czekają go manewry. Już czuł zapach niewielkiej kabiny TIE... Stukał nerwowo palcami w deskę rozdzielczą.
Offline
*bardzo szybko stacja złapala stateczek na swoje skanery i wyciągnęła z niego co chciała. Łącznie z tym, ze urlop właśnie się skończył, i ze Monroe przyleciał w porę. Jego szczęście. Pełniący służbę przy terminalu 12 żołnierz odhaczył nazwisko „Monroe” jako tego, który przybył, i wysłał mu numer hangaru: 003*
I ruchy, synku *burknął na dokładkę by tamten poczuł się zgnojony*
Offline
Oficer Imperium
A Monroe tylko parsknął, oczywiście nie do komunikatora. Nie wiedzieć, czy to była oznaka rozbawienia czy oburzenia. Znając jego to pierwsze. Przesunął drążek nieco do przodu obniżając pułap lotu. Z przestrzeni stacja wyglądała się taka mała... Większa... ogromna... zabierała już cały widok, wtedy Tac podciągnął drążek dosyć gwałtownie, dając starej kanonierce powód do jęknięcia i skrzypnięcia od przeciążenia, z którym sobie już nie radziła. W tym momencie pilot pozwolił sobie rozluźnić siatki bezpieczeństwa oplatające jego ramiona. Hangar się zbliżał, a on równocześnie, proporcjonalnie zwalniał, popychając nieco ,,ster". Klapy sterujące skierowały się ku górze i statek gładko wszedł do pomieszczenia, opadając na podłogę, kontrastując. Bardzo mocno kontrastując, ślicznotka = złom. Hangar = czystość talerza imperatora. Chwilę trwało zanim boczne wyjście się otwarło, bo pilot przebierał się w mundur. Wyskoczył ze statku w czarnym stroju, nawet schludnie wyprasowanym! Jakaś Durosjanka na Nar Shaddaa zrobiła to za butelkę czerwonego żuka. Młody się rozejrzał.
Offline
*Tak wiec osiadł w hangarze. Stało tu sporo statków, którymi to reszta drużyny dolatywała, bo raczej nie można tu było przyjechać metrem. Wszystkie statki – także jego – zostały odholowane w równy szereg by nie przeszkadzały w lądowaniu innym. W końcu pojawił się żołnierz. żaden tam oficer – szturmowiec który tu służbę pełnił*
z jakiego szwadronu? *zapytał podchodząc do Tac’a* Bo Szerszenie już się prawie w jedenastce zebrały
Offline
Oficer Imperium
Zamyślony i jakby nieobecny popatrzył na szturmowca. Ręce które miał skrzyżowane natychmiast opadły. - Ano z szerszeni... którędy do jedenastki? - zapytał nieco drżącym głosem. Nie chciał się spóźnić, ani być ostatnim. Chciał polatać, a nie czyścić lądowisko. Wysłuchał szybko szturmowca, po czym ruszył nieco truchtem do "jedenastki". Przeszedł przez grodzie, narzucając sobie nieco szybsze tępo. Euforia nieco wzrosła, czuł się, jakby miał za chwilę złapać oddech po długim nurkowaniu. Czarne buty, niemal nie używane stukały lekko o metalowe, antypoślizgowe podłoże. Dotarł na miejsce, wyprostował się przed wejściem, po czym godnie jak na pilota marynarki Imperium przystało, wkroczył do pomieszczenia.
Offline
*Pomieszczenie było hangarem, jednak nieco przestronniejszym i widać od razu, ze w innym charakterze urządzonym. Tam w oddali na tle migotliwej płyty energetycznej zasłaniającej otwartą przestrzeń stało po obydwóch stronach po czterdzieści pięknych maszyn ustawionych równiutko, czekających na swoich jeźdźców. Czarne perły koronie Imperatora oznaczone były z boku kolorowymi paskami i symbolem. Szerszenie były oznaczone ciemnym fioletem – stały najbliżej wylotu, tam tez kłębiło się już kilka osób – ludzi obydwu płci, czekających na przydział. Tac nie był pierwszy, ale był przed ich dowódcą. Chyba każdy był podniecony, bo te myśliwce niedawno zamówiono, były wiec wręcz dziewicze*
Offline
Oficer Imperium
Wypuścił powietrze z płuc, gwiżdżąc lekko przy tym... Popatrzył na cacka, które równo, jakby dopiero zdjęto z taśmy, spoczywały w hangarze. Ruszył w stronę szerszeni... Lekko się uśmiechając i przyglądając panią. Zbliżył się najpierw(na miarę rozsądku, aby nie zostać opieprzonym na starcie) do jednej z maszynek, po czym mruknął coś co brzmiało jak: Jesteś moja laleczko patrzył chwilę jeszcze na myśliwiec, po czym ruszył w stronę swojej grupy. - Witam! - powiedział radośnie, wciąż zerkając na wspaniałe dzieło sztuki.
Offline
*W tej grupie chyba wszyscy mieli podobne poglądy bo raz po raz na te czarne perły zerkali. Gdyby myśliwce umiały się rumieniąc pewnie byłyby już czerwone. Rozmowy były nieznaczne, szczątkowe. Ot – wymiana szarpanych uwag na nieistotne tematy. Na Monroe’a spojrzeli tylko. Nikt tu nikogo nie znał. Ktoś się uśmiechnął, ktoś powiedział „cześć” i tyle. Szwadron zebrał się dziś po raz pierwszy. Właściwie to dopiero po tym jak się okazało, ze będą masowo ściągać TIE, zaroiło się od chętnych na pilotów.
Ale po pierwszym locie na pewno nikt nie usiedzi bez otwierania gęby.
Teraz jeszcze chwila czekania*
Offline
Oficer Imperium
Narazie Monroe oddawał się radosnemu nastrojowi, z widoku pilotek i maszyn. - przyjdzie jakiś dowódca? - rzucił pytanie w powietrze, w sumie nie licząc, że ktoś odpowie. Wszyscy byli pilotami i wszyscy byli oczarowani. Nowe statki miały to do siebie, że mimo iż nie były tymi do których piloci przywykli, to chcieli je zaadoptować jak dziecko i pokochać bezgranicznie. Chęć lotu była jak dla zabójcy oddania strzału w głowę z karabinu snajperskiego X3. To była pasja, życie a dla niektórych nawet więcej. Odciągnął wzrok zerkając na wejście do hangaru, przeciągnął się nieco, niecierpliwie czekając. Tac przesunął dłoń w powietrzu, jakby wyobrażał sobie, że trzyma w dłoni tą nową, gładziutką przepustnicę.
Offline
tiaaa… *odparł ktoś. Był to niepozorny rudy chłopak, może 20toletni*
czekamy na niego. To znaczy… na przyszedłem wcześniej, żeby zobaczyć, wiesz… *uśmiechnął się krzywymi zębami* Myślałem ze będę sam, ale okazało się, ze przyszedłem przedostatni – przed tobą
*to jasne było – wszyscy chcieli „pobyć z nimi sami”*
Offline
Oficer Imperium
Uśmiechnął się ze zrozumieniem. - Jasne, są świetne... Wyobrażasz sobie to przyśpieszenie bezpieczne dzięki pomocy tych nowych tłumików innercyjnych? Przeciążenia będą minimalne. - powiedział z ekscytacją przyglądając się TIE. Chętnie by zdjął z niego obudowę, żeby zamontować taką przeźroczystą, dzięki której będzie można podziwiać ten wspaniały silnik, oraz maszynerię. - Podobno skrzydła są minimalnie wygięte, żeby w atmosferze łatwo było robić uniki beczkowe... - mówił wciąż z tą samą pasją, przestając odrywać oczy od "dziecinki".
Ostatnio edytowany przez Monroe (2010-08-04 18:44:04)
Offline
*Rudy wyszczerzył się i pokręcił głową przecząco* nie wyobrażam sobie. Jeszcze nie latałem, ale brat już latał. Jest w grupie testowej. Latał już w kilku i wszystkie są świetne. A ja jak pomyśle to prawie mam wzwód *nikt nie wybuchł śmiechem bo nikt nie słuchał. aż to powoli grupa zaczęła odwracać spojrzenia, i okazało się, ze idzie dowódca. Był właściwie w ich wieku, mógł mieć góra 24 lata*
Offline
Oficer Imperium
Monroe nie skomentował dowcipu, ani się też nie zaśmiał... Dzięki bogu, przybył dowódca i nie musiał odpowiadać na temat "wzwodu". Przyjrzał się facetowi, miał nadzieję, że skoro w ich wieku, to będzie swój chłop. Ale znając swoje szczęście, spodziewał się chorego na umyśle patrioty. Mimo że myślał co myślał, to to był dowódca, tak więc Monroe wyprężył się i oddał honory, zachowując powagę. Choćby to komicznie wyglądało, tak się postępuje. Po zasalutowaniu obserwował bacznie tego pana.
Offline
*wszyscy zasalutowali, wiadomo, tak trzeba, jeszcze ich na myśliwce nie puści i co?*
Baaaacznosć! W szeregu zbiórka! Kolejno – odlicz
*zaczęło się jak w harcerstwie, ale zaraz okazało się, dlaczego. Osób było 12 a na Taca przypadła liczba 8. wtedy tez okazało się, ze dostają kolejno ponumerowane maszyny. Monroe’owi wypadła wiec Ósemka. Dowódca zagnał ich do maszyn. Chociaż nie – poprzyklejali się do nich*
Nie muszę wam chyba powtarzać, ze jest to mienie Imperium służące naszemu wspólnemu dobru ku chwale Imperatora, i macie je szanować!
Offline