Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
Biznesmen
Vottagg przepełzł nieco odwracając się w stronę słońca zachodzącego pomiędzy wieżowcami Nar Shaddaa, perełki i dowodu na to, że Huttowie także potrafią zbudować metropolię podobną Coruscant. Dla Hutta to miasto było symbolem wspaniałości i zaawansowania jego rasy i rodziny. Niegroźne zamiary. Owszem, jeśli będą to czynić z cienia tak jak do tej pory. Odstawił kielich na stolik, z lekkim brzękiem. Jeszcze zanim Nemedis zaczął mówić o osobie z podwójną osobowością, Vottagg postanowił coś dodać. - Kiedyś istniał pewien droid o nazwie G0T0. Widzisz, teraz wiem że to droid, jednak wszystkim wydawało się że to człowiek, człowiek który trzymał za jaja cały ten sektor. Wyobrażasz sobie? A wszystko dzięki tak prostej przykrywce, stworzonej osobowości i pokładom pieniędzy. To nie było głupie, stworzenie takiego hologramu jest dosyć proste, a niemal nie ma szansy, aby ktoś do Ciebie dotarł. Wilk o owczej skórze. Musimy zacząć jakieś działanie, mówisz o uderzeniu, jednak nie podajesz konkretów, co mielibyśmy zrobić. - odwrócił się i wysłuchał na temat oszołoma. Chciał się dowiedzieć więcej na temat tego zadania.
Offline
Admin - MG
Tak, ale nie zapomnij, że potrzebna jest okazja. Trzeba obserwować, być gotowym... Trzeba być lisem by wykrywać pułapki i lwem by odstraszać wilki. *Wyciągnął przed siebie lewą rękę. Przetoczyło się przez nią coś w rodzaju fali delikatnych drgawek. Kości chrupały przez moment intensywnie.* Nasza bohaterka - schizofreniczka - miała coś dla mnie zrobić, ale ja nie wierze już ani w jej skuteczność, ani w intencje, tym bardziej, że trwa to wyjątkowo długo, a dotąd nie dostałem kompletnie żadnych satysfakcjonujących informacji. W prawdzie jest to słaba istota, ale nie sądziłem, że nie jest w stanie sprostać takiemu zadaniu... Zawiodłem się. Zapewne chciałbyś się jednak dowiedzieć nieco więcej - wysłałem ją na Tatooine aby odszukała siedzibę zakonu Norclu i w moim imieniu była wysłannikiem w rozmowach. Zdaje się jednak, że twoi ludzie mogą być o niebo solidniejsi, a jak znam ich żądze mordu... Zakon odpowiednio poprowadozny może być cennym sojusznikiem i świetnym materiałem jeśli chodzi o ich ludzi. Wysłana z zadaniem ich odnalezienia kobieta nie budzi już mojego zainteresowania i to, co może ją w każdej chwili spotkać może być odpowiedzią na żenujący poziom tej... "znajomości". Mi to jest już obojętne, nie mogę jednak zwlekać czy przejmować się czymś tak drobnym. Osobiście tam nie mogę polecieć.
Offline
Biznesmen
- Rozumiem, wyślę tam grupkę uderzeniową najemników, chętnie się zabawią z tą lalą jeśli się na nią natkną. Czy przeżyje zostawiam ich upodobaniom, mają... nietypowe rytuały jeśli chodzi o zabijanie. - kąciki wielkich warg Hutta drgnęły, a on sam zerknął ponownie w okno - Oczywiście nie wyślę ich bez przygotowania, więc trochę czasu to zajmie, jednak mimo wszystko skoro mówisz, że będą dobrymi sojusznikami, to trzeba ich poddać "rekrutacji" dla sprawy. - hutt ponownie odwrócił się do Nemedisa, tak jak i "Zabracy" należący do żądnej krwii nacji. - To chyba wszystko? - zapytał Hutt bezpośrednio.
Offline
Admin - MG
Na ten czas tak. Wiesz jak się ze mną skontaktować więc wszelkie sprawy powstające na bieżąco zawsze można... "Omówić". I ja nie omieszkam powiadomić w razie czegoś ciekawszego. *Odstawił bogato zdobiony kielich, który całkiem niedawno miał jeszcze w sobie wysokiej klasy wino.* Jeśli chodzi o tamtą kobiete... Jeśli przeżyje tudzież po prostu nie umrze z rąk twych ludzi możesz mi ją przekazać. Ostatecznie i tak na tym wszystkim wychodzą najlepiej rekiny... *Wstał od niechcenia przerzucając wzrokiem między żywymi (i martwymi) obiektami znajdującymi się w sali.* A więc żegnaj, huttcie... *Mruknął jeszcze na zakończenie i bez pośpiechu, pewnym, mocnym krokiem ruszył do wyjścia.*
Offline
Zwykły obywatel
Wchodzący Dom był zadziwiony bogactwem wnętrz tego budynku. Owszem, słyszał różne opowieści o Huttach, ale coś takiego... Otrząsnął się, jakby przeganiając zbędne myśli. Teraz najważniejsze to nie dać się wyruchać na cenach towaru. Wszedł do pomieszczenia bezpieczeństwa, zastanawiając się jak dokładnie będą go sprawdzać. W końcu miał ze sobą mnóstwo broni. Cały ten sprzęt leżał w eleganckich, czarnych skrzyniach na wózku repulsorowym lecącym powoli za Domem. Wyglądał inaczej niż zwykle: luźne spodnie i bluzę zastąpił znoszony, rozpięty garnitur, biała koszula i dżinsy. Natomiast na plecach wisiała jedna z jego ulubionych zabawek - modularny karabinek szturmowy kalibru 10 mm z zakładaną nasadką snajperską. Magazynki do niego były przymocowane na pasku i oznaczone różnokolorowymi literami. Do tego mały pistolet w kaburze wszytej od spodu marynarki i wysuwany wibronóż przymocowany na stałe do protezy lewej ręki. Podszedł do najbliższego ochroniarza starając się wyglądać groźnie. Nie było to łatwe - był dobre dwadzieścia centymetrów niższy. -Przyszedłem na spotkanie.- powiedział, starając się nie okazywać zdenerwowania.
Offline
Biznesmen
- Tak wiem, proszę zachować ostrożność z bronią i pamiętać, że za wszelkie przejawy zamachu na życie kogokolwiek w pomieszczeniu, zostaną wyciągnięte odpowiednie konsekwencje. - przemówił wysoki głos Rodianina, z pomarańczowo-czarnej kamery która wyszła na spotkanie gościowi. Drzwi, widać, bardzo grube i wytrzymałe, zostały otwarte - najpierw przekręcił się spory zamek, po czym rozsunęły się na boki, pozwalając wejść do wspaniałego pomieszczenia, gdzie pod ścianami stały różne figury a na suficie wymalowany metaliczną żółtą farbą był rekin na tle księżyca. No i był też Hutt. Wielki, oślizły, tłusty z tatuażem dookoła jednego z dużych pomarańczowo-żółtych oczu.
Ostatnio edytowany przez Vottagg (2010-08-20 15:03:12)
Offline
Zwykły obywatel
-Rozumiem i dziękuję za ostrzeżenie.- uśmiechnął się do kamery. Oczywiście nie miał zamiaru atakować Hutta - ta umowa dawała duże szanse na pokaźny zastrzyk gotówki i nie chciał jej stracić. Zresztą - czy takie działanie miałoby jakikolwiek sens? Raczej nie.
Wszedł powoli do pokoju, gorączkowo starając się przypomnieć sobie zasady powitań w przypadku Huttów. Co zrobić, żeby było dobrze? W końcu zdecydował się na delikatny ukłon i słowa: -Dzień dobry.- Zastanawiał się co oznacza ten tatuaż. Pewnie jakiś symbol klanowy, czy coś w tym rodzaju. Za nim bezszelestnie wsunął się wózek z bronią. -Jak pan wie, jestem tu w sprawie pewnego rodzaju sprzętu.- nie lubił używać słowa "broń" jeśli nie był pewny intencji rozmówcy. To właśnie coś takiego zdradziło go na Coruscant.
Offline
Biznesmen
- Do rzeczy chłopie, nazywaj też te rzeczy po imieniu. - powiedział nieco niecierpliwie Hutt, dopiero teraz można było dostrzec że obsługują go dwie niewolnice - jedna, Twilekanka, trzymała tacę z jakimiś owocami podobnymi do winogron, a druga tańczyła niceo z boku, wyginając się w rytm cichej muzyki, w której wyraźnie było słychać trąbki Bitów. Byli też obecni dwaj Rodianie, z lekkimi blasterami(zastępowali ulubieńców Vottagga podczas ich misji). Sam Vottagg obżerał się nieco obrzydliwie, a sok skapywał mu nieco z szerokiej wargi. Po chwili podniósł dłoń, a kobieta się odsunęła w cień po boku. - Pokaż co tam masz i oby było warte mojego czasu. - wielki ślimak, przesunął ogon po podłodze, tworząc trochę mokry ślad.
Offline
Zwykły obywatel
-Oczywiście.- tiaa taki hutt to miał dobrze - niewolnice, ochroniarze. Zaczął zdejmować skrzynie z wózka. Dopiero teraz było widać, że praktycznie nie mają oznaczeń - tylko znak przedstawiający drapieżnego ptaka trzymającego w szponach godło republiki i krótki kod. Ten symbol kiedyś oznaczał jednostkę Doma, jednak teraz, na długo po jej rozwiązaniu, był jego osobistym herbem. Szybko otworzył pierwszą skrzynię. W środku była wyłożona jakąś czarną pianką chroniącą broń przed zabrudzeniem czy obtarciem. Tak, Sabalos dbał o swoje produkty. Zręcznie wyciągnął krótki pistolet maszynowy i przeładował go. -Jak pan zapewne wie, tworzę w zasadzie tylko broń pociskową.- poinformował. Nie lubił także słowa "produkować". Uważał swoją prace za sztukę i tak też ją traktował. Zaczął opowiadać o broni. -Kaliber 7mm, różne wersje naboi, 800 strzałów na minutę, niecałe 2 kg wagi. Standardowa szyna montażowa. Dostępne dwie wersje: z kolbą składaną i stałą.- mówił bardzo szybko, ledwo dało się go zrozumieć. Był zdenerwowany, jednak nie z powodu samej broni, a raczej klienta. -Mówić dalej?- podniósł pytająco brew.
Offline
Biznesmen
- Chwila, to znaczy, że ta broń nie strzela plazmą jak blastery? - zapytałz większym zainteresowaniem. Czy to źle, czy dobrze? Trudno ocenić, Huttowie mają nietypową mimikę, a ten obserwował Doma z otwartymi lekko ustami i nieco wytrzeszczonymi oczami. Podpełzł nieco bliżej, żeby przyjrzeć się "dziełu sztuki". Zabrakom by się spodobało, oni lubią nowe zabawki... każdy lubi nowe zabawki. Vottagg zerknął nieco łapczywie na pozostałe skrzynie, a jego wargi wykrzywiły się w lekkim uśmiechu. Warknął coś po huttańsku do niewolnic, które natychmiast za coś się zabrały przy barku.
Offline
Zwykły obywatel
-Nie, strzela tym.- wyciągnął z magazynka przy pasku nabój. -Zasada działania opiera się na elektromagnesach i jest dość skomplikowana, jednak sama broń jest prosta - dużo prostsza od blastera.- uśmiechnął się. To był jego żywioł, a zainteresowanie Hutta znacznie zwiększało szanse na pozytywne zakończenie transakcji. Poza tym Vottag był wpływowy, a tacy znajomi zawsze się przydają. -Przekłada się to na większą niezawodność, no i nie da się odbić pocisku mieczem świetlnym. Większość tradycyjnych osłon także nie sprawi kłopotu.- przyjrzał się rodianom - w końcu to zapewne oni mieli używać broni. Nie wyglądali na bardzo doświadczonych. Czemu Hutta nie ochraniali jego najlepsi ludzie? Nie wiadomo.
Offline
Biznesmen
Hutt wyglądał na zamyślonego. Taka broń bardzo, ale to bardzo spodoba się Iridorianom( oczywiście jeśli przeżyją), z pewnością zadaje krwawe obrażenia o wiele brudniejsze... Tak to mu się podobało, sprzedawca dobrze mówił i kombinował, skoro pocisk to nie plazma, osłona nie będzie dlań przeszkodą, jednak pancerz owszem... Hm... Vottagg wykrzywił wargi w szerokim, obleśnym uśmiechu. - Tak, świetnie! - zarechotał zadowolony, po czym machnął ręką, aby Dom kontynuował. Zaciekawił go, co było bardzo dobrym znakiem. Służąca podeszła i podała Vottaggowi kielich, a gościowi kieliszek wina. Hutt zamieszał krótkim ruchem ręki, po czym wlał sobie to do ust. Drzwi bezpieczeństwa otwarły się i wszedł dobrze zbudowany, uzbrojony, zielono skóry Twi'lek, który zasalutował krótko i niedbale Vottaggowi. Widać ten bardziej doświadczony od rodian, nie zwracając uwagi na nic, padł na krzesło przy barku i się obsłużył. Łowca nagród, lojalny jednej osobie.
Offline
Zwykły obywatel
Dom trochę się odprężył. Negocjacje były jak bitwa, a on właśnie zdobył przewagę. Ale nie należało się rozpraszać, to dopiero początek. Odebrał kieliszek i wypił go na raz. Takie rzeczy zwykle wzbudzały szacunek u bossów i najemników. Co mógł jeszcze powiedzieć Huttowi? Przerwanie opowiadania nie byłoby dobrym posunięciem. -Mam u siebie kilka różnych rodzajów amunicji do tego: przeciwpancerne, wybuchowe, zapalające, biologiczne, do wyboru, do koloru.- uśmiechnął się. -Oczywiście taka broń ma pewną wadę - trzeba do niej dokupować amunicję, a tylko ja ją robię.- poinformował. W tym momencie zobaczył wchodzącego Twi'leka. -Może chciałby pan wypróbować?- spytał, na chwilę się do niego odwracając. -Jeśli oczywiście pan pozwoli.- zwrócił się z powrotem do Hutta. Cały czas był uprzejmy, mimo że Vottag od razu zaczął per "ty". Ale cóż - klient ma inne zasady. W końcu jednak Dom też zapyta czy może mówić bossowi po imieniu.
Offline
Biznesmen
Twilek popatrzył nieco spode łba na faceta, który do niego mówił. W końcu zielono skóry łaskawie wstał, jego lekku poruszyło się nieco po czym odebrał od Doma broń. Widać było, że jest dla niego nowa i inna, ale chwycił ją zdecydowanie.
- Rozwal jedną z figur są do dupy. - powiedział uradowany Vottagg. Nareszcie jakaś rozrywka, jego ulubiony łowca nagród z nową bronią. W końcu ten oddał kilka strzałów z arcydzieła(dane pozwalam opisać Domowi, w końcu to jego broń, powiedz co sie stało, figura jest z lekkiego kamienia, łatwego do rozbicia). Hutt popatrzył na efekt.
Ostatnio edytowany przez Vottagg (2010-08-20 19:01:40)
Offline
Zwykły obywatel
Kiedy łowca nagród nacisnął spust rozległ się cichy, głuchy odgłos przypominający pukanie młotkiem. Można go było łatwo przeoczyć - tak był niepozorny. Za to efekty - cóż, jako że najemnik celował w głowę, figura powyżej piersi po prostu się rozpadła. Gdyby figura była twardsza zobaczyliby kilka równych dziur po pociskach, a tak - nic, zostało tylko trochę odłamków. -Oczywiście w przypadku żywych istot wygląda to o wiele ciekawiej.- pospieszył z wyjaśnieniem Dom. -Wie pan, wypływające wnętrzności, krew i cała reszta.- zdjął z pleców swoją broń i wymienił w niej magazynek na jeden z tych wiszących przy pasku. Był oznaczony czerwoną literą "L". -Oznacza wybuchowy o małej sile.- wyjaśnił. -Mogę?- spytał, wskazując na inną figurę.
Offline